Las
+10
Majstru
Ósemka
Siódemka
Khepri
April
Reito
KOŚCI
Red
Hazard
NPC
14 posters
Las
Sob Cze 02, 2012 8:08 am
First topic message reminder :
Perełka na Ziemi. Poza wielkimi oceanami i górami, które mają śnieżne szczyty lasy pokrywają wielkie połacie lądów. Mnóstwo drzew, zwierzyny strumyków mniejszych lub większych. Świetne miejsca dla tak zwanych outsiderów. Wszystkie rodzaje drzew występują najczęściej pomieszane ze sobą by w razie jakiejś choroby wyginęły tylko jedne nie tworząc przy tym pustego miejsca niczym łysiny u starszego pana.
Perełka na Ziemi. Poza wielkimi oceanami i górami, które mają śnieżne szczyty lasy pokrywają wielkie połacie lądów. Mnóstwo drzew, zwierzyny strumyków mniejszych lub większych. Świetne miejsca dla tak zwanych outsiderów. Wszystkie rodzaje drzew występują najczęściej pomieszane ze sobą by w razie jakiejś choroby wyginęły tylko jedne nie tworząc przy tym pustego miejsca niczym łysiny u starszego pana.
Re: Las
Pon Kwi 22, 2013 8:28 pm
Udało się. Pomysłowość Chepriego pokonała nieujarzmione ogniste płomienie i uchroniła las przed całkowitym spaleniem oraz śmiercią niewinnych stworzeń zamieszkujących te tereny. Lej/krater stworzony przez mężczyznę zaleciał od spodu wodą. Najwyraźniej młodzieniec trafił w podziemną rzeczkę, która wypełniła koryto tworząc mały stawik. To z pewnością pomoże odżyć spalonym już roślinom.
Po dinozaurze nie było nawet śladu, chyba schował się w jakiejś jaskini ze strachu. Z nieba zaczęły trzaskać pioruny jeden za drugim. Wszystko wyglądało bardzo dziwnie.
OOC
Dobrze, dobrze.
Dostajesz 15 punktów do rozdania w statystyki. Jeśli chcesz jeszcze jakąś poboczną misję, wal.
Po dinozaurze nie było nawet śladu, chyba schował się w jakiejś jaskini ze strachu. Z nieba zaczęły trzaskać pioruny jeden za drugim. Wszystko wyglądało bardzo dziwnie.
OOC
Dobrze, dobrze.
Dostajesz 15 punktów do rozdania w statystyki. Jeśli chcesz jeszcze jakąś poboczną misję, wal.
Re: Las
Pon Kwi 22, 2013 10:49 pm
Rozejrzał się po okolicy, ochronił las. Po tamtej furii nie zostało już właściwie nic, poza zmęczeniem. Jej miejsce zajął spokój i, coś jakby duma z tego, że mu się udało. Jakby nie patrzeć, zrobił dużo. Należało mu się za to trochę odpoczynku.
Tutaj nie mógł pozostać, ponieważ nie miał na czym spać.
Zabrał z najbliższej okolicy, to co jego i ruszył przed siebie, choć nie za daleko. Przeszedł może czterdzieści metrów. Rzucił to co miał na ziemię, a sam położył się na kępie miękkiego mchu. Założył lewą rękę za głowę i spojrzał na prawą dłoń, była troch poharatana i ubrudzona. Zacisnął ją, sprawiło mu to troszeczkę bólu, ale to chyba normalne po takim czymś. Był zdziwiony, że drzemie w nim taka wielka moc. Wiedział, że jest jej trochę, ale żeby aż tyle? Nie był w ogóle świadomy tego, że może kiedyś dokonywać rzeczy wznioślejszych, jak i odbywać iście tytaniczne bitwy. Jeśli nadal będzie dążyć do ideału i z takim zapałem się samodoskonalić, to będzie to tylko kwestia czasu.
-"Jak tylko odpocznę, muszę się wziąć za pracę nad Ki"
Ogień, jak i uderzenie Chepri'ego, skutecznie zniechęciły wszystkie zwierzęta w promieniu kilkuset metrów do zbliżania się. Tak więc z ich strony nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo.
OOC:
Regeneracja 15%
Tutaj nie mógł pozostać, ponieważ nie miał na czym spać.
Zabrał z najbliższej okolicy, to co jego i ruszył przed siebie, choć nie za daleko. Przeszedł może czterdzieści metrów. Rzucił to co miał na ziemię, a sam położył się na kępie miękkiego mchu. Założył lewą rękę za głowę i spojrzał na prawą dłoń, była troch poharatana i ubrudzona. Zacisnął ją, sprawiło mu to troszeczkę bólu, ale to chyba normalne po takim czymś. Był zdziwiony, że drzemie w nim taka wielka moc. Wiedział, że jest jej trochę, ale żeby aż tyle? Nie był w ogóle świadomy tego, że może kiedyś dokonywać rzeczy wznioślejszych, jak i odbywać iście tytaniczne bitwy. Jeśli nadal będzie dążyć do ideału i z takim zapałem się samodoskonalić, to będzie to tylko kwestia czasu.
-"Jak tylko odpocznę, muszę się wziąć za pracę nad Ki"
Ogień, jak i uderzenie Chepri'ego, skutecznie zniechęciły wszystkie zwierzęta w promieniu kilkuset metrów do zbliżania się. Tak więc z ich strony nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo.
OOC:
Regeneracja 15%
Re: Las
Czw Kwi 25, 2013 9:16 pm
Obudził się, ospale otwarł oczy. Niechętnie podniósł się z miękkiego mchu i przeciągnął. Zamrugał kilka razy. Wstał. Tak, jak to postanowił przed pójściem spać, musiał zacząć trening nad Ki. Jako, że nikt nie mógł mu pokazać jak i co robić, musiał się zdać na własną pomysłowość. Tej akurat mu nie brakowało, można więc było sądzić, że rezultaty nie będą mizerne.
Przede wszystkim musiał rozgrzać się i oczyścić umysł. Z tym pierwszym nie będzie problemu, z drugim... Raczej też. Chepri nie należy do osób, które mają bardzo dużo na głowie, a i nawet te, które ma padają ofiarami optymizmu. Tak, to go kiedyś zgubi... Ale jak na razie, wcale się tym nie przejmował i pewnie jeszcze długo nie będzie. Taki już jest.
Rozgrzewka była standardowa, przebieżka i podstawowe ćwiczenia, takie jak rozciąganie, kilkanaście pompek, przysiady, brzuszki i tak dalej... Uważał, żeby nie wkładać w te czynności zbyt dużo energii, ponieważ miał się tylko rozgrzać.
-"No to zaczynamy!" -stuknął pięściami o siebie i uśmiechnął się chytrze.
OOC:
Regeneracja 15%
Start treningu
Przede wszystkim musiał rozgrzać się i oczyścić umysł. Z tym pierwszym nie będzie problemu, z drugim... Raczej też. Chepri nie należy do osób, które mają bardzo dużo na głowie, a i nawet te, które ma padają ofiarami optymizmu. Tak, to go kiedyś zgubi... Ale jak na razie, wcale się tym nie przejmował i pewnie jeszcze długo nie będzie. Taki już jest.
Rozgrzewka była standardowa, przebieżka i podstawowe ćwiczenia, takie jak rozciąganie, kilkanaście pompek, przysiady, brzuszki i tak dalej... Uważał, żeby nie wkładać w te czynności zbyt dużo energii, ponieważ miał się tylko rozgrzać.
-"No to zaczynamy!" -stuknął pięściami o siebie i uśmiechnął się chytrze.
OOC:
Regeneracja 15%
Start treningu
Re: Las
Sob Kwi 27, 2013 3:21 am
Musiał od czegoś zacząć. Zaczął więc od pierwszej rzeczy jaka przyszła mu na myśl, czyli kula energii. Wiedział, że coś takiego da się zrobić i to, że można to zrobić dłońmi. Musiał tylko uwolnić trochę tej mocy.
OOC:
Koniec treningu
z/t -> biblioteka w West City
- Spoiler:
Zbliżył do siebie dłonie, formując z nich coś na kształt klatki dla przyszłej kuli. Zamknął oczy i skupił się na swojej wewnętrznej energii, a tak przynajmniej sądził. Stał z rozszerzonymi nogami, w pełnym skupieniu, oddychał miarowo. Zdecydowanie nie było to czymś, co można zobaczyć często w lesie. Nie wiedział jak, ale chciał jakoś skierować tą energię ze swojego wnętrza, poprzez ramiona i palce, na zewnątrz. Trwał tak w bezruchu, czekając na rezultaty. Te jednak nie nadchodziły.
Po chwili podniósł jedną powiekę i spojrzał na dłonie, nic. Nastolatek poczuł się nieco zawiedziony.
Spróbował jeszcze raz. Znów skupił się i starał przetransportować energię do dłoni. Efekt był taki sam.
-"Do trzech razy sztuka" -pomyślał.
Po raz kolejny zagłębił się w skupieniu. Przy jego braku cierpliwości, jak i jakichkolwiek efektów, kwestią czasu było kiedy przestanie mu się to podobać.
-"No co jest? Czemu to nie działa?" -poddenerwował się Chepri.
Napiął mocniej mięśnie dłoni i zacisnął zęby, nieco poczerwieniał na twarzy. Ale to wcale nie było siłowanie się na rękę i takie manewry nic mu nie dadzą, nie tędy droga.
Na jego czole pojawiła się pulsująca żyła, był to znak, że był już zirytowany tym. Wręcz ciekawe było, czy to cokolwiek da.
Znów stanął z rozszerzonymi nogami, oddychał miarowo i skupiał na mocy. Pięć minut. Dokładnie tyle wytrzymał, a wtedy...
-No do diabła! -krzyknął, prostując dłoń w kierunku najbliższego drzewa.
Ku jego zdziwieniu, z jego dłoni wystrzelił świetlisty żółty promień, który wybuchnął przy spotkaniu z korą.
Szkarłatnowłosy był nieco skołowany, ale szybko wyciągnął z tego lekcję. Dowiedział się, że na uwalnianie Ki mają wpływ emocje, to już coś. To uczucie, przed chwilą czuł, jak coś przepływało przez niego i wydostawało się na zewnątrz. To było dziwne, ale z drugiej strony... fajne. Teraz jego celem znów było wytworzenie niewielkiej sfery Ki. Ponownie stworzył z dłoni klatkę. Teraz już bez przeszkód udało mu się to zadanie. Z fascynacją obserwował słaby blask jego tworu. Czuł się, jak ktoś, kto miał w rękach wielką potęgę i mógł ją wykorzystać, jak tylko chciał. Mimowolnie na jego twarz wkradł się uśmiech.
To teraz kolejna faza planu. Skoro mógł wydzielać Ki dłońmi, to powinien też innymi częściami ciała, jak i całym ciałem. Przynajmniej tak to rozumował. Ichiro użył ją ustami, więc miał na to jako taki dowód.
Aż coś w nim zabulgotało na wspomnienie o białowłosym. Czuł, że może to wykorzystać jako motywację.
Nie zmieniał pozycji, jedynie zacisnął pięści, żeby przypadkiem nie uwolnić nimi energii.
Skupił się najmocniej, jak potrafił. Powietrze zawirowało od mocy, którą wydzielał. Zaczęło się wokół niego formować coś, jakby otoczka. Coś, jak aura? Tym drugim tego jeszcze nazwać nie można było, ale było to na dobrej drodze do tego. Zielonooki wyraźnie czuł, jak Ki przesączała się przez niego i koncentrowała się zaraz po wydostaniu się. Zaczął powoli odczuwać zmęczenie, zaprzestał wydzielania mocy.
Miał jeszcze do odfajkowania trzecią fazę jego treningu, czyli trening ciała.
Idąc za przysłowiem "im bardziej w las, tym więcej drzew, o które można rąbnąć", rozpoczął trening nad refleksem. Jego efektywność pozostawiała trochę do życzenia, ale jak na razie miał tylko to. Wyglądało to tak, że biegł, nie patrząc dokładnie przed siebie, ale pod kątem. Drzewo przed sobą zauważał dopiero gdy to było dwa metry przed nim, a przy tej prędkości to bardzo mało. Tak krótki czas reakcji musiał wyczulić jego instynkt. Spotkań z drzewami zaliczył niewiele, może cztery, nie liczył nawet. Był zbyt skupiony.
Następne były ćwiczenia siłowe. Pompki mu za dużo nie dadzą... Zdecydował się na podnoszenie ciężarów. W lesie była mowa tylko o jednym ich rodzaju, przewróconych drzewach. Prawdopodobieństwo znalezienia jakiegoś było nawet większe, niż sto procent, szczególnie tutaj. Pień, nieco już zmurszały, miał średnicę czterdziestu centymetrów i był dosyć krótki, miał raptem dwa metry. Wprost idealnie się nadawał. Początkowy pomysł przebieżki z nim sobie darował. Biegania miał na razie dosyć, poza tym, wolał uniknąć uderzenia o jakieś drzewo i przewrócenie się. Tak więc zaczął od przysiadów, trzymał ciężar na barkach. W jego głowie zrodziła się wizja, w której przyrównał się do Atlasa, który to nosi na swych barkach nieboskłon. Daleko mu do niego, ale porównanie nie tak całkiem chybione. Kiedy po którymś tam przysiadzie, a było ich już prawie czterdzieści, nogi wydały wiadomość, że wystarczy. Teraz czas pomęczyć ręce. Położył się na ziemi i uniósł pień nad siebie, na wysokości klatki piersiowej. Trzymał go tak chwilę a następnie opuścił. Utrzymywał go niewiele ponad sobą. Uniósł go do góry, zrobił to powoli i bardzo dokładnie. Wykonanie tego w taki sposób, a przede wszystkim dobrze, dawało nawet lepsze efekty. Miał szczerą nadzieje, że jego praca zaowocuje wprost proporcjonalnie do stopnia swojej trudności, a była ona dla niego wcale nie lekka. Na ostatni ogień poszło katowanie brzucha. Po oparzelinie została już tylko słabo widoczna blizna.
-Uff... To było męczące... -rzekł, ocierając pot z czoła, kiedy skończył trening.
OOC:
Koniec treningu
z/t -> biblioteka w West City
- GośćGość
Re: Las
Wto Lip 30, 2013 9:13 pm
<< ze Szkoły Światła
___Nawet nie zauważyła kiedy wraz z Reiem oddaliła się tak spory kawał od Szkoły Hikaru. W połowie drogi zeszła z jego pleców po krótkiej drzemce i dzielnie drałowała o własnych siłach po drodze ekscytując się tym wszystkim czego do tej pory jej złote oczy nie ujrzały. Kwiaty, we wszystkich kolorach tęczy, drzewa o prześmiesznych kształtach, grzyby strzelające pyłkiem i te czerwone w białe kropki... chciała nawet spróbować wszystkich owoców jakie się jej natknęły. Oczywiście zjadła nawet i te trujące... ale efekty tego będą potem... Skąd mogła wiedzieć?
Nie odbyło się również od sprawdzania co jakiś czas swojej siły. Co znalazła większe wiekowe drzewo to powalała je jednym ciosem. Była istnym demonem z zespołem nadpobudliwości ruchowej.
___ - "Wypuszczę Cię jak będziemy wystarczająco daleko. Hikaru może być zły o ten obiad." - Odpowiedziała przy okazji na pytanie Red'a, które zadał nieco wcześniej. Wolała nie wypluwać go przy wszystkich, dlatego wolała się oddalić. Mogłoby to wzbudzić przedziwne emocje wśród zebranych. Mówiąc, że musi iść coś sprawdzić oddaliła się od Reito zostawiając go na chwilę. Schowała się za jednym z krzaków i ukucnęła koncentrując się. Jakby chciała teraz wypuścić Red'a takim samym sposobem co wypuszczała Szatyna zwróciłaby na siebie uwagę przez światło. Wtedy postanowiła 'wypluć' go innym sposobem. I WYPLUĆ to słowo klucz. Nabrała śliny w usta po czym po krótkiej chwili wypluła coś z ust. Lepka maź, która była śliną przeistoczyła się szybko w ... jej niedoszłego przeciwnika. Uśmiechnęła się niewinnie:
___ - Cześć i pa! - zawołała salutując po czym uciekła.
Szli dalej przed siebie leśnymi ścieżkami. Słońce przedostawało się między liśćmi i padało na twarz dziewczyny, która...
___ - Ugh, ble... - Zrobiła się nagle zielona na twarzy i ukucnęła trzymając rękoma za usta. Policzki miała napompowane jakby ktoś jej w usta wetknął pompkę i napełnił powietrzem. Wywróciła oczy do góry po czym upadła na plecy czując niesamowite zawroty głowy. Zrobiła się na twarzy czerwona, oczy miała jakby niewyraźne. Gdy tylko podszedł do niej Rei chwyciła się go jak lep na muchy do owada. Wyraźnie było czuć od niej... alkohol? Nie, to nie to, ale chyba coś równie odurzającego.
___ - Reeeeeitoo! Dlaczego masz takie wieeelkie oczyy? - Spytała chichocząc. Chyba do tego miała omamy. Jedzenie wszystkiego co jej wpadło w łapy nie było dobrym pomysłem. Niektóre owoce działały jak narkotyki na biedną demonicę. Powinna zrobić sobie podręcznik "Co wolno June jeść, a czego nie wolno". - Gorąco tuu, dlaczego jest tak gorąco, Reito? Tobie też jest gorąco? - Po tym bełkocie jakby nigdy nic zaczęła pozbywać się swojej górnej części garderoby jednak nie wychodziło jej to i w połowie przestała. - A wiesz co? Kuro mówił, że pocałunek powinien być zarezerwowany dla kogoś odpowiedniego. Daj całusaa Reitoo! - Wykrzyknęła robiąc z ust dziubek i starała się na siłę ucałować saiyana. Niech ktoś ją przywiąże do kaloryfera czy coś!
Świat jej wirował na wszystkie strony. W dodatku czuła, że jej żołądek zrobił sobie imprezę oraz uruchomił rolercostera czy inną atrakcję z wesołego miasteczka. Może minąć trochę czasu nim oprzytomnieje.
Post Treningowy
Re: Las
Sro Lip 31, 2013 10:55 pm
___Odeszli dość daleko od szkoły światła. Połowę drogi Reito niósł dziewczynę na swoich plecach. Nie przeszkadzało mu to. Czuł nawet przyjemne ciepło bijące od rudowłosej. Jej oddech stał się nieco zmienił. Dało się wyczuć, że zasnęła. Zerknął na nią. Miała zamknięte oczy. Nic dziwnego. Po stoczonym pojedynku każdego by zmogło. Trzymał ją mocno by się nie zsunęła. Podróż pieszo trwała dłuższą chwilę. Chłopakowi się nigdzie nie spieszyło. Szedł powoli podziwiając otoczenie. Nim się zorientował June się ocknęła i zaczęła chodzić o własnych siłach. Oglądała każdy krzaczek, kwiatek czy inną roślinkę z zaciekawieniem dziecka. Tak samo nie dało się jej upilnować. Robiła co chciała a Rei mógł się tylko przyglądać jej wybrykom. Coś przeżuwała. Nie miał pojęcia, że nie zna się na „owocach lasu” i takiego trującego grzybka zje bez większych oporów. Zanim jednak to się stało oddaliła się na moment tłumacząc, iż musi coś sprawdzić. Saiyanin pomyślał, że może chce się jej po prostu siku. Zaczekał na nią pod jednym z drzew. Gdy wróciła poszli dalej. W pewnym momencie jednak demonica zaczęła dziwnie się zachowywać. Zebrało jej się na wymioty? Padła na ziemię z wyraźną gorączką wypisaną na jej twarzy. Podbiegł do niej i ukucnął nad nią. Od razu się go chwyciła. Dziwnie się zachowywała. Jakby była pod wpływem… czegoś. Dokładnie sam nie wiedział czego. Alkohol działał nieco inaczej. Poza tym skąd by wzięła tu coś takiego. Zdał sobie potem sprawę z tego, że nie pilnując jej mogła zjeść coś czego nie powinna i najwyraźniej tak się stało. Czuł z jej ust zapach jakiegoś grzyba. Wszystko było jasne.
- Co Ci się stało? Masz gorączkę. - Zapytał i oznajmił kładąc rękę na jej czole.
- Powiedz mi… Zjadłaś coś czego nie znałaś? Mogłaś się otruć! Zabiorę Cię do cienia. – Wziął ją na ręce i zaczął nieść w stronę większego drzewa. Lecz ona nadal zachowywała się jak pod wpływem środków odurzających. Chciała go pocałować lecz on tylko spojrzał na nią zaniepokojonym wzrokiem i wyraźną bezradnością. Położył ją na trawie głowę podtrzymując swoją dłonią. Nachylił się nad nią tak jakby chciał złożyć na jej ustach pocałunek ale w ostatniej chwili minął jej usta i swe przyłożył do jej ucha.
- Wiesz, że jest kilka rodzajów pocałunków? Na przykład całujemy w policzek jeśli kogoś lubimy, w czoło jeśli na kimś nam zależy a w usta jeśli kogoś kochamy. Ten ostatni powinien być dany szczególnej osobie. Musisz być pewna, że tą osobę kochasz.
Oddalił od niej swą twarz na moment. Położył się obok niej i przytulił ją do siebie po czym złożył delikatny pocałunek na jej czole.
- Postaraj się teraz zasnąć, ok? Będę przy Tobie cały czas. – Powiedział wpatrzony w jej oczy jednocześnie gładząc jej policzek. Jeśli teraz zaśnie to będzie najlepiej. Gdy się obudzi skutki trującego grzyba może już znikną. To chyba było najlepsze rozwiązanie. Rei nie znał się na medycynie ale swoje upojenie alkoholem leczył w podobny sposób. Może grzyb nie był na tyle trujący by jej zaszkodzić bardziej niż to widać. Miał taką nadzieję ale dla pewności wolał być teraz cały czas przy niej i obserwować ją non stop. Może nawet szybciej zaśnie czując ciepło drugiej osoby. Jej zachowanie nie pozwalało się nudzić. Miała specyficzną osobowość. Rei nie będzie miał z nią łatwego życia ale miało w sobie to „to coś” co przyciągało go do niej.
- Co Ci się stało? Masz gorączkę. - Zapytał i oznajmił kładąc rękę na jej czole.
- Powiedz mi… Zjadłaś coś czego nie znałaś? Mogłaś się otruć! Zabiorę Cię do cienia. – Wziął ją na ręce i zaczął nieść w stronę większego drzewa. Lecz ona nadal zachowywała się jak pod wpływem środków odurzających. Chciała go pocałować lecz on tylko spojrzał na nią zaniepokojonym wzrokiem i wyraźną bezradnością. Położył ją na trawie głowę podtrzymując swoją dłonią. Nachylił się nad nią tak jakby chciał złożyć na jej ustach pocałunek ale w ostatniej chwili minął jej usta i swe przyłożył do jej ucha.
- Wiesz, że jest kilka rodzajów pocałunków? Na przykład całujemy w policzek jeśli kogoś lubimy, w czoło jeśli na kimś nam zależy a w usta jeśli kogoś kochamy. Ten ostatni powinien być dany szczególnej osobie. Musisz być pewna, że tą osobę kochasz.
Oddalił od niej swą twarz na moment. Położył się obok niej i przytulił ją do siebie po czym złożył delikatny pocałunek na jej czole.
- Postaraj się teraz zasnąć, ok? Będę przy Tobie cały czas. – Powiedział wpatrzony w jej oczy jednocześnie gładząc jej policzek. Jeśli teraz zaśnie to będzie najlepiej. Gdy się obudzi skutki trującego grzyba może już znikną. To chyba było najlepsze rozwiązanie. Rei nie znał się na medycynie ale swoje upojenie alkoholem leczył w podobny sposób. Może grzyb nie był na tyle trujący by jej zaszkodzić bardziej niż to widać. Miał taką nadzieję ale dla pewności wolał być teraz cały czas przy niej i obserwować ją non stop. Może nawet szybciej zaśnie czując ciepło drugiej osoby. Jej zachowanie nie pozwalało się nudzić. Miała specyficzną osobowość. Rei nie będzie miał z nią łatwego życia ale miało w sobie to „to coś” co przyciągało go do niej.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Las
Czw Sie 01, 2013 6:51 pm
Dobrze, że June podzielała zdanie Reda, żeby na osobności rozliczyć się z faktu absorpcji. Nie miał jej tego za złe, wszak sam prosił się o to. Mógł wygrać i mieć odwrotną sytuację. Tak to musiał zdać się na łaskę demonicy i czekać, aż oddali się. Nie poszła sama, nawet przysnęła na plecach wojownika o szatynowych włosach - tak jakby zapomniała o obietnicy. No cóż, zmarszczył nieco czoło i westchnął głęboko, ale jeszcze nie narzucał się. Była bardziej wykończona od niego i zapewne zasługuje chociaż na odrobinę snu za ochronę rannego Czarnowłosego. Młodzieniec mógł wiele przeboleć, naprawdę, jeśli tylko byłby bardziej stanowczy i od początku do końca grałby w pojedynku pierwsze skrzypce. Nie mniej jednak trafił na równą sobie przeciwniczkę i nie dało się wypracować przewagi.
Tak czy inaczej znaleźli się w lesie. Skąd to wiedział? Otóż pojawił się w tych okolicach w dziwny sposób. I tak nagle. Red już szykował mowę w kierunku Złotookiej, szukał złotej myśli w swojej wojowniczej łepetynie, nawet miał takową na końcu języka, ale to działo się tak szybko, iż nie podzielił się nią z June.
>Zacze... -sięgnął ręką w kierunku dziewczyny, która z niewinnym uśmieszkiem wracała do swojego kolegi- ...kaj.
Zawieszona w próżni ręka nie została dostrzeżona, tym bardziej jego głos. Stał tak z dwie sekundy, po czym naburmuszył się niczym dziecko i westchnął małym obłoczkiem z ust. Kątem oka patrzył jak Rudowłosa doszła do towarzystwa Saiyanina, a nawet na chwilę skrzyżowały się spojrzenia Reda i Reito. Dosłownie ułamek sekundy, by wyczuć nie tyle gniew co niezaspokojoną ciekawość osobnikiem z planety Vegeta. Nie zbliżył się do nich, tylko odwrócił się na piętrze i wystrzelił w przeciwnym kierunku niż zmierzali uczniowie Hikaru. Bujny warkocz zafalował za nim i już nie spoglądał w dół. Musiał czmychać jak najszybciej z tych okolic, gdyby Mistic chciałby sobie z niego zrobić szalik albo hamak. Nawet jego uczniowie byli tak wyćwiczeni, że ich energie dało się porównać z samotnikiem.
Lecąc tak w chmurach zorientował się, że... energia Kaede... ulotniła się z Ziemi. Zatrzymał się w powietrzu z niedowierzaniem i zdezorientowaniem. Jak to? Czyżby umarła? A może wróciła do domu? Stawiał na powrót do ojczyzny, była za cwana na takie błahostki. Obrażalska mina demona przeistoczyła się z początku w obojętność, a później w smutek. Naprawdę nie wiedział co z sobą zrobić. Jedyne co przyszło mu do głowy to dwie rzeczy: trening i zaspokojenie głodu. Ale to już nie tutaj...
[z tematu]
Tak czy inaczej znaleźli się w lesie. Skąd to wiedział? Otóż pojawił się w tych okolicach w dziwny sposób. I tak nagle. Red już szykował mowę w kierunku Złotookiej, szukał złotej myśli w swojej wojowniczej łepetynie, nawet miał takową na końcu języka, ale to działo się tak szybko, iż nie podzielił się nią z June.
>Zacze... -sięgnął ręką w kierunku dziewczyny, która z niewinnym uśmieszkiem wracała do swojego kolegi- ...kaj.
Zawieszona w próżni ręka nie została dostrzeżona, tym bardziej jego głos. Stał tak z dwie sekundy, po czym naburmuszył się niczym dziecko i westchnął małym obłoczkiem z ust. Kątem oka patrzył jak Rudowłosa doszła do towarzystwa Saiyanina, a nawet na chwilę skrzyżowały się spojrzenia Reda i Reito. Dosłownie ułamek sekundy, by wyczuć nie tyle gniew co niezaspokojoną ciekawość osobnikiem z planety Vegeta. Nie zbliżył się do nich, tylko odwrócił się na piętrze i wystrzelił w przeciwnym kierunku niż zmierzali uczniowie Hikaru. Bujny warkocz zafalował za nim i już nie spoglądał w dół. Musiał czmychać jak najszybciej z tych okolic, gdyby Mistic chciałby sobie z niego zrobić szalik albo hamak. Nawet jego uczniowie byli tak wyćwiczeni, że ich energie dało się porównać z samotnikiem.
Lecąc tak w chmurach zorientował się, że... energia Kaede... ulotniła się z Ziemi. Zatrzymał się w powietrzu z niedowierzaniem i zdezorientowaniem. Jak to? Czyżby umarła? A może wróciła do domu? Stawiał na powrót do ojczyzny, była za cwana na takie błahostki. Obrażalska mina demona przeistoczyła się z początku w obojętność, a później w smutek. Naprawdę nie wiedział co z sobą zrobić. Jedyne co przyszło mu do głowy to dwie rzeczy: trening i zaspokojenie głodu. Ale to już nie tutaj...
[z tematu]
- GośćGość
Re: Las
Czw Sie 01, 2013 7:11 pm
_____Może gdyby był tu Kuro potraktowałby June nieco bardziej surowo i skuteczniej. Jakieś przykucie do drzewa do czasu wytrzeźwienia czy coś. A tu... została przeniesiona na rękach, ułożona na trawie i przytulona. Ha! Nie zapominajmy o tym pocałunku. Dowiedziała się też o różnych typach. Nie sądziła, że to może być jeszcze bardziej zagmatwane niż jest teraz. Nie dość, że całować można tylko w pewnych sytuacjach to jeszcze trzeba uważać gdzie się składa pocałunek. W takim razie Kuro i April mogłaby pocałować w policzek - bo ich lubi. A skoro Reito ucałował ją w czoło to... zależy mu na niej? Uhh, tylko w jakim tego słowa znaczeniu?
Zrobiła się na twarzy czerwona jak burak. Nie wiedząc co robić miała oczy szeroko otwarte. Mało by brakowało, a z jej uszu wydobywałaby się para wodna od zagotowania. Na pewno jej temperatura podskoczyła i to znacznie. Nie potrafiła trwać w pozycji, w której Reito wpatrywał się w jej oczy dlatego schowała twarz w jego ramionach przytulając się. Przez moment była w stanie myśleć trzeźwo lecz po pewnym czasie jak na złość jej upojenie wróciło.
___- Ohayo! Onii-Sama! -Rei mógł nie zobaczyć tego, ale... dziewczyna nagle się zmieniła. Wystarczyło tylko mrugnięcie ze strony saiyana by wygląd demonicy zmienił się diametralnie. Użyła sztuczki, którą już wykorzystała w szkole światła tym razem przekształcając się w kogoś innego.
Była to blondwłosa piękność rodem ze szklanego pudełka z modelkami. Przylgnęła mocno do saiyana wchodząc na niego i wpatrywała się niebieskimi patrzałkami w te jego trzepocząc rzęskami. Mogłoby się wydawać, że to sen, o którym marzy większość osobników płci męskiej lecz tak nie było. Na szczęście lub nieszczęście Reito. Szybko dziewczyna 'odczarowała' się, a towarzyszył przy tym wybuch małego dymu jak przy rzucaniu kapsułki pach-bach. Teraz na Reiu leżała June smacznie chrapiąc (śliniąc się przy okazji). Wyglądała całkiem niewinnie, jakby przed chwilą nie wydziwiała jak pod wpływem lsd czy innych środków odurzających.
___- Ugughuhuhuh... - poruszyła się już po dwóch minutach i przecierając oczy podniosła trochę główkę. Musiała minąć chwila nim do dziewczyny dotarło gdzie leżała, a przede wszystkim NA KIM. Zamarła w bezruchu trzymając jedną rękę przy oczach, a drugą na klatce piersiowej ogoniastego. Nawet poruszała palcami jakby chcąc mieć pewność, że to nie duch. Wciąż się nie ruszając zrobiła się ponownie czerwona na twarzy. Powinna zejść prawda? Dlaczego więc nie schodzi tylko udaje posąg? To chyba ten szok nie chce jej opuścić. Dammit. Cóż. Przynajmniej doszła do siebie.
Zrobiła się na twarzy czerwona jak burak. Nie wiedząc co robić miała oczy szeroko otwarte. Mało by brakowało, a z jej uszu wydobywałaby się para wodna od zagotowania. Na pewno jej temperatura podskoczyła i to znacznie. Nie potrafiła trwać w pozycji, w której Reito wpatrywał się w jej oczy dlatego schowała twarz w jego ramionach przytulając się. Przez moment była w stanie myśleć trzeźwo lecz po pewnym czasie jak na złość jej upojenie wróciło.
___- Ohayo! Onii-Sama! -Rei mógł nie zobaczyć tego, ale... dziewczyna nagle się zmieniła. Wystarczyło tylko mrugnięcie ze strony saiyana by wygląd demonicy zmienił się diametralnie. Użyła sztuczki, którą już wykorzystała w szkole światła tym razem przekształcając się w kogoś innego.
- Spoiler:
___- Ugughuhuhuh... - poruszyła się już po dwóch minutach i przecierając oczy podniosła trochę główkę. Musiała minąć chwila nim do dziewczyny dotarło gdzie leżała, a przede wszystkim NA KIM. Zamarła w bezruchu trzymając jedną rękę przy oczach, a drugą na klatce piersiowej ogoniastego. Nawet poruszała palcami jakby chcąc mieć pewność, że to nie duch. Wciąż się nie ruszając zrobiła się ponownie czerwona na twarzy. Powinna zejść prawda? Dlaczego więc nie schodzi tylko udaje posąg? To chyba ten szok nie chce jej opuścić. Dammit. Cóż. Przynajmniej doszła do siebie.
Re: Las
Nie Sie 04, 2013 8:49 pm
___Pocałunek… Nawet nie zdawał sobie sprawy, że jeden gest może tak zadziałać na dziewczynę. Według jego rozumowania miał nadzieję, że potraktuje ten gest jako oznaka troski o nią. Zapewnienie bezpieczeństwa. Równie dobrze mógłby to samo zrobić Kuro bo jemu zapewne nie mniej zależało na rudowłosej. Ona zaś się zawstydziła jakby to było coś więcej niż sama troska. Może w pocałunku kryje się właśnie coś więcej… Zawstydziła się do tego stopnia, iż wydawać by się mogło, że jej temperatura podskoczyła jeszcze bardziej. Bijące od niej ciepło niczym od kaloryfera i ten spłoszony wzrok szukający ucieczki chowając się w jego ramionach. Uspokoiła się? Nie na długo. Momentalnie znów wrócił stan upojenia i zdarzyło się coś czego nikt by się nie spodziewał. A na pewno nie Reito nie mający zielonego pojęcia o zdolnościach June. Nie wiadomo kiedy i jak zmieniła się w… bardzo seksowną dziewczynę. W dodatku niemalże nagą! To sprawiło, że i temperatura saiyana momentalnie się podniosła. Nie wiedział co ma robić. Zakłopotany patrzył na jej wybryki. Przylgnęła do niego mocno wpatrując się jakby zalotnie swymi niebieskimi oczami. Zrobił się czerwony na twarzy a jego źrenice się rozszerzyły do maksimum. Zamarł w bezruchu. Nawet nie był w stanie wydusić z siebie chociażby jednego słowa. Całe szczęście dziewczyna tak szybko jak się przemieniła tak też wróciła do swojej pierwotnej postaci śpiąc na nim niczym dziecko po męczącej zabawie. W dodatku go obśliniła. Ponownie znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Nie chciał jej tak po prostu z siebie zrzucić. Nie byłoby jednak tak źle gdyby demonica nagle się nie obudziła. Przez moment miał nadzieję, że po prostu z niego zejdzie. Tak się jednak nie stało bo tym razem ona zamarła w bezruchu. Zdaje się, że wróciło jej trzeźwe myślenie. Saiyan również doszedł do siebie. Widząc jej bezradność musiał przejąć inicjatywę.
- Nie przeszkadzaj sobie. Jeśli byłem wystarczająco wygodny to możesz spać dalej. – Powiedział to z poważna miną, acz wyczuwalnym żartem w głosie.
- Dobrze się czujesz? – Tym razem użył serdecznego tonu. Chcąc głównie sprawdzić czy rzeczywiście doszła do siebie czy też nadal jest „pod wpływem”. Oparł się na łokciach i patrzył na dziewczynę czekając na jej reakcję.
- Nie przeszkadzaj sobie. Jeśli byłem wystarczająco wygodny to możesz spać dalej. – Powiedział to z poważna miną, acz wyczuwalnym żartem w głosie.
- Dobrze się czujesz? – Tym razem użył serdecznego tonu. Chcąc głównie sprawdzić czy rzeczywiście doszła do siebie czy też nadal jest „pod wpływem”. Oparł się na łokciach i patrzył na dziewczynę czekając na jej reakcję.
- GośćGość
Re: Las
Nie Sie 11, 2013 3:41 pm
______Nie wiedziała jak się zachować. Niczym posąg wciąż trwała w bezruchu wpatrując się złotymi patrzałkami z pomniejszonymi źrenicami w Reito. Kosmyk jej włosów ześlizgnął się z ramienia i opadł na twarz saiyana. Dopiero wtedy coś ją tknęło, ruszyła się zgarniając wszystkie niesforne kudły za tył. Rozejrzała się - faktycznie spała na nim, ciekawe ile czasu musieli trwać w takiej pozycji oraz czy Reiowi było wygodnie z demonicą. No nic...
___- Przepraszam! Nie chciałam... to to to chyba tamto. - wskazała palcem na krzak jagód niedaleko stąd. Były dość dziwne, bo mieniły się we wszystkich kolorach tęczy, one musiały zawinić. - Już jest dobrze, dziękuję. - na dowód, że jest teraz w pełni rozumu i mocy uderzyła się pięścią kilka razy delikatnie w tors. Uśmiechnęła się chowając włosy za uchem po czym przysunęła się do szatyna składając mu podziękowania w formie całusa na policzku. Zapamiętała, że taki rodzaj pocałunku daje się osobie, którą się lubi. Wstała ślamazarnie zauważając, że w trakcie snu obśliniła mężczyźnie strój po czym w pośpiechu wzrokiem zaczęła szukać jakiegoś miejsca, gdzie będzie mogła mu ją wyczyścić. Niedaleko stąd było słychać szum strumyka więc chwyciła Reito za rękę i pociągnęła w tamtą stronę. Kilkaset metrów dalej był już ich cel. Przykucnęła nie puszczając jego ręki, a następnie nabrała trochę lodowatej wody i oblała oślinione miejsce na koszulce. Niby mokra plama była teraz większa, ale bez obaw. Za chwilę rudowłosa przyłożyła rękę do plamy i po krótkiej koncentracji wytworzyła z dłoni ciepłą aurę, która zaczęła suszyć owe miejsce. Przyjemne ciepło rozeszło się po klatce piersiowej saiyana...
___- Dlaczego się tak o mnie troszczysz? Jestem demonem, każdy normalny mnie unika, a Ty... uratowałeś mi życie. - Spytała ze smutną minką nie zaprzestając suszenia. Zerknęła na niego. Zwykle June zwiastuje jedynie kłopoty. Już nie raz była przyczyną bólu i zmartwień innych. Kuro przebiła ogon nie znając swojej siły, Reito musiał po nią lecieć bo nie do końca udało się jej wygrać pojedynek, a Hikaru musi ją niańczyć cały ten czas. Los pokarał ją gdy stworzył ją demonem.
Coś za nią mignęło. Wyglądało jakby właśnie ktoś szykował promień energii, którego celem jest dwójka wojowników...
___- Przepraszam! Nie chciałam... to to to chyba tamto. - wskazała palcem na krzak jagód niedaleko stąd. Były dość dziwne, bo mieniły się we wszystkich kolorach tęczy, one musiały zawinić. - Już jest dobrze, dziękuję. - na dowód, że jest teraz w pełni rozumu i mocy uderzyła się pięścią kilka razy delikatnie w tors. Uśmiechnęła się chowając włosy za uchem po czym przysunęła się do szatyna składając mu podziękowania w formie całusa na policzku. Zapamiętała, że taki rodzaj pocałunku daje się osobie, którą się lubi. Wstała ślamazarnie zauważając, że w trakcie snu obśliniła mężczyźnie strój po czym w pośpiechu wzrokiem zaczęła szukać jakiegoś miejsca, gdzie będzie mogła mu ją wyczyścić. Niedaleko stąd było słychać szum strumyka więc chwyciła Reito za rękę i pociągnęła w tamtą stronę. Kilkaset metrów dalej był już ich cel. Przykucnęła nie puszczając jego ręki, a następnie nabrała trochę lodowatej wody i oblała oślinione miejsce na koszulce. Niby mokra plama była teraz większa, ale bez obaw. Za chwilę rudowłosa przyłożyła rękę do plamy i po krótkiej koncentracji wytworzyła z dłoni ciepłą aurę, która zaczęła suszyć owe miejsce. Przyjemne ciepło rozeszło się po klatce piersiowej saiyana...
___- Dlaczego się tak o mnie troszczysz? Jestem demonem, każdy normalny mnie unika, a Ty... uratowałeś mi życie. - Spytała ze smutną minką nie zaprzestając suszenia. Zerknęła na niego. Zwykle June zwiastuje jedynie kłopoty. Już nie raz była przyczyną bólu i zmartwień innych. Kuro przebiła ogon nie znając swojej siły, Reito musiał po nią lecieć bo nie do końca udało się jej wygrać pojedynek, a Hikaru musi ją niańczyć cały ten czas. Los pokarał ją gdy stworzył ją demonem.
Coś za nią mignęło. Wyglądało jakby właśnie ktoś szykował promień energii, którego celem jest dwójka wojowników...
Re: Las
Pon Sie 12, 2013 8:45 pm
___Wpatrywał się w jej oczy. Mieniły się pięknym złotym odcieniem. Hipnotyzowały. Nawet nie zauważył kiedy dziewczyna się otrząsnęła i zgarnęła swoje włosy z jego twarzy. Wskazała palcem rzekomego sprawcę jej zachowania. Wyglądało to na jakąś odmianę jagód. Dosyć ciekawą ze względu na moc kolorów w jakich one występowały.
- Nic się nie stało... ale na przyszłość nie jedź wszystkiego co ładnie wygląda, ok? Nie każdy owoc w tym lesie może się do tego nadawać.
Zabrzmiało to tak jakby ją pouczał. Nie lubił tego robić. Wolał nie wtrącać się zbytnio w to co robią inni. Każdy i tak najlepiej uczy się na własnych błędach. Z pewnością nie nadawał się na nauczyciela. Słuchał jej zapewnień. Starała się udowodnić waląc nawet pięścią w swój tors, że już wszystko jest ok. Wierzył jej na słowo co wyraził uśmiechając się do niej. Przysunęła się dość blisko. Zrobił się czerwony na twarzy gdy go pocałowała. Nie bardzo wiedział co powiedzieć. June szybko się uczyła. Sam przed chwilą opowiedział jej o całowaniu a ona już wyraziła swoją sympatię do niego w ten sposób. Przez moment siedział w milczeniu gdy nagle pociągnęła go za rękę gdzieś dalej, do leśnego strumyka. Chyba chciała oprać jego strój. Toteż zrobiła. Poczuł się nieco dziwnie gdy lodowata woda przesiąknęła górną część ubrania i dotknęła jego rozgrzanego ciała. Chciał ją zdjąć ale po chwili w tym miejscu powstało przyjemne ciepło wytworzone wprost z ręki demonicy. Zadała dość dziwne pytanie nie przerywając suszenia jego bluzki. Na które bez wahania odpowiedział:
- I co z tego, że jesteś demonem? To jakaś choroba? Jesteś taka sama jak każdy… Ty też mnie uratowałaś. Moja rasa również wzbudza strach ale to nie znaczy, że każdy musi być zły. Lubię Cię… po prostu… i….
Chciał dokończyć ale wyczuł w krzakach niedaleko nagły wzrost energii, jakby ktoś właśnie celował w nich pociskiem. Nie zdążył dobrze zareagować. Jedyne co udało mu się zrobić to rzucić się na June by tym samym uchronić ją od ataku wroga. Pocisk przeleciał nad nimi ale… Reito właśnie leżał na dziewczynie stykając się z nią ustami. Jego źrenice rozszerzyły się do maksimum i cały się zrobił czerwony. Przez moment nie mógł się ruszyć i tym samym oderwać od niej. Trzeźwe myślenie dopiero przywrócił mu drugi pocisk lecący w ich stronę. Szybko się zerwał i ręką odbił go w górę. W tym samym momencie ich przeciwnik się gdzieś ukrył. Co gorsza potrafił tłumić swoją Ki. Saiyan rozglądał się nerwowo na boki.
- Kim jesteś i czego od nas chcesz? Pokaż się!
Starał się usłyszeć szmer zruszonych liści, zdeptaną ściółkę a nawet mocniejszy powiew wiatru spowodowany szybkim przemieszczaniem się. Jakkolwiek przeciwnik nie zaatakuje Reito doskonale wiedział co robić gdy był już teraz czujny.
OOC: Następny post: Trening.
- Nic się nie stało... ale na przyszłość nie jedź wszystkiego co ładnie wygląda, ok? Nie każdy owoc w tym lesie może się do tego nadawać.
Zabrzmiało to tak jakby ją pouczał. Nie lubił tego robić. Wolał nie wtrącać się zbytnio w to co robią inni. Każdy i tak najlepiej uczy się na własnych błędach. Z pewnością nie nadawał się na nauczyciela. Słuchał jej zapewnień. Starała się udowodnić waląc nawet pięścią w swój tors, że już wszystko jest ok. Wierzył jej na słowo co wyraził uśmiechając się do niej. Przysunęła się dość blisko. Zrobił się czerwony na twarzy gdy go pocałowała. Nie bardzo wiedział co powiedzieć. June szybko się uczyła. Sam przed chwilą opowiedział jej o całowaniu a ona już wyraziła swoją sympatię do niego w ten sposób. Przez moment siedział w milczeniu gdy nagle pociągnęła go za rękę gdzieś dalej, do leśnego strumyka. Chyba chciała oprać jego strój. Toteż zrobiła. Poczuł się nieco dziwnie gdy lodowata woda przesiąknęła górną część ubrania i dotknęła jego rozgrzanego ciała. Chciał ją zdjąć ale po chwili w tym miejscu powstało przyjemne ciepło wytworzone wprost z ręki demonicy. Zadała dość dziwne pytanie nie przerywając suszenia jego bluzki. Na które bez wahania odpowiedział:
- I co z tego, że jesteś demonem? To jakaś choroba? Jesteś taka sama jak każdy… Ty też mnie uratowałaś. Moja rasa również wzbudza strach ale to nie znaczy, że każdy musi być zły. Lubię Cię… po prostu… i….
Chciał dokończyć ale wyczuł w krzakach niedaleko nagły wzrost energii, jakby ktoś właśnie celował w nich pociskiem. Nie zdążył dobrze zareagować. Jedyne co udało mu się zrobić to rzucić się na June by tym samym uchronić ją od ataku wroga. Pocisk przeleciał nad nimi ale… Reito właśnie leżał na dziewczynie stykając się z nią ustami. Jego źrenice rozszerzyły się do maksimum i cały się zrobił czerwony. Przez moment nie mógł się ruszyć i tym samym oderwać od niej. Trzeźwe myślenie dopiero przywrócił mu drugi pocisk lecący w ich stronę. Szybko się zerwał i ręką odbił go w górę. W tym samym momencie ich przeciwnik się gdzieś ukrył. Co gorsza potrafił tłumić swoją Ki. Saiyan rozglądał się nerwowo na boki.
- Kim jesteś i czego od nas chcesz? Pokaż się!
Starał się usłyszeć szmer zruszonych liści, zdeptaną ściółkę a nawet mocniejszy powiew wiatru spowodowany szybkim przemieszczaniem się. Jakkolwiek przeciwnik nie zaatakuje Reito doskonale wiedział co robić gdy był już teraz czujny.
OOC: Następny post: Trening.
- GośćGość
Re: Las
Wto Sie 13, 2013 2:54 pm
____Ubranie było już prawie suchutkie. Ręczna suszarka spisywała się bardzo dobrze, naturalne ciepło demonicznego ciała June zasługuje na szóstkę z plusem. Mogłaby się też przytulić wydzielając tym samym ciepło z całego ciałka, które działało by szybciej lecz jakoś nie mogła się odważyć na taki gest. Nie wiedziała dlaczego oraz co, ale było coś co ją blokowało przed tym. Przedziwne uczucie, jakby w jej brzuchu motyle urządziły sobie bal rozchodziło się po Rudowłosej. Każde zerknięcie, każda chwila skrzyżowania oczu z Reito była dla demonicy krępująca przez co czerwieniła się na mordce. Dlaczego? Przecież nie raz rozmawiała z Kuro patrząc mu w oczy i nic takiego nie czuła! Czyżby to jest to co...
JEBUT.
Nagle nie wiadomo z jakiego powodu saiyan rzucił się całym ciałem na June przez co oboje wylądowali na twardej ziemi wysłanej liśćmi z drzew. Coś świecącego przeleciało nad nimi lecz w tym momencie dziewczyna nie bardzo się tym interesowała bo miała coś ważniejszego w tej chwili na głowie, a raczej na sobie i na ustach! Zdębiała. Zupełnie zdębiała. Miała szeroko otwarte oczy i sądząc po minie Szatyna to nie zrobił tego specjalnie. Był równie zszokowany oraz zawstydzony co demonica. Na szczęście lub nieszczęście obydwojga w ich stronę mknął kolejny pocisk, który odbił ogoniasty odrywając się od dziewczyny, która jeszcze przez chwilę leżała na ziemi czerwona jak burak na twarzy. Chciała się podnieść lecz w tym momencie poczuła jak coś uderza ją prosto w policzek czymś twardym. Upadła na ziemię podtrzymując się łokciem i zaczęła rozglądać poszukując winowajcy:
____- Ałć... - pomasowała się po obolałym policzku mamrocząc coś pod nosem. Zerwała się na równe nogi i stanęła za Reito stykając się z nim plecami. Nie będzie przecież stać jak kołek i patrzeć z daleka kto wygra. - Reito! Albo jest taki szybki, albo jest niewidzialny! W każdym bądź razie musimy uważać! - krzyknęła uważnie przyglądając się wszystkiemu wokół - Bądź moimi oczami. Ja nie potrafię wyczuwać KI tak jak Ty. - dodała zaciskając jeszcze mocniej pięści. Zrobiła głęboki wdech, a przy wydechu wyzwoliła z siebie część energii w postaci lekkiej czerwonej poświaty. Uśmiechnęła się wrednie widząc, jak coś mknie w ich stronę. Była gotowa to obrony oraz kontrataku.
Następny post treningowy
Zabiję wszystkich!
JEBUT.
Nagle nie wiadomo z jakiego powodu saiyan rzucił się całym ciałem na June przez co oboje wylądowali na twardej ziemi wysłanej liśćmi z drzew. Coś świecącego przeleciało nad nimi lecz w tym momencie dziewczyna nie bardzo się tym interesowała bo miała coś ważniejszego w tej chwili na głowie, a raczej na sobie i na ustach! Zdębiała. Zupełnie zdębiała. Miała szeroko otwarte oczy i sądząc po minie Szatyna to nie zrobił tego specjalnie. Był równie zszokowany oraz zawstydzony co demonica. Na szczęście lub nieszczęście obydwojga w ich stronę mknął kolejny pocisk, który odbił ogoniasty odrywając się od dziewczyny, która jeszcze przez chwilę leżała na ziemi czerwona jak burak na twarzy. Chciała się podnieść lecz w tym momencie poczuła jak coś uderza ją prosto w policzek czymś twardym. Upadła na ziemię podtrzymując się łokciem i zaczęła rozglądać poszukując winowajcy:
____
Następny post treningowy
Zabiję wszystkich!
Re: Las
Pon Sie 19, 2013 10:39 pm
___Przeciwnik stanowił nie lada wyzwanie. Według June był niewidzialny. Reito choć nie mógł za bardzo w to uwierzyć to w końcu skłonił się do właśnie takiego wytłumaczenia. Niemożliwym było aby ktoś mógł atakować pozostając zupełnie niezauważonym. Więc albo pozostawało to, albo był bardzo dobry w ukrywaniu się. Tak samo i swojej KI. Ciężko było przez to namierzyć jego ruchy. Pojawiała się dopiero wtedy gdy już wystrzelił pocisk. Saiyan miał nie tylko siebie ale i June do obrony przez co poprzeczka jeszcze bardziej się zawyżyła. Mimo, iż demonica była wystarczająco silna by sobie poradzić to przez brak umiejętności wykrywania Ki stanowiła łatwego przeciwnika. Reito miał być oczami ich obydwoje. Nie było to łatwe od samego początku. Zanim zdążył powiedzieć skąd nadlatuje pocisk, ten już był niemalże obok nich. I jak tu się bronić kiedy czas na reakcję to zaledwie ułamek sekundy. Wyostrzenie swoich zmysłów do maksimum to za mało gdy nie odpowiada się tylko za siebie. Szatyn podawał rudowłosej tylko proste komendy: - Lewo… Prawo… Z tyłu… - itd. Ale przez to samemu bardziej obrywał bo skupiał się na zbyt wielu rzeczach na raz.
- June… Lewo!... Posłuchaj… Za tobą!... Musisz wyostrzyć swoje zmysły… - Starał się dać jej jakieś wskazówki ale ciężko było cokolwiek wytłumaczyć dziewczynie gdy ciągle coś mu przerywało. – A pieprzyć to! – Zdenerwowany chciał już ruszyć do ataku. Odbił kilka pocisków ale szybko się zorientował, że tym samym odsłania June. Wystrzelił Big Bang Attack ślepo przed siebie mając tym samym nadzieję, że ich przeciwnik przynajmniej trochę oberwie. Fala uderzeniowa była dość silna. Powaliła wiele drzew a sam atak stworzył nie mały krater. Zwierzęta oddalone nawet o kilkanaście kilometrów uciekały w popłochu tworząc jeden wielki ryk powoli cichnący z czasem. I zapadła na moment cisza. Saiyan wrócił do wcześniejszej pozycji opierając się o June plecami.
- Musisz być czujna. Na pewno gdzieś się znów ukrywa. Gdybym go zabił jakieś szczątki rozleciały by się po okolicy. Nawet jeśli jest niewidzialny to nienamacalny na pewno nie. Spróbuj poczuć jego Ki. Zamienić swój wzrok na widzenie umysłem. Skup się i wyobraź sobie, że jesteś w stanie zobaczyć wszystko dookoła bez otwierania oczu. Polegając jedynie na wydzielanej przez rośliny i zwierzęta Ki. To tak jakby uformować w swoim mózgu Ki-blasta… No coś w tym stylu. Tylko rozprosz tą energię dookoła siebie. Gdy zetknie się z inną to da Ci sygnał, że właśnie tam coś jest. Poczujesz jakby kopnięcie prądem…
Udało mu się dość chaotycznie to wytłumaczyć. No może nie do końca. June wiele rzeczy mogła nie zrozumieć. Tego zaczął się obawiać dopiero po fakcie. Gdy znów coś rozbudziło jego czujność. Cichy szmer okolicznych krzaków. Musiał znów się przygotować na kontratak.
OOC: Post treningowy.
- June… Lewo!... Posłuchaj… Za tobą!... Musisz wyostrzyć swoje zmysły… - Starał się dać jej jakieś wskazówki ale ciężko było cokolwiek wytłumaczyć dziewczynie gdy ciągle coś mu przerywało. – A pieprzyć to! – Zdenerwowany chciał już ruszyć do ataku. Odbił kilka pocisków ale szybko się zorientował, że tym samym odsłania June. Wystrzelił Big Bang Attack ślepo przed siebie mając tym samym nadzieję, że ich przeciwnik przynajmniej trochę oberwie. Fala uderzeniowa była dość silna. Powaliła wiele drzew a sam atak stworzył nie mały krater. Zwierzęta oddalone nawet o kilkanaście kilometrów uciekały w popłochu tworząc jeden wielki ryk powoli cichnący z czasem. I zapadła na moment cisza. Saiyan wrócił do wcześniejszej pozycji opierając się o June plecami.
- Musisz być czujna. Na pewno gdzieś się znów ukrywa. Gdybym go zabił jakieś szczątki rozleciały by się po okolicy. Nawet jeśli jest niewidzialny to nienamacalny na pewno nie. Spróbuj poczuć jego Ki. Zamienić swój wzrok na widzenie umysłem. Skup się i wyobraź sobie, że jesteś w stanie zobaczyć wszystko dookoła bez otwierania oczu. Polegając jedynie na wydzielanej przez rośliny i zwierzęta Ki. To tak jakby uformować w swoim mózgu Ki-blasta… No coś w tym stylu. Tylko rozprosz tą energię dookoła siebie. Gdy zetknie się z inną to da Ci sygnał, że właśnie tam coś jest. Poczujesz jakby kopnięcie prądem…
Udało mu się dość chaotycznie to wytłumaczyć. No może nie do końca. June wiele rzeczy mogła nie zrozumieć. Tego zaczął się obawiać dopiero po fakcie. Gdy znów coś rozbudziło jego czujność. Cichy szmer okolicznych krzaków. Musiał znów się przygotować na kontratak.
OOC: Post treningowy.
- GośćGość
Re: Las
Wto Sie 20, 2013 8:03 pm
_____ I zaczęło się. Przeciwnik na oślep strzelał kulkami KI starając się trafić dwójkę wojowników lecz Ci ich unikali. Niekiedy June obrywała wraz z Reiem, ale to były jednorazowe wybryki. Trudno było saiyanowi skupić się na dwóch rzeczach na raz. Demonica słuchała go uważne, gdy krzyczał "lewo" uskakiwała w bok unikając lecącej jak strzała kuli. Niewidzialny przeciwnik latał dookoła nich jak wkurzająca mucha ostrzeliwując swój cel.
___ - He? - Mruknęła gdy Reito wkurzony wystrzelił falę energii. Odsłonił ją, a ona zaciekawiona tym co wyprawia mężczyzna zapomniała gdzie się znajduje przez co oberwała prosto w twarz jedną z kulek. Coś tylko krzyknęła i przewaliła się na ziemię. Wstała przeklinając pod nosem przeciwnika za to wredne zagranie po czym wytarła nieco osmoloną twarz nadgarstkiem. - Jak go tylko dorwę w swoje łapy to nogi z dupy powyrywam! - krzyknęła odgrażając się pięścią. Za chwilę znowu stała z Reiem plecami do pleców. Przeciwnik na szczęście na chwilę zaprzestał ostrzału.
___ - Mogłeś darować sobie ten atak... - powiedziała patrząc na zniszczenia. Mieszkańcom lasu może się nie spodobać to, że ktoś z ich domu zrobił pobojowisko. Wyglądało to tak jakby spadł tutaj meteoryt. Ale tym będą martwić się później.
Ogoniasty zaczął jej coś tłumaczyć. Chciał ją tutaj nauczyć jak się wyczuwa KI innych. No proszę bardzo. Hikaru jej tego nie wytłumaczył choć jest jego uczennicą, a ktoś kogo poznała całkiem niedawno dzieli się z nią takimi informacjami niemal od razu. Ale pozostawmy to na potem. Przytaknęła głową gdy skończył mówić i koncentrując się zamknęła oczy. Liczyła, że przez tą chwilę jak będzie próbowała się nauczyć tej umiejętności będzie kryta przez kolegę. Nic nie widziała. Jak do jasnej cholery miała zobaczyć coś skoro ma na oczach klapki? Zamienić swój wzrok na widzenie umysłem? No dobra, warto spróbować. Nic raczej nie straci.
Wzięła głęboki wdech, wyciszyła wszelkie hałasy wokół. Uderzenia o ziemię, kroki, szumy liści ucichły. Miała teraz jeden cel: CZUĆ KI. Coś jej po chwili mignęło. Co to było? Mimo, że miała zamknięte oczy zauważyła coś na wzór jasno-niebieskiej poświaty, dymu czy ognia. To była niesamowita moc, znajdowała się za nią. Czyżby to był Reito? Tak, to on. Był silny, dopiero teraz była w stanie to wyczuć. Ucieszyła się jak dziecko lecz zbyt wcześnie tryumfowała bo nagle energia ta zgasła, a June przestała ją wyczuwać. Zawarczała i spróbowała jeszcze raz, wyostrzyła swoje zmysły maksymalnie i wtedy...! Udało się! Ciemność wypełniła się światłami we wszystkich kolorach jakie powinna widzieć z otwartymi oczami. Kontury drzew, kwiaty, kamienie, a nawet trawa błyskały aurą. One również miały moc. Niezbyt silną, ale żyły własnym życiem.
Poczuła kopnięcie prądem - jak to porównał Rei - odwróciła głowę w tamtą stronę i zobaczyła mknącą w jej stronę wiązkę energii. W odpowiedzi na nią wysłała swój pocisk, który wybuchł gdy tylko spotkał się z KI Blastem przeciwnika. Otworzyła oczy uśmiechając się wrednie.
___ - Haha! Mam Cię! - krzyknęła krótko wyskakując w stronę gdzie czuła wrednego przeciwnika. Stanęła tuż przed nim i sprzedała mu kopniaka prosto (tak sądziła) w twarz. Niewidzialny zaszurał o ziemię po czym znalazł się tuż pod nogami Reito. Niestety nim demonica zdążyła wrócić ten pozbierał się po czym uciekł tak szybko jak mógł. Chciała podążyć za nim lecz coś dziwnego ją zainteresowało. Spojrzała na mężczyznę.
___ - Czujesz to? - spytała. Wyczuwała garstkę osób skupionych w jednym miejscu. - To Kuro, April, Hikaru, ktoś nieznajomy i... Mój ojciec! O ile mi się wydaje to szkoła Hikaru jest tam. - Wskazała palcem. - Co oni mogą tam robić? Razem... - przełknęła ślinę głośno. Hikaru i Braska nie przepadają za sobą. A oni razem to tylko kłopoty i walka...
BUM. Chwila dezorientacji spowodowała, że dziewczyna nawet nie zauważyła kiedy niewidzialny wrócił. Sądziła, że darował sobie te głupie gierki. Silne uderzenie w podbródek zwaliło June z nóg przez co wylądowała na ziemi.
Post treningowy
___ - He? - Mruknęła gdy Reito wkurzony wystrzelił falę energii. Odsłonił ją, a ona zaciekawiona tym co wyprawia mężczyzna zapomniała gdzie się znajduje przez co oberwała prosto w twarz jedną z kulek. Coś tylko krzyknęła i przewaliła się na ziemię. Wstała przeklinając pod nosem przeciwnika za to wredne zagranie po czym wytarła nieco osmoloną twarz nadgarstkiem. - Jak go tylko dorwę w swoje łapy to nogi z dupy powyrywam! - krzyknęła odgrażając się pięścią. Za chwilę znowu stała z Reiem plecami do pleców. Przeciwnik na szczęście na chwilę zaprzestał ostrzału.
___ - Mogłeś darować sobie ten atak... - powiedziała patrząc na zniszczenia. Mieszkańcom lasu może się nie spodobać to, że ktoś z ich domu zrobił pobojowisko. Wyglądało to tak jakby spadł tutaj meteoryt. Ale tym będą martwić się później.
Ogoniasty zaczął jej coś tłumaczyć. Chciał ją tutaj nauczyć jak się wyczuwa KI innych. No proszę bardzo. Hikaru jej tego nie wytłumaczył choć jest jego uczennicą, a ktoś kogo poznała całkiem niedawno dzieli się z nią takimi informacjami niemal od razu. Ale pozostawmy to na potem. Przytaknęła głową gdy skończył mówić i koncentrując się zamknęła oczy. Liczyła, że przez tą chwilę jak będzie próbowała się nauczyć tej umiejętności będzie kryta przez kolegę. Nic nie widziała. Jak do jasnej cholery miała zobaczyć coś skoro ma na oczach klapki? Zamienić swój wzrok na widzenie umysłem? No dobra, warto spróbować. Nic raczej nie straci.
Wzięła głęboki wdech, wyciszyła wszelkie hałasy wokół. Uderzenia o ziemię, kroki, szumy liści ucichły. Miała teraz jeden cel: CZUĆ KI. Coś jej po chwili mignęło. Co to było? Mimo, że miała zamknięte oczy zauważyła coś na wzór jasno-niebieskiej poświaty, dymu czy ognia. To była niesamowita moc, znajdowała się za nią. Czyżby to był Reito? Tak, to on. Był silny, dopiero teraz była w stanie to wyczuć. Ucieszyła się jak dziecko lecz zbyt wcześnie tryumfowała bo nagle energia ta zgasła, a June przestała ją wyczuwać. Zawarczała i spróbowała jeszcze raz, wyostrzyła swoje zmysły maksymalnie i wtedy...! Udało się! Ciemność wypełniła się światłami we wszystkich kolorach jakie powinna widzieć z otwartymi oczami. Kontury drzew, kwiaty, kamienie, a nawet trawa błyskały aurą. One również miały moc. Niezbyt silną, ale żyły własnym życiem.
Poczuła kopnięcie prądem - jak to porównał Rei - odwróciła głowę w tamtą stronę i zobaczyła mknącą w jej stronę wiązkę energii. W odpowiedzi na nią wysłała swój pocisk, który wybuchł gdy tylko spotkał się z KI Blastem przeciwnika. Otworzyła oczy uśmiechając się wrednie.
___ - Haha! Mam Cię! - krzyknęła krótko wyskakując w stronę gdzie czuła wrednego przeciwnika. Stanęła tuż przed nim i sprzedała mu kopniaka prosto (tak sądziła) w twarz. Niewidzialny zaszurał o ziemię po czym znalazł się tuż pod nogami Reito. Niestety nim demonica zdążyła wrócić ten pozbierał się po czym uciekł tak szybko jak mógł. Chciała podążyć za nim lecz coś dziwnego ją zainteresowało. Spojrzała na mężczyznę.
___ - Czujesz to? - spytała. Wyczuwała garstkę osób skupionych w jednym miejscu. - To Kuro, April, Hikaru, ktoś nieznajomy i... Mój ojciec! O ile mi się wydaje to szkoła Hikaru jest tam. - Wskazała palcem. - Co oni mogą tam robić? Razem... - przełknęła ślinę głośno. Hikaru i Braska nie przepadają za sobą. A oni razem to tylko kłopoty i walka...
BUM. Chwila dezorientacji spowodowała, że dziewczyna nawet nie zauważyła kiedy niewidzialny wrócił. Sądziła, że darował sobie te głupie gierki. Silne uderzenie w podbródek zwaliło June z nóg przez co wylądowała na ziemi.
Post treningowy
Re: Las
Czw Sie 22, 2013 8:28 pm
___Przez chwilę Saiyan miał jeszcze więcej roboty. Teraz bronił ich obydwoje bo June właśnie uczyła się wyczuwać KI przeciwnika. Przez to jeszcze bardziej obrywał ale demonicy nie dostało się ani razu. Dzięki czemu nic jej nie przeszkodziło w maksymalnym skupieniu i opanowaniu tej umiejętności. Gdy po chwili bez trudu sama się obroniła i ruszyła do ataku, Reito wiedział, że się jej udało. Uśmiechnął się nieco. Całkiem sprawnie i szybko jej to poszło. Miała talent. Udało jej się dorwać niewidzialnego przeciwnika. A przynajmniej przez moment tak mogłoby się wydawać. Padł pod nogami Reito ale ten zdezorientowany poczynaniami dziewczyny pozwolił mu uciec. Nim się spostrzegł, ich przeciwnika już nie było. Znów zaczął się ukrywać. Upierdliwy gość… W ogóle czego on chciał? Szatyn miał już tego dość. Wtem wróciła June na swoją pozycję. Zakłopotana nieco uświadomiła go, że w Szkole Światła powstało jakieś zamieszanie. Nie wyglądało to dobrze. Po chwili jednak przenieśli się gdzieś dalej. To był jej ojciec? Energia porównywalna z Hikaru. Co tam się działo!? Musiał jak najszybciej uporać się ze swoim przeciwnikiem by przekonać się o tym na własne oczy.
___Teraz gdy June potrafiła sama o siebie zadbać miał większe pole do popisu i nie zamierzał bawić się dalej z przeciwnikiem.
- Zostań tu. Postaram się wykurzyć go z tego ukrycia.
Powiedział do June odwracając na moment lekko wzrok w jej stronę. Poczekał na odpowiedni moment. W jednej chwili zniknął pozostawiając za sobą powidok przebity pociskiem lecącym w jego stronę. Pojawił się gdzie indziej. Nadal pozostając na widoku niewidzialnego typka. Gdy ten celował w niego, Reito ponownie znikał tworząc coraz więcej swoich kopi znikających po chwili jak poranna mgła. Trudno było odgadnąć, która jest prawdziwa. I o to w tym chodziło. Dzięki temu, że przeciwnik nie przestawał atakować, saiyan mógł go zlokalizować bez trudu. Następnie popełnił ogromny błąd. Myślał, że przechytrzy chłopaka zaczynając atakować samą June. Nie przemyślał tylko jednego. Teraz saiyan miał go jak na dłoni. Nie było sensu atakować wręcz kogoś kogo nawet nie widać dlatego szatyn tego nie robił. Miał asa w rękawie, którego wcześniej nie mógł ni jak użyć, a który teraz zadecydował o wyniku tego pojedynku.
- Ring Jyou NO!
Wystawiając dwa palce przed siebie wystrzelił serię energetycznych pierścieni. Momentalnie unieruchomiły przeciwnika zaciskając się na nim i paraliżując wszystkie jego kończyny.
- Gra skończona.
Zacisnął dłoń w pięć by zawęzić ich uścisk jeszcze bardziej. Słysząc krzyk swej ofiary był pewien, że pierścienie dosięgnęły celu. Wystawił wskazujący palec przed siebie i zginając go przemieścił za pomocą telekinezy niewidzialnego typka w swoją stronę. Rzucił go na ziemię niczym worek ziemniaków. Rzeczywiście był praktycznie przezroczysty. Widać było jedynie rozmazane kontury. Postura człowieka ale czy to był człowiek?
- Czego od nas chcesz? – Zapytał spokojnym tonem. – Mów albo zmiażdżę Ci kości! – te zdanie już tak spokojne powiedziane nie było. Zacisnął jeszcze bardziej pierścienie. Słychać było jakieś chrupnięcie i stłumione jęki pokonanego.
- Nie mam czasu na zabawy z Tobą więc jeśli nie chcesz zginąć to gadaj!
Ukucnął nad nim i darł mu się, jak sądził, prosto do ucha.
OOC: Napisz w swoim poście co dalej z nim i lecimy do Braski
___Teraz gdy June potrafiła sama o siebie zadbać miał większe pole do popisu i nie zamierzał bawić się dalej z przeciwnikiem.
- Zostań tu. Postaram się wykurzyć go z tego ukrycia.
Powiedział do June odwracając na moment lekko wzrok w jej stronę. Poczekał na odpowiedni moment. W jednej chwili zniknął pozostawiając za sobą powidok przebity pociskiem lecącym w jego stronę. Pojawił się gdzie indziej. Nadal pozostając na widoku niewidzialnego typka. Gdy ten celował w niego, Reito ponownie znikał tworząc coraz więcej swoich kopi znikających po chwili jak poranna mgła. Trudno było odgadnąć, która jest prawdziwa. I o to w tym chodziło. Dzięki temu, że przeciwnik nie przestawał atakować, saiyan mógł go zlokalizować bez trudu. Następnie popełnił ogromny błąd. Myślał, że przechytrzy chłopaka zaczynając atakować samą June. Nie przemyślał tylko jednego. Teraz saiyan miał go jak na dłoni. Nie było sensu atakować wręcz kogoś kogo nawet nie widać dlatego szatyn tego nie robił. Miał asa w rękawie, którego wcześniej nie mógł ni jak użyć, a który teraz zadecydował o wyniku tego pojedynku.
- Ring Jyou NO!
Wystawiając dwa palce przed siebie wystrzelił serię energetycznych pierścieni. Momentalnie unieruchomiły przeciwnika zaciskając się na nim i paraliżując wszystkie jego kończyny.
- Gra skończona.
Zacisnął dłoń w pięć by zawęzić ich uścisk jeszcze bardziej. Słysząc krzyk swej ofiary był pewien, że pierścienie dosięgnęły celu. Wystawił wskazujący palec przed siebie i zginając go przemieścił za pomocą telekinezy niewidzialnego typka w swoją stronę. Rzucił go na ziemię niczym worek ziemniaków. Rzeczywiście był praktycznie przezroczysty. Widać było jedynie rozmazane kontury. Postura człowieka ale czy to był człowiek?
- Czego od nas chcesz? – Zapytał spokojnym tonem. – Mów albo zmiażdżę Ci kości! – te zdanie już tak spokojne powiedziane nie było. Zacisnął jeszcze bardziej pierścienie. Słychać było jakieś chrupnięcie i stłumione jęki pokonanego.
- Nie mam czasu na zabawy z Tobą więc jeśli nie chcesz zginąć to gadaj!
Ukucnął nad nim i darł mu się, jak sądził, prosto do ucha.
OOC: Napisz w swoim poście co dalej z nim i lecimy do Braski
- GośćGość
Re: Las
Sro Sie 28, 2013 2:12 pm
_____Wszystko szybko się skończyło. Dziewczyna podniosła się z ziemi otrzepując swoje ubranie ze zbędnego kurzu i brudu. Reito zakończył całą tą farsę w wielkim stylu co zaimponowało dziewczynie. Szczególnie te energetyczne obręcze zaciekawiły rudowłosą. Musi się kiedyś czegoś takiego nauczyć, może być całkiem przydatne w przyszłości.
Uśmiechnęła się lekko lecz była zła na siebie. Przez nieuwagę zwaliła całą sprawę i pozwoliła przeciwnikowi uciec. Efektem tego było to, że sprzątać po niej musiał Reito. No ale nie ważne, stało się. Przynajmniej drugi raz June nie popełni tego samego błędu. Trzeba być uważnym do samego końca i nie odwracać się plecami do żywego wroga. A...
Stanęła obok saiyana machając delikatnie ogonkiem na boki jak kot przymierzający się do ataku. Zmarszczyła brwi starając się spojrzeć w twarz niewidzialnemu. Delikatne rozmazania zdradzały gdzie mniej-więcej może ona być. Wydawał się być łysy, bez ubrania. Dziwna istota, czego mogła chcieć od dwójki wojowników? Szukała łatwego mięsa do przegryzienia czy poczuła nieukrytą chęć zabicia kogoś od tak, dla zabawy? Tego się nie dowiedzą, bo ten chyba nawet nie miał zamiaru mówić. Może natura nie obdarzyła go umiejętnością porozumiewania się?
Wtem zaczęło się dziać coś dziwnego. Oboje poczuli coś w rodzaju zwiększania się nagle siły niewidzialnego typka...
___ - On chyba... - chciał się wysadzić! Miał zamiar razem ze sobą w zaświaty zabrać June wraz z Reito. Demonica podniosła nogę, zamknęła mocno oczy by tego nie oglądać po czym jednym, ale silnym uderzeniem zmiażdżyła kark niewidzialnego. Śmierć nastąpiła natychmiast, a plan wysadzenia się padł.
Demonica zacisnęła pięści ze złości otwierając oczy i zawarczała przez zaciśnięte zęby. Nie dowiedzieli się czego to coś chciało. Wtem... Kolejna dziwna energia wyładowywała się w bestialski sposób gdzieś w mieście. Słabsze ogniwa gasły jeden za drugim. Nie rozpoznała jej, nie była nawet w stanie odgadnąć kto to jest. Była silniejsza niż June i Reito, więc nawet do głowy jej nie przyszło, że to może być Red. Przecież niedawno walczyła z nim jak równy z równym i wygrała...
___ - Rei? - Odwróciła się nagle w jego stronę z pytającym wyrazem na twarzy. Wskazała palcem na niego po czym na swoje usta. Nieco się zaczerwieniła przypominając sobie o tym co stało się całkiem niedawno. Chciała o coś zapytać lecz szybko zrezygnowała spuszczając wzrok. Zdała sobie sprawę z tego, że to był tylko wypadek. - Chodźmy sprawdzić co dzieje się w mieście. Nie warto wkraczać między Braskę i Hikaru. - powiedziała drapiąc się po głowie po czym wzleciała w powietrze kierując się w stronę Red'a.
OOC
Do Red'a
Uśmiechnęła się lekko lecz była zła na siebie. Przez nieuwagę zwaliła całą sprawę i pozwoliła przeciwnikowi uciec. Efektem tego było to, że sprzątać po niej musiał Reito. No ale nie ważne, stało się. Przynajmniej drugi raz June nie popełni tego samego błędu. Trzeba być uważnym do samego końca i nie odwracać się plecami do żywego wroga. A...
Stanęła obok saiyana machając delikatnie ogonkiem na boki jak kot przymierzający się do ataku. Zmarszczyła brwi starając się spojrzeć w twarz niewidzialnemu. Delikatne rozmazania zdradzały gdzie mniej-więcej może ona być. Wydawał się być łysy, bez ubrania. Dziwna istota, czego mogła chcieć od dwójki wojowników? Szukała łatwego mięsa do przegryzienia czy poczuła nieukrytą chęć zabicia kogoś od tak, dla zabawy? Tego się nie dowiedzą, bo ten chyba nawet nie miał zamiaru mówić. Może natura nie obdarzyła go umiejętnością porozumiewania się?
Wtem zaczęło się dziać coś dziwnego. Oboje poczuli coś w rodzaju zwiększania się nagle siły niewidzialnego typka...
___ - On chyba... - chciał się wysadzić! Miał zamiar razem ze sobą w zaświaty zabrać June wraz z Reito. Demonica podniosła nogę, zamknęła mocno oczy by tego nie oglądać po czym jednym, ale silnym uderzeniem zmiażdżyła kark niewidzialnego. Śmierć nastąpiła natychmiast, a plan wysadzenia się padł.
Demonica zacisnęła pięści ze złości otwierając oczy i zawarczała przez zaciśnięte zęby. Nie dowiedzieli się czego to coś chciało. Wtem... Kolejna dziwna energia wyładowywała się w bestialski sposób gdzieś w mieście. Słabsze ogniwa gasły jeden za drugim. Nie rozpoznała jej, nie była nawet w stanie odgadnąć kto to jest. Była silniejsza niż June i Reito, więc nawet do głowy jej nie przyszło, że to może być Red. Przecież niedawno walczyła z nim jak równy z równym i wygrała...
___ - Rei? - Odwróciła się nagle w jego stronę z pytającym wyrazem na twarzy. Wskazała palcem na niego po czym na swoje usta. Nieco się zaczerwieniła przypominając sobie o tym co stało się całkiem niedawno. Chciała o coś zapytać lecz szybko zrezygnowała spuszczając wzrok. Zdała sobie sprawę z tego, że to był tylko wypadek. - Chodźmy sprawdzić co dzieje się w mieście. Nie warto wkraczać między Braskę i Hikaru. - powiedziała drapiąc się po głowie po czym wzleciała w powietrze kierując się w stronę Red'a.
OOC
Do Red'a
- GośćGość
Re: Las
Wto Paź 22, 2013 8:59 pm
Penumbrus spokojnie przemierzał las i choć nie do końca wiedział w którą stronę ma się kierować nie czuł strachu. Był zdecydowanie bardziej zszokowany tym, że wędrował już kilka godzin i nie czuł żadnego zmęczenia, głodu czy pragnienia. Wręcz przeciwnie, wydawał się być jak nowo narodzony, choć to powiedzenie nie oddaje dobrze tego co miało w zamyśle. W końcu każdy nowonarodzony dławi się powietrzem, z którego wcześniej nie korzystał. Jest mu zimno a do nie wygodnie, bo w końcu opuścił ciepłe i przytulne miejsce jakim był brzuch jego matki. Szarowłosy w każdym bądź razie czuł się stosunkowo rześko. Przystanął na chwilę by rozejrzeć się wokół siebie. Nie uśmiechała mu się podróż do serca kniei ale nie zamierzał też wracać do laboratorium. Spojrzał na swoje ubrania i uśmiechnął się. „Przynajmniej nie muszę szukać innych ciuchów, zostawili mi te w których byłem”. Piwnooki złapał się za kawałek beżowej koszuli i powąchał ją. „No i nawet ją wyprali, czyli mam plus i minus w jednym, jeśli będę chodzić po tym lesie jeszcze kilka godzin to jego zapach nie wywietrzeje tak szybko, z drugiej zaś strony nie wiele osób podejdzie do obdartusa. Tyle tylko, że mogę wzbudzać czyjeś podejrzenia.”
Android obejrzał się, spoglądając na miejsce, z którego przyszedł. Na swoje szczęście nie zmieniał kierunku więc mógł określić w niewielkim przybliżeniu jak daleko znajdował się od laboratorium. Wędrował pięć, góra sześć godzin a jego średni marsz to sześć kilometrów na godzinę. Po lesie trudniej się porusza więc mógł przemieszczać się z prędkością czterech a nawet i trzech kilometrów na godzinę. Prosta matematyka, znajdował się od piętnastu ponad dwudziestu kilometrów od laboratorium. Skoro do tej pory nie napotkał gęstwin, które musiałby omijać znaczyło to, że jeszcze nie dotarł do centrum lasu. Więc albo znajdowało się ono przed nim albo idzie po skraju lasu i może uda mu się wyjść na tereny nieco łatwiejsze w podróży. Jedyny sposób na jaki wpadł Penumbrus by określić swoją pozycję było wybranie najwyższego drzewa w okolicy i prosta wspinaczka. Był jakby nie patrzeć żołnierzem i jako agent musiał dbać o swoją formę więc natychmiast po wyborze odpowiedniego drzewa trzydziestolatek postanowił wdrapać się na jego szczyt.
Android obejrzał się, spoglądając na miejsce, z którego przyszedł. Na swoje szczęście nie zmieniał kierunku więc mógł określić w niewielkim przybliżeniu jak daleko znajdował się od laboratorium. Wędrował pięć, góra sześć godzin a jego średni marsz to sześć kilometrów na godzinę. Po lesie trudniej się porusza więc mógł przemieszczać się z prędkością czterech a nawet i trzech kilometrów na godzinę. Prosta matematyka, znajdował się od piętnastu ponad dwudziestu kilometrów od laboratorium. Skoro do tej pory nie napotkał gęstwin, które musiałby omijać znaczyło to, że jeszcze nie dotarł do centrum lasu. Więc albo znajdowało się ono przed nim albo idzie po skraju lasu i może uda mu się wyjść na tereny nieco łatwiejsze w podróży. Jedyny sposób na jaki wpadł Penumbrus by określić swoją pozycję było wybranie najwyższego drzewa w okolicy i prosta wspinaczka. Był jakby nie patrzeć żołnierzem i jako agent musiał dbać o swoją formę więc natychmiast po wyborze odpowiedniego drzewa trzydziestolatek postanowił wdrapać się na jego szczyt.
- GośćGość
Re: Las
Nie Lis 03, 2013 11:27 am
Po kilku minutach moje nogi stanęły na powierzchni lasu. Zdziwiłem się gdy zobaczyłem wielkie drzewa i dużo zieleni. Zauroczyłem się w tym widoku. Postanowiłem, że pobiegnę małą, wyrobioną już ścieżką. Biegnę tak już jakiś czas. Na drodze pojawiają się coraz to większe krzewy, które utrudniają mi drogę. Spojrzałem w górę i zobaczyłem dużo gałęzi. -Pobawię się trochę w Ninja. Przygotowuję się do skoku i wyskoczyłem bardzo wysoko, wylądowałem na gałęzi. -Co to było? Mam nieziemską moc! Muszę to dobrze wykorzystać.
Ruszyłem w dalszą drogę skacząc z gałąź na gałąź. Przez chwilę pomyślałem sobie Muszę zapamiętać drogę by się później nie zgubić. Zatrzymałem się na chwilę. Spróbuję się wyciszyć, może usłyszę jakiś drobny hałas. Później wyruszę w jego stronę. Zamknąłem oczy i tkwiłem w bezruchu stojąc na gałęzi. Za chwilę zaczął wiać lekki wiatr, który zawiał mi włosy przykrywając lekko twarz. Nastała cisza, oczywiście było słychać leśne dźwięki. Niestety nie mogłem się wsłuchać. -Trudno. Kiedyś nad tym potrenuję. Zmieniłem kierunek na bardziej prawo i ruszyłem. Przemieszczałem się tak z 10 minut aż w końcu gałąź się złamała i spadłem na kamień.
Ześliznąłem się na ziemię, w ogóle się nie ruszałem. -To nie dla mnie. Fu... Muszę chwilę odpocząć. W krzakach coś się ruszyło, powoli wstałem. Wyskoczył wilk i zaczął na mnie warczeć. Obszedł wokół mnie i po chwili rzucił się na mnie. Ze strachu kucnąłem i wykonałem najprostszy cios. Wilk odleciał na jakieś 3 metry. Kiwając się wstał, popatrzył na mnie i piszcząc jak mały piesek uciekł w głąb lasu. -To było trochę niebezpieczne. Las jest na prawdę piękny, bardzo mi się podoba lecz są tu też nieprzyjemne pułapki. Następnym razem muszę być więcej odważny. Kurczę, gadam sam do siebie... Nastała cisza a ja stałem z opuszczoną głową. Muszę przestać bo wyjdę na idiotę.
Rozejrzałem się na wszystkie strony. No ładnie, zgubiłem się. W którą stronę teraz iść?
Obróciłem się za siebie i bez zastanowienia się pobiegłem. Muszę jak najszybciej wyjść z tego labiryntu. Wyskoczyłem w górę i zobaczyłem, że z lewej strony leci na mnie jakiś chłopak. Zderzyliśmy się i twardo spadliśmy na ziemię. Obaj wykrzyknęliśmy Aałaa! Po woli wstaliśmy i popatrzeliśmy na siebie.
Powiedział -Wybacz mi przyjacielu, nie zauważyłem cię. Zrobił zadowoloną minę.
-Nie to ja przepraszam, biegłem na ślepo.
-Poruszając już temat, dokąd zmierzasz?
-Do najbliższego miasta, niestety zabłądziłem. Zrobiłem smutną minę.
-Wiesz...ja też zmierzam w tamtą stronę, możesz się ze mną zabrać. Uśmiechnął się.
Podekscytowany zapytałem -Na prawdę? Spadłeś mi z nieba! Dziękuję.
Jego uśmiech z twarzy znikł, spoważniał. -Tylko szybko, zależy mi na czasie. Obrócił się w lewo i szybkim tempem pobiegł.
Wykrzyknąłem -Ej poczekaj! Rozumiem. -Czyżby to wyścig? Zaraz cię dogonię! I szybko pobiegłem za nim.
Zt/Do Leśna polana
Początek treningu
Ruszyłem w dalszą drogę skacząc z gałąź na gałąź. Przez chwilę pomyślałem sobie Muszę zapamiętać drogę by się później nie zgubić. Zatrzymałem się na chwilę. Spróbuję się wyciszyć, może usłyszę jakiś drobny hałas. Później wyruszę w jego stronę. Zamknąłem oczy i tkwiłem w bezruchu stojąc na gałęzi. Za chwilę zaczął wiać lekki wiatr, który zawiał mi włosy przykrywając lekko twarz. Nastała cisza, oczywiście było słychać leśne dźwięki. Niestety nie mogłem się wsłuchać. -Trudno. Kiedyś nad tym potrenuję. Zmieniłem kierunek na bardziej prawo i ruszyłem. Przemieszczałem się tak z 10 minut aż w końcu gałąź się złamała i spadłem na kamień.
Ześliznąłem się na ziemię, w ogóle się nie ruszałem. -To nie dla mnie. Fu... Muszę chwilę odpocząć. W krzakach coś się ruszyło, powoli wstałem. Wyskoczył wilk i zaczął na mnie warczeć. Obszedł wokół mnie i po chwili rzucił się na mnie. Ze strachu kucnąłem i wykonałem najprostszy cios. Wilk odleciał na jakieś 3 metry. Kiwając się wstał, popatrzył na mnie i piszcząc jak mały piesek uciekł w głąb lasu. -To było trochę niebezpieczne. Las jest na prawdę piękny, bardzo mi się podoba lecz są tu też nieprzyjemne pułapki. Następnym razem muszę być więcej odważny. Kurczę, gadam sam do siebie... Nastała cisza a ja stałem z opuszczoną głową. Muszę przestać bo wyjdę na idiotę.
Rozejrzałem się na wszystkie strony. No ładnie, zgubiłem się. W którą stronę teraz iść?
Obróciłem się za siebie i bez zastanowienia się pobiegłem. Muszę jak najszybciej wyjść z tego labiryntu. Wyskoczyłem w górę i zobaczyłem, że z lewej strony leci na mnie jakiś chłopak. Zderzyliśmy się i twardo spadliśmy na ziemię. Obaj wykrzyknęliśmy Aałaa! Po woli wstaliśmy i popatrzeliśmy na siebie.
- Wygląd:
Powiedział -Wybacz mi przyjacielu, nie zauważyłem cię. Zrobił zadowoloną minę.
-Nie to ja przepraszam, biegłem na ślepo.
-Poruszając już temat, dokąd zmierzasz?
-Do najbliższego miasta, niestety zabłądziłem. Zrobiłem smutną minę.
-Wiesz...ja też zmierzam w tamtą stronę, możesz się ze mną zabrać. Uśmiechnął się.
Podekscytowany zapytałem -Na prawdę? Spadłeś mi z nieba! Dziękuję.
Jego uśmiech z twarzy znikł, spoważniał. -Tylko szybko, zależy mi na czasie. Obrócił się w lewo i szybkim tempem pobiegł.
Wykrzyknąłem -Ej poczekaj! Rozumiem. -Czyżby to wyścig? Zaraz cię dogonię! I szybko pobiegłem za nim.
Zt/Do Leśna polana
Początek treningu
- GośćGość
Re: Las
Sob Lis 09, 2013 7:24 pm
Z Ulice
Biegłem bardzo szybko, również widoczność miałem ograniczoną przez łzy. W pewnym momencie uderzyłem bardzo mocno w drzewo. Drzewo chrupnęło a ja zazgrzytałem i padłem na ziemie. Straciłem przytomność na jakieś 30 minut, a może i dłużej. Obudził mnie liżący, czarny z ostrymi zębami jak nóż wilk. Wykrzyknąłem ze strachu a on odskoczył do tyłu. Obok stał drugi wilk, chyba suczka. Zaczęli na mnie warczeć, mnie to oczywiście nie ruszyło.
-Ehh... mam wyje na wszystko. I z pozycji siedzącej położyłem się kładąc ręce powyżej głowy, wyglądało to tak jakbym był zmęczony. Wilk podszedł bliżej nadal warcząc złowrogo na mnie lecz po chwili przestał gdyż myślał, że umarłem ze strachu.
Zdziwiony popatrzał się na swoją partnerkę i po woli podeszli do mnie. Popatrzył przez chwilę z wielkim zdziwieniem na mnie i zobaczył, że mrugam. Usiadł koło mnie. Obróciłem twarz w jego stronę.
-No co? Nie chcesz mnie już zjeść? No dalej, przecież jestem smaczny. I tak nikt za mną nie będzie tęsknił. Nic tu po mnie. Wilczyca poszła w głąb lasu, ten drugi ze skrzywionym pyskiem patrzył się na mnie z miną taką, jakby rozumiał co do niego mówię. Za chwilę wróciła i trzymała coś w pysku. Położyła mi to na klatce piersiowej. Przypatrzyłem się bliżej, to jest malutki wilk!
-O jezu jaki słodziutki! Czy to wasz? Głaskałem go delikatnie. Ona natomiast pomachała głową na tak. Przeszedłem w pozycję siedzącą i wziąłem go na ręce. Samiec zrobił taką minę, jakby prosił mnie o pomoc. Wstałem, zobaczyłem, że maluch się trzęsie więc wziąłem go pod koszulkę i poszedłem za jego rodzicami. Tym czasem robiło się coraz ciemniej...
Szliśmy po woli więc nasza droga trwała długo, już prawie noc. Na pewno czeka nas jeszcze długa droga więc trzeba się przespać ale nie ma gdzie. Oddałem malucha i podszedłem pod duże drzewo. Skoro zostałem stworzony do ochrony istot żywych na pewno mam tam jakąś moc. Przyjąłem pozycję do ataku i wprowadziłem w drzewo mój najsilniejszy cios. Drzewo po woli zaczynało pękać aż po chwili rypnęło na ziemię. Moi towarzysze wytrzeszczyli oczy. Obróciłem głowę do tyłu z zadowoloną miną.
-Co powiecie na mały szałas?
Poobrywałem gałęzie z drzewa i przytargnąłem je pod większe drzewo. Była w nim mała szczelina więc wykorzystałem ją i zrobiłem w niej szałas z gałęzi. Weszliśmy do środka i zakryłem wejście wielkim liściem.
-No to dobranoc.
Szybko zasnęliśmy.
Rano obudził mnie mały liżąc mnie po twarzy.
-Ej przestań! Haha łaskoczesz! Ej a gdzie twoi rodzice co?
W szałasu ich nie było. Wyszliśmy na zewnątrz, patrzyłem na słońce. Mocno świeciło i dla tego zapanowała mną wielka radość. Nawet wilczek szczekał z radości. Jednak życie jest piękne. Ma swoje uroki. Po chwili przyszli oni. Nieśli razem sarnę w pysku, była zagryziona. Położyli ją na ziemie i zaczęli ją jeść. Moje szczęście przeszło w smutek ale nie smuciłem się bardzo. Wygrywa silniejszy. Nagle zaczęło mi bardzo głośno burczeć w brzuchu, upadłem na ziemię. Matka przyturlała do mnie swoją zdobycz.
-Nie jem takich rzeczy na surowo. Ona usiadła przy mnie a dobry ojciec pobiegł w głąb lasu. Z minuty na minutę coraz bardziej bolał mnie brzuch aż w końcu wrócił z koszykiem pełnym jedzenia. Z wielką radością i energią rzuciłem się na koszyk i szybkim tempem wyjadałem wszystko ze środka. Te śniadanie zjedliśmy razem. Nie najadłem się za bardzo ale zawsze coś. Odpoczęliśmy chwilę po posiłku. Wystraszyłem się gdy nagle z krzaków wyskoczyła jakaś dziewczynka w czerwonym ubraniu, nie widziałem jej twarzy gdyż zasłaniał ją kaptur.
Wyskoczyła z takim tekstem
-Który mi zwinął koszyk? Oddawać bo skręcę wam karki!
Gdy zobaczyła tylko, że jestem tu tylko ja i trzech wilków wykrzyknęła
-Aaa! Wilki! Babciu ratuj! Zniknęła między wielkimi zaroślami.
-Ukradłeś jej koszyk? A z resztą nie ważne... No to czas iść dalej.
Ruszyliśmy w dalszą drogę...
OOC
-10% HP za uderzenie w drzewo czyli 0,10*240=24HP | 240-24=216HP
-22HP i -2HP pancerza
Stan : 218HP, 375HP Pancerza
Biegłem bardzo szybko, również widoczność miałem ograniczoną przez łzy. W pewnym momencie uderzyłem bardzo mocno w drzewo. Drzewo chrupnęło a ja zazgrzytałem i padłem na ziemie. Straciłem przytomność na jakieś 30 minut, a może i dłużej. Obudził mnie liżący, czarny z ostrymi zębami jak nóż wilk. Wykrzyknąłem ze strachu a on odskoczył do tyłu. Obok stał drugi wilk, chyba suczka. Zaczęli na mnie warczeć, mnie to oczywiście nie ruszyło.
-Ehh... mam wyje na wszystko. I z pozycji siedzącej położyłem się kładąc ręce powyżej głowy, wyglądało to tak jakbym był zmęczony. Wilk podszedł bliżej nadal warcząc złowrogo na mnie lecz po chwili przestał gdyż myślał, że umarłem ze strachu.
Zdziwiony popatrzał się na swoją partnerkę i po woli podeszli do mnie. Popatrzył przez chwilę z wielkim zdziwieniem na mnie i zobaczył, że mrugam. Usiadł koło mnie. Obróciłem twarz w jego stronę.
-No co? Nie chcesz mnie już zjeść? No dalej, przecież jestem smaczny. I tak nikt za mną nie będzie tęsknił. Nic tu po mnie. Wilczyca poszła w głąb lasu, ten drugi ze skrzywionym pyskiem patrzył się na mnie z miną taką, jakby rozumiał co do niego mówię. Za chwilę wróciła i trzymała coś w pysku. Położyła mi to na klatce piersiowej. Przypatrzyłem się bliżej, to jest malutki wilk!
- Młody wilczek:
-O jezu jaki słodziutki! Czy to wasz? Głaskałem go delikatnie. Ona natomiast pomachała głową na tak. Przeszedłem w pozycję siedzącą i wziąłem go na ręce. Samiec zrobił taką minę, jakby prosił mnie o pomoc. Wstałem, zobaczyłem, że maluch się trzęsie więc wziąłem go pod koszulkę i poszedłem za jego rodzicami. Tym czasem robiło się coraz ciemniej...
Szliśmy po woli więc nasza droga trwała długo, już prawie noc. Na pewno czeka nas jeszcze długa droga więc trzeba się przespać ale nie ma gdzie. Oddałem malucha i podszedłem pod duże drzewo. Skoro zostałem stworzony do ochrony istot żywych na pewno mam tam jakąś moc. Przyjąłem pozycję do ataku i wprowadziłem w drzewo mój najsilniejszy cios. Drzewo po woli zaczynało pękać aż po chwili rypnęło na ziemię. Moi towarzysze wytrzeszczyli oczy. Obróciłem głowę do tyłu z zadowoloną miną.
-Co powiecie na mały szałas?
Poobrywałem gałęzie z drzewa i przytargnąłem je pod większe drzewo. Była w nim mała szczelina więc wykorzystałem ją i zrobiłem w niej szałas z gałęzi. Weszliśmy do środka i zakryłem wejście wielkim liściem.
-No to dobranoc.
Szybko zasnęliśmy.
Rano obudził mnie mały liżąc mnie po twarzy.
-Ej przestań! Haha łaskoczesz! Ej a gdzie twoi rodzice co?
W szałasu ich nie było. Wyszliśmy na zewnątrz, patrzyłem na słońce. Mocno świeciło i dla tego zapanowała mną wielka radość. Nawet wilczek szczekał z radości. Jednak życie jest piękne. Ma swoje uroki. Po chwili przyszli oni. Nieśli razem sarnę w pysku, była zagryziona. Położyli ją na ziemie i zaczęli ją jeść. Moje szczęście przeszło w smutek ale nie smuciłem się bardzo. Wygrywa silniejszy. Nagle zaczęło mi bardzo głośno burczeć w brzuchu, upadłem na ziemię. Matka przyturlała do mnie swoją zdobycz.
-Nie jem takich rzeczy na surowo. Ona usiadła przy mnie a dobry ojciec pobiegł w głąb lasu. Z minuty na minutę coraz bardziej bolał mnie brzuch aż w końcu wrócił z koszykiem pełnym jedzenia. Z wielką radością i energią rzuciłem się na koszyk i szybkim tempem wyjadałem wszystko ze środka. Te śniadanie zjedliśmy razem. Nie najadłem się za bardzo ale zawsze coś. Odpoczęliśmy chwilę po posiłku. Wystraszyłem się gdy nagle z krzaków wyskoczyła jakaś dziewczynka w czerwonym ubraniu, nie widziałem jej twarzy gdyż zasłaniał ją kaptur.
- Dziewczyna:
Wyskoczyła z takim tekstem
-Który mi zwinął koszyk? Oddawać bo skręcę wam karki!
Gdy zobaczyła tylko, że jestem tu tylko ja i trzech wilków wykrzyknęła
-Aaa! Wilki! Babciu ratuj! Zniknęła między wielkimi zaroślami.
-Ukradłeś jej koszyk? A z resztą nie ważne... No to czas iść dalej.
Ruszyliśmy w dalszą drogę...
OOC
-10% HP za uderzenie w drzewo czyli 0,10*240=24HP | 240-24=216HP
-22HP i -2HP pancerza
Stan : 218HP, 375HP Pancerza
- GośćGość
Re: Las
Pią Lis 22, 2013 7:10 pm
Nie mam pojęcia ile czasu szliśmy i ile drogi przebyliśmy, patrzałem się ciągle na niebo. Nie miałem pojęcia gdzie mnie chcą zaprowadzić wilki z którymi się już trochę zaprzyjaźniłem. Z pysku wydawali przyjazną minę więc raczej nie mieli złych zamiarów. Nie rozumiałem również dlaczego mnie chcą zaprowadzić. Czas wszystko pokaże.
Jesteśmy już chyba na miejscu. Przeszedłem przez gęste krzaki i zobaczyłem małą dolinę, gdzie było bardzo dużo wilków i wielka jaskinia. Gdy tylko inni mnie zobaczyli od razu się zainteresowali i raczej wzięli mnie za obiad. Większość złowrogo podeszła ale na szczęście wilk, z którym się już zaprzyjaźniłem skoczył przede mną w obronę. Inni chyba zrozumieli, że jestem z nimi lecz nadal mieli niepewność co do mnie. Przy jaskini stało trzech wilków, chyba stali w ochronie. Nie miałem na razie zamiaru tam wchodzić.
Usiadłem sobie pod ścianą i czekałem, inne wilki weszły do środka. Wychodziły stamtąd piskliwe dźwięki, jakby jakiś wilk był ranny. Nagle zaczęło burczeć mi w brzuchu, inni spojrzeli na mnie jakby zobaczyli ducha. Pobiegłem do lasu po trochę owoców. Jedno drzewo było bardzo gęste. Była ich niezliczona ilość w tym miejscu. Szybko wskoczyłem na drzewo i wyrywałem owoce, potem wrzucałem pod bluzę. Sięgałem pod ostatni owoc gdy właśnie zza gałęzi drzewa wyłoniła się wielka gęba dinozaura.
Zacisnął tak mocno szczęki, że przedziurawił mi rękę a potem oderwał ją i odleciał. Ja spadłem na ziemię z odgryzioną ręką. Zacząłem mocno krwawić fioletową krwią. Straciłem jej bardzo dużo z czego straciłem przytomność. Po chwili obudziłem się w gromadzie wilków. Już nie krwawiłem ale nadal bolało brak ręki. Miałem takie uczucie, że potrafię sobie zrobić nową rękę. Wydawało mi się to dziwne ale po czasie wydawało się logiczne. Postanowiłem spróbować się zregenerować.
OOC
-35%HP czyli 0,35*240=84 | 218-84=134
Stan 134HP 135KI 375HP
Start Trening.
Jesteśmy już chyba na miejscu. Przeszedłem przez gęste krzaki i zobaczyłem małą dolinę, gdzie było bardzo dużo wilków i wielka jaskinia. Gdy tylko inni mnie zobaczyli od razu się zainteresowali i raczej wzięli mnie za obiad. Większość złowrogo podeszła ale na szczęście wilk, z którym się już zaprzyjaźniłem skoczył przede mną w obronę. Inni chyba zrozumieli, że jestem z nimi lecz nadal mieli niepewność co do mnie. Przy jaskini stało trzech wilków, chyba stali w ochronie. Nie miałem na razie zamiaru tam wchodzić.
Usiadłem sobie pod ścianą i czekałem, inne wilki weszły do środka. Wychodziły stamtąd piskliwe dźwięki, jakby jakiś wilk był ranny. Nagle zaczęło burczeć mi w brzuchu, inni spojrzeli na mnie jakby zobaczyli ducha. Pobiegłem do lasu po trochę owoców. Jedno drzewo było bardzo gęste. Była ich niezliczona ilość w tym miejscu. Szybko wskoczyłem na drzewo i wyrywałem owoce, potem wrzucałem pod bluzę. Sięgałem pod ostatni owoc gdy właśnie zza gałęzi drzewa wyłoniła się wielka gęba dinozaura.
- Wygląd Stwora:
Zacisnął tak mocno szczęki, że przedziurawił mi rękę a potem oderwał ją i odleciał. Ja spadłem na ziemię z odgryzioną ręką. Zacząłem mocno krwawić fioletową krwią. Straciłem jej bardzo dużo z czego straciłem przytomność. Po chwili obudziłem się w gromadzie wilków. Już nie krwawiłem ale nadal bolało brak ręki. Miałem takie uczucie, że potrafię sobie zrobić nową rękę. Wydawało mi się to dziwne ale po czasie wydawało się logiczne. Postanowiłem spróbować się zregenerować.
OOC
-35%HP czyli 0,35*240=84 | 218-84=134
Stan 134HP 135KI 375HP
Start Trening.
- GośćGość
Re: Las
Nie Lis 24, 2013 10:52 am
Trwało to bardzo długo, chyba ok. 3 godzin. Konkretnie regeneracja. Czemu? Ponieważ robiłem to pierwszy raz więc nie wiedziałem jak to zrobić i czy w ogóle mi się uda. Jednak po bardzo długim czasie moja ręka była jak nowa. Była cała zamoczona w jakimś zielonkawym śluzie a po chwili już sprawnie ruszałem kończynom.
Nie wyleczyłem wszystkich ran ale zawsze coś. Muszę potrenować nad moją wewnętrzną siłą. W moim brzuchu nadal burczało. Postanowiłem poszukać jakiejś rzeki, żeby złowić kilka ryb i je upiec. Wcześniej, czyli kiedy pierwszy raz byłem w tym ogromnym lesie wydawało mi się, że przez chwilę słyszałem wodospad. Postanowiłem usiąść po turecku na gęstej trawie, by się wyciszyć. Oddaliłem się od grona wilków, chciałem pobyć sam, usiadłem w cieniu pod wielkim drzewem. Przez wielki i gęsty las przeleciał lekki wiatr, który przykrył mi lekko włosami czoło. Po krótkiej chwili było wszystko słychać, wszystko na jakieś 250 metrów. Ptaki, wilki, sarny, jelenie, dziki, szeleszczące liście drzew i...CHLUPANIE WODY! Tak! To na pewno jakaś rzeka bądź jezioro. Otworzyłem szeroko oczy i bardzo szybko, można by powiedzieć, że w jednym momencie wyskoczyłem bardzo wysoko w górę. Ciśnienie wyrwało trochę trawy.
Z góry było widać bardzo dużo...zielonego. Po chwili powolnego opadania na ziemię zobaczyłem kątem oka małą rzekę. Wykonałem pozycję do szybkiego spadnięcia na dół. Gdy byłem już blisko ziemi wyciągnąłem jedną rękę przed siebie i złapałem za gałąź. Zrobiłem kilka razy 360 stopni i z wielkim hałasem moje nogi opadły na wyschniętą glebę. Z pozycji kucającej przeszedłem na stojącą. Ku moim oczom ukazała się wyschnięta rzeka. Zaledwie troszeczkę wody pozostało w malutkich spadach.
-Wyschnięta rzeka? Albo rów. Nie ważne, pobiegnę wzdłuż tego dołu. Na końcu powinno pojawić się jezioro lub coś w tym stylu.
Zacząłem biec i skakać z jednej strony wysuszonej rzeczki na drógą.
Zt->Jezioro
OOC :
Koniec treningu
Regeneracja 10% + SAI SEI
Stan : 224HP 3KI 375HP
- Wyglądało to mniej więcej tak ::
Nie wyleczyłem wszystkich ran ale zawsze coś. Muszę potrenować nad moją wewnętrzną siłą. W moim brzuchu nadal burczało. Postanowiłem poszukać jakiejś rzeki, żeby złowić kilka ryb i je upiec. Wcześniej, czyli kiedy pierwszy raz byłem w tym ogromnym lesie wydawało mi się, że przez chwilę słyszałem wodospad. Postanowiłem usiąść po turecku na gęstej trawie, by się wyciszyć. Oddaliłem się od grona wilków, chciałem pobyć sam, usiadłem w cieniu pod wielkim drzewem. Przez wielki i gęsty las przeleciał lekki wiatr, który przykrył mi lekko włosami czoło. Po krótkiej chwili było wszystko słychać, wszystko na jakieś 250 metrów. Ptaki, wilki, sarny, jelenie, dziki, szeleszczące liście drzew i...CHLUPANIE WODY! Tak! To na pewno jakaś rzeka bądź jezioro. Otworzyłem szeroko oczy i bardzo szybko, można by powiedzieć, że w jednym momencie wyskoczyłem bardzo wysoko w górę. Ciśnienie wyrwało trochę trawy.
Z góry było widać bardzo dużo...zielonego. Po chwili powolnego opadania na ziemię zobaczyłem kątem oka małą rzekę. Wykonałem pozycję do szybkiego spadnięcia na dół. Gdy byłem już blisko ziemi wyciągnąłem jedną rękę przed siebie i złapałem za gałąź. Zrobiłem kilka razy 360 stopni i z wielkim hałasem moje nogi opadły na wyschniętą glebę. Z pozycji kucającej przeszedłem na stojącą. Ku moim oczom ukazała się wyschnięta rzeka. Zaledwie troszeczkę wody pozostało w malutkich spadach.
-Wyschnięta rzeka? Albo rów. Nie ważne, pobiegnę wzdłuż tego dołu. Na końcu powinno pojawić się jezioro lub coś w tym stylu.
Zacząłem biec i skakać z jednej strony wysuszonej rzeczki na drógą.
Zt->Jezioro
OOC :
Koniec treningu
Regeneracja 10% + SAI SEI
Stan : 224HP 3KI 375HP
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pon Lut 10, 2014 9:02 pm
“Tylko się nie przechylaj za bardzo i będzie dobrze Alice.”-mówiłam do siebie w myślach-”I w dół też nie patrz w razie czego.”
Tak, utknęłam na drzewie. W bardzo głupi sposób, po prostu wybrakowany mózg uznał, że warto obejrzeć małe wiewiórki. Nie dość, że uciekły, to jeszcze się zaklinowałam. Powoli. Przesuń tu rękę, tam nogę i… Obkręciłam się i teraz wisiałam jak leniwiec, nadal z unieruchomioną stopą. Cholera.
“Spokój Alice, spokój”-powtarzałam, ale nagle usłyszałam cichy trzask. Wielkimi z przerażenia oczami spojrzałam na gałąź, która niebezpiecznie zaczęła się obniżać.
Z piskiem tak głośnym, że ptaki zaczęły odlatywać, spadłam na ziemię razem z gałęzią.
Zamknęłam oczy i bałam się je otworzyć. Poczułam ból w zaklinowanej nodze, co oznaczało, że jest źle. Westchnęłam cicho. Podniosłam się i spojrzałam na sytuację. Moja lewa dolna kończyna była ułożona w ciekawy sposób. Jednak to nie był czas na rozmyślanie! Zabrałam się do roboty i zaczęłam łamać drewno. Po kilku minutach i kilku drzazgach oswobodziłam się.
“Dobrze, że potrafię latać…”-pomyślałam z ulgą. Zebrałam drewno i uniosłam się w górę szukając jakiejś jaskini. Zachodzące słońce oświetlało akurat jedną oddaloną kilometr na wschód. Powoli lecąc w tamtym kierunku rozmyślałam nad własną niezdarnością. Chyba nigdy się z tego nie wyleczę… Dobrze, że się na miejscu nie zabiłam, bo to też było bardzo prawdopodobne. Tylko jak się opatruje złamania? Coś słyszałam, że trzeba usztywnić i w gips wsadzić... Czym jest ten gips?
Dotarłam do miejsca postoju. Całkiem spora i na szczęście sucha. Rzuciłam drewno na środek i oparłam się siedząc o zimną ścianę. Teraz już dokładniej mogłam zobaczyć, co się dzieje z moją nogą. Spuchła trochę oraz zrobiła się czerwona. Więc naprawdę jest złamana… Wzięłam w miarę prosty kawałek gałęzi i przyłożyłam do kości piszczelowej. Wszystko fajnie, ale to się nie przyczepi samo z siebie. Żadnego szalika nie mam, paska też nie.
“-Przepraszam bluzko”-powiedziałam do ubrania i wyrwałam jeden rękaw. Przewiązałam dwa razy, zawiązałam sznurkiem i prymitywny opatrunek gotowy. Heh, teraz przez jakiś czas będę skakała na jednej nodze… Poskakałam sobie do kupy drewna i wzięłam się za rozpalanie ogniska pocierając patykiem o patyk. Tylko mamutów brakuje.
Kiedy po kilku próbach w końcu się wskrzesić ogień, oparłam się ponownie o skalną ścianę i starałam się zasnąć. Jak można było się spodziewać, nic z tego. Nie mogłam usnąć mimo zmęczenia.
“-To będzie ciężka noc…”-westchnęłam i podparłam głowę ręką. Zapatrzyłam się w księżyc i dla zabicia czasu zaczęłam sobie przypominać ostatnie wydarzenia.
Swoją drogą, musiałam chyba na głowę upaść, żeby mu uwierzyć. Dałam ciężko zdobytą kasę jakiemuś menelowi, w zamian za informację. Chodziło o to, że tutaj miał się odbyć turniej, w którym do wygrania była duża kwota. Niestety, okazało to się zwykłym blefem i nic tutaj się nie działo. Doprawdy, moja głupota mnie przeraża. Za łatwo ufam ludziom i to w dodatku tym, których widzę pierwszy raz na oczy. Kolejna kłopotliwa cecha.
A tak było fajnie w tym mieście… Dostęp do świeżego jedzenia za darmo i ładna pogoda. Popo mówił, że nie można kraść, no ale ja pożyczam! Kiedyś oddam, jak będę miała dużo pieniędzy. Kiedyś będę bogata i będę miała mały pałac, w którym wszystkie dzieci będą mogły się bawić! A skoro mowa o jedzeniu…
...Głodna jestem. Obejrzałam najbliższe otoczenie z nadzieją, że może jakimś cudem pojawi się przede mną kosz pełen świeżych owoców.
“Cudu nie ma, muszę sama zdobyć jedzenie…”-pomyślałam z niechęcią. Ale nawet gdybym miała latać, to jednoczesnego strzelanie pociskami w zwierzęta mój osłabiony organizm nie wytrzyma. Eh… To w takim razie pobawimy się w strzelanie na odległość. Chwilkę wpatrywałam się w ciemność, aż w końcu zobaczyłam parę błyszczących się oczu. Żarcie! Mniejsza o to, czym jest. Zadowolona wypuściłam w jego stronę Ki, będąc pewna, że zaraz będzie po wszystkim.
“Żarcie mi ucieka!”-zauważyłam zirytowana nie mogąc trafić. Ej, nie tak się bawimy! Może mnie nie lubi? Trzeba zmienić taktykę, tym razem na zachęcenie.
“-Kici, kici, żarełko!”-zawołałam cicho-”Chodź do pańci!” Spojrzał się na mnie jak na idiotkę i zniknął w mroku. “-To odwal się! Nie lubię Cię już!”-wykrzyczałam obrażona w głąb lasu.
Nie dość, że zdobycz mi uciekła, to zrobiłam się bardziej głodna. W takich warunkach nic nie zdziałam. Potrzebowałabym czegoś, żeby je zatrzymać, sparaliżować… Niestety, nic takiego nie potrafię. Ale zaraz!
Przed oczami stanął mi obraz sprzed niecałych dwóch lat. To było w górach o ile się nie mylę. Ta kolorowa jaszczurka, ta duża… Frost! Użył jakiegoś lasera z oczu i zatrzymał spadający głaz. Gdybym się tego nauczyła i zastosowała to na zwierzętach, to może bym złapała w końcu tę kolację? Nie zaszkodzi spróbować!
“Teraz jak to wygląda...”-próbowałam sobie to jeszcze raz wyobrazić. “Jak laser, albo jak… Proste pioruny z oczu! Czyli jak ludzie mówią “piorunujące spojrzenie”, to mają na myśli, że ktoś taką niewidzialną wersję tego używa? Bo w sumie nie mam pojęcia co to oznacza…”
Zabrałam się za tworzenie tych błyskawic. Skumulowałam energię na rogówce i wymyśliłam, że ją wydłużę. Coś tam się zaczęło dziać, ale co z tego, że czułam jakby mi oczy miało wypalić? Na dodatek zaczęły łzawić. Zbyt szybko chciałam rezultat, więc takie są efekty.
Spróbowałam kolejny raz, o wiele wolniej. Delikatnie gromadziłam Ki i równie delikatnie ją wydłużałam. Gdy wyciągnęłam ją na odległość parunastu centymetrów, to prysła niczym bańka mydlana. Postęp jest! Powtarzałam to aż przestała znikać wbrew mojej woli i miała długość mniej więcej metra.
Dumna z siebie, wypróbowałam nową umiejętność na spadającym liściu. Nie znikła, dosięgnęła go, lecz… Nic się nie zadziało! Moja energia chyba nie ma ochoty współpracować.
“Ty, słuchaj!”-zawołałam w myślach do swojej energii- ”Może Ci się nie chce, ale jak chcesz istnieć, to musimy coś zjeść! Więc z łaski swojej współpracuj!”
Kolejna szansa. Duży ptak lecący jakieś 20 metrów od miejsca w którym się znajdowałam. Heh, chyba przemówiłam mojej Ki do rozsądku, ponieważ zadziałało chociaż trochę. Szybujące zwierzę w momencie trafienia gwałtownie spadało przez krótki moment, zaraz po tym się uniosło i kontynuowało swoją wycieczkę jakby nigdy nic.
W sumie całkiem zabawne to jest. Pobawiłam się jeszcze trochę i w końcu udało mi się to co chciałam. Ptak spadł na ziemię z głuchym odgłosem.
“Kolacjo, nadchodzę!”-pomyślałam z radością. Szybko zauważyłam czerwone, świecące się oczy na trawie. Uśmiechnęłam się szeroko i laserowym wzrokiem sparaliżowałam stworzenie.
Podleciałam, rzuciłam pociskiem i zabrałam zdobycz do ogniska. Biały królik o miłym futerku. “Mmmm… Nie dość, że smaczny, to będzie z niego fajna czapka!”- zauważyłam.
Królik, nazwany Śnieżkiem miał zaszczyt zostać moją kolacją. Nacięłam skórę małym nożykiem i zdjęłam ją. Błeee… Następnie odcięłam sobie część mięśni, ale na tyle sprytnie, by nie grzebać się w wnętrznościach. Niepotrzebną resztę wyrzuciłam za jaskinię.
Nadziałam mięso na patyk i zaczęłam piec w płomieniu ogniska, żeby było szybciej. Czarne i chrupiące też jest smaczne.
Jedząc, zastanawiałam się, jak zrobić czapkę ze Śnieżka. Nici nie miałam, żyłki, igły też nie…
“-Trudno, niech sobie schnie, potem coś się wymyśli. Wybacz, nie wiem co z Tobą zrobić.“-uznałam patrząc przepraszająco na resztki królika.
***
“Zimno, zimno, zimno!”-powtarzałam w myślach. Mróz kłuje w czerwone policzki jak małe igiełki, a oddech zamienia się w małe, białe obłoczki. Dobrze, że mam czapkę ze Śnieżka. Świetnie chroni przed zamarznięciem uszu. Szłam przez śnieg, który sięgał mi do kolan, nie pamiętając o jakimś tam dawnym złamaniu. Niech ta zima się skończy, błagam! Królików nie widać, wszystkie się wtapiają w otoczenie. Nie mam z czego zrobić szalika do kompletu…
Narzekając, wróciłam do mojej jaskini z kilkoma rybami. Złapałam je z niemałym trudem w pobliskim jeziorku skutym lodem. Nienawidzę zimy.
Odkryłam, że ta jaskinia jest połączona z 2 innymi w głębi. Suche, szczelne, idealne na zamieszkanie. Nawet udało mi się łóżko wygrać na loterii podczas wycieczki do miasta! Dobrze, że nie wodne, bo w tych warunkach by zamarzło. Pomieszczenie to robiło za sypialnię.
Usiadłam w kuchni i rozpaliłam ognisko, by się ogrzać. Wzięłam kolejną książkę i zaczęłam czytać.
--------
Post skipowy
Technika: Eye Beam (Dzięki Xan ^^)
Tak, utknęłam na drzewie. W bardzo głupi sposób, po prostu wybrakowany mózg uznał, że warto obejrzeć małe wiewiórki. Nie dość, że uciekły, to jeszcze się zaklinowałam. Powoli. Przesuń tu rękę, tam nogę i… Obkręciłam się i teraz wisiałam jak leniwiec, nadal z unieruchomioną stopą. Cholera.
“Spokój Alice, spokój”-powtarzałam, ale nagle usłyszałam cichy trzask. Wielkimi z przerażenia oczami spojrzałam na gałąź, która niebezpiecznie zaczęła się obniżać.
Z piskiem tak głośnym, że ptaki zaczęły odlatywać, spadłam na ziemię razem z gałęzią.
Zamknęłam oczy i bałam się je otworzyć. Poczułam ból w zaklinowanej nodze, co oznaczało, że jest źle. Westchnęłam cicho. Podniosłam się i spojrzałam na sytuację. Moja lewa dolna kończyna była ułożona w ciekawy sposób. Jednak to nie był czas na rozmyślanie! Zabrałam się do roboty i zaczęłam łamać drewno. Po kilku minutach i kilku drzazgach oswobodziłam się.
“Dobrze, że potrafię latać…”-pomyślałam z ulgą. Zebrałam drewno i uniosłam się w górę szukając jakiejś jaskini. Zachodzące słońce oświetlało akurat jedną oddaloną kilometr na wschód. Powoli lecąc w tamtym kierunku rozmyślałam nad własną niezdarnością. Chyba nigdy się z tego nie wyleczę… Dobrze, że się na miejscu nie zabiłam, bo to też było bardzo prawdopodobne. Tylko jak się opatruje złamania? Coś słyszałam, że trzeba usztywnić i w gips wsadzić... Czym jest ten gips?
Dotarłam do miejsca postoju. Całkiem spora i na szczęście sucha. Rzuciłam drewno na środek i oparłam się siedząc o zimną ścianę. Teraz już dokładniej mogłam zobaczyć, co się dzieje z moją nogą. Spuchła trochę oraz zrobiła się czerwona. Więc naprawdę jest złamana… Wzięłam w miarę prosty kawałek gałęzi i przyłożyłam do kości piszczelowej. Wszystko fajnie, ale to się nie przyczepi samo z siebie. Żadnego szalika nie mam, paska też nie.
“-Przepraszam bluzko”-powiedziałam do ubrania i wyrwałam jeden rękaw. Przewiązałam dwa razy, zawiązałam sznurkiem i prymitywny opatrunek gotowy. Heh, teraz przez jakiś czas będę skakała na jednej nodze… Poskakałam sobie do kupy drewna i wzięłam się za rozpalanie ogniska pocierając patykiem o patyk. Tylko mamutów brakuje.
Kiedy po kilku próbach w końcu się wskrzesić ogień, oparłam się ponownie o skalną ścianę i starałam się zasnąć. Jak można było się spodziewać, nic z tego. Nie mogłam usnąć mimo zmęczenia.
“-To będzie ciężka noc…”-westchnęłam i podparłam głowę ręką. Zapatrzyłam się w księżyc i dla zabicia czasu zaczęłam sobie przypominać ostatnie wydarzenia.
Swoją drogą, musiałam chyba na głowę upaść, żeby mu uwierzyć. Dałam ciężko zdobytą kasę jakiemuś menelowi, w zamian za informację. Chodziło o to, że tutaj miał się odbyć turniej, w którym do wygrania była duża kwota. Niestety, okazało to się zwykłym blefem i nic tutaj się nie działo. Doprawdy, moja głupota mnie przeraża. Za łatwo ufam ludziom i to w dodatku tym, których widzę pierwszy raz na oczy. Kolejna kłopotliwa cecha.
A tak było fajnie w tym mieście… Dostęp do świeżego jedzenia za darmo i ładna pogoda. Popo mówił, że nie można kraść, no ale ja pożyczam! Kiedyś oddam, jak będę miała dużo pieniędzy. Kiedyś będę bogata i będę miała mały pałac, w którym wszystkie dzieci będą mogły się bawić! A skoro mowa o jedzeniu…
...Głodna jestem. Obejrzałam najbliższe otoczenie z nadzieją, że może jakimś cudem pojawi się przede mną kosz pełen świeżych owoców.
“Cudu nie ma, muszę sama zdobyć jedzenie…”-pomyślałam z niechęcią. Ale nawet gdybym miała latać, to jednoczesnego strzelanie pociskami w zwierzęta mój osłabiony organizm nie wytrzyma. Eh… To w takim razie pobawimy się w strzelanie na odległość. Chwilkę wpatrywałam się w ciemność, aż w końcu zobaczyłam parę błyszczących się oczu. Żarcie! Mniejsza o to, czym jest. Zadowolona wypuściłam w jego stronę Ki, będąc pewna, że zaraz będzie po wszystkim.
“Żarcie mi ucieka!”-zauważyłam zirytowana nie mogąc trafić. Ej, nie tak się bawimy! Może mnie nie lubi? Trzeba zmienić taktykę, tym razem na zachęcenie.
“-Kici, kici, żarełko!”-zawołałam cicho-”Chodź do pańci!” Spojrzał się na mnie jak na idiotkę i zniknął w mroku. “-To odwal się! Nie lubię Cię już!”-wykrzyczałam obrażona w głąb lasu.
Nie dość, że zdobycz mi uciekła, to zrobiłam się bardziej głodna. W takich warunkach nic nie zdziałam. Potrzebowałabym czegoś, żeby je zatrzymać, sparaliżować… Niestety, nic takiego nie potrafię. Ale zaraz!
Przed oczami stanął mi obraz sprzed niecałych dwóch lat. To było w górach o ile się nie mylę. Ta kolorowa jaszczurka, ta duża… Frost! Użył jakiegoś lasera z oczu i zatrzymał spadający głaz. Gdybym się tego nauczyła i zastosowała to na zwierzętach, to może bym złapała w końcu tę kolację? Nie zaszkodzi spróbować!
“Teraz jak to wygląda...”-próbowałam sobie to jeszcze raz wyobrazić. “Jak laser, albo jak… Proste pioruny z oczu! Czyli jak ludzie mówią “piorunujące spojrzenie”, to mają na myśli, że ktoś taką niewidzialną wersję tego używa? Bo w sumie nie mam pojęcia co to oznacza…”
Zabrałam się za tworzenie tych błyskawic. Skumulowałam energię na rogówce i wymyśliłam, że ją wydłużę. Coś tam się zaczęło dziać, ale co z tego, że czułam jakby mi oczy miało wypalić? Na dodatek zaczęły łzawić. Zbyt szybko chciałam rezultat, więc takie są efekty.
Spróbowałam kolejny raz, o wiele wolniej. Delikatnie gromadziłam Ki i równie delikatnie ją wydłużałam. Gdy wyciągnęłam ją na odległość parunastu centymetrów, to prysła niczym bańka mydlana. Postęp jest! Powtarzałam to aż przestała znikać wbrew mojej woli i miała długość mniej więcej metra.
Dumna z siebie, wypróbowałam nową umiejętność na spadającym liściu. Nie znikła, dosięgnęła go, lecz… Nic się nie zadziało! Moja energia chyba nie ma ochoty współpracować.
“Ty, słuchaj!”-zawołałam w myślach do swojej energii- ”Może Ci się nie chce, ale jak chcesz istnieć, to musimy coś zjeść! Więc z łaski swojej współpracuj!”
Kolejna szansa. Duży ptak lecący jakieś 20 metrów od miejsca w którym się znajdowałam. Heh, chyba przemówiłam mojej Ki do rozsądku, ponieważ zadziałało chociaż trochę. Szybujące zwierzę w momencie trafienia gwałtownie spadało przez krótki moment, zaraz po tym się uniosło i kontynuowało swoją wycieczkę jakby nigdy nic.
W sumie całkiem zabawne to jest. Pobawiłam się jeszcze trochę i w końcu udało mi się to co chciałam. Ptak spadł na ziemię z głuchym odgłosem.
“Kolacjo, nadchodzę!”-pomyślałam z radością. Szybko zauważyłam czerwone, świecące się oczy na trawie. Uśmiechnęłam się szeroko i laserowym wzrokiem sparaliżowałam stworzenie.
Podleciałam, rzuciłam pociskiem i zabrałam zdobycz do ogniska. Biały królik o miłym futerku. “Mmmm… Nie dość, że smaczny, to będzie z niego fajna czapka!”- zauważyłam.
Królik, nazwany Śnieżkiem miał zaszczyt zostać moją kolacją. Nacięłam skórę małym nożykiem i zdjęłam ją. Błeee… Następnie odcięłam sobie część mięśni, ale na tyle sprytnie, by nie grzebać się w wnętrznościach. Niepotrzebną resztę wyrzuciłam za jaskinię.
Nadziałam mięso na patyk i zaczęłam piec w płomieniu ogniska, żeby było szybciej. Czarne i chrupiące też jest smaczne.
Jedząc, zastanawiałam się, jak zrobić czapkę ze Śnieżka. Nici nie miałam, żyłki, igły też nie…
“-Trudno, niech sobie schnie, potem coś się wymyśli. Wybacz, nie wiem co z Tobą zrobić.“-uznałam patrząc przepraszająco na resztki królika.
***
“Zimno, zimno, zimno!”-powtarzałam w myślach. Mróz kłuje w czerwone policzki jak małe igiełki, a oddech zamienia się w małe, białe obłoczki. Dobrze, że mam czapkę ze Śnieżka. Świetnie chroni przed zamarznięciem uszu. Szłam przez śnieg, który sięgał mi do kolan, nie pamiętając o jakimś tam dawnym złamaniu. Niech ta zima się skończy, błagam! Królików nie widać, wszystkie się wtapiają w otoczenie. Nie mam z czego zrobić szalika do kompletu…
Narzekając, wróciłam do mojej jaskini z kilkoma rybami. Złapałam je z niemałym trudem w pobliskim jeziorku skutym lodem. Nienawidzę zimy.
Odkryłam, że ta jaskinia jest połączona z 2 innymi w głębi. Suche, szczelne, idealne na zamieszkanie. Nawet udało mi się łóżko wygrać na loterii podczas wycieczki do miasta! Dobrze, że nie wodne, bo w tych warunkach by zamarzło. Pomieszczenie to robiło za sypialnię.
Usiadłam w kuchni i rozpaliłam ognisko, by się ogrzać. Wzięłam kolejną książkę i zaczęłam czytać.
--------
Post skipowy
Technika: Eye Beam (Dzięki Xan ^^)
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Las
Sro Kwi 02, 2014 10:56 pm
Chłodny poranek - a raczej już wczesne południe - obudziło śpiącą na drzewie dziewczynkę lekkim deszczem. Westchnęła ciężko i z trudem otworzyła oczy. Spała jakoś ze cztery godziny, bo odnalezienie prawidłowej drogi do domu zajęło jej dłużej niż myślała. Ale tak to jest, jak się wieczorem wychodzi gdzieś daleko ze słabą orientacją w terenie w nocy. Skutkuje to niestety nie za dobrym humorem.
Zsunęła się z gałęzi i zeskoczyła cicho. Ignorując, że mokre rękawy i nogawki obcierają jej skórę, z lepszym już humorem poszła do najbliższego miasta po jakieś jedzenia. Trzeba uzupełnić zapasy. Umyła twarz w pobliskim małym jeziorku, a następnie szybkim krokiem ruszyła w drogę.
Po kilkudziesięciu minutach Alice dotarła na miejsce i od razu skierowała się do stałego przystanku – sklepu prowadzonego przez miłą, starszą panią. Białe włosy związane w koczek, różowy sweterek oraz pudelek o imieniu Pusia wzbudzały wielką sympatię do tej staruszki. Na dodatek na jej stoisku było dosłownie wszystko. A jak nie tam, to na zapleczu.
Przywitała się, wybrała rzeczy, zapłaciła, potem zwyczajem usiadła obok staruszki paplając jak najęta. Czarnowłosa była zadowolona, że ma słuchacza, natomiast starsza pani polubiła tę rozgadaną dziewczynkę z dziwnymi rogami.
Otworzyły ciastka i zaczęły jakże porywającą dyskusję o pogodzie. Temat banalny, jednak dla nich wszystko było ciekawym zagadnieniem. Podgryzając rogaliki potrafiły spędzić kilka godzin rozmawiając.
Tego dnia kręciło się sporo ludzi, niektórzy wyglądali dość podejrzanie. Choć nie ma co się dziwić, gdzie dużo osób, tam i dużo złodziei.
---
Wstawiłam! Chwała mi! xD
z/t -> Jeszcze nie wiem gdzie xD
Zsunęła się z gałęzi i zeskoczyła cicho. Ignorując, że mokre rękawy i nogawki obcierają jej skórę, z lepszym już humorem poszła do najbliższego miasta po jakieś jedzenia. Trzeba uzupełnić zapasy. Umyła twarz w pobliskim małym jeziorku, a następnie szybkim krokiem ruszyła w drogę.
Po kilkudziesięciu minutach Alice dotarła na miejsce i od razu skierowała się do stałego przystanku – sklepu prowadzonego przez miłą, starszą panią. Białe włosy związane w koczek, różowy sweterek oraz pudelek o imieniu Pusia wzbudzały wielką sympatię do tej staruszki. Na dodatek na jej stoisku było dosłownie wszystko. A jak nie tam, to na zapleczu.
Przywitała się, wybrała rzeczy, zapłaciła, potem zwyczajem usiadła obok staruszki paplając jak najęta. Czarnowłosa była zadowolona, że ma słuchacza, natomiast starsza pani polubiła tę rozgadaną dziewczynkę z dziwnymi rogami.
Otworzyły ciastka i zaczęły jakże porywającą dyskusję o pogodzie. Temat banalny, jednak dla nich wszystko było ciekawym zagadnieniem. Podgryzając rogaliki potrafiły spędzić kilka godzin rozmawiając.
Tego dnia kręciło się sporo ludzi, niektórzy wyglądali dość podejrzanie. Choć nie ma co się dziwić, gdzie dużo osób, tam i dużo złodziei.
---
Wstawiłam! Chwała mi! xD
z/t -> Jeszcze nie wiem gdzie xD
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Las
Czw Maj 01, 2014 11:17 pm
Tak jak i zawsze skończyły po paru godzinach. Chociaż wydawało, że minęła tylko chwila, niebo już zaczęło zmieniać kolor, a słońce zachodzić. Alice ociągając się zbierała się do powrotu. Dopiero po przydługim pożegnaniu oraz w końcu oddaleniu się od starszej pani spostrzegła, jak jest późno. Nie dość, że zimno, to i w środku lasu ciemno.
"Brrr... Strasznie"-wzdrygnęła się czarnowłosa. Któż wie, co może kryć się za starymi dębami i świerkami na kilka metrów? Jeszcze ta podejrzana cisza. Drzewa rosły gęściej i tworzyły tunel. Robiło się coraz mroczniej, a w tym mroku słychć było tylko oddech i kroki dziewczynki, która ciągle przyśpieszała. Czuła na sobie wzrok sowy, gdy przechodziła obok zawalonego buku. Te przerażające, żółte ślepia. I świecą na dodatek. Odwróciła głowę i przez jakiś moment szła z zamkniętymi oczami. Bo co jeśli to ptaszysko chce jej wyrwać oczy? Jak to, żyć bez oczu? Miałaby już nigdy nie ujrzeć nieba? I kwitnących ziemniaków też nie? O nie, nie dopuściłaby do tego.
Lecz nie tylko krwiożercze ptaki polują na ludzi. Nie miała też zamiaru spotkać żadnego ducha, czy Godzilli... Ani ducha Godzilli... Prawie biegnąc leśną drogą, przyrzekła sobie, że nigdy, nigdy więcej nie będzie czytać horrorów.
Nagle w świdrującej ciszy usłyszała szmery. Starała się to zignorować, ale odgłos stawał się coraz głośniejszy. Nie ma wątpliwości, coś tam jest. Z przerażeniem musiała to stwierdzić. Więc jednak! Godzilla!
"KAMI RATUJ" - pisnęła jak mogła najgłośniej. Całkiem możliwe, że potwór przestraszy się pisku/spuchną mu uszy i ucieknie.
---
Taka tam, panika... ^,^
"Brrr... Strasznie"-wzdrygnęła się czarnowłosa. Któż wie, co może kryć się za starymi dębami i świerkami na kilka metrów? Jeszcze ta podejrzana cisza. Drzewa rosły gęściej i tworzyły tunel. Robiło się coraz mroczniej, a w tym mroku słychć było tylko oddech i kroki dziewczynki, która ciągle przyśpieszała. Czuła na sobie wzrok sowy, gdy przechodziła obok zawalonego buku. Te przerażające, żółte ślepia. I świecą na dodatek. Odwróciła głowę i przez jakiś moment szła z zamkniętymi oczami. Bo co jeśli to ptaszysko chce jej wyrwać oczy? Jak to, żyć bez oczu? Miałaby już nigdy nie ujrzeć nieba? I kwitnących ziemniaków też nie? O nie, nie dopuściłaby do tego.
Lecz nie tylko krwiożercze ptaki polują na ludzi. Nie miała też zamiaru spotkać żadnego ducha, czy Godzilli... Ani ducha Godzilli... Prawie biegnąc leśną drogą, przyrzekła sobie, że nigdy, nigdy więcej nie będzie czytać horrorów.
Nagle w świdrującej ciszy usłyszała szmery. Starała się to zignorować, ale odgłos stawał się coraz głośniejszy. Nie ma wątpliwości, coś tam jest. Z przerażeniem musiała to stwierdzić. Więc jednak! Godzilla!
"KAMI RATUJ" - pisnęła jak mogła najgłośniej. Całkiem możliwe, że potwór przestraszy się pisku/spuchną mu uszy i ucieknie.
---
Taka tam, panika... ^,^
Re: Las
Pią Maj 02, 2014 2:19 pm
Straszny pisk nie zrobił najwyraźniej wrażenia na szemrzącej istocie, która poruszyła się w krzakach niespokojnie. W cieniu błysnęła para czerwonych oczu i coś parsknęło cienko. Alice mogła odchodzić od zmysłów i zacząć piszczeć jeszcze straszniej, ale spod krzaka wykicał…
OOC
Taki tam króliczek
Co zrobi Ziemniak?
- Królik:
OOC
Taki tam króliczek
Co zrobi Ziemniak?
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Las
Sob Maj 17, 2014 8:52 pm
Siódemka była już prawie na tamtym świecie z przerażenia. Na dodatek, wśród liści krzewu widać było parę świecących oczu. I to podejrzane szuranie… Brrr… Było się czego przestraszyć. Z całą pewnością, to jeden z najgroźniejszych potworów, jakie są na tej planecie. Gdyby było inaczej, dziewczyna by się przecież nie bała, prawda? Wymyśliła 49 planów ucieczki i jeden walki, w której pokonuje Groźnego Szuracza w niecałą minutę i zbawia świat.
Przez chwilę zastanawiała się, który z jej planów jest najkorzystniejszy i uznała, że ostatni. Pieniądze i sława to coś dla niej. A po pokonaniu najgroźniejszej bestii na Ziemi z pewnością nie raz pojawiłaby się na okładce magazynów. No i miałaby wielki dom. Z wieeelkim basenem z różową wodą z brokatem. Planując tak swoją przyszłość, zapomniała o niebezpieczeństwie, do momentu, gdy szuranie się powtórzyło. Wtedy to cały entuzjazm z niej wyparował i doszła do wniosku, że wanna nie jest taka zła.
Zza zielonych gałązek potwór wystawił pyszczek. Dość nisko, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Jak mały, to tym bardziej niebezpieczny. Jak Chihuahua. Poruszał różowym noskiem i wesoło wyskoczył z kryjówki. Alice miała ochotę krzyczeć, wrzeszczeć, piszczeć i inne tego typu czynności, ale spojrzała na bestię i...
„-KYAAAAAAAAAAAA” – zapiszczała na pół lasu, a cały strać prysnął niczym bańka mydlana. „-Jaki słodki!~”
Słodki? Czy najgroźniejszy potwór na świecie mógł być uroczy? Jak najbardziej, szczególnie, gdy za krwiożerczą bestię uznaje się małego, różowego królika-jednorożca. A dziewczyna, jako wielbicielka uroczych rzeczy, ukucnęła i czekała aż przyjdzie do niej. Ku jej zaskoczeniu, natychmiastowo z radosnym parsknięciem wskoczył na głowę czarnowłosej i usiadł. To jeszcze bardziej spodobało jej się i z tego powodu nadała mu imię.
„-Od teraz będziesz Ponpon, ok? Nie Pompon, mimo że go przypominasz.” – zwróciła się z uśmiechem do zwierzątka. „-Wiesz, kiedyś miałam królika, Śnieżka. Już go nie mam… Jesteś słodszy od niego, masz róg!”
Siedziała tak z Ponponem na łepku i zastanawiała się, co je taki jednorożec… Może tęczę?
Przez chwilę zastanawiała się, który z jej planów jest najkorzystniejszy i uznała, że ostatni. Pieniądze i sława to coś dla niej. A po pokonaniu najgroźniejszej bestii na Ziemi z pewnością nie raz pojawiłaby się na okładce magazynów. No i miałaby wielki dom. Z wieeelkim basenem z różową wodą z brokatem. Planując tak swoją przyszłość, zapomniała o niebezpieczeństwie, do momentu, gdy szuranie się powtórzyło. Wtedy to cały entuzjazm z niej wyparował i doszła do wniosku, że wanna nie jest taka zła.
Zza zielonych gałązek potwór wystawił pyszczek. Dość nisko, ale nie dajmy się zwieść pozorom. Jak mały, to tym bardziej niebezpieczny. Jak Chihuahua. Poruszał różowym noskiem i wesoło wyskoczył z kryjówki. Alice miała ochotę krzyczeć, wrzeszczeć, piszczeć i inne tego typu czynności, ale spojrzała na bestię i...
„-KYAAAAAAAAAAAA” – zapiszczała na pół lasu, a cały strać prysnął niczym bańka mydlana. „-Jaki słodki!~”
Słodki? Czy najgroźniejszy potwór na świecie mógł być uroczy? Jak najbardziej, szczególnie, gdy za krwiożerczą bestię uznaje się małego, różowego królika-jednorożca. A dziewczyna, jako wielbicielka uroczych rzeczy, ukucnęła i czekała aż przyjdzie do niej. Ku jej zaskoczeniu, natychmiastowo z radosnym parsknięciem wskoczył na głowę czarnowłosej i usiadł. To jeszcze bardziej spodobało jej się i z tego powodu nadała mu imię.
„-Od teraz będziesz Ponpon, ok? Nie Pompon, mimo że go przypominasz.” – zwróciła się z uśmiechem do zwierzątka. „-Wiesz, kiedyś miałam królika, Śnieżka. Już go nie mam… Jesteś słodszy od niego, masz róg!”
Siedziała tak z Ponponem na łepku i zastanawiała się, co je taki jednorożec… Może tęczę?
Re: Las
Czw Maj 22, 2014 10:22 pm
Króliczek najwyraźniej polubił Alice. Ba, wskoczył jej na głowę, umościł się tam wygodnie jako różowa kulka z futra z rogiem na głowie i sterczącymi uszami. Machnął ogonkiem i różowym nosem zaczął obwąchiwać włosy bio-androidki. Dziewczynka zauroczona nowym towarzyszem zabaw nie zauważyła, że jego oczęta błysnęły podejrzanie i po chwili gryzoń zeskoczył z jej głowy i stanął przed nią.
Wpatrywał w dziewczynkę, by następnie otworzyć pyszczek w uśmiechu. Coraz, szerzej i szerzej... Aż przestał wyglądać tak bezbronnie...
Najwyraźniej ten rodzaj królików-jednorożców nie żywi się tęczą.
OOC
Walka fabularna, bo wiem, że za kości nie dasz mi żyć.
Unikasz, blokujesz, kontratakujesz albo dajesz sobie odgryźć rękę. Zrobisz co zechcesz
Wpatrywał w dziewczynkę, by następnie otworzyć pyszczek w uśmiechu. Coraz, szerzej i szerzej... Aż przestał wyglądać tak bezbronnie...
- Uśmiech proszę~:
Najwyraźniej ten rodzaj królików-jednorożców nie żywi się tęczą.
OOC
Walka fabularna, bo wiem, że za kości nie dasz mi żyć.
Unikasz, blokujesz, kontratakujesz albo dajesz sobie odgryźć rękę. Zrobisz co zechcesz
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach