Las
+10
Majstru
Ósemka
Siódemka
Khepri
April
Reito
KOŚCI
Red
Hazard
NPC
14 posters
Las
Sob Cze 02, 2012 8:08 am
First topic message reminder :
Perełka na Ziemi. Poza wielkimi oceanami i górami, które mają śnieżne szczyty lasy pokrywają wielkie połacie lądów. Mnóstwo drzew, zwierzyny strumyków mniejszych lub większych. Świetne miejsca dla tak zwanych outsiderów. Wszystkie rodzaje drzew występują najczęściej pomieszane ze sobą by w razie jakiejś choroby wyginęły tylko jedne nie tworząc przy tym pustego miejsca niczym łysiny u starszego pana.
Perełka na Ziemi. Poza wielkimi oceanami i górami, które mają śnieżne szczyty lasy pokrywają wielkie połacie lądów. Mnóstwo drzew, zwierzyny strumyków mniejszych lub większych. Świetne miejsca dla tak zwanych outsiderów. Wszystkie rodzaje drzew występują najczęściej pomieszane ze sobą by w razie jakiejś choroby wyginęły tylko jedne nie tworząc przy tym pustego miejsca niczym łysiny u starszego pana.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Czw Lip 27, 2017 4:42 pm
Wrócił, a talerze o mało nie wyleciały jej z dłoni w reakcji na chrząkniecie. Nie był zdecydowanie chrabąszczem, ale zapewne chciał zwrócić na siebie uwagę i to mu się o mało. Odłożyła część talerzy nie będąc w stanie na czas dokończyć roboty i przetarła ścierką dłonie.
-Emm...- przyjrzała się napisowi, aż nazbyt z natury kojarzącego się z jakimś konceptem erotycznym po czym przeczytała partię na brzuchu.
-Aaa...ma sens - prawie wpadła na numer z napisem, nawet w przestrzeni kosmicznej mieli poczucie humoru, choć czemu o tym pomyślała, przecież oczywiste że cywilizacje pozaziemskie nie powinny się aż tak nadto różnic od ziemskiej.
Przyjrzała się koszulkom, wybrała ptaka bo jakże by inaczej. Według gustu szła dalej i preferowała zdecydowanie jasnobrązowy polar nader dresową bluzę, zaś czarne bokserki...
-Woda była dla mnie za zimna... - gapiła się na bokserki, w sumie nigdy nie miała okazji dotykać męskiej bielizny i zastanawiała się co właściwie on myślał by dać jej to w ręce. Mimo wszystko dalej spoglądała na nie, dopóki nie wyrwał z zapytaniem zaspokojenia jej dalszych norm społecznych. "Czy powinnam o cokolwiek prosić? Nie powinnam być raczej nachalna choć jest na razie bardzo miły. Może nie wszyscy są tacy źli, ale ...no nie wiem zwariował by mi to dawać. W każdym razie jest dość zimno..."
Postanowiła, że jednak założy bokserki, miały przyjemny w dotyku materiał i mimo braku ozdób wydawały się przyjemne dla oka. Odwróciła się odruchowo by widział jedynie jej robaczkowe plecy i wpierw założyła koszule, a następnie polar. Miała w sumie za wielki tyłek, jak na chudą postawę ciała.
-Frachtowiec, wydawał mi się znacznie mniejszy. Mamy statki, ale to rzadki środek transportu i ludzkość nie ma tendencji do podróży kosmicznych...znaczy jesteśmy zacofani - zaczęła gapić się na niego rozciągając bokserki w rękach. Właściwie nie musiała ich zakładać bo polar okazał się na tyle spory, że już dół jej zasłaniał. Wystarczyło to czasu do czasu podciągnąć niżej, jakby majtki zbyt rzucały się w oczy.
-Prawie się ubrałam, nie martw się tym. No mówimy na pozaziemskie istoty kosmici bądź prościej obcy. Obcy to taka forma, że nietutejszy, nieznany...no tego, wszystko super, ale... - chciała coś powiedzieć, właściwie co dalej. No bo mimo pomocy otrzymanej przez niego nie wiedziała, jakie są jego dalsze działania. Najwyraźniej na obecną chwile mogła dotrzymać mu towarzystwa.
-Zdobyłam jedzenie, ale mój fizyczny stan zmusił mnie bym wpierw wzięła kąpiel... tego, nie wiedziałam, że to jezioro jest nawiedzone. He...hej...długo tam nie byłeś co? - zapytała, ale po krótkim na myślę po prostu założyła bokserki na nie do końca wyschnięte majtki. Zakrzywiła usta w złych myślach, właściwie powinna o coś spytać, tak bardzo była ciekawa pobytu kosmity na Ziemi, a tak trudno było jej dobrać odpowiednie słowa. Skąd pochodzi, jaki jest jego cel misji, czy spotkał ciekawe światy...takie poczciwe pytania, bo w sumie od czego miała zacząć? Od...
-Hej przybywasz w pokoju? - walnęła się w usta oddając się stereotypowemu przekonaniu, że wpierw należało spytać, czy właściwie ma dobre zamiary względem Ziemian. Tylko wyszła na totalną idiotkę rozpuszczonego społeczeństwa, tego co tak ciężko trawiła.
-Aaa...znaczy, skąd pochodzisz? - odetchnęła opierając się o okoliczną ścianę z nadzieją, że jej emocjonalny stan został opanowany. Wróciła na siedzisko przy stole i postanowiła dokończyć swój posiłek.
-Emm...- przyjrzała się napisowi, aż nazbyt z natury kojarzącego się z jakimś konceptem erotycznym po czym przeczytała partię na brzuchu.
-Aaa...ma sens - prawie wpadła na numer z napisem, nawet w przestrzeni kosmicznej mieli poczucie humoru, choć czemu o tym pomyślała, przecież oczywiste że cywilizacje pozaziemskie nie powinny się aż tak nadto różnic od ziemskiej.
Przyjrzała się koszulkom, wybrała ptaka bo jakże by inaczej. Według gustu szła dalej i preferowała zdecydowanie jasnobrązowy polar nader dresową bluzę, zaś czarne bokserki...
-Woda była dla mnie za zimna... - gapiła się na bokserki, w sumie nigdy nie miała okazji dotykać męskiej bielizny i zastanawiała się co właściwie on myślał by dać jej to w ręce. Mimo wszystko dalej spoglądała na nie, dopóki nie wyrwał z zapytaniem zaspokojenia jej dalszych norm społecznych. "Czy powinnam o cokolwiek prosić? Nie powinnam być raczej nachalna choć jest na razie bardzo miły. Może nie wszyscy są tacy źli, ale ...no nie wiem zwariował by mi to dawać. W każdym razie jest dość zimno..."
Postanowiła, że jednak założy bokserki, miały przyjemny w dotyku materiał i mimo braku ozdób wydawały się przyjemne dla oka. Odwróciła się odruchowo by widział jedynie jej robaczkowe plecy i wpierw założyła koszule, a następnie polar. Miała w sumie za wielki tyłek, jak na chudą postawę ciała.
-Frachtowiec, wydawał mi się znacznie mniejszy. Mamy statki, ale to rzadki środek transportu i ludzkość nie ma tendencji do podróży kosmicznych...znaczy jesteśmy zacofani - zaczęła gapić się na niego rozciągając bokserki w rękach. Właściwie nie musiała ich zakładać bo polar okazał się na tyle spory, że już dół jej zasłaniał. Wystarczyło to czasu do czasu podciągnąć niżej, jakby majtki zbyt rzucały się w oczy.
-Prawie się ubrałam, nie martw się tym. No mówimy na pozaziemskie istoty kosmici bądź prościej obcy. Obcy to taka forma, że nietutejszy, nieznany...no tego, wszystko super, ale... - chciała coś powiedzieć, właściwie co dalej. No bo mimo pomocy otrzymanej przez niego nie wiedziała, jakie są jego dalsze działania. Najwyraźniej na obecną chwile mogła dotrzymać mu towarzystwa.
-Zdobyłam jedzenie, ale mój fizyczny stan zmusił mnie bym wpierw wzięła kąpiel... tego, nie wiedziałam, że to jezioro jest nawiedzone. He...hej...długo tam nie byłeś co? - zapytała, ale po krótkim na myślę po prostu założyła bokserki na nie do końca wyschnięte majtki. Zakrzywiła usta w złych myślach, właściwie powinna o coś spytać, tak bardzo była ciekawa pobytu kosmity na Ziemi, a tak trudno było jej dobrać odpowiednie słowa. Skąd pochodzi, jaki jest jego cel misji, czy spotkał ciekawe światy...takie poczciwe pytania, bo w sumie od czego miała zacząć? Od...
-Hej przybywasz w pokoju? - walnęła się w usta oddając się stereotypowemu przekonaniu, że wpierw należało spytać, czy właściwie ma dobre zamiary względem Ziemian. Tylko wyszła na totalną idiotkę rozpuszczonego społeczeństwa, tego co tak ciężko trawiła.
-Aaa...znaczy, skąd pochodzisz? - odetchnęła opierając się o okoliczną ścianę z nadzieją, że jej emocjonalny stan został opanowany. Wróciła na siedzisko przy stole i postanowiła dokończyć swój posiłek.
Re: Las
Sob Lip 29, 2017 6:02 pm
- Za zimna? – speszył się wyraźnie i podrapał po głowie – Oj, nie wiem w sumie, co bym ci mógł dać, co by na ciebie pasowało... – nie zajmował się jednak długo tym tematem. Ukradkiem odwrócił głowę i rzucił okiem na Tikę, ale kiedy się zorientował, że widziała, jak ją podgląda, natychmiast znów wlepił wzrok w ścianę. – Już, mogę się odwrócić? – zapytał, choć doskonale wiedział, że była już ubrana, więc po prostu to zrobił. – Hmmm... – zamruczał i powiódł wzrokiem o podłodze i ścianach, słysząc stwierdzenie Tiki na temat stanu techniki u Ziemian. – Ale? – dopytał szczerze zainteresowany tym, co chciała powiedzieć. – Emmm... no ogólnie jakiś czas ogarniałem otoczenie w tych lasach. Potem usłyszałem jakieś dziwne odgłosy i ... tak cię znalazłem. Ale już jakiś czas obserwowałem Ziemian. Ludzie raczej nie mieszkają w lasach i nie kąpią się w dzikich ostępach. Gromadzą się w większe skupiska ludzkie i zapewniają sobie wzajemnie wszystko, co jest im potrzebne do przetrwania. Między innymi bieżącą wodę. Więc... czemu zapuściłaś się tak daleko od osad ludzkich? – dopytał i patrzył na nią z dużym zaangażowaniem. – Emm... pochodzę w planety Hurricane. Chyba nie będziesz znała, to bardzo daleko stąd... – wyjaśniał, przyglądając się uważnie każdej reakcji ze strony rozmówczyni. – A tutaj to w sumie jestem przypadkiem... – podrapał się po głowie. – W sumie to chciałem coś tutaj sprawdzić. I... – patrzył dziewczynie głęboko w oczy.- i... no... pomyślałem... że mogłabyś mi pomóc. To znaczy, oboje możemy sobie pomóc.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Sob Lip 29, 2017 6:34 pm
-Wiesz...no trudno mi to powiedzieć, ale chyba rozumiesz koncepcje pieniądza? - chciała dać mu pewną wskazówkę, nie mogła zaznaczyć tego w prost, że była bezdomna. Ot włóczykijka bez wygodnego kąta, a co gorsza nawet przez tego przysłowiowego kija podróżnika, którym to mogłaby się podeprzeć.
-Znam z gier, ale raczej to nie jest planeta, gdzie z dnia na dzień przemieszczają się trąby powietrzne, a mieszkańcy żyją większość czasu pod ziemią tworząc wielkie zbiorowiska niczym mrówki...prawda? -
Uderzała palcami o siebie, a jej oczy zamrugały parokrotnie, jakby drobina piasku wpadła do ich wnętrza. Kolejny tik nerwowy przestraszonej otaczającą jej rzeczywistością. Zastanowiła się dłuższą chwile bo nie wiedziała jakiego rodzaju pomocy kosmita mógł oczekiwać. W sumie był bardzo podobny do ludzi, ale jego oczy aż nadto się wyróżniały.
-Pomogę ci, to...w sumie fajne. Tylko...czy tak wyglądają mieszkańcy Hurricane? - przełknęła ślinę lekko podenerwowana tym pytaniem. Znała z gier, że wiele kosmitów potrafiło ukrywać swoją prawdziwą tożsamość by tylko zmieszać się z tłumem badanej przez nich planety. To oczywiście szło w towarzystwie z serią dziwnych gagów tudzież akcji transformujących się robotów, mutantów, czy romansowych dziwności.
-Wyglądasz, jak ludzie, tego twoje oczy się wyróżniają. Tak wyglądacie, czy to no...przykrywka? No nie chciałabym spać pod gołym niebie, ale chociaż chciałabym wiedzieć z kim, czy... no śpię-
-Znam z gier, ale raczej to nie jest planeta, gdzie z dnia na dzień przemieszczają się trąby powietrzne, a mieszkańcy żyją większość czasu pod ziemią tworząc wielkie zbiorowiska niczym mrówki...prawda? -
Uderzała palcami o siebie, a jej oczy zamrugały parokrotnie, jakby drobina piasku wpadła do ich wnętrza. Kolejny tik nerwowy przestraszonej otaczającą jej rzeczywistością. Zastanowiła się dłuższą chwile bo nie wiedziała jakiego rodzaju pomocy kosmita mógł oczekiwać. W sumie był bardzo podobny do ludzi, ale jego oczy aż nadto się wyróżniały.
-Pomogę ci, to...w sumie fajne. Tylko...czy tak wyglądają mieszkańcy Hurricane? - przełknęła ślinę lekko podenerwowana tym pytaniem. Znała z gier, że wiele kosmitów potrafiło ukrywać swoją prawdziwą tożsamość by tylko zmieszać się z tłumem badanej przez nich planety. To oczywiście szło w towarzystwie z serią dziwnych gagów tudzież akcji transformujących się robotów, mutantów, czy romansowych dziwności.
-Wyglądasz, jak ludzie, tego twoje oczy się wyróżniają. Tak wyglądacie, czy to no...przykrywka? No nie chciałabym spać pod gołym niebie, ale chociaż chciałabym wiedzieć z kim, czy... no śpię-
Re: Las
Sob Lip 29, 2017 10:46 pm
Mężczyzna zmarszczył brwi i popatrzył na Tikę bezmyślnym wzrokiem. Jako doskonały przedstawiciel populacji męskiej nie należał do najdomyślniejszych. Ale skoro dziewczyna nie powiedziała wprost, zapewne nie chciała o tym mówić, więc nie drążył tematu.
- Emm, nie, to chyba nie to samo Hurricane… - podrapał się po głowie- Na planecie panuje wieczna burza. I… ciemność. – powiedział, opuszczając wzrok na podłogę. Miał poważną minę, zamyśloną. Po raz pierwszy uśmiech spełzł z jego ust. – Jak wyglądają? No… jak widać. – odparł, rozkładając ręce, jakby chciał zaprezentować swoje ciało w całej okazałości. – Chyba nie każesz mi pokazać się w szczegółach? – Zażartował i zaśmiał się wymuszenie. - Tak czy inaczej, już od dawna tam nie mieszkam. – sprostował szybko. – Jak mam być szczery, to twoje oczy wydają mi się dopiero dziwne. I nie raz miałem takie wrażenie w życiu, że istoty odmienne ode mnie są dziwne. Nie wiem o was, ludziach, zbyt wiele. Czy różnię się od Ziemian? Moje oczy chyba wolą ciemność, ostre światło na tej planecie razi mnie mocno. Dlatego chyba wolę nie wychodzić z cienia. Wydaje mi się tu też strasznie upalnie, ale odkrywanie ciała chyba nie jest zbyt rozsądne…
Po tych słowach spoważniał i przetarł ręką twarz niedbale, jakby zmęczony już tą rozmową.
- Słuchaj, Tika, nie musisz się mnie bać. Jesteś z tej planety i dlatego sądziłem, że możesz mieć cenną wiedzę, która uchroni mnie przed wdepnięciem w gówno. – wyznał szczerze. – Może to dla ciebie niewyobrażalne, skoro mieszkasz od lat na jednej planecie, ale powiem ci, o co chodzi. Jestem handlarzem. Latam po różnych planetach i dostarczam różne towary. Przyleciałem tutaj, bo natrafiłem na ślad pewnego drogocennego… - zawahał się w tym miejscu, po czym dokończył. - …skarbu. Oglądałem okolicę i wydaje mi się, że on jest ukryty gdzieś w tym lesie. – postukał palcami o stolik i przyglądał się reakcjom dziewczyny na swoje słowa. Miał kamienną minę. – Znalazłem nawet w pewnym miejscy wejście do pewnej jaskini. Chciałem ją zbadać, ale… No nie wejdę do środka. Jestem za duży. – zamilkł na chwilę. – A ty wydajesz mi się w sam raz, żeby się przecisnąć…
- Emm, nie, to chyba nie to samo Hurricane… - podrapał się po głowie- Na planecie panuje wieczna burza. I… ciemność. – powiedział, opuszczając wzrok na podłogę. Miał poważną minę, zamyśloną. Po raz pierwszy uśmiech spełzł z jego ust. – Jak wyglądają? No… jak widać. – odparł, rozkładając ręce, jakby chciał zaprezentować swoje ciało w całej okazałości. – Chyba nie każesz mi pokazać się w szczegółach? – Zażartował i zaśmiał się wymuszenie. - Tak czy inaczej, już od dawna tam nie mieszkam. – sprostował szybko. – Jak mam być szczery, to twoje oczy wydają mi się dopiero dziwne. I nie raz miałem takie wrażenie w życiu, że istoty odmienne ode mnie są dziwne. Nie wiem o was, ludziach, zbyt wiele. Czy różnię się od Ziemian? Moje oczy chyba wolą ciemność, ostre światło na tej planecie razi mnie mocno. Dlatego chyba wolę nie wychodzić z cienia. Wydaje mi się tu też strasznie upalnie, ale odkrywanie ciała chyba nie jest zbyt rozsądne…
Po tych słowach spoważniał i przetarł ręką twarz niedbale, jakby zmęczony już tą rozmową.
- Słuchaj, Tika, nie musisz się mnie bać. Jesteś z tej planety i dlatego sądziłem, że możesz mieć cenną wiedzę, która uchroni mnie przed wdepnięciem w gówno. – wyznał szczerze. – Może to dla ciebie niewyobrażalne, skoro mieszkasz od lat na jednej planecie, ale powiem ci, o co chodzi. Jestem handlarzem. Latam po różnych planetach i dostarczam różne towary. Przyleciałem tutaj, bo natrafiłem na ślad pewnego drogocennego… - zawahał się w tym miejscu, po czym dokończył. - …skarbu. Oglądałem okolicę i wydaje mi się, że on jest ukryty gdzieś w tym lesie. – postukał palcami o stolik i przyglądał się reakcjom dziewczyny na swoje słowa. Miał kamienną minę. – Znalazłem nawet w pewnym miejscy wejście do pewnej jaskini. Chciałem ją zbadać, ale… No nie wejdę do środka. Jestem za duży. – zamilkł na chwilę. – A ty wydajesz mi się w sam raz, żeby się przecisnąć…
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Sob Lip 29, 2017 11:13 pm
Wzdrygnęła się, a więc pochodził z mrocznych i słabo ocieplonych miejsc. Mogła się domyśleć bo wąskie źrenice zdradzały wrażliwość na źródła światła. Nie wydawał się cokolwiek ukrywać, choć nie znała się na ludziach, a tym bardziej przybyszach z dalszych zakątków wszechświata.
-Prz...no przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do jakiegokolwiek towarzystwa. Wiesz zwykle kosmici potrafią wtapiać się w otoczenie, na przykład zdejmują skórę pierwszego napotkanego farmera i zakładają, jak własną...no wiesz. Uch...dobra nie wiem, czy znasz się na takiej tematyce.-
Podrapała się na szyi z pomocą lewej ręki i spojrzała gdzieś na bok ukradkiem. Sama myśl pokazywania się w szczegółach wydawała jej się bardzo kusząca, to jak oglądanie na żywo kontent dla dorosłych. Nie przelało to jednak czary myśli na tyle by się zarumieniła, wydawała sięw tych sprawach oschła i dość wyobcowana.
-Ziemian jest wiele i to różnorodnych, najpowszechniejsze to ludzie...gładka skóra, jak twoja, podobna budowa i włosy ale oczy są podobne do moich. Są też ci przypominający bardziej zwierzęta, jak chodź by humanoidalne wilki, psy, koty, insekty, dinozaury. Jest nas mnóstwo w własnej różnorodności, ale żyjemy wspólnie na tej planecie. Co do mnie...-
Przesunęła włosy by móc na niego chwilowo spojrzeć parą oczu zamiast wyłącznie tylko jednym.
-Jestem robalem, insektem...no i lubię ciepło. Na oczy poleciłabym okulary przeciwsłoneczne. To takie szkiełka ciemne, które no...zatrzymują część promieni słonecznych dzięki czemu słońce tak nie razi w oczy. Polecałabym je kupić, bardzo by ci pomogły. - W sumie nie wiedziała kiedy tak się rozgadała, nie przywykła do tego, ale czuła się, jakby od wieków do nikogo nie otworzyła ust, a kiedy pierwsze lody zostały przełamane, dzieliła się pewną ograniczoną dozą swobody. Zamilkła bo, aż nad to powiedziała. Przełknęła ślinę i zastanawiała się, czy jednak nie skorzystać z okazji do kąpieli. Dawno w rękach nie trzymała mydła, ale martwiła się, że preparaty skórne mogą okazać się dla niej toksyczne.
-To brzmi...super, tylko proszę nie zostawiaj mnie. Nie mam dokąd się udać...proszę. - Uroniła łezkę, sama możliwość przebywania na tym statku była czymś epickim, a teraz wolała tego nie stracić. Miała nadzieje, że przygarnie ją jak taką międzygalaktyczną sierotę. Może nawet ucieknie stąd...w sensie to byłoby coś, podróżować poza Ziemią w nieznanym.
-Tego...mówiłeś coś o prysznicu? Mogę skorzystać? Tylko wiesz, jeśli chcesz się przyjrzeć mojej ziemskiej anatomii no to tego, staraj się tak bym o tym nie wiedziała. Nie chce w ciebie niczym rzucić. - przymknęła oczy i zacisnęła szczękę, co sobie myślała by taką kwestie wywalić obcemu bytowi prosto w twarz. Może poczuła tą znieczulice w sobie i po prostu chciała się wyżyć na własnym ciele. Taki krytyczny failure z pewnością by dobrze zrobił ciału.
-Prz...no przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do jakiegokolwiek towarzystwa. Wiesz zwykle kosmici potrafią wtapiać się w otoczenie, na przykład zdejmują skórę pierwszego napotkanego farmera i zakładają, jak własną...no wiesz. Uch...dobra nie wiem, czy znasz się na takiej tematyce.-
Podrapała się na szyi z pomocą lewej ręki i spojrzała gdzieś na bok ukradkiem. Sama myśl pokazywania się w szczegółach wydawała jej się bardzo kusząca, to jak oglądanie na żywo kontent dla dorosłych. Nie przelało to jednak czary myśli na tyle by się zarumieniła, wydawała sięw tych sprawach oschła i dość wyobcowana.
-Ziemian jest wiele i to różnorodnych, najpowszechniejsze to ludzie...gładka skóra, jak twoja, podobna budowa i włosy ale oczy są podobne do moich. Są też ci przypominający bardziej zwierzęta, jak chodź by humanoidalne wilki, psy, koty, insekty, dinozaury. Jest nas mnóstwo w własnej różnorodności, ale żyjemy wspólnie na tej planecie. Co do mnie...-
Przesunęła włosy by móc na niego chwilowo spojrzeć parą oczu zamiast wyłącznie tylko jednym.
-Jestem robalem, insektem...no i lubię ciepło. Na oczy poleciłabym okulary przeciwsłoneczne. To takie szkiełka ciemne, które no...zatrzymują część promieni słonecznych dzięki czemu słońce tak nie razi w oczy. Polecałabym je kupić, bardzo by ci pomogły. - W sumie nie wiedziała kiedy tak się rozgadała, nie przywykła do tego, ale czuła się, jakby od wieków do nikogo nie otworzyła ust, a kiedy pierwsze lody zostały przełamane, dzieliła się pewną ograniczoną dozą swobody. Zamilkła bo, aż nad to powiedziała. Przełknęła ślinę i zastanawiała się, czy jednak nie skorzystać z okazji do kąpieli. Dawno w rękach nie trzymała mydła, ale martwiła się, że preparaty skórne mogą okazać się dla niej toksyczne.
-To brzmi...super, tylko proszę nie zostawiaj mnie. Nie mam dokąd się udać...proszę. - Uroniła łezkę, sama możliwość przebywania na tym statku była czymś epickim, a teraz wolała tego nie stracić. Miała nadzieje, że przygarnie ją jak taką międzygalaktyczną sierotę. Może nawet ucieknie stąd...w sensie to byłoby coś, podróżować poza Ziemią w nieznanym.
-Tego...mówiłeś coś o prysznicu? Mogę skorzystać? Tylko wiesz, jeśli chcesz się przyjrzeć mojej ziemskiej anatomii no to tego, staraj się tak bym o tym nie wiedziała. Nie chce w ciebie niczym rzucić. - przymknęła oczy i zacisnęła szczękę, co sobie myślała by taką kwestie wywalić obcemu bytowi prosto w twarz. Może poczuła tą znieczulice w sobie i po prostu chciała się wyżyć na własnym ciele. Taki krytyczny failure z pewnością by dobrze zrobił ciału.
Re: Las
Pon Lip 31, 2017 3:25 pm
- Eeeh... – Bishop skrzywił usta. Popatrzył na Tikę z ubolewaniem i podrapał się po głowie, gdy wspomniała o tym, że chciałaby z nim zostać. Za chwilę znów się ożywił, jakby chcąc zmienić temat. - Jasne, jasne, chodź za mną! – powiedział nieco speszony – Daj spokój, jakoś powstrzymam żądzę, hehe, poznania. – zażartował i poprowadził Tikę z powrotem na korytarz. Doszli do wielkich, dwuskrzydłowych drzwi. Obok nich znajdowała się drabinka na niższy pokład. Bishop szedł przodem, za nim dziewczyna. Znaleźli się w maleńkim pomieszczeniu pozbawionym światła dziennego. Świeciła się w nim czerwona lampka, ale oświetlała jedynie niewielkie biuro, które można było zwinąć na ścianę. Większość kajuty zajmowało łóżko, niemalże dwuosobowe, czyli trochę większe niż jednoosobowe, ale jeszcze bardzo niekomfortowe dla dwóch osób. Znajdowała się na nim wymięta kołdra, sterta męskich ubrań, a wśród nich jakieś gazety z nagimi kobietami różnych ras, jakich Tika jeszcze nigdy nie widziała. Wszędzie panował nieład, a na jednej ze ścian zawieszony był plakat z rozkładówki z dziewczyną przypominającą kocicę.
Obok niego były natomiast drzwi do klaustrofobicznie małego prysznica oraz toalety.
- Znajdziesz tam coś do mycia, zaraz ci znajdę ręcznik... – powiedział, po czym zaczął rozrzucać ubrania na łóżku. W końcu dokopał się do poszukiwanego przedmiotu. – Proszę. – uśmiechnął się krzywo.
Jeśli Tika weszła pod prysznic, oparł się o ścianę, nie widząc oczywiście dziewczyny w środku, ale dalej do niej mówił, było go dobrze słychać za ścianą.
- Szczerze? To ja nigdy nie widziałem nikogo, kto by z kogo zdarł skórę. Chociaż mawiają, że Saiyanie tak robię, jak krewisz im hajs. Dlatego nie robię z nimi za dużo interesów. Nigdy nie mam pewności, czy mi zapłacą czy zabiją. – powiedział, śmiejąc się z cicha. – Musisz mi pokazać te oku... lary? ...bo rzeczywiście ciężko mi w ogóle wyjść z cienia... – po tych słowach zamilkł na dłużej. – Jak skończysz, to powiem c dokładnie, o co chodzi z tym skarbem.
Obok niego były natomiast drzwi do klaustrofobicznie małego prysznica oraz toalety.
- Znajdziesz tam coś do mycia, zaraz ci znajdę ręcznik... – powiedział, po czym zaczął rozrzucać ubrania na łóżku. W końcu dokopał się do poszukiwanego przedmiotu. – Proszę. – uśmiechnął się krzywo.
Jeśli Tika weszła pod prysznic, oparł się o ścianę, nie widząc oczywiście dziewczyny w środku, ale dalej do niej mówił, było go dobrze słychać za ścianą.
- Szczerze? To ja nigdy nie widziałem nikogo, kto by z kogo zdarł skórę. Chociaż mawiają, że Saiyanie tak robię, jak krewisz im hajs. Dlatego nie robię z nimi za dużo interesów. Nigdy nie mam pewności, czy mi zapłacą czy zabiją. – powiedział, śmiejąc się z cicha. – Musisz mi pokazać te oku... lary? ...bo rzeczywiście ciężko mi w ogóle wyjść z cienia... – po tych słowach zamilkł na dłużej. – Jak skończysz, to powiem c dokładnie, o co chodzi z tym skarbem.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pon Lip 31, 2017 4:55 pm
Im bardziej się zbliżała ku celu, tym bardziej zdawała sobie sprawę jak robiło się ciemno. Rzeczywiście przywykł do ciemnych warunków, ale nie sądziła, że sama będzie musiała tego doświadczyć i to jeszcze w tak klaustrofobicznym miejscu.
"Wygląda to, jakby w każdej chwili coś miałoby na mnie wyskoczyć. Jakieś wielkie ślipia będą patrzeć, czy łapska się wysuną ugh" zadrżała z niepokojem, ale głos kosmity tym razem nie budził w niej strachu, a dodawał jej odrobinę otuchy. Także nie sprawował w tym miejscu porządku, dało się dostrzec skamieliny w postaci dawno zużytych spodni, tudzież bielizny. Gazetkę przypominającą samotnemu handlarzowi, że czasami brakuje w jego podróżach czułości i pospolitej erotycznej frajdy, jak również klasyczny plakat ulubionej laski jakiegoś zespołu, tudzież dzieła filmowego.
"Preferuje kotki i ma bardzo zwężone źrenice, może faktycznie jest z kotowatych ras tylko gdzie ma ogon? W takim razie fantastyka już wyczerpała temat, jednak kosmici z mydlanej wyobraźni niewiele się różnią od rzeczywistości. Tego...ciekawe, czy pożyczyłby mi tą gazetkę. No tak gołe baby, ale to w sumie dobre źródło informacji...oh gosh, może ma jakąś bazę danych bo totalnie już wymyśliłabym jakąś historie dla tych pań. " Następnie poklepała się po policzkach, gdy dostrzegła ręcznik wiszący na ręce Bishopa.
-Agh...znaczy dzięki. Przepraszam za kłopot - wlazła do środka kabiny i rozebrała się obnażając swoje ciało. Lekko wychyliła się odsłaniając jedynie głowę i ramię by odłożyć ubrania na podłodze. Kątem oka chwile na niego patrzyła i dodała wyraźnie zaniepokojona.
-Ci...ci saiyanie brzmią, jak barbarzyńcy! Zapewne są obeznani w boju - zadygotała czekając, aż spływająca woda w końcu wystrzeli ciepłą wodą. Tutaj też mogła poczuć pewne rozczarowanie, więcej aniżeli na niewiele wyższą od pokojowej temperatury to nie mogła liczyć.
-Okulary, to takie szkła korygujące wzrok, ale są też warianty przeciwsłoneczne. Sądzę, że bardzo ci ułatwią życie na powierzchni, a i zasłonią twoje nienaturalne oczy. Tylko musielibyśmy udać się do miasta...no i... - zanurzyła się w końcu w kabinie i zaczęła smarować ciało jakąś dziwną, na pół galaretowatą kostką.
-No i tego...co ja miałam właściwie powiedzieć, ach tak...nie mam pieniędzy. Musielibyśmy coś sprzedać wartościowego by zdobyć pieniądze i ci je kupić. No i miasto jest dość daleko, zapewne wiele godzin na piechotę, ale z jakimś pojazdem moglibyśmy być tam w niespełna pół godziny... - przytuliła ręce do piersi pozwalając delikatnej i ostrej w zapachu pianie spłynąć po jej kształtach.
-Hej...zauważyłam, że lubisz no...kocice. Ona jest z jakiegoś filmu? W ogóle istnieje u was kinematografia? Wygląda cool, znaczy...fajnie, znaczy no bardzo dobrze-
"Wygląda to, jakby w każdej chwili coś miałoby na mnie wyskoczyć. Jakieś wielkie ślipia będą patrzeć, czy łapska się wysuną ugh" zadrżała z niepokojem, ale głos kosmity tym razem nie budził w niej strachu, a dodawał jej odrobinę otuchy. Także nie sprawował w tym miejscu porządku, dało się dostrzec skamieliny w postaci dawno zużytych spodni, tudzież bielizny. Gazetkę przypominającą samotnemu handlarzowi, że czasami brakuje w jego podróżach czułości i pospolitej erotycznej frajdy, jak również klasyczny plakat ulubionej laski jakiegoś zespołu, tudzież dzieła filmowego.
"Preferuje kotki i ma bardzo zwężone źrenice, może faktycznie jest z kotowatych ras tylko gdzie ma ogon? W takim razie fantastyka już wyczerpała temat, jednak kosmici z mydlanej wyobraźni niewiele się różnią od rzeczywistości. Tego...ciekawe, czy pożyczyłby mi tą gazetkę. No tak gołe baby, ale to w sumie dobre źródło informacji...oh gosh, może ma jakąś bazę danych bo totalnie już wymyśliłabym jakąś historie dla tych pań. " Następnie poklepała się po policzkach, gdy dostrzegła ręcznik wiszący na ręce Bishopa.
-Agh...znaczy dzięki. Przepraszam za kłopot - wlazła do środka kabiny i rozebrała się obnażając swoje ciało. Lekko wychyliła się odsłaniając jedynie głowę i ramię by odłożyć ubrania na podłodze. Kątem oka chwile na niego patrzyła i dodała wyraźnie zaniepokojona.
-Ci...ci saiyanie brzmią, jak barbarzyńcy! Zapewne są obeznani w boju - zadygotała czekając, aż spływająca woda w końcu wystrzeli ciepłą wodą. Tutaj też mogła poczuć pewne rozczarowanie, więcej aniżeli na niewiele wyższą od pokojowej temperatury to nie mogła liczyć.
-Okulary, to takie szkła korygujące wzrok, ale są też warianty przeciwsłoneczne. Sądzę, że bardzo ci ułatwią życie na powierzchni, a i zasłonią twoje nienaturalne oczy. Tylko musielibyśmy udać się do miasta...no i... - zanurzyła się w końcu w kabinie i zaczęła smarować ciało jakąś dziwną, na pół galaretowatą kostką.
-No i tego...co ja miałam właściwie powiedzieć, ach tak...nie mam pieniędzy. Musielibyśmy coś sprzedać wartościowego by zdobyć pieniądze i ci je kupić. No i miasto jest dość daleko, zapewne wiele godzin na piechotę, ale z jakimś pojazdem moglibyśmy być tam w niespełna pół godziny... - przytuliła ręce do piersi pozwalając delikatnej i ostrej w zapachu pianie spłynąć po jej kształtach.
-Hej...zauważyłam, że lubisz no...kocice. Ona jest z jakiegoś filmu? W ogóle istnieje u was kinematografia? Wygląda cool, znaczy...fajnie, znaczy no bardzo dobrze-
Re: Las
Sro Sie 02, 2017 2:47 pm
- No Saiyanie mają prawo być barbarzyńcami. Są z natury silni i aroganccy. To im się wydaje, że mogą wszystko. Nie widziałaś nigdy saiyanina, prawda? – zaczął stukać butem o ścianę. – O kasę się nie martw, mała. – powiedział spokojnie. – Jak mi pomożesz, to pójdziemy do miasta po te okulary i co tam będziesz chciała. To znaczy, no jakoś się rozliczymy, żebyś była zadowolona. – potem jego głos zabrzmiał na lekko speszony. –Eeee, co? Aaaa, ta z plakatu? – chwila ciszy. –Czy lobię kocice? Nigdy się nad tym nie zastanawiałem... Nie wiem, no chyba tak... Kiedyś dostałem w prezencie za towar ten plakat, no to sobie powiesiłem w pokoju i tak zostało. A kto to jest? Nie mam pojęcia. I nie wiem, co to jest ta kinematografia...
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Sro Sie 02, 2017 3:24 pm
Woda obmywała ciało, a szum ze słuchawki rozpraszającej ciecz sprawiał, że co raz trudniej było jej usłyszeć każde słowo wypowiedziane przez kosmitę. Zamilkła wysłuchując go i właśnie te słowa najbardziej ją zaniepokoiły. Gościnność, jak gościnność miła z natury, ale to handlarz, a więc pieniądz zawsze zostanie priorytetem. Zasmuciła się bo co niby mogłaby mu zaoferować, skoro nawet nie posiada kieszeni którymi mogłaby świecić na prawo i lewo, że są puste. Musiała jakoś znaleźć na to rozwiązanie, ale najgorsze co mogło jej przychodzić do głowy, to że nie spełni jakichkolwiek oczekiwań i zostanie wywalona na zbity pysk po udzieleniu mu pomocy. Trochę wręcz ją załamało, że owy osobnik nie miał pojęcia czym jest kinematografia. Może znał ją pod inną nazwą, w sumie tego nie mogła być pewna. Nawet logicznie nie mogła wytłumaczyć, dlaczego tak płynnie mówi językiem ziemskim, ale może mają jakieś translatory zaczipowane w mózgu albo inne ponadczasowe bajery.
-Cóż jest ładna, to chyba wystarczy prawda? - zeszła dłoniami do pachwiny, nie chciała pominąć nawet jednego zakamarka ciała. Szczególnie, że chitynowe płytki tak trudno było domyć między złączami i wymagało to nie lada cierpliwości. Na szczęście to były niezmiernie rzadkie sytuacje, że cokolwiek zalazło jej pod płytę, czy skórę. Zaczęła obracać się wokół własnej osi by wszystko spłynęło po jej ciele, a następnie zakręciła dostęp do wody i wytarła się porządnie ręcznikiem. Opatulona wyłącznie w ręcznik bardzo ostrożnie wyłoniła się za kotary prysznica.
-To...ten skarb. Co może być cennego dla kosmity w sumie? Pewnie także lubicie złoto i świecidełka? Czy może jakieś antyczne artefakty - usiadła na łóżku opatulona wyłącznie w ręcznik. Póki nie było widać, jakoś próbowała odegnać złe myśli i skupić się na tym skarbie.
-Opowiedz mi o tym skarbie -
-Cóż jest ładna, to chyba wystarczy prawda? - zeszła dłoniami do pachwiny, nie chciała pominąć nawet jednego zakamarka ciała. Szczególnie, że chitynowe płytki tak trudno było domyć między złączami i wymagało to nie lada cierpliwości. Na szczęście to były niezmiernie rzadkie sytuacje, że cokolwiek zalazło jej pod płytę, czy skórę. Zaczęła obracać się wokół własnej osi by wszystko spłynęło po jej ciele, a następnie zakręciła dostęp do wody i wytarła się porządnie ręcznikiem. Opatulona wyłącznie w ręcznik bardzo ostrożnie wyłoniła się za kotary prysznica.
-To...ten skarb. Co może być cennego dla kosmity w sumie? Pewnie także lubicie złoto i świecidełka? Czy może jakieś antyczne artefakty - usiadła na łóżku opatulona wyłącznie w ręcznik. Póki nie było widać, jakoś próbowała odegnać złe myśli i skupić się na tym skarbie.
-Opowiedz mi o tym skarbie -
Re: Las
Czw Sie 03, 2017 3:17 pm
Bishop powiódł wzrokiem za dziewczyną, nie ruszając się z miejsca przy ścianie. Posłuchał jej i powiódł oczami po podłodze.
- Emm... – zaczął, poszukując odpowiednich słów. – Nie wiem, jak ci to wyjaśnić, bo ty chyba niewiele wiesz na te tematy. W każdym razie... pewna legenda głosi, że dawno, dawno temu, w czasach, których nikt z żyjących już nie pamięta, Galaktyką rządziło pewne stworzenie imieniem Salazar. – przyglądał się reakcjom Tiki, zastanawiając się, czy ona wierzy w jego słowa. – Niektórzy mówili, że to był Bóg Zniszczenia, ale mnie się wydaje, że był po prostu cholernie sprytnym i silnym facetem. Tak czy inaczej, był potężny, władał ogromną mocą. Działo się to jednak tak dawno temu, że nikt nie wie, co się wtedy działo i jak zginął. – zerwał się z miejsca i przyklęknął pod nogami Tiki na jedno kolano. Złapał ją za nogi i popatrzył głęboko w oczy. – Tak się składa, że wszedłem w posiadanie pewnych dokumentów, które wskazywały miejsca jego pobytów i podróży. – puścił dziewczynę i złapał się za brodę, jakby zastanawiając się nad własnymi słowami. – Wiele czasu i siły kosztowało mnie studiowanie tego, ale jestem niemalże pewien, że miał jakiś związek z tą planetą. I że gdzieś w tych lasach możemy znaleźć coś cennego z tamtego okresu. – wyciągnął z kieszeni pewną kosteczkę. Nacisnął coś, a w powietrzu ukazała się mapa okolic. W lewym, dolnym rogu znajdowało się jezioro. – Tu... – wskazał palcem na północny zachód. – Jest coś... taka usypana sztucznie górka. Można by ją rozkopać, ale... – spojrzał Tice w oczy i uśmiechnął się. – Zawsze musi być jakieś ale, nie? No tutaj gniazdo mają jakieś jaszczury. Dwoje dorosłych i jedno młode. Są agresywne... – powiódł palcem nieco na południe. – Tu znalazłem pewną dziurę, o której ci mówiłem wcześniej. Tylko, że ... ja się tam nie zmieszczę. Musiałabyś iść sama...
- Emm... – zaczął, poszukując odpowiednich słów. – Nie wiem, jak ci to wyjaśnić, bo ty chyba niewiele wiesz na te tematy. W każdym razie... pewna legenda głosi, że dawno, dawno temu, w czasach, których nikt z żyjących już nie pamięta, Galaktyką rządziło pewne stworzenie imieniem Salazar. – przyglądał się reakcjom Tiki, zastanawiając się, czy ona wierzy w jego słowa. – Niektórzy mówili, że to był Bóg Zniszczenia, ale mnie się wydaje, że był po prostu cholernie sprytnym i silnym facetem. Tak czy inaczej, był potężny, władał ogromną mocą. Działo się to jednak tak dawno temu, że nikt nie wie, co się wtedy działo i jak zginął. – zerwał się z miejsca i przyklęknął pod nogami Tiki na jedno kolano. Złapał ją za nogi i popatrzył głęboko w oczy. – Tak się składa, że wszedłem w posiadanie pewnych dokumentów, które wskazywały miejsca jego pobytów i podróży. – puścił dziewczynę i złapał się za brodę, jakby zastanawiając się nad własnymi słowami. – Wiele czasu i siły kosztowało mnie studiowanie tego, ale jestem niemalże pewien, że miał jakiś związek z tą planetą. I że gdzieś w tych lasach możemy znaleźć coś cennego z tamtego okresu. – wyciągnął z kieszeni pewną kosteczkę. Nacisnął coś, a w powietrzu ukazała się mapa okolic. W lewym, dolnym rogu znajdowało się jezioro. – Tu... – wskazał palcem na północny zachód. – Jest coś... taka usypana sztucznie górka. Można by ją rozkopać, ale... – spojrzał Tice w oczy i uśmiechnął się. – Zawsze musi być jakieś ale, nie? No tutaj gniazdo mają jakieś jaszczury. Dwoje dorosłych i jedno młode. Są agresywne... – powiódł palcem nieco na południe. – Tu znalazłem pewną dziurę, o której ci mówiłem wcześniej. Tylko, że ... ja się tam nie zmieszczę. Musiałabyś iść sama...
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Czw Sie 03, 2017 4:02 pm
Wysłuchiwała go uważnie próbując wyschnąć na tym łóżku. Nie przepadała za suszarką, więc w przypadku włosów potrafiło to być godzinnym zjawiskiem. Wolała już się zamknąć w jakiejś bezpiecznej przestrzeni, ale na samą myśl o Bogu Zniszczenia zaciekawiło ją to. W każdym razie czemu czuła, że to się bardzo źle skończy? No tak rodzinka agresywnych jaszczurów, dawne siedlisko potężnego bytu który jeśli coś tutaj zostawił, to zapewne i też się zabezpieczył w tej kwestii. Ciasna dziura i samotna wyprawa, a to wszystko powtarzało w myślach insektach jedną frazę, jak gramofonowa płyta grana na zepsutym sprzęcie.
"Nie, nie, nie, nie i nie, no i jeszcze nie" Nie nadawała się nawet na eksploratorkę, ani nie potrafiła wyżyć na ulicy, ani w lesie, ani właściwie dziwiła się, że tak długo przetrwała. W sumie to przypadek chciał, że spotkała handlarza Bishopa, może ten łut szczęścia nad nią czuwa. Znajdzie źródło mocy, stanie się, kimś zamiast karykaturą przeciętnej gamergirl z problemami.
-Dostane broń, prowiant, ciuchy, sprzęt survivalowy, sprzęt wspinaczkowy i coś do kontaktu z tobą bym nie czuła za każdym razem, że to bardzo głupi pomysł posyłać przeciętną dziewczynę ziemskiego padołu do potencjalnie antycznych ruin jakiejś potężnej istoty zwanej potocznie Panem Zniszczenia? Jeśli tak to wchodzę. -
"Nie, nie, nie, nie i nie, no i jeszcze nie" Nie nadawała się nawet na eksploratorkę, ani nie potrafiła wyżyć na ulicy, ani w lesie, ani właściwie dziwiła się, że tak długo przetrwała. W sumie to przypadek chciał, że spotkała handlarza Bishopa, może ten łut szczęścia nad nią czuwa. Znajdzie źródło mocy, stanie się, kimś zamiast karykaturą przeciętnej gamergirl z problemami.
-Dostane broń, prowiant, ciuchy, sprzęt survivalowy, sprzęt wspinaczkowy i coś do kontaktu z tobą bym nie czuła za każdym razem, że to bardzo głupi pomysł posyłać przeciętną dziewczynę ziemskiego padołu do potencjalnie antycznych ruin jakiejś potężnej istoty zwanej potocznie Panem Zniszczenia? Jeśli tak to wchodzę. -
Re: Las
Pią Sie 04, 2017 1:16 pm
Bishopowi zaświeciły się oczy. Dosłownie Tika widziała, jak w półmroku przeszywa jest blask. Złapał ją za ręce i pocałował w ich wierzch.
- Wspaniale! Jesteś cudowna! – zakrzyknął podekscytowany. Po tym natychmiast zerwał się na równe nogi i zaczął krążyć po pokoju. – Do kontaktu dam ci scouter. To urządzenie pomoże ci też w ocenie przeciwnika, gdybyś... potrzebowała... – podszedł do szafy wnękowej, grzebał w niej chwilę, wyrzucając inne przedmioty niedbale na podłogę. – Mam. – powiedział, po czym wręczył dziewczynie urządzenie ze szkiełkiem na oko. – Prowiant i ciuchy chyba nie będą ci potrzebne. – stwierdził, kładąc ręce na biodrach i tupjąc. – To raczej załatwimy w jeden dzień. Daleko iść nie trzeba... A co do broni i sprzętu wspinaczkowego... – obrzucił wzrokiem dziewczynę od góry do dołu. – Nie mam broni ani sprzętu, ale... chyba mógłbym cię czegoś nauczyć...
- Wspaniale! Jesteś cudowna! – zakrzyknął podekscytowany. Po tym natychmiast zerwał się na równe nogi i zaczął krążyć po pokoju. – Do kontaktu dam ci scouter. To urządzenie pomoże ci też w ocenie przeciwnika, gdybyś... potrzebowała... – podszedł do szafy wnękowej, grzebał w niej chwilę, wyrzucając inne przedmioty niedbale na podłogę. – Mam. – powiedział, po czym wręczył dziewczynie urządzenie ze szkiełkiem na oko. – Prowiant i ciuchy chyba nie będą ci potrzebne. – stwierdził, kładąc ręce na biodrach i tupjąc. – To raczej załatwimy w jeden dzień. Daleko iść nie trzeba... A co do broni i sprzętu wspinaczkowego... – obrzucił wzrokiem dziewczynę od góry do dołu. – Nie mam broni ani sprzętu, ale... chyba mógłbym cię czegoś nauczyć...
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pią Sie 04, 2017 8:05 pm
Głupkowato mu się przyglądała za kotary różowych włosów. Chyba do reszty zwariował, skoro miał zamiar ją wysłać bez jakiejkolwiek metody obrony dopóty nie wyszedł z inicjatywą treningu.
-Mam trenować? - spytała zakłopotana wskazując na samą siebie.
-Jestem dobra w uciekaniu i grzaniu tyłka przez komputerem, w ogóle kiedykolwiek kogoś szkoliłeś? - zaczęła machać świeżo co pocałowaną dłonią, do reszty miała wątpliwości, czy aby na pewno zgodziła się za wcześnie na tak niebezpieczną wyprawę. Zostanie jeszcze karmą dla jaszczurów, ale może jakimś zbiegiem okoliczności będąc w opałach ktoś przyjdzie je na ratunek...nie, to chyba tylko w anime, ale cóż pomarzyć zawsze można. Chwyciła za scouter i spojrzała na niego z każdej strony.
-To jakiś cybernetyczny monokl? Od dawna już nie nosiłam okularów, ale wiem, że takie coś czasami noszą różne dziwaki, hipisami chyba się zwali?- Założyła scouter na prawym oku, choć zdecydowanie preferowałaby lewą stronę, a następnie wcisnęła pierwszy lepszy przycisk i spojrzała na handlarza. Stanęła na równe nogi i podeszła do ciuchów, zebrała je i wlazła do kabiny prysznicowej. Tym razem tylko z myślą by się przebrać, trudno włosy wysuszą się na świeżym powietrzu.
-Jestem gotowa na level up, ale nie mam pojęcia czego miałby mnie nauczyć handlarz i to na dodatek podróżujący bez broni...- spojrzała na niego niepewnie, a może co innego miał na myśli kiedy to była jeszcze w samym ręczniku. Brrr nie mogła rozgryźć innych ziemian, a co dopiero kosmitów. Postanowiła się udać z nim do ewentualnego miejsca treningowego.
-No tego...ok pokaż. Idziemy? -
-Mam trenować? - spytała zakłopotana wskazując na samą siebie.
-Jestem dobra w uciekaniu i grzaniu tyłka przez komputerem, w ogóle kiedykolwiek kogoś szkoliłeś? - zaczęła machać świeżo co pocałowaną dłonią, do reszty miała wątpliwości, czy aby na pewno zgodziła się za wcześnie na tak niebezpieczną wyprawę. Zostanie jeszcze karmą dla jaszczurów, ale może jakimś zbiegiem okoliczności będąc w opałach ktoś przyjdzie je na ratunek...nie, to chyba tylko w anime, ale cóż pomarzyć zawsze można. Chwyciła za scouter i spojrzała na niego z każdej strony.
-To jakiś cybernetyczny monokl? Od dawna już nie nosiłam okularów, ale wiem, że takie coś czasami noszą różne dziwaki, hipisami chyba się zwali?- Założyła scouter na prawym oku, choć zdecydowanie preferowałaby lewą stronę, a następnie wcisnęła pierwszy lepszy przycisk i spojrzała na handlarza. Stanęła na równe nogi i podeszła do ciuchów, zebrała je i wlazła do kabiny prysznicowej. Tym razem tylko z myślą by się przebrać, trudno włosy wysuszą się na świeżym powietrzu.
-Jestem gotowa na level up, ale nie mam pojęcia czego miałby mnie nauczyć handlarz i to na dodatek podróżujący bez broni...- spojrzała na niego niepewnie, a może co innego miał na myśli kiedy to była jeszcze w samym ręczniku. Brrr nie mogła rozgryźć innych ziemian, a co dopiero kosmitów. Postanowiła się udać z nim do ewentualnego miejsca treningowego.
-No tego...ok pokaż. Idziemy? -
Re: Las
Pon Sie 07, 2017 2:54 pm
Na scouterze nie było zbyt wiele przycisków. Po wciśnięciu jednego, na ekraniku pojawiły się różne cyferki, które jak na automacie w kasynie obracały się przez chwilkę. W końcu zatrzymały się na liczbie 5000.
Chłopak zaprowadził Tikę na zewnątrz. Słońce chyliło się już powoli ku zachodowi, malując niebo ponad koronami wysokich drzew na pomarańczowo i różowo. Stanęli na środku niewielkiej polanki przed statkiem. Lekki, ciepły zefirek smagał ich twarze i porywał włosy. Bishop uśmiechnął się sympatycznie.
- Są dwie rzeczy, których chciałbym cię nauczyć. Mam tylko nadzieję, że Ziemianie potrafią takie rzeczy. – ostrożnie złapał Tikę za ręce. Był delikatny i nienachalny. Gdyby nie chciała żadnego kontaktu fizycznego, natychmiast by się wycofał. Jeśli Tika natomiast nie wycofała się, mogła poczuć, jak co jakiś czas ściska jej dłonie palcami. – Nie uczyłem nigdy nikogo... – przyznał, przełykając ślinę.- Ale mam pewien pomysł, jak ci to pokazać... Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak energia KI? To jest taka siła, która... otacza cały Wszechświat. I każda istota żywa ma ją w sobie. – mówiąc to, jego ręce stawały się nieco cieplejsze i ... Tika mogłaby przysiąc, że zaczynają żarzyć się w świetlisty, błękitny sposób. – Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że to ona toczy krew w jego żyłach. A jeszcze mniej wie o tym, że potrafi czynić cuda... – trochę spoważniał i sprawdzał cały czas, czy dziewczyna wierzy w jego słowa. – Dosłownie. To jest moc, która może wszystko, ogranicza ją tylko nasza wyobraźnia. Gdybyś chciała ściąć nią drzewo, mogłabyś to zrobić. Gdybyś chciała uleczyć rany, mogłabyś to zrobić i wystarczy ci tylko to, co widzisz teraz w moich rękach. – odsłonił wnętrze dłoni, pokazując gromadzącą się energię. Wyglądała jak kula bez środka, mieniąca się błękitną poświatą. Po chwili zamknął dłonie, przestały żarzyć się. – Tika... – zaczął cichutko i wstydliwie. – Chciałem ci coś pokazać, ale musisz mi zaufać. Musisz położyć ręce na moich ramionach, a ja obejmę cię w talii... – mówiąc to zaczerwienił się cały, a jego ręce lekko zadrżały.
- Muzyka:
Chłopak zaprowadził Tikę na zewnątrz. Słońce chyliło się już powoli ku zachodowi, malując niebo ponad koronami wysokich drzew na pomarańczowo i różowo. Stanęli na środku niewielkiej polanki przed statkiem. Lekki, ciepły zefirek smagał ich twarze i porywał włosy. Bishop uśmiechnął się sympatycznie.
- Są dwie rzeczy, których chciałbym cię nauczyć. Mam tylko nadzieję, że Ziemianie potrafią takie rzeczy. – ostrożnie złapał Tikę za ręce. Był delikatny i nienachalny. Gdyby nie chciała żadnego kontaktu fizycznego, natychmiast by się wycofał. Jeśli Tika natomiast nie wycofała się, mogła poczuć, jak co jakiś czas ściska jej dłonie palcami. – Nie uczyłem nigdy nikogo... – przyznał, przełykając ślinę.- Ale mam pewien pomysł, jak ci to pokazać... Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak energia KI? To jest taka siła, która... otacza cały Wszechświat. I każda istota żywa ma ją w sobie. – mówiąc to, jego ręce stawały się nieco cieplejsze i ... Tika mogłaby przysiąc, że zaczynają żarzyć się w świetlisty, błękitny sposób. – Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że to ona toczy krew w jego żyłach. A jeszcze mniej wie o tym, że potrafi czynić cuda... – trochę spoważniał i sprawdzał cały czas, czy dziewczyna wierzy w jego słowa. – Dosłownie. To jest moc, która może wszystko, ogranicza ją tylko nasza wyobraźnia. Gdybyś chciała ściąć nią drzewo, mogłabyś to zrobić. Gdybyś chciała uleczyć rany, mogłabyś to zrobić i wystarczy ci tylko to, co widzisz teraz w moich rękach. – odsłonił wnętrze dłoni, pokazując gromadzącą się energię. Wyglądała jak kula bez środka, mieniąca się błękitną poświatą. Po chwili zamknął dłonie, przestały żarzyć się. – Tika... – zaczął cichutko i wstydliwie. – Chciałem ci coś pokazać, ale musisz mi zaufać. Musisz położyć ręce na moich ramionach, a ja obejmę cię w talii... – mówiąc to zaczerwienił się cały, a jego ręce lekko zadrżały.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pon Sie 07, 2017 3:30 pm
Wyszła na zewnątrz, słoneczko nie charakteryzowało się niczym nadzwyczajnym i wręcz miała ochotę ziewać. Tak to był ten czas, choć lubiła zarywać noce przed komputerem, teraz było zbyt nudno na taki proceder. Wyprostowała się i rozciągnęła, jak tylko ciało na to pozwalało. Szereg cichych chrząknięć przestawiających się płytek chitynowych oraz stawów wydało zadowalającą swobodę ruchu. Mimo spędzenia większości życia w pozycji siedzącej do tej pory miała nawyk, że raz na dłuższy okres czasu powinna odreagować grzanie siedzenia.
"Ciekawe co oznaczała ta liczba, jakaś statystyka, ale czego? Może takich midichromiaków co to wieszczą moc w organizmach żywych, czy też może to była jednostka dystansowa...albo poziom perwersji, bo chyba krępuje się w mojej obecności. " Stała nad nim, ale chciał by zasiadła na polanie. Może zaraz na nią naskoczy albo złapie na nogę i się przewróci. Taki test reakcji albo zrobi jej głupi kawał. Bardzo tego nie lubiła, a wielokrotnie w swojej naiwności nabrała się na coś dziwnego.
"Ugh...ok czemu mnie macasz po dłoniach i się zawstydzasz. Może się zakochał? Co ja powinnam w takiej sytuacji zrobić, podobno z liścia to działa, ale jak zrobię mu przykrość!? Nie będę mogła spędzić nocy na tym statku, nie chce iść na drzewo" Nie mogła oderwać od niego wzroku, szczególnie wzdrygnęła się na myśl, jak łapczywie przełknął ślinę, ale ostatecznie nie odsunęła dłoni. Wsłuchiwała się przez moment i mocno zasmuciła.
-Poważnie? - nie była zadowolona z tego, a jej ton o tym szczególnie świadczył.
"Damn son! Czemu nie mogłeś walnąć gadki, że to jednak jest jakaś energia Kosmo albo mamy punkty many i umiemy czarować, tylko z nas tłumoki. Ciekawe, czy to jakaś podpucha, ale no zobaczmy co on tam w tych dłoniach chowa. Jak to będzie jakaś dziwna tradycja kosmiczna to chyba będzie dla biednej mnie Rest in Pepperonis" Zerknęła na prawo, potem na lewo. W sumie byli sami, no na całe szczęście i nieszczęście. Bo działa to w obydwie strony, zawsze im bliżej kogoś tym bezpieczniej, a potem... barabach w żebra z noża!
-Jesteś bez serca! - walnęła się w czoło z plaskacza zdając sobie sprawę, że za wcześnie wypaplała takie wnioski.
-Znaczy, nie masz serca tłoczącej krew...serio, jeśli mówisz o tym, że możemy czarować i mamy jakąś cielesną walutę na ki, to...i tak będę to nazywać mp - chciała wstać, ale ten nie skończył, moment chwilowej ekscytacji w stylu "F**K Yeah zostanę Wizardem!"
-To totalnie brzmi, jak wypas. Tylko poważnie nie ma innej no...mniej krępującej metody? - Odpowiedź nasuwała się sama patrząc na ślepia kosmity. Czas na rozgrzewkę przed niedźwiedzim tulasem najwyraźniej. Położyła ręce na ramionach Bishopa i pozwoliła mu się objąć w talii. W bardzo wąskiej talii, zdecydowanie węższej niż komukolwiek z ludzkich kobiet mogłoby się udać osiągnąć. To tylko ubranie tak normowało jej środkowe walory.
-No tego, dawaj! Kulka jest super, chociaż wolałabym, żebyś puścił jakiegoś fireballa w okoliczne drzewo, czy coś. Wydaje się to bardziej przekonujące niżeli trick rodem z szkoły Davida Koperkofilka -
OOC: Trening start
"Ciekawe co oznaczała ta liczba, jakaś statystyka, ale czego? Może takich midichromiaków co to wieszczą moc w organizmach żywych, czy też może to była jednostka dystansowa...albo poziom perwersji, bo chyba krępuje się w mojej obecności. " Stała nad nim, ale chciał by zasiadła na polanie. Może zaraz na nią naskoczy albo złapie na nogę i się przewróci. Taki test reakcji albo zrobi jej głupi kawał. Bardzo tego nie lubiła, a wielokrotnie w swojej naiwności nabrała się na coś dziwnego.
"Ugh...ok czemu mnie macasz po dłoniach i się zawstydzasz. Może się zakochał? Co ja powinnam w takiej sytuacji zrobić, podobno z liścia to działa, ale jak zrobię mu przykrość!? Nie będę mogła spędzić nocy na tym statku, nie chce iść na drzewo" Nie mogła oderwać od niego wzroku, szczególnie wzdrygnęła się na myśl, jak łapczywie przełknął ślinę, ale ostatecznie nie odsunęła dłoni. Wsłuchiwała się przez moment i mocno zasmuciła.
-Poważnie? - nie była zadowolona z tego, a jej ton o tym szczególnie świadczył.
"Damn son! Czemu nie mogłeś walnąć gadki, że to jednak jest jakaś energia Kosmo albo mamy punkty many i umiemy czarować, tylko z nas tłumoki. Ciekawe, czy to jakaś podpucha, ale no zobaczmy co on tam w tych dłoniach chowa. Jak to będzie jakaś dziwna tradycja kosmiczna to chyba będzie dla biednej mnie Rest in Pepperonis" Zerknęła na prawo, potem na lewo. W sumie byli sami, no na całe szczęście i nieszczęście. Bo działa to w obydwie strony, zawsze im bliżej kogoś tym bezpieczniej, a potem... barabach w żebra z noża!
-Jesteś bez serca! - walnęła się w czoło z plaskacza zdając sobie sprawę, że za wcześnie wypaplała takie wnioski.
-Znaczy, nie masz serca tłoczącej krew...serio, jeśli mówisz o tym, że możemy czarować i mamy jakąś cielesną walutę na ki, to...i tak będę to nazywać mp - chciała wstać, ale ten nie skończył, moment chwilowej ekscytacji w stylu "F**K Yeah zostanę Wizardem!"
-To totalnie brzmi, jak wypas. Tylko poważnie nie ma innej no...mniej krępującej metody? - Odpowiedź nasuwała się sama patrząc na ślepia kosmity. Czas na rozgrzewkę przed niedźwiedzim tulasem najwyraźniej. Położyła ręce na ramionach Bishopa i pozwoliła mu się objąć w talii. W bardzo wąskiej talii, zdecydowanie węższej niż komukolwiek z ludzkich kobiet mogłoby się udać osiągnąć. To tylko ubranie tak normowało jej środkowe walory.
-No tego, dawaj! Kulka jest super, chociaż wolałabym, żebyś puścił jakiegoś fireballa w okoliczne drzewo, czy coś. Wydaje się to bardziej przekonujące niżeli trick rodem z szkoły Davida Koperkofilka -
OOC: Trening start
Re: Las
Pon Sie 07, 2017 4:57 pm
Bishop powiódł wzrokiem po okolicznych drzewach, gdy powiedziała, że jest bez serca. Chrząknął i położył ręce na jej talii.
- Chyba mam serce... – powiedział, w jego głosie dało się wyczuć lekko urażony ton. – Nazywaj to, jak chcesz, Mała. Dla mnie to brzmi ładniej, gdy się powie, że to energia tłocząca krew. Ale różnią ją nazywają. Saiyanin na przykład powiedziałby, że to energia, która rozkurwia wszystko, co się rusza. –przysunął Tikę delikatnie do siebie na tyle blisko, że stykali się brzuchami. - Znalazłaby się może jakaś inna metoda, ale chyba nie mniej krępująca. Jeśli chcesz, to też ci pokażę, ale w nocy. - Uśmiechnął się kącikiem ust, rozbawiony tym, co powiedział. Stali przez chwilę w objęciu, Tika musiała zadzierać głowę, by na niego patrzeć. – Kulę ognia też mogę rzucić, ale od tego mogłabyś poparzyć sobie paluszki. To już dla bardziej zaawansowanych.- ścisnął ją mocniej w talii. – Gotowa? – rzekł ostrzegawczo, po czym wyskoczył do góry w powietrze. Nie opadł jednak na ziemię z powrotem. Było to dziwne uczucie, takie jak w wesołym miasteczku, odczuwalne gdzieś w dole brzucha. Podniósł głowę do góry i wzniósł oboje ponad konary drzew. Światło nie było tak intensywne jak wcześniej, jednak źrenice ocz Bishopa zwęziły się momentalnie. W lekko rudawymi włosami wyglądał teraz już mniej ludzko. Z tej perspektywy mieli doskonały widok na całą okolicę. W oddali znajdowały się pola, a gdzieś na horyzoncie najbliższe miasto. – I jak ci się podoba? – zapytał, spoglądając na nią. - Nie powiem ci dokładnie, jak to się robi, ale podpowiem ci. Musisz skupić się bardzo, bardzo mocno. Aż wyczujesz, że stajesz się lżejsza niż powietrze. Tak... jakbyś pływała w jeziorze. Umiesz pływać? – uchwycił ją jedną ręką w pasie, a drugą ściągnął sobie jej ręce z ramion. Liczył na to, że instynktownie obejmie go nogami, żeby nie spaść. – Słuchaj, ja cię teraz będę trzymał tylko w pasie i będę leciał na tobą. Przelecimy nad lasem kilka razy w tej pozycji, a jak poczujesz, że wiesz, jak to zrobić, powiedz mi, to cię puszczę. Postaraj się nie pikować w dół tylko, jak szybowiec, opadać w stronę ziemi. Wtedy zdążę cię jeszcze złapać, gdyby ci nie szło. OK?
- Chyba mam serce... – powiedział, w jego głosie dało się wyczuć lekko urażony ton. – Nazywaj to, jak chcesz, Mała. Dla mnie to brzmi ładniej, gdy się powie, że to energia tłocząca krew. Ale różnią ją nazywają. Saiyanin na przykład powiedziałby, że to energia, która rozkurwia wszystko, co się rusza. –przysunął Tikę delikatnie do siebie na tyle blisko, że stykali się brzuchami. - Znalazłaby się może jakaś inna metoda, ale chyba nie mniej krępująca. Jeśli chcesz, to też ci pokażę, ale w nocy. - Uśmiechnął się kącikiem ust, rozbawiony tym, co powiedział. Stali przez chwilę w objęciu, Tika musiała zadzierać głowę, by na niego patrzeć. – Kulę ognia też mogę rzucić, ale od tego mogłabyś poparzyć sobie paluszki. To już dla bardziej zaawansowanych.- ścisnął ją mocniej w talii. – Gotowa? – rzekł ostrzegawczo, po czym wyskoczył do góry w powietrze. Nie opadł jednak na ziemię z powrotem. Było to dziwne uczucie, takie jak w wesołym miasteczku, odczuwalne gdzieś w dole brzucha. Podniósł głowę do góry i wzniósł oboje ponad konary drzew. Światło nie było tak intensywne jak wcześniej, jednak źrenice ocz Bishopa zwęziły się momentalnie. W lekko rudawymi włosami wyglądał teraz już mniej ludzko. Z tej perspektywy mieli doskonały widok na całą okolicę. W oddali znajdowały się pola, a gdzieś na horyzoncie najbliższe miasto. – I jak ci się podoba? – zapytał, spoglądając na nią. - Nie powiem ci dokładnie, jak to się robi, ale podpowiem ci. Musisz skupić się bardzo, bardzo mocno. Aż wyczujesz, że stajesz się lżejsza niż powietrze. Tak... jakbyś pływała w jeziorze. Umiesz pływać? – uchwycił ją jedną ręką w pasie, a drugą ściągnął sobie jej ręce z ramion. Liczył na to, że instynktownie obejmie go nogami, żeby nie spaść. – Słuchaj, ja cię teraz będę trzymał tylko w pasie i będę leciał na tobą. Przelecimy nad lasem kilka razy w tej pozycji, a jak poczujesz, że wiesz, jak to zrobić, powiedz mi, to cię puszczę. Postaraj się nie pikować w dół tylko, jak szybowiec, opadać w stronę ziemi. Wtedy zdążę cię jeszcze złapać, gdyby ci nie szło. OK?
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Czw Sie 10, 2017 8:38 pm
-W nocy!? - zaskoczyła się, gdy rzucił tak bluźnierczą odzywką, nawet jeśli to miało być najwyraźniej formą żartu bardzo źle to przyjęła. Nie mogła, jednak narzekać, bo od wielu nudnych dni nie widziała tak spektakularnych form zabijania czasu.
"Miałabym być celem dla Kul ognia? O nie..." skrzywiła się, bo żarty powoli robiły się mniej śmieszne. Teraz pamiętała, dlaczego tak często trzymała się z dala od ludzi...i najwyraźniej kosmici nie są pod tym względem wyjątkiem, niezależnie jak bardzo są ciekawi. Nagle ścisnął ją mocniej, a jak wejrzała w jego zwężone ślepia i usłyszała zapytanie jęknęła głośno.
-Na co!? - No tak, nie mogła się tego spodziewać, gdy nagle z impetem wzbili się w niebo. Jej przełamujący leśną głuszę krzyk przywodził na myśl katowane, tudzież przestraszone zwierze. Symfonia przedłużonego NIE wydobywała się z nieumalowanych ust niosąc ich co raz wyżej i wyżej. Nie przejmowała się tym, że mężczyzna tak mocno ją ściskał. Wręcz to dobrze, bo sama nie zamierzała go upuścić wiedząc, że znajduje się wysoko nad ziemią.
-Oszalałeś! Nawet nie wnikam, jak unieśliśmy się w powietrze...Nie! Nie puszczaj! - Spoglądała pod siebie i poczuła, że zaczęła nabierać mdłości. Nieprzyjemne uczucie w żołądku prędko przeminęło, a zabawne uczucie mocno smagającego wiatru pozwoliło chociaż na moment spojrzeć Tice na okolice. "Oglądanie z takiej perspektywy...nigdy nie latałam samolotem, zawsze się martwiłam, że się rozbijemy."
Nagłe szarpnięcie zagłuszyło burze myśli, właśnie jego uchwyt znacznie się poluźnił, a insekt wyraźnie pokazał własne niezadowolenie.
-Nie puszczaj! Oh my gosh nigdy nie wykształciłam skrzydeł! Proszę już lądujmy!? - Panikowała i miała ochotę wspiąć się na plecy Bishopa, cóż nie mogła bo okazało się, że wisiała bezładnie czując jedynie silny podmuch smagający różowe włosy.
-Jestem kiepska w pływaniu, a zdecydowanie nigdy nie miałam okazji widzieć, by jakikolwiek ziemianin był w stanie latać. Serio lądujmy, błagam ciebie...Aaaa! - wierciła się, ale w końcu z głośnym krzykiem zasłoniła oczy nie mogąc już na to patrzeć.
-Co mam zrobić!? Zacząć machać rękami energicznie!? W sumie tego nie robisz, ale...nie możesz mi powiedzieć coś więcej niżeli o śmiesznym uczuciu w brzuszku mającym mówić, że to się po prostu czuje? Tak działa tylko w baśniach, filmach i grach video... - Zaczęła energicznie machać rękoma niczym ptak mówiąc o tym, jak absurdalne to wszystko było. Życie przeszło przed oczami młodej Pani robalówie. Bo choć nie znalazła światełka w tunelu, a więc najwyraźniej jeszcze żyła. Tudzież inna mara nie przylazła po nią, a może sam wielki przedwieczny, czuła, że tego dnia umrze robiąc coś wyjątkowo głupiego. Jak kiedy... rozwarła szeroko oczy i ciut się uspokoiła, spojrzała na znikające za horyzontem słońce.
"W sumie moi rodzice potrafili latać, przecież mieli skrzydła, ale latanie bez nich." Las wyglądał pięknie, jak z serii survivalowej o bardzo długiej i niebezpiecznej nocy. Świetna oprawa na rozpalenie ogniska i lichą nadzieje, że języki ognia odstraszą nadnaturalne byty zagnieżdżone gdzieś tam...pośród drzew.
-Hej, hej...naprawdę mnie złapiesz? - brzmiało to absurdalnie, nie mogła tego zrobić po prostu nie mogła. Łzy jej leciały, bo wtedy pamiętała, jak bardzo się zmieniła po jednym z tych licznych, krzywdzących zdarzeń.
-Raz już sądziłam, że polecę, ale nikt mnie nie złapał. Robale, jak ja mają naturalne skrzydła, ja straciłam tą sposobność za młodu i wiele więcej. Nie mam czym latać! Przymknęła oczy i słusznie, zaczęły jej łzawić niczym wodospad na liście naturalnych obiektów pod ochroną. Nie wiedziała, czy faktycznie była w stanie cokolwiek uczynić.
"On nie ma skrzydeł, on nie ma skrzydeł! Może nie potrzebuje skrzydeł by zrobić to!? To takie hocus pocus prawda!?" Powtarzała sobie w myślach, ale jak otworzyła oczy to przeliczyła się co do tej chwili obłudy. Zajęczała rytmicznie A hu hu hu, jak postać ze starej kreskówki bo właśnie niebezpiecznie się zbliżała do ziemi. Nawet nie będzie mogła liczyć na potężne blam, bo zamiast głębokiej dziury i gwiazdek nad głową zamieni się w strzępki porozrywanych członków ciał. To nie jego wola puściła, po prostu zbyt się zaczęła kręcić i najwyraźniej jej nie utrzymał. Rozłożyła ręce i nogi, jak to wiewiórki latające z błonami między łapkami i przymknęła oczy, ale zamiast się skupić krzyknęła absolutnie zrozpaczona słowa ratunku. "Nie chce tutaj umrzeć! Niech mnie złapie, niech mnie złapie albo...no dawaj, coś tam drzemie tak? Nie stanie mi się krzywda, jak wtedy. Straciłam tak wiele ze swego ciała bezpowrotnie, a potem...no stało się, ruszyłam w świat czterech kąt z dala od nich. Od tych dzikusów i przygłupów, czemu byliście takimi prymitywami!?..."
-Czemu!? - wzniosła głos próbując się skupić. Ubrania trzepotały, jak powiewy powietrza przemykały przez rękawy i nogawki absolutnie wietrząc znajduje się pod wierzchnią warstwą majtki. Niezależnie, jak spróbowała się skoncentrować, nie miała pojęcia, czy robi cokolwiek dobrze. Czuła ten wiatr, ale nie z powodu błogiego stanu umysłu charakterystycznego dla uczonych z pierwszej księgi powieści fantastycznej, a strach...czysty strach i tylko wiking pewnie by zapytał, a może i nawet w praktyce byłby tak szalony by wraz z nią sprawdzić tą teorie. Czy strach mógł dodawać skrzydeł i pozwalał latać!? Będąc już co raz bliżej ziemi myślała tylko o tym, by unieść się w powietrzu w obawie przed staniem się mokrą plamą.
OOC:
Koniec treningu.
"Miałabym być celem dla Kul ognia? O nie..." skrzywiła się, bo żarty powoli robiły się mniej śmieszne. Teraz pamiętała, dlaczego tak często trzymała się z dala od ludzi...i najwyraźniej kosmici nie są pod tym względem wyjątkiem, niezależnie jak bardzo są ciekawi. Nagle ścisnął ją mocniej, a jak wejrzała w jego zwężone ślepia i usłyszała zapytanie jęknęła głośno.
-Na co!? - No tak, nie mogła się tego spodziewać, gdy nagle z impetem wzbili się w niebo. Jej przełamujący leśną głuszę krzyk przywodził na myśl katowane, tudzież przestraszone zwierze. Symfonia przedłużonego NIE wydobywała się z nieumalowanych ust niosąc ich co raz wyżej i wyżej. Nie przejmowała się tym, że mężczyzna tak mocno ją ściskał. Wręcz to dobrze, bo sama nie zamierzała go upuścić wiedząc, że znajduje się wysoko nad ziemią.
-Oszalałeś! Nawet nie wnikam, jak unieśliśmy się w powietrze...Nie! Nie puszczaj! - Spoglądała pod siebie i poczuła, że zaczęła nabierać mdłości. Nieprzyjemne uczucie w żołądku prędko przeminęło, a zabawne uczucie mocno smagającego wiatru pozwoliło chociaż na moment spojrzeć Tice na okolice. "Oglądanie z takiej perspektywy...nigdy nie latałam samolotem, zawsze się martwiłam, że się rozbijemy."
Nagłe szarpnięcie zagłuszyło burze myśli, właśnie jego uchwyt znacznie się poluźnił, a insekt wyraźnie pokazał własne niezadowolenie.
-Nie puszczaj! Oh my gosh nigdy nie wykształciłam skrzydeł! Proszę już lądujmy!? - Panikowała i miała ochotę wspiąć się na plecy Bishopa, cóż nie mogła bo okazało się, że wisiała bezładnie czując jedynie silny podmuch smagający różowe włosy.
-Jestem kiepska w pływaniu, a zdecydowanie nigdy nie miałam okazji widzieć, by jakikolwiek ziemianin był w stanie latać. Serio lądujmy, błagam ciebie...Aaaa! - wierciła się, ale w końcu z głośnym krzykiem zasłoniła oczy nie mogąc już na to patrzeć.
-Co mam zrobić!? Zacząć machać rękami energicznie!? W sumie tego nie robisz, ale...nie możesz mi powiedzieć coś więcej niżeli o śmiesznym uczuciu w brzuszku mającym mówić, że to się po prostu czuje? Tak działa tylko w baśniach, filmach i grach video... - Zaczęła energicznie machać rękoma niczym ptak mówiąc o tym, jak absurdalne to wszystko było. Życie przeszło przed oczami młodej Pani robalówie. Bo choć nie znalazła światełka w tunelu, a więc najwyraźniej jeszcze żyła. Tudzież inna mara nie przylazła po nią, a może sam wielki przedwieczny, czuła, że tego dnia umrze robiąc coś wyjątkowo głupiego. Jak kiedy... rozwarła szeroko oczy i ciut się uspokoiła, spojrzała na znikające za horyzontem słońce.
"W sumie moi rodzice potrafili latać, przecież mieli skrzydła, ale latanie bez nich." Las wyglądał pięknie, jak z serii survivalowej o bardzo długiej i niebezpiecznej nocy. Świetna oprawa na rozpalenie ogniska i lichą nadzieje, że języki ognia odstraszą nadnaturalne byty zagnieżdżone gdzieś tam...pośród drzew.
-Hej, hej...naprawdę mnie złapiesz? - brzmiało to absurdalnie, nie mogła tego zrobić po prostu nie mogła. Łzy jej leciały, bo wtedy pamiętała, jak bardzo się zmieniła po jednym z tych licznych, krzywdzących zdarzeń.
-Raz już sądziłam, że polecę, ale nikt mnie nie złapał. Robale, jak ja mają naturalne skrzydła, ja straciłam tą sposobność za młodu i wiele więcej. Nie mam czym latać! Przymknęła oczy i słusznie, zaczęły jej łzawić niczym wodospad na liście naturalnych obiektów pod ochroną. Nie wiedziała, czy faktycznie była w stanie cokolwiek uczynić.
"On nie ma skrzydeł, on nie ma skrzydeł! Może nie potrzebuje skrzydeł by zrobić to!? To takie hocus pocus prawda!?" Powtarzała sobie w myślach, ale jak otworzyła oczy to przeliczyła się co do tej chwili obłudy. Zajęczała rytmicznie A hu hu hu, jak postać ze starej kreskówki bo właśnie niebezpiecznie się zbliżała do ziemi. Nawet nie będzie mogła liczyć na potężne blam, bo zamiast głębokiej dziury i gwiazdek nad głową zamieni się w strzępki porozrywanych członków ciał. To nie jego wola puściła, po prostu zbyt się zaczęła kręcić i najwyraźniej jej nie utrzymał. Rozłożyła ręce i nogi, jak to wiewiórki latające z błonami między łapkami i przymknęła oczy, ale zamiast się skupić krzyknęła absolutnie zrozpaczona słowa ratunku. "Nie chce tutaj umrzeć! Niech mnie złapie, niech mnie złapie albo...no dawaj, coś tam drzemie tak? Nie stanie mi się krzywda, jak wtedy. Straciłam tak wiele ze swego ciała bezpowrotnie, a potem...no stało się, ruszyłam w świat czterech kąt z dala od nich. Od tych dzikusów i przygłupów, czemu byliście takimi prymitywami!?..."
-Czemu!? - wzniosła głos próbując się skupić. Ubrania trzepotały, jak powiewy powietrza przemykały przez rękawy i nogawki absolutnie wietrząc znajduje się pod wierzchnią warstwą majtki. Niezależnie, jak spróbowała się skoncentrować, nie miała pojęcia, czy robi cokolwiek dobrze. Czuła ten wiatr, ale nie z powodu błogiego stanu umysłu charakterystycznego dla uczonych z pierwszej księgi powieści fantastycznej, a strach...czysty strach i tylko wiking pewnie by zapytał, a może i nawet w praktyce byłby tak szalony by wraz z nią sprawdzić tą teorie. Czy strach mógł dodawać skrzydeł i pozwalał latać!? Będąc już co raz bliżej ziemi myślała tylko o tym, by unieść się w powietrzu w obawie przed staniem się mokrą plamą.
OOC:
Koniec treningu.
Re: Las
Nie Sie 13, 2017 7:49 pm
Tika leciała z zamkniętymi oczami. Zdała się na to, co przynieść miał jej lot. Przez dłuższy czas czuła ręce Bishopa na swojej talii. W pewnym momencie jednak uścisk rozluźnił się, aż całkiem przestała go odczuwać. Bardziej była jednak zaangażowana w swoje paniczne myśli, by to odnotować. Gdzieś obok siebie usłyszała pewien dźwięk: „bzzzyt”.
Nagle Tika zderzyła się z czymś. Nie było to jednak bolesne.
-Łooo! – rozniósł się głos Bishopa.
Padli na ziemię i przeturlali się kawałek. Tika czuła na skórze łaskotanie trawy i wiedziała już, że w jakiś sposób wylądowała.
Czy też Tika otworzyła oczy czy nie, Bishop leżał na boku obok niej w trawie, podpierając ręką głowę. Uśmiechał się.
- Złapałem cię. – powiedział zadowolony z siebie. – Jak na pierwszy raz to nieźle ci poszło. Poradzisz sobie. Następnym razem staraj się jednak mieć oczy otwarte. Żebyś wiedziała, gdzie lecisz.
Po tych słowach chłopak obrócił się na plecy i podłożył ręce pod głowę.
- Wreszcie robi się milej, to słońce mnie męczy. Miałem ci coś jeszcze pokazać, ale chyba dość tych wrażeń, jak na jeden dzień. Pokażę ci coś jeszcze, ale jutro, zanim wyruszymy. Dobrze?
Nagle Tika zderzyła się z czymś. Nie było to jednak bolesne.
-Łooo! – rozniósł się głos Bishopa.
Padli na ziemię i przeturlali się kawałek. Tika czuła na skórze łaskotanie trawy i wiedziała już, że w jakiś sposób wylądowała.
Czy też Tika otworzyła oczy czy nie, Bishop leżał na boku obok niej w trawie, podpierając ręką głowę. Uśmiechał się.
- Złapałem cię. – powiedział zadowolony z siebie. – Jak na pierwszy raz to nieźle ci poszło. Poradzisz sobie. Następnym razem staraj się jednak mieć oczy otwarte. Żebyś wiedziała, gdzie lecisz.
Po tych słowach chłopak obrócił się na plecy i podłożył ręce pod głowę.
- Wreszcie robi się milej, to słońce mnie męczy. Miałem ci coś jeszcze pokazać, ale chyba dość tych wrażeń, jak na jeden dzień. Pokażę ci coś jeszcze, ale jutro, zanim wyruszymy. Dobrze?
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pon Sie 14, 2017 3:29 pm
Poczuła źdźbła trawy na twarzy i wiedziała, że albo przeniosła się na tamten świat, albo została pochwycona i bezpiecznie wylądowali. Tak zamknęła się w ostatnich sekundach lotu, że nawet nie odczuła z jakim to impetem przeturlali się pod powierzchni matki ziemi.
-Jak...jak nieźle? Jedyny lot jaki doświadczyłam to spadek napędzany siłą grawitacji - skrzywiła usta nie rozumiejąc dlaczego tak bardzo zależy mu na nauczeniu jej latania. Nie umie latać, może i posiada w sobie ki, ale coś takiego zapewne ćwiczy się latami, a nie z dnia na dzień. Nauczycielem też wydawał się kiepskim, ale chociaż próbował jakoś pocieszyć ją w sytuacji, kiedy potok łez nie przestawał jej lecieć z oczu.
-Waaah! Porąbało ciebie kompletnie! Nie wiem dzięki czemu latasz, ale ja straciłam tą sposobność jeszcze mając osiem latek! - przetarła oczy próbując jakoś się uspokoić, ale dreszcze tamtego uderzenia ciągle przypominały okrutne chwile. Historia prosta, a pełna bólu z którym trudno się podzielić w słowie.
-eh...nie lubisz słońca tak bardzo? Kiedyś lubiłam noc...w sumie nadal preferuje noce, niżeli dnie, ale za dużo naoglądałam się horrorów - przytuliła się do własnych kolan by w pozycji zawiniętego robala przyglądać się nieznacznie zachodzącemu słońcu.
-Dobrze, zobaczę twoje tajemnicze coś... jestem już zmęczona. Tyle się nabiegałam, o mało nie utonęłam, o mało mnie nie pożarli i jeszcze ten lot. Za dużo dla mnie... - przymknęła oczy tylko na chwilę, ale prędko okazało się, że poszła spać na znacznie dłużej. W końcu był przy niej, najwyżej ją za parę minutek obudzi i położy się gdziekolwiek to jej kąt do spania przygotował.
-Jak...jak nieźle? Jedyny lot jaki doświadczyłam to spadek napędzany siłą grawitacji - skrzywiła usta nie rozumiejąc dlaczego tak bardzo zależy mu na nauczeniu jej latania. Nie umie latać, może i posiada w sobie ki, ale coś takiego zapewne ćwiczy się latami, a nie z dnia na dzień. Nauczycielem też wydawał się kiepskim, ale chociaż próbował jakoś pocieszyć ją w sytuacji, kiedy potok łez nie przestawał jej lecieć z oczu.
-Waaah! Porąbało ciebie kompletnie! Nie wiem dzięki czemu latasz, ale ja straciłam tą sposobność jeszcze mając osiem latek! - przetarła oczy próbując jakoś się uspokoić, ale dreszcze tamtego uderzenia ciągle przypominały okrutne chwile. Historia prosta, a pełna bólu z którym trudno się podzielić w słowie.
-eh...nie lubisz słońca tak bardzo? Kiedyś lubiłam noc...w sumie nadal preferuje noce, niżeli dnie, ale za dużo naoglądałam się horrorów - przytuliła się do własnych kolan by w pozycji zawiniętego robala przyglądać się nieznacznie zachodzącemu słońcu.
-Dobrze, zobaczę twoje tajemnicze coś... jestem już zmęczona. Tyle się nabiegałam, o mało nie utonęłam, o mało mnie nie pożarli i jeszcze ten lot. Za dużo dla mnie... - przymknęła oczy tylko na chwilę, ale prędko okazało się, że poszła spać na znacznie dłużej. W końcu był przy niej, najwyżej ją za parę minutek obudzi i położy się gdziekolwiek to jej kąt do spania przygotował.
Re: Las
Sro Sie 16, 2017 12:00 pm
Tika nie miała skrzydełek. Nawet wypustków, nic... Nie wykształciła się tak, jak powinna. Czy w związku z tym inni jej podobni uważali ją za kaleką? Czy sama się za taką uważała? Być może... A czy jej rodzice byli zawiedzeni? Czy chcieli córki w pełni sprawnej? Normalnej, jak wszystkie inne dzieci? Być może... Czy ona sama chciałaby mieć jednak skrzydła, gdyby tylko mogła je znów wykształcić? I co by wtedy zrobiła? Czy poleciałaby do miasta i pokazała wszystkim, jak bardzo się co do niej mylili?
A jednak leciała... Na własnych skrzydłach. Były piękne. Jak u ważki albo latającej mrówki. Składały się z małych błonek, które razem tworzyły witrażyk. Jej witrażyk. Jej własny, jedyny. Czuła powiew wiatru na buzi. Czy cieszyła się czy było jej przykro?
Właśnie wznosiła się nad polami i lasami. A obok niej był Bishop. Uśmiechał się do niej. Bo to on miał na tyle empatii, by nauczyć ją latać. W ogóle zainteresował się jej losem.
A jednak w jego uśmiechu było coś dziwnego. Tika przyglądała mu się, starając się zrozumieć, o co mu chodzi. Szczerzył się nienaturalnie. Od ucha do ucha. Teatralnie. Jakby powstrzymywał się od wybuchu śmiechu. Czy...? Czy on cieszył się z tego, że Tika mogła wreszcie latać? Czy... coś innego go tak bawiło?
Nagle poczuła, jak coś łapię ją za nogę. Odwróciła się i zobaczyła...
Mnóstwo czarnych postaci za swoimi plecami, wznoszących się w powietrzu. A jeden z nich wspinał się po jej ciele.
Nic nie mówiąc wbijał pazury w jej opancerzone ciało w czułych miejscach łączenia. Tika widziała krew tryskającą, serce biło jej jak szalone. Nie była w stanie nic zrobić. Sparaliżowało ją... A postać znalazła się już w połowie jej ciała. Złapała za jedno ze skrzydełek. Nie ostrzegając... nic nie mówiąc wyrwała je w całości i wyrzuciła jak śmiecia za siebie. Zakołowali w powietrzu.
- Myślałaś, że możesz latać? – słyszała obok siebie głos Boshopa. Śmiał się wniebogłosy – Ty durna idiotko, hahaha! Hahaha! Nie będziesz latać, jesteś tylko robakiem. Schowaj się do swojej nory! Nie wyłaź z niej, karaluchu!
Wtedy mroczna postać wyrwała drugie skrzydełko. Tika zaczęła spadać. Pikowała w dół, wirując.
Wtedy obudziła się. Była w sypialni Bishopa. Sama. Przykryta kołdrą.
A jednak leciała... Na własnych skrzydłach. Były piękne. Jak u ważki albo latającej mrówki. Składały się z małych błonek, które razem tworzyły witrażyk. Jej witrażyk. Jej własny, jedyny. Czuła powiew wiatru na buzi. Czy cieszyła się czy było jej przykro?
Właśnie wznosiła się nad polami i lasami. A obok niej był Bishop. Uśmiechał się do niej. Bo to on miał na tyle empatii, by nauczyć ją latać. W ogóle zainteresował się jej losem.
A jednak w jego uśmiechu było coś dziwnego. Tika przyglądała mu się, starając się zrozumieć, o co mu chodzi. Szczerzył się nienaturalnie. Od ucha do ucha. Teatralnie. Jakby powstrzymywał się od wybuchu śmiechu. Czy...? Czy on cieszył się z tego, że Tika mogła wreszcie latać? Czy... coś innego go tak bawiło?
Nagle poczuła, jak coś łapię ją za nogę. Odwróciła się i zobaczyła...
Mnóstwo czarnych postaci za swoimi plecami, wznoszących się w powietrzu. A jeden z nich wspinał się po jej ciele.
Nic nie mówiąc wbijał pazury w jej opancerzone ciało w czułych miejscach łączenia. Tika widziała krew tryskającą, serce biło jej jak szalone. Nie była w stanie nic zrobić. Sparaliżowało ją... A postać znalazła się już w połowie jej ciała. Złapała za jedno ze skrzydełek. Nie ostrzegając... nic nie mówiąc wyrwała je w całości i wyrzuciła jak śmiecia za siebie. Zakołowali w powietrzu.
- Myślałaś, że możesz latać? – słyszała obok siebie głos Boshopa. Śmiał się wniebogłosy – Ty durna idiotko, hahaha! Hahaha! Nie będziesz latać, jesteś tylko robakiem. Schowaj się do swojej nory! Nie wyłaź z niej, karaluchu!
Wtedy mroczna postać wyrwała drugie skrzydełko. Tika zaczęła spadać. Pikowała w dół, wirując.
***
Wtedy obudziła się. Była w sypialni Bishopa. Sama. Przykryta kołdrą.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Czw Sie 17, 2017 8:58 pm
Wyrwała się z łóżka oblana zimnym potem. "Czy kosmici mogą być promieniotwórczy i powodować koszmary dawnych wspomnień?" Zastanawiała się, ale na próżno było szukać odpowiedzi. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że mała drzemka zamieniła się w długi sen, skoro nie znajdowali się na zewnątrz. Typowe, ciemno i nie mogła się poruszyć nawet o centymetr bez natrafienia na jakąś przeszkodę.
-Bishop...Bishop! - Jęknęła donośnym szeptem, nie chciała podnosić głosu, ale chciała wyraźnie zwrócić na siebie uwagę. - Miałam koszmar, byłby zajedwabisty, gdyby nie kwestia bycia w centrum uwagi - macała dalej, w końcu postanowiła sprawdzić, czy miała jakiekolwiek ubranie na ciele własnym. No tak, położył ją w odzieniu, a więc ciepłota ciała okazała się jak najbardziej usprawiedliwiona. Łamaniem tabu jest w mniemaniu Tika noszenie grubego odzienia za pory sennej. Rozebrała się do samych majtek, sięgnęła po jakąś najbliższą koszulę właściciela statku i powąchała parę razy by upewnić się co do zapachu. No tak zużyta, ale jeszcze nie tak tragiczna. Cokolwiek na siebie nałożyła, zakryła się dostatecznie by nie wzbudzać zbytniej prowokacji.
-Jakieś światło, cokolwiek - dotarła do jakieś ściany, zamierzała udać się na małą nocną podróż, bo jak nie uznać tak dobrej okazji do zwiedzania statku...kiedy właściciel zapewne śpi w najlepsze.
-Może lampka jakaś przy łóżku, powinnam wrócić, ale gdzie ja jestem - skupiała wzrok, ale okazało się zbyt ciemno. Mrowienie na plecach i w okolicach pośladków przypominało jej o dawnej ranie.
-Może nadal śnie? Proszę niech nic na mnie teraz nie wyskoczy, a jak to zrobisz, to niech dostanę zawału i oszczędź cierpień. - jęknęła posmutniała, powoli przesuwając nogi. Badała to lewą ręką, to prawą nogą własne położenie i stukała nimi o najróżniejsze niewiadome. Mrowienie zamieniło się w swędzenie i dobrze wiedziała co to oznaczało, postanowiła pozbyć się największego tylnego balastu, przekręciła kilka mechanizmów i nacisnęła spusty zwalniające. Charakterystyczny odgłos, jakby balonik pękł się właśnie odezwał, a następnie położyła ogon w kierunku, gdzie znajdowało się potencjalnie łóżko. Tak jej się w każdym razie wydawało. Następnie kontynuowała poszukiwania podręcznego źródła światła.
-Bishop...Bishop! - Jęknęła donośnym szeptem, nie chciała podnosić głosu, ale chciała wyraźnie zwrócić na siebie uwagę. - Miałam koszmar, byłby zajedwabisty, gdyby nie kwestia bycia w centrum uwagi - macała dalej, w końcu postanowiła sprawdzić, czy miała jakiekolwiek ubranie na ciele własnym. No tak, położył ją w odzieniu, a więc ciepłota ciała okazała się jak najbardziej usprawiedliwiona. Łamaniem tabu jest w mniemaniu Tika noszenie grubego odzienia za pory sennej. Rozebrała się do samych majtek, sięgnęła po jakąś najbliższą koszulę właściciela statku i powąchała parę razy by upewnić się co do zapachu. No tak zużyta, ale jeszcze nie tak tragiczna. Cokolwiek na siebie nałożyła, zakryła się dostatecznie by nie wzbudzać zbytniej prowokacji.
-Jakieś światło, cokolwiek - dotarła do jakieś ściany, zamierzała udać się na małą nocną podróż, bo jak nie uznać tak dobrej okazji do zwiedzania statku...kiedy właściciel zapewne śpi w najlepsze.
-Może lampka jakaś przy łóżku, powinnam wrócić, ale gdzie ja jestem - skupiała wzrok, ale okazało się zbyt ciemno. Mrowienie na plecach i w okolicach pośladków przypominało jej o dawnej ranie.
-Może nadal śnie? Proszę niech nic na mnie teraz nie wyskoczy, a jak to zrobisz, to niech dostanę zawału i oszczędź cierpień. - jęknęła posmutniała, powoli przesuwając nogi. Badała to lewą ręką, to prawą nogą własne położenie i stukała nimi o najróżniejsze niewiadome. Mrowienie zamieniło się w swędzenie i dobrze wiedziała co to oznaczało, postanowiła pozbyć się największego tylnego balastu, przekręciła kilka mechanizmów i nacisnęła spusty zwalniające. Charakterystyczny odgłos, jakby balonik pękł się właśnie odezwał, a następnie położyła ogon w kierunku, gdzie znajdowało się potencjalnie łóżko. Tak jej się w każdym razie wydawało. Następnie kontynuowała poszukiwania podręcznego źródła światła.
Re: Las
Pią Sie 18, 2017 10:41 am
Koszulę Tika znalazła z niewielkiej szafie. Wzięła jedną z nich, która maila lnianą fakturę i żadnych wzorów. Zakładając ją na siebie, przeszła obok miejsca, gdzie w suficie znajdowało się wyjście. Tam usłyszała przyciszone głosy:
- Gówno mnie to obchodzi, Bishop. – mówił gruby głos.
- Następny pitstop jest u ciebie, Dakon... – tłumaczył się gorączkowo Bishop.
- Nie wciskaj mi kitu, już się nabrać nie dam. Masz tu być jeszcze dzisiaj albo sam cię tu przytargam.
Tu rozmowa się urwała. Słychać było tylko przyciszone westchnienie. Krótko po tym mężczyzna pojawił się we wlocie do pokoju. Zszedł powoli po drabinie na dół. Jego mina zdradzała pewien stres.
- Tika, zbieraj się, idziemy. Nie ma już czasu na treningi. – rzekł, włączając lampkę na biurku i ignorując wszystko to, co wcześniej mówiła do niego Tika. Jak i fakt, że nosiła jego koszulę.
- Gówno mnie to obchodzi, Bishop. – mówił gruby głos.
- Następny pitstop jest u ciebie, Dakon... – tłumaczył się gorączkowo Bishop.
- Nie wciskaj mi kitu, już się nabrać nie dam. Masz tu być jeszcze dzisiaj albo sam cię tu przytargam.
Tu rozmowa się urwała. Słychać było tylko przyciszone westchnienie. Krótko po tym mężczyzna pojawił się we wlocie do pokoju. Zszedł powoli po drabinie na dół. Jego mina zdradzała pewien stres.
- Tika, zbieraj się, idziemy. Nie ma już czasu na treningi. – rzekł, włączając lampkę na biurku i ignorując wszystko to, co wcześniej mówiła do niego Tika. Jak i fakt, że nosiła jego koszulę.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Sob Sie 19, 2017 6:20 pm
Światłość się stała, ale wynikając z tej rozmowy kosmita miał problemy i nie mogła odegnać myśli, że zdarzy się z tym coś złego. Bycie na cudzym garnuszku lub wykonywanie prac pod czyimś zwierzchnictwem zawsze miało przykre konsekwencje, dlatego musiała jakoś na to zaradzić.
-Dokąd się wybieramy, że tak ci śpieszno? - ze zdziwieniem zapytała, próbując powstrzymać potencjalne ziewnięcie. Ubrała się do końca w to co miała pod ręką i rozejrzała się pytająco.
-Emm...widziałeś mój ogon? - spojrzała na niego zakłopotanie, gdzieś go podrzuciła będąc w ciemnicy i sądziła, że wrzuciła je na łóżko. Rozejrzała się wokół sypialni, ale prędko go znalazła za łóżkiem.
-Ah...tu jesteś - chuchnęła na kolce ogona i uniosła bluzkę w górę by móc go przymocować.
-Słuchaj, miałam koszmar no i...zdawało mi się, że coś słyszałam, więc... - zastanawiała się, czy było rozsądne o to spytać, ale ze skrzywioną miną przy podłączaniu ogona w końcu dodała.
-Kim jest Dakon? -
-Dokąd się wybieramy, że tak ci śpieszno? - ze zdziwieniem zapytała, próbując powstrzymać potencjalne ziewnięcie. Ubrała się do końca w to co miała pod ręką i rozejrzała się pytająco.
-Emm...widziałeś mój ogon? - spojrzała na niego zakłopotanie, gdzieś go podrzuciła będąc w ciemnicy i sądziła, że wrzuciła je na łóżko. Rozejrzała się wokół sypialni, ale prędko go znalazła za łóżkiem.
-Ah...tu jesteś - chuchnęła na kolce ogona i uniosła bluzkę w górę by móc go przymocować.
-Słuchaj, miałam koszmar no i...zdawało mi się, że coś słyszałam, więc... - zastanawiała się, czy było rozsądne o to spytać, ale ze skrzywioną miną przy podłączaniu ogona w końcu dodała.
-Kim jest Dakon? -
Re: Las
Nie Sie 20, 2017 10:59 am
Mina Bishopa przypominała... jakby ktoś właśnie zadał mu silny cios w twarz. Totalnie zaskoczony patrzył na Tikę. Przez chwilę wyraźnie zastanawiał się, co zrobić, ale w końcu emocje wzięły górę.
- Podsłuchiwałaś mnie? – warknął z wyrzutem, zaciskając pięści. Po tych słowach chwycił ją za dłoń i poprowadził siłą do drabinki. Złapał ją z lekkością w pasie i podsadził na drabinę, poganiając w ten sposób, żeby wyszła z pomieszczenia. – To absolutnie nie twoja sprawa, kim jest Dakon. – dodał rozgorączkowany, czekając na to, by samemu móc wejść za nią na drabinę. – I uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, kim on jest. Lepiej, żebyśmy zdążyli stąd uciec, zanim nas namierzy i znajdzie. To znaczy... – zawahał się. – To znaczy... no ja ucieknę. Tobie nic nie zrobi, nawet nie ma o tobie pojęcia, więc sobie po prostu pójdziesz... no nieważne! Załatwię z nim wszystko w swoim czasie, on jest po prostu niecierpliwy... Ale najpierw chcę splondrować to miejsce...
- Podsłuchiwałaś mnie? – warknął z wyrzutem, zaciskając pięści. Po tych słowach chwycił ją za dłoń i poprowadził siłą do drabinki. Złapał ją z lekkością w pasie i podsadził na drabinę, poganiając w ten sposób, żeby wyszła z pomieszczenia. – To absolutnie nie twoja sprawa, kim jest Dakon. – dodał rozgorączkowany, czekając na to, by samemu móc wejść za nią na drabinę. – I uwierz mi, nie chcesz wiedzieć, kim on jest. Lepiej, żebyśmy zdążyli stąd uciec, zanim nas namierzy i znajdzie. To znaczy... – zawahał się. – To znaczy... no ja ucieknę. Tobie nic nie zrobi, nawet nie ma o tobie pojęcia, więc sobie po prostu pójdziesz... no nieważne! Załatwię z nim wszystko w swoim czasie, on jest po prostu niecierpliwy... Ale najpierw chcę splondrować to miejsce...
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pon Sie 21, 2017 4:57 pm
-Następnym razem, jeśli zależy ci na dyskrecji to może zamykaj właz - przymrużyła oczy zdenerwowana faktem, że tak oschle ją potraktował. Postanowił ją porzucić dla swojej prywatnej sprawy, wiedziała, że nazbyt długo tu nie zagrzeje.
-To zapewne wielki i wpływowy typ mający cały orszak sługusów i wtyki w wielu kątach galaktyki, czarny rynek czy coś z pewnością nie jest mu obcy, czy inne niecne niecności - wzruszyła ramionami i ubrała się dokładnie w ten sam strój, jaki wczoraj jej podarowano. Nie przejmowała się jego obecnością w końcu piersi łatwo było zasłonić ręką.
-Nie mam dokąd pójść - zasmuciła się komentując jego słowa łamiącym głosem. Wiedziała, że nie nadawała się do przetrwania tam na zewnątrz, w sumie dziwiła się jak do tej pory żyła. Zaczęła kierować się w stronę włazu, faktycznie najlepiej było stąd iść, choć korciło ją by jeszcze pokręcić się po statku. Może znalazłaby jakąś broń, typ musiał mieć tu jakąś zbrojownie. Zamierzała go zostawić w tyle, bo z pewnością czmychając między korytarzami znajdzie nie tylko to co potrzebuje, ale coś co pomoże jej we własnej przygodzie.
"Zwariowałaś, czy warto ryzykować? On ciebie ukatrupi, ale...ale jesteś zdesperowana, przyznaj się? Sama splądrujesz te ruiny przed nim, w końcu nie może tam się dostać bez ciebie" załamała głos we własnej głowie, miała nadzieje, że za prędko za nią nie podąży. Miała ze sobą zamontowane ten dziwny komputer, parę przycisków to raczej taka maniaczka komputerowa powinna się domyśleć, jakie sekrety w sobie skrywa. Wpierw skręciła do korytarza, następnie szukała dobrego pomieszczenia by się przecisnąć i zniknąć mu z oczu na dłużej, niżeli chwile.
-To zapewne wielki i wpływowy typ mający cały orszak sługusów i wtyki w wielu kątach galaktyki, czarny rynek czy coś z pewnością nie jest mu obcy, czy inne niecne niecności - wzruszyła ramionami i ubrała się dokładnie w ten sam strój, jaki wczoraj jej podarowano. Nie przejmowała się jego obecnością w końcu piersi łatwo było zasłonić ręką.
-Nie mam dokąd pójść - zasmuciła się komentując jego słowa łamiącym głosem. Wiedziała, że nie nadawała się do przetrwania tam na zewnątrz, w sumie dziwiła się jak do tej pory żyła. Zaczęła kierować się w stronę włazu, faktycznie najlepiej było stąd iść, choć korciło ją by jeszcze pokręcić się po statku. Może znalazłaby jakąś broń, typ musiał mieć tu jakąś zbrojownie. Zamierzała go zostawić w tyle, bo z pewnością czmychając między korytarzami znajdzie nie tylko to co potrzebuje, ale coś co pomoże jej we własnej przygodzie.
"Zwariowałaś, czy warto ryzykować? On ciebie ukatrupi, ale...ale jesteś zdesperowana, przyznaj się? Sama splądrujesz te ruiny przed nim, w końcu nie może tam się dostać bez ciebie" załamała głos we własnej głowie, miała nadzieje, że za prędko za nią nie podąży. Miała ze sobą zamontowane ten dziwny komputer, parę przycisków to raczej taka maniaczka komputerowa powinna się domyśleć, jakie sekrety w sobie skrywa. Wpierw skręciła do korytarza, następnie szukała dobrego pomieszczenia by się przecisnąć i zniknąć mu z oczu na dłużej, niżeli chwile.
Re: Las
Sro Sie 23, 2017 6:30 pm
Bishop ignorował pierwsze słowa Tiki. Tylko chrumknął pod nosem, wyrażając niezadowolenie. Nie patrzył nawet, gdy się przebierała. Odezwał się dopiero na temat Dakona.
- Tak, dokładnie, to skurwysyn, więc nie interesuj się nim. – burknął, tracąc Tikę z pola widzenia.
Statek Bishopa miał prostą budowę. Od wejścia głównego prowadziła prosta droga do ładowni, zamkniętej szczelnymi drzwiami i zabezpieczonej kodem dostępu. Na prawo od trapu była niewielka kuchnia, którą Tika już poznała oraz dalej zejścia pod pokład do sypialni. Symetrycznie po lewej strony znajdował się kokpit dla jednej osoby oraz zejście do drugiej części podpokładu, gdzie znajdował się najpewniej dostęp do silnika lub innych ważnych układów. I to chyba właśnie to miejsce powinno być dobrą skrytką dla niej. Nigdzie natomiast ani śladu żadnej broni palnej...
Gdy zeszła po drabince na dół, ujrzała tylko przenikliwą ciemność. Za chwilę wnętrze rozświetliła czerwona jarzeniówka. W środki znajdował się najwidoczniej silnik gwiezdny. Coś, czego dziewczyna do tej pory jeszcze nigdy nie wdziała w swoim życiu. Wokoło pełno kabli i krzynek. Wszystko jednak spało, może poza akumulatorem, który wydawał z siebie dźwięk ściszonego bzzzyt.
- Tika? Tika? Gdzie jesteś? – słychać było głos Bishopa i dźwięk jego kroków na wyższym pokładzie. – Gdzie ona... TIKA! Cholera... nie obrażaj się! Dogadamy się jakoś!
OCC: Jeśli chcesz, możesz uznać, że schodzi na dół. Jeśli ci to w odpisie przypasuje.
- Tak, dokładnie, to skurwysyn, więc nie interesuj się nim. – burknął, tracąc Tikę z pola widzenia.
Statek Bishopa miał prostą budowę. Od wejścia głównego prowadziła prosta droga do ładowni, zamkniętej szczelnymi drzwiami i zabezpieczonej kodem dostępu. Na prawo od trapu była niewielka kuchnia, którą Tika już poznała oraz dalej zejścia pod pokład do sypialni. Symetrycznie po lewej strony znajdował się kokpit dla jednej osoby oraz zejście do drugiej części podpokładu, gdzie znajdował się najpewniej dostęp do silnika lub innych ważnych układów. I to chyba właśnie to miejsce powinno być dobrą skrytką dla niej. Nigdzie natomiast ani śladu żadnej broni palnej...
Gdy zeszła po drabince na dół, ujrzała tylko przenikliwą ciemność. Za chwilę wnętrze rozświetliła czerwona jarzeniówka. W środki znajdował się najwidoczniej silnik gwiezdny. Coś, czego dziewczyna do tej pory jeszcze nigdy nie wdziała w swoim życiu. Wokoło pełno kabli i krzynek. Wszystko jednak spało, może poza akumulatorem, który wydawał z siebie dźwięk ściszonego bzzzyt.
- Tika? Tika? Gdzie jesteś? – słychać było głos Bishopa i dźwięk jego kroków na wyższym pokładzie. – Gdzie ona... TIKA! Cholera... nie obrażaj się! Dogadamy się jakoś!
OCC: Jeśli chcesz, możesz uznać, że schodzi na dół. Jeśli ci to w odpisie przypasuje.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pon Sie 28, 2017 8:55 pm
"Nic tu nie ma, moja ciekawość spłonęła i znalazła się w ciemnicy" cupnęła przy ścianie i spojrzała na chłodną, metalową powierzchnie. "Co!? " zaniepokoiła się nagłym światłem czerwonej jarzeniówki, to tylko jakaś lampka sygnalizacyjna i nie miała czego się obawiać.
-Jesteś kłębkiem nerwów co Tika... - smyrała palcem lewej dłoni chcąc narysować jakieś symbole. Nie mogła oczywiście tego dokonać, bo jej pazury nie miały barwnika. Zastanawiała się co u rodziny, pewnie nadal nie wiedzą nawet czym był komputer. Podeszła do silnika, ale nie zamierzała go dotykać. Chciała wiedzieć, jakiego źródła energii korzysta taki silnik na podstawie oznakowania. Wątpiła by jednak rozumiała jakikolwiek z przedstawionych symboli poza wzorcem przypominającym czaszkę, no tak niebezpieczne i w ogóle. Jak wszystko wokół niej, a ona czuła się pośród tych zagrożeń całkowicie samotnie.
-Oni by odlecieli, ja nie mam czym. Może ma gdzieś mapy? Powinnam szukać dalej, pójdę do tego miejsca, jak...jak przystało na moje pokolenie? To nie pasuje - słyszała głosy, ale ledwo cokolwiek z tego rozumiała. No tak sądził, że uciekła bądź się obraziła.
-Zależy mu na mnie możliwe, ale na pewno zależy mu na tym skarbie, jeśli się zgodzę i tak będę przed nim - wspięła się po drabince i otworzyła klapę tuż za nim. Wdrapała się na górze i zamknęła klapę za sobą, a dopiero potem jakby nie dając oznaki życia, że była na dole powiedziała.
-Chodźmy do tych ruin. Pomogę ci, chociaż ty mi nie pomożesz. Ruszajmy od razu - nie zamierzała czekać, wręcz chciała go ponaglić by już wyszli z tego statku i udali się na miejsce. Machając rękami, jakby miała popychać małego dzieciaka, który to właśnie nabroił.
-Jesteś kłębkiem nerwów co Tika... - smyrała palcem lewej dłoni chcąc narysować jakieś symbole. Nie mogła oczywiście tego dokonać, bo jej pazury nie miały barwnika. Zastanawiała się co u rodziny, pewnie nadal nie wiedzą nawet czym był komputer. Podeszła do silnika, ale nie zamierzała go dotykać. Chciała wiedzieć, jakiego źródła energii korzysta taki silnik na podstawie oznakowania. Wątpiła by jednak rozumiała jakikolwiek z przedstawionych symboli poza wzorcem przypominającym czaszkę, no tak niebezpieczne i w ogóle. Jak wszystko wokół niej, a ona czuła się pośród tych zagrożeń całkowicie samotnie.
-Oni by odlecieli, ja nie mam czym. Może ma gdzieś mapy? Powinnam szukać dalej, pójdę do tego miejsca, jak...jak przystało na moje pokolenie? To nie pasuje - słyszała głosy, ale ledwo cokolwiek z tego rozumiała. No tak sądził, że uciekła bądź się obraziła.
-Zależy mu na mnie możliwe, ale na pewno zależy mu na tym skarbie, jeśli się zgodzę i tak będę przed nim - wspięła się po drabince i otworzyła klapę tuż za nim. Wdrapała się na górze i zamknęła klapę za sobą, a dopiero potem jakby nie dając oznaki życia, że była na dole powiedziała.
-Chodźmy do tych ruin. Pomogę ci, chociaż ty mi nie pomożesz. Ruszajmy od razu - nie zamierzała czekać, wręcz chciała go ponaglić by już wyszli z tego statku i udali się na miejsce. Machając rękami, jakby miała popychać małego dzieciaka, który to właśnie nabroił.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach