South City
+10
Vita Ora
Hazard
April
Burzum
Siódemka
Rikimaru
KOŚCI
NPC.
Kanade
NPC
14 posters
South City
Sro Maj 30, 2012 1:16 am
First topic message reminder :
Miasto z naciskiem na walkę. Sporo tutaj szkół walki, zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych ludzi i nie tylko. Ale jest też druga strona medalu, owe doja są nie bez powodu - aż roi się tu od wszelkiego rodzaju gangsterów, przestępczość w South City jest dziesięciokrotnie wyższa, niż w pozostałych mieścinach razem wziętych.
Miasto z naciskiem na walkę. Sporo tutaj szkół walki, zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych ludzi i nie tylko. Ale jest też druga strona medalu, owe doja są nie bez powodu - aż roi się tu od wszelkiego rodzaju gangsterów, przestępczość w South City jest dziesięciokrotnie wyższa, niż w pozostałych mieścinach razem wziętych.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: South City
Sro Wrz 25, 2013 11:16 am
z Przestrzeni powietrznej (przy Kame House)
Bez dłuższego zwlekania wylądował na ulicy, niedaleko centrum. Tuż obok jednego z posterunków policji, gdzie odczuwał największą liczbę osób z dziwną KI. Wszystkie znajdowały się tam, ale dlaczego osoby pełniące taką funkcję? Tym bardziej miał złe przeczucia. Ktoś za nim zaczął się głośno śmiać. Kilka sekund wcześniej słyszał trzask drzwi samochodu. Wysiadły z niego dwie osoby, ale teraz gdy słyszał śmiech jednej z nich, nie odczuł energii drugiej. Odwrócił się i zauważył, że ten czymś rozbawiony wpatruje się w niego, a drugi leżał obok w wymiocinach jak sądził. Otóż maź zaczęła się po chwili ruszać i uformowała niewielką postać z czerwonymi ślepiami, która wpatrywała się w niego, a po chwili wyskoczyła w górę. Powiódł wzrokiem za postacią, która wcale nie była szybka, ale poczuł na ramionach ciężar rąk. To był policjant, który przed chwilą leżał na ziemi.
- Dołączysz do naszego pana.
Nie wiedział co to znaczy, ale w tej chwili około 15 osób znajdowało się wokół niego z energią którą czuł od tego stwora. Negatywna, przesiąknięta nienawiścią. Mimowolnie uderzył otwartą dłonią gościa, który wciąż trzymał go za ramiona tak mocno, że wpadł na radiowóz wginając całe drzwi i tłukąc szkło. Pozostali zacisnęli pięści i ruszyli na niego.
- Eeee... Przepraszam bardzo. Nie chcę mieć problemów. - tłumaczenie żmudne, bo już się stało, ale zastanawiał się jak wyjść z tej sytuacji. Mógłby odlecieć, ale z drugiej strony policjant stojący obok również patrzył na stwora i dziwnym zbiegiem okoliczności nie zareagował na monstrum, co oznaczało, że są z nim powiązani.
- Rozumiem. Nie jesteście policjantami albo byliście nimi. Albo straciliście rozum. Czym wy jesteście?
- Jak to? Stróżami prawa. Na glebę, ręce na głowę i nie ruszać się.
Słowa brzmiały poważnie i faktycznie zaczął rozważać taką opcję, ponieważ wolał nie pozostawać w kartotekach policyjnych, ale przeczucie mówiło mu i blokowało go przed wykonaniem polecenia.
- Nie. - odparł krótko i jak się spodziewał reakcja była gwałtowna. Ich podstęp się nie udał i ponownie ruszyli na niego. Postanowił ich ogłuszyć i związać. Najwyżej pójdą zarzuty o napaść na funkcjonariusza, a nie morderstwo.
OoC:
Bez aur. Ich staty:
Siła: 11
Szybkość: 7
Wytrzymałość: 8 (HP: 120)
Energia: 12 (KI: 180)
Atak podstawowy na pierwszego 166 dmg, nieprzytomny. Zostaje 14.
Bez dłuższego zwlekania wylądował na ulicy, niedaleko centrum. Tuż obok jednego z posterunków policji, gdzie odczuwał największą liczbę osób z dziwną KI. Wszystkie znajdowały się tam, ale dlaczego osoby pełniące taką funkcję? Tym bardziej miał złe przeczucia. Ktoś za nim zaczął się głośno śmiać. Kilka sekund wcześniej słyszał trzask drzwi samochodu. Wysiadły z niego dwie osoby, ale teraz gdy słyszał śmiech jednej z nich, nie odczuł energii drugiej. Odwrócił się i zauważył, że ten czymś rozbawiony wpatruje się w niego, a drugi leżał obok w wymiocinach jak sądził. Otóż maź zaczęła się po chwili ruszać i uformowała niewielką postać z czerwonymi ślepiami, która wpatrywała się w niego, a po chwili wyskoczyła w górę. Powiódł wzrokiem za postacią, która wcale nie była szybka, ale poczuł na ramionach ciężar rąk. To był policjant, który przed chwilą leżał na ziemi.
- Dołączysz do naszego pana.
Nie wiedział co to znaczy, ale w tej chwili około 15 osób znajdowało się wokół niego z energią którą czuł od tego stwora. Negatywna, przesiąknięta nienawiścią. Mimowolnie uderzył otwartą dłonią gościa, który wciąż trzymał go za ramiona tak mocno, że wpadł na radiowóz wginając całe drzwi i tłukąc szkło. Pozostali zacisnęli pięści i ruszyli na niego.
- Eeee... Przepraszam bardzo. Nie chcę mieć problemów. - tłumaczenie żmudne, bo już się stało, ale zastanawiał się jak wyjść z tej sytuacji. Mógłby odlecieć, ale z drugiej strony policjant stojący obok również patrzył na stwora i dziwnym zbiegiem okoliczności nie zareagował na monstrum, co oznaczało, że są z nim powiązani.
- Rozumiem. Nie jesteście policjantami albo byliście nimi. Albo straciliście rozum. Czym wy jesteście?
- Jak to? Stróżami prawa. Na glebę, ręce na głowę i nie ruszać się.
Słowa brzmiały poważnie i faktycznie zaczął rozważać taką opcję, ponieważ wolał nie pozostawać w kartotekach policyjnych, ale przeczucie mówiło mu i blokowało go przed wykonaniem polecenia.
- Nie. - odparł krótko i jak się spodziewał reakcja była gwałtowna. Ich podstęp się nie udał i ponownie ruszyli na niego. Postanowił ich ogłuszyć i związać. Najwyżej pójdą zarzuty o napaść na funkcjonariusza, a nie morderstwo.
OoC:
Bez aur. Ich staty:
Siła: 11
Szybkość: 7
Wytrzymałość: 8 (HP: 120)
Energia: 12 (KI: 180)
Atak podstawowy na pierwszego 166 dmg, nieprzytomny. Zostaje 14.
Re: South City
Sro Wrz 25, 2013 11:16 am
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: South City
Sro Paź 16, 2013 3:43 pm
Krótkie i szybkie wyliczenia przed postem:
Mam 50 szybkości więcej, więc 1 unik na przeciwnika.
Mam 60 szybkości i siły więcej, więc 1 kontra na przeciwnika.
Mam 70 szybkości i siły więcej, więc 1 dodatkowy atak na przeciwnika.
Mam 65 wytrzymałości więcej, więc 1 blok na przeciwnika.
Postawiony w sytuacji bez wyjścia, bez jakiegokolwiek pomysłu na uniknięcie problemów w przyszłości musiał zareagować, aby przetrwać chwilę obecną. Negatywna aura nie była zbyt przyjemna, ale nie wiedział, co może zrobić. Ogłuszenie pierwszego udało się bez większego problemu. Zauważył, że wystarczy jeden atak, aby położyć każdego z osobna. Widział jak część się cofnęła, a inni zaczęli przygotowywać się do ataku. Przekalkulował szybko ich i swoje umiejętności. W ostatnim czasie wiele się nauczył i zyskał sporo na sile. Mógłby to zakończyć bardzo szybko w krótkim czasie używając swoich aur, ale kto wie, czy ktoś go nie będzie obserwować w tym czasie. Wspomnieli o jakimś mistrzu, panu. Ktoś nimi dyryguje, a nie chciałby zostać czyimś podwładnym, a tym bardziej, jeżeli ten ktoś miałby zmienić jego naturę. Odetchnął głęboko widząc pierwszego zmierzającego w jego kierunku policjanta. W jakiś dziwny sposób wyczuł, że ów osobnik wymierzy w niego kopniaka z obrotu w okolice brzucha lub pleców, a potem zrozumiał, że jego oczy widzą... szybciej. Również zdolność wyczuwania ki dawała mu umiejętność wyczuwania zamiarów, a poprzez to mógł bez problemu zablokować ten atak, a już kolejni dwaj podbiegli próbując uderzyć pięściami, ale również i te ataki bez problemu zablokował ręką. W tej chwili w półprzysiadzie siłował się swoimi przedramionami z nogą i pięściami, a z tyłu i przodu nadciągali kolejni. Najpierw pochylił się do przodu unikając ataku w tył głowę czwartego, a potem tylko przesunął głowę w bok unikając ataku piątego. Szósty rzucił się nogami do przodu, ale wyskoczył do góry i zrobił świecę do tyłu, gdzie zablokował atak siódmego i ósmego, którzy byli nieco szybsi od tamtych, bo zauważyli pewien schemat, ale nadal byli nie dostatecznie szybcy aby dosięgnąć go pięściami. Tym razem złapał ich pięści w dłonie i ściągnął w dół, zrobił salto do tyłu i runął ciężką nogą na bark dziewiątego, który go próbował atakować, ale ta kontra była na tyle mocna, że powalony policjant już nie wstał. Nie był pewien czy nie był to cios za mocny i przypadkiem jednak kogoś tu nie zabił... To byłby znaczny problem, bo groźba więzienia stawała się bardziej realna niż mógłby przypuszczać. Kolejna czwórka otoczyła go i machała rękami i nogami, a on każdy z tych ruchów sprawnie omijał. Jeden z nich stał na boku i wyraźnie pulsowała mu żyłka na skroni, ale nie podejmował żadnych działań w kierunku Rikimaru, który bez problemów ocenił siłę trzynastu z nich, poza tym jednym, ale wiedział już, co musi zrobić, aby powalić pozostałych 12, a tego ostatniego co nic nie robi póki co pozostawi. Najlepiej rozprawić się z tymi czterema najbliżej. Najpierw uderzył łokciami w brzuchy obu po jego lewej i prawej. Następnie głową w nos tego przed nim, aż się obrócił i płaską dłonią w podbródek tego czwartego. Następnie na jednym oddechu i jednym kroku znalazł się między pierwszą piątką, która go zaatakowała i tym razem każdemu przywalił w płuca otwartą dłonią tak, że stracili dech. Uderzenia były szybkie, ale wyważył siłę ciosu, aby uniknąć przykrego w skutkach zdarzenia. Jeden z nich, który skoczył jak słup z nogami jeszcze leżał, więc pozostawił go na koniec, aż wstanie. Obrócił się w kierunku tej dwójki którą złapał za pięści, ale leżeli na glebie wtuleni w siebie. Musiał ich pociągnąć tak mocno, że zderzyli się ze sobą i również zemdleli. W takim wypadku pozostał mu ten ostatni, na którego ruszył wymierzając tylko palec między oczy, ale to uderzenie nie powaliło go. Co prawda cofnął się parę kroków do tyłu, ale był mocniejszy. W parę chwil jego moc znacząco wzrosła, a szybko ocenił, że niemal czterokrotnie.
- Ty łajzo. Zapłacisz za to. Nawet, jeżeli mnie pokonasz to nasz pan Cię dopadnie!
- Kim jest wasz pan?
- Tym, z kim nie chcesz zadzierać!
Cóż. Odpowiedź była tak logiczna jak jogurt z frytkami, więc postanowił nie wdawać się w dalszą dyskusję nie widząc w niej sensu. Cokolwiek nimi kierowało było dziwne, a ktokolwiek był ich panem to właśnie była to osoba, z którą chciałby się spotkać. Z jednym z nich będzie o pół minuty więcej zabawy, ale już ostatni z nich wstał, jednak nie zrobił w jego kierunku żadnego kroku, ponieważ widać było, że chyba walnął się w głową przy upadku i jeszcze nie wiedział, co się dzieje. Gość zrobił jeden krok i upadł na pysk. Widać upadł zbyt mocno i zemdlał, a więc pozostał już tylko ten jeden, który nie potrafił się zbyt mądrze wyrażać. Zrobił face palma i zaczął się śmiać. Tamten nieco zbity z pantałyku prychnął i odrzekł:
- Czyżbyś zaczął się śmiać ze strachu?
- Jak mocny jest wasz pan i gdzie go znajdę?
- Nie wywołuj wilka z lasu.
- Rozumiem, że od Ciebie się tego nie dowiem.
- Musisz sobie na to zasłużyć.
- Sądzę, że pokonanie was to będzie zbyt mała zasługa?
Nie udało mu się zdobyć informacji, ale przynajmniej jak zwykle rozłościł swojego przeciwnika. Niedługo w tej sztuce nie będzie miał sobie równych. Wciąż się uśmiechał głupio do swojego przeciwnika prowokując go tym jeszcze bardziej.
Ooc:
Blok ataków pierwszych 3.
Unik ataków kolejnych 3.
Ataki podstawowe na powyższych po 166 dmg, więc nieprzytomni.
Kontra ataków kolejnych 3. Podstawowy, Potężny i Podstawowy, czyli nieprzytomni.
Unik ataków kolejnych 4 i ataki podstawowe na nich i również nieprzytomni.
Do zadania ciosów wykorzystuje 1 dodatkowy atak (70 więcej siły i szybkości)
Jeden Power-up, powiedzmy o mnożnik aur 3,5, czyli jego staty:
Siła: 39
Szybkość: 25
Wytrzymałość: 28 (HP: 420)
Energia: 42 (KI: 630)
Są słabsi więc nie mają uników i bloków i kontr, pozostał jeden, więc jedna kość.
Mam 50 szybkości więcej, więc 1 unik na przeciwnika.
Mam 60 szybkości i siły więcej, więc 1 kontra na przeciwnika.
Mam 70 szybkości i siły więcej, więc 1 dodatkowy atak na przeciwnika.
Mam 65 wytrzymałości więcej, więc 1 blok na przeciwnika.
Postawiony w sytuacji bez wyjścia, bez jakiegokolwiek pomysłu na uniknięcie problemów w przyszłości musiał zareagować, aby przetrwać chwilę obecną. Negatywna aura nie była zbyt przyjemna, ale nie wiedział, co może zrobić. Ogłuszenie pierwszego udało się bez większego problemu. Zauważył, że wystarczy jeden atak, aby położyć każdego z osobna. Widział jak część się cofnęła, a inni zaczęli przygotowywać się do ataku. Przekalkulował szybko ich i swoje umiejętności. W ostatnim czasie wiele się nauczył i zyskał sporo na sile. Mógłby to zakończyć bardzo szybko w krótkim czasie używając swoich aur, ale kto wie, czy ktoś go nie będzie obserwować w tym czasie. Wspomnieli o jakimś mistrzu, panu. Ktoś nimi dyryguje, a nie chciałby zostać czyimś podwładnym, a tym bardziej, jeżeli ten ktoś miałby zmienić jego naturę. Odetchnął głęboko widząc pierwszego zmierzającego w jego kierunku policjanta. W jakiś dziwny sposób wyczuł, że ów osobnik wymierzy w niego kopniaka z obrotu w okolice brzucha lub pleców, a potem zrozumiał, że jego oczy widzą... szybciej. Również zdolność wyczuwania ki dawała mu umiejętność wyczuwania zamiarów, a poprzez to mógł bez problemu zablokować ten atak, a już kolejni dwaj podbiegli próbując uderzyć pięściami, ale również i te ataki bez problemu zablokował ręką. W tej chwili w półprzysiadzie siłował się swoimi przedramionami z nogą i pięściami, a z tyłu i przodu nadciągali kolejni. Najpierw pochylił się do przodu unikając ataku w tył głowę czwartego, a potem tylko przesunął głowę w bok unikając ataku piątego. Szósty rzucił się nogami do przodu, ale wyskoczył do góry i zrobił świecę do tyłu, gdzie zablokował atak siódmego i ósmego, którzy byli nieco szybsi od tamtych, bo zauważyli pewien schemat, ale nadal byli nie dostatecznie szybcy aby dosięgnąć go pięściami. Tym razem złapał ich pięści w dłonie i ściągnął w dół, zrobił salto do tyłu i runął ciężką nogą na bark dziewiątego, który go próbował atakować, ale ta kontra była na tyle mocna, że powalony policjant już nie wstał. Nie był pewien czy nie był to cios za mocny i przypadkiem jednak kogoś tu nie zabił... To byłby znaczny problem, bo groźba więzienia stawała się bardziej realna niż mógłby przypuszczać. Kolejna czwórka otoczyła go i machała rękami i nogami, a on każdy z tych ruchów sprawnie omijał. Jeden z nich stał na boku i wyraźnie pulsowała mu żyłka na skroni, ale nie podejmował żadnych działań w kierunku Rikimaru, który bez problemów ocenił siłę trzynastu z nich, poza tym jednym, ale wiedział już, co musi zrobić, aby powalić pozostałych 12, a tego ostatniego co nic nie robi póki co pozostawi. Najlepiej rozprawić się z tymi czterema najbliżej. Najpierw uderzył łokciami w brzuchy obu po jego lewej i prawej. Następnie głową w nos tego przed nim, aż się obrócił i płaską dłonią w podbródek tego czwartego. Następnie na jednym oddechu i jednym kroku znalazł się między pierwszą piątką, która go zaatakowała i tym razem każdemu przywalił w płuca otwartą dłonią tak, że stracili dech. Uderzenia były szybkie, ale wyważył siłę ciosu, aby uniknąć przykrego w skutkach zdarzenia. Jeden z nich, który skoczył jak słup z nogami jeszcze leżał, więc pozostawił go na koniec, aż wstanie. Obrócił się w kierunku tej dwójki którą złapał za pięści, ale leżeli na glebie wtuleni w siebie. Musiał ich pociągnąć tak mocno, że zderzyli się ze sobą i również zemdleli. W takim wypadku pozostał mu ten ostatni, na którego ruszył wymierzając tylko palec między oczy, ale to uderzenie nie powaliło go. Co prawda cofnął się parę kroków do tyłu, ale był mocniejszy. W parę chwil jego moc znacząco wzrosła, a szybko ocenił, że niemal czterokrotnie.
- Ty łajzo. Zapłacisz za to. Nawet, jeżeli mnie pokonasz to nasz pan Cię dopadnie!
- Kim jest wasz pan?
- Tym, z kim nie chcesz zadzierać!
Cóż. Odpowiedź była tak logiczna jak jogurt z frytkami, więc postanowił nie wdawać się w dalszą dyskusję nie widząc w niej sensu. Cokolwiek nimi kierowało było dziwne, a ktokolwiek był ich panem to właśnie była to osoba, z którą chciałby się spotkać. Z jednym z nich będzie o pół minuty więcej zabawy, ale już ostatni z nich wstał, jednak nie zrobił w jego kierunku żadnego kroku, ponieważ widać było, że chyba walnął się w głową przy upadku i jeszcze nie wiedział, co się dzieje. Gość zrobił jeden krok i upadł na pysk. Widać upadł zbyt mocno i zemdlał, a więc pozostał już tylko ten jeden, który nie potrafił się zbyt mądrze wyrażać. Zrobił face palma i zaczął się śmiać. Tamten nieco zbity z pantałyku prychnął i odrzekł:
- Czyżbyś zaczął się śmiać ze strachu?
- Jak mocny jest wasz pan i gdzie go znajdę?
- Nie wywołuj wilka z lasu.
- Rozumiem, że od Ciebie się tego nie dowiem.
- Musisz sobie na to zasłużyć.
- Sądzę, że pokonanie was to będzie zbyt mała zasługa?
Nie udało mu się zdobyć informacji, ale przynajmniej jak zwykle rozłościł swojego przeciwnika. Niedługo w tej sztuce nie będzie miał sobie równych. Wciąż się uśmiechał głupio do swojego przeciwnika prowokując go tym jeszcze bardziej.
Ooc:
Blok ataków pierwszych 3.
Unik ataków kolejnych 3.
Ataki podstawowe na powyższych po 166 dmg, więc nieprzytomni.
Kontra ataków kolejnych 3. Podstawowy, Potężny i Podstawowy, czyli nieprzytomni.
Unik ataków kolejnych 4 i ataki podstawowe na nich i również nieprzytomni.
Do zadania ciosów wykorzystuje 1 dodatkowy atak (70 więcej siły i szybkości)
Jeden Power-up, powiedzmy o mnożnik aur 3,5, czyli jego staty:
Siła: 39
Szybkość: 25
Wytrzymałość: 28 (HP: 420)
Energia: 42 (KI: 630)
Są słabsi więc nie mają uników i bloków i kontr, pozostał jeden, więc jedna kość.
Re: South City
Sro Paź 16, 2013 3:43 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: South City
Nie Paź 20, 2013 3:39 pm
Przeciwnik łatwo poddawał się emocjom. O ile na początku oni wszyscy razem grali całkiem nieźle to w momencie jak ogłuszył wszystkich poza tym jednym, ten nie był pewien swego dalszego losu. Rikimaru wiedział, że jego moc jest znacznie większa od przeciwnika i nie widział żadnej perspektywy na uzyskanie informacji, więc jedynym wyjściem było ogłuszyć ostatniego.
Tamten ruszył na chłopaka, który złapał jego nogę, podciąg go, puścił, a następnie kopnął w brzuch w momencie jak upadał. Gość poleciał na latarnię, a uderzając wgiął metal. Po chwili obiekt załamał się i upadł rozbijając jeden z zaparkowanych samochodów robiąc nieco hałasu. W oddali stali ludzie, którzy przypatrywali się tej dziwnej akcji. Bez chwili namysłu podbiegł do ostatniego z nich i zaczął go podduszać w granicach rozsądku. Byle tylko stracił przytomność.
- Zostaw go łobuzie - krzyknęła jakaś staruszka.
Po chwili padł strzał, a kula rozbiła szybę samochodu znajdującego się przed Rikimaru. To któryś z przechodni podniósł pistolet z ziemi i wystrzelił w kierunku chłopaka, który jednak nie reagował. Nie sądził, żeby ten mężczyzna próbował go zabić, bo poszedłby siedzieć za to. Najprawdopodobniej liczył na to, że go przestraszy.
Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, a gdzieś w oddali wyły syreny. Z każdą sekundą coraz głośniej, coraz bliżej. Gonił go czas, widziało go już wiele osób, gdzieś błysnął flesz. Z pewnością jeżeli nie telewizja, to najpewniej gazeta pokaże jego zdjęcie. Chyba, że zniszczy aparat, ogłuszy wszystkie osoby znajdujące się tutaj. Wiedział, że nie ma sensu tłumaczyć tego co zaszło, bo ludzie nie zrozumieją. Trafili dopiero w środek wydarzeń lub na koniec i z punkty obserwatora wyglądało to wyraźnie na pobicie policjantów przez jakiegoś chłoptasia. Nad tym jak się z tego wybronić będzie myśleć później, jak zakończy to starcie, ale również w innym miejscu z dala od ludzi. Dobrym wyjściem wydawała mu się tamta wysepka z tymi dwoma, których wtedy spotkał.
OoC:
Kontra ataku przeciwnika: 166 dmg. Atak podstawowy: 166 dmg. Razem: 332 dmg.
HP przeciwnika: 420-332= 88 (20%)
Tamten ruszył na chłopaka, który złapał jego nogę, podciąg go, puścił, a następnie kopnął w brzuch w momencie jak upadał. Gość poleciał na latarnię, a uderzając wgiął metal. Po chwili obiekt załamał się i upadł rozbijając jeden z zaparkowanych samochodów robiąc nieco hałasu. W oddali stali ludzie, którzy przypatrywali się tej dziwnej akcji. Bez chwili namysłu podbiegł do ostatniego z nich i zaczął go podduszać w granicach rozsądku. Byle tylko stracił przytomność.
- Zostaw go łobuzie - krzyknęła jakaś staruszka.
Po chwili padł strzał, a kula rozbiła szybę samochodu znajdującego się przed Rikimaru. To któryś z przechodni podniósł pistolet z ziemi i wystrzelił w kierunku chłopaka, który jednak nie reagował. Nie sądził, żeby ten mężczyzna próbował go zabić, bo poszedłby siedzieć za to. Najprawdopodobniej liczył na to, że go przestraszy.
Jakaś kobieta zaczęła krzyczeć, a gdzieś w oddali wyły syreny. Z każdą sekundą coraz głośniej, coraz bliżej. Gonił go czas, widziało go już wiele osób, gdzieś błysnął flesz. Z pewnością jeżeli nie telewizja, to najpewniej gazeta pokaże jego zdjęcie. Chyba, że zniszczy aparat, ogłuszy wszystkie osoby znajdujące się tutaj. Wiedział, że nie ma sensu tłumaczyć tego co zaszło, bo ludzie nie zrozumieją. Trafili dopiero w środek wydarzeń lub na koniec i z punkty obserwatora wyglądało to wyraźnie na pobicie policjantów przez jakiegoś chłoptasia. Nad tym jak się z tego wybronić będzie myśleć później, jak zakończy to starcie, ale również w innym miejscu z dala od ludzi. Dobrym wyjściem wydawała mu się tamta wysepka z tymi dwoma, których wtedy spotkał.
OoC:
Kontra ataku przeciwnika: 166 dmg. Atak podstawowy: 166 dmg. Razem: 332 dmg.
HP przeciwnika: 420-332= 88 (20%)
Re: South City
Nie Paź 20, 2013 3:39 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: South City
Nie Paź 20, 2013 4:15 pm
Podduszanie było skuteczne, bo rywal tracił siły i jego próba kopnięcia kolanem była tak słaba, że Rikimaru zablokował samym napięciem mięśni ten cios. Czas go gonił, syreny były już za zakrętem, padły jeszcze raz strzały. Tym razem tuż koło jego nóg, a facet stał zaraz za nim celując w głowę. Czuł jego ciężki oddech, a będąc w stresie mógł niechybnie odpalić. Napięcie było tym większe, że jeżeli zrobi ruch to może być w naprawdę ciężkim położeniu. Nie mógł zrobić nic innego jak postawić na szybkość. Zamknął na chwilę oczy i zwiększył swoją moc na ułamki sekund. Jedno uderzenie w tors i ostatni z piętnastu policjantów zemdlał, następnie słyszał zgrzyt spustu, ale w ostatniej chwili powstrzymał się przed ucieczką. Na celowniku wciąż pozostawałby ten policjant. Jeżeli usunie się z drogi to ofiarą zostanie któryś z nich, a nie zdąży odbić ręki trzymającego broń. Sytuacja była patowa i musiał myśleć błyskawicznie. Gdy wydawało mu się, że będzie musiał poświęcić gliniarza przyszła mu do głowy jeszcze jedna rzecz. Jego ręka wytrzyma to i zablokuje kulę. Zakrył się, a kula odbiła się od jego ręki i rykoszetem trafiła go w goleń. Zawył z bólu, ale musiał zacisnąć mocno zęby. Wybił z rąk broń tamtego i poleciał w górę. Zawisł wysoko nad ulicą wpatrując się w ludzi, trójkę radiowozów i dwie karetki. Obawiał się, że policjanci po przebudzeniu się nadal będą agresywni i ta negatywna aura nie zniknie. Miał ich związać, wsadzić do więzienia, a tymczasem nie bardzo ma wyjście. Pocieszało go jedynie to, że po starciu z nim będą długo dochodzić do siebie. Po takich ciosach daje im około miesiąca rekonwalescencji. Jeżeli znów wyczuje tę niepokojącą moc to wróci tu ponownie i nie zawaha się zabić, jeżeli miałoby to zapobiec jakiejś większej tragedii. Odetchnął głęboko i spojrzał na nogę. Kula rozcięła mu skórę, ale nie wbiła się w mięśnie lub kość. Jego ciało było na szczęście na tyle wytrzymałe, ale popełnił i tak błąd. Gdyby poza szybkością postawił na wytrzymałość to nie odniósłby większych ran. Zdał sobie sprawę, że za bardzo przejmował się wszystkim dookoła i nie wytrzymał presji otoczenia. Jeżeli kiedyś dojdzie ponownie do podobnej sytuacji, ale przeciwnicy będą dużo mocniejsi to przegra. Gdyby kierował się zasadą cel uświęca środki to załatwiłby ich w ciągu 10 sekund, może zginęłyby dwie lub trzy przypadkowe osoby, ale wiedziałby, że w przyszłości poradzi sobie z podobną sytuacją. Nie miał co gdybać. Po prostu musi iść dalej przed siebie. Przynajmniej to zdarzenia dało mu dobrą lekcję na przyszłość, a musi zbierać doświadczenie, ponieważ ono daje równie wielkie szanse co duża moc.
OoC:
Blok ataku przeciwnika. Atak podstawowy: 166 dmg. Przeciwnik nieprzytomny. Koniec walki.
Aura -50 hp.
Jeżeli (zadanie wykonane?) to z/t do Kame House.
OoC:
Blok ataku przeciwnika. Atak podstawowy: 166 dmg. Przeciwnik nieprzytomny. Koniec walki.
Aura -50 hp.
Jeżeli (zadanie wykonane?) to z/t do Kame House.
Re: South City
Nie Paź 20, 2013 8:44 pm
Za walkę dostajesz 30 punktów. Upomnij się przy kończeniu treningu
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Pon Lis 25, 2013 8:57 pm
z/t -> Pałac Wszechmogącego
Nie spodziewałam się, że Popo jest taki bogaty! Ale jak się mieszka u Boga, to się ma. Pewnie są tworzone na miejscu. Wzięłam pieniądze, pomachałam na pożegnanie i poleciałam przed siebie.
„Kaede mnie przyniosła wtedy kiedy spałam, więc nawet nie wiem, gdzie jestem.” – stwierdziłam. „Mam nadzieję, że niedługo zauważę jakąś.” Słońce jeszcze nie było w zenicie, gdy daleko, daleko zauważyłam pojedyncze budynki. Sprawdziłam, czy mam banknoty w kieszeni. Na szczęście były na swoim miejscu. Takie latanie bardzo się przydaje, trwa o wiele krócej od biegania. Szkoda, że wcześniej nie potrafiłam tego. A tak naprawdę, to nawet nie wiedziałam, że się da. Już po momencie znalazłam się nad miastem. Słyszałam syrenę policyjną – może trafiłam w centrum jakiegoś napadu? Fajnie!
Wylądowałam na jednej z mniejszych uliczek. Odrapane ściany z graffiti , puszki po piwie i paczki po papierosach na ziemi… Po jednej strona bijąca się młodzież, po drugiej wyzywający się kierowcy. Uhuhu, już wiadomo co to za typ dzielnicy. Starając się nie rzucać w oczy, wyszłam na większą z ulic i poszłam szukać sklepu.
Nie spodziewałam się, że Popo jest taki bogaty! Ale jak się mieszka u Boga, to się ma. Pewnie są tworzone na miejscu. Wzięłam pieniądze, pomachałam na pożegnanie i poleciałam przed siebie.
„Kaede mnie przyniosła wtedy kiedy spałam, więc nawet nie wiem, gdzie jestem.” – stwierdziłam. „Mam nadzieję, że niedługo zauważę jakąś.” Słońce jeszcze nie było w zenicie, gdy daleko, daleko zauważyłam pojedyncze budynki. Sprawdziłam, czy mam banknoty w kieszeni. Na szczęście były na swoim miejscu. Takie latanie bardzo się przydaje, trwa o wiele krócej od biegania. Szkoda, że wcześniej nie potrafiłam tego. A tak naprawdę, to nawet nie wiedziałam, że się da. Już po momencie znalazłam się nad miastem. Słyszałam syrenę policyjną – może trafiłam w centrum jakiegoś napadu? Fajnie!
Wylądowałam na jednej z mniejszych uliczek. Odrapane ściany z graffiti , puszki po piwie i paczki po papierosach na ziemi… Po jednej strona bijąca się młodzież, po drugiej wyzywający się kierowcy. Uhuhu, już wiadomo co to za typ dzielnicy. Starając się nie rzucać w oczy, wyszłam na większą z ulic i poszłam szukać sklepu.
Re: South City
Pią Lis 29, 2013 5:34 pm
Godziny szczytu, także miasto miało prawo tętnić życiem. Ludzie wracali z pracy, co powodowało sporej długości korki. Podenerwowani kierowcy wychylali głowy przez szybę by zobaczyć co blokuje ruch, klnąc przy tym pod nosem. Kilku śpieszyło się tak bardzo, że zjechało na przeciwległy pas i resztę drogi powrotnej próbowało pokonać jadąc pod prąd. Jak można było się domyśleć, takie zachowanie doprowadziło do szeregu stłuczek. Policjanci mieli się czym zajmować.
Alice wkroczyła tymczasem na jedną z ulic. Po jednej stronie cała masa sklepików, odzieżowe, spożywcze, poza tym inne przybytki jak jubiler czy kwiaciarnia. Po drugiej natomiast znajdował się ogromny Bank. Gdy dziewczyna przechodziła obok, przez drzwi wejściowe wyleciał jakiś zdyszany mężczyzna, wołając:
- Napad! Ludzie napad, gdzie jest policja!?
Po czym pobiegł przed siebie, być może poszukując funkcjonariuszy prawa. Wewnątrz budynku rozległy się 2 strzały, nie było wątpliwości że z broni palnej.
OCC:
Możesz pobawić się w opis ulicy, wejść sobie do sklepu i pooglądać towar, co chcesz
Alice wkroczyła tymczasem na jedną z ulic. Po jednej stronie cała masa sklepików, odzieżowe, spożywcze, poza tym inne przybytki jak jubiler czy kwiaciarnia. Po drugiej natomiast znajdował się ogromny Bank. Gdy dziewczyna przechodziła obok, przez drzwi wejściowe wyleciał jakiś zdyszany mężczyzna, wołając:
- Napad! Ludzie napad, gdzie jest policja!?
Po czym pobiegł przed siebie, być może poszukując funkcjonariuszy prawa. Wewnątrz budynku rozległy się 2 strzały, nie było wątpliwości że z broni palnej.
OCC:
Możesz pobawić się w opis ulicy, wejść sobie do sklepu i pooglądać towar, co chcesz
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Wto Gru 03, 2013 9:59 pm
Gdy znalazłam się w centrum, zobaczyłam masakrę. Dużo ludzi, dużo samochodów, dużo hałasu. Całą ulicę zajmował wielki korek, a na dodatek nie obyło się bez stłuczek. Komiczny widok – policjanci próbują uspokoić kłócących się kierowców. „Gdyby tak… Strzelić w któryś z samochodów pociskiem Ki?”-zapytałam sam siebie z uśmiechem, po czym znalazłam odpowiedź. „Nie… Nie mogę, jestem tu przecież z zadaniem od Boskiego Sługi. To zobowiązuje.” W powietrzu unosił się smród spalenizny i spalin, a dym gryzł w oczy i w gardło. Nie miałam tam nic do roboty. Dlatego skręciłam i znalazłam się na uliczce handlowej. No, tu już było lepiej, można było oddychać. Handel, zakupy... Ciekawe, czy są tu sklepy ogrodnicze? Patrzę po kolei na sklepy w poszukiwaniu celu i… CIUCHY!
„Co z tego, że nie mam na to kasy i nic sobie nie kupię. Pooglądać można, prawda?”- pomyślałam.
Całkowicie zapomniałam o tym co miałam zrobić. Nawet nie wiem kiedy, znalazłam się przed pierwszą z wystaw. Mamiła wzrok świecidełkami i błyskotkami. Przez moment wpatrywałam się zauroczona. Czerwona sukienka z czarną tasiemką zrobiła na mnie największe wrażenie. Eh… Poszłam dalej, bo całkiem możliwe, że zaraz bym tam wpadła i ją ukradła. Szłam powoli chodnikiem przypatrując się ludziom. Szli z pełnymi siatkami, niektórzy taszczyli pudełka, a ktoś próbował przenieść lodówkę i właśnie mu upadła. Porównując obraz ten i ten z głównej, to można by uznać, że to zupełnie dwa różne miejsca.
Zaczęłam oglądać kolejne cudeńka – tym razem u jubilera. Tam… Tam były kolczyki, które pasują do tamtej sukienki…
„Zaraz… Czy ja mam w ogóle uszy przekłute?”- zastanowiłam się i sprawdziłam. Nie miałam. „Trzeba będzie poprosić Kaede, żeby mi z tym pomogła. Weźmie się igłę, ziemniaka* i gotowe.” To, że i tak nie mogłabym ich nosić podniosło mnie trochę na duchu. Oparłam się o ścianę zastanawiając się, gdzie się kupuje nasiona. Uniosłam wzrok i przed sobą zobaczyłam kwiaciarnię. Co z tego, że to nie ogrodniczy? Może są?
Szłam w jej stronę, gdy przechodząc przed bankiem zaskoczył mnie jeden facet. Wybiegł z budynku krzycząc coś o napadzie. Zza ścian słychać było dwa strzały. W końcu coś się dzieje! Niewiele myśląc kopnęłam w przeszklone drzwi i weszłam do środka. I tak będzie na nich, a jeśli nawet znajdą mnie na kamerach, to raczej u Boga mnie nie będą szukać.
„-Hej, jestem Alice. W co się bawicie?” –udawałam niezorientowaną. Już to czuję, będzie zabawnie.
I w ten oto sposób znalazłam się w centrum napadu.
„Co z tego, że nie mam na to kasy i nic sobie nie kupię. Pooglądać można, prawda?”- pomyślałam.
Całkowicie zapomniałam o tym co miałam zrobić. Nawet nie wiem kiedy, znalazłam się przed pierwszą z wystaw. Mamiła wzrok świecidełkami i błyskotkami. Przez moment wpatrywałam się zauroczona. Czerwona sukienka z czarną tasiemką zrobiła na mnie największe wrażenie. Eh… Poszłam dalej, bo całkiem możliwe, że zaraz bym tam wpadła i ją ukradła. Szłam powoli chodnikiem przypatrując się ludziom. Szli z pełnymi siatkami, niektórzy taszczyli pudełka, a ktoś próbował przenieść lodówkę i właśnie mu upadła. Porównując obraz ten i ten z głównej, to można by uznać, że to zupełnie dwa różne miejsca.
Zaczęłam oglądać kolejne cudeńka – tym razem u jubilera. Tam… Tam były kolczyki, które pasują do tamtej sukienki…
„Zaraz… Czy ja mam w ogóle uszy przekłute?”- zastanowiłam się i sprawdziłam. Nie miałam. „Trzeba będzie poprosić Kaede, żeby mi z tym pomogła. Weźmie się igłę, ziemniaka* i gotowe.” To, że i tak nie mogłabym ich nosić podniosło mnie trochę na duchu. Oparłam się o ścianę zastanawiając się, gdzie się kupuje nasiona. Uniosłam wzrok i przed sobą zobaczyłam kwiaciarnię. Co z tego, że to nie ogrodniczy? Może są?
Szłam w jej stronę, gdy przechodząc przed bankiem zaskoczył mnie jeden facet. Wybiegł z budynku krzycząc coś o napadzie. Zza ścian słychać było dwa strzały. W końcu coś się dzieje! Niewiele myśląc kopnęłam w przeszklone drzwi i weszłam do środka. I tak będzie na nich, a jeśli nawet znajdą mnie na kamerach, to raczej u Boga mnie nie będą szukać.
„-Hej, jestem Alice. W co się bawicie?” –udawałam niezorientowaną. Już to czuję, będzie zabawnie.
I w ten oto sposób znalazłam się w centrum napadu.
Re: South City
Sro Gru 04, 2013 11:16 pm
Wszyscy znajdujący się w środku odwrócili się w stronę drzwi. Czterej zamaskowani, ubrani na czarno mężczyźni trzymali w dłoniach pistolety i mierzyli do pozostałych, najwyraźniej zakładników. Rabuś stojący najbliżej Alice natychmiast do niej podszedł.
- W co się bawimy? W dom, chodź przytul się do Wujka.
Nie był to jednak uścisk jakim obdarza się ukochaną siostrzenicę czy bratanicę. Bandzior zacisnął potężne ramię wokół szyi dziewczynki i podniósł ją do góry, przystawiając lufę pistoletu do skroni. Następnie podszedł do jakiegoś siwego dziadka.
- Otwieraj sejf i pakuj wszystko do worów, albo ta mała zginie. Chyba nie chcesz mieć dziecka na sumieniu co?
- W co się bawimy? W dom, chodź przytul się do Wujka.
Nie był to jednak uścisk jakim obdarza się ukochaną siostrzenicę czy bratanicę. Bandzior zacisnął potężne ramię wokół szyi dziewczynki i podniósł ją do góry, przystawiając lufę pistoletu do skroni. Następnie podszedł do jakiegoś siwego dziadka.
- Otwieraj sejf i pakuj wszystko do worów, albo ta mała zginie. Chyba nie chcesz mieć dziecka na sumieniu co?
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Sro Gru 18, 2013 6:58 pm
Hehe... W dom, powiadasz? Jeśli w Twoim domu strzelają do siebie z pistoletu, to nie zazdroszczę. Patologia po prostu.
A jak było w moim domu? Mało co pamiętam, jakieś urywki z życia. Jednak są to wspomnienia ciepłe i przepełnione szczęściem... Oprócz jednego. Było to tego dnia, gdy mama zginęła w wypadku. Tata wtedy przez kilka dni milczał i był smutny. Ja, jako małe dziecko nie rozumiałam co się stało. Twarzy mojej rodzicielki nie mogę sobie przypomnieć, wiem tylko, że miała piękne czarne włosy, które po niej odziedziczyłam. Potem ojciec już nigdy nie był taki jak wcześniej. Coraz częściej zamykał się w pokoju i siedział tam przez nawet przez kilka dni. Nie było mi łatwo, jednak miałam swój świat wyobraźni. Siadałam w kącie, czy też na parapecie i rysowałam. Moje obrazki nie były powalające, ale tu nie chodziło o wygląd. Chciałam tylko przelać swoje emocje na kartkę papieru. Nie mieliśmy w domu komputera, z telefonu nie mogłam korzystać. Nie było do kogo się odezwać. Wtedy to poznałam jedno z najgorszych uczuć - samotność.
Od kiedy zostałam "nową Alice", nie malowałam, ani nie rysowałam. Może ciągle mi to pomaga? Szkoda, że nie pamiętałam o tym wcześniej, przed okresem w którym w krótkim czasie poznałam wielu nowych, fajnych... ludzi? Właśnie... Dlaczego o tym nie pamiętałam? Tak samo było u Popo, gdy pielęgnowałam jego ogródek. Wtedy to przypomniałam sobie moje hodowanie roślin. Czyżby... Czyżby za pomocą jakiegoś bodźca, czy czegoś, co ma związek z czymś z mojej przeszłości, jestem w stanie odkrywać coraz to nowe wspomnienia? Może kiedyś w końcu zrozumiem, co się tak naprawdę wtedy stało? Zawsze można spróbować. Więc... moim głównym celem teraz będzie spotkanie jak największej ilości ludzi, żeby dowiedzieć się dzięki nim czegoś o sobie. Głupie, ale może zadziała?
Od razu bardziej optymistycznie spojrzałam na "wujka". Uśmiechnęłam się i w myślach mu podziękowałam. "Przytulić go...? Mogę go pogłaskać, butem w twarz." Jednak poczekałam co będzie dalej. Ramieniem podniósł mnie i wyszło na to, że jestem w sytuacji mało komfortowej. Wisiałam sobie za głowę, co musiało wyglądać dość zabawnie. Spojrzałam po zgromadzonych tu ludziach. Na rozbawionych to oni nie wyglądali, pewnie dlatego, że ich życie było zagrożone. Gdy spojrzałam w oczy zakładników oprócz "Co ona tu robi?", widziałam jeszcze strach i przerażenie. Zrobiło mi się ich szkoda. Hmmm... Oprócz tego co mnie trzyma, jest jeszcze 3 innych w maskach. Jeden wujek, reszta pewnie też wujki. Po prostu zlot rodzinny.
Gdy "mój" dryblas odezwał się do pewnego starszego pana, że gdy nie da kasy to zginę, zauważyłam że mam pistolet przysunięty do skroni. Oooo... Szkoda mi było tego staruszka, bo nie wiedział co zrobić. Może był szefem tego banku, czy coś?
Zginięcie tu mi się nie uśmiecha, a wiszenie zaczynało być bolesne. Trzeba się jakoś wyrwać z tego uścisku."Siłowanie się może nie wyjść, chyba muszę uciec się do podstępu." Tak też zrobiłam.
"-Pssst!" -wydałam z siebie taki oto dźwięk w celu zwrócenia na siebie uwagi. Gdy spojrzał na mnie pełen złości, zaszeptałam: "-Patrz, tam za Tobą, ktoś z ludzi idzie na Ciebie z nożem". Oczywiście, nie była to prawda. Gdy nic nie podejrzewając obrócił się (głowy przesunąć nie mógł przez wielke mięśnie), z całej siły kopnęłam go w brzuch. Już wcześniej zauważyłam, że moje nogi znajdują się na jego wyskości. Gdy uścisk zelżał, bo Wujek się lekko zwinął, uderzyłam go w szczękę. W prezencie otrzymał jeszcze cios w oczy, a następnie w śródstopie. Zdezorientowało go to na tyle, że mogłam wymierzyć mu parę kopniaków i zakończyć walkę. Zwyciężyłam w stylu niezbyt ładnym, ale skutecznym.
Dopiero teraz poczułam siłę jego uścisku. Moja szyja jest sina, jakby jeden wielki siniak ją zakrył. Dużo to świadczyło o mocy Wujka. Dobrze, że jest on z gatunku niezbyt rozgarniętych mięśniaków, bo nie jestem pewna, jak bym sobie poradziła w bezpośrednim starciu. Zostało 3 bandytów. Mr. Popo, nie miej mi tego za złe.
Uśmiechnęłam się do zakładników. Szalona Alice w swoim żywiole! Podbiegłam do Wujka 2 i zawiesiłam się mu na plecach. Rękami objęłam mu szyję. Nie miałam planu, ale zawsze podduszenie to jest jakiś pomysł. Spróbował we mnie strzelić z pistoletu, lecz nie udało mu się i trafił w żyrandol, który przez zerwanie łańcucha spadł na ziemię. Roztrzaskał się, a odłamki kryształu poleciały we wszystkie strony. Ups... Mam nadzieję, że obyło się bez większych szkód.
Na szczęście bezpośrednio nikogo nie trafił. Sprawca wydarzenia stracił całą pewność siebie i nie miałam problemu z rozprawieniem się z nim. Następnym uderzeniem złamałam mu kość ramienną. Nie do końca mi o to chodziło, ale ok. Już nawet się nie bronił. Chciał chyba, żeby to jak najszybciej się skończyło. Spełniłam jego prośbę i po dwóch ruchach stracił przytomność. Nie miałam zamiaru ich zabijać - obrażenia miały tylko ich unieruchomić. Resztą miała zająć się policja.
Dwaj kolejni stali obok siebie z wielkimi oczami z przerażenia. Przemknęłam między nimi i oddaliłam się kawałek. Nie mogli się ruszyć ze strachu, więc z tego skorzystałam. A może tego nie zauważyli? Pobiegłam, skoczyłam i z łokci obydwum w kark! Nie miałam zielonego pojęcia czy dobrze robię i czy w ogóle coś to da. W najprostszy możliwy sposób Wujkowi 3 podcięłam nogę, a ten upadł na Wujka obok. Jak... Jak domino, bo Wujek 4 upadł na stół i przy okazji rąbnął głową o kant mebla.
No dobra, trzeba się nimi zająć. Poszukałam jakiegoś grubego sznura, czy czegoś, żeby ich związać, niestety bezskutecznie. Przeciągnęłam pozostałą dwójkę to tych i wyjęłam ze spodni pasek. Szkoda go na takich typków, ale cóż zrobić? Związałam im ręce za plecami, bo udało mi się ustawić ich parami naprzeciw siebie.
Ten pojedynek był nieco komiczny... -pomyślałam. Ale i tak miałam radochę z niego. Wcześniej spanikowani ludzie zaczęli się cieszyć i dziękowali mi. A ja... Nie wiedziałam, co zrobić w takiej sytuacji. Zawstydziłam się, bo nie robiłam tego dla pochwały, czy nagrody. Uznałam, że tak trzeba. Bo jak rozrabiać, to dla pomocy innym, prawda?
A! Ile czasu tu spędziłam? Żeby sklepy były jeszcze otwarte! Jak nie zdążę będzie kiepsko.
"-Przepraszam za ten żyrandol!" -zawołałam i poszłam w stronę drzwi. Gdy już chciałam wyjść z budynku, zatrzymała mnie pięcioletnia dziewczynka. Była trochę spłoszona, ale odezwała się.
"-Dziękuję"-powiedziała cicho, a potem już śmielej zapytała "-Jak się nazywasz?"
Eee... Jak się nazywam? Nie wiedziałam po co jej to, ale dobra. A to, że mi podziękowała, znów mnie zakłopotało.
"-Szalona Alice" -palnęłam bez namysłu.
"-Alice, kiedy będę duża, chcę być tak silna jak ty."-oznajmiła, oblała się rumieńcem i uciekła.
Heh. Takie dziwne uczucie. To było... miłe. Przeszłam przez otwór, w którym byłyby drzwi, gdyby nie ja i spojrzałam w szybę. Cholera. Nawet nie zauważyłam kiedy, ale w jakiś sposób zdobyłam ranę na pół ramienia. Zakrwawiłam sobie bluzkę... Mam nadzieję, że uda mi się to wyprać. Bo jeśli nie, to straciłam i pasek, i bluzkę. Trochę boli ta ręka, ale bywało gorzej.
A teraz pojawili się policjanci z tym gościem z początku. Niezłe mają wyczucie czasu. Zignorowałam ich zdziwione spojrzenia i udałam się do sklepu ogrodniczego.
A jak było w moim domu? Mało co pamiętam, jakieś urywki z życia. Jednak są to wspomnienia ciepłe i przepełnione szczęściem... Oprócz jednego. Było to tego dnia, gdy mama zginęła w wypadku. Tata wtedy przez kilka dni milczał i był smutny. Ja, jako małe dziecko nie rozumiałam co się stało. Twarzy mojej rodzicielki nie mogę sobie przypomnieć, wiem tylko, że miała piękne czarne włosy, które po niej odziedziczyłam. Potem ojciec już nigdy nie był taki jak wcześniej. Coraz częściej zamykał się w pokoju i siedział tam przez nawet przez kilka dni. Nie było mi łatwo, jednak miałam swój świat wyobraźni. Siadałam w kącie, czy też na parapecie i rysowałam. Moje obrazki nie były powalające, ale tu nie chodziło o wygląd. Chciałam tylko przelać swoje emocje na kartkę papieru. Nie mieliśmy w domu komputera, z telefonu nie mogłam korzystać. Nie było do kogo się odezwać. Wtedy to poznałam jedno z najgorszych uczuć - samotność.
Od kiedy zostałam "nową Alice", nie malowałam, ani nie rysowałam. Może ciągle mi to pomaga? Szkoda, że nie pamiętałam o tym wcześniej, przed okresem w którym w krótkim czasie poznałam wielu nowych, fajnych... ludzi? Właśnie... Dlaczego o tym nie pamiętałam? Tak samo było u Popo, gdy pielęgnowałam jego ogródek. Wtedy to przypomniałam sobie moje hodowanie roślin. Czyżby... Czyżby za pomocą jakiegoś bodźca, czy czegoś, co ma związek z czymś z mojej przeszłości, jestem w stanie odkrywać coraz to nowe wspomnienia? Może kiedyś w końcu zrozumiem, co się tak naprawdę wtedy stało? Zawsze można spróbować. Więc... moim głównym celem teraz będzie spotkanie jak największej ilości ludzi, żeby dowiedzieć się dzięki nim czegoś o sobie. Głupie, ale może zadziała?
Od razu bardziej optymistycznie spojrzałam na "wujka". Uśmiechnęłam się i w myślach mu podziękowałam. "Przytulić go...? Mogę go pogłaskać, butem w twarz." Jednak poczekałam co będzie dalej. Ramieniem podniósł mnie i wyszło na to, że jestem w sytuacji mało komfortowej. Wisiałam sobie za głowę, co musiało wyglądać dość zabawnie. Spojrzałam po zgromadzonych tu ludziach. Na rozbawionych to oni nie wyglądali, pewnie dlatego, że ich życie było zagrożone. Gdy spojrzałam w oczy zakładników oprócz "Co ona tu robi?", widziałam jeszcze strach i przerażenie. Zrobiło mi się ich szkoda. Hmmm... Oprócz tego co mnie trzyma, jest jeszcze 3 innych w maskach. Jeden wujek, reszta pewnie też wujki. Po prostu zlot rodzinny.
Gdy "mój" dryblas odezwał się do pewnego starszego pana, że gdy nie da kasy to zginę, zauważyłam że mam pistolet przysunięty do skroni. Oooo... Szkoda mi było tego staruszka, bo nie wiedział co zrobić. Może był szefem tego banku, czy coś?
Zginięcie tu mi się nie uśmiecha, a wiszenie zaczynało być bolesne. Trzeba się jakoś wyrwać z tego uścisku."Siłowanie się może nie wyjść, chyba muszę uciec się do podstępu." Tak też zrobiłam.
"-Pssst!" -wydałam z siebie taki oto dźwięk w celu zwrócenia na siebie uwagi. Gdy spojrzał na mnie pełen złości, zaszeptałam: "-Patrz, tam za Tobą, ktoś z ludzi idzie na Ciebie z nożem". Oczywiście, nie była to prawda. Gdy nic nie podejrzewając obrócił się (głowy przesunąć nie mógł przez wielke mięśnie), z całej siły kopnęłam go w brzuch. Już wcześniej zauważyłam, że moje nogi znajdują się na jego wyskości. Gdy uścisk zelżał, bo Wujek się lekko zwinął, uderzyłam go w szczękę. W prezencie otrzymał jeszcze cios w oczy, a następnie w śródstopie. Zdezorientowało go to na tyle, że mogłam wymierzyć mu parę kopniaków i zakończyć walkę. Zwyciężyłam w stylu niezbyt ładnym, ale skutecznym.
Dopiero teraz poczułam siłę jego uścisku. Moja szyja jest sina, jakby jeden wielki siniak ją zakrył. Dużo to świadczyło o mocy Wujka. Dobrze, że jest on z gatunku niezbyt rozgarniętych mięśniaków, bo nie jestem pewna, jak bym sobie poradziła w bezpośrednim starciu. Zostało 3 bandytów. Mr. Popo, nie miej mi tego za złe.
Uśmiechnęłam się do zakładników. Szalona Alice w swoim żywiole! Podbiegłam do Wujka 2 i zawiesiłam się mu na plecach. Rękami objęłam mu szyję. Nie miałam planu, ale zawsze podduszenie to jest jakiś pomysł. Spróbował we mnie strzelić z pistoletu, lecz nie udało mu się i trafił w żyrandol, który przez zerwanie łańcucha spadł na ziemię. Roztrzaskał się, a odłamki kryształu poleciały we wszystkie strony. Ups... Mam nadzieję, że obyło się bez większych szkód.
Na szczęście bezpośrednio nikogo nie trafił. Sprawca wydarzenia stracił całą pewność siebie i nie miałam problemu z rozprawieniem się z nim. Następnym uderzeniem złamałam mu kość ramienną. Nie do końca mi o to chodziło, ale ok. Już nawet się nie bronił. Chciał chyba, żeby to jak najszybciej się skończyło. Spełniłam jego prośbę i po dwóch ruchach stracił przytomność. Nie miałam zamiaru ich zabijać - obrażenia miały tylko ich unieruchomić. Resztą miała zająć się policja.
Dwaj kolejni stali obok siebie z wielkimi oczami z przerażenia. Przemknęłam między nimi i oddaliłam się kawałek. Nie mogli się ruszyć ze strachu, więc z tego skorzystałam. A może tego nie zauważyli? Pobiegłam, skoczyłam i z łokci obydwum w kark! Nie miałam zielonego pojęcia czy dobrze robię i czy w ogóle coś to da. W najprostszy możliwy sposób Wujkowi 3 podcięłam nogę, a ten upadł na Wujka obok. Jak... Jak domino, bo Wujek 4 upadł na stół i przy okazji rąbnął głową o kant mebla.
No dobra, trzeba się nimi zająć. Poszukałam jakiegoś grubego sznura, czy czegoś, żeby ich związać, niestety bezskutecznie. Przeciągnęłam pozostałą dwójkę to tych i wyjęłam ze spodni pasek. Szkoda go na takich typków, ale cóż zrobić? Związałam im ręce za plecami, bo udało mi się ustawić ich parami naprzeciw siebie.
Ten pojedynek był nieco komiczny... -pomyślałam. Ale i tak miałam radochę z niego. Wcześniej spanikowani ludzie zaczęli się cieszyć i dziękowali mi. A ja... Nie wiedziałam, co zrobić w takiej sytuacji. Zawstydziłam się, bo nie robiłam tego dla pochwały, czy nagrody. Uznałam, że tak trzeba. Bo jak rozrabiać, to dla pomocy innym, prawda?
A! Ile czasu tu spędziłam? Żeby sklepy były jeszcze otwarte! Jak nie zdążę będzie kiepsko.
"-Przepraszam za ten żyrandol!" -zawołałam i poszłam w stronę drzwi. Gdy już chciałam wyjść z budynku, zatrzymała mnie pięcioletnia dziewczynka. Była trochę spłoszona, ale odezwała się.
"-Dziękuję"-powiedziała cicho, a potem już śmielej zapytała "-Jak się nazywasz?"
Eee... Jak się nazywam? Nie wiedziałam po co jej to, ale dobra. A to, że mi podziękowała, znów mnie zakłopotało.
"-Szalona Alice" -palnęłam bez namysłu.
"-Alice, kiedy będę duża, chcę być tak silna jak ty."-oznajmiła, oblała się rumieńcem i uciekła.
Heh. Takie dziwne uczucie. To było... miłe. Przeszłam przez otwór, w którym byłyby drzwi, gdyby nie ja i spojrzałam w szybę. Cholera. Nawet nie zauważyłam kiedy, ale w jakiś sposób zdobyłam ranę na pół ramienia. Zakrwawiłam sobie bluzkę... Mam nadzieję, że uda mi się to wyprać. Bo jeśli nie, to straciłam i pasek, i bluzkę. Trochę boli ta ręka, ale bywało gorzej.
A teraz pojawili się policjanci z tym gościem z początku. Niezłe mają wyczucie czasu. Zignorowałam ich zdziwione spojrzenia i udałam się do sklepu ogrodniczego.
Re: South City
Sro Sty 01, 2014 9:30 pm
Sytuacja była opanowana. Rabusie związani, klnący pod nosem na Alice. Zakładnicy opowiadający dopiero co przybyłym na miejsce policjantom co się właściwie wydarzyło. Dziewczyna była już po drugiej strony ulicy, gdy usłyszała za sobą wołanie.
- Proszę Pani, proszę poczekać!
Jeden ze stróżów prawa biegł w stronę Alice. Zatrzymał się i spojrzał na nią. Na jego twarzy pojawił się wyraz zdumienia. Najwyraźniej nie uwierzył do końca w relację ludzi którzy zaklinali się, iż czwórkę dorosłych, umięśnionych mężczyzn pobiła mała dziewczynka. Uznał chyba, że była to wyjątkowo niska, lecz dorosła kobieta, biegła w sztukach walki.
- Och... więc to prawda... - bąknął - Jak Ci się udało... - nagle zrobił się strasznie poważny - Gdzie są Twoi rodzice? Nie możesz sobie ot tak wchodzić do budynku w którym znajdują się uzbrojeni złodzieje! To było niebezpieczne, ktoś mógł zginąć! - spojrzał na zakrwawione ramię - Jakiś lekarz powinien to obejrzeć, chodź ze mną, zaraz przyjedzie karetka. Powiedz mi jeszcze jak masz na imię i gdzie mieszkasz?
- Proszę Pani, proszę poczekać!
Jeden ze stróżów prawa biegł w stronę Alice. Zatrzymał się i spojrzał na nią. Na jego twarzy pojawił się wyraz zdumienia. Najwyraźniej nie uwierzył do końca w relację ludzi którzy zaklinali się, iż czwórkę dorosłych, umięśnionych mężczyzn pobiła mała dziewczynka. Uznał chyba, że była to wyjątkowo niska, lecz dorosła kobieta, biegła w sztukach walki.
- Och... więc to prawda... - bąknął - Jak Ci się udało... - nagle zrobił się strasznie poważny - Gdzie są Twoi rodzice? Nie możesz sobie ot tak wchodzić do budynku w którym znajdują się uzbrojeni złodzieje! To było niebezpieczne, ktoś mógł zginąć! - spojrzał na zakrwawione ramię - Jakiś lekarz powinien to obejrzeć, chodź ze mną, zaraz przyjedzie karetka. Powiedz mi jeszcze jak masz na imię i gdzie mieszkasz?
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Wto Sty 14, 2014 9:36 pm
Chyba nigdy nie dadzą mi spokoju. Lewo przeszłam kilka metrów, a już miałam przymusowy postój. Podbiegł do mnie policjant, na mój widok się bardzo zdziwił. Czy to aż takie dziwne, że 11-letnia dziewczynka potrafi pobić złodziei…? Chociaż… Może troszkę… Zaczął mnie wypytywać o mnie, o moją rodzinę i zaczął mnie ciągnąć za rękę. Ze zniecierpliwieniem spojrzałam na sklep ogrodniczy. W środku zobaczyłam poruszającą się postać, a że wyglądała jakby się zbierała do domu, wyrwałam rękę.
„-Eto… Wie Pan, ja się śpieszę…”- wykręcałam się, nie dając mu dojść do słowa. Zastanawiałam się, czy jak mu coś zrobię, to będzie źle. Tak dla bezpieczeństwa, wbiłam swoją stopę w jego śródstopie i pobiegłam przed siebie. Usłyszałam za sobą jęki, najprawdopodobniej też wyklinał mnie pod nosem. A co go ja obchodzę? Jak sobie nie mogą poradzić ze złodziejami i musi ich ratować jakaś nieznajoma, to niech nie oczekują więcej. Książkę pisze, czy co?
Pobiegłam w jakiś ciemny zaułek i przeczekałam tam kilka minut. Nie szukał mnie, widocznie uznał mnie za zdemoralizowanego bachora, którym nie trzeba się interesować. Niewiele się pomylił. Wyszłam z kryjówki, wychyliłam się zza rogu, upewniając się, że ten gość na mnie nie czeka. Na szczęście nie czekał.
Już, już sprzedawczyni chciała zamknąć sklep, ale zdążyłam. W ostatniej chwili! Poprosiłam o paczkę ziarenek, których zapamiętałam nazwę. Miła, starsza pani – taka typowa babcia z okularami oraz białymi włosami w koczku. I wtedy trzeba było zapłacić…
„-Momencik, zaraz znajdę…”- powiedziałam przeszukując kieszenie. W skarpetce nie było, w spodniach też nie… „Cholera.” Zdążyłam wymyśleć 10 scenariuszy momentu, w którym wróciłam do Popo bez nasion, aż mnie oświeciło. Przecież specjalnie schowałam to do wewnętrznej kieszeni, bo nie chciałam tego zgubić!* Podałam wygnieciony banknot, wzięłam paczkę i wyszłam.
Na zewnątrz zebrał się tłum. Wszyscy otaczali bank, w którym niedawno byłam. Ciekawe czemu ludzie tak to przeżywają? Oczywiście, nie mogło być za dobrze i pojawił się ten policjant. Wrzasnął: „-To ona!” i zaczął podążać w moją stronę. Naprawdę, nie rozumiem… Nic nie ukradłam, więc o co chodzi? Skręciłam za róg, wzniosłam się w powietrze i tyle mnie widzieli.
-------
* Historia z dzisiaj xD
A co do mojej nieobecności, to jeszcze kilka dni ^^
„-Eto… Wie Pan, ja się śpieszę…”- wykręcałam się, nie dając mu dojść do słowa. Zastanawiałam się, czy jak mu coś zrobię, to będzie źle. Tak dla bezpieczeństwa, wbiłam swoją stopę w jego śródstopie i pobiegłam przed siebie. Usłyszałam za sobą jęki, najprawdopodobniej też wyklinał mnie pod nosem. A co go ja obchodzę? Jak sobie nie mogą poradzić ze złodziejami i musi ich ratować jakaś nieznajoma, to niech nie oczekują więcej. Książkę pisze, czy co?
Pobiegłam w jakiś ciemny zaułek i przeczekałam tam kilka minut. Nie szukał mnie, widocznie uznał mnie za zdemoralizowanego bachora, którym nie trzeba się interesować. Niewiele się pomylił. Wyszłam z kryjówki, wychyliłam się zza rogu, upewniając się, że ten gość na mnie nie czeka. Na szczęście nie czekał.
Już, już sprzedawczyni chciała zamknąć sklep, ale zdążyłam. W ostatniej chwili! Poprosiłam o paczkę ziarenek, których zapamiętałam nazwę. Miła, starsza pani – taka typowa babcia z okularami oraz białymi włosami w koczku. I wtedy trzeba było zapłacić…
„-Momencik, zaraz znajdę…”- powiedziałam przeszukując kieszenie. W skarpetce nie było, w spodniach też nie… „Cholera.” Zdążyłam wymyśleć 10 scenariuszy momentu, w którym wróciłam do Popo bez nasion, aż mnie oświeciło. Przecież specjalnie schowałam to do wewnętrznej kieszeni, bo nie chciałam tego zgubić!* Podałam wygnieciony banknot, wzięłam paczkę i wyszłam.
Na zewnątrz zebrał się tłum. Wszyscy otaczali bank, w którym niedawno byłam. Ciekawe czemu ludzie tak to przeżywają? Oczywiście, nie mogło być za dobrze i pojawił się ten policjant. Wrzasnął: „-To ona!” i zaczął podążać w moją stronę. Naprawdę, nie rozumiem… Nic nie ukradłam, więc o co chodzi? Skręciłam za róg, wzniosłam się w powietrze i tyle mnie widzieli.
-------
* Historia z dzisiaj xD
A co do mojej nieobecności, to jeszcze kilka dni ^^
Re: South City
Wto Mar 11, 2014 5:20 pm
South City w ciągu dwóch lat znacząco się rozbudowało. Wyrosły nowe budynki, pojawiły się nowe szkoły sztuk walki, zaś organizacje przestępcze rozrosły się jeszcze bardziej. Jednak w świetle promieni słonecznych i wśród śpiewów ptaków, ciężko byłoby się domyślić, że to miasto skrywa tak mroczny sekret.
Kiedy Dragot wreszcie dotarł do miasta trafił akuratnie na godziny szczytu. Całe South City tętniło życiem. Ludzie jechali lub szli do pracy. Nieliczne dzieciaki, które urwały się ze szkoły obserwowały witryny, zaś na ich twarzach pojawiał się wyraz błogości. Żyć nie umierać. Przechadzając się chodnikami demon zwracał na siebie uwagę. W końcu jego ludzka forma wyglądała jak wielki, umięśniony koleś z ciemnymi okularkami. Ludziom nasnuwały się różne wnioski, zaś najciekawszymi były: bandzior, gwiazda porno albo też jakiś wojownik. Tych ostatnich było ostatnimi czasy na pęczki, więc po kilku minutach względnego zainteresowania Dragot stał się szarym obywatelem jakich pełno w takich miastach.
Przemierzał więc miasto nie będąc niepokojony, kiedy usłyszał cichy gwizd. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Już miał iść sobie, gdy znów dobiegł go gwizd. Tym razem demon, mógł określić miejsce z jakiego się wydobywał ten dźwięk. A była to jedna z bocznych alejek, zaś gwizd wydawał niski jegomość, który dawał Dragotowi znak ręką by ten się do niego zbliżył.
OCC:
Opisujesz przybycie do miasta, to co widzisz oraz reakcje swoje i mijanych ludzi
Kiedy Dragot wreszcie dotarł do miasta trafił akuratnie na godziny szczytu. Całe South City tętniło życiem. Ludzie jechali lub szli do pracy. Nieliczne dzieciaki, które urwały się ze szkoły obserwowały witryny, zaś na ich twarzach pojawiał się wyraz błogości. Żyć nie umierać. Przechadzając się chodnikami demon zwracał na siebie uwagę. W końcu jego ludzka forma wyglądała jak wielki, umięśniony koleś z ciemnymi okularkami. Ludziom nasnuwały się różne wnioski, zaś najciekawszymi były: bandzior, gwiazda porno albo też jakiś wojownik. Tych ostatnich było ostatnimi czasy na pęczki, więc po kilku minutach względnego zainteresowania Dragot stał się szarym obywatelem jakich pełno w takich miastach.
Przemierzał więc miasto nie będąc niepokojony, kiedy usłyszał cichy gwizd. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Już miał iść sobie, gdy znów dobiegł go gwizd. Tym razem demon, mógł określić miejsce z jakiego się wydobywał ten dźwięk. A była to jedna z bocznych alejek, zaś gwizd wydawał niski jegomość, który dawał Dragotowi znak ręką by ten się do niego zbliżył.
OCC:
Opisujesz przybycie do miasta, to co widzisz oraz reakcje swoje i mijanych ludzi
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Wto Mar 11, 2014 7:41 pm
Żyć nie umierać co nie? Chyba jednak umierać. Gdy spokojnym krokiem minąłem wielki znak z napisem "SOUTH CITY" po chwili zastanowienia zrozumiałem w jakim mieście się znalazłem. Twarz miałem kompletnie bez wyrazu, ta ludzka postać stawała się dla mnie nieprzyjemna. Czułem się dużo cieplejszy a mimikę twarzy dużo trudniej było okiełznać. Jednak lata talentu się nie marnowały, a okularki równie dobrze mogłyby być maską, bo taką pełniły też funkcję. Trafiłem akurat na wieczór, pomarańczowo czerwone niebo było dla mnie bardzo rzadkim widokiem jednak niezwykle urodziwym. Mimo że przechodziłem obok cywili to kompletnie nie zwracałem na nich uwagi, plusem było to że nikt już nie robił sobie ze mnie jaj. A przynajmniej w teorii, bo szepty doskonale słyszałem.
Sam nie wiedziałem jeszcze po co tutaj przyszedłem. Ludzie mnie obrzydzają i zniesmaczają. ci wszyscy bogaci wysoko postawieni ludzie z polityki i prostytutki wcześnie zaczynający swoją pracę wcale mnie od zdania nie odbiegły. praca obydwu sprowadza się do pie***nia. Non stop za moimi plecami, czy nie ma już wysokich ludzi z czarnymi okularami? Jeśli są tu tylko frajerzy a mnie uważają za kryminalistę to chyba pospaceruje sobie po West City. Ciekawe czy nadal jest w gruzach. Wtem jednak usłyszałem gwizd który w przeciwieństwie do 20 innych był skierowany wyraźnie do mnie. Jednak byłem wtedy dość roztrzepany i po spokojnym odwróceniu nie mogłem znaleźć tego kto ma sprawę. Pomyślałem sobie że się przesłyszałem, lecz niestety ten ktoś się powtórzył. Spojrzałem na boczną alejkę ulicy na której brakuje tabliczki "nikt tutaj nie zagląda. Złodzieje mile widziani." Jakiś makaroniarz dawał mi znak że mam do niego podejść, no nie mogę. Może użeranie się z ludźmi dobrze mi zrobi, z demonami jest trudniej...
Podszedłem powoli, skoncentrowany sprawdzając ile ludzi jest w okolicy. Jednak ta forma nie ogranicza mojej siły, więc długo to nie powinno zająć. Nie rozpocząłem dyskusji, tylko patrzyłem się na niego z góry i wyczekiwałem momentu w którym zacznie mi zatruwać dupę. Może użyje zankokena i spierdziele gdy się rozgada? dobra myśl. Póki co, trzeba poczekać.
OOC:
Regeneracja 10% HP i KI za ten post, obliczenia dodam w kolejnym.
Sam nie wiedziałem jeszcze po co tutaj przyszedłem. Ludzie mnie obrzydzają i zniesmaczają. ci wszyscy bogaci wysoko postawieni ludzie z polityki i prostytutki wcześnie zaczynający swoją pracę wcale mnie od zdania nie odbiegły. praca obydwu sprowadza się do pie***nia. Non stop za moimi plecami, czy nie ma już wysokich ludzi z czarnymi okularami? Jeśli są tu tylko frajerzy a mnie uważają za kryminalistę to chyba pospaceruje sobie po West City. Ciekawe czy nadal jest w gruzach. Wtem jednak usłyszałem gwizd który w przeciwieństwie do 20 innych był skierowany wyraźnie do mnie. Jednak byłem wtedy dość roztrzepany i po spokojnym odwróceniu nie mogłem znaleźć tego kto ma sprawę. Pomyślałem sobie że się przesłyszałem, lecz niestety ten ktoś się powtórzył. Spojrzałem na boczną alejkę ulicy na której brakuje tabliczki "nikt tutaj nie zagląda. Złodzieje mile widziani." Jakiś makaroniarz dawał mi znak że mam do niego podejść, no nie mogę. Może użeranie się z ludźmi dobrze mi zrobi, z demonami jest trudniej...
Podszedłem powoli, skoncentrowany sprawdzając ile ludzi jest w okolicy. Jednak ta forma nie ogranicza mojej siły, więc długo to nie powinno zająć. Nie rozpocząłem dyskusji, tylko patrzyłem się na niego z góry i wyczekiwałem momentu w którym zacznie mi zatruwać dupę. Może użyje zankokena i spierdziele gdy się rozgada? dobra myśl. Póki co, trzeba poczekać.
OOC:
Regeneracja 10% HP i KI za ten post, obliczenia dodam w kolejnym.
Re: South City
Wto Mar 11, 2014 10:28 pm
Kiedy tylko Dragot zdecydował wejść do zaułka musiał minąć żula, który wyglądał jak nieżywy. Na szczęście tylko spał, chodź śmierdział jakby wpadł do szamba . Kiedy przybyszowi udało mu się go minąć i nie wejść jedną z kałuż mógł podejść do człowieka, który na niego gwizdał. Był to dość niski staruszek, który sięgał demonowi w jego ludzkiej formie zaledwie do krocza. I to jeśli by stanął na palcach. Był zupełnie łysy, zaś jedyne włosy to były dwa białe jak śnieg wąsy, które spływały mu aż do szyi. Kiedy tylko Dragot na niego spojrzał ten się do niego uśmiechnął i nie zaczął swoim skrzeczącym głosem.
- Witaj chłopcze. Widzę, żeś nietutejszy. Mam dla ciebie propozycję. Nie chciałbyś trochę zarobić? Nazywam się Mitsuki i szukam młodych talentów do walki. Umiem rozpoznać wojownika, zaś po tobie widzę, że znasz się na zadawaniu ciosów. Co ty na to? Niedaleko jest klub, gdzie każdy może spróbować swoich sił. Jak wygrasz cała kwota twoja, zaś ja biorę tylko 10%. Chcesz spróbować swych sił? – powiedział swoich nieprzyjemnych głosikiem i spojrzał na Dragota z błyskiem w oku.
OCC:
Twój ruch.
Kolor możesz wybrać sobie
- Witaj chłopcze. Widzę, żeś nietutejszy. Mam dla ciebie propozycję. Nie chciałbyś trochę zarobić? Nazywam się Mitsuki i szukam młodych talentów do walki. Umiem rozpoznać wojownika, zaś po tobie widzę, że znasz się na zadawaniu ciosów. Co ty na to? Niedaleko jest klub, gdzie każdy może spróbować swoich sił. Jak wygrasz cała kwota twoja, zaś ja biorę tylko 10%. Chcesz spróbować swych sił? – powiedział swoich nieprzyjemnych głosikiem i spojrzał na Dragota z błyskiem w oku.
OCC:
Twój ruch.
Kolor możesz wybrać sobie
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Sro Mar 12, 2014 7:29 pm
Już sam nie wiem czy to demony są tymi bezmyślnymi potworami, czy jednak ludzie. Widok jednego z nich fioletowego od napoju alkoholowego skłania do refleksji. To dla ludzi krew? Tego właśnie żądają? trucizny pitej dla własnej radochy? Nie na moją głowę takie sprawy. Staruszek który na mnie gwizdnął wyglądał bardzo przekonująco. Dwa razy niższy ode mnie i z wąsami jak ze spagetti. Nic dziwnego że uznał mnie za nie tutejszego, bo tutaj sami frajerzy z 1,60 wzrostu. Jego głos sprawiał że uszy mi więdły z każdym jego słowem, nawet jeśli mówił że rozpoznaje u mnie talent. Czy chce zarobić? na początku stwierdziłem że pieniądze nie są mi potrzebne, ale w tym chorym świecie są one potrzebne. Jeślu znokautuje kilku kolesi i dostane milion, to będe sobie mógł kupić mieszkanko, może jakiś ambulans..To jest to. Cała kwota moja, a człowiek z epickimi wąsami dostaje 10% za to że mi o tym powiedział.
-Chcesz 10% za to że mi o tym powiedziałeś? Niech ci będzie, zaprowadź mnie do tego klubu.
Powiedziałem patrząc w dół jak na mrówkę i zastanawiając się co ja do licha wyprawiam? Wymuszam w sobie przerwę od niebezpieczeństwa życia, zupełnie jakbym nie był przyzwyczajony. Ale dłużej bym tego nie zniósł. Ale rodziło mi się jeszcze jakieś pytanie.
-Jeszcze jedno, czy jeśli tam pójdę i pokonam najsilniejszego zawodnika jakiego mają, nauczysz mnie czegoś przydatnego? Albo nakierujesz mnie na kogoś kto może?
Powiedziałem nie tracąc orientacji i nieco chciwie. W końcu miałem się czegoś nauczyć, poza pieniądzami mogę zdobyć coś jeszcze. Z pewnością o czymś zapomniałem, i to o czymś co nie tylko ludzie potrafią.
OOC:
Szkoda że nie dodałeś zdjęcia, może mistrz z Jake Longa się nada?
-Chcesz 10% za to że mi o tym powiedziałeś? Niech ci będzie, zaprowadź mnie do tego klubu.
Powiedziałem patrząc w dół jak na mrówkę i zastanawiając się co ja do licha wyprawiam? Wymuszam w sobie przerwę od niebezpieczeństwa życia, zupełnie jakbym nie był przyzwyczajony. Ale dłużej bym tego nie zniósł. Ale rodziło mi się jeszcze jakieś pytanie.
-Jeszcze jedno, czy jeśli tam pójdę i pokonam najsilniejszego zawodnika jakiego mają, nauczysz mnie czegoś przydatnego? Albo nakierujesz mnie na kogoś kto może?
Powiedziałem nie tracąc orientacji i nieco chciwie. W końcu miałem się czegoś nauczyć, poza pieniądzami mogę zdobyć coś jeszcze. Z pewnością o czymś zapomniałem, i to o czymś co nie tylko ludzie potrafią.
OOC:
Szkoda że nie dodałeś zdjęcia, może mistrz z Jake Longa się nada?
Re: South City
Czw Mar 13, 2014 8:13 pm
Mitsuki uśmiechnął się delikatnie do siebie. Miał pewność, że uda mu się zachęcić nieznajomego do walki. Umiał dostrzec w ludziach talent i zapał do walki. A ten wysoki osobnik w ciemnych okularkach wyglądał właśnie na takiego co potrafi, lubi i wie jak walczyć. Pokiwał lekko głową i spojrzał w górę tak by jego oczy spotkały się oczami Dragota, które były ukryte.
- Doskonale. – powiedział i już miał się odwrócić, kiedy usłyszał kolejne pytanie. – Najpierw wygraj, a potem się zobaczy. – rzekł uśmiechając się tajemniczo i ruszył w głąb alejki. Demon chcąc czy nie, podążył za nim. Po kilku minutach doszli do drzwi nad, którymi świecił się neonowy napis, a wejścia pilnował wielki łysy facet, ze złotym łańcuchem na szyi i w czarnym garniaku. Kiedy tylko zobaczył staruszka usunął się z drogi przepuszczając go, lecz Dragotowi zablokował drogę.
- Spokojnie Shaun. On jest ze mną. – powiedział trener Dragota.
- Świeże mięsko co Mitsuki? Dobra wchodźcie. – rzekł ochroniarz, wpuszczając dwójkę mężczyzn.
Kiedy tylko znaleźli się w klubie do uszu demona doszła głośna muzyka, a do nozdrzy zapach alkoholu i potu. Mitsuki skierował się na dolne piętro, gdzie impreza była jeszcze większa, zaś alkohol i narkotyki były prawie wszędzie.
- No dobrze poczekaj tu na mnie chwilkę, a ja załatwię ci walkę. Jak chcesz możesz się czegoś napić, byle nie za dużo. Pijany nie wygrasz. – powiedział konus i zniknął w tłumie.
Po chwili Dragot poczuł jak jest obserwowany. Kilka pań siedzących przy barze patrzyło na niego i śmiało się cicho. W końcu jedna z nich wstała i ruszyła ku demonowi.
- Hej skarbie. – powiedziała zmysłowym głosem. – Jak się nazywasz?
Occ:
Przerwa na kawę dla dziadka. W zamian masz laskę.
- Doskonale. – powiedział i już miał się odwrócić, kiedy usłyszał kolejne pytanie. – Najpierw wygraj, a potem się zobaczy. – rzekł uśmiechając się tajemniczo i ruszył w głąb alejki. Demon chcąc czy nie, podążył za nim. Po kilku minutach doszli do drzwi nad, którymi świecił się neonowy napis, a wejścia pilnował wielki łysy facet, ze złotym łańcuchem na szyi i w czarnym garniaku. Kiedy tylko zobaczył staruszka usunął się z drogi przepuszczając go, lecz Dragotowi zablokował drogę.
- Spokojnie Shaun. On jest ze mną. – powiedział trener Dragota.
- Świeże mięsko co Mitsuki? Dobra wchodźcie. – rzekł ochroniarz, wpuszczając dwójkę mężczyzn.
Kiedy tylko znaleźli się w klubie do uszu demona doszła głośna muzyka, a do nozdrzy zapach alkoholu i potu. Mitsuki skierował się na dolne piętro, gdzie impreza była jeszcze większa, zaś alkohol i narkotyki były prawie wszędzie.
- No dobrze poczekaj tu na mnie chwilkę, a ja załatwię ci walkę. Jak chcesz możesz się czegoś napić, byle nie za dużo. Pijany nie wygrasz. – powiedział konus i zniknął w tłumie.
Po chwili Dragot poczuł jak jest obserwowany. Kilka pań siedzących przy barze patrzyło na niego i śmiało się cicho. W końcu jedna z nich wstała i ruszyła ku demonowi.
- Panienka:
- Hej skarbie. – powiedziała zmysłowym głosem. – Jak się nazywasz?
Occ:
Przerwa na kawę dla dziadka. W zamian masz laskę.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Pią Mar 14, 2014 12:25 pm
Mistrz tyczka pozostawił mnie w niepewności i zaczął prowadzić do tej całej mordowni. Nie było daleko jak sądziłem, ale miałem nadzieje zastać coś bardziej...profesjonalnego. To w końcu o sztukach walki nie? A tutaj normalne drzwi, z normalnym neonem, normalny tępy ochroniaż który zablokował mi drogę. Uśmiechnąłem się połową twarzy gdy pomyślałem że będe go musiał "przekonać", ale niestety staruch się odezwał psując zabawę. Przez cały czas ciekawy byłem jakości moich przyszłych przeciwników. Może trafi się ktoś na miarę Rikimaru? Dawno go nie widziałem, ale nie mam zamiaru go szukać.
K****. Spodziewałem się że to bedzie chociaż zwyczajne, a trafiłem na mieszankę baru dla ludzi ze zbyt dobrym życiem i ....tylko baru. Ale mogło być gorzej, mogłem walczyć na ulicy.Po chwili Mistrz sprowadził mnie jeszcze niżej, i byłem bliski załamania. Smród alkoholu wyczuwałem już z ulicy a co dopiero stąd. Już wiem skąd te dziury ozonowe... Mistrz poszedł załatwić mi walkę, ja w tym czasie oparłem się o ścianę z założonymi rękoma próbując ogarnąc co się wokół mnie dzieje. Tylko że nic nie słyszałem przez ogłuszającą muzykę zeszłej epoki. Cierpliwie czekałem, od czasu do czasu poprawiając okularki. Niby mógłbym je tutaj zdjąć, ale nie mam zamiaru tego robić. Ale dwa lata spędzenia piekła w podziemiach wyrobiły mi instynkt, a ten podpowiadał mi że ktoś mnie obserwuje. Nie wiem co mogło by być niebezpiecznego w takim miejscu, ale wszystko wskazywało na to, że przykułem uwagę kobiet. Fakt że chodzą do takich miejsc sprawiał że nie robiłem sobie nadziei. Jednak nie widać po mnie było jakiejkolwiek reakcji, większość uczuć wyrażały moje oczy a te były bezpieczne za okularami z filtrem. Po chwili jedna z nich wstała i udała się w moją stronę jednoznacznym krokiem w jednoznacznym ubraniu i wyglądzie. Obróciłem delikatnie głowę w jej strone gdy ta się odezwała. A potem zapytała mnie o imie, to teraz będzie komplikacja. Nie mam zamiaru by cały klub mówił do mnie po imieniu, jak to potem będzie wyglądało? Musiałem coś szybko wymyślić, kto jest mało znany...
-Dante.
Krótkie i fajnie brzmiące, nada się. Można się go szybko wyprzeć, wymyślając kolejne. Kamuflarz mam we krwi.
- A ty?
Powiedziałem chyba najmniej ważne pytanie jakie mogłem zadać, ale od czegoś musiałem zacząć. Ostatnim razem gadałem z kobietą to było....nie pamiętam. W najgorszym razie wyjdę na idiotę, ale to nie powód do wstydu w takim miejscu. Nie okazywałem żadnego znaku że jestem zainteresowany, zresztą ja nigdy nie okazuje żadnych emocji i tak póki co zostanie.
OOC:
WOlno to idzie, ale nie wiem co jeszcze móglby powiedzieć demon w takiej sytuacji
K****. Spodziewałem się że to bedzie chociaż zwyczajne, a trafiłem na mieszankę baru dla ludzi ze zbyt dobrym życiem i ....tylko baru. Ale mogło być gorzej, mogłem walczyć na ulicy.Po chwili Mistrz sprowadził mnie jeszcze niżej, i byłem bliski załamania. Smród alkoholu wyczuwałem już z ulicy a co dopiero stąd. Już wiem skąd te dziury ozonowe... Mistrz poszedł załatwić mi walkę, ja w tym czasie oparłem się o ścianę z założonymi rękoma próbując ogarnąc co się wokół mnie dzieje. Tylko że nic nie słyszałem przez ogłuszającą muzykę zeszłej epoki. Cierpliwie czekałem, od czasu do czasu poprawiając okularki. Niby mógłbym je tutaj zdjąć, ale nie mam zamiaru tego robić. Ale dwa lata spędzenia piekła w podziemiach wyrobiły mi instynkt, a ten podpowiadał mi że ktoś mnie obserwuje. Nie wiem co mogło by być niebezpiecznego w takim miejscu, ale wszystko wskazywało na to, że przykułem uwagę kobiet. Fakt że chodzą do takich miejsc sprawiał że nie robiłem sobie nadziei. Jednak nie widać po mnie było jakiejkolwiek reakcji, większość uczuć wyrażały moje oczy a te były bezpieczne za okularami z filtrem. Po chwili jedna z nich wstała i udała się w moją stronę jednoznacznym krokiem w jednoznacznym ubraniu i wyglądzie. Obróciłem delikatnie głowę w jej strone gdy ta się odezwała. A potem zapytała mnie o imie, to teraz będzie komplikacja. Nie mam zamiaru by cały klub mówił do mnie po imieniu, jak to potem będzie wyglądało? Musiałem coś szybko wymyślić, kto jest mało znany...
-Dante.
Krótkie i fajnie brzmiące, nada się. Można się go szybko wyprzeć, wymyślając kolejne. Kamuflarz mam we krwi.
- A ty?
Powiedziałem chyba najmniej ważne pytanie jakie mogłem zadać, ale od czegoś musiałem zacząć. Ostatnim razem gadałem z kobietą to było....nie pamiętam. W najgorszym razie wyjdę na idiotę, ale to nie powód do wstydu w takim miejscu. Nie okazywałem żadnego znaku że jestem zainteresowany, zresztą ja nigdy nie okazuje żadnych emocji i tak póki co zostanie.
OOC:
WOlno to idzie, ale nie wiem co jeszcze móglby powiedzieć demon w takiej sytuacji
Re: South City
Nie Mar 16, 2014 8:06 pm
Kobieta patrzyła na Demona, który jakoś nie był za bardzo rozmowny. Podniosła lekko idealnie wyprofilowaną brew i jednym ruchem otworzyła swoją mini torebkę, po czym wyciągnęła błyszczyk. Szybkim ruchem przesunęła po pełnych wargach i ponownie była gotowa do dyskusji.
- Dante? – powiedziała zmysłowo lekko zbliżając się do Dragota i kładąc mu dłoń na klacie. – Ładne imię. Takie silne i tajemnicze. Zupełnie jak jego właściciel. Ja mam na imię Sonia.
Mówiąc te słowa lekko przesunęła dłonią po ramieniu wojownika wywołując lekkie ciarki. Druga ręka poleciała po klacie i lekko, prawie niedostrzegalnie dotknęła męskości ludzkiej formy Dragota. Lekki uśmiech wpełzł na jej twarz, kiedy poczuła, że jej działania odnoszą skutek. W następnej sekundzie wzięła Dragota za rękę i poprowadziła do baru. Gdy już tam się znaleźli Sonia zawołała barmana.
- Steve. Dwie Hiroszimy dla mnie i mojego znajomego. A najlepiej walnij podwójne. – powiedziała uśmiechając się i siadając na wolnym krześle, gestem dłoni pokazując by mężczyzna do niej dołączył.
- No więc skąd jesteś? Jesteś jakimś zawodnikiem? Gwiazdą sportu? Czy też może lubisz obijać ludziom ryje za pieniądze? – powiedziała w oczekiwaniu na alkohol. Po kilku minutach od odpowiedzi demona pojawiły się drinki. Sonia wzięła jednego i podniosła do góry.
- Za nową znajomość.
Occ:
Nie mogłem się powstrzymać :DPij, gadaj póki masz czym i jak.
- Dante? – powiedziała zmysłowo lekko zbliżając się do Dragota i kładąc mu dłoń na klacie. – Ładne imię. Takie silne i tajemnicze. Zupełnie jak jego właściciel. Ja mam na imię Sonia.
Mówiąc te słowa lekko przesunęła dłonią po ramieniu wojownika wywołując lekkie ciarki. Druga ręka poleciała po klacie i lekko, prawie niedostrzegalnie dotknęła męskości ludzkiej formy Dragota. Lekki uśmiech wpełzł na jej twarz, kiedy poczuła, że jej działania odnoszą skutek. W następnej sekundzie wzięła Dragota za rękę i poprowadziła do baru. Gdy już tam się znaleźli Sonia zawołała barmana.
- Steve. Dwie Hiroszimy dla mnie i mojego znajomego. A najlepiej walnij podwójne. – powiedziała uśmiechając się i siadając na wolnym krześle, gestem dłoni pokazując by mężczyzna do niej dołączył.
- No więc skąd jesteś? Jesteś jakimś zawodnikiem? Gwiazdą sportu? Czy też może lubisz obijać ludziom ryje za pieniądze? – powiedziała w oczekiwaniu na alkohol. Po kilku minutach od odpowiedzi demona pojawiły się drinki. Sonia wzięła jednego i podniosła do góry.
- Za nową znajomość.
Occ:
Nie mogłem się powstrzymać :DPij, gadaj póki masz czym i jak.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Nie Mar 16, 2014 10:38 pm
Byłem postawiony w niecodziennej sytuacji. Moje nowe oczy działały jak przyklejone od kogoś innego, światło było czymś niewidzianym od lat, a obca facetka najwidoczniej nie jest świadoma tego że po raz pierwszy od dwóch lat z kimś rozmawiam, i to do tego z kobietą. Czyżbym zapomniał że wszyscy ludzie się tak dotykają podczas rozmów? a może to tylko sprawy kobiece... Kompletnie nie zrozumiałem po co sięgnęła do tej swojej torebeczki i użyła tego małego czegoś do ust. Co ona planuje nimi robić? zresztą nie chce znać odpowiedzi na to pytanie. Zdradziła mi że nazywa się Sonia. Fajnie się je wymawia i jest mniej skomplikowane niż Rikimaru, więc jest dobre. W momencie gdy ta myślała iż nie dostrzegę gdzie mnie dotyka, musiałem pamiętać o mojej obietnicy o nie krzywdzeniu ludzi. Jednak nie zdradziłem tego po sobie, choć było ciężko. Ale moje ludzkie ciało chyba jednak nie jest aż tak sprawne w ukrywaniu uczuć... przynajmniej nie wszystkich. jakieś dziwne dreszcze przechodziły po moich plecach choć nie byłem w stanie wytłumaczyć czemu, przecież nie miałem ich nigdy, a tutaj jest ciepło.Wzięła mnie za ręke a ja zmusiłem się by za nią pójść, musze się przyzwyczajać jeśli mam mieszkać w tym mieście. Zamówiła dwie Hiroszimy, choć za nic nie wiedziałem co miała na myśli. Ale zgadłem że to jakieś drinki, podwójne? jak chce mnie spić to się zawiedzie, na demony ludzki alkohol zadziała jak flamaster zamiast zioła. W książkach wyczytałem że Kufel tego co piliśmy z Ozzim zabiłby dorosłego człowieka. Jestem przygotowany na wszelkie ewentualności. Usiadłem obok niej i cóż, oglądałem korzystając z tego że nie widać moich oczu za całkowicie nieprzezroczystymi ze strony zewnętrznej okularami. Zapytała mnie skąd jestem i kim jestem. Znowu musiałem coś zmyślić. Tym razem patrząc jej w oczy odpowiedziałem:
-jestem z West City, jako jeden z nielicznych przeżyłem tamtejszą katastrofę. Potem podróżowałem szukając dla siebie miejsca. No a teraz jestem tutaj, i chce zdobyć pieniądze obijając ludziom ryje. Krótko mówiąc typowy turysta.
Dodałem żartobliwy akcent pod koniec, i w miarę możliwości odpowiadałem na resztę jej pytań. potem pojawiły się drinki, Sona podniosła swojego do góry i wzniosła toast, czy jak to ludzie mówią. Lepiej niech nie przesadza z tą znajomością, bo czuje że w takim tempie szybko się zakończy.
Powtórzyłem jej słowa po czym wypiłem swojego duszkiem za pierwszym razem po czym dodałem:
-Średnie szczerze mówiąc.
Odłożyłem i po chwili niezręcznej ciszy zapytałem:
-Jesteś stąd? Dopiero tu dotarłem i byłoby miło gdyby ktoś mi przybliżył to miejsce.
Powiedziałem tym razem jednak nie będąc rozproszony jej urodą. Szukanie wszystkiego z prędkością światła wymaga cierpliwości i chęci a te są w opłakanym stanie po wizycie z menelem. Nie mniej jednak noc się rozkręca.
-jestem z West City, jako jeden z nielicznych przeżyłem tamtejszą katastrofę. Potem podróżowałem szukając dla siebie miejsca. No a teraz jestem tutaj, i chce zdobyć pieniądze obijając ludziom ryje. Krótko mówiąc typowy turysta.
Dodałem żartobliwy akcent pod koniec, i w miarę możliwości odpowiadałem na resztę jej pytań. potem pojawiły się drinki, Sona podniosła swojego do góry i wzniosła toast, czy jak to ludzie mówią. Lepiej niech nie przesadza z tą znajomością, bo czuje że w takim tempie szybko się zakończy.
Powtórzyłem jej słowa po czym wypiłem swojego duszkiem za pierwszym razem po czym dodałem:
-Średnie szczerze mówiąc.
Odłożyłem i po chwili niezręcznej ciszy zapytałem:
-Jesteś stąd? Dopiero tu dotarłem i byłoby miło gdyby ktoś mi przybliżył to miejsce.
Powiedziałem tym razem jednak nie będąc rozproszony jej urodą. Szukanie wszystkiego z prędkością światła wymaga cierpliwości i chęci a te są w opłakanym stanie po wizycie z menelem. Nie mniej jednak noc się rozkręca.
Re: South City
Pon Mar 17, 2014 9:35 pm
Sonia uśmiechnęła się lekko do siebie gdy zobaczyła, że Dante spełnia toast. Sama też pociągnęła kolejny łyk.
- To nie ma smakować, lecz sponiewierać. – powiedziała w dalszym ciągu się uśmiechając. Ten mężczyzna ją interesował. Był taki. Inny. Zupełnie odmienny od tych wszystkich dupków, których tu wcześniej spotkała. – Z West City? Mieszkałam tam kiedyś. Było to piękne miasto. Przynajmniej do czasu tej tragedii. Od tego czasu żyję tu. – powiedziała upijając drinka. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, aż do chwili kiedy demon nie zadał pytania. Kobieta lekko się zdziwiła tą propozycją, lecz była tez mile połechcona.
- Kończę niedługo pracę. Jak chcesz mogę cię oprowadzić. Oczywiście, jeśli nie jesteś jakimś zboczeńcem ani też psychopatą. – powiedziała lekko śmiejąc się. W następnej chwili w torebce Soni rozdzwonił się telefon. Ciemnowłosa wyciągnęła go szybko, nawet nie dostrzegając jak przez przypadek wypadło z torebki zdjęcie.
- Dziękuje. To moja córeczka. Nazywa się Nathali. Jest moim jedynym promykiem słońca na tym ponurym świecie. – powiedziała lekko się uśmiechając do fotografii. Teraz wyglądała zupełnie inaczej. Nie było w niej tego erotyzmu, tylko miłość. Miłość matki do dziecka.
- A ty Dante? Masz żonę, dzieci? – zapytała.
- To nie ma smakować, lecz sponiewierać. – powiedziała w dalszym ciągu się uśmiechając. Ten mężczyzna ją interesował. Był taki. Inny. Zupełnie odmienny od tych wszystkich dupków, których tu wcześniej spotkała. – Z West City? Mieszkałam tam kiedyś. Było to piękne miasto. Przynajmniej do czasu tej tragedii. Od tego czasu żyję tu. – powiedziała upijając drinka. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, aż do chwili kiedy demon nie zadał pytania. Kobieta lekko się zdziwiła tą propozycją, lecz była tez mile połechcona.
- Kończę niedługo pracę. Jak chcesz mogę cię oprowadzić. Oczywiście, jeśli nie jesteś jakimś zboczeńcem ani też psychopatą. – powiedziała lekko śmiejąc się. W następnej chwili w torebce Soni rozdzwonił się telefon. Ciemnowłosa wyciągnęła go szybko, nawet nie dostrzegając jak przez przypadek wypadło z torebki zdjęcie.
- Zdjęcie:
- Dziękuje. To moja córeczka. Nazywa się Nathali. Jest moim jedynym promykiem słońca na tym ponurym świecie. – powiedziała lekko się uśmiechając do fotografii. Teraz wyglądała zupełnie inaczej. Nie było w niej tego erotyzmu, tylko miłość. Miłość matki do dziecka.
- A ty Dante? Masz żonę, dzieci? – zapytała.
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Wto Mar 18, 2014 4:07 pm
Mistrz tyczka się nie śpieszył, co mnie zostawiało mnie w niepewnej sytuacji mnie. Co prawda nie boje się ludzkich samic tak jak przystało, ale na dłuższą metę musze się nauczyć nie zabijać każdego na swojej drodze. Akcja w wiosce mnie do tego przyzwyczaiła. A więc ludzie nie piją tego by im smakowało? to po kiego wała się trują, już i tak ciężko zrozumieć tych grubasów którym to smakuje, ale co z tymi którym to nie smakuje? To mnie zastanawiało, jak społeczeństwo może być oparte o trucizne. Żadna książka mnie do tego nie przekona, a tymbardziej człowiek.
Ta jednak nie zamierzała tego odstawić, ale chociaż coś mówiła. Dowiedziałem się że mieszkała w West City zanim zostało posprzątane. A potem się dowiedziałem że nie ma przeszkód by mnie później oprowadziła po mieście. Dobre wyjście, ktoś mnie musi pilnować. Zażartowała czy nie jestem zboczeńcem czy psychopatą...
-W tej kwestii niczego nie obiecuję.
Dodałem ponownie pozbywając się poważnej atmosfery. Czułem powoli pierwsze oznaki zmęczenia, a doszły do tego mdłości. Całe szczęście nie widać ma mojej ludzkiej skórze nacięcia które zrobiłem, bo wzięliby mnie za masochistę albo tak zwane emo. Potrzebowałem go by móc się wtopić w otoczenie, to przeznaczenie Drakonian. W pewnym momencie wydobył się hałas z jej torebki, wszystko wskazywało na to że jest to telefon. Wyjęła go w wyjątkowo nieprecyzyjny sposób i coś z niej jeszcze wypadło, znaczy się z jej torebki.Telekinezą przysunąłem je nieco po ziemi i chwyciłem gdy było już blisko, korzystając z tego że Sonia była zajęta sprawdzaniem SMS'a. Zobaczyłem zdjęcie które ewidentnie przedstawiało małą dziewczynkę obok jakiejś zabawki. Trzymałem je pod takim kątem że było widać co na niej jest z jej strony, więc od razu się zorientowała co trzymam. Oddałem zgubę będąc ciekawy jak to skomentuje. Odpowiedź była nietypowa, bowiem okazuje się że ma córkę. Po jej wcześniejszych czynnościach zastanawiałem się czym jest ta jej praca, ale wolę się nie domyślać. I wtedy zapytała mnie czy mam żone.... Opuściłem nieco głowę nie okazując żadnych uczuć i powiedziałem:
-Jest tak jak mówisz Sonia. Ten świat jest ponury.
Zaraz po tym wstałem z siedzenia i oddaliwszy się 2 kroki zacząłem wypatrywać tyczki wszystkimi zmysłami, to sprawa o której najmniej chcę rozmawiać. A już na pewno nie z pierwszą lepszą samicą. Potrzebuje pieniędzy, i to się teraz powinno liczyć.
Ta jednak nie zamierzała tego odstawić, ale chociaż coś mówiła. Dowiedziałem się że mieszkała w West City zanim zostało posprzątane. A potem się dowiedziałem że nie ma przeszkód by mnie później oprowadziła po mieście. Dobre wyjście, ktoś mnie musi pilnować. Zażartowała czy nie jestem zboczeńcem czy psychopatą...
-W tej kwestii niczego nie obiecuję.
Dodałem ponownie pozbywając się poważnej atmosfery. Czułem powoli pierwsze oznaki zmęczenia, a doszły do tego mdłości. Całe szczęście nie widać ma mojej ludzkiej skórze nacięcia które zrobiłem, bo wzięliby mnie za masochistę albo tak zwane emo. Potrzebowałem go by móc się wtopić w otoczenie, to przeznaczenie Drakonian. W pewnym momencie wydobył się hałas z jej torebki, wszystko wskazywało na to że jest to telefon. Wyjęła go w wyjątkowo nieprecyzyjny sposób i coś z niej jeszcze wypadło, znaczy się z jej torebki.Telekinezą przysunąłem je nieco po ziemi i chwyciłem gdy było już blisko, korzystając z tego że Sonia była zajęta sprawdzaniem SMS'a. Zobaczyłem zdjęcie które ewidentnie przedstawiało małą dziewczynkę obok jakiejś zabawki. Trzymałem je pod takim kątem że było widać co na niej jest z jej strony, więc od razu się zorientowała co trzymam. Oddałem zgubę będąc ciekawy jak to skomentuje. Odpowiedź była nietypowa, bowiem okazuje się że ma córkę. Po jej wcześniejszych czynnościach zastanawiałem się czym jest ta jej praca, ale wolę się nie domyślać. I wtedy zapytała mnie czy mam żone.... Opuściłem nieco głowę nie okazując żadnych uczuć i powiedziałem:
-Jest tak jak mówisz Sonia. Ten świat jest ponury.
Zaraz po tym wstałem z siedzenia i oddaliwszy się 2 kroki zacząłem wypatrywać tyczki wszystkimi zmysłami, to sprawa o której najmniej chcę rozmawiać. A już na pewno nie z pierwszą lepszą samicą. Potrzebuje pieniędzy, i to się teraz powinno liczyć.
Re: South City
Wto Mar 18, 2014 10:25 pm
Kobieta popatrzyła się na Dragota, jakby oceniając czy mówi prawdę. Był najdziwniejszym mężczyzną jakiegokolwiek spotkała. Jednak w dalszym ciągu nie potrafiła go rozgryźć. Był fascynujący. Sonia upiła łyk alkoholu i lekko uśmiechnęła się.
- Zaryzykuję Dante. – rzekła i potem słuchała go. Kiedy odszedł od baru w dalszym ciągu miała go na oku. Po chwili odwróciła się do barmana i coś do niego powiedziała. Ten lekko się roześmiał i wrócił do przecierania szklanek.
Po krótkim okresie oczekiwania Dragot poczuł lekkie klepnięcie w pośladek. Kiedy rzucił okiem, kto śmiał dotknąć tej części jego ciała. Okazało się, że to jego mistrz tyczka powrócił. Miał całkiem niezły humor, czego przyczyną mógł być lekki odór alkoholu i tytoniu.
- Nie schlałeś się? To dobrze. Chodź ze mną. Załatwiłem Ci walkę. – powiedział swoim skrzeczącym głoskiem. Dał demonowi znak by ten ruszył za nim, co ten też uczynił. Zeszli po kolejnych schodach, aż dźwięki imprezy ucichły. Pojawiły się natomiast inne. Krzyki i odgłosy uderzania. Kiedy wreszcie zeszli na sam dół ich oczom ukazał się niezwykły widok. Na środku pomieszczenia była olbrzymia mata, ze ścianami. Nazywana potocznie klatką do walk. W środku niej walczyło dwóch półnagich mężczyzn. Ich pot mieszał się z krwią, lecz żaden nie odpuszczał. Dookoła klatki stał tłum mężczyzn i kobiet dopingujących walczących. Jednak członkowi rasy Drakonian nie było dane patrzeć na ten spektakl. Mitsuki pociągnął go do wysokiego jegomościa stojącego przy ścianie i obserwującego walkę.
- To ten Mitsuki? Nie wygląda na silnego, ale jak chcesz. – powiedział taksując Dragota od stóp do głów. – Okej. Ściągaj koszulkę i i buty. Walczymy w samych spodenkach. Jedyną zasadą jest to by nie zabić przeciwnika i nie rozwalić tej budy. Zaczynasz po tej parce. Podaj jeszcze imię i zaczynamy. Jakieś pytania?
- Zaryzykuję Dante. – rzekła i potem słuchała go. Kiedy odszedł od baru w dalszym ciągu miała go na oku. Po chwili odwróciła się do barmana i coś do niego powiedziała. Ten lekko się roześmiał i wrócił do przecierania szklanek.
Po krótkim okresie oczekiwania Dragot poczuł lekkie klepnięcie w pośladek. Kiedy rzucił okiem, kto śmiał dotknąć tej części jego ciała. Okazało się, że to jego mistrz tyczka powrócił. Miał całkiem niezły humor, czego przyczyną mógł być lekki odór alkoholu i tytoniu.
- Nie schlałeś się? To dobrze. Chodź ze mną. Załatwiłem Ci walkę. – powiedział swoim skrzeczącym głoskiem. Dał demonowi znak by ten ruszył za nim, co ten też uczynił. Zeszli po kolejnych schodach, aż dźwięki imprezy ucichły. Pojawiły się natomiast inne. Krzyki i odgłosy uderzania. Kiedy wreszcie zeszli na sam dół ich oczom ukazał się niezwykły widok. Na środku pomieszczenia była olbrzymia mata, ze ścianami. Nazywana potocznie klatką do walk. W środku niej walczyło dwóch półnagich mężczyzn. Ich pot mieszał się z krwią, lecz żaden nie odpuszczał. Dookoła klatki stał tłum mężczyzn i kobiet dopingujących walczących. Jednak członkowi rasy Drakonian nie było dane patrzeć na ten spektakl. Mitsuki pociągnął go do wysokiego jegomościa stojącego przy ścianie i obserwującego walkę.
- Mężczyzna:
- To ten Mitsuki? Nie wygląda na silnego, ale jak chcesz. – powiedział taksując Dragota od stóp do głów. – Okej. Ściągaj koszulkę i i buty. Walczymy w samych spodenkach. Jedyną zasadą jest to by nie zabić przeciwnika i nie rozwalić tej budy. Zaczynasz po tej parce. Podaj jeszcze imię i zaczynamy. Jakieś pytania?
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: South City
Sro Mar 19, 2014 6:45 pm
Nie zwrócono na mnie specjalnej uwagi, z czego jestem zadowolony. Ku mojemu zaskoczeniu Mistrz-suki znalazł mnie pierwszy, choć zrobił to w jeden z gorszych sposobów. Ale nie mogę go pobić, przynajmniej jeszcze nie. Powiedział że załatwił mi walkę, ale ledwo słyszałem przez tą muzykę a smród w tym miejscu był gorszy niż w Podziemiach, więc zmiana lokacji przynajmniej o piętro zdecydowanie mi pomoże. Zeszliśmy jeszcze niżej, a odgłosy walki stawały się coraz wyraźniejsze. Atmosfera zaczynała mi się coraz bardziej podobać, bardziej moje klimaty aniżeli ta impreza na górze. Miejsce walki nie należało znowu do najgorszych, a publiczność była spora. Widocznie to dość popularne miejsce, choć pozory były zupełnie inne. Da się tutaj bić, i w głowie narastały mi pomysły na zakończenie walki. Mistrz zaprowadził mnie do innego gościa, który wyglądał jak typowy ludzki terminator. Byłem podekscytowany tym co mnie spotka, może trafię na kogoś z jednostką Drakonian (1k PL). Dowiedziałem się że moja ludzka forma nie wygląda na kogoś silnego, ale to tymczasowe. Po mojej walce wszystko powinno się zmienić. Białowłosy powiedział mi również że walczyć będe bez koszulki i butów, a zaczynamy po obecnej walce. Poprosił o podanie imienia oraz zapytał czy mam jakieś pytania.
-Dante. I Nikt się nie przyp***szy jak zachowam okulary?
Powiedziałem jednocześnie odsuwając się na bok i zdejmując buty bez pomocy rąk. Ludzie noszą też skarpetki, ale to wcielenie ich nie posiada. Kto by płakał po dodatkowej ochronie na stopy? Mógłbym poruszać się po mieście nawet boso, może jeszcze niech chodzą po domu w rękawicach?
Opierając się o ścianę około metra od ciemnego ściągnąłem koszulkę i odetchnąłem z uglą gdyż nie było niczego nadzwyczajnego. Byłem zbudowany proporcjonalnie do mojej demonicznej siły, więc jak na człowieka byłem dość nietypowo zbudowany. Sylwetka niby chuda, a jednocześnie wyglądałem jakbym miał dwa razy gęstsze mięśnie. W sumie, to jest w tym sporo prawdy. Na pewno nie wyglądałem słabo, a to spora zaleta. Nie żebym zaczął się przejmować tym jak wyglądam bez koszulki, chociaż ludzie tak mają. Ale ludzie robią bardzo wiele rzeczy. A po wizycie wyżej wiem że nie powinienem wszystkiego naśladować.
OOC:
Regeneracja 50% HP i KI(10% za post)
Moje HP: 300 + 1500 = 1800
Moja KI: 378 + 1890 = 2268
Dragotowe dylematy w oczekiwaniu na kolejkę. Jeśli musiałem ruszyć się z miejsa, powyższe przemyślenia są w trakcie transportu.
-Dante. I Nikt się nie przyp***szy jak zachowam okulary?
Powiedziałem jednocześnie odsuwając się na bok i zdejmując buty bez pomocy rąk. Ludzie noszą też skarpetki, ale to wcielenie ich nie posiada. Kto by płakał po dodatkowej ochronie na stopy? Mógłbym poruszać się po mieście nawet boso, może jeszcze niech chodzą po domu w rękawicach?
Opierając się o ścianę około metra od ciemnego ściągnąłem koszulkę i odetchnąłem z uglą gdyż nie było niczego nadzwyczajnego. Byłem zbudowany proporcjonalnie do mojej demonicznej siły, więc jak na człowieka byłem dość nietypowo zbudowany. Sylwetka niby chuda, a jednocześnie wyglądałem jakbym miał dwa razy gęstsze mięśnie. W sumie, to jest w tym sporo prawdy. Na pewno nie wyglądałem słabo, a to spora zaleta. Nie żebym zaczął się przejmować tym jak wyglądam bez koszulki, chociaż ludzie tak mają. Ale ludzie robią bardzo wiele rzeczy. A po wizycie wyżej wiem że nie powinienem wszystkiego naśladować.
OOC:
Regeneracja 50% HP i KI(10% za post)
Moje HP: 300 + 1500 = 1800
Moja KI: 378 + 1890 = 2268
Dragotowe dylematy w oczekiwaniu na kolejkę. Jeśli musiałem ruszyć się z miejsa, powyższe przemyślenia są w trakcie transportu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach