Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

South City

+10
Vita Ora
Hazard
April
Burzum
Siódemka
Rikimaru
KOŚCI
NPC.
Kanade
NPC
14 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

South City - Page 4 Empty South City

Sro Maj 30, 2012 1:16 am
First topic message reminder :

Miasto z naciskiem na walkę. Sporo tutaj szkół walki, zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych ludzi i nie tylko. Ale jest też druga strona medalu, owe doja są nie bez powodu - aż roi się tu od wszelkiego rodzaju gangsterów, przestępczość w South City jest dziesięciokrotnie wyższa, niż w pozostałych mieścinach razem wziętych.

NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

South City - Page 4 Empty Re: South City

Sob Kwi 12, 2014 8:30 pm
Sonia spoglądała wyczekująco na swojego rozmówce. Na szczęście demon miał co nieco pod kopułą, chodź warunki jakie postawił nie były małe. Ale czego się nie robi dla zamknięcia jednej z największych spraw w swoim życiu.
- Może być. I tak dla Policji jesteś nikim. Przynajmniej dopóki nie zaczniesz zabijać ludzi. Wtedy uwierz mi. Będziesz miał przesrane. – powiedziała ciemnowłosa i nacisnęła jakiś przycisk na pilocie, który wyjęła z kieszeni spodni. W następnej chwili obroże opadły, zaś demon był wolny. Sznur również opadł na ziemie.
- No dobrze. Teraz wywiąż się z naszej umowy. – rzekła pani komisarz obserwując dokładnie Dragota.

Occ:
Opisz jak wydalasz Jina(jeśli będziesz to robił) oraz podaj staty.
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013


Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk0/0South City - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Wto Kwi 15, 2014 10:24 pm
Miałem szczerą nadzieję że uda mi się przekonać Panią Komisarz do wyczyszczenia mnie z historii, ale nie miałem się tak naprawdę czego obawiać. Po ksywie i tak nikt mnie nie pozna a i wygląd zmieniłem więc czemu ktokolwiek miałby coś z tego wyciągnąć. Jednak moja prośba została rozpatrzona pomyślnie, a chwilę potem więzy psychiczne zostały zdjęte do końca. Nie byłem już przywiązany do krzesła, więc mogłem zachować się jak należy i uciec natychmiast bez oddawania pochłoniętego wojownika. Muszę to zrobić, potrzebuje tej mocy bardziej niż oni. Powoli wstałem, i usłyszałem prośbę koleżanki. Byłem przez chwilę w kropce, mogłem zachować się jak człowiek, albo jak demon. Choć jestem na siebie zły to zmusiłem siebie do zrobienia słusznej rzeczy. Sonia mogła dostrzec iż skrzydła, rogi jak i tatuaże Jina powoli się zapadają przybliżając tą formę do jego prawdziwego wyglądu. krzesła jak i wszystkie inne przedmioty w pomieszczeniu zaczynały się dziwnie zachowywać. Cały pokój po chwili nieznacznie się trząsł z powodu wydobycia dużej ilości energii. Moja ludzka pokrywa która obecnie miała wygląd Jina powoli się upłynniała, mój kształt i detale zaczynały być coraz mniej liczne aż w końcu byłem niczym pomnik ze stałej rtęci. W tym momencie wydobycie energii sie zakończyło, a srebrna sylwetka odkleiła się od naturalnej. Jin w tej postaci upadł na podłogę, i w przeciągu minuty był jak z przed absorbcji. Jednak nie odzyskał przytomności, a po chwili.... ja prawie również. Ponownie w formie z okularami opadłem bezwładnie na kostki walcząc z własnym ciałem. Czułem się dosłownie jakby ktoś odciął mi głowę i przyczepił zapasową. Udało mi się sprawić by technika niczego nie zdradziła ani nie wyglądała przesadnie nienaturalnie ale kosztowało mnie to wiele wysiłku. Kilka prób ustania na nogach skończyło sie fiaskiem, stałem sie kompletnie rozmontowany. Spojrzałem się na Sonię jak zaskoczona by nie była, i ledwo zrozumiale powiedziałem:
-Zrobiłem o co prosiłaś....czy mogę już opuścić to miejsce?.....
Rozglądałem się po pomieszczeniu chaotycznie jakbym szukał guziku zbawienia. Ale sam się w to bagno wkopałem, swoją nierozwagą i naiwnością sprowadziłem na siebie kolejne cierpienie. Żyć, nie umierać.
OOC:
Dragot
Siła:212
Szybkość:280
Wytrzymałość:200
Energia:300

HP: 1000
KI: 974

PL: 6760
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

South City - Page 4 Empty Re: South City

Czw Kwi 17, 2014 8:17 pm
Ciemnowłosa kiwnęła głową i patrzyła na to co wyprawia Dragot. Było to coś zupełnie niespodziewanego i niezbyt ludzkiego. W jednej chwili rogi, skrzydła i tatuaże zaczęły zanikać. A w następnej całe ciało jej rozmówcy zaczęło wyglądać niczym płynne srebro. Kobieta obserwowała to całe wydarzenie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wolała nie robić żadnych niebezpiecznych ruchów. W końcu kto wie, co takiemu szlamowi może chodzić po głowie. Dla bezpieczeństwa Sonia wyciągnęła swój pistolet i położyła go na biurku. Podskórnie czuła, że pocisk najpewniej nie zabije jej rozmówcy, lecz broń dawała jej pewną namiastkę bezpieczeństwa. Po minucie cierpień demona, ten oddał to co wcześniej zabrał. Mistrz walk Jin Kazama leżał nieprzytomny na podłodze. Obok niego klęczał Dragot, który wydawał się dość zmęczony tym co właśnie zrobił. Czarnooka podeszła do kruczowłosego Jina i sprawdziła jego tętno. Na szczęście żył, chodź był bardzo osłabiony.
- Tak. – odrzekła kobieta spoglądając na demona. Zaimponował jej, co było niełatwe. – Wypełniłeś swoją część umowy, więc ja zamierzam wypełnić swoją. Danny!
Kiedy tylko krzyknęła do pokoju wszedł wysoki policjant, ubrany w pełen mundur polowy z karabinem szturmowym na ramieniu. Popatrzył nieufnie na Dragota i zasalutował.
- Tak pani Komisarz? – zapytał.
- Zabierzesz Pana na dwór i wypuścisz go tylnymi drzwiami. Pomógł nam bardzo w sprawie i jest wolny. Zrozumiałeś? – powiedziała Sonia głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Zawołaj też lekarzy by opatrzyli naszego mistrzunia. Żyje, ale może to nie potrwać zbyt długo.
- Tak jest pani Komisarz. – rzekł Danny i podniósł Dragota do pozycji pionowej. – Pomogę panu.
- Do zobaczenia kiedyś Dante. – rzekła Sonia, uśmiechając się delikatnie kiedy demon wychodził z gabinetu.
Po kilku minutach podróży, przez opustoszały klub Dragot wreszcie został wyprowadzony na powierzchnię. Policjant już chciał odejść kiedy coś sobie przypomniał.
- Masz tu prezent od pani Komisarz. Na razie. – rzekł i wręczył wojownikowi plik banknotów i małą karteczkę. Po chwili zniknął w budynku, zaś demon został sam. Kiedy spojrzał na karteczkę zobaczył napis. „Dante. Dziękuje za pomoc. Wygrałeś walkę, więc w sumie należy ci się nagroda. Tu masz pulę, którą powinieneś dostać. Mam nadzieję, że nasze zwiedzanie będzie dalej aktualne. Sonia.”

Occ:
Dragot. Koniec questu. Dziękuję za grę. Otrzymujesz kilka tysięcy oraz 20 pkt. O pkt upomnij się w następnym treningu.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk0/0South City - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Czw Kwi 17, 2014 11:41 pm
Gdyby nie moja siła oraz demoniczne geny, byłbym w takim samym stanie co Kazama. Muszę to bardziej opracować, w przeciwnym wypadku przypłacę to życiem. Sonia nie straciła zaufania wobec mnie, co mnie zachwyciło. Wywiązała się także ze swojej umowy, wezwała jakiegoś wojaka z plastikowym karabinem do kompletu i kazała mu mnie stąd zabrać. Ten po chwili to uczynił, pomógł mi również wstać czym zdobył część mojego uznania.
-...Dzięki.. Dodałem ledwo słyszalnie podczas gdy ten prowadził mnie do wyjścia. Po kilku monotonnych minutach podróży po klubie w którym wciąż czuć było Alkochol i narkotyki, wyszliśmy na zewnątrz i ujrzałem przed sobą blask księżyca w półpełni. Przez te kilka godzin musiałem być nieprzytomny, więc nie byłem tym zaskoczony. Ledwo stałem, troche odpocząłem po drodze ale niewiele to dało. Zanim odszedłem Danny podszedł do mnie i dał mi szmal oraz kartkę z wiadomością od Sonii. Powiedział że to prezent, po czym wrócił stać w miejscu. Przeczytałem iż dostałem nagrodę za walkę, i Pani komisarz nadal ma chęć pokazania mi tego miasta.
Ja mam serdecznie dość. Nie widziałem jeszcze takiego stężenia głupoty i rozpusty w świecie ludzkim. To nie są ludzie, to zwykłe karaluchy które muszą zostać zdeptane zanim zaczną mi szkodzić. Nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej, wracam do wioski. Szmal i kartke schowałem do kieszeni spodni po czym wzniosłem się wysoko ponad budynki i poleciałem w kierunku z którego tutaj się pojawiłem. Mroczna Puszcza wzywa.
OOC:
Z/t do Wioska Drakonian
Quest doskonały, witamy w Mistrzach Smile
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk0/0South City - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Sro Kwi 30, 2014 12:38 pm
Wolne latanie ją nużyło, ale nie mogła dać się złapać ani wyczuć. Gdy była już stosunkowo blisko jakiegoś miasta podleciała do ziemi i postanowiła przejść resztę na piechotę. Sama nie wiedziała, dlaczego to wszystko robi, co to pomoże? Czy faktycznie da radę z wycofaniem się życia walk już na dobre? Nie umiała na to odpowiedzieć, zapewne nie, ale dopóki Kuro był na Ziemi nie chciała wyróżniać się wśród innych. Postanowienie całkowicie bezsensowne, bo gdyby tylko się coś stało, na pewno zareagowałaby bez zastanowienia, ale póki co musiała się ograniczyć. Była lekko roztrzęsiona, co było po niej widać- zaczerwienione włosy, burza włosów, każdy jej gest, krok był po prostu niepewny. Miała problem sama ze sobą, nie mogła nawet odczytać po energii gdzie znajdował się czarnowłosy. Czuła, że grunt wali jej się pod nogami, ale obecnie nie miała na to ani rady ani sposobu. Miasto było dla niej czymś nowym, zwłaszcza tutaj na Ziemi. Na Vegecie wyglądało to całkiem inaczej, tutaj zdawała się być całkowicie zagubiona. Auta, które śpieszyły się, każdy w swoją stronę. Były to stosunkowo śmieszne pojazdy, unosiły się nad drogą. A więc tak ludzie latają? – pomyślała i zamyśliła się. Całkowicie bez sensu, tak jak robi to ona jest zdecydowanie prościej. Każdy śpieszył się, to do pracy, to ludzie z dziećmi, kobiety, mężczyźni, grupa nastolatków, która pewnie szła do szkoły. Takie życie wydawało jej się nudne, po prostu monotonne. Co to za przyjemność z ciągłego chodzenia i zarabiania i codziennie tak samo przez ileś lat, najpierw jedno dziecko, potem drugie, trzecie, starość. I nic nowego, ciągłe monotonia i nagle ludzie zdają sobie sprawy, że nie dali z życia i z siebie wszystkiego co mogli. Nigdy nie chciała tak skończyć, wręcz obawiała się tego, ale dobra! Nie o tym mowa. Musiała znaleźć coś, gdzie będzie mogła coś zjeść. Miała trochę pieniędzy, które wystarczą jej na jakiś tam start, ale zdawała sobie sprawę, że będzie musiała je jakoś rozmnożyć w dosyć szybkim tempie.

- Przepraszam, gdzie znajdę... - chciała już zapytać, ale kobieta spojrzała na nią niemiłym wzrokiem i tylko odburknęła.

- Śpieszę się! – po czym szybko pobiegła w drugim kierunku. Zdziwiło ją jak ludzie potrafią być niemili, chciała tylko zapytać o drogę, na dodatek była uprzejma. Głośno westchnęła. Już jej się tutaj nie podobało. Ruszyła wzdłuż pierwszej, lepszej ulicy. Wszystko tutaj działo się szybko, jakby nikt nie zwracał na nic uwagi tylko na swoje cele. Przez ten moment April zapomniała o Kuro, była zaoferowana wszystkim, co działo się dookoła niej. Po chwili jednak wróciło wszystko do niej i przypomniała sobie, że przez tą całą sytuację tutaj trafiła. Rozejrzała się, szukała czegoś, gdzie mogłaby zjeść. Zobaczyła jakiś bar i bez zastanowienia się weszła do niego. Pożałowała w tej chwili, co tylko otworzyła drzwi. W środku siedzieli sami faceci, którzy pod wpływem otwieranych drzwi obrócili się natychmiast i uśmiechnęli. Skierowała ją tutaj głównie niska cena, musiała oszczędzać przecież. Postanowiła się tym nie przejmować, grzecznie podeszła i złożyła zamówienia. Doskonale w tym czasie jednak słyszała komentarze pod jej tematem, które nie dosyć, że były niemoralne, to jeszcze ją obrażały. Zdenerwowana rzuciła im mordercze spojrzenie, po czym odeszła ze swoją tacką, do jednego ze stolików. Przy konsumpcji dosiedli się do niej nawet nie pytając o pozwolenie. Starała się ich ignorować, ale gdy jeden z nich pogłaskał ją po głowie wstała gwałtownie.

- Halo, halo, gdzie się panienko śpieszysz, my się dopiero rozkręcamy- stało tam czterech mężczyzn, przestraszyła się. Zapomniała całkowicie, że jest silniejsza od nich, na pewno silniejsza...

- Czego ode mnie chcecie? Przecież nie zrobiłam wam nic, przyszłam tylko zjeść! – zaczęła się bronić słownie, była przestraszona i roztrzęsiona. Nie dosyć, że jeszcze pod wpływem tamtej sytuacji to jeszcze coś takiego.

- Taka piękna kobieta w tych stronach to rzadkość. – odpowiedział drugi zbliżając się do niej wyciągając rękę. W tej sekundzie przerażona złapała go i obróciła. Mężczyzna padł na ziemię. Pozostała trójka spojrzała na nią i bez zastanowienia się rzucili się na biedną dziewczynę. Ona w przypływie emocji rozprawiła się z nimi szybko.

- Co tu się dzieje? Dzwonie na policję! – wykrzyknęła pani, która obsługiwała stanowisko. Dopiero co weszła do miasta, a już kłopoty, długo się nie zastanawiając wybiegła stamtąd jak najszybciej i zaczęła uciekać przed siebie. Rozpłakała się na domiar złego, było jej źle smutno, była głodna i trochę przemęczona. Za dużo wrażeń jak na to wszystko, nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Przez myśl tylko przeszło jej Kuro tęsknie, ale szybko musiała to z siebie wyrzucić, nie może tak myśleć, musi zacząć żyć na nowo, bez niego.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk0/0South City - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Wto Maj 06, 2014 12:10 am
Zatrzymała się w końcu w swoim strachu, którego sama nie potrafiła zrozumieć, a tym bardziej jakoś bardziej zdefiniować, czy określić. Była od nich stokroć silniejsza, mogła powalić ich w zasadzie jedną ręką, więc dlaczego uciekała? Może to nie przed nimi, a przed samą sobą? Przed swoją przeszłością? Ludzie nie zwracali na nią uwagi, każdy był zajęty sobą. Zatrzymała się gdzieś dopiero na obrzeżach. Wzięła parę głębokich oddechów, adrenalina wciąż w niej buzowała. Musiała się natychmiast uspokoić. Nie podobało jej się to miejsce, chciała stąd jak najszybciej zniknąć, gdzieś dalej, gdzieś, gdzie jest przyjemnie. Nagle poczuła na swoim barku jakąś dłoń, natychmiast zareagowała- odwróciła się przerażona. Jej oczom ukazał się wysoki mężczyzna, może po dwudziestce, który miał zatroskany wyraz twarzy.

- Stało się coś? – spytał spoglądając na dziewczynę. Nie wiedziała jak ma się zachować, miała mieszanie uczucia zwłaszcza po tym co przed chwilą się stało. – Zgubiła się Pani? Widziałem jak Biegłaś i postanowiłem iść za Tobą, ktoś zrobił Ci coś złego? Mogę Ci pomóc.

Nie potrafiła z siebie wykrztusić nawet słowa, kiwnęła tylko przecząco głową. Musiała wyglądać dosyć dziwnie, burza czarnych włosów, przerażone oczy, duże, piękne błękitne oczy. Czuła jak wpatruje się prosto w nie jakby próbował coś z nich wyczytać, musiała zmienić swój zasięg wzroku, spuściła głowę.

- Muszę się stąd wydostać, dostałam się tutaj przypadkiem i doznałam paru nieprzyjemności. – prawie, że wyszeptała szukając pomocy. Niech on sobie już idzie. Było jednak zdecydowanie jak na złość, stał i obserwował ją. A ona chciała uciec, od niego, od miasta i od tego wszystkiego. Jedyne czego potrzebowała to Kuro, ale nie było go w zasięgu, na dodatek wiedziała, że nie może o nim myśleć, a jednak to robiła. Była zbyt zakochana, aby tak po prostu zapomnieć o nim. Łączyło ją tyle wspomnień z nim, że nawet próbując je wyrzucić nie potrafiła tego zrobić, a może nie chciała? Myślała o nim, aż z tego wyrwał ją niski głos.

- Mieszkam poza miastem z rodzicami, przyjechałem tutaj tylko załatwić parę spraw, jak chcesz mogę Cię podwieźć. W zasadzie już skończyłem, hm... w sumie zapraszam Cię na jakiś obiad, strasznie marnie wyglądasz. – odparł wesoło i wyciągnął coś takiego jak June- kapsułę, z której pojawił się nagle dziwny pojazd. Nie chciała nic wspominać o tym, że przecież mogliby polecieć. Bez słowa usiadła za nim na motocyklu. Nie zamierzała łapać się go z przodu, jak to zwykle widziała przy takich pojazdach. – Możesz się mnie złapać, będę jechał dosyć szybko i nie chcę abyś spadła.

Za kogo on ją uważał? Za jakąś sierotę, która pokrzywdzona losem złapie go, robił z siebie jakiś ideał męskości. Na totalny przekór złapała się tylnej rączki, uśmiechając się lekko sardonicznie. Nagle ze starej nieśmiałej April sprzed dwóch lat obudziła się ta nowa, niezwykle pewna siebie, swojej mocy, kobiecości, pełna energii i przede wszystkim nie bojąca się niczego, ani nikogo. Jedną rzeczą jaką zawsze się obawiała było to, że straci Kuro, a skoro się to stała nie miała już żadnego powodu do strachu. Nie bała się śmierci, wiedziała, że i tak w końcu nadejdzie, a to czy umrze ze starości, w walce, czy z bratem teraz nie miała znaczenia skoro Jego przy niej nie było.

- Jeszcze nie wiesz na co mnie stać, więc nie trzeba, jeżeli szukałeś dziewczynki pokrzywdzonej przez los, to trochę za daleko. – powiedziała nabierając pewności siebie, usiadła z gracją poprawiając swoje włosy. Domyśliła się, że zaczepił ją po prostu, bo mu się podobała i myślał, że poderwie ją na tanie sztuczki, a ona po prostu chce się wydostać z tego chorego miejsca. Jechali, czuła, że specjalnie przyśpieszał, ale na niej nie robiło to wrażenia. Podróż była długa, za długa jak dla niej, jakby leciała pokonałaby ją dużo szybciej, ale w końcu zatrzymali się pod niego domem, był stosunkowo skromny.

- Byłaś bardzo dzielna, to teraz zapraszam Cię na obiad, musisz być okropnie głodna. – uśmiechnął się przyjaźnie, ale dziewczyna oddała mu tylko kask. Fakt, była głodna, ale nie zamierzała u nikogo zostawać.

- Nie tym razem. – wyszczerzyła się tylko widząc przed sobą zieleń, uniosła się lekko do góry, on zrobił tylko przerażoną minę. –Chciałam się tylko wydostać, ale dziękuję za zaproszenie, poza tym jestem zajęta.

Nie wiedziała dlaczego powiedziała ostatnie zdanie, ale nawet nie machając przybyszowi, który nadal był w ogromnym szoku udała się dalej.


zt--> Pole
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Sro Lis 19, 2014 10:25 pm
Vulfila wzbiła się niechętnie w powietrze w ślad za Hazardem. W locie założyła ręce przed sobą naburmuszona. Całą drogę nie odzywała się ani nie zerkała na blondyna, lecz w przeciwnym kierunku lub na pojawiające się na horyzoncie miasto. Wiedziała, dokąd lecą, znała to miejsce. Jednak buzujące w niej emocje nie pozwoliły jej na cieszenie się z tej chwili. Dopiero kiedy wylądowali w jednej z bocznych uliczek pomiędzy wieżowcami, popatrzyła na Hazarda z niedowierzaniem.

- Chyba nie doceniasz mojego Mistrza. I wiesz co, cały czas wypowiadasz się o nim negatywnie, a wiesz co? On wiele mnie nauczył. – podeszła do Hazarda dziarsko i zaczęła tykać go boleśnie palcem w klatkę piersiową z ponurą miną i wykręcającym się w spiralki ogonem- Gdyby nie on, dalej byłabym jak wszystkie te niedojdy w Akademii. Nie umiejąc nawet dobrze przyłożyć pięścią, żeby się nie popłakać. – stwierdziła, po czym podeszła do ściany bloku obok siebie. Uderzyła w nią z całej siły, aż ręka przebiła się do pomieszczenia do środka. Na dłoni sayanki została krwista plama po zdartej skórze.- Widzisz? Poza tym nie wymądrzaj się, pewnie nigdy nie widziałeś naukowca, a już w szczególności takiego jak Rogozin, ale zobaczysz, on wie WSZYSTKO. – słysząc słowa odnośnie garnituru, Vulfila roześmiała się złośliwie.- Wiesz kto to naukowiec, a nie wiesz co to garnitur? Dobre sobie. – po chwili dopiero nieco się rozpogodziła i z dystansu jednego kroku i rękami dalej założonymi przed sobą kontunuowała. – Chyba żartujesz, nie będę pracować, jeśli wreszcie nikt nie jest mi w stanie zrobić krzywdy. Po prostu chodźmy do sklepu, zwiążemy obsługę i wybierzemy, co nam się podoba. Przecież Rogozin nie musi wiedzieć, skąd mamy te ciuchy.

Po tych słowach ruszyła w stronę głównego pasażu miasta

- Chodź i nie peniaj, trzęsiportku. Kradzione nie tuczy, więc będziemy piękni i szczupli. – mówiła, nie odwracając się nawet, lecz oczekując, że Hazard za nią podąży. – Swoją drogą na Ziemi jest taka kreskówka, Asterix i Obelix. Z tym winem masz jak Obelix, który wpadł do kociołka z magicznym napojem, kiedy był mały.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Czw Lis 20, 2014 7:31 pm
Lecieli przez dłuższy okres czasu. Hazard raz po raz oglądał się do tyłu na Vulfilę, lecz ta nie zamierzała zaszczycić go spojrzeniem. Nie była chyba w najlepszym humorze. Tylko dlaczego? Czy chodzi o jego niezbyt rozgarnięte wypowiedzi na temat naukowców, garnituru i wina? A może jest zła bo opuścili tamtą łąkę, może miała ochotę zostać tam dłużej? Rozmyślał nad tym przez większą część drogi do miasta, lecz nie doszedł do żadnych, konkretnych wniosków. Będzie musiał przejść nad tym do porządku dziennego.

Wylądowali w jakiejś ciemnej uliczce, upewniwszy się wcześniej czy na pewno nikt ich nie zobaczy - widok ludzi spadających nagle z nieba i lądujących sobie jak gdyby nigdy nic na chodniku z pewnością byłby niecodzienny. Haz nie zdążył nawet dobrze się rozejrzeć, gdy poczuł bolesne ukłucie w klatkę piersiową. Skrzywił się lekko i cofnął o krok, by znaleźć się poza zasięgiem palców Vulfi.

- Hej hej, zaczekaj chwilę - zawołał, gdy okazało się w końcu dlaczego dziewczyna nie odezwała się do niego słowem podczas podróży - źle mnie zrozumiałaś. Nie krytykowałem Koszarowego jako nauczyciela, miałem raczej na myśli jego metody pracy! Przecież można uczyć na spokojnie, cierpliwie wytłumaczyć, dawać wskazówki. Nasza poranna sesja treningowa jest najlepszym tego przykładem. Ki Feeling to nie jakaś pierwsza lepsza sztuczka, którą nawet największe głąby opanowują w przeciągu kilku minut!

Spojrzał nieco w bok, bo nie był do końca szczery - jemu nauka wyczuwania energii zajęła godzinę, lecz był wtedy pod ogromną presją. Gdyby mu się nie udało, to już na zawsze pożegnałby się szansą nauczenia czegokolwiek od Trenera z Czerwoną Peleryną. "I na pewno nie zatłukłby mnie gdybym czegoś nie zrozumiał" pomyślał nieco złośliwie.

- Nie przeczę, że Twój Mistrz to autorytet i zasłużony wojownik, po prostu nie podoba mi się sposób w jaki naucza. Tym bardziej jeśli chodzi o Ciebie!

To ostatnie wypowiedział całkiem głośno, spojrzawszy ostro na Vulfilę. Być może zareagował nieco zbyt emocjonalnie, lecz gdy tylko pomyślał o tym, przez co Saiyan'ka musiała przejść podczas treningu z tym tyranem, tracił nad sobą panowanie. Wolał nie wyobrażać sobie do czego tam dochodziło.

Nagle usłyszał jakieś odgłosy dochodzące z wewnątrz budynku, którego ścianę właśnie zburzyła brunetka. Nie chciał sprawiać mieszkańcom tej planety żadnych kłopotów, a także rozwiązywać niczego za pomocą siły. Chwycił towarzyszkę za rękę i czym prędzej wyprowadził ją na zatłoczoną, główną ulicę. Szedł nieco z tyłu, rozglądając się wokoło w poszukiwaniu czegoś, co pomogłoby im zdobyć pieniądze. Usłyszawszy słowa Vulfi, wyprzedził ją i idąc dalej tyłem, zaproponował:

- A jeśli potraktujemy to jako trening umysłu? Nie zawsze będziemy mogli polegać na sile, czasem trzeba będzie pokombinować. Ja mogę się zająć ewentualną robotą, pomóż mi tylko znaleźć sposób. Lepiej znasz Ziemię, wiesz jak można zarobić kasę. No więc? Jakieś pomysły?
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Czw Lis 20, 2014 9:38 pm
Vulfila opuściła głowę. Za bardzo się uniosła i Hazard miał rację, ale nigdy w życiu by tego nie przyznała. Dziewczyna zarumieniła sie i podrapała po głowie. Nie było sensu wracać do tematu Koszarowego, jak przyleci i obije blondynowi facjatę, to już będzie mógł mieć pretensje tylko do siebie.

- Jakieś pomysły...- myślała głośno, siadając na krawężniku. Nigdy nie pracowała, nie musiała. Nie wiedziała, jak można się szybko dorobić. Co robił Rogozin... Hazard nie wyglądał na typa, który w pięć minut wymyśli wynalazek, który byłby bardziej skomplikowany niż konstrukcja cepa. Odpada. Może ... może Sayan mógłby popracować jako przydrożna grzybiarka? - Umiesz zbierać grzyby?- zapytała, śmiejąc się do siebie z cicha. Nie no, nikt by się na niego nie pokusił, byłby mało atrakcyjną kobietą, poza tym Panna Rogozin musiałaby temu komuś ukręcić głowę u samej tylnej części ciała, więc... też odpada. Haz taksówkarz? Haz ogrodnik? Może wyprowadzić komuś psa? Albo zaopiekować się dzieckiem? - Mam pewien pomysł, ale musimy mieć jakikolwiek wkład własny... - powiedziała, patrząc na kolegę.- A może pożyczylibyśmy od kogoś? Co ty na to? Ej, a może ten stary kacap... ten z plaży? Nie pożyczyłby nam trochę? Oddamy mu z nadwyżką.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pią Lis 21, 2014 1:12 pm
Jego słowa trafiły do dziewczyny. Nic już więcej nie powiedziała, najwyraźniej przyznając mu jakąś część racji. Haz odetchnął głęboko. Teraz mogą na spokojnie pomyśleć o sposobie za zdobycie pieniędzy. Dał Vulfili chwilę do namysłu. Był pewien, ze zaraz zbombarduje go całą masą doskonałych pomysłów, dzięki którym w krótkim czasie zarobią wystarczającą ilość, by starczyło na to wszystko o czym Vulfi wspominała, plus zostanie na inne wydatki. Obserwował ją jak siedziała na krawężniku, sam rozglądał się wokoło, lecz nie miał pojęcia czego szukać.

- Zbierać grzyby - spytał zaskoczony, gdy Saiyan'ka podzieliła się z nim pierwszą koncepcją - niee, niezbyt.

Wiedział co to są grzyby, podobno i na Vegecie jakieś rosły, lecz widział je tylko a ilustracjach w książkach. Sam nigdy nie wybrał się na ich poszukiwanie. Drugi pomysł był dużo bardziej złożony. Ponadto potrzebowali czegoś na start. Trudna sprawa, on nie miał tu żadnych znajomych. Vulfila jednak kogoś zaproponowała.

- Masz na myśli Hikaru? - spytał, z trudem powstrzymując się by nie wybuchnąć śmiechem usłyszawszy określenie "stary kacap" - hmm jakoś nie wygląda mi na takiego, co by pożyczał pieniądze. Ale spróbujmy, najpierw trzeba go znaleźć.

Zamknął oko i zaczął koncentrować się na Ki Mistica. Kompletnie się "wyłączył", nie dochodził do niego żaden dźwięk, a na ulicy panował przecież spory hałas. Kilka minut zajęło mu przeszukanie całej planety. Wiedział, że białowłosy mógł ukrywać swą energię, lecz Hazard nie nauczył się Ki Feeling wczoraj. Był już dość doświadczonym użytkownikiem tej techniki, więc to zadanie nie było dla niego niewykonalne. Hikaru nie mógł całkowicie się schować. Poza tym znał jego aurę, co ułatwiało poszukiwania. Przeczesywał każde miasto i miasteczko, każde pole i łąkę. "Gdzie jesteś do cholery? Nieproszony zjawiłeś się od razu, a jak jesteś potrzebny, to Cię nie ma. Szlag by to!". Po kwadransie dał sobie spokój. Nie było go to na tej planecie.

- Nie ma go na Ziemi - zakomunikował towarzyszce - nie wiadomo kiedy wróci, więc ten pomysł odpada. Trzeba wymyślić coś innego.

OCC:
Myślę, że to czas na Twój niecny plan Razz
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Sob Lis 22, 2014 11:47 pm
Vulfila westchnęła przeciągle. Popatrzyła na Hazarda z lekkim zawodem. Nie chciało jej się zarabiać pieniędzy, skoro nie było to konieczne. Właściciele salony z drogą odzieżą nie zbiedniałyby, gdyby 'pożyczyli' sobie kilka z ich kreacji. Blondyn był, nie wiedzieć czemu, innego zdania na ten temat. Przewróciła oczami i westchnęła, opierając głowę na rękach zrezygnowana. Obejrzała swoimi wielkimi oczami okolicę, nie robiąc sobie wielkich nadziei na szybkie rozwiązanie sytuacji. Jej ogon tańczył jak zwykle niesfornie, smyrając chłopaka niechcący po łydce.

Nagle wzrok dziewczyny przykuło miejsce nieco oddalone od nich. Pstryknęła palcami. No prawcież! Zerwała się na równe nogi jak na sprężynach.

- Hazard, już wiem. Tylko proszę cię, nie wybrzydzaj. - rzuciła, wznosząc się nieco w powietrze. - Za mną!- rozkazała, po czym udawała się na przeciwną stronę ulicy do wielkiego budynku, oświetlonego wielkimi żarówkami, układającymi się w pewien napis. Do wnętrze prowadził długi, czerwony dywan, choć już nieco brudny i zużyty, ponieważ leżał na dworze pod niewielkim daszkiem. Za to do wnętrze prowadziły obrotowe, szklane drzwi.

Zanim Vulfila wylądowała, rozejrzała się po ulicy, aż jej wzrok spoczął na pewnym, niezbyt rzucającym się w oczy przechodniu. Mógł mieć około 35 lat, spore zakola i przeciętny brak urody. Nie wyglądał bynajmniej na bogatego, wręcz przeciwnie, powyciągana koszulka i wytarte jeansy sprawiały wrażenie, jakby nie szczęściło mu się zbytnio w życiu.

Halfka podleciała do chłopaka, nie obwieszczając Hazardowi kompletnie nic. Nieznajomy odsunął się zaskoczony, widząc unoszącą się dziewczynę z ogonem, wirującym na jej plecami, ale nim zareagowa, zdążył wydusić z siebie tylko:

- Co do... - zaczął, kiedy Halfka złapała go za kołnierz i uniosła w powietrze na kilka metrów w górę, żeby się nie wyrywał. Choć on oczywiście to robił, krzyczał, wiercił się i jęczał - Błagam! Opuść mnie, daj mi spokój!- wkrzykiwał.

- Zamknij się... - burknęła.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Nie Lis 23, 2014 12:27 am
Vulfila nie była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Hazard czuł na sobie jej pełen rozczarowania wzrok. Z tego powodu było mu głupio. Chociaż to nie była jego wina, bo przecież nie miał wpływu na to gdzie akurat znajduje się Hikaru, to jednak nie popisał się i to w dodatku przy wykorzystaniu  Ki Feeling, a więc techniki której dopiero co nauczył swą towarzyszkę. Stąpał niepewnie przy krawężniku, myśląc gorączkowo. Wypadałoby aby to on rzucił teraz jakimś pomysłem. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy. Poczuł łaskotanie przy lewej łydce. Spojrzał w dół by zlokalizować źródło tego zjawiska, lecz w tym samym momencie Vulfi podniosła się gwałtownie na nogi. Haz mimowolnie zrobił krok w tył. Zaskoczony patrzył jak dziewczyna wznosi się w powietrze, nakazując by ruszył za nią.

- Hej, czekaj! - krzyknął - zlatuj na dół, szybko! Nie lataj tak sobie przy wszystkich...

Czym prędzej pośpieszył na drugą stronę ulicy, zmuszając kierowcę rozpędzonego samochodu do gwałtownego hamowania. Mężczyzna zatrąbił, opuścił szybę i zaczął wrzeszczeć coś o "idiotach" i "debilach", lecz Saiyan tylko machnął ręką i pobiegł dalej. Nie podobało mu się to "nie wybrzydzaj" wypowiedziane przez brunetkę. To raczej nie będzie miało nic wspólnego z uczciwym zarabianiem pieniędzy. I oczywiście miał rację. Hazard klepnął się otwartą ręką w czoło. Co to w ogóle za pomysł?! Ludzie zaczęli się zbierać, pokazywać palcami. Masakra! Chłopak niepostrzeżenie wskoczył na dach budynku i kucnął przy jego krawędzi.

- CO TY WYPRAWIASZ?! - zawołał, gestem dłoni nakazując by podleciała bliżej niego - i co, że niby ma Ci zapłacić za to żebyś go puściła? Co za poroniony pomysł! Poza tym - ściszył głos, nie chcąc urazić mężczyzny, lecz ten i tak zapewne go nie słyszał, drąc się w niebogłosy - on nie wygląda na bogatego. Dobra koniec tej szopki, odstaw go bezpiecznie na chodnik i ładnie przeproś!
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Nie Lis 23, 2014 10:04 pm
Początkowo Vulfila całkowicie ignorowała Hazarda, denerwował ją jego mentorski ton, choć jednocześnie przypominał ten Koszarowego. Tyle, że Haz to nie Koszarowy, tego drugiego bała się bardziej, miała dla niego więcej respektu. Nie obchodziło jej natomiast, czy ktokolwiek ją zobaczy latającą i co sobie pomyśli, Koszarowy też nie miałby z tym problemu, ba! Dostałaby manto, gdyby zgłaszała sprzeciw w sprawie zabrania ze sklepu tego, co się silniejszym należy. I co w tym było złego? Zanim Halfka poznała Blondyna, też latała po ziemi, to była jej pierwsza umiejętność zastosowania KI i jakoś nikt nie kazał jej nigdy wstrzymywać się z tego powodu.

Dopiero, kiedy Hazard zaczął krzyczeć do niej z dachu jednego z budynków, przewróciła oczami ostentacyjnie i westchnęła głośno, ale podleciała do niego bliżej, nie puszczając kołnierza szarpiącego się i bezbronnego mężczyzny.

- Hazard!- krzyczała, wymachując rękami, i przy okazji wyrzucając lekko trzymanego mężczyznę go bardziej w powietrze, to bliżej stałego lądu, jaki stanowił dach, przyprawiając go o zawał serca lub rodząc złudną nadzieję, że wypuści go na budynek, żeby mógł uciec. - A może dasz mi skończyć, co? Jakoś nie usłyszałam, żebyś miał jakikolwiek pomysł, a moje krytykujesz z góry!- burknęła, po czym spojrzała na tłumek ludzi na ulicy poniżej. - Odlećmy kawałek dalej, to wszystko wam wyjaśnię. - powiedziała, udając się kilka bloków dalej, żeby zgubić obserwatorów. - To słuchajcie. Obaj!- rzekła, wymierzając facetowi, którego miała dosłownie w garści, policzek na otrzeźwienie, żeby sie uspokoił i przestał płakać. - Ty, jak masz na imię? - zapytała dość oschle, nie spuszczając mężczyzny z oka.

- Kenny...

- To słuchaj, Kenny. Przyda ci się dorobić parę groszy? Jak każdemu, nie?

- No... Nie ... tak, tak... no tak.- zaczął jąkać się, nie wiedząc, jaka odpowiedź jest prawidłowa.

- No właśnie, mnie i mojemu koledze też. Ale tak się składa, że jesteśmy uczciwymi małpami i nie okradamy nikogo, nawet takiego kogoś jak ty, więc mam propozycję. Jeśli masz stówkę albo dwie, to idziemy razem do tego budynku tam- wskazała palcem na wielki budynek, nad którym wisiał oświetlony żarówkami szyld "Casino". - Gramy w ruletkę albo w karty, trochę oszukamy, umiem liczyć karty i dobrze obstawiać na ruletce, a potem dzielimy się na troje, po równo. Twój wkład, moje umiejętności i Hazard, który będzie wiarygodnym gościem kasyna. Wchodzisz?- spytała, patrząc to na Hazarda to na nieznajomego z pełnym oczekiwania wzrokiem. - Swoją drogą, twoje imię zobowiązuje, Haziu.- dodała, szczerząc się.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Nie Lis 23, 2014 11:02 pm
Hazard obserwował niepewnie jak mężczyzna to wznosi się wyżej, to opada niżej. Był pewien, że Vulfila nie zamierza zrobić mu krzywdy, mimo to był przygotowany, na wypadek gdyby coś jednak się stało. Tłum pod nimi rósł z każdą sekundą i Saiyan oczekiwał zniecierpliwiony na wyjaśnienia towarzyszki. Jednak najpierw czekał go solidny opieprz. Zmrużył lekko oczy, nie wchodząc w słowo brunetce. Miała poniekąd rację, lecz nie musiała tego mówić w ten sposób.

- Hai hai - mruknął tylko, a po chwili udali się w trójkę kilka dachów dalej.

Na dzień dobry Ziemianin otrzymał siarczystego policzka, czego może Haz jakoś specjalnie nie pochwalał, lecz nic nie powiedział. Gość faktycznie kompletnie się rozkleił i trzeba go było jakoś postawić na nogi. Wysłuchał całego planu. Był pełen podziwu dla dziewczyny, to był naprawdę dobry pomysł. On sam również miał jakieś tam pojęcie na temat hazardu, co prawda nigdy nie był w kasynie na Vegecie, ale kilka razy grał w karty. Trzeba będzie to jednak mądrze rozegrać, zapewne na start nie będą mieli zbyt dużo pieniędzy.

- W porządku, wchodzę w to - rzekł, kiwając głową, a po chwili to samo zrobił Kenny - radzę Ci nie odwalać żadnych głupich numerów bo pożałujesz - dodał groźnie.

Wolał go ostrzec, bo nie wiadomo co chodziło mu po głowie. Gdy już zaakceptował ten pomysł, postanowił być bardziej zdecydowany. Wszak nie robili nic złego, jeśli wszystko pójdzie po ich myśli, to nawet ten wystraszony typek na tym skorzysta. Udali się w stronę kasyna. Przeszli czerwonym dywanem i po chwili znaleźli się w środku. Przed sobą mieli sporych rozmiarów schody prowadzące w dół. Haz domyślał się, że to tam są stoły i maszyny do gier.

- No więc co teraz? - spytał, spoglądając kątem oka na jakąś hojnie obdarzoną przez naturę Ziemiankę, która właśnie przeszła obok nich w towarzystwie elegancko ubranego mężczyzny.

- No.. powinniśmy wymienić pieniądze na... żetony - odrzekł nadal lekko przerażony Kenny.

- Ano tak racja - mruknął, dopiero teraz spuszczając wzrok z tamtej kobiety - no to wyskakuj z kasy!

- Proszę - Kenny trzęsącymi się rękoma sięgnął do portfela i podał mu do ręki garść banknotów.

- Na pewno? To wszystko? - Hazard spojrzał ostro na mężczyznę, robiąc krok w jego stronę, a że był o głowę wyższy i 2 lub 3 razy szerszy to musiało to zrobić na nim wrażenie.

- Znaczy... no mam tu jeszcze z pięćdziesiąt... - zrezygnowany, nie spuszczając wzroku z potężnym ramion Saiyan'a, sięgnął do tylnej kieszeni spodni.

Hazard podszedł do specjalnego okienka i po chwili wrócił do towarzyszy, w garści trzymając kilkanaście różnokolorowych żetonów. Spojrzał na Vulfilę. Chyba najlepiej będzie oddać jej inicjatywę.

- No więc prowadź hazardzistko - rzekł z uśmiechem.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 9:39 am
Vulfila uśmiechnęła się, kiedy Hazard zaaprobował jej pomysł i jeszcze pogroził temu siusiumajtkowi. Takie porozumienia lubiła, po co robić z igły widły, skoro można się dobrze bawić za czyjeś pieniądze? Dziewczyna podążyła za Hazardem, wciąż będąc w kostiumie kąpielowym, po czerwonym dywanie, przez obrotowe, szklane drzwi do środka, mając swojego nowego ludzkiego kolegę cały czas pod ramie. Nie czuł się on zbytnio komfortowo, ale chyba nie mogąc uwierzyć we własne szczęście w nieszczęściu, nie stawiał już oporu. Na recepcji przywitała ich przemiła Pani i zaprosiła do środka, zdając się wcale nie zauważyć stroju całej trójki.

Po schodach w dół całej trójce ukazało się wielkie pomieszczenie, w którym stały trzy stoły do ruletki, różniące się między sobą stawką początkową, dwa stoły do różnych gier karcianych- black jack, poker, oraz całe mnóstwo automatów, zapraszających do gry kolorowymi napisami. Nieco dalej przy ścianie mieścił się barek, przy którym można było zamówić drinka lub coś do jedzenia, względnie paczkę papierosów. W przeciwnym kącie sali znajdowała się kasa, gdzie wymieniało się pieniądze na żetony i odwrotnie. Pieniądze można było też zamienić już przy samych stołach.

Humor sayanki w momencie poprawił się, kiedy wyobraziła sobie, jak pieniądze sypią jej się lawinami z maszyn. I zapewne pozostałaby w tym uczuciu ekstazy, gdyby nie to, że zauważyła wzrok Hazarda, podążający z piękną ziemianką. Nie ulegało wątpliwości, że była to jedna z piękniejszych przedstawicielek swojego gatunku. Miała czarne włosy zaczesane faliście na jeden bok, pełne usta umalowane czerwoną szminką, dopasowaną sukienkę, uwydatniającą jej wspaniałe kształty. Vulfila tylko nie wiedziała, czemu aż tak zagotowała się w środku, widząc tę scenę. W pierwszym odruchu miała ochotę zrobić dziewczynie krzywdę, ale kiedy dotarło do niej, że to chyba przez zazdrość, zaczęło robić jej się przykro. Faceci... jednego dnia wyznają ci miłość, żeby następnego oglądać się za inną kobietą. Uśmiech spełzł jej z ust, puściła nawet nowego, ludzkiego kolegę i stanęła zdezorientowana na samym środku kasyna.

Odczekała chwilę, aż Hazard wymieni pieniądze, a kiedy zwrócił się do niej, zmarszczyła usta. Miała ochotę po prostu wyjść, ale potrzebne były jej te pieniądze. Nawet, jeśli nie tyle, żeby kupić ubrania, co mieć jakiekolwiek zabezpieczenie w czasie podróży po Ziemi.

- Wiesz co, może się podzielmy. Ja sobie pójdę z Kennym na ruletkę, a ty sobie pograj w karty. Jesteś za, Lenny?- stwierdziła, mając w głosie więcej żalu niż złości. Wyciągnęła rękę, żeby dał jej część żetonów. Przy stoliku z kartami siedziała właśnie ta urodziwa kobieta, za którą Hazard się oglądał.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 5:05 pm
Głos Vulfili był jakiś dziwny. Haz zastanawiał się przez chwilę czym mogło to być spowodowane. Może zaczęła się denerwować? Cóż, wiele zależy od tego czy im się uda czy nie, on także poczuł lekki skurcz żołądka, lecz w jego przypadku była to bardziej ekscytacja aniżeli strach.

- W porządku, zajmę się grą w karty - odrzekł, dając Vulfi i Kenny'emu ponad połowę żetonów - powodzenia! - zawołał na odchodne.

Usiadł przy najbliższym stole, gdzie za chwilę miała zacząć się rozgrywka w Pokera, odmianę Texas Hold'em. Było ich pięcioro - dwóch pulchnych mężczyzn w średnim wieku, młody, wyluzowany chłopak siedzący naprzeciwko niego, a po lewej... Saiyan otworzył szerzej oko. Była to ta piękna kobieta, którą "obczaił" przy wejściu. Ich spojrzenia spotkały się na moment. Ziemianka uśmiechnęła się lekko, Haz nie pozostał jej dłużny.

Przez kilka pierwszych rozdań nie zamierzał się wychylać. Zamierzał odbyć błyskawiczne szkolenie, gdyż nie grał w karty od paru lat. Poza tym inaczej gra się sam na sam z Wujkiem, który daje Ci fory, a inaczej z obcymi ludźmi, którzy koniecznie chcą wygrać. Dwukrotnie spasował, kilkukrotnie wyrównywał niewielkie stawki. Wyglądało na to, że najlepiej radził sobie chłopak siedzący vis a vis Hazard'a. Z każdym rozdaniem stos jego żetonów rósł.

- W porządku, czas wejść do gry na poważnie - pomyślał.

Otrzymał swoje dwie karty i podejrzał co mu się trafiło. Dwie siódemki. Nieźle, z czymś takim może zaryzykować. Tym bardziej, że wśród trzech kolejnych kart, które krupier wyłożył po rundzie licytacji, znajdowała się kolejna siódemka. "Mam już trójkę!". Nie dał nic po sobie poznać, przywołał na twarz poker face. Jeden z grubasków odpuścił, podobnie jak piękna Ziemianka, która dotychczas nic nie wygrała, lecz chyba niespecjalnie się tym przejmowała. Saiyan zaobserwował, że co jakiś czas przyglądała mu się z lekkim uśmieszkiem.

- Juhu! - zawołał w myślach po 2 minutach, gdy okazało się, że wygrał to rozdanie. Dzięki temu podwoił swoją ilość żetonów, lecz suma sumarum miał ich niewiele więcej niż na początku. Sporo kosztowało go te kilka pierwszych partii.

Od tego momentu jednak zaczęło mu iść o wiele lepiej. Teraz on i luzak dominowali, wygrywając na zmianę. Jeden ze starszych mężczyzn opuścił ich stolik, drugi pozostał z dosłownie kilkoma żetonami. Ziemianka już dwukrotnie pozbyła się wszystkich, lecz na bieżąco wymieniała pieniądze by pozostać w grze. Haz nie widział w tym żadnego sensu i zaczynał podejrzewać, że siedzi z nimi w innym celu.

- Świetnie Ci idzie - rzekła, gdy udało mu się wygrać po raz kolejny.

- Dziękuję, ale wie Pani, ja po prostu mam dziś szczęście - odrzekł szczerząc się do niej.

- Och mów mi Carmen (Electra xD) - przysunęła się bliżej niego - jesteś stąd?

- Jestem Hazard, miło mi. Nie jestem stąd, pochodzę z... daleka.

- Zabawny jesteś - Carmen zaśmiała się pod nosem, na wzmiankę o jego imieniu, najwyraźniej uznając to za sytuacyjny kawał - ale tak myślałam, że jesteś nietutejszy, masz niecodzienny akcent.

Właśnie rozpoczęła się kolejna partia, toteż skupił się na grze, jednak Ziemianka zagadywała go jeszcze kilka razy, za każdym razem przysuwając się bliżej niego, a Haz mógł wyczuć od niej woń jakiegoś alkoholu, gdyż przez cały czas popijała drinki. Zostali we troje, drugi pulchniutki mężczyzna także odszedł z ich stołu. Kupki żetonów Saiyan'a i luzaka były niemal identyczne. Grali już od ponad godziny. Nie zamierzał spędzić tu całego dnia. Czekał tylko na dobrą okazję by zakończyć grę, oczywiście wygrywając jak najwięcej. W końcu się doczekał.

- I'm all in - powiedział, przesuwając na środek stołu wszystko co udało mu się do tej pory wygrać.

Jego rywal nie okazał żadnych emocji, ale po chwili zrobił to samo. To była ostatnie rozdanie, zwycięzca bierze wszystko.

- Full, 3 króle i 2 dziesiątki - rzekł, pokazując karty.

- 2 pary - odrzekł zrezygnowany luzak, rzucając karty na stół - gratuluję wygranej - dodał po czym wstał i odszedł w stronę automatów.

- To zdecydowanie mój szczęśliwy dzień - zawołał uradowany Hazard, zbierając wszystkie żetony.

Z trudem chwycił całość w ramiona i wstał. Spojrzał w stronę Vulfili i Kenny'ego - nadal grali, z tej odległości trudno było ocenić jak im idzie. Po raz ostatni uśmiechnął się do Carmen, pożegnał się i zrobił krok w przód. Ziemianka jednak chwyciła go za rękę.

- Czekaj czekaj, gdzie się tak śpieszysz? Zostań jeszcze, zabawimy się trochę.

- Wybacz, ale muszę odmówić.

Czym prędzej udał się do swoich towarzyszy. Stanął nad nimi i omiótł wzrokiem stół, starając się ocenić jak im idzie.

- Ja już skończyłem - zakomunikował z uśmiechem - myślę, że tyle wystarczy. A jak u Was?

Kątem oka dostrzegł Carmen. Gdy kobieta zobaczyła, do kogo się udał, prychnęła ze złości, wstała i udała się w stronę wyjścia. Gdy przechodziła obok nich obrzuciła Vulfi wściekłym spojrzeniem.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 6:13 pm
Reakcja Hazarda szybko utwierdziła Vulfilę w przekonaniu, że jest taki sam jak wszyscy inni faceci, a już w szczególności jak wszyscy sayanie jakich znała. Przypomniała sobie nawet pamiętne słowa Eve, dziewczyny Raziela, która pewnego dnia, pocieszając ją w dniu większego doła i silniejszego ataku tęsknoty stwierdziła, obejmując ją ramieniem:

"Vulfila, nie myśl już o nim. Wszyscy faceci to świnie. Nawet go dobrze nie znałaś, na pewno tylko tak udawał przed tobą czułego romantyka, bo jesteś piękną dziewczyną i gdyby dalej był na Vegecie, szybko by to wyszło na jaw. A wiesz co mnie moja babcia powiedziała przed śmiercią? Powiedziała- Faceci to dupki, facetowi i psu się nie wierzy! Ja Razielowi też do końca nie ufam, bo kto wie, teraz go głaszczę, a czy za rok odgryzie mi ręki?"

Vulfila westchnęła. Chciałaby nie przejmować się tym, żę Hazard to taki bawidamek, udać całą sytuację za niebyłą samej poderwać jakiegoś chłopaka, tym bardziej, że odrzuciła Hazarda i nie powinna mieć żadnych pretensji do niego. A jednak złość i żal tak nią targały, że przylgnęła do ramienia zdezorientowanego Lennego jak maleńka dziewczynka do ramienia swojego ojca.

- Chodź, Lenny, my podejdziemy do sprawy profesjonalnie. Musimy wygrać więcej niż ten samiec, żeby mu w pięty poszło.- stwierdziła, zasiadając przy stole.

- Nie chcę... tego... jakoś tak no wiesz, ale ja też jestem mężczyzną...- odpowiedział Lenny, jąkając się nieco.

- Co? - zapytała nieobecnie Vulfila, skupiając się już na stole z ruletką. Popatrzyła najpierw na krupierkę. Była to całkiem urodziwa dziewczyna z krótkimi, czarnymi włosami i w ładnym mundurku. Ale co najważniejsze, zdawała się być sprytna i małomówna, człowiek cień, który decyduje za swoich graczy, choć oni tego nie dostrzegają.

Przy kole znajdowała się tablica, ukazująca 20 ostatnich rzutów. To też miało dla Vulfili znaczenie. Przypatrzyła się liczbom.

- Zobacz, często wypadają numery w okolicach zera. - szepnęła Lenniemy do ucha. - Stawiaj na liczby 3, 26, 0, 32 i 15. Możesz w różnych wydaniach, albo całe, albo połówki albo ćwiartki.

Na koniec warto było spojrzeć na towarzyszy gry. Sami mężczyźni, jeden w wieku około 60 lat, ten nie interesował Vulfili, ale drugi, w przedziale między 35 a 45 zdawał się być bardziej interesujący.

- Dobra, Lenny, patrz uważnie. Zrobię małe przedstawienie. Ty obstawiaj jak ci mówiłam- rzekła, mrugając do mężczyzny słodko, którego jeszcze niedawno doprowadziła do ostrego ataku paniki. Po tych słowach dosiadła się bliżej tego wyjadacza w średnim wieku. Mówiła głośno, żeby krupierka wszystko słyszała.- Dzień dobry, widzę, że świetnie Panu idzie. Często Pan tu bywa?

- Dzień dobry.- zaczął nieco nieprzytomnie, zainteresowany głównie grą, ale też całkiem pocieszony towarzystwem innym niż żetony. - Dzisiaj średnio. Bywało lepiej.

- Ja i mój kolega jesteśmy tutaj dzisiaj pierwszy raz, może mi Pan trochę wyjaśnić, co dobrze stawiać?

Mężczyzna z westchnieniem zaczął tłumaczyć Vulfili jak nierozgarniętej blondynce, na czym polega gra. Ona sama stawiała absurdalnie bezsensownie, żeby Lenny mógł trafić. I tak też działała taktyka. Krupierka wiedząc, że Lenny jest początkujący, powinna chcieć zachęcić go wygraną do powrotu do kasyna. Sayanka liczyła na zrobienie ze 100 dolarów co najmniej 800.

Niestety co jakiś czas jej wzrok wędrował w stronę Hazarda, który bawił się ze swoją nową koleżanką w najlepsze, grając jej tym wyjątkowo na nerwach. Kiedy natomiast podszedł do ich stolika okazało się, że zarobek ze stołu był dwukrotnie większy, niż Vulfila się spodziewała.

- My mamy 1500 w sumie. Jeśli nie chcesz się dzielić po równo, to ja sie podzielę z Lennym, bo graliśmy razem. - mówiła, udając się znowu do kasy, żeby wymienić żetony na gotówkę. - Widzisz, Lenny, nie było się czego bać. - pocieszyła chłopaka, wręczając mu połowę wygranej. - To ja idę teraz na zakupy a potem do ojca. Chciałabym z nim spędzić dzień, a potem będę musiała wracać na Vegetę. I tak oberwie mi się przez ciebie i to zdrowo. - mówiła, idąc do wyjścia dumnie z piersią dumnie wypiętą i ogonem faliście kręcącym kółka. - To... co? Spotkamy sie jutro w jakimś wyznaczonym miejscu, żebyś mnie przeteleportował z powrotem na Vegetę?- spytała, zerkając na Hazarda pańskim wzrokiem.

- Ludzie, skąd wy się urwaliście...?- spytał Lenny, nie mogąc nadziwić się temu, co właśnie go spotkało. - Wreszcie zapłacę alimenty...
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 6:44 pm
- Hę? - tyle wykrztusił z siebie Hazard po słowach Vulfili.

Nie rozumiał o co chodzi. Nadal zwracała się do niego chłodno, co już samo w sobie było dziwne. O co do cholery biega? Przecież przez ostatnie półtorej godziny nie robił nic innego poza graniem w karty, a stosunek dziewczyny do niego zmienił się niemal o 180 stopni. Jakby przy wejściu do kasyna, bo od tego momentu to wszystko się zaczęło, ktoś zrobił jej pranie mózgu. Stał jak wryty, zbierając myśli. Gdzieś tam tliła się w nim maleńka iskierka nadziei, że Vulfi wybuchnie zaraz śmiechem i palnie coś w stylu "Ale miałeś minę!", ale nic takiego się nie zdarzyło. Co mu pozostało? Musiał jakoś wyjaśnić tę sprawę i przede wszystkim dowiedzieć się o co tak w ogóle chodzi. Nadal trzymając w rękach żetony, dogonił towarzyszkę i stanął przed nią, zagradzając jej drogę.

- Chwila chwila. Przecież mieliśmy iść na zakupy RAZEM i również RAZEM mieliśmy odwiedzić Twojego Ojca. Możesz mi powiedzieć skąd ta nagła zmiana planu?

Wpatrywał się w nią bez zmrużenia oka. Oczekiwał wyjaśnień, bo jakoś nie potrafił odnaleźć powodu dla którego Vulfila postanowiła nagle go zostawić. Poczuł, że ogarnia go strach. Nie chciał by to wszystko skończyło się w taki sposób.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 8:02 pm
Vulfila odwróciła sie od Hazarda, jakby nic nie mówił. Skierowała się do Lenniego. Złapała go za ramiona, a następnie uściskała mocno, nawet nazbyt mocno.

- Dus...sisz...- wybełkotał, więc go puściła.
- Jeśli powiem, że z Vegety, to pewnie niewiele ci wyjaśni, prawda?- ciągnęła rozmowę.
- Vegeta to przyprawa.- stwierdził z miną myślą nieskalaną.
- Mniejsza z tym, dobry z ciebie chłopak. Szerokiej drogi i ... pogódź się z żoną.
- Na to już dużo za późno. Ale... w sumie dzięki za ekstra cash. - tymi słowami pożegnał się i poszedł w swoim kierunku.

Vulfila rzuciła Hazardowi krótkie spojrzenie, po czym odwróciła się znów i ruszyła w stronę znajdującego sie nieopodal pasażu handlowego. Jego zdziwione pytania były jak miód na jej jadowite serce. Chciała powbijać mu więcej szpilek.

- O co ci chodzi, Hazard?- zapytała po chwili, udając szczere zdziwienie, ale wciąż idąć z pańską minę, głową zadartą i z poważnym wyrazem.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 8:23 pm
Hazard nie dowierzał własnym oczom. Vulfila, jak gdyby nigdy nic, olała go, wyściskała Kenny'ego, po czym wyszła z kasyna i ruszyła w stronę centrum handlowego. Patrzył na obrotowe drzwi za którymi dopiero co zniknęła. O się do cholery dzieje? Ze złością ruszył w stronę wyjścia. W połowie drogi zrobił gwałtowny zwrot. Żetony. Klnąc pod nosem na całe to kasyno, czym prędzej wymienił je na gotówkę, po czym opuścił budynek i biegiem dogonił Vulfi. Zrównał się z nią krokami.

- Możesz mi wytłumaczyć o co Ci chodzi? - spytał, będąc już naprawdę rozzłoszczony - przecież mieliśmy się trzymać razem. Przez te półtorej godziny grania nagle Ci się odwidziało? Mogłaś mnie chociaż uprzedzić. Tak się nie traktuje... innych.

Mało brakowało, a powiedziałby coś innego. Dobrze, że w porę ugryzł się w język. Był jednak wściekły. Cała ta sytuacja wydawała mu się chora. Gdyby jeszcze był jakiś istotny powód to zrozumiałby jej decyzję. Ale jej zachowanie wydawało mu się kompletnie bezsensowne. Nic z tego nie rozumiał.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 8:48 pm
Vulfila zwinęła usta w trąbkę, słysząc rozzłoszczony ton Hazarda. W tym momencie czuła sporą satysfakcję, ale niestety pomieszaną ze złością i żalem. Za dużo wyobrażała sobie odnośnie tego chłopaka. A tyle czasu tak żałowała, że zginął. Tyle traumy przez niego przeszła. Żeby okazał się samcem jak wszyscy inni. I jeszcze nie wiedział, o co jej chodzi. Typowe. Tylko, że wszystko to wcale Rogozin nie pomagało.

Z jednej strony miała ochotę zatrzymać sie i nakrzyczeć na niego. Powiedzieć:

"Czekałam na ciebie tyle lat, żebyś teraz oglądał się za pierwszą lepszą dziewczyną w miniówce!"

Ale to przecież byłoby wyjęte z kontekstu. Bo przecież nie miała prawa tak na niego nakrzyczeć. To by zabrzmiało, jakby jej na nim zależało, a przecież tak nie było. To znaczy nie tyle nie zależało jej, co nie chciała być z kimś, kto zostawił ją i miał taką koszmarną przeszłość. Z całym szacunkiem dla niego. Więc czemu miałaby rościć sobie prawo do prawienia mu morałów?

Z drugiej strony naprawdę chciałaby zostać sama. Zaszyć się gdzieś i pogrążać się w rozdrapanej przez Hazarda ranie. Tyle czasu leczyła się z uczucia do niego, a on przyszedł i zdeptał tyle lat jej ciężkiej pracy. I jeśli teraz miałaby spławić go, żal i tęsknota, nad którymi nie miała najmniejszej władzy, nie pozwoliłyby jej zasnąć. Musiałaby znów biegać i biegać... albo bić w skały, niszcząc sobie dłonie do krwi.

Co mogła w takiej sytuacji zrobić? Udawać, że wszystko w porządku i cieszyć się jego towarzystwem, a potem wrócić na Vegetę i nie móc o nim zapomnieć? Czy zrazić go do siebie i zrzucić całą winę na niego?

- Nie mów do mnie takim tonem.- wymamrotała bezradnie, niemalże niedosłyszalnie. Odwróciła głowę w przeciwnym kierunku i spojrzała na okoliczne budynki, żeby opanować swoją nadpobudliwość emocjonalną. - To jest dopiero niemiłe. - dodała po chwili, po czym westchnęła. - Ehh, nie wiem, mam wrażenie, że nie masz ochoty bawić się ze mną. Może lepiej idź z kolegami na dziewczyny czy coś w tym stylu. Ja nie mam na takie głupoty czasu. Ja chcę zostać Imperatorową, a to wymaga czasu. Nie zrozumiesz. - wybełkotała naprędce, mając nadzieję, że zrozumie z tego jeszcze mniej niż z poprzednich wypowiedzi. Machnęła przy tym nonszalancko ręką, jakby go spławiając, po czym wkroczyła do sklepu, rozglądając się za jakąś sukienką.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Pon Lis 24, 2014 10:16 pm
Cała ta sytuacja denerwowała go coraz bardziej. Nadal nie otrzymał odpowiedzi co doprowadzało go do szału. Nie mogła po prostu powiedzieć dlaczego tak zdecydowała? Zupełnie jakby ją to bawiło, jak wychodzi z siebie nie znając jej motywów działania. Zostawiła go samego i wkroczyła do galerii handlowej. Haz stał w miejscu zaciskając pięści. Teraz rozumiał jeszcze mniej niż przed minutą, każda wypowiedź Vulfili powodowała, że stawał się coraz bardziej zagubiony. Koledzy? Dziewczyny? Aaaa zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok. Spostrzegł kosz na śmieci stojący nieopodal. Podszedł i kopnął go z frustracją. Zabrzęczał i uniósł się wysoko w powietrze znikając mu z oczu. Nim ktokolwiek spostrzegł kto jest sprawcą tego dziwnego zjawiska, czmychnął w poszukiwaniu towarzyszki.

Wszedł do galerii. Była pełna ludzi, którzy robili tu zakupy. Asortyment sklepów był spory - od przemysłu, po elektronikę, na ciuchach skończywszy. I to właśnie w jednym z tych ostatnich odnalazł Vulfi. Najwyraźniej szukała dla siebie jakiejś sukienki. Haz, kręcąc ze złością głową, wkroczył i skierował się w jej stronę.

- Nie możesz mi po prostu powiedzieć o co Ci chodzi? - syknął, wystawiając nagle głowę spomiędzy ciuchów i patrząc zmrużonym okiem na dziewczynę - to wszystko zaczyna powoli doprowadzać mnie do szału. Jacy koledzy? Jakie dziewczyny? Przecież chcę być z Tobą i nikim innym! Po to tu przylecieliśmy, mieliśmy zrobić sobie wspólne wakacje!

Vulfila odeszła kawałek dalej w poszukiwaniu idealnej kreacji. Saiyan rozejrzał się wokół siebie. Do głowy wpadł mu pewien pomysł... Przebiegł wzrokiem po kilku najbliższych sukienkach i chwycił wieszak od tej, która jego zdaniem była najładniejsza.

- Nie wierzę że to robię - mamrotał pod nosem, idąc w stronę towarzyszki - Ta jest niezła - rzucił chłodno, pokazując jej swój wybór, samemu patrząc w inną stronę.

Sukienka wybrana przez Haz'a --> http://tapety.joe.pl/tapeta/anime/evangelion/rudowlosa-dziewczyna-w-zoltej-sukience.jpg
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Wto Lis 25, 2014 6:00 pm
Vulfila wkroczyła do pierwszego lepszego sklepu, szukając idealnej sukienki na ponowne spotkanie z Rogozinem. To zajęcie nawet zaczęło ją odprężać, powoli zapominała o zachowaniu Hazarda i o tym, że wszystko potoczyło sie znacznie gorzej niż planowała. Właśnie oglądała jedną z ciekawszych sukienek, kiedy spod ubrań wyłoniła się głowa blondyna.

- Hazard!- krzyknęła najpierw głośno z zaskoczenia, dopiero po chwili znacznie obniżyła ton.- O nic mi nie chodzi, zapomnij. - skwitowała, całkiem go ignorując, ale on nie odpuszczał. Obejrzała sukienkę, którą zaproponował. - Chyba zwariowałeś, taka wyzywająca?

Vulfila przeszła się po sklepie i zdjęła z wieszaka coś zupełnie innego.

South City - Page 4 Amish%2Bgirls%2B009

- Co myślisz o tym? Myślę, że Rogozin będzie zachwycony. - stwierdziła, przykładając suknię do swojego ciała.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Wto Lis 25, 2014 6:58 pm
Reakcja Vulfili była do przewidzenia - aż podskoczyła, gdy jego głowa wynurzyła się z morza ciuchów. Pomimo, iż znała podstawy Ki Feeling, nadal nie była w stanie używać tej techniki jako "szóstego zmysłu". Kiedyś dojdzie do takiej wprawy, że nie będzie już mógł przestraszyć jej w ten sposób.

- Jak to "zapomnij"? Czyli co, nie było całej tej sytuacji i wracamy do punktu wyjścia - wspólnych odwiedzić - spytał z niedowierzaniem, ale i z nutką nadziei z głosie.

Powlókł się za dziewczyną, chcąc nie chcąc pomagając wybrać jej sukienkę. Jego propozycja niezbyt przypadła Saiyan'ce do gustu, gdyż była zbyt wyzywająca. "Czy ja wiem?" - pomyślał, wszak widział już na tej planecie skąpiej odziane kobiety i nikt nie robił z tego problemu. Jednakże w końcu miała zobaczyć Ojca, po raz pierwszy od kilku lat, także wypadałoby wybrać coś bardziej odpowiedniego. Jednak to co wybrała Vulfi to była już przesada. Hazard musiał sięgnąć po swe najgłębsze rezerwy silnej woli by powstrzymać się przed wybuchem śmiechu. Taak, to coś to zupełne przeciwieństwo kreacji którą jej pokazał.

- Eee no wiesz - mruknął, nadal walcząc ze sobą - jest... niezła i ma coś w sobie, ale... - rozejrzał się rozpaczliwie szukając pomocy, po czym zrezygnowany porwał pierwszą sukienkę która mu się nawinęła - ale myślę, że ta będzie lepsza.

Oszałamiająca kreacja, która sprawi, że każdy padnie z zachwytu:

Musiał przyznać, że ta sukienka nie była wcale najgorsza. Niezbyt wyzywająca, dość elegancka. W czymś takim może się pokazać przed naukowcem Rogozinem.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Sro Lis 26, 2014 7:27 pm
- Co to za szmata?- zapytała Vulfila, spoglądając z pogardą na sukienkę wybraną przez Hazarda. - Hahaha, chyba żartujesz, chcesz to kupić na wagę? Takie sukienki modne były 20 lat temu- sarkała, wytrącając blondynowi wybraną sukienkę z ręki i dając tym samym upust swoim emocjom. - Nie chcę tego. - rzekła, odwracając się na pięcie i idąc do kasy ze swoją zdobyczą. Kiedy była już na zewnątrz z reklamówką w ręku, westchnęła i rozłożyła ręce. - Ehh... - przewróciła oczami, a dopiero po chwili zrobiła niezadowoloną minę, patrząc krytycznie na chłopaka.

"A w sumie nie mam nic do stracenia"- powiedziała do siebie w myślach, żeby dodać sobie odwagi. Zdążyła przemyśleć sobie w czasie tego krótkiego spaceru po sklepach, co powinna zrobić. Zaczęła śmiertelnie poważnie, z rękami założonymi przed sobą i zmarszczonym czołem.

- Słuchaj, Hazard... Skoro tak sie uparłeś, to chodź ze mną, ale zapamiętaj sobie dwie ważne kwestie. - mówiła groźnie, wygrażając ogonem zamiast palcem. Nerwy wciąż buzowały w niej, pomieszane z silnymi uczuciami, które budziły się w niej po dwuletnim letargu z coraz większą siłą.- Jeszcze raz zobaczę, jak obracasz się za jakąś dziewczyną, to już ci tego nie daruję, rozumiesz? Będąc w moim towarzystwie tak sie chłopcy nie zachowują, zrozumiano? Jak chcesz, to idź sobie z kolegami popatrzeć na piekne dziewczyny, ale nie ze mną. Przy mnie zachowuj się jak należy, bo ja sobie tego nie życzę. - syknęła, wyładowując z siebie całą złość. Nawet prawie łzy stanęły jej w oczach, bo czuła mieszankę sprzecznych uczuć. Dopiero po krótkiej pauzie stwierdziła, że musi coś dopowiedzieć, żeby Hazard nie pomyślał, że jest o niego zazdrosna. Nawet, jeśli naprawdę tak było. - I trzymaj ręce przy sobie. Nie jesteśmy parą, więc nie chcę żadnych czułych gestów. Kapiszi? - Te ostatnie słowa wypowiedziała już znacznie mniej pewnie, bo sama ich pewna nie była. Niczego innego na świecie nie pragnęła mocniej niż tego, by móc okazywać chłopakowi wszystkie te gorące uczucia, jakie do niego żywiła. I gdyby tak dalej czule gładził ją po rękach albo leżał z nią w kwiecistej łące wbrew jej oświadczeniom, nie mogłaby opierać się temu uczuciu zbyt długo. A jednak rozum podsuwał jej, że może będzie to bolesna dla jej uczuć ścieżka, ale na koniec okaże sie najlepsza. Odciąć się od tego i skupić sie na swoim rozwoju to najlepsze, co mogłaby zrobić.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk800/800South City - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Sro Lis 26, 2014 8:10 pm
Hazard otworzył szeroko oko. Nie spodziewał się takiej reakcji. Oczywiście, ta sukienka mogła nie spodobać się dziewczynie, ale według niego mocno przesadziła. Saiyan poczuł się mocno urażony. Chciał przecież pomóc. To że nie zna się na modzie, to już inna sprawa, ale przecież mogła mu to powiedzieć inaczej, a nie zachować się, co tu dużo mówić - chamsko. Ludzie wokół zaczęli dziwnie się im przyglądać. Vulfila ruszyła do kasy, a Haz jeszcze przez chwilę stał w miejscu, patrząc na nią z niedowierzaniem, po czym sam skierował się do wyjścia, pozostawiając czarną sukienkę na podłodze.

Świerze powietrze, tego mu było trzeba. Musiał ochłonąć po tym co się stało. Jeszcze nigdy nie spotkał się z takim zachowaniem Vulfi, był w szoku. Nie wiedział już kompletnie o co chodziło, czy była to jego wina, czy ona ma po prostu zły dzień. Pokręcił z niedowierzaniem głową, lecz najgorsze miało się dopiero wydarzyć. Stali przez chwilę w milczeniu, po czym Saiyan'ka podeszła do niego z miną, która nie zwiastowała nic dobrego. Założył ręce na piersiach i wysłuchał co ma do powiedzenia.

- A więc o to chodziło? - spytał trochę zbyt głośno - byłaś taka nadąsana dlatego, że obejrzałem się za jakąś laską? No i co z tego, to że rzuciłem na nią okiem oznacza od razu, że mam Cię gdzieś? Nie przesadzaj, Ty na pewno też spoglądałaś na innych facetów, tyle że ja nie zamierzam robić z tego takiej awantury.

Nie była to do końca prawda. Haz zapewne byłby strasznie zazdrosny, lecz teraz musiał jakoś wybielić się w oczach dziewczyny. Poza tym, gdy już okazało się dlaczego przez ostatnie pół godziny musiał znosić jej fochy, był wkurzony i nie bardzo panował nad tym co mówił.

- Mam trzymać ręce przy sobie? - roześmiał się, teraz już kompletnie tracąc nad sobą panowanie - Czujesz się przeze mnie osaczona? - zrobił parę kroków w tył, oddalając się od Vulfili - Tak lepiej? - zawołał, ostentacyjnie podnosząc głos, chociaż nie dzieliła ich zbyt duża odległość - a może w ogóle mam sobie pójść, może nie odpowiada Ci moje towarzystwo?

Zaciskał pięści, a w chodniku na którym stał pojawiło się niewielkie wgłębienie. Ze złości aż nim potrząsało, a Ki samowolnie opuszczała jego ciało, podnosząc poziom jego mocy. Nie potrafił tego powstrzymać, targały nim zbyt silne emocje. Wpatrywał się w towarzyszkę, oddychając głęboko. Powoli docierało do niego, że przegiął. Powinien ugryźć się w język, lecz było już za późno. Wypowiedział słowa, których nie powinien był wypowiadać, które zranią dziewczynę. Przełknął ślinę. Przeprosiny nic nie dadzą, nie dopóki jej głowa nie ostygnie. Najlepszym rozwiązaniem będzie czasowa rozłąka. Tak, to powinien teraz zrobić, zejść jej z oczu. Oboje muszą przemyśleć na spokojnie pewne sprawy. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, po czym włożył ręce do kieszeni kąpielówek, obrócił się na pięcie i szybkim krokiem odszedł w przeciwnym kierunku.

Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
South City - Page 4 9tkhzk500/500South City - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
South City - Page 4 Left_bar_bleue0/0South City - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

South City - Page 4 Empty Re: South City

Sro Lis 26, 2014 9:30 pm


Vulfila robiła z każdym słowem chłopaka coraz większe oczy. Kumulująca się w niej złość, wywołana zupełnie niespodziewaną sytuacją, sprawiła, że aż zadrżała. Wprost nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Niczemu nie była winna! A tak ją potraktował! To przecież on wpatrywał się w inną dziewczyną! I to on cały czas szukał okazji, żeby choćby zetknąć się z jej skórą. A teraz dziwił się, że czułą się zazdrosna? Poczuła się jak natręt, a to było ostatnie, czego by sobie życzyła.

Jak bardzo myliła się co do niego... Nie mogąc patrzeć na jego plecy w momencie oddalania się w tłum ludzi, odwróciła się piorunująco szybko, miażdżąc w ręku reklamówkę z sukienką, którą przed chwilą zakupiła. Mając całkowitą pustkę w głowie, przeszła parę kroków w stronę barierki, za którą rozciągał się widok na dolny pasaż sklepowy. Oparła się o nią lekko mając coraz większy mętlik w głowie. Tak bardzo się myliła... To nie za tym saiyanem płakała, gdy jego głowa, skąpana w burzy czarnych włosów leżała na jej kolanach.

"(...)Zgrabnym ruchem podciął delikatnie ręką jej nogi na wysokości stawów kolanowych i po chwili trzymał już kadetkę na rękach. Teraz to już na pewno jego twarz przypomina świecącą na czerwono latarnie. Czym prędzej udał się w stronę wyjścia z Sali. (...)"

Taki był Hazard, za którym tyle tęskniła i który zdołał zawrócić jej w głowie. Wrażliwy, szarmancki i wyrozumiały. I potrzebujący Vulfili, choć może nie zdawał sobie z tego do końca sprawy.

"Chociaż Ty się nim opiekuj."


Tak, Vulfila wciąż pamiętała słowa April. Nigdy nie zatarły się w jej pamięci.

"Ty też się myliłaś, on mnie nie potrzebuje..."- powiedziała do siebie Vulfila w myślach, przełykając ślinę. "Widocznie więcej w nim jest Katsu niż myślałam... " - potarła ręką szyją, jakby czując palące palce Hazarda na swojej szyi, jak wtedy, kiedy rzucił nią w ścianę, chcąc zabić. - "Tacy są saiyanie, powinnaś była to wiedzieć.".

Tłumaczyła sobie te gorzkie słowa, a jednak one wcale nie pocieszały jej, wręcz przeciwnie, robiło jej się coraz bardziej przykro. Przetarła szybko łzy, które cisnęły jej się na oczy. Tyle za nim tęskniła, tyle przeżywała jego śmierć, żeby na koniec nie okazał jej nawet odrobiny szacunku. Wprawdzie sama tego chciała, by po prostu odszedł i nie rozgrzebywał tego wszystkiego, ale na to było już za późno, już zdążył to zrobić. A teraz odszedł bez słowa, widać w ogóle mu na niej nie zależało. Było mu z nią dobrze tak długo, jak wspaniale się nią bawił i jej uczuciami.

Vulfila ukryła twarz w dłoni zmęczona tym wszystkim i zrezygnowana. Przetarła oczy drugą ręką, kładąc reklamówkę na podłodze. Ile dałaby, żeby teraz zawrócił i jednak odwołał swoje słowa. Mogłaby jakoś powstrzymać wszystko, co działo się w jej wnętrzu. Po prostu dałaby się uściskać i wysłuchałaby z chęcią ciepłych, pozytywnych słów. Nawet lepiej zniosłaby, gdyby zaśmiał się na to, co powiedziała, gdyby przetarł jej rozczochraną czuprynę, nazywając ją głupiutką. Bo taki był jej Hazard. Nie rozglądał się za innymi dziewczynami, bo tego nie potrzebował. On miał ciężką przeszłość, więc potrzebował takiej dzikuski jak ona, która przysłoniłaby mu cały świat. Jej Hazard emanował pozytywną energią, jakby totalne przeciwieństwo Katsu.

Eve... gdyby tylko była tu teraz, żeby powiedzieć znów jakiś feministyczny dowcip.

"Wiesz, co powiedziała mi babcia, gdy rzucił ją pierwszy mąż? Powiedziała, że może spadać, ale żeby tylko oddał całą kasę. W facetami tak trzeba postępować."- przypomniała sobie jedną z jej opowieści na temat babki. Nieco podniosło ją to na duchu.

"Jak ja teraz wrócę na Vegetę?" - przeszło Vulfili przez myśl. Tylko Hazard mógł ją teleportować.- "Może ten stary tetyk?"- pomyślała o Hikaru, ale na myśl o nim przechodził ją zimny dreszcz. Był bardziej nieprzewidywalny niż Koszarowy. Pójście do niego samemu było jak wejście do jamy lwa. Mógł z nią zrobić wszystko, co tylko chciał, a kto wie, co chodziło takiemu degeneratowi po głowie i jakie miałby widzimisię. Ale jeśli to będzie konieczne, Halfka nie będzie miała wyjścia. "Jeśli Koszarowy przyleci po mnie, to powiem mu, że Hazard mnie porwał i ściągnął tu, żebym nie mogła uciec. Nie ma innego wyjścia." - wymyśliła na poczekaniu, ale tak długo jak jej trener nie zawitał na tę planetę, mogła dokończyc swoje plany. Musiała koniecznie odwiedzić Rogozina, na pewno uznał ja już za zmarłą... Z tą myślą wystrzeliła w powietrze, przebijając sie przez ścianę sufitu i wylatując w górę. Gruz posypał się na sam dół, ale ludzie zdążyli z piskiem odskoczyć. Wznosili głowy w górę, ale ogoniastej dziewczyny już nie było, leciała w chmurach do domu rodzinnego...

Do tematu "Aleja Mr. Satana 66"
Sponsored content

South City - Page 4 Empty Re: South City

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito