Przestrzeń powietrzna
+9
Khepri
NPC.
Rikimaru
Burzum
Red
Kanade
April
Reito
NPC
13 posters
Strona 1 z 2 • 1, 2
Przestrzeń powietrzna
Sob Cze 02, 2012 3:34 pm
Po prostu przestrzeń powietrza. Chmury, samoloty, wędrujące ptaki i inne latające wynalazki. Nieostrożni mogą natrafić na lecący akurat w tym kierunku odrzutowiec, a zderzenie z nim niekoniecznie będzie należało do przyjemnych.
Re: Przestrzeń powietrzna
Sob Sie 11, 2012 9:47 pm
___Lecąc rozmyślał nad ostatnimi wydarzeniami. Pamiętał jeszcze tą siłę. Zdawało się, iż jednym ruchem ręki mógł zniszczyć połowę planety. Jednakże jego obecna siła wydawała się być nieco inna niż ta przed opętaniem. Czuł w sobie jakiś ukryty potencjał. W żaden sposób nie da się opisać tego uczucia. Nie wiedział również jak wyzwolić ową siłę. Prawda jest taka, iż wstępując na wyższy poziom transformacji nie był świadom tego co robi, stąd też ta luka w pamięci i wspomniane wcześniej uczucie.
___Jego obecnym celem był wulkan toteż scouter w tym momencie nie był mu potrzebny ale nadal trzymał go na uchu gdyż właściwie w tych strzępkach ubrania nie było miejsca by go schować. Jeśli odnajdzie swój plecak to z pewności i jakieś ubranie. Zabrał kilka rzeczy ze sobą nim odleciał z Vegety. W tym i jakieś ziemskie ciuchy. Nie był pewien jednak czy nie został tam jedynie strój treningowy i uniform Nashi. – Ehh… że też musiałem się przebierać nim odleciałem z tej łąki. Już wolałbym stracić te Vegetańskie szmaty… - pomyślał. Wtem na horyzoncie zauważył las tropikalny. – Z pewnością znajduję się w okolicy równika… Powinienem trzymać się blisko oceanu. Płyty tektoniczne zazwyczaj nie łączą się ze sobą na środku kontynentu… Choć jeśli przypomnę sobie tamto miejsce to nie było widać w okolicy żadnych większych zbiorników wody… Cholera, gdybym choć znalazł te pastwiska, na których wylądowałem…
___Przemierzał dalej obfite w zieleń tereny szukając czegoś co mogłoby przypominać wulkan. Wtem zauważył w oddali unoszący się dym. Czym prędzej poleciał w tamtą stronę. Nie było wątpliwości, to był wulkan. Jednakże czy ten sam? Obleciał go dookoła ale niestety nie znalazł czegokolwiek co przypominało by tamto miejsce. – O ile mnie pamięć nie myli to był tam sporej wielkości kamień. Ten Dastan siedział na nim czekając na mnie. Nawet jeśli erupcja nastąpiła w ciągu ostatniego miesiąca to tak dużego kamienia by nie zniszczyła…
Gdy doszedł do takich wniosków od razu opuścił to miejsce w poszukiwaniu innego wulkanu. Przemierzał kontynent wzdłuż i wszerz szukając tego właściwego. Odnalazł ich kilka lecz żaden z nich nie był tym, którego szukał. Wtem starał sobie przypomnieć okolicę, w której wylądował. Tamtego dnia, nim wszedł w atmosferę ziemską upatrzył sobie miejsce, w którym chciał wylądować. Stamtąd skierował się wraz z androidem na południowy wschód. Wtem przypomniał sobie, iż owy wulkan nie znajdował się na kontynencie a na archipelagu wysp. Ta na której się znaleźli musiała być na tyle wielką, iż Rei nie zauważył w okolicy oceanu. Za pewne dzieliły go od niego dziesiątki kilometrów. Od razu skierował się na wschód pilnując by nie zboczyć zbytnio z kursu. Na oceanie trudno jest określić w jakiej strefie się aktualnie znajdujesz.
___Po dość długim locie wzdłuż równika w końcu dotarł na miejsce. Znajdowało się tam masa wysp i wysepek. Teraz już wiedział mniej więcej gdzie powinien szukać owego wulkanu.
ZT---> Wulkan
___Jego obecnym celem był wulkan toteż scouter w tym momencie nie był mu potrzebny ale nadal trzymał go na uchu gdyż właściwie w tych strzępkach ubrania nie było miejsca by go schować. Jeśli odnajdzie swój plecak to z pewności i jakieś ubranie. Zabrał kilka rzeczy ze sobą nim odleciał z Vegety. W tym i jakieś ziemskie ciuchy. Nie był pewien jednak czy nie został tam jedynie strój treningowy i uniform Nashi. – Ehh… że też musiałem się przebierać nim odleciałem z tej łąki. Już wolałbym stracić te Vegetańskie szmaty… - pomyślał. Wtem na horyzoncie zauważył las tropikalny. – Z pewnością znajduję się w okolicy równika… Powinienem trzymać się blisko oceanu. Płyty tektoniczne zazwyczaj nie łączą się ze sobą na środku kontynentu… Choć jeśli przypomnę sobie tamto miejsce to nie było widać w okolicy żadnych większych zbiorników wody… Cholera, gdybym choć znalazł te pastwiska, na których wylądowałem…
___Przemierzał dalej obfite w zieleń tereny szukając czegoś co mogłoby przypominać wulkan. Wtem zauważył w oddali unoszący się dym. Czym prędzej poleciał w tamtą stronę. Nie było wątpliwości, to był wulkan. Jednakże czy ten sam? Obleciał go dookoła ale niestety nie znalazł czegokolwiek co przypominało by tamto miejsce. – O ile mnie pamięć nie myli to był tam sporej wielkości kamień. Ten Dastan siedział na nim czekając na mnie. Nawet jeśli erupcja nastąpiła w ciągu ostatniego miesiąca to tak dużego kamienia by nie zniszczyła…
Gdy doszedł do takich wniosków od razu opuścił to miejsce w poszukiwaniu innego wulkanu. Przemierzał kontynent wzdłuż i wszerz szukając tego właściwego. Odnalazł ich kilka lecz żaden z nich nie był tym, którego szukał. Wtem starał sobie przypomnieć okolicę, w której wylądował. Tamtego dnia, nim wszedł w atmosferę ziemską upatrzył sobie miejsce, w którym chciał wylądować. Stamtąd skierował się wraz z androidem na południowy wschód. Wtem przypomniał sobie, iż owy wulkan nie znajdował się na kontynencie a na archipelagu wysp. Ta na której się znaleźli musiała być na tyle wielką, iż Rei nie zauważył w okolicy oceanu. Za pewne dzieliły go od niego dziesiątki kilometrów. Od razu skierował się na wschód pilnując by nie zboczyć zbytnio z kursu. Na oceanie trudno jest określić w jakiej strefie się aktualnie znajdujesz.
___Po dość długim locie wzdłuż równika w końcu dotarł na miejsce. Znajdowało się tam masa wysp i wysepek. Teraz już wiedział mniej więcej gdzie powinien szukać owego wulkanu.
ZT---> Wulkan
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Lut 15, 2013 2:54 pm
___Im dalej na południe tym coraz cieplej. O wiele przyjemniej niż na północy gdzie jeszcze przed chwilą się znajdował. Z taką prędkością mógł w kilka minut okrążyć całą ziemię. Powoli zbliżał się do oceanu. Mijał w locie ptaki kierujące się do ciepłych krajów. Trafiło się też, że przelatywał obok jakiegoś samolotu. Pewnie ludzie w nim lecący były bardzo zdziwieni takim widowiskiem. Z drugiej strony leciał na tyle szybko, iż wyglądał bardziej na jakiś płonący pocisk niż człowieka. Obniżył nieco lot by lepiej przyjrzeć się okolicznym terenom. Mnóstwo małych wysepek. Niektóre były nieco większe. Wtem zauważył współrzędne na scouterze. Według nich gdzieś w okolicy powinien się znajdować dom Miszcza Roshiego.
- Mam jeszcze cały dzień przed sobą. Chyba najpierw złożę wizytę temu mistrzowi.
Krążył dookoła szukając jakiegoś zabudowania. Same bezludne wyspy. Wyjął kartkę by upewnić się czy rzeczywiście szuka w dobrym miejscu.
- A wiec to tam…
Powiedział sam do siebie patrząc na współrzędne. Wnet znalazł się nad małą wysepką na której stał również nie za wielki domek.
- To musi być tu…
Wylądował na niewielkiej plaży przed domostwem.
ZT---> Kame House
- Mam jeszcze cały dzień przed sobą. Chyba najpierw złożę wizytę temu mistrzowi.
Krążył dookoła szukając jakiegoś zabudowania. Same bezludne wyspy. Wyjął kartkę by upewnić się czy rzeczywiście szuka w dobrym miejscu.
- A wiec to tam…
Powiedział sam do siebie patrząc na współrzędne. Wnet znalazł się nad małą wysepką na której stał również nie za wielki domek.
- To musi być tu…
Wylądował na niewielkiej plaży przed domostwem.
ZT---> Kame House
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pon Kwi 01, 2013 11:58 pm
Unosiła się nad ziemię jak najwyżej się tylko dało. Śmiała się niczym mała dziewczynka w parku rozrywki albo, którą uszczęśliwiło się wielkim lizakiem. Brakowało jej tego wzniesienia się w górę, a co najważniejsze pierwszy raz w życiu widziała tak wspaniały krajobraz. Przez moment zapomniała o tym wszystkim, co jej się przydarzyło- o utracie wszystkich umiejętności, niewiedzy w jakim miejscu się znajduje, teraz to nie było ważne i istotne. Liczyła się rozkosz, które przepływała przez jej malutkie ciałko, kiedy tylko wbiła się w wielką chmurę na niebie. Chciała tak jeszcze raz i jeszcze, bawiła się niczym dziecko, ale wcale jej to nie przeszkadzało, mogłaby tak w nieskończoność. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu kolejnego miejsca, które miała zamiar odwiedzić. Nie miała większych, czy też konkretniejszych planów, bo Rei nie śpieszył się z jej odnalezieniem, gdyż był leniem(). Nagle jej wzrok utkwił w dziwnej chatce, która znajdowała się na dole, zapewne nie zauważyłaby jej, gdyby nie dym, który ulatniał się z komina. Zatrzymała się w powietrzu i przyjrzała się uważnie z góry.
- Co to? Muszę to sprawdzić. - mruknęła sama do siebie i ruszyła...
zt -> Tajemniczy dom w środku lasu.
- Co to? Muszę to sprawdzić. - mruknęła sama do siebie i ruszyła...
zt -> Tajemniczy dom w środku lasu.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Maj 19, 2013 11:05 am
Leciała nad Ziemią bez żadnego celu i rozważała co właściwie powinna zrobić. Szef nie dał jej żadnych wskazówek, tylko umieścił na olbrzymim globie i pozostawił samej sobie. Było to niepomiernie drażniące dla dziewczyny, nie lubiła sytuacji, gdy nie wiadomo co konkretnie jest do zrobienia, zwłaszcza opiekun galaktyki, on to powinien być konkretny i zrozumiały, a tutaj… Szkoda gadać. Narzekała w myślach na swojego przełożonego, pokonując kolejne kilometry powietrznej trasy. Owszem widoki ślicznego, ale co z tego, jest głodna, śpi w grotach, praktycznie nie ma towarzystwa i jasno określonego celu wycieczki na tej planecie. „Zaraz, zaraz, czy szef nie mówił, że będzie mnie obserwował?” Pomyślała i przystanęła na chwilę w powietrzu, drapiąc swój podbródek.
-Kaioshin! Potrzebuję cię!- krzyknęła w kierunku niebios i… Nic się nie wydarzyło. „No nic, posiedzę i poczekam…” postanowiła uparcie i usiadła na niebie w pozycji kwiat lotosu.
-Kaioshin! Potrzebuję cię!- krzyknęła w kierunku niebios i… Nic się nie wydarzyło. „No nic, posiedzę i poczekam…” postanowiła uparcie i usiadła na niebie w pozycji kwiat lotosu.
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Maj 19, 2013 7:37 pm
Jednak Kaioshin nie pojawił się osobiście, ale usłyszał wołanie swojej podopiecznej. Po paru minutach, gdy wydawało się już, że odpowie tylko nicość w głowie Kaede rozbrzmiał znajomy jej głos głos:
- Co się stało droga shinko? Nie dajesz sobie rady? - Spytał głos - Mogę Cię odesłać na mniejszą planetę, jeśli tego potrzebujesz.
- Co się stało droga shinko? Nie dajesz sobie rady? - Spytał głos - Mogę Cię odesłać na mniejszą planetę, jeśli tego potrzebujesz.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Maj 19, 2013 9:15 pm
-Mniejszą planetę?! Nie żartuj sobie!- odkrzyknęła w myślach, na nowo łapiąc równowagę, utraconą na skutek szoku. Była lekko zdziwiona, że szef wdarł się jej do mózgu, właściwie nie wiedziała czemu, przecież było to notoryczne u jej przełożonych w zaświatach. –Potrzebuję wskazówek, zostawiłeś mnie tu bez pieniędzy, kontaktów i tak naprawdę bez celu, podpowiedz coś. Obrażę się na ciebie, jak spróbujesz mnie przenieść.- mówiła spokojnym i łagodnym tonem, chociaż była zła na brak ogarnięcia szefa. Hamowała swoje myśli, tak aby Kaioshin, będący w jej umyśle, nie mógł ich przeczytać. –Jak mam opiekować się takim tłumem, gdy codziennie muszę myśleć co zjem i w jakiej grocie się prześpię? Podpowiedz przynajmniej, gdzie mogę zarobić, albo czy istnieje tu jakaś grupa wspierająca Ziemię, samotność i brak dachu nad głową nie ułatwiają misji, chociaż idzie mi naprawdę dobrze.- ciągnęła swoje zażalenie, pilnując aby w umyśle nie było niepotrzebnych myśli, zwłaszcza tych narzekających. –Nie wydaje ci się drogi szefie, że wyplenienie zła to zadanie sformułowane zbyt ogólnie? Wskazałbyś na przykład jakieś źródło największego zła, albo kogoś, kto mógłby mnie czegoś nauczyć. Mogę robić dobre uczynki, jak ostatnio gdy nakarmiłam rodzinę, ale chyba nie o to chodzi co?- zakończyła serią pytań.
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Maj 19, 2013 9:29 pm
- Hmmm... w sumie masz rację. Liczyłem, że ze swoją inteligencją będziesz w stanie z łatwością znaleźć jakąś pracę i z niej będziesz czerpała zyski takie jak pieniądze. Pełno tu ludzi, którzy potrzebują pomocników. - Dało się wyczuć nutkę ironii w głosie opiekuna, albo mogło się tylko zdawać. W sumie nawet i Kaioshini mają chwile, w których są wredni czy źli. - Dobra. Dostaniesz coś. - Powiedział głos, a chwilę potem przed Kaede pojawiło się pudełeczko. - Tam jest specjalna karta, dzięki której będziesz mogła kupować rzeczy, oraz kapsułki z trzema domami. Bywaj.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pon Maj 20, 2013 9:29 pm
Słabo znała swojego szefa, ale wydawało jej si, że przedstawiciele jej rasy nie powinni być tak złośliwi… Ton ironiczny przełożonego nieco ją rozdrażnił, podobnie jak jego nagłe zniknięcie, ale miała na tyle dystansu, aby nie przejmować się tym. Złapała pudełko, które przysłał jej i wyjęła z niego kartę kredytową. „No to czas na zakupy!” Pomyślała z entuzjazmem i ruszyła w kierunku miasta, które była w stanie była dostrzec z daleka.
Prezent, jaki udzielił jej Kaioshin, rekompensował w pełni jego wredny charakter. W końcu obkupi się w potrzebne rzeczy na jego koszt.
Podobno karta umożliwiała kupno trzech domów, ale na co jej trzy domy? Kupi jeden dom, trochę jedzenia i ubrania, Redowi też przydałoby się kupić nowe wdzianko.
Swoją drogą ciekawe co robił w tym czasie demon, oby nic głupiego… Nie bała się, że coś mu się stanie, kto atakowałby demona? Teraz miała trochę czasu na swoje potrzeby i trzeba ten czas wykorzystać.
Prezent, jaki udzielił jej Kaioshin, rekompensował w pełni jego wredny charakter. W końcu obkupi się w potrzebne rzeczy na jego koszt.
Podobno karta umożliwiała kupno trzech domów, ale na co jej trzy domy? Kupi jeden dom, trochę jedzenia i ubrania, Redowi też przydałoby się kupić nowe wdzianko.
Swoją drogą ciekawe co robił w tym czasie demon, oby nic głupiego… Nie bała się, że coś mu się stanie, kto atakowałby demona? Teraz miała trochę czasu na swoje potrzeby i trzeba ten czas wykorzystać.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Cze 27, 2013 10:42 pm
Lecąc ze Skalnego Lasu bacznie penetrował planetę zasobną w jak okazało się licznych wojowników. Byli na pewno też i tacy, którzy skutecznie potrafili stłumić swoje moce. Taki Braska - pojawiał się na "radarze" i znikał, a na pewno nie on jeden znał tą sztuczkę. Czerwone włosy wchodziły mu nieco do oczu, więc co jakiś czas odgarniał je przedramieniem. Huh, nie jest łatwo mknąc po niebie, gdy kilka włosów drażni gałki oczne. Musiał aż wylądować na jednej z chmur i poprawić palcami fryzurę. Ale czy to takie ważne, skoro nie może odnaleźć się w tym świecie?
Stopy muskały delikatne obłoczki, albo one jego stopy, nieważne. Dryfuje na chmurce lub z nią, nieważne. Zatopił czerwone patrzałki w nicości, czy nicość je pochłonęła, nieważne. Jakie cele ustanowił sobie w tej egzystencji? Takie prymitywne - rosnąć w siłę, walczyć, nie dać się zabić, zjeść coś od czasu do czasu. To za mało, by być szczęśliwym. Od zawsze, czy w tym czy w poprzednim bycie, miał ten sam problem, na którego nie znalazł lekarstwa.
Samotność.
Owszem, zdarzały się wyjątki od reguły, tak jak epizod z Kaioshinką, ale do tej pory zastanawia się czy to nie był po prostu piękny sen. Albo spotkanie brata krwi... albo siostry z lat człowieczych... tyle zdarzeń, które minęły, które były piękne - przepadło. Winny był on sam, Red, demon o dziecinnej wymowie, ale o wielkiej dziurze zamiast serca. Tak bardzo chciałby coś zmienić, i już nieważne czy na dobre czy na złe. Jeśli na dobre, to chciałby nigdy więcej nie powracać wspomnieniami do szczęśliwych dni, bo każdy byłby idealnie taki sam radosny. A jeśli na złe... to chciałby, aby nigdy nie miał wyrzutów sumienia jak teraz za każdy grzech, za każdy zły uczynek. Nie potrafił żyć pomiędzy. Był za miły jak na prawdziwego mordercę, ale także za bardzo gniewny jak na anioła przystało.
Siedział na chmurce jak na bańce mydlanej, ostrożnie by nie przebić swoimi stopami miękkiego podłoża. W podzięce za brak przerwania watowej konstrukcji otrzymał łaskotki po wewnętrznej stronie stopy. Chwilowy uśmiech na nic się przyda na dłuższą metę, ale teraz załata tą pustkę. Tą zimną, bezkresną pustkę, która rozszerza się z każdym oddechem Reda. Zadął mocniejszy wiatr porywając na strzępy oazę krótkiej radości, by przypomnieć demonowi, iż nie jest wart ani sekundy dobroci skierowaną w jego stronę. Zacisnął więc dłonie i spuściwszy wzrok w kierunku Ziemi patrzył z zazdrością na tętniące życie. Tak jakby istoty tam na dole odetchnęły z ulgą, że demon nie brudzi ich planety swoimi krokami. To wyobrażenie rosło w nim dość szybko, aż uciekł wzrokiem od zielonych płatów lasów, od betonowych miast, ale zanurzył się w myślach jak najdalszych doskonałemu światu.
Teraz już znał motyw dlaczego dał się zamrozić w najzimniejszym miejscu na Ziemi. Niezdolny do ucieczki przed rzeczywistością oraz do walki z nią wolał oddać swe ciało planecie, ażeby już nikt nie narodził się z podobną pustką jaką miał w sobie demon. Co mógł zrobić w tej sytuacji? Albo zmierzać ku dobremu albo ku złemu. Nie był zdolny dłużej stać pośrodku bieli i czerni.
Stopy muskały delikatne obłoczki, albo one jego stopy, nieważne. Dryfuje na chmurce lub z nią, nieważne. Zatopił czerwone patrzałki w nicości, czy nicość je pochłonęła, nieważne. Jakie cele ustanowił sobie w tej egzystencji? Takie prymitywne - rosnąć w siłę, walczyć, nie dać się zabić, zjeść coś od czasu do czasu. To za mało, by być szczęśliwym. Od zawsze, czy w tym czy w poprzednim bycie, miał ten sam problem, na którego nie znalazł lekarstwa.
Samotność.
Owszem, zdarzały się wyjątki od reguły, tak jak epizod z Kaioshinką, ale do tej pory zastanawia się czy to nie był po prostu piękny sen. Albo spotkanie brata krwi... albo siostry z lat człowieczych... tyle zdarzeń, które minęły, które były piękne - przepadło. Winny był on sam, Red, demon o dziecinnej wymowie, ale o wielkiej dziurze zamiast serca. Tak bardzo chciałby coś zmienić, i już nieważne czy na dobre czy na złe. Jeśli na dobre, to chciałby nigdy więcej nie powracać wspomnieniami do szczęśliwych dni, bo każdy byłby idealnie taki sam radosny. A jeśli na złe... to chciałby, aby nigdy nie miał wyrzutów sumienia jak teraz za każdy grzech, za każdy zły uczynek. Nie potrafił żyć pomiędzy. Był za miły jak na prawdziwego mordercę, ale także za bardzo gniewny jak na anioła przystało.
Siedział na chmurce jak na bańce mydlanej, ostrożnie by nie przebić swoimi stopami miękkiego podłoża. W podzięce za brak przerwania watowej konstrukcji otrzymał łaskotki po wewnętrznej stronie stopy. Chwilowy uśmiech na nic się przyda na dłuższą metę, ale teraz załata tą pustkę. Tą zimną, bezkresną pustkę, która rozszerza się z każdym oddechem Reda. Zadął mocniejszy wiatr porywając na strzępy oazę krótkiej radości, by przypomnieć demonowi, iż nie jest wart ani sekundy dobroci skierowaną w jego stronę. Zacisnął więc dłonie i spuściwszy wzrok w kierunku Ziemi patrzył z zazdrością na tętniące życie. Tak jakby istoty tam na dole odetchnęły z ulgą, że demon nie brudzi ich planety swoimi krokami. To wyobrażenie rosło w nim dość szybko, aż uciekł wzrokiem od zielonych płatów lasów, od betonowych miast, ale zanurzył się w myślach jak najdalszych doskonałemu światu.
Teraz już znał motyw dlaczego dał się zamrozić w najzimniejszym miejscu na Ziemi. Niezdolny do ucieczki przed rzeczywistością oraz do walki z nią wolał oddać swe ciało planecie, ażeby już nikt nie narodził się z podobną pustką jaką miał w sobie demon. Co mógł zrobić w tej sytuacji? Albo zmierzać ku dobremu albo ku złemu. Nie był zdolny dłużej stać pośrodku bieli i czerni.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pon Lip 01, 2013 9:53 am
Dla zabicia czasu trenował co sił, których miał pod dostatkiem. To prawda, gdyż długo nic nie robił.
Obijał się w chmurach szukając recepty na życie. To nie łatwe zadanie, kiedy ma dziurę a nie serce.
Czym zasłużył na tą udrękę? Był wielce złym demonem, ale to było dawno. Chciał się zmienić.
Zmienić na lepsze lub na gorsze, byleby nie mieć wyrzutów sumienia.
Ewentualnie otrzymać znieczulicę do końca swoich dni. Nie, nie, nie...
Głupie myślenie i takie nierealne. Nie da się nic nie czuć, można tylko udawać.
Ostatni raz pomyślał w tych kategoriach tego dnia, czas na prawdziwy trening.
Zaczął niepewnie, od prostych ćwiczeń. Zamieniał chmurki na babeczki i muffinki.
Może to banalne, ale zważywszy na rozmiary niektórych obiektów to był istny wysiłek.
Inaczej niż kamienie, które mieściły się zwykle w garści, tworzył istne góry słodyczy.
Emanował wielką energią, rozbudzoną po uśpieniu z obawy przed najgorszym.
Red nie krępował się, nawet jeśli ludzie będą zastanawiać się skąd w chmurach łakocie.
Zamieniał coraz więcej obłoków, nawet deszcz zaczarował na grad cukierków. Mniam!
A gdy już wydawało się, że to wszystko, to wyciągnął swoje dłonie i stał nieruchomo.
Ładował Ki w swoich dłoniach unosząc je przed siebie i zaciskając zęby. Trochę bolało.
Ręce drżały i migotały czerwonawą poświatą, lecz nie przestawał ani na moment. Oj nie.
Energia kumulowała się coraz gwałtowniej, prawie wymykała się spod kontroli. Oj boli.
Do czego zmierzał Red? Cóż, o tym dowiecie się w części drugiej treningu.
[Post treningowy pierwszy]
Obijał się w chmurach szukając recepty na życie. To nie łatwe zadanie, kiedy ma dziurę a nie serce.
Czym zasłużył na tą udrękę? Był wielce złym demonem, ale to było dawno. Chciał się zmienić.
Zmienić na lepsze lub na gorsze, byleby nie mieć wyrzutów sumienia.
Ewentualnie otrzymać znieczulicę do końca swoich dni. Nie, nie, nie...
Głupie myślenie i takie nierealne. Nie da się nic nie czuć, można tylko udawać.
Ostatni raz pomyślał w tych kategoriach tego dnia, czas na prawdziwy trening.
Zaczął niepewnie, od prostych ćwiczeń. Zamieniał chmurki na babeczki i muffinki.
Może to banalne, ale zważywszy na rozmiary niektórych obiektów to był istny wysiłek.
Inaczej niż kamienie, które mieściły się zwykle w garści, tworzył istne góry słodyczy.
Emanował wielką energią, rozbudzoną po uśpieniu z obawy przed najgorszym.
Red nie krępował się, nawet jeśli ludzie będą zastanawiać się skąd w chmurach łakocie.
Zamieniał coraz więcej obłoków, nawet deszcz zaczarował na grad cukierków. Mniam!
A gdy już wydawało się, że to wszystko, to wyciągnął swoje dłonie i stał nieruchomo.
Ładował Ki w swoich dłoniach unosząc je przed siebie i zaciskając zęby. Trochę bolało.
Ręce drżały i migotały czerwonawą poświatą, lecz nie przestawał ani na moment. Oj nie.
Energia kumulowała się coraz gwałtowniej, prawie wymykała się spod kontroli. Oj boli.
Do czego zmierzał Red? Cóż, o tym dowiecie się w części drugiej treningu.
[Post treningowy pierwszy]
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Lip 03, 2013 12:01 pm
Do tej pory do jego rąk dopłynęło mnóstwo Ki z ciała demona do jego dłoni, aż piekły z nadmiaru mocy.
O co chodziło demonowi? Czemu tak ryzykował utratę rąk? Miał pewien pomysł, który wcielił w życie.
Uniósł dłonie ku górze i zaciskając zęby koncentrował się na stopniowym uwalnianiu Ki w postaci linii.
Ku niezadowoleniu były zbyt małe, aby zadziałały jakkolwiek na większą skalę, a co dopiero w walce.
Ale nie poddawał się, skupił się na poszerzeniu wiązek i odsyłaniu ich w obłoki z piernika i cukru.
Zamierzał dzięki energii w rękach zniszczyć dryfujące obiekty treningowe, oczywiście na dobry początek.
A stworzył wiele takich chmur, żeby mieć więcej szans na powodzenie. Teraz to tylko przeszkody.
Następnym celem niewątpliwie będą wrogowie czy przeciwnicy, lecz najpierw zniszczy martwe obiekty.
Inaczej nie nauczy się celności i cierpliwości. Nikt za pierwszym razem nie opanuje techniki.
A warto poznać coś co przypisane jest tylko demonom i hybrydom z demońskimi komórkami.
Wypuszczał coraz to więcej i grubsze wiązki mijając obrane cele i lądując gdzieś z hukiem na Ziemię.
Starał się trafiać przeobrażone chmury, lecz to nie proste zadanie, gdy uciekają pchane wiatrem.
Zresztą, dopiero po upływie dziesięciu godzin był w stanie zlikwidować trzy cele z rzędu.
Energia nadal sprawiała ból, a to dlatego, że za długo przytrzymywał moc przy sobie.
Lokował coraz dalej i więcej kolejne pociski, które czerwoną smugą czy łukiem niszczyły cel.
Ki kotłowało się w nim coraz żwawiej i mógł z większą prędkością posyłać wstęgi w dal.
I rezultaty okazały się naprawdę dobre - teraz każda napotkana przez Reda chmura "ginęła".
Cele nie mogły umknąć zawziętemu demonowi z zasięgu, i zamieniały się w drobne okruszki.
Ha! Udało mu się zniszczyć czekoladowe kukły i w dodatku opanował technikę należną rasie.
Stąd nauczył się GENOCIDE ATTACK, którego miał zamiar dopracować i dość często używać.
I teraz przyszedł czas na odpoczynek, pełen relaks i regenerację Ki, której brakowało.
Łakomym okiem objął ostatnią z ocalałych chmurek i rzucił się na nią, żeby posilić się z głodu.
-----
No i posilił się na tyle, że przestało mu burczeć w brzuchu. Ah, nie ma to jak piernikowy obłok z lukrem do dyspozycji! Właściwie to już go nie miał, zjadł calusieńkiego jak leci. Pogładził się po brzuszku i uśmiechnął przelotnie. Na jakiś czas mu starczy, lecz nie wiedział na ile. Rzucił spojrzeniem pod swoje stopy i nawet nie zauważył, że dryfował nad pasmem górskim. A co ciekawe: było tam skupisko kilku energii. Różniły się między sobą zarówno intensywnością jak i rodzajem, co jeszcze bardziej sprawiło, iż demon ożywił się. Wydobywał się stamtąd hałas, był jednak za daleko, żeby wiedzieć co się stało. Oho, to może być interesujące!
Zerknął ostatni raz na chmury upewniając się, że żadna z nich nie jest już smakołykiem i zapikował w dół. Nareszcie coś się dzieje! Ale co takiego? Jak nie sprawdzi, to się nie dowie. Ahoj przygodo!
z tematu -> Pasma Górskie
[Post treningowy drugi]
O co chodziło demonowi? Czemu tak ryzykował utratę rąk? Miał pewien pomysł, który wcielił w życie.
Uniósł dłonie ku górze i zaciskając zęby koncentrował się na stopniowym uwalnianiu Ki w postaci linii.
Ku niezadowoleniu były zbyt małe, aby zadziałały jakkolwiek na większą skalę, a co dopiero w walce.
Ale nie poddawał się, skupił się na poszerzeniu wiązek i odsyłaniu ich w obłoki z piernika i cukru.
Zamierzał dzięki energii w rękach zniszczyć dryfujące obiekty treningowe, oczywiście na dobry początek.
A stworzył wiele takich chmur, żeby mieć więcej szans na powodzenie. Teraz to tylko przeszkody.
Następnym celem niewątpliwie będą wrogowie czy przeciwnicy, lecz najpierw zniszczy martwe obiekty.
Inaczej nie nauczy się celności i cierpliwości. Nikt za pierwszym razem nie opanuje techniki.
A warto poznać coś co przypisane jest tylko demonom i hybrydom z demońskimi komórkami.
Wypuszczał coraz to więcej i grubsze wiązki mijając obrane cele i lądując gdzieś z hukiem na Ziemię.
Starał się trafiać przeobrażone chmury, lecz to nie proste zadanie, gdy uciekają pchane wiatrem.
Zresztą, dopiero po upływie dziesięciu godzin był w stanie zlikwidować trzy cele z rzędu.
Energia nadal sprawiała ból, a to dlatego, że za długo przytrzymywał moc przy sobie.
Lokował coraz dalej i więcej kolejne pociski, które czerwoną smugą czy łukiem niszczyły cel.
Ki kotłowało się w nim coraz żwawiej i mógł z większą prędkością posyłać wstęgi w dal.
I rezultaty okazały się naprawdę dobre - teraz każda napotkana przez Reda chmura "ginęła".
Cele nie mogły umknąć zawziętemu demonowi z zasięgu, i zamieniały się w drobne okruszki.
Ha! Udało mu się zniszczyć czekoladowe kukły i w dodatku opanował technikę należną rasie.
Stąd nauczył się GENOCIDE ATTACK, którego miał zamiar dopracować i dość często używać.
I teraz przyszedł czas na odpoczynek, pełen relaks i regenerację Ki, której brakowało.
Łakomym okiem objął ostatnią z ocalałych chmurek i rzucił się na nią, żeby posilić się z głodu.
-----
No i posilił się na tyle, że przestało mu burczeć w brzuchu. Ah, nie ma to jak piernikowy obłok z lukrem do dyspozycji! Właściwie to już go nie miał, zjadł calusieńkiego jak leci. Pogładził się po brzuszku i uśmiechnął przelotnie. Na jakiś czas mu starczy, lecz nie wiedział na ile. Rzucił spojrzeniem pod swoje stopy i nawet nie zauważył, że dryfował nad pasmem górskim. A co ciekawe: było tam skupisko kilku energii. Różniły się między sobą zarówno intensywnością jak i rodzajem, co jeszcze bardziej sprawiło, iż demon ożywił się. Wydobywał się stamtąd hałas, był jednak za daleko, żeby wiedzieć co się stało. Oho, to może być interesujące!
Zerknął ostatni raz na chmury upewniając się, że żadna z nich nie jest już smakołykiem i zapikował w dół. Nareszcie coś się dzieje! Ale co takiego? Jak nie sprawdzi, to się nie dowie. Ahoj przygodo!
z tematu -> Pasma Górskie
[Post treningowy drugi]
- BurzumGoat
- Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Lip 17, 2013 7:16 pm
Widok był jak zawsze nieziemski, ale byłem zbyt zmieszany tamtą sytuacją by móc to docenić. Fioletowa aura jak zawsze mnie otaczała, ale ciężko ją właściwie nazwać aurą bo to była jedynie lekka poświata. Dlaczego byłem w takim rozdarciu? Ponieważ istota której najbardziej nienawidzę i która posłała mnie na granicę śmierci jest w tej samej grupie co osoba wobec której mam szacunek i która mnie z tej granicy wyciągnęła. Moja cząstka wciąż tam była i mogłem ją wyczuć. W końcu zacząłem się przemieszczać na wschód, dążąc do Mrocznej Puszczy. Z tego co pamiętam to tam właśnie obudziłem się bez wspomnień. Moja ki wciąż rosła, ale z taką ilością mógłbym co najwyżej wyleczyć szczura, a nie silnego człowieka. Miałem średnie przeczucia co do tego co znajdę w tej puszczy, ostatnim razem gdy tam byłem nie było tam przyjaźnie. Zresztą, po nazwie tego miejsca można by łatwo wywnioskować że łatwo nie będzie. Ale w życiu o to właśnie chodzi, a takie wnioski Demon wyciągnął z roku przebywania na tej planecie.
OOC:
Z/t do Mroczna Puszcza
Regeneracja KI 10%
Moje KI: 210 + 105 = 315
OOC:
Z/t do Mroczna Puszcza
Regeneracja KI 10%
Moje KI: 210 + 105 = 315
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Wrz 05, 2013 11:43 pm
z Pasma Górskiego
Po tym jak znalazł się na dużej wysokości odetchnął głęboko, choć oddychanie tutaj było niezmiernie ciężkie. Był dość wypoczęty i w końcu miał pełny ubiór. Zamknął oczy i skoncentrował się mocno selekcjonując dokładnie wyczute ki. Zastanawiał się, czy Frost przybrał na sile i jak bardzo. Jedna z ki mogła wskazywać na niego, ale była zbyt daleko. Inna była dużo bliżej, ale była niemal na równi z jego maksymalną mocą. Być może udało mu się dosięgnąć mocą "obcemu", ale zastanawiał się nad sensem takiej walki. Ostatnia trwała niemiłosiernie długo, a po jakby się wydawało jego wygranej... przegrał, bo Frost się przemienił. To było zarówno śmieszne jak i straszne. Nie wiedział ile z tych potężnych sił może mieć podobną zdolność.
Nie dawno odczuł zmianę położenia dwóch ki. Była to bardzo szybka zmiana, która go niezmiernie zainteresowała. Odetchnął głęboko, po czym skierował całą swoją myśl, ku temu miejscu, a następnie ruszył z pełną prędkością zostawiając za sobą tylko białą smugę.
OoC :
Regeneracja 10%. Aura wytrzymałości nadal on. HP: 6300/6300 Full KI: 2640/2640 Full
z/t do Wulkanu
Po tym jak znalazł się na dużej wysokości odetchnął głęboko, choć oddychanie tutaj było niezmiernie ciężkie. Był dość wypoczęty i w końcu miał pełny ubiór. Zamknął oczy i skoncentrował się mocno selekcjonując dokładnie wyczute ki. Zastanawiał się, czy Frost przybrał na sile i jak bardzo. Jedna z ki mogła wskazywać na niego, ale była zbyt daleko. Inna była dużo bliżej, ale była niemal na równi z jego maksymalną mocą. Być może udało mu się dosięgnąć mocą "obcemu", ale zastanawiał się nad sensem takiej walki. Ostatnia trwała niemiłosiernie długo, a po jakby się wydawało jego wygranej... przegrał, bo Frost się przemienił. To było zarówno śmieszne jak i straszne. Nie wiedział ile z tych potężnych sił może mieć podobną zdolność.
Nie dawno odczuł zmianę położenia dwóch ki. Była to bardzo szybka zmiana, która go niezmiernie zainteresowała. Odetchnął głęboko, po czym skierował całą swoją myśl, ku temu miejscu, a następnie ruszył z pełną prędkością zostawiając za sobą tylko białą smugę.
OoC :
Regeneracja 10%. Aura wytrzymałości nadal on. HP: 6300/6300 Full KI: 2640/2640 Full
z/t do Wulkanu
- GośćGość
Re: Przestrzeń powietrzna
Sob Wrz 07, 2013 1:59 pm
<< Z West City wraz z Reito
_____Słabo pamięta ostatnie dziesięć minut. Po tym jak odczarowała Reito ma luki w pamięci przez ilość straconej krwi. Cholerne udo krwawiło niczym wodospad, ciężko jest jej zregenerować ubytki. Szybciej ją traci niż naprawia.
Nakrzyczał na nią, cóż. Należało się jej, ale bała się wtedy go odmienić. Jeśli by zrobiła to zaraz po odnalezieniu orzeszka Red mógłby zabić ich obojga. Chyba dobrze się stało, że sprawy potoczyły się właśnie tak, a nie inaczej. Wygląda na to, że sprawy z Braską też chyliły się ku końcowi, bo energia demona zniknęła wraz z paroma mniejszymi. Coś jednak martwiło dziewczynę, ogromna siła, jakby wyładowanie energii walczyło jeszcze z Hikaru. Miała nadzieję, że nie walczyła na darmo o żywot ludzi z miasta. Taka kula jej ojca mogła bez problemu rozwalić całą Ziemię, ale Braska nie miał chyba takiego zamiaru. Sam tutaj mieszka, już raz stracił swój dom, więc dlaczego miałby chcieć tracić go ponownie? To nie jest zbyt logiczne.
Poczuła przyjemny powiew wiatru, który rozwiewał jej włosy i delikatnie uderzał o jej policzki. Zmarszczyła brwi po czym lekko uchyliła powieki. Przez moment widziała czerwony, niewyraźny obraz, ale gdy ten się tylko wyostrzył i poprawił dostrzegła znajomą twarz, na której widok uśmiechnęła się. Musiała zemdleć, ale po prostu zasnąć gdy poczuła, że może odpocząć przez chwilę. Reito trzymał ją na rękach, gdzieś lecieli - prawdopodobnie do Szkoły Światła.
Niestety wraz ze świadomością wróciło jej odczucie tego bólu i pieczenie ran. Przejechała się w końcu po asfalcie plecami, to okropny ból. Syknęła z bólu podłużnie przymykając jedno oko, po czym uspokoiła się przyzwyczajając się w pół minuty do tego okropnego uczucia. Chciałaby samodzielnie polecieć, ale nie była w stanie. Wcisnęła się mocniej w ramiona saiyana tak jakby obawiała się, że spadnie i przymknęła oczy.
____ - Ludzie... ci ludzie zginęli. - Mruknęła cicho. - Gdybym wcześniej... - wydukała z siebie pociągając nosem. Może i w łapie miała parę, ale pod względem emocjonalnym była słabeuszem. Łatwo się rozklejała, brała do siebie czasami zbyt wiele, a teraz jeszcze zwala na siebie winę za to, że nie była w stanie szybciej przylecieć do West City i jeszcze wciągnęła w to Reito. Przecież nie mieszkał tutaj, to nie jego planeta. - ...dlaczego pomagasz Ziemii? - spytała zupełnie nie rozumiejąc Brązowowłosego. Był dla niej przeogromną zagadką, chciała ją rozwiązać.
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Wrz 15, 2013 3:31 pm
Rikimaru leciał sobie spokojnie. Był silniejszy, a jednak energia, jaką promieniował, zmalała... Nowe zdolności, już zaczęły mu się przydawać.
Przelatywał na morzem. Nagle, poczuł wielką kumulacje energii. Dotychczas nie działo się nic nadzwyczajnego a, w ciągu kilku sekund, jedna osoba zdołała kilkukrotnie zwiększyć swoją moc. Czyżby to ta sama technika, której niedawno się nauczył? Po chwili w oddali, może jakby zaczęło się rozstępować. Ziemianin jednak był zbyt daleko by dostrzec źródło tego "czegoś".
Przelatywał na morzem. Nagle, poczuł wielką kumulacje energii. Dotychczas nie działo się nic nadzwyczajnego a, w ciągu kilku sekund, jedna osoba zdołała kilkukrotnie zwiększyć swoją moc. Czyżby to ta sama technika, której niedawno się nauczył? Po chwili w oddali, może jakby zaczęło się rozstępować. Ziemianin jednak był zbyt daleko by dostrzec źródło tego "czegoś".
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Wrz 15, 2013 4:22 pm
Miał lecieć w kierunku jednego ze źródeł energii, ale w pewnej chwili jego uwagę odwrócił ktoś o mocy tak potężnej, że poczuł się jak mrówka, ale trwało to na tyle krótko, że nie potrafił określić kierunku. Ów osobnik był tak mocny, że wydawało się jakby jego aura napierała z każdej strony. Przez chwilę obawiał się czy to nie omamy w głowie, czy to naprawdę siła innej osoby. Oczywiście odwiodło go to od dalszego lotu w kierunku jak domniemywał wulkanu, ale nie czuł już tej siły. Po chwili poczuł inną moc, zlokalizowaną wysoko gdzieś nad horyzontem i nie była aż tak daleko. Odniósł wrażenie, że należy lub może należeć do demona lub istoty nie z ziemi. Obok niej był ktoś jeszcze, ale poruszali się zbyt szybko żeby mógł ich dogonić. Wyczuwał jeszcze długo ich siłę gdzieś w powietrzu, w jednym miejscu. Zastanawiał się czy są na statku kosmicznym zawieszonym na niebie, ale bardziej niż oni intrygowała go ta siła. Źródło czegoś niewyobrażalnego. Nie był w stanie dosięgnąć swym umysłem tej siły. Zaczął po prostu powoli lecieć przed siebie wytężając zmysły i szukając jakiegoś tropu.
W dużej odległości zobaczył jakiś błysk, rozstąpienie się morza, ale kształty były zamazane. Leciał zbyt wysoko, a kilka chmur pod nim przeszkadzało w oglądaniu wszystkiego co było pod nim, ale dopiero teraz zorientował się, że znad pasma górskiego przeleciał już nad polami i był niedaleko plaży. Późno dostrzega pewne rzeczy. Może go to kiedyś zgubić.
W dużej odległości zobaczył jakiś błysk, rozstąpienie się morza, ale kształty były zamazane. Leciał zbyt wysoko, a kilka chmur pod nim przeszkadzało w oglądaniu wszystkiego co było pod nim, ale dopiero teraz zorientował się, że znad pasma górskiego przeleciał już nad polami i był niedaleko plaży. Późno dostrzega pewne rzeczy. Może go to kiedyś zgubić.
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Wrz 15, 2013 6:17 pm
Znów to samo. Energia, która przed chwilą była tak ogromna, opadła do minimalnego pułapu. Takiego, jaki ma przeciętny mieszkaniec ziemi. Niczym nie różniła się od tej, którą wyczuwał Rikimaru, od ludzi z plaży. Jednak chłopaka zaniepokoiło coś innego. Dwie osoby. Silniejsze od chłopaka o niebieskich włosach, leciały ze strony kontynentu z dużą szybkością. Minęły go, niemalże go taranując, jeden z nich rzucił ki-blasta za siebie. Celem był Rikimaru. Osobnicy lecieli w stronę morza.
Energia osobnika znów zaczęła rosnąć, tym razem była prostsza do namierzenia. Jakby ten ktoś, lub coś, był na środku morza. Dobiegała dokładnie z tego kierunku, w który lecieli dwaj osobnicy.
OCC:
Jeśli ich śledzisz to z/t tutaj
Energia osobnika znów zaczęła rosnąć, tym razem była prostsza do namierzenia. Jakby ten ktoś, lub coś, był na środku morza. Dobiegała dokładnie z tego kierunku, w który lecieli dwaj osobnicy.
OCC:
Jeśli ich śledzisz to z/t tutaj
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Wrz 25, 2013 10:42 am
Przez dłuższą chwilę krążył nad wodą śledząc uważnie wszystko wokół niego, ale mimo skupionej uwagi nie wyczuł dostatecznie szybko osób, które niemal na niego wpadły, a leciały tak szybko, że nie zdążył się im przyjrzeć. Dziewczyna i chłopak, byli znacznie potężniejsi od niego, ale lecieli w kierunku jak się domyślał potężnej mocy. Dziewczyna odwróciła się i rzuciła ki-blasta nie zwalniając wcale i lecąc wciąż w tym samym kierunku, tyle że tyłem. Ki-blast był duży i jego energia silna, ale skupiając swoją energię odbił go w kierunku wody. Gdyby nie nowa technika pewnie mocno by oberwał. Dziewczyna tylko lekko się uśmiechnęła i pomknęła dalej w kierunku morza. Nie mógł tak tego zostawić. Zaprowadzą go tam, czego szuka, a dodatkowo wyglądało to na wyzwanie z ich strony. Uruchomił aurę szybkości i pomknął za nimi. Lot był monotonny, a oni coraz bardziej się od niego oddalali, ale po paru kilometrach zderzania się z chmurami zauważył, że ich zaczyna doganiać, aż oni sami w końcu zwolnili i pomknęli gwałtownie w dół. Spojrzał w miejsce gdzie zmierzali. Malutka wyspa z niewielkim domkiem, a na plaży jakiś dziadek wygrzewający się na słońcu. Miał już ruszyć na dół, ale nagle jego ciało ogarnął niesamowity niepokój. Wyczuwał coś złego i dziwnego całkiem niedaleko. Obrócił głowę gwałtownie w kierunku północno-zachodnim. Bardzo wiele KI zanikało. Co chwila odczuwał takie dziwne niepokojące przebłyski, ale tam w tym miejscu znajdowała się grupa ludzi z dziwną aurą. Spojrzał na wyspę, później znów w tamtym kierunku. Miał rozterkę, ponieważ z jednej strony widmo spotkania niezwykle potężnego osobnika, którego energię czuł wcześniej, a z drugiej intrygująco negatywna aura kilkaset kilometrów od niego. "Tutaj nikt nie ginie, a poza tym poza tą Ki jest wiele innych silnych na planecie. Przynajmniej już wiem gdzie szukać."
Z podniesioną głową ruszył na zachód, a później skręcił na północ. Leciał bardzo szybko i bez chwili wytchnienia, aż w końcu znalazł się nad tym miejscem. To było ogromne miasto... South City, w którym był tylko raz, jak był mały.
z/t do Kame House, ale brak dostępu, wyczuł coś i leci tam... do South City
Z podniesioną głową ruszył na zachód, a później skręcił na północ. Leciał bardzo szybko i bez chwili wytchnienia, aż w końcu znalazł się nad tym miejscem. To było ogromne miasto... South City, w którym był tylko raz, jak był mały.
z/t do Kame House, ale brak dostępu, wyczuł coś i leci tam... do South City
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Sie 10, 2014 11:35 pm
Sprawy przybrały... Cokolwiek nieoczekiwany obrót. Po takim czasie takie rzeczy nie powinny mnie dziwić, w końcu widziałem już bardzo dużo, a o jeszcze większej liczbie rzeczy chociażby słyszałem. Nadal jednak zdarzało się, że coś mnie zaskakiwało. Tak jak to całe zamieszanie w Central City. I pomyśleć, że zaczęło się tak niewinnie, chciałem tylko pogadać z Kuro i wyjaśnić parę spraw. A tu nagle, niczym ten przysłowiowy Filip z konopii wyskoczył problem. Właściwością problemów jest to, że pojawiają się nagle, zwykle też w najgorszym momencie. Przede wszystkim jednak, zdarzają się, to ich najważniejsza cecha. Czy to urządnik, wojownik, włuczęga, bez znaczania, każdemu mogą się przytrafić. My, wojownicy, możemy się jednakowoż pochwalić... Raczej nietypowymi problemami. A na pewno większą ich różnorodnością. Niby to nic takiego, ktoś kogo dobrze znamy spotyka kogoś, kogo również znamy, ale wiemy, że może mieć niekoniecznie dobre intencje. Tak bywa. Ale fakt, że ten ktoś o możliwych złych zamiarach jest przedstawicielem inteligentnej rasy pozaziemskiej, wyglądem przypominającej jaszczurkę nieco to urozmaica. Podobnie jak to, że sytuacja ma miejsce wiele kilometrów dalej, a my o tym wiemy i to dzięki wyuczonej umiejętności. Taa...
Z drugiej strony zaś patrząc, z perspektywy większości ras w galaktyce to nic nadzwyczajnego, w końcu są one oswojone z istnieniem osób posługujących się Ki. Istnieją wśród nich zwykli ludzie, którzy nie umieją walczyć, dla nich takie sytuacje też są czymś niezwykłym, ale niewątpliwie czymś bliższym, niż dla przeciętnego Ziemianina. Ehh... Zawsze po takich akcjach musiałem przez przynajmniej godzinę o tym myśleć, łapałem się na tym cały czas, choć tyle przeszedłem. Chciałem się przyzwyczaić do tych wszystkich sytuacji, ale jakoś nie potrafiłem. Znacznie ułatwiło by mi to życie, zwłaszcza wtedy, miałem w końcu inne rzeczy na głowie. Jedną z mniej ważnych było utrzymywanie pułapu lotu, który przypadkiem obniżył się do wartości niebezpiecznych. A z tych bardziej ważnych, pilnowanie trasy lotu i, w miarę możliwości, szybkości.
Trochę zastanawiało mnie zachowanie April. Miała jakieś rodzinne porachunki? Na to wyglądało. Normalnie nikt o sprawach rodzinnych nie mówiłby w taki sposób, z taką... Niepewnością.
Nie była to moja sprawa, przyznaję, powiem nawet więcej, nie powinienem wściubiać nosa, a tym bardziej snuć przypuszczeń. Aczkolwiek, znów miałem jakieś złe przeczucia.
Nawet to co poczułem później wcale nie pomogło. April zdobyła wielką moc.
Moją uwagę przykuła inna energia, w innym miejscu, tam leciałem.
Zt -> Skalny Las
Z drugiej strony zaś patrząc, z perspektywy większości ras w galaktyce to nic nadzwyczajnego, w końcu są one oswojone z istnieniem osób posługujących się Ki. Istnieją wśród nich zwykli ludzie, którzy nie umieją walczyć, dla nich takie sytuacje też są czymś niezwykłym, ale niewątpliwie czymś bliższym, niż dla przeciętnego Ziemianina. Ehh... Zawsze po takich akcjach musiałem przez przynajmniej godzinę o tym myśleć, łapałem się na tym cały czas, choć tyle przeszedłem. Chciałem się przyzwyczaić do tych wszystkich sytuacji, ale jakoś nie potrafiłem. Znacznie ułatwiło by mi to życie, zwłaszcza wtedy, miałem w końcu inne rzeczy na głowie. Jedną z mniej ważnych było utrzymywanie pułapu lotu, który przypadkiem obniżył się do wartości niebezpiecznych. A z tych bardziej ważnych, pilnowanie trasy lotu i, w miarę możliwości, szybkości.
Trochę zastanawiało mnie zachowanie April. Miała jakieś rodzinne porachunki? Na to wyglądało. Normalnie nikt o sprawach rodzinnych nie mówiłby w taki sposób, z taką... Niepewnością.
Nie była to moja sprawa, przyznaję, powiem nawet więcej, nie powinienem wściubiać nosa, a tym bardziej snuć przypuszczeń. Aczkolwiek, znów miałem jakieś złe przeczucia.
Nawet to co poczułem później wcale nie pomogło. April zdobyła wielką moc.
Moją uwagę przykuła inna energia, w innym miejscu, tam leciałem.
Zt -> Skalny Las
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Wto Sie 12, 2014 2:21 pm
Z terenu Pałacu Kamiego
Leciał przed siebie z coraz mniejszą werwą, a z coraz czarniejszym umysłem, duchem i sercem. Na nic przywoływał wspaniałe chwile spędzone z przyjaciółmi. Za nic też nie mógł z siebie wyrzucić wizji podsycających agresję w jego stanie zdrowotnym. Rana w klatce piersiowej ciekła obficie i nawet tamowanie przedramieniem nic nie dawało ulgi. Z mniejszą uwagą obserwował także otoczenie - był otumaniony magią Majin, którzy zaczęli wprowadzać procedury mające na celu wcielenie demona do swojej armii. Młodzieniec jeszcze walczył, ale nie było ucieczki od tego co zrobił - będąc trzeźwym na umyśle omal nie zabił wojownika. To nie jest godne zachowanie Obrońcy Ziemi, nawet jeśli z początku miał dobre zamiary, jakim było odbicie June z dzieckiem z rąk oprawcy i danie mu nauczki, by nie próbował powtórzyć wcielenia planu zabicia kogo popadnie.
W pobliżu była gęściejsza chmura, do której zbliżył się cichym lotem, na której położył się i podkulił nogi pod brzuch zamykając oczy i drżąc na ciele. Miał już dość bycia takim słabym psychicznie, chciałby nabrać takiej pewności na stałe jaką zademonstrował na początku walki z Rikimaru. Takim odważnym w każdej sytuacji jak Vivian. Tak oddany przyjaźni jak April. Tak oddany sprawie i uparty w dążeniu do celu jak Kuro. Tak doświadczonym w boju jak Hikaru. Tak pogodnym na duchu jak Vernil. Tak żywiołowym i pełen zacięcia jak June. Tak pełen spokojnego i ciepłego ducha jak Kaede. Nic co w sobie miał nie pokrywało się z żadnym dobrodziejstwem przyjaciół. I co z tego, że poleciał najpierw uzdrowić Vivian, później uratować demonicę i Shigo, skoro co dobrze robi - wpada w kłopoty po uszy. Przydałby mu się lepszy nadzorca, lecz nie o to chyba chodziło. Powinien SAM wiedzieć, sam podejmować słuszne decyzje, sam rozróżniać dobro od zła i sam odpowiadać za swoje błędy!
Czyli... powinien być więc sam?
Pocił się jak w gorączce, bo w takowej się znajdował, lecz nie chciał otwierać oczu. Chmurka, w której się skrył, najpierw zszarzała, a później zupełnie sczerniała od energii demona. Poobijany i wijący się kurczowo na obłoku przypominał dziecko, któremu śnił się straszny koszmar, i który wiedział, że po pobudce będzie się źle dziać. Długi warkocz zwisał mu z chmurki i kołysał na boki od pędzącego wiatru. Tak bardzo przydałby mu się sen... tak bardzo...
Leciał przed siebie z coraz mniejszą werwą, a z coraz czarniejszym umysłem, duchem i sercem. Na nic przywoływał wspaniałe chwile spędzone z przyjaciółmi. Za nic też nie mógł z siebie wyrzucić wizji podsycających agresję w jego stanie zdrowotnym. Rana w klatce piersiowej ciekła obficie i nawet tamowanie przedramieniem nic nie dawało ulgi. Z mniejszą uwagą obserwował także otoczenie - był otumaniony magią Majin, którzy zaczęli wprowadzać procedury mające na celu wcielenie demona do swojej armii. Młodzieniec jeszcze walczył, ale nie było ucieczki od tego co zrobił - będąc trzeźwym na umyśle omal nie zabił wojownika. To nie jest godne zachowanie Obrońcy Ziemi, nawet jeśli z początku miał dobre zamiary, jakim było odbicie June z dzieckiem z rąk oprawcy i danie mu nauczki, by nie próbował powtórzyć wcielenia planu zabicia kogo popadnie.
W pobliżu była gęściejsza chmura, do której zbliżył się cichym lotem, na której położył się i podkulił nogi pod brzuch zamykając oczy i drżąc na ciele. Miał już dość bycia takim słabym psychicznie, chciałby nabrać takiej pewności na stałe jaką zademonstrował na początku walki z Rikimaru. Takim odważnym w każdej sytuacji jak Vivian. Tak oddany przyjaźni jak April. Tak oddany sprawie i uparty w dążeniu do celu jak Kuro. Tak doświadczonym w boju jak Hikaru. Tak pogodnym na duchu jak Vernil. Tak żywiołowym i pełen zacięcia jak June. Tak pełen spokojnego i ciepłego ducha jak Kaede. Nic co w sobie miał nie pokrywało się z żadnym dobrodziejstwem przyjaciół. I co z tego, że poleciał najpierw uzdrowić Vivian, później uratować demonicę i Shigo, skoro co dobrze robi - wpada w kłopoty po uszy. Przydałby mu się lepszy nadzorca, lecz nie o to chyba chodziło. Powinien SAM wiedzieć, sam podejmować słuszne decyzje, sam rozróżniać dobro od zła i sam odpowiadać za swoje błędy!
Czyli... powinien być więc sam?
Pocił się jak w gorączce, bo w takowej się znajdował, lecz nie chciał otwierać oczu. Chmurka, w której się skrył, najpierw zszarzała, a później zupełnie sczerniała od energii demona. Poobijany i wijący się kurczowo na obłoku przypominał dziecko, któremu śnił się straszny koszmar, i który wiedział, że po pobudce będzie się źle dziać. Długi warkocz zwisał mu z chmurki i kołysał na boki od pędzącego wiatru. Tak bardzo przydałby mu się sen... tak bardzo...
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Sie 13, 2014 2:11 pm
-Boże ale to fajne! -powiedział głośno lecąc po niebie i słuchając piosenki*. Nowa fryzura, nowe ciuchy, pieniądze w sakiewce w plecaku. Half radośnie przemierzał przestrzeń powietrzną latając bez celu. Lubił to robić, w ten sposób się odprężał. Wsłuchując się w nutki które delikatnie pieściły jego uszy, zamknął oczy i popadł w swoisty trans. Leciał wolno, nigdzie mu się nie spieszyło. To nie walka. To relaks...
Z zamkniętymi oczami łatwiej się skupić. Zaczął wyczuwać coś bardzo nieprzyjemnego. Trzy siły. Jedna bardzo potężna. Red.. Toczyli walkę. June? Był ktoś trzeci. Energia rudowłosej demonicy była bardzo słaba. Została pokonana? Jak to możliwe?! Walka skończyła się. Kolega w podróżach chyba wygrał. Lecieli gdzieś daleko. Half wciąż słuchając muzyki nieco przyspieszył. Nie mógł do nich lecieć, ich energię czuł bardzo, bardzo daleko i niewyraźnie.
Leciał i jakby usnął w powietrzu. Muzyka leciała, chłopak miał zamknięte oczy i spokojny oddech. Jego obawy co do bezpieczeństwa June i Reda odeszły. Przemyślał to na spokojnie. To chyba nie jest do końca możliwe, żeby tak potężne demony mogły zostać pokonane. Poczuł znajomą energię. Tak nagle, ni stąd ni z owąd. Zawrócił. Podniósł powieki i zaczął zniżać pułap lotu.
-RED!- krzyknął do siebie w myślach. Leżał jakby schowany w chmurce. Był dość daleko, dlatego Vernil przyspieszył używając białej aury. Był wysoko nad ziemią. Ludzie widzący z dołu przecinającego Halfa, mogli tylko zgadywać, czy to samolot pozostawia ten charakterystyczny, szybko znikający, ślad. No było to dość podejrzane, ale są rzeczy na tym świecie o którym się fizjologom nie śniło.
Red jakby leżał na chmurce. Nie panował nad energię, to przez to Vernil mógł go wyczuć. Obłok zrobił się czarny. Aura demona stawała się coraz większa. Half podleciał do kolegi.
-Jeden dzień, dwa wybuchy złości na mojej warcie. Nie ma co niezły wynik, phi... -pomyślał sobie.
-Red? Wszystko porządku?- w tym momencie zamarł. Red był ranny. Cholera! Czarnowłosy demon ma problemy z panowaniem nad sobą, co już udowodnił nie raz. A co się dzieje gdy jest zmęczony walką? Czoło Halfa zalało się zimnym potem. Najpierw zsunął swoje słuchawki, przez które wciąż leciała muzyka, na szyję a następnie, złożył ręce. Gdy energia Ki wypełniła jego dłonie, rozsunął je na szerokość swojego ciała.. Wąska wstęga energii łączyła teraz obie dłonie. Przyłożył je do rany w ciele demona..
-Red, tylko spokojnie pamiętaj! Jesteś w stanie oprzeć się swojemu złu! -powiedział ku pokrzepieniu serca kolegi. No nie ma co, mówca na poziomie klasa światowa.
-Co się do cholery stało? -mówił wpatrując się w twarz kolegi, a dłonie trzymając przy ranie. No cóż, to jego leczenie w porównaniu do regeneracji Reda jest co najmniej śmieszne, ale próbować trzeba. Czy ktoś byłby w stanie powstrzymać szał Czarnowłosego demona? Furia.. oj tak, to już nie raz towarzyszyło chłopakowi z Vegety. Toczył walki w amoku a później nie pamiętał nic a nic. Musiał nauczyć się nad tym panować. Red także musi.
OOC:
Leczenie fabularne. To są śmieszne cyfry, ale chodzi o motyw xd.
*Klimat musi być xd
Początek treningu.
Z zamkniętymi oczami łatwiej się skupić. Zaczął wyczuwać coś bardzo nieprzyjemnego. Trzy siły. Jedna bardzo potężna. Red.. Toczyli walkę. June? Był ktoś trzeci. Energia rudowłosej demonicy była bardzo słaba. Została pokonana? Jak to możliwe?! Walka skończyła się. Kolega w podróżach chyba wygrał. Lecieli gdzieś daleko. Half wciąż słuchając muzyki nieco przyspieszył. Nie mógł do nich lecieć, ich energię czuł bardzo, bardzo daleko i niewyraźnie.
Leciał i jakby usnął w powietrzu. Muzyka leciała, chłopak miał zamknięte oczy i spokojny oddech. Jego obawy co do bezpieczeństwa June i Reda odeszły. Przemyślał to na spokojnie. To chyba nie jest do końca możliwe, żeby tak potężne demony mogły zostać pokonane. Poczuł znajomą energię. Tak nagle, ni stąd ni z owąd. Zawrócił. Podniósł powieki i zaczął zniżać pułap lotu.
-RED!- krzyknął do siebie w myślach. Leżał jakby schowany w chmurce. Był dość daleko, dlatego Vernil przyspieszył używając białej aury. Był wysoko nad ziemią. Ludzie widzący z dołu przecinającego Halfa, mogli tylko zgadywać, czy to samolot pozostawia ten charakterystyczny, szybko znikający, ślad. No było to dość podejrzane, ale są rzeczy na tym świecie o którym się fizjologom nie śniło.
Red jakby leżał na chmurce. Nie panował nad energię, to przez to Vernil mógł go wyczuć. Obłok zrobił się czarny. Aura demona stawała się coraz większa. Half podleciał do kolegi.
-Jeden dzień, dwa wybuchy złości na mojej warcie. Nie ma co niezły wynik, phi... -pomyślał sobie.
-Red? Wszystko porządku?- w tym momencie zamarł. Red był ranny. Cholera! Czarnowłosy demon ma problemy z panowaniem nad sobą, co już udowodnił nie raz. A co się dzieje gdy jest zmęczony walką? Czoło Halfa zalało się zimnym potem. Najpierw zsunął swoje słuchawki, przez które wciąż leciała muzyka, na szyję a następnie, złożył ręce. Gdy energia Ki wypełniła jego dłonie, rozsunął je na szerokość swojego ciała.. Wąska wstęga energii łączyła teraz obie dłonie. Przyłożył je do rany w ciele demona..
-Red, tylko spokojnie pamiętaj! Jesteś w stanie oprzeć się swojemu złu! -powiedział ku pokrzepieniu serca kolegi. No nie ma co, mówca na poziomie klasa światowa.
-Co się do cholery stało? -mówił wpatrując się w twarz kolegi, a dłonie trzymając przy ranie. No cóż, to jego leczenie w porównaniu do regeneracji Reda jest co najmniej śmieszne, ale próbować trzeba. Czy ktoś byłby w stanie powstrzymać szał Czarnowłosego demona? Furia.. oj tak, to już nie raz towarzyszyło chłopakowi z Vegety. Toczył walki w amoku a później nie pamiętał nic a nic. Musiał nauczyć się nad tym panować. Red także musi.
OOC:
Leczenie fabularne. To są śmieszne cyfry, ale chodzi o motyw xd.
*Klimat musi być xd
Początek treningu.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Sie 13, 2014 4:03 pm
Fala gorąca i zimna zalewała demona nie dając mu spokoju. Coraz źle znosił kolejne minuty, a stan nie polepszał się. To nie był zdrowy sen, tylko koszmar. Ki szalała i przelewała się na otoczenie, które brudziło swoim mrokiem czyste powietrze. Na nieszczęście przykuła uwagę znajomego Reda, którego poznał na Vegecie, i który to musiał mieć pecha do zdarzeń, w jakie wpakowywał się na dzień dobry. Oczywiście miał bardzo dobre intencje, jego duch i pozytywna Ki przebijała się niczym sztylet w maśle wprost do dręczonego demona. Dotarł też do niego głos kolegi, który za wszelką cenę próbował uspokoić nieszczęśnika.
>Ve... Vernil?
Wyszeptał cicho mając zamknięte oczy, ale doskonale wyczuwał obecność HalfSaiyana tuż obok niego. Jego energia koiła ból na klatce piersiowej, na której goiła się potężna rana po ostatnim ataku Rikimaru. Ale... nie może tutaj być! Jak tylko padło pytanie z ust próbował cokolwiek powiedzieć. Miał trudności z oddychaniem, mętlik w głowie od szeptów, które aż nazbyt dobrze rozumiał - one nakłaniały demona do siania zła! Używały trafnych argumentów, żeby skusić Reda do współpracy. Bo przecież chciał być silny, pokazać każdemu swoją potęgę, aby nikt się z niego nie nabijał czy śmiał... już mniejsza, że po drodze zostawi spustoszenie. Młodzieniec ledwie znosił katusze zarówno psychiczne i fizyczne, aż przebiegł po nim kolejny impuls posłuszeństwa wobec Mrokowi zagarniającemu jego serce. Ki Vernila było zbyt słabe, ale na tyle silne, iż jeszcze mógł podjąć próbę nierównej walki. Sam przyczynił się do zwrócenia na siebie uwagę magię Majinów. Gdyby nie uniesienie się i brak rozsądku, to nie zmasakrowałby Rikimaru do pogruchotanych kości. A najgorsze, że ten wojownik mimo wszystko przeżył, przez co jego poświęcenie i podupadanie na dno moralności nie miało sensu, tylko pogrążył siebie jeszcze bardziej.
Otworzył nieśmiało powieki i gorączkowym, niewyraźnym spojrzeniem obdarzył kolegę, który tylko przez chwilę wyglądał tak jak powinien. Z Szatyna o brązowych oczach i w nowych wdziankach przepoczwarzał się w Rikimaru z wrednym uśmiechem. Iluzja Majin była zastraszająco potężna. Od razu zamknął ślepia i wcisnął głowę w ramiona z pulsującymi czarnymi żyłami. Miał sieczkę zamiast mózgu, ale jeszcze udało mu się wydukać:
>Coś mnie... atakuje... -zacisnął mocniej palce na skroniach puchnącego od bólu łba wijąc się w konwulsjach na chmurze- K-khy...! KHAAAAAA!
Krzyczał jak opętany, bo właściwie spowiła go energia Majinów od czubka głowy po palce u stóp. To było nieznośne uczucie, tak jakby ktoś chciał wejść w jego skórę nie dbając o środki. Podburzył jeszcze bardziej swoją aurę, żeby pozbyć się intruza ze swojego ciała, lecz ani drgnął. Nie odpuszczał. Czarne motyle zniszczyły obłok rozchodząc się na boki, a krzyk demona tylko przyspieszył proces, do tego stopnia, że po minucie opadła mu głowa na tors i przez kilka sekund nie było słychać niczego więcej jak normujący się oddech. Energia wokół demona różniła się od dotychczasowej i zdawać się mogło, że mroczne Ki napływało do młodzieńca ze wszystkich stron świata cieniutkimi nićmi podobnymi do pajęczyn. Ciężka aura otoczyła Reda i wpompowała w niego nowe, ciemne moce. Dlatego, kiedy Vernil mógł przyjrzeć się bliżej obliczu demona mógł dostrzec kilka zmian.
Litera M wija się na czole w taki sposób, że rubin znajdował się po środku. Grube, czarne obwódki wokół oczu bez źrenic mogły przerażać tych o słabszych nerwach. Pulsujące smoliste żyły doładowywały na bieżąco mięśnie, które zdawały się być gotowe do zadawania ciosów oponentom, mimo poprzedniego zmęczenia organizmu. Twarz demona nie wyrażała żadnej emocji, tylko takie jakby skupienie... jakby wsłuchiwał się w jakiś niesłyszalny na zewnątrz głos... szpiczaste uszy złapały przekaz, który był rozkazem do wykonania na miejscu przez omotanego Czarnowłosego.
Pozbyć się Vernila.
Od razu otworzył dłoń, by mogły rozrosnąć się pazury, następnie zjawił się tuż przed nosem pierwszego przeciwnika po przemianie i uderzył ze sporą mocą w tors wojownika posyłając go kilkadziesiąt metrów w dół. O tak, poczuł krew przyjaciela na swoich palcach, chciałby ją więcej przelać za pomocą swoich nowych sił. I nie tylko jego posokę...
Ooc: Majin?
Atak podstawowy w Vernila = 6022 dmg
>Ve... Vernil?
Wyszeptał cicho mając zamknięte oczy, ale doskonale wyczuwał obecność HalfSaiyana tuż obok niego. Jego energia koiła ból na klatce piersiowej, na której goiła się potężna rana po ostatnim ataku Rikimaru. Ale... nie może tutaj być! Jak tylko padło pytanie z ust próbował cokolwiek powiedzieć. Miał trudności z oddychaniem, mętlik w głowie od szeptów, które aż nazbyt dobrze rozumiał - one nakłaniały demona do siania zła! Używały trafnych argumentów, żeby skusić Reda do współpracy. Bo przecież chciał być silny, pokazać każdemu swoją potęgę, aby nikt się z niego nie nabijał czy śmiał... już mniejsza, że po drodze zostawi spustoszenie. Młodzieniec ledwie znosił katusze zarówno psychiczne i fizyczne, aż przebiegł po nim kolejny impuls posłuszeństwa wobec Mrokowi zagarniającemu jego serce. Ki Vernila było zbyt słabe, ale na tyle silne, iż jeszcze mógł podjąć próbę nierównej walki. Sam przyczynił się do zwrócenia na siebie uwagę magię Majinów. Gdyby nie uniesienie się i brak rozsądku, to nie zmasakrowałby Rikimaru do pogruchotanych kości. A najgorsze, że ten wojownik mimo wszystko przeżył, przez co jego poświęcenie i podupadanie na dno moralności nie miało sensu, tylko pogrążył siebie jeszcze bardziej.
Otworzył nieśmiało powieki i gorączkowym, niewyraźnym spojrzeniem obdarzył kolegę, który tylko przez chwilę wyglądał tak jak powinien. Z Szatyna o brązowych oczach i w nowych wdziankach przepoczwarzał się w Rikimaru z wrednym uśmiechem. Iluzja Majin była zastraszająco potężna. Od razu zamknął ślepia i wcisnął głowę w ramiona z pulsującymi czarnymi żyłami. Miał sieczkę zamiast mózgu, ale jeszcze udało mu się wydukać:
>Coś mnie... atakuje... -zacisnął mocniej palce na skroniach puchnącego od bólu łba wijąc się w konwulsjach na chmurze- K-khy...! KHAAAAAA!
Krzyczał jak opętany, bo właściwie spowiła go energia Majinów od czubka głowy po palce u stóp. To było nieznośne uczucie, tak jakby ktoś chciał wejść w jego skórę nie dbając o środki. Podburzył jeszcze bardziej swoją aurę, żeby pozbyć się intruza ze swojego ciała, lecz ani drgnął. Nie odpuszczał. Czarne motyle zniszczyły obłok rozchodząc się na boki, a krzyk demona tylko przyspieszył proces, do tego stopnia, że po minucie opadła mu głowa na tors i przez kilka sekund nie było słychać niczego więcej jak normujący się oddech. Energia wokół demona różniła się od dotychczasowej i zdawać się mogło, że mroczne Ki napływało do młodzieńca ze wszystkich stron świata cieniutkimi nićmi podobnymi do pajęczyn. Ciężka aura otoczyła Reda i wpompowała w niego nowe, ciemne moce. Dlatego, kiedy Vernil mógł przyjrzeć się bliżej obliczu demona mógł dostrzec kilka zmian.
Litera M wija się na czole w taki sposób, że rubin znajdował się po środku. Grube, czarne obwódki wokół oczu bez źrenic mogły przerażać tych o słabszych nerwach. Pulsujące smoliste żyły doładowywały na bieżąco mięśnie, które zdawały się być gotowe do zadawania ciosów oponentom, mimo poprzedniego zmęczenia organizmu. Twarz demona nie wyrażała żadnej emocji, tylko takie jakby skupienie... jakby wsłuchiwał się w jakiś niesłyszalny na zewnątrz głos... szpiczaste uszy złapały przekaz, który był rozkazem do wykonania na miejscu przez omotanego Czarnowłosego.
Pozbyć się Vernila.
Od razu otworzył dłoń, by mogły rozrosnąć się pazury, następnie zjawił się tuż przed nosem pierwszego przeciwnika po przemianie i uderzył ze sporą mocą w tors wojownika posyłając go kilkadziesiąt metrów w dół. O tak, poczuł krew przyjaciela na swoich palcach, chciałby ją więcej przelać za pomocą swoich nowych sił. I nie tylko jego posokę...
Ooc: Majin?
Atak podstawowy w Vernila = 6022 dmg
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Sie 14, 2014 11:15 pm
No cóż, chciał dobrze a wyszło jak zwykle... Red jakby na chwile sie uspokoił. Może chwila to za dużo powiedziane. Sekunda? Może nawet ciut mniej, ale spokojny był! Leczenie przynosiło skutki, ale szał demona był zbyt potężny. Nie panował nad sobą. Będąc w amoku uderzył Vernila. No, nie ma to tamto. Demon w pełni siły, może i w furii atakuje Saiyanina na podstawowej formie. Chłopak o brązowych oczach nie miał szans na obronę. Red uderzył tak mocno, że chłopak zaczął krwawić. Skoncentrował energię i uwolnił całą swoją siłę, aby zatrzymać się w powietrzu. Half chwycił się za pierś. Poczuł szkarłatną posokę która przebiła się przez jego koszulkę.
-No kurde, Red! Nowe ciuchy! Weź się ogarnij dobre? Bo będzie źle... -powiedział chłopak wpatrując się w koleg emm? Przeciwnika? Dobra nie ważne, ważne jest to, że czarnowłosy demon właśnie zaczął szarżować na Halfa. Chłopak zaczął cofać się. Skoncentrował się. Uwolnił sporo energii. Jego włosy podniosły się i stały się złote. Oczy zmieniły barwę na zieloną. Chłopak cofnął energię.
-Jak się nie uda to jestem w dupie! -powiedział głośno do siebie. Prawą rękę trzymał wzdłuż ciała. Zatoczył ją łuk. Na czubku dłoni widniały jakby granatowe kulki które pozostawiały za sobą smugę. Tak! Udało mu się zmaterializować Ki! Demon był coraz bliżej. Za pomocą telekinezy wyprostował metrowy pasek ki który był złączony z jego dłonią, a właściwie z opuszkami. Wciąż używając mentalnej techniki cisnął pasem w Reda. Ten zaczął się wydłużać. Leciał prosto na demona. W momencie zetknięcia się z jego ciałem, granatowy energetyczny pas zaczął oplatać przeciwnika? Kolegę? Aj! To nie jest teraz ważne! Pas wydłużał się a siłę na to brał z ciała chłopaka. Pięść Czarnowłosego, która chciała "pogłaskać" Vernila powoli się zatrzymywała. Nie był w stanie się ruszać. Ręce miał powiązane z klatką piersiową od frontu a od tyłu złączone razem. Nogi związane ze sobą od pięt po pośladki. Half cofnął rękę zrywając połączenie. Mimo to technika wciąż działała.
-Dobrze, że się udało.. a teraz, posmakuj potęgi Saiyanina któremu pobrudziło się koszulę! -powiedział chłopak i zrobił kilka kroków w tył. W sumie tylko je imitował bo był w powietrzu. Prawą rękę trzymał na wysokości klatki piersiowej ale wyprostowaną. Zaczął zbierać energię. Błękitny ki-blast. Podniósł go nad głowę. Zaczął zbierać coraz więcej energii ze swojego ciała. Kula rosła.. rosła... rosła...
Osiągnęła spore rozmiary
-Mam nadzieję, że i tym razem to przeżyjesz mój więźniu. -chłopak zamknął oczy i wyczuwał Ki. Cholera! To będzie za mało! Red rośnie w siłę, a chłopak? No okej walka za walką, trening za treningiem. Ale co tak na prawdę się zmienia? Na Vegecie ciągłe treningi. Trochę czasu minęło od kiedy opuścił swoją planetę. Najpierw dwa lata u Kaio. Później podróże z Redem. Namek, Ziemia. Podróże trwają i kształcą. Chłopak nauczył się wiele rzeczy. Na przykład jak fajna może być muzyka. Albo jak bardzo można się zdenerwował z powodu zniszczonej koszulki. Spojrzał na swoją klatkę piersiową. Krew wciąż wyciekała. Skoncentrował się bardziej.
-Muszę to zrobić! Szykuj się Red! -powiedział, chociaż w głębi wiedział, że jest zbyt słaby. Ta myśl nie dawała mu spokoju i co więcej, zakłócała koncentrację. Genki dama malała.
-Co to jest?! -powiedział do siebie patrząc w górę. Początkowo mały ki-blast, teraz ogromna kula czystej energii zaczęła maleć. Chłopak napiął wszystkie swoje mięśnie by zatrzymać postępujący proces. Udało mu się.
-Potrzebuje więcej!-krzyknął głośno. Tak, jakby takie krzyczenie coś pomagało. Nie jest już małym dzieckiem które płaczem wymusi na rodzicach kupienie nowej zabawki. Nie! Jest dumnym wojownikiem. Co by ojciec powiedział...
-Wstyd... -powiedział do siebie po cichu. Jedną ręką wsunął sobie słuchawki na uszy. Spojrzał na przeciwnika. Red był bliski przełamaniu więzów.
-Jak nie teraz to kiedy? Jak nie ja to kto? Nikogo tutaj nie ma. Tylko ja i Ty. Kolejny raz muszę Cię powstrzymywać moją ostateczną techniką- był smutny. Tylko to umiał. Gdyby nie poziom super saiyanina na którym cały czas był, byłby bezwartościowym śmieciem. Śmieciem rzucanym do przodu jako mięso armatnie. Coś w nim pękło. Zamknął oczy. Kula zaczęła rosnąć. Jego mięśnie powiększyły się! A to dopiero było dziwne. Od najmłodszych lat był szczupły, żeby nie powiedzieć szkieletowaty. U Kaio wytrenował to jako swoją zdolność. Wyglądał jak chuchro. A teraz? Jak solidnie napakowany wojownik. Na szczęście nie widział tego. Genki dama zaczęła rosnąć.
-Teraz! -powiedział i cisnął kulą w kolegę...
OOC:
No oberwałem..
Jednorazowy wskok na ASSJ jako swoisty wstęp na później.
Na ASSJ wystarcza mi Ki, żeby zbić Ci HP do 1 co też czynię.
Sam sobie zostawiam 1 KI jako, że prawie całą energię wrzuciłem w damę a, że ASSJ jest tylko chwilowe.
Ciąg dalszy treningu.
-No kurde, Red! Nowe ciuchy! Weź się ogarnij dobre? Bo będzie źle... -powiedział chłopak wpatrując się w koleg emm? Przeciwnika? Dobra nie ważne, ważne jest to, że czarnowłosy demon właśnie zaczął szarżować na Halfa. Chłopak zaczął cofać się. Skoncentrował się. Uwolnił sporo energii. Jego włosy podniosły się i stały się złote. Oczy zmieniły barwę na zieloną. Chłopak cofnął energię.
-Jak się nie uda to jestem w dupie! -powiedział głośno do siebie. Prawą rękę trzymał wzdłuż ciała. Zatoczył ją łuk. Na czubku dłoni widniały jakby granatowe kulki które pozostawiały za sobą smugę. Tak! Udało mu się zmaterializować Ki! Demon był coraz bliżej. Za pomocą telekinezy wyprostował metrowy pasek ki który był złączony z jego dłonią, a właściwie z opuszkami. Wciąż używając mentalnej techniki cisnął pasem w Reda. Ten zaczął się wydłużać. Leciał prosto na demona. W momencie zetknięcia się z jego ciałem, granatowy energetyczny pas zaczął oplatać przeciwnika? Kolegę? Aj! To nie jest teraz ważne! Pas wydłużał się a siłę na to brał z ciała chłopaka. Pięść Czarnowłosego, która chciała "pogłaskać" Vernila powoli się zatrzymywała. Nie był w stanie się ruszać. Ręce miał powiązane z klatką piersiową od frontu a od tyłu złączone razem. Nogi związane ze sobą od pięt po pośladki. Half cofnął rękę zrywając połączenie. Mimo to technika wciąż działała.
-Dobrze, że się udało.. a teraz, posmakuj potęgi Saiyanina któremu pobrudziło się koszulę! -powiedział chłopak i zrobił kilka kroków w tył. W sumie tylko je imitował bo był w powietrzu. Prawą rękę trzymał na wysokości klatki piersiowej ale wyprostowaną. Zaczął zbierać energię. Błękitny ki-blast. Podniósł go nad głowę. Zaczął zbierać coraz więcej energii ze swojego ciała. Kula rosła.. rosła... rosła...
Osiągnęła spore rozmiary
-Mam nadzieję, że i tym razem to przeżyjesz mój więźniu. -chłopak zamknął oczy i wyczuwał Ki. Cholera! To będzie za mało! Red rośnie w siłę, a chłopak? No okej walka za walką, trening za treningiem. Ale co tak na prawdę się zmienia? Na Vegecie ciągłe treningi. Trochę czasu minęło od kiedy opuścił swoją planetę. Najpierw dwa lata u Kaio. Później podróże z Redem. Namek, Ziemia. Podróże trwają i kształcą. Chłopak nauczył się wiele rzeczy. Na przykład jak fajna może być muzyka. Albo jak bardzo można się zdenerwował z powodu zniszczonej koszulki. Spojrzał na swoją klatkę piersiową. Krew wciąż wyciekała. Skoncentrował się bardziej.
-Muszę to zrobić! Szykuj się Red! -powiedział, chociaż w głębi wiedział, że jest zbyt słaby. Ta myśl nie dawała mu spokoju i co więcej, zakłócała koncentrację. Genki dama malała.
-Co to jest?! -powiedział do siebie patrząc w górę. Początkowo mały ki-blast, teraz ogromna kula czystej energii zaczęła maleć. Chłopak napiął wszystkie swoje mięśnie by zatrzymać postępujący proces. Udało mu się.
-Potrzebuje więcej!-krzyknął głośno. Tak, jakby takie krzyczenie coś pomagało. Nie jest już małym dzieckiem które płaczem wymusi na rodzicach kupienie nowej zabawki. Nie! Jest dumnym wojownikiem. Co by ojciec powiedział...
-Wstyd... -powiedział do siebie po cichu. Jedną ręką wsunął sobie słuchawki na uszy. Spojrzał na przeciwnika. Red był bliski przełamaniu więzów.
-Jak nie teraz to kiedy? Jak nie ja to kto? Nikogo tutaj nie ma. Tylko ja i Ty. Kolejny raz muszę Cię powstrzymywać moją ostateczną techniką- był smutny. Tylko to umiał. Gdyby nie poziom super saiyanina na którym cały czas był, byłby bezwartościowym śmieciem. Śmieciem rzucanym do przodu jako mięso armatnie. Coś w nim pękło. Zamknął oczy. Kula zaczęła rosnąć. Jego mięśnie powiększyły się! A to dopiero było dziwne. Od najmłodszych lat był szczupły, żeby nie powiedzieć szkieletowaty. U Kaio wytrenował to jako swoją zdolność. Wyglądał jak chuchro. A teraz? Jak solidnie napakowany wojownik. Na szczęście nie widział tego. Genki dama zaczęła rosnąć.
-Teraz! -powiedział i cisnął kulą w kolegę...
OOC:
No oberwałem..
Jednorazowy wskok na ASSJ jako swoisty wstęp na później.
Na ASSJ wystarcza mi Ki, żeby zbić Ci HP do 1 co też czynię.
Sam sobie zostawiam 1 KI jako, że prawie całą energię wrzuciłem w damę a, że ASSJ jest tylko chwilowe.
Ciąg dalszy treningu.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sie 15, 2014 3:15 pm
Jak już raz poczuł gorącą ciecz na palcach, magia Majin nie odpuszczała. Za jej sprawą chciał więcej, i więcej, i więcej krwi! Dlatego dał się ponieść już któryś raz dzisiaj z rzędu i zaatakować ponownie. Na nieszczęście demona, niedoszła ofiara zdecydowała się skutecznie unieruchomić Reda dziwnymi więzami energetycznymi, w których był skrępowany i nie mógł drgnąć z miejsca. Wariował w pułapce, a i tak nie mógł wyzwolić się z niewoli. I tak, był teraz niewolnikiem, już nie tylko mentalnie lecz i fizycznie. Nic nie mógł zrobić ani na jednym, ani na drugim froncie.
Widział jak rodzi się Genki Dama z milionów drobinek będącymi Ki kolegi, i jak ta wielka kula pulsowała rosnąc w oczach. Chyba za bardzo zbagatelizował Halfa, którego masa ciała znacząco się podniosła w mięśniach. Już nie wyglądał tak skromnie - musiał solidnie się wściec za kilka szram na brzuchu, albo za koszulkę jak to określił. Red nie mógł wydostać się z więzów, chociaż szarpał się na potęgę na lewo i prawo. Warczał i szamotał się, lecz tylko lekko poluzował kajdany, a już było za późno. Genki Dama leciała wprost na niego i nic nie mógł zrobić. Był zbyt słaby, by jakkolwiek odparować. Kiedy tylko czysta energia zetknęła się z ciałem demona, ten zaczął przeraźliwie krzyczeć i wypluł kaskadę krwi. Czarnej jak wszystko, co tkwiło w Redzie. Tak strasznie zaczął się bać, że chyba po raz pierwszy dał upust przerażenia w krzyku - Genki Dama strasznie bolała i torturowała jego ciało. Właściwie zasłużył sobie na taki los - wszak tyle złego uczynił. To on krzywdził niewinnych, to on zabijał i mordował. A teraz to on...
...dematerializował się.
Każdy kawałek jego ciała czerniał i rozpuszczał się na motyle, które nie mogąc uciec z pola rażenia, także spaliły się żywcem. A było ich naprawdę sporo, i mimo to żaden nie przetrwał ów ataku ze strony Vernila. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę ze swojej siły i tego co może mocą z niebios uczynić. Nie było wielkiej eksplozji, to było coś jak spalenie żywcem i wygaśnięcie kuli dopóki miało się pewność, że z przeciwnika nic nie zostało. Już nie było różowych galaretek świadczącym o gumowatym przeciwniku, ani jego aury. Piękne wspomnienia z przyjaciółmi także obróciły się w nicość, wszystko co posiadał Red zostało starte na proch. I tylko jeden jedyny ślad po demonie, który równie szybko może ulec całkowitemu unicestwieniu, świadczył teraz, iż kiedykolwiek istniał ktoś taki jak Czarnowłosy.
Tym śladem w postaci przedmiotu był rubin z czoła młodzieńca.
Tylko on wysyłał słaby znak, że jeszcze Ki Reda przetrwało, lecz samego chłopaka nie było nigdzie widać. Nawet ów kamień nie był niezniszczalny - widać było na nim pęknięcie, tak że w każdej chwili mógł rozpaść się na kawałki. Trudno było powiedzieć czy to wina Majina, czy Genki Damy, czy obu tych czynników, lecz nawet ten rubin pulsował maluteńkim blaskiem jakby cierpiąc. Lewitacja szkarłatnego minerału również zakończyła się tak prędko jak wyłonił się z tumanu kurzu i ukazał oczom HalfSaiyana. Zaczął więc rubin opadać w dół pod wpływem siły grawitacji.
Ooc:
Zostało mi 1 HP życia, i jestem rubinem.
PL = 10
Widział jak rodzi się Genki Dama z milionów drobinek będącymi Ki kolegi, i jak ta wielka kula pulsowała rosnąc w oczach. Chyba za bardzo zbagatelizował Halfa, którego masa ciała znacząco się podniosła w mięśniach. Już nie wyglądał tak skromnie - musiał solidnie się wściec za kilka szram na brzuchu, albo za koszulkę jak to określił. Red nie mógł wydostać się z więzów, chociaż szarpał się na potęgę na lewo i prawo. Warczał i szamotał się, lecz tylko lekko poluzował kajdany, a już było za późno. Genki Dama leciała wprost na niego i nic nie mógł zrobić. Był zbyt słaby, by jakkolwiek odparować. Kiedy tylko czysta energia zetknęła się z ciałem demona, ten zaczął przeraźliwie krzyczeć i wypluł kaskadę krwi. Czarnej jak wszystko, co tkwiło w Redzie. Tak strasznie zaczął się bać, że chyba po raz pierwszy dał upust przerażenia w krzyku - Genki Dama strasznie bolała i torturowała jego ciało. Właściwie zasłużył sobie na taki los - wszak tyle złego uczynił. To on krzywdził niewinnych, to on zabijał i mordował. A teraz to on...
...dematerializował się.
Każdy kawałek jego ciała czerniał i rozpuszczał się na motyle, które nie mogąc uciec z pola rażenia, także spaliły się żywcem. A było ich naprawdę sporo, i mimo to żaden nie przetrwał ów ataku ze strony Vernila. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę ze swojej siły i tego co może mocą z niebios uczynić. Nie było wielkiej eksplozji, to było coś jak spalenie żywcem i wygaśnięcie kuli dopóki miało się pewność, że z przeciwnika nic nie zostało. Już nie było różowych galaretek świadczącym o gumowatym przeciwniku, ani jego aury. Piękne wspomnienia z przyjaciółmi także obróciły się w nicość, wszystko co posiadał Red zostało starte na proch. I tylko jeden jedyny ślad po demonie, który równie szybko może ulec całkowitemu unicestwieniu, świadczył teraz, iż kiedykolwiek istniał ktoś taki jak Czarnowłosy.
Tym śladem w postaci przedmiotu był rubin z czoła młodzieńca.
Tylko on wysyłał słaby znak, że jeszcze Ki Reda przetrwało, lecz samego chłopaka nie było nigdzie widać. Nawet ów kamień nie był niezniszczalny - widać było na nim pęknięcie, tak że w każdej chwili mógł rozpaść się na kawałki. Trudno było powiedzieć czy to wina Majina, czy Genki Damy, czy obu tych czynników, lecz nawet ten rubin pulsował maluteńkim blaskiem jakby cierpiąc. Lewitacja szkarłatnego minerału również zakończyła się tak prędko jak wyłonił się z tumanu kurzu i ukazał oczom HalfSaiyana. Zaczął więc rubin opadać w dół pod wpływem siły grawitacji.
Ooc:
Zostało mi 1 HP życia, i jestem rubinem.
PL = 10
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach