- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Sty 06, 2013 5:08 pm
Opuścił już czerwone piaski pustyni i leciał teraz nad miejscem, w którym panował nieco łagodniejszy klimat. Obserwował z góry widoki roztaczające się pod nim. Po raz kolejny już przeszła mu przez głowę myśl, iż Ziemia jest nieporównywalnie piękniejsza od jego rodzimej Vegety. Zielono - niebieskie krajobrazy sprawiały, że czuł się dużo lepiej. A myśląc o samopoczuciu poczuł pewien dyskomfort. Coś kuło go w lewe udo. Spojrzał w dół i spostrzegł kawałek żądła od jednego z robali z którymi walczył. Najwyraźniej nie wyjął go, co nie dziwi, jego uwaga była zaabsorbowana obroną życia. Wyciągnął igłę, krzywiąc się lekko z bólu.
Przez kolejne minuty lotu zastanawiał się nad sytuacją, która miała miejsce na pustyni. Zawiesił wzrok na scouter'ach trzymanych w dłoni. Ciekawiło go, czy to aż tak ważny towar. Nie różniły się od "tutejszych" w zasadzie niczym. Kto wie, może to jakaś zaawansowana technologia, nie znał się na tym. Dziwiło go też to, że Trener nie powiedział mu na czym ma polegać jego zadanie. Być może nie ma do niego zaufania i bał się, iż wygada się komuś. Co cóż, jeśli tak, to postara się zrobić wszystko aby zmienić jego nastawienie do swojej osoby.
Przez kolejne minuty lotu zastanawiał się nad sytuacją, która miała miejsce na pustyni. Zawiesił wzrok na scouter'ach trzymanych w dłoni. Ciekawiło go, czy to aż tak ważny towar. Nie różniły się od "tutejszych" w zasadzie niczym. Kto wie, może to jakaś zaawansowana technologia, nie znał się na tym. Dziwiło go też to, że Trener nie powiedział mu na czym ma polegać jego zadanie. Być może nie ma do niego zaufania i bał się, iż wygada się komuś. Co cóż, jeśli tak, to postara się zrobić wszystko aby zmienić jego nastawienie do swojej osoby.
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Sty 06, 2013 7:52 pm
Wtem na horyzoncie pojawiły się 2 osoby w stroju Nashi czyli dokładnie takim samym jak ma na sobie Hazard. Wisząc w powietrzu uśmiechały się nieco podejrzanie.
- Hej ty. Dokąd to?
- Po co ci aż tyle scouterów. Oddaj je nam a odpowiednio się nimi zaopiekujemy.
Mężczyźni nie mieli najwidoczniej pokojowych zamiarów. Zaciskali pięści i machali rękami w tył jakby chcieli je rozgrzać przed walką.
OOC:
Wykaz sił na scouterze:
#1
siła 190
szybkość 170
wytrzymałość 150
energia 120
#2
siła 170
szybkość 190
wytrzymałość 150
energia 120
- Hej ty. Dokąd to?
- Po co ci aż tyle scouterów. Oddaj je nam a odpowiednio się nimi zaopiekujemy.
Mężczyźni nie mieli najwidoczniej pokojowych zamiarów. Zaciskali pięści i machali rękami w tył jakby chcieli je rozgrzać przed walką.
OOC:
Wykaz sił na scouterze:
#1
siła 190
szybkość 170
wytrzymałość 150
energia 120
#2
siła 170
szybkość 190
wytrzymałość 150
energia 120
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pon Sty 07, 2013 11:34 pm
Leciał stałą prędkością, do celu podróży pozostał jeszcze nie mały kawałek. Ciekawe co dalej. Dotrze do Pubu przekaże scoutery i to wszystko? Banalne zadanie, gdyby nie niespodziewany atak insektów na pustyni to nawet by się nie spocił podczas jego wykonywania. No ale cóż, dopiero co przestał być nędznym kadetem, więc na pierwszą misje nic większego mu się trafić nie mogło. Nagle jego wzrok zarejestrował dziwne zjawisko. Daleko przed nim, w powietrzu, zamajaczyły dwie sylwetki. Im był bliżej tym widział więcej szczegółów, aż w końcu był pewien, iż to dwójka przedstawicieli jego rasy. Zatrzymał się gwałtownie parę metrów przed nimi. Odziani w identyczne uniformy i pancerze jak ten, który miał na sobie. Na twarzach niepokojące uśmieszki. Odezwali się, a to co mieli do powiedzenia niezbyt przypadło Haz'owi do gustu.
- Nie Wasza sprawa - odpowiedział oschle na pierwsze pytanie - Scoutery zabieram ze sobą. Rozkazy z góry. Żegnam.
Już miał spróbować przecisnąć się obok nich, gdy Ci zaczęli przygotowywać się do walki. Zmienił zdanie. Nabrał nagłej ochoty na pojedynek, chociaż szanse nie były równe. Ale co mu tam, przed chwilą walczył z całym tuzinem to z dwójką też da sobie radę. Czyżby odzywały się w nim Saiyan'skie instynkty? Jeśli tak to super, przypomniał sobie eksplozję radości i uniesienia, która towarzyszyła mu podczas paru momentów w walce z Nat'em. Warto było postawić swe życie na szali, aby jeszcze raz to poczuć....
- Skoro tak to w porządku - wyszeptał.
Schował scoutery, które miał dostarczyć pod pancerzem. Następnie użył swojego własnego urządzenia aby zmierzyć siłę przeciwników. Nieźle, pojedynczo byli nie wiele słabsi od niego. Szykuje się dobry pojedynek. Bez zbędnych ceregieli rzucił się na tego znajdującego po prawej. Na początek wymierzył mu potężny cios wyprostowaną nogą w brzuch. Ogoniasty zgiął się wpół i odleciał kilka metrów dalej. Udało mu się w ten sposób odciągnąć go od towarzysza. Kontynuował atak, tym razem wyprowadzając kilka szybkim ciosów starając się trafić w najbardziej wrażliwe punkty ciała. Zakończył mocnym kopnięciem z przewrotki, posyłając rywala na ziemię.
OCC:
Podstawowy dla gościa #1 - 195 dmg.
- Nie Wasza sprawa - odpowiedział oschle na pierwsze pytanie - Scoutery zabieram ze sobą. Rozkazy z góry. Żegnam.
Już miał spróbować przecisnąć się obok nich, gdy Ci zaczęli przygotowywać się do walki. Zmienił zdanie. Nabrał nagłej ochoty na pojedynek, chociaż szanse nie były równe. Ale co mu tam, przed chwilą walczył z całym tuzinem to z dwójką też da sobie radę. Czyżby odzywały się w nim Saiyan'skie instynkty? Jeśli tak to super, przypomniał sobie eksplozję radości i uniesienia, która towarzyszyła mu podczas paru momentów w walce z Nat'em. Warto było postawić swe życie na szali, aby jeszcze raz to poczuć....
- Skoro tak to w porządku - wyszeptał.
Schował scoutery, które miał dostarczyć pod pancerzem. Następnie użył swojego własnego urządzenia aby zmierzyć siłę przeciwników. Nieźle, pojedynczo byli nie wiele słabsi od niego. Szykuje się dobry pojedynek. Bez zbędnych ceregieli rzucił się na tego znajdującego po prawej. Na początek wymierzył mu potężny cios wyprostowaną nogą w brzuch. Ogoniasty zgiął się wpół i odleciał kilka metrów dalej. Udało mu się w ten sposób odciągnąć go od towarzysza. Kontynuował atak, tym razem wyprowadzając kilka szybkim ciosów starając się trafić w najbardziej wrażliwe punkty ciała. Zakończył mocnym kopnięciem z przewrotki, posyłając rywala na ziemię.
OCC:
Podstawowy dla gościa #1 - 195 dmg.
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Sty 09, 2013 8:46 pm
Dwaj żołnierze z początku nie wierzyli, że Hazard zechce się postawić, a nawet ich zaatakować. Pierwszy z nich widzą bojowe nastawienie młodego Saiya-jina zaśmiał się głośno i powiedział:
-Rik patrz, gówniarz myśli, że powalczy.
Kilka sekund później ów żołnierz oberwał za niedocenianie przeciwnika i spadł na Zmienię. Jego towarzysz dłubiąc w nosie spokojnie przyglądał się całemu zajściu.
- Zarz nie chce mi się składać raportu, że Ci się zmarło.
Powiedział znudzonym tonem wojownik patrząc w dół. Był spokojny, może coś ukrywał,
może miał asa w rękawie. Jednak nie ulegało wątpliwości, ze coś jest nie tak. Z wypowiedzi można było wywnioskować, że Ci dwa także mają jakieś rozkazy. W tym czasie pierwszy jegomość pozbierał się, przetarł nadgarstkiem kącik ust i wypluł krew zmieszaną ze śliną.
- Ej Ty szczylu! Marzy Ci się nagłe i bolesne zejście z tego świata?! To nie ma sprawy!!
Po czym wyskoczył w górę i leciał w stronę Hazarda ze swoją maksymalną
prędkością. Obie ręce miał złożone wzdłuż ciała Nie miał zamiaru zaatakować niczym taran. W lewej ręce kumulował Ki aby stworzyć Ki–sworda aby wykonać cięcie tuż przed twarzą młodego Saiyana
OOC:
Atakuje cię ten pierwszy, którego walnąłeś, drugi wisi w powietrzu i dłubie w nosie – taki bonus
- 302dmg jeśli Cię trafił
Staty:
#1
HP: 2250 – 195 = 2055
Ki 1800 – 302 (Ki-sword) = 1498
#2
HP: 2250
Ki 1800
Odnów sobie HP i KI za posty nie będące walką. 10% za każdy.
-Rik patrz, gówniarz myśli, że powalczy.
Kilka sekund później ów żołnierz oberwał za niedocenianie przeciwnika i spadł na Zmienię. Jego towarzysz dłubiąc w nosie spokojnie przyglądał się całemu zajściu.
- Zarz nie chce mi się składać raportu, że Ci się zmarło.
Powiedział znudzonym tonem wojownik patrząc w dół. Był spokojny, może coś ukrywał,
może miał asa w rękawie. Jednak nie ulegało wątpliwości, ze coś jest nie tak. Z wypowiedzi można było wywnioskować, że Ci dwa także mają jakieś rozkazy. W tym czasie pierwszy jegomość pozbierał się, przetarł nadgarstkiem kącik ust i wypluł krew zmieszaną ze śliną.
- Ej Ty szczylu! Marzy Ci się nagłe i bolesne zejście z tego świata?! To nie ma sprawy!!
Po czym wyskoczył w górę i leciał w stronę Hazarda ze swoją maksymalną
prędkością. Obie ręce miał złożone wzdłuż ciała Nie miał zamiaru zaatakować niczym taran. W lewej ręce kumulował Ki aby stworzyć Ki–sworda aby wykonać cięcie tuż przed twarzą młodego Saiyana
OOC:
Atakuje cię ten pierwszy, którego walnąłeś, drugi wisi w powietrzu i dłubie w nosie – taki bonus
- 302dmg jeśli Cię trafił
Staty:
#1
HP: 2250 – 195 = 2055
Ki 1800 – 302 (Ki-sword) = 1498
#2
HP: 2250
Ki 1800
Odnów sobie HP i KI za posty nie będące walką. 10% za każdy.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Sty 10, 2013 12:37 pm
Nie spodziewał się, że z taką łatwością pójdzie mu ten atak. Na dodatek drugi Saiyan jakoś nie kwapił się na pomoc partnerowi, dłubał sobie w nosie jak gdyby nigdy nic. Haz'a zaciekawiły słowa wypowiedziane właśnie przez niego. Wynikało z nich, iż oni również podlegają czyimś rozkazom. Co jest grane, czyżby ktoś wysłał tu ich w celu odebrania mu scouter'ów? Najwyraźniej ktoś zamierza sobie przywłaszczyć te cacka nie zważając na pierwotne założenia. Wszystko wskazuje na to, że urządzenia te to nie jakieś pierwsze lepsze komunikatory z funkcją pomiaru mocy. Za wszelką cenę musi je dostarczyć do pubu.
Z rozmyślań wyrwały go słowa ogoniastego nazwanego Zarz'em. Był rządny zemsty za to, co wydarzyło się przed chwilą. Hazard skoncentrowany obserwował jego ruchy. Ręce miał ułożone wzdłuż ciała, toteż ciężko było wywnioskować jak zaatakuje. Za późno zauważył tworzonego w jednej dłoni Ki Sword'a, nie udało mu się go uniknąć. Z jego policzka bluznęła krew, pozostawiając głęboką ranę. Odleciał parę metrów w tył, obawiając się kontynuacji ataku. Nic takiego się jednak nie stało. Przetarł policzek rękawem, który w parę sekund nasączył się krwią. Spojrzał ze złością na rywala, a także na Rik'a, który nadal dłubał w nosie. O dziwo, zdenerwowało go to bardziej. Co on sobie myśli, mógłby go potraktować poważnie, a nie zachowywać się jakby wynik tej walki był z góry przesądzony. Postanowił wyładować swą złość na Zarz'ie. Tak jak w przypadku walki z robalami, postanowił eliminować przeciwników po kolei. Ruszył z impetem, przygotowując się do zadania ciosu. Markując uderzenie prawą ręką, wyprowadził mocnego kopniaka, celując w żebra. Następnie mocne kolanko w podbródek i kop z półobrotu. Saiyan okręcił się kilka razy wokół własnej osi przelatując nieopodal swojego partnera.
OCC:
Podstawowy dla #1 - 195 dmg.
Moje HP: 2295 - 302 = 1993.
Ki: 2100.
Pancerza nie używam, gdyż zostałem zaatakowany w głowę, czyli obszar odsłonięty.
Z rozmyślań wyrwały go słowa ogoniastego nazwanego Zarz'em. Był rządny zemsty za to, co wydarzyło się przed chwilą. Hazard skoncentrowany obserwował jego ruchy. Ręce miał ułożone wzdłuż ciała, toteż ciężko było wywnioskować jak zaatakuje. Za późno zauważył tworzonego w jednej dłoni Ki Sword'a, nie udało mu się go uniknąć. Z jego policzka bluznęła krew, pozostawiając głęboką ranę. Odleciał parę metrów w tył, obawiając się kontynuacji ataku. Nic takiego się jednak nie stało. Przetarł policzek rękawem, który w parę sekund nasączył się krwią. Spojrzał ze złością na rywala, a także na Rik'a, który nadal dłubał w nosie. O dziwo, zdenerwowało go to bardziej. Co on sobie myśli, mógłby go potraktować poważnie, a nie zachowywać się jakby wynik tej walki był z góry przesądzony. Postanowił wyładować swą złość na Zarz'ie. Tak jak w przypadku walki z robalami, postanowił eliminować przeciwników po kolei. Ruszył z impetem, przygotowując się do zadania ciosu. Markując uderzenie prawą ręką, wyprowadził mocnego kopniaka, celując w żebra. Następnie mocne kolanko w podbródek i kop z półobrotu. Saiyan okręcił się kilka razy wokół własnej osi przelatując nieopodal swojego partnera.
OCC:
Podstawowy dla #1 - 195 dmg.
Moje HP: 2295 - 302 = 1993.
Ki: 2100.
Pancerza nie używam, gdyż zostałem zaatakowany w głowę, czyli obszar odsłonięty.
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Sty 10, 2013 4:29 pm
Zarz kolejny raz dał się zaskoczyć. Budziło to coraz większe zażenowanie ze strony Rika. Jednak ten dalej dłubał w nosie. Gdy jego towarzysz leciał wprost na niego, odsunął się nieco w bok by uniknąć zderzenia. Zarz zatrzymał się gwałtownie w powietrzu będąc rozwścieczonym do maksimum.
- Zarz. Jak tak dalej pójdzie to będę musiał sam się tym zająć.
- Nie próbuj się nawet wtrącać! Ten gówniarz jest mój! - odrzekł ze złością.
- Yare, yare... - powiedział Rik wkładając sobie tym razem palec do ucha.
Jego towarzysz ponownie przeleciał obok niego, tym razem o własnych siłach i tuż przed oczami Hazarda stworzył swoją iluzję by w rzeczywistości pojawić się za jego plecami. Uderzył z całej siły piszczelem w kark tak, że tym razem Hazard przeleciał się kawałek zwiedzając okolicę.
OOC:
Potężny 360dmg
Staty:
#1
HP: 2055 - 195 = 1860
Ki 1498 - 60 = 1438
#2
HP: 2250
Ki 1800
- Zarz. Jak tak dalej pójdzie to będę musiał sam się tym zająć.
- Nie próbuj się nawet wtrącać! Ten gówniarz jest mój! - odrzekł ze złością.
- Yare, yare... - powiedział Rik wkładając sobie tym razem palec do ucha.
Jego towarzysz ponownie przeleciał obok niego, tym razem o własnych siłach i tuż przed oczami Hazarda stworzył swoją iluzję by w rzeczywistości pojawić się za jego plecami. Uderzył z całej siły piszczelem w kark tak, że tym razem Hazard przeleciał się kawałek zwiedzając okolicę.
OOC:
Potężny 360dmg
Staty:
#1
HP: 2055 - 195 = 1860
Ki 1498 - 60 = 1438
#2
HP: 2250
Ki 1800
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Sty 10, 2013 5:37 pm
Spokojnie obserwował wymianę zdań między dwójką Saiyan. Zarz, z którym walczył, najwyraźniej obrał sobie na punkt honoru pokonanie go w pojedynkę, bez pomocy Rik'a. Ten drugi po wysłuchaniu słów wściekłego towarzysza dla odmiany włożył sobie palec do ucha i obserwował ciąg dalszy walki. Nieco już poturbowany ogoniasty rzucił się na Haz'a z rządzą mordu w oczach. Młody Nashi skoncentrowany przyjął pozycję obronną, czekając na ruch przeciwnika. Zarz, będąc tuż przed nim, wytworzył swoją iluzję.
- Zanzoken.... - szepnął pod nosem.
Dzięki doskonałej znajomości tej techniki, od razu zorientował się co jest grane. Problem polegał jednak na tym, iż nie był w stanie zlokalizować pierwowzoru. Błyskawicznie podjął decyzję. Jest tylko jeden sposób, aby się obronić. Skumulował w sobie Ki, a następnie gwałtownym ruchem wyrzucił ją na zewnątrz. W ten sposób odepchnie od siebie przeciwnika, niezależnie z której strony zaatakuje. Jak się okazało, Saiyan zamierzał zaatakować od tyłu. Odwrócił się za siebie by dostrzec, jak ten odlatuje parę metrów dalej. Wiele się nie zastanawiając, ruszył na niego z impetem. Wyskoczył do góry i odpychając się rękoma od jego głowy zrobił salto. W ten sposób znalazł się za nim.
- Skoro bawimy się w ten sposób... - rzekł, po czym potężnym prostym kopnięciem trafił go idealnie w kręgosłup.
Na tym jego riposta się nie skończyła. Pogonił za rywalem i będąc równolegle do niego złapał go w pasie. W tej pozycji zaczął pikować w dół. Znajdując się kilka metrów od ziemi puścił przeciwnika, którego czekało bolesne spotkanie z podłożem.
OCC:
Coś w stylu Omote Renge.
Potężny - 378 dmg.
Unikam jego ataku dzięki Kiaiho - minus 36 Ki.
- Zanzoken.... - szepnął pod nosem.
Dzięki doskonałej znajomości tej techniki, od razu zorientował się co jest grane. Problem polegał jednak na tym, iż nie był w stanie zlokalizować pierwowzoru. Błyskawicznie podjął decyzję. Jest tylko jeden sposób, aby się obronić. Skumulował w sobie Ki, a następnie gwałtownym ruchem wyrzucił ją na zewnątrz. W ten sposób odepchnie od siebie przeciwnika, niezależnie z której strony zaatakuje. Jak się okazało, Saiyan zamierzał zaatakować od tyłu. Odwrócił się za siebie by dostrzec, jak ten odlatuje parę metrów dalej. Wiele się nie zastanawiając, ruszył na niego z impetem. Wyskoczył do góry i odpychając się rękoma od jego głowy zrobił salto. W ten sposób znalazł się za nim.
- Skoro bawimy się w ten sposób... - rzekł, po czym potężnym prostym kopnięciem trafił go idealnie w kręgosłup.
Na tym jego riposta się nie skończyła. Pogonił za rywalem i będąc równolegle do niego złapał go w pasie. W tej pozycji zaczął pikować w dół. Znajdując się kilka metrów od ziemi puścił przeciwnika, którego czekało bolesne spotkanie z podłożem.
OCC:
Coś w stylu Omote Renge.
Potężny - 378 dmg.
Unikam jego ataku dzięki Kiaiho - minus 36 Ki.
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sty 11, 2013 5:50 pm
Rik ze stoickim spokojem przechadzał się po piaskach pustyni. Wydawać by się mogło, że nie interesują, go aktualne wydarzenia ale pozory mogą mylić. Na razie panował nad sytuacją. Skoro Hazard nie interesował się nim, żołnierz doszedł do wniosku, że niech Ci dwaj się nawzajem wykończą, a potem on pozbiera laury. To, co mogło stać się z Zarsem i Hazardem, nic go nie obchodziło.
Szybko jednak znudziło mu się patrzenie, jak kompan nie radzi sobie z przeciwnikiem. Kiedy Hazard kończył z Saiyanem, Rik cicho, nie dotykając stopami podłoża, aby nie było słychać jak piasek skrzypi mu pod butami lewitował w jego stronę. Klepnął Haza w ramię, a gry ten odruchowo się obrócił najpierw przyłożyłmu z pięści między oczy. Popem tą samą ręką zadał cios w brzuch. Zginające się odruchowo ciało Saiyana złapał za włosy i doprawił kolanem uderzając w nos. Jeszcze nie było mu mało, złapał przeciwnika za uniform i rzucił na podnoszącego się Zarsa. Miał gdzieś, że kompan też przy okazji oberwał. Rik podniósł nogę i miał zamiar zmiażdżyć leżącemu Hazardowi jeszcze żebra. Musiał zrezygnować z tej przyjemności, ponieważ tenże pod pancerzem miał ukryte scoutery. Ryzyko zniszczenia ich było zbyt duże. Za to wycelował otwartą dłonią w głowy obu leżących Saiyan.
- To nie zabawa smrodzie. Nie nienawidzę takich, co bratają się z changami. Są gorsi niż to halfskie ścierwo. Gadaj, co jaszczur Ci powiedział ale to już! Wtedy zastanowię się na tym, żeby nie przetrącić Ci twarzyczki.
Rik czekał na odpowiedź Haza gotowy do ataku. W tym czasie Zars jakby zamarł ze strachu.
OOC:
Potężny 320dmg od Rika
Zars otrzymuje 1/3 tego ataku.
Zmieniłem imię tego pierwszego na Zars – lepiej się czyta i odmienia.
Staty:
#1 Zars
HP: 1860 – 106 = 1754
Ki 1438
#2 Rik
HP: 2250
Ki 1800
Szybko jednak znudziło mu się patrzenie, jak kompan nie radzi sobie z przeciwnikiem. Kiedy Hazard kończył z Saiyanem, Rik cicho, nie dotykając stopami podłoża, aby nie było słychać jak piasek skrzypi mu pod butami lewitował w jego stronę. Klepnął Haza w ramię, a gry ten odruchowo się obrócił najpierw przyłożyłmu z pięści między oczy. Popem tą samą ręką zadał cios w brzuch. Zginające się odruchowo ciało Saiyana złapał za włosy i doprawił kolanem uderzając w nos. Jeszcze nie było mu mało, złapał przeciwnika za uniform i rzucił na podnoszącego się Zarsa. Miał gdzieś, że kompan też przy okazji oberwał. Rik podniósł nogę i miał zamiar zmiażdżyć leżącemu Hazardowi jeszcze żebra. Musiał zrezygnować z tej przyjemności, ponieważ tenże pod pancerzem miał ukryte scoutery. Ryzyko zniszczenia ich było zbyt duże. Za to wycelował otwartą dłonią w głowy obu leżących Saiyan.
- To nie zabawa smrodzie. Nie nienawidzę takich, co bratają się z changami. Są gorsi niż to halfskie ścierwo. Gadaj, co jaszczur Ci powiedział ale to już! Wtedy zastanowię się na tym, żeby nie przetrącić Ci twarzyczki.
Rik czekał na odpowiedź Haza gotowy do ataku. W tym czasie Zars jakby zamarł ze strachu.
OOC:
Potężny 320dmg od Rika
Zars otrzymuje 1/3 tego ataku.
Zmieniłem imię tego pierwszego na Zars – lepiej się czyta i odmienia.
Staty:
#1 Zars
HP: 1860 – 106 = 1754
Ki 1438
#2 Rik
HP: 2250
Ki 1800
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sty 11, 2013 7:52 pm
Po ostatnim ataku nieco się rozluźnił, co dużo go kosztowało. Zupełnie zapomniał o Rik'u, który zakradł się od tyłu i zaskoczył go niespodziewanym atakiem. Dwa ciosy w twarz i jeden w brzuch spowodowały, że na moment go zamroczyło. Wylądował na Zars'ie, który jeszcze się nie pozbierał. Trzymając się za nos, który obficie krwawił wysłuchał słów Saiyan'a, który mierzył teraz do niego otwartą dłonią, gotów w każdej chwili wystrzelić z niej pocisk. Nadal odczuwając skutki ataku rywala zastanawiał się co teraz. Rik nie będzie się z nim cackał, jeśli będzie taka potrzeba to go sprzątnie. Spojrzał na drugiego, który siedział obok. Najwyraźniej to ten dłubiący do tej pory w nosie i uchu przewodził w tym duecie. Ten tutaj był tylko jego pomagierem, by nie mówić że sługą. Odniósł wrażenie, że nie wahałby się i gdyby istniała taka konieczność to zabiłby towarzysza. A może nie...
Wpadł właśnie na pomysł, jak wyjść z tej beznadziejnej sytuacji. Powodzenie tej akcji zależało od łączących tę dwójkę stosunków, ale tak czy siak nie powinien wyjść na tym jako przegrany. Opuścił głowę w dół, sprawiając wrażenie osoby, która poddała się i za chwilę wszystko wygada. Siedział tak przez kilka sekund, po czym szybkim ruchem znalazł się za plecami Zars'a. Oplótł mu jedną rękę wokół szyi i zacisnął mocno. W drugiej natomiast wytworzył Ki Sword'a i przystawił mu do gardła. Niezbyt podobał mu się ten sposób, ale nie miał wyboru. Spojrzał na Rik'a i powiedział:
- Nie mam Ci nic do powiedzenia. Jeden fałszywy ruch, a Twój towarzysz skończy z poderżniętym gardłem.
OCC:
Redukuję pancerzem 20 obrażeń więc zostaje 300 dmg.
Moje HP - 1693.
Ki - 2064.
Wpadł właśnie na pomysł, jak wyjść z tej beznadziejnej sytuacji. Powodzenie tej akcji zależało od łączących tę dwójkę stosunków, ale tak czy siak nie powinien wyjść na tym jako przegrany. Opuścił głowę w dół, sprawiając wrażenie osoby, która poddała się i za chwilę wszystko wygada. Siedział tak przez kilka sekund, po czym szybkim ruchem znalazł się za plecami Zars'a. Oplótł mu jedną rękę wokół szyi i zacisnął mocno. W drugiej natomiast wytworzył Ki Sword'a i przystawił mu do gardła. Niezbyt podobał mu się ten sposób, ale nie miał wyboru. Spojrzał na Rik'a i powiedział:
- Nie mam Ci nic do powiedzenia. Jeden fałszywy ruch, a Twój towarzysz skończy z poderżniętym gardłem.
OCC:
Redukuję pancerzem 20 obrażeń więc zostaje 300 dmg.
Moje HP - 1693.
Ki - 2064.
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Sty 13, 2013 10:51 pm
Twarz Rika nie wyrażała nawet najmniejszego śladu emocji. Tak jak gardził halfami, tak samo obojętne mu było, co się stanie z obojgiem wojowników. Za to na twarzy Zars`a malowało się przerażenie. Sparaliżowany strachem nie był w stanie nawet drgnąć. Żołnierz nie otrzymał satysfakcjonującej odpowiedzi, wiec bez zbędnego wdawania się w dyskusje Saiyan wykonał to, co zamierzał. Wystrzelił olbrzymią kulę Ki prosto w oboje wojowników.Kiedy kurzy zaczął powoli opadać odezwał się chłodnym tonem:
- To było ostrzeżenie numer jeden. Dalej czekam na odpowiedź.
OOC:
Atak - Big Bang Attaca Trafia w Ciebie i Zars`a – po 270 dmg
Staty:
#1 Zars
HP: 1754 – 250(20 za broje) = 1504
Ki 1438
#2 Rik
HP: 2250
Ki 1800 – 256 BBA = 1544
- To było ostrzeżenie numer jeden. Dalej czekam na odpowiedź.
OOC:
Atak - Big Bang Attaca Trafia w Ciebie i Zars`a – po 270 dmg
Staty:
#1 Zars
HP: 1754 – 250(20 za broje) = 1504
Ki 1438
#2 Rik
HP: 2250
Ki 1800 – 256 BBA = 1544
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Wto Sty 15, 2013 3:25 pm
Niestety, pomylił się co do Rik'a. Za nic miał on życie swego kompana. Bez wahania wystrzelił w nich Big Bang Attack, raniąc zarówno Zars'a, jak i jego. Wokół nich wytworzył się sporej wielkości krater. On sam leżał parę metrów dalej niż przed wybuchem. Wszechobecny kurz i pył chwilowo uniemożliwiał mu przeprowadzenie ataku. Również ze względu na słabą widoczność nie widział nigdzie drugiego poszkodowanego. Przez myśl przeszło mu, aby wykorzystać moment nieuwagi przeciwnika i dogadać się z Saiyan'em. Wspólnie nie mieli by większych problemów. Tyle, że nie bardzo Zars'owi ufał, dopiero co stoczył z nim krótki pojedynek. Istniało nawet prawdopodobieństwo, że tej dwójce o to właśnie chodzi. Stwarzając pozory zachęcą go by poprosił ogoniastego o pomoc, a gdy przyjdzie co do czego to ten wbije mu nóż w plecy. Ale nawet pomijając ten fakt nie chciał pomocy od nikogo. Zamierzał sam to rozwiązać. Patrząc uważnie w miejsce, gdzie prawdopodobnie znajdował się oponent, usłyszał jego słowa. Zacisnął mocno pięści i gdy cała ta zasłona prawie opadła, ruszył na Rik'a, zamachnął się i mocnym, prostym uderzeniem trafił go w twarz, przy okazji krzycząc:
- No to trochę sobie na nią poczekasz!
Nie zapomniał o drugim przeciwniku. Rozejrzał się szybko wokół siebie, jednak nigdzie go nie dostrzegł. Skoncentrował więc swój wzrok na tym pierwszym, nie tracąc czujności, w razie gdyby Zars zamierzał go zaskoczyć.
OCC:
Podstawowy - 195 dmg.
Redukuję 20 dmg za ostatni atak Rik'a.
- No to trochę sobie na nią poczekasz!
Nie zapomniał o drugim przeciwniku. Rozejrzał się szybko wokół siebie, jednak nigdzie go nie dostrzegł. Skoncentrował więc swój wzrok na tym pierwszym, nie tracąc czujności, w razie gdyby Zars zamierzał go zaskoczyć.
OCC:
Podstawowy - 195 dmg.
Redukuję 20 dmg za ostatni atak Rik'a.
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Sty 16, 2013 6:01 pm
Rik skontrował atak Hazarda przytrzymując jego dłońnim ta zdążyła go dotknąć.
- Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo dzieciaku!
Po czym rzucił go na podnoszącego się powoli z ziemi Zarsa.
- Zawadzasz Zars! Ty bezużyteczny śmieciu. Dziwi mnie, że trener dał ci ten awans skoro nawet nie potrafisz poradzić sobie z jednym Nashi. Nie jesteś więcej wart niż ta śmierdząca zgraja halfów.
Słysząc te słowa zerwał się gwałtownie z ziemi i zdenerwowany zbliżał się do swojego kompana.
- Przeginasz Rik. Jak śmiesz mnie porównywać to tych śmieci!? W moich żyłach płynie czysta krew saiyańska! - Nerwowo wymachiwał rękami starając się w ten sposób spotęgować swoją wypowiedź.
- Ah tak? Dobrze wiem, że twój pra-dziadek był jednym z nich i nie wmawiaj mi, że jest inaczej! Gdyby nie ta cholerna rewolucja, dziś kłaniałbyś się przede mną i czuł zaszczyt z tego że zechcę splunąć ci w twarz.
Zars nie mógł już wytrzymać. Cały kipiał ze złości.
- Ty... szmaciarzu!
Wymierzył się z zadaniem ciosu prosto w twarz. Uderzył go raz, następnie poprawił to kopniakiem w brzuch i zakończył Ki blastem ponownie celując w głowę.
- Jak śmiesz!? Właśnie wydałeś na siebie wyrok śmierci!
Powiedział wypluwając nieco krwi i przecierając usta. Te ciosy nie zrobiły na nim najwidoczniej zbyt dużego wrażenia ale były wystarczające by wyprowadzić go z równowagi. Zars na moment znieruchomiał. Jakby był świadom tego co za chwile nastąpi, jak również, że zadarł nie z tą osobą co trzeba.
- KHAAAA!!
Wtem złota poświata rozświetliła całe otoczenie. Rik przemienił się w super saiyana w dość spektakularny sposób.
- Mam robotę do wykonania więc nie zamierzam się z tobą bawić.
Rzekł pozornie spokojnym tonem choć przez zaciśnięte zęby.
- U... uspokój się Rik. Ch..chyba nie za...mierzasz mnie zabić? Mieliśmy przecież wykonać zadanie.
- Jesteś tylko bezużytecznym śmieciem! Giń!
Rozłożył ręce i szykował się do jakiegoś ataku. Widać było po twarzy Zarsa, że nie żartuje. Ten w akcie desperacji pobiegł z podkulonym ogonem do Hazarda.
- Pomóż mi. Proszę cię! Ten wariat mnie zabije... Obiecuję, że dam ci spokój i więcej mnie nie zobaczysz.
Pośpiesznie próbował coś zdziałać, wymawiając słowa z szybkością strzałów z karabinu maszynowego. Odwrócił się w stronę towarzysza i jeszcze bardziej się wystraszył widząc kumulowaną przez niego energię w dłoniach.
- Final Flash!!!
Chciał schować się za Hazem ale nim zdążył cokolwiek zrobić, został zmieciony przez falę uderzeniową techniki. Hazard stojący obok nie odniósł żadnych obrażeń,choć odrzuciło go nieco pod wpływem wybuchu. Kurz opadł i widać było Rika śmiejącego się niczym wariat.
- Ty będziesz następny.
Rzekł do niego z uśmiechem szaleńca.
OCC:
kontra dla ciebie 195dmg
#1 Zars
HP: 0
[*]
#2 Rik
HP: 2250 - 372 = 1878 ~ 83%
czyli na ssj:
siła 510
szybkość 570
wytrzymałość 450
energia 360
HP 5602
Ki 1544 ~ 86% czyli na ssj 4644 - 1203 (za Final Flash)= 3441
- Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo dzieciaku!
Po czym rzucił go na podnoszącego się powoli z ziemi Zarsa.
- Zawadzasz Zars! Ty bezużyteczny śmieciu. Dziwi mnie, że trener dał ci ten awans skoro nawet nie potrafisz poradzić sobie z jednym Nashi. Nie jesteś więcej wart niż ta śmierdząca zgraja halfów.
Słysząc te słowa zerwał się gwałtownie z ziemi i zdenerwowany zbliżał się do swojego kompana.
- Przeginasz Rik. Jak śmiesz mnie porównywać to tych śmieci!? W moich żyłach płynie czysta krew saiyańska! - Nerwowo wymachiwał rękami starając się w ten sposób spotęgować swoją wypowiedź.
- Ah tak? Dobrze wiem, że twój pra-dziadek był jednym z nich i nie wmawiaj mi, że jest inaczej! Gdyby nie ta cholerna rewolucja, dziś kłaniałbyś się przede mną i czuł zaszczyt z tego że zechcę splunąć ci w twarz.
Zars nie mógł już wytrzymać. Cały kipiał ze złości.
- Ty... szmaciarzu!
Wymierzył się z zadaniem ciosu prosto w twarz. Uderzył go raz, następnie poprawił to kopniakiem w brzuch i zakończył Ki blastem ponownie celując w głowę.
- Jak śmiesz!? Właśnie wydałeś na siebie wyrok śmierci!
Powiedział wypluwając nieco krwi i przecierając usta. Te ciosy nie zrobiły na nim najwidoczniej zbyt dużego wrażenia ale były wystarczające by wyprowadzić go z równowagi. Zars na moment znieruchomiał. Jakby był świadom tego co za chwile nastąpi, jak również, że zadarł nie z tą osobą co trzeba.
- KHAAAA!!
Wtem złota poświata rozświetliła całe otoczenie. Rik przemienił się w super saiyana w dość spektakularny sposób.
- Mam robotę do wykonania więc nie zamierzam się z tobą bawić.
Rzekł pozornie spokojnym tonem choć przez zaciśnięte zęby.
- U... uspokój się Rik. Ch..chyba nie za...mierzasz mnie zabić? Mieliśmy przecież wykonać zadanie.
- Jesteś tylko bezużytecznym śmieciem! Giń!
Rozłożył ręce i szykował się do jakiegoś ataku. Widać było po twarzy Zarsa, że nie żartuje. Ten w akcie desperacji pobiegł z podkulonym ogonem do Hazarda.
- Pomóż mi. Proszę cię! Ten wariat mnie zabije... Obiecuję, że dam ci spokój i więcej mnie nie zobaczysz.
Pośpiesznie próbował coś zdziałać, wymawiając słowa z szybkością strzałów z karabinu maszynowego. Odwrócił się w stronę towarzysza i jeszcze bardziej się wystraszył widząc kumulowaną przez niego energię w dłoniach.
- Final Flash!!!
Chciał schować się za Hazem ale nim zdążył cokolwiek zrobić, został zmieciony przez falę uderzeniową techniki. Hazard stojący obok nie odniósł żadnych obrażeń,choć odrzuciło go nieco pod wpływem wybuchu. Kurz opadł i widać było Rika śmiejącego się niczym wariat.
- Ty będziesz następny.
Rzekł do niego z uśmiechem szaleńca.
OCC:
kontra dla ciebie 195dmg
#1 Zars
HP: 0
[*]
#2 Rik
HP: 2250 - 372 = 1878 ~ 83%
czyli na ssj:
siła 510
szybkość 570
wytrzymałość 450
energia 360
HP 5602
Ki 1544 ~ 86% czyli na ssj 4644 - 1203 (za Final Flash)= 3441
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Sro Sty 16, 2013 11:00 pm
Jego atak nie doszedł do skutku. Rik z zadziwiającą łatwością chwycił jego dłoń nim ta dotarła do jego twarzy. Chwilę potem ponownie wylądował na Zars'ie. Natychmiast przewrócił się na bok po czym ukląkł na kolanach. W tym momencie rozpoczęła się rozmowa dwójki ogoniastych. Z każdym ich następnym słowem ogarniała go złość. Sposób w jaki wypowiadali się o half'ach powodował, że zaciskał pieści coraz mocniej. Nie do końca wiedział skąd taka reakcja. Nigdy nie miał nic do połówek, traktował ich na równi z pełnokrwistymi. Z opowieści Wujka wiedział, iż kiedyś traktowało się ich jak śmieci, jednak te czasy dawno minęły. Najwidoczniej nadal istnieli tacy, w których te przekonania pozostały, ta dwójka stojąca przed nim była tego najlepszym dowodem. W pewnym momencie Zars zaatakował swego towarzysza. Rik wpadł w szał i oto na jego oczach zamienił się w Super Saiyan'a. Źrenice Haz'a rozszerzyły się. Chociaż nasłuchał się o nich wielu opowieści, chociaż widział ich dziesiątki w akademii, to po raz pierwszy był świadkiem przemiany w złotowłosego wojownika.
Żarty się skończyły. Zars sam doskonale o tym wiedział. Gdy nie udało mu się w żaden sposób przekonać Rik'a, aby go nie zabijał, podbiegł do Hazard'a i zaczął go błagać, aby ten mu pomógł. Młody Nashi spoglądał to na przerażoną twarz ogoniastego, to na wojownika od którego emanowała złota aura. Sekundy mijały nie ubłagalnie, a on stał w bezruchu nie będąc w stanie nic zrobić.... Rozległ się głośny krzyk i strumień fali uderzeniowej zmiótł Saiyan'a z powierzchni ziemi. Nic z niego nie zostało. Leżąc na plecach spoglądał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Zars prosząc go o pomoc. Przeniósł wzrok na Rik'a. Wstał, zaciskając mocno pięści i zgrzytając zębami. Z jednej strony był przerażony, w pojedynku z Super Saiyan'em nie miał żadnych szans, z drugiej jednak odczuwał ogromną złość. Spojrzał na przeciwnika spode łba i rzekł:
- Jak mogłeś? To był Twój kompan. A Ty bez zawahania.... Gardzę takimi jak Ty. Zdzierżę wszystko, ale nie zdradę towarzyszy i przyjaciół.
Jego włosy falowały lekko, choć nie było wiatru. Po chwili uniosły się nieznacznie w górę. W oczach dało się ujrzeć złoty błysk. W oczach które wyrażały tylko jedno - nienawiść. Za te wszystkie słowa wypowiedziane pod adresem Half'ów. Mimowolnie zacisnął pięść, po chwili między palcami popłynęły strużki krwi. Za zdradę, której dopuścił się na Zars'ie. Jego oddech przyśpieszył. Nigdy nikogo tak szczerze nie nienawidził. Przymknął powieki i wyszeptał:
- Zabiję Cię.
Nie obchodziło go, że przeciwnik jest kilkukrotnie silniejszy, ani że z łatwością się przed nim obroni. Miał tylko jeden cel - zadać mu ból. Rzucił się na Rik'a i wyprowadził kaskadę ciosów, zbyt chaotycznych by można było stwierdzić, że celowane są one w jakieś konkretnie miejsca. Pod wpływem negatywnych emocji nie myślał racjonalnie.
OCC:
Podstawowy - 195 dmg.
HP: 1443 - 185 (10 redukuję pancerzem) = 1258.
Ki: 2064
Żarty się skończyły. Zars sam doskonale o tym wiedział. Gdy nie udało mu się w żaden sposób przekonać Rik'a, aby go nie zabijał, podbiegł do Hazard'a i zaczął go błagać, aby ten mu pomógł. Młody Nashi spoglądał to na przerażoną twarz ogoniastego, to na wojownika od którego emanowała złota aura. Sekundy mijały nie ubłagalnie, a on stał w bezruchu nie będąc w stanie nic zrobić.... Rozległ się głośny krzyk i strumień fali uderzeniowej zmiótł Saiyan'a z powierzchni ziemi. Nic z niego nie zostało. Leżąc na plecach spoglądał na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał Zars prosząc go o pomoc. Przeniósł wzrok na Rik'a. Wstał, zaciskając mocno pięści i zgrzytając zębami. Z jednej strony był przerażony, w pojedynku z Super Saiyan'em nie miał żadnych szans, z drugiej jednak odczuwał ogromną złość. Spojrzał na przeciwnika spode łba i rzekł:
- Jak mogłeś? To był Twój kompan. A Ty bez zawahania.... Gardzę takimi jak Ty. Zdzierżę wszystko, ale nie zdradę towarzyszy i przyjaciół.
Jego włosy falowały lekko, choć nie było wiatru. Po chwili uniosły się nieznacznie w górę. W oczach dało się ujrzeć złoty błysk. W oczach które wyrażały tylko jedno - nienawiść. Za te wszystkie słowa wypowiedziane pod adresem Half'ów. Mimowolnie zacisnął pięść, po chwili między palcami popłynęły strużki krwi. Za zdradę, której dopuścił się na Zars'ie. Jego oddech przyśpieszył. Nigdy nikogo tak szczerze nie nienawidził. Przymknął powieki i wyszeptał:
- Zabiję Cię.
Nie obchodziło go, że przeciwnik jest kilkukrotnie silniejszy, ani że z łatwością się przed nim obroni. Miał tylko jeden cel - zadać mu ból. Rzucił się na Rik'a i wyprowadził kaskadę ciosów, zbyt chaotycznych by można było stwierdzić, że celowane są one w jakieś konkretnie miejsca. Pod wpływem negatywnych emocji nie myślał racjonalnie.
OCC:
Podstawowy - 195 dmg.
HP: 1443 - 185 (10 redukuję pancerzem) = 1258.
Ki: 2064
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sty 18, 2013 1:31 pm
Rik odpowiadał jedynie szyderczym śmiechem na każde słowo Hazarda. Czuł ogromną pewność siebie nawet mając na uwadze wzrastający gniew swego przeciwnika. Gdy ten rzucił się na niego, przez moment był lekko zaskoczony. Ale spodziewał się tego ataku. Nie bronił się. Chciał poznać na ile na prawdę stać Haza. Wiedział, że złość spotęguje jego siłę ale po otrzymaniu całej kaskady ciosów był nieco zawiedziony.
- To wszystko na co się stać?
Rzekł z należytą sobie pogardę w głosie. Raptem zrobił jeden krok w tył. Otrzepał nieco uniform. Podchodząc powoli do przeciwnika wygłosił kolejne kazanie.
- Jesteś równym śmieciem co Zars. Gardzę takimi jak ty! Nie obchodzi mnie co tam robiłeś z tym changiem. Jedyne na co zasługujesz to śmierć parszywy zdrajco!
Nie widział, że sam pod tym względem nie jest dużo lepszy. Zabijając swojego kompana przyczynił się do tego by sądzić to samo o nim. Ale jego nie obchodziło zdanie innych. Miał ochotę po prostu sobie kogoś zabić. Haz znalazł się nie w tym miejscu co trzeba. Zadał mu cios pięścią w brzuch. Poprawił to kolankiem w twarz.
- Sprawię, że trochę pocierpisz.
OOC:
Podstawowy 510dmg
daruję sobie obliczanie obrony pancerza
HP 5602 - 195 = 5407
- To wszystko na co się stać?
Rzekł z należytą sobie pogardę w głosie. Raptem zrobił jeden krok w tył. Otrzepał nieco uniform. Podchodząc powoli do przeciwnika wygłosił kolejne kazanie.
- Jesteś równym śmieciem co Zars. Gardzę takimi jak ty! Nie obchodzi mnie co tam robiłeś z tym changiem. Jedyne na co zasługujesz to śmierć parszywy zdrajco!
Nie widział, że sam pod tym względem nie jest dużo lepszy. Zabijając swojego kompana przyczynił się do tego by sądzić to samo o nim. Ale jego nie obchodziło zdanie innych. Miał ochotę po prostu sobie kogoś zabić. Haz znalazł się nie w tym miejscu co trzeba. Zadał mu cios pięścią w brzuch. Poprawił to kolankiem w twarz.
- Sprawię, że trochę pocierpisz.
OOC:
Podstawowy 510dmg
daruję sobie obliczanie obrony pancerza
HP 5602 - 195 = 5407
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sty 18, 2013 2:59 pm
To już był koniec. Jego atak nie zrobił na Rik'u najmniejszego wrażenia. Wyraził on swą dezaprobatę słowami, które w normalnej sytuacji rozwścieczyły by Hazard'a. Ale nie teraz. W tej chwili czuł tylko jedno - strach. Był przerażony wizją nadchodzącej śmierci. Rywal zbliżał się do niego. Młody Nashi zareagował automatycznie. Nie zdając sobie z tego do końca sprawy, skumulował Ki i wypchnął ją przed siebie. Złotowłosy cofnął się zaledwie o krok, ale uniknął kolejnych ciosów. Jednak czy to miało jakikolwiek sens? Po prostu opóźnił coś, co i tak zbliżało się nieuchronnie. Opadł na kolana. Nie był w stanie dalej walczyć. Poddał się. Zrobił coś, co było sprzeczne z naturą jego rasy. Ale on nigdy nie zachowywał się jak pozostali na tej planecie. Zawsze był inny. Pomijając te momenty, gdy podczas walki odczuwał ekstazę. Zamknął oczy. Pomyślał o wszystkich bliskich mu osobach. Nie było ich dużo, wszak był jeszcze bardzo młody. Wujek Niko, te kilka osób, które poznał w Akademii, ale z którymi nie łączyło go nic więcej poza zwykła znajomością, może koleżeństwem. No i rodzice. Wyobraził sobie ich reakcję, gdyby zobaczyli go teraz. Wyobraził sobie co by zrobili. Przez jego umysł przewinęła się masa przykrych wspomnień z całego życia....
Miał niecałe 6 lat. Dziś miał się odbyć jego pierwszy trening pod okiem Ojca. Spodziewał się jakiejś taryfy ulgowej, lecz przeliczył się. Nie spał w nocy, zbyt mocno bolało. Następnego dnia było dokładnie tak samo….
Miał niecałe 8 lat. Wrócił do domu cały poobijany i posiniaczony przez grupkę rówieśników, która traktowała go jako worek treningowy. Ojciec dołożył mu jeszcze za to, że nie potrafił się przed Nimi obronić. Gdy ostatkiem sił doczołgał się do Matki prosząc o wstawienie się za Nim, ta odepchnęła go od siebie nogą niczym robaka, po czym rzekła „Nie zachowujesz się jakbyś był Naszym synem”. Płakał przez całą noc….
Dziewiąte urodziny. Nikt nie złożył mu życzeń. Rodzice, jak co dzień, skatowali go podczas treningu….
Ojciec próbuje go nauczyć Ki Sword’a. Jak zwykle w takich przypadkach nie idzie mu najlepiej. Pod wpływem złości rodziciela zostaje raniony ową techniką. Pamiątką z tamtego wydarzenia jest blizna na lewym policzku widoczna po dzień dzisiejszy….
Rodzice informują go, że po raz kolejny udają się na misję, więc przez kilka następnych dni będzie się nim opiekował Wujek Niko. Promienieje szczęściem….
Miał 11 lat. Wujek mówi mu, że Matka i Ojciec stracili życie podczas wykonywania misji. Stoi jak wryty wpatrując się w podłogę. Nie odczuwa żalu, cierpienia, tęsknoty. Przepełnia go ulga, spokój, może nawet radość….
Czy to czyni z niego złą osobę? Czy to, że na wieść o śmierci rodziców, reaguje w taki sposób jest niedopuszczalne? Rodziców, którzy zamienili jego dzieciństwo w piekło. Rodziców, którzy nigdy nie zachowywali się jakby nimi byli. Cały czas zadawał sobie to pytanie….
3 dni przed jego wstąpieniem do Akademii. Wujek informuje go, iż jest nieuleczalnie chory i że nie zostało mu wiele czasu. Przez wiele godzin leży na łóżku i zadaje sobie jedno pytanie. Dlaczego. Dlaczego tak ważna dla niego osoba musi odejść? Dlaczego jedyna istota na tym świecie, która kiedykolwiek się o niego troszczyła, która dała mu choć namiastkę dzieciństwa, która potrafiła sprawić że był szczęśliwy, musi go opuścić? Krzyk rozpaczy wielokrotnie przerywał ciszę panującą tamtego dnia w okolicach jego domu….
Dzień wstąpienia do Akademii. Stoi przed głównym budynkiem poddając się rozmyślaniom. Obiecuje sobie jedno. Co by się nie działo, jak silny by nie był, nigdy nie stanie się taki jak rodzice. Nigdy….
Przykrych chwil w jego życiu było dużo więcej. Teraz przypomniały mu się jedynie te najgorsze. Streszczenie 16 lat jego żywota. Prawie żadnych radosnych momentów. Czy ma umrzeć nie zaznając szczęścia? Gówniana perspektywa, ale to go właśnie czeka. Jedyne co może zrobić to... zginąć jak prawdziwy mężczyzna. Nie będzie klęczał przed oprawcą z zamkniętymi oczyma. Wstanie, spojrzy mu w oczy i umrze z honorem. Tak też zrobił. I gdy tylko zawiesił wzrok na dwóch turkusowych punktach, coś się zmieniło. Strach, który odczuwał przez ostatnie minuty malał. Zamiast tego ogarniała go złość. Istny szał, gdy tylko widział tę twarz, którą szczerze nienawidził. Twarz człowieka, którego miał ochotę zabić. Musiał znaleźć ujście dla tych negatywnych emocji, nie będzie dusił tego w sobie. Zacisnął pięści, podniósł twarz ku niebu i zaczął krzyczeć. Najgłośniej jak tylko potrafił, niech ktokolwiek usłyszy ryk pełen nienawiści....
Przez jego ciało przeszły dreszcze. Nie było to jednak zwykłe drżenie. Spowodowane było przepełniającą go mocą. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Krzyczał dalej, podczas gdy ziemia wokół niego zaczęła się trząść. Małe kamyczki uniosły się do góry. Podłoże znajdujące się pod nim zaczęło się osuwać, pozostawiając go w małym kraterze, który zwiększał się coraz bardziej i bardziej. Włosy ponownie uniosły się ku górze, lecz teraz zaczęły stawać się jaśniejsze. Wszystkie mięśnie miał napięte, żyły powychodziły na każdym fragmencie jego ciała. Czarna czupryna nie opadała już z powrotem, stawała się coraz jaśniejsza nabierając złotawego koloru. Moc, którą czuł wewnątrz siebie, stawała się coraz większa, miał wrażenie, że za moment eksploduje nie będąc w stanie jej ujarzmić. Lecz z drugiej strony zdawał sobie sprawę, iż to JEGO moc.
Nastąpiła eksplozja. Od miejsca, w którym stał, we wszystkie strony "popłynęła" fala kurzu i pyłu. On sam unosił się w powietrzu nad kraterem. Nie był już tą samą osobą. Złote włosy, aura tego samego koloru otaczająca go zewsząd. Sprawiał również wrażenie wyższego i większego, jednak to przez przyrost masy mięśniowej. Ale nie chodziło o wygląd. Chłodne spojrzenie zza złotych tęczówek. Mina świadcząca o pewności siebie i braku litości dla rywala. Po raz kolejny spojrzał na Rik'a, po czym zaczął iść w jego stronę. Będąc zaledwie dwa, może trzy metry od niego nagle zniknął, pojawiając się ułamek sekundy później tuż przed przeciwnikiem i zadając mu potężny cios w brzuch. Trzymając rywala pięścią w tej zgiętej pozycji powiedział:
- Powtórzę raz jeszcze. Zabiję Cię.
Tyle, że teraz te słowa nabrały większego sensu. Przedtem rzucała je osoba ogarnięta złością, nie myśląca racjonalnie. Teraz był pewien tego co mówi. Co by się nie stało, to on wyjdzie z tego pojedynku żywy.
OCC:
Potężny - 1134 dmg.
Minus 75 Ki.
Miał niecałe 6 lat. Dziś miał się odbyć jego pierwszy trening pod okiem Ojca. Spodziewał się jakiejś taryfy ulgowej, lecz przeliczył się. Nie spał w nocy, zbyt mocno bolało. Następnego dnia było dokładnie tak samo….
Miał niecałe 8 lat. Wrócił do domu cały poobijany i posiniaczony przez grupkę rówieśników, która traktowała go jako worek treningowy. Ojciec dołożył mu jeszcze za to, że nie potrafił się przed Nimi obronić. Gdy ostatkiem sił doczołgał się do Matki prosząc o wstawienie się za Nim, ta odepchnęła go od siebie nogą niczym robaka, po czym rzekła „Nie zachowujesz się jakbyś był Naszym synem”. Płakał przez całą noc….
Dziewiąte urodziny. Nikt nie złożył mu życzeń. Rodzice, jak co dzień, skatowali go podczas treningu….
Ojciec próbuje go nauczyć Ki Sword’a. Jak zwykle w takich przypadkach nie idzie mu najlepiej. Pod wpływem złości rodziciela zostaje raniony ową techniką. Pamiątką z tamtego wydarzenia jest blizna na lewym policzku widoczna po dzień dzisiejszy….
Rodzice informują go, że po raz kolejny udają się na misję, więc przez kilka następnych dni będzie się nim opiekował Wujek Niko. Promienieje szczęściem….
Miał 11 lat. Wujek mówi mu, że Matka i Ojciec stracili życie podczas wykonywania misji. Stoi jak wryty wpatrując się w podłogę. Nie odczuwa żalu, cierpienia, tęsknoty. Przepełnia go ulga, spokój, może nawet radość….
Czy to czyni z niego złą osobę? Czy to, że na wieść o śmierci rodziców, reaguje w taki sposób jest niedopuszczalne? Rodziców, którzy zamienili jego dzieciństwo w piekło. Rodziców, którzy nigdy nie zachowywali się jakby nimi byli. Cały czas zadawał sobie to pytanie….
3 dni przed jego wstąpieniem do Akademii. Wujek informuje go, iż jest nieuleczalnie chory i że nie zostało mu wiele czasu. Przez wiele godzin leży na łóżku i zadaje sobie jedno pytanie. Dlaczego. Dlaczego tak ważna dla niego osoba musi odejść? Dlaczego jedyna istota na tym świecie, która kiedykolwiek się o niego troszczyła, która dała mu choć namiastkę dzieciństwa, która potrafiła sprawić że był szczęśliwy, musi go opuścić? Krzyk rozpaczy wielokrotnie przerywał ciszę panującą tamtego dnia w okolicach jego domu….
Dzień wstąpienia do Akademii. Stoi przed głównym budynkiem poddając się rozmyślaniom. Obiecuje sobie jedno. Co by się nie działo, jak silny by nie był, nigdy nie stanie się taki jak rodzice. Nigdy….
Przykrych chwil w jego życiu było dużo więcej. Teraz przypomniały mu się jedynie te najgorsze. Streszczenie 16 lat jego żywota. Prawie żadnych radosnych momentów. Czy ma umrzeć nie zaznając szczęścia? Gówniana perspektywa, ale to go właśnie czeka. Jedyne co może zrobić to... zginąć jak prawdziwy mężczyzna. Nie będzie klęczał przed oprawcą z zamkniętymi oczyma. Wstanie, spojrzy mu w oczy i umrze z honorem. Tak też zrobił. I gdy tylko zawiesił wzrok na dwóch turkusowych punktach, coś się zmieniło. Strach, który odczuwał przez ostatnie minuty malał. Zamiast tego ogarniała go złość. Istny szał, gdy tylko widział tę twarz, którą szczerze nienawidził. Twarz człowieka, którego miał ochotę zabić. Musiał znaleźć ujście dla tych negatywnych emocji, nie będzie dusił tego w sobie. Zacisnął pięści, podniósł twarz ku niebu i zaczął krzyczeć. Najgłośniej jak tylko potrafił, niech ktokolwiek usłyszy ryk pełen nienawiści....
Przez jego ciało przeszły dreszcze. Nie było to jednak zwykłe drżenie. Spowodowane było przepełniającą go mocą. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Krzyczał dalej, podczas gdy ziemia wokół niego zaczęła się trząść. Małe kamyczki uniosły się do góry. Podłoże znajdujące się pod nim zaczęło się osuwać, pozostawiając go w małym kraterze, który zwiększał się coraz bardziej i bardziej. Włosy ponownie uniosły się ku górze, lecz teraz zaczęły stawać się jaśniejsze. Wszystkie mięśnie miał napięte, żyły powychodziły na każdym fragmencie jego ciała. Czarna czupryna nie opadała już z powrotem, stawała się coraz jaśniejsza nabierając złotawego koloru. Moc, którą czuł wewnątrz siebie, stawała się coraz większa, miał wrażenie, że za moment eksploduje nie będąc w stanie jej ujarzmić. Lecz z drugiej strony zdawał sobie sprawę, iż to JEGO moc.
Nastąpiła eksplozja. Od miejsca, w którym stał, we wszystkie strony "popłynęła" fala kurzu i pyłu. On sam unosił się w powietrzu nad kraterem. Nie był już tą samą osobą. Złote włosy, aura tego samego koloru otaczająca go zewsząd. Sprawiał również wrażenie wyższego i większego, jednak to przez przyrost masy mięśniowej. Ale nie chodziło o wygląd. Chłodne spojrzenie zza złotych tęczówek. Mina świadcząca o pewności siebie i braku litości dla rywala. Po raz kolejny spojrzał na Rik'a, po czym zaczął iść w jego stronę. Będąc zaledwie dwa, może trzy metry od niego nagle zniknął, pojawiając się ułamek sekundy później tuż przed przeciwnikiem i zadając mu potężny cios w brzuch. Trzymając rywala pięścią w tej zgiętej pozycji powiedział:
- Powtórzę raz jeszcze. Zabiję Cię.
Tyle, że teraz te słowa nabrały większego sensu. Przedtem rzucała je osoba ogarnięta złością, nie myśląca racjonalnie. Teraz był pewien tego co mówi. Co by się nie stało, to on wyjdzie z tego pojedynku żywy.
OCC:
Potężny - 1134 dmg.
Minus 75 Ki.
Re: Przestrzeń powietrzna
Pon Sty 21, 2013 7:35 pm
Rik z początku nie był świadom tego co się dzieje z Hazardem. Dopiero po ujrzeniu jego spojrzenia...
- Nie możliwe!
Uświadomił sobie co właśnie ma nastąpić. A mianowicie, że Haz staje się Super Saiyanem. Przez moment się wystraszył. Jak się okazuje był mocny w gębie tylko wtedy gdy miał pewność, że jego przeciwnik nie dorównuje mu siłą. Cofnął się trochę. Spojrzał na swój scouter z przerażeniem. Moc jego przeciwnika ciągle rosła. Była nawet większa niż jego samego. Znieruchomiał. Dostał w brzuch nawet się nie broniąc. Zgięty w pół i czując ten okropny ból już wiedział, że tej walki nie wygra. Jednak jeszcze nie zamierzał się poddać.
- Ty... gówniarzu!
Splunął mu śliną z krwią prosto w twarz. Celował w oczy. Nieco będąc w szoku starał się trafić go z całej siły w podbródek tzw. ciosem podbródkowym.
OOC:
Podstawowy 510dmg
HP 5407 - 1134 = 4273
- Nie możliwe!
Uświadomił sobie co właśnie ma nastąpić. A mianowicie, że Haz staje się Super Saiyanem. Przez moment się wystraszył. Jak się okazuje był mocny w gębie tylko wtedy gdy miał pewność, że jego przeciwnik nie dorównuje mu siłą. Cofnął się trochę. Spojrzał na swój scouter z przerażeniem. Moc jego przeciwnika ciągle rosła. Była nawet większa niż jego samego. Znieruchomiał. Dostał w brzuch nawet się nie broniąc. Zgięty w pół i czując ten okropny ból już wiedział, że tej walki nie wygra. Jednak jeszcze nie zamierzał się poddać.
- Ty... gówniarzu!
Splunął mu śliną z krwią prosto w twarz. Celował w oczy. Nieco będąc w szoku starał się trafić go z całej siły w podbródek tzw. ciosem podbródkowym.
OOC:
Podstawowy 510dmg
HP 5407 - 1134 = 4273
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Wto Sty 22, 2013 11:49 pm
Widział strach w oczach rywala. Widział jak pewność siebie go opuszcza. To przerażenie wymalowane na jego twarzy powodowało u Hazard'a mściwą satysfakcję. Wykończenie go sprawi mu większą przyjemność. Nie zareagował na jego słowa, ani na splunięcie mu w twarz. To było dziwne, bo z jednej strony pałał do niego nienawiścią, lecz z drugiej doskonale nad tym uczuciem panował. Ze stoickim spokojem zatrzymał jego cios kierowany na twarz. Chwyciwszy jego dłoń, podniósł do nieco wyżej i kopniakiem w brzuch odrzucił parę metrów dalej. Następnie nie zwlekając, skierował w jego stronę prawą rękę i począł kumulować żółtawą kulę energii.
- BIG BANG ATTACK! - ryknął, po czym pocisk pomknął w stronę Rik'a
Nastąpiła eksplozja, po raz kolejny na przestrzeni kilku minut dwójka wojowników została przysłonięta przez masę kurzu i pyłu. Hazard stał nadal, nie opuściwszy dłoni jeszcze przez kilka sekund. Ten atak raczej nie zakończył pojedynku, ale z pewnością przybliżył go do zwycięstwa. Jeszcze nigdy nie emanował taką pewnością siebie. Nic nie mogło zbić go z tropu, jeszcze kilka chwil i dopełni zemsty. Po raz pierwszy zabije dla przyjemności, nie w obronie koniecznej.
OCC:
Blok.
BBA - 15% Ki = 945 dmg.
HP - 3787
Ki - 6117 - 898 (za BBA) - 75 (za turę SSJ'a) = 5144
- BIG BANG ATTACK! - ryknął, po czym pocisk pomknął w stronę Rik'a
Nastąpiła eksplozja, po raz kolejny na przestrzeni kilku minut dwójka wojowników została przysłonięta przez masę kurzu i pyłu. Hazard stał nadal, nie opuściwszy dłoni jeszcze przez kilka sekund. Ten atak raczej nie zakończył pojedynku, ale z pewnością przybliżył go do zwycięstwa. Jeszcze nigdy nie emanował taką pewnością siebie. Nic nie mogło zbić go z tropu, jeszcze kilka chwil i dopełni zemsty. Po raz pierwszy zabije dla przyjemności, nie w obronie koniecznej.
OCC:
Blok.
BBA - 15% Ki = 945 dmg.
HP - 3787
Ki - 6117 - 898 (za BBA) - 75 (za turę SSJ'a) = 5144
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Sty 24, 2013 5:55 pm
Rik dał się zrobić jak typowy świeżak. Wybuch sprawił, że zniknął gdzieś w kłębach dymu. Może był nieco zszokowany ale nie na tyle by całkowicie zatracić racjonalne myślenie. Widział, że tą sytuację da się wykorzystać. Ukrył się gdzieś. Za pomocą telekinezy rzucił dość sporym głazem w Hazarda. Sam zaś zaatakował go od tyłu celując nogą w nerki.
OOC:
Potężny za kamień i kop: 1080dmg Za sam kop albo samo zderzenie z kamieniem Podstawowy: 510dmg
Jest też możliwość, że unikniesz obu. Jak to zrobisz to już twoja inwencja twórcza ^^
HP: 4273 - 945 = 3328
OOC:
Potężny za kamień i kop: 1080dmg Za sam kop albo samo zderzenie z kamieniem Podstawowy: 510dmg
Jest też możliwość, że unikniesz obu. Jak to zrobisz to już twoja inwencja twórcza ^^
HP: 4273 - 945 = 3328
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sty 25, 2013 3:22 pm
Stał pośród chmary kurzu i pyłu, skoncentrowany czekał na ripostę Rik'a. Obracał głowę raz w jedną raz w drugą, gotów w każdej chwili obronić się przed atakiem. Nagle po swojej lewej zauważył jakiś duży, ciemny kształt. Ułamek sekundy później zorientował się, że to sporej wielkości głaz.
- Też ma pomysły... - mruknął pod nosem.
Podniósł prawą dłoń nieco wyżej i zaczął tworzyć w niej Ki Sword'a, nieco innego niż zwykle. Ostrze nieco cieńsze, ale zdecydowanie dłuższe, bo prawie półtorametrowe. Gdy kamlot był już wystarczająco blisko, jednym szybkim ruchem przeciął go na pół poziomym cięciem. Jedna z części przeleciała mu nad głową, druga opadła na piach.
- Gdzie on jest.... - szepnął.
Spojrzał za siebie i dostrzegł lecącego w jego stronę Rik'a, gotowego do zadania ciosu nogą. Szybko skoczył do góry, odbił się mocno nogami od górnej połowy głazu i skontrował, trafiając go nogą w brzuch. Zgięty w pół Saiyan odleciał parę metrów dalej. Hazard ruszył za nim, chwycił go za nogę i rzucił o najbliższe skały. Ogoniasty z hukiem rozbił się o nie, a jego ciało pozostało w niewielkim wgłębieniu. Wolnym krokiem ruszył w jego stronę. Zacisnął dłoń na gardle rywala i podniósł tak, że ich twarze znajdowały się teraz na tym samym poziomie.
- Boisz się? - spytał z pogardą w głosie - czujesz strach? Masz świadomość, że przyjdzie Ci umrzeć w bólu i cierpieniu? Jeśli tak to super - po czym uderzył go mocno w brzuch, pozwalając jego ciału opaść.
Zawiał nieco mocniejszy wiatr sprawiając, że widoczność wokół nich znów była dobra. Złotowłosy wojownik stał wyprostowany, patrząc z góry na swego przeciwnika.
OCC:
Kontra + podstawowy = 1170 dmg.
- Też ma pomysły... - mruknął pod nosem.
Podniósł prawą dłoń nieco wyżej i zaczął tworzyć w niej Ki Sword'a, nieco innego niż zwykle. Ostrze nieco cieńsze, ale zdecydowanie dłuższe, bo prawie półtorametrowe. Gdy kamlot był już wystarczająco blisko, jednym szybkim ruchem przeciął go na pół poziomym cięciem. Jedna z części przeleciała mu nad głową, druga opadła na piach.
- Gdzie on jest.... - szepnął.
Spojrzał za siebie i dostrzegł lecącego w jego stronę Rik'a, gotowego do zadania ciosu nogą. Szybko skoczył do góry, odbił się mocno nogami od górnej połowy głazu i skontrował, trafiając go nogą w brzuch. Zgięty w pół Saiyan odleciał parę metrów dalej. Hazard ruszył za nim, chwycił go za nogę i rzucił o najbliższe skały. Ogoniasty z hukiem rozbił się o nie, a jego ciało pozostało w niewielkim wgłębieniu. Wolnym krokiem ruszył w jego stronę. Zacisnął dłoń na gardle rywala i podniósł tak, że ich twarze znajdowały się teraz na tym samym poziomie.
- Boisz się? - spytał z pogardą w głosie - czujesz strach? Masz świadomość, że przyjdzie Ci umrzeć w bólu i cierpieniu? Jeśli tak to super - po czym uderzył go mocno w brzuch, pozwalając jego ciału opaść.
Zawiał nieco mocniejszy wiatr sprawiając, że widoczność wokół nich znów była dobra. Złotowłosy wojownik stał wyprostowany, patrząc z góry na swego przeciwnika.
OCC:
Kontra + podstawowy = 1170 dmg.
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sty 25, 2013 8:20 pm
Rik nieźle oberwał kolejny raz. Coraz bardziej się pogrążał. Kolejne ciosy spływały na niego jak krople deszczu w trakcie burzy. Ostatecznie wylądował znów w jakichś skałach. Wyciągnięty za szyję zaciskał zęby z bólu. Na słowa Hazarda odpowiedział jedynie:
- Nie bądź taki pewny siebie.
I składając ręce wystrzelił promieniem energii wprost w jego brzuch. Fala uderzeniowa poniosła go parę metrów w dal i wybuchła po zetknięciu z jakimiś skalnymi górami. Wybuch wystraszył okoliczne robale. Kamienie i kurz unosiły się nad ziemią.
OOC: Znów Final Flash za 2500 dmg
HP: 3328 - 1170 = 2158
KI: 3441 - 2000 = 1441
- Nie bądź taki pewny siebie.
I składając ręce wystrzelił promieniem energii wprost w jego brzuch. Fala uderzeniowa poniosła go parę metrów w dal i wybuchła po zetknięciu z jakimiś skalnymi górami. Wybuch wystraszył okoliczne robale. Kamienie i kurz unosiły się nad ziemią.
OOC: Znów Final Flash za 2500 dmg
HP: 3328 - 1170 = 2158
KI: 3441 - 2000 = 1441
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Sob Sty 26, 2013 9:34 pm
Odkąd przybrał postać Super Saiyan'a zawładnęła nim nienawiść, jak i również pewność siebie. I to drugie niestety go zgubiło. Zupełnie zaskoczył go nagły atak Rik'a. Nim zdążył cokolwiek zrobić, potężna fala uderzeniowa trafiła go w brzuch. Siła odrzutu była niesamowita, podobnie jak przed chwilą jego rywal, skończył na skałach. Leżał przez chwilę przygnieciony kamieniami, próbując złapać oddech. Dawno nie przyjął na siebie tak mocnego ataku.
- Co za głupota.... - wystękał.
Wsparł się na rękach i wstał. Uniform na brzuchu został doszczętnie zniszczony. Sięgnął ręką za pozostałą część i z ulgą wyczuł trzy scoutery, powierzone mu przez tajemniczego Jaszczura. Jakim cudem nadal były całe - tego nie wiedział, lecz teraz nie to było najważniejsze. Mocno ucierpiał, jego ciało stało się nieco ociężałe, a skóra na brzuchu piekła niemiłosiernie. Pomimo tego ruszył z zaciekłością na Rik'a. Jemu również sporo brakowało do pełnej sprawności. Zaczął biec, a następnie używając Zanzoken'a stworzył dwie iluzje. Zaatakował z trzech różnym stron, co chwilą zmieniając położenie "oryginału". Zasypał rywala gradem ciosów, wyładowując się za ostatni atak. Na końcu pojawił się nad nim, skumulował w ręce Ki i wystrzelił żółtawą kulę rycząc:
- BIG BANG ATTACK!
OCC:
Zanzo - od razu opisuję 3 tury.
Dwie połówki czyli jeden podstawowy - 585 dmg.
BBA - 945 dmg.
HP - 1287
Ki - 5144 - (180 (Zanzo 3 tury) + 898 (BBA) + 150 (za SSJ'ta, w poprzedniej zapomniałem odjąć) = 3916
- Co za głupota.... - wystękał.
Wsparł się na rękach i wstał. Uniform na brzuchu został doszczętnie zniszczony. Sięgnął ręką za pozostałą część i z ulgą wyczuł trzy scoutery, powierzone mu przez tajemniczego Jaszczura. Jakim cudem nadal były całe - tego nie wiedział, lecz teraz nie to było najważniejsze. Mocno ucierpiał, jego ciało stało się nieco ociężałe, a skóra na brzuchu piekła niemiłosiernie. Pomimo tego ruszył z zaciekłością na Rik'a. Jemu również sporo brakowało do pełnej sprawności. Zaczął biec, a następnie używając Zanzoken'a stworzył dwie iluzje. Zaatakował z trzech różnym stron, co chwilą zmieniając położenie "oryginału". Zasypał rywala gradem ciosów, wyładowując się za ostatni atak. Na końcu pojawił się nad nim, skumulował w ręce Ki i wystrzelił żółtawą kulę rycząc:
- BIG BANG ATTACK!
OCC:
Zanzo - od razu opisuję 3 tury.
Dwie połówki czyli jeden podstawowy - 585 dmg.
BBA - 945 dmg.
HP - 1287
Ki - 5144 - (180 (Zanzo 3 tury) + 898 (BBA) + 150 (za SSJ'ta, w poprzedniej zapomniałem odjąć) = 3916
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Sty 31, 2013 3:19 pm
Rik praktycznie bez zapasów energii nie miał już sił by się bronić. Walka na śmierć i życie. Każdy błąd przeciwnika mógł być tym ostatnim. Obaj niemalże już ledwo trzymali się na nogach. Choć wydawało się, że przez ten ostatni atak wola walki Haza jeszcze bardziej wzrosła. Zaskoczył go zanzokenem i choć Rik znał tą technikę to i tak nie potrafił się obronić. Został zmasakrowany gradem ciosów.
- Ty...!!
Zdołał jedynie powiedzieć wypluwając masę krwi. Na sam koniec dostał Big Bangiem. Rozbił się w okolicznych skałach. Przez kilka minut nie dawał oznak życia. W końcu wyczłapał się spod gruzów. Zniknęła aura, zniknęły złote włosy. Padł na ziemię w kałużę własnej krwi.
- Oszczędź mnie...
Wyszeptał cicho.
- Oszczędź... mnie...!
Powtórzył dodając nieco więcej stanowczości. Zakasłał krztusząc się czerwoną wydzieliną.
HP=202
- Ty...!!
Zdołał jedynie powiedzieć wypluwając masę krwi. Na sam koniec dostał Big Bangiem. Rozbił się w okolicznych skałach. Przez kilka minut nie dawał oznak życia. W końcu wyczłapał się spod gruzów. Zniknęła aura, zniknęły złote włosy. Padł na ziemię w kałużę własnej krwi.
- Oszczędź mnie...
Wyszeptał cicho.
- Oszczędź... mnie...!
Powtórzył dodając nieco więcej stanowczości. Zakasłał krztusząc się czerwoną wydzieliną.
HP=202
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Lut 01, 2013 5:26 pm
Walka dobiegła końca. Długo czekał zanim Rik wygramolił się ze sterty gruzów. Był wyczerpany, moc Super Saiyan'a odeszła wraz z jego wolą walki. Leżał na ziemi w kałuży własnej krwi nie mając siły się ruszyć. Hazard wolnym krokiem ruszył w jego stronę. Stanął nad nim i już miał zamiar go wykończyć, gdy usłyszał ciche błagania przeciwnika. Znieruchomiał na chwilę. Taki dumny, taki arogancki, a jednak będąc jedną nogą na tamtym świecie pokazał się z innej strony. Można było sobie tylko wyobrazić ile ten czyn musiał go kosztować, jakie to było dla niego uwłaczające. Przez moment Haz zamierzał odejść bez słowa, pozostawiając go na pastwę losu i dając sporą szansę na przeżycie. Jednak przypomniał sobie wydarzenia sprzed jego przemiany. To z jaką pogardą wypowiadał się o Halfach. To, że bez skrupułów zabił swego kompana. Na jego twarzy pojawił się grymas złości. Splunął tuż obok leżącego Rik'a i wyciągnął w jego stronę prawą dłoń. Po chwili zaczął tworzyć w niej Ki Sword'a
- Że też jeszcze masz czelność mnie o to prosić - powiedział.
W tym momencie czuł się dziwnie. Za chwilę zabije istotę ludzką, po raz pierwszy w swoim życiu. Niby naturalna rzecz dla przedstawicieli jego rasy. Ale nie dla niego, on zawsze był inny. Lecz teraz.... Kiedyś wydawało mu się to straszne, sądził, że nie jest w stanie tego zrobić. W tej sytuacji jednak nie wahał się, po prostu wiedział że tak trzeba. Wciągnął głośno powietrze.
- Nie okażę Ci litości, tak jak Ty nie okazałeś jej swemu kompanowi. Żegnaj.
Ki Sword przyjął formę włóczni, która przebiła serce Saiyan'a. Jego ciało wygięło się ku górze, by po chwili bezwładnie opaść. Rik był martwy.
Jeszcze chwilę patrzył na jego ciało, rozmyślając na temat kilku spraw. Przede wszystkim nurtowało go dlaczego nie może ścierpieć naśmiewania się z Halfów? Nigdy nic do nich nie miał, ale też nie był ich wielkim obrońcą. Dziwne. Z tego co wiedział w jego rodzinie od wielu pokoleń występowali jedynie czystej krwi Saiyan'ie, tak więc podświadomość raczej nie mogła zadziałać w tej sytuacji. Może po prostu zareagował, bo nie lubi jak ktoś śmieje się z kogokolwiek. Być może.... Spojrzał po raz ostatni na ciało swojego największego i najtrudniejszego przeciwnika, po czym wzbił się w powietrze, obierając kurs na Pub.
OCC:
Ki Sword - 202 dmg. = Rik [*]
Minus 277 Ki.
Z/T --> Pub "Pełnia Księżyca"
- Że też jeszcze masz czelność mnie o to prosić - powiedział.
W tym momencie czuł się dziwnie. Za chwilę zabije istotę ludzką, po raz pierwszy w swoim życiu. Niby naturalna rzecz dla przedstawicieli jego rasy. Ale nie dla niego, on zawsze był inny. Lecz teraz.... Kiedyś wydawało mu się to straszne, sądził, że nie jest w stanie tego zrobić. W tej sytuacji jednak nie wahał się, po prostu wiedział że tak trzeba. Wciągnął głośno powietrze.
- Nie okażę Ci litości, tak jak Ty nie okazałeś jej swemu kompanowi. Żegnaj.
Ki Sword przyjął formę włóczni, która przebiła serce Saiyan'a. Jego ciało wygięło się ku górze, by po chwili bezwładnie opaść. Rik był martwy.
Jeszcze chwilę patrzył na jego ciało, rozmyślając na temat kilku spraw. Przede wszystkim nurtowało go dlaczego nie może ścierpieć naśmiewania się z Halfów? Nigdy nic do nich nie miał, ale też nie był ich wielkim obrońcą. Dziwne. Z tego co wiedział w jego rodzinie od wielu pokoleń występowali jedynie czystej krwi Saiyan'ie, tak więc podświadomość raczej nie mogła zadziałać w tej sytuacji. Może po prostu zareagował, bo nie lubi jak ktoś śmieje się z kogokolwiek. Być może.... Spojrzał po raz ostatni na ciało swojego największego i najtrudniejszego przeciwnika, po czym wzbił się w powietrze, obierając kurs na Pub.
OCC:
Ki Sword - 202 dmg. = Rik [*]
Minus 277 Ki.
Z/T --> Pub "Pełnia Księżyca"
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach