Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
+5
NPC.
Rex
Red
Reito
NPC
9 posters
Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Czw Maj 31, 2012 6:21 pm
First topic message reminder :
Samotna wyspa, o której mało kto wspomina, zapewne dzięki staraniom facetów w czarnych garniturach. Nikt nie wie, co znaczy widoczny z lotu ptaka napis "Strefa 66.6, wstęp wzbroniony.", lecz dla wielu brzmi on jak zaproszenie.
Wyspa została zmieciona z powierzchni ziemi przez Ion Cannon armi Sześć, Sześć punkt Sześć. Jedynie połać morska i gigantyczny krater pod powierzchnia unormowanej wody może świadczyć o tym, że była tu jakaś połać ziemska w postaci wyspy.
Samotna wyspa, o której mało kto wspomina, zapewne dzięki staraniom facetów w czarnych garniturach. Nikt nie wie, co znaczy widoczny z lotu ptaka napis "Strefa 66.6, wstęp wzbroniony.", lecz dla wielu brzmi on jak zaproszenie.
Wyspa została zmieciona z powierzchni ziemi przez Ion Cannon armi Sześć, Sześć punkt Sześć. Jedynie połać morska i gigantyczny krater pod powierzchnia unormowanej wody może świadczyć o tym, że była tu jakaś połać ziemska w postaci wyspy.
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Wto Paź 18, 2016 12:48 am
Płomienie rozpowszechniły się po uszkodzonych sektorach helikoptera dopełniając szkody. Każdy spec stwierdziłby, że ta maszyna nie powinna dłużej latać, ale pilot trzymający drążek najwyraźniej pokazywał maksimum swoich umiejętności, skoro jeszcze unosiła się nad ziemią.
- Muszę awaryjnie lądować, już są na miejscu! – Doszedł krzyk za kajuty, gdy jednocześnie kierujący przestawił szereg przycisków. Kumpel z wyrzutnią najwyraźniej nie zamierzał się poddawać i wolał wyjść z twarzą w obecnej sytuacji.
- Łap! To prezent od naszej jednostki! – nacisnął za spust wypluwając z tajemniczej rury podłużny, ostro zakończony kształt. Rakieta zapaliła się namierzając na balonówę ze znaczną prędkością. Obiekt zbliżał się z tak wielką prędkością, że ciężko było stwierdzić, czy wybuchowy pocisk po prostu chciał tak ochoczo dostarczyć do celu, czy naturalnie cieszył się z wolności po opuszczeniu wyrzutni. Raa przecięły dziwne promienie o czerwonej barwie, nie zrobiły jej żadnej krzywdy, ale zdecydowanie gra świateł skupiała się na jej ciele. To pocisk miał laserowy system namierzania na skanowany wpierw przez wyrzutnie cel. Jedna z nowszych osiągnięć sześć, sześć punktu sześć. Rakieta posiadała podstawową sztuczną inteligencje, zdolne kierować torem lotu tak, by unikać niechcianych trajektorii, przeszkód oraz prób zestrzelenia. Agresor wrócił do środka, a schodki na których wcześniej stanął, automatycznie schowały się tuż za nim.
- Tutaj nie wylądujemy, uwolnij gaśnice i kieruj się w stronę naszych – zasiadł za siedzeniem dając polecenie pilotowi. Wielki zbiornik z gaśniczą cieczą rozwarł się uwalniając mieszankę deszczu z pianą. Zaczęli odlatywać, a pocisk właśnie dotarł do celu uwalniając ogromną eksplozje…Czy wybuch okaże się dla Raa śmiertelny? Niewyobrażalny ból przeszył jej ciało, aż zleciała z pułapu w kierunku leśnych gąszczy. Jej ciało przedarło się przez poszycie korony drzew, obijając się o różnorodne gałęzie, aż w końcu zderzając się z ziemią. Gdy wstała, poczuła, ze nie jest sama…okrążyła ją grupa mężczyzn ubranych w ciemne, wręcz czarne uniformy. Wszyscy mieli ze sobą broń podobną do wcześniej spotkanych łowców demonów, lecz ta nie wydawała się tak przestarzała i zużyta, jak u tamtejszych. Z najmniej dziewięć osób mogła naliczyć tuż przy niej, bez słowa mierzyli w nią gotowi w każdej chwili nacisnąć za spust. Również nie byli sami, w gąszczach krzewin leśnych i pomniejszych drzewek dało się dostrzec zarys dwóch maszyn kroczących, mechów o wyjątkowo zaawansowanych walorach bojowych, ale dla nie pojmującej technologii Raa wystarczyło, że były to kolosy bardziej masywniejsze i niebezpieczniejsze od wcześniej spotkanego Goryla.
- Witaj na terytorium sześć, sześć, punkt sześć. Widzę, że zrobiłaś spore zamieszanie i uwierz mi, popadłaś w wielkie kłopoty. – zadziorny głos mężczyzny przedstawił osobę w zielonym pancerzu z maską imitującą zieloną twarz zasłoniętą skomplikowaną elektroniką. Dało się dostrzec wyłącznie jego lewe oko oraz nieprzyjazny i bardzo sceptyczny wobec Raa grymas.
- Dam ci szansę, podaj jeden powód dla którego nie mielibyśmy rozstrzelać ciebie na miejscu i uznać ciebie, za kolejną skwarkę z przestrzeni kosmicznej. – wykwalifikowani żołnierze unieśli karabiny mierząc w kierunku Raa jeszcze bardziej zdeterminowanie, niżeli wcześniej.
OCC:
Helikopter Pożarny:
Statystyki:
166/450 punktów strukturalnych [poprzednio 258]
Siła: 60
Szybkość : 80
Wytrzymałość : 30
Energia: 0
Uzbrojony: 2x karabiny gatling typ: wysoki kaliber [1 rozerwany i niefunkcjonalny] / 1 zrzut gaśniczej cieczy.
Pilot z wyrzutnią:
Rakieta namierzana laserowo, eksplozja – 175 obrażeń dla Raa. Szybkość pocisku 110.
Statystyki:
270/270 punktów życia.
Siła: 22
Szybkość: 25
Wytrzymałość 18
Energia: 10
Uzbrojony: Wyrzutnia rakiet nieznanego typu ??? w fazie namierzania.
OCC2:
Według zasad uznaje, że walka nadal trwa. Choć walka skończyła się z helikopterem. Jeśli chodzi o punkty życia i ki, na razie ich regeneracją się nie przejmuj.
- Muszę awaryjnie lądować, już są na miejscu! – Doszedł krzyk za kajuty, gdy jednocześnie kierujący przestawił szereg przycisków. Kumpel z wyrzutnią najwyraźniej nie zamierzał się poddawać i wolał wyjść z twarzą w obecnej sytuacji.
- Łap! To prezent od naszej jednostki! – nacisnął za spust wypluwając z tajemniczej rury podłużny, ostro zakończony kształt. Rakieta zapaliła się namierzając na balonówę ze znaczną prędkością. Obiekt zbliżał się z tak wielką prędkością, że ciężko było stwierdzić, czy wybuchowy pocisk po prostu chciał tak ochoczo dostarczyć do celu, czy naturalnie cieszył się z wolności po opuszczeniu wyrzutni. Raa przecięły dziwne promienie o czerwonej barwie, nie zrobiły jej żadnej krzywdy, ale zdecydowanie gra świateł skupiała się na jej ciele. To pocisk miał laserowy system namierzania na skanowany wpierw przez wyrzutnie cel. Jedna z nowszych osiągnięć sześć, sześć punktu sześć. Rakieta posiadała podstawową sztuczną inteligencje, zdolne kierować torem lotu tak, by unikać niechcianych trajektorii, przeszkód oraz prób zestrzelenia. Agresor wrócił do środka, a schodki na których wcześniej stanął, automatycznie schowały się tuż za nim.
- Tutaj nie wylądujemy, uwolnij gaśnice i kieruj się w stronę naszych – zasiadł za siedzeniem dając polecenie pilotowi. Wielki zbiornik z gaśniczą cieczą rozwarł się uwalniając mieszankę deszczu z pianą. Zaczęli odlatywać, a pocisk właśnie dotarł do celu uwalniając ogromną eksplozje…Czy wybuch okaże się dla Raa śmiertelny? Niewyobrażalny ból przeszył jej ciało, aż zleciała z pułapu w kierunku leśnych gąszczy. Jej ciało przedarło się przez poszycie korony drzew, obijając się o różnorodne gałęzie, aż w końcu zderzając się z ziemią. Gdy wstała, poczuła, ze nie jest sama…okrążyła ją grupa mężczyzn ubranych w ciemne, wręcz czarne uniformy. Wszyscy mieli ze sobą broń podobną do wcześniej spotkanych łowców demonów, lecz ta nie wydawała się tak przestarzała i zużyta, jak u tamtejszych. Z najmniej dziewięć osób mogła naliczyć tuż przy niej, bez słowa mierzyli w nią gotowi w każdej chwili nacisnąć za spust. Również nie byli sami, w gąszczach krzewin leśnych i pomniejszych drzewek dało się dostrzec zarys dwóch maszyn kroczących, mechów o wyjątkowo zaawansowanych walorach bojowych, ale dla nie pojmującej technologii Raa wystarczyło, że były to kolosy bardziej masywniejsze i niebezpieczniejsze od wcześniej spotkanego Goryla.
- Tajemniczy Przywódca Bazy Cerber:
- Witaj na terytorium sześć, sześć, punkt sześć. Widzę, że zrobiłaś spore zamieszanie i uwierz mi, popadłaś w wielkie kłopoty. – zadziorny głos mężczyzny przedstawił osobę w zielonym pancerzu z maską imitującą zieloną twarz zasłoniętą skomplikowaną elektroniką. Dało się dostrzec wyłącznie jego lewe oko oraz nieprzyjazny i bardzo sceptyczny wobec Raa grymas.
- Dam ci szansę, podaj jeden powód dla którego nie mielibyśmy rozstrzelać ciebie na miejscu i uznać ciebie, za kolejną skwarkę z przestrzeni kosmicznej. – wykwalifikowani żołnierze unieśli karabiny mierząc w kierunku Raa jeszcze bardziej zdeterminowanie, niżeli wcześniej.
OCC:
Helikopter Pożarny:
Statystyki:
166/450 punktów strukturalnych [poprzednio 258]
Siła: 60
Szybkość : 80
Wytrzymałość : 30
Energia: 0
Uzbrojony: 2x karabiny gatling typ: wysoki kaliber [1 rozerwany i niefunkcjonalny] / 1 zrzut gaśniczej cieczy.
Pilot z wyrzutnią:
Rakieta namierzana laserowo, eksplozja – 175 obrażeń dla Raa. Szybkość pocisku 110.
Statystyki:
270/270 punktów życia.
Siła: 22
Szybkość: 25
Wytrzymałość 18
Energia: 10
Uzbrojony: Wyrzutnia rakiet nieznanego typu ??? w fazie namierzania.
OCC2:
Według zasad uznaje, że walka nadal trwa. Choć walka skończyła się z helikopterem. Jeśli chodzi o punkty życia i ki, na razie ich regeneracją się nie przejmuj.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Czw Paź 20, 2016 8:55 pm
Patrząc jak płomienie z jej ataku coraz bardziej niszczy już sfatygowaną maszynę Raa znów zatraciła się w tym widoku zapominając o człowieku z dziwnym przyrządem na ramieniu który dopiero co ją prowokował jak i o wszystkim innym.
Zmieniło się to jednak w chwili w której z owego obiektu z wielką prędkością wystrzelił sporych rozmiarów pocisk.
Dostrzegłszy do demonica już przygotowywała się do odbicia pędzącego w jej stronę obiektu kompletnie ignorując promienie światła które się na niej skupiły. W końcu jeśli nic jej nie zrobiły to nie miała się czym przejmować, a nadciągający pocisk z całą pewnością stanowił zagrożenie. Jednak nie doceniła jego prędkości i nim zdała sobie z tego sprawę rakietą już ją dosięgła co skończyło się eksplozją o naprawdę dużej sile. Sile tak dużej, że strąciła z nieba i ogłuszając różowoskórą w skutek czego otaczająca ją aura zniknęła.
Lecz pomimo tego, że dzwoniło jej w uszach, a przed oczami miała mroczki czuła jak trudny do opisania bólu rozchodzi się po jej ciele. A jakby tego to droga do ziemi jaką na niej wymuszono była upstrzona całą masą gałęzi, zaś spotkanie z każdą z nich tylko dokładało nową porcję cierpienia do tego które już odczuwała. Najpewniej nie obyłoby się bez przynajmniej kilku złamań nim jeszcze dotarła do gruntu gdyby nie fakt, że nie posiadała nawet jednaj kości.
Kiedy w końcu po tym nieplanowanym lądowaniu doszła do siebie pierwszym co chciała zrobić pomimo wciąż obolałego ciał, to odnaleźć tamtego faceta który dopiero co do niej strzelił. Nim jednak zdążyła ponownie wzbić się w powietrze zdała sobie sprawę, że nie jest sama. A dokładnie, że jest otoczona przez grupę o znacznie lepszym wyposażeniu od tych ludzi którzy wtrącili się w jej walkę z gorylem.
Do tego pomiędzy otaczającymi ich drzewami dostrzegła jeszcze dwie wielkie maszyny które wyglądały na znacznie niebezpieczniejsze od tamtego małpoluda jak i od helikoptera który już dawno znikł jej z oczu.
"Mam temu... osobnikowi... podać powód by... mnie nie... rozstrzelać" powtórzyła w myślach słowa tajemniczego zielonoskórego jegomościa w pancerzu i próbując zrozumieć o co dokładnie mogło chodzić. Jeśli rozstrzelanie było tym co ją spotkało podczas walki z tamtą maszyną, to jej to nie przypadało go gustu. W szczególności, że widziała u tych ludzi jak i tamtych wielkich maszyn znacznie więcej obiektów z których jak przypuszczała również wyjdą pociski które znów zaczną przechodzić przez jej ciało wywołując ból.
Nie zmieniwszy pozycji jaką miała w chwili zauważenia grupy ponownie przyjrzała się wszystkich otaczających ją wrogach ze skierowanymi w jej stronę sprzętem mrużąc oczy z niezadowolenia.
- Raa... ma wroga... wszędzie... Raa... - zaczęła niechętnie niemal, że warcząc i próbując coś przekazać, lecz dość szybko przerwała. W końcu nawet nie bardzo wiedziała co miałaby powiedzieć. Nie zastanawiała się czemu to wszystko robi. Nie pamiętała czy ktoś jej to kazał, czy też nie. Jedne co pamiętała sprzed uwolnienia się tamtej kuli w której była zamknięta to było zniszczenie i płomienie wraz ze wszystkim co tym rzeczom towarzyszyło.
Warknąwszy z bólu wywołanego ponownym natłokiem myśli zamknęła powieki przykładając dłoń do głowy tuż nad uchem i pozwalając by z jej ciała uszło nieco pary.
- Widzę wroga... na drodze... zabiję... - ponownie zaczęła wciąż nie otwierając oczu, nie wiedząc właściwie czy mówi to co powinna, czy nie - Jest dobrze... jak zabiję...
OCC:
Raa HP: 825 - 175 = 650
Zmieniło się to jednak w chwili w której z owego obiektu z wielką prędkością wystrzelił sporych rozmiarów pocisk.
Dostrzegłszy do demonica już przygotowywała się do odbicia pędzącego w jej stronę obiektu kompletnie ignorując promienie światła które się na niej skupiły. W końcu jeśli nic jej nie zrobiły to nie miała się czym przejmować, a nadciągający pocisk z całą pewnością stanowił zagrożenie. Jednak nie doceniła jego prędkości i nim zdała sobie z tego sprawę rakietą już ją dosięgła co skończyło się eksplozją o naprawdę dużej sile. Sile tak dużej, że strąciła z nieba i ogłuszając różowoskórą w skutek czego otaczająca ją aura zniknęła.
Lecz pomimo tego, że dzwoniło jej w uszach, a przed oczami miała mroczki czuła jak trudny do opisania bólu rozchodzi się po jej ciele. A jakby tego to droga do ziemi jaką na niej wymuszono była upstrzona całą masą gałęzi, zaś spotkanie z każdą z nich tylko dokładało nową porcję cierpienia do tego które już odczuwała. Najpewniej nie obyłoby się bez przynajmniej kilku złamań nim jeszcze dotarła do gruntu gdyby nie fakt, że nie posiadała nawet jednaj kości.
Kiedy w końcu po tym nieplanowanym lądowaniu doszła do siebie pierwszym co chciała zrobić pomimo wciąż obolałego ciał, to odnaleźć tamtego faceta który dopiero co do niej strzelił. Nim jednak zdążyła ponownie wzbić się w powietrze zdała sobie sprawę, że nie jest sama. A dokładnie, że jest otoczona przez grupę o znacznie lepszym wyposażeniu od tych ludzi którzy wtrącili się w jej walkę z gorylem.
Do tego pomiędzy otaczającymi ich drzewami dostrzegła jeszcze dwie wielkie maszyny które wyglądały na znacznie niebezpieczniejsze od tamtego małpoluda jak i od helikoptera który już dawno znikł jej z oczu.
"Mam temu... osobnikowi... podać powód by... mnie nie... rozstrzelać" powtórzyła w myślach słowa tajemniczego zielonoskórego jegomościa w pancerzu i próbując zrozumieć o co dokładnie mogło chodzić. Jeśli rozstrzelanie było tym co ją spotkało podczas walki z tamtą maszyną, to jej to nie przypadało go gustu. W szczególności, że widziała u tych ludzi jak i tamtych wielkich maszyn znacznie więcej obiektów z których jak przypuszczała również wyjdą pociski które znów zaczną przechodzić przez jej ciało wywołując ból.
Nie zmieniwszy pozycji jaką miała w chwili zauważenia grupy ponownie przyjrzała się wszystkich otaczających ją wrogach ze skierowanymi w jej stronę sprzętem mrużąc oczy z niezadowolenia.
- Raa... ma wroga... wszędzie... Raa... - zaczęła niechętnie niemal, że warcząc i próbując coś przekazać, lecz dość szybko przerwała. W końcu nawet nie bardzo wiedziała co miałaby powiedzieć. Nie zastanawiała się czemu to wszystko robi. Nie pamiętała czy ktoś jej to kazał, czy też nie. Jedne co pamiętała sprzed uwolnienia się tamtej kuli w której była zamknięta to było zniszczenie i płomienie wraz ze wszystkim co tym rzeczom towarzyszyło.
Warknąwszy z bólu wywołanego ponownym natłokiem myśli zamknęła powieki przykładając dłoń do głowy tuż nad uchem i pozwalając by z jej ciała uszło nieco pary.
- Widzę wroga... na drodze... zabiję... - ponownie zaczęła wciąż nie otwierając oczu, nie wiedząc właściwie czy mówi to co powinna, czy nie - Jest dobrze... jak zabiję...
OCC:
Raa HP: 825 - 175 = 650
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Nie Paź 23, 2016 11:47 pm
Spojrzał na nią z góry, jakby widział najszkaradniejszą i nie wartą funta kłaków pokrakę. Widział w niej dziki instynkt wojownika, ale nie rozumiała, że zasada zabić lub być zabitym stanowiła zgubę dla każdego, kto postanowi się udać w tym kierunku.
- Nie masz wroga wszędzie, lecz ich tworzysz na własną prośbę. Im więcej zabijesz, tym więcej przeciwników pojawi się pragnąc twojej śmierci. - Spoważniał, ona zapewne niewiele z tego rozumiała. Co więcej ledwo była w stanie sklecić jakiekolwiek słowa. Noworodek o morderczym instynkcie, silny i głupi, to naprawdę niebezpieczna mieszanka.
- Dobrze, jak zabijesz? Tak, też mnie to bawi. - kończąc szyderczo słowa, machnął prawą ręką za za siebie by wszyscy żołnierze zrobili miejsce. Nadal formując krąg, byli czujni, ale najwyraźniej już znali swojego generała na tyle dobrze, by wiedzieć co tak niepozorny gest mógł oznaczać.
- W porządku Raa, czas na zabawę. - wyszczerzył szare zęby zadowolony, że w końcu będzie mógł rozruszać wszystkie mięśnie.
- Walka na śmierć i życie. Tylko ty i ja! - rozwarł lekko nogi i przyjął postawę przypominającą zawodowego boksera.
OCC:
Generał Ziemia:
Punkty Życia: 720/720
Punkty ki: 630/630
Siła: 57
szybkość: 63
Wytrzymałość: 48
Energia: 42
- Nie masz wroga wszędzie, lecz ich tworzysz na własną prośbę. Im więcej zabijesz, tym więcej przeciwników pojawi się pragnąc twojej śmierci. - Spoważniał, ona zapewne niewiele z tego rozumiała. Co więcej ledwo była w stanie sklecić jakiekolwiek słowa. Noworodek o morderczym instynkcie, silny i głupi, to naprawdę niebezpieczna mieszanka.
- Dobrze, jak zabijesz? Tak, też mnie to bawi. - kończąc szyderczo słowa, machnął prawą ręką za za siebie by wszyscy żołnierze zrobili miejsce. Nadal formując krąg, byli czujni, ale najwyraźniej już znali swojego generała na tyle dobrze, by wiedzieć co tak niepozorny gest mógł oznaczać.
- W porządku Raa, czas na zabawę. - wyszczerzył szare zęby zadowolony, że w końcu będzie mógł rozruszać wszystkie mięśnie.
- Walka na śmierć i życie. Tylko ty i ja! - rozwarł lekko nogi i przyjął postawę przypominającą zawodowego boksera.
OCC:
Generał Ziemia:
Punkty Życia: 720/720
Punkty ki: 630/630
Siła: 57
szybkość: 63
Wytrzymałość: 48
Energia: 42
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sro Paź 26, 2016 7:42 pm
Usłyszawszy ponownie głos zielonego mężczyzny Raa znów spojrzała na niego dostrzegając jego spojrzenie które zdecydowanie nie przypadło do gustu. Lecz tym razem nie wywołało u niej zniechęcenia, a jedynie rozjuszyło. Ograniczyła się jednak do zazgrzytania zębami. Otaczający ją ludzie i perspektywa tak wielkiej ilości obiektów które miałby ponownie przez nią przelatywać skutecznie odciągały demonicę od jakichkolwiek gwałtowniejszych czynności, co jeszcze bardziej ją rozjuszało.
Wtedy jednak jej rozmówca dał jakiś znak ręką w wyniku czego cała reszta rozeszła tworząc coś na kształt okrągłej areny i zostawiając im pole do popisu jak się okazało po kolejnej wypowiedzi mężczyzny.
Widząc jak jej przeciwnik przygotowuje się do walki sama przyjęła własną pozycję do walki rozkładając ręce na boki i uginając nieco nogi. Dodatkowo syknęła jeszcze w przez zaciśnięte zęby w jego stronę mrużąc nieco oczy.
Jednak zamiast z miejsca zaszarżować na przeciwnika zaczęła mu się przyglądać. Jego zachowanie wydawało się Raa jakieś... nienaturalne. Zamiast atakować już na wstępie lub też próbować uniknąć starcia czekał na nią. W prawdzie Siergiej też pozwolił jej pierwszej zaatakować, lecz on również był demonem. I z tego co pamiętała to zrobił to między innymi w podzięce za uratowanie z opresji. Choć wcale nie planowała tego uczynić...
Przerwała jednak dalsze rozmyślania czując jak w jej głowie ponownie zaczyna pojawiać się źródło nieznośnego bólu. I to takiego przy którym odczucia po przymusowym podejściu do lądowania przez korony drzew traciło na wartości.
Próbując się pobyć kolejnej migreny różowoskóra biorąc wdech szybko zebrała energię, po czym posłała w stronę stojącego przed nią przeciwnika jęzor ognia.
OCC:
Honoo: 119
Ki Raa: 402 - (119 x 1,3) = 402 - 155 = 247
Start treningu
Wtedy jednak jej rozmówca dał jakiś znak ręką w wyniku czego cała reszta rozeszła tworząc coś na kształt okrągłej areny i zostawiając im pole do popisu jak się okazało po kolejnej wypowiedzi mężczyzny.
Widząc jak jej przeciwnik przygotowuje się do walki sama przyjęła własną pozycję do walki rozkładając ręce na boki i uginając nieco nogi. Dodatkowo syknęła jeszcze w przez zaciśnięte zęby w jego stronę mrużąc nieco oczy.
Jednak zamiast z miejsca zaszarżować na przeciwnika zaczęła mu się przyglądać. Jego zachowanie wydawało się Raa jakieś... nienaturalne. Zamiast atakować już na wstępie lub też próbować uniknąć starcia czekał na nią. W prawdzie Siergiej też pozwolił jej pierwszej zaatakować, lecz on również był demonem. I z tego co pamiętała to zrobił to między innymi w podzięce za uratowanie z opresji. Choć wcale nie planowała tego uczynić...
Przerwała jednak dalsze rozmyślania czując jak w jej głowie ponownie zaczyna pojawiać się źródło nieznośnego bólu. I to takiego przy którym odczucia po przymusowym podejściu do lądowania przez korony drzew traciło na wartości.
Próbując się pobyć kolejnej migreny różowoskóra biorąc wdech szybko zebrała energię, po czym posłała w stronę stojącego przed nią przeciwnika jęzor ognia.
OCC:
Honoo: 119
Ki Raa: 402 - (119 x 1,3) = 402 - 155 = 247
Start treningu
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Nie Paź 30, 2016 12:34 am
- Kto jest dla ciebie wrogiem? - spytał najprościej w świecie reprezentant bazy cerber, gdy Raa również stanęła w pozycji zdradzającej gotowość o walki Niewzruszona mimika i poważny wzrok mężczyzny przypominały jej demony, które z zimną krwią zgładzały to pierwszą napotkaną istotę. Przelewanie krwi zawsze kusiło, dawało należytą satysfakcje.
Generał Ziemia zasłonił swoje oblicze prawą ręką, gdy strumienie ognia lizały jego ciało. Grymas bólu dało się dostrzec w mocno zaciśniętej szczęce, a sam, oczekiwał na okienko do kontrataku. Paliwo balonowej najwyraźniej się wyczerpało, szybkim podskokiem wybił się wprost na przeciwniczkę nadal trzymając nieznaną dla niej, bokserską pozę i uderzył pierwszym, drugim, a następnie trzecim najbardziej mocarnym uderzeniem prawego sierpowego w gębę.
- Za każdym razem, gdy walczysz. - dodał, gdy rękawica głęboko zanurzyła się w policzku Raa wraz z trzecim uderzeniem. Uśmiechnął się i najwyraźniej był gotów na kontynuowanie natarcia.
- Czujesz ból, więc czy zabawa jest warta bólu? - spytał ją najprościej, jak był w stanie, żeby niezbyt rozgarnięty demon mógł przez najkrótszy moment nad tym się zastanowić. Lewy policzek bardzo piekł, a rękawice nałożone przez Generała po uderzeniu w sposób naturalny, potęgowały bolączkę.
OCC:
Atak potężny: Siła + Szybkość = 120 obrażeń.
Generał Ziemia:
Punkty Życia: 601/720 (wcześniej 720)
Punkty ki: 630/630
Siła: 57
szybkość: 63
Wytrzymałość: 48
Energia: 42
Generał Ziemia zasłonił swoje oblicze prawą ręką, gdy strumienie ognia lizały jego ciało. Grymas bólu dało się dostrzec w mocno zaciśniętej szczęce, a sam, oczekiwał na okienko do kontrataku. Paliwo balonowej najwyraźniej się wyczerpało, szybkim podskokiem wybił się wprost na przeciwniczkę nadal trzymając nieznaną dla niej, bokserską pozę i uderzył pierwszym, drugim, a następnie trzecim najbardziej mocarnym uderzeniem prawego sierpowego w gębę.
- Za każdym razem, gdy walczysz. - dodał, gdy rękawica głęboko zanurzyła się w policzku Raa wraz z trzecim uderzeniem. Uśmiechnął się i najwyraźniej był gotów na kontynuowanie natarcia.
- Czujesz ból, więc czy zabawa jest warta bólu? - spytał ją najprościej, jak był w stanie, żeby niezbyt rozgarnięty demon mógł przez najkrótszy moment nad tym się zastanowić. Lewy policzek bardzo piekł, a rękawice nałożone przez Generała po uderzeniu w sposób naturalny, potęgowały bolączkę.
OCC:
Atak potężny: Siła + Szybkość = 120 obrażeń.
Generał Ziemia:
Punkty Życia: 601/720 (wcześniej 720)
Punkty ki: 630/630
Siła: 57
szybkość: 63
Wytrzymałość: 48
Energia: 42
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Nie Paź 30, 2016 9:09 pm
Kiedy jednooki zasłonił się przed atakiem Raa jedną ręką, ta wzmogła wysiłki by płomień utrzymał się jak najdłużej. W prawdzie nie umknął jej grymas na jego twarzy który mógł świadczyć tylko o tym, że atak przyniósł choć część z zamierzonych skutków, lecz fakt, iż został tak łatwo zablokowany też jej nie przypadł do gustu.
I jakby tego było mało następny ruch mężczyzny tak ją zaskoczyło, że nie dała radę uniemożliwić mu zadania ciosu. Zamiast choćby spojrzeć na swoją rękę natychmiast skoczył w stronę różowej co skutkowało dla niej serią ciosów zakończonych potężnym uderzeniem w policzek które niemal powaliło ją na ziemię. Nim jednak tak się stało oparła się wyciągnięta ręką o grunt po czym wybiła i wylądowała na ugiętych nogach poza zasięgiem pięści przywódcy całego tego towarzystwa.
Nie odrywając spojrzenia od przeciwnika przyłożyła dłoń do obolałej części twarzy. Rozchodził się z niej ból który powinien być znacznie mniejszy od ciosu o tej sile. A przynajmniej tak wydawało się demonicy. Nie podobało jej się to zbytnio, podczas gdy jej przeciwnik dalej do niej nawijał.
Zacisnąwszy lewą dłoń w pięść przetarła obolały policzek mrużąc nieco oczy, po czym zaczęła rozważać słowa które do niej dotarły, choć nie trwało to specjalnie długo. Zielonoskóry w prawdzie swoim słownictwem dopiął swego, to Raa nie zamierzała z nim pójść na współpracę. Nawet jeśli miało chodzić o coś tak prostego jak rozmyślanie nad jego słowami. Wystarczyło jej to do czego sama zdążyła już dojść odkąd znalazła się na tym świecie. Z perspektywy innych zapewne było tego bardzo mało, lecz czarnookiej taka ilość wystarczała w zupełności.
- Ból... nie jest... zły... - odpowiedziała ponownie uwalniając białą poświatę wokół swego ciała dzięki czemu poczuła się nieco lepiej, choć wciąż odczuwała dotychczasowe obrażenia, po czym wystrzeliła w stronę swojego "rozmówcy", po czym w locie obróciła się samej wymierzając potężne kopnięcie w odsłoniętą część głowy swojego oponenta.
- Jest ból... wróg jest... - dodała w chwili uderzenia kończyny we wroga.
OCC:
HP Raa: 650 - 120 = 530
Biała Aura
Ki Raa: 397 - 80 = 317
koniec treningu
I jakby tego było mało następny ruch mężczyzny tak ją zaskoczyło, że nie dała radę uniemożliwić mu zadania ciosu. Zamiast choćby spojrzeć na swoją rękę natychmiast skoczył w stronę różowej co skutkowało dla niej serią ciosów zakończonych potężnym uderzeniem w policzek które niemal powaliło ją na ziemię. Nim jednak tak się stało oparła się wyciągnięta ręką o grunt po czym wybiła i wylądowała na ugiętych nogach poza zasięgiem pięści przywódcy całego tego towarzystwa.
Nie odrywając spojrzenia od przeciwnika przyłożyła dłoń do obolałej części twarzy. Rozchodził się z niej ból który powinien być znacznie mniejszy od ciosu o tej sile. A przynajmniej tak wydawało się demonicy. Nie podobało jej się to zbytnio, podczas gdy jej przeciwnik dalej do niej nawijał.
Zacisnąwszy lewą dłoń w pięść przetarła obolały policzek mrużąc nieco oczy, po czym zaczęła rozważać słowa które do niej dotarły, choć nie trwało to specjalnie długo. Zielonoskóry w prawdzie swoim słownictwem dopiął swego, to Raa nie zamierzała z nim pójść na współpracę. Nawet jeśli miało chodzić o coś tak prostego jak rozmyślanie nad jego słowami. Wystarczyło jej to do czego sama zdążyła już dojść odkąd znalazła się na tym świecie. Z perspektywy innych zapewne było tego bardzo mało, lecz czarnookiej taka ilość wystarczała w zupełności.
- Ból... nie jest... zły... - odpowiedziała ponownie uwalniając białą poświatę wokół swego ciała dzięki czemu poczuła się nieco lepiej, choć wciąż odczuwała dotychczasowe obrażenia, po czym wystrzeliła w stronę swojego "rozmówcy", po czym w locie obróciła się samej wymierzając potężne kopnięcie w odsłoniętą część głowy swojego oponenta.
- Jest ból... wróg jest... - dodała w chwili uderzenia kończyny we wroga.
OCC:
HP Raa: 650 - 120 = 530
Biała Aura
- Spoiler:
- Siła: 63 + 20 = 83
Szybkość: 55 + 20 = 75
Ki: 247 + (10 x 15) = 247 + 150 = 397
Ki Raa: 397 - 80 = 317
koniec treningu
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Pią Lis 04, 2016 12:35 pm
-Tak proste, jednak bezmyślne. - Generał wtrącił rozczarowany, gdy łuna białej aury pokryła Raa tym samym wzmagając jej moc. Żołnierze zaczęli okrzykami wspierać dowódce, zaś na demona buczeli z gromką siłą niczym partia tarabanów.
Zaśmiał się gromko i uniósł pięści do poziomu swej twarzy. Energia w nim się kumulowała uwalniając z siebie ciemną, zieloną aurę. Biło od niej potęgą gór, niestrudzonych od strumieni rzek i wielce trwałych. Wszelkie oznaki zmęczenia zniknęły na jego obliczu i nawet jedna kropla potu nie spłynęła już z jego czoła. Raa ruszyła gotowa zadać uderzenie, jednakże to nie dosięgło celu. Garda postawiona lewą ręką, a następce prędki chwyt drugą ręką kompletnie zamortyzowała potężne kopnięcie.
- Bólu czuć nie będziesz, gdy z tobą skończę! - Zaryczał niczym niedźwiedź unosząc balonową istotę w powietrzu i przerzucając ją za siebie prosto na glebę. Z czegokolwiek się składała, jej konsystencja ciała zadrżała w spazmach pod wpływem tego niespodziewanego kontaktu powietrze-ziemia. Popękany gruz i ugnieciona trawa zostawiły trwałe piętno w postaci odcisku jej wiecznie walczącej osobistości. Generał nie omieszkał dobić leżącą gotowy do podskoku w następstwie kopnięcia w plecy obalonej, gdy nagle odezwała się radio głośnia jednego z żołnierzy.
- Generale! Baza Cerber została zaatakowana! - Krzyknął wzbudzając wszystkich w osłupienie, kto byłby na tyle szalony poza różowym bytem, by zaatakować otwarcie ich placówkę?
- Żądają natychmiastowego wsparcia! - Dodał zakłopotany, wszyscy żołnierze nim jeszcze Generał wydał komendę, zaczęli się mobilizować.
- Co!? - Nie ukrywał zdziwienia i zacisnął mocniej szereg brudnożółtych zębów w gniewie.
- Co z systemami obronnymi!? - Zagrzmiał nie dowierzając, że tak wcześnie mogłoby dojść do tego momentu.
- Ktoś zdezaktywował systemy! Poza zbrojownią i własną parą rąk są bezbronni! Co mam odpowiedzieć!? - odpowiedział operator radiostacji, ale już nie musiał nawet oczekiwać odpowiedzi. Generał zignorował leżącego przeciwnika uznając zabawę za skończoną i wyłącznie machnął ręką, że ruszają natychmiast. Pojazdy terenowe zaczęły być obładowywane przez wojów współczesnej cywilizacji. Mechy kryjące się w poszyciach leśnych jako pierwsze ruszyły w linii frontalnej. Tuż za nimi ruszyła reszta konwoju. Zielonoskóry wskoczył na prawe z pierwszych siedzeń Jeepa z wmontowanym ciężkim karabinem maszynowym po czym dodał niechętnie kolejny rozkaz.
- Wyskrobcie mi to różowe z podłoża, ten stary, szalony głupiec Brian na pewno chciałby się jej przyjrzeć z bliska. - tymi słowami kończąc zaczęli odjeżdżać.
Dwa pokaźne mechy miały spełnić to zadanie. Gdy Raa już miała sposobność wstać, zastała przed swoim obliczem parę trzymetrowych ciał obleczonych w stal. Ich szeroko rozstawione ślepia zabłysły niczym latarki, proste szczypce na górnych kończynach trzaskały o siebie, jakby pilotów korciło ich do natychmiastowego użycia.
-Radzę ci się poddać i pójść z nami dobrowolnie. - odrzekł zniekształcony męski głos wydobywający się z szeregu bardzo drobnych otworów, tuż pod parą szeroko rozstawionych ślepi. Ich metalowa postura mogłaby wzbudzić w niejednym wojowniku niepokój.
OCC:
Generał Ziemia:
Aura wytrzymałości *3.5 wytrzymałości
Blok ataku potężnego Raa;
Punkty Życia: 601/720 (wcześniej 720)
Punkty ki: 630/630
Siła: 57
szybkość: 63
Wytrzymałość: 48*3,5 = 168 wytrzymałości
Energia: 42
2x Jednostka Mech - Baza Cerber
Punkty Życia: 1200/1200
Siła: 75
szybkość: 45
Wytrzymałość: 80
Energia: 0
Zaśmiał się gromko i uniósł pięści do poziomu swej twarzy. Energia w nim się kumulowała uwalniając z siebie ciemną, zieloną aurę. Biło od niej potęgą gór, niestrudzonych od strumieni rzek i wielce trwałych. Wszelkie oznaki zmęczenia zniknęły na jego obliczu i nawet jedna kropla potu nie spłynęła już z jego czoła. Raa ruszyła gotowa zadać uderzenie, jednakże to nie dosięgło celu. Garda postawiona lewą ręką, a następce prędki chwyt drugą ręką kompletnie zamortyzowała potężne kopnięcie.
- Bólu czuć nie będziesz, gdy z tobą skończę! - Zaryczał niczym niedźwiedź unosząc balonową istotę w powietrzu i przerzucając ją za siebie prosto na glebę. Z czegokolwiek się składała, jej konsystencja ciała zadrżała w spazmach pod wpływem tego niespodziewanego kontaktu powietrze-ziemia. Popękany gruz i ugnieciona trawa zostawiły trwałe piętno w postaci odcisku jej wiecznie walczącej osobistości. Generał nie omieszkał dobić leżącą gotowy do podskoku w następstwie kopnięcia w plecy obalonej, gdy nagle odezwała się radio głośnia jednego z żołnierzy.
- Generale! Baza Cerber została zaatakowana! - Krzyknął wzbudzając wszystkich w osłupienie, kto byłby na tyle szalony poza różowym bytem, by zaatakować otwarcie ich placówkę?
- Żądają natychmiastowego wsparcia! - Dodał zakłopotany, wszyscy żołnierze nim jeszcze Generał wydał komendę, zaczęli się mobilizować.
- Co!? - Nie ukrywał zdziwienia i zacisnął mocniej szereg brudnożółtych zębów w gniewie.
- Co z systemami obronnymi!? - Zagrzmiał nie dowierzając, że tak wcześnie mogłoby dojść do tego momentu.
- Ktoś zdezaktywował systemy! Poza zbrojownią i własną parą rąk są bezbronni! Co mam odpowiedzieć!? - odpowiedział operator radiostacji, ale już nie musiał nawet oczekiwać odpowiedzi. Generał zignorował leżącego przeciwnika uznając zabawę za skończoną i wyłącznie machnął ręką, że ruszają natychmiast. Pojazdy terenowe zaczęły być obładowywane przez wojów współczesnej cywilizacji. Mechy kryjące się w poszyciach leśnych jako pierwsze ruszyły w linii frontalnej. Tuż za nimi ruszyła reszta konwoju. Zielonoskóry wskoczył na prawe z pierwszych siedzeń Jeepa z wmontowanym ciężkim karabinem maszynowym po czym dodał niechętnie kolejny rozkaz.
- Wyskrobcie mi to różowe z podłoża, ten stary, szalony głupiec Brian na pewno chciałby się jej przyjrzeć z bliska. - tymi słowami kończąc zaczęli odjeżdżać.
- Jednostka mech - Baza Cerber:
-Radzę ci się poddać i pójść z nami dobrowolnie. - odrzekł zniekształcony męski głos wydobywający się z szeregu bardzo drobnych otworów, tuż pod parą szeroko rozstawionych ślepi. Ich metalowa postura mogłaby wzbudzić w niejednym wojowniku niepokój.
OCC:
Generał Ziemia:
Aura wytrzymałości *3.5 wytrzymałości
Blok ataku potężnego Raa;
Punkty Życia: 601/720 (wcześniej 720)
Punkty ki: 630/630
Siła: 57
szybkość: 63
Wytrzymałość: 48*3,5 = 168 wytrzymałości
Energia: 42
2x Jednostka Mech - Baza Cerber
Punkty Życia: 1200/1200
Siła: 75
szybkość: 45
Wytrzymałość: 80
Energia: 0
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Nie Lis 06, 2016 2:03 am
Ignorując hałas jaki robili otaczający ją żołnierze wykonała atak pewna, że odniesie on pełen skutek. Tak więc fakt, że jej przeciwnik zablokował kopnięcie całkowicie zaskoczyło Raa co dało się dostrzec na twarzy demonicy. Odniosła przy okazji wrażenie, że uczynił to bez jakichkolwiek problemów.
Do tego dosłownie ułamek sekundy później mężczyzna rzucił nią za siebie tworząc w gruncie dokładny odcisk ciała różowej co mogłoby się wydać nawet zabawne gdyby nie fakt, że ta istotka nie znała poczucia humoru. A nawet gdyby znała, to fakt, iż to nią robiono taki odcisk w ogóle jej się nie podobał. Tym bardziej, że kolejne niespodziewane spotkanie z ziemią wywołało kolejną porcję bólu rozchodzącego się po ciele czarnookiej niczym fale na powierzchni wody.
Nim jednak zdążyła jakkolwiek mu się zrekompensować doszło do jakiegoś zamieszania, a z tego co Raa zrozumiała spowodowanego jakimś atakiem na miejsce którym zajmowali się. W rezultacie kiedy w końcu udało jej się choć trochę podnieść całe towarzystwo już zdążyło wsiąść do swoich pojazdów pozostawiając demonicę pod opieką dwóch blaszaków które zdawały się być od niej z dwa razy większe.
Stając ponownie na nogach wciąż otoczona białą poświatą przyjrzała się obu maszyną. Zdawało jej się, że dostrzegła je wśród drzew po tym jak tutaj wylądowała, lecz nie miała do tego głowy. W innych okolicznościach też pewnie nie rozpatrywała by tego, a tym bardziej teraz jak miała przemożną ochotę dobrania się temu jednookiemu do skóry. Jednak zamiast tego stała nad nią para metalowych wielkoludów w których chyba znajdowali się ludzie jak wnioskowała czarnooka po brzmieniu słów wydobywających jednego z nich który próbował przekonać Raa by nie walczyła.
Fakt ten dołożony do nastawienia względem ludzi jakie zdążyła do tej pory wyrobić doprowadziło ją do białej gorączki.
Ignorując odczucia które w niej wywoływały te metalowe twory jak i ich trzaskające chwytaki obnażyła zęby rzucając się w stronę tego jej lewej wyprowadzając cios w łączenie jego prawej nogi z korpusem.
Skoro w tych puszkach mieli znajdować się ludzie to pokarze im, że na nią nie ma praktycznie innego sposobu jak siłowego.
OCC:
Zwykły atak -> 83
Biała Aura -> - 80 Ki
Ki Raa: 317 - 80 = 237
Do tego dosłownie ułamek sekundy później mężczyzna rzucił nią za siebie tworząc w gruncie dokładny odcisk ciała różowej co mogłoby się wydać nawet zabawne gdyby nie fakt, że ta istotka nie znała poczucia humoru. A nawet gdyby znała, to fakt, iż to nią robiono taki odcisk w ogóle jej się nie podobał. Tym bardziej, że kolejne niespodziewane spotkanie z ziemią wywołało kolejną porcję bólu rozchodzącego się po ciele czarnookiej niczym fale na powierzchni wody.
Nim jednak zdążyła jakkolwiek mu się zrekompensować doszło do jakiegoś zamieszania, a z tego co Raa zrozumiała spowodowanego jakimś atakiem na miejsce którym zajmowali się. W rezultacie kiedy w końcu udało jej się choć trochę podnieść całe towarzystwo już zdążyło wsiąść do swoich pojazdów pozostawiając demonicę pod opieką dwóch blaszaków które zdawały się być od niej z dwa razy większe.
Stając ponownie na nogach wciąż otoczona białą poświatą przyjrzała się obu maszyną. Zdawało jej się, że dostrzegła je wśród drzew po tym jak tutaj wylądowała, lecz nie miała do tego głowy. W innych okolicznościach też pewnie nie rozpatrywała by tego, a tym bardziej teraz jak miała przemożną ochotę dobrania się temu jednookiemu do skóry. Jednak zamiast tego stała nad nią para metalowych wielkoludów w których chyba znajdowali się ludzie jak wnioskowała czarnooka po brzmieniu słów wydobywających jednego z nich który próbował przekonać Raa by nie walczyła.
Fakt ten dołożony do nastawienia względem ludzi jakie zdążyła do tej pory wyrobić doprowadziło ją do białej gorączki.
Ignorując odczucia które w niej wywoływały te metalowe twory jak i ich trzaskające chwytaki obnażyła zęby rzucając się w stronę tego jej lewej wyprowadzając cios w łączenie jego prawej nogi z korpusem.
Skoro w tych puszkach mieli znajdować się ludzie to pokarze im, że na nią nie ma praktycznie innego sposobu jak siłowego.
OCC:
Zwykły atak -> 83
Biała Aura -> - 80 Ki
Ki Raa: 317 - 80 = 237
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sob Lis 12, 2016 1:40 am
- Nie próżnowali, zobacz, jak wygięła blachę! - Za głośnika zaszumiał głos pilota, który wzruszył ramionami w reakcji na kopnięcie demona. Mieli jasne rozkazy i nie zamierzali się z nią patyczkować, tak jak robił to Generał.
- Generał, jak zwykle się popisywał! - Rzekł do kolegi, gdy ze wnętrza szczypców wysunęły się teslowe obręcze. Umiejscowiona między innymi balonówa nie zdała sobie sprawy z sytuacji, dopóki nie poczuła potężnego ładunku elektrycznego na własnym ciele.
- Niby z czeluści piekielnych, zapewne mają tam mieli niewiele rozrywek. Hej, jak żona? -
Odpowiadający z drugiego mecha tym razem podszedł i również aktywował rażące prądem cewki tesla. Przepływały między szczypcami, a ciałem różowego bytu smażąc ją, jakby była kiełbaską z grilla.
- Żona... jeszcze nie zadecydowałem, mam wrażenie, że coś przed mną ukrywa. - Zakłopotany głos numeru jeden dawał się we znaki, jakby między nim, a żoną doszło do jakiegoś wyraźnego spięcia.
- Pah! Porywaj ją na ten ślubny kobierzec, a nie się jeszcze zastanawiasz! - Zagrzmiał gromką, gdy ostatnie wiązki dotarły do najdalszych zakamarków ciała Raa. Cała wściekłość umknęła, gdy wszystkie kończyny odmówiły posłuszeństwa, a jej zesztywniało ciało uderzyło o trawiaste podłoże... ... ...
- Doktorze Kalishka musimy się wzbierać! Ostatnia linia obrony upada, musimy się ewakuować! - Raa słyszała głos nieznanego mężczyzny, prawdopodobnie kolejnego z przypadkowych żołnierzy bazy cerber. Mrużąc oczy w ciągłym bezruchu, przy braku ostrości w polu widzenia dało się dostrzec tylko zarys zielonoskórej kobiety o rozmytych żółtych oczach i spiczastych uszach. Jej czerep nie zdobił nawet jeden, najmniejszy włosek.
- Uspokój się, nie możemy jej puścić póki nie skończę. - Kojący głos dotarł uszu Raa, gdy nagle szczypce chwyciły jej powieki i rozwarły prawe oko. Wielka strzykawka dzierżona przez tajemniczą Pani doktor bardzo powoli zbliżała się w kierunki soczewki balonowej istoty. Szczypce nagle zacisnęły się na powierzchni oka pobudzając do nagłego wydobycia pary i wilgoci. Nie mogła patrzeć na inne strony, jak mikromilimetrowa w średnicy igła wgłębiała się wgłąb jej oka. Zabieg okazał się bezbolesny, ale obraz widzenia drastycznie się pogorszył i nieznana substancja zagnieździła się we wnętrzu jej soczewki.
- Gotowe, my demony powinniśmy trzymać się razem... choć nie jest z tego świata, czuje z nią jakąś szczególną, siostrzaną wieź. Jeszcze się spotkamy kochana Raa. -
Ciało pacjentki tym razem przeszyło wielkie uczucie senności by zaledwie po kilku sekundach zapadła w głęboki sen...
W końcu się budzi w nieznanej jej okolicy, lecz była pewna, że już nie znajduje się na wyspie, a w oddali dało się dostrzec jedną z większych aglomeracji miejskich.
OCC:
Dodaj do ekwipunku(skopiuj kod):
Toż dopiero podróż, Raa opuszczasz temat, budzisz się w pobliżu jednego z większych ludzkich miast, proszę następny post napisz w jednym z większych miast ludzkich. Masz do wyboru:
West City
South City
Central City
North City
opcjonalnie możesz zacząć w:
Yo! Town
Jeśli lubisz mniejsze aglomeracje miejskie.
- Generał, jak zwykle się popisywał! - Rzekł do kolegi, gdy ze wnętrza szczypców wysunęły się teslowe obręcze. Umiejscowiona między innymi balonówa nie zdała sobie sprawy z sytuacji, dopóki nie poczuła potężnego ładunku elektrycznego na własnym ciele.
- Niby z czeluści piekielnych, zapewne mają tam mieli niewiele rozrywek. Hej, jak żona? -
Odpowiadający z drugiego mecha tym razem podszedł i również aktywował rażące prądem cewki tesla. Przepływały między szczypcami, a ciałem różowego bytu smażąc ją, jakby była kiełbaską z grilla.
- Żona... jeszcze nie zadecydowałem, mam wrażenie, że coś przed mną ukrywa. - Zakłopotany głos numeru jeden dawał się we znaki, jakby między nim, a żoną doszło do jakiegoś wyraźnego spięcia.
- Pah! Porywaj ją na ten ślubny kobierzec, a nie się jeszcze zastanawiasz! - Zagrzmiał gromką, gdy ostatnie wiązki dotarły do najdalszych zakamarków ciała Raa. Cała wściekłość umknęła, gdy wszystkie kończyny odmówiły posłuszeństwa, a jej zesztywniało ciało uderzyło o trawiaste podłoże... ... ...
- Doktorze Kalishka musimy się wzbierać! Ostatnia linia obrony upada, musimy się ewakuować! - Raa słyszała głos nieznanego mężczyzny, prawdopodobnie kolejnego z przypadkowych żołnierzy bazy cerber. Mrużąc oczy w ciągłym bezruchu, przy braku ostrości w polu widzenia dało się dostrzec tylko zarys zielonoskórej kobiety o rozmytych żółtych oczach i spiczastych uszach. Jej czerep nie zdobił nawet jeden, najmniejszy włosek.
- Uspokój się, nie możemy jej puścić póki nie skończę. - Kojący głos dotarł uszu Raa, gdy nagle szczypce chwyciły jej powieki i rozwarły prawe oko. Wielka strzykawka dzierżona przez tajemniczą Pani doktor bardzo powoli zbliżała się w kierunki soczewki balonowej istoty. Szczypce nagle zacisnęły się na powierzchni oka pobudzając do nagłego wydobycia pary i wilgoci. Nie mogła patrzeć na inne strony, jak mikromilimetrowa w średnicy igła wgłębiała się wgłąb jej oka. Zabieg okazał się bezbolesny, ale obraz widzenia drastycznie się pogorszył i nieznana substancja zagnieździła się we wnętrzu jej soczewki.
- Gotowe, my demony powinniśmy trzymać się razem... choć nie jest z tego świata, czuje z nią jakąś szczególną, siostrzaną wieź. Jeszcze się spotkamy kochana Raa. -
Ciało pacjentki tym razem przeszyło wielkie uczucie senności by zaledwie po kilku sekundach zapadła w głęboki sen...
W końcu się budzi w nieznanej jej okolicy, lecz była pewna, że już nie znajduje się na wyspie, a w oddali dało się dostrzec jedną z większych aglomeracji miejskich.
OCC:
Dodaj do ekwipunku(skopiuj kod):
- Kod:
[spoiler="Nieznany Mikro Obiekt"]"Ciężko powiedzieć i dostrzec, co obecnie pływa pośród odmętów prawego oka Raa. Cokolwiek zostało tam wstrzyknięte, nie robi jej krzywdy, ani nie wpływa na jej wzrok. Egzystuje i na coś czeka, ale intuicja podpowiada... że usunięcie tego mikroskopijnego nieznanego obiektu, mogłoby spowodować trwałą i nieodwracalną utratę prawego oka w którym to rezyduje.[/spoiler]
Toż dopiero podróż, Raa opuszczasz temat, budzisz się w pobliżu jednego z większych ludzkich miast, proszę następny post napisz w jednym z większych miast ludzkich. Masz do wyboru:
West City
South City
Central City
North City
opcjonalnie możesz zacząć w:
Yo! Town
Jeśli lubisz mniejsze aglomeracje miejskie.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Pią Sty 06, 2017 11:10 am
>>>z Parku
Tak jak było opisane w poprzednim fragmencie opowieści o Redzie, demon podążył za tropem mrugającego punkciku na radarze. Wskazywał on wielkie wody oceanu, i szczerze powiedziawszy to najgorsza lokalizacja z możliwych. Jakby na przykład okazało się, że kula leży na dnie Pacyfiku, musiałby zmierzyć się z niezbyt lubianym żywiołem - wodą. Po drugie, im głębiej tym większe ciśnienie, i co prawda posiadał wielką moc, lecz jeśli miałby jeszcze walczyć w tak mało przyjaznych warunkach, to delikatnie mówiąc miałby przechlapane. Ale czego nie robi się dla życzenia?
Nie leciał za szybko, ponieważ nie mógł pozwolić sobie na przeoczenie Smoczej Kuli, a szukanie jej na otwartych wodach to coś gorszego niż szukanie igły w sianie. Inna sprawa, że było mu strasznie zimno, i na dobrą sprawę powinien coś zjeść, zanim podejmie się trudu zdobycia nagrody. Nie wiedział co sądzić o Icey'u, w zasadzie Vernilu, który ani nie odpowiadał na jego wezwanie, ani tym bardziej nie wykonał powierzonego mu zadania. Skoro młody Half nie wywiązał się ze znalezieniem posiłku, Rogaty musi zrobić to sam.
Lecąc jakieś czterdzieści-pięćdziesiąt metrów nad powierzchnią oceanu dostrzegł w dole ciemną plamę. Z początku myślał, że widział płyciznę, gdyby nie to, że obiekt przemieszczał się. Tak oto po raz pierwszy napotkał się na wieloryba, czy innego kaszalota, który był olbrzymi i przy okazji wydzielał trochę Ki. Takie bydle musiało mieć w sobie ogromną porcję krwi, a zauważył, że krwawił z płetwy po ataku drapieżnika. Jak tylko o tym pomyślał, żeby samemu zapolować na wielgachną rybę, ślepia zapłonęły szkarłatem, tak jak i jego znamiona na ciele. Momentalnie skupił całe siły tylko na pływającym bydlaku, na którego leciał z pazurami i ostrymi jak brzytwa kłami. Był groźniejszy od watahy orek czy rekinów, bowiem posiadał taką moc, że zanurzywszy się w wodzie pod wielorybem - wyłowił go z wody i porwał go na najbliższą, skalistą wyspę. Demon przeciął grubaśną skórę zwierzęcia i w towarzystwie wędrownych ptaków żerował na zdychającym z braku wody oraz krwawiącym kaszalocie. Bo o ile Red spijał tylko krew, inne zwierzęta ochoczo zabierały się za resztę. Oczywiście, jak tylko Rogaty skończył posiłek, w przeciwnym razie Czerwonooki zabijał także konkurencję, która odrywała go od jedzenia. Instynkty drapieżnika były o wiele mocniejsze niż człowieczeństwo w demonie.
Po godzinnej uczcie Red wyłonił się spod płatu grubej, zaschniętej skóry wieloryba, cały we krwi. Od stóp do głowy w czerwono-bordowej mazi jeszcze było mu mało, bo oblizywał z rąk grubą warstwę zaschniętej posoki. Ta nietypowa warstewka ochronna była cieplejsza niż organizm demona, którego temperatura ciała jedynie nieznacznie podniosła się, lecz i tak było mu zimno. Najwyraźniej krew zwierząt nie jest wysokokaloryczna dla Rogatego, tylko istot z większym zasobem energii. Mimo wszystko nie zmarnował ani kropli, wszystko co dało się - spił z wieloryba. Reszta mięsa zaspokoi głód tutejszej fauny, nie mniej... nie zaspokoił swojego. Absurdalne zważywszy na ilość krwi toczonej w żyłach i organach kaszalota, niestety prawdziwe. Zdyszany z pracy (rozdzierał i dobierał się do nowych źródeł krwi bez przerwy), która przyniosła nikłe owoce, padł na plecy i zmrużył rozżarzone ślepia nie mogąc unormować oddechu. Zew krwi był nie do okiełznania, aż go coś skręcało w środku i denerwował się coraz bardziej.
Leżałby tak pewnie jeszcze dłużej, gdyby wrażliwe kocie uszy nie usłyszały systematycznego pikania. Dochodziło z jego ubrudzonego posoką radaru na nadgarstku, więc przysunął ociężale rękę przed oblicze i zlizał ubrudzone szkiełko językiem. Radar wskazywał, że gdzieś w tych okolicach znajduje się Smocza Kula. Tu lub pod wyspą, bo nad sobą miał przejrzyste niebo, a promienie słoneczne sprawiały, że skrzepła posoka na jego ciele dość szybko. Podźwignął się z jękiem i usiadł po turecku ze spuszczoną głową i słyszalnym dyszeniem. Drżały mu ręce jak u alkoholika, lecz w mig je zacisnął na twardej ziemi wbijając w nią pazury.
>>>Jeden dzień... tylko jeden dzień...<<<
Mobilizował się w myślach, a później powolutku podźwignął się na nogi. Zapach posoki na sobie drażnił wrażliwy węch, stąd dalej miał rozżarzone ślepia i zaburzoną koncentrację. Rzucił jeszcze raz okiem na mrugający punkcik na radarze, po czym gumowe ciało wessało przedmiot wgłąb ciała demona, który kroczył boso przed siebie. Rozglądał się uważnie, chociaż co jakiś czas przejeżdżał językiem po zakrwawionej ręce nie chcąc marnować także tej posoki, którą miał na sobie.
Oby tylko udało mu się znaleźć Smoczą Kulę, bez konieczności walki. Ah ta dziecięca naiwność Reda...
Tak jak było opisane w poprzednim fragmencie opowieści o Redzie, demon podążył za tropem mrugającego punkciku na radarze. Wskazywał on wielkie wody oceanu, i szczerze powiedziawszy to najgorsza lokalizacja z możliwych. Jakby na przykład okazało się, że kula leży na dnie Pacyfiku, musiałby zmierzyć się z niezbyt lubianym żywiołem - wodą. Po drugie, im głębiej tym większe ciśnienie, i co prawda posiadał wielką moc, lecz jeśli miałby jeszcze walczyć w tak mało przyjaznych warunkach, to delikatnie mówiąc miałby przechlapane. Ale czego nie robi się dla życzenia?
Nie leciał za szybko, ponieważ nie mógł pozwolić sobie na przeoczenie Smoczej Kuli, a szukanie jej na otwartych wodach to coś gorszego niż szukanie igły w sianie. Inna sprawa, że było mu strasznie zimno, i na dobrą sprawę powinien coś zjeść, zanim podejmie się trudu zdobycia nagrody. Nie wiedział co sądzić o Icey'u, w zasadzie Vernilu, który ani nie odpowiadał na jego wezwanie, ani tym bardziej nie wykonał powierzonego mu zadania. Skoro młody Half nie wywiązał się ze znalezieniem posiłku, Rogaty musi zrobić to sam.
Lecąc jakieś czterdzieści-pięćdziesiąt metrów nad powierzchnią oceanu dostrzegł w dole ciemną plamę. Z początku myślał, że widział płyciznę, gdyby nie to, że obiekt przemieszczał się. Tak oto po raz pierwszy napotkał się na wieloryba, czy innego kaszalota, który był olbrzymi i przy okazji wydzielał trochę Ki. Takie bydle musiało mieć w sobie ogromną porcję krwi, a zauważył, że krwawił z płetwy po ataku drapieżnika. Jak tylko o tym pomyślał, żeby samemu zapolować na wielgachną rybę, ślepia zapłonęły szkarłatem, tak jak i jego znamiona na ciele. Momentalnie skupił całe siły tylko na pływającym bydlaku, na którego leciał z pazurami i ostrymi jak brzytwa kłami. Był groźniejszy od watahy orek czy rekinów, bowiem posiadał taką moc, że zanurzywszy się w wodzie pod wielorybem - wyłowił go z wody i porwał go na najbliższą, skalistą wyspę. Demon przeciął grubaśną skórę zwierzęcia i w towarzystwie wędrownych ptaków żerował na zdychającym z braku wody oraz krwawiącym kaszalocie. Bo o ile Red spijał tylko krew, inne zwierzęta ochoczo zabierały się za resztę. Oczywiście, jak tylko Rogaty skończył posiłek, w przeciwnym razie Czerwonooki zabijał także konkurencję, która odrywała go od jedzenia. Instynkty drapieżnika były o wiele mocniejsze niż człowieczeństwo w demonie.
Po godzinnej uczcie Red wyłonił się spod płatu grubej, zaschniętej skóry wieloryba, cały we krwi. Od stóp do głowy w czerwono-bordowej mazi jeszcze było mu mało, bo oblizywał z rąk grubą warstwę zaschniętej posoki. Ta nietypowa warstewka ochronna była cieplejsza niż organizm demona, którego temperatura ciała jedynie nieznacznie podniosła się, lecz i tak było mu zimno. Najwyraźniej krew zwierząt nie jest wysokokaloryczna dla Rogatego, tylko istot z większym zasobem energii. Mimo wszystko nie zmarnował ani kropli, wszystko co dało się - spił z wieloryba. Reszta mięsa zaspokoi głód tutejszej fauny, nie mniej... nie zaspokoił swojego. Absurdalne zważywszy na ilość krwi toczonej w żyłach i organach kaszalota, niestety prawdziwe. Zdyszany z pracy (rozdzierał i dobierał się do nowych źródeł krwi bez przerwy), która przyniosła nikłe owoce, padł na plecy i zmrużył rozżarzone ślepia nie mogąc unormować oddechu. Zew krwi był nie do okiełznania, aż go coś skręcało w środku i denerwował się coraz bardziej.
Leżałby tak pewnie jeszcze dłużej, gdyby wrażliwe kocie uszy nie usłyszały systematycznego pikania. Dochodziło z jego ubrudzonego posoką radaru na nadgarstku, więc przysunął ociężale rękę przed oblicze i zlizał ubrudzone szkiełko językiem. Radar wskazywał, że gdzieś w tych okolicach znajduje się Smocza Kula. Tu lub pod wyspą, bo nad sobą miał przejrzyste niebo, a promienie słoneczne sprawiały, że skrzepła posoka na jego ciele dość szybko. Podźwignął się z jękiem i usiadł po turecku ze spuszczoną głową i słyszalnym dyszeniem. Drżały mu ręce jak u alkoholika, lecz w mig je zacisnął na twardej ziemi wbijając w nią pazury.
>>>Jeden dzień... tylko jeden dzień...<<<
Mobilizował się w myślach, a później powolutku podźwignął się na nogi. Zapach posoki na sobie drażnił wrażliwy węch, stąd dalej miał rozżarzone ślepia i zaburzoną koncentrację. Rzucił jeszcze raz okiem na mrugający punkcik na radarze, po czym gumowe ciało wessało przedmiot wgłąb ciała demona, który kroczył boso przed siebie. Rozglądał się uważnie, chociaż co jakiś czas przejeżdżał językiem po zakrwawionej ręce nie chcąc marnować także tej posoki, którą miał na sobie.
Oby tylko udało mu się znaleźć Smoczą Kulę, bez konieczności walki. Ah ta dziecięca naiwność Reda...
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sob Sty 14, 2017 3:11 am
Z Przestrzeń powietrzna
Lecąc kilkanaście metrów nad powierzchnią ciągnącej się, aż po horyzont powierzchnia gigantycznego akwenu Raa rozglądała się wypatrując czegokolwiek godnego uwagi. Jednak jak na złość nic nie mąciło monotonii krajobrazu który ograniczał się do błękitu nieba w górze i gody w dole.
Zatrzymawszy się na chwile wystrzeliła z maksymalną prędkością pionowo do góry, a kiedy uzyskała wystarczający według niej wysokość po czym zawisła w powietrzu ponownie napawając się swoimi nowymi możliwościami zaczęła uważniej patrzeć w około. W końcu jaki miałaby z nich pożytek gdyby nie miała jak ich wykorzystać, a samo latanie było dla nie niewystarczające.
Wytężając wzrok nie ustępowała w poszukiwaniach i choć z początku nic nie dostrzegła to niespodziewanie coś rzuciło jej się w oczy. Ciemna plama na horyzoncie świadcząca, że coś tam musi być. Nie zwlekając ruszyła w tamtą stronę.
Kiedy w końcu dotarła na miejsce pierwszym co mogła stwierdzić było to, że ta wyspa różniła się od tej na której już była. W przeciwieństwie do tamtej która była pokryta gęstą roślinnością ta wydawała się jałowa, choć z tego co zauważyła dość duża chmara ptaków zlatywała się w jej dalszej części. I choć z początku nie obchodziło jej z jakiego to powodu całe to ptactwo się tam zbierała, lecz spojrzawszy jeszcze raz na wyspę doszła do wniosku, że chyba to coś może być jedyną rzeczą w tym miejscu.
- Kieruj się... - mruknęła do siebie mrużąc oczy w próbie dostrzeżenia czegoś więcej.
Ruszywszy w tamtą stronę obniżyła swój lot tak by znaleźć się jakieś dwa metry nad ziemią. Podróż stronę ptasiego zgromadzenia zapowiadała się być krótka w porównaniu do tego jaki dystans pokonała w poszukiwania tego skrawka lądu. Nim jednak dotarła do swojego celu zobaczyła coś, a raczej kogoś kogo z początku wzięła za człowieka, co momentalnie spowodowało, że jej nastrój przeskoczył z "może być" na "złość".
Wylądowawszy gwałtownie parę metrów przed nieznajomym zamierzał bez zastanowienia zaatakować go, lecz pewien szczegół rzucił jej się przez przypadek w oczy powodując, że natychmiast zatrzymała się w połowie zamachu do wyprowadzenia ciosu. Stojący przed nią czarnowłosy może i był praktycznie cały pokryty zaschniętą krwią, ale to nie ona zatrzymała Raa, a jego oczy które tak jak jej były czarne z czerwonymi tęczówkami.
Stanąwszy normalnie zaczęła uważniej przyglądać się nieznajomemu i dostrzegając coraz więcej szczegółów które utwierdzały ją w tym, że nie ma przed sobą człowieka. Zdążyła bowiem zauważyć, ze ludzie nie mają rogów, szpiczastych uszu, czy choćby takich pazurów jakie on miał.
- Ty... jeden z demony? - spytała w końcu zakładając ręce na piersi i przechylając głowę na bok.
OCC:
HP Raa: 1478 + 275 = 1753
Ki Raa: 1639 + 299 = 1938
Lecąc kilkanaście metrów nad powierzchnią ciągnącej się, aż po horyzont powierzchnia gigantycznego akwenu Raa rozglądała się wypatrując czegokolwiek godnego uwagi. Jednak jak na złość nic nie mąciło monotonii krajobrazu który ograniczał się do błękitu nieba w górze i gody w dole.
Zatrzymawszy się na chwile wystrzeliła z maksymalną prędkością pionowo do góry, a kiedy uzyskała wystarczający według niej wysokość po czym zawisła w powietrzu ponownie napawając się swoimi nowymi możliwościami zaczęła uważniej patrzeć w około. W końcu jaki miałaby z nich pożytek gdyby nie miała jak ich wykorzystać, a samo latanie było dla nie niewystarczające.
Wytężając wzrok nie ustępowała w poszukiwaniach i choć z początku nic nie dostrzegła to niespodziewanie coś rzuciło jej się w oczy. Ciemna plama na horyzoncie świadcząca, że coś tam musi być. Nie zwlekając ruszyła w tamtą stronę.
Kiedy w końcu dotarła na miejsce pierwszym co mogła stwierdzić było to, że ta wyspa różniła się od tej na której już była. W przeciwieństwie do tamtej która była pokryta gęstą roślinnością ta wydawała się jałowa, choć z tego co zauważyła dość duża chmara ptaków zlatywała się w jej dalszej części. I choć z początku nie obchodziło jej z jakiego to powodu całe to ptactwo się tam zbierała, lecz spojrzawszy jeszcze raz na wyspę doszła do wniosku, że chyba to coś może być jedyną rzeczą w tym miejscu.
- Kieruj się... - mruknęła do siebie mrużąc oczy w próbie dostrzeżenia czegoś więcej.
Ruszywszy w tamtą stronę obniżyła swój lot tak by znaleźć się jakieś dwa metry nad ziemią. Podróż stronę ptasiego zgromadzenia zapowiadała się być krótka w porównaniu do tego jaki dystans pokonała w poszukiwania tego skrawka lądu. Nim jednak dotarła do swojego celu zobaczyła coś, a raczej kogoś kogo z początku wzięła za człowieka, co momentalnie spowodowało, że jej nastrój przeskoczył z "może być" na "złość".
Wylądowawszy gwałtownie parę metrów przed nieznajomym zamierzał bez zastanowienia zaatakować go, lecz pewien szczegół rzucił jej się przez przypadek w oczy powodując, że natychmiast zatrzymała się w połowie zamachu do wyprowadzenia ciosu. Stojący przed nią czarnowłosy może i był praktycznie cały pokryty zaschniętą krwią, ale to nie ona zatrzymała Raa, a jego oczy które tak jak jej były czarne z czerwonymi tęczówkami.
Stanąwszy normalnie zaczęła uważniej przyglądać się nieznajomemu i dostrzegając coraz więcej szczegółów które utwierdzały ją w tym, że nie ma przed sobą człowieka. Zdążyła bowiem zauważyć, ze ludzie nie mają rogów, szpiczastych uszu, czy choćby takich pazurów jakie on miał.
- Ty... jeden z demony? - spytała w końcu zakładając ręce na piersi i przechylając głowę na bok.
OCC:
HP Raa: 1478 + 275 = 1753
Ki Raa: 1639 + 299 = 1938
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Nie Sty 15, 2017 2:18 pm
Bardzo wolno kroczył przed sobą, bardziej zamyślony niż skupiony na celu, a powinien starać się zebrać wszystkie artefakty, dopóki był w stanie zrobić to samodzielnie. Raz wzrok przeczesywał tutejsze kamienie, a raz tonął we mgle albo nie koncentrował się na znalezieniu pomarańczowej kuli. Można powiedzieć, że był zdezorientowany, chyba od nadmiaru krwi, która przylgnęła do niego szczelnie, a której nie był w stanie zlizać dokładnie.
Spacer wnet ustał. Czarnowłosy przystanął, gdy ujrzał przed sobą istotę, która zamierzała wykonać cios. Może dlatego, że widział tą demonicę jeszcze chwilę temu w parku w West City i jej obecne możliwości, nie podniósł nawet ręki? A może dlatego, że nie chciał przekonywać się, jak smaczną może mieć krew? Musiał unikać poniżających i uwłaczających dumie momentów. Już i tak był bliżej dna niż kiedykolwiek przedtem.
Kiedy dziewczę o nietuzinkowym spojrzeniu uspokoiło się i przyjęło inną strategię wobec przybysza, Red nadstawił pilniej uszu. Czyżby wojowniczka miała wątpliwości? Czy to, że młodzieniec był pokryty krwią mogło jej sugerować, że nawet ona nie widziała w nim w pełni demona? Skromne skinięcie łbem musiało wystarczyć Raa do tego, aby stwierdzić, że miała rację. Rzeczywiście, miał kilka innych cech wyglądu, które nie pasowały do jej genotypu - przynajmniej wizualnie - ale przeczucie nie zawiodło jej. Hm... nie wiedział, co mogło skłonić dziewczynę do pojawienia się w tych stronach, lecz cokolwiek by to nie było - musiał być ostrożny. Wobec siebie i niej, bo być może przybyła w miarę pokojowych zamiarach. Nim jednak przeszli do sedna, demon odezwał się wreszcie po dłuższym milczeniu.
>>>Gratulacje<<< mogła demonica usłyszeć w swojej głowie to słowo i kolejne, a właściciel nie poruszał nawet ustami, które skrywały ostre, zabrudzone krwią kły >>>Walka była równa, ale rezultat cieszy.<<<
Cieszy to za dużo powiedziane, skoro nawet nie drgnęły mu linie warg na lekki uśmiech czy kącik ust. Nie to, że kłamał, ale nie okazywał po sobie zbyt wielu emocji, zwłaszcza tych pozytywnych. Nie miał ostatnio szczęścia co do realizowania planów, a pojawienie się kolejnej istoty, tym razem bardziej mu pokrewnej niż April czy Kisa, pokrzyżowało mu zamiar odszukania trzeciej Smoczej Kuli. Oczywiście, że mógł zrobić coś podobnego jak z biednym wielorybem, którego kości obecnie bieliły się na horyzoncie, jednak tęsknota za cząstką siebie była silniejsza. Pamiętał genezę swojego powstania, jak obserwował walkę nieznajomej z jej oponentką, to przypominał sobie swoje początki. Mieli więcej ze sobą wspólnego niż mogłoby się wydawać.
Ruszył krok skracając dystans do wojowniczki, chociaż jego postura nie zdradzała złych zamiarów. Ot, sam był ciekaw osóbki i chciał przyjrzeć się jej lepiej. Ślepia z czarnymi bielmami i czerwonymi tęczówkami były identyczne jak u Reda, jedynie kropkowa źrenica różniła się od jego kocich szparek. Balonowy kolor skóry z kilkoma otworami na ciele, nietypowa fryzura, orientalny strój... przez chwilę wyobraził sobie, że Raa mogła być jego bliższą krewną, może nawet siostrą, lecz to niemożliwe. Nie posiadał rodziny, zapewne dziewczyna także. Miała specyficzny styl wysławiania się, co z kolei przypomniało mu o June...
June... Jej piękne złote oczy, charakterny wyraz twarzy, płomienne że prawie krwiste włosy...
Trochę zakręciło mu się w głowie, więc usiadł po turecku przed demonicą i starał się nie myśleć o posoce. Przez chwilę nawet wzrok tonął w mocniejszym blasku, zawsze gdy coś skojarzy mu się z krwią. Nie tylko widok, zapach czy smak, wystarczy błahe wspomnienie. Klątwa robiła coraz większe spustoszenie w ciele Reda, chociaż nikomu o tym nie mówił i nie chciał, by widzieli te chwile słabości inni. Nawet teraz sięgnął palcem po skałę pod stopami, jakby to był pretekst do zmiany pozycji ciała. Wolną drugą ręką zaś skrył usta i nos pod czarnym niegdyś płótnem robiącym mu za maskę. Przy okazji tłumił wydobywający się chłód z ust.
>>>Jak się nazywasz?<<<
Zapytał po raz kolejny telepatycznie rzucając krótkie, ale przenikliwe spojrzenie prosto w jej oczy, a palcem z pazurem drążąc dziurę w kamieniu, jakby był z plasteliny. Zaraz z tej dziurki wyleciało kilka smolistych motyli z jego Ki, ale i tak bardziej skupiał się, by nie odwalić czegoś, czego będzie żałować. Musiał mieć się na baczności, chociażby po to, by nie stać się następnym posiłkiem dla dziewczyny. Nie znał jej zamiarów przecież.
Spacer wnet ustał. Czarnowłosy przystanął, gdy ujrzał przed sobą istotę, która zamierzała wykonać cios. Może dlatego, że widział tą demonicę jeszcze chwilę temu w parku w West City i jej obecne możliwości, nie podniósł nawet ręki? A może dlatego, że nie chciał przekonywać się, jak smaczną może mieć krew? Musiał unikać poniżających i uwłaczających dumie momentów. Już i tak był bliżej dna niż kiedykolwiek przedtem.
Kiedy dziewczę o nietuzinkowym spojrzeniu uspokoiło się i przyjęło inną strategię wobec przybysza, Red nadstawił pilniej uszu. Czyżby wojowniczka miała wątpliwości? Czy to, że młodzieniec był pokryty krwią mogło jej sugerować, że nawet ona nie widziała w nim w pełni demona? Skromne skinięcie łbem musiało wystarczyć Raa do tego, aby stwierdzić, że miała rację. Rzeczywiście, miał kilka innych cech wyglądu, które nie pasowały do jej genotypu - przynajmniej wizualnie - ale przeczucie nie zawiodło jej. Hm... nie wiedział, co mogło skłonić dziewczynę do pojawienia się w tych stronach, lecz cokolwiek by to nie było - musiał być ostrożny. Wobec siebie i niej, bo być może przybyła w miarę pokojowych zamiarach. Nim jednak przeszli do sedna, demon odezwał się wreszcie po dłuższym milczeniu.
>>>Gratulacje<<< mogła demonica usłyszeć w swojej głowie to słowo i kolejne, a właściciel nie poruszał nawet ustami, które skrywały ostre, zabrudzone krwią kły >>>Walka była równa, ale rezultat cieszy.<<<
Cieszy to za dużo powiedziane, skoro nawet nie drgnęły mu linie warg na lekki uśmiech czy kącik ust. Nie to, że kłamał, ale nie okazywał po sobie zbyt wielu emocji, zwłaszcza tych pozytywnych. Nie miał ostatnio szczęścia co do realizowania planów, a pojawienie się kolejnej istoty, tym razem bardziej mu pokrewnej niż April czy Kisa, pokrzyżowało mu zamiar odszukania trzeciej Smoczej Kuli. Oczywiście, że mógł zrobić coś podobnego jak z biednym wielorybem, którego kości obecnie bieliły się na horyzoncie, jednak tęsknota za cząstką siebie była silniejsza. Pamiętał genezę swojego powstania, jak obserwował walkę nieznajomej z jej oponentką, to przypominał sobie swoje początki. Mieli więcej ze sobą wspólnego niż mogłoby się wydawać.
Ruszył krok skracając dystans do wojowniczki, chociaż jego postura nie zdradzała złych zamiarów. Ot, sam był ciekaw osóbki i chciał przyjrzeć się jej lepiej. Ślepia z czarnymi bielmami i czerwonymi tęczówkami były identyczne jak u Reda, jedynie kropkowa źrenica różniła się od jego kocich szparek. Balonowy kolor skóry z kilkoma otworami na ciele, nietypowa fryzura, orientalny strój... przez chwilę wyobraził sobie, że Raa mogła być jego bliższą krewną, może nawet siostrą, lecz to niemożliwe. Nie posiadał rodziny, zapewne dziewczyna także. Miała specyficzny styl wysławiania się, co z kolei przypomniało mu o June...
June... Jej piękne złote oczy, charakterny wyraz twarzy, płomienne że prawie krwiste włosy...
Trochę zakręciło mu się w głowie, więc usiadł po turecku przed demonicą i starał się nie myśleć o posoce. Przez chwilę nawet wzrok tonął w mocniejszym blasku, zawsze gdy coś skojarzy mu się z krwią. Nie tylko widok, zapach czy smak, wystarczy błahe wspomnienie. Klątwa robiła coraz większe spustoszenie w ciele Reda, chociaż nikomu o tym nie mówił i nie chciał, by widzieli te chwile słabości inni. Nawet teraz sięgnął palcem po skałę pod stopami, jakby to był pretekst do zmiany pozycji ciała. Wolną drugą ręką zaś skrył usta i nos pod czarnym niegdyś płótnem robiącym mu za maskę. Przy okazji tłumił wydobywający się chłód z ust.
>>>Jak się nazywasz?<<<
Zapytał po raz kolejny telepatycznie rzucając krótkie, ale przenikliwe spojrzenie prosto w jej oczy, a palcem z pazurem drążąc dziurę w kamieniu, jakby był z plasteliny. Zaraz z tej dziurki wyleciało kilka smolistych motyli z jego Ki, ale i tak bardziej skupiał się, by nie odwalić czegoś, czego będzie żałować. Musiał mieć się na baczności, chociażby po to, by nie stać się następnym posiłkiem dla dziewczyny. Nie znał jej zamiarów przecież.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Pon Sty 16, 2017 2:07 am
Wciąż przyglądając się czarnowłosemu Raa dostrzegła jak ten kiwa nieznacznie głową, co chyba miało być odpowiedzią na jej pytanie.
Zaś kiedy usłyszała jego głos pierwszą jej reakcją było cofnięcie się o pół kroku w wyniku zaskoczenia. Właściwie to nawet nie wiedziała, czy to aby na pewno on wypowiedział to słowo i czy tylko jej się zdawało, że coś słyszy. W końcu wyraźnie widziała, że demon przed nią nie poruszył ustami.
- Jak...? - zaczęła usłyszawszy kolejne słowa które zdawały się rozbrzmiewać bezpośrednie w jej głowie, po czym zrozumiawszy, że odnosiły się do walki którą prowadziła z niebieskooką pochyliła się do przodu mrużąc nieco oczy. - Ty... Ty widzę... jak ja walczyć... z Vv...?
Lecz zamiast odpowiedzieć osobnik przed nią usiadł po turecku zaczynając skrobać palcem po skałę która ustępowała bez żadnych oporów pozwalając drążyć w sobie niewielką dziurkę. Klękając by lepiej się przyjrzeć jego poczynaniom ponownie "usłyszała" pytanie dostrzegając, że rozmówca spogląda jej w oczy.
Poczuła wówczas coś co nie miało żadnego związku z zaistniałą sytuacją. Krążąca w niej spokojnie energia ponownie zaczyna się burzyć. I choć nie różniło się bardzo od tego czego już doświadczyła, to teraz działo się to zacznie szybciej i gwałtowniej niż zazwyczaj sprawiając, iż czuła się tak jakby coś próbowało ją rozerwać od środka. Nie zamierzała jednak komukolwiek pokazywać, że dzieje się z nią coś nie tak. Nawet jeśli tym kimś był inny demon. Miała przecież być lepsza niż reszta jej pobratymców, a to przecież musiało znaczyć, że nie może dawać się pokonać. Nie ważne czy był to wróg, czy też coś innego
- ...R..r.. Raa... - wydusiła w odpowiedzi na pytanie niemal wypychając to słowo przez gardło które zdążyło się mimowolnie zacisnąć podobnie z resztą jak większość jej ciała. Wrażenie rozdzierania wciąż narastało wzbogacając się jeszcze o wrażenie, że zaczyna się przypalać, czy raczej gotować.
Nim z bólu zamknęła oczy zauważyła jak z wydrążonej przez czerwonookiego dziurki wydobywają się czarne motyle. Później już był tylko mrok, a świat ograniczył się do różowej substancji z której się składała.
Ciało demonicy zwinęło się w ciasny kłębek, zaś skóra zaczęła zachowywać się jak faktycznie gotowała się od środka, czy może rozgotowywała usuwając wszelkie szczegóły pozostawiając jedynie metrowej średnicy kulę która bez przerwy się nieznacznie odkształcała. Po jakimś czasie powstała bryła rozbłysła białą poświatą wydzielając duże pokłady energii. Jej powierzchnia szybko wybrzuszała się formując miejscami wypustki które osiągnąwszy kilkanaście centymetrów zataczały łuk wracały do głównego skupiska lub podobne do żył zgrubienia. Niespodziewanie cały ten niekontrolowany ruch ustał pozostawiając idealnie gładką kul która pomimo zniknięcia otaczającej aury wciąż wydzielała mnóstwo Ki.
Jednak i ten stan rzeczy nie trwał długo i różowa masa ponownie rozpoczęła proces odkształcania się, lecz tym razem był on inny. Zupełnie jakby każda jej cząstka doskonale wiedziała gdzie ma się znaleźć. I tak z wraz z upływającym czasem wszystko ponownie zaczęło upodabniać się do stojącej na czworakach ludzkiej sylwetki. Niedługo po tym wzbogaciła się ona o nowe, niezbędne szczegóły, a nowo powstała demonica gwałtownie zaczerpnęła haust powietrza jakby dopiero co wynurzyła się z wody jednocześnie szeroko otwierając oczy.
Jej dotychczas czerwone źrenice stały się fioletowe i spoglądały na świat spod prostej i cienkiej obręczy którą co poniektórzy mogliby nazwać diademem ze względu na złotą barwę i seledynowy kamień kamień umiejscowiony po środku czoła. Dotychczasowe "uczesanie" również ustąpiło robiąc miejsce dla dwóch zaczynających się za uszami i sięgających do pasa czułków. Stój choć dalej był w podobnym stylu co przedtem również uległ zmianie. Dotąd dość niewiele zasłaniająca kamizelka wciąż posiadała do samo zapięcie, choć powiększyła zakrywając całą klatkę piersiową i dorabiała się jednocześnie nieco odstających ramion. Białe spodnie z czarnym paskiem o złotek klamrze wciąż były krótkie, lecz teraz kończyły się tuż nad kolanami, zaś buty wydłużyły, aktualnie zasłaniając połowę jej dolną część nóg częściowo rekompensując zniknięcie materiału z kolan. Całość dopełniały niebiesko-biała i sięgająca do łokcia rękawica na lewej ręce oraz przylegająca do ciała bransoleta z brązowego materiału z żółtym wykończeniem na prawym nadgarstku.
Podnosząc się na nogi członki drżały jej. Nie był to jednak skutek wyczerpania, podobnie jak uczucie jakby dopiero co ją przeżuto, a następnie wypluto. Były to jedynie efekty nowych sił które wręcz przepełniały każdą jej cząstkę i do których nie była jeszcze przyzwyczajona. I jeśli po ostatniej absorpcji czuła się świetnie to teraz wręcz nie brakowało jej słów by móc to opisać.
- Ty jesteś...? - spytała dopiero teraz zwracając swoje spojrzenie w stronę rogatego demona dopiero teraz przypominając sobie o jego obecności.
OCC:
HP Raa: 8765 + 293 = 9058
Ki Raa: 9690 + 323 = 10013
Przejście w Super Formę?
Zaś kiedy usłyszała jego głos pierwszą jej reakcją było cofnięcie się o pół kroku w wyniku zaskoczenia. Właściwie to nawet nie wiedziała, czy to aby na pewno on wypowiedział to słowo i czy tylko jej się zdawało, że coś słyszy. W końcu wyraźnie widziała, że demon przed nią nie poruszył ustami.
- Jak...? - zaczęła usłyszawszy kolejne słowa które zdawały się rozbrzmiewać bezpośrednie w jej głowie, po czym zrozumiawszy, że odnosiły się do walki którą prowadziła z niebieskooką pochyliła się do przodu mrużąc nieco oczy. - Ty... Ty widzę... jak ja walczyć... z Vv...?
Lecz zamiast odpowiedzieć osobnik przed nią usiadł po turecku zaczynając skrobać palcem po skałę która ustępowała bez żadnych oporów pozwalając drążyć w sobie niewielką dziurkę. Klękając by lepiej się przyjrzeć jego poczynaniom ponownie "usłyszała" pytanie dostrzegając, że rozmówca spogląda jej w oczy.
Poczuła wówczas coś co nie miało żadnego związku z zaistniałą sytuacją. Krążąca w niej spokojnie energia ponownie zaczyna się burzyć. I choć nie różniło się bardzo od tego czego już doświadczyła, to teraz działo się to zacznie szybciej i gwałtowniej niż zazwyczaj sprawiając, iż czuła się tak jakby coś próbowało ją rozerwać od środka. Nie zamierzała jednak komukolwiek pokazywać, że dzieje się z nią coś nie tak. Nawet jeśli tym kimś był inny demon. Miała przecież być lepsza niż reszta jej pobratymców, a to przecież musiało znaczyć, że nie może dawać się pokonać. Nie ważne czy był to wróg, czy też coś innego
- ...R..r.. Raa... - wydusiła w odpowiedzi na pytanie niemal wypychając to słowo przez gardło które zdążyło się mimowolnie zacisnąć podobnie z resztą jak większość jej ciała. Wrażenie rozdzierania wciąż narastało wzbogacając się jeszcze o wrażenie, że zaczyna się przypalać, czy raczej gotować.
Nim z bólu zamknęła oczy zauważyła jak z wydrążonej przez czerwonookiego dziurki wydobywają się czarne motyle. Później już był tylko mrok, a świat ograniczył się do różowej substancji z której się składała.
Ciało demonicy zwinęło się w ciasny kłębek, zaś skóra zaczęła zachowywać się jak faktycznie gotowała się od środka, czy może rozgotowywała usuwając wszelkie szczegóły pozostawiając jedynie metrowej średnicy kulę która bez przerwy się nieznacznie odkształcała. Po jakimś czasie powstała bryła rozbłysła białą poświatą wydzielając duże pokłady energii. Jej powierzchnia szybko wybrzuszała się formując miejscami wypustki które osiągnąwszy kilkanaście centymetrów zataczały łuk wracały do głównego skupiska lub podobne do żył zgrubienia. Niespodziewanie cały ten niekontrolowany ruch ustał pozostawiając idealnie gładką kul która pomimo zniknięcia otaczającej aury wciąż wydzielała mnóstwo Ki.
Jednak i ten stan rzeczy nie trwał długo i różowa masa ponownie rozpoczęła proces odkształcania się, lecz tym razem był on inny. Zupełnie jakby każda jej cząstka doskonale wiedziała gdzie ma się znaleźć. I tak z wraz z upływającym czasem wszystko ponownie zaczęło upodabniać się do stojącej na czworakach ludzkiej sylwetki. Niedługo po tym wzbogaciła się ona o nowe, niezbędne szczegóły, a nowo powstała demonica gwałtownie zaczerpnęła haust powietrza jakby dopiero co wynurzyła się z wody jednocześnie szeroko otwierając oczy.
Jej dotychczas czerwone źrenice stały się fioletowe i spoglądały na świat spod prostej i cienkiej obręczy którą co poniektórzy mogliby nazwać diademem ze względu na złotą barwę i seledynowy kamień kamień umiejscowiony po środku czoła. Dotychczasowe "uczesanie" również ustąpiło robiąc miejsce dla dwóch zaczynających się za uszami i sięgających do pasa czułków. Stój choć dalej był w podobnym stylu co przedtem również uległ zmianie. Dotąd dość niewiele zasłaniająca kamizelka wciąż posiadała do samo zapięcie, choć powiększyła zakrywając całą klatkę piersiową i dorabiała się jednocześnie nieco odstających ramion. Białe spodnie z czarnym paskiem o złotek klamrze wciąż były krótkie, lecz teraz kończyły się tuż nad kolanami, zaś buty wydłużyły, aktualnie zasłaniając połowę jej dolną część nóg częściowo rekompensując zniknięcie materiału z kolan. Całość dopełniały niebiesko-biała i sięgająca do łokcia rękawica na lewej ręce oraz przylegająca do ciała bransoleta z brązowego materiału z żółtym wykończeniem na prawym nadgarstku.
Podnosząc się na nogi członki drżały jej. Nie był to jednak skutek wyczerpania, podobnie jak uczucie jakby dopiero co ją przeżuto, a następnie wypluto. Były to jedynie efekty nowych sił które wręcz przepełniały każdą jej cząstkę i do których nie była jeszcze przyzwyczajona. I jeśli po ostatniej absorpcji czuła się świetnie to teraz wręcz nie brakowało jej słów by móc to opisać.
- Ty jesteś...? - spytała dopiero teraz zwracając swoje spojrzenie w stronę rogatego demona dopiero teraz przypominając sobie o jego obecności.
OCC:
HP Raa: 8765 + 293 = 9058
Ki Raa: 9690 + 323 = 10013
Przejście w Super Formę?
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Pon Sty 16, 2017 12:01 pm
[We wnętrzu Raa]
Gumowate naczynka włosowate zarosły otwartą przestrzeń ciała wyrobioną ówcześnie własną mechaniczną pięścią. Najwyraźniej organizm demona dostosowywał się do nowego źródła energii o co mogłoby świadczyć, że całe trzy procent energii z rdzenia zostało przekierowane do nieznanej podjednostki. Nowy proces działania nie był możliwy do zidentyfikowania, nic dziwnego bowiem stanowił o sobie, iż jest natury biologicznej.
"Wykryto wyciek rdzenia, wydajność systemów spadła o trzy procent w związku z niezidentyfikowanym przekierowaniem energii", komunikat we wnętrzu androida jedynie to potwierdził. Kokon zatrząsł się pod wpływem spazmów, których źródłem musiał być goszczący ją host. Ledwo co funkcjonalne systemy nie zdradzały obecności zagrożenia, a więc android nie miał potrzeby przeprowadzać dyrektywy trzydzieści cztery we własne nieżycie.
"Zakładam, że demon poddawany jest ciągłym i nagłym przemianom ewolucyjnym w celu dostosowania się do nowego źródła energii. Najwyraźniej jej ciało jest zbyt słabe by uporać się z taką mocą. Osobiście nie przekraczam poboru mocy czteroprocentowego."
Nanity regularnie pobierały z okolicznych zakątków, wycinając, wydłubując i wypalając skrawki tkanki organicznej hosta. Miliardy drobnicy w większości gnieżdżące się we wnętrzu Oneone1 w końcu znalazły swoje zastosowanie, brakowało w końcu jedynie materiałów, które na obcej planecie należały do nie lada rzadkości.
"Dlaczego twórcy wysłali mnie na planetę pozbawionych materiałów naprawczych?" Naszło VV na przekompilowanie tego niecodziennego pytania. Niestety bez odpowiednich modułów, ściana błędnych procesów okazała się zbyt silna do przeforsowania by uzyskać odpowiedzi.
"Odzyskam świetność funkcjonalności i zaprowadzę porządek w procesach. Pozostanie już kwestią czasu odnalezienie celu. Z powodu braku potencjału bojowego przeprowadzam konieczność reprogramizacji i zainicjowania symulatora walki na podstawie militarnych dziedzin khalarskich szkół sztuk walki..."
"Po analizie stwierdzono, że to nie jest symulacja walki, a jakaś antyczna gra na konsolę przenośną PFP z dwudziestej pierwszej ery, przyczyna gier wgranych do systemu jest nieznana... nostalgia.", tak też, mimo bezużyteczności owej zapchanej pamięci ze strony jakiegoś khalarskiego żartownisia, nie skasowała gier dla niespotykanej i na swój sposób unikalnej wartości, jakie mogły ze sobą nosić. W konflikcie z nietypowym zdarzeniem akcji, jednostka Oneone1 doczekała się powrotu zmechanizowanych armii żyjątek. Pierwsze naprawy z udziałem materiału demona właśnie weszły w pierwszą fazę... przeróbka prototypu dogodnie do przeanalizowanych wszelkich konfliktów przyszłości może zająć nieokreśloną ilość czasu. Czasu, którego android o seryjnym numerze zero-jeden miał pod dostatkiem.
OCC:
Koniec treningu.
Gumowate naczynka włosowate zarosły otwartą przestrzeń ciała wyrobioną ówcześnie własną mechaniczną pięścią. Najwyraźniej organizm demona dostosowywał się do nowego źródła energii o co mogłoby świadczyć, że całe trzy procent energii z rdzenia zostało przekierowane do nieznanej podjednostki. Nowy proces działania nie był możliwy do zidentyfikowania, nic dziwnego bowiem stanowił o sobie, iż jest natury biologicznej.
"Wykryto wyciek rdzenia, wydajność systemów spadła o trzy procent w związku z niezidentyfikowanym przekierowaniem energii", komunikat we wnętrzu androida jedynie to potwierdził. Kokon zatrząsł się pod wpływem spazmów, których źródłem musiał być goszczący ją host. Ledwo co funkcjonalne systemy nie zdradzały obecności zagrożenia, a więc android nie miał potrzeby przeprowadzać dyrektywy trzydzieści cztery we własne nieżycie.
"Zakładam, że demon poddawany jest ciągłym i nagłym przemianom ewolucyjnym w celu dostosowania się do nowego źródła energii. Najwyraźniej jej ciało jest zbyt słabe by uporać się z taką mocą. Osobiście nie przekraczam poboru mocy czteroprocentowego."
Nanity regularnie pobierały z okolicznych zakątków, wycinając, wydłubując i wypalając skrawki tkanki organicznej hosta. Miliardy drobnicy w większości gnieżdżące się we wnętrzu Oneone1 w końcu znalazły swoje zastosowanie, brakowało w końcu jedynie materiałów, które na obcej planecie należały do nie lada rzadkości.
"Dlaczego twórcy wysłali mnie na planetę pozbawionych materiałów naprawczych?" Naszło VV na przekompilowanie tego niecodziennego pytania. Niestety bez odpowiednich modułów, ściana błędnych procesów okazała się zbyt silna do przeforsowania by uzyskać odpowiedzi.
"Odzyskam świetność funkcjonalności i zaprowadzę porządek w procesach. Pozostanie już kwestią czasu odnalezienie celu. Z powodu braku potencjału bojowego przeprowadzam konieczność reprogramizacji i zainicjowania symulatora walki na podstawie militarnych dziedzin khalarskich szkół sztuk walki..."
- Symulacja walki:
"Po analizie stwierdzono, że to nie jest symulacja walki, a jakaś antyczna gra na konsolę przenośną PFP z dwudziestej pierwszej ery, przyczyna gier wgranych do systemu jest nieznana... nostalgia.", tak też, mimo bezużyteczności owej zapchanej pamięci ze strony jakiegoś khalarskiego żartownisia, nie skasowała gier dla niespotykanej i na swój sposób unikalnej wartości, jakie mogły ze sobą nosić. W konflikcie z nietypowym zdarzeniem akcji, jednostka Oneone1 doczekała się powrotu zmechanizowanych armii żyjątek. Pierwsze naprawy z udziałem materiału demona właśnie weszły w pierwszą fazę... przeróbka prototypu dogodnie do przeanalizowanych wszelkich konfliktów przyszłości może zająć nieokreśloną ilość czasu. Czasu, którego android o seryjnym numerze zero-jeden miał pod dostatkiem.
OCC:
Koniec treningu.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sro Sty 18, 2017 9:24 pm
Czyżby demonica nie miała styczności z telepatią? Bardzo możliwe, skoro cofnęła się do tyłu na dźwięk jego głosu. Czystego, pozbawionego zwierzęcych charknięć czy innych modyfikacji. Przyglądał się dziewczynie uważnie, i vice versa. No tak, zdemaskował się przed wojowniczką, że podglądał jej walkę z zaciekłą przeciwniczką, ale nie narzekał z tego powodu. Było na co popatrzeć. Skinął ponownie ociężałą głową na pytanie nieznajomej, która zaczęła się dziwnie zachowywać. Jakby koncentrowała się na sobie. No tak - zazwyczaj po pierwszej próbie wchłonięcia istoty żywej, demony przechodzą kolejny stadium rozwoju, chociaż mogły istnieć wyjątki. Wiedział to po sobie, ale nigdy nie był świadkiem, jak ów zjawisko przeżywają mu podobni. Raa - bo tyle zdążyła powiedzieć o sobie Różowoskóra - miała predyspozycje ku transformacji.
I właśnie przekraczała kolejne bariery mocy.
W pierwszej chwili wyglądała tak, jakby coś ścisnęło ją w brzuchu, że musiała aż skulić się w sobie. Jednak kilka sekund później zrozumiał, że ciało zlepiało się w jednolitą masę kumulując nabrzmiałą Ki i modyfikując jej dotychczasowy kształt. Poderwał się z siadu tureckiego, zrobił nawet krok w tył nie odrywając wzroku od niesamowitego widowiska, nie był do końca pewny jakie mogą być efekty uboczne przemiany u tej osobniczki. U niego wyglądało to tak, iż po pierwszej metamorfozie opanował go Tsuful, a więc był niszczycielską marionetką w ręku kogoś innego. Nie mógł dopuścić, aby ktoś wykorzystał chwilową słabość Raa i przeciągnął na swoją stronę.
Chyba, że tym kimś byłby Red.
Obserwował uważnie, jak na nowo pojawiają się członki, nowy ubiór (w tym ciekawy diadem nad czołem), inny odcień skóry i fryz, powiększoną wielokroć Ki, a przede wszystkim idealny materiał na sojuszniczkę. Należała do jego rasy, miała już imponującą siłę, w dodatku nie wydawała się być przestraszona Rogatym co bardziej swoją impulsywną przemianą. Kiedy wojowniczka stanęła niepewnie na odtworzone na nowo nogi i zapytała się wyczekującego w ciszy kolegi jakie nosi miano, ten zrobił powolne kroki w jej kierunku i położywszy delikatnie dłoń na jej lewym ramieniu odezwał się znów telepatycznie:
>>>Red.<<<
Utkwił ślepia znad czarnej maski we fiołkowym spojrzeniu towarzyszki. Nie odrywając dłoni od ramienia przesyłał jej swoją energię, która była nieco chłodna, ale rześka i uzdrawiająca. Wszelkie zatarcia czy siniaki czy inne niedoskonałości po walce z Androidką zostały unicestwione. Czarne motyle otoczyły przedramię Rogatego i bark wojowniczki. W trakcie "operacji" zdążył przekazać telepatycznie także coś więcej.
>>>Obudziłaś w sobie moc, masz wielki potencjał, lecz jeszcze wiele przed Tobą, Raa. Jeśli chcesz, mogę Ci pomóc, jednak pod pewnym warunkiem.<<<
Tu urwał wypowiedź cofając uzdrowicielską dłoń ku sobie i ostatnie czarne motyle rozpłynęły się między dwójką demonów. Pogłębiło się zmęczenie Czarnowłosego, który mimo wszystko tym razem nie pozwalał swojemu ciału na krótki odpoczynek. Jeśli miał zachęcić demonicę do współpracy, musiał być w formie. Albo przynajmniej stwarzać pozory. Nie wiedział, jak bardzo może być przebiegła koleżanka, więc musiał mieć się na baczności. Wiedział natomiast, iż chętnie zasiliłby swoje kadry o kolejną, dobrze zapowiadającą się, sojuszniczkę. Gorzej jak będzie odmowa. Najwyżej wymyśli coś innego, aby nakłonić dziewczę do podjęcia właściwej decyzji.
Ooc: Jako, że regeneracja Ki u Reda jest większa niż ubytek HP na zdrowiu Raa, Leczenie będzie czysto fabularne, ale spełnione. Czyli cieszysz się full HP.
I właśnie przekraczała kolejne bariery mocy.
W pierwszej chwili wyglądała tak, jakby coś ścisnęło ją w brzuchu, że musiała aż skulić się w sobie. Jednak kilka sekund później zrozumiał, że ciało zlepiało się w jednolitą masę kumulując nabrzmiałą Ki i modyfikując jej dotychczasowy kształt. Poderwał się z siadu tureckiego, zrobił nawet krok w tył nie odrywając wzroku od niesamowitego widowiska, nie był do końca pewny jakie mogą być efekty uboczne przemiany u tej osobniczki. U niego wyglądało to tak, iż po pierwszej metamorfozie opanował go Tsuful, a więc był niszczycielską marionetką w ręku kogoś innego. Nie mógł dopuścić, aby ktoś wykorzystał chwilową słabość Raa i przeciągnął na swoją stronę.
Chyba, że tym kimś byłby Red.
Obserwował uważnie, jak na nowo pojawiają się członki, nowy ubiór (w tym ciekawy diadem nad czołem), inny odcień skóry i fryz, powiększoną wielokroć Ki, a przede wszystkim idealny materiał na sojuszniczkę. Należała do jego rasy, miała już imponującą siłę, w dodatku nie wydawała się być przestraszona Rogatym co bardziej swoją impulsywną przemianą. Kiedy wojowniczka stanęła niepewnie na odtworzone na nowo nogi i zapytała się wyczekującego w ciszy kolegi jakie nosi miano, ten zrobił powolne kroki w jej kierunku i położywszy delikatnie dłoń na jej lewym ramieniu odezwał się znów telepatycznie:
>>>Red.<<<
Utkwił ślepia znad czarnej maski we fiołkowym spojrzeniu towarzyszki. Nie odrywając dłoni od ramienia przesyłał jej swoją energię, która była nieco chłodna, ale rześka i uzdrawiająca. Wszelkie zatarcia czy siniaki czy inne niedoskonałości po walce z Androidką zostały unicestwione. Czarne motyle otoczyły przedramię Rogatego i bark wojowniczki. W trakcie "operacji" zdążył przekazać telepatycznie także coś więcej.
>>>Obudziłaś w sobie moc, masz wielki potencjał, lecz jeszcze wiele przed Tobą, Raa. Jeśli chcesz, mogę Ci pomóc, jednak pod pewnym warunkiem.<<<
Tu urwał wypowiedź cofając uzdrowicielską dłoń ku sobie i ostatnie czarne motyle rozpłynęły się między dwójką demonów. Pogłębiło się zmęczenie Czarnowłosego, który mimo wszystko tym razem nie pozwalał swojemu ciału na krótki odpoczynek. Jeśli miał zachęcić demonicę do współpracy, musiał być w formie. Albo przynajmniej stwarzać pozory. Nie wiedział, jak bardzo może być przebiegła koleżanka, więc musiał mieć się na baczności. Wiedział natomiast, iż chętnie zasiliłby swoje kadry o kolejną, dobrze zapowiadającą się, sojuszniczkę. Gorzej jak będzie odmowa. Najwyżej wymyśli coś innego, aby nakłonić dziewczę do podjęcia właściwej decyzji.
Ooc: Jako, że regeneracja Ki u Reda jest większa niż ubytek HP na zdrowiu Raa, Leczenie będzie czysto fabularne, ale spełnione. Czyli cieszysz się full HP.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Czw Sty 19, 2017 2:11 am
Patrząc jak Red podchodzi próbowała zrozumieć co tak naprawdę się przed chwilą stało. Co prawda nie przeszkadzało jej, że to się stało, lecz było to kolejną rzeczą której nie wiedziała i powoli zaczynało ją to irytować.
Wcześniej nie wiedziała, że miała pobratymców. A jak przez przypadek się dowiedziała, to okazało się, że niby zostali pokonani, lecz nie miała pojęcia jak w ogóle mogło do czegoś takiego dojść. Ciągłe niewiadome... Powoli zmieniało się to w jej rutynę tak jak kolejne walki, choć w przeciwieństwie do niech z brakiem odpowiedzi nie potrafiła sobie poradzić.
A kiedy rogaty zbliżył się do niej i położył dłoń na jej ramieniu demonica pomimo tego, że czuła się znacznie potężniejsza niż przedtem to i tak mimowolnie się napięła. W końcu miała powody by być nie do końca ufna co do nowo napotkanych. Jak dotąd tylko jedno spotkanie nie zakończyło się w jakiś nieprzyjemny sposób. I to właśnie z innym demonem.
Dalsze rozważania przerwało dziwne mrowienie w ramieniu które szybko zmieniło się w błogie uczucie z które sprawiało, że czuła się coraz lepiej. Choć fakt, że w okolicy miejsca w którym ich ciała się stykały pojawiło się sporo czarnych motyli które latały w jednym miejscu zupełnie jakby miały jakiś związek z całym tym zajściem. Śledząc spod nieco przymkniętych powiek trzepotanie co poniektórych robaczków czuła jednocześnie jak zmęczenie z którego nie zdawała sobie sprawy po przemianie mija kiedy wszystko wracało do właściwego stanu pod wpływem chłodnej, choć niezaprzeczalnie miłej energii.
- Widzę... Co niby...? - odpowiedziała pytaniem na kolejną niemą wypowiedź przyglądając się jak ostatnie z ciemnych owadów znikają, po czym ponownie spojrzała na zamaskowanego Reda. Nieufność nieufnością, lecz czerwonooki wyleczył ją. Choć z drugiej strony mogło to mieć na celu uśpienia jej czujności tak samo jak z tamtym posłaniem jej w stronę starej wieży wmawiając jej, że ta jest ze słodkości.
Warknąwszy cicho na samo wspomnienie tamtego zajścia spojrzała gdzieś w bok krzyżując ręce na piersi. Na szczęście, choć była to irytująca myślę, to nie był to powód dla którego miałaby się z wściekłości rzucać na Reda. Wziąwszy głębszy wdech pozwoliła by część powietrza uleciała przez otwory na ramionach po czym ponownie zwróciła się do swojego rozmówcy obiecując sobie, że będzie go uważnie obserwować, by mieć pewność, że w nic jej nie wrobi.
- Raa nie będzie... więźniem Red... Już nie... dam ci się... trzymać... jak więźniem... Ty masz rozkazy... ja tego... nie musimy... czynienie... - zakończyła pukając palcem prawej dłoni w jego tulów. Choć po chwili namysłu chcąc się upewnić, że zostanie dobrze zrozumiana przez demona dodała jeszcze - Raa równa z... Red... Jeśli nie... to koniec...
Wcześniej nie wiedziała, że miała pobratymców. A jak przez przypadek się dowiedziała, to okazało się, że niby zostali pokonani, lecz nie miała pojęcia jak w ogóle mogło do czegoś takiego dojść. Ciągłe niewiadome... Powoli zmieniało się to w jej rutynę tak jak kolejne walki, choć w przeciwieństwie do niech z brakiem odpowiedzi nie potrafiła sobie poradzić.
A kiedy rogaty zbliżył się do niej i położył dłoń na jej ramieniu demonica pomimo tego, że czuła się znacznie potężniejsza niż przedtem to i tak mimowolnie się napięła. W końcu miała powody by być nie do końca ufna co do nowo napotkanych. Jak dotąd tylko jedno spotkanie nie zakończyło się w jakiś nieprzyjemny sposób. I to właśnie z innym demonem.
Dalsze rozważania przerwało dziwne mrowienie w ramieniu które szybko zmieniło się w błogie uczucie z które sprawiało, że czuła się coraz lepiej. Choć fakt, że w okolicy miejsca w którym ich ciała się stykały pojawiło się sporo czarnych motyli które latały w jednym miejscu zupełnie jakby miały jakiś związek z całym tym zajściem. Śledząc spod nieco przymkniętych powiek trzepotanie co poniektórych robaczków czuła jednocześnie jak zmęczenie z którego nie zdawała sobie sprawy po przemianie mija kiedy wszystko wracało do właściwego stanu pod wpływem chłodnej, choć niezaprzeczalnie miłej energii.
- Widzę... Co niby...? - odpowiedziała pytaniem na kolejną niemą wypowiedź przyglądając się jak ostatnie z ciemnych owadów znikają, po czym ponownie spojrzała na zamaskowanego Reda. Nieufność nieufnością, lecz czerwonooki wyleczył ją. Choć z drugiej strony mogło to mieć na celu uśpienia jej czujności tak samo jak z tamtym posłaniem jej w stronę starej wieży wmawiając jej, że ta jest ze słodkości.
Warknąwszy cicho na samo wspomnienie tamtego zajścia spojrzała gdzieś w bok krzyżując ręce na piersi. Na szczęście, choć była to irytująca myślę, to nie był to powód dla którego miałaby się z wściekłości rzucać na Reda. Wziąwszy głębszy wdech pozwoliła by część powietrza uleciała przez otwory na ramionach po czym ponownie zwróciła się do swojego rozmówcy obiecując sobie, że będzie go uważnie obserwować, by mieć pewność, że w nic jej nie wrobi.
- Raa nie będzie... więźniem Red... Już nie... dam ci się... trzymać... jak więźniem... Ty masz rozkazy... ja tego... nie musimy... czynienie... - zakończyła pukając palcem prawej dłoni w jego tulów. Choć po chwili namysłu chcąc się upewnić, że zostanie dobrze zrozumiana przez demona dodała jeszcze - Raa równa z... Red... Jeśli nie... to koniec...
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Czw Sty 19, 2017 9:42 pm
Dobrze, tak trzymać. Raa nie uciekła od przesyłu mocy, która wyleczyła jej rany. A mogła w przyszłości, jeśli tylko powiedzie się plan, przyczynić się do jeszcze lepszych zmian. Musiała się tylko zgodzić. Tylko lub aż. Bardziej aż, zważywszy na trudność w komunikacji, z obu stron. Ograniczone słownictwo Fiołkowookiej, jego niedyspozycja w werbalnej mowie to już spore kłody pod nogi. Mimo wszystko spróbował skoncentrować się na pojedynczych słowach dziewczyny, która po głębszym wdechy i wydechu zaczęła wątpić w chęć pomocy pobratymca. Słuchał kocimi uszami jej obaw, wyraźnie w przeszłości miała juz styczność z kimś, komu za bardzo zaufała. Skrzywdzić demona to nie trudna sprawa, o wiele gorzej odbudować zaufanie do kogoś takiego jak Red. Im więcej mówiła, tym Rogaty mniej pojmował, co mogło odzwierciedlać jego lekko zmrużone oczy i kilka kropel potu na skroni.
Jakby tego było mało, wywnioskował z ostatniego zdania, że Raa chciała zmierzyć się z Czarnowłosym. Nie rozumiał jednak, co to miałoby znaczyć "koniec"? Zwłaszcza, że towarzyszył przy tym dziwny gest tykania go w tors, akurat w miejscu, gdzie skrywał pod t-shirtem jedną ze Smoczych Kul. Przypadek?
>>>Jaki koniec?<<< roiło się wokół demona nie tylko od pytajników, ale i od pojedynczych Ki uciekających z jego ciała, nad którą trochę stracił panowanie >>>Raa, to nie był rozkaz, tylko propozycja. Oferta. Coś, co mogłoby zmienić Twoje życie na lepsze. Nie mniej jak Ty coś zyskasz, ja także chcę coś w zamian. Tak działa umowa... Pouczyłbym Cię trochę, opowiedziałbym o czym chcesz, a przede wszystkim dałbym Ci moc. Nie chcesz być jeszcze silniejsza niż obecnie?<<<
Przechylił nieco głowę na bok i próbując znaleźć reakcję na twarzy czy ciele Raa milczał. Niestety nie był zbyt cierpliwy, zważywszy, że gonił go czas, i nie mógł trwonić go na kiepskie negocjacje. Mediatorem byłby jeszcze gorszym. Czego wymagacie od prostego jak budowa cepa wojownika, który nawet swój wrodzony talent do mordobicia traci na rzecz rozbestwienia?
Wystarczyła kolejna minuta, by postawa Rogatego uległa zmianie. Wąskie źrenice kłuły jak igły, a kocie uszy położyły się płasko na głowie. Zabawne, że Raa obawiała się bycia więźniem, gdy Red już nim był - we własnym ciele. Nawet układanie myśli w głowie stawało się kłopotliwe, ale wydukał chłodno, wciąż telepatycznie:
>>>Jeśli nie chcesz skorzystać z propozycji, zostaw mnie w spokoju.<<<
Nagle jego ręka wyprostowana w łokciu skierowała się na sąsiednią, mniejszą wyspę, na której odreagował rosnącą irytację i gniew, że nie potrafił nakłonić dziewczyny do współpracy. Czarny pocisk Ki w formie Ki Blasta Marny z niego dyplomata, ale nigdy nie nadawał się na mówcę. Mógłby chociaż powstrzymać się i nie ujawniać swojej agresywnej strony. Tak to jest, jak buzująca w ciele energia domaga się uwolnienia. Rzucił krótkie, zimne spojrzenie na wojowniczkę jakby dając ostrzeżenie, by jeśli nie zechce nawiązać współpracy, to żeby lepiej wypełniła jego ostatnią "prośbę". Dla jej dobra. Dla Reda i tak nie ma ratunku, jedynie złudna nadzieja, że życzenie Smoka może odmienić przeklęty los Rogatego.
Ruszył się z miejsca i ostatecznie zerwał kontakt wzrokowy z wojowniczką. Zerknął na swój lewy nadgarstek, z którego na kilka sekund wyłoniła się tarcza radaru namierzająca Smocze Kule. Dwa piknięcia wskazywały, że naprawdę gdzieś blisko znajdował się artefakt. Podchodził do większych i mniejszych skał przesuwając je na bok lub unosząc telekinezą tak, aby przypadkiem nie uszkodzić tutejszego krajobrazu, a przede wszystkim Smoczej Kuli. Nie mógł sobie pozwolić na uszczerbek tak ważnego przedmiotu! Nie zwracając już większej uwagi (a przynajmniej tak mogłoby sugerować jego zachowanie) na Raa przeczesywał teren, a co jakiś czas zatrzymywał się i zlizywał lodowatym, prawie że sinym językiem posokę z ciała. Lekko zgorzkniała mina sugerowała, że nie smakuje już tak dobrze jak świeża, lecz głód zmuszał go do uzupełniania energii.
Cały czas był w pogotowiu na wypadek, gdyby demonica zechciała go zaatakować od tyłu. Co prawda koncentracja szwankowała, jednak nie na tyle, by dać się pokonać, zjeść czy zabić.
Podpis: Rogaty Red
[Ooc: 1 Ki Blast o wartości 10% z Energii, czyli 1400 dmg; koszt = 1,3*1400 = 1520 Ki - w stronę sąsiedniej wyspy
Jakby tego było mało, wywnioskował z ostatniego zdania, że Raa chciała zmierzyć się z Czarnowłosym. Nie rozumiał jednak, co to miałoby znaczyć "koniec"? Zwłaszcza, że towarzyszył przy tym dziwny gest tykania go w tors, akurat w miejscu, gdzie skrywał pod t-shirtem jedną ze Smoczych Kul. Przypadek?
>>>Jaki koniec?<<< roiło się wokół demona nie tylko od pytajników, ale i od pojedynczych Ki uciekających z jego ciała, nad którą trochę stracił panowanie >>>Raa, to nie był rozkaz, tylko propozycja. Oferta. Coś, co mogłoby zmienić Twoje życie na lepsze. Nie mniej jak Ty coś zyskasz, ja także chcę coś w zamian. Tak działa umowa... Pouczyłbym Cię trochę, opowiedziałbym o czym chcesz, a przede wszystkim dałbym Ci moc. Nie chcesz być jeszcze silniejsza niż obecnie?<<<
Przechylił nieco głowę na bok i próbując znaleźć reakcję na twarzy czy ciele Raa milczał. Niestety nie był zbyt cierpliwy, zważywszy, że gonił go czas, i nie mógł trwonić go na kiepskie negocjacje. Mediatorem byłby jeszcze gorszym. Czego wymagacie od prostego jak budowa cepa wojownika, który nawet swój wrodzony talent do mordobicia traci na rzecz rozbestwienia?
Wystarczyła kolejna minuta, by postawa Rogatego uległa zmianie. Wąskie źrenice kłuły jak igły, a kocie uszy położyły się płasko na głowie. Zabawne, że Raa obawiała się bycia więźniem, gdy Red już nim był - we własnym ciele. Nawet układanie myśli w głowie stawało się kłopotliwe, ale wydukał chłodno, wciąż telepatycznie:
>>>Jeśli nie chcesz skorzystać z propozycji, zostaw mnie w spokoju.<<<
Nagle jego ręka wyprostowana w łokciu skierowała się na sąsiednią, mniejszą wyspę, na której odreagował rosnącą irytację i gniew, że nie potrafił nakłonić dziewczyny do współpracy. Czarny pocisk Ki w formie Ki Blasta Marny z niego dyplomata, ale nigdy nie nadawał się na mówcę. Mógłby chociaż powstrzymać się i nie ujawniać swojej agresywnej strony. Tak to jest, jak buzująca w ciele energia domaga się uwolnienia. Rzucił krótkie, zimne spojrzenie na wojowniczkę jakby dając ostrzeżenie, by jeśli nie zechce nawiązać współpracy, to żeby lepiej wypełniła jego ostatnią "prośbę". Dla jej dobra. Dla Reda i tak nie ma ratunku, jedynie złudna nadzieja, że życzenie Smoka może odmienić przeklęty los Rogatego.
Ruszył się z miejsca i ostatecznie zerwał kontakt wzrokowy z wojowniczką. Zerknął na swój lewy nadgarstek, z którego na kilka sekund wyłoniła się tarcza radaru namierzająca Smocze Kule. Dwa piknięcia wskazywały, że naprawdę gdzieś blisko znajdował się artefakt. Podchodził do większych i mniejszych skał przesuwając je na bok lub unosząc telekinezą tak, aby przypadkiem nie uszkodzić tutejszego krajobrazu, a przede wszystkim Smoczej Kuli. Nie mógł sobie pozwolić na uszczerbek tak ważnego przedmiotu! Nie zwracając już większej uwagi (a przynajmniej tak mogłoby sugerować jego zachowanie) na Raa przeczesywał teren, a co jakiś czas zatrzymywał się i zlizywał lodowatym, prawie że sinym językiem posokę z ciała. Lekko zgorzkniała mina sugerowała, że nie smakuje już tak dobrze jak świeża, lecz głód zmuszał go do uzupełniania energii.
Cały czas był w pogotowiu na wypadek, gdyby demonica zechciała go zaatakować od tyłu. Co prawda koncentracja szwankowała, jednak nie na tyle, by dać się pokonać, zjeść czy zabić.
Podpis: Rogaty Red
[Ooc: 1 Ki Blast o wartości 10% z Energii, czyli 1400 dmg; koszt = 1,3*1400 = 1520 Ki - w stronę sąsiedniej wyspy
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sob Sty 21, 2017 2:08 am
Przysłuchując się słowom jakie rozbrzmiewały jej w głowie Raa zaczynała rozumieć jedną rzecz. A mianowicie taką, że pomimo jej starań w jak najlepszym przekazaniu swojego zdania jej rozmówca chyba nie wszystko zrozumiał tak jak powinien. Wywróciwszy z dezaprobatą oczami pochyliła głowę i w milczeniu próbowała znaleźć inny sposób na przekazanie tego, że przystaje na jego propozycję o ile w żaden sposób nie będzie jej wykorzystywać. Jak się jednak okazało Red potrafił być jeszcze większym nerwusem od niej, gdyż nie minęło jakoś strasznie dużo czasu, a już w głowie rozbrzmiały kolejne słowa które jak dla niej miały na celu przestraszenie różowoskórej. A przynajmniej tak wnioskowała z tonu przekazu jak i tego co nastąpiło chwilę później. Niespodziewane wystrzelenie kuli energii w stronę sąsiedniej wyspy mogło służyć dwóm rzeczą. Albo odwróceniu jej uwagi albo jako groźba, że rogaty nie zawaha się użyć siły.
Ignorując lodowate spojrzenie drugiego demona wzleciała parę metrów w górę podążała wzrokiem za wystrzelonym pociskiem próbowała dojść jaki był tego cel. W dodatku zastanawiający zaczynał być fakt, że wszystko co łączyło się z czerwonookim było czarne, co łączyło się z kolejną niewiadomą - Czemu niby tak było? Ona choć też była demonicznego pochodzenia nie miała czegoś takiego. Płomienie jakie tworzyła wyglądały jak każde inne jakie znała. Pociski zaś były jasnożółtej barwy i na potwierdzenie tego stworzyła w dłoni własną kulę Ki, którą posłała w ślad za tamtą która teraz był ledwie widocznym punkcikiem.
Odwróciwszy w końcu wzrok od pocisków spojrzała na Reda, a raczej na miejsce w którym jeszcze przed chwila stał, bo aktualnie rozglądał się po okolicy, a różne obiekty wokół niego zaczynały się unosić lub przesuwać.
- Raa równa może... było zadziorna... Ja widzę... twoje umowa.... Spokoju... - powiedziała obniżając wysokość lotu do jakichś parunastu centymetrów nad ziemią, przerywając na moment i uświadamiając sobie, że właśnie próbuje kogoś uspokoić. Ona. Demonica która dotąd nie przepuszczała żadnej okazji do walki. - Ty... jest lepsze walk... niż Raa... ale ja być... równa Red... Red być równa... mnie... Ty coś... propozycja... ja coś propozycja.... I... tak za tym... kieruj... tak?
Znajdując się cały czas w powietrzu zbliżyła się do rogatego demona od lewej strony dla pewności trzymając się poza zasięgiem jego rąk. W końcu gwałtownością przypominał niej ją samą kiedy naprawdę zaczynało ją ponosić. Nie był to jednak jedyny powód. Musiała go przecież trochę poznać nim mu całkiem zaufa, choć dotąd to właśnie demony okazały się być najpewniejszym towarzystwem.
- Czemu w... spokoju...? Ty do Raa... demony razem... lepsze... życie... - znów zaczęła zakładając ręce na plecy wciąż starając się zachować stałą odległość od czerwonookiego pomimo całego tego ruchu jaki się wokół niego odbywał i którego zdawał się być źródłem.
- Ty był zła.... Red czegoś... nie... mam...? - dodała jeszcze wznosząc się nad demona i obracając się tak, że zawisnąwszy do góry nogami jej twarz znalazła się mniej więcej na tej samej wysokości co Reda i pozwalając by czułki opadły jej swobodnie.
OCC:
Ki blast -> 21
Ki Raa: 3225 - (21 * 1,4) = 3225 - 30 = 3195
Ignorując lodowate spojrzenie drugiego demona wzleciała parę metrów w górę podążała wzrokiem za wystrzelonym pociskiem próbowała dojść jaki był tego cel. W dodatku zastanawiający zaczynał być fakt, że wszystko co łączyło się z czerwonookim było czarne, co łączyło się z kolejną niewiadomą - Czemu niby tak było? Ona choć też była demonicznego pochodzenia nie miała czegoś takiego. Płomienie jakie tworzyła wyglądały jak każde inne jakie znała. Pociski zaś były jasnożółtej barwy i na potwierdzenie tego stworzyła w dłoni własną kulę Ki, którą posłała w ślad za tamtą która teraz był ledwie widocznym punkcikiem.
Odwróciwszy w końcu wzrok od pocisków spojrzała na Reda, a raczej na miejsce w którym jeszcze przed chwila stał, bo aktualnie rozglądał się po okolicy, a różne obiekty wokół niego zaczynały się unosić lub przesuwać.
- Raa równa może... było zadziorna... Ja widzę... twoje umowa.... Spokoju... - powiedziała obniżając wysokość lotu do jakichś parunastu centymetrów nad ziemią, przerywając na moment i uświadamiając sobie, że właśnie próbuje kogoś uspokoić. Ona. Demonica która dotąd nie przepuszczała żadnej okazji do walki. - Ty... jest lepsze walk... niż Raa... ale ja być... równa Red... Red być równa... mnie... Ty coś... propozycja... ja coś propozycja.... I... tak za tym... kieruj... tak?
Znajdując się cały czas w powietrzu zbliżyła się do rogatego demona od lewej strony dla pewności trzymając się poza zasięgiem jego rąk. W końcu gwałtownością przypominał niej ją samą kiedy naprawdę zaczynało ją ponosić. Nie był to jednak jedyny powód. Musiała go przecież trochę poznać nim mu całkiem zaufa, choć dotąd to właśnie demony okazały się być najpewniejszym towarzystwem.
- Czemu w... spokoju...? Ty do Raa... demony razem... lepsze... życie... - znów zaczęła zakładając ręce na plecy wciąż starając się zachować stałą odległość od czerwonookiego pomimo całego tego ruchu jaki się wokół niego odbywał i którego zdawał się być źródłem.
- Ty był zła.... Red czegoś... nie... mam...? - dodała jeszcze wznosząc się nad demona i obracając się tak, że zawisnąwszy do góry nogami jej twarz znalazła się mniej więcej na tej samej wysokości co Reda i pozwalając by czułki opadły jej swobodnie.
OCC:
Ki blast -> 21
Ki Raa: 3225 - (21 * 1,4) = 3225 - 30 = 3195
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sob Sty 21, 2017 4:08 pm
To na nic. Nie mógł niczego znaleźć, co w najmniejszym stopniu przypominało Smoczą Kulę, a co gorsze - jeszcze nastraszył potencjalną sojuszniczkę, więc na pewno będzie musiał zdać się tylko na siebie. Coraz mniej delikatnie obchodził się z głazami, które wpierw przenosił subtelnie telekinezą, a które po pewnym czasie brał do rąk i albo odkładał na bok, albo ciskał nimi gdzieś przed siebie. Marny sposób na odreagowanie, lecz przynajmniej nie rozpruwał flaków kolejnemu wielorybowi. Na dobrą sprawę powinien napić się krwi, nie mniej to ona ciągnie go na dno. Znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, gdzie albo musiał głodować i nerwy były na wierzchu, albo nie przejmować się niczym i jak bezmózgie stworzenie pałaszować posokę, aby chociaż w minimalnym stopniu ujarzmić nieskończenie wielki głód. Brr, aż na tą myśl musiał zrobić przerwę i odkrywając maskę z ust wychylić język spod kłów, żeby zlizać coraz bardziej gorzką krew z siebie.
Będąc w trakcie - zdawać się mogło - czyszczenia wizerunku z bordowej, zaschniętej substancji, Raa jednak nie dawała za wygraną. Co więcej, mimo niezbyt poprawnego nastawienia Red do wojowniczki zdecydowała się dowiedzieć szczegółów co do umowy. I jakby zaczęła na nowo tłumaczyła, co miała przedtem na myśli. Gorzej, że po jej pierwszych słowach młodzieniec w ogóle nie reagował, tylko znów grzebał między kamieniami na skalistym wybrzeżu wysepki. Dobrze odczytała to, że nadal jest kłębkiem nerwów, skoro postanowiła go uspokoić krótkim zwrotem. Może nie było by w tym nic nietypowego, gdyby nie fakt, że Red w końcu usłyszał demonicę i zrozumiał, dlaczego używa takiego a nie innego języka. Zastosowała dokładnie to samo słowo, co wcześniej Rogaty na odchodne. "Spokoju". Nie przerywając nerwowego grzebania w ziemi, lecz tym razem odrywając co jakiś czas wzrok ze sterty kamieni na koleżankę. Wreszcie podniósł się z kucków i wygrzebując przy okazji brudne od ziemi ręce aż po łokcie starał się skoncentrować tylko na wojowniczce. Z tego co mówiła powoli wnioskował, iż chodziło demonicy o równe traktowanie, a nie wywyższanie się, kiedy przystąpią do współpracy. Tylko dlaczego trzymała dystans podczas rozmowy? Bo widziała jego chłodne spojrzenie? Albo drżące, brudne ręce ze zdenerwowania na nią? Nie ufała mu? Może jeszcze z innego powodu, ale miała słuszność. Wyczuwała, iż z jej pobratymcem coś jest nie tak, skoro wpierw proponował sojusz, a potem odganiał od siebie. Cóż, demony to ciekawskie istoty, więc i Raa nie wahała się dopytywać - nie tylko co do zmiany stanowiska Reda czy co do ich możliwego wspólnego życia. Nie trudno zresztą było wywnioskować, że demon szuka czegoś. Chociaż to i tak był tylko przedmiot pośredni do jego rzeczywistej woli, do jego życzenia.
Z początku nie odezwał się ani słowem. Ba, znów skierował szkarłatne oczy gdzieś poza swoją towarzyszkę, szukając jakiegoś sposobu na poukładanie rozszalałych myśli, które w większości aż chciały wyrwać się z demonicznego umysłu i żyć własnym życiem. To na niebie szukał prowizorycznego natchnienia. Dla obserwatorki mógł wydawać się w tym momencie wątły jak cień, jakby był tylko marą. Niesłyszalny oddech, niemrawe drgania górnych kończyn, przebiegające zimne dreszcze po całym ciele. Starał się znaleźć myśl, która sprowadziłaby go na właściwą drogę. Żeby porozumieć się lepiej z Raa. Żeby nie przegapić okazji, i znów nie zostać sam. Dziewczyna miała rację - kiedy demony trzymają się razem, jest im lżej. Jemu było, gdy tylko mógł przebywać w otoczeniu June i jej ukochanego synka Shigo. To błogie uczucie bezpieczeństwa i beztroski...
Tak, to ta myśl z jednej strony wprawiająca w tęsknotę, a z drugiej we złapaniu kontaktu z rzeczywistością otworzyła Redowi usta. Te mentalne.
>>>Twoja walka...<<< odezwał się po długim milczeniu, które średnio pasowało do ostatnich słów Raa; a może to tylko pozory? >>>... tam, w West City, była niesamowita... Widać było, ile wysiłku i pomysłowości włożyłaś w walce z oponentką, która deptała Ci po piętach... Już zapomniałem, jak wygląda prawdziwa walka... i jak to jest być prawdziwym wojownikiem...<<<
Telepatia nie była już tak płynna jak przedtem. Zmęczenie związane z nadużywaniem tej umiejętności znużyło demona do tego stopnia, że musiał znów usiąść po turecku. Dziewczyna nadal dryfowała do góry nogami przed niezmiennie kamiennym obliczem Reda, który jak przez mgłę i połowicznie zmrużonymi ślepiami spoglądał na towarzyszkę. Na jej fiołkowe oczęta, w których znajdował odrobinkę ukojenia, nie wiedzieć czemu. Może dlatego, że nie skreśliła go od razu? Dała szansę... jak April, Kisa... nawet jak Raziel.
>>>Nie zamierzałem Cię traktować... jak kogoś gorszego... nie mam do tego prawa...<<<
Powoli objął się skostniałymi rękoma za tułów, było mu coraz zimniej, coraz ciężej było mu też złapać oddech. Głód znów chciał siać spustoszenie w i tak wyniszczonym organizmie przez nad ogromną energię, która krążyła w nim i wokół niego w postaci czarnych motyli. To z niej między innimy zbudowany był Ki Blast, w którego ślad posłała własny demonica. Niby taki piękny kształt, a jaki potrafił być śmiercionośny. Nawet dla właściciela.
>>>Jak przyniesiesz mi... coś do jedzenia... będę mógł... dać siłę...<<<
O szukaniu Kuli musiał na chwilę zapomnieć, głód zrobił swoje - ustawił priorytet i barierę nie do przebicia innymi argumentami. Tylko czy Raa zechce wpierw zainwestować w niepewną instytucję jaką jest Red, czy wycofa się?
Będąc w trakcie - zdawać się mogło - czyszczenia wizerunku z bordowej, zaschniętej substancji, Raa jednak nie dawała za wygraną. Co więcej, mimo niezbyt poprawnego nastawienia Red do wojowniczki zdecydowała się dowiedzieć szczegółów co do umowy. I jakby zaczęła na nowo tłumaczyła, co miała przedtem na myśli. Gorzej, że po jej pierwszych słowach młodzieniec w ogóle nie reagował, tylko znów grzebał między kamieniami na skalistym wybrzeżu wysepki. Dobrze odczytała to, że nadal jest kłębkiem nerwów, skoro postanowiła go uspokoić krótkim zwrotem. Może nie było by w tym nic nietypowego, gdyby nie fakt, że Red w końcu usłyszał demonicę i zrozumiał, dlaczego używa takiego a nie innego języka. Zastosowała dokładnie to samo słowo, co wcześniej Rogaty na odchodne. "Spokoju". Nie przerywając nerwowego grzebania w ziemi, lecz tym razem odrywając co jakiś czas wzrok ze sterty kamieni na koleżankę. Wreszcie podniósł się z kucków i wygrzebując przy okazji brudne od ziemi ręce aż po łokcie starał się skoncentrować tylko na wojowniczce. Z tego co mówiła powoli wnioskował, iż chodziło demonicy o równe traktowanie, a nie wywyższanie się, kiedy przystąpią do współpracy. Tylko dlaczego trzymała dystans podczas rozmowy? Bo widziała jego chłodne spojrzenie? Albo drżące, brudne ręce ze zdenerwowania na nią? Nie ufała mu? Może jeszcze z innego powodu, ale miała słuszność. Wyczuwała, iż z jej pobratymcem coś jest nie tak, skoro wpierw proponował sojusz, a potem odganiał od siebie. Cóż, demony to ciekawskie istoty, więc i Raa nie wahała się dopytywać - nie tylko co do zmiany stanowiska Reda czy co do ich możliwego wspólnego życia. Nie trudno zresztą było wywnioskować, że demon szuka czegoś. Chociaż to i tak był tylko przedmiot pośredni do jego rzeczywistej woli, do jego życzenia.
Z początku nie odezwał się ani słowem. Ba, znów skierował szkarłatne oczy gdzieś poza swoją towarzyszkę, szukając jakiegoś sposobu na poukładanie rozszalałych myśli, które w większości aż chciały wyrwać się z demonicznego umysłu i żyć własnym życiem. To na niebie szukał prowizorycznego natchnienia. Dla obserwatorki mógł wydawać się w tym momencie wątły jak cień, jakby był tylko marą. Niesłyszalny oddech, niemrawe drgania górnych kończyn, przebiegające zimne dreszcze po całym ciele. Starał się znaleźć myśl, która sprowadziłaby go na właściwą drogę. Żeby porozumieć się lepiej z Raa. Żeby nie przegapić okazji, i znów nie zostać sam. Dziewczyna miała rację - kiedy demony trzymają się razem, jest im lżej. Jemu było, gdy tylko mógł przebywać w otoczeniu June i jej ukochanego synka Shigo. To błogie uczucie bezpieczeństwa i beztroski...
Tak, to ta myśl z jednej strony wprawiająca w tęsknotę, a z drugiej we złapaniu kontaktu z rzeczywistością otworzyła Redowi usta. Te mentalne.
>>>Twoja walka...<<< odezwał się po długim milczeniu, które średnio pasowało do ostatnich słów Raa; a może to tylko pozory? >>>... tam, w West City, była niesamowita... Widać było, ile wysiłku i pomysłowości włożyłaś w walce z oponentką, która deptała Ci po piętach... Już zapomniałem, jak wygląda prawdziwa walka... i jak to jest być prawdziwym wojownikiem...<<<
Telepatia nie była już tak płynna jak przedtem. Zmęczenie związane z nadużywaniem tej umiejętności znużyło demona do tego stopnia, że musiał znów usiąść po turecku. Dziewczyna nadal dryfowała do góry nogami przed niezmiennie kamiennym obliczem Reda, który jak przez mgłę i połowicznie zmrużonymi ślepiami spoglądał na towarzyszkę. Na jej fiołkowe oczęta, w których znajdował odrobinkę ukojenia, nie wiedzieć czemu. Może dlatego, że nie skreśliła go od razu? Dała szansę... jak April, Kisa... nawet jak Raziel.
>>>Nie zamierzałem Cię traktować... jak kogoś gorszego... nie mam do tego prawa...<<<
Powoli objął się skostniałymi rękoma za tułów, było mu coraz zimniej, coraz ciężej było mu też złapać oddech. Głód znów chciał siać spustoszenie w i tak wyniszczonym organizmie przez nad ogromną energię, która krążyła w nim i wokół niego w postaci czarnych motyli. To z niej między innimy zbudowany był Ki Blast, w którego ślad posłała własny demonica. Niby taki piękny kształt, a jaki potrafił być śmiercionośny. Nawet dla właściciela.
>>>Jak przyniesiesz mi... coś do jedzenia... będę mógł... dać siłę...<<<
O szukaniu Kuli musiał na chwilę zapomnieć, głód zrobił swoje - ustawił priorytet i barierę nie do przebicia innymi argumentami. Tylko czy Raa zechce wpierw zainwestować w niepewną instytucję jaką jest Red, czy wycofa się?
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sob Sty 21, 2017 10:38 pm
Gdy demonica przyglądała się Redowi i jego poczynaniom wydawało jej się, że jest jakiś... Nie taki jak powinien. Tylko nie wiedziała czemu odnosiła takie wrażenie. Przecież nie znała tego demona na tyle długo by móc stwierdzić, że jest z nim coś nie tak. Przede wszystkim nie wiedziała co jest u niego normą. Z milczących rozmyśleń wyrwał ją dopiero głos Reda w jej głowie.
- Jak może już... nie... jak walczyć...? - nie dowierzała temu co od niego usłyszała jednocześnie dochodząc do wniosku, że fakt, iż wydawał się jakiś inny tył wywołany faktem, że wyglądał jakoś niewyraźnie, podobnie z resztą jak jego wypowiedź. Zostawiła jednak ten fakt na później wracając do jego wypowiedzi - Walka to życie...! Czemu ty... nie walczyć...?
Wyczekując na jakąś reakcję ze strony demona który zdawał się wręcz marnieć na jej oczach. Nim jednak zaczęła się mocniej zastanawiać nad tym faktem jej rozmówca ponownie przemówił.
- I dobrze... Raa nie... dam się trzymać... w więźniem... - podsumowała kolejne słowa rogatego wyciągając ręce zza pleców i krzyżując je na piersi ciesząc się w duchu, że pomimo tego co przed chwilą zaszło w końcu udało im się jakoś porozumieć w tej kwestii.
Jednak kolejne słowa jakie rozbrzmiały w jej głowie przerwały jej tą chwile zadowolenia zamieniając je w zaskoczenie i zdziwienie wymieszane z kolejną porcją niewiedzy. Wróciwszy do normalnej pozycji wylądowała przed czarnowłosym na mocno ugiętych nogach.
- Co... ja mam dam... Red...? Co chcesz Red...? I jak... ty niby dam... i będzie lepsze...? - zaczęła dopytywać przekrzywiając nieco głowę. W końcu jeśli miała mu pomóc to chyba musiała wiedzieć jak. No i co miało znaczyć jego ostatnie stwierdzenie, tak jak pozostawało pytanie czemu sam nie próbował czegoś skombinować. Nie wiedzieć jednak czemu i to pytanie postanowiła odłożyć na potem. Red z każdą chwila stawał się dla niej coraz większą zagadką, lecz postanowiła, że jak na razie będzie się z nim trzymać.
OCC
Ki Raa: 3195 + 30 = 3225
- Jak może już... nie... jak walczyć...? - nie dowierzała temu co od niego usłyszała jednocześnie dochodząc do wniosku, że fakt, iż wydawał się jakiś inny tył wywołany faktem, że wyglądał jakoś niewyraźnie, podobnie z resztą jak jego wypowiedź. Zostawiła jednak ten fakt na później wracając do jego wypowiedzi - Walka to życie...! Czemu ty... nie walczyć...?
Wyczekując na jakąś reakcję ze strony demona który zdawał się wręcz marnieć na jej oczach. Nim jednak zaczęła się mocniej zastanawiać nad tym faktem jej rozmówca ponownie przemówił.
- I dobrze... Raa nie... dam się trzymać... w więźniem... - podsumowała kolejne słowa rogatego wyciągając ręce zza pleców i krzyżując je na piersi ciesząc się w duchu, że pomimo tego co przed chwilą zaszło w końcu udało im się jakoś porozumieć w tej kwestii.
Jednak kolejne słowa jakie rozbrzmiały w jej głowie przerwały jej tą chwile zadowolenia zamieniając je w zaskoczenie i zdziwienie wymieszane z kolejną porcją niewiedzy. Wróciwszy do normalnej pozycji wylądowała przed czarnowłosym na mocno ugiętych nogach.
- Co... ja mam dam... Red...? Co chcesz Red...? I jak... ty niby dam... i będzie lepsze...? - zaczęła dopytywać przekrzywiając nieco głowę. W końcu jeśli miała mu pomóc to chyba musiała wiedzieć jak. No i co miało znaczyć jego ostatnie stwierdzenie, tak jak pozostawało pytanie czemu sam nie próbował czegoś skombinować. Nie wiedzieć jednak czemu i to pytanie postanowiła odłożyć na potem. Red z każdą chwila stawał się dla niej coraz większą zagadką, lecz postanowiła, że jak na razie będzie się z nim trzymać.
OCC
Ki Raa: 3195 + 30 = 3225
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Pon Sty 23, 2017 7:38 am
Podmuchy wiatru przesypywały drobiny piasku równie skutecznie co morskie fale. Oto dwa demoniczne byty z przestrzeni kosmicznej zawędrowały na rajską wyspę. Dziesięć kilometrów średnicy zalesionej, tropikalnej powierzchni mogło stanowić pewną przeszkodę w skutecznym i stosunkowo szybkim odnalezieniu smoczej kuli. Radar pykał nieprzerwanie, pewność sięgała zenitu, że w tym miejscu owy skarb powinien znaleźć miejsce. Nadchodził przypływ, wody z wolna zaczęły się wznosić, a z każdym łaknieniem wyspiarskiego brzegu poziom wód wzrastał. Kojący chłód opatulił stopy demonów, a ich ewentualne obuwie nasiąkło cząstkami słonawej cieczy. Głód doskwierał co raz bardziej istocie zwanej Red, a stał dokładnie w miejscu, gdzie pomarańczowy obiekt powinien grzać się nieprzerwanie w słońcu. Zapewne gromadzące się od regularnych przypływów piaski musiały przysłonić obiekt pragnień...
Demon świadomy głodu musiał zrezygnować z poszukiwań, kula z pewnością mogła poczekać, a zaspokajanie swoich potrzeb należało jednakże do priorytetów. W pobliżu znajdował się sporych rozmiarów kamień sięgający do pasa tutaj obecnym, krągły, ale zarazem z wyżłobieniem idealnym na wygodne siedzisko. Temat rozmów dwóch istot diabelskich ciągnął się, a wokół brakowało żywej duszy. Tabun ptactwa odleciał na drugi koniec wyspy z chwilą, gdy wielki huk pocisku ki zmiótł z powierzchni ziemi jedną z pomniejszych wysepek. Zwierzęta zaś zamilkły, jakby wyczuwały instynktownie obecność dwóch nad potężnych istot, jedna jeszcze silniejsza od drugiej. Obserwator z zewnątrz mógłby stwierdzić, że spiskują na odludziu kuli ziemskiej, ale taki świadek naprędce zostałby złapany na gorącym uczynku.
Cisze przerywał szum fal, zapewne minie jeszcze z pół godziny zanim byty będą musiały wejść wgłąb wyspy, aby bez większej potrzeby nie zanurzać się od pasa w dół, w chłodnej wodzie.
Radar na nowo zapikał, a jego tarcza wyświetliła, że wraz nadchodzącym przypływem...kula zaczęła się przemieszczać wgłąb wyspy od miejsca, gdzie się obecnie znajdowali.
OCC:
Nie dzieje się nic konkretnego, kontynuujcie rozmowę, informacje z radaru są przeznaczone tylko dla Red, chyba, że przedstawi go Raa.
Demon świadomy głodu musiał zrezygnować z poszukiwań, kula z pewnością mogła poczekać, a zaspokajanie swoich potrzeb należało jednakże do priorytetów. W pobliżu znajdował się sporych rozmiarów kamień sięgający do pasa tutaj obecnym, krągły, ale zarazem z wyżłobieniem idealnym na wygodne siedzisko. Temat rozmów dwóch istot diabelskich ciągnął się, a wokół brakowało żywej duszy. Tabun ptactwa odleciał na drugi koniec wyspy z chwilą, gdy wielki huk pocisku ki zmiótł z powierzchni ziemi jedną z pomniejszych wysepek. Zwierzęta zaś zamilkły, jakby wyczuwały instynktownie obecność dwóch nad potężnych istot, jedna jeszcze silniejsza od drugiej. Obserwator z zewnątrz mógłby stwierdzić, że spiskują na odludziu kuli ziemskiej, ale taki świadek naprędce zostałby złapany na gorącym uczynku.
Cisze przerywał szum fal, zapewne minie jeszcze z pół godziny zanim byty będą musiały wejść wgłąb wyspy, aby bez większej potrzeby nie zanurzać się od pasa w dół, w chłodnej wodzie.
Radar na nowo zapikał, a jego tarcza wyświetliła, że wraz nadchodzącym przypływem...kula zaczęła się przemieszczać wgłąb wyspy od miejsca, gdzie się obecnie znajdowali.
OCC:
Nie dzieje się nic konkretnego, kontynuujcie rozmowę, informacje z radaru są przeznaczone tylko dla Red, chyba, że przedstawi go Raa.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Pon Sty 23, 2017 7:03 pm
Jak można nie walczyć? Są różne sposoby na ten przykry fakt. Kiedy na przykład jakaś inna potrzeba zasłania chęć walki, albo kiedy podejmując wyzwanie nie będzie się w stanie kontrolować jego przebiegu. Na pewno było jeszcze kilka innych odmian, kiedy to niegdyś wytrawny wojownik musiał zejść na boczny tor i po prostu zająć się czymś innym niż wzmacnianiem fizycznym. Jako, że Red nie był zbyt biegły w zagłębianiu się w psychikę, nie potrafił rozwikłać dolegliwości inaczej niż poddawać się jej sugestii. Inna sprawa, że resztki dumy nie chciały wyjawić powodu, dla którego demon nie był w stanie podjąć się poprawy sytuacji. No, niby szukał tych nieszczęsnych Smoczych Kul, lecz cóż z tego, że kompletnie zdezorientowany przez głód musiał wpierw zgasić chociaż minimalnie apetyt.
Utwierdziłby bardziej dziewczynę w tym, że nie kłamał, że naprawdę widział w niej kogoś równego sobie - dokładnie tak jak życzyła sobie tego demonica. Nie miał ku temu jedynie narzędzi, ponieważ koncentracja siadała. Rozpraszało go wszystko inne, a najbardziej prymitywne pragnienie. Nawet Raa chciała wiedzieć, czym żywił się jej kompan. Niestety menu nie było wielkie. Zważywszy, że około godziny temu opróżnił wieloryba z posoki, nawet krew musiała być przesycona Ki, aby działała pobudzająco dla coraz bardziej oddalającego się od rzeczywistości demona. Musiał zaryzykować, nawet jakby później byłby szantażowany pożywieniem, i podzielić się z towarzyszką co mógł jeść. Wszak tak uniknęliby dalszych nieporozumień, czyż nie? A współpraca zapowiadała się dobrze, skoro cierpliwość Raa z rangi wielkiej stała się wręcz anielską.
>>>Dżem... albo... k... krew...<<<
W tym momencie półprzytomne spojrzenie zapłonęło szkarłatem, a dotąd zaciśnięte usta rozwarły się na oścież. Jamę ustną zdobiły same kły, ostre i nawilżone śliną. Gardłowy pomruk zwiastował, że myśl o posoce odcięła już całkowicie Rogatego od Raa i telepatia ucichła. Ten sam pomiot piekielny, który jeszcze przed momentem starał się nie okazywać po sobie słabości - wgryzł się przez materiał w swoje przedramię, jakby upolował kogoś innego niż siebie. Próbował wycisnąć z siebie jak najwięcej kropel krwi z własnych żył, aby uciszyć pragnienie. Nie przeszkadzało mu nawet, e bose stopy moczyły się w zimnej wodzie, a nie przepadał za tym żywiołem natury. Z kącików ust spływały czarne smużki, bowiem tego koloru również była posoka Reda. Tak bardzo był zdesperowany, aby uszczknąć jeszcze kapkę energii do egzystencji.
Żałosny widok.
Żerowanie na samym sobie trwałoby dłużej, gdyby nie nagłe pikanie na radarze. Wetknięte w lewy nadgarstek ustrojstwo dawało o sobie znać, a kocie uszy wychwytywały nieprzyjemny, rytmiczny dźwięk. Z trudem oderwał zakrwawiony pysk od przedramienia i utkwił rozświetlone ślepia na tarczy. Nie krył tego urządzenia przed oczyma wojowniczki, chociaż powinien, bowiem dzięki niemu byłby w stanie sobie pomóc. Jakby radar wpadł w niepowołane ręce - musiałby albo o niego się bić, albo przegrałby z kretesem.
>Khrryy...
Wysapał z siebie Red, po raz pierwszy na głos, i dopiero teraz utkwił ślepia w towarzyszkę. No tak, ciągle tu była. Przypływ adrenaliny spowodowany bliską obecnością Raa, oszukańczą krwią i nikłą nadzieją na odnalezienie artefaktu sprawił, że powolutku układał skostniałe ciało z pozycji siedzącej na kucającą, przeszedł kilka kroków na czworakach jak niemowlę, po czym podjął próbę wstania na nogi. Musiał dopomóc sobie Ki, aby utrzymać pion. Wyglądał jak młokos wracający z gruba zakrapianej imprezy, która skończyła się nad ranem. Bardziej bujał się i kołysał niżeli szedł do przodu, ale musiał - po prostu musiał znaleźć Smoczą Kulę! Zatoczył się raz i drugi, i trzeci, aż po pokonaniu mniej więcej dwudziestu metrów padł jak długi na rozgrzany piasek z przesadnym oddechem od braku tchu.
>K-k-kh...
Próbował podźwignąć się na łokciach, z czego jedno ociekło czarną barwą od rozszarpanej rany na przedramieniu. Bezskutecznie. I ktoś taki miał niby możliwość podzielenia się siłą? Śmiechu warte. Nie mniej jakby spojrzeć na jego aurę, to czarnych motyli dryfowało nad nim więcej, niczym sępy czekające, aż ofiara stanie się padliną, którą skonsumują. A tego Ki w kształcie motyli było coraz więcej i więcej, jakby zaraz Red miał wszystkie niepowodzenia wyrzucić z siebie w postaci istnego wulkanu zła.
[Ooc: Raa mogła dostrzec radar z pulsującym punktem]
Utwierdziłby bardziej dziewczynę w tym, że nie kłamał, że naprawdę widział w niej kogoś równego sobie - dokładnie tak jak życzyła sobie tego demonica. Nie miał ku temu jedynie narzędzi, ponieważ koncentracja siadała. Rozpraszało go wszystko inne, a najbardziej prymitywne pragnienie. Nawet Raa chciała wiedzieć, czym żywił się jej kompan. Niestety menu nie było wielkie. Zważywszy, że około godziny temu opróżnił wieloryba z posoki, nawet krew musiała być przesycona Ki, aby działała pobudzająco dla coraz bardziej oddalającego się od rzeczywistości demona. Musiał zaryzykować, nawet jakby później byłby szantażowany pożywieniem, i podzielić się z towarzyszką co mógł jeść. Wszak tak uniknęliby dalszych nieporozumień, czyż nie? A współpraca zapowiadała się dobrze, skoro cierpliwość Raa z rangi wielkiej stała się wręcz anielską.
>>>Dżem... albo... k... krew...<<<
W tym momencie półprzytomne spojrzenie zapłonęło szkarłatem, a dotąd zaciśnięte usta rozwarły się na oścież. Jamę ustną zdobiły same kły, ostre i nawilżone śliną. Gardłowy pomruk zwiastował, że myśl o posoce odcięła już całkowicie Rogatego od Raa i telepatia ucichła. Ten sam pomiot piekielny, który jeszcze przed momentem starał się nie okazywać po sobie słabości - wgryzł się przez materiał w swoje przedramię, jakby upolował kogoś innego niż siebie. Próbował wycisnąć z siebie jak najwięcej kropel krwi z własnych żył, aby uciszyć pragnienie. Nie przeszkadzało mu nawet, e bose stopy moczyły się w zimnej wodzie, a nie przepadał za tym żywiołem natury. Z kącików ust spływały czarne smużki, bowiem tego koloru również była posoka Reda. Tak bardzo był zdesperowany, aby uszczknąć jeszcze kapkę energii do egzystencji.
Żałosny widok.
Żerowanie na samym sobie trwałoby dłużej, gdyby nie nagłe pikanie na radarze. Wetknięte w lewy nadgarstek ustrojstwo dawało o sobie znać, a kocie uszy wychwytywały nieprzyjemny, rytmiczny dźwięk. Z trudem oderwał zakrwawiony pysk od przedramienia i utkwił rozświetlone ślepia na tarczy. Nie krył tego urządzenia przed oczyma wojowniczki, chociaż powinien, bowiem dzięki niemu byłby w stanie sobie pomóc. Jakby radar wpadł w niepowołane ręce - musiałby albo o niego się bić, albo przegrałby z kretesem.
>Khrryy...
Wysapał z siebie Red, po raz pierwszy na głos, i dopiero teraz utkwił ślepia w towarzyszkę. No tak, ciągle tu była. Przypływ adrenaliny spowodowany bliską obecnością Raa, oszukańczą krwią i nikłą nadzieją na odnalezienie artefaktu sprawił, że powolutku układał skostniałe ciało z pozycji siedzącej na kucającą, przeszedł kilka kroków na czworakach jak niemowlę, po czym podjął próbę wstania na nogi. Musiał dopomóc sobie Ki, aby utrzymać pion. Wyglądał jak młokos wracający z gruba zakrapianej imprezy, która skończyła się nad ranem. Bardziej bujał się i kołysał niżeli szedł do przodu, ale musiał - po prostu musiał znaleźć Smoczą Kulę! Zatoczył się raz i drugi, i trzeci, aż po pokonaniu mniej więcej dwudziestu metrów padł jak długi na rozgrzany piasek z przesadnym oddechem od braku tchu.
>K-k-kh...
Próbował podźwignąć się na łokciach, z czego jedno ociekło czarną barwą od rozszarpanej rany na przedramieniu. Bezskutecznie. I ktoś taki miał niby możliwość podzielenia się siłą? Śmiechu warte. Nie mniej jakby spojrzeć na jego aurę, to czarnych motyli dryfowało nad nim więcej, niczym sępy czekające, aż ofiara stanie się padliną, którą skonsumują. A tego Ki w kształcie motyli było coraz więcej i więcej, jakby zaraz Red miał wszystkie niepowodzenia wyrzucić z siebie w postaci istnego wulkanu zła.
[Ooc: Raa mogła dostrzec radar z pulsującym punktem]
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Wto Sty 24, 2017 1:17 am
Gdy różowoskóra usłyszała odpowiedź czarnowłosego nie zdążyła nic zrobić nim Red z niewiadomych dla niej powodów z furią wgryzł się w własne ramię. Reagując z opóźnieniem na "atak" towarzysza odskoczyła do tyły wywracając się na mokrym podłożu i lądując pośladkami w wodzie. Przyglądają się w szoku jego postępowaniu nie wiedząc co ma zrobić. Po raz kolejny była świadkiem tego jak ktoś samodzielnie zadaje sobie rany. Tym razem bylo to jednak co innego niż podczas walki w parku. Podejrzewała nawet, ze gdyby nie dziwny dźwięk wydobywający się z dziwnego urządzenia na nadgarstku demona to nie zakończyłoby się jedynie na pojedynczym ugryzieniu.
- Krew... Ja dam krew... - oznajmiła w końcu Raa odrywając spojrzenie od próbującego się podnieść demona i uniosła się w powietrzu próbując wypatrzeć coś co by się nadawało. Lecz jak na złość nie mogła dostrzec niczego co mogłoby. Zastanawiając się gdzie też mogłaby znaleźć coś do zjedzenie dla Reda zaczęła dokładniej rozglądać się po okolicznych wodach próbując choć w toni wodnej odnaleźć jakąś zwierzynę.
W pewnym momencie, parędziesiąt metrów od brzegów wyspy demonica dostrzegła ciemniejszy kształt pod wodą. Nim jednak zdążyła zareagować powierzchnia eksplodowała, a masy rozpryskującej się cieczy ograniczyły jej widoczność, a niemal w tym samym momencie poczuła jak coś zimnego owija się wokół niej po czym zaciska unieruchamiając ręce i nogi.
Otrząsając głowę z opadającej wody spróbowała się wyswobodzić, lecz przyssawki przynajmniej kilkunastu metrowej macki która ją trzymała skutecznie spełniały swoją powinność. W tym czasie nad wodą zaczęły się pojawiać kolejne kolejne blade macki, aż wreszcie wyłoniła się przynajmniej dwudziestu metrowy łeb z którego łypało na Raa lekko wyłupiaste oko niemal dorównujące jej wielkością.
- Ty... mnie puścić... - wysyczała różowoskóra przez zęby dalej na próżno próbując wydostać się z objęcia i nie biorąc pod uwagę możliwości, że może przemawiać do stworzenia które nijak jej nie zrozumie.
- No... kogoś takiego jak ty to żem jeszcze nie konsumował - powiedział niski głos lekko zniekształcony przez bulgot wody podczas gdy stwór podsunął ją sobie bliżej oka.
- No... ale nie zaprzeczę, że wyglądasz dość... Jak to powiedzieć...? - kontynuował swój monolog kompletnie ignorując to, że przetrzymana przez niego istota niemal całkowicie ignoruje jego słowa i najchętniej zdzieliłaby go w to jego wielkie oko - A! Apetycznie. Tak więc nie ma co dłużej tego przeciągać. Bon appétit.
Po czym bez żadnych ceregieli zaczął unosić unieruchomioną demonicę w stronę wyłaniającego się z wody otwierający się czarny dziób.
- Ty... Ty... Łap... - wydusiła z siebie Raa widząc zbliżających się szczęk kreatury, po czym wygięła się i z całej siły wgryzła się w mackę.
- Nosz ty! - krzyknął stwór szarpnąwszy kończyną i poluzowując uścisk na tyle, że demonica mogła się w końcu ruszyć. Spoglądając w niebo wystrzeliła do górę. I choć z początku poczuła niejakie opory podczas wznoszenia, lecz niespodziewanie w towarzystwie odgłosu rozrywania się czegoś wszytko minęło. Zatrzymawszy się spojrzała na swojego niedoszłego oprawcę dostrzegła, że zwierz jest pozbawiony części jednego z odnóży. Zdała sobie również sprawę, że brakująca część wciąż do niej przylega oplatając tułów i ramiona.
- Ja widzę... krew do Red - mruknęła do siebie odczepiając oderwaną część macki z której wolno kapała krew. Puściwszy ją ruszyła w stronę wciąż szamoczącego się i chyba złorzeczącemu kalmarowi. Stwór zorientowawszy się, że sprawczyni jego ran znów się do niego zbliża natychmiast przestał się przejmować oderwanym kawałkiem ciała i kiedy tylko różowoskóra zbliżyła się na odpowiedni dystans wystrzelił w nią wszystkie swoje sprawne ramiona. Jednak na jego niekorzyść fioletowooka wyminęła je wszystkie i nim zdążył cokolwiek więcej wyprowadziła zamaszyste kopnięcie prosto w jego gigantyczny łeb. Zaś dźwięk jaki jak towarzyszył zagłębianiu się jej kończyny w gąbczaste ciało świadczył, że coś twardego w jego wnętrzu posypało się w drobny mak.
Chwyciła szybko w objęcia jedną z macek które niespodziewanie zaczęły się zachowywać jakby nagle zaczęły żyć własnym życiem, podczas gdy wciąż widocznie odkształcona głowa zaczęła znikać w morskich odmętach. Nie czekając na kolejne niespodzianki Raa zaczęła holować martwego mięczaka w kierunku wyspy. Dotarłszy w końcu na miejsce próbowała wyciągnąć swą zdobycz na brzeg, lecz zrezygnowała z tego w chwili w której kolejne ramię nie wytrzymało ciągnięcia. Odrzuciwszy z powrotem oderwany kawałek rozejrzała się w poszukiwaniu czerwonookiego, a to co zobaczyła było raczej mało przyjemnym widokiem. Ledwo powstrzymujący się od upadku na ziemię demon nad którym unosił się baldachim czarnych motyli.
- Red trzymać... krew... - zaczęła podlatując do otoczonego gęstą chmarą Reda jednocześnie pomagając mu się podnieść. Jednocześnie zaczynała się zastanawiać co też nakłaniało ją do tego by tak pomagać demonowi. Czyżby fakt, że był tej samej rasy co ona, a może to co się z nią stało miało również wpływ na jej zachowanie. Cokolwiek to było w tym właśnie momencie próbowała komuś pomóc zamiast go wykończyć - Raa mam... przyniesiesz... więcej czy... zostaw już...?
- Krew... Ja dam krew... - oznajmiła w końcu Raa odrywając spojrzenie od próbującego się podnieść demona i uniosła się w powietrzu próbując wypatrzeć coś co by się nadawało. Lecz jak na złość nie mogła dostrzec niczego co mogłoby. Zastanawiając się gdzie też mogłaby znaleźć coś do zjedzenie dla Reda zaczęła dokładniej rozglądać się po okolicznych wodach próbując choć w toni wodnej odnaleźć jakąś zwierzynę.
W pewnym momencie, parędziesiąt metrów od brzegów wyspy demonica dostrzegła ciemniejszy kształt pod wodą. Nim jednak zdążyła zareagować powierzchnia eksplodowała, a masy rozpryskującej się cieczy ograniczyły jej widoczność, a niemal w tym samym momencie poczuła jak coś zimnego owija się wokół niej po czym zaciska unieruchamiając ręce i nogi.
Otrząsając głowę z opadającej wody spróbowała się wyswobodzić, lecz przyssawki przynajmniej kilkunastu metrowej macki która ją trzymała skutecznie spełniały swoją powinność. W tym czasie nad wodą zaczęły się pojawiać kolejne kolejne blade macki, aż wreszcie wyłoniła się przynajmniej dwudziestu metrowy łeb z którego łypało na Raa lekko wyłupiaste oko niemal dorównujące jej wielkością.
- Ty... mnie puścić... - wysyczała różowoskóra przez zęby dalej na próżno próbując wydostać się z objęcia i nie biorąc pod uwagę możliwości, że może przemawiać do stworzenia które nijak jej nie zrozumie.
- No... kogoś takiego jak ty to żem jeszcze nie konsumował - powiedział niski głos lekko zniekształcony przez bulgot wody podczas gdy stwór podsunął ją sobie bliżej oka.
- No... ale nie zaprzeczę, że wyglądasz dość... Jak to powiedzieć...? - kontynuował swój monolog kompletnie ignorując to, że przetrzymana przez niego istota niemal całkowicie ignoruje jego słowa i najchętniej zdzieliłaby go w to jego wielkie oko - A! Apetycznie. Tak więc nie ma co dłużej tego przeciągać. Bon appétit.
Po czym bez żadnych ceregieli zaczął unosić unieruchomioną demonicę w stronę wyłaniającego się z wody otwierający się czarny dziób.
- Ty... Ty... Łap... - wydusiła z siebie Raa widząc zbliżających się szczęk kreatury, po czym wygięła się i z całej siły wgryzła się w mackę.
- Nosz ty! - krzyknął stwór szarpnąwszy kończyną i poluzowując uścisk na tyle, że demonica mogła się w końcu ruszyć. Spoglądając w niebo wystrzeliła do górę. I choć z początku poczuła niejakie opory podczas wznoszenia, lecz niespodziewanie w towarzystwie odgłosu rozrywania się czegoś wszytko minęło. Zatrzymawszy się spojrzała na swojego niedoszłego oprawcę dostrzegła, że zwierz jest pozbawiony części jednego z odnóży. Zdała sobie również sprawę, że brakująca część wciąż do niej przylega oplatając tułów i ramiona.
- Ja widzę... krew do Red - mruknęła do siebie odczepiając oderwaną część macki z której wolno kapała krew. Puściwszy ją ruszyła w stronę wciąż szamoczącego się i chyba złorzeczącemu kalmarowi. Stwór zorientowawszy się, że sprawczyni jego ran znów się do niego zbliża natychmiast przestał się przejmować oderwanym kawałkiem ciała i kiedy tylko różowoskóra zbliżyła się na odpowiedni dystans wystrzelił w nią wszystkie swoje sprawne ramiona. Jednak na jego niekorzyść fioletowooka wyminęła je wszystkie i nim zdążył cokolwiek więcej wyprowadziła zamaszyste kopnięcie prosto w jego gigantyczny łeb. Zaś dźwięk jaki jak towarzyszył zagłębianiu się jej kończyny w gąbczaste ciało świadczył, że coś twardego w jego wnętrzu posypało się w drobny mak.
Chwyciła szybko w objęcia jedną z macek które niespodziewanie zaczęły się zachowywać jakby nagle zaczęły żyć własnym życiem, podczas gdy wciąż widocznie odkształcona głowa zaczęła znikać w morskich odmętach. Nie czekając na kolejne niespodzianki Raa zaczęła holować martwego mięczaka w kierunku wyspy. Dotarłszy w końcu na miejsce próbowała wyciągnąć swą zdobycz na brzeg, lecz zrezygnowała z tego w chwili w której kolejne ramię nie wytrzymało ciągnięcia. Odrzuciwszy z powrotem oderwany kawałek rozejrzała się w poszukiwaniu czerwonookiego, a to co zobaczyła było raczej mało przyjemnym widokiem. Ledwo powstrzymujący się od upadku na ziemię demon nad którym unosił się baldachim czarnych motyli.
- Red trzymać... krew... - zaczęła podlatując do otoczonego gęstą chmarą Reda jednocześnie pomagając mu się podnieść. Jednocześnie zaczynała się zastanawiać co też nakłaniało ją do tego by tak pomagać demonowi. Czyżby fakt, że był tej samej rasy co ona, a może to co się z nią stało miało również wpływ na jej zachowanie. Cokolwiek to było w tym właśnie momencie próbowała komuś pomóc zamiast go wykończyć - Raa mam... przyniesiesz... więcej czy... zostaw już...?
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sro Sty 25, 2017 6:33 pm
Nie kontaktował za bardzo z rzeczywistością, kiedy tak leżał na piasku i nie mógł się wyzbierać. Czuł się fatalnie, a na domiar złego - nie był sam na wyspie. Wszak dziewczyna miała okazję zabsorbować kolejną istotę, chociaż może podskórnie wyczuwała, że Rogaty stanąłby jej w gardle albo i ją otruł. Zrobiła coś innego, coś co było dla młodzieńca teraz zbawienne. Poleciała nad taflę oceanu i szukała czegoś dla marniejącego w oczach kolegi po fachu. Utkwił nieobecne spojrzenie gdzieś na bok, lecz gdy przelała się pierwsza krew nad wodą - rozświetliły się jego ślepia. Zapach także korcił w jego wrażliwe nozdrza, lecz ogólnie był za słaby, żeby się podnieść. Tarzał się tylko jakby w konwulsjach na piasku, aż nadeszła towarzyszka z jedzeniem. Podała mu pomocną dłoń nawet przy wstawaniu, chociaż musiała uważać, by nie zostać ugryziona, bo Red mało przypominał istotę humanoidalną. Z pazurami i kłami rzucił się na przyniesiony posiłek i wgryzł się czym prędzej w martwą, morską kreaturę. Chłeptał łapczywie krew i przy tym na nowo brudził się posoką, lecz teraz najważniejsze było zgaszenie ogromnego głodu. Co prawda to była tylko kropla w oceanie potrzeb, nie mniej nie mógł grymasić. Zwłaszcza, że logiczne myślenie przyszło dopiero po dziesięciu minutach nieprzerwanej wyżerki. Wtedy też zwolnił tempo i o wiele skrupulatniej zlizywał krew i nie dawał się jej marnować na swoim ubraniu. Mimo wszystko nie odzywał się, dopóki nie skończył, a z posiłku została sflaczała otoczka pozbawiona wszelkich soków. Dotąd panoszący się rój motyli nad ciałem demona na nowo wniknął do ciała właściciela i ocucał Reda do myślenia. Dopiero teraz też zrozumiał słowa, jakie powiedziała do niego wojowniczka jeszcze przed zatopieniem zębisk w cielsku morskiego potwora. O dziwo coraz sprawniej szło mu rozumienie nietypowej mowy kompanki, która nie zostawiła go w potrzebie. Oblizał się po raz ostatni po lepkich wargach.
>>>Wystarczy, Raa.<<<
Niewinnie skłamał, po czym założył maskę na zbrudzone wargi i utkwił przytomniejszy wzrok na dziewczynę. Był jej ogromnie wdzięczny za pomoc, nie zawahała się nawet rzucić się w wir walki z morskim stworzeniem, by zyskać dla demona niezbędny pokarm. Zachowała się altruistycznie? Nie, nie wymagał tego od dziewczyny, skoro sam patrzył najpierw na swoje dobro, a przynajmniej w większości sytuacji. Gdyby nie jego skrytość, mógłby odpowiedzieć dokładnie na pytania dotyczące tego, dlaczego sam nie upolował zwierzyny, albo dlaczego już nie walczy. Raa musiała sama analizować fakty, a niestety przez to mogą rodzić się nieporozumienia. Rogaty po prostu nie miał w zwyczaju mówić o sobie.
Teraz postara się powiedzieć jasno, co chodzi mu po głowie. A dotyczyć po części będzie przysługi czy też spłacenia długu wdzięczności, i tego w postaci zabitego morskiego stworzenia.
>>>Obiecałem, że dam Ci siłę. Słowa dotrzymam, chociaż nie jest ona na stałe. Nie mniej wiem, że wykorzystasz ją we właściwym dla Ciebie momencie.<<<
Wtedy też powoli wyciągnął rękę w kierunku dłoni Raa i lekko zacisnął, jakby na znak zgody po waśni. Tak oto zawarte zostało przymierze, które było inicjacją umiejętności Reda. Nazywała się Butterfly Effect. Jak nazwa wskazuje składała się z Ki demona przybierająca kształt motyli. Jako, że ciało dawnego wojownika opanowała przybierająca na sile klątwa, kolorystyka daleka było od czerwieni. W tym przypadku Red nie zarażał innych ów klątwą, a przynajmniej miał taką nadzieję, tylko przekazywał własną energię. Demonica mogła poczuć, jak mrowiła jej lekko ręka, która mimowolnie coraz mocniej zaciskała się z ręką Czarnowłosego, ponieważ wyczuwała darmową energię do wchłonięcia. Transfer mocy dopiero zaczynał się, więc póki był przytomny Mocodawca, odezwał się w stronę dziewczyny za pomocą telepatii:
>>>Nie bój się, z początku może boleć...<<<
Gdy tylko przesłał wiadomość, ciało ich obu przeszył mocniejszy impuls. Dla Raa pobudzający komórki do gromadzenia rosnącej Ki, a dla Reda - drażniący z powodu rosnącego ubytku. Teraz nie było odwrotu, ich złączone ręce zdawały się w tej chwili być ze sobą spojone na wieki. Cały świat skumulował się w jednej chwili tylko do dwóch demonów. Złączone ręce był mostem między dwoma egzystencjami z różną barwą energii, chociaż czarna aura otaczająca dotąd tylko Rogatego wnikała w postaci motyli również w organizm wojowniczki. Raa już niebawem poczuła kolejny wielki skok mocy, i to nie tak długo po niesamowitej przemianie, która także kosztowała ją wiele energii. Ciekawe, że była w stanie zgromadzić jeszcze więcej Ki w sobie i poszerzać zasoby. W pewnym momencie gdzieś na jej ciele pojawił się czarny tatuaż w kształcie motyla - ale jaki dokładnie i gdzie, to o tym wspomni Mocobiorczyni.
Co do Reda, jego ramię pokryły wystające żyły koloru smoły, które przetaczały wciąż i wciąż Ki. Po zmarszczonym czole i skupionym spojrzeniu dało się wyczytać, że kosztowało go to sporo wysiłku. Na szarawej skórze ujawniły się dodatkowo czerwone znamiona będące własnością demona, a nie cechą nabytą po klątwie. One wraz z rozświetlonymi ślepiami alarmowały o przeciążeniach, jakie dokonują się na własną prośbę. Aż wreszcie rozrosły się szpony na palcach, które zaciskały dłoń wojowniczki. To znak, że musiał przerwać. W ostatniej chwili puścił rękę Raa i cofnął się trzy kroki. Następnie zgiął się w pasie, a dłonie podparł o kolana i dyszał jak po długim biegu. Spuścił też na kilka minut głowę ku dołowi, tak że jego warkocz przewieszony przez bark sięgał do ziemi. Był w tej pozycji do momentu, kiedy nie usłyszał głosu towarzyszki. A co później się stało?
OOC: Butterfly Effect dla Raa
1) Efekty dla Raa:
+ 10875 Ki (ponieważ maksymalna Ki u Raa wynosi 725*15 = 10875);
+ 363 energii do statystyk (czyli także +1452 PL do statystyk; wynika to z powyższego rozliczenia w cytacie);
+ czarny tatuaż w kształcie motyla (dokładny wzór, wielkość i lokalizacja - według opisu Raa);
+ po rzucie kostką przez Raa - możliwy efekt uboczny.
2) Efekty dla Reda:
- 10875 Ki;
+ po rzucie kostką - możliwy efekt uboczny.
KI Reda = 208500 - 10875 = 197625
>>>Wystarczy, Raa.<<<
Niewinnie skłamał, po czym założył maskę na zbrudzone wargi i utkwił przytomniejszy wzrok na dziewczynę. Był jej ogromnie wdzięczny za pomoc, nie zawahała się nawet rzucić się w wir walki z morskim stworzeniem, by zyskać dla demona niezbędny pokarm. Zachowała się altruistycznie? Nie, nie wymagał tego od dziewczyny, skoro sam patrzył najpierw na swoje dobro, a przynajmniej w większości sytuacji. Gdyby nie jego skrytość, mógłby odpowiedzieć dokładnie na pytania dotyczące tego, dlaczego sam nie upolował zwierzyny, albo dlaczego już nie walczy. Raa musiała sama analizować fakty, a niestety przez to mogą rodzić się nieporozumienia. Rogaty po prostu nie miał w zwyczaju mówić o sobie.
Teraz postara się powiedzieć jasno, co chodzi mu po głowie. A dotyczyć po części będzie przysługi czy też spłacenia długu wdzięczności, i tego w postaci zabitego morskiego stworzenia.
>>>Obiecałem, że dam Ci siłę. Słowa dotrzymam, chociaż nie jest ona na stałe. Nie mniej wiem, że wykorzystasz ją we właściwym dla Ciebie momencie.<<<
Wtedy też powoli wyciągnął rękę w kierunku dłoni Raa i lekko zacisnął, jakby na znak zgody po waśni. Tak oto zawarte zostało przymierze, które było inicjacją umiejętności Reda. Nazywała się Butterfly Effect. Jak nazwa wskazuje składała się z Ki demona przybierająca kształt motyli. Jako, że ciało dawnego wojownika opanowała przybierająca na sile klątwa, kolorystyka daleka było od czerwieni. W tym przypadku Red nie zarażał innych ów klątwą, a przynajmniej miał taką nadzieję, tylko przekazywał własną energię. Demonica mogła poczuć, jak mrowiła jej lekko ręka, która mimowolnie coraz mocniej zaciskała się z ręką Czarnowłosego, ponieważ wyczuwała darmową energię do wchłonięcia. Transfer mocy dopiero zaczynał się, więc póki był przytomny Mocodawca, odezwał się w stronę dziewczyny za pomocą telepatii:
>>>Nie bój się, z początku może boleć...<<<
Gdy tylko przesłał wiadomość, ciało ich obu przeszył mocniejszy impuls. Dla Raa pobudzający komórki do gromadzenia rosnącej Ki, a dla Reda - drażniący z powodu rosnącego ubytku. Teraz nie było odwrotu, ich złączone ręce zdawały się w tej chwili być ze sobą spojone na wieki. Cały świat skumulował się w jednej chwili tylko do dwóch demonów. Złączone ręce był mostem między dwoma egzystencjami z różną barwą energii, chociaż czarna aura otaczająca dotąd tylko Rogatego wnikała w postaci motyli również w organizm wojowniczki. Raa już niebawem poczuła kolejny wielki skok mocy, i to nie tak długo po niesamowitej przemianie, która także kosztowała ją wiele energii. Ciekawe, że była w stanie zgromadzić jeszcze więcej Ki w sobie i poszerzać zasoby. W pewnym momencie gdzieś na jej ciele pojawił się czarny tatuaż w kształcie motyla - ale jaki dokładnie i gdzie, to o tym wspomni Mocobiorczyni.
Co do Reda, jego ramię pokryły wystające żyły koloru smoły, które przetaczały wciąż i wciąż Ki. Po zmarszczonym czole i skupionym spojrzeniu dało się wyczytać, że kosztowało go to sporo wysiłku. Na szarawej skórze ujawniły się dodatkowo czerwone znamiona będące własnością demona, a nie cechą nabytą po klątwie. One wraz z rozświetlonymi ślepiami alarmowały o przeciążeniach, jakie dokonują się na własną prośbę. Aż wreszcie rozrosły się szpony na palcach, które zaciskały dłoń wojowniczki. To znak, że musiał przerwać. W ostatniej chwili puścił rękę Raa i cofnął się trzy kroki. Następnie zgiął się w pasie, a dłonie podparł o kolana i dyszał jak po długim biegu. Spuścił też na kilka minut głowę ku dołowi, tak że jego warkocz przewieszony przez bark sięgał do ziemi. Był w tej pozycji do momentu, kiedy nie usłyszał głosu towarzyszki. A co później się stało?
OOC: Butterfly Effect dla Raa
1) Efekty dla Raa:
Technika Butterfly Effect napisał:3. Ki demona nie tylko przydaje się jako dodatkowe źródło mocy. Ono sprawia, że energia użytkownika powiększa swoją moc. O ile? O 1/2 przekazanej Ki, a w zasadzie energii. Jak to działa?
Na powyższym przykładzie: jeśli ktoś otrzymał 9000 Ki to tak, jakby na jego wytworzenie potrzeba było 9000 Ki/15 (mnożnik, dzięki któremu ustala się wartość Ki) = 600 energii. Czyli uzyskuje się bonus do energii w statystykach o wartości 1/2*600 = 300 energii.
+ 10875 Ki (ponieważ maksymalna Ki u Raa wynosi 725*15 = 10875);
+ 363 energii do statystyk (czyli także +1452 PL do statystyk; wynika to z powyższego rozliczenia w cytacie);
+ czarny tatuaż w kształcie motyla (dokładny wzór, wielkość i lokalizacja - według opisu Raa);
+ po rzucie kostką przez Raa - możliwy efekt uboczny.
2) Efekty dla Reda:
- 10875 Ki;
+ po rzucie kostką - możliwy efekt uboczny.
KI Reda = 208500 - 10875 = 197625
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Sro Sty 25, 2017 6:33 pm
The member 'Red' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 29
'Procent' : 29
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Czw Sty 26, 2017 4:58 am
Widząc jak czerwonooki dosłownie rzuca się na ukatrupionego przez nią stwora Raa kucnęła i nie spuszczając z demona wzroku zaczęła się zastanawiać jak on może w ogóle coś takiego jeść i to jeszcze z takim apetytem. Jej wciąż pozostawał paskudny posmak w ustach po tym jak ugryzła paskudę by wyrwać się w jej uścisku.
Jednak po dłuższym czasie dalsza obserwacja towarzysza stała się monotonna więc legła na ziemię próbując dojść czy przynosząc tego mięczaka potrzebującego tego Redowi postąpiła to co trzeba, czy może jedynie opóźniło ją to w dążeniu do swojego niedawnego postanowienia. Przecież nawet nie wiedziała, czy przypadkiem na trafi za chwilę na pobratymców Vv i nie skończy jak swoi rodacy. A to oznaczało, że musi jak najszybciej osiągnąć jak najwięcej.
Wyciągnąwszy w górę odzianą w rękawicę rękę która była jakże podobna do opancerzenia jej niedawnej rywalki i zaczęła się jej przyglądać. Co prawda dopiero co stało się coś co spowodowało, że czuła się znacznie silniejsza niż przedtem, lecz nie było przecież pewności, że była to wystarczające by móc się obronić. Wychodziło jej, że puki nie spotka się z podobnymi do niebieskobiałej istoty nie będzie mieć pewności, czy osiągnęła wystarczający poziom.
Nie wiedziała ile tak leży i próbuje dojść do jakichkolwiek wniosków. Nie zwracała na to jednak uwagi i najpewniej dalej byłaby pogrążona w takich rozważaniach lecz dalsze wywody przerwała jej kolejna mentalna wypowiedź Reda. Zacisnąwszy w pięść wyciągniętą dłoń usiadła spostrzegając, że z wielkiego kalmara pozostała ledwie sflaczała powłoka. Stanąwszy na równe nogi stwierdziła, że jeśli ma się czegokolwiek dowiedzieć o czarnowłosym to będzie musiała spędzić z nim więcej czasu.
Na szczęście to co usłyszała od niego w następnej chwili rozwiało jej dotychczasowe wątpliwości. Skoro faktycznie miał jej dać siłę o której wcześnie wspominał to wychodziło, że mimo wszystko nie zmarnowała czasu. Kiedy zaś podszedł do niej i chwycił ją za rękę, a czarne motyle znów rozpoczęły fruwać wokół ich rąk czemu znów towarzyszyło dziwne mrowienie. Z początku tylko w miejscu gdzie ich dłonie się splatały, lecz wrażenie dość szybko się nasilało jednocześnie rozprzestrzeniając się wzdłuż jej ręki, aż do ramienia, a następnie po cały ciele. A wraz z tym wszystkim podążały duże ilość mocy. I choć zdawało się, że jej własne jestestwo niejako buntowało się przez tą nową energią to jednocześnie wyczuwała jak niemal domaga się czegoś tak podobnego do siebie.
Nie do końca zwracała uwagę na kolejne przekazy od Reda, lecz gwałtowniejszy przepływ nowych zasobów Ki sprawiło, że mrowienie przeistaczało się w ostrzejsze uczucie drapania, aż doszło do poziomu porównywalnego do nacinania całego jej ciał, a już w szczególności jej lewego oka doprowadzając jednocześnie do tego, że buzująca się w niej coraz bardziej energia wręcz uniemożliwiając jakikolwiek ruch, czy też wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Nie zmieniało to jednak faktu, że dłoń demonicy wciąż zaciskała się na dłoni Reda jakby nie chcąc by zarówno kontakt z innym demonem jak i możliwość pozyskanie jeszcze czegoś została zerwana.
Lecz równie szybko jak wszystko się zaczęło tak i się skończyło. Całe nagromadzone do tego momentu ciśnienie ulotniło się sprawiając, że różowoskóra ledwie utrzymała się na nogach które niespodziewanie się pod nią ugięły podczas z wszystkich dziurek na jej ciele gwałtownie wyleciały duże ilości pary zupełnie jakby ktoś w niej niespodziewanie zagotował wodę. Mrowienie z wolna ustępowało, a wraz z tym do ciała Raa wracało normalne czucie.
Dysząc ciężko i nie patrząc na Reda demonica skupiła się na tym by ustać na nogach będąc jednocześnie świadomą jak nowa i wciąż pobudzona energia krąży po jej ciele.
- Może i... boleć... - powiedziała między kolejnymi oddechami wciąż wpatrując się w grunt i własne stopy - To lepsze niż... Raa mógł... widać...
OCC:
Ki Raa: 11925 + 10875 = 22800
Jednak po dłuższym czasie dalsza obserwacja towarzysza stała się monotonna więc legła na ziemię próbując dojść czy przynosząc tego mięczaka potrzebującego tego Redowi postąpiła to co trzeba, czy może jedynie opóźniło ją to w dążeniu do swojego niedawnego postanowienia. Przecież nawet nie wiedziała, czy przypadkiem na trafi za chwilę na pobratymców Vv i nie skończy jak swoi rodacy. A to oznaczało, że musi jak najszybciej osiągnąć jak najwięcej.
Wyciągnąwszy w górę odzianą w rękawicę rękę która była jakże podobna do opancerzenia jej niedawnej rywalki i zaczęła się jej przyglądać. Co prawda dopiero co stało się coś co spowodowało, że czuła się znacznie silniejsza niż przedtem, lecz nie było przecież pewności, że była to wystarczające by móc się obronić. Wychodziło jej, że puki nie spotka się z podobnymi do niebieskobiałej istoty nie będzie mieć pewności, czy osiągnęła wystarczający poziom.
Nie wiedziała ile tak leży i próbuje dojść do jakichkolwiek wniosków. Nie zwracała na to jednak uwagi i najpewniej dalej byłaby pogrążona w takich rozważaniach lecz dalsze wywody przerwała jej kolejna mentalna wypowiedź Reda. Zacisnąwszy w pięść wyciągniętą dłoń usiadła spostrzegając, że z wielkiego kalmara pozostała ledwie sflaczała powłoka. Stanąwszy na równe nogi stwierdziła, że jeśli ma się czegokolwiek dowiedzieć o czarnowłosym to będzie musiała spędzić z nim więcej czasu.
Na szczęście to co usłyszała od niego w następnej chwili rozwiało jej dotychczasowe wątpliwości. Skoro faktycznie miał jej dać siłę o której wcześnie wspominał to wychodziło, że mimo wszystko nie zmarnowała czasu. Kiedy zaś podszedł do niej i chwycił ją za rękę, a czarne motyle znów rozpoczęły fruwać wokół ich rąk czemu znów towarzyszyło dziwne mrowienie. Z początku tylko w miejscu gdzie ich dłonie się splatały, lecz wrażenie dość szybko się nasilało jednocześnie rozprzestrzeniając się wzdłuż jej ręki, aż do ramienia, a następnie po cały ciele. A wraz z tym wszystkim podążały duże ilość mocy. I choć zdawało się, że jej własne jestestwo niejako buntowało się przez tą nową energią to jednocześnie wyczuwała jak niemal domaga się czegoś tak podobnego do siebie.
Nie do końca zwracała uwagę na kolejne przekazy od Reda, lecz gwałtowniejszy przepływ nowych zasobów Ki sprawiło, że mrowienie przeistaczało się w ostrzejsze uczucie drapania, aż doszło do poziomu porównywalnego do nacinania całego jej ciał, a już w szczególności jej lewego oka doprowadzając jednocześnie do tego, że buzująca się w niej coraz bardziej energia wręcz uniemożliwiając jakikolwiek ruch, czy też wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Nie zmieniało to jednak faktu, że dłoń demonicy wciąż zaciskała się na dłoni Reda jakby nie chcąc by zarówno kontakt z innym demonem jak i możliwość pozyskanie jeszcze czegoś została zerwana.
Lecz równie szybko jak wszystko się zaczęło tak i się skończyło. Całe nagromadzone do tego momentu ciśnienie ulotniło się sprawiając, że różowoskóra ledwie utrzymała się na nogach które niespodziewanie się pod nią ugięły podczas z wszystkich dziurek na jej ciele gwałtownie wyleciały duże ilości pary zupełnie jakby ktoś w niej niespodziewanie zagotował wodę. Mrowienie z wolna ustępowało, a wraz z tym do ciała Raa wracało normalne czucie.
Dysząc ciężko i nie patrząc na Reda demonica skupiła się na tym by ustać na nogach będąc jednocześnie świadomą jak nowa i wciąż pobudzona energia krąży po jej ciele.
- Może i... boleć... - powiedziała między kolejnymi oddechami wciąż wpatrując się w grunt i własne stopy - To lepsze niż... Raa mógł... widać...
OCC:
Ki Raa: 11925 + 10875 = 22800
- Znamię wokół i na powiece lewego oka:
Re: Wyspa na środku oceanu [Nie istnieje]
Czw Sty 26, 2017 4:58 am
The member 'Raa' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 55
'Procent' : 55
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach