Teren przed pałacem.
+9
Red
April
Siódemka
Kanade
NPC.
Reito
Kuro
Hikaru
NPC
13 posters
Teren przed pałacem.
Sro Maj 30, 2012 11:12 pm
First topic message reminder :
Cały teren pokryty metrowej długości, kwadratowymi płytami z twardego granitu, ale nie mogło zabraknąć kilku drzew w wydzielonym do tego miejscu, w dwóch rzędach na jednej i drugiej części całego placu kilka palm wyrosło, a także mnóstwo krzaków i niewielka ilość równo przystrzyżonej trawy. Mnóstwo jest miejsca dla całego osiedla mieszkańców, ale mało kto jest w stanie w ogóle tu się zjawić. Tylko wybrańcy mogą stąpać po tej ziemi, tylko za zezwoleniem kota-Karina. W tym miejscu właśnie ci wybrańcy mogą trenować z pomocnikiem Kamiego- Mr Popo.
Cały teren pokryty metrowej długości, kwadratowymi płytami z twardego granitu, ale nie mogło zabraknąć kilku drzew w wydzielonym do tego miejscu, w dwóch rzędach na jednej i drugiej części całego placu kilka palm wyrosło, a także mnóstwo krzaków i niewielka ilość równo przystrzyżonej trawy. Mnóstwo jest miejsca dla całego osiedla mieszkańców, ale mało kto jest w stanie w ogóle tu się zjawić. Tylko wybrańcy mogą stąpać po tej ziemi, tylko za zezwoleniem kota-Karina. W tym miejscu właśnie ci wybrańcy mogą trenować z pomocnikiem Kamiego- Mr Popo.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Pią Maj 03, 2013 12:20 pm
Hikaru popatrzył na szkatułkę, która wyglądała całkiem zwyczajnie. Musiała być w jakiś sposób ekranowana, bo nie dało się wyczuć w żaden sposób złej energii zamkniętej w jej ściankach. Nie była także duża, na upartego można by ją schować w torbie zakupowej. Wziął ją do rąk i zamyślił się na kilka chwil przypominając sobie ile miał problemów przez mieszkankę tego pudełka. Ocknął się jednak dość szybko by ogarnąć sytuację. Komnata Ducha i Czasu była gotowa, więc nadszedł czas by jego uczeń, i Reito weszli do środka i spędzili rok na treningu. Podszedł do młodego sayana ze szkatułką w ręku i popatrzył na niego.
- Żarcia starczy wam na rok. Nie odchodźcie za daleko siedziby bo się zgubicie, a tam nie ma nic innego. Przez cały ten czas będziecie całkowicie odcięci od świata zewnętrznego, żadnej Ki nie wyczujecie. To ma wam pomóc skupić się na tym co ważne. Liczę, że nie zrobisz nic głupiego, Kuro, i że opanujesz ssj w tym czasie. Nie zmarnuj najlepszej okazji na dobry trening. Można tam wejść tylko dwa razy w życiu. Jeśli przypadkiem chciałbyś zniszczyć drzwi, zginiesz. Zostaniesz tam zamknięty, a po tym czasie umrzesz z głodu. Tylko przez jedne drzwi można się przedostać do Komnaty i tylko przez te jedne drzwi można się z niej wydostać. Nie wiedział co jeszcze miałby powiedzieć Kurze. Nie wiedział co nastąpi w ciągu najbliższej doby. Mistic może już w ogóle nie wrócić. Choć jest silny to jego potęga jest niczym w porównaniu z tym gdzie się zamierza wybrać. Być może nie uda mu się wrócić na Ziemię w całości, teleportacja i tak była niebezpieczna, a teleportacja powrotna z takiego zadupia będzie jeszcze niebezpieczniejsza. Jego atomy mogą nie uwolnić się z pola grawitacyjnego.
Westchnął cicho. Nie miał zamiaru się żegnać z tym dzieciakiem. Po prostu odwrócił się i ruszył znów w kierunku Kamiego. Zamierzał jednak coś dać ogoniastemu. Niech ma pamiątkę w razie W.
- Kiedy Kuro wyjdzie z Komnaty, daj mu to... Tu zrobił pauzę by podnieść wolną rękę i skupić na niej swoją Ki. Po chwili pojawiło się lekkie błękitne światło, a w następnej sekundzie strój jego szkoły, świeży, złożony i co najważniejsze, w pełnej krasie, ze znakiem na piersi i na plecach. Na razie jednak mu go nie pokazuj, dopiero po wyjściu. Niech dzieciak się cieszy z nowej zabawki. Hikaru mówił cicho i dając Nameczaninowi strój zrobił krok w tył i pożegnał się z nim skinieniem głowy. Przytknął dwa palce do czoła i po chwili zniknął wraz z Juvette uwięzioną w skrzyneczce.
zt do jądra Galaktyki.
OCC Macie czas do końca sesji treningowej, mnożnik TC *3 wasza pula sesyjna. Ewentualne techniki wyuczacie trzy razy łatwiej. Napiszcie po dwa posty odpowiednio długie bo w końcu to roczny trening.
PS Kuro może uczyć się telepatii, jako że poczuł czym jest ta technika to może się uczyć bez nauczyciela, ale możesz się nauczyć tylko tej techniki na cały pobyt w TC, za 4 punkty.
- Żarcia starczy wam na rok. Nie odchodźcie za daleko siedziby bo się zgubicie, a tam nie ma nic innego. Przez cały ten czas będziecie całkowicie odcięci od świata zewnętrznego, żadnej Ki nie wyczujecie. To ma wam pomóc skupić się na tym co ważne. Liczę, że nie zrobisz nic głupiego, Kuro, i że opanujesz ssj w tym czasie. Nie zmarnuj najlepszej okazji na dobry trening. Można tam wejść tylko dwa razy w życiu. Jeśli przypadkiem chciałbyś zniszczyć drzwi, zginiesz. Zostaniesz tam zamknięty, a po tym czasie umrzesz z głodu. Tylko przez jedne drzwi można się przedostać do Komnaty i tylko przez te jedne drzwi można się z niej wydostać. Nie wiedział co jeszcze miałby powiedzieć Kurze. Nie wiedział co nastąpi w ciągu najbliższej doby. Mistic może już w ogóle nie wrócić. Choć jest silny to jego potęga jest niczym w porównaniu z tym gdzie się zamierza wybrać. Być może nie uda mu się wrócić na Ziemię w całości, teleportacja i tak była niebezpieczna, a teleportacja powrotna z takiego zadupia będzie jeszcze niebezpieczniejsza. Jego atomy mogą nie uwolnić się z pola grawitacyjnego.
Westchnął cicho. Nie miał zamiaru się żegnać z tym dzieciakiem. Po prostu odwrócił się i ruszył znów w kierunku Kamiego. Zamierzał jednak coś dać ogoniastemu. Niech ma pamiątkę w razie W.
- Kiedy Kuro wyjdzie z Komnaty, daj mu to... Tu zrobił pauzę by podnieść wolną rękę i skupić na niej swoją Ki. Po chwili pojawiło się lekkie błękitne światło, a w następnej sekundzie strój jego szkoły, świeży, złożony i co najważniejsze, w pełnej krasie, ze znakiem na piersi i na plecach. Na razie jednak mu go nie pokazuj, dopiero po wyjściu. Niech dzieciak się cieszy z nowej zabawki. Hikaru mówił cicho i dając Nameczaninowi strój zrobił krok w tył i pożegnał się z nim skinieniem głowy. Przytknął dwa palce do czoła i po chwili zniknął wraz z Juvette uwięzioną w skrzyneczce.
zt do jądra Galaktyki.
OCC Macie czas do końca sesji treningowej, mnożnik TC *3 wasza pula sesyjna. Ewentualne techniki wyuczacie trzy razy łatwiej. Napiszcie po dwa posty odpowiednio długie bo w końcu to roczny trening.
PS Kuro może uczyć się telepatii, jako że poczuł czym jest ta technika to może się uczyć bez nauczyciela, ale możesz się nauczyć tylko tej techniki na cały pobyt w TC, za 4 punkty.
Re: Teren przed pałacem.
Wto Maj 21, 2013 7:09 pm
- Przez Ciebie nie mogę nawet przewrócić oczami.
Wymarudził do Reia łapiąc się za lewe zasłonięte opatrunkiem oko. Teraz też sobie dogryzali, ale już inaczej niż wcześniej. Nie było w tym złośliwości i nienawiści ale przekomarzanki. Takie mieli charaktery nie mogli żyć bez ciętych uwag.
Dotarli w końcu do zielonoskórego jegomościa, który tu zapewne szefował. Nadal, żaden z dwójki wojowników nie wiedział kto. Kuro zastanawiał się, co mogą chcieć od niego. Nic nie narozrabiał na Ziemi. Biały kot, go nienawidził i chłopak nie wiedział czemu. Pewnie Hikaru zostawił mu jakąś wiadomość czy coś. Już zdążył się zorientować, że nie ma go z dziewczynami, ani na Ziemi. Nie miał siły dalej zmuszać się do koncentracji. Stanęli obaj przed obliczem Kamiego, Kuro w stroju szkoły Misticka wyglądał całkiem nie najgorzej. Przynajmniej był to znak dla Boga Ziemi, że jeśli to podopieczny Hikaru i on może na niego liczyć.
Wymarudził do Reia łapiąc się za lewe zasłonięte opatrunkiem oko. Teraz też sobie dogryzali, ale już inaczej niż wcześniej. Nie było w tym złośliwości i nienawiści ale przekomarzanki. Takie mieli charaktery nie mogli żyć bez ciętych uwag.
Dotarli w końcu do zielonoskórego jegomościa, który tu zapewne szefował. Nadal, żaden z dwójki wojowników nie wiedział kto. Kuro zastanawiał się, co mogą chcieć od niego. Nic nie narozrabiał na Ziemi. Biały kot, go nienawidził i chłopak nie wiedział czemu. Pewnie Hikaru zostawił mu jakąś wiadomość czy coś. Już zdążył się zorientować, że nie ma go z dziewczynami, ani na Ziemi. Nie miał siły dalej zmuszać się do koncentracji. Stanęli obaj przed obliczem Kamiego, Kuro w stroju szkoły Misticka wyglądał całkiem nie najgorzej. Przynajmniej był to znak dla Boga Ziemi, że jeśli to podopieczny Hikaru i on może na niego liczyć.
Re: Teren przed pałacem.
Wto Maj 21, 2013 7:50 pm
Kami na widok umęczonej dwójki uśmiechnął się pod nosem. Widział, że dali z siebie wiele czego dowodem były poranione ciała. Zmienili się nie tylko wizualnie, ale i również charakter uległ przemianie. Lecz najważniejsze było to, że przybrali dość mocno na sile. To była magia Komnaty Ducha i Czasu. Kami wyciągnął dwie fasolki senzu. Jedną rzucił Kuro, a drugą Reito z poleceniem, by je połknęli. Gdy to zrobili od razu wszystkie siły do nich wróciły, a rany zniknęły jakby ich w ogóle nie było. Nagle zza starego nameka wyłoniła się przedziwna karłowata postać latająca na... kryształowej, białej kuli.
- Nadajcie czas, gdy pojawi się wróg. Król połączy siły ze swym odwiecznym wrogiem. Wojna ogarnie wiele planet. Nieśmiertelny będzie nauczać śmiertelnych. Narodzą się oni. Złoto i Srebro. Słońce i księżyc. Dwie bliźniacze aury. Mogą zbawić lub zniszczyć ten świat. Jedno może zbawić świat, a drugie go unicestwić. Będą tym, czym się ich uczyni. Złoto i srebro, którzy są jednością, którzy muszą stać się jednością. Dwoje są jednością, a jedność jest wszystkim. To małe zamieszanie wykorzystał najwyraźniej Reito, który... zniknął z tego miejsca. Nikt nie wiedział jak, gdzie i kiedy. |
OOC
Prosz.
Prosz.
Re: Teren przed pałacem.
Sro Maj 22, 2013 6:49 pm
Kiedy dostał fasolkę od Kamiego przyjrzał się jej uważnie. Wiedział do czego służy i jaki jest efekt jej działania. Doszedł do wniosku, ze aż tak jej nie potrzebuje. Dziewczynom nie groziło aktualnie niebezpieczeństwo. Zresztą zje coś, wyśpi się i będzie dobrze. Zdecydował się wsadzić fasolkę do kieszeni na później, na sytuację kryzysową. Skoro mnie ma na Ziemi Hikaru to znaczy, że Braska może to wykorzystać.
Pojawienie się starszej babuni łatającej na kuli przekierowało jego myśli na inny tor. Nie spuszczała z niego wzroku, mruczała coś pod nosem. Chyba go nie lubiła, a Kuro nie wiedział za co. Następnie zeszła z kuli i zaczęła machać przed nią rękoma, a potem padły słowa. Słowa, które na zawsze wryły się w pamięć Kuro.
Poczuł, że ma nogi jak z waty i osunął się na podłoże. Siedział, a jego mina wyrażała szok. Obraz w kuli pokazywał jego samo ale ze srebrnymi włosami, brwiami, oczami, ogonem i aurą. To on jest tym srebrem. To jakaś przepowiednia? Co się do cholery dzieje? On ma zbawić kosmos? Dlatego zginał Shiro, przez kawałek jakieś starej bajki? Nie mógł w to uwierzyć. Niemniej wojna ogarniająca wiele planet go zmartwiła. Szykowała się grubsza afera i to w cale mu się nie podobało. Tym bardziej, że on ma być głównym pionkiem w tej grze. Czy Hikaru wiem i dlatego go teraz niema, działa w tej sprawie?
Za dużo pytań, zbyt wiele wątpliwości.Był roztrzęsiony.
- Ale..... ale dlaczego ja? Czy Hikaru o tym wie? I czy wiecie kim jest ten złoty i o co chodzi? Ja nie rozumiem? Skąd wiecie?
Zadawał bezwładnie pytania. Trudne pytania z trudnymi i niemalże niemożliwymi odpowiedziami ale czemu się dziwić w takiej sytuacji. Oto na ręce młodej niedoświadczonej małpy spadły losy świata. Na ręce potomka Saiyan, największych niszczycieli kosmosu. Fox i Hikaru mieli dobrego nosa i dostrzegli chłopaka nim dostrzegł go ktoś, kto mamiąc go gadką o dobru wszechświata zrobiłby z niego nieczułą maszynę do zabijania.
Pojawienie się starszej babuni łatającej na kuli przekierowało jego myśli na inny tor. Nie spuszczała z niego wzroku, mruczała coś pod nosem. Chyba go nie lubiła, a Kuro nie wiedział za co. Następnie zeszła z kuli i zaczęła machać przed nią rękoma, a potem padły słowa. Słowa, które na zawsze wryły się w pamięć Kuro.
Poczuł, że ma nogi jak z waty i osunął się na podłoże. Siedział, a jego mina wyrażała szok. Obraz w kuli pokazywał jego samo ale ze srebrnymi włosami, brwiami, oczami, ogonem i aurą. To on jest tym srebrem. To jakaś przepowiednia? Co się do cholery dzieje? On ma zbawić kosmos? Dlatego zginał Shiro, przez kawałek jakieś starej bajki? Nie mógł w to uwierzyć. Niemniej wojna ogarniająca wiele planet go zmartwiła. Szykowała się grubsza afera i to w cale mu się nie podobało. Tym bardziej, że on ma być głównym pionkiem w tej grze. Czy Hikaru wiem i dlatego go teraz niema, działa w tej sprawie?
Za dużo pytań, zbyt wiele wątpliwości.Był roztrzęsiony.
- Ale..... ale dlaczego ja? Czy Hikaru o tym wie? I czy wiecie kim jest ten złoty i o co chodzi? Ja nie rozumiem? Skąd wiecie?
Zadawał bezwładnie pytania. Trudne pytania z trudnymi i niemalże niemożliwymi odpowiedziami ale czemu się dziwić w takiej sytuacji. Oto na ręce młodej niedoświadczonej małpy spadły losy świata. Na ręce potomka Saiyan, największych niszczycieli kosmosu. Fox i Hikaru mieli dobrego nosa i dostrzegli chłopaka nim dostrzegł go ktoś, kto mamiąc go gadką o dobru wszechświata zrobiłby z niego nieczułą maszynę do zabijania.
Re: Teren przed pałacem.
Sro Maj 22, 2013 10:28 pm
- Mnie nie pytaj o szczegóły kochanieńki. Ja tylko tutaj robię jak wróżkę pocztową i przekazuję to co mam do przekazania. Ktoś kazał. - Powiedziała staruszka, a następnie wskoczyła na lewitującą kulę. Pożegnała się krótko i... w sumie tyle po niej było tutaj. Żadnych wyjaśnień, podpowiedzi co robić - NIC. Kompletne zero. Zostawiła Kuro z pytaniami bez odpowiedzi. Nagle pojawił się na horyzoncie Mr. Popo, który tarmosił za sobą jakąś beczkę podobną do tych, gdzie się trzyma wino. Podszedł do Kuro i bez zbędnych ceregieli po otwarciu beczki wylał jej zawartość prosto na głowę saiyana. Na całe szczęście to nie był alkohol lecz... woda.Oblany i umoczony do suchej nitki Kuro pewnie nie wiedział o co chodzi więc stary nameczaninc zaczął tłumaczyć: - To powinno odganiać nowego wroga, który pojawił się w kosmosie. - powiedział, a czarny brat podał zmokłemu saiyanowi bukłak napełniony tą samą substancją co była w beczce - To święta woda. Nic więcej nie powiem bo nie mogę. Musisz uzbroić się w wiele cierpliwości. Bywaj. |
OOC
You can go.
You can go.
Re: Teren przed pałacem.
Czw Maj 23, 2013 6:14 pm
Przygnieciony słowami staruszki siedział dalej, a po tym wszystkim ona wsiadła na swoją kulę i odleciała zostawiając go samego z całą masą wątpliwości. Po prostu sobie poszła. Może sobie z niego jaja robią. Nie no, to wyglądało na poważną sprawę. Pogrążony w myślach nie zauważył, jak towarzysz Kamiego wylał na niego beczkę wody. To podziałało szybko na chłopaka, jakby ktoś zapalił mu lont.
- Ej zdechła ci ostatnia szara komórka?!
Wykrzyczał podnosząc się na nogi. Cały ociekał wodą. Jego nowy strój był mokry i opatrunki także. Dobrze, że zareagował Kami i mówił dalej, nim Kuro rozkręcił się na dobre. I co znów usłyszał, niemalże to samo. Nowy wróg i dostał jakaś świętą wodę, ale reszta to tajemnica. Wyżymał ubranie z wody, która niby miała go uchronić przed wrogiem. Ciekawe jak? Teraz się ma nie myć czy co? Kolejne zagadki, kolejne tajemnice. Nikt na tej planecie nic nie mówi czy jak? Nawet Hikaru przyprowadził tu ich bez słowa wyjaśnienia, gdzie są i co to za zielony kolo. Popieprzona ta planeta.
- Mam życie do dupy i jaja w udręce. Oddam to Hikaru. Nara.
Burknął do nameczanina w odpowiedzi. No tak, Mistik musi jeszcze popracować nad jeżykiem swojego ucznia. Niezbyt wzorowo odnosi się do Boga tej planety. Saiyan podszedł na skraj placu i wyskoczył w niebo. Musi użyć resztek sił, aby dolecieć do dziewczyn.
- Ej zdechła ci ostatnia szara komórka?!
Wykrzyczał podnosząc się na nogi. Cały ociekał wodą. Jego nowy strój był mokry i opatrunki także. Dobrze, że zareagował Kami i mówił dalej, nim Kuro rozkręcił się na dobre. I co znów usłyszał, niemalże to samo. Nowy wróg i dostał jakaś świętą wodę, ale reszta to tajemnica. Wyżymał ubranie z wody, która niby miała go uchronić przed wrogiem. Ciekawe jak? Teraz się ma nie myć czy co? Kolejne zagadki, kolejne tajemnice. Nikt na tej planecie nic nie mówi czy jak? Nawet Hikaru przyprowadził tu ich bez słowa wyjaśnienia, gdzie są i co to za zielony kolo. Popieprzona ta planeta.
- Mam życie do dupy i jaja w udręce. Oddam to Hikaru. Nara.
Burknął do nameczanina w odpowiedzi. No tak, Mistik musi jeszcze popracować nad jeżykiem swojego ucznia. Niezbyt wzorowo odnosi się do Boga tej planety. Saiyan podszedł na skraj placu i wyskoczył w niebo. Musi użyć resztek sił, aby dolecieć do dziewczyn.
ZT --> Szkoła światła
Re: Teren przed pałacem.
Pon Wrz 09, 2013 10:28 pm
___Przeleciał dość duży dystans nim June się obudziła. Była wykończona więc to nie było nic dziwnego, że zemdlała. Poczuł jak zaczyna się nieco wiercić. Otworzyła na moment oczy i przykleiła się do niego jeszcze mocniej. Przejęła się tym, iż ludzie w mieście zginęli, i że nie zdążyła im pomóc na czas. To nie była jej wina. Reito doskonale zdawał sobie z tego sprawę, że i on mógł się nieco pospieszyć. Może zginęło by ich wtedy mniej… Przytulił ją do siebie mocniej.
- To nie Twoja wina. Zrobiłaś wszystko co mogłaś by im pomóc… Nie martw się. Jakoś to będzie…
Powiedział to z lekkim uśmiechem. Ostatnie zdanie brzmiało nieco zagadkowo. Niby chciał ją pocieszyć ale było w tym coś jeszcze. Jakby sądził, że tym ludziom nadal można pomóc. Również cel jego podróży był niewiadomą. W połowie drogi dało się zauważyć, iż jest to przeciwny kierunek do Szkoły Światła. Przyspieszył nieco chcąc jak najszybciej dotrzeć do celu i pomóc osłabionej dziewczynie. Martwił się, że ból może być dla niej coraz bardziej dokuczliwy. Nie wiedział jak odpowiedzieć na dość dziwne zadane przez nią pytanie. W końcu powiedział to co myślał.
- To nie do końca tak… Chciałem przede wszystkim pomóc Tobie. Bałem się, że możesz zginąć. Nie mam zbytnich powodów by ratować ludzi na tej planecie. Jedyne co mnie z nią wiąże to to, że tu się urodziłem… Choć w obecnej sytuacji jest to też moja planeta, więc nie było by za ciekawie gdyby została zniszczona.
Uśmiechnął się tak jakby chciał zażartować. W rzeczywistości tak właśnie myślał. Brzmiało to samolubnie, fakt ale widać taka jest saiyańska natura i nawet rok pobytu z Kuro nie mógł Reia zmienić pod tym względem. Kto wie… może June się to uda.
Powoli dolatywali do docelowego miejsca. Z dala dało się zauważyć wysoką, piętrzącą się ponad chmury wieżę cienką jak pień drzewa. Na jej szczycie znajdowało się coś na wzór domostwa. Choć nieco abstrakcyjnego. Właściwie chłopak nigdy nie był w tym miejscu i nie znał jego mieszkańców. Dlatego udał się od razu do pałacu ponad nim. Tam już odbył roczny trening i tam poznał boga Ziemi. Choć może nie udało mu się zamienić z nim słowa to miał nadzieję, że stary nameczanin go pamięta i nie odeśle od razu z kwitkiem. Rei wiedział, że to nie byle kto i być może wcale nie miał ochoty przyjmować gości. Zobaczy się na miejscu.
Dolecieli. Saiyan wylądował na ogromnym niemalże pustym placu przed pałacem. Od razu pobiegł w stronę drzwi by znaleźć kogokolwiek kto zechce mu pomóc. Miał tu na myśli chociażby wiernego murz… sługę Kamiego. Na rękach oczywiście trzymał nadal June słabnącą coraz bardziej w oczach.
- Jest tu ktoś? Ta dziewczyna potrzebuje pomocy! Proszę... Niech ktoś mi pomoże...
Rozglądał się na boki w oczekiwaniu jakiegoś odzewu.
Re: Teren przed pałacem.
Wto Wrz 10, 2013 5:12 pm
Drzwi otworzyły się gwałtownie, niemal trafiając Reito w twarz. Stanął w nich znajomy sługa Wszechmogącego. Spojrzał na Saiyan'a mając ten sam co zwykle wyraz twarzy. - Cześć - rzekł po chwili - Mr Popo Cię pamięta. Kami - sama! - zawołał. |
Po chwili dało się słyszeć charakterystyczny dźwięk drewna uderzającego o podłoże. Przed Wojownikiem pojawił się Bóg planety we własnej osobie. - A to Ty - zaczął słabym głosem - Co Cię tu sprowadza? Domyślam się, że ten pasożyt... a może co innego? - spojrzał nieco zdziwiony na June, którą Reito trzymał na rękach. |
Re: Teren przed pałacem.
Sro Wrz 11, 2013 10:25 pm
___Nie minęła chwila gdy nagle mało co nie dostał otwierającymi się drzwiami. Za nimi pojawił się znajomy sługa z wyrazem twarzy niezbyt godnym zaufania. Przynajmniej tak go widział Reito. Pozory mogą mylić. Przywitał się i zawołał boga planety. Kami-sama zbytnio się nie spieszył. Fakt był już stary więc nie ma się co dziwić. Poznał saiyana. To również nie było niczym dziwnym. Nie minęło wiele czasu od ich ostatniego spotkania. Dzień? Może nawet nie cały. Zapytał o cel wizyty szatyna. Dziwne pytanie zważając na fakt, iż chłopak trzymał w rękach ledwo żywą June. Domyślał się, że chodziło o jakiegoś pasożyta. Rei na początku nie wiedział o co mu chodzi ale z czasem zaczął kojarzyć fakty. June znała ich przeciwnika ale najwidoczniej nie był on zły jeszcze przed ich walką. Widać coś musiało przejąć jego ciało. Czyżby to był shadow? To było chyba nie możliwe. Hikaru zabił ostatniego… a może nie? Wiele wskazywało na to, iż może to być on. Chłopak odpowiedział pokornym głosem.
- Ta dziewczyna potrzebuje pomocy. Odlatując stąd dostałem fasolkę, która momentalnie uzdrawiała. Chciałbym poprosić o jeszcze jedną dla niej…
Spuścił nieco głowę. Nie był pewien czy wypadało prosić o coś takiego boga planety. Ale bardzo chciał jej pomóc. Jeśli to się tu nie uda to zrobi to gdzie indziej. Stanie na głowie a nie pozwoli jej umrzeć. Choćby miał sam zginąć. Wtem przypomniało mu się jaki był drugi powód jego wizyty w pałacu.
- Jeśli mogę zapytać… Czym był ten pasożyt? Czy to shadow? Hikaru zgładził ostatniego na planecie Xenon. To chyba nie możliwe by przeżył bądź ostał się jakiś inny przy życiu?
Po krótkiej przerwie dodał nieco ożywionym głosem:
- Wiele ludzi z West City zginęło. Niedawno zebrałem kule spełniające życzenia. Dałoby się ich ożywić dzięki nim i odbudować miasto? Mógłbym zebrać je jeszcze raz…
Normalnie by się tak nie poświęcał dla jakichś ludzi, których nawet nie znał ale June była inna i to dla niej chciał to zrobić. Czemu tak się o nią troszczył? Sam nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Coś go ciągnęło w jej stronę i to bardzo mocno. Pierwszy raz czuł coś takiego. Może to przez ten pobyt w komnacie a może wiele lat spędzonych na Vegecie. Tam większość była oschła na tyle, że bez kija nie podchodź a kobiety brzydkie jak niemki. Taka rasa. Liczyła się siła jak w dżungli. Nie było miejsca na zbytnie czułości. Swoje potrzeby napaleńcy załatwiali w burdelu. Reszta wolała tłuc się po mordzie. Dziwne, że wśród populacji takich prymitywów znaleźli się osoby takie jak Kuro. Fakt, zdarzały się wyjątki. Tak jak większość halfów tak i część saiyan była nieco łagodniejszego usposobienia. Ale dla kogoś kto miał rodziców wysoko postawionych takie zachowanie nie miało prawa bytu. Teraz już Rei nie należał do Vegety. Mógł robić co chciał i może dlatego nie miał zbytnio ochoty tam wracać. Znów dać się zniewolić? To nie dla niego. Jeśli dobrowolnie się na to zgodził to tylko dlatego, by spełnić swoje osobiste zachcianki. Gdyby nie to, nie był by teraz w tym miejscu i nie trzymał June na swych rękach. Jednej z niewielu osób, na których mu naprawdę zależało.
- Ta dziewczyna potrzebuje pomocy. Odlatując stąd dostałem fasolkę, która momentalnie uzdrawiała. Chciałbym poprosić o jeszcze jedną dla niej…
Spuścił nieco głowę. Nie był pewien czy wypadało prosić o coś takiego boga planety. Ale bardzo chciał jej pomóc. Jeśli to się tu nie uda to zrobi to gdzie indziej. Stanie na głowie a nie pozwoli jej umrzeć. Choćby miał sam zginąć. Wtem przypomniało mu się jaki był drugi powód jego wizyty w pałacu.
- Jeśli mogę zapytać… Czym był ten pasożyt? Czy to shadow? Hikaru zgładził ostatniego na planecie Xenon. To chyba nie możliwe by przeżył bądź ostał się jakiś inny przy życiu?
Po krótkiej przerwie dodał nieco ożywionym głosem:
- Wiele ludzi z West City zginęło. Niedawno zebrałem kule spełniające życzenia. Dałoby się ich ożywić dzięki nim i odbudować miasto? Mógłbym zebrać je jeszcze raz…
Normalnie by się tak nie poświęcał dla jakichś ludzi, których nawet nie znał ale June była inna i to dla niej chciał to zrobić. Czemu tak się o nią troszczył? Sam nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Coś go ciągnęło w jej stronę i to bardzo mocno. Pierwszy raz czuł coś takiego. Może to przez ten pobyt w komnacie a może wiele lat spędzonych na Vegecie. Tam większość była oschła na tyle, że bez kija nie podchodź a kobiety brzydkie jak niemki. Taka rasa. Liczyła się siła jak w dżungli. Nie było miejsca na zbytnie czułości. Swoje potrzeby napaleńcy załatwiali w burdelu. Reszta wolała tłuc się po mordzie. Dziwne, że wśród populacji takich prymitywów znaleźli się osoby takie jak Kuro. Fakt, zdarzały się wyjątki. Tak jak większość halfów tak i część saiyan była nieco łagodniejszego usposobienia. Ale dla kogoś kto miał rodziców wysoko postawionych takie zachowanie nie miało prawa bytu. Teraz już Rei nie należał do Vegety. Mógł robić co chciał i może dlatego nie miał zbytnio ochoty tam wracać. Znów dać się zniewolić? To nie dla niego. Jeśli dobrowolnie się na to zgodził to tylko dlatego, by spełnić swoje osobiste zachcianki. Gdyby nie to, nie był by teraz w tym miejscu i nie trzymał June na swych rękach. Jednej z niewielu osób, na których mu naprawdę zależało.
Re: Teren przed pałacem.
Czw Wrz 12, 2013 10:29 pm
Kami - sama popatrzył na June. Dziewczyna była ledwo przytomna. Trzeba było działać.
- Niestety, obecnie nie posiadam ani jednej fasolki. Mogę jej jednak pomóc w inny sposób. Połóż ją na ziemi.
Gdy tylko chłopak to zrobił, Wszechmogący pochylił się, po czym położył szponiastą dłoń na brzuchu demonicy. Przez chwilę nic się nie działo, po czym pojawiła się jasnozielona aura o leczących właściwościach. Cały ten proces musiał jednak chwilę potrwać. Nameczanin wykorzystał ten fakt, aby odpowiedzieć na pytania chłopaka.
- Nie, tym razem to nie Shadow. Tę oraz kilka okolicznych planet nawiedził inny rodzaj zła. Moja pamięć nie jest najlepsza, ale to ma chyba jakiś związek z Twoją rodzimą rasą. Spytaj Hikaru, on powinien dokładnie Ci to wyjaśnić.
Proces leczenia trwał i trwał. Widać było, że kosztuje to Kami - same sporo sił. Ręka na brzuchu June zaczęła drżeć, a na głowie Boga pojawiły się strużki potu.
- To bardzo szlachetne, niestety muszę Cię zmartwić - kontynuował - te Magiczne Kule mają pewne ograniczenia. Można ich użyć jedynie raz w ciągu roku. Jako że Boski Smok pojawił się całkiem niedawno, trzeba poczekać by zwrócić życie tym ludziom....
Rytuał dobiegł końca. June otrzymała od Wszechmogącego prezent - odnowione ubranie. Po chwili również Reito miał na sobie nowy strój. Kami powoli podniósł się na nogi. Ledwo stał. Uzdrawianie naprawdę kosztowało go wiele zdrowia.
- W porządku, nic więcej nie mogę dla Was zrobić. A teraz wybaczcie....
W asyście swego wiernego sługi udał się w głąb Pałacu by odpocząć i zregenerować siły.
OCC:
June - pełna regeneracja. Obydwoje macie nowiutkie stroje
- Niestety, obecnie nie posiadam ani jednej fasolki. Mogę jej jednak pomóc w inny sposób. Połóż ją na ziemi.
Gdy tylko chłopak to zrobił, Wszechmogący pochylił się, po czym położył szponiastą dłoń na brzuchu demonicy. Przez chwilę nic się nie działo, po czym pojawiła się jasnozielona aura o leczących właściwościach. Cały ten proces musiał jednak chwilę potrwać. Nameczanin wykorzystał ten fakt, aby odpowiedzieć na pytania chłopaka.
- Nie, tym razem to nie Shadow. Tę oraz kilka okolicznych planet nawiedził inny rodzaj zła. Moja pamięć nie jest najlepsza, ale to ma chyba jakiś związek z Twoją rodzimą rasą. Spytaj Hikaru, on powinien dokładnie Ci to wyjaśnić.
Proces leczenia trwał i trwał. Widać było, że kosztuje to Kami - same sporo sił. Ręka na brzuchu June zaczęła drżeć, a na głowie Boga pojawiły się strużki potu.
- To bardzo szlachetne, niestety muszę Cię zmartwić - kontynuował - te Magiczne Kule mają pewne ograniczenia. Można ich użyć jedynie raz w ciągu roku. Jako że Boski Smok pojawił się całkiem niedawno, trzeba poczekać by zwrócić życie tym ludziom....
Rytuał dobiegł końca. June otrzymała od Wszechmogącego prezent - odnowione ubranie. Po chwili również Reito miał na sobie nowy strój. Kami powoli podniósł się na nogi. Ledwo stał. Uzdrawianie naprawdę kosztowało go wiele zdrowia.
- W porządku, nic więcej nie mogę dla Was zrobić. A teraz wybaczcie....
W asyście swego wiernego sługi udał się w głąb Pałacu by odpocząć i zregenerować siły.
OCC:
June - pełna regeneracja. Obydwoje macie nowiutkie stroje
- GośćGość
Re: Teren przed pałacem.
Pią Wrz 13, 2013 12:44 am
___Znowu nawet nie zorientowała się kiedy odpłynęła. Czując ciepło bijące od Reito oczy same się jej zamykały, a sił by walczyć z tym przyjemnym uczuciem nie miała. Nawet nie chciała. Ufała w stu procentach saiyanowi i wiedziała, że nic złego jej nie zrobi. Tyle dobrego dla niej zrobił, poświęcał się, a teraz uratował. Znowu. June będzie miała u niego dość spory dług, który postara się spłacić. Życie pewnie przyniesie im nie jedną niespodziankę, takie jest przeznaczenie wojowników.
Po słowach Rei'a June uśmiechnęła się po czym oddała w objęcia snu będąc trochę spokojniejsza. Wierzyła, że ma jakiś pomysł by wrócić tych wszystkich niewinnych ludzi do życia. Oby tylko był skuteczny. Jeśli jednak to nie zadziała uparcie będzie szukać dalej, aż do skutku. W końcu demonicę jakoś ktoś przywrócił do życia, kiedyś Sedu jej powiedział, że to niejaka Alestria, zwykła ziemianka. Tylko, że ona nie żyje. Jej plany zostały zniszczone, a szansa na ożywianie umarłych przepadła.
Niedługo potem zaczęła się wybudzać. Ciepło ciała Reito gdzieś uciekło ustępując zimnemu i twardemu podłożu, dziewczyna wtedy się widocznie denerwowała, marszczyła brwi i syczała z bólu wywijając ogonem. Jego dotyk był dla niej swego rodzaju ukojeniem, gdy ją trzymał czuła się bezpieczniej. Może to przez te mięśnie? Kto wie jakie zboczenia ma June. (xD)
Ból ustał. Grymas na twarzy Rudowłosej zniknął, a pojawił się spokój. Rany jedna za drugą powoli leczyły się, najciężej było z połamanymi palcami u prawej ręki oraz krwawiącym obficie udem, ale i z tym ktoś dał sobie radę. Właśnie. Kto? Demonica uchyliła delikatnie powieki. Uderzyło w nią słońce, przez co nie widziała zbyt wyraźnie twarzy uzdrawiacza. Czuła jedynie rękę z ostro zakończonymi paznokciami na brzuchu oraz bijące od niej łagodzące fale. Gdy obraz się jej bardziej wyostrzył dostrzegła dziwnie nieludzką posturę z czółkami. Był to ktoś stary o ciemnej karnacji, z dziwnym ubraniem. Nigdy kogoś takiego nie widziała... gdzie zabrał ją Reito?
Gdy starzec skończył leczyć dziewczynę odszedł mówiąc coś niewyraźnie. Wtedy przebudzona już całkowicie demonica podniosła się w siad przyglądając się dwóm odchodzącym postaciom. Ten co ją leczył był... zielony! Wyglądał na zmęczonego, uzdrowił złotooką oraz odnowił ubrania. Mimo lekkiego szoku była w stanie wykrzyczeć jeszcze:
___ - Dzie... dziękuję! - pomachała starając się wnieść na swoje lico trochę uśmiechu wdzięczności. Spojrzała na swoją prawą dłoń po czym zacisnęła ją mocno w pięść. Funkcjonowała jak trzeba, złamania zrosły się bardzo szybko, a June mogła spokojnie bić przeciwników jak dawniej. Zadarła głowę do góry i wzrokiem zagubionego dziecka spojrzała na saiyana.
___ - Rei. - wywołała - Dziękuję. - powiedziała posyłając mu wdzięczny uśmieszek po czym wstała. Spojrzała na swoje nowiusieńkie ubranie z nieukrytym zadowoleniem. - Kto to był? Gdzie jesteśmy? To miejsce wygląda niesamowicie. - zachwyciła się rozglądając po okolicy. Ogromny biały plac był przyozdobiony wysokimi palmami na głównym "wejściu", a tuż przed nimi stał pałac nie odstający od reszty fascynującym wyglądem. Dziewczyna zauważyła, że wokół znajdują się tylko chmury dlatego podbiegła szybko do skraju patrząc w dół. Aż otworzyła usta ze zdziwienia. Nie wiedziała, że coś tak ogromnego może lewitować beztrosko na niebie! Czarna magia.
Po słowach Rei'a June uśmiechnęła się po czym oddała w objęcia snu będąc trochę spokojniejsza. Wierzyła, że ma jakiś pomysł by wrócić tych wszystkich niewinnych ludzi do życia. Oby tylko był skuteczny. Jeśli jednak to nie zadziała uparcie będzie szukać dalej, aż do skutku. W końcu demonicę jakoś ktoś przywrócił do życia, kiedyś Sedu jej powiedział, że to niejaka Alestria, zwykła ziemianka. Tylko, że ona nie żyje. Jej plany zostały zniszczone, a szansa na ożywianie umarłych przepadła.
Niedługo potem zaczęła się wybudzać. Ciepło ciała Reito gdzieś uciekło ustępując zimnemu i twardemu podłożu, dziewczyna wtedy się widocznie denerwowała, marszczyła brwi i syczała z bólu wywijając ogonem. Jego dotyk był dla niej swego rodzaju ukojeniem, gdy ją trzymał czuła się bezpieczniej. Może to przez te mięśnie? Kto wie jakie zboczenia ma June. (xD)
Ból ustał. Grymas na twarzy Rudowłosej zniknął, a pojawił się spokój. Rany jedna za drugą powoli leczyły się, najciężej było z połamanymi palcami u prawej ręki oraz krwawiącym obficie udem, ale i z tym ktoś dał sobie radę. Właśnie. Kto? Demonica uchyliła delikatnie powieki. Uderzyło w nią słońce, przez co nie widziała zbyt wyraźnie twarzy uzdrawiacza. Czuła jedynie rękę z ostro zakończonymi paznokciami na brzuchu oraz bijące od niej łagodzące fale. Gdy obraz się jej bardziej wyostrzył dostrzegła dziwnie nieludzką posturę z czółkami. Był to ktoś stary o ciemnej karnacji, z dziwnym ubraniem. Nigdy kogoś takiego nie widziała... gdzie zabrał ją Reito?
Gdy starzec skończył leczyć dziewczynę odszedł mówiąc coś niewyraźnie. Wtedy przebudzona już całkowicie demonica podniosła się w siad przyglądając się dwóm odchodzącym postaciom. Ten co ją leczył był... zielony! Wyglądał na zmęczonego, uzdrowił złotooką oraz odnowił ubrania. Mimo lekkiego szoku była w stanie wykrzyczeć jeszcze:
___ - Dzie... dziękuję! - pomachała starając się wnieść na swoje lico trochę uśmiechu wdzięczności. Spojrzała na swoją prawą dłoń po czym zacisnęła ją mocno w pięść. Funkcjonowała jak trzeba, złamania zrosły się bardzo szybko, a June mogła spokojnie bić przeciwników jak dawniej. Zadarła głowę do góry i wzrokiem zagubionego dziecka spojrzała na saiyana.
___ - Rei. - wywołała - Dziękuję. - powiedziała posyłając mu wdzięczny uśmieszek po czym wstała. Spojrzała na swoje nowiusieńkie ubranie z nieukrytym zadowoleniem. - Kto to był? Gdzie jesteśmy? To miejsce wygląda niesamowicie. - zachwyciła się rozglądając po okolicy. Ogromny biały plac był przyozdobiony wysokimi palmami na głównym "wejściu", a tuż przed nimi stał pałac nie odstający od reszty fascynującym wyglądem. Dziewczyna zauważyła, że wokół znajdują się tylko chmury dlatego podbiegła szybko do skraju patrząc w dół. Aż otworzyła usta ze zdziwienia. Nie wiedziała, że coś tak ogromnego może lewitować beztrosko na niebie! Czarna magia.
Re: Teren przed pałacem.
Pią Wrz 13, 2013 6:20 pm
___Gdy usłyszał, że na kule trzeba czekać cały rok nieco się zmartwił. Nie wiedział co teraz zrobić. Jak pomóc tym ludziom i jak odbudować miasto. To wielka strata. Zajmie lata postawienie na nogi tak ogromnej metropolii. A może jest inny sposób? O to już nie zdążył zapytać gdyż Kami-sama ukrył się w swoim pałacu. Cóż… nie wypada go ponownie zadręczać. I tak bardzo pomógł obojgu. Uzdrowił June i naprawił zniszczone ubrania. To więcej niż się saiyan spodziewał. Nawet nie chciał nic w zamian. Nie wiedział co powiedzieć.
- Dziękuję… - rzekł patrząc na powoli otwierającą oczy dziewczynę. Był szczęśliwy ale jednocześnie i zły na siebie. Nie powinno dojść do tego. Postanowił sobie, że nigdy więcej nie pozwoli na to by June cierpiała. Uśmiechnął się serdecznie widząc jej spojrzenie i słysząc słowa wdzięczności. Zachwycała się pałacem. Zadała mu masę pytań. Odpowiedział na nie po chwili.
- To był bóg Ziemi a my znajdujemy się w jego pałacu. Jesteśmy bardzo wysoką dlatego otaczają nas same chmury. Normalny człowiek nie ma tu wstępu dlatego te miejsce jest takie nietypowe.
Podążał za nią. Rozglądała się z zaciekawieniem małego dziecka. Wkrótce sama przekonała się jak bardzo wysoko się znajdują. Podszedł do niej i stanął obok.
- Ziemia z góry wygląda pięknie… - Zachwycony zamyślił się na moment.
- Spójrz na tamto miejsce. – Wskazał jej palcem malowniczą polanę w środku lasu wraz z ozdabiającym ją wodospadem.
- Lećmy tam!
Uśmiechnięty i zachwycony. Jak mały dzieciak odkrywający nowe ciekawe miejsca. W tej chwili nie martwił się niczym. Po prostu chciał pobyć z dziewczyną gdzieś sam na sam w jakimś ustronnym miejscu (>3). Złapał rudowłosą i skoczył w przepaść trzymając ją w swoich objęciach. Po chwili spadanie przerodziło się w szybowanie nad ziemią. Dał jej więcej swobody ale nadal trzymał ją za rękę. Niebawem znaleźli się nad wypatrzonym celem podróży.
ZT razem z June ---> Leśna Polana
- Dziękuję… - rzekł patrząc na powoli otwierającą oczy dziewczynę. Był szczęśliwy ale jednocześnie i zły na siebie. Nie powinno dojść do tego. Postanowił sobie, że nigdy więcej nie pozwoli na to by June cierpiała. Uśmiechnął się serdecznie widząc jej spojrzenie i słysząc słowa wdzięczności. Zachwycała się pałacem. Zadała mu masę pytań. Odpowiedział na nie po chwili.
- To był bóg Ziemi a my znajdujemy się w jego pałacu. Jesteśmy bardzo wysoką dlatego otaczają nas same chmury. Normalny człowiek nie ma tu wstępu dlatego te miejsce jest takie nietypowe.
Podążał za nią. Rozglądała się z zaciekawieniem małego dziecka. Wkrótce sama przekonała się jak bardzo wysoko się znajdują. Podszedł do niej i stanął obok.
- Ziemia z góry wygląda pięknie… - Zachwycony zamyślił się na moment.
- Spójrz na tamto miejsce. – Wskazał jej palcem malowniczą polanę w środku lasu wraz z ozdabiającym ją wodospadem.
- Lećmy tam!
Uśmiechnięty i zachwycony. Jak mały dzieciak odkrywający nowe ciekawe miejsca. W tej chwili nie martwił się niczym. Po prostu chciał pobyć z dziewczyną gdzieś sam na sam w jakimś ustronnym miejscu (>3). Złapał rudowłosą i skoczył w przepaść trzymając ją w swoich objęciach. Po chwili spadanie przerodziło się w szybowanie nad ziemią. Dał jej więcej swobody ale nadal trzymał ją za rękę. Niebawem znaleźli się nad wypatrzonym celem podróży.
ZT razem z June ---> Leśna Polana
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Czw Paź 10, 2013 2:47 pm
Po dość długim locie znalazła się w upragnionym miejscu, które miało jej dostarczyć wszystkich odpowiedzi i być może znacznie zwiększyć jej siłę. Rozprawienie się z tsufulami to jedno, ale musi też znaleźć sposób, jak przywrócić do życia ofiary jakie przysporzył zarażony Red. Wspomnienie o nim znów zakuło jej serce… Szybko odwróciła swoja uwagę, rozglądając się po otoczeniu. Musiała przyznać, że jest zrobione naprawdę gustownie i widać, że jest to ważne miejsce przepełnione pewnym sacrum.
Tymczasem Alice kończyła swój sen, a Kaede odstawiła ją na posadzkę pięknego placu.
-Cześć, długo spałaś.- zaczęła z uśmiechem. –Wybacz, że cię zabrałam ze sobą, nie miałam co z tobą zrobić, a musiałam tu przylecieć. Znajdujemy się przed pałacem wszechmogącego, to najważniejsze miejsce na Ziemi, ale ci co o nim wiedzą powinni nie mówić o nim pozostałym. Wszechmogący to taki koleś, co strzeże tej planety, właściwie to go jeszcze nie poznałam.- była świadoma, że przekazuje jej dużo nowych informacji, ale cóż… Lepiej żeby wiedziała. –Na Ziemię ostatnio przybył tsuful, to taki kosmiczny pasożyt, który zaraża ludzi i wykorzystuje ich do swoich celów. Zaraził niedawno Reda i za jego pomocą zniszczył całe miasto. Zarażoną osobę można wypędzić tylko za pomocą wody, którą ma wszechmogący. Chce go też zapytać o to, czy istnieje sposób na przywrócenie do życia wszystkich, co zginęli podczas masakry w mieście.- poczekała aż dziewczynka przyswoi nową wiedzę. –Możesz zacząć podróżować ze mną, niczego by ci nie brakowało i mogłabyś się dużo nauczyć, ale musisz wiedzieć, że moim zadaniem jest strzeżenie tej planety. Możesz też udać się swoją drogą. – ponownie zrobiła chwilową pauzę, dając Alice czas na zastanowienie się. –Co wybierasz?- zapytała po jakimś czasie.
Tymczasem Alice kończyła swój sen, a Kaede odstawiła ją na posadzkę pięknego placu.
-Cześć, długo spałaś.- zaczęła z uśmiechem. –Wybacz, że cię zabrałam ze sobą, nie miałam co z tobą zrobić, a musiałam tu przylecieć. Znajdujemy się przed pałacem wszechmogącego, to najważniejsze miejsce na Ziemi, ale ci co o nim wiedzą powinni nie mówić o nim pozostałym. Wszechmogący to taki koleś, co strzeże tej planety, właściwie to go jeszcze nie poznałam.- była świadoma, że przekazuje jej dużo nowych informacji, ale cóż… Lepiej żeby wiedziała. –Na Ziemię ostatnio przybył tsuful, to taki kosmiczny pasożyt, który zaraża ludzi i wykorzystuje ich do swoich celów. Zaraził niedawno Reda i za jego pomocą zniszczył całe miasto. Zarażoną osobę można wypędzić tylko za pomocą wody, którą ma wszechmogący. Chce go też zapytać o to, czy istnieje sposób na przywrócenie do życia wszystkich, co zginęli podczas masakry w mieście.- poczekała aż dziewczynka przyswoi nową wiedzę. –Możesz zacząć podróżować ze mną, niczego by ci nie brakowało i mogłabyś się dużo nauczyć, ale musisz wiedzieć, że moim zadaniem jest strzeżenie tej planety. Możesz też udać się swoją drogą. – ponownie zrobiła chwilową pauzę, dając Alice czas na zastanowienie się. –Co wybierasz?- zapytała po jakimś czasie.
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Pią Paź 11, 2013 8:24 pm
Poczułam chłód podłogi. „Pewnie spadłam z łóżka... Z drzew też spadam...” – pomyślałam. Jednak myliłam się. Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam przed sobą zupełnie coś innego niż to, co zapamiętałam. Znajdowałam się na nieznanym mi placu, a przede mną stała uśmiechnięta Kaede.
Bogini zaczęła opowiadać o tym miejscu. Ciekawe to wszystko, Wszechmogący, jego pałac, który jest ukrywany przed światem... Tsuful, Red-Tsuful... Oj, sporo tego, na szczęście niezbyt skomplikowane. Potaknęłam głową, że rozumiem. Po tym Białowłosa oznajmiła, że mogę z nią podróżować. Było to dla mnie lekkim szokiem, bo nie spodziewałam się tego, że ktoś tak ważny, zaproponuje mi wspólne podróżowanie. Minusów nie widziałam, szczerze to nawet nie wiedziałam, co mogłabym ze sobą zrobić. Dlatego w momencie, gdy miałam odpowiedzieć, po chwili zawahania powiedziałam:
„- Jeśli...” – zaczęłam onieśmielona „- Jeśli nie będę kłopotem, to z chęcią z Tobą zostanę”
Wstałam i zaczęłam się rozglądać. Biało. Jedyne, co nie było w tym kolorze to drzewa i daszki na budowlach. Rzeczywiście, pasowało to na pałac boga. Coś nie dawało mi spokoju, tylko nie wiedziałam co. Przyjrzałam się dokładniej i nagle mnie oświeciło. Przecież nie widać niczego w tle! Jedynie niebo i chmury, a powietrze też było nieco inne. Czyli jestem nad ziemią.
Bogini zaczęła opowiadać o tym miejscu. Ciekawe to wszystko, Wszechmogący, jego pałac, który jest ukrywany przed światem... Tsuful, Red-Tsuful... Oj, sporo tego, na szczęście niezbyt skomplikowane. Potaknęłam głową, że rozumiem. Po tym Białowłosa oznajmiła, że mogę z nią podróżować. Było to dla mnie lekkim szokiem, bo nie spodziewałam się tego, że ktoś tak ważny, zaproponuje mi wspólne podróżowanie. Minusów nie widziałam, szczerze to nawet nie wiedziałam, co mogłabym ze sobą zrobić. Dlatego w momencie, gdy miałam odpowiedzieć, po chwili zawahania powiedziałam:
„- Jeśli...” – zaczęłam onieśmielona „- Jeśli nie będę kłopotem, to z chęcią z Tobą zostanę”
Wstałam i zaczęłam się rozglądać. Biało. Jedyne, co nie było w tym kolorze to drzewa i daszki na budowlach. Rzeczywiście, pasowało to na pałac boga. Coś nie dawało mi spokoju, tylko nie wiedziałam co. Przyjrzałam się dokładniej i nagle mnie oświeciło. Przecież nie widać niczego w tle! Jedynie niebo i chmury, a powietrze też było nieco inne. Czyli jestem nad ziemią.
Re: Teren przed pałacem.
Sob Paź 12, 2013 4:38 pm
- Mogący:
- Ty musisz być Kaede - zwrócił się do Boginki - Kaio opowiadał mi o przybocznej która znajduje się na Ziemi.
Zszedł po schodach i zbliżył się do dziewczyn. Jego wierny sługa podlewał rośliny kilka metrów dalej, lecz chwilowo przerwał tę czynność, by obserwować sytuację.
- Tak myślałem, że niebawem mnie odwiedzisz - kontynuował - szkoda tylko że przy pierwszym Naszym spotkaniu nie robisz najlepszego wrażenia....
Jego wzrok padł na Siódemkę. Przez chwilę wpatrywał się w Nią bez zmrużenia oka, po czym wrócił do Kaede.
- Nie możesz sprowadzać do takiego miejsca jak to przypadkowych osób. Wstęp tu mają tylko wybrańcy. No chyba że miałaś ku temu jakiś ważny powód, w takim razie słucham.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Sob Paź 12, 2013 11:37 pm
Skrzywiła się trochę na słowa Wszechmogącego. Jak jego troskliwe serce mogło dopuścić, aby z jego ust padły takie słowa? Przecież Alice nie ma ani domu, ani rodziców, ma się szwendać samotnie po ziemi, narażona na wszelkie zło tego świata w tak młodym wieku? W dodatku słyszał o niej od Kaio, jaka szkoda, że Kaio nie wspomniał jej, że ktoś taki jak wszechmogący istnieje… Znów w myślach skrytykowała swoich przełożonych, po raz kolejny pokazali brak kompetencji, lub też totalne ignoranctwo.
-Miałam pozostawić samotną dziewczynkę? Nie zostawię jej samej, tak długo jak będzie chciała być przy mnie, moje serce będzie dla niej domem. Chyba lepiej, że przygotowuje kogoś, do bycia stróżem tej planety prawda? Nie zawsze będę pracowała na Ziemi, z czasem pewnie przeniosą mnie gdzie indzie, ktoś musi być w stanie zadbać o to, co dzieję się tutaj.- odpowiedziała spokojnym i grzecznym tonem. –Jeśli to problem, Alice spała podczas podróży tutaj, nie umiałaby sama trafić tutaj ponownie. Odprowadzając ją na dół, mogę zakryć jej oczy, dzięki temu nie trafi tu sama już nigdy.- dodała po chwili wpadając na genialny pomysł. Chciała drążyć temat i zapytać o to, dlaczego tyle sierot błąka się po Ziemi, skoro ich opiekun siedzi w tak ładnym pałacu i ma na nad wszystkim piecze, ale nie pomogłoby to w niczym, musi zachować dyplomatyczną relację.
-Upiekłam trochę ciasteczek dla was, są przepełnione moją boską miłością. Jesteś z Namek i nie potrzebujesz niczego do odżywiania się, ale wierzę, że posmakuje ci mój drobny upominek.- zbliżyła się do władcy tych włości i całej planety i wręczyła mu mały pakunek. –Jest też kilka trosk, które niepokoją moje serce. Potrzebuję trochę świętej wody do walki z tsufulami. Obawiam się, że sama w sobie jestem za słaba, aby stoczyć walkę z potężnym przeciwnikiem, czy mógłbyś pomóc mi w staniu się silniejszą? Szukam również sposobu na to, żeby przywrócić życie tym wszystkim, którzy zginęli w wyniku ataku tsufula, błagam poradź mi jakieś rozwiązanie, jeśli jakiekolwiek istnieje. Proszę!- wypowiedziała jednym tchem, a w jej oczach pojawiły się łzy. Troska o inne stworzenia przepełniała całe jej serce i nikt nie mógł wątpić w jej szczere intencje. Bogini ukłoniła się nisko, prosząc o łaskę dla innych, właśnie tak rozumiała sens boskości- pomoc tym, którzy tego potrzebują, aby wszyscy mogli być szczęśliwi i żyć miłością.
-Miałam pozostawić samotną dziewczynkę? Nie zostawię jej samej, tak długo jak będzie chciała być przy mnie, moje serce będzie dla niej domem. Chyba lepiej, że przygotowuje kogoś, do bycia stróżem tej planety prawda? Nie zawsze będę pracowała na Ziemi, z czasem pewnie przeniosą mnie gdzie indzie, ktoś musi być w stanie zadbać o to, co dzieję się tutaj.- odpowiedziała spokojnym i grzecznym tonem. –Jeśli to problem, Alice spała podczas podróży tutaj, nie umiałaby sama trafić tutaj ponownie. Odprowadzając ją na dół, mogę zakryć jej oczy, dzięki temu nie trafi tu sama już nigdy.- dodała po chwili wpadając na genialny pomysł. Chciała drążyć temat i zapytać o to, dlaczego tyle sierot błąka się po Ziemi, skoro ich opiekun siedzi w tak ładnym pałacu i ma na nad wszystkim piecze, ale nie pomogłoby to w niczym, musi zachować dyplomatyczną relację.
-Upiekłam trochę ciasteczek dla was, są przepełnione moją boską miłością. Jesteś z Namek i nie potrzebujesz niczego do odżywiania się, ale wierzę, że posmakuje ci mój drobny upominek.- zbliżyła się do władcy tych włości i całej planety i wręczyła mu mały pakunek. –Jest też kilka trosk, które niepokoją moje serce. Potrzebuję trochę świętej wody do walki z tsufulami. Obawiam się, że sama w sobie jestem za słaba, aby stoczyć walkę z potężnym przeciwnikiem, czy mógłbyś pomóc mi w staniu się silniejszą? Szukam również sposobu na to, żeby przywrócić życie tym wszystkim, którzy zginęli w wyniku ataku tsufula, błagam poradź mi jakieś rozwiązanie, jeśli jakiekolwiek istnieje. Proszę!- wypowiedziała jednym tchem, a w jej oczach pojawiły się łzy. Troska o inne stworzenia przepełniała całe jej serce i nikt nie mógł wątpić w jej szczere intencje. Bogini ukłoniła się nisko, prosząc o łaskę dla innych, właśnie tak rozumiała sens boskości- pomoc tym, którzy tego potrzebują, aby wszyscy mogli być szczęśliwi i żyć miłością.
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Nie Paź 13, 2013 7:40 pm
Nawet nie zauważyłam, gdy ktoś do nas podszedł. Aż podskoczyłam zaskoczona słysząc jego głos – a sprawcą tego był zielony czło... Nie, człowiekiem to on na pewno nie był. Miał szpiczaste uszy, czułki i wyglądał na staruszka, między innymi dlatego, że podpierał się drewnianą laską. Nosił białą szatę z czerwonym symbolem , niebieskie buty i pelerynę w tym samym kolorze. Czyli tak wygląda Wszechmogący.
Po tym jak powiedział coś do Kaede, spojrzał się na mnie. Przed dobrą chwilę nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie. A ja w niego. Nie widziałam w jego oczach sympatii do mnie, nawet... nic nie wyczułam, oprócz tego, że mnie skanuje. Wtedy pewnie dowiedział się więcej o mnie, niż ja wiem.
Zaczęłam myśleć, jakie jest zadanie Boga, podczas gdy Bogini rozmawiała z Wszechmogącym i nawet nie zauważyłam, gdy w oczach Białowłosej pojawiły się łzy. Żałowałam, że nie słuchałam i nie wiedziałam z jakiego powodu są. Nie chciałam, żeby było jej smutno, bo... Bo ją polubiłam.
Po tym jak powiedział coś do Kaede, spojrzał się na mnie. Przed dobrą chwilę nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie. A ja w niego. Nie widziałam w jego oczach sympatii do mnie, nawet... nic nie wyczułam, oprócz tego, że mnie skanuje. Wtedy pewnie dowiedział się więcej o mnie, niż ja wiem.
Zaczęłam myśleć, jakie jest zadanie Boga, podczas gdy Bogini rozmawiała z Wszechmogącym i nawet nie zauważyłam, gdy w oczach Białowłosej pojawiły się łzy. Żałowałam, że nie słuchałam i nie wiedziałam z jakiego powodu są. Nie chciałam, żeby było jej smutno, bo... Bo ją polubiłam.
Re: Teren przed pałacem.
Sob Paź 19, 2013 12:20 am
Wszechmogący wysłuchał tłumaczenia Kaede. Westchnął i odrzekł:
- W porządku. Mam nadzieję, że to jedyna tego typu wpadka.
Na paczkę ciastek spojrzał nieco dziwnym wzrokiem. Chyba pierwszy raz otrzymał prezent od gościa. Skinął na swego sługę, a ten podszedł i wziął wypieki Kaede, kłaniając się nisko. Kami odchrząknął.
- Cóż, dziękuję za ten nietypowy dar. Rozumiem Twoją troskę i współczucie dla ofiar tej katastrofy, jednak nie możesz reagować tak emocjonalnie. Ten świat przepełniony jest złem, nie wystarczy Ci łez by opłakiwać każdą stratę, każdą ofiarę losu i wyrządzoną krzywdę. To taka mała rada ode mnie. Co do pytań które zadałaś... oczywiście odpowiem na nie, lecz tylko Tobie. Dlatego musimy przeprosić Twoją znajomą.
Spojrzał na Alice mając nadzieję, że zrozumie powagę sytuacji i oddali się na moment. Wszak sprawy o których zamierza rozmawiać z Kaede były na tyle poważne, że nie chciałby aby usłyszał o nich zwykły mieszkaniec Ziemi. Gdyby ta wiedza wpadła w niepowołane ręce, błękitna planeta znalazłaby się w niebezpieczeństwie. A on jako jej Bóg nie może do tego dopuścić.
- W porządku. Mam nadzieję, że to jedyna tego typu wpadka.
Na paczkę ciastek spojrzał nieco dziwnym wzrokiem. Chyba pierwszy raz otrzymał prezent od gościa. Skinął na swego sługę, a ten podszedł i wziął wypieki Kaede, kłaniając się nisko. Kami odchrząknął.
- Cóż, dziękuję za ten nietypowy dar. Rozumiem Twoją troskę i współczucie dla ofiar tej katastrofy, jednak nie możesz reagować tak emocjonalnie. Ten świat przepełniony jest złem, nie wystarczy Ci łez by opłakiwać każdą stratę, każdą ofiarę losu i wyrządzoną krzywdę. To taka mała rada ode mnie. Co do pytań które zadałaś... oczywiście odpowiem na nie, lecz tylko Tobie. Dlatego musimy przeprosić Twoją znajomą.
Spojrzał na Alice mając nadzieję, że zrozumie powagę sytuacji i oddali się na moment. Wszak sprawy o których zamierza rozmawiać z Kaede były na tyle poważne, że nie chciałby aby usłyszał o nich zwykły mieszkaniec Ziemi. Gdyby ta wiedza wpadła w niepowołane ręce, błękitna planeta znalazłaby się w niebezpieczeństwie. A on jako jej Bóg nie może do tego dopuścić.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Nie Paź 20, 2013 3:38 pm
Otarła łzy, a na jej twarzy pojawił się wyraz determinacji. Podniosła głowę, patrząc na Kami. Rozumiała, że te miejsce miało swe tajemnice, musiała je zaakceptować, ale miała przykre wrażenie, że Wszechmogący stracił już zapał w pomaganiu Ziemi. „Uratuje wszystkie stworzenia przed tą falą zła, muszę to zrobić, jestem za nie odpowiedzialna i… Kocham wszystkie moje dzieci.” Rzeczywiście w sercu bogini pojawił się matczyny instynkt do tych, którzy zostali jej powierzeni i do tych, co zostaną jej powierzeni w przyszłości. Wpłynie na ich serca i napełni je swoją miłością.
-Alice, przepraszam musisz tu zostać, albo odprowadzę cię na dół i wrócę tutaj sama, co wybierasz?- zapytała dziewczynkę, patrząc w oczy Nameka. –Mogłabyś wykorzystać ten czas na trening. Jeśli poprosisz tego pana, z tyłu, to pewnie mógłby cię nauczyć jakiejś fajnej techniki, prawda?- odwróciła swój wzrok w kierunku służącego i uśmiechnęła się w przesłodki sposób, powodujący, że zazwyczaj jej nie odmawiają. Cóż wpakowała małą w tą sytuację, więc trzeba coś zaradzić. Jeśli tylko Alice zgodzi się poczekać tutaj na nią, uda się z gospodarzem tego miejsca i wysłucha co ma jej do powiedzenia. Czas aby bogini naprawdę zaczęła działać, a nie tylko rozmawia z innymi i korzysta z czyjejś siły.
-Alice, przepraszam musisz tu zostać, albo odprowadzę cię na dół i wrócę tutaj sama, co wybierasz?- zapytała dziewczynkę, patrząc w oczy Nameka. –Mogłabyś wykorzystać ten czas na trening. Jeśli poprosisz tego pana, z tyłu, to pewnie mógłby cię nauczyć jakiejś fajnej techniki, prawda?- odwróciła swój wzrok w kierunku służącego i uśmiechnęła się w przesłodki sposób, powodujący, że zazwyczaj jej nie odmawiają. Cóż wpakowała małą w tą sytuację, więc trzeba coś zaradzić. Jeśli tylko Alice zgodzi się poczekać tutaj na nią, uda się z gospodarzem tego miejsca i wysłucha co ma jej do powiedzenia. Czas aby bogini naprawdę zaczęła działać, a nie tylko rozmawia z innymi i korzysta z czyjejś siły.
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Pon Paź 21, 2013 10:15 pm
Ciastka... Słodka przekąska, która powoduje przychylniejsze spojrzenie na darczyńcę, czasem większe lub mniejsze. W tym przypadku niełatwo ocenić efekt, ale należał on raczej do tych z grupy minimalnych. Następnie przy Kamim pojawił się – jak się później okazało – jego sługa. Spojrzałam na niego i od razu skojarzył mi się z pierniczkiem. Chyba zaczynam mieć obsesję na punkcie ciastek.
Po chwili rozmowy stało się tak poważnie, że nie mogłam przysłuchiwać się dalej. I tak nie zrozumiałabym za wiele, ale jeśli to pomoże Kaede, to mogę się oddalić. Bogini dała mi wybór: albo tutaj zostanę i nauczę się fajnych technik, albo zostanę na dole i będę się nudzić... Było jasne co wybiorę.
„- Wiadomo, że zostaję tutaj!” – wykrzyknęłam. „-A na ten moment zostawiam Was samych i idę poznać Pana z tyłu.”
Coraz bardziej ciekawa umiejętności sługi zbliżałam się do niego. Mimo, że mnie widział, to nie zareagował. Ostatni odcinek pobiegłam i w mgnieniu oka znalazłam się przed czarnym bratem.
„- Czeeeeść! Jestem Alice.” – przywitałam go wesoło z wielkim uśmiechem. „- Co tam? Słyszałam, że posiadasz jakieś fajne techniki! Pokażesz mi je?” – mówiłam podekscytowana i niczym dziecko z ADHD
------
Skoro Popo się zgodził... Trening start Godzina zedytowania - 23:08
Po chwili rozmowy stało się tak poważnie, że nie mogłam przysłuchiwać się dalej. I tak nie zrozumiałabym za wiele, ale jeśli to pomoże Kaede, to mogę się oddalić. Bogini dała mi wybór: albo tutaj zostanę i nauczę się fajnych technik, albo zostanę na dole i będę się nudzić... Było jasne co wybiorę.
„- Wiadomo, że zostaję tutaj!” – wykrzyknęłam. „-A na ten moment zostawiam Was samych i idę poznać Pana z tyłu.”
Coraz bardziej ciekawa umiejętności sługi zbliżałam się do niego. Mimo, że mnie widział, to nie zareagował. Ostatni odcinek pobiegłam i w mgnieniu oka znalazłam się przed czarnym bratem.
„- Czeeeeść! Jestem Alice.” – przywitałam go wesoło z wielkim uśmiechem. „- Co tam? Słyszałam, że posiadasz jakieś fajne techniki! Pokażesz mi je?” – mówiłam podekscytowana i niczym dziecko z ADHD
------
Skoro Popo się zgodził... Trening start Godzina zedytowania - 23:08
Re: Teren przed pałacem.
Wto Paź 22, 2013 10:05 pm
Sługa Wszechmogącego spojrzał zaciekawiony na Alice. Najwyraźniej wywarła na nim pozytywne wrażenie, gdyż przerwał podlewanie kwiatków, odwzajemnił lekki uśmiech i odrzekł:
- Cześć. Mr Popo. - wskazał na siebie palcem - fajne techniki? W zasadzie to nic ciekawego nie potrafię. No może poza jednym.... Nauczę Cię, jeśli w zamian pomożesz mi uporał się z resztą ogrodu.
Znikł na moment z oczu dziewczyny, by za chwilę ponownie pojawić się przed nią. Po chwili znowu to samo. Czarnoskóry po prostu biegał naokoło niej ze sporą szybkością, Alice ledwo mogła go dostrzec. Po kilku okrążeniach w końcu zaprzestał tej czynności. Tyle że nie był sam.
- Teraz jestem tutaj. I tutaj. I tam też i... - wyliczał po kolei każdą swoją kopię.
Nie były one rzecz jasna realne, zwykła iluzja. Dzieci pewnie uznałyby to za magię. "Klony" po chwili zanikły. Mr Popo skrzyżował ramiona i rzekł:
- To wszystko co potrafię. Twoja kolej. Nie chodzi tylko o bieganie w kółko, musisz przy pomocy Ki utrzymać zarys sylwetki, na tyle wyraźny by przeciwnik został zmylony.
Sługa Wszechmogącego stanął nieopodal i obserwował poczynania bio-androidki.
Kami - sama poczekał aż zostanie sam na sam z Kaede. Dopiero wtedy rozpoczął rozmowę.
- W porządku. Tsufula odłóżmy na razie na bok, wygląda na to, że sytuacja się uspokoiła. W treningu pomoże Ci mój sługa, ja jestem za stary na sparingpartnera. Jeśli chodzi o przywrócenie do życia tych wszystkich nieszczęśników - zrobił krótką przerwę, po czym kontynuował - jest pewien sposób. To o czym Ci teraz powiem musi zostać między Nami. To zbyt cenna wiedza byś rozpowiadała o tym każdemu napotkanemu człowiekowi. Słyszałaś kiedyś może o Kryształowych Kulach? - odpowiedź sama się nasuwała, mina Kaede świadczyła o tym, że nie ma o nich pojęcia - To niezwykła rzecz. Po zebraniu wszystkich 7 kul w jednym miejscu, pojawia się Boski Smok, wszechwiedząca i prawie wszechmocna istota spełniająca życzenia. Może nawet przywrócić zmarłych do życia, o ile nie umarli śmiercią naturalną. Znalezienie ich jest bardzo trudne, w przeszłości udało się to tylko nielicznym. Nie myśl jednak, że kule nie posiadają wad. Jedną z nich jest to, że Smok pojawić się może jedynie raz w roku. Tak się składa, że całkiem niedawno został wezwany. Oznacza to, że zwrócić życie wszystkim ofiarom Tsufula będziesz mogła za około 11 Ziemskich miesięcy....
Kami westchnął i spuścił głowę. On również cierpiał z powodu tych nieszczęśników. Niestety nie było innego sposobu. Trzeba czekać.
OCC:
Siódemka - możliwość nauki Zanzokena (wersji neutralnej). Jeśli czegoś nie rozumiesz to pytaj Popo.
Kaede - wiedza na temat Ziemskich Kryształowych Kul.
- Cześć. Mr Popo. - wskazał na siebie palcem - fajne techniki? W zasadzie to nic ciekawego nie potrafię. No może poza jednym.... Nauczę Cię, jeśli w zamian pomożesz mi uporał się z resztą ogrodu.
Znikł na moment z oczu dziewczyny, by za chwilę ponownie pojawić się przed nią. Po chwili znowu to samo. Czarnoskóry po prostu biegał naokoło niej ze sporą szybkością, Alice ledwo mogła go dostrzec. Po kilku okrążeniach w końcu zaprzestał tej czynności. Tyle że nie był sam.
- Teraz jestem tutaj. I tutaj. I tam też i... - wyliczał po kolei każdą swoją kopię.
Nie były one rzecz jasna realne, zwykła iluzja. Dzieci pewnie uznałyby to za magię. "Klony" po chwili zanikły. Mr Popo skrzyżował ramiona i rzekł:
- To wszystko co potrafię. Twoja kolej. Nie chodzi tylko o bieganie w kółko, musisz przy pomocy Ki utrzymać zarys sylwetki, na tyle wyraźny by przeciwnik został zmylony.
Sługa Wszechmogącego stanął nieopodal i obserwował poczynania bio-androidki.
- W ten sposób:
Kami - sama poczekał aż zostanie sam na sam z Kaede. Dopiero wtedy rozpoczął rozmowę.
- W porządku. Tsufula odłóżmy na razie na bok, wygląda na to, że sytuacja się uspokoiła. W treningu pomoże Ci mój sługa, ja jestem za stary na sparingpartnera. Jeśli chodzi o przywrócenie do życia tych wszystkich nieszczęśników - zrobił krótką przerwę, po czym kontynuował - jest pewien sposób. To o czym Ci teraz powiem musi zostać między Nami. To zbyt cenna wiedza byś rozpowiadała o tym każdemu napotkanemu człowiekowi. Słyszałaś kiedyś może o Kryształowych Kulach? - odpowiedź sama się nasuwała, mina Kaede świadczyła o tym, że nie ma o nich pojęcia - To niezwykła rzecz. Po zebraniu wszystkich 7 kul w jednym miejscu, pojawia się Boski Smok, wszechwiedząca i prawie wszechmocna istota spełniająca życzenia. Może nawet przywrócić zmarłych do życia, o ile nie umarli śmiercią naturalną. Znalezienie ich jest bardzo trudne, w przeszłości udało się to tylko nielicznym. Nie myśl jednak, że kule nie posiadają wad. Jedną z nich jest to, że Smok pojawić się może jedynie raz w roku. Tak się składa, że całkiem niedawno został wezwany. Oznacza to, że zwrócić życie wszystkim ofiarom Tsufula będziesz mogła za około 11 Ziemskich miesięcy....
Kami westchnął i spuścił głowę. On również cierpiał z powodu tych nieszczęśników. Niestety nie było innego sposobu. Trzeba czekać.
OCC:
Siódemka - możliwość nauki Zanzokena (wersji neutralnej). Jeśli czegoś nie rozumiesz to pytaj Popo.
Kaede - wiedza na temat Ziemskich Kryształowych Kul.
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Nie Paź 27, 2013 10:32 am
Uporać się z resztą ogrodu? Żaden problem! Jeśli mam w zamian dostać technikę, to podlewanie to nic. „Pocisk czy atak fizyczny?”-zastanawiałam się. Jednak nie zgadłam, bo Popo zniknął i nagle pojawił się przede mną. Potem zaczął biegać dookoła mnie tak szybko, że ledwo go widziałam. Gdy po chwili zatrzymał się obok niego stały... Popo. Nie wiedziałam, który był prawdziwy, wszystkie wyglądały tak samo. Po zobaczeniu tego już chyba nic więcej mnie nie zdziwi... Nagle postacie zniknęły i pozostał jeden. Dał mi wskazówkę, tylko... Ki? Co to? Biorąc pod uwagę, że wszystkie „światełka”, czy to jako pociski, czy trzymające się dłonie działały niesamowicie... A nazwy na to nie znam. To też jest coś niezwykłego, więc może te światełka, ta energia to właśnie Ki? Najwyżej potem się o to zapytam.
„- Jak mogę Ci pomóc? Jestem gotowa do pracy.” – entuzjazm mnie nie opuszczał. „ -Tak w ogóle, to dzięki, że mi pokazałeś tę technikę. A jeszcze… Czym jest właściwie jest ta Ki?”
- Trening:
Zgodnie ze wskazówkami Popo zaczęłam biegnąć. Byłam w połowie drugiego kółka, gdy nieumyślnie skierowałam wzrok na jego oczy. Przerażające są... Na ich widok potknęłam się o własne nogi i zaliczyłam glebę. Podniosłam się zmieszana, a na sobie dalej czułam ten wzrok. Trzeba się przyzwyczaić. Albo przynajmniej mieć zamknięte oczy.
Jeszcze raz. Tak jak zawsze, zaczęłam od koncentracji. Po kilku minutach byłam gotowa i ponowiłam bieganie. Oczywiście, gdy się zatrzymałam nie było nawet zarysu. Nie zniechęciłam się, pobiegałam jeszcze kilka razy bezskutecznie, aż zaczęła się pojawiać (na krótko) delikatna „mgiełka” z grubsza kształtem podobna do mnie. Zaczynałam rozumieć, o co w tym chodzi. Po dobrym momencie byłam w stanie wytworzyć dwie postacie lepszej jakości, lecz rozpływały się w powietrzu po kilkunastu sekundach. A ich podobieństwo do mnie również pozastawiało wiele do życzenia. To były takie Zombie-Siódemki. Może i jest postęp, ale... Pokręciłam z dezaprobatą głową. Powinny wyglądać lepiej. Spojrzałam się na Popo, a ten ciągle patrzył na mnie tym wzrokiem. Ciarki przeszły mi po plecach… Jego obecność wcale mi nie pomagała, wręcz na odwrót. Uśmiechnęłam się do niego, ukrywając zakłopotanie. Powróciłam do treningu, rzuciłam na podłogę kamień i zaczęłam wokół niego biegać. Coraz szybciej i szybciej, starając się nie zapomnieć o kopiach. Ha! Udało mi się zrobić trzy wyglądające na żywe. Ale... Czy to nie przyszło za prosto? Podeszłam do jednej z nich i zobaczyłam na jej plecy. A tak dokładniej na miejsce, gdzie powinny być, ponieważ... Nie miały tyłu, wyglądały jakby je ktoś przeciął na połowy. Przeciwnik w mgnieniu oka odkryłby, która z nas jest prawdziwa. Dobrze, że przynajmniej teraz nie znikają po chwili.
Jeszcze raz. Bieganie, potem nie patrzenie się na Popo, tworzenie kopii, sprawdzanie, czy są w całości. Były... Jednak co z tego jak i tym razem znikają po kilku sekundach? Albo kształt, albo trwałość. Ale na polu walki kopie bez jednej z tych cech są po prostu nieprzydatne. Trzeba by to wypośrodkować, a potem to dopracowywać. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Po trzech razach udało mi się stworzyć je w średniej. Dobre i to. Nie zważając na ból w nogach wytrwale biegałam dalej, następnie robiłam kolejne mnie. Próbowałam aż do czasu, gdy tworzyłam cztery kopie w kolorze i przypominające mnie. Pomijając fakt, iż jedna nie miała ręki, to wyszło całkiem całkiem.
Kilka następnych razy i ten ostatni. Biegłam już resztkami sił, a na postacie oddałam całą swoją energię. Opłaciło się, bo wyglądały dobrze jak nigdy wcześniej. W końcu, w końcu się udało! Upadłam zmęczona, ale i dumna z siebie na podłogę.
„- Jak mogę Ci pomóc? Jestem gotowa do pracy.” – entuzjazm mnie nie opuszczał. „ -Tak w ogóle, to dzięki, że mi pokazałeś tę technikę. A jeszcze… Czym jest właściwie jest ta Ki?”
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Pon Paź 28, 2013 12:39 pm
Udali się na osobności, a Alice z dziecięcą werwą zabrała się za realizację zaproponowanego jej pomysłu. Kaede uśmiechnęła się radośnie, uwielbiała pracować z dziećmi ich pogoda ducha, zawsze napawała ją ochotą do działania. Obserwowała jeszcze przez chwilę nową znajomą, upewniając się, że dobrze się bawi.
„Aha to są kryształowe kule, spełniające życzenia, a moja rasa zapomniała mi o tym wspomnieć…” pomyślała z żalem o bogach i ich wszechstronnej wiedzy, której nie przekazują nawet tym, którzy kiedyś mają zająć ich miejsce.
-Czy Kaioshin wie o tych kulach?- zapytała wszechmogącego. Jeśli wie, może zna też lepszy sposób, czekanie rok na przywrócenie życia tym wszystkim ludziom to jawna kpina. „A może kryształowe kule są nie tylko na Ziemi… Ale lepiej go to nie pytać…” pomyślała przyglądając się uważnie nameczaninowi. Był dla niej zagadką, nie była pewna, czy jego miłość do podopiecznych jest szczera, chciała zrobić więcej dla ludzi niż on. –A co do treningu, mam walczyć z twoim człowiekiem tutaj?- zapytała rozglądając się po pięknym otoczeniu. Nie chciała go zniszczyć, a przecież to nie tytan, żeby wytrzymywał jej pociski ki. Z drugiej strony była bardzo zmotywowana, żeby stać się dużo silniejszą. Wiedziała, że musi być potężna, aby sprostać tym wszystkim, którzy zagrażają mieszkańcom planet.
„Aha to są kryształowe kule, spełniające życzenia, a moja rasa zapomniała mi o tym wspomnieć…” pomyślała z żalem o bogach i ich wszechstronnej wiedzy, której nie przekazują nawet tym, którzy kiedyś mają zająć ich miejsce.
-Czy Kaioshin wie o tych kulach?- zapytała wszechmogącego. Jeśli wie, może zna też lepszy sposób, czekanie rok na przywrócenie życia tym wszystkim ludziom to jawna kpina. „A może kryształowe kule są nie tylko na Ziemi… Ale lepiej go to nie pytać…” pomyślała przyglądając się uważnie nameczaninowi. Był dla niej zagadką, nie była pewna, czy jego miłość do podopiecznych jest szczera, chciała zrobić więcej dla ludzi niż on. –A co do treningu, mam walczyć z twoim człowiekiem tutaj?- zapytała rozglądając się po pięknym otoczeniu. Nie chciała go zniszczyć, a przecież to nie tytan, żeby wytrzymywał jej pociski ki. Z drugiej strony była bardzo zmotywowana, żeby stać się dużo silniejszą. Wiedziała, że musi być potężna, aby sprostać tym wszystkim, którzy zagrażają mieszkańcom planet.
Re: Teren przed pałacem.
Sob Lis 02, 2013 10:15 pm
Wszechmogący wiedział o czym pomyślała Kaede. Czy mówić jej o tym, że kule istnieją również na jego rodzimej planecie Namek? Zastanowił się przez chwilę, po czym uznał, że zatrzyma tę wiedzę dla siebie. Nie zna za dobrze boginki, nie był pewien czy zrobi dobry użytek z tych informacji.
- Oczywiście że wiedzą. Coś tak potężnego nie może istnieć bez ich wiedzy. A co do treningu... - zamyślił się na chwilę - to jednak zmieniłem zdanie. Przeniesiesz się w inne miejsce. Zajmie się tym mój sługa.
Mr Popo pokazywał Alice w jaki sposób może mu pomóc. Pokazał przydatne przedmioty, tłumaczył co w jaki sposób robić.
- To nie jest trudne, nawet jeśli nigdy tego nie robiłaś to szybko się nauczysz. Ponadto to przyjemna czynność, relaksuje i uspokaja.
Sam zabrał się do pracy, przycinając krzewy, wyrywając chwasty i podlewając rośliny. Zmuszony był jednak przerwać, gdy usłyszał pytanie dziewczyny.
- Ki? Najprościej mówiąc to energia, którą posiada w sobie każdy żywy organizm. Także fauna i flora, chociaż oczywiście jest to znikoma ilość. Jeśli jesteś w stanie dobrze ją kontrolować, możesz używać najróżniejszych technik, pocisków czy fal energetycznych.
Podniósł prawą rękę do góry i wystrzelił w niebo niewielkiego Ki Blast'a, który po chwili wybuchnął.
- Nie jestem w tym zbyt dobry, stać mnie tylko na tyle. Potężni wojownicy potrafią zrobić z tego znacznie większy pożytek.
Napotkał spojrzenie Wszechmogącego, więc odszedł od Alice i zbliżył się do Pana i Kaede. Usłyszawszy o czym rozmawiali, wyczarował jakiś przedmiot. Był to najzwyklejszy dywan, na którym po chwili stanął.
- Pamiętasz gdzie zabrałeś ostatniego wojownika? - spytał Kami, a gdy Mr Popo przytaknął, kontynuował - w takim razie teraz wybierz inne miejsce.
- Tak jest. Wskakuj - rzekł czarnoskóry do Boginki.
Gdy tylko Kaede usadowiła się na dywanie, ten uniósł się lekko w powietrze. Otoczyła ich lekka poświata, działo się coś dziwnego. Przyboczna Kaioshina napotkała wzrok Nameczanina.
- Do zobaczenia wkrótce - powiedział, a po chwili jego sługa i gość... zniknęli.
OCC:
Kaede - Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t163-lodowiec. Piszesz pierwsza i czekasz na mnie.
Siódemka - podstawowa wiedza na temat Ki, coś jak wtedy, gdy Gohan uczył Videl. Opisz ładnie jak pomagasz murzynkowi w pracach ogrodowych.
- Oczywiście że wiedzą. Coś tak potężnego nie może istnieć bez ich wiedzy. A co do treningu... - zamyślił się na chwilę - to jednak zmieniłem zdanie. Przeniesiesz się w inne miejsce. Zajmie się tym mój sługa.
Mr Popo pokazywał Alice w jaki sposób może mu pomóc. Pokazał przydatne przedmioty, tłumaczył co w jaki sposób robić.
- To nie jest trudne, nawet jeśli nigdy tego nie robiłaś to szybko się nauczysz. Ponadto to przyjemna czynność, relaksuje i uspokaja.
Sam zabrał się do pracy, przycinając krzewy, wyrywając chwasty i podlewając rośliny. Zmuszony był jednak przerwać, gdy usłyszał pytanie dziewczyny.
- Ki? Najprościej mówiąc to energia, którą posiada w sobie każdy żywy organizm. Także fauna i flora, chociaż oczywiście jest to znikoma ilość. Jeśli jesteś w stanie dobrze ją kontrolować, możesz używać najróżniejszych technik, pocisków czy fal energetycznych.
Podniósł prawą rękę do góry i wystrzelił w niebo niewielkiego Ki Blast'a, który po chwili wybuchnął.
- Nie jestem w tym zbyt dobry, stać mnie tylko na tyle. Potężni wojownicy potrafią zrobić z tego znacznie większy pożytek.
Napotkał spojrzenie Wszechmogącego, więc odszedł od Alice i zbliżył się do Pana i Kaede. Usłyszawszy o czym rozmawiali, wyczarował jakiś przedmiot. Był to najzwyklejszy dywan, na którym po chwili stanął.
- Pamiętasz gdzie zabrałeś ostatniego wojownika? - spytał Kami, a gdy Mr Popo przytaknął, kontynuował - w takim razie teraz wybierz inne miejsce.
- Tak jest. Wskakuj - rzekł czarnoskóry do Boginki.
Gdy tylko Kaede usadowiła się na dywanie, ten uniósł się lekko w powietrze. Otoczyła ich lekka poświata, działo się coś dziwnego. Przyboczna Kaioshina napotkała wzrok Nameczanina.
- Do zobaczenia wkrótce - powiedział, a po chwili jego sługa i gość... zniknęli.
OCC:
Kaede - Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t163-lodowiec. Piszesz pierwsza i czekasz na mnie.
Siódemka - podstawowa wiedza na temat Ki, coś jak wtedy, gdy Gohan uczył Videl. Opisz ładnie jak pomagasz murzynkowi w pracach ogrodowych.
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Nie Lis 03, 2013 10:00 pm
Dawno temu hodowałam różne roślinki na balkonie. Rosły dobrze, a moją ulubioną była kocimiętka. Pamiętam też, że potem miałam kaktusa, którego nie podlewałam przez pół roku, potem wlewałam mu pół szklanki wody i tak w kółko. Poskutkowało to tym, że się rozpłynął i zmienił kolor… Dlatego zraziłam się do pustynnych roślin i kupiłam sobie mały krzaczek róż o nazwie Harlekin. Miała duże, pastelowe kwiaty i nie miała kolców. Szybko stała się wyższa ode mnie, pewnie przez litry dziwnych substancji pożyczonych z laboratorium. Następnie w „nowym życiu” dużo podróżowałam, zaprzyjaźniłam się z zielarką… Którą potem zabił jej brat, a ja w furii potem go :kurczak:Na tym moja przygoda z ogrodnictwem się skończyła.
Gdy Popo zaznajomił mnie z grabkami i sekatorem oraz poinstruował mnie jak zadbać o rośliny. A było ich dużo… Po bokach kwitły na niebiesko hortensje, nieco dalej jaśminowiec i różnokolorowe hiacynty. Z przodu szafirki, budleje oraz różowe kamelie. Zapamiętałam ich nazwy przeglądając atlas w bibliotece. Najbardziej mnie ucieszył widok róż – nie był to ten gatunek, co ja hodowałam, jednak równie piękny. Nie zapominając o leczniczych ziołach, wśród których była szałwia, rumianek, tysiącznik, dziurawiec i arnika.
Podwinęłam rękaw i wzięłam się do pracy. Zaczęłam wyrywać chwasty i grabić ziemię. Po chwili Popo powiedział mi czym, jest Ki. Podczas słuchania jego opowiadania dalej porządkowałam ogród. „Rzeczywiście to jest przyjemnie…” – zgodziłam się w myślach z twierdzeniem Czarnoskórego. Wypuścił wybuchający pocisk, mówiąc, że tylko na tyle go stać. Tylko? Wolę nie wiedzieć, co w takim razie inni potrafią zrobić.
„-Aha, więc to to… Dzięki za wyjaśnienie” – powiedziałam, gdy skończył.
Chyba Wszechmogący dał mu jakiś znak, ponieważ poszedł do niego. Ja kontynuowałam pielenie, od czasu do czasu zerkając na nich. Gdy Popo oraz Kaede wsiedli na latający dywan. Widać mają jakieś sprawy. Gdyby to miało potrwać długo, z pewnością Bogini by mnie o tym poinformowała. Pomachałam im na pożegnanie, a po chwili zniknęli.
Wróciłam do pracy. Chciałam, żeby sługa Kamiego nie żałował, że poświęcił mi tyle czasu. Postanowiłam uporządkować ogród najlepiej jak potrafię. Krzaki przycięłam w ładne kule, popsikałam sprayem na owady i oberwałam znikomą ilość zwiędłych listków. Ostatnią czynność powtórzyłam u ziół i pozostałych roślin. „Niesamowite, że mimo takiej mieszaniny kolorów udało mu zrobić się tak świetną kompozycję!” - pomyślałam, gdy spojrzałam na całość. Ale to nie był czas na zachwycanie się, czas mija! Wyplewiłam chwasty, po czym zagrabiłam dokładnie metalowymi narzędziami. Zastanawiałam się, czy występują tu pszczoły, czy też inne owady. Nie widziałam żadnego, ale raczej muszą tu być. Wzięłam konewkę, nalałam wody i zaczęłam podlewać. Pilnowałam się, żeby nie naleć za dużo; byłoby jak z moim kaktusem.
Otarłam czoło i uśmiechnęłam się widząc efekt. Relaksuje i męczy… Fajna sprawa to ogrodnictwo. Zapomniałam już jak to jest. Jeśli kiedykolwiek gdzieś zamieszkam na stałe, to założę tam mały ogródek. Znajdę Harlekinę i będę o nią dbać tak jak kiedyś. A może Kaede mi pozwoli u siebie? Muszę się jej o to spytać.
OCC:
Harlekin!
Gdy Popo zaznajomił mnie z grabkami i sekatorem oraz poinstruował mnie jak zadbać o rośliny. A było ich dużo… Po bokach kwitły na niebiesko hortensje, nieco dalej jaśminowiec i różnokolorowe hiacynty. Z przodu szafirki, budleje oraz różowe kamelie. Zapamiętałam ich nazwy przeglądając atlas w bibliotece. Najbardziej mnie ucieszył widok róż – nie był to ten gatunek, co ja hodowałam, jednak równie piękny. Nie zapominając o leczniczych ziołach, wśród których była szałwia, rumianek, tysiącznik, dziurawiec i arnika.
Podwinęłam rękaw i wzięłam się do pracy. Zaczęłam wyrywać chwasty i grabić ziemię. Po chwili Popo powiedział mi czym, jest Ki. Podczas słuchania jego opowiadania dalej porządkowałam ogród. „Rzeczywiście to jest przyjemnie…” – zgodziłam się w myślach z twierdzeniem Czarnoskórego. Wypuścił wybuchający pocisk, mówiąc, że tylko na tyle go stać. Tylko? Wolę nie wiedzieć, co w takim razie inni potrafią zrobić.
„-Aha, więc to to… Dzięki za wyjaśnienie” – powiedziałam, gdy skończył.
Chyba Wszechmogący dał mu jakiś znak, ponieważ poszedł do niego. Ja kontynuowałam pielenie, od czasu do czasu zerkając na nich. Gdy Popo oraz Kaede wsiedli na latający dywan. Widać mają jakieś sprawy. Gdyby to miało potrwać długo, z pewnością Bogini by mnie o tym poinformowała. Pomachałam im na pożegnanie, a po chwili zniknęli.
Wróciłam do pracy. Chciałam, żeby sługa Kamiego nie żałował, że poświęcił mi tyle czasu. Postanowiłam uporządkować ogród najlepiej jak potrafię. Krzaki przycięłam w ładne kule, popsikałam sprayem na owady i oberwałam znikomą ilość zwiędłych listków. Ostatnią czynność powtórzyłam u ziół i pozostałych roślin. „Niesamowite, że mimo takiej mieszaniny kolorów udało mu zrobić się tak świetną kompozycję!” - pomyślałam, gdy spojrzałam na całość. Ale to nie był czas na zachwycanie się, czas mija! Wyplewiłam chwasty, po czym zagrabiłam dokładnie metalowymi narzędziami. Zastanawiałam się, czy występują tu pszczoły, czy też inne owady. Nie widziałam żadnego, ale raczej muszą tu być. Wzięłam konewkę, nalałam wody i zaczęłam podlewać. Pilnowałam się, żeby nie naleć za dużo; byłoby jak z moim kaktusem.
Otarłam czoło i uśmiechnęłam się widząc efekt. Relaksuje i męczy… Fajna sprawa to ogrodnictwo. Zapomniałam już jak to jest. Jeśli kiedykolwiek gdzieś zamieszkam na stałe, to założę tam mały ogródek. Znajdę Harlekinę i będę o nią dbać tak jak kiedyś. A może Kaede mi pozwoli u siebie? Muszę się jej o to spytać.
OCC:
Harlekin!
Re: Teren przed pałacem.
Pią Lis 08, 2013 11:57 pm
Gdy tylko Mr Popo wrócił do Pałacu, udał się w stronę Alice. Sługa wszechmogącego był pod wielkim wrażeniem tego, co dziewczyna zrobiła pod jego nieobecność.
- Widać, że masz rękę do roślin. Zupełnie jakbyś robiła to od zawsze.
Następnie poszedł pielęgnować tę część zieleni, której Bio-androidka jeszcze nie ruszyła. Po kwadransie praca była skończona.
- Wygląda wspaniale! - zachwycał się ich wspólną pracą - niestety pojawił się pewien problem - dodał po chwili - otóż skończyły mi się nasiona tamtych roślin - wskazał palcem rząd po prawej - mogłabyś wybrać się na dół, do jakiegoś miasta i je zakupić? Bardzo Cię proszę.
Kami-sama w tym czasie stał na skraju terenu Pałacu i wpatrywał się w jeden punkt. Łatwo można było się domyślić, że zerka na poczynania Kaede.
OCC:
7 - Twój wybór, czy lecisz czy nie. A za bardzo fajnego posta daję Ci 10 pkt., upomnij się o nie przy najbliższym treningu
- Widać, że masz rękę do roślin. Zupełnie jakbyś robiła to od zawsze.
Następnie poszedł pielęgnować tę część zieleni, której Bio-androidka jeszcze nie ruszyła. Po kwadransie praca była skończona.
- Wygląda wspaniale! - zachwycał się ich wspólną pracą - niestety pojawił się pewien problem - dodał po chwili - otóż skończyły mi się nasiona tamtych roślin - wskazał palcem rząd po prawej - mogłabyś wybrać się na dół, do jakiegoś miasta i je zakupić? Bardzo Cię proszę.
Kami-sama w tym czasie stał na skraju terenu Pałacu i wpatrywał się w jeden punkt. Łatwo można było się domyślić, że zerka na poczynania Kaede.
OCC:
7 - Twój wybór, czy lecisz czy nie. A za bardzo fajnego posta daję Ci 10 pkt., upomnij się o nie przy najbliższym treningu
- SiódemkaZiemniak
- Liczba postów : 61
Data rejestracji : 20/04/2013
Skąd : Lębork
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Pon Lis 18, 2013 10:20 pm
Mr Popo wrócił z wyprawy bez Kaede. Pewnie musiała coś załatwić i niedługo będzie, bo przecież nie zostwiłaby mnie bez słowa na długi czas. Ciekawe, ile to zajmie? Nie mają tutaj zbyt wielu rozrywek, ale na pewno coś się znajdzie do zrobienia. Już wolę popracować, niż siedzieć bezczynnie.
Popo chyba spodobał się efekt mojej pracy - pochwalił mnie i powiedział, że mam rękę do roślin... Lepiej mu nie wspominać o krótkim życiu mojego kaktusa.
Zabraliśmy się z powrotem do pielenia, po chwili nie było już ani jednego chwasta, a ziemia została zagrabiona i podlana. Sługa Wszechmogącego poprosił mnie o kupieniu nasion w pobliskim mieście. Chyba trochę tu sama pobędę, więc lepiej zabić czas. Może w mieście spotkam kogoś fajnego?
"-Już się robi!" -wykrzyknęłam i poleciałam przed siebie. Po kilku metrach dotarło do mnie, że nie mam za co ich kupić.
"-Emmm...." -podrapałam się w głowę. "-Ten... Tak jakby... Nie mam kasy. Mogę je ukraść, ale chyba w tym wypadku nie wypada."
OCC:
z/t -> South City
Popo chyba spodobał się efekt mojej pracy - pochwalił mnie i powiedział, że mam rękę do roślin... Lepiej mu nie wspominać o krótkim życiu mojego kaktusa.
Zabraliśmy się z powrotem do pielenia, po chwili nie było już ani jednego chwasta, a ziemia została zagrabiona i podlana. Sługa Wszechmogącego poprosił mnie o kupieniu nasion w pobliskim mieście. Chyba trochę tu sama pobędę, więc lepiej zabić czas. Może w mieście spotkam kogoś fajnego?
"-Już się robi!" -wykrzyknęłam i poleciałam przed siebie. Po kilku metrach dotarło do mnie, że nie mam za co ich kupić.
"-Emmm...." -podrapałam się w głowę. "-Ten... Tak jakby... Nie mam kasy. Mogę je ukraść, ale chyba w tym wypadku nie wypada."
OCC:
z/t -> South City
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach