Teren przed pałacem.
+9
Red
April
Siódemka
Kanade
NPC.
Reito
Kuro
Hikaru
NPC
13 posters
Teren przed pałacem.
Sro Maj 30, 2012 11:12 pm
Cały teren pokryty metrowej długości, kwadratowymi płytami z twardego granitu, ale nie mogło zabraknąć kilku drzew w wydzielonym do tego miejscu, w dwóch rzędach na jednej i drugiej części całego placu kilka palm wyrosło, a także mnóstwo krzaków i niewielka ilość równo przystrzyżonej trawy. Mnóstwo jest miejsca dla całego osiedla mieszkańców, ale mało kto jest w stanie w ogóle tu się zjawić. Tylko wybrańcy mogą stąpać po tej ziemi, tylko za zezwoleniem kota-Karina. W tym miejscu właśnie ci wybrańcy mogą trenować z pomocnikiem Kamiego- Mr Popo.
- GośćGość
Re: Teren przed pałacem.
Pon Sie 20, 2012 6:03 pm
- ZT:
- Korin
Chłopak lewitował na pełnych obrotach, ponieważ chciał jak najszybciej dostać się do pałacu. Nigdy jeszcze tam nie był i chętnie pozna mieszkających tam lokatorów. Na herbatkę jednak tam nie leciał, bowiem musiał zbierać fasolki dla kota. Pewnie nudna i męcząca robota z tego wyniknie, ale może uda mu się parę zgarnąć dla siebie. Chciał sobie załatwić kilka senzu, ponieważ nie wiedział, co jeszcze go spotka, gdy będzie zwiedzał "nową" ziemię. A podkreśli nową, bowiem nie widział jeszcze jak wiele rzeczy się mogło zmienić podczas jego nieobecności. Prawdopodobnie nowe technologie, odmalowane budynki, a może i parę nowych za ten czas powstało? Tego nie wiedział, ale w końcu będzie zwiedzał i się dowie. A może nawet wstąpi do dawnej knajpy, w której przebywał wraz z Foxem? Zapamiętał, że właśnie tam można było uzyskać wiele przydatnych informacji. Może któraś z pracujących tam pań, na kilka pytań odpowie? No i po raz kolejny udało mu się znaleźć dla siebie jakąś robotę. Nie będzie się nudził, gdy odleci z tego zacnego miejsca. Teraz jednak musiał znaleźć ten cały pałac, tylko gdzie on mógł być? Po bokach widział tylko niebo, a nad sobą czarne chmury.
- Cholera jasna! Że też jeszcze w takim miejscu muszą występować burze. Nie ominę tego, więc będę musiał wlecieć. Dobrze, że jestem wyjątkowo szybki. - Rzekł, po chwili kumulując energię wokół siebie i przyspieszając dogłębnie swój lot. Przymknął oczy, żeby nic ciekawego mu nie popsuło wzroku i leciał, ignorując wyładowania, które lekko przejeżdżały mu po ciele. Mimo wszystko był wyjątkowo odporny i nic złego mu się nie działo. Szczęście go również nie ominęło, bowiem burza potrwała zaledwie kilka minut i zniknęła, a chłopak mógł otworzyć oczy i lekko spowolnić lot. A zrobił to, bowiem dostrzegał już wielki pałac, który był dokładnie nad nim. Nie spodziewał się, że tak daleko będzie musiał lecieć, ale przynajmniej było fajnie. Ponownie przyśpieszył, aż w końcu przedobrzył, bowiem poleciał ciut za wysoko. Powoli lądował, aż dotknął stopami podłoża.
- Eee, witam! Jam z polecenia Karina i szukam tutaj niejakiego Mr. Popo... - Rzekł dość głośno, obserwując okolicę. Nie wyczuwał żadnej energii, więc też nie mógł stwierdzić, czy ktoś tutaj żyje. Jednak wierzył jakimś cudem w słowa kota i jakoś był przekonany, że ten nigdy nie kłamie. Postanowił nie oglądać okolicy, tylko poczekać cierpliwie, aż ktoś wyjdzie i pogada. Stać mu się też nie chciało, więc usiadł po turecku na zimnym podłożu.
- OOC:
- Czekam na Mr. Popo.
Re: Teren przed pałacem.
Pon Sie 20, 2012 6:55 pm
____Przez dłuższy czas słychać było tylko wiejący wiatr, aż w końcu zza budynku wyłoniła się nieco okrągła postać, która trzymała coś w ręce, co później okazało się być konefką. A ów postać wyglądała dość dziwnie. Był cały czarny i ubrany jak ten samobójca chodzący z bombą przypiętą do pleców, który tylko czeka, aż będzie wokół niego więcej ludzi. Ekhm... żeby nie odchodzić za bardzo od tematu. ___ - Hi. - Powiedział czarny brat... osobnik stojąc już kilka metrów od Kyoraku - Ja jestem Mr. Popo. |
- Hi:
- GośćGość
Re: Teren przed pałacem.
Pon Sie 20, 2012 7:14 pm
Ta długa bezczynność zmusiła chłopaka do ucięcia sobie chwilowej drzemki. Jako, że i tak nie było zbytnio z kim rozmawiać, to może przez chwilę odpocząć. Mijał sekundy, minuty i ciągle nikt się nie pojawiał. Aż tu nagle usłyszał czyjeś kroki. To go błyskawicznie wytrąciło z upojnego snu i postanowiło do pionu. Szybko się podniósł z ziemi i okazał swój szacunek dla osoby wyższej, kłaniając się i przez chwilę zostając w takiej pozycji. Nie zdołał jeszcze spostrzec z kim ma do czynienia, ale gdy podniósł głowę, to dopiero był zaskoczony. "Owym" jegomościem, którego miał spotkać w tym miejscu okazał się jakiś czarny facet, ubrany w śmiesznie wyglądający strój. Chłopak od razu by się śmiał, gdyby nie to, że nie potrafił skrzywić ust. Dlatego powstrzymał napad śmiechu i przez chwilę obserwował stojącego gościa. Nie wyglądał na tego wszechmogącego, który mieszkał w tym miejscu. Ale nie jedno może zdziwić, więc postanowił zbytnio nie zapeszać. Ponownie ukłonił się przed stojącym facetem i rzekł spokojnie, patrząc mu w okrągłe oczy.
- Hi, czarny kolego. Eem... przysłał mnie z dołu Karin, bowiem miałem tutaj udać się po fasolki. Zaprowadź mnie do nich, bo chciałbym zacząć robotę i mieć to już z głowy. - Stwierdził, cierpliwie czekając, aż gość coś powie. Nie wiedział, czy można takiemu ufać. W prawdzie nie wyglądał groźnie, i tak też się nie zachowywał. Mimo wszystko chłopak wolał zachować ostrożność, bo już przewiózł się na takich ludziach. - A i zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Kyoraku. - Dodał, wymuszając chwilowy uśmiech na swojej twarzy.
Miał nadzieję, że znajomość z nowym kolegą nie pójdzie do piachu. Musiał przyznać, że to miejsce budziło kontrowersję i ciekawość chłopaka. Chciałby tu jeszcze kiedyś wrócić, bo możliwe, że coś tutaj odkryje. No i chciałby w końcu poznać tego wszechmogącego, bo dałby sobie głowę uciąć, że to na pewno nie jest ten czarny jegomość, który stoi obok. Z reguły poważne osobistości są lepiej ubrani, a ten tutaj sprezentował sobie ciuchy, jakby z najtańszego jarmarku, eh.. No, ale nie ma co śmiać się z nowego kolegi, bo to przecież niegrzeczne, prawda?
- Hi, czarny kolego. Eem... przysłał mnie z dołu Karin, bowiem miałem tutaj udać się po fasolki. Zaprowadź mnie do nich, bo chciałbym zacząć robotę i mieć to już z głowy. - Stwierdził, cierpliwie czekając, aż gość coś powie. Nie wiedział, czy można takiemu ufać. W prawdzie nie wyglądał groźnie, i tak też się nie zachowywał. Mimo wszystko chłopak wolał zachować ostrożność, bo już przewiózł się na takich ludziach. - A i zapomniałem się przedstawić. Nazywam się Kyoraku. - Dodał, wymuszając chwilowy uśmiech na swojej twarzy.
Miał nadzieję, że znajomość z nowym kolegą nie pójdzie do piachu. Musiał przyznać, że to miejsce budziło kontrowersję i ciekawość chłopaka. Chciałby tu jeszcze kiedyś wrócić, bo możliwe, że coś tutaj odkryje. No i chciałby w końcu poznać tego wszechmogącego, bo dałby sobie głowę uciąć, że to na pewno nie jest ten czarny jegomość, który stoi obok. Z reguły poważne osobistości są lepiej ubrani, a ten tutaj sprezentował sobie ciuchy, jakby z najtańszego jarmarku, eh.. No, ale nie ma co śmiać się z nowego kolegi, bo to przecież niegrzeczne, prawda?
Re: Teren przed pałacem.
Pon Sie 20, 2012 7:33 pm
____Mr. Popo wpatrywał się jeszcze przez jakiś czas w nowo przybyłego chłopaka jakby się zastanawiając nad odpowiedzią. ___ - Rozleniwiony kot. Jak nie wyśle tego jaskiniowca to innego chłopaka. - Palnął nagle - Ok. Zaprowadzę Cię do fasolek, ale pod warunkiem. Gdy kocur tutaj przychodzi zwykle bawimy się w berka. Gdy ja go gonię z morderczymi zamiarami, on ucieka szukając prawidłowych drzwi do ogrodu. Za każdym razem przenosimy ogród w inne miejsce. I tak też będzie z Tobą, Kyoraku. - Twarz Mr. Popo przybrała jakby bardziej przerażający wyraz twarzy psychopaty, który znalazł swoją kolejną ofiarę. |
OOC
Więc jak jest napisane. Dam Tobie opisać jak przebiegała gonitwa. Jeden ładny post.
Więc jak jest napisane. Dam Tobie opisać jak przebiegała gonitwa. Jeden ładny post.
- GośćGość
Re: Teren przed pałacem.
Pon Sie 20, 2012 8:29 pm
Chłopak wpatrywał się w stojącego w oddali gościa, który namyślał się dość długo, za nim cokolwiek wydukał. Odpowiedź jednak cholernie zaskoczyła wojownika, który miał ochotę strzelić sobie porządnie w twarz i odejść z tego wariatkowa. Że też ma uciekać przed tym psycholem i jeszcze przeszukiwać każde drzwi jakie tylko znajdzie w poszukiwaniu ogrodu? Jeśli ten kot musi coś takiego wyprawiać za każdym razem, to chłopak powinien mu raczej współczuć, a nie się jeszcze śmiać. Mimo wszystko przez dłuższą chwilę słowa czarnego kolegi nie przemawiały do niego. Namyślał się przez dłuższą chwilę, zerkając to raz na podłoże, to raz na Mr. Popo. W końcu jednak zaczęło do niego trafiać, że tamten mówił cholernie serio i musiał się z tym pogodzić. Westchnął, odzywając się po chwili.
- Jeśli ten kot musi coś takiego wyprawiać, to już mu współczuję, hmm. Ale dobra.. skoro nie ma innego wyjścia, to zacznę od razu! - Stwierdził, po chwili rozpływając się w powietrzu. A raczej pędząc najszybciej, jak tylko potrafił w stronę pałacu. Właśnie w tym budynku przeczuwał znaleźć drzwi do tego ogrodu i tam też zacznie poszukiwania. Nie przeczuwał jednak, że tamten gość tak sprytnie zacznie go gonić, bo ciągle go dostrzegał depczącego mu na ogonie. Musiał go w jakiś sposób spławić, dlatego biegł krętymi ścieżkami, przy okazji odnajdując jedne drzwi tuż za rogiem. Gdy spojrzał do środka, to znalazł tylko jakieś pudła. Cholernie waliło tam, dlatego zamknął je od razu i zaczął biec dalej. Mało brakowało, aby wleciał w tego czarnego kolegę, który pojawił się znikąd, blokując mu drogę. On jednak tylko przeskoczył na bok i ruszył dalej.
Wszedł głębiej w pałacowe komnaty, biegnąc na dół schodami. Po drodze otwierał każde drzwi, które popadnie. To raz zobaczył gołe panie, które robiły sobie dobrze i nawet zapraszały go do zabawy. Oczywiście troszeczkę trysnęła mu krew z nosa, ale przez to, że musiał unikać tego czarnego brata musiał przeprosić damy i uciekać. To drugi raz znalazł jakiegoś dzikiego zwierza, którego musiał powstrzymać. To trzeci raz znalazł w pokoju Mr. Popo, który uśmiechał się szyderczo i o mały włos, aby złapał chłopaka. Dobrze, że ten potrafi unikać. Zdołał dzięki swojej zwinności uciec przed poczwarą, natrafiając na kolejne drzwi. Tym razem były to zielone z wygrawerowanym napisem: "Ziółko". Chłopak myślał, że to "ziółko" oznacza ogród, ale gdy uchylił drzwi, to z pokoju aż się dymiło. Cudowny był to zapach, bo od razu się zaaklimatyzował, ale przez tego cholernego czarnuszka musiał uciekać. Zamknął zatem drzwi i pomknął bardziej w prawo, w o wiele czarniejsze odmęty pałacu. Tam też znalazł jakieś kolejne, tylko że czarne z wygrawerowaną czaszką. Co to mogło oznaczać? Musiał to sprawdzić, więc uchylił i nagle boom. "SZLAG!" - Pomyślał, pokryty czarnym prochem od jednej z bomb.
Zastanawiał się do kogo należą te wszystkie zabaweczki i przeczuwał, że do tego czarnuszka, który właśnie zeskoczył z sufitu wprost na biegnącego chłopaka. Ten wyczuł jego zamiary odskakując do tyłu i przeskakując przez barierkę wprost do otchłani.
Oczywiście przeżył dzięki swojej lewitacji, która zaprowadziła go do kolejnych drzwi. Tym razem były to koloru pomarańczowego z dwoma ludzikami, który byli dziwnie ułożeni. Jeden jakby klęczał, a drugi trzymał za biodra i poruszał się od tyłu i do przodu. Co to mogło oznaczać? Chłopak musiał otworzyć, ale to co tam zobaczył, to dopiero był szok! Uchylił drzwi, a tu gość właśnie doszedł w "gościu" i patrzył na wojownika, jak na debila.
- Eee... Nie przeszkadzajcie sobie! - Wykrzyczał, po chwili zamykając drzwi i biegnąc jeszcze niżej. - Co to jest do cholery za pałac!? - Wykrzyczał, po chwili znajdując w rogu jakieś duże wrota, a nad nimi zegar. Dziwne mu się wydały, jednak przeczuwał, że tam już nie znajdzie ogrodu i wolał ich nie otwierać. - O nie! Więcej nie będę zaglądał do mężczyzn, którzy... uuu, nie mogę tego powiedzieć na głos! - Rzekł powstrzymując wymiociny, i omijając te wrota wybiegł w końcu z pałacu. Cholernie zadyszany zrobił sobie przerwę, ale gdy usłyszał nad sobą czyjś dech, to od razu odskoczył do tyłu, uciekając przed czarnym gościem. Tamten się tylko szyderczo uśmiechnął ponownie ponawiając gonitwę.
Chłopak miał już powoli dosyć szukania. Sprawdził prawie wszystkie pałacowe drzwi i w żadnym nie znalazł niczego związanego z ogrodem. Same perwersyjne rzeczy, choć żałuje, że musiał opuścić tamten pokój, w którym były te dwie śliczne panie. Piękne brunetki, które sobie robiły dobrze. Ale miałby zabawę, mmm! Niestety przez tego czarnego oficera musiał uciekać i szukać dalej. W końcu wybiegł z pałacu, wracając w to samo miejsce. W prawdzie mógłby już zakończyć poszukiwania, ale przecież jeszcze nie sprawdził na zewnątrz. Tak więc rozejrzał się na lewo i prawo, szukając wzrokiem czarnego brata, który po chwili wyszedł zza drzewa i spróbował złapać chłopaka. Ten jednak wzniósł się wysoko, lecąc w kierunku północnym i szukając wzrokiem wyznaczonych drzwi. W końcu między dwoma krzewami ujrzał jakieś różowe z przyklejonym obrazkiem na budowie. Ten obrazek wyglądał nieco, jak fasolka, więc to musiały być te! Błyskawicznie wylądował, biegnąc ile sił w nogach i naciskając za klamkę. Otworzył szeroko, a ze środka zaczęła wydostawać się ogromna ilość światła. Trwało to tylko moment, ale po chwili ujrzał ogromny ogród wypełniony po brzegi sadzonkami, i dorosłymi roślinami, które jako owoce miały "fasolki".
- W końcu was znalazłem moje kochanie! - Odparł, po chwili przenosząc się bardziej na lewo i wpuszczając do środka Mr. Popo, który nawet teraz, kiedy chłopakowi się udało próbował go schwytać. - Nie spodziewałbym się nigdy, że podczas szukania tych drzwi będę miał okazję zobaczyć tyle zboczonych rzeczy, których nie widywałem za dnia. Ahh!! Gdybym tylko mógł wrócić do tamtych, gdzie były te dwie laski. Na pewno poprawiłby mi się humor, hmm.. Ale w dupę tam. Kiedyś liczę, że jeszcze tu wrócę, to wpadnę tam się pobawić. Teraz skoro znalazłem ten cały ogród, to liczę, że pozwolisz mi tam wejść, nie? - Rzekł, czekając cierpliwie, aż szanowny pan "czarny" ruszy swój tyłek z ziemi i coś powie.
- Jeśli ten kot musi coś takiego wyprawiać, to już mu współczuję, hmm. Ale dobra.. skoro nie ma innego wyjścia, to zacznę od razu! - Stwierdził, po chwili rozpływając się w powietrzu. A raczej pędząc najszybciej, jak tylko potrafił w stronę pałacu. Właśnie w tym budynku przeczuwał znaleźć drzwi do tego ogrodu i tam też zacznie poszukiwania. Nie przeczuwał jednak, że tamten gość tak sprytnie zacznie go gonić, bo ciągle go dostrzegał depczącego mu na ogonie. Musiał go w jakiś sposób spławić, dlatego biegł krętymi ścieżkami, przy okazji odnajdując jedne drzwi tuż za rogiem. Gdy spojrzał do środka, to znalazł tylko jakieś pudła. Cholernie waliło tam, dlatego zamknął je od razu i zaczął biec dalej. Mało brakowało, aby wleciał w tego czarnego kolegę, który pojawił się znikąd, blokując mu drogę. On jednak tylko przeskoczył na bok i ruszył dalej.
Wszedł głębiej w pałacowe komnaty, biegnąc na dół schodami. Po drodze otwierał każde drzwi, które popadnie. To raz zobaczył gołe panie, które robiły sobie dobrze i nawet zapraszały go do zabawy. Oczywiście troszeczkę trysnęła mu krew z nosa, ale przez to, że musiał unikać tego czarnego brata musiał przeprosić damy i uciekać. To drugi raz znalazł jakiegoś dzikiego zwierza, którego musiał powstrzymać. To trzeci raz znalazł w pokoju Mr. Popo, który uśmiechał się szyderczo i o mały włos, aby złapał chłopaka. Dobrze, że ten potrafi unikać. Zdołał dzięki swojej zwinności uciec przed poczwarą, natrafiając na kolejne drzwi. Tym razem były to zielone z wygrawerowanym napisem: "Ziółko". Chłopak myślał, że to "ziółko" oznacza ogród, ale gdy uchylił drzwi, to z pokoju aż się dymiło. Cudowny był to zapach, bo od razu się zaaklimatyzował, ale przez tego cholernego czarnuszka musiał uciekać. Zamknął zatem drzwi i pomknął bardziej w prawo, w o wiele czarniejsze odmęty pałacu. Tam też znalazł jakieś kolejne, tylko że czarne z wygrawerowaną czaszką. Co to mogło oznaczać? Musiał to sprawdzić, więc uchylił i nagle boom. "SZLAG!" - Pomyślał, pokryty czarnym prochem od jednej z bomb.
Zastanawiał się do kogo należą te wszystkie zabaweczki i przeczuwał, że do tego czarnuszka, który właśnie zeskoczył z sufitu wprost na biegnącego chłopaka. Ten wyczuł jego zamiary odskakując do tyłu i przeskakując przez barierkę wprost do otchłani.
Oczywiście przeżył dzięki swojej lewitacji, która zaprowadziła go do kolejnych drzwi. Tym razem były to koloru pomarańczowego z dwoma ludzikami, który byli dziwnie ułożeni. Jeden jakby klęczał, a drugi trzymał za biodra i poruszał się od tyłu i do przodu. Co to mogło oznaczać? Chłopak musiał otworzyć, ale to co tam zobaczył, to dopiero był szok! Uchylił drzwi, a tu gość właśnie doszedł w "gościu" i patrzył na wojownika, jak na debila.
- Eee... Nie przeszkadzajcie sobie! - Wykrzyczał, po chwili zamykając drzwi i biegnąc jeszcze niżej. - Co to jest do cholery za pałac!? - Wykrzyczał, po chwili znajdując w rogu jakieś duże wrota, a nad nimi zegar. Dziwne mu się wydały, jednak przeczuwał, że tam już nie znajdzie ogrodu i wolał ich nie otwierać. - O nie! Więcej nie będę zaglądał do mężczyzn, którzy... uuu, nie mogę tego powiedzieć na głos! - Rzekł powstrzymując wymiociny, i omijając te wrota wybiegł w końcu z pałacu. Cholernie zadyszany zrobił sobie przerwę, ale gdy usłyszał nad sobą czyjś dech, to od razu odskoczył do tyłu, uciekając przed czarnym gościem. Tamten się tylko szyderczo uśmiechnął ponownie ponawiając gonitwę.
Chłopak miał już powoli dosyć szukania. Sprawdził prawie wszystkie pałacowe drzwi i w żadnym nie znalazł niczego związanego z ogrodem. Same perwersyjne rzeczy, choć żałuje, że musiał opuścić tamten pokój, w którym były te dwie śliczne panie. Piękne brunetki, które sobie robiły dobrze. Ale miałby zabawę, mmm! Niestety przez tego czarnego oficera musiał uciekać i szukać dalej. W końcu wybiegł z pałacu, wracając w to samo miejsce. W prawdzie mógłby już zakończyć poszukiwania, ale przecież jeszcze nie sprawdził na zewnątrz. Tak więc rozejrzał się na lewo i prawo, szukając wzrokiem czarnego brata, który po chwili wyszedł zza drzewa i spróbował złapać chłopaka. Ten jednak wzniósł się wysoko, lecąc w kierunku północnym i szukając wzrokiem wyznaczonych drzwi. W końcu między dwoma krzewami ujrzał jakieś różowe z przyklejonym obrazkiem na budowie. Ten obrazek wyglądał nieco, jak fasolka, więc to musiały być te! Błyskawicznie wylądował, biegnąc ile sił w nogach i naciskając za klamkę. Otworzył szeroko, a ze środka zaczęła wydostawać się ogromna ilość światła. Trwało to tylko moment, ale po chwili ujrzał ogromny ogród wypełniony po brzegi sadzonkami, i dorosłymi roślinami, które jako owoce miały "fasolki".
- W końcu was znalazłem moje kochanie! - Odparł, po chwili przenosząc się bardziej na lewo i wpuszczając do środka Mr. Popo, który nawet teraz, kiedy chłopakowi się udało próbował go schwytać. - Nie spodziewałbym się nigdy, że podczas szukania tych drzwi będę miał okazję zobaczyć tyle zboczonych rzeczy, których nie widywałem za dnia. Ahh!! Gdybym tylko mógł wrócić do tamtych, gdzie były te dwie laski. Na pewno poprawiłby mi się humor, hmm.. Ale w dupę tam. Kiedyś liczę, że jeszcze tu wrócę, to wpadnę tam się pobawić. Teraz skoro znalazłem ten cały ogród, to liczę, że pozwolisz mi tam wejść, nie? - Rzekł, czekając cierpliwie, aż szanowny pan "czarny" ruszy swój tyłek z ziemi i coś powie.
- OOC:
- Nie wiem czy cię post zadowoli, ale napisałem.
Re: Teren przed pałacem.
Wto Sie 21, 2012 9:32 pm
____Czarny brat wstał z ziemi, wytarł ręce i ubranie z kurzu po czym zwrócił się do Kyoraku z dziwnym uśmieszkiem na twarzy. ___ - Te wszystkie drzwi to odzwierciedlenie Twoich myśli. Kto tutaj jest zboczony? Na pewno nie Mr. Popo. - Podszedł do sterty wielkich i małych beczek, zaczął tam przebierać i w końcu udało mu się wyciągnąć mały słoiczek, gdzie mieściło się ledwie 5 fasolek. I to właśnie rzucił Kyoraku- Masz i idź z tym do Karina - Powiedział i stanął w drzwiach czekając, aż młodzieniec opuści to miejsce. |
OOC
Otrzymujesz 5 senzu.
Otrzymujesz 5 senzu.
- GośćGość
Re: Teren przed pałacem.
Sro Sie 22, 2012 10:52 am
Chłopak cierpliwie czekał, aż czarny brat łaskawie powstanie i zacznie coś mówić. Zaskoczyło go jednak, że te cholerne drzwi okazały się być jakimś odzwierciedleniem jego myśli. Choć to by się zgadzało, bo pierwsza myśl, jaka mu się nasunęła po zobaczeniu tych ludzików - "geje?". To jeszcze by nie oznaczało, że jest on zboczony! Mimo wszystko po dowiedzeniu się prawdy zachciało mu się śmiać. Myślał, że ta miejscówka jest jakaś chora, ale całkiem przyjemnie było tutaj przebywać. Nawet jeśli trwało to krótką chwilę. Mimo wszystko myślał, że będzie tutaj musiał dodatkowo pracować, ale gdy czarnuch przyniósł słoik z fasolkami, który mu podarował to się ucieszył. Złapał go oczywiście i schował do kieszeni. Teraz skoro wykonał powierzoną mu misję, to wypadałoby opuścić to miejsce. Zastanawiał się tylko ile będzie musiał fasolek kocurowi, a ile sam otrzyma. Ehh.. podejrzewał, że pewnie wszystkie. No, ale co zrobić? Misja, to jednak misja. Czasem może być nagroda, a czasem może jej nie być. Jeśli najczarniejszy scenariusz się pojawi, to pozostanie tylko satysfakcja z dobrze wykonanej roboty.
- Arigatou, czarny bracie. Teraz wybacz, ale muszę już zmykać, bowiem kocur się już pewnie niecierpliwi. Kiedyś tutaj jeszcze wpadnę, bo polubiłem tą miejscówkę. Kto by pomyślał, że mam tak wybujałą wyobraźnię, he? - Rzekł, po chwili wznosząc się w szybkim tempie do góry i opuszczając "owe" miejsce. Leciał na pełnych obrotach, kierując się w stronę kocura, który był na samym dole. Pal licho, że musiał ponownie wlatywać w jakieś burze, bo to jeszcze potrafił przetrzymać. Przez całą drogę rozmyślał, co ma teraz robić. Nie wiedział w sumie, bo przecież robota już skończona, ale co teraz? Czy Karin da mu jeszcze jakąś pracę, czy może każe spadać? Nie udało mu się wydobyć od niego informacji, bo oczywiście ten nic nie chciał powiedzieć. Naciskać na ten temat też nie było sensu, bowiem wiedział, że ten się łatwo nie złamie. Choć nie bardzo w to wierzy. Nawet jeśli nie widział nikogo, to przecież mógł wyczuć w pobliżu jakieś osoby, nie?
- O widać powoli czubek wieży. Trzeba się zatem pośpieszyć - Dodał, jeszcze bardziej przyśpieszając swój lot i całkowicie opuszczając nowo poznane miejsce i nowo poznanego "czarnego" brata. Miał nadzieję, że będzie mu dane jeszcze tu wrócić, bo polubił ziomka i chętnie z nim jeszcze pogada. Po za tym chciał odwiedzić jedno pomieszczenie, w którym czekały na niego pewne panie.
- Arigatou, czarny bracie. Teraz wybacz, ale muszę już zmykać, bowiem kocur się już pewnie niecierpliwi. Kiedyś tutaj jeszcze wpadnę, bo polubiłem tą miejscówkę. Kto by pomyślał, że mam tak wybujałą wyobraźnię, he? - Rzekł, po chwili wznosząc się w szybkim tempie do góry i opuszczając "owe" miejsce. Leciał na pełnych obrotach, kierując się w stronę kocura, który był na samym dole. Pal licho, że musiał ponownie wlatywać w jakieś burze, bo to jeszcze potrafił przetrzymać. Przez całą drogę rozmyślał, co ma teraz robić. Nie wiedział w sumie, bo przecież robota już skończona, ale co teraz? Czy Karin da mu jeszcze jakąś pracę, czy może każe spadać? Nie udało mu się wydobyć od niego informacji, bo oczywiście ten nic nie chciał powiedzieć. Naciskać na ten temat też nie było sensu, bowiem wiedział, że ten się łatwo nie złamie. Choć nie bardzo w to wierzy. Nawet jeśli nie widział nikogo, to przecież mógł wyczuć w pobliżu jakieś osoby, nie?
- O widać powoli czubek wieży. Trzeba się zatem pośpieszyć - Dodał, jeszcze bardziej przyśpieszając swój lot i całkowicie opuszczając nowo poznane miejsce i nowo poznanego "czarnego" brata. Miał nadzieję, że będzie mu dane jeszcze tu wrócić, bo polubił ziomka i chętnie z nim jeszcze pogada. Po za tym chciał odwiedzić jedno pomieszczenie, w którym czekały na niego pewne panie.
- ZT:
- Do Kocura.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Sro Kwi 17, 2013 12:43 pm
Pojawiło się dwóch sayan i mistic. Specjalnie nie komentował zachowania Reia w jego szkole bo wolał zrobić to tu, gdzie jest spokojniej. Nie wiedział czy zostawienie dziewczyn jest dobrym pomysłem, ale nie mógł wszystkich tu zabrać. Nie miałoby to z resztą sensu większego bo nie chciał żeby wszyscy widzieli Shenrona. Położył wszystkie kule na ziemi w kręgu i popatrzył na nie. Dawno nie widział całego zestawu. Może Aprill nie uwierzy w jego śmierć dawno temu bo przecież nie wiedziała, że kule mogą ożywiać. Czy w ogóle wiedziała o ich mocy cokolwiek ? No nie ważne.
- Kami, jesteś tu ? Przyprowadziłem gości. Powiedział dość głośno by było go słychać w całym pałacu, ale przepełniał swoje słowa Ki,. tak więc nie musiał krzyczeć, wiatr niósł jego wypowiedź do szpiczastych uszu Nameczanina. Teraz spojrzał na sayana, którego uratował ponad miesiąc temu.
-Wracając do Twojej wypowiedzi z przed chwili.. to nie wyświadczyłeś mi przysługi tylko ją oddałeś. Byłeś mi coś winien za uratowanie życia miesiąc temu, nie pamiętasz już tego ?Mało, że Cę uratowałem pozwalam Ci skorzystać z mocy kul, mało Ci ? Ważniejszym pytaniem jest-jakie jest Twoje życzenie ? Ten staruch pewnie nauczył Cię swojej techniki ? Robi się stetryczały zupełnie skoro uczy każdego kto tylko tam trafi. Na każdego przyjdzie ten czas. Nie aktywował jeszcze kul smoka, ale miał zamiar zaraz to zrobić. Chciał jednak najpierw poznać życzenie sayana i być może spotkać Kamiego.
- Kami, jesteś tu ? Przyprowadziłem gości. Powiedział dość głośno by było go słychać w całym pałacu, ale przepełniał swoje słowa Ki,. tak więc nie musiał krzyczeć, wiatr niósł jego wypowiedź do szpiczastych uszu Nameczanina. Teraz spojrzał na sayana, którego uratował ponad miesiąc temu.
-Wracając do Twojej wypowiedzi z przed chwili.. to nie wyświadczyłeś mi przysługi tylko ją oddałeś. Byłeś mi coś winien za uratowanie życia miesiąc temu, nie pamiętasz już tego ?Mało, że Cę uratowałem pozwalam Ci skorzystać z mocy kul, mało Ci ? Ważniejszym pytaniem jest-jakie jest Twoje życzenie ? Ten staruch pewnie nauczył Cię swojej techniki ? Robi się stetryczały zupełnie skoro uczy każdego kto tylko tam trafi. Na każdego przyjdzie ten czas. Nie aktywował jeszcze kul smoka, ale miał zamiar zaraz to zrobić. Chciał jednak najpierw poznać życzenie sayana i być może spotkać Kamiego.
Re: Teren przed pałacem.
Sro Kwi 17, 2013 7:43 pm
Nadal nie mógł przywyknąć, do tego dziwnego sposobu przemieszczania się. Ściskało go w żołądku, a jego zawartość podchodziła mu do gardła. Rozglądał się naokoło, w tym czasie Hikaru wołał jakiegoś Kamiego. Byli chyba gdzieś wysoko nad Ziemią, naokoło dało się widzieć kilka drzew i wielką białą budowlę, chyba pałac. Chcąc nie chcąc musiał usłyszeć rozmowę Hikaru i Reito, sam milczał. Przynajmniej dowiedział się, kto uratował wtedy tyłek Reiowi. Pamietał ten moment i odczucia po nauce Ki-feeling on sam stracił przytomność, gdyż jego mózg musiał przetrawić wspomnienia o Greefisie. Ich rozmowa szybko zeszła na te siedem kulek, które mu mignęły, kulek z dziwnymi gwiazdkami. Z monologu nauczyciela wynikało, że mogą spełniać życzenia. Genialnie, Rei dostaje prezenty, nauczył się nowej techniki od kogoś, a jemu Mistik daje ciągle kijem po głowie i pewnie jeszcze go tu przyprowadził, aby bardziej upokorzyć.
Re: Teren przed pałacem.
Pią Kwi 19, 2013 2:41 pm
___Dziwne uczucie. Jakby wszystkie jego organy pozamieniały się ze sobą miejscami. Nie pierwszy raz już się gdzieś teleportował ale te uczucie było zawsze takie same. Na szczęście wszystko wróciło do normy gdy tylko znalazł się już w innym miejscu. Wyjątkowo dziwnym miejscu. Powietrze było tu strasznie rzadkie, jak na ogromnej wysokości. I najwidoczniej właśnie znajdowali się bardzo wysoko nad ziemią bo dookoła widać tylko niebieskie sklepienie a pod nimi znajdowały się chmury. Sam jeszcze nie wznosił się aż tak wysoko więc to był dla niego lekki szok. Stracił sporo sił zanim przyleciał do szkoły światła dlatego też oddychało mu się znacznie ciężej niż normalnie. Oddalił się nieco od Hikaru. Podziwiał widoki i otoczenie. Ten i tak był czymś zajęty. Widać szukał mieszkańca tego pałacu. Nazwał go bogiem (Kami – bóg). Czyżby tak właśnie wyglądały zaświaty? Może moc kul da się uwolnić tylko w takim miejscu? Sporo pytań rodziło się w głowie szatyna. Także był bardzo ciekawy wyglądu owej osoby. Nim jednak się zjawiła, Mistic miał Saiyanowi jeszcze coś do powiedzenia…
Spodziewał się, że mu to wypomni. Wtedy Reia trochę poniosło bo nie spodobało mu się to jak potraktował April a także to, że ciągle mu się coś nie podoba. Ten plaskacz w jego mniemaniu był zbędny. Reito już taki był, że gdy tylko ktoś w stosunku do niego użyje siły to tak jakby go sprowokował do tego samego. Jedynie zdrowy rozsądek kazał mu wtedy przystopować bo być może posunąłby się jeszcze dalej.
- Dobra, sorry. Poniosło mnie trochę. – Wycelował wzrokiem gdzieś w bok i założył ręce jedną na drugiej. Nie w jego stylu było przyznawać się do winy tym bardziej jeśli nie czuł się winny. Fakt, był coś winien Hikaru za to uratowanie życia. Nie mógł pozwolić sobie na marudzenie w jego obecności. Zapytany o życzenie spojrzał kątem oka na Kuro. Nie podobało mu się, że jego też w to wciąga.
- Mogę zażyczyć sobie czego tylko chcę? W takim razie chciałbym być zdolny do regeneracji własnego ciała tak jak nameczanie.
Znał tą rasę. Uczyli tego w szkole na Vegecie. Może był nieco leniwy ale słuchał tego co do niego mówili i przyswajał wiedzę bardzo szybko. Nie tak jak inny, którzy chyba przespali wszystkie lekcje skoro nie znają mieszkańców innych planet. Gdy usłyszał coś na temat Roshiego znów nieco się skrzywił. Nie lubił zdradzać swoich sekretów.
- Pokazał mi to i owo ale zbyt wiele stamtąd nie wyniosłem. Dał mi ten strój bo swój własny miałem w strzępach.
Po części skłamał. Po co miał zdradzać Hikaru to czego się nauczył? I tak się tego domyślał. Poza tym chyba dobrze znał starego zboczeńca. Ciekawe czy i jemu pokazał Kamehamehę...
Spodziewał się, że mu to wypomni. Wtedy Reia trochę poniosło bo nie spodobało mu się to jak potraktował April a także to, że ciągle mu się coś nie podoba. Ten plaskacz w jego mniemaniu był zbędny. Reito już taki był, że gdy tylko ktoś w stosunku do niego użyje siły to tak jakby go sprowokował do tego samego. Jedynie zdrowy rozsądek kazał mu wtedy przystopować bo być może posunąłby się jeszcze dalej.
- Dobra, sorry. Poniosło mnie trochę. – Wycelował wzrokiem gdzieś w bok i założył ręce jedną na drugiej. Nie w jego stylu było przyznawać się do winy tym bardziej jeśli nie czuł się winny. Fakt, był coś winien Hikaru za to uratowanie życia. Nie mógł pozwolić sobie na marudzenie w jego obecności. Zapytany o życzenie spojrzał kątem oka na Kuro. Nie podobało mu się, że jego też w to wciąga.
- Mogę zażyczyć sobie czego tylko chcę? W takim razie chciałbym być zdolny do regeneracji własnego ciała tak jak nameczanie.
Znał tą rasę. Uczyli tego w szkole na Vegecie. Może był nieco leniwy ale słuchał tego co do niego mówili i przyswajał wiedzę bardzo szybko. Nie tak jak inny, którzy chyba przespali wszystkie lekcje skoro nie znają mieszkańców innych planet. Gdy usłyszał coś na temat Roshiego znów nieco się skrzywił. Nie lubił zdradzać swoich sekretów.
- Pokazał mi to i owo ale zbyt wiele stamtąd nie wyniosłem. Dał mi ten strój bo swój własny miałem w strzępach.
Po części skłamał. Po co miał zdradzać Hikaru to czego się nauczył? I tak się tego domyślał. Poza tym chyba dobrze znał starego zboczeńca. Ciekawe czy i jemu pokazał Kamehamehę...
Re: Teren przed pałacem.
Pią Kwi 19, 2013 7:26 pm
Niedługo zjawił się Kami. Stukając drewnianą laską o posadzkę powoli zbliżał się do przybyłej trójki. Już z daleka dało się usłyszeć jego zachrypnięty starczy głos: - No proszę kogo tu przywiało. - za nameczaninem tuptał jego towarzysz pałacowy, Mr. Popo. Niemal od razu dostrzegł wypchane kieszenie Białowłosego Mistica. - Zebrałeś kule? Po cóż Ci? Ktoś zginął? - spytał patrząc na halfa. Spojrzał też na dwóch pozostałych nowych przybyszy. Spodziewał się, że zostali tutaj przyprowadzeni by odbyć specjalny trening w komnacie ducha i czasu. Raczej na zwiedzanie tutaj nie przyszli. |
OOC
Dawać.
Dawać.
Re: Teren przed pałacem.
Pią Kwi 19, 2013 9:47 pm
Nie dało się nie wyłapać ostrego spojrzenia Reito. Kuro w odpowiedzi tylko rozłożył ręce i zrobił minę w stylu: "Na mnie nie patrz. Nie mam pojęcia, co tu się w ogóle dzieje”. O dziwo tego nie skomentował.
Chwilę później pojawiły się dwie dziwne osoby, jakiś zielony pomarszczony staruszek z czułkami i niski czarny jegomość. Też byli dziwnie ubrani, przynajmniej Saiyan w swoim uniformie i zbroi nie wyglądał aż tak rażąco. Chyba.......
Nie mając pojęcia, nawet najmniejszego, jaki zaszczyt kopnął go w małpi zadek, ze spotkaniem samego Boga Ziemi i, że stoi przed jego pałacem Kuro odszedł kilka kroków dalej. Usiadł na skraju kończącego się chodnika przed pałacem i dyndał nogami popatrując na zmierzające ku zachodowi słońce. Domyślał się, że sprawa i tak go nie dotyczy, to nie będzie przeszkadzał zgromadzeniu. Zresztą Karin powiedział, że ma się wynosić z tej planety, wiec ten gościu pewnie nie będzie lepszy.
Wziął w dłonie swój ogon, krew przesiąknęła przez opatrunek. Trudno wypadki się zdarzają. Siedział i zaczął rozmyślać. Czego mógłby sobie zażyczyć? Pewnie, że chciałby żeby jego brat lub Fox wrócili do życia ale ojciec postarzał mu, że zmarli nie wracają do życia. Do prawo natury, a praw natury się nie łamie, bo ona się potem boleśnie o to upomni. To może żeby być taki mądry jak Hikaru, albo żeby potrafić te jego abrakadabry. Myślał o technice, którą wymyślił siedząc w wiezieniu. Technice opartej na bazie łuku otrzymanego przez Indian mieszkających pod wieżą Karina. Łuk i strzały zrobione z własnej Ki. W zasadzie to łuk zrobiony z materiału, a same strzały z energii. Tylko z jakiego powinien być materiału, drewno chyba nie jest najlepsze. Zganił się w myślach. Skoro te kulki mogły spełniać, życzenia to czemu trochę głupio marnować życzenia na siebie, może można by ulżyć innym. Są na świecie istoty, które cierpią, głodują albo są krzywdzone.
Chwilę później pojawiły się dwie dziwne osoby, jakiś zielony pomarszczony staruszek z czułkami i niski czarny jegomość. Też byli dziwnie ubrani, przynajmniej Saiyan w swoim uniformie i zbroi nie wyglądał aż tak rażąco. Chyba.......
Nie mając pojęcia, nawet najmniejszego, jaki zaszczyt kopnął go w małpi zadek, ze spotkaniem samego Boga Ziemi i, że stoi przed jego pałacem Kuro odszedł kilka kroków dalej. Usiadł na skraju kończącego się chodnika przed pałacem i dyndał nogami popatrując na zmierzające ku zachodowi słońce. Domyślał się, że sprawa i tak go nie dotyczy, to nie będzie przeszkadzał zgromadzeniu. Zresztą Karin powiedział, że ma się wynosić z tej planety, wiec ten gościu pewnie nie będzie lepszy.
Wziął w dłonie swój ogon, krew przesiąknęła przez opatrunek. Trudno wypadki się zdarzają. Siedział i zaczął rozmyślać. Czego mógłby sobie zażyczyć? Pewnie, że chciałby żeby jego brat lub Fox wrócili do życia ale ojciec postarzał mu, że zmarli nie wracają do życia. Do prawo natury, a praw natury się nie łamie, bo ona się potem boleśnie o to upomni. To może żeby być taki mądry jak Hikaru, albo żeby potrafić te jego abrakadabry. Myślał o technice, którą wymyślił siedząc w wiezieniu. Technice opartej na bazie łuku otrzymanego przez Indian mieszkających pod wieżą Karina. Łuk i strzały zrobione z własnej Ki. W zasadzie to łuk zrobiony z materiału, a same strzały z energii. Tylko z jakiego powinien być materiału, drewno chyba nie jest najlepsze. Zganił się w myślach. Skoro te kulki mogły spełniać, życzenia to czemu trochę głupio marnować życzenia na siebie, może można by ulżyć innym. Są na świecie istoty, które cierpią, głodują albo są krzywdzone.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Sob Kwi 20, 2013 11:22 am
Nie czekał długo na pojawienie się Kamiego i jego czarnoskórego pomocnika. Reito miał trochę dziwne życzenie, ale Smok pewnie je spełni. Hikaru cały czas rozważał to czy jego obecność na Ziemi i w tym wszechświecie jest taka istotna. Czy w ogóle ma ona sens. Nie miał jednak zbyt dużo czasu, skoro już Kami przyszedł. Podszedł do niego i przemówił.
- Witaj, Kami. Zgromadziłem kule by ożywić tych którzy zginęli w czasie walk z shadowami jakiś czas temu. A ci tutaj to dwaj sayanie jak nie trudno się przekonać, jeden to mój uczeń, a drugiemu uratowałem życie ponad miesiąc temu. Chcę by weszli do Komnaty Ducha i Czasu. Kuro na to zasłużył, a jako iż ja nie mogę już tam wejść, potrzebuje sparing partnera i towarzysza przez cały ten czas. Rei będzie dobrym wyborem. Wracając do pozostałych życzeń, dałem Reiowi jedno życzenie, jeśli Kuro czegoś będzie chciał też można mu ostatnie odstąpić. Spojrzał na kule leżące na ziemi zastanawiając się czy jeszcze kiedyś zobaczy je w komplecie. Przybliżył się do starego nameka choć było to zbędne bo jego rasa ma świetny słuch.
-Postanowiłem zrobić sobie wakacje na dłużej. Powiedział szeptem tak by tylko Kami usłyszał. Właściwie to była tylko część prawdy. Kuro sobie jakoś poradzi bez swojego mistrza, z resztą ma swoje własne sprawy na Vegecie. Ma całą wioskę na swojej głowie. Mistic miał jednak nadzieję, że przynajmniej on czegoś się dowiedział od niego.. że Hikaru przynajmniej czegoś go nauczył. Cóż, przekona się być może kiedyś w przyszłości.. lub nie. Podszedł do Smoczych Kul i zapatrzył się na nie przez dłuższą chwilę. Smoku, przybądź na moje wezwanie. Potrzebujemy Twojej pomocy! Wypowiedział głośno i czekał aż kule wypuszczą Shenrona.
- Witaj, Kami. Zgromadziłem kule by ożywić tych którzy zginęli w czasie walk z shadowami jakiś czas temu. A ci tutaj to dwaj sayanie jak nie trudno się przekonać, jeden to mój uczeń, a drugiemu uratowałem życie ponad miesiąc temu. Chcę by weszli do Komnaty Ducha i Czasu. Kuro na to zasłużył, a jako iż ja nie mogę już tam wejść, potrzebuje sparing partnera i towarzysza przez cały ten czas. Rei będzie dobrym wyborem. Wracając do pozostałych życzeń, dałem Reiowi jedno życzenie, jeśli Kuro czegoś będzie chciał też można mu ostatnie odstąpić. Spojrzał na kule leżące na ziemi zastanawiając się czy jeszcze kiedyś zobaczy je w komplecie. Przybliżył się do starego nameka choć było to zbędne bo jego rasa ma świetny słuch.
-Postanowiłem zrobić sobie wakacje na dłużej. Powiedział szeptem tak by tylko Kami usłyszał. Właściwie to była tylko część prawdy. Kuro sobie jakoś poradzi bez swojego mistrza, z resztą ma swoje własne sprawy na Vegecie. Ma całą wioskę na swojej głowie. Mistic miał jednak nadzieję, że przynajmniej on czegoś się dowiedział od niego.. że Hikaru przynajmniej czegoś go nauczył. Cóż, przekona się być może kiedyś w przyszłości.. lub nie. Podszedł do Smoczych Kul i zapatrzył się na nie przez dłuższą chwilę. Smoku, przybądź na moje wezwanie. Potrzebujemy Twojej pomocy! Wypowiedział głośno i czekał aż kule wypuszczą Shenrona.
Re: Teren przed pałacem.
Sob Kwi 20, 2013 11:48 am
Kami przytaknął głową, a potem rozkazał swojemu czarnemu bratu przygotować Komnatę na nowych gości. Dwóm saiyaną przydadzą się zapasy żarcia na parę lat. Pewnie to co tam teraz jest wyżarliby w pierwszym dniu pobytu. - A jeśli jesteśmy już przy shadowach. Szkatułka z Juvette znajduje się w tym pałacu. Nie jestem pewien, czy to bezpieczne miejsce. - powiedział zachrypniętym głosem. No i chwilę później został wezwany smok. |
Kule zaczęły świecić jak diody wydając charakterystyczny przy tym dźwięk. Niebo w jednej sekundzie całkowicie zaszło ciemnymi chmurami, a w siedem gwiazdek trzasnął piorun. I wtedy w niebo zaczęła wznosić się złota wstęga, która po chwili uformowała się w gigantycznego zielonego smoka. Shenron zniżył nieco łeb i przemówił smoczym głosem: - Zebraliście siedem smoczych kul. Spełnię teraz wasze trzy życzenia. Słucham. |
OOC
Nie czekam na Rei'a, bo pewnie byście czekali tydzień.
Nie czekam na Rei'a, bo pewnie byście czekali tydzień.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Sro Kwi 24, 2013 6:14 pm
Hikaru nie wyczuwał mocy Juvette w pałacu, ale pewnie była w jakiś sposób ekranowana, samo pudełko zapewne nie było zwykłym przedmiotem. Musiał zareagować w jakiś sposób na to, ale już w jego głowie zaczęły wyrastać nowe pomysły co zrobić z ostatnim shadowem. To jednak pozostawi sobie na później kiedy kule rozlecą się po świecie i zamienią się po spełnionych życzeniach w kamienie na pełen rok. Kiedy pojawił się zielony i łuskowany Shenron, nie zrobiło na nim wrażenia jak urządził pokaz świateł oraz zachmurzenie na połowie planety. Od razu przeszedł do rzeczy. Za długo już z tym zwlekali.
-Witaj Smoku! Potrzebujemy Twojej mocy do ożywienia kogoś. Pierwsze życzenie: Ożyw wszystkie ofiary shadowow, całe miasto i innych, którzy polegli w tej erze w walce z nimi lub po prostu padli ich ofiarom. Drugim życzeniem jest: Daj Reitowi możliwość nameczańskiej szybkiej regeneracji swojego ciała. Chciał poznać technikę sai sai. Trzecim i ostatnim życzeniem jest... Chciałbym mieć sayański ogon. Zapewne nie da mi możliwości zamiany w wielką małpę, ale to bardzo przydatna broń. To wszystko co miał zażyczyć sobie mistic. Trzy życzenia i po kłopocie. Wszystko dzięki pewnemu namekowi, który został wysłany na Ziemię z powodu problemów na swojej planecie rodzinnej.
Dzięki temu Ziemianie zyskali kogoś kogo nazwali bogiem, ale nie była to zwykła istota ponieważ wywodziła się ze smoczego rodu, potrafił tworzyć smocze kule spełniające życzenia. Zrobił to co prawda zupełnie podświadomie bo jako wysłane dziecko nie mógł mieć świadomej wiedzy o swoich ziomkach. Od tego czasu co jakiś czas pojawiał się ktoś kto zebrał wszystkie kule by wywołać smoka nawet nie wiedząc, że stworzył go Kami. Stary Nameczanin. Hikaru nie zebrał kul po raz pierwszy. Kiedyś go ożywiły, potem zyskał dzięki nim wieczną młodość, a teraz ogon. Oczywiście przy okazji stało się wiele innych rzeczy, jednak te trzy życzenia dotyczyły bezpośrednio jego osoby. Gdyby nie to, jego ciało pewnie rozpadło by się dawno w proch.. nie dożyłby 322 lat.
Teraz, gdy wypowiedział życzenia mógł przejść do rzeczy pozostałych.
- Skoro posiadasz szkatułkę z uwięzionym shadowem, w dodatku tak potężnym, to jedyną opcją jest bym ja ją zabrał. Są miejsca w kosmosie, które swoją potęgą przekraczają pojęcie nawet najstarszych mieszkańców kosmosu. Żadna żywa istota nie posiądzie nawet ułamka mocy zebranej w tych zjawiskach. Shadowy bez względnie trzeba wyeliminować. Nawet demony, do których są podobne nienawidzą ich.
occ sorki za obsuwkę, miałem problemy wczoraj ze stroną, teraz chyba działa dobrze.
-Witaj Smoku! Potrzebujemy Twojej mocy do ożywienia kogoś. Pierwsze życzenie: Ożyw wszystkie ofiary shadowow, całe miasto i innych, którzy polegli w tej erze w walce z nimi lub po prostu padli ich ofiarom. Drugim życzeniem jest: Daj Reitowi możliwość nameczańskiej szybkiej regeneracji swojego ciała. Chciał poznać technikę sai sai. Trzecim i ostatnim życzeniem jest... Chciałbym mieć sayański ogon. Zapewne nie da mi możliwości zamiany w wielką małpę, ale to bardzo przydatna broń. To wszystko co miał zażyczyć sobie mistic. Trzy życzenia i po kłopocie. Wszystko dzięki pewnemu namekowi, który został wysłany na Ziemię z powodu problemów na swojej planecie rodzinnej.
Dzięki temu Ziemianie zyskali kogoś kogo nazwali bogiem, ale nie była to zwykła istota ponieważ wywodziła się ze smoczego rodu, potrafił tworzyć smocze kule spełniające życzenia. Zrobił to co prawda zupełnie podświadomie bo jako wysłane dziecko nie mógł mieć świadomej wiedzy o swoich ziomkach. Od tego czasu co jakiś czas pojawiał się ktoś kto zebrał wszystkie kule by wywołać smoka nawet nie wiedząc, że stworzył go Kami. Stary Nameczanin. Hikaru nie zebrał kul po raz pierwszy. Kiedyś go ożywiły, potem zyskał dzięki nim wieczną młodość, a teraz ogon. Oczywiście przy okazji stało się wiele innych rzeczy, jednak te trzy życzenia dotyczyły bezpośrednio jego osoby. Gdyby nie to, jego ciało pewnie rozpadło by się dawno w proch.. nie dożyłby 322 lat.
Teraz, gdy wypowiedział życzenia mógł przejść do rzeczy pozostałych.
- Skoro posiadasz szkatułkę z uwięzionym shadowem, w dodatku tak potężnym, to jedyną opcją jest bym ja ją zabrał. Są miejsca w kosmosie, które swoją potęgą przekraczają pojęcie nawet najstarszych mieszkańców kosmosu. Żadna żywa istota nie posiądzie nawet ułamka mocy zebranej w tych zjawiskach. Shadowy bez względnie trzeba wyeliminować. Nawet demony, do których są podobne nienawidzą ich.
occ sorki za obsuwkę, miałem problemy wczoraj ze stroną, teraz chyba działa dobrze.
Re: Teren przed pałacem.
Sro Kwi 24, 2013 7:01 pm
Smok wysłuchał w ciszy życzeń Hikaru. Gdy ten skończył smok wydał z gardła cichy pomruk, a wtedy jego oczy zaświeciły się jak diody. Nagle obecny tutaj Reito poczuł jak w jego ciało zostają wepchnięte nowe siły, a spodnie Hikaru wypukły się od tyłka strony, który został obdarzony białym małpim ogonem. To by było na tyle, leeecz... - Dwa ostatnie życzenia spełniłem z powodzeniem lecz pierwszego spełnić nie mogę. Shadowy, o których mówisz nie należą do tego wszechświata, moja moc nie może ich dosięgnąć. Wymyślcie inne życzenie. Można było się tego spodziewać. W końcu wtrynianie się do innych wszechświatów to dla Kamiego coś niemożliwego, a co za tym idzie dla Smoka tez. |
OOC
Reito: Potrafisz Sai Sai.
Hikaru: Masz ogon.
Reito: Potrafisz Sai Sai.
Hikaru: Masz ogon.
Re: Teren przed pałacem.
Sro Kwi 24, 2013 7:55 pm
Siedział na skraju granitowych płyt i patrzył się w dół, w chmury Czuł Ki June i April. Bardzo się zdziwił, kiedy Ki demonicy zaczęła się oddalać. Znowu gdzieś poleciał. Kompana w gorącej wodzie. W zasadzie mało go obchodziło, co się dzieje obok. Sparing z Reiem? Nie bardzo miał na to ochotę, ale skoro Hikaru na tym zależy to niech będzie. Nie rozumiał w jaki sposób to miała być nagroda. Brzmiało raczej jak kara i to sroga. Zrobił szybki rachunek sumienia i doszedł do wniosku, ze chyba nie zasłużył. Postanowił olać całe to towarzystwo, nie wiedział dlaczego tu jest. Odbił się rękoma i postanowił polecieć do April.
Jednak zrobiło się dziwnie, nagle ni z tego ni z owego zapadła noc. Ciemna i nieprzenikniona. Czerń spowiła niebo. Obrócił głowę w chwili, gdy wielki piorun uderzył w kule z gwiazdkami. Z kul wystrzeliła długa wstęga zamieniając się w dłuuuugiego zielonego węża z rogami. Kuro oniemiał, gdy wąż przemówił i oznajmił, że może spełniać życzenia.
Zaraz potem Hikaru zaczął wymieniać życzenia. Zachowywał się jakby znał tego węża od zawsze. Po pierwszym życzeniu młody saiyan nie słuchał. Dalej. Można kogoś ożywić? Mógłby wrócić życie bratu? Trudno mu było w to uwierzyć. Smok powiedział, że tez nie może spełnić tego pierwszego życzenia ale chłopak nie rozumiał czemu.
Jego serce zapłonęło. Tak pragnął ożywić brata i mieć łuk. Broń, w której się zakochał od kiedy podarowali mu ją Indianie mieszkający pod wieżą Karina. Polował im w polowaniach na zwierzęta, bo głodowali. Tylko drewniany łuk i strzały były do niczego w jego świecie, były jak zapałki. Było mu wstyd prosić istotę o coś takiego, coś dla siebie. Może kiedyś sobie jakiś kupi, za dziesiątki lat. Nie, nie kupi, w jego wiosce też jest bieda i liczy się każdy grosz, będzie mu głupio odkładać na takie zachcianki. Ale skoro Wąż jest taki potężny to..... nie chyba nie. Skoro nawet jego ojciec nie ma dostępu do papierów. Zacisnął pieść i zebrał się w sobie. Stojąc w oddali nie zwracał niczyjej uwagi.
- Wielki i potężny Wężu...... Smoku! Czy wiesz dlaczego zabili mi brata?! Proszę.
Popełnił błąd, Źle sformułował pytanie. Nie patrzył na Smoka, miał zaciśnięte powieki. Ze strachu i z emocji, które nim targały. Bardzo cierpiał, śmierć brata bliźniaka, którą musiał obserwować rozerwała mu duszę. Wyryła w niej krwawy ślad do końca życia. Nie sprawiedliwa śmierć, okrutna dla jeszcze dwójki dzieci. Jednego dotykała osobiście, a drugi musiał, na nią patrzeć. Rozerwała dwóch bliźniaków, dwie istoty pod wieloma względami identyczne.
Jednak zrobiło się dziwnie, nagle ni z tego ni z owego zapadła noc. Ciemna i nieprzenikniona. Czerń spowiła niebo. Obrócił głowę w chwili, gdy wielki piorun uderzył w kule z gwiazdkami. Z kul wystrzeliła długa wstęga zamieniając się w dłuuuugiego zielonego węża z rogami. Kuro oniemiał, gdy wąż przemówił i oznajmił, że może spełniać życzenia.
Zaraz potem Hikaru zaczął wymieniać życzenia. Zachowywał się jakby znał tego węża od zawsze. Po pierwszym życzeniu młody saiyan nie słuchał. Dalej. Można kogoś ożywić? Mógłby wrócić życie bratu? Trudno mu było w to uwierzyć. Smok powiedział, że tez nie może spełnić tego pierwszego życzenia ale chłopak nie rozumiał czemu.
Jego serce zapłonęło. Tak pragnął ożywić brata i mieć łuk. Broń, w której się zakochał od kiedy podarowali mu ją Indianie mieszkający pod wieżą Karina. Polował im w polowaniach na zwierzęta, bo głodowali. Tylko drewniany łuk i strzały były do niczego w jego świecie, były jak zapałki. Było mu wstyd prosić istotę o coś takiego, coś dla siebie. Może kiedyś sobie jakiś kupi, za dziesiątki lat. Nie, nie kupi, w jego wiosce też jest bieda i liczy się każdy grosz, będzie mu głupio odkładać na takie zachcianki. Ale skoro Wąż jest taki potężny to..... nie chyba nie. Skoro nawet jego ojciec nie ma dostępu do papierów. Zacisnął pieść i zebrał się w sobie. Stojąc w oddali nie zwracał niczyjej uwagi.
- Wielki i potężny Wężu...... Smoku! Czy wiesz dlaczego zabili mi brata?! Proszę.
Popełnił błąd, Źle sformułował pytanie. Nie patrzył na Smoka, miał zaciśnięte powieki. Ze strachu i z emocji, które nim targały. Bardzo cierpiał, śmierć brata bliźniaka, którą musiał obserwować rozerwała mu duszę. Wyryła w niej krwawy ślad do końca życia. Nie sprawiedliwa śmierć, okrutna dla jeszcze dwójki dzieci. Jednego dotykała osobiście, a drugi musiał, na nią patrzeć. Rozerwała dwóch bliźniaków, dwie istoty pod wieloma względami identyczne.
Re: Teren przed pałacem.
Sro Kwi 24, 2013 10:12 pm
Shenron wyczekiwał ostatniego życzenia gdy nagle ni stąd ni zowąd z szeregu wyszedł Kuro wykrzykując pytanie. Oczywiście Boski Smok potraktował to jako ostatnie życzenie. Chyba nie bardzo lubił przebywać w tym świecie skoro tak się spieszy. - Twój brat zginął przez pomyłkę. To ty miałeś zginąć saiyajinie, a nie on. - powiedział po krótkiej chwili ciszy gdy zbierał informacje. To tyle. - Spełniłem wasze życzenia, a teraz bywajcie. Powiedział i wtedy jego ciało zabłysło złotym światłem, które wystrzeliło nagle do góry wraz ze smoczymi kulami. Nagle wystrzeliły we wszystkie strony świata niczym rakiety znikając sprzed oczu wojownikom, a ciemne chmury rozproszyły się pozwalając by słońce znów padało na naszych bohaterów. |
Kami przyglądał się wszystkiemu z boku. Gdy wróci mr. Popo poprosi go by zajął się szkatułką z Juvette. Nie był przekonany co do pomysłu Hikaru, ale pozostało mu tylko zaufać Misticowi. W końcu jeśli ktoś głupi otworzy puszkę pandory świat może być znowu w niebezpieczeństwie. - Aaah właśnie. Kuro, za chwilę będę miał gościa, który chce Ci coś przekazać. To podobno ważne. - powiedział patrząc na bruneta, a następnie zwrócił się do Hikaru i Reito - A na razie zapraszam was wszystkich do jadalni, jest tam masa jedzenia. Mr. Popo jeszcze potrzebuje trochę czasu na przyszykowanie Komnaty. |
OOC
Wszystkie życzenia spełnione.
Kule - nieaktywne.
Wszystkie życzenia spełnione.
Kule - nieaktywne.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Nie Kwi 28, 2013 10:30 am
Miał nadzieję mimo wszystko, że Shenron będzie mógł ożywić ludzi zabitych przez shadowy... niestety nie udało się. Kuro się wtrącił zanim mistic pomyślał o jakimś innym życzeniu, przez co wolny slot sam się zapełnił. Shenron zniknął po spełnionych życzeniach i od razu zrobiło się jaśniej. Hikaru poczuł ból w kości ogonowej, a także ból przebijanej skóry i rozrastającego się kręgosłupa. Białowłosy warknął, a po chwili ból zniknął, zaczęło go swędzieć gdzieś nad pośladkami w okolicy nerek, po chwili łaskotać. Po jakichś dwóch minutach skapnęło na podłoże kilka kropel krwi, ale o to Hikaru miał ... ogon. Obejrzał się i zamachał nowym nabytkiem. Był biały i gruby. Dziwnie się z nim czuł. Chwycił go w palce i pogłaskał starając się nadziwić temu co widział.
To był dopiero psikus. Half, który stał się wiecznie młodym misticiem po raz pierwszy zyskał ogon małpy. W dodatku w kolorze jego włosów, co właściwie nie było ani trochę dziwne. Kiedy doszło do jego mózgu, że jednak stało się to o czym myślał już dłuższy czas, i to co widział w tej chwili, zamachał jeszcze kilka razy wyciągając ogon maksymalnie jak tylko mógł. Stwierdził, że jest całkiem długi, dzięki temu będzie miał całkiem spory zasięg w razie ewentualnej walki. Zawinął sobie go w pasie, po czym ostatecznie testując swój nowy nabytek ścisnął go mocno. Czuł coś nieprzyjemnego, ale nie tracił sił tak jak to robi się u sayan nie wytrenowanych. Był gotowy na wypełnienie swojego zadania teraz.
- Kami, nie ma czasu na przyjemności. Praca czeka. Zaprowadź mnie, proszę, do komnaty, gdzie znajduje się szkatułka. Zabiorę ją od razu. Mówiąc to patrzył Namekowi w oczy, ale kiedy skończył rzucił okiem na Kurę i Reia. Ciekawiło go czy sobie poradzą w Komnacie Ducha i Czasu i czy opanują to czego on sam dokonał swego czasu, kiedy tam się znalazł.
To był dopiero psikus. Half, który stał się wiecznie młodym misticiem po raz pierwszy zyskał ogon małpy. W dodatku w kolorze jego włosów, co właściwie nie było ani trochę dziwne. Kiedy doszło do jego mózgu, że jednak stało się to o czym myślał już dłuższy czas, i to co widział w tej chwili, zamachał jeszcze kilka razy wyciągając ogon maksymalnie jak tylko mógł. Stwierdził, że jest całkiem długi, dzięki temu będzie miał całkiem spory zasięg w razie ewentualnej walki. Zawinął sobie go w pasie, po czym ostatecznie testując swój nowy nabytek ścisnął go mocno. Czuł coś nieprzyjemnego, ale nie tracił sił tak jak to robi się u sayan nie wytrenowanych. Był gotowy na wypełnienie swojego zadania teraz.
- Kami, nie ma czasu na przyjemności. Praca czeka. Zaprowadź mnie, proszę, do komnaty, gdzie znajduje się szkatułka. Zabiorę ją od razu. Mówiąc to patrzył Namekowi w oczy, ale kiedy skończył rzucił okiem na Kurę i Reia. Ciekawiło go czy sobie poradzą w Komnacie Ducha i Czasu i czy opanują to czego on sam dokonał swego czasu, kiedy tam się znalazł.
Re: Teren przed pałacem.
Nie Kwi 28, 2013 10:48 pm
Szczerze mówiąc nie spodziewał się, że Kamim będzie Nameczanin. -I to ma być ta „boska” osoba? Jakiś stary nameczanin? – W dodatku nie był sam. Zaraz za nim podążał jakiś dziwny murzyn. Rei nie wiedział czemu ale miał wrażenie, że lepiej jest się do niego nie zbliżać. Źle mu z oczu patrzy.
Nim się spostrzegł zaczął coś majstrować przy kulach. Wezwał smoka. Kule zabłysły niczym diody. Zaczęły dziać się dziwne anomalie pogodowe. Niebo pociemniało. Zebrały się ciemne chmury, jakby burzowe. Pojawiły się także pioruny. Wszystko to wyglądało jak scena z jakiegoś filmu grozy albo apokalipsy. Jeszcze tylko brakowało trzęsienia ziemi i smoka z siedmioma głowami. Po chwili i ten się pojawił… tyle że z jedną głową. Ogromny, zielony i długi… smok.
Hikaru wypowiedział swoje życzenia w tym i te dotyczące Reia. Od razu poczuł jakąś zmianę w swoim organizmie. Nie chciał póki co tego sprawdzać ale był pewien, że może swobodnie odbudowywać swoje kończyny tak jak nameczanie. Kuro też wtrącił coś od siebie. Po spełnieniu wszystkich życzeń kule zamieniły się w kamienie i rozleciały ponownie na wszystkie strony świata. Zaraz po tym Hikaru zaczął prowadzić obu saiyan gdzieś w głąb pałacu.
OOC: Dopiszę coś jeszcze do tego później ale i tak sens się za bardzo nie zmieni więc lećcie dalej i nie czekajcie na mnie z postami.
- O_O:
Nim się spostrzegł zaczął coś majstrować przy kulach. Wezwał smoka. Kule zabłysły niczym diody. Zaczęły dziać się dziwne anomalie pogodowe. Niebo pociemniało. Zebrały się ciemne chmury, jakby burzowe. Pojawiły się także pioruny. Wszystko to wyglądało jak scena z jakiegoś filmu grozy albo apokalipsy. Jeszcze tylko brakowało trzęsienia ziemi i smoka z siedmioma głowami. Po chwili i ten się pojawił… tyle że z jedną głową. Ogromny, zielony i długi… smok.
Hikaru wypowiedział swoje życzenia w tym i te dotyczące Reia. Od razu poczuł jakąś zmianę w swoim organizmie. Nie chciał póki co tego sprawdzać ale był pewien, że może swobodnie odbudowywać swoje kończyny tak jak nameczanie. Kuro też wtrącił coś od siebie. Po spełnieniu wszystkich życzeń kule zamieniły się w kamienie i rozleciały ponownie na wszystkie strony świata. Zaraz po tym Hikaru zaczął prowadzić obu saiyan gdzieś w głąb pałacu.
OOC: Dopiszę coś jeszcze do tego później ale i tak sens się za bardzo nie zmieni więc lećcie dalej i nie czekajcie na mnie z postami.
Re: Teren przed pałacem.
Wto Kwi 30, 2013 8:39 pm
Nawet w najgorszych koszmarach nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Świat zwalił się młodej małpie na głowę i to z wielkim hukiem. Jakim cudem. To on miał zginąć za co? Dlaczego? Komuś zagrażał? Komuś tak mocno nadepnął na odcisk? Robił w duchu rachunek sumienia, analizował swoje grzeszki. Święty nie był to fakt, ale Shiro miał więcej rozrób na koncie. Te zdechłe szczury na bankiecie elity...... złapali Kuro ale jednemu z wojowników spodobał się ten dowcip. Kiedy Kuro pracował z ojcem lub miał zajęcia i prace na rzecz wioski, to Shiro biegał samopas. Ale byli identyczni..... wizualnie. Kiedy patrzył, jak Zurus ze swoją ekipą torturują go, żaden z nich nie wykrył podobieństwa. To od razu wydało się chłopakowi dziwne. Ale z jego powodu zginał Shiro. Młody Saiyan czuł się podwójnie winny. Nie dość, że nie był w stanie nic zrobić i nic nie zrobił w obronie brata, to Shiro zginął przez pomyłkę, przez głupią pomyłkę. To on sam był celem. Wszystko przez niego.
Stał nic nie mówiąc pogrążony we własnych myślach, w otchłani jeszcze głębszej rozpaczy. Słowa smoka dudniły mu w uszach i wryły się w mózg. To była jego wina. Shiro zginał przez niego. Cokolwiek Kuro zrobił. Pogrążał się w rozpaczy. Znowu. Czuł jakby na barki spadł mu kolejny ciężar, niemożliwy do uniesienia. Nie miał pojęcia co dzieje się naokoło. Nie zwrócił nawet uwagi, że Smok zniknął i zrobiło się jasno.
Powinien wzbierać w nim gniew ale już nie miał na to siły. Wczoraj po pierwszej przemianie w SSJ spalił większość tkwiącego w jego sercu gniewu, który nagromadzi się przez te wszystkie miesiące Teraz starał się całkiem nie załamać. Po jego postawie widać było, jak mocno wieść go przytłoczyła. Stał przygarbiony patrząc się w kostki granitowego podłoża. Ogon opadł mu na posadzkę. Nie wiedział co się dzieje naokoło. Jakoś wiedziony instynktem powlókł się na samym końcu zgromadzenia. Powłóczył noga za nogą pozostawiając za sobą krwawy ślad z przebitego gwoździem ogona.
Kuro bardzo emocjonalnie podchodził do wielu spraw, szczególnie do śmierci brata. Choć w niektórych momentach postępował racjonalnie i prawidłowo analizował sytuacje. To jeszcze sporo brakowało mu do opanowania charakteryzującego dobrego wojownika. Hikaru znał chłopaka dobrze pod tym względem. Młodzik w tym stanie mógł zrobić coś głupiego i nieprzewidywalnego. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę wagę samej informacji, jaką otrzymał. Niejednego taka wiadomość doprowadziłaby na skraj przepaści. Patrząc z tej perspektywy to Kuro trzymał się całkiem dzielnie.
Stał nic nie mówiąc pogrążony we własnych myślach, w otchłani jeszcze głębszej rozpaczy. Słowa smoka dudniły mu w uszach i wryły się w mózg. To była jego wina. Shiro zginał przez niego. Cokolwiek Kuro zrobił. Pogrążał się w rozpaczy. Znowu. Czuł jakby na barki spadł mu kolejny ciężar, niemożliwy do uniesienia. Nie miał pojęcia co dzieje się naokoło. Nie zwrócił nawet uwagi, że Smok zniknął i zrobiło się jasno.
Powinien wzbierać w nim gniew ale już nie miał na to siły. Wczoraj po pierwszej przemianie w SSJ spalił większość tkwiącego w jego sercu gniewu, który nagromadzi się przez te wszystkie miesiące Teraz starał się całkiem nie załamać. Po jego postawie widać było, jak mocno wieść go przytłoczyła. Stał przygarbiony patrząc się w kostki granitowego podłoża. Ogon opadł mu na posadzkę. Nie wiedział co się dzieje naokoło. Jakoś wiedziony instynktem powlókł się na samym końcu zgromadzenia. Powłóczył noga za nogą pozostawiając za sobą krwawy ślad z przebitego gwoździem ogona.
Kuro bardzo emocjonalnie podchodził do wielu spraw, szczególnie do śmierci brata. Choć w niektórych momentach postępował racjonalnie i prawidłowo analizował sytuacje. To jeszcze sporo brakowało mu do opanowania charakteryzującego dobrego wojownika. Hikaru znał chłopaka dobrze pod tym względem. Młodzik w tym stanie mógł zrobić coś głupiego i nieprzewidywalnego. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę wagę samej informacji, jaką otrzymał. Niejednego taka wiadomość doprowadziłaby na skraj przepaści. Patrząc z tej perspektywy to Kuro trzymał się całkiem dzielnie.
Re: Teren przed pałacem.
Wto Kwi 30, 2013 9:25 pm
Kami przytaknął głową po czym zaczął iść w stronę komnaty, gdzie znajduje się szkatułka z Juvette. Przemierzali w czwórkę komnaty oraz liczne korytarze w głębi pałacu, który nie wyglądał na zbyt duży z zewnątrz. Zeszli długimi schodami gdzieś w dół, aż nagle natrafili na wielkie żelazne drzwi. Kami stuknął laską o ziemię, a wrota zaczęły się wolno otwierać. Gdy otwór był już na miarę smukłej sylwetki nameka ten poszedł dalej. Była to ciemna sala oświecona jedynie niebieskimi kryształami robiącymi za świece ścienne. Na środku tego pomieszczenia znajdował się krótki filar, a na nim poduszka ze szkatułką.
- Moi drodzy. Za tymi drzwiami znajduje się Komnata Ducha i Czasu. Gdy do niej wejdziecie możecie siedzieć tam nawet rok. Tutaj, na Ziemi zaś minie dopiero jeden dzień. Rozumiecie? - powiedział do Reito i Kuro czekając na rozkaz Hikaru by weszli. |
OOC
Możecie wchodzić.
O ile dobrze pamiętam za trening w Komnacie dostajecie x2 pkt za trening, ale niech Hikaru zadecyduje o tym oraz też ile będziecie tam siedzieć.
Możecie wchodzić.
O ile dobrze pamiętam za trening w Komnacie dostajecie x2 pkt za trening, ale niech Hikaru zadecyduje o tym oraz też ile będziecie tam siedzieć.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Teren przed pałacem.
Pią Maj 03, 2013 12:20 pm
Hikaru popatrzył na szkatułkę, która wyglądała całkiem zwyczajnie. Musiała być w jakiś sposób ekranowana, bo nie dało się wyczuć w żaden sposób złej energii zamkniętej w jej ściankach. Nie była także duża, na upartego można by ją schować w torbie zakupowej. Wziął ją do rąk i zamyślił się na kilka chwil przypominając sobie ile miał problemów przez mieszkankę tego pudełka. Ocknął się jednak dość szybko by ogarnąć sytuację. Komnata Ducha i Czasu była gotowa, więc nadszedł czas by jego uczeń, i Reito weszli do środka i spędzili rok na treningu. Podszedł do młodego sayana ze szkatułką w ręku i popatrzył na niego.
- Żarcia starczy wam na rok. Nie odchodźcie za daleko siedziby bo się zgubicie, a tam nie ma nic innego. Przez cały ten czas będziecie całkowicie odcięci od świata zewnętrznego, żadnej Ki nie wyczujecie. To ma wam pomóc skupić się na tym co ważne. Liczę, że nie zrobisz nic głupiego, Kuro, i że opanujesz ssj w tym czasie. Nie zmarnuj najlepszej okazji na dobry trening. Można tam wejść tylko dwa razy w życiu. Jeśli przypadkiem chciałbyś zniszczyć drzwi, zginiesz. Zostaniesz tam zamknięty, a po tym czasie umrzesz z głodu. Tylko przez jedne drzwi można się przedostać do Komnaty i tylko przez te jedne drzwi można się z niej wydostać. Nie wiedział co jeszcze miałby powiedzieć Kurze. Nie wiedział co nastąpi w ciągu najbliższej doby. Mistic może już w ogóle nie wrócić. Choć jest silny to jego potęga jest niczym w porównaniu z tym gdzie się zamierza wybrać. Być może nie uda mu się wrócić na Ziemię w całości, teleportacja i tak była niebezpieczna, a teleportacja powrotna z takiego zadupia będzie jeszcze niebezpieczniejsza. Jego atomy mogą nie uwolnić się z pola grawitacyjnego.
Westchnął cicho. Nie miał zamiaru się żegnać z tym dzieciakiem. Po prostu odwrócił się i ruszył znów w kierunku Kamiego. Zamierzał jednak coś dać ogoniastemu. Niech ma pamiątkę w razie W.
- Kiedy Kuro wyjdzie z Komnaty, daj mu to... Tu zrobił pauzę by podnieść wolną rękę i skupić na niej swoją Ki. Po chwili pojawiło się lekkie błękitne światło, a w następnej sekundzie strój jego szkoły, świeży, złożony i co najważniejsze, w pełnej krasie, ze znakiem na piersi i na plecach. Na razie jednak mu go nie pokazuj, dopiero po wyjściu. Niech dzieciak się cieszy z nowej zabawki. Hikaru mówił cicho i dając Nameczaninowi strój zrobił krok w tył i pożegnał się z nim skinieniem głowy. Przytknął dwa palce do czoła i po chwili zniknął wraz z Juvette uwięzioną w skrzyneczce.
zt do jądra Galaktyki.
OCC Macie czas do końca sesji treningowej, mnożnik TC *3 wasza pula sesyjna. Ewentualne techniki wyuczacie trzy razy łatwiej. Napiszcie po dwa posty odpowiednio długie bo w końcu to roczny trening.
PS Kuro może uczyć się telepatii, jako że poczuł czym jest ta technika to może się uczyć bez nauczyciela, ale możesz się nauczyć tylko tej techniki na cały pobyt w TC, za 4 punkty.
- Żarcia starczy wam na rok. Nie odchodźcie za daleko siedziby bo się zgubicie, a tam nie ma nic innego. Przez cały ten czas będziecie całkowicie odcięci od świata zewnętrznego, żadnej Ki nie wyczujecie. To ma wam pomóc skupić się na tym co ważne. Liczę, że nie zrobisz nic głupiego, Kuro, i że opanujesz ssj w tym czasie. Nie zmarnuj najlepszej okazji na dobry trening. Można tam wejść tylko dwa razy w życiu. Jeśli przypadkiem chciałbyś zniszczyć drzwi, zginiesz. Zostaniesz tam zamknięty, a po tym czasie umrzesz z głodu. Tylko przez jedne drzwi można się przedostać do Komnaty i tylko przez te jedne drzwi można się z niej wydostać. Nie wiedział co jeszcze miałby powiedzieć Kurze. Nie wiedział co nastąpi w ciągu najbliższej doby. Mistic może już w ogóle nie wrócić. Choć jest silny to jego potęga jest niczym w porównaniu z tym gdzie się zamierza wybrać. Być może nie uda mu się wrócić na Ziemię w całości, teleportacja i tak była niebezpieczna, a teleportacja powrotna z takiego zadupia będzie jeszcze niebezpieczniejsza. Jego atomy mogą nie uwolnić się z pola grawitacyjnego.
Westchnął cicho. Nie miał zamiaru się żegnać z tym dzieciakiem. Po prostu odwrócił się i ruszył znów w kierunku Kamiego. Zamierzał jednak coś dać ogoniastemu. Niech ma pamiątkę w razie W.
- Kiedy Kuro wyjdzie z Komnaty, daj mu to... Tu zrobił pauzę by podnieść wolną rękę i skupić na niej swoją Ki. Po chwili pojawiło się lekkie błękitne światło, a w następnej sekundzie strój jego szkoły, świeży, złożony i co najważniejsze, w pełnej krasie, ze znakiem na piersi i na plecach. Na razie jednak mu go nie pokazuj, dopiero po wyjściu. Niech dzieciak się cieszy z nowej zabawki. Hikaru mówił cicho i dając Nameczaninowi strój zrobił krok w tył i pożegnał się z nim skinieniem głowy. Przytknął dwa palce do czoła i po chwili zniknął wraz z Juvette uwięzioną w skrzyneczce.
zt do jądra Galaktyki.
OCC Macie czas do końca sesji treningowej, mnożnik TC *3 wasza pula sesyjna. Ewentualne techniki wyuczacie trzy razy łatwiej. Napiszcie po dwa posty odpowiednio długie bo w końcu to roczny trening.
PS Kuro może uczyć się telepatii, jako że poczuł czym jest ta technika to może się uczyć bez nauczyciela, ale możesz się nauczyć tylko tej techniki na cały pobyt w TC, za 4 punkty.
Re: Teren przed pałacem.
Wto Maj 21, 2013 7:09 pm
- Przez Ciebie nie mogę nawet przewrócić oczami.
Wymarudził do Reia łapiąc się za lewe zasłonięte opatrunkiem oko. Teraz też sobie dogryzali, ale już inaczej niż wcześniej. Nie było w tym złośliwości i nienawiści ale przekomarzanki. Takie mieli charaktery nie mogli żyć bez ciętych uwag.
Dotarli w końcu do zielonoskórego jegomościa, który tu zapewne szefował. Nadal, żaden z dwójki wojowników nie wiedział kto. Kuro zastanawiał się, co mogą chcieć od niego. Nic nie narozrabiał na Ziemi. Biały kot, go nienawidził i chłopak nie wiedział czemu. Pewnie Hikaru zostawił mu jakąś wiadomość czy coś. Już zdążył się zorientować, że nie ma go z dziewczynami, ani na Ziemi. Nie miał siły dalej zmuszać się do koncentracji. Stanęli obaj przed obliczem Kamiego, Kuro w stroju szkoły Misticka wyglądał całkiem nie najgorzej. Przynajmniej był to znak dla Boga Ziemi, że jeśli to podopieczny Hikaru i on może na niego liczyć.
Wymarudził do Reia łapiąc się za lewe zasłonięte opatrunkiem oko. Teraz też sobie dogryzali, ale już inaczej niż wcześniej. Nie było w tym złośliwości i nienawiści ale przekomarzanki. Takie mieli charaktery nie mogli żyć bez ciętych uwag.
Dotarli w końcu do zielonoskórego jegomościa, który tu zapewne szefował. Nadal, żaden z dwójki wojowników nie wiedział kto. Kuro zastanawiał się, co mogą chcieć od niego. Nic nie narozrabiał na Ziemi. Biały kot, go nienawidził i chłopak nie wiedział czemu. Pewnie Hikaru zostawił mu jakąś wiadomość czy coś. Już zdążył się zorientować, że nie ma go z dziewczynami, ani na Ziemi. Nie miał siły dalej zmuszać się do koncentracji. Stanęli obaj przed obliczem Kamiego, Kuro w stroju szkoły Misticka wyglądał całkiem nie najgorzej. Przynajmniej był to znak dla Boga Ziemi, że jeśli to podopieczny Hikaru i on może na niego liczyć.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach