Plac przed budynkiem
+17
Red
Joker
Vam
Atarashii Ame
Minato
Kanade
April
Xanas
Hazard
KOŚCI
Ósemka
Vita Ora
Raziel
NPC.
Colinuś
Hikaru
NPC
21 posters
Plac przed budynkiem
Sob Cze 02, 2012 4:06 pm
Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Nie Sie 19, 2012 11:50 pm
Zaszedł już daleko i tym razem już bez żadnych problemów. Nie lubił bezsensownej przemocy, ale jeśli tamci przeżyją, może nauczą się trochę szacunku do innych ? Możę... choć małpy to głupie stworzenia. Mimo to kiedyś on też nią był, choć w połowie to jednak. Może raz na setki lat rodzi się ktoś lepszy od innych ? Coś jak w tej legendzie o najpotężniejszej małpie rodzącej się raz na tysiąc lat. Może on, Hikaru był też taką legendą, która się rodzi raz na wiele lat, która jest godna wejścia w stan mistic ? Staruszek Kaioshin mówił, że może być jeden na erę, ale nie słyszał czy ktokolwiek wcześniej pojawił się taki, a po białowłosym... no... on jeszcze nie odszedł. Nie znał przyszłości, ale patrząc na tych mieszkańców planety raczej nie widział nic ciekawego.
Chciałby jakiemuś halfu pokazać całą wiedzę jaką przez trzy stulecia ponad zgromadził, i miejsca, w jakich się znalazł. Niestety żaden z tej planety się nie nadaje. Wszyscy są zapatrzeni w siebie i aż go mdliło na tą całą ferajnę, jak tylko na nich spojrzał. Ciężko też było opanować odruch wymiotny kiedy zagłębiał się w otchłani Ki, a to nie było trudne dla kgooś takiego jak on. Ciężej było się odciąć od tej całej aury, która go otaczała, masa ki cąłej populacji zebrana na kilkunastu kilometrach kwadratowych ? Istna masakra.
Chciałby jakiemuś halfu pokazać całą wiedzę jaką przez trzy stulecia ponad zgromadził, i miejsca, w jakich się znalazł. Niestety żaden z tej planety się nie nadaje. Wszyscy są zapatrzeni w siebie i aż go mdliło na tą całą ferajnę, jak tylko na nich spojrzał. Ciężko też było opanować odruch wymiotny kiedy zagłębiał się w otchłani Ki, a to nie było trudne dla kgooś takiego jak on. Ciężej było się odciąć od tej całej aury, która go otaczała, masa ki cąłej populacji zebrana na kilkunastu kilometrach kwadratowych ? Istna masakra.
Re: Plac przed budynkiem
Wto Sie 21, 2012 11:16 pm
___Gdy Hikaru znalazł się na terenie akademii za pewnie domyślał się, iż saiyanie przygotowali się na jego wtargnięcie. Scoutery robiły swoje. Podsłuch działał bez zarzutów. Z pozoru urządzenia wydawały się być przeznaczone do mierzenia poziomu KI. Nic bardziej mylnego. To właśnie podsłuch stanowił ich główne przeznaczenie. To dlatego kadeci nie mają prawa wyruszyć poza planetę i dlatego do Elity wszyscy mają obowiązek je nosić a także dlatego nikt tu nie uczy Ki feelinga, choć pewnie nie jeden go zna. Mimo swojej potęgi rasa saiyan jest dość ostrożna. Wszelkie podejrzenia o zdradę kończą się śmiercią niezależnie od rangi, choć publicznie się tego nie ogłasza. Saiyanie mają już dość wojen na terenie ich planety. Tsufule, Changelingi, Shadowy… To przez nich stali się tacy zapobiegawczy.
___Zawył sygnał ostrzegawczy gdy tylko Mistic stanął w centrum placu przed akademią.
- Do wszystkich jednostek! Intruz wtargnął na teren akademii i kieruje się w stronę pałacu Królewskiego. Zatrzymać go za wszelką cenę. Nie pozwólcie mu dostać się do Pałacu. Nie lekceważcie swojego przeciwnika. To nie są ćwiczenia! – Rozległ się głos z wszechobecnych głośników. W oddali słychać było już głosy nadciągających żołnierzy. – Widzę go! -Nie dajcie mu zwiać! -Zabić intruza! – Piechota, High Class, Elita a nawet kapitanowie. Wszyscy w stanie gotowości. Nagle powstało jedno wielkie skupisko KI. Ci najsłabsi atakowali od frontu. Ich przewagą była z pewnością liczebność ale na co się zda w obliczu takiego zagrożenia jakie stwarzał Hikaru?
OOC: Na początek leci na ciebie chmara komarów z każdej strony. Sama piechota. Załatw ich wedle uznania
___Zawył sygnał ostrzegawczy gdy tylko Mistic stanął w centrum placu przed akademią.
- Do wszystkich jednostek! Intruz wtargnął na teren akademii i kieruje się w stronę pałacu Królewskiego. Zatrzymać go za wszelką cenę. Nie pozwólcie mu dostać się do Pałacu. Nie lekceważcie swojego przeciwnika. To nie są ćwiczenia! – Rozległ się głos z wszechobecnych głośników. W oddali słychać było już głosy nadciągających żołnierzy. – Widzę go! -Nie dajcie mu zwiać! -Zabić intruza! – Piechota, High Class, Elita a nawet kapitanowie. Wszyscy w stanie gotowości. Nagle powstało jedno wielkie skupisko KI. Ci najsłabsi atakowali od frontu. Ich przewagą była z pewnością liczebność ale na co się zda w obliczu takiego zagrożenia jakie stwarzał Hikaru?
OOC: Na początek leci na ciebie chmara komarów z każdej strony. Sama piechota. Załatw ich wedle uznania
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Sro Sie 22, 2012 12:11 am
Jakież to oczywiste, przecież Hikaru wszedł do akademii sayan. Zaraz okrążyła go chmara kadetów, albo jeszcze niższych rangą... są zdesperowani, czy jak ? Przecież jest on jeden. Nie pokazał jeszcze ułamka swoich zdolności. Nie dziwiło go, że już wiedzieli o jego pobycie na planecie, przecież tamci nosili scoutery, a to doskonałe nadajniki i odbiorniki fal głosowych, a te lepsze nawet mogą obraz przekazywać. Nie zwrócił uwagi na komary, po prostu połamały się zderzając się z nim. Łamali sobie nogi, ręce i czym tam atakowali jeszcze. Szedł nie zatrzymując się nawet na sekundę. Nie zmieniał swojego tempa chodu, cały czas było powolne, prawie w żółwim tempie się poruszał, pokazując jednocześnie wszystkim zainteresowanym, że nie boi się nikogo tutaj.
Kiedy poszczególne rangi zaczęły atakować coraz to wyższe, Hikaru rozpalił na parę sekund aurę, która wytworzyła tak potężne fale powietrza, że zmiotło to praktycznie 90 % małp na terenie, zostali tylko najsilniejsi, elita, kapitanowie i najstarsi haj klas. Tych było niewielu bo przecież kapitanowie i elita ma na pewno lepsze rzeczy do roboty. Aura wgniotła tą większą połowę wojowników w ściany i oślepiła ich wystarczająco. Do tego poziom mocy mu skoczył na tyle wysoko, że żaden scouter już nie zachował się w działającej formie. Nie zdążyły nawet zarejestrować połowy jego możliwości. Dopiero wtedy Hikaru, Mistic o białych włosach skoncentrował wzrok na stojących jeszcze małpach. Przeliczył ich szybko.
- Przekazali wam moje żądania ? Przyszedłem tu po swoją rzecz, jeśli mi to utrudnicie, zginiecie. Mogę tak zniszczyć bez wahania połowę waszej populacji, nie obchodzi mnie to. Jesteście tylko ścierwem, w porównaniu z tym co było kiedyś, cieniem prawdziwych sayan! Chcecie żyć ? Pozwólcie mi przejść. Co wolicie ? Żebym zniszczył najsilniejsze małpy jednym ciosem ? Wtedy wy zostawicie te mrówki bez opieki.. pomyślcie o przyszłości waszej marnej rasy. Patrzył na twarze wszystkich pozostałych, idąc dalej z rękami w kieszeniach,starał się zobaczyć emocje i mimikrę. Starał się też wyczuć Ki wszystkich pojedynczo, kierując się do wyjścia z placu. Zostało paręset metrów do wyjścia do budynku.
Kiedy poszczególne rangi zaczęły atakować coraz to wyższe, Hikaru rozpalił na parę sekund aurę, która wytworzyła tak potężne fale powietrza, że zmiotło to praktycznie 90 % małp na terenie, zostali tylko najsilniejsi, elita, kapitanowie i najstarsi haj klas. Tych było niewielu bo przecież kapitanowie i elita ma na pewno lepsze rzeczy do roboty. Aura wgniotła tą większą połowę wojowników w ściany i oślepiła ich wystarczająco. Do tego poziom mocy mu skoczył na tyle wysoko, że żaden scouter już nie zachował się w działającej formie. Nie zdążyły nawet zarejestrować połowy jego możliwości. Dopiero wtedy Hikaru, Mistic o białych włosach skoncentrował wzrok na stojących jeszcze małpach. Przeliczył ich szybko.
- Przekazali wam moje żądania ? Przyszedłem tu po swoją rzecz, jeśli mi to utrudnicie, zginiecie. Mogę tak zniszczyć bez wahania połowę waszej populacji, nie obchodzi mnie to. Jesteście tylko ścierwem, w porównaniu z tym co było kiedyś, cieniem prawdziwych sayan! Chcecie żyć ? Pozwólcie mi przejść. Co wolicie ? Żebym zniszczył najsilniejsze małpy jednym ciosem ? Wtedy wy zostawicie te mrówki bez opieki.. pomyślcie o przyszłości waszej marnej rasy. Patrzył na twarze wszystkich pozostałych, idąc dalej z rękami w kieszeniach,starał się zobaczyć emocje i mimikrę. Starał się też wyczuć Ki wszystkich pojedynczo, kierując się do wyjścia z placu. Zostało paręset metrów do wyjścia do budynku.
Re: Plac przed budynkiem
Czw Sie 23, 2012 9:54 pm
___Saiyanie, którzy przeżyli stali jak wryci. Połowa z nich leżała już nieprzytomna na ziemi a reszta prawdopodobnie już nie żyła. Powbijani w ściany akademii, wyrzuceni gdzieś hen daleko w powietrze… Pozostało też kilku kapitanów bacznie przyglądających się całemu zamieszaniu. Nie wykazywali zbytniego zainteresowania. Wydawało się, że są nawet obojętni na to jak ginie robactwo. Wtem jeden z nich błyskawicznie pojawił się koło Hikaru.
- Uważasz nas za ścierwa mimo, iż z tego samego ścierwa się wywodzisz? Za kogo ty się uważasz? – Rzekł do Mistica stojąc za jego plecami. – Ci wszyscy tam zginęli gdyż zignorowali ostrzeżenia by nie lekceważyć swojego przeciwnika. Widziałeś by którykolwiek z nich wszedł na wyższy poziom niż super saiyana? – To była prawda. Żaden z wojowników nie wykrzesał z siebie maksimum mocy gdyż każdy liczył na to, iż ich liczebność załatwi sprawę. Nie mogli się bardziej mylić. Kapitan kontynuował swój wywód:
- Z pewnością żaden z tu obecnych nie dorównuje ci siłą. Udowodniłeś to uwalniając tą dziwną aurę. Mimo to… - W tym momencie jego włosy wydłużyły się do maksymalnej długości i przybrały złoty kolor. -… nie lekceważ nas! – Jego poziom mocy wahał się w tym momencie na poziomie około 90 000. Nadal sporo mu brakowało do Hikaru ale chciał tym samym pokazać, że saiyanie wcale nie są tacy słabi za jakich ich uważał. Po chwili wrócił do normalnego stanu. – Nie będę cię dłużej zatrzymywał. Nie chcę nie potrzebnego rozlewu krwi. Domyślam się czym jest ta twoja rzecz. Jeśli się nie pospieszysz to nic z niej nie zostanie. – Uśmiechnął się lekko odwracając jednocześnie plecami do swojego rozmówcy. Następnie zniknął gdzieś jakby rozpłynął się w powietrzu.
OCC: Jeśli nie masz nic do powiedzenia reszcie „ścierw” to możesz ZT na korytarz.
- Uważasz nas za ścierwa mimo, iż z tego samego ścierwa się wywodzisz? Za kogo ty się uważasz? – Rzekł do Mistica stojąc za jego plecami. – Ci wszyscy tam zginęli gdyż zignorowali ostrzeżenia by nie lekceważyć swojego przeciwnika. Widziałeś by którykolwiek z nich wszedł na wyższy poziom niż super saiyana? – To była prawda. Żaden z wojowników nie wykrzesał z siebie maksimum mocy gdyż każdy liczył na to, iż ich liczebność załatwi sprawę. Nie mogli się bardziej mylić. Kapitan kontynuował swój wywód:
- Z pewnością żaden z tu obecnych nie dorównuje ci siłą. Udowodniłeś to uwalniając tą dziwną aurę. Mimo to… - W tym momencie jego włosy wydłużyły się do maksymalnej długości i przybrały złoty kolor. -… nie lekceważ nas! – Jego poziom mocy wahał się w tym momencie na poziomie około 90 000. Nadal sporo mu brakowało do Hikaru ale chciał tym samym pokazać, że saiyanie wcale nie są tacy słabi za jakich ich uważał. Po chwili wrócił do normalnego stanu. – Nie będę cię dłużej zatrzymywał. Nie chcę nie potrzebnego rozlewu krwi. Domyślam się czym jest ta twoja rzecz. Jeśli się nie pospieszysz to nic z niej nie zostanie. – Uśmiechnął się lekko odwracając jednocześnie plecami do swojego rozmówcy. Następnie zniknął gdzieś jakby rozpłynął się w powietrzu.
OCC: Jeśli nie masz nic do powiedzenia reszcie „ścierw” to możesz ZT na korytarz.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Czw Paź 11, 2012 7:34 pm
Altair opuszczał sale treningową i kierował się na dziedziniec. Trochę mu było szkoda tego że nie poogląda sobie walki Saiyan, ale on też chciał stać się silniejszy więc bez szemrania postanowił wykonać powierzoną mu robotę. Zastanawiał się czy też nauczy się takich technik i czy osiągnie poziom jaki oni pokazywali. Najzabawniejsze było to że za pewne istnieją od nich o wiele potężniejsi wojownicy, co było i trochę straszne ale także bardzo...ekscytujące! Jego krew gotowała się w nim bo kochał walczyć, lecz nie był głupcem nie zamierza walczyć jeśli nie ma szans, chyba że uderza to w jego dumę albo w inne ważne dla niego sprawy jak honor...Altair po dość długiej drodze wreszcie dotarł do wyjścia z akademii, i pewnym krokiem otworzył drzwi. To co ujrzał wywołało w nim ogromne zdziwienie i podziw dla tego kto to zrobił...chociaż to był pewnie jakiś wróg. W każdym razie postanowił obejrzeć jakie były zniszczenia. Widział wiele zniszczonych posągów dzielnych i szanowanych wojowników w społeczeństwie Saiyan. Sporo z nich było po prostu obalonych i przewróconych, a niektóre przecięte dziwną energią na pół. Głowa jednego posągu była daleko od swojego ciała, a niektóre był całkowicie skruszone. Największe posągi także nie wytrzymały tego, lecz były tylko obalone i leżały czekając aż ktoś je ponownie postawi by przypominać o chwale dzielnych wojowników. Nawet ławki się nie ostały były całkowicie zniszczone, a drewno i drzazgi leżały i czekały na nieostrożnych gości. Chłopak musiał uważać by przypadkiem nie wejść na żadne szczątki z nich. Niektóre ławki nawet nie wiedząc jak znalazły się na górze akademii, a reszta było widoczna poza nią. Czyżby przeszło tu tornado? Im dalej szedł tym zniszczenia były większe. Widział ogromne kratery po uderzeniu ki blastów...masy pocisków jakby na planetę spadł deszcz meteorytów i to dość wielkich. Największy krater był w środku, za pewne było to epicentrum tych wszystkich zdarzeń, chociaż parę dużych też się znalazło. Wiele drzew było powywracanych, lub też leżało gdzieś daleko za akademią, a niektóre nawet były ze sobą jakby złączone. Zauważył także kilka drzew które były po prostu spalone za pomocą ki, a niektóre były niemal nienaturalnie powyginane w każdą z możliwych stron. Tak bardzo się skupił na ocenianiu zniszczeń że nie zauważył tego co ma pod sobą. Gdy tam spojrzał widział że wszędzie była krew i leżały ciała chyba z setki saiyan. Nie mięli szans najmniejszych z tym kim walczyli. Wielu z nich było kadetami i mieli podobny wiek do młodzieńca. Ale znalazł też tych z wyższą rangą, a gdzieniegdzie leżały ciała elit i weteranów. Co to musiał być za człowiek by tak to wszystko zniszczyć. Ostatnim na co spojrzał była akademia której także się oberwało bo widział w nich dziury po energii ki. Czuł że będzie miał bardzo sporo do sprzątania, postanowił jak najszybciej to zrobić więc szukał tego co miał niby na niego czekać. Chociaż także przeglądał te ruiny po drodze bo może trafi mu się coś ciekawego.
OOC: Dobra starałem się jakoś opisać te zniszczenia .
OOC: Dobra starałem się jakoś opisać te zniszczenia .
Re: Plac przed budynkiem
Pon Paź 15, 2012 8:10 pm
Altair przyglądając się zniszczeniom w pewnym momencie mógł usłyszeć czyjś głos:
- Hej ty! Tak... do ciebie mówię.
Dojrzał wnet wśród tego roju saiyan jednego nashi, który ewidentnie patrzył jego stronę. Za pewne to o nim mówił trener. Osobnik podszedł do niego na tyle blisko by nie musiał krzyczeć.
- To pewnie ty jesteś tym nowym kadetem. Jako jedyny nic nie robisz. Zatem rusz się i pomóż innym ogarnąć ten bajzel.
OCC: Napisz jak sprzątasz Wykaż się inwencją twórczą a nagroda cię nie ominie
- Hej ty! Tak... do ciebie mówię.
Dojrzał wnet wśród tego roju saiyan jednego nashi, który ewidentnie patrzył jego stronę. Za pewne to o nim mówił trener. Osobnik podszedł do niego na tyle blisko by nie musiał krzyczeć.
- To pewnie ty jesteś tym nowym kadetem. Jako jedyny nic nie robisz. Zatem rusz się i pomóż innym ogarnąć ten bajzel.
OCC: Napisz jak sprzątasz Wykaż się inwencją twórczą a nagroda cię nie ominie
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Pon Paź 15, 2012 8:43 pm
Altair rozglądał się po zniszczeniach i tylko mógł się domyślać jaki to potwór...lub jaka potężna istota dokonała takich zniszczeń. W końcu pokonanie tylu Saiyan i doprowadzenie tego miejsca do takiego stanu wymaga nie lada wysiłku. Chłopak wątpi czy byłby on w stanie zrobić kiedykolwiek takie zniszczenia. Jednakże obawiał się także o ochronę bo jeśli ktoś jest w stanie dokonać takiego zniszczenia to czy jest ktoś, kto może to zatrzymać. Młodzieniec długo nie mógł na tym rozmyślać bo od razu usłyszał jakiś głos. Nie wiedząc czy to do niego wskazał na siebie palcem, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą to zaczął szukać wzrokiem źródła tego głosu. Szybko dojrzał że to jest jeden z Nashi najwidoczniej lustrujący swoim wzrokiem saiyana. Za nim zdołał on do niego podejść to Nashi zrobił to przed nim. Gdy Altair usłyszał to co ma zrobić pokiwał tylko głową że zrozumiał i zabrał się do roboty.
Na pierwszy ogień poszły obalone posągi. Altair użył swojej siły by pomóc reszcie podnieść jeden z nich na miejsce...jeśli oczywiście się dało. Trudno było to zrobić żeby utrzymało się to w miejscu i najwidoczniej ki było używane by to jakoś przytwierdzić do podłoża. Całkiem ciekawe więc czarnowłosy postanowił wykorzystać ten patent. Gdy nadeszła chwila kolejnego posągu czerwonooki podniósł posąg używając do tego większości jego siły lecz w końcu mu się to udało. Użył swojej ki do przytwierdzenia tego posągu do podłoża bo w końcu wystrzeliwać ki blasty potrafi każdy Saiyan. Chłopak nie był wyjątkiem i w końcu udało mu się zrobić to samo co innym. Po pewnym czasie większość posągów stanęła na nogi lub była odnowiona przez budowniczych czy przez kogokolwiek kim oni byli. W końcu nadeszła kolej ostatniego największego posągu. Altair postanowił że się wykaże i sam to zrobi. Podniósł posąg z zamiarem postawienia go w jego miejscu. Myślał że mu się to nie uda, ale nie zamierzał się poddawać. Użył do tego całej swojej możliwej siły i....udało mu się to. Posąg stał na swoim miejscu a budowniczy zaraz postanowili go do niego przytwierdzić. Czarnowłosy był po tym bardzo zmęczony ale to był dopiero początek jego pracy. Był także z siebie bardzo zadowolony że udało mu się podnieść taki ciężar. Najwidoczniej nawet sprzątając można ciężko trenować. Postanowił pomóc sprzątnąć to co zostało po posągach których nie da się naprawić a było ich sporo. Gdy się z tym uporali nadeszła kolej na coś innego. Ławki całkowicie się nie nadawały do ponownej naprawy więc zostały po prostu przerobione na opał, czy na drewno do ponownego użytku. Saiyanie potrafią w końcu ponownie użyć tego i niczego nie zmarnować. Dość szybko stare ławki zostały zastąpione nowymi i już to wszystko nie wyglądało tak źle. Nadeszła kolej na drzewa. Z nimi nie było już tak łatwo bo większość była całkowicie zniszczona więc je także przerobiono na deseczki. Altair pomagał innym sadzić nowe drzewa, żeby to miejsce jakoś wyglądało. Te które się dało naprawić to wygięto na normalną stronę, bądź zostawiono tak jak jest, gdyż ładnie i ciekawie wyglądały. Kolejne to były kratery po ki blastach. Czerwonooki razem z resztą użyli jakiś starych wielkich szmat, prześcieradeł i innych rzeczy do przenoszenia, a następnie przenosili w tym mase ziemi by następnie zasypać kratery. Do tego ogromnego krateru ziemią zasypywali prawie wszyscy sprzątający Saiyanie. To też był niezły wysiłek dla chłopaka i robił się powoli zmęczony, ale to nie był czas na odpoczynek. Dziury w akademii zasypywano gliną czy czymś do tego podobnym i używano patentu z ki by za jej pomocą przyspawać glinę i by szybciej stwardniała w ścianach. Ostatnia rzecz która została to było sprzątanie ciał Saiyanów. Pomógł je tylko przenieść w jedno miejsce, a potem zanim się obejrzał zostały gdzieś przeniesione lecz on nie wiedział gdzie. Gdy cała praca została skończona Altair odnalazł tego Nashi i mu zdał raport.
-Dobra wszystko posprzątane. Coś jeszcze mam zrobić?
OOC: Chyba mój najdłuższy i najlepszy post. Przynajmniej mam taką nadzieję ^^.
Na pierwszy ogień poszły obalone posągi. Altair użył swojej siły by pomóc reszcie podnieść jeden z nich na miejsce...jeśli oczywiście się dało. Trudno było to zrobić żeby utrzymało się to w miejscu i najwidoczniej ki było używane by to jakoś przytwierdzić do podłoża. Całkiem ciekawe więc czarnowłosy postanowił wykorzystać ten patent. Gdy nadeszła chwila kolejnego posągu czerwonooki podniósł posąg używając do tego większości jego siły lecz w końcu mu się to udało. Użył swojej ki do przytwierdzenia tego posągu do podłoża bo w końcu wystrzeliwać ki blasty potrafi każdy Saiyan. Chłopak nie był wyjątkiem i w końcu udało mu się zrobić to samo co innym. Po pewnym czasie większość posągów stanęła na nogi lub była odnowiona przez budowniczych czy przez kogokolwiek kim oni byli. W końcu nadeszła kolej ostatniego największego posągu. Altair postanowił że się wykaże i sam to zrobi. Podniósł posąg z zamiarem postawienia go w jego miejscu. Myślał że mu się to nie uda, ale nie zamierzał się poddawać. Użył do tego całej swojej możliwej siły i....udało mu się to. Posąg stał na swoim miejscu a budowniczy zaraz postanowili go do niego przytwierdzić. Czarnowłosy był po tym bardzo zmęczony ale to był dopiero początek jego pracy. Był także z siebie bardzo zadowolony że udało mu się podnieść taki ciężar. Najwidoczniej nawet sprzątając można ciężko trenować. Postanowił pomóc sprzątnąć to co zostało po posągach których nie da się naprawić a było ich sporo. Gdy się z tym uporali nadeszła kolej na coś innego. Ławki całkowicie się nie nadawały do ponownej naprawy więc zostały po prostu przerobione na opał, czy na drewno do ponownego użytku. Saiyanie potrafią w końcu ponownie użyć tego i niczego nie zmarnować. Dość szybko stare ławki zostały zastąpione nowymi i już to wszystko nie wyglądało tak źle. Nadeszła kolej na drzewa. Z nimi nie było już tak łatwo bo większość była całkowicie zniszczona więc je także przerobiono na deseczki. Altair pomagał innym sadzić nowe drzewa, żeby to miejsce jakoś wyglądało. Te które się dało naprawić to wygięto na normalną stronę, bądź zostawiono tak jak jest, gdyż ładnie i ciekawie wyglądały. Kolejne to były kratery po ki blastach. Czerwonooki razem z resztą użyli jakiś starych wielkich szmat, prześcieradeł i innych rzeczy do przenoszenia, a następnie przenosili w tym mase ziemi by następnie zasypać kratery. Do tego ogromnego krateru ziemią zasypywali prawie wszyscy sprzątający Saiyanie. To też był niezły wysiłek dla chłopaka i robił się powoli zmęczony, ale to nie był czas na odpoczynek. Dziury w akademii zasypywano gliną czy czymś do tego podobnym i używano patentu z ki by za jej pomocą przyspawać glinę i by szybciej stwardniała w ścianach. Ostatnia rzecz która została to było sprzątanie ciał Saiyanów. Pomógł je tylko przenieść w jedno miejsce, a potem zanim się obejrzał zostały gdzieś przeniesione lecz on nie wiedział gdzie. Gdy cała praca została skończona Altair odnalazł tego Nashi i mu zdał raport.
-Dobra wszystko posprzątane. Coś jeszcze mam zrobić?
OOC: Chyba mój najdłuższy i najlepszy post. Przynajmniej mam taką nadzieję ^^.
Re: Plac przed budynkiem
Czw Paź 18, 2012 4:54 pm
Młody Nashi był akurat zajęty przenoszeniem zbroi i innych pozostałości po wojownikach, którzy tu zginęli. Widząc Altaira zatrzymał się na moment.
- Dobra. Jesteś wolny. A i zanim pójdziesz... rzucił mu coś ze sterty łupów. Był to scouter z czarnym szkiełkiem. - Trzymaj. Przyda ci się. Całkiem niezły model. Zakres do 100k i ma nawet kamerę nagrywającą w HD (xD). Tylko go nie zgub! - Powiedział znikając za progiem akademii.
OOC: Wytrzymałość: 1500HP. Możesz sobie dodać do ekwipunku
- Dobra. Jesteś wolny. A i zanim pójdziesz... rzucił mu coś ze sterty łupów. Był to scouter z czarnym szkiełkiem. - Trzymaj. Przyda ci się. Całkiem niezły model. Zakres do 100k i ma nawet kamerę nagrywającą w HD (xD). Tylko go nie zgub! - Powiedział znikając za progiem akademii.
OOC: Wytrzymałość: 1500HP. Możesz sobie dodać do ekwipunku
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Czw Paź 18, 2012 5:28 pm
Chłopak był już zmęczony tym przenoszeniem wszystkiego i sprzątaniem tego wielkiego bajzlu. Chociaż samych zniszczeń były ogromne ilości, a sam obraz ich był jak po jakiejś wojnie lub katastrofie, to został po paru godzinach posprzątany i naprawiony. Tak na prawdę czarnowłosy nie wiedział ile dokładnie godzin minęło, bo stracił całkowicie poczucie czasu, tak samo jak z resztą inni Saiyanie. Nie spodziewał się że sprzątanie może zabrać aż tyle czasu. Jedno wiedział na pewno...że był dość nieźle zmęczony, ale nadal miał siły na trening. Kończąc ostatnią rzecz i zdając raport Nashiego w końcu go znalazł. Ucieszył się że jest wolny, bo zostanie mu dzięki temu czas na trening. Gdy miał już odchodzić młody Saiyan coś mu rzucił. Czarnowłosy nie miał problemów ze złapaniem tego. Gdy to obejrzał to doznał wielkiego zaskoczenia. Jego oczom ukazał mu się bardzo fajny przedmiot z czarnym szkiełkiem. Czytał o tym i zobaczył że to scouter, nawet jeden z lepszych modeli. Do tego był w jego ulubionym kolorze więc był jeszcze bardziej szczęśliwy.
-Dzięki wielkie. Nie martw się nie zgubię go. Trzymaj się.
Rzucił zakładając swój nowiutki scouter. Od razu postanowił go wypróbować. Widział że większość Saiyan była kilka razy od niego potężniejsza, lecz to go zbyt bardzo nie zdziwiło, powiedzieć można więcej...to go bardziej zachęciło do treningów. Pożegnał się z resztą Saiyan i od razu ruszył do wejścia do akademii, aby skierować się ponowie do sali treningowej.
OOC: Mój ulubiony kolor . Mam nowy cel! Zdobyć cały czarny ekwipunek hehe.
Plac Przed Akademią -> Sala Treningowa
-Dzięki wielkie. Nie martw się nie zgubię go. Trzymaj się.
Rzucił zakładając swój nowiutki scouter. Od razu postanowił go wypróbować. Widział że większość Saiyan była kilka razy od niego potężniejsza, lecz to go zbyt bardzo nie zdziwiło, powiedzieć można więcej...to go bardziej zachęciło do treningów. Pożegnał się z resztą Saiyan i od razu ruszył do wejścia do akademii, aby skierować się ponowie do sali treningowej.
OOC: Mój ulubiony kolor . Mam nowy cel! Zdobyć cały czarny ekwipunek hehe.
Plac Przed Akademią -> Sala Treningowa
Re: Plac przed budynkiem
Nie Sty 27, 2013 1:50 pm
Tłum ludzi a w nim młody zmęczony kadet. Szedł. Wiedział gdzie ma się udać -dziedziniec- lecz nie wiedział po co. Takie było polecenie i trzeba je wykonać. Spojrzał nieco w górę. Promienie słoneczne przebijające się przez wysokiego kolesia idącego przed nimi padły na jego zmęczoną twarz. Chwile tak szedł, po czym jego oczy zmęczyły się blaskiem. Machnął raptownie głową w lewo i prawo by się ocknąć z krótkiego snu, w który zapadł patrząc na jasność. Nagle przypomniał sobie o czymś ważnym. Zapomniał wziąć z sali gdzie doprowadził się do takiego stanu, w jakim jest, swojej niebieskiej kurtki.
-Cholera… Będę musiał tam wrócić… Mam nadzieje, że nie napotkam na swojej drodze tego wesołego pana w czerwonych włosach. Jeśli do tego dojdzie to pewnie każe mi ćwiczyć a sił już nie mam-pomyślał Vernil. Na jego twarzy wymalował się smutek, który zastąpił wcześniejszą nutkę spokoju. Szli. Nagle chłopak postanowił podskoczyć i zobaczyć, co się dzieje. Przed nim wojownicy, za nim to samo… Jednak dziedziniec zbliżał się wielkimi krokami. Nagle skręt w lewo. Kilku Saiyan nie skręciło. Pewnie znali inną drogę, jednak teraz brązowooki nie przejmował się tym za bardzo. Szedł….
Nagle stop. Jeden krok za dużo. Vernil zatrzymał się na plecach wysokiego kolegi, który szedł przed nim. Nosem uderzył w jego zbroję. Chwycił narząd do oddechy dwoma rękoma i zaczął masować.
-Przepraszam pana. Trochę się zamyśliłem-powiedział cofając się o krok w tył. Wysoki wojownik, który miał strasznie wysokie czoło spojrzał się na niego z góry wzruszył ramionami i patrzył przed siebie. Vernil uspokoił się i także patrzył przed siebie czekając na informacje, po co wszystkich tutaj wezwano …
-Cholera… Będę musiał tam wrócić… Mam nadzieje, że nie napotkam na swojej drodze tego wesołego pana w czerwonych włosach. Jeśli do tego dojdzie to pewnie każe mi ćwiczyć a sił już nie mam-pomyślał Vernil. Na jego twarzy wymalował się smutek, który zastąpił wcześniejszą nutkę spokoju. Szli. Nagle chłopak postanowił podskoczyć i zobaczyć, co się dzieje. Przed nim wojownicy, za nim to samo… Jednak dziedziniec zbliżał się wielkimi krokami. Nagle skręt w lewo. Kilku Saiyan nie skręciło. Pewnie znali inną drogę, jednak teraz brązowooki nie przejmował się tym za bardzo. Szedł….
Nagle stop. Jeden krok za dużo. Vernil zatrzymał się na plecach wysokiego kolegi, który szedł przed nim. Nosem uderzył w jego zbroję. Chwycił narząd do oddechy dwoma rękoma i zaczął masować.
-Przepraszam pana. Trochę się zamyśliłem-powiedział cofając się o krok w tył. Wysoki wojownik, który miał strasznie wysokie czoło spojrzał się na niego z góry wzruszył ramionami i patrzył przed siebie. Vernil uspokoił się i także patrzył przed siebie czekając na informacje, po co wszystkich tutaj wezwano …
Re: Plac przed budynkiem
Wto Sty 29, 2013 3:59 am
Było tłoczno i przybywało coraz to nowych małp.-Patrz gdzie leziesz pokrako! - powiedział to Saiyan, który boleśnie wbił się łokciem w bok Halfa i poszedł dalej obrzucając pogardliwej wzrokiem mieszańca.
Ale to nie wystarczało mu w zupełności. Miał chyba jakąś dziką ochotę na małą zabawę. Bardzo przypadkowo nadepnął mu na odcisk, po czym jak biedak się wyprostował z bólu splunął mu prosto w twarz. - -Oj, pada. - po czym wybuchnął śmiechem.
Jednak było mu mało. Udając, że odchodzi odwrócił się gwałtownie i z całej siły przywalił mu napiętym ogonem w brzuch. Tak mocno, aż zgięło biedaka w pół. -Uważaj sieroto! - skrzywił się i palnął go w łeb.
Ale to nie wystarczało mu w zupełności. Miał chyba jakąś dziką ochotę na małą zabawę. Bardzo przypadkowo nadepnął mu na odcisk, po czym jak biedak się wyprostował z bólu splunął mu prosto w twarz. - -Oj, pada. - po czym wybuchnął śmiechem.
Jednak było mu mało. Udając, że odchodzi odwrócił się gwałtownie i z całej siły przywalił mu napiętym ogonem w brzuch. Tak mocno, aż zgięło biedaka w pół. -Uważaj sieroto! - skrzywił się i palnął go w łeb.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Wto Sty 29, 2013 6:29 pm
Altair zanim poleciał, spokojnie czekał na znajomego, aż ten zdoła podnieć te dwie leciutkie kuleczki. Jego walka z tym wyglądała wprost przezabawnie, a gdy w końcu mu się to udało to uniósł się do góry i poleciał razem z nim. Krwistooki leciał w stronę akademii obok saiyana Blade'a który jeszcze chwilę temu męczył się z podnoszeniem kul. Było to na prawdę zabawne, i poprawiło humor czarnowłosemu. Teraz sam wiedział jak ciężkie są te prozanowe kulki, a zważywszy, że towarzysz jest szybszy a nie silniejszy to mu pewnie sprawiało to nie małą trudność. W każdym razie to on miał oddać te artefakty, a sam Altair miał założony już na uchu scouter. Co do medalionu to był założony na jego szyi, ale był praktycznie nie widoczny. Ciekawiło go to czy ma on w sobie jakąś moc, ale raczej chyba nie. W każdym razie i tak taka nagroda by mu pasowała bo sam medalion wyglądał wspaniale, no i może dodawał mu trochę uroku, albo wyglądał dzięki temu straszniej i groźniej. Bardzo sporo czasu lecieli oni w stronę akademii a kulki które miał Blade, trochę nim majtały w obydwie strony, ale jakoś sobie radził. W końcu dotarli na plac gdzie było jakieś zbiorowisko osób. Wylądował gdzieś, gdzie było trochę więcej osób i rozejrzał się. Coś czuł, że ich to nie dotyczy, a jak będzie dotyczyło to ktoś im o tym powie, a teraz po prostu ruszył się w stronę wejścia do budynku.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Wto Sty 29, 2013 6:55 pm
Blade widział jak jego towarzysz do niego się wrócił, czyli oznaczało to jednak, że poczeka na niego. Gdy uporał się z tymi prozanowymi kulkami, podszedł trochę pod wiszącego nad nim w powietrzu Altaira i zaczął powoli unosić się do niego w powietrzu.
Gdy już był z nim na równo w powietrzu, zaczęli w bardzo powolnym tempie, lecieć w stronę placu, który znajdował się przy akademii. Mimo powolnego lotu, mogli podziwiać swoją piękną, czerwoną, majestatyczną planetę, która zaciekawiała ich w takim stopniu, że prawie wlecieli na siebie.
Kadet trochę się zagapił, by była mała stłuczka, ale na szczęście, ocknął z podziwu swojej planety. Trochę dziwił go fakt, że jego kompan, zatrzymał sobie ten wilczy medalion, po co mu było takie coś, to nawet nie przypomina jego rasy, tylko jakiegoś wilka, to było dla niego dziwne.
Po bardzo długim i emocjonującym locie, który był nawet sensacyjny, ponieważ prawie wcześniej wpadł na Altaira, dolecieli wreszcie do placu, który znajdował się nieopodal ich Akademii.
Z góry, można było zobaczyć, że mnóstwo osób znajduje się na placu, to było dla niego dziwne z lekka, dla jego towarzysza pewnie też. Gdy już wylądowali, tam gdzie nie było takiego tłoku, ruszył za czarnowłosym w stronę wejścia do budynku, ponieważ też chciał wiedzieć co się dzieję, dlaczego tu jest tylko wojsk, dlaczego nie ćwiczą, pewnie został wydany jakiś rozkaz, albo sam on tego nie wiedział.
Po prostu szedł za Altairem, starał mu się dotrzymać kroku, bo kulki z prozanu strasznie go obciążały.
Gdy już był z nim na równo w powietrzu, zaczęli w bardzo powolnym tempie, lecieć w stronę placu, który znajdował się przy akademii. Mimo powolnego lotu, mogli podziwiać swoją piękną, czerwoną, majestatyczną planetę, która zaciekawiała ich w takim stopniu, że prawie wlecieli na siebie.
Kadet trochę się zagapił, by była mała stłuczka, ale na szczęście, ocknął z podziwu swojej planety. Trochę dziwił go fakt, że jego kompan, zatrzymał sobie ten wilczy medalion, po co mu było takie coś, to nawet nie przypomina jego rasy, tylko jakiegoś wilka, to było dla niego dziwne.
Po bardzo długim i emocjonującym locie, który był nawet sensacyjny, ponieważ prawie wcześniej wpadł na Altaira, dolecieli wreszcie do placu, który znajdował się nieopodal ich Akademii.
Z góry, można było zobaczyć, że mnóstwo osób znajduje się na placu, to było dla niego dziwne z lekka, dla jego towarzysza pewnie też. Gdy już wylądowali, tam gdzie nie było takiego tłoku, ruszył za czarnowłosym w stronę wejścia do budynku, ponieważ też chciał wiedzieć co się dzieję, dlaczego tu jest tylko wojsk, dlaczego nie ćwiczą, pewnie został wydany jakiś rozkaz, albo sam on tego nie wiedział.
Po prostu szedł za Altairem, starał mu się dotrzymać kroku, bo kulki z prozanu strasznie go obciążały.
Re: Plac przed budynkiem
Wto Sty 29, 2013 11:36 pm
Altair i Blade wrócili do Akademii. Powoli udali się w stronę wejścia pilnowanego przez dwójkę strażników. Gdy zbliżyli się, jeden z nich spojrzał na Saiyan zaciekawiony i spytał:
- Hej, a Wy co tam macie? Pokazuj to, ale już - warknął pokazując na kulki i ogony trzymane przez Blade'a.
Najwyraźniej na teren Akademii nie można było wnieść nic, co nie zostałoby skontrolowane przez tą dwójkę. Tak więc nie ma wyboru, Alt i Blade muszą pokazać z trudem zdobyte przedmioty.
- Hej, a Wy co tam macie? Pokazuj to, ale już - warknął pokazując na kulki i ogony trzymane przez Blade'a.
Najwyraźniej na teren Akademii nie można było wnieść nic, co nie zostałoby skontrolowane przez tą dwójkę. Tak więc nie ma wyboru, Alt i Blade muszą pokazać z trudem zdobyte przedmioty.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Wto Sty 29, 2013 11:52 pm
Krwistooki już myślał, że misja jest praktycznie wykonana i nic im się nie może złego po drodze w akademii stać, a przynajmniej na razie. Jakież było jego zdziwienie gdy okazało się niestety inaczej. Ledwo zbliżyli się do wejścia pilnowanych przez strażników, a już zostali przez jednego z nich zatrzymani by pokazali co mają. Na szczęście Altair miał scouter, więc jak będą sobie chcieli coś przygarnąć, to dowództwo się o wszystkim dowie, czyli musi na razie być spokojny. Gorzej z kadetem więc go trzeba jakoś utemperować.
-Ja będę rozmawiał.
Cicho szepnął tak by Blade słyszał, ale reszta już nie, a następnie zaczął głośno i wyraźnie, by ci w scouterze go nawet słyszeli.
-Oczywiście, że możecie, ale spokojnie, nie trzeba nam bójki, żadnej czy kłótni a nic do ukrycia nie mamy. Blade podaj mi proszę ogony.
Rzeknął do znajomego i wyciągnał po nie ręke by następnie je pochwycić, zrobił to po to by nie zrobili tego tamci dwaj i je mocno trzymał. Następnie jednym z nich pomachał im przed twarzą uważnie pokazując.
-To są saiyańskie ogony. Nie pytajcie mnie się po co one są. Rozkazy z góry, a raczej nasza walka o to by to akademia otrzymała.
Następnie oddał oba Blade'owi i znów się do niego zwrócił.
-Teraz mi podaj kulki.
Ponownie je szybko pochwycił i choć były one ciężkie to każda z dłoni trzymała jedną, i pokazał im je.
-To są kulki z prozanu, najcięższego metalu dostępnego na tej planecie. Jest to prezent od Lorda Yaro dla akademii, a ja jestem jego wysłannikiem. Znacie go wogóle? Dość bogata i znana osoba, w każdym razie jest to prezent od niego a ja miałem je zanieść komuś bardzo ważnemu tutaj...
Ponownie oddał kulki przyjacielowi, i na wszelki wypadek uważnie obserwował co zrobi reszta.
-Ja będę rozmawiał.
Cicho szepnął tak by Blade słyszał, ale reszta już nie, a następnie zaczął głośno i wyraźnie, by ci w scouterze go nawet słyszeli.
-Oczywiście, że możecie, ale spokojnie, nie trzeba nam bójki, żadnej czy kłótni a nic do ukrycia nie mamy. Blade podaj mi proszę ogony.
Rzeknął do znajomego i wyciągnał po nie ręke by następnie je pochwycić, zrobił to po to by nie zrobili tego tamci dwaj i je mocno trzymał. Następnie jednym z nich pomachał im przed twarzą uważnie pokazując.
-To są saiyańskie ogony. Nie pytajcie mnie się po co one są. Rozkazy z góry, a raczej nasza walka o to by to akademia otrzymała.
Następnie oddał oba Blade'owi i znów się do niego zwrócił.
-Teraz mi podaj kulki.
Ponownie je szybko pochwycił i choć były one ciężkie to każda z dłoni trzymała jedną, i pokazał im je.
-To są kulki z prozanu, najcięższego metalu dostępnego na tej planecie. Jest to prezent od Lorda Yaro dla akademii, a ja jestem jego wysłannikiem. Znacie go wogóle? Dość bogata i znana osoba, w każdym razie jest to prezent od niego a ja miałem je zanieść komuś bardzo ważnemu tutaj...
Ponownie oddał kulki przyjacielowi, i na wszelki wypadek uważnie obserwował co zrobi reszta.
Re: Plac przed budynkiem
Sro Sty 30, 2013 12:28 am
Strażnicy obserwowali wystąpienie Alt'a z nieco podniesionymi brwiami. Nie przerywali jednak, a gdy skończył, przez moment żaden z nich się nie odzywał. Dopiero po chwili ten, który zażądał pokazania przedmiotów rzekł:
- W porządku, jeśli tak to możecie....
- Nie jest w porządku - przerwał mu drugi, dotąd milczący - w przypadku takich rzeczy trzeba przeprowadzić dodatkową procedurę. Lecz nie tutaj, za duży tłum. Za mną! - po czym zszedł z warty i ruszył w bok.
- Ale jakie procedury? Poza tym nie możemy ot tak sobie odejść, kto będzie pilnował wejścia?
- Zamknij się i chodź. Nie słuchałeś co mówili na ten temat na szkoleniu?
Jego partner patrzył na niego z miną osoby, która nie wie co jest grane, lecz po chwili zrezygnowany ruszył za nim. Nie szli zbyt długo, zatrzymali się w cieniu budynku w miejscu, gdzie prócz nich nie było nikogo. Znów stali chwilę w milczeniu, dopóki nie odezwał się mniej zorientowany strażnik.
- No więc? Co to za super tajemnicza procedura?
- Już Ci mówię - odpowiedział jego kompan pochylając się w jego stronę - musimy po prostu.... skręcić Ci kark!
Jak powiedział tak zrobił. Błyskawicznym ruchem złapał go obiema rękami za szyję. Szamotanina nie trwała długo. Rozległo się nieprzyjemne chrupnięcie i gość padł martwy. Zdrajca uśmiechnął się do Alt'a i Blade'a, włożył dwa palce do ust i zagwizdał. Po chwili z mroku wyszła jakaś zakapturzona postać. Omiotła wzrokiem całą scenerię. Rozległ się śmiech, po czym tajemnicza postać przemówiła znajomym głosem:
- Dobra robota, właśnie tego się po Tobie spodziewałem. Tylko szkoda tego tutaj - trącił stopą trupa.
Odchylił głowę do tyłu i zrzucił z niej kaptur.
- To chyba nie będzie Ci potrzebne - rzekł Kamaro i za pomocą telekinezy pozbawił Altair'a scouter'a - A więc przeczucie mnie nie myliło, zamierzaliście mnie oszukać. Nieładnie.
Spojrzał na artefakty trzymane w jego dłoniach. Zmarszczył czoło i po chwili dodał:
- Ale czegoś tutaj brakuje co nie? Gadaj gdzie masz medalion.
- W porządku, jeśli tak to możecie....
- Nie jest w porządku - przerwał mu drugi, dotąd milczący - w przypadku takich rzeczy trzeba przeprowadzić dodatkową procedurę. Lecz nie tutaj, za duży tłum. Za mną! - po czym zszedł z warty i ruszył w bok.
- Ale jakie procedury? Poza tym nie możemy ot tak sobie odejść, kto będzie pilnował wejścia?
- Zamknij się i chodź. Nie słuchałeś co mówili na ten temat na szkoleniu?
Jego partner patrzył na niego z miną osoby, która nie wie co jest grane, lecz po chwili zrezygnowany ruszył za nim. Nie szli zbyt długo, zatrzymali się w cieniu budynku w miejscu, gdzie prócz nich nie było nikogo. Znów stali chwilę w milczeniu, dopóki nie odezwał się mniej zorientowany strażnik.
- No więc? Co to za super tajemnicza procedura?
- Już Ci mówię - odpowiedział jego kompan pochylając się w jego stronę - musimy po prostu.... skręcić Ci kark!
Jak powiedział tak zrobił. Błyskawicznym ruchem złapał go obiema rękami za szyję. Szamotanina nie trwała długo. Rozległo się nieprzyjemne chrupnięcie i gość padł martwy. Zdrajca uśmiechnął się do Alt'a i Blade'a, włożył dwa palce do ust i zagwizdał. Po chwili z mroku wyszła jakaś zakapturzona postać. Omiotła wzrokiem całą scenerię. Rozległ się śmiech, po czym tajemnicza postać przemówiła znajomym głosem:
- Dobra robota, właśnie tego się po Tobie spodziewałem. Tylko szkoda tego tutaj - trącił stopą trupa.
Odchylił głowę do tyłu i zrzucił z niej kaptur.
- To chyba nie będzie Ci potrzebne - rzekł Kamaro i za pomocą telekinezy pozbawił Altair'a scouter'a - A więc przeczucie mnie nie myliło, zamierzaliście mnie oszukać. Nieładnie.
Spojrzał na artefakty trzymane w jego dłoniach. Zmarszczył czoło i po chwili dodał:
- Ale czegoś tutaj brakuje co nie? Gadaj gdzie masz medalion.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Sro Sty 30, 2013 1:05 am
Krwistooki nadal trzymał artefakty w dłoniach na wszelki wypadek, bo nie wiadomo czy pozwolą im przejść. Gdy już jeden się odzywał się, że mogą, to on zadowolony już miał zamiar oddać artefakty kadetowi, ale nagle odezwał się ten drugich co nie mówił wtedy nic. Kazał przeprowadzić jakąś dodatkową procedurę, a Altair wybałuszył oczy ze zdziwienia.
"-Jaką znowu procedurę pacanie?"
Pomyślał i już nawet miał zamiar mu to powiedzieć, ale cicho westchnął i poszedł za nim. Coś mu tu nie pasowało. Czemu idą tam gdzie nie ma ludzi? Chłopak był zaniepokojony, i myślał nad możliwymi drogami ucieczki. Nie było nic prawie, że ale góra była wolna. Najwyraźniej partner tego drugiego, też o niczym nie wiedział a minę miał nie tęgą...jakby mu się kupę zachciało, co jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że coś jest nie tak. Szedł coraz bardziej powoli, aż w końcu znaleźli się w cieniu budynków gdzie nie było praktycznie nikogo. W końcu tamten zapytał się o jakie procedury mu chodziło. Ten tylko pochylił się w jego stronę i...skręcił mu kark! Altair nie dowierzał swoim oczom i miał nadzieję, że scouter wszystko nagrał, albo by oni słyszeli. Zanim zdołał zareagować, ten tylko uśmiechnął się do nich i zagwizdał by kogoś wezwać, a z cienia wyszła zakapturzona osoba wrednie się śmiejąca. Zastanawiało go to kim ten facet jest, a ten tylko się odezwał dobrze im już znajomym głosem mówiąc, że tego się po nim spodziewał, trącając swoją nogą trupa strażnika. W końcu ruchem głowy zrzucił kaptur, a oczom czarnowłosego ukazała się znajoma mu brzydka morda Kamaro!
-Kamaro....
Powiedział, sam nie wierząc, że on tutaj jest. Niestety ponownie nic nie zrobił i za pomocą telekinezy wróg odebrał mu scouter, zapewne go wyłączając.
"-No to pięknie..."
Przeczucie Kamaro, i Altaira nie myliło ich obu. Mężczyzna spodziewał się, że może zostać wykiwany, a krwistooki, że coś tutaj jest nie tak. Ten zauważył jednak brak medalionu i kazał mu powiedzieć gdzie go ma. To była doskonała okazja, ale saiyan postanowił rżnąć głupa przynajmniej przez chwilę. Na wszelki wypadek pozostałe artefakty schował pod zbroję.
-Jaki medalion?
Udawał, że widząc jego wzrok nagle się wystraszył i będzie potulny jak baranek...nic bardziej mylnego.
-Aaa, ten medalion...
Rzekł cicho do rywala i udawał, że sięga po coś za zbroję i wyjął rękę ściśniętą w pięść, udając, że coś tam jest, a i na to wyglądało przynajmniej dla Kamaro.
-Mam go tutaj.
Nagle wyrzucił rękę przed siebie w stronę przeciwnika prostując ją i otwierając dłoń a także w jednej chwili wszedł na Czarną Aurę, by następnie wykrzyczeć.
-KIAIHO!
Odrzut fali powietrza powinien cisnąć go w jedną, ze ścian a Altair szybko poleciał do góry.
-Za mną!
Krzyknął do towarzysza i udał się do jedynego bezpiecznego miejsca...do dziadka Yaro! Miał już tam pewien plan...
"-Jaką znowu procedurę pacanie?"
Pomyślał i już nawet miał zamiar mu to powiedzieć, ale cicho westchnął i poszedł za nim. Coś mu tu nie pasowało. Czemu idą tam gdzie nie ma ludzi? Chłopak był zaniepokojony, i myślał nad możliwymi drogami ucieczki. Nie było nic prawie, że ale góra była wolna. Najwyraźniej partner tego drugiego, też o niczym nie wiedział a minę miał nie tęgą...jakby mu się kupę zachciało, co jeszcze bardziej utwierdziło go w przekonaniu, że coś jest nie tak. Szedł coraz bardziej powoli, aż w końcu znaleźli się w cieniu budynków gdzie nie było praktycznie nikogo. W końcu tamten zapytał się o jakie procedury mu chodziło. Ten tylko pochylił się w jego stronę i...skręcił mu kark! Altair nie dowierzał swoim oczom i miał nadzieję, że scouter wszystko nagrał, albo by oni słyszeli. Zanim zdołał zareagować, ten tylko uśmiechnął się do nich i zagwizdał by kogoś wezwać, a z cienia wyszła zakapturzona osoba wrednie się śmiejąca. Zastanawiało go to kim ten facet jest, a ten tylko się odezwał dobrze im już znajomym głosem mówiąc, że tego się po nim spodziewał, trącając swoją nogą trupa strażnika. W końcu ruchem głowy zrzucił kaptur, a oczom czarnowłosego ukazała się znajoma mu brzydka morda Kamaro!
-Kamaro....
Powiedział, sam nie wierząc, że on tutaj jest. Niestety ponownie nic nie zrobił i za pomocą telekinezy wróg odebrał mu scouter, zapewne go wyłączając.
"-No to pięknie..."
Przeczucie Kamaro, i Altaira nie myliło ich obu. Mężczyzna spodziewał się, że może zostać wykiwany, a krwistooki, że coś tutaj jest nie tak. Ten zauważył jednak brak medalionu i kazał mu powiedzieć gdzie go ma. To była doskonała okazja, ale saiyan postanowił rżnąć głupa przynajmniej przez chwilę. Na wszelki wypadek pozostałe artefakty schował pod zbroję.
-Jaki medalion?
Udawał, że widząc jego wzrok nagle się wystraszył i będzie potulny jak baranek...nic bardziej mylnego.
-Aaa, ten medalion...
Rzekł cicho do rywala i udawał, że sięga po coś za zbroję i wyjął rękę ściśniętą w pięść, udając, że coś tam jest, a i na to wyglądało przynajmniej dla Kamaro.
-Mam go tutaj.
Nagle wyrzucił rękę przed siebie w stronę przeciwnika prostując ją i otwierając dłoń a także w jednej chwili wszedł na Czarną Aurę, by następnie wykrzyczeć.
-KIAIHO!
Odrzut fali powietrza powinien cisnąć go w jedną, ze ścian a Altair szybko poleciał do góry.
-Za mną!
Krzyknął do towarzysza i udał się do jedynego bezpiecznego miejsca...do dziadka Yaro! Miał już tam pewien plan...
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Sro Sty 30, 2013 1:24 am
Blade miał nadzieję, że nie będzie musiał z nikim rozmawiać, więc można było rzec, że przez całą sytuację udawał sobie drzewo, które się nie ruszało, tak jakby go tutaj nie było. Gdy doszli do drzwi, które prowadziły do Akademii, zostali zatrzymani przez dwóch strażników, którzy chcieli zobaczyć co on właśnie tam niesie.
Niestety nie zostało im to pokazane, ponieważ do rozmowy, wmieszał się Altair, powiedział żeby kadet się nie odzywał i nawet tak zrobił, wolał żeby jego towarzysz wszystko załatwił, miał nadzieję, że obejdzie się bez mordobicia, bo po co to miał zaistnieć, jeszcze przy tylu osobach.
Zauważył nagle, jak strażnicy trochę odeszli w stronę drzwi, żeby coś obgadać, dokładnie nie wiedzieli o co chodzi, lecz po chwili, poszli w jakieś ustronne miejsce, gdzie można było usłyszeć jakieś chrupnięcie, całkiem możliwe że kości.
Po chwili, jeden ze strażników wyszedł, lecz tuż za nim, wyszedł jakiś saiyan w czarnym płaszczu, na dodatek miał pelerynę. Po chwili, zdjął pelerynę, a Altair powiedział "Kamaro". Kadet sam się zdziwił, że odkrył ich chytry plan co było bardzo dziwne. Nagle zobaczył jak ich przeciwnik, zabiera jakimiś telekinetycznymi mocami scouter jego kompana, to było nie za fajne.
Nagle Altair stworzył Kaiho w jego stronę, przez co kawałek go odepchnęło i zaczął uciekać w stronę nie wiadomo jaką. Zaraz po tym, usłyszał jak towarzysz odlatuję i ucieka w jakąś stronę.
Blade miał zamiar uciekać, lecz nie chciał, miał zamiar obić mordę temu całemu draniowi Kamaro. Zobaczył gdzie został odepchnięty, lecz nagle podleciał do jego ochraniarza i walnął go z kolanka w splot, przez co się złożył, spojrzał się z poważną miną na lecącego do tyłu Kamaro, wykrzykując:
ZŁAP MNIE JEŚLI POTRAFISZ, SKUR**** !!
Odwrócił się w stronę tam gdzie poleciał Altair, zaczął za nim lecieć, ponieważ chyba jego kompan miał plany co do załatwienia Kamaro.
Kadet już się nie mógł doczekać, aż ten poczuję jego pięść na jego ryjcu.
Niestety nie zostało im to pokazane, ponieważ do rozmowy, wmieszał się Altair, powiedział żeby kadet się nie odzywał i nawet tak zrobił, wolał żeby jego towarzysz wszystko załatwił, miał nadzieję, że obejdzie się bez mordobicia, bo po co to miał zaistnieć, jeszcze przy tylu osobach.
Zauważył nagle, jak strażnicy trochę odeszli w stronę drzwi, żeby coś obgadać, dokładnie nie wiedzieli o co chodzi, lecz po chwili, poszli w jakieś ustronne miejsce, gdzie można było usłyszeć jakieś chrupnięcie, całkiem możliwe że kości.
Po chwili, jeden ze strażników wyszedł, lecz tuż za nim, wyszedł jakiś saiyan w czarnym płaszczu, na dodatek miał pelerynę. Po chwili, zdjął pelerynę, a Altair powiedział "Kamaro". Kadet sam się zdziwił, że odkrył ich chytry plan co było bardzo dziwne. Nagle zobaczył jak ich przeciwnik, zabiera jakimiś telekinetycznymi mocami scouter jego kompana, to było nie za fajne.
Nagle Altair stworzył Kaiho w jego stronę, przez co kawałek go odepchnęło i zaczął uciekać w stronę nie wiadomo jaką. Zaraz po tym, usłyszał jak towarzysz odlatuję i ucieka w jakąś stronę.
Blade miał zamiar uciekać, lecz nie chciał, miał zamiar obić mordę temu całemu draniowi Kamaro. Zobaczył gdzie został odepchnięty, lecz nagle podleciał do jego ochraniarza i walnął go z kolanka w splot, przez co się złożył, spojrzał się z poważną miną na lecącego do tyłu Kamaro, wykrzykując:
ZŁAP MNIE JEŚLI POTRAFISZ, SKUR**** !!
Odwrócił się w stronę tam gdzie poleciał Altair, zaczął za nim lecieć, ponieważ chyba jego kompan miał plany co do załatwienia Kamaro.
Kadet już się nie mógł doczekać, aż ten poczuję jego pięść na jego ryjcu.
Re: Plac przed budynkiem
Sro Sty 30, 2013 3:42 pm
Pomysł Alt'a był dość wyszukany, lecz skuteczny. Kamaro odrzuciło na pobliską ścianę. Sytuacja młodych Saiyan byłaby dość dobra, gdyby nie głupota drugiego z nich. Zamiast rzucić się do ucieczki, ten zaatakował gościa udającego strażnika. Nie minęły 3 sekundy, a Blade stał unieruchomiony przez przeciwnika. Kamaro wstał, otrzepał się z kurzu i podszedł do nich. Wytworzył w dłoni Ki Sword'a i przystawił go krnąbrnemu chłopaki do gardła.
- Nie ruszaj się, bo wydłubię Ci oko - warknął - całkiem nieźle to obmyśliłeś - rzekł do Altair'a - gdyby nie ten tutaj to mielibyście szansę uciec. Na szczęście dla Nas ten głupiec ma mózg pojemności kieliszka. Złaź tu na dół, albo Twój koleżka uda się na spacer do nieba.
- Nie ruszaj się, bo wydłubię Ci oko - warknął - całkiem nieźle to obmyśliłeś - rzekł do Altair'a - gdyby nie ten tutaj to mielibyście szansę uciec. Na szczęście dla Nas ten głupiec ma mózg pojemności kieliszka. Złaź tu na dół, albo Twój koleżka uda się na spacer do nieba.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Sro Sty 30, 2013 5:29 pm
Pomysł krwistookiego miał szansę się udać i nawet Kamaro nie wiedział co się święci a potęga Kiaiho odrzuciła go na pobliską ścianę. W jednym momencie poszybował do góry, lecz nie widział nigdzie Blade'a.
"-A to co?"
Rozejrzał się, ale nigdzie tego bałwana nie było widać. Chłopak cicho westchnął, bo przez tego głupca cały jego misterny plan pójdzie sobie...pobiegać. Ze zgrozą na dole dojrzał wojownika który zaatakował tamtego drugiego zdrajcę. Niestety wiele to nie dało i w jednej chwili został złapany.
"-A wiec po planie..."
Pomyślał i szukał jakiejś drogi ucieczki, ale nie mógł go tu zostawić na pastwę losu.
-Blade ty cholerny idioto!
W końcu i Kamaro podszedł do Blade'a tworząc w łapie ki sworda i przyłożył go do gardła towarzysza. Chociaż pochwalił jego plan to dodał, że przez jego głupotę to się nie udało. Altair na wieść o tym, że mózg jego przyjaciela ma pojemność kieliszka prawie się roześmiał. Chcąc, czy nie chcąc, zleciał na dół.
-Jak długi byłby to spacer?
Zapytał się z uśmiechem.
-Chcesz mnie nie tego pacana prawda? A raczej artefaktów nie?
Zapytał się go, ale na wszelki wypadek nie podchodził za blisko i był gotowy do obrony, a drugie Kiaiho było gotowe do użycia.
"-A to co?"
Rozejrzał się, ale nigdzie tego bałwana nie było widać. Chłopak cicho westchnął, bo przez tego głupca cały jego misterny plan pójdzie sobie...pobiegać. Ze zgrozą na dole dojrzał wojownika który zaatakował tamtego drugiego zdrajcę. Niestety wiele to nie dało i w jednej chwili został złapany.
"-A wiec po planie..."
Pomyślał i szukał jakiejś drogi ucieczki, ale nie mógł go tu zostawić na pastwę losu.
-Blade ty cholerny idioto!
W końcu i Kamaro podszedł do Blade'a tworząc w łapie ki sworda i przyłożył go do gardła towarzysza. Chociaż pochwalił jego plan to dodał, że przez jego głupotę to się nie udało. Altair na wieść o tym, że mózg jego przyjaciela ma pojemność kieliszka prawie się roześmiał. Chcąc, czy nie chcąc, zleciał na dół.
-Jak długi byłby to spacer?
Zapytał się z uśmiechem.
-Chcesz mnie nie tego pacana prawda? A raczej artefaktów nie?
Zapytał się go, ale na wszelki wypadek nie podchodził za blisko i był gotowy do obrony, a drugie Kiaiho było gotowe do użycia.
Re: Plac przed budynkiem
Czw Sty 31, 2013 3:59 pm
Kamaro z uśmiechem obserwował jak Altair kieruje się z powrotem na ziemię. Odszedł od Blade'a, który nadal był uwięziony przez podstawionego strażnika, po czym skierował się do miejsca, gdzie jego rozmówca miał wylądować.
- Grzeczny chłopiec - skomentował - a więc jednak nie opuszczasz kamratów w potrzebie. Szlachetne, ale i głupie.
Najwyraźniej ten cwaniaczek bez skrupułów poświęciłby kogoś dla własnego zysku. Spokojnie czekał na reakcję Alt'a. Słysząc co ten ma do powiedzenia nieco się zezłościł.
- No pewnie, że chcę artefakty, chyba po to Was wysłałem. Dawaj je, szybko!
Rozejrzał się zaniepokojony w obie strony. Załatwianie interesów niedaleko wejścia do Akademii, nie było zbyt mądre, w każdej chwili ktoś może im przeszkodzić.
- Grzeczny chłopiec - skomentował - a więc jednak nie opuszczasz kamratów w potrzebie. Szlachetne, ale i głupie.
Najwyraźniej ten cwaniaczek bez skrupułów poświęciłby kogoś dla własnego zysku. Spokojnie czekał na reakcję Alt'a. Słysząc co ten ma do powiedzenia nieco się zezłościł.
- No pewnie, że chcę artefakty, chyba po to Was wysłałem. Dawaj je, szybko!
Rozejrzał się zaniepokojony w obie strony. Załatwianie interesów niedaleko wejścia do Akademii, nie było zbyt mądre, w każdej chwili ktoś może im przeszkodzić.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Czw Sty 31, 2013 4:23 pm
Krwistooki chłopak nie miał wyboru i musiał wylądować na ziemi. Może i nie był jakiś szlachetny czy dobry, ale towarzysza na pastwę losu nie zostawi. Zastanawiał się jak można by jeszcze wygrać. Cóż medalionu nie widać u niego, a i on nie zamierza tego ujawniać, co do artefaktów i ich oddania ma także pewien plan. Obserwował także w tym czasie Kamaro, który odszedł od jego towarzysza, chociaż nadal Blade był trzymany przez zdrajcę.
"-Nie jest dobrze...ale mój plan nadal ma szansę wypalić, chociaż tym razem będę nieźle ryzykował."
Jego przeciwnik jest raczej typem który poświęciłby każdego dla swojego zysku...dobrze, że jednak nie chciał mu oddać tych artefaktów. Oczywiście łatwo go było wkurzyć i to widać po jego reakcji, gdzie kazał dawać mu szybko artefakty i rozglądał się w obie strony...ciekawe. Ale zostaje jeszcze jedno ciekawe miejsce. W końcu pewien jego znajomy nadal jest w kasynie, a Kamaro wisi mu sporo pieniędzy, na dodatek nie ma pojęcia, że on tam jest, a strażnicy tamtego gościa wyglądają na silnych. Jak dobrze pójdzie to zdoła uwolnić Blade'a i razem z nim uciec do Yaro.
-Bym ci oddał, ale znając życie zabiłbyś mnie od razu. Poza tym na twoje nieszczęście nie mam medalionu, ale wiem gdzie go można zdobyć.
Na to stwierdzenie lekko się uśmiechnął.
-A mianowicie ten artefakt jest w kasynie. Tak dobrze, słyszałeś...w kasynie. Sam bym go zdobył już wcześniej, ale zważywszy na to, że nie miałem o co grać to mnie wywalili na zbity pysk z tej szulerni. Dlatego też wracałem do akademii po jakąś kasę czy przedmioty. A więc zrobimy tak pomogę ci zdobyć ten medalion, i oddam artefakty dopiero na miejscu bo wszędzie indziej byś mnie mógł bez problemu zabić, a wolę sobie jeszcze z tym moim głupim towarzyszem pożyć. A więc jak będzie...zgadzasz się?
Chłopak wiedział, że Kamaro jest inteligentny, ale pewnie i dumny więc jest szansa, że się zgodzi, na wszelki wypadek jednakże, był gotowy do obrony. Jeśli jego plan nie wypali to obaj są zgubieni.
-Po za tym nie wiem czy walka ze mną tutaj byłaby na miejscu prawda? Chyba nie chcesz by cię przyłapali, a widzę, że nie wiedząc czemu, bardzo ci na tych artefaktach...a najbardziej na medalionie zależy...ciekawe co w tym medalionie jest takiego co?
Dodał dopiero po pewnym czasie, starając się go przekonać, że warto posłuchać czarnowłosego wojownika.
"-Nie jest dobrze...ale mój plan nadal ma szansę wypalić, chociaż tym razem będę nieźle ryzykował."
Jego przeciwnik jest raczej typem który poświęciłby każdego dla swojego zysku...dobrze, że jednak nie chciał mu oddać tych artefaktów. Oczywiście łatwo go było wkurzyć i to widać po jego reakcji, gdzie kazał dawać mu szybko artefakty i rozglądał się w obie strony...ciekawe. Ale zostaje jeszcze jedno ciekawe miejsce. W końcu pewien jego znajomy nadal jest w kasynie, a Kamaro wisi mu sporo pieniędzy, na dodatek nie ma pojęcia, że on tam jest, a strażnicy tamtego gościa wyglądają na silnych. Jak dobrze pójdzie to zdoła uwolnić Blade'a i razem z nim uciec do Yaro.
-Bym ci oddał, ale znając życie zabiłbyś mnie od razu. Poza tym na twoje nieszczęście nie mam medalionu, ale wiem gdzie go można zdobyć.
Na to stwierdzenie lekko się uśmiechnął.
-A mianowicie ten artefakt jest w kasynie. Tak dobrze, słyszałeś...w kasynie. Sam bym go zdobył już wcześniej, ale zważywszy na to, że nie miałem o co grać to mnie wywalili na zbity pysk z tej szulerni. Dlatego też wracałem do akademii po jakąś kasę czy przedmioty. A więc zrobimy tak pomogę ci zdobyć ten medalion, i oddam artefakty dopiero na miejscu bo wszędzie indziej byś mnie mógł bez problemu zabić, a wolę sobie jeszcze z tym moim głupim towarzyszem pożyć. A więc jak będzie...zgadzasz się?
Chłopak wiedział, że Kamaro jest inteligentny, ale pewnie i dumny więc jest szansa, że się zgodzi, na wszelki wypadek jednakże, był gotowy do obrony. Jeśli jego plan nie wypali to obaj są zgubieni.
-Po za tym nie wiem czy walka ze mną tutaj byłaby na miejscu prawda? Chyba nie chcesz by cię przyłapali, a widzę, że nie wiedząc czemu, bardzo ci na tych artefaktach...a najbardziej na medalionie zależy...ciekawe co w tym medalionie jest takiego co?
Dodał dopiero po pewnym czasie, starając się go przekonać, że warto posłuchać czarnowłosego wojownika.
Re: Plac przed budynkiem
Pią Lut 01, 2013 4:56 pm
Na wieść o tym, że Alt nie zdobył jeszcze medalionu, Kamaro chwycił go za kołnierz i podniósł do góry. Zgrzytając zębami spojrzał ze złością na Saiyan'a
- Dlaczego do cholery jeszcze go nie masz? - wycedził.
Rozwścieczony jak osa wysłuchał wyjaśnień chłopaka. Po jego minie można było wywnioskować, iż kupił tę bajeczkę.
- W porządku. W takim razie pójdziesz teraz do kasyna i wygrasz dla mnie ten medalion. A jako zapłaty użyj tych kulek bądź ogonów, są sporo warte na czarnym rynku. I wejdziesz tam sam, ja dla własnego bezpieczeństwa wolę się tam nie pokazywać. Będę na Ciebie czekał nieopodal tej budy. Na razie.
Rzucił Altair'a na ziemię. Powoli ruszył w stronę zaułków, uprzednio gestem dłoni nakazując swemu pomagierowi aby poszedł z nim. Blade jako że nie miał wyboru, był zmuszony iść z nimi.
- Dlaczego do cholery jeszcze go nie masz? - wycedził.
Rozwścieczony jak osa wysłuchał wyjaśnień chłopaka. Po jego minie można było wywnioskować, iż kupił tę bajeczkę.
- W porządku. W takim razie pójdziesz teraz do kasyna i wygrasz dla mnie ten medalion. A jako zapłaty użyj tych kulek bądź ogonów, są sporo warte na czarnym rynku. I wejdziesz tam sam, ja dla własnego bezpieczeństwa wolę się tam nie pokazywać. Będę na Ciebie czekał nieopodal tej budy. Na razie.
Rzucił Altair'a na ziemię. Powoli ruszył w stronę zaułków, uprzednio gestem dłoni nakazując swemu pomagierowi aby poszedł z nim. Blade jako że nie miał wyboru, był zmuszony iść z nimi.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Pią Lut 01, 2013 5:55 pm
Krwistooki chłopak nie spodziewał się tego co po krótkiej chwili nastąpiło. Został uniesiony za kołnierz do góry i powoli tracił powietrze w płucach. To musiało nieźle zdenerwować Kamaro, a ten na dodatek pytał się czemu go jeszcze nie ma...No cóż. Najwidoczniej nie miał pojęcia, że coś takiego może się zdarzyć, a jeden saiyan może mu pokrzyżować jego plany. Na szczęście wojownik nadal żył toteż tłumaczył mężczyźnie czemu go jeszcze nie ma i gdzie jest. Jego mina ze wściekłej zmieniła się na bardziej spokojną jeśli tak to można wogóle nazwać. Na szczęście dla Altaira ten gość łyknął tą bajkę jak pelikan, co dało jakąś nadzieję czarnowłosemu na przetrwanie...no i uratowanie towarzysza. Ale to było idiotyczne, że z nim nie pójdzie...a raczej głupie dla Kamaro, ale to nawet lepiej dla chłopaka. Dostał od niego radę, by jako zapłaty użyć kulek lub ogonów. Ta już mu mówił, że są sporo warte na czarnym rynku. Jaka szkoda, że on już medalion ma, ale musi jakoś dogadać się z jego znajomym. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to ta sprawa odbije się temu facetowi czkawką. Gdy czarnowłosy wojownik został wreszcie puszczony na ziemię, to poczuł lekki ból w okolicach pleców, z powodu tego rzutu. Na szczęście nie było tak źle, to po pewnym czasie wstał i otrzepał się z kurzu.
-Ta na razie.
Wymamrotał Altair, który obmyślając plan także ruszył w stronę zaułków. Oby tamten gość nie miał nic do niego, w końcu krwistooki wygrał go uczciwie, nie musząc oszukiwać.
OCC: Plac Przed Akademią -> Zaułki
-Ta na razie.
Wymamrotał Altair, który obmyślając plan także ruszył w stronę zaułków. Oby tamten gość nie miał nic do niego, w końcu krwistooki wygrał go uczciwie, nie musząc oszukiwać.
OCC: Plac Przed Akademią -> Zaułki
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach