Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Centralny Plac
Sro Maj 30, 2012 12:19 am
Wielki plac z pomnikiem największego z królów, tym razem nie ukazany jako karykatura, tylko patetycznie, ku chwale planety. Najbardziej tłoczne miejsce na Vegecie, aż strach, gdyby ktoś wypuścił Power Ball'a na placu...
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Czw Gru 06, 2012 11:18 pm
Altair udał się na nieznaną mu misję do centrum po zjedzeniu dość wspaniałego posiłku i będąc wypoczętym oraz w pełni sił. Na wszelki wypadek był zawsze gotowy do walki bo nie wiadomo kogo mógłby spotkać. Wciąż był zadziwiony tymi niecodziennymi sytuacjami, tak jak tym, że kadet osiągnął białą aurę. A wyglądał na tak słabego w końcu oraz wylądował jak ptak mając w dupie kopertę. A także to, że został nawet nieźle ugoszczony w stołówce co pozwoliło mu na odzyskanie wszelkich sił witalnych, bo spodziewał się tego, że będzie najpewniej z kimś walczył...lecz od czego ma się techniki. W końcu tak długo trenował, a zamierzał więcej to był w stanie mierzyć się z trochę większymi zagrożeniami. Samo pokonanie saibamenów było czymś wielkim, a bez swojej inteligencji by tego nie dokonał. W każdym razie trzeba było pomyśleć co dalej trzeba zrobić. Po chwili dotarł na ogromny plac gdzie stał pomnik Największego z władcy Saiyan. Sporo ludzi tutaj chodziło, a mężczyzna nie lubił tłoków, lecz niestety musiał to jakoś znieść. W każdym razie zaczął szukać jakiegoś dowódcy, czy też dziwnych oznak w tej okolicy, używając także do tego scoutera, bo nie wiedział dokładnie co to za misja, więc przydało by się by ktoś mu ją wytłumaczył, i najlepiej by zrobił ją szybko, co było wątpliwe. Ale nie zamierza dać się tamtemu gościowi wyprzedzić. Rozglądał się uważnie, ale przez ten tłum ogoniastych wiele niestety nie widział. Na wszelki wypadek jego ogon zaczął oplatać tułów, a jego czujny wzrok dalej się rozglądał, czekając na to co ma się wydarzyć, czy coś w tym guście.
Re: Centralny Plac
Pią Gru 07, 2012 7:08 pm
- Ranny Saiyan:
Gdy tylko Saiyan wylądował na centralnym placu, to kilkadziesiąt metrów obok niego nastąpił wybuch jednego z pobliskich budynków, który zamienił się w kupkę gruzu. Nie mniej jednak komuś udało się wydostać. Tym kimś był małpi wojownik, nieco mniejszy od kadeta, w lekko rozszarpanym stroju i rozległymi ranami na ciele. Ledwo co potrafił doczłapać się do stojącego Altaira, przy którym kucnął, podpierając się dłonią o kolano. Oddech miał ciężki, ale rany nie wydawały się być tak poważne. Nieznajomy przetarł rękawem spocone czoło, po czym podniósł się z ziemi, spoglądając na kadeta. Minę miał nietęgą, więc Altair nie mógł się spodziewać dobrego traktowania. Chłopak błyskawicznie chwycił ręką za kołnierz stroju, po czym przybliżył jego twarz blisko swojej, plując na nią przy wymowie.
- Zwariowałeś idioto?! Co tutaj robisz?! Tutaj jest cholernie niebezpiecznie! Grupka Saiyan się zbuntowała i teraz okupują Dōbutsu hōru*. Jeśli uda im się uwolnić Krakena, to mamy wszyscy przesrane.... - Stwierdził, zaciskając jeszcze mocniej swoją pięść, po czym rzucił kadetem nieco do tyłu, wskazując na niego palcem. Widać, że sprawa była bardzo poważna, a że nie chciał, żeby ktoś na tym ucierpiał, to z prostych powodów będzie musiał przegonić gapia, który się tutaj przypałętał. Innych już po wybuchu nie było na placu, więc tylko ostał się kadet. - Wynoś się stąd! Nie ma sensu, żebyś tracił niepotrzebnie życie w walce z nimi. Słyszysz?!!!! WON!!!! - Wykrzyczał, machając energicznie ręką, i próbując przegonić kadeta, lecz czy ten usłucha? Wkrótce się dowiecie.
- OOC:
- * Sala Zwierząt/Tłumacz Google.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Pią Gru 07, 2012 9:02 pm
Altair po wylądowaniu na placu ze zgrozą dojrzał, że praktycznie nikogo na nim nie było. Rozejrzał się w to jedną i to w drugą stronę, nie wiedząc, czemu w najbardziej uczęszczanym miejscu na planecie nikogo nie ma. Cicho westchnął, nie mogąc niczego zobaczyć i popatrzył się jeszcze raz na ogromny posąg Władcy. Zastanawiał się także czemu tu jest tak pusto. Saiyan miał bardzo złe przeczucia. Nie dane mu było długo rozmyślać nad tą sprawą, gdyż po pewnym czasie dotarł do jego czułych uszów pewien niepokojący dźwięk. Kolejne co usłyszał to ogromny wybuch oddalony od niego o jakieś kilkadziesiąt metrów. Zapewne ktoś wysadził jeden budynek, lecz czarnowłosy nie wiedział czemu tak się stało. I choć go trochę przeraziło, to pozbierał się do kupy i był gotowy do działania. Spojrzał na pozostałości budynku który zamienił się w kupkę gruzu i skał. Nikt nie miał prawa tego przeżyć. A tu niespodzianka! Ktoś jednak przeżył i niedaleko niego wylądował nieco mniejszy od Altaira, ogoniasty wojownik. Miał niebywałe szczęście, że przeżył, ale zanim zdążył się zapytać co się dzieje ten zaczął próbować się do niego doczłapać i ukląkł na kolanie zbierając siły. Jego rany wyglądały potwornie, lecz nie sądził by były one jakieś poważne. Po pewnym czasie podniósł się z ziemi i chwycił kadeta za strój krzycząc i plując coś do niego. Nie wiele zrozumiał, gdyż ciągle on praktycznie pluł. Jedyne co usłyszał to to, że jest tu niebezpiecznie, saiyanie się zbuntowali nie wiedząc czemu a do tego chcą uwolnić jakiegoś Krakena. Zaprawdę dziwne to. Altair został odrzucony do tyłu, a sama sprawa wyglądała na poważną. Ale takie są najlepsze. Im trudniejsze tym lepiej. Po za tym to było nieważne. Ważne było to co się tutaj dzieję. Wytarł swoją twarz ze śliny wojownika, nie wiele robiąc sobie z jego ostrzeżeń. Popatrzył na niego poważną miną, a w jego krwistych oczach nie było widać strachu...tylko jakiś błysk. Podszedł bliżej nieznajomego i popatrzył się na niego.
-Dostałem misję i zamierzam ją wykonać. Po za tym nie boję się czegoś takiego, a już na pewno mnie nie przegonisz stąd.
Na chwilę się zatrzymał i popatrzył się w stronę zniszczonego budynku po czym kontynuował dalej.
-Nieźle oberwałeś, lecz mam nadzieję, że możesz walczyć bo twoja pomoc może mi się przydać. Wyjaśnij mi po drodze co tu się dokładnie stało, i najlepiej podaj jak najwięcej szczegółów oraz prowadź do tej sali zwierząt.
Jego głos ukazywał to, że na pewno nie zostanie przekonany by stąd uciec. Taki nie jest, a jeśli chce zyskać moc i awans to musi się takich rzeczy podejmować. Po za tym ciekawe o jakiego Krakena im chodziło. Miał nadzieję, że ten gość mu wszystko dokładnie wyjaśni, a tymczasem szedł za nim w stronę sali.
-Dostałem misję i zamierzam ją wykonać. Po za tym nie boję się czegoś takiego, a już na pewno mnie nie przegonisz stąd.
Na chwilę się zatrzymał i popatrzył się w stronę zniszczonego budynku po czym kontynuował dalej.
-Nieźle oberwałeś, lecz mam nadzieję, że możesz walczyć bo twoja pomoc może mi się przydać. Wyjaśnij mi po drodze co tu się dokładnie stało, i najlepiej podaj jak najwięcej szczegółów oraz prowadź do tej sali zwierząt.
Jego głos ukazywał to, że na pewno nie zostanie przekonany by stąd uciec. Taki nie jest, a jeśli chce zyskać moc i awans to musi się takich rzeczy podejmować. Po za tym ciekawe o jakiego Krakena im chodziło. Miał nadzieję, że ten gość mu wszystko dokładnie wyjaśni, a tymczasem szedł za nim w stronę sali.
Re: Centralny Plac
Pią Gru 07, 2012 9:42 pm
- Ranny Saiyan:
Saiyan nie mógł pojąć postawy Altaira, który mimo ostrzeżeń, postanowił jednak spróbować swoich sił w walce z zbuntowanymi małpami. No, ale cóż ma zatem zrobić? Ma go siłą wynieść stąd? Nie mógł zbytnio się formować, bo nadal miał rany, a leczenie trochę potrwa. Zresztą musiał zachować resztki mocy na walkę z przeciwnikami, ponieważ wiedział, że bez bójki się nie obejdzie. Westchnął głęboko, sięgając ręką do kieszeni, z której wyjął bandaż. Sprawnym ruchem owinął nim część swojej klatki piersiowej. Musiał w jakiś sposób zatamować krwawienie. Gdy już to uczynił, to w pewnym momencie schylił się lekko ku podłożu, z którego wyrwał dwa korzenie niebieskawej barwy. Roślinki rosły tutaj bardzo rzadko, co oznaczało, że mogą mieć jakieś ukryte właściwości. Jeden z nich zaczął żuć, zaś drugi podał chłopakowi.
- Trzymaj. Te korzenie rosną tutaj bardzo rzadko i chodź nie mają żadnych witamin, czy czegokolwiek, co mogłoby wzmocnić ci organizm, to przynajmniej zdołają na jakiś czas zaspokoić głód. A i kto wie. Mogą okazać się pomocne, gdy przyjdzie nam walczyć... - Stwierdził, spoglądając na Altaira, i czekając aż ten weźmie dziwny korzeń. Trochę zaczęło go denerwować, gdy kadet miał wątpliwości, co do zjedzenia tego "czegoś", więc w pewnym momencie uderzył go lekko w brzuch, jednocześnie wsadzając mu to do gardła. Wiedział, że po tym ciosie Saiyan się skrzywi, otwierając szeroko buzię. Chwilę później chwycił za jego szczękę, po czym zaczął nią poruszać, tym samym zmuszając kadeta do miętolenia zawartości. Ostatecznie Altair chodź był temu przeciwny, to zjadł to dziwne coś. Smak potrawy był byle jaki, ale na pewno było dużo lepsze niż paćka ze stołówki.
- Dobrze. Skoro już zjadłeś, to teraz mogę ci pokrótce wyjaśnić, co się tutaj stało... - Rzekł, kierując swój wzrok na kadeta, i kontynuując. - Tutaj, w tym miejscu znajduje się pełno robót, do których wysyłają rangą takich jak ty. To kopanie dziur, to tresura dzikich zwierząt, to nawet jako worki treningowe. Wszystko było na miejscu do czasu, w którym pojawił się jakiś nieznajomy gostek. Zaczął wszystkich roboli mamić gadkami i przez to powstały bunty. Kilkadziesiąt grup się złączyło i teraz robią burdel w tym miejscu. Normalnie byśmy się ich już wcześniej pozbyli, ale dowództwo wraca dopiero nad ranem, a nie mamy tyle czasu. Jeśli zdołają uwolnić Krakena, to będzie ciężko... - Rzekł, waląc z pieści w podłoże. Najwidoczniej wspominanie o tym potworze mocno go denerwowało. - Jednakże liczę na to, że zdołamy w jakiś sposób sobie poradzić. Nawet mam plan, ale za nim ci o nim opowiem, to pierw przedstawisz mi się i jeszcze raz potwierdzisz to, co przed chwilą powiedziałeś. Jeśli przyjdzie nam walczyć, a ty stchórzysz, to licz się z tym, że własnoręcznie cię zabiję. Czy zrozumiałeś, co do ciebie powiedziałem? - Rzekł, wskazując palcem na Altaira, i oczekując odpowiedzi.
- OOC:
- Korzeń ma ukryte właściwości, o których dowiesz się w dalszej części Questa.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Pią Gru 07, 2012 10:09 pm
Altair dość dziwnie się uśmiechał, gdyż tak naprawdę postawa tego saiyana który chciał go nakłonić do ucieczki po prostu go śmieszyła, ale nie aż tak by wybuchnąć śmiechem. Jest on w końcu saiyanem tak jak czarnowłosy, powinien wiedzieć, że przedstawiciel jego rasy nie zamierza uciec z pola walki, a w szczególności nie on. Po za tym krwistooki miał swoje ukryte cele. Może ta misja pomoże mu trzymać jego wewnętrznego demona na wodzy, bo może być problem jeśli będzie zabijał wszystko co stanie mu na drodze. W każdym razie nadal obserwował ogoniastego który najwidoczniej ledwo się trzymał ale tego nie okazywał. Cóż przynajmniej nie próbował już zmusić kadeta do ucieczki. Gdy ten westchnął to czarnowłosy ponownie na niego popatrzył. Zauważył, że wyciąga on bandaż by zatamować krwawienie. On sam musiał przyznać, że dość dobrze mu to poszło, chociaż na sanitariusza nie wyglądał. Na pewno miał on też większą rangę od niego, bo przecież pozory mogą mylić, a ten mały może być od niego o wiele silniejszy. Nie przejął się jednakże tym zbytnio, bo i po co. Nie potrzebna mu była na razie walka z nim, a tym bardziej walka z rannym...głupota. Zdziwił się bardziej, gdy ten schylił się i z podłoża wyrwał dwa dziwne niebieskie korzenie. Czegoś takiego to na pewno nie widział. Na dodatek ogoniasty zaczął to jeść a drugi wepchnął saiyanowi do ręki. Słuchał uważnie tego co on mówi, i uznał po tym, że nie powinien tego jeść a poza tym był najedzony. Widząc jego spojrzenie starał się to jednak zjeść. Niestety chociaż starał się to zjeść to już sam zapach go odrzucał, toteż po pewnym czasie się po prostu poddał. Najwidoczniej zirytował tym nieznajomego gdyż, oberwał lekko w brzuch i chcąc nie chcą skrzywił się otwierając lekko buzię, co wykorzystał mężczyzna i wepchnął mu do ust ten korzeń. Złapał go następnie za szczękę i zaczął ją poruszać w górę i w dół, aby to coś zostało zmiętolone. Altair lekko odepchnął jego rękę, dając mu do zrozumienia, że sam to zje. Był bardzo przeciwny zjedzeniu tego czegoś, ale nie miał wyboru. Smak miał praktycznie byle jaki, ale i tak był peszy od tej papki którą podawał mu gruby kucharz. Na szczęście wojownik po chwili zaczął mu wyjaśniać na czym to oni stoją. Zbierając wszystkie informacje do kupy wciąż go zastanawiało parę rzeczy, a na jego ostrzeżenie przez chwile nie odpowiadał. Dopiero po pewnym czasie się do niego zwrócił i zaczął mówić.
-Nie zamierzam uciekać. Wolę zginąć, niż stchórzyć, a to co mówisz jest dla mnie po prostu obrazą....No nieważne. Ciekawią mnie jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze kto dowodzi buntownikami, a po drugie...czym jest ten Kraken?
-Nie zamierzam uciekać. Wolę zginąć, niż stchórzyć, a to co mówisz jest dla mnie po prostu obrazą....No nieważne. Ciekawią mnie jeszcze dwie rzeczy. Po pierwsze kto dowodzi buntownikami, a po drugie...czym jest ten Kraken?
Re: Centralny Plac
Pią Gru 07, 2012 10:36 pm
- Ranny Saiyan:
Odpowiedz Saiyan'a niezbyt ucieszyła małpkę, który najwidoczniej mocno się zdenerwował. Chyba kadet nie do końca słuchał tego, co mu mówił. Najpierw miał się przedstawić, a nie od razu wypytywać o wszystkie potrzebne informacje. Nie mniej jednak spodobał mu się zapał kadeta i jego wola walki. Niestety wiedział, że każdy pochopny ruch może ich obu zgubić. I tutaj nasuwa się pytanie. Ile nieznajoma małpa posiada informacji na temat rzekomego potwora? A posiada bardzo dużo, ponieważ przekonał się na własnej skórze, jak dużą siłą dysponuje stworzony obiekt. Stworzony, ponieważ nie którzy Saiyanie zaczęli mieszać DNA różnych ras, z czego uzyskali dziwną mieszaninę, z której powstało człekopodobne "coś". Posiadało naprawdę dużą moc, stwarzało zagrożenie dla planety, ale ostatecznie udało się jednemu wybrańcowi zapieczętować monstrum.
- Nie mam czasu, żeby wyjaśniać Ci, jak wygląda Kraken, ale mogę rzec, że jest naprawdę silny... - Rzekł wzdychając głęboko, i próbując pohamować gniew. Musiał się uspokoić, ponieważ negatywne emocje nic w tej sytuacji nie pomogą. - A co do przywódcy buntowników... Z tego co się orientuję, to nazywa się "Joseph" i przybył tutaj nie wiadomo skąd. Chyba miał pracować na sektorze południowym, hmm... - Wytłumaczył, ocierając palcami bródkę, i rozmyślając przez dłuższą chwilę... - Aaa! Z tego co pamiętam, to nosi czerwony płaszcz, z wygrawerowanym na plecach trójkątem. Twarzy niestety nie widziałem, ponieważ do moich obowiązków należało tylko pilnowanie sektora północnego. - Skończył, obserwując kadeta, i czekając na jego reakcję.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Pią Gru 07, 2012 10:54 pm
Altair zauważył, dziwny wzrok nieznajomego...chyba jego odpowiedź go nieco zdenerwowała. Zastanawiało go czemuż to, no ale nieważne, przecież nic się takiego nie stało...chyba. Miał bardzo mało informacji o przeciwnikach a każdy zły i pochopny ruch na pewno go zgubi, a z resztą nie tylko go jednego, ale także nieznajomego. Cóż chcąc czy nie chcąc powinni działać razem, a jeśli nie mają zbyt wiele informacji o wrogu to ich szanse drastycznie maleją. Chyba będzie trzeba pójść na żywioł, oby tylko to się na nim później nie zemściło. Ciekawe też jest to jakie ma ukryte właściwości ten niebieski korzeń który to też saiyan musiał zjeść, chociaż niezbyt mu się to uśmiechało. Cóż było minęło a o jego właściwościach zapewne dowie się później, na razie postanowił wysłuchać małpkę. Niestety wiele się też nie dowiedziało Krakenie, tylko to, że jest na prawdę silny. To mu niewiele pomoże, jeśli by nie daj Boże doszło do walki z nimi. W każdym razie informacje o przywódcy buntowników też nie były pełne, a Imię nie wiele mu da. Interesującym faktem jednakże okazał się ten czerwony płaszcz z symbolem trójkąta. Jednakże nie poznał najważniejszego a mianowicie twarzy. Po wysłuchaniu popatrzył na saiyana i zaczął do niego mówić.
-Cóż te informacje nie wiele mi mówią, ale kij z tym. Trzeba uważać na pochopne kroki bo to może nas zgubić. Tak poza tym moje imię to Altair Drake, a ty kim jesteś?
Zapytał się wojownika i poczekał aż ten się przedstawi po czym kontynuował dalej.
-Jeśli to wszystko co powinienem wiedzieć, to jak możesz...prowadź do tej sali zwierząt, bo pomoc ci raczej się przyda prawda? Chociaż mi nie ukrywając też się przyda.
-Cóż te informacje nie wiele mi mówią, ale kij z tym. Trzeba uważać na pochopne kroki bo to może nas zgubić. Tak poza tym moje imię to Altair Drake, a ty kim jesteś?
Zapytał się wojownika i poczekał aż ten się przedstawi po czym kontynuował dalej.
-Jeśli to wszystko co powinienem wiedzieć, to jak możesz...prowadź do tej sali zwierząt, bo pomoc ci raczej się przyda prawda? Chociaż mi nie ukrywając też się przyda.
Re: Centralny Plac
Sob Gru 08, 2012 11:07 am
- Siegrein:
"Altair Drake", to imię trochę zaciekawiło Saiyan'a, który pokiwał tylko głową, waląc ze swojej pięści w klatkę piersiową. Choć bolesny był to dla niego gest, to raczej był wymagany. On sam często się w taki sposób się przedstawiał i mimo iż ma poranione ciało, to z takich zachowań nie zrezygnuje. Teraz mógł powiedzieć pewnie, jak się nazywa.
- Nazywam się Siegrein. - Odparł, zdejmując dłoń z klatki piersiowej, i obserwując kadeta. Trochę czuł mrowienia na rannym ciele, ale mimo wszystko mógł powstrzymać ból. - Chwila, chwila, chwila... Wiem, że chciałbyś już podjąć się zadania, ale pierw przedstawię ci plan działania. - Rzekł, w pewnym momencie kucając, i mierząc palcem w podłoże, na którym zaczął grafitować. - Jak wcześniej mówiłem, że walka będzie tutaj na miejscu, tak teraz cofam te słowa. Mimo wszystko zbuntowanych Saiyan jest zbyt dużo i jest mała szansa, że oboje dalibyśmy im radę. Tak więc wpadłem na pewien pomysł. - Wytłumaczył, rysując przejrzyście na ziemi i kontynuując. - Otóż, jak widzisz na rysunku. Przy wejściu znajduje się dwójka strażników, która wypuszcza i wpuszcza innych zbuntowanych. Za każdym razem pytają o jakieś hasło. Ponieważ mój zielony scouter poprawia słuch, to będę mógł je usłyszeć, gdy będziemy wystarczająco blisko... - Rzekł, w pewnym momencie otaczając kółkiem jednego ze zbuntowanych gostków. - Gdy już zdobędziemy hasło, to wtedy złapiemy jednego ze zbuntowanych, a wtedy ty założysz jego strój, powiesz hasło i przebadasz sytuację od wewnątrz. Ja niestety nie będę mógł ci przez jakiś czas pomóc, ponieważ tamci już widzieli moją twarz i coś takiego mogłoby nie wypalić. Jednakże ty jesteś nowy i jest szansa, że nie wykryją twoich zamiarów. - Rzekł, zatrzymując rysowanie i wstając z ziemi. Miał lekkie wątpliwości, czy kadet sobie z tym poradzi, ale mimo wszystko musiał wierzyć. I w pewnym momencie zaczął grzebać w kieszeni, z której wyjął jakiś dziwny przedmiocik, z wystającą końcówką. Podał go Altair'owi, po czym rzekł.
- To jest dysk. Używany przez nas, żeby niszczyć oprogramowania w laboratoriach. Ten tutaj jednak ma inne zadanie. Musisz nim wyłączyć wszystkie alarmy i kamery w Dōbutsu hōru, abym mógł po kryjomu pozbyć się każdego robotnika. Teraz jeśli byśmy zaatakowali, a ktoś by ich poinformował, to cały plan poszedłby w rozsypkę... Nie mniej jednak mam nadzieję, że wypali. - Odparł, podając jeszcze karteczkę kadetowi, na której był narysowany plan budynku. Robiąc ten gest miał lekkie wątpliwości. - Na pewno jesteś się prawdomówny i nie wykiwasz mnie, gdy przyjdzie do tego odpowiednia pora? - Zadał mu proste pytanie, czekając na jego odpowiedź.
- OOC:
- Otrzymałeś Pendrive(z ziemi, ale wgrany wirus pochodzi z Vegety.)
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Sob Gru 08, 2012 1:56 pm
Wojownik słuchał nieznajomego dość uważnie. Po pewnej chwili on również się przedstawił.
"Siegrein" dość ciekawe imię jak na ogoniastego, ale kadet nie był inny i jego imię też było dziwne jak na te realia. Gdy ten walnął się o klatkę piersiową zapewne w celu przedstawienia się, zdziwił się tym gestem, gdyż Siegrein był na dodatek poraniony i to musiało go nieźle zaboleć, a cały ból ukrywa w sobie. Cóż o planie działania nie zapomniał, ale on nie był tak głupi, aby nie móc tego mu wytłumaczyć podczas drogi. Saiyan przykucnął i zaczął rysować palcem na ziemi, jakiś plan. Chłopak poprawił swój czarny scouter i zaczął go uważnie słuchać. Może było warto sprawdzić scouterem jaką ten wojownik ma moc? Cóż to może zrobić później na razie wysłucha w całości dość ciekawego pomysłu. Taa, tacy jak oni zawsze mają jakieś hasła, więc plan już się powoli komplikował, a na dodatek buntowników jest podobno o wiele więcej niż ich. Na szczęście plan zdobycia hasła był dość prosty i ma szanse się powieść co już jest dobrym krokiem w kierunku wykonania misji. Co do pomysłu z założeniem stroju myślał o tym sceptycznie, ale musiał przyznać, że nie było to głupie. Miał tylko nadzieję, że nie wpadną. Po za tym jego scouter, może nagrywać dźwięk, ale także filmy, czy robić zdjęcia(tak jest to w ekwipunku), więc informacje powinien zdobyć bez problemowo. Argument, z tym czemu on nie może iść był słuszny, bo nie ma sensu jak widzieli jego twarz, a więc to kadet będzie musiał to zrobić. Siegrein wstał z ziemi, i wyglądał jakby o czymś głęboko myśleć. Po pewnej chwili zaczął grzebać w kieszeni i wyjął z niej dość ciekawy i dziwny przedmiot, mający wystającą prostokątną końcówkę. Wziął go do ręki aby temu się bliżej przyjrzeć. Zdziwił się, że taki przedmiocik może wyłączyć praktycznie cały system i oprogramowanie. Co do planu z wyłączeniem kamer może być trudno, ale dzięki temu dość łatwo pozbędą się robotników(komunistów). Problemem będzie zakradnięcie się z tym dziwnym dyskiem, aby wyłączyć alarmy i kamery, ale i to może się udać jeśli kadet odpowiednio się postara. Przyjął karteczkę z planem tego miejsca, gdyż może mu się bardzo przydać i nie będzie się błąkał po całych salach. Nadal mu nie odpowiadało to, że ten mu nie ufa więc postanowił się z nim tym podzielić.
-Brzydzę się czymś takim. Po za tym jeśli chcemy by plan się powiódł to musimy sobie nawzajem zaufać.
Te słowa wypowiedział dość pewnie, bo doskonale wiedział, że jak sobie nie zaufają to ich plan po prostu nie wypali, i obaj mogą przez to zginąć.
"Siegrein" dość ciekawe imię jak na ogoniastego, ale kadet nie był inny i jego imię też było dziwne jak na te realia. Gdy ten walnął się o klatkę piersiową zapewne w celu przedstawienia się, zdziwił się tym gestem, gdyż Siegrein był na dodatek poraniony i to musiało go nieźle zaboleć, a cały ból ukrywa w sobie. Cóż o planie działania nie zapomniał, ale on nie był tak głupi, aby nie móc tego mu wytłumaczyć podczas drogi. Saiyan przykucnął i zaczął rysować palcem na ziemi, jakiś plan. Chłopak poprawił swój czarny scouter i zaczął go uważnie słuchać. Może było warto sprawdzić scouterem jaką ten wojownik ma moc? Cóż to może zrobić później na razie wysłucha w całości dość ciekawego pomysłu. Taa, tacy jak oni zawsze mają jakieś hasła, więc plan już się powoli komplikował, a na dodatek buntowników jest podobno o wiele więcej niż ich. Na szczęście plan zdobycia hasła był dość prosty i ma szanse się powieść co już jest dobrym krokiem w kierunku wykonania misji. Co do pomysłu z założeniem stroju myślał o tym sceptycznie, ale musiał przyznać, że nie było to głupie. Miał tylko nadzieję, że nie wpadną. Po za tym jego scouter, może nagrywać dźwięk, ale także filmy, czy robić zdjęcia(tak jest to w ekwipunku), więc informacje powinien zdobyć bez problemowo. Argument, z tym czemu on nie może iść był słuszny, bo nie ma sensu jak widzieli jego twarz, a więc to kadet będzie musiał to zrobić. Siegrein wstał z ziemi, i wyglądał jakby o czymś głęboko myśleć. Po pewnej chwili zaczął grzebać w kieszeni i wyjął z niej dość ciekawy i dziwny przedmiot, mający wystającą prostokątną końcówkę. Wziął go do ręki aby temu się bliżej przyjrzeć. Zdziwił się, że taki przedmiocik może wyłączyć praktycznie cały system i oprogramowanie. Co do planu z wyłączeniem kamer może być trudno, ale dzięki temu dość łatwo pozbędą się robotników(komunistów). Problemem będzie zakradnięcie się z tym dziwnym dyskiem, aby wyłączyć alarmy i kamery, ale i to może się udać jeśli kadet odpowiednio się postara. Przyjął karteczkę z planem tego miejsca, gdyż może mu się bardzo przydać i nie będzie się błąkał po całych salach. Nadal mu nie odpowiadało to, że ten mu nie ufa więc postanowił się z nim tym podzielić.
-Brzydzę się czymś takim. Po za tym jeśli chcemy by plan się powiódł to musimy sobie nawzajem zaufać.
Te słowa wypowiedział dość pewnie, bo doskonale wiedział, że jak sobie nie zaufają to ich plan po prostu nie wypali, i obaj mogą przez to zginąć.
Re: Centralny Plac
Sob Gru 08, 2012 3:55 pm
- Siegrein:
Siegrein w końcu uświadomił sobie, że może zaufać kadetowi. Zachowanie, jak i reakcja kadeta mówiły same za siebie. Małpa był w głębi szczęśliwy, ponieważ miał przeczucie, że plan może wypalić. I skoro wszystko już sobie wyjaśnili, to mogą teraz spróbować odbić Salę Zwierząt.
- Nie mamy zatem czasu do stracenia. Musimy jak najszybciej udać się w kierunku wschodniego sektora, ponieważ właśnie tam znajduje się nasz cel. Wracać się już nigdzie nie będziemy, ani po żadne pożywienie, ani po ubiór itp. Teraz musimy się tylko modlić, żeby plan się powiódł. - Rzekł, w pewnym momencie klikając na swój scouter, który zaczął się włączać. Od razu pokazał jaką siłą dysponuje Altair, a na te liczby Saiyan zareagował tylko uśmiechem. Nie miał do czynienia z potężnym towarzyszem, ale coś przeczuwał, że oboje mogą namieszać w szykach Josepha.
- Dobrze. Wygląda na to, że w pobliżu nie ma nieprzyjaciół. Możemy zatem spokojnie przedostać się na wschodni sektor. - Odparł, wcześniej przeczesując scouter'em okolicę. A ponieważ nikogo oprócz ich dwóch nie było w pobliżu, to Saiyan bez jakichkolwiek sprzeciwów natychmiast pobiegł we wskazanym kierunku. Altair oczywiście zrobił to samo co towarzysz i oboje opuścili Centralny Plan, zostawiając za sobą tylko stertę gruzu i graficzne ślady na podłożu.
- ZT:
- Zmieniamy lokację na Wschodni Sektor. Jak Temat powstanie, to piszesz tam pierwszy posta, a później ja.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 4:11 pm
Altair leciał z dużą szybkością w stronę tak dobrze mu znanego miejsca jakim był Centralny plac. To tutaj właśnie poznał Siegreina który opanował złotą formę. Razem ramie w ramię, pozbyli się buntowników i rebeliantów ze wschodniego sektora. Chociaż raczej to zrobiła małpa a Altair po prostu zinfiltrował ośrodek i pozbył się kamer. Normalnie jak jakiś asasyn, ale nieważne. W każdym razie spotkali przywódcę i jego ucznia którego krwistooki się pozbył. No i właśnie u Siegreina zaobserwował pewną transformację przez którą mu wybuchł scouter. No niestety, mała to była strata bo w końcu musieli walczyć z tym potworem krakenem którego poprzednio pokonał ogoniasty. Niestety jego towarzysz oberwał zatrutym ogonem i to był właściwie jego koniec. Ostatnie co mogli zrobić to go pokonać. Czarnowłosy powstrzymywał potwora a Siegrein wykonał ostateczną technikę zabijając przeciwnika, niestety stracił życie, a Altair wykonał jego ostatnią wole niszcząc cały ośrodek. Po tych wspomnieniach jego uśmiech spadł z twarzy bo zdążył się zakolegować z nim. Niestety umarł dla tych którzy tego nawet nie wiedzą i których to wogóle nie obchodzi. Nie zamierzał podzielić jego losu. Na powrót na jego twarzy zjawił się uśmieszek a on sam już kontynuował poszukiwanie kulek z prozanu. Raczej powinno było mu łatwo znaleźć ogromny dom, a przy okazji wspomagał się scouterem. Dopiero gdyby, wogóle nie mógłby go odnaleźć to by zapytał o drogę. Jednakże uważał, że powinien znaleźć jego domek, ale co wtedy? O co poprosi go jegomość za te kule z prozanu? A może wogóle ich mu nie odda. Saiya-jin zdecyduje dopiero gdy odnajdzie tego faceta.
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 4:48 pm
Altair leciał dość długo. Pod nim roztaczały się dość piękne jak na tę planetę krajobrazy. Przeleciał niemalże cały Plac i wreszcie, w miejscu gdzie rozpoczynały się góry, spostrzegł czyiś dom.
"Dom" to była chyba jednak niewłaściwa nazwa, bo ten budynek należało nazwać pałacem. Z pewnością był on własnością kogoś bardzo bogatego, wiec to chyba to, o czym wspominał napotkany przez Alt'a ogoniasty. Wejścia pilnowała dwójka potężnie zbudowanych strażników. Nie wyglądali oni na osobników, którzy ot tak pozwolą wejść na teren swego Pana.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 4:58 pm
Krwistooki przez dość długi czas leciał przed siebie nigdzie nie mogąc znaleźć tego domku, albo po prostu był on dalej. Postanowił wiec podziwiać przez ten czas krajobraz na tej czerwonej skale. Musiał przyznać, że nie jest tak źle, ale szczyt piękna to to nie jest, ale jak na taką planetę...to nawet ładnie to wygląda. Nie miał jednak czasu to podziwiać i po prostu leciał dalej. Nie wiedział ile już kilometrów przeleciał, ale na pewno minął cały plac a chaty, jak nie ma tak nie ma. Nagle, gdy doleciał w rejon gór zobaczył jakiś dziwny budynek. Aż się zatrzymał by go podziwiać, musiał przyznać, że to pałac godny nawet króla. Gwizdnął icho z podziwem patrząc na ten dom, aż w końcu wylądował niedaleko niego. Był pewny, że to tu znajdzie kule z prozanu jednakże...zauważył potężnie zbudowanych strażników pilnujących wejścia.
"-No to zaczynają się schody."
Westchnął saiya-jin, myśląc jak tu się można dostać. Miał plan by po prostu tam się niepostrzeżenie dostać, ale warto najpierw spróbować się dogadać. Zdjął scouter chowając go do kieszeni i jednak zdecydował, że najpierw z nimi porozmawia. W tym celu podszedł do strażników i rzekł.
-Mam sprawę do pana tego domu. A mianowicie chodzi o kule z prozanu. Czy mógłbym z nim porozmawiać? To bardzo ważne....
Zakończył na z naciskiem bardzo ważne, jeśli go nie wpuszczą to będzie musiał się włamać...jak to jest możliwe.
"-No to zaczynają się schody."
Westchnął saiya-jin, myśląc jak tu się można dostać. Miał plan by po prostu tam się niepostrzeżenie dostać, ale warto najpierw spróbować się dogadać. Zdjął scouter chowając go do kieszeni i jednak zdecydował, że najpierw z nimi porozmawia. W tym celu podszedł do strażników i rzekł.
-Mam sprawę do pana tego domu. A mianowicie chodzi o kule z prozanu. Czy mógłbym z nim porozmawiać? To bardzo ważne....
Zakończył na z naciskiem bardzo ważne, jeśli go nie wpuszczą to będzie musiał się włamać...jak to jest możliwe.
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 7:37 pm
Po słowach Alt'a strażnik stojący na prawo spojrzał na niego podejrzliwie, po czym prychając odrzekł:
- Kule z prozanu? Czy Ty zdajesz sobie w ogóle sprawę ile takie coś waży? Nie wyniósłbyś tego nawet z pokoju Lord'a Yaro.
Przeniósł wzrok na swego kompana. Dwójka wartowników wymieniła charakterystyczne spojrzenia, kiwnęli głowami, po czym uśmiechnęli się przymilnie do Altair'a
- Słuchaj no młody. Jeśli mamy Cię przepuścić, to musimy sprawdzić, czy jesteś wystarczająco silny by unieść tę kulkę. Dlatego - tu podwinął prawy rękaw aż do ramienia, ukazując wspaniale rozwinięte, ogromne mięśnie - będziemy się siłowali na rękę.
- Będzie zabawa - dodał drugi ze śmiechem, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać.
Obydwaj udali się w stronę dużego, płaskiego głazu, który znajdował się nieopodal. To tam miał rozegrać się pojedynek.
OCC:
Taki mały sprawdzian siły. Wygrywasz, ale nie tak łatwo. Liczę na ładny opis tych wydarzeń.
- Kule z prozanu? Czy Ty zdajesz sobie w ogóle sprawę ile takie coś waży? Nie wyniósłbyś tego nawet z pokoju Lord'a Yaro.
Przeniósł wzrok na swego kompana. Dwójka wartowników wymieniła charakterystyczne spojrzenia, kiwnęli głowami, po czym uśmiechnęli się przymilnie do Altair'a
- Słuchaj no młody. Jeśli mamy Cię przepuścić, to musimy sprawdzić, czy jesteś wystarczająco silny by unieść tę kulkę. Dlatego - tu podwinął prawy rękaw aż do ramienia, ukazując wspaniale rozwinięte, ogromne mięśnie - będziemy się siłowali na rękę.
- Będzie zabawa - dodał drugi ze śmiechem, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać.
Obydwaj udali się w stronę dużego, płaskiego głazu, który znajdował się nieopodal. To tam miał rozegrać się pojedynek.
OCC:
Taki mały sprawdzian siły. Wygrywasz, ale nie tak łatwo. Liczę na ładny opis tych wydarzeń.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 9:37 pm
Krwistooki zastanawiał się co też zrobią ci goście. Raczej go tak po prostu nie przepuszczą to pewne. Co będą od niego wymagać? A może po prostu każą mu spadać? To jest całkiem możliwe. Strażnic spojrzał się na niego podejrzliwie, myśląc zapewne, że to jakiś morderca lub złodziej. Prychając odrzekł, że nie dałby rady tego unieść....jeszcze nie wiedzą na co go stać. Ale jak im ma udowodnić, że się mylą? Strażnik popatrzył na towarzysza i dziwnie się spojrzeli kiwając głowami i....uśmiechnęli się do saiya-jina? O co im może chodzić. Niedługo miał się tego dowiedzieć. Okazało się, że chcą go przetestować. Nie wiedział o co mu chodzi, ale słuchał dalej. Facet podwinął rękaw pokazując ogromne mięśnie i dodał, że będą się siłowali na rękę. Gdy usłyszał jak tam ty drugi się zaśmiał mówiąc, że będzie zabawa, czarnowłosy się uśmiechnął i odrzekł.
-Oj będzie.
Usiadł na przeciw tego z kim miał się pojedynkować....a raczej siłować. To był duży płaski głaz, ale saiyana bardziej ciekawiło czy wytrzyma.
-No to zaczynamy.
Rzekł łapiąc go za dłoń w żelaznym uścisku tak, aby łatwiej mu było się siłować i odliczył do trzech. Na "trzy" rozpoczęła się gra. Ręka przechylała się to na jedną, to na drugą stronę w pojedynku czystej siły, tu technika może pomóc, ale tak na prawdę na niewiele się zda. Im dłużej się siłowali, tym bardziej ich moc na siebie się oddziaływała. W pewnym momencie jego ręka niebezpiecznie przechylała się w drugą stronę, wiec postanowił użyć techniki i szybkości sprawiając, że trochę rozluźniono uścisk, a on sam z dużą siłą i szybkością sprawił, że ponownie jego ręka była na środku. To był morderczy pojedynek, a przeciwnik był silny. Po twarzy Altaira spływało trochę kropelek potu, ale jego przeciwnik także, się zmęczył robiąc się czerwony na twarzy. Na to tylko chłopak uśmiechnął się i zaczął używać coraz więcej siły, bo wtedy zamierzał ją oszczędzać, ale jednak warto go pokonać z całą potęgą. Rywal także nie pozostał dłużny i użył jeszcze większej siły niż przedtem. Wokół nich pojawiła się aura z powodu oddziaływania obu potężnych mocy aż w końcu kamienie na których siedzieli, zostały zniszczone i byli zmuszeni wstać, siłując się nadal. To powoli męczyło Altaira, ale nie zamierzał przegrać, użył jeszcze większej siły tak samo jak jego przeciwnik i na płaskim głazie robiły się rozwarcia jak podczas trzęsienia ziemi. Najwidoczniej skała nie wytrzymywała tak wielkiej mocy. W końcu strażnik użył prawie całęj swojej mocy, a ręka krwistookiego prawie dotykała podłoża.
-Nie...mogę...przegrać. Nie mogę przegrać....NIE PRZEGRAM!
Krzyknął używając swojej prawdziwej potęgi i gniewu co sprawiło, że strażnika prawie by odrzuciło. Altair z całą swoją mocą przycisnął rękę rywala do głazu co sprawiło, że kamień rozpadł się na malutkie kawałeczki z wybuchem, a sam saiya-jin ciężko oddychał....ale zwyciężył! Z tego był zadowolony.
-Oj będzie.
Usiadł na przeciw tego z kim miał się pojedynkować....a raczej siłować. To był duży płaski głaz, ale saiyana bardziej ciekawiło czy wytrzyma.
-No to zaczynamy.
Rzekł łapiąc go za dłoń w żelaznym uścisku tak, aby łatwiej mu było się siłować i odliczył do trzech. Na "trzy" rozpoczęła się gra. Ręka przechylała się to na jedną, to na drugą stronę w pojedynku czystej siły, tu technika może pomóc, ale tak na prawdę na niewiele się zda. Im dłużej się siłowali, tym bardziej ich moc na siebie się oddziaływała. W pewnym momencie jego ręka niebezpiecznie przechylała się w drugą stronę, wiec postanowił użyć techniki i szybkości sprawiając, że trochę rozluźniono uścisk, a on sam z dużą siłą i szybkością sprawił, że ponownie jego ręka była na środku. To był morderczy pojedynek, a przeciwnik był silny. Po twarzy Altaira spływało trochę kropelek potu, ale jego przeciwnik także, się zmęczył robiąc się czerwony na twarzy. Na to tylko chłopak uśmiechnął się i zaczął używać coraz więcej siły, bo wtedy zamierzał ją oszczędzać, ale jednak warto go pokonać z całą potęgą. Rywal także nie pozostał dłużny i użył jeszcze większej siły niż przedtem. Wokół nich pojawiła się aura z powodu oddziaływania obu potężnych mocy aż w końcu kamienie na których siedzieli, zostały zniszczone i byli zmuszeni wstać, siłując się nadal. To powoli męczyło Altaira, ale nie zamierzał przegrać, użył jeszcze większej siły tak samo jak jego przeciwnik i na płaskim głazie robiły się rozwarcia jak podczas trzęsienia ziemi. Najwidoczniej skała nie wytrzymywała tak wielkiej mocy. W końcu strażnik użył prawie całęj swojej mocy, a ręka krwistookiego prawie dotykała podłoża.
-Nie...mogę...przegrać. Nie mogę przegrać....NIE PRZEGRAM!
Krzyknął używając swojej prawdziwej potęgi i gniewu co sprawiło, że strażnika prawie by odrzuciło. Altair z całą swoją mocą przycisnął rękę rywala do głazu co sprawiło, że kamień rozpadł się na malutkie kawałeczki z wybuchem, a sam saiya-jin ciężko oddychał....ale zwyciężył! Z tego był zadowolony.
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 9:54 pm
Zwykłe siłowanie na rękę a ile emocji przynieść może. Ten pasjonujący pojedynek zakończył się ostatecznie wygraną Altair'a, chociaż i on musiał przyznać, że było to minimalne zwycięstwo. Pokonany strażnik masował sobie teraz obolałą rękę. Nawet nie spojrzawszy na ogoniastego, podszedł do bramy i zaczął kombinować coś przy hologramowym panelu. Wyższa technologia, nie ma co. Po chwili dało się usłyszeć:
- Lordzie Yaro za chwilę odwiedzi Pana gość.
Następnie spojrzał na Alt'a i rzekł:
- Możesz wejść. Od wyjściowych drzwi kieruj się cały czas na prawo.
On i jego partner ustawili się z powrotem bo obu stronach bramy.
OCC:
A więc masz pozwolenie na wejście. Na razie nikogo nie spotykasz, a jedynie zachwycasz się bogactwem staruszka.
- Lordzie Yaro za chwilę odwiedzi Pana gość.
Następnie spojrzał na Alt'a i rzekł:
- Możesz wejść. Od wyjściowych drzwi kieruj się cały czas na prawo.
On i jego partner ustawili się z powrotem bo obu stronach bramy.
OCC:
A więc masz pozwolenie na wejście. Na razie nikogo nie spotykasz, a jedynie zachwycasz się bogactwem staruszka.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 10:47 pm
Altair korzystał z chwili, nabierając coraz to więcej oddechów. Ale był dumny z siebie, że jednak nie jest taki słaby jak myślał. Ciekawe jak tam idzie Blade'owi. Miał nadzieję, że kadet nie zawali sprawy tym razem. Popatrzył się na strażników i widział jak ten drugi masuje sobie bolącą rękę i podszedł bo bramy coś tam wciskając na jakimś holograficznym panelu. Musiał przyznać, że to niezły bajer nie ma co. To się nazywa technologia.... Po chwili słyszał głos strażnika jak mówi do swojego pana Yaro, żę odwiedzi go gość. A następnie gdy skończył to spojrzał na ogoniastego i kazał mu iść cały czas w prawo. Po tym znowu stanął przy wejściu. Altair uśmiechnął się, ale przekroczył dumnie wrota wejściowe. Gdy przeszedł przez nie to jego oczom ukazał się zupełnie inny świat. Zachwycał się bogactwem i przepychem tego jegomościa. Nie dość, że pałac wspaniały to była tu masa różnych rzeczy. Najwidoczniej też był kolekcjonerem bo znalazł całkiem sporo różnych przedmiotów. Od starych, po te nowoczesne lub dziwne. Wyglądało to na styl barokowy popularny na tej dziwnej planecie Ziemi o której tyle czytał. Saiyanie mieli o niej sporo informacji, ale oczywiście nie wiedział czy to prawda. Im dłużej się przechadzał, tym bardziej go dziwiło ile tu jest wspaniałych rzeczy. Piękne wielkie kolumny, podtrzymujące dom, wspaniałe rzeźby, zapewne wielkich osób dla saiya-jinów, a także obrazy wiszące na ścianach, ciągnących się przez cały korytarz. Nie miał ochoty stąd wychodzić, i prawie zapomniał o swojej misji jaką było zdobycie kul z prozanu. Ale warto się po drodze rozejrzeć. To było na prawdę ogromne miejsce. Nie wiedział ile już szedł, ale przez parenaście minut na pewno. Chociaż te miejsce mu się bardzo podobało, a nawet zauważył, że podłoże było wykładane złotem a środki klejnotami, tak samo ściany to jednak wolał znaleźć tego staruszka.
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 11:35 pm
Saiyan przechadzał się po korytarzach tegoż pałacu. Obszerna kolekcja najróżniejszych pamiątek na pewno robiła wrażenie. Był właśnie przy schodach, gdy nagle....
- WRAAAHAHAHAHAHA! - rozległ się czyjś ogłuszający wrzask.
Wokół Altair'a pojawiły się nagle nie wiadomo skąd kłęby dymu. Gdy to wszystko już opadło jego oczom ukazał się... staruszek.
Ubrany dość dziwnie, dzierżący w dłoni laskę, okulary na czole....
- Yoooooo! - zawołał, jakby Alt stał na drugim końcu boiska piłkarskiego.
Wyszczerzył do niego zęby i stał tak jak gdyby nigdy nic.
- WRAAAHAHAHAHAHA! - rozległ się czyjś ogłuszający wrzask.
Wokół Altair'a pojawiły się nagle nie wiadomo skąd kłęby dymu. Gdy to wszystko już opadło jego oczom ukazał się... staruszek.
Ubrany dość dziwnie, dzierżący w dłoni laskę, okulary na czole....
- Yoooooo! - zawołał, jakby Alt stał na drugim końcu boiska piłkarskiego.
Wyszczerzył do niego zęby i stał tak jak gdyby nigdy nic.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Sob Sty 12, 2013 11:51 pm
Krwistooki saiyan, zapewne dalej by podziwiał ten wspaniały pałac i ogromny przepych jaki się w nim znajdował, lecz nagle usłyszał jakiś krzyk i nie wiedząc co się dzieję patrzył się w każdą stronę by się dowiedzieć skąd ten dźwięk dochodził. Gwałtownie się rozglądał kręcąc głową na wszystkie strony i sam siebie zapytał.
"-Co się dzieje?!"
Niestety nic nie mógł znaleźć i podrapał się po głowie, lecz wokół niego pojawiły się z niczego kłęby dymu, a gdy on się rozwiał to oczom ogoniastego ukazał się....jakiś dziwny jegomość. To był zapewne Lord Yaro. Tam ty facet miał rację, to był dość specyficzny gość. Jego ubiór był dziwny....zielona koszulka, krótkie niebieskie spodenki, okulary na czole i laska dzierżona przez dłoń. Zawołał do niego głośno, jakby ten znajdował się gdzieś daleko i uśmiechnął się....cóż to był dziwny typ, ale nic to, może uda mu się od niego zdobyć ten artefakt. Podrapał się po głowie nie wiedząc samemu jak na to zareagować, myśląc, że to jakiś komediowy sen. Westchnął, i pomyślał co chce powiedzieć, a następnie rzekł do staruszka.
-Witam....Pan to Lord Yaro?
Zapytał, ale tak na prawdę znał odpowiedź.
-Muszę przyznać, że to wspaniały pałac....ta technologia i przepych....
Zachwycał się tym nadal, ale nie zapomniał po co tu trafił.
-Miałbym do pana dwie prośby. Pierwsza to czy mógłby mi pan dać pewien artefakt....a mianowicie kule z prozanu? Kolejną prośbą byłoby możliwość spotkania się z pewnym cwaniakiem który jest w posiadaniu pewnego szarego medalionu w kształcie pyska. Zgaduje, jednakże że musiałbym coś zrobić prawda? A więc co takiego? Jeśli oczywiście się pan by zgodził na te dwie osobliwe prośby. No i jakby pan wiedział gdzie mogę znaleźć ten medalion to na prawdę byłbym wdzięczny. I zanim pan coś powie odnośnie kul...tak jestem na tyle silny, że to powinienem unieść.
Uśmiechnął się krwistooki, czekając na odpowiedź lokatora. Miał nadzieję, tylko że ten nie każe mu robić nic głupiego.
"-Co się dzieje?!"
Niestety nic nie mógł znaleźć i podrapał się po głowie, lecz wokół niego pojawiły się z niczego kłęby dymu, a gdy on się rozwiał to oczom ogoniastego ukazał się....jakiś dziwny jegomość. To był zapewne Lord Yaro. Tam ty facet miał rację, to był dość specyficzny gość. Jego ubiór był dziwny....zielona koszulka, krótkie niebieskie spodenki, okulary na czole i laska dzierżona przez dłoń. Zawołał do niego głośno, jakby ten znajdował się gdzieś daleko i uśmiechnął się....cóż to był dziwny typ, ale nic to, może uda mu się od niego zdobyć ten artefakt. Podrapał się po głowie nie wiedząc samemu jak na to zareagować, myśląc, że to jakiś komediowy sen. Westchnął, i pomyślał co chce powiedzieć, a następnie rzekł do staruszka.
-Witam....Pan to Lord Yaro?
Zapytał, ale tak na prawdę znał odpowiedź.
-Muszę przyznać, że to wspaniały pałac....ta technologia i przepych....
Zachwycał się tym nadal, ale nie zapomniał po co tu trafił.
-Miałbym do pana dwie prośby. Pierwsza to czy mógłby mi pan dać pewien artefakt....a mianowicie kule z prozanu? Kolejną prośbą byłoby możliwość spotkania się z pewnym cwaniakiem który jest w posiadaniu pewnego szarego medalionu w kształcie pyska. Zgaduje, jednakże że musiałbym coś zrobić prawda? A więc co takiego? Jeśli oczywiście się pan by zgodził na te dwie osobliwe prośby. No i jakby pan wiedział gdzie mogę znaleźć ten medalion to na prawdę byłbym wdzięczny. I zanim pan coś powie odnośnie kul...tak jestem na tyle silny, że to powinienem unieść.
Uśmiechnął się krwistooki, czekając na odpowiedź lokatora. Miał nadzieję, tylko że ten nie każe mu robić nic głupiego.
Re: Centralny Plac
Nie Sty 13, 2013 12:38 am
- Tak uważasz? - rzekł skrzeczącym głosem, łudząco podobnym do odgłosu wydawanego z siebie przez starą ropuchę - W takim razie obczaj to.
Podszedł do ściany i nacisnął jakiś guzik. W ścianie zrobił się niewielki otwór, przez który wyłoniło się urządzenie wyglądające na dość skomplikowane. Staruszek był bardzo niski, toteż ledwo do tej machiny sięgał. Odchrząknął po czym powiedział:
- Kawa z mlekiem z potrójnym cukrem!
Jednak z automatu zamiast kawy zaczęło się lać coś zgniłozielonego i to wcale nie do podstawionego kubka, lecz na podłogę. Yaro spojrzał pod nogi zdegustowany, po czym jednym, szybkim ruchem wgniótł niesprawne urządzenie na kilkadziesiąt centymetrów w ścianę.
- Eh znowu to samo, przysyłają jakiś szajs - wymamrotał pod nosem.
Następnie przeniósł swój wzrok z powrotem na Altair'a i rzekł:
- A Ty to w ogóle kim jesteś ziomek?
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Nie Sty 13, 2013 12:56 am
Altair zastanawiał się jak też odpowie mu starzec, ale stało się coś nieoczekiwanego. Podskoczył do góry mówiąc skrzeczącym głosem jak te żaby z Namek i powiedział by zobaczył to. Jegomość podszedł do ściany wciskając jakiś guzik, a z niej wyłoniło się urządzonko, na pozór bardzo skomplikowane....jak cała reszta tej technologii. Musiał przyznać, że śmieszyło go to jak staruszek próbował coś wcisnąć, a nie mógł bo był za niski. Oczywiście nie roześmiał się na głos, ale na jego twarzy nadal był uśmiech. Sam nie wiedział prawie po co przyszedł, ale postanowił dalej się mu przyglądać. Zamówił kawę z mlekiem, a Saiya-jin rozejrzał się po okolicy....te urządzenie miało mu dać jedzenie? Całkiem ciekawe. Nie mógł się doczekać by to zobaczyć, lecz stało się coś zupełnie innego. Zamiast kawy wylewało się coś zielonego jak te gluty ze stołówki i to nie do kubka, lecz na podłogę. Tym razem ledwo się powstrzymywał ze śmiechu, chociaż już przez to go bolał brzuch. Lord spojrzał się pod nogi, a potem jednym ruchem rozwalił urządzonko w drobny mak niszcząc też trochę ścianę. Altair stał jak ten słup soli z wielkimi oczami nie mogąc uwierzyć, że ten gościu jest taki silny. Powiedział, coś chyba że przysłali mu jakiś szajs i popatrzył na chłopaka pytając się kim on jest. Altair odchrząknął stając wyprostowanym i zaczął się przedstawiać.
-Me imię to Altair Drake. Jestem saiyanem - żołnierzem z akademii o randze Nashi. Tak jak mówiłem, przybyłem tu ponieważ ma pan kule z prozanu. No i także chciałem się zapytać czy mógłby mi je pan dać...a przy okazji jakby pan wiedział coś o szarym amulecie w kształcie mordy wilka to już byłoby super. No i pozostaje jeszcze sprawa pewnego cwaniaka z którym chciałbym pogadać, ale nie mogę bo go zabrali do aresztu...
Mówił wszystko jednym tchem robiąc przerwy na oddech. Ciekawe było czy on coś wie o amulecie...
-Me imię to Altair Drake. Jestem saiyanem - żołnierzem z akademii o randze Nashi. Tak jak mówiłem, przybyłem tu ponieważ ma pan kule z prozanu. No i także chciałem się zapytać czy mógłby mi je pan dać...a przy okazji jakby pan wiedział coś o szarym amulecie w kształcie mordy wilka to już byłoby super. No i pozostaje jeszcze sprawa pewnego cwaniaka z którym chciałbym pogadać, ale nie mogę bo go zabrali do aresztu...
Mówił wszystko jednym tchem robiąc przerwy na oddech. Ciekawe było czy on coś wie o amulecie...
Re: Centralny Plac
Nie Sty 13, 2013 1:16 am
- Żółwik Alciu. Możesz mi mówić Dziadku Yaro - stał i czekał cierpliwie, aż Altair "sklei" żółwika - Sam kiedyś służyłem w Akademii. Piękne czasy.... - rozmarzył się na chwilę.
Zaczął się kiwać na piętach analizując kolejne słowa Saiyan'a.
- Kulki z prozanu... prozanowe kulki.... czy to nie to, co dodaje się do zupy? - spytał głośno - Tak przy okazji hmm, coś bym wszamał, a Ty, piszesz się na to Alciu? - po czym nie czekając na jego odpowiedź ruszył w stronę schodów.
Gdy już wszedł na górę, skierował się na prawo. Na samym końcu korytarza znajdowała się kuchnia. Ogromne pomieszczenie pełne najróżniejszych akcesoriów i urządzeń kuchennych. Yaro podszedł do jednej z lodówek, używając Bukujutsu zawisł w powietrzu (gdyż ze swoim wzrostem nie sięgał nawet do drugiej od dołu półki), po czym zaczął w niej gmerać. Po chwili wyjął z niej dwa talerze, oba wypełnione po brzegi samymi rarytasami. Jeden z nich postawił na stole przed Alt'em, sam natomiast usiadł naprzeciwko.
- Itadakimasu! - zaskrzeczał i zabrał się za swoją porcję.
- GośćGość
Re: Centralny Plac
Nie Sty 13, 2013 1:36 am
Gdy już chłopak myślał, że czegoś się dowie to się okazało to co wtedy....olano te pytania. Westchnął na to ponownie, nie wiedząc co może z tym zrobić. Staruszek wyciągnął przed siebie zaciśniętą pięść mówiąc coś o żółwiku no i zdrobniając jego imię. A to ciekawe...on też służył w akademii....piękne czasy? Musiał być kimś ważnym więc. Ale cóż postanowił zrobić to co powiedział.
-Okey, Dziadku Yaro yo.
Powiedział i skleił z jegomościem żółwika. Ten co prawda mówił coś o kulkach z prozanu ale, chyba sam nie pamiętał co to jest. Gdy tylko powiedział coś o jedzeniu od razu brzuch podniósł mu się do góry. Chociaż ten nie czekał nawet na odpowiedź to saiyan odrzekł.
-Bardzo chętnie...no i dziękuję.
Warto przynajmniej podziękować mu za tą gościnność. Oj dziwny, był to saiya-jin, ale był o wiele lepszy niż ci z akademii. Z uśmiechem na ustach ruszył razem z nim w stronę kuchni. Oczywiście i to pomieszczenie było ogromne i miało ogromną ilość sprzętów i urządzeń kuchennych, czy innych akcesoriów. Gdy ten podszedł do lodówki i zawisł w powietrzu coś tam szukając i po chwili już wyjął dwa talerze. Co się na nich znajdowało to nie wiedział, ale pachniało wybornie. Usiadł na przeciwko Dziadka Yaro i powiedział.
-Itadakimasu!
Zabierając się za swoje jedzenie. To było o niebo lepsze niż to co dawali w akademii, aż się rozmarzył czując w podniebieniu takie łakocie, ale jadł normalnie z powodu szacunku dla gospodarza. Po zjedzeniu tego wszystkiego musiał przyznać, że czegoś tak dobrego jeszcze nie jadł w życiu.
-Dziękuję, było wspaniałe.
Uśmiechnął się i pomyślał czy warto nadal pytać o te artefakty....ale jednak najpierw zapyta o historie służby w wojsku.
-Może mi pan opowiedzieć co było, gdy służył pan w akademii? Jakąś przygodę opowiedzieć? Jaką miał pan rangę?
To go bardzo interesowało i poczekał aż Dziadek Yaro skończy i dopiero po tym zaczął mówić o artefakcie.
-Te kulki są stworzone z najwytrzymalszego materiału na tej planecie o nazwie prozan. Podobno jest tak ciężkie, że nie wielu jest w stanie to unieść. Oczywiście ja tych kulek bardzo potrzebuje...i jakby to nie był dla pana kłopot to czy mógłbym je wziąć? Oczywiście, jeszcze żeby tu się wogóle dostać musiałem pokonać strażnika w siłowaniu na rękę. Muszę przyznać, że ma pan potężnych ochroniarzy.
Uśmiechnął się na tą wzmiankę wciąż pamiętając swoje zwycięstwo.
-Okey, Dziadku Yaro yo.
Powiedział i skleił z jegomościem żółwika. Ten co prawda mówił coś o kulkach z prozanu ale, chyba sam nie pamiętał co to jest. Gdy tylko powiedział coś o jedzeniu od razu brzuch podniósł mu się do góry. Chociaż ten nie czekał nawet na odpowiedź to saiyan odrzekł.
-Bardzo chętnie...no i dziękuję.
Warto przynajmniej podziękować mu za tą gościnność. Oj dziwny, był to saiya-jin, ale był o wiele lepszy niż ci z akademii. Z uśmiechem na ustach ruszył razem z nim w stronę kuchni. Oczywiście i to pomieszczenie było ogromne i miało ogromną ilość sprzętów i urządzeń kuchennych, czy innych akcesoriów. Gdy ten podszedł do lodówki i zawisł w powietrzu coś tam szukając i po chwili już wyjął dwa talerze. Co się na nich znajdowało to nie wiedział, ale pachniało wybornie. Usiadł na przeciwko Dziadka Yaro i powiedział.
-Itadakimasu!
Zabierając się za swoje jedzenie. To było o niebo lepsze niż to co dawali w akademii, aż się rozmarzył czując w podniebieniu takie łakocie, ale jadł normalnie z powodu szacunku dla gospodarza. Po zjedzeniu tego wszystkiego musiał przyznać, że czegoś tak dobrego jeszcze nie jadł w życiu.
-Dziękuję, było wspaniałe.
Uśmiechnął się i pomyślał czy warto nadal pytać o te artefakty....ale jednak najpierw zapyta o historie służby w wojsku.
-Może mi pan opowiedzieć co było, gdy służył pan w akademii? Jakąś przygodę opowiedzieć? Jaką miał pan rangę?
To go bardzo interesowało i poczekał aż Dziadek Yaro skończy i dopiero po tym zaczął mówić o artefakcie.
-Te kulki są stworzone z najwytrzymalszego materiału na tej planecie o nazwie prozan. Podobno jest tak ciężkie, że nie wielu jest w stanie to unieść. Oczywiście ja tych kulek bardzo potrzebuje...i jakby to nie był dla pana kłopot to czy mógłbym je wziąć? Oczywiście, jeszcze żeby tu się wogóle dostać musiałem pokonać strażnika w siłowaniu na rękę. Muszę przyznać, że ma pan potężnych ochroniarzy.
Uśmiechnął się na tą wzmiankę wciąż pamiętając swoje zwycięstwo.
Re: Centralny Plac
Nie Sty 13, 2013 1:03 pm
Dziadek Yaro po zjedzeniu posiłku rozsiadł się na krześle i poklepał po brzuchu. Po słowach Alt'a wyprostował się, położył łokcie na stole i złożył dłonie jak do modlitwy.
- Chcesz wiedzieć Alciu jak to było w Akademii? Okej, dawno nikomu o tym nie opowiadałem. Hmm pomyślmy - położył brodę na złożonych dłoniach i przez chwilę wpatrywał się w sufit - zacznijmy od tego, że w Woju służyłem dobrych kilkadziesiąt lat. Przez ten czas dorobiłem się rangi Reishi, najwyższa jaką można otrzymać. Te wszystkie lata spędzone na polu bitwy to był wspaniały okres. Poznałem masę zajefajnych ziomków. Szkoda, że wszyscy oni kopnęli już w kalendarz - na jego twarzy pojawił się smutek, ledwo dostrzegalny przez krzaczastą brodę - Oczywiście nie tylko laliśmy się z innymi po mordach, był też czas na inne przyjemności, jeśli wiesz co mam na myśli - puścił oczko do Altair'a - dlatego tak bardzo lubiliśmy być wysyłani na misję w mieszanych składach. Kilku facetów, kilka panienek. Ehhh.... - rozmarzył się nieco - pamiętam jak na jedną misję zostałem wysłany sam z czterema cudnymi laseczkami - oczu mu się zaświeciły na samą wzmiankę o tym - Tak to właśnie było w Akademii Altuś. Przynajmniej za moich czasów.
Wstał, zabrał obydwa talerze i rzucił nimi przez całą długość kuchni, trafiając idealnie do stojącego kilkadziesiąt metrów dalej zlewu. Jego powierzchnia musiała być wypełniona czymś miękkim, gdyż nie było słychać dźwięku tłuczonego szkła. Usadowił się znowu na krześle i kontynuował:
- Najciekawszą misją była infiltracja mieszkańców jakiejś planety, nie pamiętam jak się zwała, to było kupę lat temu. Naszym Kapitanem był pewien Saiyan, starszy ode mnie o kilkanaście lat. Troszkę się z nim popsztykałem, więc rozwiązaliśmy to jak na ogoniastych przystało - pojedynkiem. Walka trwała całe dwa dzionki podczas których nie udało się wyłonić zwycięzcy. Żaden z Nas nie mógł powalić drugiego, ani nie chciał uznać jego wyższości. Parę lat później ten gość zasiadł na tronie Vegety. Tak to był Król - dodał uprzedzając pytanie Altair'a - nie ten obecny, lecz poprzedni.
Przez cały czas jak mówił bujał się na krześle. Po jego minie było widać, iż z wielką przyjemnością opowiada mu się te rzeczy. Najwyraźniej nie miał w ostatnich latach zbyt wielu słuchaczy.
- A więc te leniwce nadal zabawiają się w ten sposób? - odrzekł na wzmiankę o strażnikach - trudno im się dziwić, nie mają zbyt wiele do roboty, więc taki zakładzik musi ich cieszyć. To ja zapoczątkowałem tę minitradycję - dodał potakując głową - każdy kto chce tu wejść, musi pokonać moich strażników w jakiejś fizycznej konkurencji. Jak nie siłowanie na rękę, to wyścig. Jak nie wyścig, to co innego, zależy co im do łba wpadnie. A może masz ochotę zmierzyć się ze mną Altuś? - dodał z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Chcesz wiedzieć Alciu jak to było w Akademii? Okej, dawno nikomu o tym nie opowiadałem. Hmm pomyślmy - położył brodę na złożonych dłoniach i przez chwilę wpatrywał się w sufit - zacznijmy od tego, że w Woju służyłem dobrych kilkadziesiąt lat. Przez ten czas dorobiłem się rangi Reishi, najwyższa jaką można otrzymać. Te wszystkie lata spędzone na polu bitwy to był wspaniały okres. Poznałem masę zajefajnych ziomków. Szkoda, że wszyscy oni kopnęli już w kalendarz - na jego twarzy pojawił się smutek, ledwo dostrzegalny przez krzaczastą brodę - Oczywiście nie tylko laliśmy się z innymi po mordach, był też czas na inne przyjemności, jeśli wiesz co mam na myśli - puścił oczko do Altair'a - dlatego tak bardzo lubiliśmy być wysyłani na misję w mieszanych składach. Kilku facetów, kilka panienek. Ehhh.... - rozmarzył się nieco - pamiętam jak na jedną misję zostałem wysłany sam z czterema cudnymi laseczkami - oczu mu się zaświeciły na samą wzmiankę o tym - Tak to właśnie było w Akademii Altuś. Przynajmniej za moich czasów.
Wstał, zabrał obydwa talerze i rzucił nimi przez całą długość kuchni, trafiając idealnie do stojącego kilkadziesiąt metrów dalej zlewu. Jego powierzchnia musiała być wypełniona czymś miękkim, gdyż nie było słychać dźwięku tłuczonego szkła. Usadowił się znowu na krześle i kontynuował:
- Najciekawszą misją była infiltracja mieszkańców jakiejś planety, nie pamiętam jak się zwała, to było kupę lat temu. Naszym Kapitanem był pewien Saiyan, starszy ode mnie o kilkanaście lat. Troszkę się z nim popsztykałem, więc rozwiązaliśmy to jak na ogoniastych przystało - pojedynkiem. Walka trwała całe dwa dzionki podczas których nie udało się wyłonić zwycięzcy. Żaden z Nas nie mógł powalić drugiego, ani nie chciał uznać jego wyższości. Parę lat później ten gość zasiadł na tronie Vegety. Tak to był Król - dodał uprzedzając pytanie Altair'a - nie ten obecny, lecz poprzedni.
Przez cały czas jak mówił bujał się na krześle. Po jego minie było widać, iż z wielką przyjemnością opowiada mu się te rzeczy. Najwyraźniej nie miał w ostatnich latach zbyt wielu słuchaczy.
- A więc te leniwce nadal zabawiają się w ten sposób? - odrzekł na wzmiankę o strażnikach - trudno im się dziwić, nie mają zbyt wiele do roboty, więc taki zakładzik musi ich cieszyć. To ja zapoczątkowałem tę minitradycję - dodał potakując głową - każdy kto chce tu wejść, musi pokonać moich strażników w jakiejś fizycznej konkurencji. Jak nie siłowanie na rękę, to wyścig. Jak nie wyścig, to co innego, zależy co im do łba wpadnie. A może masz ochotę zmierzyć się ze mną Altuś? - dodał z lekkim uśmiechem na twarzy.
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach