Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Plac przed pałacem

+9
Rota
Red
NPC
Kuro
Khepri
Burzum
Kanade
Hikaru
NPC.
13 posters
Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Plac przed pałacem Empty Plac przed pałacem

Sro Sie 12, 2015 10:09 am
Plac to centralne miejsce dające wstęp do południowego głównego wejścia. Jak przystało na część wizytową znajduje się tu wiele wspaniałych i ogromnych marmurowych pomników wielkich władców Vegety, między innymi samego króla Zella Juniora oraz jego dziadka Zella. Głównego wejścia do pałacu strzegą zwykli strażnicy oraz kilku żołnierzy z Gwardii Królewskiej rozmieszczonych na przestrzeni placu. Dodatkowo na drugim piętrze jest wysunięty z budowli w stronę placu taras służący panującym władcom do przemówień dla zebranego ludu oraz podniosłych mów podnoszących morale żołnierzy.

Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Wto Sie 18, 2015 12:24 pm
Wioska Kuro:
Niestety Hikaru zauważył, że nie da się przetransportować ludzi do centrum pałacu, w którym znajdował się Zell. Założono jakieś wytłumienie przez co nie dało się wewnątrz wyczuć Ki. Mistic musiał wyrzucić jedyny plan działania do kosza. Koniec Blieckriegu. Zanim się zaczął. Trzeba będzie sobie wywalczyć każdy kawałek drogi do sali tronowej. Poza tym tak naprawdę właściwie nie było pewności, że król dalej się tam znajdował. Być może przeszedł do jakiegoś bunkra, choć znając Zella mistic podejrzewał, że cała sala tronowa także była bunkrem i centrum dowodzenia jednocześnie. Albo przynajmniej miała wgląd do tego. Cała grupa z wioski nie miała żadnego planu, ani łączności z innymi buntownikami. Eh... wyglądało to parszywie. Jeśli podejrzewania Hikaru się sprawdzą nie może być już gorzej. Pozostanie jedynie myśl, że uda mu się shackować komputery pałacowe by pozyskać mapy, oraz potrzebne dane o uzbrojeniu a także usytuowaniu małp broniących króla. Na to jednak białowłosy nie był kompletnie gotowy, miał jedynie scouter i parę aplikacji na nim do hackowania, niezbyt aktualne. Nie ma do dyspozycji żadnego wirusa, Robaka, Trojana... kompletnie nic. A stworzenie czegoś takiego trwa przynajmniej kilka godzin, których już nie mają. Cóż, trzeba było się oprzeć na wiedzy jaką chłopak posiadł przez ostatnie trzy wieki. Przebrał się w mistyczny stój zostawiając sobie jedynie w gi swój dragon scouter, w którym miał kilka przydatnych dodatkowych aplikacji, a także okulary ciemne, na nosie, oraz jak zawsze swój miecz na plecach. Był gotowy by ruszyć do walki.

Pałac:
Przez całą drogę czuli jak rozgrywa się w mieście piekło. To już nie była bitwa. Tak wygląda właśnie wojna. Mnóstwo rozbudzających się Ki, a także gasnących bezpowrotnie. Bunt się rozpoczął. Ten wielki wybuch, który wyczuli jeszcze w wiosce świadczył o rozpoczęciu akcji. Coś jednak było nie tak. Tej nocy miała nastąpić pełnia, zaledwie chwila została do wejścia Księżyca w zenit. Zaraz osiągnie pełną moc, a fale Burtza zamienią wszystkich ogoniastych w Oozaru. Zell chyba jakoś zablokował tych, którzy nie kontrolują małp ? Pewnie nie... to nie znaczy, że nie może... raczej chodzi o to, że go nie obchodzą straty w ludziach. Zell podobnie jak jego przodek jest idiotą nie dbającym kompletnie o swoją armię. Nie obchodzi go śmierć milionów w bratobójczej walce, nawet jeśli to jego właśni żołnierze nie kontrolujący swoich małp zaczną niszczyć miasto niczym King Kong. Czy Hikaru ma dość specyfiku dla okiełznania takich przypadków ? Otóż nie. Tak naprawdę nie miał składników umożliwiających stworzenie więcej blokera fal Burtza. Miał jednak jedną jego fiolkę dla swojego wnuka, bo wiedział że jeszcze młodzian nie panuje do końca nad swoją drugą naturą. Nic więcej właściwie nie mógł zrobić.

Właściwie jak działa ten bloker ? Otóż to nic innego jak krem z filtrem w płynie. Fale Burtza można porównać do promieni słonecznych, które rumienią pół nagie ciała na plaży na złoty, lub brązowy kolor. Ewentualnie czerwony, powodując też raka skóry. To co opracował Hikaru polegało na blokowaniu fal zamieniających małpy w Małpy tak jak krem z filtrem zapobiega oparzeniom. Był dostosowany do konkretnej dawki promieniowania jedynie z niewielkim zapasem. Zwykle to wystarczyło. Czegoś jednak nie przewidział. Od zachodu słońca Hikaru miał złe przeczucia, dziwnie się czuł. Pierwszy raz w życiu odczuwał taką mieszankę uczuć odkąd stał się misticiem. Co to było ? Złość, pobudzenie i rozdrażnienie ? Tak... ale złość na co ? Na młokosów, którzy porywają się z motyką na słońce ? Na młodą, głupią boginkę, która wciągnęła jego wnuka w to całe gówno ? Czy może na wszystko i wszystkich za to, że po prostu są ?

Dopiero pojawiając się na placu, zobaczywszy całą tą wojnę na własne oczy zaczęło mu się kiełkować coś w głowie. Przez całą drogę jego kita merdała w te i we wte jak u wkurzonego kota, sztywno i energicznie. Hikaru, mistic który był połączeniem naturalnym człowieka i sayana nie urodził się z ogonem, jednak pozyskał go w sztuczny sposób od Shenrona. Zwykłe promieniowanie Księżyca w pełni na Ziemi na niego nie działało. Jednak na Vegecie musiało być go więcej. Jednak odkąd miał ogon bywał przecież na tej pustynnej planecie. Nie patrzył na Księżyc biegnąc przez miasto. Kiedy wejdzie do pałacu przemiana go już nie dopadnie, prawda ? Jak by to wyglądało ? Mistic zamieniony w bezmyślną małpę ? Tego nie przewidział... myślał, że ogon nie będzie powodował przemian, a Shenron nie rozwiał jego błędnego myślenia. Teraz wszyscy przez to mogą zapłacić wysoką cenę. Jego okulary miały filtr blokujący promienie, ale nigdy nie uznawał za potrzebne nakładanie na nie filtru na fale Burtza. To mógł być spory błąd. Ostatecznie Hikaru mógł wyrwać swój ogon lub go odciąć szamszirem znajdującym się na plecach.

Zrównał się ze swym wnukiem by do niego zagadać.
- Jesteśmy kiepsko przygotowani do tego starcia. Mało tego, czuję, że ta pełnia może być dużym problemem. Dla mnie też. Jeśli zobaczysz, że dzieje się coś ze mną odetnij mi ogon. Rzucając tych parę zdań miał nadzieję, że się uda. Na razie zamknął oczy i wyostrzył zmysły. Po wylądowaniu na placu rozszerzył świadomość do całego miasta. Przed nim stała wielka czarna dziura, z której nie mógł nic wyczuć. Jednak wszystko inne było wyraźne jak w dzień. Masa Ki oświetlała miasto jak neony i trzeba było się mocno skupić by wyszukać jakąś znajomą Ki. Może Czerwony gdzieś tam był ? Albo Kurokara ? Miał być na Namek, ale kto wie ? Czerwony pewnie był wewnątrz czarnej dziury. Panował istny chaos. Zwrócił się do Dragota jeszcze.
- Bądź gotowy na zamknięcie nas w Netherze. Plan A poszedł w pizdu. Mój teleport wewnątrz pałacu nie działa.

occ no to jedziemy.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk1000/1000Plac przed pałacem R0te38  (1000/1000)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Wto Sie 18, 2015 9:18 pm
U Kuro

Cieszyła się ile mogła z tego, że nie musi stawiać stóp na podłożu. Swoim boskim zwyczajem zazwyczaj sunęła w powietrzu. Tym razem było podobnie, unosiła się niewiele wyżej niż poziom parteru, mimo zachowania formy przypominającej rodowitą mieszkankę Vegety. *Śmiertelnicy nie doceniają tego, co mają…* pomyślała, obdarzając zebranych pełnym ciepła spojrzeniem. *Zazdroszczę im ich bogactwa…* w rzeczywistości spalała się dla innych, prawie nie dostając w zamian miłości. Teraz jednak był czas, gdzie trwali razem w posępnym oczekiwani. Nie wpływała na ich emocje, w spokoju obserwowała do czego doprowadzą ich serca.
Nagły hałas dał znać każdemu, że właśnie się zaczęło. Wstała i bez słowa wyczarowała na sobie zbroję natto, którą ujrzała wcześniej u jednej z małp. Parę głębszych oddechów i mocne przeczucie, że oto wywołała nieuniknione. Mimo to serce było pełne optymizmu, przecież jej intencje i czyny były słuszne. Odgarnęła kosmyki długich czarnych włosów, ponownie wspominając na to, że rodowite saiyanki są za ładne, aby żyć agresją, której są poddawane. Z umysłu mistica wyczytała wspomnienia o pałacu, w którym miało się wszystko odbyć. Kurs obrany więc…

Pod pałacem

Wylądowała pod ścianą prostopadłą do głównej bramy. Udało jej się być przed innymi, którzy widocznie podróżowali za pomocą siły mięśni. Pragnęła znaleźć czerwonego trenera, ufała mu, poznała jego dobre serce i to, że jest inny… Wojownik w rzeczywistości ujął jej wnętrze swoją nostalgią, ale w tym momencie nie dało się wyczuć jego ki… Ponownie stanęła na piachu, rozglądając się czy nikt przypadkiem nie dowiedział się o jej obecności. Nie była pewna czy strażnicy nie są wyżsi rangą, ale wejście do środka mogło być dużo prostsze, niż się wydaje, dzięki jej zbroi natto. Gdy już tam wejdzie, będzie mogła namieszać swoją energią i albo znajdzie czerwonego, albo miejsce, z którego będzie nadawać jako centrala buntu. Gorzej jak małpy połapią się w tym o co chodzi…
Odetchnęła głębiej i zaczęła zdecydowanym krokiem iść do głównej bramy, wrzeszcząc na strażników jak ktoś ze specjalnymi uprawnieniami.
-Z drogi zapchlone kundle!- nawet na chwilę nie zaprzestała zdecydowanego kroku, rzekomo miała wiadomość do kogoś w środku, a głupi strażnicy ją przepuszczą… Przepuszczą… Na pewno przepuszczą…
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Wto Sie 18, 2015 11:08 pm
W Wiosce Kuro

Poranek miałem w miarę przyjazny, nim wstał świt już byłem po śniadanku. Tym razem nie było nikogo kto by mi zabraniał mięska. Upolowałem, upiekłem techniką Honoo, i zjadłem całe 80 kg bydło-smoko-owco-nie wiadomo co które upolowałem. W moim umyśle panowała idealna równowaga między powagą i koncentracją, a wyluzowanym sposobem myślenia jakim szczyciłem się do tej pory. Widocznie absorbcja April jakoś na mnie wpłynęła. Jakby zaraziła mnie swoją rozwagą i wyciszeniem. Rzygać mi się od tego chciało, gdyż uważam się za tego kompletne przeciwieństwo. Tak jak zamierzam wykorzystać całą jej inteligencję i rozsądek, wciąż zamierzam zrobić wszystko po swojemu. A przynajmniej tyle, ile będzie możliwe.

Czułem elektryczność w powietrzu zapowiadajacą burzę. Wiedziałem że szykuje się gruby balet. Najgrubszy na jakim byłem, z największą ulością osób. Byłem pełen energii, moje ciało czuło się świetnie, duchowo osiągnąłem spokój nie do przebicia, a posiadane przeze mnie pokłady KI nigdy nie były jeszcze takie wysokie za sprawą April. Mimo że była kobietą, to liczne treningi i upór zrobiły z niej naprawde groźnego przeciwnika. Nie chciałbym sie z nią obecnie mierzyć, szczególnie gdyby była zdenerwowana i miała patelnię nieopodal...

Spędziłem trochę czasu wokół domku Kuro, w miejscach do których nie było akurat ludzi. Zrobiłem pare lekkich ćwiczeń, jak pompki czy podciąganie. Bardziej w celach upewniania się że jestem w szczytowej formie. Nie miałem zamiaru się zmęczyć. Moje mięśnie, energia i umysł były gotowe. Czekałem już tylko na znak. W końcu taki otrzymałem, razem z resztą poczułem iż balet już sie zaczął. I jako że nie może odbyć sie beze mnie, wyruszyłem razem z resztą utrzymując jednak odległość i ukrywajac swoją KI. Nie powstrzymało mnie to jednak od słów motywacji..dla samego siebie.
-CZY JESTEŚCIE GOTOWI NA WPIER*********L!!!?????
Krzyknąłem podczas drogi, nie potrzebowałem telepatii by każdy to usłyszał.

pod Pałacem

Po kilku podobnych zwrotach powiedzianych pod wpływem adrenaliny dolecieliśmy do pałacu Króla. Widok był nieziemski, dosłownie. Już nie mogę się doczekać by go rozpieprzyć. Przed nim jednak sporo się działo, impreza godna Kurortu Rolson, patrzyło się na to jeszcze milej niż na pałac. Gdy to zobaczyłem, miałem ochotę tylko na jedno.
Zejsć tam niżej, i rozpętać tam prawdziwe piekło. I nie mam tu na myśli tylko przyzwania Netheru. Ale ogromna ilość energii KI sprawiła że równie dobrze mogliby tam się czaić ludzie dwukrotnie silniejsi ode mnie, a nawet gdybym wówczas przeżył, to wciąż mam przed sobą utrzymywanie netheru podczas walki z Królem. Na to muszę mieć przynajmniej 3/4 mocy jeśli chcę by się to powiodło, nie mówiąc o przeżyciu.

No i tutaj ukazuje się wpływ treningów z Hikaru oraz cech które przekazała mi April. Tutaj nie mogę po prostu rzucić się jak zwierze jeśli nasza namiastka planu ma wypalić. Tutaj trzeba współpracy i taktyki. Przynajmniej na chwilę. Wiem że balet mnie nie ominie, i będe miał jeszcze okazje by poszaleć. Chwilowo przyjąłem polecenie Hikaru i ukrywam swoją KI, trzymając jednocześnie Nether w pełnej gotowości. Dodatkowo, aby nie zaatakowano mnie ze względu na mój przerażający wygląd, użyłem techniki maski, dzięki której w ciągu dwóch sekund uzyskałem wygląd kogoś kto mógłby być half saiyanem. Poza tym była jeszcze tylko jedna rzecz przykuwająca moją uwagę....
(telepatia--> Hikaru)-Co tam k**** robi Kaede?

OOC:
Ukrywam KI, wygląd po uzyciu techniki - [coming soon]
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Czw Sie 20, 2015 9:29 pm

Wioska:
Zbyt późno sobie uzmysłowiłem jak małe są nasze szanse... I jak małe stały się nasze siły... Koniec końców pozostał główny skład, który miał się zająć główną wytyczną całego tego przedsięwzięcia, w którego skład wchodzili Kuro, Dragot i Hikaru. A z Dragotem i April w jego trzewiach. Za to skład poboczny, który miał służyć za dywersje... Liczył sobie astronomiczną liczbę... Dwóch osób. Mnie i Kaede. Jak to mogło pójść w tak złym kierunku? Westchnąłem, odsuwałem od siebie jakiekolwiek myśli o tym, bo wywoływały u mnie jedynie ataki bólu głowy... Cała ta sytuacja powodowała, że zrobiłem się cholernie drażliwy, jakby sam wpływ czerwonej planety nie czynił mnie aż zanadto impulsywnym... I co myśmy w dwie osoby mieli zrobić? Ehh... A co najlepsze, ona zniknęła, oddaliła się gdzieś przed wylotem, nawet się nie zorientowałem. Ale  nie było czasu się zastanawiać, musieliśmy zaczynać. A demon za to musiał gwiazdorzyć jak zawodnik WWE... Taa...

Pałac:
Tak więc... Ogólny rozrachunek wyglądał... No źle... Co ja mówię? Byliśmy praktycznie w czarnej dupie bez specjalnych szans na wyjście z niej... Burda w stolicy trwała już w najlepsze kiedy dotarliśmy. Jakoś ten widok zamętu i chaosu podziałał na sadystyczną część mojej osobowości, która do tej pory, nawet mimo silnych negatywnych wibracji planety, nie odzywała się w taki sposób, by jednoznacznie uznać moje zachowanie za jej działanie. Najwidoczniej czekała na odpowiedni moment... A ten właśnie miał miejsce...
Wśród rówieśników nigdy się nie wychylałem, byłem tym, który siedzi w kącie i sprawia wrażenie, jakby nic go nie interesowało, co działało bez najmniejszego pudła. Nikt mi nie zawracał głowy a i ja się nie pchałem gdzie mnie nie chcieli. Kilku gości kiedyś chciało mnie zaczepiać, uważali mnie za łatwy łup, jeden z nich jednak wyraźnie się mnie bał, zbyt długo mieszkałem pod jednym wulkanem z demonami by nie wiedzieć jak wyczuwać ludzki strach, wyczuwanie Ki tylko w tym pomagało. Co go konkretnie skłaniało do takiej reakcji na mnie? Nigdy się tego nie dowiedziałem, a i jakoś mnie to nie obchodziło szczególnie. Ale do czego zmierzam? Otóż do tego jak mnie określił, otwarcie nie powiedział tego o mnie, nie mógł się tak zbłaźnić przed kolegami, rzekł jednak, że niektórzy są jak uśpiony wulkan. Jak tak o tym myślałem, to musiałem przyznać sporo trafności tym słowom. I tu wracamy do tematu mojego sadyzmu... Nie był, jak można by się spodziewać, jak spływ piroklastyczny, który pochłania wszystko na swojej drodze, o nie. To diametralnie inna sprawa. Był jak gaz. Fala bezszelestnej, niezauważalnej śmierci. Dosłownie nie wiesz co cię trafiło. Chcąc, nie chcąc, każdy z krwi Alazame ma w sobie coś takiego. Szlag niech ich wszystkich z jasnego nieba, ale tacy już byli – urodzeni z predyspozycjami na skrytobójców, najemników i łowców głów. I jak nikt potrafili te predyspozycje wykorzystać, wszak z tego żyli.

Miałem nazbyt silne uczucie, że właśnie tak będzie musiało wyglądać moje zadanie, że będę zmuszony działać jak dywan trującego gazu, który infiltruje i pacyfikuje na amen wszystko w swojej drodze. Nie raz miałem do czynienia z przeciwnikiem, który przewyższał mnie pod względami fizycznymi i uczono mnie jak sobie z takowymi radzić, niemniej... Gdy do tego schematu wchodziła Ki, sprawy się trochę komplikowały... A nawet bardzo. Nie da się zajść od tyłu kogoś, kto wyczuwa energię, nawet jeśli się ją wyciszy, to jest wiele sposobów, by ten ktoś mógł się obronić. Szczególnie gdy przewaga fizyczna jest znacząca a nikt mi nie musiał mówić jak silni mogą być Saiyanie, Hikaru był najlepszym dowodem na to...
A skoro już o nim mowa... On miał świadomość naszej sytuacji, a jednak nadal się w to  nami pchał. Jasne, mistrz nie zostawi ucznia i wnuka zarazem na pastwę losu... Niemniej, zaniepokoiło mnie wyraźnie to co powiedział o pełni. Cholera, tylko tego by brakowało...
Wtedy właśnie chyba pierwszy raz w życiu żałowałem, że nie ma w moim pobliżu Braski... Jakkolwiek by to nie brzmiało, czułbym się lepiej i pewniej, gdyby on tu był. Nie dość, że pokaźnie wspomógłby siły rewolucyjne, to jeszcze rozładowałby napięcie wywołane słowami Mistica. Słyszałem wyraźnie jego głos w głowie, który mówił Jak mi tu zaczniesz świrować pawiana i tańcować w świetle księżyca, to osobiście ci wyrwę te siwą kitę z dupy i będę nią lał po mordzie aż się nie ogarniesz, a jak to nie pomoże to zasadzę ci takiego kopa w twój księżyc w pełni, że będziesz oglądać satelitę z bliska!. Mimowolnie zadrgał mi kącik ust. Ale tak szybko jak się pojawiła, tęsknota za mistrzem zniknęła.

Nie zajęło to długo i nawet Dea ex absens się znalazła... Pod bramą wejściową do pałacu...
Nie zaprzątałem sobie głowy tym co skłaniało mnie do takich przypuszczań a nie innych, ale pod skórą czułem nadchodzące kłopoty. Ich przyczyna też nie miała znaczenia, to się musiało stać... Już wkrótce...

OOC:
Skromnie, wiem, i w sumie za dużo nie wnoszę, ale jeszcze skrzydła rozwinę, nie na strachu.
Trening start
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Pią Sie 21, 2015 10:57 pm
Wylądował jako ostatni, gdzieś nieopodal Chepriego. Dzięki wskazówkom Reda wspiął się na najbliższy pomnik i schował za nogą przedstawiającego go wojownika. Podobnie jak Ziemianin, chłopak wyszedł z założenia, ze lepiej nie rzucać się w oczy. Wyciszał Ki do maksimum. Jeśli miał walczyć z Zellem to musi oszczędzać Ki, jak tylko się da. Miał w kieszeni pól senzu ale to mogło być zbyt mało. On, Chepri i Dragot mieli plecaki z pistoletami wypełnione mieszankami, no i rękawice od uniformów na rekach, żeby chronić siebie. Z zasłoniętymi oczyma próbował ogarnąć umysłem sytuację. Trudno było wyłapać cokolwiek z tej kotłowaniny wałczących, z tej rzezi. Teraz dotarcie do króla wydało mu się wręcz niemożliwością, przebić się przez tych wszystkich strażników. Pewnie nawet samo nie wiedzieli kto z kim walczy.

Nagle nie wiadomo z jakiego powodu, kot zeskoczył mu z głowy i susami pomknął gdzieś przed siebie. Kuro nie miał pretensji do demona, pewnie teraz odczuł, że to go przerasta i nie ma się czemu dziwić. Saiyan czuł to od samego początku. Szkoda, że dał nogę w takim momencie.

- Chepri – Kuro próbował zaczepić towarzysza niedoli – Red zwiał.

Nie chodziło mu o samo stwierdzenie, tylko raczej o fakt, że bez swoich oczu w postaci kociego demona rozbije się na kolejnym pomniku. Tudzież rozbije ów pomnik robiąc dużo niepotrzebnego hałasu. Chociaż i tak już kilka poszło w drobny mak. Ziemianin musiał od teraz robić za jego oczy. Niezależnie od tego, czy specyfik antyprzemianowy przygotowany przez Hikaru działa, Kuro wolał nie prowokować przemiany. Już i tak ogon mu latał, jak u wkurzonego kota, niewiele pomogło, gdy oplótł go wokół pasa. Wyłapał z tego tłumu Ki Kade, miała tupet, a raczej cholerny zapas odwagi albo była szalona. Próbowała grać ważniaka, zbroje miała niskiej klasy ale to było mniej ważne. Wyżej postawieni Saiyanie niezależnie od typu zbroi nosili symbole rodowe. Chciał jej to przekazać, żeby taki wyczarowała, strażnicy nie muszą znać wszystkich, symbol powinien wystarczyć. Jak na złość przyszedł mu do głowy symbol rodu Zahne, przez znajomość z Razielem. Może lepiej ten nie, za bardzo znany, możliwe że strażnicy wiedzą, że Zahne ma tylko syna. Z drugiej strony dzieci z różnych nieprawych związków były tu normą.

- Kaede, dodaj czerwony symbol Vegety, na piersi po prawej, nie po lewej, po lewej. To symbol Gwardii królewskiej. Obym się nie mylił.


Tylko taką wiadomość mógł jej dać, oby jej się udało.

OOC: Trening start.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Pon Sie 24, 2015 8:59 pm
Vegeta stanęła w ogniu chaosu. Wszystko co do tej pory było znane, zaczynało zmieniać się w pył. Nadszedł czas zmian. Czas śmierci i pogardy.
Eksplozje uderzały w biedną planetę niemal cały czas, a ilości gasnących Ki były wręcz przytłaczające dla tych, którzy potrafili wyczuwać energię. Wojska króla oraz rebelianci zaczynali starcia na ulicach, zaś przerażeni cywile uciekali w popłochu. Niestety wiele niewinnych ofiar leżało już bez życia. Jednak największe starcia były w głównych ośrodkach władzy, których przejęcie mogło zaważyć o zwycięstwie. Port, Akademia, Miasto, Elektrownia oraz Pałac Króla.
Teraz zaś przed Pałacem miłościwie panującego Zella pojawiła się grupka osób, które nie powinny się tu znajdować. Ci, którzy mieli więcej oleju w głowie niż pewien demon i rozejrzeli się po otoczeniu mogli się dopatrzeć pewnej zmiany budynku i jego okolic. Niektóre ściany pałacu były roztrzaskane od środka, lub zaraz miały się zawalić. Większość pomników leżała na ziemi w gruzach, a złote wykończenia pełen były rys. Wojna przybyła i tu. Jednak było jeszcze coś co się zmieniło, a przynajmniej tak się mogło wydawać. Straż. Spora ilość wojowników pilnowała, żeby nikt się nie dostał do pałacu, ani z niego nie wyszedł. Cud, że nasza grupka wojowników jeszcze nie została zauważona i zestrzelona przez ciężkie działa, które zainstalowano na dziedzińców. Podniesiono również bariery ochronne i jedynym słabym punktem była główna brama, do której właśnie zmierzała bogini. Żołnierze widząc dziewczynę podnieśli broń i dłonie, na których pojawiły się kule energii. Wszyscy mieli na sobie symbole Gwardii i odpowiednie uzbrojenie chroniące przed księżycem.
- Zawrzyj mordę suko, jeśli nie chcesz jej stracić razem z resztą twarzy. – warknął dowódca żołnierzy, który miał na sobie porządną zbroję z symbolem rodowym. Jego oczy aż płonęły gniewem. – Czego tutaj? Przejścia nie ma.
Na potwierdzenie tych słów jedno z dział skierowało się w stronę grupki, a do niego dołączyły jeszcze dwa ciężkie karabiny plazmowe osadzone na specjalnych stojakach. Jeśli ktoś czegoś szybko nie wymyśli, to może się to skończyć dość nieprzyjemnie. Ci Saiyanie nie należeli do najmilszych i cierpliwość też nie była ich mocną stroną.

Occ:
Witam bardzo. Tak jak napisane. Kapitan czeka na odpowiedź.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Sro Sie 26, 2015 12:44 pm
Uzbrojenie całego terenu było całkiem znaczące. Mistic rozglądał się po tych wszystkich wycelowanych w grupę lufach, te największe same z siebie mogłyby zniszczyć cały pałac gdyby pociski trafiły w ziemię. Są jednak za wolne by uszkodzić kogoś mniejszego od krążownika. Hikaru widział jak taka bateria dział atakuje wielkie, masywne statki. Robiło wrażenie, ale także można było zaobserwować minusy. Choćby ten właśnie. Inaczej sprawa się ma z karabinami. Nie znał ich dokładnej mocy, ale na pewno są dość szybkie by większość grupy oberwała gradem kul, czy też laserowymi błyskawicami. Było ich za dużo by sam mistic poradził sobie z unieszkodliwieniem za jednym razem, jednak nie był tu sam. Wojownicy stojący obok niego także potrafili coś zdziałać.

Zanim cokolwiek powiedział na głos otworzył swój umysł i namierzył wszystkie umysły grupy by móc komunikować się z nimi na raz.
- Dragocie, bądź gotowy do otwarcia Netheru by ukryć nas przed działaniem tych pukawek. Nie zapomnij o bogince. Nic nikt nie robi, póki nie zobaczycie, że tak trzeba. Kaede, lepiej cofnij się bliżej nas wolnym krokiem. Zatrzymaj się dwa metry od nas. Wydając polecenia swojej grupie miał nadzieję, że dobrze to się skończy. Zrobił dwa kroki w stronę krzykacza z rękami lekko uniesionymi w geście poddaństwa.
- Spokojnie dowódco. Przybyliśmy wspomóc was. Zostaliśmy tu skierowani przez Czerwonego. Dał nam rozkaz ochrony pałacu, ponoć nadchodzą rebelianci i chcą się wedrzeć do króla. Magazyn z uzbrojeniem wydał już cały sprzęt i dlatego jesteśmy nie przepisowo ubrani, sir. Obawiał się, że przedrą się do Króla. Nie był pewien czy to przejdzie, nie wiedział gdzie znajduje się Czerwony, czy jest w pałacu, czy gdziekolwiek indziej. Poza tym twarz mistica mogła być znana tym małpom. Trzeba było uważać. W razie czego miał już dwa plany działania.

occ krótko bo czas mnie goni, może coś jeszcze dopiszę, ale raczej nie będzie miało większego znaczenia, także piszcie już.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk1000/1000Plac przed pałacem R0te38  (1000/1000)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Sob Sie 29, 2015 8:16 pm
*To nie tak miało być!* pomyślała zdenerwowana tym, że reszta wojowników przychodzi jak harcerki, które chcą sprzedać ciasteczka. Niestety i ona popełniła gafę, ale tą akurat łatwo nadrobić. Zasłoniła pierś dłonią i szybko wyszyła na zbroi symbol, który podpowiedział jej Kuro.  Chociaż czy to rzeczywiście miało znaczenie dla tego, co zamierzała za chwilę zrobić?
Musiała uwierzyć, że nikt poza tymi przy bramie, nie zarejestrował jej wyglądu. Co by nie było, to przecież pozostałe małpy są na dachach, mogli nie poznać detali jej wyglądu. Czy poradzi sobie z dwoma przed wejściem? Element zaskoczenia mógł działać na jej korzyść, ale przede wszystkim musi to rozegrać bez szumu.
Na wąskim obszarze wokół niej i strażników zaczął powstawać mały murowany pokój, zamykający czerwoną cegłą całą trójkę. Materiał był wyjątkowy, pasujący stylem do reszty pałacu. Jedynym wyjściem były zamknięte wrota pałacu i małe przejście za plecami bogini. Kaede wyglądała na zaskoczoną całym zajściem, patrzyła na dwie małpy, a jej aktorskie zdolności zdradzały niemy szok.
-Ej, spokojnie chłopcy… Nie musicie mnie zamykać…- zasugerowała, że to ich sprawka, czekając, aż obaj odpuszczą z kulami ki, które pojawiały się w ich dłoniach. Jednak gdy zabudowanie zostało ukończone i zostali sami, oddzieleni ze wszystkich stron łącznie z zadaszeniem, które uniemożliwiało ingerencję z zewnątrz, uśmiechnęła się złośliwie przechodząc do działania.
-Tylko nie krzyczcie, to i tak nie ma sensu…- wyszeptała, a jej ręce powędrowały do przodu, a z nich wyleciał grad kul energetycznych, które miały przeszyć strażników na wylot. Wszystko po cichu i tajemnie jak prawdziwy ninja. Jeśli tylko się uda, wyczaruje klucz, bądź też wyłamie te drzwi i będzie grała dalej rolę ważnej.

OCC:
-wyczarowuje małe pomieszczenie oddzielające mnie i strażników od świata. Przede mną wrota, które chcę zinfiltrować, za mną małe przejście dla reszty ekipy. Cegła tłumiąca dźwięki i odporna na ataki ki.
-traktuje strażników redem.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Pon Sie 31, 2015 4:19 pm
Myślałem że będziemy nie zauważeni. Myślałem aż do wejścia do pałacu wszystko będzie do załatwienia bez przesadnej przemocy.
Uważałem że dyskrecja będzie konieczna na tym etapie planu. Co prawda miałem ochote rozpętać chaos i z pomocą reszty grupy pozbyć się strażników w przeciągu kilku sekund,
ale nie sądziłem że ktoś zrealizuje ten plan przede mną... Nieźle się zaczyna...

    Wytężałem swój zmysł słuchu do momentu w którym słyszałem kroki Kaede gdy zbliżała się do pałacu, jednocześnie nie wyróżniając się z tła i ukrywając swą energię. Dobrze że byłem w stanie zmienić wygląd,
inaczej na niewiele bym się tutaj przydał. Lecz nie można być niewidocznym przez wieki, i po konwersjacji ze strażnikami która trzymała poziom niższy od moich przemów przedbitewnych, dostaliśmy przysłowiowy nóż pod gardło.
 W tym wypadku jednak nożem było działo plazmowe i to takie XXL. Nie wyglądało może na najbszybsze, ale rozpieprzenie ogromnego terenu wokół, i pozbycie sie sporej ilości małp zarówno wrogich jak i ich własnych wojsk jest w tej sytuacji dość...realistyczne. A karabiny plazmowe to karabiny plazmowe, nic przyjemnego. Przez pierwsze chwile nasłuchiwałem Hikaru, który ewidentnie miał plan który mógłby wprowadzić nas tam bez szwanku jeśli wykonanie byłoby porządne. Nabrałem typowo saiyańskiego wyrazu twarzy i postawy, myślałem nawet o dorobieniu sobie ogona, który wyjaśniałby moje gogle i sprawił że wyglądałbym jeszcze wiarygodniej.

  Ponadto zrobiłem dokładnie to co kazał, stworzenie dobrego i stabilnego netheru potrafi trwać do kilka minut, a zginąć możemy w sekundę. Więc skorzystałem z tego że nether jest pod moją kontrolą, nie dopuściłem do zadzwonienia syreny, ani do zmiany otoczenia, właściwie do jakichkolwiek oznak że coś jest nie tak. I tak w momencie gdy siwowłosy skończył mówić, piekielny wymiar był gotowy w 99%. Niczym kanapka którą trzeba jeszcze tylko prostym ruchem ręki podać klientowi na talerzu. Nie stosowałem jeszcze takiej metody, takiego stonowania i spowalniania. Było to doświadczenie nowe, i które naniosło na mnie swoje skutki. Choć nie dawałem tego po sobie poznać, to poczułem się jak człowiek przy gorączce. I to wtedy gdy jest mu napraaawde gorąco i nie ma siły ruszać kończynami.  Co prawda ja mogłem się jeszcze poruszać i nie wyglądałem na słabego z racji na moją wysokość i cudowną sylwetkę, ale i tak naginanie zasad tak dużej techniki nie obeszło się bez echa. W każdym wypadku byłem w pełnej gotowości by zrobić rozpierdziel, lub przejść do pałacu będąc uważany za Saiyanina.  Ci strażnicy mieli za sobą pewnie z 10 infiltracji jak nie więcej, ale chaos wokół sprawiał że scenariusz pomocy w środku brzmiał nieźle.  

Wiecie... wcześniej kilkakrotnie porównywałem całą tą akcję do grubej imprezy. I w tym momencie stało się coś porównywalnego do pijanego kolegi który postanowił rzucić butelką w radiowóz, gdy w środku było czterech opancerzonych osiłków z ostrą amunicją. Tak zwana komplikacja, ale jako osoba która doświadczyła nie jedną taką sytuację, z czego raz dokładnie taką jaką opisałem, szok nie zagościł na mojej twarzy zbyt długo. Wiedziałem że trzeba się dostosować do powstałych warunków. I wykazać się geniuszem by wyjść bez szwanku.

-(telepatia ---> wszyscy gracze poza Kaede) Mam pomysł. Gdy doliczę do trzech, znajdziemy się w netherze obejmującym jedynie niewielki obszar wokół nas. By jednak nie wystrzelili w kogoś innego dostaniemy się od razu do kabin z którego sterują każdym z działek, by pojawić się tam gdy wyłączę technike, zadziała to jak teleportacja lecz dyskretniej i na kilka osób.  Gdy nie będzie nikogo do strzelania ani narzędzi do strzelania,ponownie użyje techniki i wrócimy gdy brama będzie otwarta.  Przy odrobinie szczęścia dyskretnie pozbędziemy sie zagrożenia. Jak macie lepszy plan dajcie znać, mój nie musi was obejmować.
Zrobiłem króciutką przerwę po skorzystaniu z telekinezy, mój plan był dość szalony ale mógł zarąbiście pomóc. Nie wymagał niczego poza szybkością. Gdyby saiyanin miał 100k jednostek to walczyłby na lądzie, a nie strzelał w statki kosmiczne. Większość z nas może obezwładnić kogoś takiego jednym ciosem, lub jedną słabszą techniką. Ki Feeling tylko to potwierdzał, nie stali tam ludzie czołowych rang.  zaraz potem dodałem do pewnej osoby:
-(telepatia---> Kuro) W netherze nie będzie promieniowania księżyca. W kokpitach też raczej nie, chciałbym byś pomógł.
Przeanalizowałem jeszcze teren, starając się zapamiętać tak dużo terenu jak mogłem. Lecz ze wzrokiem trenowanym przez 2 lata życia jak zwierzę w podziemiach wioski Drakonian, miałem go na najwyższym poziomie. Sporządziłem swoistą mapę, i zacząłem dodawać ją do prawie istniejącego netheru.
-(telepatia--->wszyscy poza kaede)1...2...3!

Po odliczeniu w telekinezie nałożyłem jeden wymiar na drugi, sprawiając że moje gogle wypełniły się do połowy krwią która trysnęła z moich oczu przez tak gwałtowny wysiłek. Wyglądało to tak, że mały obszar na którym byliśmy był normalny, a reszta wyglądała jak narysowana. Obszar netheru który nie nachodzi na świat rzeczywisty jest swoistą pustką. I by nadać jej orientacyjny kształt zapamiętałem co gdzie było, oraz która ki była w którym miejscu, co również przełożyłem na trójwymiarowy rysunek. Lecz na podziwianie mapy nie było czasu, od razu wystrzeliłem w kierunku najbliższego mnie karabinu plazmowego. Sekundę później znajdowałem się w tuż za KI sterującego tą machiną do zabijania. Ci którzy przystali na mój plan byli przy swoich pozycjach jeszcze szybciej. Odłączyłem nether co ponownie było dla mnie wysiłkiem, lecz nie aż tak sporym jak jego nałożenie. Błyskawicznie odciągnąłem biednego nashi czy tam natto na tyle by nie mógł dotknąć żadnego sterownika jednocześnie przekręcając obecną w rogu kamerę CCTV na stałę w inną stronę, po czym z całej siły ciągnąc skręciłem zaskoczonej małpce kark niczym temu nashi w wiosce. Spojrzałem z niedowierzaniem przed siebie. Guzików, kontrolek i dźwigni było stanowczo za dużo bym mógł sie bawić w  rozbrajanie tego gówna. Więc powiedziałem chrzanić to, i zmieniłem wszystko w czekolade.

A gdy pozostali już zajęli się swoimi przydzielonymi narzędziami destrukcji, ponownie naniosłem nether na wymiar rzeczywisty. Tym razem krew wypłynęła grubym strumieniem z mojego nosa, kończąc na brodzie, moja skóra nieznacznie zbladła w niektórych częściach ciała. Szybko starłem krew z twarzy, aby nie kapała na podłogę w nie odpowiednich momentach, szczególnie przy kaede chciałbym uniknąć kapania krwi z nosa.......
Przemieściłem się z resztą do miejsca pare metrów koło naszej koleżanki, i o ile ktoś mnie nie prosił, nie wyłączałem netheru aż do ewentualnego otwarcia drzwi lub jeszcze grubszych komplikacji. Nie zmarnowałem tak duzo Ki... ale aż do zobaczenia króla nie użyje tej techniki. gładząc się po łysinie padłem po chwili na czworaka i zacząłem łapać głębokie oddechy. Dreszcze po całym ciele, zwiększone ciśnienie, adrenalina.  Nie byłem wyczerpany, nie byłem nawet zmęczony. Ale byłem zarąbiście zszokowany przez ból jakiego przed chwilą doświadczyłem. Niczym po pierwszym zadanym ciosie w walce w klatce do mieszanych sztuk walki. Jestem w stanie wykrzesać z siebie dużo, dużo więcej. Impreza dopiero się zaczyna.  
-U mnie całkiem dobrze, a u was wszystko gra??
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Sro Wrz 02, 2015 6:18 pm
Do Kuro niestety nie docierały wszystkie informacje. Czuł jedynie, że walki przybierają na sile i rozmachu. Nawet go zaskoczyło, że niemal na całej planecie już walczą. Nie przypuszczał, że rebelianci byli aż tak zorganizowani i aż tylu ich było. Z drogiej strony żołnierze zareagowali bardzo szybko. Na szczęście w wiosce było spokojnie. Schowany z zasłoniętymi oczyma za pomnikiem nie miał zielonego pojęcia o stojącej w branie artylerii, w końcu maszyny nie wydzielały Ki. Brak Reda zrobił z niego prawie bezużytecznego do działania.

Dostał wiadomość od Dragota ale nie bardzo wiedział o co chodzi, do tego był kilkanaście metrów za nimi:

- Nie ma mowy nie ściągnę ich. Jeśli się przemienię, to nie tylko urosnę na wysokość drugiego pietra ale moja moc pomnoży się dziesięciokrotnie, a potem w szale będę niszczyć wszystko na dookoła. Z kolei, kiedy wrócę do swojej postaci nie obudzę się przez kilka godzin. Tylko tyle mu wyjaśnił, to w takich warunkach musiało starczyć. Nie szarżuj tak bezmyślnie. Plan był dobry, nie miał nic przeciw ale jaki był sens w tym, żeby biegł do nich i strzelał na ślepo.

Naturalnie to bardzo kuszący był fakt, że Kuro mógłby w tym stanie pozamiatać strażników i działa przy branie. Mimo mógł też zabić kogoś z rebeliantów albo zostać wyłączony w walki do następnego dnia, nie można było tak nierozważnie ryzykować. Nie rozumiał, co im odbiło żeby atakować główną bramę. Przecież to Główna Brama, to oczywiste, że będzie mega totalnie strzeżona i najeżona bronią. Sam by tak zrobił. Opowiedział pozostałym trochę o zamku. Północna, główna brama i południowa strona pałacu nie były dla nikogo na planecie tajemnicą. To nawet lecąc można było zaobserwować. W zachodnim skrzydle jest wiezienie, sam tam był. Aresztowali go na Lądowisku i przywlekli przez zachodnią bramę do więzienia w pałacu. Zastanawiał się co jest po stronie wschodniej. Na logikę biorąc najwięcej żołnierzy teraz wyślą do ochrony króla, pod bramę główną i do więzienia, żeby nikt nie uciekł. Jeśli po wschodniej stronie nie ma nic ciekawego, to można przypuszczać, ze stamtąd ubędzie żołnierzy do trzech pozostałych miejsc. Podzielił się szeptem przemyśleniami z Cheprim, z reszta niestety nie miał jak. O Hikaru się nie przejmował, Mistik na pewno będzie śledził jego Ki i szybko wywnioskuje, co chłopak kombinuje. Kaede posiadała tyle umiejętności, że mogła się szybko ulotnić. Najbardziej martwił go Dragota. No nie tyle sam demon go martwił, ile April w jego środku. Teraz i tak był za daleko, aby jej pomóc, nie było nawet wiadomo kiedy wyjdzie. Musiał to pozostawić w rękach Hikaru. W sumie to było dziwne, kiedy June użyła jego do swojej ostatniej przemiany, był w jej ciele nie więcej niż 10 minut. Dlaczego u Dragota trwało to tak długo? Bodajże Red także nie potrzebował tyle czasu na ostatnią przemianę.

Kiedy Dragot wcielił swój plan w życie, Kuro skorzystał z zamieszania i pochylony pobiegł starając się z pamięci okrążyć nieco plac od tyłu i skierować do wschodniej bramy. Obijał się i potykał o strzaskane i jeszcze stojące posągi, jak pijana małpa. Co kilka metrów przystawał i chował się za wielkimi przedmiotami. Nie miał pojęcia, ani co tam spotka, ani co go czeka, ale zawsze i stamtąd można się wycofać.

ZT - Wschodnie skrzydło.
Chepri sam decydujesz co chcesz zrobić Smile
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Pon Wrz 07, 2015 11:04 pm
Popełniłem wielki błąd... I przysiągłem sobie, że już nigdy więcej go nie popełnię, a trzeba powiedzieć, że po tamtych wydarzeniach pilnie pilnowałem siebie i innych by go nie powtarzali... Co to był za błąd? Taki otóż, że uniosłem się pewnością siebie, jak i naiwnością i uwierzyłem, że nie może już być gorzej...
Jak sądzicie, owszem, mogło być gorzej... I co lepsza, tak się właśnie stało. Pięknie, prawda? Było to równie piękne jak te przeklęte działa plazmowe...
Pozostało mi tylko westchnąć i zacząć kombinować nad jakimś rozwiązaniem. To szczęśliwie przyszło szybko i lepsze, niż sam bym wymyślił.
I znów poczułem się zupełnie nie na miejscu w całej tej sytuacji... No i dlaczego? Przecież miałem swój powód do walki, prawda? Ano właśnie, miałem. Skąd znowu ten brak zdecydowania, brak chęci i silnej woli? Nadal potrafiłem trzymać pięści wysoko i mocno je zaciskać, ale... Naprawdę czegoś brakowało. Ten problem, te rebelia, to było dla mnie... Obce.
I co w takiej sytuacji zrobić, co? Ehh... Niemniej, trzeba było się wziąć w garść i brać do roboty bo fakt, faktem, roboty nie brakowało.
Tak więc, co dalej...?
Dragot przeniósł nas w Nether. To była idealna okazja i naprawdę bardzo dobry plan, choć, jak było widać, dużo to nas kosztowało, a zwłaszcza Demona.
Można mnie nazwać pesymistom, ale naprawdę miałem złe przeczucia... Skąd? Chyba nie muszę się z tego wielce spowiadać. Nasze przygotowanie było żadne, dosłownie żadne. Ale to jednak nie czas na rozdmuchiwanie takich kwestii, już było na to za późno...
Pozbyliśmy się zagrażających nam elementów krajobrazu, a konkretnie Saiyan siedzących za kontrolkami dział. To była szybka robota bez zbędnego gadania. Przetrwanie najsilniejszych, choć jak wiadomo, za fatalną cenę.
Do diabła z tym wszystkim...
Tak strasznie mnie to wszystko denerwowało. Ale nie mogłem się poddać zbyt silnym emocjom, mogły mi one przesłonić wizję i zaburzyć jasność myślenia... Nie mogłem sobie pozwolić na błędy.
Choć w głowie miałem chaos, to zaskakująco jasny obraz tego co musiałem zrobić ukształtował się w moich myślach.
Skorzystałem z chwili i ruszyłem za Kuro, niczym skrzydłowy. Saiyanin obdarzył mnie zaufaniem, a nadarzała się okazja, by udowodnić, że na nie zasłużyłem.

OOC: Przepraszam za opóźnienia i wypociny
ZT śladem Kuro
Koniec treningu
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Sob Wrz 12, 2015 7:17 pm
Kapitan patrzył groźnym wzrokiem na ciemnowłosą panienkę, która się chyba miała za nie wiadomo kogo. Rzucił okiem na jej lewą pierś, gdzie powinna nosić symbol elity, jeśli z niej była. Tylko oni mieli na tyle bezczelności i siły, żeby się tak teraz zachowywać. Niestety zasłoniła to miejsce ręką. Koleś już chciał wydać rozkaz strzału, lecz właśnie w tym momencie panienka zabrała dłoń i odkryła znak. To trochę uspokoiło mężczyznę, lecz w dalej był podejrzliwy. Szczególnie, kiedy podszedł do nich ten siwy koleś. Czy on go przypadkiem już wcześniej gdzieś nie widział?
- Jakoś ci nie wierzę. Każdy żołnierz ma własny sprzęt. Wasz dowódca i stopnie. Natychmiast! – ryknął mężczyzna, a na potwierdzenie jego słów ponad dwadzieścia karabinów kliknęło gotów do strzału. Pozostawała też piątka Saiyan, którzy mierzyli w Hikaru i boginkę kulami energetycznymi. Za ich plecami przy czterech wielkich działach znajdujących się na dziedzińcu chodziło jeszcze kilkunastu wojowników. Wszyscy tu zgromadzeni mieli zbroje Natto, zaś dowódca wyglądał na Kiui. Atmosfera była tak napięta, że można ją było kroić nożem i z pewnością nie rozluźniało ją jedno z dział, które celowało w mężczyznę i kobietę. Na szczęście dla grupy demon, człowiek oraz zdrajca własnej rasy się ukryli, dzięki czemu straż ich nie zauważyła. Już zapalała się iskierka nadziei, że może ich przybycie nie zostanie ogłoszone całemu pałacowi, kiedy ruch młodej Kaio wszystko zepsuł.
- Co ty odwalasz?! Natychmiast to przerwij!- ryknął kapitan, kiedy panienka zamknęła jego i jego żołnierza w jakiejś kamiennej klatce. Wyczuwał zza niej energię swoich ludzi, którzy raczej nie wiedzieli co się dzieje.
- Co tak stoisz?! Zastrzel ja! Rozwalcie to gówno!- ryknął tak głośno, że można było go usłyszeć nawet w Akademii. Żołnierz uniósł karabin i już miał nacisnąć spust, kiedy to ciemnowłosa zaatakowała. Pociski energetyczne przeszyły go i uderzyły w kapitana. Żołnierze z zewnątrz usłyszeli krzyk i jeden z nich dał znak obsłudze działa, że należy strzelać. Sami też zwrócili się w stronę siwego, który ku ich zdziwieniu zniknął.
- Co się dzieje? – warknął jeden z żołnierzy obserwując teren. W międzyczasie obsługa trzech dział została unieszkodliwiona. Lecz tylko demon pomyślał o wyłączeniu kamery i urządzeń monitorujących życie. Inni zwyczajnie zniszczyli obsługę co spowodowało przepływ informacji od ostatniego żołnierza w dziale. Ceglasta klatka padła pod naporem pocisków energetycznych ujawniając zmasakrowane ciało żołnierza i poranionego kapitana. Dowódca wykorzystał swojego podwładnego jako tarczę, która przyjęła główny ostrzał.
- Strzelać!- krzyknął Saiyanin, i zniknął, zaś miejsce gdzie stała Kaede zasypały grad pocisków energetycznych. Ostatnie działo wystrzeliło jednak wcześniej i zanim boginka zdążyła się teleportować to olbrzymi pocisk zrobił lej kilka metrów od niej zasypując ją odłamkami i wyrzucając prosto w posąg Zella. Do Kapitana podbiegł jeden z żołnierzy, który szybko zdał mu raport.
- Taka jesteś cwana? No to zobaczymy jak sobie poradzisz z tym. – warknął mężczyzna i jego energia od razu podskoczyła wysoko, kiedy wszedł na drugi poziom Super Saiyanina. I w tym momencie wydarzyło się coś co zaskoczyło wszystkich zebranych. Otóż nadmiar energii zbyt blisko stojącego demona sprawił, że osłabiony Nether pękł ukazując Demona i Misticka. Obaj chyba wyglądali na zdziwionych tą koleją rzeczy. Tak samo jak żołnierze, dopóki w powietrzu nie zawisł rozkaz.
- Zabić ich!

Occ:
Kaede z racji, że dałaś słaby opis tworzenia i zupełnie olałaś resztę wojowników to stwierdzam, że twoja klatka to zwykłe cegły. Obrywasz rykoszetem z działa za 4500 dmg.
Reszta czyli Hik i Drag. Nether pękł, lecz jeszcze macie szanse na wyjście z tego. Działo się przeładowuje. Za dwie kolejki wystrzeli.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Nie Wrz 13, 2015 8:13 pm
Sytuacja była kijowa. Cały ten pomysł ataku na bramę był bez sensu. Trzeba było jednak wejść jakoś do pałacu jeśli w ogóle chciało się pokonać króla. Hikaru mógł lepiej to zaplanować... nie opierać się tylko na jednym planie działania. Kiedy Nether pękł mistica to nie zaskoczyło jakoś specjalnie. Wiedział, że w końcu to nastąpi, miał jednak nadzieję, że to potrwa dłużej. Moc ssj 2 kapitana pozwoliła na zniszczenie drugiego wymiaru niczym rzucona szklanka o ścianę. Rzucił okiem na teren otaczający ich by sprawdzić na czym stoją. Wielkie działo wystrzeliło. Znajdowało się kilku żołnierzy, którzy oszołomieni co prawda dalej trzymali broń gotową do strzału. Kaede po swoim durnym zachowaniu oberwała rykoszetem i leży gdzieś w gruzach posągu Zella. Za kilka godzin jego pierwowzór będzie wyglądał tak samo. Skończą się rządy tego pajaca.

W oczach kapitana zobaczyć można lata doświadczenia w walkach na śmierć i życie. Pewnie w latach studenckich był prymusem trenerów. W dodatku charyzma pozwoliła mu szybko awansować. Nie ważne jak bardzo stał się potężny przez lata. Hikaru mógł by być dużo silniejszy, ale i tak nie można go nie doceniać. Spojrzał jeszcze raz na gruzy posągu widząc akurat nogi boginki. Tylko one wystawały spod kawałków kamiennego ciała. Została bez wątpienia oszołomiona po czymś takim, ale powinna żyć, wyczuwał jej energię. Cholerna gówniara. Zacisnął pięści, a gdyby wzrok mógł zabijać.... Coś właśnie doń dotarło. Gdzie podział się Kuro z Cheprim ? Za misticiem klęczał tylko zmęczony demon nie nadający się do walki w najbliższym czasie. To co wyprawiał ze swoim wymiarem wymęczyło go. To własnie Hikaru musiał zadziałać, i to natychmiast. Wszystko co się wydarzyło od wydostania się z Netheru trwało sekundy. Białowłosy wojownik będący obecnie na minimum mocy nie pokazywał jej scouterom aż do ostatniej chwili. Z resztą potrafił tak błyskawicznie przeskakiwać po poziomach mocy, że te urządzenia nie były w stanie go zmierzyć. W ciągu sekundy wpadł na pomysł, który zaczął wprowadzać w życie zanim jeszcze kurz po wejściu na wyższy poziom ssj kapitana opadł z powrotem na ziemię. [vegetę ? ????? ? ]

Mistic zaczął koncentrować się na nowej technice, którą chciał opanować jeszcze w wiosce Kury. Wtedy to były tylko zabawy. Potrafił kształtować kulkę Ki jak plastelinę, a także tworzyć coś na kształt tayokena pozwalając kulce explodować. Ta wtedy wydzielała blask jak słoneczny cios, jednak słabszy i na mniejszym obszarze. To jednak zależało od ilości ki włożonej w plastusia. Teraz jednak chciał zrobić coś dużo bardziej skomplikowanego i zanim stworzy to z ki musiał stworzyć projekt w głowie, by w chwilę wybudować całokształt. Wiedział już dokładnie co zrobi. Musiał poświęcić kilka następnych sekund. Podniósł powoli dłonie w górę w geście poddańczym by grać na czas. Na jego twarzy malował się strach i zakłopotanie. Ktoś mógłby pomyśleć patrząc na niego, że jest zagubionym chłopakiem w tym całym burdelu. Kiedy w umyśle tego zagubionego chłopaka powstał dokładny projekt, mistic zaczął wprowadzać w życie swój zamiar.

Nastąpił skok mocy, napięcie wszystkich mięśni i zniknięcie. Hikaru pojawił się za kapitanem wyrzucił z siebie ki w postaci czegoś co mogło przypominać węże lub tentacle które natychmiast wystrzeliły w stronę rąk i nóg po czym zacisnęły się na kończynach. Dodatkowo ręce zostały pociągnięte do tyłu dzięki czemu mistic mógł je chwycić za nadgarstki nakładając jeszcze jedną warstwę Ki by zalepić je razem ze sobą. Trzymał na tym wiązaniu dłoń. Ręce kapitana były ułożone za plecami na krzyż, Ki na jego nadgarstkach przybrała formę zbliżoną w wyglądzie do cementu, lub jakiejś twardej masy. Dzięki temu, że wojownik koncentrował się na tej części konstruktu nie powinien zostać zniszczony i spełnić swoją rolę. Na nogach zaś powstały łańcuchy, wewnątrz obręczy pojawiły się małe lecz ostre kolce by przy każdym ruchu lekko wbijały się w ciało przebijając także zbroję. Natomiast w chwili następnej Hikaru stworzył drugą część konstruktu: kolce niezbyt wielkie, jednak bardzo ostre i na tyle długie by skutecznie spełniły swoją rolę. Stworzył koronę cierniową na głowie kapitana. Malutkie kolce wbijały się w głowę gotowe przebić się do mózgu. W gruncie rzeczy korona zasłaniała całą głowę kończąc się na szyi gdzie wbijały się lekko pod skórę ostatnie igły. Sayan mógł oddychać bo ki oplatała dosyć luźno jego głowę z wyjątkiem samych kolców. Drugą ręką trzymał kapitana za szyję poniżej swojego tworu odginając jednocześnie lekko do tyłu ciało wojownika.

-Jestem Hikaru no mistic!! Zapewne mnie znacie i wiecie, że parę lat temu wybiłem pół akademii tylko idąc po swojego wnuka! Jeśli wam życie miłe słuchajcie swego kapitana i złóżcie broń. Połóżcie się na ziemi i leżcie tak długo aż nie wejdziemy do pałacu. Nie chcemy was zabijać!! Zell musi oddać tron komuś prawemu! Sayanie nie mogą żyć tak jak trzysta lat temu! Świat się zmienia i wy też musicie! Krzyknął do wojowników na placu, ale też do kamer, które ich nagrywały. Jeśli się ruszysz, kolce przebiją Ci głowę. Wydaj rozkaz złożenia broni, albo zginiesz. Wystarczy jedna myśl. Napnij choć jeden mięsień, który zasugerowałby mi, że zechcesz walczyć, a przebiję Cię moim szamszirem. Myślisz, że jestem zbyt wolny ? Potnę Twoje ciało na kawałeczki i każę tym wojownikom je zeżreć bez popity. Zamruczał do ucha swego tymczasowego więźnia. W tej chwili jego moc była dość duża, czy wystarczająca by zawładnąć wojownikiem ? Pewnie tak.

OCC Ki konstrukt próba użycia jednocześnie załączam drugi trening na tą technikę. Używam zablokowania przeciwnika. Mechanikę potem dodam.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk1000/1000Plac przed pałacem R0te38  (1000/1000)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Sro Wrz 16, 2015 4:59 pm
Kolejne wydarzenia były nagłe, przeszywające serce bogini z każdym kolejnym krokiem. Nie chciała, ale wzięła udział w walce, przeszywając jednego z żołnierzy. Jej konstrukcja została rozbita równie szybko, a ona stanęła twarzą w twarz z rozwścieczonym obliczem dowódcy. Czy mogła inaczej? Niczym w filmach grozy tuż przed tragicznym wydarzeniem całe jej życie przeleciało przed oczyma. Nie była w stanie zareagować na czas, gdy eksplozja jednej z maszyn odesłała ją daleko na królewski posąg. Poczuła się jakby wielki odkurzacz wyssał z nią całe powietrze w momencie zderzenia, próbując desperacko zmusić płuca do ponownego przetwarzania ciężkiego powietrza Vegety.
Runęła w stosie gruzu, zasłonięta przez rozbite części ciała kamiennego Zella. Powoli zbierała myśli, dochodząc do siebie, jednak one powędrowały daleko w eter. W myślał półprzytomnej boskiej istoty powracały przeróżne wizje, jak kwitnące płatki kwiatów, rozwiane pustynnym powiewem. Poruszyła nozdrzami czując kogoś jeszcze, kto z dużą troską unosił jej ciało. Niebawem zorientowała się w prawdziwej naturze tej obce siły. Mięśnie powłóczone obecnością tysięcy zmarłych dusz, zapulsowały zgodnie z biciem serca, a źrenice rozszerzyły się w większej determinacji. Znów usłyszała krzyki umarłych, pragnących zemsty na okrutnym władcy, obecność zagrobowych bytów odcisnęła piętno na jej wrażliwym sercu. –Wasza ofiara nie pójdzie na marne, ja bogini powiedziałam i dotrzymam słowa.- wyszeptał jej ciepły głos, przepełniony miłością do wszystkich ras.
Mogła teraz ponownie zniknąć, w sposób uniemożliwiający komukolwiek zarejestrowanie momentu jej ucieczki. Wystarczyło użyć teleportacji spod kupy gruzu, pozostawiając kamienie na jej ciele w nienaruszalnej formie. Mistyczne objawienie odeszło, dając miejsce odczuwanej fali bólu, która znienacka zdominowała pozostałe uczucia. Wyciszyła swoją energię, zupełnie nie zwracając na siebie uwagi i znalazła dziurkę w jej tymczasowym schronie, przez którą mogła obserwować starania pozostałych.
Chłopcom nie szło za dobrze, pomysł Dragota, który uniemożliwiał zobaczenie ich przez obrońców pałacu, dość łatwo prysnął, odsłaniając wojowników. Hikaru postanowił zgrywać bohatera, zastraszając patrol, ale Kaede miała szczere wątpliwości, że wprawiony zespół małpiszonów mógłby się przestraszyć swój emeryta. Obserwowała w ukryciu co zrobią żołnierze, mając przygotowaną teleportację do dwóch miejsc. Jednym z pomysłów było dostanie się w ten sposób do środka, ale mogła też przejąć jedno z tych wielkich dział, pojawiając się za strażnikiem i wyrzucając go z posterunku. Może jednak posłuchają Hikaru?
Mogła zwiększyć jego szansę, docierając bezpośrednio do serc mieszkańców Vegety. Wytężyła swoje boskie zdolności, przesyłając telepatycznie do każdego z nich obraz najszczęśliwszych chwil ich życia. Wielu ujrzało zmarłych rodziców, inni radość pobytu w domu, niektórzy pierwsza miłość, ale każde serce otwarte na jakiekolwiek uczucia, dostało zastrzyk pozytywnego przesłania. Te zatwardziałe były bombardowane bardziej, ale łagodnie, zupełnie bez agresji, jak dotyk mamy przy rozbitym kolanie w dzieciństwie. Bo naprawdę ich... Kocha…

OCC: Odejmę HP
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Czw Wrz 17, 2015 2:41 pm
Wiecie, podczas układania nawet najlepszego planu zawsze trzeba mieć na uwadze jedną podstawową rzecz.Zawsze istnieje szansa że wszystko się spierdzieli, i wyjdzie zupełnie na odwrót. W sumie to większość moich założeń tak się kończyła, i dlatego nauczyłem się by nawet wówczas wiedzieć co robić. W tym wypadku... było inaczej. Musiałem wymyślić coś na spontanie.

  Gdy tak klęczałem próbując jak najszybciej zregenerować utraconą energię, poczułem coś bardzo nieprzyjemnego. Jakby wbicie szpilki prosto w czaszkę, ze świadomością że reakcja łańcuchowa rozsadzi całą głowę na kawałki. Nie widziałem nic poza niewielkim obszarem w którym staliśmy, ale wiedziałem że czyjaś energia wzrosła zdecydowanie zbyt gwałtownie. Niby nie powinni się dostać z zewnatrz, ale tak byłoby gdybym ustawiał ten nether kilka minut, a nie w pół sekundy. Jest tak trwały jak mokry papier toaletowy.
-Oho.......... Będzie ciężej.
Będąc na czworaka przechyliłem powoli głowę w kierunku tego energetycznego tsunami, miałem sekundę na wymyślenie planu. I wiecie co?.... lubię Ninja.

   Nether pęka. Wszystkie oczy skierowane w stronę dwóch mężczyzn którzy pojawili się z nikąd. Jeden łysy, drugi siwy. Chwila ich zdziwienia dodała mi jeszcze większej ilości czasu, podczas którego nabrałem powietrza w płuca. Chwilę wcześniej przypomniałem sobię technikę której używałem wieki temu, i która nie posiada zbyt dużej mocy destrukcyjnej. Ale ja jestem mistrzem od kombinowania, modernizacji, modyfikacji, i eksperymentów. Technika Honoo zakłada dodanie do powietrza w płucopodobnym demonicznym czymś, energii KI która przybrałaby dzięki temu strukturę ognia. Ma ona w sobię iskierkę magii, ale nie aż taką jak Chocolate beam lub telepatia. Tutaj jest trochę nauki. A przeczytanie kilkunastu grubych książek o działaniu fizyki powinno zrobić ze mnie wystarczająco kompetentnego naukowca. Było tam sporo o rozniecaniu ognia. Dokładnie to czego teraz zrobić NIE chciałem. A przynajmniej nie na zewnątrz.

  Ki przepływa do moich płuc. Pojawia się iskierka. Z iskierki tworzy się toksyczny, destrukcyjny płomyk z energii. I w tym momencie technika przestaje działać tak jak w założeniach. Nie pozwalam by ogień się pomnożył. Pozwalam natomiast, by wytworzył ogromną ilość dymu. To jak opóźnianie granatu z wyjętą zawleczką. To zabiłoby człowieka, ale ja mam z człowiekiem tyle wspólnego co z Bogiem, i mogę sobie pozwolić na coś takiego. Szczególnie że po szoku w jaki wprowadziło mnie otwarcie netheru w tak szybkim czasie, nie mogłem z siebie zbyt dużo wykrzesać. Włożyłem w tą technikę zaledwie tyle KI, ile potrzeba na zabicie człowieka. I wiecie co najlepsze? Że do zrobienia zasłony dymnej taka dawna energii wystarczy.

 Lecz to by było za mało. Gdy tylko zobaczą łysola wylatującego z dymu będzie po nim, a nawet i ta zasłona może niewiele pomóc, nawet jeśli moja energia jest dobrze ukryta. Dlatego musiałem wykrzesać z siebie jeszcze więcej. Uniosłem minimalnie lewą dłoń, i wychyliłem ją w stronę pola walki. To kolejna rzecz którą drogie dzieci powinniście zapisać w zeszytach. Jeśli jest sposób by trup ci się w jakiś nie zbereźny sposób przydał - wykorzystaj to. I w tym wypadku jeden z martwych ludzi Króla mógł mi się baaardzo przydać. Więc wysiliłem swój przegrzany mózg by wykrzesał z siebie jeszcze troszkę, a konkretnie technikę telekinezy. Trupy mają to do siebie że nie stawiają oporu....Geez muszę przestać.

 Frajer który wykrzyknął rozkaz egzekucji, zadziałał na mnie jak cholerny metronom. Aż chciałem mu podziękować. Wydał z siebie dźwięk w momencie idealnym do działania. Aż postanowiłem mu odpowiedzieć. Spojrzałem się w stronę żołnierzy i z lekkodusznym uśmiechem rzekłem:
-Wy już lepiej kur** zostańcie piekarzami!!
Po czym wypuściłem z płuc takiego bucha że największe zgrupowania muzyki Reggae biłyby mi brawo. Dym pokrył obszar przynajmniej 10 metrów wokół, i był tak gęsty że bez wstrzymywania oddechu można było się bardzo szybko udusić. Miałem o tyle szczęście że Hikaru zmył się z mojego otoczenia tuż przed aktywacją tej techniki. Raczej nie pomyślałbym o zawiadomieniu go... Facet widocznie nie lubi dobrego jarania. Mówi się trudno. Lecz ja również nie wyzionąłem tak dużej ilości dymu dla przyjemności. Od razu użyłem telekinezy, by w niewidoczny sposób wciągnąć do siebie świeże pozostałości po nieboszczyku, które jakimś cudem nie było doszczętnie zniszczone, poza paroma dziurami w pancerzu.

 I teraz można by się zapytać po co mi to wszystko było? Otóż Saiyanin ten został przeze mnie we w miarę szybkim tempie pochłonięty. Co pozwoliło mi, oraz technice maski którą obecnie stosuję, na zmianę wyglądu wzorowaną na wchłoniętym wzorze. Tak. Znowu byłem zmuszony do zastosowania kilku technik w bardzo krótkim czasie. Lecz tylko to pozwoliło mi dorównać w pewnym stopniu reszcie grupy. To moja przewaga, niczym Iron Man który nie ma żadnych mocy lecz technologia pozwala mu bić się z Bogiem. Tak teraz i ja muszę polegać na technologii, w postaci starożytnych technik energetycznych. To niebezpieczna, łamiąca psychikę i organizm, piekielnie trudna metoda. I właśnie dlatego ją stosuję.

Gotowe. Zasłona wciąż nie opadła, a ja wyglądałem jak jeden z nich. Jedyne co mi zostało to rysy twarzy, ale bujna grzyweczka (coś pomiędzy Vegetą a Gohanem) sprawiała że byłem nie do poznania. Gogle wylądowały w kieszeni. Już miałem wychodzić, lecz wtem usłyszałem głos siwowłosego. Skubaniec znalazł jakiś sposób by wziąć Super Saiyanina drugiego poziomu i skuć go jak psa. Może go nie lubię, ale podziw jak najbardziej mu się należy. Saiyanie nie należą do strachliwych, ale wzięcie jednego z największych szych na polu bitwy i skucie go bez problemu, w połączeniu z resztą wypowiedzianych przez niego słów powinno dać... pozytywny efekt. Tak przypuszczam. Ale nigdy nic nie wiadomo. Ale wtedy pomyślałem coś sobie... Czyżby Kuro i Chepri byli już w pałacu podczas gdy my zgrywamy bohaterów? Nosz ja pierdziele, przecież ten pałac wygląda jak muzeum! To oczywiste że gdzieś musi być wystarczająco dużo zniszczeń by dało się przedostać. A my stoimy jak frajerzy by nas przepuścili do bramy... Z drugiej zaś strony wówczas moglibyśmy dostać się do środka gdzie byłoby znacznie mniej miejsca, a droga do Króla dłuższa. I w takim wypadku sytuacja mogłaby stać się jeszcze gorsza. Tutaj może trzeba więcej pracy, lecz droga potem powinna być prostsza. A poza tym... Nie mam zamiaru się skradać.

Wyleciałem powoli zza zasłony, a moje zachowania ewidentnie wskazywało że kogoś szukałem. Powolnym lotem oddaliłem się na bezpieczną odległość, wszystko sugerowało że demon się teleportował, lub zniknął w inny sposób. Nikt tutaj nie zwraca uwagi na trupy, szczególnie że małpy są tak do siebie podobne. Przeżyłem śmierć. Byli tacy co patrzyli na mnie podejrzliwie, ale miałem zbyt tępy wyraz twarzy by na dłuższą metę uważać mnie za wroga.  No i też nie tak bym wyglądał jak przebieraniec. To nie pierwszy i nie ostatni raz w którym się za kogoś podaję. W mózgu świeżej ofiary nie umarły jeszcze wszystkie komórki. I to był najtrudniejszy element tego procesu, przesłać dane z superkomputera jakim jest ten organ do innego superkomputera we w miarę krótkim czasie. Wcześniej bolała mnie głowa. Teraz bolało mnie wszystko. Przedwcześnie zrobione mięśnie były słabe, kości kruche jak moje życie, w niektórych miejscach nawet stały się błędy, i miałem po cztery żebra w klatce piersiowej. Nie można tak po prostu użyć zarąbiście użytecznej i trudnej techniki w kilka sekund, i oczekiwać pełnego efektu. To szczyt debilizmu, czas i efekt. bez jednego nie ma drugiego. Dlatego byłem zmuszony chodzić w ciele które tylko powierzchownie wyglądało wiarygodnie, a lekarz by się przeżegnał. Na głowę poświęciłem zdecydowanie najwięcej czasu z tej niecałej minuty. Dzięki temu miałem z mózgu  podświadome podpowiedzi, co ta osoba by powiedziała, jaką zrobiłaby minę. A przynajmniej namiastkę tego. Wierzę w to że ten plan się uda, a przerażenie na mojej twarzy powinno dodać efektu. No bo jeśli to nie wypali, to co wypali?  
(głosem Saiyana)-O jaa. Ale moc. Nasz kapitan...
Swoją drogą to na mojej zbroi był chyba jakiś napis, ten frajer którego absorbowałem musiał podpisać sobie ten pancerz. Kątem oka przeczytałem co tam pisało... Cholera nie dam rady tego rozczytać. Mówi się trudno. Na pewno był to geniusz.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Nie Wrz 20, 2015 8:40 pm
Kurz, który został wzbudzony poprzez przemianę Kapitana w Super Saiyanina drugiego poziomu powoli zaczynał opadać. Plan, który zakładał wejście do Pałacu bez zbędnego hałasowania, został już dawno wywalony na śmietnik. Całe szczęście, że panujący w całym mieście chaos, spowodowany przez walki rebeliantów z królewskimi, oraz wybuchy w pałacu sprawiły, że jeszcze nie mieli na karku większej ilości żołnierzy. Jednak jak tak dalej pójdzie to śmierć będzie tylko kwestią czasu. Na całe szczęście Mistick zaczął używać swojej wiedzy i mocy, które nabył przez te kilka lat swojego życia. Nie wiadomo, czy ruch demona był wypracowanym schematem czy też zwyczajną improwizacją, jednak trzeba mu oddać to, że pomógł koledze po fachu w jego działaniach. Kapitan nie spodziewał się tak ogromnej smugi dymu, która w jednej chwili zakryła prawie cały obszar pałacu. Dym był na tyle irytujący, że gryzł w oczy i utrudniał oddychanie, więc żołnierze nie mogli wykonać rozkazu. Na dodatek jakiś głosik w ich podświadomościach mówił, że to co robią jest złe. Krótko mówiąc żołnierze i ich dowódca byli skołowani całą sytuacją. Kilku żołnierzy oddało strzały, lecz było to bardzo niebezpieczne, gdyż mogli trafić swoich.
Kiedy dym wreszcie się rozwiał, to ich oczom ukazała się dość zaskakująca sytuacja. Ich dowódca był właśnie zablokowany przez siwego mężczyznę, który z każdym wypowiedzianym słowem stawał się coraz straszniejszy. Doskonale pamiętali mężczyznę, który kilka lat temu zniszczył prawie całą Akademią. Właściwie to właśnie on przyspieszył ekspansję Saiyan.
- Chyba trochę zdziadziałeś. Powiem ci coś o Saiyanach, bo ty mało wiesz. Nie boimy się śmierci. Kyah!!!- warknął mężczyzna naprężając mięśnie i całą swoją energię. Kolce co prawda zaczęły się wbijać w jego narządy, lecz były zbyt wolne. Olbrzymia eksplozja ciała mężczyzny odrzuciła Daishiego prosto we wrota główne, które przebił własnym ciałem. Kaede miała to szczęście, że demon w ciele Saiyanina złapał ją i osłonił, kiedy razem polecieli w tą samą stronę co Mistick. Moc zmieniania własnego ciała przydała się. Niestety reszta osób znajdujących się na Placu nie miała tak wiele szczęścia. Podmuch mocy zwyczajnie ich zabił, a dokładniej zmiótł z powierzchni planety. Teraz w miejscu dziedzińca pałacowego znajdował się spory lej. Chciał ich zabrać do piekła, lecz nie poszczęściło mu się. Co teraz zrobią zszokowani bojownicy o wolność, którym wciąć dzwoniło w uszach. Zostali lekko poparzeni, lecz nie na tyle, żeby zagrażało to ich zdrowiu. Jeśli nie chcą zaraz zginąć to muszą się pospieszyć. Ten wybuch na pewno został zauważony przez kamery i wyczuty przez co potężniejsze jednostki.

Occ:
z/t x 4
Kapitan zrobił kaboom.
Każdy opisuje to jak dźwięczy w uszach. Normalnie jakby bomba wypaliła przy was. Wybierzcie sobie dwie oparzone kończyny, lub konkretne miejsce na tułowie. Ubrania lekko nadpalone. Hiku ty możesz wypluć drzazgi z ust.
Zapraszam was do tego tematu. Piszecie tam od razu.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Nie Lut 14, 2016 8:58 pm
Hikaru nie miał aż takich problemów z rzuceniem Genki Damy jak sądził. Właściwie okazała się dużo lżejsza i... bardziej niszczycielska. Pałac z każdą chwilą coraz większe obrażenia odnosił. Ściany się zaczęły topić nawet nie stykając się bezpośrednią z atakiem. Niestety kiedy napotkała na Zella jakimś cudem zatrzymała się. Trwało to może dwie sekundy, ale jednak. Potem ruszyła jeszcze o pół metra, a następnie explodowała. To co się stało w komnatach króla Vegety stało się odczuwalne na całej planecie małp. Fala uderzeniowa zburzyła wiele budynków, niektórych walczących jeszcze w mieście uśmierciła miotając nimi niczym szmacianymi lalkami o ziemię lub o ściany innych budynków miażdżąc żebra i czaszki. Umierali po obu stronach, przede wszystkim ci, którzy i tak byli już na granicy. Ci którzy jeszcze trzymali się na nogach jakoś uniknęli Kostuchy przynajmniej przez chwilę jaką zajęło przelecenie wielkiej fali uderzeniowej przez całe miasto. Fala pomknęła w stronę pustyni tworząc coś w rodzaju tsunami z piasku, a miasto po przejściu takiej energii wyglądało jeszcze gorzej. Samego mistica wybuchł zmiótł z pałacu i tylko dzięki szczęściu przeżył.

Mimo to rozwalił sobą przynajmniej dwa mury wylatując z budynku i chyba jeszcze kogoś zabił niechcący wbijając swoją masę w niego z dużą szybkością. Przez chwilę zachowywał świadomość, także choć oślepiony przez blask, wyczuwał, że Zell przeżył, tak samo Kuro. Król na ostatnim poziomie ssj znanym małpom, Kuro ze srebrnymi długimi włosami bez brwi. Trójka kontra czwórka. Tylko tyle zdążył pomyśleć bo właśnie zderzył się z kolejną ścianą, która z kolei się oddzieliła od reszty budynku i spadła wraz z nim kilkanaście metrów w dół. Nie czuł już tego uderzenia. Stracił przytomność jeszcze zanim zderzył się z podłożem placu. Dziedziniec był zasłany trupami a także szczątkami pałacu. Białowłosy leżał niczym jeden z nieboszczyków w już usypanym kurhanie. Mimo to oddychał jeszcze choć z dużym trudem bo kamloty, które go przygniatały, leżały na połamanych żebrach z ponad połową ich ciężaru właściwego. Mógłby tu nawet umrzeć jeśli to by uratowało jego wnuka, ale obecnie mistic nie mógł już dokonać nic. Kompletnie. Po raz pierwszy od lat nie mógł wykonać żadnego ruchu by polepszyć jakąś sprawę. Po to przecież się w to wszystko wpakował. By uratować Kuro i April. W gruncie rzeczy nikt inny go nie interesował. Kurokara wyleciał na Namek, czy też inną planetę galaktyki.

Można powiedzieć, że Hikaru Daishi po raz pierwszy od wieków zawiódł. Sprawa go przerosła. Jeśli jeszcze gdzieś tliła się w nim iskierka świadomości, to jedynie mogła się utrzymywać chęcią zemszczenia się na tym boskim szczeniaku... Kaede. I jeśli przeżyje tą noc na pewno uświadomi gówniarza by nie igrać z rodziną mistica. Teraz jednak życie uciekało z ciała wojownika niczym z odkręconego kranu woda.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk500/500Plac przed pałacem R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Nie Lut 14, 2016 9:25 pm
>> Ze Skalnego Lasu

I ten odkręcony kran z wodą zwany Mistikiem pod gruzami i trupami zwabił demona w czarnej masce na twarzy. Czym prędzej namierzył Białowłosego, by precyzyjnie i ostrożnie podźwignąć z niego najcięższe bloki skalne będące niegdyś potężnymi murami pałacu. Odłamy pałacu leżały nawet dziesięć kilometrów dalej niszcząc wszystko, na czym wylądowały. Na szczęście ratunek dla Hikaru nie był spóźniony. Red kucnął przy nieprzytomnym i położył jedną rękę na jego torsie z rozerwanym ubraniem. Tknął w niego odrobinę życia, aby zakręcić kurek z kurczącym się żywotem Białowłosego. Może nie spodobać się to Szarookiemu, ale nie miał wyboru. Red i tak nie miał złych zamiarów wobec niego. Nawet, jeśli jego czarna jak smoła Ki nie emanowała radością. Kto cieszyłby się w obliczu zagrożenia?
Już moment później miał wrażenie, że ktoś zmierzał w tym kierunku, toteż musiał pospieszyć się. Wygramolił z resztek murów i szczątek ludzkich Hikaru i przewiesił go przez ramię. Dalszą kuracją zajmie się w bezpieczniejszym miejscu, z dala od czyhającego zagrożenia. Niestety, nie posiadał na tyle energii, by jakkolwiek dopomóc jedynemu wojownikowi imieniem Kuro, jego przyjacielowi, w potyczce z Królem. Wolał skupić się na jednym zadaniu, a zdecydowanie bardziej przyda się w roli medyka. Dziwne... ktoś, kto zabijał miliony ludzi, no i o ironio Hikaru, teraz stał się podporą.
Poprawił ostatecznie chwyt na swobodnie zwisającym ciele Mistica i ruszył stąd co tchu w stronę Skał, gdzie została obozowiczka Kisa. Jej Ki zdawała się nie drgnąć, a to znaczyło, iż pilnowała się, by nie zejść z wyższej przemiany. Będzie z niej wspaniały wojownik, przeczuwał to w gumowatych kościach. Może i ona skorzysta z obecności kogoś, kto wyrastał na planecie Małp? Nigdy nie wiadomo. Jeśli jednak Białowłosy podniesie na nią chociażby gniewny wzrok, demon nie zawaha się go ostrzec, albo przejść do rękoczynów. Jest pod specjalną ochroną Reda. A dlaczego? Hehe... tajemnica, póki co.

z tematu wraz z Hikaru - Skalny Las, ponownie

The author of this message was banned from the forum - See the message

Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk500/500Plac przed pałacem R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Nie Lut 21, 2016 3:41 pm
>>Ze Skalnego Lasu

Niedobitki żołdaków wciąż kręciły się po okolicy, nawet jeśli prawie całość dobytku, który strzegli, legł w gruzach. Wylądował cichuteńko za osłoną i wyciszał do minimum swoją demoniczną aurę. Nie zależało mu na tym, aby przykuwać uwagę niepożądanych osób. Tylko co tu zrobić? Zabijać strażników nie miał ochoty, bo mimo potwornego głodu myślał zbyt trzeźwo, aby aż tak ryzykować. Zdecydował się, że za wszelką cenę musi dostać się do młodzieńca, którego głos słyszał w głowie do tej pory, i którego słowa interpretował nawet do tej chwili. To dość delikatna sprawa, Saiyanie nie należą do osób, które z byle powodu żalą się na swój los, a którzy mają dumę okutą w niezniszczalną zbroję. Trzeba odpowiednio podejść do zagadnienia, żeby zyskać jak najwięcej korzyści. Cóż, demon nie Kaioshin - był interesowny.
Zmrużył na moment powieki i przywołał moc zaklinania w kota, żeby jako czarny futrzak mniej rzucać się w oczy, zwłaszcza jak przemykał cicho cieniami gruzowisk. Energia jegomościa z modlitwy krążyła nieopodal, swoimi nozdrzami i wrażliwym ciałem namierzył Saiyana, do którego podkradał się cichaczem. Jeszcze troszkę... już go widział... był tuż za ścianą... Miał podkulone nogi, bujne czarne włosy i zadzierał głowę ku górze. Mimo wszystko miał wrażenie, że młodzieniec kontrolował otoczenie, bo wystarczyło, że sierść z ogona kotka otarła się o podłoże, a już zdawał się czuwać. Na tyle, że już widział czerwone ślepia demona w głębszym cieniu. Dzieliło ich może pięć metrów, a kot zamarł w bezruchu. Coś Reda przebiegł prąd, impuls. Od łapki ku górze. Jak tylko skierował ślepia na dół zorientował się dlaczego nagle stanął. Wdepnął w potłuczony scouter, a kawałek wbił mu się w poduszkę przedniej kończyny. Miał ochotę miauknąć z bólu, lecz zacisnął kiełki i jeszcze podszedł, tym razem kuśtykając, o jakiś metr do młodzieńca. A teraz spokojnie, bez gwałtownych ruchów. Dla niepoznaki lekko szurnął ogonem o zakurzone podłoże, jakby ostrzegawczo. Wszak był ranny, prawda? Nie musiał zbyt wiele udawać, w tej formie niewiele mógł uczynić Saiyanowi. Poza tym ból łapki dawał o sobie znać, aż podniósł ją do pyszczka i oblizywał ze świeżej rany. Że też musiał nadziać się na jakieś szkło! Eh, jaki nieporadny jest w tej postaci! Ale jako kamuflaż... spełniał zadanie. Mimo wszystko powoli miał dość, iż musiał skrywać prawdziwą tożsamość, tylko przez moment, na zadupiu zwanym Skalnym Lasem, pozwolił na rozprostowanie kościom. Wiedział bowiem, że widok rogów czy kocich uszu wzbudzałby podejrzenia.
Jak tam mierzył się wzrokiem z młodzieńcem, którego to Ki i modlitwę namierzył, nie wydawał się być agresywny. Ba, sprawiał wrażenie, jakby przed kimś się skrywał. Hah, coś ich łączyło, a wystarczyło kilka sekund obserwacji. Ale jaka jest prawda? I jak mógłby nakłonić Ogoniastego do współpracy? Na początek musiał wiedzieć, z jakim typem, z jakim charakterem miał do czynienia. Bo jak nie prośbą, to groźbą uda mu się osiągnąć cel, lecz po co od razu psuć sobie zabawę?

Ooc: +20% KI za dwa posty poza walką

The author of this message was banned from the forum - See the message

Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk0/0Plac przed pałacem R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Nie Lut 21, 2016 7:28 pm
Nie byłem martwy. Byłem jak człowiek po wypiciu dwóch 0,7 bez popity. Czyli nie wiele różniłem się od trupa, ale miałem puls. To była ciężka akcja. Trochę pomogłem w tej rebelii, głównie w dostaniu się do środka, i zatrzymaniu żołnierzy od dostania się do króla. To nie było takie proste jak brzmi. No i pomogłem w wielu rzeczach jeszcze w wiosce. Można powiedzieć że pomogłem mieszkańcom Wioski. Zanim zostali wyrżnięci w pień przez jednego sukinsyna... To w ogóle miało jakiś sens. To był jeden wielki burdel. Tak jak całe moje życie. A teraz nie byłem nawet w stanie twierdzić czy dalej jestem pod gruzami, czy jestem gwałcony, czy ktoś mnie gdzieś nosi. Wszystkie 3 opcje są możliwe. To był po namyśle naprawde dobry moment na retrospekcje. W końcu mało sypiam, a miewam je zwykle gdy jestem naje**ny w trzy dupy. A teraz jestem w podobnym stanie, więc to ta część imprezy w której są gorzkie żale i wyznania miłosne. Zawsze chciałem przelecieć June.

Spora częśc mojego ciała była poparzona. Miałem dużo rozcięć, otarć, siniaków. Niby dużo, ale to miejsce było bardziej niebezpieczne niż piekło. Czołówka Vegetańskiej straży. Walczyłem u boku najsilniejszych wojowników we wszechświecie i zbierałem od nich opierdziel. To zdecydowanie jedno z ciekawszych i szczęśliwszych momentów mojego życia. Warto było wpaść wtedy do domka rudowłosej by dostać w ryj i nieprzytomny zostać tutaj zabrany. Trzeba mieć w życiu trochę innych przygód niż impreza z alkoholem i masowe morderstwa. W tym wypadku to była masowa zorganizowana rzeź Małp i ich sprzętu. Ale gdy wrócę na Ziemię to już raczej nie wróci. Znalazłem wrogów. Choć rywalami nie mogę ich nazwać, bo są lata świetlne przede mną, to mnie nie zniesmacza. Demony zaczynają z samego dna i przerastają tych na wieżowcach. Rozwalę fundamenty tym śmieciom, będę ćwiczył dzień w dzień, ciężej niż do tej pory. Przemierzał całą Ziemie i uczył się technik które pozwolą mi zdobyć przewagę nad silniejszymi. Mam więcej zapału, więcej nienawiści, więcej zła w swoim sercu i więcej zaciętości niż oni kiedykolwiek będą mieć. I w końcu prześcignę ich pod każdym względem. Mieli mnie za robactwo całe swoje życie, i teraz będą wyć z bólu gdy to robactwo będzie ich zżerać od środka, i wypruwać im flaki minuta po minucie. Taki właśnie jestem, tak kończy się lekceważenie demona.

-bleelel .... kupa......dsada.....gdgdsa....tak.weqe...e.w....dobre........
Zaczynałem mamrotać powolutku nabierając przytomności, nadal jednak oczy mając zamknięte a ciało bezwładne. Zaczynałem jednak coraz głośnej wdychiwać powietrze, które było konieczne do mojej regeneracji. Moja energia była dużo bardziej zużyta niż moje ciało, ale bez niej nie mogę się bronić. Jedno bez drugiego nie istnieje. Powoli zaczynałem coraz bardziej kontaktować, jakby alkohol się wietrzył. Choć dalej byłem trupem to zaczynałem coś tam słyszeć. Jakby głos... czyżby człowieka? Albo człowieka albo saiyana, ale kompletnie mi nieznajomy. Czyżby druga rozważana przeze mnie opcja sie stała i w tym momencie on jara sobie szluga i uśmiecha się w moją stronę? Hmm oby nie. Już bym wolał by to był jakiś strażnik który zabierze mnie do karceru. Zamykali mnie już nie raz. Nigdy nie przewidzieli że zmieniam kształt, toteż nie było trudno się z nich wydostać.  Po chwili wiedziałem już że ktoś wyciągnął mnie z pod gruzu. W dodatku chyba nawet zasklepił mi rany. Nie powiem, dość niebywałe. Postanowiłem jednak nie okazywać zmiany swojego stanu, będąc martwym można dowiedzieć się wielu rzeczy. Przemyślałem też jak odwdzięczyć się tej ciekawej postaci za tak niespotykane traktowanie.

W końcu  regeneracja doszła do wystarczającego stopnia bym czuł się pewnie. Wyczułem jego Ki. Był Saiyanem, miał trochę siły ale daleko mu było do demona po transformacji. Byliśmy w dość bezpiecznym miejscu, przynajmniej na razie. W razie czego będę w stanie stąd uciec. Działa zostały wykluczone z obiegu z tego co wiem. Saiyanin przypatrywał mi sie w miarę z bliska. Postanowiłem że to wykorzystam. Moje oczy gwałtownie się otworzyły odsłaniając  ładne błękitne tęczówki. Jednocześnie mój zbawiciel mógł poczuć jak jakaś niewidzialna siła zaczyna go podnosić za ubranie, aż z pozycji siedzącej zaczął unosić się pół metra nad Ziemią. Wtedy zacząłem powoli podnosić się z ziemi, niczym po długim śnie, przeciągając się i strzelając ze wszystkich kostek. Trzeba pokazać nowicjuszowi z kim ma do czynienia. Skoro mi pomógł to znaczy że ma więcej rozumu niż przeciętna małpa którą dane mi było zabić. Ktoś mógłby teraz powiedzieć że pomagam wrogowi. Jakoś trzeba dodać smaku do życia, a ten mikrus nigdy nie zaszkodzi ani mnie, ani moim pobratymcom, szczególnie gdy demon go oszczędzi. Gdy już byłem na nogach, założyłem rękę na rękę i przyjrzałem się temu ogoniastemu.

-To ty odkopałeś mnie z pod gruzu? Nie spodziewałbym się takiego zachowania po wojowniku z Vegety. Demony nie okazywały wam nigdy litości, więc i ty nie powinieneś ich oszczędzać. I na przyszłość, gdy będziesz sie szlajał po tak niebezpiecznych miejscach, ukrywaj swoją energię. To prostsze niż sie wydaje, a oszczędzi ci sporo kłopotów w przyszłości. Tą radę masz ode mnie za darmo. Więcej ode mnie nie dostaniesz. Krew która znajdywała się niedawno na moim ciele należała do twoich braci i sióstr, więc nie jestem twoim przyjacielem. Zrozumiałeś wszystko?
Powiedziałem typowym dla mnie charczącym, gardłowym głosem którego żaden człowiek nie mógłby podrobić. W tym czasie wysiliłem Ki Feeling by upewnić się że wojna nie zbliży się do nas na tyle bym musiał znów ratować mu dupę. Póki co czekam aż na horyzoncie pojawi się pewien mój znajomy...
OOC:
regeneracja 10% KI

Ukazałem ci techniki Ki Feeling oraz Telekineza, będziesz mógł się ich nauczyć.

Unoszę Cie w górze telekinezą .Czekam na Chepriego. Nie wiem o obecności Reda.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Plac przed pałacem 9tkhzk500/500Plac przed pałacem R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed pałacem Left_bar_bleue0/0Plac przed pałacem Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Nie Lut 21, 2016 8:28 pm
No i wpadł. Zrobiłby facepalma, ale tym bardziej zdradziłby się ze swoim pochodzeniem. To raczej niezbyt częsty widok, kiedy kot packa się łapką po mordce w geście zażenowania swoją sytuacją. No więc załóżmy, że jeszcze nic nieznajomy nie podejrzewa - co powinien zrobić? Co koty wyprawiają w takiej sytuacji? Eh, za mało zna się na tych futrzakach, ale zdecydował się nie uciekać ślepiami na bok. Doszło do tego. Starcie na kontakt wzrokowy. Jegomość definitywnie był Saiyanem, sporo cech w wyglądzie zgadzały się z tym przypisywanym ichniejszej rasie. Muskulatura, czarne jak smoła włosy (tutaj było pewne spore odstępstwo w postaci bordowych kłaków w tyle głowy sięgających aż do pasa), brązowosierstny małpi ogon. Jeśli z wyglądu przypominał równie dobrze co z cech charakteru typowego Saiyana, zechce upolować kota na przekąskę, zwłaszcza że miałby pozornie ułatwione zadanie. Ranna łapka uniemożliwiała skuteczną ucieczkę kotkowi. Ale nie zamierzał uciekać - właśnie przeciwnie, chciał sprawdzić zachowanie nieznajomego w dość niecodziennych okolicznościach. Jak się okazało, zamiast szykować łapki i pazurki do ewentualnego podrapania po twarzy, jegomość upewniwszy się, że nikogo nie ma w polu widzenia, podszedł cicho do zwierzaczka. Red instynktownie odrobinę cofnął się, lecz jak tylko Saiyan przygarnął na swoje kolana czarnego zwierzaka i zaczął z nim rozmawiać, zrozumiał że nie zamierza nabić kota na szaszłyk i opiekać nad prowizorycznym ogniskiem.
Od razu zabrał się za ratunek bezbronnej istotce, za jaką uważał demona w futerku. Robił dziwny zabieg na jego łapce, aż wybałuszył odrobinę ślepia. J-jego cenna krew! Była czarna jak atrament, tego nie dało się ukryć w żaden sposób! Oby był skupiony tylko na czynności, która jak dla demona, który miał ponad 300 lat wydawała się szalona. Z początku więc trochę wiercił się tyłkiem i wymachiwał ogonem oplecionym złotą wstążką jak natchniony, ale uspokoił się. Być może dlatego, że ten zabieg nie tylko oczyścił jego ranę, ale i pozbawił posoki. Taki głupi jasiek za darmo.
W nagrodę, że był dzielnym pacjentem dostał suszoną rybkę, którą wpierw wyniuchał, a później ostrożnie ulokował w pyszczku. Ciekawy smak, lecz dla Reda nie miało wartości odżywczej. Żywił się czymś innym. A potem to, że wylądował w torbie! J-jak to?! Zabrał kota jako żywe trofeum czy co?! Już miał wyskoczyć z ukrycia, gdy poczuł, jak się przenoszą. Głosy... znane mu głosy. Tylko co tutaj robił ten, którego June wzięła z Ziemi pod opiekę na Vegetę, aby stał również przeciwko Królowi?
Dragot.
Musiał zdezertować do wnętrza torby i nie wyściubiać noska, a najlepiej nie dawać o sobie zupełnie znać. Tylko wszystko zdawało się sypać, to jest plan Reda. Może nie był najsolidniejszy, ale ksa! On chciał nauczyć Saiyana Ki Feeling! Dragot wiedział, jak namieszać, nawet jak nie wiedział o pomyśle Reda. Chyba go Rogaty jeszcze nie zauważył, i na tą chwilę to dobrze. Innym razem porozmawia z nim w cztery oczy. Póki co musiał uważać, aby nie wychylać się, nie ujawniać Ki, czyli udawać trupa - tak jak wcześniej Arcydemon, czy jak się nazywał inaczej. Nadstawił jedynie uszu jak antenki i słuchał z perspektywy pakownej torby, jak za to chciał zabrać się jego współrasowiec. Dość... bezpośrednio. Red musiał poczekać, aż przerzedzi się towarzystwo, zwłaszcza że Dragot znał go w postaci kota. A myślał, że dość szybko rozliczy się z Saiyanem. Przynajmniej miał czas na analizę swego podopiecznego.
Zdecydowanie ma zbyt miękkie serce jak na przeciętną Małpę, ale także o wiele więcej rozumu. Ma to swoje dobre i złe strony, nie jemu oceniać. Miał tylko spełnić prośbę Czarnowłosego, by później odebrać nagrodę za trud, toteż musiał znaleźć sposób, aby po tej niezbyt przychylnej wizytówce jaką pozostawił Dragot na temat demonów, przekonać do siebie wojownika. Po jego strukturze Ki doszedł do wniosku, iż jego obiekt zainteresowań trenował indywidualnie już jakiś czas, być może także dzięki apelowi. Arcydemon nie odlatywał, oby nie usłyszał tego, co Red i wyprzedził go w naprostowaniu młodzieńca! Kociak robił się coraz bardziej nerwowy, nie mniej trzymał język za zębami i leżał zwinięty w kłębek w torbie, co jakiś czas zerkając na obandażowaną łapkę. Hm... z początku miał odrobinę inne zamiary wobec przyszłego wojownika, jednakże przyglądając się splotom na bandażu spostrzegł, iż ta technika opatrywania nie była robiona na odwal się, a pieczołowicie, z zamysłem. Musiał mieć umiejętności ku leczeniu, skoro miał bodziec w postaci ratowania innych istot. Przydatna cecha - altruizm, przydomek druid lub medyk. Akurat Red znał się na tym jak niewiele demonów, więc i w tej kwestii będzie w stanie coś szepnąć na ucho... ale, ale... ale nie przy Dragocie! Nie to, że go nie lubił (pamiętał jego przeprosiny na dachu), nie mniej robi mu za konkurencję!

The author of this message was banned from the forum - See the message

Sponsored content

Plac przed pałacem Empty Re: Plac przed pałacem

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito