Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Plac przed budynkiem

+17
Red
Joker
Vam
Atarashii Ame
Minato
Kanade
April
Xanas
Hazard
KOŚCI
Ósemka
Vita Ora
Raziel
NPC.
Colinuś
Hikaru
NPC
21 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Plac przed budynkiem

Sob Cze 02, 2012 4:06 pm
First topic message reminder :

Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.


Ostatnio zmieniony przez NPC dnia Sob Mar 31, 2018 10:38 pm, w całości zmieniany 1 raz

Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 11:57 am
-brak-


Ostatnio zmieniony przez Xanas dnia Sob Paź 19, 2013 9:04 am, w całości zmieniany 1 raz
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 11:58 am
Kolejka : Hazard, Raziel, Colin, Xanas, Vulfilia.

Jak ktoś jeszcze raz wykroczy poza nią zawita w zaświatach.
Teraz pisze Colin, a po nim Raziel i Hazard (Xanas i Vulfilia ominięci) ponownie Raziel, Colin, Xanas, Vulfilia.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 9:03 pm
Atak udał się. Co więcej przerwał on szarże Saiyana wykierowaną w kadeta w złotowłosej formie. Uważnie wpatrywał się w Raziela. Wiedział, że ten mógłby go teraz pokonać jedną techniką, jednak nie czuł strachu. Anie przed Złotowłosym, ani przed Tsufulem. Wiedział, że kwestią czasu, jest odpalenie przez niego SSJ, może nie wiedział, a tak myślał. Wsłuchiwał się w słowa Raziela. Nieco zdziwił się. To nie była furia, ale chłopak zmienił się diametralnie. Zazwyczaj był spokojny, teraz za wszelką cenę chciał zniszczyć przeciwnika.

-Dobra, jak chcesz, mogę się nie wtrącać.. –Powiedział Brązowowłosy. Cofnął się o krok. Wpatrywał się w oponenta. Był silniejszy od obu razem wziętych. Forma super Saiyana była tym, co mogłoby dać im wygraną i Vernilowi i Razielowi…

-Chociaż? Podobno ja byłem bardzo silny podczas opętania. Tamten jest w formie super Saiyanina… a jeśli są wyższe formy przemiany? Może do tego furia? Koszmar dopiero wtedy się zacznie… skup się! –Pomyślał Vernil. Przy ostatnim fragmencie zacisnął pięści. Chciał skoncentrować się na przeciwniku. „Obserwacja i wyciąganie wniosków podczas walki, pozwala na wygraną nawet z silniejszym przeciwnikiem” –ojciec powtarzał mu to tyle razy… Teraz trzeba się do nich zastosować. Złotowłosy przeciwnik musi mieć słaby punkt. W końcu nikt nie jest niezniszczalny. Zaraz po tym przeciwnik odezwał się.

-Taaa, jest ckliwie, ale nie zapominaj, że ta gówniara odparła Twój atak Tsufulu –zripostował szybko Brązowooki, tworząc na twarzy uśmiech. Dalej już tylko patrzył. Skupił się na obu super wojownikach. Nagle Raziel ruszył coś przed tym wymamrotał, ale Half nie słuchał. Jego myśli cały czas szukały jakieś słabości, jakiegoś znaku, czegoś, co będą mogli wykorzystać przeciwko wojownikowi o złotych oczach. Szarża Raziela. Epicka pogoń do przeciwnika by zniszczyć jego ciało i wysłać do piekła. Najwidoczniej musiał mu nadepnąć na odcisk. Kadet zbliżał się do Złotookiego, w ostatniej fazie biegu chciał zadać cios. Tym razem do uszu Vernila dotarło to, co powiedział przeciwnik. Zaraz po tym uderzył w Zielonookiego, posyłając na ziemie i jego i jego plan na atak.

-„Ale to wciąż za mało”… Jest cholernie pewny siebie… Raziel mimo przypływu energii i tak nie da rady. Muszę mu pomóc…
-pomyślał i zaczął koncentrować Energię Ki. Jego ciało zaczęła otaczać biała aura, która powiększała się z każdą sekundą. Podczas tego, wszystkie mięśnie chłopaka napinały się. Oponent znów zaczął mówić. Tym razem swoje słowa kierował do Vernila. Mówił o tym, że forma super Saiyana nic nie da.. Czy na pewno? Chłopak napiął mięśnie do granic możliwości. Jego aura wybuchła. Jedno wyładowanie elektryczne. Piorun na wysokości klatki piersiowej, powstały na skutek szybkiego wydalania energii z ciała. Włosy zaczęły podnosić się. Zmieniać kolor. Aura z każdą sekundą robiła się coraz bardziej złota. Czy to wystarczy?

-Dwóch Super Saiyan nie pokonasz! –Wykrzyczał w kierunku przeciwnika. Zaraz po tym zaczął krzyczeć. Energia kolejny raz wybuchła. Podłoże pod nim wklęsło się tworząc swoisty krater pod jego stopami. Przedstawiał już pełną transformację. Złote podniesione w górę włosy, zielone oczy… Ruszył z ogromną prędkością na przeciwnika, jednak dzielił ich spory obszar. Leciał… Energia słabła, słabła… znikła, razem z nią skutki przemiany. Włosy opadły. Oczy wróciły do brązowego koloru. Gdy pokonał większość drogi, jego aura powróciła do białego koloru. Było za późno. Wpatrywał się w twarz przeciwnika. W punkt między oczy. Pamiętał, jeszcze z lekcji z ojcem. Bardzo ciężko to opanować. Jeśli brew, chociaż trochę drgnie, to przeciwnik chce wykonać atak. Szykował się do szybkiego uniku i wyprowadzenia ataku. Chciał uderzyć pod jego ewentualnym sierpowym i zadać cios w żebra. Łamanie kości może dać im sporą przewagę. Jednak wiadomo, pancerz też może swoje zamortyzować. Po udanym ataku, wykorzystał chwilę zaćmienia oponenta, zrobił obrót w powietrzu, i nogami odbił się o klatkę piersiową przeciwnika, posyłając go kilka kroków w tył, a siebie odrzucając w tył i pomagając techniką lotu, oddalał się na bezpieczną odległość. Spojrzał na Raziela. Był zdenerwowany bardziej niż byk na widok energicznych ruchów płachtą torreadora. Dopiero teraz chłopak miał czas żeby sprawdzić to, co się stało. Wyciągnął ręce przed siebie. Aura była przezroczysta. Ze zwątpieniem wpatrywał się w zmęczone życiem dłonie.
-Więc trener miał racje. Potrzebny jest silny bodziec. Bez tego nic nie zdołam… To bardzo komplikuje sprawę –powiedział do siebie pod nosem. Spojrzał na Raziela.

-Masz jakiś pomysł? Ja zawiodłem, jak sam widziałeś. To chyba nasza najważniejsza walka w życiu… -powiedział patrząc na kolegę kadeta. Jeszcze nigdy nie był tak poważny. Jego pokerowa twarz czekała na odpowiedz.  Chciał wierzyć w wygraną, która była tak odległa…




OCC:
No to panowie zaczynamy tango ! Smile

Maciek, poczęstuj się tym moim skromnym demedżem w wysokości 451
Początek treningu

Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Paź 18, 2013 9:10 pm
Atakował na pełnej szybkości. Słyszał słowa wypowiadane przez Vernila i Hazarda jednak nie zwrócił na nie uwagi. Wzrok był skierowany w głowę wojownika Nashi. Prawa noga już leciała na spotkanie ze skronią złotookiego zdrajcy gdy nagle została zatrzymana. Oponent złotowłosego wykonał najprostszy na świecie ruch. Przyblokował kopniak ręką. W kolejnej chwili siedemnastolatek poczuł tak silne uderzenie w brzuch, że automatycznie się zgiął. Z jego ust wyprysnęła ślina zmieszana z krwią, która poleciała na pancerz psychola. Jednak nie miał nawet czasu by zrobić coś jeszcze bo Haz złapał go za włosy i rzucił go do góry. W jednej chwili leciał w górę, by w drugiej spadać w stronę budynków po potężnym kopniaku. Nashi bawił się Super Saiyaninem niczym szmacianą lalką. Impet z jakim syn Aryenne przebił się do wnętrza budynku był duży. Tak duży, że dziura która powstała po zderzeniu się ciała Saiyanina z cegłami była prawie na połowę korytarza. Sam kadet wbił się w ścianę. Lecz nie pozostał w niej długo. O wiele szybciej niż wcześniej wydostał się ze ściany. Splunął krwią na podłogę i uśmiechnął się wycierając jej resztki z kącików ust. Poziom Super Saiyanina był naprawdę niezwykły. Może i był słabszy od Hazarda, jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Stał się wytrzymalszy, szybszy i silniejszy. Ruszył wolnym krokiem zupełnie nie zwracając uwagi na patrzących na niego kadetów. W tłumie mignęła mu znajoma twarz i blond czuprynka, jednak nie zważał na to. Teraz miał co innego na głowie. Podszedł powoli do krawędzi i zeskoczył w dół.

Leciał tylko przez chwilkę po czym wylądował miękko na ziemi. Jego oczom natomiast ukazał się dość ciekawy widok. Najwidoczniej Vernil też zaczynał przechodzić przemianę. Wyglądało to dokładnie tak jak w stołówce. Jego włosy zaczęły podnosić się do góry i stawać złote. Dokładnie tak jak włosy Raziela i Hazarda. Po chwili ryknął i ruszył w stronę ich przeciwnika. Jednak stało się to czego spodziewał się Raz. W połowie drogi złota aura zniknęła, zaś włosy Vernila stały się na powrót brązowe. Jednak nie przeszkodziło mu to w zaatakowaniu Nashiego. W tym czasie lazurowooki Saiyanin zdążył podejść by stanąć dokładnie w tym samy miejscu, z którego jeszcze kilka chwil temu zaatakował. Popatrzył się spokojnie na Vernila, który był zawiedziony.
- Mam kilka pomysłów. Pierwszy z nich, to musisz porządnie się wkurzyć. Nie możesz się tylko zdenerwować. Musisz wpaść w istny szał. Dopiero wtedy przejdziesz całą transformację. – powiedział martwym głosem złotowłosy. Po chwili spojrzał na zadowolonego z siebie Hazarda. Powoli dochodził do tego co się dzieje.
- Nienawidzisz Saiyan. Mówisz o jeszcze jednej gówniarze. Chcesz się zemścić. Cóż, ona jako jedyna Ci się oparła. Czyż nie? Tsufulu. – powiedział Raziel. Po chwili uaktywnił swoją KI i na jego prawej dłoni ukazał się szmaragdowy miecz. Lazurowooki przeciął nim powietrze.
- Podoba się? Zobacz jak świetnie tnie. – rzekł po czym wystrzelił w powietrze, tworząc podmuch przy starcie. Złota aura utworzyła smugę, która poszła za razem. Był szybki, szybszy niż dotąd. Teraz nie mógł popełnić błędu. Celował w jedno miejsce. Zaatakował. Miecz poszedł prosto w tętnicę szyjną. Lecz była to tylko zmyłka. W ostatnich sekundach opadł i ostrze przeszło po bicepsie złotookiego. Może go to nie zaboli, ale od małych ran więksi padali. Po chwili wylądował za Hazardem i odwrócił się. Lazurowe oczy były zimne.

Occ:
Maciek w Ciebie taki ładny ciąg cyfr,  czyli 1111 dmg.
Dla mnie:
Ki Sword = 1111 KI
SSJ = 75 KI.
Trening dalej leci.
Tańczymy?
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Paź 18, 2013 11:50 pm
Czyżby sukces? Vernil po jego małej prowokacji zaczął zbierać w sobie energię. Jego Ki rosła drastycznie z każdą sekundą. Tak, to musi być to, Super Saiyan! A więc będzie miał więcej zabawy niż sądził. Tak mu się przynajmniej wydawało, gdyż ta radość nie trwała długo. Chłopak leciał już w jego stronę, szykując się do ataku, lecz w trakcie lotu po prostu "zgasł". I to dosłownie. Włosy opadły, wracając do naturalnego koloru. Zanikła aura, a wraz z nią pokaźny przyrost mocy. Znów był słabym kadetem. Katsu nie widział sensu w blokowaniu jego ciosu. Poczuł jedynie lekki ból w okolicach żeber. Zmarszczył nos. Szatyn ratował się przed kontrą, odbijając się od jego torsu. To odrzuciło Tsufula nieco do tyłu, a Saiyan'owi dało czas na wycofanie się.

- Szkoda - pomyślał - ale on jest w stanie to zrobić, trzeba mu tylko pomóc.

W międzyczasie czasie pojawił się Raziel. Wygrzebał się ze szczątków ścian Akademii i dołączył do kolegi. Król doskonale słyszał ich rozmowę. Nie omieszkał skomentować.

- Słuchaj go, bo dobrze mówi. Masz może dziewczynę którą mógłbym przedziurawić w paru miejscach? - spytał ze śmiechem Vernil'a - Czyli już się połapaliście? Brawo - kontynuował po kolejnych słowach złotowłosego - tylko debil by się nie zorientował.

Następnie utkwił wzrok na energetycznym ostrzu, które wytworzył szmaragdowooki. Jedna z podstawowych technik, nawet kadet jest w stanie z łatwością ją opanować. Tylko jak będzie w stanie nią władać?

- Uważaj żebyś sobie czegoś nie uciął - rzucił - jesteś pewien że umiesz się tym posługiwać? W takim razie zademonstruj.

Gestem dłoni zaprosił przeciwnika do tańca. Raziel długo się nie zastanawiał, ruszył z impetem wyciągając przed siebie ostrze. Tsuful miał już rzecz jasna plan. Tętnica szyjna, czy bark - bez różnicy bo Ki Sword i tak trafił jedynie iluzoryczną kopię, która po chwili rozpłynęła się w powietrzu. Prawdziwy Tsuful stał kilka metrów dalej.

- Jak widać nie potrafisz. A teraz pozwól że poświęcę chwilę Twojemu przyjacielowi.

Odbił się od podłoża i poleciał w stronę Vernil'a. To była zupełnie inna szybkość, niż to co przed chwilą prezentował złotowłosy. Mógł tylko poczuć smugę powietrza na policzku, gdy pasożyt przeleciał obok. W następnej chwili celował już stopą w twarz szatyna.

- Obudź się kolego! - ryknął trafiając idealnie w nos.

Kadet runął na ziemię. Katsu natychmiast pochylił się nad nim, chwycił za uniform klatce piersiowej i zbliżył jego twarz do swojej.

- Pokażesz w końcu że masz jaja? Nie umiesz zamienić się w Super Saiyan'a? Więc Ci w tym pomogę.

Puścił chłopaka i rozejrzał się wokoło. Na Placu zebrał się już spory tłum gapiów, z każdą minutą przybywało nowych osób. A to się dobrze składało. Tsuful podleciał wyżej, po czym zapikował wprost w grupkę kilkunastu Saiyan. Wylądował pośrodku i oblizał wargi.

- Powiedzcie "Sayonara"....

Padali jeden po drugim, istna rzeź. Najwidoczniej byli to nowicjusze, wystarczył jeden cios by pozbawić ich życia. Parę uników i bloków, gdy próbowali się przeciwstawić. Pominął tylko jednego. Specjalnie wybrał najmniejszego, o twarzy dziecka. Oplótł mu szyję ramieniem, po czym zwrócił się w stronę Vernil'a.

- Widziałeś kiedyś śmierć na własne oczy? Odebrałeś komuś życie? Jesteś słaby, a słabi giną najszybciej. Tak jak ten tutaj - szybkim ruchem poderżnął chłopcu gardło - mogłeś go uratować. Czemu tego nie zrobiłeś? Bo nie masz w sobie złości, nie wiesz co to nienawiść. Spójrz na mnie, spójrz w oczy kogoś, kto właśnie z zimną krwią wymordował tuzin Twoich pobratymców. Nie przeszkadza Ci to? Uważasz że nic się nie stało? Pozwolisz mi iść dalej i kontynuować?

Ogoniaści znajdujący się nieopodal natychmiast rzucili się do ucieczki. Nie zamierzali brać udziału w przedstawieniu Katsu. Czy to co właśnie się stało było odpowiednim bodźcem dla szatyna do przemiany? Tsuful skrzyżował ramiona i obserwował uważnie chłopaka.

OCC:
Zanzo defensywne - unikam ataku Bartka - minus 100 Ki.
Dla Matiego - 300 dmg, uszkodzenie nosa, przemowa al'a Itachi i rzeź na Saiyan'ach al'a Madara w jednym z ostatnich epków Very Happy
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Paź 19, 2013 9:04 am
Kolejne kłamstwa, ci sayianie byli obrzydliwi. On miał uwierzyć że jest ziemianką mimo iż wygląda dokładnie tak jak reszta małp? Tamta którą wyrzucił i tak długo nie pożyje, ale ona go nie obchodziła gdyż już było po niej. Tsuful jednak poluzował w końcu uścisk pozwalając jej opaść na ziemię pod jego stopami.
Jej łzy nie robiły na nim wrażenia. Czy gdy on płakał gdy jego rodzina ginęła to ktoś zlitował się na nim? Nie. Sayianie są całym złem na tym świecie i należy ich zmienić lub zgładzić. A zmienić ich można tylko zmieniając ich w Tsufuli. Wtedy to wszystko się skończy. Nie będzie więcej cierpienia.
Changeling spojrzał z góry na kobietę i zmrużył oczy.
- Kolejne kłamstwa?! Czy wy kiedyś przestaniecie?! Moja rodzina też nic nie zrobiła nikomu, więc dlaczego musiała zginąć?! Odpowiesz mi na to?  - syknął z bólem mieszanym z nienawiścią po czym po prostu nadepnął jej mocno na ogon.

koniec treningu
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Paź 20, 2013 9:46 pm
Krok za krokiem, Ósemka szła przed siebie nieświadoma wielu rzeczy. Obcierała zimny pot z czoła, rozcierała nadgarstki włócząc się po korytarzach. O ironio, czuła wciąż niepokój, ale zbyt zamyślona nie zauważała znaków. Podłoga drżała, ale jakoś nie przyciągnęło to jej uwagi. Kiwając lekko głową i przeciskając się wśród kadetów nie zarejestrowała ich niezdrowego zainteresowania jakaś ważną sprawą. Na początku nie wyczuła poruszenia. Słowem, kompletnie nie kontaktowała, co było raczej charakterystyczne dla jej osoby.
Oczywiście do czasu. Zawsze pojawia się punkt kulminacyjny w którym iluzja pęka. Prędzej czy później, ale zawsze.
Krzyki. I nagły, bolesny dreszcz przebiegający przez całe ciało. Vivian niemal podskoczyła, gdy zimny prąd przeszył jej kark, zacisnęła mocno pięści i powieki. Ból w skroniach niby złowróżbne krakanie kruków zaczął atakować jej świadomość. Taka pamiątka po Tsufulu, która nie chciała jej opuścić. Miała niejakie wrażenie, że już się przyzwyczaiła, ale teraz…
Kaboom.
Wybuch nagły i całkowicie niespodziewany. Fala kurzu i drobinek zaprawy rozeszła się wzdłuż korytarzy, osadzając pył na ubraniach gapiów.
Ktoś został rzucony o budynek z taką siłą, że przeorał się przez podłogę i ściany, pozostawiają okazałą wyrwę. Zniszczenia i dźwięk przywołały ciekawskich i podejrzliwych, a zaniepokojona impulsem Vivian pobiegła w tamtym kierunku przeciskając się przez tłum. Drugą ścianę przyozdobił idealny odcisk ciała kadeta, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy ruszył do przodu. Ósemce nie umknął kolor włosów, zły uśmieszek i wyraz oczu.
Widziała Raziela przed wejściem na salę. Co do cholery takiego mogło się zdarzyć, by chłopak wbił SSJ w ciągu tego czasu?
Trener wspominał o gniewie, wściekłości. Coś, co sprawia, że cały twój światopogląd się wali i masz tylko jedno pragnienie – zniszczyć, zmiażdżyć, rozwalić to, co wprowadziło Cię w ten stan. Złapał ją strach. Przełknęła ślinę, nie śmiąc podnieść głosu i zawołać znajomego. Odprowadziła go wzrokiem, tkwiąc w bezruchu, gdy ten wyszedł ze zdewastowanego korytarza. Dziura prowadziła na Plac, to samo miejsce w którym walczyła niedawno z Ivanem.
Tylko wtedy tamto miejsce nie pływało w krwi.
Plac nie był zniszczony. Był prawie zrównany z ziemią. Ponury obraz wywoływał gęsią skórkę i zimny pot. Pomniki tak dumnie stojące naokoło Akademii leżały w kawałkach a ich smętne resztki tkwiły na podestach. Trawa praktycznie tu nie istniała, a z drzew zostały połamane i osmalone kikuty. Dziury w ziemi, w ścianach, przywodzące na myśl widokówkę po wyjątkowo ulewnym deszczu meteorów. No i ciała.
Kilkoro kadetów leżało na brudnej ziemi to tu, to tam. Żyli, umierali, może byli martwi. Kto wie. Widok bezwładnie rzuconego, oblepionego brudem i krwią ciała wypalił się na jej siatkówce.
- To prawda, ten Nashi oszalał! Podobno nagle mu odbiło i zaczął zabijać kogo popadnie na korytarzu!
- Przez nich te krzyki i wrzaski… – Jęknął lękliwie dziewczęcy głos.
Ktoś zaklął, zaczęto się przepychać. Niektórzy uciekali inni jeszcze przychodzili. Śmierć na własne życzenie, można by powiedzieć, i to w ekspresowym tempie…
- Gdzie do cholery są Trenerzy?!
Vivian dopiero wtedy spadły klapki z oczu i słowa gorączkowo szeptane przez zgraje przeciskających się gapiów nabrały sensu. Powoli zaczynała rozumieć.
Poczuła się jak kompletna ignorantka.
Nikt nigdy nie powiedział, że Vegeta jest już bezpieczna. Nikt nie mówił, że Tsuful uciekł. Udało jej się jakimś cudem wygnać go ze swojej głowy, ale nie zrobiła przecież tego samego z całą planetą. On wciąż tu był, czaił się, planował i umykał. Poznała jego historię i motywy, może to sprawiło, że Ósemka poczuła się wtedy nieco pewniej. Nigdy jednak nie twierdziła, że nie bała się wroga.
Słyszała wcześniej wybuchy, ale bagatelizowano sprawę, mówiąc, że to pewnie ćwiczenia, albo chociaż ustawka czy nadprogramowe ćwiczenia. Nie była jedyną osobą, która w to wierzyła i nie przejmowała. Ale gdyby tak bardzo nie skupiła się na sobie, może odkryłaby wcześniej przyczynę zamieszania. Zaklęłaby, ale słowa uwięzły jej w gardle. Jasne było, że na Placu nie odbywał się szybki trening. To była walka, walka na śmierć i życie, walka na którą przygotowują każdego kadeta, który miał śmiałość przekroczyć próg Akademii.
Vivian nie była na to gotowa.
Obserwowała Raziela… Widziała wyraźnie nie tylko jego, ale i Vernila. Brązowowłosy kadet… Nie, Nashi, najwyraźniej awansował. I do tego może osiągnie przemianę, bo jego włosy przybrały złoty odcień. A przed nimi stał…
Hazard. Na jego widok coś w żołądku Ósemki gwałtownie się skręciło a w skroń ktoś wbił stalowe ostrze. Pogarda, wściekłość i zadowolenie w jego spojrzeniu były zbyt wyraźne. Wystarczyło jedno spojrzenie by wiedzieć, kto za tym wszystkim stoi. W przeciwieństwie do nich, był dumny, spokojny i zimny, sprawiający wrażenie, że jest ponad całą walką...
Coś jeszcze działo się na Placu. Grupki kadetów zbierały się, biegając, chcąc albo popatrzeć, albo spróbować pomóc. Ktoś płakał głośno. Słyszała w tle przeciągłe zawodzenie. Przez ogólne zamieszanie, myśli Vivian rozproszyły się. Zamarła. Przestała ich używać, nie rejestrowała krzyków, wrzasków. Wzrok się jej zamglił i nie potrafiła opanować drżenia. Każdy oddech sprawiał trudność.
Kadetka bała się tak bardzo, że to bolało. Wcześniej, w Koszarach gdy Tsuful opanował Vernila i Raziela myślała, że może umrzeć ze strachu. Wyparła wtedy to uczucie, chcąc za wszelką cenę ich tam trzymać, by nie rozeszli się po Akademii i nie zarażali innych. Zabiliby ją, to pewne.
A teraz obaj stoją twarzą w twarz z wrogiem, podczas gdy w żołądku Vivian powstałą hipernowa przerażenia. Nie mogła się ruszyć. W umyśle dziewczyny odtwarzały się wspomnienia z ataku Tsufula. Pomieszanie zmysłów, luki w pamięci i związany tym wszystkim ból rozkwitł w jej głowie.
Wszystko działo się bardzo szybko. Raziel próbował zaatakować Hazarda, ale ten zrobił unik, pewnie Zanzokenem. Ironia, sam tego ruchu uczył Vivian…
Nie. Znów robi ten sam błąd. To nie jest Hazard.
Skoczył do przodu w grupkę kadetów i w mniej niż mrugnięcie okiem rozprawił się z nimi. Ciała opadały na spękaną ziemię jedno po drugim. Na koniec teatralnie poderżnął gardło ostatniemu. Krew zalała mu rękę.
Plac zaczął pustoszeć. W korytarzu większość osób tkwiła jak zaczarowana, schroniona przez cień budynku i pewną odległość. Wróg koncentrował się na kilku osobach na samym Placu dopóki oni tam nie wejdą nic się nie stanie… Kłamstwo.
Każdy jest w niebezpieczeństwie.
Vivian nie była na to gotowa.
Z całą brutalnością spadła na nią świadomość, jak niewiele umie, jaka jest słaba i nieznacząca. Nie może nic zrobić, nie ma tyle siły, szybkości, nie potrafi stworzyć planu działania. Stała tam, pustymi oczyma wpatrując się w masakrę na placu.
Jakie ma szanse? Ona, która ledwie przeżywała walki, która często wpadała w kłopoty i nieplanowane bójki czyhały na nią na każdym kroku. Ona, będąca wielkim tchórzem, cierpiącym z powodu własnego strachu, zamiast się jawnie do tego przyznać, dusi go głęboko w sobie. Lepiej jest uciec i żyć z okropnymi wyrzutami sumienia? Czy pójść tam i zginąć bez żalu?
Gdy tylko udało się jej stworzyć złudzenie, że zapanowała nad własnym strachem, nie zastanawiała się nawet nad tą decyzją. Nie musiała bo gdy tylko zobaczyła upiorną scenę, wiedziała, że i tak tam pójdzie.
Była bezużyteczna.
I właśnie to dodało jej sił, zamiast pogrążyć jeszcze bardziej w lamencie. Zacisnął wargi tak mocno, że kropla krwi spłynęła po brodzie. Brązowe tęczówki wpiły się w widok za dziurą, gdy wokół pięści Ósemki pojawiły się drobne wyładowania elektryczne.
- Uciekajcie. – Rzuciła do tłumu. Głos miała zimny i ostry jak suchy lód. - Jeśli wam życie miłe wiejcie w tej chwili. Znajdzie Trenerów, powiedzcie co tu się dzieje. Unikajcie każdego kto wyda wam się podejrzany i mówcie o tym przełozonym. Nie chodźcie nigdzie sami i gdziekolwiek się ukryjecie, miejcie pewność, że możecie stamtąd uciec i łatwo wezwać pomoc. – Nie odwracając głowy spojrzała na zmartwiały i podburzony tłum.
Wzrok miała nieludzki. Szeroko otwarte oczy, ściągnięte brwi i źrenice jak bramy piekieł. Tęczówki były jadowicie zielone i tak jasne, że coś paliło oczy od samego patrzenia.
W mniej niż dwie chwile Ósemka została sama na korytarzu.
Ostrożnie zrobiła trzy wolne kroki i stanęła w dziurze twarzą do Placu. Hałas, jęki, smród spalenizny i ciężki, ledwo wyczuwalny zapach krwi. Jej policzki smagnął wiatr i trochę pyłu osadziło się na włosach.
Powiedziała coś do siebie cicho.
- Panowie, zapraszam do tańca.

OOC ---> Początek treningu
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Paź 21, 2013 9:35 am
Vulfila padła bezwładnie na ziemię i przetoczyła się nieco do przodu, kiedy Frost puścił uścisk. Natychmiast złapała się za gardło, łapiąc jak oszalała ogromne hausty powietrza i kaszląc co chwilę w szoku. Leżała na brzuchu, z twarzą zwróconą na bok. Gdy mężczyzna nadepnął na najdelikatniejszą część jej ciała, krzyknęła donośnie. Nie wiedziała, o czym on mówi i czy to prawda. Tak naprawdę nienawidziła go w tym momencie tak bardzo, że nawet, jeśli nie kłamał, nie obchodziłoby to jej w najmniejszym stopniu. Nie chciała litować się nad kimś, kto w każdej chwili może posłać ją w zaświaty. W zasadzie bała się o swoje życie i wiedziała, że jeśli czegoś nie zrobi, to ono długo już nie potrwa. Ale co mogła przedsięwziąć? Chłopcy dalej byli zbyt zajęci sobą, młoda kadetka też nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi. Trenerzy walczyli... Żaden atak Vulfili nie miał prawa wyrządzić jaszczurowi najmniejszej krzywdy.

Przez chwilę Vulfila czuła się jak w potrzasku. Więc nie ma szans na ratunek? Nie ma żadnego wyjścia z tej patowej sytuacji? Znowu zrobiło jej się przykro, nie chciała poddawać się bez walki. Chyba nie pozostawało nic innego niż... Kadetka zacisnęła pięści, zbierając z podłoża grudni ziemi. Zasyczała z żalu, ale w chwilach beznadziei ludzie są zdolni do wielkich poświęceń. Podniosła się drżąco na rękach i odwróciła do napastnika z nienawiścią wymalowaną na twarzy. Uśmiechnęła się złośliwie i zaśmiała gardłowo, żeby zagrać mu na nerwach. W końcu spiorunowała go wzrokiem i wyrzuciła z siebie w odpowiedzi krótko:

- Wal się.

Po tym podwinęła nogi, rozdarła się znów na całą okolicę, a wokół jej ciała zapaliła się niebieska poświata. Po tym z całą siłą, na jaką było ją stać wybiła się w powietrze. Jej delikatny ogonek stawiał opór, ale to nie trwało długo. Niebawem urwał się całkiem, pozostawiając bezwładny na ziemi. Vulfili stanęły łzy w oczach z bólu i żalu. Ale nie miała innego wyjścia. Odwróciła się w sporym dystansie do napastnika przodem w powietrzu. Odchyliła ręce do tyłu, kumulując najwięcej KI jak tylko była w stanie, żeby dzięki temu mogła choć na chwilę zatrzymać przeciwnika. Wokół jej ciała paliła się coraz silniejsza, niebieska aura. Ostatecznie wyrzuciła ręce w stronę Jaszczura krzycząc wniebogłosy:

- GALICK GUN!!!

Strumień energii powędrował w stronę Jaszczura. Vulfila mierzyła tak, żeby trafić prosto w niego, aby nie mógł zbytnio wymanewrować. Od tego bardzo wiele zależało. Wokół Frosta uniosły się kłęby kurzu, zasłaniając na chwilę widoczność. To była szansa kadetki. Nie zwlekając ani sekundy poleciała po Eve, żeby znowu zabrać ją na ręce i polecieć z nią do miasta albo gdzieś do akademii do okna, żeby tylko dostać się jakość do pokoju regeneracyjnego.

OCC: Koniec treningu.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Paź 21, 2013 6:52 pm
Wysłuchał Raziela. Nie wziął sobie takich banalnych rad do serca. Złość nie bierze się znikąd.. Potrzebny jest silny impuls. Zaraz po tym, jego towarzysz ruszył. Złotowłosy sparował uderzenie. Oddał Razielowi i ruszył w kierunku chłopaka o brązowych włosach. Ten oberwał w nos. Szybkie i celne uderzenie. Pod jego wpływem upadł na ziemię. Jak najszybciej mógł, wstał. Wpatrywał się w czyny tego, który przed chwilą wymierzył mu cios. Istna rzeź, masakra. Zabijał jednego po drugim. Z poważną miną wysłuchiwał jego wywodu, oraz z uwagą patrzył jak podrzyna gardło jednemu z młodszych wojowników.

-Osoba, którą poznałem byłą miła i pomocna. Uspokajała mnie w momencie mojej niekontrolowanej furii. Już widziałem Twoje ofiary Tsufulu. Nie mogę rozmawiać z tym złotowłosym Saiyanem. Teraz jest tylko Twoim pudełkiem. Nie będę przejmował się tymi mordami. Widziałem już ofiary Twoich zabaw. Baa, nawet sam się nią stałem.  – Podniósł przedramiona, splótł dłonie i strzelił palcami wyginając je w stronę klatki piersiowej –najwidoczniej ten Chłopak był zbyt słaby, aby Ci się przeciwstawić, albo Ty stałeś się potężniejszy –powoli ruszył szyją w lewo i prawo by i tam kości strzeliły -fakt jestem za słaby by Cię pokonać, ale może z pomocą Raziela uda nam się to osiągnąć –delikatnie uśmiechnął się –a może to Ty jesteś słabym tchórzem? Dlaczego, ukrywasz się w ciele takiego wojownika? Cooo, jesteś za słaby, aby przejąć ciało trenera? Już nie pamiętasz, do czego Cię zmusił? Poza tym, dlaczego nie wyjdziesz? Dlaczego nie stawisz się nam czoła w swojej prawdziwej postaci? Boisz, się, że nie będziesz miał szans? –Powiedział, po czym ruszył w jego stronę. Z początku biegł, później odbił się z całych sił i leciał nisko nad ziemią. Pod wpływem prędkości, jego włosy całkowicie odsłoniły jego twarz. Wystawił prawą rękę.  Wyglądało na to, że chce podciąć nią swojego przeciwnika. W ostatniej fazie lotu uformował ki-sworda i nie tracąc na szybkości uderzył w lewą łydkę swojego przeciwnika. Wciąż nie zwalniał. Gdy odleciał na bezpieczną odległość dezaktywował miecz. Wylądował.

-Co? Twój strach nie pozwoli Ci opuścić pudełka? –Zapytał uśmiechając się.


OCC:
Maciek 600 DMG spowodowanego mieczykiem.
Ciąg dalszy treningu.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 23, 2013 8:45 pm
Szmaragdowe ostrze sunęło prosto w mięśnie znajdujące się na prawym ramieniu Hazarda. Cel był prosty. Przeciąć i osłabić pojemnik, w którym bytował Tsuful. Krytyczną uwagę na temat dziewczyny Vernila i umiejętności posługiwania się Ki Swordem totalnie olał. Wiedział, że menda która teraz siedzi w ciele złotowłosego wojownika jest tak zaślepiona rządzą zemsty, że będzie rzucała jadem na lewo i prawo. Może próbować go wyprowadzić z równowagi, proszę bardzo. Musiałby się bardziej postarać po tym co ten fioletowy glut zrobił za pomocą swojej marionetki Eve. Jak na razie większej furii młody Saiyański kadet nie doświadczył.
Zielone ostrze mknęło ki swemu przeznaczeniu. Już miało przeciąć fragment ciała nieosłonięty zbroją gdy nagle Raz poleciał do przodu. Przez chwilę zdawało mu się, że spudłował. W pewnym sensie była to prawda. Hazard wytworzył iluzjonistyczną kopię siebie, która zwabiła lazurowookiego Saiyanina. Ostrze przeszło przez nią bez problemu, tak jak sam Super Saiyanin. Na swoje szczęście syn Aryenne nie stracił równowagi. W międzyczasie dezaktywował ostrze. Musiał znaleźć inny sposób by sprowadzić Tsufula do parteru. Musiał zacząć myśleć. Odwrócił się w stronę Vernila. Patrzył pozbawionym emocji wzrokiem jak Tsuful wybija kadetów byle tylko zdenerwować brązowowłosego. Blondyn nie poruszył się nawet o milimetr. Nie było potrzeby. Oni już byli martwi kiedy Hazard się nimi zainteresował. Nie było potrzeby by marnować energię. Stał i słuchał. Słyszał przemowę, którą Ver zastosował do ich przeciwnika. Miał rację. Hazard był  teraz nieosiągalny. Tak samo było z nimi kiedy zostali zainfekowani. Nie mieli żadnej, nawet najmniejszej szansy na obronę. Mogli się tylko przyglądać szkodą i złu, które ten oślizgły fioletowy glut wyrządza za pomocą ich ciał. Musieli czekać i dopiero dzięki interwencji Koszarowego odzyskali swe ciała. Może w tym była metoda. Tak uszkodzić pojemnik, by pasożyt go porzucił ratując swe życie. Tak, jak na razie to było najlepsze wyjście.

Patrzył spokojnie jak brązowooki robi dokładnie to samo co lazurowooki kadet przed kilkoma chwilami. Ki Sword jego towarzysza zalśnił kiedy ruszył w stronę Hazarda. Cała uwaga Tsufula była skierowana na kadeta  pancerzu Nashi. tu była właśni szansa dla Super Saiyanina. Atak wraz z Vernilem. Wystrzelił w momencie kiedy jego towarzysz już zbliżał się w stronę nóg Nashiego. Wystarczyło mu kilka chwil by znaleźć się przy Hazie. Szybkość pozwoliła mu na dobre wejście. Silnym kopniakiem posłał wroga w powietrzę i chwilę później sprowadził go do parteru za pomocą młota. W następnym momencie wylądował przy Vernilu.
- Słuchaj. Pamiętasz jak Koszarowy wypędzał z nas tego pasożyta? To musimy zrobić to samo z Hazardem. Tłuc go, aż ta mała menda nie ucieknie. – powiedział Raz patrząc się swoimi lazurowymi oczami na kadeta.

Occ:
Maciek, dla ciebie ładny potężny atak za 930 dmg.
Dla mnie 75 KI za SSJ
Tańcujemy panowie. Tańcujemy.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Paź 25, 2013 2:33 pm
Vernil był nadzwyczaj spokojny i opanowany. Rzeź niewiniątek nie ruszyła nim w żadnym stopniu. Katsu nieco co zdenerwował. Wydawało mu się, że to wystarczy i chłopak się złamie, uzyskując stadium Super Saiyan'a. Trzeba będzie kombinować inaczej. Wysłuchał jego "usprawiedliwienia". A więc tak się sprawy mają? Będzie musiał kombinować inaczej.

- Chciałbyś co? - odrzekł na wzmiankę o opuszczeniu ciała Hazard'a - niestety masz pecha. Długo czekałem na kogoś takiego jak ten szczyl i aktualnie nie planuję przeprowadzki....

Nie było czasu na więcej, kadet ruszył z atakiem. Po raz kolejny pojawił się Ki Sword. Chyba każdy mieszkaniec tej planety zna tę zdolność. Westchnął i przygotował się na unik. Lecz w tym momencie stało się coś dziwnego. Mięśnie jakby go nie słuchały, nie zdołały zrobić uniku. Tsuful syknął, gdy ostrze przecięło jego łydkę. Na tym jednak nie koniec. Coś złotego mignęło mu przed oczami. To Raziel postanowił połączyć siły. Jego próba był spóźniona względem ataku Vernila o sekundę. Wystarczająco dużo czasu, by Katsu zdołał zablokować kopniaka. Siła uderzenia wyrzuciła go w górę, gdzie pozostał.

- Co... co się do cholery dzieje? - spytał na głos.

Dlaczego nie był w stanie wykonać uniku przed Ki Sword'em? Blok ataku złotowłosego też przyszedł mu z dużą trudnością. Jak to możliwe? Uniósł nieco dłonie i wpatrywał się w nie przez chwilę. Kilkukrotnie zgiął i wyprostował palce. Wszystko było w porządku. Przeniósł wzrok niżej. Lewa noga krwawiła, czerwone krople skapywały niżej na ziemię.

- Czyżby.... on walczył? Ale to niemożliwe, całkowicie przejąłem panowanie nad jego ciałem. Nie powinien mieć nic do powiedzenia.

Jak na ironię wyczuł zbliżającą się Ki kogoś, kto przodował w przeciwstawianiu mu się. Przez moment prawa skroń pulsowała bólem. To chyba na wspomnienie o niej. Vivian Deryth pojawiła się w jego polu widzenia. A więc jest komplet.

- Widzę, że najbardziej oczekiwany gość w końcu przybył - zawołał - teraz możemy w końcu zabawić się na serio.

W tym momencie znalazł odpowiedź na zjawisko mające miejsce przed chwilą. On po prostu nie przyzwyczaił się jeszcze do tego ciała, do tej mocy. Najwyraźniej na to potrzebował czasu. Podobnie było z tą trójką na dole, chociaż tam chodziło o minimalne, ledwo dostrzegalne problemy w poruszaniu się. A przecież teraz ma pod kontrolą dużo większą moc. Czuł, że jest pewien sposób na natychmiastowe zniwelowanie tego zjawiska. Ale jeszcze z tym troszkę poczeka.

Spojrzał ponownie na Vivian. Ta która śmiała odrzucić Króla Tsufuli. Nie ważne jak to zrobiła, ktoś taki nie zasługiwał by żyć. Wyprostował rękę, wycelował z Saiyankę dłoń i zaczął tworzyć w niej kulę fioletowej Ki. Po skumulowaniu odpowiedniej jej ilości wystrzelił w dół.

- Giń! - ryknął.

OCC:
Blok ataku Bartka.
BBA za 1500 dmg. = dla mnie minus 1425 Ki.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Paź 28, 2013 8:02 pm
Ostatnią rzeczą jaką pragnęła Ósemka była śmierć.
Oczywiście cudza. O siebie się nie martwiła, nigdy aż tak.
Jednakże opanowanie przez Tsufula można nazwać śmiercią. Zostajesz zepchnięty, zredukowany do postaci małego punktu świadomości. Patrzysz zza krat więzienia jak stajesz się potworem. Wróg obejmuję kontrolę nad twoim umysłem, ciałem. Chociaż starasz się go powstrzymać, nie ma możliwości. Tortura. Jesteś świadomy wyłącznie bólu jaki zadajesz i to właśnie jest najgorsze.
Vivian szarpały spazmy. Ciało piekło, mięśnie wypełnił ból, chociaż nie doznała żadnej rany. Posoka wrzała w żyłach z każdym uderzeniem serca wędrując układem krwionośny. Pierś wypełniało nieznośne uczucie gorąca. Paliło, a jednocześnie było niepokojąco przyjemne. Czysty, słodki i ostry jak brzytwa ból dorastania. Gdy pęka skorupa kokonu, gdy motyl po raz pierwszy rozkłada zmięte, świeże skrzydła – to boli. Aby móc ulecieć trzeba przetrwać.
Walka zdawała się być przegrana dla kadetki już od samego startu, gdy nie podjęła nawet akcji. Miejsce boju rozciągało się przed nią, ogromne, zakrwawione i straszne. Wojownicy walczący, ci, których opuszczały siły i dawno już polegli wypełniali Plac. Od razu dotarło do niej, że wiele razy w snach, w przyszłości będzie nawiedzać ją ten obraz. Jeśli Ósemka doczeka się przyszłości. Zapach krwi i ciężka aura bitwy przytłoczyły ją na moment, chcąc wygonić resztkę pewności siebie, ale zacisnęła zęby. Głównie po to, by nie dzwoniły ze strachu.
Stała w miejscu z nieobecnymi a zarazem skupiony oczami wpatrując w przestrzeń. Chrapliwy oddech wylatywał z gardła, wizja rozmywała się, by znowu wyostrzyć wszystkie bez wyjątku zmysły. Ciało nie było gotowe, ale kogo to naprawdę obchodziło? Nie była dość szybka, nie była dość silna, nie potrafiła powstrzymać Tsufula gdy na jej oczach zabierał kolejną osobę. Skrzywiła się i mocno zacisnęła powieki, spod których potoczyły się niechciane łzy.
Czy wojownik płacze? Nie ma prawa się takim nazywać. Nie czuła się na siłach by pozwolić sobie na łzy, ale same wymknęły się spod powiek, tocząc ciężko po policzkach.
Nienawidziła poczucia bezsilności.
- Gh… Rrhhh… – Chciała coś powiedzieć, ale z gardła wydobył się wyłącznie nieartykułowany dźwięk.
Wściekła.
To była główna przyczyna żaru tętniącego w żyłach. Nigdy nie chciała nienawidzić, dlatego manipulowała własnymi emocjami by nie zatruć się własnym żalem. A teraz właśnie… Przydało się coś takiego. Przydała się trucizna zabijająca zdrowy rozsądek.
Wściekła na Tsufula, że rządzi się innymi. Znała jego motyw i rozumiała żal oraz nienawiść, zabójczą mieszankę, która jak opium otumania zmyły. Kierował się jednym – pragnieniem zemsty. I choć w pełni uzasadnione było jego działanie, nie miało to od tak znaczyć, że będą siedzieć z założonymi rękami. Kadetka nie miała tu wiele do powiedzenia. Było jej na pewien sposób go żal, nie był to jednak powód, który miał ją powstrzymać. Nie, gdy bawi się nimi jak marionetkami, odbierając życie pod wpływem kaprysu. Głowa dalej bolała i nie zapomniała o cieniu amnezji. Saiyanie dumę mają, nawet jeśli kreuje się ich na krwiożercze małpiszony. Najtrudniej zrobić pierwszy krok.
Wściekła na Axdrę, że zginął bez pozwolenia i te wszystkie dziwne wiadomości przez niego pozostawione. Kurczowo trzymała się niewielu wspomnień. Dała mu odejść, nie chcąc całkowicie zapomnieć. Pielęgnowała obrazy, kpiący uśmiech i kilka wspólnie spędzonych chwil tkwiąc zamknięta wśród czterech ścianach. Nie miała do nikogo więcej się odezwać. Rodziców w końcu do tej pory nie zna. Nie umiała… Do końca zaufać. Nie obdarzyła nikogo więcej szczerym uśmiechem. To słabość, niewielki, miękki punkt w duszy, miejsce nieosłonięte skorupą. I nienawidziła w sobie tego.
Wściekła na Akademię i jej stosunek do kadetów, na podział klas i często jawną niesprawiedliwość. Na wszystkich, którzy jedynie potrafią przechwalać się zamiast naprawdę coś zrobić. Na świat, który swoimi głupimi zachciankami oraz kaprysami losu doprowadzał do takich sytuacji.
A przede wszystkim była wściekła na siebie.
Wciąż walczyli, a ona? Kadetka nie może się do końca ruszyć, tkwi przytłoczona strachem i wieloma innymi emocjami. Tchórz, tchórz. Leje się krew, walczący odnoszą rany, za nic mają sobie sińce, krwawienie i ból. Uczą ich tu, jak zaakceptować to w czasie bitwy, a także jak się nie poddawać. Jakie mieli szanse? A mimo to… Vernil i Raziel wciąż walczyli. I ona też będzie, tylko jakie to ma teraz znaczenie? Co tak naprawdę tym osiągnie?
Nie może nic zrobić. Straszliwie prawdziwa myśl. Ósemka miała teraz wyjątkową ochotę by upaść na kolana. Rozpłakać się na dobre, czekać aż ktoś podejdzie, przytuli  i pogłaszcze po głowie, zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Nie chce dłużej być silna. Nie chce udawać.
Pfu, jakby kiedykolwiek była silna.
Nie chce więcej udawać, że potrafi znieść coś, co kroi żywcem jej serce.
Jak na przykład to.
I nagle wszystko potoczyło się bardzo szybko. Tsuful ją zobaczył, ich spojrzenia skrzyżowały się dosłownie na ulotną chwilę. W jego wzroku pojawiła się wściekłość i radość z możliwości dokończenia dzieła czyli zabicia krnąbrnej dziewczyny. W jej oczach oprócz napięcia skrywał się nieudolnie maskowany strach. I tyle.
~To koniec~
Fioletowa kula energii zawirowała w dłoni Hazarda. Z niebywałą wręcz prędkością wyskoczyła w kierunku Vivian. Gdzieś tam słyszała krzyk, może kpiący śmiech, ale zdławił je odgłos wystrzału. Nie było czasu na reakcję, jedynie światło odbiło się w szeroko otwartych oczach kadetki. Kula pędziła prosto w jej kierunku, ale nie zamierzała odwrócić głowy. Chociaż w ten sposób nie będzie tchórzem.
Tak wygląda śmierć?
Zawirował kurz, odgłos zderzenia dwóch pocisków energetycznych torturował bębenki. Atak nie doszedł do Vivian. Jeszcze szybciej niż kula, pojawił się przed nią brązowowłosy chłopak rozkładając ręce. Ciemnozielona tarcza energetyczna pojawiła się przed nim, eliminując atak. Trudno było jej powiedzieć co naprawdę się stało. W jednej chwili gotowa była na to, by ją spopieliło, a w następnym momencie Vernil… Ją osłonił. W oczach zagościło niedowierzenie, przełknęła odruchowo ślinę. Ósemka mogłaby zapominając o przerażeniu zapytać Dlaczego?, ale nie była to nieodpowiednia chwila.
Nagły pęd od zatrzymanego ataku poderwał kamienie i zabawił się zmierzwionymi włosami. Nie poczuła pieczenia rozcięcia na policzku. Za to miała okropne wyrzuty sumienia, że przez własne nieogarnięcie i niemożność poradzenia z przerażeniem dopuściła do czegoś takiego. Vernil stał kilka kroków przed nią, gdyby… Atak, bariera Vernila i świadomość, że gdyby nie on naprawdę mogła zdrowo oberwać oddziałało jak policzek. Co nie znaczyło, że od razu skoczyła przed siebie.
Nic nie powiedział, nie oskarżył, nawet się nie odwrócił. Ósemka ujrzała tylko jak kciuk prawej dłoni wskazuje pociemniałe niebo. Wszystko w porządku. Tyle razy te słowa padały z jej ust, że dziwnie było widzieć je u kogoś innego. Pył nie zdążył opaść, gdy Vernila już nie było. Rzucił się do walki.
Tchórze umierają najszybciej. Zacisnęła drżące pięści nie słysząc słów ani krzyków. Chciała walczyć, chciała pomóc, więc do cholery, dlaczego nie mogła się ruszyć? W tym stanie jest bezużyteczna, potrzebuje tylko stać się silniejsza.
Stała jak kamienna statua, z trudem opanowując drżenie. Chciała odwrócić zamglony wzrok, ale wpatrywała się uparcie przed siebie. To nowe łzy drążyły ścieżki w przyprószonych pyłem policzkach. Pierś bolała ją, ale podtrzymywała w sobie ten ciężar. Złapała się kurczowo tego, czym w tej chwili była, czarą goryczy i ostrością brzytwy. Odgłosy zlewały w tętnienie i ciężki oddech, ale nie pozwalała temu przeminąć. Szeroko otwarte oczy przybrały kolor jadowitej zieleni, a lśniło w nich...
Vivian gwałtownie nabrała powietrza w płuca.
Wypiła truciznę.
Wrzasnęła.
Nigdy nie krzyczała z bólu gdy ją raniono, nie. Nie chciała pokazać jak wielką krzywdę jej uczyniono czy jak cierpi. Teraz zaś zmusiła się do wrzasku. Cała złość ulatywała jak obłoki pary, a fala gorąca oblepiła ciało niby miraż. Powietrze falowało i uginało się rozżarzone, zakrywając sylwetkę. Kurz poderwany w powietrze nie zasłonił iskier, gęsto pojawiających się w powietrzu. Złote nitki poświaty przebiły się przez pył.
Krzyk był krótki.
Gdy dźwięk nikł, przestrzeń dookoła wybuchła. Potrzeby był zapalnik, iskra, coś co połączyło by obwód. Jeśli nie była na gotowa, chrzanić to. Jeśli zginie, kogo to niby będzie obchodzić? Nikt po niej płakać nie będzie, może dlatego jest w stanie bez większych wyrzutów sumienia dać się zmasakrować. Jeśli czegoś nie zrobi, oszaleje. Rzuca się jak pchła, mogąc zrobić równie wiele jak ten insekt. A teraz ma możliwość. Przemiana o której wspominał Trener daje solidnego kopa, ale wymaga dużej dawki energii i pozostawia zszargane nerwy. Szczerze, niczym dziewczyna nie ryzykuje, mało co może pomóc jej głowie. Jednak w ten sposób stanie się bardziej użyteczna, odrobinę szybsza, silniejsza – warto zaryzykować.
Kurz powoli opadał. Jedyną rzeczą jaka poruszała się była Aura. Złoty blask, na początku nieśmiały, potem coraz bardziej pewnie otulający dziewczynę. Tętnił wraz z biciem jej serca, pulsowanie widać było nawet w zielonych tęczówkach. Włosy jeszcze bardziej zmierzwione stały dęba, kierując kosmyki w każdą możliwą stronę. Twarz ściągnięta została w poważnym, a jednocześnie potwornie nieobecnym wyrazie.
Prawdopodobnie to nie był jej czas. Rozkazała sobie byś silniejsza, nie mogąc znieść własnej bezużyteczności. Przyjdzie Vivian to pewnie odpokutować. Możliwe, że potrzebowała tylko powodu, ale w większej mierze wymusiła w sobie tę przemianę. Dlatego tak bolało. Nigdy nie będzie tego dobrze wspominać.
Zrobi wszystko co w jej mocy… A jeśli to nie wystarczy, piekło zyska kolejnego szaleńca.
Wszystko inne odpłynęło. Było, ale nie miało większego znaczenia. Ból, strach, rozterki, łzy stygnące pod powiekami miały sens bytu, nie były jednakże istotne. Pozostało wyłącznie niewyraźne echo nienawiści i bardzo silne poczucie obowiązku.
Pulsował w niej złoty ogień, a zdawało się, niewiele to zmieniło. Wzrok, twarz, postać, niby bez zmian a wydawało się inne. Vivian była jak wulkaniczna skała. Z zewnątrz brunatna, nieciekawa, nieforemna, a w środku skrywająca ogromny żar i syczący ogień. Kontrolowała ten kawałek rozpalonego do czerwoności piekła.
Spojrzała w górę niepokojąco lśniącym okiem. Delikatne obwódki pojawiły się pod powiekami, nad którymi poruszały się nieznacznie złote kosmyki. Złapała wzrokiem Tsufula, a jej oczy wyrażały jednocześnie wszystko i nic. Nie uśmiechnęła się.
- Vernil, Raziel, przepraszam. – Powiedziała cicho a wyraźnie, głosem niebezpiecznie spokojnym. – Już biorę się w garść.
Wystrzeliła gwałtownie w powietrze, zostawiając niewielki krater w miejscu gdzie przed chwilą tkwiła. Ułamek sekundy potem pojawiła się przed Hazardem, gdzie znów zniknęła. Jej sylwetka mignęła po bokach, nad i pod zainfekowanym, jakby nieudane hologramy dziewczyny. Poruszała się szybciej niż kiedykolwiek w swoim życiu, ale nie używała przy tym Ki. Ciekawa odmiana. Ostatecznie skończyła za jego plecami, zwodami dając sobie czas na nabranie rozmachu.
Splecione pięści uderzyły w plecy Tsufula, trafiając w kręgi. Nie było słychać charakterystycznego chrupnięcia, ale przy większej sile mogłoby do tego dojść. Ledwie impet osłabł i Vivian poczuła, że siła ataku niknie „wyłączyła” zdolność latania. Opadła w dół jak kamień, hamując zgrabnie tuż przed powierzchnią ziemi. Wylądowała lekko koło dwóch kadetów.
- Panowie, zapraszam do tańca. – Przyciszone słowa, ale nie miała wątpliwości, że ją usłyszeli. Uniosła głowę, nie spuszczając wzroku z wroga.
Trójka z Koszar była w komplecie.

OOC ---> Koniec treningu
Transformacja SSJ
Vernil bierze BBA na siebie. Wiszę mu piwo.
Hazzy ---> Cios potężny ---> 1395
Tańczymy Danse Macabre. Do utraty tchu~
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Paź 28, 2013 9:59 pm
O dziwo atak udał się. Chłopak gdzieś tam, w umyśle pogodził się z tym, że jego zielone ostrze przetnie powietrze. Złotowłosy był niewyobrażalnie szybki. Cięcie było proste, ale celne. Nie chciał go unikać? Zaraz po tym szarżował Raziel. To uderzenie zostało zablokowane. Brązowooki standardowo odskoczył i odleciał na bezpieczną odległość. Wpatrywał się w przeciwnika. Kadet o złotej aurze zakończył kombinacje ciosów i podleciał do Vernila. Zaczął mówić. Przekaz był prosty. Bić tak długo, aż maź nie wypłynie z ich przeciwnika. Taaak, w teorii proste, a w praktyce? Ten Saiyan sam z siebie jest silny, a Tsuful dodatkowo musi zwiększyć jego moc.

-Ta walka dopiero się zaczyna… -zawiesił głos na chwile –jak się czujesz, długo jeszcze wytrzymasz? –Zapytał szybko. Nie spojrzał na towarzysza w rozmowie. Nie spuszczał gardy. Nie spuszczał wzroku z ich przeciwnika. Ten zaczął mówić o gościu. Spojrzał przez ramię. Odwrócił się w kierunku dziury w ścianie Akademii. Tam stała Ósemka.
-Cholera! –Krzyknął głośno. Niczym pocisk z armaty wystrzelił z miejsca. Za min ciągnęła się bardzo szeroka biała smuga. Leciał w kierunku Vivian. Złotowłosy wyciągnął dłoń przed siebie. Skoncentrował w niej energię. Brązowooki skupił swoją ki w centrum klatki piersiowej. Złoty pocisk w postaci kuli został wystrzelony. Leciał… Vernil był blisko.

-BARIERA! –Wykrzyczał głośno, tworząc naokoło siebie wielką kulę zieloną zbudowaną z ki. Z tyłu była przejrzysta, natomiast przed jego obliczem byłą gruba i wytrzymała. Cała energię przerzucił w miejsce zderzenia. Ręce miał wyciągnięte przed siebie. Zdążył. Atak został zniwelowany. Prawą rękę zamienił w pięść. Wystawił kciuk i wystawił rękę prostopadle do ciała. Nie odwrócił się. Nie było czasu. Zieleń bariery jakby eksplodowała delikatnie tworząc miliardy odłamków, od których odbiły się promienie słoneczne. Ruszył an Hazarda. Musiał wykorzystać moment. Leciał szybko. Zbliżał się. Jego pokerowa twarz nie mówiła za, wiele, ale w ostatniej fazie lotu pojawił się na niej uśmiech i jeden szybki cios poszybował prosto w nos Hazarda. Potem podkurczył nogi i odbił się od ud przeciwnika. Zrobił wysoko nad nim łuk i wylądował kilka metrów za nim. Wzrokiem szukał Raziela. Ten stał kilka metrów przed Oponentem. A Ósemka? Uderzyła w Złotowłosego, ale… Chwila! Ona także się zmieniła.

-O ironio…, Czyli to ja z naszej trójki najpóźniej opanuję przemianę? O ile w ogóle mi się to uda. A sparingi z nimi wygrywałem.. No cóż siłą to nie wszystko –skomentował krótko pod nosem, uśmiechając się do tego. Ósemka coś mówiła, jednak chłopak o brązowych oczach nie dosłyszał.  Podniósł nad głowę prawą rękę zgiętą w łokciu. Drugą ręką chwycił za biceps i dociągał kończynę w dół. Potem zamienił ręce. Stanął w rozkroku. Ukucnął. Biała aura wciąż otaczała jego ciało. Oparł się na prawej nodze. Przeniósł ciężar ciała na lewą, potem znów na prawą... Wykonał kilka powtórzeń. Pochylił klatkę piersiową i głowę w przód, tylko po to, by w następnej chwili wyskoczyć w górę. W powietrzu zrobił obrót i wylądował na rękach. Ciało było idealne proste. Zgiął ręce w łokciach, ponownie odbił się w tył. Bezproblemowo wylądował na stopach. Powoli szedł przed siebie.

-Czyli koniec rozgrzewki? Idealnie!!- Powiedział głośno. Na jego twarzy uśmiech. Nie uśmiech ze szczęścia. Uśmiech dawno oczekiwanej adrenaliny. Jedno jest pewne, ta walka zmieni chłopaka…


OCC:
Koniec starego i początek nowego treningu ?
Maciek w Ciebie tony DMG, gdzie tony to 236
-80 KI za BA
-975 KI za barierkę
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Paź 29, 2013 10:52 pm
Frosta nużyła coraz bardziej ta walka Goliata z Davidem. Ta dziewczyna nie miała mu nic do pokazania, a jak widać sami słabeusze na tej planecie. Przyglądał się jej gdy ta wiła się niczym robaczek na żyłce gdy przydeptał jej ogon. Musiało ją to boleć, ale przez ból może zrozumie choć część tego co on czuł gdy niszczyli mu planetę.
Już miał zadać śmiertelny cios gdy ta z uporem wystrzeliła w górę i oderwała sobie ogon byle tylko się uwolnić. Tsuful podążył za nią wzrokiem i przyglądał tylko gdy ta zaczęła ładować energię do znanego mu już Galick Guna.
Nie przejął się tym i zaczął powoli iść w jej kierunku będąc coraz bliżej. W sumie nawet imponowała mu tym uporem i że nawet potrafiła się okaleczyć byle się uwolnić.
W tym momencie nadleciał strumień energii z rak dziewczyny wywierając taki sam skutek jak poprzednio. Wybuch, zadrapania na ciele Changa, ale nic poza tym. Ponownie otoczył go kurz, ale on nie miał zamiaru dać się zrobić znów na to samo.
Wystrzelił w górę i znów dojrzał jak dziewczyna próbuje ratować towarzyszkę. Normalnie łezka by się w oku zakręciła, ale Tsuful był samą nienawiścią.
Spojrzał na nią z daleka po czym jego oczy rozbłysły czerwienią, a z nich wystrzelił promień który gdy tylko dotknął dziewczynę sparaliżował ją na całym ciele.
Tsuful nie spiesząc się podleciał do jej bezwładnego ciała i przyklęknął przy niej.
- Jesteś słaba, wiesz dlaczego taka jesteś? Bo brak ci nienawiści. Nie masz niczego co motywowało cię do działania. Ale ja ci dam cel. Z całej rasy Tsufuli przeżyłem tylko ja, a więc byś poznała mój ból, zostaniesz ostatnią małpą w kosmosie. Nienawidź mnie, a gdy będziesz silna szukaj mnie, powodowana tym samym bólem jakiego ja doświadczam. Jestem Katsu, a to ciało należy do Frosta.
Następnie złapał ją za kostkę zanim paraliż minął i cisnął ją poza plac lub na jej obrzeża, po czym odwrócił się do jeszcze żywej kobiety która ta próbowała ocalić.
Na końcu jego palca pojawił się mały promień energii.
- Death Beam... - wycelował w jej szyję.

OCC:
Vulfi lecisz z dala od Frosta, możesz zobaczyć jeszcze jak Frost celuje w Eve.
Jeśli nikt się nie wtrąci to teraz Frost powinien dobić Eve.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 31, 2013 9:35 am
Sparaliżowana Vulfila słuchała chcąc nie chcąc tego, co miał jej do powiedzenia jaszczur. Gotowała się w sobie i bała się jednocześnie. Więc on jest Tsufulem? Ale nazwa ta niewiele jej mówiła i uznała, że w takim razie tak musi wyglądać ktoś tej rasy. Tylko po co Hazard zmówił się z nim? Tylko on jeden przetrwał? Czyżby saiyan pomagał mu w zemście na własnym narodzie? Może... jeśli to prawda, może i mieli słuszność, ale czemu winna była ona czy Eve? Jestem Katsu, a to ciało należy do Frosta? Kadetka nic z tego nie rozumiała. Nim jednak zdążyła przeanalizować to, co powiedział, już leciała gdzieś w dal. Przygrzmociła w ziemię, a wokół niej wzniósł sie tuman kurzu. Swędziało ją w nosie, ale jeszcze nie mogła się ruszyć, choć czuła, jak paraliż ustępuje.

Z daleka widziała, jak Tsuful tworzy nad palcem śmiertelną kulę. Zaklęła w myślach. A potem zakaszlała od kurzu, gdy już odzyskała władzę nad ciałem.

- Tss... - zasyczała, szczerząc zęby ze złości. Co robić? Podniosła się lekko do góry na rekach, żeby lepiej widzieć.- Tss... - syczała dalej, rozglądając się po okolicy. Czy nikt nie widział, co się tu dzieje?

Gdy tylko uwolniła się od paraliżu i wezbrała w sobie dość dużo siły, wystrzeliła w stronę Frosta. W czasie lotu krzyczała na całe gardło - POMOCY!- , mając nadzieję, że ktokolwiek wtrąci się, zanim przeciwnik zada Eve śmiertelny cios. Sama natomiast nie miała zamiaru więcej szczypać się z facetem. Podleciała do niego i wskoczyła mu na plecy. Zasłoniła rekami zasłoniła mu oczy, a ostre ząbki zatopila w jego ramieniu.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Lis 01, 2013 9:30 pm
Wszystko szło zaskakująco dobrze. Najpierw zielony miecz energetyczny, należący do Vernila trafił idealnie Hazarda. Następnie kopniak od Raziela. Atak złotowłosego również doszedł celu. Jednak tym razem Tsuful panujący nad ciałem Saiyanina zdążył wykonać blok. Lecz siła uderzenia była wystarczająca by posłać Hazarda w powietrze. Co dziwne wojownik nie wyglądał jakby się przejmował atakami Vernila i Raziela. Coś było nie tak. Ciało, którym Tsuful władał zdawało się nie wykonywać rozkazów potwora w stu procentach. To znaczyło, że pomimo utraty władzy Hazard wciąż walczył. Więc chyba mają jakieś szanse. Raziel już chciał nacierać ponownie gdy zobaczył co się dzieje. Nashi celował pociskiem Big Bang Attack prosto w miejsce, gdzie jeszcze kilkadziesiąt sekund temu był Raziel. Złotowłosy popatrzył się i serce zamarło w nim po raz kolejny. Stałą tam kolejna osoba, która coś znaczył dla siedemnastolatka. Vivian. Nawet nie zdążyłby ruszyć kiedy zainfekowany wystrzelił niszczący pocisk w stronę dziewczyny. Jednak na ich szczęście do Vernila dotarło, że na coś się przyda i wystrzelił przed pociskiem. I to mu się chwali. W ostatniej sekundzie zdołał wykonać jakąś technikę, która zniwelowała atak Hazarda. W gruncie rzeczy była bardzo ciekawa i kiedyś trzeba do tego wrócić. Lecz teraz było co innego na tapecie. Hazard się odsłonił.

Raziel wyprostował swoją prawicę i wycelował ją w unoszącego się nad nim wojownika. Miał idealny moment do strzału. Na wewnętrznej stronie dłoni zaczęła się tworzyć niebiesko złota kula energii. Taka sama, a równocześnie inna od tej, która była podczas pierwszych treningów. Teraz było w niej o wiele więcej energii. Zaś ona była skierowana prosto w tego skurwiela. Tego gnoja, który odebrał Razielowi wszystko. Teraz za to zapłaci. Kiedy syn Aryenne już miał odpalać doszedł do niego krzyk. Krzyk rozpaczy i wołania o pomoc. Odwrócił się i po raz kolejny tego dnia zamarł. Dziewczyna, którą poznał dosłownie kilka godzin temu leciała w stronę Changa, który celował w coś leżącego na ziemi. Żołądek pana Zahne został ściśnięty przez niewidzialną lodową rękawicę. Po chwili Vulfilia wskoczyła na jaszczura i zasłoniła mu oczy w dalszym ciągu drąc się w niebogłosy. Raziel patrzył się to na Haza to na Changelinga.
- Niech to wszystko trafi jasny szlag! – warknął po czym odwrócił się i wystrzelił silny pocisk energetyczny prosto w jaszczura. Po chwili usłyszał kroki i odwrócił głowę. Na polu bitwy pojawiła się panna Deryth. Jednak w nowej odświeżonej wersji. Włosy dziewczyny uniosły się do góry, zaś jej oczy zmieniły na barwę zieloną. Koleżanka też przeszłą przemianę w Super Saiyanina.
- Taniec już trwa od dawna Milady. Na razie trzymajcie go na dystans. Muszę coś sprawdzić. – powiedział po czym wystrzelił w stronę, gdzie stał Chang. Kula energii uderzyła go prosto w nos, na szczęście dziewczyna zdążyła odskoczyć przed uderzeniem, które posłało ogoniastego do tyłu. Modemu kadetowi zajęło chwilę na dostanie się do Vulfili, która teraz przy kimś klęczała. Nacisk na żołądek powiększył się. Raziel miał nadzieję, że osobą, która leży w kałuży krwi nie będzie…
- Eve! – krzyknął upadają na kolana przy swej dziewczynie. Natychmiast sprawdził jej funkcje życiowe. Jeszcze żyła, ale przez tego gnoja niewiele jej zostało czasu. W lazurowych oczach Saiyanina zapalił się ogień wściekłości. Wstał.
- Zabiję tego gnojka. – powiedział. – Znajdę go i wybeszę. Ale najpierw utnę mu jaja i go nimi nakarmię. Ty! – zwrócił się do Vulfili. – Masz ją zabrać do szpitala albo do miasta, Byle z dala od tego burdelu rozumiesz? Spieprzaj stąd kobieto bo zginiesz. Będę was ubezpieczał.
Cała wypowiedź syna Aryenne był wypowiedziana na szybko. Ostatni raz popatrzył się na nieprzytomną Eve i ruszył w stronę jaszczura. To był cholernie zły dzień.

Occ:
Xan dla Ciebie BBA (-1168 KI) = 1229 dmg.
SSJ – 75 KI

Vulfi radzę zwiewać.
Koniec treningu.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Lis 02, 2013 4:49 pm
Wszystko działo się bardzo szybko. Gapie zgromadzeni nieopodal pola walki wrzasnęli gdy ujrzeli fioletową kulę mknącą w ich stronę. Celem była Vivian. Tsuful dostrzegł w jej oczach strach, co spowodowało u niego radość. I tak okazał jej łaskę, nie torturując jej przed śmiercią. Powinna mu być wdzięczna za szybką i bezbolesną śmierć. Kolejny Saiyan zginie z jego ręki, zbyt słaby by mu się sprzeciwić. Lecz wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Dojrzał szybko poruszającego się Vernil'a. Dotarł do kadetki nim Big Bang Attack doszedł do celu. A potem....

- Oooo - wyszeptał - a więc trzymał takiego asa.

Bariera to niewątpliwie bezcenna technika. W tym przypadku uratowała dziewczynie życie. Z jednej strony był rozczarowany, lecz z drugiej zobaczył już chyba wszystko co ten młody chłopak miał do pokazania. To był jego największy atut, niczym więcej go nie zaskoczy. A jak już mowa o niespodziankach.... Czyjaś Ki rosła w zastraszającym tempie. Nie było wątpliwości - to Vivian. Katsu otworzył szerzej usta. A więc teraz jej kolej. Po chwili nastąpiła eksplozja, rozbłysło złotawe światło. Drugi Super Saiyan w przeciągu kilku minut. Powinni mu być wdzięczni, bo to dzięki niemu byli w stanie wyzwolić tę ukrytą moc. Szkoda tylko, że nie nacieszą się nią zbyt długo.

- Dawaj! - ryknął, gdy złotowłosa ruszyła w jego stronę.

To znikała, to pojawiała się wokół niego. "Zanzoken?", pomyślał, lecz to i tak na nic. Dzięki Ki Feeling wiedział dokładnie gdzie jest. Ostatecznie spróbowała zaatakować od tyłu. Czekał do ostatniego momentu, by zrobić unik.

- Za wolno! - zawołał, gdy pięści kadetki trafiły w powietrze.

Nie zamierzała kontynuować ataku, odleciała na ziemię. Kolejny wystartował Vernil. Lecz co on może bez mocy Super Saiyan'a? Ta jego niemoc zaczynała już denerwować Króla. Chciał mocnego przeciwnika, a nie kogoś, kogo może załatwić jednym ciosem. Szatyn wyprowadzał już atak pięścią. Tsufuł przygotowywał się do uniku, lecz... nie udało się. Pięść ogoniastego trafiła wprost w nos przeciwnika. Nie wyrządziła żadnych poważnych szkód, ale nie oto chodziło. Ciało Hazard'a znowu odmówiło posłuszeństwa. Nadal nie miał pełnej kontroli nad tą wielką mocą.

- Szlag by to.... - zasyczał.

Teraz kolej na Raziel'a. Ten postawił na atak energetyczny. Ciekawe co ma do zaoferowania. Już miał wystrzelić, gdy z oddali rozległ się czyjś krzyk. A w zasadzie błaganie o pomoc. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę. Changeling którego kontrolował Tsuful stał nad półmartwym ciałem Eve chcąc dopełnić formalności. W jego stronę leciała Vulfila, to ona krzyczała. Była jednak zbyt wolna, nie doleci na czas. Katsu spojrzał na Raziel'a, zastanawiając się co zrobi. Jego dziewczyna miała jeszcze iluzoryczne szanse na przeżycie, ale jeśli teraz oberwie to będzie koniec. Tak jak myślał, złotowłosy, wściekły jak osa ruszył by ratować ukochaną.

- Nie tak prędko.

Zabawnie będzie jeśli teraz stanie mu na drodze i pozwoli by Frost dobił Eve. Może wtedy chłopak wyzwoli z siebie jeszcze większą moc? Oby tak było. Lecz nie wszystko poszło po myśli Króla. Jak zwykle, problemy z nowym ciałem dawały o sobie znać w najmniej spodziewanym momencie. Gdy w końcu był w stanie odpowiednio się poruszyć, było już za późno: Raz dotarł do Jaszczura.

- KU*WA MAĆ! - ryknął wściekły.

Nie, to nie może dłużej trwać. Musi nad tym zapanować. A jest na to tylko jeden sposób. Do tej pory nie korzystał z pełni możliwości mocy Hazard'a. W tego powodu miał problemy z jej kontrolą. By to naprawić musi wyzwolić jej maksimum. I dodać coś od siebie. Nie wszystko rzecz jasna.... Pochylił się lekko, zacisnął mocno pieści. Napiął wszystkie mięśnie i pozwolił swojej Ki rosnąć. Jego sylwetkę otoczyła złota aura, która po chwili zmieniła kolor na fioletowy. Energia zwiększała się coraz bardziej. Gdyby któreś z tej trójki próbowało go teraz zaatakować, zapewne zostałoby odepchniętę. Już prawie osiągnął pełnie. Czas nieco się ujawnić....

Zaczęły pojawiać się zmiany w wyglądzie zewnętrznym. Włosy zmieniały kolor na biały. Oczy ze złotych przybrały czarną barwę z charakterystycznymi układem. Poza tym czerwone znamiona na twarzy, oraz złowroga aura - teraz "czuć" było od niego Tsufulem na odległość. W ten sposób pokazał wszystkim tu obecnym kim naprawdę jest. Rytuał dobiegł końca. Fioletowa poświata powoli gasła. Jeszcze przez chwilę całe ciało emanowała powłoką w tym samym kolorze.

- Koniec przedstawienia - krzyknął do wszystkich zgromadzonych.

"A raczej pora na kolejny jego akt". Spojrzał na Vivian. Teraz to ona była najsilniejsza. Raziel zajęty był ratowaniem Eve, a Vernil z obecną mocą go nie interesował. Uśmiechnął się lekko i ruszył do ataku. Prędkość była niezwykła. Ułamek sekundy później jego pięść zatrzymała się na policzku złotowłosej. Jej ciało pod wpływem siły odleciało go tyłu i rozbiło się na ścianie budynku Akademii. Teraz nie będzie taryfy ulgowej, korzysta z pełni mocy Hazard'a. No i w końcu nie będzie miał problemów z kontrolowaniem jego ciała. Nie jest już pasożytem, stał się jego właścicielem.

OCC:
Full Power mocy, nie będzie już osłabionych ciosów. (Nie, to jeszcze nie Tsuful Boost, ani też Ascended)
Blok na atak 8, szybki = 1290 dmg.
Nowy avatar Very Happy
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Lis 03, 2013 6:14 pm
Było ich dwóch.  Raziel i Vivian. Obu ich znał. Z każdym walczył. Jak to się kończyło? Wygraną brązowookiego. A teraz? Oboje mogliby nim wytrzeć podłogę i jedną techniką zniszczyć jego ciało. Niestety, ich moc bledła przy Złotowłosym pudełku Tsufula…

Krzyk. Przerażające wołanie o pomoc. Co prawda na całym placu toczyły się różne batalie, jednak chłopak o brązowych włosach interesował się tylko i wyłącznie jego walką z Tsufulem. Gdzieś tam w oddali kadetka została odepchnięta a Changeling celował w jakąś dziewczynę. Raziel zmienił cel. Wystrzelił w ogoniastego i ruszył ratować obie dziewczyny. Złotowłosa Vivian użyła jakieś techniki i jakby, otoczyła Tsufula. Ten znów okazał się szybszy. Uniknął ataku. Co dalej? Walka stawała się coraz trudniejsza… Co prawda siły kadetów wzrosły trzykrotnie –jak to powiedział trener, – ale to wciąż było za mało…

Tsuful ugiął kolana. Zacisnął pięści. Zaczął koncentrować energię.  Zmienił się. Włosy i oczy zmieniły swój wygląd, nie wspominając o całości ciała, w którym mięsnie zwiększyły swoją objętość.

-O kurde… Musze coś zrobić… - Cofnął rękę stworzył w niej ki-blasta i cisnął nim w przemieniającego się. Pocisk nie doleciał. Został tak jakby wchłonięty przez aurę Saiyana. Brak planów, brak pomysłów. Strach. Pierwszy raz Brązowooki zaczął się tak bać. Nie o siebie. O swoich znajomych. Z Vivian był na kilku misjach. Zakolegowali się. Raziel? Nic tak nie zbliża ludzi jak walka do samego końca. Do utraty tchu. Wtedy w sali, na barkach Halfa spoczywały losy walki, po tym jak Czarnowłosy stracił przytomność. Teraz? To właśnie Vernil jest najsłabszym ogniwem. Nie mógł tego znieść. Już parę razy to zrobił. Przed stołówką, podczas treningu. Na moment na początku walki z Tsufulem. Niestety nie był w stanie kontrolować tej mocy. Zacisnął pięści.

-Muszę im pomóc – pomyślał. Jego przezroczysta aura zaczęła się powiększać. Zwiększała się z każdą sekundą.

-Ta ironia..-Powiedział na głos spoglądając na przemieniającego się Tsufula. Na jego twarzy pojawił się uśmiech. Grzywka uniosła się w górę. – Jeszcze niedawno obwiniałem się, że zrobiłem im krzywdę. Teraz mażę tylko o tym by wyrządzić ją Tobie! –Krzyknął głośno. Wyrzucił z siebie spore ilości energii, która wbiła go w ziemię na kilka centymetrów. To był ten moment. Nie mógł odpuścić. Zaczął szarżować. Tsuful kończył transformację. Chłopak leciał. Zmienił się. Złota aura, złote włosy. Zielone oczy. Teraz to było to, na co tak bardzo czekał. Potrzebował tej energii. Nie dla samego faktu. Nie dla chęci bycia silniejszy. Chciał… Musiał pomóc swoim znajomym w walce. Jego siłą była nieoceniona. Trenerzy byli zajęci czymś innym. Koniec z tym. Był blisko. Kopnął Złotowłosego przeciwnika w brzuch. Nie na tyle mocno by tamten odleciał, ale aby się zdekoncentrował. Zaraz po tym przyszła kolej na szybkie uderzenia w brzuch. Precyzja, była bardzo wielkim atutem młodzieńca.  Trzy szybkie ciosy w splot słoneczny, zaraz po tym prawa dłoń otworzyła się i usztywniła. Uderzyła w miejsce złączenia szyi oraz ramienia. Działało to ogłuszająco. Na koniec uderzenie w nos. To już miało posłać go na ziemię. Zaraz po tym odleciał w tył. Aura nie zgasłą. Udało się?

-Czyż nie na to czekałeś? –Zapytał sarkastycznie Tsufula.



OCC:
Próba zdążania przed szarżą na Vivian by uratować ją od DMG.
Próba osiągnięcia SSJ.

Potężny za 450 lub 1248 ( w zależności od akceptów).
Ciąg dalszy treningu.

Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Lis 03, 2013 9:11 pm
Frost już miał zamiar dobić dziewczynę z lekkim uśmieszkiem gdy nagle coś mu zasłoniło oczy i ugryzło  w szyje dekoncentrując na tyle by pocisk w ogóle nie wypalił.
- Co do cholery?!  Złaź ze mnie kimkolwiek jesteś! - krzyczał nie mogąc dorwać napastnika rękoma i wierzgając jak oparzony chcąc zrzucić z siebie przeciwnika.
Po chwili jednak ta osoba sama zeskoczyła pozwalając Katsu znów widzieć. W tym momencie jego widok przesłoniła dość spora kula energii. Wiedział że nie zdąży nawet zareagować gdy trafiła go prosto w twarz.
Rozległ się wielki wybuch który spowodował odrzut Changleinga z impetem na pobliską kolumnę i jeszcze przywalając go ciężkimi głazami. Nie trwało to jednak długo bo ten z wrzaskiem przebił się przez kamloty i wzleciał w powietrze.
- Kto... śmiał.... - syknął, a jego ogon ruszał się dynamicznie we wszystkie strony.
Ponadto jego biała zbroja została dosyć mocno zabarwiona jego własną krwią, a jeden z rogów u głowy został odłamany. Zaczął rozglądać się i zobaczył złotowłosą małpę która leciała w jego stronę. Poznał go bez trudu, to jeden z tych którymi miał się zająć Tsuful w ciele Sayianina.
Co on tam robi że ich nie pilnuje i ich nie wykańcza? Przecież to powinna być łatwa robota, a muzę znalazł sobie tak słabe ciało że został już pokonany?
Nieważne że tamten chciał się zająć tym blondynem, skoro ten go zaatakował to Katsu go zabije.
- Ty....Zdychaj! Barrage Death beam! - krzyknął wystrzeliwując cztery strumienie różowej energii prosto w szarżującego drania.

OCC
Trening start
Barrage w ciebie Raziel = 20% max KI = 1994 dmg w ciebie - 2791 ki
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Lis 04, 2013 10:16 pm
Krzyk wzmógł czujność.
Cios Ósemki nie dosięgł celu. Mogła kontynuować ataki, niby uciążliwa mucha krążyć naokoło wroga. Nie był to efektywny sposób prowadzenia pojedynków… Nic z tego. Potrzebowali planu. Pomimo tego, że do tej pory technika walki dziewczyny ograniczała się do impulsów – ciosów zadawanych niemalże odruchowo – wiedziała, że tym razem długo na tym nie zajdzie. Jeśli będą współpracować, może mają jakieś szanse…
Vivian chciała zawołać dwóch kadetów, zapytać, czy wiedzą o Tsufulu więcej niż ona… Nie zdążyła. Krzyk uderzył w bębenki jak dobrze wymierzony ki-blast. Odwróciła głowy w kierunku dźwięku. Kątem oka ujrzała scenę jak z dziwnego snu. Krew, dziewczyna i wściekły chang. Co tutaj robi Changeling? Z każdą chwilą wszystko było coraz dziwniejsze. Nie dość, że Tsuful zadomowił się na Vegecie, to na planecie Saiyan pojawił się osobnik znienawidzonej rasy. Cudownie.
Obok niej pojawił się Raziel. Chłopak rzucił w jej stronę jedno zdanie i pognał w tamtą stronę.
Taniec już trwa od dawna Milady. Na razie trzymajcie go na dystans.
- Z przyjemnością.
Nie zdążyła wystrzelić w powietrze gdy po kolei rozległy się dwa krzyki. Głos kadeta z blizną, wykrzykujący imię dziewczyny i wrzask wściekłości ich przeciwnika.
Vivian wytężyła wzork, spodziewając się najgorszego. Ale zabolał ją nie tyle co widok walki, ale sylwetka umazanej posoką dziewczyny w niegdyś zielonym podkoszulku. Eve, wygadana i dumna dziewczyna Raziela, która w przypływie przyjacielskich uczuć bezinteresownie podarowała jej parę rękawiczek, leżała teraz bezwładnie na zniszczonym Placu.
Wolno zacisnęła pięści, unosząc dłonie przed sobą. Czarny materiał trzymał się dobrze. Kadetka czuła impulsy w swoim ciele, dziwne wyładowania pojawiające się wokoło aury. Bez wątpienia przemiana SSJ była ogromnym doładowaniem, ale pozostawało jedno pytanie.
Czy to wystarczy?
Skoczyła. Jednak w tym momencie przeceniła swoją szybkość. Gniew został opanowany – był teraz ogromnym, buzującym płomieniem w klatce. Niestety brak ostrożność i większy poziom mocy przeciwnika sprawił, że przed Ósemką pojawił się nagle Tsuful. Paski na skórze, białe włosy, czarne oczy – w niczym już nie przypominał Hazarda. Odruchowo dziewczyna uniosła dłonie, zasłaniając się przed impetem ataku. Nie za wiele to dało.
Poleciała w stronę akademii, wybijając spore dziury w ścianach. Właściwie przeleciała przez kilka ścian a w sumie dwie kwatery – z pierwszej wypłoszyła grupę grających w karty, druga była pusta. Zaniedbana, sądząc po odrapanych ścianach przyozdobionych odciskami pięści jej właściciel lubił wyżywać się na przedmiotach martwych. Na zmiętej pościeli leżała para wonnych butów, a stary worek treningowy smętnie leżał w rogu.
Vivian podniosła się z podłogi, przecierając prawy policzek. Pomimo zasłonięcia się powoli ta część szczęki zaczynała puchnąć i musiała wypluć krwawą plwocinę wraz z kawałkiem ukruszonego zęba. Bolało. Ale czasem to dodawało sił.
Znów wyskoczyła, na największych obrotach wzbijając się w powietrze. Przy okazji rozwalając czyjeś kwatery, ale w obliczu niebezpieczeństwa, kogo to obchodziło?
Minutę po tym jak zniknęła z Placu, wróciła. Przebiła się przez kolejną ścianę, tak, że obłok pyłu unosił się w powietrzu. Ósemka wyskoczyła z niego jak złota błyskawica, zamierzając się pięścią na Tsufula. W ostatnim momencie, będąc tuż przed nim szarpnęła się i zmieniła zamiary. Nogą uderzyła w bok przeciwnika.
Był silny, prawda. Ale nie tak wściekły. W oczach dziewczyny płonął zimny, zielony ogień.
- Przedstawienie trwa. – Rzuciła cicho, głosem spokojnym i ostrym jak lodowe ostrze. – A z taką mordą nie wróżę Ci świetlanej przyszłości.
Zaraz po ciosie wycofała się. I dopiero wtedy ujrzała Vernila. Złota aura, wyczuwalny przypływ energii. Kącik warg drgnął na nieruchomej twarz. Złapała spojrzenie jasnych oczu chłopaka i przytrzymała przez ulotny moment. Gotowy?
Mu też się udało. Ich trójka, ta sama co w Koszarach stanęła naprzeciwko Tsufula znów walczy przeciwko temu samemu potworowi. Stworzenie, które opanowało Hazarda nie da łatwo za wygraną. Walka będzie ciężka. Można by napisać o tym poemat…
Uniosła gardę.
 
OOC ---> Początek treningu
Hazzy ---> Cios szybki ---> 900
Ja ---> SSJ ---> 75
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Lis 07, 2013 1:34 pm
Vulfila odskakując spojrzała w kierunku Hazarda. To, co się z nim działo sprawiło, że szeroko otworzyła usta ze zdziwienia. Jego włosy zmieniły kolor na biały, uczu nie widziała z takiej odległości, ale miał jakieś znamiona na twarzy. Czy to była jedna z przemian saiyan? Jakaś nieznana?

- Tylko zostaw go żywego!- krzyknęła Vulfila, lecąć po Eve. Wzięła dziewczynę na ramiona i miała nadzieję, że zdąży dostarczyć ją do szpitala i wrócić na pole walki, żeby zgarnąć śmietankę, to znaczy zabić Hazarda i Frosta Galick Gunem. Spojrzała na opatrunek saiyanki. Był cały przeciąknięty, ale ona nie miała teraz czasu na zmienienie go. Jeśli to będzie konieczne, zrobi to po drodze w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Położyła sobie głowę dziewczyny na ramieniu, a resztę jej bezwładnego ciała wzięła na ręce. Po tym wystrzeliła w górę jak sprężyna, lecąc w stronę miasta. Akademia niestety została w dużej części zawalona.

OCC: Jeszcze nie wiem gdzie, ale zmiatam z tego tematu
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Lis 07, 2013 9:42 pm
- GALACTIC DONUT! - nagle rozległ się głośny krzyk odbijający się echem po całym placu. Kapitanowie, oraz zarażeni kadeci, z którymi jeszcze się użerali zamarli nagle w bezruchu kierując swoje głowy w stronę właściciela owego głosu. Koszarowy akurat trzymał jednego z nich za łachy chcąc wybić mu parę zębów pięścią. Zamamrotał pod nosem coś niecenzuralnego po czym wyrzucił kadeta jak szmatkę na bok.
Wtem, kilkanaście świetlistych kręgów otoczyło cały plac. Zaatakowały trenera w czerwieni oraz koszarowego przybijając ich do podłoża. Nie oszczędził również kilku silniejszych kadetów, a na koniec Hazarda i szumiącego changelinga. Wszyscy zostali przyszpileni i skutecznie unieruchomieni. Lecz taka sztuczka nie działa zbyt długo.
- Szybko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Nie przetrzymam ich zbyt długo! - znowu rozległ się nieznajomy głos. Nie mogli dostrzec kim jest 'wybawca' gdyż zawisł akurat plecami do słońca ukazując jedynie swój kontur. Widząc, że super saiyanie nie mogą się zdecydować na to by za nim podążyć postanowił im pomóc. Pojawił się szybko przed Vivian i chwycił ją pod pachę tak jakby była lalką. Teraz było widać dokładnie jego postać...

Plac przed budynkiem  - Page 5 4szhms

- Ten potwór może stać się jeszcze silniejszy. On się z wami na razie bawił. Jeśli chcecie go pokonać chodźcie za mną! - krzyknął do Vernila i Raziela po czym zaczął lecieć gdzieś poza Akademię i siedzibę saiyan.

OOC
Colin, Raziel - Lecicie na Pole Bitewne
Ósemka - ty już tam będziesz, bo zabrałam Cię ze sobą więc możesz napisać zaraz po moim poście NPC tam. Tu nie musisz.

Xanas, Hazard - jesteście unieruchomieni na turę. Piszecie jako ostatni w kolejce. Jeżeli stąd nie odlecicie będziecie musieli stoczyć pojedynek z Trenerami. Możecie lecieć za tą trójką lub gdzieś na obrzeża zregenerować siły. Doradzam drugą opcję.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Lis 08, 2013 9:18 pm
Pocisk energii trafił Changelinga perfekcyjnie. dzięki temu Super Saiyanin miał odpowiednią ilość czasu, aby sprawdzić stan swojej dziewczyny. Ten natomiast był cholernie zły. Eve powoli odchodziła z tego świata. Każda sekunda, każda kropla krwi, które upływały odliczały czas do ustania funkcji dziewczyny w zielonym topie, który teraz był cały szkarłatny. Odchodziła, a on nic nie mógł zrobić. Musiał oddać ją w ręce dopiero co poznanej osoby. Nie miał pewności czy Vulfilia nie porzuci ciemnowłosej, kiedy tylko znajdzie się w bezpiecznym miejscu. Dzisiejszego dnia nie był już pewny niczego. Zaraz, wróć. Był pewny jednego. Jeśli przeżyje dopadnie gnoja i sprawi, że ten dowie się czym jest prawdziwy ból.

Kiedy brązowowłosa Saiyanka odleciała Raziel spojrzał w stronę przerośniętej jaszczurki. Ten zdołał się wydostać już z pod zwałów gruzów i walił ogonem w ziemię. Najwidoczniej nie dysponował zbyt dużą inteligencją, gdyż w dalszym ciągu nie wiedział skąd oberwał, choć złotowłosy stał kilka metrów przed nim. Po chwili jednak zobaczył go ryknął. W następnej sekundzie w stronę Raza pomknęły cztery fioletowe promienie, które posłały wojownika w ścianę. Krew zabarwiła jego niebieski kostium na czerwono. Właściwie to tylko już resztki. Zahne szybkim ruchem zdarł szmatę, z torsu, zostawiając ją od pasa w dół. Teraz był pół nagi.

Odwrócił głowę w stronę swoich towarzyszy i zaniemówił. Hazard się przemieniał. Jego włosy stały się białe, a na twarzy pojawiły się jakieś dziwne znaki. Czy to właśnie tak wyglądała pełna forma Tsufula. Syn Aryenne wolał o tym nie myśleć. W międzyczasie dostrzegł, że Vernil również przeszedł transformację. Tym razem już kompletną. Trójca z Koszar, która jako pierwsza stawiła czoło temu potworowi, znów walczy i odkrywa nową moc. Lecz jak na razie byli w mniejszości. Hazard i Chang byli razem potwornie silni i coś się nie zapowiadało by kadeci dostali pomoc.

Ku zdziwieniu lazurowookiego pomoc nadeszła. I to z zupełnie nieoczekiwanej strony. W jednej chwili ciszę przedarł krzyk, a w następnej większość osób na Placu była przyszpilona do ziemi techniką, której Hazard użył na Vernilu w stołówce. Odwrócił się i dostrzegł zakapturzoną postać, która wołała do nich. „Nie odkryłeś tajemnicy kolego.” podsumował Raz w myślach. Jednak nowy miał rację. Musieli zmienić coś w swej taktyce bo zginą. Na wieść o tym, że Tsuful może stać się jeszcze potężniejszy zesztywniał. Cholera, są w dupie. Nieznajomy jakby wyczuwając wahanie kadetów, złapał Vivian pod pachę jak niesforne dziecko i poleciał. Syn Aryenne nie zastanawiał się zbyt długo. Uaktywnił aurę i poleciał za nim. Jeśli znał sposób by pokonać Tsufula, to trzeba było wysłuchać go. Gorzej być nie może.
- Vernil! Zbieraj dupę w troki i startuj! – krzyknął Raziel przelatując nad Halfem. Nie było czasu do stracenia. Zahne przyspieszył i leciał za tajemniczym zbawicielem.

Occ:
Początek treningu.
Dla mnie -75 Ki za SSJ.
z/t na Pole Bitewne.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Lis 13, 2013 9:04 am
Wszystko szlo dobrze. Trójka przemieniła się w super Saiyan. Ataki stały się skuteczniejsze. Jednak jest jedno ale... to było wciąż zbyt mało. Do tego jeszcze rozdzielili się. Raziel ruszył na Jaszczura. Brązowooki kontem oka obserwował ich walkę. Różnica poziomów między dwoma zarażonymi był ogromna. Na szczęście tym silniejszym okazał się Saiyan. Co by to było gdyby to nie Saiyan był tym najsilniejszym? Przegrana byłaby kwestią czasu.

Mężczyzna który uwolnił moc Tsufula zrobił się o wiele szybszy i silniejszy. Blokował ataki, unikał ich. W głowie brązowookiego tlił się plan, aby użyć swojej techniki której nauczył go trener, jednak na widok jego zwinności i szybkości, zrezygnował z tego pomysłu. Zaczął zdawać sobie sprawę jak bliska jest ich klęska. Nie widział szans na zwycięstwo. Rozejrzał się dokoła. Dotychczas skupiał swoją uwagę na przeciwniku. Teraz dojrzał ogrom zniszczeń do jakich dopuścił się Tsuful, ale nie tylko w Saiyanie, ale we wszystkich istotach jakie kontrolował. Vernil zmienił podczas tej walki. Nie obwiniał się za jej skutki, ani za jej przyczyny. Baa, nawet gdy Saiyan zabił młodego kadeta, na jego oczach, młodzieniec zachował zimną krew. Dopiero teraz poczuł zrezygnowanie...

-Chwila.. jestem super saiyanem! Nie mogę się poddawać! -powiedział do siebie w myślach, zacisnął pięści i ruszył na przeciwnika.

Dźwięk przecinającego powietrza zaczął dobiegać z nieznanego kierunku. Tsuful został przypięty pierścieniami z Ki do ściany. Chłopak zatrzymał swoją szarżę. Rozejrzał się dokoła. Wszyscy poza nim, Razielem i Ósemką zostali zatrzymani i uwięzieni. Nieznana postać w kapturze krzyknęła w ich stronę, że to jeszcze nie cała jego moc i muszą uciekać. Dodał, że to nie zatrzyma ich na długo. Wtedy Vernil spojrzał na uwięzionego Tsufula. Na jego twarzy widział złość. Zawahał się. Chciał podejść do niego i poderżnąć mu gardło. Za te wszystkie morderstwa...

-Albo nie.. Użyje na nim mojej nowej techniki! -pomyślał, ale tylko tyle. Raziel krzyknął w jego stronę że muszą ruszać. Chłopak machnął głową i ocknął się z zamyślenia. Ruszył za swoim kolegą. Początkowo leciał równo z nim i patrzył za siebie, czy ktoś ich nie goni. Na szczęście było czysto. Po drodze jego złotowłosy tryb wojownika wyłączył się...


OCC:
Przepraszam za długość i jakość posta, ale pisze w szkole a tutaj trochę nie ma warunków... a w domu neta mi zabrali Sad.
Kolejny post treningowy.
z/t-> pole bitewne
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Lis 13, 2013 9:03 pm
Ciosy Vivian i Vernil'a zostały bez problemu zablokowane. Katsu zignorował uwagi tej dwójki i ziewając teatralnie obserwował ich z góry. Oni chyba jednak nie są w stanie zagwarantować mu rozrywki o jaką mu chodziło. Nie byli dużo silniejsi od Natto, którym pokonał w korytarzu Akademii. W gruncie rzeczy młodzi kadeci nadal żyli, bo miał taki kaprys. Powoli kończyła mu się jednak cierpliwość. Czas to wszystko kończyć i zabrać się za coś większego. Dwójka bardzo silnych wojowników, być może elita tej planety zajęta była walką z "jego" strażnikami. Może to dobry moment, by wkroczyć do akcji i się ich pozbyć. Z pomocą tych osiłków to nie powinno być trudne.

Tsuful jednak po raz kolejny został zaskoczony. Nadal spotykał na swej drodze przeszkody. Tym razem w postaci nieznanego jegomościa. Pojawił się praktycznie znikąd. Ledwo zdał sobie sprawę z jego obecności, a już został unieruchomiony energetycznych pierścieniem. Ta sama technika, którą znał Hazard. Tyle że jej moc była dużo większa. Król szarpał się ile tylko miał sił, lecz nie był w stanie się wyswobodzić. Przerwał na chwilę, by obserwować sytuację. Nieoczekiwany gość zablokował ruchy wszystkich obecnych na placu, poza trójką kadetów. Vivian została bezceremonialne pochwycona i zabrana gdzieś poza teren Akademii. Zakapturzony doradził to samo Vernil'owi i Raziel'owi. Chłopacy posłuchali rady i po chwili Katsu nie miał ich w zasięgu wzroku.

- Szlag by to.... - warknął, podejmując ponowną próbę wyszarpania się z uścisku.

Pętla słabła, jednak trochę czasu minęło nim całkowicie pękła. Białowłosy wymasował miejsca, gdzie zacisnął się okrąg. Rozejrzał się wokoło. Trenerzy nadal walczyli pierścieniami i byli bliscy powodzenia. Frost już uporał się z tym problemem. Nie ma czasu do stracenia.

- Za nimi! Szybko! - rozkazał.

Odpalił fioletową aurę i wzniósł się w powietrze, obierając ten sam kierunek co uciekinierzy. Jaszczur oczywiście dołączył do niego. Rozpoczął się pościg. Nie byli w stanie ich zobaczyć. I co ciekawe, Katsu nie mógł wyczuć ich Ki. Co się dzieje? Przecież kadeci nie umieli techniki Ki Feeling, nie byli w stanie stłumić swej energii. W takim razie to sprawka tego tajemniczego gościa. Co za pech. Leciał z błyskawiczną prędkością, by uciec z Placu nim trenerzy ruszą za nimi. Nie był do końca pewien co zrobią, czy w końcu pokonają strażników i ruszą za nimi, czy może zajmą się zniszczeniami. On sam również obniżył swoją energię do minimum, lecz Frost tego nie potrafił. Był dla nich niczym nadajnik za którym mogą podążyć i dotrzeć do celu.

Lecieli przez kilkanaście minut. Jeśli ścigani zmienili chociaż o trochę kierunek lotu, to nie złapią ich. Byli już wystarczająco daleko od Akademii. Zatrzymał się w powietrzu.

- To na nic - zakomunikował ogoniastemu - nie mogę wyczuć ich aury, nie wiem gdzie są.

Zamyślił się przez chwilę. Skąd u licha on się w ogóle wziął? Był silny, to nie ulegało wątpliwości. Dlaczego więc po unieruchomieniu go, nie kazał Super Saiyan'om z nim skończyć? Poza tym wydawał się być bardzo zorientowany w sytuacji. Był świadom tego, że Król może zyskać jeszcze większą moc. Ta sytuacja bardzo go niepokoiła....

- Skoro my nie możemy iść do nich, to oni przyjdą do Nas - kontynuował - jeśli zaczniemy zabijać mieszkańców tej planety, to prędzej czy później sami się pojawią by to przerwać. Musimy tylko uważać, by nie nakryli Nas na tym Trenerzy z Akademii.

Obrócił się wokół własnej osi. Zamknął na moment oczy i skoncentrował się. Potrzebne mu było dużo skupisko niewielkich mocy. W końcu zlokalizował jedno na zachód od ich aktualnego położenia.

- Lecę tam - rzekł do Frost'a wskazując kierunek palcem - masz wolną rękę, możesz mi towarzyszyć, albo znaleźć sobie inną rozrywkę. Tylko nie daj się złapać.

Zabłysła fioletowa aura i Katsu ruszył jak błyskawica w stronę jakiegoś niewielkiego miasta.

OCC:
Bloki na ciosy 8 i Matiego, Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t742-pomniejsze-wioski#9589
Trening Start.
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Lis 16, 2013 4:41 pm
Katsu w końcu znalazł sobie przeciwnika który nie ginie od jednego pocisku. Mimo wszystko uśmiechnął się, ponieważ jeszcze niedawno nudził się zabijając słabe małpy. Teraz jednak naprężył mięśnie gotów do dalszej walki. Ten gnojek odciął mu róg, ale nic się nie stało ponieważ to i tak tylko osłona.
Gdy tylko wystartował to jakaś siła przybiła go do podłoża ze straszną siłą.
- Co do cholery! - syknął próbując się wyrwać i podnieść.
Nie widział napastnika, ale czuł że tajemnicza siła powoli ustępuje, więc ten nie poprzestawał w wysiłkach by wstać na równe nogi.
Gdy mu sie to udało to ten który się z nim bił oraz reszta zabawek drugiego Katsu zaczęła uciekać. Czyżby poznali się na Tsufulach i chcieli ratować swoje nic nieznaczące życia? Niedoczekanie, tą planetę i tak czeka zagłada. Zanim Chang się uwolnił to ci już zniknęli z jego zasięgu wzroku.
Jego pobratymiec od razu chciał ich gonić więc ten wystrzelił za nim by nie rozdzielać się za bardzo.
Na koniec jeszcze odwrócił się w stronę akademii i stworzył największego Punishing Blastera jakiego tylko mógł i cisnął ten strumień energii wprost w budynek chcąc zburzyć przed odlotem jak najwięcej i pozabijać tych którzy się tam ukrywali.
Gdy już to zrobił poleciał szybko za Hazardem i akurat usłyszał że nie może ich wyczuć. Widać małpy normalnie potrafią się wykrywać. Pewnie po smrodzie jakie wydzielają ich ciała.
- Może i przyjdą ale niepokoi mnie ten co ich uratował. Jego technika była na tyle silna by nas unieruchomić. Musimy znaleźć silniejsze ciała lub sprawić by te stały się mocniejsze. Nie po to czekaliśmy tyle czasu by teraz przegrać z tymi małpami. - Po tych słowach ruszył za nim w stronę miasta, miał zamiar zregenerować siły podczas lotu. przy okazji gdy tylko widzi jakiś domek to strzela w niego ki blastem by pozabijać mieszkańców.

Trening koniec.
Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t742-pomniejsze-wioski#9589
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 5 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 5 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Lis 19, 2013 11:06 pm
Nie spodziewała się tego, co ujrzy… leciała do akademii jak najszybciej mogła. Musiała się chwile przyzwyczaić do grawitacji, mieszkała tutaj, urodziła się, ale bardzo długo tutaj nie było. Dawała z siebie wszystko, wbrew pozorom jej zdanie też było odpowiedzialne. Nie miała zamiaru spuszczać z oczu Kuro, który już spotkał się z tą cholerną jednostka. Aż cała się zatrzęsła, gdy tylko o tym pomyślała. Nie było czasu, nie może zbyt długo zwlekać z tym wszystkim. Gdy doleciała przed placem aż zaniemówiła. Mnóstwo krwi... czy to wszystko robota tego typa? Aż trudno w to wszystko uwierzyć, jak jedna osoba można być odpowiedzialna za tą masakrę. Wylądowała i próbowała się rozglądnąć, nie było widać żywej duszy, ale to tylko na samym początku, usłyszała szelest i odwróciła się. Ujrzała jakiegoś mężczyznę, który wyglądał niezbyt przyjaźnie. Zrobiła krok w tył. Zerknęła na niego, nie wyglądał zbyt normalnie, czyżby to był Tsuful? Zaczęła się coraz bardziej bać o Kuro w takim momencie. Musiała się skupić i wyczuć energię, tak jak uczył ją Red, jeszcze chwile. Zatrzęsła się, nie walczyła dawno, a ter musiała.

- Nie zrobię Ci krzywdy, jeżeli mnie posłuchasz uważnie. Siedzi w Tobie coś, co nazywa się Tsufulem, a przynajmniej tak podejrzewam. Przybyłam, aby wam wszystkim pomóc, wiem, że mnie słyszysz, wiem, że To coś nie owładnęło całkowicie Twoim umysłem. Jeżeli mnie posłuchasz i pozwolisz, aby Twoje prawdziwe Ja się objawiło obejdzie się bez walki. Chcę dać Ci wodę, która Ci pomoże. – powiedziała spokojnie, ale ledwo skończyła, a wojownik patrzył na nią obłąkanym wzrokiem. – A może uciekłeś przed tym czymś? Zaufaj mi, chcę dla was jak najlepiej, mam nadzieję, że jest was więcej, patrzę na tą masakrę i nie mogę uwierzyć. Tyle ludzi zginęło, bezbronnych z ręki tego okropnego stwora, który opanowuje cały umysł i ciało.

Ku jej zaskoczeniu kimkolwiek był ten maluch, bo jak podszedł bliżej okazało się, że był dużo młodszy zgodził się. Z kolejnymi osobami poszło też równie gładko, ale ciężko było je znaleźć. Brunetka przechodziła się dookoła tego miejsca, gdzie jedynym słowem idealnie opisującym to była śmierć. Niestety i na opór ze strony jakiś resztek tego stwora napotkała, ale na szczęście Kuro wiedział co robi wysyłając ją tutaj i dając jej nóż, który wielokrotnie jej się przydał. Przeciwnicy pomimo tego Tsufula nie byli tak silni, jednak Hikaru czegoś jej nauczył. Postanowiła polecieć w kolejne miejsce, aby zbadać teren. Wszystko było przygnębiające, ale błękitnooka nie miała nawet czasu na przemyślenia na ten temat. Ile zła i cierpienia może wykonać jedna osoba. Ciągle dla pewności sprawdzała energię Kuro. Musi być bezpieczny, gdy coś się stanie natychmiast wraca.


Occ: Opisałam wszystko mniej więcej nie chciało mi się rozwodzić, lecę jeszcze pogadać z Vulfi, a potem do Raza, Verniego i 8.

zt--> ulice https://dbng.forumpl.net/t91-ulice#9606
Sponsored content

Plac przed budynkiem  - Page 5 Empty Re: Plac przed budynkiem

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito