Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Plac przed budynkiem

+17
Red
Joker
Vam
Atarashii Ame
Minato
Kanade
April
Xanas
Hazard
KOŚCI
Ósemka
Vita Ora
Raziel
NPC.
Colinuś
Hikaru
NPC
21 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Plac przed budynkiem

Sob Cze 02, 2012 4:06 pm
First topic message reminder :

Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.


Ostatnio zmieniony przez NPC dnia Sob Mar 31, 2018 10:38 pm, w całości zmieniany 1 raz

NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Lut 01, 2013 4:56 pm
Na wieść o tym, że Alt nie zdobył jeszcze medalionu, Kamaro chwycił go za kołnierz i podniósł do góry. Zgrzytając zębami spojrzał ze złością na Saiyan'a

- Dlaczego do cholery jeszcze go nie masz? - wycedził.

Rozwścieczony jak osa wysłuchał wyjaśnień chłopaka. Po jego minie można było wywnioskować, iż kupił tę bajeczkę.

- W porządku. W takim razie pójdziesz teraz do kasyna i wygrasz dla mnie ten medalion. A jako zapłaty użyj tych kulek bądź ogonów, są sporo warte na czarnym rynku. I wejdziesz tam sam, ja dla własnego bezpieczeństwa wolę się tam nie pokazywać. Będę na Ciebie czekał nieopodal tej budy. Na razie.

Rzucił Altair'a na ziemię. Powoli ruszył w stronę zaułków, uprzednio gestem dłoni nakazując swemu pomagierowi aby poszedł z nim. Blade jako że nie miał wyboru, był zmuszony iść z nimi.
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Lut 01, 2013 5:55 pm
Krwistooki chłopak nie spodziewał się tego co po krótkiej chwili nastąpiło. Został uniesiony za kołnierz do góry i powoli tracił powietrze w płucach. To musiało nieźle zdenerwować Kamaro, a ten na dodatek pytał się czemu go jeszcze nie ma...No cóż. Najwidoczniej nie miał pojęcia, że coś takiego może się zdarzyć, a jeden saiyan może mu pokrzyżować jego plany. Na szczęście wojownik nadal żył toteż tłumaczył mężczyźnie czemu go jeszcze nie ma i gdzie jest. Jego mina ze wściekłej zmieniła się na bardziej spokojną jeśli tak to można wogóle nazwać. Na szczęście dla Altaira ten gość łyknął tą bajkę jak pelikan, co dało jakąś nadzieję czarnowłosemu na przetrwanie...no i uratowanie towarzysza. Ale to było idiotyczne, że z nim nie pójdzie...a raczej głupie dla Kamaro, ale to nawet lepiej dla chłopaka. Dostał od niego radę, by jako zapłaty użyć kulek lub ogonów. Ta już mu mówił, że są sporo warte na czarnym rynku. Jaka szkoda, że on już medalion ma, ale musi jakoś dogadać się z jego znajomym. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to ta sprawa odbije się temu facetowi czkawką. Gdy czarnowłosy wojownik został wreszcie puszczony na ziemię, to poczuł lekki ból w okolicach pleców, z powodu tego rzutu. Na szczęście nie było tak źle, to po pewnym czasie wstał i otrzepał się z kurzu.
-Ta na razie.
Wymamrotał Altair, który obmyślając plan także ruszył w stronę zaułków. Oby tamten gość nie miał nic do niego, w końcu krwistooki wygrał go uczciwie, nie musząc oszukiwać.

OCC: Plac Przed Akademią -> Zaułki
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Lut 02, 2013 2:41 pm
Na placu znajdowali się niemal wszyscy saiyanie i halfi. Wyjątkiem byli tylko ci, którzy w tym czasie wykonywali jakieś misje. Nie było prawie żadnego wolnego skrawka ziemi. Panowało nie małe zamieszanie. Gwar, kłótnie a nawet bójki. Nie którzy tak bardzo się niecierpliwili, że postanowili nieco się rozruszać dając innym w mordę. Na szczęście nie trwało to długo gdy przy majestatycznych owacjach pojawił się na wielkim balkonie, specjalnie do takich okoliczności wybudowanym, sam Król Zell Jr wraz ze swoją świtą.
Plac przed budynkiem  - Page 2 Fdsil4
Podniósł rękę do góry dając znak by wszyscy się uspokoili i zwrócili na niego uwagę. Zapadła cisza. Prawie żadnego szmeru.
- Większość z was zapewne zastanawia się po co was tu wezwałem. Większość z was zapewne też widzi mnie pierwszy raz w życiu. Posłuchajcie mnie uważnie moi drodzy poddani. Ostatnimi czasy w tym miejscu zginęło wielu naszych wspaniałych wojowników. W tym w większości przedstawicieli Elity. Uhonorujmy ich śmierć minutą ciszy...
Każde słowo wymawiał donośnie i wyraźnie jak przystało na kogoś z jego stanowiskiem. Milczenie trwało dokładnie tyle czasu. Król chyba ustawił sobie specjalnie zegarek na scouterze (xD) Na pewno nie lubił tracić czasu...
- Ich śmierć to jednakże nie wszystko. Ostatnimi czasy również, przybysze z innych planet panoszą się na naszej ziemi, niekiedy porywając bądź zabijając naszych wojowników. W końcu nadszedł czas by położyć temu kres! W życiu jesteśmy albo drapieżnikami albo ofiarami. Vegeta musi stać się tym pierwszym a jej wrogowie muszą zapłacić za swoje uczynki! Od tej pory będziemy podbijać inne planety zaczynając od tych najbliższych. Wszechświat dowie się, że z nami nie warto zadzierać!
Wzbudziło to nie małe kontrowersje. Nie wszystkim się to podobało a szczególnie tym, którzy w swoich genach mieli cząstki ludzi. Jednakże powoli saiyanie zaczynali popierać słowa władcy krzycząc: - Niech żyje Król! - i skandując jego imię. Rozpoczęła się nowa era w dziejach Vegety. Jak daleko ich to zaprowadzi, to się okaże. Król jednak miał jeszcze coś do powiedzenia i ponownie uciszył tłum znanym gestem.
- Od tej pory zostaniecie przydzieleni do specjalnych oddziałów i te oddziały będą wysyłane na inne planety. Jedynie kadeci, dopóki nie zdobędą wyższej rangi, będą musieli pozostać na Vegecie. Razem stworzymy nowy świat, w którym nasza rasa będzie tą dominującą!
Ponownie rozległ się gwar i ponownie żołnierze wykrzykiwali imię władcy. Ten zaś z dostojnością wrócił do swojego pałacu.

OOC: Można się rozejść Razz
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Lut 03, 2013 9:52 am
Plac. Pełno ludzi dokoła i coraz więcej nowych twarzy przybywało na rozkaz. A w środku tego zgiełku Vernil. Niby otoczony a jednak samotny. Nie miał, do kogo otworzyć ust i z serdecznym uśmiechem zapytać, „co u Ciebie słychać”? No cóż zostało mu czekać i udać się do domu na zasłużony odpoczynek. Chciał lekko unieść się nad ziemie by zobaczyć czy ktoś się tam już pojawił, czy coś tam już się dzieje jednak coś mu przeszkodziło. A właściwie ktoś. Jakiś Saiyan wbił się łokciem w bok brązowookiego. Ten zgiął się lekko i wbił chwycił się za bok. Widział, że to nie mogło być przypadkowe zajście. Myślał, że Małpa pójdzie dalej a w jego głowie krążyły myśli „mógłbyś, chociaż przeprosić…”. Wyprostował się, normalne zajście w końcu głupio tak stać na ważnym zebraniu zgiętym w pół. „Stfu” - dźwięk towarzyszący wypluwanej wydzieliny z ust Saiyana w twarz halfa. Ten zdążył tylko zamknąć oczy... Cóż mógł zrobić? Wiedział, że nie ma szans na wygranie walki. Ręką starł sobie ślinę z ust i zrzucił na ziemie zamaszystym ruchem. Padły jakieś słowa, których nie usłyszał. Do jego uszu dobiegł tylko dźwięk głośnego i donośnego śmiechu złego Vegetyńczyka(mieszkańca Vegety xd). Otworzył oczy. Ujrzał jak nieznajomy wojownik udaje się w kierunku tłumu w myślach lekko się ucieszył. Nagle łup.. Znów zgięcie w pół tym razem chwycił się za brzuch. Ogon…-pomyślał. Jeszcze nikt nigdy w walce z młodzieńcem nie uderzył go ogonem. To była lekcja. Nawet, jeśli Saiyan już odchodzi-pamiętaj ma ogon… Na jego ustach wymalował się grymas bólu. Miał nadzieje, że teraz to już na pewno będzie koniec poniżania. Jednak ten na odchodne uderzył go w głowę… Ten schylił się i kucał przez chwilę. Cholera.. ja tutaj nie pasuje! Wszyscy w bojowym nastroju nic tylko komuś przywalić, najlepiej słabszemu. A ja? Muszę ćwiczyć żeby nie być workiem do bicia… A! No i ten ogon.- w tym momencie zaczął nim delikatnie machać tak by nikogo nie uderzyć. Podparł się obiema rękami o ziemie i używając ich siły odepchnął się w góry by po chwili stać prostu jak wszyscy, no z lekkim bólem tu i ówdzie-Niby już się uodporniłem na paraliżujący ból, gdy ktoś mnie za niego złapie, ale tak mocno jak tamten koleś to jeszcze uderzyć nie mogę. Ogon też trzeba wyćwiczyć.. Znów postanowił zrobić to, co niedawno. Tym razem bez żadnych problemów uniósł się nad ziemię i zobaczył bardzo wielu wojowników. Tu i tam bili się, chyba dla rozrywki… Nagle kompletna cisza i owacje. Vernil wiedział, że takie zebranie nie będzie byle, czym jednak nie spodziewał się, że zobaczy króla. W sumie nawet nie wiedział, ze to król, jednak skoro wszyscy głośno wiwatowali jego imię to już się domyślił. Poza tym jego wygląd. Purpurowa, majestatyczna zbroja i peleryna. Na oczach scouter, takiego jeszcze nie widział, nachodził na obie gałki oczne. Podniósł rękę w górę i nastała cisza. Nastolatek postanowił wylądować. Po chwili Król zaczął mówić. Vernil słuchał uważnie tego, co ma do powiedzenia. W końcu, co, jak co ale to władca… Mówił o wojownikach, którzy walczą i giną w imię Vegety. Trzeba ich uczcić minutą ciszy. I tak też się stało. Dokoła nie było żadnego szmeru. Nie było tak jak przed chwilą dawania sobie „po mordach”. Młodzieńcowi wydawało się, że milczenie trwa znacznie dłużej niż jest to przewidziane jednak trwało tyle ile mówił Król. Po chwili z jego ust ponownie wypłynęły donośne słowa. Podboje?! Emm…-na te słowa Vernil zareagował ambiwalentnie. Z jednej strony mógłby zwiedzić trochę galaktyki a z drugiej? Ciągła walka, zabijanie i spędzanie czasu pewnie z nie jednym takim kolesiem jaki bił go kilka minut temu. Po skończeniu przemowy, Saiyanie zaczęli skandować „Niech żyje Król” młodzieniec jednak stał cicho myśląc o słowach Purpurowego wpatrzony w ziemie. Nagle znów cisza. Spojrzał na człowieka z piedestału który znów uniósł rękę by nastała cisza. Donośny dźwięk wydobywający się z jego ust niósł się po całym dziedzińcu jednak Vernil wpuszczał jego słowa jednym słowem wypuszczał drugim, do czasu aż nie padły słowa „kadeci”. Tak to ja skup się !-wydał sobie polecenie w głowie i wysłuchał co ma do powiedzenia Zell Jr. Więc kadeci zostają na planecie… Teraz średnio śpieszy mi się z awansowaniem. No chyba, że dostałbym gwarancje, że mój zespół będzie jakiś hmmm normalny… Purpurowy zarzucając peleryną, udał się do pałacu a wszyscy zaczęli się powoli rozchodzić. Vernil postanowił zrobić to samo i to dość szybko by żaden osiłek się nad nim nie pastwił. Podskoczył najwyżej jak umiał potem używając ki podniósł się wyżej i leciał najszybciej jak umiał w kierunku wejścia do akademii. Chciał odpocząć. Chciał z kieszeni wyciągnąć mapę jednak przypomniało mu się o jednym ważnym szczególe. Kurtka na sali. A w niej mapa. Doleciał do wejścia wylądował i udał się w kierunku mordowni co jakiś czas ziewając. Tylko jedna prośba, żeby tam tego trenera nie było…

z/t-
Sala treningowa
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Kwi 19, 2013 8:32 pm
Kiedy wreszcie udało mu się wyjść z Akademii rozejrzał się po Placu przed nią. Był on dużych rozmiarów, gdzie młodzi kadeci i wyżsi ranga żołnierze mogli się przespacerować, porozmawiać ze sobą, wysłuchać przemówień, czy też odbyć odprawę przed misją. Podszedł wolnym krokiem do jednego z pomników, które przedstawiały dawnego Saiyańskiego wojownika. Myślał nad tym ile istnień zginęło przez wojny z innymi rasami czy też agresywną politykę. Jednak nie miał możliwości się nad tym zamyślać gdyż za chwilę miał na Placu pojawić się Blade. Podszedł do wejścia którym wszedł na Plac i oparł się o ścianę po prawej stronie od wejścia. Założył ręce, jedną na drugą i czekał na swojego towarzysza misji.
Anonymous
Gość
Gość

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Kwi 19, 2013 10:48 pm
Blade starał się jak najszybciej dobiec do czekającego na niego saiyana, z którym miał wyruszyć do Pubu, gdzie będą musieli znaleźć szpiega, który infiltrował saiyańską akademie. Pokierował się najszybszą trasą, ponieważ wiedział, że na pewno znajdzie jakieś skróty, którymi szybciej dojdzie na plac, najwygodniej by było wybić okno i wylecieć sobie po prostu, ale nie, bo zaraz polecą koszty za okno.
Kiedy tak szybkim krokiem podążał w strone wyjścia, zauważył że grupka saiyan poszła do magazynu po jakieś rzeczy, ale nie obchodziło go to, zapewne niedługo wyruszą na jakaś misję, a on zostanie niestety uziemiony na swojej ojczystej planecie. Gdy już był niedaleko wejścia do Akademii, zerknął jeszcze czy nikogo może nie ma przy biurku od repcepcji, ale jak zawsze wiało nudą, ponieważ nie było nowych kadetów, ale Czarnowłosy przez swoją nieuwagę, znowu by wpadł na jakiegoś saiyana, który szedł wraz z dwoma fajnymi saiynkami na tyłach.
Niestety w głowie Blade'a nie było czasu na kobiet, ważniejsze było spełnić jak najszybciej ten beznadziejny rozkaz od trenera i pozbyć się namolnego pomocnika. Gdy już był poza Akademią, wylądował na placu, gdzie miał się spotkać z nowym kadetem, którego imię brzmiało Raziel.
Nie prędko mógł go złapać, bo ten zapewne gdzieś polazł, wiec zaczął go szukać. Po chwili poszukiwania, dostrzegł swój cel, który właśnie oglądał pomnik dawnego Króla Saiyan, który poległ w bitwie, więc od razu pokierował się w tamtą stronę. Gdy już był przy nim, wreszcie mógł złapać oddech i powiedzieć:
-No, wreszcie cię znalazłem, nie mogłeś poczekać na placu, tylko gdzieś sobie odchodzisz ? Dobra, mniejsza o to, sprawdziłem misję na scouterze, mamy iść do pubu "Pełnia Księżyca". Chodźmy szybko, ponieważ nie wiadomo jak wygląda cel i nie będzie go prędko znaleźć, więc wmieszamy się w tłum. - Starał się mówić, wszystko tak, by Raziel zrozumiał.
Gdy Czarnowłosy już mu wszystko wytłumaczył, wzleciał trochę do góry i powiedział:
-Dobra, lećmy. - Czekał na niego, ponieważ nowo przybyły kadet nie wiedział gdzie wszystko jest.

OCC:
Raz, robisz za nas z/t gdyby co Very Happy
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Maj 03, 2013 7:10 pm
Spoiler:

Chłopak ze smutną miną wyszedł z akademii. Domyślał się, że jeśli ktoś go wzywa to na pewno by go skarcić za złe zachowanie. Nie był on złą osobą, ale… na każdego się coś znajdzie. Szedł wolnym krokiem, jak na skazanie. Mijał kolejne osoby. Unikał konfrontacji z kimkolwiek. Podniósł głowę. Wodził wzrokiem po całym dziedzińcu. Nie dostrzegł ani jednej osoby, która sprawiałaby wrażenie, że na kogoś czeka. Chłopak usiadł na ławce. Pewnie osoba, która tak chce się z nim spotkać wie jak Brązowowłosy wygląda. Siedział, czekał. W jego głowie panowała burza myśli. Był pesymistą. Przyzwyczajał się do tego, co może być najgorsze. Słońce padało prosto na jego pochyloną głowę. Oparł ją o dłonie a łokcie stały na kolanach utrzymując cały ciężar.

Minęło kilka minut, które dla Vernila wydały się sekundą. Ktoś zasłonił padające na niego słońce spojrzał w górę. Jakiś barczysty Saiyan w zbroi z szerokimi naramiennikami chwycił go za kombinezon.

-To jest moje miejsce rozumiesz!?-powiedział, po czym cisnął chudym kadetem w prawą stronę. Ten nawet nie miał czasu by się wytłumaczyć. Chłopak na szczęście myślał przytomnie. Używając techniki lotu utrzymywał pułap, na jakim się znajdował, zrobił obrót, i wylądował na ziemi. Umięśniony wojownik widząc, że Brązowowłosy nie upadł na ziemie wpadł w furię. Ruszył na niego z dużą prędkością. Chciał go staranować. Gdy Chłopak dostrzegł to, podskoczył
-za późno…-pomyślał. Istotnie mimo błyskawicznej reakcji to Saiyan byłby w stanie go złapać gdyby nie defensywna technika Brązowookiego.
-KIAIHO!!-wykrzyczał chłopak z całych sił. Ciało wojownika z początku opierało się odrzutowi, lecz w końcu poddało się. Poleciał w kierunku ławek, uderzył w jedną z nich plecami. Chłopak zastanawiał się, co ma teraz robić. Był w olbrzymich tarapatach. Machnął energicznie rękoma. Jego ciało zaczęła otaczać biała aura, która zwiększyła jego zdolności bojowe. Wiedział, że nie ma szans na wygraną.. Ruszył w górę. Leciał najszybciej jak tylko mógł i nie oglądał się za siebie.
Nagle przed nim przeleciał sporych rozmiarów ki-blast. Spojrzał w dół. Wojownik, który wyrzucił go z ławki wypuszczał ze swoich rąk dużą ilość kul, które wycelowane są w Vernila. Ten będąc na górze zgrabnie ich unikał.

Spoiler:

-Renzoku energy dan?-myślał chłopak cały czas unikając kul. Był daleko od mężczyzny, który w niego strzela, co ułatwiło mu ocenienie jak lecieć będą w niego kule i jak szybkim ruchem łatwo będzie je ominąć. Ustały. Half zaczął lecieć w kierunku drzwi, którymi wyszedł z akademii. W meslach modlił się o to by zdążyć. Odległość była duża, a różnica poziomów między Vernilem a Saiyanem, który go atakuje była jeszcze większa. Chłopak koncentrował swoją energię by znów użyć Kiaiho. Jednak nie zdążył. Barczysty pojawił się przed nim. Chłopak dokładnie oglądał jego ręce. Patrzył na twarz. Wiedział, że nawet najmniejsze drgnienie brwi spowoduje będzie uprzedzało cios.. Nie reagował. Uniósł pięści na wysokość klatki piersiowej i czekał na ruch przeciwnika. Ten także nie reagował. Ki chłopaka zaczęło zbierać się w nogach. Saiyan zaczął się śmiać.

-Teraz jesteś zdany na moją łaskę młokosie!-wykrzyczał, po czym chciał zadać cios jednak tym razem niedoceniany chłopak był szybszy. Niczym rakieta wystrzelił z miejsca a jego pięść uderzyła w podbródek Saiyana. Wykorzystał zamroczenie przeciwnika i z obrotu kopnął go w brzuch by ten poleciał w tył a chłopak zyskałby trochę czasu. Poleciał w kierunku środka dziedzińca. Spojrzał za siebie. Wojownik już za nim leciał. Brązowooki wylądował na ziemi i tym razem pogodził się ze swoim losem. Poczekał aż tamten spocznie przed nim i powiedział mu prosto w twarz:

-Nie wiem czy zasłużyłem, ale rób ze mną, co chcesz-powiedział. Jego Biała aura nie zanikała. Czekał na uderzenie. Barczysty wziął zamach. Chciał uderzyć Brązowowłosego w twarz. Ten lekko odchylał twarz i czekał na uderzenie. Zamknął oczy… Nic się nie stało. Nie otwierał oczu. Myślał, że tamten po prostu zbiera siły do jednego centralnego ciosu. Po dosłownie sekundzie usłyszał jak ten barczysty zaczyna krzyczeć z bólu. Otworzył oczy. Przed nim stał wojownik, który miał na sobie czarną postrzępioną pelerynę z kapturem i właśnie wygina rękę tego umięśnionego wojownika. Cisnął nim w powietrze, po czym wykrzyczał

-I nie wracaj !-dodał wojownik, gdy ten barczysty był już w górze. Do Vernila dotarło w końcu to, co się stało. Z lekkim przerażeniem w głosie, wyłączając białą aurę powiedział

-Dziękuje panu bardzo, ale czekam na kogoś…-po tym udał się w kierunku ławek. Było ich tam kilka. Jedna z nich była rozwalona przez ciało Saiyana. Był tyłem do wojownika w kapturze. Ten jednak szedł za nim. Położył mu rękę na ramieniu, zdjął kaptur z głowy. Brązowowłosy mimowolnie odwrócił się. Na jego minie pojawił się uśmiech a oczy przeszkliły się. Rzucił się na wojownika i przytulił go.

Spoiler:

-Też zdążyłem się stęsknić-wojownik objął Brązowookiego. Później bez słowa poszli na ławkę i usiedli na niej wpatrując się w niebo. Słońce na chwile schowało się za chmurami.

-Cieszę się, że cię widzę tato, no i ten. Dzięki za pomoc z tamtym kolesiem. Chyba zabiłby mnie gdyby nie tata.-powiedział Vernil uśmiechając się i spoglądając na swojego ojca.

-Ja też się cieszę. A co do tego kolesia to, cóż był silniejszy a Ty i tak przez chwile z nim walczyłeś i mu uciekałeś. -mówił wpatrując się w Vernila-A ja się martwiłem czy w akademii nie będziesz się obijał a tutaj widać postępy. No i latać się nauczyłeś-powiedział, po czym spojrzał w niebo i zaczął błogo śmiać się ze swojego syna. Ten lekko się naburmuszył a po chwili także zaczął śmiać się.

-Tato ma dla mnie jakąś prośbę bądź robotę, że mnie tutaj wezwał?-powiedział Vernil przed tym przestawszy się śmiać.

-Po prostu chciałem cię zobaczyć. Poszedłeś do tej akademii i zero odzewu. A widziałem, że trochę się działo. Białą aura nie osiąga się sama-powiedział a następnie z uśmiechem na ustach mrugnął jednym okiem do Vernila jak to miał w zwyczaju.

-No cóż. Przyszedłem do akademii. Spotkałem tego trenera z koszar z długimi czerwonymi włosami. Trochę mnie opieprzył. Później miałem misje w spiżarni z taką koleżanką. Musieliśmy zrobić porządek, ale… ale trochę się utrudniło. Nie mogę powiedzieć jak. Tata wybaczy.-Powiedział nieco poważniejszym tonem głosu. Rithul zareagował śmiechem, gdy jego syn wspomniał o trenerze z koszar. Vernil znów zaczął mówić.

-A z białą aurą to dziwna historia. Poszedłem do łazienki. Nagle światło zgasło. W lustrze zobaczyłem jakąś istotę. Impuls-chciałem uderzyć, jednak moja pieść spotkała się ze ścianą. Poszedłem do kwatery. Znów na chwile światło zgasło a ta sama istota pojawiła się między mną a drzwiami. Znowu na ułamek sekundy. W środku zaatakowała mnie. Z początku przegrywałem. Ten powiedział ze: „w walce powinienem pokonywać nie wroga a samego siebie”. Potem uderzając go aura otoczyła moje ciało. Znacznie zwiększyła moje zdolności bojowe. Ten jakby zniknął i pojawił się za mną. Znowu powiedział coś w stylu „pokonując mnie pokonałeś siebie”. I wyskoczył przez okno. Nie zdążyłem go złapać.-powiedział chłopak nieco przyciszonym głosem, po czym oparł się o oparcie i znów zaczął wpatrywać się w niebo oraz bezwładnie płynące po nim białe chmurki. Przez chwile nic nie mówił. Ritchul także siedział bez słowa. Zapanowała cisza. Ojciec wesołego chłopca przymknął na chwile oczy. Doskonale wiedział, co tego dnia stało się w akademii. Wiedział, że Vernil opanował białą aurę. Wiatr niosący ochłodę zwiększył swoją siłę. Włosy Vernila zaczęły przez watr przysłaniać znaczną cześć jego twarzy.. Chłopak szybkim ruchem ręki odgarnął je i trzymałby jego buzia była widoczna. Bezradnie wpatrywał się w ziemię.

-Coś cię trapi?-zapytał Ritchul swego pierworodnego, gdy zobaczył jego smutną minę. Chłopak odwrócił się. Patrzył prosto w twarz swojego ojca.

-To aż tak widać..-odpowiedział szybko chłopak-ale jest coś takiego. A właściwie ktoś. Moja-chłopak na chwile zawiesił głos. Ritchul w głębi duszy wiedział, co powie teraz jego syn i odwrócił wzrok. Spojrzał na miejsce, z którego przemawia król a za którym powoli chowa się ogniste ciało niebieskie ogrzewające całą planetę. -mama. -dorzucił na koniec Vernil. Usiłował spotkać się ze spojrzeniem ojca, lecz bezskutecznie. Ritchul był zamyślony. Pamiętał o obietnicy, jaką złożył swojej drugiej połówce. Czas był odpowiedni. Podróż na ziemie także była możliwa. Wystarczyło tylko poczekać. Wiatr zaczął jeszcze mocniej wiać. Chmur na niebie było coraz więcej. W oddali było słychać kilku głośno kłócących się Saiyan. Po chwili wymiana słów przerodziła się w przepychankę. Ritchul wstał na chwilę. Zrobił płynny obrót i krok w bok. Stanął naprzeciw Vernila, przyklęknął na jedno kolano. Prawą rękę położył na pancerzu. W miejscu gdzie znajduje się serce. Patrzył w oczy swojego syna.

-Synu. Wiem, że po tym względem to nie raz już cię zbywałem. Ale teraz przysięgam Ci. Gdy awansujesz… Będziesz musiał lecieć na podboje. Znów się spotkamy. Nie martw się jak się skontaktujemy. Jedna wiadomość do odpowiednich osób, jak dzisiaj. Wtedy powiem Ci wszystko, co będziesz chciał wiedzieć. Odpowiem na każde twoje pytanie. Przysięgam. A złamana przysięga to dla wojownika dyshonor.-mówił poważnym tonem głosu cały czas patrząc na swojego syna. Można było wyczuć, że zbierał się na to długi czas. Nie kłamał. Nie mijał się z prawdą. Moment opuszczenia planety przez chłopaka to idealna możliwość do tego, by wyjawić mu całą prawdę. Chłopak od momentu powstania ojca z ławki był w szoku. Jego oczy powiększyły się, gdy ten uklęknął przed nim. Jego przemowa trafiła do jego serca. Uwierzył mu. Był łatwowierny i nie raz wykiwano go przez to, jednak, tym razem chciał w to wierzyć. Nie odpowiedział nic. Jego oczy przeszkliły się po raz drugi. Ritchul wiedział, że jego syn jest miękki. Nie tak jak na wojownika z Vegety przystało, ale jakby nie patrzeć jest on nim tylko w połowie. Mężczyzna w pelerynie wstał. Rozejrzał się dokoła. Coś zapikało w jego kieszeni. Nie sprawdzał, co to było. Doskonale to wiedział. Czas mijał nieubłaganie. Ritchul był bardzo zajętym Saiyanem. Miał nieco lżej, gdy wychowywał Vernila. Wtedy dzielono się jego obowiązkami, ale teraz, gdy jego latorośl jest już w akademii, nadszedł czas zapłaty. Wysyłano go tak jak kiedyś innych. Gdy któryś poczuł się źle, jego obowiązki wykonywał Ritchul. Dlatego dopiero teraz mógł spotkać się ze swoim ukochanym synkiem.

-Tato, ale mój awans to chyba nie nastanie tak szybko. To nie jest taka łatwa sprawa.-powiedział chłopak, gdy już wszystko przemyślał.

-Ver, awans na rangę Nashi to nie jest tak długi proces jak Ci się wydaje. Tak czy inaczej trzymam kciuki, żeby nastąpiło to szybko. Masz mobilizację…-dodał na koniec Ritchul. Zaczęło mu się spieszyć jednak syn ponownie o coś go zapytał.

-A co z Arthilem? Co u niego słychać- na twarzy Ritchula pojawił się uśmiech. Tacy przyjaciele jak Arthil i Vernil to prawdziwy skarb. Pewnie nie widzieli się przez dłuższy czas. Ojciec halfa postanowił jeszcze na chwile usiąść. Zdjął mały plecak, który miał schowany pod postrzępioną peleryną. Wyciągnął z niej mały pojemnik, w którym miał przyszykowany posiłek. Otworzył go, podsunął Vernilowi pod nos, po chwili podał mu widelec.

-Też kiedyś byłem kadetem. Wiem jak was karmią. Ostatnio zażyczyłem sobie na wynos coś takiego. Zjedz całe dla Ciebie. Mi dadzą następne. A i nie pytaj, co to, bo zwyczajnie nie wiem-mówił dorosły Saiyanin podczas podawania. Vernilowi oczy zaświeciły się, powąchał potrawy. Pachniała przecudownie. Spojrzał na nią. Jakaś zbita sztywna żółta papka, polana czymś brązowym. Obok spory kawałek brązowego mięsa o nieregularnych kształtach. Chłopak zaczął jeść. Po jego minie można było wnioskować, że mu smakuje.

-Ritchul wyruszył do akademii kilka dni po tobie. Może go gdzieś spotkasz.-powiedział ojciec do syna. Vernil usłyszał, co tata powiedział, jednak poczekał z odpowiedzią, do końca posiłku. Ritchul tłumaczył mu, od dziecka, że to nie ładnie mówić, podczas przeżuwania. Posiłek był zbyt pyszny by chłopiec, powstrzymał się od następnego kęsa. Ritchul zaśmiał się lekko. Wiatr wiał nieustannie odganiając zapach od nosa Saiyanina.

Spoiler:

Gdy Half skończył posiłek, oddał sztuciec oraz pojemnik ojcu. Ten schował to do plecaka, zarzucił go na ramiona i wstał.

-Wybacz, na mnie już czas. Jeśli będziesz coś ode mnie chciał i trafisz akurat na tego spiczastowłosego trenera, to powiedz mu o tym. Wiadomość szybko zostanie przekazana mi, a ja się do niej ustosunkuję. Czasem mogę być na misji i nie będziemy mogli się spotkać.-mówił do syna z poważną miną. Oboje posmutnieli. Całe życie razem, a teraz akademia. Rozłąka. Dla obu nie było to łatwe, ale taka jest kolej rzeczy na tej planecie.

-Nie będę Cię zatrzymywał widzę, że Ci się spieszy.-odpowiedział chłopak wpatrując się w ziemię. Tata podszedł do niego, położył mu rękę na głowie i rozczochrał jego bujne, brązowe włosy. Zawsze tak robił, gdy chłopiec był smutny. Oboje zaśmiali się i dokładnie w tym samym momencie, powiedzieli „będę tęsknił” a to spowodowało jeszcze szerszy uśmiech na twarzach obu tych wojowników. Nie minęło pięć sekund a Ritchul pomachał prawą ręką do swojego syna, powiedział szybko „nie poddawaj się” i wystrzelił w górę niczym rakieta. Był zdumiewająco szybki. Leciał w kierunku zachodzącego słońca. Vernil z uśmiechem na ustach wstał i pomachał swojemu ojcu. Już nie mógł doczekać się kolejnego spotkania z tatą.

Myślał o tym, co powiedział mu jego tato. Usiadł się jeszcze na chwilę, na ławce ignorując panujący dokoła mocny wiatr. Myślał o awansie. Próbował domyślić się, kim tak na prawdę jest jego matka.
-Dlaczego tata chce czekać? Tyle lat mnie zbywa na ten temat. Ale teraz przynajmniej podał konkretną datę. Mam nadzieję, że po awansie, jak do niego pójdę to nie zbędzie mnie mówiąc „powiem Ci jak wrócisz”… -myślał sobie chłopak. Tak bardzo chciał wierzyć, że gdy pójdzie do taty, jako Nashi to ten powie mu wszystko, co do „joty”. Wiatr stał się nie do wytrzymania. Chłopak bardzo szybko wstał. Robiło się coraz ciemniej. Chmury zakryły prawie całe niebo. Rozejrzał się dokoła. Nie było wiele osób. Nawet Ci, co jeszcze niedawno kłócili się bili gdzieś odeszli. Chłopak, któremu włosy zasłoniły cały świat, chwycił je ręką i zaczął lecieć nieco smutny w kierunku wejścia do akademii. Był nieco smutny. Cały czas myślał o tym, co się dzisiaj wydarzyło. Walka z jakimś mięśniakiem. Pomoc ojca i rozmowa z nim. Będąc już gdzieś na korytarzu oparł się o ścianę.

-Chwila… poszedłem tam jak na skazanie. Omal nie zabił mnie jakiś napakowany wojownik. Uratował mnie ojciec. Rozmawiałem z nim! Arthil jest w akademii. Dlaczego po rozmowie z Tatą mam być jeszcze bardziej przygnębiony niż przed nią?-zapytał się w myślach. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. Przypomniał sobie słowa „po awansie”. Postanowił ćwiczyć jeszcze więcej. Wykonywać więcej zadań. Bo w końcu to właśnie one popolują awans. Teraz było dla niego nie ważne, to, że ojciec znowu zbył go informacją o matce. Wierzył w to, że za jakiś czas dowie się dosłownie wszystkiego. Szedł w kierunku sali treningowej. Nawet nie bał się tego, ze może spotkać tam czerwonowłosego trenera, który na dzień dobry przestawił mu jakieś kręgi w plecach. Nie było to teraz ważne. Entuzjazm,podniecenie i wiara wypełniły całe jego serce i rozum. Tak zmotywowany nie był jeszcze nigdy wy życiu. Brązowowłosy po raz wtóry skręcił w labiryncie korytarzy.

OCC:

z/t->
Sala treningowa
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Lip 26, 2013 1:03 pm
Na placu ściśniętych było mnóstwo Saiyan. Vulfila ledwie znalazła dla siebie skrawek wolnej przestrzeni. Ogon zawiązała w pasie, żeby znowu przypadkiem kogoś nie pacnąć. Kolejny taki niedelikatny cios i mogłaby stracić przytomność lub co gorsze.

Zerkała ze sporego oddalenia na podwyższenie, gdzie stał król ze swoją świtą. Spodziewała się ujrzeć jakiegoś podstarzałego mężczyznę z brodą, a tutaj zong. Musiała przyznać, że całkiem przystojnego władcę mieli Saiyanie. Szkoda tylko, że taki wrogo nastawiony do świata...

Opuściła głowę na klatkę piersiową, kiedy nastały minuty ciszy, a kiedy usłyszała o planach podboju kosmosu, aż ciarki ją przeszły. Czy to oznacza, że Ziemia również ma zostać podbita? A co więcej ona ma służyć w armii, która dokona ostatecznej eliminacji? To bardzo, bardzo niedobrze. Będzie musiała znaleźć sposób, żeby poinformować o tym ojca, żeby Ziemianie mieli szansę przygotować się na to...

Po przemówieniu poszła na poszukiwania zbrojowni.

[z/t]
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Sie 07, 2013 11:21 pm
Vivian wyleciała z Akademii.
Oknem.
Szyba pękła z cichym trzaskiem, gdy uderzyła o szklaną powierzchnię. Odłamki zatańczyły w powietrzu, gdy popołudnie kadetki urozmaicono krótkim lotem w przestworza. Zbyt zaskoczona by zareagować, zbyt zdziwiona gdy wyrwano jej książkę z rąk, zdążyła ledwie wydobyć z siebie słowo sprzeciwu a i tak wyfrunęła przez okno.
Zrobiła przewrót w powietrzu, lądując na ugiętych nogach, jednocześnie ryjąc stopami w trawniku. Szkło posypało się na ziemię, niegroźnie drapiąc skórę ramion. Zderzenie z szybą nie było jednak najprzyjemniejszym doznaniem. Czując, jak Nashi złapał ją za rękę napięła się, adrenalina momentalnie zaczęła krążyć we krwi. Nie udało się jej wyrwać, ale ciało było teraz w gotowości do podjęcia wyzwania. Fight Or Flight.
Dziewczyna szybko uniosła głowę. Ósemka znajdowała się na Placu, pełnej zieleni i drzew przestrzeni, którą ozdobiono różnymi pomnikami. Największe z nich stały przed wejściem do Akademii. Widziała je gdy po raz pierwszy przeszła przez próg tego miejsca. Plac odnowiono, zamontowano nowe ławki i sprzątnięto część gruzu – kilka osób doglądało ostatecznych poprawek. Teraz oderwali się od zajęcia, by obejrzeć sobie wylatującą z okna kadetkę.
Książka pacnęła w błoto. Jej streszczenie, w postaci zmiętego pliku notatek opadło na przybrudzoną okładkę. Vivian jęknęła z wyrzutem, patrząc jak dwie zbłąkane kartki opadają z szelestem. Jedną z nich przedziurawił ki-blast.
Sprawca całego zamieszania spłynął z okna i stanął naprzeciw Ósemki, zakładając ramiona na piersi. Zaraz, jak on ją nazwał? Fąfel? Zadziwiające, że zdumiało to ją bardziej niż odwieczna obelga Ścierwo. Bywają i tacy. Z wyglądu chłopak nie wyglądał sympatycznie, można było to stwierdzić już po głupim uśmieszku na gębie. Nashi… Wojownicy tej rangi mają już trochę oleju w głowie i nie błaznują na korytarzach, na pewno nie ci doświadczeni. Słowem, trafił się jej świeżo awansowany Saiyan, mający ochotę sprać pierwszą osobę, która mu się pod rękę nawinie. Albo to wyjątkowo zaczepy osobnik.
Nie miała ochoty na potyczkę, nie teraz. Chciała pójść do Trenera, oddać to nieszczęsne streszczenie i odetchnąć po wszystkich intensywnych zdarzeniach ostatnich dni.
A tu taki spada z nieba. Niech to szlag.
Chociaż Ósemką coś w środku szarpało, by odburknąć, rzucić się na niego czy chociażby odciąć, nie miała zamiaru walczyć. Wyprostowała się, ignorując strzelane w nią spojrzenie i otrzepała przód kombinezonu. Miała tylko nadzieję, że uda się jej załagodzić sytuację.
- Nie chcę walczyć. – Zaczęła niezbyt ambitnie, ponieważ Nashi prychnął znacząco. Jego ruchy były zdecydowane, spojrzenie za bardzo pogardliwe -  nie odpuści. Vivian podświadomie czuła, że nie obejdzie się bez siniaków, ale wolała odejść, póki jest cień nadziei na uniknięcie konfrontacji. Nie miała na to czasu.
- Czy Tobie naprawdę się wydaję, że obchodzi mnie, co Ty chcesz? – Zbliżył się odrobinę, strzelając kostkami palców. – Mam zamiar przysłużyć się Vegecie i sklepać dzisiaj jeszcze jedno Ścierwo.
- Zostaw mnie. – Powiedziała z naciskiem Vivian. Może jeśli złapie książkę i notatki, wskoczy z powrotem przez okno na korytarz, to uda się jej jakoś dotrzeć do Biura Trenera? Robiąc krok w bok, usłyszała drwiący śmiech.
Zaraz…
I co, tak zwyczajnie zwieje? Rozsądniej byłoby unikać bójki, chociaż drżenie mięśni jawnie mówiło jej, że chętniej zmyłaby mu ten zaciesz z gęby. Przypomniała sobie słowa brata, jak kiedyś opowiadał jej o własnych bijatykach. Zacisnęła mocno powieki. Sprzeczał się w niej rozsądek i pragnienie bycia zostawionym w spokoju z wrażeniem, że nie powinna tego tak zostawić. Przecież ją obrażono i zniesławiono. Normalnie, puszczała coś takiego mimo uszu, ale dziś… Świerzbiły pięści.
Rozsądek wygrał.
Vivian błyskawicznie schyliła się, łapiąc za ubłoconą książkę. Naraz dziewczyna syknęła, gdy poczuła ból w dłoni. Nashi stał nad nią, przyciskając butem rękę, którą zacisnęła na grzbiecie tomu. Chłopak z jawną satysfakcją wgniótł mocniej podeszwę w jej ciało. Zgrzytnęła zębami.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. Wstawaj i walcz gnido, albo Cię do tego zmuszę. – Wzmógł nacisk i splunął na kadetkę. – Zbiera się na deszcz, ha ha.
- Weź się ugryź! – Warknęła Ósemka, wyrywając rękę spod buta.
Chciała się cofnąć, gdy ujrzała, jak Saiyan unosi pięść. Widziała to wyraźnie, jak w zwolnionym tempie. Zacisnął palce, zrobił zamach i celował w jej głowę. Napięła ciało. Tu podziałał instynkt, nagłe drgnięcie mięśni i wytrenowane odruchy. Nawet nie zorientowała się co zrobiła. Źrenice zwęziły się gwałtownie, dłonie złapały za ciężką książkę.
Szybki ruch i cios trafił dokładnie w twarz Saiyana. Kant grubego tomu wbił się w szczękę i złamał nos chłopaka, głowa odskoczyła jak na sprężynie. Zrobił krok w tył, oszołomiony, trzymając się za zalaną krwią brodę. Z wściekłym i jednocześnie błędnym spojrzeniem splunął na bok. Na trawę upadł ząb. Vivian miała talent do wybijania jedynek swoim napastnikom.
Przyjęła rzuconą rękawiczkę. Teraz nie sposób się wycofać.

OOC ---> Zaczynamy Kokoko
Facebook w Ivana ---> Cios szybki ---> 235

Ivan
HP --->2315/2550
KI ---> 2550/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Sie 07, 2013 11:21 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Unikte10
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Sie 08, 2013 11:13 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Procent' : 36
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Sie 08, 2013 11:31 pm
Jej cios nie dosiągł Saiyana. Zahaczył o wargę, prawda, wybił przedniego zęba, ale ledwie musnął jego twarz. Vivian klęła w duchu. Nie wyrządziła większej krzywdy, tylko rozdrażniła przeciwnika. Na ugiętych nogach cofnął się, unikając uderzenia książką. Nie był dość szybki, jednak na tyle, by uniknąć pełnej siły ataku. Takie coś nie robi wrażenia, nie ta szrama. Rozwścieczyła go. Widziała to w jego oczach. I jakoś nie mogła powstrzymać uśmiechu w kąciku warg.
- Zapraszam do tańca.
Poderwała się do góry, odskoczyła z zasięgu ataku. Chłopak próbował ją kopnąć, ale uchyliła głowę, jednocześnie zasłaniając się książką. Dziewczyna była od niego szybsza, to spostrzegła już na początku. Co do reszty, nie była pewna. Siłą ją przewyższa, wystarczyło spojrzeć na mięśnie agresora…  Póki co, tyle wiedziała. Żadne z nich nie odsłania kart na samym początku, o nie. Mogą się tylko domyślać. Za to przemocą próbowali odkryć swoje słabe strony.
- Ja Ci pokażę… Będziesz tańczyć jak Ci zagram! – Warknął, rzucając się na kadetkę.
Wymieniali szybkie ciosy, chociaż ze strony Ósemki były to raczej uskoki. Schodziła z torów pięści Nashi, by pojawić się za nim, uciec w bok, czy nagle przykucnąć. Nie pozostawał jej dłużny. Trudno było go dosięgnąć, zadać mocny cios, pozwalający na wyczucie słabych punktów w ciele. Na siłę odpowiadaj szybkością, na prędkość hartem ciała. Skakali wokół siebie dobrą chwilę i walka nie rozwinęłaby się, gdyby w którymś momencie Nashi nie wrzasnął na cały głos.
- Żryj to! MASENKO!
Kula światła śmignęła w jej stronę, uderzając Vivian w bok. Kadetka nie wrzasnęła tylko dlatego, że wpadło jej coś do głowy. Wyładowanie błysnęło jasno. Światło na chwilę zakryło jej postać, a impet sprawił, że obróciła się gwałtownie. Ciągle trzymała grubą księgę od Trenera.
Wykonując zwrot zamachnęła się i puściła tom. Ciężka książka poleciała w linii prostej trafiając Nashi, tym razem celnie w twarz. Widziała, jak ciemna krew spłynęła ze złamanego nosa i jak posoka plami okładkę. Księga upadła na ziemię, a w oczach chłopaka błysnęło coś wściekle.
- O. Wiedziałam, że to za ciężka lektura dla kadetów, ale nie wiedziałam, że nie potrafią przetrawić jej i Nashi. – Wypaliła bez zastanowienia Ósemka.
Ulga. Dziwne, wiedziała, że chłopak nie odpuści, wiedziała, że czeka ją bitka. Rzucił się na nią, chociaż wcześniej nie prowokowała. I mając świadomość, że z czystym sumieniem może podjąć walkę, w głębi ducha ją cieszyła. Może z czystym sumieniem zarobić kilka sińców.
Odruchowo dotknęła rany po pocisku na boku. Zapiekło.
To dopiero początek.

OOC
Ivan
Facebook nie wyszedł, za to jest Headshot Kokoko ---> Cios szybki ---> 235

Ja
Masenko ---> 179

Ivan
HP --->2315/2550
KI ---> 2353/2550


Ostatnio zmieniony przez Ósemka dnia Czw Sie 08, 2013 11:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Sie 08, 2013 11:31 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Szybki10
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Sie 10, 2013 12:11 am
Książka leżała na trawie, nic nie robiąc sobie ze złamanego nosa Nashi. Co dziwne, tom oprócz kilku plam był nietknięty, całe zamieszanie nie wgniotło nawet okładki. Solidna rzecz.
- Nie żyjesz… – Przeciwnik wytarł krew z twarzy.
Wiele razy słyszała takie groźby, w dzieciństwie były na porządku dziennym. Więc, do licha, czemu sądzą, że teraz, po latach wsłuchiwania się w pogróżki, zrobi to na niej wrażenie? Nie wykazała żadnych objaw strachu. Nie bała się, nie tak jak zwykle – czuła jedynie lekką obawę i głównie ekscytację walką.
Nashi warknął i rzucił się gwałtownie na dziewczynę. Zamierzał uderzyć w twarz, ale nie miała zamiaru pozwolić nabić sobie limo. Vivian przykucnęła szybko, próbują trafić go w pierś, gdy jego dłoń wystrzeliła ponad jasnowłosą czuprynę. Drugą ręką chłopak zasłonił się niespodziewanie.
Za późno dotarło do niej, że to zwód. Kolano przeciwnika boleśnie wbiło się w żołądek kadetki. Odepchnął ją z taką siłą, że wyleciała kilka metrów do tyłu robiąc butami dwie wyrwy w trawie. Zielone źdźbła zatańczyły w powietrzu. Cudem nie upadła, ale nie powstrzymało jej to od zatoczenia się i splunięciu krwią.
- Dopiero się rozkręcam. – Rzucił Saiyan, szczerząc się i strzelając kostkami nadgarstków. Krew rozmazana na twarzy sprawiła, że wyglądał diabelsko.
Ósemka uśmiechnęła się kpiąco i zmrużyła oczy.
- Ja też.
Ruszyła z kopyta, wprost na niego. Niewiadomo kiedy wokół szarżującej postaci pojawiła się fala jasnej energii. Aura uaktywniła się płynnie, niemal niezauważalnie, że tak powiedzieć - naturalnie. W końcu walczy na poważnie, bo dziecinną utarczką tego nazwać nie można było za nic.
Nashi uskoczył widząc biegnącą dziewczynę, ale Vivian była na to przygotowana. Zaszła go od tyłu, splatając obie dłonie i wykonując ostry zamach zza pleców uderzyła w kark. Coś lekko strzyknęło między kręgami, gdy chłopak poleciał na glebę.
A pięści dalej świerzbiły.

OOC ---> Początek treningu
Ivan
Cios potężny (BA) ---> 385
Ja
Cios szybki ---> 200
BA On ---> 80

Ivan
HP --->1930/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Sie 10, 2013 12:11 am
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Bloksz10
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Sie 10, 2013 10:28 pm
W chwili gdy złączone dłonie miały uderzyć w kark, Vivian poczuła ból w nadgarstkach. Z całej swojej siły zamierzała zadać cios w Nashi, w przypływie nagłej pewności siebie porwała się na zbyt przewidywalny ruch. Na jej nieszczęście chłopak obrócił się i uniósł rękę, blokując uderzenie ramieniem. Atak był jednak wystarczająco silny by usłyszeć jednoznaczny trzask kości, a wokół walczących impet zerwał trawę do gołej ziemi.
Przez ulotną chwilę ich twarze znajdowały się bardzo blisko siebie. Jej przeciwnikowi drgnęła żyłka na czole, a w oczach błysnął krwawy blask. U kadetki zaś odwrotnie. Nie było żadnych oznak zdenerwowania, a brązowe tęczówki wwiercały się we wściekłe spojrzenie w zaskakująco opanowany sposób.
Walka dalej trwała. Oboje stali łeb w łeb, a chłopak nie zamierzał zaprzepaścić ani jednej chwili. Zamach wzięty przez Nashi łatwo zdradzał, że nie będzie to delikatny cios. Widząc jak naprężają się mięśnie, Ósemka, wiedząc jednocześnie, że nie ma szansy na unik, zacisnęła mocno powieki.
Zadziałała raczej instynktownie. Bardziej odruchowo niż z rozsądku wyrzuciła z ciała sporą ilość energii, która uderzyła w napierającą sylwetkę chłopaka.
- Kiaiho!
Tym samym udało się jej odbić cios. Pięść nie dosięgła kadetki. Szybko, jakby naładowana nową mocą otworzyła oczy i nie czekając aż Nashi weźmie się w garść skoczyła do przodu. Ślizgiem na wilgotnej trawie, zbliżyła się do przeciwnika. Nabierając rozpędu, będąc tuż przed nim, padła na ziemię, podcinając mu nogi. Walka nie była łatwa wśród tej ilości zieleni, gdzie ogrodnicy regularnie podlewali roślinność. Błoto i małe tarcie przeszkadzały w zadawaniu precyzyjnych ciosów.
Trzeba było sobie radzić. Gdy chłopak był już w powietrzu Vivian obróciła się błyskawicznie, kopiąc go w żebra, tak, że i on musiał splunąć krwią. Wpadł w pecynę wilgotnej ziemi, brudząc nowy strój Nashi. To mu się nie spodobało, tak samo jak odległy rechot przyglądających się walce gapiów. Memlał w ustach przekleństwo, a szczękościsk jawnie mówił, że to nie koniec.

OOC
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Ja
BA ---> 80
Kiaiho ---> 20

Ivan
HP --->2060/2550
KI ---> 2353/2550


Ostatnio zmieniony przez Ósemka dnia Sob Sie 10, 2013 10:30 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Sie 10, 2013 10:28 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Podsta10
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Sie 11, 2013 11:09 am
Tego było za wiele. Jedyne czego chłopak chciał to wytarcie ziemi twarzą jasnowłosej kadetki, a w odwecie zapowiadało się na to, że z dziewczyną pójdzie mu trudniej. Znacznie trudniej. Takie brudnokrwiste Ścierwo, a nie chce grzecznie robić za worek treningowy…
Nie można tego przecież tak zostawić. Za nic. Pycha którą od dawna nazywał dumą ucierpiałaby na tym. Wrzasnął z pretensją, zbierając się z ziemi i w dwóch krokach znalazł się przy Vivian.
Ósemka była na to przygotowana. Nashi próbował zadać ten sam cios co wcześniej, zmylić ją pięścią by uderzyć kolanem. Tym razem mokra trawa działała na jej korzyść. Prześlizgnęła się pod ramieniem atakującego niby jak na lodowisku. I znowu, gdy nie ustępował w ataku, podcinała go by wleciał w błoto. Sama już była nim umazana niemal po czubek głowy. Gdy uderzał, albo się uchylała, albo oszczędnymi ruchami parowała jego ciosy, by zmieniły tor. Słowem, nie dawała się dotknąć, a przynajmniej starała by do tego nie doszło.
- Nie możesz tak tańczyć cały czas, Ścierwo!
Niebezpiecznie jego ciosy robiły się bardziej brutalne. Gdyby ją trafił, zabolałoby gorzej niż ostatnio. Należałoby zwiększyć dystans. Tylko jak to zrobić? Nie zdąży odskoczyć, bo on zaraz ruszy na nią, a ulecieć w powietrze nie ma co, bo jeszcze nigdy nie walczyła w ten sposób. Wolała twardy grunt.
Kadetka poczekała na odpowiednią chwilę. Nashi wyrzucił wściekle pięść w stronę jej żołądka, a dziewczyna złapała go gwałtownie za ramię, szarpnęła mocno, podrywając z ziemi. Tak jak on na piętrze złapał ją za kombinezon i wyrzucił przez okno, tak Vivian sapnęła i posłała go na glebę udanym chwytem. Co prawda coś ją zabolało w kręgach przy tak szybkim przewrocie, ale zacisnęła zęby.
~Oko za oko~

OOC
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Ja
Unik
BA ---> 80

Ivan
HP --->1805/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Sie 11, 2013 11:09 am
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Szybki10
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Sie 11, 2013 12:40 pm
Ogon. Przydatna rzec w walce.
Ósemka nie zdążyła się wyprostować, gdy poczuła szarpnięcie na kostce. Posłało ono kadetkę na wilgotną trawę. W czasie krótszym niż mgnienie oka dosięgła ją pięść Nashi. Szybki, nieco chaotyczny cios uderzył w twarz. Impet odrzucił ciało w tył.
Nashi jednak udało nabić się jej limo. Vivian czuła, jak lewa powieka puchnie i robi się sina. Potarła oko i poderwała się na nogi, dopiero sobie uzmysławiając co zaszło. Długi, Saiyanski ogon zakręcił się wokół jej nogi i jednym ruchem posłał na glebę, a gdy wylądowała na tylnej części ciała, przeciwnik nabił jej okazałą śliwę. Burknęła pod nosem, zła na siebie.
Źle to wróżyło. Lewe pole widzenia było ograniczone i Vivian napięła mięśnie, unosząc szybko gardę. Nie będąc zdolna do widzenia wszystkich ruchów agresora musiała być przygotowana na wszy…
Coś szarpnęło jej bok.
Zamiast uskoczyć, jak to miała w zwyczaju, uderzyła na oślep łokciem. Trafiła w pustkę, ale głośne plaśnięcie na mokrej trawie mówiło, że chłopak jest z drugiej strony. Kopnęła powietrze, ale zauważyła na trawie puszczony luźno ogon. Błąd. Przez karę od Trenera kadetka przestudiowała wszystkie wady i zalety tej części ciała.
Uniosła szybko nogę i z całej siły nadepnęła na długi kawałek brązowego futra. Krótki krzyk przeszedł w słaby jęk, gdy Vivian, wykorzystując nagły odpływ sił przeciwnika strzeliła go w pierś.
- Ładny ruch Cizia! – Krzyknął jeden z gapiów stojących w bezpiecznej odległości.
Cizia? To było jeszcze dziwniejsze od Fąfla.

OOC
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Ja
Cios szybki ---> 200
BA ---> 80

Ivan
HP --->1550/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Sie 11, 2013 12:40 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Podsta10
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Sie 12, 2013 12:12 am
- Ścierwo jedne #&&)@#)@, jak Ci zaraz ^#*^@%#^ w #$^$$^… – Mamrotał chłopak, podnosząc się z trawy. Stał prosto, naprzeciwko kadetki, a żyłka wściekle pulsowała mu na skroni. Wybuchnie, jeśli szybko nie zmiażdży jej wszystkich kości.
Już dał się ponieść emocjom, ale widać było, że nie tędy droga. Nashi musiał przeanalizować sytuację, choć widocznie brakowało mu na to cierpliwości. Ataki z dystansu dawały szerokie pole do popisu, ale jednocześnie były łatwiejsze do obrony. Vivian zależało na tym, by mieć przeciwnika na oku, gdy ten wolał z bliska przetrzepać jej mordę. Czuła to, i nie chciała by zbliżył się do niej, nie bardziej niż konieczne.
Nastąpiła chwila przerwy. Walczących dzieliły jakieś trzy, cztery metry, podczas gdy krążyli wokół siebie, nie spuszczając z siebie wzroku. Do walki dołączył jeszcze jeden rodzaj bitwy – na spojrzenia. Były też pierwsze oznaki zmęczenia. Oprócz błota i potu, które znajdowały się nawet na twarzach, każde z nich miało przyśpieszony oddech i krwawe plamy na ciele.
Przeciwnik poderwał się tak gwałtownie, że Vivian zdążyła unieść jedynie ręce. Nie uleciał w górę, ale w linii prostej rzucił się, dosłownie, do gardła kadetki. Z taką siłą, że staranowałby ją, gdyby nie to, że jednym ramieniem przygniótł szyję, a drugim wzmagał nacisk. Tym samym porwał i przygniótł dziewczynę do ściany budynku Akademii. Małe wgłębienie pojawiło się za jej plecami. Nie zasłoniła się do końca, dlatego lewą rękę miała zakleszczoną między jego, i tylko to sprawiło, że nie udusił jej od razu. Próby uwolnienia polegały głównie na okładaniu głowy Nashi prawą dłonią, ale wściekły, nawet na to nie zważał. Płuca piekły, straciła oddech. Pomimo opuchlizny i mgły pojawiającej się w oczach, Ósemka widziała to w jego spojrzeniu. Chłopak naprawdę nie zawaha się przed zabiciem jej tutaj, właśnie tu i teraz.
Uderzyła go z całej siły czołem w głowę. Cios tak podobny do tego, którym uraczyła zainfekowanego Raziela w koszarach. Zabolało to i ją, oczy zaszły łzami, ale ucisk zelżał znacznie i zdążyła się wyswobodzić, nim na nowo oplótł jej szyję. Odepchnęła chłopaka od siebie, czując ścisk w dołku i znajome, złe tętnienie w skroniach. Złapała łapczywie powietrze.
Po sekundzie było lepiej.
- Ty naprawdę mógłbyś mnie zabić. I nic sobie z tego nie robisz. – Warknęła cicho. Słowa były bardziej rzucone w przestrzeń niż skierowane do konkretnej osoby.
Iskra strzeliła nad opuchniętym okiem kadetki.
Co jak co, ale zabić się nie da. Nawet tak z czystej przekory, chociażby przeciwnik potrafił ją zmieść jednym ruchem powieki. Pchła jest w stanie pogryźć do krwi, a co dopiero kadet. A, że i tak ją zgniotą… Przynajmniej popamiętają.
Ósemka skoczyła w prawo, podczas gdy jej cień ruszył w stronę przeciwną… Nagle rozdwojenie się nie było czymś szczególnym dla wtajemniczonych. Tak jak ćwiczyła w Skalnym Lesie, tak teraz zmusiła się, by wbić w ten rytm. Jeszcze dwie kopie otoczyły agresora, uniemożliwiając mu obronę. Udało się, chociaż nie od razu. W każdym razie Nashi był zbyt zdziwiony by zauważyć braki w technice. Grunt, że działała. Każda postać zamierzała się na niego z pięściami.
Wyciągnęła z obolałych ramion całą siłę. Wykorzystując dodatkowo rozmach i zaskoczenie, uderzyła w plecy, prawdopodobnie krusząc pancerz. Krzyk rozdarł powietrze, kilka okien się otworzył. To była chwila słabości, bo zaraz po jej ciosie przeciwnik odwrócił się gwałtownie i znów próbował rzucić Ósemce do gardła. Uniosła gardę, widząc, że teraz naprawdę chcę ją zamordować i nie spocznie, dopóki nie ujrzy jej pozbawionego czucia ciała w błocie.

OOC
Ivan
Cios potężny (BA) (Nie może go uniknąć z powodu Zanzokena) ---> 385
Ja
Cios podstawowy ---> 145
Zanzoken ---> 60
BA ---> 80

Ivan
HP --->1165/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Sie 12, 2013 12:12 am
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Podsta10
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Sie 12, 2013 12:16 pm
Odpowiednia postawa. Nogi rozstawione w ten sposób by natychmiast zejść z linii ataku, albo w przypadku obrony rozłożyć napór ciosu i pozwolić na odpowiedni manewr. Vivian nie spuszczała spojrzenia z Nashi, który najzwyczajniej w świecie stracił nad sobą kontrolę. Pędził na oślep, z uniesionymi pięściami.
Trzy kroki.
Nie wyglądał za ładnie. Miał obite żebra, złamany nos i cały był w błocie. Tak samo jak Ósemka, no cóż, ona zamiast zgruchotanej przegrody nosowej miała podbite oko, a i cios w żołądek dawał o sobie znać. Prawie zmiażdżono jej gardło. Wciąż czuła posmak krwi w ustach.
Dwa.
Miała dość. Zwyczajnie mogłaby teraz odejść, ale nie jest to możliwe z Nashi dybiącym na twoje życie. Chciała zadać kilka ciosów, by chłopak ją w końcu zostawił, ale na co na liczyła? Że nagle stwierdzi, że mu się to znudziło, i pójdzie na stołówkę? Paradoksalnie, jakaś część Ósemki cieszyła się z zadawanych ciosów. W końcu w żyłach kadetki płynie również Saiyanska krew. Bardzo gorąca krew, nie bojąca się wykrwawić podczas bitwy, nie znająca miary w zadawaniu ciosów…
Jeden.
Nashi był o krok przed nią, gdy dziewczyna wyrzuciła ramię do przodu. Ich pięści się spotkały, fala energii rozeszła się wokół. Pecyny błota uleciały w powietrze. Jedno starannie pielęgnowane drzewo, mające pecha stać najbliżej straciło pasma kory.
Zwiększenie dystansu. Planuj ruchy Vi, planuj ruchy… Czy pójść na żywioł? Coś w tym jest, że podczas walki nie myśli się do końca logicznie. Może tego jej właśnie trzeba… Odrobiny rozsądku, którego zawsze było mało pod jasnymi kudłami.
Pchnęła chłopaka, by odstęp między walczącymi wzrósł. Splunęła krwią w bok, przetarła szczypiącą powiekę i uniosła obie dłonie. Nashi wciąż trzymał gardę, a w oczach widziała czerwony błysk.
- Porozmawiajmy. – Zaczęła spokojnie, nie rozluźniając mięśni. Tak profilaktycznie.
- Nie baw się w psychologa tylko walcz, Ścierwo! – Krzyknął, chcąc ruszyć na Vivian, ale ta odskoczyła, jeszcze wyżej unosząc dłonie.
- Na cholerę mi ta walka, tobie też. – Wolno opuściła ręce. – Poddaję się. Nie mam o co się bić. Nie mam czasu. Trochę do zrobienia mnie czeka, a zmuszasz mnie do nabijania sińców. – Niejakie zmęczenie odbiło się na jej twarz. Na szyi wykwitł szarozielony siniec, tam gdzie dusił ją chłopak.
Nashi raczej nie zrozumiał. Splunął i spojrzał na nią z pogardą tak jawną w spojrzeniu, że coś halfkę zabolało w środku.
- Wymówki. Gadanie od rzeczy i tchórzostwo, to co was łączy, brudnokrwiste śmieci. Do tej pory nie rozumiem, jakim prawem pałętacie się po naszej planecie?! Czy ty nie masz honoru, by w połowie przerywać walkę? Gdzie twoja duma? A, przepraszam… Tacy jak ty nie mają ani honoru, ani dumy. – Zacisnął pięści i przybrał pozycję. – Jesteś niczym. Ja nie odpuszczę takim zdrajcom krwi. Co ty tu w ogóle robisz?! Nie masz prawa nazywać się wojownikiem. Nic nie osiągniesz. Każdy tu jest od Ciebie lepszy, silniejszy, szybszy… Ja na przykład. – Ostatnie słowa były ostrym warknięciem.
Vivian stała ze spuszczoną głową, zaciśniętymi pięściami i wzrokiem wbitym w ziemię.
Właśnie zmieszano ją z błotem, dosłownie i w przenośni. Nie bolało bardziej od wszystkich ran, ale czuła się, jakby zdzielono ją w potylice. I wiedziała, że cokolwiek odpowie, w jakikolwiek sposób się odgryzie, chłopak nie odpuści.
Kolejna iskra przebiegła po umazanym ziemią policzku.
-Za mało umiem by nazywać siebie wojownikiem. I wiesz co? – Uniosła głowę i rzuciła mu twarde spojrzenie. – Ty też.
Tak jak stała, skoczyła w stronę Nashi. Schyliła się nisko, by zadać serię ciosów w jego żołądek. Na koniec obróciła się pod ramieniem, wbijając łokieć w bok, boleśnie między żebra. Gdy chłopak w przypływie złości nie zwracał na ciosy uwagi, a złapał ją za kark, wyrwała mu się, obracając.
Nie odpuszczał. Taniec trwał.

OOC
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Ja
Kontra
BA ---> 80

Ivan
HP --->910/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Sie 12, 2013 12:16 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Blokpo11
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 2 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 2 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Sie 13, 2013 10:23 pm
Pięści uderzyły w coś twardego. Skóra na kostkach zdarła się na sztywnym materiale, a kłykcie strzyknęły przy impecie ciosu. Nashi zdążył schylić się, tak by wymierzony przez dziewczynę atak uderzył w nowy pancerz. Wojsko jednak inwestuje w sprzęt, kto by pomyślał. Zablokowany tak cios sprawił, że Ósemka całkowicie została wystawiona na atak przeciwnika. Chłopak przesunął się w tył o kilka centymetrów, nie więcej. Zdążyła tylko wydać gardłowe prychnięcie, gdy jej pięści przejechały po pancerzu, a chłopak złapał dziewczynę w pół i cisnął na ziemię. Jak szmaciana lalka wbiła się głową w skupisko trawy, przejeżdżając kilka metrów na śliskiej murawie.
Kadetka nie wstawała z ziemi. Leżała w błocie, twarzą w dół i nie podnosiła się. Kilka uderzeń serca i zdawało się, że to koniec. Przeciwnik opuścił pięści i splunął znacząco.
- Eh, szlag. Nieźle se radziła. – Stwierdził stojący przy ławce mężczyzna z kozią bródką. Z bezpiecznej odległości oglądał walkę.
- To jeszcze nie koniec, kolego. Wstawaj Cizia! – Drugi wojownik gwizdnął przeciągle. – Na nogi i sklep mu dupę!
Jakby na to hasło Vivian drgnęła. Uniosła się na łokciu, niedbale otarła twarz z błota i łypnęła okiem na bok, gdzie z mieszaniną gniewu i zdumienia na twarzy stał Nashi. Jej ruch, fakt, że jeszcze jest w stanie zmusić do wysiłku mięśnie podziałał na niego jak płachta na byka. Ruszył na nią, mocno zaciskając pięści. Jak dzikie zwierze z żądzą posmakowania krwi w oczach. Czerwony przebłysk i iskry pojawiły się naokoło chłopaka, gdy zgromadził całą siłę w dłoni.
Vivian nie miała innego wyboru, niż poderwać się gwałtownie. Tylko na to starczyło jej czasu, nie było jak odskoczyć, zrobić uniku. Uniosła obie ręce, złączając przedramiona, blokując tak cios i modląc się, by kości nie trzasnęły jej jak gałązki.
Zabolało strasznie, aż wydała z siebie krótki, mocny krzyk. Przez resztę czasu zaciskała zęby. Mięśnie w rękach odrętwiały, kiedy nogi wbiły się w glebę. Ósemka nie była tak silna by zablokować cios do końca. Nie potrafiąc przeciwstawić się naporowi, odpuściła. Uderzenie przeszło echem przez ciało, każdy skrawek skóry przeszył jakby prąd. Siła sprawiła, że przekoziołkowała na trawie. Zdołała złapać równowagę, w momencie gdy wyrzucona pięść Nashi trafiła w ziemię. Gleba zadrżała, a wokół dłoni utworzył się spory krater.
Udało się. Przeżyła ten atak.
Miała do wyboru, albo kontemplować siłę ciosu, albo działać. Ledwie chłopak uniósł głowę, w bok jego czaszki uderzył dobrze wymierzony kopniak z półobrotu. Teraz to Nashi musiał odczuć solidny ból głowy i na pewno będą go nawiedzać krwotoki z nosa. Ślizgiem wzniósł się w powietrze, zatrzymując się metr nad kadetką. Będzie trudniej.

OOC
Ivan
Cios szybki (BA) ---> 255
Ja
Blok
BA ---> 80

Ivan
HP --->910/2550
KI ---> 2353/2550
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Sie 13, 2013 10:23 pm
The member 'Ósemka' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 2 Szybki10
Sponsored content

Plac przed budynkiem  - Page 2 Empty Re: Plac przed budynkiem

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito