Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Wioska Kuro

+12
KOŚCI
Kuro
Raziel
Ósemka
Hazard
Khepri
Colinuś
Kanade
April
Red
Hikaru
NPC.
16 posters
Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wioska Kuro - Page 4 Empty Wioska Kuro

Pon Lut 17, 2014 9:03 pm
First topic message reminder :

Wioska znajduje się na obrzeżach Czerwonej pustyni. Liczy około 300 mieszkańców, z czego 90% to Half-Saiyanie szukający schronienia przed prześladowaniem ze strony saiyan czystej krwi. Większość chat zbudowana jest z gliny pomieszanej ze słomą, rzadziej z cegieł. To sprawia, że z dala nie widać dokładnie jak jest dużą. Bardziej okazalsze domki należą do żołnierzy i kupców, których w wiosce jest niewielu. Uliczki i obejścia są skromne i czyste, wszędzie biegają chude umorusane piachem dzieci. Domy budowane z najtańszego surowca wskazywały na stan majątkowy mieszkańców. Ponad 60% mieszkańców dysponowało zbyt niskim poziomem mocy aby mogli zostać przyjęci do akademii. Większość z nich żyje skromnie wiążąc jakoś koniec z końcem. W wiosce jest karczma, szkoła itp.

Dom Kuro znajduje się w zachodniej części wioski. Przed domem tkwią dwie flagi. Jedna z symbolem Vegety, natomiast druga z symbolem rodowym.

Wioska Kuro - Page 4 Judff7

Wioska Kuro - Page 4 Jb05j5

Wygląd domku Kuro w przybliżeniu. Dom zbudowany jest z czerwonej cegły, nie ma śniegu i kwiatków w oknach Very Happy

Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 30, 2015 4:15 pm
Spojrzała z ogromnym współczuciem na mitica, któremu wydawało się, że ma monopol na wiedzę i dobre rozwiązania.
-To prawda, że masz sporo doświadczenia, ale najlepsza część ciebie już dawno wygasła w sercu.- mógł dostrzec w jej oczach szczerą troskę i zmartwienie, że ktoś wybrany przez bogów stał się aż tak zgorzkniały. –Przez to ranisz siebie, ale też twoich uczniów, nie widząc, że już dawno wyfrunęli z gniazdka i bardziej potrzebują wiary w nich i ich decyzje, wsparcia, niż ciągłego wywyższania się kogoś z poprzedniej epoki.- jej energia przez chwilę przestała osładzać atmosferę w kuchni. –Mówisz, że mało wiem o życiu? Zapraszam do mojego świata.- bez jej błogosławieństwa, w głowach każdego przesiadującego w domku pojawiły się mroczne obrazy. Było w nich pełno życiowych tragedii, bólu, smutku, pochodzącego ze wszystkich miejsc, każdej z galaktyk. –Przeszedłeś przez taką ilość bagażu przez twoje trzysta lat? To jedynie cząstka tego, czemu towarzyszę każdego dnia, słuchając płaczu matek, dzieci, rozczarowanych, bezradnych mężczyzn. Jestem z nimi w każdym ich cierpieniu, po cichu ocierając łzę i modlitwą ocieplając tragedie, które znoszą w swoim życiu. A wystarczy, żeby każdy poszedł za miłością, a lęk i zmartwienie zniknęłyby z tego świata.- widać było, że ukazanie takiej fali zła było dla niej wysiłkiem. Przez moment zbierała energię, aby raz jeszcze przegnać zło. –Wiem więcej o życiu, niż możesz przypuszczać, ale twoja zatwardziałość nie pozwala ci dostrzec, że inni już dorośli. A co do uspokojenia się, to gwarantuję, że jestem tutaj najspokojniejsza osobą. Jestem zwiastunem nadziei i światłem w mrokach życia, w które wpadają inni, gdy odwrócą się od miłości. Po to się urodziłam.- wszystko wróciło już do normy, a jej twarz zajaśniała rumieńcem i serdeczną radością w oczach. Zawsze wyglądała najpiękniej, gdy manifestowała miłość i służyła innym.
-Co do naszej misji, to oczywiste, że potrzebujemy planu. Nie rozumiem Hikaru dlaczego mnie zbeształeś, przecież nie nawoływałam do nagłego i chaotycznego ataku. Moje gierki? Chyba sam w to nie wierzysz. Dobrze uczyłeś swoich podopiecznych, dlatego mieli odwagę iść za głosem serca i wybrać to, co dobre. Jestem wam wszystkim bardzo wdzięczna.- ukłoniła się z uznaniem i pokorą w kierunku wojowników, którzy zgodzili się na udział w misji. –Dzięki pomocy Dragota, sprawa wydaje się dużo łatwiejsza. Moglibyśmy teleportować się prosto do Sali trenowej i zamknąć króla razem z nami w wymiarze pana arcydemona.- obdarzyła przyjaznym uśmiechem gnębionego dotychczas towarzysza. Znała jego mroczne serce, ale widziała też dobre rokowania. –Głęboko wierzę, że uda nam się wymyśleć stosowny plan. Mam trochę siły i zawsze mogę zabrać każdego gdzie tylko trzeba.- dalsze jej przemyślenia przerwała wiadomość od czerwonego trenera. Popatrzyła jeszcze pobłażliwie na scenę, jak biedny Kuro zostaje otumaniony i zaniesiony do pokoju. Cieszyła ją żywiołowość June, wydająca się dość dziecinna i na swój sposób urocza. Dla Chepriego z kolei było to jedno z nielicznych spotkań z czystym dobrem, ciekawiło ją co dalej postanowi. Cała drużyna miała ogromny pokład dobra, zdecydowanie mogła na nich liczyć, co dało jej jeszcze więcej optymizmu.
-Muszę was przeprosić.- stanęła trochę z boku. –Dostałam wiadomość, że mam lecieć po April, a przy okazji dogadać się z saiyaninem, który jest po naszej stronie. Wierzę, że Red wpadnie na coś konstruktywnego. Wrócę najszybciej, jak to tylko możliwe.- pomachała do nich i zniknęła im z oczu.  

ZT--> gabinet czerwonego
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 30, 2015 8:59 pm
Ona? Królową małp? Wkluczone, pozabijałaby ich szybciej niż obecny władca. Rzuciła tylko mordercze spojrzenie na Kuro w ramach słownej opierdzielki.
Demonica wyłączyła się. Nie chciała słuchać nikogo z tu obecnych póki nie dojdą do jakiegoś ładu między sobą. Ona tu jest tylko przedmiotem, który ma walczyć, więc nie wpierniczała się w plany, szczególnie, że nie do końca wie jeszcze kogo ma bić. Cóż. Poczekają, zobaczą.
___ - Uuh... - mruknęła wymachując małpim ogonem. Przymknęła oczy, które po ponownym otworzeniu zmieniły kolor na złote. Była wykończona, dawno nie jadła, dawno nie spała, dobrze, że udało jej się u myć przed wyjściem. W każdym razie nie wiedzieć dlaczego, wszystkie szumy i kłótnie wokół uspokajały dziewczynę i wpędzały w sen. Gdy usłyszała swoje imię z ust Kurokary trochę wzdrygło nią, na chwilę wypędzając ze snu. O, zabrał Kuro dając jej chwilę na rozmyślunki nad jego pytaniem.
___ - Cóż. - zaczęła gdy syn Hikaru wrócił - Wiem tylko tyle, że jego rodzice nazywają się Wertus i Lisa, nie wiem czy jeszcze żyją oraz czy spotkam ich tu. Nawet jeśli, to na pewno nic nie wiedzą o Reito. - wzruszyła ramionami. Trudno, skoro nie nie znajdzie tu swojej zguby, to nie będzie przetrząsać tej planety w poszukiwaniu jakichś płotkowych informacji. Z resztą co by powiedziała? "Cześć, ja, demonica i wasz syn mamy dziecko, ale Reito gdzieś dał dyla, nie wiecie gdzie?" Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie u teściów. Aż ją ciarki przeszły po plecach.
Oparła głowę o dłoń, a łokieć zaś spoczywał na oparciu kanapy, na której siedziała. Gdy głos zabrała Kaede, June już wtedy smacznie i cichutko spała, prawdopodobnie nikt nawet tego nie zauważył. Mogli to dostrzec gdy ta się przebudziła, bo głowa ześlizgnęła się jej z ręki, przez co prawie przywaliła czołem o kanapę. Ziewnęła przeciągle po czym półprzytomnie podreptała tam, gdzie szedł Kurokara ze zwłokami Kuro, prawdopodobnie zaniósł go do łóżka, a tam gdzie łóżko, tam dobry sen. Więc bezczelnie weszła Kuro do pokoju z zamiarem położenia się mu w nogach, lecz jej wzrok przykuły leżące spodnie. Przypomniała sobie co w nich saiyanin trzymał... no to z szatańskim uśmiechem wygrzebała z nich... pudełko? Zaraz, to się otwiera. W środku znajdowało się błyszczące kółeczko z kamyczkiem. Było bardzo piękne, ale po co chłopakowi takie świecidełko, które zazwyczaj na Ziemi nosiły tylko kobiety? Ah, więc to prezent dla April, słodko. Oczywiście June nie wiedziała czym są zaręczyny oraz co następuje po tym. Owszem, widziała jak wystrojeni ziemianie zbierali się w jakichś świątyniach i dawali sobie podobne pierścionki, ale nigdy się nie zastanawiała dlaczego. No nic - odłożyła to na miejsce, by nie zepsuć przypadkiem, jak to miała w zwyczaju. Rozglądnęła się po pokoju. Od razu jej oczy przykuł znajomy widok - deseczka, którą kiedyś podarowała Kuro. Przedstawiała ówczesnych bohaterów Szkoły Światła, ciekawe gdzie wywiało Razera. Chciała już się wtranżolić do Kuro, ale coś jej nie przypasowało. Na tym skrawku drewna brakowało czegoś. Jest... niezaktualizowana. Uśmiechnęła się więc i za sprawą swoich gorących mocy wypaliła jeszcze cztery postacie - April, Shigo, Red oraz Reito. Przy tym ostatnim ogarnął ją smutek, ale zniknął gdy tylko przyjrzała się pracy. Ucieszy się. Chyba.
Ziewnęła ponownie, wyciągając ręce ku górze. Wytarła kąciki oczu od płynu po czym weszła prosto w nogi Kuro i niczym kocur, uklepała sobie miejsce, a potem zwinęła w kłębuszek niemalże od razu zasypiając. Ze zmęczenia i ogon z małpiego wrócił do demonicznej postaci. Jak tylko wstanie weźmie się za trening... pół godzinki proszę.
___ - Oyasumi. - mruknęła. A niech no ktoś spróbuje jej przeszkodzić to ręka, noga i mózg na ścianie.

OOC
Nic nie wnoszę. Very Happy


Nast. post treningowy.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Lut 03, 2015 8:52 pm
Wszyscy zadziwiająco garnęli się do obrony Ziemi, szczególnie zadziwiające było to, że demony tego chciały. To było podejrzane, ale póki co nie można było się przekonać o prawdomówności. W sumie June od początku była w miarę dobrze nastawiona do świata i przez większość czasu nie robiła problemów odkąd mistic ją poznał parę lat temu. Boginka dalej nie rozumiała tego wszystkiego, ale zanim Hikaru ją oświecił ona odeszła z domku Kurokary by zając się innymi sprawami. Trzeba było ogarnąć plan działania by jak najmniejsza ilość ludzi zginęła. Czy raczej w tym wypadku małp. Lepiej zrobić to bezkrwawo, oczywiście nie licząc samego pojedynku z królem, bo ten miał być na śmierć i życie. Krwawy będzie bez wątpienia. Tylko kto będzie walczył ? Białowłosy nie miał zamiaru stawać w szranki z Zellem. Kuro ? Był jedyną osobą, która byłaby w stanie mieć z nim szanse, ale czy sam da radę ? Nigdy nie przepadał przecież za walką i rzadko zdarzało mu się walczyć o własne życie. Może jednak zmobilizuje go fakt, że walczy dla swojego ludu...

Tylko ssj 2 to stanowczo za mało na taki pojedynek. Dziadek sayana wiedział, że tkwi w nim ukryta moc, ale nie wiadomo kiedy ona wyjdzie na światło dzienne. W tej kwestii można było zrobić tylko jedno. Przygotować Kuro do poziomu ssj 3 dając mu wiedzę o technikach najwyższego sayańskigo poziomu. Niestety nic więcej nie mógł pomóc w tej kwestii. Nie dysponował niczym co mogłoby pomóc młodemu wojownikowi w takiej walce. Teraz jdnak musiał zrobić coś innego by postawić kropkę nad i.

- Słuchajcie. Potrzebujemy kontaktu ze wszystkimi, którzy będą chcieli przyłączyć się do rebelii i wykorzystać ich zdolności w naszej akcji. Znam małpy i wiem, że niektórzy będą chcieli umrzeć w walce dlatego rzucą się na was nawet grupą, być może zamienią się w Oozaru. To dla tej części bojowników z ogonami może okazać się nie przyjemne, ale mam coś co pozwoli zablokować wielką małpę na czas trwania przewrotu. Muszę jednak wiedzieć ile osób może się zamienić w nią. Potrzebujemy trochę czasu by się przegrupować, ale na razie macie wolne. Demonie, jeśli choć w połowie Twój Nether jest tak dobry jak mówisz to na pewno się przyda. Możesz go na razie użyć w treningu dla chętnych tu obecnych jednak chyba nikt się nie znajdzie. Musimy poczekać aż wróci April i Kaede, chciałbym zamienić kilka słów z Czerwonym zanim to wszystko się zacznie. Tu przerwał i w końcu zdjął kota z głowy i postawił go na ziemi. Ten tylko syknął, przeciągnął się i poszedł powoli gdzieś.

Uznał, że zebranie zostało zakończone, tak więc mógł zająć się teraz wnukiem. Zamknął oczy i otworzył umysł szukając umysłu Kury w oddzielnym pokoju. Bez większych problemów połączył się z nim od razu tworząc obraz lodowych skał gdzieś, może na Ziemi, a może na innej planecie. Panował dzień, a przynajmniej było tak jasno jak w ciągu dnia, choć nie można było odróżnić nieba od podłoża, a także znaleźć słońca. Stali na przeciw siebie może cztery metry od siebie.
Słuchaj. Jesteś najbardziej kompetentną osobą do walki z królem, dlatego powinienem Cię przygotować do tego. Ogólnie to uważam, że za szybko chcecie to zrobić. Przydałby Ci się jeszcze trening bo technika jaką Ci pokażę przekracza Twoje obecne możliwości. Wiem jednak, że już prawie osiągnąłeś trzeci poziom blondasa, czy raczej w Twoim wypadku Siwego, wtedy będziesz mógł użyć tej techniki. Tu musisz uważać, bo możesz użyć ją tylko raz w ciągu walki. To zbyt duże obciążenie dla ciała. Na razie patrz. Hikaru odwrócił się w bok do wnuka i rozpalił swoją Ki by wywołać smoka z lasu. Rozwalił atakiem nieistniejącą lodową skałę tak jak to robił niedawno na Ziemi. Starał się robić to wszystko powoli i dokładnie by Kuro wszystko dojrzał. Po wykonaniu techniki westchnął i wylądował. Opowiedział potem wszystko to co powinien wiedzieć o odczuciach, i szczegółach wykonywania. Jak najlepiej jej używać i tak dalej. Zrobił wszystko by ułatwić swemu uczniowi przyswojenie techniki-prawdopodobnie już w czasie starcia z królem. Będzie musiał obserwować to wszystko i pomagać choćby własną energią.

OCC trening start
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Lut 07, 2015 7:54 pm
Towarzystwo zaczęło się wykruszać... To, że Kuro potrzebował odpoczynku nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Mimo krótkiej drzemki w moim mieszkaniu wyglądał na wycieńczonego. Konfrontacja między Hikaru i Kaede rozwinęła się na dobre... Nie była to w żadnym stopniu moja sprawa, dlatego też w pewnym sensie wyłączyłem się. Skupiłem się zupełnie na swoich myślach i zatonąłem w nich. Nikt tego raczej nawet nie zauważy, bo robiłem w tym towarzystwie bardziej za obserwatora, który się mało wypowiadał, bo tyle też miał do powiedzenia. Zwiesiłem nieco głowę. Choć miałem otwarte oczy, łatwo można było uznać, że śpię. Zachowywałem niezbędne minimum czujności, ale mimo tego prawie umknął mi fakt, że Kaede zniknęła. Też umiała się teleportować, hmm? Dobrze wiedzieć. Jeśli to miało się udać, to poza dobrym planem musieliśmy dojść do porozumienia w pewnych kwestiach, a jak widziałem, to może troche zająć. Zdecydowanie musieliśmy poznać nawzajem nasze możliwości, żeby wiedzieć czego się spodziewać po towarzyszach. Stopień wzajemnego poznania zależy w prawdzie od wyglądu planu, co oznacza, że nie można tego posunąć dalej, dopóki plan się nie uformuje dokładnie, jednocześnie zależy on od naszych możliwości. Jakby nie patrzeć, trzeba na to zwrócić uwagę, tylko czy teraz? Niby to dobry pomysł, bo byliśmy w fazie przygotowań, ale było nas niewielu wtedy - ja, Hikaru i Dragot. Nie mogliśmy nic zrobić. Na domiar Hikaru wygądał na bardzo skupionego na czymś. Z jakiegoś powodu wolałem się teraz do niego nie odzywać, nie mogłem określić czemu, ale po prostu coś mi mówiło, bym tego nie robił. Pozostawał jedynie Dragot. W gruncie rzeczy, to miałem do niego kilka pytań...
Kiedy wszyscy byli obecni wolałem ich nie zadawać, bo to nie takie pytania, które wypada zadawać w towarzystwie, zwłaszcza w takim, które może wyciągnąć z nich nieodpowiednie wnioski. Teraz była dobra okazja. Podszedłem do demona i ściszyłem głos.
-Słuchaj no, Dragot - zacząłem, spojrzałem zimnym wzrokiem w jego oczy. -Nie podoba mi się to co zrobiłeś z moimi wspórasowcami. Fakt, że dorwałeś się do szumowin niczego nie zmienia. Mamy swoje sądy i za przestępstwa wyznaczone kary, żaden demoniczny kat nie jest nam potrzebny. Prędzej czy później przyjdzie za to kara, kiedy i z czyjej ręki, tego nie wiem, ale na pewno przyjdzie. Jednak nie o tym chciałem pogadać. Ten Nether jest szczelny? Nie da się do niego dostać i z niego wydostać? Nic się przez niego nie przebije, energia, fale radiowe, dźwięki? To ważne. Jeśli tak, to będziesz mógł go chyba zaraz zademonstrować.
Miałem nadzieje, że otrzymam pozytywną odpowiedź, bo w takim razie mogła się ta technika okazać bardzo pomocna dla mnie. Dragot posiadał kilka informacji, które mogły się dla mnie okazać bardzo pomocne. Istniała opcja, że Demon nie będzie skory do pomocy, ale wydawało mi się, że moje argumenty będą dla niego przekonywujące.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Lut 08, 2015 1:23 pm
Siedziałem wciąż z nogą na nodze oparty o kanapę. Kuro wyglądał jakby miał za sobą albo solidną walkę albo solidny balet. Po obydwu rzeczach potrzebny jest odpoczynek, a nie narada wojenna. Tym bardziej jeśli pojedynek lub balet zakończył się źle dla saiyana. Nie planuję przeszkadzać mu w wypoczynku, sam nie lubię gdy ktoś mnie budzi. A trolowanie Super Saiyanina to jednak zbyt ekstremalny sport.June po jakimś czasie do niego dołączyla. Obudziłbym ją tylko jeśli chciałbym popełnić czwartą próbę samobójczą.  Ten który zaprowadził  Kuro na górę wciąż jednak nam towarzyszył. Jednak nic nie wiedziałem o sprawach przez niego mówionych. To co jednak powiedziałem ja nie obeszło się bez echa. Miałem wrażenie trochę za bardzo mi ufają. Czas pokaże czy zasłużenie. Wiem natomiast że lepiej się z Kaede nie kłócić. Stosowała podobną psychologię do mojej. Ale o ile ja manipulowałem ludźmi, zmuszałem do strasznych rzeczy i torturowałem psychicznie, to Kaede stara się okazać współczucie. Zaczynało mnie to powoli obrzydzać. gdy spojrzała się w moje oczy, nie ujrzała nic pod czarnymi goglami. Ale wcale nie czułem się jakkolwiek doceniony. Ten jej ton brzmiał dla mnie tak ironicznie, że wszystko wskazywało na to że robi sobie ze mnie jaja. Z pewnością ją jeszcze kiedyś odnajdę. Ale nie mam pewności czy jako przyjaciel czy wróg.
Potem zwrócił się do mnie Hikaru. Powiedział że znajdzie się dla Netheru zastosowanie i że mogę go użyć do treningu z jedną z obecnych tu osób. Pierwsza myśl? Chepri Makonen. Człowiek który towarzyszył Rikimaru gdy ten............... znokautował mnie jako kostka karmelu. Jeśli jest tak silny jak on, to mogę się sporo nauczyć. Gdy spojrzałem się na niego ten już do mnie podchodził. Jednak nie mówił o treningu, a o tym co zrobiłem na Ziemi. Że też kolejny mnie nie rozumie. Tym razem nie zamierzałem się tłumaczyć. Po prostu odpuszczam. Każdy człowiek to kiedyś robi. Żeby nie zmienił tematu to wyszedłbym bez słowa i zaczął trenować sam. Ale ten miał jeszcze coś dla mnie. Gdy wspomniał o tym czy jest szczelny, przed oczami ponownie miałem tą scenę.

- Nie jestem…. – powiedział Raziel podnosząc się na nogi. – Żałosny!!
Krzyknął głośno, zaś w następnej chwili jego aura zniknęła, by sekundę później wybuchnąć olbrzymim płomieniem. Nigdy w życiu nie wyzwalał takiej mocy, lecz nie miał już wyjścia. Sam tego chciał. Złota aura leciała cały czas do góry, zaś ziemia pękła tworząc olbrzymi krater. Raziel cały czas zwiększał swoją siłę. W aurze pojawiły się wyładowania mocy, zaś jego włosy całkowicie stanęły. Aura rosła i niszczyła wszystko w najbliższym otoczeniu. W pewnym momencie zamieniła się w złote tornado, w epicentrum, którego stał Nashi. Cienie, które wezwał Nether zostały pochłonięte, przez aurę Super Saiyanina. Demon mógł poczuć, że w tym momencie stało się coś dziwnego. Jego wymiar zaczynał nie wytrzymywać tak wysokiego nadmiaru mocy. W pewnym momencie aura przebiła niebo, którego kawałki zaczęły spadać w dół. I tu zaczął się początek końca.


Ten cholerny Saiyanin, udało mu się wydostać z piekła. Stał się prawie dwa razy silniejszy. co prawda zajęło mu to sporo czasu, i gdyby z kimś walczył mógłby się nie skupic dostatecznie, ale to i tak wielka blizna. Otworzyłem usta, i po chwili ciszy odpowiedziałem:
-Nie ma żadnego sposobu by się do niego dostać. Ale  pewien Saiyan wyzwolił dwukrotnośc mojej mocy, i sprawił że wymiar się zapadł. Jednak to nie powinno się powtórzyć. A już na pewno nie podczas walki dwóch innych wojowników.
Zrobiłem chwilę przerwy.
-Chcesz demonstracji? Leć za mną.
Po czym wstałem, i jak gdyby nigdy nic wyszedłem z pomieszczenia. Rozejrzałem się chwilę po wiosce po czym wzniosłem sie nad ziemię i udałem na najbardziej opuszczone miejsce jakie byłem w stanie wyczuć. Upewniając się jednocześnie o tym że nie można mnie wyczuć oraz o dyskretności transportu. Dawno nie walczyłem z człowiekiem. Ten sparing będzie czymś niezłym.
OOC:
trening start
regeneracja czy coś
z/t x 2 na czerwoną pustynie
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Lut 10, 2015 7:23 pm
Kuro zapadł w mocny sen. Zwykle po otrzymaniu takiego zastrzyku wzmacniającego nie śnił, tym razem jednak było inaczej. Śniła mu się wataha wilków mieszkających za ogrodzeniem w rezerwacie. Był młodym czarnym wilkiem, obok spała smukła biała wilczyca z czarnym pasem futra wzdłuż grzbietu. Niedługo to oni mieli przewodniczyć stadu zastępując wielkiego czarnego basiora siwiejącego juz na pysku. W końcu całe stado wstało i wyszło z prowizorycznej plastikowej groty. Śniadanie leżało porozrzucane po wybiegu. Równie młode wilki: ruda samica, rudo-czarny samiec i inne biała wilczyca bawiły się kawałkami mięsa, jakby przeciągały między sobą linę. Potem bawiły się ze sobą biegając i podgryzając się. Duży szary wilk z siwym pyskiem położył po sobie uszy i wrócił do nory mając dość tych pisków i powarkiwań młodzieży. Samiec alfa wskoczył na kamień i wygrzewał stare kości na słońcu. Inny czarno-szary samiec legł w cieniu krzewu mając oko na młodsze wilczki. Tymczasem Kuro biegał za swoją samicą wzdłuż ogrodzenia, ścigali się i mieli z tego dużo zabawy. W końcu wilczyca zatrzymała się pod drucianym płotem w miejscu porośniętym gęsto krzewami i zaczęła kopać. Kuro usiadł i obserwował z zaciekawianiem przekrzywiając łeb, nie wyszył się z miejsca nawet jak piach go obsypywał. Kiedy wykopana dziura była zadowalająca wilczyca przecisnęła się pod płotem na wolność. Kuro nadal tkwił na swoim miejscu. Wadera to przybiegała, to odbiegała zachęcając go do towarzystwa, a on tylko przywarł brzuchem do piasku i wbił pazury w ziemię. Nie rozumiał po co ona tam chciała iść. Tutaj mieli jedzenie, a tam trzeba by walczyć z innymi stadami, trudniej wychowywałoby się młode o wszystko trzeba by walczyć. Samica prychnęła i wróciła za płot, nie zamierzała z niczego rezygnować i ponowiła kopanie. Po dłuższej chwili przystanęła nad czarnym samcem i polizała mu pieszczotliwie jedno ucho, potem drugie, aż cichy pomruk przyjemności wydobył się z jego gardła. Nagle chwyciła go zębami za futro na karku i na silę wyciągnęła przez dziurę za płot. Nie obyło się bez skowytu i drapania pazurami o ziemię, Kuro stracił też trochę sierści i nieco godności. Zwabione odgłosami młodsze wilki niemal po nim przebiegły i z lubością obwąchiwały nowe tereny.

Niestety dalsza część pełnego znaczeń snu została brutalnie przerwana i zastąpił ją obraz lodowych gór. Chyba niczego tak nie cierpiał jak zimna. Widok Hikaru wiele mu wyjaśnił. Tylko czemu to akurat musiał być lód – patrzył na mistrza z wyrzutem. Próbował swoim umysłem roztopić nieco lód ale Mistik miał znacznie silniejszą psychikę od niego.

- Ale dlaczego ja mam walczyć z królem? Unikam go i kłopotów jakie może mi sprawić od ostatnich dwóch lat. Dla mnie ta cała akcja to szaleństwo, nawet nie wierzę w jej powodzenie.

Od razu się wkurzył, nawet odpocząć mu nie dadzą. Takie nastawienie nie nastrajało dobrze na rozwój mocy Saiyana i pojawienie się SSJ3. Wszyscy już zdecydowali za niego. Niemniej skoro i tak nic w tej chwili nie mógł na to poradzić słuchał mentora prezentującego technikę. Widział ją dopiero pierwszy raz na oczy, choć przypominała mu tego Ziemskiego smoka wychodzącego z kul i spełniającego życzenia. Trzeba było przyznać, że technika jest i efektywna i imponująca w wyglądzie. Trening nie będzie prosty, bo nie łatwo będzie zapanować nad taką Ki w jednej ręce. Zasadniczo oboje byli w jego umyśle i trudno byłoby tu bawić się Ki. Najpierw zaczął trenować sam wygląd techniki w miniaturze, przynajmniej samego łba. Już od dawna bawił się tak Ki robiąc z niej postaci wilków. Ze smokiem miał problem, widział go tylko dwukrotnie, za mało aby zapamiętać szczegóły. Hikaru podszedł do niego bliżej i stworzył swój model. Kuro poprawiał i dostosowywał wygląd Ki, będzie musiał dobrze wyryć w pamięci ten obraz.

W międzyczasie w kuchni domku Kurokara zaciskał zęby zły. Chepri i Dragot od tak polecieli sobie powalczyć, na pewno ściągną na siebie czyjąś uwagę i do tego kłopoty. Czy ta młodzież nie myśli. Tak stara się ich tutaj ukryć, ryzykuje własnym życiem, a oni sobie nic z tego nie robią. Ta dzisiejsza młodzież. Marudząc pod nosem poszedł na górę. Kątem oka dostrzegł śpiącą dziewczynę. Kojarzył jej imię z opowiadań Kuro, tylko aktualny wygląd mu nie pasował do opisu rudowłosej demonicy. Zrobiło mu się miękko na sercu, jak zobaczył biedulkę zwiniętą w kłębek. Odłożył rzeczy April na krzesło i delikatnie wziąwszy June na ręce położył obok Kuro. Na razie niech tak zostanie. Wracając do siebie mruczał pod nosem imię „Werstus”, gdzieś mu dzwoniło. Postanowił z rana poszperać w dokumentach w Akademii, przynajmniej na tyle, na ile pozwalał mu dostęp.

OOC: trening start

Cepri - Dragot piszcie, nie czekajac na nas.
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Lut 11, 2015 5:14 pm
Spała spokojnym oraz bardzo twardym snem. Pewnie tylko dlatego nie przebudziła się gdy Kurokara ją ruszył. Była tak nieobecna, że szybko jej włosy wróciły do rudego koloru. We śnie nie mogła kontrolować przemiany. Na szczęście energia wciąż była innej barwy, więc nie nikt z obecnych nie mógł się martwić o jakiekolwiek zdemaskowanie demonicy. Wracając do tykania jej. Jakoś tak całkiem mimowolnie chwyciła mężczyznę za szyję gdy tylko ją podniósł. Jej uścisk był na tyle żelazny, że zwykła siła nie podołałaby tym kleszczom. Na dodatek gdy tylko ją położył, to rudowłosa przytuliła go mocniej, jakoby był pluszakiem - prosto do swoich cycków. Eh... June, June...
__ - Oooh, Ty zwierzaa.... - i tu urwała, bo znów zapadła w głęboki sen, rozluźniając uścisk całkowicie. Machnęła kilka razy ogonem zadowolona i już się nie ruszała. Przynajmniej przez pierwsze dwadzieścia minut. Po tym czasie znudziła się jej obecna pozycja na plecach i postanowiła przewrócić się. Poczuła coś, oh, ręka. Chwyciła ją więc pewnie i wtuliła się w nią całym ciałem, również podkulonymi nogami. Wyobraźnia włączona...

Wypuściła z ust cichy dźwięk. Zaczęła trenować nawet w myślach. Choć bardziej mógłby być to koszmar. Stanęła na wysokiej górze, z której widziała jedynie białe, gęste baranki w dole. Chmurzyska ograniczały jej widok na to, co jest przed, nad i za nią. Czuła się nieswojo, było jej o dziwo zimno, czuła chłód tego okropnego miejsca bardzo wyraźnie. Dodatkowo ogarnęło ją uczucie samotności przez co skuliła się, trzymając za głowę. Co jest? Co to za sen?
Uniosła wzrok, chmury zaczęły robić się ciemniejsze, błyskało i grzmiało. Już to czuła. Czuła to samo na Ziemi po zostawieniu Shigo. To jest dziwne wrażenie, jakby dusza została poćwiartowana oraz wyrwana połowicznie, pozostawiając pustkę, której nijak nie da się zapełnić, zastąpić, załatać.
Piorun uderzył tuż obok niej, zwalając dziewczynę z góry. W tym samym czasie również poczuła to samo na jawie. Efektem tego było spadnięcie z hukiem z łózka, prosto na podłogę. Huk nie był wielki, bo pociągnęła za sobą kołdrę, która stłumiła dźwięk połowicznie. Podrapała się po głowie, podnosząc. Wciąż była zmęczona, więc nie zastanawiała się długo co się stało. Wróciła do poprzedniej pozycji na łóżko, zasypiając ponownie.

Koniec Treningu
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Lut 14, 2015 12:06 pm
Przebywali dalej w umyśle Kury na zdobywaniu informacji na temat najsilniejszej sayańskiej techniki. Hikaru wiedział, że jeszcze to nie czas by się jej nauczył, ale Kuro był tego bliski. Młoda małpa jednak był kompletnie wyprany z wiary w powodzenie misji, choć akurat na zdobywaniu wiedzy na temat techniki nie odbijało się.

-Kuro, być może wcale nie będziesz musiał walczyć, ale lepiej być przygotowanym, prawda ? Być może ten cały Czerwony da sobie radę sam. Ale jeśli nie.... z tego co pamiętam parę lat temu nie był zbyt potężny. Jeśli mu się nie powiedzie, wtedy stary Zell się wkurzy i na kimś się to odbije. Na moje to w ogóle politykę radziłbym Ci omijać z daleka bo to bardzo śliska sprawa, ale czasami lepiej to przełknąć... przynajmniej na pewien czas. A na pewno trzeba być gotowy ponieść to brzemię kiedy trzeba. Kto miałby dać radę jak nie mój wnuk ? W końcu przygotowałem Cię na dokonanie niemożliwych rzeczy. Tu lekko się uśmiechnął po czym kontynuowali. Kiedy mistic uznał, że przekazał uczniowi całą wiedzę na temat Ryuukena przyszedł czas na nauczenie się bariery.

Tą defensywną technikę bez problemu powinien ogarnąć w ciągu kilku chwil. Sam Hikaru uczył się tego ... właściwie nie uczył się. Po prostu zobaczył ją i wiedział już jak ją wykonać. W końcu nie od dziś manipuluje własną Ki, posiadał techniki, które wymagały różnego jej ukształtowania, a stworzenie powłoki ochronnej wokół ciała nie było zbyt trudne. W sumie to coś w rodzaju aury tylko dużo gęstszej, uniemożliwiającej przeniknięcie ciała stałego lub też innej energii kinetycznej. Niestety dla sayana bariera miała podstawową wadę. Duży koszt w energii. Sayańskie przemiany wymagały sporej energii, każda technika także. Łatwo było wypstrykać się z niej szczególnie na ssj 3... ta przemiana dawała wielką moc, równą misticowi, ale pożerała ki jak sayan krowę... Jeśli Kuro będzie musiał jej użyć, białowłosy powinien go wspierać własną energią... musiał tylko obmyślić jak to zrobić, być może przyda się zdolność pochłaniania energii z okolicy. Taak... trzeba będzie to przetrenować w wolnej chwili.

Wystarczyło zademonstrowanie bariery i wytłumaczenie w jaki sposób ją formować i wzmocnić by Kuro mógł się jej uczyć. Tu- w jego głowie mieli sporo czasu i nauka wydawała się łatwiejsza, bardziej bezpośrednia. Jakby dziadek pisał na na powierzchni mózgu niczym na kartach przyszłej książki.



occ koniec trreningu: Kurka może się uczyć ryukena jak zdobędzie przemianę, a teraz może uczyć się bariery.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Lut 16, 2015 5:04 pm
Jeszcze na Cmentarzu
Już przystawiał palce do czoła, już miał położyć rękę na ramieniu Vivian i chwycić wilczura tak, by nie odgryzł mu palców, lecz dziewczyna dała mu znać aby się jeszcze wstrzymał. Z zaciekawieniem obserwował jak odczytuje wiadomość poprzez scouter. Już dawno nie miał okazji widzieć tego urządzenia. W międzyczasie obniżył moc do minimum spełniając polecenie Ósemki i zaznajomił się z Falcon'em.
- Miło mi - rzekł do psa, drapiąc go za uchem, na co ten zmrużył bystre oczy.
Gdy Half'ka załatwiła już wszystkie swoje sprawy, nadszedł czas by udać się wreszcie do Kuro. Nie dane mu było jednak ponowne użycie teleportacji. Wysłuchał argumentacji Vi na temat tego dlaczego powinni zrezygnować z teleportacji i polecieć. On sam o tym nie pomyślał, a taka ostrożność może czasem uratować przed wpadnięciem w tarapaty.
- Masz rację - odrzekł, kiwając głową - Wybacz, jestem trochę w gorącej wodzie kąpany, ale naprawdę nie mogę się doczekać spotkania z Kuro. Długo na to czekałem.
Wznieśli się więc w powietrze i wraz z lewitującym Falcon'em obrali kurs na zachód.

I już na miejscu
Po jakichś 15 minutach dotarli na miejsce. Znajdowali się w niewielkiej wiosce. Nie wyglądała na zbyt nowoczesną - większość domów zbudowana była z gliny i słomy, tylko gdzieniegdzie można było natknąć się na taki zbudowany z cegieł. Haz który ostatnie dnie spędził głównie w wielkich Ziemskich metropoliach, odzwyczaił się od takiego widoku. Tak czy siak osada nie wyglądała na zbyt zamożną. Biegające to tu to tam wychudzone dzieciaki wyglądały jednak na szczęśliwe, bawiąc się beztrosko. Atmosfera zmieniła się nieco gdy tylko wylądowali. Złotowłosy podejrzewał że to z jego powodu - albo rozpoznali w nim tego który tak namieszał przed dwoma laty, albo po prostu jego wygląd, a przede wszystkim prawe oko budziło strach. Kilku maluchów przestraszyło się i pobiegło do rodziców, reszta stała i obserwowała, rzucając od czasu do czasu pełne zachwytu spojrzenie na Falcon'a jak idą w kierunku właściwego domu. Zbudowanego z czerwonej cegły, piętrowego. I z jego kuzynem w środku. W końcu przed nim stanęli. Hazard poczuł jak wzbiera się w nim ekscytacja. W końcu, po ponad dwóch latach spotka się ze swoją nieco dalszą rodziną. Nie wiedzieć czemu, nie obawiał się tej wizyty, chociaż wiedział że Ojcowie Kuro i jego nie żyli ze sobą w najlepszych stosunkach. Wierzył, że usłyszy tu odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania. Sięgnął za koszulę i zdjął z szyi łańcuszek z wizerunkiem wilka. Ściskając go w dłoni, wszedł po schodkach, stanął przed drzwiami i zapukał w nie 3 razy.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Lut 16, 2015 11:26 pm
Zaletą treningu umysłowego zdecydowanie był nieograniczony zasób Ki. W warunkach rzeczywistych trening tak potężnej techniki zakończyłby się szybciej niż zaczął albo trwał miesiącami. Hikaru doskonale wykorzystał okazję do treningu. Kuro raz za razem mozolnie powtarzał ćwiczenia, głownie po to aby mózg lepiej zapamiętał poziom ki, ruchy i inne odczucia towarzyszące tworzeniu techniki. Najpierw wszystko rozłożył na mniejsze etapy, wizualizacja smoka z Ki, nakładanie tego obrazu na rękę, osobno trenowanie samych ciosów z ki. Najgorzej było wszystko połączyć w jedno. Technika ciągle w ręce mu się rozpada. Niby technika jego własnego pomysłu z zastosowaniem wilka, była oparta na podobnym złudzeniu stworzonym z Ki ale łatwiej je było nałożyć na ciało i nie przejmować się proporcjami, niż wszystko utrzymać w ręce. W zasadzie musiał niemalże całą posiadaną przez siebie energię zgromadzić na małej przestrzeni. Dobrze, że trening miał formę mentalną, bo jak nic rozerwałoby mu rękę. Jego ciało odpoczywało ale umysł pracował, Kuro trenował bez wytchnienia. Tam w środku nie czuł zmęczenia, choć pewnie kiedy się obudzi będzie go boleć głowa. Efektowność, z jaką niszczył skały bardzo mu się podobała, ale lita skała to nie żywy organizm. Dobrze znać taki atak, lecz Saiyanin postanowił używać tej techniki, jako ostatniej ewentualności.

Z uwagą wysłuchał słów Hikaru, mógł nie chcieć walczyć z Zellem ale lepiej dmuchać na zimne i być przygotowanym na najgorsze. Dlaczego to na niego zawsze pada taka odpowiedzialność. Z myślami o konieczności walki z Zellem spłynęły inne wnioski, w tej przyszłości nie ma miejsca dla szczęścia, jakie mógłby dzielić z April, przecież nie pozwoli aby trafiła w to gniazdo żmij. Do tego, jeśli zastąpi Zell będzie musiał stać się takim samym potworem, jak on. Inaczej nie da się utrzymać Vegety w ryzach, jak tylko twardą ręką. Na razie postanowił przegnać te czarne myśli, może ktoś inny będzie musiał być na jego miejscu.
Musiał skupić się na treningu i nauce kolejnej techniki. Nie wydawała się trudna. Trzeba było wyrzucić z siebie Ki i uformować ją w kopułę ochronną. Wystarczająco dużo miał już doświadczenia z koniecznością kreowania Ki w formę, przynajmniej w przypadku bariery nie była to wymyślna forma. Niestety nie mógł popadać w samozachwyt, gdyż bariera ochronna w jego przypadku miała nierównomierną grubość. Mistik szybko mu to uświadomił, rozbijając ją niczym taflę szkła po stuknięciu palcem. Saiyan poćwiczył jeszcze samodzielnie. Później wraz z Hikaru ćwiczyli utrzymywanie bariery. Saiyan ją tworzył, a Mistik po prostu atakował. Kuro szybko zauważył, że stan techniki jest mocno uzależniony od jego stanu psychicznego. Wystarczy, że jego myśli powędrują do April i przyszłych kłopotów, a od razu w barierze pojawiały się rysy.

Brak poczucia czasu nie stresował w treningu. Saiyanin dalej szlifował nowo poznane techniki. W końcu Hikaru wycofał się z umysłu wnuka i dał mu odpocząć. Kuro przespał jeszcze godzinkę nim się obudził. Rany oraz oparzenia zniknęły i ból w mięśniach także tylko w głowie mu pulsowało, jakby pędziło po niej stado koni. Gdy tylko usiadł zobaczył śpiącą obok June zawiniętą w kołdrę niczym naleśnik. Wyglądała zabawnie, jak na nią musiała się tu czuć wyjątkowo bezpiecznie. Złożył koc, którym był przykryty, włożył spodnie i poszedł na dół. W kuchni rozmawiając półgłosem siedzieli Kurokara i Hikaru. Kilka godzin wcześniej Kurokara usłyszawszy hałas w pokoju na górze zobaczył lądowanie June na podłodze, kiedy zasnęła otulił ją kołdrą, a Kuro przyniósł koc. Coś go ciągnęło do tej dziewczyny, tylko nie potrafił powiedzieć dokładnie co. Wyglądała na delikatną, kruchą i bezbronną, nawet jak na demona. Kreował się na twardziela ale miał opiekuńczy charakter.

Kuro nie przeszkadzał w rozmowie, pił tylko wodę i przykładał zimne szkło owej szklanki do czoła. Cała trójka wyczuła zbliżające się Ki, jednej z nich nie czuć był od przeszło dwóch lat. Kurokara postanowił otworzyć gościom drzwi. Zmierzył halfkę wzrokiem i przez chwilę zatrzymał się na symbolu zdobiącym jej zbroję. Poznał Vivian ale teraz należała do pomiotów Zella, a to mogło sprowadzić jedynie kłopoty. Za nią stał olbrzymi wilk, znana wszystkim maskotka oddziału. Z kolei drugi gość faktycznie był kłopotem. Podopieczny Nico dorósł i sądząc z trzymanego w rękach medalionu oczekiwał wyjaśnień. Przyszedł czas na rozprawienie się z rodzinną tajemnicą skrywaną przez lata. Szykowały się poważne rozmowy.

-Wejdźcie, w czym mogę pomóc? – Kurokara nie wiedział, jak zacząć ale bardziej obawiał się, że to Vivian przychodzi z paskudnym rozkazem od Zella niż rozmowy z Hazardem.

Z kuchni wyszedł Kuro wesoło witając się z obojgiem, cieszył się widząc żyjącego Hazarda.

OOC Koniec treningu
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Lut 17, 2015 4:05 pm
Obudził ją kolejny koszmar. Podniosła się nagle do pozycji siedzącej, z szeroko otwartymi, już całkowicie złotymi oczami. Włosy dziewczyny również wróciły do swojej rudej formy, na szczęście energia pozostawała ukryta nawet jak jej nie kontrolowała. Spojrzała na swoje ręce, które drżały. Zakuło ją serce. Miała przeczucie, że coś zagraża jej synkowi, tam, na Ziemi. Jednak za chwilę się uspokoiła, przecież był z nim Red - najsilniejszy demon jakiego spotkała. Shigo nie może nic grozić. Uh. Jakoś jej lepiej, koszmar napędził ją tylko sztucznym  lękiem.
Spojrzała w bok. Kuro już wstał i poszedł, a ona była okryta kocem. Nie przypominała sobie by się czymkolwiek okrywała. To pewnie robota saiyana-sąsiada do snu. No nic, westchnęła ciężko po czym zwlokła się z łóżka. Złożyła grzecznie koc w kostkę po czym zeszła na dół. Spytała się grzecznie Kuro czy może skorzystać z prysznica oraz poprosiła o wskazówki gdzie się może udać. No i zgodnie z wytycznymi, poszła do łazienki. Musiała się przemyć jeszcze raz. Koszmary trochę ją zmęczyły przez co się trochę spociła. No i ta ogólna adrenalina...

Skończywszy obmywać swe piękne zgrabne, krągłe ciałko (skromność), wyszła przed kabinę po czym z wielkim zdziwieniem odkryła, że jej kostium... zniknął? Jakim cudem? Dałaby głowę uciąć sobie, że kładła je na tej szafce, zaraz obok prysznica. Wtem, spojrzała, że okno jest szeroko otwarte, więc do niego podeszła. No i zauważyła swój kostium - w rękach jakichś dzieciaków, które widząc dziewczynę zachichotały i uciekły. A to małe dranie!
Opatuliła się szczelnie ręcznikiem po czym jak burza wybiegła z łazienki. Akurat wtedy w drzwiach stali nowi goście:
___ - TY! - krzyknęła, wskazując palcem na Hazarda. Złotawe oczy zabłysły gniewnie spod mokrej grzywki. Zrobiła dwa kroki w przód po czym wymierzyła saiyanowi siarczysty cios z liścia w twarz - Jak śmiesz...! - zacisnęła pięści.
___- I gdzie ta flądra co groziła śmiercią mojemu synowi? Stchórzyła bo mówiłam prawdę i teraz duma nie pozwala jej na przeprosiny? - warknęła, zakładając ręce na piersiach. Nabrała w policzki powietrza, co było co najmniej komiczne. Wtem, przypomniała sobie po co chciała wybiec. Nie mogła jednak pokazywać się w tym wyglądzie więc cofnęła się do łazienki, a po chwili wyszła będąc snów czarnowłosą dziewczyną z małpim ogonem. Przecisnęła się przez wszystkich i wybiegła na podwórko by dorwać dzieciaki i swoje ubranie.
___ - Ej wy małe szatańskie pomioty...!

Nast. post treningowy
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Lut 17, 2015 6:53 pm
Lot był krótki. Wylądowali tuż przed wioską, dalszą drogę do domu Kuro pokonując pieszo. Uwolniony z telekinezy Falcon łypnął gniewnie na Vivian, mając wyraźnie za złe ten sposób podróży, ale dziewczyna przebłagała go paroma ciastkami wyciągniętymi z kieszeni. Kłapnął szczęką dwa razy, pożarł łakocie i humor mu wrócił, widać to było po merdaniu ogonem. Poklepała go po boku i skierowali się trójką ku budynku na środku wioski. Spomiędzy chat wychyliły się zaciekawione głowy.
Dzieciaki, które Ósemka znała z widzenia patrzyły wielkimi oczami na Falcona. Jakby nie patrzeć, pies miał w sobie coś z wilka, także w pewien sposób był ustawiony… Uniosła wzrok na proporzec ze znakiem rodu Kuro. Wilki to stworzenia stadne, patrząc na tak liczne skupisko mieszkańców nikt by się nie dziwił symbolice… I faktycznie, nikt nad tym nie dumał. Liczyło się to, że wśród chat oraz domów wielu znajdowało wytchnienie i poczucie bezpieczeństwa od ciągłych intryg Vegety. Kurokara był jak stary, poorany bliznami wilczur, doświadczony i sprawujący pieczę nad całym tym zamętem naokoło siebie. Halfka lubiła wioskę, choć nie zachodziła tu tak często jakby chciała – po części przez nawał obowiązków, po części przez własne zdystansowanie. Przedstawiała inną hierarchię wartości od tej lansowanej w Akademii – tu liczył się każdy, dbano o każdego członka wielkiej rodziny. Brak rozkazów czy wiecznego poganiania, ale i tak każdy wiedział jakie ma obowiązki. Przywódca emanował autorytetem, nie sprawiał, że poddani drżeli przed jego mocą. I tutaj… Vivian często czuła się spokojniej, choć serce się ściskało na widok warunków i chudych twarzyczek biegającej naokoło gromady. O ile nazwać to można było szczęściem, miała ten luksus, że jeden z wielu przytułków był o wiele lepiej wyposażony, choć z drugiej strony… Atmosfera wioski była niepowtarzalna, nie mogła równać się z zimną rywalizacją otaczającą jak warstwa lodu miasta, Akademię i Pałac. Tutaj w wolnym czasie pomagała budować chaty, wybierała wraz z April kolor zasłon i kilka razy uczyła dzieciaki jak chodzi się na rękach. Czuła się… Potrzebna? Trochę to płytkie…
To było niesprawiedliwe. Nigdy nie przyznała się do tego Trenerowi ani Kuro ani nawet Razielowi, lecz kilka razy zdarzało się Vivian… Podprowadzić parę rzeczy z Akademii. Głównie jakieś ubrania, potrzebne rzeczy, raz trafiła jakimś cudem na zabawki – może dzieci jakiegoś Reishi były nader rozkapryszone… Nikt nie zauważył, że kilka żołnierzyków czy piłek znikło ze skrzyni. Wiedziała dobrze, że kradzież nie popłaca, ale… Elita ma wszystko na skinienie palcem, a tu ledwo wiążą koniec z końcem. Jakby co, byłoby na nią.
Uniosła lekko dłoń i pomachała paru znajomym buziom. Znalazło się kilku dorosłych zajętych swoimi sprawami. Co śmielsze maluchy podeszły bliżej, choć kilkoro umknęło między chaty. Czy to z powodu postury Falcona czy obecności Hazarda, trudno powiedzieć. Vivian pamiętała jak wiele wiosek wybił Katsu, musiał mieć świadomość, że jego przybycie może wzbudzić zainteresowanie… No i niechęć. Falcon szedł spokojnie obok dziewczyny, co jakiś czas odwracając łeb na bok i strzelając oczami w kierunku dzieciaków. Okrzykom zachwytu i niedowierzaniom nie było końca, aż przeszło jej przez głowę, że nadmiar sławy zrobi źle wielkiemu wilczurowi.
Gdy Hazard wszedł na schody i zapukał w drzwi domu Kuro, Vivian obróciła się, stojąc dalej na ziemi. Smarkacze z bezpiecznej odległości przyglądały się zwierzakowi, który nieco skrępowany szukał wzrokiem pomocy u halfki. Odpowiedziała lekkim uśmiechem i w pewnym rozbawieniem w oczach wspięła się o te kilka stopni i stanęła obok Saiyana.
Otworzył im Kurokara. Ósemka darzyła go skrytą sympatią – lubiła słuchać jak strofuje Kuro i jak oboje się przekomarzają w kontekście ojciec-syn. Dziwnie by to mogło zabrzmieć, ale choć rozmawiała z nim tylko kilka razy, to całą swoją osobą stanowił pewien niepisany wzór sylwetki ojca. Był doświadczonym żołnierzem, świadczyły o tym blizny, ogorzała od pyłu bitewnego twarz i lewa ręka, którą sprytnie zastąpił mechanizm. Trudno było to dojrzeć za pierwszym razem, Vivian sama zdała sobie sprawę z tego przy którejś z rzędu wizycie, obserwując poruszanie Saiyana. Kuro był jego mniejszą, bardziej beztroską i ciętą wersją.
Chciała odpowiedzieć na pytanie głowy wioski, lecz szczeknięcie u dołu schodów przykuło jej uwagę. Przeprosiła na moment i odwróciła się, zeskakując po dwa stopnie. Falcon polizał jakiegoś chłopca po policzku a zachwycony dzieciak uczepił się jego futra, wtulając w nie twarz. Dwoje smarkaczy ciągnęło go za ogon, ale nie dorastali mu nawet do łba, więc nic sobie z tego nie robił. Dzieci oblepiły go ze wszystkich stron. Słowem, został spacyfikowany przez mały oddział w przedziale wiekowym od pięciu do jedenastu lat. Pies spojrzał na Ósemkę dziwnym wzrokiem, jakby proszącym na spuszczenie ze smyczy. Uśmiechnęła się i przykucnęła przed zwierzakiem, biorąc jego wielki łeb w dłonie i zmierzyła uważnym spojrzeniem.
- Muszę coś załatwić, to zajmie trochę. – powiedziała spokojnie, patrząc w brązowe ślepia. – Zostań tutaj i pobawi się z nimi, ale postaraj się nikogo nie ugryźć, jasne?
Mruknął w odpowiedzi, wywalił różowy jęzor i szczeknął wesoło. Vivian nie zdążyła wrócić do drzwi gdy Falcona otaczał wianuszek zachwyconych dzieciaków, z czego czwórka wniebowziętych maluchów siedziała mu na grzbiecie. Kto by pomyślał, że ma dwie słabości – słodycze i dzieci?
Zamknęła za sobą grzecznie drzwi chcąc w końcu wyjaśnić powód swojego przybycia, a także wyjaśnić, że nie przysyła jej nikt – domyśliła się po nieco nerwowym zerknięciu na znak Oddziału, że istnieją obawy… Kto ich nie miał? Otwierała już usta by przywitać się z Kuro, który wyszedł właśnie z kuchni gdy z wnętrza domu wybiegła ruda, mokra dziewczyna. Woda skapywała leniwie z wilgotnych kosmyków, swoje wdzięki ledwie zakrywała ręcznikiem. Skołowana Ósemka zdążyła tylko zrobić krok w bok gdy ognistowłosa wskazała Hazarda i ryknęła z pretensją. Skoczyła, znajdując się przed Saiyanem i oto biedak został uraczony kolejnym ciosem w policzek, w dodatku ten sam w który halfka trafiła. O ile jej uderzenie było bardziej symboliczne, to wykonawczyni tego ataku włożyła w niego sporo ciszy. Na skórze zbaraniałego Hazarda wykwitła czerwona plama, cały korytarz wsłuchiwał pretensji do flądry… O rany… Vivian potarła policzek, zażenowana i z poczuciem, że nie powinno jej tu być.
Zaraz… Synowi? Na oko złotooka wydawała się za młoda na macierzyństwo, ale co ona tam wie… Patrzyła milcząc jak dziewczyna weszła do łazienki i wyszła, prezentując czarne włosy oraz ciemne jak węgiel tęczówki. Usunęła się pod ścianę, gdy jak burza wypadła na podwórko w ręczniku. Dziwna osoba, ale skądś się Vivian kojarzyła… Sprzed dwóch lat… Może w całym tym zamieszaniu z Tsufulem… Pamięć płatała jej figle i postanowiła rozwiązać tą zagadkę później.
- Przepraszam Sir, za najście o tej porze… – zboczenie zawodowe kazało jej wciąż odnosić się do rangi Kurokary. Argh. – Hej Kuro. Chciałam o coś zapytać i Hazard także…
Tu zwróciła oczy na zamurowanego Saiyana, który pustym, zdziwionym wzrokiem dalej wpatrywał się w korytarz. Vivian mrugnęła i pomachała mu dłonią przed twarzą.
- Zaciął się… – mruknęła, po czym zwróciła się do Kurokary. – Możemy porozmawiać?
Zostawili Kuro próbującego „ocknąć” Hazarda w korytarzu i Vivian wolnym krokiem podążała za starszym wojownikiem. Serce biło jej mocno, z przejęcia, bo tak jak myślała… Nie ma już odwrotu. Po co z resztą odwrót i do czego? Do dalszego uciemiężenia i dni borykania się z Zell’em? Za samo takie myślenie mogłaby zostać stracona na pokaz ku przestrodze całej planety. Gabinet Kurokary był mniejszy niż Czerwonego Trenera i bardziej zagracony. Ósemka wolno usiadła naprzeciw Saiyana i splotła mocno dłonie na kolanach. Patrzył na nią czujnie, odpowiedziała tym samym spojrzeniem. To była niema bitwa, nie siłowanie a sprawdzenie drugiej osoby. Kto przegra, zaczyna.
Vivian mrugnęła, spuściła nieco głowę i zaczęła cicho mówić.
- Zajmę niewiele czasu. Nie przybyłam tu z rozkazu Zell’a, ani kogokolwiek. Nie przynoszę złych wieści, nie wiem czy będą dobre…Tak naprawdę nie powinno mnie tu być, Hazarda spotkałam po drodze… Nie wiem od czego zacząć. – plątała się chwile. – Jakiś czas temu wyszłam na spacer, zaszłam na stary cmentarz w północnej części. Spotkałam tam kadetkę… A raczej Boginię Kaede. Z tego co mi powiedziała, wnioskuje, że ją znacie, jak znacie również jej plan, lub jak ja to widzę – pomysł na plan. Zdradziła mi kilka szczegółów, o April, Kuro i Trenerze Redzie. Ujmę może to krócej… – wzięła głębszy oddech i spojrzała Kurokarze w oczy. – Wiem, że mamy dość Króla. Wiem, że to on poszczuł planetę Tsufulem. Wiem, że coś się dzieje i chce pomóc. Niestety tylko tyle wiem, a niewiedza często ma złe skutki… Bo nie wiem jak mogłabym pomóc. Porywamy się na coś wielkiego, nie przeczę, że mam wątpliwości, lecz w tym szaleństwie może jest metoda. To Red awansował mnie do Oddziału Zell’a, mogę niejako być bliżej informacji bezpośrednio od Króla. Mam teraz dostęp do większości tajnych pomieszczeń. Czy istnieje już zarysowany plan działań, nie mam pojęcia…
Cichy, beznamiętny ton zastąpiło coś innego. Kontrolowane, ale bardzo wyraźne emocje. Determinacja. Ósemka przedstawiła już Kurokarę przed faktem dokonanym, że wie, co się święci oraz zamierza brać w tym udział. Jednocześnie przyszła, prosząc o wiedzę i pomoc, świadoma, że w pojedynkę i po omacku może bardziej zaszkodzić niż pomóc. Serce biło jej mocno, podkreślając wagę słów i przemyśleń.
- Mam świadomość na co się porywam aż za dobrze. – wyprostowała się i przyjrzała własnym dłoniom. – Nie jestem żadnym bohaterem. Mój brat był. Oni nimi są. Nie ja. Ale z tego powodu nie chcę podwinąć ogona i czekać na najgorsze, tylko wyjść temu naprzeciw.
Jak zginąć to w bitwie.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Lut 18, 2015 11:20 am
Serce biło mu jak oszalałe w ciągu tych kilkunastu sekund, gdy czekali aż gospodarz otworzy drzwi i zaprosi ich do środka. Haz niemal nie dostrzegał tego co działo się nieco niżej, gdzie dzieciaki przepychały się by choćby dotknąć Falcon'a. Wilczur był dla nich nie lada gratką, co mogło mieć związek ze zwierzęciem symbolizującym tę osadę - wilkiem właśnie  Złotowłosy wpatrywał się w klamkę, aż w końcu zamek szczęknął i oto stał przed nim wysoki, mierzący na oko ze 2 metry, barczysty, czarnowłosy mężczyzna. Aura którą emanował spowodowała, że młodemu Saiyan'owi na moment język ugrzązł w gardle. Tu nie chodziło tylko o moc. widać było że ten facet dużo przeżył. Przez moment patrzyli sobie w oczy, a Hazard przypomniał sobie fotografię rodzinną, którą przed dwoma laty pokazał mu Trener. To musiał być Kurokara, Ojciec Kuro. Ciężko było się w nim doszukać jakiegokolwiek podobieństwa do braci, różnili się budową, a także mieli zupełnie inne rysy twarzy. Patrząc na niego, Hazard nigdy by nie powiedział, że to rodzony brat jego Ojca.
- Witam, ja... my... - wystękał w końcu po chwili, lecz mężczyzna odsunął się nieco na bok i zaprosił ich do środka.
Stanął w korytarzu rozglądając się niespokojnie. Wtem z pomieszczenia znajdującego się po lewej stronie wyszła postać, którą rozpoznał od razu. To był Kuro, ten którego od dawna poszukiwał. Nie było wątpliwości, miał przecież jego zdjęcie, ponadto spotkali się już kiedyś w Skalnym Lesie, chociaż wtedy nie wiedzieli, iż są rodziną. Nim jednak zdążył cokolwiek powiedzieć, drzwi na wprost otworzyły się z hukiem i przed ich oczami pojawiła się... no właśnie. W pierwszej chwili Haz zaniemówił, bo stojąca przed nim kobieta była naprawdę... kobieca. W dodatku opatulona jedynie w śnieżnobiały ręcznik. Cudowny widok. Na twarzy młodego ogoniastego pojawił się rumieniec, lecz po chwili coś sobie uzmysłowił. Te rude włosy, złote oczy... przecież ją znał, to była June. Ale aura którą wydzielała była zupełnie inna, w stu procentach Saiyan'ska. Co tu jest grane? Nie było mu jednak dane długo się nad tym zastanawiać. Ona najwyraźniej także go rozpoznała i nie była zachwycona tym spotkaniem. Nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, otrzymał kolejny cios w policzek. W ten sam, który kilkanaście minut temu za cel obrała sobie Vivian, ale ten cios był dużo bardziej odczuwalny i mało brakowało, a chłopak by się przewrócił. Jakimś cudem utrzymał jednak równowagę, następnie osłupiały wysłuchał wrzasków, najwyraźniej dotyczących Vulfili. Po wszystkim wróciła do łazienki, by po chwili z niej wyjść, nadal w samym ręczniku, lecz wyglądając zupełnie inaczej. Czarne włosy i oczy, przypominała teraz typową przedstawicielkę rasy Saiyan. W głowie ogoniastego natychmiast pojawiła się nieco sprośna myśl dotycząca tego, co te dwie ślicznotki mogły robić, zamknięte nago w jednym pomieszczeniu. Odrzucił od siebie tę wizję w momencie, gdy brunetka ruszyła w jego stronę. Hazard zareagował instynktownie i  odskoczył na bok z takim impetem, ze wpadł na Kuro, lecz dziewczyna minęła ich, wybiegła na podwórko i zaczęła gonić za dzieciakami, krzycząc coś o "szatańskich pomiotach". Chłopakowi dłuższą chwilę zajęło dojście do siebie i nawet machająca mu przed nosem dłoń Ósemki nie pomogła. Dopiero gdy Half'ka oraz Kurokara gdzieś poszli, potrząsnął głową i rozejrzał się. Został sam z Kuro.
- To była June prawda? - spytał - Nie ma mowy o pomyłce...
Spojrzał jeszcze nerwowo na drzwi od łazienki, obawiając się, że ponownie wyskoczy przez nie rudowłosa, ale na szczęście nic tak się nie wydarzyło. To musiała być demonica, która w jakiś dziwny sposób zmieniła swój wygląd, a także aurę. Szczególnie umiejętność zmiany tej drugiej rzeczy przykuła jego uwagę.
Przez cała tą sytuację zapomniał na moment dlaczego tu przyleciał. Rozejrzał się w poszukiwaniu gospodarza, lecz ten był już w innym pomieszczeniu, w towarzystwie Vi. Cóż, rozmowa z nim musi poczekać. Spojrzał na kuzyna i uśmiechnął się lekko. Sięgnął do niewielkiego woreczka zawieszonego na szyi i wyciągnął z niego nieco zmiętą fotografię, którą wykradł kiedyś Czerwonemu. Spojrzał na nią, a potem na Kuro.
- Nie ma wątpliwości! - rzekł szczerząc zęby - Cóż chyba powinienem zacząć od przedstawienia się, bo w sumie nie mieliśmy nigdy okazji - wyciągnął prawą dłoń - Jestem Hazard i... jestem Twoim kuzynem. Nasi Ojcowie są... w zasadzie byli braćmi. Bardzo zależało mi na spotkaniu z Tobą, a także z Twoim Tatą. Zapewne spotkalibyśmy się dużo wcześniej, ale cała ta afera z Tsufulem...
Nie zdążył ugryźć się w język. Spojrzał uważnie na ogoniastego. Nie miał pewności czy on zdaje sobie sprawę, że to właśnie chłopak stojący przed nim był w jakiś sposób odpowiedzialny za tę katastrofę. Nie wiedział czy w jej wyniku Kuro stracił kogoś bliskiego. także wspominanie tego co wydarzyło się przed dwoma laty było głupie. Podrapał się po głowie, próbując zebrać słowa na kontynuowanie wypowiedzi.
- Noo tak czy siak w końcu tu jestem i mam nadzieję, że wyjaśnicie mi parę spraw o których nie mam pojęcia. O choćby to - wskazał na medalion, który wciąż ściskał w lewej dłoni, lecz teraz zawiesił sobie łańcuszek na palcu wskazującym i uniósł nieco do góry tak, by Kuro mógł go obejrzeć - otrzymałem go, zapewne z powodu przynależności rodu Mukuro. Wiesz coś więcej na ten temat? Podobno był to nasz przodek walczący w obronie praw Half'ów, tak słyszałem.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Lut 21, 2015 5:12 pm
Cała gromadka obserwowała zachowanie June i chyba tylko Hazarda to wszystko zdziwiło. Dziewczyna przebiegła tam i z powrotem w obu swoich wersjach. Saiyan by ciekaw ile ich miała w zanadrzu. Zaimponowała mu tym, że zmieniła wygląd na Saiyański nim wypadła za drzwi w pogoni za nastolatkami. Wydoroślała bardziej niż przypuszczał. Miał krzyknąć za nią, że da jej jakiś uniform April ale widać już było tylko unoszący się w oddali kurz. June będzie musiała wziąć drugi prysznic.

- Tak to była June – powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu do Haza. Demony mają wiele zdolności. Jej ojciec zmienił mnie na dobę w dziesięciolatka, więc miej się na baczności.

Kuro rozwlekł się nad opowieścią, jak to dokładnie było nie zauważając, że Hazard zamurowany chyba go nie słucha.  Kurokara gestem zaprosił Vivian do swojego gabinetu, gdy usiedli popukał palcem w swoje ucho dając dziewczynie do zrozumienia aby zdjęła scuoter, jeżeli mają szczerze rozmawiać. Gestami spokojnie zachęcał halfkę do rozmowy, sam uważnie słuchając. Z miny można było wywnioskować, że nie był zadowolony z tematu rozmowy ale nie złościł się za to na Vivian.

- Ta cała sytuacja, ta wiedza zatacza zbyt szerokie kręgi. Jest takie powiedzenie, że jak jedna osoba wie o sekrecie to wiedzą już wszyscy. Ta dziewczyna jest nieostrożna, jeszcze zaprzepaści wysiłki wielu miesięcy pracy.  Vivian muszę cię rozczarować ale ja już wyraźnie powiedziałem tej bogince, żeby mnie w to nie pakowała, ani tych biednych ludzi. Niezależnie od tego, kto siedzi na tronie problemy mieszkańców się nie zmienią. Zresztą tam może siedzieć tylko potwór, który będzie w stanie siłą i strachem zapanować nad elitarnymi rodami, bo przyznam szczerze że inaczej chyba się nie da. Nie chcę o niczym słyszeć, ani wiedzieć. Dla mnie to istne szaleństwo, raczej nie widzę tu miejsca na bohaterstwo. Zło znane zamienicie na nieznane i tyle. Już i tak jestem zły, że zmuszają do tego Kuro, a ten kretyn pójdzie na śmierć do walki z Zellem i nie odmówi. W zasadzie i my nie mamy na ten temat żadnych informacji. Jeśli jest jakiś plan to wiedzą o nim tylko Ci, co powinni, najwyraźniej uznano, że ani Ty ani Kaede nie powinnyście i to ma swoje plusy. Jeśli Red Cię awansował to miał ku temu powód, powinnaś być tam przy nim, bo w tej chwili nie jesteś mu pomocna ani bezpieczniejsza. Przy okazji gratuluję. A jak planujesz zabawę w szpiega to przestań, bo zabierasz się do tego od najgorszej strony. Przykro mi, ja Ci nie pomogę, rozmawiaj z pozostałymi, ktoś musi zaopiekować się tymi ludźmi, a zapewne zostanę z tym sam. Wybacz mi za tak wiele gorzkich słów.

Saiyanin nie złościł się na dziewczynę, tylko na całą tą sytuację. Kaede latała i rozgłaszała wieści o buncie, o którymi sami mieli mało informacji. To tylko kwestia czasu, jak powie niewłaściwej sobie, a Red zginie nim wszystko się zacznie. On sam miał na głowie mieszkańców wioski i próbował się już pogodzić ze śmiercią syna. W szufladzie biurka zapiszczał sygnał scuoter. Mężczyzna wyjął go i przeczytał rozkaz.

- Ech muszę lecieć na Namek.

Przetarł dłońmi oczy i w tej jednej chwili jakby się bardziej postarzał.

Pozostawieni sami sobie Hazard i Kuro postanowili dać wielkiemu wilkowi pić. Półmisek prawdopodobnie okazałby się zbyt mały, jak dla takiego brytana. Wlali wody do większego garna i postawili na ganku, Falcon dopadł do niego i wychłeptał wodę. Pies szybko powrócił do zabawy w gotino. Ganiał wszystkich z wywalonym jęzorem i przewracał, nawet nieco starsi też się z nim bawili. W końcu wpadli na pomysł użycia węża ogrodowego i podawanie wody prosto do wielkiej paszczy. Kuro traktował Hazarda, tak jakby dwa lata temu nic się nie wydarzyło. Ot znali się z widzenia w akademii i tyle. Stał niemalże jak ogłuszony, kiedy kompan opowiada mu o swoich powiązaniach z rodziną. Kuro o niczym nie wiedział.

- Tsuful to przeszłość, czasem żałuję że go zabiłem. To przez nas jego lud cierpiał, choć nie bezpośrednio ale czułem, że powinniśmy mu pomóc – mówił spokojnie nie do końca zdając sobie sprawę z ważkiego tonu słów, był zbyt zapatrzony w zdjęcie. Kojarzył wszystkie postaci ze zdjęcia, większość z innych fotografii i opowiadań ojca  Bezbłędnie wskazywał kolejne postaci  Tęsknie za wujkiem Nico. W zasadzie teoretycznie nie jesteśmy spokrewnieni. Nasza babcia raz sobie poflirtowała z pewnym halfem i urodził się mój ojciec. Niemniej jestem w szoku myślałem, że nie żyjesz, że zginąłeś z rodzicami. Dobrze pamiętam, jak twój ojciec sprał mi tyłek, za to że przypadkiem wylałem mu wodę na spodnie. Musimy porozmawiać z ojcem, innej opcji nie ma, przykro mi. A co do medalionów to wiem tyle, że należały do wszystkich głównodowodzących buntem wtedy, a Mukuro był prawą ręką i doradcą Zell`a nim stał się królem. Później, gdy wstąpił na tron noszono je z dumą ale po jego śmierci, zaczęły się prześladowania i medaliony zniszczono lub są pochowane. W domu są chyba dwa i ponoć wuj Nico też miał jeden.

Kuro nadal gapi się w zdjęcie ale ze wszystkich osób na fotografii przyglądał się głownie swojemu bratu i matce.
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Lut 24, 2015 4:16 pm
W czasie gdy cała reszta siedziała na  domku Kurokary czy też sparringowała na boku, June uganiała się za dzieciakami odpowiedzialnymi za kradzież jej ubrania. Się im zachciało kurde zrobić psikusa kobiecie, małe zboczeńce. Pewnie mają okres dojrzewania czy coś  w tym rodzaju, June o tym nie wie, została stworzona będąc już dorosłą,  przynajmniej fizycznie. Co do mentalności można podyskutować,  to już inna kwestia.
Uwaliła sobie stopy, jej mokre jeszcze ciało przyciągało kurz znacznie mocniej. No, ale nie tym się teraz przejmowała, zależy jej na tamtym stroju, bo to jest jej prawdziwy - jego wygląd utrzymuje się tak,  bo ma w sobie trochę magii June. Jeśli jej czar pryśnie, dzieciaki mogą coś wygadać dorosłym, a ci zaczną coś podejrzewać i knuć. Nie dobrze.
___- Ej! - krzyknęła za młodymi, którzy dali nogę za kamienie. Właśnie, kamienie. Podniosła parę małych kamyczków, które za chwilę przemieniła w słodkie karmelkowe cukierki  rzuciła jednego w ich stronę.  Przynęta podziałała, łapczywa saiyańska rączka chwyciła smakołyk. Uniosła jedną brew do góry, słysząc krzyki kłótni. Zaśmiała się pod nosem. -  Jeśli mi oddacie moje ubranie to dam wam tego więcej! - zawołała podrzucając cukierki do góry. W pewnym momencie przy jednym z podrzuceń poczuła jak coś przelatuje jej nad ręką, a wtedy cuksy zniknęły - No ej, kolejny złodziej... - mruknęła pod nosem nieco poddenerwowana i spojrzała co takiego jej podwędziło słodycze,  to był pies...?
___- Pieskom nie wolno jeść słodkiego,  mogą umrzeć.  - powiedziała do zwierzaka choć pewnie jej nie zrozumiał. Zauważyła, że dzieciaki odpowiedzialne za kradzież jej ubrania wychylały się w poszukiwaniu obiecanych cukierków. Niezauważalnie zrobiła więc kolejne i pokazała im by udowodnić, że nie kłamie. Te,  najwyraźniej uradowane pobiegły do demonicy dokonując szybkiej zamiany. Zwiały ze smakołykami. Spojrzała ponownie na psopodobnego.
___ - A ja Cię kojarzę. - powiedziała myśląc. No tak, przecież. On przyszedł wraz z Hazardem i tą żółtowłosą saiyanką. Nie przyjrzała mu się zbyt dokładnie, ale był tam, wśród dzieciaków, ukucnęła i pogłaskała go po czuprynie po czym udała się wraz z nim w stronę domku Kuro. Weszła powoli, cichutko po czym czmychnęła z powrotem do łazienki by obmyć brudne nogi. Wcisnęła na siebie strój, buty oraz saiyańskie rękawiczki po czym wyszła prosto, gdzie siedzieli nowi goście.
___ - June, June, latasz za dzieciakami zamiast wziąć się za coś pożytecznego. - podrapała się w tyle głowy ziewając - Ten pies... siedzi w korytarzu, dałam mu wody. - zakomunikowała blondwłosej dziewczynie po czym odwróciła się na pięcie i zeszła do salonu, a tam wygodnie siedząc, poddała się medytacji.
Mokre włosy wysuszyła za pomocą własnej KI, by nie moczyć swojego ubrania oraz materiału, na którym siedzi. Zamknęła oczy, głęboko medytując. Prawdopodobnie wszelkie próby komunikowania się z nią by spaliły na panewce, bo ta nawet nie myśli zareagować. Chciała się skupić na tym, czym kiedyś podzielił się z nią Hikaru. To się teraz przyda, mianowicie - telepatia.
Jak to Hikaru... no tak, musiała się skupić, oraz znaleźć kogoś by bezczelnie wtargnąć mu do umysłu w celu wysłania wiadomości - jakoś tak. Międzyumysłowy telefon/skype.
No i tak robiła, zgodnie z instrukcją. Badawczo wyszukała osoby, które akurat przebywały w gabinecie Kuro i to je obrała sobie za cel. Słyszała kawałek ich rozmowy. Nie sposób się domyślić, że chodziło o tą rewolucję na Vegecie, więc wiedzieli o wszystkim. Po głębszym skupieniu się postarała sobie coś pomyśleć lecz nie było reakcji z ich strony, więc próba była niezbyt udana. Po kilkunastu minutach spinania pośladów w końcu...

"Zmarłych możemy wskrzesić jak to było po Tsufulu!"


Kurcze, czy to nie za dużo informacji?

Trening End
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Lut 24, 2015 11:03 pm
Tak naprawdę, to Vivian spodziewała się tych słów. Dystans i ostrożność przychodzą wraz z wiekiem, entuzjazmem do buntu odznaczają się wyłącznie młodziki i żółtodzioby. Kurokara był wilkiem obrońcą i przewodnikiem stada – nie pośle na śmierć swoich ludzi, pokładając nadzieję w bohaterskim zrywie o wielkiej cenie. Vegeta nie jest utopią i nigdy nie będzie, nowy władca nie sprawi od razu, że planeta zacznie płynąć mlekiem i miodem. Jego postawa była jak najbardziej obiektywna… Pesymistyczna, ale idealnie pasowała do realiów rządów Zell’a i jego podobnych. Małpy w ryzach utrzyma wyłącznie silny i charyzmatyczny przywódca, budzący strach, ale nie szacunek. Jak to jest, że zbyt wiele osób myli jedno z drugim? To było smutne, że moc wyznaczała ścieżki istnienia. Bez niej, byłeś niczym. Zatargi z Królem były wystarczającą groźbą, by bać się reakcji by nie pogorszyć sytuacji. Z resztą, Kurokara był odpowiedzialny za swoją wioskę, za opiekę nad jej mieszkańcami… Byli jego rodziną. Vivian to w pewien sposób zabolało. Czy przez te wszystkie lata odcinając się od ludzi naokoło chroniła ich przed ewentualną stratą swojej osoby, czy tylko wygodnie pozbywała się balastu by nie martwić się o innych?
Przecież i tak się martwiła. Widok biedy, prześladowań oraz wrogości, choć był normą na Vegecie był niby sól na rany… Samo to, że było to normą sprawiało, że miała dreszcze. Idealistyczne pragnienie chciało pomóc w walce by zmienić sytuacje wielu, w tym tej wioski, choć odrobinę na lepsze… Zło znane na zło nieznane. Teraz starszy Saiyan zasiał w niej niepewność. Gdyby Kuro został królem, mógłby się zmienić, wszak władza nie to czyniła z ukoronowanymi… No i… Pozostaje kwestia czy wygrają, bo ich szansę rysowały się bardzo słabo. Nie mogą zostawić spraw tak jak są, ale zmiana nie zawsze idzie na lepsze. Zapanuje chaos. Mogą skończyć o wiele gorzej niż teraz, no i przecież… Ósemka nie bałaby się zginąć w walce, ani zginąć w racji czegoś dobrego, lecz… Jeśli sprawy przybiorą zły obrót, to zrobiłaby wszystko by uratować tych ludzi, nawet gdyby oznaczało to hańbę, śmierć i nienawiść tych, którzy jej choć trochę zaufali… Szlag! Chwilowe zaćmienie pragnienia bezkrytycznie idealnej zmiany przyprowadziło ją do tego domu, gdzie okazuje się, niewiele jej doradzą.
Słuchając Kurokary zaczynała mieć wyrzuty sumienia. To był przejaw nieostrożności, przylecenie tu i oczekiwania instrukcji… Szpieg z niej marny, taktyk również. Cholera. Nie jest ani pomocna, ani bezpieczna… Nie, bezpieczna nie jest nigdzie, to jej nie przerażało, ale świadomość, że jej praca się na nic nie przydaje było pewnym ciosem. Jeśli zginą, to Kurokara zostanie naprawdę sam. Wyrzuty sumienia zaczęły palić Ósemkę w środku. Saiyan poświęcił wiele dla bezpieczeństwa tej wioski, jeszcze jest świadom niebezpieczeństwa i wszystkich konsekwencji oraz będzie patrzył jak jego syn idzie na śmierć… Kuro mógł być dorosły i decydować o sobie, lecz rodzice zawsze będą odczuwać żal i stratę po dzieciach. Teraz bezwolnie patrzył jak chłopak idzie na pewnie stracenie.
- Przepraszam. – zaczęła cicho. – Nie powinnam Cię kłopotać, Sir. Chciałabym jedynie, by żyło się na tej strasznej planecie lepiej wszystkim, w szczególności takim jak mieszkańcy wioski, halfom, biednym… Każdemu. Niepoprawny idealizm, wiem. Powinno minąć z czasem… – wstała i odsunęła się o krok, patrząc jak wojownik wyjmuje z szuflady scouter. Spuściła głowę słysząc ostatnie słowa, w żołądku pojawiła się lodowa pustka. – To trudne, prawda..? Być oparciem dla tak wielu… Wrócę do Akademii i pomogę Trenerowi, postaram nie przysporzyć więcej kłopotów. Czy walka w tym pomoże czy siedzenie cicho w kącie, sprawdzę…
Zamknęła na moment oczy. To był jeden z tych impulsów, które ostatnio niepokojąco często pojawiały się u dziewczyny. Wsunęła dłoń w dużą i szorstką rękę Saiyana, ściskając mocno, nie mając już więcej do powiedzenia. Zrobiła krok w tył, zasalutowała już bardziej w żołnierski, lecz nie sztywny sposób Armii… Bardziej… Jak żołnierz oddający hołd komuś wyżej postawionemu, z czystego szacunku.
W następnej chwili siedziała sama przy rogu stołu w niewielkiej kuchni, wbijając nieprzytomne oczy w szklankę z wodą i zaciskając palce na ściankach. Słyszała chichoty oraz okrzyki, wesołe szczekanie Falcona oraz odległą pogawędkę Kuro i Hazarda. Potem kroki i cisza, rozmowa przeniosła się gdzieś, gdzie postronni nie będę niczego słyszeć.
Postronni… Tacy jak ona, prawda?
Ogień zgasł niemal doszczętnie w piersi. To, czego wysłuchała od Kaede i czego domyśliła sama pomogło rozpalić chęć do walki, lecz umiarkowaną – swoich wątpliwości była pewna, niemniej, pragnęła coś z tym zrobić. Teraz Kurokara podsunął jej kolejne czynniki oraz motywy, które sprawiły, że pragnienie poderwania się do buntu zmalało drastycznie. Ostatnie co Vivian chciała to to, by ucierpieli cywile, a to będzie nieuniknione. Poza tym… Czy to nie jest pewnego rodzaju ucieczka? Starszy wojownik miał rację. Jeśli dołączą do walki, nikt nie daje im gwarancji przeżycia, nawet tajemniczy przyrząd w wskrzeszania Ciasteczkowej Bogini. Ma zostawić wioskę samą? Zdać na łaskę Zell’a, przed którym nie będą mieli nawet jak interweniować czy uciec, o walce nie wspominając… I nie chodzi przecież wyłącznie o tę wioskę. Na całej planecie jest kilkanaście podobnych osad, większych czy mniejszych, bardziej lub mniej uciemiężonych. Czy wszystkim im przyjdzie zapłacić, bo zachciało im się walki o ich prawa?
Ósemka chciała pomóc… Nawet jeśli będzie to oznaczało bycie cicho jak mysz pod miotłą. Ogień nie palił i nie mówił by biegła już do walki, lecz teraz przypominał, że wszystko ma konsekwencje, poważniejsze niż wszyscy myśleli. Był to teraz skoncentrowany żar, skupiający się bardziej na ochronie tych, których powstanie zaboli najbardziej. Obalanie obalaniem, lecz władcę nie będzie obchodziła czyjaś niewinność. Wszyscy bez wyjątku pójdą do piachu. Nie można na to pozwolić…
Odsunęła szklankę, oparła łokcie o stół i schowała twarz w dłoniach.
To było gorsze niż starcia z Tsufulem. Tam bum! i musieli już walczyć, a przeciwnik miał tylko jeden cel – niszczyć. W tym przypadku planowanie i oczekiwanie źle działały na nerwy, no i przeciwnikiem był sam Król – silna, charyzmatyczna jednostka, wyrachowana oraz bezwzględna.
- Jak ja się w to wpakowałam… Co, Axdra? – szepnęła bezgłośnie pod nosem i potarła powieki halfka, nie mogąc pozbyć się ciężaru w piersi.
Wtem w progu kuchni pojawiła się rudowłosa, a raczej czarnowłosa Saiyanka, wykrzykująca… June? Vivian wlepiła w nią brązowe oczy zaskoczona i mrugnęła wolno. June! Mgła niepamięci rozwiała się, przypominając złotooką dziewczynę wśród zgliszczy, opętaną Tsufulem. Był tam Kuro, była i April i jeszcze inny brązowowłosy half, którego nie znała… Lecz przypomniała sobie, że to musiała być June – od tamtego dnia nie spotkała jej osobiście, lecz kilka razy słyszała jak o niej wspominano. Red również ją znał, na Ziemi, nad morzem powiedział jej o June i jej synu, tak samo jak o silnej energii, która ich zaatakowała. June była naprawdę silna, lecz demoniczną sztuczką musiała maskować KI i wygląd - była teraz przeciętnym wojownikiem Vegety. Sprytnie.
Ósemka skinęła tylko głową z wdzięcznością na wieść o Falconie i nie zdążyła się odezwać, gdy dziewczyna wyszła z kuchni. Halfka wypiła duszkiem szklankę wody i wyszła na korytarz, lecz psa tutaj nie było. Tylko pusta miska, otwarte drzwi i pokrzykiwania oraz szczekanie z podwórka mówiły o tym, jak z chwili wolnego korzystał wilczur. Uśmiechnęła się delikatnie kącikiem warg i stanęła na dłuższy moment w progu. Słońce Vegety barwiło na czerwono dachy chat oraz wirujący kurz. Trochę zajmie wybieranie tego tałałajstwa z grubego futra Falcona, lecz bawił się tak dobrze, że Vivian nie miała serca mu przerywać.
Pozostała jeszcze jedna kwestia… Chepri. Czuła tu jego Ki dobrych kilka godzin temu i teraz niepewność zżerała ją od środka. Chłopaka tu nie było, lecz była pewna, że tu zawitał. Tym, co ją gryzło, była sama ta obecność, bowiem coś wewnątrz paliło ją na myśl o czerwonowłosym. Coś chciało go mocno spotkać, nawet tylko zobaczyć. Pożegnanie nie było wcale tak odległe, lecz Vivian wiedziała, że przytłoczą ją zaraz obowiązki, bunt również nie pomagał w tej sprawie… Przecież ktoś, kto ją na pewien sposób irytował, podpuszczał, przypadkowo obejmował i wpadał do pokoju gdy w chwili słabości popłakała się jak dziecko, nie może być kimś, za kim odczuwa się tęsknotę… Nie powinien. Żołnierski dystans nie pozwalał na pogodzenie się z tym faktem zdystansowanej Natto….
Vivian postanowiła zapytać się jeszcze o coś Kuro, skierowała kroki na powrót do gabinetu Kurokary, łapała już za klamkę, wtem… Głos June zabrzmiał w jej głowie jak rozkręcony do granic możliwości wzmacniacz. Złapała się za skroń słysząc głośną wiadomość i zaklęła pod nosem, idąc od razu do salonu, skąd wyczuwalna była zmieniona energia demonicy.
- Nie tak głośno… – stanęła przed nią. – Jeszcze krew komuś z nosa pójdzie od takiej siły przekazu… O. – obtarła nitkę czerwieni spod nosa i odetchnęła głęboko, patrząc już spokojniej i czujniej. - June… – zaczęła wolno, jakby upewniając się, że jest to na pewno osoba o której myśli. – Pamiętasz, mnie może? Ósemka. Widziałyśmy się dwa lata temu na Vegecie, w Mieście Północnym, a raczej na tym co z niego zostało. Prosiłaś, bym nie zdradzała waszej obecności. – uśmiechnęła się kącikiem warg, przypominając prośbę dziewczyny. – Zapytali się kilka dni po posprzątaniu całej sprawy, czy widziałam kogoś jeszcze oprócz Kuro, April i Reda. Powiedziałam, że dobre duszki, co się oczywiście nie spodobało… A, właśnie…
Coś jej się przypomniało. Wytargała z kieszeni kapsułkę i otworzyła ją, zanurzając dłonie wewnątrz niewielkiej torby podróżnej. Szukała czegoś chwilę, po czym podała June trzy drewniane, kolorowe klocki.
- Byłam nie tak dawno na Ziemi, widziałam się z Redem. Poprosił, bym zajęła się tym na chwilę, z tego co wiem, należą do Twojego syna. – schowała torbę w kapsułkę, a tę włożyła na powrót do kieszeni. – Długo nie będę miała okazji odwiedzić błękitnego globu, lepiej, żebym oddała Ci je teraz. Jak to wszystko się uspokoi i wrócisz do domu, pozdrowisz ode mnie Reda i tego malucha?
Usiadła na kanapie i spojrzała na swoje dłonie. Drżały lekko.
Nie chciała mówić, że nawet nie wie czy przeżyje.

OOC ---> Początek treningu
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Lut 25, 2015 11:33 am
Post treningowy

Znienacka pojawiła się w domku, tuż przed Hazardem, którego nie znała. Jej twarz była piękniejsza, niż zazwyczaj, promieniała czymś ciepłym i przyjemnym. Odrzuciła na bok swoje włosy, które zalśniły w locie, a następnie opadły na jej plecy, odsłaniając oczy błyszczące jak u osoby zakochanej. Otarła długie rzęsy, z ostatniej łezki, po czym założyła ręce poniżej biustu, opierając się o ścianę.
Okrucieństwo Zella jest wielkie i nikt nie może czuć się bezpieczny. Przed nami ostateczny czas na zdecydowanie się, po której staniemy stronie.- ogarnęła kochającym spojrzeniem każdego wewnątrz. Nagle jej energia w postaci złotych motyli rozleciała się po całym domu, malując całe otoczenie tą barwą. Każdy, kto czul lęk, złość, niepewność, mógł nasycić się pozytywnymi emocjami, które wypłynęły z jej serca. –Zwracam się szczególnie osób z tej planety. Czy stać was na to, aby wierzyć, że jesteście bezpieczni mając takiego króla? Że nie zrobi prędzej, czy później wam krzywdy i waszym bliskim? Czy chcecie, aby wasze dzieci, wnuki, znajomi, cały czas czuli na plecach oddech lęku i poniżenia? Jak długo można stać na krze lodu i myśleć, że nigdy się nie roztopi?- ciągnęła spokojnym głosem, apelując do sumień. W motylach była siła, jak jeszcze nigdy, niczym wezwanie do sprawiedliwej walki. Dużo ją kosztowało przekazanie takiego wezwania, co odbijało się na grymasie bólu wypisanym na twarzy. Czuła, że będzie strasznie, być może ona sama zginie, ale była na to gotowa. –Wasi bliscy już mogą zostać manipulowani, przez podanie im eliksiru, który zamienia w bezmózgie maszyny. Kto z was będzie następny? Skoro Zell chce innych planet, czy nie zechce tej wioski? Zawsze muszą narodzić się bohaterowie, którzy otworzą bastion, palący iskrę, do wielkich zmian. Może się nie uda, ale ta iskra rozpali płomień u kolejnych, którzy nie zapomną o dumie wojownika! Być może polegniemy, jestem gotowa walczyć za was. Jest cień szansy, jest sojusznik i jego pomysł, jak nie spróbujemy teraz, potem może być za późno. Stać was na to, aby żyć w lęku? Stać was na myślenie przegranego? Pozwolicie, aby Zell okradał was z godności, z marzeń, z tego co kochacie i bliskich? Żeby zagrażał waszym domom? Teraz jest czas, abyście pokazali swój charakter!  Nie bójcie się! Niech lęk doda wam mocy i determinacji, nawet inne rasy pomagają, aby umocnić waszą siłę. Być może inni również staną do boju u waszego boku, tak jak ja to robię!- zakończyła wezwanie, próbując rozpalić serca, telepatycznym przekazem. Gdy już nieco ochłonęła, dodała spokojniej. –Jeśli ktoś chce zrezygnować, niech powie teraz, odtransportuje go gdzie będzie chciał i nikt nie będzie miał o to żalu. Byle by sam nie żałował, gdy pewnego dnia zadrży z powodu agresji króla Vegety.- jej przekaz zakończył się, a motyle wróciły do jej ciała, znów zostawiając pokój w dawnych barwach i formacie. -Powinniście wiedzieć, że naukowcy tej planety opracowali dwa eliksiry, podawane różnym wojownikom. Jeden służy stymulowaniu własnych lęków. Drugi zamienia w bezwzględnie posłusznego tumana, który robi tylko to, co mu karzą... Obawiam się, że podano ten drugi waszemu przyjacielowi Razielowi... Nie zdołałam porozmawiać z czerwonym trenerem, został wezwany wraz z April do króla... Żyją, ale nie wiem co tam zaszło... Może też podali jej płyn...- teraz każdy w domku wiedział, że to nie przelewki.
-Zrobiłabym dla was wszystko…- powiedziała, pochylając zasmucona główkę, miłość aż z niej promieniała, bezwarunkowo, dla każdego.
Oddaliła się trochę, przechodząc do stołu kuchennego, gdzie zaczęła nad czymś intensywnie pracować. *Przydałoby się pokazać im to o czym mówię…* rozważała opcje rozwinięcia tworzenia różnych rzeczy. Widziała wielokrotnie, jak jej rasa w zaświatach produkowała magiczną kulę, w której oglądali różne zdarzenia. Tak samo ta staruszka z Ziemi, która powiedziała jej o Karinie. Tylko jak… Umiała już wytkać z ki stroje, więc może… Wertowała w pamięci, aż doszła do jej kaioshina, który znikąd wyjął kartę kredytową. *Czy on miał kieszenie? Przecież w naszych strojach ich nie ma…* nagle uświadomiła sobie, że on stworzył ją na poczekaniu, tak samo jak później strój dla niej. Była oburzona, że nikt z jej rasy jej nie przygotowuje, a jedynie karzą się domyślać wielu rzeczy. *No to do dzieła, tylko co by tu…* rozglądnęła się po pomieszczeniu, analizując, czego tu brakuje. *Wazon…* pomyślała i wystawiła dłonie przed siebie, a motyle zaczęły tkać. Początkowo szło opornie, musiała naszkicować nimi w powietrzu coś na kształt formy, a następnie wypełnić ją materiałem. Coś jak drukarka. Jej twarzy zdradzała ogrom skupienia i motywacji, które wkładała w swój pomysł. Skoro nie zrobi czegoś tak prostego, jak wazon, to nie ma co myśleć o magicznej kuli… Wytężyła całą swoją moc, a motyli było coraz więcej w konkretnej formie. Gdy już powstała swego rodzaju makieta, dno pokrywał gliniany materiał. To było najtrudniejsze, twarde budulce były trudniejsze do wykreowania, niż zwykłe tkaniny. Mimo to chciała spróbować i jakoś to szło. Pot pokrył jej skronie, zagryzła wargi, dalej kreując kolejne elementy małego podarunku. W końcu udało się jej, wazonik stał na stole, przy którym pracowała, a ona uśmiechnęła się do siebie zadowolona z efektu. To jednak było za mało, aby była w pełni usatysfakcjonowana, inni bogowie kreują magiczne kule, ona też musi, to bardzo ułatwi ich misje… Zmobilizowana ambicją i miłością do innych, jeszcze raz zaczęła tkać w powietrzu kryształową kulę. Tym razem dużo łatwiej nabrała kształtów i materii, ale pozostawał ostatni element- musiała działać, tak aby być pożyteczną… Do gotowej kuli, zaczęła wprowadzać silną dawkę swojej energii, aby ja „ożywić”, dopiero gdy będzie w przedmiocie dużo z Kaede, będzie mógł on pełnić swoją rolę i pokazywać jej świat. Naładowała w nią sporo energii, wydawało się, że na tyle dużo, aby mogła nią manipulować. W końcu położyła ją na dłoni i spróbowała połączyć energie miejsca, z obrazem wyświetlanym  kuli. Niczym po antenie, przekaz został wysłany do osoby, którą… W jakiś sposób kocha… W kuli po jej niemałym wysiłku robienia za medium, pokazał się demon Red. Ucieszyła się go widząc, ale czy z nim było wszystko w porządku? Wydawał się dość dziwny… Jednak dzieciak, którym się zajmował, spokojnie pił mleko, więc chyba ok… Nagle kula się zniszczyła. Następnym razem będzie dłużej, ale była zadowolona i przekonana o nabyciu nowych umiejętności.

OCC: wbijanie 3 poziomu materialization i 1 poziomu Suisho-kyu


Ostatnio zmieniony przez Kaede dnia Czw Lut 26, 2015 1:45 pm, w całości zmieniany 1 raz
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Lut 25, 2015 2:58 pm
Nie wkurzać Ojca June - zakodował to sobie w pamięci, chociaż wątpił czy kiedykolwiek będzie miał okazję go poznać. Kuro najwyraźniej cała ta sytuacja rozbawiła, lecz Haz jeszcze przez jakiś czas był lekko otępiały, przez co nie dotarła do niego opowieść kuzyna o zamianie w 10 - latka. Dali Falcon'owi pić, po czym obserwowali chwilę jego zabawy z tutejszymi dzieciakami. Wreszcie mieli chwilę by porozmawiać. I od razu na Złotowłosego czekała prawdziwa bomba. To Kuro zabił Tsufula? Czy to oznacza, że to on uwolnił go od pasożyta? Wpatrywał się tępo przed siebie, próbując sobie przypomnieć cokolwiek. Wspomnienia pozostawione mu przez Katsu kończyły się na zabiciu Vernila. Coś musiało się dziać dalej, no bo jakoś musiał pozbyć się nieproszonego gościa, lecz nie miał pojęcia co się wtedy wydarzyło. Jednak teraz, znając prawdę i wytężając mózg, był w stanie dojrzeć przebłyski nowych obrazów. Kilka z nich wystarczyło, by potwierdzić to co powiedział Kuro. Nie mógł w to uwierzyć.
- Nie wiedziałem o tym - rzekł cicho - Nie zachowałem wszystkich wspomnień, nie pamiętam co działo się ze mną po walce z tamtą fuzją - podniósł wzrok i spojrzał na kuzyna - Ja...
Nie wiedział co ma teraz powiedzieć. "Przepraszam" za to, że sprawił jemu i pozostałym tyle problemów, czy "dziękuję" za uratowanie go przed pasożytem. Ukrył twarz w dłoniach. Jego rozmówca zaczął tymczasem wymieniać poszczególne osoby ze zdjęcia które mu pokazał. Kojarzył wszystkich, włącznie z jego rodzicami, a także Wujkiem Nico. Na wzmiankę o tym ostatnim, serce zabiło mu mocniej. Nie był w stanie poinformować go o jego śmierci, lecz wiedział, że i tak będzie musiał przekazać tę wiadomość Kurokarze. Bał się tego momentu, bo chociaż od śmierci Wujka minęło już parę dni, on cały czas odczuwał z tego powodu głęboki żal. Samo rozmyślanie o tym powodowało wewnętrzny ból, a co dopiero powiedzenie o tym na głos.

Zaciekawiły go szczegółowe informacje dotyczące pokrewieństwa ich Ojców. Wychodziło na to, że byli tylko przyrodnimi braćmi, ze wspólnej Matki. Nie ulegało jednak wątpliwości, że w żyłach obojga młodych Saiyan płynie krew Mukuro. A to czyniło z nich rodzinę, chociaż daleką.
- Moi rodzice zginęli na misji, nie było mnie z nimi - wyjaśnił - miałem wtedy 11 lat i od tamtego momentu moim wychowaniem zajął się Nico. Podobno kiedyś nasi Ojcowie mocno się o coś pożarli i nasze rodziny przestały utrzymywać ze sobą kontakt. Chyba faktycznie najlepiej będzie poczekać na wyjaśnienia Twojego Taty.
Ścisnął mocniej medalion, który nadal trzymał w ręce. Wychodziło na to, iż niebezpiecznie było pokazywać się z nim publicznie. Dla Hazard'a był on jednak pamiątką rodzinną i z chęcią paradowałbym z nim po ulicach. W końcu symbolizuje przynależność do rodu Mukuro, z czego był dumny. W międzyczasie przez korytarz przewinęła się June, która dorwała w końcu swoje ciuchy. Zignorował jej obecność, a rudowłosa udała się do salonu. Haz zaczął krążyć po pokoju.
- A co z tym całym buntem? Ósemka powiedziała mi, że szykuje się coś większego. Podobno Ty także bierzesz w tym udział. Ja... - w tym momencie jednak przerwało mu nagłe pojawienie się przed nim pewnej osoby.
Wystarczył krótki rzut okiem by dojść do jednego wniosku - byłą naprawdę śliczna. Długie, ciemne włosy, piękne oczy i kuszące ciało, które dodatkowo odważnie eksponowała. Złotowłosy zaniemówił. Nie mógł się powstrzymać by nie obrzucić nieznajomej długim spojrzeniem, podziwiając jej wdzięki. Dopiero po chwili zaczęła działać na niego przedziwna aura, wydobywająca się najwyraźniej z nowoprzybyłej. Poczuł spokój, wszystkie jego lęki jakby z niego uszły. Czy ona robi to specjalnie? Wyczuła w nim te negatywne emocje i zareagowała natychmiast? Przyjemne uczucie to fakt, ale przecież nie może tu tak stać i nic nie robić. W jego głowie rozbrzmiał jakiś głos. Komunikat był długi i miał na celu zachęcenie ich do walki. Hazard zastanawiał się czy słyszy to tylko on, czy wszyscy znajdujący się w tym domu, a może jeszcze więcej osób? Po wyrazie twarzy Kuro wywnioskował, że i on wsłuchuje się w jej słowa. Gdy skończyła mówić, Haz uśmiechnął się lekko i uderzył pięścią ściskającą medalion w otwartą dłoń.
- Mnie nie trzeba dodatkowo motywować - zawołał - Przybyłem tu po głowę Zella i zabije gnoja choćby miało to mnie kosztować życie!
Wyczuł, że Kurokara został sam. Ponadto dwie kolejne, niesaiyan'skie Ki zbliżały się do nich. Zaczyna się robić ciekawie. Spojrzał na Kuro.
- To jak, idziemy wypytać o szczegóły Twojego staruszka?
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Lut 27, 2015 12:18 am
- Vivien zaczekaj jeszcze – rzucił nim opuściła pomieszczenie. Idealizm nie jest zły ale pomyśl tylko. Jeśli nawet na tronie zasiądzie ktoś, kto będzie próbował przeforsować korzystne reformy i załóżmy, że mu się uda. To co dalej? Minęło 300 lat od zrównania praw saiyan i halfów i zalety są takie, że przynajmniej nikt Cię nie zabije za samo istnienie. Takie rzeczy wymagają czasu. A stary porządek i tak wróci. Jesteśmy Saiyanami, mamy we krwi walkę i dumę, nie ma dla nas innych zajęć. Jak sądzisz, jak długo wytrzymamy siedząc tu na tyłkach i nie walcząc, utrzymując mniejszą armię, rezygnując z krwawych misji. Najwyżej kilka lat. Sami się zatłuczemy i zeżremy, aż wśród nas samych pojawi się ktoś taki jak Zell i spuści nas ze smyczy, a wtedy będzie armagedon. Masz dobrego dowódcę, przyjrzyj mu się. Ratuje pojedyncze istoty, zabija ale stara się wybierać mniejsze zło. Wie, że nie zbawi świata ale wierzy w to, że jeden uratowany też kogoś uratuje i tak dalej i tak dalej. Powinnaś się od niego uczyć. Jak myślisz pasuje Ci wizja totalnego przewrotu do kogoś takiego jak on?  Na pewno jest jednym z ale nie jedynym i nie głównym prowodyrem zmian. Kaede zapewne zbyt wielu osobom już zdradziła jego imię, jak Zell się dowie to czego go wiele godzin koszmarnych tortur. Bądź tam przy nim i nie sprawiaj mu dodatkowych kłopotów. Lepiej dla naszej przyszłości byłoby, żeby ktoś taki jak Red, czy Ty przetrwali i zajęli wysokie stanowiska.  Poproś do mnie Hazarda bez Kuro na razie, muszę z nim porozmawiać.


Kurokara pozostawił dziewczynę z wieloma niewiadomymi i wieloma niedopowiedzeniami. Może zasugerował, że wie o rebelii więcej niż jej się wydaje, a może odciągał ją od bezsensownego uczestnictwa w rebelii i marnowania życia, gdy w przyszłości mogłaby osiągnąć znacznie więcej. Tymczasem Kuro dalej rozmawiał z Hazardem.

- W sumie to chyba dobrze, że nie pamiętasz. Chociaż i tak źle i tak nie dobrze, sam nie wiem co bym wolał. Wiem, że to farmazony co powiem ale postaraj się tak nie zadręczać. – klepnął kuzyna w ramię. No w każdym razie zadręczanie się nie uczni Twojego życia lepszym. Równie dobrze mogło paść na mnie. Co się stało i tak się nie odstanie. Wybacz pragmatyzm ale dobrze, że nie trafiło na kogoś znacznie silniejszego, a takich na tej planecie nie brakuje. Hm ... może to ja się za bardzo ze wszystkim godzę. Ojciec opowiadał mi, że ciągle kłócili się z bratem ale nie wyjawił szczegółów, zwykle mówił wymijająco i ogólnie, że mieli odmienne sposoby patrzenia na życie. A co do rewolucji to nic poza tym, że ma być nie wiemy. Co do udziału......... jak to mówią nie chcę ale muszę. Podobnie, jak z Tsufulem wszyscy oczekują, że to zrobię. – ostatnie zdanie wypowiedział tak cicho, żeby tylko Hazard mógł je usłyszeć.

W trakcie rozmowy i June wysłała im mentalną wiadomość, tak głośną, że aż się skrzywili. Kuro miał już coś odpowiedzieć ale usłyszał jak Hachi instruuje June, co i jak zrobić, więc postanowił się nie wtrącać. Kiedy skończyła podszedł do niej i odezwał się półgłosem, aby nie wyprowadzać z transu June i jej nie przeszkadzać. Przez chwilę zastanawiał się i zbierał w sobie, po czym wyrzucił w tempie karabinu.

- Widziałaś się może z April, co u niej? Jak się miewa? Jak się czuje? Nic jej nie jest? Co ona tam wyprawia?


Słuchał, choć uwaga mu się wymykała, po minie było widać, że coś poważnie rozważa i zbiera się na odwagę. Było to dla niego ciężkie wyzwanie.

- Słuchaj, pamiętasz o co prosiłem Cię na Ziemi? To już nieaktualne. Wiem, jak April kocha Ziemię i chciałem kiedyś spełnić jej marzenie o zamieszkaniu tam. Wszyscy maja wobec mnie oczekiwania. Ale niestety jak to wszystko się uda .......... to nie chcę jej tu na siłę przywiązywać, nie chcę żeby cierpiała i była nieszczęśliwa. Nie chcę jej wciągać w to gniazdo żmij.......

Na pewno Vivian domyśliła się, że chodzi o pierścionek. Kuro dla dobra i szczęścia April odpychał ją od siebie, sam do końca życia będzie nieszczęśliwym człowiekiem. Przynajmniej uważa, że to będzie dobre wyjście. April będzie bezpieczna i będzie żyć spokojnie na Ziemi, na pewno znajdzie sobie kogoś lepszego i kochającego, kto zadba o jej potrzeby. On, jako król zostanie swoim własnym więźniem, nie chciał takiego życia dla najukochańszej. Teraz April pewnie będzie na niego wściekła, tym lepiej i łatwiej będzie się rozstać.

W tym samym czasie, Hazard usiadł w gabinecie Kurokary. Mężczyzna zdjął z półki drewnianą skrzynkę i postawił na biurku nie otwierając.

- Hazardzie wiem, że masz wiele pytań i wątpliwości. Przykro mi, że nie mogę poświęcić Ci tyle czasu ile byś potrzebował ale mam rozkazy do wykonania. Zasługujesz na wiele wyjaśnień  Pewnie będziesz chciał dać mi w gębę i masz do tego prawo. Ech sam nie wiem od czego zacząć. Jesteś członkiem naszej rodziny ale pewnie chcesz wiedzieć dlaczego trzymaliśmy Cie od niej z daleka. Trochę w tym winy Twoich rodziców, którzy uważali, że nie powinieneś się bawić z takimi dzikusami, za jakich uważali obu moich synów. Po ich śmierci razem z Nico podjęliśmy decyzję, że lepiej żebyście mieszkali sami. Wiele osób i rodów czeka na naszą śmierć. Uznaliśmy po burzliwej dyskusji, że tak będzie dla Ciebie lepiej, będziesz bezpieczniejszy. Zabito z wielkim okrucieństwem jednego z moich synów, nie wiem czy jeśli ty byś tu z nami mieszkał, czy nadal byś żył. Nie oczekuję, że zrozumiesz, ani nie proszę o wybaczenie. Szczególnie po tym, co teraz powiem. To ja zabiłem Twoich rodziców. Nie jest mi lekko z tym brzemieniem.

Dalsza część rozmowy została zakłócona przez pojawienie się Kaede i jej przemowę.

- Ja nie chcę!
– odezwał się głośno Kuro. I co? To i tak nic nie zmienia. Teraz nawet przez sen Hikaru mnie trenował, aby posłać w paszczę lwa. Nie chcę nawet zbliżać się do niego ale wszyscy oczekują, że go zabiję. To chyba brzmi śmiesznie 25 -letni król ma trzymać w ryzach potężnych doświadczonych wojowników, w najlepszym razie w ciągu kilku miesięcy skończę z nożem w plecach i wróci stary porządek.

Przynajmniej Kuro wyrzucił z siebie ból, który ostatnio go trawił. Z gabinetu wypadł z hukiem Kurokara.

- Mam już dość Twoich propagandowych gierek. Powiem Ci jedno. Wiele można złego powiedzieć o Zellu ale za dobrą robotę dobrze płaci, a ta cała akcja spowoduje, że brzuchy pozostałych mieszkańców nie tylko tej wioski, nie będą bardziej pełne. Umrą, jeżeli zabraknie mnie i Kuro i raczej Ty się nimi nie zajmiesz. Dostałem rozkaz, że lecimy na Namek i nie obchodzi mnie, że to ci się nie podoba. Taką mam pracę od 60-ciu lat. Jestem mordercą i posłusznym tumanem od prawie 70-ciu lat i w jedną noc tego nie zmienisz.

W domku zapanowała złowieszcza cisza, motyle łatając uspokajały towarzystwo. Kurokara by zły, ale nie na tyle żeby zamierzać zrobić bogince krzywdę. Pilnował się ale ktoś zniknął. Kuro wbrew swoim słowom wypowiedzianym przy Vivian skorzystał z zamieszania i popędził April na ratunek.

- Hikaru zatrzymaj go, nim zrobi coś głupiego. Hazard idziemy, musimy porozmawiać.

Obaj mężczyźni wymienili tylko znaczące spojrzenia. W sypialni, Saiyan pakował się na wyprawę na Namek i rozmawiał z Hazardem.

OOC:
- Vi jeden ostatni post tutaj i lecisz do siebie, bo już zbyt mocno wstrzymujemy April
- Hazard pozadawaj maksimum pytań Kurokarze, bo w poście muszę już go wysłać poza wioskę, z części naszej wspólnej fabuły będziemy musieli zrezygnować - trudno.
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Lut 28, 2015 2:01 am
Uchyliła powiekę słysząc czyiś głos. Zlękła się trochę widząc krew lecącą z nosa dziewczyny. To była jej wina, przez co trochę zgłupiała.
___ - Wybacz. Nie panuję  nad sobą niekiedy. - powiedziała cicho ze smutkiem w głosie po czym westchnęła głęboko, nie zmieniając swojej pozycji nawet o milimetr. Obserwowała Vivian. Chyba nie przyszła tutaj tylko po to, by ją ochrzanić za zbyt głośny przekaz, co? Usłyszała, że... znały się. Podniosła wyżej powieki, czarne, paciorkowe oczy zabłysły. Przyjrzała się jej bliżej. Dwa lata temu, tsuful, Vegeta. No tak. To była ta dziewczyna, która walczyła z changelingiem - Dobre duszki. - uśmiechnęła się. Nie pamiętała zbyt wiele z tamtego okresu. Gdy zapanował nad nią ten glonojad, jedyne co czuła to pustkę, była zamknięta, nie miała żadnej kontroli nad swoim ciałem, które oddała. Pamięta jedynie ułamki chwil gdy odzyskała nad sobą kontrolę. Aż się wzdrygnęła i chwyciła za szyję, pamiętając, jak była ona wtedy pocharatana. Poderżnięta bezczelnie jak u świni. Ugh. Niemiłe uczucie.  No, i była tam tez Ósemka. Przytrzymywała ją. No tak, jakże mogła zapomnieć?
Obserwowała jak dziewczyna wyciąga jakąś kapsułę, a z niej znajome dla niej przedmioty. Trzy drewniane klocki z kolorowymi napisami. Należały do Shigo. Ale skąd ona je ma, kiedy, jak? Odpowiedzi pojawiły się równie szybko jak pytania. Red. A to cwaniak. Podarował je Ósemce by ta je dała June, ale dlaczego nie chciał wtedy zrobić tego osobiście? Ah, głowa tego demona jest pełna niewiadomych oraz ciekawostek. Shigo się wycwanił, wciskał w niego klocki jak popadnie, a potem najwyraźniej o nich zapomniał. No, ale nie ma co się nad tym dalej rozwodzić.
___ - Dziękuję. Pozdrowię ich i ucałuję. – uśmiechnęła się, przechylając głowę. To była wartość sentymentalna. Spojrzała na blondynkę, a raczej na jej drżące ręce spytała – Nie bój się, najwyżej umrzesz… ale potem wrócisz. – mówiła drapiąc się w tyle głowy. Nie była jakąś mistrzynią w pocieszaniu, ale to zawsze coś. Nikt tutaj nie powinien bać się śmierci, kiedy można kogoś wskrzesić. W razie gdyby coś poszło bardzo nie tak, można poprosić Red’a o pozbieranie siedmiu kryształowych kul i wrócenie wszystkich umarłych na Vegecie do życia. Tak to przynajmniej tłumaczyła sobie June, co działało, bo wszelki strach znikał. Nie ma oporów przed atakiem. Choć może to po prostu demońska natura chęci siania zamętu i rozwałki…
Wzięła głęboki wdech, po czym zamknęła ponownie oczy by dokończyć oczyszczanie swoich myśli. Było to bardzo trudne w tym towarzystwie, bo co chwilę ktoś się tu kręcił. Wpadł Kuro mówiąc coś do Ósemki. Z grzeczności nie ruszała się, mimo, że już nie było mowy o medytacji.   Chłopaka coś gryzło. Źle gryzło.

„Kuro… April będzie szczęśliwa tam, gdzie będziesz Ty. Tak było z Shigo gdy chciałam dla jego dobra odsunąć go od siebie. To nie jest wyjście, ona będzie cierpieć.”
Pomyślała. Te myśli miały być tylko dla niej, choć pewnie z rozbiegu wysłała to telepatycznie, ale kto wie. Może jednak nie.
Jakieś krzyki. Kuro zdążył czmychnąć stąd i kłócić się z Kaede, do uniesionych w gniewie głosów dołączył się również Kurokara. Co do czorta oni wyprawiali? Żadnego ładu na tej planecie.
Gdy Hikaru dostał polecenie/prośbę od gospodarza domu by dogonił swojego wnuka, June już wcześniej o tym pomyślała i rozmyła się w powietrzu, przepraszając wcześniej Ósemkę. Pojawiła się tuż przed uciekinierem, wymierzając mu cios prosto w brzuch.
___- Kuro… tchórzu, uciekasz? Dokąd? – warknęła wymachując ogonem jak poddenerwowany kot – Słuchaj. Nie wiem do końca o co w tym cyrku chodzi, ale wierz mi… jeśli przez was coś się stanie Ziemi to nie ręczę za siebie. Ja tu nie mieszkam, to nie mój dom, nie mój król. – cofnęła się o krok – Co to za wojownik, który ucieka? Jeśli jesteś tchórzem, boisz się walczyć… idź. Idź i nie wracaj. – prychnęła. Nie wiedziała czy mówi dobrze, czy trafiła w sedno sprawy, ale odeszła na bok nie chcąc się dalej wtrącać. Reszta należy do Hikaru.



Tsa, post był dłuższy, ale mi go zjadło i pisałam od nowa.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Lut 28, 2015 9:26 pm
Zginiesz, ale najwyżej wrócisz. Śmiechu warte.
Kurokara miał bezsprzeczną rację, lecz racją było również to, że potrzebowali zmiany. Nie chodziło tylko o władcę. Natury nie da się zmienić, małpy słynęło od wieków we wszechświecie jako okrutni wojownicy i tacy właśnie byli. Trafiły się wyjątki, lecz głównie z domieszką krwi ludzkiej, ale to nie zdawało do końca egzaminu. Vivian była spokojna, lubiła walkę, jednakże nie było w jej naturze wylewać krew nadaremnie i zabijać z czystej, brutalnej zachcianki, co nie świadczyło od razu, że wszystkie halfy takie są. W naturze małp leży pragnienie krwi. Jeśli zakazać im podbojów, zaczną wyrzynać się sami, a wtedy bratobójcze walki zaleją całą planetę posoką, jakby nie była już dość czerwona… Gdy pojawi się ktoś jak Zell, dając im możliwość skierowania agresji na zewnątrz, automatycznie obwołają go władcą i w jego imię zaczną odpracowywać lata duszonych instynktów drapieżcy – nikt nie będzie bezpieczny.
Może dla dobra wszechświata należałoby zniszczyć całą planetę..?
Nie. Wojownicy to większość, lecz co z dziećmi, matkami, osobami nie uwikłanymi w tę sprawę? Nie można pozwolić by tak jak w sprawie Tsufula, cierpieli tylko dlatego, że są Half-/Saiyanami. To tak jakby odstrzeliwać każdego lisa, bo jeden z nich zagryza kury w kurniku.
Potarła skronie, czując jak głowa jej pęka. W samotności robi się głupie rzeczy, dlatego nagłe odejście mogłoby skłonić Ósemkę do zrobienia czegoś głupiego. Niemniej, nie lubiła okazywać strachu czy własnej niepewności. Szczęśliwie June wydobyła z siebie ledwie kilka i to nieco ironicznych słów pocieszenia i na powrót wróciła do medytacji. Pozdrowię ich i ucałuję. Halfka nie sądziła, by Red uwierzył, że posłała mu całusa, pewnie speszyłby się niemiłosiernie gdyby June go od niej pocałowała… Jakoś zrobiło się jej przez ulotnym moment lżej w środku. Pogrzebała w kieszeni i znalazła ciastko, które demon dał jej na Ziemi. Mocno już nadkruszony motyl z kolorowym lukrem, barwami odpowiadając osobie, która stworzyła ów smakołyk. Nadgryzła kawałek. Było bardzo słodkie, nic dziwnego – Red uwielbiał słodycze. Nie spotka go pewnie prędko… Jak radził sobie ten wyrośnięty nad podziw chłopak, którego instynktownie traktowała jak bardzo silnego, młodszego brata? Niewiele można było nazwać z ich relacji jako „rodzina” lecz tak go właśnie Vivian widziała… Zjadła ciastko, w zamyśleniu wpatrując się w głęboką czerń nowego koloru włosów June i dumała w milczeniu. Demonica była bardzo piękna i odważna, skoro z nieznanych jej przyczyn zamierza walczyć w tejże sprawie… Choć mogła robić to interesownie, kogo to obchodziło? Każdy miał swoje powody do walki bądź ucieczki. A Vivian Deryth, po wysłuchaniu całych tych tyrad, rad oraz próśb, musiała uzasadnić to, co zamierza zrobić…
Kuro do niej podszedł. Mrugnęła zaskoczona, wyrwana z zamyślenia cichym głosem. Wstała z kanapy, nieco zaskoczona tą bezpośredniością i wysłuchała go bez słowa. Choć twarz miała jak zawsze czujną i nieprzeniknioną, to w tęczówkach błysnął smutek i pewnego rodzaju zrozumienie. Nie miała dobrych wieści… Co gorsza… Nie chciała ich przekazać, lecz musiała. Nie umiałaby kłamać w takiej sprawie. Przysunęła się bliżej, dotykając ramienia chłopaka i pociągnęła w drugi kąt pomieszczenia.
- Nie wiem dużo, widziałam April tylko przez chwilę… – mówiła bardzo cicho. – Zaraz po powrocie z Ziemi. Rozmawiała ze mną telepatycznie w gabinecie Trenera. Mówiła o misji jaką ma z Kaede, że nie pozwoli by armia zabiła kogokolwiek na Namek i, że chce powstrzymać Zell’a za wszelką cenę… To ona powiedziała mi o szczepionkach, które wykorzystuje wojsko. Pierwsza tworzy w głowie wizję strachu oraz najgorszych obaw, druga sprowadza żołnierzy do najgorszych maszyn, dławiąc ich wolną wolę. Mówiła bardzo chaotycznie, dodała na końcu, że dla niej jest już za późno… Nie wiem w jakim kontekście, przepraszam. Kazała mi uciekać, twierdząc, że rozpęta się bitwa. Kuro, przepraszam… Wygląda na to, że ten pierwszy zastrzyk jej podali… – nienawidziła siebie w tym momencie, gdy przynosiła niemiłe wieści. Odruchowo uniosła obie ręce i zacisnęła je na ramieniu Saiyana. – Nie uciekaj od niej. Ona nie zapomni o Tobie Kuro, skazujesz waszą dwójkę na cierpienie. Nie odcinaj się od niej, bo nie tylko Tobie będzie ciężko. April potrzebuję Cię bardziej niż kiedykolwiek i tęskni za Tobą. Będzie wam trudno w nowym otoczeniu, ale jestem pewna, że to marzenie jest niczym, jeśli będzie musiała wybierać między nim a Tobą. Woli Ciebie niż błękitny glob. Nie zamierzam oskarżać Cię o to, że Ciebie przy niej nie ma, bo różne rzeczy się dzieją i będą się działy, nie da się wszystkiego przewidzieć. Nie musisz jej na siłę przywiązywać, sama będzie chciał być u Twego boku, przecież kochacie się. Gdziekolwiek byście nie byli, jestem pewna, że razem wytrwacie, dlatego proszę. Daj sobie szansę na życie z nią. – dlaczego bolało ją każde słowo..? Może dlatego, że nieświadomie identyfikowała się z obawami Kuro. Przecież też odrzucała od siebie wszystkich, by nikogo nie ranić, tyle, że… Nie tędy droga. – Zrzucają Ci na kark taką odpowiedzialność, nie jest Ci łatwo z widmem Zell’a nad głową i pretensjami co do walki od wszystkich naokoło. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak jest Ci z tym źle… I nie mówię tego, by pogorszyć Ci nastroju. Też nie wiem co mam robić, lecz o ironio, nie chcą poszczuć mną władcy. Kuro… Porywamy się na coś bardzo wielkiego, właściwego, ale też bezpretensjonalnie głupiego. Oczekiwania to jedno, rzeczywistość to drugie. Nie wiem, jak wam mam pomóc, może nie samą walką czy atakiem, lecz jeśli będę mogła, zrobię to. Chcę się skupić na tym, by jak najwięcej osób przeżyło i w razie czego… Nie dosięgnęły ich konsekwencje. Jeśli zabraknie Ciebie i Twojego ojca, jeśli zapanuje chaos na planecie, chcę zrobić wszystko, by jak najwięcej osób przeżyło. W tym też nikt mi nie pomoże, ale przysięgam Ci, że tak zrobię.
Cisza po jej słowach zapadła ledwie na pół sekundy, gdy już znana Vivian energia pojawiła się w domu Kuro. Bogini pojawiła się w mieszkaniu, jej głos oraz obecność złotych motyli upewniły dziewczynę w tym stwierdzeniu. Utkane z Ki skrzydełka niosły ciepło i otuchę, lecz reagowała pewnym sprzeciwem, czując je przy sobie. W obliczu niebezpieczeństwa i nadchodzących walki z trudem dawało się znaleźć ukojenie… Jakoś nieświadomie coś w duchu mówiło jej, co przyniosłoby spokój, lecz zamknęła w sobie głęboko to wrażenie ciepła.
Coś się w niej skręcało w środku od słuchania kolejnych słów Kaede. W kółko to samo. Posyłanie ludzi na śmierć w imię dobra i lepszego jutra, ignorując wszelkie konsekwencje, a potem podsumowanie całego zabiegu, jako ich własnego wyboru. Każdy chciałby żyć w szczęściu, a rozwijanie przed nim świata idealnego nakręca ich do walki, w której szansy nie mają. Żyją w upokorzeniu, biednie, z trudem, ale żyją. Nie jest to życie niewolnicze i do końca beznadziejne, mają rodziny, bliskich, znajdują radość w najdrobniejszych rzeczach. Może nawet są szczęśliwi. Ten stan jest co prawda straszny, bo tkwią w okrutnym systemie, który w każdej chwili może przehandlować ich życia przez jeden kaprys… Jednak bunt pogorszyć może sprawę. Może być o wiele gorzej... Może być i lepiej, lecz szanse są jak 1:7. I Vivian całe życie przełykała obelgi, wyzwiska i uciemiężanie tylko z powodu jasnej czupryny. Wytrwała, jednak, kosztem wielkim, który dopiero zaczynała rozumieć, lecz… Wytrwała.
Kuro natychmiast wypalił co sądzi o ich sytuacji i Natto mu się nie dziwiła. Sama była przerażona. Zaraz… Raziel? Coś mu podali? Dreszcz przebiegł po kręgosłupie Vivian. Kaede tym razem przesadziła… Mówiła o rzeczach o których nic nie wiedziała. Tłumaczyła, że słyszy błagania i płacz każdej modlitwy, gdy tak naprawdę nie rozumiała faktycznego stanu rzeczy. Rozpacz rozpaczą, jej powody i rzeczy do których zmusza to inna rzecz. Kurokara dokładnie ją podsumował, a halfka musiała aż zacisnąć pięści, bo zaświerzbiła ją dłoń. Idealizm kontra doświadczenie, ktoś z zewnątrz przeciw rozeznanemu w ustroju Vegety żołnierzowi.
- Przestań… – zwróciła się do Bogini, patrząc na nią nieprzyjaznym i smutnym wzrokiem. – Przestań. Walka została już wymuszona i na pewno się odbędzie. Pójdziemy na nią. Nie masz prawa, mącić w głowie ludziom, którzy nie mają szans w buncie, na których może się to odbić wyłącznie źle. Jak śmiesz, mówić w kółko, że to dla naszego dobra, gdy to tylko pogorszy ich sytuacje, twierdząc na końcu, że sami będziemy musieli o siebie zadbać. Umywasz ręce jak najgorszy tchórz, podjudzając do walki, by zostawić nas w samym chaosie. To nie ja będę musiała zapanować nad czymkolwiek, to wasz świat i wasze prawo do szczęścia. Prezentujesz nam szczęście, do którego mamy ślepo biec po trupach. Mamy do niego prawo. Co z tego, jeśli ono kosztuje tysiące istnień, które nawet nie wiedząc o całej sprawie?! – poczuła dobrze znaną gorycz w sercu. – Jeśli tak ma to wyglądać, to zabij mnie tu i teraz. Wole zgnić niż mieć na sumieniu wszystkich tych ludzi. Moje decyzja jest taka. Nie widzę siebie z moją marną siłą w buncie, lecz gdy będę mogła pomóc, pomogę, wystarczy słowo. Zwij mnie tchórzem, mam to gdzieś. W przeciwieństwie do Ciebie Bogini, zamierzam zrobić wszystko, by jak najmniej ludzi dotknęły skutki powstania i by mogli żyć w miarę spokojnie i pewnie.
Z tymi zimnymi słowami usunęła się pod ścianę. Wiedziała już, jak ciężko musi być ojcu Kuro, jakie trudy musi znosić jej Trener. I nikt tego nie docenia. Słowa podziękowania to wszystko, co mogą dostać. Spuściła głowę, czując jak w domku zrobiło się zamieszanie – Kuro znikł z pokoju, June grzecznie ją przeprosiła i poleciała za nim, Hazard wraz z Kurokarą wyszli. Zerknęła jeszcze na zajętą dziwnymi ćwiczeniami Kaede, po czym bezszelestnie weszła do kuchni.
Serce podjechało jej do gardła. Bała się strasznie… Łzy cisnęły się pod powieki, gdy zdawała sobie sprawę, że robi się coraz gorzej. Na domiar złego… Był ktoś, kogo nie chciała widzieć martwego, nawet jeśli da się umarłych ożywić, nie zniosłaby widoku kogoś, do kogo poczuła nić sympatii. Wystarczyły sceny z ataku Tsufula, nawiedzające ją co noc, serce by jej pękło… Vivian wytargała coś z kieszeni, złapała ogryzek ołówka i kartkę, nabazgrała coś szybko i zostawiła dwie rzeczy na blacie. Zerknęła na żałosny znak swojej bytności w tym miejscu, lecz nie było jej na więcej stać. Zwłaszcza, gdy zaprzedała życie sprawie, do której do końca nie była przekonana. Nie mogła być pewna niczego i to było najgorsze. Niepewność, jak oczekiwanie na wyrok śmierci.
Bez słowa pożegnania wyszła przez okno, lekko lądując za domem Kurokary. Wyjście po angielsku nie było w jej stylu, nie miała jednak sił na najzwyklejsze Do widzenia. Nie cierpiała ich ostatnio…
Falcon hasał beztrosko wśród dzieciaków, jednak na jej widok przechylił pytająco łeb. Wystarczyło jedno skinienie, by ten polizał po policzku każdego smarkacza, czym wywołał masę chichotów oraz jęk, po czym podbiegł do Ósemki. Przyklękła przy wielkim psie i objęła go za szyję, chowając twarz w futrze.
Co innego było być bezsilnym z braku mocy, co innego gdy każdy ruch kosztował czyjeś życie.
- Przepraszam Cię Falcon, ale pora już iść. Trener nas potrzebuję, a tutaj się nikomu nie przydamy. – podrapała go za uchem, podsunęła ciastko i wstała. – Czeka nas trochę pracy… Nie mogę pozwolić sobie na to, by przez moją głupotę coś się stało Redowi. Wygląda na to, że mam z nim więcej wspólnego niż sądziłam…
Falcon towarzyszył jej przez kilka minut, gdy pieszo, skierowali się na koniec wioski, z drugiej strony niż z tej z której przybyli. Wbiła dłonie w kieszenie, ściskając je w pięści. Przyszłość malowała się niepewnie i nie bała się śmierci… Bała się tego, że przez ich głupotę ucierpią Ci, co nie powinni. Psychika wojowników przez ten stres zostanie nadwyrężona, nie mówiąc o innych czynnikach. Z miejsca Vivian czuła się słaba, mała i oklapła. Nieco zaczepny błysk w jej oku znikł, pozostawiając przygaszone, puste spojrzenie.
Gdy dwie sylwetki, dziewczyny i bojowego wilka rozmyły się wśród piachu, Ósemka wzbiła się do lotu, ciągnąc za sobą telekinezą nieszczęśliwego Falcona.
W domu Kurokary, na zszarzałym ze starości blacie kuchennym tkwiła żółta, szklana kulka i złożona pod spodem na czworo karteczka, z nabazgranym w pośpiechu imieniem Chepri.

OOC
[zt] ---> Korytarz
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 02, 2015 2:39 pm
Po treningu Kury stwierdził, że ma póki co fajrant, tak więc zrobił sobie herbaty w kuchni i usiadł na fotelu w salonie. Niestety zaraz zjawiło się mnóstwo ludzi przez co nie było spokoju. Straszny harmider utrudniał sen, a właśnie postanowił urządzić sobie sjestę.... Odrzucił ten hałas skupiając się na kolorze ścian salonu oraz popijaniu herbaty. Trwało to jakiś czas, Hikaru wprowadził się w stan zbliżony do snu, choć jednak nie spał. Gdyby coś zagrażało bezpośrednio jemu lub komuś w osadzie zareagowałby... Przez większość czasu jednak nie było potrzeba się unosić, panowała atmosfera napięcia, ale to wszystko. Skoro but miał nastąpić niedługo to nic dziwnego. Mistic był świadkiem gorszego zamotania.

To jasne, że Kuro się niepokoił, skoro to on miał być przeciwnikiem króla... choć nie wiadomo było tego na pewno. Królem Vegety mógł być ktoś zaradny, silny-bez wątpienia- ale nie musi być tak zły. Małpy dawno przestały być totalnymi dzikusami. To znaczy dalej zachowywali się jak dzikie zwierzęta z drzazgą w łapie... ale to nie to co było za czasów Tsufuli. Znają się na technologii i są gotowi na zmiany. Może nowy król zmieni rasę sayan na cywilizowaną... przestaną podbojów. Dobry władca mógłby nawiązać kontakty handlowe z innymi planetami zamiast je podbijać... to oczywiście da się zrobić. Wymaga poświęceń i czasu na zaufanie takich planet. Nie było jednak niemożliwe. Bycie wnukiem mistica miało swoje konsekwencje bez wątpienia. Zell chciał go zlikwidować od samego początku, może wiedział o jego drzewie genealogicznym ? Pozbył się jego brata.... Kurokara wzywał.

No właśnie, apropos Kury... młody sayan wybiegł z domu chwilę wcześniej wykrzykując coś tam o tym, że świat jest zły. Parę osób krzyknęło za nim by go zatrzymać, ale to chyba nie wiele poskutkowało. Hikaru wstał z fotela i użył shunkainido by pojawić się tuż przed biegnącym sayanem. Już stała bok June pod przykrywką małpiego ogona.

- Co tu się wyprawia ? Na chwilę zostawiam Cię w spokoju, a Ty już chcesz zrobić jakąś głupotę ? Teraz nigdzie nie pójdziesz. Nie czas na ruch z naszej strony. Poczuł aurę miłości od której zrobiło mu się mdło, była tu boginka. Co ona znowu zrobiła, że Kuro tak się wzburzył ? Z trudem utrzymywał zawartość żołądka na swoim miejscu, ale skupiał się na wnuku. Nie mógł pozwolić by zrobił coś głupiego. Nie w przeddzień powstania.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Mar 03, 2015 11:40 pm
Wysłuchał pokrzepiających słów kuzyna. Słyszał to już wiele razy - "to nie Twoja wina", "Weź się w garść", "To przeszłość, musisz iść do przodu". To jednak wcale nie było takie proste. Oczywiście doceniał to, miło wiedzieć, że nie przez wszystkich jest skreślony. Ale jego życie już nigdy nie będzie takie samo. Wszystko wywróciło się do góry nogami tego feralnego dnia, gdy Tsuful postanowił go wykorzystać. Nie był już tą samą osobą, kroczył zupełnie inną ścieżką. Co nie znaczy że gorszą. Były jeszcze osoby na których mu zależało, a dopóki ma się kogoś takiego, warto żyć. On się jeszcze nie poddał. Miał ciężkie chwile, lecz wrócił. Jest tutaj z jasno określonym celem. I nie spocznie póki go nie zrealizuje.

Najwyraźniej i żywot Kuro nie należał do najłatwiejszych. Po wypowiedziach innych wiedział już o co mniej więcej chodzi. Przed dwoma laty udało mu się ochronić Vegetę przed Tsufulem, więc i teraz oczekiwano od niego, że rozprawi się z wrogiem. Haz co prawda nie znał prawdziwej mocy chłopaka z bródką, ale skoro ciąży na nim taka presja, to musi być naprawdę potężny.
- Widzę że też nie masz łatwo - westchnął - no ale co zrobić. Wiesz jak to mówią: "Z wielką mocą wiążę się wielka odpowiedzialność" - zacytował sztucznym, niskim głosem, kreśląc w powietrzu palcami cudzysłowy - Ale możesz liczyć na moją pomoc. Pewnie sporo mi do Ciebie brakuje, ale zrobię co w mojej mocy żeby pozbyć się Zell'a.

Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Został wezwany przez Vivian do gabinetu Kurokary, który w między czasie wyskoczył z niego by opieprzyć nowoprzybyłą za jej "propagandowe gierki". Kuro wyleciał z domu, a w ślad za nim ruszyła June. Ósemka najwyraźniej opuściła ich już wcześniej, a sądząc po kierunku w którym podążała jej Ki, wracała do Akademii. Został sam z Panem domu. Czuł się nieco dziwnie, bo niby pierwszy raz widział tego człowieka na oczy, a był z nim spokrewniony. Przyrodni brat jego Ojca, w zasadzie mógłby mówić do niego "Wujku". Uznał, jednak, że najlepszym rozwiązaniem będzie zwracanie się do niego per Pan. Gdy tylko usiedli naprzeciwko siebie, młody Saiyan nie mógł się powstrzymać i od razu wylał z siebie potok słów.
- Może mi Pan opowiedzieć coś więcej o naszym rodzie i o Mukuro? Podobno wielu chciałoby naszej śmierci, dlaczego? O co chodzi z tym całym rytuałem? Wie Pan coś o przepowiedni dotyczącej Kuro i mnie, o złotym i srebrnym?
Wypowiedział to wszystko niemal na jednym wydechu, kładąc przy okazji na biurku medalion i sztylet. Gdy skończył, wziął głęboki oddech, bo aż zakręciło mu się w głowie. Mężczyzna pewnie nie spodziewał się, że zostanie zasypany taką ilością pytań. Nim odpowiedział, zaczął mówić o czymś nieco innym. O tym dlaczego złotowłosy nie miał kontaktu z resztą rodziny, dlaczego zamieszkał z Nico. O śmierci jednego z synów Kurokary. Haz spuścił wzrok. Wiedział o tym od Trenera, lecz teraz usłyszał to od Ojca tego chłopaka. Nie próbował sobie nawet wyobrazić jaki to ból. Może w jakiś sposób byłby w stanie to zrozumieć, gdyby miał normalne kontakty z rodzicami. No właśnie, jego rodzice...

W pokoju zaległa głucha cisza. Hazard wpatrywał się przez chwilę w przyszywanego Wujka, będąc pewnym że źle usłyszał. "To ja zabiłem Twoich rodziców". To jakiś żart? Mimowolnie zacisnął pięści. Był kompletnie oszołomiony. Nie spodziewał się usłyszeć tutaj czegoś takiego.
- Co...?
Kurokara wstał i wyszedł. Haz dopiero po chwili zorientował się, że został sam. Oddychał szybko. W jego głowie zaczęły się przewijać obrazy z dzieciństwa, Matka i Ojciec, ich metody wychowawcze przez które nieskończoną ilość razy miał łzy w oczach. Nawet teraz... Nie kontrolował tego, po prostu poczuł pojedynczą łzę spływającą po policzku. Pochylił się, kładąc głowę na kolanach. Załkał cicho. Nie miał pojęcia dlaczego ta wiadomość spowodowała u niego taką reakcję. Przecież nawet wtedy, gdy Nico powiedział mu o ich śmierci nie czuł smutku. A teraz? Zupełnie się rozkleił. Może miało to związek z tym, że dowiedział się prawdy? Że zostali zamordowani przez kogoś kogo może nie darzyli sympatią, ale komu w jakimś sensie ufali, nie spodziewając się zagrożenia z jego strony? Nie był teraz w stanie głębiej się nad tym zastanowić. Był teraz mieszanką najróżniejszych uczuć: złości, smutku, żalu, rozczarowania, zaskoczenia, niedowierzania. Nie potrafił wybuchnąć gniewem, co zapewne skończyłoby się zawaleniem domu. Teraz nie byłby w stanie walczyć, zadać nawet pojedynczego ciosu.

Nie wiedział ile czasu tak siedział. Czy minęła godzina czy może ledwie 2 minuty. Podniósł głowę, nie otwierając jednak oka. Nie wydobywała się już z niego ani jedna łza, policzki był suche. Trochę czasu musiało jednak minąć. Nie czuł dłoni przez ciągłe ściskanie ich. Jego oddech uspokoił się nieco. Wstał. Porwał z biurka medalion i sztylet, po czym wyszedł z gabinetu. Skierował się schodami w górę i po chwili był w pokoju Kurokary. Ten najwyraźniej szykował się do podróży. Hazard stanął w progu, opierając się dziwnej pokusie wbicia ostrza w plecy mężczyzny. Gdy ten w końcu odwrócił się i spojrzał mu w twarz, wykrztusił z siebie:
- Dlaczego? - dopiero po chwili kontynuował - Ja... wiem jacy byli, jeszcze pamiętam jakie piekło mi zgotowali, ale... do cholery... DO JASNEJ CHOLERY TO BYŁ TWÓJ BRAT! TO BYŁA TWOJA RODZINA! JAKBYŚ SIĘ CZUŁ GDYBY KURO ZAMORDOWAŁ SHIRO, ALBO NA ODWRÓT?! CO CIĘ DO TEGO SKŁONIŁO, ODPOWIADAJ!
Pojedyncze wyładowania elektryczne pojawiły się wokół jego ciała. Jednak nie był w stanie do końca nad sobą panować. Uspokoił oddech, wpatrując się z rozmówcę wzrokiem pełnym nienawiści. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że miał na twarzy identyczny grymas co jego Ojciec na chwilę przed śmiercią. Kurokara zapewne tego nie przeoczy. Skóra zdarta z Ojca.

OCC:
Trening start
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Mar 05, 2015 12:08 pm
Koniec treningu

Siedziała samotnie w kuchni, wsłuchując się w głosy innych. Zbeształ ją już każdy, tak jakby to ona była zła. Nostalgia ogarniała jej serce, ale wstrzymywała się przed jakąkolwiek reakcją. Zamknęła oczy, odpływając się w otoczeniu. Jej energia stała się jednością z wszechświatem, w skutek czego jej ciało znajdywało się nadal w jednym miejscu, ale energia przestała być wyczuwalna. Po chwili otworzyła zamknięte oczy, w których teraz odbijał się układ wielu galaktyk. Wpadła w trans, zapełniając serca wielu modlących się osób drobnym ukojeniem. *To ja nie myślę o przyszłości co?* pomyślała, zaczynając egzystować na całkowicie innym poziomie. Jej dusza unosiła się w galaktycznej przestrzeni, odpracowując boską orkę, zaniedbaną ostatnio przez społeczność Vegety. Nie czuła kompletnie niczego, stając się współczuciem i miłością wśród stworzeń rozsianych na całym wszechświecie. Prawda była taka, że to oni nic nie robią aby ulżyć innym. Pozwalają na zło i zacieranie marzeń własnej rasy.  
Dla osób w domku, wyglądało to na zwyczajne zamknięcie się w sobie młodej kaio. Postanowiła nie marnować już sił na uspokajanie ich i przekonywanie. Wydarzenia potoczą się już niedługo szybciej niż kiedykolwiek w ich życiu. Co dalej? Myślała o przyjaznej pustelni gdzieś na Ziemi, mogłaby totalnie oddać się utrzymywaniu ładu, działając na odległość. Ale powinno się zabrać śmiertelnikom magiczne ułatwienia, wtedy docenią o co tak naprawdę toczy się gra… W każdym razie będzie musiała postarać się o awans, dający jej większą moc. Odrzucona miłość dziwnie smakuje… Myślała przez moment, że ma tu przyjaciół… Tak naprawdę powinna przywyknąć do samotności. Całe życie Kaede takie było, już za młodu, gdy jej opiekuna zabił demon, a ją wypędzono z planety bogów. Dorastała poza domem, z dala od rasy, tak jakby była tajemnicą, której należy się wstydzić. Potem awans na przyboczną, ale Kaioshin raczej nie był zainteresowany jej pracą… Nawet gdy jest kaio wszyscy ją pomijają. Uśmiechnęła się do siebie na myśl o wspomnieniach. *To zadziwiające, że umiem kochać…* Pustelnicze warunki, uczyniły z niej właśnie takiego boga, którego potrzebuje świat. Dziękowała losowi za to, że sama doświadczyła cierpień, bo dzięki nim może doskonale solidaryzować się z potrzebującymi. Czuje głód miłości odrzuconych. Jednocześnie jest absolutem, który nie potrzebuje odwzajemnia.. Wystarczy jej ciche wspieranie serc szukających szczęścia i wiedza, że jeśli dobrze wybiorą, po śmierci dostaną miejsce, gdzie nic im nie będzie groziło. Nigdy więcej bólu i lęku, ale już za życia zasługują na drobne sygnały i wsparcie.
W końcu wybudziła się z transu, upewniając się, że jej zastrzyk uczuć doleciał do najbardziej oddalonych stron. Wszyscy gdzieś pomknęli, goniąc nie swoje pragnienia. Czy zrobią to, co doprowadzi ich do marzeń, czy obiorą ścieżkę upadku? *Zobaczymy jak sobie poradzą beze mnie skoro tego chcą…* przeciągnęła się na krześle, kreując kolejną magiczną kulę, w której mogła obserwować poczynania grupki.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Mar 07, 2015 12:48 am
Na nic nie zwracał uwagi, nie słuchał żadnych głosów. Po prostu leciał do April. Co zrobi jak doleci, nie miał pojęcia. Nagle przestał myśleć o tym, że jego pojawienie się na terenie Akademii będzie oznaczać kłopoty dla niego. Zatrzymał go dopiero nagły cios June ....... potężny, aż zgiął się w pól. Trzymając się za brzuch wylądował w takiej pozycji na piasku.

- Macierzyństwo Ci służy. Dawno nie poczuł tam silnego i celnego ciosu. Zwymiotował skonsumowane wcześniej ciastka. June zatrzymała go kawałek od wioski, więc było ich widać, a zarazem nie dało się usłyszeć o czym rozmawiają.

- Gdybym miał możliwość to zapakowałbym wszystkich i osiedlił na innej planecie. To nie tchórzostwo, to przetrwanie. Tu chodzi przede wszystkim o tych ludzi. Jeśli mielibyśmy walczyć w centrum miasta na Ziemi, zrobiłabyś to samo. Nie rozumiem, czemu chcecie dla wyższych celów unieszczęśliwić April i mnie. My nie mamy królowej, a do tego April jest halfką, tutaj to bardzo źle. Przez resztę życia będę drżał co sekundę i zastanawiał się, kto i jak chce nas zabić, a szczególnie ją. Nie chcę życia w ciągłym strachu i wiecznej walce ze wszystkimi. To tak jakbym kazał Ci zabić Shigo w imię wyższego celu, bo nie wiadomo, jak rozwinie się jego moc i co z nią zrobi. Tak wszechświat będzie bezpieczniejszy. Chrzanić wszechświat, umarłabyś z rozpaczy. Dlaczego nas na to skazujecie? Zresztą obiecałem April, że nie będę się pakował w takie akcje.

Byli jak rodzeństwo, twardo mówili sobie szczerą i brutalną prawdę. Było miedzy nimi wiele spięć ale na swój dziwny sposób dbali o siebie nawzajem. Chwilę później przybył Hikaru i także zaczął go ochrzaniać. Powiedział tylko June, co miał do powiedzenia, z dziadkiem nie dyskutował. Mistik spętał go telepatycznie więzami. Saiyan był niczym zawinięty w kokon i tak został zawleczony do domu. Po drodze aż iskry z niego się sypały, gdy mentalnie walczył z Hikaru starając się przerwać więzy. Dla mistika była to umysłowa zabawa, natomiast Kuro aż się pocił ryjąc twarzą po piasku ciągnięty spokojnie do domku. Zmęczył się na tyle, że siedział związany na podłodze niczym jeniec większość złości mu przeszła.

Tymczasem Kurokara rozmawiał na górze z Hazardem.

Mężczyzna spokojnie zareagował na złość młodzika, pakując swoje rzeczy poskładane po żołniersku w kosteczkę.

- Uspokój się teraz to już nic nie da. Wiesz, jak się wściekasz z wyglądu przypominasz ojca. Na szczęście masz inny charakter, Nico zawsze opowiadał o Tobie jak najlepiej i bardzo mnie to zawsze cieszyło. Wiele razy toczyłem w myślach tą rozmowę z Tobą i nigdy nie znalazłem dobrych słów. No to może od początku. Twój ojciec był ode mnie młodszy o 3 lata ale był silniejszy. Jako, jako starszy miałem po ojcu zajmować się wioską i to od zawsze było kością niezgody miedzy nami. On miał inną wizję przyszłości na wzór Saiyan sprzed tysięcy lat, czyli słabych czeka śmierć. Wiele razy podkopywał mnie w oczach ojca aby tak się stało. Ojciec został zabity notabene przez mieszkańców i to matka podjęła decyzję. Miałem wtedy 17 lat, on 14 z wściekłości wyprowadzi się i wstąpił do Akademii ale to nie powstrzymało go od knucia. Nadal było sporo utarczek miedzy nami, cóż. Bagatelizowałem je nieco, miałem wystarczająco dużo problemów i pracy tutaj. Mniejsza, ciężko mi przejść do meritum. Było wiele powodów śmierci Twojego ojca. Między innymi jego podwładni nawet mi oddali wszystkie swoje pieniądze, abym go zabił. Kłóciliśmy się już nie tylko o wioskę ale i o Twoje wychowanie. Za każdym razem, kiedy próbowałem ingerować w zemście pod moją nieobecność tłukł moich synów. Wszystko jako tak samo wyszło. Polecieliśmy w trójkę na misję, taki rozkaz. Twoi rodzice zaczęli się kłócić, nie ingerowałem pokłócą się wymienią kilka ciosów i uspokoją. Nie wiem, jak to się stało, to była tylko chwila, on jakoś uderzył Twoją matkę i złamał jej kręgosłup. Wściekłem się i zaczęliśmy walczyć. Był silniejszy ale ja dzięki ciężkiej pracy dla mieszkańców byłem wytrzymalszy. Wygrałem, to był gorzki smak zwycięstwa. Twojej matce można było tylko ulżyć, nie dolecielibyśmy na Vegetę. Czasem zastanawiam się, czy  ktoś nas specjalnie tak wysłał.  Tak to było. Co do reszty twoich pytań. Mukuro był jednym z głównych osób planujących i kontrolujących bunt, więc obecna władza automatycznie uważamy, że jego potomkowie maja to zapisane w genach, bo tak i już. Nie ma co dyskutować niestety. O przepowiedni wiem, skoro pytasz to zapewne też słyszałeś. Gdzie o niej usłyszałeś? Kuro ją usłyszał na Ziemi i o dziwo on jest tym srebrnym, co mnie martwi. Przypuszczam, że musi wiedzieć o niej więcej osób i mój drugi syn Shiro był tym złotym i dlatego zginął. Takie rzeczy zwykle idą w parze, chociaż musze przyznać, że póki nie zobaczyłem jego srebrnych włosów w aurze SSJ, to nie wierzyłem w ani jedno słowo. No i nie mamy żadnego tajnego rytuału, raczej taki symboliczny dla dorastających członków rodziny. Tak jest związany z owymi nożami. Hikaru możesz przywlec tu Kuro!

Gdy Saiyan położył na łóżku tą samą drewnianą skrzynkę, którą wcześniej postawił przed Hazardem na biurku. Kuro pojawił się z miną jak gradowa chmura. Kurokara wyjął ze skrzyni coś owiniętego w szmatę  Dotykając przez materiał rozłożył 4 wojskowe noże. Każdy wyglądał identycznie i tak jak ten, który trzymał w ręce Hazard, a Kurokara nosił przy pasie.

- To noże z rzadkiej stali, zrobione na zamówienie na Kanock. Po jednym dla każdego potomka. Dla Was obojgu oraz Shiro i Keruru. Ta stal ma ciekawe właściwości. Wyjął swój nóż z pochwy i podał rękojeścią Hazardowi, na drewnianej rękojeści znajdował się napis „Łaska”. Dźgnij nim Kuro. Obaj chłopcy aż skamienieli, byli tak zaskoczeni słowami saiyana. Mężczyzna sam się zorientował, że ich przestraszył i ścisnął swoja ręką zdawałoby ostre jak brzytwa ostrze. Nie było ani kropli krwi. Ta stal rozpoznaje swojego właściciela, którym może być tylko jedna osoba. Jeżeli będzie próbował go użyć ktoś inny, ostrze będzie tępe. Ta stal karmi się krwią, im więcej jej wypije tym nóż jest ostrzejszy. Na szczęście ta stal nie jest głodna ofiar, krwią zwierząt też się zadowoli. Kuro jesteś starszy będziesz pierwszy daj dłoń. Kurokara zabrał z ręki młodszego saiyana swój nóż i ostrzem przejechał przez środek dłoni syna. Teraz wybierzesz jeden z noży, może jakiś Cię przyzywa, chwyć za rękojeść, krew zostanie wchłonięta i nóż zapamięta swojego właściciela. Po dobie na rękojeści pojawi się napis symbolizujący jedno z obliczy sprawiedliwości. Możecie oboje mieć takie same napisy, albo odmienne. Hazard teraz Ty.

Kiedy wszystko zostało wyjaśnione, Kurokara schował pozostałe noże i dokończył pakowanie. Zszedł na dół do dziewczyn. Przez ostatnie chwile myślał o tym, co powiedział Kaede i może trochę zbyt ostro ją potraktował. Z drugiej strony niczym kwoka chronił swoje pisklęta.

- Dzieciaki grzeczni bądźcie, żadnych dzikich imprez. Kaede rozumiem, że chcesz dla nas jak najlepiej ale daj tym, co chcą zrobić to po swojemu. Jesteśmy dziwną rasą i mamy swoją kulturę i prawo. Nie wszystko jest idealne, ani takie jak powinno być ale mówi dużo o nas. Może macie, tam gdzie mieszkasz jakąś książkę o nas czy coś, poczytaj i pokombinuj coś tak, żeby pasowało. Spróbuj zrozumieć nasz dziwny punkt widzenia. To tak jak w wojsku, idę na wojnę powinno się wiedzieć jak najwięcej o przeciwniku. Lecę na Twoją planetę i nie wiem, co tam będę robił ale pewnie nic dobrego. Powiem tylko tyle, że jakbyś zaproponowała mi lepszą i stale płatną pracę, to poszedłbym za Tobą, a tak cóż. Nie bierz tego do siebie. Jestem prostym żołnierzem. A co do nadchodzących wydarzeń jest takie powiedzenie: „Jak chłopów kupa to i Herkules dupa”.

Zasugerował tym, że mają szansę na pokonanie Zella, pożegnał się i ruszył w stronę Akademii po rozkazy.
OOC: Jutro jeszcze dodam, jakieś pojedyncze kosmetyczne zdania. April zapraszam do nas Very Happy

Trening start.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 4 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 4 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 09, 2015 4:03 pm
To co działo się ze mną po spożyciu mikstury, a raczej jej wstrzyknięciu było nie do opisania. Ciężko to jakoś opisać, ale wydaje Ci się jakbyś to co robił było naprawdę słuszne. Kolory Ci się odwracają i to, co było dobre nagle staje się złe, zaś to co złe wydaje się słuszne. Leciałam do Kuro, a raczej do jego wioski, aby rozprawić się ze złymi rzeczami, a tak przynajmniej myślałam. Byłam sterowana czymś silniejszym niż mogłam sobie wyobrazić. Nie czułam, co jest złe, a co dobre. W zasadzie nie czułam kompletnie nic oprócz gniewu. Żadnych pozytywnych uczuć, emocji. Nie pamiętałam jak smakuje miłość, nie wiedziałam w zasadzie czym tak naprawdę jest. Oddział, który leciał razem ze mną chyba też był tak otępiony, nawet nie pamiętam… teraz z biegiem czasu trudno jest opisywać to co czułam, bo po wszystkim nie wiedziałam co się ze mną działo, a co dopiero opisywać moje jakiekolwiek odczucia. Leciałam i miałam tylko jeden cel, zabić. Wkrótce zbliżyliśmy się do wioski, a ja nakazałam, abyśmy resztę przeszli pieszo. Nie wiem dlaczego tak postanowiłam, co mną kierowało, ale ostatni kilometr podążaliśmy pieszo. Szłam na początku tego korowodu licząc, że uda mi się rozprawić z tym, co tutaj się dzieje. Zell był moim królem, a oni działali przeciwko niemu i powinno ponieść za to konsekwencje, nie wiedziałam czy to ten środek tak na mnie działa, ale wstąpiła we mnie niesamowita pewność siebie, w moje umiejętności. Stanęłam przed domkiem czując więcej energii niż się spodziewałam. Bez żadnych oporów weszłam po prostu do środka. Mogę tylko sobie wyobrazić jakie miny musieli mieć pozostali. Wkracza osoba, która gdzieś zniknęła, na dodatek bliska dla nich, ale pozbawiona emocji. Wpatrywałam się w każdego po kolei, po czym mój wzrok pozbawiony jakiejkolwiek pozytywnej cząstki spoczął na nim.

- Jesteś aresztowany – powiedziałam machinalnie – W imieniu króla Vegety jesteś aresztowany za zdradę Vegety oraz za sprowadzanie obcych jednostek na naszą planetę.

Nazwałam osoby, które były mi bliskie ,,obcą jednostką’’ i nawet nie ugryzłam się w język. Poznawałam prawie wszystkich, ale to nie byłam ja. Poprzez moje czyny i słowa odpowiadała całkiem inna osoba, osoba która została zakażona czymś złym. W każdym z nich widziałam złą istotę, taką które chciałaby skrzywdzić króla, który był dla mnie wszystkim. Nie widziałam w nich nic złego. Oddział za mną stał trochę nieśmiało, ale był gotowy do walki.

- Macie prawo zachować milczenie, król już wie o waszych zamiarach i nie popuści tak łatwo tym razem. Złamaliście już tyle dekretów, a on nie może tego dłużej tolerować! To nasz władca, a Wy tutaj zbieracie się i knujecie przeciwko niemu – mówiłam ciągle tym samym tonem, nie wiem czemu powiedziałam, że Zell zna ich zamiary skoro tak nie było, ale moja cząstka był wciąż we mnie i dostarczała mi tych informacji. Dobrze, że nie palnęłam wtedy niczego takiego chociaż w obecnej sytuacji strasznie tego żałowałam. Cierpieliby, bo Zell na pewno wydałby na nich wyrok śmierci i zajął się osobiście, mieliby odpowiednią karę za swoje czyny...



Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 09, 2015 6:10 pm
___ - No kurwa... - zaklnęła siarczyście kiedy tylko do pomieszczenia weszła April. To, co działo się wcześniej nie było, aż tak ważne. Przemilczała słowa Kuro, choć się z nimi nie zgadzała. Nauczyła się z czasem kontrolować swój niewyparzony język i pewne informacje zachowywać dla siebie. Poszła w całkowitym milczeniu za Hikaru, który go wtargał po ziemi do domu. Westchnęła. Chłopak przypominał jej teraz Shigo, który się rzucał bo nie dostał cukierka przed mlekiem. Potem… coś się działo, lecz dziewczyna wyłączyła się nie widząc w tym wszystkim nic interesującego. Przeszukiwała myślami ziemię, napięcie tam ustało, a Red dał sobie radę. Całe szczęście.
Nagle głowę demonicy przeszył impuls. Dziewczyna skrzywiła się na twarzy, a potem otworzyła szeroko oczy, najwyraźniej czymś przerażona. Wyczuła nadciągające niebezpieczeństwo. Choć leciała tu April, to… coś nie było w porządku, jej energia nie była taka sama jaką ją zapamiętała. Natychmiast podniosła się z podłogi na równe nogi, będąc w pełni gotowości na najgorsze.
No i …

___ - No kurwa… - wracając do sytuacji z początku… po wypowiedzeniu pierwszych już słów z ust April wiedziała, że ktoś jej namodził coś w głowie, ona nie byłaby zdolna do takiej suchoty, przecież spędziła z nią rok w TC, więc poznała ją – Zapłacisz za to głupia małpo. – miała na myśli oczywiście Zell’a, ale wyszło to tak, jakby powiedziała to do April. Warknęła, a następnie rozmyła się w powietrzu, pojawiając za dziewczyną. Zwinnymi ciosami w kark obezwładniła dwóch dryblasów obok dziewczyny, po czym pojawiła się przed nią, by zadać jej cios z kolanka prosto w brzuch. Na pewno jej to nie zabije, ale otumani na chwilę.
___ - KURO! – krzyknęła. On powinien się nią zająć.

„ DRAGOT! NETHER! Ale już!”

Wysłała telepatyczną wiadomość do demona. Gdzie on się szlajał z Cheprim  gdy są  potrzebni?! Dammit. Powinna wymieść resztę tych małp z wioski nim narobią szkód. Więc się nie patyczkowała. Skoro już wszystko wyszło na jaw – jak powiedziała April (choć ciekawe jakim cudem Zell się dowiedział?) – to nie było się co powstrzymywać. Nim Dragot załapał, że June krzyczała do niego o zarzucenie jego techniki, to ta w mgnieniu oka po kolei wysyłała wszystkich żołnierzy daleko poza wioskę. Jednych kopała jak szmaciane piłki, drugich posyłała jak latawce za pomocą kiaiho – wszystko zrobiła w ciągu minuty, była ekstremalnie szybka. Zleciała na ziemię wymachując ogonem. Rozkojarzenie i przymus użycia siły doprowadził do tego, że częściowo jej wygląd wrócił do normy. Konkretnie to oczy oraz ogon. Nie zauważyła jednak tego. Obserwowała okolice by w razie czego obronić mieszkańców wioski przed kolejnym napadem.
___ - Kici kici, taś taś.

OOC
Nie będę niepotrzebnie lać wody, sorki. xd
Sponsored content

Wioska Kuro - Page 4 Empty Re: Wioska Kuro

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito