Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Wioska Kuro

+12
KOŚCI
Kuro
Raziel
Ósemka
Hazard
Khepri
Colinuś
Kanade
April
Red
Hikaru
NPC.
16 posters
Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wioska Kuro - Page 3 Empty Wioska Kuro

Pon Lut 17, 2014 9:03 pm
First topic message reminder :

Wioska znajduje się na obrzeżach Czerwonej pustyni. Liczy około 300 mieszkańców, z czego 90% to Half-Saiyanie szukający schronienia przed prześladowaniem ze strony saiyan czystej krwi. Większość chat zbudowana jest z gliny pomieszanej ze słomą, rzadziej z cegieł. To sprawia, że z dala nie widać dokładnie jak jest dużą. Bardziej okazalsze domki należą do żołnierzy i kupców, których w wiosce jest niewielu. Uliczki i obejścia są skromne i czyste, wszędzie biegają chude umorusane piachem dzieci. Domy budowane z najtańszego surowca wskazywały na stan majątkowy mieszkańców. Ponad 60% mieszkańców dysponowało zbyt niskim poziomem mocy aby mogli zostać przyjęci do akademii. Większość z nich żyje skromnie wiążąc jakoś koniec z końcem. W wiosce jest karczma, szkoła itp.

Dom Kuro znajduje się w zachodniej części wioski. Przed domem tkwią dwie flagi. Jedna z symbolem Vegety, natomiast druga z symbolem rodowym.

Wioska Kuro - Page 3 Judff7

Wioska Kuro - Page 3 Jb05j5

Wygląd domku Kuro w przybliżeniu. Dom zbudowany jest z czerwonej cegły, nie ma śniegu i kwiatków w oknach Very Happy

NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Paź 16, 2014 5:09 pm
Milcząca cisza trwała, a od napięcia było tak gęsto, że można by je kroić nożem. Kurokara zgromił się w duchu, że tak szybko zaufał nowo przybyłej. Zwykle taki nie był, cechowała go ostrożność i rozsądek. Nie wiedział czemu czuje spokój wobec tajemniczej dziewczyny. April łypała na niego wyraźnie wściekła ale mężczyzna nie miał o to pretensji, z jednej strony nawet przyznawał jej rację. Jego zdaniem młoda halfa musiała się jeszcze dużo nauczyć o życiu. W tej chwili spokojnie mogła kłaść na szalę swoje i bez konsekwencji podejmować ryzykowne decyzje ale on musiał dbać nie tylko o sobie ale o ponad 300 innych istnień. Nie bez powodu symbolem rodu był wilk, zwierze stadne, a Kurokara jako samiec alfa musiał dbać o swoje stado.

- Oczywiście, że możesz tu zostać, czuj się jak u siebie w domu. Tu Ci nic nie grozi ale uważaj, Saiyanie nienawidzą przedstawicieli innych ras, dlatego będąc tu musisz przestrzegać dwóch zasad. Po pierwsze będziesz chodzić w uniformie, a po drugie ja tu rządzę i się słuchasz.

Zabrzmiało to trochę ostro i obcesowo, Kuroraka nadal udawał nieco twardszy ton ale wszytko co robił było dla dobra dziewczyny. Uniform pomoże wtopić się w tłum, a tworzywo z którego jest wykonany ochroni dziewczynę przed skwarem. Natomiast druga zasada dotyczyła strickte bezpieczeństwa i Kaede i okolicznych mieszkańców. Mężczyzna założył, że przybyła nie zna małpiej kultury i sposobu bycia, wiec lepiej będzie, jeśli się go posłucha.

- April będziesz tak miła i przyniesiesz naszemu gościowi czystą pościel do pokoiku na górze i użyczyć jeden uniform.

- Postaraj się zrobić z niej half-saiyana dla jej bezpieczeństwa – powiedział telepatycznie do obu dziewczyn. Włosy to nie był problem ale już odcień skóry mógł przyciągnąć niepożądane spojrzenia i kłopoty. Wyciągnął spod zlewu miskę i nalewał do niej wody z kranu. Boginka w myślach zarzuciła go gradem pytań.

- Tym co są na Namek wystarczyłoby zapłacić, to co robią to ich praca. Ci żołnierze też mają swoje rodziny i chcą po prostu mieć co do garnka włożyć, no przynajmniej 60% z nich. Mój oddział ma teraz wolne, więc obstawiam, ze pozostały dwa oddziały, te poszukujące. Skoro ich jeszcze nie wykryliście, a siedzą tam z pól roku to raczej nie ma się czym martwić. 22 Saiyan raczej nie jest w stanie Wam zagrozić. Problem polega na tym, ze nawet jeśli nie chcą robić tego co robią to nie mają wyboru, bo inaczej zginą oni lub członkowie ich rodzin. O żadnej rebelii nie ma co myśleć, członkowie najsilniejszych rodów są tu elitą. Nie ma sensu posyłać na śmierć tysięcy cywilów. A pomoc? Saiyanie są n to zbyt dumni. To wszystko jest zbyt pogmatwane

Skończył nalewać wodę i wziął kilak szmat. Możliwe, że jego słowa uspokoiły nieco boginkę. Saianie siedzą na Namek i kombinują ale to nie znaczy, że zaatakują już jutro.Wychodząc odpowiedział jeszcze.

- Niczego się nie boję. Nieraz w życiu postąpiłem dobrze i sprzeciwiłem się. Za to zabili mi zonę i jednego syna. Za moje nieposłuszeństwo mordowali jednego syna na oczach drugiego, a mnie nawet wtedy nie było na Vegecie. Nie mogłem mu pomóc. Nie licz na dużą pomoc, mam dla kogo żyć.

Usiadł na werandzie i zaczął czyścić zbroję z krwi. Teraz Kaede miała obraz okrucieństwa panującego króla. Mężczyzna od lat nosił na barkach brzemię winy śmierci osób, które kochał. Jeżeli boginka rozejrzałaby się po domu dostrzegłaby tu i tam wiele zdjęć, na których były przeważnie 4 osoby – Kurokara, Saiyańska kobieta i dwie małe identyczne małpki, miniatury Kuro.
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Paź 17, 2014 3:44 pm
Westchnęła głośno. Tylko to ja na razie pozostało. Wiedziała jedno, że musi pomóc Bogince, nie może tak tego zostawić, ją, te wszystkie niewinne istoty, które będą skazane na śmierć. W jakim celu? Aby się wzbogacić? Nigdy nie lubiła tej planety, nie utożsamiała się z nią, z jej mieszkańcami. Zawsze była inna, zawsze też zdawała sobie z tego sprawę. Na początku próbowała to sobie wytłumaczyć tym, że ma ziemskie korzenie. W końcu jej matka pochodziła stamtąd. Ile by dała, aby ją zobaczyć. Była tu jako mała dziewczynka i pamięta ją jak przez mgłę. Nie była brunetką, miała piękne, długie blond włosy, ale oczy- takie same jak ona. Wracając do sprawy! Jednak poznała tutaj wielu halfów i nie byli tacy jak ona, byli tacy jak oni. To ona była jednostką wybijającą się, jednostką, którą powinno się zdusić w zarodku, pewnie zrobiliby to, gdyby tylko o tym wiedzieli, co w niej tak naprawdę drzemie. Zawsze poprzez ten aspekt czuła się gorsza od pozostałych, ale już dawno zrozumiała, że przez to może czuć się tylko i wyłącznie lepsza.

- Nie wiem, czy możesz mówić do osoby, która jest Bogiem, ale... no dobra, już idę. – do Kurokaki mówiła przez ,,Ty’’, już dawno do tego przeszła, ale uważała, że odzyska w stronę Kaede była nie na miejscu. Poszła posłusznie na górę, wyjęła pościel z szafki. Jak zwykle wszystko było idealnie poukładane, lubiła bardzo porządek i stonowanie. Zaczęła zakładać poszewki i chwilę pomyślała. Czy Bogowie w ogóle chodzą spać? Bardzo ją to nurtowało, będzie musiała ją zapytać o to. Wykonała posłusznie polecenie i wyciągnęła jeden ze swoich, nieużywanych uniformów, powinien być dobry, a przynajmniej tak jej się wydawało.– Kaede! Przygotowałam wszystko, będziesz w pokoju, w którym kiedyś był Red, jak będziesz czegoś potrzebowała idę pod prysznic, a potem będę na dworze.

Chciała zaakcentować, że jeżeli będą chciały porozmawiać gdzieś w odosobnieniu o poważnych sprawach, to będą musiały to zrobić z daleka od innych, nie martwiła się o nic, przecież Bogini spokojnie wyczuje jej energię, a ona znała miejsce, do którego nikt nie przychodzi i nikt go nie zna, oprócz niej i Kuro. Sama wolnym krokiem poczłapała się w kierunku łazienki na krótki, zimny prysznic. Marzyła od dawna o takich zwykłych warunkach. Wyszła szybko wycierając się w ręcznik i ubierając się w świeżo wyprany strój. Włosy miała mokre, ale wyszła na zewnątrz. Naszły ją myśli, że Kaede, trzeba będzie trochę pomalować, bo jej karnacja będzie rzucała się w oczy, ale czy ona się zgodzi? Czy osoba boska przystanie na takie ludzkie traktowanie? Trudna sprawa, oddaliła się kawałek i usiadła, aby trochę wypocząć i czekać na swoją przyjaciółkę. Już od jakiegoś czasu, tak właśnie ją tytułowała. Była istotą, którą podziwiała i chciała chociaż trochę być taka jak ona.

- Kaede, mam plan. Nie mów nic, nikomu, po prostu powoli rób teraz coś, a potem wyjdź jak gdyby nigdy nic do mnie. Zapiszemy się do akademii, tak najszybciej trafimy do elity i wyżej. Niestety nie do końca wiem, gdzie znajdują się Ci wyżsi rangą, a to jedyna okazja, aby się dowiedzieć. Wiem Bogini, że to poniżające, zwłaszcza, że będę musiała się lekko podrasować, ale to jedyny sposób. Tutaj nikt nam nie pomoże. – wysłała wiadomość mentalną do Kaede, niestety ktoś zakłócił jej spokój...


Będę w niedzielę wieczorem, więc pewnie odpis zrobię w poniedziałek.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Paź 19, 2014 12:57 pm
Przez jakiś czas zdawało się, że cała boskość z niej prysła. Była bardziej jak zagubiona dziewczynka, która daje się prowadzić. Potakiwała bez słowa, gdy dostała nowe wdzianko i pokój. Cały czas pogrążona w myślach jak pomóc małpom, jej braciom oraz jak odwdzięczyć się Kurokarze. Może zacznie klasycznie, od dobrego posiłku? Musiała złożyć zamówienie na szybką i dyskretną dostawę, z pewnością któryś z demonów mógłby na chwilę się wyrwać z zaświatów i dać jej co tylko potrzebuje. Najgorsza była myśl, że każdy tutaj stracił kogoś bliskiego przez bezwzględność władz Vegety. Mogłaby choćby na chwilę połączyć ich z ukochanymi, ale wtedy odkryje się na dobre… Nie była pewna, czy to jaj pomoże, czy zaszkodzi.
Wkrótce została sama w pokoju i z własnymi troskami. Czy na pewno może wciągać April w to wszystko? Teraz chyba nie ma wyjścia i powinna dać się poprowadzić swojej bohaterce… To boska tradycja, że każdy ma swoich herosów, których jedynie wspiera i świadczy swoim autorytetem przed władzami. Od lat sprawy wszechświata były załatwiane bardziej przez śmiertelników. Ona sama zaczęła coraz bardziej wierzyć w ich siłę, nabierać przekonania, że są dobrzy i z kochającym sercem, a to może pokonać nawet największe ciemności. Potrzebują tylko kogoś stabilnego, kto pokarze im drogę i w chwilach trudu przemówi do serca tak, jak potrzebują.
-Cześć Daro. Mógłbyś mi dostarczyć składniki do ciastek? Potrzebuje wyżywić saiyan, więc rozumiesz… Tak na oko z wagon…- przekazała jednemu z kotów na swojej planetce w zaświatach. On świetnie wiedział jak to zrobić. Załaduje ile trzeba, po czym przebiegnie się do Enmy, a ten wyśle go do Kaede. –Niestety będziesz musiał trochę pozostać ze mną na Vegecie, bo nie wybieram się jeszcze do zaświatów…- mogła rozkazać, lecz jej głos był pełen prośby, a towarzysz mógł odmówić. Mimo wszystko, nie zrobił tego, a nawet się cieszył z czasu spędzonego z młodą kaio.
Teraz przed nią najgorsze i najciekawsze… Musiała wyzbyć się swojej dumy i założyć coś innego, niż luksusowy mundur shinów. Niebawem miała zostać kadetką w akademii, a więc wdzianko to tylko mały element transformacji, którą będzie musiała przejść. Ale jak oni chcą jej w tym pomóc? Farbą? Boskie skóry zachowują idealną gładkość i o ile nie taplali się w błocie, albo we krwi, pozostają wiecznie czyste. Do tego się nie pocą, więc nie musiała korzystać z kąpieli. Jednak na myśl, że potraktują ją farbą, było jej słabo. Ale rozumiała, że to być może konieczność, chyba że ktoś z bogów stworzy jej tabletkę, aby mogła się przemienić fizycznie. Szybko przebrała się w przylegający czarny kombinezon, jaki noszą mieszkańcy tej planety, a do tego doszły białe rękawice i buty. Czuła się nieco dziwnie, eksponując swoje kształty. Kolejna boska cecha ukrywała jej mięśnie, więc wychodziła trochę zabawnie przy rodowitych małpach, ale gdy już komuś przywali…
-Daro. Zapytaj naszego Kaioshina, czy nie zrobiłby mi tabletki, która pomoże mi wmieszać się w tłum na jakiś czas. Jakby zrobił, to dostarcz mi, ale trzeba go przydusić, żeby mu się chciało…- czuła, że jej kotek już ciągnie ze sobą wagon po wężowej drodze. Pomagają mu inne koty z planetki, będzie musiała odwdzięczyć im się pomagając w manicure.
Gdy już przynajmniej strojem przypominała tubylców, wyszła z domku i rozejrzała się po okolicy. Westchęła ciężej, ciesząc się w duchu z tego, co ją czeka, mimo że w tak ponurych okolicznościach. Zawsze chciała wieść normalne życie, takie jak przedstawiciele którejś z ras, ale nigdy nie było jej to dane. Teraz jest wręcz zmuszona, aby wmieszać się pomiędzy śmiertelników. Wbrew wszystkiemu nie mogła się doczekać i była w stanie zgodzić się na każdy warunek.
Dość łatwo odszukała April, podleciała do niej swoim zwyczajem, bo prawie nigdy nie stawia stóp na lądzie, są zbyt delikatne.
-Dziękuję za pomoc, jestem twoją dłużniczką.- powiedziała swoim słodkim i ciepłym głosem, pilnując, aby żaden motyl tym razem nie wymknął się z jej energii. –Zrobię co powiesz, jeśli ma to pomóc. Proszę zrób co się da.- wyraziła swoją pełną wiarę w osobę, która jako pierwsza nazwała ją przyjaciółką, była gotowa dać się poprowadzić, nawet jeśli to oznacza zrezygnowanie z boskiej dumy.

avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Paź 21, 2014 6:22 pm
Nie musisz mi dziękować, nie mogę się pogodzić z tym, że niewinne istoty mogą cierpieć, chcę zrobić wszystko co w mojej mocy. Nie jestem tutaj bardzo szanowana, ale myślę, że razem możemy coś zdziałać i dostać się do elity, a potem do króla. – powiedziała uśmiechając się delikatnie do boginki. Nie wiedziała jeszcze jak się to potoczy, ale miała nadzieję, że wszystko będzie dobrze, że uda im się misja, którą sobie zaplanowały. – Kolejny krok, wiem, że to dla Ciebie straszne, ale mam dla Ciebie buty. Będziesz musiała chodzić, tak jak wszystkie tutaj istoty.

Miała jakieś dziwne wrażenie, że dla Kaede będzie to wielki szok, będzie musiała zachowywać się tak typowa małpa, bezlitosna i ciągle walcząca. Tutaj nie było miejsca na miłość. O tym też będzie musiała wspomnieć.

- Właśnie, jeszcze jedna, ciężka kwestia. Wiem, że to nie będzie łatwe, ale musisz pohamować się ze swoją miłością, zresztą tak jak ja. Nie ma dla niej miejsca w tym świecie, tutaj istnieje tylko nienawiść i rządza. Taką jesteśmy cywilizacją, będzie ciężko, od razu mówię. Małpy są niemiłe i dają wycisk, dla nich nie liczy się człowiek jako istota, ale jako maszyna do zabijania i na taką tutaj szkolą. Bez żadnych skrupułów. Jeżeli chcemy żeby nas nie zdemaskowali to musimy się tak zachowywać... Ja tez muszę trochę się zmienić. Dobrze, że posiadam coś takiego jak ziemskie soczewki zmieniające kolor oczu. Zawsze chciałam mieć jeszcze inne oczy, przekonasz się zaraz jakie. Włosy też muszę inaczej ułożyć, no i się przebrać. Od dzisiaj nie jestem April, a... Rika. W akademii od dzisiaj jestem Riką i tak się do mnie zwracaj, Ty też musisz coś zdziałać. Przepraszam, że tak ziemsko Cię traktuje, ale tak to będzie wyglądało. Trzymaj się mnie, nie możesz się nigdzie zgubić, znam tę strukturę bardzo dobrze. Nie mogą rozpoznać, że blefujesz, przedstawimy Cię jako moją siostrę.


Occ: Czekam na twój post i od razu przenieś nas do akademii i ja tam napiszę pierwsza.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Paź 21, 2014 9:13 pm
Dawno temu nie była ucieleśnieniem miłości, żyła w dwóch osobowościach, z których jedna była iście demońska. Zeszła w otchłań swojego serca, starając się odnaleźć jej złowrogą część. Zanim stały się jednością, to ta druga odpowiadała za skopanie komuś tyłka.
-Pomożesz mi?- zapytała swoim słodkim głosem, znów pozwalając tej części istnieć niezależnie.
-Nie!- usłyszała tylko w duszy.
-Dam ci do skopania parę tyłków, ale skoro nie chcesz…- silny brzuch brzucha był oznajmieniem, że jej złowrogość wraca do akcji. Dużo nie potrzebowała do szczęścia, jedynie parę walk… Część Kaede bardzo tęskniła za byciem tą zła. Teraz jest harmonią, wcześniej jing i jang non stop walczyły.
Nagle dostała kolejny myślowy przekaz i rozłożyła ręce otwierając wraz z Enmą portal, przez który wpadł Daro wraz z wagonem, o który prosiła.
-Oh malutka, dajesz mi raj na tym końcu świata…- przemówił duży, biały kot, wpatrując się rozkochanym wzrokiem na April.
-Nic z tego mały, ona jest zajęta.- odpowiedziała rozbawiona Kaede.
-Ojć… Szkoda…- zwierzak nie był ucieszony, ale podszedł do obu pań i ucałował ich dłonie. –No to słoneczko, zabrałem wszystkie ciastka z twojej spiżarni, bo nie było tyle składników. Kaioshin przesyła jeszcze ten słoiczek…- w dłonie młodej kaio powędrowało szkło z tabletkami. Jedno zażycie działa na trzy godziny. Najważniejsze jednak, że działa. Od razu wzięła jedną, a jej skóra stała się koloru ludzkiego, a włosy i oczy czarne. Nawet małżowiny uszu ze szpiczastych stały się okrągłe.
-April przedstawiam ci Daro. To jeden z moich przyjaciół z zaświatów.- była wyraźnie ucieszona efektem. Otworzyła wagon, z którego część paczek wyleciała na ziemię. –Daro…- zniknął… rozglądnęła się chwilę za kociakiem, który już dobił jakiegoś targu z Kurokara, oferując wysokiej jakości tytoń.  –Cóż… on poradzi sobie sam, możemy już iść, tylko…- wzięła wagon i zaciągnęła na środek wioski.
-Obiecałam ciastka, to są ciastka, a cukierki Reda mogą się schować!- przyzwyczajała się do nowych gabarytów i chodzenia, co było dla niej strasznie dziwne…  Próbowała wysłać trochę złotych motyli ale… Nie dało się… To oznacza, że po zażyciu tabletki nie ma boskich mocy… Pozostaje więc tylko powstrzymać swój super łagodny charakter i pozwolić działać  tej złowieszczej Kaede. Jedną paczkę rzuciła dla April i jedną dla swojego gospodarza.
-No to prowadź mała.- w oczach kaio zaświecił się na sekundę ogień…

Occ:
ZT—> *2 akademia
A Daro wygląda tak-
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Sty 12, 2015 2:43 pm
Lecieli nad pustynią w stronę wioski, a żar lał się jak zwykle nieba. W trakcie Kuro ostrzegał towarzysza przed mieszkającymi w odmętach piasku kilkudziesięciometrowymi robalami, które z upodobaniem czaiły się i polowały na samotników zapuszczających się na pustynie. Co prawda polowano też na nie dla mięsa ale Saiyanin wolał, żeby nowy przybysz nie został zaskoczony ich obecnością. Wylądowali na skraju osady i już zjawiła się obok grupka dzieci witając Kuro i nowego gościa. Chłopak ledwie zrobił kilka kroków a już wiedział, że ciocia April była kilka godzin wcześniej z jakąś panią i dostali ciastka ale teraz ich nie ma w domu. Dzieciaki kochały April, zresztą pozostali mieszkańcy również. Kuro ubolewał, że sama halfka tego nie dostrzegała, że była częścią całkiem ogromnej rodziny i nikomu nie przeszkadzał fakt, że jest półkrwi saiyanem.

Chepri nie uniknął natarczywych pytań, czy potrafi czarować cukierki tak jak Red. Także tutaj oficjalnie był halfem. Idą w stronę domu Saiyanina witało wiele uśmiechów i pozdrowień. Dzieci bawiły się w zasadzie tak samo jak na Ziemi. Chłopcy grali w piłkę, dziewczynki skakały przez jakieś linki, małe dzieci bawiły się pluszakami i drewnianymi zabawkami, które czasem nagle się niszczyły przez nieumiejętność kontroli mocy w tym wieku. Inni uczyli się latać, no i jak przystało na Saiyan standardowo gdzieś ktoś wziął się za łby. Większość nosiła typowe dla Saiyan obcisłe uniformy, wszystkie anatomiczne szczegóły ciała były w nich bardzo widoczne. Miedzy innymi wcześniej na Ziemi żaden z Saiyan nie zrażał widząc półnagą Vivian, a i Kuro swobodnie bez skrępowania paradował w obecności halfki w samej bieliźnie. Zbyt byli przyzwyczajeni do takich widoków, oczywiście tu i ówdzie pojawiały się też elementy typowego ziemskiego stroju. Otoczeni wianuszkiem dzieci dotarli pod dom, gdzie powiewały dwie flagi. Obok domu stał wielki wagon wyładowany paczkami ciastek. Ciekawe skąd się wziął? Na ganku siedział Kurokara wraz z kotem o jasnej sierści popalali coś i grali w karty.

- Czego suszysz zęby nicponiu? – przywitał go ojciec w swoim stylu. Kot także zgadał. Saiyanina nie zdziwiło to, że koty gadają. W sumie widział kota w książce na zdjęciu i nigdy na żywo.

- Cześć tato to jest Chepri, half, pomieszka u nas trochę. – Specjalnie na głos powiedział, że jest half, żeby Kurokara załapał o co mniej więcej chodzi i jaka jest oficjalna wersja.

- Chepri tak, miłośnik regge? Witaj, jakbyś czegoś potrzebował to wal jak w dym. Kuro zajmij się gościem, potem mi wszystko opowiesz.

Saiyan zaprosił gościa i oprowadził po skromnym domu. Bez zbędnych pytań Chepri został przyjęty w poczet wielkiej wilczej rodziny i był pod jej ochroną. Jeden z pokoi gościnnych obok pokoju April i Kuro był już zajęty, toteż ziemianin został zakwaterowany na przeciw pokoju małpiej parki. Pokoik był mały, ot szafa, łóżko, stolik z krzesłem, okna w spadzistym dachu. Kuro włączył obrotowy wentylator na suficie. Biedny Chepri spływał potem, minie trochę nim przyzwyczai się do takich temperatur.

W nocy temperatura powinna spaść do około 28 stopni, będzie chłodniej – powiedział odsyłając biedaka pod orzeźwiający prysznic. W międzyczasie przyszykował czystą pościel i dwa uniformy. Zabrał ze swojego pokoju holo-telewizor i też podłączył u gościa. Sam nie miał ochoty nic oglądać ale może Chepri zechce zaznajomić się z ich codziennością, z kosmosem. Newsy z całej galaktyki, filmy, teledyski z różnych planet. Później Kuro skorzystał z prysznica, nałożył świeże opatrunki i ubrał się w czarną górę od uniformu z golfowym wykończeniem i czerwonym znakiem rodowym 黒 na po lewej, miał też na sobie czarne dżinsy i wysokie buty. Poczuł się trochę lepiej. Kiedy zjawił się w progu pokoju Chepriego, ten oglądał uniformy, wyglądały na przeznaczone na mniejszą osobę.

- Są rozciągliwe, dopasują się do Ciebie. Są zrobione z hyper-gumy, tak jak zbroje. Dodatkowo materiał chłodzi ciało kiedy jest upał i ogrzewa, kiedy są minusowe temperatury..


OOC Koniec treningu.
Chepri przeczytaj pierwszy post w tym temacie, inne jak masz ochotę także Wink
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Sty 14, 2015 12:28 am
Vegeta była inna, niż ją sobie wyobrażałem. Jasne, wiedziałem, że to czerwona pustynia, na której nawet góry nie wyrosną, ale jednak widziałem to nieco inaczej. Na ziemskich pustyniach nie miałem okazji być, ale wiedziałem, że po pobycie tutaj, żadna z nich nie będzie wyzwaniem. Przede wszystkim, nie gorąco, a skwar roznosił się w powietrzu. Drobna, ale nadwyraz znacząca różnica. Wydawało mi się to dziwne, bo atmosfera planety była gęsta, choć pewnie bogata w dwutlenek węgla i metan, innymi słowy gazy cieplarniane. Czemu tak sądziłem? Z lekcji geografii pamiętałem jak bardzo promienie słoneczne są zakrzywiane w atmosferze Ziemi, choć warstwa planety jest dosyć rzadka. Idąc tym tropem dochodzimy do wniosku, że vegetańska atmosfera jest bogata w gazy cieplarniane. Nie miałem jak sprawdzić tego, jak przebiega spalanie w niej, więc wytworzyłem Ki Blasta. Emanował bledszym, błękitniejszym odcieniem, nadając mojej energii lekko turkusowy kolor. Oznaczało to wyraźną przewagę metanu w składzie powietrza. Aż dziwne, że ogoniaści jeszcze się nie wysadzili... Choć z drugiej strony, skoro u nich wszyscy potrafią kontrolować Ki, to cały czas ubywa metanu, bo jest spalany, ale zwiększa się ilość dwutlenku węgla, który paradoksalnie utrudnia spalanie. Zaczęło mnie wtedy zastanawiać jak to się dzieje, bo jednak metan z nikąd się nie mógł brać. Spalanie go przy pomocy Ki nawet na planecie pełnej Saiyan nie szło by szybko, ale nawet niewielkie różnice powinny być wyczuwalne. Na Ziemi jest wiele naturalnych źródeł metanu, ale żadne z nich nie występowało na Vegecie, co tylko rozbudzało moją ciekawość.
Ta musiała jednak zaczekać, bo zaraz z lądowiska udaliśmy się do wioski na obrzeżach pustyni, gdzie, co mnie nieco zdziwiło, mieszkaly w większości Halfy. Dosyć szybko rozeznałem się w sytuacji. Wioska była czymś w rodzaju obozu uchodźców dla Halfów prześladowanych przez czystokrwistych. Choć widziałem tam kilku pełnokrwistch. Miałem też okazję poznać ojca Kuro, choćbym nie usłyszał kim jest, to tych dwóch było do siebie na tyle podobnych, że łatwo było się tego domyślić. Wyglądał... Jednocześnie młodziej i starzej, niż mógłbym się spodziewać. Z jednej strony przecież Saiyanie maja tendencję do wolniejszego starzenia się, a jednak ogoniasty wyglądał bardzo dojrzale, co pozwalało mi sądzić, że ma więcej lat, niźli by miał będąc człowiekiem. Aż uniosłem brew, gdy zapytał, choć raczej retorycznie, czy jestem miłośnikiem reggae... Prawde mówiąc muzyki słuchałem mało, prawie wcale, a jeśli już to coś cięższego do treningu. Pewnie wywnioskował to po włosach. Miłośnicy tej pacifistycznej muzyki znani byli z dredów, ale ja miałem je z innego powodu. Jakiego? Dla wygody; przez dwa lata nie miałem czasu nawet ściąć włosów, przez co przybyło ich trochę, nie chciałem się ich pozbywać, więc zdecydowałem się je zapleść. Dzieci w wiosce pytały mnie o to, czy potrafie tworzyć cukierki. Jakkolwiek bym nie chciał posiadać tą zdolność, to nic z tego... Niemniej, takie pytania z ich strony wywołały moje zainteresowanie. Musiały znać Demony... Przychodził mi na myśl jeden. Ciekawe było, że pytały o to mnie. Wyczuwały we mnie Demona? Wątpliwe, dołożyłem wszelkich starań, by nasiąknąć energią ciemnookich najbardziej, jak się dało, zresztą te dziecieki raczej nie umiały wyczuwać energii. Widać nie było w tej wiosce zbyt dużo gości.
Pokój w którym ugościł mnie Kuro by skromny, ale w pełni wystarczył dla moich potrzeb. Kuro postarał się nawet o telewizor. Raczej nie zamierzałem go używać, ale z grzeczności podziękowałem za niego, jak i całą gościnę.
Wziąłem prysznic i przebrałem się w coś cieńszego... Uhh... Kombinezon. Dlaczego akurat to? Ale przynajmniej czarny, więc dało się to przerzyć. Choć ta obcisłość mnie wkurzała. Nie ograniczał ruchów, więc mogem go zaakceptować, mimo to... Yare... Jak tylko włączyłem telewizor, uderzyła mnie pierwsza różnica miedzy rasami - pisownia. Saiyanie używali innych, niezrozumiałych dla mnie znaków... Yare... Musiałem jak najszybciej zapoznać się z nimi, jeśli chciałem tu normalnie funkcjonować. Tylko jak? Pierwsze co przyszło mi do głowy, to zapytanie Kuro. Miałem szczerą nadzieję, że Saiyanin wyjaśni mi vegetańską fonetyki i kaligrafii. Stwierdziłem, że nie ma co marnować czasu i udałem się z tym niezwłocznie... Niezwłocznie po rozpakowaniu oczywiście.

OOC:
Koniec treningu


Ostatnio zmieniony przez Chepri dnia Sob Sty 17, 2015 12:02 am, w całości zmieniany 1 raz
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sty 15, 2015 5:11 pm
Na razie zostawił gościa w spokoju i wrócił do siebie. Rozpakował swój plecak i poukładał rzeczy. Plecak April zostawił, w końcu nie będzie grzebał w jej rzeczach. Powinien się z nią skontaktować. Za chwilkę. Najpierw usiadł przed lustrem i zrobił sobie kilka kompresów nasączonych płynem regeneracyjnym. Rikimaru przyładował mu atakiem energetycznym prosto w twarz., poparzona skóra dawała się we znaki. Później nałożył maść na oparzenia opracowaną razem z April na podstawie ziół, które sprzedawali. Ból i pieczenie nieco złagodniało. Niemniej miał ochotę wczołgać się pod kołdrę i wywiesić napis: „Nie budzić do wiosny”. Rozsiadł się wygodnie i odprężył obolałe ciało. Z niemałym trudem namierzył jej Ki, była nadal na terenie Akademii. Nie był juz w stanie wybadać jej Ki, jak się czuje. Każda próba telepatycznego kontaktu kończyła się niepowodzeniem z jego strony. Głowa go tylko bardziej rozbolała.
Co ona tam wyrabiają? Zniknęły niemalże bez słowa i co teraz? Co on ma zrobić? Czekać tu, iść tam, tylko po co? Skoro sama poszła, to chyba go tam nie chce. Sam już nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć.

Z rozmyślań wyrwało go pukanie do drzwi i tak było otwarte. W nich stał Chepri i z zaciekawieniem wypytywał o ich pismo. Kuro poszedł do piwnicy po stare podręczniki i czytanki. Były stare i przeszły przez wiele rąk. Przynajmniej miał trochę czasu aby poukładać sobie mniej więcej co powiedzieć. Przyszedł do Ziemianina, wyciszył telewizor i wręczył mu sfatygowane książki.

- Niestety u nas nie ma szkól, tak jak na Ziemi. Uczymy się w domu i w zasadzie wiedza jest taka, jaką ją przekażą rodzice o ile jeszcze żyją i pilnują mniej lub bardzie dzieci nad nauką. Pomijając dzieci Elitarnych wojowników. Litery wyglądają jakby małpa rysowała patykiem po ziemi i taka właściwie jest jego geneza. Tysiące lat temu Saiyanie mieszkali w jaskiniach i ubierali się w skóry upolowanych zwierząt. Zamieszkiwali tą planetę, a ich język opierał się głownie na samych czasownikach i rzeczownikach bez odmieniania. Tylko wtedy nazywała się Plante i 95% jej populacji to byli Tsufule. Pewnego razu podczas pełni księżyca Sapianie pozamieniali się w Ozaru i powybijali całą rasę tsufuli, przejęli ich technologie i pismo też się nieco zmieszało. Wtedy słowa nabrały końcówek, odmian i pojawiło się więcej przymiotników. No i sam zakres słownictwa się znacznie rozbudował. Gdzieś z tyłu powinno być odniesie liter do Ziemskiej pisowni.

Kuro przełączył kilka kanałów poszukując stacji Saiyan News i tego pożałował. Akurat leciało nagranie z jakiejś innej stacji, gdzie ośmiornicy podobny koleś pokazywał relację na żywo z ataku Saiyan na planetę Betel 13. Film nie ukazywał łagodnych scen, żołnierze niszczyli i mordowali. Reporter mówił o tysiącach żołnierzy. W następnej chwili przedstawiciele różnych planet i rządów kłócili się i złorzeczyli na Saiyan.

- Po spodem napisane jest, że jest ich tylko 120 – znienacka odezwał się Kurokara odczytując na głos napis. Rosły Saiyan stal w drzwiach najwyraźniej od dłuższego czasu.
- Wiedziałeś coś o tym?
- Nie, dopiero co rano z Namek wróciłem ale cieszę się, że mnie tam nie ma. Zanim coś postanowią to tej planety pewnie nie będzie już na mapie kosmosu. To takie kosmiczne zadupie, że pewnie im tak nic na ratunek nie wyślą. Kuro nie zapomniałeś o czymś?
- No tak już późno zrobię obiad.

Starszy saiyan mówił spokojnie i bez przejęcia, ot codzienność. Kuro także nie zareagował oburzeniem.

- ...... kimś.......
- Próbowałem ale nie daje rady. A Ty podlałeś jej ogródek, tak jak Cię prosiła?

Kurokara od razu spochmurniał i poszedł mrucząc pod nosem. Daro siedział mu na ramieniu. Mężczyzna wyglądał nieco komicznie, chłop jak dąb prawie dwa metry wzrostu, kot na ramieniu i do tego spacyfikowany prośbą małej halfki. Jednak sam się tym nie przejmował.
Kuro zostawił Chepriego samego, a w międzyczasie machnął skromny gulasz z mięsa pustynnego robala.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 16, 2015 1:38 pm
Zniknęła z Ziemi i pojawiła się ponownie w wiosce Kuro. Wagon dalej stał na środku, a Daro spędzał miły czas z Kurokarą. Nawet nie zwrócił na nią uwagi, zupełnie pogrążony w męskich sprawach. Niezły z niego kocur. Nikt ni posprzątał po wcześniejszych wydarzeniach, ale to chyba tutaj norma.
-Możesz położyć tego tutaj w wagonie, jak się obudzi będzie miał niezły szok.- zasugerowała June, aby złożyła Dragota w pojeździe przytarganym tu przez Daro.
-Witaj Kurokara.- czujny gospodarz mógł nie wytrzymać już kolejnych gości, zwłaszcza, że zdaje się ma ich ostatnio sporo. –Nowa kadetka z…- zastanowiła się chwilę.
-June, kto to właściwie jest?- zapytała ją szeptem.
-Kuro wrócił?- niezrażona swoją niewiedzą, odegrała zwyczajną scenkę spotkania po latach. Prawdopodobnie chcieli, aby teraz powiedziała co dalej, ale skąd miała wiedzieć…
-Witaj Red. Przepraszam za ciągłe pojawianie się i znikanie, mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły. Obiecuję odpracować ci to, jak tylko będziesz chciał. Przywiozłam na Vegetę silną wojowniczkę. Obie jesteśmy już w kamuflażu, więc śmiało możemy robić za halfki. Jest tu też kuro, z jakimś kolegą, więc obaj pewnie przyczynią się do naszej sprawy. Co mam dalej robić Sir? Zapytam jeszcze o pomoc Hikaru.- złożyła telepatycznie raport zgodnie ze swoją obietnicą. Tylko, czy Red coś wymyślił? Miała nadzieje, że to on będzie dowódcą, a ona sercem całej akcji.  
-Hikaru zbieram ekipę do rebelii na Vegecie. Chcesz się dołączyć do obalenia króla?- zapytała starego mistica, również telepatycznie.
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 16, 2015 3:15 pm
Mingęły prosto z Ziemi na Vegetę w ciągu ułamka sekundy. W tym czasie zmieniła się drastycznie temperatura oraz znacznie zwiększyło się przyciąganie. Jedno i drugie nie było dla niej jakieś dziwne, bo raz - była tu już dwa lata temu, dwa - jest demonem przyzwyczajonym do upałów, trzy - to miejsce w porównaniu do Time Camber to pikuś. Tam to dopiero były anomalie pogodowe i nie tylko. No,  nic.  
__ - To... - spojrzała na Dragota, którego taszczyła za ogon zastanawiając się jaki może kit wcisnąć, w końcu jednak palnęła - Mój niewolnik. Jak się obudzi i będzie hałasował to można go gdzieś zamknąć i związać. - podrapała się w tyle głowy śmiejąc głupkowato. Czuła się dziwnie bo nie znała żadnych obyczajów, ani stylu życia istot na tej planecie. Wie tylko, że jako kadetka jest najniżej w hierarchii, więc i tak chyba powinna się zachowywać. Martwi się tylko czy odpowiednio zniżyła swój poziom mocy do 9 tysięcy jednostek. Nie musiała się martwić o zdemaskowanie, bo nawet energia była saiyańska. Westchnęła - "To będzie ciężkie." - za chwilę podniosła głowę przypominając sobie też jeden z powodów dlaczego zgodziła się tu przyjść - Poszukuję saiyana imieniem Reito... - mruknęła wrzucając związanego obręczami Dragota do wagonika. Chce zobaczyć jego minę gdy się obudzi, haha! - Musiałam go wziąć ze sobą. Jakbym go zostawiła na Ziemi to by nabroił. Ma zły wpływ na Red'a. - szepnęła do Kaede jeszcze, tłumacząc się dlaczego wzięła jeszcze jednego gościa.
Spojrzała na ogromnego gospodarza. Na jego ramieniu siedział... co to właściwie jest? Nie ważne, ważne, że był słodki i puchaty przez co demonica miała ochotę go wziąć, wygłaskać i wyprzytulać za wszystkie czasy. Aż jej czarne, paciorkowe oczy zabłysły, a małpi ogon zaczął wykonywać niekontrolowane ruchy na boki. Jakoś nie miała odwagi spytać "czy mogę go pogłaskać", bo nadal nie wiedziała jak powinna się tutaj zachowywać. Stała więc prosto próbując nie wybuchnąć.
Przyjrzała się jeszcze raz Kurokarze. Albo się jej wydawało, albo w jego twarzy było coś z Hikaru i Kuro jednocześnie. Kim do czorta jest ten facet?!

OOC
Krótki, wprowadzający post.
Koniec treningu


Ostatnio zmieniony przez June dnia Pon Sty 19, 2015 1:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 16, 2015 11:11 pm
Nauka vegatańskiego pisma okazała się nie mniej trudna, niż nauka dowolnego ziemskiego języka wykorzystującego inny rodzaj zapisu fonetycznego, niż ten z którym byłem oswojony od dziecka. Oczywiście, dwie tak odmienne kultury nie mogły mieć zbyt wielu podobieństw przy tworzeniu języka, szczególnie, jeśli uwzględnić wpływy Tsufuli, tak też było, niektóre znaki alfabetu saiyańskiego trudno było wyrazić ziemskimi literami, nawet autorą książek. Koniec końców udało mi się uporządkować co i jak, miałem zamiar jeszcze nad nimi posiedzieć i wkuć je na pamięć, następnie trochę popraktykować czytanie, to się jednak nie udało. Czemu? Moją uwagę zwróciły dwie energie, wyróżniały się dosyć wyraźnie na tle reszty mieszkańców. Pierwsza należała do pełnokrwistego osobnika rasy Saiyan, nie była wybitnie wysoka, ale wyższa niż większość w okolicy, druga była... Dziwna... Wydawała się przyjazna i pełna, sam nie wiem jak to nazwać, mistycyzmu?. Poza nimi była jeszcze jedna, bardzo słaba, musiałem się mocno skupić, by w ogóle ją poczuć, nie mówiąc już o określeniu do kogo należy. Z ciekawości wyszedłem na zewnątrz, uprzednio zmniejszając energią do zera. Nie było najłatwiej wydostać się z domu tak, by móc się ukryć, ale udało się. Obserwowałem wszystko uważnie. Okazało się, że gości jest więcej. Saiyance towarzyszyła druga postać, z wyglądu Halfka. Bardziej zadziwiające była jednak ta Saiyanka, jej twarz... Wydawała się być bardzo znajoma... Mimo upływu czasu udało mi się zobaczyć w czarnowłosej córkę mojego Mistrza. Od razu wydało mi się to dziwne, bo przecież ona była Demonicą, a energia, którą czułem należała do Saiyanki. Mimo to, miała idealnie te sam rysy twarzy. A może po prostu była podobna i moja pamięć nieco zakłóciła przekaz? To możliwe. Poza tym, co ona by tutaj robiła? Choć już kiedyś tu była... Jakby się nad tym zastanowić, to jednak jako Demonica mogłaby mieć tutaj problemy, tylko jak jej się udało zmienić barwę Ki? To jakaś technika? Albo może absorbcja? Ale wtedy nie zmienia się tak energia, hmm... Dziwna sprawa... Obok dziewczyn i ojca Kuro, w wagonie, leżał ktoś, zapewne właściciel tej słabej energii. Jego udało mi się poznać, choć wygląda inaczej, niż go zapamiętałem, Dragot. Ostatni raz czułem go w towarzystwie... June i Red'a... Sprawy nieco się uprościły, ale nadal wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Mogłem zawsze podejść i zapytać, ale... Dziwnie się czułem. Wyglądało na to, że białowłosa i ojciec Kuro się znają, a ja byłem obcy... Chyba pierwszy raz w życiu poczułem się naprawdę obco wobec całego otoczenia... Bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie czułem się tak nawet wiele lat temu, gdy każdy członek rodziny poza ciotką chciał mnie zabić, bo byłem inny, ale właśnie, poza ciotką. Ona jako jedyna nie traktowała mnie gorzej, póki żyła dało się to wytrzymać... Tutaj nie miałem nikogo nawet choć w połowie tak bliskiego jak ona. Nawet na Makyo było inaczej, bo towarzystwo Demonów nawet mi odpowiadało, czasami wręcz czułem się jak jeden z nich... A tutaj? Nic, nikogo. Był Kuro, ale przecież jeszcze niedawno byby gotów wyładować na mnie pretensje o to co zrobił Braska, nie ufaliśmy sobie do końca i wyglądao na to, że minie trochę czasu nim tak się stanie, o ile w ogóle. Była Vivian, ale dosyć daleko, w wojsku... Czy ja przypadkiem nie byłem nawet pierwszym Ziemianinem, który postawił stopę na czerwonym globie? Ziemianie utrzymywali potajemnie kontakt handlowy z Saiyanami, ale raczej żadnen mój współrasowiec nie by tutaj... W sumie z powodu grawitacji zdecydowana większość nie mogła. Była jakieś dziesięć razy silniejsza, nie dało się tego nie zauważyć, choć praktycznie to na mnie nie robiło żadnego wrażenia, trenowałem z obciążeniami większymi, niż trzystukrotność mojej masy, więc to dziewięćdziesiąt osiem niutonów na kilogram to był pikuś. Mimo wszystko, naprawdę czułem się tutaj osamotniony. Taa... Ta planeta działała na mnie przygnębiająco...
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Sty 17, 2015 9:26 pm
Przybyłem na wysepkę z dobrym humorem. Myślałem że nie mam czym się przejmować. Myślałem że będę miło powitany. Myślałem że nie zrobiłem nic złego. Jak się jednak okazało, mało kto podziela mój światopogląd czego skutkiem był nokaut poprzedzony paraliżem. W sumie, to spodziewałem się czegoś gorszego.

Nigdy nie kwestionowałem siły June, ale jeszcze nigdy nie dostałem tak mocnych uderzeń. Tamten saiyanin nie miałby z nią szans, miałem wrażenie bycia przebijanym na wylot. Skąd u niej aż tyle siły? Zwykły demon nie osiągnąłby takiej mocy choćby trenował setki lat. Coś musi być w niej specjalnego. Przebyłem transformację, stałem się Arcydemonem a wciąż mogę jej stopy lizać. Albo trenuje od wielu wieków, albo przeszła drugą transformację. Jej Ki z pewnością by to potwierdziło. To nie bezbłędna technika, to czysta moc. Jeśli jej udało się ją zdobyć, to znaczy że mogę już powąchać tę moc. Gdy spotkałem tą demonicę wcześniej byłem krok od osiągnięcia pierwszej transformacji, zaś ona już ją miała. Ki Feeling mi podpowiada że historia się wkrótce powtórzy. A wtedy będę dość silny by ukarać tego saiyanina. Pożałuje że mnie tak upokożył.

Nie wiem jak długo byłem nieprzytomny. Kojarzę jakieś losowe dźwięki, jakieś niezrozumiałe głosy, i czułem że coś dzieje się z moim ciałem. Ostatnie spostrzeżenie było dla mnie dosć... niepokojące. W tym stanie nie odróżnię trzęsienia mną od rozdrabniania na mielonkę. Jedyne co mi pozostało to zaufać iż mój najlepszy przyjaciel Red nie pozwoli by coś mi się stało.Krótka terapia, ale najskuteczniejsza. Może i na początku planowałem go zostawić w netherze, ale po jakimś czasie szkoda mi się go zrobiło. I w pewnym sensie przypominał mi samego siebie, gdyby ktoś nie udzielił mi pomocy. Jak takie nasionko, któremu deszcz nie wystarczy i który potrzebuje ogrodnika do wyzwolenia swojego potencjału. Im dłużej rozmawiałem z Redem, tym bardziej miałem ochotę stać się tym ogrodnikiem. I to takim który nie spocznie póki wszystkie jego nasiona nie przyniosą obfitych plonów. Na Ziemi jest sporo demonów, wśród nich są także te rozumne. Mógłbym ponownie zasiedlić swą wioskę. A tych których bym nawrócił, nazwałbym Nowymi Drakonianami. Muszę pomagać komu tylko potrafię, inaczej nie będę mógł nazywać się prawdziwym Arcydemonem.

Zaczynam coś czuć, coś słyszeć, coś widzieć. Chyba dostałem ostre wpiernicz i mam krew na oczach. Niebo wygląda jakby było czerwone... Oczy mam suche. Nie czuję krwawienia i nie jestem porozcinany by czuć ciepło! Czuję jakieś obce energie, nie przypominające ludzi! Co oznacza... Co oznacza.................

*Jestem na innej planecie...*
mina Dragota:


Od głośnego krzyku debila powstrzymał mnie fakt że jestem skrępowany przez więzy energetyczne i wokół mnie jest sporo ludzi którzy mogą mnie z łatwością uciszyć. Trzeba to załatwić dyplomatycznie. Jak prawdziwy demon.
-yyyyyyyyy
Dałem dość cichy sygnał że jestem przytomny, wciąż mając oczy wielkości kół do wozu ciągniętego przez konie. Nie chciałem im zbytnio przeszkadzać ani zwracać na siebie uwagę, ale nie chce być też bity przez całą wioskę saiya- czegokolwiek. Wolę być bity tylko przez June. Przynajmniej wiem że przeżyję, a do pomocy Redowi tylko to mi wystarczy. Miałem w głowie od razu kilka pytań jeśli June planowała się mną zainteresować.
"Po pierwsze dlaczego mnie zaatakowałaś skoro nie zabiłem ani jednego człowieka a morderczy szał Reda trwał by do tej pory gdybym mu nie pomógł? Nie poczułem się zbyt miło, kupiłem nawet prezent na tą wizytę. A skoro mowa o wizycie... Jak ja się znalazłem na Vegecie? Mogłaś mnie spokojnie torturować na ziemi. I...zdejmiesz mi te więzy? Nie żebym sam nie mógł tego zrobić ale budowa tej wioski chyba trochę potrwała."

Jeśli jednak mnie zostawiono, bądź ktoś inny miał zamiar do mnie przyjść, pytania te zostały w mojej genialnej główce. A mnie pozostało analizować kto jeszcze wybrał się tutaj na wakacje. Czuje się jakbym miał kaca więc może mi to chwilę zająć. W normalnych warunkach rzuciłbym się na słabszych saiyan i zabił tyle ile bym zdążył, ale sytuacja wymaga ode mnie współpracy za najbardziej respektowaną i najbardziej znienawidzoną zarazem rasą. Narazie nie będę rzucał się w oczy. Zobaczymy jak się rozkręci impreza.
OOC:
regeneracja 10% czy coś
Wracam do gry
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Sty 20, 2015 12:31 am
Jedli obiad w spokoju, nawet znalazło się coś też dla Daro. Kuro nieco się wstydził, że nie może ugościć Chepriego tak jak sam na Ziemi został ugoszczony w jego luksusowym mieszkaniu. Po posiłku, Saiyanin zajął się zmywaniem i dumaniem jak dostać się na teren Akademii do April. Jak miał 13 lat to z bratem przemieszczali się po wentylacji, no ale miał 13 lat. Wtedy był chudy, teraz po prostu urósł, przybyło mu masy mięśniowej i zwyczajnie się nie zmieści. W tej chwili jest tak słaby, że byle strażnicy wywalą go za drzwi. Łajał sam siebie, że nie przychodzą mu pomysły do głowy. Siedział tak rozmyślając sam przy kuchennym stole i nie miał ochoty spróbować leżących na stole ciastek, mimo iż pachniały smakowicie.

Pojawienie się nieznanych Ki przed domem oderwało go od myśli. W zasadzie jedną Ki znał, należała do kogoś, kto ostatnio dużo przebywał w towarzystwie April. Drugą w zasadzie też znał i nie przepadał za właścicielem, demony ...Stanął w drzwiach z przekrwionymi oczami. W zasadzie mijała trzecia doba odkąd nie zmrużył oka, poza dwugodzinną drzemka u Chepriego w domu. Opatrunki przeprawiały tu i tam, ruszał się zamiast odpoczywać, wiec rany co chwile się otwierały. Niemniej starczyło mu siły, aby ruszyć gniewnie ku Dragotowi, kilka srebrnych iskier przebiegło po jego ciele. Nie zwracał uwagi na inny, do momentu, gdy w drzwiach pojawił się Kurokara.

- Kuro – padło pierwsze ostrzeżenie.
- Ta podła gnida obmacywała April – rzucił gniewnie młody saiyan nie zatrzymując się.
- Kuro! – powiedział z naciskiem. Mężczyzna nie lubił strzępić języka po próżnicy. Ojcowski autorytet zadziałał i chłopak przystanął. Aby ulżyć złości prychnął tylko. Rozejrzał się po okolicy. Pojawienie się nowych przybyszy spowodowało zwyczajowe nagromadzenie się ciekawskich dzieci z ciastkami w rękach. Umorusanych słodko czekoladą i okruchami na ubraniu. Już kleiły się ciekawsko do Kaede i June. Dobrze, ze ojciec go powstrzymał, nie powinien bić się z Dragotem na ich oczach. Przypatrywał się dziwnie znajomej Saiyance. Wyglądała jak June ale przecież to nie mogła być June, w takie cuda nie wierzył. Niezręczną cisze przerwał przechodzący obok Kurokara. Rozwiał swoją Ki, w której pobrzmiewała groźba. Nie była ona bezpośrednio skierowana do nikogo z obecnych poza dziećmi, które wyczuły niepokój i odbiegły.

- Im mniej świadków, tym mniej plotek i kłopotów – skomentował szorstko w stronę Kaede widząc jej niezadowoloną minę, z powodu tego co przed chwilą zrobił. Dzierżył w rękach sznur, worek i niewielkie pudełko. Spokojnie i delikatnie postawił na ziemi siedzącego mu na ramieniu Daro, do pasa miał przypięty nóż wojskowy z rodowym symbolem na rękojeści – takim samym, jaki powiewał na fladze. Ze stoickim spokojem wszedł do wagonika, związał Dragotowi porządnie nadgarstki i kostki i narzucił worek na głowę. Wrzucił sobie demona na ramię niczym worek kartofli i zaniósł go do domu. Saiyanie nienawidzą innych ras, a Kaede sprowadza tu demona. Nie był z tego zadowolony ale milczał na razie. Jak ktoś to odkryje to stryczek jak nic go czekał za ukrywanie demona.

Kuro gestem zaprosił pozostałych do środka, lepiej porozmawiać w spokoju w domu. W niewielkim saloniku zrobiło się tłoczno. Starszy saiyan usadowił demona na kanapie i ściągnął mu worek z głowy. Wyjął z pudełka małą plastikową półobręcz i przyłożył demonowi za uchem. Szczęściem niezależnie od rasy kształt tej części małżowiny o dziwo pozostaje ten sam.

- Powiem to tylko raz. To coś na Twoim uchu zakłóca twoją Ki i tylko to tutaj ratuje Twoje i nasze życie. Nie możesz opuścić tego domu, bo Twój wygląd zdradzi pochodzenie, a jak planujesz coś przeskrobać to wybij to ze swoje głowy i to teraz, bo Cię dopadnę i na Boga przysięgam, obedrę ze skóry żywcem, a potem nauczę, jak siadać na stojąco. Zrozumiano?


Saiyan, wieloletni żołnierz o dobrym sercu potrafił być straszny i z pewnością nic nie zatrzymałoby go przed spełnieniem swojej groźby. Nożem szybko rozciął więzy demona.

- Dobra a teraz gadać co tu jest grane?
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Sty 20, 2015 4:20 pm
Sprawy zaczęły się dziać szybko… Bardzo szybko. Jejku, przecież oni aż proszą się o guza. Bolało ją, że naraża tę wioskę… Kurokara też nie wyglądał na zadowolonego, że zrobili sobie z jego domu bazę do dalszego spiskowania, zresztą kto normalny byłby… Kucnęła, żeby Daro wskoczył jej na ręce i zaczęła pieścić jego białe futerko, obserwując dalsze poczynania. To co zrobiła June z Dragotem… Kurczę, co ona sobie myślała, biorąc bo na Vegetę.
Niebawem wszyscy wylądowali w domku. Czuła się w obowiązku wyjaśnić wszystkim co i jak, przecież to ona wrobiła ich w ten bieg wydarzeń, chociaż nie zdarzyłby się, gdyby nie polityka króla tej planety. Skupiła więcej swojej energii, aby połączyć się jednocześnie ze wszystkimi osobami, czyli dwójką saiyan, dwójką demonów i jednym człowiekiem.
-Witajcie, to ja jestem powodem tego całego zamieszania.- przemówiła niezwykle ciepłym i kojącym głosem. –Jestem wam winna przeprosiny, to z mojego powodu zostaliście oderwani od swojej codzienności.- ukłoniła się nisko. –Jestem Kaede, bogini, ale nie musicie mnie tytułować, z pewnością ktoś mógł myśleć, że nie ma życia po śmierci, ale jestem tego zaprzeczeniem. Do tej pory byłam za młoda, aby wtrącać się w losy wszechświata, mam dopiero 21 lat, ale nie mogę już dłużej patrzeć na cierpienie, które dzieje się na licznych planetach. Dzięki magii mogę wyglądać jak jedna z mieszkanek Vegety, bez narażania się na zdemaskowanie.- jej energia emanowała we wnętrzu, wypełniając je jej naturalną miłością do wszystkiego, co żyje. Złote motyle rozleciały się w kuchni, aby dać każdemu, kto jest spragniony miłości drobny zastrzyk pozytywnych uczuć, łatający dziury w sercach. –Przez politykę króla tej planety, wiele nacji cierpi prześladowanie, codziennie słyszę ich modlitwy i leki. Niedługo zagładzie mogą ulec Namek, albo Ziemia.- zrobiła małą przerwę, aby każdy uświadomił sobie ciężar sytuacji. –Nawet wielu tutejszych, żyje w strachu przed tyranią, młodzi nie znają miłości, zmuszeni do upokorzeń i procesu odmóżdżania w akademii, gdzie są tylko kolejnym materiałem do przemłucenia. Chcę pomóc saiyanom odbudować ich prawdziwą wrażliwość i ocalić wszechświat. Dlatego zbieram wojowników, którzy zechcą przyczynić się do powstania rewolucji i obalenia króla. Mam silnego sprzymierzeńca, którym jest wysoko postawiony człowiek króla, on także pragnie rewolucji i to na jego strategię zdam się podczas tej misji. Jego imię to Red.- trochę bała się reakcji gospodarza. Mimo, że cały czas jej uspokajająca aura krążyła po pokoju, żołnierz mógł okazać się dużo twardszy i bardziej bezwzględny. Kolejny dowód na wypaczoną politykę społeczną Vegety. –Zaprosiłam do współpracy bardzo silnego demona June. Jest ze mną pod starannym kamuflażem. Znana większości z was April, również wybrała, że mi pomoże. Liczę też na was wszystkich, ale nie mogę nikogo zmuszać, pogodzę się z wolną decyzją, chociaż los planet wisi na włosku i jeśli w porę tego nie zakończymy, ten świat zmieni się. Ja sama nie mam w tym interesu, robię to z miłości do wszystkich żyjących. Wielu z mojej rasy myśli, że wtrącanie się w sprawy śmiertelnych jest niestosowne, ja jednak wierzę, że w każdym sercu jest dobro, które wpłynie na zbudowanie lepszego wszechświata. Może nie teraz, może za tysiąc lat, ale gdy zainicjujemy nową jakość życia, kiedyś to wybuchnie i zaleje wszystko, co znamy.- brzmiała coraz bardziej płomiennie, chciała ich pobudzić i zainspirować. W tak zwanym międzyczasie, inicjowała na głos zupełnie niezobowiązujące tematy, jak pogoda i nowe efekty siłowni.
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Sty 20, 2015 6:26 pm
__Ohoho, ktoś tu miał zszargane nerwy, co dało się wyczuć bardzo dobrze w powietrzu. Aż ciarki przeszły po plecach demonicy. Bycie spokojnym w towarzystwie saiyanów będzie bardzo trudnym wyzwaniem.
Ciutka nienawiści pojawiła się w czarnych oczach demonicy gdy zobaczyła jak Gospodarz traktuje demona. Wiedziała, że ciężko będzie go przemycić niezauważenie, ale widziała w jego zachowaniu też odrobinę jakby to nazwać... rasizmu? Chciała chwycić faceta za nadgarstek i odepchnąć, ale z trudem się powstrzymywała. Prychnęła tylko zła i krzyżując ręce odwróciła głowę parsknięciem. Ma farta, że jest sprzymierzeńcem drań. Spojrzała jeszcze na znajomą jej twarz. Kuro. Chyba jej nie poznał. O, a obok Chepri, co on tutaj robił? Nie powinien być z Braską? Może o czymś nie wie? Ma do niego kilka pytań.
W ostateczności jednak udała, że nie zna żadnej z obecnych tutaj osób po prostu odwracając wzrok. Udała się za wszystkimi do środka drewnianego domu rozglądając się badawczo po okolicy. Eh, szansa, że znajdzie tu Reito jest tak nikła jak znalezienie tutaj roślinności. Sucho i gorąco tu jak w wulkanie, ale nie żeby to robiło wrażenie na ognistej demonce. Było tu po prostu... inaczej, przygnębiająco. Widać na pierwszy rzut oka, że istotom tutaj nie żyje się dobrze.
Stanęła tuż obok Kaede gdy ta za pomocą telepatii zaczęła wyjaśniać - zaraz, nikt o niczym nie wie?! - o tym co tutaj się właśnie wyrabia. W tym czasie June nieco niemrawo podniosła rękę w stronę białego kocura. Zatrzymała rękę tuż przed nim, obserwując czy da się pogłaskać i gdy dostała niewerbalną zgodę z lekkim uśmiechem oraz machnięciem ogona podrapała go za uchem równocześnie słuchając Kaede. Słysząc swoje imię oraz zdemaskowanie jej osobowości zatrzymała się, a ogon najeżył jej się w jednej chwili, sztywniejąc.
__ - Um... ten, no. Cześć? - powiedziała w końcu drapiąc się ręką w tyle głowy gdy shinka skończyła mówić - Interesuje mnie tylko by Ziemia była bezpieczna, o tą planetę nie dbam. No i szukam ojca swojego dziecka gdziekolwiek jest... - nie znała telepatii więc mówiła szeptem. Jeszcze jakoś nie miała okazji by użyć wskazówek Hikaru i nauczyć się o wej techniki. W każdym bądź razie June wybrała opcję 'lepiej zapobiegać niż leczyć'. Woli zgnieść bunt w zarodku niż potem go znosić na Ziemi silniejszego.
Trzeba było usadzić Dragota. Jakoś wątpiła by to co zrobił Gospodarz by wystarczyło, więc podeszła do niego i ukucnęła.
__ - Słuchaj. Jeden Twój fałszywy ruch, jeden maleńki ki blast, jedna ofiara wśród osób tej planety i przychodzę po Ciebie, zabijam, a Twoje truchło rzucam robakom na pożarcie, rozumiemy się? Jeśli będziesz grzeczny to wrócisz na Ziemię. Trzeba coś zrobić z Twoim wyglądem. - zastanowiła się. Nie sądziła by jej moc zmiany zadziałała w wersji męskiej, ale warto było spróbować. Gdy była na planecie handlowej dwa lata temu to udało się jej zmienić wygląd pewnej dziewuchy, więc może i teraz się u da? W każdym bądź razie wyciągnęła rękę, którą przyłożyła do torsu demona, a następnie uwolniła niewielką ilość swojej energii próbując wpłynąć na wygląd współrasowca.

OOC
Drag, to, czy mi się uda zależy od Ciebie, ale... - będziesz kobietą saiyanem.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Sty 21, 2015 2:30 pm
Hikaru pojawił się w korytarzu pomiędzy salonem, a wejściem do domu. Kot będący w domu wyczuł to jeszcze chwilę zanim w ogóle się cokolwiek wydarzyło.... nowo przybyłego zbombardował potok dźwięków, głosów i kroków. Westchnął bo nie lubił tłumów, a tu jak się okazuje zebrało się całe zoo. W dodatku była tu boginka. wszedł do salonu i nie zdążył się przywitać bo jak tylko pokazała się jego sylwetka, mruczek przestał bawić się z June i skoczył na mistica, ten dostrzegł lecącą kupę sierści za późno, kompletnie nie spodziewając się ataku z tego źródła nawet się nie zasłonił. Sekundę później kot robił za facehugera z "Alien" przyczepiony do twarzy wojownika jak do ściany. Zaraz potem wdrapał się na czuprynę Hikaru i zaczął ją uklepywać jak posłanie, jednocześnie okręcając się. Po jego głowie zaczęły rozchodzić się wibracje mruczenia. Poprawił przekrzywione przez kota okulary i spojrzał po zebranych. Z miejsc, w których miał wbite pazury pociekła krew, która z kolei utworzyła przerywane czerwone linie w okolicy uszy i na szyi.

- Nie sądziłem, że potrzebujesz zwierzaka domowego do towarzystwa, synu. Rozumiem jeszcze robaka pustynnego, ale kot ? Skąd Ty go wytrzasnąłeś Kurokara ? Mówiąc to czuł jak wibracje nasilają się i nagle poczuł futrzane ciepło na całej głowie... Kot zwinięty w precla umościł sobie gniazdko na głowie mistica i zasnął w najlepsze. Właściciel tego gniazda jedynie głośno westchnął i wypluł trochę sierści, która mu zalegała gdzieś w ustach. Popatrzył po zebranych i zdziwił się widząc Kozę, ale nic o tym nie powiedział. Znał tu właściwie wszystkich, z wyjątkiem jednej dziewczyny, wyglądała jak sayanka, ale dziwnie znajoma. Widział już ją kiedyś ? Raczej nie. Może znał kogoś podobnego do niej ... małpy są do siebie podobne i wyróżniały ich głównie fryzury. W końcu Hikaru widział już wiele sayan, więc teoretycznie mógł poznać wcześniej nawet kogoś tak samo wyglądającego jak ta tutaj dziewczynka, z ogonkiem. Na Ziemi panuje powiedzenie, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka... tylko żaden pies nie przeżyje w grawitacji tej planety. Ten tutaj futrzak to jakiś mutant chyba. Żeby nikt nie miał wątpliwości wskazał o którego futrzaka mu chodziło, a mianowicie tego na jego głowie... w gruncie rzeczy wszyscy poza boginką i kozą mieli coś w rodzaju futra.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sty 22, 2015 12:36 am
-"W co ja się najlepszego wpakowałem?" - przeszło mi przez myśl.
Miałem lecieć na wakacje, odprężyć się od problemów, zapomnieć o nich, a to się nawet udawało, bo ten skwar skutecznie zajmowa myśli... I na co trafiłem? Na jeszcze większe problemy... To jednak trzeba mieć pecha...
Fakt, zawsze mogłem stwierdzić, że nie pisze się na to i po prostu mam to gdzieś, ale... Nie mogłem skłamać.
Zacznijmy jednak od początku. Zostaliśmy wszyscy poproszeni przez tę Halfke do środka. Nie wiem jak, ale wyczuła mnie i wyglądało na to, że zobaczyła we mnie potencjalnego sprzymierzeńca. Już pierwsze jej mentalne słowa mnie zdziwiły. Bogini... Przyznam szczerze, że nie wiedziałem co o tym sądzić. Niby od jakiegoś czasu coś podejrzewałem, do tego miałem pewne informacje od Genialnego Żółwia, które potwierdzały moje podejrzenia. Choć z drugiej strony nigdy nie uwarzałem się za osobe wierzącą, bo jeśli istniał jakiś bóg lub bogowie, to nie mógłbum mu lub im wybaczyć tego co robii ze mną i innymi ludźmi, że w ogóle pozwolili Alazame zaistnieć. Tak więc jeśli ktoś chciał ode mnie oczekiwać wiary we wszechpotężną istotęlub istoty, które robią wszystko dla naszego dobra, to przykro mi, ale takie osoby mogłem potraktować fangą w nos. Teraz stałem tuż obok osoby, która uważała się za boginię...
Po moim bladym trupie, że na to pójdę...
Nawet jeśli była członkinią jakiejś tam rasy bogów, czy Braska jeden wie czym innym, to na moją sympatie nie będzie jej łatwo zapracować. Namówić do współpracy? Chyba jeszcze trudniej. Dlaczego chyba? Pod pozorem boskości nie przekonałaby mnie do wspópracy, ale jak tak o tym opowiadała... Doszedłem do przykrego wniosku, że już niedługo Ziemia może być następnym celem podboju... Bardziej im się to opłaca, bo przecież nawet jeden silny saiyanin dałby radę pokonać wszystkie ziemskie armie, a wtedy nie musieliby się z nami niczym wymieniać, bylibyśmy dla nich kolonią... Nie, to zła wizja... I jakby nie patrzeć średnio możliwa patrząc na obrońców Ziemi i kilku jej mieszkańców. Mój Mistrz miał podobno w planach zrobić z Ziemi drugie Dark Star... Bez względu na to, czy faktycznie chce to zrobić, czy nie, to drugi raz nie da sobie odebrać domu, szczególnie Saiyanom. Poza nim był oczywiście Hikaru, który... Pojawił się zaraz po tym, jak o nim pomyśałem... To było podejrzane i... Czy on powiedział do Kurokary "synu"? Powiedział... I to dosyć dosadnie, czy więc on naprawdę był jego ojcem? Było w ich twarzach jakieś specyficzne podobieństwo, choć raczej nie typu ojciec-syn, bo Kurokara wyglądał wręcz na nieco starszego. Niemniej, jaki Hikaru miałby powód by kłamać?
Idąc tym tropem... Kuro byłby jego wnukiem. Dlatego zawiązała się ich relacja uczeń-mistrz? Nie, z tego co mówił Kuro wynikało co innego... Cóż, ta sprawa nie była wtedy taka ważna, bym nie mógł jej przełożyć na później, a coś innego nie mogło czekać.
Jakkolwiek na to nie patrzeć, podzielałem zdanie June. Jeśli cokolwiek stanie się Ziemi, to nie ostanie się członkom armii saiyańskiej żaden włos na ogonie i dopnę swego, choćbym miał zginąć próbując.
-Myślę, że wypada się przedstawić, choć niektórzy mnie już znają, Chepri Makonen, witam wszystkich - rzekłem witając zebranych skinieniem głowy, które przeszło w lekki ukłon.
-Powiem tak... - zacząłem prawie szeptem. -Ja tutaj przyleciałem na wakacje, chciałem odetchnąć od swoich problemów będąc od nich jak najdalej... Przyznaje, że nie odpowiada mi sytuacja na Vegecia, ale sam jeden nie mogę na to nic poradzić, więc zbytnio się tym nie przejmuje, jakkolwiek by to nie brzmiało. Niemniej... Dobro Ziemi jest dla mnie nadrzędne i nie pozwole by się jej coś stało. To tyle z mojej strony.

OOC: Trening start
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 23, 2015 1:30 am
Vegeta to naprawde piekne miejsce. Swietne widoki, przyjemna pogoda. A ludzie tak zyczliwi i pomocni ze az chce sie tutaj zżyć. Takie mysli chodzily mi po glowie gdy lezalem pobity i zwiazany w jakims brudnym wagonie podczas gdy coraz to kolejni ludzie chcieli mi dac w ryj za niewinnosc. Arcydemon zachowal w tym calym zamieszaniu najwiecej kultury i empatii.

Szok spowodowany obudzeniem sie na innej planecie jeszcze nie minal, i czulem sie jak swinka ze zwiazanymi oczami która zastanawia sie czy jest na łące czy w rzeźni. Ale gdy wyczulem gniew ze strony Kuro - wojownika którego wczesniej spotkalem w Wiosce i zobaczylem jak idzie wpieniony w moja strone zdziwienie na mojej twarzy zostalo zmyte przez szeroki usmiech. Nie wychylilem sie by spojrzec mu w oczy, ale satysfakcje czulem. Smieszylo mnie to jak wszyscy bez powodu sie na mnie zloszcza. Moglem skrzywdzic April, zrobic jej znamie do konca zycia. Ba, moglem ja wymacac tak jak Kuro mysli ze to zrobilem. Jestem w stanie zrobic bardzo wiele rzeczy. Nie mam sumienia które by mnie powstrzymalo ani wstydu które by mnie zniechęcalo. Ale trzymam swój obled na wodzy, i uzywam zgodnie z instrukcja i z rozsadkiem. Uzywam go wlasnie w walkach, by zdobyc przewage i zadac ból. Uzywam go w rozmowie, by kilkoma zdaniami zmienic rozmówce w malpe w klatce. I uzywam go w takiej sytuacji jak ta. By spokój mojej duszy byl wprost proporcjonalny do zagrozenia.

Po chwili wysoki, czarnowlosy Saiyan który wydaje sie byc w jakis sposób spokrewniony z Kuro, zwiazal mnie raz jeszcze i nalozyl na glowe worek jak porwanemu dziecku. Czyli jednak impreza sie rozkreca. Ciekawe kiedy wlacza muzyke i wpuszcza zakneblowanych sadomasochistów ciagnacych rydwany. Wesoly humor ani na chwile mnie nie opuscil gdy bylem przenoszony w bardziej ustronne miejsce. Nie zdazylem nucic do konca piosenki kiedy znalazlem sie na meblu stworzonym specjalnie do tortur czyli... kanapie. Moze ten Saiyan nie jest taki chamski jak na poczatku myslalem. Zdjal mi uprzejmie worek z glowy, zalozyl mi gadzet na ucho i nawet wyjasnil jego funkcje oraz zasady postepowania na Vegecie. Usmiech wciaz obecny.Obedrze mnie ze skóry i nauczy mnie siadac na siedzaco?
-Robili nam tak w przedszkolu gdy nie sluchalismy na zajeciach.
Powiedzialem nie tyle lekcewazaco, co jednoznacznie pokazalem ze grozby cielesne nie robią na mnie wrazenia. By jednak rozjasnic sytuacje dodalem bardziej powaznym tonem:
-Lud tej wioski nie ma powodów by sie mnie bac.
Nie powiedzialem tego jakbym zwiastowal zaglade. Dalem do wiadomosci ze nie planuje wyrzadzic krzywdy mieszkancom.Ton byl szczery i zapewniajacy. Czuje ich energie, calkowicie kontrastuja z tymi wieziennymi. Beztroskie dzieci, uczciwi handlarze, honorowi wojownicy. Demony takie jak ja rodza sie z grzechów. Od dziecka wiemy ze zly czlowiek to nie czlowiek. Tylko pozywka. Przysiegalem ze z mojej reki nigdy nie zginie czlowiek, i nadal jej nie zlamalem. CI Saiyanie przypominaja mi ludzi. Powiedzialbym ze nawet czuje w nich czastke ludzkiej energii. Predzej popelnie samobójstwo po raz trzeci niz zabije jednego z nich.

Chyba mi zaufal, bo zdjal mi więzy. Od prawie kwadransu nie moglem poruszac rekoma, wiec od razu przelaczylem sie na optymalna pozycje. Rece za glowe, noga oparta o noge w linii prostej. Teraz moge wysluchac co tu sie dzieje.
Kobieta o wyglądzie nie wyróżniającym się specjalnie od innych Saiyanek przedstawila sie jako Bogini Kaede. Demon i Bogini w jednym pomieszczeniu, ale pierwotne instynkty juz we mnie ucichly. Mozna ja potraktowac jako przyjazna sasiadke Kaede.  co powiedziala dalej juz mnie bardziej rozbudzilo. Polityka Króla moze przyczynic sie do zaglady Ziemi... Rewolucja i obalenie Króla. Juz wiem co tutaj robie. I wiem ze z pewnoscia nie pozaluja zabrania mnie. Glos Bogini nawet mnie wydal sie przyjemny, choc nie zwracalem na to uwagi przez to o czym mówila. Niemal nie uslyszalem ostatnich zdan o tym ze w kazdym drzemi dobro i o tym ze ratujemy wszechswiat. Ta Rewolucja dotyczy tez mnie. Mojej planety. Moich ludzi, i moich demonów. Juz mialem wstac gdy June uznala ze nie wystarczajaco mnie przytemperowali. Jeez, traktuja mnie jak skrajnie niebezpiecznego psychopate który morduje wszystko co sie rusza. Usmiech nie byl tak intensywny jak wczesniej, ale równiez wystapil i ani przez chwile nie wygladalem jakbym potraktowal te slowa powaznie. June chciala cos zmienic z moim wygladem. Zatrzymalem jej dlon stanowczym, lecz powolnym i delikatnym chwytem za nadgarstem. Nie da sie tego potraktowac jako próbe ataku. Nastepnie na moim czerwonym ciele pojawily sie tatuaze, dziesiatki, setki tatuazy. Intensywnie blekitne, emitujace delikatne swiatlo. Pokrywaly coraz to wiekszy obszar mojego ciala, a gdy cala moja sylwetka stala sie blekitnym ksztaltem, Ten zaczynal sie zmieniac. Rogi i pancerz wrosly w cialo, ogon takze zniknal. Wzrost sie zmniejszyl moze o pare milimetrów. Proces kolorowania trwał kilka sekund. Gdy światło kompletnie wygasło wyglądałem już całkiem inaczej. I to nie za sprawą June która również zmieniła swą formę. Mam swoją własną magię, i minutami rozcinałem własne ciało by ją opanować. Dopiero po tej kilkunastosekundowej technice nałożenia ludzkiej maski odpowiedziałem na słowa June. Powoli zbliżyłem się i powiedziałem jej prawie do ucha:


Wioska Kuro - Page 3 Ogh27b-Chcesz zabić kogoś kto dokonał okrutnych czynów i jest zagrożeniem dla niewinnych ludzi. Innymi słowy chcesz zrobić dokładnie to co ja w więzieniu. Jesteśmy tacy sami, June.  
Następnie cofnąłem głowę by złapać kontakt wzrokowy. Wtedy w moje błyszczące oczy zakrył obraz wspomnień absorbowanych ludzi. Dało się wyczuć również ich czarną i brudną energię. porywacze, pedofile, mordercy, szantażyści i dowolne mieszanki wymienionych. Na sto pochłoniętych może trzech nie było ćpunami. Ukazywały się w bardzo szybkim tempie, lecz obydwoje nadążaliśmy. Nie tworząc przerwy dodałem cichutko:
-To nie ludzie June, ja nie zabijam ludzi. Pozbywam się robactwa. W głębi serca dobrze mnie rozumiesz.

Obrazy zniknęły, mój nowy głos rzucał nowe światło na manipulacje. Był spokojny, niski i kozacki. Nie było w nim kszty obłędu i podstępu. Był spokój, i stuprocentowa pewność siebie. Moja ludzka forma przedstawiała mnie jako łysego mężczyznę z lekko błyszczącymi oczami, na ogół zasłoniętymi przed specjalne okulary. Miałem na sobie morski Tank top i brązowe wojskowe spodnie. Nie zdziwiła mnie tak obecność Hikaru na przyjęciu. Moją uwagę przykuł jednak czerwonowłosy wojownik z tej samej planety co ja. Który postanowił się przedstawić, i podzielić swoimi wrażeniami z wakacji. W sumie to dobry pomysł. Mnie również nie każdy zna, i z pewnością jestem osobą którą dażą tu najmniejszym zaufaniem. Z tego też powodu gdy ten skończył, wstałem z kanapy obok.

-Ja jestem Arcydemon Dragot. Manipulator, psychopata, schizofremik, sadysta, pozbawiony skrupułów morderca i niewolnik. Zazwyczaj nie można mi ufać, a lista osób która chciałaby mnie zabić wygląda jak książka telefoniczna. Ale jeśli Ziemia faktycznie jest w niebezpieczeństwie, to nie mam prawa zdradzić. Dołączam do tej rewolucji, choćbym miał przypłacić ją życiem. Wkrótce podwoję swoją moc, i stanę się cennym sojusznikiem. Nie obrócę się przeciwko wam, bo nie obróce się przeciw sobie. To wszystko z tych ważniejszych rzeczy. Ktoś jeszcze się nie przedstawił? To fajna zabawa.
Powiedziałem pewny siebie, oparty o bok kanapy z nowiutkim wyglądem. Mówiąc to szperałem po kieszeniach i wyciągnąłem specjalne okulary do widzenia w jasnym świetle. Dla moich przystosowanych do ciemności oczu był one zbawieniem. I zapewniały mi wygląd który już kompletnie nie wyróżniał mnie z tłumu Saiyan. Czułem że kręci się coś wielkiego.
OOC:
regeneracja 10%
Avatar wkrótce zostanie zaktualizowany. wygląd i głos Dragota
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Sty 24, 2015 10:07 pm
Kurokara przyjął słowa Dragota z aprobata kiwając głową, to mu wystarczyło. Kuro z rezygnacją musiał przyjąć decyzję ojca do wiadomości, że ten demon jest tutaj nietykalny. Chłopak przyniósł gościom krzesła z kuchni, a w międzyczasie pojawił się Hikaru.

- Marzy mi się papieros, kielich i kobieta ale jak sienie ma co się chce ...... Daro jest bardzo dobrym towarzyszem i należy do tej młodej damy.
Kurokara z szerokim uśmiechem odpowiedział swemu ojcu i wskazał Kaede.

Kaede referowała aktualny stan wydarzeń, jej motyle swobodnie latały po domku. Kuro wchłonął nawet sporą ich ilość, czuł się samotny i opuszczony. Przez ostatnie kilka dni gonił za halfką ale ona mu wiecznie uciekała, a teraz kiedy jej potrzebował, poleciała ratować totalnie obcą planetę. Dlaczego? To jeszcze potrafił zrozumieć, ale czemu akurat teraz? I jeszcze walka z królem one chyb powariowały. Niemało zdziwił się obecnością June i jej zmienionym wyglądem. Powoli zaczynał wrzeć w nim gniew. Z rozmyślań śmiech ojca. Kurokara rechotał na całe gardło ale nie złośliwie, raczej tak jakby ktoś opowiedział mu dobry dowcip. Spojrzał na poważną minę boginki, jednak była stała w swoim przekonaniu.

- Czy Ty w ogóle masz pojęcie co robisz? Kogo chcesz zaatakować? Znasz rozkład pałacu, żeby się do niego dostać? Wiesz ile set elitarnych silnych żołnierzy rzuci się na Was w jego obronie? Kilka miesięcy temu zrezygnowałem z tej propozycji i teraz też odmówię. Nie mam ochoty pchać się na tamten świat, bo Ty o to prosisz. Nie znasz nawet naszego prawa. Ten kto zabije króla zostanie nowym królem. Zapytałaś Reda jakie ma plany i co zrobi z tą władzą? Karzesz nam iść na śmierć w Twojej sprawie bez planu i przemyśleń, bez podstawowej wiedzy? O Ziemię możecie być spokojnie. Zell jej nie ruszy ze strachu przed Hikaru. Zresztą tylko dzięki temu strachowi ostatni z moich synów żyje. Róbcie co chcecie, ale mnie w to nie mieszajcie. Osiwieje przez Was.


Przekazał zgromadzonym swoje zdanie telepatycznie, po czym wyszedł na werandę i zapalił papierosa. Atmosfera zrobiła się cięższa, poniekąd mężczyzna miał rację. Kuro przytłoczony własnymi problemami czuł na sobie spojrzenia innych. Zasadniczo wszyscy prócz niego zajęli miejsce w tej sprawie. Powinien być po stronie ojca, w końcu gdyby obaj zginą to oznacza śmierć dla pozostałych mieszkańców wioski. Chce spokojnie żyć, dlaczego musi odpowiadać za całe zło tego świata, za innych członów rasy. Już za tych 400 mieszkańców jest odpowiedzialny. Nie podobało mu się, że April w tym uczestniczy.  Gotowało się w nim ale na razie mówił spokojnie.

- June, gdyby Reito tu był to sam dałbym mu kopa w dupsko, żeby leciał do Ciebie. Chyba, że gdzieś się ukrywa, poza tym pochodzi z elit, tacy jak on brzydzą się zbliżać się do zwykłych wiosek. Ale po za tym uważam, że powinnaś wracać do domu, a nie wałczyć tutaj. Shigo Cię potrzebuje, nie możesz ryzykować życia i zostawić go samego. On powinien być teraz całym Twoim światem. Wiesz jak silny był Rikimaru, pomnóż tą siłę dwu, a nawet trzy krotnie. Ten facet, ponoć posiada jako jedyny potęgę Super Saiyanina 4 poziomu, nawet się do niego nie zbliżysz, a będziesz martwa. Zdajesz sobie z tego sprawę? Sami widzicie jak wyglądam, mogę pomóc Wam się przedrzeć przez szpaler żołnierzy jeden, czy drugi, a potem będę martwy. Nie chcę walczyć ale jeśli April sobie tego życzy ..........

Im więcej mówił tym złość mu przechodziła, a ogarniało poczucie smutku i beznadziejności. Nienawidził walki ale ciągle wszyscy tego od niego wymagają i nikt nie próbuje go zrozumieć. Miał ochotę wykrzyczeć Kaede, że powinna zabronić i June i  April walki. June musiała żyć dla syna, teraz miał tylko ją. April nie nadawała się do walki w tym momencie, dopiero co osiągnęła dobę temu SSJ2 i walczyła na śmierć i życie z własnym bratem, poniekąd też go straciła. Boginka pewnie nawet nie ma świadomości jaki ból przeszywa mięśnie, gdy tak szybko ponownie chce się użyć mocy SSJ 2. W zasadzie wpadła, narobiła im kłopotów i oczekuje, że z marszu naprawią nagle cały świat, bo Namek jest w niebezpieczeństwie. Wsadził rękę do kieszeni i ścisnął pudełeczko z pierścionkiem. Tak bardzo jej potrzebował, dlaczego to się tak wszystko pogmatwało ? dlaczego ucieka od niego, a on jak pies biega za nią od kilku dni. Chyba sobie nie zasłużył na takie traktowanie, a ona zasłużyła na kogoś lepszego, pochodzącego z elit. Nawet już nie znalazł w sobie tej siły, żeby kłócić się z Kaede i żądać, żeby natychmiast sprowadziła April i nie narażała ją na niebezpieczeństwo.
OOC; Trening Start.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Sty 24, 2015 11:51 pm
Wysłuchała cierpliwie każdego z nich, wciąż obserwując ich z troską i czułości której niektórzy nawet nie doświadczyli w swoim życiu. W myślach odmówiła krótką modlitwę za ich serca. Ich wnętrza były tak pełne dramatów, ale i wielkich pragnień… Niektórzy mieli do niej żal, choć tak naprawdę…
-Chciałby ktoś herbaty?- zapytała ze spokojem, głosem przepełnionym nadziei, jak wtedy gdy mówisz komuś z przekonaniem, że będzie dobrze. Podleciała do kuchenki, gdzie jak gospodyni przyrządziła każdemu napój, czekając, aż ich emocje rozkręcą się na dobre. *To dobrze, że nie blokują swojego serca, nawet na to, co trudne. Nie wpadną w przez to w zamknięcie swoich dusz…* jeszcze raz ogarnęła ich spojrzeniem pełnym troski.
-Musicie przyznać, że tym razem zdążyłam prawda?- uśmiechnęła się do Chepriego, posyłając pełne życzliwości spojrzenie. Istotnie sama nie była pewna, czemu bogowie rzadko interweniują, ale ona była trochę inna, niż przedstawiciele jej rasy. *To teraz pokaż to im…* ucieszyła się z tego wyzwania. Zazwyczaj świat o niej zapomina, modląc się tylko w trudnościach. Może teraz pokaże się z tej prawdziwej strony? Nie zasługuje na to, aby oceniać ją ze względu na poczynania innych kaio. Raz jeszcze postarała się wczuć w emocje, które spowodowały, że ich serca są właśnie w takim stanie. Dość samotny demon, pełen braku kompatybilności ze sobą samym. Rozczarowany saiyanin, który ma już dość wszystkiego. Pozostawiona sama sobie matka, ze światem, którego do końca nie ogarnia i tworząca jeszcze więcej chaosu. Ziemianin z ranami, które nie pozwalają uwierzyć w lepszą stronę życia… Mistic, który częściowo stracił swój ogień i stał się zgorzkniały, tracąc swój zapał. Zmęczony życiem młodzieniec, goniący nieuchwytne pragnienia. Kochała ich wszystkich, chciała być blisko tych wszystkich wewnętrznych konfliktów, dać ukojenie, ale tak naprawdę, nie mogła powiedzieć nic sensownego. Jedynie dać świadectwo tego, że wylewała za nich wszystkich swoje łzy, cierpiała razem z nimi i to dużo dotkliwiej, wysłuchując każdego dnia i biorąc chociaż cześć ciężaru tych, którzy modlili się do nieznanej sobie siły. Ale mrok trudów nigdy nie przyćmi światła nadziei. –Wielu z was niesłusznie uważa mnie za główną bohaterkę.- zrobiła chwilę przerwy, aż ponownie oczy wszystkich skupia się na jej obliczu, które teraz pokazywało kogoś, ze złożonymi rękami w geście szczerego zawierzenia.
Czy kogoś zmusiłam do tego, żeby był właśnie tutaj? Wolna wola to zadziwiające narzędzie pragnień waszych serc, bo wszyscy pragniecie czegoś innego, niż doświadczacie. Prawda?- nalała każdemu herbaty i wyjęła swoje ciastka. –Ja jedynie polewam trochę herbaty, dodaję odrobiny cukru, aby osłodzić to, co wydaje się przegrane.- mówiła cicho i spokojnie, z miłością… Jak matka do swoich dzieci. –To wasze pragnienie czegoś więcej zaprowadziło was tutaj, to że mimo licznych rzeczy, z którymi się borykacie, każdy uwierzył, że zamknięcie się w murze będzie najgorszym wyborem.- podsunęła bliżej ciastka, a jej aura złotych motyli rozleciała się na dobre.
-Wielu z was mnie obwinia za obecny stan, ale czy to naprawdę uczciwe?- nie zmieniła swojego tonu, siadając w powietrzu, z noga zarzucona na nogę. –To prawda, interweniuję pierwszy raz, bo dopiero teraz mam siłę, która może wspomóc wasze działania. Będę szczęśliwa towarzysząc wam, jeśli mi pozwolicie i widzieć jak spełniacie swoje pragnienia, kierowani tym, do czego was wzywa serce. Czasem coś może podpowiem, czasem wspomogę, ale zawsze (podobnie jak do tej pory) będę chociaż w drobny sposób obok, aby potrzymać i dodać nadziei.- gdyby mogła, to by przytuliła każdego z nich, ale wolała nie, wyczuwając co jest grane. –Też mi się nie podoba, że moja rasa ma inne podejście, ale ja mam dość kochające serduszko. Wszyscy jesteście dobrzy i macie w sercu olbrzymi potencjał, o którym nawet nie wiecie, ale ja znam wasze serca. Chcę was pchnąć ku wyborom, które spowodują, że będziecie naprawdę szczęśliwi.- nadmiar szczerości, który nią kierował, który jest naturą jej serca, wychodził z niej coraz mocniej, co było szczególnie widoczne po jej gestykulacji. –To wasz świat. Możecie go uczynić lepszym, ufając mi i w pełni odkrywając swój potencjał. Obiecuję, że finał będzie wspaniały. Możecie też wybrać coś zupełnie innego, wtedy po prostu odstawię każdego, gdzie tylko sobie zażyczy. Jedyne co zrobiłam do tej pory, to wspieranie was w każdej decyzji, głównie modlitwą przez całe 21 lat mojego życia, a ostatnio też przez spotkania z niektórymi. Z wielką miłością obserwuję wasze przeznaczenie. Czy proszę was o coś dla siebie? Mogłabym siedzieć w zaświatach i się nie wtrącać. Czy król Vegety przestraszy się jednego potężnego wojownika i rzeczywiście możecie czuć się bezpieczni? Czy wasze serca rzeczywiście zadowalają się życiem, którym kroczycie i jesteście w pełni szczęśliwi?- powoli zadała te pytania, mając nadzieję, że trafia do serc. Jej przekaz nie ominął również Kurokary i Daro. Była pogodzona z tym, co się stanie. Mogli się wykruszyć, wtedy oczywiście dotrzyma słowa i sama poszuka rozwiązania. Z pewnością uda się do pałacu, porozmawiać z królem. Dla Boga to niezbyt trudne.
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Sty 25, 2015 2:23 am
1.Uniosła, lekko zdziwiona powieki do góry gdy demon chwycił jej nadgarstek i odsunął rękę. Zmarszczyła brwi i prychnęła tak, jakby chciała niewerbalnie powiedzieć „nie to nie, łaski bez”. W sumie to była jego sprawa czy chce żyć, czy zdechnąć jak się tylko ktoś skapnie, że po ich planecie łazi demon. Mogłaby też zmienić jego odcień KI na saiyański, ale ten wolał sam zmienić swój wygląd. Nie była to perfekcyjna robota, ale niech będzie. Niech tylko lepiej pilnuje tego ustrojstwa na uchu, bo jak  mu spadnie to i kamuflaż nie będzie wystarczająco dobry by uchronić się przed wściekłą pięścią małpek z Vegety.
___ - Jak sobie chcesz. – powiedziała w końcu zrezygnowana, wzdychając ciężko. Przeczesała dłonią w białej rękawicy grzywkę i przez chwilę kucała nieruchomo. Utrzymywanie przemiany ją wykańczało, musiała wziąć kilka głębszych wdechów. Za dużo się w dodatku działo jak na jeden raz. Osoby tu obecne nie wyglądały jakby były zgadane co do tej rewolty, Chepri, Kuro oraz Kurokara mieli niezbyt ciekawe miny. Eh, i co? Na darmo się tutaj fatygowała i brała Dragonałkę ze sobą?
Eh, miała ochotę po prostu wysadzić ten cały pałac w powietrze wraz ze wszystkimi, którzy się tam znajdują. Mieli by chociaż wszystko z głowy na raz. Z drugiej strony nie chciała zabijać niewinnych. Kurdeee…!
Na chwilę została zabrana myślami z tego świata za sprawą Dragota. Zbliżył się za bardzo, ale nie widziała w nim jakiś niecnych planów, więc nie była agresywna. Ten, pokazał jej kogo mniej-więcej zabijał i wchłaniał wraz z czarnowłosym demonem.
___- Nie, Ty jesteś Dupkiem, który chce dostać po twarzy. – nie miał racji. June ma zamiar zabić, owszem, lecz to jest w obronie istot tej planety, Namek, oraz Ziemii. To, co on zrobił wraz z Redem jest zupełnie czymś innym. Ci mordercy, gwałciciele, łamacze prawa… oni już zapłacili za swoje czyny będąc wsadzonym za kratki najprawdopodobniej do końca ich marnego życia. Już nikomu nie zagrażali, chyba, że samym sobie. Zabijanie ich było zbędne. Niestety tego już nie powiedziała, jakoś nie miała ochoty poruszać teraz tej kwestii. Przewróciła jedynie oczami, a następnie wstała.

2.Po Cheprim głos zabrał Dragot.  Przysłuchała się temu co miał do powiedzenia. Kurde, Arcydemon? Nie mógł się tak po prostu przywitać? W dodatku chyba zbyt wysoko się ceni, zapomniał kto tu jest niewolnikiem?
___ - Debil. – powiedziała demonica sprowadzając demona do poziomu szybkim ruchem… patelnią. Tylko skąd ją wzięła? Nie ważne, zniknęła tak szybko jak się pojawiła – Jeszcze oberwiesz za to, co zrobiłeś z Redem, ale o tym potem, Arcydupku. – prychnęła odwracając się plecami.

Wioska Kuro - Page 3 2wg9itz
Kliknij na miniaturę by powiększyć
3. Wparował Hikaru. Noooo taaak, mogła się go tutaj spodziewać, a jak! No, uprzejmości jak zwykle nie są jego dobrą stroną, do syna odezwał się dość aro… zaraz, wróć…
___ - On… on… - zbladła na twarzy, a oczy otworzyła tak szeroko jak tylko mogła. Źrenice zmniejszyły się do wielkości małych kropek, otworzyła usta wskazując palcem na Kurokarę – TO…. TO JEST TWÓJ SYN!? – palnęła nie mogąc uwierzyć. Jakim kurde cudem!?
To stąd takie cholerne podobieństwo rysów twarzy?! No taak! Zapomniała, przecież Kuro jest wnukiem Hikaru więc to logiczne, że ojciec Kuro musiał się… skądś wziąć – To kto jest Twoją babcią, Kuro?! Hik! Kogoś puknął!? – podeszła do białowłosego trzęsąc jego ręką. Była strasznie ciekawa tego małego drzewka genealogicznego.

4. Przemowa Kurokary. Cóż. Chyba na niego nie będą mieli co liczyć. Zrozumiała to, nic nie jest tu przymusowe. Skoro nie chce się wtrącać, to nie musi. Przemilczała to. Gospodarz wyszedł pozostawiając zgromadzonych.

5. Podszedł do niej Kuro. Em, spodziewała się od niego ostrej bury, z resztą jak to bywało zwykle w rozmowie z nim (no i też wyglądał na wściekłego), ale tego o dziwo nie otrzymała. Mówił spokojnie, opanowanie. Czyżby to dzięki energii Kaede? Na nią to zbytnio nie działało… w każdym razie. Usłyszała to, czego się obawiała najbardziej – Reito tu nie ma. Gdy Kuro tylko ją o tym poinformował cały dobry w miarę humor szlag trafił. Spochmurniała na twarzy oraz w oczach, które minimalnie się zaszkliły. Choć była bardzo silnym demonem, to duszę miała kruchą.
___ - Nie mogę wrócić póki nie odnajdę Reito. – powiedziała ściskając dłonie i mając spuszczoną głowę. Wyglądała jak dzieciak, który próbuje nie płakać po upadku. W sumie i tak było – Shigo jest całym moim światem, ale co z tego jeśli sama nie będę w stanie go obronić? Ja… ja tylko chcę znów zobaczyć Rei’a, wiedzieć gdzie jest i czy jest cały. Chcę znać powód jego zniknięcia i spróbować go sprowadzić do domu. – przesunęła dłonie na ramiona ‘przytulając’ samą siebie z lekkim drżeniem. Tego też jej brakowało, eh, kiedy ostatnio ktoś ją przytulił? April w Komnacie Ducha i Czasu? Po chwili się uspokoiła, a na twarz ponownie wpełzł chłodny wyraz. Pora zmienić temat nim się całkowicie rozklei, psia mać.
___ - Kuro. Jestem silniejsza niż Ty i Hikaru, a przynajmniej tak myślę. Z moją mocą jesteśmy silniejsi, RAZEM jesteśmy silniejsi, jesteśmy Światłem, na pewno chcesz mnie odesłać z kwitkiem? Ja nie zginę. Giną tylko słabi. Poza tym ja mam jeszcze dla kogo żyć, jak sam z resztą powiedziałeś. – powiedziała świdrując jego oczy swoim spojrzeniem. Mrugnęła dwa razy oczami patrząc na kieszenie saiyana. Co tam tak ściskał? Podniosła rękę i wskazała miejsce – Co… tam masz? – spytała ciekawa. Chciała nawet ‘pomóc’ mu pokazać, trochę natrętnie, niczym siostra do brata.

6. Jej ciekawość przerwała Kaioshinka. Zrezygnowana usiadła na kanapie, zajadając się ciastkami i popijając herbatę. Dawno w sumie nie jadła nic. Była głodna, ale musiała się z zadowolić jedynie tymi ciastkami. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Mówiła mądrze. Mogła siedzieć na dupce jak inni kaio, a mimo wszystko zainteresowała się losem śmiertelników. To było szlachetne.

OOC
Wybaczcie, próbowałam jakoś to rozmieścić wszystko w czasie, ale jakoś nie bardzo mi się udało chyba, łaaa…
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Sty 26, 2015 1:00 pm
Wysłuchał wypowiedzi wszystkich, a międzyczasie siadając na krześle stawiając sobie je oparciem na przód by postawić na nim ramiona. Nie podobało mu się to wszystko. Kolejny but w karierze mistica ? przejęcie władzy ? Takie rzeczy ... takie plany trwają czasami latami, a boginka chciała na hurra to zrobić... co ona wie o życiu ? trzeba postawić sprawę jasno.. lub wziąć ją w swoje ręce. Jednak wszystko po kolei. Dziewczyna, która okazała się June w przebraniu bardzo się zdziwiła, że Kurokara jest synem białowłosego. Z niewinną miną powiedział:
- No jak kogo ? Babcię Kury oczywiście... i nie puknąłem. Pukać może dzięcioł drzewo dziobem. Niewinność przepleciona ze świętym oburzeniem, oczywiście udawanym bo przecież Hikaru nie miał jej za złe, że tak ją to zdziwiło. Kozą dalej się nie przejmował. Był pod kontrolą szkoły światła. Mimo wszystko widać było jak jego własny syn przeżywa całą sytuację, boi się o siebie, Kuro i całą wioskę. A Kuro boi się o April, którą boginka wciągnęła w to całe bagno. Bez wątpienia trzeba było się tym zająć. Choć nie specjalnie chciał przejmować władzę na tej planecie. Jedną już się opiekował i to mu wystarczyło... poza tym zabawa w politykę to bardo śliska sprawa.

- Dość tego dzieciaki. Kuro, lepiej najpierw wyzdrowiej, widzę że jeszcze nie odzyskałeś sił po ostatniej walce, potem zajmij się swoją kobietą. Po coś zdobyłeś tą moc jaką teraz posiadasz przecież, prawda ? By chronić siebie, wioskę i jej mieszkańców. Tu przerwał by podjeść do wnuka i dać mu zastrzyk regeneracyjny w ramię. Przez jakiś czas będzie na wpół przytomny i raczej nic nie będzie w stanie zrobić. Czekają ich ciężkie dni, bez wątpienia. Z każdym słowem stawał się bardziej poważny i pewniejszy siebie. Wyjął z kieszeni poza pistoletem leczniczym także scouter i przeskanował cały dom i wioskę w poszukiwaniu pluskiew, tych jednak nie znalazł. Sprawdził kilkanaście częstotliwości nie tylko tych używanych na Vegecie, ale też na Ziemi, Konack i kilku innych planetach. Chciał mieć pewność, że nikt nie podsłucha rozmów prowadzonych w tym domu. Po skanowaniu znów odłożył urządzenie do kieszeni w płaszczu i usiadł na swoim krześle.

- Uspokój się Kaede. Gówno wiesz o życiu, a biadolisz o miłości i innych pierdołach. Nie możemy iść na hura na króla bez żadnego planu. Zell senior, jego ojciec był najpotężniejszą małpą w tym tysiącleciu. Jego syn jest zaraz po tym, ale legenda o jego czwartym poziomie ssj jest nie potwierdzona przeze mnie jeszcze. I lepiej żeby tak pozostało do chwili starcia. Upieracie się by zmienić władzę ? Okej.. pomogę wam jeśli tego chcecie. Robiłem to już na różnych planetach w ostatnich trzech wiekach i wiem z czym się to je. PRZEDE WSZYSTKIM musimy mieć plan. Plany zwykle zawierają listę zadań dla buntowników. Ilu nas ma być ? Tylko tu obecni ? Nie pozwolę nikomu wywołać masakry małp, a jeśli ktoś mnie nie posłucha wyślę go na najbliższą supernovą. Obiecuję. To poważna sprawa i nie ważne jak kto jest silny. Trzeba zrobić to z głową. Nie każdy mur można nią rozbić, czasami łepetyna służy do innych rzeczy. Naucz się czegoś boginko. Żyję między Twoją rasą dłużej niż żyjesz. Wiesz dlaczego nie ingerują ? Bo nie chcą niczego spieprzyć. Pozwalają na toczenie się spraw własnym tokiem. Interweniują w OSTATECZNOŚCI. A Ty zaraz chcesz stworzyć własne zbroje, wybrać dwunastu tępaków by dla Ciebie zabijali i ginęli. To ma być bóg ? Mówił rzeczowo, ale zważywszy na jego żywą czapkę na głowie mówił w miarę cicho podkreślając od czasu do czasu niektóre słowa. Nie chciał by kot znowu wbijał w niego pazury. Nie oczekiwał odpowiedzi kogokolwiek na swoje pytania tylko szedł dalej.

- Jak już zostało wspomniane: potrzebne są plany budynku. To się da załatwić nawet w pięć minut, łamałem systemy pałacowe już trzy wieki temu i złamię nawet teraz. Nie ufałbym nikomu z trenerów, choć z tego co pamiętam Czerwony wydawał się mieć otwarte oczy. Cała reszta to banda sługusów i być może rzeczywiście rzucili by się na nas choćby wiedzieli, że będzie to oznaczać dla nich śmierć, nawet nie można by tego nazwać walką lecz masakrą. Nie pozwolę na to by moim uczniom stało się coś złego i choćby im kropla krwi upadła na tą suchą ziemię tylko dla boskiej zachcianki. Wystarczająco długo pomagałem kaioshinom. Ani Ty, ani Twoja rasa, Kaede, nie ma prawa bawić się MOIMI uczniami wedle własnych gierek. Widzę, ze wszyscy chcą pomóc i dobrze. Rozumiecie zapewne, że by chronić Ziemię czasem trzeba coś zdusić w zarodku. To, że trzeba wywołać rewolucję jesteście zgodni. Okej. Nie musimy za bardzo się bawić w podchody w tej rewolucji. Na Vegecie odbywają się takie rzeczy w bardziej otwarty sposób, jednakże trochę zamaskowania swoich działań się przyda. Skoro June tak dobrze udaje sayankę może się wtopić w tłum i bardzo dobrze. Można to wykorzystać w naszych planach. Trzeba też uwzględnić zmienną w postaci Czerwonego. Czy mimo wszystko warto go umieścić na tronie ? Musiał by wyzwać obecnego króla na Agni Kai* co nie zdarzyło się chyba od czasów mojej młodości, albo czasów dawniejszych. Patrzył po skupionych twarzach wszystkich zebranych czy aby nie zasnęli po jego monologu. Zwracał się głównie do wszystkich choć także musiał co nieco powiedzieć młodej bogince, która za szybko chciała działać. Widać jak młoda była i wychodził całkowity brak doświadczenia.


occ * Agni Kai -pojedynek jeden na jeden na śmierć. Zwycięzca bierze tytuł władcy planety. Nikt nie ma prawa pomagać którejkolwiek ze stron. Jako, że małpy uważają się za dość honorowe to ta zasada jest dla nich świętością. Właściwie jak napisałem wyżej nie używano tego od pokoleń.

Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Sty 26, 2015 8:25 pm
-"I co ja najlepszego robie?" - pomyślałem.
Na pierwszy rzut oka dało się zobaczyć, że tutaj nie pasuje. Wszyscy obecni mieli jakiś dobry powód by brać udział w tym przedsięwzięciu, nawet Dragot, choć miałem wątpliwości co do przydatności jego działań. Pewnie zacząłby szaleć i niszczyć miasto... Taa... Potrafił być nieobliczalny. Ale to sprawiało, że mógł robić za dywersję, mógł odciągnąć uwagę straźników, lub coś w tym guście. A ja? Nie widziałem zupełnie miejsca dla mnie.
Choć z drugiej strony? Co ja wiedziałem o planowaniu ataków i zamachów? Nawet o walkach jeden na jednego wiedziałem nadal mało, taka prawda.
Dlatego lepiej było zostawić to osobom, które się na tym znały, jak na przykład Hikaru.
Im dużej go słuchałem, tym bardziej rósł mój i tak nie mały szacunek do niego. Widać i słychać było, że przeżył o wiele więcej, niż większość wojowników o jakich przyszło mi usłyszeć z tego, czy innego źródła. Trzy wieki? Na tak starego na pewno nie wyglądał, ale zbyt dobrze wiedziałem, że takie rzeczy są możliwe. Był sporo młodszy od Braski, ale fakt, że mimo takiej różnicy wieku ta dwójka rywalizowała, sprawiał, że białowłosemu należał się jeszcze większy szacunek. Żeby nie było, mimo mojej słabnącej wiary w Mistrza, nadal na ślepo postawiłbym na niego w zakładzie, lecz czy w obliczu przegranej żałowałbym jego porażki, to już inna kwestia. Jedno było pewne, miał wielką wiedzę i jego uczniowie mogli naprawdę wiele zyskać dzięki jego naukom, jak i również uniknąć wielu pomyłek. Choć z drugiej strony, zdawałem sobie sprawę, że trudno jest pojąć, że ktoś może posiadać aż tak wielkie doświadczenie życiowe, sam też miałem problemy, kiedy Braska mnie pouczał, do tej pory w sumie mam... Jednakże moja fascynacja Demonami działała wtedy na plus i przyjmowałem słowa Mistrza za pewnik. Nic nie mogło jednak być zbyt proste, pojawił się Rukei i zrobił w tej pewności pęknięcie... Cholera, miałem o tym nie myśleć!
-"Jestem na przeklętych wakacjach, mam odpoczywać..." - pomasowałem się palcami po skroni. -"Aaa... Kogo ja oszukuje? Tak czy inaczej zacząłbym trenować, a tak przynajmniej zrobie coś przydatnego" - stwierdziłem z pewnym zrezygnowaniem.
Faktom nie mogłem zaprzeczyć, cały ten pomysł był poroniony ze względu na okoliczności, choć niezaprzeczalnie mógł mi pozwolić na wytchnienie od demonicznych knowań Rukei'a. Czy mówił prawdę, czy nie, teraz chciałem się skupić na czym innym.
Wszyscy tutaj mieli jakiś powód i mogli coś wnieść do tej operacji, a ja? Na pewno by być pomocnym musiałem posiadać odpowiednią moc, wcale niekoniecznie bardzo wysoką, ale powyżej pewnego poziomu. Czy speniałem ten wymóg, trudno powiedzieć. Mogłem jedynie pobieżnie stwierdzić od kogo jestem słabszy. Bez wątpienie od June, Kuro i Hikaru, od Dragota byłem najprawdopodobniej silniejszy, co do Kaede... Trudno powiedzieć, stanowiłą dla mnie zagadkę, jednakże nie wydawało mi się, by ktoś kto jest bogiem, mógł być słaby. Z drugiej strony, to byłby dobry pretekst do unikania ingerencji w świat śmiertelników. Aczkolwiek, Hikaru, który wygląda na obeznanego z jej rasą, nie podawał w wątpliwość jej siły, czy można było więc uznać, że jest silniejsza ode mnie? To chyba zbyt daleko idące wnioski, bo sam nie znałem swoich możliwości całkowicie, skąd więc ktoś inny miałby je znać lepiej, nawet jeśli w życiu dużo widział?
Taa... Będę musiał przekonać się (i innych też) na co mnie stać, bo może to mieć znaczenie dla wyglądu planu. Jeśli się okaże pomocny, zawsze będą mieli jeszcze jedną parę rąk do pracy, a nawet dwie, jeśli się bawić w szczegóły. Będzie do tego potrzebna odpowiednia chwila, tylko właśnie, kiedy ona nastąpi? Okoliczności też nie sprzyjają, bo nie mogę uwolnić całej mojej mocy, wykryliby mnie i szybko sprzątnęli, do tego pewnie odkryli co się tu święci, więc miałem mało opcji.
Obawiałem się tego, jak to będzie wyglądało. Czego, jak czego, ale siły Saiyan nie można lekceważyć, tego mi nikt nie musiał udowadniać. Jeśli już sama transformacja w Super Saiyanina dawała im taki skok mocy, to co może zrobić jej wyższe stadium, nie mówiąc już o tym całym czwartym... Słowa Kuro były dla mnie wystarczająco przekonywujące, to zadanie będzie wymagało niezwykłych nakładów pracy i czasu. Ta akcja musi być zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach, tyle wiedziałem sam.
Jeśli okaże się potrzebny w tym planie, to nie będę miał opcji takiej jak "nie dam rady". Niepokoiło mnie, że mogę zawalić sprawę, ale szybko stłamsiłem w sobie te obawy.
Ehh, ciężko się nawet myśli w tak obcym miejscu pośród obcych ludzi, czy raczej nieludzi. Starałem się odegnać te myśli, ale mogłem się jedynie poddać im z cichym westchnieniem rezygnacji. Nie oszukam samotności i uczucia tęsknoty za Ziemią. Motywowało mnie to trochę do działania, bo jeśli zniknie zagrożenie, to będę mógł bezpiecznie wrócić na błękitny glob. Mimo to, gdy pomyślałem o powrocie ze świadomością, że król Saiyan nie zaatakuje Ziemi, czegoś mi jakby brakowało. Z jakiegoś powodu nie chciałem wracać sam...

OOC:
Koniec treningu
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Sty 28, 2015 7:05 pm
Postanowiłem że odpuszcze sobie dalsze tłumaczenie moich działań. O ile mój rozmówca nie postradał zmysłów albo nie ma ciężkiej choroby, zajmuje to zbyt wiele czasu. Sporo rzeczy które mnie wydają się oczywiste nie mają sensu z punktu widzenia trzeźwego człowieka.  Tymbardziej że w grupie przebywam niezwykle rzadko. A jeśli już, to zazwyczaj są to moi wrogowie. Co prawda w ludzkiej formie potrafiłem przystosować się nieco do rozmowy z ludźmi, ale są pewne granice. Od wielu lat żyję w zupełnie innym świecie niż oni. Teraz wiem że nie warto ich kolidować.

Mój punkt widzenia po prostu nie działał na June. Przekonałem się o tym dwukrotnie. Raz nie udało mi się wyjaśnić kwestii więzienia, chwile potem nie udało mi się uniknąć ciosu patelnią. Leżałem po nim płasko na podłodze i miałem tylko dwa pomysły jak zareagować. Mogłem wpaść we wściekłość i zostać wrzucony do piwnicy na reszte imprezy, albo zachować optymizm.
Wybrałem drugą opcję, i na pełne goryczy słowa June odpowiedziałem tym samym lekceważącym śmiechem co wcześniej. Podniosłem się na kolana i wygodnie oparłem o kanapę. Jak chcą mnie na podłodze, to dostaną. Będę musiał  bardziej ostrożnie dobierać słowa w dalszej części spotkania. Póki co słuchałem jak Kaede zbierała opiernicz najpierw od saiyana który mnie tu przyniósł, potem od siwowłosego który okazuje sie być jego ojcem. Wciąż jednak nie znam jego imienia, jednak tak jest z większością moich znajomych. Nie wiem nawet jak nazywał się super Saiyanin drugiego poziomu z którym walczyłem. A który przebywa obecnie na Vegecie z tego co podpowiada mi Ki Feeling.

No cóż, rzeczywiście potrzebujemy planu. Szczerze spodziewałem się że Kaede spoliczkuje wyżej wymienionego, jednak ta jak się okazało ma dobry powód by nazywać się Boginią. Z jej cukrowych wypowiedzi wywnioskowałem sporo informacji na jej temat. Życzliwość, współczucie,skromność,  dobre serce.. Całkowite przeciwieństwo mojej osobowości. Jej głos wywoływał ciarki na moich ludzkich plecach. Cóż, znam już cel misji i jej tło. Ale z uzgodnieniem planu siwowłosy się trochę zapędził. Nie słyszałem w jej wypowiedzi nic o naszym planie, ale to nie znaczy jeszcze że nie ma żadnego. Ja przed akcją w więzieniu wszystko obmyślałem samemu, i nic nie mówiłem o tym Redowi. Miałem wrażenie jakby nie potrafił się powstrzymać od wywyższenia się nad każdym. Chociaż z drugiej strony za jego wypowiedzią stało mnóstwo doświadczenia. Myślę że siwowłosy mógłby być mózgiem całego skoku. Mózgiem i czołgiem jednocześnie. Chociaż June nie zasługuje na pominięcie w tej sprawie.
Gdy opiernicz sie skończyl postanowiłem dodać coś od siebie:
-Skoro mowa o planie. Nie jestem najsilniejszym wojownikiem w tym pomieszczeniu. Ale potrafię wezwać inwazję innego wymiaru, a to sprawia że mogę być w środku walki a i tak nie zostanę wyczuty. I nikt z zewnątrz nie może się do niego dostać. Technika działa obszarowo. Mogę to wykorzystać do ukrytego treningu, bądź pojedynku w którym nikt z poza lokacji nie może zainterweniować. Znajdzie się na to miejsce, czy będę całkiem bezużyteczny?
Szczerze ciekawiła mnie perspektywa wezwania Netheru w celu pomocy sojusznikom. Do tej pory robiłem to w bardziej niecnych celach. Co wy ze mną zrobiliście...
OOC:
krótko, ale niewiele miałem do robienia na podłodze.
Maska włączona
regeneracja 10%
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sty 29, 2015 10:32 pm
Stał w drzwiach, akurat dla niego nie starczyło miejsca. Nie ważne, w końcu ten dom od dawna nie widział tylu gości na raz. Kaede poszła do kuchni zrobić herbaty, dopiero po chwili do niego dotarło, że to jego zadania. Nie zadbał o gości, nie był dobrym gospodarzem w tej chwili. Boginka przegoniła go ścierką, to dziwne ale mu się spodobało. To tak jakby matka odganiała dziecko od gorących ciastek bo jak się obje to go brzuch rozboli. Zatęsknił za swoją matką. Zaginęła, kiedy miał 11 lat, potem zginał jego brat, żył tu sam z ojcem. Wtedy jego jedyną ostoją była Zora, pewnie dlatego z nią był, tylko po to aby nie być samotnym. Wtedy często chodził na cmentarz i gadał do granitowej płyty opowiadając bratu co i jak. Teraz też to robi ale już rzadziej. April tchnęła dużo szczęścia w jego smutek, pomogła mu uporać się z żałobą. Wprowadziła w ten dom sporo życia, wcześniej wyglądał niczym koszary. Wiadomo, że było czysto jak na żołnierzy przystało ale jaki facet myślałby, że w kuchni ładnie będą wyglądać zasłony i podkładki na stół w identycznym kolorze. Kwiaty w doniczkach już lata wcześniej wydały ostatnie tchnienie i żył tylko jeden kaktus. Za to April przełamała schemat i założyła na tyłach własny ogródek. Miał w planach zapytać Kaede czy może zna jakisczar albo coś, co powoli temu skrawkowi zieleni być pięknym i walczyć z tą suchą ziemią, na której rośnie. April by się ucieszyła. Z czasem zawładnęła i Kurokarą, który z wierzchy był niczym twardy jak stal, a w środku okazał się miękki niczym ciągutka.

Popijał herbatę i pogryzał przepyszne ciasta słuchając w milczeniu i rozmyślał dalej. Dawno już nikt nie zrobił dla niego tak miłej rzeczy, zwykle to on siebie oddawał innym. Każdy na swój sposób miał racje. To co się stało to nie była wina Kaede, tak wyszło, że była katalizatorem wydarzeń. Tak wyszło, że dla ratowanie Namek trzeba zabić króla Vegety, a w sadzie potężnego wojownika. April szybko na to przystała i to zapewne bez wahania, reszta takze nawet nie mając pojęcia z kim i jak trzeba walczyć, a Kuro nie mógł. Myślał nad tym dlaczego. Mistik też miał rację, że nie mogą od tak sobie wejść do pałacu, no i Agni Kai, ciekawe kto chciałby wyzwać króla. A jeśli się uda, to czy nie będzie gorszy od Zella. Lepsze jest zło znane niż nieznane, pewnie dlatego większość Saiyan dotąd nie reaguje.
Jak to ujął Hikaru, Kuro miał bronić wioski. To było dla chłopaka oczywiste, rzuciłby się jak lew, gdyby ktoś ich zaatakował. Ojciec przygotowywał go do tego, od kiedy Kuro skończyć 6 lat. Zgodnie z symbolem rodowym powiewającym na fladze przed domem chronił stado ale król czy nameczanie to nie było jego stado. Ta wioska to był cały jego świat, którego nie rozszerzał dalej. Tak został wychowany w sztywnych granicach postawionych przez ojca, a przecież nie został źle wychowany. April powoli i dyskretnie łamała mu te mury, to ona  pierwsza zaczęła łączyć różne ziała tworząc maści i nalewki niekoniecznie zgodne z recepturami, który saiyan trzymał się sztywno. Głównym testerem byli oni sami, szczególnie po treningach z Hikaru maści, czy okłady na rany się sprawdzały, Czasem czegoś trzeba było dodać, czegoś odjąć. Także dziewczyna postanowiła założyć i za wszelką cenę utrzymać swój ogródek na przekór piaszczystej i suchej glebie Vegety. Teraz przynajmniej rozumiał, czemu April się zgodziła, życie każdej istoty. Tak wspaniała kobieta nie zasługiwała na takiego kogoś, jak on.

Herbata rozgrzała go nieco na sercu i na duszy, miał ochotę porozmawiać z Kaede na osobności, szkoda że to akurat nie był dobry moment.

- June powiem Ci później co to. To co, masz zamiar zostać królową małp?  - Jeszcze zaczepił ją nieco udając beztroskę.

Nie chciał jej przypominać, że Rikimaru pokonał ją dwukrotnie a rzuca się na silniejszego Zella. O pierścionku powie jej później. Trochę się obawiał, że June może szybko zdradzić tajemnicę o ile sam odważy się dać go April. Rozdrażniło go, kiedy powiedziała „giną tylko słabi” ale postanowił nie wszczynać kłótni. Zastrzyk regeneracyjny od Hikaru zaczął go powoli otumaniać i opierając się na framudze usiadł w końcu na podłogę. Leki otępiały już jego umysł.

Wrócił Kurokara, uprzejmie podziękował Kaede za kubek herbaty. Złość mu już nieco minęła. Nie miał zamiaru angażować się w konflikt, co nie znaczy, że nie miał zamiaru tez im doradzić.

- Dobra dzieciaki, mleko się już rozlało, trzeba pomyśleć co zrobić, aby nie było gorzej. Słuchaj June, skoro Kuro mówił, że ten kogo szukasz pochodzi z elit to może znasz jego symbol rodowy albo coś w tym stylu? Wtedy szybko można znaleźć pałacyk, w którym mieszkał. Zawsze to jakiś punkt zaczepienia. Zaraz wracam, tylko ten zezwłok zabiorę na górę.

Pociągnął syna za pasek do spodni w górę i zarzucił sobie jego ramię na karku. Chłopakowi już  wszystkie kończyny ciążyły, a stąpanie po schodach zdawało się syzyfową pracą. Ledwo ściągnął buty i spodnie, gdy się położył poczuł na pościeli zapach lawendy. Zasadniczo cały dom pachniał ich zielarskim przedsięwzięciem. Mięśnie się rozluźniły, a ból jakby nieco zelżał, oby sen przyniósł ukojenie ciału, umysłowi i duszy. W nogach łóżka leżały spodnie, obok nie rozpakowany plecak April, na szafce nocnej Kuro pozostała drewniana deseczka z wypalonym rysunkiem zrobionym przez June. Będąc na ziemi, Saiyan chciał poprosić o dorysowanie kilku postaci: April, Reda, Reia itp.

W międzyczasie Czerwony Trener wysłał do Kaede telepatyczną wiadomość.

"Czekamy na Ciebie z April."

OOC: Koniec treningu.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 3 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 3 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 3 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 30, 2015 4:15 pm
Spojrzała z ogromnym współczuciem na mitica, któremu wydawało się, że ma monopol na wiedzę i dobre rozwiązania.
-To prawda, że masz sporo doświadczenia, ale najlepsza część ciebie już dawno wygasła w sercu.- mógł dostrzec w jej oczach szczerą troskę i zmartwienie, że ktoś wybrany przez bogów stał się aż tak zgorzkniały. –Przez to ranisz siebie, ale też twoich uczniów, nie widząc, że już dawno wyfrunęli z gniazdka i bardziej potrzebują wiary w nich i ich decyzje, wsparcia, niż ciągłego wywyższania się kogoś z poprzedniej epoki.- jej energia przez chwilę przestała osładzać atmosferę w kuchni. –Mówisz, że mało wiem o życiu? Zapraszam do mojego świata.- bez jej błogosławieństwa, w głowach każdego przesiadującego w domku pojawiły się mroczne obrazy. Było w nich pełno życiowych tragedii, bólu, smutku, pochodzącego ze wszystkich miejsc, każdej z galaktyk. –Przeszedłeś przez taką ilość bagażu przez twoje trzysta lat? To jedynie cząstka tego, czemu towarzyszę każdego dnia, słuchając płaczu matek, dzieci, rozczarowanych, bezradnych mężczyzn. Jestem z nimi w każdym ich cierpieniu, po cichu ocierając łzę i modlitwą ocieplając tragedie, które znoszą w swoim życiu. A wystarczy, żeby każdy poszedł za miłością, a lęk i zmartwienie zniknęłyby z tego świata.- widać było, że ukazanie takiej fali zła było dla niej wysiłkiem. Przez moment zbierała energię, aby raz jeszcze przegnać zło. –Wiem więcej o życiu, niż możesz przypuszczać, ale twoja zatwardziałość nie pozwala ci dostrzec, że inni już dorośli. A co do uspokojenia się, to gwarantuję, że jestem tutaj najspokojniejsza osobą. Jestem zwiastunem nadziei i światłem w mrokach życia, w które wpadają inni, gdy odwrócą się od miłości. Po to się urodziłam.- wszystko wróciło już do normy, a jej twarz zajaśniała rumieńcem i serdeczną radością w oczach. Zawsze wyglądała najpiękniej, gdy manifestowała miłość i służyła innym.
-Co do naszej misji, to oczywiste, że potrzebujemy planu. Nie rozumiem Hikaru dlaczego mnie zbeształeś, przecież nie nawoływałam do nagłego i chaotycznego ataku. Moje gierki? Chyba sam w to nie wierzysz. Dobrze uczyłeś swoich podopiecznych, dlatego mieli odwagę iść za głosem serca i wybrać to, co dobre. Jestem wam wszystkim bardzo wdzięczna.- ukłoniła się z uznaniem i pokorą w kierunku wojowników, którzy zgodzili się na udział w misji. –Dzięki pomocy Dragota, sprawa wydaje się dużo łatwiejsza. Moglibyśmy teleportować się prosto do Sali trenowej i zamknąć króla razem z nami w wymiarze pana arcydemona.- obdarzyła przyjaznym uśmiechem gnębionego dotychczas towarzysza. Znała jego mroczne serce, ale widziała też dobre rokowania. –Głęboko wierzę, że uda nam się wymyśleć stosowny plan. Mam trochę siły i zawsze mogę zabrać każdego gdzie tylko trzeba.- dalsze jej przemyślenia przerwała wiadomość od czerwonego trenera. Popatrzyła jeszcze pobłażliwie na scenę, jak biedny Kuro zostaje otumaniony i zaniesiony do pokoju. Cieszyła ją żywiołowość June, wydająca się dość dziecinna i na swój sposób urocza. Dla Chepriego z kolei było to jedno z nielicznych spotkań z czystym dobrem, ciekawiło ją co dalej postanowi. Cała drużyna miała ogromny pokład dobra, zdecydowanie mogła na nich liczyć, co dało jej jeszcze więcej optymizmu.
-Muszę was przeprosić.- stanęła trochę z boku. –Dostałam wiadomość, że mam lecieć po April, a przy okazji dogadać się z saiyaninem, który jest po naszej stronie. Wierzę, że Red wpadnie na coś konstruktywnego. Wrócę najszybciej, jak to tylko możliwe.- pomachała do nich i zniknęła im z oczu.  

ZT--> gabinet czerwonego
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sty 30, 2015 8:59 pm
Ona? Królową małp? Wkluczone, pozabijałaby ich szybciej niż obecny władca. Rzuciła tylko mordercze spojrzenie na Kuro w ramach słownej opierdzielki.
Demonica wyłączyła się. Nie chciała słuchać nikogo z tu obecnych póki nie dojdą do jakiegoś ładu między sobą. Ona tu jest tylko przedmiotem, który ma walczyć, więc nie wpierniczała się w plany, szczególnie, że nie do końca wie jeszcze kogo ma bić. Cóż. Poczekają, zobaczą.
___ - Uuh... - mruknęła wymachując małpim ogonem. Przymknęła oczy, które po ponownym otworzeniu zmieniły kolor na złote. Była wykończona, dawno nie jadła, dawno nie spała, dobrze, że udało jej się u myć przed wyjściem. W każdym razie nie wiedzieć dlaczego, wszystkie szumy i kłótnie wokół uspokajały dziewczynę i wpędzały w sen. Gdy usłyszała swoje imię z ust Kurokary trochę wzdrygło nią, na chwilę wypędzając ze snu. O, zabrał Kuro dając jej chwilę na rozmyślunki nad jego pytaniem.
___ - Cóż. - zaczęła gdy syn Hikaru wrócił - Wiem tylko tyle, że jego rodzice nazywają się Wertus i Lisa, nie wiem czy jeszcze żyją oraz czy spotkam ich tu. Nawet jeśli, to na pewno nic nie wiedzą o Reito. - wzruszyła ramionami. Trudno, skoro nie nie znajdzie tu swojej zguby, to nie będzie przetrząsać tej planety w poszukiwaniu jakichś płotkowych informacji. Z resztą co by powiedziała? "Cześć, ja, demonica i wasz syn mamy dziecko, ale Reito gdzieś dał dyla, nie wiecie gdzie?" Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie u teściów. Aż ją ciarki przeszły po plecach.
Oparła głowę o dłoń, a łokieć zaś spoczywał na oparciu kanapy, na której siedziała. Gdy głos zabrała Kaede, June już wtedy smacznie i cichutko spała, prawdopodobnie nikt nawet tego nie zauważył. Mogli to dostrzec gdy ta się przebudziła, bo głowa ześlizgnęła się jej z ręki, przez co prawie przywaliła czołem o kanapę. Ziewnęła przeciągle po czym półprzytomnie podreptała tam, gdzie szedł Kurokara ze zwłokami Kuro, prawdopodobnie zaniósł go do łóżka, a tam gdzie łóżko, tam dobry sen. Więc bezczelnie weszła Kuro do pokoju z zamiarem położenia się mu w nogach, lecz jej wzrok przykuły leżące spodnie. Przypomniała sobie co w nich saiyanin trzymał... no to z szatańskim uśmiechem wygrzebała z nich... pudełko? Zaraz, to się otwiera. W środku znajdowało się błyszczące kółeczko z kamyczkiem. Było bardzo piękne, ale po co chłopakowi takie świecidełko, które zazwyczaj na Ziemi nosiły tylko kobiety? Ah, więc to prezent dla April, słodko. Oczywiście June nie wiedziała czym są zaręczyny oraz co następuje po tym. Owszem, widziała jak wystrojeni ziemianie zbierali się w jakichś świątyniach i dawali sobie podobne pierścionki, ale nigdy się nie zastanawiała dlaczego. No nic - odłożyła to na miejsce, by nie zepsuć przypadkiem, jak to miała w zwyczaju. Rozglądnęła się po pokoju. Od razu jej oczy przykuł znajomy widok - deseczka, którą kiedyś podarowała Kuro. Przedstawiała ówczesnych bohaterów Szkoły Światła, ciekawe gdzie wywiało Razera. Chciała już się wtranżolić do Kuro, ale coś jej nie przypasowało. Na tym skrawku drewna brakowało czegoś. Jest... niezaktualizowana. Uśmiechnęła się więc i za sprawą swoich gorących mocy wypaliła jeszcze cztery postacie - April, Shigo, Red oraz Reito. Przy tym ostatnim ogarnął ją smutek, ale zniknął gdy tylko przyjrzała się pracy. Ucieszy się. Chyba.
Ziewnęła ponownie, wyciągając ręce ku górze. Wytarła kąciki oczu od płynu po czym weszła prosto w nogi Kuro i niczym kocur, uklepała sobie miejsce, a potem zwinęła w kłębuszek niemalże od razu zasypiając. Ze zmęczenia i ogon z małpiego wrócił do demonicznej postaci. Jak tylko wstanie weźmie się za trening... pół godzinki proszę.
___ - Oyasumi. - mruknęła. A niech no ktoś spróbuje jej przeszkodzić to ręka, noga i mózg na ścianie.

OOC
Nic nie wnoszę. Very Happy


Nast. post treningowy.
Sponsored content

Wioska Kuro - Page 3 Empty Re: Wioska Kuro

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito