Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Wioska Kuro

+12
KOŚCI
Kuro
Raziel
Ósemka
Hazard
Khepri
Colinuś
Kanade
April
Red
Hikaru
NPC.
16 posters
Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wioska Kuro - Page 9 Empty Wioska Kuro

Pon Lut 17, 2014 9:03 pm
First topic message reminder :

Wioska znajduje się na obrzeżach Czerwonej pustyni. Liczy około 300 mieszkańców, z czego 90% to Half-Saiyanie szukający schronienia przed prześladowaniem ze strony saiyan czystej krwi. Większość chat zbudowana jest z gliny pomieszanej ze słomą, rzadziej z cegieł. To sprawia, że z dala nie widać dokładnie jak jest dużą. Bardziej okazalsze domki należą do żołnierzy i kupców, których w wiosce jest niewielu. Uliczki i obejścia są skromne i czyste, wszędzie biegają chude umorusane piachem dzieci. Domy budowane z najtańszego surowca wskazywały na stan majątkowy mieszkańców. Ponad 60% mieszkańców dysponowało zbyt niskim poziomem mocy aby mogli zostać przyjęci do akademii. Większość z nich żyje skromnie wiążąc jakoś koniec z końcem. W wiosce jest karczma, szkoła itp.

Dom Kuro znajduje się w zachodniej części wioski. Przed domem tkwią dwie flagi. Jedna z symbolem Vegety, natomiast druga z symbolem rodowym.

Wioska Kuro - Page 9 Judff7

Wioska Kuro - Page 9 Jb05j5

Wygląd domku Kuro w przybliżeniu. Dom zbudowany jest z czerwonej cegły, nie ma śniegu i kwiatków w oknach Very Happy

Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Lip 07, 2016 10:04 pm
Skupmy się. Nie myślmy o tym że gdy otworzę oczy to mogę ujrzeć ją obok nagą z pejczem. Muszę ustalić sobie cel i znaleźć sposób by go osiągnąć. Muszę rozciągnąć swoje ciało, i zachować jego twardość. Plus umieć za pomocą tego rozciągnięcia wytworzyć taką siłę kinetyczną by móc użyć tej techniki w charakterze dewastującego ciosu. Gdyby ktoś postawił takie zadanie przede mną z przed paru miesięcy, zaniemówiłbym. Ale po długich treningach zarówno w zakresie walki w zwarciu jak i energetycznych pocisków, będę w stanie opanować to w miarę szybko. Skoncentrowany otworzyłem oczy i podjąłem pierwszą próbę. Podniosłem powoli rękę, po czym powoli przekształciłem w stan płynny i rozciągnąłem. Na tym etapie nie zrobiłem jeszcze niczego odkrywczego. Potem napiąłem wszystkie mięśnie i z pomocą Ki spróbowałem tą rozciągniętą kończynę utwardzić. Rezultat był... ciekawy. Srebrzysta półprzezroczysta kończyna lekko błysnęła drgając, by następnie stworzyć swoisty szkielet wewnątrz siebie z twardszej już tkanki. Po krótkim teście dowiedziałem się że mogę nią sterować, ale jej bojowe właściwości wciąż nie istnieją. Muszę spróbować jeszcze raz. Przekształciłem kończynę z powrotem do normalnego kształtu.

Przez chwilę czułem się nieco niezręcznie czując na sobie wzrok Saji. Zawsze jak dotąd ćwiczyłem sam jeśli tylko mogłem. Nie można w końcu śpieszyć się z rozpracowaniem techniki bo wówczas nie będzie ona tak stabilna i skuteczna. Każdy musi trenować w swoim zakresie i mam gdzieś czy wystarczająco podczas tego napinam muskuły i czy komuś zaimponuje moja nauka. Zerknąłem na nią na chwilę po czym powróciłem do treningu.
-Wdech.....Wydech...
Wyszeptałem rozluźniając się przed kolejną próbą. Najpierw muszę opanować samą zdolność utwardzania rozciągniętych kończyn, a dopiero potem wykorzystywanie tego do zadania ciosu. Ponownie rozciągnąłem prawą rękę do długości około dwóch metrów, i mocno ją napiąłem. Tym razem poszło znacznie lepiej. Wiedziałem już mniej więcej jak to zrobić, ręka prawie w całości dopasowała się do reszty mojego ciała twardością i wyglądem, miała jednak kilka cieńszych obszarów i dziur. Cios taką ręką nie zadałby zbyt wielkich szkód. Ale postęp jest. Pozostaje tylko doszlifować tą technikę. Na szczęście nie jest ona zbyt kosztowna. I mógłbym jej używać wielokrotnie. I to też zrobiłem. Przez następne kilka minut wydłużona ręka była coraz to bardziej pozbawiona wad. Pierwszy krok za mną.

Spojrzałem na głaz wielkości człowieka parę metrów przede mną. Wręcz prosi się o wypróbowanie na nim tej techniki. Wdech, wydech, garda.... I....
-hyaaaa
Wydałem z siebie wysoki dźwięk jednocześnie rozciągając swoją atakującą rękę w opanowany wcześniej sposób, ostatecznie rozłupując wspomnianą wcześniej skałę w drobny mak. No dobrze. W tak duży cel to każdy by trafił. Mimo że już osiągnąłem to co oczekiwała ode mnie Saia, to jednak nie dla niej tu przyleciałem i nie dla niej ćwiczę. A więc znalazłem inny głaz, i telekinezą podzieliłem go na 5 mniejszych, a następnie cisnąłem na 30 metrów w górę. Wyostrzyłem zmysły na tyle że byłem w stanie podać ich przybliżoną pozycje na podstawie ruchów powietrza. Lecz dopiero co opanowałem tą technikę i to ledwo. Może lekko przesadziłem z tym testem, ale stawiam sobie wysoko poprzeczkę. Po chwili rozciągnąłem obydwa ramiona. By trafić tak ruchome cele musiałem naprawdę się zesrać... nie dosłownie ale utwardzanie rozciąganych tkanek jest dla mnie wciąż wymagające i teraz musiałem to robić NAPRAWDĘ szybko. Jednak dwa większe głazy zostały rozbite przez rozciągnięte ręce. Jednak zostały jeszcze 3 które był już na wysokości 15 metrów więc musiałem szybko coś wykombinować. Zawróciłem rozciągnięte kończyny i od góry pozbyłem się pozostałych dwóch. Został jeden. I za cholerę do niego nie dosięgnę. Musiałem coś szybko wymyślić. I przypomniało mi się że mam jeszcze piątą kończynę.... nie tak to miało brzmieć. Ostatni fragment głazu dopadłem gdy był 2 metry nad Ziemią za pomocą rozciągniętego ogona. Jednak nie rozbiłem go. Nadziałem go, gdyż zrozumiałem że mogę połączyć zmianę kształtu z rozciąganiem, zaostrzając końcówkę ogona niczym pal.

-heh.......eh.....Chyba to opanowałem. Jak mi poszło?
Powiedziałem nieco zdyszany po wyczerpującym treningu nowej techniki, zakończonym lekką modyfikacją jej. Teraz jeśli przeciwnik będzie wystarczająco osłabiony powinienem dać radę miast wyprowadzenia ciosu go przeciąć. Po chwili podleciałem bliżej do nowej znajomej i usiadłem obok, coby nie musieć się z nią przekrzykiwać.
OOC:
Trening Koniec
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Lip 11, 2016 8:50 pm
Kobieta uśmiechnęła się, kiedy demona ochoczo ruszył do wypełniania ćwiczenia. Właściwie to nawet nie musiała mu kazać, gdyż jego energia aż rwała się do roboty. Ambicji mu nie można było odmówić.
- A to. Powiedzmy, że umiem znaleźć informacje na temat, który mnie interesuje. Jak w dalszym ciągu będziesz interesujący to kto wie, może ci powiem. – powiedziała Saia w typowo kobiecy sposób. Zaciekawić, równocześnie nic nie mówiąc. Dragot niech nawet nie próbuje jej zrozumieć, gdyż to zajęłoby mu całe lata, a nawet milenia. Podobno ktoś kiedyś dokonał tej rzeczy, ale to tylko legenda. Teraz zaś demon trenował pod czujnym okiem demonicy. Ta w dalszym ciągu nie zmieniała pozycji, jedynie lekko pochyliła się do przodu, żeby mieć lepszy widok. Szło mu całkiem nieźle, choć miał sporo do nauki. Niektóre błędy były strasznie rażące i widać było, że nikt go nigdy nie uczył. Choć jeśli był samoukiem to naprawdę miał talent. Ostatecznie udało mu się opanować technikę na swój sposób. Każdy miał inny sposób wykonywania tego.
- Niezgorzej. Może coś z ciebie będzie. – powiedziała i ponownie spojrzała na demona tymi wielkimi brązowymi oczami. – Pytałeś skąd cię znam. Cóż słyszałam o takim pewnym demonie tu i tam. Po za tym mówiła mi o tobie moja znajoma, a ty ponoć pomagałeś Saiyanom w obalaniu króla. Dostałeś coś za to, czy tylko pogłaskali po głowie i kopnęli w dupę? Niektórzy naprawdę nie umieją walczyć o swoje.
Po tych słowach zeskoczyła ze skały i opadła lekko na piach.
- Ktoś cię kiedyś trenował, czy jesteś samoukiem? I coś taki milczący? Ty nie masz żadnych pytań? Ja bym się zdziwiła, gdyby jakiś demon przyszedł i zaproponował mi pomoc. – rzuciła Saia z lekkim uśmiechem na twarzy.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Lip 13, 2016 10:29 pm
Ja interesujący? Jedyne co we mnie jest interesującego to jak natura mogło stworzyć coś tak paskudnego. Cóż, patrząc na to że powstałem z ludzkiego zła i grzechów, jestem tak brzydki jak one. Więc wszystko się zgadza. Niemniej jednak od dawna nikt nie był dla mnie tak miły tak ta kolesiuwa. Czułem się trochę nieswojo. Nie ukrywam że czasami nie wiem jak zareagować gdy ludzie okazują mi jakąkolwiek życzliwość, i staram się rzucić jakiś dżołk coby zmienić temat. W tym zimnym świecie gwałtów, przemocy i chciwości rzadko znajduje czas by usiąść i pogadać z kimś kto nie chce mnie zabić. Nie powiem że podczas ćwiczeń z czasem robiło mi się coraz cieplej wewnątrz, i to nie od koncentracji KI.

Może coś ze mnie będzie. Cóż, sceptycznie ale sprawiedliwie. A przez to nie brzmi to na wymuszony komplement od kogoś kto potem będzie mi chciał wbić nóż w plecki. Lekko się uśmiechałem, podczas gdy ona zaczęła wyjawiać skąd o mnie słyszała. Cóż, to co powiedziała przywołało we mnie trochę emocji. I nie miałem po co ich skrywać. Tak więc oczyściłem gardło, i powiedziałem co o tym myślę, patrząc jednocześnie przed siebie, bo widok skał vegetańskich nie był taki zły.  
-Zacznijmy od tego że chciałem przeprosić za przypadkiem wyrządzone szkody i złożyłem wizytę przyjacielowi. Lecz on nie był sam, i pewna typiara najpierw dała mi w mordę nie dając dojść do słowa, a potem przeniosła tutaj na Vegetę. I dała mi wybór, albo zamykają mnie związanego Ki w pier***onym worku na kartofle w piwnicy jednego z domków w tej wiosce, albo pomogę im w rebelii. Jako że pochodzę z Ziemi a ta sprawa jej dotyczyła to się zgłosiłem. I przydałem się nie raz. Pozbyłem się mnóstwa wrogich małp. A ostatecznie walka z Królem obiegła się całkowicie bez mojego udziału, i większość zapomniała że w ogóle tam byłem. Kur*a mać, tyle razy mało nie zginąłem.Pomagałem ludziom których prawie nie znałem, a niektórych chętnie zobaczyłbym martwych. Z tym że każdy z nich był silniejszy ode mnie. Gdy oni ćwiczyli, ja wciąż byłem zahibernowany w lodowcu. Więc co mogłem zrobić? Przynajmniej zdołałem się nauczyć paru sztuczek, i przy zabijaniu saiyan czułem się w swoim żywiole. Ale ku**a, przez całe życie wykorzystywano mnie jako darmową siłę roboczą. Moje życie nie miało dla nich żadnej wartości, i oni kreowali się na rycerzy w świecących zbrojach których nikt nie może tknąć. Gdybym nie zgodził się pomóc pewnie nie rozmawialibyśmy teraz. Taka ma być rola demona? Dlatego tak bardzo zależy mi na staniu się silniejszym. Dlatego jestem w stanie poświęcić wszystko co znam by stać się silniejszym. Bo w tym pieprzonym świecie to kto ma racje nigdy nie miało znaczenia. Tylko potęga, czy to wpływy i pieniądze u ludzi czy umiejętności bitewne takich jak ja. Mam tego dość. Jeśli nie zniknę z najniższego piętra łańcuchu pokarmowego, wolę zniknąć z tego świata.

Gdy mówiłem pojawiały się na moim ciele żyły, mocno akcentowałem słowa z widocznym gniewem dotyczącym tego co mówię.Musiałem to z siebie wydobyć. Może powiedziałem to za ostro, ale nie zaostrzałem języka by komuś zaimponować, momentami wyglądałem jakbym miał wybuchnąć lub zacząć się drzeć. Pod koniec tekstu skała na której siedzieliśmy delikatnie drgała od KI. Na jej następne pytanie odpowiedziałem już nieco spokojniej.
-To długa historia. Wszystkich technik uczyłem się sam, lub podłapywałem od ludzi u boku których walczyłem. Jednej czy dwóch nauczył mnie ktoś celowo. Prawdziwego trenera nigdy nie miałem. Natomiast mój styl walki wręcz jest wypadkową wielu czynników. Przeszedłem transformację w taki sposób, że wchłonąłem duszę wszystkich mieszkańców wioski Drakonian. To taka wioska na Ziemi, w której żyli przedstawiciele demonów podobnych do mnie, takich jaszczuroczłeków. Więc mam doświadczenie i umiejętności każdego z nich. Nie byli zbyt potężni, ale przydaje się to. Jednak w walce używam raczej "taktyk" stworzonych przeze mnie samego, aby żaden podręcznik nie mógł przygotować wojownika na kogoś takiego jak ja. A co do tego to...
Zrobiłem krótką przerwę, i spojrzałem na Saie. Spytała mnie czemu jej zaufałem tak szybko, i że nie zadaje tylu pytań.
-Cóż. Dalej lekko nie dowierzam w to co się dzieje. I gdyby miało się okazać że robisz to wszystko by mnie wykorzystać do swoich celów, nie zaskoczyłoby mnie to ani trochę. Ale... Whatever. Dawno nie miałem okazji spotkać kogoś kto byłby dla mnie miły. Zaryzykuję. Skoro jeszcze mnie nie zabiłaś, to chyba mogę Ci zaufać. Na tyle by w pewnym sensie... wejść pod twoje skrzydło?  
Powiedziałem głosem który nie robił z siebie ofiary, bardziej ukazywał moją dość stoicką może troche obojętną postawę. Już powiedziałem co się dla mnie liczy. I mam nadzieję że Saia pomoże mi to osiągnąć. Ćwiczyć u jej boku to byłaby sama przyjemność, i to też chciałem pokazać. Tak oficjalnie. Well, zobaczymy czy dostanę w mordę.

W pewnym momencie jednak dotarł do mnie impuls. Nie zwracałem na to wcześniej uwagi a miałem to przed twarzą. Coś się dzieje niedaleko na pustyni. Czuję tam Raziela. I kilka innych osób, nie jestem w stanie dokładnie stwierdzić gdyż są blisko. Jedna energia tam była wyjątkowo potężna. Tam był jakiś demon. I to potężny. Skoro wszyscy tam jeszcze żyją, to znaczy ze i dla mnie znajdzie się tam miejsce. Nie mogłem odmówić sobie sprawdzenia tego.
-Wybacz, muszę gdzieś natychmiast lecieć. Sprawa osobista. Wrócę tu najszybciej jak będę mógł. A nawet jeśli nie, to znajdziesz mnie bez problemu. Dziękuję Ci.
Powiedziałem uśmiechając się do niej przyjaźnie, po czym wyciszyłem KI do niewyczuwalnej, i poleciałem w kierunku wydobywających się Ki.
OOC:
Nie mam co tu napisać, Drag sie wygadał Razz. Plus na chwile można wyczuć część jego KI.

Z/t do Legowiska Reda
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sie 11, 2016 12:41 am
Przyleciałem na miejsce tak szybko jak tylko mogłem, oczekując że jest tu jakaś bijatyka. Lecz nie, kompletna cisza. Nic się nie działo. Zastanawiam się jak to się w ogóle stało że ich nie dogoniłem. Nie mogłem ich zgubić przecież. Ukryli się tak szybko? Byłem całkiem zdezorientowany, i wciąż słaby po dokonaniu aktu porodu. Nie miałem pojęcia że to tak działa. Ale gdy teraz o tym myślę, przecież to jasne. Demony rodzą się z dużych ilości zła. Przynajmniej takie jak ja. I gdy kumulowałem w sobie całe to zło i nienawiść przez wiele czasu, by w końcu wybuchnąć, to z tej energii powstali oni. Lub one. Nie wiem kim są, ale jeśli to moje dzieci to muszę je powstrzymać za wszelką cenę. To czyste demony. Żyją tylko by zabijać. Mam w sobie ogromną ilość zła, ale doświadczeniem i osobowością powstrzymuje je na swoim miejscu. One dopiero się urodziły. Są dwie opcje. Albo są bezmyślnymi bestiami, albo są skrajnie inteligentne i przebiegłe. A wskazując na to że nie wiem gdzie są, wszystko wskazuje na tą drugą opcje. Moje problemy to tam walić, policzę się z Kisą w swoim czasie. Teraz mogą zginąć niewinne osoby.

Zacząłem czuć iskierki energii w różnych miejscach, o różnych barwach. Wszystkie były podobne, ale nie identyczne jak moja. Jeśli zaczną rozrabiać i zacznie to spadać na moje konto, to wpadnę w gówno, a na to nie mam teraz czasu, ochoty, siły ani miejsca. Tutaj nawet kible są jakieś inne, więc dosłownie nie mam gdzie wpaść w gówno. Ale porzućmy śmierdzący temat. Zacząłem z prędkością kuli buszować po całej wiosce, sprawdzając całą okolicę. Nie wiem ile energii z siebie wydobyłem i jak wiele gniewu ze mnie uszło przed chwilą, ale mam nadzieję że żaden z nich nie jest silniejszy ode mnie. A wciąż nie wyleczyłem wszystkich ran po walce z mega silnym Redem. Jestem łatwym celem można by rzec. W końcu jednak któremuś omskła się noga. Poczułem jego energię na ułamek sekundy, jednak wystarczyło to by zdradzić jego pozycje. W jednej chwili wystrzeliłem w kierunku jednej z mniejszych chat w których obecnie prawie nikogo nie było. Poza demonem. Z hukiem przebiłem się przez ścianę budynku by następnie wylecieć z drugiej strony, z zimnokrwistym w uściskach. Chata została całkiem zdewastowana, ale spoko. Naprawi się. Ważniejsze było to co obecnie miałem w uścisku.Zanim dostałem mocnego kopa który odepchnął mnie dwa metry do tyłu. Teraz wreszcie mogłem się przyjrzeć istocie która zrodziła się z mojej nienawiści.

1st Child - "Lost".:
-Witaj, Ojcze. Czy też raczej Matko. Nie sądziłem że tak szybko mnie złapiesz.
-Nie nazywaj mnie tak. Dobrze wiem jak to działa. Nic Cię nie nauczę. Nie znajdziesz w sobie za grosz współczucia. Jesteś tylko maszyną którą muszę wyłączyć.
-Oj nie droga Matko. To ciebie należy wyłączyć. I absorbować. I ja tego dokonam.
-Ach tak? To spróbuj mi zaimponować, synu marnotrawny.
Po tej wymianie zdań obydwoje uaktywniliśmy swoje aury aktywując pełnię swojej mocy. Jednocześnie włączyłem Nether by nikt nie mógł mnie wyczuć, co w efekcie zmieniło otoczenie na czarno białe, choć gurowały wokół odcienie szarości, poza mną i nim. Zrobiłem następnie gardę i zaczekałem na jego pierwszy cios.
OOC:

1st Child - Lost
Siła:1000
Szybkość: 800
Wytrzymałość:800
Energia: 800

HP:12.000
KI: 12.000

PL: 24.400

zaczynam walkę kośćmi. regeneruje jeszcze 20% KI i Hp za ten i poprzedni post, od teraz zaczyna się walka.


Ostatnio zmieniony przez Dragilla dnia Czw Sie 11, 2016 12:51 am, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sie 11, 2016 12:41 am
The member 'Dragilla' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Wioska Kuro - Page 9 Walka_11
Result :
Wioska Kuro - Page 9 Kontra10
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sie 11, 2016 10:45 pm
Nie kazał mi długo czekać - wykonał próbę ataku po uprzednim oderwaniu się od Ziemi na wysokość metra. Szok, i zmęczenie związane z porodem sprawiły że nie zdołałem uniknąć tego ataku, i wysłał mnie on kilka metrów wstecz. Nie zwalił mnie jednak z nóg, ani nawet aż tak mnie nie bolał. Wiedziałem że mnie stać na znaczenie więcej. Nie przemierzałem więc w środkach, nie mam czasu na bawienie się z nimi. To tylko jeden z nich. Im szybciej go pokonam, tym szybciej będę mógł zająć się resztą. Dlatego niemal od razu po otrząśnięciu się po otrzymaniu ciosu sam pobiegłem w jego stronę i zanim ten zdążył zareagować wymierzyłem błyskawiczne kopnięcie w brzuch które zabolało tą istotę znacznie bardziej niż jego cios zabolał mnie. Kopniak ten dał mi czas na dołożenie następnego ciosu , i postanowiłem to wykorzystać poprzez dołożenie drugiego kopnięcia - tym razem w szyję skulonego demona posyłając go na glebę.

Zrobiłem krótką przerwę między zadaniem następnego ciosu. A powodem nie była obrana strategia. Nie chciałem tego robić. Ani trochę. Najchętniej pomógłbym każdemu z tych demonów opanować furię, i pozwolić im żyć. To moje dzieci do cholery. Ale niestety to wygląda inaczej. Ja powstałem z grzechów, ale jestem też reinkarnacją jakiegoś człowieka, i to sprawiło że mogłem się opanować. One powstały z czystego zła, które zebrało się we mnie. Takie istoty nie są skore do dyskusji. Nie zmienią się, i prędzej umrą niż zmienią swój system wartości. A jako że to ja je stworzyłem, moim obowiązkiem jest je unieszkodliwić.

-Tak w ogóle, to jestem Lost. Właśnie tak chciałaś nazwać swojego syna, czyż nie?
Powiedział cienkiej budowy demon z dredami, tuż przed wstaniem z podłogi i próbą zadania mi ciosu. Ja jednak byłem od niego wielokrotnie szybszy, i zdążyłem zrobić spory zamach, i tuż przed tym jak jego pięść miała sięgnąć mojej twarzy, moje złożone w młot wysłały go w jedną z chat, rozwalając ją w drzazgi. Odetchnąłem z ulgą gdy zrozumiałem że tam również nikogo nie było. Ale mieszkańcy zaczęli uciekać z miejsca walki, i bardzo słusznie. To sprawa między mną, a moim synem. Już nie wiem z kim mam gorszą relację. Z żoną, której pozwoliłem umrzeć, czy z Synem którego muszę zabić własnymi rękoma...
OOC:
cios normalny od Lost - 1000 dmg
HP Dragilli - 53010 - 1000 = 52010

Cios Szybki od Dragilli - 2820 dmg

HP Lost: 12.000 - 2820 dmg = 9.180 HP
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sie 11, 2016 10:45 pm
The member 'Dragilla' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Wioska Kuro - Page 9 Walka_11
Result :
Wioska Kuro - Page 9 Szybki10
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Sie 15, 2016 8:56 pm
Martwiłem się ile czasu będę musiał potem poświęcić na naprawianie tych cholernych chat. Trudno było mi opanować swoją siłę ciosu na tyle by niczego nie zniszczyć. Gdybym używał całej mocy, z całej wioski wkrótce niewiele by zostało. Na szczęście ten osobnik nie był szczególnie silny. Jestem pewien że to najsłabszy z tych których urodziłem. Pytanie polega na tym jak silny będzie ten najlepszy z nich. Niestety nie miałem zbyt dużo czasu na przemyślenia. Gdyż Lost popisał się swoją prędkością. Pojawił się za moimi plecami i wymierzył cios w tył czaszki, wytrącając mnie na chwilę z równowagi. Mimo iż planowałem załatwić go tak szybko jak tylko możliwe, to teraz zmieniam zdanie. Jeśli z takim trudem odczułem jego energię, to silniejsi od niego są tak dobrze ukryci że nie mam szans. A jeśli mnie zaatakują razem z zaskoczenia to mogę nie podołać. Dlatego zdecydowałem się postawić na inną kartę. Do mnie nie poczują ani grosza sympatii. Ale do siebie może już tak.

-To wszystko co masz? Jesteś zbyt słaby na miano mojego syna, frajerze.
Powiedziałem swoim kobiecym, ale wściekłym i osądzającym głosem, prostując się z powrotem po otrzymanym ciosie, zachowując się jakby tylko mnie połaskotał. Następnie powoli się odwróciłem, i gdy się tego nie spodziewał, uderzył go Eye Beam, zatrzymujący go całkowicie.
-Przydaj się na coś. Wezwij swoje rodzeństwo. Honoo.
Wystawiłem mocne ultimatum. Nie jest dla mnie zagrożeniem. Gdybym chciał mógłbym go zgnieść. Więc moim zadaniem przestało być pokonanie go. Nawet demony okazują trochę serca gdy ich bliscy są paleni. W końcu zwierzęta tak też mają, a oni mają podobne instynkty. Gdy wypowiedziałem nazwę techniki, z moich ust wypłynął strumień KI o strukturze i wyglądzie przypominającym pospolity ogień. I moim celem było teraz stworzenie odpowiedniego balansu między odpowiednią ilością KI by go jak najbardziej bolało, a jednocześnie by nie przesadzić i by ten ból mógł potrwać jak najdłużej, a znajdujący się z pewnością nieopodal obserwowali jego powolne przypiekanie się. Nie minęło 5 sekund a mój kochany synek zaczął coraz to głośniej okazywać swój ból, stękając, wyjąc w niebogłosy, ale nie wzywając pomocy jak na wiernego żołnierza przystało. Dlatego nie przestawałem i czekałem aż się złamie.

OOC:
cios szybki od Lost - 800 dmg
HP Dragilli: 51210

Eye Beam - 360 KI
KI Dragilli: 27266

Honoo 9%KI - 4793 DMG
HP Lost: 9.180 - 4.793 = 4783
TRENING START


Ostatnio zmieniony przez Dragilla dnia Pon Sie 15, 2016 9:03 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Sie 15, 2016 8:56 pm
The member 'Dragilla' has done the following action : Rzut Kośćmi


'Walka automat ' :
Wioska Kuro - Page 9 Walka_11
Result :
Wioska Kuro - Page 9 Blokpo10
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Sie 18, 2016 4:49 pm
-Wezwij rodzeństwo. Słyszysz!? Wezwij Rodzeństwo!
Mówiłem coraz głośniej, zbliżając się do bycia na skraju płaczu. Dammit, ta zmiana w kobietę sprawiła że stałem się wrażliwszy. To znaczne utrudnienie. Torturowanie swojego dziecka brzmi potwornie na papierze. I jest niewiele lepsze teraz. Ale niestety musiałem. Przedkładanie dobra ogółu ponad własne zachcianki to coś czego nauczyłem się dawno temu, i teraz również musiałem tak zrobić. Zapach piekącego się mięsa zwykle już sprawiłby że bym się oblizał, ale teraz sprawiał że czułem odruchy wymiotne. I to sprawiło że moje zaklęcie nie było tak skuteczne jak być powinno, i wkrótce Lost się uwolnił, i nim zdążyłem zareagować, wymierzył cios. A zaraz potem następny cios. Przez chwilę zamroczyłem się, i upadłem na piasek. On nie marnował czasu, zaczął mnie okładać z całych swoich sił. Nie potrafiłem się skoncentrować przez fakt że to była istota którą zawsze chciałem wychować. I nie potrafiłem się pogodzić z faktem że to niemożliwe. To było dość bolesne doświadczenie. Dlatego zamknąłem oczy, zapominając z kim walczę. Ciosy zaczęły wtedy we mnie wywoływać naturalną reakcje, czyli gniew. I w tym momencie puściły mi hamulce.

-C..Co!?
Powiedział zdziwiony, gdy nagle zaczął się unosić za sprawą mojej telekinezy. Ale samo przeniesienie go to był tylko smaczek. Teraz zacząła się faktyczna impreza. Był już nieco przypalony, ale dalej zdolny do walki. Trzeba to zmienić.
-...! Nie! Przestań! Matko! Nie rób mi tego!
Zaczął stękać i wyć jak typowe dziecko gdy musi spotkać się z konsekwencjami. A to co się teraz z nim działo to skutek telekinezy wykorzystanej w nietypowy sposób. W tej właśnie chwili jego kończyny zaczęłi powoli odrywać się od jego ciała, oczywiście powoli przeciążając stawy by wykorzystać szansę na ściągnięcie tu reszty. W końcu jednak zrozumiałem, że jego rodzeństwo jest równie nieczułe co Kisa, i jednym potężnym pchnięciem wyrwałem jego kończymy z jego korpusu, pozwalając by korpus z głową opadł na Ziemi bezsilny, i na skraju śmierci. Wtedy otworzyłem oczy, i wstałem z piachu, patrząc na swojego zmasakrowanego syna jak na bezdomnego z butelką.
-Nie zabiję Cie. Jeszcze. Ale zrobię to jak jeszcze raz otworzysz paszczę i zaczniesz piskać czułe słówka. A teraz wrzucam Cię do worka gdzie zostaniesz aż nie wymyślę co z tobą zrobić. Idziemy.

Gdy to powiedziałem, poczułem przebłysk energii. Silnej energii. O mojej barwie. Zmierzającej na skalny las. Zrozumiałem że teraz nie mogę tam lecieć. Mogę nie podołać. I nie jestem gotowy psychicznie. Z dużo słabszym walczyłem z trudnością, jeśli w walce z tak samo silnymi nie dam z siebie 100%, to przegram i zostane zjedzony. Więc postanowiłem zrobić co powiedziałem, schować worek z Lostem do piwnicy jednego z domów, a potem zajać się naprawą tego co zniszczyłem.

OOC:
TRENING KONIEC
Cios podstawowy od Lost = 51010 - 1000 = 50010 HP ma Dragilla.
Telekineza - 3095 + 3950 = 7045 DMG(Lost zbity do 0/1 HP)- 800 KI
Koniec walki automatycznej.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Sie 26, 2016 1:14 am
-Przepraszam was bardzo. Mam nadzieję że mi wybaczycie.
Powiedziałem do ludzi z wioski patrzących na zniszczenia jakie wywołała walka z Lostem. Jako że mam swój honor, i wiem że ci ludzie nic złego nie zrobili, od razu zabrałem się za naprawę szkód. Podszedłem do pierwszego domku, tego przez który przeleciałem na wylot razem z synem. Z pomocą telekinezy podniosłem całą konstrukcje rozbitą w pewnym stopniu na czynniki pierwsze, i zacząłem naprawiać szkody łącząc ze sobą elementy. Musiałem pożyczyć trochę od innego domku coby zalepić dziurę, konkretnie musiałem zabrać jeden mebel który był im najmniej potrzebny. Ale po kilkunastu minutach domek był z powrotem w stanie użyteczności.
-Jeszcze raz przepraszam za szkody, jeśli tylko będziecie czegoś potrzebować to zwykle jestem w pobliżu.
Powiedziałem do rodzinki która owy domek zamieszkiwała. Wzrok męskiej głowy rodziny jednak nie tkwił na moich oczach... ech.

Cała reszta zniszczeń została naprawiona w minuty, najpoważniej zniszczony był domek przez który przeleciałem z pełną prędkością i desperacją równą człowiekowi ze sraczką biegnącego do kibla, próbującego za wszelką cenę utrzymać w sobie zło aż do trafienia na stworzoną do tego konstrukcje. Cóż, wygląda na to że jestem wolny. Póki co muszę się odstresować, dalej mam traumę. Właściwie to dalej nie trafiło do mnie co się właśnie stało. Wszystkie ostatnie wydarzenia widziałem jak przez mgłę. Urodzenie dzieci. Zmasakrowanie jednego z nich. Walka z emocjami. Oj tak, zdecydowanie będę miał co robić pomiędzy walkami z Razielem. Po jego stronie lub przeciwko niemu.
-Tara rarara! ty to ty! ty ta to! ty ta to ty!
W pewnym momencie pożyczyłem radio od jednego z wieśniaków, a w środku tak się złożyło że siedziała płyta idealna do relaksu po NAPRAWDĘ ciężkim dniu. Od razu zacząłem nucić.
Piosenka której słucha Dragilla
Zaraz potem razem z radiem leżalem sobie na leżaku, na dachu jednego z domków gdzie było najprzyjemniej. Zaraz potem zrobiłem z piachu puszkę zimnego soczystego Latte, i zacząłem pić. Poczułem orzeźwienie, a każdy mięsień mojego zgrabnego, żeńskiego ciałka był rozluźniony. Muszę się powstrzymywać by nie zaczął się dotykać. W sumie skoro demony w pewnym sensie nie mają płci, to czy bzyknięcie przeze mnie kogoś w tej formie podchodzi pod... Kurde, ale rozkmina. Problem w tym że tutaj w Wiosce nie ma za bardzo nikogo w moim typie...

Mój chill mógłby trwać w nieskończoność, lecz mój zmysł Ki się odezwał. Ktoś tu leci. Czułem jakąś Saiyańską Ki. Lepiej nie bawić się w ocenianie energii, bo mogą ukrywać energię. I ja też postanowiłem to od razu zrobić, zanim się zbytnio zbliżyli. Moja KI błyskawicznie zniknęła z jakiegokolwiek radaru, czy to wyczuwalnego czy elektronicznego. Widziałem u saiyan takie urządzonka. Nosili je na uchu, i sprawdzali nimi pałer lewel. Ludzie oceniający na jego podstawie mogą się jednak bardzo zdziwić. Jako że są to Saiyanie pochodzący z miejsca do którego polecieli Raz i Ósemka, to pewnie wojacy. Nie cierpię wojaków. Marionetki na sznurkach wyższych rang, którzy mogą im rozkazać popełnić samobójstwo. Demony może i mają jakieś rangi, ale większość to wolni strzelcy i żaden, absolutnie ŻADEN demon nie jest w stu procentach wierny temu, komu wierność przysięgał. Tak to działa. Musiałem więc przerwać mój chill, postanowiłem jednak nie wyłączać radia. Będzie fajna przynętą. Włączyłem je jeszcze głośniej, by było je słychać w połowie Wioski, i postawiłem na piasku trochę za wioską, coby nie musieć znowu robić zniszczeń w razie czego. Ja zaś skryłem się w najbliższej chatce, podobnie jak Lost wcześniej. I wyczuliłem zmysły. Usłyszę gdzie kroczą. Ba, usłyszę nawet rytm bicia ich serca. Wywęszę ich jeszcze wcześniej. Puszkę z latte wyrzuciłem byle gdzie, a leżak został na dachu. No to czekamy. Mam nadzieje że nie są z telekomunikacji Vegety.
OOC:
KI Feeling - ukrywam KI
ukrywam się w chatce, przynęta jako Radio, puszka po Latte jako poszlaka. Miło was poznać Wink

Regeneracja KI 10%
Tarrip
Tarrip
Liczba postów : 35
Data rejestracji : 04/08/2016


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk300/300Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (300/300)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue375/375Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (375/375)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Wrz 01, 2016 1:33 am
>> Z Sali Treningowej

Misja wydawała się prosta. Udać się do wioski, pobić kogo trzeba, ostudzić temperament co po niektórych i wrócić zdać raport. Jeśli Tarrip z Shadowem dobrze sobie poradzą to w ramach podziękowań nie zostaną opierdzieleni. Co prawda chłopak mało znał Koszarowego lecz zauważył, że humor jeśli mu się zmienia to na gorszy więc nie mieli co liczyć na „miłe” powitanie. Pewnie będzie „czemu tak długo” a potem dalsza część treningu. Nie dało się ukryć. Koleś miał niezłą metodę. Raptem po godzinie ćwiczeń chłopak czuł się dwa lub nawet trzy razy silniejszy. A ćwiczenia skończył niedawno. Jedyny odpoczynek jaki zaznał to była podróż do owej wioski. Był ciekaw co jeszcze Koszarowy wyciśnie z chłopaka. Tak czy inaczej musiał odłożyć tego typu rozmyślenia na bok gdyż ich cel był tuż tuż. Co prawda jego towarzysz nie wymyślił żadnego planu gdyż informacji było mniej niż sayian którzy zebrali pochwałę od trenera. Shad zaproponował jedynie by każdy pilnował ogona drugiego a wszystko będzie dobrze. Tak więc chłopak oglądał małą mieścinę. Była ona bardzo biedna, zrobiona z cegły i słomy. Lepsze domy można było policzyć na palcach jednej ręki. Trzeba było zrobić swoje i spadać.
- Co dalej?
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk2100/2100Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (2100/2100)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Wrz 01, 2016 3:03 pm
Misja wydawała się prosta. Jednak Shadow dobrze wiedział że z pewnością okaże się że nie będzie tak przyjemnie. Kiedy dotarli do wioski rozejrzał się po wiosce. Zauważył że większość domów była zbudowana z gliny pomieszanej z słomą a znacznie rzadziej niż z cegłą. Dobitnie świadczyło to o stanie majątkowym mieszkańców. Half przeszedł parę kroków dalej. Nagle usłyszał radio. Odpowiedział towarzyszowi - za mną - rzekł bardzo krótko Half po czym szedł dalej. Po paru krokach podszedł do radia. Przyklęknął przy nim po czym zamyślił się -Hmm... Z kilometra czuć zasadzkę. Raczej nikt nie zostawia radia poza wioską, zwłaszcza kiedy wioska jest biedna. Shad szedł dalej w głąb wioski aż zauważył wyrzuconą puszkę. Podszedł do puszki po czym zbadał ją -[b] jest tu od niedawna, tzn że zaraz zobaczę następną wskazówkę. Dlatego kiedy szedł coraz dalej zaczął podkręcać głośność od nowa radia aby wydawało się że z radiem nic się nie dzieję. I owszem, po paru krokach zobaczył domek na którym był leżak. Czerwonooki dał radio koledze po czym powiedział cicho - Nie bez powodu ten ktoś zostawił ślady, to ewidentna zasadzka, dlatego wejdziemy z dwóch stron, pójdę na drugą stronę domku, a ty daj radio na całą głośność po czym wchodź. Wbij się przez okno czy przez drzwi. Pamiętaj aby najpierw rzucić radio do środka. Dopiero potem sam wejdź. Pasuje ci? Zapytał się na koniec towarzysza. Czekał aż kompan się zastanowi i zaczną działać.

Occ: No witam Drag Very Happy
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Wrz 02, 2016 2:37 am
No i przylecieli. Ku mojemu zdziwieniu zaczęli się zachowywać wyjątkowo ostrożnie. Czyli jeszcze istnieją żołnierze którzy mają lepsze taktyki niż biegnięcie na śmierć. Ciekawe. Może być z nimi całkiem zabawnie. Tym bardziej że intuicja mi podpowiadała że może wcale nie ukrywają mocy. Może to świeże mięsko armatnie? Cóż, przekonamy się. Noc jeszcze młoda. Dopiero zaczyna się ściemniać. Stałem sobie spokojnie w domku i obserwowałem ich zmysłem KI, i w małym stopniu słuchem. Radio włączone na full użyte w charakterze wabika zagłuszało większość dźwięków w okolicy, i już nie mogłem zrobić takich trików jak wyczuwanie bicia serca. I powiem szczerze że byłem pod wrażeniem.

-Not bad, Boyz.
Powiedziałem sobie pod nosem, gdy poznawali się na wskazówkach które zostawiłem, i nawet przenosili radyjko zmieniając głośność dla niepoznaki. W tym momencie też ogarnąłem że leżak i puszka kawy wyrzucona tuż obok domu może mnie lekko zdradzać. Cóż, chyba tylko lepiej. Sciągnęło to saiyanów tuż obok mnie. Nie miałem do nich daleko. I gdy zrozumiałem że bez wyczuwania KI i wyostrzonego węchu nie ogarnąłbym że się zbliżyli, postanowiłem że nie zabiję ich od razu. Dam im szansę na pokazanie że są warci żyć. I postanowiłem z tym długo nie czekać. Z racji radia na full nie usłyszałem co szeptali przed domkiem, ale udało mi się odszyfrować ostatnie słowa "pasuję ci?". W tym momencie z hukiem otworzyły się drzwi chatki a ja z niewidzialną dla nich prędkością podleciałem do tego z czarno czerwonymi włosami, tworząc tak szybkim lotem  nieco odpychającą falę.

-Mnie bardzo.
Po tym epickim wejściu w słowo, chwyciłem prawą dłonią jego szyję i podniosłem w górę podduszając. Wtedy zobaczyłem że ma na oku fajne urządzonko. Frost takie miał. Taki telefon na oko, z funkcją mierzenia mocy. Z tą różnicą że wyczuwa tylko obecny poziom mocy. Wpadłem na pewien pomysł, lecz zanim to zrobiłem odleciałem z nim kilkadziesiąt metrów dalej za wioskę, coby nie martwić przesadnie mieszkańców i by walka nie uszkodziła domków. Wylądowałem na piachu trzymając go za kark tak mocno by ledwie mógł oddychać, a szarpanie mogłoby się skończyć uszkodzeniem tchawicy. Celowo nie blokowałem jego rąk.
-Fajne urządzonko. Zmierz mi poziom mocy, Saiyanie.
Powiedziałem z pogardą swoim damskim gotyckim głosem, a następnie włączyłem aurę. Nie przypominała mojej tradycyjnej Ki gdyż raz była to zmieniona forma, a dwa użyłem tylko odłamka mocy. Postanowiłem że podniosę ją tak by ukazywać jedynie lekką przewagę nad przeciwnikiem. W praktyce siła każdego ataku będzie zależna od mojej zachcianki. Czerwono bordowa aura która otoczyła moje ciało sprawiła że mój płaszcz zaczął epicko powiewać, a mój Poziom Mocy powinien wynosić coś około 6,000[j]. Niech myślą że mają szanse. To różnica mocy która może zaniknąć jeśli doświadczenie i techniki będzie większe u tego nieco słabszego. Plus jest dwóch do jednego. Trzymany przeze mnie kadet był całkiem silny, przy swojej pierwszej przemianie w człowieka dysponowałem podobną mocą. Ciekawy jestem co mi pokaże.

-Co, będziesz patrzył jak się dusi? Czy spróbujesz mnie powstrzymać?
Powiedziałem tym razem drwiącym, sadystycznym wręcz tonem w stronę drugiej Małpy, patrząc na nią z chorym uśmiechem. Gdybym chciał, mógłbym jednym mocnym ruchem skręcić trzymanemu przeze mnie żołnierzowi kark. Takie efekty dała mi tranformacja, i wiele miesięcy treningu. Każdy może osiągnąć taką moc jak ja. To tylko kwestia determinacji, i poświęcenia.
-Miło ze was do mnie wysłano. Pokażę wam moje zabawki. Hahhaha!

Powiedziałem chełpiąc się, i w tym momencie tył mojego płaszcza rozerwał się pod wpływem wyrastających z moich pleców 4 macek z poskręcanych drutów kolczastych. Były całe w rdzy i cios na skórę takimi pełnymi szorstkich i brudnych kolców to byłaby jedna ze straszliwszych rzeczy jakie można było sobie teraz wyobrazić. Mystic attack w połączeniu z Masuku oferował naprawdę ciekawe możliwości. Po tak masakrycznych przeżyciach jakie przed chwilą miałem, przyda mi się taka chwila odreagowania.
-To jak młody, powalczysz trochę czy dajesz się spenetrować?

OOC
KI FEELING - ukazuję 6,000 PL
wszystkie akcje fabularne, macki to mechanicznie mystic attack. Możesz się spokojnie wyswobodzić. Czas na zabawę.
Tarrip
Tarrip
Liczba postów : 35
Data rejestracji : 04/08/2016


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk300/300Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (300/300)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue375/375Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (375/375)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Wrz 03, 2016 1:54 pm
Gdy dotarli do wioski na ulicy jakieś 100 metrów od pierwszego domu leżało radio. Grało dość głośno muzykę. Młodzieniec podniósł wzrok i ujrzał leżak na dachu. Przeszło mu przez myśl setki scen jakie dziwne rzeczy się odprawiają w tej wiosce. Shad jednak stwierdził, że to zasadzka. Cóż tu dużo mówić. Może nie był starszy rangą ale miał na pewno więcej doświadczenia. Tarrip kiwnął głową, że zgadza się z jego teorią. Wyostrzył zmysły do maksimum. Starał się nie dać zaskoczyć i mieć na wszystko oko. Jego towarzysz podkręcił muzykę na maxa i zaczęli się zbliżać do domku z leżakiem. Gdy stali przed nim Shadow przedstawił w skrócie swój plan. On się udawał na tył a sayianin miał wejść od frontu. Ogoniasty chciał już mu odpowiadać na jego pytanie gdy drzwi trzasnęły donośnie. W tym samym momencie pojawiła się jakaś postać orzekając, że jej ten plan się podoba.

Tarrip był lekko mówiąc oszołomiony szybkością ich przeciwnika. Nim zdążył skierować wzrok z drzwi na jego kompana ten już wisiał w powietrzu trzymany przez kobietę w płaszczu. Uniosła się z nim w powietrze i zaczęła lecieć poza wioskę. Chłopak otrząsnął się z wszelkich negatywnych emocji jakie obecnie posiadał i musiał zacząć z zimną krwią działać. Jego towarzysz jest trzymany przez to coś. Co prawda wyglądem trochę przypominało Sayiankę lecz nie miało ogona i było bardzo dziwnie ubrane. Młodzieniec niewiele myśląc zamachnął się i cisnął z całej siły radiem. Niestety chybił. Rzucił się sprintem przed siebie by być jak najbliżej tamtych. Kobieta wylądowała i zaczęła jawnie obrażać dwójkę sayianów. Tego było za dużo. Korzystając z faktu, że ta stała do niego tyłem ruszył na nią. Była to szarża bez większego planu. Prawy sierpowy, wyskok z kopniakiem, zwyczajne wskoczenie na plecy i odgryzienie ucha? Nie miało to znaczenia byle by puściła Shadowa. Gdy dzieliło ich kilka metrów z jej pleców wyrosły cztery macki zrobione z metalowych zardzewiałych prętów. Tarrip z miejsca wbił nogę w ziemię i odbił się z unikiem w prawą stronę. Odskoczył na około 10 metrów. Nigdy nie widział czegoś takiego więc wolał się na razie nie zbliżać. Wtedy wpadł na szalony plan. Mógł zranić tym nowego znajomego lecz był pewien, że tamten wolał być wolny i zraniony niż być duszony i nie móc nic zrobić. Chłopak skumulował swą energię w dłoniach i uwolnił ją w jednej chwili wypychając ją w stronę kobiety. Miał nadzieję, że odepchnie ją na tyle by Shad zdołał się pozbierać lub chociażby by ta go puściła.

OOC:
Kiaiho (wersja defensywna)
//To kosztuje ileś ki? xd Sorki, że pytam ale to pierwsza walka w tym systemie ;>
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk2100/2100Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (2100/2100)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Wrz 04, 2016 8:24 pm
Cały misterny plan poszedł do piachu, ponieważ ten tajemniczy ktosiek postanowił sam wykonać pierwszy ruch. Chociaż Shad jakoś dostrzegł ruch przeciwnika to nie zdążył się jakoś obronić. Oponent chwycił go po czym odleciał z nim poza teren wioski w niewiadomym celu. Po czym Przeciwniczka wręcz rozkazała aby zmierzył jej poziom mocy Scouterem. Jednak Half ani myślał to robić. Zmierzył jej obecny poziom mocy swoją niedawno nauczoną techniką. -Około sześć tysięcy mocy, nieźle. Jesteś silniejsza. To będzie wyrównana walka... na razie. A powalczę sobie Powiedział Half odpowiadając na zdania i pytanie, Nagle z pleców nieznajomej zaczęły wyrastać macki!. Wyglądały jakby były połączone z drutem kolczastym. Wtedy pojawił się jego kompan który użył Kiaiho aby pomóc mu się uwolnić. Shadow wykorzystał sekundę nieuwagi  Po czym szybko zbliżył rękę do kończyny którą trzymała go Nieznajoma po czym wyczarował Ki-Sworda. W ten sposób przebił łapę oponentki a ta go puściła. Wtedy czerwonooki wykorzystał okazję po czym  ciął finezyjnym cięciem  w tułów aby ją zranić i zadać jako pierwszy obrażenia. Szybko odskoczył od niej i zaczął ją bacznie obserwować. Niestety Tarrip był o wiele słabszy od dwójki przeciwników, dlatego lepiej aby nie atakował bezpośrednio. Oczy Wojownika zmieniły kolor na pomarańczowy po czym przyjął pozycję defensywną. Nie wiedział dlaczego ale czuł coś dziwnego kiedy tak patrzył na przeciwnika. Miał przeczucie że nie jest to pełnia mocy spotkanej kobiety. Musiał też pilnować towarzysza. Jego śmierć nie byłaby radosną nowiną. Koszarowy na pewno miałby uciechę gdyby się o tym dowiedział, bo mógłby dać karę Halfowi. Nie miał też zamiaru bliżej poznawać się z mackami.

Occ:
Uwalniam się i atakuję za pomocą Ki-Sworda= 381 DMG. Drag proszę o twoje obecne staty, zaczynamy walkę Very Happy
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Wrz 05, 2016 2:45 am
Ci kadeci byli całkiem zabawnymi gośćmi. Idealni na rozładowanie napięcia. I nie mówię tutaj o gwałcie bynajmniej, choć to co się za chwilę wydarzy może go przypominać. Zaskoczyli mnie już znalezieniem bez problemu miejsca w którym się zaszyłem. Teraz zobaczymy czy zdołają powalczyć na tyle długo, by nie chciało mi się ich dobijać. Kadet z czarno czerwonymi włosami odpowiedział mi na pytanie nie dotykając jednak swojego urządzonka. Czyżby wyczuwał Ki? No no. Szybko się tego nauczył. Ja podczas walki z Razielem dalej tego nie umiałem. A słaby to ja wtedy nie byłem. Ponadto powiedział że zamierza trochę powalczyć. To teraz do mnie należy sprawienie by pożałował tej decyzji. Gdy jednak miałem zadać mu cios, wzięto mnie od dupy strony. A konkretnie to drugi szczeniak użył kiaiho, którego moc nie powalała, ale takie lekkie popchnięcie zdołało mnie zdekoncentrować, i przypomnieć o jego obecności. I gdy już miałem w niezwykle wulgarny sposób skomentować to co zrobił, tamten wykorzystał okazję. Stworzył z energii miecz i zrobił z niego użytek odcinając rękę która go trzymała, a następnie zadał mi cios zadając powierzchowne obrażenia w okolicach brzucha, odkrywając część mojego chudego brzuszka. Wszystko to zrobili dość szybko i płynnie, nie zadając mi może jakiś wielkich obrażeń, ale zdołali zmienić formację. Przynajmniej tyle.

-No no, nieźle chłopcy. Tym manewrem zasłużyliście sobie na powolną śmierć, godną żołnierza waszego pokroju.
Powiedziałem tym samym, drwiącym tonem do wojowników Vegety. W tej samej chwili ręka odcięta przez silniejszego z nich oderwała się od ziemi i wróciła na swoje miejsce, po uprzedniej zmianie w srebrzystą ciecz, przypominającą rdzę. Widok ten ewidentnie odebrał satysfakcję z pozbawienia mnie tej ręki. Pozwoliłem im pokazać na co ich stać. Teraz jednak nastała pora bym sam zaatakował.
-Moja kolej! Poczujecie co to znaczy walczyć z Arcydemonem! HYAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH!!!!!  
Krzyknąłem tym razem bardziej agresywnie, jednocześnie kierując swą lewą dłoń w kierunku silniejszego z nich, skutego w gardzie defensywnej. Ona jednak na niewiele się zda, gdyż nagle dało się odczuć całkiem intensywne, choć niewielkiego zasięgu trzęsienie ziemi. I wtedy w jednej chwili czerwony piach który był wszechobecny w terenach za wioską, poruszył się gwałtownie, całe jego tony podnosząc się i ogromne jego ilości zapadające się pod nogami kadeta, całe zjawisko wyglądało jakby obszar na którym stał Saiyanin z czerwonymi oczami chciał go wessać i otulić grubą warstwą czerwonego piachu. I właśnie to się zdarzyło, a całość jeszcze spotęgowałem dociskając smarkacza telekinezą w głąb wytworzonego głębokiego  dołu aż do momentu w którym został zakopany. Teraz musi się stamtąd szybko wydostać, lub udusić. Nawet nie będę musiał ukrywać ciała ani nikomu się tłumaczyć z flaków na domkach.

-Teraz czas na Ciebie.

Powiedziałem wywołującym ciarki głosem odwracając się w stronę tego drugiego. Mógł mieć teraz poważne obawy czy właśnie jednym ruchem nie zabiłem jego kolegi. Jako że ten jest słabszy, będę musiał się bardziej opanować, by spełnić swoje obietnice o nie zabiciu go jednym zamachem. Zbliżyłem się kilka kroków jednocześnie myśląc nad tym jakiej techniki użyć, ale w końcu podjąłem decyzję o wykorzystaniu gołych pięści. Gdy dzieliły nas 4 metry w jednej sekundzie praktycznie "teleportowałem się" tuż przed niego, co tak naprawdę było naprawdę szybkim przemieszczeniem się, a następnie wyprowadziłem najpierw niskie kopnięcie w bok kolana coby trochę stracił na mobilności, a następnie wyprowadziłem serię ciosów w tułów i pysk, oczywiście kontrolowanych, jednak komuś o jego mocy powinny srogo zaboleć. A całość zakończyłem szybkim obrotem o 360 stopni, z dużym zamachem wykonując cios wszystkimi czterema mackami z drutu o jego brzuch, wysyłając go w lot dobre kilkanaście metrów dalej poza wioskę, i raczej nie zostawiając wiele z jego pancerza w okolicach klatki.  O tak, to się nazywa wrócić do korzeni.
-Wstawaj! No już! Tyle słyszałem o tej całej Saiyańskiej wytrwałości. Widać były to zwykłe bajeczki. Będę dłubał sobie w zębach twoimi żebrami, po tym jak opróżnię z krwi twoje połamane ciało!
Mówiłem głosem prawdziwie złej i sadystycznej istoty, w miarę jak kroczyłem w stronę Saiyana, i obserwowałem zmysłem Ki próby wydostania się tamtego z trumny w postaci głębokiej warstwy piachu. Ktoś kto spojrzałby mi teraz w oczy nie zobaczyłby nic z myślącej istoty. Oddałem się w pełni instynktom. Swojej krwiożerczej, sadystycznej, rządnej przemocy i kanibalistycznej części. W tejże chwili moja aura ponownie wystrzeliła, lecz dołączyły do niej czerwone wyładowania elektryczne, a z racji że stałem na Ziemi, wytworzyło się wokół niej mini tornado. I tak zmierzałem w stronę istoty którą wyznaczyłem za swoją kolejną ofiarę. Im więcej będzie z jej strony oporu, tym przyjemniej będzie się jadło.

OOC:
trening start
SHADOW
Telekineza kontrolowana: 525 DMG -50 KI za przeniesienie piachu; - 110 KI za przenoszenie Ciebie

TARRIP
Cios podstawowy kontrolowany - 100 DMG

Moje HP: 52140 - 381 = 51759
Moja KI: 26726 - 115 - 50 = 26566
Tarrip
Tarrip
Liczba postów : 35
Data rejestracji : 04/08/2016


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk300/300Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (300/300)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue375/375Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (375/375)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Wrz 05, 2016 11:46 pm
Tarrip cisnął Kiohe w kobietę. Jako iż zapomniała o nim atak jako tako się powiódł i dał czas jego towarzyszowi na działanie. Shad szybko stworzył Ki Sworda i ciachnął przeciwnika po ręce. Następnie finezyjnie ciął przez brzuch. Ta nawet nie drgnęła. Gdyby tego było mało jej ręka która obecnie powinna sikać krwią zamieniła się w srebrzysto-rdzawą ciecz i „skoczyła” do jej kikuta. Gdy substancja stężała ręka była jak nowa. Tarripowi prawie oczy wyszły z orbit gdy to zobaczył. Nigdy w życiu nie widział czegoś podobnego. W jednej chwili jak gdyby nigdy nic piach pod nogami jego towarzysza zaczął się zapadać. W dwa uderzenia serca znalazł się pod ziemią jak gdyby nigdy tu nie stał. Wtedy kobieta zaczęła się wydzierać, że jest Arcydemonem. Gdy Sayian to usłyszał oniemiał. W co ten Koszarowy ich wepchnął. Młodzieniec myślał, że będzie musiał obić mordy jakimś wieśniackim Halfom czy coś w tym stylu a przed nim stał demon który po odcięciu ręki jak gdyby nigdy nic stoi dalej nie wzruszony. To go zgubiło. Zamyślił się. Demonica pojawiła się przed nim kopiąc w bok kolana. Ogoniasty który nie spodziewał się takiego szybkiego ataku zgiął się w pół by za chwilę wyrwać na twarz kolejny cios. Była diabelnie silna. Nim zdążył runąć na czerwony piach Vegety ta go złapała, podrzuciła, wyprowadziła kilak prostych po czym wykonując obrót o 360 stopni sieknęła go mackami.

Tarrip po odleceniu kilku metrów dalej przeturlał się kilka razy po czym uklęknął trzymając się za obolałą szczękę. Jego pancerz pękł na wysokości klatki piersiowej. Ta kobieta była jakaś szalona. Z sekundy na sekundę zamieniała się w bezmyślne krwiożercze stworzenie. Tak czy inaczej mogła robić co chciała, była silniejsza. Niemniej jednak chłopak odrzucił myśli na bok gdyż raz już go zdekoncentrowały. Czas wynieść wnioski z tego i przystąpić do jakiegoś ataku. Chłopak szybko ruszył na swoją przeciwniczkę po czym wyprowadził kilka ciosów dla zmyłki. Następnie postanowił odpłacić jej tym samym co ona zrobiła jemu. Zamarkował cios by kopnąć ją z całej siły w kolano. Kolejnym etapem był lewy sierpowy w szczękę. Miał nadzieję, że to ją zmiękczy. Szybko wykonał obrót o 360 stopni by przy lądowaniu kopnąć ją z całej siły w szyję. Wykorzystując rotację wykonał kolejny obrót i sprzedał jej kolejnego sierpowego. Miał nadzieje, że to ją pośle na glebę. Szybko skoczył w tył i ruszył w stronę gdzie został zakopany jego kompan. Ciągle jednak był czujny by podczas kolejnej próby jej ataku wybronić się Kiohą.

OOC:
Rozpoczęcie treningu.
Atak potężny:
50 DMG

HP:275/375
KI:375/375

//DMG mój zaznaczam w scouterze dodatkowo. Jeśli coś by było nie tak dajcie znać. Btw czy mogę się nauczyć technik podczas walki w ramach treningu? Ew czy mogę trenować tak jak ty teraz? Dla statów np.?
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk2100/2100Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (2100/2100)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Wrz 07, 2016 8:04 pm
Demonica postanowiła zrobić psikusa przeciwnikowi. Sytuacja nie była zbyt ciekawa. Krótko mówiąc Half został pogrzebany żywcem ku uciesze demonicy. Przez to oberwał też trochę na wskutek przygnieceniu dużą ilością piachu. Musiał się szybko wydostać. Jego kompan sam nie ma najmniejszych szans.  Na szczęście Shadow  skombinował plan działania. Zgromadził w dłoni Kiaiho po czym posłał je w piasek nad sobą. Było go naprawdę mnóstwo dlatego tylko część się ruszyła. Ale to była część planu obecnie Pomarańczowookiego. Ten uderzył z całej siły pięścią  w resztę piasku. Siła była na tyle duża że zrobiła mu przejście. Tymczasem piasek wzniesiony za pomocą Kiaiho zaczynał opadać. Half szybko wydostał się z pułapki. Dzięki sprytnemu fortelowi miał zasłonę.  Dlatego kiedy piasek opadł Shada już nie było. Kadet skoczył i ruszył w locie atakując.  Tymczasem nasza Arcydemonica oberwała w głowę od góry. Po czym Wojownik o rozdwojonej osobowości podarował jej jeszcze kopnięcie z półobrotu. Po czym wycofał się do kompana. Miał chwilę na przemyślenia - Arcydemon? fakt, siłę ma niezłą. Ale stawiam brylanty przeciwko orzechom że jest o wiele silniejszy. Ta walka może się skończyć tragicznie. Pomyślał krótko panująca nad ciałem osobowość. Sytuacja była z minuty na minutę coraz gorsza. Zwłaszcza że nie było co liczyć na starcie. Czyli szansę na śmierć były bardzo wysokie i wielce nie niskie.

Occ: potężny za 480 DMG
Trening Start
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Wrz 07, 2016 9:34 pm
Czyli jednak miałem rację. Saiyanie walczą do samego końca, nawet jeśli widzą że czeka ich zguba. Ciekawy nawyk. Ten smarkacz nie miał najmniejszych szans nawet teraz, gdy używam ułamka swojej mocy. Ale cóż, sam kiedyś nie byłem lepszy. A jeśli nie straci po drodze zapału to może kiedyś stanie się równie potężny co ja obecnie. Tamten drugi też był niezły. Potrafi korzystać z mieczy energetycznych. Raziel też potrafił się nimi popisać, z tego co pamiętam. Ja też nie pozostałem dłużny ze swoją odmianą tej techniki, ale to już historia. Teraz mamy teraźniejszość. Jak na kadetów to spisywali się wprost wyśmienicie. Teraz jednak był czas by sprawdzić czy smakują tak samo dobrze jak walczą.

-Oho, czyli jednak!
Powiedziałem z tym samym psychicznym uśmiechem który miałem, zwalniając jednak aurę która będzie mnie tylko rozpraszać. Cofnąłem kończyny z drutów kolczastych do tyłu niczym skorpion, po czym przyjąłem gardę defensywną czekając na atak długowłosej małpy. Jednak tym razem nie zamierzałem stać jak kukła. Jego ruchy przypominały kogoś uderzającego w zwolnionym tempie, toteż z niewidoczną dla niego prędkością unikałem każdego z ciosów, aż jeden z nich mnie zaskoczył. Odgrywamy się, co? Kopnięcie może mnie nie zabolało, ale wprawiło mnie o utratę równowagi, co sprawiło że jego następne dwa ciosy trafiły, niezależnie od tego czy mnie zabolały. W trakcie gdy je dostawałem poczułem jednak że tamten drugi, pół Saiyan się wydostał z grobu który dla niego przyszykowałem. I ledwie zdążyłem się odwrócić, a ten zdołał mi wyprowadzić pare ciosów, co doprowadziło mnie do podjęcia decyzji o zaczęciu skupianiu się na tej walce. A tej decyzji z pewnością pożałują. Przyjąłem pozę wyprostowaną z rękoma za tułowiem, jak na misji dyplomatycznej, zaśmiałem się przebiegle i spokojnym głosem powiedziałem to dwójki wojowników:

-Dobra, muszę przyznać. Wywarliście na mnie wrażenie. Jak na mięso armatnie, coś potraficie. Dlatego okażę wam należny szacunek, poprzez walkę z wami bez ograniczania swojej mocy. Niech to będzie dla was ostatni spektakl w życiu.
Wtedy skończyły się żarty. Wyciągnąłem ręce na boki i napiąłem mięśnie, w jednej chwili pokryłem się żyłami a moje oczy jakby zanikły. aura która się teraz pojawiła była znacznie większa i agresywniejsza niż dotąd. Cała okolica zaczęła się trząść od mnożenia się emanowanej KI, przez chwile wyglądało to jakbym przyzwał ogromny sztorm tuż swoją głowę. W trakcie odkrywania KI mój bordowy będący już i tak dziurawy od tentacli rozerwał się na malutkie strzępy, zostawiając mnie w szkarłatnym, zaskakująco wygodnym gorsecie. Same Tentacle zaś schowałem uznając że nie będą mi już potrzebne. Po jednym oślepiającym błysku szkarłatnego światła i opadnięciu całego kurzu, widoczny byłem ja spowity czarną aurą z czerwoną obwódką. I nie czekałem ani chwili więcej by tą moc zaprezentować.

-Pora umierać.
Rzekłem w mgnieniu oka pojawiając się za kadetami, by następnie uderzyć słabszego z nich ze znacznie większą siłą niż wcześniej w brzuch, co zapewne skończy się dla niego rzyganiem krwią, i lotem na pare metrów, po którym prędko nie wstanie. Ale miejmy nadzieję że go to nie wykończy. W końcu to byłaby za mało brutalna metoda egzekucji. Teraz kolej tego silniejszego. Oho, ten ma bardziej przerąbane. Zanim zdążył mnie skutecznie zaatakować złapałem go miażdżącym uściskiem za czaszkę, zmuszając go do cofnięcia rąk, a następnie podniosłem do góry. Ruszałem się dużo szybciej, bardziej gwałtownie, i brutalnie. I teraz gdy go tak trzymałem w żelaznym uścisku w górze, patrzyłem się skupiony na jego śliczną twarz z pomarańczowymi oczkami. Zaraz, czy on nie miał czerwonych? To ci ciekawy osobnik. Jednak był jeden powód dla którego skupiłem się na jego odkrytej obecnie twarzy.

-Honoo.
Wyszeptałem cichym, uwodzącym  wręcz głosem, po czym otworzyłem usta z których wyleciały płomienie zrobione z KI, których temperatura pozwoliłaby stopić stal w sekundy. Utrzymałem ten strumień przez kilka sekund, po czym cisnąłem go w piach, niczym zepsutą zabawkę. Śmiech który w tedy z siebie wydałem zmroziłby krew w żyłach każdej trzeźwo myślącej istocie, czyli nie takiej jak ja. To co, kończymy zabawę?

Odwróciłem się, i poszedłem z powrotem do długowłosego, który po ciosie trochę odleciał. Jednak czułem że dalej żyje, a nawet nieźle się trzyma. Nie podobało mi się to. Ale co to będzie za przyjemność, jak będę go okładał w ciszy.
-Te, grillowana małpo. Chcesz mieć na sumieniu tego tutaj? To czemu go nie ratujesz?
Zapytałem się sadystycznie, po czym kopnąłem leżącego Saiyana. Potem zrobiłem to znowu. Potem przykucnąłem, i zacząłem go lać już bardziej konwencjonalnie. Po całym ciele, ale tam gdzie najbardziej boli. Próbowałem mu roztrzaskać nos, podbić oczy, sprawić by krwawił wszędzie gdzie tylko się da. I wydawałem przy tym dźwięki jakby sprawiało mi to niesamowitą przyjemność, by zmusić tamtego by ruszył dupsko. Bo nie ma fajniejszego bólu do poobserwowania, jak ból bezsilności. W końcu jednak postawiłem ultimatum. Wstałem, i stworzyłem Ki blasta zdolnego zakończyć żywot kadeta.
-Liczę do trzech, albo mnie powstrzymasz, albo nakarmię cię młodszym kolegą. 1........2....

OOC:
TRENING KONIEC
Ukazanie całej mocy - Ki Feeling znika
Skutki płomieni w twarz wybierz sobie sam, Shad, może być lekkie poparzenie do wyleczenia a możesz być Freddy Krueger Wink
SHADOW

Honoo - 1,5 % KI - 799 DMG - 1038 KI

TARRIP

Cios szybki kontrolowany - 200 DMG

HP Dragilla: 51759 - 50 - 480 = 51229
KI Dragilla: 26566 - 1038 = 25528
Tarrip
Tarrip
Liczba postów : 35
Data rejestracji : 04/08/2016


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk300/300Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (300/300)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue375/375Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (375/375)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Wrz 08, 2016 12:52 am
Walka trwała raptem 30 sekund a obydwoje byli w nie za ciekawej sytuacji. Tarrip postanowił frontalnie zaatakować demona najzwyklejszym na świecie gradem ciosów. Nie miał pojęcia czy to jego umiejętności, szczęście czy kobieta się zamyśliła lecz udało mu się wytrącić z równowagi. Szybko to wykorzystał piorąc ją tak mocno jak tylko był w stanie. W tej chwili piach eksplodował i z grobu wyskoczył Shadow który dołączył się do ataku. Gdy zakończyli swój manewr odskoczyli w tył by nabrać dystansu. Już za kilka sekund chłopak miał się przekonać, że to była błędna decyzja. Było ja gnoić ile się dało. Coś się w niej zmieniło. Nagle chłopak poczuł niesamowity fakt przytłoczenia. Powietrze dookoła demonicy zgęstniało tak bardzo, że można było je dotknąć. Nagle ziemia zaczęła się trząść. Metalowe macki wciągnęły się znów w plecy. Eksplozja. Silna fala czystej energii strzeliła z potwora we wszystkie strony. Tarrip zachwiał się lecz nie upadł. Patrzył ze zgrozą. Była nieobliczanie silna. Kontrolowała się cały czas. Sayiani żył tylko dlatego, że tego chciała. Kurz opadł a dookoła niej była widzialna czarna aura. Było to bijące zło. Demoniczna esencja. Chłopak mrugnął a ona przebyła dzielące ich 15 metrów w nanosekundę. Stała tuż przed nim. Patrzyła mu się w oczy, świdrowała go nimi. Trwało to chwilkę lecz dla Tarripa to była wieczność. Ogoniasty odruchowo napiął mięśnie i tylko to go uratowało przed totalnym poturbowaniem. Nagle leciał z tępym bólem w brzuchu. Gruchnął dobre 30 metrów dalej tylko dlatego, że zatrzymała go skała. Ujrzał jak to zło wcielone łapie jego towarzysza za czaszkę i zieje w niego czerwono czarnym ogniem roztapiając mu pancerz. Gdyby tego było mało cisnęła nim o ziemię jak zepsutą zabawką. Ruszyła wolnym krokiem w stronę długowłosego. Wiedział, że ma przesrane. W co ten Koszarowy ich wepchnął.

Złapała go za włosy i przyjrzała się. Coś jej się nie spodobało gdyż wgniotła mu głowę w kamień tak, że ten aż pękł. Tak samo jak jego nos zresztą. Znów uniosła i grzmotnęła go na plecy. Coś wykrzyczała do Shada lecz pisk w uszach był zbyt natrętny by dało się coś zrozumieć. Zaczęła go tłuc na oślep. Pociski Trenera przy tym to był mały pikuś. Chłopak spiął się i zastawił gardą lecz to niewiele dało. Uderzenia spadały wszędzie. Ręce, odsłonięte części głowy, tłów, brzuch, uda. Jak leci byle by bić. Wyglądało na to, że jest po nim. Umrze tu w wiosce halfów zatłuczony przez demona. Niczym robal pod butem. Nagle coś w nim pękło. Coś się drastycznie zmieniło. Poczuł to w sercu a potem w całym ciele. Przepełniła go złość. Przecież był Sayianinem. Członkiem elitarnej rasy wojowników. Nie mógł pozwolić na takie traktowanie. Jeśli miał umrzeć to na stojąco i w boju. Przekręcił się na bok łapiąc piach i cisnął w kobietę. Nie ważne czy trafił czy nie. Adrenalina dała mu takiego kopa, że z miejsca wstał. Był cały posiniaczony. Jego kostium był rozdarty w wielu miejscach. Niektóre sińce były tak duże, że zaczęły krwawić. Tak samo jak porozcinana skóra. To nie miało znaczenia. Liczyła się tylko ona. Tarrip zrobił krok i zadał cios. Potem kolejny i następny. Wkładał w niego całe swoje uczucie które go przepełniało. Frustracja. Cios. Niezadowolenie. Cios. Nienawiść. Cios. Gniew. Cios. Złość. Cios. Na samym końcu przyszła furia. Pochłonęła go całkowicie. Bił i kopał tak szaleńczo i bez schematu, że sam siebie zadziwił. Znajdywał siłę nie wiadomo skąd. Po prostu bił a każdy jego cios był coraz silniejszy i szybszy. To musiało się udać. Dać czas jego kompanowi na działanie. Ucieczka albo walka. To było bez znaczenia. Liczyły się tylko kolejne uderzenia.


OOC:
Koniec Treningu.
Furia
Szybki cios:
145

HP:75/375
KI:230/375
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk2100/2100Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (2100/2100)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Wrz 13, 2016 1:51 pm
Demonica postanowiła walczyć całą swoją mocą. Wyzwoliła cały swój Power.  Jej siła była zbyt wielka. To była naprawdę przerażający przeciwnik. Natychmiast zaatakowała. Nie dało się dostrzec jej zbyt szybkich ataków. Nawet przed walką z pełną siłą była bardzo mocna. Ale teraz stała się prawdziwym potworem.  Złapała Halfa po czym wypowiedziała nazwę techniki  cichym głosem po czym otworzyła szeroko buzię. Nagle Shada dopadł ogromny ból psychiczny wywołany przez zbyt długo walkę za pomocą dwóch osobowości. Nie teraz... Nie w takiej chwili Pomyślał Shadow po czym Przeciwniczka z piekieł zaczęła mu ziać  mu ogniem w twarz, rzuciła go na ziemię po paru sekundach. Jego twarz zaznaczyło wiele ran na całej twarzy. Ale jak ktoś kiedyś mądrze powiedział Chłop który nie ma blizny to nie facet. Dragilla Nawet się nie zorientowała że Half nic tak naprawdę  nie czuł bo był nieprzytomny. Arcy wróg zabrał się za Tarripa ale o tym już Half nie wiedział gdyż trafił do swojej głowy w której zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Część wspomnień z jego przeszłości się pojawiła. Jednak nie spodziewał się tego co zobaczy w swoim umyśle. Naprawdę sporo przeszedł zanim trafił do Akademii.
Light City
Było to miasto szczęśliwe przez wiele lat. Wszystko się zmieniło kiedy planeta na której żył nasz bohater została zaatakowana przez Demona który nazywał się Road Runner. Do walki stanęło dwóch braci. Jeden dobry o imieniu Shirou. I jeden Antybohater o imieniu Shadow.  Obaj byli braćmi i wyglądali prawie identycznie. Różnił się jedynie kolor oczu. Strażnicy przysięgli bronić planety. Pomimo wiele silniejszego przeciwnika stanęli do nierównej walki. -Nie obchodzi mnie to jak jesteś silny. Pokonamy cię Krzyknął Shadow po czym walka się zaczęła.  Bitwa była naprawdę zacięta. Wszędzie latały zniszczone obiekty, kule energii, nawet krew i pot.   Walczyli do ostatniej kropli krwi. Była to śmiercionośna walka o wszystko.  W pewnym momencie wydarzyło się coś dziwnego. Nagle cały teren walki zajął się ogniem a słońce przeistoczyło się na fioletowe. - Co się dzieję? Strasznie boli mnie głowa Pomyśleli bracia oddzieleni przez ognień. Całą trójkę straszliwie bolała głowa. Odchodzili od zmysłów próbując się oprzeć złym działaniom tajemniczej mgły. Błyskawicę zaczęły uderzać w metalowe obiekty. Nagle Runner odbił błyskawicę w stronę  Shirou który miał na swoim stroju metalowe części  i oberwał błyskawicą. Padł na ziemię prawdopodobnie martwy.  Nagle rozpętała się potężna wichura i  zdmuchła cały ogień. Po chwili Czerwonooki dostrzegł  naprawdę ogromnych rozmiarów Tornado!. Nikt nie mógł się ruszyć. Po chwili Tornado  wciągnęło do środka Halfa, Demona i ciało Shirou. Wojownik zdążył jeszcze zobaczyć jak nad okolicą zaczyna się dziać prawdziwy armagedon. Obydwoje  stracili przytomność. Dlaczego wszystko poszło tak źle? tego nie mogli wiedzieć. Otóż dawno temu planeta została przeklęta przez pewnego zbuntowanego Kaioshina po tym jak jego syn trafił na tą planetę gdzie znalazł sobie jedynych przyjaciół i zaczął nienawidzić swojego egoistycznego ojca.
Obecny moment:
Half się obudził i wstał. Dostrzegł Wściekłego Tarripa walczącego z Demonem. Wtedy uzmysłowił sobie że to co przeżył w swojej głowie to część wspomnień które odzyskał. Wtedy Sayiana ogarnął naprawdę wielki gniew i nienawiść. Więc znowu walczę z demonem! I nie mogę uzyskać przewagi Cholera!!!! Pomyślał Shad. Był naprawdę wściekły, śmierć Brata, nie dotrzymanie przysięgi, strata prawie wszystkich krewnych. To wywołało mocny ból i stratę. Nagle w Tarripie dostrzegł swojego brata. Na chwilę znów znalazł się w swoim mieście gdzie walczyli z demonem. Raz po raz przeżywał śmierć Bliskiego mu brata, zabitego przez wrogiego demona.    Nagle jakaś dziwna energia zrodzona z wściekłości obudziła się i zaczęła wypełniać całe ciało Halfa. Ziemia wokół zaczęła się unosić. Z nieba zaczęły  uderzać pioruny. Włosy zaczęły się ruszać i zmieniać kolor na blond. Mięśnie zwiększyły się mocno.  Tęczówki zaczęły znikać i pojawiać się. Zmieniał także się kolor oczu z czerwonego na lazurowy. -Cholerne Demony! Krzyknął Sayian po czym wokół niego ziemia eksplodowała a nowa moc aktywowała  się całkowicie uwalniając duży blask. Wyprostował się i spojrzał na swojego przeciwnika którego atakował ledwo żywy Tarrip którym musiała zawładnąć istna furia.  Teraz już w 100% zwrócił uwagę Oponenta. Ruszył szybkim sprintem w stronę przeciwnika. Chociaż Dragilla była nadal silniejsza dzięki nowej mocy może uda mu się uratować swojego towarzysza. Kiedy był niedaleko  skoczył do przodu.  złożył się w locie po czym obrócił się pionowo o 360%  i kopnął silnie z przewrotki posyłając wroga w powietrze. Skoczył i uderzył głową w brzuch kobiety  po czym poleciał za nią.  Pojawił się nad nią po czym zaczął jej zadawać wiele uderzeń spychając ją z powrotem na ziemię. Na koniec kopnął ją z całej siły wbijając ją w glebę. Podleciał obok Tarripa i stanął przed nim -Wycofaj się, nie masz szans w walce. Twoja śmierć nic mi nie da. Powiedział do Czystokrwistego. Demonica nadal miała ogromną przewagę ale pomimo tego może uda mu się zająć ją na tyle że drugiemu Sayianowi uda się uciec. Jeśli któryś z nich przeżyje to i tak będzie dobrze.    A więc to jest ta przemiana którą widziałem u Kisy i Zielonego. Jej moc jest naprawdę niesamowita. Dzięki mniej moje i tak małe szanse wzrosły na przeżycie. Pomyślał Half, Na razie jedyna zaleta tego że Koszarowy go tu wysłał to że opanował tą potężną przemianę. Odkrył w sobie silną moc dzięki której stał się o wiele silniejszym wojownikiem.  Z drugiej strony cieszył się że spotkał ją. Nigdy wcześniej nie walczył z tak silnym przeciwnikiem. Chociaż wydawało mu się że demon z którym walczył w swoich wspomnieniach był jeszcze silniejszy. Ale nie był pewien gdyż dalej miał dużą pustkę w głowie, chociaż odzyskał część wspomnień to i tak dużo brakowało. Pytania które były dla Shada najważniejsze to : Dlaczego dusza mojego brata pojawiła się u mnie? on zginął, nie wiem. Ale dowiem się, już się o to postaram. I kim jest ten demon który zaatakował nas na tej nieznanej planecie?

Occ:
Koniec Treningu: Transformacja w SSJ
-75Ki za SSJ
Staty:
Siła: 660
Szybkość: 780
Wytrzymałość: 345
Energia: 330

Drag potężny za : 1440

Hp: 1203/ 5175

KI: 4950-75= 4875

Zaktualizuję wszystko jak dostanę Akcepta

Część wspomnień wróciła ale nie wszystkie Very Happy
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Wrz 16, 2016 8:43 pm
Czasami gdy pomiędzy treningami a snem zastanawiałem się nad sensem życia i tego typu rzeczami, to wysunąłem sobie taką teorię. Czy to możliwe że mam rozdwojenie, a może i roztrojenie jaźni? Bywają momenty gdy jestem całkowicie czysto myślącym, przyjaznym, i pomocnym Dragotem który wie co to honor. Kiedy indziej za to jestem aroganckim, zimnym, i nielojalnym potworem, do którego nikt nie poczułby współczucia. Zaś w swoich najczarniejszych chwilach jestem taki jak teraz. Sadystyczną bestią, która powinna zostać unieszkodliwiona, bo inaczej stracić życie może wiele osób. Psychopatą którego usatysfakcjonuje tylko obrzydliwa i krwawa egzekucja drugiej osoby. Nigdy nie wiem kim się stanę. Może podświadomość wybiera mi którym sobą będę w danej chwili. Może tak naprawdę nigdy nie jestem sobą, a ktoś inny pociąga za sznurki przymocowane do moich kończyn. Hmm, a może w głębi duszy właśnie tego pragnę?

Nie zdążyłem doliczyć, gdyż o dziwo w długowłosym były jeszcze jakieś pokłady energii. Widocznie desperacja i gniew pomnożyły jego siłę, stał się podobny siłą do swojego kompana. Zaczął mnie atakować, a ja nieco zaskoczony taką zmianą jedynie unikałem każdego jego ciosu, choć kilkukrotnie mało brakowało a złapałbym cios twarzą. W końcu gdy jego ciosy stały się irytująco bliskie trafienia i to z odczuwalną siłą, z moich pustych oczu błysnęły czerwone iskry a jego sylwetka wyleciała na kilkadziesiąt metrów w górę, pod wpływem królewsko wykonanego kiaiho, które to miałem opanowane do takiego stopnia, że nie musiałem nawet wykonać żadnego gestu, i poprowadziłem falę uderzeniową pod takim kątem by miast przed siebie cisnąć go w górę. Nie powinno go to przesadnie zranić, raczej utemperować i dać mi czas na tego...drugiego?

Tamten w tym czasie wstał, i zaczął emitować chorą jak na swoje możliwości ilość energii. Jednak tutaj było to coś innego. Tamten był tylko wściekły. Ale z nim działo się coś więcej. I już po chwili wiedziałem co. Po sporaśnej eksplozji energii, oczom moim ukazał się nowy Super Saiyan. Taki sam jak Raziel gdy zacząłem z nim walczyć. Wszystko się zgadzało. Złote włosy podniesione do góry, i morskie oczy w których pełno było gniewu i zimna. Kurde, musiało mnie znowu ponieść, skoro już drugi raz powoduję u kogoś transformacje. Gdy spojrzałem na swoje dzieło, i wróciły mi wspomnienia, na moich oczach od nowa pojawiły się tęczówki, a ja odzyskałem cząstkę świadomości. W dodatku to co wykrzyczał wskazuje na to że ma z moją rasą niewyrównane rachunki. No nieźle. Kolejna wojna rasowa. Ten wieczór serio jest srogi. Brakowało mi takich zabaw z młodymi chłopcami... O czym to ja mówiłem.

-No dawaj Hitler, poka te pazurki.
Powiedziałem już trochę mniej zabójczym, a bardziej komicznym i prowokującym głosem. Wyżyłem się już w większości. Mógłbym już powoli kończyć walkę, ale szkoda by było marnować takie coś. Chłopak się stara, nawet wchodzi na następną formę, to ja bym miał tak po prostu dać im wygrać? Nie miałby satysfakcji. Trzeba to chociaż chwilke jeszcze pociągnąć. I hoho, zaczęło się. Jego moc sięgała sporo poza moje możliwości przed transformacją. To już naprawdę ciekawy wynik. Trafił mnie pare razy, a unikanie jego ciosów autentycznie nie było proste, i większosć z nich trafiła. Ba, nawet mnie zabolało. Zrobiło się wyjątkowo ciekawie.
-Uciekaj, jak chcesz przegapić walkę wieczoru.
Powiedziałem zniechęcająco do słabszego Saiyana, nie chcąc utracić widza. Ale teraz musiałem się skupić na tym złotowłosym.

Powolnym, pewnym krokiem podszedłem do okrytego aurą saiyana samemu włączając dla porównania swoją aurę. Następnie zacząłem z nim wymianę ciosów, które choć silne to dostosowałem do jego stanu przypominającego zwłoki. Była to dla mnie czysta przyjemność, tak się pogimnastykować z nieprzewidywalnym i zmotywowanym przeciwnikiem. Pozostaje poczekać jeszcze chwilkę, co mi jeszcze pokaże.
OOC:
unik ciosu Tarripa
cios podstawowy kontrolowany dla SHADOWA - 201 dmg
hp oblicze potem, nie chce mi sie.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk750/750Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (750/750)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Wrz 16, 2016 9:46 pm
Sms mentalny do Draga:


Sms mentalny do Shada:
Joker
Joker
Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk2100/2100Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (2100/2100)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Wrz 17, 2016 10:28 am
Walka zaczęła się rozkręcać. Dragilla odezwała się do Halfa nazywając go Hitlerem. Half lekko się uśmiechnął. -Zatem patrz na me pazurki  Nagle w jego głowie wydobył się głos. Brzmiał on znajomo, po chwili Half zorientował się że mówi do niego Raziel, Natto i jednocześnie książę Vegety. Kazał by walczył albo zginął. Powiedział też że jak przegra to każe mu czyścić wszystkie kible językiem. To ci ciekawa nowina, naprawdę aż palę się do tego pomysłu Zauważył ironicznie komentując rozkaz. Tymczasem demonica skupiła się kompletnie na Shadzie, ignorując Słabszego Sayiana. Dragilla zaczęła atakować, Shadow dał się parę razy trafić aby osłabić czujność przeciwnika. Następnie złapał ją za rękę. W mig z wnętrza dłoni wystrzelił miecz energetyczny. Co ciekawe kształt tejże techniki to nie był standardowy miecz. Były to pazury  które przebiły na wylot łapę Oponentki i też na chwilę uniemożliwił jej ruszanie tą ręką. Miała wolną drugą ale zanim zdążyła zrobić z niej dobry użytek złotowłosy zadał jej kilkanaście ran ciętych w różne miejsca. Nagle z ramienia Wojownika też pojawił się Szpon który zranił parę razy w czoło Arcydemonicę.  Potrwało to zaledwie parę minut  Na koniec szarpnął ręką i wyzwolił rękę powstrzymującą atak po czym odskoczył od wroga. Uważnie obserwował demona i jej ruchy. Ciekawe ile jeszcze potrwa ta walka?  Demon będzie walczył do końca? wycofa się? zobaczymy. Half też spojrzał na krótką chwilę  swojego kompana sprawdzając czy temu coś nie odbiło. Jeszcze tego by brakowało jakby ten bezmyślnie zaatakował i dał się zabić. Wszystko zostało w rękach Rozdwojonemu wojownikowi. Co ciekawe w czasie transformacji był tylko jeden kolor oczu, nie wiadomo czy osobowości się zmieniają czy nie.

Occ:

Ki Sword w postaci pazurów Volverine Very Happy =  1143 DMG

-75 ki za SSJ

Ki: 4875-75=4800
Tarrip
Tarrip
Liczba postów : 35
Data rejestracji : 04/08/2016


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk300/300Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (300/300)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue375/375Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (375/375)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Wrz 19, 2016 12:37 pm
Mimo złości, gniewu, frustracji i furii demonica nie zrobiła sobie nic a nic z ataku chłopaka. Tarrip rzucił się na nią lecz ta jak gdyby nigdy nic tylko przez rozwarcie oczu szerzej posłała go w powietrze niwelując jego plan ataku. To jednak dało czas Shadowowi. Wojownik zaczął namacalnie nabierać mocy. Piach dookoła zaczął podskakiwać a z nieba które pociemniało zaczęły strzelać pioruny. W końcu złocista aura wystrzeliła dookoła niego a jego włosy przybrały koloru złocistego, podnosząc się. Siła wręcz emanowała od niego. Teraz miał spore szanse w walce z demonem. Nie to co sayianin. Mimo jego chwilowego przypływowi siły i zręczności nie zrobił za wiele przeciwnikowi. Teraz walka zaczęła się na poważnie. Ich ataki były tak szybkie, że chłopak ledwo je dostrzegał. Od tej chwili nie miał jak pomóc Shadowi. Tylko by mu zawadzał. Mimo iż ogoniasty chciał się do niego dołączyć, razem powalić silniejszego od siebie i zaskarbić trochę chwały, musiał ustąpić. Jego śmierć nic by nie dała to prawda. Odskoczył na bezpieczną odległość i obserwował walkę chcąc z niej wyciągnąć jak najlepszą lekcję.

OOC:
Koniec Furii
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 9 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 9 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 9 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 9 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Wrz 19, 2016 5:52 pm
Czułem się jak dziecko któremu Mamusia kupiła wielgachnego lizaka. Wysłano mi darmowego sparing partnera, który uwierzył że może tu umrzeć, co sprawiło że walczył wiele razy skuteczniej niż normalnie. Młody też ewidentnie ucieszył się z osiągniętej transformacji, dawał z siebie 150% i walczył jakby inaczej. Może nawet trochę w moim stylu. Zdziwiła mnie jego wytrzymałość. Każdy na jego miejscu miałby z przodu głowy czaszkę, ten obył się tylko z paroma bliznami. I dobrze. Bez oporu nie byłoby żadnej zabawy. A propo zabawy, w pewnym momencie usłyszałem w głowie głos. Znajomy głos. Kogoś kto nigdy wcześniej nie chwalił się możliwością mówienia w czyjejś głowie. Od razu wywołało to uśmiech na mojej twarzy, klasyczny Raziel. No może z różnicą w postaci posiadania cycków. W każdym razie nie zamierzałem pozostawać dłużny.
-(TELEPATIA --> RAZIEL)Ravia. Wiesz już z naszych poprzednich spotkań że mam w sobie sporo z dzieciaka. Po co miałbym psuć dopiero co wysłane zabawki? I fakt, poniosło mnie. Już kończę. I hmmm... Twój Tata pierze w rzece.
Przekazałem to nie mówiąc tego na głos, coby nie spoilerować i nie psuć zabawy. Tymbardziej że robiło się coraz ostrzej.

W trakcie wymiany ciosów, tamten dosłownie pokazał pazury. Choćbym chciał, nie zdążyłem się uchronić przed cięciami bo się ich nie spodziewałem a wyjście z jego uchwytu zajęłoby mi przynajmniej kilka sekund. Więc gdy ten odskoczył, ja błyskawicznie zatamowałem krwawienie z kilku miejsc, zmieniając swoje ciało ponownie w srebrzystą substancje i z powrotem. Wtedy postanowiłem że zaszaleję. Zrobię coś jeszcze gorszego. Coś co zadaje tyle bólu, że wywołało przemianę na drugie stadium Super Saiyanina. Wystawiłem rękę przed siebie, a w mojej dłoni pojawiła się różowa chologramowa kula KI. Po chwili zmieniła się w strumień przypominający swoją budową wystrzał z Shotguna, który po trafieniu złotowłosego, zaczął go zmieniać w czekoladowy posąg. Od stóp do głów, zaczął pokrywać się wysokokalorycznym słodyczem. Mój następny plan zakładał tortury, w taki sposób że posąg miał czuć wszystko co się z nim działo. Tak właśnie działała moja zmodyfikowana wersja tej techniki. I już zacząłem się cieszyć, i wymyślać jak jeszcze się z nim pobawię. I wtedy coś zobaczyłem. Coś co sprawiło że znieruchomiałem bardziej niż ten posąg. Cała walka nagle spadła na dalszy plan, gdy zobaczyłem pozostałą trójkę moich dzieci w powietrzu niedaleko nas, prawdopodobnie będących tu już od jakiegoś czasu. Nie wykluczone ze czekających aż będę wystarczająco słaby by móc mnie wykończyć. Ta chwila się rozciągała. Jeden mój ruch, i zacznie się rzeźnia. Stanie się coś strasznego. Jednak w końcu musiało to nadejść. Miałem okazję to zakończyć. Więc zrobię to teraz. W ułamku sekundy wystrzeliłem w odwrotnym kierunku.

Od razu wyruszyli za mną. Mój plan to udać się na tereny poza wioską po drugiej stronie. By ich zmusić do walki na moich warunkach. Mijałem domy, ludzi, i w końcu znalazłem się tam gdzie chciałem, od razu odwracając się gotowy na przyjęcie ewentualnego ataku. Nie musiałem długo czekać. Cios który przyjąłem o mało nie przełamał mojego przedramienia na pół. To musiała być najsilniejsza z nich. Jedyna córka. Musiała mieć przynajmniej połowę mojej siły. Pozostała dwójka momentalnie dołączyła. Wszyscy byli pokryci jakąś dziwną aurą, sprawiającą ze wyglądali jak czarne sylwetki emanujące dym. Niczego innego nie spodziewałbym się po manifestacjach głodu, nienawiści, i rządzy morderstw. Byłem w teraz w prawdziwym potrzasku. Ciągle się cofając, z trudem blokowałem ciosy trzech wojowników jednocześnie. W końcu jednak moja garda nie wystarczyła, i poczułem jak ręka mojej córki przechodzi na wylot przez mój brzuch.

Ciężko oddychajac, i będąc wciąż w poważnym szoku, padłem na jedno kolano, korzystając z przerwy między atakami istot pochodzących z mojego wnętrza. Powstałe przez mój brak samokontroli. Powstałe ze zła które gromadziło się we mnie przez lata. Mógłbym tak filozofować, co to bym chciał zrobić. Jednak już na to za późno. Teraz siedziała mi w głowie tylko jedna rzecz. Albo oni, albo ja.
-hahhaha! Chcecie mojej potęgi? Podpisaliście na siebie wyrok.
Powiedziałem to silnym, grożącym głosem, zmieniając swoje położenie. Teraz to nie ja byłem tym komu trzęsły się nogi. Wyglądało to tak, jakby 10 centymetrowej średnicy otwór w ciele nie zrobił na mnie żadnego wrażenia, albo o nim zapomniałem. Nie czekając ani chwili rzuciłem się na tego po prawej. Chwyciłem go za nadgarstek a następnie obrzygałem go płomieniami. Jednak tym razem użyłem wielokrotnie większej dawki KI niż wtedy gdy próbowałem sfajczyć facjatę Kadetowi, i płomienie pokryły całą jego sylwetkę w całości. Nie tracąc czasu, w drugiej ręce od razu ładowałem Bloody Sunday.

Gdy puściłem przyfajczonego syna od razu otrzymałem cios od dwóch pozostałych. Ten choć bolał, nie wywołał we mnie nawet drgnięcia. Tego było za wiele. W moim umyśle nie było miejsca na ból. Głosy w mojej głowie kazały mi jedynie atakować, unieszkodliwić. I właśnie to zamierzałem zrobic. Chwyciłem w żelaznym uścisku długowłosą czarną sylwetkę, po czym z całej siły zderzyłem jej głowę ze swoją, czując chrupnięcie jej czaszki na mojej, po czym ją odrzuciłem dalej, jednocześnie ładujac czerwoną kulę energii w wolnej już ręce, tworząc komplet potrzebny do wykonania najpotężniejszej techniki. Złaczyłem dłonie tuż przed klatką piersiową pozostałego potomka, i wystrzeliłem promień o ogromnej średnicy który błyskawicznie pokrył całą jego sylwetkę i wysłał go w lot kilkaset metrów nad wioskę, by następnie stworzyć niezwykłe fajerwerki, których nie powstydziliby się nawet na sylwestra. Nocne niebo przez chwile zajete było przez czerwień, by potem ponownie wrócić do granatu. I dzięki mojemu nadludzkiemu wzrokowi, mogłem ujrzeć iż jego ciało nie zostało rozerwane, a zmysł ki potwierdził że zostały w nim jeszcze szczątkowe pokłady energii życiowej. Tak więc tylko córka jest jeszcze w stanie walczyć. Wstała i przyjęła gardę typową dla ludzi uczących się sztuk walki, a następnie ruszyła na mnie.

Ja wyminąłem ją i odleciałem na 100 metrów w inną stronę, jednocześnie szykując Renzoku Energy Dan. Który zacząłem wystrzeliwać gdy tylko ta wyruszyła w moją stronę. Zaczęła przyjmować na siebie kilkanaście destrukcyjnych pocisków na sekundę, co ją znacząco spowolniło, i w miarę jak prędkość, siła i tempo wystrzeliwania pocisków zaczynało rosnąć, jej lot zmienił się w powolne kroki z gardą w górze. I w końcu ostatnia seria pocisków zgromadziła się wokół niej tworząc swoisty cyklon, który potem na mój gest złączył się w jedną eksplozję przypominającą miniaturową atomówkę, która sprawiła ze kilka domków najbliżej miejsca w których walczyliśmy wymagałyby pozbycia się grubej warstwy piachu z dachów. Jednak wtedy już dokonałem swego. Cała trójka została obezwładniona. Ich aury zniknęły, przez co mogłem się przyjrzeć swojej córcę. Chuda brunetka z której twarzy nie można by stwierdzić ani grama nienawiści. Wolałem nie myśleć ilu innych pomyślałoby tak samo jak ja. Dlatego przełknąłem ślinę, wziąłem kilka głębszych oddechów by się przygotować psychicznie na to co planowałem teraz zrobić.

Dobrą decyzja było zmiana tego kadeta w czekoladę. To dało mi dość czasu by móc zrobić wszystko co chciałem zanim ten zdoła się w ogóle wyswobodzić z więzów. Telekinezą zebrałem do kupy całą trójkę, i poszedłem z nimi do piwnicy jednego z większych domków w Wiosce. Tej samej piwnicy, do której wcześniej wrzuciłem pierwszego z czwórki potomków. Piwnica była całkiem spora, i miała po środku czworokątną kolumnę która powstrzymywała całość od zapadnięcia się. Użyłem solidnych więzów by przywiązać za ręce każdego z pobitych do kresu przytomności demonów. Każdy do jednej ze ścian kolumny, każda ściana miała gdzieś półtorej metra szerokości więc nie było mowy o nie mieszczeniu się. Oblałem twarz każdego wodą, by mimo fatalnego stanu każdy z nich był przytomny. Wtedy skorzystałem z faktu że magia stojąca za moją zmianą płci była już bardzo słaba, i wróciłem do swojej normalnej postaci za sprawą jednego pokrycia smogiem, i opadnięcia tego smogu. Znów stałem się dwumetrowym, czerwonoskórym opancerzonym jaszczóroczłekiem. Wtedy zacząłem patrzeć się swojej córce prosto w oczy. Spodobała mi się. Jej włosy fajnie pachniały, wyglądała tak niewinnie w kontraście do tego jakie były jej zamiary. Patrzyła się w moje gały z takim strachem o swoje życie, że wprowadziło mnie to w trans. Powoli się do niej zbliżyłem, i chwyciłem ręką za jej delikatne piersi, jednocześnie drugą ręką zjeżdżając coraz niżej po jej pełnej pełnej sińców i ran ciętych ciele...

Ciężko dyszałem, gdy po kilkunastu minutach było już po wszystkim. Jej głowa od tego momentu była całkowicie spuszczona, ani myślała by ponownie spojrzeć w moje oczy. I pasowało mi to. Postanowiłem by dać jej teraz chwilę odpocząć, gdyż podobnie jak ja, ona również ciężko dyszała. Podszedłem teraz do jednego z trójki swoich synów, Losta,  i wgryzłem się swoimi ostrymi jak brzytwa zębami w miękką skórę na jego brzuchu. Przez moje gardło przeszedł obfity kęs, podczas gdy cała moja buźka pełna była w jego krwi. Wydzierał się w niebogłosy, jednak jako że byliśmy pod ziemią, a on nie miał ani kszty Ki by móc się obronić lub wydostać, nie było dla niego ratunku. Gdy w jego brzuchu była wielka dziura odsłaniająca jego narządy wewnętrzne, przeniosłem się do jego nóg. Odgrywałem coraz to kolejne kawały mięsa, razem z kościami i chrząstką którą głośno chrupałem. Nie dało się tego smaku opisać. Ale wiem że żaden człowiek nigdy nie odczuje tak silnych doznań choćby przy najlepszym daniu na świecie.

Gdy byłem na etapie jedzenia jego gąbczastego mózgu, przy chodzeniu po piwnicy chlapało się jego krwią. Pozostali dwaj krzyczeli, bojąc się tego samego losu, próbując z całych sił wydostać się z ich więzów. Nawet słyszałem jak jeden chce namówić drugiego by ten go zabił zanim ja to zrobię. Jednak nie pozwoliłem im na tą eutanazję. Co wyszło z Tatusia, należy do Tatusia. Wkrótce wkrótce i oni stali się moim obfitym w minerały i krwiste wino pożywieniem. To czego nie chciałem jeść, pojedyńcze niesmaczne organy, paznokcie, i inne śmieci po prostu wyrywałem i rzucałem na podłogę, dekorując ją jeszcze bardziej. Ich żyły będące moim ludzkim spagetii, sprawiały że czułem się coraz lepiej. Gdy ich też już oskubałem od góry do dołu, nie tylko podłoga, ale i ściany i cała kolumna była cała we krwi i fragmentach narządów, skóry, tętnic, i wszystkiego co jeszcze dobre. Jednak w końcu nadeszła i pora na moją najbardziej aromatyczną zdobycz, ociekającą obecnie demonicznym nasieniem o specyficznym kolorze.

Zajadałem się nią z największą rozkoszą ze wszystkich, i ku mojej zabawie, ona nawet nie krzyczała. Nie wiem czemu, czy ze strachu, czy może jej psychika ucierpiała już do tego stopnia, że nie robiło jej to różnicy. Wiem tylko że jej wnętrzności były najsmaczniejszą rzeczą jaką miałem okazję przeżuć. Zrobiłem z jej tętnicy w szyi fontannę, i piłem z niej niczym otyły dzieciak z kranu z Coca colą. Co prawda było trochę trudniej, przez fakt że jej nadgryzione serce ciągle biło i musiałem się schylać i podnosić by ten nie majacy sobie równych szampan trafiało mi do ust. W końcu jednak i ten organ skończył w moich szczękach, jak i cało jej ciało z kościami włącznie. W końcu został mi ostatni kąsek. Jej pęknieta głowa, z wciąż żyjącym w środku mózgiem. chwyciłem ją, razem z kawałkiem kręgosłupa wystającym z dołu, i łapczywie wbiłem swoje kilkucentymetrowe kły wewnątrz, dociskając dłońmi tak mocno, że głowa rozpadła się na kawałki w moich ustach. Ja wciąż dopychając nie pozwoliłem by cokolwiek opadło na podłogę. Wtedy już było po wszystkim. Wciąż czując smak wnętrzności moich dzieci na języki, zacząłem się głośno śmiać. Mój ekstremalnie rozciągnięty żołądek czuł się wyjątkowo dziwnie, ale i wyjątkowo cudownie. Cały będąc umoczony we wszystkich płynach jakie mogą krążyć wewnątrz ciała. Wtedy zaczęły się ze mną dziać dziwne rzeczy. Zacząłem widzieć jakoś inaczej, tracić orientacje w terenie, orientacje w przestrzeni, przestałem czuć dotyk, jedyne uczucie jakie jeszcze we mnie siedziało, to ten wspaniały smak.

Nad całą wioską i jej okolicami zebrała się burza. Ogromna burza. Wszyscy mieszkańcy mogliby dostać uzasadnionych myśli że świat się kończy. Rozprzestrzeniała się błyskawicznie i siała spustoszenie na całej pustyni. Jednak żaden z niszczycielskich piorunów, tornad, ani innych anomalii pogodowych nie dotknął wioski, a zatrzymywały się one na teremach wokół niej. Aż do pewnego momentu. Pojawiło się dziwne zjawisko w domku z dużą piwnicą. Jakieś czarne tornado, które jednak nie uszkadzało utoczenia, wyglądało jakby przepełnione czarnym smogiem. Wyglądało złowieszczo, i wywoływało w patrzących na nie wrażenie, że jest manifestacją wszelkiego zła. Wokół tornada latały jasne punkty. Były to latające świece. Czarne świece. Tornado zaczynało przyśpieszać, a potworny akt dokonany wewnątrz domku przy którym to powstało doprowadził do uwolnienia całego zgromadzonego tam grzechu. Czyny szatanistów, gwałcicieli, kanibali, morderców, narkomanów, zdrajców, sadystów i oszustów skompresowane w jeden punkt. W końcu burza ucichła. Został jedynie smog, zakrywający kompletnie domek w którym to wszystko się zdarzyło. Jednak i ten słabł. I zaczynał zmieniać swoją postać. W końcu stał się jedną obszerną aurą. Aurą otaczającą przetransformowanego demona. Był wysoki na dwa metry, barczysty i umięśniony. Blady jak kreda, ubrany w granatowe gotyckie odzienie, z szatanistycznymi symbolami gdzieniegdzie. Miał białe średniej długości włosy o nieco innym odcieniu niż skóra i niebieskimi pasemkami. W odróżnieniu od swoich wcześniejszych postaci, nie posiadał on ogona. Miałza to czarne, krucze skrzydła na plecach. Nawiązując do jego piekielnego pochodzenia z głowy wystawały mu cztery kozie rogi, zakręcone w różne strony. Na jego twarzy obok jego niepoczytelnych błękitnych oczu był czerwony symbol. I tak jak poprzedni Dragot zrobiłby teraz coś głupiego, i zaczął się chełpić nowym ciałem, i nową mocą, ten nie ujawnił jej, miast tego wrócił używania Ki Feeling ograniczając swoją Ki do zdecydowanych 15,000 [PL]. Spokojnie, bez ekspresyjnie obejrzał swoją nową formę, po czym zorientował się że niedawno powinien minąć paraliż Kadeta. Tak więc spojrzał w jego kierunku, jeśli ten się zbliżył.
-Wracaj do akademii, z wieściami że zmusiliście wielokrotnie silniejszego demona do zaprzestania niebezpiecznych zabaw. Albo to, albo sam was tam zaniosę z tym właśnie komunikatem wyciętym na korpusach. A, i jeszcze coś. Dzięki za miłą zabawę.
Powiedziałem opanowanym, inteligentnym i rozdającym karty głosem. A następnie pozbyłem się niepotrzebnie widowiskowej aury, i usiadłem po turecku, aby oddać się medytacji.

OOC:
TRANSFORMACJA NA PERFECT FORM?
Trening Start
Nowy Wygląd
Chocolate beam - post to te 3 tury, podczas których jesteś sparaliżowany
koszt - 203KI
brak akcji ofensywnych koniec walki z mojej strony
Dzięki za fajną grę Wink
Sponsored content

Wioska Kuro - Page 9 Empty Re: Wioska Kuro

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito