Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Wioska Kuro

+12
KOŚCI
Kuro
Raziel
Ósemka
Hazard
Khepri
Colinuś
Kanade
April
Red
Hikaru
NPC.
16 posters
Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Wioska Kuro - Page 5 Empty Wioska Kuro

Pon Lut 17, 2014 9:03 pm
First topic message reminder :

Wioska znajduje się na obrzeżach Czerwonej pustyni. Liczy około 300 mieszkańców, z czego 90% to Half-Saiyanie szukający schronienia przed prześladowaniem ze strony saiyan czystej krwi. Większość chat zbudowana jest z gliny pomieszanej ze słomą, rzadziej z cegieł. To sprawia, że z dala nie widać dokładnie jak jest dużą. Bardziej okazalsze domki należą do żołnierzy i kupców, których w wiosce jest niewielu. Uliczki i obejścia są skromne i czyste, wszędzie biegają chude umorusane piachem dzieci. Domy budowane z najtańszego surowca wskazywały na stan majątkowy mieszkańców. Ponad 60% mieszkańców dysponowało zbyt niskim poziomem mocy aby mogli zostać przyjęci do akademii. Większość z nich żyje skromnie wiążąc jakoś koniec z końcem. W wiosce jest karczma, szkoła itp.

Dom Kuro znajduje się w zachodniej części wioski. Przed domem tkwią dwie flagi. Jedna z symbolem Vegety, natomiast druga z symbolem rodowym.

Wioska Kuro - Page 5 Judff7

Wioska Kuro - Page 5 Jb05j5

Wygląd domku Kuro w przybliżeniu. Dom zbudowany jest z czerwonej cegły, nie ma śniegu i kwiatków w oknach Very Happy

April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 09, 2015 4:03 pm
To co działo się ze mną po spożyciu mikstury, a raczej jej wstrzyknięciu było nie do opisania. Ciężko to jakoś opisać, ale wydaje Ci się jakbyś to co robił było naprawdę słuszne. Kolory Ci się odwracają i to, co było dobre nagle staje się złe, zaś to co złe wydaje się słuszne. Leciałam do Kuro, a raczej do jego wioski, aby rozprawić się ze złymi rzeczami, a tak przynajmniej myślałam. Byłam sterowana czymś silniejszym niż mogłam sobie wyobrazić. Nie czułam, co jest złe, a co dobre. W zasadzie nie czułam kompletnie nic oprócz gniewu. Żadnych pozytywnych uczuć, emocji. Nie pamiętałam jak smakuje miłość, nie wiedziałam w zasadzie czym tak naprawdę jest. Oddział, który leciał razem ze mną chyba też był tak otępiony, nawet nie pamiętam… teraz z biegiem czasu trudno jest opisywać to co czułam, bo po wszystkim nie wiedziałam co się ze mną działo, a co dopiero opisywać moje jakiekolwiek odczucia. Leciałam i miałam tylko jeden cel, zabić. Wkrótce zbliżyliśmy się do wioski, a ja nakazałam, abyśmy resztę przeszli pieszo. Nie wiem dlaczego tak postanowiłam, co mną kierowało, ale ostatni kilometr podążaliśmy pieszo. Szłam na początku tego korowodu licząc, że uda mi się rozprawić z tym, co tutaj się dzieje. Zell był moim królem, a oni działali przeciwko niemu i powinno ponieść za to konsekwencje, nie wiedziałam czy to ten środek tak na mnie działa, ale wstąpiła we mnie niesamowita pewność siebie, w moje umiejętności. Stanęłam przed domkiem czując więcej energii niż się spodziewałam. Bez żadnych oporów weszłam po prostu do środka. Mogę tylko sobie wyobrazić jakie miny musieli mieć pozostali. Wkracza osoba, która gdzieś zniknęła, na dodatek bliska dla nich, ale pozbawiona emocji. Wpatrywałam się w każdego po kolei, po czym mój wzrok pozbawiony jakiejkolwiek pozytywnej cząstki spoczął na nim.

- Jesteś aresztowany – powiedziałam machinalnie – W imieniu króla Vegety jesteś aresztowany za zdradę Vegety oraz za sprowadzanie obcych jednostek na naszą planetę.

Nazwałam osoby, które były mi bliskie ,,obcą jednostką’’ i nawet nie ugryzłam się w język. Poznawałam prawie wszystkich, ale to nie byłam ja. Poprzez moje czyny i słowa odpowiadała całkiem inna osoba, osoba która została zakażona czymś złym. W każdym z nich widziałam złą istotę, taką które chciałaby skrzywdzić króla, który był dla mnie wszystkim. Nie widziałam w nich nic złego. Oddział za mną stał trochę nieśmiało, ale był gotowy do walki.

- Macie prawo zachować milczenie, król już wie o waszych zamiarach i nie popuści tak łatwo tym razem. Złamaliście już tyle dekretów, a on nie może tego dłużej tolerować! To nasz władca, a Wy tutaj zbieracie się i knujecie przeciwko niemu – mówiłam ciągle tym samym tonem, nie wiem czemu powiedziałam, że Zell zna ich zamiary skoro tak nie było, ale moja cząstka był wciąż we mnie i dostarczała mi tych informacji. Dobrze, że nie palnęłam wtedy niczego takiego chociaż w obecnej sytuacji strasznie tego żałowałam. Cierpieliby, bo Zell na pewno wydałby na nich wyrok śmierci i zajął się osobiście, mieliby odpowiednią karę za swoje czyny...



Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 09, 2015 6:10 pm
___ - No kurwa... - zaklnęła siarczyście kiedy tylko do pomieszczenia weszła April. To, co działo się wcześniej nie było, aż tak ważne. Przemilczała słowa Kuro, choć się z nimi nie zgadzała. Nauczyła się z czasem kontrolować swój niewyparzony język i pewne informacje zachowywać dla siebie. Poszła w całkowitym milczeniu za Hikaru, który go wtargał po ziemi do domu. Westchnęła. Chłopak przypominał jej teraz Shigo, który się rzucał bo nie dostał cukierka przed mlekiem. Potem… coś się działo, lecz dziewczyna wyłączyła się nie widząc w tym wszystkim nic interesującego. Przeszukiwała myślami ziemię, napięcie tam ustało, a Red dał sobie radę. Całe szczęście.
Nagle głowę demonicy przeszył impuls. Dziewczyna skrzywiła się na twarzy, a potem otworzyła szeroko oczy, najwyraźniej czymś przerażona. Wyczuła nadciągające niebezpieczeństwo. Choć leciała tu April, to… coś nie było w porządku, jej energia nie była taka sama jaką ją zapamiętała. Natychmiast podniosła się z podłogi na równe nogi, będąc w pełni gotowości na najgorsze.
No i …

___ - No kurwa… - wracając do sytuacji z początku… po wypowiedzeniu pierwszych już słów z ust April wiedziała, że ktoś jej namodził coś w głowie, ona nie byłaby zdolna do takiej suchoty, przecież spędziła z nią rok w TC, więc poznała ją – Zapłacisz za to głupia małpo. – miała na myśli oczywiście Zell’a, ale wyszło to tak, jakby powiedziała to do April. Warknęła, a następnie rozmyła się w powietrzu, pojawiając za dziewczyną. Zwinnymi ciosami w kark obezwładniła dwóch dryblasów obok dziewczyny, po czym pojawiła się przed nią, by zadać jej cios z kolanka prosto w brzuch. Na pewno jej to nie zabije, ale otumani na chwilę.
___ - KURO! – krzyknęła. On powinien się nią zająć.

„ DRAGOT! NETHER! Ale już!”

Wysłała telepatyczną wiadomość do demona. Gdzie on się szlajał z Cheprim  gdy są  potrzebni?! Dammit. Powinna wymieść resztę tych małp z wioski nim narobią szkód. Więc się nie patyczkowała. Skoro już wszystko wyszło na jaw – jak powiedziała April (choć ciekawe jakim cudem Zell się dowiedział?) – to nie było się co powstrzymywać. Nim Dragot załapał, że June krzyczała do niego o zarzucenie jego techniki, to ta w mgnieniu oka po kolei wysyłała wszystkich żołnierzy daleko poza wioskę. Jednych kopała jak szmaciane piłki, drugich posyłała jak latawce za pomocą kiaiho – wszystko zrobiła w ciągu minuty, była ekstremalnie szybka. Zleciała na ziemię wymachując ogonem. Rozkojarzenie i przymus użycia siły doprowadził do tego, że częściowo jej wygląd wrócił do normy. Konkretnie to oczy oraz ogon. Nie zauważyła jednak tego. Obserwowała okolice by w razie czego obronić mieszkańców wioski przed kolejnym napadem.
___ - Kici kici, taś taś.

OOC
Nie będę niepotrzebnie lać wody, sorki. xd
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 09, 2015 10:08 pm
Siedziała smętnie przed magiczną kulą. Nic szczególnego się nie działo, ot świat według małp. Mimo to była zaniepokojona brakiem wiadomości od April. Co jej jedyna przyjaciółka tak drugo robi z Zellem? Rzeczywiście była dla niej szczególna. Nie tylko miała kochające serce, które było gotowe do pomocy innym, ale też piękną odwagę i kalkulowanie miłością. Nawet gdy bogini powątpiewała, dziewczyna była dla niej otuchą. Gdyby nie ta jej porywczość… Kaede przerzuciła kanał w kuli i nagle… Zobaczyła oddział małp idący na wioskę, kierowany przez April. *Podali jej serum!* krzyknęła w myślach, zupełnie przerażona. Przez moment siedziała z poczuciem winy i żalu, nie mogąc podjąć żadnych działań. Świat wokół niej zawirował, wstrząsając nią mocno i boleśnie. Może, gdyby nie jej ruchy… Z drugiej strony nigdy nie prosiła April o pomoc, dziewczyna sama z siebie robiła to co słuszne… Rzeczywiście jest wyjątkowa, skoro ona mogła tak ryzykować i zaangażować się do końca, to kaede też musi zrobić wszystko, aby sprawa odniosła sukces. Czas pokazać małpom jak walczy bogini.
W swoim kamuflażu wybiegła na zewnątrz. June już działała, sprzątając nieproszony oddział poza granice wioski. *Dziękuję June…* uśmiechnęła się do siebie, pełna zapału i optymizmu, że te starcie głównie dzięki wsparciu z Ziemi, będzie udane. Rozłożyła ręce, a z nich rozleciała się cała horda złotych motyli. Na obrzeżach wioski wyczarowała potężne mury obronne, zrobione z tytanu, a pośrodku wioski schron dla ludności, której obca jest walka.
-Wszyscy niezdolni do starcia niech natychmiast się schowają!- motyle nie tylko budowały fortyfikację, ale przede wszystkim uspokajały wszystkich wokół, powodując że strach uchodził. Bogini zawsze powinna zapanować nad emocjami śmiertelników. –Poświęcę moje życie w waszej obronie!- zapewniła, że będzie strzegła wejścia do schronu. Silniejsi od niej będą w stanie póki co odpierać ataki, ona zajmie się ewakuacją i ochroną niewinnych. Co jakiś czas wysłała kilka ki blastów odstraszając małpy, które mogłyby podejść za blisko. Zdecydowanie moc stwarzania została przez nią w porę opanowane. Tylko to takie męczące…
Było jej jednocześnie żal oddziału, który nacierał. Nikt z nich nie działał z własnej woli, a zwłaszcza April… Wysiliła się przekazując całą swoją miłość każdemu z nich. Jej motyle zdawały się przytulać z matczyną troską atakujących, jakby własna mama przywoływała na dobrą drogę, ale czy to coś da.
-April opanuj się! Nie jesteś sobą, Zell cię manipuluje!- Krzyknęła telepatycznie do swojej bohaterki. –Ty nie możesz, bo wszyscy cię tu kochają… Ja też…
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 09, 2015 10:23 pm
Powiedzmy sobie szczerze. To miał być sparing, nie pojedynek od którego by coś zależało. Przetestowałem sporo taktyk, zeskanowałem taktyki przeciwnika. Dowiedziałem się co działa, a czego nie stosować. Dowiedziałem się również czego najbardziej brakuje w moim arsenale. Potężnej techniki ofensywnej.  Bedę musiał coś zaprojektować. To będzie już czwarta technika której ucze się sam, i coś czuję że nie zdołam utrzymać stabilności technik przy większej liczbie. Jeśli wszystkie mają być skuteczne, to ten atak będzie ostatnim który wymyślę. Reszty będę musiał nauczyć się od bardziej doświadczonych demonów. Niestety jak się przekonałem, jest ich od cholery.

Potężny cios płaską ręką w szyję omal mnie nie zdekapitował, i zakończył ten sparing.Obraz zniknął mi z oczu, jakby odłączono mi zasilanie. Dałem się pokonać. Co oznacza że teraz jestem komuś winny informacje. I tak bym je zdradził, ale wtedy nie byłoby zabawy.  Jak ja mogę mówić takie rzeczy, ktoś inny zapadłby się pod ziemię ze wstydu i był cały pomarszczony przez ból. A jednak czułem się po tym sparingu lepiej niż przed nim. Jakby odnoszenie ran przez tak długi okres czasu sprawiło iż w końcu zaczęło mi to sprawiać  przyjemność. Nie każdy może się czegoś takiego nauczyć, ale mnie to pomoże. Jeszcze w bardzo wielu sytuacjach ta zdolność mnie zbawi. Mam przeczucie że jedna z tych chwil będzie miała miejsce szybciej niż by się wydawało.
Podniosłem się z ziemi z uśmiechem na twarzy, większość ran wizualnych już się zagoiło. Moja ludzka forma była teraz pozbawiona koszuli, co nie robiło mi większej różnicy. W końcu zazwyczaj też jej nie noszę. Chepri pomógł mi się ogarnąć, i powiedział co zrobimy dalej. A że ja nie miałem zbyt wiele do powiedzenia, to się zgodziłem. Polecieliśmy średnią prędkością, tak nisko jak się dało. Upewniając się że ukrywacze energii wciąż są na naszych uszach. Po chwili zacząłem mówić.

-Zna obydwa stadia Saiyańskiej przemiany. Na pierwszej jego siła jest nieco niższa od mojej. W formie drugiej natomiast jest dwukrotnie silniejszy. Jeśli teraz nie walczyłeś na serio, to powinieneś być w stanie walczyć z nim na równi.
Zrobiłem krótką przerwę, rozejrzałem się dookoła i wytężyłem zmysł wyczuwania KI. Drobne zmiany w wiosce, jeden przyszedł drugi wyszedł. Nic wartego uwagi. Tak więc kontynuowałem.
-Będzie próbował wytrącić cię z równowagi, by zaatakować techniką zżerającą większość jego energii. Ma ich sporo. Musisz oszczędzać energię by móc je zablokować gdy przyjdzie czas. Poza tym ....

Tym razem przerwa była dłuższa. Bo gdy myślałem nad tym co powiedzieć, wyczułem April. Tą samą którą podobno zmolestowałem. Tą samą która ściągnęła do mojej wioski dwóch terminatorów. Tą samą która leci teraz w kierunku wioski z całym oddziałem małp. Coś było nie tak z jej KI. Nie tak ją zapamiętałem. Ale barwa reszty nie pozostawiało wątpliwości co do tego jaka impreza tam zaraz będzie.
-Chepri... RUSZ DUPE!!
Krzyknąłem po czym wystrzeliłem z pełną (a może i większą) prędkością w kierunku wioski. Człowiek z pewnością dotarłby tam pierwszy, ale balet nie może się zaczynać beze mnie. I bez netheru.
        Po dwóch minutach widziałem już wioskę, byliśmy jakieś 300 metrów przed nią. Wtedy usłyszałem moją Mistrzynie. Moją panią, królową, właścicielkę wykrzykującą iż potrzebna jest moja pomoc.Lecz to nie jedyna nowość. Kaede zdążyła się wykazać, i stworzyła coś w rodzaju bunkra dla niezdolnych do walki, i muru do...cholera sam nie wiem do czego. Jestem już w odpowiedniej odległości by pochłonąć całą wioskę. Tym razem obejdzie się bez syreny.

AUDIO
Raptem wszyscy w obrębie wioski usłyszeli hałas nanoszenia się jednego wymiaru na drugi. Niebo jakby zgasło, przez chwilę wszyscy widzieli jedynie ciemność. Arcydemon może zmienić wszystko w zasięgu wzroku w ciągu tych pięciu sekund. Kruki pojawiły się na Vegecie, jako znak jego przybycia. Dramatyczne dzwony wygrywały melodię dan dan, dan dan dan dan! dan dan,dan dan dan dan! Niebo zabłysnęło szarością, a cała wioska zaczęła przypominać stare ludzkie filmy bez kolorów, jedynie żywe postacie się na niej wyróżniały. Nie zmieniłem żadnej struktury, jedynie dodałem własne. Struktury gotyckie, kościelne wokół wioski zapewniające klimat, i potencjalne narzędzia destrukcji.  Nie mówiąc o muzyce.  Wszyscy sprzymierzeńcy już tutaj są. Teraz nikt stąd nie ucieknie. Z pod czarnej jak węgiel ziemi wyrosły druty kolczaste które chwyciły dwóch Saiyan najbliżej mnie, oplatając ich, unieruchamiając, i farbując otoczenie na perłowy kolor.  Nie zamierzam walczyć z April, nie wiem jak jest silna. Ale dopilnuję by te Saiyańskie larwy nie raportowali nikomu o przebiegu misji. Nikomu poza piekłem.
OOC:
regeneracja czy coś
włączam NETHER INVASION
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Mar 12, 2015 11:05 pm
Informacje, które uzyskałem, choć mogły się wydawać nieco skąpe, to jednak mówiły dużo. Wiedziałem już co nieco o tym Razielu i przez wzgląd na jego zachowanie mogłem ocenić prawdziwość otrzymanej wiedzy. Tak, zdecydowanie to brzmiało jak jego sposób walki. Nie dostałem informacji tak konkretnych, jak chciałem, ale sam chyba nie wiedziałem, na co liczyłem. Nie mogłem winić Dragota, w walce są wszak ważniejsze rzeczy, niż zwracanie uwagi na drobna detale, zwłaszcza, gdy walka jest wyrównana, jak twierdził Demon.
-A więc jest troche słabszy niż Dragot w pierwszym stadnium? Więc jeśli walczył na serio, to powinienem mieć spore szanse. Niemniej, nie mogę lekceważyć drugiego stadium, a na pewno źle bym wyszedł na tym... -pomyślałem.

Mimo stałości warunków na Vegecie nagle poczułem wyraźną zmianę atmosfery na planecie, pojawiło się kilka, a może kilkanaście energii o negatywnym zabarwieniu. Barwa i kierunek ich lotu nie pozostawiały miejsca na domysły, co do ich celu...
Dragot też to wyczuł. Nie było się co zastanawiać, tylko brać tyłek w troki i lecieć czym prędzej do wioski. Jednak nie to było niepokojące w tym wszystkim, pośród tych energii była jedna, której bym sie tam w życiu nie spodziewał, a na pewno nie po tej stronie barykady, April. Co sprawiło, że była właśnie tam?
Dragot pogonił mnie, zamyśliłem się, nie był to dobry na to moment. Natychmiast oderwałem się od powierzchni i ruszyłem z pełną prędkością.

Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że zabawa już się zaczęła. A na pewno był to początek tej imprezy. Dragot zrobił odpowiedni klimat. Strzeliłem kłykciami i uwolniłem około osiemdziesięciu procentów mojej prawdziwej mocy, co wymusiło już moją przemianę. Pełnię mocy postanowiłem zachować w pogotowiu, jeśli obecny poziom okaże się być zbyt niski. Cienka warstwa saiyańskiej Ki, która nadawała mojej niemal Halfi odcień rozprysznęłą się jak bańka mydlana. Stwierdziłem, że będę się tym martwić później, bo teraz i tak wszystko może trafić szlag, a to stwarzało poważne zagrożenie dla Ziemi.
Na starcie silnymi ciosami posłałem w dal dwóch Saiyan, obok których wylądowałem.
Zdecydowanie ta planeta na mnie źle działała, bo poczułem zadziwiająco dużą satysfakcję z tego faktu... To źle wróźyło...

OOC:
Trening start
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Mar 15, 2015 10:03 pm
Hikaru ciągnął za sobą ciało Kury jak wór ziemniaków, za ogon. Niczym niesforne dziecko młody wojownik orał ziemię twarzą. Wszystko się zmieniło kiedy nadeszła ukochana wnuka misticznego z grupką kolegów, zdaje się. Buzowała złością i postanowieniem wysłania do więzienia leżącego. Coś tu stanowczo nie grało. Hikaru słyszał już o substancji piorącej mózg pacjenta, najwyraźniej Ap wpadła w ręce posiadacza specyfiku. By cokolwiek zdziałać, będzie trzeba zbadać próbkę. Puścił wnuka i obrócił się do nowo przybyłych nic nie robiąc więcej. Czekał jak rozwiąże się sytuacja. June ładnie potraktowała obstawę April wykupując ich na pewną odległość.

Sytuacja się zmieniła kiedy przybył Dragot zamykając zebranych w jego wymiarze, Netherze. Mistic mógł przyjrzeć się technice z pierwszej ręki dzięki czemu zbierał informacje jak przed tym się bronić. Lepiej zawsze być ubezpieczonym na różne możliwości. Czym więcej demon pokaże, tym lepiej dla wojownika światła. Obserwował wszystko z odpowiedniej odległości, jednak na tyle blisko by być nadal na pierwszej linii jeśli miało dojść do walki. Hikaru jednak nie miał zamiaru walczyć. Skoro halfka była pod wpływem kogoś, zapewne bezpośrednio króla, to znaczy że nie kontroluje się. Wyciągnął z kieszeni pistolet, którego używał do wstrzykiwania leków, lub też substancji paraliżujących ciało, oraz jedną pustą fiolkę. Wkręcił ją na swoje miejsce i wykorzystując swoją szybkość zniknął pojawiając się tuż przy samej April.

Korzystając z zaskoczenia przyłożył pistolet do ramienia dziewczyny by pobrać próbkę jej krwi po czym kiedy uzyskał to co chciał znów zniknął by pojawić się kilkadziesiąt metrów od centrum wydarzeń w Netherze.
- Potrzebowałem próbki jej krwi by zbadać co jej podali. Dam radę, jak sądzę, zneutralizować specyfik, ale potrzeba mi czasu. Dragocie, długo możesz nas tu trzymać ? Najlepiej będzie tak długo póki nie znajdę odtrutki. Skoro nasza tajemnica została ujawniona musimy wcielić nasz plan już teraz. To znaczy jak stąd wyjdziemy. Najpierw jednak szczepionka. Powiedział na tyle głośno by wszyscy zebrani słyszeli. Nawet Chepri, który przybył tu zaraz za Dragotem. Wcześniej pewnie odbywali swój sparing, ale nie dało się ich zbytnio wyczuć. Pewnie byli zamknięci w tym miejscu.

Hikaru zrobił parę kroków jeszcze by wyjąć pach bach ze statkiem i otworzyć swoje przenośne laboratorium, po czym wszedł do środka. Automat aktywował osłonę statku i zamknął właz za misticiem. W środku zapaliło się światło, a wojownik podszedł do części, w której była maszyna wielkości komputera ziemskiego i wrzucił próbkę do czytnika. Po chwili pojawiło się mnóstwo działać i wykresów chemicznych, które musiał przyswoić. Na razie wyczytywało jedynie to co normalna krew ma sobie, nie potrafił na razie odczytać substancji obcej. W czasie skanowania włączył zewnętrzny mikrofon by słyszeć to co się dzieje na zewnątrz.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Mar 17, 2015 6:59 pm
Cały roztrzęsiony wysłuchał opowieści gospodarza. Po wszystkim, nasuwało się jedno pytanie: dlaczego dowiaduje się o tym dopiero teraz? Czyżby Nico chciał oszczędzić mu tej brutalnej prawdy, przez wzgląd na trudne dzieciństwo Hazard'a? Zapewne tak było. To wszystko co wiedział na temat rodziców... nie Ojca. To czego sam doświadczył poprzez jego "wychowanie" - było jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Dopiero teraz dowiedział się jaki był naprawdę. Gdy Kurokara powiedział "Twój ojciec był ode mnie młodszy o 3 lata ale był silniejszy", młody Saiyan mimowolnie poczuł coś w rodzaju dumy. Teraz zmieniło się to w odrazę. Nie mógł uwierzyć w to, że ten drań mógł zrobić coś takiego Matce. Co prawda nie znał okoliczności tamtych wydarzeń, ale... Pokręcił z niedowierzaniem głową. Nie miał już Ojca. Wyrzekł się go.

Kolejne minuty zleciały na wyjaśnieniu i wykonaniu czegoś w rodzaju rytuału rodzinnego. Haz chwycił rękojeść noża, podaną mu przez Kurokarę i zdębiał gdy usłyszał, że ma nim dźgnąć jego syna. Chłopacy wymienili zaniepokojone spojrzenia, lecz nim zdążyli w jakikolwiek sposób zareagować, senior rodu chwycił w dłoń ostrze. Nie wyglądało ono na stępione, toteż spodziewał się ujrzeć sączącą się z rany krew, lecz co ciekawe, skóra pozostała w nienaruszonym stanie, bez choćby maleńkiego rozcięcia. Po chwili mężczyzna wyjaśnił dlaczego tak się stało. Hazard spojrzał z podziwem na sztylet, będąc pod wrażeniem jego zdolności. W końcu przyszedł czas na "rytuał dojrzałości". Pozwolił zrobić sobie nacięcie na wewnętrznej stronie dłoni, po czym ścisnął mocno palce na rękojeści by mieć pewność, że jego krew zostanie wchłonięta. Po wszystkim podrzucił oręż wysoko w górę, by złapać go pewnym chwytem i schować. Ta broń będzie mu służyć przez długi czas. A co do oblicza sprawiedliwości, podejrzewał które z nich wytycza jego drogę...
Kurokara był już niemal przy drzwiach, gdy Haz postanowił podzielić się z nim przykrą informacją. Nie odwracając się rzekł cicho:
- Nico nie żyje. Odszedł parę dni temu.

Wyczuwał to, podobnie jak pozostali. Ktoś zbliżał się do wioski. Zszedł na dół i stojąc gdzieś z ciemnym kącie oczekiwał gości. Wreszcie próg domu przekroczyła dziewczyna, Half'ka. Złotowłosy wiedział co nieco na jej temat dzięki wspomnieniom Tsufula. Miała na imię April. Towarzyszył jej tuzin żołnierzy, a cel ich wizyty szybko stał się jasny. Hazard uniósł wysoko brwi. Skoro wiedzą o planowanym buncie, to dlaczego przyszli aresztować tylko Kuro? Czyżby zdawali sobie sprawę, że to on odegra kluczową rolę w rebelii? Nim zdążył to sobie przemyśleć, do akcji wkroczyła June, dając im jasny sygnał - Kuro zajmie się April, a reszta jej obstawą. Rudowłosa już przystąpiła do działania rozrzucając żołnierzy naokoło wioski. "Spokojnie dziewczyno, zostaw coś dla innych" pomyślał, po czym w ułamku sekundy pojawił się przed dwoma Saiyan'ami, których demonica nie zdążyła jeszcze wykopać.
- Panowie pójdą ze mną! - zawołał.
Chwycił obydwu za bark i teleportował się kilkaset metrów dalej do innego, który padł ofiarą "zabawy" June. 3 na 1 - będzie zabawa. Tamci zdążyli już przyjąć odpowiednią postawę i tylko czekali na wyprowadzenie ataku. Ale nim to nastąpiło, coś dziwnego zaczęło dziać się z otoczeniem...
Najpierw rozległy się jakieś dziwne, nieprzyjemne dla uszu dźwięki. Niebo na parę sekund zrobiło się całkowicie czarne, by następnie zmienić swą barwę na szarą. Pojawiły się jakieś budynki i zwierzęta, nietypowe dla Vegety. Zupełnie jakby przenieśli się w inne miejsce. Hazard zamrugał kilka razy okiem. Wszystko wokoło zostało jakby pozbawione koloru. Przedziwne zjawisko. Było coś jeszcze. Nie był w stanie wyczuć Ki nikogo poza osobami znajdującymi się w wiosce i nieopodal niej. Albo faktycznie zostali przeniesieni na inną planetę, albo zostali... zamknięci. Tylko w czym? Rozglądał się wokoło siebie i ujrzał prawdopodobnego sprawcę tych anomalii. Dwie nowe, nieznane sylwetki pojawiły się na horyzoncie. I chociaż obie swym wyglądem przypominały Ziemian, tylko jeden z nich, ten czerwonowłosy, reprezentował tę rasę. Być może był to nawet Chepri, o którym wspominała Ósemka. Natomiast ten drugi, łysy, nie był w stanie ukryć swej aury - niewątpliwie był to demon. A znając ich możliwości, to mógł być on odpowiedzialny za te wszystkie dziwne rzeczy. Koniec rozmyślania. Jeden z żołnierzy postanowił wykorzystać element zaskoczenia i natarł na Haz'a, lecz ten z łatwością uniknął ciosu, nawet się nie odwracając. Po chwili atakowała już cała trójka, lecz nie byli w stanie nawet go zadrasnąć. Zabawa w "złap mnie jeśli potrafisz" bawiła go tylko przez chwilę. Ziewnął teatralnie i rzekł znudzonym głosem.
- Koniec gry.
Jeden otrzymał potężny cios w brzuch, zgiął się wpół i upadł na ziemię, nie dając znaku życia. Pozostała dwójka została tak na siebie nakierowana, że zderzyła się czołami. Po twarzach obu pociekła strużka krwi. Łokieć w kark, kolano w potylice i dołączyli do swojego kolegi, wylegującego się na piachu. Hazard związał całą trójkę energetycznymi łańcuchami i transportując ich przy pomocy telekinezy, udał się z powrotem do domu Kuro. Usadowił się na dachu i obserwował jak radzi sobie reszta.
- A już myślałem, że powalczę sobie na poważnie - mruknął rozczarowany i wsparł podbródek na dłoni.
Przyzwyczaił się już nieco do krajobrazu. Rzucił okiem na nieznajomych. Łysy już zademonstrował próbkę swoich możliwości. Przy pomocy swoich demonicznych mocy, podziurawił dwójkę żołnierzy, drutami wystającymi spod ich stóp. "Ten to się nie patyczkuje, od razu gra na poważnie, zero litości" pomyślał. A może to tylko próba pokazania siły? Kto go tam wie.

OCC:
Walka fabularna, więc nie odejmuje Ki za techniki. Koniec treningu.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Mar 18, 2015 10:50 pm
Przez chwile obracał w dłoni nów przyglądając mu się uważnie, niby taki niepozorny przedmiot. Był ciekaw jaki napis ujawni się jutro na rzeźbionej rączce. Schował nóż do pochwy i przypiął do paska od spodni. Żałował, że ojciec się tak spieszył i musiał swoje ostatnie chwile poświecić wszystkim dookoła. W głębi pragnął usłyszeć jakąś dobrą radę, wskazówkę jak postępować. Nie pierwszy raz ojciec zostawiał mu opiekę nad wioską ale nie w tak niespokojnych czasach. Czuł się nieco przerażony i zbity z tropu. Tak, jak pozostali poczuł energię ukochanej, popędził na dół. Czuł jej dziwną aurę ale jakoś nie dopuszczał tej myśli do siebie.  Powitał April w drzwiach z uśmiechem na twarzy i wyciągniętymi ramionami. Miał ochotę ją złapać, wyściskać i nie puszczać.

Po pierwszym zdaniu mina mu zrzedła i opuścił ręce. To niemożliwe, to nie była jego najwspanialsza kobieta w galaktyce. Zimna konsekwencja biła z jej twarzy, nieustępliwość, gniew. Czyżby to wynik tej dziwnej substancji, o której mówiła Kaede, w to jakoś nie mógł uwierzyć. Cały czas bagatelizował istnienie takiego specyfiku, a jednak. Pozostali zajęli się przybyłym oddziałem a Kuro i April stali na przeciw siebie w milczeniu. Saiyan miał wrażenie, że są jakby w innym wymiarze, otacza ich pustka, czerń i nieprzenikniona cisza. Sekundy zdawały się upływać niemiłosiernie wolno. Wydawało mu się w pewnej chwili, że świat się załamał ale tak nie było. Trzeba coś zrobić, mieszkańcy liczą na niego. Zresztą ich przegrana była tylko kwestią kilku godzin, Zell dysponuje tysiącami żołnierzy, a obrońcom Ki szybko się wyczerpie. Wpatrzone w niego zimne niebieskie oczy uświadomiły mu, że April chce tylko jego, reszta się nie liczy.  W tym małym pomieszczeniu rozgrywał się dramat. Nie rozumiał dlaczego ale raczej nie było wyboru. W myśli zrobił szybko przegląd rzeczy, które miał przy sobie: nóż od ojca, w obcych rękach będzie bezużyteczny, a w kieszeniach spodni pól senzu i pierścionek zaręczynowy. Kij do walki, prezent od Hikaru leżał w pokoju na jego szafce nocnej, zresztą w walce na broń nie miał z nią szans. W żadnej walce nie miał szans na wygraną. Nie uderzył June, kiedy była owładnięta przez Tsufula i April doskonale wiedziała, ze nie podniesienie na nią ręki. Kuro będzie tylko przyjmował ciosy, robił bloki i uniki. Halfka wiedziała także, że dla dobra wioski chłopak da się potulnie zarznąć jak prosie. Znała go doskonale.

Kuro nie patrzył na ukochaną ani z wyrzutem, ani ze złością, na to co robi, jak mówi i jak się zachowała w jego oczach był tylko smutek.

- Odwołaj ich, niech zostawią wioskę w spokoju. Nie krzywdź ich, pójdę z Tobą, poddaję się.

Podniósł przed siebie złączone dłonie zaciśnięte w pięści. Jeśli był w nim jakiś ogień oporu, czy walki to w tej chwili mocno ukryty. Robił to, co uważał za słuszne.

OOC:
Koniec treningu.
April przenieś nas do innej lokacji np na pustynie i uznajmy, że to nieopodal wioski, bo jest nas 7 w tym temacie i to lekko za dużo.
April mam jeszcze jedną prośbę, byłoby super, jakbyś pokierowała trochę poczynaniami żołnierzy z Twojego oddziału.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Mar 21, 2015 9:13 am
Obudziłam się, czułam się wciąż w transie, cokolwiek mi podali nadal na mnie działało, bo czułam gniew w stosunku do ludzi, którzy byli tuż przy mnie.

- Myślicie, że to koniec? Moi żołnierze wykopani stąd wrócą do Zella i zameldują co tutaj się dzieje, to był zły ruch moi drodzy. Trzeba było ich zabić – powiedziałam, co kompletnie do mnie nie pasowało, nie wiem czemu wymsknęło mi się to z ust, ale wówczas nie analizowałam, podobało mi się wręcz to co mówię – Ja też będę walczyła o śmierć i życie. Dla mojego króla!

Byłam oburzona tym, co tutaj się działo, dlaczego oni robili tyle zła, dlaczego nie mogli zrozumieć, że Zell to nasz król, to dobry człowiek i chce jak najlepiej dla Vegety, dla swoich ludzi. Inni go nie interesują, taka jest właśnie wojna. Co ich obchodzi jakieś inne istnienie? My się liczymy, my!

- Możecie się poddać, obiecuję, że król weźmie do pod uwagę wydając wyrok – dodałam opierając się o ścianę, ciągle jeszcze czułam skutek poprzedniego ciosu. Nie wiedziałam, kto mi go zadał, ale był naprawdę potężny. Tyle, że ja jestem gotowa na śmierć w celu wyższego dobra, a oni powinni to zrozumieć. Zwłaszcza Kuro.

- Mogę ich odwołać skoro tak bardzo tego chcesz, ale w zamian za przechadzkę – powiedziałam, po czym wyszłam z domu, szłam powoli po czym uniosłam się do góry. Musiałam porozmawiać z ludźmi, którzy tak łatwo zostali pokonani.

- Co to miało być? – warknęłam patrząc na nich wściekłym wzrokiem, jak można tak w ogóle skopać sprawę, jeden cios i ich nie ma – to była jakaś dziecinada? Wy dwa, zameldujecie Zellowi co tu się dzieje, a pozostali mają czekać. Gdy opuszczę wioskę z jednym facetem macie ją zniszczyć, rozumiemy? Chociaż byście mieli stracić życie! Oni zagrażają Vegecie, waszym rodzinom, naszej przyszłości.

Wróciłam do Kuro patrząc na niego, nawet nie musiałam nic mówić, grzecznie bez słowa wyszedł na zewnątrz. Nie rozmawialiśmy tylko przechodziliśmy powoli koło wioski tylko po to, aby wznieść się w górę. Potrzebowałam cichego miejsca na tą walkę, tak aby nikt mi nie przeszkadzał. Kuro zapłaci za to, co zrobił, jego wioska również. W końcu wysłałam dwójkę ludzi, aby poinformowało Zella, co tutaj się dzieje, nie ujdzie im to na sucho. Minęliśmy w locie pozostałych żołnierzy, którzy póki co grzecznie tylko stali i obserwowali. Wkroczą do akcji, gdy ja tylko oddalę się na tyle, że Kuro nie będzie mógł nic zrobić...


Trening start
zt x2 do czerwonej pustyni, pisz tam pierwszy
Przepraszam, że tak dennie to wyszło...
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Mar 21, 2015 3:02 pm
___ Świetnie, teraz nikt stąd nie wyjdzie, nie wejdzie, ani też nie poczuje z zewnątrz, że tu coś się dzieje. Byli zamknięci jak w klatce razem z pionkami Zell'a. Celem teraz było ich unieszkodliwienie. Kaede zajęła się tworzeniem muru - co było znakomitym posunięciem, bo tylko wzmocniła tym Nether (swoją drogą to zabawne, że kaioshin współpracuje z demonem...), Hikaru siedział w statku, a cała reszta poza April i Kuro pomagała w pozbyciu się armii małpek.
Trzymała za szmaty jednego z saiyan, który był już, albo martwy, albo nieprzytomny. Spojrzała w stronę domku. Nic. Co tam się działo? Czyżby Kuro dał plamę w czasie gdy reszta mordobiła się z płotkami? Wtedy zauważyła, że wychodzą, a saiyan ma minę jak zbity. W dodatku był skuty w kajdany, co się dzieje!? Warknęła niezadowolona i rzuciła truchło małpy, które trzymała, na ziemię. Jej wygląd już niczym nie przypominał saiyańskiego, odmieniła się całkowicie z małym dodatkiem:
___  - NIKT.... STĄD... NIE WYJDZIE! - warknęła, a wtedy jej aura buchnęła wściekle w powietrze, robiąc szramę w sklepieniu Netheru. Wtedy April i Kuro udało się uciec, cholera! Dała im drogę ucieczki. No nic, niech Kuro dba o siebie, potrafi pantofel jeden - chyba... Jej celem teraz jest ktoś inny.

aktualny wygląd:

___  - Bu. - mruknęła pojawiając się tuż przed dwójką saiyan, którzy mieli za cel iść nakapować co tu się dzieje Zellowi czy jak on się zwał. Nie ma bata, nigdzie nie pójdą. Zmniejszyła trochę poziom swojej mocy by nie niszczyć bardziej powłoki stworzonej przez Dragota, a następnie chwyciła oboje małp za włosy, zderzając ich ze sobą. Jednego z nich rzuciła w stronę Hazarda - z lekką złośliwością, bo ten kawał mięsa miał w niego przywalić boleśnie, hyhy - a drugiego zaczęła okładać kolankiem w brzuch. Raz, dwa, trzy, cztery... piętnaście razy. Gdy ją to znudziło, a ten nie mógł wypluwać już więcej krwi podrzuciła go w powietrze po czym wystrzeliła kaskadę ki blastów tworząc wokół dym. Gdy opadł... po małpie nie było śladu, wyparowała.
Wytarła kciukiem policzek z czerwonej posoki, którą zlizała. Smakowała gorzko, okropnie, aż się skrzywiła.

___ - Hikaru! - krzyknęła lądując przed statkiem. - Twój wnuczek dał się złapać i wyszedł ze swoją 'niezbyt swoją' ukochaną. - założyła ręce na biodrach obserwując wejście - Co teraz...? - spytała spuszczając nieco z tonu. Wysłała cząstkę swojej energii do Dragota, by pomóc mu w utrzymaniu Netheru jeszcze choć przez chwilkę.


OOC
APRIL, jakoś tak magicznie wyszliście poza MURY i NETHER. Eh, jakoś to naprostowałam, ale... pilnować się.


Ostatnio zmieniony przez June Demin dnia Nie Mar 22, 2015 7:37 pm, w całości zmieniany 1 raz
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Mar 22, 2015 3:38 pm
Ludzie udali się już do stworzonych przez nią schronów. Nie było ciężko jej ekipie poradzić sobie z małpami, które zaatakowały wioskę, ale wkurzało ją, że bezmyślnie nie uważają na całe otoczenie. Bez problemu mogła odbudować zniszczone domy… Wyczarowała trochę leków i bandaży i zaczęła opatrywanie ran tych, którzy przez przypadek czymś oberwali. Jej aura unosiła się wokół bezpiecznego azylu, zapewniając stabilność uczuć i brak paniki wśród tubylców, którzy patrzyli na nią oczarowanym wzrokiem.
-Spokojnie, tak łatwo jak zbudowałam mury i schron, odbuduje to, co zostanie zniszczone.- zapewniła ciepłym głosem i uśmiechnęła się do nich słodko.
Nagle spostrzegła, ze w kierunku jednego dzieciaka leci ogromny pocisk ki. Bez chwili wahania teleportowała się do niego i przytuliła mocno. Wiedziała, że nie może zablokować ataku, ani go odbić, więc znów użyła teleportacji, oddając malca rodzicom.
-Musisz bardziej uważać i trzymać się blisko mamy dobrze? Eh… Mało brakowało.- wyszczerzyła do niego ząbki i dała dwa ciastka, aby nie płakał. Smakołyk zadziałał tak jak zwykle, na twarzy urwisa pojawił się błogi spokój.
Ona sama nie była tak spokojna jak ci, o których zadbała. Nie chciała rozlewu krwi, a to już trwało… Wojownicy zabijali innych, równie krwawo i bezlitośnie, jak czynił to Zell. Odmówiła krótką modlitwę za poległych i rozejrzała się ze współczuciem po wszystkich, którzy teraz walczyli. Prawdopodobnie część z nich nie była zła, a po prostu spełniali rozkazy… *Zadbam o wasze dusze.* pomyślała przygotowując się do wiadomości.
-Saiyanie! Do tego właśnie doprowadza was władza Zella! Nie musi tak być, że brat zabija brata! Niedługo król może wydać wyrok na wasze rodziny! Nie dryfujcie na tafli lodu, która łatwo może być roztopiona wolą tyrana. Czas skończyć z terrorem i waszym strachem przed bezpiecznym jutrem. Obiecuję, że wyprowadzę was z tego, jeśli tylko zmienicie linię frontu! Walczmy z prawdziwym wrogiem pokoju i własnej rasy. To wasz król wydał na was wyroki, sprowadził tsufula, aby pozbyć się części z was, a teraz opracował płyn, który zamienia każdego zaszczepionego w bezmyślną maszynę, aby zniewolić swoich pobratymców! Obiecuję skończyć z waszym życiem w strachu. Każdy ma kogoś, kogo Zell zabił. Przyłączcie się do rebelii!- rzuciła komunikat do każdego z oddziału, który przyciągnęła ze sobą April. W głowach jednostek wybrzmiał jej ciepły i kochający głos. Wierzyła, że jeszcze wszystko da się odmienić. Wierzyła w serce Vegety…
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Mar 22, 2015 10:40 pm
Stanąłem na jednym z wyższych budynków wioski, i  zamarłem. Moje ciało utraciło barwy sprawiając iż niemal nie dało się mnie zobaczyć. Robię to po raz drugi, lecz tym razem nie przepełnia mnie gniew. Myślę całkiem trzeźwo i czułem się tak jakbym uruchamiał Nether po raz pierwszy. Zapomniałem już jakie to uczucie, jakby rozciągnęli twoje ciało na kilometr kwadratowy. Wszystko oddycha ze mną, wszystko odczuwa ze mną ból. Wszystko wokół chce tego samego co ja. Słyszę głosy w mojej głowie zabij Dragot, opinia większości w tym przypadku ma dla mnie duże znaczenie. Wioska ta różni się pod wieloma względami od mojej rodzimej, której mieszkańcy oddali mi swoje dusze po śmierci. Pokażcie co potraficie bracia.

-YAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARRRGHHHHHHHHHHHHH!!!!

Wydałem z siebie krzyk który wywołał coś na wzór trzęsienia ziemi w całym Netherze. Tym razem wykorzystam pełen potencjał tej techniki. Mój ludzki wygląd szlag trafił, oślepiający płomień spalił ją do cna ukazując moją pierwotną formę. Której barwy całkowicie wtapiały się w mroczne tło.  Czarno biała aura otoczyła nie tylko moje ciało, ale większość materii nieorganicznej w zasięgu wzroku. Wkrótce conajmniej 30 nieumarłych(link wyżej) wygrzebało się z pod ziemi i ruszyło w kierunku nieba. Gdybym chciał mógłbym im dać wystarczająco siły by skończyć z Saiyanami. Ale to nie dałoby mi satysfakcji. Demony w czerwonych chustach mają trzymać ich nisko. Są niemal nie do przejścia. Wkrótce kilka z przysłanych tutaj małp przekonało się o tym na własnej skórze. Tóż nad poziomem budynków jest teraz strefa nie do przejścia. Zbudowałem sobie plac zabaw, teraz czas z niego skorzystać. Zniknąłem.

  By pojawić się tuż przed jednym z nich. To musiał być najsilniejszy, przynajmniej 30,000 jednostek. Zareagował od razu po tym jak się pojawiłem. Miał czarne oczy i włosy ułożone w niemal identyczny sposób co ten z którym walczyłem na ziemi. Symbol na jego pancerzu również był ten sam. Pozwoliłem netherowi zrobić resztę. Teraz wyglądał zupełnie jak on. Zaczęliśmy walczyć, był wyjątkowo wytrzymały. Łudził się że jako jedyny przetrwa ten małpi holocaust.  Zderzyliśmy kilka ciosów. Zburzyliśmy kilka domów. Ale każdemu w końcu zaczyna brakować tlenu. On nie był pod tym względem szczególny. Gdy zacisnąłem szpony na jego szyi, wszyscy którzy teraz walczyli zastanawiali się co mnie tak bawi w tej sytuacji. Cóż, czemu miałbym mieć przed kimkolwiek tajemnice? Przy okazju dobrze by było coś wyjaśnić.
-Tak w ogóle to zniszczenia w netherze nie przełożą się na zniszczenia w prawdziwej wiosce, więc możecie darować ostrożność.
Powiedziałem beztrosko po czym  ponownie zniknąłem. Postanowiłem że się komuś przedstawie.

Tym razem pojawiłem się tuż obok nieznanego mi z imienia Saiyana, który wyróżniał się od reszty złotymi włosami. Miał pare blizn, i tatuaż na lewym przedramieniu.Widać że sojusznik.   Akurat paru z tych słabszych do niego podlatywało. Jednak ten z tego co widziałem,  ten stojący na budynku walczy po naszej stronie. Zarówno on jak i oddział April miał teraz okazję ujrzeć mnie w prawdziwej postaci,z jeszcze ciepłym saiyanem trzymanym w stalowym uścisku moich kłów. Czułem charakterystyczny opór jego kręgów. Zrobiłem kilka kroków patrząc się w oczy każdemu z wojowników którzy jakby zamarli w miejscu na widok ich zmarłego znajomego, jednocześnie siorpiąc szkarłatnego szampana z jego karku. Ale prawdziwe widowisko było dopiero przed nimi. Gdy stałem już na krawędzi wyprzedzajac nieco złotowłosego. Po czym gwałtownie oderwałem jego głowę oraz kręgosłup od reszty ciała, ciągle trzymając ją w pysku. Mężni wojownicy zostali ochlapani krwią swojego kolegi, ale zachowali resztki zimnej krwi. Dlatego musiałem dać sobie czas na powitanie w inny sposób. Przebiłem rękę co środka korpusu zdekapitowanego po czym wystrzeliłem ofensywne Kiaiho w ich stronę. Jaki był efekt? Łatwo się domyślić. Cały ochlapany krwią, wyplułem wreszcie nieszczęsną małpę po czym odwróciłem się do sprzymierzeńca tej samej rasy. Telekinezą pozbyłem się krwi z prawej dłoni, po czym wystawiłem ją w jego stronę.

-Jestem...Dragot. Miło mi cię poznać.

Po usłyszeniu jego godności rozejrzałem się. Usłyszałem wówczas znajomy głos. Spytano mnie jak długo mogę trzymać nether zamknięty. Szuka jakiejś odtrutki? Dopiero teraz poczułem skutki utrzymywania tego kilometra kwadratowego. Moja KI jest zżerana w dużym tempie. Co gorsza moje ciało wyczerpuje się jeszcze szybciej. Zobaczymy jak długo wytrzymam. Głos znikąd odpowiedział Hikaru: "Wytrzymam jeszcze długo. Ale nie ociągajcie się."

-Porozmawiamy później.

Rzekłem do nowopoznanego I odleciałem w kierunku w którym odepchnąłem tą trójkę. Szybko ich znalazłem. Postanowiłem dać im fory. Mogli mnie atakować przez 10 sekund. W tym czasie zdążyli nabić mi pare siniaków, lecz ja po upływie czasu ruszyłem druty kolczaste i zrobiłem z najsłabszego z nich strach na wróble. Jeszcze nigdy nie widzieli czegoś takiego. Wszystko było przeciwko nim. Nie mogli uciec, nie mogli pokonać. Mogli tylko ginąć, i ode mnie zależało jak to się stanie. Dwójka pozostałych zarządziła odwrót taktyczny, mogłem ich dogonić kiedy tylko chciałem. Zamiast tego ponownie zniknąłem, i pozwoliłem sobie na odrobinę spektakularności. Przez krótką chwile mnie nie było. Wojownicy dalej walczyli, cywile byli ratowani przez Boginię. Jednak oni się nie poddawali. Niektórzy stracili wiarę, lecz chcieli walczyć aż do ostatniej kropli krwi. W kilkunastu miejscach w których byli członkowie oddziału wypalił się w powietrzu napis "SPÓJRZ W GÓRĘ". Na niebie można było dostrzec znajomą twarz. Moją twarz.

-CZY WY NAPRAWDĘ NIC NIE ROZUMIECIE? JESTEŚCIE TU PO TO BY UMRZEĆ! TO WASZA MISJA!

To co zrobiłem później planowałem już od dawna. Ogromna twarz demona nie była jedyną częścią ciała która znajdywała się w chmurach. Drakonianie rozstąpiły się w miejscu w którym po chwili z hukiem upadł ponad pietnastometrowy czarny demon. ja nim byłem. Jestem w swoim świecie i mogę modyfikować otoczenie, i tworzyć istoty. Ale zmiany mogą dotyczyć także mnie. Nie zmieniłem swej siły, a zwinność miałem nie zmienioną. Ruszyłem więc za tymi którym pozwoliłem się oddalić. Wystrzelili w moim kierunku grad pocisków, wszyscy saiyanie którzy nie walczyli z kimś innym przerzucili się na mnie. Czułem jakieś mrowienie, nic więcej. Złapałem jednego z nich jak muchę ubabraną w smole. Po czym tak zacisnąłem pięść że nawet krzyku nie było słychać. Nie ociągając się przeszedłem do kolejnych egzekucji. Dzięki energii od June czułem się jakbym wstał z łóżka.  Moja biblioteka sposobów na zmasakrowanie słabszego od siebie dopiero została otwarta. Gdybym tylko nie musiał się z nikim dzielić.
OOC:
Start Trening


Ostatnio zmieniony przez MrDragot dnia Czw Mar 26, 2015 3:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Mar 24, 2015 11:17 pm
Muzyczka dla klimatu
W ciągu kilku minut w wiosce rozpętało się prawdziwe piekło. Jeden wielki chaos zapanował na obszarze wielu metrów kwadratowych, każdy miał pełne ręce roboty w czasie tego ataku. Makabryczna iluzja wykreowany w Netherze przez Dragota tylko dopełniała obraz bitwy. Musiałem przyznać, że byłem pod wrażeniem tej techniki, niby to tylko wizja, ale jeśli się tego nie wie, to może bardzo mocno zasiać strach w sercu, a nawet mając świadomość trudno uwierzyć. Tak, to zdecydowanie był nasz atut w tym i każdym następnym starciu, a na pewno tak długo jak strona przeciwna nie dowie się na czym polega ta mała sztuczka. Zdecydowanie trzeba się liczyć z taką ewentualnością... To nieco komplikuje sprawy, bo uzależnia powodzenie operacji od Dragota, to z kolei zmusza do dyskretnej acz skutecznej ochrony Demona. Przeciwnicy nie mogli tego dostrzec, bo skoncentrowaliby ataki na nim, a jednocześnie musiał być osłaniany, zwykłe ataki miały być przekierowywane na silniejszych, którzy sobie z nimi poradzą. Trudna sytuacja...

Muzyczka dla klimatu 2
Najlepiej szło mi myślenie w walce, krew szybciej krążyła po ciele i lepiej natleniała mózg, instynkt i wola walki dodatkowo wyostrzały proces myślowy, każdy szczegół stawał się wyraźniejszy i łatwiejszy do przeanalizowania, a co za tym idzie, łatwiej było dopracować plan. Tak było zazwyczaj...
Tym razem wyraźniej dawała o sobie znać żądza walki i pierwotne zmysły, które rozbudziła we mnie już dawno temu technika wilczej pięści, której zacząłem używać odruchowo. Dopiero po chwili zdałem sobie z tego sprawę. Jakby nie patrzeć, to też mogło zadziałać na psychikę Saiyan, wszak oni nie powinni znać tej techniki, ani pewnie nawet wilków, a od nich moja iluzja też się różniła. Moja wilcza postać była znacznie większa nawet od wymarłych wilków straszliwych, do tego porośnięta niemal bordowym futrem i z błyszczącymi zielonymi ślepiami. Te jednak cechy i tak bledły przy tym co kryło się wewnątrz - pragnieniem walki, które piaski Vegety podsyciły o krwawą i brutalną nutę.
Udało mi się oddzielić dwóch Saiyan od reszty, rzucałem się to na jednego, to na drugiego, byle tylko nie mieli czasu na kontratak. Ten manewr wymagał bardzo dużego skupienia, nie mogłem przeoczyć żadnego szczegółu, bo to mógł być właśnie ten detal, który doprowadzi do mojej porażki w tym ryzykownym starciu. Skoczyłem na większego z nich, wgryzłem mu się w gardło, choć bardziej chwytająco, niż szarpiąco. Wykorzystałem swój pęd, obróciłem się tak, by spadać na plecy i ciągnąć przeciwnika na ziemię. W ostatnim momencie oderwałem się i ruszyłem ku następnemu, zatrzymałem się tuż przed nim, obróciłem i kopnąłem tylnimi nogami. Przeleciał kilka metrów i zarył o podłoże, ale nie pozostał długo sam, dobiegłem do niego, chwyciłem za ramię i odrzuciłem dalej. Pierwszy zdążył już się podnieść, wyglądał na wściekłego. Ruszył na mnie lotem, nim jednak się obejrzał moja ludzka już pięść zagłębiała się w jego brzuch. Ciosem posłałem go w podłoże, w którym zrobił małe wgłębienie. Przekrwionymi oczami zacząłem już wyszukiwać kolejnych ofiar. Jeden z ogoniastych szukał zwady widocznie, skierował swoje kroki w moim kierunku, wyglądał na pewnego siebie, tylko czy słusznie? Może to było błędem, ale nie oceniałem jego siły, wrząca krew uderzyła mi do głowy i nie myślałem o niektórych rzeczach...

OOC:
Gomene, więcej z siebie nie wykrzesam, ewentualnie później coś dopiszę...
Koniec treningu
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Mar 25, 2015 11:40 pm
Wybuchy, krzyki, trzask łamanych kości. To zdecydowanie było pole walki. Haz znudzony spoglądał to tu, to tam, obserwując poczynania innych. Korciło go by zająć się większą ilością żołnierzy, lecz nie chciał być zachłanny - pozostałym też należy się coś od życia. Ziewnął przeciągle i schylił się gwałtownie, dostrzegając mknący w jego stronę pocisk.
- Uważajcie trochę... - mruknął, przecierając załzawione oko.
Strzelił karkiem i zaczął przyglądać się bliżej dwóm nieznanym mu wojownikom, którzy pojawili się niedawno. Demon siał zamęt, przywołując jakieś dziwne stwory. To naprawdę interesujący gość, nawet jak na przedstawiciela swojej rasy. Po tej dygresji, złotowłosy przeniósł swój wzrok na Ziemianina. Walczył o wiele spokojniej, był bardziej opanowany. Ale... Jakby przyjrzeć mu się uważniej to można dostrzec w jego ruchach coś osobliwego. Pierwsze co przychodziło mu na myśl to "dzikość". Był niczym drapieżnik polujący na zwierzynę. Pojedynek z kimś takim na pewno przyniósłby mu wiele radości.

Demon rozkręcił się na dobre, ukazując przy okazji swe prawdziwe oblicze. Nagle pojawił się tuż przed Hazardem, przy okazji odstawiając niezłą szopkę z truchłem jednego z żołnierzy. Pozostali z oddziału April cofnęli się o krok, zapewne zrobiło to na nich spore wrażenie, szczególnie gdy zostali zbryzgani krwią kompana. Tymczasem nieznajomy sojusznik zrobił coś, czego ogoniasty się nie spodziewał. Haz wstał, bo tak nakazywała kultura i spojrzał wyżej, prosto w oczy górującego nad nim Dragot'a.
- Yo. Jestem Hazard - odrzekł z lekkim uśmiechem, potrząsając jego dłoń.
Na więcej nie było czasu, Demon rzucił się z powrotem w wir walki, prezentując wszystkim ostatni akt swojego przedstawienia. Złotowłosy jednak patrzył zupełnie gdzie indziej. Z domu wyszła właśnie April, a tuż za nią Kuro. Wyglądało na to, że jego kuzyn dobrowolnie się poddał.
- Kuro co Ty wyprawiasz!? - krzyknął
W tym momencie "klatka" w której zamknięta była wioska została w jakiś sposób naruszona, co umożliwiło ucieczkę Half'ki i syna Kurokary. Chciał rzucić się za nimi w pościg, lecz dziura sama się zasklepiła. Haz rozejrzał się wściekły, szukając źródła tej anomalii.

Namierzył je dość szybko, po czym ruszył w kierunku June i Hikaru. Rudowłosa akurat walczyła z dwoma żołnierzami i dziwnym zrządzeniem losu jeden z nich poleciał prosto w niego. Przypadek? Nie sądzę. Nie zatrzymując się odkopnął mężczyznę gdzieś w bok, czemu towarzyszył trzask łamanych kości. Chyba uderzył trochę za mocno, ale był nieco wzburzony. Wylądował w końcu między rudowłosą a Mistikiem.
- Zadowolona? - syknął złośliwie w stronę June - przez Ciebie Kuro może skończyć na dywaniku u Zell'a, a wtedy cały plan szlag trafi. Co teraz? - spytał, kierując wzrok na Hikaru.
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Czw Mar 26, 2015 12:51 am
Cisza ze strony Hikaru poddenerwowała demonicę. Nie lubiła czekać gdy na prawdę coś się dzieje i nie ma zbytnio na nic czasu. Jakieś dziwne wibracje otoczyły szary i mroczny teren. Spojrzała w górę. Oh. Dragot wezwał megazorda i kitowców? Nie, chwila. To BYŁ Dragot (i kitowcy). Co on odpierdziela? Jeszcze się nabawi w zabijanie saiyan, to co tutaj jest to tylko płotki w porównaniu do tego co się szlaja w pałacu. A ten nieszczęśnik jeszcze szaszta cenną mocą, która się jeszcze może dziś przydać nie jeden raz. Warknęła pod nosem niezadowolona, a następnie zniknęła by pojawić przed ogromnym demonem i sprzedać mu pstryczka w nos... z nogi. Wyglądało to dość zabawnie. Mała pchła lata przed wielkoludem i jeszcze mu grozi pięścią. Cóż, przynajmniej skutecznie.

___ - PRZESTAŃ PAJACOWAĆ! TO NIE CZAS I MIEJSCE!  - krzyknęła tak głośno, aż echo się rozległo po okolicy - Oszczędzaj energię na nether, a nie ją rozrzucasz na prawo i lewo jakby za darmo dawali. Jeśli nie chcesz umrzeć to się pilnuj. - machnęła lwim ogonem, a następnie wysunęła obie ręce w stronę pozostałych dychających jeszcze saiyan. Posłała w ich kierunku galaktyczne obręcze, które ich skrępowały. Oni też są najwyraźniej pod wpływem czegoś co kontroluje ich umysły, mogą przydać się Hikaru na króliki doświadczalne żywi. Na razie niech leżą na ziemi, nie prędko wyrwą się z więzów. No, było posprzątane.
Puściła jeszcze mordercze spojrzenie w stronę Dragota. Nie ufała mu w pełni i wolała nastraszyć by był potulny. Innego sposobu nie widziała. Najchętniej by go zabiła, ale cóż... nie tędy droga. Momentami żałuje, że go ze sobą wzięła na tą planetę, ale woli mieć go tu i wiedzieć co wyprawia niż myśleć cały czas, że może coś zrobić Shigo i odchodzić od zmysłów. W każdym razie wylądowała w poprzednim miejscu, przed statkiem gdzie siedział Hikaru. Hazard skończył swoją część roboty, a Chepriego straciła z oczu.

Hazard naskoczył na nią. Hee?! Że niby ucieczka Kuro to jej wina?!  No nie!  
___ - Hej! To nie moja wina, że ten kapeć jest pantoflem! - krzyknęła, a w tym momencie z ciała demonicy buchnęła różowosłodka poświata, która prawie jak kiaiho walnęła prosto na Hazard'a. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że właśnie rzuciła na Hazarda urok za sprawą demonicznej magii. Niewiele za bardzo jeszcze wie o swoich mocach. Nadal się uczy. Zdezorientowana demonica nie bardzo wiedziała jak to się stało dlatego zrobiła jeden krok do tyłu dla pewności - Uważaj lepiej. - fuknęła jeszcze dodatkowo - Wszyscy jesteście w tej rodzinie pieprznięci...
Odeszła na bok nadymając policzki powietrzem. Założyła ręce pod piersi i tak stała oczekując na jakieś dalsze instrukcje. Jak dla niej trzeba lecieć by znokautować April i Kuro nim zrobią coś głupiego.
Poczuła coś. Wzięła kilka płytkich wdechów starając się ogarnąć co to za słodki zapach. Kaede? Nie, to nie to...

Start Treningu

sorry Hiku, chciałam trening zacząć
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Mar 29, 2015 10:46 pm
Hikaru siedział w statku i czekał, aż krew April zostanie oddzielona małej wirówce od reszty mniej naturalnych składników aż w końcu się udało. Komputer natychmiast zaczął rozpoznawanie nieznanej substancji, jednak to potrwa. Właściwie mistic nie musiał przy tym siedzieć, w tej chwili jedynie nadzorował pracę maszyny śledząc jednocześnie przebieg wydarzeń na zewnątrz statku, aż nie pojawiła się przed mikrofonem June, która zaczęła się drzeć, przez co prawie popękały mu bębenki w uszach. Zazgrzytał zębami i wyciszył trochę głośniki, po czym włączył wewnętrzny mikrofon na desce rozdzielczej od strony pilota.
- Wiem co się dzieje. To, że znajduję się w statku nie znaczy, że nie potrafię powiedzieć co dzieję się u was. Potrafię śledzić wydarzenia całej planety. Poradziliście sobie z przydupasami króla, nie byłem wam potrzebny. Wiem też, że Kuro poleciał za April, a skoro już o niej mowa to jestem prawdopodobnie jedyną osobą, która może w tej chwili ją ocalić. Nie ma sensu walka z nią póki ma w sobie to gówno od króla. Komputer analizuje to ścierwo, to trochę potrwa. Za chwilę powinienem zacząć pracę nad odtrutką. Daj mi kwadrans to wyjdę do was. Zakończywszy wypowiedź wrócił do maszynki i zerknął na wyniki. Rzeczywiście zaczęły pojawiać się coraz bardziej skomplikowane chemiczne wykresy i trwało to kilka minut aż wszystko było gotowe. Po chwili zobaczył, że to nanoboty, ale.... organiczne. Tzn bio-nanoboty. Sztucznie kontrolowane komórki, ale organiczne.

Dopiero teraz mógł zacząć pracę nad odtrutką, Będzie musiał nauczyć swoje nanoboty walki z tymi małymi istotkami. Poza tym wypadałoby zneutralizować ciecz w jakiej znajdują się te dziwne wrogie bionanoboty. No dobrze, to potrwa, ale będzie potrzebował koniecznie królików doświadczalnych kiedy już będzie miał szczepionkę. Ustawił kilka komend na komputerze pokładowym, musiał podłączyć maszynkę do komputera, bo ten miał większą moc obliczeniową i dzięki temu szybciej pójdzie praca. Wyciągnął też swój scouter z kieszeni płaszcza i nastawił tak by dostawać raporty z prac kiedy już pierwsza próbka będzie gotowa. Schował go z powrotem do kieszeni i otworzył statek. Od razu wdarł się wiatr do wnętrza i inne, Netherowe powietrze. Przewiesiwszy sobie szamszir przez plecy i wyszedł ze statku, po czym zamknął go.

Rozejrzał się dokoła popatrzywszy a wszystkich zebranych. Nie było już śladu po dziurze w czasoprzestrzeni, przez którą wydostał się jego wnuk z halfką. Nie był w stanie wyśledzić co działo się teraz na zewnątrz, niestety. Podobnie jak w Komnacie Ducha i Czasu nie dało się wyczuć co działo się za drzwiami, Nether zagłuszał wszystko co działo się w normalnej rzeczywistości. Oczywiście działało to w obie strony. Podszedł do Dragota, która znajdował się nieopodał i zwrócił się do niego.
- Czułem jak bardzo trwonisz energię. Jeśli chcesz być przydatny to nie marnuj Ki na ścierwa. W pałacu znajdują się osoby o dużej mocy, zbliżające się spokojnie do 100 tysięcy PL, choć to Ci pewnie nic nie mówi. Powiem tyle, że zdarzają się sayanie silniejsi od Ciebie przynajmniej dwukrotnie. Sam Zell jest prawdopodobnie silniejszy od Kury. Musimy zostać tu póki nie zregenerujemy sił, to znaczy wy. Teraz zwrócił się do wszystkich pozostających w tym wymiarze, a przynajmniej na polu bitwy podniesionym głosem by wszyscy dobrze słyszeli. Słuchajcie, natychmiast po wyjściu stąd musimy zacząć atak na pałac. Komputer pokładowy pracuje nad odtrutką na ten syf, który maja co poniektórzy sayanie, oraz April. Potrzeba nam czasu i jak stąd wyjdziemy będę musiał już ją mieć.

Teraz spojrzał na dwójkę małp przygwożdżonych przez demonicę, całe szczęście żyli. Energetyczne obręcze działały znakomicie, to dobrze. Podszedł do nich i sprawdził ich stan zdrowia scouterem, szybki skan pokazał, że mają te same organiczne maszynki pływające we krwi, pokryte warstewką cieczy serum co April. Także ktoś ich kontrolował. Widocznie wystarczył sygnał pojedynczy by je aktywować, a potem działały samoczynnie aż rozkaz nie zostanie wypełniony, lub ktoś go nie zmieni kolejnym sygnałem. Tu w innym wymiarze żaden sygnał nie mógłby działać i stąd taki wniosek.
- Dobrze się spisałaś. Przydadzą się kiedy będę miał gotowe antyboty.


occ start trening. // zakładam, że Cheps wykończył już tego sayana, o którym pisał w ostatnich słowach.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Mar 30, 2015 4:33 pm
Post treningowy

*Wszystko ma swój czas…* pomyślała, czując jak jej energia z niej wypływa i zapełnia całe pole walki. Ze złotych motyli utworzyły się jej małe podobizny, jak anioły sięgające po duszę zmarłych. Zamknęła oczy w cichej modlitwie, a mantra współczucia rozpaliła w niej pokłady miłości, uwolnionej teraz w postaci magii umarłych. Walkirie z jej ki całowały usta poległych, wysysając z nich duszę i ulatniając się do nieba. Pośredniczka pomiędzy światem żywych, a światem wiecznym odprowadziła dzielnych wojowników tam, gdzie czeka ich już tylko pokój serca. To Enma dokona sądu, ale jej powinnością było towarzyszyć w tej ostatniej drodze każdemu. Z czasem zniszczy też kryształowe kule, to przez nie nikt nie traktuje poważnie tej przeprawy na drugi brzeg, ale na to przyjdzie właściwy czas.
Wciąż w głowie słyszała narzekania na swój los tych, którym dziś się nie powiodło. Do tego wieczne zdziwienie, że po śmierci jest coś innego niż pustka. Mentalnie była wraz z nimi po drugiej stronie lustra, gdzie jej miłość mogła być w pełni przekazana. Jak matka prowadziła każdego z osobna za rękę, ukazując mu że tak naprawdę zawsze była blisko, podnosiła z upadku, dodawała nadziei, nakłaniała do dobrego. Teraz każdy widział jak na taśmie swoje życie i konsekwencje opowiadania się za dobrem i złem. Mógł również poczuć nadzieję, że będzie sądzony nie na podstawie rachunku…
W krótce otworzyła oczy, powracając do świata żywych. *Cześć waszej pamięci moje dzieci.* zakończyła w głowie ostatnią modlitwę. Straty wioski nie były poważne, dużo pocisków zatrzymał mur, a kilka ubytków w ścianach domów, z łatwością odbudowała swoją magią. Dużo gorzej było z psychiką ludzi, zwłaszcza najmłodszych…
-Już dobrze moi mili…- ciepły głos Kaede rozbrzmiał w głowach ludności cywilnej, która była zebrana w jednym schronie. –Jestem tutaj wraz z wami, nic wam już nie grozi. Możecie wrócić do waszych domów, które są zupełnie nie naruszone. Wieczorem będziemy ucztować przy muzyce i radosnych śpiewie.- kontynuowała swój przekaz, a aura miłości rozdawała darmowe zastrzyki ciepła do strudzonych i zrozpaczonych serc.
Zachęciła ludzi tym, że ona pierwsza przeszła się po ulicach wioski. Wszędzie wokół niej latały złote motyle, aby nawet dziecko mogło z łatwością poczuć dobroć, którą niesie bogini. Uważnie wyglądała tych, którym była potrzebna bardziej osobista pomoc. Jak pochodnia w ciemną noc, jak ćmy lecące do jej płomieni…
Niebawem życie ludzi wróciło już do normy, a na środku wioski stał wielki stół z mięsiwem, owocami i winem. Ona sama znalazła się tuż przy misticu, uśmiechając się promiennie do reszty wojowników. Miała swój udział w tej batalii, zrobiła to, do czego została powołana, ale gdy trzeba będzie walczyć, małpy poznają gniew bogini.
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Sro Kwi 01, 2015 9:40 pm
Saiyanie są tacy słabi. Niby chwalą się tym jak to są najpotężniejszą rasą we wszechświecie, że ich odwaga i duma nie zna granic, i że z każdą walką stają się coraz silniejsi. A teraz? Padają jak muchy, i giną rozgniatani jak mrówki. Z czego jeden z nich zakończył żywot właśnie w ten sposób. Powiedzieć że dobrze się bawiłem to byłoby niedopowiedzenie. Czułem się jak w raju mogąc pozbawiać ich życia w każdy, nawet najbrutalniejszy sposób ponieważ są autentycznym zagrożeniem. No bo tym właśnie jest ten wymiar. Niebem dla mnie, i piekłem dla reszty.
 Jednak nie każdy potrafi cieszyć się moim szczęściem. Jak zawsze musiała przyjść June i wszystko zepsuć. Jak dla mnie to zawsze jest czas i miejsce na pajacowanie. A teraz jest na to idealna pogoda.  Ale cóż, z jednej strony muszę przyznać jej rację. Nie wiadomo jak długo będę musiał to utrzymać i z pewnością wytrzymałbym dłużej gdybym pozbył się paru fajerwerków. Uśmiechnąłem się jakbym olał to co powiedziała, lecz po kilku sekundach moje ciało wróciło do zwyczajnej postaci, a wszystkie przyzwane istoty odesłałem, gdyż nie byli już potrzebni.

-Nie wiesz co to dobra zabawa.

Powiedziałem na tle beztrosko by czuć się po tym lepiej, lecz jednocześnie zachowując w głosie wystarczająco szacunku by przeżyć. Już po imprezie. Ale wciąż trzeba prowadzić wóz, i tym razem ta rola została przyznana mnie. Podlecialem do labola...rabola...laboratorium siwowłosego i usłyszałem, w sumie zasłużony opiernicz. Dowiedziałem się również że walczę ze ścierwami, a nie prawdziwymi żołnierzami z pałacu. I bardzo dobrze, inaczej nie miałbym tam czego szukać. Ale silniejsi dwukrotnie? Jestem w stanie w to uwierzyć. Jeszcze niedawno z takim walczyłem. Popatrzyłem się w jego stronę z widocznym zmęczeniem w oczach. I to podwójnym, bo na myśl o spotkaniu tego samego Saiyana i ponowną przegraną zaciskam zęby. Jeśli jednak mamy być pod przykrywką aż do zrobienia antidotum to nie mogę dłużej walczyć. Usiadłem oparty o statek Siwowłosego i zacząłem głęboko oddychać, oszczędzając na energii jak tylko potrafię. Była we mnie jeszcze cząstka gniewu i psychozy która nakazywała mi zabijać, lecz teraz ją tłumiłem. Od czasu do czasu trzeba być racjonalnym, i to jest właśnie taki czas. Skoro mi zaufali, to teraz ja muszę zaufać im. Inaczej to nie ma sensu.

-"Nie marnuj ki na tych słabiaaaków, przestań pajacowaaać, pilnuj sie bo jak nie to umrzeees", meh.

Przedrześniałem sobie pod nosem słowa innych, używając absurdalnego dziewczęcego tonu. Ja nie jestem taki. Posłuszny, uczciwy i odpowiedzialny. A już na pewno nie dla Saiyan. Więc jeśli mam jakoś to znieść psychicznie, to muszę się trochę po droczyć. Pomyślałem sobie, skoro nie mam nic do roboty, a saiyanami się zajęli to może chociaż jakoś sobie potrenuję. Tylko jak, skoro mam oszczędzać energie? Znam tylko jedną odpowiedź. Medytacja. Lepszy rydz niż nic.
  Usiadłem w dogodniejszej pozycji, obnizyłem puls, wciąż oddychając. Zamknąłem oczy i pozwoliłem swojej Ki zrobić resztę roboty. To było jak.. rozciąganie się. Tylko miast rozciagać ciało rozciągałem KI, ponieważ ciągle miałem na plecach ciężar Netheru. Zniknęły już budowle poza wioską, niektóre metamorfozy zaczynały wracać do normalności. Dłużej wytrzymam na takich ustawieniach. Wtedy dotarło do mnie coś. June jeszcze na ziemi powiedziała że nie jestem nauczony pełnej wersjii KI Feeling. Nie mogę jeszcze ukrywać swojej energii całkowicie. Nie miałbym jak ćwiczyć tą technikę gdybym nikogo nie czuł, jednak dzięki tym paru małpom których June oszczędziła mogłem na nich poćwiczyć.

Jaśniej, dokładniej, niech to nie będzie mgła tylko trójwymiarowy model. Wytężałem ten zmysł że aż głowa mnie zaczynała boleć. Można powiedzieć że wychodziłem wkrótce poza swoje możliwości. Potem porównywałem je z tymi uratowanymi przez Hazarda. Przypominało to ćwiczenia na każdy inny zmysł, lecz tutaj to bolało. Ale i efekt był szybszy. Po paru minutach mogłem odróżnić każdego saiyana od siebie bez problemu, widzieć ich dokładny kształt, niemal mógłbym opisać ich z wyglądu po samej aurze KI. Wykrywałem również cechy szczególne dla każdej z energii. Z całych sił próbowałem tez wytężyć Ki Feeling by poczuć coś poza netherem. To było jak podnoszenie samochodu przez dziecko. Lecz przyniosło efekty. Zaczynałem te same wysiłki w kółko, wiedząc że jeśli zrobie coś innego, mniej nudnego to się do mnie przyczepią. Foch i tyle.
 Gdy otworzyłem już oczy, spływała mi z nich po policzkach krew. To nie był dobry znak. Utrzymywanie Netheru przyniosło swoje piętno, a gdy doliczyć do tego ćwiczenie na wykrywanie energii czułem się jakby zgniatano mi czaszke.
-O żesz.....jego....wdu....pe....długo jeszcze?..
Wiem że odpowie tak. Ale i tak chciałbym zakończyć ten ból, nie podobał mi się on. Nie dawał mi satysfakcji jak podczas walki. Czułem przetrenowanie, zmarnowanie. Jak zwykły człowiek z 15 kg plecakiem na plecach. Gdy walczę to tego nie czuję, ale gdy nie robię nic? Oby impreza była tego warta. Zobaczymy czy po zniesieniu netheru poczuję jakieś efekty tego wysiłku.
OOC:
Koniec treningu.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Kwi 03, 2015 11:30 pm
Dlaczego od razu nie pomyślałem o tej muzyce?

Wszechobecny chaos powoli zmierzał ku stabilizacji. Nacierające siły wroga zaczynały dostrzegać tę nierówność w siłach. Mimo to... Nadal parli do przodu. Co sprawiało, że ci laicy zmierzali na pewną śmierć z rąk wojowników o znacznie większej mocy? Widzieli to, a jednak szli w zaparte? Co ich tak motywowało? Patriotyczna miłość do tych czerwonych piasków? Wątpliwe... Miłość do króla? Prędzej strach przed nim. Na tej planecie rządzący musi wywoływać strach jeśli chce sobie podporządkować innych, choć jak nie trudno się domyślić, właśnie to skłoniło ludzi do rebelii.
Zdecydowanie ta cała słodka gadanina Kaede nie była pozbawiona sensu, choć cała sprawa mogła zostać rozegrana zupełnie inaczej...
W ogóle to wszystko szło nie tak jak powinno... Przede wszystkim trzeba było zadbać o to, by nikt nie wiedział o naszych poczynaniach, to nawet ja wiedziałem. Ale cóż, skoro już stało się inaczej, to nie ma co gdybać, ewentualnie można pamiętać o tym na przyszłość. Choć z drugiej strony liczyłem, że coś takiego się nie powtórzy... A jeśli ma, to nie za mojego życia. Powstania nigdy nie są przyjemne, dla nikogo... Ale tak to już jest z wojnami, nie ma na nich wygranych, jedynie ofiary...

Choć całą sytuację obserwowałem w sumie jednym okiem, rzecz jasna poza kilkoma wyjątkami po stronie opozycji, dlatego też dopiero po chwili zrozumiałem w pełni do czego był zdolny Dragot w Netherze. Znikąd poczułem w sercu ukłucie obawy tak silnej, że aż niemal można ją było nazwać strachem, jak i bardzo nieprzyjemną myśl - Co będzie, gdy ten Demon stanie się silniejszy? Co będzie w stanie zrobić w swoim wymiarze, skoro już teraz robi takie rzeczy? W pewnym sensie może się stać bogiem innego wymiaru, który może być pułapką niekończącego się strachu... A przecież Dragot nie był miły i potulny, był wyjątkowym draniem, nawet jak na Demona. Tylko ja to widziałem? Wątpliwe. Z tego co było mi wiadome, to Hikaru starał się trzymać demony na smyczy, był do tego raczej odpowiednia osobą, jeśli patrzeć na moc i doświadczenie, ale czy był odporny na saiyańską dumę? Wszak to było wpisane w jego geny, a nie zawsze da się uciec od własnej natury, nawet będąc trzystuletnim wojownikiem... A przecież niedocenienie jakiegokolwiek przeciwnika było ryzykowne. Ktoś taki jak on zapewne zdawał sobie z tego sprawę, ale jak to mówią, ostrożności nigdy za wiele, dlatego też na wszelki wypadek miałem na oku niebieskookiego demona.

Ilu pokonałem? A ilu dopiero miałem? Szczerze? Nie miałem pojęcia, nie liczyłem ich nawet. To i tak nie miało sensu... Nie czułem nawet potrzeby zapamiętania ich, to były tylko płotki. Tym bardziej wkurzało mnie to, że król wysłał właśnie ich. Nie wiem co chciał tym osiągnąć, może to jakiś eksperyment? Udały mu się jednak na pewno dwie rzeczy, pozbył się żołnierzy, którzy nie powinni byli tu zginać, nawet być w to wmieszani, a przez to zrobił sobie z nas jeszcze większych wrogów, bo raczej nikt mu tego nie podaruje...
On się nie liczył z nikim, pewnie własną matkę by wydał na zabicie, jeśli miałby tak osiągnąć swój cel... Odrażające...
To jeszcze nie był osobisty powód do walki, ale już prawie... Współczucie do podwładnych Zella bardzo szybko przeradzało się w nienawiść do niego w tym pustynnym żarze. Do czego on zmierzał? Jak tak dalej pójdzie, to nawet nie będzie miał kim rządzić... Szkoda, że nim by się to stało zginęłoby wiele niewinnych istot... Nie można tego zostawić, to powstanie musiało nastąpić. Może nie koniecznie w takich okolicznościach, ale bezsprzecznie była konieczna.

Rozejrzałem się po polu bitwy, oddział, który nas zaatakował był przerzedzony do tego stopnia, że można było mówić o pojedynczych oponentach, którzy swoja drogą też nie wyglądali na zbyt trudnych do pokonania. Coś ich dalej pchało do walki, ale byli już dosyć poturbowani. Zamęt był wystarczająco duży, by można sądzić, że pociski latały losowo i nie jeden Saiyanin oberwał od swojego kamrata. Naprawdę, brakowało w tym jakiegokolwiek sensu...
Poczułem coś ciepłego i mokrego na policzku, zapach nie pozostawiał złudzeń, starłem posokę ze skóry. Chyba trochę za bardzo się wczułem w swoją wilczą naturę tamtego dnia... A może to po prostu ta planeta tak na mnie działała.
Chwilę później podleciałem do miejsca, gdzie stała June i ten Saiyanin, którego wcześniej czułem w towarzystwie Vivian. W ogóle... Co to był za różowy płomień wokół Demonicy? Jakaś technika? Zapewne. Tylko czemu tak krótkodystansowa? Chyba, że była destrukcyjna, po prostu rudowłosa włożyła w nią mało energii, ale po co miałaby go atakować? Czy on nie był sprzymierzeńcem?
OOC:
Start trening
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Sob Kwi 04, 2015 9:52 am
Na twarzy Haz'a pojawiło się coś w rodzaju satysfakcji, gdy obserwował June wściekającą się na niego za jego wcześniejsze słowa. Każda okazja by jej dopiec była dobra, tak póki co wyglądają ich relacje. Ich pierwsze spotkanie zakończyło się bójką, o której raczej oboje przez dłuższy czas nie zapomną i będą dogryzać sobie nawzajem, gdy tylko nadarzy się ku temu sposobność.
- Twoja, bo gdybyś potrafiła panować nad swoją Ki, nic by się nie stało - odgryzł się demonicy, przy okazji wywalając w jej stronę jęzor.
W tym momencie z ciała rudowłosej buchnęło coś różowego. W pierwszej chwili wydawało mu się, że dziewczyna znów się nie kontroluje i wystrzeliła w jego stronę jakiś atak energetyczny. Zasłonił się rękoma, lecz poczuł tylko lekki powiew. Nie doznał żadnych fizycznych obrażeń. Wyprostował się i rozejrzał wokół siebie. Nie no, coś znów było nie tak. Znowu Dragot i te jego sztuczki? Ludzie wokół niego wydawali się jakby mniejsi i bledsi. Zupełnie jakby nic nie znaczyli. Zamrugał okiem, wstrząsnął głową i przeniósł swój wzrok z powrotem na June. Poczuł jak jego serce przyśpiesza. Ona jedna wydawała mu się normalna w porównaniu z resztą, a im dłużej się jej przyglądał, tym odnosił wrażenie, że jej postać... promienieje. Wszyscy inni byli jakby bez kształtu, koloru, w tej chwili widział tylko ją. Jej gładką, lśniącą skórę, śliczną buzię, gęste, długie włosy w których miał ochotę zatopić twarz... Chwila, co się dzieje? Znaczy była ładna i w ogóle, ale dlaczego nagle zaczął myśleć o niej w "ten" sposób? Nie zdając sobie z tego sprawy, podszedł o krok bliżej. Jego ciało zaczęło drżeć, a serce bić jeszcze szybciej. Czuł już to kiedyś, ale w stosunku do innej, tej którą kochał. Nie spuszczał z niej wzroku, wodził wzrokiem po każdym centymetrze jej ciała, odnosząc wrażenie jakby spoglądał na 8 cud świata.
- Taak, jestem pieprznięty - wymamrotał - na Twoim punkcie.
Czemu to powiedział? To tak, jakby przemawiało jakieś jego ukryte drugie "ja". Nagle spojrzał w bok i dostrzegł jednego z niewielu ocalałych żołnierzy, szarżującego na June. Nie zastanawiając się, ruszył w obronie demonicy. Sięgnął za siebie po miecz i wbił go w klatkę piersiową mężczyzny.
- Jak śmiesz ją atakować? - ryknął ze złością - jak śmiesz dotykać ją tymi plugawymi łapami? To się tyczy wszystkich Was! - rozejrzał się wokoło - zbliżcie się tylko, a ukatrupię. Nie pozwolę Cię skrzywdzić.
Spojrzał na rudowłosą i natychmiast poczuł przepływającą przez całe jego ciało falę gorąca. Samo bytowanie w jej towarzystwie było dla niego czymś wspaniałym. Znajdowali się teraz może pół metra o siebie. Niemal czuł ciepło jej ciała, a gdy wciągnął powietrze, w nozdrza uderzyła mu przecudna woń. Zrobił rozmarzoną minę. Przestał zwracać uwagę na cokolwiek innego poza obiektem swoich westchnień. Nawet gdyby pojawił się tu sam Zell, to najpewniej w ogóle nie przejąłby się jego obecnością. Ten dziwny stan pogłębiał się. Jego uczucia stały się jeszcze silniejsze. Teraz nie wystarczało mu tylko samo patrzenie, chciał ją przytulić, pocałować, poczuć jej dotyk. Podszedł do niej od tyłu i objął mocno w pasie, a następnie szepnął do ucha:
- June, byłaś kiedyś zakochana?

OCC: Trening start
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Kwi 05, 2015 12:33 am
Przewróciła oczami. Posłała bardzo gniewne spojrzenie w stronę Hazarda. No prosi się o lanie! Zaswędziała ją pięść, ale była spokojna, bo wiedziała, że to nie pora, miejsce i czas na sprzeczki i bójki w grupie. Potem go zleje jak dorwie w jakimś zaułku tak, że nie będzie miał pojęcia kto to zrobił, grr.
___ - Z tym czasem dobijaj do Dragota, on utrzymuje Nether. Z resztą pewnie już zauważyli nagłe zniknięcie tej grupy małp. – powiedziała – Musimy się spieszyć, a rzeczy martwe nam nic nie ułatwiają, eh.  – westchnęła ciężko rozkładając ręce. I spokój szlag trafił. Mieli tylko chwilę odpoczynku, a potem trzeba będzie szarżować od razu na pałac – Co ja mam robić? – spytała. To było kluczowe. – Mogę zrobić raban zwracając na siebie uwagę całego pałacu, a wy z Kuro się wślizgniecie do środka. O ile Kuro będzie w stanie. – podrapała się w tyle głowy. Ah, wszystko się  pomieszało tylko dlatego, że jeden z naszej grupy dostał depresji, a druga była kontrolowana. W sumie to trochę hipokryzja bo przecież i June miała swoje wahania nastrojów w przeszłości , które były tylko przeszkodą.  A o kontrolowaniu… nie wspominając. Ale obecna June na całe szczęście nie pamięta o tym, że istniało coś takiego jak Shadow i lepiej by nie pamiętała bo kolejna osoba dostanie depresji.
Zwróciła na chwilę wzrok  na Hazarda gdy ten wypowiedział dziwne jak dla niej słowa. Nabijał się? No nie, teraz to naprawdę go pieprznie! Już warknęła i zacisnęła zęby gotowa zamachnąć się gdy dostrzegła w twarzy Hazarda… nie, nie uśmiech lecz tak jakby… tak jakby mówił prawdę. Takie zauroczenie widziała jedynie w oczach Fox’a i Reito choć tego pierwszego pamięta jak przez mgłę. Aż poczuła ciarki na całym ciele, a ogon zesztywniał jak po praniu w krochmalu. Co się działo?
Już chciała odchodzić gdy nagle zza rogu wyskoczył ostatni ocalały saiyan, którego jakimś cudem wszyscy pominęli. Miał zamiar zaatakować najbliżej stojącą June, ale zainterweniował tu saiya-jin przebijając ciało nieszczęśnika swoim mieczem. Słowa, które wypowiedział potem wprawiły June w niesamowite osłupienie. Kurcze, on się nie zgrywał! To co mówił było prawdziwe, albo… spojrzała na swoje ręce.
___ - To ja? – mruknęła do siebie. Czyżby to był ten różowy podmuch pachnący milionami kwiatów? To było naprawdę dziwne, nie myślała w tamtym momencie o niczym związanym z miłością czy innymi tego typu rzeczami. Było wręcz przeciwnie – była zła i wściekła na Hazarda, gniewna. Czy to sukkubskie moce w niej się odzywają? Jej prawdziwa demońska natura? Kurcze, powinna jeszcze raz spróbować dla pewności z tą mocą.
Znów zesztywniała, czując  jak ktoś ją chwyta od tyłu.  Nie sposób było się domyśleć kto to był. Hazard był pod wpływem jej magii na dobre. Ma tylko nadzieję, że szybko to minie. W każdym bądź razie po usłyszeniu jego słów, reakcja June była szybka. Złapała go za rękę, a następnie przerzuciła przez ramię na podłogę. Gdy to już zrobiła, owinęła łokcie wokół jego szyi, a nogi zblokowała swoimi w mocnym uścisku. Tak o JAK TU.
___ - Porąbało Cię?! Ja mam syna! – krzyknęła, choć to za cholerę pewnie nie dało żadnego skutku. Po chwili puściła saiyana robiąc kilka salt w tył i stanęła przy jednym z dwóch złapanych małpek wciąż związanych obręczami. Wysunęła rękę ku jednemu z nich. Chciała powtórzyć swój ‘słodki’ atak feromonów. Udało się to jej po chwili. Nie było to tak efektywne jak poprzednio – bo była to tylko delikatna mgiełka, ale… chyba zadziałało. Otumaniony saiyanin po chwili zakręcenia w głowie również zaczął wykrzykiwać jakieś miłosne słowa w kierunku June.
___ - A to ciekawe… - ta technika nie była taka zła. Jeżeli w trakcie walki użyje czegoś takiego na swoim przeciwniku może nie być w stanie jej atakować przez najbliższy czas. Teraz wystarczy tylko policzyć czas, jak długo utrzymuje się to zaklęcie. Spojrzała w stronę Dragota uśmiechając się szatańsko. Może i jego tym walnąć?

Koniec treningu
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Kwi 06, 2015 8:43 pm
Świat się kręcił, czas mijał, a Nether... straszył. W nim nie wiadomo jak dużo czasu mija, ale misticowi nie uleciało uwadze zmęczenie jakie jego twórca przeżywał by utrzymać ten wymiar. Widać było jak Nether przywraca do normalności niektóre rzeczy, czy budynki. Nie uszło Hikaru także to co zaczęła wyprawiać June z Hazardem. To było dziwne. Wyczuł w niej pewną zmianę. Prawie jak sukkub. Przez sekundę wydawało się jakby jej cycki, czy tyłek stały się dużo bardziej podniecające. Także usta i całokształt twarzy. Poza tym dziwna poświata zachowująca się jak pyłek kwiatowy. Mistic nie wiedział co to jest zanim Hazard nie wpadł w sidła tego pyłku, ale wolał się odsunąć dalej by nie zareagować na to. Warto zapamiętać tą sytuację.

Rozważania na ten temat, lub badanie tematu musiały zaczekać do końca bitwy o planetę małp. W tej danej chwili musiał dowiedzieć się dokładniej jak działa Nether, w którym się znajdowali. Nie dlatego, że chciał znać wszelkie słabostki demoniej techniki by je wykorzystać, tylko wiedzieć na ile go stać. Z tego co Hikaru mógł dostrzec, łatwo wpada w amok niszczenia, przez co traci Ki bardzo szybko. Mało tego-utrzymanie wymiaru wymaga koncentracji. Wszelkie sztuczki jakie tworzy w tym świecie go wyczerpują w jakimś stopniu. Mimo wszystko wprowadza inny wymiar do naszego i wszystko co z nim związane. Wojownik to rozumiał, ale miał sporo pytać. Tak jak demon, który chciał wiedzieć jak długo jeszcze będzie trzeba czekać.

W tym momencie zapipczał scouter, więc wyjął go z kieszeni płaszcza i założył na ucho by odczytać wiadomość. Po tej chwili na zaznajomienie się z komunikatem wrócił na statek i zabrał pierwszą dawkę serum-serum. Wpakował do małej ampułki zawartość i wsadził ją do swojego pistoletu. Wychodząc ze statku zamknął go i podszedł do najbliższego, leżącego sayana po czym wstrzyknął mu to co upichcił. Sekundy mijały, ale nic się nie zmieniało. Dopiero po upływie mniej więcej dwóch minut zaczął krzyczeć. Jego skóra zrobiła się różowa, pokryta potem, oczy przekrwione, a z nosa leciała krew. Krzyczał jakby go obdzierano ze skóry, po czym wybuchły mu gałki oczne, rzygnął siarczyście krwią zalewając się nią po czym krzyk ustał. Wraz z jego życiem. Westchnął cicho i spojrzał na twórce Netheru.

- Masz swoja odpowiedź. Lek ma ich wyleczyć, a nie zabić. Choć dla takiego pseudo psychopaty jak Ty na jedno wychodzi pewnie. Znów podszedł do DraKozy by porozmawiać bardziej prywatnie. Muszę wiedzieć czy natychmiast stąd możesz nas przenieść do pałacu ? Czy przesuwając się o odpowiednią odległość w tym świecie znajdziemy się na jego terenie po powrocie do normalnego świata ? Jak długo możesz go utrzymać i kontrolować ? Kiedy rozpocznie się walka z królem w tym wymiarze będą mogli znaleźć się tylko cztery, pięć osób. Król, Kuro, ja i Ty... być może ktoś jeszcze z nas. Twoim zadaniem będzie reperowanie dziur jakie na pewno się pojawią w czasoprzestrzeni. Przy zderzeniu takiego ogromu Ki to pewne. Widziałem już takie coś. Pod tym względem Twój wymiar nie różni się niczym od innych. Pod tym też względem nie jesteś wyjątkowy.

Tu przerwał czekając na odpowiedź demona jednocześnie ustawiając maszynkę, która miała zrobić serum-serum na trochę inne tory. Miał jeszcze jedną próbę, jednego sayana, żyjącego. Jeśli teraz się nie uda, będzie trzeba wziąć następnego i wszystko rozciągnie się w czasie... a propos... W jaki sposób płynie tu czas ?
Burzum
Burzum
Goat
Liczba postów : 515
Data rejestracji : 05/06/2013

Skąd : Warszawa

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Kwi 06, 2015 10:55 pm
Kit z bólem głowy, to co działo się obok mnie było lepsze. June jakiś czas temu buchła jakąś śłitaśnie różową chmurą w Hazarda lecz dopiero teraz można było dostrzec tego efekty. Na mnie to nie działało w zbyt dużym stopniu, przynajmniej nie bardziej niż zazwyczaj. Trudno jest doceniać wdzięki kogoś od którego co kwadrans dostajesz w ryj, toteż przewróciłem jedynie oczami na widok mojego najmniej ulubionego koloru i tyle. Ale to co robił Haz? Szkoda że nie mam przy sobie nagrywarki, jakbym to wrzucił na portal internetowy to sporo bym zarobił. Potem było jeszcze ciekawiej, obronił rudowłosą przed niedobitkiem i wygłosił taką przemowę że nawet ja musiałem parsknąć śmiechem. Hazio mężny rycerz obroni bezbronną niewiastę przed niedobrymi małpami. Reakcja June była łatwa do przewidzenia, w pewnym sensie jej kibicowałem. Niestety żadnego ciosu nie było, szkoda bo zaczynało się robić ciekawiej.
   Wstałem wreszcie z podłogi, rozciągnąłem się trochę i zrobiłem pare kroków dookoła w celu rozluźnienia. Nudziło mi się. Lecz ten-którego-wciąż-imienia-nie-znam postanowil temu zaradzić, podszedł do jakiegoś saiyana i wstrzyknął mu trucizne. Ta po chwili zaczęła wywoływać niesamowity ból, rozległy krwotok i w końcu śmierć. Też chce taką. O, to miało być serum... to  chyba niedobrze.
Siwowłosy miał do mnie pare pytań, lecz chamski ja postanowił mu przeszkodzić.
-łołołołołooł. Cofnijmy się. Jak mam się do Pana zwracać? ....kontynuuj.
Sam zadałem krótkie pytanie przed wysłuchaniem jego, rozumiem gdy ma się przede mną tajemnice. Nie wolno mi ufać. Ale imię rozmówcy chyba nie było aż takim sekretem. Wysłuchałem wszystkich jego pytań, i mina mi spoważniała. Na większość z nich mógłbym odpowiedzieć dwoma słowami. Nie wiem.

-Od początku. Przenieść się stąd do pałacu w Netherze, i wessać do niego Króla. Spróbuję. Na pewno nie mogę się stąd teleportować. Ale transport stąd do miejsca w którym jest pałac jest mo... Czekaj czy ty aby nie znasz takiej techniki? Z nią by się to udało. Jeśli uda mi się przenieść w tym świecie to wylądujemy tam również w rzeczywistości.  Druga sprawa...
Zrobiłem chwilę przerwy. Wciąż mówiłem rozluźnionym głosem lecz widać było po mnie że traktuje tą sprawę poważnie. I że coś mnie trapi.

-Długo. Koszt energetyczny dla tej techniki jest bardzo niski. Szczególnie podczas walki. Ale im większe fajerwerki tym gorzej. Wtedy walczyłem z jednym saiyanem, który przez większość czasu mnie nie przerastał. Teraz siedzi w nim więcej osób, o dużo większej energii. Utrzymywanie czegoś takiego mnie w pewnym stopniu nadwyręża, ale nie wystarczająco. Kilka godzin nie będzie dla mnie problemem.  Ale tobie chodzi o walkę dwóch najsilniejszych Saiyan. I utrzymanie netheru stabilnego.

Ponowna przerwa, musiałem poważnie rozpatrzeć własne możliwości. Kiedyś myślałem że ten wymiar nie sprawi mi problemów, i tak było.Ale do tej pory było inaczej. Użyłem go dwukrotnie. raz z saiyanem, i raz z Redem. Z tym że Red nie wydzielał takiej energii. Temu pierwszemu udało się przełamać wymiar po osiągnięciu drugiego stadium przemiany. Lecz za każdym razem ja byłem w trybie obłędu. Rządzy krwi, nienawiści do wszystkiego co żywe. Nie czułem bólu. Będe trzymał w torbie 4-5 silniejszych od niego.

-Zrobię co w mojej mocy. Poświęcę na to całą swoją Ki. utrzymam go tak długo jak będzie trzeba. Nikt się do was nie dostanie, umożliwię również ucieczkę w razie czego.  

Powiedziałem jakby ten plan był bez skazy. Jednak mój uśmiech był tylko w połowie umalowany. Idealna okazja by dodać pewien szczegół była gdy zadał ostatnie pytanie.

-Czas w pewnym stopniu również zależy ode mnie, mogę sprawić by cała walka trwała w prawdziwym życiu kilka sekund. A może też godzinę dłużej. Nie zawiodę was. Choć prawdopodobnie przypłacę to życiem.
Powiedziałem w końcu. Każdy ma swój limit wytrzymałości. Ta walka ma potencjał by go przekroczyć. Ponownie zrobiłem mały spacerek, dalej utrzymując wymiar który miał coraz mniej wspólnego z piekłem. June patrzyła na mnie z uśmiechem na twarzy. Czyli jednak nie będzie nudno...
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk1000/1000Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (1000/1000)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Wto Kwi 07, 2015 12:55 pm
Koniec treningu

No tak, znów została zignorowana. A ten durny mistik myślał, że może o wszystkim zadecydować i wykluczyć z walki tych, których nie chce tam widzieć. Tak się składa, że June jest dużo silniejsza od nich wszystkich. Słuchała tego o czym gada stary zgred z Dragotem i nie wierzyła własnym uszom.
-Ej wy!- krzyknęła, wypuszczając ki blasta pomiędzy ich stopy. –Są tutaj trzy osoby z teleportacja, to znaczy, że możemy przemycić do pałacu dziewięć osób bez zbędnego komplikowania, a dopiero później otworzyć tam ten neather. Wpadłoby na to dziecko, ale ktoś tutaj jest zbyt zajęty, żeby chociaż wysłuchać kogoś poza swoim ego!- już dawno nie była zdenerwowana. Trochę ją dziwiło, że tak łatwo dała się wyprowadzić z równowagi i to przez takie wypierdki mamuta. No ale jakim prawem zwykli śmiertelnicy cały czas ignorują jej obecność? Mocno się napracowała dla dobra lokalnej społeczności, co wcale nie było mniej ważne od bicia słabych małp. Wręcz przeciwnie, była jedyną osobą, która zważała na to w którą stronę są rozrzucane pociski i czy nic się nie stanie cywilom.
-Jeśli mamy robić rebelię i walczyć z królem, musimy to zrobić wspólnie, nikt z was nie ma wystarczającej mocy.- dodała już spokojniej, ale jej oczy wciąż wyrażały gotowość do konfrontacji. Nie po to zbierała cały zespół, żeby teraz ktoś mieszał i ignorował jego członków. Trzeba było przyznać, że uwolnienie emocji mocno jej pomogło, dodając efekt ostatniego wysiłku energetycznego przy pomocy cywilom, czuła się dużo silniejsza.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk0/0Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (0/0)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pią Kwi 10, 2015 11:35 pm
Nie ma co, robiło się coraz ciekawiej...
Wyglądało na to, że ten Saiyanin został nieźle trzepnięty techniką June, bo mocno mu się rzuciło na zachowanie. Interesująca zdolność, nie da się zaprzeczyć. Miałem pewną nadzieję, że Demonica szybko opanuje ją do pełnej funkcjonalności, o ile dobrze zrozumiałem zasadę jej działania. Wydawała się przydatna w obecnej sytuacji, rudowłosa mogła oczarować i spacyfikować przeciwnika z widoczną łatwością. Zastanawiało mnie, czy ta umiejętność mogła zadziałać na kilku oponentów, choć nawet jeśli nie, to nadal był to cenny nabytek do naszego wspólnego arsenału.
Jakby jednak nie patrzeć, sytuacja nie malowała się najciekawiej... Nie mieliśmy jeszcze żadnego planu, nie znaliśmy swoch możliwości, nie wiedzieliśmy na co kogo stać. Zdenerwowanie Kaede wydawało się w tym świetle jak najbardziej słuszne. Z wrażenia aż wróciłem do normalnej postaci. Miała sporo racji. Niedługo mieliśmy przejść do ofensywy, z tego co zauważyłem, a nadal byliśmy w proszku... Yare yare...
-"Nie no, w takich warunkach, to oni nas zmiotą nawet małym oddziałem, ehh..."
Musieliśmy zrobić wzajemne rozeznanie, nie widziałem, jakby ta rebelia miała wyglądać bez tego. Problematyczny był też czas, bo potrzebowaliśmy go, a zdecydowanie nam go brakowało... Z tego co udało mnie się kątem oka, czy raczej ucha dowiedzieć, to Dragot mógł do pewnego stopnia kontrolować upływ czasu w tym wymiarze. Szybko jednak odrzuciłem ten pomysł, przecież on był u kresu sił, zastanawiało mnie czy Nether wytrzymie jeszcze pięć minut... Do czorta...
-Dobra, ekipa! Sprawa wygląda następująco, znamy się nawzajem gorzej lub lepiej, ale powinniśmy lepiej, a na pewno w kwestii umiejętności walki. To przecież nie jest zabawa i nie ma tutaj co kozaczyć, cholera wie jak silni Saiyanie mogą się tam czaić. Jest nas mało, więc każda strata w ludziach jest groźna, nie możemy o tym zapomnieć. Wiem, że czas działa mocno na naszą niekorzyść, ale pewne środki ostrożności trzeba podjąć, inaczej nie damy rady tego dobrze rozegrać.
Miałem nadzieję, że ktoś z obecnych będzie znał jakieś rozwiązanie na ten problem, na który zwróciłem uwagę. Jednocześnie, chyba przyszło mi do głowy rozwiązanie.
-Ma ktoś może senzu? Ktokolwiek? Bo by się teraz przydała jedna - powiedziałem, równocześnie pożałowałem, że nie miałem nawet połówki tej magicznej fasolki gdzieś schowanej na czarną godzinę, niestety zbyt nagle ulotniłem się od Genialnego Żółwia... Co przypomniało mi, że miało mnie nie być raptem kilka, może kilkadziesiąd minut... A nie trzy dni...
Cóż... Chyba tak było mi sądzone, skoro tak się stało, że trafiłem na Vegetę... Miałem nadzieję, że mistrz to zrozumie...
-Albo może jest tu ktoś ze zdolnościami leczniczymi? June, może Ty? - zwróciłem się ku Demonicy.
Mięśnie zamrowiły mnie aż boleśnie, transformacja, którą posiadłem dosyć niedawno przypominała o swojej cenie. Nic nie ma za darmo, a niestety moja rasa nie była przyzwyczajona do takich ilości Ki w ciele, przez co to się buntowało i niszczało, nawet szybciej, niż u innych ras. Teraz jeszcze nie... Ale kiedyś, kiedyś na pewno Ziemianie będą stać o własnych siłach na polach bitew wszechświata...
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy, choć nie dziś... Za noc, za dzień, doczekamy się, wstanie dla nas świt...
Miało minąć pokolenie czy dwa, ale wiedziałem, że to nastąpi.
Przez dobrą chwilę musiałem unikać jakiegokolwiek ruchu by nie zostać przeszytym falą bólu, jakiego się tak często nie doświadcza, nawet jako wojownik. Dopiero, gdy mrowienie ustało mogłem się wysilić na siad turecki na ziemi. Zrobiłem głębszy wdech, nieświadomie przy wydechu wypuszczajac nieco dymu. Chyba ogień walki rozgrzał mnie do tego stopnia, że samoczynnie aktywowała się moja technika.
Musiałem nad nią popracować, przestawałem być z niej zadowolony, chciałem zwiększyć jej moc.

OOC:
Koniec treningu
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Wioska Kuro - Page 5 9tkhzk800/800Wioska Kuro - Page 5 R0te38  (800/800)
KI:
Wioska Kuro - Page 5 Left_bar_bleue0/0Wioska Kuro - Page 5 Empty_bar_bleue  (0/0)

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Nie Kwi 12, 2015 11:03 pm
Ten dziwny stan pogłębiał się coraz bardziej. Jeszcze chwilę temu, uczucia żywione względem June były dla niego jakieś dziwne, nienaturalne, jakby ktoś go do tej miłości zmuszał. Teraz natomiast miał wrażenie, że kochał ją od zawsze. Nic innego się w tej chwili dla niego nie liczyło. Pozostali planowali, zastanawiali się rozegrać całą sytuację dotyczącą buntu, a on, zupełnie się tym nie przejmując, chciał tylko by rudowłosa zaczęła odwzajemniać jego uczucia. Kompletnie nie zrobiło na nim wrażenia to, jak go potraktowała. Poczuł niesamowite szczęścia gdy była tak blisko, mimo tego, iż ograniczała mu dostęp do tlenu.
- Ja... to nic... - starał się wykrztusić, lecz silny uścisk skutecznie mu to uniemożliwiał.
W końcu demonica puściła go, odskakując parę metrów dalej. Haz przez moment wciągał powietrze nosem, czując jeszcze na sobie zapach June. Na jego twarzy pojawił się błogi uśmiech. Chwilę zajął mu powrót do rzeczywistości. Rozcierając szyję, starał się wyjaśnić kwestię dziecka.
- To nic - powtórzył - pomogę Ci go wychować, będę kochać jak własne dziecko!
Gdy tylko to powiedział, przez głowę przewinęły mu się scenki przedstawiające ich wspólne życie. Kompletnie odpłynął...
https://www.youtube.com/watch?v=58T0NlhNweA
Wraca padnięty do domu. Nie zdejmując butów, od razu kieruje kroki w stronę kuchni. Siada przy stole, a jego oczom ukazuje się cudny widok - June ubrana w fartuszek, gotuje dla niego obiad. Wygląda przesłodko. Odwraca się, szczerzy ząbki w promiennym uśmiechu i nakłada mu na talerz obiad, przy okazji witając buziakiem. Smakuje wyśmienicie (jedzenie i buziak xD). Następna scena - łąka, słoneczny, bezwietrzny dzień, na niebie ani jednej chmurki. Siedzą na kocu, karmiąc się wzajemnie truskawkami z bitą śmietaną, a wokoło biegają i bawią się w najlepsze ich miniaturki. Dalej - wieczór, prosto spod prysznica, mając na sobie tylko ręcznik przewiązany w pasie, wchodzi do sypialni i zastaje iście nieziemski widok - rudowłosą piękność czekającą na niego by spełnić wszystkie jego zachcianki...
W końcu wrócił, chociaż jeszcze przez chwilę widział oczyma wyobraźni June - pokojówkę. Rozejrzał się wokoło i dostrzegł obiekt swych westchnień, w towarzystwie jednego z ocalałych żołnierzy. Natychmiast puścił się biegiem w ich stronę, lecz w połowie drogi usłyszał o czym mówi mężczyzna. Ogarnęła go wściekłość. Przyśpieszył i rzucił się na gnojka, po czym przekoziołkowali parę metrów dalej. Tam usiadł na nim i zaczął okładać go pięściami po twarzy.
- Dobrze słyszałem!? Podbijasz do June!? Po moim trupie, rozumiesz!? PO MOIM TRUPIE! - krzyczał, po każdym słowie zadając cios.
Po chwili mężczyzna leżał nieprzytomny. Haz wstał i na do widzenia odkopnął go kilkanaście metrów dalej. Kręcąc głową i mamrocząc pod nosem odwrócił się w stronę rudowłosej. Dłużej tego nie wytrzyma, musi powiedzieć jej dobitnie jak się sprawy mają. Podszedł do niej, uśmiechając się lekko. Wyciągnął rękę i delikatnie chwycił jej dłoń, a następnie położył ją po lewej stronie swojej klatki piersiowej.
- Czujesz to June? - spytał spokojnie, patrząc jej w oczy - moje serce bije tylko dla Ciebie. Zrobię wszystko by Cię uszczęśliwić, ponieważ... Cię kocham.
Zarumienił się lekko, lecz nie dał po sobie poznać, że jest zdenerwowany. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w nią, po czym mimowolnie zaczął przybliżać swoją twarz do jej ust. Przymknął lekko powiekę, dzieliła ich coraz mniejsza odległość. Serce znów zaczęło mu bić jak oszalałe. Jeszcze trochę, jeszcze kilka centymetrów...
I czar prysł. Ocknął się jakby z drzemki, zastygając w miejscu. Zamrugał okiem i dopiero wtedy zdał sobie sprawę z bliskości rudowłosej. Oraz z tego, że jej dłoń nadal znajduje się na jego piersi.
- Hę!? - wrzasnął, odskakując do tyłu i wyswobadzając jej rękę - Co tu się u licha działo?
Odpowiedź przyszła natychmiast. Zupełnie jak wtedy, gdy zdał sobie sprawę z poczynań Katsu podczas bytowania pasożyta w jego ciele, tak teraz miał w głowie film przedstawiający to, co działo się z nim przez ostatnie kilka minut. Zaskoczenie zmieniło się w zażenowanie. Klepnął się otwartą dłonią w czoło. Boże jaki wstyd. Tyle ludzi (i nie tylko) wokoło, a on odstawia taką szopkę. A czyja to wina.
- June! - ryknął, celując w nią oskarżycielsko palcem - June głupia, widzisz co zrobiłaś!? Miałem rację, nie panujesz nad swoją mocą!
Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w rudowłosą ze złością, po czym podleciał do niewielkiej grupki stojącej nieopodal. Chciał jak najszybciej zapomnieć o tym idiotycznym incydencie. Stanął obok nieznanego mu jeszcze Ziemianina. Załapał się na końcowe wypowiedzi jego i tej ładnej wysłanniczki zaświatów.
- Teleportacja? A tak, znam się na tym! Ty, ja, Hikaru... Hikaru, Ty, ja... 3 osoby, więcej niż potrzeba! - paplał, czując na policzkach czerwone plamy i mając wrażenie, że za chwilę wszyscy oni wybuchną śmiechem, wspominając jego zachowanie - Senzu? - odwrócił głowę w stronę Czerwonowłosego - a co to takiego?
Natomiast na wzmiankę o leczniczych zdolnościach June, mruknął - To ją powinni leczyć...
Anonymous
Gość
Gość

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Pon Kwi 13, 2015 8:08 pm
Kątem oka obserwowała jak Hazard w odwecie za czułe słówka okłada splątanego saiyana doprowadzając go do nieprzytomności. Westchnęła ciężko. Kiedy minie ten czar? Jest to zabawne, prawda, ale po kilku minutach robi się niebezpieczne i mdłe. Miała ochotę go zabić, a nie mogła tego zrobić. Gdy oni omawiali plan, June zamknęła oczy stojąc nieruchomo. Włączy się gdy w końcu do czegoś dojdą, a ona sama dostanie jakieś konkretne rozkazy. Rozkazy… jak to brzmi. June wykonuje rozkazy.
Zdziwiona uniosła powieki czując jak coś chwyta ją za rękę, a następnie przykłada do czegoś ciepłego. Spojrzała złotymi oczami wielce zdziwiona na saiyana. No palnęło go naprawdę na dekiel. Odsuwała swoje ciało do tyłu gdy ten w tym czasie się przybliżał niebezpiecznie z zamiarem jej pocałowania. Gdy już niemal robiła mostek i chciała momentalnie przesunąć się do przodu by wywalić mu z dyńki… pstryk! Czar prysł jak bańka mydlana, a Hazard wrócił do normalnych! Odskoczył jak poparzony, a June wpadła w niepohamowany napad śmiechu, trzymając się za brzuch.
___ - HAHAHA! ŻEBYS TY SIEBIE WIDZIAŁ! HAHAHA! – wskazała na niego palcem, a drugą ręką wytarła łzy śmiechu z kącików oczu. Odwróciła się uwodzicielsko tyłem do Hazarda, kładąc jedną dłoń na tyłku, a drugą na środkowej części piersi  – „Zrobię wszystko by Cię uszczęśliwić, ponieważ Cię kocham” Buzi buzi. – wytknęła jeszcze w jego stronę język po czym uspokoiła się. Koniec tego dobrego. Było fajnie, ale się skończyło.
Na zgryźliwy tekst Hazarda June odpowiedziała pokazaniem kuleczki z owym różowym dymem, który przed chwilą zmącił mu głowę. Jej wzrok mówił jasno ‘nie podskakuj bo znów oberwiesz tym’.
___ - Potrafię leczyć, ale nie będę tego robić. To zużywa dużo KI, a ja jej potrzebuję by zadbać o własny tyłek. - odparła. – Wy jesteście brani pod uwagę jako drudzy… - w jej głosie rozbrzmiała nutka wredoty i złości. Ją interesuje Ziemia i Shigo, nikt więcej. Ta pogłębiająca się samolubność zaczęła się dawać mocno we znaki również ludziom wokół June. Ciężko będzie nad sobą teraz zapanować gdy wokół tyle paniki i strachu, który napędza demoniczną stronę rudowłosej.
___ - Mam pomysł. – powiedziała na głos, ale bardziej do siebie, po czym zniknęła. Pojawiła się tuż przy samym sklepieniu Netheru po czym po krótkim skoncentrowaniu się wyrzuciła z siebie ogromne pokłady energii wraz z krzykiem, powodując utworzenie się dziury, dość sporej dziury. Prychnęła po czym uaktywniając czerwoną aurę wyleciała.
Co się stało? Dlaczego demonica zrobiła coś takiego? To bardzo proste. Zmieniła zdanie. Jakieś wrogie jednostki zaczęły kierować się w stronę Ziemi i kosmosu, więc postanowiła to zbadać nim będzie za późno.  Jeśli będzie trzeba to zniszczy całą kosmiczną flotę jeśli będzie trzeba. Nie da tym małpom położyć swoich łap na Ziemi.

>Z tematu – orbita Vegety.
Sponsored content

Wioska Kuro - Page 5 Empty Re: Wioska Kuro

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito