Przemiany Kuro
+3
Hikaru
Hazard
Kuro
7 posters
Przemiany Kuro
Pią Paź 26, 2012 8:49 pm
1. Biała Aura
Siła + 20 ptk.
Wytrzymałość + 20 ptk.
KI + 10 ptk.
Siła + 20 ptk.
Wytrzymałość + 20 ptk.
KI + 10 ptk.
Re: Przemiany Kuro
Pią Paź 26, 2012 8:52 pm
Super Saiya-jin
- Spoiler:
- W głowie chłopaka niczym film wyświetlały się kolejno obrazy. Kuro zobaczył dobrze znane mu miejsce. Plac przed Akademią. Jakim cudem znalazł się w domu, na swojej rodzinnej planecie. Nagle rozbrzmiał dźwięk alarmu, padło ostrzeżenie o zbliżającym się intruzie. Kuro rozejrzał się dookoła i dostrzegł idącego spokojnie Hikaru. Na plac zaczęli wybiegać żołnierze, setki a nawet tysiące wojowników. Przebiegali przez ciało chłopaka jakby był duchem, jakby nie istniał. Masa żołnierzy najpierw otoczyła Hikaru, by następnie go zaatakować. Kuro nie rozumiał co się dzieje i po jaką cholerę atakują srebrnowłosego, przecież jest jednym z nich, należy do rasy. Jego ciało jakby samowolnie przeniosło się bliżej mentora. Widział jak bezskutecznie kolejno Saipanie go atakowali. Każdy dotyk po ataku na ciało Mistica kończył się tragicznie dla atakującego. Z początku nic groźnego połamania, stłuczenia. Zjawisko jednak przybierało na sile i masie obrażeń wraz z kolejnymi falami atakujących żołnierzy piechoty. Młodego kadeta zaczęła przerażać potęga Hikaru, przecież tylko szedł. On sam nie atakował, a zdawałoby się nawet nie zauważa, że jest atakowany. Nie potrzebował korzystać z mocy, na ataki tylu set wojowników. Kuro pewnie nawet niejednemu z nich nie dorównywał mocą. Twardy był z niego gość, widać nie tylko serce miał z lodu. Pokonani żołnierze piechoty leżeli na ziemi i jęczeli z bólu ale żyli. Do ataku przygotowywała się druga fala żołnierzy, już wyższych rangą i zapewne potężniejszych od piechoty. Chłopak krzyknął aby tego nie robili, ale nikt go nie słyszał. Saiyanie ruszyli do ataku. Mistic wyzwolił swoją aurę. Kuro widział, że nim pierwsi wojownicy dotarli do Mistica naokoło powybuchały wszystkie scoutery. Jego moc musiała być niewyobrażalna. Chwilę później chłopak zobaczył swój najgorszy jak dotąd koszmar w życiu. Aura wyzwolona przez srebrnowłosego wymiotła kilkutysięczną armię w ciągu kilku sekund. Kuro poznał tą aurę, ciągnięty przez strażników na egzekucję czuł wybuch tej mocy. Teraz już wiedział, co się stało. Tym razem nie skończyło się na drobnych ranach, czy złamaniach. Wojownicy Vegety zostali przebijani na wylot, tracili kończyny, ich ciała wylatywały gdzieś hen daleko, rozerwani na strzępy tracili życie, a Hikaru nadal szedł powolnym krokiem przed siebie. Bez mrugnięcia okiem urządził rzeźnie. Był atakowany, miał wiec prawo się bronić ale aż do tego stopnia.
Tym razem na placu leżało już kilka tysięcy wojowników martwych lub konających w męczarniach. Krew, była wszędzie, tak jak wszędzie leżały porozszarpywane ciała żołnierzy lub to, co z nich pozostało. Dookoła stało jeszcze kilku wojowników ze znakiem elity lub kapitanów. Uśmiechali się perfidnie. Chłopak nie rozumiał jak mogli dopuścić do takie rzezi sami nie ruszając własnych tyłków. Jakim potworem trzeba być aby posłać tych ludzi na pewną śmierć.
W tym miejscu scena ucięła się i powtórzyła od nowa. Tym razem do obrazu dołączyły uczucia atakujących Hikaru wojowników. Dla Kuro to było znacznie gorsze od patrzenia na zmasakrowane zwłoki, choć te przypominały mu śmierć brata. Od każdego z wojowników biła nienawiść do Hikaru, żąda mordu, chęć rozerwania go na strzępy, zadawania mu bólu i cierpienia tylko za to, że się pojawił. Od niższych ranga i młodszych żołnierzy dało się też czuć strach. Być może dla nich było to pierwsze poważne zadanie, pierwszy poważny przeciwnik. Ponownie kolejni żołnierze atakowali Mistica. Chłopak czuł jakimi motywami kierowali się podczas ataku: bo rozkaz, chęć sprawdzenia się, nuda, ale zdecydowanie przeważała chęć zabicia okrutną śmiercią. Na koniec znowu plac zasłany był ciałami, których twarze broczące krwią wykrzywiała nienawiść.
Metaliczny posmak krwi i tłuszcz spalonych aurą ciał osadzał się wszędzie. Młody kadet wyraźnie też to odczuwał. Scena ruszyła na nowo, a Kuro stał wśród atakujących, a chwile potem poległych wojowników niewidzialny. Nie by w stanie nawet drgnąć, by jak sparaliżowany. Teraz poznał każdego z osobna, znał imiona żołnierzy i co wykrzykiwali podczas ataku i tuz przed swoją śmiercią. Nie znał tych żołnierzy ale on sam mógł się przecież znaleźć na ich miejscu. Wiele pytań bez odpowiedzi kłębiło się w umyśle chłopaka. Szybko jednak zagłuszyły je inne uczucia. Scena ruszyła ponownie od początku i raz za razem Kuro przytłaczany był emocjami wojowników Vegety.
Zamordować, zabić z zimną krwią. Intruz, obcy. Nienawiść. Śmierć. Krew, śmierć, śmierć, zabić bo tak brzmiał rozkaz. Otaczał go zapach krwi i swad spalonych ciał, otaczała go też nienawiść, to uczucie wwiercało się w umysł i duszę chłopaka. Nie mógł już patrzeć na pojawiającą się wciąż scenę, nie był w stanie wytrzymać napływających negatywnych uczuć, czuł że jest przez nie niszczony. Nie chciał taki być, nie chciał tak skończyć, nie chciał mordować kogo padnie. Stara się zamknąć oczy, wstrzymać oddech, zasłonić uszy i przestać czuć, a nie mógł się poruszyć.
Film ruszył a przez ciało Kuro przelatywały tak jak atakujący wojownicy emocje. Po kolejnym razie nie mógł już ich powstrzymać, stracił siłę aby się im opierać, aby z nimi walczyć, to one nad nim zapanowały. Teraz i Kuro dołączył do tych, którzy pragną śmierci Hikaru.
W rzeczywistości mięśnie na ciele nieprzytomnego chłopaka zaczęły się coraz bardziej napisać, sierść na ogonie mu się zjeżyła, wyładowania elektryczne na ciele pojawiły się coraz częściej. W jednej chwili Kuro odzyskał przytomność, podusił głowę i spojrzał na Rozara, ale Bio-anddroid go nie interesował, puszczony przez Hikaru wisząc w powietrzu pól metra na ziemią odwrócił się w jego stronę. W jego oczach płonęła nienawiść, natychmiast jego moc podniosła się do maksimum i aktywowała się samoistnie Biała Aura. Siay-jin miał silną osobowość lub równie silny upór aby żyć, przeżył wizje, co oznaczało, że Hikaru będzie się jeszcze musiał nieco wysilić aby utemperować porywczego, nieznośnego, pyskatego dzieciaka.
- Uwaga intruz. Nie pozwólcie mu dostać się do pałacu! Zatrzymać go za wszelką cenę! Zabić intruza!
Kuro wykrzyknął kawałek komendy z głośników kierowanej w stronę żołnierzy.
- Zabić intruza!
Na jego twarzy malował się szaleńczy uśmiech, chłopak postradał rozum, opanowała go chęć zabijania. Tuż pod jego nogami przebiegała łasica, najwyraźniej zwierzątko chciało się schować gdzieś przed deszczem. Saiyajin szybkim ruchem jednoręką złapał ją za tylnie łapki. Podniósł szamoczące się zwierze, drugą ręką złapał za przednie i rozerwał zwierzątko żywcem na pół. Do plam błota dołączyły plamy z krwi rozbryzgane na twarz i koszulkę młodzika. Odrzucił truchło zwierzątka za siebie, czyli w stronę Razara, a jego moc rosła dalej.
- Zabić intruza!
Wokół białej aury pojawiały się wyładowania elektryczne z Ki ale chłopak jeszcze nie atakował. Przetarł ręką krew z wykrzywionych w psychopatycznym uśmiechu warg i przypatrywał się swojemu celowi. W tym momencie Hikaru ścięgna na chwilę swoje okulary, być może, żeby przetrzeć je z kropel deszczu. Z twarzy chłopaka znikł uśmiech, a pojawiło się zdziwienie,. Patrzył Misticowi prosto w oczy, poznał je, oczy oprawcy swojego brata.
- Ty………!
Kuro nadal wisząc w powietrzu przybrał postawę do walki zacisnął pięści i z gniewem patrzył się nauczyciela. Jego włosy uniosły się do góry, moc nadal rosła. Przez umysł Kuro przebiegły wszystkie sceny związane z właścicielem tychże oczu, z bólem, cierpieniem, stratą, chęcią zemsty za śmierć brata. Jego włosy przybierały na zmianę to złotawy to czarny kolor. Podobnie działo się z aurą migała w biało złotym kolorze. Siayjin ulegał transformacji, która przebiegała poprawnie, z małym wyjątkiem. Oczy chłopaka przybrały kolor srebrny, co mógł widzieć tylko Hikaru. Nie trwało to długo, po około 20 sekundach oczy przybrały odpowiednią barwę dla Super Saiyana i wypełniły się łzami. To było zdecydowanie niespotykane zjawisko jak na jakiegokolwiek Saiyana.
- Zaurus! …….. zabrałeś mi go! Zabrałeś mi brata! Ghhhhhhhhhh Dlaczego?!!!
Powstrzymywane w sobie przez pól roku uczucie gniewu pękło, gdzieś w środku. Ziemia zaczęła się trząść, a z gardła krzyczącego chłopaka wydarł się ryk małpiego potwora. Skrywany w głębi gniew i żal znalazł wreszcie ujście. Dopomogły mu w tym emocje wojowników Vegety. Wylądował już na ziemi, z oczu nadal płynęły mu łzy. Mimo to w oczach kadeta nadal było widać obłęd. Przepaliły mu się całkiem bezpieczniki w mózgu.
- Zapłacisz mi za to. Obiecuje, że zafunduje Ci takie samo cierpienie i upokorzenie jakie Ty nam zgotowałeś!!!
Kuro ruszył ze swoją maksymalną prędkością i mocą na Hikaru. Biegł pochylając się nisko nad ziemią, niczym dzikie zwierze. W sumie był jak dzikie zwierzątko walczące o przetrwanie. Tuż przed Hikaru odbił się od ziemi jak piłka i z wyskoku celował prawą pięścią w podbródek i prawym kolanem w brzuch srebrnowłosego wojownika. Odnalazł opracę, miał swojego przeciwnika.
OCC:
Wreszcie Kura złotopióra
Roza – rzucam w Ciebie kawałkami martwej łasicy, bez żadnych obrażeń.
Hikaru – atak podstawowy. Rób co chcesz, droga wolna.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Pią Paź 26, 2012 9:22 pm
Akcept, a co
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Sob Paź 27, 2012 11:29 am
No pewnie, że tak, z góry nawet mogę dać akcepty na drugi i trzeci poziom bo wiem, że mnie nie zawiedziesz.
Re: Przemiany Kuro
Nie Maj 12, 2013 11:53 pm
Full-Power Super Saiyan
3 sesje treningowe w TC
Post 1
Post 2
3 sesje treningowe w TC
Post 1
- Spoiler:
- Pierwsze dni nie były najlepsze. Kuro unikał szatyna, jak tylko mógł. Musiał się jakoś pozbierać, przemyśleć słowa Smoka. Nie dawały my spokoju. Musiał się uspokoić i odzyskać spokój. Ułożyć przyszłościowy plan działania, chociaż ogólny, bo się psychicznie rozsypie. Trudno mu przeboleć śmierć brata, tym bardziej że teraz ciążyła na nim dodatkowa wina. Choć nie mógł odegnać od siebie myśli, jak można się tak pomylić. Jakim trzeba być idiotą, żeby stwierdzić, że bliźnięta są różne mając oboje pod nosem. Może Zaurus zrobił to specjalnie. Ganił się za takie głupie i niedorzeczne wioski. Im dłużej o tym myślał, tym wpadał na coraz bardziej absurdalne wnioski. A teraz? Teraz będzie musiał wytrzymać rok bez jakiejkolwiek interwencji w tym kierunki, bez pójścia na przód, bez wieści o rodzinie. To była zdecydowanie najgorsza część treningu. Ta niemoc działała na niego najgorzej.
Unikał Reia, bo nie chciał też okazać słabości, już i tak ma go za miernotę.
W nocy Reito musiał znosić cierpienie chłopaka w postaci dręczących go koszmarów. Noc w noc śnił o śmierci brata lub którymś z obu przesłuchań wykrzykując co rusz jakieś słowa. Zlany potem i ze łzami w oczach miotał się w pościeli krzycząc „nie zabiłem brata”.
Hikaru polecił mu skupić się na lepszym opanowaniu przemiany. Dopiero wczoraj po raz pierwszy się przemienił, musiał nad tym zapanować i przyzwyczaić organizm. Starał się utrzymać przemianę jak najdłużej, jak długo jego organizm mógł wytrzymać.
Z początku obaj trenowali sami. Oczywiście nie mogli żyć w swoim towarzystwie bez wzajemnych uszczypliwości. W końcu chcąc nie chcąc ich drogi i tak się stykały. Kuro nie znał się na Ziemskim jedzeniu, w zasadzie nie miał dużego pojęcia o Ziemi i jej mieszkańcach. Przyglądał się towarzyszowi, co wybiera do jedzenia i jak to je i z konieczności musiał powtarzać jego zachowania. Nasłuchał się z początku wielu docinków ale z czasem Reito odpuścił, rozumiejąc że Kuro nie jest winny swojej niewiedzy. Wychował się na Vegecie w końcu. Z czasem młodszy Saiyan bardziej się ośmielił zarzucając szatyna pytaniami o Ziemię. Tamten czasem pewnie miał dość, przynajmniej Kuro był cierpliwym słuchaczem. Brunet za to zaczął się odwdzięczać fachową opieką lekarską. Ćwiczyli ile sił, często przekraczając własne możliwości, warunki pogodowe były ciężkie. Fachowa wiedza Kuro przydawała się po treningach. Opatrywać rany mógłby z zamkniętymi oczami, a robił to z najwyższą wprawą i delikatnością aby nie podrażniać urazów.
W czasie pobytu chłopak też nie zapominał o swoim słabym punkcie. Trenował ogon solidnie. Sam go musiał ściskać i nie miał żadnych rzeczy aby mógł je nosić. Mimo to choć w wolniejszym tempie, takie działania przynosiły efekt. Mógł wytrzymywać coraz dłużej i ściskać coraz mocniej.
Przebywając w Komnacie poznał wreszcie czym jest lód. To dla niego była nie tylko nowość ale i szok. Cóż, wcześniej myślał, że to w lodówce jest zimno ale jego pierwszy kontakt z lodem był najzabawniejszym doświadczeniem ....... ale dla szatyna. Na dobry początek Kuro wykonał kilka efektywnych tańców ślizgając się po lodzie i nabawiając się wstrząsu mózgu, a kończąc na przymarznięciu języka. Dla chłopaka trening w niskiej temperaturze był prawdziwym wyzwaniem. Wychował się na pustyni, przywykł do wysokich temperatur i ten aspekt treningu był dla niego do wytrzymania. Za to jego ciało nigdy nie czuło temperatury poniżej 15 stopni. Nawet pierwsze dni na chłodniejszej od Vegety Ziemi były dla niego już nieznacznym wyzuwaniem.
Podczas treningu powoli zaczynał rozumieć, co Hikaru miał na myśli „Masz znać swoje ciało i jego możliwości. Masz umieć kontrolować każdą komórkę ciała”. Znaczy rozumiał, o co chodziło. Teraz będąc tylko w towarzystwie szatyna musiał sam siebie kontrolować i pilnować. Reagować na potrzeby organizmu i nie przeforsowywać się, co uczynił parokrotnie i rzeczywiście odczuł każdą komórkę ciała, co do jednej. Nie jedną godzinę przeleżał w łóżku krzywiąc się z bólu nawet przy oddechu. Zresztą obaj się nie oszczędzali. Niemniej nauczył się tym razem na dobre, że czasem trzeba spasować. Planować trening do możliwości i siły organizmu. Nie katować organizmu na siłę, bo ten się zbuntuje i w rezultacie trening będzie nieefektywny. Tym bardziej przebywając ciągle w stanie SSJ. Ocena stanu organizmu jest też ważna przed podjęciem pojedynku. Decyduje o przegranej i wygranej.
To pozwoliło mu pójść o krok dalej uczył się kontrolować swój oddech, ruchy i ograniczać je do zbędnego minimum alby nie marnować sił i energii. Łomoczącego w piersi serca nie dało się zbytnio kontrolować, przynajmniej nie do końca sobie z tym radził, ale uczył się je wyciszać, obniżać ciśnienie krwi i odzyskiwać spokój, tak potrzebny w walce. Spokój nie walącego mu w klacie serca wpływanie też na spokój umysłu.
Do kontroli nad ciałem z czasem dołączy naukę kontroli nad Ki. Robił to samo co Hikaru, kiedy tłumaczył mu, jak opanować BBA. Tworzył małe kulki z energii i bawił się nimi. Pozorna zabawa i nieco sympatyczniejsza forma treningu dawała mu zachętę do wytrwałych ćwiczeń chociaż niejednokrotnie dłonie spływały mu krwią.
Dzięki lepszemu rozumieniu i kontrolowaniu ciała nauczył się też rozpoznawać i rozumieć sygnały swojego Lisiego nauczyciela, tkwiącego w tatuażu. Czując ciepło bijące od znamienia było mu lżej na sercu. Lepsze zjednoczenie się z Foxem także pomogło mu w treningach. Nie będzie już paniką reagował na to co się czasem może z nim dziać, przez interwencje demona. Chociaż do końca nie rozumiał tej dziwnej więzi, która ich łączy. Zapytałby Hikaru ale z pewnością ten mu nie odpowie, tak jak nie odpowiedział na wiele postawionych przez Kuro pytań. Braska, June? Te ewentualności nie wchodziły w rachubę.
Z czasem nawet z Reiem się dogadali. Z ignorowania się przeszli do tolerancji drugiej osoby, potem do krótkich wymienianych zdań, o dziwo nie będących docinkami. To Kuro pierwszy wyciągnął dłoń do podjecie rozejmu. W rzeczywistości żaden z nich nie miał powodu do konfrontacji z drugim. To trener ich poróżnił i stworzył wrogów. Obaj też mieli wystarczająco dużo oleju w głowie, aby wiedzieć, że sparing jest najefektywniejszą formą treningu. Po za tym mieli sobie kilka rzeczy do wyjaśnienia. Kiedy przestali złośliwie i szczególnie boleśnie okładać się ciosami. to jakoś się w końcu dogadali. Mogli prowadzić w miarę wyrównane pojedynki. Reito miał dobrze opanowane różnorodne techniki, za to Kuro był znacznie wytrzymalszy. Był niczym karaluch, którego trudno zabić. Teraz z pewnością szatyn nie mógł nazwać go ofermą. To była taktyka Kuro, udawał takiego w Akademii, po co odsłaniać przeciwnikowi wszystkie karty. Lepiej, żeby miano go poniekąd za miernotę, a tu podczas pojedynku zaskoczenia – miernota ma coś do pokazania. To była tylko gra, a chłopak skrywał jeszcze wiele umiejętności i wiedzę w rękawie. Niemniej podczas ich pierwszego pojedynku w koszarach Kuro zdecydowanie się nie popisał.
Jedyną osobą, której chciał przedstawić się w jak najlepszym świetle był Hikaru. Z pewnością zaimponować nauczycielowi nie mógł. W końcu 300-letni Mistic nie jedno w swoim życiu widział. Niemniej młodzik starał się pokazać, ze potrafi, że jest coś wart. Pomijając momenty, kiedy wrzała w nim krew i się stawiał, to wykonywał polecenia i zawsze wiele w nie wkładał. Nigdy nie zrobił nic na „odczep się”, zawsze się starał dawać z siebie 100% i więcej. Szło mu to z różnym skutkiem. Zwykle gorszym niż zamierzał i planował. Liczył choćby na cień aprobaty i uznania nauczyciela ale w efekcie wychodził na głupiego mięczaka.
Po kilku miesiącach Kuro opowiedział towarzyszowi, jak dzięki statkowi Safariego wrócił na Vegetę, a tam czekało go wiezienie i proces, a w konsekwencji kara śmierci. To zdarzenie było zdecydowanie podejrzane. Młodzik święty nie był ale wykopanie go z Akademii powinno być najwyższą kara dla kadeta a nie śmierć. Opowiedział też Reiowi o śmierci brata i o tym, jaką rzeź urządzi Hikaru aby wydostać go z wiezienia. Pokrótce opowiedział też o wydarzeniach na Ziemi o Tsu, June.Jak Tsu odgryzła mu kawałek ogona, a June przybiła gwoździem do ściany za ogon.
Post 2
- Spoiler:
- Kolejne miesiące mijały im na treningach i wspólnych sparingach. Jednak były też dni, kiedy nie mogli na siebie patrzeć. Nic w tym dziwnego. Musieli tolerować się przez 24 godziny i to już od kilku miesięcy. Trudno ciągle gapić się na tą samą gębę, tym bardziej, że w komnacie nie było zbyt dużo rzeczy, na których dało się zawiesić spojrzenie.
Przyglądał się z zaciekawieniem szatynowi, kiedy trenował. Młodszy Saiyan podziwiał determinację kompana i równie silny, jak u niego samego upór. Mieli zdecydowanie inną taktykę i sposoby treningów. Rei był pewny siebie i agresywny, czego Kuro brakowało w walce. Sparingi dużo mu dały. Siłą rzeczy spychany ciągle do defensywy przez szatyna musiał zacząć nie tylko się bronić. Z początku ciągle był przypierany do muru. Rei mógł zdjąć strój obciążający a Kuro nie miał pojęcia, jak zdjąć swoje obciążenia. Udało mu się, oczywiście przez czysty przypadek. W momencie, gdy miał zarobić kolejny potężny i bolesny cios od Reia, a Kuro wiedział jakie będą skutki. Jego umysł panicznie poszukiwał kontry lub drogi ucieczki i przez przypadek w akcie desperacji wyobraził sobie, jak je zdejmuje. I nagle poczuł się lżejszy. Wyprowadzi cios. Był zaszokowany swoją prędkością, tak jak i szatyn. W efekcie Kuiro nie zdążył zmienić toru wymierzanego ciosu tak jakby chciał, a przeciwnik nie zdążył z unikiem. Skończyło się na złamanym żebrze.
Od tej pory Kuro nauczył się panować, nad obciążeniami ale musiał też potrenować bez nich. Nie tylko dalej kontynuował ćwiczenie kontroli Ki ale sam sparing stał się wartościowszy. Saiyan uczył się opanowywać swoją ukrywaną moc i mieć świadomość ile mam jej w zapasie.
W pewnych sferach było widać różnice między nimi. Naturalnie Rei był starszy i więcej umiał. Posiadał większe doświadczenie i dobrze władał różnymi technikami. Niemniej o dwa lata młodszy Kuro deptał mu po piętach, a nawet przewyższał wytrzymałością i siłą. Towarzysz zaczął morderczy trening. Zapewne poczuł się tym zdarzeniem urażony i musiał uzupełnić pewien margines. Zresztą zadziwiło go zachowanie kompana, kiedy przez przypadek odkryłem, że ten trenuje ogon w tajemnicy. Nie rozumiał czemu ale Rei był pełen dumy typowej dla ich rasy. Chłopak źle na to nie patrzył. Praca nad słabym punktem to ważna rzecz. Tylko dlaczego tak?
- Wiesz idealny wojownik chyba nie istnieje...- rzucił bezosobowo.
Wiadomo, ze należy pracować nad swoimi słabostkami, wadami, każdy je ma i zawsze będzie je miał. Jedne da sie pokonać, a z innymi się nie wygra. Nie ingerował i nie pouczał. Poglądy Reito to jego prywatna sprawa.
Brunet przypatrywał się, jak ten usiłuje przewyższyć poziom Super-Saiyana. Jego samego to nie interesowało, miał plany. Szlifował podstawy , poznanie ciała, kontrolę Ki. Teraz miał okazję zobaczyć przestrogę nauczyciela w pełnej okazałości na przykładzie szatyna. Na siłę próbował posiąść moc sprawiającą z początku trudności dla jego organizmu. Nie raz padał ledwo żywy i chłopak szybko pędził mu na pomoc. Hikaru miał rację, zbyt częste przemiany, SSJ trenowany ponad siłę może rozerwać wojownika na strzępy.„Kuro. Jak zauważyłeś nie możesz aktywować stanu blondyna kiedy tylko chcesz. Twoje ciało nie wytrzyma ani jednej przemiany w tej chwili. To musi przebiegać stopniowo, czasami raz na tydzień, czasami raz dziennie. Mimo to nawet jeśli musisz to robić częściej to kontroluj moc, przed chwilą prawie wybuchłeś. Mogłeś sam siebie wysadzić w powietrze. Jesteś głupi, że nie czułeś tego.”
To już co jakiś czas musiał przypominać kompanowi. Tutaj, ani mimo swojej wiedzy nie mógłby udzielić mu fachowej pomocy w takim momencie. Zmuszeni byliby do wyjścia i zakończenia treningu. Po tych kilku zdarzeniach Kuro utwierdził się w przekonaniu, że choć idzie nieco okrężną drogą, to zdecydowanie woli swój sposób. Skoro Rei osiągnął kolejny poziom, to i z pewnością jemu się uda. Nie ma pośpiechu. Przynajmniej miał okazję zapoznać się z wadami i zaletami nowej przemiany.
Co jakiś czas wycinali sobie różne numery, ale cóż. Bez tego zwariowali by już dawno. Kuro było trudno wytrzymać brak wielu bodźców. W komnacie nie było prawie nic, młody saiyan ciężko to znosił. Czasem nieco zazdrośnie spoglądał na Reia i jego wypchany różnymi rzeczami po brzegi plecak. On sam cały swój majątek nosi na sobie i dostał go od Hikaru. Został zabrany z Vegety bez niczego i było mu z tym źle. Bez zdjęć, bez pamiątki, zaczął zapominać twarze znajomych i cierpiał bardzo. Miał kilka takich chwil, że walczy aby nie wyjść z komnaty.
Opowieść o Grefisie bardzo go zaskoczyła. Teraz wiedział, co mniej więcej stało się wtedy na Ziemi i dlaczego Hikaru zniknął. Opowiedział Reiowi o wizjach, jakie przekazał mu mistrz o Greefie. Jak był jego uczniem i został pogryziony przez demona z M na czole i stał się zły i Mistic ledwo wygrał z nim walkę. Kuro miał o nim jak najgorsze zdanie ale faktem było, że drań jest potężny. Brunet bezpośrednich pretensji do króla nie miał. Za to żal mu było kilku spraw. Podzielił się z towarzyszem swoimi spostrzeżeniami. Bolało go, ze król otacza się elitarnymi wojownikami, że Ci elit mają lepiej. Nie chodziło mu o bogactwo. W Akademii ich dzieci za wysmarkanie nosa dostają awans. Resztą król się nie interesował.
Nie wiedzieć czemu nie wpuszczano go na wykłady w Akademii, choć pod salą zjawiał się jak wszyscy to nie mógł wejść. Dlatego nocami trenował sam poza murami Akademii. Wymykał się noc w noc i dopiero po pół roku ktoś się zorientował i wtedy wysłano po niego właśnie Reia. W tej opowieści szatyn mógł odnaleźć cenną informację. Chłopak pod nosem kamer wymykał się z Akademii, wiec musiał wiedzieć jak i kiedy i mieć rozeznanie w wielu sprawach, a do tego być sprytny i pomysłowy.
Król olewał resztę swojego ludu. W ich wiosce było biednie mieszkało dużo halfów a nawet ¼ Saiyan. Wielu z nich schroniło się przed prześladowaniami. Najgorsze było to, że niecałe 10 osób z populacji było w Akademii wliczając chłopaka i jego ojca. Reszta klepała biedę szukając doraźnych zajęć. Jeśli nie ma się predyspozycji na wojownika, to na Vegecie nie ma co robić. W końcu ilu może być handlarzy, mechaników, czy nawet pracowników spalarni śmieci? On sam był potomkiem Mukuro, buntownika sprzed 300 lat i po śmierci ojca stanie na czele wioski i będzie musiał stawać na uszach aby ludzie nie umierali z głodu.
Ojciec polował na pustynne robale i to jedzono, jak mięso poleży trochę w marynacie to jest całkiem niezłe. Tu wyjaśniła się tajemnica niewiedzy chłopaka o jedzeniu. Umiał gotować ale głownie jeden rodzaj mięsa, kasze, fasolę, czy makaron. Innych rzeczy nie znał, a przecież były importowane z Ziemi. Wreszcie poznał czym jest stworzenie nazywane „kurą”. Teraz zrozumiał żarty na swój temat. Chociaż, jego imię brzmiało jak nazwa tego zwierzęcia, to przecież miało całkiem inne znaczenie. Niemniej sytuacja gorszych kast była napięta, ludzie byli niezadowoleni, co mogło grozić kolejnym powstaniem. To był idealny moment, aby Reito mógł wcielić swoje działania w życie.
Ostatnie kilka miesięcy Kuro położył nacisk na naukę kilku nowych rzeczy. Dalej wprawiał się w zabawę nad kontrolą Ki, a dzięki możliwości zdjęcia obciążeń mógł w uczyć się panowania na BBA. Podpatrzył kilka technik swojego kompana. Zresztą wiele razy szatyn uraczył go ich skutkami. Jeden z nich przypadł mu do gustu. Nie miał się gdzie schować, aby w tajemnicy się uczyć. Musiał to zrobić otwarcie, to był potężny atak. Ku jego zdziwieniu szatyn nie miał nic przeciw. Pewnie tym sposobem potraktował to, jako formę zapłaty za usługi medyczne Kuro. Wystarczyło kilka wskazówek i młodzik zabrał się do ćwiczeń. Postępował podobnie jak podczas nauki BBA z Hikaru. Wystrzeliwał coraz silniejsze pociski. Wydawało się, że będzie łatwiej strzelać z obu rąk i znowu się pomylił. Siła odrzutu nie była łatwa do opanowania. W swoim tempie opanował postawę i przywykł do efektów techniki. Ćwiczył też panowanie nad jej torem lotu. Pierwszy raz w życiu wyzwalał taką ilość Ki. Nie zawsze mu wychodziło ale pamiętał uwagę nauczyciela"Big Bang Attack wymaga koncentracji myśli, by skoncentrować odpowiednią ilość energii w dłoni. To nie jest trudne. Po prostu wystrzel Ki z dłoni tak jakbyś używał zwykłego pocisku. W końcu napełnisz go energią zdolną wyrządzić całkiem spore szkody na przeciwniku. Jeśli nie potrafisz utrzymać w dłoni takiej dawki energii to wystrzel ją od razu. Strzelaj tak długo aż Ci nie wyjdzie. Próbuj.”
Toteż powoli i systematycznie zyskiwał kontrolę nad technikę, a właściwie nad własną Ki. Wcześniejsze treningi mu pomogły. Nawet lepiej, że ćwiczył ją tutaj, zapewne Ziemia nie wytrzymała by tego i Hikaru też byłby wykończony.
Podejrzał jeszcze inną technikę u towarzysza, to była ta medytacja. Tutaj także potrzebował jego wyjaśnień. Mniej więcej załapał o co chodzi. Trening psychiki stał się jego priorytetem na najbliższe miesiące. Z początku nawet trudno było mu się wyłączyć i wyciszyć. I tutaj pomógł mu wcześniejszy trening panowania nad ciałem. Ten trening szedł mu najgorzej. Pamiętał jak mu Hikaru złamał nos za brak koncentracji. O dziwo stęsknił się za nim. Oficjalnie opierał mu się ile mógł ale kiedy sprowadzony na Ziemię, po uratowaniu go od egzekucji spał obok Misticka zwinięty w kłębek niczym dziecko. Jego ciało mówiło „ufam Ci”. Pyskował ale się starał i widać było, że coś trafia do tej upartej główki. Miał swoje zdanie i nie bał się go wypowiedzieć, to ważne, umiał słuchać i wyciągać wnioski. Niemniej nauka medytacji szła mu upornie. Skupiał i wyciszał się na krótko. Ale się nie poddawał. Z czasem było lepiej i lepiej. Po części odnalazł wewnętrzny spokój. Pomogło mu to racjonalniej myśleć. Nawet zmniejszyło się natężanie koszmarów, niestety nieznacznie. Za to zmniejszyły się uczucia paniki, chaosu, wszechogarniającego bólu i rozpaczy tuz po przebudzeniu. Już tak nie krzyczał. Koszmary były łatwiejsze do zniesienia. Nigdy ich nie uda mu się wyeliminować ale trenując jeszcze zapewne uda mu się je jakoś jeszcze bardziej złagodzić. Do tego efektu dochodził długimi miesiącami. Musiał przeorganizować plan dnia na oba rodzaje treningu – mentalny i fizyczny. Nie mógł zaniedbać ani jednego, ani drugiego. Musiał rozsądnie dobierać proporcje i czas treningu. Po treningu fizycznym, czy sparingu nie było mowy, żeby się skupił, tak jak po posiłku.
Do tego organizmowi chyba dawało się we znaki przebywanie ciągle w formie SSJ wraz z nieustannym trenowaniem ciężkimi warunkami. Musiał dać sobie kilka solidniejszych przerw ale wyszedł na prostą. Szkoda, że nie było tu książek. Fakt, że to nie czytelnia ale coś do małej przerwy by się przydało.
Zachęcony wynikami postanowił jeszcze spróbować nauczyć się innej techniki. Techniki porozumiewania się w myślach. Podstawą tej techniki, jaką była bez wątpienia medytacja opanował. No może nie w najwyższym stopniu ale w dobrym średnim. Jedynym obiektem, na którym mógł ćwiczyć tą technikę był Reito niestety. Niestety dlatego, że tym sposobem przerywał mu jego trening. Wyczuwanie Ki miał dobrze opanowane, a tutaj to też ważne. Skupiał się na Ki Reia, przymykał oczy i widział jego ruchy, jakby obraz w głowie. Próbował przywołać wspomnienie tego uczucia połączenia umysłów. Miał je okazję dobrze poznać, kiedy był Ozaru i Hikaru pomagał mu się opamiętać. Kuro czuł, że nauczyciel był wtedy zanim, chociaż fizycznie go nie było. Nie przypuszczał, że to będzie takie trudne. Musiał się bardzo koncentrować. Myślał tylko o wiadomości i utrzymywał w umyśle obraz Reito. Już nauka ataków energetycznych była od tego łatwiejsza. Próby skontaktowania się mentalnie z kompanem były mozolne ale powoli coś drgało. Pewnie z początku nawet Reito nie wiedział, co się dzieje, tylko przerywał nagle ćwiczenia tknięty dziwnym uczuciem. To był najżmudniejszy i bez wątpienia najtrudniejszy trening jaki odbył do tej pory. Godzinami próbował w kółko. Z czasem zrozumiał, że im bardziej jest podenerwowany i spięty niepowodzeniami, tym gorzej mu idzie. Odzyskiwał wewnętrzny spokój i próbował dalej. Był uparty i ćwiczył wytrwale ciesząc się z najmniejszego kroku w przód. Kiedy wreszcie mu się udało, szatyn omal go nie udusił za takie tajemnicze zabawy z jego głową. Jednak to była przydatna technika pozwalająca na możliwości porozumiewania się bez scoutera i bez podsłuchów.
Podczas pobyto w TC działo się z nim coś dziwnego, a właściwie z jego włosami. Od pojawienia się Braski oczy Kuro po transformacji w SSJ zmieniały kolor na srebrny po kilku tygodniach ćwiczeń nad tą transformacją także i jego włosy stawały się srebrne. Jednak nieregularnie. Raz było złote, tak jak być powinno, a po następnej przemiany srebrne. Albo też srebrny kolor nie pojawia się przez kilak tygodni. Dopiero szatyn zwrócił młodzikowi uwagę na ten dziwny fakt. Niestety Kuro nie miał pojęcia dlaczego tak się dzieje. Może to jakaś inna odmiana przemiany SSJ. Pewnie Hikaru będzie wiedział.
- GośćGość
Re: Przemiany Kuro
Nie Maj 12, 2013 11:57 pm
Wiesz coo... jak mogłeś mi to zrobić i takiego tasiemca wkleić... xd
Akcept.
Akcept.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Pon Maj 13, 2013 5:54 am
Jak pisałem wyżej-akcept.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Pon Maj 13, 2013 10:22 am
Akcept
Re: Przemiany Kuro
Sro Lis 13, 2013 9:53 pm
SSJ 2
- Spoiler:
- W powietrzu było aż gęsto od energii. Kuro zaczęły ogarniać obawy. Jeśli ta fala wymknie się spod kontroli to o ile nie zginie, to z pewnością wszystko w zasięgu pola walki zostanie zrównanie z Ziemią. Taki efekt miała jego przegrana. Starał się jak mógł i wydzielał z siebie coraz więcej Ki. Ten pojedynek zabrnął już za daleko. Musiał z siebie wydusić więcej, tylko nie wiedział jak. Gdyby jego przeciwnikiem nie był mistick. Sparing z mentorem fajna rzecz ale to była walka jak najbardziej na serio. Kuro nawet nie miał odwagi porządnie go zaatakować. Różnie miedzy nimi bywało. Młody Saiyan pyskował doświadczonemu wojownikowi już przy pierwszym spotkaniu i dopiero z czasem nauczył się, że nie miał racji. Kuro był jak młode źrebię, wierzgające i nie pozwalające się nawet dotknąć. Stary Mistik znalazł w sobie jeszcze siły oraz zapas chęci aby okiełznać chłopaka i nauczyć życia. Życia innego niż na Vegecie. Przygotowywał Kuro na większe wyzwania i chociaż ten nadal upierał się to nauki trafiały do niego i chłopak powoli rozumiał swoje błędy. Hikaru wspierał go, kiedy młodzik walczył z Ozaru, nigdy go nie zostawił.
Kuro wspomniał ich pierwsze spotkanie i pierwszą noc na ziemi, kiedy nim zasnął wykłócał się z Hikaru. Przypomniał sobie jak od początku swoją potęgą mentor go przerażał, jak pyskował ale jednocześnie trząsł się ze strachu przed nim. Przerażało go doświadczenie, pewność siebie, moc i te oczy, które czytały w jego duszy. Te oczy, które upadabniały Hikaru do mordercy Shiro, do Zaurusa. A teraz musi z nim walczyć i nie ma sił się postawić, przestał się nawet bronić. Był bierny, a nie powinien. Liczy na niego April, mieszkańcy wioski i Hikaru. Wiedział, że za ciemnymi okularami te oczy znowu czytają w jego małpiej duszyczce. Czuł, że nie może go zawieść ale przede wszystkim nie może zawieźć siebie.
Dopiero teraz wszystko stało się jasne. Nie „pokona” Hikaru jeśli nie pokona siebie, swojej niepewności. Nie mógł się nawet zdecydować czy kocha April, mimo iż podświadomie czuł, że jest kobietą jego życia. To była w tej chwili walka jego życia i walczył nie z Hikaru, a ze sobą. Jego przeciwnikami była nie tylko niepewność, ale lęk i strach nie przed przyszłością, czy nieznanym ale przed Zaurusem. Zganił sam siebie, za to że boi się kupy mięśni, kości i innego tałatajstwa. Nie chciał go zabić, ale chciał go znaleźć i pokonać. Zostawić przy życiu ale z takim nastawieniem lepiej żeby nawet nie podejmował walki. Pyskował i stawiał się wielu żołnierzom nim sięgał ponad stół, a teraz był beznadziejny. Wręcz żałosny. Z takim nastawieniem chciał chronić wioskę i April? Kiedy to sobie uświadomił zrobiło mu się jakoś lżej, tak jakby część trosk odeszła, coś pękło i narodził się na nowo. W jednej chwili odzyskał swoją pewność siebie, zniszczoną przez śmierć brata, swój małpi pazur. Moc eksplodowała, a wokół niego pojawiły się już regularne srebrne iskry. Poczuł siłę, a z nią pewność siebie. Kipiał energią, która już od wczoraj próbowała się z niego wydostać. Moc chłopaka rosła, mięśnie powiększyły się, a srebrzyste włosy nieznacznie wydłużyły.
Musi pokonać siebie i nie było innej opcji, nie ma miejsca na niepewność, ani na strach. Musi wygrać i wygra. Spojrzenie Kuro zmieniło się, teraz było lodowate. Hikaru nie był już mentorem, teraz by rywalem w pojedynku, rywalem na drodze do pokonania Zaurusa i pomszczenia brata. Stal się jednym z rywali, których Saiyan będzie musiał pokonać aby bronić to co kocha. Nadal nie lubił wałczyć, ale to nie miało znaczenia, nie pozwoli aby los okładał go pięściami, odda mu i to z nawiązką!
Przybrawszy na sile młodzik włożył w atak jeszcze więcej energii.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Sro Lis 13, 2013 10:15 pm
Dziesięć akceptów XD
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Sro Lis 13, 2013 10:23 pm
11 ode mnie
- GośćGość
Re: Przemiany Kuro
Czw Lis 14, 2013 8:22 pm
Jak dla mnie to za mało... potrafisz więcej. Więcej piszesz w zwykłym poście.
Re: Przemiany Kuro
Nie Lut 07, 2016 3:02 pm
Kurzy psychopata made on SSJ3?
Wszyscy, co czytali wiedzą, jak wiele niuansów i przygotowań opisywałem w poprzednich postach. Jeśli się nie zgodzicie, to pozwólcie chociaż na jednorazową przemianę na potrzeby eventu.
- Przemiana SSJ 3:
- - O szlag!
Tylko tyle zdążył powiedzieć, nim dopadła go technika Zella. Walka na tym poziomie zdecydowanie przerastała młodego Saiyana i nawet maga potężny dziadek był w kropce. Dopiero co kilkanaście dni temu walczyli z potężnym Majinem, też na fasolkach, też we dwoje i identycznie April była daleko od niego. Bogowie chyba robią sobie jaja z jego życia .....Los mu każe non stop igrać ze śmiercią. Nie miał szans z Majinem, no może walcząc razem z dziadkiem miał ale Zell? Sprawdzony sposób pokonania Majina ni cholery nie zadziałał na królu. To mogłoby się akurat powtórzyć, ale nieeee Setny raz przeszło mu przez myśl, że to nie ta liga. Pożałował oddania tej połówki senzu Dragotowi, cholernie by się teraz przydała. Trzymał jedną sztukę w zaciśniętej pięści, aż nastąpi ten moment i będzie potrzebne. Przedłuży o kilka chwil swoje życie i może uprzykrzy je Zellowi. Może. Próbował wyrwać się z techniki ale nie dawał rady. Król podszedł najpierw do niego i zadał kilak ciosów. Nie specjalnie zrobiło to na Kuro wrażenie, własny ból nigdy go nie irytował. Siła ciosu SSJ3 powinna wywrzeć na nim wrażenie. Oczywiście, że bolało, kurewsko bolało ale no sam nie był pewien. Spodziewał się czegoś silniejszego. W oczach Zella, dało się zaobserwować, że nie tymi kilkoma ciosami osiągnął tego co zamierzał. Za to delektował się miną młodego saiyana wyjawiając mu pewną drobną tajemnicę. Kuro był w takim szoku, że nawet nie zareagować na kilka kolejnych ciosów. Padła i potoczył się gdzieś w kąt pokoju, pomiędzy martwe ciała.
Nie mogłem pozwolić, żeby April tak skończyła. To była moja pierwsza myśl. Wszystko mnie bolało, zgubiłem gdzieś swój kij. Miałem jedną sensu i musiałem ją wykorzystać. Cholera aż trudno mi się oddycha. Zbierz się chłopie do kupy i odpłać się temu draniowi, stań mu ością w gardle. Po kolei, najpierw April. Przeklęty Daichi pracuje dla Zella. Nie wiele teraz mogę jej pomóc i to mnie jeszcze bardziej wkurzaj. Czuję, że się szarpią miedzy sobą. Leżąc i kuląc się z bólu ręka wygenerowałem ze swoich sporych zapasów Ki energetycznego srebrzystego wilka i posłałem do niej. Nie da jej to nic konkretnego ale chociaż będzie wiedziała, że zrobię wszystko aby ją odnaleźć i uratować. Zapłacisz mi Zell za wszystko, zapłacisz to z nawiązką. Szeptałem do siebie starając się podźwignąć i oprzeć o ścianę. Dobrze, że uwaga króla skierowała się w stronę Hikaru. Zapomniałeś o mnie bydlaku, jeszcze Ci nadepnę na odcisk. Grozisz moim bliskim, wybijasz mi rodzinę. Jak boli, cholera jasna. Oparłem się plecami o ścianę głośno oddychając i wycelowałem otwartą dłoń w króla. Czekałem na tą chwilę i chciałem zasmakować zemsty. Kiedy on wystrzelił w stronę mojego mentora, ja wystrzeliłem w niego. Włożyłem w atak tyle Ki ile się dało i sprawiło mi to cholerną radość. Ta zdziwienie na twarzy Zella, tuż przed uderzeniem. Jestem żywotny, jak karaluch. Reito, kiedyś tak zakpił ze mnie, kiedy podczas naszej pierwszej potyczki w koszarach dowalał mi raz za razem. Hehe coś w tym jest. Śmierć towarzyszyła mi już dziesiąt razy. Oddałem resztkę swojej Ki do Genki Damy. Przez chwilę aż mi się zamgliło przed oczami. Chyba siła zemsty trzyma mnie tak przy życiu, zemsty za śmierć brata. Słowa tego kutafona brzmiały mi w głowie. Heh, Raziel byłby ze mnie dumny słysząc, jak co chwilę puszczam wiązankę. Czemu w takiej chwili, takie durne myśli przychodzą do głowy? Zjadłem fasolkę, skończyła mi się Ki, nie mogę już tego odwlekać. Wstałem w pełni sił i żądzy zemsty, znowu byłem bliski śmierci i uniknąłem jej. Czułem jak przepełnia mnie moc, miałem wrażenie, ze na mojej twarzy zakwitł uśmiech psychopaty. Żadnej litości. Zapłacisz mi Zell. Szedłem bawiąc się swoją Ki i modulując tak, aby wokół mojej głowy pojawiła się głowa i pysk wilka. Dzięki treningowi Ataku Smoka nauczyłem się formować swoją Ki w różne kształty. Błyskawice strzelały wokół mojej aury.
- Tyle Cię szukałem, byłem gotów na wszystko aby znaleźć mordercę mojego brata. Byłem gotów na największe upokorzenia i poniżenia. Nigdy, by mi przez myśl nie przeszło, żeby spojrzeć na pałac, że Ty tam byłeś Panie.
Słowo „Panie” wypowiedział z pogardą. Przez lata złość się we mnie wypaliła, a April wyciszała we mnie tego wojownika, którym zawsze bałem się być.
- Dobrze, że April tu nie ma, nie będzie patrzeć na to, co z Tobą zrobię i jaką mi to sprawi przyjemność.
Przypomniałem są sobie tą złość i nienawiść, kiedy po raz pierwszy patrzyłem w białe oczy Hikaru, kiedy wziąłem go za jednego z morderców mojego brata. Wtedy, kiedy w szale osiągnąłem swój pierwszy poziom SSJ. Wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Złoto i srebro, bliźniaki. Zell zapewne przypuszczał, że śmierć jednego z nas spowoduje, że przepowiednia się nie uaktywni. A jednak, to znaczyło, że się pomylił. Wybuchnąłem śmiechem.
- Królu mój – powiedziałem chichocząc. Coś mi się zdaje, że złoto żyje i chyba wiem, kto to. Kolejna dusza, która wymknęła Ci się z rąk. Za nią też mi zapłacisz, za jego krzywdę.
Czułem jak moc mnie przepełnia, jak gniew, pewność siebie i zemsta wypełniają mnie tworząc dziwną harmonię. Zabawiał się moją rodziną, ojcem, April i biednym Hazardem, którego poczucie winy miażdży od środka. Zabawiał się mną stawiając mi śmierć na drodze ale przeżyłem i byłem silniejszy za każdym kolejnym razem. Widziałem tylko króla jak siedzi i czułem jak moc sama przychodzi do mnie i mnie wypełnia. Gromiłem go wzrokiem moich zimnych srebrnych oczu. Wyzwoliłem swoją aurę, nie tłamsiłem jej już, nie więziłem. O tak, jakie fantastyczne uczucie. Ta moc, ta niesamowita moc. Mężczyzna malał w moich oczach, nie jako przeciwnik ale jako król, jako przywódca, którego od dziecka uczono mnie szanować. Srebrna błyskawica przecięła nieba. Pochodziła z mojej aury, a ja stałem większy, silniejszy i potężniejszy. Nie wiem czy coś się stało z moim ciałem, czułem tylko moc, znacznie większą niż wcześniej, ona we mnie była cały czas tylko drzemała.
- Zapłacisz mi za wszystkich mieszkańców tej planety, za to jak przez lata musiałem patrzeć jak cierpią. Za Halfów i za Saiyan, którzy w ciebie wierzyli. Zapłacisz mi za brata, za zniszczoną rodzinę i wiesz co. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam mnie stworzyłeś. Zobaczymy, kto teraz będzie kwiczał, jak dziecko.
Tajemnica wzrostu siły Saiyan. Zapomniałem już o Hiakru i jego Genki interesował mnie tylko Zell. Nie będę, go lekceważył, jest technicznie sprawniejszy ode mnie ale wilk zwęszył trop i zawył zwołując sforę na polowanie. Ruszyłem do ataku i starliśmy się w walce.
Wszyscy, co czytali wiedzą, jak wiele niuansów i przygotowań opisywałem w poprzednich postach. Jeśli się nie zgodzicie, to pozwólcie chociaż na jednorazową przemianę na potrzeby eventu.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Nie Lut 07, 2016 3:54 pm
Ja się zgadzam oczywiście na to byś opanował poziom... blond metala czy raczej srebrnego. Pod warunkiem, że zobaczę jego wizualizację jak tylko znajdziesz chwilę na rysowanie
AKCEPTEN.
AKCEPTEN.
- AlEsper Mod
- Liczba postów : 1541
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(2250/2250)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Nie Lut 07, 2016 6:41 pm
SSJ3 osiąga się morderczym treningiem nie impulsem. Ja się pod tym nie podpiszę, ponieważ w tej chwili według mnie nie spełnia fabularnego wymogu. Jest, to jedynie moja indywidualna opinia.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Pon Lut 08, 2016 4:19 pm
W fabule SSJ3 wbijało się ciężkimi treningami - Goku sam tak mówił. Z drugiej jednak strony Gotenks potrzebował chwili by wbić z SSJ2 SSJ3, nawet jeśli mieli cały tydzień by siedzieć w Komnacie.
Jak dla mnie...
Ja dam akcept na SSJ3 w tej walce, bo wiem, że Kuro parokrotnie wspominał o przygotowań pod tę przemianę w innych treningach. Potem ile zechce może sobie trenować wbijanie tego poziomu - wiemy, że pisze sumiennie i to zrobi, dlatego z czystym sercem daję teraz akcept.
Nie mam przeciwwskazań na SSJ3 w tej walce. Co do potem, to najwyżej będzie szlifował ową przemianę na kolejne akcepty. Mi wystarczy jeszcze jedno podejście, nawet jeden trening temu poświęcony, gdy już będzie miał spokój z pracą, w domu i ogólnie gdy czas będzie sprzyjał, a nie jak teraz, przez event, wszystko możliwie na jak najszybciej.
Akcept
Jak dla mnie...
Ja dam akcept na SSJ3 w tej walce, bo wiem, że Kuro parokrotnie wspominał o przygotowań pod tę przemianę w innych treningach. Potem ile zechce może sobie trenować wbijanie tego poziomu - wiemy, że pisze sumiennie i to zrobi, dlatego z czystym sercem daję teraz akcept.
Nie mam przeciwwskazań na SSJ3 w tej walce. Co do potem, to najwyżej będzie szlifował ową przemianę na kolejne akcepty. Mi wystarczy jeszcze jedno podejście, nawet jeden trening temu poświęcony, gdy już będzie miał spokój z pracą, w domu i ogólnie gdy czas będzie sprzyjał, a nie jak teraz, przez event, wszystko możliwie na jak najszybciej.
Akcept
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Przemiany Kuro
Pią Lut 12, 2016 7:54 pm
No dobra Kuro. Dostaniesz tymczasowego akcepta na tą walkę jednak są pewne warunki. Twój SSJ3 potrwa tylko turę. Lecz po ciekawym opisie swojego posta będziesz miał przyznaną kolejną turę. Maksymalnie jednak będziesz mógł utrzymać przemianę przez 2 tury. Kolejną rzeczą jest to, że stracisz sporo Ki i po dezaktywacji zostaniesz praktycznie z niczym. Żeby zdobyć ostatecznie tą przemianę będziesz musiał wykonać 6 sesji treningowych.
Wszyscy admini wyrazili zgodę na to.
Wszyscy admini wyrazili zgodę na to.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach