Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Pole Bitwy

Nie Lut 09, 2014 8:53 pm
First topic message reminder :

Time Skip - Fragmenty ujęte w spoilerze można pominąć, bo mają mniejsze znaczenie dla TSa (chociaż zawierają też szczątkowe opisy nauki technik).

CHWILA OBECNA
Chwila obecna, czyli zakończenie okresu 2 lat.:

TRENING U MISTRZA
Z początku wydawało się, że będzie to tylko przebieżka dzięki temu, że już wcześniej zdobył dużą siłę, ale szybko się okazało, że się bardzo myli. Już na samym początku pokazał nową technikę, ale mistrz być może nie był zadowolony z tego, że Misaki się postawiła i zdecydowała na trenowanie wraz z Rikimaru i musiał szybko do tego przywyknąć, ponieważ dziewczynie zależało na rozwinięciu swoich umiejętności, a obrażony mistrz był jej w niesmak. Dlatego zdecydowała się na trening w stroju królika, który mistrz dał jej gdzieś na początku. Do tego czasu to była orka, bo sporo ćwiczeń wykraczało poza jego możliwości. Trening z Cheprim jeszcze był w miarę łatwy, bo się nie przejmował tak ośmieszeniem siebie akrobacjami na linie, ale później coraz cięższa skorupa utrudniała życie. Na sam początek dostał taką, która sięgała niemal ziemi i ograniczała jego ruchy, a do tego ważyła dobre 400 kg, a więc już ona sama sprawiła, że ważył 5 razy więcej, ale do tego jeszcze obciążniki na nogi o wadze łącznej 50 kg i na ręce o wadze kolejnych 50kg i ważył ponad sześciokrotnie więcej. To był pryszcz do tego, co dostał po dwóch tygodniach, gdy jeszcze nie przywykł do poprzednich ciężarów. Dostał chyba skorupę po żółwiu słoniowym, bo miała aż 2,5 metra długości i ważyła dobre 800 kg. To było dopiero wyzwanie, a obciążniki po 80 kg na nogach i rękach sprawiły, że miał na sobie 960 kg, czyli już 12 krotną wagę samego siebie. Mistrz chyba chciał go wykończyć, bo nie wiele mógł zrobić, a ledwo odrywał się od ziemi. A musiał latać, żeby w ogóle się poruszać, bo skorupa była dłuższa niż on sam. W końcu po miesiącu Misaki wzięła skorupę o wadze 10 kg oraz obciążniki i dołączyła się do treningu. W końcu Rikimaru mógł wziąć mniejszy ciężar, żeby mógł się ruszać. Odtąd przez kolejne miesiące stopniował wagę obciążeń. Podobnie zresztą jak Misaki, która stała się jego sparingpartnerem. Zawsze jednak dobierał ciężar tak, żeby być od niej wolniejszym, a więc brał na swoje barki więcej niż potrzebował, ale efekty treningu było widać dużo szybciej, aż pewnego wieczora mistrz wyszedł przed domek i zaczął rozgrzewkę, która trwała trochę długo, ale dwójka jego uczniów przypatrywała się w napięciu, bo jeszcze nie mieli okazji widzieć więcej niż to jak im pokazywał jak wykonać pewne ćwiczenie.
Rozgrzewka jednak nic nie dała, ale po czterech miesiącach w końcu ruszyli gdzieś w drogę. Prawie całą trasę przebiegli, a było to kilkadziesiąt kilometrów i znaleźli się na drugim końcu wyspy. Tam znajdowała się wioska, gdzie czasem Rikimaru lub Misaki biegli po zakupy, ale tym razem mistrz wybrał trasę trudniejszą, bo przez pagórki, las i większą górę. Szybko wyjaśnił się powód aktywności mistrza. Po krótkiej rozmowie z burmistrzem pobiegli na plażę. Już wcześniej widział na morzu coś wielkiego i białego, ale nie był pewien czy dobrze widzi, bo na tej długości geograficznej lodowce to rzadkość, a co dopiero góra lodowa, która płynęła wprost na miasteczko. Mogła zniszczyć nadbrzeżne budynki, a odłamki nawet te oddalone od brzegu. Czyżby mistrz kazał im załatwić ten problem? Nie tym razem, bo sam ściągnął swoją koszulę i rzucił ją na bok, rozstawił nogi i napiął mięśnie. Genialny Żółw dosłownie w sekundę w oczach im się rozrósł do sporych rozmiarów, a jego moc była niesamowicie duża, ale nie wyglądał, żeby to sprawiało mu duży wysiłek. To ta sama moc, którą poczuł wtedy, gdy… musiał się rozprawiać z tamtymi dwoma knypkami, co go zdenerwowali podczas jego lotu na wyspę. Pokazał to również tuż po przylocie na tą wyspę. Tym razem widział to na własne oczy, ale to było jeszcze nic. Rozłożył ręce unosząc prawą pionowo do góry, a lewą w dół:
- Ka… - Zaczął wymawiać przeciągając literę a bardzo długo i ręce powoli obracał zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
- Me… - Zaczynając drugą sylabę miał ręce równolegle do podłoża, a jego Ki rosła… a przeciągając literę zaczął je zginać.
- Ha… - Teraz ręce miał blisko siebie i przyciągnął je do ciała. Wyglądało to tak jakby zgniatał niewidzialną kulę, ale przy przeciąganiu po raz kolejny a pojawiło się światło, a jego ki była przeogromna. Niesamowicie duża energia skoncentrowana w rękach.
- Me… - Między dłońmi pojawiła się cała skumulowana wcześniej w rękach energia. Teraz Genialny Żółw dzierżył w dłoniach najpotężniejszą siłę, jaką widział Rikimaru i poczuł strach, że istnieje tak mocna technika. Jeżeli da się zwiększyć jej moc jeszcze bardziej to mógłby zniszczyć nią nawet planetę.
- Haaaaa. – Następnie z rąk mistrza wystrzeliła potężna fala, która pomknęła tuż nad wodą, ale zmierzała w dół rozdzielając wodę i uderzyła w sam środek góry wbijając się w nią. Tyle skumulowanej energii mogło bez problemu zniszczyć cały lodowiec ziemi. Oślepiające światło o niebieskawej barwie i sama fala otoczona niebieską łuną. Bardzo czysta energia ki użytkownika. Tylko Genialny Żółw mógł panować nad czymś tak niesamowitym. Głośny huk i potężna eksplozja rozległy się z kierunku góry lodowej, a następnie fala uderzeniowa dmuchnęła piachem i drobinkami lodu. Musiał się odwrócić, bo pył leciał mu wprost do oczu. Po sekundzie do wybrzeża dotarła zimna mgła, która oszroniła cały piasek oraz wszystkich znajdujących się na plaży. Mięśnie mistrza zmalały do normalnych rozmiarów, a jego moc znów się zmniejszyła. Po górze lodowej nie było już widać śladu, a ludzie zaczęli wiwatować i po chwili podeszły do mistrza kobiety z kwiatami oraz wysoki i barczysty mężczyzna ze skrzynią. Zapas najlepszych ryb na dwa tygodnie, a kwiaty… ozdobią salon. W trakcie jak mistrz przyjmował gratulację i wdzięczył się do dziewczyn to Rikimaru odszedł nieco na bok i wyszukał wzrokiem resztek lodowca. Napiął mięśnie zwiększając swoją energię i zaczął wykonywać podobne jak Genialny Żółw ruchy. Jeszcze podczas kręcenia rękami pojawiła się energia na jego dłoniach, a składając je doprowadził do eksplozji wywołując panikę wśród ludzi, gdzie część z nich uciekła, a niektórzy zaczęli na niego kląć. Wtedy mistrz wyłonił się z tłumu i zaczął iść w kierunku Rikimaru i Misaki.
- No to my już będziemy wracać, żeby nas noc nie zastała.
Uczniowie przytaknęli głowami, a nim wyruszali kazał Rikimaru zabrać skrzynię, a Misaki kwiaty i ruszyli biegiem tą samą trasą, co wcześniej, przez pagórki, wzgórza, lasy do domku. W trakcie powrotu mistrz udzielił im radę, a dokładniej Rikimaru, który próbował wykonać Kamehame.
- To jest Kamehame. Ja uczyłem się jej 30 lat. To jest bardzo trudna technika i trzeba wiele praktyki. Musisz skupiać energię stopniowo w rękach i ją mocno trzymać. Dopiero jak złożysz ręce to zostawiasz miejsce na to, żeby tą energię skumulować na zewnątrz. To jest bardzo duża siła.
- Więc muszę ją ściskać rękami, aż uzbieram tyle mocy ile mi będzie potrzebne?
- Dokładnie tak. Wtedy prostujesz szybko ręce.
- Wypycham energię przed siebie, a fala robi swoje.
- Czy to tak wygląda? KaMeHaMeHaaaaaa!!! – Zawołała ich Misaki, która była przed nimi, ale przystanęła i gdy się odwrócili ujrzeli jak wykonuje te wszystkie ruchy, ściąga energię z całego ciała, układa dłonie jakby trzymała tam szklaną kulę, a potem pojawiła się różowa kula energii i wyprostowała ręce wprost przed siebie, czyli w ich kierunku, a promień pomknął prosto na nich. Ledwo zdążyli odskoczyć, a fala zderzyła się ze skałą, zostawiając jedynie jej odłamki. Niebieskowłosy oraz Genialny Żółw stali tam jak wryci z szeroko otwartymi ustami. Już wcześniej dziewczyna bez problemy opanowała Kienzana, a teraz poradziła sobie z tą techniką w ciągu chwili, gdzie Rikimaru jedynie poparzył sobie ręce. Kso! To jest chore!
Nie mógł nic na to poradzić. Zacisnął jedynie ręce mocno na skrzyni i ruszył pędem przed siebie, a Genialny Żółw rzucił się na dziewczynę i zaczął ją mocno ściskać i tulić gratulując jej. Niebieskowłosy dotarł przed domek i położył skrzynię w kuchni, wybiegł na plażę i zaczął trening. Najpierw wszystkie wysiłki kierował na stabilnym kumulowania ki, ponieważ z tym miał ciągle problemy, w czym mogła mu przeszkadzać jego prawa, stalowa ręka.
- Musisz popracować nad swoją aurą. Marnujesz bardzo dużo sił witalnych, a nie wzmacniasz całego ciała. Fale wody wydają się być podobne, prawda? – Powiedział tajemniczo mistrz podchodząc do niego. Rikimaru zauważył na jego głowie dwa wielkie guzy i domyślił się, że mistrz tulił się nie tam gdzie trzeba. Spoglądał bardzo długo na fale wody i zauważył, że faktycznie jest tu pewna powtarzalność. – Natura jest najlepszym nauczycielem. Zauważyłem podczas treningu na lince, że jesteś czymś zaniepokojony. Musisz pokonać swoją niepewność, a będziesz silniejszy.
 Był zdziwiony tym, jak wiele mu mistrz poradził w ostatnim czasie, chociaż nie wygadał się zbyt wiele, ale trafił wszystkim w samo sedno. Miał zapytać, czym powinien się zająć najpierw, ale mistrz kontynuował.
- Nie jesteś jeszcze gotowy na wielką moc, ale jesteś gotowy na pewną technikę. Jest na ziemi pewien demon. To jest technika, którą będziesz mógł go zatrzymać, ale… TO JEST OSTATECZNA TECHNIKA. Może Cię zabić. Widzę, że jesteś gotowy na wszystko, dlatego jestem skłonny Ci o niej powiedzieć.
Wtedy Genialny Żółw wyjaśnił mu podstawy Mafuby i pokazał pozycje jaką musi przyjąć, czyli wystawić obie ręce do przodu, a następnie wytłumaczył, że musi moc w swoich rękach upodobnić do aury demona. Jeżeli będzie walczyć przeciwko takiemu to musi poświęcić sporo czasu do wczucia się w naturę swojego przeciwnika i dzięki temu będzie mógł użyć techniki, która go całkowicie zablokuje. Żeby była skuteczna to musi mieć przy sobie metalowe naczynie, które można szczelnie zamknąć. Mogłaby to być nawet butelka wina, ale korek musiałby być dobry, żeby było wszystko szczelne. Przeciwnik będzie skazany na wieczne przebywanie w takim opakowaniu o ile nie jest zbyt potężny. Im mocniejszy potwór tym mocniejszy pojemnik jest potrzebny. Genialny Żółw powiedział mu, że najlepszy byłby stworzony z energii, ale takie rzeczy potrafią tworzyć tylko demony, a przecież żaden nie zrobi sobie trumny. Najważniejsza informacja to, że może zginąć podczas używania tej techniki. Mistrz też z tego tytułu nie może mu techniki pokazać, ale zrobił, co innego. Przykładając rękę do jego czoła przekazał mu telepatycznie wizję swojego mistrza. Odtąd Rikimaru już wiedział jak to wykonać w przyszłości w trudnej sytuacji zagrażającej ludzkości. Nie wiedział jeszcze, że przyjdzie mu ją wykonać już niedługo, ale nie będzie nią bronić ludzi, a mieszkańców innej planety...
Kolejne tygodnie przeznaczył na trening fali uderzeniowej, a najdłużej pracował nad własną mocą i w końcu udało mu się osiągnąć jakąś uśrednioną moc, a dzięki ustabilizowaniu tego był w stanie idealnie prowadzić KI przez ciało do stworzenia kuli między rękami, a później odpowiednim utrzymaniu takiej mocy, a na końcu wystrzeleniu jej przed siebie. Z początku woda pochłaniała jego fale, a po miesiącu jego Kamehame potrafiła przecinać wodę na pół podobnie jak ta w wykonaniu mistrza, gdy niszczył lodowiec. Tak minął rok odkąd pozostawał pod okiem mistrza i nadszedł czas na chwilę przerwy od treningów, o czym poinformował mistrza, który zgodził się ze spokojem. Misaki postanowiła zostać i dalej trenować, ponieważ nie ciągnęło jej tak bardzo do cywilizacji.
 
CHWILA PRZERWY
Odpoczynek, czyli sprawy najmniej istotne:
 
KIM JESTEM?
Kim jestem, pojedynczy epizod wyjaśniający rozległą bliznę.:
 
PODRÓŻ
Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. Przez tydzień leżał nieprzytomny w łóżku, mocno przywiązany, a obok niego cały czas czuwał Roshan gotów go zabić. Po przebudzeniu w ogóle się nie odzywał ani na nikogo nie patrzył. Wyczuwał obecność Alex, która zajmowała się jego raną na twarzy. Pewnego dnia wojownik wioski przemówił:
- Zerwałeś połączenie, ale musisz odejść.
Tą decyzję już sam podjął drugiego dnia, ale teraz już się w tym przekonaniu potwierdził. W końcu odwiązano pęta, ale odleciał z wioski i żył przez tydzień w górach do czasu aż wyczuł coś złego i potężnego, co mogło zmącić spokój.
Poszedł porozmawiać z Roshanem, który stwierdził, że to się zbliża w kierunku ziemi, a życie po życiu znika, a te wibracje są naprawdę straszne. Podjął decyzję, że musi zrobić coś nim zło dotrze do Ziemii, a jego decyzja o zatrzymaniu statku była jak najbardziej słuszna. Przez cały dzień badał panel statku, aż w końcu stwierdził, że będzie w stanie się tym odpowiednio posłużyć. W szkole świetnie sobie radził z technologią, a informatyka była jego konikiem. To było najlepsze wyjście na obecną chwilę. Od tamtego wydarzenia nie zamienił z Alex żadnego słowa i rozłąka będzie dla nich teraz najlepszym wyjściem. Pragnął przekonać się, że to, kim był w poprzednim wcieleniu już nie wpływa na jego zachowanie. Nie darowałby sobie, gdyby to znowu się stało. Wsiadając do kapsuły spojrzał jeszcze raz na dziewczynę i ujrzał coś, czego się nie spodziewał. Troska i zmartwienie oraz smutek. Już pewnie nie będzie tak samo i nie wie czy jeszcze wróci. Nacisnął sekwencje przycisków, a drzwi zaczęły się zamykać.
- Musisz wrócić cały i zdrowy. – Usłyszał, a następnie drzwi szczelnie się zamknęły, a kapsuła wystrzeliła w powietrze. Przez pół roku leciał przez przestrzeń kosmiczną i nie wiedział gdzie dotrze. Będąc blisko źródła tej dziwnej energii wybudził się z narkozy, w którą wszedł podczas wyjścia z orbity Ziemi. Wtedy przeklinał koordynaty w kierunku źródła mocy i w końcu radar wskazał planetę Konack. Wybrał ją na cel tej wyprawy.
 
KONACK
Wylądował na pustyni, gdzie nie było nikogo, ale dość szybko przybyła ekipa, która go przywitała. Mieszkańcy okazali się bardzo mili i towarzyscy. Bardzo szybko się zaklimatyzował z mieszkańcami i wyjaśnił im powód swojego przybycia. Wiedzieli, co się zbliża i przygotowywali od pewnego czasu, a słysząc, że zamierza im pomóc wyjawili mu swój pomysł i nauczyli go władać mieczami. Mieli pociąć potwora, a za pomocą technik tutejszych mieszkańców mieli zamknąć części ciała potwora w ciałach trójki wojowników, ale Rikimaru powiedział, że może im pomóc, ponieważ zna technikę, którą może zamknąć potwora w pojemniku. Opowiedział im o technice, ale stwierdzili, że przeciwnik jest zbyt potężny…
Do walki doszło następnego dnia. Bestia przyleciała w ogromnym statku kosmicznym i 8 wojowników stanęło przeciw niej do walki. 4 zajmowała się technikom służącą do zamknięcia stwora w ciele trójki wojowników Konnack. Rikimaru korzystając z chwili po raz pierwszy użył Mafuby. Wystawił ręce, skoncentrował się na energii przeciwnika i niemal się z nią połaczył i wtedy zielony promień zaczął ciągnąć bestię w kierunku stalowego pudła, które przygotowali Konnackianie. Zaczęli ciąć potwora znajdującego się w promieniu, a technicy przenieśli części ciała do ciał swoich pobratymców. Mafuba wciągnęła bestię do pojemnika, ale wciąż było czuć potężną moc bestii, a to nie powinno mieć miejsca. Ktoś zamknięty przez ten promień miał mieć zablokowaną moc. Ciało Rikimaru przeszedł dreszcz, czuł się jakby stoczył kilka walk pod rząd. Pojedynki z Frostem albo Cheprim i ból, który im towarzyszył to była tylko cząstka tego, co czuł teraz. Zemdlał, a jego moc znacznie zmalała. Syy, jeden z konack-jinów podleciał do niego i zaczął go leczyć za pomocą techniki oraz podał mu do ust ich specjalny płyn lecznicy… I tak powróciliśmy do chwili obecnej.

OoC:
Z Ziemii na Konack statkiem saiyana co gonił Frosta z Vegety => Na wzgórzach
Podczas skipa nauka Mafuby i Kamehame => Wytyczne od Genialnego Żółwia
Punkty: 120-26(na techniki)= 94

NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Czw Mar 27, 2014 6:37 pm
Ziemianin wszedł do środka. Zrobił kilka kroków, a za nim zamknęły się wrota. Sekundę później na to zsunęły się wrota, na których był dziwny kołowrót z czterema uchwytami, który okręcił się cztery razy dokoła. Teraz, co sekundę okręcał się o jeden ząb zębatki. Sekunda, trzask. Sekunda, trzask. Wybijało to rytm i odmierzało czas?
Rikimaru zapytał Żółwia, kim jest. Nastała światłość. Owalne pomieszczenie. Bez drzwi, okien. Na suficie wisiała tylko jedna lampka z pojedynczą żarówką oświetlającą całe pomieszczenie. W miejscu gdzie przed chwilą były wrota, także pojawiła się ściana, jednak swoiste tykanie nie ustało.
Genialny żółw nie odpowiedział. Jego ciało zamieniło się w mgłę i podzieliło na trzy części. Te bardzo szybko ponownie uformowały się w ludzie istoty. Jedną był Sennin, a pozostałymi okazali się rodzice Niebieskowłosego.
-Synu, nie tak Cię wychowaliśmy. -Powiedział ojciec poważnym głosem. Matka zalała się łzami i spojrzała w oczy swojego syna.
-Nas też zabijesz?! Dlaczego jesteś tak zły? -Powiedziała. Znów to samo. Trzy postaci przemieniły się w biała, pełną Ki mgłę.  Ponownie podzieliły się, każda na dwie części. Teraz było już sześć postaci. Do Rodziców i Sennina dołączyli Misaki, Chepri oraz siostra ziemianina. Dźwięk przeskakujących zębatek cały czas roznosił się po pomieszczeniu.
-Zrób to. Zabijanie nie powinno sprawić Ci problemów ani wyrzutów sumienia. Tyle krwi przeleciało już przez Twoje ręce, kolejne ofiary? Co to dla Ciebie… -powiedziała Misaki wzruszając ramionami.
-Jesteś potężniejszy ode mnie, nie mam z Tobą nawet najmniejszych szans. -Powiedział Chepri i przyklęknął na jedno kolano opuszczając gardę. Ostatnia postać nic nie powiedziała tylko wpatrywała się w Niebieskowłosego. Sześć postaci. Sześć osób. Sześć ofiar? Tik, tak…
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Pią Mar 28, 2014 8:17 pm
Wiedział, że coś jest nie tak od samego początku. Ten dziwny dym i tamta kobieta. Przypominała... Sam nie był pewien kogo, ale miał wrażenie, że już ją gdzieś widział. Genialny Żółw jako zjawa to było coś dziwnego, ponieważ oznaczało, że musiano go obserwować wcześniej lub ktoś zajrzał w głąb jego głowy. Mgła rozerwała się w pewnym momencie i stali przed nim mistrz oraz rodzice. Nie widział ich od 3 lat! Nie miał teraz wątpliwości, że ktoś zaczerpnął wiedzy z jego głowy, ale czy poznał tylko postaci z jego życia, czy też znał już jego techniki? Istniało więc spore ryzyko, że niczym już nie zaskoczy swojego przeciwnika. Ten kto próbował namieszać w jego głowie używał jednak złych słów.
- Nie mam was po co zabijać. Sami usunęliście się z mojego życia. Wych... - Nie zdążył jednak odpowiedzieć, ponieważ mgła ukazała kolejne postaci. Misaki oraz Chepri, czyli dwójka osób z którymi przez pewien czas trenował. Słowa zjawy udającej rudowłosą w ogóle do niej nie pasowały, a więc ktoś wiedział kogo zna, ale nie dosięgnął jego wspomnień. Trochę dziwna technika i nie był pewien czemu miała służyć, ale nie wyczuwał nikogo w pobliżu. To nie odciągało jego uwagi od niczego, ale słowa Chepriego też były bez sensu. Co prawda czerwonowłosy mógłby te słowa wypowiedzieć, ale chyba tylko po podjęciu walki. Nie rzuciłby chyba nigdy takich słów bez upewnienia się, że na pewno tak jest.
Jedyna osoba, która nie pasowała do tego otoczenia była szósta osoba, ale dlaczego akurat ją ukazała mgła? Przecież widział ją przez zaledwie jeden lub dwa dni. Podczas krótkiej przygody z Frostem. Był wtedy z nimi również demon Dragot. Mgła pokazywała osoby, które w jakiś sposób wpłynęły na jego życie lub były z nim związane. Teraz pojawiły się wątpliwości co do tego czy tak bardzo został odkryty. Bardziej spodziewać się mógł Alex niż Alice. Być może wszystko się wyjaśni kiedy podejdzie bliżej i może wyczuje wroga.
Zastanawiał się co robi nameczanin skoro Rikimaru był podatny na ten atak. Czy to przez użycie Kamehame kilka minut temu? Był pewien, że tą techniką zniszczy statek, ale teraz już wie, że nic nie jest oczywiste w starciu z Majinami. Namek zdradził czym jest to coś, co rządzi jego mocą. To coś jest groźne i zaczyna brakować mu pomysłów jak ma się rozprawić raz, a dobrze z tym wszystkim.
Zrobił parę kroków do przodu i przypatrzył się dokładnie każdej z postaci. Może w ich słowach skrywała się tajemnica? Tak naprawdę z całego tego grona najbardziej nie pasowały do postaci słowa Misaki. Dziewczyna była waleczna, ale jednak stawiała na honor i nigdy nie uciekała się do zagrywek poniżej pasa. Była... a raczej jest uczciwa. Taką ją zapamiętał i nie taką by ją ujrzał w tej chwili przed sobą.
Miał w sobie sporo gniewu i zero zahamowań, ale wciąż był w stanie trzeźwo myśleć. Nie był bezmózgim mięśniakiem stawiającym jedynie na masę. Ten aspekt zaniedbywał przez długi czas i ciągle go pomijał. Co prawda teraz jest dużo bardziej umięśniony niż kiedyś, a to głównie za sprawą treningów u Genialnego Żółwia, ale jednak zawsze rozwijał swoje siły mentalne. Sporo przeznaczał na medytacje i zdecydowanie wszystko przewyższała jego energia. Bez wątpienia opanowanie wyższego poziomu Kamehame wymagało też większej energii. Przez chwilę miał plan użyć techniki Mafuba, bo bez wątpienia usunąłby tym mgłę, ale nie było takiej potrzeby. Wyciągnął rękę do przodu, do Misaki w kierunku gardła i zacisnął mocno palce. Nie był pewien czy złapie za szyję i zacznie podduszać czy ręka przejdzie jak przez mgłę, ale jeżeli ktoś się gdzieś ukrywa to jedynie pod postacią rudowłosej.
- Nie igraj ze mną!

OoC:
Regen HP i KI. Full.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Nie Mar 30, 2014 6:29 pm
Zębatki cały czas przeskakiwały. Ich dźwięk był coraz głośniejszy. Z początku był po prostu irytujący, teraz był bardzo wkurzający.
Mgła scaliła się w jedność. Przybrała postać starca. Miał siwe włosy, brodę, wąsy, w tym samym kolorze, a to wszystko dopełniał czarny elegancki garnitur. Wzniósł się pod owalny sufit i będąc przy lampie, odwrócił się tak, by jego twarz patrzyła na Rikimaru, a jego ciało blokowało całe światło. Wystawił prawą rękę wprzód. Zaczął wypuszczać z nich ogromną ilość kulek które były wielkości ki-blastów, ale wyglądały jak fragmenty tej mgły. Kule upadały obok Rikimaru. Były ich dziesiątki. Doktor po wypuszczeniu ostatniej, zniknął. Zdało się słyszeć tylko pstryknięcie palcami i światło zgasło. Dźwięk zębatek był nie do wytrzymania. Był za głośny.
Dwa klaśnięcia. Światło zapaliło się. Z kulek uformowały się postaci. Ich twarze.. To były wszystkie osoby które podczas swojego życia zabił Ziemianin.
-Jesteś w stanie zabić ich jeszcze raz? -powiedział głos, ale jego źródło było nie do wyczucia, przez hałas zębatek. Ciała stały w miejscu.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Nie Mar 30, 2014 10:18 pm
Był tak blisko, ale tak daleko. Doktorek musiał bawić się w psychologa i starał się wykorzystać na wszelkie sposoby to co mogło działać w przypadku każdego innego osobnika, ale nie Rikimaru. Mgła nie robiła na nim już żadnego wrażenia, ponieważ był niemal 100% pewien, że nie zrobi mu krzywdy, a to co starał się zrobić jego przeciwnik to załamać go psychicznie, ale i tym razem próba się nie uda. Po raz kolejny się roześmiał jak jakiś wariat, a czy kimś o chorej psychice da się zapanować i zrobić mu mętlik w głowie skoro już od dawna ma niewłaściwie klocki poukładane? A może jest zupełnie na odwrót? Być może te malutkie cegiełki pojedynczych myśli i przekonań są teraz ustawione tak solidnie jak mur Berliński? Może są jeszcze solidniejsze? Rikimaru całe dwa lata przeznaczył na mocny trening nie tylko ciała, ale umysłu i efekty tego było widać teraz wyraźnie. Ziemianin musiał podziękować doktorkowi za taką akcję, ponieważ uspokajał swój umysł w całym tym zamieszaniu.
Music Theme
Niemal całe dwa lata ciężkich treningów, a wcześniej? Rok równie trudnego rozwijania ciała, technik i niemal nieustanna walka z wszelkiego rodzaju przeciwnikami. A jeszcze wcześniej? To było spokojne życie jak zwykłego ziemianina. Szkoła, znajomi, rodzina, przyjaciele, ale poza tym wszystkim TRENOWAŁ. Porównując tamten "ludzki" trening od tego, który zaczął przy pierwszym kontakcie z KI... To było nic. Poznając inne siły rządzące światem stawał się coraz większym wariatem i kierował się bardzo często impulsem. On wyzwalał w nim nadludzkie zdolności. Najpierw dzięki zgłębieniu się bardziej w energię uzyskał wzrost szybkości i siły, a jego ciało spowijała biała aura. Później po porażce z Frostem opanował coś co zwiększyło mu szybkość i chwilę po opanowaniu tego... zabił. To była jego pierwsza ofiara w życiu. Wilkołak, którego jedynym celem było zabijanie innych, pożeranie ludzi i wtedy Rikimaru poprzysiągł sobie, że takich jak jego pierwsza ofiara będzie zabijał bez żadnego wahania. Nic się od tego czasu nie zmieniło. Być może to było złe. Morderstwo nigdy nie jest zachowaniem godnym, ale jeżeli może zapobiec tragedii to się nie cofnie. To właśnie widząc tę pierwszą twarz zaczął się śmiać, ale kolejne twarze przypomniały mu o tym, że często kierował się emocjami, chociaż zwierzęta... Wiadomym było, że trochę żal, że musiał zabić myszy, dziki, króliki itp. stworzenia. Robił to żeby przetrwać i wyrzuty sumienia były żadne w związku z tym. Niestety wśród smug, które się pojawiły znalazło się dwóch policjantów. Pamięta dokładnie tamtą sytuację. Wyczuł dziwną i złowrogą siłę. Byli agresywni i nie wiedział do czego się posuną. Starał się ich ogłuszyć, a nie zabić, ale nie mógł wykluczyć ofiar. Nie chciał nikogo zabijać, ale wiedząc, że emanuje z nich zło nie czuł w tym niczego nieodpowiedniego. Snopki mgły tkwiły tam i wpatrywały się w niego. Obrócił głowę i ujrzał jednego z mieszkańców wioski w której mieszkał ze swoją byłą ukochaną Alex. Nie sądził, że wtedy kogoś zabił i nie był pewien czy to nie manipulacja ze strony doktorka. "Nie zabiłem wtedy nikogo, ale ta osoba mogła zginąć z powodu ran, których byłem przyczyną..." Na jego twarzy na moment pojawił się smutek. Trochę nietypowe jak na Majina, którym się stał, ale czuł, że oddziaływanie magii słabnie.
Za nim znajdowało się paru Konacków. To były niestety ofiary przypadkowe, których pragnął uniknąć, ale w przypadku wojny nie da się tego uniknąć. Te parę zgonów wobec pokonania Ffynci Ceffyla było najwidoczniej konieczne. Poza tym kapłani Konnack mogli ich uleczyć, ale również dla nich priorytetem był demon, który mógł zabić dużo więcej mieszkańców planety. Być może doktorek liczył, że Rikimaru ma więcej na sumieniu, ale przeliczył się, a to co zrobił było być może dla niego gwoździem do trumny. Chłopak, który jeszcze dwa lata temu pewnie szalałby i z wielką mocą gniewu zaczął wszystko dookoła niszczyć, teraz jedynie obejrzał się po twarzach i odetchnął głęboko. Z niesamowicie wielką ulgą powiedział:
- Wyświadczyłeś mi ogromną przysługę. Przeszłości pewnie nie zmienię, ale gdybym znalazł się w podobnej sytuacji to nie zmieniłbym linii czasu w żadnym momencie. Niczego w życiu nie żałuję, ponieważ dzięki temu doszedłem tu gdzie jestem.
Powiedział to dość cicho, że doktorek mógł nie dosłyszeć przez ten monotonny dźwięk. Musiałby się nieco zbliżyć do Rikimaru, który uśmiechał się lekko i nieco złowieszczo. Każdy z nich teraz grał w swoją dziwną grę, ale człowiek trzymał w tej chwili sporo w zanadrzu. Tak bardzo się starał i wysilał. Szukał tego mocno podczas starcia z demonem, a potem dostał zastrzyk od czarnego wojownika i zyskał nieco spokoju. Wtedy to poczuł, że to nie są wszystkie pokłady mocy, którą skrywa. Rozluźnił dłonie i spojrzał jeszcze raz po każdej twarzy z osobna. W mroku naprawdę wyglądały jak duchy, które chcą sprawiedliwości, ale życie takie nie było. Było zbyt okrutne i każdy kto przeżył tyle co Rikimaru wiedział o tym. Jedyna jego rozterka w tej chwili to było do czego służy mechanizm, którym ruszają zębatki i czym on jest. Być może ustanie po unicestwieniu doktorka, a może to bomba, która niedługo wybuchnie? Czy jego ciało zostałoby rozerwane? A może jeżeli pozwoli ten mocy się uwolnić to wszystko stanie się jaśniejsze? Dlaczego nie irytował go dźwięk zębatek i ten chory doktorek?
Nie ma sensu żeby ukrywać tę moc. Nie miał planów co do czasu gdy ją w końcu uwolni, a robiąc to wcześniej być może przestraszy swoich wrogów lub tych, którzy widzą w nim zagrożenie. Rozpoznanie każdego przeciwnika może zająć wieki, a do tego czasu może stracić moc ofiarowaną przez swojego zwierzchnika. Zamiast tego skieruje ich uwagę na siebie już teraz i postara się to zakończyć jak najszybciej.
Wyciszył wszystkie zmysły i pozostawił pustkę w myślach. Całkowity mrok ogarnął jego duszę jakby zasłoniła go jakaś kurtyna. Niczym się w tej chwili nie przejmował i o nic nie dbał poza całkowitym rozluźnieniem. Idealnie wtopił się w panujący tutaj mrok, a te trybiki przeskakujące jedno po drugim niemal idealnie zlewało się z drganiem jego ciała w rytm bijącego serca. Chociaż biło ono raczej wolno, czyli zupełnie przeciwnie do stanu w którym korzystał z którejkolwiek aury. Nie mówiąc już o korzystaniu z 4 mocy zwiększających różne aspekty. Jego serce było niemal na skraju wytrzymałości, wypompowywał z siebie sporo sił witalnych. Brak harmonii w korzystaniu z ich wszystkich mógł go kiedyś w końcu zabić. To samo dzieje się z każdym kto w trudnych chwilach działa pod wpływem emocji. Niewłaściwe słowo lub ruch mogą doprowadzić do katastrofy. Najważniejsze żeby wprowadzić spokój do życia i po obrazach, które zaprezentował mu jego przeciwnik zauważył, że go to nie wzrusza.
Osiągnął to w końcu. Nie wiedział czy to dobrze, że nie robi tego w celu obrony innych, a po prostu dla zaspokojenia własnych ambicji. Może los skierował go w tej chwili na niewłaściwe tory, ale mając już tę moc w garści będzie mógł nią wrócić na właściwą ścieżkę.
Music Theme Przemiana
Opuścił głowę w dół, a wokół jego ciała pojawił się czarny niewielki dym. Smugi zaczęły ulatniać się w górę z jego ramion i nóg. Zaczął rozprzestrzeniać się również przy nogach tuż przy podłodze. Duchy jego ofiar nagle zaczęły czernieć i się rozpuszczać, a w całym pomieszczeniu wyczuwało się jakieś dziwne ciśnienie. Ktoś bardzo słaby mógł poczuć coś w rodzaju zwiększonej grawitacji. Nagle pojawiła się przytłaczająca moc. Dosłownie w jednej chwili rozeszła się po pomieszczeniu, a podmuch KI rozwiał dym we wszystkie strony.
Zamiast mierzyć 1,85 cm miał teraz około 2 metrów. Mięśnie się rozciągnęły się i zwiększyły, a to wskazywało na lepsze możliwości co do siły i szybkości. Samo to, że był większy wzbudzało w jego wyglądzie obraz wytrzymałości. Mięśnie wyglądały niczym ze stali, a snopy mgły wciąż spowijały jego ciało, a ich źródło mogło się brać z energii, która się wydawała nie kończyć. Uniósł głowę w kierunku postaci, która przysłaniała światło. Tęczówka Rikimaru była jeszcze jaśniejsza, ale teraz oczy nie miały tego różowego blasku co poprzednio, który wskazywał wyraźnie na moc Majin. Lewe bardzo jasny błękit, a drugi bardzo jasny fiolet. Dwukolorowe oczy. Nie był jedynym we wszechświecie o takiej anomalii, a ukazała ją dopiero taka potęga. W jednej chwili wyczuł niemal wszystko co nie ukrywało swojej mocy, a znajdowało się we wszechświecie, a być może nawet poza nim... Wykrył pewną barierę, za którą również znajdowały się jakieś osoby i niektóre były nadzwyczaj potężne. Nagle jakby odkrył jakąś tajemnicę wszechświata, a raczej ktoś mu powiedział, że taką skrywa, ale nie powie co to jest. To było jak danie dziecku lizaka, a po chwili odebraniem go. Planeta na której się w tej chwili znajdował nie wiedziała jakie zagrożenie znajduje się na jej powierzchni. Z jednej strony populacja żyjąca normalnym trybem, a z drugiej pustkowia, niezamieszkane tereny i niemal całkowicie zniszczone miasto. Niemożliwym było, żeby nikt nie wiedział o tym co się tu dzieje. Wykrył Deigra i Syy, którzy zbliżali się już do jednego z miast. Czarnego, który tkwił w jednym miejscu i jego moc była teraz niższa niż Rikimaru. Nameczanin był również słabszy. Stał się potężniejszy od znajdujących się tu na planecie Majinów, a więc mógłby teraz zagarnąć siłą przywództwo i unicestwić każdego przedstawiciela z literką M na czole. Być może istniał jakiś sposób na to, żeby całkowicie się pozbyć tej mrocznej magii bez zabijania i prawdopodobnie jedynym który znał tę tajemnicę jest nameczanin.
Dźwięk zębatek wydawał się być teraz ściszony. Był w stanie zablokować zbędne dźwięki i nie był do końca pewien czy to jest spowodowane przez magię Majin, która niwelowała ból, czy też jest w stanie lepiej kontrolować nad swoimi zmysłami. Posadzka pod nim stała się niezwykle krucha. Był to metal twardy, ale pod wpływem tak dużej mocy Rikimaru po prostu stracił swoje właściwości.
- Taiyoken! - Powiedział nie zamykając oczu i nie ruszając rękami. Niesamowity blask ukazujący olbrzymią ilość KI. Tak samo jak jego mistrzowska potęga ukazała się w jednej chwili tak samo ze spokojem wykonywał techniki.
Ciemny dym wokół jego ciała już zniknął, ale co chwila widać było niebieskie wyładowania wokół ciała. Teraz energia przybrała bardziej agresywną formę, którą chciał zniszczyć wszystko co tu się znajdowało. Miał przed sobą tego, którego szukał. Była jeszcze jedna rzecz nad którą musiał zapanować. To w czym się znajdował miało jakiś mechanizm. Na wszelki wypadek wolał go całkowicie zablokować, żeby doktorek nie miał za bardzo możliwości natychmiastowej ucieczki lub skorzystania z planu B.
Rozszerzył nieco oczy i użył mocy telekinezy żeby zatrzymać wszystko co niematerialne. Doktorek i tak był unieszkodliwiony przez oślepiającą technikę, której nauczył go Genialny Żółw. Mając takie pokłady energii mógłby chyba unieść górę i po prostu rzucić nią w kosmos. Teraz podleciał do swojego przeciwnika. Zrobił to tak szybko, że obserwator mógłby uznać iż opanował technikę teleportacji. Dźwięk już nie nadążał za jego ruchem. Osiągnął poziom, który zadziwił jego samego. Nie przypuszczał, że jego mięśnie będą tak elastyczne. Ledwie drgnął mięśniami, użył niewiele ki, a efekty były ponad dwukrotnie lepsze. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, bo już ciężko było się powstrzymać przed zadowoleniem z osiągnięcia takiego poziomu. Zrobił zamach pięścią. To było coś pomiędzy zwykłym uderzeniem, a Kiaiho. Można powiedzieć, że w doktorka pomknęła fala uderzeniowa, która rzuciła nim o ścianę. Wgniecenie jakie pozostała wskazywało na nadzwyczajną siłę ciosu. Podleciał wolno do przodu tak, że teraz światło znajdowała się za Rikimaru i zapytał doktorka bardzo spokojnie.
- Pewnie wiesz, gdzie znajduje się reszta Twoich, prawda? Ładnie mi odpowiesz, a ja skrócę Twoje cierpienia. Ja też się potrafię bawić!

OoC:
Aura Mistrzowska?
Jeżeli tak to staty:
Siła: 3773
Szybkość: 3638
Wytrzymałość: 3000
Energia: 4200
HP: 45 000
KI: 63 000 -450= 62 550
PL: 101 634

Taiyoken -400KI
Telekinesa jako neutralna -50KI zatrzymanie zębatek itd.
Atak potężny 7411 dmg
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sro Kwi 02, 2014 1:04 pm
To co się wydażyło przerosło największe sporziewania doktorka. Rikimaru zmienił się. Uwolnił swoją energię i zniszczył mgłę. Dodatkowo. Zablokował mechanizm. To była chyba najgorsza wiadomość dla Gospodarza. Rikimaru uderzył oponenta. Ten momentalnie ukazał swoją formę. Starszy zgarmiony mężczyzna. Nie miał brody tylko bardzo okazałego wąsa. Upadł na ziemię. Spojrzał na przeciwnika.
-Było tutaj wielu, ale- splunął krwią - jesteś pierwszym który pokonał moją pułapkę, ale to nie koniec! -powiedział i spojrzał w sufit. Na lampę. W jego kierunku poszedł promień z oczu doktora. Drzwi z tyłu zaczęły się otwierać. Ukazła się męska postać. Czarnoskóry mężczyzna którego część ciałą była metalowa. Pół-człowiek, pół-robot. Bardzo podobny do Czarnoskórego Majin'a.
Doktor wstał i rzucił się w kierunku Rikimaru, tak jakby chciał go zasłonić. Robot otworzył oczy i strzelił z nich promieniem. Tak jak zrobiła to mgła przy pierwszej konfrontacji... Tylko tym razem promień był wolniejszy. Doktor chciał być celem. Czy zdążył?
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sob Kwi 05, 2014 10:33 pm
OoC: Trening Start

To co nastąpiło po odpowiedzi doktorka było dziwne. Nie był pewien co ma teraz zrobić, ponieważ przed nim stał czarnoskóry pół-robot, którego energii nie wyczuwał i nie mógł określić co potrafi. Doktor nagle ruszył na Rikimaru, a robot wystrzelił promieniem z oczu. Nie był pewien co kombinują, ale nie zamierzał stać bezczynnie. Po prostu uniósł się tuż nad posadzkę i postanowił to wszystko rozwalić w pi**u. Szkoda tracić teraz czas, skoro pewne osoby mogły wyczuć jego potężną moc. Musi wykorzystać ją jak najszybciej. Tym bardziej, że czuje zanikający wpływ magii Majin z każdą chwilą przyzwyczajania się do tej ludzkiej i niesamowitej aury.
Z pewnością jego czarny zwierzchnik może wtedy zwrócić się przeciw Rikimaru, jeżeli ten całkowicie wyzbędzie się tego co tamten mu ofiarował. Dlatego teraz nie zawaha się nawet na chwilę i użyje swojej najpotężniejszej broni jeszcze raz i tym razem jest pewien, że zniszczy to na dobre. Poleciał do góry i przebił się przez dwa piętra statku, aż natrafił na twardszą powłokę, co mogło znaczyć, że znajduje się tuż przy zewnętrznej ścianie, która może być zaraz nad wodą. Jeżeli wystrzeli Kamehame to powinien przebić się przez pokrywę, a do tego rozwalić statek w cholerę, a przy okazji przetestuje co potrafi zrobić tak wielka moc. Z pewnością do pewnego stopnia powstrzyma się, żeby nie zniszczyć planety.
Nie zastanawiał się tak długo, tylko cofnął ręce do tyłu i momentalnie skoncentrował spore ilości KI w rękach. Niemal cały statek drżał od wibracji, które wywoływał przez swoją moc. Być może nie tylko to, ale i okolica. Kto by się przejmował, bo w końcu i tak jest na pustkowiu.
- Kame Hame... Haaa.
Po osiągnięciu wyższego poziomu robił to bardzo szybko i sprawnie. Niemal tak jak Genialny Żółw i moc fali również nie była mała. Prostując ręce dał się ponieść sile odrzutu i przebił przez grubą stal, poczuł wodę, a następnie znalazł się parę metrów nad taflą wody. Fala była wymierzona dokładnie w doktorka, ale chciał również zniszczyć tego cyborga. Włożył w to uderzenie bardzo dużo KI. Fala zderzyła się z jego celem, a następnie pomknęła parę pięter w dół i nastąpiła eksplozja.
Ziemia zaczęła się trząść, a całe jezioro rozświetliło się. Po chwili zaczęły świecić z niego snopy światła w górę, a następnie cała woda wyleciała do góry, a kula energii spowiła nie tylko obszar jeziora, ale również okolice w promieniu paru kilometrów.
Rikimaru tym uderzeniem zostawił niezły krater o średnicy ponad dziesięciu kilometrów i o głębokości co najmniej dwóch kilometrów w centralnym punkcie. Wyrzucona przez falę uderzeniową woda zaczęła spadać w formie deszczu. Padało tak przez dobrą minutę, ale w kraterze i tak było niewiele wody. Widać było szczątki statku, unosił się jeszcze pył. Gdzieś dalej zaczęła szumieć woda. To rzeki, które wcześniej wpływały do jeziora w formie wodospadu zaczęły spływać do krateru i go powoli zapełniać wodą. Przez przypadek wytworzył jeszcze większe jezioro. Z pewnością trochę się zmieni fauna i flora w okolicy. Zastanawiał się czy wciąż żyje klon nameczanina, bo aktualnie nie wyczuwał jego mocy, ani nikogo w pobliżu.

OoC:
Aura mistrzowska -100 HP
HP: 48750-100= 48650
Kamehame III 39690 dmg; -31752KI
KI: 66150-31752= 34398
PL: 104 358

Statek zniszczony? I co teraz z cyborgiem ^^? Doktorek wyoutowany?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Wto Kwi 08, 2014 1:38 pm
Rikimaru, ziemianin. Od przylotu na Konack jego energia mocno się zwiększyła. Początkowo przez magię Majina, a później wszedł na zupełnie nowy, wyższy poziom bojowy. Opanował ziemską aurę mistrzowską. Szybko dało się poznać jego potęgę. Fala uderzeniowa. Użył jej i zniszczył cały statek. Doktor nie był w stanie tego przeżyć. Kolejny Majin skreślony z listy czarnego. Co innego działo się z robotem. Otoczył się dziwną barierą. Ziemianin początkowo ją widział, a później chmura kurzu uniemożliwiła mu dalsze obserwowanie.
Ogromny krater. Niebieskowłosy nie wyczuwał energii Nameczanina w pobliżu. Czyżby on też zginął? Było jednak coś bardziej niepokojącego. Wielka energia, co prawda słabsza od obecnej energii Rikimaru, zbliżała się z ogromną szybkością. Na horyzoncie ziemianin mógł dostrzec czarną smugę przecinającą niebo. Chwile później przed nim pojawił się czarny.
-No, czas to skończyć tu i teraz! Za szybko się rozwijasz, za szybko robisz się potężny. Muszę Cię wyeliminować, a szkoda, bo byłeś bardzo przydatny - powiedział i podniósł pięści - zabiłeś doktorka i Nameczanina. Heh, ten doktorek -powiedział patrząc na krater - nie czułem twojej potęgi przez cała walkę. Te jego sztuczki były bardzo ciekawe... Nie zdziwię się, jeśli przeżył, ale co mu po tym? Ze mną nie ma szans -powiedział i spojrzał na Rikimaru - Ja zabiłem ostatniego Majina, który mi zagrażał, teraz zostaliśmy tylko my dwaj. -Powiedział i zaczął się śmiać -różnica jest taka, że ja jestem wiecznym majinem!! -Powiedział i zaśmiał się groźnie. Zaraz po tym uderzył Rikimaru w brzuch odrzucając go na parę metrów? Użył całej siły a atak nie powalił ziemianina.
-Co?!- Powiedział głośno -jesteś jeszcze silniejszy niż myślałem... Pokażę Ci swoją prawdziwą moc!! -Powiedział czarny i skrzyżował dłonie na wysokości klatki piersiowej. Zaczął krzyczeć w niebogłosy i zaczął się.. przemieniać? Jego skóra zmieniała kolor. Z jego czoła zaczęło coś wyrastać…
-MAKANKOSAPPO!! -To słowo usłyszał Ziemianin a po chwili dziwny promień, który, dokoła którego inny promień zataczał tworząc swoistą serpentynę, przewiercił się przez brzuch czarnego. Ten wypluł spore ilości krwi i zaczął upadać na ziemię.
-Ty głupcze...-Powiedział cicho. Jego ciało chwycił Nameczanin. Tak, ten sam Nameczanin, który cały czas rymował. Uśmiechnął się złowieszczo, do Rikimaru. Położył dłoń na czole Czarnego. Dokładniej, na znaku "M". Powstał ogromny blask. Podobny do tego, który tworzy Taiyoken. Połączyli się?
-Muszę Ci bardzo podziękować -mówiła wysoka postać, której kontury było widać, jeszcze zanim upadł blask -pomogłeś czarnemu zebrać energię z Majinów. Mówił prawdę, zabił tego ostatniego. Uwierzył, że zabiłeś mnie, niestety zniszczyłeś doktorka i jego moc przepadła, ale teraz to ja jestem najsilniejszym MAJINEM! –Krzyknął, gdy blask zniknął, wojownik ruszył w kierunku Rikimaru i wbił mu kolano w brzuch....
Jak zostało wypowiedziane i zapisane: " Tylko dwóch będzie liczyło się w tej batalii".
Po tym wydarzeniu Rikimaru poczuł jak kilkanaście źródeł energii zbliża się do miejsca walki.

OOC:

Siła: 4000
Szybkość: 4000
Wytrzymałość: 3500
Energia: 5000
PL: 113 000


W Rikimaru atak potężny za 8 tysięcy.
Nie używaj kości, ja będę odpisywał, bo trochę się tutaj jeszcze wydarzy
Very Happy
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sro Kwi 09, 2014 12:11 am
W krótkiej chwili wydarzyło się bardzo wiele rzeczy, ale plan się niejako powiódł. Ściągnął czarnego, dowiedział się, że czwarty został zlikwidowany, ale jego zwierzchnik został zabity przez jego niedawnego sojusznika, który sobie świetnie to zaplanował. Tego człowiek nie przewidział i teraz unosił się przed nameczaninem, którego moc była wyższa od jego własnej, ale nie miał aż takiej przewagi. Przy mocy jaką posiadał chociażby przy potyczkach z Frostem to być może było to wiele, ale teraz moc nameczanina może nawet nie przekraczała 10%. Musiał dobrze rozegrać swoją technikę walki, ponieważ zużył naprawdę dużo KI podczas starcia z doktorem. Co prawda dysponował jeszcze ponad połową KI, ale to oznaczało, że będzie mógł użyć jeszcze tylko raz Kamehame. Oszczędzać moc, czy zakończyć to wszystko jak najszybciej?
Atak nameczanina był błyskawiczny i niemal automatycznie mrugnął oczami wyrzucając z siebie czystą KI w postaci techniki Kiaiho, którą zatrzymał przeciwnika parę milimetrów przed skórą. Nie zużył sporo energii, więc bez problemu może blokować kilka ataków. Spojrzał na dół, ale robota nie było widać i nikt najwyraźniej nie zauważył go. Nie wie czy twór doktorka jest niebezpieczny, ale bez wątpienia musi zająć się teraz zielonym. Może go uratować tylko spokój i wytrwałość oraz liczyć, że nie rozpocznie się za moment walka na dwa fronty. Wie również, czego może się mniej więcej spodziewać po wrogu. Jego promień był niezwykle potężny i będzie musiał na to uważać. Jeżeli to go trafi, to będzie problem. Co prawda czarny Majin nic mu nie zrobił swoim marnym ciosem, więc i to...
- Makankosappo...
Nie zrobi mu takich szkód, ale lepiej dmuchać na zimne. Ruszył błyskawicznie na swojego przeciwnika i wyciągnął do tyłu rękę, a następnie wyprzedził rzuconego podmuchem kiaiho rywala i wymierzył pięścią z całej siły w głowę.
Szum wody zagłuszał ciche szelesty i dźwięki. Dziura powoli się zapełniała tworząc coraz większe jezioro. Wciąż nie dostrzegał robota, co zaczęło go martwić. W dodatku ki były coraz bliżej.


OoC:
Aura mistrzowska -100 HP
HP: 48650-100= 48550
Kiaiho def anulowanie ataku nameka; -800KI

KI: 34398-800= 33598
PL: 104 358

Trening Koniec

Wybacz za długość, ale mam teraz przerąbany tydzień, więc mało czasu na dobre rozwinięcie.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Czw Kwi 10, 2014 9:33 pm
Atak Nameczanina został zneutralizowany w ostatnim momencie. Popularna technika Kiai-ho. Podstawowa a jakże skuteczna. Po ataku Nameczanin odsunął się. Na jego twarzy od początku walki panował arogancki uśmiech. Teraz to się zmieniło. Jego twarz jakby zbledła. Te spore ilości Ki przybyły. Dziesięciu wojowników różnej maści i z różnych planet. Byli jak w amoku i zaczęli atakować.
-Aaaa, więc tutaj jesteście. -Powiedział broniąc się. Wielka fala powietrza wystrzeliła od niego po którymś zblokowanym uderzeniu -właśnie, dlatego rymowałem. To broni mnie przed ich atakami. Tak są zaprogramowani. Przeklęty doktor. Tylko on wiedział... -Dopowiedział po chwili rzucając się i miażdżąc jednego z "szaraków" -ale dla Ciebie też mam niespodziankę -ruszył ręką wskazującą na krater i fragment ziemi uniósł się, a był skierowany w Rikimaru. Pod kamieniem były dwie istoty. Doktor i ten robot. Zdawało się jakby spali -nooo, wzorował się na czarnuchu kreując robota. Ciekawe ile razy go zastąpił arghh.. -Krzyknął dostając w twarz z kolana. Trzech wojowników stanęło obok siebie i zaczęło koncentrować energię. Wypuścili jeden promień. Ten został zneutralizowany przez barierę. Ruszyli wykorzystując jego zaćmienie i zaczęli go atakować.
Robot otworzył oczy. To samo uczynił doktor, ale nie ruszali się. Ich gałki także stały w miejscu.
Zdało się wyczuć kolejne trzy źródła Ki, które lecą w kierunku walki.



OOC:
Riki w Ciebie leci spory kawał ziemi za pomocą telekinezy. Siła + energia = 9 tysięcy.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Pią Kwi 11, 2014 12:03 am
Ziemianin zaczął odczuwać spadek mocy i równocześnie pierwszy raz od dawna ból. Oczywiście po paru godzinach, a może dniach, bo ciężko czasem ocenić jak na Konack biegnie czas. Jednak wyobraź sobie, że przez kilka tygodni nie pijesz kawy, ale czasem przeleci Ci ten aromatyczny zapach. W końcu po takiej długiej przerwie pijesz łyk idealnie zaparzonej kawy z doskonałymi proporcjami cukru i mleka. Może być bez jednego lub drugiego, jeżeli nie lubisz. O tak. Właśnie ten smak. Nie lubisz kawy? To może K^$%A kakałko? (xD) Wracając do walki... Ból wydawał się niczym symfonia Bethovena wykonana przez najgorszą amatorską orkiestrę świata. Gorzej. To tak jakby wykonawca disco polo próbował zaśpiewać do nuty Bacha lub wykonać piosenkę Metallici. Jednym słowem niemiłosierny, ale na szczęście tylko chwilowy ból. Całe szczęście, że poziom Majin nie schodził natychmiast, tylko stopniowo. W innym wypadku chyba zmarłby na zawał jak dwudziestoletni palacz, oczywiście nie węgla, bo od palenia węgla to ludzie czasem wcześniej umierają jak im trochę jakieś CO2 pójdzie nie tam gdzie trzeba.
Tak czy inaczej przy tak krótkotrwałych seriach bólu dał radę jakoś to znieść, ale nie do końca przez to koncentrował się na sytuacji. Jego ruchy były po prostu mocno osłabione i pewnie zachowywał się jakby miał dwukrotnie niższą moc. Co oczywiście mogło zaważyć o tym, że przeciwnik go po prostu za moment pokona. Wybawienie pojawiło się szybko, bo przyleciała grupka, która zaatakowała nameczanina. Nie był pewien czy to nie są przypadkiem Ci, którzy wtedy ustawili się w rządku, a on teraz jeszcze zdradził Rikimaru ich tajemnicę. Gdyby nie fakt, że nameczanin rzucił w człowieka sporym kawałem Ziemi to mógłby wykuć jakiś dobry rym, żeby szybciej wykończyć swojego przeciwnika nim moc Majin całkiem wygaśnie, ale póki co musiał się skupić jak wyjść z tej opresji. Zniszczenie tej materii mogłoby go kosztować dużo więcej energii niż przypuszcza, więc wystawił ręce i próbował zatrzymać, ale nie dał rady. Ta masa pociągnęła go w dół i zderzył się z wodą. Głośny plusk i trzaski rozwalającej się ziemi i skał. Wody już było pół zbiornika.
Zderzenie z wodą bolało jak diabli i paliło go. Musiał reagować szybko i nie przejmować się niczym więcej. Po prostu ruszy bez chwili wahania na pełnej parze i zniszczy swojego przeciwnika! Tylko to mu zostaje na ten moment. Zniszczy jego i tych, którzy z nim walczą jeżeli są to maszyny doktorka. Niech się dzieje potem co chce, bo to teraz nameczanin jest największym zagrożeniem. Jeżeli moc Majina zniknie szybciej to później już nic nie zrobi, dlatego działać trzeba niezwykle szybko. Skupił się maksymalnie na ciele i momentalnie pojawiła się ciemna, granatowa aura. Uciekł spod skały nim go pociągnęła na dno zbiornika i wystrzelił z wody niczym rakieta wystrzelona z pancernika. Momentalnie znalazł się powyżej nameczanina i wystawił ręce.
- Bankoku Bikkuri!
Idealny atak paraliżujący, którym mógł ewentualnie unieszkodliwić na moment również tych, którzy atakowali jego przeciwnika. Tym samym zyskał możliwość na dość czysty atak, a więc pozostało tylko pokazać jeszcze dodatkowe rączusie i mógł zaatakować z pełną parą. Dodatkowe kończyny pojawiły się w mig, ale nie omieszkały wywołać bólu przez znikającą magię majina. Czas go naglił, więc rzucił się z serią ciosów na przeciwnika, ale najistotniejszy był atak stalową kończyną prosto w czachę.
Zielona smuga pozostała za rywalem, który wstrzelił się pięknie w taflę wody wzbudzając przy tym kilkumetrowe fale. Rikimaru dyszał ciężko. Zużył więcej energii niż przypuszczał, a do tego odniósł wrażenie, że jego moc już spadła. Nawet się wiele nie mylił, ponieważ w istocie jego moc spadła, był zlany całkowicie potem, a literka M zniknęła. Nie zmienia to jednak faktu, że kolor włosów i oczu pozostał. Moc zła odcisnęła na nim swoje piętno, które pewnie będzie widoczne jeszcze przez długi czas. Wyglądał teraz około 2 lata starzej, a więc będzie mu teraz trudniej rosnąć w siłę, ponieważ by to znaczyło, że jego organizm może mieć wiekowo jakieś 25, czyli akurat maksimum zdolności rozwojowych. Teraz będzie tylko gorzej, a więc jego najlepsze lata być może są teraz. Może jednak uda mu się zachować wysoką formę tak długo jak to się udaje Genialnemu Żółwiowi. Po powrocie na Ziemię będzie musiał z nim pogadać jak to robi, a może znajdzie jeszcze swój własny środek.
"Czy to koniec walki? Ile mi jeszcze zostało?" - Zastanawiał się. Spoglądał niepewnie na doktorka i cyborga.

OoC:
Aura -100HP
Emmm zapomniałem w poprzednim poście napisać Atak Potężny... (wtedy by było:
Jego HP: 52 500 - 7712)
A teraz:
Bankoku Bikkuri [paraliżuje] 4830 dmg; -5313KI
Shiyoken -300KI
Steel Hand 20000dmg; -25000KI
Razem: 24830dmg; -30613KI
Moje KI: 33598-30613= 2985
Moje HP: 48550-100-9000= 39 450

Jego HP: 52 500-24830= 27 670 (-7712?= 19958 czy to co zapomniałem też może być czy Ci popsuje plany?)
Jego KI: 75000-7245= 67 755

Schodzę z Majina...
Na Majin:

Po zejściu z Majin bez Bonusów :
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sob Kwi 12, 2014 10:27 pm
Rikimaru opadał z sił. Energia Majina opuszczała go, ale zebrał jeszcze energię na ostatnią kombinacje. Unieruchomił przeciwnika techniką od genialnego żółwia, następnie wytworzył dodatkową parę rąk na plecach i ruszył z bardzo skutecznym atakiem. Nameczanin początkowo zwrócił zbyt dużą uwagę na blokowaniu ciosów przeciwników, przez co wystawił się na atak ziemianina, nader skuteczny. Nameczanin oberwał, dodatkowo jego przeciwnicy ruszyli na niego, jeden z ki-swordem zaatakował Nameczanina i uciął mu lewą rękę.
Na chwile wszyscy odpuścili. Nameczanin wstał. Zaczął krzyczeć, a żyły wyszły mu na czole. Po może sekundzie powstałą nowa ręką. Wyrosła z uciętego fragmentu. Nameczanin ciężko dyszał.
-Nooo, nieźle, ale Twoja energia nie jest już za duża... CO?! -Krzyknął po chwili a jego oczy zrobiły się wielkie, prawie wyszły z oczodołu. Obok Rikimaru pojawiły się trzy postaci. Jedna z nich to ten kapłan, który uciekł. Drugi osobnik był średniego wzrostu i miał siwą brodę. Trzeci natomiast był wysokim wojownikiem o błękitnej karnacji. Miał na sobie pancerz z szerokimi naramiennikami. Do tego ochraniacze na piszczele oraz rękawice.
-Nie wszystko zostało zapisane -rzekł ten z siwą brodą, mędrzec - "A atak przyjdzie ze strony, z której najmniej się spodziewacie..."  To wszystko tłumaczy. Nie raz z Tobą handlowaliśmy. Mieliśmy dobre stosunki. -Powiedział mędrzec. Kapłan położył dłonie na Rikimaru  i zaczął go leczyć. W ułamku sekundy ciało Rikimaru ruszyło się wbrew jego woli. Nameczanin przywołał je do siebie, telekinezą. Położył mu dłoń na czole. Ostatni raz, na chwile pojawił się na nim znak "M". Energia z tego znaku jakby się zmaterializowała a Nameczanin chwycił za nią i energicznie pociągnął. Wiedział, co się święci o odsunął się na bezpieczną odległość.
Z ciała Ziemianina zaczęła wyciekać energia. Formowała się w... Demona! -Ffynci Ceffyl -powiedzieli równo kapłan, wojownik i mędrzec. Demon po zmaterializowaniu się ruszył i zaczął walczyć z wojownikami, którzy przybyli pomoc ziemianinowi.
-Ta przepowiednia to stek bzdur! -Krzyknął głośno Nameczanin - ktoś z was był bardzo uczynny ze mi ją przytoczył. Kończy się słowami "... Zło zostanie wygnane z planety. Litera "M" zostanie pokonana" -zaśmiał się zielony -a obecnie to niemożliwe, Ffynci Ceffyl jest na moje rozkazy! Nie macie z nami najmniejszych szans… -Krzyknął, złączył ręce i posłał falę w kierunku Rikimaru. Ten został osłoniony przez wojownika w zbroi. Ten po zneutralizowaniu ataku ruszył na Zielonego. Kapłan i mędrzec podeszli do Rikimaru i oboje zaczęli go leczyć, –Jaki masz plan na ich pokonanie? –Zapytał spokojnie mędrzec.
Doktor i Robot zaczęli ruszać gałkami, jakby obserwowali, co się dzieje, ale poza tym się nie poruszali.

OOC:

"Ffynci Ceffyl" (zmęczony przebywaniem w Twoim ciele nie wraca z pełną mocą):
Siła: 8000
Szybkość: 8000
Wytrzymałość: 6000 HP: 50 000
Energia: 10000 KI: 70 000
PL: 220 000
Jego odporność na ataki energetyczne wynosi 50%.

HP Nameczanina: 19958 +1000=29958
K Nameczanina: 67 755-20000(za leczenie) =47 755 -7 755 za GEKIRETSUKODAN= 4000

Statystyki reszty nie są ważne.

Nameczanin i Demon zajęci walką. Jeśli przeczekasz cała turę to wyleczą Ci HP oraz Ki do maksimum, jeśli nie to 10 000 Ki i HP do maksimum.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Nie Kwi 13, 2014 3:01 pm
Atak był dość skuteczny, bo nameczanin ruszał się wolniej, ale również Rikimaru stał się teraz słabszy. Mimo posiadania tak dużej mocy jaką była ostateczna ziemska aura to i tak w nadchodzących wydarzeniach jego udział będzie się liczył w małym stopniu.
Najpierw pojawili się Ci, których energię wyczuł jakiś czas temu. Domyślał się, że to Konack-jini, których być może przysłali Syy i Deigr, którzy ledwie uszli z życiem po ostatniej walce. Rozpoznali nameczanina, który ich zdradził, a ten nagle przyciągnął do siebie Rikimaru i coś zrobił. Ostatki znaku M rozświetliły się, a potem wystrzeliła masa energii w formie dymu. Ziemianin wiedział co jest z tym związane, ponieważ jakiś czas temu zamknął w swoim ciele demona. Blokada musiała się zwolnić wraz z mocą czarnego, którego imienia nigdy nie poznał? A może nie pamiętał. Dlaczego również nie pamięta imion majinów? Wydaje mu się, że dobrze ich znał. Obca magia sporo mu zamieszała w umyśle.
W pewnej chwili dotarły do niego słowa mędrca. Wtedy też się skapnął, że wojownik w zbroi zasłonił Rikimaru swoim ciałem. Rozejrzał się po okolicy, spojrzał na nameczanina oraz Ffynci Ceffyla. Sytuacja była trudna, ponieważ ostatnio sobie nie mógł poradzić z niebieskim demonem, ale teraz miał ponad dwukrotnie większą moc. Problemem był jednak jeszcze panujący nad potworem Majin, a zlikwidowanie jego daje kolejne znaki zapytania. Jak zacznie reagować demon oraz czy nie zwiększy on swojej mocy? Już raz doszło do tego, a więc jeżeli zniszczyć Ffynci Ceffyla to jednorazowym atakiem, ale nie miał na tyle sił, żeby unicestwić go jednym atakiem. Do tego jakaś przepowiednia, o której nic nigdy nie słyszał.
- Mam pewien plan, ale muszę się zregenerować i odpowiednio przygotować. Ile wam zajmie zregenerowanie mnie? Gdzie jest reszta? Dlaczego tylko tylu was przybyło? Gdzie Deigr i Syy?
Czuł jak wracają mu siły witalne i ki, ale musi chwilę poczekać. Kapłan, który przybył należał do elity, ponieważ jego poziom leczenia był przynajmniej tak dobry jak poziom leczenia trójki, która wspierała go w walce niemal dzień temu. Przy takich zdolnościach Konack-jin nie potrzebował snu, który go zaczynał zabierać w sferę marzeń tuż po tym jak ulotniła się moc majinów i zniosła blokadę bólu, który również powoli zanikał.
Jak tak dalej pójdzie to będzie mieć na tyle sił, by jeszcze raz uderzyć najpotężniejszą Kamehame jaką do tej pory opanował. Tym razem nie będzie mógł się ograniczać i będzie musiał stanąć lub też znaleźć się dokładnie pod Ffynci Ceffylem, żeby jego fala była wymierzona w kosmos. Wtedy nie będzie ryzykować zniszczeniem planety. Kto wie czy poprzednie użycie fali nie mogło zagrozić Konack i być może twarda stal statku powstrzymała nieco możliwość większych zniszczeń.
Obserwował wydarzenia i czekał, a to się wydawało dłużyć. Nameczanin walczył z tamtymi osobnikami, a dlaczego oni atakują tylko jego? Dlaczego nie zwracają za bardzo uwagi na Rikimaru i innych? Co zamierza zrobić doktorek ze swoim czarnym robotem? Są nieruchomi, ale widać, że reagują na zdarzenia. Co powinien wykończyć jako pierwsze? Niebieskiego potwora, którego moc zna i jego pana, a może tych, których mocy nie zna, a których nie udało mu się zniszczyć wraz ze statkiem?
Nigdy by się nie spodziewał, że planeta Konack przysporzy mu tyle problemów. Nie sądził, że pozna przedstawicielu tylu ras i różne typy magii. Co chwila coś go zaskakiwało i gdy uważał, że w końcu jest krok przed czymś lub kimś to po chwili znów wracał do punktu wyjścia. Wszelkie przeciwności losu jakim stawał czoła rzucały kolejne kłody pod nogi. Miał wrażenie, że wszechświat stara się wszystko zaadaptować do tego, żeby wykończyć Rikimaru. Tak jakby jakaś boska moc lub jednostka starała się usunąć go z tego świata i odesłać go do innego świata. Kim był? Kim jest? Czy stanowi tak duże zagrożenie? Czy może zaburza tak bardzo równowagę między dobrem, a złem, że zło wraca ciągle ze zdwojoną siłą? Kim był w cholernym poprzednim wcieleniu? "Czy ktoś może znać odpowiedź na te pytania?"
Będąc pod wpływem mocy Majin nie widział żeby dobro go lub tym z którymi współpracował wygrywało lub próbowało coś zniszczyć. Wszechświat pozwalał złu się zwalczać na wzajem. Czy aby na pewno jest teraz po dobrej stronie? Jeżeli komuś dano drugą szansę, tworząc życie jakim był Rikimaru to być może zaczął w tym żywocie po złej stronie...
Złapał za gardło kapłana i mocno ścisnął, a następnie z dziwnym spokojem powiedział:
- Regeneruj mnie szybciej, bo wszyscy tu zginą. Rozumiesz?

OoC:
Ok, więc czekam turę na pełną regenerację.
Możesz też dodać, że mi strój nowy dają czy coś, bo na razie to latałem z samą dolną częścią stroju x)
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Pon Kwi 14, 2014 11:52 am
Walka Ffency Ceffyla z nieznanymi wojownikami nie była wyrównana. Z początku mogło się wydawać, że przeciwnicy Nameczanina mogą mieć szanse. Posłali potężne fale w jego kierunku. Mocno go zranili, ale... to na nic się nie zdało. Widać było, że ataki energetyczne nie są tak skuteczne. Demon jednym ruchem ręki posłał na ziemię przeciwników, większość przy tym zabijając. Następnie ruszył w kierunku swojego pana, stawiając swoją wielką stopę obok robota i doktorka. Potężny wstrząs podrzucił na pół metra w powietrze obie postaci. Ci jakby obudzili się. Rozejrzeli się dokoła. Nad nimi stał błękitny Demon. zaczęli z nim walczyć. Tak, teraz było widać potęgę inżyniera i jego dzieła. Były wyraźnie silniejsi niż Ffency Ceffyl. Demon jednak nie dawał za wygraną. Do potyczki dołączyło się dwóch nieznanych wojowników. Byli wyczerpani ale chcieli pomóc. Trzymali się blisko Doktora. Walka przechodziła w nowy etap.
-Dobra, skończmy to raz na zawsze, a potem... -spojrzał na kapłana, mędrca i Rikimaru -zobaczymy... -powiedział wyraźnie do swoich towarzyszy doktorek.

-Spokojnie Ziemianinie, robimy co możemy -rzekł mędrzec -przybyło nas tylko tyle, gdyż reszta strzeże wyroczni. Musieliśmy ją ochraniać gdyż nie wiadomo co zaplanował Majin. Faktem jest też, to ze nie spodziewaliśmy się akurat jego... Gdybyśmy wiedzieli to może wzięlibyśmy jeszcze kilku wojowników. Nasza osada jest daleko stąd. Musimy dać sobie radę sami -powiedział spokojnie.
Wojownik w zbroi z początku przegrywał walkę z Nameczaninem. Doprowadził do zderzenia technik. Wielka kula energii powstała na skutek zderzenia i przepychali ją między sobą.
-POMÓŻ, ziemianinie! To nasza szansa! -krzyknął głośno wojownik. Wiedział on bowiem, że kapłan i Mędrzec nie są zbyt silni w walce w zwarciu. Mają spore ilości Ki, ale używają ją do leczenia. Są wsparciem.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sro Kwi 16, 2014 9:53 pm
W całej tej sytuacji było sporo niewiadomych, ale póki doktor i jego świta walczyli z Ffynci Ceffylem to Rikimaru mógł się natychmiast zająć nameczaninem. Później pomyśli co z demonem i jego przeciwnikami. Zastanawiał się tylko dlaczego naukowiec, który jest Majinem próbuje zabić tego, który dla nich walczy. Coś tu było nie tak. Nameczanin powoli zyskiwał przewagę, więc musiał zareagować natychmiast. Poczuł, że jego siły się zregenerowały, a więc mógł działać. Zielony potrafił się regenerować, ale do regeneracji potrzebuje pewnie energii. Albo zamęczy nameczanina albo... wykorzysta to, że konack-jin ściera się z nim. Podleciał do wojownika i szepnął mu.
- Gdy jest DZIESIĄTA... czas zamykać oczy i spać. - Kod był dziwny, ale ruch ziemianina powinien uświadomić konacka o co chodzi.
Błyskawicznie śmignął do przodu i znalazł się po lewej stronie wroga, a dokładnie na GODZINIE dziesiątej od wspierającego go wojownika i rozstawił ręce, a po chwili jasne światło oślepiło wszystkich w okolicy poza temu, który otrzymał WSKAZÓWKĘ. Nie widząc nic mogli tylko słyszeć szum wody wypełniającej zbiornik oraz świst wiatru. Momentalnie przesunął się za nameczanina, a odgłosy jego ruchu wydawały się wyznaczać SEKUNDY. Wtedy też wystawił ręce i sam zamknął oczy koncentrując się, żeby Kiaiho uderzyło jego przeciwnika i nie poszło dalej.
Idealnie ze szwajcarską precyzją i kunsztem zegarmistrza uderzył czystą energią w plecy przeciwnika, a następnie ponownie przemieścił się dokładnie na wprost i uderzył z łokcia w kark licząc, że pchnie przeciwnikiem na fale. Musiał umknąć w ułamku sekundy. Odleciał niżej wchodząc w obszar aury Ffynci Ceffyla i poczuł się wtedy dziwnie, ale...
Shin D. Ragon - wstęp
Demon! - Odezwał się dziwny głos, a może jakaś komórka w jego ciele. Nienawidzę go!!! - Tym razem niemal całe ciało przeszła fala donośnego dźwięku. Rikimaru nie panikował, ponieważ nie odczuwał niepokoju z tego powodu. Uczucie było nietypowe, bo niby obca obecność, ale wcale mu nie przeszkadzała, bo jej energia była podobna do jego własnej. Dlaczego akurat teraz to czuje?
Pole Bitwy - Page 3 Monkey.D..Luffy.full.1432477- Stałeś się silniejszy, ale to jeszcze nie jest ten czas. Zabij niebieskiego. Jego aura źle na Ciebie wpływa.
Rikimaru nie rozumiał dlaczego wcześniej obrazy tej istoty działały na niego tak negatywnie, a teraz w ogóle nie przeszkadzało mu. Przecież to dlatego próbował usunąć swój znak, ponieważ uważał, że w nim jest cała wina za zło jakie wyrządził jakiś czas temu w wiosce w paśmie górskim i skrzywdził swoją ukochaną. Teraz nawet już o niej tak nie rozpamiętywał, ale coś było w tym co powiedział głosik w głowie. A może ktoś przemawiał do niego telepatycznie? To nie pierwszy raz gdy to słyszy.
Bez względu na to kto i w jaki sposób przemawiał... Aura niebieskiego działała na niego tak, że chciał walki. Po walce z nameczaninem miał ochotę na doktorka i jego robota, świtę oraz na samego demona. Pragnął wykończył jednego po drugim. Energia niebieskiego kusiła go do rzezi i zrobienia demolki. Być może przez to, że za pomocą Mafuby schował go w sobie to i rozwalił statek poprzez Kamehame. Zachował się również niehonorowo atakując zielonego od tyłu. W pewien dziwny sposób go to bawiło. Jego moc znów była zdestabilizowana, ponieważ na krótką chwilę wydawało mu się, że nagle urósł w siłę, a potem znów moc się wyrównała do poziomu aury mistrzowskiej. To było... podczas kontaktu z obcą świadomością. Wewnętrzny głos mówił mu, że taka jest jego natura. Jest ziemianinem, który ma emocje i to naturalne się nimi kierować. Panowanie nad sobą jest nudne i przewidywalne, a to ostatnie w walce jest zgubne, ponieważ przeciwnik łatwo rozpozna schemat.
A co do niebieskiego demona... Najwidoczniej jakaś jego część utkwiła w Rikimaru, a może zaciągał się jego świadomością poprzez tę potężną aurę? Czy ludzie są podatni na takie rzeczy? Czy jest skazany na to, żeby stać się demonem? Potworem w ludzkiej skórze?
* * * * * * *
Właśnie dlatego zachował się inaczej i zaatakował nieprzepisowo według kodeksu wojownika. To było okrutne, ale wobec takich jak Majin nie można inaczej. Trzeba ich wszystkich wykończyć tu i teraz nim wybije ostateczna godzina. Nie może im pozwolić na kolejne kombinacje i sztuczki. Bez wątpienia jest to sądny dzień, ale jeszcze nie wiadomo dla kogo.

OoC:
Aura -100HP
Taiyoken -400 KI (oślepienie jego, nie widzi fali Konacka?)
Shiyoken -300 KI
Kiaiho def-ofe 5040dmg; -756KI (pcham go na falę lub wybijam go z używania jego?)
Atak Potężny 10 744dmg (pcham go na falę?)
DMG na nameka: 15 784 (HP: 29 958-15 784= 14 184)
Moje KI: 75600-756-300-400= 74 144
Moje HP: 47520-100= 47420

Trochę kombinacji, czy tylko moje dmg?

Post 1/z około 50 Fuzja z demonem
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Pią Kwi 18, 2014 10:00 pm
Nameczanin cała swoją siłę wkładał w falę, którą wypuszczał w dłoni. Wiedział, że jeśli ulegnie, to zginie. Zgromadzona energia byłą już zbyt duża i zbyt potężna, żeby jakakolwiek istota mogła przeżyć zderzenie się z nią. Nawet bariera mogłaby nie podziałać. I Majin i wojownik w zbroi cały czas dodawali energii do tykającej bomby z opóźnionym zapłonem.
Wojownik w zbroi wsłuchał się w słowa ziemianina i czekał na jego ruch. Gdy Niebieskowłosy ruszył Nameczanin odepchnął go falą kiai-ho. Musiał, to była jego jedyna deska ratunku, ale w ten sposób przechylił szalę zwycięstwa na korzyść przeciwnika. Jego fala zrobiła się mniejsza, zaczął przegrywać starcie
-Cholera.. CEFFYL!!! -Krzyknął Nameczanin. Rikimaru był nieco ogłuszony falą powietrza.

Doktor ze swoją ferajną dawali ostry wycisk demonowi. Ten jednym energicznym machnięciem swoją pazurzastą łapą chciał wyeliminować  z walki główny mózg. Tak to działało. Doktor mówił swoim towarzyszom, co mają robić. Jeden odwracał uwagę, inny atakował. Jeden przytrzymywał atak, reszta skupiała się i uderzała grupowo. Doktorka obronił w ostatnim momencie robot o ciemnej karnacji. Utrzymał blok! Zablokował uderzenie Ceffyla, nie przewracając się. Musiał być piekielnie mocny. W jednym momencie demon zrezygnował z ataków i jednym susem poszybował w kierunku doktora... a właściwie w kierunku fali. Wskoczył w nią i manualnie zdetonował energię. Powstał olbrzymi wybuch wewnątrz krateru, który stworzył Rikimaru a wszyscy, dosłownie wszyscy poszybowali w kierunku skalnych ścian i zatrzymali się na nich. Jedyną osobą, która coś zrobiła, była wojownik, który siłował się z Nameczaninem. Ten własnym ciałem osłonił kapłana i mędrca. Podczas lotu objął ich i tylko on uderzył w ścianę. Wszystkiemu towarzysz ogromny blask.

Wojownik postawił na ziemi swoich zwierzchników. Wyleciał w górę. Było widać na jego twarzy zmęczenie. W centrum bitwy leżało ciało demona. Nie zniszczyło się. Nie był w stanie walczyć, ale jeszcze żył. Ledwo.

Doktorek i jego towarzysze stali przy sobie. Mózg miał założone ręce i z uwagą obserwował, co dalej się wydarzy. Nie chciał niczego zaczynać.

Nameczanin najbardziej oberwał. W tym całym blasku nie było widać jak wielkie ciało demona uderza w zielonoskórego. Leżał kilkanaście metrów od demona. Zaczął czołgać się w jego kierunku z wielkimi trudnościami.
-Kur**, musi mi się udać. Muszę go tylko dotknąć.. -Powiedział do siebie. Nameczanie mają nadzwyczaj dobry słuch. Wojownik telepatycznie przekazał Niebieskowłosemu ziemianinowi słowa, jakie wypowiedział ich główny przeciwnik.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sob Kwi 19, 2014 12:19 pm
Shin D. Ragon - Narodziny Diabła
Rikimaru nie jest zwykłym ziemianinem. Jak to już w historii kilkakroć bywało miał swoją przeszłość mroczną i przerażającą. Ta przeszłość to poprzednie wcielenie, które było uosobieniem prawdziwego zła. D.Ragon...
Narodził się kilka wieków temu na planecie zwanej Ziemią. Tak. Tej samej co Rikimaru i wielu innych ludzi. Był pół człowiekiem i pół demonem. Ojciec D. Ebil niezbyt silny i niezbyt straszny demon grasujący w okolicach bramy demonów, tajemnego przejścia między światem żywych i umarłych. D. Ebil miał tego pecha, że spotkał na swej drodze pewną przepiękną kobietę o imieniu Shina. Siłą rzeczy jak to na demona przystało. Wziął ją do lasu... i tam też zostawił, a potem zniknął. Podobno ktoś zamknął bramę i żaden demon potem przez długi czas z nory nie wyszedł.
Pięć lat później Shina urodziła. Tyle lat z brzuchem, bo dziecko nie chciało wyjść, ale gdy kondycja Shiny nie była najlepsza to już nie było innej opcji. Tuż po narodzinach kobieta zmarła, a już dość duży dzieciak miał siłę w rękach i nogach. Lekarz, który był przy porodzie zabrał go do swojego domu, ale następnego dnia znaleziono go martwego.
D.Ragon uciekł z miasteczka i kroczył przed siebie. W ciągu dnia urósł na tyle, że wyglądał jak 10-letni chłopak, a przez noc przeczytał ponad sto książek, które miał w swojej kolekcji doktorek. Dzięki temu nie był taki głupi jak jego ojciec, a jego siła była znacznie większa...
W ciągu roku przemierzył całą ziemię zabijając kilkadziesiąt osób, przeczytał ponad 1000 ksiąg i zdobył dość dużą wiedzę. Dwa lata później miał już w posiadaniu statek kosmiczny, którym opuścił ziemię...
Narodził się dziwny twór, w niezwykłych okolicznościach i o nietypowych umiejętnościach, a Ziemia to był dopiero początek. Nie zniszczył jej, bo nie miał tyle mocy, ale też nie planował jej zniszczyć. Był owocem tej planety i uznał to jako pierwszy punkt na planszy. Przygoda się dopiero zaczęła, a wtedy na Ziemi nie znalazł przeciwnika godnego siebie.
* * * * * *
Rikimaru potrząsnął głową i rozejrzał się po okolicy. Panował teraz straszny chaos, a pierwszym który zaczął działać był wojownik w zbroi...

OoC: Póki co taki tam post do transa. [2/ z około 50] (Nie wiem za bardzo o chodzi => gg) Wtedy napiszę dalej do akcji.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sob Kwi 19, 2014 11:03 pm
... i przekazał telepatycznie informacje. Po raz kolejny ta dziwna technika, którą wydaje się znać wielu wojowników. Nie dostrzegał w tym jednak innej przydatności, ponieważ jeżeli chce komuś coś przekazać to zrobi to ustnie, ale jednak... Jak ten wojownik dowiedział się, że co mówi nameczanin? Rikimaru przyglądnął się dokładniej i wtem dostrzegł zielone czułki! Ten też był z Namek i walczył przeciw pobratymcowi, a już myślał, że tylko ludzie są takimi prymitywami. Okazuje się, że inne rasy też mają spory wewnętrzne i taki też jest świat.

Shin D. Ragon - Narodziny Diabła
Przekonał się o tym D.Ragon, który pierwotnie imienia nie dostał. Przypadło mu ono w spadku na pierwszej planecie na której zauważył pewne schematy w relacjach między osobnikami. Była to jedna z planet zamieszkałych przez... Nameczan, którzy z powodu trudnych warunków na macierzystej planecie wysłali w kilka stron wszechświata swoje dzieci. Na jednym nameczanie stworzyli piekło przesiąkając złem, a na innych, które były puste stworzyli nową ciekawą społeczność. Planeta H1230 na którą trafił półdemon z początku była zamieszkiwana przez rasę pół-ludzi-pół-jaszczurów. Oczywiście była to bardzo agresywna rasa i nameczanin, który tam trafił szybko się zaadaptował, w kilka lat stworzył parunastu braci, którzy w ciągu kolejnych lat rozprawili się z tutejszą rasą poprzez stworzenie w większości demonów, tworów ubocznych dla nameczan. Walczyli często między sobą niszcząc niemal doszczętnie planetę.
D.Ragon dostał takie przezwisko, ponieważ miał jedną pamiątkę po ojcu. Zionął ogniem, a do tego miał na plecach przez kręgosłup krótkie rogi. Tutejsi nazwali go Diragon, przez ich dziwną wymowę nie potrafili jasno powiedzieć Dragon. Później im więcej ich wyeliminował to bali się wymawiać jego pełne imię. Mówili po prostu D. i tak też przyodział do siebie chłopiec, który budził grozę i posiadał ponadprzeciętną siłę.
Najsłabszych pozostawił przy życiu, ponieważ uważał ich za nudziarzy i opuścił planetę zostawiając dziesiątki tysięcy trupów i rannych... Nie wiedział, że nameczanie mają wyjątkową zdolność fuzji, która mogła ich znacząco wzmocnić. O tym miał się przekonać dopiero za jakiś czas...
Wniosek jaki wyniósł z planety to taki, że jaka rasa nie będzie to zawsze znajdzie powód do walki między sobą.
* * * * *

Tym co musiał teraz zrobić Rikimaru to zdecydowanie postawić na atak, który wykończy jego przeciwników, ale tak jak wcześniej ustalił to zrobić tak, żeby byli ustawieni poza zasięgiem planety, ponieważ nie chce się powstrzymywać. Jedyna rzecz, którą teraz wymyślił to telekineza, ale musi się liczyć z tym, że koszt takiej czynności będzie nadzwyczaj duży. Olbrzymie ciało Ffynci Ceffyla, a do tego jeszcze drugi obiekt, ciało nameczanina. Przynajmniej będzie wiedział jak duże przedmioty będzie mógł przenieść w przyszłości. Ten atak miał nadzieję, że będzie ostatnim, ponieważ moc demona oraz zielonego były znacznie słabsze. Teraz ma wystarczająco mocy na dwukrotne uderzenie Kamehame. Będzie musiał wyważyć jej poziom, ponieważ są jeszcze inni przeciwnicy, po których nie wie czego się spodziewać.
Błyskawicznie przemieścił się do nameczanina, ponieważ jego mógł wyrzucić w powietrze bez większego problemu.
- To jest koniec dla Ciebie. Przepowiednia? Wygląda na to, że jaka by nie była to Twoim przeznaczeniem jest śmierć. Tu i teraz.
Złapał go za rękę, którą wystawiał w kierunku niebieskiego potwora i z całej siły cisnął nim w powietrze. Następnie skoncentrował się bardzo mocno na umyśle i zadziałał energią ziemi, a po chwili wyrósł spory słup który wybił cielsko demona w powietrze. Miał teraz łatwiej, bo go bez większych problemów unosił coraz wyżej i wyżej. Wciąż trzymając go w powietrzu tuż obok nameczanin zaczął powoli pod nosem wymawiać i koncentrować spore ilości energii w dłoniach.
- Ka... Mee... Haaa... Meeee...
Wyczuł, że ta ilość mocy będzie odpowiednia do zniszczenia ich obu. Promień musi się rozejść nieco bardziej, żeby objął cielsko demona i zniszczył każdą jego oraz nameczanina komórkę. Nie był pewien czy nameczanin może regenerować się do woli bez względu na to ile mu ciała zostało, czy wystarczy zniszczyć jedynie mózg, ale nie ma co się wahać. Z tej pozycji planety nie zniszczy. Wtedy odpuścił telekinezę i momentalnie wystawił ręce do przodu i wystrzelił.
- Haaaaaaaa.
Ciemno-niebieska fala pomknęła ku górze i objęła swym zasięgiem dwójkę przeciwników. Nie była tak mocna jak fala, którą wysadził wtedy statek, ale według jego oceny wystarczająca do pokonania wroga tego i przyszłego, który pozostał. Nie wie co doktorek zamierza, ale nie odpuści mu tak łatwo.
Trwało to kilka sekund nim błysk zniknął na horyzoncie i aura wokół pola walki wróciła do normy i zagłuszające trzaski i piski fali ucichły. Fala uderzeniowa wyglądała niczym potężna błyskawica, która odbijała od ziemi w kierunku nieba. Rozdzielała chmury i ukazywała czyste rozgwieżdżone niebo, na moment rozjaśniając okolicę w promieniu paru kilometrów.
Na ten krótki moment zapadła dziwna cisza...

OoC:
Aura -100HP
Telekineza (do uniesienia demona) -10000KI
Kamehame III (5%KI) 3780 dmg; -2268KI
Moje KI: 74 144-10000-2268= 61 876
Moje HP: 47420-100= 47320

Post 3/z około 40 Fuzja z demonem
Pole Bitwy - Page 3 TrueKamehameha
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Wto Kwi 22, 2014 10:21 am
Rikimaru postawił an destrukcję. Postanowił zniszczyć obu swoich przeciwników. Nameczanina wyrzucił w górę chwytając go za rękę, a demona posłał górę telekinezą. Jedna fala zniszczyła ich obu Fala spychała i cały czas niszczyła ich ciała, aż nie została zniszczona najmniejsza cząsteczka. Tę walkę wygrał.

Doktorek spojrzał na swoją ekipę i pokazał im otwartą dłoń. Tamci skinęli głową. Szef tej bandy wciąż trzymając założone ręce na torsie obniżał pułap lotu zbliżając się do Niebieskowłosego.
-Piękna robota, pytanie, co dalej... -Spojrzał na kapłana i wojownika -Jest was czterech i jesteście zmęczeni walką. Mędrzec i ten kapłan zużyli wielkie ilości Ki, żeby cię wyleczyć. A ja i moj kolega -wskazał palcem na czarnego robota, ten i cała reszta ekipy zaczęli się zbliżać -jesteśmy wypoczęci. Reszta jest zmęczona, ale nie bardziej niż wy. Mam propozycję -spoważniał i spuścił ręce - Nie wchodźmy sobie w drogę. Ja tylko czasami potrzebuje obiekty do badań. Zniszczyłeś prawie całe moje laboratorium, gratuluje, ale jego najważniejsza część cudem się uchowała. W niej byłem prawdziwy ja, mój robot oraz parę innych rzeczy. Mam zamiar stąd odlecieć. Nie chce dominacji i władzy. Ja chce odkrywać i prowadzić eksperymenty. Jak widzicie dwa z nich są całkiem niezłe -wskazał na siebie i na czarnego robota-Także, zakończmy to tutaj i teraz. Idę po resztę swoich rzeczy i odlatuje w przestrzeń. Chyba, że mi nie wierzycie i chcecie walczyć. W tym przypadku zapraszam... -Odwrócił się i poszedł w kierunku miejsca gdzie jeszcze nie tak dawno leżał wraz ze swoim czarnym robotem. Reszta zbliżyła się do niego

-Niebieskowłosy... Jesteśmy, musimy dać mu spokój. Wyczuwam kłamstwo w jego głosie, ale nie jesteśmy w stanie go pokonać...- Spojrzał jak doktorek odchodzi –co zamierzasz teraz zrobić przybyszu? Pomogłeś nam, jesteśmy Ci coś winni. Może polecisz do naszej osady? Tam damy Ci odpocząć. Najesz się do syta, a na koniec damy Ci jakieś lepsze ubranie powiedział mędrzec. Był smutny. Miał przeczucie, że ten cały doktorek jeszcze nie raz namiesza, ale nie mieli szans na wygranie walki z jego drużyną.

OOC:
Jeśli chcesz jeszcze walczyć albo coś zrobić w tym temacie to proszę bardzo. Jak nie, to możesz lecieć do tematu z wioską. Napisz w poście, że lecisz za nimi czy coś, to ja odpisze dopiero w wiosce.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Wto Kwi 22, 2014 11:28 pm
Widząc, że atak się powiódł skupił swą uwagę momentalnie na doktorku i spoglądał na jego wojowników. Nie był pewien tego jak teraz powiedziecie się cała akcja, ale na jego ciało nie oddziaływała w tej chwili żadna dziwna siła. Czuł się teraz dużo luźniej mimo, że jeden z pozostałych Majinów mógł zaatakować w każdej chwili.
Po wypowiedzianych przez wroga słowach poczuł nieco zawód, ponieważ gdzieś głęboko w nim jednak odzywała się siła, która pragnęła walki. Czy to był nałóg? Najwidoczniej nie. To była większa siła, której nie pojmował. Przeszła natura, która co pewien czas ukazywała się i próbowała wydobyć na zewnątrz przejmując całkowicie kontrole. Nie był słabym człowiekiem i świetnie potrafił zachować swoje własne ja.
Shin D. Ragon - Narodziny Diabła
Po wyjściu ze statku poczuł świeżą morską bryzę i zapach kwiatów. Planeta niesamowicie przypominała Ziemię, ale jej niebo było czerwone, piasek pomarańczowy, a woda fioletowa. Całkiem inne barwy z powodu innego blasku słońca, ale zapachy i odczucia niemal identyczne. Słońce jednak było dużo większe.
- Jego moc wygasa. - Potrafił określić to D.Ragon. Posiadał dziwne zdolności i niesamowity zmysł. Od razu wyczuł również kilka ciekawych mocy na całej planecie. Było ich ponad setka. Pozostałe miliony punktów świeciło się słabo. Najpierw pomyślał, że sprawdzi co to za rasa zamieszkuje planetę. Zbadał to w parę godzin. Byli dość podobni do ludzi, ale mieli kocie uszy, ich źrenice były bardziej jajowate, a zęby trochę zaostrzone. Ogony zauważył na końcu, gdy idąc środkiem drugiego miasteczka w którym znajdowała się pewna większa siła zauważył, że niektórzy się wpatrują na niego i kręcą ogonami z zaciekawienia. To było dziwne, ale fascynujące. Koto-ludzie? Nagle wyrósł przed nim jak słup dwumetrowy osobnik, o czarnych włosach, uszach i ogonie. Na Ziemi czarny kot, który przeszedł Ci drogę przynosił pecha. Tutaj? Z pewnością dla D.Ragona taki mógł zwiastować to samo. Kilkudziesięciu przedstawicieli rasy nagle odbiegło. Zostało tylko paru, którzy się przyglądali. Coś szeptali do siebie. Mówili, że to cwaniak i bandyta, który nie boi się chodzić w biały dzień. Słyszał to dobrze, bo jako syn demona miał dobry słuch. Trafił na jednego z tych gorszych i jego pierwsze słowa na to wskazywały.
- Inni nie zwrócili uwagi na Twój wygląd. Pachniesz na silnego. Aż będzie miło Cię całego zadrapać. Mraaauugh.
- Goń swój ogon pchlarzu.
Kilka kotów gapiących się z bliska na nich parsknęła i zaczęła uciekać. Wtedy czarnuch zacisnął pięść i uderzył z szybkością błyskawicy D.Ragona, który przeleciał przez całą prostą kilometrowa ulicę i wpadł w budynek, który stał na jej końcu. Rozleciał się w drobny mak, ale na demonie to nie zrobiło większego wrażenia. Jego rany w szybkim tempie się zasklepiły, jego mięśnie nagle urosły...
Walka trwała dwa dni i dwie noce. Wygrał ten, który był wytrzymalszy. D.Ragon. Mimo 9 żyć kota, bo ten faktycznie po każdym wydawać się mogło śmiertelnym ciosie jeszcze wstawał i walczył dalej.
W tym czasie przyleciało pięciu najpotężniejszych koto-ludzi na planecie i przypatrywali się tylko walce. D.Ragon był jednak wyczerpany. Nie podjął walki, więc przyjął gościnę za pokonanie jednego z większych zbrodniarzy na planecie... której koniec był bliski. Słońce, które słabo świeciło miało przed sobą jeszcze 5, może 10 lat. Więcej mu nie dawał...
* * * * *
Podobnie jak niegdyś D.Ragon tak i teraz wyglądało na to, że przyszedł czas spokoju dla Rikimaru, który musiał zaakceptować to co zaproponował zarówno doktor jak i potem mędrzec. Skinął głową, odetchnął, a następnie odrzekł:
- Nie wiem czy starczy wam jedzenia, żebym się najadł teraz do syta...
Przez chwilę miał poważną minę, a potem zaczął się śmiać. Chyba nie zrozumieli jego żartu, ponieważ przez chwilę patrzyli się z głupią miną, jakby pierwszy raz widzieli jak ktoś się śmieje i nie wiedzieli co to jest za emocja. Wzruszył tylko ramionami i zwolnił swoją aurę, a jego mięśnie trochę się zmniejszyły, a włosy opadły. Kolor oczu nie był tak jasny i nie było widać różnicy. Obie tęczówki były znów niebieskie. Dziwne rzeczy się działy z jego ciałem, oczami, włosami jak był opanowany przez magię Majin i później jak korzystał z aury mistrzowskiej. Moc się znacznie obniżyła, ale mógł w dowolnej chwili ją zwiększyć. Nie czuł jakiegoś szczególnego oporu. Gdyby doktorkowi się odwidziało to nie odda łatwo skóry, ale wiele wskazuje na to, że będzie spokój.
Wzniósł się do góry widząc, że Konacy ruszyli. Zaczął lecieć wolno za nimi. Przynajmniej tak mu się zdawało, że lecą wolno, ale to on zyskał tak sporo mocy, że ta prędkość była dla niego niczym specjalnym.

OoC:
Regen 10%.
Moje KI: 61 876+7560=69 436
Moje HP: 47 320+4752=FULL
Ok. Lecę do Wioski Konack-jinów

Post 4/z około 40 do fuzji
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Pią Maj 16, 2014 4:56 pm
Z wioski Konack-Jinów
- Zaczynam. - Rzekł krótko Rikimaru nie tracąc zbytnio czasu i wchodzić w dodatkowe dyskusje. Aerial jedynie skinął głową, a człowiek znalazł się po chwili tuż obok niego. Nagle z jego dłoni wystrzeliła druga ręka, a z tej jeszcze kolejna przedłużając jego ramię trzykrotnie. Był o centymetry od ogona, gdy otrzymał niezłego kopniaka w tył głowy. Przewrócił się, a ręce zniknęły. Nie leżał długo, bo niemal tuż po upadku przewrócił się na plecy i odbił stając na równe nogi i popędził za konack-wilkołakiem, który przeskakiwał między drzewami i skałami, co chwila uciekając tuż przed złapaniem. Bez wątpienia był bardzo szybki, a cios który wcześniej wykonał miał w sobie dobrą moc. Nie mniej jednak to nie siła Aeriala sprawiła, że Rikimaru się przewrócił, a technika, którą zastosował. To nie był jeden cios, a przynajmniej dwa lub trzy. Gdyby tylko był na pełnej mocy to by to lepiej widział. Być może na tej podstawie odkryłby sposób na wykonanie techniki Rogafufuken, ponieważ technika strażnika była niezwykle podobna. Wiedząc, że przeciwnik polega na szybkości mógł potencjalnie zwiększyć tylko swoją szybkość i złapać ogon, ale to by było zbyt łatwe.
Wtem przyszło mu do głowy coś innego. Przecież nie zabroniono mu używania technik, a więc Telekinesa będzie idealna. Wysunął rękę w kierunku Aeriala i skoncentrował się na jego nogach, ale ten nie upadł. Wciąż się poruszał z taką samą sprawnością. Wtedy wystrzelił pierścienie z KI, które odbiły się od strażnika, a więc nawet ta technika nie jest skuteczna. Domyślił się, że to może być jakaś bariera, a więc nie tylko szybki, ale i posiada dość dużo KI. To sprawia, że musi postawić szalę na szybkości, a więc zwiększył ją i w mig znalazł się przed konack-wilkołakiem, ale nie zdecydował się na wykonanie ruchu, ponieważ spodziewał się, że ten również zwiększy swoją moc, ale tak się nie stało. Uskoczył tylko na bok i zniknął za drzewami. Teraz ich szybkość była na tym samym poziomie. Aura mistrzowska załatwić mogła sprawę, ale to by już było znaczące ułatwienie. Postanowił użyć siły. Widząc, że strażnik umyka za jakąś skałę kopnął ją licząc na to, że za jej pomocą przewróci go.

OoC:
Regeneracja na full.
Rzucam kość. Jak wypadnie ponad 50 to go łapię i idę do kolejnego strażnika.
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Pią Maj 16, 2014 4:56 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Procent' : 29
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Pią Maj 23, 2014 6:44 pm
Aerial jednak skoczył do góry, odbił się od drzewa i znalazł się za Rikimaru, który wyczuł intencje i wyrastająca z jego karku ręka chwyciła kitę pół-Konacka, który nagle spoważniał:
- Nie brak Ci sprytu i przebiegłości, a także bezwzględności i surowego zachowania. Bez wątpienia wykorzystujesz coraz lepiej swoje pełne możliwości.
Odsunął się na bok i wskazał Rikimaru drogę. Prowadziła ona dokładnie w górę, a więc czeka go niezłe wyzwanie, bo powietrza będzie coraz mniej, a kto wie czy kolejni strażnicy nie będą groźniejsi i jakie wyzwania mu dadzą. Tym razem ścieżka prowadziła między potężnymi iglastymi drzewami, które miały prawdopodobnie do 100 metrów wysokości. Wiedział, gdzie iść, bo wyraźnie widać było pas na którym drzewa nie rosły.
Szedł bardzo długo, ale nikogo nie widział, ani nie wyczuwał. Jeżeli miał trafić na niedźwiedzia to ten musi być jeszcze wyżej, a bez wątpienia znajdował się już na wysokości 8 500 metrów. Z każdym krokiem do przodu mgła była coraz mniejsza, a drzewa coraz mniejsze, ale prześwitu między konarami nie było. Drzewa miały je bardzo długie i wszystkie porośnięte zielonymi szpilkami. Nawet jeżeli wydawało mu się, że byłby w stanie dojrzeć nieba to widać było raczej ciemne barwy.
Co chwila jego włosy roztrzepał powiew wiatru niosąc trochę zieleni ze sobą. Wyglądało to jak zielony śnieg lub deszcz, ale im drzewa były niższe tym były gęściej zasadzone, aż w końcu było ich na tyle dużo, że na odległość 3 metrów nie było nic widać po bokach poza brązową korą. Droga zwężała się, aż w pewnym momencie wyglądało na to, że się urywa. Stawiając wydawać się mogło ostatni krok na widocznej ścieżce kątem oka dostrzegł, że ona po prostu zakręca o 90 stopni, a obracając się wzdrygnął się, spiął i przygotował do wykorzystania pełnej mocy, ponieważ jego oczom ukazał się olbrzymi, na 4 metry wysokości niedźwiedź, sięgający do połowy wysokości drzew. Nie czuć było w nim żadnej energii, ani życia. Niewielka mgła przez moment zmyliła Rikimaru, ale szybko dostrzegł, że to nie jest żywe stworzenie, a kamienny posąg. Nie wiedział co to oznacza, ale powoli podszedł do posągu i postukał w niego. Nic. Obszedł dookoła, ale zwierz wciąż z groźnymi oczami i nieco wyszczerzonymi kłami spoglądał przed siebie, nie okazując strachu. Jeżeli kiedyś było to prawdziwe zwierzę, to teraz nikomu niczym nie zagrażało. Wytężył zmysły szukając energii i wyczuł w pewnej odległości od tego miejsca poruszającą się jednostkę.
Zaczął krążyć wokół drzew w kierunku źródła tej mocy, aż w pewnym momencie wyszedł zza ściany brązu i ujrzał niewielką ilość iglaków, skały i niższe rośliny, krzewy, bambusy, a po mgle nie było ani śladu. Na wysokości około 10 km na półce skalnej chodził tygrys, ale nie miał on normalnego kształtu. Wydawało się jakby był stworzony z... chmur i błyskawic, może również wody i ognia. Dziwny twór, którego energia była niesamowicie niestabilna. Nie wiedział czego może od tego czegoś oczekiwać, ale poleciał do przodu i w ciągu paru sekund znalazł się visa vi stworzenia.
- Nie porozmawiałeś z niedźwiedziem, nie oddał ostatniego elementu i mam najstraszniejszą dla Ciebie formę szczurku. Nie postawisz stopy póki nie ujarzmisz żywiołów!
- Po co mam je ujarzmiać, skoro mam KI?
- Ki jest najmocniejsza kiedy rośnie bez końca i bez umiaru, a tylko natura dysponuje taką mocą. Pokaż mi jak dzielisz się z naturą. Demony to lepiej potrafią. Są chaosem. Płyną niczym nurt rzeki z otoczeniem. Niszczą jak powódź. Palą na wiór niczym nieskończony słoneczny żar i roztrzaskują jak tnąca niebo błyskawica. Potrafią zmiażdżyć niczym skała oraz ścisnąć niczym powietrze.
Spoglądał na ten dziwny twór i się zastanawiał nad sensem tego wywodu, ponieważ Rikimaru doskonale wiedział co potrafi każdy żywioł. Nieco go zdenerwował ten ostatni strażnik uznając go za jakiegoś głupca.
- Myślisz, że kim ja jestem?! Nie musisz mi tłumaczyć takich rzeczy. Stanę na tej skale, choćbym miał stać się stalą...
- Chyba sam to właśnie dostrzegłeś szczurku. Hahahaha.
Rikimaru zrozumiał wszystko nim się odezwał na sam koniec ten dziwny tygrys. Często zdarzało się, że rzucały nim emocje. To było bardzo ludzkie zachowanie, ale przez to, czyim był wcieleniem dużo mroczniejszy był wydźwięk negatywnych emocji, ale to nie było naturalne, żeby w jego głowie pojawiał się głos tego, który już dawno powinien trafić do czyśćca.
- Koniec tych żartów, nie jesteś jeszcze gotowy. Zawróć. - Powiedział tygrys i ryknął głośno wstrząsając skałami, a parę piorunów uderzyło dookoła, a jeden niemal trafił Rikimaru.

OoC:
Post 9/ z około 40 do fuzji.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Nie Maj 25, 2014 1:27 pm
Rikimaru nie chciał się cofnąć. Nie miał tak naprawdę szczególnego celu w tym co robił. Nic go nie zmuszało, żeby przeć naprzód. Dlaczego więc szedł wciąż do góry? Czy była to tylko czysta ciekawość? Wyrocznia była wyżej i tuż niedaleko. Chciał ją zobaczyć i się przekonać jak wygląda i jaką ma moc, ale teraz stał naprzeciw niemu dość ciekawy przeciwnik i w tej chwili po prostu chęć pokonania jego sprawiała, że miał chęć przejść dalej. Po prostu pokonanie przeciwnika było tym co go ciągnęło do przodu.
- Nie. Pragnę również zdobyć wiedzę. Dlaczego nikt nie pamięta. Co planuje mędrzec i skąd się bierze zło lub dobro...
- Zbyt wiele wymagasz malutki robaku. - Ryknął żywiołowy tygrys, a z jego pyska wyleciał ogień, który spowił ciało Rikimaru, który błyskawicznie zareagował zwiększeniem swojej aury, która rozproszyła płomienie. Jeżeli ma panować nad ogniem to głównie przez ruch powietrza lub jego brak, bo właśnie impuls wprawiający jego ciało w wibracje wywołuje na ułamek sekundy pewnego rodzaju falę, która odrzuca powietrze wokół niego. To zgasiło ogień. Jego moc wzrosła na poziom podstawowej aury szybkości na co tygrys zareagował grymasem.
- A więc ogień to za mało, huh. - Odetchnął, a nagle wokół zrobiło się niesamowicie zimno, powietrze było tak lodowate, że jego ciało zaczęła pokrywać warstwa lodu unieruchamiająca ciało. Połączył wodę z powietrzem, ale nakręcając swoje mięśnie do większej siły i wydajniejszej mocy energetycznej sprawiał, że nagrzewały się przez co lód stopniał i zamienił się w wodę. Wtedy poczuł na sobie falę silnego strumienia, a więc musiał dołączyć do tego wytrzymałość. Cofnął się ledwie o pół metra, a tygrys zamachnął się łapą wprawiając w ruch powietrze, ale ciało Rikimaru było niewzruszone. Wtedy z nieba spłynął deszcz błyskawic, a Rikimaru momentalnie zwiększył swoją moc maksymalnie i za pomocą Kiai zatrzymał kilka z nich.
- Twoja rasa jest wyjątkowa, bo potrafi panować nad naturą, ale nie nad chaosem! - Jego ton był teraz bardzo niski i głęboki, a po chwili oprócz piorunów, mocnego deszczu z gradem oraz silnego wiatru pojawiła się lawa strzelająca ze skał. Tym razem zwierzak połączył ziemię i ogień, używał również połączonych kilku innych żywiołów, ale Rikimaru był w stanie zatrzymać wszystko za pomocą przeróżnych technik. W pewnym momencie strażnik zmienił formę na nieco bardziej humanoidalną, kobiecą, w płaszczu, pod kapturem. Świecące zielone oczy niczym jakaś trucizna wydawały się przeżerać jego ciało na wylot. Czuł jak powoli jego ciało drętwieje, ale zamiast tego sam skontrował osobę naprzeciw niemu paraliżem. (Tak wygląda ów strażnik.)
Oczy zajaśniały i poczuł jakby w ogóle nie miał KI i nagle zaczął opadać kilkaset metrów w dół. Zderzenie ze skałami i ziemią oraz resztkami lawy było niczym nadzwyczajnym, ponieważ siła jego nóg była wystarczająca żeby zamortyzować upadek z chociażby kilku kilometrów wysokości.
Zauważył, że znów znajduje się niedaleko niedźwiedzia. Najpierw użył kiaiho, ale żadnej reakcji. Później telekinesa, ale również nic. Techniki ofensywne raczej nie wchodziły w grę. Nie wiedział czy zabije to coś lub zniszczy i czy robiąc to nie przechlapie sobie. Teoretycznie trzeci ze strażników potrzebuje skały, żeby mieć formę mniej... dziwną, ale czy to oznacza, że jednak powinien zniszczyć ten kamienny posąg?

OoC:
Post 10/ z około 35 do fuzji.


Trening Koniec


Ostatnio zmieniony przez Rikimaru dnia Nie Cze 01, 2014 11:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sob Maj 31, 2014 11:59 am
Rikimaru usłyszał głos w swojej głowie.
-Wojowniku! - kobiecy piękny głos. Zdawało się jakby mówiła w pustym pomieszczeniu gdyż towarzyszyło temu lekkie echo - znam Twoją przeszłość. Czasami jestem w stanie przewidzieć przyszłość. Chciałabym Ci towarzyszyć w Twojej życiowej podróży -zawiesiła głos na chwilę. Chciała dać czas Rikimaru na przemyślenia - Moja moc słabnie. W związku z ostatnimi wydarzeniami, wraz ze starszyzną wioski zdecydowaliśmy, że nie będę przyjmować gości. Tobie sporo zawdzięczamy. Opanuj technikę jaką teraz stosuje. To telepatia. -znów na chwile zawiesiła głos -może ją opanować każdy zdolniejszy wojownik. Ty bez wątpienia do takich należysz. Musisz się jej nauczyć, żeby móc się ze mną kontaktować. Po odnalezieniu mocy, postaci z którą chcesz się kontaktować, znajdź sposób aby móc coś do niej powiedzieć. Mogę Ci służyć radą, ale nie nadużywaj tego... -to był ostatnie słowa jakie usłyszał wojownik z Ziemi.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Sob Cze 07, 2014 10:29 pm
Przekaz który właśnie otrzymał był niewiarygodnie jasny i przejrzysty. Dotychczas dostawał jedynie jakby mgliste wizje, niedokończone słowa. Słysząc "Wojowniku" obrócił się i rozejrzał dookoła, ale nie widział nikogo. Kobiecy głos nie kojarzył mu się w żaden sposób z posągiem niedźwiedzia przed którym stał. Po chwili dotarły kolejne słowa, które dały mu sporo do myślenia.
Z jednej strony mogło być faktycznie tak, jak ta osoba twierdziła, a z drugiej strony mógł to być podstęp żeby tej osobie zaufał. Później poszły dalsze instrukcje, które wskazywały sposób w jaki powinien się kontaktować z nią lub też z innymi, ale nie uważał, żeby takie coś miało przynieść korzyści. Twierdziła, że może to opanować zdolniejszy wojownik, a takim właśnie był. Taką drogę wybrał. WOJOWNIKA. Stał się nim pewnego razu. Złożyło się na to kilka sytuacji, które dowiodły go aż tutaj. Stał się znacznie silniejszy i ciągle rósł w niewyobrażalnym dla zwykłego człowieka tempie. Być może nie był tylko zwykłym śmiertelnikiem z krwi i kości, bo może przeznaczenie wiodło go do czegoś poważniejszego. Poznaje coraz to bardziej niesamowite sztuki i techniki, staje naprzeciw kolejnym niesamowitym przeciwnikom i każdy z nich posiada nadzwyczajne moce, którym raz za razem staje naprzeciw i opanowuje je.
Jednak jest tylko człowiekiem żeby miał panować nad żywiołami jak tygrys, który go przed chwilą pokonał. Wydawać się mogło, że są równi, ale jednak nieznaczna przewaga rysowała się po stronie strażnika. Czy było to jego doświadczenie? Może była to specyficzna sztuka albo technika, o której jeszcze nie pomyślał.
Czyżby sztuka wyroczni, telepatyczne przekazywanie myśli nie opierało się jedynie na formie przekazu? Może był to też odbiór, który mógł sprawiać, że na ułamek sekundy przed ruchem ktoś znał jego czyn. Mógł być dwa kroki przed nim, chociaż tak naprawdę wystarczy być przed kimś o krok, a to decyduje o zwycięstwie.
Mówi się, że wynik bitwy jest znany przed jej rozpoczęciem. Tygrys był pewny siebie. Mógł znać przeznaczenie i podążał za każdym znakiem, żeby się ono spełniło. Być może stało się odwrotnie. Rikimaru starał się je zmienić pomijając drugiego strażnika, a w kartach miał zapisane być już u stóp wyroczni. Czy więc ta służąc mu radą stara się zrealizować przeznaczenie? Zna przeszłość i przyszłość? Co jest mu pisane? Czy aby tylko bogowie nie powinni znać takich kwestii?
Zamknął oczy, odetchnął głęboko i wszedł w stan medytacyjny, w stan głębszego rozluźnienia i skupienia myśli. Potrafił to zrobić w jednym momencie, a więc przyszedł czas na wykonanie tego, co powinien. Odezwać się do niedźwiedzia...

OoC:
Trening Start.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Czw Cze 12, 2014 11:49 pm
Próbując się skontaktować telepatycznie z kimś wykorzystywał zdolności już dotychczas nabyte. Głównie ki-feeling, którym musiał wyczuć wpierw osobę, a potem poniekąd wejść w umysł tego obiektu. Przynajmniej tak mu się z początku wydawało, ale coś go tchnęło, że powinien wykorzystać cząstki powietrza do przekazania swoich słów, poprzez wprawienie cząstek w odpowiednie wibracje. To jednak nie mogło mieć racji bytu, ponieważ na zbyt dużą odległość nie zadziała. Wyrocznia była z pewnością jeszcze kawałek od niego, a poza tym drzewa wyraźnie blokowałyby komunikację w ten sposób.
Analizował kontakt ze strony wyroczni dogłębnie, aż doszedł do wniosku, że musi skoncentrować się wyraźnie na osobie i zacząć mówić tak mocno we własnych myślach i tworzyć wyobrażenia wbijania tej myśli do czyjejś głowy. Wszystkie zmysły wyłączył. W tej chwili w pozycji wyprostowanej trzymała go jedynie jego moc ki oraz szósty zmysł, dzięki któremu mógł wyczuwać KI, za jej pomocą używać telekinezy, a także wyczuwać inne jednostki.
Wielki posąg niedźwiedzia faktycznie krył w sobie potężną siłę. Wydawało mu się, iż znajduje się przed doświadczonym i starym osobnikiem, ostrożnym i groźnym.
Przebudź się strażniku, ponieważ siła tygrysa jest zbyt duża, a me zamiary nie są złe. - Powiedział to głośno w swych myślach. Odniósł wrażenie, że jego jaźń tylko lekko dotknęła posągu. To nie było wystarczające lub też odpowiednie podejście. Na pewno nie chodziło o skupienie, ponieważ miał bardzo wysokie. Wyczuwał w końcu Ki prawdziwej istoty znajdującej się przed nim.
Tym razem postanowił myślami krzyczeć:
Kod:
Przebudź się!
Trzask i stukot małego kawałka skały przywrócił Rikimaru do rzeczywistości. Spoglądał na posąg, ale niedźwiedź nie drgnął przez chwilę. Wtedy skupił się na jego oczach i jeszcze raz skoncentrował całą wolę na wypowiedzeniu formułki, której użył wcześniej.
Kod:
Przebudź się strażniku, ponieważ siła tygrysa jest zbyt duża, a me zamiary nie są złe.
= Dlaczego więc liczysz na to, że i ja Cię przepuszczę?
Nagle głowa się poruszyła, a skała zaczęła się kruszyć, a po chwili i ręce poszły w ruch. Rikimaru zamiast normalnej mowy kontynuował poprzez telepatię.
Kod:
Już raz Cię ominąłem, ponieważ spałeś. Jeżeli chcesz mi postawić wyzwanie to zrób to teraz.
= Ledwie się nauczył szeptu myśli, a już wydaje rozkazy. Ani Ci do kaioshina blisko, ani do demona...
Po tych słowach cała sylwetka niedźwiedzia wyłoniła się ze skały i spoglądał prosto w oczy człowieka zastanawiając się przez chwilę. Ziemianin nie czekał na dalsze słowa tylko odparł:
Kod:
Wiem o co Ci chodzi. Przeznaczenie? Nie dbam o to. Panowanie nad demonem? Każdy który nie będzie mi odpowiadać i przedstawiać złe zamiary zostanie zgładzony przeze mnie albo i ja trafię do piekła próbując go zniszczyć.
- Sporo wiesz, a więc masz odpowiednią wiedzę, żeby ruszyć dalej, ale jeżeli coś pójdzie nie tak to Cię znajdę i rozszarpię. - Rzekł niedźwiedź już normalną mową. Trochę inny ton się ciągnął niż przez myśli i teraz też to zauważył, że przekazywana telepatycznie mowa jest dziwnie spokojna i nie zakłócona gniewem. Dlatego krzyk nie zadziałał na początku. Zamiast tego wymagało to spokoju i swobodnej myśli, a to pozwoliło przebić się przez skalną powłokę.
Kod:
Droga wyrocznio. Sądziłem, że mieszkańcy tej wioski nie są Twoimi przyjaciółmi, ponieważ ich motywy wydają mi się dosyć dziwne, więc nie wiem czego się mam spodziewać po Tobie, ale ostatniego strażnika teraz zmiażdżę. Nie będę się powstrzymywać, ponieważ zmartwiły mnie Twoje słowa.
Przekazał to na sam koniec, a następnie zwiększył maksymalnie moc i poleciał nad półkę skalną, a tam wciąż stała zakapturzona postać, ale jej moc wcale nie była mniejsza. Tym razem jednak wcale nie zareagowała.
Kod:
Dlaczego?
= To nie u mnie masz szukać odpowiedzi. Wiedz, że zawsze ktoś będzie silniejszy od Ciebie!
Nie zareagował na tę zaczepkę tylko poleciał dalej, aż ujrzał szare szerokie schody. Wylądował na środku i przeszedł ostatnie stopnie. Teraz stał naprzeciwko starej poszarzałej budowli z białych bloków skalnych. To tam znajdowała się ta, której szukał.
Kod:
Dotarłem.
Powiedział rozszerzając umysł na okolicę dotykając jaźni kobiety znajdującej się w środku.

OoC:
Trening Koniec.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Pole Bitwy - Page 3 9tkhzk1/1Pole Bitwy - Page 3 R0te38  (1/1)
KI:
Pole Bitwy - Page 3 Left_bar_bleue0/0Pole Bitwy - Page 3 Empty_bar_bleue  (0/0)

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Nie Cze 15, 2014 2:02 pm
Wszedł do budynku, ale tam nikogo nie było. Przynajmniej nie w materialnej postaci. Ukrywała się, może nawet miała niesamowitą technikę, która pozwalała jej maskować się, ale wyczuwał jej jaźń. Stanął mniej więcej na środku pomieszczenia i zamknął oczy. Chłodne powietrze delikatnie smagało jego nozdrza, a wilgoć, która okalała ściany, sufit i posadzkę osadzała się również na jego skórze. Znajdował się bardzo wysoko, niemal na szczycie jednej z najwyższych gór, a słońca niewiele tu docierało. Jakaś dziwna mgła spowijała całą okolicą, a aura którą czuł była niezwykle mistyczna.
Rozmowa telepatyczna napisał:= Nikt nie pamięta Ffynci Ceffyla, ponieważ tak będzie lepiej. Może się znowu pojawić, a mieszkańcy tej planety staną do walki z nim z takim samym zapałem. Wiesz co mam na myśli.
= Nie doceniasz ich. Z pewnością nie jesteś jednym z Konacków, nie wiesz na co ich stać.
= Być może, ale moim zadaniem jest zapobiegać pewnym wydarzeniom i stwarzać równowagę. Dlatego chciałam, żebyś tu przybył. Ponieważ mam dla Ciebie jeszcze jedno ostatnie zadanie.
= Słucham. Mam wrażenie, że to coś poważnego, chociaż próby którym mnie poddałaś nie były ciężkie.
= Nie chodziło o trudność, a podejmowanie kolejnych wyzwań. Wiem, że trudnych nie boisz się podejmować, ale te łatwiejsze często wielu lekceważy, a wtedy zło ma szanse rosnąć do wielkiej skali.
= Rozumiem, że gdzieś się rodzi zło, które muszę powstrzymać?
= Niestety nie. Teraz jest już za późno, ale kilkaset lat wstecz...
= Tym razem nie rozumiem.
= Dowiesz się za moment.
Nagle poczuł na swoim ramieniu dotyk ręki, która się zacisnęła mocniej, a po chwili wszystko zaczęło się kręcić, a jego ciało jakoś dziwnie reagowało. Niby skręcało go w żołądku, niby nie chciało się wymiotować, wzrok się pogorszył, ale ujrzał barwy jakich dotychczas nie widział. Czuł zapachy inne niż dotychczas, a co najważniejsze jego odczucia ciała całkowicie się pochrzaniły. Miał wrażenie, że rusza ręką, a ruszała się noga, a tam gdzie swędziało go na plecach drapiąc się po brzuchu koił denerwujące odczucie. Potem wszystko jakby parło naprzód, a może się cofało. Nie potrafił już określić co się dokładnie dzieje, aż po paru minutach znalazł się w niezwykle jasnym pomieszczeniu, a obok niego stała ona. Miała ubiór podobny do Hikaru, włosy jasnozielone, a cera jasnoróżowa. Oczy nieco skośne i dwa kolczyki w uszach. Tam gdzie byli nie wyczuwał żadnej ki poza nimi.
- To jest pierwszy przystanek. Inny wymiar z którego cofniemy się 623 lata wstecz.
- Ale... jak to? Po co?
- Żeby uniknąć połączenia się Twojej bazy z pewnym osobnikiem.
Poznał już częściowo prawdę o sobie, że jest wcieleniem jakiegoś demona, ale nie rozumiał jakim cudem się ono z czymś połączyło. Przecież demon, którego jest wcieleniem powinien był zginąć niż się łączyć z kimś. Być może ten ktoś później zginął, ale poczynił sporo zniszczeń. To wszystko było niezwykle zagmatwane dla niego.
- Ffynci Ceffyl nie miał tak potężnej formy pierwotnie. Oczywiście Twoje wcielenie zostało zniszczone wewnątrz tego niebieskiego demona przez pewnego Kaioshina, ale potem ten Kaioshin stał się ofiarą i moc demona wcale nie zmalała. Dlatego mieszkańcom wymazaliśmy pamięć. Ponieważ cofniemy się w czasie aby zabić Ffynci Ceffyla... albo Twoje wcielenie.
- Ale czy jeżeli nie zmienimy w ten sposób przyszłości, to czy ja nadal będę istniał?
- Nie ważny jest czas kiedy zginęło Twoje wcielenie, bo ten los i tak był związany.
Ponownie złapała go za ramię i zadziały się podobne rzeczy co poprzednio, ale dużo szybciej. Tym razem jednak zamknął oczy, wyciszył zmysły i skupił się na swojej energii. Dzięki temu odczucia był mniej drastyczne.
Następny obraz, który ujrzał to olbrzymie pola z trawami, przecinającymi je rzekami, górami w oddali i lasami na północ, a w pozostałych kierunkach ciągnące się bez końca stepy. Niebo, które miało kolor ziemskiego morza, a na nim dwa słońca. Jedno olbrzymie czerwone, widoczne buchające ogony oraz drugie tuż nad horyzontem bielutkie niczym poprzednie pomieszczenie. Wyczuwał biliony różnych ki, a planeta była olbrzymia. Jeżeli Konack wydawało mu się niedawno wielką planetą, to w porównaniu do tej było niczym księżyc w porównaniu do słońca, które ogrzewało ziemię.
Na planecie wyróżniało się kilka mocnych ki, wiele jednak słabszych od niego, a były i dwie potężniejsze.
- Tutaj zaczekamy.
Sponsored content

Pole Bitwy - Page 3 Empty Re: Pole Bitwy

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito