Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Pole Bitwy
Nie Lut 09, 2014 8:53 pm
First topic message reminder :
Time Skip - Fragmenty ujęte w spoilerze można pominąć, bo mają mniejsze znaczenie dla TSa (chociaż zawierają też szczątkowe opisy nauki technik).
OoC:
Z Ziemii na Konack statkiem saiyana co gonił Frosta z Vegety => Na wzgórzach
Podczas skipa nauka Mafuby i Kamehame => Wytyczne od Genialnego Żółwia
Punkty: 120-26(na techniki)= 94
Time Skip - Fragmenty ujęte w spoilerze można pominąć, bo mają mniejsze znaczenie dla TSa (chociaż zawierają też szczątkowe opisy nauki technik).
CHWILA OBECNA
TRENING U MISTRZA
Z początku wydawało się, że będzie to tylko przebieżka dzięki temu, że już wcześniej zdobył dużą siłę, ale szybko się okazało, że się bardzo myli. Już na samym początku pokazał nową technikę, ale mistrz być może nie był zadowolony z tego, że Misaki się postawiła i zdecydowała na trenowanie wraz z Rikimaru i musiał szybko do tego przywyknąć, ponieważ dziewczynie zależało na rozwinięciu swoich umiejętności, a obrażony mistrz był jej w niesmak. Dlatego zdecydowała się na trening w stroju królika, który mistrz dał jej gdzieś na początku. Do tego czasu to była orka, bo sporo ćwiczeń wykraczało poza jego możliwości. Trening z Cheprim jeszcze był w miarę łatwy, bo się nie przejmował tak ośmieszeniem siebie akrobacjami na linie, ale później coraz cięższa skorupa utrudniała życie. Na sam początek dostał taką, która sięgała niemal ziemi i ograniczała jego ruchy, a do tego ważyła dobre 400 kg, a więc już ona sama sprawiła, że ważył 5 razy więcej, ale do tego jeszcze obciążniki na nogi o wadze łącznej 50 kg i na ręce o wadze kolejnych 50kg i ważył ponad sześciokrotnie więcej. To był pryszcz do tego, co dostał po dwóch tygodniach, gdy jeszcze nie przywykł do poprzednich ciężarów. Dostał chyba skorupę po żółwiu słoniowym, bo miała aż 2,5 metra długości i ważyła dobre 800 kg. To było dopiero wyzwanie, a obciążniki po 80 kg na nogach i rękach sprawiły, że miał na sobie 960 kg, czyli już 12 krotną wagę samego siebie. Mistrz chyba chciał go wykończyć, bo nie wiele mógł zrobić, a ledwo odrywał się od ziemi. A musiał latać, żeby w ogóle się poruszać, bo skorupa była dłuższa niż on sam. W końcu po miesiącu Misaki wzięła skorupę o wadze 10 kg oraz obciążniki i dołączyła się do treningu. W końcu Rikimaru mógł wziąć mniejszy ciężar, żeby mógł się ruszać. Odtąd przez kolejne miesiące stopniował wagę obciążeń. Podobnie zresztą jak Misaki, która stała się jego sparingpartnerem. Zawsze jednak dobierał ciężar tak, żeby być od niej wolniejszym, a więc brał na swoje barki więcej niż potrzebował, ale efekty treningu było widać dużo szybciej, aż pewnego wieczora mistrz wyszedł przed domek i zaczął rozgrzewkę, która trwała trochę długo, ale dwójka jego uczniów przypatrywała się w napięciu, bo jeszcze nie mieli okazji widzieć więcej niż to jak im pokazywał jak wykonać pewne ćwiczenie.
Rozgrzewka jednak nic nie dała, ale po czterech miesiącach w końcu ruszyli gdzieś w drogę. Prawie całą trasę przebiegli, a było to kilkadziesiąt kilometrów i znaleźli się na drugim końcu wyspy. Tam znajdowała się wioska, gdzie czasem Rikimaru lub Misaki biegli po zakupy, ale tym razem mistrz wybrał trasę trudniejszą, bo przez pagórki, las i większą górę. Szybko wyjaśnił się powód aktywności mistrza. Po krótkiej rozmowie z burmistrzem pobiegli na plażę. Już wcześniej widział na morzu coś wielkiego i białego, ale nie był pewien czy dobrze widzi, bo na tej długości geograficznej lodowce to rzadkość, a co dopiero góra lodowa, która płynęła wprost na miasteczko. Mogła zniszczyć nadbrzeżne budynki, a odłamki nawet te oddalone od brzegu. Czyżby mistrz kazał im załatwić ten problem? Nie tym razem, bo sam ściągnął swoją koszulę i rzucił ją na bok, rozstawił nogi i napiął mięśnie. Genialny Żółw dosłownie w sekundę w oczach im się rozrósł do sporych rozmiarów, a jego moc była niesamowicie duża, ale nie wyglądał, żeby to sprawiało mu duży wysiłek. To ta sama moc, którą poczuł wtedy, gdy… musiał się rozprawiać z tamtymi dwoma knypkami, co go zdenerwowali podczas jego lotu na wyspę. Pokazał to również tuż po przylocie na tą wyspę. Tym razem widział to na własne oczy, ale to było jeszcze nic. Rozłożył ręce unosząc prawą pionowo do góry, a lewą w dół:
- Ka… - Zaczął wymawiać przeciągając literę a bardzo długo i ręce powoli obracał zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
- Me… - Zaczynając drugą sylabę miał ręce równolegle do podłoża, a jego Ki rosła… a przeciągając literę zaczął je zginać.
- Ha… - Teraz ręce miał blisko siebie i przyciągnął je do ciała. Wyglądało to tak jakby zgniatał niewidzialną kulę, ale przy przeciąganiu po raz kolejny a pojawiło się światło, a jego ki była przeogromna. Niesamowicie duża energia skoncentrowana w rękach.
- Me… - Między dłońmi pojawiła się cała skumulowana wcześniej w rękach energia. Teraz Genialny Żółw dzierżył w dłoniach najpotężniejszą siłę, jaką widział Rikimaru i poczuł strach, że istnieje tak mocna technika. Jeżeli da się zwiększyć jej moc jeszcze bardziej to mógłby zniszczyć nią nawet planetę.
- Haaaaa. – Następnie z rąk mistrza wystrzeliła potężna fala, która pomknęła tuż nad wodą, ale zmierzała w dół rozdzielając wodę i uderzyła w sam środek góry wbijając się w nią. Tyle skumulowanej energii mogło bez problemu zniszczyć cały lodowiec ziemi. Oślepiające światło o niebieskawej barwie i sama fala otoczona niebieską łuną. Bardzo czysta energia ki użytkownika. Tylko Genialny Żółw mógł panować nad czymś tak niesamowitym. Głośny huk i potężna eksplozja rozległy się z kierunku góry lodowej, a następnie fala uderzeniowa dmuchnęła piachem i drobinkami lodu. Musiał się odwrócić, bo pył leciał mu wprost do oczu. Po sekundzie do wybrzeża dotarła zimna mgła, która oszroniła cały piasek oraz wszystkich znajdujących się na plaży. Mięśnie mistrza zmalały do normalnych rozmiarów, a jego moc znów się zmniejszyła. Po górze lodowej nie było już widać śladu, a ludzie zaczęli wiwatować i po chwili podeszły do mistrza kobiety z kwiatami oraz wysoki i barczysty mężczyzna ze skrzynią. Zapas najlepszych ryb na dwa tygodnie, a kwiaty… ozdobią salon. W trakcie jak mistrz przyjmował gratulację i wdzięczył się do dziewczyn to Rikimaru odszedł nieco na bok i wyszukał wzrokiem resztek lodowca. Napiął mięśnie zwiększając swoją energię i zaczął wykonywać podobne jak Genialny Żółw ruchy. Jeszcze podczas kręcenia rękami pojawiła się energia na jego dłoniach, a składając je doprowadził do eksplozji wywołując panikę wśród ludzi, gdzie część z nich uciekła, a niektórzy zaczęli na niego kląć. Wtedy mistrz wyłonił się z tłumu i zaczął iść w kierunku Rikimaru i Misaki.
- No to my już będziemy wracać, żeby nas noc nie zastała.
Uczniowie przytaknęli głowami, a nim wyruszali kazał Rikimaru zabrać skrzynię, a Misaki kwiaty i ruszyli biegiem tą samą trasą, co wcześniej, przez pagórki, wzgórza, lasy do domku. W trakcie powrotu mistrz udzielił im radę, a dokładniej Rikimaru, który próbował wykonać Kamehame.
- To jest Kamehame. Ja uczyłem się jej 30 lat. To jest bardzo trudna technika i trzeba wiele praktyki. Musisz skupiać energię stopniowo w rękach i ją mocno trzymać. Dopiero jak złożysz ręce to zostawiasz miejsce na to, żeby tą energię skumulować na zewnątrz. To jest bardzo duża siła.
- Więc muszę ją ściskać rękami, aż uzbieram tyle mocy ile mi będzie potrzebne?
- Dokładnie tak. Wtedy prostujesz szybko ręce.
- Wypycham energię przed siebie, a fala robi swoje.
- Czy to tak wygląda? KaMeHaMeHaaaaaa!!! – Zawołała ich Misaki, która była przed nimi, ale przystanęła i gdy się odwrócili ujrzeli jak wykonuje te wszystkie ruchy, ściąga energię z całego ciała, układa dłonie jakby trzymała tam szklaną kulę, a potem pojawiła się różowa kula energii i wyprostowała ręce wprost przed siebie, czyli w ich kierunku, a promień pomknął prosto na nich. Ledwo zdążyli odskoczyć, a fala zderzyła się ze skałą, zostawiając jedynie jej odłamki. Niebieskowłosy oraz Genialny Żółw stali tam jak wryci z szeroko otwartymi ustami. Już wcześniej dziewczyna bez problemy opanowała Kienzana, a teraz poradziła sobie z tą techniką w ciągu chwili, gdzie Rikimaru jedynie poparzył sobie ręce. Kso! To jest chore!
Nie mógł nic na to poradzić. Zacisnął jedynie ręce mocno na skrzyni i ruszył pędem przed siebie, a Genialny Żółw rzucił się na dziewczynę i zaczął ją mocno ściskać i tulić gratulując jej. Niebieskowłosy dotarł przed domek i położył skrzynię w kuchni, wybiegł na plażę i zaczął trening. Najpierw wszystkie wysiłki kierował na stabilnym kumulowania ki, ponieważ z tym miał ciągle problemy, w czym mogła mu przeszkadzać jego prawa, stalowa ręka.
- Musisz popracować nad swoją aurą. Marnujesz bardzo dużo sił witalnych, a nie wzmacniasz całego ciała. Fale wody wydają się być podobne, prawda? – Powiedział tajemniczo mistrz podchodząc do niego. Rikimaru zauważył na jego głowie dwa wielkie guzy i domyślił się, że mistrz tulił się nie tam gdzie trzeba. Spoglądał bardzo długo na fale wody i zauważył, że faktycznie jest tu pewna powtarzalność. – Natura jest najlepszym nauczycielem. Zauważyłem podczas treningu na lince, że jesteś czymś zaniepokojony. Musisz pokonać swoją niepewność, a będziesz silniejszy.
Był zdziwiony tym, jak wiele mu mistrz poradził w ostatnim czasie, chociaż nie wygadał się zbyt wiele, ale trafił wszystkim w samo sedno. Miał zapytać, czym powinien się zająć najpierw, ale mistrz kontynuował.
- Nie jesteś jeszcze gotowy na wielką moc, ale jesteś gotowy na pewną technikę. Jest na ziemi pewien demon. To jest technika, którą będziesz mógł go zatrzymać, ale… TO JEST OSTATECZNA TECHNIKA. Może Cię zabić. Widzę, że jesteś gotowy na wszystko, dlatego jestem skłonny Ci o niej powiedzieć.
Wtedy Genialny Żółw wyjaśnił mu podstawy Mafuby i pokazał pozycje jaką musi przyjąć, czyli wystawić obie ręce do przodu, a następnie wytłumaczył, że musi moc w swoich rękach upodobnić do aury demona. Jeżeli będzie walczyć przeciwko takiemu to musi poświęcić sporo czasu do wczucia się w naturę swojego przeciwnika i dzięki temu będzie mógł użyć techniki, która go całkowicie zablokuje. Żeby była skuteczna to musi mieć przy sobie metalowe naczynie, które można szczelnie zamknąć. Mogłaby to być nawet butelka wina, ale korek musiałby być dobry, żeby było wszystko szczelne. Przeciwnik będzie skazany na wieczne przebywanie w takim opakowaniu o ile nie jest zbyt potężny. Im mocniejszy potwór tym mocniejszy pojemnik jest potrzebny. Genialny Żółw powiedział mu, że najlepszy byłby stworzony z energii, ale takie rzeczy potrafią tworzyć tylko demony, a przecież żaden nie zrobi sobie trumny. Najważniejsza informacja to, że może zginąć podczas używania tej techniki. Mistrz też z tego tytułu nie może mu techniki pokazać, ale zrobił, co innego. Przykładając rękę do jego czoła przekazał mu telepatycznie wizję swojego mistrza. Odtąd Rikimaru już wiedział jak to wykonać w przyszłości w trudnej sytuacji zagrażającej ludzkości. Nie wiedział jeszcze, że przyjdzie mu ją wykonać już niedługo, ale nie będzie nią bronić ludzi, a mieszkańców innej planety...
Kolejne tygodnie przeznaczył na trening fali uderzeniowej, a najdłużej pracował nad własną mocą i w końcu udało mu się osiągnąć jakąś uśrednioną moc, a dzięki ustabilizowaniu tego był w stanie idealnie prowadzić KI przez ciało do stworzenia kuli między rękami, a później odpowiednim utrzymaniu takiej mocy, a na końcu wystrzeleniu jej przed siebie. Z początku woda pochłaniała jego fale, a po miesiącu jego Kamehame potrafiła przecinać wodę na pół podobnie jak ta w wykonaniu mistrza, gdy niszczył lodowiec. Tak minął rok odkąd pozostawał pod okiem mistrza i nadszedł czas na chwilę przerwy od treningów, o czym poinformował mistrza, który zgodził się ze spokojem. Misaki postanowiła zostać i dalej trenować, ponieważ nie ciągnęło jej tak bardzo do cywilizacji.
CHWILA PRZERWY
KIM JESTEM?
PODRÓŻ
Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. Przez tydzień leżał nieprzytomny w łóżku, mocno przywiązany, a obok niego cały czas czuwał Roshan gotów go zabić. Po przebudzeniu w ogóle się nie odzywał ani na nikogo nie patrzył. Wyczuwał obecność Alex, która zajmowała się jego raną na twarzy. Pewnego dnia wojownik wioski przemówił:
- Zerwałeś połączenie, ale musisz odejść.
Tą decyzję już sam podjął drugiego dnia, ale teraz już się w tym przekonaniu potwierdził. W końcu odwiązano pęta, ale odleciał z wioski i żył przez tydzień w górach do czasu aż wyczuł coś złego i potężnego, co mogło zmącić spokój.
Poszedł porozmawiać z Roshanem, który stwierdził, że to się zbliża w kierunku ziemi, a życie po życiu znika, a te wibracje są naprawdę straszne. Podjął decyzję, że musi zrobić coś nim zło dotrze do Ziemii, a jego decyzja o zatrzymaniu statku była jak najbardziej słuszna. Przez cały dzień badał panel statku, aż w końcu stwierdził, że będzie w stanie się tym odpowiednio posłużyć. W szkole świetnie sobie radził z technologią, a informatyka była jego konikiem. To było najlepsze wyjście na obecną chwilę. Od tamtego wydarzenia nie zamienił z Alex żadnego słowa i rozłąka będzie dla nich teraz najlepszym wyjściem. Pragnął przekonać się, że to, kim był w poprzednim wcieleniu już nie wpływa na jego zachowanie. Nie darowałby sobie, gdyby to znowu się stało. Wsiadając do kapsuły spojrzał jeszcze raz na dziewczynę i ujrzał coś, czego się nie spodziewał. Troska i zmartwienie oraz smutek. Już pewnie nie będzie tak samo i nie wie czy jeszcze wróci. Nacisnął sekwencje przycisków, a drzwi zaczęły się zamykać.
- Musisz wrócić cały i zdrowy. – Usłyszał, a następnie drzwi szczelnie się zamknęły, a kapsuła wystrzeliła w powietrze. Przez pół roku leciał przez przestrzeń kosmiczną i nie wiedział gdzie dotrze. Będąc blisko źródła tej dziwnej energii wybudził się z narkozy, w którą wszedł podczas wyjścia z orbity Ziemi. Wtedy przeklinał koordynaty w kierunku źródła mocy i w końcu radar wskazał planetę Konack. Wybrał ją na cel tej wyprawy.
KONACK
Wylądował na pustyni, gdzie nie było nikogo, ale dość szybko przybyła ekipa, która go przywitała. Mieszkańcy okazali się bardzo mili i towarzyscy. Bardzo szybko się zaklimatyzował z mieszkańcami i wyjaśnił im powód swojego przybycia. Wiedzieli, co się zbliża i przygotowywali od pewnego czasu, a słysząc, że zamierza im pomóc wyjawili mu swój pomysł i nauczyli go władać mieczami. Mieli pociąć potwora, a za pomocą technik tutejszych mieszkańców mieli zamknąć części ciała potwora w ciałach trójki wojowników, ale Rikimaru powiedział, że może im pomóc, ponieważ zna technikę, którą może zamknąć potwora w pojemniku. Opowiedział im o technice, ale stwierdzili, że przeciwnik jest zbyt potężny…
Do walki doszło następnego dnia. Bestia przyleciała w ogromnym statku kosmicznym i 8 wojowników stanęło przeciw niej do walki. 4 zajmowała się technikom służącą do zamknięcia stwora w ciele trójki wojowników Konnack. Rikimaru korzystając z chwili po raz pierwszy użył Mafuby. Wystawił ręce, skoncentrował się na energii przeciwnika i niemal się z nią połaczył i wtedy zielony promień zaczął ciągnąć bestię w kierunku stalowego pudła, które przygotowali Konnackianie. Zaczęli ciąć potwora znajdującego się w promieniu, a technicy przenieśli części ciała do ciał swoich pobratymców. Mafuba wciągnęła bestię do pojemnika, ale wciąż było czuć potężną moc bestii, a to nie powinno mieć miejsca. Ktoś zamknięty przez ten promień miał mieć zablokowaną moc. Ciało Rikimaru przeszedł dreszcz, czuł się jakby stoczył kilka walk pod rząd. Pojedynki z Frostem albo Cheprim i ból, który im towarzyszył to była tylko cząstka tego, co czuł teraz. Zemdlał, a jego moc znacznie zmalała. Syy, jeden z konack-jinów podleciał do niego i zaczął go leczyć za pomocą techniki oraz podał mu do ust ich specjalny płyn lecznicy… I tak powróciliśmy do chwili obecnej.
- Chwila obecna, czyli zakończenie okresu 2 lat.:
- Nie był pewien czy żyje, czy śni, czy na pewno porusza własną ręką. Bolały go wszystkie mięśnie, a najbardziej głowa. Z wielkim trudem otworzył oczy. Oślepiające światło i straszny smród oraz unosząca się mgła. Wzrok przyzwyczajał się niemiłosiernie długo i jedyne bodźce, jakie docierały poza bólem to pisk w uszach oraz mnóstwo KI ponad przeciętną ludzkim oddalone od niego o parę kilometrów oraz dwie lub trzy niezwykle mocne bardzo blisko niego.
Próbował przypomnieć sobie, co się stało, gdzie jest i… kim jest, ale całkowita pustka wypełniała przestrzeń między jego uszami. „Kso, Kso, Kso. Czym jesteś!?” Miał wrażenie, że to czas się zatrzymał albo zwolnił kilkakroć.
To był tylko chwilowy efekt użycia jednej z najtrudniejszych i bardzo wymagających technik, jakie opracowali ludzie. Oczywiście ból ciała oraz dłużący się czas to efekt nie tylko wykonania Mafuby, która polegała na tym, że przeciwnika mógł zamknąć w jakimś pojemniku. Technikę trenował wcześniej na Ziemi, ale jeszcze nie na taką skalę jak tutaj, na planecie Konack. Ten potwór tego wymagał, a naczynie, jakiego użył było nietypowe. Potrzebne było specjalnie wzmocnione z twardego materiału, żeby można było zamknąć kogoś na bardzo długo. Technika służyła do zablokowania, sparaliżowania, a można też było nią nieźle kogoś oszołomić. Wystarczyło wystawić ręce i naprawdę mocno skoncentrować swoją KI, ale również energię otoczenia. Mafuba była nietypowa, ponieważ pobierała nie tylko ki użytkownika, ale również otoczenia oraz wpływała na wymiary. Niektórzy sądzili, że została ona ofiarowana ludziom przez demony, a tak naprawdę została stworzona przeciwko nim. Stąd efekty tej zielonej fali. Było podobne do natury technik piekielnych stworzeń, tak bardzo nieludzka. Stworzył ją mistrz Genialnego Żółwia, który poświęcił swoje życie, ale oczywiście im mocniejszy wojownik tym bardziej odporny jest na szkodliwe działanie Mafuby. Ktoś taki jak Rikimaru nie mógł tak łatwo zginąć po wykonaniu tej techniki.
- Rikimaru!? Ocknij się!– Powoli piszczenie i szum ustępowały, a zaczęły docierać do niego głosy. Podobnie było ze wzrokiem. Biała plama zanikała, pojawiała się pewna ostrość i ujrzał twarz mulata z irokezem. Z ogromnym trudem podparł się ręką i rozejrzał po okolicy.
Był w mieście, a raczej jego pozostałościach. Wokół gruzowisko, wielki plac jak ogromna arena walki, a otaczały je ruiny wysokich bloków mieszkalnych i biurowców. Niektóre wyglądały jak ścięte w pół, a inne miały długie i głębokie cięcia. Tylko coś wielkiego mogło tego dokonać, ale nie widział jeszcze zbyt wiele. Słychać było co chwila stukot spadających kamieni oraz sypiący się gruz z budynków. Brzdęk szkła, gdy kawałek muru spadł na leżącą szybę. Wszędzie czerwone plamy krwi i zielona maź. Z pewnością to ona musiała śmierdzieć jak wymiociny. Rikimaru… No tak. Tak się nazywam. Jestem na Konnack, a to miasto to Arfordir. A raczej było… Ale gdzie jest Ffynci Ceffyl?
- Syy. Gdzie jest Ffynci Ceffyl? – Zapytał się Konnackiana. Powoli wracała mu pamięć, ale wspomnienia miał strasznie zagmatwane. Nagle rozległ się głośny ryk, który przerwał ich chwilowy spokój.
- Shimatta! Ogarnął się szybciej niż myśleliśmy. Nie zdążymy! – Powiedział Deigr, który podleciał przed momentem. – Trzymaj. Musiał Ci wypaść przed chwilą, a pewnie się jeszcze przyda. Teraz czas na Morfila. Ty i tak wziąłeś na siebie zbyt wiele.
Dym był coraz niżej i ukazała się głowa, żółte ślepia i ostre zęby. Jeden róg po prawej stronie głowy i ucho. Te po lewej były odcięte. Im niżej osiadał pył tym więcej potwora się wyłaniało, chociaż mgła nie ustępowała, ale nie utrudniała tak bardzo widoczności. Coś tak wielkiego nie mogło umknąć sprawnym oczom silnych wojowników. Wiele cięć na ramionach i klatce piersiowej oraz odcięta jedna ręka. Potwór nie miał również jednej całej nogi i stopy u drugiej oraz jednej trzeciej jednego z ogonów, połowy drugiego i paru kolców na trzecim. Bestia bez problemu unosiła się w powietrzu i kręciła ogonami. Widać było tę wściekłość. Dopiero przy drugim głośnym ryku bestii poczuł jego moc, którą musiał ukryć po tym, co mu zrobili parę minut temu…
Znajdował się teraz na Konack i pomagał mieszkańcom planety zmierzyć się z wielkim zagrożeniem, ale jak się tam znalazł?
TRENING U MISTRZA
Z początku wydawało się, że będzie to tylko przebieżka dzięki temu, że już wcześniej zdobył dużą siłę, ale szybko się okazało, że się bardzo myli. Już na samym początku pokazał nową technikę, ale mistrz być może nie był zadowolony z tego, że Misaki się postawiła i zdecydowała na trenowanie wraz z Rikimaru i musiał szybko do tego przywyknąć, ponieważ dziewczynie zależało na rozwinięciu swoich umiejętności, a obrażony mistrz był jej w niesmak. Dlatego zdecydowała się na trening w stroju królika, który mistrz dał jej gdzieś na początku. Do tego czasu to była orka, bo sporo ćwiczeń wykraczało poza jego możliwości. Trening z Cheprim jeszcze był w miarę łatwy, bo się nie przejmował tak ośmieszeniem siebie akrobacjami na linie, ale później coraz cięższa skorupa utrudniała życie. Na sam początek dostał taką, która sięgała niemal ziemi i ograniczała jego ruchy, a do tego ważyła dobre 400 kg, a więc już ona sama sprawiła, że ważył 5 razy więcej, ale do tego jeszcze obciążniki na nogi o wadze łącznej 50 kg i na ręce o wadze kolejnych 50kg i ważył ponad sześciokrotnie więcej. To był pryszcz do tego, co dostał po dwóch tygodniach, gdy jeszcze nie przywykł do poprzednich ciężarów. Dostał chyba skorupę po żółwiu słoniowym, bo miała aż 2,5 metra długości i ważyła dobre 800 kg. To było dopiero wyzwanie, a obciążniki po 80 kg na nogach i rękach sprawiły, że miał na sobie 960 kg, czyli już 12 krotną wagę samego siebie. Mistrz chyba chciał go wykończyć, bo nie wiele mógł zrobić, a ledwo odrywał się od ziemi. A musiał latać, żeby w ogóle się poruszać, bo skorupa była dłuższa niż on sam. W końcu po miesiącu Misaki wzięła skorupę o wadze 10 kg oraz obciążniki i dołączyła się do treningu. W końcu Rikimaru mógł wziąć mniejszy ciężar, żeby mógł się ruszać. Odtąd przez kolejne miesiące stopniował wagę obciążeń. Podobnie zresztą jak Misaki, która stała się jego sparingpartnerem. Zawsze jednak dobierał ciężar tak, żeby być od niej wolniejszym, a więc brał na swoje barki więcej niż potrzebował, ale efekty treningu było widać dużo szybciej, aż pewnego wieczora mistrz wyszedł przed domek i zaczął rozgrzewkę, która trwała trochę długo, ale dwójka jego uczniów przypatrywała się w napięciu, bo jeszcze nie mieli okazji widzieć więcej niż to jak im pokazywał jak wykonać pewne ćwiczenie.
Rozgrzewka jednak nic nie dała, ale po czterech miesiącach w końcu ruszyli gdzieś w drogę. Prawie całą trasę przebiegli, a było to kilkadziesiąt kilometrów i znaleźli się na drugim końcu wyspy. Tam znajdowała się wioska, gdzie czasem Rikimaru lub Misaki biegli po zakupy, ale tym razem mistrz wybrał trasę trudniejszą, bo przez pagórki, las i większą górę. Szybko wyjaśnił się powód aktywności mistrza. Po krótkiej rozmowie z burmistrzem pobiegli na plażę. Już wcześniej widział na morzu coś wielkiego i białego, ale nie był pewien czy dobrze widzi, bo na tej długości geograficznej lodowce to rzadkość, a co dopiero góra lodowa, która płynęła wprost na miasteczko. Mogła zniszczyć nadbrzeżne budynki, a odłamki nawet te oddalone od brzegu. Czyżby mistrz kazał im załatwić ten problem? Nie tym razem, bo sam ściągnął swoją koszulę i rzucił ją na bok, rozstawił nogi i napiął mięśnie. Genialny Żółw dosłownie w sekundę w oczach im się rozrósł do sporych rozmiarów, a jego moc była niesamowicie duża, ale nie wyglądał, żeby to sprawiało mu duży wysiłek. To ta sama moc, którą poczuł wtedy, gdy… musiał się rozprawiać z tamtymi dwoma knypkami, co go zdenerwowali podczas jego lotu na wyspę. Pokazał to również tuż po przylocie na tą wyspę. Tym razem widział to na własne oczy, ale to było jeszcze nic. Rozłożył ręce unosząc prawą pionowo do góry, a lewą w dół:
- Ka… - Zaczął wymawiać przeciągając literę a bardzo długo i ręce powoli obracał zgodnie z ruchem wskazówek zegara.
- Me… - Zaczynając drugą sylabę miał ręce równolegle do podłoża, a jego Ki rosła… a przeciągając literę zaczął je zginać.
- Ha… - Teraz ręce miał blisko siebie i przyciągnął je do ciała. Wyglądało to tak jakby zgniatał niewidzialną kulę, ale przy przeciąganiu po raz kolejny a pojawiło się światło, a jego ki była przeogromna. Niesamowicie duża energia skoncentrowana w rękach.
- Me… - Między dłońmi pojawiła się cała skumulowana wcześniej w rękach energia. Teraz Genialny Żółw dzierżył w dłoniach najpotężniejszą siłę, jaką widział Rikimaru i poczuł strach, że istnieje tak mocna technika. Jeżeli da się zwiększyć jej moc jeszcze bardziej to mógłby zniszczyć nią nawet planetę.
- Haaaaa. – Następnie z rąk mistrza wystrzeliła potężna fala, która pomknęła tuż nad wodą, ale zmierzała w dół rozdzielając wodę i uderzyła w sam środek góry wbijając się w nią. Tyle skumulowanej energii mogło bez problemu zniszczyć cały lodowiec ziemi. Oślepiające światło o niebieskawej barwie i sama fala otoczona niebieską łuną. Bardzo czysta energia ki użytkownika. Tylko Genialny Żółw mógł panować nad czymś tak niesamowitym. Głośny huk i potężna eksplozja rozległy się z kierunku góry lodowej, a następnie fala uderzeniowa dmuchnęła piachem i drobinkami lodu. Musiał się odwrócić, bo pył leciał mu wprost do oczu. Po sekundzie do wybrzeża dotarła zimna mgła, która oszroniła cały piasek oraz wszystkich znajdujących się na plaży. Mięśnie mistrza zmalały do normalnych rozmiarów, a jego moc znów się zmniejszyła. Po górze lodowej nie było już widać śladu, a ludzie zaczęli wiwatować i po chwili podeszły do mistrza kobiety z kwiatami oraz wysoki i barczysty mężczyzna ze skrzynią. Zapas najlepszych ryb na dwa tygodnie, a kwiaty… ozdobią salon. W trakcie jak mistrz przyjmował gratulację i wdzięczył się do dziewczyn to Rikimaru odszedł nieco na bok i wyszukał wzrokiem resztek lodowca. Napiął mięśnie zwiększając swoją energię i zaczął wykonywać podobne jak Genialny Żółw ruchy. Jeszcze podczas kręcenia rękami pojawiła się energia na jego dłoniach, a składając je doprowadził do eksplozji wywołując panikę wśród ludzi, gdzie część z nich uciekła, a niektórzy zaczęli na niego kląć. Wtedy mistrz wyłonił się z tłumu i zaczął iść w kierunku Rikimaru i Misaki.
- No to my już będziemy wracać, żeby nas noc nie zastała.
Uczniowie przytaknęli głowami, a nim wyruszali kazał Rikimaru zabrać skrzynię, a Misaki kwiaty i ruszyli biegiem tą samą trasą, co wcześniej, przez pagórki, wzgórza, lasy do domku. W trakcie powrotu mistrz udzielił im radę, a dokładniej Rikimaru, który próbował wykonać Kamehame.
- To jest Kamehame. Ja uczyłem się jej 30 lat. To jest bardzo trudna technika i trzeba wiele praktyki. Musisz skupiać energię stopniowo w rękach i ją mocno trzymać. Dopiero jak złożysz ręce to zostawiasz miejsce na to, żeby tą energię skumulować na zewnątrz. To jest bardzo duża siła.
- Więc muszę ją ściskać rękami, aż uzbieram tyle mocy ile mi będzie potrzebne?
- Dokładnie tak. Wtedy prostujesz szybko ręce.
- Wypycham energię przed siebie, a fala robi swoje.
- Czy to tak wygląda? KaMeHaMeHaaaaaa!!! – Zawołała ich Misaki, która była przed nimi, ale przystanęła i gdy się odwrócili ujrzeli jak wykonuje te wszystkie ruchy, ściąga energię z całego ciała, układa dłonie jakby trzymała tam szklaną kulę, a potem pojawiła się różowa kula energii i wyprostowała ręce wprost przed siebie, czyli w ich kierunku, a promień pomknął prosto na nich. Ledwo zdążyli odskoczyć, a fala zderzyła się ze skałą, zostawiając jedynie jej odłamki. Niebieskowłosy oraz Genialny Żółw stali tam jak wryci z szeroko otwartymi ustami. Już wcześniej dziewczyna bez problemy opanowała Kienzana, a teraz poradziła sobie z tą techniką w ciągu chwili, gdzie Rikimaru jedynie poparzył sobie ręce. Kso! To jest chore!
Nie mógł nic na to poradzić. Zacisnął jedynie ręce mocno na skrzyni i ruszył pędem przed siebie, a Genialny Żółw rzucił się na dziewczynę i zaczął ją mocno ściskać i tulić gratulując jej. Niebieskowłosy dotarł przed domek i położył skrzynię w kuchni, wybiegł na plażę i zaczął trening. Najpierw wszystkie wysiłki kierował na stabilnym kumulowania ki, ponieważ z tym miał ciągle problemy, w czym mogła mu przeszkadzać jego prawa, stalowa ręka.
- Musisz popracować nad swoją aurą. Marnujesz bardzo dużo sił witalnych, a nie wzmacniasz całego ciała. Fale wody wydają się być podobne, prawda? – Powiedział tajemniczo mistrz podchodząc do niego. Rikimaru zauważył na jego głowie dwa wielkie guzy i domyślił się, że mistrz tulił się nie tam gdzie trzeba. Spoglądał bardzo długo na fale wody i zauważył, że faktycznie jest tu pewna powtarzalność. – Natura jest najlepszym nauczycielem. Zauważyłem podczas treningu na lince, że jesteś czymś zaniepokojony. Musisz pokonać swoją niepewność, a będziesz silniejszy.
Był zdziwiony tym, jak wiele mu mistrz poradził w ostatnim czasie, chociaż nie wygadał się zbyt wiele, ale trafił wszystkim w samo sedno. Miał zapytać, czym powinien się zająć najpierw, ale mistrz kontynuował.
- Nie jesteś jeszcze gotowy na wielką moc, ale jesteś gotowy na pewną technikę. Jest na ziemi pewien demon. To jest technika, którą będziesz mógł go zatrzymać, ale… TO JEST OSTATECZNA TECHNIKA. Może Cię zabić. Widzę, że jesteś gotowy na wszystko, dlatego jestem skłonny Ci o niej powiedzieć.
Wtedy Genialny Żółw wyjaśnił mu podstawy Mafuby i pokazał pozycje jaką musi przyjąć, czyli wystawić obie ręce do przodu, a następnie wytłumaczył, że musi moc w swoich rękach upodobnić do aury demona. Jeżeli będzie walczyć przeciwko takiemu to musi poświęcić sporo czasu do wczucia się w naturę swojego przeciwnika i dzięki temu będzie mógł użyć techniki, która go całkowicie zablokuje. Żeby była skuteczna to musi mieć przy sobie metalowe naczynie, które można szczelnie zamknąć. Mogłaby to być nawet butelka wina, ale korek musiałby być dobry, żeby było wszystko szczelne. Przeciwnik będzie skazany na wieczne przebywanie w takim opakowaniu o ile nie jest zbyt potężny. Im mocniejszy potwór tym mocniejszy pojemnik jest potrzebny. Genialny Żółw powiedział mu, że najlepszy byłby stworzony z energii, ale takie rzeczy potrafią tworzyć tylko demony, a przecież żaden nie zrobi sobie trumny. Najważniejsza informacja to, że może zginąć podczas używania tej techniki. Mistrz też z tego tytułu nie może mu techniki pokazać, ale zrobił, co innego. Przykładając rękę do jego czoła przekazał mu telepatycznie wizję swojego mistrza. Odtąd Rikimaru już wiedział jak to wykonać w przyszłości w trudnej sytuacji zagrażającej ludzkości. Nie wiedział jeszcze, że przyjdzie mu ją wykonać już niedługo, ale nie będzie nią bronić ludzi, a mieszkańców innej planety...
Kolejne tygodnie przeznaczył na trening fali uderzeniowej, a najdłużej pracował nad własną mocą i w końcu udało mu się osiągnąć jakąś uśrednioną moc, a dzięki ustabilizowaniu tego był w stanie idealnie prowadzić KI przez ciało do stworzenia kuli między rękami, a później odpowiednim utrzymaniu takiej mocy, a na końcu wystrzeleniu jej przed siebie. Z początku woda pochłaniała jego fale, a po miesiącu jego Kamehame potrafiła przecinać wodę na pół podobnie jak ta w wykonaniu mistrza, gdy niszczył lodowiec. Tak minął rok odkąd pozostawał pod okiem mistrza i nadszedł czas na chwilę przerwy od treningów, o czym poinformował mistrza, który zgodził się ze spokojem. Misaki postanowiła zostać i dalej trenować, ponieważ nie ciągnęło jej tak bardzo do cywilizacji.
CHWILA PRZERWY
- Odpoczynek, czyli sprawy najmniej istotne:
- Już dawno miał wrócić do Alex, ale chciał dokończyć trening u mistrza i dowiedzieć się wszystko, co mógł na tamtą chwilę. Do pasma górskiego doleciał bardzo szybko, ale po drodze zahaczył o wzgórza, gdzie chciał coś sprawdzić. Na miejscu zastał dwa dość spore kratery, ale nie były one blisko siebie. Jeden z nich doskonale pamiętał, bo tam po raz pierwszy spotkał Frosta i ujrzał jego statek. Drugi krater musiał pojawić się wraz z przybyciem drugiego kosmicznego osobnika, który przywędrował tuż za changelingiem. Ciała nigdzie nie było widać, więc Frost musiał się raz, a dobrze rozprawić z tamtym, na co wskazywało również zniknięcie energii, ale na szczęście pozostał statek kosmiczny. Podszedł do kapsuły i zaczął przeglądać jej wnętrze, a najbardziej go interesowało jak się tym steruje. Panel wyglądał na skomplikowany, pilota nie było i mało miejsca, a aparatura nad siedzeniem mogła wskazywać, że podczas lotu pasażer jest w narkozie, co może wskazywać, że działa tu autopilot. Złapał za brzeg kapsuły i próbował ją podnieść, ale trochę ważyła. Musiał znacznie zwiększyć swoją siłę, a nawet użyj techniki Shiyoken, żeby łatwiej mu było dźwigać kapsułę. Dopiero wtedy poleciał z nią na pasmo górskie. Po paru godzinach był na miejscu, a Alex już tam na niego wyczekiwała. Widać było, że musiała go wyczuć wcześniej. Odstawił kapsułę na obrzeżach i rzucił się na nią. Kolejne parę godzin przebiegało w domowej aurze i wiadomym było, co ludzie po takiej rozłące będą robić. Trzy spokojne miesiące i brak używania większej mocy przez długi czas musiały mieć na niego wpływ…
KIM JESTEM?
- Kim jestem, pojedynczy epizod wyjaśniający rozległą bliznę.:
- =Ty gnojku… Jak ktoś taki może być moją reinkarnacją! – Obudził się cały spocony i rozejrzał się czy na pewno jest nadal w łóżku obok Alex. Spała spokojnie i słodko, ale ten sen był tak rzeczywisty… Niszczył, zabijał, rozwalone miasta, zniszczone planety i walki z potężnymi wojownikami. Zabijanie sprawiające tyle radości, a dusze zabitych były jak narkotyk wywołujący ekstazę. „Co to do cholery było…” Bał się ponownie położyć, więc podniósł się i wyszedł przed dom. Wyczuł, że Roshan, wojownik z tej wioski, który nauczył go tej techniki znajduje się na skraju wioski, tuż nad skarpą. Wydawało mu się, że stoi on trochę bokiem, a kątem oka spogląda na Rikimaru. Widać było niepokój na twarzy obrońcy wioski, ale czy mógł wyczuć coś? Rozmowa z tym silnym osobnikiem być może przyniesie mu odpowiedź.
- Coś Cię trapi niebieski wojowniku?
- Tak. Miewam ostatnio dziwne sny. Tak jakbym był kimś innym, przerażającym...
- Każdego nawiedzają duchy przeszłości, kto nie jest czysty. Póki nie poznasz tego ducha to nigdy się nie oswobodzisz z niego.
- Wasze plemię jest bardzo powiązane z przodkami. Alex bardzo często wspomina swoich rodziców, którzy odeszli. Mówiła, że raz słyszała swojego ojca i była w stanie się z nim komunikować.
- Wtedy mogła rozmawiać z duszą, która jest w krainie wiecznych łowów, ale z Tobą jest inaczej. Rozmawiasz z nim poprzez to znamię… poprzedniego wcielenia.
Kolejne dni mijały, a jego niepokój narastał, aż pewnego dnia podczas snu pojawiła się ponownie tamta postać. Tym razem wydarzenia były tak realistyczne w czasie snu, że zaczął lunatykować. Walczył w śnie z tym, kto pokonał demona, którego był wcieleniem. Potężna, przerażająca moc. Alex była przerażona, ponieważ nie docierały jej słowa do niego, a on wszystko niszczył. Na początku gołymi rękami, a później jego aury narosły i w ruch poszła KI, którą zniszczył cały ich dom oraz parę okolicznych, a gdyby nie Roshan to pewnie cała wioska poszłaby z dymem, walczyli ze sobą bardzo długo i niemal obrońca wioski przegrał, ale walka w śnie również się zakończyła.
= Zostałem pokonany i pokarany czymś takim jak Ty. Jesteś słaby i taki dobry. Rzygać mi się chce. – Powiedział demon o wyglądzie chudego, niskiego człowieczka i wtedy się ocknął. Ujrzał spore zniszczenia, a wszyscy mieszkańcy byli już daleko. Jedynie on, Roshan i Alex na skraju wioski, która patrzyła na niego z przerażeniem. Miała długą pociągłą ranę przez całą twarz i przez tors, z ręki ściekała krew i nadpalone włosy. Roshan wyglądał dużo gorzej, ponieważ wyglądało na to, że ma złamaną rękę, nie miał oka i ucha oraz stał na jednej nodze, a drugą podkuloną. Nie widział nigdzie zagrożenia.
- Co… Co się stało? – Z trudem wyszeptał. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. W parę chwil zmieniały się jego decyzje. Zabić się, odejść, ukarać się. Znamię niesamowicie pulsowało, co doprowadzało go dodatkowo do szału, ale mina Alex… - Prze… przepraszam. Khaaa.
W jednej chwili wystrzelił z ręki w stronę swojej głowy potężny promień o mocy Kamehame, którzy poparzył całą jego twarz. Czuł jak siły go zaczynają opuszczać, przeraźliwy ból na twarzy. Miał nadzieje, że umrze, ponieważ nie może żyć z myślą, że to on sam ją skrzywdził.
PODRÓŻ
Od tamtego wydarzenia minął miesiąc. Przez tydzień leżał nieprzytomny w łóżku, mocno przywiązany, a obok niego cały czas czuwał Roshan gotów go zabić. Po przebudzeniu w ogóle się nie odzywał ani na nikogo nie patrzył. Wyczuwał obecność Alex, która zajmowała się jego raną na twarzy. Pewnego dnia wojownik wioski przemówił:
- Zerwałeś połączenie, ale musisz odejść.
Tą decyzję już sam podjął drugiego dnia, ale teraz już się w tym przekonaniu potwierdził. W końcu odwiązano pęta, ale odleciał z wioski i żył przez tydzień w górach do czasu aż wyczuł coś złego i potężnego, co mogło zmącić spokój.
Poszedł porozmawiać z Roshanem, który stwierdził, że to się zbliża w kierunku ziemi, a życie po życiu znika, a te wibracje są naprawdę straszne. Podjął decyzję, że musi zrobić coś nim zło dotrze do Ziemii, a jego decyzja o zatrzymaniu statku była jak najbardziej słuszna. Przez cały dzień badał panel statku, aż w końcu stwierdził, że będzie w stanie się tym odpowiednio posłużyć. W szkole świetnie sobie radził z technologią, a informatyka była jego konikiem. To było najlepsze wyjście na obecną chwilę. Od tamtego wydarzenia nie zamienił z Alex żadnego słowa i rozłąka będzie dla nich teraz najlepszym wyjściem. Pragnął przekonać się, że to, kim był w poprzednim wcieleniu już nie wpływa na jego zachowanie. Nie darowałby sobie, gdyby to znowu się stało. Wsiadając do kapsuły spojrzał jeszcze raz na dziewczynę i ujrzał coś, czego się nie spodziewał. Troska i zmartwienie oraz smutek. Już pewnie nie będzie tak samo i nie wie czy jeszcze wróci. Nacisnął sekwencje przycisków, a drzwi zaczęły się zamykać.
- Musisz wrócić cały i zdrowy. – Usłyszał, a następnie drzwi szczelnie się zamknęły, a kapsuła wystrzeliła w powietrze. Przez pół roku leciał przez przestrzeń kosmiczną i nie wiedział gdzie dotrze. Będąc blisko źródła tej dziwnej energii wybudził się z narkozy, w którą wszedł podczas wyjścia z orbity Ziemi. Wtedy przeklinał koordynaty w kierunku źródła mocy i w końcu radar wskazał planetę Konack. Wybrał ją na cel tej wyprawy.
KONACK
Wylądował na pustyni, gdzie nie było nikogo, ale dość szybko przybyła ekipa, która go przywitała. Mieszkańcy okazali się bardzo mili i towarzyscy. Bardzo szybko się zaklimatyzował z mieszkańcami i wyjaśnił im powód swojego przybycia. Wiedzieli, co się zbliża i przygotowywali od pewnego czasu, a słysząc, że zamierza im pomóc wyjawili mu swój pomysł i nauczyli go władać mieczami. Mieli pociąć potwora, a za pomocą technik tutejszych mieszkańców mieli zamknąć części ciała potwora w ciałach trójki wojowników, ale Rikimaru powiedział, że może im pomóc, ponieważ zna technikę, którą może zamknąć potwora w pojemniku. Opowiedział im o technice, ale stwierdzili, że przeciwnik jest zbyt potężny…
Do walki doszło następnego dnia. Bestia przyleciała w ogromnym statku kosmicznym i 8 wojowników stanęło przeciw niej do walki. 4 zajmowała się technikom służącą do zamknięcia stwora w ciele trójki wojowników Konnack. Rikimaru korzystając z chwili po raz pierwszy użył Mafuby. Wystawił ręce, skoncentrował się na energii przeciwnika i niemal się z nią połaczył i wtedy zielony promień zaczął ciągnąć bestię w kierunku stalowego pudła, które przygotowali Konnackianie. Zaczęli ciąć potwora znajdującego się w promieniu, a technicy przenieśli części ciała do ciał swoich pobratymców. Mafuba wciągnęła bestię do pojemnika, ale wciąż było czuć potężną moc bestii, a to nie powinno mieć miejsca. Ktoś zamknięty przez ten promień miał mieć zablokowaną moc. Ciało Rikimaru przeszedł dreszcz, czuł się jakby stoczył kilka walk pod rząd. Pojedynki z Frostem albo Cheprim i ból, który im towarzyszył to była tylko cząstka tego, co czuł teraz. Zemdlał, a jego moc znacznie zmalała. Syy, jeden z konack-jinów podleciał do niego i zaczął go leczyć za pomocą techniki oraz podał mu do ust ich specjalny płyn lecznicy… I tak powróciliśmy do chwili obecnej.
OoC:
Z Ziemii na Konack statkiem saiyana co gonił Frosta z Vegety => Na wzgórzach
Podczas skipa nauka Mafuby i Kamehame => Wytyczne od Genialnego Żółwia
Punkty: 120-26(na techniki)= 94
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Czw Cze 12, 2014 11:49 pm
Próbując się skontaktować telepatycznie z kimś wykorzystywał zdolności już dotychczas nabyte. Głównie ki-feeling, którym musiał wyczuć wpierw osobę, a potem poniekąd wejść w umysł tego obiektu. Przynajmniej tak mu się z początku wydawało, ale coś go tchnęło, że powinien wykorzystać cząstki powietrza do przekazania swoich słów, poprzez wprawienie cząstek w odpowiednie wibracje. To jednak nie mogło mieć racji bytu, ponieważ na zbyt dużą odległość nie zadziała. Wyrocznia była z pewnością jeszcze kawałek od niego, a poza tym drzewa wyraźnie blokowałyby komunikację w ten sposób.
Analizował kontakt ze strony wyroczni dogłębnie, aż doszedł do wniosku, że musi skoncentrować się wyraźnie na osobie i zacząć mówić tak mocno we własnych myślach i tworzyć wyobrażenia wbijania tej myśli do czyjejś głowy. Wszystkie zmysły wyłączył. W tej chwili w pozycji wyprostowanej trzymała go jedynie jego moc ki oraz szósty zmysł, dzięki któremu mógł wyczuwać KI, za jej pomocą używać telekinezy, a także wyczuwać inne jednostki.
Wielki posąg niedźwiedzia faktycznie krył w sobie potężną siłę. Wydawało mu się, iż znajduje się przed doświadczonym i starym osobnikiem, ostrożnym i groźnym.
Przebudź się strażniku, ponieważ siła tygrysa jest zbyt duża, a me zamiary nie są złe. - Powiedział to głośno w swych myślach. Odniósł wrażenie, że jego jaźń tylko lekko dotknęła posągu. To nie było wystarczające lub też odpowiednie podejście. Na pewno nie chodziło o skupienie, ponieważ miał bardzo wysokie. Wyczuwał w końcu Ki prawdziwej istoty znajdującej się przed nim.
Tym razem postanowił myślami krzyczeć:
Nagle głowa się poruszyła, a skała zaczęła się kruszyć, a po chwili i ręce poszły w ruch. Rikimaru zamiast normalnej mowy kontynuował poprzez telepatię.
Po tych słowach cała sylwetka niedźwiedzia wyłoniła się ze skały i spoglądał prosto w oczy człowieka zastanawiając się przez chwilę. Ziemianin nie czekał na dalsze słowa tylko odparł:
Nie zareagował na tę zaczepkę tylko poleciał dalej, aż ujrzał szare szerokie schody. Wylądował na środku i przeszedł ostatnie stopnie. Teraz stał naprzeciwko starej poszarzałej budowli z białych bloków skalnych. To tam znajdowała się ta, której szukał.
OoC:
Trening Koniec.
Analizował kontakt ze strony wyroczni dogłębnie, aż doszedł do wniosku, że musi skoncentrować się wyraźnie na osobie i zacząć mówić tak mocno we własnych myślach i tworzyć wyobrażenia wbijania tej myśli do czyjejś głowy. Wszystkie zmysły wyłączył. W tej chwili w pozycji wyprostowanej trzymała go jedynie jego moc ki oraz szósty zmysł, dzięki któremu mógł wyczuwać KI, za jej pomocą używać telekinezy, a także wyczuwać inne jednostki.
Wielki posąg niedźwiedzia faktycznie krył w sobie potężną siłę. Wydawało mu się, iż znajduje się przed doświadczonym i starym osobnikiem, ostrożnym i groźnym.
Przebudź się strażniku, ponieważ siła tygrysa jest zbyt duża, a me zamiary nie są złe. - Powiedział to głośno w swych myślach. Odniósł wrażenie, że jego jaźń tylko lekko dotknęła posągu. To nie było wystarczające lub też odpowiednie podejście. Na pewno nie chodziło o skupienie, ponieważ miał bardzo wysokie. Wyczuwał w końcu Ki prawdziwej istoty znajdującej się przed nim.
Tym razem postanowił myślami krzyczeć:
- Kod:
Przebudź się!
- Kod:
Przebudź się strażniku, ponieważ siła tygrysa jest zbyt duża, a me zamiary nie są złe.
Nagle głowa się poruszyła, a skała zaczęła się kruszyć, a po chwili i ręce poszły w ruch. Rikimaru zamiast normalnej mowy kontynuował poprzez telepatię.
- Kod:
Już raz Cię ominąłem, ponieważ spałeś. Jeżeli chcesz mi postawić wyzwanie to zrób to teraz.
Po tych słowach cała sylwetka niedźwiedzia wyłoniła się ze skały i spoglądał prosto w oczy człowieka zastanawiając się przez chwilę. Ziemianin nie czekał na dalsze słowa tylko odparł:
- Kod:
Wiem o co Ci chodzi. Przeznaczenie? Nie dbam o to. Panowanie nad demonem? Każdy który nie będzie mi odpowiadać i przedstawiać złe zamiary zostanie zgładzony przeze mnie albo i ja trafię do piekła próbując go zniszczyć.
- Kod:
Droga wyrocznio. Sądziłem, że mieszkańcy tej wioski nie są Twoimi przyjaciółmi, ponieważ ich motywy wydają mi się dosyć dziwne, więc nie wiem czego się mam spodziewać po Tobie, ale ostatniego strażnika teraz zmiażdżę. Nie będę się powstrzymywać, ponieważ zmartwiły mnie Twoje słowa.
- Kod:
Dlaczego?
Nie zareagował na tę zaczepkę tylko poleciał dalej, aż ujrzał szare szerokie schody. Wylądował na środku i przeszedł ostatnie stopnie. Teraz stał naprzeciwko starej poszarzałej budowli z białych bloków skalnych. To tam znajdowała się ta, której szukał.
- Kod:
Dotarłem.
OoC:
Trening Koniec.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Cze 15, 2014 2:02 pm
Wszedł do budynku, ale tam nikogo nie było. Przynajmniej nie w materialnej postaci. Ukrywała się, może nawet miała niesamowitą technikę, która pozwalała jej maskować się, ale wyczuwał jej jaźń. Stanął mniej więcej na środku pomieszczenia i zamknął oczy. Chłodne powietrze delikatnie smagało jego nozdrza, a wilgoć, która okalała ściany, sufit i posadzkę osadzała się również na jego skórze. Znajdował się bardzo wysoko, niemal na szczycie jednej z najwyższych gór, a słońca niewiele tu docierało. Jakaś dziwna mgła spowijała całą okolicą, a aura którą czuł była niezwykle mistyczna.
- To jest pierwszy przystanek. Inny wymiar z którego cofniemy się 623 lata wstecz.
- Ale... jak to? Po co?
- Żeby uniknąć połączenia się Twojej bazy z pewnym osobnikiem.
Poznał już częściowo prawdę o sobie, że jest wcieleniem jakiegoś demona, ale nie rozumiał jakim cudem się ono z czymś połączyło. Przecież demon, którego jest wcieleniem powinien był zginąć niż się łączyć z kimś. Być może ten ktoś później zginął, ale poczynił sporo zniszczeń. To wszystko było niezwykle zagmatwane dla niego.
- Ffynci Ceffyl nie miał tak potężnej formy pierwotnie. Oczywiście Twoje wcielenie zostało zniszczone wewnątrz tego niebieskiego demona przez pewnego Kaioshina, ale potem ten Kaioshin stał się ofiarą i moc demona wcale nie zmalała. Dlatego mieszkańcom wymazaliśmy pamięć. Ponieważ cofniemy się w czasie aby zabić Ffynci Ceffyla... albo Twoje wcielenie.
- Ale czy jeżeli nie zmienimy w ten sposób przyszłości, to czy ja nadal będę istniał?
- Nie ważny jest czas kiedy zginęło Twoje wcielenie, bo ten los i tak był związany.
Ponownie złapała go za ramię i zadziały się podobne rzeczy co poprzednio, ale dużo szybciej. Tym razem jednak zamknął oczy, wyciszył zmysły i skupił się na swojej energii. Dzięki temu odczucia był mniej drastyczne.
Następny obraz, który ujrzał to olbrzymie pola z trawami, przecinającymi je rzekami, górami w oddali i lasami na północ, a w pozostałych kierunkach ciągnące się bez końca stepy. Niebo, które miało kolor ziemskiego morza, a na nim dwa słońca. Jedno olbrzymie czerwone, widoczne buchające ogony oraz drugie tuż nad horyzontem bielutkie niczym poprzednie pomieszczenie. Wyczuwał biliony różnych ki, a planeta była olbrzymia. Jeżeli Konack wydawało mu się niedawno wielką planetą, to w porównaniu do tej było niczym księżyc w porównaniu do słońca, które ogrzewało ziemię.
Na planecie wyróżniało się kilka mocnych ki, wiele jednak słabszych od niego, a były i dwie potężniejsze.
- Tutaj zaczekamy.
Nagle poczuł na swoim ramieniu dotyk ręki, która się zacisnęła mocniej, a po chwili wszystko zaczęło się kręcić, a jego ciało jakoś dziwnie reagowało. Niby skręcało go w żołądku, niby nie chciało się wymiotować, wzrok się pogorszył, ale ujrzał barwy jakich dotychczas nie widział. Czuł zapachy inne niż dotychczas, a co najważniejsze jego odczucia ciała całkowicie się pochrzaniły. Miał wrażenie, że rusza ręką, a ruszała się noga, a tam gdzie swędziało go na plecach drapiąc się po brzuchu koił denerwujące odczucie. Potem wszystko jakby parło naprzód, a może się cofało. Nie potrafił już określić co się dokładnie dzieje, aż po paru minutach znalazł się w niezwykle jasnym pomieszczeniu, a obok niego stała ona. Miała ubiór podobny do Hikaru, włosy jasnozielone, a cera jasnoróżowa. Oczy nieco skośne i dwa kolczyki w uszach. Tam gdzie byli nie wyczuwał żadnej ki poza nimi.Rozmowa telepatyczna napisał:= Nikt nie pamięta Ffynci Ceffyla, ponieważ tak będzie lepiej. Może się znowu pojawić, a mieszkańcy tej planety staną do walki z nim z takim samym zapałem. Wiesz co mam na myśli.
= Nie doceniasz ich. Z pewnością nie jesteś jednym z Konacków, nie wiesz na co ich stać.
= Być może, ale moim zadaniem jest zapobiegać pewnym wydarzeniom i stwarzać równowagę. Dlatego chciałam, żebyś tu przybył. Ponieważ mam dla Ciebie jeszcze jedno ostatnie zadanie.
= Słucham. Mam wrażenie, że to coś poważnego, chociaż próby którym mnie poddałaś nie były ciężkie.
= Nie chodziło o trudność, a podejmowanie kolejnych wyzwań. Wiem, że trudnych nie boisz się podejmować, ale te łatwiejsze często wielu lekceważy, a wtedy zło ma szanse rosnąć do wielkiej skali.
= Rozumiem, że gdzieś się rodzi zło, które muszę powstrzymać?
= Niestety nie. Teraz jest już za późno, ale kilkaset lat wstecz...
= Tym razem nie rozumiem.
= Dowiesz się za moment.
- To jest pierwszy przystanek. Inny wymiar z którego cofniemy się 623 lata wstecz.
- Ale... jak to? Po co?
- Żeby uniknąć połączenia się Twojej bazy z pewnym osobnikiem.
Poznał już częściowo prawdę o sobie, że jest wcieleniem jakiegoś demona, ale nie rozumiał jakim cudem się ono z czymś połączyło. Przecież demon, którego jest wcieleniem powinien był zginąć niż się łączyć z kimś. Być może ten ktoś później zginął, ale poczynił sporo zniszczeń. To wszystko było niezwykle zagmatwane dla niego.
- Ffynci Ceffyl nie miał tak potężnej formy pierwotnie. Oczywiście Twoje wcielenie zostało zniszczone wewnątrz tego niebieskiego demona przez pewnego Kaioshina, ale potem ten Kaioshin stał się ofiarą i moc demona wcale nie zmalała. Dlatego mieszkańcom wymazaliśmy pamięć. Ponieważ cofniemy się w czasie aby zabić Ffynci Ceffyla... albo Twoje wcielenie.
- Ale czy jeżeli nie zmienimy w ten sposób przyszłości, to czy ja nadal będę istniał?
- Nie ważny jest czas kiedy zginęło Twoje wcielenie, bo ten los i tak był związany.
Ponownie złapała go za ramię i zadziały się podobne rzeczy co poprzednio, ale dużo szybciej. Tym razem jednak zamknął oczy, wyciszył zmysły i skupił się na swojej energii. Dzięki temu odczucia był mniej drastyczne.
Następny obraz, który ujrzał to olbrzymie pola z trawami, przecinającymi je rzekami, górami w oddali i lasami na północ, a w pozostałych kierunkach ciągnące się bez końca stepy. Niebo, które miało kolor ziemskiego morza, a na nim dwa słońca. Jedno olbrzymie czerwone, widoczne buchające ogony oraz drugie tuż nad horyzontem bielutkie niczym poprzednie pomieszczenie. Wyczuwał biliony różnych ki, a planeta była olbrzymia. Jeżeli Konack wydawało mu się niedawno wielką planetą, to w porównaniu do tej było niczym księżyc w porównaniu do słońca, które ogrzewało ziemię.
Na planecie wyróżniało się kilka mocnych ki, wiele jednak słabszych od niego, a były i dwie potężniejsze.
- Tutaj zaczekamy.
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Sob Lip 12, 2014 10:31 pm
Nie wiedział czego się może do końca spodziewać, ale czekał. Jakiś czas temu usiadł na miękkiej soczyście seledynowej trawie i wpatrywał się w przelatujące szarawe obłoki rzucające co pewien czas cień na jego sylwetkę. Olbrzymie słońce wydawało się bardzo wolno przemieszczać, a mniejsze białe niemal wisiało w tym samym miejscu. Wiele mogło wskazywać na to, że spora część tej planety jest ocieplana przez czerwonego olbrzyma, którego ciepło jednak nie było tak intensywne. Białe słońce pewnie oświetlało pozostałą część planety, ale też i pewnie była część, która w ogóle nie była oświetlona i była spowita bardzo długim mrokiem. Zastanawiał się nad tym jaka populacja może zamieszkiwać ciemności zamiast jasnej części.
- Po drugiej stronie akurat są trzy księżyce. Dwa również są nad nami, ale światło olbrzyma sprawia, że są prawie niewidoczne. Na tych księżycach wyczujesz życie. To jest bardzo ciekawa planeta, ale zniknęła ona za trzy godziny w przód.
Wiele wskazywało na to, że czytała mu w myślach, a więc wiele przed nią nie ukryje. Przyglądając się jej nie widział, ani nie wyczuwał niczego poza chłodem. Widać było, że to co nadejdzie ją w jakiś sposób przerażało. Cokolwiek się stanie to będzie jego walka na śmierć i życie, a być może po niej stanie się jeszcze silniejszy. Czuł dziwny spokój. Miał wrażenie jakby tu był, ale jednak był to pierwszy raz.
Po kolejnych kilku minutach wyczuł to. Na jednym z księżyców, który znajdował się nad nimi poczuł potężny wybuch mocy i zanik wielu innych energii, a po chwili potężna eksplozja i obiekt kosmiczny zniknął całkowicie. Pozostała w przestworzach już jedynie niezwykle silna jednostka, która przeleciała szybko na drugi z księżyców i również w kilka właściwie sekund wybiła masę populacji. Stawał się coraz silniejszy, aż zniszczył drugi obiekt i teraz zmierzał dokładnie w kierunku Rikimaru i Wyroczni.
- Nadchodzą. Nie zwlekaj. Użyj całej mocy! Ja niestety nie mogę walczć.
- Dobrze. - Ledwie rzekł, gdy wyczuł nadlatujące trzy potężne jednostki z innej części planety. Jedna się znacznie wyróżniała, bo była o większej mocy niż Rikimaru, jedna nieznacznie mocniejsza i jedna o porównywalnej mocy.
Był już gotowy na przyjęcie pierwszego uderzenia. Zobaczył to dokładnie. Look demona Ffynci Ceffyl
Wyglądał jak jakiś bóg, prawdziwy i groźny demon, który nikomu nie odpuści. Zastanawiał się jakim cudem to coś miał stać się tamtym wielkim stworem. Ten miał znacznie mniejszą siłę i jeżeli stałoby się tak, że połączy siły z tymi co lecą to pokona go. Problem pojawiał się w innym miejscu, bo jeżeli stanie visa vi swojego gorszego ja to czy ono będzie chciało współpracować. Miał wrażenie, że jego aura jest równie negatywna co niebieskoluda.
* * * * Walka przeznaczenia Shin D.Ragona * * * *
Tym razem przybył na planetę istot podobnych do ludzi, ale żyjących w mroku. Zyskiwali znacznie na mocy, gdy spowijał ich mrok. Można powiedzieć, że wchłaniali energię z ciemności. Była to idealna rasa do ciągłego treningu, dla kogoś kto miał zamiar stać się najpotężniejszym we wszechświecie. Na początku walczył ze słabszymi, ale to było bezużyteczne. Bardzo szybko przeszedł na walkę z najsilniejszymi i to kilkoma naraz. Jednego dnia doszło do niezwykle ciekawego wydarzenia. Jeden ze starszych wojowników postanowił odbyć swoją ostatnią podróż. Zmierzyć się z demonem i zginąć z jego rąk. Oczywiście tym przeciwnikiem był Shin D.Ragon, który po dwóch dniach! walki dopiero się rozprawił ze staruszkiem, który mimo sędziwego wieku zgromadził spory zapas sił. Po przegranej starzec połączył się z pół-demonem przez co Shin D.Ragon stał się 100% demonem. Mimo, że logika powinna wskazywać na udział 75% krwi demoniej to jednak wielki wojownik narodzony na Ziemskim padole wchłonął już tyle różnych istot w tym również demonów, że nic co ludzkie prawie w nim nie zostało.
Na tej planecie był wystarczająco długo, aby natrafić na dzień w którym miał polec z niebieskim demonem...
* * * * Spotkanie (nie) przeznaczenia * * * *
Byli coraz bliżej siebie, ale również nadchodził ten... którego potęga była tak duża, że nawet mając połowę z tego co miał w przyszłości i tak był niesamowicie silny...
W dodatku pojawiła się dziwna aura, ponieważ spotykały się dwie całkowicie przeciwstawne aury, których moc przyciągała się. Jeden wcieleniem drugiego.
Tymczasem z powierzchnią planety zetknął się niebieski demon. Huk, masa kurzu i setki piorunów uderzające w grunt tworzące dodatkowe kratery. Jeżeli zniszczy Ffynci Ceffyla tu i teraz to czy coś się zmieni w przyszłości, a dokładniej teraźniejszości z której pochodzi?
OoC:
Rzut kości: 3; Pierwsza: dla Ffynci Ceffyl; Druga: Shin D.Ragon; Trzecia: Poniżej 76 - nie atakuję, bo Shin D.Ragon mnie blokuje.
- Po drugiej stronie akurat są trzy księżyce. Dwa również są nad nami, ale światło olbrzyma sprawia, że są prawie niewidoczne. Na tych księżycach wyczujesz życie. To jest bardzo ciekawa planeta, ale zniknęła ona za trzy godziny w przód.
Wiele wskazywało na to, że czytała mu w myślach, a więc wiele przed nią nie ukryje. Przyglądając się jej nie widział, ani nie wyczuwał niczego poza chłodem. Widać było, że to co nadejdzie ją w jakiś sposób przerażało. Cokolwiek się stanie to będzie jego walka na śmierć i życie, a być może po niej stanie się jeszcze silniejszy. Czuł dziwny spokój. Miał wrażenie jakby tu był, ale jednak był to pierwszy raz.
Po kolejnych kilku minutach wyczuł to. Na jednym z księżyców, który znajdował się nad nimi poczuł potężny wybuch mocy i zanik wielu innych energii, a po chwili potężna eksplozja i obiekt kosmiczny zniknął całkowicie. Pozostała w przestworzach już jedynie niezwykle silna jednostka, która przeleciała szybko na drugi z księżyców i również w kilka właściwie sekund wybiła masę populacji. Stawał się coraz silniejszy, aż zniszczył drugi obiekt i teraz zmierzał dokładnie w kierunku Rikimaru i Wyroczni.
- Nadchodzą. Nie zwlekaj. Użyj całej mocy! Ja niestety nie mogę walczć.
- Dobrze. - Ledwie rzekł, gdy wyczuł nadlatujące trzy potężne jednostki z innej części planety. Jedna się znacznie wyróżniała, bo była o większej mocy niż Rikimaru, jedna nieznacznie mocniejsza i jedna o porównywalnej mocy.
Był już gotowy na przyjęcie pierwszego uderzenia. Zobaczył to dokładnie. Look demona Ffynci Ceffyl
Wyglądał jak jakiś bóg, prawdziwy i groźny demon, który nikomu nie odpuści. Zastanawiał się jakim cudem to coś miał stać się tamtym wielkim stworem. Ten miał znacznie mniejszą siłę i jeżeli stałoby się tak, że połączy siły z tymi co lecą to pokona go. Problem pojawiał się w innym miejscu, bo jeżeli stanie visa vi swojego gorszego ja to czy ono będzie chciało współpracować. Miał wrażenie, że jego aura jest równie negatywna co niebieskoluda.
* * * * Walka przeznaczenia Shin D.Ragona * * * *
Tym razem przybył na planetę istot podobnych do ludzi, ale żyjących w mroku. Zyskiwali znacznie na mocy, gdy spowijał ich mrok. Można powiedzieć, że wchłaniali energię z ciemności. Była to idealna rasa do ciągłego treningu, dla kogoś kto miał zamiar stać się najpotężniejszym we wszechświecie. Na początku walczył ze słabszymi, ale to było bezużyteczne. Bardzo szybko przeszedł na walkę z najsilniejszymi i to kilkoma naraz. Jednego dnia doszło do niezwykle ciekawego wydarzenia. Jeden ze starszych wojowników postanowił odbyć swoją ostatnią podróż. Zmierzyć się z demonem i zginąć z jego rąk. Oczywiście tym przeciwnikiem był Shin D.Ragon, który po dwóch dniach! walki dopiero się rozprawił ze staruszkiem, który mimo sędziwego wieku zgromadził spory zapas sił. Po przegranej starzec połączył się z pół-demonem przez co Shin D.Ragon stał się 100% demonem. Mimo, że logika powinna wskazywać na udział 75% krwi demoniej to jednak wielki wojownik narodzony na Ziemskim padole wchłonął już tyle różnych istot w tym również demonów, że nic co ludzkie prawie w nim nie zostało.
Na tej planecie był wystarczająco długo, aby natrafić na dzień w którym miał polec z niebieskim demonem...
* * * * Spotkanie (nie) przeznaczenia * * * *
Byli coraz bliżej siebie, ale również nadchodził ten... którego potęga była tak duża, że nawet mając połowę z tego co miał w przyszłości i tak był niesamowicie silny...
W dodatku pojawiła się dziwna aura, ponieważ spotykały się dwie całkowicie przeciwstawne aury, których moc przyciągała się. Jeden wcieleniem drugiego.
Tymczasem z powierzchnią planety zetknął się niebieski demon. Huk, masa kurzu i setki piorunów uderzające w grunt tworzące dodatkowe kratery. Jeżeli zniszczy Ffynci Ceffyla tu i teraz to czy coś się zmieni w przyszłości, a dokładniej teraźniejszości z której pochodzi?
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 120 000 KI: 120 000 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 60 000 KI: 90 000 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Rzut kości: 3; Pierwsza: dla Ffynci Ceffyl; Druga: Shin D.Ragon; Trzecia: Poniżej 76 - nie atakuję, bo Shin D.Ragon mnie blokuje.
Re: Pole Bitwy
Sob Lip 12, 2014 10:31 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 89
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 89
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Sob Lip 12, 2014 11:53 pm
Mjuzik Deme
Nagle powietrze stało się niezwykle gęste, a wszelka roślinność więdnąć. Niezwykle nieznośna aura demona zapierała dech, odbierała sił słabym, a część z organizmów, które znajdowały się w promieniu paru kilometrów całkowicie zgasła. Upał, a może chłód? Dziwna mieszanka odczuć. Na przemian. Tak jakby w ciągu kilku sekund zmieniały się gwałtownie warunki.
Rozległe pola traw wyglądały teraz jak cmentarzysko. Niesamowitym było jak szybko się wszystko zmieniło w niecałą minutę po wylądowaniu straszliwego potwora. Atmosfera stała się jeszcze bardziej niezwykła po przybyciu osobnika z drugiego końca planety wraz z paroma innymi. Rikimaru przez chwilę miał wrażenie, że jest poza swoim ciałem i równocześnie czuł obecność obcego organizmu tak wyraźnie jak nigdy dotąd. Nim jednak zdążył się skupić to poczuł tylko powiew powietrza i niebieska smuga przemknęła obok niego, a trzy ki zanikły całkowicie za nim. Zginąłby gdyby nie bariera utworzona przez wyrocznię, która teleportowała się nieco dalej. Cios oprócz paru osobników otrzymał również on. Rikimaru odwracając się rozpoznał tę sylwetkę i wzrok. Dopiero po chwili powiew powietrza rozwiał włosy człowieka i ocknął go, że powinien wziąć się w garść. To wcale nie przelewki, a Ffynci Ceffyl jest jednak potężniejszy niż się spodziewał i go pamiętał z przyszłości.
Demon z jego wizji znajdował się niedaleko, zatrzymał uderzenie niebieskiego przedramieniem i błyskawicznie wyprowadził cios pięścią. Rikimaru ruszył do przodu. Jeżeli załatwią Ffynci Ceffyla to być może uratują wiele żyć. We dwóch mają spore szanse, ponieważ mają zbliżoną moc. Na pełnej szybkości ruszył do przodu i skoncentrował całe naprężenie w precyzyjnym kopniaku w kark Ffynci, ale ten pozostał niemal niewzruszony.
- Dwa dobre uderzenia! Widzę, że się dobrze dziś rozerwę. Hahaha. - Drwił z nich. Z pewnością ich ciosy odniosły jakiś skutek, ale i tak sobie stroił żarty jakby byli pchłami.
- Nie wiem kim jesteś niebiesko-włosy, ale przeszkadzasz mi. To mój przeciwnik, a potem zajmę się Tobą. - odrzekł Shin D.Ragon.
- Nie wiesz kim on jest. Musimy się nim zająć we dwójkę. Prawdopodobnie Ty tu byś zginął z jego rąk. Z resztą chyba powinienem pozwolić, aby tak się stało, bo inaczej... - Ugryzł się w ostatniej chwili w język. Domyślał się, że narodził się ponieważ to demon tutaj zginął, a jeżeli odmieni przeznaczenia to być może... zniknie?
Odskoczył do tyłu, ponieważ niebieski demon drgnął...
OoC:
Trening Start
Nagle powietrze stało się niezwykle gęste, a wszelka roślinność więdnąć. Niezwykle nieznośna aura demona zapierała dech, odbierała sił słabym, a część z organizmów, które znajdowały się w promieniu paru kilometrów całkowicie zgasła. Upał, a może chłód? Dziwna mieszanka odczuć. Na przemian. Tak jakby w ciągu kilku sekund zmieniały się gwałtownie warunki.
Rozległe pola traw wyglądały teraz jak cmentarzysko. Niesamowitym było jak szybko się wszystko zmieniło w niecałą minutę po wylądowaniu straszliwego potwora. Atmosfera stała się jeszcze bardziej niezwykła po przybyciu osobnika z drugiego końca planety wraz z paroma innymi. Rikimaru przez chwilę miał wrażenie, że jest poza swoim ciałem i równocześnie czuł obecność obcego organizmu tak wyraźnie jak nigdy dotąd. Nim jednak zdążył się skupić to poczuł tylko powiew powietrza i niebieska smuga przemknęła obok niego, a trzy ki zanikły całkowicie za nim. Zginąłby gdyby nie bariera utworzona przez wyrocznię, która teleportowała się nieco dalej. Cios oprócz paru osobników otrzymał również on. Rikimaru odwracając się rozpoznał tę sylwetkę i wzrok. Dopiero po chwili powiew powietrza rozwiał włosy człowieka i ocknął go, że powinien wziąć się w garść. To wcale nie przelewki, a Ffynci Ceffyl jest jednak potężniejszy niż się spodziewał i go pamiętał z przyszłości.
Demon z jego wizji znajdował się niedaleko, zatrzymał uderzenie niebieskiego przedramieniem i błyskawicznie wyprowadził cios pięścią. Rikimaru ruszył do przodu. Jeżeli załatwią Ffynci Ceffyla to być może uratują wiele żyć. We dwóch mają spore szanse, ponieważ mają zbliżoną moc. Na pełnej szybkości ruszył do przodu i skoncentrował całe naprężenie w precyzyjnym kopniaku w kark Ffynci, ale ten pozostał niemal niewzruszony.
- Dwa dobre uderzenia! Widzę, że się dobrze dziś rozerwę. Hahaha. - Drwił z nich. Z pewnością ich ciosy odniosły jakiś skutek, ale i tak sobie stroił żarty jakby byli pchłami.
- Nie wiem kim jesteś niebiesko-włosy, ale przeszkadzasz mi. To mój przeciwnik, a potem zajmę się Tobą. - odrzekł Shin D.Ragon.
- Nie wiesz kim on jest. Musimy się nim zająć we dwójkę. Prawdopodobnie Ty tu byś zginął z jego rąk. Z resztą chyba powinienem pozwolić, aby tak się stało, bo inaczej... - Ugryzł się w ostatniej chwili w język. Domyślał się, że narodził się ponieważ to demon tutaj zginął, a jeżeli odmieni przeznaczenia to być może... zniknie?
Odskoczył do tyłu, ponieważ niebieski demon drgnął...
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 120 000-4000(SDR)-8136(mój potęży)= 107864 KI: 120 000 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 60 000-5000(zabił innych, SDR połowa obrażeń)=65000 KI: 90 000 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Trening Start
Re: Pole Bitwy
Sob Lip 12, 2014 11:53 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 87
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 87
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 11:15 am
Miał dobre przeczucie, żeby się odsunąć, ponieważ Ffynci zamachnął się nogą w stronę Shin D.Ragona, ale ten w niezwykły sposób uniknął ciosu, natomiast Rikimaru nie zdołałby w jakikolwiek sposób zareagować, gdyby nie wysoki poziom energii i odrzucenie ciosu niebieskiego demona za pomocą Kiaiho. Strzępy zgniłej roślinności wzbiły się w górę, co wiązało się również z niezwykle silnym odorem, który odurzył chłopaka.
Demon zrobił salto i ustawił się na dwóch nogach. Spoglądał na Shin D.Ragona i Rikimaru przez chwilę nie podejmując żadnej agresji. Bez wątpienia stan ten ich obu zadziwił, ale woleli nie czekać. Niemal równocześnie ruszyli do przodu.
- Mówiłem Ci odpuść, bo sam oberwiesz! - Krzyknął D.Ragon.
Rikimaru nie odpowiedział na to tylko zwiększył moc w ręce powiększając ją Shiyokenem i skoncentrował się wykonaniu mocnego ciosu w tors przeciwnika, ale tuż przed wykonaniem uderzenia drugą ręką wypuścił mocną falę Bankoku Bikkuri, aby zablokować rywala przed możliwością ucieczki.
Źrenice mu się rozszerzyły kiedy poczuł energię Rikimaru i ryknął...
Cała planeta zaczynała odczuwać toczący się pojedynek. Zderzenie się trzech tak potężnych sił sprawiło, że wiele słabych jednostek, zwierząt, mieszkańców planety po prostu pomdlało. Wyładowanie energii i kumulacja takiej ki sprawiła, że warunki atmosferyczne całkowicie zmieniły się. W ciągu kilkudziesięciu minut pojawiły się huragany, tornada, gwałtowne burze, ulewy, śnieżyce, trzęsienia ziemi oraz tsunami na morzach. Z pewnością samo pojawienie się Ffynci Ceffyla mogło być przyczyną tego patrząc na to, że wszystko zgniło wokół ledwie po jego zjawieniu się.
Błyskawice non stop uderzały w grunt obok nich mimo, że było niewiele chmur. Być może planeta już przestałaby istnieć, gdyby dwaj wojownicy nie wyszli mu na przeciw...
OoC:
Kiaiho def-ofe 5600 dmg; -840KI
Bankoku Bikkuri 5600dmg; -6160KI - paraliż
Shiyoken -300KI
Steel Hand 16352dmg; -20440KI
Razem: 27552dmg; -27740KI
Moje KI: 84000-27740= 56260
Demon zrobił salto i ustawił się na dwóch nogach. Spoglądał na Shin D.Ragona i Rikimaru przez chwilę nie podejmując żadnej agresji. Bez wątpienia stan ten ich obu zadziwił, ale woleli nie czekać. Niemal równocześnie ruszyli do przodu.
- Mówiłem Ci odpuść, bo sam oberwiesz! - Krzyknął D.Ragon.
Rikimaru nie odpowiedział na to tylko zwiększył moc w ręce powiększając ją Shiyokenem i skoncentrował się wykonaniu mocnego ciosu w tors przeciwnika, ale tuż przed wykonaniem uderzenia drugą ręką wypuścił mocną falę Bankoku Bikkuri, aby zablokować rywala przed możliwością ucieczki.
Źrenice mu się rozszerzyły kiedy poczuł energię Rikimaru i ryknął...
Cała planeta zaczynała odczuwać toczący się pojedynek. Zderzenie się trzech tak potężnych sił sprawiło, że wiele słabych jednostek, zwierząt, mieszkańców planety po prostu pomdlało. Wyładowanie energii i kumulacja takiej ki sprawiła, że warunki atmosferyczne całkowicie zmieniły się. W ciągu kilkudziesięciu minut pojawiły się huragany, tornada, gwałtowne burze, ulewy, śnieżyce, trzęsienia ziemi oraz tsunami na morzach. Z pewnością samo pojawienie się Ffynci Ceffyla mogło być przyczyną tego patrząc na to, że wszystko zgniło wokół ledwie po jego zjawieniu się.
Błyskawice non stop uderzały w grunt obok nich mimo, że było niewiele chmur. Być może planeta już przestałaby istnieć, gdyby dwaj wojownicy nie wyszli mu na przeciw...
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 107864 -4000(SDR) -27552= 76312 KI: 120 000 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 55000 (zrobił unik) KI: 90 000 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Kiaiho def-ofe 5600 dmg; -840KI
Bankoku Bikkuri 5600dmg; -6160KI - paraliż
Shiyoken -300KI
Steel Hand 16352dmg; -20440KI
Razem: 27552dmg; -27740KI
Moje KI: 84000-27740= 56260
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 11:15 am
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 82
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 82
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 11:56 am
Ryk niebieskiego demona nie pomógł mu. Otrzymał potężne uderzenie zarówno od D.Ragona jak i Rikimaru i padł na glebę. "Ludzki" demon odskoczył w jedną stronę, a człowiek w drugą. Spoglądali na siebie, a czarnowłosy spoglądał na niebieskowłosego z wściekłością. Widać było, że demon rozważa zaatakowanie swojego wcielenia, które mu przeszkadzało w stoczeniu indywidualnego pojedynku, którego oczekiwał. Błysk w oku, coś jakby ogień, ale nim zdołał ruszyć nogą to Ffynci znalazł się już pomiędzy nimi. Z pewnością był wściekły i bez jakiejkolwiek pobłażliwości zaatakował. Shin D.Ragon zdołał zablokować ten atak, ale Rikimaru nie i uderzenie wyrzuciło go do tyłu. Poczuł dopiero teraz przerażającą siłę. O ile przez chwilę pomyślał, że Ffynci Ceffyl jednak jest do pokonania to, jeżeli przyjmą kilka takich uderzeń to polegną z kretesem, a nie wiadomo jak potężnymi technikami teraz dysponuje.
Musiał odpowiednio zareagować na wydarzenia i uniknąć większych obrażeń. Mógł na to zareagować tylko w jeden sposób, czyli techniką Taiyoken. Oślepi co prawda również Shin D.Ragona, ale będzie mógł uderzyć z pompą. Musi, bo inaczej bez wątpienia przegrają. Wystawił ręce i jasne światło oślepiło rywala, a następnie ruszył do przodu i uderzył z całej siły w głowę. Wiedział, że takie uderzenie wiele nie da, ale lepsze to niż nic, a poza tym szkoda marnować KI na techniki, które niestety nie odniosą odpowiedniego efektu na Ffyncim Ceffylu, który był dość odporny na techniki. A przynajmniej ten z przyszłości. Tego jednak Rikimaru nie wiedział, a wolał też nie próbować. Utrzymanie się jak najdłużej na ringu powinno dać szansę i nic poza tym. Słyszał jak czarnowłosy demon klnie pod nosem i przeciera oczy. Odgrażał się, że załatwi człowieka. Jak tak dalej pójdzie to dojdzie do walki każdy z każdym.
- Jesteście śmieszni. Obaj. Gdybyście się nie rozłączyli to mielibyście jakąś szansę. - Charczał niebieski demon.
- Co masz na myśli?! Z nikim się nie rozłączałem. Zawsze walczę sam! - Oburzył się Shin D.Ragon.
Rikimaru przełknął ślinę, ponieważ Ffynci odkrył jakieś połączenie między nimi. Ziemianin wiedział od razu, że czarnowłosy jest tym, którego jest wcieleniem. Jak tylko poczuł tę siłę, ale widać było, że D.Ragon nie domyślił się niczego. Pytanie jak zareaguje na wieść o tym? Nie wiedział czego może oczekiwać, nie mógł wiedzieć, że może zostać równie dobrze wchłoniętym przez czarnowłosego. To byłoby najgorsze dla niego zakończenie.
OoC:
Ffynci podstawowy 10000dmg
Ja Taiyoken -400KI; oślepienie
Shiyoken -300KI
Podstawowy 8272dmg
Moje HP: 61200-10000= 51200
Moje KI: 56260-700= 55560
Musiał odpowiednio zareagować na wydarzenia i uniknąć większych obrażeń. Mógł na to zareagować tylko w jeden sposób, czyli techniką Taiyoken. Oślepi co prawda również Shin D.Ragona, ale będzie mógł uderzyć z pompą. Musi, bo inaczej bez wątpienia przegrają. Wystawił ręce i jasne światło oślepiło rywala, a następnie ruszył do przodu i uderzył z całej siły w głowę. Wiedział, że takie uderzenie wiele nie da, ale lepsze to niż nic, a poza tym szkoda marnować KI na techniki, które niestety nie odniosą odpowiedniego efektu na Ffyncim Ceffylu, który był dość odporny na techniki. A przynajmniej ten z przyszłości. Tego jednak Rikimaru nie wiedział, a wolał też nie próbować. Utrzymanie się jak najdłużej na ringu powinno dać szansę i nic poza tym. Słyszał jak czarnowłosy demon klnie pod nosem i przeciera oczy. Odgrażał się, że załatwi człowieka. Jak tak dalej pójdzie to dojdzie do walki każdy z każdym.
- Jesteście śmieszni. Obaj. Gdybyście się nie rozłączyli to mielibyście jakąś szansę. - Charczał niebieski demon.
- Co masz na myśli?! Z nikim się nie rozłączałem. Zawsze walczę sam! - Oburzył się Shin D.Ragon.
Rikimaru przełknął ślinę, ponieważ Ffynci odkrył jakieś połączenie między nimi. Ziemianin wiedział od razu, że czarnowłosy jest tym, którego jest wcieleniem. Jak tylko poczuł tę siłę, ale widać było, że D.Ragon nie domyślił się niczego. Pytanie jak zareaguje na wieść o tym? Nie wiedział czego może oczekiwać, nie mógł wiedzieć, że może zostać równie dobrze wchłoniętym przez czarnowłosego. To byłoby najgorsze dla niego zakończenie.
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 76312-8272= 68040 KI: 120 000 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 55000 (zrobił blok) KI: 90 000 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Ffynci podstawowy 10000dmg
Ja Taiyoken -400KI; oślepienie
Shiyoken -300KI
Podstawowy 8272dmg
Moje HP: 61200-10000= 51200
Moje KI: 56260-700= 55560
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 11:56 am
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 55
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 55
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 1:13 pm
Wydawać się mogło, że uderzenie było celne i osłabi nieco Ffynci, ale ten kontynuował:
- Rozumiem. Tak to wygląda. Więc będę mieć sporo zabawy z wami młokosy. Takie uderzenia to jest nic dla mocnej skóry. Pokażę wam co to jest prawdziwa siła!
Nagle jego ciało zaczęło parować, a więc oznaczać to może, że będzie stosował swoją dziwną technikę teleportacji za pomocą dymu, ale koniec końców okazało się całkiem co innego. Ręce niebieskiego demona rozświetliły się.
# Cofnij się. Uciekaj! # - To głos wyroczni rozbrzmiał w jego głowie i jak powiedziała tak zrobił. Momentalnie znalazł się daleko poza zasięgiem, a chwilę później ujrzał setki, a może tysiące kul rozwalające rozległy obszar, a Shin D.Ragon przeskakujący między nimi. Dwa demony zaciekle walczyły. Jeden atakował, a drugi unikał, ale w końcu czarnowłosy ruszył w górę, w kierunku niebieskiego, który się uniósł. Ręka D.Ragona rozświetliła się. Bez wątpienia chciał uderzyć przeciwnika za pomocą Ki-Sworda, ale odsłonił się i duża ilość ki-blastów uderzyła w czarnowłosego. Masa dymu i ognia spowiła jego ciało i teraz niczym świetlista kula zmierzał w kierunku swojego przeciwnika i ciął po klatce piersiowej. Niesamowite zderzenie mocy, a każda z nich zmalała nieco po tej wymianie.
Cokolwiek przyniesie przyszłość to wygląda na to, że Ffynci słabnie i to dość szybko, a w dodatku techniki działają na niego całkiem dobrze.
Tymczasem z drugiego końca planety zmierzały kolejne silne ki, około 10 osób, których moc razem była równa mocy Rikimaru. Jeżeli chcą dołączyć się do walki to niebieski demon zginie tu i teraz.
- Nie wierzę, że idzie nam tak łatwo. - Powiedział do wyroczni.
- Ja też. Coś tu jest nie tak. Ffynci nie powinien był być sam. Miał podwładnych.
- 10 osób zmierza w naszym kierunku. Czy to mogą być oni?
Wyrocznia zmarszczyła czoło. Widać było jej zaskoczenie. Mogła być tak przejęta obserwacją, że nie zwróciła na to uwagi...
OoC:
Obaj na siebie dane w tabeli.
Moje HP: 61200-10000= 51200
Moje KI: 56260-700= 55560
- Rozumiem. Tak to wygląda. Więc będę mieć sporo zabawy z wami młokosy. Takie uderzenia to jest nic dla mocnej skóry. Pokażę wam co to jest prawdziwa siła!
Nagle jego ciało zaczęło parować, a więc oznaczać to może, że będzie stosował swoją dziwną technikę teleportacji za pomocą dymu, ale koniec końców okazało się całkiem co innego. Ręce niebieskiego demona rozświetliły się.
# Cofnij się. Uciekaj! # - To głos wyroczni rozbrzmiał w jego głowie i jak powiedziała tak zrobił. Momentalnie znalazł się daleko poza zasięgiem, a chwilę później ujrzał setki, a może tysiące kul rozwalające rozległy obszar, a Shin D.Ragon przeskakujący między nimi. Dwa demony zaciekle walczyły. Jeden atakował, a drugi unikał, ale w końcu czarnowłosy ruszył w górę, w kierunku niebieskiego, który się uniósł. Ręka D.Ragona rozświetliła się. Bez wątpienia chciał uderzyć przeciwnika za pomocą Ki-Sworda, ale odsłonił się i duża ilość ki-blastów uderzyła w czarnowłosego. Masa dymu i ognia spowiła jego ciało i teraz niczym świetlista kula zmierzał w kierunku swojego przeciwnika i ciął po klatce piersiowej. Niesamowite zderzenie mocy, a każda z nich zmalała nieco po tej wymianie.
Cokolwiek przyniesie przyszłość to wygląda na to, że Ffynci słabnie i to dość szybko, a w dodatku techniki działają na niego całkiem dobrze.
Tymczasem z drugiego końca planety zmierzały kolejne silne ki, około 10 osób, których moc razem była równa mocy Rikimaru. Jeżeli chcą dołączyć się do walki to niebieski demon zginie tu i teraz.
- Nie wierzę, że idzie nam tak łatwo. - Powiedział do wyroczni.
- Ja też. Coś tu jest nie tak. Ffynci nie powinien był być sam. Miał podwładnych.
- 10 osób zmierza w naszym kierunku. Czy to mogą być oni?
Wyrocznia zmarszczyła czoło. Widać było jej zaskoczenie. Mogła być tak przejęta obserwacją, że nie zwróciła na to uwagi...
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 76312 (zablokował mój cios)-10600(KI-sword SDR)= 65712 KI: 120 000-15552= 104448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 55000-14400(RED)=40600 KI: 90 000-10600=79400 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Moje HP: 61200-10000= 51200
Moje KI: 56260-700= 55560
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 1:13 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 99
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 99
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 9:23 pm
Jakkolwiek walka będzie przebiegała kiedy dotrze ta dziesiątka musi reagować szybko i jak najszybciej zniszczyć potężnego Ffynci Ceffyla. Wydaje się być słaby i techniki jakby dawały efekt, ale póki jest ich dwóch to nie może zmarnować całej ki na początku. Nie możliwa jest w tej chwili też współpraca z czarnowłosym, któremu wyraźnie nie podoba się walka 2 na 1 i pewnie będzie gotów przejść do walki na dwa fronty.
Jeżeli dojdzie do tego to nic straconego, ponieważ niebieski wciąż będzie musiał liczyć się z tym, że otrzyma ataki z dwóch stron. Rikimaru będzie po prostu unikał, odpierał ataki Shin D.Ragona i atakował czerwonowłosego demona. Mógł również użyć Mafuby i po prostu zapieczętować groźnego przeciwnika, ale kto wie czy nie lepiej będzie użyć tej techniki na świtę przyszłego Majina. Bez względu na to co się wydarzy musi działać. Nim doleciał do dwójki walczących to Ci już zdążyli wymienić się ciosami. Wyraźny grymas na twarzy czarnowłosego mówił wszystko. W pięściach niebieskoskóry krył niezwykła siłę, a był do tego szybki. Rikimaru postanowił zrobić to samo co wcześniej jego poprzednik, czyli cięcie za pomocą ki sworda. Wykorzystując lot wpadł z impetem na przeciwnika i przeleciał łokciem po boku brzucha. Nie był pewien czy trafił, ale wściekły wzrok Shin D.Ragona mówił wszystko. Zaraz nastąpi wybuch i dojdzie do walki między nimi, a uśmiech Ffynci wyjawiał, że jest zadowolony z sytuacji.
Coś Rikimaru wtedy ruszyło... Czyżby taki był plan? Być może faktycznie powinien pozwolić czarnowłosemu walczyć samotnie, a w razie czego wykończyć go nim by miał wykorzystać jego moc Ffynci. Ten plan jest lepszy niż walka każdy na każdego. Potem może nie mieć sił na odpowiednią reakcję, a nie może tu teraz zginąć.
OoC:
Obaj na siebie dane w tabeli.
Moje HP: 50800
Moje KI: 55560-10160=45400
Jeżeli dojdzie do tego to nic straconego, ponieważ niebieski wciąż będzie musiał liczyć się z tym, że otrzyma ataki z dwóch stron. Rikimaru będzie po prostu unikał, odpierał ataki Shin D.Ragona i atakował czerwonowłosego demona. Mógł również użyć Mafuby i po prostu zapieczętować groźnego przeciwnika, ale kto wie czy nie lepiej będzie użyć tej techniki na świtę przyszłego Majina. Bez względu na to co się wydarzy musi działać. Nim doleciał do dwójki walczących to Ci już zdążyli wymienić się ciosami. Wyraźny grymas na twarzy czarnowłosego mówił wszystko. W pięściach niebieskoskóry krył niezwykła siłę, a był do tego szybki. Rikimaru postanowił zrobić to samo co wcześniej jego poprzednik, czyli cięcie za pomocą ki sworda. Wykorzystując lot wpadł z impetem na przeciwnika i przeleciał łokciem po boku brzucha. Nie był pewien czy trafił, ale wściekły wzrok Shin D.Ragona mówił wszystko. Zaraz nastąpi wybuch i dojdzie do walki między nimi, a uśmiech Ffynci wyjawiał, że jest zadowolony z sytuacji.
Coś Rikimaru wtedy ruszyło... Czyżby taki był plan? Być może faktycznie powinien pozwolić czarnowłosemu walczyć samotnie, a w razie czego wykończyć go nim by miał wykorzystać jego moc Ffynci. Ten plan jest lepszy niż walka każdy na każdego. Potem może nie mieć sił na odpowiednią reakcję, a nie może tu teraz zginąć.
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 65712-4000(SDR)-10160(mój KI-sword)= 51552 KI: 104448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 40600-10000=30600 KI: 79400 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Moje HP: 50800
Moje KI: 55560-10160=45400
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 9:23 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 57
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 57
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 10:01 pm
Dopiero gdy się obrócił ujrzał, że jego uderzenie spaliło na panewce. Jedyny efekt to strata KI, ale jakby tego było mało nie zdążył zareagować na uderzenie ze strony gdzie się tego nie spodziewał. Porażający promień ki z oczy pomknął w kierunku niebieskiego demona przebił jego brzuch i przebił brzuch Rikimaru, który syknął z bólu i opadł w dół. Mógł teraz tylko obserwować to co się dzieje, a tak naprawdę poza sparaliżowaniem niebieskiego demona Shin D.Ragon nie miał pomysłu na kolejny atak.
Ziemianin zastanawiał się co zrobić. 10 osobników było już w połowie drogi, a więc musi przygotować się na użycie mafuby lub użycie potężniejszej techniki, ale to wszystko może przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść Ffynci. Próbował znaleźć myślami wyrocznie, aby ustalić z nią co może zrobić lub jak powinien zareagować. Tutaj nie miał takiego wsparcia jak przy pierwszej walce z niebieskim demonem. Wtedy niemal ciągłe podleczanie, wsparcie trójki silnych wojowników. Tutaj co prawda dysponował tak dużą mocą, że z czarnowłosym i tak radzili sobie bardzo dobrze. Można powiedzieć wręcz wyśmienicie, bo skoro Ffynci Ceffyl otrzymał uderzenie paraliżującym promieniem, które było w stanie go przebić, to znaczy, że niewiele im może brakować.
Spodziewał się trudniejszej walki, a wszystko idzie póki co jak po maśle. Nie jest tak bardzo zmęczony, a odnosi wrażenie, że o ile jeszcze nie jest najsilniejszy z całej trójki to ciągle zyskuje.
# Być może przeczekanie będzie dobre.
# Też tak myślę. Zobaczymy co ten czarnowłosy uradzi.
# D.Ragon nie poradzi sobie z nim. I tak jest za słaby na to, żeby samodzielnie zniszczyć demona, ale zmęczy go na tyle, że wykończysz go swoim najsilniejszym atakiem. Ja postaram się zająć tamtą dziesiątką. Sądzę, że tamci mogliby Cię odciągnąć od walki lub wspomóc Ffynci dodatkowymi siłami.
# Rozumiem.
Rikimaru chociaż poznał imię tego, którego śmierć była początkiem życia niebieskowłosego. Odetchnął głęboko rozmyślając nad tym jak wiele dałaby mu teraz moc majin. Mógłby zyskać tak dużą moc, że jednym uderzeniem Kamehame pokonałby Ffynci jak i D.Ragona, ale nie mógł być pewien czy nie zmieniłby za bardzo przyszłości.
OoC:
Ffynci sparaliżowany, 1 wynik jego atak po ustaniu paraliżu, 2 wynik: atak SDR podczas paraliżu Ffynci oraz po ustąpieniu paraliżu, 3 wynik, poniżej 90 nie atakuje
Moje HP: 50800
Moje KI: 45400
Ziemianin zastanawiał się co zrobić. 10 osobników było już w połowie drogi, a więc musi przygotować się na użycie mafuby lub użycie potężniejszej techniki, ale to wszystko może przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść Ffynci. Próbował znaleźć myślami wyrocznie, aby ustalić z nią co może zrobić lub jak powinien zareagować. Tutaj nie miał takiego wsparcia jak przy pierwszej walce z niebieskim demonem. Wtedy niemal ciągłe podleczanie, wsparcie trójki silnych wojowników. Tutaj co prawda dysponował tak dużą mocą, że z czarnowłosym i tak radzili sobie bardzo dobrze. Można powiedzieć wręcz wyśmienicie, bo skoro Ffynci Ceffyl otrzymał uderzenie paraliżującym promieniem, które było w stanie go przebić, to znaczy, że niewiele im może brakować.
Spodziewał się trudniejszej walki, a wszystko idzie póki co jak po maśle. Nie jest tak bardzo zmęczony, a odnosi wrażenie, że o ile jeszcze nie jest najsilniejszy z całej trójki to ciągle zyskuje.
# Być może przeczekanie będzie dobre.
# Też tak myślę. Zobaczymy co ten czarnowłosy uradzi.
# D.Ragon nie poradzi sobie z nim. I tak jest za słaby na to, żeby samodzielnie zniszczyć demona, ale zmęczy go na tyle, że wykończysz go swoim najsilniejszym atakiem. Ja postaram się zająć tamtą dziesiątką. Sądzę, że tamci mogliby Cię odciągnąć od walki lub wspomóc Ffynci dodatkowymi siłami.
# Rozumiem.
Rikimaru chociaż poznał imię tego, którego śmierć była początkiem życia niebieskowłosego. Odetchnął głęboko rozmyślając nad tym jak wiele dałaby mu teraz moc majin. Mógłby zyskać tak dużą moc, że jednym uderzeniem Kamehame pokonałby Ffynci jak i D.Ragona, ale nie mógł być pewien czy nie zmieniłby za bardzo przyszłości.
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 65712 KI: 104448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 40600 KI: 79400-(1/2 mojej i 1/2 Ffynci energii) 2800-4000= 72600 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Ffynci sparaliżowany, 1 wynik jego atak po ustaniu paraliżu, 2 wynik: atak SDR podczas paraliżu Ffynci oraz po ustąpieniu paraliżu, 3 wynik, poniżej 90 nie atakuje
Moje HP: 50800
Moje KI: 45400
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 10:01 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 89
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Walka automat ' :
#2 Result :
--------------------------------
#3 'Procent' : 89
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 10:25 pm
D.Ragon walczył bardzo ambitnie i nieustannie atakował. Bez wątpienia był wojownikiem z krwi i kości, a widać było również czesto uśmiech na jego twarzy i pewną zaciekłość. Żył dla walki i Rikimaru odkrył, że tak samo jest w tej chwili w jego przypadku. Właśnie na Konack utwierdził się w przekonaniu, że jego celem jest po prostu zwiększać moc i stawać się coraz silniejszym żeby zapobiec zniszczeniom spowodowanym przez takich jak niebieski demon, ale z D.Ragonem było inaczej. Słabych poniżał, zostawiał przy życiu, żeby byli okryci hańbą. Wtedy mieli dwa wyjścia. Żyć w ukryciu lub stać się silniejszym, aby zrewanżować się czarnowłosemu demonowi w przyszłości. Z kolei Ci silni ginęli w starciu z pochodzącym z Ziemi demonem. Niektórzy pozostawali przy życiu, ale tylko dlatego, że przegrali, a jeżeli był ktoś silniejszy od Shin D.Ragona to ginął, ponieważ koniec końców po długiej walce ten stawał się silniejszy. Z szacunku do wroga, który z początku był nie do pokonania zabijał go. Nie zwracał uwagi na to czy ktoś jest dobry czy zły. Nie ważne czy planeta mogła pozostać bez obrońcy i paść łupem potężnego wroga. Liczyła się tylko walka. Nie baczył na zniszczenia. Był przebiegły i podstępny. Maskował się, odkrywał część ludzkiej dobrej natury, a pierwsze wrażenie i odczucia sprawiały, że inni mu ufali. Potem mógł jednak to wykorzystać. Zmierzyć się z silnymi i ciut słabszymi w większej ilości. Zasiewał często niepokój w mieszkańcach strasząc ich zagładą. Rzucał z daleka potężną kulą energii, która powoli zmierzając w kierunku planety w końcu miała ją zniszczyć. Był niszczycielem żyć i planet, który świetnie się maskował. Ostatecznie z wiedzą jak bardzo zły jest Shin D.Ragon pozostawał Enma Daio...
Seria uderzeń Shin D.Ragona była imponująca. Faktycznie był bogiem walki, patrząc na to jak bardzo to kochał, ale jego moc była koniec końców niczym wobec potęgi przeciwnika. Rikimaru w końcu odczuł, że wraca mu czucie do mięśni i błyskawicznie ruszył wzdłuż gruntu, aby złapać czarnowłosego zmierzającemu z dużą szybkością ku twardemu gruntowi po nadzwyczaj potężnym ciosie w kark złożonymi rękoma. Ffynci poruszał się dużo szybciej. Chyba zaczynał traktować na poważnie swojego przeciwnika widząc, że jego technika i sposób walki nie jest czymś podrzędnym...
Łapiąc D.Ragona i przejmując prędkość, poczuł twardy grunt i pękającą kość w barku po zderzeniu się z przypaloną ziemią. Zawył z bólu, a po chwili uniósł się do pionu. Czarnowłosy uniósł go i lekko pchnął do tyłu.
- Jesteś idiotą. Jak już przegram to jak chcesz walczyć z jedną ręką? Mówiłem Ci, że sam będę walczył.
- Skoro wiesz, że przegrasz to dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc?
- Walka to moje pierwsze imię. Jestem bogiem walki, jak ja będę wyglądał, kiedy jakiś młokos będzie mi pomagać? Teraz i tak nie powalczysz. Trzymaj się z daleka.
- Bogiem? Jesteś zwykłym śmiertelnikiem. Niczym więcej. Za bardzo wierzysz w swoje umiejętności. Nie chcesz dłużej żyć i nieustannie walczyć.
- Phi. Jak widać moje życie nie kończy się tak szybko! Więc chyba jestem w pewien sposób nieśmiertelny? Po co mam dalej żyć, jeżeli będę wiedział, że wygrana przyszła nieuczciwie?
O ile o uczciwości nie powinien był mówić, to jednak faktem pozostawało to, że nigdy nie podjąłby walki 2 na 1. Mógł sam walczyć na kilku, ale nigdy w parze. Nawet gdyby to miała być walka 2 na 2 to i tak wolałby stoczyć ją sam na tę dwójkę.
OoC:
Ffynci potężny, po pół na mnie i Shin D.Ragon.
Moje HP: 50800-10000= 40800
Moje KI: 45400
Seria uderzeń Shin D.Ragona była imponująca. Faktycznie był bogiem walki, patrząc na to jak bardzo to kochał, ale jego moc była koniec końców niczym wobec potęgi przeciwnika. Rikimaru w końcu odczuł, że wraca mu czucie do mięśni i błyskawicznie ruszył wzdłuż gruntu, aby złapać czarnowłosego zmierzającemu z dużą szybkością ku twardemu gruntowi po nadzwyczaj potężnym ciosie w kark złożonymi rękoma. Ffynci poruszał się dużo szybciej. Chyba zaczynał traktować na poważnie swojego przeciwnika widząc, że jego technika i sposób walki nie jest czymś podrzędnym...
Łapiąc D.Ragona i przejmując prędkość, poczuł twardy grunt i pękającą kość w barku po zderzeniu się z przypaloną ziemią. Zawył z bólu, a po chwili uniósł się do pionu. Czarnowłosy uniósł go i lekko pchnął do tyłu.
- Jesteś idiotą. Jak już przegram to jak chcesz walczyć z jedną ręką? Mówiłem Ci, że sam będę walczył.
- Skoro wiesz, że przegrasz to dlaczego nie chcesz dać sobie pomóc?
- Walka to moje pierwsze imię. Jestem bogiem walki, jak ja będę wyglądał, kiedy jakiś młokos będzie mi pomagać? Teraz i tak nie powalczysz. Trzymaj się z daleka.
- Bogiem? Jesteś zwykłym śmiertelnikiem. Niczym więcej. Za bardzo wierzysz w swoje umiejętności. Nie chcesz dłużej żyć i nieustannie walczyć.
- Phi. Jak widać moje życie nie kończy się tak szybko! Więc chyba jestem w pewien sposób nieśmiertelny? Po co mam dalej żyć, jeżeli będę wiedział, że wygrana przyszła nieuczciwie?
O ile o uczciwości nie powinien był mówić, to jednak faktem pozostawało to, że nigdy nie podjąłby walki 2 na 1. Mógł sam walczyć na kilku, ale nigdy w parze. Nawet gdyby to miała być walka 2 na 2 to i tak wolałby stoczyć ją sam na tę dwójkę.
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 65712-4000= 61712 KI: 104448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 40600-10000= 30600 KI: 72600 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Moje HP: 50800-10000= 40800
Moje KI: 45400
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 10:25 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 63
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 63
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 10:58 pm
Ich pogadanka nie była zbyt długa, ponieważ wróg wpadł pomiędzy nich i wpierw kopnął Rikimaru, a następnie Shina, który złapał nogę niebieskoskórego i rzucił nim z całej siły o glebę. Taka walka może dać im zwycięstwo, ale przekonać czarnowłosego do swoich racji nie będzie łatwo.
Jednak pewna rzecz wyszła na jaw. Mianowicie D.Ragon odkrył lub też wyczuł, że jest powiązany z Rikimaru, że może być jakimś cudem jego potomkiem lub ucieleśnieniem, ale jak do tego doszedł?
# Ode mnie.
# Po co?
# Ważne, że złagodniał.
Korzyść oczywista była, ale nie uważał, że to powinno wyjść na jaw. Chociaż to dziwne połączenie i tak postawiłoby pytania prędzej czy później i niepotrzebnie ich rozpraszało, a tym samym niebieski demon szybciej by się z nimi rozprawił, a tak jego plan podjudzenia ich do walki ze sobą spalił na panewce. Grupka dziesięciu osób już była na tyle blisko, że wyrocznia wyleciała im naprzeciw i zerwała połączenie myślowe z Rikimaru.
Tak więc teraz będzie musiał chyba trzymać się nieco z tyłu i dać D.Ragonowi pomęczyć ich wspólnego wroga. Bynajmniej do czasu, aż moc czarnowłosego nie spadnie poniżej poziomu, gdzie będzie całkowicie odsłonięty. Fffynci Ceffyl nie może połączyć się w żadnym wypadku z Shinem, ponieważ stanie się wtedy zbyt potężny. Techniki nie poradzą mu. Zastanawiał się jednak jakim cudem Ffynci Ceffyl w przyszłości nie był tak silny. Opanowany przez moc majin powinien być znacznie silniejszy niż teraz. A może to magiczna moc sprawiała, że był odporny na techniki, a więc co niebieskiemu demonowi poza zmianą wyglądu dało przejęcie Shin D.Ragona? A może coś totalnie źle zrozumiał? Może to...
Spojrzał na czarnowłosego i przyglądał się jego ciału. Przyszło mu na myśl, że być może demon z Ziemi sam złączył część mocy z demonem tylko po to, żeby... ograniczyć jego moc. Czy tak się mogło stać i dlaczego? Czyżby nie ufał, że kiedykolwiek w przyszłości ktokolwiek będzie mieć wystarczającą potęgę do zniszczenia Ffynci Ceffyla? Dojrzał to tuż przed śmiercią? Za dużo analizował.
Chwila nieuwagi...
OoC:
Ffynci podstawowy, po pół na mnie i Shin D.Ragon.
Moje HP: 40800-5000=35800 (58%)
Moje KI: 45400
Jednak pewna rzecz wyszła na jaw. Mianowicie D.Ragon odkrył lub też wyczuł, że jest powiązany z Rikimaru, że może być jakimś cudem jego potomkiem lub ucieleśnieniem, ale jak do tego doszedł?
# Ode mnie.
# Po co?
# Ważne, że złagodniał.
Korzyść oczywista była, ale nie uważał, że to powinno wyjść na jaw. Chociaż to dziwne połączenie i tak postawiłoby pytania prędzej czy później i niepotrzebnie ich rozpraszało, a tym samym niebieski demon szybciej by się z nimi rozprawił, a tak jego plan podjudzenia ich do walki ze sobą spalił na panewce. Grupka dziesięciu osób już była na tyle blisko, że wyrocznia wyleciała im naprzeciw i zerwała połączenie myślowe z Rikimaru.
Tak więc teraz będzie musiał chyba trzymać się nieco z tyłu i dać D.Ragonowi pomęczyć ich wspólnego wroga. Bynajmniej do czasu, aż moc czarnowłosego nie spadnie poniżej poziomu, gdzie będzie całkowicie odsłonięty. Fffynci Ceffyl nie może połączyć się w żadnym wypadku z Shinem, ponieważ stanie się wtedy zbyt potężny. Techniki nie poradzą mu. Zastanawiał się jednak jakim cudem Ffynci Ceffyl w przyszłości nie był tak silny. Opanowany przez moc majin powinien być znacznie silniejszy niż teraz. A może to magiczna moc sprawiała, że był odporny na techniki, a więc co niebieskiemu demonowi poza zmianą wyglądu dało przejęcie Shin D.Ragona? A może coś totalnie źle zrozumiał? Może to...
Spojrzał na czarnowłosego i przyglądał się jego ciału. Przyszło mu na myśl, że być może demon z Ziemi sam złączył część mocy z demonem tylko po to, żeby... ograniczyć jego moc. Czy tak się mogło stać i dlaczego? Czyżby nie ufał, że kiedykolwiek w przyszłości ktokolwiek będzie mieć wystarczającą potęgę do zniszczenia Ffynci Ceffyla? Dojrzał to tuż przed śmiercią? Za dużo analizował.
Chwila nieuwagi...
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 61712-8000=53712 (44%) KI: 104448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 30600-5000= 25600 (42%) KI: 72600 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Moje HP: 40800-5000=35800 (58%)
Moje KI: 45400
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 10:58 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 36
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 36
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 11:17 pm
Shin D.Ragon próbował trafić niebieskoskórego demona, ale ten był nadzwyczaj szybki. Zdecydowanie te atuty dawały mu niesamowitą przewagę, a wytrzymałość czy energia wcale nie były mniejsze. Czasem dawał się sklepać, a pewnie z powodu niedocenienia przeciwnika, ale kiedy było trzeba ukazywał kunszt w walce. Tak jak teraz. Różnił się zdecydowanie od siebie z przyszłości, ponieważ myślenie pozwalało mu decydować nieco o walce i wiedział z kim i w jaki sposób powinien się rozprawiać. Najgorsze było to, że był mniejszy, a więc z tą szybkością faktycznie trudniej było go trafić. Rikimaru zrobił ruch do przodu, ale D.Ragona zareagował błyskawicznie.
- Nie! - Tym razem jego słowa miały jakiś mocniejszy wydźwięk i bardziej mroczny. Chyba całkowicie skupił się na demoniej naturze. # Jeżeli faktycznie jesteś moim wcieleniem i masz moją wolę walki to powinieneś mnie rozumieć. Przypatruj się, rozpracuj jego styl i gdy ja przepadnę to przejmiesz po mnie pałeczkę gnojku. Mam nadzieję, że gdy Ty zginiesz to Cię zresetują i ponownie mój duch będzie rządzić. #
To co powiedział nieco rozproszyło uwagę Shina, bo momentalnie otrzymał uderzenie od Ffynci, który śmignął obok lecącego bezwładnie ciała ziemskiego demona i znalazł się przed Rikimaru.
- Będziesz słuchał tego słabego frajera. Wiem, że też chcesz walczyć. Gdyby was było czterech to nigdy byście nie nie pokonali!
Następnie jego pięść wbiła się w brzuch Rikimaru, który na bezdechu cofnął się w locie o kilkadziesiąt metrów. Wtedy też Shin pociągnął z łokcia prosto w twarz Ffynci, który zbytnio zainteresował się człowiekiem na tę krótką chwilę.
Rikimaru zauważył, że część ran Shin D.Ragona zanikła, a nawet wydawał się mieć więcej sił. Nie rozumiał co się stało, ponieważ nie obserwował go przez moment, ale jakoś dziwnie zmieniła się jego energia. Jego myśl była rozszerzona teraz, ponieważ sił witalnych mu sporo ubyło po ostatnim ciosie. Wyrocznia walczyła z dziesiątką wojowników, a dokładniej już tylko siódemką. Radziła sobie całkiem nieźle. Jej moc niemal nie zmalała, ale wrogowie wciąż byli silni. Byle ich zatrzymała jak najdłużej.
OoC:
Ffynci podstawowy, po pół na mnie i Shin D.Ragon.
Moje HP: 35800-5000= 30800 (50%)
Moje KI: 45400
- Nie! - Tym razem jego słowa miały jakiś mocniejszy wydźwięk i bardziej mroczny. Chyba całkowicie skupił się na demoniej naturze. # Jeżeli faktycznie jesteś moim wcieleniem i masz moją wolę walki to powinieneś mnie rozumieć. Przypatruj się, rozpracuj jego styl i gdy ja przepadnę to przejmiesz po mnie pałeczkę gnojku. Mam nadzieję, że gdy Ty zginiesz to Cię zresetują i ponownie mój duch będzie rządzić. #
To co powiedział nieco rozproszyło uwagę Shina, bo momentalnie otrzymał uderzenie od Ffynci, który śmignął obok lecącego bezwładnie ciała ziemskiego demona i znalazł się przed Rikimaru.
- Będziesz słuchał tego słabego frajera. Wiem, że też chcesz walczyć. Gdyby was było czterech to nigdy byście nie nie pokonali!
Następnie jego pięść wbiła się w brzuch Rikimaru, który na bezdechu cofnął się w locie o kilkadziesiąt metrów. Wtedy też Shin pociągnął z łokcia prosto w twarz Ffynci, który zbytnio zainteresował się człowiekiem na tę krótką chwilę.
Rikimaru zauważył, że część ran Shin D.Ragona zanikła, a nawet wydawał się mieć więcej sił. Nie rozumiał co się stało, ponieważ nie obserwował go przez moment, ale jakoś dziwnie zmieniła się jego energia. Jego myśl była rozszerzona teraz, ponieważ sił witalnych mu sporo ubyło po ostatnim ciosie. Wyrocznia walczyła z dziesiątką wojowników, a dokładniej już tylko siódemką. Radziła sobie całkiem nieźle. Jej moc niemal nie zmalała, ale wrogowie wciąż byli silni. Byle ich zatrzymała jak najdłużej.
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 61712-4000=57712 (48%) KI: 104448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 25600-5000= 20600+26000=46600 (77%) KI: 72600-52000(regeneration)=20600 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Moje HP: 35800-5000= 30800 (50%)
Moje KI: 45400
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 11:17 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 20
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 20
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Nie Lip 13, 2014 11:30 pm
Przez chwilę trzymał się na uboczu i skupiał się zarówno na walce obok niego jak i tej dużo dalej. Wyrocznia walczyła ze wszystkimi na raz, ale nie zauważył jednorazowych gwałtownych wyładowań energii co by oznaczało, że walka toczy się również głównie na pięści, czego po kobiecie się nie do końca spodziewał. A tyle razy sobie powtarzał, aby nie oceniać po pozorach.
Z kolei tuż przed nim wymiana ciosów była nieustanna. Powiewy powietrza od fali uderzeniowej spowodowanej zderzeniem się pięści dwóch potężnych wojowników. Wokół nie było już żadnej roślinności poza ziemią i kamieniami. Cała polana aż do gór i wody nie miała na sobie oznak jakoby kiedyś rosły tu bujne trawy, a nawet część lasu już pogniła i widoczne były jedynie spróchniałe konary. O ile wydawało mu się, że walcząc z nim powstrzymują destrukcję to ta jednak bardzo powoli zachodziła. Jeżeli mieliby walczyć z nim tygodniami to prędzej czy później prawdopodobnie cała planeta by wymarła. Część z nikłych ki zwierząt z okolicy, które pomdlały od dużej mocy to już przygasła całkowicie. Nie musieli nikogo zabijać bezpośrednio. Wystarczającym było to, że sama moc była tak przytłaczająca, że zwykły, słaby organizm nie mógł wytrzymać. Pewnie pękały organy wewnętrzne, a może ustawało krążenie. Jakakolwiek była przyczyna to im dłużej się z nim męczą tym straty są poważniejsze, a w dodatku to co zrobił Shin niedawno, czyli uleczenie ran i zregenerowanie nieco sił nie dało większego efektu, ponieważ Ffynci zniżył przeciwnika do parteru, odbił się do góry i skoncentrował mnóstwo KI, a po krótkiej chwili rany, w tym ta na wylot na brzuchu całkowicie zniknęły. Sytuacja stawała się nadzwyczaj poważna. Tego się Rikimaru nie spodziewał. Wyrocznia na chwilę wróciła na pole bitwy.
# Nie używaj swoich technik! Jest w stanie je skopiować na tym poziomie umysłowym. Nie wygrasz z jego KI! Musimy mieć pewność, że go załatwimy.
# Więc co do cholery robić?!
# Wyczekaj na odpowiedni moment. Użyjesz Mafuby!... Została piątka. Niedługo do was wrócę.
Rikimaru zaciskał pięści. Był gotów powstrzymywać jeszcze niebieskiego demona kiaiho w razie czego. To zawsze da jakąś przewagę, a przynajmniej będzie zaskakujące.
OoC:
Ffynci i Shin D.Ragon między sobą (w tabeli)
Moje HP: 30800 (50%)
Moje KI: 45400
Trening Koniec
Z kolei tuż przed nim wymiana ciosów była nieustanna. Powiewy powietrza od fali uderzeniowej spowodowanej zderzeniem się pięści dwóch potężnych wojowników. Wokół nie było już żadnej roślinności poza ziemią i kamieniami. Cała polana aż do gór i wody nie miała na sobie oznak jakoby kiedyś rosły tu bujne trawy, a nawet część lasu już pogniła i widoczne były jedynie spróchniałe konary. O ile wydawało mu się, że walcząc z nim powstrzymują destrukcję to ta jednak bardzo powoli zachodziła. Jeżeli mieliby walczyć z nim tygodniami to prędzej czy później prawdopodobnie cała planeta by wymarła. Część z nikłych ki zwierząt z okolicy, które pomdlały od dużej mocy to już przygasła całkowicie. Nie musieli nikogo zabijać bezpośrednio. Wystarczającym było to, że sama moc była tak przytłaczająca, że zwykły, słaby organizm nie mógł wytrzymać. Pewnie pękały organy wewnętrzne, a może ustawało krążenie. Jakakolwiek była przyczyna to im dłużej się z nim męczą tym straty są poważniejsze, a w dodatku to co zrobił Shin niedawno, czyli uleczenie ran i zregenerowanie nieco sił nie dało większego efektu, ponieważ Ffynci zniżył przeciwnika do parteru, odbił się do góry i skoncentrował mnóstwo KI, a po krótkiej chwili rany, w tym ta na wylot na brzuchu całkowicie zniknęły. Sytuacja stawała się nadzwyczaj poważna. Tego się Rikimaru nie spodziewał. Wyrocznia na chwilę wróciła na pole bitwy.
# Nie używaj swoich technik! Jest w stanie je skopiować na tym poziomie umysłowym. Nie wygrasz z jego KI! Musimy mieć pewność, że go załatwimy.
# Więc co do cholery robić?!
# Wyczekaj na odpowiedni moment. Użyjesz Mafuby!... Została piątka. Niedługo do was wrócę.
Rikimaru zaciskał pięści. Był gotów powstrzymywać jeszcze niebieskiego demona kiaiho w razie czego. To zawsze da jakąś przewagę, a przynajmniej będzie zaskakujące.
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 57712-4000+30000=83712 (69%) KI: 104448-60000=44448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 46600-10000=36600 (61%) KI: 20600 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Moje HP: 30800 (50%)
Moje KI: 45400
Trening Koniec
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Wto Lip 15, 2014 10:15 pm
Początkowo wyglądało to dobrze i po pewnym czasie wydawać się mogło, że mają szanse, ponieważ techniki dają dobry efekt. Przebity brzuch, sporo ran i krew. Wszystko szło idealnie, aż do czasu niemal całkowitego wyleczeni ran przez niebieskiego demona. Jeżeli potrafił on kopiować techniki to znaczy, że czarnowłosy demon posiadał jakąś dającą moc samoleczenia. Coś niezwykłego co pewnie potrafią wyłącznie demony i musi się obejść smakiem, ale najważniejsze było to, że czy to użyje mafuby, czy też kamehamehy to będzie to rzutować całkowicie na przyszłość. Musi być pewny, że użycie jednej, bądź drugiej techniki sprawi, że pozbędą się Ffynci na dobre. Zapieczętowanie demona to jednak nie będzie najlepsze rozwiązanie, bo jeżeli kiedyś się wydostanie to będzie znać potężną technikę. Już wystarczającym jest samoleczenie, które później będąc większym używał w formie zamiany swego ciała w dym, gdzie ciosy wręcz przelatywały przez niego.
Ile ma czekać i czy obserwacja coś da? Czy nie powinni we trójkę użyć trzech swoich najpotężniejszych technik? Ależ oczywiście, że powinni, ale Shin nie pozwoli na to.
Ile ma czekać i czy obserwacja coś da? Czy nie powinni we trójkę użyć trzech swoich najpotężniejszych technik? Ależ oczywiście, że powinni, ale Shin nie pozwoli na to.
Re: Pole Bitwy
Wto Lip 15, 2014 10:15 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 43
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 43
- Rikimaru
- Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012
Identification Number
HP:
(1/1)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitwy
Wto Lip 15, 2014 10:51 pm
O ile niebieski demon zrobił coś... wydawać się mogło spektakularnego to D.Ragon pokazywał niebywałe umiejętności. Nie dziwił się teraz, że jest tak świetnym wojownikiem i tak szybko się rozwija oraz skąd pochodzi, a raczej dlaczego mu się pojawiło to zamiłowanie do walki. Będąc wcieleniem kogoś tak nadzwyczajnego musiał przejąć po nim chociaż umiejętności lub coś... To coś widział teraz w pełnej okazałości i widział wiele podobieństwa do swojego stylu. Był niemal kopią tego wojownika. Trochę go to irytowało, ponieważ sądził, że jest wyjątkowy.
Kontra jaką wykonał czarnowłosy demon przed momentem była najwyższych lotów. Seria uderzeń, bloków, uników i zderzeń się pięści, aż w pewnym momencie zamarkowanie ciosu, nie wykonanie ataku, zamarkowanie... ucieczki, a wtedy wykorzystanie wyciągniętej ręki, żeby wyłożyć się w powietrzu tak, że niemal całkowicie schował ciało przed oczami wroga, chowając się za jego pięścią...
Wtedy przeleciał pod nią i uderzył z całej siły kolanem.
Na coś takiego pewnie by nie wpadł lub nie zdecydowałby się Rikimaru. Z pewnością brakowało mu doświadczenia, którego nabył naprawdę wiele Shin, który podróżując po planetach i spotykając niesamowitą ilość różnych ras był w stanie osiągnąć poziom techniki całkowicie nieprzewidywalnej nawet dla kogoś tak potężnego jak Ffynci. Pytanie ile razy jeszcze zaskoczy demon z Ziemi?
Rikimaru chłonął wzrokiem wszelki ruch obu wojowników. Uczył się ataków, czego przewidywać przy ewentualnej walce z Ffyncim, który miał teraz inny styl niż później, jako wielki niewolnik Majinów.
Mimo wielkiej chęci walki powstrzymywał się. Wciąż naparzali się we dwóch i siły Shin D.Ragona były coraz mniejsze. Poruszał się coraz wolniej, a jego ciosy jakby się odbijały od skóry rywala. Jak tak dalej pójdzie to nie będzie czego zbierać. Spojrzał w kierunku Wyroczni, której pozostała już trójka wojowników, gdzie ich siła była ogromna. Wyglądało na to, że jakby przed śmiercią się łączyli. To było podejrzane i niepokojące, bo im mniej ich zostawało tym dłużej się męczył żeby zabić kolejnego. Otrzymał jednak od niej komunikat, że ma pozostać tam, gdzie jest i czekać, ale był coraz bardziej zniecierpliwiony rozwojem zdarzeń. Nie jest typem supporta, który lubi czekać. On też musi walczyć, inaczej się zanudzi. Nie chodziło już tylko o uratowanie przyszłości, czy planety, a o samą chęć sprawdzenia siebie i rozwinięcia swoich umiejętności. Zebrania doświadczenia, które w przyszłości może bardzo wiele przynieść.
OoC:
Ffynci i Shin D.Ragon między sobą (w tabeli). Dla przyspieszenia dodatkowo po ciosie podstawowym między sobą.
Moje HP: 30800 (50%)
Moje KI: 45400
Kontra jaką wykonał czarnowłosy demon przed momentem była najwyższych lotów. Seria uderzeń, bloków, uników i zderzeń się pięści, aż w pewnym momencie zamarkowanie ciosu, nie wykonanie ataku, zamarkowanie... ucieczki, a wtedy wykorzystanie wyciągniętej ręki, żeby wyłożyć się w powietrzu tak, że niemal całkowicie schował ciało przed oczami wroga, chowając się za jego pięścią...
Wtedy przeleciał pod nią i uderzył z całej siły kolanem.
Na coś takiego pewnie by nie wpadł lub nie zdecydowałby się Rikimaru. Z pewnością brakowało mu doświadczenia, którego nabył naprawdę wiele Shin, który podróżując po planetach i spotykając niesamowitą ilość różnych ras był w stanie osiągnąć poziom techniki całkowicie nieprzewidywalnej nawet dla kogoś tak potężnego jak Ffynci. Pytanie ile razy jeszcze zaskoczy demon z Ziemi?
Rikimaru chłonął wzrokiem wszelki ruch obu wojowników. Uczył się ataków, czego przewidywać przy ewentualnej walce z Ffyncim, który miał teraz inny styl niż później, jako wielki niewolnik Majinów.
Mimo wielkiej chęci walki powstrzymywał się. Wciąż naparzali się we dwóch i siły Shin D.Ragona były coraz mniejsze. Poruszał się coraz wolniej, a jego ciosy jakby się odbijały od skóry rywala. Jak tak dalej pójdzie to nie będzie czego zbierać. Spojrzał w kierunku Wyroczni, której pozostała już trójka wojowników, gdzie ich siła była ogromna. Wyglądało na to, że jakby przed śmiercią się łączyli. To było podejrzane i niepokojące, bo im mniej ich zostawało tym dłużej się męczył żeby zabić kolejnego. Otrzymał jednak od niej komunikat, że ma pozostać tam, gdzie jest i czekać, ale był coraz bardziej zniecierpliwiony rozwojem zdarzeń. Nie jest typem supporta, który lubi czekać. On też musi walczyć, inaczej się zanudzi. Nie chodziło już tylko o uratowanie przyszłości, czy planety, a o samą chęć sprawdzenia siebie i rozwinięcia swoich umiejętności. Zebrania doświadczenia, które w przyszłości może bardzo wiele przynieść.
OoC:
Staty Ffynci Ceffyl Power Level: 220 000 Siła: 10000 Szybkość: 10000 Wytrzymałość: 8000 Energia: 8000 HP: 83712-8000-4000=71712 KI: 104448-60000=44448 Techniki: 1. Red 14400 dmg; 15 552KI 2. KI-Sword 18880dmg; 18880KI 3. Mouth Wave 8400dmg; 11340dmg 4. Honoo 10800 dmg; 14040KI 5. Absorption (albo Shin D.Ragona albo Kaio-Shina +2000 do statów) | Staty Shin D.Ragon Power Level: 120 000 Siła: 4000 Szybkość: 4000 Wytrzymałość: 4000 Energia: 6000 HP: 36600-10000=26600 KI: 20600 Techniki: 1. Ki-Sword 10600dmg; -10600KI 2. Eye Beam, unieruchom na ture; 1/2 energii przeciwnika 3. Honoo 8100dmg ;10530KI 4. Final Explosion 36000dmg+pozostałe KI i HP . |
Moje HP: 30800 (50%)
Moje KI: 45400
Re: Pole Bitwy
Wto Lip 15, 2014 10:51 pm
The member 'Rikimaru' has done the following action : Rzut Kośćmi
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 96
#1 'Walka automat ' :
#1 Result :
--------------------------------
#2 'Procent' : 96
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach