Plac przed budynkiem
+17
Red
Joker
Vam
Atarashii Ame
Minato
Kanade
April
Xanas
Hazard
KOŚCI
Ósemka
Vita Ora
Raziel
NPC.
Colinuś
Hikaru
NPC
21 posters
Plac przed budynkiem
Sob Cze 02, 2012 4:06 pm
First topic message reminder :
Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.
Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Czw Lis 07, 2013 1:34 pm
Vulfila odskakując spojrzała w kierunku Hazarda. To, co się z nim działo sprawiło, że szeroko otworzyła usta ze zdziwienia. Jego włosy zmieniły kolor na biały, uczu nie widziała z takiej odległości, ale miał jakieś znamiona na twarzy. Czy to była jedna z przemian saiyan? Jakaś nieznana?
- Tylko zostaw go żywego!- krzyknęła Vulfila, lecąć po Eve. Wzięła dziewczynę na ramiona i miała nadzieję, że zdąży dostarczyć ją do szpitala i wrócić na pole walki, żeby zgarnąć śmietankę, to znaczy zabić Hazarda i Frosta Galick Gunem. Spojrzała na opatrunek saiyanki. Był cały przeciąknięty, ale ona nie miała teraz czasu na zmienienie go. Jeśli to będzie konieczne, zrobi to po drodze w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Położyła sobie głowę dziewczyny na ramieniu, a resztę jej bezwładnego ciała wzięła na ręce. Po tym wystrzeliła w górę jak sprężyna, lecąc w stronę miasta. Akademia niestety została w dużej części zawalona.
OCC: Jeszcze nie wiem gdzie, ale zmiatam z tego tematu
- Tylko zostaw go żywego!- krzyknęła Vulfila, lecąć po Eve. Wzięła dziewczynę na ramiona i miała nadzieję, że zdąży dostarczyć ją do szpitala i wrócić na pole walki, żeby zgarnąć śmietankę, to znaczy zabić Hazarda i Frosta Galick Gunem. Spojrzała na opatrunek saiyanki. Był cały przeciąknięty, ale ona nie miała teraz czasu na zmienienie go. Jeśli to będzie konieczne, zrobi to po drodze w jakimś bezpieczniejszym miejscu. Położyła sobie głowę dziewczyny na ramieniu, a resztę jej bezwładnego ciała wzięła na ręce. Po tym wystrzeliła w górę jak sprężyna, lecąc w stronę miasta. Akademia niestety została w dużej części zawalona.
OCC: Jeszcze nie wiem gdzie, ale zmiatam z tego tematu
Re: Plac przed budynkiem
Czw Lis 07, 2013 9:42 pm
- GALACTIC DONUT! - nagle rozległ się głośny krzyk odbijający się echem po całym placu. Kapitanowie, oraz zarażeni kadeci, z którymi jeszcze się użerali zamarli nagle w bezruchu kierując swoje głowy w stronę właściciela owego głosu. Koszarowy akurat trzymał jednego z nich za łachy chcąc wybić mu parę zębów pięścią. Zamamrotał pod nosem coś niecenzuralnego po czym wyrzucił kadeta jak szmatkę na bok.
Wtem, kilkanaście świetlistych kręgów otoczyło cały plac. Zaatakowały trenera w czerwieni oraz koszarowego przybijając ich do podłoża. Nie oszczędził również kilku silniejszych kadetów, a na koniec Hazarda i szumiącego changelinga. Wszyscy zostali przyszpileni i skutecznie unieruchomieni. Lecz taka sztuczka nie działa zbyt długo.
- Szybko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Nie przetrzymam ich zbyt długo! - znowu rozległ się nieznajomy głos. Nie mogli dostrzec kim jest 'wybawca' gdyż zawisł akurat plecami do słońca ukazując jedynie swój kontur. Widząc, że super saiyanie nie mogą się zdecydować na to by za nim podążyć postanowił im pomóc. Pojawił się szybko przed Vivian i chwycił ją pod pachę tak jakby była lalką. Teraz było widać dokładnie jego postać...
- Ten potwór może stać się jeszcze silniejszy. On się z wami na razie bawił. Jeśli chcecie go pokonać chodźcie za mną! - krzyknął do Vernila i Raziela po czym zaczął lecieć gdzieś poza Akademię i siedzibę saiyan.
OOC
Colin, Raziel - Lecicie na Pole Bitewne
Ósemka - ty już tam będziesz, bo zabrałam Cię ze sobą więc możesz napisać zaraz po moim poście NPC tam. Tu nie musisz.
Xanas, Hazard - jesteście unieruchomieni na turę. Piszecie jako ostatni w kolejce. Jeżeli stąd nie odlecicie będziecie musieli stoczyć pojedynek z Trenerami. Możecie lecieć za tą trójką lub gdzieś na obrzeża zregenerować siły. Doradzam drugą opcję.
Wtem, kilkanaście świetlistych kręgów otoczyło cały plac. Zaatakowały trenera w czerwieni oraz koszarowego przybijając ich do podłoża. Nie oszczędził również kilku silniejszych kadetów, a na koniec Hazarda i szumiącego changelinga. Wszyscy zostali przyszpileni i skutecznie unieruchomieni. Lecz taka sztuczka nie działa zbyt długo.
- Szybko, nie ma czasu na wyjaśnienia! Nie przetrzymam ich zbyt długo! - znowu rozległ się nieznajomy głos. Nie mogli dostrzec kim jest 'wybawca' gdyż zawisł akurat plecami do słońca ukazując jedynie swój kontur. Widząc, że super saiyanie nie mogą się zdecydować na to by za nim podążyć postanowił im pomóc. Pojawił się szybko przed Vivian i chwycił ją pod pachę tak jakby była lalką. Teraz było widać dokładnie jego postać...
- Ten potwór może stać się jeszcze silniejszy. On się z wami na razie bawił. Jeśli chcecie go pokonać chodźcie za mną! - krzyknął do Vernila i Raziela po czym zaczął lecieć gdzieś poza Akademię i siedzibę saiyan.
OOC
Colin, Raziel - Lecicie na Pole Bitewne
Ósemka - ty już tam będziesz, bo zabrałam Cię ze sobą więc możesz napisać zaraz po moim poście NPC tam. Tu nie musisz.
Xanas, Hazard - jesteście unieruchomieni na turę. Piszecie jako ostatni w kolejce. Jeżeli stąd nie odlecicie będziecie musieli stoczyć pojedynek z Trenerami. Możecie lecieć za tą trójką lub gdzieś na obrzeża zregenerować siły. Doradzam drugą opcję.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Pią Lis 08, 2013 9:18 pm
Pocisk energii trafił Changelinga perfekcyjnie. dzięki temu Super Saiyanin miał odpowiednią ilość czasu, aby sprawdzić stan swojej dziewczyny. Ten natomiast był cholernie zły. Eve powoli odchodziła z tego świata. Każda sekunda, każda kropla krwi, które upływały odliczały czas do ustania funkcji dziewczyny w zielonym topie, który teraz był cały szkarłatny. Odchodziła, a on nic nie mógł zrobić. Musiał oddać ją w ręce dopiero co poznanej osoby. Nie miał pewności czy Vulfilia nie porzuci ciemnowłosej, kiedy tylko znajdzie się w bezpiecznym miejscu. Dzisiejszego dnia nie był już pewny niczego. Zaraz, wróć. Był pewny jednego. Jeśli przeżyje dopadnie gnoja i sprawi, że ten dowie się czym jest prawdziwy ból.
Kiedy brązowowłosa Saiyanka odleciała Raziel spojrzał w stronę przerośniętej jaszczurki. Ten zdołał się wydostać już z pod zwałów gruzów i walił ogonem w ziemię. Najwidoczniej nie dysponował zbyt dużą inteligencją, gdyż w dalszym ciągu nie wiedział skąd oberwał, choć złotowłosy stał kilka metrów przed nim. Po chwili jednak zobaczył go ryknął. W następnej sekundzie w stronę Raza pomknęły cztery fioletowe promienie, które posłały wojownika w ścianę. Krew zabarwiła jego niebieski kostium na czerwono. Właściwie to tylko już resztki. Zahne szybkim ruchem zdarł szmatę, z torsu, zostawiając ją od pasa w dół. Teraz był pół nagi.
Odwrócił głowę w stronę swoich towarzyszy i zaniemówił. Hazard się przemieniał. Jego włosy stały się białe, a na twarzy pojawiły się jakieś dziwne znaki. Czy to właśnie tak wyglądała pełna forma Tsufula. Syn Aryenne wolał o tym nie myśleć. W międzyczasie dostrzegł, że Vernil również przeszedł transformację. Tym razem już kompletną. Trójca z Koszar, która jako pierwsza stawiła czoło temu potworowi, znów walczy i odkrywa nową moc. Lecz jak na razie byli w mniejszości. Hazard i Chang byli razem potwornie silni i coś się nie zapowiadało by kadeci dostali pomoc.
Ku zdziwieniu lazurowookiego pomoc nadeszła. I to z zupełnie nieoczekiwanej strony. W jednej chwili ciszę przedarł krzyk, a w następnej większość osób na Placu była przyszpilona do ziemi techniką, której Hazard użył na Vernilu w stołówce. Odwrócił się i dostrzegł zakapturzoną postać, która wołała do nich. „Nie odkryłeś tajemnicy kolego.” podsumował Raz w myślach. Jednak nowy miał rację. Musieli zmienić coś w swej taktyce bo zginą. Na wieść o tym, że Tsuful może stać się jeszcze potężniejszy zesztywniał. Cholera, są w dupie. Nieznajomy jakby wyczuwając wahanie kadetów, złapał Vivian pod pachę jak niesforne dziecko i poleciał. Syn Aryenne nie zastanawiał się zbyt długo. Uaktywnił aurę i poleciał za nim. Jeśli znał sposób by pokonać Tsufula, to trzeba było wysłuchać go. Gorzej być nie może.
- Vernil! Zbieraj dupę w troki i startuj! – krzyknął Raziel przelatując nad Halfem. Nie było czasu do stracenia. Zahne przyspieszył i leciał za tajemniczym zbawicielem.
Occ:
Początek treningu.
Dla mnie -75 Ki za SSJ.
z/t na Pole Bitewne.
Kiedy brązowowłosa Saiyanka odleciała Raziel spojrzał w stronę przerośniętej jaszczurki. Ten zdołał się wydostać już z pod zwałów gruzów i walił ogonem w ziemię. Najwidoczniej nie dysponował zbyt dużą inteligencją, gdyż w dalszym ciągu nie wiedział skąd oberwał, choć złotowłosy stał kilka metrów przed nim. Po chwili jednak zobaczył go ryknął. W następnej sekundzie w stronę Raza pomknęły cztery fioletowe promienie, które posłały wojownika w ścianę. Krew zabarwiła jego niebieski kostium na czerwono. Właściwie to tylko już resztki. Zahne szybkim ruchem zdarł szmatę, z torsu, zostawiając ją od pasa w dół. Teraz był pół nagi.
Odwrócił głowę w stronę swoich towarzyszy i zaniemówił. Hazard się przemieniał. Jego włosy stały się białe, a na twarzy pojawiły się jakieś dziwne znaki. Czy to właśnie tak wyglądała pełna forma Tsufula. Syn Aryenne wolał o tym nie myśleć. W międzyczasie dostrzegł, że Vernil również przeszedł transformację. Tym razem już kompletną. Trójca z Koszar, która jako pierwsza stawiła czoło temu potworowi, znów walczy i odkrywa nową moc. Lecz jak na razie byli w mniejszości. Hazard i Chang byli razem potwornie silni i coś się nie zapowiadało by kadeci dostali pomoc.
Ku zdziwieniu lazurowookiego pomoc nadeszła. I to z zupełnie nieoczekiwanej strony. W jednej chwili ciszę przedarł krzyk, a w następnej większość osób na Placu była przyszpilona do ziemi techniką, której Hazard użył na Vernilu w stołówce. Odwrócił się i dostrzegł zakapturzoną postać, która wołała do nich. „Nie odkryłeś tajemnicy kolego.” podsumował Raz w myślach. Jednak nowy miał rację. Musieli zmienić coś w swej taktyce bo zginą. Na wieść o tym, że Tsuful może stać się jeszcze potężniejszy zesztywniał. Cholera, są w dupie. Nieznajomy jakby wyczuwając wahanie kadetów, złapał Vivian pod pachę jak niesforne dziecko i poleciał. Syn Aryenne nie zastanawiał się zbyt długo. Uaktywnił aurę i poleciał za nim. Jeśli znał sposób by pokonać Tsufula, to trzeba było wysłuchać go. Gorzej być nie może.
- Vernil! Zbieraj dupę w troki i startuj! – krzyknął Raziel przelatując nad Halfem. Nie było czasu do stracenia. Zahne przyspieszył i leciał za tajemniczym zbawicielem.
Occ:
Początek treningu.
Dla mnie -75 Ki za SSJ.
z/t na Pole Bitewne.
Re: Plac przed budynkiem
Sro Lis 13, 2013 9:04 am
Wszystko szlo dobrze. Trójka przemieniła się w super Saiyan. Ataki stały się skuteczniejsze. Jednak jest jedno ale... to było wciąż zbyt mało. Do tego jeszcze rozdzielili się. Raziel ruszył na Jaszczura. Brązowooki kontem oka obserwował ich walkę. Różnica poziomów między dwoma zarażonymi był ogromna. Na szczęście tym silniejszym okazał się Saiyan. Co by to było gdyby to nie Saiyan był tym najsilniejszym? Przegrana byłaby kwestią czasu.
Mężczyzna który uwolnił moc Tsufula zrobił się o wiele szybszy i silniejszy. Blokował ataki, unikał ich. W głowie brązowookiego tlił się plan, aby użyć swojej techniki której nauczył go trener, jednak na widok jego zwinności i szybkości, zrezygnował z tego pomysłu. Zaczął zdawać sobie sprawę jak bliska jest ich klęska. Nie widział szans na zwycięstwo. Rozejrzał się dokoła. Dotychczas skupiał swoją uwagę na przeciwniku. Teraz dojrzał ogrom zniszczeń do jakich dopuścił się Tsuful, ale nie tylko w Saiyanie, ale we wszystkich istotach jakie kontrolował. Vernil zmienił podczas tej walki. Nie obwiniał się za jej skutki, ani za jej przyczyny. Baa, nawet gdy Saiyan zabił młodego kadeta, na jego oczach, młodzieniec zachował zimną krew. Dopiero teraz poczuł zrezygnowanie...
-Chwila.. jestem super saiyanem! Nie mogę się poddawać! -powiedział do siebie w myślach, zacisnął pięści i ruszył na przeciwnika.
Dźwięk przecinającego powietrza zaczął dobiegać z nieznanego kierunku. Tsuful został przypięty pierścieniami z Ki do ściany. Chłopak zatrzymał swoją szarżę. Rozejrzał się dokoła. Wszyscy poza nim, Razielem i Ósemką zostali zatrzymani i uwięzieni. Nieznana postać w kapturze krzyknęła w ich stronę, że to jeszcze nie cała jego moc i muszą uciekać. Dodał, że to nie zatrzyma ich na długo. Wtedy Vernil spojrzał na uwięzionego Tsufula. Na jego twarzy widział złość. Zawahał się. Chciał podejść do niego i poderżnąć mu gardło. Za te wszystkie morderstwa...
-Albo nie.. Użyje na nim mojej nowej techniki! -pomyślał, ale tylko tyle. Raziel krzyknął w jego stronę że muszą ruszać. Chłopak machnął głową i ocknął się z zamyślenia. Ruszył za swoim kolegą. Początkowo leciał równo z nim i patrzył za siebie, czy ktoś ich nie goni. Na szczęście było czysto. Po drodze jego złotowłosy tryb wojownika wyłączył się...
OCC:
Przepraszam za długość i jakość posta, ale pisze w szkole a tutaj trochę nie ma warunków... a w domu neta mi zabrali .
Kolejny post treningowy.
z/t-> pole bitewne
Mężczyzna który uwolnił moc Tsufula zrobił się o wiele szybszy i silniejszy. Blokował ataki, unikał ich. W głowie brązowookiego tlił się plan, aby użyć swojej techniki której nauczył go trener, jednak na widok jego zwinności i szybkości, zrezygnował z tego pomysłu. Zaczął zdawać sobie sprawę jak bliska jest ich klęska. Nie widział szans na zwycięstwo. Rozejrzał się dokoła. Dotychczas skupiał swoją uwagę na przeciwniku. Teraz dojrzał ogrom zniszczeń do jakich dopuścił się Tsuful, ale nie tylko w Saiyanie, ale we wszystkich istotach jakie kontrolował. Vernil zmienił podczas tej walki. Nie obwiniał się za jej skutki, ani za jej przyczyny. Baa, nawet gdy Saiyan zabił młodego kadeta, na jego oczach, młodzieniec zachował zimną krew. Dopiero teraz poczuł zrezygnowanie...
-Chwila.. jestem super saiyanem! Nie mogę się poddawać! -powiedział do siebie w myślach, zacisnął pięści i ruszył na przeciwnika.
Dźwięk przecinającego powietrza zaczął dobiegać z nieznanego kierunku. Tsuful został przypięty pierścieniami z Ki do ściany. Chłopak zatrzymał swoją szarżę. Rozejrzał się dokoła. Wszyscy poza nim, Razielem i Ósemką zostali zatrzymani i uwięzieni. Nieznana postać w kapturze krzyknęła w ich stronę, że to jeszcze nie cała jego moc i muszą uciekać. Dodał, że to nie zatrzyma ich na długo. Wtedy Vernil spojrzał na uwięzionego Tsufula. Na jego twarzy widział złość. Zawahał się. Chciał podejść do niego i poderżnąć mu gardło. Za te wszystkie morderstwa...
-Albo nie.. Użyje na nim mojej nowej techniki! -pomyślał, ale tylko tyle. Raziel krzyknął w jego stronę że muszą ruszać. Chłopak machnął głową i ocknął się z zamyślenia. Ruszył za swoim kolegą. Początkowo leciał równo z nim i patrzył za siebie, czy ktoś ich nie goni. Na szczęście było czysto. Po drodze jego złotowłosy tryb wojownika wyłączył się...
OCC:
Przepraszam za długość i jakość posta, ale pisze w szkole a tutaj trochę nie ma warunków... a w domu neta mi zabrali .
Kolejny post treningowy.
z/t-> pole bitewne
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Sro Lis 13, 2013 9:03 pm
Ciosy Vivian i Vernil'a zostały bez problemu zablokowane. Katsu zignorował uwagi tej dwójki i ziewając teatralnie obserwował ich z góry. Oni chyba jednak nie są w stanie zagwarantować mu rozrywki o jaką mu chodziło. Nie byli dużo silniejsi od Natto, którym pokonał w korytarzu Akademii. W gruncie rzeczy młodzi kadeci nadal żyli, bo miał taki kaprys. Powoli kończyła mu się jednak cierpliwość. Czas to wszystko kończyć i zabrać się za coś większego. Dwójka bardzo silnych wojowników, być może elita tej planety zajęta była walką z "jego" strażnikami. Może to dobry moment, by wkroczyć do akcji i się ich pozbyć. Z pomocą tych osiłków to nie powinno być trudne.
Tsuful jednak po raz kolejny został zaskoczony. Nadal spotykał na swej drodze przeszkody. Tym razem w postaci nieznanego jegomościa. Pojawił się praktycznie znikąd. Ledwo zdał sobie sprawę z jego obecności, a już został unieruchomiony energetycznych pierścieniem. Ta sama technika, którą znał Hazard. Tyle że jej moc była dużo większa. Król szarpał się ile tylko miał sił, lecz nie był w stanie się wyswobodzić. Przerwał na chwilę, by obserwować sytuację. Nieoczekiwany gość zablokował ruchy wszystkich obecnych na placu, poza trójką kadetów. Vivian została bezceremonialne pochwycona i zabrana gdzieś poza teren Akademii. Zakapturzony doradził to samo Vernil'owi i Raziel'owi. Chłopacy posłuchali rady i po chwili Katsu nie miał ich w zasięgu wzroku.
- Szlag by to.... - warknął, podejmując ponowną próbę wyszarpania się z uścisku.
Pętla słabła, jednak trochę czasu minęło nim całkowicie pękła. Białowłosy wymasował miejsca, gdzie zacisnął się okrąg. Rozejrzał się wokoło. Trenerzy nadal walczyli pierścieniami i byli bliscy powodzenia. Frost już uporał się z tym problemem. Nie ma czasu do stracenia.
- Za nimi! Szybko! - rozkazał.
Odpalił fioletową aurę i wzniósł się w powietrze, obierając ten sam kierunek co uciekinierzy. Jaszczur oczywiście dołączył do niego. Rozpoczął się pościg. Nie byli w stanie ich zobaczyć. I co ciekawe, Katsu nie mógł wyczuć ich Ki. Co się dzieje? Przecież kadeci nie umieli techniki Ki Feeling, nie byli w stanie stłumić swej energii. W takim razie to sprawka tego tajemniczego gościa. Co za pech. Leciał z błyskawiczną prędkością, by uciec z Placu nim trenerzy ruszą za nimi. Nie był do końca pewien co zrobią, czy w końcu pokonają strażników i ruszą za nimi, czy może zajmą się zniszczeniami. On sam również obniżył swoją energię do minimum, lecz Frost tego nie potrafił. Był dla nich niczym nadajnik za którym mogą podążyć i dotrzeć do celu.
Lecieli przez kilkanaście minut. Jeśli ścigani zmienili chociaż o trochę kierunek lotu, to nie złapią ich. Byli już wystarczająco daleko od Akademii. Zatrzymał się w powietrzu.
- To na nic - zakomunikował ogoniastemu - nie mogę wyczuć ich aury, nie wiem gdzie są.
Zamyślił się przez chwilę. Skąd u licha on się w ogóle wziął? Był silny, to nie ulegało wątpliwości. Dlaczego więc po unieruchomieniu go, nie kazał Super Saiyan'om z nim skończyć? Poza tym wydawał się być bardzo zorientowany w sytuacji. Był świadom tego, że Król może zyskać jeszcze większą moc. Ta sytuacja bardzo go niepokoiła....
- Skoro my nie możemy iść do nich, to oni przyjdą do Nas - kontynuował - jeśli zaczniemy zabijać mieszkańców tej planety, to prędzej czy później sami się pojawią by to przerwać. Musimy tylko uważać, by nie nakryli Nas na tym Trenerzy z Akademii.
Obrócił się wokół własnej osi. Zamknął na moment oczy i skoncentrował się. Potrzebne mu było dużo skupisko niewielkich mocy. W końcu zlokalizował jedno na zachód od ich aktualnego położenia.
- Lecę tam - rzekł do Frost'a wskazując kierunek palcem - masz wolną rękę, możesz mi towarzyszyć, albo znaleźć sobie inną rozrywkę. Tylko nie daj się złapać.
Zabłysła fioletowa aura i Katsu ruszył jak błyskawica w stronę jakiegoś niewielkiego miasta.
OCC:
Bloki na ciosy 8 i Matiego, Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t742-pomniejsze-wioski#9589
Trening Start.
Tsuful jednak po raz kolejny został zaskoczony. Nadal spotykał na swej drodze przeszkody. Tym razem w postaci nieznanego jegomościa. Pojawił się praktycznie znikąd. Ledwo zdał sobie sprawę z jego obecności, a już został unieruchomiony energetycznych pierścieniem. Ta sama technika, którą znał Hazard. Tyle że jej moc była dużo większa. Król szarpał się ile tylko miał sił, lecz nie był w stanie się wyswobodzić. Przerwał na chwilę, by obserwować sytuację. Nieoczekiwany gość zablokował ruchy wszystkich obecnych na placu, poza trójką kadetów. Vivian została bezceremonialne pochwycona i zabrana gdzieś poza teren Akademii. Zakapturzony doradził to samo Vernil'owi i Raziel'owi. Chłopacy posłuchali rady i po chwili Katsu nie miał ich w zasięgu wzroku.
- Szlag by to.... - warknął, podejmując ponowną próbę wyszarpania się z uścisku.
Pętla słabła, jednak trochę czasu minęło nim całkowicie pękła. Białowłosy wymasował miejsca, gdzie zacisnął się okrąg. Rozejrzał się wokoło. Trenerzy nadal walczyli pierścieniami i byli bliscy powodzenia. Frost już uporał się z tym problemem. Nie ma czasu do stracenia.
- Za nimi! Szybko! - rozkazał.
Odpalił fioletową aurę i wzniósł się w powietrze, obierając ten sam kierunek co uciekinierzy. Jaszczur oczywiście dołączył do niego. Rozpoczął się pościg. Nie byli w stanie ich zobaczyć. I co ciekawe, Katsu nie mógł wyczuć ich Ki. Co się dzieje? Przecież kadeci nie umieli techniki Ki Feeling, nie byli w stanie stłumić swej energii. W takim razie to sprawka tego tajemniczego gościa. Co za pech. Leciał z błyskawiczną prędkością, by uciec z Placu nim trenerzy ruszą za nimi. Nie był do końca pewien co zrobią, czy w końcu pokonają strażników i ruszą za nimi, czy może zajmą się zniszczeniami. On sam również obniżył swoją energię do minimum, lecz Frost tego nie potrafił. Był dla nich niczym nadajnik za którym mogą podążyć i dotrzeć do celu.
Lecieli przez kilkanaście minut. Jeśli ścigani zmienili chociaż o trochę kierunek lotu, to nie złapią ich. Byli już wystarczająco daleko od Akademii. Zatrzymał się w powietrzu.
- To na nic - zakomunikował ogoniastemu - nie mogę wyczuć ich aury, nie wiem gdzie są.
Zamyślił się przez chwilę. Skąd u licha on się w ogóle wziął? Był silny, to nie ulegało wątpliwości. Dlaczego więc po unieruchomieniu go, nie kazał Super Saiyan'om z nim skończyć? Poza tym wydawał się być bardzo zorientowany w sytuacji. Był świadom tego, że Król może zyskać jeszcze większą moc. Ta sytuacja bardzo go niepokoiła....
- Skoro my nie możemy iść do nich, to oni przyjdą do Nas - kontynuował - jeśli zaczniemy zabijać mieszkańców tej planety, to prędzej czy później sami się pojawią by to przerwać. Musimy tylko uważać, by nie nakryli Nas na tym Trenerzy z Akademii.
Obrócił się wokół własnej osi. Zamknął na moment oczy i skoncentrował się. Potrzebne mu było dużo skupisko niewielkich mocy. W końcu zlokalizował jedno na zachód od ich aktualnego położenia.
- Lecę tam - rzekł do Frost'a wskazując kierunek palcem - masz wolną rękę, możesz mi towarzyszyć, albo znaleźć sobie inną rozrywkę. Tylko nie daj się złapać.
Zabłysła fioletowa aura i Katsu ruszył jak błyskawica w stronę jakiegoś niewielkiego miasta.
OCC:
Bloki na ciosy 8 i Matiego, Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t742-pomniejsze-wioski#9589
Trening Start.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Sob Lis 16, 2013 4:41 pm
Katsu w końcu znalazł sobie przeciwnika który nie ginie od jednego pocisku. Mimo wszystko uśmiechnął się, ponieważ jeszcze niedawno nudził się zabijając słabe małpy. Teraz jednak naprężył mięśnie gotów do dalszej walki. Ten gnojek odciął mu róg, ale nic się nie stało ponieważ to i tak tylko osłona.
Gdy tylko wystartował to jakaś siła przybiła go do podłoża ze straszną siłą.
- Co do cholery! - syknął próbując się wyrwać i podnieść.
Nie widział napastnika, ale czuł że tajemnicza siła powoli ustępuje, więc ten nie poprzestawał w wysiłkach by wstać na równe nogi.
Gdy mu sie to udało to ten który się z nim bił oraz reszta zabawek drugiego Katsu zaczęła uciekać. Czyżby poznali się na Tsufulach i chcieli ratować swoje nic nieznaczące życia? Niedoczekanie, tą planetę i tak czeka zagłada. Zanim Chang się uwolnił to ci już zniknęli z jego zasięgu wzroku.
Jego pobratymiec od razu chciał ich gonić więc ten wystrzelił za nim by nie rozdzielać się za bardzo.
Na koniec jeszcze odwrócił się w stronę akademii i stworzył największego Punishing Blastera jakiego tylko mógł i cisnął ten strumień energii wprost w budynek chcąc zburzyć przed odlotem jak najwięcej i pozabijać tych którzy się tam ukrywali.
Gdy już to zrobił poleciał szybko za Hazardem i akurat usłyszał że nie może ich wyczuć. Widać małpy normalnie potrafią się wykrywać. Pewnie po smrodzie jakie wydzielają ich ciała.
- Może i przyjdą ale niepokoi mnie ten co ich uratował. Jego technika była na tyle silna by nas unieruchomić. Musimy znaleźć silniejsze ciała lub sprawić by te stały się mocniejsze. Nie po to czekaliśmy tyle czasu by teraz przegrać z tymi małpami. - Po tych słowach ruszył za nim w stronę miasta, miał zamiar zregenerować siły podczas lotu. przy okazji gdy tylko widzi jakiś domek to strzela w niego ki blastem by pozabijać mieszkańców.
Trening koniec.
Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t742-pomniejsze-wioski#9589
Gdy tylko wystartował to jakaś siła przybiła go do podłoża ze straszną siłą.
- Co do cholery! - syknął próbując się wyrwać i podnieść.
Nie widział napastnika, ale czuł że tajemnicza siła powoli ustępuje, więc ten nie poprzestawał w wysiłkach by wstać na równe nogi.
Gdy mu sie to udało to ten który się z nim bił oraz reszta zabawek drugiego Katsu zaczęła uciekać. Czyżby poznali się na Tsufulach i chcieli ratować swoje nic nieznaczące życia? Niedoczekanie, tą planetę i tak czeka zagłada. Zanim Chang się uwolnił to ci już zniknęli z jego zasięgu wzroku.
Jego pobratymiec od razu chciał ich gonić więc ten wystrzelił za nim by nie rozdzielać się za bardzo.
Na koniec jeszcze odwrócił się w stronę akademii i stworzył największego Punishing Blastera jakiego tylko mógł i cisnął ten strumień energii wprost w budynek chcąc zburzyć przed odlotem jak najwięcej i pozabijać tych którzy się tam ukrywali.
Gdy już to zrobił poleciał szybko za Hazardem i akurat usłyszał że nie może ich wyczuć. Widać małpy normalnie potrafią się wykrywać. Pewnie po smrodzie jakie wydzielają ich ciała.
- Może i przyjdą ale niepokoi mnie ten co ich uratował. Jego technika była na tyle silna by nas unieruchomić. Musimy znaleźć silniejsze ciała lub sprawić by te stały się mocniejsze. Nie po to czekaliśmy tyle czasu by teraz przegrać z tymi małpami. - Po tych słowach ruszył za nim w stronę miasta, miał zamiar zregenerować siły podczas lotu. przy okazji gdy tylko widzi jakiś domek to strzela w niego ki blastem by pozabijać mieszkańców.
Trening koniec.
Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t742-pomniejsze-wioski#9589
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Wto Lis 19, 2013 11:06 pm
Nie spodziewała się tego, co ujrzy… leciała do akademii jak najszybciej mogła. Musiała się chwile przyzwyczaić do grawitacji, mieszkała tutaj, urodziła się, ale bardzo długo tutaj nie było. Dawała z siebie wszystko, wbrew pozorom jej zdanie też było odpowiedzialne. Nie miała zamiaru spuszczać z oczu Kuro, który już spotkał się z tą cholerną jednostka. Aż cała się zatrzęsła, gdy tylko o tym pomyślała. Nie było czasu, nie może zbyt długo zwlekać z tym wszystkim. Gdy doleciała przed placem aż zaniemówiła. Mnóstwo krwi... czy to wszystko robota tego typa? Aż trudno w to wszystko uwierzyć, jak jedna osoba można być odpowiedzialna za tą masakrę. Wylądowała i próbowała się rozglądnąć, nie było widać żywej duszy, ale to tylko na samym początku, usłyszała szelest i odwróciła się. Ujrzała jakiegoś mężczyznę, który wyglądał niezbyt przyjaźnie. Zrobiła krok w tył. Zerknęła na niego, nie wyglądał zbyt normalnie, czyżby to był Tsuful? Zaczęła się coraz bardziej bać o Kuro w takim momencie. Musiała się skupić i wyczuć energię, tak jak uczył ją Red, jeszcze chwile. Zatrzęsła się, nie walczyła dawno, a ter musiała.
- Nie zrobię Ci krzywdy, jeżeli mnie posłuchasz uważnie. Siedzi w Tobie coś, co nazywa się Tsufulem, a przynajmniej tak podejrzewam. Przybyłam, aby wam wszystkim pomóc, wiem, że mnie słyszysz, wiem, że To coś nie owładnęło całkowicie Twoim umysłem. Jeżeli mnie posłuchasz i pozwolisz, aby Twoje prawdziwe Ja się objawiło obejdzie się bez walki. Chcę dać Ci wodę, która Ci pomoże. – powiedziała spokojnie, ale ledwo skończyła, a wojownik patrzył na nią obłąkanym wzrokiem. – A może uciekłeś przed tym czymś? Zaufaj mi, chcę dla was jak najlepiej, mam nadzieję, że jest was więcej, patrzę na tą masakrę i nie mogę uwierzyć. Tyle ludzi zginęło, bezbronnych z ręki tego okropnego stwora, który opanowuje cały umysł i ciało.
Ku jej zaskoczeniu kimkolwiek był ten maluch, bo jak podszedł bliżej okazało się, że był dużo młodszy zgodził się. Z kolejnymi osobami poszło też równie gładko, ale ciężko było je znaleźć. Brunetka przechodziła się dookoła tego miejsca, gdzie jedynym słowem idealnie opisującym to była śmierć. Niestety i na opór ze strony jakiś resztek tego stwora napotkała, ale na szczęście Kuro wiedział co robi wysyłając ją tutaj i dając jej nóż, który wielokrotnie jej się przydał. Przeciwnicy pomimo tego Tsufula nie byli tak silni, jednak Hikaru czegoś jej nauczył. Postanowiła polecieć w kolejne miejsce, aby zbadać teren. Wszystko było przygnębiające, ale błękitnooka nie miała nawet czasu na przemyślenia na ten temat. Ile zła i cierpienia może wykonać jedna osoba. Ciągle dla pewności sprawdzała energię Kuro. Musi być bezpieczny, gdy coś się stanie natychmiast wraca.
Occ: Opisałam wszystko mniej więcej nie chciało mi się rozwodzić, lecę jeszcze pogadać z Vulfi, a potem do Raza, Verniego i 8.
zt--> ulice https://dbng.forumpl.net/t91-ulice#9606
- Nie zrobię Ci krzywdy, jeżeli mnie posłuchasz uważnie. Siedzi w Tobie coś, co nazywa się Tsufulem, a przynajmniej tak podejrzewam. Przybyłam, aby wam wszystkim pomóc, wiem, że mnie słyszysz, wiem, że To coś nie owładnęło całkowicie Twoim umysłem. Jeżeli mnie posłuchasz i pozwolisz, aby Twoje prawdziwe Ja się objawiło obejdzie się bez walki. Chcę dać Ci wodę, która Ci pomoże. – powiedziała spokojnie, ale ledwo skończyła, a wojownik patrzył na nią obłąkanym wzrokiem. – A może uciekłeś przed tym czymś? Zaufaj mi, chcę dla was jak najlepiej, mam nadzieję, że jest was więcej, patrzę na tą masakrę i nie mogę uwierzyć. Tyle ludzi zginęło, bezbronnych z ręki tego okropnego stwora, który opanowuje cały umysł i ciało.
Ku jej zaskoczeniu kimkolwiek był ten maluch, bo jak podszedł bliżej okazało się, że był dużo młodszy zgodził się. Z kolejnymi osobami poszło też równie gładko, ale ciężko było je znaleźć. Brunetka przechodziła się dookoła tego miejsca, gdzie jedynym słowem idealnie opisującym to była śmierć. Niestety i na opór ze strony jakiś resztek tego stwora napotkała, ale na szczęście Kuro wiedział co robi wysyłając ją tutaj i dając jej nóż, który wielokrotnie jej się przydał. Przeciwnicy pomimo tego Tsufula nie byli tak silni, jednak Hikaru czegoś jej nauczył. Postanowiła polecieć w kolejne miejsce, aby zbadać teren. Wszystko było przygnębiające, ale błękitnooka nie miała nawet czasu na przemyślenia na ten temat. Ile zła i cierpienia może wykonać jedna osoba. Ciągle dla pewności sprawdzała energię Kuro. Musi być bezpieczny, gdy coś się stanie natychmiast wraca.
Occ: Opisałam wszystko mniej więcej nie chciało mi się rozwodzić, lecę jeszcze pogadać z Vulfi, a potem do Raza, Verniego i 8.
zt--> ulice https://dbng.forumpl.net/t91-ulice#9606
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Pon Paź 27, 2014 4:49 pm
Wpadła na to przed chwilą. Tu trzeba być jak zwierzak… Powarczały na siebie i poszły dalej. Już niemalże miała pod kontrolą pewną manierę bytu, aż nagle wzrok April skupił się na niej, z wyrazem tak dobrotliwym i wspierającym jak… Jak jej własny gdy ukazują swoją dobrą stronę. Pierwszy raz ktoś obcy potraktował ją z takim uczuciem…
-Więc tak smakuje miłość, którą się dostaje.- powiedziała w umyśle bogini miłości
-Cicho tam, inaczej nie będę w stanie ratować naszego tyłka…- złowieszcze oblicze zdecydowanie nie chciało pokazać, że zgadza się ze słowami alter ego. Musiało pozostać w pewnej strefie niezaburzonych stanów emocjonalnych, aby odpowiednio reagować na potencjalne zagrożenie.
Ciągnięta za rękę, wyrwała się z oburzeniem, gdy doszły na plac przed akademią, otoczony wielkimi pomnikami- symbolem małpiej próżności.
-Puszczaj, bo siara!- ochrzaniła „siostrę”. Jej mina wróciła do poprzedniej wyniosłości i przybrała naburmuszony wygląd. Odburknęła jeszcze tylko kilku samcom, którzy wyrazili swój podziw w mało kulturalny sposób, ale cały czas trzymała się blisko halfki. W myślach mierzyła czas, jaki upłynął od wzięcia tabletki. Ukryte w biustonoszu były w stu procentach bezpieczne, może i ktoś byłby na tyle bezczelny, żeby kłaść dłonie na jej piersiach, ale nikt nie przeżyłby tego ruchu.
Wokół jej empatia wyczuwała strach zebranych tutaj kadetów. Nikt tego nie okazywał, ale poczucie odrzucenia, urażenia, braku miłości i trwogi panował w większości tutejszych serc. Podczas gdy jej dobra natura analizowała z dokładnością komputerów wszystkie emocje i ich wyrażanie za pomocą mowy ciała, zła strona była od zachowania bezpiecznego i naturalnego dla tej planety własnego charakteru. Praca zespołowa wychodziła im idealnie, bez problemów naśladowała reakcje tubylców i upodabniała się do bezmózgiej masy tępych osiłków. Z tą tylko różnicą, że było to umyślne, a nie bezwarunkowe odgrywanie wyuczonych wzorców.
Wszyscy na placu sprawiali wrażenie osób, które nie chcą podpaść. Pewnie jest tak jak mówiła April, nowi są musztrowani, a ona mimo boskości będzie musiała to przełknąć… Spięła wszystkie mięśnie. W razie wpadki zawsze ma kai kai, ale nie ma co się odsłaniać przed zrealizowaniem misji. Nagle wpadła na nowy pomysł, który wywołał lekki uśmiech na jej twarzy. A jakby tak zagrać słodką niezdarę, przez którą ci wkurzający wciąż mają kontuzje? Z bojową telepatią nie trudno odegrać sytuację, gdzie unik wydaje się bardzo przypadkowy, a to w co trafi cios atakującego przecież teoretycznie nie byłoby jej winą…
-Więc tak smakuje miłość, którą się dostaje.- powiedziała w umyśle bogini miłości
-Cicho tam, inaczej nie będę w stanie ratować naszego tyłka…- złowieszcze oblicze zdecydowanie nie chciało pokazać, że zgadza się ze słowami alter ego. Musiało pozostać w pewnej strefie niezaburzonych stanów emocjonalnych, aby odpowiednio reagować na potencjalne zagrożenie.
Ciągnięta za rękę, wyrwała się z oburzeniem, gdy doszły na plac przed akademią, otoczony wielkimi pomnikami- symbolem małpiej próżności.
-Puszczaj, bo siara!- ochrzaniła „siostrę”. Jej mina wróciła do poprzedniej wyniosłości i przybrała naburmuszony wygląd. Odburknęła jeszcze tylko kilku samcom, którzy wyrazili swój podziw w mało kulturalny sposób, ale cały czas trzymała się blisko halfki. W myślach mierzyła czas, jaki upłynął od wzięcia tabletki. Ukryte w biustonoszu były w stu procentach bezpieczne, może i ktoś byłby na tyle bezczelny, żeby kłaść dłonie na jej piersiach, ale nikt nie przeżyłby tego ruchu.
Wokół jej empatia wyczuwała strach zebranych tutaj kadetów. Nikt tego nie okazywał, ale poczucie odrzucenia, urażenia, braku miłości i trwogi panował w większości tutejszych serc. Podczas gdy jej dobra natura analizowała z dokładnością komputerów wszystkie emocje i ich wyrażanie za pomocą mowy ciała, zła strona była od zachowania bezpiecznego i naturalnego dla tej planety własnego charakteru. Praca zespołowa wychodziła im idealnie, bez problemów naśladowała reakcje tubylców i upodabniała się do bezmózgiej masy tępych osiłków. Z tą tylko różnicą, że było to umyślne, a nie bezwarunkowe odgrywanie wyuczonych wzorców.
Wszyscy na placu sprawiali wrażenie osób, które nie chcą podpaść. Pewnie jest tak jak mówiła April, nowi są musztrowani, a ona mimo boskości będzie musiała to przełknąć… Spięła wszystkie mięśnie. W razie wpadki zawsze ma kai kai, ale nie ma co się odsłaniać przed zrealizowaniem misji. Nagle wpadła na nowy pomysł, który wywołał lekki uśmiech na jej twarzy. A jakby tak zagrać słodką niezdarę, przez którą ci wkurzający wciąż mają kontuzje? Z bojową telepatią nie trudno odegrać sytuację, gdzie unik wydaje się bardzo przypadkowy, a to w co trafi cios atakującego przecież teoretycznie nie byłoby jej winą…
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Pon Paź 27, 2014 8:42 pm
Nienawidziła tej akademii. Od zawsze, od momentu przystąpienia tutaj, a zrobiła to tylko po to, aby kiedyś być gotowa na spotkanie z bratem. Teraz nie miała powodu, aby tu wracać, więc miała daleko gdzieś, co tutaj się dzieje, ale nic się nie zmieniło od jej pobytu. Okropne małpy, które dzieliły się na dwie strefy- świeżaki, którzy patrzyli ze strachem dookoła i nie nawiązywali żadnego kontaktu wzrokowego z kimkolwiek, chyba że był mniej więcej na ich poziomie albo poznali ich tutaj, a druga grupa, to śmiałkowie, którzy byli tu dłużej, gwizdali na nowe kobiety i byli zdecydowanie bardziej śmiali. Ten typ, to już był przeorany i nie bał się w sumie niczego, powoli wkraczali w dorosły tryb życia, mieli te same wartości, o ile żądza morderstwa, chęci władzy, posiadania i traktowania kobiety jak przedmiotu, zdrady można było tak nazwać. Zaczepki w swoją stronę puszczała mimo uszu, zawsze się zdarzały, jak jeszcze tu uczęszczała, nie było lepiej.
Puściła Kaede, która niemal tego żądała, no tak, ale ta jej druga strona to miała niezłe pazurki. To jej trzeba było przyznać, tylko musi uważać, aby była dyscyplina, bo inaczej ktoś ją na tym przyłapie i może być nieciekawie, a nawet bardziej. Oj pamiętała dobrze Koszarowego, jej osobiście nic nie zrobił, ale innym dziewczynom; różne rzeczy się zdarzały. Na samą myśl o tych dziewczynach przeszły ją ciarki. Dużo było tu świeżaków, wpatrywali się i słuchali. Z głośników leciała ta cała propaganda. Musiała stać niemalże na baczność, ktoś do nich tutaj wyjdzie? Sama nie wiedziała, ale tu ich skierowali i trzeba było stać i wbijać wzrok w ziemię. Nie należało nawiązywać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek, tym bardziej z kimś wysoko postawionym, bo uzna to za zniewagę i pewność siebie, którą szybko zdusi w zarodku. Nie mogła tego słuchać, same głupoty, ale nie mogła też poznać po sobie znać, że tak właśnie myśli. Musiała być niemalże bez twarzowa, ale od samej tej paplaniny robiło jej się niedobrze, jak można gadać takie bzdury? Król już totalnie upadł na głowę, dobrze, że znalazła się tutaj wraz z Kaede, może uda im się coś zdziałać, bo to co się dzieje źle wróży. Te wszystkie niewinne istoty, na samą myśl aż poczuła ciarki na całym ciele. Nagle poczuła szturchnięcie, miała pewność, że to bogini, ale zauważyła jakiegoś wysokiego chłopaka.
- Te ciarki to na samą myśl o mnie? – niski głos zapytał i się uśmiechnął. Tak głupiego tekstu jeszcze w życiu nie słyszała(PS. Tekst autentyczny). Zerknęła na niego z zażenowaniem w oczach. – O a za te piękne oczy będziesz moja.
Odwróciła głowę, nie miała zamiaru odpowiadać na coś głupiego. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz. Westchnęła po cichu, ciekawe, czy ktoś do nich zejdzie, czy tylko po prostu muszą słuchać tego i jak się skończy odejść do sali treningowej a to tak się przedłużało... traciły tylko swój czas, który zdecydowanie lepiej mógłby spożytkować, a tak trzeba było tutaj siedzieć, na dodatek nic to nie wnosiło. Zwykłe pranie mózgu.
Occ: Chyba czekamy na odpis.
EDIT:
Po tej całej propagandzie głos z megafonu kazał się rozejść, spojrzała ostentacyjnie na Kaede i ruszyła w stronę tak dobrze jej znanej sali treningowej.
zt x2- sala treningowa
Puściła Kaede, która niemal tego żądała, no tak, ale ta jej druga strona to miała niezłe pazurki. To jej trzeba było przyznać, tylko musi uważać, aby była dyscyplina, bo inaczej ktoś ją na tym przyłapie i może być nieciekawie, a nawet bardziej. Oj pamiętała dobrze Koszarowego, jej osobiście nic nie zrobił, ale innym dziewczynom; różne rzeczy się zdarzały. Na samą myśl o tych dziewczynach przeszły ją ciarki. Dużo było tu świeżaków, wpatrywali się i słuchali. Z głośników leciała ta cała propaganda. Musiała stać niemalże na baczność, ktoś do nich tutaj wyjdzie? Sama nie wiedziała, ale tu ich skierowali i trzeba było stać i wbijać wzrok w ziemię. Nie należało nawiązywać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek, tym bardziej z kimś wysoko postawionym, bo uzna to za zniewagę i pewność siebie, którą szybko zdusi w zarodku. Nie mogła tego słuchać, same głupoty, ale nie mogła też poznać po sobie znać, że tak właśnie myśli. Musiała być niemalże bez twarzowa, ale od samej tej paplaniny robiło jej się niedobrze, jak można gadać takie bzdury? Król już totalnie upadł na głowę, dobrze, że znalazła się tutaj wraz z Kaede, może uda im się coś zdziałać, bo to co się dzieje źle wróży. Te wszystkie niewinne istoty, na samą myśl aż poczuła ciarki na całym ciele. Nagle poczuła szturchnięcie, miała pewność, że to bogini, ale zauważyła jakiegoś wysokiego chłopaka.
- Te ciarki to na samą myśl o mnie? – niski głos zapytał i się uśmiechnął. Tak głupiego tekstu jeszcze w życiu nie słyszała(PS. Tekst autentyczny). Zerknęła na niego z zażenowaniem w oczach. – O a za te piękne oczy będziesz moja.
Odwróciła głowę, nie miała zamiaru odpowiadać na coś głupiego. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz. Westchnęła po cichu, ciekawe, czy ktoś do nich zejdzie, czy tylko po prostu muszą słuchać tego i jak się skończy odejść do sali treningowej a to tak się przedłużało... traciły tylko swój czas, który zdecydowanie lepiej mógłby spożytkować, a tak trzeba było tutaj siedzieć, na dodatek nic to nie wnosiło. Zwykłe pranie mózgu.
Occ: Chyba czekamy na odpis.
EDIT:
Po tej całej propagandzie głos z megafonu kazał się rozejść, spojrzała ostentacyjnie na Kaede i ruszyła w stronę tak dobrze jej znanej sali treningowej.
zt x2- sala treningowa
- Minato
- Liczba postów : 11
Data rejestracji : 12/10/2015
Skąd : Mazury
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Pon Paź 26, 2015 11:43 am
No cóż, Dakona w punkcie informacyjnym nie spotkało nic miłego, nie dość, że jakiś napakowany Saiyanin wydarł mu się do ucha to jeszcze wywalił go przez okno. Chłopak zaklął na głos, gdy wylatywał przez okno, lecz bez problemu wylądował, w końcu to był jedynie parter. Mężczyzna wylądował na obu nogach. Miał ochotę coś zrobić temu Saiyaninowi, lecz na razie niestety nie posiadał takiej siły, dlatego właśnie miał nadzieję, że w tej cholernej akademii zdobędzie siłę, która pozwoli mu pozbywać się takich przeszkód z drogi, lecz niestety nie było łatwo. Wkurzenie wyraźnie malowało mu się na twarzy, nie wiedział do końca, co ma zrobić, skoro z punktu informacyjnego go wywalili to nie miał pojęcia gdzie teraz ma się udać, miał problem, przecież nie uda się z powrotem na pustkowia, bo to nie ma już żadnego sensu, wracać do punktu informacyjnego też nie będzie, bo zapewne znowu ten gość go wywali lub zrobi coś jeszcze gorszego. Dakon po wzięciu głębszego wdechu i wypuszczeniu powietrza nosem ruszył przed siebie bez celu, może na razie tylko po to by się rozejrzeć, no cóż, na razie nie miał innego pomysłu. Szedł prosto nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Ruszył głową kilka razy na boki by kości mu chrupnęły. W końcu stanął mniej więcej na środku placu i spojrzał w niebo. Ciekaw był jak się czuje jego matka, czy jeszcze żyje i jak się ma, młody mężczyzna zacisnął zęby i napiął mięśnie. Był wściekły na swego ojca. Nienawidził go z całego serca i cieszył się z jego śmierci, aczkolwiek, co z tego, że zginał, skoro nie stracił życia z ręki Dakona. Chłopak zacisnął pięści z taką siłą, że paznokcie aż wbijały mu się w skórę.
-Szlag by to trafił
Zaklął pod nosem. Gdyby nie jego przeklęty ojciec on dalej mieszkałby spokojnie na ziemi, pomagając matce i starając się o to by żyć wraz z nią w spokoju bez tego całego szajsu, jaki spotkał go na tej planecie. Machnął mocno ogonem, aby dać upust przynajmniej mikronowej części swojej złości. Dopiero po kilkunastu minutach udało mu się uspokoić na tyle by wziąć głęboki oddech i rozluźnić mięśnie, lecz mimo to złość dalej malowała się na jego twarzy .
-Szlag by to trafił
Zaklął pod nosem. Gdyby nie jego przeklęty ojciec on dalej mieszkałby spokojnie na ziemi, pomagając matce i starając się o to by żyć wraz z nią w spokoju bez tego całego szajsu, jaki spotkał go na tej planecie. Machnął mocno ogonem, aby dać upust przynajmniej mikronowej części swojej złości. Dopiero po kilkunastu minutach udało mu się uspokoić na tyle by wziąć głęboki oddech i rozluźnić mięśnie, lecz mimo to złość dalej malowała się na jego twarzy .
Re: Plac przed budynkiem
Pon Paź 26, 2015 5:44 pm
Dopiero po względnym uspokojeniu się, Dakon usłyszał, co się działo wokół niego - te wszystkie krzyki, pełne bólu, wściekłości, o wiele większej niźli jego własna. Coś niewątpliwie było nie tak z tym miastem, a ów urzędnik o wysokich walorach kulturystycznych nie kłamał o 'krwi na ulicach'.
- Widziałem, co się stało. Mogę ci pomóc z tym mięśniakiem, załatwić ci swego rodzaju glejt - nie będzie miał wyboru i zapisze cię do akademii. Oczywiście nie za darmo. Zainteresowany? - Czarne oczy wzbudzające ufność zabłyszczały, a ich właściciel wyciągnął dłoń w stronę halfa.
OCC: Co robisz?
Ej, młody, chodź tutaj!
- Gość:
- Widziałem, co się stało. Mogę ci pomóc z tym mięśniakiem, załatwić ci swego rodzaju glejt - nie będzie miał wyboru i zapisze cię do akademii. Oczywiście nie za darmo. Zainteresowany? - Czarne oczy wzbudzające ufność zabłyszczały, a ich właściciel wyciągnął dłoń w stronę halfa.
OCC: Co robisz?
- Minato
- Liczba postów : 11
Data rejestracji : 12/10/2015
Skąd : Mazury
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Czw Paź 29, 2015 11:57 am
Dopiero po kilku minutach, gdy się w pełni uspokoił dotarło do niego, co się dzieje wokół. Krzyki przepełnione, bólem i wściekłością, tu i ówdzie widoczne były plamy krwi. Chłopak dokładniej się rozejrzał po okolicy. Po chwili usłyszał czyjś głos, który zapewnię skierowany był do niego. Oczy podążyły w stronę źródła dźwięku by go namierzyć. Przy wejściu do akademii, a dokładniej w zaułku obok była zakapturzona postać. Dakon, że i tak nie miał nic innego do roboty to podszedł do mężczyzny, który głowę miał przysłoniętą kapturem. Mężczyzna dał dość trudną do odrzucenia propozycję, lecz Dakon wolał nie iść w ciemno w oferty kogoś, kogo nawet nie zna.
-To zależy, jaka jest cena
Powiedział cicho, nie wiedział, czym może być spowodowane to zainteresowanie nieznajomego jego osobą, lecz wiedział, że nie ma zamiaru iść w żadne układy bez choćby minimalnej ilości wiedzy. Ten cały glejt bardzo go ciekawił, a tym bardziej to skąd osoba ukrywająca się w zaułku może mieć takie rzeczy, ale z zastanawianiem się nad tym wszystkim wolał zaczekać do czasu aż mężczyzna odpowie na zadanie przez chłopaka pytanie. Dakon przyglądał się dokładnie mężczyźnie, aby w razie potrzeby móc szybko zareagować gdyby intencję zakapturzonego się zmieniły.
-To zależy, jaka jest cena
Powiedział cicho, nie wiedział, czym może być spowodowane to zainteresowanie nieznajomego jego osobą, lecz wiedział, że nie ma zamiaru iść w żadne układy bez choćby minimalnej ilości wiedzy. Ten cały glejt bardzo go ciekawił, a tym bardziej to skąd osoba ukrywająca się w zaułku może mieć takie rzeczy, ale z zastanawianiem się nad tym wszystkim wolał zaczekać do czasu aż mężczyzna odpowie na zadanie przez chłopaka pytanie. Dakon przyglądał się dokładnie mężczyźnie, aby w razie potrzeby móc szybko zareagować gdyby intencję zakapturzonego się zmieniły.
Re: Plac przed budynkiem
Czw Paź 29, 2015 12:33 pm
- Gość:
OCC: Decyzja, teraz.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Sob Lis 28, 2015 9:43 pm
Przyleciała na spokojnie do miejsca, gdzie chwilę przedtem zarył ziemię jej przeciwnik. Sale regeneracyjne płonęły, zakrywając vegetańskie niebo ciemnym dymem. Jedynie aura złotowłosej oświetlała jakoś to miejsce, tak by było cokolwiek widać. Mężczyzna zaczął się podnosić z zgliszczy, widocznie z trudem. Dostało mu się w końcu całkiem nieźle, a to dopiero początek.
Uśmiechnęła się szyderczo.
___ - I jak tam? - spytała z wesołym tonem w głosie po czym wyraz jej twarzy skwaśniał lekko. Spojrzała na niego z odrazą. Ktoś taki jak on nie powinien żyć.
___ - T-ty... co to ma być?! Jesteś przecież słaba! Niewypał, jakim cudem... - splunął na podłogę potężną dawką krwi i uderzył w to miejsce pięścią, rozchlapując wszystko na siebie. Chyba szlag go powoli trafiał. To bardzo dobrze.
Mężczyzna nagle, jakby dostał nagle potężnego kopa do siły, podniósł się i podleciał szybko do dziewczyny, wymierzając jej cios w twarz. Złotowłosa odchyliła się lekko, lecz po chwili otrząsnęła się i chwyciła mężczyznę obiema dłońmi za ramię by potem cisnąć nim potężnie o ziemię.
___ - Jak to jest, być jak szmata? - zakpiła po czym zakręciła facetem po ziemi, by jakoś podkreślić swoje ostatnie słowo. To podziałało, bo Astar, aż zrobił się czerwony na twarzy i otworzył rękę by wystrzelić w dziewczynę promień KI. Puściła jego ramię, cofając się trochę - Oh, zniszczyłeś mi ubranie. - powiedziała nim opadł cały dym. Cała lewa część jej bluzki, która w sumie była bodym, szlag trafił. Zapewne gdyby nie to, że piersi miała mocno owinięte bandażami, to by teraz latała z gołymi... ekhm. No cóż, na szczęście.
Astar postanowił, że nie da dziewczynie chwili na pomyślunki, z rykiem rzucił się na nią, wymierzając jej cios, za ciosem. Niektóre blokowała, unikała, a jedne przepuszczała.
W końcu jednak złotowłosa znudziła się. Chwyciła najpierw jeden, a potem jego drugi nadgarstek po czym wzięła zamach głową by mu przywalić w nos i po chwili poprawić z półobrotu, nogą. Uwielbiała używać swoich glanów do mordobicia. To była broń doskonalsza niż najperfekcyjniej wykuty miecz.
OOC
Atak podstawowy: 1716 DMG
HP: 20750 - 550 = 20200
HP przeciwnika: 4284 - 1716 = 2568
Uśmiechnęła się szyderczo.
___ - I jak tam? - spytała z wesołym tonem w głosie po czym wyraz jej twarzy skwaśniał lekko. Spojrzała na niego z odrazą. Ktoś taki jak on nie powinien żyć.
___ - T-ty... co to ma być?! Jesteś przecież słaba! Niewypał, jakim cudem... - splunął na podłogę potężną dawką krwi i uderzył w to miejsce pięścią, rozchlapując wszystko na siebie. Chyba szlag go powoli trafiał. To bardzo dobrze.
Mężczyzna nagle, jakby dostał nagle potężnego kopa do siły, podniósł się i podleciał szybko do dziewczyny, wymierzając jej cios w twarz. Złotowłosa odchyliła się lekko, lecz po chwili otrząsnęła się i chwyciła mężczyznę obiema dłońmi za ramię by potem cisnąć nim potężnie o ziemię.
___ - Jak to jest, być jak szmata? - zakpiła po czym zakręciła facetem po ziemi, by jakoś podkreślić swoje ostatnie słowo. To podziałało, bo Astar, aż zrobił się czerwony na twarzy i otworzył rękę by wystrzelić w dziewczynę promień KI. Puściła jego ramię, cofając się trochę - Oh, zniszczyłeś mi ubranie. - powiedziała nim opadł cały dym. Cała lewa część jej bluzki, która w sumie była bodym, szlag trafił. Zapewne gdyby nie to, że piersi miała mocno owinięte bandażami, to by teraz latała z gołymi... ekhm. No cóż, na szczęście.
Astar postanowił, że nie da dziewczynie chwili na pomyślunki, z rykiem rzucił się na nią, wymierzając jej cios, za ciosem. Niektóre blokowała, unikała, a jedne przepuszczała.
W końcu jednak złotowłosa znudziła się. Chwyciła najpierw jeden, a potem jego drugi nadgarstek po czym wzięła zamach głową by mu przywalić w nos i po chwili poprawić z półobrotu, nogą. Uwielbiała używać swoich glanów do mordobicia. To była broń doskonalsza niż najperfekcyjniej wykuty miecz.
OOC
Atak podstawowy: 1716 DMG
HP: 20750 - 550 = 20200
HP przeciwnika: 4284 - 1716 = 2568
- Spoiler:
Dowódca:- Siła - 600
- Szybkość - 550
- Wytrzymałość - 400
- Energia - 300
- HP - 6000
- KI - 4500
- Power-up: Ograniczony FPSSJ - wszystko x2
- Technika - Na zmianę Masenko i Burning Attack
- Siła - 600
Re: Plac przed budynkiem
Sob Lis 28, 2015 9:43 pm
The member 'Kisa' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Sob Gru 05, 2015 6:43 pm
Dziewczyna nie sądziła, że facet będzie tak bardzo wytrzymały. Mimo tego, że wciąż go lała i traktowała jak ostatnie ścierwo, to i tak nie wydał z siebie nawet najmniejszego jęku. Powinno się to zmienić, niech kwiczy jak półmartwy wilk, postrzelony przez myśliwego, leżący w kałuży własnej krwi.
Sadystyczny uśmieszek pojawił się na ustach Kisy, gdy tylko pomyślała o tym. Krew, dużo krwi, powolne umieranie. Tak, to jest to. Koniec tej dziecinady, teraz facet zginie.
___ - Ej, pozdrów ode mnie gościa, który siedzi w zaświatach. - mruknęła złośliwie podchodząc do Astar'a, leżącego w gruzach jakiegoś murku, za którym saiyanie czasami podpalali fajki w ukryciu przed trenerami. Ku lekkiemu zdziwieniu saiyanki okazało się, że tego wariata tam nie ma. Pojawił się za chwilę tuż za nią, by fikołka przywalić dziewczynie butem prosto w głowę. Czarnowłosa zgięła się w pół, zaskoczona zupełnie taką formą ataku. Nie będąc przygotowana na to, na prawdę poczuła, jak zaczyna rosnąć jej guz na głowie. No kurwa, zapłaci za to.
Przygryzła swoją dolną wargę, przez co po jej brodzie pociekła cienka stróżka krwi. Wykrzywiła twarz w pewnym sensie zdenerwowaniu zmieszanym z wysiłkiem fizycznym. Chwyciła oponenta za nogę po czym zaczęła nim uderzać o ziemię niczym jaskiniowiec maczugą.
Start Treningu
OOC
Atak podstawowy: 1716 DMG
HP: 19050
HP przeciwnika: 2568 - 1716 = 852
Sadystyczny uśmieszek pojawił się na ustach Kisy, gdy tylko pomyślała o tym. Krew, dużo krwi, powolne umieranie. Tak, to jest to. Koniec tej dziecinady, teraz facet zginie.
___ - Ej, pozdrów ode mnie gościa, który siedzi w zaświatach. - mruknęła złośliwie podchodząc do Astar'a, leżącego w gruzach jakiegoś murku, za którym saiyanie czasami podpalali fajki w ukryciu przed trenerami. Ku lekkiemu zdziwieniu saiyanki okazało się, że tego wariata tam nie ma. Pojawił się za chwilę tuż za nią, by fikołka przywalić dziewczynie butem prosto w głowę. Czarnowłosa zgięła się w pół, zaskoczona zupełnie taką formą ataku. Nie będąc przygotowana na to, na prawdę poczuła, jak zaczyna rosnąć jej guz na głowie. No kurwa, zapłaci za to.
Przygryzła swoją dolną wargę, przez co po jej brodzie pociekła cienka stróżka krwi. Wykrzywiła twarz w pewnym sensie zdenerwowaniu zmieszanym z wysiłkiem fizycznym. Chwyciła oponenta za nogę po czym zaczęła nim uderzać o ziemię niczym jaskiniowiec maczugą.
Start Treningu
OOC
Atak podstawowy: 1716 DMG
HP: 19050
HP przeciwnika: 2568 - 1716 = 852
- Spoiler:
Dowódca:- Siła - 600
- Szybkość - 550
- Wytrzymałość - 400
- Energia - 300
- HP - 6000
- KI - 4500
- Power-up: Ograniczony FPSSJ - wszystko x2
- Technika - Na zmianę Masenko i Burning Attack
- Siła - 600
Re: Plac przed budynkiem
Sob Gru 05, 2015 6:43 pm
The member 'Kisa' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Nie Gru 13, 2015 1:20 pm
Przestała ciskać mężczyzną gdy tylko się zmęczyła. Co jak co, ale to jej pierwszy raz gdy przemieniła się w poziom Super Saiyana, więc jej ciało jeszcze nie jest w pełni przystosowane do takiego wysiłku. Zaczynały boleć ją mięśnie, a nogi powoli stawały się jak z waty. Powinna się pospieszyć, bo jeszcze przez swoją zabawę jak kotek myszką zawali całą sprawę. Jak tylko się odmieni od razu z rzutu jest na przegranej pozycji. Zmarszczyła brwi, po czym odrzuciła mężczyznę daleko od siebie by móc chwilę odsapnąć.
Kropelka potu spłynęła Kisie po skroni. W kilkanaście sekund udało się jej opanować swój nierówny oddech. Obserwowała bacznie, podnoszącego się z ogromnym trudem Astara. Coś siarczyście przeklinał pod nosem, pluł krwią i warczał, spoglądając złowrogo na kadetkę. Jego przekrwione oczy wyrażały szczerą chęć zarżnięcia dziewczyny, aż przyjemne ciarki przechodziły po ciele złotowłosej.
___ - Taaak, cierp... cierp więcej. - na jej twarz wpełzł dość chory psychicznie uśmieszek, jakby... jakby czerpała fizyczną, intymną przyjemność z widoku, na który normalnie większość puściłaby pawia. Czerwona na twarzy szczerzyła się, patrząc na Astara spod wpółprzymkniętych oczu.
___ - Ty cholerna...! - wykrzyczał facet po czym momentalnie podniósł się z ziemi i zaczął biec w stronę wojowniczki. Wymierzał jej ciosy tak powolne, że z splecionymi z tyłu, dziewczyna unikała ich, niemalże tańcząc na paluszkach. Widziała jak psychika faceta powoli ulega całkowitemu zdewastowaniu. Jeszcze troszkę, jeszcze troszkę i zginie. Niech tylko zacznie błagać o litość.
___ - Zaczynasz mnie już nudzić, larwo. - powiedziała spokojnie, uchylając głowę na bok, przed ciosem, po czym cofnęła ją by przyłożyć mu z czoła w nos. Śmiesznie to wyglądało, bo dziewczyna musiała lekko wzlecieć by sięgnąć do jego i tak już połamanego kinola.
Astar przesunął się do tyłu, ledwo utrzymując równowagę. Trzymał się obiema dłońmi za nos, z którego krew ciekła dosłownie jak z kranu. Jego białe rękawiczki były teraz całe czerwone - Ej, powiem Ci coś. Błagaj. Błagaj na kolanach o życie, to ci je daruję, larwo. - powiedziała bardzo głośno, dumnym głosem. Facet jednak ni myślał to zrobić, więc dziewczyna cisnęła KI blastem pod jego nogi, by upadł na kolana.
___ - B.....bł... - zaczął mamrotać. Saiyanka uniosła brwi w lekkim zdziwieniu po czym zaśmiała się gardłowo - B-błagam... daj mi żyć... myliłem s-się. - dukał, mając wciąż jedną rękę przy złamanym nosie. Drugą zaś podtrzymywał swoje ciało. To było takie żałosne.
___ - Wiesz... żartowałam z tym. - powiedziała z nieco weselszym tonem głosu po czym wysunęła palec wskazujący. Pojawiły się lekkie wyładowania elektryczne, a sekundę później jak grom z jasnego nieba wystrzelił nagle z jej ręki, złoty promień otulony błyskawicami. Przeszył na wylot mężczyznę klęczącego przed nią.
Swąd spalonego, saiyańskiego mięsa unosił się w powietrzu. Dygoczące od prądu ciało Astara leżało bezwładnie, z ogromną ciurą w klatce piersiowej. Zniszczyło mu wszystkie narządy wewnętrzne i kości, dwie części truchła łączyły jedynie skrawki skóry. Otwarte oczy bez życia wpatrywały się w przestrzeń przed nimi.
___ - Jak smutno... - dziewczyna stanęła nad zwłokami. Szturchnęła głowę saiyana butem, popatrzyła by za chwilę... zacząć masakrować mu twarz. Kopała, deptała, wycierała ze wściekłością w oczach - ZABIŁEŚ, ZABIŁEŚ ICH WSZYSTKICH, OSZUKIWAŁEŚ MNIE PRZEZ CAŁY CZAS! KŁAMCA! KŁAMCA! KŁAMCA! KŁAMCAAA! - gdy skończyła z głośnym krzykiem na całą akademię, mężczyzna już nie był do zidentyfikowania przez patrzenie na twarz. Zmachana dziewczyna odeszła na kilkaset metrów, by tam paść na kolana. Chwytając się za serce, starała się złapać większy łyk powietrza. Przemiana w Super Saiyana puściła. Na całe szczęście...
OOC
K.O
KI: -75*4= -300
Koniec Treningu
Kropelka potu spłynęła Kisie po skroni. W kilkanaście sekund udało się jej opanować swój nierówny oddech. Obserwowała bacznie, podnoszącego się z ogromnym trudem Astara. Coś siarczyście przeklinał pod nosem, pluł krwią i warczał, spoglądając złowrogo na kadetkę. Jego przekrwione oczy wyrażały szczerą chęć zarżnięcia dziewczyny, aż przyjemne ciarki przechodziły po ciele złotowłosej.
___ - Taaak, cierp... cierp więcej. - na jej twarz wpełzł dość chory psychicznie uśmieszek, jakby... jakby czerpała fizyczną, intymną przyjemność z widoku, na który normalnie większość puściłaby pawia. Czerwona na twarzy szczerzyła się, patrząc na Astara spod wpółprzymkniętych oczu.
___ - Ty cholerna...! - wykrzyczał facet po czym momentalnie podniósł się z ziemi i zaczął biec w stronę wojowniczki. Wymierzał jej ciosy tak powolne, że z splecionymi z tyłu, dziewczyna unikała ich, niemalże tańcząc na paluszkach. Widziała jak psychika faceta powoli ulega całkowitemu zdewastowaniu. Jeszcze troszkę, jeszcze troszkę i zginie. Niech tylko zacznie błagać o litość.
___ - Zaczynasz mnie już nudzić, larwo. - powiedziała spokojnie, uchylając głowę na bok, przed ciosem, po czym cofnęła ją by przyłożyć mu z czoła w nos. Śmiesznie to wyglądało, bo dziewczyna musiała lekko wzlecieć by sięgnąć do jego i tak już połamanego kinola.
Astar przesunął się do tyłu, ledwo utrzymując równowagę. Trzymał się obiema dłońmi za nos, z którego krew ciekła dosłownie jak z kranu. Jego białe rękawiczki były teraz całe czerwone - Ej, powiem Ci coś. Błagaj. Błagaj na kolanach o życie, to ci je daruję, larwo. - powiedziała bardzo głośno, dumnym głosem. Facet jednak ni myślał to zrobić, więc dziewczyna cisnęła KI blastem pod jego nogi, by upadł na kolana.
___ - B.....bł... - zaczął mamrotać. Saiyanka uniosła brwi w lekkim zdziwieniu po czym zaśmiała się gardłowo - B-błagam... daj mi żyć... myliłem s-się. - dukał, mając wciąż jedną rękę przy złamanym nosie. Drugą zaś podtrzymywał swoje ciało. To było takie żałosne.
___ - Wiesz... żartowałam z tym. - powiedziała z nieco weselszym tonem głosu po czym wysunęła palec wskazujący. Pojawiły się lekkie wyładowania elektryczne, a sekundę później jak grom z jasnego nieba wystrzelił nagle z jej ręki, złoty promień otulony błyskawicami. Przeszył na wylot mężczyznę klęczącego przed nią.
Swąd spalonego, saiyańskiego mięsa unosił się w powietrzu. Dygoczące od prądu ciało Astara leżało bezwładnie, z ogromną ciurą w klatce piersiowej. Zniszczyło mu wszystkie narządy wewnętrzne i kości, dwie części truchła łączyły jedynie skrawki skóry. Otwarte oczy bez życia wpatrywały się w przestrzeń przed nimi.
___ - Jak smutno... - dziewczyna stanęła nad zwłokami. Szturchnęła głowę saiyana butem, popatrzyła by za chwilę... zacząć masakrować mu twarz. Kopała, deptała, wycierała ze wściekłością w oczach - ZABIŁEŚ, ZABIŁEŚ ICH WSZYSTKICH, OSZUKIWAŁEŚ MNIE PRZEZ CAŁY CZAS! KŁAMCA! KŁAMCA! KŁAMCA! KŁAMCAAA! - gdy skończyła z głośnym krzykiem na całą akademię, mężczyzna już nie był do zidentyfikowania przez patrzenie na twarz. Zmachana dziewczyna odeszła na kilkaset metrów, by tam paść na kolana. Chwytając się za serce, starała się złapać większy łyk powietrza. Przemiana w Super Saiyana puściła. Na całe szczęście...
OOC
K.O
KI: -75*4= -300
Koniec Treningu
Re: Plac przed budynkiem
Wto Gru 15, 2015 10:34 pm
Ame pożegnała się z siostrą i wyszła na korytarz, gdzie leżały dwa ciała rebeliantów. Minęła je, a następnie wyskoczyła przez dziurę, którą wcześniej zrobiła Kisa. Tam na placu było już po walce sayanki z jej przeciwnikiem. Zleciała w dół i przystanęła przy ścianie. Poprzez scouter sprawdziła moc swojej towarzyszki i prawie jej szczęka opadła. Ame nie była w stanie stwierdzić jaką posiada moc będąc androidem, ponieważ dużo syntetyków blokowało ki, a raczej trzymało ją w ryzach. Pod tym względem być może miała nieograniczoną przewagę, ale to sprawiało pewien problem. Przynajmniej do czasu, aż w kapsule odczuła impuls, że jest w pełni zregenerowana. Pracowała nad sposobem oceniania mocy tak jak robi to scouter, ale nie pomyślała, żeby wmontować to sobie w głowie. Ten pomysł przyszedł w ciągu tych kilku minut albo godzin leczenia. Najważniejsze było to, że poprzez przepływ energii przez procesory i pamięć potrafiła ustalić własny poziom mocy. Dzięki temu wiedziała teraz, że Kisa jest od niej kilkukrotnie mocniejsza, a to również oznaczało, że porwanie się na Raziela było jak wyprawa na słońce. Mogło się skończyć bardzo źle i chyba cudem z tego wyszły.
- Znalazłam siostrę. - Powiedziała zdawkowo. Nie bardzo mogła teraz znaleźć jakieś słowa, ponieważ były tak naprawdę w środku walki. - Co teraz zamierzasz Kiso? Ja muszę coś sprawdzić i zmienić ubranie. Ledwie to na mnie wisi, a nago latać nie będę. Może znasz szybką drogę do kwater? Czy chcesz iść w inną stronę?
Nie do końca był pewna czy cokolwiek teraz załatwi w swojej kwaterze poza zmianą stroju, ale również nie wiedziała co dalej z tym wszystkim. Wszędzie trwały walki, leżały ciała, a w szpitalu co nieco zostało zdemolowane, do czego obie przyłożyły cegiełkę, chociaż tak naprawdę zaczęli rebelianci. W pewnym sensie stały się ich przeciwnikami, o ile ktokolwiek cokolwiek widział.
OC: z Pomieszczeń Regeneracyjnych
Sorki że od razu nie pisałam.
- Znalazłam siostrę. - Powiedziała zdawkowo. Nie bardzo mogła teraz znaleźć jakieś słowa, ponieważ były tak naprawdę w środku walki. - Co teraz zamierzasz Kiso? Ja muszę coś sprawdzić i zmienić ubranie. Ledwie to na mnie wisi, a nago latać nie będę. Może znasz szybką drogę do kwater? Czy chcesz iść w inną stronę?
Nie do końca był pewna czy cokolwiek teraz załatwi w swojej kwaterze poza zmianą stroju, ale również nie wiedziała co dalej z tym wszystkim. Wszędzie trwały walki, leżały ciała, a w szpitalu co nieco zostało zdemolowane, do czego obie przyłożyły cegiełkę, chociaż tak naprawdę zaczęli rebelianci. W pewnym sensie stały się ich przeciwnikami, o ile ktokolwiek cokolwiek widział.
OC: z Pomieszczeń Regeneracyjnych
Sorki że od razu nie pisałam.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Sro Gru 16, 2015 8:54 pm
Na dźwięk kroków, dziewczyna uspokoiła się i podniosła na dwie równe nogi. Otrzepała się z kurzu, choć i tak jej ubranie wyglądało jak strzępek starych szmat lub przepaska Tarzana z dżungli. Niestety. W każdym razie, spojrzała na osobę, która szła w jej stronę. To była Ame, jak zwykle niewyczuwalna energią. Mogła się w sumie domyślić już wcześniej. Skoro kogoś nie czuć, a słychać, to musi być to Ame.
A więc przyszła do niej ukończywszy sama walkę. Tylko po co? Kisa myślała, że dziewczyna pójdzie w swoją stronę gdy tylko skończy zabawę z tamtymi dwoma. No cóż, trzeba więc pogadać.
___ - A serum? - zapytała, patrząc na dziewczynę, lecz po chwili spuściła wzrok zupełnie zrezygnowana. Pewnie o tym nawet jej siostra nie wiedziała, nie znajdą czegoś takiego jak serum na tego pasożyta, który kontroluje Raziela i wielu innych żołnierzy króla Zell'a. Z resztą, jej przełożony teraz walczy z jakąś inną energią, może jak mu się spuści łomot to jego mózg się otrzęsie? Pozostaje więc jej obserwować to wszystko z daleka. Jedna z tych dwóch osób polegnie. Chociaż...
___ - Najszybsza droga jest zapełniona nabuzowanymi KI, więc jeśli nie chcesz do końca rozwalić sobie ubrania, to idź dookoła... dachem. Jedna dziura w tę czy w tamtą... - machnęła ręką. Już zupełnie nie wiedziała co robić. Przeczesała palcami swoją bujną, czarną fryzurę z ciężkim westchnieniem. - Ja chyba... pooglądam to wszystko z odległości. Nie wiem, po której stronie walczyć, więc nie będę walczyć wcale. Daruję to sobie. - wzruszyła ramionami po czym usiadła na dupie, na jakimś kamieniu. Zaczęła leniwie machać ogonem na boki, jakby się mocno nad czymś zastanawiając. - Jakbyś mnie potrzebowała... będę tu, ewentualnie na jakimś bezdupiu na południu. - dopowiedziała jeszcze.
OOC
+2250 do HP
KI Full
wybacz za krótkość.
Wyłączam się, bez odbioru.
A więc przyszła do niej ukończywszy sama walkę. Tylko po co? Kisa myślała, że dziewczyna pójdzie w swoją stronę gdy tylko skończy zabawę z tamtymi dwoma. No cóż, trzeba więc pogadać.
___ - A serum? - zapytała, patrząc na dziewczynę, lecz po chwili spuściła wzrok zupełnie zrezygnowana. Pewnie o tym nawet jej siostra nie wiedziała, nie znajdą czegoś takiego jak serum na tego pasożyta, który kontroluje Raziela i wielu innych żołnierzy króla Zell'a. Z resztą, jej przełożony teraz walczy z jakąś inną energią, może jak mu się spuści łomot to jego mózg się otrzęsie? Pozostaje więc jej obserwować to wszystko z daleka. Jedna z tych dwóch osób polegnie. Chociaż...
___ - Najszybsza droga jest zapełniona nabuzowanymi KI, więc jeśli nie chcesz do końca rozwalić sobie ubrania, to idź dookoła... dachem. Jedna dziura w tę czy w tamtą... - machnęła ręką. Już zupełnie nie wiedziała co robić. Przeczesała palcami swoją bujną, czarną fryzurę z ciężkim westchnieniem. - Ja chyba... pooglądam to wszystko z odległości. Nie wiem, po której stronie walczyć, więc nie będę walczyć wcale. Daruję to sobie. - wzruszyła ramionami po czym usiadła na dupie, na jakimś kamieniu. Zaczęła leniwie machać ogonem na boki, jakby się mocno nad czymś zastanawiając. - Jakbyś mnie potrzebowała... będę tu, ewentualnie na jakimś bezdupiu na południu. - dopowiedziała jeszcze.
OOC
+2250 do HP
KI Full
wybacz za krótkość.
Wyłączam się, bez odbioru.
Re: Plac przed budynkiem
Sro Gru 16, 2015 11:16 pm
Ame nie wiedziała za bardzo co odpowiedzieć Kisie, która wyglądała na lekko zrezygnowaną. Androidka całkowicie zapomniała o serum w ferworze walki, ale to żaden problem. Może wrócić do siostry i jej spytać, chociaż wolałaby dać jej chwilę spokoju, żeby odpoczęła i się nie przemęczała. Ledwie się wybudziła i wciąż jest w ciężkim stanie. Kisa trafnie zauważyła, że jest dużo KI. Scouter tak pokazywał, ale skąd Kisa to wiedziała bez scoutera? Czy to była ta technika o której słyszała kiedyś od rodziców? Ki-feeling lub jakoś tak. Ame miała niestety ten problem, że teraz nie byłaby w stanie opanować tej techniki z racji tego, że jej własna energia pracuje w zupełnie inny sposób i musi sobie zamontować jakiś konwerter. Tylko teraz nie ma na to czasu i musi korzystać z banalnego scoutera. Może sama jakoś sobie wmontuje w wolnej chwili podzespoły z tego prostego urządzenia i dzięki temu zyska nową ciekawą zdolność?
Przykucnęła obok Kisy, żeby się nie rzucać w oczy i ściszyła głos. Co prawda nikogo aktualnie w pobliżu nie było, ale istnieje technologia pozwalająca podsłuchiwać i nawet Ame potrafiła wzmocnić swój słuch, żeby usłyszeć osoby stojące dużo dalej. Co do jednego była zgodna z Kisą w tym momencie.
- Ja również nie jestem pewna. Ktoś z rebeliantów skrzywdził moją siostrę i mam ochotę go zabić, ale wiem, że nie będę dostatecznie silna. Kiedyś uważałam, że to pachołki króla są najgorszym mętem i zasługują na śmierć, ale Ci cali rebelianci w większości się od nich nie różnią.
Wstała i odwróciła się twarzą do młodej sayanki. Jej ogon kręcił się ciekawsko we wszystkie strony. Nasłuchiwała okolicy oraz starała się wybadać jak wygląda sytuacja w pobliżu, ale samo czytanie wyników na urządzeniu zawieszonym na uchu nic nie mówiło. Przynajmniej nie zawiele i nie wiedziała czy to rebeliant, czy sługa króla. Owinęła ogon wokół pasa i powiedziała poważniej.
- Teraz też mnie nie interesuje walka i chyba też będę obserwować, czekać. Potrzebowałabym również bezpiecznego miejsca. Po pierwsze potrzebuję ciszy i spokoju oraz gwarancji, że nikt mi nie przeszkodzi, bo muszę coś zrobić. Może znasz takie miejsce? Najlepsze byłoby dobrze wyposażone laboratorium z nowoczesną aparaturą, ale takie to ma pod swoją ochroną król i tam też pewnie zrobił tego wirusa. - Wtedy pojawił się w jej głowie strzał w dziesiątkę i może wleje w ten sposób Kisę chęć do dalszego wspólnego działania, ale tym razem bardziej zachowawczego, bardziej w szpiegowskim stylu. - Może w takim miejscu byłoby serum?
Scouter co chwila pikał, a sayanie cały czas się przemieszczali. W wielu miejscach były skupiska dużej liczby ki, te znacznie większe siły ścierały się często pojedynczo. Typowe sayańskie zachowanie. Walka o honor, walka o głupie uznanie. Chociaż jej też częściowo na tym zależało. Ciągle gdzieś w jej głowie tliła się idea objęcia władzy i ułożenia tego wszystkiego po swojemu. Tylko czy każdy saiyanin o tym myśli? - Zadała sobie to pytanie i widząc wiele mocy w parach uznała, że każdy z nich o to walczy. Chcą się pnąć w górę, w hierarchi.
Przykucnęła obok Kisy, żeby się nie rzucać w oczy i ściszyła głos. Co prawda nikogo aktualnie w pobliżu nie było, ale istnieje technologia pozwalająca podsłuchiwać i nawet Ame potrafiła wzmocnić swój słuch, żeby usłyszeć osoby stojące dużo dalej. Co do jednego była zgodna z Kisą w tym momencie.
- Ja również nie jestem pewna. Ktoś z rebeliantów skrzywdził moją siostrę i mam ochotę go zabić, ale wiem, że nie będę dostatecznie silna. Kiedyś uważałam, że to pachołki króla są najgorszym mętem i zasługują na śmierć, ale Ci cali rebelianci w większości się od nich nie różnią.
Wstała i odwróciła się twarzą do młodej sayanki. Jej ogon kręcił się ciekawsko we wszystkie strony. Nasłuchiwała okolicy oraz starała się wybadać jak wygląda sytuacja w pobliżu, ale samo czytanie wyników na urządzeniu zawieszonym na uchu nic nie mówiło. Przynajmniej nie zawiele i nie wiedziała czy to rebeliant, czy sługa króla. Owinęła ogon wokół pasa i powiedziała poważniej.
- Teraz też mnie nie interesuje walka i chyba też będę obserwować, czekać. Potrzebowałabym również bezpiecznego miejsca. Po pierwsze potrzebuję ciszy i spokoju oraz gwarancji, że nikt mi nie przeszkodzi, bo muszę coś zrobić. Może znasz takie miejsce? Najlepsze byłoby dobrze wyposażone laboratorium z nowoczesną aparaturą, ale takie to ma pod swoją ochroną król i tam też pewnie zrobił tego wirusa. - Wtedy pojawił się w jej głowie strzał w dziesiątkę i może wleje w ten sposób Kisę chęć do dalszego wspólnego działania, ale tym razem bardziej zachowawczego, bardziej w szpiegowskim stylu. - Może w takim miejscu byłoby serum?
Scouter co chwila pikał, a sayanie cały czas się przemieszczali. W wielu miejscach były skupiska dużej liczby ki, te znacznie większe siły ścierały się często pojedynczo. Typowe sayańskie zachowanie. Walka o honor, walka o głupie uznanie. Chociaż jej też częściowo na tym zależało. Ciągle gdzieś w jej głowie tliła się idea objęcia władzy i ułożenia tego wszystkiego po swojemu. Tylko czy każdy saiyanin o tym myśli? - Zadała sobie to pytanie i widząc wiele mocy w parach uznała, że każdy z nich o to walczy. Chcą się pnąć w górę, w hierarchi.
- GośćGość
Re: Plac przed budynkiem
Czw Gru 17, 2015 5:55 pm
Czyli nie była sama, jeśli chodzi o niezdecydowanie co do stanięcia po jakiejś konkretnej stronie. Dla Ame również, strona rebeliantów i zwolenników króla była w pewnym sensie zła. Po jej słowach, nie dziwiła się z resztą. Ta pierwsza grupa próbowała odebrać życie jej siostrze, a druga życie jej samej.
___ - Znam... takie miejsce. - odezwała się dziewczyna nagle, gdy czarnowłosa poruszyła temat laboratorium. Od razu przyszło jej na myśl miejsce, w którym się wychowała. Nie wiedziała jednak w jakim ono znajduje się obecnie stanie oraz, czy nie jest jeszcze po takim czasie oblegane przez tych samych wojowników, których widziała tamtego chorego dnia. W sumie minął już ponad tydzień, więc nie powinni się tam szlajać. Powinny mieć drogę wolną - Zabiorę Cię tam jeśli nikomu nigdy o tym miejscu nie powiesz. Nigdy. - spojrzała na młodą koleżankę dość poważnym jak na Kisę spojrzeniem bardzo mocno naciskając na ostatnie swoje słowo. Jeśli jakimś cudem znajdzie tam jakieś papiery odkrywające tożsamość klona, to musi mieć pewność, że Ame nikomu nic nie wygada. Nie chciałaby zostać zdemaskowana, musiałaby wtedy uciekać jak najdalej od tej planety, ale... gdzie i czym? Dlatego musi się ukrywać, jak najdłużej, najlepiej całe życie jeśli to będzie konieczne. Dobrze by było. - Jednak żadnego serum tam nie znajdziemy, na pewno, ale przynajmniej nikt nie będzie nam przeszkadzał jeśli nie będziemy zbyt głośne. Leć się przebrać, ja poczekam tutaj. - zaczęła się zastanawiać nad metodą przedostania się do laboratorium. Jeśli polecą, mogą zostać zauważone bardzo łatwo i narazić się na kolejny atak. Może jakimiś kanałami? Jakieś włazy widziała blisko tamtego miejsca, ale czy to na pewno to?
Podniosła się. Zaczęła bardzo ostrożnie latać po okolicy, szukając jakiegoś pomysłu. Oczywiście znalazła śluzę, która po otwarciu okazała się być kanałem. Wsunęła tam łepek. Ciemność, szum wody, smród i piszczenie szczurów Vegetańskich. Obleśne, ale powinny dać radę.
___ - Znam... takie miejsce. - odezwała się dziewczyna nagle, gdy czarnowłosa poruszyła temat laboratorium. Od razu przyszło jej na myśl miejsce, w którym się wychowała. Nie wiedziała jednak w jakim ono znajduje się obecnie stanie oraz, czy nie jest jeszcze po takim czasie oblegane przez tych samych wojowników, których widziała tamtego chorego dnia. W sumie minął już ponad tydzień, więc nie powinni się tam szlajać. Powinny mieć drogę wolną - Zabiorę Cię tam jeśli nikomu nigdy o tym miejscu nie powiesz. Nigdy. - spojrzała na młodą koleżankę dość poważnym jak na Kisę spojrzeniem bardzo mocno naciskając na ostatnie swoje słowo. Jeśli jakimś cudem znajdzie tam jakieś papiery odkrywające tożsamość klona, to musi mieć pewność, że Ame nikomu nic nie wygada. Nie chciałaby zostać zdemaskowana, musiałaby wtedy uciekać jak najdalej od tej planety, ale... gdzie i czym? Dlatego musi się ukrywać, jak najdłużej, najlepiej całe życie jeśli to będzie konieczne. Dobrze by było. - Jednak żadnego serum tam nie znajdziemy, na pewno, ale przynajmniej nikt nie będzie nam przeszkadzał jeśli nie będziemy zbyt głośne. Leć się przebrać, ja poczekam tutaj. - zaczęła się zastanawiać nad metodą przedostania się do laboratorium. Jeśli polecą, mogą zostać zauważone bardzo łatwo i narazić się na kolejny atak. Może jakimiś kanałami? Jakieś włazy widziała blisko tamtego miejsca, ale czy to na pewno to?
Podniosła się. Zaczęła bardzo ostrożnie latać po okolicy, szukając jakiegoś pomysłu. Oczywiście znalazła śluzę, która po otwarciu okazała się być kanałem. Wsunęła tam łepek. Ciemność, szum wody, smród i piszczenie szczurów Vegetańskich. Obleśne, ale powinny dać radę.
Re: Plac przed budynkiem
Pią Gru 18, 2015 11:46 pm
Ame rozejrzała się i zastanawiała, czy jest sens teraz martwić się ubraniem. Na pewno nie zdoła załatwić swojej głównej sprawy, czyli zmodyfikować swojego ciała. Potrzebuje do tego ciszy i spokoju oraz chwili bezpieczeństwa, ale wolałaby żeby nikt jej nie pilnował. Nie może Kisie pokazać, że jest androidem. Nikomu teraz tego nie może pokazać, ponieważ zburzyłoby to jej plan. Prawdę mówiąc to nikomu nie zamierza o tym mówić kiedykolwiek. Jedynie jej siostra zna ten sekret i tak pozostanie do samego końca. Stanie się kiedyś tak silna, że nikt jej tego nie udowodni, chyba że ją zniszczy raz na dobre. To nie będzie takie łatwe, ponieważ procesor i pamięć są szczególnie wzmocnione, a dodatkowo obok serca w miejscu połowy płuca miała dodatkowe zapasowe zasilanie, dysk i procesor. Te również były zabezpieczone, a dodatkowo system tak ustawiony, że mogła szybko przenieść całe swoje "Ja" do tego miejsca. W ten sposób może pozostać praktycznie nieśmiertelna, ale potężna fala uderzeniowa może ją zniszczyć. Do tego pozostaje problem taki, że w momencie modyfikowania siebie pozostaje bezbronna. Musi zawiesić działanie swoich systemów.
Kisa zna położenie laboratorium lub jakiegoś warsztatu, o którym zbyt wiele osób nie ma pojęcia. To idealne miejsce, gdzie zrobi sobie lekką zmianę oraz gdzie przemyśli pewne sprawy, a może nawet przygotuje to miejsce do pewnej bardzo poważnej operacji. Sayanka coś zaczęła robić i androidka się jej przyglądała. Zrozumiała, że Kisa szuka sposobu jak się wymknąć.
- Jednak nie pójdę do swojej kwatery. To zbyt niebezpieczne, a poza tym mam tylko lekko rozdarty uniform. Po drodze może znajdę jakieś szmaty. Obiecuję, że zachowam to dla siebie. Też mam pewną tajemnicę i jeżeli to miejsce będzie odpowiednie to być może Ci ją zdradzę. Ruzamy? - Zapytała na koniec, aby lekko ukryć przedostatnie zdanie, a raczej żeby zgubić jego kontekst. Być może oznacza bardzo dużo, ale Ame polubiła na tyle Kisę i widzi w niej towarzyszke, że jest nawet gotowa zdradzić swój sekret. Szczególnie, że młoda sayanka również jest gotowa zaufać Ame. Wzajemne tajemnice mogą je do siebie zbliżyć, a pozyskanie tak silnej sojuszniczki będzie dla niej interesującym wydarzeniem.
OC: Z tematu gdzieś za Tobą? Jak coś pisz gdzieś dalej albo tutaj. Jak chcesz? Chyba że mam sobie iść?
Kisa zna położenie laboratorium lub jakiegoś warsztatu, o którym zbyt wiele osób nie ma pojęcia. To idealne miejsce, gdzie zrobi sobie lekką zmianę oraz gdzie przemyśli pewne sprawy, a może nawet przygotuje to miejsce do pewnej bardzo poważnej operacji. Sayanka coś zaczęła robić i androidka się jej przyglądała. Zrozumiała, że Kisa szuka sposobu jak się wymknąć.
- Jednak nie pójdę do swojej kwatery. To zbyt niebezpieczne, a poza tym mam tylko lekko rozdarty uniform. Po drodze może znajdę jakieś szmaty. Obiecuję, że zachowam to dla siebie. Też mam pewną tajemnicę i jeżeli to miejsce będzie odpowiednie to być może Ci ją zdradzę. Ruzamy? - Zapytała na koniec, aby lekko ukryć przedostatnie zdanie, a raczej żeby zgubić jego kontekst. Być może oznacza bardzo dużo, ale Ame polubiła na tyle Kisę i widzi w niej towarzyszke, że jest nawet gotowa zdradzić swój sekret. Szczególnie, że młoda sayanka również jest gotowa zaufać Ame. Wzajemne tajemnice mogą je do siebie zbliżyć, a pozyskanie tak silnej sojuszniczki będzie dla niej interesującym wydarzeniem.
OC: Z tematu gdzieś za Tobą? Jak coś pisz gdzieś dalej albo tutaj. Jak chcesz? Chyba że mam sobie iść?
Re: Plac przed budynkiem
Sob Sty 16, 2016 6:56 pm
Szok. To był odpowiedni eufemizm określający moją szczękę zbieraną z podłogi oraz wściekłość Kotaru. Po pozytywnym zakończeniu całej sytuacji, chłopaki poklepywali go po ramieniu praktycznie w rytm jego przekleństw, co przyprawiało mnie o uśmiech. Nadal jednak szliśmy ostrożnie, bowiem mimo zapewnień odnośnie bezpieczeństwa drogi przed nami, lekko paranoiczna część mojego umysłu znajdowała miliardy scenariuszy pułapek i kłamstw, co opóźniło trochę nasze wyjście na powierzchnię.
- Rocco - Przerwałem ciszę. - Kotaru dobrze się zapytał wcześniej, skąd wiedziałeś z wyprzedzeniem o nadejściu tamtych? Czyżbyś... był w stanie wyczuwać KI? - Zwolniłem krok i zrównałem się z nim, oczekując odpowiedzi. Pozostali także nasłuchiwali, co przyjąłem z aprobatą - przynajmniej zapamiętali fakt, że zawsze trzeba się uczyć. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej
Nie wiedząc czemu, dziwaczny i nienaturalny ból głowy Takeo rósł z każdym krokiem w stronę Akademii. Zgodnie z przewidywaniami, działo się naprawdę nieciekawie w okolicach wejścia do budynku - walk było wiele więcej, niż w mieście, na szczęście tutaj nie pałętał się żaden cywil, na co Half częściowo odetchnął z ulgą - nadal bowiem denerwował się na widok walczących ze sobą wojowników.
- Kolejna lekcja panowie - Zaczął, odwracając się do młodzików. - Stąd do wejścia jest sto jardów trasy najeżonej wszelkiej maści pojedynkami, bądź zwyczajnymi mordobiciami. Waszym zadaniem jest dotrzeć tam i wrócić, unikając jakiegokolwiek zagrożenia. - Kończąc zdanie, strzelił kostkami palców oraz karkiem, po czym wystrzelił, dodając:
- Dziesięć razy.
Pojedyncza kropla potu złączyła się z ziemią, gdy Takeo wystartował. Nie latał - nie chciał sobie ułatwić sprawy - biegł, z gracją unikając ciosów pięściami czy nogami, ewentualnie atakami KI. Dla niego zadanie było dużo łatwiejsze, niż dla 'uczniów', dlatego postanowił je sobie dodatkowo utrudnić. Właśnie docierał do jednej z par walczących, wtem zniknął i pojawił się nad nimi, złapał mężczyzn za karki i ścisnął, dodatkowo uderzając głową o głowę, pozbawiając ich przytomności. Pochwyciwszy nieprzytomnych, uskoczył w alejkę i ułożył ich, po czym, życząc im słodkich snów, pognał do następnych. Kolejną trójkę obalił na ziemię mocnym uderzeniem ramionami - gdy przez nich przeskakiwał, skinął kapeluszem i złapał stojącego blisko Saiyana za ogon, cisnął nim niczym kulę do kręgli w siłującą się piątkę, powodując obalenie wszystkich. W tym momencie otarł dłonią pot z czoła i zadarł głowę do góry, wpatrując się w Akademię.
- Okej, no to wracamy.
[size=24]P[size]o kilku minutach tylko stał i przyglądał się prowizorycznej sali treningowej, jaką przygotował dla młodzików. Sam dostał lekkiej zadyszki, gdyż okazjonalnie trafiał na oponentów o równej sobie, bądź wyższej sile, więc musiał dać z siebie więcej, raz (czy dwa, ewentualnie siedem) nawet sytuacja zmusiła go do użycia Kiaiho. W pojedynczym przypadku to nie pomogło i gdyby nie interwencja Kotaru oraz Araty w formie odwrócenia uwagi, mogło być ciężko. Jednakże w tej chwili stał wyprostowany i z dumą obserwował postępy chłopaków. Kotaru najwyraźniej wściekły po spotkaniu ze starszym bratem miał doskonałą okazję się wyżyć i uspokoić, a z doświadczenia Takeo wiedział, że trening jest na to najlepszym sposobem. Arata patrząc na sensei'a jak w obrazek, starał się naśladować jego ruchy, nawet wziął sobie od jednego z leżących płaszcz z materiału i biegał w nim, łopocząc z szumem wiatru. Rocco także zmęczony, stanął właśnie przed wejściem do Akademii, patrząc na swojego mistrza, który zadał mu pytanie:
- Więc? Opowiesz mi o tej technice?
OCC:
Trening Stop.
Drogi MG - jeśli nie napotykamy żadnych przeciwności, możesz nas przenieść gdzieś indziej.
- Rocco - Przerwałem ciszę. - Kotaru dobrze się zapytał wcześniej, skąd wiedziałeś z wyprzedzeniem o nadejściu tamtych? Czyżbyś... był w stanie wyczuwać KI? - Zwolniłem krok i zrównałem się z nim, oczekując odpowiedzi. Pozostali także nasłuchiwali, co przyjąłem z aprobatą - przynajmniej zapamiętali fakt, że zawsze trzeba się uczyć. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej
Nie wiedząc czemu, dziwaczny i nienaturalny ból głowy Takeo rósł z każdym krokiem w stronę Akademii. Zgodnie z przewidywaniami, działo się naprawdę nieciekawie w okolicach wejścia do budynku - walk było wiele więcej, niż w mieście, na szczęście tutaj nie pałętał się żaden cywil, na co Half częściowo odetchnął z ulgą - nadal bowiem denerwował się na widok walczących ze sobą wojowników.
- Kolejna lekcja panowie - Zaczął, odwracając się do młodzików. - Stąd do wejścia jest sto jardów trasy najeżonej wszelkiej maści pojedynkami, bądź zwyczajnymi mordobiciami. Waszym zadaniem jest dotrzeć tam i wrócić, unikając jakiegokolwiek zagrożenia. - Kończąc zdanie, strzelił kostkami palców oraz karkiem, po czym wystrzelił, dodając:
- Dziesięć razy.
Pojedyncza kropla potu złączyła się z ziemią, gdy Takeo wystartował. Nie latał - nie chciał sobie ułatwić sprawy - biegł, z gracją unikając ciosów pięściami czy nogami, ewentualnie atakami KI. Dla niego zadanie było dużo łatwiejsze, niż dla 'uczniów', dlatego postanowił je sobie dodatkowo utrudnić. Właśnie docierał do jednej z par walczących, wtem zniknął i pojawił się nad nimi, złapał mężczyzn za karki i ścisnął, dodatkowo uderzając głową o głowę, pozbawiając ich przytomności. Pochwyciwszy nieprzytomnych, uskoczył w alejkę i ułożył ich, po czym, życząc im słodkich snów, pognał do następnych. Kolejną trójkę obalił na ziemię mocnym uderzeniem ramionami - gdy przez nich przeskakiwał, skinął kapeluszem i złapał stojącego blisko Saiyana za ogon, cisnął nim niczym kulę do kręgli w siłującą się piątkę, powodując obalenie wszystkich. W tym momencie otarł dłonią pot z czoła i zadarł głowę do góry, wpatrując się w Akademię.
- Okej, no to wracamy.
[size=24]P[size]o kilku minutach tylko stał i przyglądał się prowizorycznej sali treningowej, jaką przygotował dla młodzików. Sam dostał lekkiej zadyszki, gdyż okazjonalnie trafiał na oponentów o równej sobie, bądź wyższej sile, więc musiał dać z siebie więcej, raz (czy dwa, ewentualnie siedem) nawet sytuacja zmusiła go do użycia Kiaiho. W pojedynczym przypadku to nie pomogło i gdyby nie interwencja Kotaru oraz Araty w formie odwrócenia uwagi, mogło być ciężko. Jednakże w tej chwili stał wyprostowany i z dumą obserwował postępy chłopaków. Kotaru najwyraźniej wściekły po spotkaniu ze starszym bratem miał doskonałą okazję się wyżyć i uspokoić, a z doświadczenia Takeo wiedział, że trening jest na to najlepszym sposobem. Arata patrząc na sensei'a jak w obrazek, starał się naśladować jego ruchy, nawet wziął sobie od jednego z leżących płaszcz z materiału i biegał w nim, łopocząc z szumem wiatru. Rocco także zmęczony, stanął właśnie przed wejściem do Akademii, patrząc na swojego mistrza, który zadał mu pytanie:
- Więc? Opowiesz mi o tej technice?
OCC:
Trening Stop.
Drogi MG - jeśli nie napotykamy żadnych przeciwności, możesz nas przenieść gdzieś indziej.
Re: Plac przed budynkiem
Wto Sty 19, 2016 10:38 pm
- Noo... coś w tym hodzaju - odpowiedział Rocco na pytanie - pothafię to od jakiegoś czasu, ale sam nie wiem jak to się stało...
Na więcej nie było czasu, bo w tej właśnie chwili zaczął się "trening". Jak można było się domyśleć, Kotaru nie zareagował zbyt entuzjastycznie. Chyba miał ochotę coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Arata natomiast wystartował natychmiast i pierwsza próba obyła się bez większych problemów. Te zaczęły się dopiero potem.
- Ale było blisko! - wysapał Kotaru po 6 przebieżce - Ki Blast minął mnie o centymetry, ale przynajmniej udało mi się przywalić jakiemuś gościowi który się na mnie rzucił!
Arata do tego czasu dorobił się paru rozcięć, natomiast Rocco, używając zdolności wyczuwania Ki, bez problemów unikał kolejnych ataków. Najbardziej pechowa była przedostatnia, 9 runda. Rocco oberwał z kilku stron na raz i padł na ziemię oszołomiony, lecz po chwili się podniósł i bezpiecznie dobiegł do końca. Kotaru został zaatakowany przez kadeta, któremu przyłożył kilka minut wcześniej i gdyby nie pomoc Araty, chłopak byłby w sporych tarapatach. Nie obyło się niestety bez urazów.
- Aaa mój nos! Boli! - Kotaru trzymał się za twarz, a dość mocno już spuchnięty nos był nienaturalnie przekrzywiony w jedną stronę. Arata trzymał się za mocno poparzoną lewą dłoń, którą próbował zatrzymać pocisk Ki.
W końcu cała czwórka skończyła ćwiczenie. Poobijani stali przy wejściu do Akademii, a Rocco wrócił do rozmowy o Ki Feeling.
- To tak jakby... dodatkowy zmysł. Nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć, ja po phostu to czuję. Ktoś kiedyś wspominał, że to dość zaawansowana technika, ale ja nawet nie pamiętam bym się czegoś takiego uczył. To chyba przyszło samo z siebie. Wiesz co to może być?
- Dobra to co teraz? - wtrącił się Kotaru, nadal z grymasem bólu na twarzy - Gdzie idziemy?
OCC:
Wchodzicie do Akademii, konkretnie tu --> https://dbng.forumpl.net/t101p40-korytarz
Na więcej nie było czasu, bo w tej właśnie chwili zaczął się "trening". Jak można było się domyśleć, Kotaru nie zareagował zbyt entuzjastycznie. Chyba miał ochotę coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Arata natomiast wystartował natychmiast i pierwsza próba obyła się bez większych problemów. Te zaczęły się dopiero potem.
- Ale było blisko! - wysapał Kotaru po 6 przebieżce - Ki Blast minął mnie o centymetry, ale przynajmniej udało mi się przywalić jakiemuś gościowi który się na mnie rzucił!
Arata do tego czasu dorobił się paru rozcięć, natomiast Rocco, używając zdolności wyczuwania Ki, bez problemów unikał kolejnych ataków. Najbardziej pechowa była przedostatnia, 9 runda. Rocco oberwał z kilku stron na raz i padł na ziemię oszołomiony, lecz po chwili się podniósł i bezpiecznie dobiegł do końca. Kotaru został zaatakowany przez kadeta, któremu przyłożył kilka minut wcześniej i gdyby nie pomoc Araty, chłopak byłby w sporych tarapatach. Nie obyło się niestety bez urazów.
- Aaa mój nos! Boli! - Kotaru trzymał się za twarz, a dość mocno już spuchnięty nos był nienaturalnie przekrzywiony w jedną stronę. Arata trzymał się za mocno poparzoną lewą dłoń, którą próbował zatrzymać pocisk Ki.
W końcu cała czwórka skończyła ćwiczenie. Poobijani stali przy wejściu do Akademii, a Rocco wrócił do rozmowy o Ki Feeling.
- To tak jakby... dodatkowy zmysł. Nie potrafię tego dobrze wytłumaczyć, ja po phostu to czuję. Ktoś kiedyś wspominał, że to dość zaawansowana technika, ale ja nawet nie pamiętam bym się czegoś takiego uczył. To chyba przyszło samo z siebie. Wiesz co to może być?
- Dobra to co teraz? - wtrącił się Kotaru, nadal z grymasem bólu na twarzy - Gdzie idziemy?
OCC:
Wchodzicie do Akademii, konkretnie tu --> https://dbng.forumpl.net/t101p40-korytarz
- Joker
- Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015
Identification Number
HP:
(2100/2100)
KI:
(0/0)
Re: Plac przed budynkiem
Pią Lut 05, 2016 4:26 pm
Shadow przyszedł na dziedziniec. Na szczęście nikogo nie było. Wszyscy byli zajęci czymś więc Half miał spokój. Postanowił poćwiczyć, Na początek postanowił się porozciągać. Następnie Kilka przysiadów i pompek. Potem zrobił dwa kółka wokół placu i kilkanaście pajacyków. Usiadł na chwilę i zaczął rozmyślać Muszę trenować aby stawać się coraz silniejszy i doświadczony. Chcę żeby rodzice byli ze mnie dumni. Pomszczę ich śmierć podczas misji. Half kontynuował trening. Zaczął robić kółka naokoło placyku z jednoczesnym przeskakiwaniem i przysiadem na ławkach kiedy je mijał. Kiedy skończył uniósł kąciki ust w małym uśmiechu i wesoło majtać ogonem. Postanowił poćwiczyć i wzmocnić ogon. Zawiesił się ogonem na najbliższy wbity w ścianę drąg. Wisiał na nim przez kilkanaście minut kilka razy próbując także się tym ogonkiem podciągać do góry. Kiedy krew zaczęła powoli spływać mu do głowy zszedł i zaczął gwiazdy. Zrobił 15 a na końcu wyskoczył i zrobił salto w powietrzu kończąc ćwiczenie szpagatem.
Occ: Początek treningu
Occ: Początek treningu
Re: Plac przed budynkiem
Sob Lut 06, 2016 11:55 am
Jak się jednak okazało, na placu wcale nie było tak pusto. Ba, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w tym miejscu było nadzwyczaj tłoczno. W końcu NA VEGECIE TRWAŁA REBELIA, a w Akademii niemal wszędzie ktoś pojedynkował się, często na śmierć i życie. Shadow jednak był tego nieświadomy, za co przyszło mu zapłacić. Już podczas pierwszego okrążenia, został nagle ostrzelany sporą ilością Ki Blastów, a chwilę potem przygnieciony przez trzy ciała poległych Saiyan. Ich oprawca postanowił sobie zażartować i zrzucił ich zwłoki prosto na trenującego Half'a. To na pewno utrudni Shadow'owi ćwiczenia.
OCC:
Po pierwsze - nie możesz skakać sobie po tematach bez żadnej adnotacji. Skoro kończyłeś questa w Zbrojowni, to wypadałoby napisać tam coś jeszcze, choćby kilka linijek. Potem z/t i dopiero do następnego tematu.
Po drugie - widzisz co napisałem wyżej podkreślonymi wielkimi literami? Wystarczyło przeczytać post kolegi Vam'a powyżej i wiedziałbyś co dzieje się na placu i zapewne w każdym zakątku Akademii.
Za sytuację z Ki Blastami i przygnieceniem przez zwłoki - minus 60 hp. Jesteś osłabiony i masz problemy z prawidłowym poruszaniem się. I przyłóż się do treningu.
OCC:
Po pierwsze - nie możesz skakać sobie po tematach bez żadnej adnotacji. Skoro kończyłeś questa w Zbrojowni, to wypadałoby napisać tam coś jeszcze, choćby kilka linijek. Potem z/t i dopiero do następnego tematu.
Po drugie - widzisz co napisałem wyżej podkreślonymi wielkimi literami? Wystarczyło przeczytać post kolegi Vam'a powyżej i wiedziałbyś co dzieje się na placu i zapewne w każdym zakątku Akademii.
Za sytuację z Ki Blastami i przygnieceniem przez zwłoki - minus 60 hp. Jesteś osłabiony i masz problemy z prawidłowym poruszaniem się. I przyłóż się do treningu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach