Las
+10
Majstru
Ósemka
Siódemka
Khepri
April
Reito
KOŚCI
Red
Hazard
NPC
14 posters
Las
Sob Cze 02, 2012 8:08 am
First topic message reminder :
Perełka na Ziemi. Poza wielkimi oceanami i górami, które mają śnieżne szczyty lasy pokrywają wielkie połacie lądów. Mnóstwo drzew, zwierzyny strumyków mniejszych lub większych. Świetne miejsca dla tak zwanych outsiderów. Wszystkie rodzaje drzew występują najczęściej pomieszane ze sobą by w razie jakiejś choroby wyginęły tylko jedne nie tworząc przy tym pustego miejsca niczym łysiny u starszego pana.
Perełka na Ziemi. Poza wielkimi oceanami i górami, które mają śnieżne szczyty lasy pokrywają wielkie połacie lądów. Mnóstwo drzew, zwierzyny strumyków mniejszych lub większych. Świetne miejsca dla tak zwanych outsiderów. Wszystkie rodzaje drzew występują najczęściej pomieszane ze sobą by w razie jakiejś choroby wyginęły tylko jedne nie tworząc przy tym pustego miejsca niczym łysiny u starszego pana.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pią Sie 24, 2012 12:54 pm
Nim Haz odszedł na polowanie zjawił się ów chłopak, z góry, z powietrza. Wybałamuszyła oczy na wierzch, lecz przestała, kiedy zrozumiała, iż ma coś pilnego jej do powiedzenia. Zastanawiało ją to. Skinęła głową i oddalili się kawałek od kosmity. I wtedy padły te słowa, które spowodowały, że zbladła jej twarz.
-N-nie żyje?
Alestria, jej wybawicielka, jej ofiarodawczyni chleba i pracy, domu nad głową, ubrania, prywatnej łazienki, jej przyszłość na lepsze, a przede wszystkich osoba która potrafiła wywołać na twarzy Tsu uśmiech... nie żyje? Źrenice zrobiły się malutkie i trzęsły się wraz z tęczówkami. Kręciła wolno głową nie dowierzając, aż usiadła z emocji na ziemi i schowała twarz w dłoniach. Nie miała czerwonowłosemu mężczyźnie za złe, że przybył tu z taką wiadomością, ale to ją tak przytłoczyło, iż zrobiło jej się bardzo przykro. Płakać nie płakała, ale trzęsła się cała jak w gorączce, którą prawdopodobnie w mig złapała, bo zaczęła kaszleć przez połykające łzy gardło. Nie zdołała odpowiedzieć słownie Sedu na pożegnanie, ani złożyć kondolencji, ale jej wzrok był bardzo współczujący i bliski łez. Ale odleciał bardzo szybko, że mógł tego nie widzieć.
Haz podbiegł do niej, kiedy niespodziewany gość zniknął. Troszczył się o Tsu, która nie była w stanie rzec słówka, tylko zrobiła przepraszającą minę. Musiała się pozbierać, akurat w tym czasie chłopak wyruszył na polowanie. Wstała i z zaciśniętymi rękoma podeszła do drzewa. Wyprostowała się, ale widać było jak dreszcze pęcznieją jej mięśnie. Zacisnęła zęby, przygotowała dłonie i z dzikimi okrzykami okładała nic niewinną, wieloletnią roślinę.
-Dla-cze-go!? KUR-**-DLA-CZE-GO!? DLA-CZE-GOOO!!!???
Tam gdzie robiła pauzy w wypowiedzi, tam posyłała ciosy prosto w drzewo, była w istnym amoku. Wrzeszczała jak opętania, aż w końcu bezsilnie zsunęła się na ziemię i ciężko oddychała z łzami w oczach i dłońmi w posoce. Majaczył jej obraz przed oczami, że Haz już tu przyszedł. O chwiejnych krokach zbliżała się do obozu, lecz nie mogła nic powiedzieć, ani pomóc. Chłopak zajął się pilnie patroszeniem... jakąś dziwną mocą... nie, to musi być złudzenie. Zwaliła to na bolącą głowę, utratę krwi i rozpaczą w jej głowie.
-Alestria... nie żyje...
Wyszeptała do Hazarda tak jakby znał ludzką dziewczynę, a później usiadła na ziemi ze spuszczoną głową i ciężko oddychała.
-N-nie żyje?
Alestria, jej wybawicielka, jej ofiarodawczyni chleba i pracy, domu nad głową, ubrania, prywatnej łazienki, jej przyszłość na lepsze, a przede wszystkich osoba która potrafiła wywołać na twarzy Tsu uśmiech... nie żyje? Źrenice zrobiły się malutkie i trzęsły się wraz z tęczówkami. Kręciła wolno głową nie dowierzając, aż usiadła z emocji na ziemi i schowała twarz w dłoniach. Nie miała czerwonowłosemu mężczyźnie za złe, że przybył tu z taką wiadomością, ale to ją tak przytłoczyło, iż zrobiło jej się bardzo przykro. Płakać nie płakała, ale trzęsła się cała jak w gorączce, którą prawdopodobnie w mig złapała, bo zaczęła kaszleć przez połykające łzy gardło. Nie zdołała odpowiedzieć słownie Sedu na pożegnanie, ani złożyć kondolencji, ale jej wzrok był bardzo współczujący i bliski łez. Ale odleciał bardzo szybko, że mógł tego nie widzieć.
Haz podbiegł do niej, kiedy niespodziewany gość zniknął. Troszczył się o Tsu, która nie była w stanie rzec słówka, tylko zrobiła przepraszającą minę. Musiała się pozbierać, akurat w tym czasie chłopak wyruszył na polowanie. Wstała i z zaciśniętymi rękoma podeszła do drzewa. Wyprostowała się, ale widać było jak dreszcze pęcznieją jej mięśnie. Zacisnęła zęby, przygotowała dłonie i z dzikimi okrzykami okładała nic niewinną, wieloletnią roślinę.
-Dla-cze-go!? KUR-**-DLA-CZE-GO!? DLA-CZE-GOOO!!!???
Tam gdzie robiła pauzy w wypowiedzi, tam posyłała ciosy prosto w drzewo, była w istnym amoku. Wrzeszczała jak opętania, aż w końcu bezsilnie zsunęła się na ziemię i ciężko oddychała z łzami w oczach i dłońmi w posoce. Majaczył jej obraz przed oczami, że Haz już tu przyszedł. O chwiejnych krokach zbliżała się do obozu, lecz nie mogła nic powiedzieć, ani pomóc. Chłopak zajął się pilnie patroszeniem... jakąś dziwną mocą... nie, to musi być złudzenie. Zwaliła to na bolącą głowę, utratę krwi i rozpaczą w jej głowie.
-Alestria... nie żyje...
Wyszeptała do Hazarda tak jakby znał ludzką dziewczynę, a później usiadła na ziemi ze spuszczoną głową i ciężko oddychała.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pią Sie 24, 2012 3:16 pm
Siedział w milczeniu przy ognisku i obserwował Tsu. Nie wyglądała najlepiej. Był pewien, iż było to spowodowane wiadomością od tamtego chłopaka. Naturalnie ciekawiło go cóż takiego mogło się stać, lecz nie zamierzał o to pytać, to nie jego sprawy. Co jakiś czas doglądał pieczeni, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę, że zanim będzie gotowa to minie jeszcze sporo czasu. A był coraz bardziej głodny, brzuch co jakiś czas domagał się jedzenia, oznajmiając to przeraźliwym burczeniem. Właśnie podczas jednego z tych głośniejszych "odzewów" jego brzucha, odezwała się również Tsu. To co powiedziała zupełnie zbiło go z tropu. Z początku nie wiedział co odpowiedzieć, jeszcze nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Lecz coś powiedzieć musiał. Zastanowił się dłuższą chwilę nad doborem słów, nie chciał wykazać się nietaktem
- Przykro mi. Nie wiem o kogo chodzi, ale sądząc po Twojej reakcji to musiał być ktoś ważny dla Ciebie. Naprawdę mi przykro Tsu.
Jeszcze przez chwilę wpatrywał się ze smutkiem w dziewczynę, a następnie wstał, obszedł ognisko i usiadł tuż obok niej. Coś od środka podpowiadało mu, że właśnie tak powinien postąpić. Nie zamierzał nic więcej mówić, najlepiej będzie jak posiedzą w milczeniu.
- Przykro mi. Nie wiem o kogo chodzi, ale sądząc po Twojej reakcji to musiał być ktoś ważny dla Ciebie. Naprawdę mi przykro Tsu.
Jeszcze przez chwilę wpatrywał się ze smutkiem w dziewczynę, a następnie wstał, obszedł ognisko i usiadł tuż obok niej. Coś od środka podpowiadało mu, że właśnie tak powinien postąpić. Nie zamierzał nic więcej mówić, najlepiej będzie jak posiedzą w milczeniu.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pią Sie 24, 2012 5:56 pm
Musiała sie pozbierać. Przychodziło jej to z trudem. Wszystko co na nią mogło czekać u rodziny Dragon runęło. Jedyna przepustka do normalnego światła umarła razem z blondwłosą koleżanką, która wzięła Tsu pod swoje skrzydła.
-Przepraszam za to... Alestria była młodą, mądrą, piękną dziewczyną, która dała mi dach nad głową i wszystko co najlepsze. Nawet nie pytała się co złego działo się w mojej rodzinie. W takim razie... teraz nie mam do kogo wracać.
Spojrzała w niebo i westchnęła przeciągle. Niech odpoczywa w pokoju, na pewno jest teraz pięknym aniołem. Jakby jakimś cudem mogła być jej aniołem stróżem, to ucieszyłaby się.
Wtedy do jej głowy przybył dziwny pomysł, który dopiero kreował się w rozgorączkowanej głowie. Przetarła rękawem niewidzialne łzy i oddychała głęboko. Nigdy wcześniej nie wybuchnęła takim płaczem i szałem jak przed paroma chwilami. W końcu spojrzała na Hazarda.
-Tak teraz myślę... Czy na twojej planecie tolerują takie osobniki jak ja? Zastanawiam się czy nie odlecieć stąd, ale nie znam waszej kultury ani obyczajów.
Powiedziała dziewczyna, która nie mogła znaleźć miejsca na tej planecie, która straciła swoją ostoję spokoju i radości. Bardzo byłoby jej na rękę, aby obca cywilizacja była tolerancyjna wobec niej. Mogłaby odpłacić się lojalnością. Ale z drugiej strony nic nie wiedziała o tamtym świecie.
-Mógłbyś mi opowiedzieć coś o twojej ojczyźnie?
-Przepraszam za to... Alestria była młodą, mądrą, piękną dziewczyną, która dała mi dach nad głową i wszystko co najlepsze. Nawet nie pytała się co złego działo się w mojej rodzinie. W takim razie... teraz nie mam do kogo wracać.
Spojrzała w niebo i westchnęła przeciągle. Niech odpoczywa w pokoju, na pewno jest teraz pięknym aniołem. Jakby jakimś cudem mogła być jej aniołem stróżem, to ucieszyłaby się.
Wtedy do jej głowy przybył dziwny pomysł, który dopiero kreował się w rozgorączkowanej głowie. Przetarła rękawem niewidzialne łzy i oddychała głęboko. Nigdy wcześniej nie wybuchnęła takim płaczem i szałem jak przed paroma chwilami. W końcu spojrzała na Hazarda.
-Tak teraz myślę... Czy na twojej planecie tolerują takie osobniki jak ja? Zastanawiam się czy nie odlecieć stąd, ale nie znam waszej kultury ani obyczajów.
Powiedziała dziewczyna, która nie mogła znaleźć miejsca na tej planecie, która straciła swoją ostoję spokoju i radości. Bardzo byłoby jej na rękę, aby obca cywilizacja była tolerancyjna wobec niej. Mogłaby odpłacić się lojalnością. Ale z drugiej strony nic nie wiedziała o tamtym świecie.
-Mógłbyś mi opowiedzieć coś o twojej ojczyźnie?
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pią Sie 24, 2012 10:26 pm
A więc to tak. No cóż, nie mogła go zdziwić jej reakcja, sam pewnie zareagowałby podobnie. Siedział wpatrując się w płomienie, przypominając sobie dzień w którym dowiedział się o śmierci rodziców.... Przeżył szok, to jasne, ale pojawiło się również coś w rodzaju... ulgi? Tak, to chyba było to. I chociaż przez parę kolejnych dni sam siebie za to nienawidził, to jednak odczuwał pewną wolność, skończyły się mordercze treningi, które zawsze kosztowały go masę wysiłku. A dodatkowo jeśli coś nie wychodziło, to był karany....
Z zamyślenia wyrwał go głos Tsu. Wysłuchał jej, a po chwili odpowiedział:
- Muszę Cię rozczarować. Na mojej planecie nie tolerują osobników innych ras. Nie wiem do końca co się z nimi dzieje, pewnie na miejscu zostają zabici, albo zabierają ich i używają jako króliki doświadczalne. Generalnie ciężko nawet tam wylądować, jeśli na orbicie znajdzie się nieznany statek kosmiczny, to natychmiast zostaje ostrzelany.
Pochylił się nieco, aby sprawdzić czy mięso jest już gotowe. Niestety, nie było jeszcze do końca dopieczone. Słysząc coraz głośniejsze burczenie w brzuchu starał się skupić swe myśli na czymś innych. Z pomocą przyszła Tsu prosząc go, by powiedział jej co nieco o swej rasie.
- My Saiyan'ie, bo tak się nazywamy, jesteśmy rasą dumnych i odważnych wojowników. Zamieszkujemy planetę o nazwie Vegeta, która wygląda jak gigantyczna pustynia, temperatura jest tam dużo wyższa niż tutaj. W porównaniu z Vegetą Ziemia jest przepiękną planetą, dlatego będzie mi żal opuszczać to miejsce. Wyglądem praktycznie nie różnimy się od Ziemian, jedyną różnicą jest fakt, iż posiadamy.... ogon - tu wyciągnął ogon spod koszulki i zaczął machać nim przed nosem Tsu - Przydatna rzecz, ale też nasz najsłabszy punkt, oczywiście jeśli wiesz jak to wykorzystać.
- Na Vegecie - kontynuował - rządzi Król. Jednak nikt poza wysoko postawionymi żołnierzami nie ma z nim kontaktu. Sam jestem członkiem Akademii Wojskowej, jednak znajduje się na samym dnie hierarchii, jestem zwykłym kadetem, tak wiec zanim dostąpię zaszczytu widzenia się z Królem, to minie jeszcze masa czasu. Jeżeli chodzi o technologię, to jesteśmy chyba o kilka szczebli wyżej od Was, wystarczy wspomnieć, iż posiadamy statki kosmiczne dzięki którym w krótkim odstępie czasu możemy znaleźć się w dowolnym miejscu we wszechświecie.
- Rozumiem że jesteś w dołku, ale podróż na Vegetę chyba pogorszyłaby jeszcze bardziej Twoją sytuację. Naprawdę odradzam Ci to.
To wszystko co miał na ten temat do powiedzenia. Dziewczyna zrobi co będzie chciała, ale dla jej własnego dobra będzie lepiej, jeśli zostanie tutaj. Ponownie sprawdził w jakim stanie jest ich przyszła kolacja i z zadowoleniem stwierdził, iż jest prawie gotowa, kwestia kilku minut. Z niecierpliwością oczekiwał chwili, gdy w końcu będzie mógł zapełnić swój pusty żołądek.
Z zamyślenia wyrwał go głos Tsu. Wysłuchał jej, a po chwili odpowiedział:
- Muszę Cię rozczarować. Na mojej planecie nie tolerują osobników innych ras. Nie wiem do końca co się z nimi dzieje, pewnie na miejscu zostają zabici, albo zabierają ich i używają jako króliki doświadczalne. Generalnie ciężko nawet tam wylądować, jeśli na orbicie znajdzie się nieznany statek kosmiczny, to natychmiast zostaje ostrzelany.
Pochylił się nieco, aby sprawdzić czy mięso jest już gotowe. Niestety, nie było jeszcze do końca dopieczone. Słysząc coraz głośniejsze burczenie w brzuchu starał się skupić swe myśli na czymś innych. Z pomocą przyszła Tsu prosząc go, by powiedział jej co nieco o swej rasie.
- My Saiyan'ie, bo tak się nazywamy, jesteśmy rasą dumnych i odważnych wojowników. Zamieszkujemy planetę o nazwie Vegeta, która wygląda jak gigantyczna pustynia, temperatura jest tam dużo wyższa niż tutaj. W porównaniu z Vegetą Ziemia jest przepiękną planetą, dlatego będzie mi żal opuszczać to miejsce. Wyglądem praktycznie nie różnimy się od Ziemian, jedyną różnicą jest fakt, iż posiadamy.... ogon - tu wyciągnął ogon spod koszulki i zaczął machać nim przed nosem Tsu - Przydatna rzecz, ale też nasz najsłabszy punkt, oczywiście jeśli wiesz jak to wykorzystać.
- Na Vegecie - kontynuował - rządzi Król. Jednak nikt poza wysoko postawionymi żołnierzami nie ma z nim kontaktu. Sam jestem członkiem Akademii Wojskowej, jednak znajduje się na samym dnie hierarchii, jestem zwykłym kadetem, tak wiec zanim dostąpię zaszczytu widzenia się z Królem, to minie jeszcze masa czasu. Jeżeli chodzi o technologię, to jesteśmy chyba o kilka szczebli wyżej od Was, wystarczy wspomnieć, iż posiadamy statki kosmiczne dzięki którym w krótkim odstępie czasu możemy znaleźć się w dowolnym miejscu we wszechświecie.
- Rozumiem że jesteś w dołku, ale podróż na Vegetę chyba pogorszyłaby jeszcze bardziej Twoją sytuację. Naprawdę odradzam Ci to.
To wszystko co miał na ten temat do powiedzenia. Dziewczyna zrobi co będzie chciała, ale dla jej własnego dobra będzie lepiej, jeśli zostanie tutaj. Ponownie sprawdził w jakim stanie jest ich przyszła kolacja i z zadowoleniem stwierdził, iż jest prawie gotowa, kwestia kilku minut. Z niecierpliwością oczekiwał chwili, gdy w końcu będzie mógł zapełnić swój pusty żołądek.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Las
Nie Sie 26, 2012 8:05 pm
Słuchała z coraz większą uwagą słów Hazarda, bo z początku nie mogła przestawać myśleć o Alestrii. W miarę, kiedy chłopak opowiedział Tsu koleje losów Saiyaninów zainteresowanie rosło, jak i posiadana wiedza. Cieszyła się z tak obszernych informacji, teraz wiedziała, że nie mogła lecieć jako miły gość na nieznaną planetę. Musi pozostać na Ziemi i rosnąć w siłę, żeby w przyszłości nie mieć problemów z oporem tubylców innych planet. Tak, to całkiem ciekawa perspektywa.
-Rozumiem. Dziękuję za wyjaśnienia.
Słyszała nie raz jak koledze burczy brzuch, aż lekko uśmiechnęła się.
-Nie krępuj się, jedz i smacznego.
Sama oderwała kawałek mięsa dla spróbowania i kciukiem do góry potwierdziła przypuszczania chłopaka. Dziczyzna była gotowa. Miała mały żołądek, więc nie potrzebowała wiele do jedzenia. Jakieś plusy będąc mieszanką ludzko-demoniczną były. Jakieś ale były.
-Mam nadzieję, że twój kapitan będzie równie miły co ty. Nie chcę sprawiać kłopotów.
Bo skoro z reguły Saiyaninowie nie przepadają za obcą kulturą, to mogło także dotyczyć jego przełożonego. Nie byłoby fajnie zepsuć sobie znajomość z Hazem tylko dlatego, że przełożony skarci go za przebywanie z Tsu.
Patrzyła jak kolega zajada się mięsem, a sama w milczeniu układała sobie jakiś plan działania. Może póki jest z towarzystwem, to powinni wybrać się gdzieś przed wystartowaniem z Ziemi? Na przykład do baru? Może tak zjednałaby sobie kosmitów? I przełożony patrzyłby się przychylniejszym okiem na ziemską kulturę i obyczaje.
-Rozumiem. Dziękuję za wyjaśnienia.
Słyszała nie raz jak koledze burczy brzuch, aż lekko uśmiechnęła się.
-Nie krępuj się, jedz i smacznego.
Sama oderwała kawałek mięsa dla spróbowania i kciukiem do góry potwierdziła przypuszczania chłopaka. Dziczyzna była gotowa. Miała mały żołądek, więc nie potrzebowała wiele do jedzenia. Jakieś plusy będąc mieszanką ludzko-demoniczną były. Jakieś ale były.
-Mam nadzieję, że twój kapitan będzie równie miły co ty. Nie chcę sprawiać kłopotów.
Bo skoro z reguły Saiyaninowie nie przepadają za obcą kulturą, to mogło także dotyczyć jego przełożonego. Nie byłoby fajnie zepsuć sobie znajomość z Hazem tylko dlatego, że przełożony skarci go za przebywanie z Tsu.
Patrzyła jak kolega zajada się mięsem, a sama w milczeniu układała sobie jakiś plan działania. Może póki jest z towarzystwem, to powinni wybrać się gdzieś przed wystartowaniem z Ziemi? Na przykład do baru? Może tak zjednałaby sobie kosmitów? I przełożony patrzyłby się przychylniejszym okiem na ziemską kulturę i obyczaje.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Las
Wto Sie 28, 2012 9:55 pm
Wreszcie się doczekał, jedzenie było gotowe, co potwierdziła sama Tsu. Rzucił się na mięso bez opamiętania w między czasie słuchając co mówi do niego dziewczyna. Parsknął śmiechem, gdy wspomniała o jego towarzyszu
- Nie spodziewaj się miłego powitania - powiedział z pełną buzią - Może i nie znam go zbyt dobrze, ale coś mi mówi, że nie będzie zachwycony Twoim widokiem.
W kilka minut spałaszował wszystko. Rozsiadł się wygodnie przed ogniskiem i poklepał z lubością po brzuchu. Tego mu było trzeba - porządnej wyżerki. Kilka kolejnych minut spędził bawiąc się patykiem, którym co chwilę gmerał w ognisku. Następnie wstał, przeciągnął się i ziewając powiedział:
- Pora iść spać. Musimy nabrać sił na jutrzejszą wędrówkę. Ty prześpij się spokojnie w tym - wskazał na namiot - a ja położę się tutaj i przy okazji będę czuwał. Mam wyczulone zmysły, więc nawet jak zasnę to obudzę się w razie jakiegoś ataku czy czegoś. Dobranoc - skończył uśmiechając się
To będzie najlepsze rozwiązanie. Nie chciał peszyć dziewczyny swoim towarzystwem podczas snu. A poza tym spać pod takim pięknym niebem - to dopiero coś....
- Nie spodziewaj się miłego powitania - powiedział z pełną buzią - Może i nie znam go zbyt dobrze, ale coś mi mówi, że nie będzie zachwycony Twoim widokiem.
W kilka minut spałaszował wszystko. Rozsiadł się wygodnie przed ogniskiem i poklepał z lubością po brzuchu. Tego mu było trzeba - porządnej wyżerki. Kilka kolejnych minut spędził bawiąc się patykiem, którym co chwilę gmerał w ognisku. Następnie wstał, przeciągnął się i ziewając powiedział:
- Pora iść spać. Musimy nabrać sił na jutrzejszą wędrówkę. Ty prześpij się spokojnie w tym - wskazał na namiot - a ja położę się tutaj i przy okazji będę czuwał. Mam wyczulone zmysły, więc nawet jak zasnę to obudzę się w razie jakiegoś ataku czy czegoś. Dobranoc - skończył uśmiechając się
To będzie najlepsze rozwiązanie. Nie chciał peszyć dziewczyny swoim towarzystwem podczas snu. A poza tym spać pod takim pięknym niebem - to dopiero coś....
- Go??Gość
Re: Las
Pią Sie 31, 2012 8:49 pm
Wszystko, co ma początek ma i koniec. I choć to takie oczywiste trudno się z tym pogodzić. Teraz gdy wszystko się zmieniło, a tego w planie nie było. Ten dzień miał się inaczej skończyć, jak i poprzedni. Miała znaleźć coś zupełnie innego, a tu takie sprawy zaplątała się. Żyła dobrze, a teraz przygód się jej zachciało. Pierwsze kłamstwa i ucieczka. To spotkanie całkiem odmieniło ją jak i życie jakie wiodła, a teraz miała wszystko stracić przez zostanie całkiem samej. Ta planeta jest taka duża, a ona właśnie spotkała go, saiyana. Tak myśląc była tylko słabą i nic nie znaczącą dziewuchą. Do tego rozpuszczoną, nie znała do tej chwili słowa "nie".
Gdy przerwał pocałunek zrobiła tylko smutną minkę patrząc mu w oczy, a jego westchnięcie musiało oznaczać, że to było dla niego ciężkie. Zastanowiła się przez chwilę. Po jej główce latały różne myśli, głównie o czym on myśli. Był jedną wielką zagadką, którą chciała rozgryźć. Milczała, nawet nie drgnęła. Była bezradna, taka bezradna. Czekała tylko na jego ruch. A ten okazał się nawet miły i dający czas na rozmowę. Pytanie dość z trudem przeszło mu przez gardło. Szybko nawet nie dając jej powiedzieć, co myśli na ten temat złapał plecak i jej koszulkę. Dał ją jej i łapiąc za rękę pociągnął w głąb lasu. szedł dość szybko, może nie miał zbyt wiele czasu, bała się tego. tego końca, co zbliża się szybkimi krokami, jakby ich goniło. Nie miała jak włożyć koszulkę, ale to nie było ważne. Szli za ręce uśmiechała się jedynie z trudem dotrzymując mu kroku. Nie patrząc była sporo drobniejsza od niego. Tak idąc i mijając co róż to drzewa ostrożnie stąpała po ziemi. Uważając na kamyczki czy wystające korzenie. Trzymała mocno koszulkę, ale ta cisza była dość dołująca, a pytań tyle się ja język pchało. Była ciekawską osóbką i nie mogła, aż tyle nie wiedzieć o nim. Przecież interesował ją nie ma, co ukrywać. W pewnym momencie po prostu zatrzymała się.
Wyrwała się mu i włożyła na siebie czarną koszulkę, po naciągnięciu jej uśmiechnęła się. patrzyła na niego i myślała nad prostymi słowami.
-Więc Nat... saiyanie z Vegety... jaka jest twoja planeta? Ziemia jej dorównuje pięknem?
Złapała go za rękę i zaplotła swoje place z jego. Przybliżając się do niego, a uśmiech nie znikał z jej twarzy. Miała jeszcze wiele pytań, ale nie było pewności czy mu się chce rozmawiać. I czy może pozwolić sobie na wszystkie. W końcu ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie minęła chwila jak znów zadała pytanie trochę bardziej konkretniejsze jego osoby. Zadała je jednak bardzo cicho rumieniąc się.
-Każdą tak dziewczynę poznajesz? Znaczy...
Przerwała patrząc mu w oczy. Trochę przegięła, ale musiał coś sprawdzić i mieć pewność, co do niego. Po krótkiej przerwie dodała.
-Znaczy... Lubisz mnie chociaż, bo wiesz? Poznaliśmy się... trochę się działo... no i do tego... to w nocy... i już musisz zniknąć...
Zaczęła się gubić w tym, co mówi. Tyle myśli, zbyt dużo jak na tak mało czasu. Wzięła głęboki
wdech i ściskając jego dłoń mocniej po prostu posmutniała.
Gdy przerwał pocałunek zrobiła tylko smutną minkę patrząc mu w oczy, a jego westchnięcie musiało oznaczać, że to było dla niego ciężkie. Zastanowiła się przez chwilę. Po jej główce latały różne myśli, głównie o czym on myśli. Był jedną wielką zagadką, którą chciała rozgryźć. Milczała, nawet nie drgnęła. Była bezradna, taka bezradna. Czekała tylko na jego ruch. A ten okazał się nawet miły i dający czas na rozmowę. Pytanie dość z trudem przeszło mu przez gardło. Szybko nawet nie dając jej powiedzieć, co myśli na ten temat złapał plecak i jej koszulkę. Dał ją jej i łapiąc za rękę pociągnął w głąb lasu. szedł dość szybko, może nie miał zbyt wiele czasu, bała się tego. tego końca, co zbliża się szybkimi krokami, jakby ich goniło. Nie miała jak włożyć koszulkę, ale to nie było ważne. Szli za ręce uśmiechała się jedynie z trudem dotrzymując mu kroku. Nie patrząc była sporo drobniejsza od niego. Tak idąc i mijając co róż to drzewa ostrożnie stąpała po ziemi. Uważając na kamyczki czy wystające korzenie. Trzymała mocno koszulkę, ale ta cisza była dość dołująca, a pytań tyle się ja język pchało. Była ciekawską osóbką i nie mogła, aż tyle nie wiedzieć o nim. Przecież interesował ją nie ma, co ukrywać. W pewnym momencie po prostu zatrzymała się.
Wyrwała się mu i włożyła na siebie czarną koszulkę, po naciągnięciu jej uśmiechnęła się. patrzyła na niego i myślała nad prostymi słowami.
-Więc Nat... saiyanie z Vegety... jaka jest twoja planeta? Ziemia jej dorównuje pięknem?
Złapała go za rękę i zaplotła swoje place z jego. Przybliżając się do niego, a uśmiech nie znikał z jej twarzy. Miała jeszcze wiele pytań, ale nie było pewności czy mu się chce rozmawiać. I czy może pozwolić sobie na wszystkie. W końcu ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Nie minęła chwila jak znów zadała pytanie trochę bardziej konkretniejsze jego osoby. Zadała je jednak bardzo cicho rumieniąc się.
-Każdą tak dziewczynę poznajesz? Znaczy...
Przerwała patrząc mu w oczy. Trochę przegięła, ale musiał coś sprawdzić i mieć pewność, co do niego. Po krótkiej przerwie dodała.
-Znaczy... Lubisz mnie chociaż, bo wiesz? Poznaliśmy się... trochę się działo... no i do tego... to w nocy... i już musisz zniknąć...
Zaczęła się gubić w tym, co mówi. Tyle myśli, zbyt dużo jak na tak mało czasu. Wzięła głęboki
wdech i ściskając jego dłoń mocniej po prostu posmutniała.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Las
Nie Wrz 02, 2012 8:30 pm
Szkoda, że nie będzie miłe. Może powinna więc zostawić kolegę, gdy tylko znajdzie dowódcę? Pewnie tak zrobi, nie będzie sprawiać problemów. Niech wróci spokojnie i w całości na swoją rodzimą planetę.
Na propozycję snu w namiocie chciała zaprotestować, jednak coś jej mówiło, że może mu zaufać. Nie była do końca pewna czy zaśnie, ale spróbować może. Tak więc z uśmiechem pożegnała się z Hazardem i w milczeniu wlazła do namiotu. Rozłożyła się na materacu i spuściła kurtynę z powiek na oczy. Wierciła się długo, rozkopywała śpiwór, ale zasnęła. Na cztery godziny, tyle jej wystarczało. Mimo to siedziała w namiocie wciąż leżąc.
Przyglądała się czarnej sylwetce przez płótno namiotu. Gdy tak siedział wyglądał jak mała palma przez bujną fryzurę. Westchnęła cicho, ile może czuwać w bezruchu? Wyczołgała się ze śpiwora i na czworakach wypełzła z namiotu. To w sumie przypominało jej przyjście na świat... Wstała na równe nogi i poklepała dłonią po ramieniu kolegi.
-Teraz zamiana - ja czuwam, Ty śpisz. Bez żadnych "ale".
Powiedziała definitywnie i usiadła obok niego. Nie wyglądała na szczęśliwą, ani złą, tylko wielce zamyśloną. Bo tak w istocie było. Z daleka coś było słychać, ale nie wiedziała co to. Może jakaś zwierzyna chodzi i szuka ofiary?
Na propozycję snu w namiocie chciała zaprotestować, jednak coś jej mówiło, że może mu zaufać. Nie była do końca pewna czy zaśnie, ale spróbować może. Tak więc z uśmiechem pożegnała się z Hazardem i w milczeniu wlazła do namiotu. Rozłożyła się na materacu i spuściła kurtynę z powiek na oczy. Wierciła się długo, rozkopywała śpiwór, ale zasnęła. Na cztery godziny, tyle jej wystarczało. Mimo to siedziała w namiocie wciąż leżąc.
Przyglądała się czarnej sylwetce przez płótno namiotu. Gdy tak siedział wyglądał jak mała palma przez bujną fryzurę. Westchnęła cicho, ile może czuwać w bezruchu? Wyczołgała się ze śpiwora i na czworakach wypełzła z namiotu. To w sumie przypominało jej przyjście na świat... Wstała na równe nogi i poklepała dłonią po ramieniu kolegi.
-Teraz zamiana - ja czuwam, Ty śpisz. Bez żadnych "ale".
Powiedziała definitywnie i usiadła obok niego. Nie wyglądała na szczęśliwą, ani złą, tylko wielce zamyśloną. Bo tak w istocie było. Z daleka coś było słychać, ale nie wiedziała co to. Może jakaś zwierzyna chodzi i szuka ofiary?
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pon Wrz 03, 2012 10:31 pm
Tsu spała sobie smacznie, podczas gdy on siedział przy wejściu do namiotu i czuwał. Nie był senny, pewnie dlatego że jego mózg działał na pełnym obrotach. W głowie układał sobie plan dnia na najbliższe godziny po tym, jak już się wyśpią. A jeśli w końcu znajdzie Nat'a to co dalej, co zrobi kiedy już wróci na Vegetę? Siedzenie w Sali Treningowej i wykonywanie poleceń niezbyt go zadowalało. Po pierwszej misji, po pierwszym locie na obca planetę nabrał ochoty na kolejne przygody. Tylko czy ktoś mu zaufa, po tym jak spaprał pierwszą misję? Nie miał pojęcia gdzie znajduje się zaginiony kadet, nie wiedział też gdzie obecnie są jego towarzysze, ani nawet czy żyją. Jednak misja dobiegła końca, tego był pewien. Inaczej nie wysyłaliby Nat'a aby go stąd zabrał. Swoją drogą ciekawe czy dostanie mu się za niewykonanie zadania. Być może, chociaż to nie on dowodził.
Szturchnął patykiem palenisko. Siedział tu sam już od dobrych kilku godzin. Powieki zaczęły mimowolnie opadać. Starał się jak mógł, jednak to było silniejsze od niego. Przysnął raz, potem drugi, za każdym razem ocknął się po chwili. Za trzecim razem już mu się to nie udało i usnął....
Obraz był jakby niewyraźny, zamazany. Spoglądał na coś, czego nie mógł dokładnie dostrzec. To coś wisiało w powietrzu na samym środku ogromnego pomieszczenia. Bardzo powoli zbliżał się do tego miejsca. Nie słyszał odgłosu swoich stóp, być może zagłuszał go gwar obecny w tej sali. Nie patrzył jednak na boki, wzrok skoncentrował na tej jednej rzeczy, niczego nie pragnął bardziej jak znaleźć się bliżej. Bo bliżej nieokreślonym czasie znalazł się w takiej odległości, iż mógł dostrzec, że spogląda na młodego chłopaka. Zaintrygowała go pozycja w jakiej się znajdował, ułożenie jego ciała do złudzenia przypominało krzyż. Spojrzał na jego twarz. Była wykrzywiona w okropnym grymasie bólu, chłopak cierpiał. Ponadto wydawała mu się znajoma, nie mógł sobie jednak przypomnieć skąd może go znać. Chciał mu jakoś pomóc, ulżyć jego cierpieniom, lecz nie wiedział jak. Zrezygnowany rozejrzał się po sali, jego wzrok wyostrzył się, mógł dostrzec więcej szczegółów. Ponad Nimi znajdowała się garstka ludzi, którzy siedzieli niczym na trybunach oglądając to wydarzenie. Przyjrzał im się i spostrzegł, iż każdy z nich posiada ogon, dokładnie tak sam jaki ma on. Przeniósł swój wzrok z powrotem na cierpiącego chłopaka. Domyślał się co za chwilę nastąpi. Nie chciał na to patrzeć, zamknął oczy. Ogarnęła go ciemność, przestał cokolwiek słyszeć, nie docierały do niego żadne dźwięki. Pogrążony w takim stanie trwał jeszcze przez chwilę....
Poczuł czyjąś dłoń na swym ramieniu. Wzdrygnął się i otworzył oczy. Ujrzał Tsu mówiącą mu, że teraz nastąpi zmiana, on może iść spać, podczas gdy ona będzie czuwać. Rozejrzał się. Nadal była noc, ognisko płonęło. Nie był w stanie stwierdzić ile czasu spał. I ten niezwykły sen.... Nic nie mówiąc wczołgał się do namiotu. Położył się i zamknął oczy. Nie zamierzał jednak iść spać, starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z owego snu. Po paru minutach intensywnego myślenia być w stanie odtworzyć w myślach niemal cały przebieg sytuacji ze snu. Gdyby zależało to tylko od niego, to spędziłby całą noc zastanawiając się nad jego znaczeniem, oraz kim był ten chłopak, był pewien że już kiedyś go widział. Jednak jego organizm nie pozwolił mu na to, chwilę potem zasnął po raz kolejny, tym razem bez żadnych dodatkowych atrakcji.
Po paru godzinach obudziły odgłosy napływające z zewnątrz. Przyroda budziła się do życia. Nie musiał wychodzić z namiotu, aby stwierdzić że jest już jasno. Zgięty wpół wyszedł i przeciągnął się ziewając.
- Dzieeeeń dobry - zawołał do Tsu.
Ziewnął jeszcze kilka razy, a następnie wykonał parę ćwiczeń rozciągających aby pobudzić swe ciało do życia. Przy okazji żałował, że nie zostawił nic z wczorajszej kolacji, przydałoby się coś przekąsić. No ale o to będzie się martwić później, kiedy już naprawdę zgłodnieje. Nie zamierzał tracić czasu, jak tylko Tsu da sygnał to kontynuują poszukiwania. Zbliżał się właśnie w kierunku zbiornika z wodą w celu przemycia twarzy, gdy nagle coś usłyszał. Zamarł w bezruchu. Ktoś przechadzał się niedaleko nich, słyszał odgłos kroków, oraz czyjś głos. Gestem dał do zrozumienia dziewczynie, aby nie ruszała się z miejsca. Sam zbliżył się nieco w stronę skąd dobiegały te odgłosy i wyciągnął przed siebie jedną rękę, gotów w każdej chwili wystrzelić z niej w stronę intruzów.
Szturchnął patykiem palenisko. Siedział tu sam już od dobrych kilku godzin. Powieki zaczęły mimowolnie opadać. Starał się jak mógł, jednak to było silniejsze od niego. Przysnął raz, potem drugi, za każdym razem ocknął się po chwili. Za trzecim razem już mu się to nie udało i usnął....
Obraz był jakby niewyraźny, zamazany. Spoglądał na coś, czego nie mógł dokładnie dostrzec. To coś wisiało w powietrzu na samym środku ogromnego pomieszczenia. Bardzo powoli zbliżał się do tego miejsca. Nie słyszał odgłosu swoich stóp, być może zagłuszał go gwar obecny w tej sali. Nie patrzył jednak na boki, wzrok skoncentrował na tej jednej rzeczy, niczego nie pragnął bardziej jak znaleźć się bliżej. Bo bliżej nieokreślonym czasie znalazł się w takiej odległości, iż mógł dostrzec, że spogląda na młodego chłopaka. Zaintrygowała go pozycja w jakiej się znajdował, ułożenie jego ciała do złudzenia przypominało krzyż. Spojrzał na jego twarz. Była wykrzywiona w okropnym grymasie bólu, chłopak cierpiał. Ponadto wydawała mu się znajoma, nie mógł sobie jednak przypomnieć skąd może go znać. Chciał mu jakoś pomóc, ulżyć jego cierpieniom, lecz nie wiedział jak. Zrezygnowany rozejrzał się po sali, jego wzrok wyostrzył się, mógł dostrzec więcej szczegółów. Ponad Nimi znajdowała się garstka ludzi, którzy siedzieli niczym na trybunach oglądając to wydarzenie. Przyjrzał im się i spostrzegł, iż każdy z nich posiada ogon, dokładnie tak sam jaki ma on. Przeniósł swój wzrok z powrotem na cierpiącego chłopaka. Domyślał się co za chwilę nastąpi. Nie chciał na to patrzeć, zamknął oczy. Ogarnęła go ciemność, przestał cokolwiek słyszeć, nie docierały do niego żadne dźwięki. Pogrążony w takim stanie trwał jeszcze przez chwilę....
Poczuł czyjąś dłoń na swym ramieniu. Wzdrygnął się i otworzył oczy. Ujrzał Tsu mówiącą mu, że teraz nastąpi zmiana, on może iść spać, podczas gdy ona będzie czuwać. Rozejrzał się. Nadal była noc, ognisko płonęło. Nie był w stanie stwierdzić ile czasu spał. I ten niezwykły sen.... Nic nie mówiąc wczołgał się do namiotu. Położył się i zamknął oczy. Nie zamierzał jednak iść spać, starał się zapamiętać jak najwięcej szczegółów z owego snu. Po paru minutach intensywnego myślenia być w stanie odtworzyć w myślach niemal cały przebieg sytuacji ze snu. Gdyby zależało to tylko od niego, to spędziłby całą noc zastanawiając się nad jego znaczeniem, oraz kim był ten chłopak, był pewien że już kiedyś go widział. Jednak jego organizm nie pozwolił mu na to, chwilę potem zasnął po raz kolejny, tym razem bez żadnych dodatkowych atrakcji.
Po paru godzinach obudziły odgłosy napływające z zewnątrz. Przyroda budziła się do życia. Nie musiał wychodzić z namiotu, aby stwierdzić że jest już jasno. Zgięty wpół wyszedł i przeciągnął się ziewając.
- Dzieeeeń dobry - zawołał do Tsu.
Ziewnął jeszcze kilka razy, a następnie wykonał parę ćwiczeń rozciągających aby pobudzić swe ciało do życia. Przy okazji żałował, że nie zostawił nic z wczorajszej kolacji, przydałoby się coś przekąsić. No ale o to będzie się martwić później, kiedy już naprawdę zgłodnieje. Nie zamierzał tracić czasu, jak tylko Tsu da sygnał to kontynuują poszukiwania. Zbliżał się właśnie w kierunku zbiornika z wodą w celu przemycia twarzy, gdy nagle coś usłyszał. Zamarł w bezruchu. Ktoś przechadzał się niedaleko nich, słyszał odgłos kroków, oraz czyjś głos. Gestem dał do zrozumienia dziewczynie, aby nie ruszała się z miejsca. Sam zbliżył się nieco w stronę skąd dobiegały te odgłosy i wyciągnął przed siebie jedną rękę, gotów w każdej chwili wystrzelić z niej w stronę intruzów.
- Go??Gość
Re: Las
Pią Wrz 07, 2012 8:31 pm
Szybkim krokiem przemierzał las ciągnąc za sobą Neye, której dopiero po chwili pozwolił się wyrwać i ubrać, nie mógł już za długo przebywać na tej planecie inaczej nieciekawy będzie jego los. Nie miał najmniejszej ochoty wracać, ale nie miał wyboru, słysząc pytanie dziewczyny zbaraniał. Interesowała ją Vegeta? A to ci heca, Nat nie wiedział, co jej odpowiedzieć, ale raczej powinien szczerze powiedzieć, że jego planeta nie jest przyjaznym miejscem zwłaszcza dla delikatnych osóbek.
-No cóż…Vegeta to jedna wielka pustynia piach kamienie oraz dużo wyższa temperatura niż tu. Nie jest to zbyt przyjazna planeta w odróżnieniu od Ziemi, która jest piękna i aż żal ją opuszczać.
Powiedział spokojnie obserwując poczynania Neyi i to, co sobie z jego dłonią i palcami robiła, ale nie pokazał żadnego sprzeciwu, w końcu nie robiła nic złego, uśmiechną się do niej. W sumie żałował, że nie może zabrać jej ze sobą na Vegetę, ale wiedział, że będzie jej tam zbyt ciężko. Westchną ciężko słysząc kolejne jej pytania, co miał jej w tej chwili powiedzieć? Nie wiedział za bardzo, co mówić, ale nie chciał jej niczym urazić w końcu doprowadził ją do płaczu informacją, iż musi wracać do siebie, musiał bardzo ostrożnie dobierać słowa.
-Lubię…może to mało powiedziane, ale wolę nie rozprawiać nad tym.
Uśmiechną się do niej widząc jak posmutniała, nie chciał by zaraz się jeszcze rozpłakała, zaczął powoli iść w obranym przez siebie kierunku ciągnąc za sobą lekko dziewczynę, chciał by Neya mogła za nim nadążyć, więc nie miał zamiaru przyśpieszać kroku. Jednak coś zaczęło go niepokoić, coś jakby ktoś w tej chwili ich obserwował, czuł się jakby latała mu nad głową jakaś nieznośna mucha. Nic nie mówiąc chwycił Neye za ramiona pokazując by milczała i uniósł się powoli w powietrze sadzając ją na jak sądził bezpiecznej dla niej wysokości sam zaś wzniósł się nieco wyżej rozglądając się wokół, czuł się dziwnie jak zwierzę w potrzasku. Dotarło do niego, że jeśli nie ma przy sobie scoutera to jest zdany tylko na swoje zmysły, rozglądał się z wysokości szukając wzrokiem niewychowanego podglądacza, nie widział jednak nic, zleciał niże lądując na jednej z wyższych gałęzi drzew przez cały czas uważnie obserwując cały teren wokół siebie przeskoczył na drugie drzewo potem na trzecie i dopiero wtedy zobaczył czającego się za krzakami Hazard'a skrzywił się widząc, w jakiej pozycji stoi, gotów do ataku, oj znów będzie mu musiał przypomnieć gdzie jego miejsce.
*Co ten imbecyl wyprawia?!*
Wrócił szybko do Neyi i zabrał ją z drzewa dla jej bezpieczeństwa w razie jakby ten przygłup miał zamiar atakować w tym kierunku. Wzniósł się ponownie dość wysoko pokazując Neyi by nawet nie próbowała odzywać się ani słowem, po chwili wylądował bezszelestnie za Hazardem, którego na „dzień dobry” palną łokciem w łeb.
-Co ty durniu robisz?!
Postawił Neye na ziemi i przyglądał się wszystkiemu wokół, cóż wiedział już doskonale że Haz urządził sobie z jakąś tam dziewczyną wycieczkę krajoznawczą zamiast zjawić się tam gdzie powinien zaraz po tym jak opuścił szpital. Nie widziało się Nathanielowi pobłażanie temu tu skoro nawet nie potrafi dobrze ocenić sytuacji, pokręcił głową z dezaprobatą, Był rozczarowany postępowaniem Hazard’a ale wiedział że on jeszcze musi się wiele nauczyć, zresztą każdy uczy się przez całe życie.
-Zbieraj manatki Haz wracamy na Vegete, a tak w ogóle gdzie twój uniform? Neya zaczekaj tu.
Nie był zadowolony z tego że gdyby nie to że sam jest ostrożny to mógłby przypadkiem oberwać przez głupotę Haz’a nie podobało mu się to, na szczęście przynajmniej on nauczył się by najpierw szukać ewentualnego źródła zagrożenia a nie atakować na ślepo. Postanowił, iż wracają natychmiast, uniósł się w powietrze i poleciał w kierunku miejsca, w którym wylądował, musiał wziąć swój scouter a szukanie po krzakach zajmie mu jeszcze nieco czasu. Wylądował dokładnie w miejscu gdzie wylądował kapsułą i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu swojej zabaweczki, nieco czasu zajęło mu odnalezienie, ale kiedy już znalazł to, czego szukał od razu założył scouter na ucho i powrócił do miejsca gdzie znajdował się Hazard.
Wylądował miedzy nim a Neya, po czym wyciągnął z kieszeni kapsułkę, w której była jego kapsuła klikną i rzucił malutką rzecz na ziemię z dymu po chwili pojawił się pojazd, którym tu przybył. Zerkną w stronę Haz’a po czym skierował wzrok na Neye wyciągając jednocześnie z kieszeni kapsułkę, w której znajdowała się zniszczona kapsuła, miał nadzieję, że chociaż dziewczyna będzie miała kiedyś z niej pożytek o ile uda jej się ją w jakiś sposób naprawić. Podszedł do dziewczyny i wręczył jej malutką kapsułkę, cóż nie mógł jej nic podarować, bo w końcu nie miał nic.
-Haz ściągaj kapsułę i wracamy.
Rzucił do młodego kadeta zaś sam ukrył się gdzieś za krzakami by w spokoju przebrać się w ciuchy, które na Vegecie uchodziły za normalne, po czym odziany w uniform i pancerz oraz ze scouterem na uchu wyszedł z krzaków i podszedł do swojej kapsuły by sprawdzić czy nic przypadkiem w niej nie zniszczył. Nie wiedział, kiedy to będzie mógł przylecieć jeszcze na Ziemię i czy w ogóle będzie mógł, ale chciał dotrzymać, chociaż jednej obietnicy, co, jak co ale nie miał ochoty spędzić całego życia na wielkiej pustyni. Kiedy był pewien, że wszystko jest jak należy wsiadł do kapsuły czekając aż Haz ruszy swoje cztery litery.
//takie tam lanie wody//
-No cóż…Vegeta to jedna wielka pustynia piach kamienie oraz dużo wyższa temperatura niż tu. Nie jest to zbyt przyjazna planeta w odróżnieniu od Ziemi, która jest piękna i aż żal ją opuszczać.
Powiedział spokojnie obserwując poczynania Neyi i to, co sobie z jego dłonią i palcami robiła, ale nie pokazał żadnego sprzeciwu, w końcu nie robiła nic złego, uśmiechną się do niej. W sumie żałował, że nie może zabrać jej ze sobą na Vegetę, ale wiedział, że będzie jej tam zbyt ciężko. Westchną ciężko słysząc kolejne jej pytania, co miał jej w tej chwili powiedzieć? Nie wiedział za bardzo, co mówić, ale nie chciał jej niczym urazić w końcu doprowadził ją do płaczu informacją, iż musi wracać do siebie, musiał bardzo ostrożnie dobierać słowa.
-Lubię…może to mało powiedziane, ale wolę nie rozprawiać nad tym.
Uśmiechną się do niej widząc jak posmutniała, nie chciał by zaraz się jeszcze rozpłakała, zaczął powoli iść w obranym przez siebie kierunku ciągnąc za sobą lekko dziewczynę, chciał by Neya mogła za nim nadążyć, więc nie miał zamiaru przyśpieszać kroku. Jednak coś zaczęło go niepokoić, coś jakby ktoś w tej chwili ich obserwował, czuł się jakby latała mu nad głową jakaś nieznośna mucha. Nic nie mówiąc chwycił Neye za ramiona pokazując by milczała i uniósł się powoli w powietrze sadzając ją na jak sądził bezpiecznej dla niej wysokości sam zaś wzniósł się nieco wyżej rozglądając się wokół, czuł się dziwnie jak zwierzę w potrzasku. Dotarło do niego, że jeśli nie ma przy sobie scoutera to jest zdany tylko na swoje zmysły, rozglądał się z wysokości szukając wzrokiem niewychowanego podglądacza, nie widział jednak nic, zleciał niże lądując na jednej z wyższych gałęzi drzew przez cały czas uważnie obserwując cały teren wokół siebie przeskoczył na drugie drzewo potem na trzecie i dopiero wtedy zobaczył czającego się za krzakami Hazard'a skrzywił się widząc, w jakiej pozycji stoi, gotów do ataku, oj znów będzie mu musiał przypomnieć gdzie jego miejsce.
*Co ten imbecyl wyprawia?!*
Wrócił szybko do Neyi i zabrał ją z drzewa dla jej bezpieczeństwa w razie jakby ten przygłup miał zamiar atakować w tym kierunku. Wzniósł się ponownie dość wysoko pokazując Neyi by nawet nie próbowała odzywać się ani słowem, po chwili wylądował bezszelestnie za Hazardem, którego na „dzień dobry” palną łokciem w łeb.
-Co ty durniu robisz?!
Postawił Neye na ziemi i przyglądał się wszystkiemu wokół, cóż wiedział już doskonale że Haz urządził sobie z jakąś tam dziewczyną wycieczkę krajoznawczą zamiast zjawić się tam gdzie powinien zaraz po tym jak opuścił szpital. Nie widziało się Nathanielowi pobłażanie temu tu skoro nawet nie potrafi dobrze ocenić sytuacji, pokręcił głową z dezaprobatą, Był rozczarowany postępowaniem Hazard’a ale wiedział że on jeszcze musi się wiele nauczyć, zresztą każdy uczy się przez całe życie.
-Zbieraj manatki Haz wracamy na Vegete, a tak w ogóle gdzie twój uniform? Neya zaczekaj tu.
Nie był zadowolony z tego że gdyby nie to że sam jest ostrożny to mógłby przypadkiem oberwać przez głupotę Haz’a nie podobało mu się to, na szczęście przynajmniej on nauczył się by najpierw szukać ewentualnego źródła zagrożenia a nie atakować na ślepo. Postanowił, iż wracają natychmiast, uniósł się w powietrze i poleciał w kierunku miejsca, w którym wylądował, musiał wziąć swój scouter a szukanie po krzakach zajmie mu jeszcze nieco czasu. Wylądował dokładnie w miejscu gdzie wylądował kapsułą i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu swojej zabaweczki, nieco czasu zajęło mu odnalezienie, ale kiedy już znalazł to, czego szukał od razu założył scouter na ucho i powrócił do miejsca gdzie znajdował się Hazard.
Wylądował miedzy nim a Neya, po czym wyciągnął z kieszeni kapsułkę, w której była jego kapsuła klikną i rzucił malutką rzecz na ziemię z dymu po chwili pojawił się pojazd, którym tu przybył. Zerkną w stronę Haz’a po czym skierował wzrok na Neye wyciągając jednocześnie z kieszeni kapsułkę, w której znajdowała się zniszczona kapsuła, miał nadzieję, że chociaż dziewczyna będzie miała kiedyś z niej pożytek o ile uda jej się ją w jakiś sposób naprawić. Podszedł do dziewczyny i wręczył jej malutką kapsułkę, cóż nie mógł jej nic podarować, bo w końcu nie miał nic.
-Haz ściągaj kapsułę i wracamy.
Rzucił do młodego kadeta zaś sam ukrył się gdzieś za krzakami by w spokoju przebrać się w ciuchy, które na Vegecie uchodziły za normalne, po czym odziany w uniform i pancerz oraz ze scouterem na uchu wyszedł z krzaków i podszedł do swojej kapsuły by sprawdzić czy nic przypadkiem w niej nie zniszczył. Nie wiedział, kiedy to będzie mógł przylecieć jeszcze na Ziemię i czy w ogóle będzie mógł, ale chciał dotrzymać, chociaż jednej obietnicy, co, jak co ale nie miał ochoty spędzić całego życia na wielkiej pustyni. Kiedy był pewien, że wszystko jest jak należy wsiadł do kapsuły czekając aż Haz ruszy swoje cztery litery.
//takie tam lanie wody//
- Go??Gość
Re: Las
Pią Wrz 07, 2012 9:35 pm
Informacja na temat rodzimej planety saiyana sprawiła, że zainteresowała się nią. W końcu trudno sobie wyobrazić całą pokrytą pustynią. Myślała nad tym krótko, coś jej przerwało. I znów to samo. Mały ból głowy i uciążliwy chwilowy szum w uszach. Minął po kilku sekundach pozostawiając na jej buzi zniesmaczenie tym nieprzyjemnym uczuciem jak dopiero zeszłaby z ekstraszybkiej karuzeli. Kolejne słowa jednak zmieniły wszystko, powodując rumieniec na jej policzkach.
Ruszyli dalej przed siebie, a może ten spacer miał ukryty cel? Jednak słodka dziewczynka nie myślała teraz o tym. Szła za nim jak owieczka na skazanie nieświadoma, co się dzieje wokół niej. Ona nieświadoma czegokolwiek została zatrzymana. Złapał ją za ramiona i pokazał, by milczała. Oczywiście zrobiła to, kątem oka rozglądając się wokoło szukając niebezpieczeństwa. Nie widziała ani nie czuła dosłownie nic. Wzruszyła ramionami zmieszana, ale pozostała w ciszy.
Unieśli się dość wysoko, posadził ją na jednaj z gałęzi. Nawet nie patrzyła w dół, zajęta była bardziej trzymaniem się jej najmocniejszej, by nie stało się to czego tak się obawiała. Upadku. On natomiast wzniósł się jeszcze wyżej. Dziewczyna spokojnie oddychała uspokajając się i przyzwyczajając do wysokości. Nie musiała tam długo siedzieć tak sama, Nat szybko wrócił i zabrał ją. Czując jego bliskość uspokoiła się od razu. Wiedziała doskonale, że teraz jest bezpieczna. Ponownie pokazał jej, by milczała, pokiwała tylko głową, a już dosłownie chwilkę później znaleźli się za Haz'em? Neycia była zdumiona, ale nie miała zamiaru się odzywać, nawet na widok miłego lub mniej powitania kolegi przez saiyana.
Postawił ją na ziemi i zaczął wydzierać się na biedaka, chyba lekko oszołomionego. Wciąż milczała. Wszystko działo się za szybko, a ona przestawała kontaktować, głowa ją bolała z głodu. Była również wycieńczona. Nawet nie zauważyła kiedy Nat zniknął i wrócił z powrotem. Obudził ją dopiero nie miły odgłos dla jej uszu. Spojrzała w tam tym kierunku i widząc kapsułę wszystko zrozumiała. Westchnęła. Jej wzrok wrócił i widząc jak saiyan podchodzi do niej lekko uśmiechnęła się. Nie wiedząc czemu wręczył jej do dłoni kapsułkę. Patrzyła pytająco, ale nie żądała jednak odpowiedzi. Ścisnęła ją i obserwowała dalsze poczynania mężczyzny. Zniknął jej na jakiś czas, a gdy znów go ujrzała. Zobaczyła kogoś całkiem innego. Był przerażający jakby chłodem od niego zawiało, albo to groza.
Wsiadł, a ona stała jak słup ściskając jedynie kapsułkę. Po czym nie zastanawiając się długo zdjęła plecak i włożyła ją do kieszonki z dziwnymi już przedmiotami jak fasolka. Wyciągnęła aparat i zrobiła ostanie zdjęcie saiyanowi. Wtem coś jej przyszło do głowy. Nie było to zbytnio zmyślne, ale chciała, by i on miał coś od niej. Przeszukiwała pamięć urządzenia szukając gdzie jest uwieczniona sama i jakoś ładnie wygląda. Pstrykała energicznie, a gdy zalazła takie uśmiech pojawił się szeroki na jej buzi. Wzięła głęboki wdech i po naciskała kilka dodatkowych przycisków. Z wnętrza przez szeroki dość otwór aparatu wyszło małe zdjęcie. Na którym jest na polu pełnym słoneczników ubrana w piękną różową sukienkę. Schowała urządzenie i wyciągnęła długopis. Na odwrocie zdjęcia napisała wprost bez żadnych ogródek : "Twoja Neycia". Wrzuciła długopis do wnętrza i zamknęła plecach zarzucając go na plecy.
Nie pewnie zbliżyła się kapsuły. Schylając się zajrzała do wnętrza i położyła mu na kolana zdjęcia uśmiechając się i dając mu buziaka w policzek. I od razu odsunęła się. Wyprostowała oddając się od pojazdu, a jej oczka oszkliły się z każdym kolejnym krokiem. Nie potrafiła jednak się odezwać. Znaleźć odpowiednich słów.
Ruszyli dalej przed siebie, a może ten spacer miał ukryty cel? Jednak słodka dziewczynka nie myślała teraz o tym. Szła za nim jak owieczka na skazanie nieświadoma, co się dzieje wokół niej. Ona nieświadoma czegokolwiek została zatrzymana. Złapał ją za ramiona i pokazał, by milczała. Oczywiście zrobiła to, kątem oka rozglądając się wokoło szukając niebezpieczeństwa. Nie widziała ani nie czuła dosłownie nic. Wzruszyła ramionami zmieszana, ale pozostała w ciszy.
Unieśli się dość wysoko, posadził ją na jednaj z gałęzi. Nawet nie patrzyła w dół, zajęta była bardziej trzymaniem się jej najmocniejszej, by nie stało się to czego tak się obawiała. Upadku. On natomiast wzniósł się jeszcze wyżej. Dziewczyna spokojnie oddychała uspokajając się i przyzwyczajając do wysokości. Nie musiała tam długo siedzieć tak sama, Nat szybko wrócił i zabrał ją. Czując jego bliskość uspokoiła się od razu. Wiedziała doskonale, że teraz jest bezpieczna. Ponownie pokazał jej, by milczała, pokiwała tylko głową, a już dosłownie chwilkę później znaleźli się za Haz'em? Neycia była zdumiona, ale nie miała zamiaru się odzywać, nawet na widok miłego lub mniej powitania kolegi przez saiyana.
Postawił ją na ziemi i zaczął wydzierać się na biedaka, chyba lekko oszołomionego. Wciąż milczała. Wszystko działo się za szybko, a ona przestawała kontaktować, głowa ją bolała z głodu. Była również wycieńczona. Nawet nie zauważyła kiedy Nat zniknął i wrócił z powrotem. Obudził ją dopiero nie miły odgłos dla jej uszu. Spojrzała w tam tym kierunku i widząc kapsułę wszystko zrozumiała. Westchnęła. Jej wzrok wrócił i widząc jak saiyan podchodzi do niej lekko uśmiechnęła się. Nie wiedząc czemu wręczył jej do dłoni kapsułkę. Patrzyła pytająco, ale nie żądała jednak odpowiedzi. Ścisnęła ją i obserwowała dalsze poczynania mężczyzny. Zniknął jej na jakiś czas, a gdy znów go ujrzała. Zobaczyła kogoś całkiem innego. Był przerażający jakby chłodem od niego zawiało, albo to groza.
Wsiadł, a ona stała jak słup ściskając jedynie kapsułkę. Po czym nie zastanawiając się długo zdjęła plecak i włożyła ją do kieszonki z dziwnymi już przedmiotami jak fasolka. Wyciągnęła aparat i zrobiła ostanie zdjęcie saiyanowi. Wtem coś jej przyszło do głowy. Nie było to zbytnio zmyślne, ale chciała, by i on miał coś od niej. Przeszukiwała pamięć urządzenia szukając gdzie jest uwieczniona sama i jakoś ładnie wygląda. Pstrykała energicznie, a gdy zalazła takie uśmiech pojawił się szeroki na jej buzi. Wzięła głęboki wdech i po naciskała kilka dodatkowych przycisków. Z wnętrza przez szeroki dość otwór aparatu wyszło małe zdjęcie. Na którym jest na polu pełnym słoneczników ubrana w piękną różową sukienkę. Schowała urządzenie i wyciągnęła długopis. Na odwrocie zdjęcia napisała wprost bez żadnych ogródek : "Twoja Neycia". Wrzuciła długopis do wnętrza i zamknęła plecach zarzucając go na plecy.
Nie pewnie zbliżyła się kapsuły. Schylając się zajrzała do wnętrza i położyła mu na kolana zdjęcia uśmiechając się i dając mu buziaka w policzek. I od razu odsunęła się. Wyprostowała oddając się od pojazdu, a jej oczka oszkliły się z każdym kolejnym krokiem. Nie potrafiła jednak się odezwać. Znaleźć odpowiednich słów.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Las
Pią Wrz 07, 2012 10:27 pm
Stał skupiony wpatrując się w najbliższe krzaki, gotów w każdej chwili odeprzeć niespodziewany atak. Nie powinien się obawiać, standardowy mieszkaniec tej planety nie był w stanie mu zagrozić, podobnie jak jakieś dzikie zwierze, niezależnie od tego jak duże by nie było. Miał jednak przeczucie że to coś innego. Wtem usłyszał coś za sobą, lecz zanim zdążył cokolwiek zrobić otrzymał cios w głowę. Zrobił kilka kroków w przód i odwrócił się szybko, jedną rękę trzymając cały czas przed sobą, a drugą masując sobie głowę w miejscu uderzenia. Kompletnie zaskoczył go widok Nat'a
- Auu... to Ty - wystękał.
Opuścił rękę, drugą nadal energicznie masował głowę. Po chwili pojawiła się też dziewczyna, którą spotkali wczoraj, Neya. Zastanawiał się czemu jest tutaj, dlaczego Nat nie odstawił jej do domu. Mniejsze jednak o to, odnaleźli się, a to oznaczało powrót na Vegetę.
- Ja eee nie zamierzałem atakować dopóki nie zobaczyłbym kto to - zaczął się tłumaczyć - Od wczoraj Cię szukam, razem z Tsu - wskazał na swoją towarzyszkę - Z ręką wszystko w porządku, poskładali ją - dodał na koniec.
Widział jak Nat na niego patrzy, musiał się jakoś wytłumaczyć. W końcu nie zrobił nic złego, był po prostu ostrożny, nawet mu przez myśl nie przeszło aby atakować na ślepo. Po chwili odezwał się ponownie, odpowiadając na pytanie chłopaka.
- A uniform. Cóż długo by opowiadać. Tak czy siak muszę wracać w tym, nie mam wyboru - odrzekł, spoglądając ze zrezygnowaniem na swój mało Saiyan'ski ubiór.
Nat poleciał gdzieś, a on przez chwilę wrócił do wydarzeń z początku jego pobytu na Ziemi. Wydawało mu się, iż było to tak dawno. Nie wiedział dokładnie ile spędził tu czasu, ale zapewne nie więcej niż kilka tygodni. Saiyan wrócił po chwili, najwyraźniej szukał scouter'a, który teraz miał nałożony w odpowiednim miejscu. Pożegnał się z Neyą, przygotował swój pojazd do podróży, wsiadł do niego i spojrzał na niego wyczekująco.
- Ano tak, gdzie to było.... - mruknął pod nosem przeszukując wszystkie kieszenie.
Było ich sporo i dopiero w ostatniej znalazł to, czego szukał - pilocik od kapsuły którą tu przybył. Skierował go w losowym kierunku i wcisnął odpowiedni przycisk. Po kilkunastu sekundach tuż obok niego wylądowała kapsuła, ta sama którą wystartował z Vegety. Otworzył właz, lecz Nim wsiadł do środka odwrócił się i podszedł do Tsu.
- Niestety Nasza przygoda dobiegła końca. Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Szkoda, że nie udało się spędzić Nam czasu w jakiś inny sposób, poznalibyśmy się lepiej. Jak kiedyś tu wrócę to Cię odnajdę i wtedy to nadrobimy. Do zobaczenia - uśmiechnął się i uścisnął jej dłoń - Ciebie również miło było poznać Neya - rzekł do drugiej z dziewczyn i jej również uścisnął dłoń.
Następnie wsiadł do kapsuły i zamknął właz machając na pożegnanie. Spojrzał na panel sterujący. Podejrzewał, iż koordynaty Vegety zostały automatycznie wklepane. Modląc się aby tak właśnie było nacisnął przycisk startu. Kapsuła zadrżała i po chwili z zawrotną prędkością wzbiła się w niebo. Leciał coraz szybciej i szybciej, a on wyglądał przez szybę obserwując, jak planeta Ziemia robi się coraz mniejsza. Nie miał wątpliwości, jeszcze kiedyś tu wróci.
Z/T --> Orbita Ziemi, razem z Nat'em
- Auu... to Ty - wystękał.
Opuścił rękę, drugą nadal energicznie masował głowę. Po chwili pojawiła się też dziewczyna, którą spotkali wczoraj, Neya. Zastanawiał się czemu jest tutaj, dlaczego Nat nie odstawił jej do domu. Mniejsze jednak o to, odnaleźli się, a to oznaczało powrót na Vegetę.
- Ja eee nie zamierzałem atakować dopóki nie zobaczyłbym kto to - zaczął się tłumaczyć - Od wczoraj Cię szukam, razem z Tsu - wskazał na swoją towarzyszkę - Z ręką wszystko w porządku, poskładali ją - dodał na koniec.
Widział jak Nat na niego patrzy, musiał się jakoś wytłumaczyć. W końcu nie zrobił nic złego, był po prostu ostrożny, nawet mu przez myśl nie przeszło aby atakować na ślepo. Po chwili odezwał się ponownie, odpowiadając na pytanie chłopaka.
- A uniform. Cóż długo by opowiadać. Tak czy siak muszę wracać w tym, nie mam wyboru - odrzekł, spoglądając ze zrezygnowaniem na swój mało Saiyan'ski ubiór.
Nat poleciał gdzieś, a on przez chwilę wrócił do wydarzeń z początku jego pobytu na Ziemi. Wydawało mu się, iż było to tak dawno. Nie wiedział dokładnie ile spędził tu czasu, ale zapewne nie więcej niż kilka tygodni. Saiyan wrócił po chwili, najwyraźniej szukał scouter'a, który teraz miał nałożony w odpowiednim miejscu. Pożegnał się z Neyą, przygotował swój pojazd do podróży, wsiadł do niego i spojrzał na niego wyczekująco.
- Ano tak, gdzie to było.... - mruknął pod nosem przeszukując wszystkie kieszenie.
Było ich sporo i dopiero w ostatniej znalazł to, czego szukał - pilocik od kapsuły którą tu przybył. Skierował go w losowym kierunku i wcisnął odpowiedni przycisk. Po kilkunastu sekundach tuż obok niego wylądowała kapsuła, ta sama którą wystartował z Vegety. Otworzył właz, lecz Nim wsiadł do środka odwrócił się i podszedł do Tsu.
- Niestety Nasza przygoda dobiegła końca. Dziękuję Ci bardzo za pomoc. Szkoda, że nie udało się spędzić Nam czasu w jakiś inny sposób, poznalibyśmy się lepiej. Jak kiedyś tu wrócę to Cię odnajdę i wtedy to nadrobimy. Do zobaczenia - uśmiechnął się i uścisnął jej dłoń - Ciebie również miło było poznać Neya - rzekł do drugiej z dziewczyn i jej również uścisnął dłoń.
Następnie wsiadł do kapsuły i zamknął właz machając na pożegnanie. Spojrzał na panel sterujący. Podejrzewał, iż koordynaty Vegety zostały automatycznie wklepane. Modląc się aby tak właśnie było nacisnął przycisk startu. Kapsuła zadrżała i po chwili z zawrotną prędkością wzbiła się w niebo. Leciał coraz szybciej i szybciej, a on wyglądał przez szybę obserwując, jak planeta Ziemia robi się coraz mniejsza. Nie miał wątpliwości, jeszcze kiedyś tu wróci.
Z/T --> Orbita Ziemi, razem z Nat'em
- Go??Gość
Re: Las
Nie Wrz 16, 2012 8:14 pm
Wlepiona wzrokiem była tylko w niego. Nic ją, co działo się wokół nie interesowało. Jej uwagę dopiero zwrócił Haz, który z uśmiechem na twarzy podał jej dłoń. Odwzajemniła z trudem uśmiech i nawet radośnie odpowiedziała.
-I nawzajem Haz... uważaj na siebie
Dodała patrząc na jego rękę, nie życzyła mu źle. Kiedy odszedł spojrzała na Nat'a, wciąż słał jej uśmiech. Jej dłonie zadrżały, trzymała dumną minę, lecz serce biło mocniej. Czuła jakby wszystko, co miało stać się jej bliskie zostało jej odebrane, a życie ma tak po prostu toczyć się dalej jakby nigdy nic.
Kapsuły zamknęły się i powodując lekkie drgania ziemi uniosły się z niewiarygodnie ogromną prędkością. Neya tylko odwróciła szybko twarz w druga stronę zasłaniając się dodatkowo ręką, gdyż wiatr jaki zrobiły przy odbiciu wzniósł trochę gałązek i piachu.
Wszystko uspokoiło się, opuściła rękę i spojrzała w niebo. Z jej oczu płynęły łzy. Oddech zatrzymał się jakby odebrano jej tlen. Nie patrząc na stojącą obok dziewczynę podbiegła do miejsca z którego wystartowała kapsuła Nat'a i wciąż patrząc się w niebo wydarła się na całe gardło. Krzyk był przepełniony bólem odstraszył w całym obrębie dobrych kilkunastu kilometrów kwadratowych ptactwo i przeraził zwierzynę. Zacisnęła pięści padając na kolana, opuszczając głowę ku ziemi. Znów sama musiała wrócić do rzeczywistości i pożegnać się z przygodami. Nie chciała tego, nagle wzięła się w garść. Otarła zły, wstała bardzo pomału i nie oglądając się za siebie z plecaka wyciągnęła pudełeczko z kapsułkami. Otwierając wyciągnęła z niego jedną z odpowiednim oznakowaniem i naciskając ją rzuciła przed siebie. PUFFF! Dym opadł i stał przed nią motor. Zbliżając się do niego schowała pudełeczko z kapsułkami do plecaka i wsiała na niego. Uruchomiła go i zanim nie odjechała odwróciła się w stronę dziewczyny.
-Do zobaczenia... chyba?
Pomachała uśmiechając się przyjaźnie. Patrząc już w stronę w której miała zmierzać, westchnęła jeszcze na chwilę spojrzała w niebo i ruszyła. Tylko zakurzyło się jak motor oddał z siebie odgłos, a Neya po chwili zniknęła w gęstwinie drzew i krzaków.
OCC:
West City/Ulice
-I nawzajem Haz... uważaj na siebie
Dodała patrząc na jego rękę, nie życzyła mu źle. Kiedy odszedł spojrzała na Nat'a, wciąż słał jej uśmiech. Jej dłonie zadrżały, trzymała dumną minę, lecz serce biło mocniej. Czuła jakby wszystko, co miało stać się jej bliskie zostało jej odebrane, a życie ma tak po prostu toczyć się dalej jakby nigdy nic.
Kapsuły zamknęły się i powodując lekkie drgania ziemi uniosły się z niewiarygodnie ogromną prędkością. Neya tylko odwróciła szybko twarz w druga stronę zasłaniając się dodatkowo ręką, gdyż wiatr jaki zrobiły przy odbiciu wzniósł trochę gałązek i piachu.
Wszystko uspokoiło się, opuściła rękę i spojrzała w niebo. Z jej oczu płynęły łzy. Oddech zatrzymał się jakby odebrano jej tlen. Nie patrząc na stojącą obok dziewczynę podbiegła do miejsca z którego wystartowała kapsuła Nat'a i wciąż patrząc się w niebo wydarła się na całe gardło. Krzyk był przepełniony bólem odstraszył w całym obrębie dobrych kilkunastu kilometrów kwadratowych ptactwo i przeraził zwierzynę. Zacisnęła pięści padając na kolana, opuszczając głowę ku ziemi. Znów sama musiała wrócić do rzeczywistości i pożegnać się z przygodami. Nie chciała tego, nagle wzięła się w garść. Otarła zły, wstała bardzo pomału i nie oglądając się za siebie z plecaka wyciągnęła pudełeczko z kapsułkami. Otwierając wyciągnęła z niego jedną z odpowiednim oznakowaniem i naciskając ją rzuciła przed siebie. PUFFF! Dym opadł i stał przed nią motor. Zbliżając się do niego schowała pudełeczko z kapsułkami do plecaka i wsiała na niego. Uruchomiła go i zanim nie odjechała odwróciła się w stronę dziewczyny.
-Do zobaczenia... chyba?
Pomachała uśmiechając się przyjaźnie. Patrząc już w stronę w której miała zmierzać, westchnęła jeszcze na chwilę spojrzała w niebo i ruszyła. Tylko zakurzyło się jak motor oddał z siebie odgłos, a Neya po chwili zniknęła w gęstwinie drzew i krzaków.
OCC:
West City/Ulice
- GośćGość
Re: Las
Pon Wrz 24, 2012 2:37 pm
<< Z Wulkanu
______Nagle zza krzaków wytoczyła się czerwonowłosa dziewczyna, która zatrzymała się dopiero wpadając na drzewo. Leżąc brzuchem na ziemi mamrotała coś niezadowolona pod nosem po czym zaczęła się powoli podnosić. Spojrzała na sporą górkę, z której się stoczyła mrużąc oczy. Pokręciła przecząco głową i machnęła na całą sytuację sprzed chwili ręką. Jakąż to sytuację? A więc... June opuściła właśnie wulkan i wkroczyła na tereny lasów. Szła jakąś wydeptaną ścieżką mając nadzieję, że doprowadzi ją ona do jakiegoś bardziej zaludnionego miejsca, jednak się myliła, bo droga skończyła się przy rzece. Więc zaczęła wracać. I wtedy, w drodze powrotnej miała wrażenie, że coś na nią patrzy i za nią podąża. W pewnym momencie stanęła i spojrzała za siebie, a gdy chciała odwrócić głowę i iść dalej coś włochatego skoczyło jej prosto na twarz. Zachwiała się wtedy i spadła właśnie tutaj. O dziwo ta włochata szara kulka zniknęła.
____- Ksa... - Zamamrotała pod nosem wyciągając z włosów liście i patyki. Gdy pozbyła się już wszystkich przystanęła przy strumyku leśnym i spojrzała w taflę wody. Widząc swoje odbicie na jej twarzy pojawił się lekki grymas niesmaku. Pobrudzone ubranie, twarz i przypalone końcówki włosów nie wyglądały zbyt dobrze. A jak na złość nie było nic ostrego wokół co mogłoby zrobić za nożyczki by podciąć te kłaki więc i drugi raz skapitulowała. Obmyła w strumieniu tylko twarz i usiadła przy jednym z wielu drzew odpoczywając po długiej drodze.
Siedziała może dziesięć, piętnaście minut jak usłyszała za sobą trzask łamanych suchych patyków. Wyjrzała zza drzewa i spojrzała w stronę skąd dobiegał owy głos lecz nic tam nie widziała. Wzruszyła ramionami myśląc, że się przesłyszała i tak jak ostatnim razem odwróciła głowę normalne lecz... tym razem to nie była włochata srebrna kulka... To był... włochaty srebrny wilk! Nie był duży, ani też mały, wyglądał jak "nastoletni" wilczek, który z wywieszonym jęzorem na wierzchu i merdającym ogonem wpatrywał się w June. Ta zrobiła przez chwilę wielkie oczy, ale po chwili nie wiedząc, że takie stworzenia są groźne zaczęła go drapać za uchem z szerokiem uśmiechem na twarzy. Zwierzakowi najwyraźniej to się spodobało, bo uwalił się na ziemię i dalej merdał ogonem. I znalazła June towarzysza.
- GośćGość
Re: Las
Pon Paź 08, 2012 3:03 pm
- ZT:
- Lodowiec
Z szerokim uśmiechem leciał, omijając po drodze góry, wszelakie polany i wiele innych. Cieszył się na ponownie spotkanie z przyszłą uczennicą. Choć nie wiedział, czy dalej zgrywa głupiutką, czy może nauczyła się czegoś od tego drugiego demona. Musi się przekonać na własne oczy. Kontynuował lot, jednocześnie czując coraz mocniej aurę, którą emanowała June. Nie wiedział dlaczego, ale była bardzo podobna do złowrogiej Juvette, z którą miał kiedyś nie lada problem. Choć było to dawno temu, to dalej doskonale pamiętał tamtą walkę. Wtedy kierował nim tylko gniew. Chciał za wszelką cenę schwytać królową, lecz nie spodziewał się, że taka akcja wyrządzi u kogoś ból. Cierpienie, które ogarnęło lisiego demona wywołała u człowieka poczucie winy. Nawet kiedy był z demonem oko w oko, to nie potrafił mu spojrzeć w twarz. Ostatecznie czekał na decyzję Foxa, który miał pewne prawie się zemścić. Wyszło jednak na to, że postanowił darować człowiekowi życie i odejść. Nie wiedział, co go skłoniło do natychmiastowego pohamowania gniewu, ale jego wybór uchronił jego samego od splamienia się krwią. Od tamtej chwili chłopak kontynuował swoją drogę, często spotykając się z demonem i za każdym razem pogłębiając ich przyjaźń. Teraz żałuje, że nie może z nim już porozmawiać.
- Ogarnij się! Nie możesz się jej przecież tak pokazać. - Rzekł, zatrzymawszy się w pewnym momencie. Rozejrzał się wokoło, szukając wzrokiem dziewczyny, która widać była tuż przed nim. Chłopak poleciał bliżej, lecz bardzo powoli, bowiem dostrzegł, że nie jest tam sama. Z początku myślał, że to jakiś napastnik, lecz gdy zauważył malutkiego wilczka, to się uśmiechnął. Wylądował nieopodal dziewczyny i lekko zażenowany tym, że ją zostawił na tak długo, rzekł.
- Witaj, June. Mam nadzieję, że długo nie czekałaś, ee... - Na chwilę przerwał, bowiem przypomniał sobie o jej dawnym stanie i nie miał pewności, czy zrozumie ona jego przesłanie. Mimo wszystko liczył na ciepłe przywitanie, więc rozszerzył szeroko ramiona i rzekł ponownie.
- A tam! Co powiesz na tuli, tuli z dawnym znajomym? - Zaproponował, bowiem z nią to tulić się lubił, a konkretnie w jej... Chyba wiecie.
- OOC:
- Tuli??| Mało, bo jeszcze nie wróciła mi wena ;>
- GośćGość
Re: Las
Pon Paź 08, 2012 5:22 pm
_______ Siedziała z wilczkiem dobre kilka godzin mrugając powiekami i drapiąc futrzaka. Nie ruszała się, bo nie chciała spłoszyć towarzysza, któremu szczerze dziękowała za to, że był przy niej. Nienawidzi być samotna, boi się tego jak małe dziecko duchów. Niestety wraz z przybyciem starego niebieskowłosego znajomego June mały wilczek podniósł się i dał nogę gdzieś w krzaki. Demonica spojrzała z utęsknieniem w stronę, gdzie zniknął futrzak, a potem odwróciła głowę w stronę tego, kto go spłoszył.
W jednej sekundzie oczy zaszły dziewczynie delikatną łzawą mgiełką i zaczęły się błyszczeć tak jakby miała zaraz się rozryczeć. Pociągnęła dwa razy nosem, zmarszczyła brwi i zacisnęła dłonie w pięści. Nagle zerwała się z miejsca i podbiegła do chłopaka wtulając się z całej siły w Niego z okrzykiem:
____ - June tęskniiiić! - schowała twarz za grzywką i ... no cóż. Zaczęła ryczeć, a cóż mogłaby innego zrobić?
Dość sporo przeszła w krótkim czasie. Najbardziej dobiła ją samotność, na którą w sumie sama zapracowała, bo uciekła od Sedu bez słowa. Jeszcze tamta lisia dziewczyna w wulkanie, która przyfajczyła jej włosy i ubranie.
____ - Jak ... masz na imię? - Powiedziała nagle gdy tylko nieco się uspokoiła. Podniosła głowę i spojrzała na niebieskowłosego. W sumie nie powiedział jej jeszcze nigdy swojego imienia. Gdy myślała o nim mówiła "Niebieskowłosy", no nie znała prawdziwego imienia i nazwiska wojownika. Chętnie się dowie, bo Jego aktualna ksywka jest zbyt długa.
W jednej sekundzie oczy zaszły dziewczynie delikatną łzawą mgiełką i zaczęły się błyszczeć tak jakby miała zaraz się rozryczeć. Pociągnęła dwa razy nosem, zmarszczyła brwi i zacisnęła dłonie w pięści. Nagle zerwała się z miejsca i podbiegła do chłopaka wtulając się z całej siły w Niego z okrzykiem:
____ - June tęskniiiić! - schowała twarz za grzywką i ... no cóż. Zaczęła ryczeć, a cóż mogłaby innego zrobić?
Dość sporo przeszła w krótkim czasie. Najbardziej dobiła ją samotność, na którą w sumie sama zapracowała, bo uciekła od Sedu bez słowa. Jeszcze tamta lisia dziewczyna w wulkanie, która przyfajczyła jej włosy i ubranie.
____ - Jak ... masz na imię? - Powiedziała nagle gdy tylko nieco się uspokoiła. Podniosła głowę i spojrzała na niebieskowłosego. W sumie nie powiedział jej jeszcze nigdy swojego imienia. Gdy myślała o nim mówiła "Niebieskowłosy", no nie znała prawdziwego imienia i nazwiska wojownika. Chętnie się dowie, bo Jego aktualna ksywka jest zbyt długa.
- GośćGość
Re: Las
Pon Paź 08, 2012 5:47 pm
Reakcja dziewczyny niezbyt zaskoczyła chłopaka, który jakby spodziewał się, że przybiegnie do niego i się wtuli. Mimo wszystko chyba zapamiętała go od tej dobrej strony. Odwzajemnił uścisk, lecz starał się uważać, ponieważ jeden fałszywy ruch, a dziewczę mogłoby zostać rozerwane na kawałeczki. No, ale na szczęście potrafił kontrolować swoją moc, więc nic jej nie groziło. Tylko dlaczego zaczęła płakać? Czyżby naprawdę się tak za nim stęskniła? Gdyby wiedział, że tak intensywnie zareaguje, to może by nawet jej nie zostawiał. No, ale nie mógł się powstrzymać. Chciał za wszelką cenę dotrzeć do prawdy i wymierzyć surową karę na doktorku. Niestety jego misja nadal nie została wypełniona. Nie wiedział w jaki sposób został przeniesiony na lodowce, ale kiedyś się dowie. Kiedyś, ponieważ teraz będzie się musiał w jakiś sposób zająć June. Cieszył się w głębi duszy, że już potrafiła mniej więcej się porozumiewać w jego języku. Jednakże gdy usłyszał pytanie, które mu zadała, to był lekko zaskoczony. Powolutku puścił ją z objęć, po czym zrobił kroczek do tyłu, uśmiechając się ładnie. Jeśli ma się przedstawić, to musi to zrobić w jakiś godny sposób. Ukłonił się ładnie, trzymając prawą dłoń na brzuchu, po czym rzekł otwarcie.
- Rad jestem, że potrafisz już tak pięknie operować moim językiem. Nazywam się, Kyoraku, ale możesz mnie nazywać Kyo. - Uśmiech jeszcze bardziej zagościł na jego twarzy. Zszedł z tej oficjalnej postawy i ponownie podszedł bliżej dziewczyny. W sumie zaskoczyło go to, że ciuchy, które jej załatwił w sklepie są w tak kiepskim stanie. Cóż zatem musiała robić, gdy ten się obijał w mroźnych krainach? - O matko. Możesz mi powiedzieć, dlaczego masz lekko zwęglone ciuszki i ... włosy? Czy to wina tego demona, z którym cię zostawiłem? Powiedź mi wszystko, od początku. - Rzekł, dokładnie czekając na jej reakcję. Mimo wszystko był lekko podenerwowany, bo jeśli wyszłoby na to, że to wina tego demona, to musiałby zrobić tylko jedno... Odnaleźć go i posłać do piekła. Warunek, który mu postawił był jasny i jeśli naprawdę się nie wywiązał, to nie będzie popuszczał. Chłopak toleruje obecność innych ras, jeśli tylko potrafią nie rozrabiać. Tamten mógł w pewnym stopniu pokazać się z dobrej strony. Ale co. Jeszcze nie poznał dokładnej odpowiedzi, więc gdybać nie będzie, bo jeszcze może wyjść na to, że oskarża kogoś bezprawnie.
- Rad jestem, że potrafisz już tak pięknie operować moim językiem. Nazywam się, Kyoraku, ale możesz mnie nazywać Kyo. - Uśmiech jeszcze bardziej zagościł na jego twarzy. Zszedł z tej oficjalnej postawy i ponownie podszedł bliżej dziewczyny. W sumie zaskoczyło go to, że ciuchy, które jej załatwił w sklepie są w tak kiepskim stanie. Cóż zatem musiała robić, gdy ten się obijał w mroźnych krainach? - O matko. Możesz mi powiedzieć, dlaczego masz lekko zwęglone ciuszki i ... włosy? Czy to wina tego demona, z którym cię zostawiłem? Powiedź mi wszystko, od początku. - Rzekł, dokładnie czekając na jej reakcję. Mimo wszystko był lekko podenerwowany, bo jeśli wyszłoby na to, że to wina tego demona, to musiałby zrobić tylko jedno... Odnaleźć go i posłać do piekła. Warunek, który mu postawił był jasny i jeśli naprawdę się nie wywiązał, to nie będzie popuszczał. Chłopak toleruje obecność innych ras, jeśli tylko potrafią nie rozrabiać. Tamten mógł w pewnym stopniu pokazać się z dobrej strony. Ale co. Jeszcze nie poznał dokładnej odpowiedzi, więc gdybać nie będzie, bo jeszcze może wyjść na to, że oskarża kogoś bezprawnie.
- GośćGość
Re: Las
Pon Paź 08, 2012 10:28 pm
___________Uśmiechnęła się szeroko gdy tylko usłyszała imię swojego wybawcy i towarzysza. Kyoraku lub w skrócie Kyo. Ta druga opcja jest o wiele przyjemniejsza do wymawiania i słodsza na swój dziwny sposób. Fajnie będzie się tak mówiło do wielkiego i trzeba przyznać bardzo męskiego wojownika. Ha!
____ - Kyo. - Powtórzyła Jego imię nieco bardziej wymawiając kocie 'nyu'. Zrobiła lekkiego zeza i podrapała się w tyle głowy po czym spojrzała na Niebieskowłosego nieco przechylając głowę na bok gdy ten zaczął mówić coś o jej ubraniu. Sensu słów nie zrozumiała, ale wiedziała, że chodzi o jej włosy i przyfajczone ciuchy. Pokręciła głową na pytanie, czy to wszystko wina Sedu. Uśmiechnęła się i usiadła na ziemi w tureckim siadzie po czym zaczęła mówić najlepiej jak to potrafiła gestykulując energicznie rękoma:
____ - Sedu nie jest zły... nauczył June jak mówić. Ale... uciekłam... tam. - Wskazała kierunek, skąd przyszła. Widać było nawet stąd czubek wulkanu. - Tam był demon z ogonem i uszami, ogień na mnie i wtedy zniszczyłam ubranie. - Posmutniała nieco i spuściła głowę wstydząc się tego, że zniszczyła to co dał jej Kyoraku. W dodatku nie czuła się za dobrze mając przypalone włosy. Nieco zaszła rumieńcem ze wstydu i jeszcze bardziej skurczyła się jakby przed chwilą ktoś ją surowo ukarał (zboczeńce!) za jakiś zły czyn. Podniosła złote oczy i starała się dojrzeć twarz wojownika przez czerwoną zasłonę zwaną potocznie grzywką. Przełknęła głośno ślinę i czekała na odpowiedź.
____ - Przepraszam. June przeprasza, nie chciała zniszczyć! - Krzyknęła nagle podnosząc się. Uniosła obie ręce na wysokość ramion i zacisnęła w pięści (Fajny widoczek na ściśnięte cycki, muahahaha!) patrząc poważnym wzrokiem na Kyoraku. Ah, ta głupiutka demonica, nigdy się nie nauczy jak żyć.
____ - Kyo. - Powtórzyła Jego imię nieco bardziej wymawiając kocie 'nyu'. Zrobiła lekkiego zeza i podrapała się w tyle głowy po czym spojrzała na Niebieskowłosego nieco przechylając głowę na bok gdy ten zaczął mówić coś o jej ubraniu. Sensu słów nie zrozumiała, ale wiedziała, że chodzi o jej włosy i przyfajczone ciuchy. Pokręciła głową na pytanie, czy to wszystko wina Sedu. Uśmiechnęła się i usiadła na ziemi w tureckim siadzie po czym zaczęła mówić najlepiej jak to potrafiła gestykulując energicznie rękoma:
____ - Sedu nie jest zły... nauczył June jak mówić. Ale... uciekłam... tam. - Wskazała kierunek, skąd przyszła. Widać było nawet stąd czubek wulkanu. - Tam był demon z ogonem i uszami, ogień na mnie i wtedy zniszczyłam ubranie. - Posmutniała nieco i spuściła głowę wstydząc się tego, że zniszczyła to co dał jej Kyoraku. W dodatku nie czuła się za dobrze mając przypalone włosy. Nieco zaszła rumieńcem ze wstydu i jeszcze bardziej skurczyła się jakby przed chwilą ktoś ją surowo ukarał (zboczeńce!) za jakiś zły czyn. Podniosła złote oczy i starała się dojrzeć twarz wojownika przez czerwoną zasłonę zwaną potocznie grzywką. Przełknęła głośno ślinę i czekała na odpowiedź.
____ - Przepraszam. June przeprasza, nie chciała zniszczyć! - Krzyknęła nagle podnosząc się. Uniosła obie ręce na wysokość ramion i zacisnęła w pięści (Fajny widoczek na ściśnięte cycki, muahahaha!) patrząc poważnym wzrokiem na Kyoraku. Ah, ta głupiutka demonica, nigdy się nie nauczy jak żyć.
- GośćGość
Re: Las
Wto Paź 09, 2012 2:56 pm
Chłopak czekał cierpliwie na reakcję dziewczyny, jednocześnie krzyżując ręce na klatce piersiowej. Widać, że podchodził do tego bardzo poważnie i jeśli okazałoby się, że nieznajomy demon próbował targnąć się na jej życie... Lepiej tego nie wiedzieć. Jednakże prawda, którą usłyszał z jej ust uniewinniła Sedu, bo tak się chyba nazywał. W prawdzie dziwne wydawało mu się trochę to imię, lecz jego również nie pochodziło do ziemskich. Teraz spoglądał na wulkan, z którego rzekomo wróciła. W sumie nie zdziwiłby się, jeśli przypadkowo wpadłaby do tego wulkanu i się spiekła. Ale ten demon wydał się być trochę podejrzany. Umysł proponował wojownikowi sprawdzenie tego, lecz wolał zapytać się, co na to jego przyszła uczennica. Już miał zabrać głos, gdy dostrzegł coś, co mężczyzna potrafi tylko zauważyć. I w tym momencie świat się jakby dla niego zatrzymał. Była pustka, w której widział tylko dwa elementy znajdujące się na ciele kobiety. Idealne połączenie, które przez chwilę wprawiało go w zakłopotanie. Chwilowy trans, który minął od razu, gdy dostrzegł ślepia dziewczyny skierowane wprost na niego. Potrząsnął energicznie głową, po czym zrobił kroczek do przodu, jednocześnie próbując odkaszlnąć. Nie spodziewał się, że jego prawdziwa natura objawi się w takim wieku. Ale co! Jest obrońcą ziemi i musi się opanowywać. Nie zrobi przecież nic zbereźnego swojej przyszłej uczennicy. Jeszcze do takiego stopnia nie jest zboczony. W końcu ogarnął sam siebie, po czym wziął głęboki wdech i rzekł, spoglądając tym razem na jej twarz.
- Nie masz za co przepraszać. Spróbujemy znaleźć ci inne ubrania, lecz za nim to się stanie, to pierw spróbuj mi wyjaśnić jedną rzecz... - Zatrzymał w pewnym momencie swoją wypowiedź, po czym wskazał dłonią na wielki wulkan. - Kim był demon, który cię tam zaatakował? Czy był wobec Ciebie nie miły i chciałabyś, żeby poniósł jakąś surową karę? - Zapytał, zbliżając się i dokładnie spoglądając na June. Niech dziewczyna wie, że chłopak jest w stanie wykonać wszystko, byleby tylko zaprezentować się z jak najlepszej strony. Dodatkowo tutaj też sprawa była osobista, bo jeśli jakiś demon nie potrafi się dostosować na jego planecie, to musi ponieść karę. Najczęściej są to ostrzeżenia, lecz jeśli okazałoby się, że nieznajomy zagraża mieszkańcom, to wtedy musiałby zostać zlikwidowany. Ale nie ma co się śpieszyć z wyrokami. Niech pierw usłyszy, co ciekawego mu powie June.
- Nie masz za co przepraszać. Spróbujemy znaleźć ci inne ubrania, lecz za nim to się stanie, to pierw spróbuj mi wyjaśnić jedną rzecz... - Zatrzymał w pewnym momencie swoją wypowiedź, po czym wskazał dłonią na wielki wulkan. - Kim był demon, który cię tam zaatakował? Czy był wobec Ciebie nie miły i chciałabyś, żeby poniósł jakąś surową karę? - Zapytał, zbliżając się i dokładnie spoglądając na June. Niech dziewczyna wie, że chłopak jest w stanie wykonać wszystko, byleby tylko zaprezentować się z jak najlepszej strony. Dodatkowo tutaj też sprawa była osobista, bo jeśli jakiś demon nie potrafi się dostosować na jego planecie, to musi ponieść karę. Najczęściej są to ostrzeżenia, lecz jeśli okazałoby się, że nieznajomy zagraża mieszkańcom, to wtedy musiałby zostać zlikwidowany. Ale nie ma co się śpieszyć z wyrokami. Niech pierw usłyszy, co ciekawego mu powie June.
- GośćGość
Re: Las
Wto Paź 09, 2012 9:57 pm
_____Wpatrywała się przez chwilę w Kyoraku, który dziwnie się na nią patrzał. Aż oczy Mu błyszczały, a z ust prawie pociekła ślina. June w pierwszej chwili pomyślała, że jest głodny, ale w drugiej zaczęła się zastanawiać gdzie się patrzy. Na całe szczęście Kyoraku szybko wyszedł z tego dziwnego transu, bo demonica zaczęła się zastanawiać nad wybudzaniem za pomocą pięści. Pewnie i tak by nic nie poczuł, ale cóż. Każdy jakoś zaczyna karierę, June to pewnie zajmie nieco więcej czasu niż zwykłemu normalnie rozumującemu człowiekowi.
___- Ja naprawię! - Krzyknęła słysząc, że Kyo ma zamiar załatwić jej kolejne ciuchy. Rozglądnęła się i szybko podbiegła do zimnego strumyczka leśnego. Zanurzyła tam obie ręce i zaczęła wycierać brud z bluzki. Niestety nie chciało schodzić, a nawet gorzej - rozmazywała wszystko przez co tylko pogorszyła swoją sprawę. Mimo to próbowała dalej i odpowiadała w tym samym czasie na pytania Kyo - Nie wiem. Miała na imię Vixen, wyglądała... - Zostawiła w spokoju bluzkę i chwyciła za jakiś nieduży kijek po czym zaczęła rysować na kawałku gołej ziemi idealne odwzorowanie owej nieznajomej. Miała lisi ogon, charakterystyczne tatuaże na lewym ramieniu, tą dziwną fryzurę i ubranie. - Tak. - Powiedziała zadowolona gdy skończyła robotę, ale uśmiech szybko spełzł z jej twarzy - Nie karać. To June pierwsza zaatakowała Vixen, to June powinna ponieść karę. - spojrzała na Kyoraku niezwykle poważnym jak na nią wzrokiem i przytaknęła głową. Wzięła do ręki garść swoich włosów i pokazała chłopakowi. Najgorszą karą dla demonicy będzie ucięcie jej i tak już przypalonych włosów, prędko jej nie odrosną, ale i tak są ostatnio tylko przeszkodą. Chociażby w walce. Oby tylko nie uciął ich jej do samej głowy...
___- Ja naprawię! - Krzyknęła słysząc, że Kyo ma zamiar załatwić jej kolejne ciuchy. Rozglądnęła się i szybko podbiegła do zimnego strumyczka leśnego. Zanurzyła tam obie ręce i zaczęła wycierać brud z bluzki. Niestety nie chciało schodzić, a nawet gorzej - rozmazywała wszystko przez co tylko pogorszyła swoją sprawę. Mimo to próbowała dalej i odpowiadała w tym samym czasie na pytania Kyo - Nie wiem. Miała na imię Vixen, wyglądała... - Zostawiła w spokoju bluzkę i chwyciła za jakiś nieduży kijek po czym zaczęła rysować na kawałku gołej ziemi idealne odwzorowanie owej nieznajomej. Miała lisi ogon, charakterystyczne tatuaże na lewym ramieniu, tą dziwną fryzurę i ubranie. - Tak. - Powiedziała zadowolona gdy skończyła robotę, ale uśmiech szybko spełzł z jej twarzy - Nie karać. To June pierwsza zaatakowała Vixen, to June powinna ponieść karę. - spojrzała na Kyoraku niezwykle poważnym jak na nią wzrokiem i przytaknęła głową. Wzięła do ręki garść swoich włosów i pokazała chłopakowi. Najgorszą karą dla demonicy będzie ucięcie jej i tak już przypalonych włosów, prędko jej nie odrosną, ale i tak są ostatnio tylko przeszkodą. Chociażby w walce. Oby tylko nie uciął ich jej do samej głowy...
- Go??Gość
Re: Las
Czw Paź 11, 2012 10:31 am
Czas, a zwłaszcza smród działał na jej niekorzyść. Od tych trujących oparów jej skóra z jasnej zrobiła się lekko zielonkawa. Wywracając oczami obmyślała plan. Nie miała zbyt dużo do kombinowania, nic wokół niej się nie znajdowało czym mogła ogłuszyć potwora. Kompletnie w tragicznym położeniu ściągnęła plecak i biegnąc wprost na gada walnęła go nim prosto w paszczę. Jednocześnie biegnąc przed siebie. To było może i głupie, ale skuteczne. Biegła jak najszybciej potrafiła zakładając z powrotem plecak. Zerkała od czasu do czasu za siebie czy oby nie ruszył za nią. Na szczęście był bardzo mozolny, a jego skrzydełka ledwo go unosiły. Miała dużą przewagę przez przeciwnikiem i wykorzystała ją w maksymalny sposób przyśpieszając jeszcze bardziej. Niestety nie na długo mogła cieszyć się zwycięstwem. Przed nią pojawił się przewrócony dość sporych rozmiarów kontener, nie myśląc postanowiła go przeskoczyć niż wdrapywać się. I wszystko udałoby się, gdyby nie zahaczyła sznurówką o coś ostrego. Automatycznie świat zatrzymał się, a ona jak klapa walnęła prosto o beton. Drżąc z bólu, bo obtarła sobie kolano oraz dłonie od wewnętrznej strony. W jej oczach pojawiły się łzy, ale nie miała czasu na płacz, bowiem gdy podniosła głowę ujrzała przed sobą innego gada. Chciała się wycofać, tym sam podniosła się do siadu bardzo spokojnie bez gwałtownych ruchów, ale czas bardzo szybko zasuwał do przodu. Nie czuła tego, ale goniący potwór w końcu dotarł do niej i pochwycił ja pazurami za plecach unosząc ponad ziemie. Wyrywała się bardzo mocno szarpiąc ile sił miała. Wymachując nogami, a nóż może uda się jej go kopnąć. Nic nie pomagało, a jej wysiłki szły na marne. Wysokość zwiększała się diametralnie, a ona nic nie mogła na to poradzić. Przestała wierzgać, gdy mijała najwyższy budynki, nie chciała spaść i zabić się. Wzdychając napawała się widokami miasta, ciesząc się, że jest od niego coraz dalej, ale jednocześnie myślała jak przed legowiskiem potwora wydostać z jego objęć.
Minęło może jeszcze kilka minut jak znalazła się nad lasem. Lot stosunkowo szybko obniżał się, a ona stopami mogła poczuć korony drzew. Z niewinnym uśmieszkiem przypomniała sobie, że w bocznej kieszonce plecaka schowała aparat. Doskonale znana zastosowanie flesza z bliskim kontaktem oczu. Sięgając po niego zawiesiła pasem na szyi, by nie upuścić go i zniszczyć. Wzięła głęboki wdech i rozhuśtała się na tyle, by w pewnym momencie strzelić fleszem gadowi prosto w wygłodniałe gały. Nie spodziewała się, że uniesie się wyżej i zacznie wariować jak oszalały. Podrzucił ją kilka metrów nad drzewami, halfka robiąc małe salto w tył ku górze tylko z początku czuła się jak wolny ptak. Do póki nie zaczęła opadać z dużą prędkością. Pierwsze starcie z koroną liściastego drzewa (na jej szczęście) było dość nie przyjemnym uczuciem. Spada dość wolno, ale dla niej to działo się bardzo szybko. Te każde uderzenie o kolejną gałąź było już mnie bolesne od poprzedniego. Na ostatniej i najgrubszej zawisła jak szmatka. Ten ból był nieprzyjemny, te otarcia. Nie miała nawet siły krzyczeć. Wisiała tak jakiś czas, aż ześlizgnęła się i spadła... na kogoś. Idealnie siadając mu na barana. Patrzy zmęczonym wrażeń spojrzeniem przed siebie. N ie trwało to długo, chwilę później wygięła się mocno do tyłu i spadła z niego wprost na trawę. gruchnęła plecami o plecach z dość dobrze wypełniony. Usłyszeć można było tylko jęknięcie. Nie mogąc dobrze się ruszyć ściągnęła aparat z i włożyła z powrotem do kieszonki tam gdzie jego miejsce. Chrząknęła sobie kilka razy podnosząc się do siadu. Pomasowała tył głowy i zrzuciła plecak. Westchnęła i zamieniła go w kapsułkę, wystarczająco miała przez niego problemy. Jest zbyt ciężki i pewnie to zaważyło na skoku przez kontener. Nie zastanawiając się długo schowała kapsułkę z zawartością do stanika. Tak miała pewność, że jej nie zgubi.
Nie ruchomo siedząc spojrzała przed siebie, a widząc dość dużego osobnika, którego cień na nią padał wzrokiem powędrowała od jego stóp wyżej. Zatrzymała się jednak na klacie, gdyż zamiast unosić tylko głowę do góry odchyla się całym ciałem. W pewnym momencie padła na ziemię gapiąc się w niebo, a jeszcze później wzdychając zamknęła powieki i zasnęła.
________________________
Minęło może jeszcze kilka minut jak znalazła się nad lasem. Lot stosunkowo szybko obniżał się, a ona stopami mogła poczuć korony drzew. Z niewinnym uśmieszkiem przypomniała sobie, że w bocznej kieszonce plecaka schowała aparat. Doskonale znana zastosowanie flesza z bliskim kontaktem oczu. Sięgając po niego zawiesiła pasem na szyi, by nie upuścić go i zniszczyć. Wzięła głęboki wdech i rozhuśtała się na tyle, by w pewnym momencie strzelić fleszem gadowi prosto w wygłodniałe gały. Nie spodziewała się, że uniesie się wyżej i zacznie wariować jak oszalały. Podrzucił ją kilka metrów nad drzewami, halfka robiąc małe salto w tył ku górze tylko z początku czuła się jak wolny ptak. Do póki nie zaczęła opadać z dużą prędkością. Pierwsze starcie z koroną liściastego drzewa (na jej szczęście) było dość nie przyjemnym uczuciem. Spada dość wolno, ale dla niej to działo się bardzo szybko. Te każde uderzenie o kolejną gałąź było już mnie bolesne od poprzedniego. Na ostatniej i najgrubszej zawisła jak szmatka. Ten ból był nieprzyjemny, te otarcia. Nie miała nawet siły krzyczeć. Wisiała tak jakiś czas, aż ześlizgnęła się i spadła... na kogoś. Idealnie siadając mu na barana. Patrzy zmęczonym wrażeń spojrzeniem przed siebie. N ie trwało to długo, chwilę później wygięła się mocno do tyłu i spadła z niego wprost na trawę. gruchnęła plecami o plecach z dość dobrze wypełniony. Usłyszeć można było tylko jęknięcie. Nie mogąc dobrze się ruszyć ściągnęła aparat z i włożyła z powrotem do kieszonki tam gdzie jego miejsce. Chrząknęła sobie kilka razy podnosząc się do siadu. Pomasowała tył głowy i zrzuciła plecak. Westchnęła i zamieniła go w kapsułkę, wystarczająco miała przez niego problemy. Jest zbyt ciężki i pewnie to zaważyło na skoku przez kontener. Nie zastanawiając się długo schowała kapsułkę z zawartością do stanika. Tak miała pewność, że jej nie zgubi.
Nie ruchomo siedząc spojrzała przed siebie, a widząc dość dużego osobnika, którego cień na nią padał wzrokiem powędrowała od jego stóp wyżej. Zatrzymała się jednak na klacie, gdyż zamiast unosić tylko głowę do góry odchyla się całym ciałem. W pewnym momencie padła na ziemię gapiąc się w niebo, a jeszcze później wzdychając zamknęła powieki i zasnęła.
________________________
- OOC: :
Kilka zasad:
1. Nie macać
2. Patrz punkt pierwszy
- GośćGość
Re: Las
Czw Paź 11, 2012 3:01 pm
Dziewczyna chyba chciała w jakiś sposób się zrehabilitować, lecz nie o to mu chodziło. Ciuchów jest pełno, więc można było w każdej chwili jakieś załatwić, ale ona postanowiła spróbować uprać w rzece brudy. Niestety tylko pogarszała tym sprawę. Widząc, co o głupiutka June wyczynia, chciał w pewnym momencie strzelić sobie w twarz, ale błyskawicznie zrezygnował z tego pomysłu. Otóż dziewczyna przestała myć i zaczęła coś rysować kijem na piachu. Minęła chwila, a już było widać sprawczynię, z którą miała zatargi. Złapał się za brodę i zaczął intensywnie myśleć. Nie wiedział skąd, ale ta cała Vixen wydała mu się być bardzo znajoma. A raczej ten ogon podobny do lisiego. Aż tu w pewnym momencie przypomniał sobie starego druha. Niestety musiał zaprzeczyć tym domysłom, ponieważ absurdalne wydawało mu się porównywanie mężczyzny do kobiety. A tamta postać to ewidentnie była płeć przeciwna. Chyba, że Fox postanowił również odwiedzić profesorka i jego też złapał taki los? Oby nie, bo mimo wszystko wojownik nie chciał, aby demon przeszedł przez takie piekło, przez które on sam przechodził. Choć w końcu zaczynał się przyzwyczajać, bo ciągłe zadręczanie się tylko blokowało mu umysł. A niechajby myślał podczas walki z Pryncprzypałem o tym, że nie ma nic w spodniach... Z pewnością byłoby z nim krucho.
- Kara... Czyżbyś chciała, żebym ci ją wymierzył? - Zapytał, spoglądając na dziewczynę. Widać, że tym razem nie żartowała i chciała, żeby naprawdę przyciął jej te spopielone włosy. - Cieszy mnie to, że chcesz pokutować za swoje czyny. Twoja postawa napawa mnie radością, dlatego zrobię to. - Stwierdził, generując w jednym palcu strumień energii. Popatrzył jeszcze przez chwilę na dziewczynę, po czym szybkim ruchem zaczął jej wycinać wszystkie przypalone końcówki. Minęła zaledwie chwila, a pod dziewczyną znajdowała się połowa jej długich kłaków. Po wszystkim energia zniknęła, a chłopak się uśmiechnął, bowiem nie uważał, żeby nowa fryzura mogła ją oszpecić. - Nawet ładnie teraz wyglądasz. Wiedz, że takie fryzury są na mojej planecie bardzo modne i nie jeden chłopak całowałby cię po stopach... -
Po wszystkim zamknął lekko oczy, po czym zaczął się zastanawiać, co teraz będzie z nią robił. W sumie chciał jej pomóc bardziej się zaaklimatyzować, więc czemu by nie zabrać jej do biblioteki? Tam nauczyła by się pisać, czytać i dowiedziałaby się wielu ciekawych informacji. No, czyli już ma jakiś plan działania. Ale, co... Gdy miał już jej to zaproponować, w pewnym momencie wyczuł czyjąś obecność. Energia była bardzo podobna do tej, którą emanowała nie dawno poznana dziewczyna. Zbliżała się do niego w znacznej prędkości, ale skąd leciała? Nie widział jej nigdzie, lecz poczuł nagle, jak ktoś usadowił się na jego plecach. Nie musiał spoglądać, ponieważ wiedział, że była to Neya. W prawdzie siedziała mu na baranie nie długo, bo zaraz się puściła i spadła na trawkę, wydając z siebie słodki głosik. W tym samym momencie odwrócił się w jej kierunku i zaczął się przyglądać, co takiego ciekawego robiła... Zamieniała plecak w kapsułkę, którą schowała w naprawdę bezpiecznym miejscu. Szkoda tylko, że gdy spojrzała w jego kierunku, to zaraz padła do tyłu i pogrążyła się w śnie.
- Kurde, a chciałem się dowiedzieć, co ona tutaj robi...? - Rzekł, jednocześnie odwracając wzrok na odnowioną June. Miał dla niej zadanie, lecz za nim się go podejmie, to pierw musi coś mieć. I tutaj wojownik podleciał do jednego z drzew, które wyrwał z korzeniami i zaczął przystrajać tak, aby utworzyć "miskę". Do jej budowy posłużył mu pień, zaś reszta pójdzie na rozpałkę. Gdy skończył swoją robotę, to podleciał do dziewczyny, której podał "owy" przedmiot i rzekł głośno. - Musimy ją obudzić, dlatego weź tą miskę i przenieś trochę wody z rzeki. Liczę na Ciebie. - Gdy skończył, to skierował wzrok na leżącą Neyę, zastanawiając się dalej nad celem jej przybycia.
- Kara... Czyżbyś chciała, żebym ci ją wymierzył? - Zapytał, spoglądając na dziewczynę. Widać, że tym razem nie żartowała i chciała, żeby naprawdę przyciął jej te spopielone włosy. - Cieszy mnie to, że chcesz pokutować za swoje czyny. Twoja postawa napawa mnie radością, dlatego zrobię to. - Stwierdził, generując w jednym palcu strumień energii. Popatrzył jeszcze przez chwilę na dziewczynę, po czym szybkim ruchem zaczął jej wycinać wszystkie przypalone końcówki. Minęła zaledwie chwila, a pod dziewczyną znajdowała się połowa jej długich kłaków. Po wszystkim energia zniknęła, a chłopak się uśmiechnął, bowiem nie uważał, żeby nowa fryzura mogła ją oszpecić. - Nawet ładnie teraz wyglądasz. Wiedz, że takie fryzury są na mojej planecie bardzo modne i nie jeden chłopak całowałby cię po stopach... -
Po wszystkim zamknął lekko oczy, po czym zaczął się zastanawiać, co teraz będzie z nią robił. W sumie chciał jej pomóc bardziej się zaaklimatyzować, więc czemu by nie zabrać jej do biblioteki? Tam nauczyła by się pisać, czytać i dowiedziałaby się wielu ciekawych informacji. No, czyli już ma jakiś plan działania. Ale, co... Gdy miał już jej to zaproponować, w pewnym momencie wyczuł czyjąś obecność. Energia była bardzo podobna do tej, którą emanowała nie dawno poznana dziewczyna. Zbliżała się do niego w znacznej prędkości, ale skąd leciała? Nie widział jej nigdzie, lecz poczuł nagle, jak ktoś usadowił się na jego plecach. Nie musiał spoglądać, ponieważ wiedział, że była to Neya. W prawdzie siedziała mu na baranie nie długo, bo zaraz się puściła i spadła na trawkę, wydając z siebie słodki głosik. W tym samym momencie odwrócił się w jej kierunku i zaczął się przyglądać, co takiego ciekawego robiła... Zamieniała plecak w kapsułkę, którą schowała w naprawdę bezpiecznym miejscu. Szkoda tylko, że gdy spojrzała w jego kierunku, to zaraz padła do tyłu i pogrążyła się w śnie.
- Kurde, a chciałem się dowiedzieć, co ona tutaj robi...? - Rzekł, jednocześnie odwracając wzrok na odnowioną June. Miał dla niej zadanie, lecz za nim się go podejmie, to pierw musi coś mieć. I tutaj wojownik podleciał do jednego z drzew, które wyrwał z korzeniami i zaczął przystrajać tak, aby utworzyć "miskę". Do jej budowy posłużył mu pień, zaś reszta pójdzie na rozpałkę. Gdy skończył swoją robotę, to podleciał do dziewczyny, której podał "owy" przedmiot i rzekł głośno. - Musimy ją obudzić, dlatego weź tą miskę i przenieś trochę wody z rzeki. Liczę na Ciebie. - Gdy skończył, to skierował wzrok na leżącą Neyę, zastanawiając się dalej nad celem jej przybycia.
- GośćGość
Re: Las
Czw Paź 11, 2012 3:50 pm
______ Demonica siedziała cicho na kamieniu plecami do Kyoraku gdy ten bawił się w fryzjera i ścinał jej włosy. Nie było jej ich żal, bo w końcu i tak by odrosły, a w walce były tylko przeszkodą, bo latały w tę i w drugą stronę zasłaniając jej widoki na przeciwnika - przekonała się o tym w walce z demonicą Vixen. Przy okazji, June wciąż zastanawiała się dlaczego ta dziewczyna była dla niej tak dziwnie znajoma, ten tatuaż na lewym ramieniu. Był taki... znajomy. A może się jej tylko wydawało? Pewne zobaczyła gdzieś ten sam wzór w mieście i teraz ma raban w głowie.
Mając zamknięte oczy momentami przysypiała, ale nie dawała się pokonać i dzielnie wytrzymała do końca zabiegu. Otrzepała się z resztek kłaków i wstając zaczęła się macać po głowie. Było jej znacznie lżej, w końcu połowa włosów musiała powiedzieć 'papa' całej reszcie. Czuła się lepiej bo wraz z włosami pozbyła się winy, o brudne ubrania i niepotrzebną bójkę.
___ - Dziękuję. - Powiedziała z uśmiechem na ustach i ukłoniła się nisko w podzięce. Przy okazji spojrzała na swoje stopy. Całować je? A po kiego grzyba miałby ktoś całować jej nogi? Ludzie są dziwni, bardzo. Gdy się wyprostowała usłyszała jakieś głośne szelesty, więc uniosła głowę próbując dostrzec to... co za chwilę usiadło Kyoraku na plecach. Demonica zrobiła wielkie oczy i nie wiedziała co w tym momencie zrobić, czy się śmiać, czy martwić. Tym czasem nieznajoma dziewczyna, która spadła prosto z nieba zsunęła się z ciała mężczyzny i gruchnęła plecami o ziemię. Jakże wielkie zdziwienie zamalowało się na twarzy June gdy niebieskowłosa zamieniła dziwną rzecz na plecach w... małą rzecz! Magia!
Nie miała okazji spytać czym była ta kapsułka bo dziewczyna straciła przytomność. Ciekawska natura czerwonowłosej wygrała z małą nieśmiałością i ta podeszła na czworakach do nieznajomej. W czasie gdy Kyoraku bawił się z drzewem June dotykała ją palcem we wszystkie możliwe miejsca zaczynając od policzków, a kończąc na nogach. Nawet podniosła powieki, i coś tam spróbowała powiedzieć, lecz na próżno. Nie reagowała. Czyżby spała?
Demonica nie mogła zbyt długo rozmyślać nad tym przypadkiem bo za chwilę pojawił się Kyo z drewnianą miską w rękach, którą jej wręczył z poleceniem by nabrała w to wody w celu obudzenia nieznajomej. Uśmiechnęła się szeroko i nakładając miskę na głowę pobiegła na paluszkach w stronę strumyka. Tam, najpierw przyglądnęła się nowej fryzurze w wodnym odbiciu, a dopiero potem nabrała lodowatej wody do miski. Odwróciła się na pięcie i chciała wracać, lecz potknęła się o własne nogi. Marudząc coś pod nosem powtórzyła czynność nabierania wody i tym razem bardzo powoli szła z powrotem przyglądając się uważne misce i pilnując by żadna kropla nie uciekła. Gdy wróciła od razu podeszła do nieprzytomnej i przez jakiś czas zastanawiała się co ma zrobić z tą wodą. Spojrzała pytająco na Kyo, a gdy ten pokazał co się robi wykonała tę czynność. Przechyliła miskę i wylała zawartość na twarz niebieskowłosej po czym zrobiła kilka kroków do tyłu stając obok mężczyzny.
___ - Kto to? - Spytała w pewnym momencie wskazując palcem na leżącą.
Mając zamknięte oczy momentami przysypiała, ale nie dawała się pokonać i dzielnie wytrzymała do końca zabiegu. Otrzepała się z resztek kłaków i wstając zaczęła się macać po głowie. Było jej znacznie lżej, w końcu połowa włosów musiała powiedzieć 'papa' całej reszcie. Czuła się lepiej bo wraz z włosami pozbyła się winy, o brudne ubrania i niepotrzebną bójkę.
___ - Dziękuję. - Powiedziała z uśmiechem na ustach i ukłoniła się nisko w podzięce. Przy okazji spojrzała na swoje stopy. Całować je? A po kiego grzyba miałby ktoś całować jej nogi? Ludzie są dziwni, bardzo. Gdy się wyprostowała usłyszała jakieś głośne szelesty, więc uniosła głowę próbując dostrzec to... co za chwilę usiadło Kyoraku na plecach. Demonica zrobiła wielkie oczy i nie wiedziała co w tym momencie zrobić, czy się śmiać, czy martwić. Tym czasem nieznajoma dziewczyna, która spadła prosto z nieba zsunęła się z ciała mężczyzny i gruchnęła plecami o ziemię. Jakże wielkie zdziwienie zamalowało się na twarzy June gdy niebieskowłosa zamieniła dziwną rzecz na plecach w... małą rzecz! Magia!
Nie miała okazji spytać czym była ta kapsułka bo dziewczyna straciła przytomność. Ciekawska natura czerwonowłosej wygrała z małą nieśmiałością i ta podeszła na czworakach do nieznajomej. W czasie gdy Kyoraku bawił się z drzewem June dotykała ją palcem we wszystkie możliwe miejsca zaczynając od policzków, a kończąc na nogach. Nawet podniosła powieki, i coś tam spróbowała powiedzieć, lecz na próżno. Nie reagowała. Czyżby spała?
Demonica nie mogła zbyt długo rozmyślać nad tym przypadkiem bo za chwilę pojawił się Kyo z drewnianą miską w rękach, którą jej wręczył z poleceniem by nabrała w to wody w celu obudzenia nieznajomej. Uśmiechnęła się szeroko i nakładając miskę na głowę pobiegła na paluszkach w stronę strumyka. Tam, najpierw przyglądnęła się nowej fryzurze w wodnym odbiciu, a dopiero potem nabrała lodowatej wody do miski. Odwróciła się na pięcie i chciała wracać, lecz potknęła się o własne nogi. Marudząc coś pod nosem powtórzyła czynność nabierania wody i tym razem bardzo powoli szła z powrotem przyglądając się uważne misce i pilnując by żadna kropla nie uciekła. Gdy wróciła od razu podeszła do nieprzytomnej i przez jakiś czas zastanawiała się co ma zrobić z tą wodą. Spojrzała pytająco na Kyo, a gdy ten pokazał co się robi wykonała tę czynność. Przechyliła miskę i wylała zawartość na twarz niebieskowłosej po czym zrobiła kilka kroków do tyłu stając obok mężczyzny.
___ - Kto to? - Spytała w pewnym momencie wskazując palcem na leżącą.
- Go??Gość
Re: Las
Czw Paź 11, 2012 8:17 pm
Odpłynęła w cudnie spokojny świat, gdzie była bezpieczna, bowiem znalazła się w pokoju, w swoim pokoju. Obok stała mama pełna ciepłego uśmiechu i wrażliwego spojrzenia. Samo wrażenie bycia w domu sprawiło wewnętrzny spokój. Przez ten sen nawet się uśmiechnęła, ale wszystko minęło jak za sprawą magicznej różdżki. Mama zamieniła się w saiyana o lubieżnym spojrzeniu, który zaczął ją dotykać. W rzeczywistości podświadomie czuła macanie dziewczyny o czerwonych włosach, która mignęła jej, gdy siedziała na barana u mężczyzny. Sn stał się koszmarem w dodatku nieprzyjemnym. Mina spoważniała na jej buzi.
Chwilę później saiyan złapał ją, a ona nie wiedząc kiedy pojawiła się w całkiem innym otoczeniu. Znów była w lesie unosiła się wraz z nim nad jeziorem. Zdążyła jedynie wziąć głęboki wdech i zanurzyła się w wodzie. W tym momencie jak tylko została wylana na nią z zawartość miski automatycznie podniosła się do siadu poruszając rękoma jakby się topiła. Zacisnęła mocno powieki i ruszając ustami jak ryba łapała powietrze. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że wszystko jest dobrze. Otworzyła bardzo pomału oczy drżąc cała. Uspokajając oddech rozglądając się na boki zauważyła przed sobą stojącą parę. Przełknęła ślinę westchnęła zdając sobie sprawę, co dokładnie się stało widząc miskę ociekającą wodą którą trzymała dziewczyna. Halfka pomagając sobie rękoma podniosła się i na chwiejących się lekko nogach trzymała niby prostą postawę. Wytarła rękawem bluzki twarz dotarło do niej, że mężczyznę to nawet zna. Poznała go w jej pokoju, po niezapowiedzianej wizycie przez okno. Tylko nie mogła sobie przypomnieć jego imienia było dość trudne i trochę czasu minęło nawet zapomniała już o nim. Wiedziała tylko, że jest coś jak supermen. Obrońca Ziemi, który podarował jej magiczne warzywko. Odkaszlnęła kroplę wody która wpadła jej do tchawicy i uśmiechnęła się do niego.
-Witaj... ponownie
Odwróciła wzrok na dziewczynę, przyjrzała się jej uważnie, ale milczała.
-Miło mi...
Chciała podać jej dłoń na znak przywitania, ale poczuła ból i nie miała zamiaru ryzykować ściśnięcia, gdy ma takie obtarcia po spotkaniu z betonem. Uśmiechnęła się również i do niej. Po czym zaczęła się wycofywać. Nie chciała im przeszkadzać i wprowadzać większego zamieszania jakie i tak już spowodowała przez tego śmierdzącego gada.
-To ja... przepraszam...
Odwróciła się i zaczęła spokojnie iść w stronę, sama nie wiedziała gdzie iść, ani gdzie obecnie się znajduje. Strasznie natomiast zaczęła boleć ją głowa. I te szumy, głośne szumy i pogwizdy w uszach lekkie zawroty i zamazywanie się obrazu. Neya stanęła na moment i klapnęła na pupę złapała dłońmi za głowę zamykając powieki głęboko oddychając.
Chwilę później saiyan złapał ją, a ona nie wiedząc kiedy pojawiła się w całkiem innym otoczeniu. Znów była w lesie unosiła się wraz z nim nad jeziorem. Zdążyła jedynie wziąć głęboki wdech i zanurzyła się w wodzie. W tym momencie jak tylko została wylana na nią z zawartość miski automatycznie podniosła się do siadu poruszając rękoma jakby się topiła. Zacisnęła mocno powieki i ruszając ustami jak ryba łapała powietrze. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że wszystko jest dobrze. Otworzyła bardzo pomału oczy drżąc cała. Uspokajając oddech rozglądając się na boki zauważyła przed sobą stojącą parę. Przełknęła ślinę westchnęła zdając sobie sprawę, co dokładnie się stało widząc miskę ociekającą wodą którą trzymała dziewczyna. Halfka pomagając sobie rękoma podniosła się i na chwiejących się lekko nogach trzymała niby prostą postawę. Wytarła rękawem bluzki twarz dotarło do niej, że mężczyznę to nawet zna. Poznała go w jej pokoju, po niezapowiedzianej wizycie przez okno. Tylko nie mogła sobie przypomnieć jego imienia było dość trudne i trochę czasu minęło nawet zapomniała już o nim. Wiedziała tylko, że jest coś jak supermen. Obrońca Ziemi, który podarował jej magiczne warzywko. Odkaszlnęła kroplę wody która wpadła jej do tchawicy i uśmiechnęła się do niego.
-Witaj... ponownie
Odwróciła wzrok na dziewczynę, przyjrzała się jej uważnie, ale milczała.
-Miło mi...
Chciała podać jej dłoń na znak przywitania, ale poczuła ból i nie miała zamiaru ryzykować ściśnięcia, gdy ma takie obtarcia po spotkaniu z betonem. Uśmiechnęła się również i do niej. Po czym zaczęła się wycofywać. Nie chciała im przeszkadzać i wprowadzać większego zamieszania jakie i tak już spowodowała przez tego śmierdzącego gada.
-To ja... przepraszam...
Odwróciła się i zaczęła spokojnie iść w stronę, sama nie wiedziała gdzie iść, ani gdzie obecnie się znajduje. Strasznie natomiast zaczęła boleć ją głowa. I te szumy, głośne szumy i pogwizdy w uszach lekkie zawroty i zamazywanie się obrazu. Neya stanęła na moment i klapnęła na pupę złapała dłońmi za głowę zamykając powieki głęboko oddychając.
- GośćGość
Re: Las
Czw Paź 11, 2012 8:51 pm
Chłopak się uśmiechnął, gdy dziewczyna przyniosła w misce wodę z jeziora. Teraz mogli spróbować ocucić Neyę, która widać smacznie sobie spała. Troszkę musiał pomóc June, która nie do końca miała pojęcie, jak użyć tego napełnionego przedmiotu. Wskazał dłonią na leżącą i mniej więcej pokazał, co ma zrobić z zawartością. Za namową wojownika, June zrobiła, co do niej należało. Efekt był natychmiastowy, ponieważ dziewczyna raz, dwa się podniosła z ziemi. Choć przez chwilę myślała, że pływa w wodzie, to w końcu zorientowała się, że jest w zupełnie innym miejscu. Chłopak skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przyglądał się dokładnie dziewczynie, a raczej jej poczynaniom. Gdy powstała na chwiejnych nogach, to się szeroko uśmiechnął. Miał teraz nadzieję, że znajoma mu osóbka coś powie. Rzekła, lecz nie do końca to, co chciał usłyszeć. Mimo wszystko chciał zobaczyć, co dziewczyna jeszcze postanowi zrobić. Przekręcił głową na bok, gdy zobaczył, jak zaczęła się wycofywać do tyłu. Czyżby coś ją kłopotało? Przecież się znają, więc nie powinna, aż tak bardzo panikować. Gdy jednak przeprosiła i się odwróciła, idąc przed siebie, to chłopak pokiwał głową na lewo i prawo. Niestety nie mógł jej wypuścić bez jakiekolwiek słowa wyjaśnienia. W pewnym momencie zniknął, pojawiając się dokładnie przed Neyą, która postanowiła sobie chyba odpocząć. Przeczuwał, że wydarzyło się coś nie miłego. Widać to było perfidnie po jej zachowaniu. Tym bardziej nie mógł jej puścić samej, nie dowiedziawszy się wcześniej, co takiego się stało. Podszedł do niej bliżej i lekko przykucnął, spoglądając jej dokładniej w oczy.
- Wybacz, że ci przeszkadzam, ale nie mogę cię puścić, przynajmniej na razie. Muszę wiedzieć dokładnie, co robiłaś w górze i jakim cudem wylądowałaś mi na plecach. Skoro byłaś tak wysoko, to przecież powinnaś kontrolować lot za pomocą swojej energii, prawda? No chyba, że się mylę, hmm? - Zapytał, dokładnie obserwując dziewczynę. W sumie dziwne mu się wydało to, że leciała przez dłuższy czas, aż tu nagle znikąd zaczęła spadać. Przecież każdy potrafi kontrolować swój kurs i rzadko kiedy ktoś z niego zbacza. No, ale chyba mamy tutaj wyjątek. W końcu powstał, lekko cofając się do tyłu. Nie chciał bowiem być za blisko, bo mogłoby to trochę niepokoić dziewczynę. Uśmiechnął się ponownie, odwracając na chwilę wzrok do stojącej w oddali June, i machając energicznie dłonią na wznak, żeby podeszła bliżej. Chociaż była lekko nie w temacie, to niech również słucha. Może nauczy się jakiegoś nowego słownictwa, gdy będzie uczestniczyć we wspólnym dialogu.
- Wybacz, że ci przeszkadzam, ale nie mogę cię puścić, przynajmniej na razie. Muszę wiedzieć dokładnie, co robiłaś w górze i jakim cudem wylądowałaś mi na plecach. Skoro byłaś tak wysoko, to przecież powinnaś kontrolować lot za pomocą swojej energii, prawda? No chyba, że się mylę, hmm? - Zapytał, dokładnie obserwując dziewczynę. W sumie dziwne mu się wydało to, że leciała przez dłuższy czas, aż tu nagle znikąd zaczęła spadać. Przecież każdy potrafi kontrolować swój kurs i rzadko kiedy ktoś z niego zbacza. No, ale chyba mamy tutaj wyjątek. W końcu powstał, lekko cofając się do tyłu. Nie chciał bowiem być za blisko, bo mogłoby to trochę niepokoić dziewczynę. Uśmiechnął się ponownie, odwracając na chwilę wzrok do stojącej w oddali June, i machając energicznie dłonią na wznak, żeby podeszła bliżej. Chociaż była lekko nie w temacie, to niech również słucha. Może nauczy się jakiegoś nowego słownictwa, gdy będzie uczestniczyć we wspólnym dialogu.
- GośćGość
Re: Las
Sob Paź 13, 2012 9:09 pm
______Czerwonowłosa demonica tylko stała nieruchomo przyglądając się całej sytuacji w ciszy. Po pierwsze nie bardzo orientowała się w całej tej sytuacji, a Kyoraku wydawał się znać tę dziewczynę dlatego gdy ta odeszła kawałek, a mężczyzna zjawił się zaraz szybko przed nią June tylko westchnęła ciężko i usiadła tyłkiem na trawie. Spojrzała w dno drewnianej miseczki, w której było jeszcze trochę wody, a potem chwyciła garść swoich niedawno ściętych włosów i wcisnęła do ów naczynia po czym patrzyła jak nasiąkają wodą. Za chwilę je wyciągnęła i spoglądała jak kropelki wody spływają po sklejonych kudłach i spadają na trawę. Po co to robiła? Bez celu. Po prostu się nudziła i szukała jakiegoś, chociażby najgłupszego zajęcia.
Gdy spojrzała w stronę dwójki dostrzegła, że Kyoraku macha do niej ręką mówiąc gestem by do nich dołączyła, ale June tylko pokręciła przecząco głową gwałtownie gestykulując dłońmi i odwróciła się do nich plecami. Robiąc się czerwona jak burak spojrzała w niebo, a dokładniej na czubek widocznego stąd wulkanu. Wciągnęła powietrze do płuc i starała sobie po raz kolejny przypomnieć skąd może znać te dziwne tatuaże jakie widziała na ramieniu Vixen. Wzięła kijek do ręki i narysowała dokładnie ten sam tatuaż co widziała u demonicy w wulkanie. Gdy skończyła robotę złamała badyl na dwie części i wyrzuciła. Spojrzała na swoje dzieło i skupiła wszystkie myśli.
Pierwsze co zobaczyła, to ... Sedu. Leżała pod gruzami jakiegoś miejsca, ten ją wyciągnął na zewnątrz i krzyczał na nią jakby mu zabiła kogoś bliskiego. Sedu nie miał takich znaków. Potem, gdy uciekła w miasto nie widziała też żadnych takich osób z tatuażami. Kyoraku też nie ma...
Nie wiadomo dlaczego z oczu June zaczęły wyciekać słonawe łzy. Nie wiedziała dlaczego, ale im dłużej wpatrywała się w szkic tym bardziej miała ochotę rozpłakać się. Wycierała łzy, ale płakała dalej. Dobrze, że siedziała tyłem do Kyo. Musi się szybko ogarnąć.
Gdy spojrzała w stronę dwójki dostrzegła, że Kyoraku macha do niej ręką mówiąc gestem by do nich dołączyła, ale June tylko pokręciła przecząco głową gwałtownie gestykulując dłońmi i odwróciła się do nich plecami. Robiąc się czerwona jak burak spojrzała w niebo, a dokładniej na czubek widocznego stąd wulkanu. Wciągnęła powietrze do płuc i starała sobie po raz kolejny przypomnieć skąd może znać te dziwne tatuaże jakie widziała na ramieniu Vixen. Wzięła kijek do ręki i narysowała dokładnie ten sam tatuaż co widziała u demonicy w wulkanie. Gdy skończyła robotę złamała badyl na dwie części i wyrzuciła. Spojrzała na swoje dzieło i skupiła wszystkie myśli.
Pierwsze co zobaczyła, to ... Sedu. Leżała pod gruzami jakiegoś miejsca, ten ją wyciągnął na zewnątrz i krzyczał na nią jakby mu zabiła kogoś bliskiego. Sedu nie miał takich znaków. Potem, gdy uciekła w miasto nie widziała też żadnych takich osób z tatuażami. Kyoraku też nie ma...
Nie wiadomo dlaczego z oczu June zaczęły wyciekać słonawe łzy. Nie wiedziała dlaczego, ale im dłużej wpatrywała się w szkic tym bardziej miała ochotę rozpłakać się. Wycierała łzy, ale płakała dalej. Dobrze, że siedziała tyłem do Kyo. Musi się szybko ogarnąć.
- Go??Gość
Re: Las
Sob Paź 13, 2012 9:25 pm
Siedziała spokojnie, nie chciała przeszkadzać ani być nachalna. Wiedziała, że nie każdy może lubić jej towarzystwo. Była tylko zwykłą dziewczyną na którą uparł się los. Uprzykrzając jej życie. Kiedy opanowywała dziwne i dość trudne do zniesienia objawy mężczyzna pojawił się tuż przed nią, nawet nie wiedziała kiedy. Nie spostrzegła nawet, gdy kucnął przed nią i coś mówił. Nie słyszała dokładnie w słowo w słowo, bo przeszkadzały jej gwizdy i koszmarny szum w uszach, ale coś do niej dotarła jak tylko spojrzała na nie go i zaczęła czytać z jego warg skupiając dość mocno przy tym. Dotarło po części o czym on w ogóle do niej mówi. Jednak nie do końca wiedziała jak ma odpowiedzieć.
Zamyśliła się patrząc jak odsuwa się do niej. Nie miała czasu tłumaczyć się mu dlaczego się tu znalazła. I dlaczego akurat na nim wylądowała. Miała już dość tych przygód które kosztowały ją tylko najedzeniem się strachu, a tu w jej żołądku, aż piszczy. Westchnęła podnosząc się, z trudem łapiąc równowagę. Podniosła wzrok wyżej spoglądając w niebo, było takie piękne. Szybko wyrzuciła z głowy głupoty i zerknęła za siebie na czerwonowłosą. Była czymś najwyraźniej zajęta, ale ona czuła jakby zazdrość. Nie chcąc zostać jej wrogiem odezwała się do niepewnym tonem do mężczyzny.
-Kompletnie nie wiem o czym ty do mnie mówisz...
Westchnęła wyciągając z włosów listki i połamane malutkie gałązki.
-Porwano mnie. Leciałam trzymana przez jakiegoś potwora. Spadłam, gdy mnie pościł. To tyle.
Uśmiechnęła się i po chwili szepnęła.
-Do zobaczenia i jeszcze raz przepraszam... lepiej zajmij się swoją dziewczyną...
I ominąwszy go z gracją kaleki pokuśtykała przed siebie.
Zamyśliła się patrząc jak odsuwa się do niej. Nie miała czasu tłumaczyć się mu dlaczego się tu znalazła. I dlaczego akurat na nim wylądowała. Miała już dość tych przygód które kosztowały ją tylko najedzeniem się strachu, a tu w jej żołądku, aż piszczy. Westchnęła podnosząc się, z trudem łapiąc równowagę. Podniosła wzrok wyżej spoglądając w niebo, było takie piękne. Szybko wyrzuciła z głowy głupoty i zerknęła za siebie na czerwonowłosą. Była czymś najwyraźniej zajęta, ale ona czuła jakby zazdrość. Nie chcąc zostać jej wrogiem odezwała się do niepewnym tonem do mężczyzny.
-Kompletnie nie wiem o czym ty do mnie mówisz...
Westchnęła wyciągając z włosów listki i połamane malutkie gałązki.
-Porwano mnie. Leciałam trzymana przez jakiegoś potwora. Spadłam, gdy mnie pościł. To tyle.
Uśmiechnęła się i po chwili szepnęła.
-Do zobaczenia i jeszcze raz przepraszam... lepiej zajmij się swoją dziewczyną...
I ominąwszy go z gracją kaleki pokuśtykała przed siebie.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach