Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Kwatera Vivian

Sro Lut 20, 2013 5:32 pm
Kwatera Ósemki przypomina zwyczajną klitkę kadeta.
Jest to pokój posiadające dwa mniejsze pomieszczenia, oddzielone zasuwanymi drzwiami. W większej części stoi łóżko nakryte plandeką, szafka nocna i pół biurka. Pewnie poprzedni kadet w napadzie furii przeciął bezbronny mebel, wyrzucając bardziej zniszczoną cześć. By blat się trzymał przykręcono go gwoździami do ściany, a przed ustawiono taboret.
Pierwsze drzwi prowadzą do czegoś, co mogło być kuchnią polową. Skromna kuchenka, mini-lodówka, szafka i znów pół zlewu. Dziurę zaspawano blachą, pewnie za pomocą Ki. Poprzedni lokator musiał mieć problemy z nerwami...
W łazience na siłę upchnięto prysznic, klozet i umywalkę. Tam, dla odmiany wszystko było w całości. Jedyna rzeczą godną uwagi była zasłonka przy prysznicu, nadrukowana we wzór kolorowych rybek.
Recepcja działała świetnie. Szybko ktoś przyniósł do pokoju dwa pudła, bez ostrożności rzucając je na podłogę. Osobiste rzeczy dziewczyny zostały potraktowane jak worki kartofli.
Na drzwiach zawieszono plakietkę Vivian Deryth.

Wygląd kwatery:


Ostatnio zmieniony przez Ósemka dnia Czw Maj 01, 2014 11:13 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Pon Kwi 01, 2013 7:38 pm
Całą drogę na pierwsze piętro dziewczyna pokonała jak we śnie. Nie myślała w zasadzie dokąd idzie – nogi same ją prowadziły. Instynkt zadziałał bez pudła i znalazła się na odpowiednim korytarzu. Dopiero wówczas przypomniała sobie o mapce, którą jak ostatnia idiotka trzymała w kieszeni kurtki.
Co było znakiem rozpoznawczym Ósemki, zamamrotała ostro pod nosem, stając przed swoimi drzwiami. Tabliczka Vivian Deryth przykuła jej wzrok.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła kadetka, gdy weszła do swojej kwatery, było rozerwanie kartonów. Niemal odruchowo złapała czarny flamaster, otworzyła drzwi i na tabliczce, pod imieniem i nazwiskiem naskrobała jedno słowo. Ósemka.
Zamknęła się, wrzuciła mazak do pudła i wreszcie rozejrzała po pomieszczeniu. Klitka była… Cóż. Spodziewała się gorszego zakwaterowania. O żywocie kadeta krążą różnorakie legendy. Co prawda przestrzeń przypominała okrojony sen minimalisty, a wolnego miejsca było jak na lekarstwo, jednak ogólne wrażenie nie było złe.
Vivian nie miała większych sił na rozpakowywanie. Wyciągnęła z pudła znoszone ciuchy i powędrowała do łazienki. Pod drodze, krótkiej co prawda, rozebrała się, zrzucając kurtkę i uniform kadeta na podłogę.
Przez moment kontemplowała zasłonkę od prysznica, podziwiając kolorowe rybki. W końcu machnęła ręką i odkręciła wodę. Podczas szybkiego prysznicu po wizycie w spiżarni nie miała czasu wyszorować się porządnie. Natarła mocno włosy, skóra poczerwieniała i zaczęła piec, ale dziewczynie zrobiło się lżej na duszy. Na zwieńczenie kąpieli odkręciła najpierw gorącą wodę, a na koniec chlusnęła po karku lodowatym strumieniem.
Ubrała się w luźną wersję piżamy, jaką stanowiła koszulka i spodnie, i chcąc, nie chcąc musiała wyprać strój kadeta. Uniform miał na sobie kilka niewyraźnych smug brudu, tak samo jak kurtka. Z tym ostatnim ubraniem obchodziła się przesadnie ostrożnie. Rozwiesiła je nad prysznicem, by wyschły.
W kąciku kuchennym, bo tak tylko to miejsce można było nazwać, opróżniła skąpą zawartość lodówki. Apetyt odebrał jej widok zdemolowanej spiżarni, trening go przywrócił. Pochłonęła niemal wszystko co znalazła w mini lodówce, a potem rzuciła się na łóżko.
- Auć. – Wyrwało się jej po tym zrywie. Wyglądało na to, że zaśnie na nieciekawie twardawej pryczy, wsłuchana w ból mięśni.
Ósemka rzuciła butem w przycisk odpowiedzialny za światło, i w pogrążonym w ciemności pokoju podciągnęła narzutę pod brodę. Gdzieś tam, obok łóżka stały kartony, cały, jakże okazały, dobytek dziewczyny. Ubrania na zmianę w jednym kartonie, w drugim kilka książek, kolekcja szklanych kulek, do których Vivian miała słabość, stare notatki Axdry zaklejone w jakiejś kopercie. No i zdjęcie jej i przybranego brata.
Axdra. Szlag by cię trafił, niewdzięczniku. To były myśli nie na miejscu. On wiedział, że Vivian da sobie radę. Nie, żeby tak sądził. Po prostu to wiedział i jej bez krępacji to oświadczył.
~Jakże dobrym psychologiem byłeś bracie. Wiedziałeś jak podejść głupią smarkulę, by nie przejmowała się sobą i zajęła treningiem. Wiedziałeś, jak ją zmobilizować. Wiedziałeś, jak zachęcić do ćwiczeń. Wiedziałeś co zrobić, by po twojej śmierci została sobą.~
Bo on wiedział. Miał świadomość, że Ósemka jest wrażliwsza i pomógł się jej uodpornić na drwiny innych. Kpiny, które sama prowokowała. Im bardziej odcinała się na podłe żarty prześladowców, tym bardziej oni starali się jej dopiec. I tak w kółko, coraz bardziej zaciekle. Była napędem tego błędnego koła.
- Vivian, jesteś beznadziejna. – Szepnęła, podejrzanie wilgotnym głosem.
~To żałosne. Nie będą płakać. Przecież ja nie będę płakać!~ Skrzyczała samą siebie, jak to się wcześniej wiele razy zdarzało.
Naciągnęła narzutę na głowę, zwinęła w kłębek i, niestety, zasnęła ze łzami w oczach.

OCC ---> 10% HP
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Wto Kwi 02, 2013 8:44 am
Vivian obudziła się bladym świtem. Poranne światło wpadało przez małe okno i rozświetliło jasną strzechę, wystającą spod kołdry. Leżała z półotwartymi oczyma, pogrążona w półśnie. Między jawą a marzeniami sennymi plątała się porządnie wkurzona smarkula ze spiżarni, paru kadetów i latające noże.
Zamrugała, słysząc jakieś okrzyki z zewnątrz. Z trudem przeniosła swoje ciało do pozycji siedzącej i potarła gniazdo na głowie. Aura i zegar biologiczny mówiły jej z całą okrutnością, że jest bardzo, bardzo, baaardzo wcześnie.
Padła na poduszkę i naciągnęła narzutę na czubek głowy. Te kilka godzin przespała snem płytkim, i nawet nie miała ochoty by powracać do tego stanu. Sińce pod oczami, blada twarz, ot, uroki codzienności w wojsku. Była znużona, nie brakiem snu, ale intensywnością wczorajszych zdarzeń. Tak naprawdę, to nie miała ochoty nic robić.
Ósemka zdołała zgramolić się z łóżka, ale skończyła na sturlaniu na podłogę. Przeleżała jeszcze pięć minut na posadzce, gapiąc się w sufit i zbierając siły na nowy dzień w Akademii oraz kolejne, mordercze zadania.
Uniform i kurtka ładnie wyschły. W nowej kwaterze kadetki panował względny porządek. W dalszym ciągu nie chciało się jej rozpakowywać. Wyjęła tylko najpotrzebniejsze przedmioty, a kartony wepchnęła pod biurko.
Z jednego pudła wyjęła zdjęcie w prostej ramce i postawiła na biurku, tak, by było pierwszą rzeczą, jaką widzi po wejściu. Axdra się uśmiechał, ona też. Obca wydawała się jej ta scena, ale pamiętała ją dobrze. Tak dobrze, że to aż bolało.
Wracanie do rzeczywistości zajęło dziewczynie kolejne pięć minut. W końcu wstała, zjadła to, co zostało w lodówce, ogołacając ją doszczętnie. Przetarła czuprynę szczotką z ułamanym końcem, i tak stwierdzając, że za moment będzie wyglądać jak strach na wróble, dała sobie spokój. Umyła, przebrała się, naciągnęła kurtkę na ramiona, po czym stanęła na środku pomieszczenia.
- Obowiązek wzywa… – Szepnęła do siebie bezgłośnie.
Trzeba by zająć się jakimiś ćwiczeniami. Mięśnie bardziej jej nie mogą boleć, więc wnioskowała, że gorzej być nie może. Stężały grzbiet powinien szybko się rozgrzać. Axdra mówił, że najgorzej przyzwyczaja się do bólu, ale potem jest już z górki.
Westchnęła, sprawdzając godzinę. Było nieludzko wręcz wcześnie, niewielu ćwiczących widziała z okna pomieszczenia. Kadeci musieli chrapać w łóżkach, korzystając z każdej chwili odpoczynku, a Vivian? Nie mogła wysiedzieć, tkwiąc tak biernie w kwaterze. Skierowała więc, swe kroki na salę treningową.

OCC ---> 10% HP
[zt] ---> Sala treningowa
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sob Maj 04, 2013 10:34 pm
Jakby to nazwać? Ten dziwny stan? Otępienie? Vivian na oślep, cudem, trafiła do kwatery, potykając się po drodze. Nie dość, że pozostawiła za sobą szlaczek z krwi i wody, to kompletnie się tym nie przejęła. Ból także się rozmył. To nie tak, że już go nie czuła. Wszystko bolało ją do tego stopnia, że właśnie niczego nie czuła. Ciało odrętwiało, a gdy tylko odtaje każdy siniec będzie boleśnie krzyczał.
Otworzyła drzwi, zatrzasnęła je za sobą i zawiesiła na krótki moment, trzymając dłoń na klamce. Wzrok wbijał się w martwy punkt, gdzieś na podłodze. Krew w dalszym ciągu spokojnie kapała z twarzy. Mały bałagan na podłodze nie przyciągnął jej uwagi, tak samo jak kruk siedzący na oknie. W końcu zrobiła dwa kroki i tak jak stała, padła na łóżko, aż materac jęknął. Ósemka nie kwapiła się nawet zdjęciem butów czy ukochanej kurtki, nie wspominając chociażby o doprowadzeniu się do względnego porządku.
Zasnęła, zdaje się od razu.
Gdyby nie spała tak twardo może słyszałaby krzyki i słowa z korytarza, może dotarłyby nawet krakania wrony i wrzaski z koszarów. Może nawet usłyszałaby dziwne szelesty dobiegające z wnętrza kartonu obok jej łóżka, ledwie trzydzieści centymetrów dalej.
Dziewczyna spała jak zabita, nieświadoma wszystkich tych dźwięków i wielu innych, bardziej lub mniej poważnych spraw.

OOC ---> +10% HP
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Nie Maj 05, 2013 11:05 am
Ósemka ocknęła się po długiej drzemce. W końcu.
- Czemu m-mnie wszystko bo-oli… Au. Szlag. – Wymamrotała sennie dziewczyna, próbując otworzyć sklejone powieki. Spod zasłony rzęs widziała poplamione skrzepłą krwią dłonie i ponaznaczaną posoką kołdrę.
Dziewczyna usiadła wolno na łóżku, przyglądając się sobie ze zdziwieniem. Ubranie wyschło od ciepła jej ciała, ale miało w sobie jeszcze to wrażenie wilgoci. Bolał ją nos, nie mogła otworzyć lewego oka i ogólnie, czuła się jakby ktoś wrzucił ją do bębna, nastawiając na podwójne odwirowanie. W głowie nie dość, że kręciło, to jeszcze szumiało.
Nagle dotarło do niej co wczoraj zrobiła, z kim walczyła i dlaczego jest cała pobita. Eh, mózg Vivian lubi płatać figle, często działając w nieprzewidywalny sposób. Zamamrotała cicho i potarła czoło, ale zaraz syknęła, wyczuwając szramę.
Nie pozostało nic innego, niż zwlec się z łóżka i doprowadzić do porządku. W łazience, w odbiciu lustra ujrzała potwora. Smugi krwi tkwiły na twarzy, szyi i ramionach, oblepiły strój i włosy, strasząc ilością czerwieni. Jedno oko było sine i zakryte kompletnie opuchlizną, długie małe i kaprawe mrużyło się podejrzliwie. Nie wspominając o zacięciach na policzkach, czerwonym nosie i wielkiej dziurze na czole, tam gdzie kilka razy uderzono o podłogę. Dla podsumowania dodać pobladłą karnację i niejakie zniesmaczenie na gębie.
- Cóż… – Powiedział potwór w lustrze. – Wyglądało się lepiej, nieprawdaż złociutka?
Dziewczyna zaczęła ostrożnie myć twarz, pozbywając się krwi. Rozwaliła jeden z kartonów, wyciągając mini-apteczkę i przytargała pudełeczko do łazienki. Nie był to wygórowany sort, ale była tam maść przeciwbólowa i kilka przydatniejszych drobiazgów. Wprawę w opatrywaniu miała, w końcu całe życie dostawała w skórę, toteż i tym razem nie zachowała się jak początkujący, mylący wodę utlenioną ze spirytusem. Daleko jej było do wprawy lekarza, ale przynajmniej plaster nie odklei się po minucie.
Nos wciąż był czerwony, pozostawiła ranę na czole odkrytą by szybciej przyschła, ale największy problem miała z okiem. Nie pamiętała dobrze co się stało, ale wspomnienie brzdęku szkła sprawiło, że znów poczuła kłucie. Tak, kawałek szkła trafił w czułe miejsce. Całe oko zdrętwiało i niepotrafiła nim nawet ruszyć. I jak tu do cholery Vivian mogła spać z taką raną? Nie mogła nawet otworzyć powieki. Wizyta w szpitalu będzie konieczna…
Ponieważ nie tylko strój zakrwawiła, ale i pościel, musiała Ósemka urządzić pranie. Wyczyściła kurtkę i ubranie, rozwieszając obok poszewkę na poduszkę i kołdrę. Ciuchy od razu na siebie nałożyła, osuszając własną Ki.
Wychodziła właśnie z pomieszczenia, gdy potknęła się o rozsypaną zawartość kartonu. Nieco smętnie spojrzała na podłogę. Kilka książek, woreczek ze szklanymi kulkami i koperta od brata. Na poszarzałym papierze bazgroły mówiły, że to wiadomość dla Vivian Deryth.
Odruchowo otworzyła ją i ujrzała niewielki plik notatek, zapełniony gryzmołami Axdry. Były to głównie jego spostrzeżenia o życiu w Akademii, które podarował jej kiedyś, by ułatwić życie. Kadetka przejrzała pierwszą stronę.
Jak przeżyć w Akademii, poradnik dla idiotów (patrz: 8 )
Parsknęła śmiechem i odwróciła ręcznie zapisane strony. Pobieżnie przejrzała jego rady. Nie podpadaj trenerom. Nie podpadaj kucharkom, bo zginiesz z głodu. Trzymaj się z daleka od koszar, przynajmniej do póki nie stwierdzisz, że chcesz umrzeć śmiercią tragiczną. Postaraj się nie marudzić przy treningu, nie pokazuj jak bardzo się czegoś, kogoś obawiasz. Pracuj nad swoimi słabymi stronami, ale nie zapominaj o mocnych...
Niektórych można było się samemu domyślić, inne ją dziwiły, albo irytowały. Pouczeń było mało, a biorąc pod uwagę, że spisano je na pourywanych kartkach z notatników, wyglądało na to, że Axdrze nudziło się niekiedy na zajęciach.
Na ostatniej stronie było coś, co Vivian zdumiało. Kartkę pokrywały gorsze niż wcześniej bazgroły, jakby brat pisał je w pośpiechu i nieskładnie.
To by było na tyle. Nie daj się im zjeść Vi, bo biedacy dostaną niestrawności. I pamiętaj, nie leć w kulki! Pilnuj się! Masz zostać wojownikiem! Kocham cię. Axdra.
Łza skapnęła na poradnik. Potem druga i trzecia. Z zapuchniętego oka również popłynęło kilka bolesnych kropli. Ręce Vivian drżały, gdy zaciskała je na notatkach.
Miała dziesięć lat gdy po raz pierwszy zaczepił ją na boisku. Jedenaście, gdy zaczęli ze sobą regularnie rozmawiać i spotykać, tyle też lat miała, gdy poczuła, że naprawdę jest dla niej bratem. Czternaście lat miała gdy zginął. Przez te trzy… Te trzy najszczęśliwsze lata, gdy wiedziała, że ma kogoś po swojej stronie, Axdra nigdy nie powiedział jej tych dwóch słów. Umiała odczuć, że i mu na niej zależy, ale nigdy bezpośrednio tego nie okazał. A teraz, czarno na białym, dziewczyna widzi te dwa słowa i rozkleja się zupełnie.
- Też cię kocham draniu. Dlaczego zginąłeś? Wiesz… Wiesz jak źle mi jest bez ciebie? – Załkała, ocierając energicznie łzy.
Trochę jej zajęło uspokajanie się. Ból w oku dopominał się o wizytę w skrzydle szpitalnym, ale kadetka bezwiednie mięła w rękach notatki. Zdołała jakoś wziąć się w garść.
Życie dalej trwa, więc trzeba było się w końcu ruszyć. Vivian bardzo ostrożnie odłożyła notatnik na łóżko i zerknęła jeszcze w lustro zanim wyszła. Oko kłuło bólem nadal, tak mocno, że zaczęła kadetkę boleć głowa. Żeby nie straszyć innych zakleiła je plaster. Narzuciła na siebie kurtkę, wpakowała do kieszeni mapkę i mini-apteczkę i ruszyła do szpitala.

OCC ---> +10% HP
[zt] ---> Szpital
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Pią Lip 05, 2013 10:03 pm
Vivian dotarła do swojej kwatery w stanie ogólnego rozbicia. Z ramienia zwisał jej nowy, a jednocześnie zużyty strój kadeta, nos celował w podłogę a spojrzenie umykało na boki.
Dopadła drzwi, jakby były ostatnią kroplą wody na pustyni. Zamknęła je za sobą szybko i dopiero kiedy znalazła się w swojej klitce – małej, zagraconej kwaterze, osunęła się na ziemię. Oparła plecami o ścianę, pozwalając by siły opuściły ją całkowicie.
Szlag.
Nigdy łzy nie oznaczały u niej, że zamierza się poddać. Zwyczajnie, czasem stres daje się zbytnio we znaki. Rozładowywała go z reguły ćwicząc, ale gdy ciało nie chciało jej słuchać pozostała jeszcze ta droga. Łzy, wstydliwe i ukrywane przed światem. Minuta, może dwie zajadłego milczenia, podczas którego mokły policzki i Ósemka już zaczęła się podnosić. Nie miała wyboru. Dźwignęła się na nogi, mamrocząc pod nosem i rozejrzała się po pomieszczeniu.
Dwa kartony rzucone w nieładzie, papiery na łóżku i pościel na podłodze. Nie ładny widok. Vivian uniosła jedną z kartek, zapełnioną pismem brata. Przeczytała jedno zdanie i już zgięła się w pół. Wszystko to, co dzieliła z Axdrą, wspomnienia, zdarzenia, uderzyło w nią nagle i bez ostrzeżenia. Sapnęła głośno i opadła na łóżko, przyciskając czoło do kolan. Głos brata, wygląd, kpiący uśmiech i bezczelne spojrzenie czarnych oczu.
Nie musiała sobie na siłę niczego przypominać. Ułamek sekundy i wiedziała wszystko. Łzy znów stanęły jej w oczach, ale przetarła je rękawem kurtki i delikatnie złożyła wszystkie kartki. Schowała je pod poduszkę i rozprostowała kołdrę na niej. Po podłodze walało się kilka przedmiotów, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Z przewróconego kartonu wysypały się szklane kulki.
Vivian miała do nich słabość. Odkąd pamiętała, zbierała kolorowe paciorki. Kule miały różne kształty i kolory, delikatne wzory czy smugi innej barwy. Dziewczynę wabiły odblaski światła na równej powierzchni i grę blasków oraz cieni prześwitujących przez szklane wnętrze. Bardziej odruchowo niż z zamierzenia wzięła do ręki większą, nieco cięższą od pozostałych kule. Była jasnożółta, dostała ją od Axdry, niedługo przed jego odlotem.
Myśl zabolała i zacisnęła dłoń na kuli. Bez namysłu wsadziła ją do kieszeni. To będzie jej kotwica. Gdy za bardzo zabłądzi, musi się jej złapać.
Nowy strój od Vernila rzuciła do łazienki i przyjrzała się sobie krytycznie w lustrze. Twarz przemyła wodą, ale odznaczającej się bladości i obwódek pod oczyma nie sposób było ukryć. Ubiór kadeta który miała na sobie był poprzecierany i pełen smug brudu oraz krwi. Dziury nie były wielkie, widziała już gorsze. Wyszorowała ubranie z kurzu i własnej posoki, a potem przyjrzała się kurtce. Obtarła ją, ale tylko tyle mogła zrobić. Rozcięcia i przypalenia nie nadają się do zszycia, ba, próbował ktoś zszywać skórę?
W każdym razie mogła coś na to naszyć. Usiadła z kurtką na kolanach na łóżku, oczyszczając ją z plam, błądząc umysłem wokół brata. Axdra… Pamiętała, jak dawał jej ubranie. Kurtka była na nią za duża, ale zaraz ją włożyła. Śmiał się, że wygląda jak zwierzę w za dużym futrze.
Umysł bolał, ale myśli o bracie łagodziły tętnienie. W jakiś głupi sposób przynosiło to Ósemce ulgę i przestała drżeć. Można stwierdzić, że niemal się uspokoiła.
W to niezwykle absorbujące zajęcie wtrąciło się zdecydowane pukanie do drzwi. Vivian stężała, po czym odłożyła ubranie i złapała za klamkę.

OOC ---> + 10% HP
Co do techniki, to myślałam nad Ki Feeling. Przejdzie?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Pią Lip 05, 2013 11:11 pm
Oczom młodej kadetki ukazał się wysoki mężczyzna z poważnym wyrazem na twarzy.

Kwatera Vivian 2hxpsmt

- Baczność!

Wszedł do pokoju, a peleryna powiewała za nim. Peleryna znak rozpoznawczy trenerów. Zamknął drzwi, po czym obrzucił pomieszczenie ostrym spojrzeniem. Nie spodobał mu się poziom jego dewastacji. Usiadł okrakiem na krześle i podbródkiem wskazał dziewczynie miejsce na łóżku, pozwolił jej spocząć.

- No gratuluję szczęścia, nie każdy wychodzi cało ze starcia z Trenerem Koszar, a Ty dziecino jesteś nawet w jednym kawałku. Widziałem, jak opuściłaś Salę i nie spodobało mi się to. Z dokumentów wynika, że jesteś zdrowa, więc powinnaś mieć siłę do trenowania. Masz się za lepszą od innych? Chyba nie boisz się walczyć? Chyba nie boisz się wyzwań co?
Powiedz mi dziecko, czym się kierujesz w byciu wojownikiem. Masz jakąś dewizę, coś co trzyma cię przy treningach?


Trener próbował ją podpuścić, aby się zdenerwowała i powiedziała, co ją gnębi. Przecież nie mógł zapytać wprost, nie mógł pokazać, że obchodzi go los byle kadetki. Jóź i tak jego pojawienie się w kwaterze dziewczyny dawało do myślenia. Przez cały czas bacznie się jej przyglądał.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sob Lip 06, 2013 10:52 am
Halfka miała nadzieje na odpoczynek. Nie bezcelowe wylegiwanie się na łóżku, ale skupienie, chociażby chwilowe na sobie. W spokoju zajęcie się własnymi, rozbitymi myślami. Uporządkowanie, sprzątnięcie głowy i tak dalej i tak dalej… Nie było jej to dane.
Za drzwiami stał wysoki wojownik. Mężczyzna z płaszczem, o dziwo falującym majestatycznie bez żadnego wiatru. Patrzył twardo, jakby wwiercał się oczyma w obolałą duszę Vivian. Widok trenera sprawił, że zadziałał odruch. Wyprostowała się, zanim do jej uszu doleciała komenda. Ósemka odsunęła się, gdy wchodził do jej kwatery, w której niejaki porządek przeplatał się z opanowanym chaosem. Nawiedziły ją dziwne myśli. Po co trener tutaj przyszedł? Pomylił pokoje, chcąc porozmawiać z innym kadetem? Zbłądził? Nie no, to już głupota, ale przecież… Bo jaka jest szansa, że wysoko postanowiony trener przyszedł akurat do Vivian?
Jak gdyby nic usiadł na krześle naprzeciw. Gdy pozwolił jej spocząć odruchowo dotknęła skroni, gdy przez głowę przewinął się niski dźwięk. Niezauważalnie drgnęły powieki, ale usiadła na łóżku. Jej ciało pozostawało spięte. Cóż, trener czegoś od niej chce… Odkąd zapisała się do Akademii dostawała jedynie rozkazy z góry, coś jak sprzątnięcie Spiżarni, nic więcej. Zwyczajna kadetka, mięso armatnie, nadające się tylko do szorowania kibli. Więc, dlaczego?
W milczeniu słuchała słów trenera, a brązowe spojrzenie błądziło gdzieś po podłodze. Lepsza? Nie, skąd. Ona? Aż dziwnie się jej zrobiło na tą myśl. Ścierwo, halfka, sierota nie potrafiąca obronić się przed napastnikiem. Bać się walczyć? Tak. W żadnym wypadku nie musi to jednoznacznie oznaczać, że nie ma zamiaru podjąć wyzwania. Co do nich właśnie… Lubiła sprawdzać swoją siłę, by upewnić się, że nie jest z nią jeszcze tak beznadziejnie.
Coś jeszcze zwróciło jej uwagę. Dziecko, dziecina zamiast nazwania kadetem. Ktoś się nią przejął? Jeszcze dziwniejsza myśl. Lekko zacisnęła pięści, rozważając to co usłyszała.
Krótka, ulotna chwila ciszy, nim Vivian Deryth otworzyła usta. Ból głowy nie dawał o sobie zapomnieć, ale nie zamierzała milczeć. W końcu podniosła spojrzenie na wojownika. Wzrok co prawda wciąż skołowany, ale wyraz w nim był dobrze widoczny.
- Mam się za tchórza i słabeusza. – Spokój i rzeczowy ton w jej głosie niemal bolał. – Tu nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Boję się wielu rzeczy Sir, prawda. Gdy pojawił się Tsuful, przyznaję, ogarnęła mną panika... – Wzdrygnęła się lekko przypominając zdarzenie w koszarach. – Podczas walki… Bałam się, że mi się nie uda ich tam zatrzymać. Bałam się, że zostanę zarażona. Bałam się, że mnie zabiją. Bałam się siebie samej, bo nie wiedziałam, nie wiem na co potrafię się porwać. Przyjęłam to wyzwanie, ale nie oznacza to, że nie czułam strachu.
~Jestem i tchórzem i głupcem~
Urwała na moment. Wyszło na to, że niemal zginęła, zmasakrowana przez Vernila i Raziela, a potem wycieńczona przez inwazje Tsufula oraz interwencje koszarowego. Mogła uciec, ale to szczerze, nie przyszło jej do głowy. I teraz robi z siebie ofiarę… Błąd. Pokręciła głową, dając do zrozumienia, że nie nawet gdyby mogła, nie zmieniłaby pewnych decyzji. Zostałaby w koszarach.
Vivian dotknęła jasnych włosów, tradycyjnie wyglądających jak stóg siana które sponiewierało tornado.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że tylko w wielkim strachu można okazać prawdziwą odwagę. Nie, nie… On przejął ich ciała, a to było zwyczajnie podłe… Nie mogłam tego tak zostawić. Rozumiem walkę, ale zakradanie się po cichu by kogoś zniewolić, to najgorszy rodzaj tchórzostwa.
Znów moment ciszy. Przy ostatnich dwóch pytaniach Ósemka zamilkła na moment. Przypomniał się jej brat, nieszczególnie mile wspominane dzieciństwo. Jakby to kogoś interesowało… Nieważne co się stanie, ja zawsze się podniosę. Tak powiedziała w łazience, gdy tamten ją napadł. Ha. Słowa padające z jej ust miały ledwie wyczuwalny posmak goryczy.
- Sir, odkąd pamiętam nie byłam silna. Zawsze ta ostania, najgorsza, albo raczej ósma z kolei, cokolwiek bym nie robiła. Chciałam pokazać, że zostanę prawdziwym wojownikiem. Chciałam ich zmiażdżyć, pobić do krwi, tak by już nigdy więcej nie ośmielili się spojrzeć na mnie z góry. – Oczy dziewczyny powędrowały na sufit i wydała z siebie coś pomiędzy westchnieniem a cichym śmiechem. – To najgłupsza rzecz, jaka kiedykolwiek mogła mi przyjść do głowy. Zawsze znajdzie się ode mnie ktoś silniejszy, a ilość zniesionego bólu nic nie mówi o wartości. To, że kogoś zmiażdżę nie znaczy, że zyskam jego szacunek. Przestało mi na tym zależeć już dawno. To nie jest rzecz, którą zdobywa się na siłę. Nie będę oceniać innych i siebie żadną z tych miar.
Spowiedź dobiegała końca. Nic nie wskazywało, by jej słowa chciały sprowokować współczucie. Smutne, że głos Ósemki nie zmieniał się, że spojrzenie nie stawało się bardziej wymowne. Siedząc na łóżku zmagała się z nadchodzącą migreną i obecnością trenera w zagraconej kwaterze. Nie wyszło jej to chyba dobrze. Swoje wewnętrzne przemyślenia wyrecytowała przed chwilą ze spokojem i to nieznanemu nawet mężczyźnie. Dotknęła palcami skroni, jakby chciała uzewnętrznić jeszcze jedną, najcięższą ze wszystkich myśl.
- Zrozumiałam, że nie chciałam zostać wojownikiem by udowodnić pozostałym, że się do czegoś nadaję – chciałam to udowodnić sobie. I od tamtej pory, Sir, nie mogę się pozbyć myśli, że czysty egoizm przygnał mnie do bram Akademii.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Nie Lip 07, 2013 6:00 pm
Słuchając dziewczyny Trenrr poniósł jedną z kulek z ziemi i przyglądał się mieniącym się barwom. Zamyślił się, nie będzie łatwo ale w końcu taką miał pracę. Zza zbroi wyjął małe pudełko, następnie wziął do ręki jedną  kapsuł. Nacisnął kapsułkę i po chwili w jej miejscu pojawił się nóż wojskowy. Wyciągnął ostrze z pochwy i trzymał w ręku.

Kwatera Vivian 2hxpsmt

- Jeśli masz się za tchórza i słabeusza to lepiej zacznij się pakować i wracaj do domu.. W wojsku nie ma miejsca dla takich.  Ale, gdybym ja miał w sobie Tsufula też bym się bał. Tylko głupcy nie boją się niczego. Powiem Ci coś jeszcze o strachu. Daj rękę.

Wziął jej dłoń i swoim nożem ukłuł czubek palce, aby spłynęło tylko kilka kropel krwi.

- Strach tnie głębiej niż nóż, powtarzaj to sobie często, a będziesz mniej się bać. Walka ma różne oblicza. Pewnie w domu wychowano Cię w duchu dumy wojownika walczącego do ostatniej kropli krwi aby nie splamić honoru rodziny i tym podobne. Do niedawna zajmowałem się jednym żołnierzem, starszym ode mnie w randze Natto, teraz juz należy do elit. Miał na imię Kurokara. Powiedział mi kiedyś ciekawe zdanie. „Dumą rodziny nie wyżywisz.” Sama musisz zdecydować, czy chcesz walczyć, żeby rodzina była z Ciebie zadowolona, czy wałczyć by przeżyć i wrócić do dzieci, które będą na Ciebie w domu czekać. A gdybym wytrenował Cię na najlepszego skrytobójcę, chroniącego w pałacu samego króla byłabyś dumna czy nie?
Tsuful postąpił tak, a nie inaczej, żeby przeżyć i żeby dokonać zemsty. Jak myślisz, jak daleko dałabyś radę się posunąć, aby się zemścić, na kimś kto wyrządził wiele krzywd Tobie lub komuś Ci bliskiemu? Gdyby wymordowano wszystkich saiyan, a ja zostałbym ostatnim z nich też szukałbym zemsty i to w najpodlejszy sposób. Aby dobrze wałczyć, trzeba też zrozumieć wroga i czasem trzeba się poddać, aby zaatakować, kiedy najmniej się tego spodziewa.
Musisz nauczyć się swoje wady zamieniać na miecz i tarczę. Powiedziałaś, że zawsze byłaś ostatnia, więc powinnaś wyciągnąć wnioski z porażek i zwycięstw tych siedmiu przed Tobą i ułożyć najlepszą strategię.
Hahaha, żeby kogoś zniszczyć nie musisz go pobić do krwi, są inne drogi, jest rozum, spryt, podstęp, gra, szybkość, wytrwałość rozumiesz? Dobrze kombinujesz szacunek innych się nie liczyć. Teraz jesteś zwykłą kadetką. Mogę zrobić z Tobą co chcę i jak chcę liczy się szacunek, który masz sama dla siebie.
Myślisz, że jesteś egoistką? Ja wstąpiłem do Akademii tylko po to, aby dobrze mi się żyło. Proste prawda? I udało mi się, żyje sobie wygodnie i jadam takie potrawy, których nazw nawet nie słyszałaś, latam po galaktyce kiedy  chcę i ile chce. To nie jest egoizm? Wstań i podejdź do mnie.


Mężczyzna trzymając w ręce nóż odwrócił go ostrzem do siebie i szybkim ruchem uderzył samą rękojeścią dziewczynę w ramię. Niezbyt mocno ale na tyle, aby za chwilkę zaczął tworzyć się fioletowy siniak.

- Każdy siniak to kolejna lekcja, a każda lekcja czyni nas lepszymi.
Jeśli jest coś, co pragniesz osiągnąć wstępując do Akademii to zrób pierwszy krok i nie bój się zrobić następnego. Bój się bezczynności. Wyznacz sobie cel i wyrzuć z głowy całą resztę
To jak żołnierzu zostajesz, czy wracasz do domu?
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Pon Lip 08, 2013 11:42 pm
Vivan bez strachu podała mu dłoń. Nie drgnęła gdy ciepłe krople krwi splamiły skórę. Piekło odrobinę, ale jednak to był ból. Bólu się nie bała, znała go dobrze. Obawiała się jedynie... Siebie?
Nie odrywała spojrzenia od lśniącej powierzchni noża, ale w jej oczach nie było lęku. To nie była sytuacja w której walczy na śmierć i życie w koszarach, jedynie rozmowa w cztery oczy. Przynajmniej miała pewność, że ten Trener nie zacznie przeklinać za każdą jej wypowiedź, co, jak sądziła, pewnie nie omieszkałby koszarowy.
- Nie mam rodziny. Nikt mnie nie wychowywał. – Dodała ciszej. Smutne, ale prawdziwe. Ósemka dorastała w czymś co przypominało przytułek, a gdy dzieci dorosły na tyle, by się sobą same zająć, odsyłano je do szkół. Nikogo tam nie było, kto wskazałby jej jakaś drogę.
No, może brat. Axdra powiedziałby, że ma robić cokolwiek zechce, byleby robiła to w zgodzie ze sobą i była szczęśliwa. Tak... Czy Vivian jest szczęśliwa? Kłopotliwe pytanie.
- Nie mówię tego by się usprawiedliwić, Sir. Musiałam niejako wychować się sama. – Na co powinien parsknąć śmiechem, bo system wypadał tragicznie. – Zawsze musiałam za siebie decydować i odpowiadać. Wysłuchiwałam wiele opinii o Akademii i wojownikach. Po prostu, moim, subiektywnym zdaniem... Dumę i pychę rozdziela cienka granica. Łatwo jest ją stracić z oczu. Mogę robić cokolwiek, nic mi się nie stanie jeśli się poddam, jeśli przegram, tym bardziej. Nie wiem czy jestem dumna. Są rzeczy o których myślę, że nigdy bym się do nich nie posunęła, ale w najróżniejszych sytuacjach zmieniają się punkty widzenia. Może coś, czego odmawiam dzisiaj, zrobię jutro bez mrugnięcia okiem. Wiem jedno. Cokolwiek mnie czeka, nie chcę by przez moje decyzję cierpieli inni. Wolę osobiście ponieść konsekwencje, niż ktoś miałby to robić przez moją głupotę.
Są osoby ryzykujące wszystko dla honoru i dumy, nie mające w poważaniu własnego i cudzego życia. Vivian wiedziała o tym dobrze. Porzucanie wszystkiego co się ma, by odzyskać honor, uznanie w oczach innych... Czymś innym jest zemsta. To coś co trawi od wnętrza. Dlatego Ósemka kiedyś sobie obiecała, że postara się nigdy w życiu nie nienawidzić. A w każdym razie nie da przejąć temu uczuciu kontroli nad jej życiem. Ale zrewanżować zawsze się można. Krew za krew.
- Nie wiem co bym zrobiła, Sir. Prawdopodobnie to samo. – Przyznała po chwili, opuszczając o milimetr głowę. – Nie ma groźniejszego wroga od osoby pozbawionej wszystkiego. Nie cofnie się. Nie ma niczego do stracenia. – Dodała już ciszej.
Wady w miecz i tarczę. Co Vivian robi dobrze? Jest ostatnia, uczy się nie tylko z porażek własnych, ale i obcych. Na pewno przez to jest dobrym obserwatorem. Zdarza się jej kombinować, nie wychylać z tłumu i być niezauważonym. Czyli jakimś cudem ma mocne strony? Niebywałe. Będąc dzieckiem zdawało się, że pięść jest najważniejsza. Heh. Potem przyszedł pierwszy trening.
Powód wstąpienia Trenera do Akademii sprawił, że kąciki jej ust drgnęły. No tak, on pewnie nie jada papki kadeta. W żadnym wypadku nie można było stwierdzić, że robi to dla wyższego dobra, czystego pragnienia zostania szlachetnym wojownikiem, albo chęci zabijania. Zdarzają się tacy, ale cóż... Trafił się wyjątek. Swoją drogą, wyglądało na to, że to do tej pory, jedyny na jej drodze wojownik, który nie zamierza zgnoić jej każdym swoim słowem, a potem robić pompki do śmierci. Rozmawia z nim jak uczeń z nauczycielem.
Vivian bez słowa komentarza przyjęła uderzenie. A potem pytanie. Odpowiedź była prosta, bo odkąd się tu znalazła, nigdy nie pomyślała o zdezerterowaniu.
- Nikt, ani nic na mnie nie czeka. Nie mam celu Sir, ani powodu, dla którego mogłabym tu zostać. Nie ma też niczego, przez co miałabym odejść. – Może i jest tchórzem, ale nie ma to jednoznacznie oznaczać, że będzie uciekać. – Niemniej, chcę go znaleźć i to może być mój powód. Szukaj a znajdziesz, jak mówią, ale nie mówią co znajdziesz.
Dziewczyna przymknęła oczy i w brązowych tęczówkach, pozostających do tej pory ostrożnych, pojawiło się zdecydowanie i cień uśmiechu.
- Zostaję.

OOC ---> + 10% HP
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Wto Lip 09, 2013 8:15 pm
Na ostatnie słowa kadetki Trener uśmiechnął się promieniście. Schował nóż z powrotem do kapsułki, a pudełeczko ukrył pod zbroją.

Kwatera Vivian 2hxpsmt

- Na początek tyle mi wystarczy, twarda jesteś brawo. Znam Twoją przeszłość, jesteś jeszcze dzieckiem. Twoje priorytety zmienią się, kiedy poznasz jakiegoś przystojnego małpiszona i będziesz mieć własne dzieci. Wtedy już nie będziesz mogła się poddać. Ale na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz Twoją rodziną jest Akademia i nigdy nie wiadomo jakiego brata „niedoli” spotkasz za rogiem. Będą jeszcze z Ciebie ludzie i liczę, że mnie nie zawiedziesz. Bardzo tego nie lubię. Dobra to teraz kolejna lekcja.
Posprzątaj tu, odśwież się i te inne kobiece tentegesy, za pół godziny masz być gotowa do wyjścia. Co do sekundy! Aha, to zabiera i oddam jak zmądrzejesz.
– powiedział poważnie już bez uśmiechu na twarzy.

Mężczyzna wstał i wychodząc zabrał jej kurtkę. Kiedy Vi brała prysznic na jej łóżku pojawił się czysty komplet uniformu dla kadeta z butami i rękawicami. Trudno teraz było osądzić, czy trener jest miły, bo zainteresował się dziewczyną, czy podły, bo zabrał jej najcenniejszą rzecz.

Dokładnie 30 minut później rozległo się pukanie do drzwi jej kwatery. Trener już czekał na korytarzu.

OOC:
Kurtkę oddam po treningu. Very Happy
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Wto Lip 09, 2013 11:44 pm
Kadetka słuchała uważnie. Niejaki uśmiech, chociaż blady, pojawił się na jej wargach. Jest twarda. Musiało tak być. W jej życiu było wiele chwil, przez które mogła załamać się zupełnie. A dawała radę… Cóż, może i bez powodu, bo uznawała, że trzeba się podnieść. Tak zwyczajnie, wstać, otrzepać z brudu i iść dalej.
Wiadomość, że Trener zna fakty z jej życia przyjęła spokojnie, chociaż nieco podejrzliwie. Skoro wiedzą o niej wiele… Może więcej nawet niż podejrzewa, to nie powinna czuć się z tym komfortowo. A w jakiś sposób odetchnęła, ciesząc się, że nie musi przedstawiać swojej krótkiej historii.
Jej oczy rozszerzyły się lekko na wzmiankę o dzieciach i małpiszonie, ale wysłuchała wszystkich słów wojownika. A potem Trener zrobił coś, o co nigdy bo go nie podejrzewała.
Zabrał kurtkę Axdry. I Vivian nie mogła wypowiedzieć ani słowa sprzeciwu. Nie zdążyła, a surowe spojrzenie skutecznie zdławiło jakiekolwiek słowa sprzeciwu.
- Tak jest, Sir. – Powiedziała ciszej niż zamierzała.
Zamknął drzwi i Ósemka została sama.
Mogła zrobić to co chciała wcześniej. Usiąść, zająć się własnymi myślami, które od jakiegoś czasu były niepokojąco ogarnięte. To nie było normalne, ale Vivian wzięła sobie do serca radę Trenera. Odrzuciła inne myśli, skupiając się na teraźniejszości.
Pół godziny. Da radę. Ósemka powkładała rzeczy do kartonów, strzepnęła kołdrę i pozostałe drobiazgi umieściła w szufladzie biurka. Kiedy indziej posortuje je bardziej starannie. Kartki Axdry pozostawiła pod poduszką, kulki wrzuciła do woreczka i położyła na blacie. W kwaterze panował ład, a przynajmniej coś, co wyglądało jak porządek.
W łazience moczył się strój od Vernila. Vivian wrzuciła go do zlewu i przyjrzała się uniformowi który miała na sobie. Był czysty, chociaż gdzieniegdzie nadpalony i porozrywany. Nada się, ma za mało czasu by uprać tamten.
Ściągnęła strój i wlazła pod prysznic. Strumienie wody na ramionach były najprzyjemniejszą rzeczą jaka ją dzisiaj spotkała. Gdy ciurkiem krople obmywały jej usianą sińcami skórę, przyszły jej do głowy słowa Trenera. Każdy siniak to nowa lekcja, a każda lekcja czyni nas lepszymi. Po mimo imponującej ilości plam na ciele Vivian wciąż pozostawała infantylną kadetką. Będzie musiała zdobyć wiele sińców nim zmądrzeje…
Halfka zastanawiała się nad wszystkim co usłyszała. Duma, honor, wiara. Życie i śmierć. A także walka. Przypomniała sobie to, co mówił wojownik o Tsufulu. W koszarach wspomniano o tym, że to groźna istota, wróg niszczący cywilizacje kosmosu. Z kolei teraz Trener mówił o nim, jako o kimś pragnącym rewanżu. W takim razie Tsuful musi mieć ogromny żal do nich. Vivian mogła się domyślić, że to Saiyanie zdziesiątkowali jego rasę i zniszczyli ojczystą planetę. Teraz motywy wroga były jasne. Cokolwiek zamierzał zrobić, posunie się daleko.
Gdy Vivian wyszorowała się do czysta, niemalże zrywając pierwszą warstwę skóry, znalazła na łóżku nowy strój. Przypatrzyła mu się ze zdziwieniem i poczuła ukłucie niepokoju. Czemu Trenerzy mają dostęp do kwater kadetów? Z jednej strony to oczywiste, z drugiej strony wygląda na to, że prywatność w Akademii nie istnieje.
Przebrała się w uniform i złapała na tym, że odruchowo szuka kieszeni kurtki. Skrzywiła się lekko i wytarła nos, z którego spłynęła kropla krwi. Axdra przywiózł ją z Ziemi, twierdząc, że pasuje do Ósemki. Ubranie było na nią za duże, musiała podwijać początkowo rękawy. Brat mawiał, że musi do kurtki dojrzeć. Najwyraźniej nie chodziło o wiek. Dałaby wiele by znów móc postawić kołnierz i poczuć w dłoni szklaną kulkę. A teraz jej skóra jest w posiadaniu Trenera. Kiedy jego zdaniem dorośnie do niej? Może nigdy jej nie zobaczy? Aż się skrzywiła. Była przywiązana do tego wystrzępionego ubrania, do wyblakłego napisu 108, gdzie bielą kłuła ósemka.
Gdy rozległo się pukanie, Vivian była gotowa. Przeczesała jeszcze palcami rozczochrane włosy, ale próba ich poskromienia była daremna. Walczyła z nimi szczotką, ale taka jej uroda – siano na głowie. Nie było najgorzej, biorąc pod uwagę jakie fryzury noszą Saiyanie.
Dziewczyna otworzyła drzwi i na widok wojownika zasalutowała.
- Kadetka Vivian melduje się, Sir.

OOC ---> + 10% HP
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sro Lip 10, 2013 5:17 pm
- Za mną ! – rzucił krótko mężczyzna. Szedł nieśpiesznie, a wszyscy żołnierze pomniejszych rang salutowali na jego widok. Za Trener trzymał małą, białą papierową paczuszkę, widniało na niej logo jakichś ciasteczek. Milczał nie wyjawiając ani celu ani swoich zamierzeń.

ZT- stołówka
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Pią Lip 12, 2013 12:42 am
Vivian dotarła do swojej kwatery, a ledwie do niej wchodząc, wzięła głęboki, głęboki wdech i rzuciła się na łóżko. Twarzą wylądowała centralnie na poduszce, sprężyny jęknęły, a nie miała siły się ruszyć. Leżała na brzuchu, czując dziwne napięcie w całym ciele i odrętwienie w koniuszkach palców.
Gdyby powiedziała Trenerowi, gdy jeszcze u niej był, że wpadła tu by zrobić z sobą porządek, nie byłoby to kłamstwem. Chciała ogarnąć splątane myśli, nic więcej. Teraz w jej głowie pojawiało się coraz więcej przemyśleń. Nie chciała pokazać, jak ciężko jest jej z tym natłokiem. Nie warto, skoro musi sama to okiełznać, nie dając po sobie niczego znać. Tak jest łatwiej. Nie, żeby Vivian miała coś przeciwko współczuciu, ale za dużo tego uczucia sprawiało, że zaczynała się dusić.
Chwilę Ósemka spędziła z nosem w pościeli, poczym przewróciła się na bok, rozrywając pakunek od wojownika. W środku, jak już się domyślała, nie było ciastek. Sprytne. Łatwo jest z góry domyślać się wnętrza, gdy zna się opakowanie. Znalazła swoją mini-apteczkę, klucze, mapkę, butelkę z lekiem przeciwbólowym i żółtą szklaną kulkę. Wzięła do rąk tą ostatnią, pozostałe rzeczy spychając na podłogę. Uniosła dłoń, łapiąc na gładkiej powierzchni blaski światła oraz grę cieni i jasnych cętek blasku.
Nie.
Nie to jest najważniejsze. Kadetka usiadła po turecku na pościeli, łapiąc w dłonie kulkę i zaciskając na nich palce. Myśl. Łatwo było jej myśleć o rzeczach które już wiedziała, albo się ich dowiadywała. Nie inaczej, własne odmęty umysłu, przeszłość przysparzały ból. Jak w kiepskim dramacie, żeby nie powiedzieć tragedii. Teraz musi się skupić. Teraz zacznie sklejać jeszcze dalsze dni, dni w Akademii dalsze chwile jej życia.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ledwie Vivian ocknęła się ze stanu podobnego do medytacji, musiała nabrać łyk powietrza, tak ją to zmęczyło. Głowa pełna była urwanych myśli, a czoło pokrywał zimny pot. Znów przedobrzyła. Doczołgała się do łazienki, czując, że wspaniały posiłek ma ochotę wrócić na zewnątrz. Powstrzymała się jakoś, wkładając głowę pod kran i puszczając lodowatą wodę. To ją otrzeźwiło.
Axdra, Akademia… To tam wciąż było, tylko zagmatwane i podeptane.
Niemalże nie spojrzałaby na zegarek. Wzrok zahaczył o tarczę od niechęcenia i ujrzała, że zostało jej jakieś 10 minut do końca wolnego czasu. Drgnęła i jak na szpilkach, ignorując nieodłącznego towarzysza – ból pod czaszką – zaczęła się doprowadzać do porządku. Wysuszyła włosy KI, pozbierała swoje drobiazgi i przyjrzała się twarzy w lustrze.
Cera nie była już tak niezdrowo szarawa, sińce nie straszyły ciemnymi obwódkami pod oczyma. Wyglądała lepiej dzięki chwili odpoczynku i dobremu jedzeniu.
Schowała klucz, przetarła jeszcze włosy i wyszła z kwatery.
Żółta, szklana kulka na łóżku zaczęła lekko buczeć oraz lśnić.

OOC
[zt] ---> Biuro Trenera
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Pon Sie 05, 2013 10:51 pm
Ledwie puściła klamkę, halfka zrobiła dwa kroki w kierunku łóżka i padła na nie plecami, celując nosem w sufit. Głęboki haust powietrza nabrała w płuca, pozwalając sobie na sekundę odpoczynku. Bolały ją mięśnie, miała spieczony kark… Mogłaby wymieniać w nieskończoność, gdyby nie to, że nie cierpiała się nad sobą użalać.
Jeszcze jeden wdech, potem drugi i trzeci. Sekunda na odbudowanie sił. Z wolna otępienie uciekło z jej ciała i dziewczyna otworzyła szerzej oczy.
Książki wylądowały w nogach łóżka, Vivian zrzuciła buty na podłogę i przeciągnęła się na pościeli. Mięśnie jęknęły w proteście a kości strzyknęły ostrzegawczo. Chciało się jej spać. Straciła ochotę na cokolwiek, a przecież może sobie nagrabić gorzej - jeśli zaniedba pisanie streszczenia dla Trenera. Zabierze się za to, zabierze oczywiście. Tylko niech najpierw ogarnie do stanu używalności.
Swoim zwyczajem zrzuciła niedbale ubrania na podłogę i poczłapała do łazienki, odkręcając kurek z zimną wodą. Lodowaty strumień chlusnął na Ósemkę, dreszcze przebiegły po ciele, ale była to miła odmiana po palącym słońcu. Nie tracąc czasu wyszorowała się, wyprała kostium i złapała na tym, że odruchowo chce wyczyścić kurtkę. Przełknęła przekleństwo. Trener na pewno jej teraz nie odda. Prezent od Axdry znajdował się poza jej zasięgiem i to z powodu niewyparzonego jęzora. Dostałaby od brata w ucho…
A przecież jest jeszcze jedna rzecz. Vivian zostawiła strój do wyschnięcia, wkładając cywilne ubranie i zgarniając książki, złapała szklaną kulkę. Przyglądała się żółtej powierzchni, a każde spojrzenie przypominało jej o jednej osobie. Kadetka westchnęła teatralnie, odłożyła kulkę na bok małego łóżka i zaczęła przeglądać książki.
Tylko jedna była o Oozaru. Cztery mówiły o Ziemi, jej kulturze, faunie i florze, historii oraz rozwoju cywilizacji. Naprawdę ciekawe, przełożony pomyślał o wszystkim. Vivian przekartkowała przewodniki z zainteresowaniem. Nie, do tego wróci później, powinna zająć się czym innym.
Wyjęła plik kartek, jakiś długopis i zabrała się do roboty.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Wto Sie 06, 2013 1:19 pm
Czas mijał jej szybko. Robienie streszczeń nie było takie trudne, gdy wiedziało się, co trzeba uwzględnić. Nie to, żeby Vivian pisała wybiórczo – były wiadomości ważne i ważniejsze. Ktoś od zawsze stojący na uboczu znał ten system, zwłaszcza, gdy musiał pilnować się na każdym kroku. Możliwe, że było to złe stwierdzenie, ale będąc obiektem ciągłych kpin i wyzwisk trzeba było umieć rozpoznać, które słowa są tylko groźbami, a które obietnicą. Prawie jak w życiu, każde słowo ma znaczenie.
Co nie zmieniało faktu, że musiała to wszystko przeczytać.
Panna mądralińska. Heh, a to było nic. Dobrze, że nie powiedział Ścierwo.
W swoim życiu Vivian przerabiała najdziwniejsze kary. Wojownicy zarządzający szkołami, od najmłodszych lat szkolących Saiyan i halfów lubili dawać wymyślne szlaban. Klęczenie na progu kilka godzin, tkwienie pod ścianą, w kozie, pompki czy przysiady do upadłego, sprzątanie rozwalonych mebli. Co bardziej pomysłowi robili z niej worek treningowy dla starszych dzieciaków. Największą fantazją wykazał się nauczyciel, każący małej Ósemce ułożyć kupę gruzu, od najmniejszego kamyka do największego kamlota.
Nigdy jednak nie dawano jej książek. W swoim życiu miała tylko kilka z nich w rękach, bowiem mało który wojownik zaprzątał sobie tutaj głowę słowem pisanym. Teraz przerabiała rozdział o wpływie księżyca, jego częstotliwości pojawiania się na niebie Vegety i trochę bazgrania jeszcze ją czekało.
Kadetka siedziała twardo, zapełniając kolejne kartki nieco koślawym, acz czytelnym pismem.
Cóż… Prawda, nie wiedziała za wiele o tej przemianie, ale nie wiedziała również za mało. Axdra mówił o niej, o roli jaką odgrywa w niej ogon. Dlaczego tego wcześniej nie pamiętała? Pomasowała odruchowo skronie, gdy przed oczami mignęły jasne plamy. Spojrzała na tom. Przerobiła już jedną trzecią, nie było źle. Może zrobić sobie coś na kształt krótkiej przerwy.
Ósemka wstała, przeciągając się i skierowała do małej kuchni w kwaterze. Cud, ktoś zapełnił jej lodówkę. Ze zdziwieniem spojrzała na wyładowane półki. Nie miała zamiaru wgłębiać się w tajemnice pojawienia się jedzenia, tylko zapełniła żołądek zapijając to wszystko litrami wody.
By całkowicie nie oszaleć robiła odskoki od głównej książki. Kartkowała przewodniki, wypisując na osobnych kartkach co ciekawsze informacje. Wyglądało na to, że klimat ziemski jest o wiele bardziej zróżnicowany niż Vegety. U nich nic tylko piach i skały. A tam? Od wiecznych lodowców, przez gęste lasy, a nawet kilka pustyń się znajdzie. I do tego masa zwierząt oraz roślin. W to ich czerwona planeta również jest uboga, nic dziwnego… Wszystko pewnie zostało zjedzone.
Ziemianie bardzo byli podobnie do Saiyan, nie mieli tylko ogonów. Z wmieszaniem się w tłum nie będzie problemu, ale będzie musiała sobie znaleźć jakieś ubranie. Strój kadeta może nie pasować, choć kto wie… Czytanie o czymś a widzenie na żywe oczy to coś kompletnie innego.
Vivian wróciła do kary i opisywania pomysłów na badania transformacji Oozaru. Rany… Że też się komuś chciało. Przetarła powieki, na siłę zmuszając wzrok do posłuszeństwa, ale widząc archaicznie napisany tekst oczy zamykały się znowu.
Przysnęła na pół godziny z policzkiem wspartym o stronicę 279.
Odzyskawszy przytomność spojrzała przelotnie na zegarek, ziewnęła i powlokła się do łazienki. Tam wsadziła głowę pod kran i puściła zimną wodę. Dopiero gdy dreszcze przebiegły po karku i Vivian poczuła, że się rozbudza, skończyła z tym ascetyzmem. Poklepała się w policzki aż spojrzenie nie stało się jako-tako ogarnięte.
Dłoń zaczęła swędzieć od ciągłego trzymania długopisu i Vivian mruknęła coś pod nosem. Wśród stron znalazła kartkę z w miarę nową datą. Wyglądało to na jakiś dokument, ale po chwili zauważyła, że to spisane przemówienie Króla Vegety. Słyszała o nim, oczywiście, nawet byle kadetce obiło się to o uszy… Nie było jej wtedy w Akademii, a tu proszę, ma teraz przed sobą pełną przemowę Zella Jr.
~Podboje, tak? Masakrowanie całych planet i niewinnych, czy raczej zemsta i pokazanie na co stać Vegetę? A czy w ich przypadku to nie jest to samo?~
Dziewczynie opadły ramiona po przeczytaniu tekstu. Chciała zostać wojownikiem, to pewne, ale… Prędzej czy później musi zmierzyć się z tym, że kogoś zabije. Niemniej, była to myśl bardzo nieprzyjemna. Jeśli to wróg to jakoś to przetrwa, ale zabijanie cywili… Słyszała o takich przypadkach. Saiyanie nie bawią się w półśrodki.
Odłożyła papier i odpędzając te myśli wróciła do streszczenia. Im bliżej było do końca, tym łatwiej jej to przychodziło. Gdy do zwieńczenia całej pracy zostało niecałe 50 stron pozwoliła sobie na lekki uśmiech.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sro Sie 07, 2013 12:33 am
Vivian szczęśliwie docierała do końca pisania. Przeczytała całą książkę. Wracała kilkakrotnie do ważniejszych informacji, co chwila upewniała się czy coś jej nie umknęło i mogła zacząć twierdzić, że stworzyła całkiem porządne streszczenie.
Odsunęła krzesło, przeciągnęła się, aż chrupnęło i przyjrzała krytycznie swojej pracy.
Z tego całego pisania nie tylko na biurku, ale i podłodze kwatery kadetki walały się zabazgrane notatki i urwane myśli. Zebrała je wszystkie do kupy, przejrzała jeszcze raz, skreśliła co niepotrzebne, dodała, co warte było dodania i nie miała innego wyboru niż przepisać to wszystko na czysto.
Bywa.
Po kolei, jak leciało, przerobiła tradycję przemian, wpływy księżyca, rozpoczęcie oraz rodzaje badań nad tą transformacją. Siedziała na tym krześle już którąś tam godzinę z nosem w książkach. Była to miła odmiana, gdyby nie fakt, że niejako została do tego przymuszona. Czytanie sprawiało halfce przyjemność, choć trzeba przyznać, że grube tomiszcze odstraszało swoimi wymiarami. Była to ciężka lektura dla pasjonatów, a nie zwykłego kadeta. Ale co tam, kara to kara, trzeba ją odrobić. Przynajmniej temat ciekawy i nie było strachu, że Trener odda ją Koszarowemu.
- No Ósemka, jeszcze trochę.
Czekało ją jeszcze… Trochę. Jakby dłoń już dziewczynie nie odpadała. Pomasowała mięśnie, krzywiąc się lekko. Miała nadzieję, że nie dostanie ogromnych odcisków.
Następnie opisała wszystkie historyczne walki z użyciem Oozaru, a także relacje obserwatora stanu prowadzący do SSJ4 samego Króla. Trafiło się kilka ciekawostek, teorii profesorów i naukowców zafascynowanych tym zjawiskiem. Mnóstwo szczegółów różniło ich badania, pojawiały się najdziwniejsze spekulacje. Znalazło się także parę wspomnień o traktatach innych ras, interesujących się Saiyanami. Oni zgadzali się w jednej kwestii – Oozaru to ogromne małpy niszczące wszystko w zasięgu ich łap.
Ostatnia linijka, podpis i spięcie kartek. Skończone.
Głębokie westchnienie ulgi nawet w połowie nie oddawało satysfakcji Vivian. Obejrzała plik notatek. Jej nieco koślawe pismo, które wyjątkowo dzisiaj wyglądało o wiele mniej koślawo niż zwykle. Wszystko dopięte na ostatni guzik… Niby to tylko streszczenie, ale wolała się nie narażać.
Nie miała ochoty zwlekać, tylko od razu poszła się przebrać w wyprany strój. Znów odruchowo szukała kurtki i zaklęła w duchu, przypominając sobie, że jej nie ma. Cóż, streszczenie raczej nie jest ceną, za którą miałaby odzyskać ubranie. Pewnie długo nie zobaczy prezentu od brata.
Vivian postanowiła zachować książki o Ziemi. Trenerowi chodziło o jedną konkretną, więc odniesie tą, najwyżej spyta o resztę potem. Póki co, ma jedną rzecz do zrobienia.
Położyła na grube tomiszcze plik ze streszczeniem, złapała księgę, przetarła włosy by wyglądały na mniej rozczochrane niż zwykle i zamknęła za sobą drzwi.

OOC
[zt] ---> Korytarz
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Czw Wrz 05, 2013 7:23 pm
Nigdy z tak wielką ulgą Vivian nie otwierała drzwi kwatery. Nogi praktycznie same ją prowadziły, a gdy tylko stanęła na progu pozwoliła sobie na głębokie westchnienie. Jak dobrze było rzucić się na łóżku i przymknąć oczy z pełną świadomością, że nikt nie zapuka do drzwi. Z innego punktu widzenia było to depresyjne, ale halfce przyda się trochę spokoju. Choćby i wyimaginowanego.
Przeleżała tak pięć minut w błogiej ciszy gapiąc się w sufit, po czym zeszła z twardego posłania, kierując się prosto do łazienki. Pora zmyć z siebie brud i zaschniętą krew. Z pasją szarpnęła za kurki, woda trysnęła strumieniem, tak gorącym, że Ósemka syknęła. Para buchała ponad zasłonkę, skraplając się na suficie ciepłymi kroplami. Gdy pierwsze dreszcze minęły dziewczyna wyszorowała się, wymyła włosy i mogła poczuć się naprawdę czysta. No, poza małym szczegółem. Chociaż dłonie miała wymyte, tak jak sądziła, czuła pod paznokciami zaschniętą krew. Cudzą krew. Wzdrygnęła się i potarła przyozdobione gęsią skórką ramiona. Nie, lepiej o tym nie myśleć. Chociaż rozgrzane ciało słabo tolerowało zimno, Vivian zmieniła temperaturę na najniższą. Lodowy strumień chlusnął po karku, a dziewczyna wyszła spod prysznica dopiero gdy wolno policzyła do dziesięciu. Tak stała pod natryskiem, czując każdą zimną kroplę wody, nim złapała za pokrętło. Lubiła się hartować, mimo, że proces ten nie należał do najprzyjemniejszych.
Po wysuszeniu i włożeniu wypranego, acz mocno poprzecieranego stroju Ósemka przyjrzała się sobie w lustrze. Sina otoczka ozdabiała jedno oko, na wardze tworzył się strup. Poważniejsze rany na ciele sama zabandażowała. Nie wyglądała tak strasznie, w każdym razie nie w tym stopniu, by straszyć innych. Kadetka podrapała się po głowie i ponownie położyła na łóżku.
Chwila wolnego… Tak. Okazuje się, że gdy Vivian ma wolne, kompletnie nie wie co ze sobą zrobić.
Przez chwilę obracała w dłoni żółtą szklaną kulkę. Gdyby miała swoją kurtkę, nosiłaby ją w skórzanej kieszeni, zawsze przy sobie. Te w kombinezonach były za płytkie. Pamiątka nie mieściła się tam, tak samo jak mini-apteczka czy mapa. Tylko scouter po złożeniu… Właśnie!
- Gdzie to ustrojstwo jest… – Ósemka wyciągnęła ekwipunek od Trenera i opadła z powrotem na łóżko.
Leżąc na plecach obejrzała przyrząd pod światło. Biała część zakładana na ucho, jasnozielone szkiełko, odcienia niemalże pistacjowego. Popukała paznokciem ciekawie w obudowę. Scouter był złożony i Vivian nie wiedziała jak go włączyć… Nie, zaraz. Przełożony mówił, że urządzenie jest włączone, tylko oczywiście dziewczyna nie wie, jak to rozpoznać. Jak na zawołanie dotknęła jakiegoś przycisku i szkiełko zalśniło, diody zamigotały zapraszając. Niepewnie założyła na ucho scouter i spojrzała przez zielone szkło na sufit.
Dane, kalibracje, wiadomości… Dopiero po chwili napisy uspokoiły się na tyle, by kadetka mogła rozeznać się w tym, co ma przed sobą. Jej teoretyczna wiedza ograniczała się tylko do tego, że podstawowym zadaniem scoutera jest mierzenie mocy wszystkich żywych istot. Wypróbowała to na sobie, z pewną niechęcią przyglądając się wyświetlonej liczbie. Nie miała pojęcia czy jest to średni poziom, niski, czy tragicznie mały, głównie przez to, że nie mogła się odnieść do żadnego wzorca. Przez chwilę bawiła się, oceniając poziomy mocy osób w Akademii i przyglądając się jak urządzenie oblicza dystans. Ciekawe, co jeszcze to potrafi…
Ósemka zostawiła te rozmyślania, odkładając urządzenie do kieszeni. Nie ma zamiaru chodzić z nim na wierzchu po Akademii, nie ona, ani nie miała ochoty wgłębiać się w tajniki budowy scoutera. Wróciła za to do znaleziska z Mordowni. Medalion grzecznie leżał na szafce, czekając aż kadetka znajdzie moment by go dokładniej zbadać.
Łańcuszek był rozerwany, ale wzięła w dwa palce rozerwane ogniwa i wyjątkowo małym ki-blastem rozgrzała metal. Dmuchnęła mocno. Delikatne zgrubienie mówiło w którym miejscu łańcuch się urwał, ale poza tym nic innego. Obróciła medalion w palcach i wieczko nagle odskoczyło. Vivian zdążyła zganić się w myślach za zniszczenie cudzej własności, gdy odkryła, że najzwyczajniej w świecie medalion jest otwierany. Wewnątrz znajdowało się zdjęcie pięknej, uśmiechniętej kobiety z maleńkim dzieckiem w ramionach. Przez dłuższą chwilę Vivian pochłaniała ten widok. Ona sama, nieznająca nawet twarzy i imion rodziców poczuła coś na kształt rozrzewnienia. Zaraz poklepała się po policzku i odwróciła głowę w kierunku ramki stojącej na szafce. Patrzyło na nią stamtąd zdjęcie brata i jej własne. Axdra by ją wyśmiał za te sentymenty.
- Wiesz, może i racja. Może i jestem za miękka. – Zwróciła się do zdjęcia z dziwną nutą w głosie.
Po wewnętrznej stronie klapki wyryto ozdobny napis.
Miłość jest barierą, której nie pokona nic. Płynie z serca, a gdzie serce twoje tam i pamięć o mnie. Dla Raziela – Aryenne.

Raziel.
Vernil.

Szlag!
Vivian poderwała się z łóżka tak gwałtownie, że nogi zaplatały się o leżącą w nieładzie kołdrę i wylądowała na podłodze. Boleśnie. Zaklęła, zbierając się z ziemi. W jej środku pojawiła się wielka gula, kopiąca w żołądek, a samej dziewczynie zrobiło się nieswojo.
Vernila i Raziela widziała ostatnio na sali, podczas walki z nieznanym jej wojownikiem. I tyle, od tamtej pory nie miała pojęcia co się z nimi działo. Nie znała do końca żadnego z nich, ale przecież cała trójka była razem w koszarach… Wtedy... Podczas… I jakoś to sprawiało, że zaczęła się niepokoić. W szpitalu zapewniali, że czują się dobrze, tak samo jak ona. Ale kadetka wtedy blefowała, bo miała się po prostu paskudnie, a nie chciała nikogo martwić. Typowe. Teraz z kolei przypomniało się jej, że ma znajomych w Akademii, którzy przeszli przez to samo piekło dzięki Tsufulowi. I co? Nie tylko ona oberwała, ale ta rasa jest wyjątkowo silna i wychodzi ze wszystkiego. A jednak czuła niepokój.
Rzeczywiście jest miękka. Przejmuje się losem Ivana i zastanawia co stało z dwójką kadetów z którą zdążyła zamienić tylko kilka zdań. A co jeśli…
Ktoś walnął w ścianę obok, ocucając dziewczynę z nadmiernych rozmyślań. Zamrugała i przetarła zakłopotana blond czuprynę, zastanawiając co zrobić.
- Morda. – Powiedziała sama do siebie Vivian.
~Ósemka, rzeczywiście jesteś beznadziejna~
Dziewczyna spojrzała na trzymany w dłoni medalion. Wypadałoby go oddać, a przy okazji może sprawdzić jak się ma ta dwójka. Przynajmniej w jednym wypadku ma pretekst do zapukania w drzwi. Chociaż… Czy naprawdę ma powody do niepokoju? Prawdopodobnie panikuje bez powodu… Pół na pół.
Zamknęła klapkę, otrzepała strój i wyszła z kwatery.

OOC ---> + 10% HP
---> + 10% KI
[zt] ---> Kwatera Raziela
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sro Wrz 11, 2013 2:27 pm
Miała ochotę kląć, złorzeczyć i miotać się, gdy w rzeczywistości zimna obręcz ściskała jej gardło z siłą porównywalną do pięści Koszarowego. Vivian ostrożnie weszła do kwatery i zamknęła za sobą drzwi. Neutralny teren, jej mały azyl w tym miejscu, gdzie nie czuła się ani odrobinę spokojniej. Kadetka oparła się plecami o drzwi i wolno osunęła na ziemię, obejmując kolana rękoma.
Właśnie odrzuciła pomocną dłoń.
Nigdy w życiu nie prosiła o pomoc. Nie w takim sensie, nie, że była zbyt dumna czy próżna by coś takiego przyjąć. Nie czuła się upoważniona do tego, by przekładać coś na czyjeś barki. Gdy będzie na granicy, postawiona pod ścianą, na pewno się do kogoś zwróci, ale póki co musi nauczyć się rozwiązywać własne problemy sama. Nikt za nią tego nie zrobi. Axdra był i to wystarczyło, choć też jej kiedyś powiedział, że w razie kłopotu może do niego przyjść. To nie było tak, że samolubnie chciała się sama się ze wszystkim zmierzyć, tylko… Był ktoś, kto na jej słowo gotów był na wszystko. To nie było coś, co można od tak sobie wykorzystywać.
Brat… Nie wiedziała co się z nim stało. Rodziców nie znała. Długo jest sama, ale do cholery, dlaczego ma rozpaczać?! Tu trzeba dźwignąć się na nogi i iść przed siebie z podniesioną głową! Wystarczy się podnieść, potem jest już łatwiej.
Co dziwne Ósemka wymagała tego tylko od siebie. Gdyby ktoś inny podupadł tak na duchu, nie wyśmiałaby go. Ona musi wstać i iść, żyć a nie tylko egzystować… To takie… Takie…
Zwyczajne i ludzkie.
Heh, zły dobór słów. Skoro ma w sobie krwi ludzkiej i saiyanskiej pół na pół, to jej charakter mógł być zdeterminowany przez tą rzekomo słabszą część. Nie raz przeszło jej przez głowę, że gdyby była twardsza a jej priorytety ograniczały do niszczenia manekinów miałaby łatwiej w życiu.
Oparła głowę o drzwi, tępo patrząc się w sufit. Co teraz sobie o niej myśli Raziel? Że jest pewnie tchórzem, słabeuszem. Vivian chciała wiedzieć co się stało z Axdrą, ale przed wizytą u kadeta nie miała w głowie żadnych teorii spiskowych. Trochę przytłoczyło ją to, tak samo jak nastawienie chłopaka z blizną. Już? Tak od zaraz mają drążyć tę sprawę? Nie znają tematu zbyt dobrze, no i nie znają siebie…
Mogą się poznać. Ósemka nie miała oporów by zaznajomić się z kimś nowym, by mieć z kim czasem porozmawiać od tak o niczym i o wszystkim. Tylko na to trzeba czasu. Prawda, od sprawy z Tsufulem źle się czuła, najzwyczajniej w świecie martwiła o dwóch kadetów, którzy wraz z nią zostali zainfekowani. I teraz wychodzi na to, że ona, Ósemka, szalona kadetka nie wahająca się przyłożyć Nashi stchórzyła… Aaa, niech ich szlag wszystkich trafi.
Zaczynała ją boleć głowa. Na domiar złego odczuwała niepokojące skurcze w żołądku. Cicho zaklęła, podnosząc się na nogi i weszła do łazienki. Twarz w lustrze odbiła jej nieco pobladłe, obite oblicze. Przypomniało się jej, jak podczas walki starała się wymykać uderzeniom Ivana. Lima prawie już nie było widać, a co do chłopaka… Wargi wykrzywiły się w krzywym, łobuzerskim uśmiechu.
- Mogło być gorzej. To mogłam być ja. – Szepnęła.
Zaraz potem mrugnęła gdy odbicie w lustrze zrobiło się czarne. Tak jakby wyłącznie sylwetkę dziewczyny przykrył gęsty dym, na ułamek sekundy nie więcej. Wyprostowała się zaskoczona i potarła powieki. Wszystko było w normie… Musiało, musiało się jej przywidzieć…
Vivia stanęła na środku małej kwatery, pocierając skronie. Natrafiła spojrzeniem na przedmioty leżące na łóżku, w tym niewielką buteleczkę. Lek przeciwbólowy od doktora. Tak… Nie jest niczym złym ulżyć sobie w bólu, prawda? Nie rozumiała tylko czemu ma wtedy wrażenie, że przegrywa. Przecież…

Tylko dzicy mierzą własną wartość poprzez ilość zniesionego bólu.

Migrena uderzyła w nią tak gwałtownie, że bez zbędnego marudzenia zażyła lekarstwo i położyła się na łóżku. Jednym ruchem zrzuciła buty i naciągnęła cienki koc do pasa. Leżała tak na plecach, wpatrując się w sufit, ale pod spokojem tkwiła burza myśli. Uznając, że można tym doprowadzić siebie do szaleństwa, Vivian przewróciła się na bok i wyciągnęła dłoń w stronę biurka.
Obok na łóżko klapnęły książki, notatnik i długopis. Telekineza się przydaje, bez dwóch zdań.
Kadetka oparła się o poduszkę i zaczęła przewracać strony ksiąg, od czasu do czasu zapisując coś na kartkach. W ten sposób odwróci swoją uwagę od smolistych myśli i przerobi ważny materiał…
A mimo to, gula w gardle nie malała.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sob Wrz 14, 2013 4:06 pm
Czerń przelewała się z bielą. Dwie smugi jakże odmiennych kolorów tańczyły ze sobą, zlewały w jedno by po chwili odlecieć w zupełnie obce strony. Wirowały pozostawiając za sobą delikatny szlak, jakby dym, ulotny a gęsty. Biel mieszała się z czernią, czerń wirowała wraz z bielą…
I te głosy…



Vivian uniosła głowę kompletnie zdumiona i zaspana. Przetarła powieki, ziewnęła i dopiero wtedy uzmysłowiła sobie, że zasnęła z czołem wspartym o stronę 276 czytanej wcześniej książki. Z czterech była już w połowie trzeciej, gdy nieoczekiwanie Morfeusz porwał ją do swojej krainy. Echo bólu głowy tkwiło pod czaszką i dziewczyna solennie sobie obiecała nigdy więcej nie brać leków przed snem. Na łóżku, oprócz mamroczącej sennie kadetki leżał jeszcze koc i masa innych przedmiotów w tym szklana buteleczka.
Usiadła na pościeli, splatając nogi po turecku i powoli się rozbudzając przekartkowała książki. Nie miała pojęcia kiedy zasnęła i na ile, ale nie mogła być to długa drzemka. Umysł pewnie znalazł się w stanie zawieszenia i halfka odpadła. Złożenie myśli w całość ostatnio było kwestią uciążliwą i to nie tylko za sprawą Tsufula. Dziewczyna podniosła długopis i koślawe notatki. Przygotowania do misji, pożalcie się Kamiego… Nieważne ile przeczyta, ile wykuje i zrozumie, i tak, póki nie postawi stopy na błękitnym globie, nie będzie wiedziała ile wart jest ta wiedza.
Oparła się plecami o ścianę. Nie było jej łatwiej, wszystkie demony i niepokoje wróciły, ledwie rozkleiła powieki. No nic, trzeba te lęki pożreć na śniadanie i wziąć się za przygotowania.
Vivian poczłapała do łazienki i ogarnęła swoje jestestwo. Zrobiła względny porządek z rzeczami porzuconymi na łóżku i zaścieliła je, układając książki w krzywy stosik koło poduszki. A co do przygotowań… Co się może przydać dziewczynie na Ziemi?
W szafie znalazła średnią, zdezelowaną torbę, do której wsadziła pozostałe dwa stroje kadetów, mini-apteczkę, podstawowe środki higieny osobistej i swoje notatki. Książek wolała nie brać, poza tym, wiedza ma tkwić w głowie, ewentualnie w zapiskach. Ósemka położyła torbę na biurku, zastanawiając się co jeszcze zabrać.
- Strój jest, notatki są… – Mamrotała nieskładnie pod nosem.
I tak torba nie była nawet w połowie zapełniona, ale Vivian nie miała pojęcia co jeszcze mogłoby się jej przydać. Może warto byłoby o to spytać Hazarda, w końcu był na Ziemi… Obawiała się, że gdy zwróci się z tym do Trenera, usłyszy, że nie potrafi wyciągać wniosków z wyszukiwać informacji z książek które dostała. A szlag… Może coś jej jeszcze wpadnie do głowy.
Złapała szklaną kulkę i podrzucając ją w dłoni siedziała chwilę na krześle. Odcięła się od ponurych myśli, hipnotycznym ruchem łapiąc kulkę. Góra, dół, góra, dół. Żółty okrąg latał z dłoni do dłoni, odprowadzany znużonym spojrzeniem.
Nie, bezczynność zabija. Długo tak Vivian nie wysiedzi.
Potarła czoło, rzuciła żółtą kulkę na łóżko. Może to czas by znowu rozwalić jakiś worek? Pięści nieco dziewczynę świerzbiły, no bo w końcu… Nieważne. Demony wciąż latały nad jej głową i niewiele zmieni. Wstała, otrzepała strój i wyszła z kwatery. Trochę ją nosiło i to nie z nerwów czy ekscytacji. Co innego z goła ciążyło jej na duszy.

OOC
[zt] ---> Sala treningowa
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Wto Lut 18, 2014 11:02 pm
Zaraz po wyjściu ze szpitala, skierowała się do swojej kwatery. Nikt nie zwracał uwagi na skuloną w sobie kadetkę, przemierzającą powoli korytarze. Dziury w ścianach, brud, zwłoki… Nie udało im się szybko tego sprzątnąć. Ulga, którą Vivian poczuła w chwili gdy wychodzili z karceru, opadła jak przekłuty balon. Szczelne bandaże oddzielały ją od świata zewnętrznego, a z każdym krokiem było jej ciężej. Powinna się cieszyć. Przeżyli, żyją, są w jednym kawałku i to były rzeczy, za które dziękowała tej nieznanej sile, która ich obserwowała. Jednak… Miała ochotę wrzasnąć z całych sił, by potem upaść i nie mieć ani odrobinę mocy by się nad sobą użalać albo… Pamiętać.
Ósemka zamknęła za sobą drzwi od kwatery i nie rozejrzała się nawet po pomieszczeniu w którym panował kontrolowany bałagan. Na wpół zapakowana torba leżała na biurku, wtedy, gdy jeszcze sądziła, że zostanie wysłana na Ziemię. Notatki zalegały po kątach podłogi. Tego ranka, gdy wyszła z pokoju, nie śmiałaby nawet przypuszczać co się zdarzy. Nie śmiała przypuszczać, jak wiele się zmieni.
Zaczęło się od trzepocących powiek, spod których wymknęły się wielkie jak groch krople. Potem przygryzła wargi, a ciał zaczęło drzeć gwałtownie. Wspomnienia były zbyt żywe. Bez ostrzeżenia osunęła się na kolana, ściskając dłońmi głowę i rozryczała w głos.
Mogła dać w końcu upust swoim emocjom. Skulona na podłodze płakała, obejmując ramionami blond czuprynę, na której wciąż trzymały się resztki pyłu bitewnego. Dygotała, w dziwnej agonii, nie mając nawet sił, by próbować przeciwstawić się fali uczuć. Mogła być z siebie dumna chociaż z tego, że nie rozkleiła się w czyimś towarzystwie ani w karcerze. Tak już musi pozostać. Łzy zostały przypisane tylko i wyłącznie samotności, ciemności połykającej łapczywie każdą z oznak bólu.
Było tego stanowczo za dużo. Cały ciężar walk, tłumionych emocji oraz bólu dopadł Vivian. Nie tylko ten, odkąd Tsuful złożył wizytę w jej umyśle. To był wprost idealny moment, by rozdrapywać najstarsze rany, które powinny być już dawno zabliźnione. Jeśli coś udało się jej osiągnąć, nie było to zauważalne, albo mało co znaczyło. Gdy się jej coś udało, okazywało się, że to dopiero pół drogi. Los rzucał kłody pod nogi, z których budowała twierdzę, w której mogła się skryć. Samotność była dobra. Nie ma łez, nikt nie widzi łez.
Ciało nie dawało zapomnieć o wymuszonej transformacji, krzepnąc bólem w mięśniach. Głowa nie dawała zapomnieć. Nie było już na czym się skupić, ani na wrogu, ani na walce, i przed oczami Ósemki pojawiały się obrazy. Widoki wypalone na powiekach, których łzy nie chciały zmazać. Axdra machający do niej z daleka, odchodzący na misję, z której już nie wróci. Vernil, zmasakrowane ciało, porzucone bezwładnie na brudnej ziemi. Raziel leżący w szpitalnym łóżku, opleciony siecią kabli i otoczony pikającą aparaturą. A przede wszystkim widoki zniszczonego miasta, lamenty mieszkańców, zapach krwi i wszechogarniająca, czarna rozpacz. Cały strach, wściekłość doprawione niemocą wróciło do Vivan, szarpiąc jej wnętrze po kawałeczku, na małe skrawki, które następnie zostały dokładnie przeżute. Z dwojga złego, lepszy już byłby ponowny atak Tsufula w jej głowie.
Z głośnego szlochu, przeszła w lament, aż do cichego pochlipywania. W krótkim przypływie sił rzuciła się na łóżko. Skulona, leżała na pościeli, nie mając siły by się ruszyć. Co chwila dopadało ją któreś ze wspomnień i znów płacz zaczynał się na nową. Czuła się z tym paskudnie. Jak beznadziejnym trzeba być, by wylewać łzy kuląc się tak w sobie? Wśród fałd koca wyciągnęła żółtą, szklaną kulkę od brata. Wbiła w nią wzrok i przycisnęła do warg, czując jak gorące łzy spływają po jej policzkach. Szeptała coś cicho, wyciszając się miarowo.
- Axdra...
Nie wiedziała ile trwała ta bolesna retrospekcja, gdy w końcu skrajnie wyczerpaną Vivian zasnęła. Łzy zaschły na policzkach, a ona spała mocno, wtulona w cienki materac. Od dawna nie miała chwili na prawdziwy, długi sen, który pozwoliłby zapomnieć. W piersi czuła ciężar i dużo czasu miało minąć, nim się do niego przyzwyczai. Nie o tym jednak mowa…
Żyje, więc ma żyć jak umie najlepiej. Póki co, może pozwolić sobie na ową chwilę względnego spokoju.

Nic nie będzie już takie jak przedtem.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk750/750Kwatera Vivian R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Pią Lut 21, 2014 4:56 pm
Przemierzał korytarze w spokoju i zadumie. Teraz kiedy już pył bitewny opadł, rany się zasklepiły mógł pomyśleć nad tym wszystkim. Właśnie teraz wszystko do niego wracało. Od początku do samego końca. Ten dzień nie zapowiadał się aż tak źle. No może obsypanie ziemią przez Vulfilię nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy na świecie, to jednak dalej było lepiej. Po raz pierwszy od wstąpienia w szereg Akademii spotkał się ze swoją bratnią duszą. Eve. Dziewczyna była taka pełna życia i radosna. Chciała dowiedzieć się wszystkiego, więc Raziel mówił jej. Opowiadał o codziennym życiu w murach Akademii, o treningach, walkach. Natomiast ona opowiadała o swoich badaniach i życiu codziennym. Niby nie ważne rzeczy, jednak mówiły one jedno. Obydwoje tęsknili za sobą i naprawdę potrzebowali tych kilku chwil spędzonych razem. W końcu też dziewczyna kruczowłosego wojownika poznała blondwłosą towarzyszkę chłopaka. Nic nie zapowiadało, że za kilka godzin będzie kimś ważniejszym. Osobą, którą można nazwać przyjaciółką. Może sprawiło to podobieństwo charakterów, albo to, że obie były dziewczynami. Nie wiadomo. Wiadomo, że obie damy od razu przypadły sobie do gustu. To były ostatnie chwile szczęścia. Późniejsze piekło chciałby wyprzeć z pamięci, albo chociaż powiedzieć, że pamięta je, jak przez mgłę. Niestety nie mógł tego zrobić, ani tak powiedzieć. Pamiętał każdy szczegół, każdy ruch, każde wypowiedziane słowo. W trakcie regenerującego snu w komorze leczniczej, ponownie był zmuszony do przeżycia tego wszystkiego. Eve przebita energetycznym mieczem. Przemiana w Super Saiyanina. Fuzja. Walka, która nie przyniosła żadnego efektu. Śmierć Vernila. Walka o życie na stole operacyjnym. Przesłuchanie i rzeź w karcerze. Czuł, że te obrazy będą go prześladować przez bardzo długi okres czasu, jeśli nie do jego śmierci. Kiedy jego myśli wędrowały w stronę ciemnowłosej Saiyanki czuł radość i strach. Radość, że ona jednak żyje. Radość, że jej nie stracił. Strach, że już wtedy ją stracił. W momencie kiedy energetyczny miecz utworzony przez zainfekowanego Hazarda przebił jej tors. Może go znienawidzić i Raziel nie byłby zdziwiony. Więc jeśli powie, że nie chce go nigdy więcej widzieć to usłucha. Odejdzie i nie będzie jej narażał. Zrobi to choćby miało mu pęknąć serce, gdyż jego miłość do niej jest większa od tego czy będzie cierpiał. Zahne uderzył pięścią o najbliższą ścianę, w której powstałą mała dziura. Na posadzkę spadło kilka łez. Na szczęście dla zielonookiego Saiyanina korytarz był pusty. Ci kadeci co przeżyli najpewniej teraz musieli uporządkowywać Plac i zbierać trupy. Syn Aryenne potrząsnął głową i ruszył przed siebie.

Szedł pewien okres w ciszy, raz czy dwa mijając jakiegoś żołnierza. Nikt go jednak nie zaczepił. Przebiegali obok niego, jakby zupełnie nie istniał. I tak było. Osoba, którą był wcześniej powoli zanikała. Nie wiedział kim się staje, ale pamiętał jedno. Słowa, które jego mama często mu powtarzała. „Nie można zmienić przeszłości, lecz można tak poprowadzić swoją teraźniejszość, żeby zbudować idealną dla siebie przyszłość.” Niestety Raz nie widział swojej przyszłości. Nawet nie wiedział czy chce ją widzieć. Jak na razie życie skopało mu dupę porządnie. Ze wszystkim stron i po całości. Ktoś kiedyś powiedział, że gorzej już być nie może. Otóż było i będzie. Bo życie jest złą i paskudną dziwką i z tym się trzeba liczyć.
W końcu powoli wszedł na piętro gdzie znajdowały się Kwatery dla kadetów. Wolnym krokiem podszedł do swoich drzwi. Klucza już dawno nie miał. Nawet nie wiedział, czy przetrwał tą nawałnicę ataków energetycznych jaką oberwał. Właśnie podnosił prawą dłoń by wpisać kod, kiedy do jego uszu dobiegł krzyk. Krzyk, który dobiegał z pokoju sąsiadującego z nim. Może to nie jego sprawa, ale tyle razy już słyszał krzyk, śmierci czy bólu, że nie mógł przejść obok kolejnego beznamiętnie. Dwa kroki w bok i już stał pod drzwiami swojego sąsiada, a właściwie sąsiadki. Sąsiadki, gdyż osobą zamieszkującą pokój obok jego własnego była Vivian. Los sobie z nich naprawdę zakpił. Gdy Raz się skupił zza drzwi dobiegł do niego cichy szloch. Nie wiedział co zrobić, więc zapukał. Dopiero po chwili dotarło do niego co zrobił. Zapukał do drzwi dziewczyny, która najpewniej płakała. Przez chwilę chciał się wycofać, lecz skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć i B. Poczekał chwilę dając Vi czas potrzebny na ogarnięcie się i zapukał ponownie. Tym razem o wiele głośniej i stanowczo.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Wto Lut 25, 2014 8:52 pm
Korytarzem szedł Trener w czerwieni, zmęczenie malowało się na jego twarzy. Warknął na Raziela:

- Nie stercz tak, bo jeszcze zakwitniesz. Do siebie!

Po czym zapukał i przyłożył swoją kartę do pulpitu. Drzwi się otworzyły, a mężczyzna zaraz za nimi zniknął. Rozejrzał się po tym artystycznym bałaganie i westchnął. Podszedł do lóżka i szturchnął kilka razy dziewczynę, żeby się obudziła. Chciał już zakończyć swoje obowiązki na dzisiejszy dzień i też iść do domu odpocząć. Wskazał jej ręką, żeby nie wstawała, sam wziął sobie krzesło i przysiadł obok lóżka. Nie chciało mu się już dbać o formalności.

- Ciężki dzień co? Coś mi się zdaje, że wydarzenia dzisiejszego dnia mocno zadrżały Twoim dotychczasowym światopoglądem. Nieźle sobie poczynałaś w karcerze pod moją nieobecność. Brawo, choć to nie było zbyt rozsądne. Planowałem Was wysłać na niebezpieczną misję i testowałem Was, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że znaleźlibyście się w podobnej sytuacji. Przynajmniej Ty podejmowałaś jakąś inicjatywę ale postaraj się zawczasu najpierw myśleć, a potem działać dobra?
Ten białowłosy facet, który pojawił się na samym końcu, to właśnie half-saiyan o którym podczas treningu w górach Wam opowiadałem. Przerażający gość no nie? Pracuj nad sobą, a któregoś dnia kto wie, może będziesz silniejsza od niego.
Mam dla Ciebie jeszcze zadanie na dziś. Zauważyłem, że nauczyłaś się wyczuwania energii. Nie wiem kiedy i gdzie ale ruchy i reakcje Twojego ciała się zmieniły, bo już nie potrzebujesz patrzeć oczami. Nie patrz tak na mnie, właśnie dlatego to ja jestem tutaj trenerem. Zadanie brzmi: masz się ukryć we własnej Ki. Aby to osiągnąć musisz się wyciszyć i skupić. Poziom energii mówi Ci przede wszystkim o tym, czy ktoś żyje, czy nie i w jakim miejscu się znajduje. Teraz wyciszyłem swoją Ki do samego zera. Żyję rozmawiam z Tobą tutaj ale stan mojej energii wskazuje na to, że mnie tu nie ma. Wystarczy, że ruszę ręką i już minimalnie wydzielam energię. To dobra technika, żeby się ukryć, a przede wszystkim, żeby nie zdradzać w pełni swoich umiejętności. W sumie wpadłem na zadanie numer dwa, żebyś się nie nudziła. Naucz Raziela pierwszego poziomu tej techniki. Jestem ciekaw jak Ci pójdzie.


W zamyśleniu pogrzebał ręka pod swoim pancerzem i wyjął pudełko, a niego dwie kapsułki. Nacisnął jedną i rzucił na łóżko, gdzie po małym wybuchu ukazał się uniform z pancerzem Nashi.

- Za dzisiejszą postawę na polu bitwy otrzymujesz awans. Gratuluję.

Uścisnął jej dłoń po czym wstał, podszedł do drzwi i odezwał się z uśmiechem:

- Żołnierzu Vivian, upominam por aż ostatni, posprzątaj ten syf albo następnym razem będziesz zbierać swoje stringi po całym placu Akademii Zgłosisz się do mnie po śniadaniu, czeka Cię kara za niszczenie mienia Akademii. Tak, tak widziałem co zrobiłaś z tym biurkiem. Ach zapomniałbym, tak jak mówiłem wpadłem do pralni.

Przycisnął i rzucił na pościel drugą kapsułkę, z której wyłoniła się paczuszka opakowana w szary papier i przewiązana sznurkiem, a w środku znajdowała się naprawiona jej ukochana kurtka.

OOC:
Awans na Nashi
Vivian możesz się nauczyć KF II
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk0/0Kwatera Vivian R0te38  (0/0)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sro Lut 26, 2014 8:21 pm
A jednak nie dano jej dzisiaj spać spokojnie. Sen miał przynieść odrobinę ukojenia, pozwolić zapomnieć o zdarzeniach wciąż żywych w duszy i umyśle. Tymczasem, niedługo po tym coś wdarło się w letarg Ósemki. Dźwięk pukania spłycił i tak niespokojny sen, urozmaicony wzdychaniem oraz urywkowym chlipaniem. Łzy same leciały po policzkach. Nieświadomie wciąż płakała, nie mogąc uwolnić się od ciężaru który przygniatał jej serce. Czasem gdy wie się za dużo, widzi za dużo, trudno znaleźć spokój.
Klik.
Rozchyliła ostrożnie powieki, spod rzęs wpatrując się w półmroku na ścianę przed sobą. Rzeczywistość płata jej figle? Zdawało się jej, że słyszała mechaniczny zgrzyt zamka… Nie zdążyła dokończyć tej myśli gdy klepnięcie w ramie ściągnęło dziewczynę na ziemię. Odruchowo przetarła powieki, niszcząc dowody rzeczowe przeciwko własnym słabościom i żalom. Otworzyła szerzej oczy, widząc zmęczoną, nieco szarą twarz czerwonego Trenera obok swojego łóżka. Nie musiała pytać nawet co tu robi, ani zastanawiać się, czemu sam nie wezwał jej do siebie. Vivian usiadła na cienkim materacu, słuchając w ponurym milczeniu jego słów.
Chciała zapytać o wiele. O to, co będzie teraz z Akademią, jak będzie wyglądało życie na Vegecie. Co z rodzinami zabitych i zdemolowanym miastem? Czy Kuro, Red i April są bezpieczni, dokądkolwiek zabrał ich tajemniczy Mistic? Co się stało z Hazardem, głównym narzędziem działań Tsufula? Czemu wojsko nie zareagowało na samym początku masakry? Czemu...? Czemu…
Jednak ani jedno pytanie nie padło z ust halfki. Skinęła tylko głową na znak zrozumienia. Była zbyt otumaniona i jedyne czego pragnęła to chwila luksus jaką był sen, który odciągnąłby ją od wspomnień koszmaru rzeczywistości.
Trudno było jej zaniemówić w chwili gdy obok niej na kocu pojawił się pancerz Nashi. Może dlatego, że milcząc nie ma jak zamilknąć, ale i tak było to sporym zaskoczeniem. Nowy, ciemnoszary strój z charakterystyczną czarną bazą oraz detalami. Wojownik najniższej klasy, zwykły żołnierz, jeden z wielu, a jednak… To już nie kadet. Jakoś została doceniona.
Niemal bezwiednie uścisnęła Trenerowi rękę, nie wiedząc co powiedzieć. Wymamrotała tylko skołowane Dziękuję, wpatrując się w ubranie powściągliwie, jakby sądząc, że zaraz wyparuje jej sprzed oczu. Za to gdy usłyszała słowa wychodzącego Trenera, wzrok jej nieco stwardniał.
- Nie. Noszę. Stringów. – Poruszyła niemo wagami, zdając sobie jednak doskonale sprawę z tego, że mężczyzna żartuje. Potarła skronie, odrobinę zirytowana, w duchu jednak ciesząc się, że marną uwagą wojownik rozładował napięcie.
Wyszedł już bez słowa, rzucając na pościel kolejną kapsułkę. Drzwi zamknęły się cicho, a obok schludnie złożonego stroju Nashi pojawiła się paczka z szarego papieru. Vivian zerwała sznurek i ciężka skóra wysunęła się z pakunku. Prawie zapomniała… A przecież były chwile, gdy martwiła się o ten stary kawałek ubrania bardziej niż o siebie. Wszystkie defekty zostały naprawione, dziury załatane, rozcięcia pozszywane. Nie była jednak nowa, wciąż miała duszę, choć tak czysta nie była od nowości.
Ostrożnie wciągnęła jeden rękaw i niepokój rozwiał się momentalnie. Leżała na ciele tak dobrze jak zawsze. Kurtka została zapięta pod szyją, kołnierz postawiony na bakier okrywał cieniem twarz, dłonie po staremu wbite w kieszenie. Jakby wróciła jej stara część. Druga skóra, albo kawałek domu, którego o ironio, nigdy nie miała. To też był plus, bo z tą wytartą, za dużą kurtką była związana wieloma wspomnieniami. Choć serce bolało, to w paradoksalny sposób pomagało ulżyć w cierpieniu.
Ósemka usiadła na skraju łóżka, machnięciami rąk posyłając ubrania i książki na swoje miejsca. Telekineza to przydatna rzecz. Ciuchy i inne rzeczy wylądowały w szafie w tym nowy uniform, zaś księgi w mniej schludnym stosiku znalazły się na biurku. Vivian robiła to wszystko z zamkniętymi oczyma, oddychając cicho i głęboko. Gdyby ktoś jej w dzieciństwie powiedział, że najspokojniejsza będzie mając na grzbiecie starą wojskową kurtkę, wyśmiałaby go. Teraz zaś kołatanie serca uspokajało się. Opuściła dłonie, wkładając je do kieszeni, wyczuwając palcami zaszyte wszystkie dziury i pęknięcia.
Było trochę lżej. Jednak miała jeszcze jedno zadanie do wykonania. Nie otwierając powiek skupiła się w sobie. Przypominała wszystko to, co czuła, złość, rozpacz. Była dobra w spychaniu tych emocji na samo dno, ale nie tędy droga. Potrafiła sprawić, że stawały się nieważne, tak robiła i teraz, ale z całym swoim jestestwem. Wyczuwanie drugiej osoby postrzegała za pomocą świadomości – tego nauczyła się wśród zgliszcz, by sondować samą Ki. Nie widzieć, nie słyszeć, nie czuć w sensie ciepła ani drgań, po prostu być świadomym jej obecności. To był inny zmysł odpowiedzialny tylko za to.
Teraz zaś, chociaż potrafiła ocenić poziom swojej mocy, miała go w sobie zdusić. Tak jak zawsze tłumiła w sobie emocje, teraz musi to samo zrobić z energią.
Siedziała tak kilkanaście minut z zamkniętymi oczami, wczuwając się we własną Ki. Zanim uznała, że jest gotowa by spróbować chciała przypomnieć sobie wszystko co wiedziała. Głęboki wdech, pełna mobilizacja… I pukanie do drzwi.
- Otwarte.
 
OOC ---> Początek treningu
Trochę rozbity ten post…
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatera Vivian 9tkhzk750/750Kwatera Vivian R0te38  (750/750)
KI:
Kwatera Vivian Left_bar_bleue0/0Kwatera Vivian Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Sro Lut 26, 2014 9:25 pm
Czekał. Sekundy płynęły powoli. Zamieniały się w minuty, a on dalej czekał. Nie wiedział czego Vivian nie otwiera. Patrzył się na drzwi i nie wiedział co robić. Podczas walki wiedział, kierował się instynktem, lecz teraz stał jak ten kołek. Postanowił spróbować po raz ostatni. Podniósł dłoń do góry, lecz nie zapukał. Nawet nie zdążył opuścić dłoni, kiedy doszedł do niego głos Trenera. Spojrzał na niego zmęczonym wzrokiem. On też przeszedł swoje. Raziel dziwił się, że jeszcze emocjonalnie daje radę.
- Tak jest sir. – powiedział cicho i udał się do swojego pokoju. Kodem otworzy drzwi i wszedł do pomieszczenia. Było takie same jak wtedy kiedy je opuszczał. Pudła na podłodze, zaś na stoliku zbroja i skaner. Fanty, które razem z Vernilem wygrali po ciężkiej walce na Sali. Mieli się nimi podzielić w wolnym czasie. A teraz ten idiota nie żyje. Uderzył pięścią w ścianę.
- Cholerny Tsuful. To wszystko jego wina. – warknął cicho do siebie. Tyle istnień, przez jedną głupią chęć zemsty.
Młody Saiyanin starał się oddychać głęboko i spokojnie. Musiał się uspokoić. Nie może pozwolić by emocje go opanowały. Musiał być spokojny. Żeby się uspokoić jako tako, zaczął rozpakowywać pudła. Kilak koszulek i cywilnych spodni trafiło do małej szafki. Nie znał się na ciuchach. Najchętniej nosiłby czarne koszulki i spodnie, lecz Eve zagroziła, że jak nie zgodzi się na inne kolory to mu nakopie do dupy. Książki wylądowały na półce, zaś holo laptop na biurku. To było już wszystko. Pudła złożył i wsadził do kąta by nie przeszkadzały. Popatrzył się na zbroje i skaner. Nie wiedział co z nimi zrobić, więc postanowił zostawić je w spokoju.
Usiadł na łóżku i wziął do ręki jedną z książek. Jednak nie mógł się skupić. Ręce mu się trzęsły, zaś litery cały czas skakały. Odłożył książkę i w tej chwili do pokoju wszedł Trener w czerwieni. Zahne wstał i zasalutował. Kiedy mężczyzna dał mu znak by spoczął, miał szansę się mu przyjrzeć. Twarz była ziemista, zaś pod oczami malowały się cienie. Widać, że dzisiejszy dzień też dał mu w kość.
Kiedy syn Aryenne słuchał słów mężczyzny oczy powędrowały w dół, zaś dłonie zacisnęły się na kolanach. Więc to była jego wina. Przez jego zachowanie Vivian, jedyna osoba, która naprawdę była mu bliska w tych murach znienawidziła go przez jego zachowanie. Trener miał rację. Różnili się z dziewczyną. On pomimo tego, że stracił matkę w wieku dziesięciu lat, to pamiętał ją. Miał szczęśliwą rodzinę. Miał matkę i ojca, którzy go kochali i o niego dbali. Zaś Vivian. Vivian nie miała niczego. Od początku była sama. Nie miała nikogo. Był ścierwem. Czymś niewartym uwagi. Czymś co trzeba zniszczyć, jak to ciekawie ujął Trener w Karcerze. Dopiero Axdra dał jej namiastkę rodziny, której każdy potrzebuje. Niestety Vegeta dość szybko jej tę rodzinę odebrała.
Słowa o awansie odebrał z niewiarą w oczach. Dali mu awans? Po tym co zrobił w Karcerze, prędzej spodziewał się wydalenia z Akademii, albo kary. A teraz został nagrodzony. Nagrodzony za walkę, którą przegrał.
- Dziękuje sir. – powiedział cicho, po czym zasalutował. Po wyjściu mężczyzny spojrzał na zbroję. Była niemal identyczna do tej, którą już miał. Przymierzył ją chcąc zobaczyć jak pasuje. Nawet nieźle. Nashi Raziel. Tatuś byłby dumny. „Chyba przez Twój ostatni komentarz posypały się relacje miedzy Wami. Myśl chłopie, to jeszcze nikomu nie zaszkodziło.” przypomniał sobie słowa Trenera. Tak, wszystko spieprzył. Otworzył drzwi i wyszedł na korytarz.

Szybko zapukał do drzwi dziewczyny. Przez chwilę panowała cisza, aż wreszcie usłyszał jej głos. Otworzył niepewnie drzwi i wszedł do jej pokoju. Był chyba mniejszy od jego. Ale nie zwracał na to uwagi. Jego wzrok spoczął na blondynce. Miała na sobie swoją skórzaną kurtkę. Najwidoczniej ciemnowłosy oddał jej pamiątkę. Syn Kiui nie miał pojęcia co powiedzieć, aż wreszcie powiedział cicho.
- Hej Vivian. Chciałem Cię przeprosić za swoje zachowanie w Karcerze. – rzekł cicho i niepewnie. Jego ton był spokojny i zupełnie neutralny. – W swoim gniewie i chęci zranienia tamtego mężczyzny, zapomniałem, że słowa mogą zranić innych. W tym wypadku Ciebie. Wiedziałem, że miałaś ciężkie dzieciństwo, a zupełnie zapomniałem o tym drąc się na całe pomieszczenie o swoich rodzicach. – W tym momencie wzrok wojownika trafił na pancerz. Uśmiechnął się delikatnie. – Widzę, że też dostałaś awans. Gratuluję. Więc to tyle. Chciałem Cię przeprosić i zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie znać. – powiedział. Później zapanowała cisza.

Occ:
Post u Vivan, bo sądzę, że lepiej dać jeden dłuższy, niż się rozmieniać na drobne. Z tego miejsca też chcę podziękować Kuro za prowadzenie naszej rozgrywki. Dzięki wielkie. Jesteś wspaniały.
Początek trena.
Sponsored content

Kwatera Vivian Empty Re: Kwatera Vivian

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito