Biuro Trenera
+7
Raziel
Hikaru
NPC
Vita Ora
Colinuś
Ósemka
Hazard
11 posters
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Biuro Trenera
Sro Cze 26, 2013 5:10 pm
Niewielki gabinet z obszernym biurkiem, komputerem służbowym, jak i prywatnym oraz pukami zastawionymi książkami i dokumentami. Utrzymany w należytym porządku. Przy biurku obszerny skórzany fotel. Na szybie okiennej rozwieszona flaga z symbolem Vegety. Na jednej ze ścian portret aktualnie panującego władcy.
Gabinet, do użytku dla wszystkich trenerów Akademii. Teoretycznie każdy ma swój osobny ale temat niech będzie zbiorczy.
Gabinet, do użytku dla wszystkich trenerów Akademii. Teoretycznie każdy ma swój osobny ale temat niech będzie zbiorczy.
Re: Biuro Trenera
Sro Cze 26, 2013 5:18 pm
Za biurkiem, na fotelu siedział trener pogrążony dla odmiany w papierkowej robicie. Na wieszaku wisi jego peleryna. Przegląda papiery i pisze coś to na swoim holokomputerze, to na drugim. Na biurku leżą teczki z dokumentami żołnierzy, a wśród nich teczki wysłanych na misję Nashi.
Po wejściu Trener estem dłoni nakazał dwójce żołnierzy milczenie, chciał zakończyć wykonywaną czynność. Do teczek na biurku dołączyła jeszcze jedna opatrzona dziwnym znaczkiem 黒. Widniało na niej imię Keruru.
Po wejściu Trener estem dłoni nakazał dwójce żołnierzy milczenie, chciał zakończyć wykonywaną czynność. Do teczek na biurku dołączyła jeszcze jedna opatrzona dziwnym znaczkiem 黒. Widniało na niej imię Keruru.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Czw Cze 27, 2013 12:36 am
Po chwili rozległ się głos Trenera wzywający do środka. Haz przełknął głośno ślinę i otworzył drzwi. Znaleźli się w niewielkim gabinecie. Za biurkiem siedział ich przełożony pogrążony w pracy. Na ich widok gestem nakazał milczenie, po czym wrócił do pracy. Złotowłosy rozejrzał się po pomieszczeniu. Poza biurkiem znajdowały się tu półki z książkami i dokumentami. Jedna z teczek znajdowała się na blacie przed Trenerem. Nashi przekrzywił lekko głowę by odczytać co jest napisane na okładce. Dostrzegł ten sam znak, co na aktach swoich, a także Kuro i Shiro. Tym razem imię było jeszcze inne - "Keruru". Haz domyślił się, że może chodzić o tajemniczego krewnego o którym wspominała Tanana, a który obecnie znajduje się właśnie tu, na Vegecie. Dziwne, być może ten chłopak przechadza się po Akademii ledwie kilkadziesiąt metrów dalej nie zdając sobie sprawy, że członek jego rodziny znajduje się tak blisko. Złotowłosy jeszcze przez chwilę nad tym rozmyślał, po czym omiótł wzrokiem resztę pomieszczenia. W oczy rzuciła mu się peleryna, która zwykle zdobiła przełożonego. Tym razem wisiała za nim na wieszaku. Spostrzegł też wiszący na ścianie portret jegomościa, którego widział raz, podczas przemówienia które wygłaszał przed swym ludem - Król Vegety. Ponownie przeniósł wzrok na Trenera i wyczekiwał, aż sam się do nich odezwie. Nie ośmieliłby się przerwać milczenia, które on sam przed chwilą zarządził.
- GośćGość
Re: Biuro Trenera
Czw Cze 27, 2013 12:52 am
Krwistooki wkroczył do pomieszczenia wkrótce po Hazardzie, gdy tylko usłyszeli głos trenera każący im wejść. Gabinet był niewielki a sam kapitan pogrążony w swojej pracy. Pewnie papierkowa robota, jeśli tak można to nazwać. Gestem dłoni dowódca kazał im zachować milczenie ponieważ pewnie chciał dokończyć swoją robotę w spokoju. Korzystając z okazji rozejrzał się po biurze. Na wieszaku za trenerem wisiała jego peleryna która na co dzień go zdobiła. Masa książek i innych dokumentów znajdywała się ładnie posegregowana na jednej z półek. Na biurku natomiast znajdywały się dokumenty żołnierzy. Oprócz dobrze mu znanych dokumentów obu kompanów, był też jeszcze jeden z imieniem "Keruru", lecz interesowała go to tyle co Kuro i Shiro. Nie znał ich więc nie chciał się zbyt bardzo w to zagłębiać toteż zrobił to ponownie i skupił się na czymś innym, a mianowicie na wielkim portrecie wiszącym na ścianie. Od razu poznał tego mężczyznę. Był to Król planety Vegety. Ponownie spoglądał w kierunku trenera ze spokojem czekając co on powie. Oczywiście w tym czasie stał prawie, że na baczność, lecz nie salutował bo nie chciał przerwać milczenia. Nie ośmieliłby się tego zrobić, a przynajmniej nie teraz dopóki nie będzie Kapitanem albo kimś jeszcze więcej...
Re: Biuro Trenera
Pią Cze 28, 2013 5:33 pm
Mężczyzna po chwili przerwał pracę i przyciągnął kilka teczek do siebie. Następie założył nogę na nogę i rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu.
- I co ja mam z Wami teraz zrobić dzieciaki? – westchnął
Wezwałem Was tutaj a nie do Sali treningowej, ponieważ zadanie, które Wam powierzono jest tajne. Zapewne sami się juz tego domyśliliście. Tak więc wszystko, co robiliście musi pozostać tylko między Nami. Naturalnie odnotuję misję w Waszych dokumentach za wykonaną. Chociaż mam kilka zastrzeżeń. Kiedy wysłałem Wam pierwszy rozkaz to prosiłem o jeden raport na dobę, a nie myślałem o prowadzeniu Was palcem po mapie. Misja, na Namek, do której was wytypowano spośród wielu setek żołnierzy jest niebywale delikatna i nosi najwyższą klauzulę tajności. Można powiedzieć, że kopnął Was zaszczyt i to na samym początku Waszej kariery albo wyrok śmierci. Osobiście uważam, że jesteście na tą misję za młodzi, za słabi i brak Wam doświadczenia ale tak chce góra. Tego czego od Was się wymaga to myślenia o najdrobniejszym nawet szczególe. Jeśli to Wy otrzymacie ten rozkaz, to będziecie musieli grać kogoś kim nie jesteście, a najdrobniejszy błąd będzie kosztować Was i życie oraz klęskę Vegety w przyszłych wojnach. Będziecie musieli stać się przebiegłymi wężami kąsającymi z ukrycia, a nie niosącymi w sobie dumę wojownikami. Jesteście na to gotowi?
Cały czas mówi spokojnie nie zdradzając czy tak naprawdę jest z nich zadowolony, czy nie. W tym momencie do pokoju weszli dwaj żołnierze. Trener urwał rozmowę i do ich wyjścia nie powiedział ani słowa. Żołnierze położyli na jego biurku wszystkie prywatne rzeczy należące do Hazarda i Altaira ustawiając je na przeciw obu młodych Nashi. Mężczyzna najpierw wziął holokomputery i odłożył na bok, podłączył jeden ze scouterów do swojego komputera i rozpoczął przesyłanie danych.
Młody trener podniósł kawałek futrzastej peleryny i uśmiechnął się. Od razu się zorientował, że pochodzi ona od mieszkańców planety Iceberg. Wziął do ręki zdjęcie Kuro leżące na wierzchu ubrań Hazarda.
- Wykorzystałeś moją nieuwagę, brawo. Ta misja wykazała, że nie masz w sobie genów swojego przodka i niektórzy uważają to za Twoje szczęście. Chociaż Twój ojciec raczej z tego powodu nie byłby zadowolony. Za to Twój kuzyn ma ich aż nadto, czym ściąga na siebie nieustannie kłopoty.
Można by się spodziewać, że zeklnie chłopaka na czym świat stoi, jednak ten oddał mu zdjęcie z powrotem.
Otworzył teczkę z napisem „Kuro & Shiro” i przekartkował kilka pierwszych stron. Zatrzymał się na jednym zdjęciu, gdzie była czworo małych dzieci, przy każdym było napisane kto kim jest. Dwóch identycznych chłopców w wieku 4-5 lat. Jeden stał (Kuro) i budował wieże z drewnianych klocków, drugi siedział i też bawił się klockami. Najmłodszy mający lekko ponad rok (Keruru) z uporem maniaka wpychał jeden klocek do buzi. Czwarty chłopiec oblepiony był wata i styropianowymi kulkami, na oko miał niespełna 2 lata i z powagą na twarzy wybebeszał swoimi drobnymi rączkami pluszowego misia. W tle były tylko nogi wielu dorosłych ludzi i nic więcej. Przy ostatnim chłopcu widniało imię Hazard. Trener nic nie mówił ale tylko pokazał zaprzeczenie słów Hazarda sprzed odlotu. Ci chłopcy musieli się znać ale byli zbyt mali aby to pamiętać.
Następnie mężczyzna wziął lodowe pióra i przytrzymał nad swoim holokomputerem. Maszyna zeskanowała przedmiot i ukazał się trójwymiarowy model ptaka, jednego z wielu efektów eksperymentów przeprowadzanych w laboratorium. Teraz podłączył drugi scouter aby zgrać dane a pierwszy wrzucił do pudełka, gdzie leżało juz kilkanaście takich urządzonek.
Odłożył piórko i wziął do ręki inny błyszczący przedmiot, medalion od dziadka Yaro. Obracał go chwilkę w palcach ale jego nie przystawił do holokomputera. Zmarszczył brwi.
- Ciekawa rzecz, mam nadzieję, ze nikt nie zorientował się co to jest. Tandetna podróbka, pewnie ją gdzieś znalazłeś co Altair? Ah zapewne, jak sprzątałeś plac przed Akademią. Widziałem ten symbol jako dziecko, wiąże się ze starą historią. Nie ważne, że to falsyfikat, schowaj go dobrze, mamy niebezpieczne czasy i są tacy, którzy zabija cię, gdy go zobaczą. Są też inni, którzy dzięki niemu dadzą Ci ochronę. Cały czas nurtuje mnie dlaczego to akurat Was zestawiono ze sobą w drużynę. Robi się interesująco.
Odłożył medalion ukrywając go miedzy futrami należącymi do wojownika i juz nie grzebał w ich rzeczach dalej, jednak jeszcze nie pozwolił ich zabrać. Mężczyzna w subtelny sposób nauczył Altairta, jak ma reagować i co ma mówić, gdy ktoś przyłapie go z tym artefaktem. Caył czas przypatrywał się to jednemu to drugiemu.
- Co się w Wami działo przez ostatnie 3 dni od zniszczenia laboratorium? Nie powinniście mieć kłopotów z powrotem do domu. Rozumiem, że ktoś podarował Wam te ubrania nie mylę się? Słucham zatem....
- I co ja mam z Wami teraz zrobić dzieciaki? – westchnął
Wezwałem Was tutaj a nie do Sali treningowej, ponieważ zadanie, które Wam powierzono jest tajne. Zapewne sami się juz tego domyśliliście. Tak więc wszystko, co robiliście musi pozostać tylko między Nami. Naturalnie odnotuję misję w Waszych dokumentach za wykonaną. Chociaż mam kilka zastrzeżeń. Kiedy wysłałem Wam pierwszy rozkaz to prosiłem o jeden raport na dobę, a nie myślałem o prowadzeniu Was palcem po mapie. Misja, na Namek, do której was wytypowano spośród wielu setek żołnierzy jest niebywale delikatna i nosi najwyższą klauzulę tajności. Można powiedzieć, że kopnął Was zaszczyt i to na samym początku Waszej kariery albo wyrok śmierci. Osobiście uważam, że jesteście na tą misję za młodzi, za słabi i brak Wam doświadczenia ale tak chce góra. Tego czego od Was się wymaga to myślenia o najdrobniejszym nawet szczególe. Jeśli to Wy otrzymacie ten rozkaz, to będziecie musieli grać kogoś kim nie jesteście, a najdrobniejszy błąd będzie kosztować Was i życie oraz klęskę Vegety w przyszłych wojnach. Będziecie musieli stać się przebiegłymi wężami kąsającymi z ukrycia, a nie niosącymi w sobie dumę wojownikami. Jesteście na to gotowi?
Cały czas mówi spokojnie nie zdradzając czy tak naprawdę jest z nich zadowolony, czy nie. W tym momencie do pokoju weszli dwaj żołnierze. Trener urwał rozmowę i do ich wyjścia nie powiedział ani słowa. Żołnierze położyli na jego biurku wszystkie prywatne rzeczy należące do Hazarda i Altaira ustawiając je na przeciw obu młodych Nashi. Mężczyzna najpierw wziął holokomputery i odłożył na bok, podłączył jeden ze scouterów do swojego komputera i rozpoczął przesyłanie danych.
Młody trener podniósł kawałek futrzastej peleryny i uśmiechnął się. Od razu się zorientował, że pochodzi ona od mieszkańców planety Iceberg. Wziął do ręki zdjęcie Kuro leżące na wierzchu ubrań Hazarda.
- Wykorzystałeś moją nieuwagę, brawo. Ta misja wykazała, że nie masz w sobie genów swojego przodka i niektórzy uważają to za Twoje szczęście. Chociaż Twój ojciec raczej z tego powodu nie byłby zadowolony. Za to Twój kuzyn ma ich aż nadto, czym ściąga na siebie nieustannie kłopoty.
Można by się spodziewać, że zeklnie chłopaka na czym świat stoi, jednak ten oddał mu zdjęcie z powrotem.
Otworzył teczkę z napisem „Kuro & Shiro” i przekartkował kilka pierwszych stron. Zatrzymał się na jednym zdjęciu, gdzie była czworo małych dzieci, przy każdym było napisane kto kim jest. Dwóch identycznych chłopców w wieku 4-5 lat. Jeden stał (Kuro) i budował wieże z drewnianych klocków, drugi siedział i też bawił się klockami. Najmłodszy mający lekko ponad rok (Keruru) z uporem maniaka wpychał jeden klocek do buzi. Czwarty chłopiec oblepiony był wata i styropianowymi kulkami, na oko miał niespełna 2 lata i z powagą na twarzy wybebeszał swoimi drobnymi rączkami pluszowego misia. W tle były tylko nogi wielu dorosłych ludzi i nic więcej. Przy ostatnim chłopcu widniało imię Hazard. Trener nic nie mówił ale tylko pokazał zaprzeczenie słów Hazarda sprzed odlotu. Ci chłopcy musieli się znać ale byli zbyt mali aby to pamiętać.
Następnie mężczyzna wziął lodowe pióra i przytrzymał nad swoim holokomputerem. Maszyna zeskanowała przedmiot i ukazał się trójwymiarowy model ptaka, jednego z wielu efektów eksperymentów przeprowadzanych w laboratorium. Teraz podłączył drugi scouter aby zgrać dane a pierwszy wrzucił do pudełka, gdzie leżało juz kilkanaście takich urządzonek.
Odłożył piórko i wziął do ręki inny błyszczący przedmiot, medalion od dziadka Yaro. Obracał go chwilkę w palcach ale jego nie przystawił do holokomputera. Zmarszczył brwi.
- Ciekawa rzecz, mam nadzieję, ze nikt nie zorientował się co to jest. Tandetna podróbka, pewnie ją gdzieś znalazłeś co Altair? Ah zapewne, jak sprzątałeś plac przed Akademią. Widziałem ten symbol jako dziecko, wiąże się ze starą historią. Nie ważne, że to falsyfikat, schowaj go dobrze, mamy niebezpieczne czasy i są tacy, którzy zabija cię, gdy go zobaczą. Są też inni, którzy dzięki niemu dadzą Ci ochronę. Cały czas nurtuje mnie dlaczego to akurat Was zestawiono ze sobą w drużynę. Robi się interesująco.
Odłożył medalion ukrywając go miedzy futrami należącymi do wojownika i juz nie grzebał w ich rzeczach dalej, jednak jeszcze nie pozwolił ich zabrać. Mężczyzna w subtelny sposób nauczył Altairta, jak ma reagować i co ma mówić, gdy ktoś przyłapie go z tym artefaktem. Caył czas przypatrywał się to jednemu to drugiemu.
- Co się w Wami działo przez ostatnie 3 dni od zniszczenia laboratorium? Nie powinniście mieć kłopotów z powrotem do domu. Rozumiem, że ktoś podarował Wam te ubrania nie mylę się? Słucham zatem....
OOC:
Haz możesz wymyślić jakąś retrospekcję. Możecie zadawać pytania itp. Trener Was nie zabije - nie ten
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Pią Cze 28, 2013 11:40 pm
Trener nie kazał długo na siebie czekać. Nie wiadomo czy zakończył swoją robotę, czy po prostu ją przerwał. Przyciągnął teczki bliżej siebie, założył nogę na nogę i zaczął swój wywód. Im dłużej złotowłosy słuchał o czekającej ich misji na Namek, tym bardziej chciał by faktycznie im ją powierzono. Przełożony ostrzegał, iż jest niezwykle ważna, a jej powodzenie może mieć wpływ na dalsze losy Vegety, jednak właśnie o coś takiego mu chodziło. Chciał się sprawdzić w zadaniu, które wymagałoby od niego pracowania na pełnych obrotach. Najwyraźniej ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, lecz Haz miał szczerą nadzieję, że Ci z góry nie zmienią zdania. Poczekał, aż mężczyzna przestanie mówić, a gdy to nastąpiło młody Nashi stanął na baczność i rzekł:
- Tak jest!
Gdy to zrobił drzwi gabinetu otworzyły się, a do środka wkroczyli strażnicy niosąc ze sobą rzeczy Hazard'a i Altair'a, które odebrano im w porcie. I nie były to tylko holo-komputery, scoutery czy fanty wyniesione z laboratorium na Iceberg, przytargali ze sobą nawet ich prywatne rzeczy: komplet ubrań od Aurory, talizmany Altair'a, oraz zdjęcie Kuro, które złotowłosy zwędził przed odlotem. Spodziewał się, że będzie miał z tego tytuły jakieś nieprzyjemności, lecz dowódca puścił to płazem. Podłączył pierwsze urządzenie do swojego, zapewne w celu przesłania danych. Kolejna jego uwaga bardzo zainteresowała Haz'a, chociaż nie wiedział za bardzo o co chodzi. Nim zdążył ugryźć się w język wypalił:
- Mógłby Pan nieco rozwinąć tę myśl? Chodzi o jakieś konkretne cechy charakteru? Czy Kuro grozi niebezpieczeństwo?
Nie chciał pytać o zbyt wiele, by nie narazić się przełożonemu. W tych 3 pytaniach zawarł wszystko co go interesowało. Czekając na odpowiedź obserwował kolejne poczynania Trenera. Sięgnął po teczkę zawierającą dane bliźniaków i na którejś z kolei stronie znalazł zdjęcie. Podstawił je złotowłosemu pod nos i obserwował jego reakcję. Na pierwszym planie widniała czwórka małych chłopców. Bez dwóch zdań Saiyan'ie, zdradzały to ogonki. Najstarsi byli dwaj identyczni chłopcy. Mogli mieć najwyżej 5 lat. I bez podpisu obok wiadomo było, iż to Kuro i Shiro. Bawili się klockami, podobnie jak najmłodszy z całego towarzystwa, siedzący najbardziej na lewo - Keruru. Kilkunastomiesięczny bobas próbujący wepchnąć sobie do buzi jednego klocka. Z mocno bijącym sercem spojrzał na ostatniego malca. Widok siebie sprzed kilkunastu lat zrobił na nim ogromne wrażenie. Miał może ze dwa lata i w przeciwieństwie do kuzynostwa bawił się pluszowym misiem. Chociaż trudno nazwać to zabawą, zwyczajnie pozbawiał pluszaka "wnętrzności" z nadzwyczaj spokojnym wyrazem twarzy. Rodzice zapewne byli w tym momencie niezwykle dumni. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wyglądał zabawnie, nieco pulchny, jeszcze bez burzy czarnych włosów, oraz blizny na policzku. Spojrzał na drugi plan. Kilka par nóg należących do dorosłych - nic więcej. Któraś z nich należy zapewne do jego Ojca i Matki. A pozostałe? Czyżby jakaś impreza rodzinna? Ale to dziwne, odkąd tylko pamięta rodzice nigdy nie przyjmowali w domu gości, o krewnych nie wspominając. Całkiem niedawno dowiedział się, iż ktoś z nim spokrewniony jeszcze żyje. Nie mógł pamiętać wydarzeń mających miejsce w czasie gdy robione było to zdjęcie, był za mały.
Oddał zdjęcie, chociaż miał ogromną chęć zapytać czy je też może sobie zatrzymać. Dowódca tymczasem zajął się rzeczami Altair'a. Wyciągnął błyszczący medalion i zaczął badać go od każdej strony. Haz pierwszy raz widział ten przedmiot, kompan nigdy mu się nim nie chwalił. Trener wspomniał jeszcze o przedziwnym zrządzeniu losu, które sparowało ich ze sobą w drużynie. Ciekawe co w tym takiego niezwykłego? Nie dane było mu jednak dłużej się nad tym zastanawiać, nie po pytaniach które usłyszał. Otworzył lekko usta, zbierając myśli. Czy jeśli zdradzi, iż nawiązali bliższą znajomość z mieszkańcami Iceberg to czy spotka ich za to kara? Musi to pominąć w swoich wyjaśnieniach, ale też nie opowiadać samych bajek. Odchrząknął i rzekł:
- Ubrania dostaliśmy od mieszkańców planety w zamian za uratowanie ich przed drapieżnikami. I tak mieliśmy je upolować, by mieć co zjeść, a że ofiarowali nam te stroje to nie odmówiliśmy, panujący tam klimat był ekstremalnie ciężki. Owszem, mieliśmy wrócić już 3 dni temu, lecz podczas niszczenia laboratorium okazało się, że na jego najniższym piętrze ukrywa się monstrum, które natychmiast się na Nas rzuciło. Było bardzo silne, mieliśmy spore szczęście wychodząc żywi z tego starcia. Jednakże straciliśmy mnóstwo sił i wiele czasu zajęło Nam ich odzyskanie. Stąd to spóźnienie.
Jakby nie patrzeć powiedział prawdę. Nie zagłębiał się po prostu w szczegóły. Starał się nie dać po sobie poznać, że coś kombinuje. Oby tylko mu to wyszło.
- Tak jest!
Gdy to zrobił drzwi gabinetu otworzyły się, a do środka wkroczyli strażnicy niosąc ze sobą rzeczy Hazard'a i Altair'a, które odebrano im w porcie. I nie były to tylko holo-komputery, scoutery czy fanty wyniesione z laboratorium na Iceberg, przytargali ze sobą nawet ich prywatne rzeczy: komplet ubrań od Aurory, talizmany Altair'a, oraz zdjęcie Kuro, które złotowłosy zwędził przed odlotem. Spodziewał się, że będzie miał z tego tytuły jakieś nieprzyjemności, lecz dowódca puścił to płazem. Podłączył pierwsze urządzenie do swojego, zapewne w celu przesłania danych. Kolejna jego uwaga bardzo zainteresowała Haz'a, chociaż nie wiedział za bardzo o co chodzi. Nim zdążył ugryźć się w język wypalił:
- Mógłby Pan nieco rozwinąć tę myśl? Chodzi o jakieś konkretne cechy charakteru? Czy Kuro grozi niebezpieczeństwo?
Nie chciał pytać o zbyt wiele, by nie narazić się przełożonemu. W tych 3 pytaniach zawarł wszystko co go interesowało. Czekając na odpowiedź obserwował kolejne poczynania Trenera. Sięgnął po teczkę zawierającą dane bliźniaków i na którejś z kolei stronie znalazł zdjęcie. Podstawił je złotowłosemu pod nos i obserwował jego reakcję. Na pierwszym planie widniała czwórka małych chłopców. Bez dwóch zdań Saiyan'ie, zdradzały to ogonki. Najstarsi byli dwaj identyczni chłopcy. Mogli mieć najwyżej 5 lat. I bez podpisu obok wiadomo było, iż to Kuro i Shiro. Bawili się klockami, podobnie jak najmłodszy z całego towarzystwa, siedzący najbardziej na lewo - Keruru. Kilkunastomiesięczny bobas próbujący wepchnąć sobie do buzi jednego klocka. Z mocno bijącym sercem spojrzał na ostatniego malca. Widok siebie sprzed kilkunastu lat zrobił na nim ogromne wrażenie. Miał może ze dwa lata i w przeciwieństwie do kuzynostwa bawił się pluszowym misiem. Chociaż trudno nazwać to zabawą, zwyczajnie pozbawiał pluszaka "wnętrzności" z nadzwyczaj spokojnym wyrazem twarzy. Rodzice zapewne byli w tym momencie niezwykle dumni. Na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wyglądał zabawnie, nieco pulchny, jeszcze bez burzy czarnych włosów, oraz blizny na policzku. Spojrzał na drugi plan. Kilka par nóg należących do dorosłych - nic więcej. Któraś z nich należy zapewne do jego Ojca i Matki. A pozostałe? Czyżby jakaś impreza rodzinna? Ale to dziwne, odkąd tylko pamięta rodzice nigdy nie przyjmowali w domu gości, o krewnych nie wspominając. Całkiem niedawno dowiedział się, iż ktoś z nim spokrewniony jeszcze żyje. Nie mógł pamiętać wydarzeń mających miejsce w czasie gdy robione było to zdjęcie, był za mały.
Oddał zdjęcie, chociaż miał ogromną chęć zapytać czy je też może sobie zatrzymać. Dowódca tymczasem zajął się rzeczami Altair'a. Wyciągnął błyszczący medalion i zaczął badać go od każdej strony. Haz pierwszy raz widział ten przedmiot, kompan nigdy mu się nim nie chwalił. Trener wspomniał jeszcze o przedziwnym zrządzeniu losu, które sparowało ich ze sobą w drużynie. Ciekawe co w tym takiego niezwykłego? Nie dane było mu jednak dłużej się nad tym zastanawiać, nie po pytaniach które usłyszał. Otworzył lekko usta, zbierając myśli. Czy jeśli zdradzi, iż nawiązali bliższą znajomość z mieszkańcami Iceberg to czy spotka ich za to kara? Musi to pominąć w swoich wyjaśnieniach, ale też nie opowiadać samych bajek. Odchrząknął i rzekł:
- Ubrania dostaliśmy od mieszkańców planety w zamian za uratowanie ich przed drapieżnikami. I tak mieliśmy je upolować, by mieć co zjeść, a że ofiarowali nam te stroje to nie odmówiliśmy, panujący tam klimat był ekstremalnie ciężki. Owszem, mieliśmy wrócić już 3 dni temu, lecz podczas niszczenia laboratorium okazało się, że na jego najniższym piętrze ukrywa się monstrum, które natychmiast się na Nas rzuciło. Było bardzo silne, mieliśmy spore szczęście wychodząc żywi z tego starcia. Jednakże straciliśmy mnóstwo sił i wiele czasu zajęło Nam ich odzyskanie. Stąd to spóźnienie.
Jakby nie patrzeć powiedział prawdę. Nie zagłębiał się po prostu w szczegóły. Starał się nie dać po sobie poznać, że coś kombinuje. Oby tylko mu to wyszło.
- GośćGość
Re: Biuro Trenera
Sob Cze 29, 2013 12:15 am
Krwistooki spokojnie stał prawie, że na baczność obserwując każdy najmniejszy ruch czy to trenera czy Hazarda. Kapitan opowiadał im o czekającej ich misji na Namek. Jaka to jest ona ważna. Jak od niej zależą losy całej planety. Hazard na pewno był tym nieźle zachwycony, choć Altair zawsze wyczuwał drugie dno. Co to za misja? Czego dotyczy? Co jest w niej takiego niezwykłego? I może największe pytanie... dlaczego oni? Przecież jest tylu saiyan potężniejszych od nich. Nic z tego nie rozumiał. Obaj byli rangi Nashi. Zwykli żołnierze. Nie kadeci, nie weterani... żołnierze. Mięso armatnie wysyłane na front. A mimo to mieli szanse się wykazać i coś czuł, że misja na Icebergu trochę zmieniła ich zdanie... przynajmniej odrobinę. Tym bardziej, że ta misja jest tajna. Wymaga od nich czegoś innego niż zwykłych umiejętności walki. Muszą stać się kłamcami, tymi co żyją w cieniu, zdobywają informacje prościej mówiąc... muszą być szpiegami? A dokładniej rzec biorąc stać się jednością z mrokiem. Być cieniem. Czy to jest to o co trenerowi chodziło? Na dodatek trener w nich nie wierzył, ani im nie ufał, ale najwidoczniej nie miał zbyt wielkiego wyboru. Gdy tylko zapytał się ich czy są na to gotowi, Altair jeszcze bardziej stanął na baczność i salutując rzekł.
-Tak jest, Sir!
Wkrótce po tym do pomieszczenia weszli jacyś żołnierze niosący ich rzeczy osobiste. Nawet ten wilczy medalion. Ciekawe, nic się przed nimi nie ukryje. Wszystkie ich prywatne rzeczy były tutaj. Cóż przestrzeń osobista jest niczym na tej planecie. Zdołał się do tego przyzwyczaić, ale jednak zamierza to kiedyś zmienić. Tak na prawdę olał początek konwersacji bo to były sprawy osobiste złotowłosego a on wolał się w to nie mieszać i nawet nie patrzył na zdjęcie zbyt bardzo, choć na pewno postacie zapamiętał. Tak czy inaczej nie miał pojęcia też o czym dalej rozmawiają, ale zważywszy, że go to nie dotyczy to nie będzie się w to mieszał. I tak też był niby to wyłączony, niby nie bo słuchał tego co trener mówił, ale się wyłączał na to co go nie dotyczyło. W końcu trener wziął do ręki "jego" medalion nazywając go falsyfikatem i opowiadając o nim sporo ciekawych rzeczy. Ale skoro to falsyfikat to czemu ma go dobrze schować? Ten głupi szuler go oszukał...jak zwykle. Tak czy inaczej i tak nic nie stracił. Ale nie wiedział, że ten artefakt może być albo pomocny... albo zgubny. Ale mimo to jest to zwykły falsyfikat. Nie miał pojęcia czemu uważał to za dziwne, że obaj są w tej drużynie razem. Przynajmniej tak uważał trener. Coś jest tu bardzo dużego, czego oni nie widzą. I za pewne jest to bardzo ważne. Gdy kapitan zadał swoje pytanie, złotooki zaczął nieźle wszystko tłumaczyć ale było coś co i go nurtowało. Oczywiście poczekał aż trener będzie miał więcej czasu by o coś zapytać. Salutując odrzekł jeszcze pewną ciekawą rzecz, ale to później.
-Sir mam jedno pytanie dotyczące naszej byłej misji, jeśli mogę oczywiście je zadać. Otóż spotkałem się z formą Wielkiej Małpy podczas naszej misji. Czy jest sposób bym zdołał to opanować? Bo chyba nie jestem w stanie opanować złotowłosej formy jeszcze... a i Sir, straciłem podczas misji swój scouter.
Oczywiście to wina ogromnej, wyzwolonej energii no ale cóż. Powiedzieli całą prawdę.
-Tak jest, Sir!
Wkrótce po tym do pomieszczenia weszli jacyś żołnierze niosący ich rzeczy osobiste. Nawet ten wilczy medalion. Ciekawe, nic się przed nimi nie ukryje. Wszystkie ich prywatne rzeczy były tutaj. Cóż przestrzeń osobista jest niczym na tej planecie. Zdołał się do tego przyzwyczaić, ale jednak zamierza to kiedyś zmienić. Tak na prawdę olał początek konwersacji bo to były sprawy osobiste złotowłosego a on wolał się w to nie mieszać i nawet nie patrzył na zdjęcie zbyt bardzo, choć na pewno postacie zapamiętał. Tak czy inaczej nie miał pojęcia też o czym dalej rozmawiają, ale zważywszy, że go to nie dotyczy to nie będzie się w to mieszał. I tak też był niby to wyłączony, niby nie bo słuchał tego co trener mówił, ale się wyłączał na to co go nie dotyczyło. W końcu trener wziął do ręki "jego" medalion nazywając go falsyfikatem i opowiadając o nim sporo ciekawych rzeczy. Ale skoro to falsyfikat to czemu ma go dobrze schować? Ten głupi szuler go oszukał...jak zwykle. Tak czy inaczej i tak nic nie stracił. Ale nie wiedział, że ten artefakt może być albo pomocny... albo zgubny. Ale mimo to jest to zwykły falsyfikat. Nie miał pojęcia czemu uważał to za dziwne, że obaj są w tej drużynie razem. Przynajmniej tak uważał trener. Coś jest tu bardzo dużego, czego oni nie widzą. I za pewne jest to bardzo ważne. Gdy kapitan zadał swoje pytanie, złotooki zaczął nieźle wszystko tłumaczyć ale było coś co i go nurtowało. Oczywiście poczekał aż trener będzie miał więcej czasu by o coś zapytać. Salutując odrzekł jeszcze pewną ciekawą rzecz, ale to później.
-Sir mam jedno pytanie dotyczące naszej byłej misji, jeśli mogę oczywiście je zadać. Otóż spotkałem się z formą Wielkiej Małpy podczas naszej misji. Czy jest sposób bym zdołał to opanować? Bo chyba nie jestem w stanie opanować złotowłosej formy jeszcze... a i Sir, straciłem podczas misji swój scouter.
Oczywiście to wina ogromnej, wyzwolonej energii no ale cóż. Powiedzieli całą prawdę.
Re: Biuro Trenera
Nie Cze 30, 2013 12:32 am
Trener dla odmiany zmienił pozycję. Oparł łokcie na blacie i splótł palce, a na nich położył podbródek. Badawczo przyglądał się obojgu Nashi, kiedy odpowiadali. Ich odpowiedzi były nieco niespójne ale jemu to nie przeszkadzało, chciał im coś w ten sposób pokazać, aby zapamiętali lekcję na przyszłość. Wysłuchał jeszcze raportu w scouterze i w końcu odezwał się do Hazarda. Postanowił rozwiązać najpierw sprawę z nim.
Ponownie otworzył teczkę należącą do obu bliźniaków przekartkował do pokazanego wcześniej zdjęcia. Stronę dalej było drugie. Łącznie znajdowało się na nim 8 osób. Czwórka dzieci i tyleż dorosłych. Dzieci były w tym samym wieku i ubrane tak samo, jak na poprzednim zdjęciu. Prawdopodobnie był to ciąg dalszy rodzinnego spotkania. Wyjątkiem był Kuro. Tym razem ubrany był w uniform z długimi rękawami i nogawkami w kolorze czarnym. Czarne też nosił buty i rękawice. Jedynie na piersi widniał czerwony znak.黒 Obok stał drugi brat bliźniak lecz ubrany, tak jak na wcześniejszym zdjęciu. Za nimi stał wysoki mężczyzna (kiedyś go narysuję) ubrany identycznie jak młodziutki saiyan z pancerzem. Obie ręce mężczyzny spoczywały na głowach bliźniaków. Kuro miał nieco zdziwiony i przestraszony wyraz twarzy, za to Shiro próbował przyprawić bratu rogi gestem dłoni. Po prawej stał ojciec Hazarda z wybitnie wściekłym grymasem na twarzy. Na ręce trzymał syna wpatrzonego w obiektyw aparatu i ściskającego w rączce pozostałą misiowi łapkę. Następnie uśmiechał się wuj Nico. Jako jedyny z całego towarzystwa nosił zbroję Natto, reszta pozostawała w randze Nashi. Na końcu stała młoda saiyanka także z dzieckiem na rękach. Keruru najwidoczniej miał gdzieś całe zamieszanie, gdyż spał. Przy każdej postaci tak jak uprzednio widniało imię. Trener zeskanował i wydrukował zdjęcie i podał Hazardowi, aby je sobie zatrzymał.
- Twój kuzyn ma w genach sprowadzanie sobie kłopotów na głowę. Nie wiem, jak on to robi ale potrafi zaleźć za skórę i znaleźć każdą dziurę w płocie aby gdzieś się wkraść. Ta gruba teczka do dotychczasowe dokonania ich obojgu. Już w wieku 11 lat potrafili niepostrzeżenie dostać się na teren portu lotniczego. To jednocześnie cenna i zgubna umiejętność. Ten chłopak od dzieciństwa jest wychowywany w duchu przewodnika i ma w sobie coś, co sprawia, że umie porwać za sobą ludzi. Ma przewodzić waszej rodzinie i wiosce darowanej Waszemu przodkowi Mukuro, jako dowód wdzięczności króla Zella. W dzisiejszych trudnych czasach takie cechy są niepożądane. Grozi nam wojna domowa i buntownicy są niepotrzebni. Tym bardziej przy ilości jego wybryków. Jestem na prawdę zdumiony, że nic nie wiesz o swojej rodzinie, tym bardziej, że po jego śmierci to Ty powinieneś jako najstarszy przejąć jego obowiązki. Może lepiej porozmawiaj w wujem lub z tym mężczyzną o imieniu Kurokara to bracia. Mieszka w wiosce przy pustyni.
Trener tak na prawdę nie wymienił konkretnych cech. Nakreślił tylko obszar, z jakiego młody musiał wyciągnąć wnioski. Bez wątpienia chodziło tu o cechy przywódcze i spryt jakim się wykazywał chłopak włamując się to tu to tam już w dzieciństwie. Właził w każdą dziurę ukazując słabość systemu obronny, nie zdawał sonie z tego sprawy, dla Kuro to była dobra zabawa. Zostawiając zamieszanego tymi informacjami chłopaka mężczyzna zwrócił się do Altaira. Liczył, że swoim zachowaniem skłoni żołnierza do zapytania o amulet, ale najwidoczniej ten nie załapał aluzji.
- No proszę nie wiedziałem, że na Icebergu jest księżyc. Kontrola nad Ozaru nie jest prosta i wymaga ćwiczeń ale nie jest niemożliwa. Chwali Ci się, że w tak młodym wieku już o tym myślisz. Z informacji w grafiku wynika, że za dwa dni w koszarach Trener ma zajęcia z kolejną grupą w celu treningu tej transformacji. Jednak w związku z podniesionym alarmem zapewne te zajęcia się nie odbędą ale mogę Cię dopisać do listy i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Co do poziomu Super Saiyanina to jestem przekonany, że Twoje ciało jest już na to gotowe ale najwidoczniej umysł jeszcze nie. Nie przejmuj się to częste, wystarczy się dowiedzieć, co może Cię blokować i temu zaradzić. Dokonanie pierwszej przemiany jest główie koniecznością pokonania siebie samego dalej idzie już z górki i wystarczy ciężka praca nad sobą. Możemy spróbować nad tym popracować.
- Powracając do tematu waszej ewentualnej misji chciałem Wam zwrócić na coś uwagę. Wasza odpowiedź na moje pytanie jest niespójna. Mam rozumieć Hazardzie, że Ty się w jakiś tajemniczy sposób nie przemieniłeś? Przespałeś wszystko? Wbrew nałożonej na Ciebie odpowiedzialności zostawiłeś kompana samego? Ale to nieważne. Musicie zrozumieć, że każde Wasze działanie może spowodować jakieś 10 konsekwencji i musicie być przygotowani na każdą z nich. Zawsze musicie zadbać o wyjście awaryjne, a jeśli to Wam się nie powiedzie to musicie przygotować się aby samemu się poświęcić, nim inni wyciągną z Was cenne informacje. Dla przykładu przed chwilą otrzymałem raport, że zapasy prowiantu dane Wam na misję pozostały w nienaruszonym stanie, do tego braki w apteczce sugerują, ze któryś z Was został ranny. Nie widzę bandaży na Was, więc opatrywaliście mieszkańca? Otrzymaliście od kogoś gościnę? Grzaliście tyki w domowym ciepełku zamiast pracować? Nie musicie odpowiadać na te pytania, chcę abyście zrozumieli o co mi chodzi. Wszystko dookoła jest informacją zarówno o Was, jak i dla Was.
Altair bardzo dobrze zrozumiał, kim mają stać się na Namek Dla młodych wojowników to nie będzie łatwa misja.
- W misji na Iceberg wyznaczyłem Hazarda, jako przywódcę waszej drużyny chciałbym się dowiedzieć jak spełnił swoje obowiązki. Chciałbym poznać zdanie na ten temat każdego z Was. Nie chodzi mi o to, żebyście się oceniali. Chcę abyście dostrzegali wady i zalety swoich i cudzych działań, abyście byli krytyczni wobec siebie i swoich umiejętności – Tak właśnie postępuje dobry wojownik. To ćwiczenie ma też Was przygotować do przyszłego zadania. Widzę, że jesteście zmęczeni ale mogą się pojawić sytuacje, które nie dadzą Wam odpocząć ani fizycznie, ani psychicznie.
OOC:
Spoko Alt nie oddam Cię trenerowi koszar
Alt możesz coś tam napisać że Haz zrobił tak a Ty zrobiłbyś inaczej. A Haz, ze popełniłeś błąd i zrobiłbyś teraz inaczej. Za ładne posty dam Wam ptk
Ponownie otworzył teczkę należącą do obu bliźniaków przekartkował do pokazanego wcześniej zdjęcia. Stronę dalej było drugie. Łącznie znajdowało się na nim 8 osób. Czwórka dzieci i tyleż dorosłych. Dzieci były w tym samym wieku i ubrane tak samo, jak na poprzednim zdjęciu. Prawdopodobnie był to ciąg dalszy rodzinnego spotkania. Wyjątkiem był Kuro. Tym razem ubrany był w uniform z długimi rękawami i nogawkami w kolorze czarnym. Czarne też nosił buty i rękawice. Jedynie na piersi widniał czerwony znak.黒 Obok stał drugi brat bliźniak lecz ubrany, tak jak na wcześniejszym zdjęciu. Za nimi stał wysoki mężczyzna (kiedyś go narysuję) ubrany identycznie jak młodziutki saiyan z pancerzem. Obie ręce mężczyzny spoczywały na głowach bliźniaków. Kuro miał nieco zdziwiony i przestraszony wyraz twarzy, za to Shiro próbował przyprawić bratu rogi gestem dłoni. Po prawej stał ojciec Hazarda z wybitnie wściekłym grymasem na twarzy. Na ręce trzymał syna wpatrzonego w obiektyw aparatu i ściskającego w rączce pozostałą misiowi łapkę. Następnie uśmiechał się wuj Nico. Jako jedyny z całego towarzystwa nosił zbroję Natto, reszta pozostawała w randze Nashi. Na końcu stała młoda saiyanka także z dzieckiem na rękach. Keruru najwidoczniej miał gdzieś całe zamieszanie, gdyż spał. Przy każdej postaci tak jak uprzednio widniało imię. Trener zeskanował i wydrukował zdjęcie i podał Hazardowi, aby je sobie zatrzymał.
- Twój kuzyn ma w genach sprowadzanie sobie kłopotów na głowę. Nie wiem, jak on to robi ale potrafi zaleźć za skórę i znaleźć każdą dziurę w płocie aby gdzieś się wkraść. Ta gruba teczka do dotychczasowe dokonania ich obojgu. Już w wieku 11 lat potrafili niepostrzeżenie dostać się na teren portu lotniczego. To jednocześnie cenna i zgubna umiejętność. Ten chłopak od dzieciństwa jest wychowywany w duchu przewodnika i ma w sobie coś, co sprawia, że umie porwać za sobą ludzi. Ma przewodzić waszej rodzinie i wiosce darowanej Waszemu przodkowi Mukuro, jako dowód wdzięczności króla Zella. W dzisiejszych trudnych czasach takie cechy są niepożądane. Grozi nam wojna domowa i buntownicy są niepotrzebni. Tym bardziej przy ilości jego wybryków. Jestem na prawdę zdumiony, że nic nie wiesz o swojej rodzinie, tym bardziej, że po jego śmierci to Ty powinieneś jako najstarszy przejąć jego obowiązki. Może lepiej porozmawiaj w wujem lub z tym mężczyzną o imieniu Kurokara to bracia. Mieszka w wiosce przy pustyni.
Trener tak na prawdę nie wymienił konkretnych cech. Nakreślił tylko obszar, z jakiego młody musiał wyciągnąć wnioski. Bez wątpienia chodziło tu o cechy przywódcze i spryt jakim się wykazywał chłopak włamując się to tu to tam już w dzieciństwie. Właził w każdą dziurę ukazując słabość systemu obronny, nie zdawał sonie z tego sprawy, dla Kuro to była dobra zabawa. Zostawiając zamieszanego tymi informacjami chłopaka mężczyzna zwrócił się do Altaira. Liczył, że swoim zachowaniem skłoni żołnierza do zapytania o amulet, ale najwidoczniej ten nie załapał aluzji.
- No proszę nie wiedziałem, że na Icebergu jest księżyc. Kontrola nad Ozaru nie jest prosta i wymaga ćwiczeń ale nie jest niemożliwa. Chwali Ci się, że w tak młodym wieku już o tym myślisz. Z informacji w grafiku wynika, że za dwa dni w koszarach Trener ma zajęcia z kolejną grupą w celu treningu tej transformacji. Jednak w związku z podniesionym alarmem zapewne te zajęcia się nie odbędą ale mogę Cię dopisać do listy i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Co do poziomu Super Saiyanina to jestem przekonany, że Twoje ciało jest już na to gotowe ale najwidoczniej umysł jeszcze nie. Nie przejmuj się to częste, wystarczy się dowiedzieć, co może Cię blokować i temu zaradzić. Dokonanie pierwszej przemiany jest główie koniecznością pokonania siebie samego dalej idzie już z górki i wystarczy ciężka praca nad sobą. Możemy spróbować nad tym popracować.
- Powracając do tematu waszej ewentualnej misji chciałem Wam zwrócić na coś uwagę. Wasza odpowiedź na moje pytanie jest niespójna. Mam rozumieć Hazardzie, że Ty się w jakiś tajemniczy sposób nie przemieniłeś? Przespałeś wszystko? Wbrew nałożonej na Ciebie odpowiedzialności zostawiłeś kompana samego? Ale to nieważne. Musicie zrozumieć, że każde Wasze działanie może spowodować jakieś 10 konsekwencji i musicie być przygotowani na każdą z nich. Zawsze musicie zadbać o wyjście awaryjne, a jeśli to Wam się nie powiedzie to musicie przygotować się aby samemu się poświęcić, nim inni wyciągną z Was cenne informacje. Dla przykładu przed chwilą otrzymałem raport, że zapasy prowiantu dane Wam na misję pozostały w nienaruszonym stanie, do tego braki w apteczce sugerują, ze któryś z Was został ranny. Nie widzę bandaży na Was, więc opatrywaliście mieszkańca? Otrzymaliście od kogoś gościnę? Grzaliście tyki w domowym ciepełku zamiast pracować? Nie musicie odpowiadać na te pytania, chcę abyście zrozumieli o co mi chodzi. Wszystko dookoła jest informacją zarówno o Was, jak i dla Was.
Altair bardzo dobrze zrozumiał, kim mają stać się na Namek Dla młodych wojowników to nie będzie łatwa misja.
- W misji na Iceberg wyznaczyłem Hazarda, jako przywódcę waszej drużyny chciałbym się dowiedzieć jak spełnił swoje obowiązki. Chciałbym poznać zdanie na ten temat każdego z Was. Nie chodzi mi o to, żebyście się oceniali. Chcę abyście dostrzegali wady i zalety swoich i cudzych działań, abyście byli krytyczni wobec siebie i swoich umiejętności – Tak właśnie postępuje dobry wojownik. To ćwiczenie ma też Was przygotować do przyszłego zadania. Widzę, że jesteście zmęczeni ale mogą się pojawić sytuacje, które nie dadzą Wam odpocząć ani fizycznie, ani psychicznie.
OOC:
Spoko Alt nie oddam Cię trenerowi koszar
Alt możesz coś tam napisać że Haz zrobił tak a Ty zrobiłbyś inaczej. A Haz, ze popełniłeś błąd i zrobiłbyś teraz inaczej. Za ładne posty dam Wam ptk
- GośćGość
Re: Biuro Trenera
Pon Lip 01, 2013 3:36 pm
Altair obserwował całe pomieszczenie. Zdołał zauważyć, że trener po zmianie swojej pozycji na wygodniejszą badawczo im się przyglądał. Ciekawiło go dlaczego? Nie są zwyczajnymi saiyanami jakich pełno? A może poprzez ich odpowiedzi chce sprawdzić czy się nadają bądź, czego się nauczyli. Kliknął także na swój scouter czegoś najwyraźniej słuchając a następnie przekartkował jakieś dokumenty gdzie ponownie było jakieś zdjęcie. Sprawy osobiste toteż krwistooki nie przykładał do tego jakiejś wielkiej wagi. Woli się nie wtrącać w sprawy rodzinne. To nie jego broszka. Chcąc czy nie chcąc usłyszał praktycznie całą rozmowę zważywszy na to, że był tak blisko, choć nie wiele zrozumiał oprócz niektórych rzeczy. Tak czy inaczej jego kompan prędzej czy później uda się pewnie szukać swojej rodziny. Niestety czarnowłosy nigdy nie posiadał żadnej, ale co się dziwić, że on jest inny. W końcu dowódca zwrócił się do niego. Saiyan-jin z uwagą go słuchał, wchłaniając praktycznie każde jego słowo. Dowiedział się wielu ciekawych rzeczy. Wielkie małpy są zwane Oozaru i jest to normalna przemiana ogoniastych wojowników którą przechodzą pod wpływem pełni księżyca...z tego co wywnioskował. I chyba trzeba na niego popatrzyć. Dowiedział się także, że trener może go zapisać na treningi by osiągnąć tą formę. Był mu niesamowicie wdzięczny, lecz nie przeszkadzał mu na razie i słuchał dalej. Odkrył także, że ta złota forma nosi nazwę super saiyana... mało oryginalne. Choć dowiedział się, że jest gotowy osiągnąć i tą formę, ale musiałby mieć do tego jakiś kop, ponieważ jego umysł nie jest jeszcze na to przygotowany. Ale ostatnie słowa go zaciekawiły i to bardzo. Pierwsza przemiana? Czyli jest ich więcej? Altair zasalutował i podziękował trenerowi.
-Dziękuję Sir.
Oczywiście swojego kapitana słuchał dalej z uwagą pytanie zostawiając na później. Jego również ciekawiło czemu Hazard nie przeszedł tej przemiany, ale może będąc pod mocą złotowłosej formy to tak nie działało. Z niemałym zaskoczeniem słuchał jak dowódca wyciąga wnioski samemu dowiadując się prawie wszystkiego...ale zaraz zaraz. Miał przecież włączony scouter. Tak czy inaczej Sir miał rację. Muszą być gotowi na wszelkie konsekwencję. Muszą nauczyć się myśleć o najdrobniejszych szczegółach. Być gotowi na wszystko i mieć zapasowy plan, choć to Altair ma prawie zawsze. Kolejne informacje z raportu jeszcze bardziej ukazały im jak mało umieją i jak łatwo z nich wyciągnąć informacje no i z ich czynów. Muszą się jeszcze tak wiele nauczyć. Cały teren może być informacją. Jego szacunek do trenera urósł jeszcze bardziej z tego wszystkiego. Tak czy inaczej tym razem zadał im pytanie dotyczące Hazarda jako dowódcy chcąc poznać ich opinie. Z resztą Altair miał coś ciekawego do powiedzenia. Zasalutował ponownie i przygotował się do odpowiedzi.
-Choć Sir zapewne to wie ze scoutera który był praktycznie cały czas włączony, napotkaliśmy lodową wioskę. Tam spotkaliśmy niezbyt przychylnych tubylców i ich przywódcę. Z powodu jego charakteru, odzywek i obrażania nas, miałem ochotę go zabić choć wtedy to tak na prawdę Hazard mnie powstrzymał. Choć ledwo się powstrzymałem to nadal miałem ochotę się go pozbyć. Lecz z upływem czasu domyśliłem się, że byłaby to bardzo zła decyzja, bo bez swojego przywódcy cała wioska mogłaby przestać istnieć. Nawet z takiej rzeczy są ogromne konsekwencje. Także mój kompan chciał z tymi potworami walczyć sam, a ja byłem prawie nie przydatny zważywszy na to, że wszystko było potężniejsze ode mnie. Na szczęście Hazard przyjął moją pomoc i razem zdołaliśmy pokonać te stwory z laboratorium. Oczywiście kto wie co by było jakbyśmy się ich nie pozbyli. Oddaliśmy przysługę nie tylko saiyanom ale i tubylcom... choć moja przemiana mogłaby nie być już taka dobra dla nich. Co do księżyca i Hazarda. Nie jestem pewien ale czy będąc w formie super saiyana nie możemy zamienić się w Oozaru? I mam ostatnie pytanie Sir jeśli mogę je zadać. Powiedział Pan pierwsza przemiana... to znaczy, że jest ich więcej?
-Dziękuję Sir.
Oczywiście swojego kapitana słuchał dalej z uwagą pytanie zostawiając na później. Jego również ciekawiło czemu Hazard nie przeszedł tej przemiany, ale może będąc pod mocą złotowłosej formy to tak nie działało. Z niemałym zaskoczeniem słuchał jak dowódca wyciąga wnioski samemu dowiadując się prawie wszystkiego...ale zaraz zaraz. Miał przecież włączony scouter. Tak czy inaczej Sir miał rację. Muszą być gotowi na wszelkie konsekwencję. Muszą nauczyć się myśleć o najdrobniejszych szczegółach. Być gotowi na wszystko i mieć zapasowy plan, choć to Altair ma prawie zawsze. Kolejne informacje z raportu jeszcze bardziej ukazały im jak mało umieją i jak łatwo z nich wyciągnąć informacje no i z ich czynów. Muszą się jeszcze tak wiele nauczyć. Cały teren może być informacją. Jego szacunek do trenera urósł jeszcze bardziej z tego wszystkiego. Tak czy inaczej tym razem zadał im pytanie dotyczące Hazarda jako dowódcy chcąc poznać ich opinie. Z resztą Altair miał coś ciekawego do powiedzenia. Zasalutował ponownie i przygotował się do odpowiedzi.
-Choć Sir zapewne to wie ze scoutera który był praktycznie cały czas włączony, napotkaliśmy lodową wioskę. Tam spotkaliśmy niezbyt przychylnych tubylców i ich przywódcę. Z powodu jego charakteru, odzywek i obrażania nas, miałem ochotę go zabić choć wtedy to tak na prawdę Hazard mnie powstrzymał. Choć ledwo się powstrzymałem to nadal miałem ochotę się go pozbyć. Lecz z upływem czasu domyśliłem się, że byłaby to bardzo zła decyzja, bo bez swojego przywódcy cała wioska mogłaby przestać istnieć. Nawet z takiej rzeczy są ogromne konsekwencje. Także mój kompan chciał z tymi potworami walczyć sam, a ja byłem prawie nie przydatny zważywszy na to, że wszystko było potężniejsze ode mnie. Na szczęście Hazard przyjął moją pomoc i razem zdołaliśmy pokonać te stwory z laboratorium. Oczywiście kto wie co by było jakbyśmy się ich nie pozbyli. Oddaliśmy przysługę nie tylko saiyanom ale i tubylcom... choć moja przemiana mogłaby nie być już taka dobra dla nich. Co do księżyca i Hazarda. Nie jestem pewien ale czy będąc w formie super saiyana nie możemy zamienić się w Oozaru? I mam ostatnie pytanie Sir jeśli mogę je zadać. Powiedział Pan pierwsza przemiana... to znaczy, że jest ich więcej?
Re: Biuro Trenera
Pon Lip 01, 2013 6:43 pm
Na pierwsze słowa Altaira Trener roześmiał się serdecznie.
- Nie podsłuchuje Was, mam pod opieką tylu żołnierzy, ze życia by mi na to nie starczyło. Mam ciekawsze zajęcia. Mimo to od czasu do czasu sprawdzam, co jest grane. Kontynuuj.
Mężczyzna wysłuchał uważnie słów młodego Nashi. Na razie ich nie komentował, chciał usłyszeć jeszcze wypowiedź Hazarda. Spojrzał na niego ale tenże chyba nie był gotowy, zapewne musiał przetrawić informacje o rodzinie. Trener postanowił to uszanować i dać jeszcze młodemu chwilę na dojście do siebie. Żołnierz, czy nie, trudno znosi się takie informacje.
Zdziwiony, że ten nic nie wie ani o Ozaru, ani o SSJ wertował teczkę z danymi o chłopaku. Pamiętał, że nic tam nie było o jego przeszłości. Doszedł do wniosku, że zapewne był synem jakichś zwykłych żołnierzy, którzy zginęli na jednej z misji, a niedawno miał wypadek i stracił pamięć. Na razie nie wgłębiał się w temat. Chociaż może z tego powodu nie był w stanie odblokować swojej mocy. To akurat da się naprawić.
- Jeśli chodzi o postać wielkiej małpy zwanej Ozaru, to do zajścia przemiany potrzebne jest promieniowanie księżyca w pełni lub jakiegoś innego satelity. Kiedy nie ma księżyca można użyć specjalnej techniki. Kiedy oczy zaabsorbują dawkę promieniowania większą niż 17 milionów xenów reaguje ogon i rozpoczyna się przemiana. Nie da się jej w żaden sposób powstrzymać. Innymi słowy do przemiany zdolni są tylko przedstawiciele czystej krwi. Half nawet jeśli urodzi się z ogonem, nie będzie w stanie dokonać tej transformacji. Jedynym sposobem na jej unikniecie jest przespanie pełni po prostu.
Z kolei co do transformacji w Super Saiyanina to mogą jej dokonywać wszyscy majaczy w sobie krę w saiyan. Jest kilka poziomów i podstadiów tej transformacji, tego dowiesz się w swoim czasie. Jak mniemam miałeś okazję widzieć Hazarda podczas używania mocy SSJ. Pokazałbym Ci kolejne ale tutaj nie ma na to warunków. Chociaż do tej pory znane są cztery poziomy i miłościwie nam panujący król Zell Jr. ich dokonał. Swoją drogą Twoje ciało było gotowe na przejście pierwszej transformacji jeszcze przed odlotem. Liczyłem, że misja na Icebrg pomorze Ci jej dokonać. Widać na Ciebie trzeba coś mocniejszego. Masz jeszcze jakieś pytania, wątpliwości? Słucham.
- Nie podsłuchuje Was, mam pod opieką tylu żołnierzy, ze życia by mi na to nie starczyło. Mam ciekawsze zajęcia. Mimo to od czasu do czasu sprawdzam, co jest grane. Kontynuuj.
Mężczyzna wysłuchał uważnie słów młodego Nashi. Na razie ich nie komentował, chciał usłyszeć jeszcze wypowiedź Hazarda. Spojrzał na niego ale tenże chyba nie był gotowy, zapewne musiał przetrawić informacje o rodzinie. Trener postanowił to uszanować i dać jeszcze młodemu chwilę na dojście do siebie. Żołnierz, czy nie, trudno znosi się takie informacje.
Zdziwiony, że ten nic nie wie ani o Ozaru, ani o SSJ wertował teczkę z danymi o chłopaku. Pamiętał, że nic tam nie było o jego przeszłości. Doszedł do wniosku, że zapewne był synem jakichś zwykłych żołnierzy, którzy zginęli na jednej z misji, a niedawno miał wypadek i stracił pamięć. Na razie nie wgłębiał się w temat. Chociaż może z tego powodu nie był w stanie odblokować swojej mocy. To akurat da się naprawić.
- Jeśli chodzi o postać wielkiej małpy zwanej Ozaru, to do zajścia przemiany potrzebne jest promieniowanie księżyca w pełni lub jakiegoś innego satelity. Kiedy nie ma księżyca można użyć specjalnej techniki. Kiedy oczy zaabsorbują dawkę promieniowania większą niż 17 milionów xenów reaguje ogon i rozpoczyna się przemiana. Nie da się jej w żaden sposób powstrzymać. Innymi słowy do przemiany zdolni są tylko przedstawiciele czystej krwi. Half nawet jeśli urodzi się z ogonem, nie będzie w stanie dokonać tej transformacji. Jedynym sposobem na jej unikniecie jest przespanie pełni po prostu.
Z kolei co do transformacji w Super Saiyanina to mogą jej dokonywać wszyscy majaczy w sobie krę w saiyan. Jest kilka poziomów i podstadiów tej transformacji, tego dowiesz się w swoim czasie. Jak mniemam miałeś okazję widzieć Hazarda podczas używania mocy SSJ. Pokazałbym Ci kolejne ale tutaj nie ma na to warunków. Chociaż do tej pory znane są cztery poziomy i miłościwie nam panujący król Zell Jr. ich dokonał. Swoją drogą Twoje ciało było gotowe na przejście pierwszej transformacji jeszcze przed odlotem. Liczyłem, że misja na Icebrg pomorze Ci jej dokonać. Widać na Ciebie trzeba coś mocniejszego. Masz jeszcze jakieś pytania, wątpliwości? Słucham.
- GośćGość
Re: Biuro Trenera
Pon Lip 01, 2013 6:53 pm
Krwistooki doskonale rozumiał, że jest tyle żołnierzy podsłuchiwanych, że by mu czasu nie starczyło. Jednakże zdziwiło go to, że nie był zaskoczony tym, że wie, że są podsłuchiwani przez scoutery. Tak czy inaczej dowództwo pewnie i tak o wszystkim wiedziało. Sam Hazard na razie się nie odzywał, ale kapitan go zostawił po czym zaczął ponownie sprawdzać dokumenty. Dowiedział się kolejnych ciekawych rzeczy. Potwierdziło się to co myślał. To wszystko zachodzi podczas pełni, gdy patrzą w księżyc a oczy absorbują ogromne promieniowanie, lecz to, że jest do tego specjalna technika to nieźle się zdziwił. Nie ma sposobu na powstrzymanie tej przemiany a mimo to złotookiemu nic nie było. Dowiedział się o kilku poziomach a nawet podstadiach transformacji a ich Król zna wszystkie cztery. Ciekawe. Dowiedział się też, że był gotowy na osiągnięcie pierwszej przemiany jeszcze przed odlotem, lecz najwidoczniej potrzeba czegoś silniejszego na niego. Gdy zapytał się czy ma jeszcze jakieś pytania to ten chwile się zastanowił i rzekł.
-Sir czy pod postacią Oozaru nadal można używać swoich technik? I mam jeszcze jedno pytanie... czy mógłby mi Pan opowiedzieć więcej o tym amulecie?
-Sir czy pod postacią Oozaru nadal można używać swoich technik? I mam jeszcze jedno pytanie... czy mógłby mi Pan opowiedzieć więcej o tym amulecie?
Re: Biuro Trenera
Sro Lip 03, 2013 6:18 pm
Wyraz twarzy Trenera pozostawał taki sam, nic nie zdradzał. Do tej pory także nie pozwolił dwóm wojownikom spocząć. Musieli stać na baczność, testował ich wytrwałość i swoja także. W maleńkim gabinecie robiło się już duszno i duszący zapach płynący od dwójki wojowników zaczął być drażniący. Nie ich wina, że musieli zostać odkażeni i mężczyzna, nie czepiał się o to. Przez chwilę pisał palcami po wirtualnej klawiaturze, po czym pokazał Altairowi krótki filmik z Ozaru w roli głównej
- Spójrz tutaj. Każdy Saiyan przemieniony w Ozaru dysponuje atakiem Mouth Blast, jest to jakby to ująć...... technika wrodzona. Kiedy opanujesz swoją małpią postać teoretycznie możesz używać technik, którymi dysponujesz. Ale ..... musisz nauczyć się id jeszcze raz od nowa. Większość poprzestaje na używaniu ki-blastów i prostych fal energetycznych wystrzeliwanych z dłoni o różnym natężeniu Ki. Po transformacji Twoja siła wzrośnie dziesięciokrotnie ale uważaj, przy tak ogromnej silne stajesz się jednocześnie bardzo wolny. No i jak widzisz tak ogromny cel nie sprawia kłopotu z trafieniem go. Wystarczy odciąć ogon, a powraca się do normalnego stanu. To była Twoja pierwsza przemiana? Pamiętasz z niej coś?
Następnie mężczyzna wyciągnął amulet i ponownie zaczął się nim bawić.
- Jeśli liczysz, że ten kawałek metalu zwiększy Twoją moc lub uleczy rany to jesteś w błędzie. To nie magiczna zabawka. To głownie symbol, symbol rewolucji z przed 300 lat. Kiedyś były popularne ale do dziś zostało ich niewiele, a większość nie pamięta, co oznaczały. 300 lat temu wojownik imieniem Zell wraz ze swoją prawą ręką Mukuro porwali Saiyan do buntu ... rewolucji przeciw panującemu królowi. Celem rewolucji było uznanie halfów za równych czysto-krwistym Saiyanom. Wcześniej byli uważani za brudnikrwiste ścierwa, niegodne by żyć. Udało się i Zell zasiadł na tronie Vegety zmieniając prawo. Szkoda, że nie mentalność. Nim wybuchła rewolucja ruch oporu zbiera się w kanałach, opuszczonych halach itp, aby mieć gdzie snuć swoje plany. Ich symbolem rozpoznawczym był taki medalion. Jego właściciele, czyli nowi członkowie byli starannie dobieranie. Przedstawia on pysk wilka, to stadne ziemskie stworzenie o ciekawych cechach. Od końca rewolucji wilk ten stał się symbolem założyciela rodu o imieniu Mukuro. Rodu, z którego wywodzi się Hazard. Jeśli w przyszłości będziesz potrzebował pomocy, dzięki niemu oni Cię ochronią. Ale jeśli wpadniesz w ręce ich przeciwników, zginiesz natychmiast. Schowaj go dobrze.
Trener wstał, jego mina tym razem stała się surowsza. Obie ręce położył na blacie biurka i spojrzał na drugiego Saiyana.
- Hazard wróć do nas. Czekam na Twoją odpowiedź..........
- Spójrz tutaj. Każdy Saiyan przemieniony w Ozaru dysponuje atakiem Mouth Blast, jest to jakby to ująć...... technika wrodzona. Kiedy opanujesz swoją małpią postać teoretycznie możesz używać technik, którymi dysponujesz. Ale ..... musisz nauczyć się id jeszcze raz od nowa. Większość poprzestaje na używaniu ki-blastów i prostych fal energetycznych wystrzeliwanych z dłoni o różnym natężeniu Ki. Po transformacji Twoja siła wzrośnie dziesięciokrotnie ale uważaj, przy tak ogromnej silne stajesz się jednocześnie bardzo wolny. No i jak widzisz tak ogromny cel nie sprawia kłopotu z trafieniem go. Wystarczy odciąć ogon, a powraca się do normalnego stanu. To była Twoja pierwsza przemiana? Pamiętasz z niej coś?
Następnie mężczyzna wyciągnął amulet i ponownie zaczął się nim bawić.
- Jeśli liczysz, że ten kawałek metalu zwiększy Twoją moc lub uleczy rany to jesteś w błędzie. To nie magiczna zabawka. To głownie symbol, symbol rewolucji z przed 300 lat. Kiedyś były popularne ale do dziś zostało ich niewiele, a większość nie pamięta, co oznaczały. 300 lat temu wojownik imieniem Zell wraz ze swoją prawą ręką Mukuro porwali Saiyan do buntu ... rewolucji przeciw panującemu królowi. Celem rewolucji było uznanie halfów za równych czysto-krwistym Saiyanom. Wcześniej byli uważani za brudnikrwiste ścierwa, niegodne by żyć. Udało się i Zell zasiadł na tronie Vegety zmieniając prawo. Szkoda, że nie mentalność. Nim wybuchła rewolucja ruch oporu zbiera się w kanałach, opuszczonych halach itp, aby mieć gdzie snuć swoje plany. Ich symbolem rozpoznawczym był taki medalion. Jego właściciele, czyli nowi członkowie byli starannie dobieranie. Przedstawia on pysk wilka, to stadne ziemskie stworzenie o ciekawych cechach. Od końca rewolucji wilk ten stał się symbolem założyciela rodu o imieniu Mukuro. Rodu, z którego wywodzi się Hazard. Jeśli w przyszłości będziesz potrzebował pomocy, dzięki niemu oni Cię ochronią. Ale jeśli wpadniesz w ręce ich przeciwników, zginiesz natychmiast. Schowaj go dobrze.
Trener wstał, jego mina tym razem stała się surowsza. Obie ręce położył na blacie biurka i spojrzał na drugiego Saiyana.
- Hazard wróć do nas. Czekam na Twoją odpowiedź..........
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Czw Lip 04, 2013 9:39 am
Jak się okazało to był dopiero początek. Zdjęcie pokazane przez Trenera już było dla niego czymś niesamowitym, momentem który zapamięta na długo. Dowódca miał jednak dla niego kolejną niespodziankę. Ponownie zajrzał do akt złotowłosego i pokazał mu kolejne. Tym razem ujrzał nie 4 a aż 8 osób. Dzieciaki, dokładnie w tym samym wieku co na poprzedniej fotografii, tym razem w towarzystwie rodziców. Na pierwszym planie Kuro, który chyba specjalnie na tę okazję przywdział uniform, czarny z długimi rękawami i nogawkami. Do tego zbroja, na której widniał znany mu dość dobrze symbol. Chłopak sprawiał wrażenie nieco zdezorientowanego. Obok stał jego brat, a za Nimi jakiś wysoki Saiyan , również ubrany z uniform. Hazard domyślił się, że to Ojciec Bliźniaków, a co za tym idzie - jego Wujek. Na prawo od tej trójki mężczyzna z niezbyt przyjemnym wyrazem twarzy trzymał małe dziecko, w którego rączce spoczywała część pluszowego misia - on sam na rękach swego rodziciela. Przez dłuższa chwilę przypatrywał się Tacie. Nie widział go od kilku lat, od czasu jego śmierci. W ich rodzinnym domu nie było żadnych zdjęć, toteż niemalże zapomniał jak on wygląda. A gdy teraz patrzył na jego rysy twarzy dostrzegał sporo podobieństw do chłopaka, którego widział podczas przeglądania się w lustrze. Dojrzewał, fizycznie stawał się mężczyzną i najwyraźniej upodabniał się do Ojca. Oczywiście tylko pod względem fizjonomii. Dalej uśmiechał się Wujek Nico. Sądząc po uniformie był w hierarchii wojskowej najwyżej, bo aż na poziomie Natto. To bardzo zaskoczyło złotowłosego, bo Wuj nigdy mu o tym nie mówił. Wspominał czasem o latach spędzonych w Akademii, jednak gdy zaczynał ciągnąć go za język to wynajdywał najróżniejsze wymówki byle tylko nie musieć o tym opowiadać. Ostatnie 2 osoby to śpiący Keruru trzymany na rękach młodej kobiety, najpewniej jego Matki. Haz długo nie mógł oderwać wzroku od fotografii, przyglądając się po kolei każdej znajdującej się na niej osobie. Trener zeskanował i wydrukował fotografię, dzięki czemu młody Nashi mógł wziąć ją dla siebie. Położył ją na swoim stosie prywatnych rzeczy i słuchał przełożonego. Dowiedział się kolejnych rzeczy dotyczących jego rodziny, o tym że Kuro ma zostać jej głową, a w przypadku śmierci chłopaka ta rola przypadnie jemu. Zdecydowanie musi porozmawiać o tym z Wujem, lub z Kurokarą, oni z pewnością powiedzą mu o tym więcej.
Kolejne słowa dowódcy spowodowały, że serce podeszło mu do gardła. Chociaż mógł się spodziewać, że Trener doszuka się jakichś niejasności w jego wypowiedzi. Na szczęście nie musiał się z tego tłumaczyć, jednak mężczyzna zadał inne pytanie, być może nawet trudniejsze. Miał sam siebie ocenić? Przygryzł wargę, zastanawiając się co powiedzieć. Ta misja niespecjalnie mu wyszła, jeśli chodzi o jego przewodzenie. Wszak był to jego debiut w tej roli i od początku nie należało się spodziewać fajerwerków. Altair starał się doszukiwać pozytywów. Wspomniał o tym jak powstrzymał go przez zabiciem pyskatego przywódcy wioski na którą natrafili krótko po lądowaniu na Iceberg. Przypomniał sobie tamten moment. Argumentacja jego kompana wyglądała fajnie, jednak on po prostu nie chciał niepotrzebnego rozlewu krwi. Rozmyślał nad tym dalej, jednak po chwili usłyszał coś interesującego i skupił się na tym, co przełożony miał do przekazania. A mówił o czymś, co nurtowało go od jakiegoś czasu - kolejnych stadiach Super Saiyan'a. Są cztery poziomy, wszystkie je opanował panujący obecnie Król. A wiec jemu udało się opanować 2? Przemiana, której poddał się już dwukrotnie, chociaż tylko na parę sekund, była kolejną po pierwszej złotowłosej przemianie? Chciał o to spytać, lecz padło imię "Mukuro" toteż wstrzymał się jeszcze. Mukuro - wspólny przodek jego, Kuro oraz Keruru. Saiyan, który był jedną z ważniejszych postaci podczas buntu przeciw Królowi. Buntu przeciw traktowaniu Half'ów jako przedstawicieli niższej kategorii. A więc taka jest historia jego rodziny, z tego właśnie wydarzenia jest ona znana. Nigdy by się nie spodziewał, że wywodzi się z takiego rodu, zawsze myślał, iż jest zwykłym szarym mieszkańcem Vegety. O to również musi spytać któregoś ze starszych krewnych.
Z zamyślenia wybudził go głos przełożonego. Fakt, nadal nie odpowiedział na pytanie zadane już parę minut temu. Miał już w głowie odpowiedź. Odchrząknął i rzekł:
- Wiem, że nie wywiązałem się zbyt dobrze z powierzonej mi roli. Brakuje mi doświadczenia oraz zdecydowania. Momentami gubiłem się we własnych myślach, zastanawiając się która decyzja będzie najbardziej trafna. Jednak zawsze na pierwszym miejscu stawiałem Nasze bezpieczeństwo i powodzenie zadania. Jeśli dane mi będzie jeszcze raz poprowadzić misję to zrobię co w mojej mocy żeby się poprawić.
Patrzył Trenerowi w oczy. Mówił szczerze, był pewny swych słów, a także tego że wywiążę się z tego postanowienia. Zrobił krótką przerwę, po czym kontynuował:
- Ja także mam pytanie. Wspomniał Pan o 4 przemianach. Na Iceberg udało mi się wejść na kolejny poziom. Chyba.... Wykrzesałem z siebie maksimum. Moje mięśnie powiększyły się do niebotycznych rozmiarów, a ciało emanowało niesamowitą mocą. Nie byłem pewnie czy dam radę utrzymać ten stan, wiec szybko się wycofywałem. Chciałbym się dowiedzieć jako mogę to opanować.
Kolejne słowa dowódcy spowodowały, że serce podeszło mu do gardła. Chociaż mógł się spodziewać, że Trener doszuka się jakichś niejasności w jego wypowiedzi. Na szczęście nie musiał się z tego tłumaczyć, jednak mężczyzna zadał inne pytanie, być może nawet trudniejsze. Miał sam siebie ocenić? Przygryzł wargę, zastanawiając się co powiedzieć. Ta misja niespecjalnie mu wyszła, jeśli chodzi o jego przewodzenie. Wszak był to jego debiut w tej roli i od początku nie należało się spodziewać fajerwerków. Altair starał się doszukiwać pozytywów. Wspomniał o tym jak powstrzymał go przez zabiciem pyskatego przywódcy wioski na którą natrafili krótko po lądowaniu na Iceberg. Przypomniał sobie tamten moment. Argumentacja jego kompana wyglądała fajnie, jednak on po prostu nie chciał niepotrzebnego rozlewu krwi. Rozmyślał nad tym dalej, jednak po chwili usłyszał coś interesującego i skupił się na tym, co przełożony miał do przekazania. A mówił o czymś, co nurtowało go od jakiegoś czasu - kolejnych stadiach Super Saiyan'a. Są cztery poziomy, wszystkie je opanował panujący obecnie Król. A wiec jemu udało się opanować 2? Przemiana, której poddał się już dwukrotnie, chociaż tylko na parę sekund, była kolejną po pierwszej złotowłosej przemianie? Chciał o to spytać, lecz padło imię "Mukuro" toteż wstrzymał się jeszcze. Mukuro - wspólny przodek jego, Kuro oraz Keruru. Saiyan, który był jedną z ważniejszych postaci podczas buntu przeciw Królowi. Buntu przeciw traktowaniu Half'ów jako przedstawicieli niższej kategorii. A więc taka jest historia jego rodziny, z tego właśnie wydarzenia jest ona znana. Nigdy by się nie spodziewał, że wywodzi się z takiego rodu, zawsze myślał, iż jest zwykłym szarym mieszkańcem Vegety. O to również musi spytać któregoś ze starszych krewnych.
Z zamyślenia wybudził go głos przełożonego. Fakt, nadal nie odpowiedział na pytanie zadane już parę minut temu. Miał już w głowie odpowiedź. Odchrząknął i rzekł:
- Wiem, że nie wywiązałem się zbyt dobrze z powierzonej mi roli. Brakuje mi doświadczenia oraz zdecydowania. Momentami gubiłem się we własnych myślach, zastanawiając się która decyzja będzie najbardziej trafna. Jednak zawsze na pierwszym miejscu stawiałem Nasze bezpieczeństwo i powodzenie zadania. Jeśli dane mi będzie jeszcze raz poprowadzić misję to zrobię co w mojej mocy żeby się poprawić.
Patrzył Trenerowi w oczy. Mówił szczerze, był pewny swych słów, a także tego że wywiążę się z tego postanowienia. Zrobił krótką przerwę, po czym kontynuował:
- Ja także mam pytanie. Wspomniał Pan o 4 przemianach. Na Iceberg udało mi się wejść na kolejny poziom. Chyba.... Wykrzesałem z siebie maksimum. Moje mięśnie powiększyły się do niebotycznych rozmiarów, a ciało emanowało niesamowitą mocą. Nie byłem pewnie czy dam radę utrzymać ten stan, wiec szybko się wycofywałem. Chciałbym się dowiedzieć jako mogę to opanować.
Re: Biuro Trenera
Pią Lip 05, 2013 5:35 pm
Kiedy Hazard się odezwał Trener usiadł z powrotem na swoim skórzanym fotelu, a jego twarz ponownie przestała wyrażać emocję. Nie tego oczekiwał po ich wypowiedzi. Chciał aby zrozumieli własne błędy ale z drugiej strony byli jeszcze młodzi. Po to tutaj jest żeby ich uczyć.
- Ech źle i źle. Obiecałem, że nie będę Was oceniał za odpowiedzi, więc po kolei.
Altairze doceniam, że bronisz kompana. Jak sądzisz, czy na przykład Trener Koszar byłby zadowolony z takiej odpowiedzi? Nie byłby zadowolony, że postanowiłeś okazać komuś litość. Uważajcie, odpowiadając musicie brać pod uwagę pytającego i jego oczekiwania wobec odpowiedzi. Pragnę zaznaczy, ze jestem z Was zadowolony, ze nie skrzywdziliście tej małej dziewczyny, jakoś tam na A miała na imię. Ja to sobie zapamiętam i życzę Wam, żebyście długo pozostali przy takim traktowaniu kobiet z innych planet. Dobrze Hazardzie, ze powstrzymałeś kompana. Spodziewam się, że śmierć tego tubylca przyniosłaby Ci chwilową ulgę Alrairze ale, jak dostrzegłeś jednocześnie skazał byś też innych na śmierć, tych którzy nie są niczemu winni. Bezsensowna rzeź jest oznaką słabości i strachu.
Hazardzie Ty nie masz obiecywać, że spiszesz się lepiej tylko masz spisać się lepiej, porażki nie biorę pod uwagę. Szkoda, że nie odpowiedziałeś bardziej konkretnie. Wiem, że to zadanie było dla ciebie trudno i to naturalne, że nie masz doświadczenia. Dlatego wysłałem Was na bezpieczną misję w nieznanym dla Was otoczeniu abyś mógł poćwiczyć. Wojownik rangi Natto musi umieć dowodzić i dbać od podwładny mu oddział. Dlatego czeka Was jeszcze sporo pracy nim osiągniecie kolejną rangę. Liczyłem na większą szczerość z Waszej strony. Powtórzże to jeszcze raz dobry wojownik wyciąga lekcje ze swoich błędów i nie popada w pychę z powodu sukcesów. Na Namek nie wolno Wam się pomylić. A nawet jeśli się pomylicie i jakoś przeżyjecie, to nie macie co tutaj wracać zrozumiano?
Mężczyzna zamyślił się na chwilę
- Nowa przemiana mówisz ale muszę Cię rozczarować, to nie SSJ2. wyjaśnię Ci to dokładniej później w Sali treningowej. Chętnie ją zobaczę. Mam do Ciebie jeszcze dwie uwagi. Po pierwsze twój poziom mocy wskazuje, że nauczyłeś się techniki, która dostępna jest dla elitarnych żołnierzy. Nie chcę wiedzieć kiedy i jak na Twoje szczęście ale jak jesteś w Akademii dbaj o odpowiedni poziom mocy. W tej chwili byle kadet jest od ciebie silniejszy. Pamiętajcie, że nie warto odsłaniać wszystkich swoich kart na samym początku pojedynku. Po drugie, zaczyna mnie powoli irytować Twój brak szacunku. Upominam Cię po raz trzeci i ostatni. Czy ja nie jestem dla Was zbyt dobry, uważajcie, bo to może się zmienić.
Dobra a teraz zabierajcie swoje zabawki i poszli mi stąd. Macie 3 godziny przerwy. Idzie coś zjeść, spać, a przede wszystkim umyjcie się. Możecie odebrać swoje przydziały uniformów, już wysłałem polecenie do magazynu. Altair mogę zatrzymać sobie jedno z tych piór? Nie powiem ciekawa rzecz. Ah i jeszcze jedno, przy okazji zanieście to pudło do magazynu.
Przyłożył jeszcze kilka pieczątek, pozamykał ich teczki i odłożył na stos innych. Podał im pudło pełne scouterów – pokusa dla młodych żołnierzy.
- Odmaszerować.Za 3 godziny macie stawić się w Sali Treningowej.
- Ech źle i źle. Obiecałem, że nie będę Was oceniał za odpowiedzi, więc po kolei.
Altairze doceniam, że bronisz kompana. Jak sądzisz, czy na przykład Trener Koszar byłby zadowolony z takiej odpowiedzi? Nie byłby zadowolony, że postanowiłeś okazać komuś litość. Uważajcie, odpowiadając musicie brać pod uwagę pytającego i jego oczekiwania wobec odpowiedzi. Pragnę zaznaczy, ze jestem z Was zadowolony, ze nie skrzywdziliście tej małej dziewczyny, jakoś tam na A miała na imię. Ja to sobie zapamiętam i życzę Wam, żebyście długo pozostali przy takim traktowaniu kobiet z innych planet. Dobrze Hazardzie, ze powstrzymałeś kompana. Spodziewam się, że śmierć tego tubylca przyniosłaby Ci chwilową ulgę Alrairze ale, jak dostrzegłeś jednocześnie skazał byś też innych na śmierć, tych którzy nie są niczemu winni. Bezsensowna rzeź jest oznaką słabości i strachu.
Hazardzie Ty nie masz obiecywać, że spiszesz się lepiej tylko masz spisać się lepiej, porażki nie biorę pod uwagę. Szkoda, że nie odpowiedziałeś bardziej konkretnie. Wiem, że to zadanie było dla ciebie trudno i to naturalne, że nie masz doświadczenia. Dlatego wysłałem Was na bezpieczną misję w nieznanym dla Was otoczeniu abyś mógł poćwiczyć. Wojownik rangi Natto musi umieć dowodzić i dbać od podwładny mu oddział. Dlatego czeka Was jeszcze sporo pracy nim osiągniecie kolejną rangę. Liczyłem na większą szczerość z Waszej strony. Powtórzże to jeszcze raz dobry wojownik wyciąga lekcje ze swoich błędów i nie popada w pychę z powodu sukcesów. Na Namek nie wolno Wam się pomylić. A nawet jeśli się pomylicie i jakoś przeżyjecie, to nie macie co tutaj wracać zrozumiano?
Mężczyzna zamyślił się na chwilę
- Nowa przemiana mówisz ale muszę Cię rozczarować, to nie SSJ2. wyjaśnię Ci to dokładniej później w Sali treningowej. Chętnie ją zobaczę. Mam do Ciebie jeszcze dwie uwagi. Po pierwsze twój poziom mocy wskazuje, że nauczyłeś się techniki, która dostępna jest dla elitarnych żołnierzy. Nie chcę wiedzieć kiedy i jak na Twoje szczęście ale jak jesteś w Akademii dbaj o odpowiedni poziom mocy. W tej chwili byle kadet jest od ciebie silniejszy. Pamiętajcie, że nie warto odsłaniać wszystkich swoich kart na samym początku pojedynku. Po drugie, zaczyna mnie powoli irytować Twój brak szacunku. Upominam Cię po raz trzeci i ostatni. Czy ja nie jestem dla Was zbyt dobry, uważajcie, bo to może się zmienić.
Dobra a teraz zabierajcie swoje zabawki i poszli mi stąd. Macie 3 godziny przerwy. Idzie coś zjeść, spać, a przede wszystkim umyjcie się. Możecie odebrać swoje przydziały uniformów, już wysłałem polecenie do magazynu. Altair mogę zatrzymać sobie jedno z tych piór? Nie powiem ciekawa rzecz. Ah i jeszcze jedno, przy okazji zanieście to pudło do magazynu.
Przyłożył jeszcze kilka pieczątek, pozamykał ich teczki i odłożył na stos innych. Podał im pudło pełne scouterów – pokusa dla młodych żołnierzy.
- Odmaszerować.Za 3 godziny macie stawić się w Sali Treningowej.
OOC:
Napiszcie mi jakie techniki chcecie.
- GośćGość
Re: Biuro Trenera
Nie Lip 07, 2013 5:05 pm
Krwistooki nie mógł z twarzy trenera niczego wywnioskować aczkolwiek zdawało mu się, że nie był zadowolony z ich odpowiedzi. Oczywiście miał rację i dostał także kolejną lekcję odnośnie tego, żeby odpowiadać tak jak sobie życzy tego pytający a raczej dowódca. Dostał dobry przykład trenera z koszar dla którego okazanie litości to jest największy możliwy błąd, przekonał się o tym podczas walki z Bladem. Z resztą ciekawe jest to jak mu idzie. Pewnie już go prześcignął. Jednakże Altair nie zamierza tak łatwo się poddać. Nadal ma swoje cele. Nadal stał na baczność słuchając tego co mówił do nich trener. Nie dziwiło go to, że tyle wiedział o ich misji. Scoutery były prawie cały czas włączone. Hazard ponownie został pouczony, że ma nie obiecywać tylko to zrobić. Także bezsensowna rzeź według ich kapitana jest uznawana za oznakę tchórzostwa. Lecz nieźle się zdziwił gdy usłyszał coś odnośnie tego, że czeka ich jeszcze sporo pracy zanim osiągną kolejną rangę. Czyżby niedługo mieli by awansować? Po misji na Namek? Oczywiście jeśli by im się to udało. Jeśli zawiodą to pewnie lepiej by nie wracali na Vegete. Słysząc ostatnie słowa dowódcy zasalutował i odpowiedział.
-Tak jest Sir!
Kolejne słowa były już bardziej skierowane do złotowłosego niż do niego aczkolwiek już ostatnie dotyczyły jego piór. Tak na prawdę nie miał nic do gadania, ale i tak może odpowiedzieć.
-Oczywiście Sir.
Zostało mu więc jeszcze jedno więc nie jest źle. Tak czy inaczej wziął te pudłu które mieli zabrać do magazynu. Nie miał jak zasalutować więc tylko skinął głową na znak, że rozumie i udał się powoli i uważnie w kierunku zbrojowni. Także zabrał resztę swoich osobistych rzeczy.
OOC:
Biuro Trenera -> Magazyn/Zbrojownia
-Tak jest Sir!
Kolejne słowa były już bardziej skierowane do złotowłosego niż do niego aczkolwiek już ostatnie dotyczyły jego piór. Tak na prawdę nie miał nic do gadania, ale i tak może odpowiedzieć.
-Oczywiście Sir.
Zostało mu więc jeszcze jedno więc nie jest źle. Tak czy inaczej wziął te pudłu które mieli zabrać do magazynu. Nie miał jak zasalutować więc tylko skinął głową na znak, że rozumie i udał się powoli i uważnie w kierunku zbrojowni. Także zabrał resztę swoich osobistych rzeczy.
OOC:
Biuro Trenera -> Magazyn/Zbrojownia
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Czw Lip 11, 2013 9:59 pm
W skupieniu wysłuchiwał kolejnych słów Trenera. Chociaż był bardzo młody, jak na piastowane stanowisko, posiadał niezwykle bogate doświadczenie którym to postanowił się teraz z nimi podzielić. Haz żałował, że nie ma przy sobie czegoś do pisania, bo parę uwag warto by sobie odnotować i zostawić na później. W każdym bądź razie starał się zapamiętać jak najwięcej z tego pouczającego wykładu. Przełożony odpowiedział na pytanie zadane przez złotowłosego. Co ciekawe, postać którą udało mu się przyjąć na Iceberg nie była, jak to określił Trener "SSJ2", a czymś innym. Zastanawiało go o co może chodzić, lecz po zapewnianiu dowódcy, że wytłumaczy mu to później przestał o tym rozmyślać. Mężczyzna zwrócił mu uwagę na dwie rzeczy. Pierwsza to to, iż nadużywa techniki Ki Feeling. Odkąd tylko się nauczył, obniżał poziom mocy do minimum. Będąc teraz wśród swoich musi wyglądać dziwnie, Super Saiyan'em reprezentuje poziom silnego niemowlaka. To z pewnością wzbudziło podejrzenia niejednego pobratymca, musi coś z tym zrobić. Druga sprawa to coś z czym zawsze miał problem. Nie był przyzwyczajony do obowiązującej w Akademii etykiety. Kiedy już zameldował się grzecznie, następowało rozluźnienie i zapominał o zasadach. Czym prędzej wyprostował się i skłonił nisko głowę. Miał ogromny szacunek do tego Trenera. Wszak nauczył go paru niezwykle przydatnych technik i ogólnie wydawał się w porządku. Kto inny zapewne złoiłby im skórę za masę błędów, które popełnili podczas wykonywania misji. On natomiast cierpliwie wskazał im co muszą poprawić. Choćby z tego względu chciał okazać mu szacunek na jaki zasługuje.
Przyszła pora na pożegnanie. Zabrali swoje rzeczy i już mieli wychodzić, gdy przełożony zlecił im jeszcze jedno zadanie. Na szczęście nic wielkiego - trzeba było zanieść jakieś pudło do magazynu, a właśnie tam się teraz wybierali. Altair chwycił pakunek. Haz skłonił się nisko i rzekł pewnym głosem:
- Tak jest!
Po czym obaj wyszli na korytarz. Mieli 3 godziny wolnego. Wystarczająco dużo czasu żeby się wykąpać, coś zjeść i może nawet uciąć sobie krótką drzemkę.
Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t238-magazyn-zbrojownia
Przyszła pora na pożegnanie. Zabrali swoje rzeczy i już mieli wychodzić, gdy przełożony zlecił im jeszcze jedno zadanie. Na szczęście nic wielkiego - trzeba było zanieść jakieś pudło do magazynu, a właśnie tam się teraz wybierali. Altair chwycił pakunek. Haz skłonił się nisko i rzekł pewnym głosem:
- Tak jest!
Po czym obaj wyszli na korytarz. Mieli 3 godziny wolnego. Wystarczająco dużo czasu żeby się wykąpać, coś zjeść i może nawet uciąć sobie krótką drzemkę.
Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t238-magazyn-zbrojownia
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Sob Lip 13, 2013 11:08 am
Półtorej godziny mijało, czas przeciekał przez palce. Do bijącego alarmu pozostało z pięć minut, gdy Ósemka szybkim krokiem wpadła na drugie piętro Akademii. Widać było, jak bardzo tu nie pasuje. Kadetkę mijali wojownicy z rangi Natto, generałowie, osoby na które nigdy nie natknęłaby się w normalnej sytuacji. Porównywalnie, dachowiec wśród rasowych okazów. Proste ubranie, a tu wyszukane peleryny, zbroje, scoutery. Grzecznie witała wszystkich, chociaż mało który zaszczycił ją spojrzeniem. Dziękowała za to w duchu.
Znalazła odpowiednie drzwi na czas i zapukała.
Halfka miała setki pytań, a jednocześnie nie chciała zadawać żadnego. Czy Tsufula rzeczywiście można zabić kroplą wody? Mogłaby, może mogłaby pomóc jakoś osobom zniewolonym przez wroga. Pasożyt w głowie nie jest najprzyjemniejszą rzeczą, więc jeśli jest jakaś droga ratunku… Chciała powiedzieć, że jest zdecydowana sprawdzić tą informacje. Gdyby jednak okazało się, że to plotka, nie powinna na niczym stracić. W końcu wysłanie kadeta, mięsa armatniego na tego rodzaju misję nie byłoby czymś dziwnym, ani krzywdzącym. Gorzej, gdyby zadania podjął się ktoś wyższej rangi. Latanie za Świętą Wodą mogłoby uwłaczać godności wielu wojowników.
Jej brat przystąpił do Akademii na długo przed nią i ciągle był besztany za kolczyki w brwiach. Odrobinę buntowniczy, ale lojalny typ. Zginął jakieś dwa lata temu, gdy wysłano go na misję z Oddziałem Siedemnastym. Kiedyś wspominał jej, że ich dowódczyni znikła wcześniej, zanim poznał Vivian. Po tym ciosie robił wszystko by trzymać razem członków komanda i nieźle mu szło. Co prawda, nie był kimś szczególnie ważnym w Oddziale, ale jako Nashi jego zdanie bywało wzięte pod uwagę. Raczej nie ranga, ale osobowość i jego zdolność do tworzenia z wrogów druhów znalazła tu miejsce. Szkoda, że ona nie ma tego daru. Ją przeważnie witano przezwiskami. Ścierwo! Ścierwo!
Axdra dał jej kulkę i notes zanim wyjechał. Kazał być karaluchem który wszystko przeżyje. Vivian przypomniała sobie, jak ta sama myśl nawiedziła ją gdy wchodziła pierwszy raz do Akademii. Niektórzy kadeci to mrówki, są deptani regularnie i największa ich część się wykrusza. Za to karaluchy zniosą wiele, od czyszczenia kibli po najgorszą misję.
Być jak karaluch. Niezbyt optymistyczna myśl gdy nie zna się jej genezy.
Na rozkaz wejścia dziewczyna złapała za klamkę i wślizgnęła się do pomieszczenia.
- Melduję się, Sir. – Zasalutowała.
Niepokój. Nie wyrażała go w słowach, ale odkąd Trener pojawił się w jej kwaterze, Vivian nie wiedziała co o tym sądzić. Mogłaby przestać myśleć, ale to byłoby zbyt wygodne. Wytrzymała, jakimś niezrozumiałym, spaczonym cudem atak Tsufula. To wszystko? To tak wielka rzecz?
Dlaczego ona? Dostała słowa, które miały podnieść ją na duchu, nowy ubiór i porządny obiad. Podejrzewała, że nie za darmo. Czegoś się od niej oczekuje, czegoś się chce. Możliwe, że Trener mógł być zwyczajnie miły, ale tą opinię psuło skonfiskowanie kurtki. Poczuła gęsią skórkę na ramionach. Niczego nie chciała tak bardzo, jak dostatnia jej z powrotem.
W obecnej sytuacji, mogła tylko czekać na rozwój wydarzeń.
Znalazła odpowiednie drzwi na czas i zapukała.
Halfka miała setki pytań, a jednocześnie nie chciała zadawać żadnego. Czy Tsufula rzeczywiście można zabić kroplą wody? Mogłaby, może mogłaby pomóc jakoś osobom zniewolonym przez wroga. Pasożyt w głowie nie jest najprzyjemniejszą rzeczą, więc jeśli jest jakaś droga ratunku… Chciała powiedzieć, że jest zdecydowana sprawdzić tą informacje. Gdyby jednak okazało się, że to plotka, nie powinna na niczym stracić. W końcu wysłanie kadeta, mięsa armatniego na tego rodzaju misję nie byłoby czymś dziwnym, ani krzywdzącym. Gorzej, gdyby zadania podjął się ktoś wyższej rangi. Latanie za Świętą Wodą mogłoby uwłaczać godności wielu wojowników.
Jej brat przystąpił do Akademii na długo przed nią i ciągle był besztany za kolczyki w brwiach. Odrobinę buntowniczy, ale lojalny typ. Zginął jakieś dwa lata temu, gdy wysłano go na misję z Oddziałem Siedemnastym. Kiedyś wspominał jej, że ich dowódczyni znikła wcześniej, zanim poznał Vivian. Po tym ciosie robił wszystko by trzymać razem członków komanda i nieźle mu szło. Co prawda, nie był kimś szczególnie ważnym w Oddziale, ale jako Nashi jego zdanie bywało wzięte pod uwagę. Raczej nie ranga, ale osobowość i jego zdolność do tworzenia z wrogów druhów znalazła tu miejsce. Szkoda, że ona nie ma tego daru. Ją przeważnie witano przezwiskami. Ścierwo! Ścierwo!
Axdra dał jej kulkę i notes zanim wyjechał. Kazał być karaluchem który wszystko przeżyje. Vivian przypomniała sobie, jak ta sama myśl nawiedziła ją gdy wchodziła pierwszy raz do Akademii. Niektórzy kadeci to mrówki, są deptani regularnie i największa ich część się wykrusza. Za to karaluchy zniosą wiele, od czyszczenia kibli po najgorszą misję.
Być jak karaluch. Niezbyt optymistyczna myśl gdy nie zna się jej genezy.
Na rozkaz wejścia dziewczyna złapała za klamkę i wślizgnęła się do pomieszczenia.
- Melduję się, Sir. – Zasalutowała.
Niepokój. Nie wyrażała go w słowach, ale odkąd Trener pojawił się w jej kwaterze, Vivian nie wiedziała co o tym sądzić. Mogłaby przestać myśleć, ale to byłoby zbyt wygodne. Wytrzymała, jakimś niezrozumiałym, spaczonym cudem atak Tsufula. To wszystko? To tak wielka rzecz?
Dlaczego ona? Dostała słowa, które miały podnieść ją na duchu, nowy ubiór i porządny obiad. Podejrzewała, że nie za darmo. Czegoś się od niej oczekuje, czegoś się chce. Możliwe, że Trener mógł być zwyczajnie miły, ale tą opinię psuło skonfiskowanie kurtki. Poczuła gęsią skórkę na ramionach. Niczego nie chciała tak bardzo, jak dostatnia jej z powrotem.
W obecnej sytuacji, mogła tylko czekać na rozwój wydarzeń.
Re: Biuro Trenera
Sob Lip 13, 2013 9:46 pm
Trener pogrążony w papierkowej robocie spojrzał na dziewczynę znad stosu dokumentów. Na blacie biurka leżała teczka z wypisanym na grzbiecie imieniem „Axdre Yon”, lecz zakopana była pod stertą innych. Trener zabrał jej kurtkę i zapewne Vi spodziewała się, że gdzieś tutaj leży, jednak na pobliskim wieszaku wisiała tylko peleryna.
- To już? Nawet nie zauważyłem, jak ten czas zleciał. Muszę Cię rozczarować ale nie zdążyłem zaznajomić się z dokumentacją Axdre. Zrobię to niebawem ale musisz uzbroić się w cierpliwość. Dobra czas na trening. Mam nadzieję, że jesteś gotowa.
Dopił jeszcze resztę zimnej kawy i założył pelerynę.
- Za mną !
ZT – sala treningowa. - piszesz od razu w sali
- To już? Nawet nie zauważyłem, jak ten czas zleciał. Muszę Cię rozczarować ale nie zdążyłem zaznajomić się z dokumentacją Axdre. Zrobię to niebawem ale musisz uzbroić się w cierpliwość. Dobra czas na trening. Mam nadzieję, że jesteś gotowa.
Dopił jeszcze resztę zimnej kawy i założył pelerynę.
- Za mną !
ZT – sala treningowa. - piszesz od razu w sali
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Czw Sie 22, 2013 8:00 pm
Vivian pędziła przed siebie, przemykając obok zbitych w grupki i pary kadetów. Biegła przyciskając książkę do piersi, sprawnie wymijając nagły tłum na korytarzach. Uchylając się przed wojownikami wyższej rangi wskoczyła na schody, dwoma susami wpadła na odpowiednie piętro i znalazła się przed znanymi jej drzwiami.
Otrzepała włosy, westchnęła nad pomiętym streszczeniem i zacisnęła szczelnie powieki. Strach tnie głębiej niż nóż. Tylko czy przypadkiem nie wmawia sobie tego lęku? Co będzie, to ma być. Przeżyje, chociażby potem zmiatali jej resztki szufelką z podłogi.
Sekunda na uspokojenie, głęboki wdech i zapukała do drzwi Biura.
Za przyzwoleniem weszła do środka, zamykając cicho wejście. Trener siedział za biurkiem, a jej nagle zabrakło śmiałości by podnieść głowę. Trwało to mniej niż sekundę, gdy usłyszała ledwie wyraźny szept w swojej głowie. Ścierwo. Drgnęła. Ósemka zebrała się w sobie i tak jak stała, wyprostowała się nagle, przyjmując na siebie świdrujące spojrzenia wojownika.
- Melduję się, Sir. – Powiedziała spokojnie.
Była… Nie owijając w bawełnę, przed Trenerem stała halfka, ze znaczącymi plamami brudu na kombinezonie. Przetarte do krwi i ozdobione czerwonymi śladami ubranie nie prezentowało się godnie, tak jak by się tego spodziewać mogło po przyszłym wojowniku Vegety. Niemniej, Vivian tkwiła wyprostowana, jakby nie czuła, w jakim stanie znajduje się kostium kadetki i jej własne ciało. W końcu nie suknia zdobi człowieka, to znaczy, halfa.
Przeszło dziewczynie przez głowę, by wyjaśnić co zaszło. Podać powód spóźnienia, stanu tak pilnie tworzonego streszczenia i powiedzieć czemu wygląda, jakby Koszarowy kazał jej rękami przekopywać ziemię. Z drugiej strony, ledwie zaczęła otwierać usta, przypomniało się jej, że za podjęcie głosu również można zostać skarconym. No i sam Trener… Przecież wiedział, co się stało w Koszarach, więc pewnie i to nie umknęło jego uwadze. Choć patrząc z innego punktu widzenia wtedy sprawcą zamieszania był Tsuful, a nie narwany Saiyan.
Vivian drgnęły palce, zaciskające się na ciężkim tomie.
OOC ---> + 10% HP
---> + 10% KI
Otrzepała włosy, westchnęła nad pomiętym streszczeniem i zacisnęła szczelnie powieki. Strach tnie głębiej niż nóż. Tylko czy przypadkiem nie wmawia sobie tego lęku? Co będzie, to ma być. Przeżyje, chociażby potem zmiatali jej resztki szufelką z podłogi.
Sekunda na uspokojenie, głęboki wdech i zapukała do drzwi Biura.
Za przyzwoleniem weszła do środka, zamykając cicho wejście. Trener siedział za biurkiem, a jej nagle zabrakło śmiałości by podnieść głowę. Trwało to mniej niż sekundę, gdy usłyszała ledwie wyraźny szept w swojej głowie. Ścierwo. Drgnęła. Ósemka zebrała się w sobie i tak jak stała, wyprostowała się nagle, przyjmując na siebie świdrujące spojrzenia wojownika.
- Melduję się, Sir. – Powiedziała spokojnie.
Była… Nie owijając w bawełnę, przed Trenerem stała halfka, ze znaczącymi plamami brudu na kombinezonie. Przetarte do krwi i ozdobione czerwonymi śladami ubranie nie prezentowało się godnie, tak jak by się tego spodziewać mogło po przyszłym wojowniku Vegety. Niemniej, Vivian tkwiła wyprostowana, jakby nie czuła, w jakim stanie znajduje się kostium kadetki i jej własne ciało. W końcu nie suknia zdobi człowieka, to znaczy, halfa.
Przeszło dziewczynie przez głowę, by wyjaśnić co zaszło. Podać powód spóźnienia, stanu tak pilnie tworzonego streszczenia i powiedzieć czemu wygląda, jakby Koszarowy kazał jej rękami przekopywać ziemię. Z drugiej strony, ledwie zaczęła otwierać usta, przypomniało się jej, że za podjęcie głosu również można zostać skarconym. No i sam Trener… Przecież wiedział, co się stało w Koszarach, więc pewnie i to nie umknęło jego uwadze. Choć patrząc z innego punktu widzenia wtedy sprawcą zamieszania był Tsuful, a nie narwany Saiyan.
Vivian drgnęły palce, zaciskające się na ciężkim tomie.
OOC ---> + 10% HP
---> + 10% KI
Re: Biuro Trenera
Sob Sie 24, 2013 11:29 pm
Na biurku stała nadgryziona kanapka i parował kubek z kawa. Trener siedział pochylony nad stertą papierów. Słowem był zawalony robotą.
Mężczyzna spojrzał znad dokumentów na kadetkę i chwilę patrzył zdziwiony. Po Ki poznał jej właściciela ale nie spodziewał się zobaczyć halfki w takim stanie. Wstał i podszedł do niej. Przysiadł na blacie własnego biurka i chwycił jedną dłonią jej podbródek. Pobierzecie obejrzał rany. Na szczęście lub nieszczęście Vi, żadna nie wymagała natychmiastowej interwencji.
- Mam nadzieję, ze Twój przeciwnik wygląda gorzej.... Coś Ty narozrabiała .......
Wrócił za swoje biurko, wrzucił jej streszczenie do kosza i zaczął wystukiwać coś na klawiaturze holokmputera. Szukał nagrań z kamer. Oparł łokieć na oparciu krzesła i wpatrywał się w walkę. Biedna kadetka musiała przeżyć wszystko jeszcze raz na nowo. Kiedy nagranie dobiegła końca Trener przeniósł swoje spojrzenie na halfkę. Upił łyk kawy przedłużając ciszę w nieskończoność. Przycisnął przycisk na scouterze.
- Josh to ja ..... Tak znowu Iavn. Ty się nim zajmujesz, więc zrób z nim coś. Albo ustawisz go do pionu albo wysyłasz go na cmentarz. Właśnie moja kadetka spuściła mu łomot ...... zasłużył sobie.......obejrzyj nagranie ...... zresztą, jeśli król się o tym dowie, to sam go obedrze ze skóry .........no doba.... dobra ....... yhym
Zdjął urządzenie z oka i westchnął patrząc na nią. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała emocji. Nie wiadomo było, czy jest z niej zadowolony czy zły.
- Ty chyba genetycznie przyciągasz kłopoty co? Oddaj mi tą książkę. Dałem Ci książki, bo uważałem, że potrafisz docenić ich wartość i dbać o nie. Pochodzą z biblioteki pałacowej i wierz mi nie są dla każdego. Czy się zrozumieliśmy. Powierzyłem Ci cenną rzecz, a nie cegłę do rzucania. Nie ukrywam, że zawiodłem się na Tobie. Nim omówimy zawartość książki odpowiedz mi na pytanie. Dlaczego zaniosłaś Ivana do ambulatorium?
Mężczyzna spojrzał znad dokumentów na kadetkę i chwilę patrzył zdziwiony. Po Ki poznał jej właściciela ale nie spodziewał się zobaczyć halfki w takim stanie. Wstał i podszedł do niej. Przysiadł na blacie własnego biurka i chwycił jedną dłonią jej podbródek. Pobierzecie obejrzał rany. Na szczęście lub nieszczęście Vi, żadna nie wymagała natychmiastowej interwencji.
- Mam nadzieję, ze Twój przeciwnik wygląda gorzej.... Coś Ty narozrabiała .......
Wrócił za swoje biurko, wrzucił jej streszczenie do kosza i zaczął wystukiwać coś na klawiaturze holokmputera. Szukał nagrań z kamer. Oparł łokieć na oparciu krzesła i wpatrywał się w walkę. Biedna kadetka musiała przeżyć wszystko jeszcze raz na nowo. Kiedy nagranie dobiegła końca Trener przeniósł swoje spojrzenie na halfkę. Upił łyk kawy przedłużając ciszę w nieskończoność. Przycisnął przycisk na scouterze.
- Josh to ja ..... Tak znowu Iavn. Ty się nim zajmujesz, więc zrób z nim coś. Albo ustawisz go do pionu albo wysyłasz go na cmentarz. Właśnie moja kadetka spuściła mu łomot ...... zasłużył sobie.......obejrzyj nagranie ...... zresztą, jeśli król się o tym dowie, to sam go obedrze ze skóry .........no doba.... dobra ....... yhym
Zdjął urządzenie z oka i westchnął patrząc na nią. Jego twarz jak zwykle nie wyrażała emocji. Nie wiadomo było, czy jest z niej zadowolony czy zły.
- Ty chyba genetycznie przyciągasz kłopoty co? Oddaj mi tą książkę. Dałem Ci książki, bo uważałem, że potrafisz docenić ich wartość i dbać o nie. Pochodzą z biblioteki pałacowej i wierz mi nie są dla każdego. Czy się zrozumieliśmy. Powierzyłem Ci cenną rzecz, a nie cegłę do rzucania. Nie ukrywam, że zawiodłem się na Tobie. Nim omówimy zawartość książki odpowiedz mi na pytanie. Dlaczego zaniosłaś Ivana do ambulatorium?
OOC:
Jak chcesz możesz zadawać Trenerowi pytania.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Wto Sie 27, 2013 10:19 pm
Nie wiedział. Trochę kadetkę tym zdziwił, ale nie można przecież oczekiwać, że Przełożony spędza całe dnie na śledzeniu poczynań tej wielkiej hałastry, jaką są początkujący.
Bywa. Szlag.
Skrzywiła się nieznacznie gdy szorstko obejrzał jej rany i niemal zaprotestowała, gdy wyjął streszczenie z rąk. Notatki wylądowały w koszu i Vivian stłumiła westchnienie. Mogła się przecież tego spodziewać, w tym stanie sama nie chciałaby ich czytać. Poczuła jednak ukłucie żalu, gdy owoc tych kilku godzin ślęczenia nad grubym tomem trafił do śmietnika.
Trener zawzięcie stukał w klawisze i na ekran wyskoczył film. Nagranie sprzed Akademii i z sytuacji na korytarzu. Cała burda w której Ósemka wraz z Ivanem przeryli trawnik i taplali się w ziemi. Każde słowo które padło z ich ust, każdy kopniak i nagły zryw zostały zarejestrowane. Widziała wszystko od początku i z punktu widzenia obserwatora wyglądało to gorzej niż od strony pierwszoplanowego uczestnik bójki. Chociażby to, jak Ivan ją dusił. Aż gardło znów ją zabolało.
Mogło być gorzej. To mogła być ona… Leżąca gdzieś znokautowana w szpitalu.
Nie miała zamiaru otwierać ust, ale wzrok Trenera był niepokojący. Wpatrywał się w Vivian świdrującym spojrzeniem, na pewien sposób karcącym czy nawet… Wyzywającym? Nigdy nie wiedziała co o niej myśli, w jakim jest humorze. Niemniej, nie opuściła oczu i nie uciekała wzrokiem, zbierając się na podjęcie głosu. Trwałoby to wieczność, gdyby mężczyzna nie włączył scoutera.
Genetycznie przyciągasz kłopoty. Uśmiechnęła się w duchu. Ciekawe stwierdzenie, tak samo jak to, po kim mogłaby to odziedziczyć. A tak naprawdę… Co ją to? Rodzina żyje, nie żyje, a ona tu jest i ma zamiar być, więc dziedziczenie jest kwestią zbędną co do rozpatrzenia.
Ósemka zamknęła na chwilkę powieki, wypuszczając powietrze z płuc.
- Przepraszam, Sir. – Tyle padło z jej ust w pierwszej chwili. Posłusznie oddała książkę, kładąc ją na biurku przed Trenerem. – Wtedy, przed Akademią… Nie myślałam co robię. Przeciwnik chciał zaatakować, a ja uderzyłam odruchowo tym co miałam w rękach. – Tłumaczyła się Vivian nieskładnie.
Brat uczył ją, że wszystko, oczywiście zależnie od sytuacji, może być bronią. Szklanka, butelka, krzesło. Nawet gruby tom. Czuła wewnętrzny sprzeciw gdy Trener zrugał ją za nieumiejętne obchodzenie się z książkami. Przecież zrobiła z tej księgi dobry użytek. Ivan ma złamany nos? Ma. Wiedziała mimo to o co chodzi. A fakt, że są z Pałacowej Biblioteki… Za coś takiego raczej nie grozi szafot…?
To ostatnie pytanie sprawiło, że Ósemka oklapła jak przekłuty balon.
- Nie wiem. – Odparła natychmiast cichym głosem.
Zacisnęła lekko pięści i wyraz dezorientacji zagościł w brązowych oczach. Vivian dotknęła dwoma palcami opuchniętej powieki. Limo zaczynało blednąć, ale dawało się we znaki.
Sama nie wiedziała czemu. Nienawidziła tego w sobie. Robi coś, co dla niej jest oczywiste, a potem gdy ma się z tego tłumaczyć, nie potrafi znaleźć odpowiednich słów. Łapie się na tym, że akcje dla niej naturalne są potępiane albo wzbudzają zdziwienie u pozostałych.
Sekunda na zastanowienie i halfka podjęła myśl pewniejszym głosem.
- Nie wiem, Sir. Nie chciałam go... Wiem, że za coś takiego zostanie ukarany. – Skora ona za głupią uwagę musiała pisać wypracowanie, to już żałowała Ivana. Tym bardziej, że słyszała wzmiankę o cmentarzu. – Gdybym go zostawiła przed Akademią mogłoby minąć dużo czasu, zanim ktoś go znajdzie, albo w ogóle zainteresuje się nim… – Czuła, że zbacza z tematu, a jej argumenty tracą na mocy.
Masło maślane. Skrzyczała się w myślach.
Ivan był w stanie krytycznym gdy niosła go do szpitala, ale znając fachowców, niedługo stanie na nogi. Zostawienie go w błocie było równoznaczne ze skazaniem na śmierć. Nie, żeby Vivian była aż tak śmiercionośna. Znój walki, rany i ciosy złożyły się na fatalny stan i gotowe. Ivan mógł tam sczeznąć. Ta myśl była niepokojąco nieswoja…
A teraz się przez to spowiada.
Przez to, że nie chciała podejmować tej odpowiedzialności, by decydować czy ktoś ma żyć czy nie. Nawet gdyby było to usprawiedliwione samoobroną. Ósemka nie chciała zabijać. Nie miała nigdy tyle krwi na rękach co od wstąpienia do Akademii.
Uniosła obie dłonie i obejrzała pobieżnie. Za paznokciami zebrało się trochę brudu, ziemi i mnóstwo zaschniętej krwi. Doczyści to szybko. O wiele więcej czasu minie, nim przestanie to czuć.
- Nie mogę decydować co się z nim stanie. – Powiedziała na głos, chociaż wcale nie zamierzała. Zreflektowała się zaraz. – Źle się wyraziłam… On mógł mnie zabić… - Przypomniała sobie wściekły wzrok chłopaka. – Ale nie ja wymierzam karę. Ode mnie już dostał manto. Zasłużył, Sir. Ale zostawienie go tam, wydawało mi się niewłaściwe…
Umilkła. Nieskładne, niemrawo złożone zdania i jeden przekaz. Vivian miała świadomość, że gdyby dobiła Ivana nikt nie miałby jej tego za złe. Może dostałaby ochrzan, ale nie zostałaby dyscyplinarnie zgładzona. Niemniej, budziło to w niej bunt.
- Co się teraz z nim stanie?
OOC ---> Nie miałam pomysłu, może samo z siebie coś wyjdzie w następnym poście.
---> + 10% HP
---> + 10% KI
Bywa. Szlag.
Skrzywiła się nieznacznie gdy szorstko obejrzał jej rany i niemal zaprotestowała, gdy wyjął streszczenie z rąk. Notatki wylądowały w koszu i Vivian stłumiła westchnienie. Mogła się przecież tego spodziewać, w tym stanie sama nie chciałaby ich czytać. Poczuła jednak ukłucie żalu, gdy owoc tych kilku godzin ślęczenia nad grubym tomem trafił do śmietnika.
Trener zawzięcie stukał w klawisze i na ekran wyskoczył film. Nagranie sprzed Akademii i z sytuacji na korytarzu. Cała burda w której Ósemka wraz z Ivanem przeryli trawnik i taplali się w ziemi. Każde słowo które padło z ich ust, każdy kopniak i nagły zryw zostały zarejestrowane. Widziała wszystko od początku i z punktu widzenia obserwatora wyglądało to gorzej niż od strony pierwszoplanowego uczestnik bójki. Chociażby to, jak Ivan ją dusił. Aż gardło znów ją zabolało.
Mogło być gorzej. To mogła być ona… Leżąca gdzieś znokautowana w szpitalu.
Nie miała zamiaru otwierać ust, ale wzrok Trenera był niepokojący. Wpatrywał się w Vivian świdrującym spojrzeniem, na pewien sposób karcącym czy nawet… Wyzywającym? Nigdy nie wiedziała co o niej myśli, w jakim jest humorze. Niemniej, nie opuściła oczu i nie uciekała wzrokiem, zbierając się na podjęcie głosu. Trwałoby to wieczność, gdyby mężczyzna nie włączył scoutera.
Genetycznie przyciągasz kłopoty. Uśmiechnęła się w duchu. Ciekawe stwierdzenie, tak samo jak to, po kim mogłaby to odziedziczyć. A tak naprawdę… Co ją to? Rodzina żyje, nie żyje, a ona tu jest i ma zamiar być, więc dziedziczenie jest kwestią zbędną co do rozpatrzenia.
Ósemka zamknęła na chwilkę powieki, wypuszczając powietrze z płuc.
- Przepraszam, Sir. – Tyle padło z jej ust w pierwszej chwili. Posłusznie oddała książkę, kładąc ją na biurku przed Trenerem. – Wtedy, przed Akademią… Nie myślałam co robię. Przeciwnik chciał zaatakować, a ja uderzyłam odruchowo tym co miałam w rękach. – Tłumaczyła się Vivian nieskładnie.
Brat uczył ją, że wszystko, oczywiście zależnie od sytuacji, może być bronią. Szklanka, butelka, krzesło. Nawet gruby tom. Czuła wewnętrzny sprzeciw gdy Trener zrugał ją za nieumiejętne obchodzenie się z książkami. Przecież zrobiła z tej księgi dobry użytek. Ivan ma złamany nos? Ma. Wiedziała mimo to o co chodzi. A fakt, że są z Pałacowej Biblioteki… Za coś takiego raczej nie grozi szafot…?
To ostatnie pytanie sprawiło, że Ósemka oklapła jak przekłuty balon.
- Nie wiem. – Odparła natychmiast cichym głosem.
Zacisnęła lekko pięści i wyraz dezorientacji zagościł w brązowych oczach. Vivian dotknęła dwoma palcami opuchniętej powieki. Limo zaczynało blednąć, ale dawało się we znaki.
Sama nie wiedziała czemu. Nienawidziła tego w sobie. Robi coś, co dla niej jest oczywiste, a potem gdy ma się z tego tłumaczyć, nie potrafi znaleźć odpowiednich słów. Łapie się na tym, że akcje dla niej naturalne są potępiane albo wzbudzają zdziwienie u pozostałych.
Sekunda na zastanowienie i halfka podjęła myśl pewniejszym głosem.
- Nie wiem, Sir. Nie chciałam go... Wiem, że za coś takiego zostanie ukarany. – Skora ona za głupią uwagę musiała pisać wypracowanie, to już żałowała Ivana. Tym bardziej, że słyszała wzmiankę o cmentarzu. – Gdybym go zostawiła przed Akademią mogłoby minąć dużo czasu, zanim ktoś go znajdzie, albo w ogóle zainteresuje się nim… – Czuła, że zbacza z tematu, a jej argumenty tracą na mocy.
Masło maślane. Skrzyczała się w myślach.
Ivan był w stanie krytycznym gdy niosła go do szpitala, ale znając fachowców, niedługo stanie na nogi. Zostawienie go w błocie było równoznaczne ze skazaniem na śmierć. Nie, żeby Vivian była aż tak śmiercionośna. Znój walki, rany i ciosy złożyły się na fatalny stan i gotowe. Ivan mógł tam sczeznąć. Ta myśl była niepokojąco nieswoja…
A teraz się przez to spowiada.
Przez to, że nie chciała podejmować tej odpowiedzialności, by decydować czy ktoś ma żyć czy nie. Nawet gdyby było to usprawiedliwione samoobroną. Ósemka nie chciała zabijać. Nie miała nigdy tyle krwi na rękach co od wstąpienia do Akademii.
Uniosła obie dłonie i obejrzała pobieżnie. Za paznokciami zebrało się trochę brudu, ziemi i mnóstwo zaschniętej krwi. Doczyści to szybko. O wiele więcej czasu minie, nim przestanie to czuć.
- Nie mogę decydować co się z nim stanie. – Powiedziała na głos, chociaż wcale nie zamierzała. Zreflektowała się zaraz. – Źle się wyraziłam… On mógł mnie zabić… - Przypomniała sobie wściekły wzrok chłopaka. – Ale nie ja wymierzam karę. Ode mnie już dostał manto. Zasłużył, Sir. Ale zostawienie go tam, wydawało mi się niewłaściwe…
Umilkła. Nieskładne, niemrawo złożone zdania i jeden przekaz. Vivian miała świadomość, że gdyby dobiła Ivana nikt nie miałby jej tego za złe. Może dostałaby ochrzan, ale nie zostałaby dyscyplinarnie zgładzona. Niemniej, budziło to w niej bunt.
- Co się teraz z nim stanie?
OOC ---> Nie miałam pomysłu, może samo z siebie coś wyjdzie w następnym poście.
---> + 10% HP
---> + 10% KI
Re: Biuro Trenera
Sob Sie 31, 2013 10:26 pm
Mężczyzna westchnął bardziej ze zmęczenia niż z winy odpowiedzi Vivian.
- Szczerze to nie bardzo mnie obchodzi, co się teraz z nim stanie. Za cios książką dałbym Ci plus ale następnym razem nie niszcz i nie rzucaj przedmiotami, które ode mnie dostałaś. Brawo za wykorzystanie alternatywy w walce ale użycie Tej książki było błędem. Ale wrócimy do tej rozmowy za chwilę. Najpierw zobaczymy co zapamiętałaś.
Trener otwierał książkę na losowych stronach. Przepytywał halfkę przez ponad godzinę. Pytania nie były upierdliwe ani złośliwe za to przelecieli niemalże cały materiał. W zasadzie jeden rzut okiem na otrzymane streszczenie upewnił go, że dziewczyna odrobiła karę ale testował teraz bardziej nie jej wiedzę a wytrzymałość fizyczną i jasność umysłu po walce. Szło jej nie najgorzej ale nie mógł jej tego powiedzieć, dziś już wystarczająco dużo bonusów od niego otrzymała.
Gdy skończyli do po krótkim pukaniu do gabinety wszedł inny mężczyzna, o ubraniu było widać, że jest członkiem elity. Rzucił na biurko trenera ogromny stos papierów. Mężczyzna siedzący w fotelu spojrzał zmęczonym wzrokiem.
- Kto mnie chyba ostatnio nienawidzi.
- Ostatnio sporo zamieszania.
- Niespokojne czasy.
Przybyły mężczyzna spojrzał z ukosa na halfkę.
- Czekaj, czekaj skądś Cię kojarzę. Aaaaaaaaaaach no tak. To Ty jesteś tą pszczółką, która wklepała Ivanowi.
- Już widziałeś?
- Hehe od dobrych kilku lat żaden kadet nie ważył się podnieść ręki na Nashi i złoić mu skórę tym bardziej hehe. Takie chuchro chude w ramionkach...... no no noooooo. Aha dziewczyno na Twoim miejscu unikałbym Trenera koszar.
- Co znowu zmalowała? – Trener spojrzał na Vi badawczo.
- Za akt miłosierdzia po walce Trener uważa, że musi zrobić z niej faceta z jajami.
Obaj mężczyźni wybuchnęli śmiechem, pożegnali się i rozstali.
- Nie rób takiej miny, nie oddam Ci go tak łatwo, chociaż może powinienem. Mam nadzieję, że masz w zanadrzu zapas szczęścia, bo liczę na to, że jak nagranie w końcu trafi do króla to spodoba mu się Twój cios, bo inaczej oboje wpadniemy w kłopoty. Do tego muszę napisać raport, jakbym miał miało roboty. Ale wracając do naszej rozmowy.
Jakbyś przyjrzała się uważnie to sprawa Ivana i Tsufula są niemal identyczne. Obaj w teorii mają prawo do zemsty ale osoby, na których chcą się zemścić już dawno nie żyją. Padło na ciebie, ale przecież niczemu nie jesteś winna, nie powinnaś płacić za ich humory. Oszczędziłaś go ale kto wie, czy nie wróci aby się zemścić i to silniejszy, a może zemści się na kimś ważnym dla Ciebie kto wie? Każdy czyn ma swoją konsekwencję i Ty musisz wybierać najmniej bolesną dla Twojej przyszłości.
Gdybyś zostawiła go przed akademią prawdopodobnie nikt by go nie uratował, zbyt wielu osobom zalazł na skórę. A teraz zagadka numer dwa dla Ciebie. Wyobraź sobie, ze masz rangę Natto, dostałaś misję i dowidzisz 5 osobami. Wśród nich masz 2 Saiyan, 2 Half-saiyn i takiego Ivana. Powiedz mi co by się takiego mogło wtedy stać?
- Szczerze to nie bardzo mnie obchodzi, co się teraz z nim stanie. Za cios książką dałbym Ci plus ale następnym razem nie niszcz i nie rzucaj przedmiotami, które ode mnie dostałaś. Brawo za wykorzystanie alternatywy w walce ale użycie Tej książki było błędem. Ale wrócimy do tej rozmowy za chwilę. Najpierw zobaczymy co zapamiętałaś.
Trener otwierał książkę na losowych stronach. Przepytywał halfkę przez ponad godzinę. Pytania nie były upierdliwe ani złośliwe za to przelecieli niemalże cały materiał. W zasadzie jeden rzut okiem na otrzymane streszczenie upewnił go, że dziewczyna odrobiła karę ale testował teraz bardziej nie jej wiedzę a wytrzymałość fizyczną i jasność umysłu po walce. Szło jej nie najgorzej ale nie mógł jej tego powiedzieć, dziś już wystarczająco dużo bonusów od niego otrzymała.
- Spoiler:
Gdy skończyli do po krótkim pukaniu do gabinety wszedł inny mężczyzna, o ubraniu było widać, że jest członkiem elity. Rzucił na biurko trenera ogromny stos papierów. Mężczyzna siedzący w fotelu spojrzał zmęczonym wzrokiem.
- Kto mnie chyba ostatnio nienawidzi.
- Ostatnio sporo zamieszania.
- Niespokojne czasy.
Przybyły mężczyzna spojrzał z ukosa na halfkę.
- Czekaj, czekaj skądś Cię kojarzę. Aaaaaaaaaaach no tak. To Ty jesteś tą pszczółką, która wklepała Ivanowi.
- Już widziałeś?
- Hehe od dobrych kilku lat żaden kadet nie ważył się podnieść ręki na Nashi i złoić mu skórę tym bardziej hehe. Takie chuchro chude w ramionkach...... no no noooooo. Aha dziewczyno na Twoim miejscu unikałbym Trenera koszar.
- Co znowu zmalowała? – Trener spojrzał na Vi badawczo.
- Za akt miłosierdzia po walce Trener uważa, że musi zrobić z niej faceta z jajami.
Obaj mężczyźni wybuchnęli śmiechem, pożegnali się i rozstali.
- Nie rób takiej miny, nie oddam Ci go tak łatwo, chociaż może powinienem. Mam nadzieję, że masz w zanadrzu zapas szczęścia, bo liczę na to, że jak nagranie w końcu trafi do króla to spodoba mu się Twój cios, bo inaczej oboje wpadniemy w kłopoty. Do tego muszę napisać raport, jakbym miał miało roboty. Ale wracając do naszej rozmowy.
Jakbyś przyjrzała się uważnie to sprawa Ivana i Tsufula są niemal identyczne. Obaj w teorii mają prawo do zemsty ale osoby, na których chcą się zemścić już dawno nie żyją. Padło na ciebie, ale przecież niczemu nie jesteś winna, nie powinnaś płacić za ich humory. Oszczędziłaś go ale kto wie, czy nie wróci aby się zemścić i to silniejszy, a może zemści się na kimś ważnym dla Ciebie kto wie? Każdy czyn ma swoją konsekwencję i Ty musisz wybierać najmniej bolesną dla Twojej przyszłości.
Gdybyś zostawiła go przed akademią prawdopodobnie nikt by go nie uratował, zbyt wielu osobom zalazł na skórę. A teraz zagadka numer dwa dla Ciebie. Wyobraź sobie, ze masz rangę Natto, dostałaś misję i dowidzisz 5 osobami. Wśród nich masz 2 Saiyan, 2 Half-saiyn i takiego Ivana. Powiedz mi co by się takiego mogło wtedy stać?
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Nie Wrz 01, 2013 6:20 pm
Nie dostała jednoznacznej odpowiedzi. W sumie nie powinna się takowej spodziewać, nikt nie ma obowiązku odpowiadać kadetce. Biorąc pod uwagę wszystko co usłyszała, prędzej Ivana zgładzą za takie zachowanie. I czemu jest jej żal pełnego gniewu chłopaka? Sam sobie nagrabił…
O mały włos Vivian zapomniałaby o celu w którym zawitała do Trenera. Godziny pisania i wkuwania poszłyby na darmo, ale na (nie)szczęście wojownik dobrze o tym pamiętał. Kadetka spędziła dłuższą chwilę na odpowiadaniu, wyszukując ze zmąconego umysłu strzępki informacji. Temat Oozaru nie był najciekawszy, ale bez większych problemów wybrnęła z zawiłych pytań. Na samym początku, gdy poziom adrenaliny opadał, plątała się i nie potrafiła wysłowić, aż Trener spojrzał na nią pytająco. Mamrotać pod nosem można, ale nie przed Przełożonym. Otrząsnęła się i dalej było już lepiej, chociaż zdarzało jej się potykać. Koniec przepytywania przywitała z ulgą.
Właśnie wtedy ktoś zapukał do drzwi i do środka wszedł wojownik. Od pierwszego spojrzenia widać było, że to elita. Pierwszej klasy pancerz, zbroja najlepszej roboty. A kadeci dalej chodzą w podartych kostiumach… No i fakt, że z Trenerem byli na ty. Wojownik dodał kolejny plik kartek na stos papierów zalegających biurko. W tym momencie można naprawdę pozazdrościć osobnikom wykonującym misje. Zero papierkowej roboty, oczywiście pomijając raporty…
Ósemka nie miała zamiaru zwracać na siebie uwagi, oprócz skinienia głową w kierunku nowoprzybyłego wojownika. Tymczasem, on przyjrzał się jej uważniej. Wraz z jego słowami na twarzy halfki wymalował się cień zakłopotania.
~No tak… Nic się tu przed nikim nie ukryje. Kamery, monitoring, dzień w dzień śledzenie... Na swój sposób to jest przerażające~
Wystarczy jedna bójka i już mają Vivian na językach. Źle się z tym czuła. Cholernie źle, ale to nie sprawi, że nagle o całej sprawie zapomną. Do końca życia będzie znana z tego, że sklepała na placu takiego jednego Nashi… Za to wzmianka o Koszarowym sprawiła, że na chwilę niedowierzenie zawitało w jej oczach. Trener rzucił jej badawcze spojrzenie, odruchowo już chciała powiedzieć, że niczego nie przeskrobała, gdy wojownik dokończył wypowiedź. Jej cichy jęk utonął w salwie śmiechu.
Vivian ma przerąbane. Teraz to już pewne, musi z daleka omijać Koszary, a tamtejszego trenera unikać jak ognia. Przekichane na całej linii. Bracie, miej mnie w opiece.
Gdy wojownik wyszedł, atmosfera znów stała się poważniejsza. Ósemka w milczeniu słuchała Trenera, rozważając jego słowa. Tkwiła tak, wyprostowana, od czasu to zaciskając, to rozluźniając pięści. Nagranie trafi do Króla… Szlag, już nie żyje. Mogą ją oddać Koszarowemu, to będzie łagodniejsza śmierć. Oby tylko Zell nie był tak przywiązany do swoich książek jak Vivian do kurtki, inaczej jest martwa, oj, bardzo martwa.
A Tsuful… Kwestia delikatniejsza i boleśniejsza. Na dźwięk tego słowa coś ją tknęło w środku i za dobrze znane łupienie pojawiło się w głowie, radośnie kopiąc w czaszkę. Zignorowała to.
Niemniej, Trener miał rację. Vivian ma pecha. Nieważne gdzie się znajdzie, jak zachowa lub co zrobi, to inni, z reguły silniejsi wyładowują na niej swój zły humor. Czy to szkolne osiłki, starsi kadeci, międzygalaktyczni wrogowie czy wkurzony Saiyan – jej się obrywa. Wstanie, otrzepie się i odpłaci pięknym za nadobne… To znaczy, również obije mordę.
A następnie oszczędzi… Skrzywiła się w duchu. Czyli co, najlepiej byłoby ich pozabijać i spokój? Zmasakrować albo unieszkodliwić i tyle, po sprawie, koniec, kropka, następna audycja jutro o tej samej porze… To nie tak. Vivian wiedziała, że ego niektórych nie pozwoli zostawić tak tej sprawy i Ivan na pewno nie zmądrzał od jej ciosów. Pewnie wróci. Ale gdy wróci, będzie gotowa. W końcu na coś Akademia ich przygotowuje.
Nikt nie będzie po mnie płakał.
O mały włos, nie wypowiedziała tego na głos, ale to zdanie wiele o niej mówiło. O siebie nigdy się Ósemka nie bała, a o kogoś ważnego nie musi. Nie ma takiej osoby, nikt nie będzie nad nią płakał a i ona nie będzie… Nad nikim… Płakać. Szlag. Ostatnia bliska jej osoba zginęła parę lat temu i teraz jej dusza niech się przygotowuje na spotkanie. Z takim nastawieniem coś się w końcu stanie i jeśli Vivian sczeźnie, na pewno spotka braciszka w czeluściach piekieł.
Nad odpowiedzią zagadki nie musiała się aż tyle zastanawiać.
- Wszystko, Sir. – Uniosła nieco wyżej głowę Ósemka. – Ivan może zaatakować halfów, może sprowokować do bójki pozostałą część oddziału. Specjalnie podczas misji może tak działać, by coś się im stało albo by sprawa wyszła na niekorzyść Half-Saiyanów. – Przeszło jej przez głowę, że strasznie go oczernia. Starała się być obiektywna i to co mówiła to były tylko jej własne przypuszczenia, ale... – Jako dowódca rozdzieliłabym ich, jeśli wymagałaby tego sytuacja i starała się trzymać Ivana na oku… Z drugiej strony, skoro byłby moim podwładnym, to nie mam obowiązku go pilnować. Musi respektować moje rozkazy, jakiekolwiek by one nie były. Jeśli by tego nie robił, nie miałby prawa uczestniczyć w poważnej misji i wykluczono by go z niej. Czyli z takim nastawieniem, nie dopuszczono by go do żadnego zadania… – Umilkła, znowu zdając sobie sprawę, że za dużo powiedziała i jedno zdanie przerodziło się w słowotok.
Nic się nie stanie. Bo Ivana tam nie będzie…
Pewnie się myliła, ale były to kolejne słowa, których nie odważyła się wypowiedzieć na głos.
Ósemka po mistrzowsku potrafi zapędzić się w kozi róg.
OOC ---> + 10% HP
---> + 10% KI
O mały włos Vivian zapomniałaby o celu w którym zawitała do Trenera. Godziny pisania i wkuwania poszłyby na darmo, ale na (nie)szczęście wojownik dobrze o tym pamiętał. Kadetka spędziła dłuższą chwilę na odpowiadaniu, wyszukując ze zmąconego umysłu strzępki informacji. Temat Oozaru nie był najciekawszy, ale bez większych problemów wybrnęła z zawiłych pytań. Na samym początku, gdy poziom adrenaliny opadał, plątała się i nie potrafiła wysłowić, aż Trener spojrzał na nią pytająco. Mamrotać pod nosem można, ale nie przed Przełożonym. Otrząsnęła się i dalej było już lepiej, chociaż zdarzało jej się potykać. Koniec przepytywania przywitała z ulgą.
Właśnie wtedy ktoś zapukał do drzwi i do środka wszedł wojownik. Od pierwszego spojrzenia widać było, że to elita. Pierwszej klasy pancerz, zbroja najlepszej roboty. A kadeci dalej chodzą w podartych kostiumach… No i fakt, że z Trenerem byli na ty. Wojownik dodał kolejny plik kartek na stos papierów zalegających biurko. W tym momencie można naprawdę pozazdrościć osobnikom wykonującym misje. Zero papierkowej roboty, oczywiście pomijając raporty…
Ósemka nie miała zamiaru zwracać na siebie uwagi, oprócz skinienia głową w kierunku nowoprzybyłego wojownika. Tymczasem, on przyjrzał się jej uważniej. Wraz z jego słowami na twarzy halfki wymalował się cień zakłopotania.
~No tak… Nic się tu przed nikim nie ukryje. Kamery, monitoring, dzień w dzień śledzenie... Na swój sposób to jest przerażające~
Wystarczy jedna bójka i już mają Vivian na językach. Źle się z tym czuła. Cholernie źle, ale to nie sprawi, że nagle o całej sprawie zapomną. Do końca życia będzie znana z tego, że sklepała na placu takiego jednego Nashi… Za to wzmianka o Koszarowym sprawiła, że na chwilę niedowierzenie zawitało w jej oczach. Trener rzucił jej badawcze spojrzenie, odruchowo już chciała powiedzieć, że niczego nie przeskrobała, gdy wojownik dokończył wypowiedź. Jej cichy jęk utonął w salwie śmiechu.
Vivian ma przerąbane. Teraz to już pewne, musi z daleka omijać Koszary, a tamtejszego trenera unikać jak ognia. Przekichane na całej linii. Bracie, miej mnie w opiece.
Gdy wojownik wyszedł, atmosfera znów stała się poważniejsza. Ósemka w milczeniu słuchała Trenera, rozważając jego słowa. Tkwiła tak, wyprostowana, od czasu to zaciskając, to rozluźniając pięści. Nagranie trafi do Króla… Szlag, już nie żyje. Mogą ją oddać Koszarowemu, to będzie łagodniejsza śmierć. Oby tylko Zell nie był tak przywiązany do swoich książek jak Vivian do kurtki, inaczej jest martwa, oj, bardzo martwa.
A Tsuful… Kwestia delikatniejsza i boleśniejsza. Na dźwięk tego słowa coś ją tknęło w środku i za dobrze znane łupienie pojawiło się w głowie, radośnie kopiąc w czaszkę. Zignorowała to.
Niemniej, Trener miał rację. Vivian ma pecha. Nieważne gdzie się znajdzie, jak zachowa lub co zrobi, to inni, z reguły silniejsi wyładowują na niej swój zły humor. Czy to szkolne osiłki, starsi kadeci, międzygalaktyczni wrogowie czy wkurzony Saiyan – jej się obrywa. Wstanie, otrzepie się i odpłaci pięknym za nadobne… To znaczy, również obije mordę.
A następnie oszczędzi… Skrzywiła się w duchu. Czyli co, najlepiej byłoby ich pozabijać i spokój? Zmasakrować albo unieszkodliwić i tyle, po sprawie, koniec, kropka, następna audycja jutro o tej samej porze… To nie tak. Vivian wiedziała, że ego niektórych nie pozwoli zostawić tak tej sprawy i Ivan na pewno nie zmądrzał od jej ciosów. Pewnie wróci. Ale gdy wróci, będzie gotowa. W końcu na coś Akademia ich przygotowuje.
Nikt nie będzie po mnie płakał.
O mały włos, nie wypowiedziała tego na głos, ale to zdanie wiele o niej mówiło. O siebie nigdy się Ósemka nie bała, a o kogoś ważnego nie musi. Nie ma takiej osoby, nikt nie będzie nad nią płakał a i ona nie będzie… Nad nikim… Płakać. Szlag. Ostatnia bliska jej osoba zginęła parę lat temu i teraz jej dusza niech się przygotowuje na spotkanie. Z takim nastawieniem coś się w końcu stanie i jeśli Vivian sczeźnie, na pewno spotka braciszka w czeluściach piekieł.
Nad odpowiedzią zagadki nie musiała się aż tyle zastanawiać.
- Wszystko, Sir. – Uniosła nieco wyżej głowę Ósemka. – Ivan może zaatakować halfów, może sprowokować do bójki pozostałą część oddziału. Specjalnie podczas misji może tak działać, by coś się im stało albo by sprawa wyszła na niekorzyść Half-Saiyanów. – Przeszło jej przez głowę, że strasznie go oczernia. Starała się być obiektywna i to co mówiła to były tylko jej własne przypuszczenia, ale... – Jako dowódca rozdzieliłabym ich, jeśli wymagałaby tego sytuacja i starała się trzymać Ivana na oku… Z drugiej strony, skoro byłby moim podwładnym, to nie mam obowiązku go pilnować. Musi respektować moje rozkazy, jakiekolwiek by one nie były. Jeśli by tego nie robił, nie miałby prawa uczestniczyć w poważnej misji i wykluczono by go z niej. Czyli z takim nastawieniem, nie dopuszczono by go do żadnego zadania… – Umilkła, znowu zdając sobie sprawę, że za dużo powiedziała i jedno zdanie przerodziło się w słowotok.
Nic się nie stanie. Bo Ivana tam nie będzie…
Pewnie się myliła, ale były to kolejne słowa, których nie odważyła się wypowiedzieć na głos.
Ósemka po mistrzowsku potrafi zapędzić się w kozi róg.
OOC ---> + 10% HP
---> + 10% KI
Re: Biuro Trenera
Pon Wrz 02, 2013 5:02 pm
- Dobrze ale nie do końca. Ivan byłby twoim podwładnym to jesteś za niego podpowiedziana, a także za ewentualne fiasko misji z powodu jego wybryków. Taki osobnik będzie nie tylko robił bałagan w grupie ale przede wszystkim podważał Twój autorytet. Jak wysłano by Was na misje na innej planecie to nikt nie przyleciałby, żeby zabrać „niegrzecznego” żołnierza. Czasem lepiej odłożyć moralność na dalszy plan. Osobnicy o takim charakterze jak Ivan po prostu nie nadają się do wojska
Ostatnio już Ci powiedziałem, ze kiedyś poznasz jakiegoś małpiszonka .......... ub ją i zmienią się twoje priorytety. Już nie będzie Ja ale My ale dorośniesz do tego.
A teraz przechodząc do konkretów. Po pierwsze na razie masz wolne, odwiedź lekarza i poczytaj pozostałe książki. Przyszykuj się do lotu na Ziemię, tutaj masz scouter wywołam Cię więc bądź w gotowości.
Dwa, jakbyś trafiła na Hazarda to przekaż mu ode mnie, że upominam go po raz trzeci i ostatni, żeby nie łaził po Akademii w stanie SSJ, bo mu to ręcznie wytłumaczę. Czasem się zastanawiam, co ten chłopak ma w głowie ech.
I po trzecie za karę przetrzymuję Twoją kurtkę do odwołania, może dzięki temu pomyślisz o wartości i szacunku dla przedmiotów, szczególnie tych wartościowych.
Na koniec na jego twarzy pojawił się uśmiech. A Vivien była już tak blisko. Pod peleryną Trenera na wieszaku wisiała jej kurtka, co było wyraźnie widać po zwisającym rękawie.
- Możesz się odmeldować ........ pszczółko.
Jakby tego było mało otrzymała przezwisko. Kiedy wychodziła, to może zauważyła lub nie, ze mężczyzna wyjął z kosza na papiery jej streszczenie i położył na biurku. Ten manewr także wykonał specjalnie aby ją sprawdzić.
OCC:
- możesz lecieć do Raza.
- dostajesz scouter z możliwością do mierzenia siły do 18 000 - potem wybucha, kolor szybki możesz sobie wybrać
Ostatnio już Ci powiedziałem, ze kiedyś poznasz jakiegoś małpiszonka .......... ub ją i zmienią się twoje priorytety. Już nie będzie Ja ale My ale dorośniesz do tego.
A teraz przechodząc do konkretów. Po pierwsze na razie masz wolne, odwiedź lekarza i poczytaj pozostałe książki. Przyszykuj się do lotu na Ziemię, tutaj masz scouter wywołam Cię więc bądź w gotowości.
Dwa, jakbyś trafiła na Hazarda to przekaż mu ode mnie, że upominam go po raz trzeci i ostatni, żeby nie łaził po Akademii w stanie SSJ, bo mu to ręcznie wytłumaczę. Czasem się zastanawiam, co ten chłopak ma w głowie ech.
I po trzecie za karę przetrzymuję Twoją kurtkę do odwołania, może dzięki temu pomyślisz o wartości i szacunku dla przedmiotów, szczególnie tych wartościowych.
Na koniec na jego twarzy pojawił się uśmiech. A Vivien była już tak blisko. Pod peleryną Trenera na wieszaku wisiała jej kurtka, co było wyraźnie widać po zwisającym rękawie.
- Możesz się odmeldować ........ pszczółko.
Jakby tego było mało otrzymała przezwisko. Kiedy wychodziła, to może zauważyła lub nie, ze mężczyzna wyjął z kosza na papiery jej streszczenie i położył na biurku. Ten manewr także wykonał specjalnie aby ją sprawdzić.
OCC:
- możesz lecieć do Raza.
- dostajesz scouter z możliwością do mierzenia siły do 18 000 - potem wybucha, kolor szybki możesz sobie wybrać
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Pon Wrz 02, 2013 8:39 pm
- Tak jest, Sir. – Oszczędne słowa padły z ust Vivian dla kontrastu z całą wypowiedzią Trenera.
Miała ochotę westchnąć głęboko, ale powstrzymała się, zaciskając usta w wąską kreskę. Misja na Ziemi jest już pewna. Trudno, co ma być to będzie, musi tylko przeżyć… Ale kto jak kto, ona na pewno przeżyje, a przynajmniej umrze w walce. To już coś. Uniosła wyżej głowę, nie pokazując jak ubodła ją ostatnia kwestia.
~Korona~ Czyli kurtki długo nie zobaczy. Nie miała pojęcia czy Trenerom wolno konfiskować przedmioty osobiste kadetów, ale nie miała zamiaru pytać. Jeszcze gorzej oberwie. Halfka dobrze widziała brązowy rękaw w rogu pomieszczenia, przykryty białym płaszczem Przełożonego. Gdyby tylko miała taką fantazję, mogłaby go złapać i porwać, wybiegając z Biura. I wylądowałaby w karcerze. A niech to szlag…
Pszczółko?
Nie no, to już jest gorsze od Ósemki.
- Odmeldowuje się, Sir. – Uśmiechnęła się krzywo dziewczyna.
Bez zbędnych słów i pytań. Rzeczywistość i aktualne sprawy absorbują wystarczającą ilość energii oraz nerwów. Jeszcze nie doszła do porozumienia z własną głową, a z rzeczywistością tym bardziej. Chyba Vivian znów dostanie migreny…
Wychodząc, kątem oka ujrzała jak Trener wyjmuje jej zmiętolone notatki. Nie dała po sobie nic poznać i zamknęła drzwi. Ciekawe po co mu one, skoro i tak stół oblega nieziemska ilość papieru… Ironia. Kadetka zawiesiła się z dłonią na klamce.
Czterdzieści dwie sekundy zmarnowała tkwiąc ze spuszczoną głową, ściskając mocno w dłoni scouter z zielonym szkiełkiem. Po czym zacisnęła zęby, uniosła wysoko głowę i ruszyła korytarzem.
Na co im te zabawy? Bawią się z kadetami doprowadzając ich do skrajności, a potem jak gdyby nic się nie stało każą im dalej walczyć. Vivian rozumiała zaprawę psychiczną i sprawdzanie wytrzymałości, ale czy takie podstępne chwyty to nie jest przegięcie? Aż coś ją bolało w środku.
Szarpały halfką sprzeczne emocje. Ekscytacja, strach i znużenie. Dlaczego czuje się coraz gorzej? Pobiła Ivana. Wyrwała się Tsufulowi. Zgnoiła gościa który napadł ją w łazience. Jakieś tam osiągnięcia na miarę kadeta są. Pomijając fakt, że jest karaluchem. Przywykła do stanu bycia pogardzanym, nie ważne co się jej uda zrobić. I to nie brak szacunku jej doskwierał. Bolało coś z goła innego, aż chciała krzyczeć, ale dusiła to w sobie zbyt mocno. Przekonywała, że wszystko jest dobrze. Tylko dlaczego, dlaczego u cholery czuje się źle, jakby ktoś wbił jej młot w pierś?
Zaklęła.
Do Akademii wstąpiła z myślą by zostać silną wojowniczką. Pokazać, że potrafi coś osiągnąć. Walczyć, rozwijać się i kształcić w sztuce walki. Nie dać się. Teraz zwyczajnie tu trwa, poszukując powodu, dla którego mogłaby zostać.
Im dłużej tu była, tym bardziej słaba się czuła. Można ją zgnieść jednym ruchem, zdeptać jak robaka i splunąć nań przechodząc. Niby nic. Sama nie mogła nikomu pomóc, nie dała rady. Wtedy w koszarach…
Tak słaba, słaba słabością prozaiczną i zwyczajnie podłą.
Ósemka zatrzymała się raptownie na korytarzu i ciałem kadetki wstrząsnął mocny dreszcz. Potarła ramiona, które okryły się niespodziewanie gęsią skórka. Oto kwintesencja bycia kadetem… Napięła mięśnie i otworzyła szerzej brązowe oczy.
- Muszę coś rozwalić. – Burknęła do siebie.
Przyśpieszyła kroku, kierując się w odpowiednie ku temu miejsce.
OOC ---> + 10% HP
---> + 10% KI
[zt] ---> Mordownia
Miała ochotę westchnąć głęboko, ale powstrzymała się, zaciskając usta w wąską kreskę. Misja na Ziemi jest już pewna. Trudno, co ma być to będzie, musi tylko przeżyć… Ale kto jak kto, ona na pewno przeżyje, a przynajmniej umrze w walce. To już coś. Uniosła wyżej głowę, nie pokazując jak ubodła ją ostatnia kwestia.
~Korona~ Czyli kurtki długo nie zobaczy. Nie miała pojęcia czy Trenerom wolno konfiskować przedmioty osobiste kadetów, ale nie miała zamiaru pytać. Jeszcze gorzej oberwie. Halfka dobrze widziała brązowy rękaw w rogu pomieszczenia, przykryty białym płaszczem Przełożonego. Gdyby tylko miała taką fantazję, mogłaby go złapać i porwać, wybiegając z Biura. I wylądowałaby w karcerze. A niech to szlag…
Pszczółko?
Nie no, to już jest gorsze od Ósemki.
- Odmeldowuje się, Sir. – Uśmiechnęła się krzywo dziewczyna.
Bez zbędnych słów i pytań. Rzeczywistość i aktualne sprawy absorbują wystarczającą ilość energii oraz nerwów. Jeszcze nie doszła do porozumienia z własną głową, a z rzeczywistością tym bardziej. Chyba Vivian znów dostanie migreny…
Wychodząc, kątem oka ujrzała jak Trener wyjmuje jej zmiętolone notatki. Nie dała po sobie nic poznać i zamknęła drzwi. Ciekawe po co mu one, skoro i tak stół oblega nieziemska ilość papieru… Ironia. Kadetka zawiesiła się z dłonią na klamce.
Czterdzieści dwie sekundy zmarnowała tkwiąc ze spuszczoną głową, ściskając mocno w dłoni scouter z zielonym szkiełkiem. Po czym zacisnęła zęby, uniosła wysoko głowę i ruszyła korytarzem.
Na co im te zabawy? Bawią się z kadetami doprowadzając ich do skrajności, a potem jak gdyby nic się nie stało każą im dalej walczyć. Vivian rozumiała zaprawę psychiczną i sprawdzanie wytrzymałości, ale czy takie podstępne chwyty to nie jest przegięcie? Aż coś ją bolało w środku.
Szarpały halfką sprzeczne emocje. Ekscytacja, strach i znużenie. Dlaczego czuje się coraz gorzej? Pobiła Ivana. Wyrwała się Tsufulowi. Zgnoiła gościa który napadł ją w łazience. Jakieś tam osiągnięcia na miarę kadeta są. Pomijając fakt, że jest karaluchem. Przywykła do stanu bycia pogardzanym, nie ważne co się jej uda zrobić. I to nie brak szacunku jej doskwierał. Bolało coś z goła innego, aż chciała krzyczeć, ale dusiła to w sobie zbyt mocno. Przekonywała, że wszystko jest dobrze. Tylko dlaczego, dlaczego u cholery czuje się źle, jakby ktoś wbił jej młot w pierś?
Zaklęła.
Do Akademii wstąpiła z myślą by zostać silną wojowniczką. Pokazać, że potrafi coś osiągnąć. Walczyć, rozwijać się i kształcić w sztuce walki. Nie dać się. Teraz zwyczajnie tu trwa, poszukując powodu, dla którego mogłaby zostać.
Im dłużej tu była, tym bardziej słaba się czuła. Można ją zgnieść jednym ruchem, zdeptać jak robaka i splunąć nań przechodząc. Niby nic. Sama nie mogła nikomu pomóc, nie dała rady. Wtedy w koszarach…
Tak słaba, słaba słabością prozaiczną i zwyczajnie podłą.
Ósemka zatrzymała się raptownie na korytarzu i ciałem kadetki wstrząsnął mocny dreszcz. Potarła ramiona, które okryły się niespodziewanie gęsią skórka. Oto kwintesencja bycia kadetem… Napięła mięśnie i otworzyła szerzej brązowe oczy.
- Muszę coś rozwalić. – Burknęła do siebie.
Przyśpieszyła kroku, kierując się w odpowiednie ku temu miejsce.
OOC ---> + 10% HP
---> + 10% KI
[zt] ---> Mordownia
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach