Biuro Trenera
+7
Raziel
Hikaru
NPC
Vita Ora
Colinuś
Ósemka
Hazard
11 posters
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Biuro Trenera
Sro Cze 26, 2013 5:10 pm
First topic message reminder :
Niewielki gabinet z obszernym biurkiem, komputerem służbowym, jak i prywatnym oraz pukami zastawionymi książkami i dokumentami. Utrzymany w należytym porządku. Przy biurku obszerny skórzany fotel. Na szybie okiennej rozwieszona flaga z symbolem Vegety. Na jednej ze ścian portret aktualnie panującego władcy.
Gabinet, do użytku dla wszystkich trenerów Akademii. Teoretycznie każdy ma swój osobny ale temat niech będzie zbiorczy.
Gabinet, do użytku dla wszystkich trenerów Akademii. Teoretycznie każdy ma swój osobny ale temat niech będzie zbiorczy.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Pią Cze 26, 2015 9:43 pm
Nigdy nie było wiadome do końca kto po czyjej stał stronie. A przynajmniej ci najmądrzejsi się z tym nie afiszowali. Po co od razu komuś obiecywać coś, skoro i tak nie będzie można tego później dotrzymać? Lepiej chwilę poczekać i potem zobaczyć jak się rozwinie sytuacja. Wtedy też trzeba umieć odpowiednio wybrać, równocześnie biorąc dla siebie jak najwięcej. Ojciec Raziela miał swoje tajemnice i powody, dla których nie chciał ujawniać swoich planów. Był na tyle potężny, że nie musiał bać się gniewu, gdyż zabiegano o jego poparcie. Odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu, byli czasem warci więcej niż cała armia.
- Na pewno. Jego Ekscelencja zawsze robi to co słuszne. – rzekł Raziel z typową nutą służalczości w głowie. Osobiście nie przepadał za Zellem i wierzył, że jest sporo innych i lepszych kandydatów na jego miejsce. Jednak zawsze zostawała jedna rzecz. Wojsko i elita. Trzeba było mieć odpowiednie haki lub umiejętności, żeby wziąć za pysk tą całą hołotę. Łatwo przejąć władzę, lecz czy równie łatwo zmusi się ich do posłuszeństwa i zgięcia karków? To już była inna kwestia i dywagacje na zupełnie inny okres czasu.
- Politykę można uprawiać w wielu miejscach. Nie zawsze trzeba siedzieć w jednym miejscu, żeby zdobywać kontakty i przyjaciół. Czasem wystarczy jeden gest czy odpowiednie wyczucie czasy, by ktoś był ci ślepo oddany. Tak przynajmniej mówił mi ojciec. – powiedział Raziel, mając nadzieję, że Trener przeczyta ukrytą prawdę. Wiedział, że spora ilość żołnierzy w Akademii w tym jego siostra jest oddanych Redowi. Niektórzy poszli by zanim w ogień, jednakże pozostawało pytanie jak on to wykorzysta. Każdy Trener miał swoich ludzi i ulubieńców. Jednak po czyjej stronie się opowiedzą w najbliższych dniach? – Cóż. Jak byłem młodszy, to mój ojciec zawsze się do tego odpowiednio przygotowywał. Choć osobiście wolałbym się nauczyć kontrolować Oozaru, to on twierdził, że jestem jeszcze za młody. Cóż. Jak mój szef mnie dopilnuje, to będzie miał pan jedną dużą małpę do załatwienia. I wątpię bym był skory do rozmów. – rzucił chłopak, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Forma wielkiej małpy zawsze była ciężka do kontrolowania, i ciężko było przewidzieć co taki wielki małpiszon zrobi. Szczególnie jeśli nazywał się Raziel Zahne. Słuchał uważnie słów trenera o jego roli w oddziale i tym czego mógł wymagać od niego ojciec i Vivian. Cóż. Zidarock Zahne był ciężkim do rozwikłania osobnikiem. Jedno było pewne. Vi nie będzie mieć łatwo.
- Możliwe. Znalezienie odpowiednich ludzi, którzy byli by mi posłuszni, lub chcieli mnie słuchać. Rozpoczęcie formowania własnych oddziałów. A co do Vivian to nie wiem. Mój ojciec jest znany z tego, że jego, że zawsze dobiera osoby z ciekawymi zdolnościami. Vivian na pewno przykuła jego uwagę i samego króla swoimi wyczynami. Pytaniem jest tylko czy mój ojciec będzie się chciał nią zająć, czy może król ma do niej inne plany. Ona nie przypomina zwykłych Halfów. Jest znacznie lepsza od innych i bije na głowę większość czystokrwistnych. Takie małe szczegóły, które mogą wiele zrobić w przyszłości. Odpowiednie małżeństwo i jej dzieci mogą być naprawdę silne. Lecz są to tylko domysły. Choć może chodzi tylko o rzucenie na nią okiem. – powiedział Zahne i lekko się uśmiechnął choć sam w środku był przerażony wizją, którą roztoczył. Tego iż jego ojciec nie skrzywdzi córki swojej żony był pewny. Niestety nie miał tej pewności w stosunku do króla.
- Na pewno. Jego Ekscelencja zawsze robi to co słuszne. – rzekł Raziel z typową nutą służalczości w głowie. Osobiście nie przepadał za Zellem i wierzył, że jest sporo innych i lepszych kandydatów na jego miejsce. Jednak zawsze zostawała jedna rzecz. Wojsko i elita. Trzeba było mieć odpowiednie haki lub umiejętności, żeby wziąć za pysk tą całą hołotę. Łatwo przejąć władzę, lecz czy równie łatwo zmusi się ich do posłuszeństwa i zgięcia karków? To już była inna kwestia i dywagacje na zupełnie inny okres czasu.
- Politykę można uprawiać w wielu miejscach. Nie zawsze trzeba siedzieć w jednym miejscu, żeby zdobywać kontakty i przyjaciół. Czasem wystarczy jeden gest czy odpowiednie wyczucie czasy, by ktoś był ci ślepo oddany. Tak przynajmniej mówił mi ojciec. – powiedział Raziel, mając nadzieję, że Trener przeczyta ukrytą prawdę. Wiedział, że spora ilość żołnierzy w Akademii w tym jego siostra jest oddanych Redowi. Niektórzy poszli by zanim w ogień, jednakże pozostawało pytanie jak on to wykorzysta. Każdy Trener miał swoich ludzi i ulubieńców. Jednak po czyjej stronie się opowiedzą w najbliższych dniach? – Cóż. Jak byłem młodszy, to mój ojciec zawsze się do tego odpowiednio przygotowywał. Choć osobiście wolałbym się nauczyć kontrolować Oozaru, to on twierdził, że jestem jeszcze za młody. Cóż. Jak mój szef mnie dopilnuje, to będzie miał pan jedną dużą małpę do załatwienia. I wątpię bym był skory do rozmów. – rzucił chłopak, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek. Forma wielkiej małpy zawsze była ciężka do kontrolowania, i ciężko było przewidzieć co taki wielki małpiszon zrobi. Szczególnie jeśli nazywał się Raziel Zahne. Słuchał uważnie słów trenera o jego roli w oddziale i tym czego mógł wymagać od niego ojciec i Vivian. Cóż. Zidarock Zahne był ciężkim do rozwikłania osobnikiem. Jedno było pewne. Vi nie będzie mieć łatwo.
- Możliwe. Znalezienie odpowiednich ludzi, którzy byli by mi posłuszni, lub chcieli mnie słuchać. Rozpoczęcie formowania własnych oddziałów. A co do Vivian to nie wiem. Mój ojciec jest znany z tego, że jego, że zawsze dobiera osoby z ciekawymi zdolnościami. Vivian na pewno przykuła jego uwagę i samego króla swoimi wyczynami. Pytaniem jest tylko czy mój ojciec będzie się chciał nią zająć, czy może król ma do niej inne plany. Ona nie przypomina zwykłych Halfów. Jest znacznie lepsza od innych i bije na głowę większość czystokrwistnych. Takie małe szczegóły, które mogą wiele zrobić w przyszłości. Odpowiednie małżeństwo i jej dzieci mogą być naprawdę silne. Lecz są to tylko domysły. Choć może chodzi tylko o rzucenie na nią okiem. – powiedział Zahne i lekko się uśmiechnął choć sam w środku był przerażony wizją, którą roztoczył. Tego iż jego ojciec nie skrzywdzi córki swojej żony był pewny. Niestety nie miał tej pewności w stosunku do króla.
Re: Biuro Trenera
Sob Lip 04, 2015 10:40 pm
Trener milczał dłuższą chwilę z uwagą obserwując młodego żołnierza. Minęło sporo czasu, od kiedy Raziel trafił pod jego dowództwo i bardzo zmienił się od tego czasu, rozwinął. Być może wielu jego potencjalnych przeciwników jeszcze tej zmiany nie zauważyło i nadal mają tego chłopaka za tępego durnia. W swoim czasie słono zapłacą za ten błąd. Mężczyzna uśmiechnął się do swoich myśli.
- Tylko idź się dobrze najedz, z głodnym Ozaru nie ma niestety zabawy. – Niby zażartował ale użeranie się z wielkimi małpiszonami w noc ataku mógłby przekreślić powodzenie ataku, a taki scenariusz niestety był możliwy.
- Wracając do wątku o Twoich zadaniach, to coś mi się wydaje, że ojciec przygotowuje Cie na swoje stanowisko, abyś mógł służyć następnemu królowi. Oczywiście mam na myśli potomka naszego obecnego władcy. – W myślach wypowiedział kilka epitetów pod adresem aktualnie panującego. - No nic powinniśmy kończyć tą dyskusję, już za długo rozmawiamy, aby nie wydało się to zbyt podejrzane. Red wstał.
- Tak, jak powiedziałem wcześniej, jakbyś miał jakieś pytania, problemy, albo Vivian wpakuje się w kłopoty, o których nie będzie chciała mi powiedzieć, wiesz gdzie mnie znaleźć. Powodzenia.
Zasalutowali sobie na pożegnanie.
OOC: Porozmawiamy na SB
- Tylko idź się dobrze najedz, z głodnym Ozaru nie ma niestety zabawy. – Niby zażartował ale użeranie się z wielkimi małpiszonami w noc ataku mógłby przekreślić powodzenie ataku, a taki scenariusz niestety był możliwy.
- Wracając do wątku o Twoich zadaniach, to coś mi się wydaje, że ojciec przygotowuje Cie na swoje stanowisko, abyś mógł służyć następnemu królowi. Oczywiście mam na myśli potomka naszego obecnego władcy. – W myślach wypowiedział kilka epitetów pod adresem aktualnie panującego. - No nic powinniśmy kończyć tą dyskusję, już za długo rozmawiamy, aby nie wydało się to zbyt podejrzane. Red wstał.
- Tak, jak powiedziałem wcześniej, jakbyś miał jakieś pytania, problemy, albo Vivian wpakuje się w kłopoty, o których nie będzie chciała mi powiedzieć, wiesz gdzie mnie znaleźć. Powodzenia.
Zasalutowali sobie na pożegnanie.
OOC: Porozmawiamy na SB
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Pią Lip 10, 2015 8:16 pm
Wszyscy się zmieniają. Niektórzy na gorsze, a inni na lepsze. Jednak w tej chwili można było powiedzieć, że ciemnowłosy był o wiele bardziej dojrzalszy, niż dwa lata temu kiedy Trener powalił go ciosem w twarz, za rażącą bezczelność. Z upływem lat chłopak przyznał, że mu się należało, lecz po części był rozgoryczony. W końcu niecodziennie staje się do walki na śmierć i życie, podczas której wykorzystujesz wszystkie swoje umiejętności, a nawet przekraczasz granice, kończąc na skraju życia i śmierci. Więc chyba miał jakieś prawo się zdenerwować, kiedy chcieli go takiego ledwie żywego wkopać w jakieś gówno. Co jak co, ale Raziel nigdy nie będzie kozłem ofiarnym.
- Jadłem przed przyjściem do pana, ale nie omieszkam skorzystać z rady. – powiedział młody Saiyanin, uśmiechając się zadziornie. Zmiana w wielką małpę, na pewno byłaby dość nieprzewidywalna i dość upierdliwa. Ale w sumie pokazałoby to nieudolność jego nowego trenera.
- Możliwe. Kto wie o co chodzi. Jak na razie jestem jeszcze młokosem, lecz nie wiadomo jak się mogą potoczyć koleje losu. Postaram się na pewno nie zawieść Vegety. Co do swoich problemów i kłopotów postaram się samemu już stawiać im czoła. Zaś wyciąganie Vivian z kłopotów to moja druga robota. Tylko proszę nikomu o tym nie mówić, gdyż to tajemnica narodowa.
Po tych słowach zielonooki puścił oczko do Trenera i zasalutował mu na pożegnanie. Miał czas wolny.
Occ:
z/t gdzieś
- Jadłem przed przyjściem do pana, ale nie omieszkam skorzystać z rady. – powiedział młody Saiyanin, uśmiechając się zadziornie. Zmiana w wielką małpę, na pewno byłaby dość nieprzewidywalna i dość upierdliwa. Ale w sumie pokazałoby to nieudolność jego nowego trenera.
- Możliwe. Kto wie o co chodzi. Jak na razie jestem jeszcze młokosem, lecz nie wiadomo jak się mogą potoczyć koleje losu. Postaram się na pewno nie zawieść Vegety. Co do swoich problemów i kłopotów postaram się samemu już stawiać im czoła. Zaś wyciąganie Vivian z kłopotów to moja druga robota. Tylko proszę nikomu o tym nie mówić, gdyż to tajemnica narodowa.
Po tych słowach zielonooki puścił oczko do Trenera i zasalutował mu na pożegnanie. Miał czas wolny.
Occ:
z/t gdzieś
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Czw Wrz 01, 2016 9:47 pm
z/t Kwatery Raza
Drzwi cicho się zamknęły za całą trójką. Korytarz był opustoszały, choć energie przy biurze trenera oraz w kwaterach oddziału specjalnego płonęły żywo. No, ale aktualnie były same i mogłoby to być dość upiorne, gdyby nie doskonałe oświetlenie i wybuchy, które pochodziły z koszar. Najwidoczniej Koszarowy znalazł sobie kolejne cele, które postanowił w tajemnej sztuce uników. Ravi albo się wydawało, albo słyszała jego słodki głosik, krzyczący „Unik!” z dodatkiem kochania, które przy drodze stoi. Biedaczyska na pewno obrywały mocno po dupie, ale takie uroki nauki. Po takim treningu jak tylko zobaczą pocisk energetyczny to już będą wiedzieli z czym może się wiązać przyjęcie go na ryj. Odpowiednie wyczucie czasu i zablokowanie uderzenia, potrafią przynieść olbrzymie skutki. No, ale wróćmy do ich podróży, której cel znajdował się już całkiem blisko. Ciemnowłosa Saiyanka milczała starając się w myślach przygotować do tego co ma nastąpić. Pomimo tego, że przez zaklęcie jej charakter złagodniał, to w dalszym ciągu ciężko jej przychodziło przepraszanie kogoś. Jej wina, że Red wybrał akurat najgorszy moment żeby zadawać głupie pytania? No, ale skoro się wydarła na niego, a on na nią to teraz coś trzeba z tym zrobić. Wiedziała, że Trener im pomoże, choć na bank oberwą za swoją niesubordynację. Co jak co, ale on i jej ojciec potrafili dowalić w białych rękawiczkach. Pewnie dlatego tacy z nich przyjaciele. Dobrali się w korcu maku, a Rav otrzymywała bęcki od tego ich związku. I z tymi myślami podeszła pod drzwi. Nie spotkali żadnych żołnierzy, lecz cały czas odpowiednio skanowała teren. Trzeba było iść pewnie i nie dawać pozorów, że coś się kombinuje. Jak nie masz zajęcia, to szybko ci je znajdą. Ciemnowłosa poprawiła włosy i ubiór, a po tym zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała zezwolenie na wejście to weszła do pomieszczenia z Vivian pod pachą i Kisą za sobą. Zasalutowała trenerowi i spojrzała mu prosto w oczy.
- Przepraszam za moje poprzednie zachowanie i słowa. Zachowałam się nieodpowiednio i niegodnie. Nie chciałam pana obrazić, lecz zmęczenie, nerwy i bezsilność dały się we znaki. Mam nadzieję, że jednak uda nam się jakoś to odkręcić. – powiedziała Ravia. Nie było trudno prawda? To wystarczy.
Drzwi cicho się zamknęły za całą trójką. Korytarz był opustoszały, choć energie przy biurze trenera oraz w kwaterach oddziału specjalnego płonęły żywo. No, ale aktualnie były same i mogłoby to być dość upiorne, gdyby nie doskonałe oświetlenie i wybuchy, które pochodziły z koszar. Najwidoczniej Koszarowy znalazł sobie kolejne cele, które postanowił w tajemnej sztuce uników. Ravi albo się wydawało, albo słyszała jego słodki głosik, krzyczący „Unik!” z dodatkiem kochania, które przy drodze stoi. Biedaczyska na pewno obrywały mocno po dupie, ale takie uroki nauki. Po takim treningu jak tylko zobaczą pocisk energetyczny to już będą wiedzieli z czym może się wiązać przyjęcie go na ryj. Odpowiednie wyczucie czasu i zablokowanie uderzenia, potrafią przynieść olbrzymie skutki. No, ale wróćmy do ich podróży, której cel znajdował się już całkiem blisko. Ciemnowłosa Saiyanka milczała starając się w myślach przygotować do tego co ma nastąpić. Pomimo tego, że przez zaklęcie jej charakter złagodniał, to w dalszym ciągu ciężko jej przychodziło przepraszanie kogoś. Jej wina, że Red wybrał akurat najgorszy moment żeby zadawać głupie pytania? No, ale skoro się wydarła na niego, a on na nią to teraz coś trzeba z tym zrobić. Wiedziała, że Trener im pomoże, choć na bank oberwą za swoją niesubordynację. Co jak co, ale on i jej ojciec potrafili dowalić w białych rękawiczkach. Pewnie dlatego tacy z nich przyjaciele. Dobrali się w korcu maku, a Rav otrzymywała bęcki od tego ich związku. I z tymi myślami podeszła pod drzwi. Nie spotkali żadnych żołnierzy, lecz cały czas odpowiednio skanowała teren. Trzeba było iść pewnie i nie dawać pozorów, że coś się kombinuje. Jak nie masz zajęcia, to szybko ci je znajdą. Ciemnowłosa poprawiła włosy i ubiór, a po tym zapukała do drzwi. Kiedy usłyszała zezwolenie na wejście to weszła do pomieszczenia z Vivian pod pachą i Kisą za sobą. Zasalutowała trenerowi i spojrzała mu prosto w oczy.
- Przepraszam za moje poprzednie zachowanie i słowa. Zachowałam się nieodpowiednio i niegodnie. Nie chciałam pana obrazić, lecz zmęczenie, nerwy i bezsilność dały się we znaki. Mam nadzieję, że jednak uda nam się jakoś to odkręcić. – powiedziała Ravia. Nie było trudno prawda? To wystarczy.
- GośćGość
Re: Biuro Trenera
Pią Wrz 02, 2016 9:20 pm
Kisa jakoś nie za bardzo była zadowolona z faktu, że muszą iść za tym głośnym bucem, jeszcze po tym, jak na nich nawrzeszczał jak matka, która przegrała rodzicielstwo. Czarnowłosa z przyzwyczajenia chciała wsadzić ręce w spodnie, jednak dopiero po chwili zorientowała się, że... przecież ma tylko kombinezon. Eh, trzeba potem pomyśleć nad nowym stylem ubierania się.
Szła w kompletnej ciszy tuż za Raziel'em w kobiecej formie. Jakoś dziwnie przestała go lubić, gdy ma cycki. Znaczy, nie żeby go wcześniej lubiła! Wcześniej to go znosiła! Tak! Znosiła! To dobre określenie! Kisa wcześniej TYLKO znosiła towarzystwo Raziel'a. Teraz nie tylko nie znosi, ale jakoś dodatkowo... nie cierpi jego... charakteru? Gdy jest się facetem, można być bucem, jednakże... w wersji kobiecej to już jest z deczka irytujące. Eh, oby to szybko minęło.
Dziewczyna w trakcie tego spaceru poczuła, że w oddali dzieje się coś dziwnego. Pojawiła się nieznaczna ilość KI tego demona, którego widziała wcześniej, jak walczyli z Rukeiem. Tego, który ją ochronił prawdopodobnie przed śmiercią, jednakże Kisa nie miała zamiaru być mu dłużna niczego, czy też wdzięczna. Fakt faktem, że teraz robił jakiś raban w pobliskiej wiosce, a są z nim dwaj saiyanie, którzy na pewno nie mają szans z nim w walce. Ktoś chyba wysłał ich na pewną śmierć, a Kisę to wcale nie dziwi.
Miała w tej chwili ochotę skręcić i polecieć do tamtego miejsca, tylko po to, być mieć pretekst do sprania tego demona, ale koniec końców na razie nie działo się tam nic, co by mogło być zapalnikiem do działania. Westchnęła tylko ciężko, gdy znaleźli się przed drzwiami trenera. Dziewczyna jednak zamiast wejść tam za Raziel'em zrobiła susła w bok. Stanęła przed ścianą, tuż obok drzwi i założyła ręce pod piersiami. Nie ma chuja, nie wejdzie. Znów będzie się puszył jaki to on wyższy rangą nie jest i jaki mu to się szacunek nie należy. Może nawet być znów kadetem, dla niej ranga nie ma znaczenia. Wszyscy są równi, tylko Vegeta się sama ośmieszy, trzymając kogoś w akademii jako kadeta z jej poziomem mocy.
Szła w kompletnej ciszy tuż za Raziel'em w kobiecej formie. Jakoś dziwnie przestała go lubić, gdy ma cycki. Znaczy, nie żeby go wcześniej lubiła! Wcześniej to go znosiła! Tak! Znosiła! To dobre określenie! Kisa wcześniej TYLKO znosiła towarzystwo Raziel'a. Teraz nie tylko nie znosi, ale jakoś dodatkowo... nie cierpi jego... charakteru? Gdy jest się facetem, można być bucem, jednakże... w wersji kobiecej to już jest z deczka irytujące. Eh, oby to szybko minęło.
Dziewczyna w trakcie tego spaceru poczuła, że w oddali dzieje się coś dziwnego. Pojawiła się nieznaczna ilość KI tego demona, którego widziała wcześniej, jak walczyli z Rukeiem. Tego, który ją ochronił prawdopodobnie przed śmiercią, jednakże Kisa nie miała zamiaru być mu dłużna niczego, czy też wdzięczna. Fakt faktem, że teraz robił jakiś raban w pobliskiej wiosce, a są z nim dwaj saiyanie, którzy na pewno nie mają szans z nim w walce. Ktoś chyba wysłał ich na pewną śmierć, a Kisę to wcale nie dziwi.
Miała w tej chwili ochotę skręcić i polecieć do tamtego miejsca, tylko po to, być mieć pretekst do sprania tego demona, ale koniec końców na razie nie działo się tam nic, co by mogło być zapalnikiem do działania. Westchnęła tylko ciężko, gdy znaleźli się przed drzwiami trenera. Dziewczyna jednak zamiast wejść tam za Raziel'em zrobiła susła w bok. Stanęła przed ścianą, tuż obok drzwi i założyła ręce pod piersiami. Nie ma chuja, nie wejdzie. Znów będzie się puszył jaki to on wyższy rangą nie jest i jaki mu to się szacunek nie należy. Może nawet być znów kadetem, dla niej ranga nie ma znaczenia. Wszyscy są równi, tylko Vegeta się sama ośmieszy, trzymając kogoś w akademii jako kadeta z jej poziomem mocy.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Nie Wrz 04, 2016 12:49 pm
Nie no... Tego było za wiele. Vivianyan oczywiście nie miała jak się usprawiedliwić - Trener od razu wiedział swoje i nic innego nie dopuszczał do myśli. Krzyczał na kotka, który potulnie skulił uszy i wpatrywał się w niego niepewnie. No, miau, to nie jej wina... Gdy całe piekło z Rukeiem i Redem na czele się zaczęło, już tkwiła w kociej skórze. Jak miała wyjąć scouter z kieszeni, skoro jej ubranie magicznie rozpłynęło się? Z futra? O, a nawet gdyby, ciekawe czy Trener zrozumiałby coś z jej zrozpaczonego miauczenia... A on nie przestawał krzyczeć, grożąc jej karami i... I... Ósemkotka siedziała, mordka się jej trzęsła a w kącikach oczu pojawiły łzy. W chwili w której Czerwony wyszedł z kwatery trzaskając drzwiami, rozpłakała się. Normalnie, jak małe dziecko, któremu zabrano lizaka. Dwie małe fontanny zaczęły wypływać z jej oczy, miaucząc smutno siedziała na kanapie, machając łapami. Ot, płaczący, uroczy kotek, który przejął się wizją czyszczenia zbroi. Nie przeszkodziło to nikomu jednak złapać ją za futro na karku i schować pod pachą. Nie sprzeciwiła się, jedynie mruknęła żałośnie, gdy Ravia ją podniosła z zamiarem przemycenia do biura Trenera.
Vivnyan jeszcze burczała cicho pod nosem i wycierała oczy na korytarzu, zerkając to na Kisę, to na siostrę przyrodnią. Miauknęła cicho, zrezygnowana. Nie było jak spróbować nawiązać z nimi kontakt... Żadna jej nie rozumiała. Żadna nie pomoże się jej wybronić przed Trenerem... Oj, kotce się to nie podobało, tak bardzo, że znów pociągnęła nosem. Miała choć nadzieję, że da mu się całą sytuację wyjaśnić, ale on tak z góry ją ochrzanił, że się rozpłakała.
Gdy weszli do gabinetu, Vivnyan nawet nie poczekała. Lubiła Trenera i wiedziała, że może na nim polegać, jako jednej z nielicznych osób w Akademii, dlatego oskarżenie, ochrzan i kara, były bolesnym zaskoczeniem. Nie mówiąc o tym, że w tej postaci była bezsilna i bardziej emocjonalna. Wyswobodziła się spod ramienia Ravii i kilkoma susami dobiegła do biurka, wdrapując się trochę nieporadnie na krzesło, by potem wskoczyć na blat. Stanęła spłoszona przed Trenerem, kuląc uszy i mocno gestykulując łapkami.
- Sir, jeśli mogę się usprawiedliwić ... Bo-bo całe to zamieszanie stało się jak już byłam kotem... Red, demon mnie zamienił, byłam tylko z nim! Miau! Dopiero potem przyleciał Raziel i Kisa! Jak Rukei się pojawił to nie miałam scoutera przy s-sobie! Tylko futro! - kotka zaczęła się kiwać na boki, plącząc w zeznaniach. - Nie mogłam nic zrobić przecież... N-nie wysyłajcie mnie do czyszczenia sprzętu... Ja nie chcę... Ja nie ch-chcę... Nyuu...
Zaraz, po co się produkuje... Nikt jej nie rozumie i tak. Będzie musiała tymi puchatymi łapkami skrobać zbroje kilkanaście razy większe od niej... Brązowe oczy robiły się coraz większe i pełne łez, aż Vivnyan klapnęła na biurko i zaczęła znów płakać. Wyglądała jak mała, bardzo nieszczęśliwa kulka żółtego futra.
OOC
Dajce jej coś do zabawy, to się uspokoi
Vivnyan jeszcze burczała cicho pod nosem i wycierała oczy na korytarzu, zerkając to na Kisę, to na siostrę przyrodnią. Miauknęła cicho, zrezygnowana. Nie było jak spróbować nawiązać z nimi kontakt... Żadna jej nie rozumiała. Żadna nie pomoże się jej wybronić przed Trenerem... Oj, kotce się to nie podobało, tak bardzo, że znów pociągnęła nosem. Miała choć nadzieję, że da mu się całą sytuację wyjaśnić, ale on tak z góry ją ochrzanił, że się rozpłakała.
Gdy weszli do gabinetu, Vivnyan nawet nie poczekała. Lubiła Trenera i wiedziała, że może na nim polegać, jako jednej z nielicznych osób w Akademii, dlatego oskarżenie, ochrzan i kara, były bolesnym zaskoczeniem. Nie mówiąc o tym, że w tej postaci była bezsilna i bardziej emocjonalna. Wyswobodziła się spod ramienia Ravii i kilkoma susami dobiegła do biurka, wdrapując się trochę nieporadnie na krzesło, by potem wskoczyć na blat. Stanęła spłoszona przed Trenerem, kuląc uszy i mocno gestykulując łapkami.
- Sir, jeśli mogę się usprawiedliwić ... Bo-bo całe to zamieszanie stało się jak już byłam kotem... Red, demon mnie zamienił, byłam tylko z nim! Miau! Dopiero potem przyleciał Raziel i Kisa! Jak Rukei się pojawił to nie miałam scoutera przy s-sobie! Tylko futro! - kotka zaczęła się kiwać na boki, plącząc w zeznaniach. - Nie mogłam nic zrobić przecież... N-nie wysyłajcie mnie do czyszczenia sprzętu... Ja nie chcę... Ja nie ch-chcę... Nyuu...
Zaraz, po co się produkuje... Nikt jej nie rozumie i tak. Będzie musiała tymi puchatymi łapkami skrobać zbroje kilkanaście razy większe od niej... Brązowe oczy robiły się coraz większe i pełne łez, aż Vivnyan klapnęła na biurko i zaczęła znów płakać. Wyglądała jak mała, bardzo nieszczęśliwa kulka żółtego futra.
OOC
Dajce jej coś do zabawy, to się uspokoi
Re: Biuro Trenera
Pon Wrz 05, 2016 5:12 pm
Trener siedział za biurkiem uśmiechnięty od ucha do ucha. Po drodze zdążył obmyślić dotkliwą karę dla Kisy i Raziela. W kubku parowała gorąca kawa, a na blacie biurka leżała teczka z dokumentami dotyczącymi Kisy. Red właśnie zabierał się za przeglądanie, kiedy trio, a właściwie duet zjawili się w jego gabinecie, gdyż jedna z żołnierzy nadal strzelała focha za otwartymi drzwiami. Z aprobatą pokiwał głową Razielowi po wysłuchaniu, co ten ma do powiedzenia. Z kolei Ósemka w kociej formie płakała mu na biurku. Westchnął ciężko, wziął kotkę na ręce i chwilę przytrzymał.
- Przynajmniej teraz wiem, jak Ci zamknąć pyszczek Vivian. – mężczyzna uśmiechnął się, po czym upuścił kotkę i delikatnie pogłaskał po łebku. Nic konkretnego powiedzieć nie mógł, gdyż drzwi do jego gabinetu nadal pozostawały otwarte. W końcu odstawił podwładną na biurku i wstał. Machnął ręką na Raziela, który najwyraźniej chciał wyręczyć Reda w wstawieniu Kisy do gabinetu, że sam to zrobi. Trener bez słowa wyszedł na korytarz, złapał Kisę za uniform na karku, niczym niesforne kocie i wstawił do gabinetu, po czym zamknął drzwi. Nie obdarzył dziewczyny ani słowem, ani spojrzeniem. Olewał jej focha. Nieszczęśliwie pod chlipiącym kotem zostały dokumenty Kisy, Red je wyciągnął i rzucił obok.
- Trudno, trzeba będzie to przepisać. Skoro jesteśmy już w komplecie. Wiedziałem, że jak Wasza Wysokość wróci do domu, to stanie się coś ciekawego ale nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Nie będę powtarzał, jaki to jestem Wami zawiedziony, przejdźmy do konkretów. Co prawda z demonami miałem mało do czynienia ale z tego, co wiem ten czar może być czasowy i z dużym prawdopodobieństwem tak jest. Na jak długo, nie wie nikt. Kurokara opowiadał mi, że na Ziemi jeden z demonów zamienił jego syna w dziesięciolatka i trwało to około 12 godzin. Nadzieja jest. Mamy trzy wyjścia, znaleźć i zabić Rukeia, wtedy czar przestanie działać. Z tego, co mi Kurokara mówił w okolicach jego wioski mieszkają dwa demony i można by je poprosić o pomoc w odczarowaniu w zamian za powiedzmy legalne opuszczenie tej planety. Tak Vivian wiemy o ich obecności, takich rzeczy się nie ukrywa. Choćby z troski o własnych bliskich, a Ty to zataiłaś przede mną.. Opcja trzy. Kuro, syn Kurokary został zmieniony przez króla demonów Braskę, zamieszkującego jakiś ziemski wulkan. Możecie polecieć tam i spróbować się z nim porozumieć. Na co się decydujecie?
OOC: Miałem napisać jeszcze jeden post i już trenować z Wami Telepatię ale to chyba za szybko z dwoma postami na raz.
- Przynajmniej teraz wiem, jak Ci zamknąć pyszczek Vivian. – mężczyzna uśmiechnął się, po czym upuścił kotkę i delikatnie pogłaskał po łebku. Nic konkretnego powiedzieć nie mógł, gdyż drzwi do jego gabinetu nadal pozostawały otwarte. W końcu odstawił podwładną na biurku i wstał. Machnął ręką na Raziela, który najwyraźniej chciał wyręczyć Reda w wstawieniu Kisy do gabinetu, że sam to zrobi. Trener bez słowa wyszedł na korytarz, złapał Kisę za uniform na karku, niczym niesforne kocie i wstawił do gabinetu, po czym zamknął drzwi. Nie obdarzył dziewczyny ani słowem, ani spojrzeniem. Olewał jej focha. Nieszczęśliwie pod chlipiącym kotem zostały dokumenty Kisy, Red je wyciągnął i rzucił obok.
- Trudno, trzeba będzie to przepisać. Skoro jesteśmy już w komplecie. Wiedziałem, że jak Wasza Wysokość wróci do domu, to stanie się coś ciekawego ale nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Nie będę powtarzał, jaki to jestem Wami zawiedziony, przejdźmy do konkretów. Co prawda z demonami miałem mało do czynienia ale z tego, co wiem ten czar może być czasowy i z dużym prawdopodobieństwem tak jest. Na jak długo, nie wie nikt. Kurokara opowiadał mi, że na Ziemi jeden z demonów zamienił jego syna w dziesięciolatka i trwało to około 12 godzin. Nadzieja jest. Mamy trzy wyjścia, znaleźć i zabić Rukeia, wtedy czar przestanie działać. Z tego, co mi Kurokara mówił w okolicach jego wioski mieszkają dwa demony i można by je poprosić o pomoc w odczarowaniu w zamian za powiedzmy legalne opuszczenie tej planety. Tak Vivian wiemy o ich obecności, takich rzeczy się nie ukrywa. Choćby z troski o własnych bliskich, a Ty to zataiłaś przede mną.. Opcja trzy. Kuro, syn Kurokary został zmieniony przez króla demonów Braskę, zamieszkującego jakiś ziemski wulkan. Możecie polecieć tam i spróbować się z nim porozumieć. Na co się decydujecie?
OOC: Miałem napisać jeszcze jeden post i już trenować z Wami Telepatię ale to chyba za szybko z dwoma postami na raz.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Wto Wrz 06, 2016 9:06 pm
Najwidoczniej Kisa w dalszym ciągu nie potrafiła się zachować. Przez pół roku nie nauczyli jej jak ma się zachować przy trenerze i osobie starszej oraz wyższej rangą. Najwidoczniej trener w zieleni był zbyt pobłażliwy, ale to nic nowego. No, ale skoro ulubiona Nashi Księżniczki podpadła Redowi, to można się założyć, że ten szybko ją nauczy wielu rzeczy, w tym zachowania się przy stole. Rav pamiętała jak Kisa jadła przed całą tą pożal się rebelią i nie można powiedzieć, że należało to do najładniejszych rzeczy, jakie kruczowłosa Saiyanka widziała. No, ale tym zajmiemy się później. Na razie Vivian wyrwała się siostrze spod pachy i wskoczyła Redowi na łóżko, gdzie zaczęła płakać. Ponownie, gdyż wcześniej poryczała się w kwaterze córki Aryenne i Zicka. Teraz zaś po raz kolejny z jej oczu wyleciał strumień łez. Ravia spojrzała na Reda, zaś jej onyksowe spojrzenie mówiło jasno, „Co pan zrobił? Kotek przez pana płacze.” Na szczęście Red wiedział jak się zachować i zajął się Vivian, która zaraz zaczęła mruczeć. Ona też zaczynała się zachowywać jak zwierzę. A Kisa udawała wielką gwiazdę, i że jej wcale nie zależy. Trzeba pogratulować Rukeiowi przy najbliższej okazji. Jednakże trener uspokoił Vi i nie trzeba było słuchać jej wycia, które choć słodkie, to na dłuższą metę mogło być irytujące. Rav spokojnie obserwowała jak Red wciąga Kisę do pokoju, a następnie wysłuchała jego wypowiedzi. Po raz kolejny pokazywał, że posiada naprawdę sporą wiedzę. Ale oczywiście wszystko musiało być jej winą. No pewnie. Bo Vivian nie mogła popełnić błędu.
- Bardzo dobry plan sir, tylko muszę pana uświadomić o kilku rzeczach, które się zmieniły. Owszem czar jest tymczasowy do tego doszliśmy sami, ale wątpię by zabicie Rukeia nam się udało. Jest on silny i nawet bez walki można to było określić. Co do demonów w wiosce to jest tam jeden już. Drugiego zabrał Rukei, a ten co został, no cóż. To debil i wątpię by umiał nam pomóc. Sam sobie nie potrafi pomóc. Potrafi tylko błaznować, ale to już jest temat na inną rozmowę. – powiedziała Ravia spokojnym głosem. Uspokoił się po poprzednim wybuchu i mogła teraz spokojnie porozmawiać z Redem. – Nie wiem zaś o co chodzi z tym demonem z Ziemi Braską, lecz Rukei przechwalał się, że został Cesarzem Demonów. Także myślę, że tamta opcja jest nieaktualna. Więc myślę, że chyba lepiej przeczekać, choć mogę polecieć na Ziemię. A przy okazji to nie była moja wina. To Vivian zamieniono w kota, a potem próbowałam opanować opętanego demona, przed zabiciem jej i tej tutaj. Przy okazji. Ma pan jakiś pomysł jak można się z nią porozumiewać. Urządzenie tłumaczące z mojego scoutera za dobrze nie działa. No i bym coś zjadła. Więc od czego zaczynamy?
Była miła. Była sympatyczna. Dopóki ktoś nie zacznie jej dokuczać. Wtedy polecą zęby.
- Bardzo dobry plan sir, tylko muszę pana uświadomić o kilku rzeczach, które się zmieniły. Owszem czar jest tymczasowy do tego doszliśmy sami, ale wątpię by zabicie Rukeia nam się udało. Jest on silny i nawet bez walki można to było określić. Co do demonów w wiosce to jest tam jeden już. Drugiego zabrał Rukei, a ten co został, no cóż. To debil i wątpię by umiał nam pomóc. Sam sobie nie potrafi pomóc. Potrafi tylko błaznować, ale to już jest temat na inną rozmowę. – powiedziała Ravia spokojnym głosem. Uspokoił się po poprzednim wybuchu i mogła teraz spokojnie porozmawiać z Redem. – Nie wiem zaś o co chodzi z tym demonem z Ziemi Braską, lecz Rukei przechwalał się, że został Cesarzem Demonów. Także myślę, że tamta opcja jest nieaktualna. Więc myślę, że chyba lepiej przeczekać, choć mogę polecieć na Ziemię. A przy okazji to nie była moja wina. To Vivian zamieniono w kota, a potem próbowałam opanować opętanego demona, przed zabiciem jej i tej tutaj. Przy okazji. Ma pan jakiś pomysł jak można się z nią porozumiewać. Urządzenie tłumaczące z mojego scoutera za dobrze nie działa. No i bym coś zjadła. Więc od czego zaczynamy?
Była miła. Była sympatyczna. Dopóki ktoś nie zacznie jej dokuczać. Wtedy polecą zęby.
- GośćGość
Re: Biuro Trenera
Sro Wrz 07, 2016 8:16 pm
Kisa stojąc za drzwiami mamrotała coś niewyraźnie pod nosem, zapewne niezbyt ładne słowa jak na kobietę, ale ona już taka była. Dzień dla Kisy bez przekleństwa to dzień zupełnie stracony dla jej charakterku. Trudnego charakterku.
Nagle, została w niezbyt ładny sposób zaciągnięta do wnętrza pomieszczenia. Zdążyła zauważyć tylko, kto stoi za tym wszystkim. Krzyknęła parę brzydkich wyrazów na głos po czym stanęła w środku, z miną jeszcze bardziej sfochaną niż przed chwilą, o ile to było możliwe. Jak śmiał...! Niby do czego ona mu tu była potrzebna?
Przyjrzała się Razielowi, najwyraźniej jakoś bardziej... mniejszemu? Czyżby się bał tego trenera Red'a? Nawet te słowa przeprosin były czymś, czego by się nie spodziewała z jego ust. To tylko dowodzi, jak wielkim szacunkiem jej Przełożony darzy Czerwonego. No i również Vivian. Choć nie zna Jej prawdziwej postaci/formy/charkteru, to zakłada, że ta sytuacja również należy dla Niej do wyjątkowych. Mówi się, że znajomych dobiera się pod siebie, także pewnie zbytnio się nie różni od Raziel'a. Zakładając...
___ - ... po co Panu moje papiery? - powiedziała nieufnym tonem i też trochę jakby wystraszonym dostrzegając dokumenty pod płaczącą kotką. Nie miała zupełnie pojęcia co w nich było, więc dziewczyna od razu wpadła w lekką panikę. Nie będzie w nich o niej nic, co by opisywało jej życie przed przyjęciem do akademii, bo wojowniczka wyrosła spod ziemi nagle, dosłownie. Czysto. To wzbudzi podejrzenia?
Nagle coś się jej przypomniało. Cofnęła rękę i poklepała się po tyłku. Odetchnęła z ulgą, czując z tyłu zwinięty kawałek papieru zawierający wszystko o jej istnieniu... jakby to zgubiła... jakby znalazł to ktoś nieodpowiedni... marny byłby jej los.
___ - Poza tym Red demon na pewno nie pomógłby nam, on od walki trzyma się z daleka. Powód tego poczuliśmy na własnej skórze. - odwróciła spojrzenie i chciała przenieść ręce wyżej, by je spleść, ale jakoś tak niefortunnie machnęła dłonią tak, że wcześniej wspominana karta wysunęła się ze swojej kryjówki i wylądowała cicho na ziemi. Czarnowłosa niczego nie dostrzegła - Apropo tego drugiego demona... właśnie zabija dwóch kadetów.
Nagle, została w niezbyt ładny sposób zaciągnięta do wnętrza pomieszczenia. Zdążyła zauważyć tylko, kto stoi za tym wszystkim. Krzyknęła parę brzydkich wyrazów na głos po czym stanęła w środku, z miną jeszcze bardziej sfochaną niż przed chwilą, o ile to było możliwe. Jak śmiał...! Niby do czego ona mu tu była potrzebna?
Przyjrzała się Razielowi, najwyraźniej jakoś bardziej... mniejszemu? Czyżby się bał tego trenera Red'a? Nawet te słowa przeprosin były czymś, czego by się nie spodziewała z jego ust. To tylko dowodzi, jak wielkim szacunkiem jej Przełożony darzy Czerwonego. No i również Vivian. Choć nie zna Jej prawdziwej postaci/formy/charkteru, to zakłada, że ta sytuacja również należy dla Niej do wyjątkowych. Mówi się, że znajomych dobiera się pod siebie, także pewnie zbytnio się nie różni od Raziel'a. Zakładając...
___ - ... po co Panu moje papiery? - powiedziała nieufnym tonem i też trochę jakby wystraszonym dostrzegając dokumenty pod płaczącą kotką. Nie miała zupełnie pojęcia co w nich było, więc dziewczyna od razu wpadła w lekką panikę. Nie będzie w nich o niej nic, co by opisywało jej życie przed przyjęciem do akademii, bo wojowniczka wyrosła spod ziemi nagle, dosłownie. Czysto. To wzbudzi podejrzenia?
Nagle coś się jej przypomniało. Cofnęła rękę i poklepała się po tyłku. Odetchnęła z ulgą, czując z tyłu zwinięty kawałek papieru zawierający wszystko o jej istnieniu... jakby to zgubiła... jakby znalazł to ktoś nieodpowiedni... marny byłby jej los.
___ - Poza tym Red demon na pewno nie pomógłby nam, on od walki trzyma się z daleka. Powód tego poczuliśmy na własnej skórze. - odwróciła spojrzenie i chciała przenieść ręce wyżej, by je spleść, ale jakoś tak niefortunnie machnęła dłonią tak, że wcześniej wspominana karta wysunęła się ze swojej kryjówki i wylądowała cicho na ziemi. Czarnowłosa niczego nie dostrzegła - Apropo tego drugiego demona... właśnie zabija dwóch kadetów.
Re: Biuro Trenera
Pon Wrz 12, 2016 4:51 pm
- Raziel, ja wiem, że to wszystko nie Twoja wina. Zaznaczam tylko dziwny zbieg okoliczności związany z Twoim powrotem do domu, a najdurniejszymi kłopotami, jakie mogą się przytrafić. Przy okazji oboje z doświadczenia wiemy, że nie należy lekceważyć przeciwnika, może ten drugi demon to idiota ale wiesz jakimi technikami, ani jaką wiedzą dysponuje. Mozie będzie chciał wrócić domu i przy okazji z Wami współpracuje. Dobrze by było choćby sprawdzić na czym się stoi. Z innej strony możliwe, że ten cały Braska nie wie, że ktoś mu robi koło piór.
Rozmowę z Razielem przerwała mu Kisa. Red wrażliwy na łypną na dziewczynę niezadowolony, jej ton wypowiedzi nadal był nonszalancki ale zauważył, że się przestraszyła. Niemniej spokojnie postanowił odpowiedzieć.
- Czytam Panno Dragon, po prostu czytam. Lubię wiedzieć to i owo. Niestety nie ma tam nic, czego bym oczekiwał. Najwidoczniej efekt ostatniego bałaganu i półrocznego odbudowywania Akademii odbił się na tym, że gdzieś Cię przegapiono. Potrafisz więcej, niż jest tu napisane i mógłbym dać Ci to więcej ale to zależy od Ciebie. Z nas dwojga to Ty powinnaś się starać nie ja. I nic na to nie poradzę, że ten demon zabawia się z dwoma kadetami. To ofiary nieprzemyślanego rozkazu albo sami są głupkami. Nie jestem wróżką, nie mogę latać za każdym kadetem i ratować go z opresji. Jeśli opuścili teren Akademii to uznano, ze powinni sobie poradzić. Reszta zależy od nich. Ale jeśli chcesz możesz wykonywać rolę bohaterki, tylko to jest praca na pełen etat. Żal mi tych dzieciaków ale Wszystkich uratować się nie da.
Wstał i zaczął zbierać z biurka klucze, rękawice i kota.
- Chodźcie, też pomyślałem o tym, że musicie się jakoś dogadać. Poprosiłem Tori, żeby opróżniła dla nas Salę Treningową Oddziału Specjalnego. Posadził sobie Vivian na ramieniu. – Nie buczysz, nie syczysz i nie mruczysz mi nad uchem. Trzymaj fason żołnierzu.
Wstając znad biurka Red zauważył i podniósł kartkę leżącą na podłodze. Rzucił na nią przelotnie okiem i popatrzył na Kisę.
- Sypiesz się dziewczyno – oddał dziewczynie kartkę, jakby była to lista zakupów i tyle, robiąc jednocześnie uwagę, że jest słaba i mu bałagani w gabinecie.
OOC: ZT Sala treningowa - piszecie od razu tam.
Rozmowę z Razielem przerwała mu Kisa. Red wrażliwy na łypną na dziewczynę niezadowolony, jej ton wypowiedzi nadal był nonszalancki ale zauważył, że się przestraszyła. Niemniej spokojnie postanowił odpowiedzieć.
- Czytam Panno Dragon, po prostu czytam. Lubię wiedzieć to i owo. Niestety nie ma tam nic, czego bym oczekiwał. Najwidoczniej efekt ostatniego bałaganu i półrocznego odbudowywania Akademii odbił się na tym, że gdzieś Cię przegapiono. Potrafisz więcej, niż jest tu napisane i mógłbym dać Ci to więcej ale to zależy od Ciebie. Z nas dwojga to Ty powinnaś się starać nie ja. I nic na to nie poradzę, że ten demon zabawia się z dwoma kadetami. To ofiary nieprzemyślanego rozkazu albo sami są głupkami. Nie jestem wróżką, nie mogę latać za każdym kadetem i ratować go z opresji. Jeśli opuścili teren Akademii to uznano, ze powinni sobie poradzić. Reszta zależy od nich. Ale jeśli chcesz możesz wykonywać rolę bohaterki, tylko to jest praca na pełen etat. Żal mi tych dzieciaków ale Wszystkich uratować się nie da.
Wstał i zaczął zbierać z biurka klucze, rękawice i kota.
- Chodźcie, też pomyślałem o tym, że musicie się jakoś dogadać. Poprosiłem Tori, żeby opróżniła dla nas Salę Treningową Oddziału Specjalnego. Posadził sobie Vivian na ramieniu. – Nie buczysz, nie syczysz i nie mruczysz mi nad uchem. Trzymaj fason żołnierzu.
Wstając znad biurka Red zauważył i podniósł kartkę leżącą na podłodze. Rzucił na nią przelotnie okiem i popatrzył na Kisę.
- Sypiesz się dziewczyno – oddał dziewczynie kartkę, jakby była to lista zakupów i tyle, robiąc jednocześnie uwagę, że jest słaba i mu bałagani w gabinecie.
OOC: ZT Sala treningowa - piszecie od razu tam.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Nie Wrz 25, 2016 7:15 pm
Raziel ruszył prosto do na drugie piętro gdzie znajdowała się jego kwatera, jak i gabinet Trenera Reda. Nie bał się już, że ktoś się może do niego przypieprzyć, gdyż był już w swojej prawdziwej formie. Jednakże to doświadczenie jako Ravia na pewno będzie bardzo przydatne. Można powiedzieć, że spojrzał na Akademię i inne sprawy z zupełnie nowej perspektywy. Z damskiej perspektywy, która wiele obnażała. Zachowanie facetów, których i tak uważał w większości za debili, zaś teraz dochodziło jeszcze bycie zboczonymi świniami. Zajmie się tym jak wróci. Może i jeszcze nie miał najwyższej rangi, ale był tego bliżej niż dalej. Aktualnym priorytetem było jednak dowiedzenie się co z Kisą i sprowadzenie jej na Vegetę. Idąc po schodach skupił się na energii ki dziewczyny, która buzowała i postanowił porozumieć się z nią telepatycznie. Zobaczymy jak bardzo ta technika jest skuteczna.
- Kisa, wszystko z tobą porządku? Wiesz kto cię porwał? Sadząc po tym, że jesteś z Redem i moją znajomą to musi być ktoś od nich. Niedługo będę na Ziemi więc czekaj. – rzucił mentalną wiadomość do dziewczyny. Ciekawe jaki transfer był między planetami i kiedy dziewczyna otrzyma wiadomość. Zahne skinął strażnikom, których minął w drodze do gabinetu, a następnie zapukał. Kiedy otrzymał pozwolenie, to otworzył drzwi i po raz kolejny tego dnia stanął przed Redem.
- Melduję się. – rzekł Raz do Trenera i zasalutował mu na szybko. Nie było teraz zbyt wiele czasu na zbędne formalności. – Dlaczego Kisa jest na Ziemi? Co się stało i kiedy mogę lecieć tam? Jak pan widzi jestem już w normalnej formie, więc problemów nie będzie. Więc? I przy okazji może pan nie mówić do mnie cały czas per Książę? Głupio się z tym czuję.– zapytał Raz. Chciał uzyskać informacje jak najszybciej, żeby móc ruszyć. Kto wie co tam teraz się dzieje.
- Kisa, wszystko z tobą porządku? Wiesz kto cię porwał? Sadząc po tym, że jesteś z Redem i moją znajomą to musi być ktoś od nich. Niedługo będę na Ziemi więc czekaj. – rzucił mentalną wiadomość do dziewczyny. Ciekawe jaki transfer był między planetami i kiedy dziewczyna otrzyma wiadomość. Zahne skinął strażnikom, których minął w drodze do gabinetu, a następnie zapukał. Kiedy otrzymał pozwolenie, to otworzył drzwi i po raz kolejny tego dnia stanął przed Redem.
- Melduję się. – rzekł Raz do Trenera i zasalutował mu na szybko. Nie było teraz zbyt wiele czasu na zbędne formalności. – Dlaczego Kisa jest na Ziemi? Co się stało i kiedy mogę lecieć tam? Jak pan widzi jestem już w normalnej formie, więc problemów nie będzie. Więc? I przy okazji może pan nie mówić do mnie cały czas per Książę? Głupio się z tym czuję.– zapytał Raz. Chciał uzyskać informacje jak najszybciej, żeby móc ruszyć. Kto wie co tam teraz się dzieje.
Re: Biuro Trenera
Pon Wrz 26, 2016 3:49 pm
Czerwony Trener miotał się wściekły po swoim gabinecie. Na biurku stał napoczęty drink. Natomiast na poduszce umieszczonej na parapecie obok drukarki drzemała wykończona po treningu Vivian. Może niezbyt wyszukane miejsce dla zwierzaka ale na szybko tylko to przyszło mężczyźnie do głowy. Kotka otworzyła jedna oko i zlustrowawszy, że przybysz to tylko Raziel ziewnęła uroczo i drzemała dalej grzejąc się w promieniach zachodzącego słońca. Nauka techniki chyba wyszła jej połowicznie0, gdyż do umysłów obu Saiyan dotarło jej senne marzenie o czekoladowym budyniu. Z drugiej strony mogła to być sprytna kocia manipulacja.
Kiedy tylko wzrok Reda spoczął na księciu złość zastąpiło szczere zaskoczenie.
- Interesujące. Musiałeś przełamać czar wybuchem mocy. Na prawdę ciekawe. Trzeba by tą hipotezę wypróbować na Vivian, tylko zapewne teraz prędzej doprowadzę ją do płaczu niż wybuchu mocy. Westchnął ciężko i kontynuował. Kisę zabrał Hikaru. Po treningu poszedłem do jej kwatery, żeby ją ustawić. Od tak wpadł do jej pokoju i się z nią teleportował, jakby była jego własnością Trener wściekał się o to, że Mistik podważył jego kompetencję. Niech mnie w dupe pocałuje, jak czegoś będzie chciał. Leć na Ziemię i ją tu sprowadź. Wypisze Ci stosowne dokumenty, a co do zbroi i statku, o tym już decydujesz sam. Rozumiem, że czujesz się głupio ale musisz przywyknąć. Przynajmniej w sytuacjach publicznych musimy utrzymywać protokół. To tak jak z fankami, każda chciałaby być księżniczką. Sądzę, że Twój ojciec zmaga się z wieloma propozycjami ślubnymi dla Ciebie. Aha w piwnicy zagospodarowano cichaczem jedno pomieszczenie na magazyn z podarkami znajdowanymi pod drzwiami twojej kwatery lub dostarczanymi pocztą od jakiego pól roku.
Zaczął szperać w szufladzie, w końcu podał Razielowi kartę do czytnika.
- Jeśli nie masz nic przeciw, otrzymane pluszaki pozwoliłem sobie zabrać i rozdać sierotom, szczególnie po ostatnich wydarzeniach.
Do drzwi zapukała i weszła Tori niosąc w ręce kilka raportów.
- Oh Książe już wróciłeś do normalności? Szkoda, że nie zrobiłam sweet foci. Kiedy objąłbyś tron mogłabym przejść na całkiem przyzwoitą emeryturę.
Czy szantażowałaby Rsziela, diabli ją tam wiedzą. Jak to mówią z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu.
OOC:
Podesłałem Tori, bo pamiętam, że chciałeś nią rozmawiać, jak nie to ją olej.
Co z Vi?
Kiedy tylko wzrok Reda spoczął na księciu złość zastąpiło szczere zaskoczenie.
- Interesujące. Musiałeś przełamać czar wybuchem mocy. Na prawdę ciekawe. Trzeba by tą hipotezę wypróbować na Vivian, tylko zapewne teraz prędzej doprowadzę ją do płaczu niż wybuchu mocy. Westchnął ciężko i kontynuował. Kisę zabrał Hikaru. Po treningu poszedłem do jej kwatery, żeby ją ustawić. Od tak wpadł do jej pokoju i się z nią teleportował, jakby była jego własnością Trener wściekał się o to, że Mistik podważył jego kompetencję. Niech mnie w dupe pocałuje, jak czegoś będzie chciał. Leć na Ziemię i ją tu sprowadź. Wypisze Ci stosowne dokumenty, a co do zbroi i statku, o tym już decydujesz sam. Rozumiem, że czujesz się głupio ale musisz przywyknąć. Przynajmniej w sytuacjach publicznych musimy utrzymywać protokół. To tak jak z fankami, każda chciałaby być księżniczką. Sądzę, że Twój ojciec zmaga się z wieloma propozycjami ślubnymi dla Ciebie. Aha w piwnicy zagospodarowano cichaczem jedno pomieszczenie na magazyn z podarkami znajdowanymi pod drzwiami twojej kwatery lub dostarczanymi pocztą od jakiego pól roku.
Zaczął szperać w szufladzie, w końcu podał Razielowi kartę do czytnika.
- Jeśli nie masz nic przeciw, otrzymane pluszaki pozwoliłem sobie zabrać i rozdać sierotom, szczególnie po ostatnich wydarzeniach.
Do drzwi zapukała i weszła Tori niosąc w ręce kilka raportów.
- Oh Książe już wróciłeś do normalności? Szkoda, że nie zrobiłam sweet foci. Kiedy objąłbyś tron mogłabym przejść na całkiem przyzwoitą emeryturę.
Czy szantażowałaby Rsziela, diabli ją tam wiedzą. Jak to mówią z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu.
OOC:
Podesłałem Tori, bo pamiętam, że chciałeś nią rozmawiać, jak nie to ją olej.
Co z Vi?
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Wto Wrz 27, 2016 9:30 pm
Raziel jeszcze nigdy nie widział Trenera tak wkurzonego. Nawet kiedy on lub Vivian odwalali naprawdę durne rzeczy, lub dawali się ponieść ułańskiej fantazji to zachowywał zimną krew. Więc jeśli Red był w takim stanie, to ktoś musiał nieźle przegiąć pałę. Czyżby rozmowa z Kisą aż tak go wnerwiła? Niemożliwe. Dziewczyna na pewno nie była gorsza od Raziela czy setki innych wojowników, którzy mieli do czynienia z Redem. Więc jeśli to panna Dragon była przyczyną gniewu Trenera, to musiała zrobić lub powiedzieć coś naprawdę mocnego. Wchodząc do pokoju Raz ujrzał Vivian, która leżała sobie w najlepsze na puchatej poduszce na parapecie. Najwidoczniej miała bardzo interesujący sen, gdyż do Raza dotarła wieść o tym jak bardzo zjadłaby budyń czekoladowy. Lepiej, żeby nic innego jej się nie wymsknęło w trakcie snu. No, ale trzeba przyznać, że umiała się ustawić. Zrobiła słodką minkę, pomruczała i dostała co chciała. Takiej to dobrze, a ty żołnierzu męcz się. Choć każda Saiyanka, która przyjdzie do Reda i zobaczy to stworzenie to rozpłynie się.
- Można tak powiedzieć, ale nie było to zbyt przyjemne. Można rzecz, że wypadałem obcą energię w swoim organizmie. Jednak Vivian chyba nie jest w tym stanie zdolna do takiej rzeczy. Trzeba czekać. – rzekł spokojnie Raz, słuchając dalszej części wywodu Trenera. No proszę. Czyli to nie wina Kisy, tylko jakiś frajer pomyślał, że może robić co mu się żywnie podoba. Ma szczęście, że nikt mu nie obił jeszcze ryja. Hikaru. Raziel chyba słyszał już kiedyś to imię. Jednak kiedy Zahne usłyszał o ambicjach żeńskiej populacji Vegety to poszarzał na twarzy. Miał tylko nadzieję, że jego ojciec jest na tyle kulturalny, że zapyta syna, czy podoba mu się kandydatka na żonę. Raczej nic by nie kombinował. Matka by go ustawiła szybko, gdyby chciał.
- Spoko. Nawet lepiej. Przebiorę się i idę na lotnisko. Jestem wielce ciekaw jakim statkiem będę mógł polecieć. – rzekł Książę, lecz zanim zdążył opuścić pomieszczenie to do weszła Tori, która w dalszym ciągu miała doskonały humor. No pewnie. Bo robienie sobie jaj z Księcia jest świetną zabawą.
- Już to widzę Tori. Byś jeszcze musiała udowodnić, że to ja. Ale jak chcesz sweet focię to mogę ci się dać sfotografować jak wrócę. Wtedy też pogadamy sobie dłużej. – powiedział Raz i jeszcze podszedł do Vivian, którą wziął za kark. Nie spodobało jej się to, ale cóż zrobić. Nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Zahne jeszcze zasalutował Trenerowi i opuścił gabinet. Zahaczył o swoją kwaterę, gdzie przebrał się szybko i wziął kilka dodatkowych rzeczy. Po tym ruszył do Portu z Vivian na ramieniu. Towarzyszyły im piski i wzruszenia, ale Raz parł szybko przed siebie. Chciał jak najszybciej znaleźć się na orbicie.
- Ty. Za niedługo ruszam. Czekaj przy domu Reda. Tam gdzie się spotkaliśmy. I bez głupich numerów. – rzucił telepatycznie do demona.
OOC:
z/t do portu
- Można tak powiedzieć, ale nie było to zbyt przyjemne. Można rzecz, że wypadałem obcą energię w swoim organizmie. Jednak Vivian chyba nie jest w tym stanie zdolna do takiej rzeczy. Trzeba czekać. – rzekł spokojnie Raz, słuchając dalszej części wywodu Trenera. No proszę. Czyli to nie wina Kisy, tylko jakiś frajer pomyślał, że może robić co mu się żywnie podoba. Ma szczęście, że nikt mu nie obił jeszcze ryja. Hikaru. Raziel chyba słyszał już kiedyś to imię. Jednak kiedy Zahne usłyszał o ambicjach żeńskiej populacji Vegety to poszarzał na twarzy. Miał tylko nadzieję, że jego ojciec jest na tyle kulturalny, że zapyta syna, czy podoba mu się kandydatka na żonę. Raczej nic by nie kombinował. Matka by go ustawiła szybko, gdyby chciał.
- Spoko. Nawet lepiej. Przebiorę się i idę na lotnisko. Jestem wielce ciekaw jakim statkiem będę mógł polecieć. – rzekł Książę, lecz zanim zdążył opuścić pomieszczenie to do weszła Tori, która w dalszym ciągu miała doskonały humor. No pewnie. Bo robienie sobie jaj z Księcia jest świetną zabawą.
- Już to widzę Tori. Byś jeszcze musiała udowodnić, że to ja. Ale jak chcesz sweet focię to mogę ci się dać sfotografować jak wrócę. Wtedy też pogadamy sobie dłużej. – powiedział Raz i jeszcze podszedł do Vivian, którą wziął za kark. Nie spodobało jej się to, ale cóż zrobić. Nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Zahne jeszcze zasalutował Trenerowi i opuścił gabinet. Zahaczył o swoją kwaterę, gdzie przebrał się szybko i wziął kilka dodatkowych rzeczy. Po tym ruszył do Portu z Vivian na ramieniu. Towarzyszyły im piski i wzruszenia, ale Raz parł szybko przed siebie. Chciał jak najszybciej znaleźć się na orbicie.
- Ty. Za niedługo ruszam. Czekaj przy domu Reda. Tam gdzie się spotkaliśmy. I bez głupich numerów. – rzucił telepatycznie do demona.
OOC:
z/t do portu
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Sro Lis 16, 2016 10:49 pm
ZT ze swojego biurowca
Wylądowała na biurku swojej ulubionej małpy. Chociaż musiała przyznać, że tego osobnika to traktowała bardziej wyjątkowo. Serce zabiło jej jak nastolatce, pierwszy raz nie do końca rozumiała swoje uczucia. Ale jest pewną siebie boginią i panią prezes, więc nie wymięknie z powodu faceta, nawet gdy nogi stają się lekko zbyt miękkie. Założyła nogę na nogę i zdjęła marynarkę, którą rzuciła na fotel.
Reda nie było w gabinecie, ale to nie szkodzi, poczeka cierpliwie. Wyciszyła swoją energię, mimo że boskiej ki śmiertelnicy i tak nie są w stanie wyczuć. Korzystając z chwili dla siebie, wyczarowała dłonią dwa kieliszki i ulubione czerwone wino. Pozostało tylko czekać aż wróci do siebie…
Jakby dla usprawiedliwienia samej siebie, przywoływała wspomnienia dotyczące Reda i jego modlitwy, które czasem do niej docierają. Samotny, żeby walczyć za ideały, cichy bohater zawsze w cieniu, bez bliskich i bez słabości, żeby nikt nie mógł grać jego uczuciami. Ale ona może być blisko niego... To będzie ich mały sekret... Tylko ich, dwojga samotnych osób. Swego rodzaju mezalians, ale to co zabronione bardzo kusiło. Zagryzła wargi z dreszczyku ekscytacji, po czym poprawiła się, żeby wyglądać korzystniej.
Wylądowała na biurku swojej ulubionej małpy. Chociaż musiała przyznać, że tego osobnika to traktowała bardziej wyjątkowo. Serce zabiło jej jak nastolatce, pierwszy raz nie do końca rozumiała swoje uczucia. Ale jest pewną siebie boginią i panią prezes, więc nie wymięknie z powodu faceta, nawet gdy nogi stają się lekko zbyt miękkie. Założyła nogę na nogę i zdjęła marynarkę, którą rzuciła na fotel.
Reda nie było w gabinecie, ale to nie szkodzi, poczeka cierpliwie. Wyciszyła swoją energię, mimo że boskiej ki śmiertelnicy i tak nie są w stanie wyczuć. Korzystając z chwili dla siebie, wyczarowała dłonią dwa kieliszki i ulubione czerwone wino. Pozostało tylko czekać aż wróci do siebie…
Jakby dla usprawiedliwienia samej siebie, przywoływała wspomnienia dotyczące Reda i jego modlitwy, które czasem do niej docierają. Samotny, żeby walczyć za ideały, cichy bohater zawsze w cieniu, bez bliskich i bez słabości, żeby nikt nie mógł grać jego uczuciami. Ale ona może być blisko niego... To będzie ich mały sekret... Tylko ich, dwojga samotnych osób. Swego rodzaju mezalians, ale to co zabronione bardzo kusiło. Zagryzła wargi z dreszczyku ekscytacji, po czym poprawiła się, żeby wyglądać korzystniej.
Re: Biuro Trenera
Czw Lis 17, 2016 5:15 pm
Z pewnością wyczuwała jego energię, nie był sam. Elektroniczny zamek zapikał w swój charakterystyczny sposób i w drzwiach ukazał się Trener w czerwieni, a za nim młody Saiyan niosący stertę papierowych teczek wypełnionych dokumentami.
Zobaczywszy boginkę mężczyzna zastygł w szoku, za to młodszy z zaciekawieniem wystawił głowę zza pleców przełożonego i gwizdnął. To sprowadziło Reda na ziemię. Trzasnął drzwiami z takim impetem, że zadrżała futryna, a podwładnemu otrzymawszy od nich cios rozsypały się papiery.
- Zeke idź do siebie! - odparł Trener szorstko żołnierzowi znajdującemu się za drzwiami.
Kiedy zdejmował i wyłączał scouter, niebianka mogła mu się lepiej przyjrzeć. Zmieni się, przybrał nieco ciała. Nie był gruby, po prostu już nie wyglądał niczym zombi z worami pod oczami. Nowa władza najwyraźniej mu służyła.
- Kaede to Ty? – mało inteligentne pytanie, nawet ogon mężczyzny ułożył się w znak zapytania. Trzeba było mu to wybaczyć, w końcu kto by się spodziewał spotkać niebiankę od tak? Przywyknąwszy nieco do nowej sytuacji Red lekko się zarumienił. Kaede była pierwszą osobą, która ośmieliła się usiąść, jakże zgrabnymi pośladkami na jego biurku. W zasadzie drugą, bowiem pierwsza była płaczą Poczuł coś dziwnego w brzuchu ale nie umiał nazwać tego uczucia. Zrobiło mu się dziwnie przyjemnie. Szybkim wzrokiem omiótł gabinet i nieco się zawstydził. Na biurku stała napoczęta kanapka, i nie wypita kawa, flaga Vegety chyba była nieznacznie wygnieciona i dokumenty leżały w nieładzie. Do tego wszystkiego, ma wygniecioną pelerynę....
Podszedł do młodej boginki zdejmując rękawiczki, jego czarne oczy świdrowały jej różowe tęczówki. Stojąc przed boginką poczuł, że chyba robi mu się gorąco. Na pewno przekroczył barierę osobistej prywatności.
- Miło cię znów zobaczyć. Nie przypuszczałem, że się jeszcze zobaczymy. Stało się coś? Potrzebujesz pomocy? – zagaił z uśmiechem. W tym całym zaaferowaniu nie zauważył dwóch kieliszków z winem.
Zobaczywszy boginkę mężczyzna zastygł w szoku, za to młodszy z zaciekawieniem wystawił głowę zza pleców przełożonego i gwizdnął. To sprowadziło Reda na ziemię. Trzasnął drzwiami z takim impetem, że zadrżała futryna, a podwładnemu otrzymawszy od nich cios rozsypały się papiery.
- Zeke idź do siebie! - odparł Trener szorstko żołnierzowi znajdującemu się za drzwiami.
Kiedy zdejmował i wyłączał scouter, niebianka mogła mu się lepiej przyjrzeć. Zmieni się, przybrał nieco ciała. Nie był gruby, po prostu już nie wyglądał niczym zombi z worami pod oczami. Nowa władza najwyraźniej mu służyła.
- Kaede to Ty? – mało inteligentne pytanie, nawet ogon mężczyzny ułożył się w znak zapytania. Trzeba było mu to wybaczyć, w końcu kto by się spodziewał spotkać niebiankę od tak? Przywyknąwszy nieco do nowej sytuacji Red lekko się zarumienił. Kaede była pierwszą osobą, która ośmieliła się usiąść, jakże zgrabnymi pośladkami na jego biurku. W zasadzie drugą, bowiem pierwsza była płaczą Poczuł coś dziwnego w brzuchu ale nie umiał nazwać tego uczucia. Zrobiło mu się dziwnie przyjemnie. Szybkim wzrokiem omiótł gabinet i nieco się zawstydził. Na biurku stała napoczęta kanapka, i nie wypita kawa, flaga Vegety chyba była nieznacznie wygnieciona i dokumenty leżały w nieładzie. Do tego wszystkiego, ma wygniecioną pelerynę....
Podszedł do młodej boginki zdejmując rękawiczki, jego czarne oczy świdrowały jej różowe tęczówki. Stojąc przed boginką poczuł, że chyba robi mu się gorąco. Na pewno przekroczył barierę osobistej prywatności.
- Miło cię znów zobaczyć. Nie przypuszczałem, że się jeszcze zobaczymy. Stało się coś? Potrzebujesz pomocy? – zagaił z uśmiechem. W tym całym zaaferowaniu nie zauważył dwóch kieliszków z winem.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Czw Lis 17, 2016 10:03 pm
Jej oczy przepełnione były czymś odległym, nieuchwytnym, niczym zza mgły. Jednocześnie miała w sobie wciąż tą samą miłość i ciepło, którym emanowała, gdy pierwszy raz się spotkali na osobności. Blady uśmiech zdawał się lekko płomienny, jak zwykle wypalała z siebie wszystko żeby tylko innym dać więcej komfortu, lekkości, spokoju.
Byli do siebie w gruncie rzeczy podobni i to chyba to ją tak ciągnęło, nawet gdy nie powinna była tego robić. Chociaż w zasadzie to… Kto dba o niegroźne kroki jednej kaio we wszechświecie tak zagubionym i chaotycznym. Rzeczywiście czuła się jak mało znacząca cząsteczka, w ogromnie wyzwań, z którymi spotykała się na co dzień. Modlitwy docierały do niej zewsząd, a ona starała się jak mogła, aby je spełnić, ale nawet niebianka nie była wszechmocna. A on? Bardzo podobnie do niej, dawał z siebie dużo, był dzielny i tak samo jak ona do bólu samotny.
-Nie, wszystko gra.- uśmiechnęła się, ukazując szereg białych ząbków. Znów wprowadziła go w zakłopotanie, a to jak tracił przy niej pełną kontrolę było całkiem zabawne. –Po prostu poczułam się dość samotna.- zarumieniła się wyznając swoje potrzeby. Przecież zawsze była duchowym przewodnikiem i ostoją dla innych, a teraz? Zachowuje się jak kochliwa nastolatka. Patrząc mu w oczy, skupiała się tak naprawdę na zdrowo wyglądającej sylwetce, ale gdzieś w głębi, to wciąż był mało szczęśliwy chłopak. –Napijemy się, czy nie wypada ci na służbie?
Byli do siebie w gruncie rzeczy podobni i to chyba to ją tak ciągnęło, nawet gdy nie powinna była tego robić. Chociaż w zasadzie to… Kto dba o niegroźne kroki jednej kaio we wszechświecie tak zagubionym i chaotycznym. Rzeczywiście czuła się jak mało znacząca cząsteczka, w ogromnie wyzwań, z którymi spotykała się na co dzień. Modlitwy docierały do niej zewsząd, a ona starała się jak mogła, aby je spełnić, ale nawet niebianka nie była wszechmocna. A on? Bardzo podobnie do niej, dawał z siebie dużo, był dzielny i tak samo jak ona do bólu samotny.
-Nie, wszystko gra.- uśmiechnęła się, ukazując szereg białych ząbków. Znów wprowadziła go w zakłopotanie, a to jak tracił przy niej pełną kontrolę było całkiem zabawne. –Po prostu poczułam się dość samotna.- zarumieniła się wyznając swoje potrzeby. Przecież zawsze była duchowym przewodnikiem i ostoją dla innych, a teraz? Zachowuje się jak kochliwa nastolatka. Patrząc mu w oczy, skupiała się tak naprawdę na zdrowo wyglądającej sylwetce, ale gdzieś w głębi, to wciąż był mało szczęśliwy chłopak. –Napijemy się, czy nie wypada ci na służbie?
Re: Biuro Trenera
Pią Lis 18, 2016 12:13 pm
Pól roku temu wydarzenia tak pędziły, że dopiero teraz miał okazję przyjrzeć się niebiance. Sięgnął ręką i delikatnie dotknął kosmyk jej włosy, jakby chciał sprawdzić, czy jest prawdziwa i nie zniknie niczym piękny sen.
- Taaaak służba....... w zasadzie dawno nie miałem urlopu, chętnie bym odpoczął.
Uśmiechnął się, wziął oba kieliszki i podał jeden Kaede.
- To co teraz? Domyślam się, że raczej nie masz ochoty na zwiedzanie tej planety, krajobraz jest dość monotonny. Zaprosiłbym Cię na kolację ale żadnej przyjemnej restauracji jeszcze nie odbudowano. Hmmm to może zjemy coś u mnie? Upichcimy coś razem?
A co niby miał jej zaproponować, zwiedzanie pustyni? Większość klubów nie odbudowana, a w tych które istniały kręciły się same szumowiny szukające guza. Sam siebie nie podejrzewałby o taką bezpośredniość, w głowie miał totalny mętlik. Przecież tylko zaprosił ją na obiad, miły przyjacielski obiad. To chyba jednak był podryw. Nieee to zwykły posiłek dwóch osób, które są samotne i chcą się zaprzyjaźnić. To nie randka, choć nie był tego do końca pewien. Nie ma nic złego w rozmowie z kobietą. A dziesięć obiadów później będzie kolacja ze śniadaniem? No i o czym ty myślisz debilu, to jest boginka, a Ty jesteś śmiertelnikiem i to przedstawicielem najpodlejszej rasy w kosmosie. Nic z tego nie będzie. Z drugiej strony rozmowa w przyjemnej atmosferze jeszcze nikomu nie zaszkodziła i faktycznie przyda mu się odpoczynek. Trzeba się oderwać od codziennych obowiązków.
- Ekhem przepraszam wybacz mi, to chyba nie była właściwa propozycja. Jest pewien tajemniczy piękny zakątek na naszej pustyni, może chciałabyś go zwiedzić?
Spuścił wzrok zawstydzony swoim wyrywnym zachowaniem.
OOC: Kaede wspólne pichcenie, przyjemny klimat w oazie na pustyni, chyba ze masz inną propozycję.
- Taaaak służba....... w zasadzie dawno nie miałem urlopu, chętnie bym odpoczął.
Uśmiechnął się, wziął oba kieliszki i podał jeden Kaede.
- To co teraz? Domyślam się, że raczej nie masz ochoty na zwiedzanie tej planety, krajobraz jest dość monotonny. Zaprosiłbym Cię na kolację ale żadnej przyjemnej restauracji jeszcze nie odbudowano. Hmmm to może zjemy coś u mnie? Upichcimy coś razem?
A co niby miał jej zaproponować, zwiedzanie pustyni? Większość klubów nie odbudowana, a w tych które istniały kręciły się same szumowiny szukające guza. Sam siebie nie podejrzewałby o taką bezpośredniość, w głowie miał totalny mętlik. Przecież tylko zaprosił ją na obiad, miły przyjacielski obiad. To chyba jednak był podryw. Nieee to zwykły posiłek dwóch osób, które są samotne i chcą się zaprzyjaźnić. To nie randka, choć nie był tego do końca pewien. Nie ma nic złego w rozmowie z kobietą. A dziesięć obiadów później będzie kolacja ze śniadaniem? No i o czym ty myślisz debilu, to jest boginka, a Ty jesteś śmiertelnikiem i to przedstawicielem najpodlejszej rasy w kosmosie. Nic z tego nie będzie. Z drugiej strony rozmowa w przyjemnej atmosferze jeszcze nikomu nie zaszkodziła i faktycznie przyda mu się odpoczynek. Trzeba się oderwać od codziennych obowiązków.
- Ekhem przepraszam wybacz mi, to chyba nie była właściwa propozycja. Jest pewien tajemniczy piękny zakątek na naszej pustyni, może chciałabyś go zwiedzić?
Spuścił wzrok zawstydzony swoim wyrywnym zachowaniem.
OOC: Kaede wspólne pichcenie, przyjemny klimat w oazie na pustyni, chyba ze masz inną propozycję.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Nie Lis 20, 2016 2:20 pm
Zaśmiała się z jego peszenia.
-Głuptasie, przecież nie mogę wyjść z tego pokoju, od razu by mnie zamknęli.- uśmiechnęła się rozbawiona, malując emocjami pogodną buzię.
Zanurzeni w tej chwili prawdopodobnie oboje mogliby zostać tak wiecznie, lecz zdawali sobie sprawę z tego, że to nie możliwe. Łamiąc pewne tabu, rzucili nieśmiałe wyzwanie przebaczeniu, a właściwie to znowu ona je rzuciła, nie dając wyboru i wchodząc tyłkiem na jego prywatność. Ale czy wyglądał na niezadowolonego? Igrała z losem, zezwalając sobie i jemu na oderwanie od choroby, która obojga tak bardzo męczyła – samotności.
Idąc za głosem serca łamała już wiele razy sytuacje, które płynęły zdaje się z góry narzuconym nurtem. Pomogła rebeliantom obalić Zella, uratowała śnieżną wioskę na Ziemi, narozrabiała w zaświatach tłumiąc ataki demonów… A teraz czynnie angażuje się w życie całej populacji błękitnej planety, tworząc ciastka naładowane sporą dawką miłości z jej boskiej ki. A gdzie w tym wszystkim ona? Nie wycofała się z obranej drogi idąc do niezwykłego śmiertelnika, ale… Sama nie wiedziała po cholerę tu jest. To nie może się udać, da jemu siebie, a potem… Chłopak będzie tęsknił, będzie rozbity i skazany na jeszcze bardziej pogłębioną samotność…
-Red ja…- już miała go przeprosić za te najście, rozbudzające nadzieję na coś, czego do końca nie będzie mogła zrealizować. Słodkie wino osłodziło smak gorzkiego poczucia nagłej winy. Co ona tu robi? Dlaczego się tu pojawiła? –Ja chciałabym ci powiedzieć, że możemy stąd uciec wspólnie, żyć gdzieś, gdzie nas nikt nie znajdzie, ale… To niemożliwe. Znamy swoje obowiązki i swoje drogi.
W zastygłym powietrzu jakby zagrała muzyka, jej ciepła energia rozlała się po pomieszczeniu, w każdym jej skrawku dając przyjemne odczucie wsparcia, pozytywnych emocji, mógł przyjąć ich całe mnóstwo, wspomóc swój utrudzony umysł i skamieniałe serce. Ale najwięcej było w jej dotyku, gdy chwyciła męską dłoń głaszcząc ją, położyła na swojej twarzy.
-Nie możemy, być ze sobą jeszcze bliżej, ale zawsze będę z tobą.- wyszeptała słodkim głosem, patrząc z radością i głęboką tęsknotą w jego czarne, błyszczące oczy.
-Głuptasie, przecież nie mogę wyjść z tego pokoju, od razu by mnie zamknęli.- uśmiechnęła się rozbawiona, malując emocjami pogodną buzię.
Zanurzeni w tej chwili prawdopodobnie oboje mogliby zostać tak wiecznie, lecz zdawali sobie sprawę z tego, że to nie możliwe. Łamiąc pewne tabu, rzucili nieśmiałe wyzwanie przebaczeniu, a właściwie to znowu ona je rzuciła, nie dając wyboru i wchodząc tyłkiem na jego prywatność. Ale czy wyglądał na niezadowolonego? Igrała z losem, zezwalając sobie i jemu na oderwanie od choroby, która obojga tak bardzo męczyła – samotności.
Idąc za głosem serca łamała już wiele razy sytuacje, które płynęły zdaje się z góry narzuconym nurtem. Pomogła rebeliantom obalić Zella, uratowała śnieżną wioskę na Ziemi, narozrabiała w zaświatach tłumiąc ataki demonów… A teraz czynnie angażuje się w życie całej populacji błękitnej planety, tworząc ciastka naładowane sporą dawką miłości z jej boskiej ki. A gdzie w tym wszystkim ona? Nie wycofała się z obranej drogi idąc do niezwykłego śmiertelnika, ale… Sama nie wiedziała po cholerę tu jest. To nie może się udać, da jemu siebie, a potem… Chłopak będzie tęsknił, będzie rozbity i skazany na jeszcze bardziej pogłębioną samotność…
-Red ja…- już miała go przeprosić za te najście, rozbudzające nadzieję na coś, czego do końca nie będzie mogła zrealizować. Słodkie wino osłodziło smak gorzkiego poczucia nagłej winy. Co ona tu robi? Dlaczego się tu pojawiła? –Ja chciałabym ci powiedzieć, że możemy stąd uciec wspólnie, żyć gdzieś, gdzie nas nikt nie znajdzie, ale… To niemożliwe. Znamy swoje obowiązki i swoje drogi.
W zastygłym powietrzu jakby zagrała muzyka, jej ciepła energia rozlała się po pomieszczeniu, w każdym jej skrawku dając przyjemne odczucie wsparcia, pozytywnych emocji, mógł przyjąć ich całe mnóstwo, wspomóc swój utrudzony umysł i skamieniałe serce. Ale najwięcej było w jej dotyku, gdy chwyciła męską dłoń głaszcząc ją, położyła na swojej twarzy.
-Nie możemy, być ze sobą jeszcze bliżej, ale zawsze będę z tobą.- wyszeptała słodkim głosem, patrząc z radością i głęboką tęsknotą w jego czarne, błyszczące oczy.
Re: Biuro Trenera
Czw Lis 24, 2016 5:11 pm
Dotyk jej skóry był dla mężczyzny całkiem nowym doznaniem. Niesamowicie delikatna, jedwabista i gadka. Zdecydowanie różniła się od ogorzałem i osmaganej suchym wiatrem skóry Saiyańskich kobiet..
- Kijowo no nie? – podsumował prosto i w żołnierskim stylu całą sytuację. A jak to będzie po śmierci?
Nie zamierzał się tu i teraz zabijać, po prostu był ciekaw, bo cóż śmiertelnik może wiedzieć o tych sprawach. Przymknął oczy rozkoszując się niepojętą jeszcze dla niego dziwnie ciepłą ale przyjemną atmosferą. Całkowicie poddał się temu uczuciu. Wszystko, co działo się między nimi, było dla Trenera całkowicie nowym doznaniem. Owszem, kiedy był kadetem, czy Nashi umawiał się z wieloma kobietami. Wtedy wydawało mu się, że są one całym jego światem i z każdą z nich dożyje starości. Głupiutkie chwilowe miłostki, teraz kwitło w nim dojrzałe uczucie. Cierpiał, bo wiedział że nigdy nie zostanie spełnione. Propozycja ucieczki w pierwszej chwili zawsze jest kusząca ale w końcu przychodzi racjonalność.
- Cokolwiek oboje w swoim życiu robimy to lubimy naszą robotę. Chciałbym Cię jednak zaprosić do siebie. Tutaj ściany mają uszy. Zjemy coś dobrego, odgonimy na chwilę złe chmury? To chyba nie będzie nietaktem?
Teleportowała by się do jego domu, i tak mieszkał sam. Skoro i tak oboje zmierzyli się już z najgorszą prawdą, to może zostaną przyjaciółmi. Red w głębi walczył o każde kolejne spotkanie z boginką. Pogadać od serca, poczuć że ma się bratnią duszę, powygłupiać, odpocząć od codziennych trosk i nawzajem naładować baterie na nowe wyzwania. Być szczęśliwymi i jednocześnie ranić się nawzajem
- Kijowo no nie? – podsumował prosto i w żołnierskim stylu całą sytuację. A jak to będzie po śmierci?
Nie zamierzał się tu i teraz zabijać, po prostu był ciekaw, bo cóż śmiertelnik może wiedzieć o tych sprawach. Przymknął oczy rozkoszując się niepojętą jeszcze dla niego dziwnie ciepłą ale przyjemną atmosferą. Całkowicie poddał się temu uczuciu. Wszystko, co działo się między nimi, było dla Trenera całkowicie nowym doznaniem. Owszem, kiedy był kadetem, czy Nashi umawiał się z wieloma kobietami. Wtedy wydawało mu się, że są one całym jego światem i z każdą z nich dożyje starości. Głupiutkie chwilowe miłostki, teraz kwitło w nim dojrzałe uczucie. Cierpiał, bo wiedział że nigdy nie zostanie spełnione. Propozycja ucieczki w pierwszej chwili zawsze jest kusząca ale w końcu przychodzi racjonalność.
- Cokolwiek oboje w swoim życiu robimy to lubimy naszą robotę. Chciałbym Cię jednak zaprosić do siebie. Tutaj ściany mają uszy. Zjemy coś dobrego, odgonimy na chwilę złe chmury? To chyba nie będzie nietaktem?
Teleportowała by się do jego domu, i tak mieszkał sam. Skoro i tak oboje zmierzyli się już z najgorszą prawdą, to może zostaną przyjaciółmi. Red w głębi walczył o każde kolejne spotkanie z boginką. Pogadać od serca, poczuć że ma się bratnią duszę, powygłupiać, odpocząć od codziennych trosk i nawzajem naładować baterie na nowe wyzwania. Być szczęśliwymi i jednocześnie ranić się nawzajem
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Biuro Trenera
Pią Lis 25, 2016 9:31 pm
-Kijowo.- potwierdziła, przytakując energicznie głową. Miała go, w pełni go usidliła i zdawała sobie z tego sprawę. –Po śmierci to już tajemnica zawodowa. Ale gdy skojarzysz najlepsze chwile, to będziesz miał słodki przedsmak.
Patrzyli na siebie przez jakiś czas, nie mówiąc wiele. Bawiła się swoją szpilką, zsuwając ją z pięty i wkładając ponownie. Palcami przesuwała po wisiorku. Było jej z jednej strony żal Reda, a z drugiej dawała mu właśnie to czego najbardziej chciał.
-Muszę już spadać…- powiedziała smutnym głosem i znów spojrzała mu w oczy z tym przenikliwym współczuciem. Jej twarz zbliżyła się do jego twarzy, na tyle, że czuła na sobie oddech jego nozdrzy. –To tak żebyś nie zapomniał…- wyszeptała i delikatnie pocałowała go w usta, po czym ponownie zniknęła z gabinetu, pozostawiając w nim jedynie małpiastego i ulatniający się zapach perfum.
-Kai kai do mojej firmy -400 ki
Patrzyli na siebie przez jakiś czas, nie mówiąc wiele. Bawiła się swoją szpilką, zsuwając ją z pięty i wkładając ponownie. Palcami przesuwała po wisiorku. Było jej z jednej strony żal Reda, a z drugiej dawała mu właśnie to czego najbardziej chciał.
-Muszę już spadać…- powiedziała smutnym głosem i znów spojrzała mu w oczy z tym przenikliwym współczuciem. Jej twarz zbliżyła się do jego twarzy, na tyle, że czuła na sobie oddech jego nozdrzy. –To tak żebyś nie zapomniał…- wyszeptała i delikatnie pocałowała go w usta, po czym ponownie zniknęła z gabinetu, pozostawiając w nim jedynie małpiastego i ulatniający się zapach perfum.
-Kai kai do mojej firmy -400 ki
Re: Biuro Trenera
Sob Wrz 02, 2017 12:24 am
Rota leżała w pokoiku obok biura Czerwonego. Kanapa, ława, wygodny fotem i mały aneks kuchenny, to wszystkie wygody elitarnego wojownika, więcej nie było mu potrzeba. Saiyanka leżała przykryta kocem, a pomiędzy kanapą i stolikiem rozłożył się dywan z kudłatego wilka, który drzemał trzymając łeb obok ręki Roty. Red zaparzył sobie mocnej kawy, a dziewczynie gorącej wysokogatunkowej czekolady, a nie podrabianego kakao. Usiadł w fotelu i pogrąży się w papierach. Nie dotarł do połowy raportu, kiedy Rota się ocknęła.
- Tylko mi tu nie wybuchaj, lubię tą kanapę – mężczyzna uśmiechnął się ciepło. Napij się czekolady, postawi Cię na nogi. Jesteś w budynku Akademii, w moim biurze. Mam dla Ciebie propozycję. Mogę Cię wyprowadzić stąd, jeśli chcesz albo weźmiesz się w garść i popracujemy nad Twoją Ki. Przemyśl to na spokojnie, skontaktuj się z przyjaciółmi, jeśli tego potrzebujesz, będę obok. Przypominam, że cokolwiek się stanie nie grozi ci tu niebezpieczeństwo. Decyzja należy do Ciebie.
Krótko, rzeczowo, po wojskowemu. Red utrzymywać rezerwę, jak wobec podwładnej ale był spokojnie, wyrozumiały i ciepły w obyciu. Mężczyzna wstał, zabrał ze sobą papierzyska i napoczętą kawę. Zamknął drzwi i z szelestem zasiadł za biurkiem.
- Tylko mi tu nie wybuchaj, lubię tą kanapę – mężczyzna uśmiechnął się ciepło. Napij się czekolady, postawi Cię na nogi. Jesteś w budynku Akademii, w moim biurze. Mam dla Ciebie propozycję. Mogę Cię wyprowadzić stąd, jeśli chcesz albo weźmiesz się w garść i popracujemy nad Twoją Ki. Przemyśl to na spokojnie, skontaktuj się z przyjaciółmi, jeśli tego potrzebujesz, będę obok. Przypominam, że cokolwiek się stanie nie grozi ci tu niebezpieczeństwo. Decyzja należy do Ciebie.
Krótko, rzeczowo, po wojskowemu. Red utrzymywać rezerwę, jak wobec podwładnej ale był spokojnie, wyrozumiały i ciepły w obyciu. Mężczyzna wstał, zabrał ze sobą papierzyska i napoczętą kawę. Zamknął drzwi i z szelestem zasiadł za biurkiem.
Re: Biuro Trenera
Wto Wrz 05, 2017 8:53 pm
Mężczyzna przyglądał się zachowaniu dziewczyny z niewzruszoną miną. Pozwalał i jeszcze tolerował na jej zachowanie w swoim gabinecie. Zmiął w ustach przekleństwo i zgrzytną zębami, gdy usłyszał, że Orion poleciał i zostawił dziewczynę. Zauważył przerażenie na twarzy dziewczyny. Nic dziwnego, musi pokombinować gdzie ją przenocować.
- Nie należysz do Akademii, jesteś tylko na jej terenie i to dla tego, że to ja cię wprowadziłem. To są dwie różne rzeczy. Akademia Vegety, to miejsce gdzie szkoli się przyszłych żołnierzy i w zależności od indywidualnych umiejętności kieruje się dalszą drogą kariery wojskowej. Aby nią podążyć musiałabyś zarejestrować się na parterze i stać się od dziś kadetem ale obstawiam, ze taka wizja Cię nie interesuje.
Wracając do meritum, jeśli masz pretensje do poprzedniego króla, to idź rozkop jego grób i połam mu kości, może coś tym osiągniesz. To Ty decydujesz kim jesteś i tylko Ty możesz nad sobą zapanować. Nie szukaj usprawiedliwienia i wymagań u innych tylko u siebie. Zacznij szanować najpierw siebie. To, co Cię spotkało to niewyobrażalna niesprawiedliwość i żadne słowa tego nie są w stanie opisać tych okrucieństw. Nie jesteś jedyna, jest wielu takich jak Ty, którzy układają sobie życie na nowo. Biorą w ręce, to co im pozostało i kierują swoim życiem, rozwijają się i idą do przodu. Sam na sobie stosuje eksperymenty Zella i to nie raz, po to aby pokonać siebie i być lepszym wojownikiem i trenerem. Raz za razem mierze się ze swoimi lękami i łatam braki.
Twoja Ki to Ty, Twoje emocje, jeśli sama nie zdecydujesz jak masz życie to faktycznie nad nią nie zapanujesz. Pytam się więc, co chcesz zrobić ze swoim życiem? Możesz wstać i wyjść, albo zmierzyć się sama ze sobą w najgorszej walce Twojego życia i wygrać.
- Nie należysz do Akademii, jesteś tylko na jej terenie i to dla tego, że to ja cię wprowadziłem. To są dwie różne rzeczy. Akademia Vegety, to miejsce gdzie szkoli się przyszłych żołnierzy i w zależności od indywidualnych umiejętności kieruje się dalszą drogą kariery wojskowej. Aby nią podążyć musiałabyś zarejestrować się na parterze i stać się od dziś kadetem ale obstawiam, ze taka wizja Cię nie interesuje.
Wracając do meritum, jeśli masz pretensje do poprzedniego króla, to idź rozkop jego grób i połam mu kości, może coś tym osiągniesz. To Ty decydujesz kim jesteś i tylko Ty możesz nad sobą zapanować. Nie szukaj usprawiedliwienia i wymagań u innych tylko u siebie. Zacznij szanować najpierw siebie. To, co Cię spotkało to niewyobrażalna niesprawiedliwość i żadne słowa tego nie są w stanie opisać tych okrucieństw. Nie jesteś jedyna, jest wielu takich jak Ty, którzy układają sobie życie na nowo. Biorą w ręce, to co im pozostało i kierują swoim życiem, rozwijają się i idą do przodu. Sam na sobie stosuje eksperymenty Zella i to nie raz, po to aby pokonać siebie i być lepszym wojownikiem i trenerem. Raz za razem mierze się ze swoimi lękami i łatam braki.
Twoja Ki to Ty, Twoje emocje, jeśli sama nie zdecydujesz jak masz życie to faktycznie nad nią nie zapanujesz. Pytam się więc, co chcesz zrobić ze swoim życiem? Możesz wstać i wyjść, albo zmierzyć się sama ze sobą w najgorszej walce Twojego życia i wygrać.
Re: Biuro Trenera
Nie Paź 15, 2017 9:23 pm
Mężczyzna doszedł do wniosku, że nie potrafi rozmawiać z kobietami, a z kobietami po przejściach tym bardziej. Choć krew w nim wrzała, wysłuchał Roty do końca. Mimo wszystko musiał zrobić sobie drinka.
- Może rozumiem, może nie rozumiem, nie o to tu chodzi. Mamy inne spojrzenia na pewne sprawy. Ja szkolę wojowników i wydobywam z nich ich ukryte talenty. Beksy rozpaczające nad swoim życiem do mnie nie trafiają. Dobry wojownik to taki, który pokonuje samego siebie. Nie jest niebezpieczna i nieprzewidywalna. Taki to jest on – tu wskazał ręką na leżącego Falcona. Wilk w odpowiedzi przewrócił się na plecy i wystawił brzucho do głaskania. Ty jesteś zblokowana i tyle. Średnio obchodzi mnie Twoja przeszłość ale martwi przyszłość. Powinno Ci zależeć, aby te sytuacje się nie powtórzyły. Pytasz czemu przyszedłem na spotkanie? Ponieważ król mnie o to poprosił. Dlaczego się zgodziłem? Bo tak i już. Nie doszukuj się głębszych znaczeń, bo ich nie ma.
Moja propozycja jest prosta. Pomogę ci, nawet zakwateruję w swoim domu. Mieszkam sam, a i tak większość czasu spędzam tutaj, możesz mieć Falcona do towarzystwa, więc nie masz się czego bać. Do tego, dzieci mnie nie interesują. Jakie mam oczekiwania? Ostro pracujesz nad sobą, słuchasz mnie i ograniczasz kapanie dziobem. Jeśli będziesz kombinowała, aby przeze mnie dostać się do króla – wywalam cię za drzwi. Zastanów się, to moja ostateczna propozycja, przedyskutuj to ze znajomymi. Masz czas do wieczora, albo w to wchodzisz albo nie.
Krótko, po żołniersku i na temat. Z pewnością dziewczynę nie do końca zadowala taki układ, lecz z drugiej strony może wyjdzie coś z tego dobrego.
OOC:- Może rozumiem, może nie rozumiem, nie o to tu chodzi. Mamy inne spojrzenia na pewne sprawy. Ja szkolę wojowników i wydobywam z nich ich ukryte talenty. Beksy rozpaczające nad swoim życiem do mnie nie trafiają. Dobry wojownik to taki, który pokonuje samego siebie. Nie jest niebezpieczna i nieprzewidywalna. Taki to jest on – tu wskazał ręką na leżącego Falcona. Wilk w odpowiedzi przewrócił się na plecy i wystawił brzucho do głaskania. Ty jesteś zblokowana i tyle. Średnio obchodzi mnie Twoja przeszłość ale martwi przyszłość. Powinno Ci zależeć, aby te sytuacje się nie powtórzyły. Pytasz czemu przyszedłem na spotkanie? Ponieważ król mnie o to poprosił. Dlaczego się zgodziłem? Bo tak i już. Nie doszukuj się głębszych znaczeń, bo ich nie ma.
Moja propozycja jest prosta. Pomogę ci, nawet zakwateruję w swoim domu. Mieszkam sam, a i tak większość czasu spędzam tutaj, możesz mieć Falcona do towarzystwa, więc nie masz się czego bać. Do tego, dzieci mnie nie interesują. Jakie mam oczekiwania? Ostro pracujesz nad sobą, słuchasz mnie i ograniczasz kapanie dziobem. Jeśli będziesz kombinowała, aby przeze mnie dostać się do króla – wywalam cię za drzwi. Zastanów się, to moja ostateczna propozycja, przedyskutuj to ze znajomymi. Masz czas do wieczora, albo w to wchodzisz albo nie.
Krótko, po żołniersku i na temat. Z pewnością dziewczynę nie do końca zadowala taki układ, lecz z drugiej strony może wyjdzie coś z tego dobrego.
Ok słońce masz dwa wyjścia albo w to wchodzisz i ja (Kuro) Cię poprowadzę albo nie i ktoś inny z NPCów. Mogę też oddać Reda innemu NPCowi.
Re: Biuro Trenera
Nie Paź 29, 2017 9:40 pm
Mężczyzna powoli zaczynał tracić cierpliwość i by bliski trzaśnięcia Saiyanki, aż odbiłoby się echo. Hamował się tylko ze względu na przeszłość dziewczyny. Czerwony rozważał tez kolejnego drinka, bo na trzeźwo nie był w stanie zrozumieć tego monologu.
- Nie rozumiem, mówisz że życie trzeba przeczyć ale Ty go nie przezywasz. Wegetujecie z kumplami od zlecenia do zlecenia, nie pracujesz nad sobą albo nie trafiłaś na nikogo kto potrafiłby pokierować Twoim treningiem.
Nie było mowy o żadnej utrzymance. Zaproponowałem ci tylko pokój w moim domu, bo zakładam, że nie masz za co opłacić lokum gdziekolwiek i nie zamierzam Cię tam więzić. Możesz wychodzić kiedy chcesz. Mieszkam sam, więc nikt Ci krzywdy nie zrobi. Wydaje mi się ale możliwe że wraz że stabilizacją Twojej Ki możliwe będzie przedłużenie Twojego życia. Trzeba by nad tym popracować ale popracować, a nie paplać.
Red pozostał nie wzruszony na płacz dziewczyny, musiał taki pozostać aby nie weszła mu na głowę. Zaprasza Saiyankę do swojego domu z darmowym mieszkaniem, posiłkami pracą nad treningiem. Czego jeszcze można chcieć? Trener był przekonany, że już wystarczająco poszedł dziewczynie na rękę i tracił cierpliwość jej wydziwianiem i płaczem. Rota miała przed sobą prostego, twardego żołnierza, który mimo młodego wieku zawdzięcza swoje stanowisko umiejętności wykrywanie potencjału swoich podwładnych. Z męskiego punktu widzenia świat jest zawsze poostrzy. Chociaż rotę powinno zaalarmować wyznanie, że taki mężczyzna, jak Red mieszka sam. Albo był świrem, mimo iż na takiego nie wyglądał, albo nosi głęboką ranę w sercu. Zwyczajnie też miał problemy ze zrozumieniem kobiet ale to już Rota z pewnością zauważyła bezbłędnie. red skrywał wiele tajemnic.
- Pytam się po raz trzeci i ostatni. Chcesz pracować nad swoją Ki z moją pomocą czy nie?
- Nie rozumiem, mówisz że życie trzeba przeczyć ale Ty go nie przezywasz. Wegetujecie z kumplami od zlecenia do zlecenia, nie pracujesz nad sobą albo nie trafiłaś na nikogo kto potrafiłby pokierować Twoim treningiem.
Nie było mowy o żadnej utrzymance. Zaproponowałem ci tylko pokój w moim domu, bo zakładam, że nie masz za co opłacić lokum gdziekolwiek i nie zamierzam Cię tam więzić. Możesz wychodzić kiedy chcesz. Mieszkam sam, więc nikt Ci krzywdy nie zrobi. Wydaje mi się ale możliwe że wraz że stabilizacją Twojej Ki możliwe będzie przedłużenie Twojego życia. Trzeba by nad tym popracować ale popracować, a nie paplać.
Red pozostał nie wzruszony na płacz dziewczyny, musiał taki pozostać aby nie weszła mu na głowę. Zaprasza Saiyankę do swojego domu z darmowym mieszkaniem, posiłkami pracą nad treningiem. Czego jeszcze można chcieć? Trener był przekonany, że już wystarczająco poszedł dziewczynie na rękę i tracił cierpliwość jej wydziwianiem i płaczem. Rota miała przed sobą prostego, twardego żołnierza, który mimo młodego wieku zawdzięcza swoje stanowisko umiejętności wykrywanie potencjału swoich podwładnych. Z męskiego punktu widzenia świat jest zawsze poostrzy. Chociaż rotę powinno zaalarmować wyznanie, że taki mężczyzna, jak Red mieszka sam. Albo był świrem, mimo iż na takiego nie wyglądał, albo nosi głęboką ranę w sercu. Zwyczajnie też miał problemy ze zrozumieniem kobiet ale to już Rota z pewnością zauważyła bezbłędnie. red skrywał wiele tajemnic.
- Pytam się po raz trzeci i ostatni. Chcesz pracować nad swoją Ki z moją pomocą czy nie?
Strona 4 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach