Siedziba Szkoły Światła
+4
Red
NPC
Kuro
Hikaru
8 posters
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 11, 2012 11:21 pm
First topic message reminder :
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Mar 01, 2013 12:19 pm
June ledwo trzymała się na nogach, ale wstała, kilka razy jej nie wychodziło i wyglądało to dość żałośnie. W ogóle nie podnosiła głowy na mistica, wiedziała, że źle zrobiła. Wyglądała trochę jak pies, który doskonale wiedział, że pogryzł kapeć lub nasikał na dywan właściciela i teraz z podkulonym ogonem tylko czeka na karę. Mistic patrzył na to przez jakiś czas, ale w końcu stracił cierpliwość. Znów lekko podniósł dłoń i zacisnął uścisk w Ki wokół dziewczyny by ją wyprostować i podnieść lekko nad ziemię. Gwałtownie ją przysunął do siebie telekinezą prawie gwałtem podnosząc jej głowę tak by patrzyła na niego. Czuła ucisk na szyi jakby ją podnosił za szyję. Nie dusił jej jednak.
- Wczoraj mówiłem, że macie być mi posłuszni, sama się zgodziłaś na bycie moim uczniem. Możecie sobie mnie olewać w ciągu dnia treningu, ale nie kiedy jest taka sytuacja jak przed paroma minutami. Kiedy mówię "nie wtrącać się" to macie słuchać bezwzględnie i bez "ale". Przez Ciebie ten demon uciekł razem z Tsu. Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. Do was wszystkich-to ostatni taki numer. Kiedy się to powtórzy wywalę was na zbity pysk ze szkoły bez prawa powrotu. Nie mówił wcale głośno, ale miał dobrą dykcję dzięki czemu nawet szeptanie było doskonale słyszalne. Nawet wiatr przestał wiać dzięki czemu nie zagłuszał białowłosego.
Dalej trzymał demonicę w telekinetycznym uścisku by doszło do niej to co powiedział. Rzucił okiem też na pozostała dwójkę czy rozumieją, że nie żartuje. Dopiero po paru minutach puścił rudzielca, w taki sposób by utrzymała równowagę w pionie. Odwrócił się do nich plecami, mogli dostrzec całkiem sporą dziurę w materiale płaszcza, był stanowczo do wyrzucenia. Mimo to zaobsorbował tyle energii, że koszula wyglądała lepiej. Choć też była w niej dziura to mniejsza. Goła skóra była poparzona i krwawiła, ale to nie było nic poważnego, nawet nie zagrażało życiu.
- Wiedziałem co robię, zapamiętajcie sobie to. Rzucił na odchodne i poszedł w stronę ogniska bo mięso było akurat gotowe. Lekko podsuszone już, ale dalej smaczne. Był głodny. Nie lubił walczyć przed śniadaniem tym bardziej wkurzać się przed posiłkiem.
Zdjął płaszcz razem z pasem na miecz i położył obok siebie biorąc kawałek mięsa by zjeść. To dopiero początek dnia, a już się coś działo. Musiał pomyśleć w spokoju jakim cudem ten demon potrafił stworzyć swoją kopię. Widział jak obie Braski się łączą w jednego, poczuł wtedy wzrost mocy co najmniej dwukrotny. To był ułamek sekundy bo zaraz potem aura zniknęła stłumiona dość mocno. Ciekawe czy potrafił zrobić więcej kopii. Wcześniej sugerował, że tak. Choć może to znaczyło co innego ? Trzeba będzie nad tym pomyśleć po śniadaniu.
occ czas na amciu, nie dawajcie więcej hp June, tyle jej wystarczy, posiłek też regeneruje życie, poza tym Erik--> spójrz na swoje gg napisałem Ci odnośnie tego ile możesz dawać hp/ki na turę. Kiedy regenerujesz kogoś nie regenerujesz się sam- to raczej oczywiste powinno być=tak na marginesie.
- Wczoraj mówiłem, że macie być mi posłuszni, sama się zgodziłaś na bycie moim uczniem. Możecie sobie mnie olewać w ciągu dnia treningu, ale nie kiedy jest taka sytuacja jak przed paroma minutami. Kiedy mówię "nie wtrącać się" to macie słuchać bezwzględnie i bez "ale". Przez Ciebie ten demon uciekł razem z Tsu. Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. Do was wszystkich-to ostatni taki numer. Kiedy się to powtórzy wywalę was na zbity pysk ze szkoły bez prawa powrotu. Nie mówił wcale głośno, ale miał dobrą dykcję dzięki czemu nawet szeptanie było doskonale słyszalne. Nawet wiatr przestał wiać dzięki czemu nie zagłuszał białowłosego.
Dalej trzymał demonicę w telekinetycznym uścisku by doszło do niej to co powiedział. Rzucił okiem też na pozostała dwójkę czy rozumieją, że nie żartuje. Dopiero po paru minutach puścił rudzielca, w taki sposób by utrzymała równowagę w pionie. Odwrócił się do nich plecami, mogli dostrzec całkiem sporą dziurę w materiale płaszcza, był stanowczo do wyrzucenia. Mimo to zaobsorbował tyle energii, że koszula wyglądała lepiej. Choć też była w niej dziura to mniejsza. Goła skóra była poparzona i krwawiła, ale to nie było nic poważnego, nawet nie zagrażało życiu.
- Wiedziałem co robię, zapamiętajcie sobie to. Rzucił na odchodne i poszedł w stronę ogniska bo mięso było akurat gotowe. Lekko podsuszone już, ale dalej smaczne. Był głodny. Nie lubił walczyć przed śniadaniem tym bardziej wkurzać się przed posiłkiem.
Zdjął płaszcz razem z pasem na miecz i położył obok siebie biorąc kawałek mięsa by zjeść. To dopiero początek dnia, a już się coś działo. Musiał pomyśleć w spokoju jakim cudem ten demon potrafił stworzyć swoją kopię. Widział jak obie Braski się łączą w jednego, poczuł wtedy wzrost mocy co najmniej dwukrotny. To był ułamek sekundy bo zaraz potem aura zniknęła stłumiona dość mocno. Ciekawe czy potrafił zrobić więcej kopii. Wcześniej sugerował, że tak. Choć może to znaczyło co innego ? Trzeba będzie nad tym pomyśleć po śniadaniu.
occ czas na amciu, nie dawajcie więcej hp June, tyle jej wystarczy, posiłek też regeneruje życie, poza tym Erik--> spójrz na swoje gg napisałem Ci odnośnie tego ile możesz dawać hp/ki na turę. Kiedy regenerujesz kogoś nie regenerujesz się sam- to raczej oczywiste powinno być=tak na marginesie.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Mar 03, 2013 8:40 pm
______Była wdzięczna Razerowi za pomoc przy wstawaniu z ziemi, ale nadal jej było trudno przez pewien czas dojść do siebie. Szok nie ustępował, nadal była trochę bardziej otępiona, wolno łapała niektóre fakty. Na przykładzie: To, że złapał ją Raz dostrzegła dopiero po kilku sekundach. Nie nadawała się z pewnością do walki i potrzebowała odpoczynku, bo przekazywanie energii nie pomoże jej w stu procentach dojść do siebie.
Poczuła nagle silny uścisk (silny jak na jej ciało dopiero co wyjęte z krytycznego stanu) na całym swoim ciele, a następnie gwałtowny zarzut. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować już skrępowana więzami energii była zmuszana do wpatrywania się w Mistica, który był wkurzony nie na żarty. Nie wprawiało jednak ją to w strach, a bardziej w poirytowanie i zdenerwowanie. Gdy ten mówił demonica miała zaciśnięte zęby i zmarszczone w grymasie złości brwi, nabierała śliny w usta by splunąć nią na twarz Białowłosego. Zaniechała jednak tego czynu w ostatniej chwili ponieważ zdziwiło ją jedno zdanie:
"Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. ", wydawałoby się, że w tym momencie usta demonicy wykrzywiły się w swego rodzaju uśmiech. Ona dobrze wiedziała gdzie się znajduje Braska. Wulkanów na Ziemi jest pełno, ale ten jeden specyficzny jest 'domem' demona, który wprowadził tutaj niezły chaos przed chwilą. Nie miała zamiaru dzielić się informacją z 'Nauczycielem'. Kuro i Razer też chyba domyślali się, gdzie mniej-więcej znajduje się Tsu, bo to właśnie przy nich Braska powiedział do June: "Wracamy do wulkanu. " Ciekawe tylko czy Oni puszczą parę z ust czy milczenie demonicy w tej sprawie uznają za swego rodzaju 'zmowę'. To już od nich zależy, nie będzie ich przecież zastraszać.
Gdy Mistic ją odstawił na ziemię z trudem złapała równowagę, ale na całe szczęście nie upadła. Mogła już stać wyprostowana oraz chodzić, ale nie było mowy o większych wysiłkach jakim jest bieg czy latanie. Chwyciła się za szyję, którą zaczęła delikatnie masować. Nie dusił jej, ale czuła wielką chęć do zrobienia tego. Czy tak wielką krzywdę wyrządziła Mu w przeszłości, że teraz najchętniej by ją zabił? Dla wszystkich z tego towarzystwa jest taki oschły czy tylko dla niej ma takie 'specjalne' zapędy? W sumie jakby się przypatrzeć w przeszłość to dla Tsu był najmilszy. Ale nie będzie odgrywać tutaj sceny zazdrości.
___ - Odejdę jeśli to pomoże. - Rzuciła smutnym głosem na odchodne Hikowi. Oddała nieco zakrwawioną bluzę Kuro przepraszając Go wzrokiem za upapranie ciucha i bez słowa szybkim, aczkolwiek chwiejnym krokiem podążyła w stronę wodospadu. Nie, nie chciała teraz uciekać. To, czy Mistic będzie chciał dalej ją uczyć będzie zależeć tylko i wyłącznie od niego, nie będzie wpychała się na siłę do tego całego towarzystwa. Nienawidzi samotności, to fakt, ale da sobie jakoś radę. Silny z niej demon, nie da się tak łatwo zagiąć.
Zdjęła czarne butki i w ubraniach (a raczej strzępkach tego co miała na sobie przed zderzeniem z falą) powoli weszła do zimnawej wody pod wodospadem. Gdy poczuła jak woda przedostaje się do jej ran po poparzeniu jęknęła z bólu podkulając się lekko. Udało się wejść jej po sam pas, dalej był już tylko wodospad i zmiętolona woda.
Rudowłosa westchnęła zmęczona początkiem dnia i nabierając wody w dłonie chlapnęła sobie nią w twarz jak kobiety na reklamach nivey. Ponowiła tą czynność, do momentu, w którym cała krew na jej twarzy nie zniknęła.
Co robić?
OOC
HP: +200
Poczuła nagle silny uścisk (silny jak na jej ciało dopiero co wyjęte z krytycznego stanu) na całym swoim ciele, a następnie gwałtowny zarzut. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować już skrępowana więzami energii była zmuszana do wpatrywania się w Mistica, który był wkurzony nie na żarty. Nie wprawiało jednak ją to w strach, a bardziej w poirytowanie i zdenerwowanie. Gdy ten mówił demonica miała zaciśnięte zęby i zmarszczone w grymasie złości brwi, nabierała śliny w usta by splunąć nią na twarz Białowłosego. Zaniechała jednak tego czynu w ostatniej chwili ponieważ zdziwiło ją jedno zdanie:
"Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. ", wydawałoby się, że w tym momencie usta demonicy wykrzywiły się w swego rodzaju uśmiech. Ona dobrze wiedziała gdzie się znajduje Braska. Wulkanów na Ziemi jest pełno, ale ten jeden specyficzny jest 'domem' demona, który wprowadził tutaj niezły chaos przed chwilą. Nie miała zamiaru dzielić się informacją z 'Nauczycielem'. Kuro i Razer też chyba domyślali się, gdzie mniej-więcej znajduje się Tsu, bo to właśnie przy nich Braska powiedział do June: "Wracamy do wulkanu. " Ciekawe tylko czy Oni puszczą parę z ust czy milczenie demonicy w tej sprawie uznają za swego rodzaju 'zmowę'. To już od nich zależy, nie będzie ich przecież zastraszać.
Gdy Mistic ją odstawił na ziemię z trudem złapała równowagę, ale na całe szczęście nie upadła. Mogła już stać wyprostowana oraz chodzić, ale nie było mowy o większych wysiłkach jakim jest bieg czy latanie. Chwyciła się za szyję, którą zaczęła delikatnie masować. Nie dusił jej, ale czuła wielką chęć do zrobienia tego. Czy tak wielką krzywdę wyrządziła Mu w przeszłości, że teraz najchętniej by ją zabił? Dla wszystkich z tego towarzystwa jest taki oschły czy tylko dla niej ma takie 'specjalne' zapędy? W sumie jakby się przypatrzeć w przeszłość to dla Tsu był najmilszy. Ale nie będzie odgrywać tutaj sceny zazdrości.
___ - Odejdę jeśli to pomoże. - Rzuciła smutnym głosem na odchodne Hikowi. Oddała nieco zakrwawioną bluzę Kuro przepraszając Go wzrokiem za upapranie ciucha i bez słowa szybkim, aczkolwiek chwiejnym krokiem podążyła w stronę wodospadu. Nie, nie chciała teraz uciekać. To, czy Mistic będzie chciał dalej ją uczyć będzie zależeć tylko i wyłącznie od niego, nie będzie wpychała się na siłę do tego całego towarzystwa. Nienawidzi samotności, to fakt, ale da sobie jakoś radę. Silny z niej demon, nie da się tak łatwo zagiąć.
Zdjęła czarne butki i w ubraniach (a raczej strzępkach tego co miała na sobie przed zderzeniem z falą) powoli weszła do zimnawej wody pod wodospadem. Gdy poczuła jak woda przedostaje się do jej ran po poparzeniu jęknęła z bólu podkulając się lekko. Udało się wejść jej po sam pas, dalej był już tylko wodospad i zmiętolona woda.
Rudowłosa westchnęła zmęczona początkiem dnia i nabierając wody w dłonie chlapnęła sobie nią w twarz jak kobiety na reklamach nivey. Ponowiła tą czynność, do momentu, w którym cała krew na jej twarzy nie zniknęła.
Co robić?
OOC
HP: +200
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Mar 04, 2013 6:57 pm
Wraz z szatynem starał się ratować June z całych sił. Jego oczy przybrawszy całkowicie srebrną barwę gniewnie patrzyły na Braskę. Po kilku dziwnych ruchach demona rozbłysło oślepiające światło i Kuro mógł już tylko mentalnie śledzić przez kilka sekund Ki przeciwnika. Potem powrócił do normalnego stanu i milczał, nie zabierał głosu w dyskusji. Pozwolił June oprzeć ciężar ciała na sobie i także pomagał jej wstać, nadal nie wypowiadając ani słowa.
Zastanawiał się, kto z nich ma większą rację. Raz bez wątpienia stanął po stronie dziewczyny. Saiyan to zrozumiał, postąpiłby pewnie podobnie Z drugiej strony wiedza i umiejętności Hikaru pozwalały domniemywać, że ma kontrolę nad sytuacją i wie, co należy robić. Zresztą prawda była taka, że nikt poza nauczycielem nie mógł się mierzyć z Braską, bo i tak by zginał. Chłopak miał trochę pretensji do siebie, o to że nic nie zrobił a miał pomysł, żeby zabrać ich stamtąd i uciec. Nie przeszkadzaliby w walce i nie doszłoby do porwania Tsu. Z kolei gdyby drugi Braska dopadłby ich w lesie to Mistic nie zdążyłby im pomóc i mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej. Wybór był niezwykle trudny, młodzik zaczynał rozumieć lekcje Hikaru. Postanowił też na przyszłość bardziej stosować się do jego poleceń. Podejmowanie decyzji w takich było nadzwyczaj trudne, a w przyszłości będzie wystawiony na wiele takich zdarzeń. Mimo to obserwując ojca, ten jakoś sobie radził. Mimo to Kuro bał się konsekwencji jakie mogłyby wyniknąć, gdyby podjął złą decyzję. Niestety nie było na to idealnego przepisu, w każdym zdarzeniu może sprawdzić się inna taktyka i inne umiejętności. Problemy mogą być różne i podobne ale nigdy nie będą identyczne i nie ma recepty na wszystko.
Stał i przecierał piekące oczy, nic nie widział. Kiedy Hikaru pouczał demonicę Kuro stał i przecierał dalej oczy. W efekcie całą krew June rozsmarował sobie na twarzy. No „pouczał” to nie do końca trafne określenie. Młody Saiyan doskonale znał ten ton głosu nauczyciela, znał aż za dobrze. Słuchając wypowiedzi, ciarki przeszły mu po plecach, mimo że tym razem on nie był głównym winowajcom, jak to zwykle bywało. W odpowiedzi na stwierdzenie skierowane do niego i Razera kiwnął potakująco głową.
Odzyskiwał wzrok ale czuł się przytłoczony i myślami i stratą Tsu. Smutek June przebijał dodatkowo jego serce na wylot. Wziął od niej bluzę nic nie mówiąc i podreptał za Mistickiem. Umył się w rzece i uprał bluzę, cały czas pogrążony w myślach. W końcu podszedł do ognia i wziął 3 kawały mięsa.
- Pogadam z nią
Rzucił tylko w stronę nauczyciela. Wydawało mu się, że będzie lepiej, jak on to zrobi. Widać po kilkusetkach lat samotności białowłosy stracił kilka umiejętności społecznych. Szybko dotarł do jeziora przy wodospadzie. June pływała w najlepsze. Starał się zachować przyzwoicie i usiadł na sporym kamieniu tyłem do wody. Dwa kawałki mięsa położył obok a trzeci zajadał z apatytem. Był głodny jak na saiyana przystało. Zbierał myśli przez dłuższą chwilę, aż w końcu się odezwał.
- June nie odchodź.........jakoś uratujemy Tsu jestem pewien. Ale w pojedynkę nikt nie da rady, musimy trzymać się razem. To jedyne rozwiązanie. Co się stało to się nie odstanie i trzeba pomyśleć, jak to naprawić i wyciągnąć z tego lekcję. Wiem, że to nie łatwe i wiem jakie to trudne. Teraz na pewno nie możesz zostać sama. Poradzimy sobie, ja w to wierzę.
Starał się natchnąć ją bardziej pozytywnym myśleniem, chociaż sam tonął w rozpaczy po śmierci brata już od pól roku. Czuł jak mu się dusza w żalu rozpada ale mimo to pragnął zrobić coś aby dowiedzieć się jak i dlaczego Shiro zginął. Starał się iść na przód nie zapominając o przeszłości ale nie mógł pozwolić sobie, aby w niej utonął i zatracił się w rozpaczy. Kuro starał się być lekko uśmiechnięty, jak zwykle kiedy mówił do June, Wypowiadał się spokojnie i wyraźnie.
- Chodź coś zjeść, bo wystygnie. Na głodniaka nic nie wykombinujemy.
Zaprosił lekko się uśmiechając i zabrał się za drugi kawałek mięsa, trzeci pozostawiając June. W końcu był wiecznie głodnym Saiyanem, niezależnie od wszystkiego lepiej pracowało się z pełnym żołądkiem. Z porannych wydarzeń wyniknęło jednak coś dobrego. Hikaru mógł zaobserwować zachowanie swoich uczniów w sytuacji ryzyka. Postępowanie Razera i Kuro zasługiwało na uwagę. Znali się zaledwie dobę ale doskonale współpracowali ze sobą uzupełniając swoje działania. Nie trzeba było im wiele, żeby się zgrać.
Zastanawiał się, kto z nich ma większą rację. Raz bez wątpienia stanął po stronie dziewczyny. Saiyan to zrozumiał, postąpiłby pewnie podobnie Z drugiej strony wiedza i umiejętności Hikaru pozwalały domniemywać, że ma kontrolę nad sytuacją i wie, co należy robić. Zresztą prawda była taka, że nikt poza nauczycielem nie mógł się mierzyć z Braską, bo i tak by zginał. Chłopak miał trochę pretensji do siebie, o to że nic nie zrobił a miał pomysł, żeby zabrać ich stamtąd i uciec. Nie przeszkadzaliby w walce i nie doszłoby do porwania Tsu. Z kolei gdyby drugi Braska dopadłby ich w lesie to Mistic nie zdążyłby im pomóc i mogłoby się to skończyć jeszcze gorzej. Wybór był niezwykle trudny, młodzik zaczynał rozumieć lekcje Hikaru. Postanowił też na przyszłość bardziej stosować się do jego poleceń. Podejmowanie decyzji w takich było nadzwyczaj trudne, a w przyszłości będzie wystawiony na wiele takich zdarzeń. Mimo to obserwując ojca, ten jakoś sobie radził. Mimo to Kuro bał się konsekwencji jakie mogłyby wyniknąć, gdyby podjął złą decyzję. Niestety nie było na to idealnego przepisu, w każdym zdarzeniu może sprawdzić się inna taktyka i inne umiejętności. Problemy mogą być różne i podobne ale nigdy nie będą identyczne i nie ma recepty na wszystko.
Stał i przecierał piekące oczy, nic nie widział. Kiedy Hikaru pouczał demonicę Kuro stał i przecierał dalej oczy. W efekcie całą krew June rozsmarował sobie na twarzy. No „pouczał” to nie do końca trafne określenie. Młody Saiyan doskonale znał ten ton głosu nauczyciela, znał aż za dobrze. Słuchając wypowiedzi, ciarki przeszły mu po plecach, mimo że tym razem on nie był głównym winowajcom, jak to zwykle bywało. W odpowiedzi na stwierdzenie skierowane do niego i Razera kiwnął potakująco głową.
Odzyskiwał wzrok ale czuł się przytłoczony i myślami i stratą Tsu. Smutek June przebijał dodatkowo jego serce na wylot. Wziął od niej bluzę nic nie mówiąc i podreptał za Mistickiem. Umył się w rzece i uprał bluzę, cały czas pogrążony w myślach. W końcu podszedł do ognia i wziął 3 kawały mięsa.
- Pogadam z nią
Rzucił tylko w stronę nauczyciela. Wydawało mu się, że będzie lepiej, jak on to zrobi. Widać po kilkusetkach lat samotności białowłosy stracił kilka umiejętności społecznych. Szybko dotarł do jeziora przy wodospadzie. June pływała w najlepsze. Starał się zachować przyzwoicie i usiadł na sporym kamieniu tyłem do wody. Dwa kawałki mięsa położył obok a trzeci zajadał z apatytem. Był głodny jak na saiyana przystało. Zbierał myśli przez dłuższą chwilę, aż w końcu się odezwał.
- June nie odchodź.........jakoś uratujemy Tsu jestem pewien. Ale w pojedynkę nikt nie da rady, musimy trzymać się razem. To jedyne rozwiązanie. Co się stało to się nie odstanie i trzeba pomyśleć, jak to naprawić i wyciągnąć z tego lekcję. Wiem, że to nie łatwe i wiem jakie to trudne. Teraz na pewno nie możesz zostać sama. Poradzimy sobie, ja w to wierzę.
Starał się natchnąć ją bardziej pozytywnym myśleniem, chociaż sam tonął w rozpaczy po śmierci brata już od pól roku. Czuł jak mu się dusza w żalu rozpada ale mimo to pragnął zrobić coś aby dowiedzieć się jak i dlaczego Shiro zginął. Starał się iść na przód nie zapominając o przeszłości ale nie mógł pozwolić sobie, aby w niej utonął i zatracił się w rozpaczy. Kuro starał się być lekko uśmiechnięty, jak zwykle kiedy mówił do June, Wypowiadał się spokojnie i wyraźnie.
- Chodź coś zjeść, bo wystygnie. Na głodniaka nic nie wykombinujemy.
Zaprosił lekko się uśmiechając i zabrał się za drugi kawałek mięsa, trzeci pozostawiając June. W końcu był wiecznie głodnym Saiyanem, niezależnie od wszystkiego lepiej pracowało się z pełnym żołądkiem. Z porannych wydarzeń wyniknęło jednak coś dobrego. Hikaru mógł zaobserwować zachowanie swoich uczniów w sytuacji ryzyka. Postępowanie Razera i Kuro zasługiwało na uwagę. Znali się zaledwie dobę ale doskonale współpracowali ze sobą uzupełniając swoje działania. Nie trzeba było im wiele, żeby się zgrać.
OOC:
Koniec treningu.
Regeneracją 10 % za jedzonko
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 05, 2013 7:27 pm
Tak jak się spodziewał dostali opierdziel za nie dostosowanie się do jego poleceń. Było to z pewnością skierowane głównie do demonicy która z własnej woli omal nie straciła życia. Sam zaś stał za jej plecami wraz z Kuro słuchając jego pouczeń. No cóż akurat z tym że zrobiła głupotę miał rację, no ale cóż to co się stało to już się nie odstanie. Jednak trochę zaniepokoiły go słowa o możliwym odejściu. Skoro saiyanin znał ją chyba najlepiej to niech z nią porozmawia
-Ok porozmawiaj z nią, tylko nie narzucaj aby tutaj została na siłę. Też chcę abym została jednak nie możemy jej zmuszać.
Sam poszedł w drugą stronę nad strumień, krew dziewczyny została na jego ubraniu a przecież nie będzie cały dzień chodził cały w niej obsmarowany. Woda w strumieniu o poranku była jeszcze lodowata po całej nocy bez słońca które by ją ociepliło. Zdjął ubrania po czym wszedł do cieczy aby obmyć ciało. Pewnie zaraz zostaną pogonieni do roboty więc miał zamiar
wykorzystać w pełni ten czas. Usunął jeszcze krew z ubrania po czym skierował się po kawałek mięsa- tyle starczało mu jakoś nie był głodny chociaż czasem potrafił zjeść bardzo duże ilości pożywienia.
Usiadł na chwilę przed ogniskiem, jedząc śniadanie zastanawiał się co dzieje się z drugą uczennicą. Szanse że zostanie wypuszczona na wolność były nikłe, teraz i tak pewnie go nie znajdą i ją uratują chyba że... June mogła wiedzieć gdzie on może przebywać, wtedy będą mogli odbić różowowłosą. Zjadł do końca i od razu pobiegł w stronę jeziora gdzie znajdowała się dwójka wojowników.
-Ekhm nie przeszkadzam wam, można?
Usiadł na trawie niedaleko bruneta, nie wiedział jak oni zareagują na jego pomysł.
-Słuchajcie niech to pozostanie między nami bo możemy mieć większy opieprz niż ten kilka minut wcześniej. Więc tak June ty wiesz gdzie może być ten jegomość prawda? Tutaj przerwał na chwilę Nie musisz nam mówić jeżeli nie chcesz to twoja decyzja
Miał pewien pomysł jednak w najbliższym czasie nie możliwy do zrealizowania. Wiedział że jej rasa a po części i jego lubi w większości przebywać tam gdzie temperatura może usmażyć człowieka, a skąd taka wiedza? Tym nie chciał się dzielić narazie.
-Ok porozmawiaj z nią, tylko nie narzucaj aby tutaj została na siłę. Też chcę abym została jednak nie możemy jej zmuszać.
Sam poszedł w drugą stronę nad strumień, krew dziewczyny została na jego ubraniu a przecież nie będzie cały dzień chodził cały w niej obsmarowany. Woda w strumieniu o poranku była jeszcze lodowata po całej nocy bez słońca które by ją ociepliło. Zdjął ubrania po czym wszedł do cieczy aby obmyć ciało. Pewnie zaraz zostaną pogonieni do roboty więc miał zamiar
wykorzystać w pełni ten czas. Usunął jeszcze krew z ubrania po czym skierował się po kawałek mięsa- tyle starczało mu jakoś nie był głodny chociaż czasem potrafił zjeść bardzo duże ilości pożywienia.
Usiadł na chwilę przed ogniskiem, jedząc śniadanie zastanawiał się co dzieje się z drugą uczennicą. Szanse że zostanie wypuszczona na wolność były nikłe, teraz i tak pewnie go nie znajdą i ją uratują chyba że... June mogła wiedzieć gdzie on może przebywać, wtedy będą mogli odbić różowowłosą. Zjadł do końca i od razu pobiegł w stronę jeziora gdzie znajdowała się dwójka wojowników.
-Ekhm nie przeszkadzam wam, można?
Usiadł na trawie niedaleko bruneta, nie wiedział jak oni zareagują na jego pomysł.
-Słuchajcie niech to pozostanie między nami bo możemy mieć większy opieprz niż ten kilka minut wcześniej. Więc tak June ty wiesz gdzie może być ten jegomość prawda? Tutaj przerwał na chwilę Nie musisz nam mówić jeżeli nie chcesz to twoja decyzja
Miał pewien pomysł jednak w najbliższym czasie nie możliwy do zrealizowania. Wiedział że jej rasa a po części i jego lubi w większości przebywać tam gdzie temperatura może usmażyć człowieka, a skąd taka wiedza? Tym nie chciał się dzielić narazie.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 05, 2013 9:09 pm
Powitał szatyna skinieniem głowy, gdyż paszcze miał zapchaną śniadaniem. W duchu ucieszył się nawet, że pomoże mu wesprzeć June ale to co usłyszał z ust Razera wprawiło go w osłupienie. Ledwo się powstrzymał, żeby nie wybuchnąć. W porę się wyhamował, odłożył kawałek pozostałego mięsa i powiedział z powagą:
- Raz, to nie jest dobry pomysł. Rozumiem o co Ci chodzi, też chciałbym coś zrobić, żeby uratować Tsu ale nasza śmierć nie da jej życia. Co zrobimy? Pójdziemy do niego i zapytamy grzecznie, czy odda nam Tsu? Zaatakował nas bez powodu i zabrał ją bez powodu, nawet się nie odezwała, nic mu nie zrobiła. To nie jest koleś, któremu można ufać, ani wierzyć, że puści nas wolno. Do tego staniemy na jego terytoriom nic nie wiedząc jak ono wygląda i czy da nam choćby cień szansy na ucieczkę.
Jakby tego było mało ja jestem trzykrotnie silniejszy od Ciebie ale po zsumowaniu naszych sił i tak jesteśmy trzykrotnie lub czterokrotnie słabsi od Braski. Nie mamy z nim najmniejszych szans. A co będzie jeśli znowu się podwoi? To nie nasz poziom. I nie powinniśmy narażać June. Też nie trawię Hikaru do końca ale tylko on może coś zdziałać. Szlag mnie trafia, że nie możemy nic zrobić. Nie wiem, jakie są zwyczaje tutaj na Ziemi, to mój 5 dzień na tej planecie ale wydaje mi się, ze poszlibyśmy na pewną śmierć. Zresztą Hikaru i tak by się zorientował, jakbyśmy tylko wzbili się w powietrze. Przykro mi....musimy czekać.......szlag by to......
Wiedział, że to co m rani i June i Razera ale choć sam tego pragnął, to była głupota pchać się w paszcze lwa. Umiał wyczuwać Ki i dzięki temu dał radę w przybliżeniu oszacować ich szanse. Zresztą nie chodziło tylko o to, w domu czekała n niego cała wioska. Wiedział, że liczą na niego, nie mógł dać się zabić. Kuro siedział ze spuszczoną głową, a łokcie oparł na kolanach i zaciskał mocno pięści. Bezsilność też mu dokuczała.
- Raz, to nie jest dobry pomysł. Rozumiem o co Ci chodzi, też chciałbym coś zrobić, żeby uratować Tsu ale nasza śmierć nie da jej życia. Co zrobimy? Pójdziemy do niego i zapytamy grzecznie, czy odda nam Tsu? Zaatakował nas bez powodu i zabrał ją bez powodu, nawet się nie odezwała, nic mu nie zrobiła. To nie jest koleś, któremu można ufać, ani wierzyć, że puści nas wolno. Do tego staniemy na jego terytoriom nic nie wiedząc jak ono wygląda i czy da nam choćby cień szansy na ucieczkę.
Jakby tego było mało ja jestem trzykrotnie silniejszy od Ciebie ale po zsumowaniu naszych sił i tak jesteśmy trzykrotnie lub czterokrotnie słabsi od Braski. Nie mamy z nim najmniejszych szans. A co będzie jeśli znowu się podwoi? To nie nasz poziom. I nie powinniśmy narażać June. Też nie trawię Hikaru do końca ale tylko on może coś zdziałać. Szlag mnie trafia, że nie możemy nic zrobić. Nie wiem, jakie są zwyczaje tutaj na Ziemi, to mój 5 dzień na tej planecie ale wydaje mi się, ze poszlibyśmy na pewną śmierć. Zresztą Hikaru i tak by się zorientował, jakbyśmy tylko wzbili się w powietrze. Przykro mi....musimy czekać.......szlag by to......
Wiedział, że to co m rani i June i Razera ale choć sam tego pragnął, to była głupota pchać się w paszcze lwa. Umiał wyczuwać Ki i dzięki temu dał radę w przybliżeniu oszacować ich szanse. Zresztą nie chodziło tylko o to, w domu czekała n niego cała wioska. Wiedział, że liczą na niego, nie mógł dać się zabić. Kuro siedział ze spuszczoną głową, a łokcie oparł na kolanach i zaciskał mocno pięści. Bezsilność też mu dokuczała.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 05, 2013 10:46 pm
_____Kąpiel w chłodnej wodzie z jeziorka była dla June całkiem przyjemna i orzeźwiająca po ciężkim poranku. Rana na głowie już przestała krwawić i zalewać twarz dziewczyny, a te mniejsze rany stworzone w wyniku poparzeń zniknęły dzięki wsparcia całej reszty 'drużyny'. Wyglądała tak jakby wcale nie rzuciła się w objęcia Śmierci, ale tylko ze strony fizycznej. Jej twarz wyrażała jedynie smutek i żal za swój czyn. Nie, nie dlatego, że Hikaru na nią nawrzeszczał. Powodem było to, że to ona miała być na miejscu Tsu i to jej nie dawało spokoju nawet na momencik. Wiedziała jednak, że z jej koleżanką będzie wszystko dobrze, bo mimo, że nie zna długo Braski to wie, czuje to wręcz w demonicznym sercu, że tamten facet jest dobry i nie krzywdzi swoich. W końcu jakby zasięgnąć pamięcią kilkaset lat wcześniej to nie Braska, a Amael, jeden z jego poddanych zdradził. Zapewne jeszcze żyje, ale nie chciałaby się z nim pewnie spotkać ponownie gdyby miała starą dyskietkę z pamięcią. W końcu zranił wtedy mocno osobę, którą kochała nad życie. Demona o imieniu Fox', który jest tak blisko, a zarazem tak daleko od niej. Nieustanna pustka nie daje Głupiutkiej June spokoju. Cały czas czuje, że powinna być blisko kogoś... Nie wie kogo, nie wie gdzie jest tamta istota. Co jej zastąpi tę lukę w układance?
___ - June myśli, że jak Tsu będzie chciała to wróci do nas. Braska jest demonem, a Tsu mało o nich wie, bo sama stała się nim niedawno. Pewnie teraz wysłuchuje historyjek o demonach. June jest pewna. Ojciec jest dobrym demonem i nie zrani Tsu. - Powiedziała w końcu wciąż stojąc odwrócona. W końcu jednak, zrezygnowana wygramoliła się z wody czując już jak jest jej coraz zimniej od stania w jednym miejscu. Nawet nie wytrzepała się jak pies by pozbyć się nadmiaru wody, od razu podeszła do kolegów i usiadła między nich. - June jest silna. Pokona Braskę jak będzie chciała. - Może nie pięścią... ale są też inne sposoby walki. Może dziewczyna jest głupiutka, ale momentami wie co mówi. Czy jednak te słowa wystarczą by Kuro i Raz się nieco uspokoili i mniej zamartwiali sprawą zaginionej demonicy?
Wróć! "Ojciec jest dobrym demonem"?! Czy to właśnie takie słowa padły z ust Rudowłosej?
OCC
następny post treningowy
Słysząc zbliżające się kroki dziewczyna odruchowo stanęła tyłem do nadchodzącego zasłaniając włosami piersi. Dziwne, były przecież zasłonięte czarną przepaską. Raczej resztkami. Jej legginsy też w sumie miały wielkie okrągłe dziury tu i tam dodając jej nieco słodkiego wyglądu. Jak się okazało to Kuro postanowił ją odwiedzić. Nie odwracając się zerknęła tam chwilowo i widząc, że siedzi do niej tyłem rozluźniła się. Od Jego słów bursztynowe oczy demonicy zaszkliły się, jednak dzielnie nie uroniła żadnej łzy, tylko je szybko wytarła nadgarstkami. Nie pojmowała czym sobie zasłużyła na taką troskę ze strony saiyana. Znają się ledwo jeden dzień, chłopak nie wie nic o demonicy, a mimo to mówi: "Nie odchodź", "Nie możesz zostać sama". Zupełnie jakby znali się kawał czasu, a tą rozmowę przeprowadzili nie raz. Wkrótce pojawił się Razer z pytaniem do niej. Naburmuszyła się zalewając rumieńcem i odwróciła ponownie plecami do chłopaków. Zerknęła do tyłu i coś mruknęła niezrozumiałego pod nosem. Chyba nie uśmiechało się jej odpowiadać na to pytanie co równało się z potwierdzeniem słów Bio-Androida. June doskonale wie gdzie się znajduje Tsu z Braską, ale nie powie. Dlaczego? Na to odpowiedział już Kuro. |
Wróć! "Ojciec jest dobrym demonem"?! Czy to właśnie takie słowa padły z ust Rudowłosej?
OCC
następny post treningowy
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Mar 07, 2013 8:09 pm
Najwidoczniej młodszy od niego saiyanin wiedział o co mu chodziło, uśmiechnął się tylko. Oczywistą rzeczą było to że byli za słabi aby stanąć w tej chwili twarzą w twarz.
-Kuro przecież dobrze o tym wiem. Teraz to byłaby masakra a wolę jeszcze pożyć. Musimy trenować aby móc stanąć z nim twarzą w twarz.
Miał mówić dalej jednak przerwała mu akurat demonica która uspokoiła go mówiąc że Tsu jest bezpieczna. Kiwnął tylko głową, czas było zabrać się za robotę bo nie skończą do wieczora, szczególnie przez ten incydent. Wstał po czym poszedł jeszcze coś przegryźć, zastanawiało go co miały znaczyć słowa że "June jest silna. Pokona Braskę jak będzie chciała". Wziął jeszcze kawałek mięsa i skierował się do miejsca gdzie sprzątał drewno. Zjadł i wziął się za pracę, zbierał kłody drewna i składował w ustalonym miejscu. Wydawało mu się że ktoś tutaj jeszcze się kręci. Zrobił mały rekonesans jednak niczego nie znalazł, przez to wszystko był zaniepokojony, poprzedniego dnia mieli kłopoty z ogromnym monstrum zaś dzisiaj już od rana musieli walczyć. Wziął się za dalszą robotę, słońce już było wysoko na niebie więc była gdzieś około 12 godzina ziemskiego czasu. Zbieranie drewna było żmudne jednak i zarazem dobrym treningiem
[spoiler=OCC]Start treningu, sorry ale nie mam weny ani krzty[/color]
-Kuro przecież dobrze o tym wiem. Teraz to byłaby masakra a wolę jeszcze pożyć. Musimy trenować aby móc stanąć z nim twarzą w twarz.
Miał mówić dalej jednak przerwała mu akurat demonica która uspokoiła go mówiąc że Tsu jest bezpieczna. Kiwnął tylko głową, czas było zabrać się za robotę bo nie skończą do wieczora, szczególnie przez ten incydent. Wstał po czym poszedł jeszcze coś przegryźć, zastanawiało go co miały znaczyć słowa że "June jest silna. Pokona Braskę jak będzie chciała". Wziął jeszcze kawałek mięsa i skierował się do miejsca gdzie sprzątał drewno. Zjadł i wziął się za pracę, zbierał kłody drewna i składował w ustalonym miejscu. Wydawało mu się że ktoś tutaj jeszcze się kręci. Zrobił mały rekonesans jednak niczego nie znalazł, przez to wszystko był zaniepokojony, poprzedniego dnia mieli kłopoty z ogromnym monstrum zaś dzisiaj już od rana musieli walczyć. Wziął się za dalszą robotę, słońce już było wysoko na niebie więc była gdzieś około 12 godzina ziemskiego czasu. Zbieranie drewna było żmudne jednak i zarazem dobrym treningiem
[spoiler=OCC]Start treningu, sorry ale nie mam weny ani krzty[/color]
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Mar 08, 2013 12:12 am
- Dobra uznajmy rozmowę za niebyłą. Wolałbym nie mieć większych kłopotów, jeśli Hikaru się o tym dowie.
Kuro zakończył szybko temat, chociaż zastanawiał się nad powodem wypowiedzi. Raz sam zaczął rozmowę, a teraz tak ją zakończył jakby odpowiedź była oczywista. Chciał ich sprawdzić, czy wpędzić w kłopoty? Chłopak nie zaprzątał sobie dalej tym głowy, tylko zwrócił się do June:
- Skoro mu ufasz to ja też. Chociaż mój ojciec to uczył mnie poszanowania dla życia innych istot. Nie widziałem go już kawał czasu, tęsknie za domem. Eeeeeech
Nie wiedziałem, że Tsu stała się demonem. To przez, co działo się ze mną w nocy?
Może trochę przegiął ale musiał powiedzieć to o swoim ojcu. Nie rozumiał, jak można sobie przyjść i kogoś zabrać dla kaprysu. Inaczej go wychowano i stąd też przejawiał takie otwarte podejście do June. Uczono go dbać o wszystkich niezależnie od tego, kim są
Szybko jednak zmienił temat. Coraz bardziej niepokoiły go wydarzenia ostatniej nocy spowodowane głownie przez niego. Czy to przez niego Tsu stała się demonem, stanie się zła i nieprzewidywalna jak Braska. Do tego wszystkich ich w jakichś sposób skrzywdził. Niestety nie mógł zbytnio skupić się na tym wszystkim, bowiem widok siedzącej przed nim dziewczyny, skąpo ubranej i ociekającej wodą działał na niego w znacznie inny sposób.
Odwrócił wzrok w stronę jeziora i rzucił tylko:
- Strasznie suche to mięso. Muszę się napić. Idźcie już, za chwilę was dogonię. June zjedz coś.
Wskazał ręką na pozostały kawałek mięsa, a sam nachylił się aby pić wodę. Duuuużo wody. Czuł jak jego twarz przybiera odcień dojrzałego pomidora. Gdy tylko June i Razer zniknęli za pierwszymi drzewami, młody saiyan szybko zdjął buty i wszedł do jeziora. Musiał się ochłodzić i to natychmiast. Zdecydowanie musiał obniżyć ciśnienie krwi. Szedł tak daleko, aż woda docierała mu do szyi. Schował się pod wodę i doliczył do 60 a potem powtórzył czynność czterokrotnie. Zimna woda dobrze działała. Kuro był jeszcze stosunkowo zbyt młody aby narażać się na takie widoki z samego rana. Zatęsknił też i za swoją dziewczyną. Spojrzał daleko w niebo mając nadzieję, że w domu wszystko w miarę dobrze się układa. Wzbił się w powietrze, założył buty, wziął z gałęzi suszącą się bluzę i powędrował w kierunku nowego domu.
Ledwo pojawił się na skraju lasu, a już było słychać jego pretensje do całego świata. Jak to chłopak miewał w zwyczaju.
- Co się stało? Kto mii...... ? Nie mam kawałka ogona............
Dopiero teraz dostrzegł swój ubytek. W jednej ręce trzymał suchą bluzę, a w drugiej ściskał końcówkę swojego ogona. Cały ociekał wodą, a na jego skórze pojawiła się gęsia skorka. Na jego twarzy malował się smutek z powodu utraty drogocennej w jego mniemaniu części swojego ciała. Dotarł do June i kątem oka zauważył, że Razer zabrał się do pracy i dobrze. On się wczoraj za wszystkich napracował.
Narzekanie na własne życie mu przeszło, zobaczywszy niezagojoną ranę na czole June. Powędrował prosto do domku i wrócił z apteczką. Co prawda wszelkie środki odkurzające już dawno same wywietrzały ale dobrze by było osłonić ranę. Zresztą pewnie i tak się otworzy ponownie, jeśli June pójdzie ciśnienie albo będzie ciężko pracować. Pociągnął ją za sobą w stronę sporego kamienia. Bluzę porzucił na ziemi, bez niej widać było wyraźnie jak jest chudy. Miesiąc spędzony w wiezieniu odbił się wyraźnie na jego ciele, można było mu policzyć każdą kość. Za jakiś czas przybierze na wadze i wszystko wróci do normy.
- Usiądź tutaj, opatrzę Cię. Obiecuje, że nie bezie bolało.
Powiedział jak zwykle z uśmiechem na twarzy, by ją uspokoić. Kąpiel w zimnej wodzie zasklepia nieco ranę i ją oczyściła, niewiele ale zawsze coś. Obejrzał nieco dokładniej upewniając się, że nie jest zbyt głęboka i groźna w skutkach. Przyłożył do rany jałowy gazik i przykleił go słaniając w całości plastrem bez podkładki. Wszystko wykonywał ze znaną sobie wprawą, a przy tym starał się być bardzo delikatny.
- Boli Cię głowa? Dobrze się czujesz? Nie jest Ci zimno?
Wypytywał z troską szukając ewentualnych efektów ubocznych uderzenia. Następnie odniósł apteczkę na miejsce. Zagadnął do nauczyciela, podnosząc z ziemi bluzę.
- Co robimy?
Kuro zakończył szybko temat, chociaż zastanawiał się nad powodem wypowiedzi. Raz sam zaczął rozmowę, a teraz tak ją zakończył jakby odpowiedź była oczywista. Chciał ich sprawdzić, czy wpędzić w kłopoty? Chłopak nie zaprzątał sobie dalej tym głowy, tylko zwrócił się do June:
- Skoro mu ufasz to ja też. Chociaż mój ojciec to uczył mnie poszanowania dla życia innych istot. Nie widziałem go już kawał czasu, tęsknie za domem. Eeeeeech
Nie wiedziałem, że Tsu stała się demonem. To przez, co działo się ze mną w nocy?
Może trochę przegiął ale musiał powiedzieć to o swoim ojcu. Nie rozumiał, jak można sobie przyjść i kogoś zabrać dla kaprysu. Inaczej go wychowano i stąd też przejawiał takie otwarte podejście do June. Uczono go dbać o wszystkich niezależnie od tego, kim są
Szybko jednak zmienił temat. Coraz bardziej niepokoiły go wydarzenia ostatniej nocy spowodowane głownie przez niego. Czy to przez niego Tsu stała się demonem, stanie się zła i nieprzewidywalna jak Braska. Do tego wszystkich ich w jakichś sposób skrzywdził. Niestety nie mógł zbytnio skupić się na tym wszystkim, bowiem widok siedzącej przed nim dziewczyny, skąpo ubranej i ociekającej wodą działał na niego w znacznie inny sposób.
Odwrócił wzrok w stronę jeziora i rzucił tylko:
- Strasznie suche to mięso. Muszę się napić. Idźcie już, za chwilę was dogonię. June zjedz coś.
Wskazał ręką na pozostały kawałek mięsa, a sam nachylił się aby pić wodę. Duuuużo wody. Czuł jak jego twarz przybiera odcień dojrzałego pomidora. Gdy tylko June i Razer zniknęli za pierwszymi drzewami, młody saiyan szybko zdjął buty i wszedł do jeziora. Musiał się ochłodzić i to natychmiast. Zdecydowanie musiał obniżyć ciśnienie krwi. Szedł tak daleko, aż woda docierała mu do szyi. Schował się pod wodę i doliczył do 60 a potem powtórzył czynność czterokrotnie. Zimna woda dobrze działała. Kuro był jeszcze stosunkowo zbyt młody aby narażać się na takie widoki z samego rana. Zatęsknił też i za swoją dziewczyną. Spojrzał daleko w niebo mając nadzieję, że w domu wszystko w miarę dobrze się układa. Wzbił się w powietrze, założył buty, wziął z gałęzi suszącą się bluzę i powędrował w kierunku nowego domu.
Ledwo pojawił się na skraju lasu, a już było słychać jego pretensje do całego świata. Jak to chłopak miewał w zwyczaju.
- Co się stało? Kto mii...... ? Nie mam kawałka ogona............
Dopiero teraz dostrzegł swój ubytek. W jednej ręce trzymał suchą bluzę, a w drugiej ściskał końcówkę swojego ogona. Cały ociekał wodą, a na jego skórze pojawiła się gęsia skorka. Na jego twarzy malował się smutek z powodu utraty drogocennej w jego mniemaniu części swojego ciała. Dotarł do June i kątem oka zauważył, że Razer zabrał się do pracy i dobrze. On się wczoraj za wszystkich napracował.
Narzekanie na własne życie mu przeszło, zobaczywszy niezagojoną ranę na czole June. Powędrował prosto do domku i wrócił z apteczką. Co prawda wszelkie środki odkurzające już dawno same wywietrzały ale dobrze by było osłonić ranę. Zresztą pewnie i tak się otworzy ponownie, jeśli June pójdzie ciśnienie albo będzie ciężko pracować. Pociągnął ją za sobą w stronę sporego kamienia. Bluzę porzucił na ziemi, bez niej widać było wyraźnie jak jest chudy. Miesiąc spędzony w wiezieniu odbił się wyraźnie na jego ciele, można było mu policzyć każdą kość. Za jakiś czas przybierze na wadze i wszystko wróci do normy.
- Usiądź tutaj, opatrzę Cię. Obiecuje, że nie bezie bolało.
Powiedział jak zwykle z uśmiechem na twarzy, by ją uspokoić. Kąpiel w zimnej wodzie zasklepia nieco ranę i ją oczyściła, niewiele ale zawsze coś. Obejrzał nieco dokładniej upewniając się, że nie jest zbyt głęboka i groźna w skutkach. Przyłożył do rany jałowy gazik i przykleił go słaniając w całości plastrem bez podkładki. Wszystko wykonywał ze znaną sobie wprawą, a przy tym starał się być bardzo delikatny.
- Boli Cię głowa? Dobrze się czujesz? Nie jest Ci zimno?
Wypytywał z troską szukając ewentualnych efektów ubocznych uderzenia. Następnie odniósł apteczkę na miejsce. Zagadnął do nauczyciela, podnosząc z ziemi bluzę.
- Co robimy?
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Mar 10, 2013 2:10 pm
_____ Dziewczyna widocznie odetchnęła z ulgą gdy chłopaki w końcu trochę wyluzowali się co do Braski i zaginionej koleżanki. Nie wiedziała jednak co odpowiedzieć na pytanie o zmianę rasy Bio-Androidki. Podrapała się wtedy po łebku patrząc w górę. Zastanawiała się skąd u niej takie nagłe stwierdzenie, że Tsu jest demonem. W końcu wygląda nieco inaczej niż wcześniej, dostała rogów, zmieniła fryzurę no i to zachowanie podczas walki z wielkim włochatym czymś zupełnie różniło się od tego gdy walczyła z Nią wczoraj... a może przedwczoraj? Ile czasu była nieprzytomna zanim zabrał ją Braska? Nie pamięta, ale było jeszcze jasno. Ale nie zbaczajmy z tematu. Gdyby Tsu nie była demonem jej Ojciec na pewno by Jej nie zabrał, nie zainteresowałby się nawet i olał tak jak olał Razera, który też ma coś z demonów, ale jest Bio-Androidem. To ma jakiś sens. Hehe, może June jest głupia jak but, ale kiedy trzeba wyciąga dobre wnioski.
Jej Czarnowłosy kolega zaczął się nagle dziwnie zachowywać. Nie chciała być wredna i wypytywać o to co się dzieje tylko postanowiła zostawić Kuro samego tak jak chciał. Chwyciła więc Raz'a za rękę (jeść nie miała ochoty) po czym pognała biegiem w stronę Hikaru, nie... w stronę ogniska. Ten stary pryk zachowuje się jak niemiecki strażnik w Auschwitz pilnujący ofiar czyli June, Kuro i Razera. Nauczyciel czy nie, nie powinien się zachowywać jak gbur bez krzty humoru. Od początku nie miała do Niego dobrego nastawienia. Ma to pewnie związek z poprzednimi potyczkami z Białowłosym w przeszłości, której z resztą nie pamięta. Chcąc czy też nie, jest do Niego uprzedzona.
Puściła rękę kolegi gdy byli już u celu. Dziewczyna niczym kundel zaczęła trząść głową zrzucając z włosów zbędną wodę. Gdy skończyła miała już nieco suchsze włosy, ale strasznie niepoukładane, gdyż każdy włos rzucał się w inną stronę tworząc prawdziwy obraz powojenny. Starała się jakoś doprowadzić do ładu używając palców jak grzebienia.
Niedługo pojawił się Kuro zachowując się jeszcze dziwniej niż chwilę temu. Ściskał swój ogon narzekając na dosłownie wszystko pod nosem. Może nie była to odpowiednia chwila, ale pokazała szereg białych zębów najwyraźniej będąc rozbawiona tym widokiem.
___ - Tsu zjadła ogonek. - Powiedziała wskazując palcem na ogon kolegi, który poszedł w stronę domku jak tylko na nią spojrzał. Wrócił z czymś dziwnym w rękach, co od razu nie wiadomo dlaczego skojarzyła z czymś niedobrym. Z miną jak nic nie wiedzące dziecko nawet nie zorientowała się kiedy ten ją usadził na jakimś kamieniu przyglądając się jej ranie na czole. Chyba tylko tamta rana była najbardziej widoczna. Reszta już jako-tako się zagoiła dzięki jej genom demona. Przydałaby się jej teraz porządna kąpiel w lawie dla odzyskania pełni sił.
Spojrzała na kolegę tępym wzrokiem zastanawiając się dlaczego jest zupełnie innej postury niż Hikaru, Razer czy Kyoraku. W końcu jest wojownikiem jak oni, a wygląda jak tchórzliwy inkub Sedu. Jednak nie to ją zaciekawiło najbardziej, a znowu lisi tatuaż. Miała wrażenie, że widziała go w drugim świecie gdy była nieprzytomna tuż przed tym jak powróciła tutaj. Ale pewnie tylko się jej wydawało, bo poza zielonymi spodniami nie dostrzegła chyba nic. Nawet nie miała pewności czy to był mężczyzna czy kobieta.
___ - Kyaaaaaaaaa! -Gdy poczuła gazik na swojej ranie zaczęła się wiercić oraz wydawać z siebie dźwięki jak zarzynany kot. Mimo, że to nie bolało, jakoś nie bardzo ufała tym rzeczom ze szkatułki. W czasie pobytu w mieście przechodziła koło wielkiego budynku, gdzie wnoszeni byli zakrwawieni ludzie owinięci tam i ówdzie w bandaże. Nie wyglądali na zadowolonych, dlatego Rudowłosa zrozumiała, że trzeba unikać takich rzeczy, a tu proszę! Chwila zamyślenia i Kuro wykorzystując okazję przykleił jej do głowy gazik. Dziewczyna spojrzała na Bruneta morderczym spojrzeniem czerwieniąc się ze złości, albo zawstydzenia. Trudno było rozgryźć jej minę.
Coś nagle przykuło jej uwagę. Przed jej nosem przeleciał motylek połyskujący morskim błękitem. Zafascynowana kolorem owada dziewczyna zapominając o kamim świecie podążyła za nowym kolegą. Nim się zorientowała była już daleko od swojej 'drużyny'. Skupiona jedynie na owadzie podążała za nim, aż do momentu, w którym nie usiadł na kwiatku zajadając się nektarem. Uśmiechnęła się od ucha do ucha wpatrując się w zdobienia na jego skrzydłach leżąc sobie na brzuchu. Podparła się na łokciach i zaczęła wesolutko nucić piosenkę usłyszaną gdzieś dawno. Jej sielankę przerwał jakiś szmer, a potem trzask przez który motylek spłoszył się i odleciał. Na twarzy demonicy pojawiło się wyraźne niezadowolenie i chęć ukarania tego, kto zepsuł jej zabawę. Zaczęła szukać winowajcy i niemal od razu go dostrzegła. Wielki pomarańczowy tygrys szablozębny zawarczał gdy tylko skrzyżował spojrzenie z June. Biedny kotek nie wiedząc nawet co go czeka zaryczał, a następnie rzucił się z pazurami na dziewczynę, która tylko wyciągnęła pieść do góry, a atakujący nadział się pyskiem i niemal od razu padł oszołomiony na ziemię. Jednak to nie wystarczyło Złotookiej. Przysunęła się do bestii i... pochłonęła go. Jej rude kudły na głowie wydłużyły się na moment oplatając ciało kotka po czym wróciły do poprzedniego stanu znikając ofiarę jak za sprawą magicznej różdżki.
Niedługo potem jej skrzydlaty przyjaciel znowu wrócił. Usiadł na chwilę na jej nosku, po czym poszybował w stronę ogniska, a June podreptała za nim z uśmiechem na ryjku. Po paru metrach motyl jej się po prostu znudził i pozwoliła mu odlecieć wolno, a sama usiadła na tyłku trzymając dłonie w wewnętrznych stronach ud przybierając pozycję jak... ten tygrys. Pewnie gdyby mogła to by merdała ogonem...
Koniec Treningu
Jej Czarnowłosy kolega zaczął się nagle dziwnie zachowywać. Nie chciała być wredna i wypytywać o to co się dzieje tylko postanowiła zostawić Kuro samego tak jak chciał. Chwyciła więc Raz'a za rękę (jeść nie miała ochoty) po czym pognała biegiem w stronę Hikaru, nie... w stronę ogniska. Ten stary pryk zachowuje się jak niemiecki strażnik w Auschwitz pilnujący ofiar czyli June, Kuro i Razera. Nauczyciel czy nie, nie powinien się zachowywać jak gbur bez krzty humoru. Od początku nie miała do Niego dobrego nastawienia. Ma to pewnie związek z poprzednimi potyczkami z Białowłosym w przeszłości, której z resztą nie pamięta. Chcąc czy też nie, jest do Niego uprzedzona.
Puściła rękę kolegi gdy byli już u celu. Dziewczyna niczym kundel zaczęła trząść głową zrzucając z włosów zbędną wodę. Gdy skończyła miała już nieco suchsze włosy, ale strasznie niepoukładane, gdyż każdy włos rzucał się w inną stronę tworząc prawdziwy obraz powojenny. Starała się jakoś doprowadzić do ładu używając palców jak grzebienia.
Niedługo pojawił się Kuro zachowując się jeszcze dziwniej niż chwilę temu. Ściskał swój ogon narzekając na dosłownie wszystko pod nosem. Może nie była to odpowiednia chwila, ale pokazała szereg białych zębów najwyraźniej będąc rozbawiona tym widokiem.
___ - Tsu zjadła ogonek. - Powiedziała wskazując palcem na ogon kolegi, który poszedł w stronę domku jak tylko na nią spojrzał. Wrócił z czymś dziwnym w rękach, co od razu nie wiadomo dlaczego skojarzyła z czymś niedobrym. Z miną jak nic nie wiedzące dziecko nawet nie zorientowała się kiedy ten ją usadził na jakimś kamieniu przyglądając się jej ranie na czole. Chyba tylko tamta rana była najbardziej widoczna. Reszta już jako-tako się zagoiła dzięki jej genom demona. Przydałaby się jej teraz porządna kąpiel w lawie dla odzyskania pełni sił.
Spojrzała na kolegę tępym wzrokiem zastanawiając się dlaczego jest zupełnie innej postury niż Hikaru, Razer czy Kyoraku. W końcu jest wojownikiem jak oni, a wygląda jak tchórzliwy inkub Sedu. Jednak nie to ją zaciekawiło najbardziej, a znowu lisi tatuaż. Miała wrażenie, że widziała go w drugim świecie gdy była nieprzytomna tuż przed tym jak powróciła tutaj. Ale pewnie tylko się jej wydawało, bo poza zielonymi spodniami nie dostrzegła chyba nic. Nawet nie miała pewności czy to był mężczyzna czy kobieta.
___ - Kyaaaaaaaaa! -Gdy poczuła gazik na swojej ranie zaczęła się wiercić oraz wydawać z siebie dźwięki jak zarzynany kot. Mimo, że to nie bolało, jakoś nie bardzo ufała tym rzeczom ze szkatułki. W czasie pobytu w mieście przechodziła koło wielkiego budynku, gdzie wnoszeni byli zakrwawieni ludzie owinięci tam i ówdzie w bandaże. Nie wyglądali na zadowolonych, dlatego Rudowłosa zrozumiała, że trzeba unikać takich rzeczy, a tu proszę! Chwila zamyślenia i Kuro wykorzystując okazję przykleił jej do głowy gazik. Dziewczyna spojrzała na Bruneta morderczym spojrzeniem czerwieniąc się ze złości, albo zawstydzenia. Trudno było rozgryźć jej minę.
Coś nagle przykuło jej uwagę. Przed jej nosem przeleciał motylek połyskujący morskim błękitem. Zafascynowana kolorem owada dziewczyna zapominając o kamim świecie podążyła za nowym kolegą. Nim się zorientowała była już daleko od swojej 'drużyny'. Skupiona jedynie na owadzie podążała za nim, aż do momentu, w którym nie usiadł na kwiatku zajadając się nektarem. Uśmiechnęła się od ucha do ucha wpatrując się w zdobienia na jego skrzydłach leżąc sobie na brzuchu. Podparła się na łokciach i zaczęła wesolutko nucić piosenkę usłyszaną gdzieś dawno. Jej sielankę przerwał jakiś szmer, a potem trzask przez który motylek spłoszył się i odleciał. Na twarzy demonicy pojawiło się wyraźne niezadowolenie i chęć ukarania tego, kto zepsuł jej zabawę. Zaczęła szukać winowajcy i niemal od razu go dostrzegła. Wielki pomarańczowy tygrys szablozębny zawarczał gdy tylko skrzyżował spojrzenie z June. Biedny kotek nie wiedząc nawet co go czeka zaryczał, a następnie rzucił się z pazurami na dziewczynę, która tylko wyciągnęła pieść do góry, a atakujący nadział się pyskiem i niemal od razu padł oszołomiony na ziemię. Jednak to nie wystarczyło Złotookiej. Przysunęła się do bestii i... pochłonęła go. Jej rude kudły na głowie wydłużyły się na moment oplatając ciało kotka po czym wróciły do poprzedniego stanu znikając ofiarę jak za sprawą magicznej różdżki.
Niedługo potem jej skrzydlaty przyjaciel znowu wrócił. Usiadł na chwilę na jej nosku, po czym poszybował w stronę ogniska, a June podreptała za nim z uśmiechem na ryjku. Po paru metrach motyl jej się po prostu znudził i pozwoliła mu odlecieć wolno, a sama usiadła na tyłku trzymając dłonie w wewnętrznych stronach ud przybierając pozycję jak... ten tygrys. Pewnie gdyby mogła to by merdała ogonem...
Koniec Treningu
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Mar 10, 2013 3:42 pm
Długo siedział przy ognisku patrząc niewidzącym wzrokiem w ognisko zajadając od czasu do czasu upolowane mięso. Nie wiedział ile minut minęło, może pół godziny aż jego uczniowie po kolei zaczęli wracać. June najbardziej się guzdrała, ale to nic. Razer od razu po zjedzeniu zabrał się do roboty, a to się chwaliło. Jednak pozostali nie mieli zbytnio ochoty na to. Guzdrali się, a prawie południe było już. W końcu Hikaru zamrugał oczami pod okularami i wrócił do rzeczywistości. Wziął swój płaszcz zwinięty w kostkę pod pachę, a drugą ręką zabrał miecz w pasie. Odwrócił się do trójki młodocianych wojowników.
-Macie zabrać się za uprzątnięcie tego gówna w lesie. Razer już się tym zajmuje. Macie na to kwadrans. Do roboty!! Nie mamy całego dnia. Nie słyszał pytania Kury, ale i tak na nie odpowiedział powarkując cały czas. Był zły, ale ustalił, że nie ma sensu lecieć za Braską bo i tak nic nie zdziała. Dziewczyna sama w końcu wyjdzie z jego ciała.. jedną albo drugą stroną. To strasznie wkurzająca technika.. zamiany w słodycze.. zupełnie rozbijająca system... ale cóż.. demony nigdy nie walczyły uczciwie.. nawet nie ma co mówić o honorze, przecież większość tych istot jest złem wcielonym bo ze zła powstała. Poszedł do domu na chwilę by wrzucić kostkę płaszcza do swojego pokoju na łóżko, nie miał ochoty się tym zajmować.
Wyszedł z domu w nowym płaszczu i z mieczem na plecach, klasycznie. Zerknął na zniszczenia jakie spowodował Kurozaru i na wzrost pni drzew przy ognisku. Nie wielka zmiana. Za wolno pracowali. Musiał przycisnąć tą zgraję aż odechce im się samowolki w takich sytuacjach jak ta z Braską. Był ich mistrzem do pana Wacława. Co znaczyła jego szkoła jeśli nikt w niej nie będzie go szanował ? I wykonywał jego poleceń ? Przede wszystkim będzie musiał ich nauczyć jakichś ofensywnych technik. Wiedział, że Kuro na razie nie posiadał nic takiego, Razer jedynie Masełko, a demonica... no.. chyba nie miała nic w sobie takiego. Coś i dla niej się znajdzie.
- Pospieszcie się z tymi drzewami. Dzisiaj mamy skończyć drugi dom i czegoś was nauczę. Kiedy to powiedział podniósł dłoń i strzelił kilkoma ki blastami pod nogi uczniom by ich pospieszyć do roboty. Nie musza go lubić, był ich nauczycielem. June i Razer sami chcieli być w tej szkole. Tsu, nieobecna chwilowo, też tego chciała. Kuro powoli zaczynał rozumieć, że bycie wodzem wioski też wymaga silnej ręki by móc obronić ją. Być może nadawał się na zastępcę mistica. Miał całkiem nie najgorsze podejście do pozostałych. Choć Razer stał mu brzytwą czasem w gardle.
-Macie zabrać się za uprzątnięcie tego gówna w lesie. Razer już się tym zajmuje. Macie na to kwadrans. Do roboty!! Nie mamy całego dnia. Nie słyszał pytania Kury, ale i tak na nie odpowiedział powarkując cały czas. Był zły, ale ustalił, że nie ma sensu lecieć za Braską bo i tak nic nie zdziała. Dziewczyna sama w końcu wyjdzie z jego ciała.. jedną albo drugą stroną. To strasznie wkurzająca technika.. zamiany w słodycze.. zupełnie rozbijająca system... ale cóż.. demony nigdy nie walczyły uczciwie.. nawet nie ma co mówić o honorze, przecież większość tych istot jest złem wcielonym bo ze zła powstała. Poszedł do domu na chwilę by wrzucić kostkę płaszcza do swojego pokoju na łóżko, nie miał ochoty się tym zajmować.
Wyszedł z domu w nowym płaszczu i z mieczem na plecach, klasycznie. Zerknął na zniszczenia jakie spowodował Kurozaru i na wzrost pni drzew przy ognisku. Nie wielka zmiana. Za wolno pracowali. Musiał przycisnąć tą zgraję aż odechce im się samowolki w takich sytuacjach jak ta z Braską. Był ich mistrzem do pana Wacława. Co znaczyła jego szkoła jeśli nikt w niej nie będzie go szanował ? I wykonywał jego poleceń ? Przede wszystkim będzie musiał ich nauczyć jakichś ofensywnych technik. Wiedział, że Kuro na razie nie posiadał nic takiego, Razer jedynie Masełko, a demonica... no.. chyba nie miała nic w sobie takiego. Coś i dla niej się znajdzie.
- Pospieszcie się z tymi drzewami. Dzisiaj mamy skończyć drugi dom i czegoś was nauczę. Kiedy to powiedział podniósł dłoń i strzelił kilkoma ki blastami pod nogi uczniom by ich pospieszyć do roboty. Nie musza go lubić, był ich nauczycielem. June i Razer sami chcieli być w tej szkole. Tsu, nieobecna chwilowo, też tego chciała. Kuro powoli zaczynał rozumieć, że bycie wodzem wioski też wymaga silnej ręki by móc obronić ją. Być może nadawał się na zastępcę mistica. Miał całkiem nie najgorsze podejście do pozostałych. Choć Razer stał mu brzytwą czasem w gardle.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 12, 2013 5:54 pm
- Przecież nie obdzieram Cię ze skóry. To nie boli.
Powiedział uśmiechając się do June. Miał wprawę w opatrywaniu takich niesfornych pacjentów. W wiosce on jeden miał na ten temat najlepszą wiedzę. Wcześniej opatrywaniem rannych i chorych zajmowała się jego matka i Kuro zawsze zainteresowaniem przypatrywał się jej zabiegam. Kiedy podrósł towarzyszył jej, kiedy tylko mógł i uczył się podstawowych zasad i kruczków opatrywania. Do czasu, kiedy zaginęła. Musiał z odwołać się do książek i tak zaczął pogłębiać swoją wiedzę.
Chwilę później dziewczyna pognała gdzieś za motylkiem. Nie mógł jej rozgryźć, nie mógł zrozumieć demonów. Ciągle zaskakiwały. Dopiero teraz zauważył ranę na plecach nauczyciela i zrobiło mu się głupio, że nie zaproponował mu pomocy, a opatrzył June. Skupił się na sobie i swoim marudzeniu i nie zauważył potrzeby innych. Tak nie powinno być
Wziął swój ogon i spojrzał myśląc o winowajczyni, która pozbawiła go kawałka. Chętnie by się odwdzięczył, gdyby była Saiyanką. Baba może przywalić równie mocno jak chłop – to było Saiyańskie równouprawnienie. Tsu była jednak demonem i miedzy innymi to powstrzymało Kuro od dalszego gniewu, choć nie miał zamiaru puścić tego w niepamięć.
Nie chciało mu się sprzątać. Myślał, że dostanie jakieś inne zadanie, a Raz dokończy dalej sam. Jednak ten burdel to tylko i wyłącznie jego wina, a po sobie trzeba sprzątać, czy to się podoba czy nie.
Chłopak zabrał się do pracy, stosując tą samą metodę, co poprzednio. Po drodze ogonem zgarnął kamień i trzymał go przez cały czas pracy trenując swój słaby punkt. Odcinając gałęzie kolejnego drzewa rozmyślał o tym, co się stało. Miał wiele pytań do Mistica ale to były pytania praktyczne. Co można by zrobić inaczej, jak ogólnie postąpić w takiej sytuacji, na co zwracać uwagę. Pragnął to przeanalizować taktycznie. Nie wiedział, co zrobił dobrze, a co źle, a bardzo pragnął wyciągnąć z tego zdarzenia więcej nauk. Zawsze wzbogaciłby wiedzę ale widząc gniew Hikaru wolał go bardziej nie drażnić. Spróbuje za jakiś czas, jak emocje opadną i może na chwilę zostaną sami. Nie chciał poruszać tego tematu przy innych. Kuro miał wiele pytań do Misticka ale ich rozmowy były ciągle ucinane, przerywane i odkładane na później, a jego pytania pozostawały bez odpowiedzi. Jak miał się czegoś nauczyć skoro nauczyciel nie mógł mu odpowiedzieć. Zatęsknił za ojcem, zawsze mógł na niego liczyć, wiedział, że zawsze znajdzie dla niego choć chwilę czasu, tylko dla niego. Mógł z nim rozmawiać o wszystkim, nawet kiedy błądził i się mylił wiedział, że ojciec bez złości powie mu, jak jest i wskaże błędy. Ale Kurokary tutaj nie było i chłopak czuł się bardzo osamotniony.
Mimo wszystko jednak czegoś się uczył, wzbogacał swoja wiedzę. Co prawda była to wiedza wojownika, na której nie do końca mu zależało. Coraz bardziej rozumiał, że nie może jej odrzucać, że ta wiedza to jego przyszłość, to być albo nie być. To nie musi mu się podobać, to ma na celu dać mu i wiosce szansę przeżycia. Chociaż w ciągu jego krótkiego życia nikt nie zagrażał bytowi wioski z zewnątrz, to nigdy nie wiadomo, kiedy coś takiego może się wydarzyć.
Kuro pracował nie zwracając zbytnio uwagi na pozostałych. Zauważył za to, jak pobłażliwie Hiakru traktuje June i Raza zresztą też . Nie uszło jego uwadze, że szatyn spędził w maszynie regeneracyjnej znacznie dłużej niż potrzebował, kiedy on chorował. Wiedział, że zawsze był czemuś winny, zawsze coś narozrabiał i święty nie był ale czemu on ma najgorzej z całej tej gromady. Tsu robiła co chciała, tak samo June, z Razerem jakoś nie mógł się dogadać. Moze dlatego, że każdy z nich pochodził z innego świata.
Podskoczył kilka razy unikając ki-blastery wycelowane pod jego nogi, aby pracował szybciej. Wyszczerzy tylko zęby w szerokim uśmiechu skierowanym do nauczyciela. Chyba go przejrzał. Pod płaszczem lodu kryło się serce, pełno troski o życie każdego z nich. Cioć na twarzy nadal malował się gniew.
Powiedział uśmiechając się do June. Miał wprawę w opatrywaniu takich niesfornych pacjentów. W wiosce on jeden miał na ten temat najlepszą wiedzę. Wcześniej opatrywaniem rannych i chorych zajmowała się jego matka i Kuro zawsze zainteresowaniem przypatrywał się jej zabiegam. Kiedy podrósł towarzyszył jej, kiedy tylko mógł i uczył się podstawowych zasad i kruczków opatrywania. Do czasu, kiedy zaginęła. Musiał z odwołać się do książek i tak zaczął pogłębiać swoją wiedzę.
Chwilę później dziewczyna pognała gdzieś za motylkiem. Nie mógł jej rozgryźć, nie mógł zrozumieć demonów. Ciągle zaskakiwały. Dopiero teraz zauważył ranę na plecach nauczyciela i zrobiło mu się głupio, że nie zaproponował mu pomocy, a opatrzył June. Skupił się na sobie i swoim marudzeniu i nie zauważył potrzeby innych. Tak nie powinno być
Wziął swój ogon i spojrzał myśląc o winowajczyni, która pozbawiła go kawałka. Chętnie by się odwdzięczył, gdyby była Saiyanką. Baba może przywalić równie mocno jak chłop – to było Saiyańskie równouprawnienie. Tsu była jednak demonem i miedzy innymi to powstrzymało Kuro od dalszego gniewu, choć nie miał zamiaru puścić tego w niepamięć.
Nie chciało mu się sprzątać. Myślał, że dostanie jakieś inne zadanie, a Raz dokończy dalej sam. Jednak ten burdel to tylko i wyłącznie jego wina, a po sobie trzeba sprzątać, czy to się podoba czy nie.
Chłopak zabrał się do pracy, stosując tą samą metodę, co poprzednio. Po drodze ogonem zgarnął kamień i trzymał go przez cały czas pracy trenując swój słaby punkt. Odcinając gałęzie kolejnego drzewa rozmyślał o tym, co się stało. Miał wiele pytań do Mistica ale to były pytania praktyczne. Co można by zrobić inaczej, jak ogólnie postąpić w takiej sytuacji, na co zwracać uwagę. Pragnął to przeanalizować taktycznie. Nie wiedział, co zrobił dobrze, a co źle, a bardzo pragnął wyciągnąć z tego zdarzenia więcej nauk. Zawsze wzbogaciłby wiedzę ale widząc gniew Hikaru wolał go bardziej nie drażnić. Spróbuje za jakiś czas, jak emocje opadną i może na chwilę zostaną sami. Nie chciał poruszać tego tematu przy innych. Kuro miał wiele pytań do Misticka ale ich rozmowy były ciągle ucinane, przerywane i odkładane na później, a jego pytania pozostawały bez odpowiedzi. Jak miał się czegoś nauczyć skoro nauczyciel nie mógł mu odpowiedzieć. Zatęsknił za ojcem, zawsze mógł na niego liczyć, wiedział, że zawsze znajdzie dla niego choć chwilę czasu, tylko dla niego. Mógł z nim rozmawiać o wszystkim, nawet kiedy błądził i się mylił wiedział, że ojciec bez złości powie mu, jak jest i wskaże błędy. Ale Kurokary tutaj nie było i chłopak czuł się bardzo osamotniony.
Mimo wszystko jednak czegoś się uczył, wzbogacał swoja wiedzę. Co prawda była to wiedza wojownika, na której nie do końca mu zależało. Coraz bardziej rozumiał, że nie może jej odrzucać, że ta wiedza to jego przyszłość, to być albo nie być. To nie musi mu się podobać, to ma na celu dać mu i wiosce szansę przeżycia. Chociaż w ciągu jego krótkiego życia nikt nie zagrażał bytowi wioski z zewnątrz, to nigdy nie wiadomo, kiedy coś takiego może się wydarzyć.
Kuro pracował nie zwracając zbytnio uwagi na pozostałych. Zauważył za to, jak pobłażliwie Hiakru traktuje June i Raza zresztą też . Nie uszło jego uwadze, że szatyn spędził w maszynie regeneracyjnej znacznie dłużej niż potrzebował, kiedy on chorował. Wiedział, że zawsze był czemuś winny, zawsze coś narozrabiał i święty nie był ale czemu on ma najgorzej z całej tej gromady. Tsu robiła co chciała, tak samo June, z Razerem jakoś nie mógł się dogadać. Moze dlatego, że każdy z nich pochodził z innego świata.
Podskoczył kilka razy unikając ki-blastery wycelowane pod jego nogi, aby pracował szybciej. Wyszczerzy tylko zęby w szerokim uśmiechu skierowanym do nauczyciela. Chyba go przejrzał. Pod płaszczem lodu kryło się serce, pełno troski o życie każdego z nich. Cioć na twarzy nadal malował się gniew.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 12, 2013 7:39 pm
Nadal sprzątał z pozostałymi uczniami pozostawione pobojowisko w lesie. Już posprzątali prawie połowę całego bałaganu, praca szła młodemu bio coraz łatwiej- jego ciało potrafiło się dobrze dostosować do wysiłku i warunków. Wracając nad ognisko zauważył że Kuro opatruje ranę, podszedł na chwilę przyglądając się jego robocie, sam nie wiedział jeszcze czym tutaj dysponują, uśmiechnął się i poklepał saiyanina, widać było że nie jest dobry jedynie w walce ale także w udzielaniu pomocy medycznej nawet tak prostej ale zawsze coś bo wszechstronność to rzadki dar.
-Hm nieźle to wygląda, chyba powinno się trzymać z tego co wiem chociaż wiesz to sam. June spokojnie to nic złego po prostu nie będziesz hm brudna od krwi?
Zabrał się za dalszą pracę gdy nagle obok niego trafił pocisk Ki i usłyszał podniesiony głos ich mistrza aby zabrali się za robotę.
Zainteresowały go dwa ostatnie słowa białowłosego, nauczy się pewnie kolejnej przydatnej rzeczy, medytacja okazała się w praktyce bardzo przydatna. Wziął się za dalsze składowanie pni drzew, z odciętych gałęzi można by było coś zrobić, przynajmniej z części a reszta nadaje się na opał.
Czuł się jakoś dziwnie, jego serce zaczęło go kłóć jednak zaraz przestało, po za tym wzrok też mu się polepszył jednak wszystko widział jak przez negatyw. Nagle miał ochotę na walkę, czół głód adrenaliny. W końcu jednak po kilku sekundach wszystko ustało, zaniepokoiło go to bo takie coś si wcześniej jemu nie zdarzało a tego dnia powtórzyło się już drugi raz. Zabrał się za dalszą robotę, jeszcze mają zbudować dom i czegoś się nauczyć a raczej nie wyrobią się z wszystkim jeżeli nie skończą szybciej niż za 2 godziny no może 3.
-Hm nieźle to wygląda, chyba powinno się trzymać z tego co wiem chociaż wiesz to sam. June spokojnie to nic złego po prostu nie będziesz hm brudna od krwi?
Zabrał się za dalszą pracę gdy nagle obok niego trafił pocisk Ki i usłyszał podniesiony głos ich mistrza aby zabrali się za robotę.
Zainteresowały go dwa ostatnie słowa białowłosego, nauczy się pewnie kolejnej przydatnej rzeczy, medytacja okazała się w praktyce bardzo przydatna. Wziął się za dalsze składowanie pni drzew, z odciętych gałęzi można by było coś zrobić, przynajmniej z części a reszta nadaje się na opał.
Czuł się jakoś dziwnie, jego serce zaczęło go kłóć jednak zaraz przestało, po za tym wzrok też mu się polepszył jednak wszystko widział jak przez negatyw. Nagle miał ochotę na walkę, czół głód adrenaliny. W końcu jednak po kilku sekundach wszystko ustało, zaniepokoiło go to bo takie coś si wcześniej jemu nie zdarzało a tego dnia powtórzyło się już drugi raz. Zabrał się za dalszą robotę, jeszcze mają zbudować dom i czegoś się nauczyć a raczej nie wyrobią się z wszystkim jeżeli nie skończą szybciej niż za 2 godziny no może 3.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 12, 2013 7:42 pm
______June zmarszczyła niebezpiecznie brwi gdy Hikaru zaczął jak zwykle rozmowę nieprzyjemnym gburowskim tonem. Zaczęła się zastanawiać dlaczego nie może być choć trochę milszy. W końcu to by go nie zabiło gdyby powiedział coś z uśmiechem. Czy on się w ogóle śmieje?! Takie zjawisko występuje u tego osobnika?
Przez pewien czas przyglądała się Misticowi poważną miną jakby zastanawiała się nad każdym Jego ruchem. W sumie tak było, starała się dostrzec chociaż troszkę pozytywnego wyrazu na twarzy, ale widziała jedynie zmarszczki od naburmuszania się. Odwróciła się bez słowa na pięcie gdy obserwowany obiekt zniknął w domku i podeszła szybkim krokiem do Kuro chcąc się w końcu czymś zająć. Nie było już chyba co zbierać na drodze, bo wczoraj wszystko sprzątnęli i przytargali tutaj. Wystarczyło teraz poodrywać gałęzie od drzew by nadawały się do obróbki na meble czy nawet te felerniejsze do spalenia. I to właśnie robiła kopiując swojego czarnowłosego kolegę, którego po niedługim czasie postanowiła zagadnąć. Nie lubiła zbytnio ciszy.
___ - Kuro słyszał śmiech Hikaru kiedyś? - Spytała nie przerywając pracy. Odrywała kolejne gałązki i odrzucała na jedną kupkę na bok. Wtem nagle pod jej nogami wylądował KI Blast. Zupełnie się tego nie spodziewając podskoczyła wystraszona, a gdy ogarnęła kto był napastnikiem zalała się na twarzy rumieńcem po czym wróciła do rozmowy oraz pracy - Hikaru nie lubi June dlatego, że jest demonem, prawda? June słyszała od kolegi demona, że nikt nie lubi tej rasy. Dlaczego? - wzrok pełen bólu i nadziei spoczął na koledze wyczekując jakiejś odpowiedzi. Sedu, doświadczony demon opowiedział jej wiele na temat ich rasy. Gdzie się nie pokazują są spostrzegane jako czyste zło chcące zniszczenia i śmierci tam gdzie stanie ich stopa. Niemal wszystkie są od razu odrzucane gdy wyjdzie na jaw kim są, prawie wszyscy chcą trzymać się od nich z daleka nawet nie poznając ich charakteru. A są przecież rasą taką jak każda inna. Na Ziemi widziała dobrych i złych ludzi, saiyanie pewnie też się tak dzielą - demony się nie wyróżniają, a jednak są kojarzone najgorzej.
Stereotypy są najgorszą rzeczą jaką kiedykolwiek wymyślono. Powoduje, że z góry jesteśmy skazani na straty za to skąd pochodzimy, jak wyglądamy, a nie za to jakimi istotami jesteśmy w głębi. Jeśli Rudowłosa ma rację i Hikaru nie cierpi jej ze względu na pochodzenie postara się zmienić Jego nastawienie do niej za wszelką cenę. Może nie popisała się ostatnio, ale to się da jakoś naprostować.
Robota była już raczej na wykończeniu, dlatego demonica postanowiła zrobić sobie minutę przerwy. Wzleciała w powietrze następnie przybliżając się do Mistica wykonała przewrót tak by wisieć do góry nogami. Przypomniała sobie pewną sytuację, która ją podniosła na duchu kiedyś. Może i Hikaru przestanie się dąsać:
___ - Hikaru! Tsu kiedyś pokazała June pocałunek. Ooo taaak! - Wydęła usta i chyba miała zamiar ucałować Białowłosego jak kiedyś Bio-Android'ka ją, ale i tak pewnie jej to nie wyjdzie bo zetknie się z ręką sprawiedliwości, która ją odepchnie. Rozluźnienie sytuacji się przyda tej stypie bo jest tutaj ponuro jak na cmentarzu. A jeśli to nie zadziała, wróci do roboty i wymyśli coś jeszcze.
Przez pewien czas przyglądała się Misticowi poważną miną jakby zastanawiała się nad każdym Jego ruchem. W sumie tak było, starała się dostrzec chociaż troszkę pozytywnego wyrazu na twarzy, ale widziała jedynie zmarszczki od naburmuszania się. Odwróciła się bez słowa na pięcie gdy obserwowany obiekt zniknął w domku i podeszła szybkim krokiem do Kuro chcąc się w końcu czymś zająć. Nie było już chyba co zbierać na drodze, bo wczoraj wszystko sprzątnęli i przytargali tutaj. Wystarczyło teraz poodrywać gałęzie od drzew by nadawały się do obróbki na meble czy nawet te felerniejsze do spalenia. I to właśnie robiła kopiując swojego czarnowłosego kolegę, którego po niedługim czasie postanowiła zagadnąć. Nie lubiła zbytnio ciszy.
___ - Kuro słyszał śmiech Hikaru kiedyś? - Spytała nie przerywając pracy. Odrywała kolejne gałązki i odrzucała na jedną kupkę na bok. Wtem nagle pod jej nogami wylądował KI Blast. Zupełnie się tego nie spodziewając podskoczyła wystraszona, a gdy ogarnęła kto był napastnikiem zalała się na twarzy rumieńcem po czym wróciła do rozmowy oraz pracy - Hikaru nie lubi June dlatego, że jest demonem, prawda? June słyszała od kolegi demona, że nikt nie lubi tej rasy. Dlaczego? - wzrok pełen bólu i nadziei spoczął na koledze wyczekując jakiejś odpowiedzi. Sedu, doświadczony demon opowiedział jej wiele na temat ich rasy. Gdzie się nie pokazują są spostrzegane jako czyste zło chcące zniszczenia i śmierci tam gdzie stanie ich stopa. Niemal wszystkie są od razu odrzucane gdy wyjdzie na jaw kim są, prawie wszyscy chcą trzymać się od nich z daleka nawet nie poznając ich charakteru. A są przecież rasą taką jak każda inna. Na Ziemi widziała dobrych i złych ludzi, saiyanie pewnie też się tak dzielą - demony się nie wyróżniają, a jednak są kojarzone najgorzej.
Stereotypy są najgorszą rzeczą jaką kiedykolwiek wymyślono. Powoduje, że z góry jesteśmy skazani na straty za to skąd pochodzimy, jak wyglądamy, a nie za to jakimi istotami jesteśmy w głębi. Jeśli Rudowłosa ma rację i Hikaru nie cierpi jej ze względu na pochodzenie postara się zmienić Jego nastawienie do niej za wszelką cenę. Może nie popisała się ostatnio, ale to się da jakoś naprostować.
Robota była już raczej na wykończeniu, dlatego demonica postanowiła zrobić sobie minutę przerwy. Wzleciała w powietrze następnie przybliżając się do Mistica wykonała przewrót tak by wisieć do góry nogami. Przypomniała sobie pewną sytuację, która ją podniosła na duchu kiedyś. Może i Hikaru przestanie się dąsać:
___ - Hikaru! Tsu kiedyś pokazała June pocałunek. Ooo taaak! - Wydęła usta i chyba miała zamiar ucałować Białowłosego jak kiedyś Bio-Android'ka ją, ale i tak pewnie jej to nie wyjdzie bo zetknie się z ręką sprawiedliwości, która ją odepchnie. Rozluźnienie sytuacji się przyda tej stypie bo jest tutaj ponuro jak na cmentarzu. A jeśli to nie zadziała, wróci do roboty i wymyśli coś jeszcze.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Mar 13, 2013 8:59 am
Trzeba było pospieszać całą ekipę bo zostało nie wiele dnia, a byli w środku rzyci jeszcze z pracą. Obserwował każdego ucznia po kolei jak się zachowywał i co robił. No i jak dobrze pracował. Co jakiś czas przystawali, ale kiedy ki blast wylądował pod ich stopami zaraz wracali do pracy. Kuro nie wiedzieć czemu szczerzył zęby w duchu czy też nie. Nie ważne. Hikaru posłał mu ki blasta w twarz jakby odczytał myśli młodej małpy. Choć w tym przypadku nie zrobił tego, tak po prostu wyszło. Mimo, że od czasu przerywali pracę, ta szła całkiem nieźle. Stosy drewna rosły, a polana, która jeszcze wczoraj była częścią lasu stawała się bardziej czysta. Mijały minuty, ale młodzi wojownicy jakoś nie specjalnie zmęczeni wykonywali pracę, aż nie doszło do ostatnich paru kłód leżących kilkadziesiąt metrów od obozu. Wtedy June się zbliżyła do mistica chcąc go.. pocałować. Lewitowała nad nim jak duch, w dodatku do góry nogami. Wyminął demonicę wykonując zanzoken zostawiając tylko swoją imitację świetlną.
Ją właśnie June cmoknęła, po tym się rozpłynęła w powietrzu. Sam Hikaru stał kilka metrów dalej przy kłodach drewna patrząc na te, które będą się nadawały. Posegregował je tak by te wadliwe były tuz przy ogniu, a te dobre bliżej domu. Bez wyjaśniania można było zrozumieć które są które. Dopiero po skończonej segregacji wrócił do June z rękami w kieszeni.
- Nie ze mną takie numery. W tej szkole nie ma całowania. Wracaj do pracy, zaraz skończycie. Powiedział po czym wyjął miecz i podniósł wszystkie dobre kłody w górę. Westchnął cicho po czym zniknął. Było można słyszeć tylko cięcie mieczem drewna, a po kilku mrugnięciach oka białowłosy znów wylądował na ziemię, a belki wyciosane ułożyły się w małą piramidę u jego stóp. Macie później wymyślić jak z tego zbudować dach nowego domu. Macie to sami zorganizować bez mojej pomocy. Jak skończycie przenosić drewno nauczę was technik. Podszedł do ogniska i rozprawił się z drewnem wadliwym i gałęziami krojąc je tak by ładnie mogło schnąć na przyszłe podrzucanie do ognia.
occ przypominam, że dom jest okrągły.
Ją właśnie June cmoknęła, po tym się rozpłynęła w powietrzu. Sam Hikaru stał kilka metrów dalej przy kłodach drewna patrząc na te, które będą się nadawały. Posegregował je tak by te wadliwe były tuz przy ogniu, a te dobre bliżej domu. Bez wyjaśniania można było zrozumieć które są które. Dopiero po skończonej segregacji wrócił do June z rękami w kieszeni.
- Nie ze mną takie numery. W tej szkole nie ma całowania. Wracaj do pracy, zaraz skończycie. Powiedział po czym wyjął miecz i podniósł wszystkie dobre kłody w górę. Westchnął cicho po czym zniknął. Było można słyszeć tylko cięcie mieczem drewna, a po kilku mrugnięciach oka białowłosy znów wylądował na ziemię, a belki wyciosane ułożyły się w małą piramidę u jego stóp. Macie później wymyślić jak z tego zbudować dach nowego domu. Macie to sami zorganizować bez mojej pomocy. Jak skończycie przenosić drewno nauczę was technik. Podszedł do ogniska i rozprawił się z drewnem wadliwym i gałęziami krojąc je tak by ładnie mogło schnąć na przyszłe podrzucanie do ognia.
occ przypominam, że dom jest okrągły.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Mar 13, 2013 5:58 pm
- Dzięki, od dziecka uczyłem się opatrywać rannych. Opatrunek ma też chronić przez zakażeniem rany a przy jej trybie życie coś czuje, że rana i tak się odnowi.
Odpowiedział Razerowi, kiedy to June pobiegła za motylkiem.
Ki blasty lądowały wszędzie. Nawet jeden z nich poszybował wprost w jego twarz ale Kuro zdąży się zasłonić karwaszem w ostatniej chwili i dalej się uśmiechał, jakby mówił: „I tak wiem swoje”. Jednak nie mógł się powstrzymać od drażnienia Misticka, to było silniejsze od niego. Za to kiedy przerwał na chwilę pracę i udał się w stronę krzaków aby ulżyć pęcherzowi dwa ki blasty świsnęły pod nogi przecinając drogę.
- Ale ja tylko.....
Zrobił kolejny krok i kolejne pociski świsnęły mu pod nogi.
- Dobra...... już dobra........
Wrócił do pracy pomrukując po nosem. Pracował nieopodal June w milczeniu, zawsze w towarzystwie milej. June przerwała ciszę i zaczęła zadawać pytania.
- Nie, nie słyszałem jego śmiechu jeszcze ale znam go dopiero od niedawna. Ale to nic nie znaczy, zresztą gdy rano z nim rozmawiałem to widziałem uśmiech na jego twarzy. Nie jest taki straszny na jakiego wygląda.
Miał jeszcze dopowiedzieć, ze nie powinno się oceniać kogoś, kogo się krótko zna ale sam to zrobił w przypadku Braski. W tym momencie nie powinien prawić morałów na ten temat. Tym razem pocisk poleciał pod nogi June. Kuro zachichotał widząc gniew na twarzy dziewczyny i jakie groźne spojrzenie rzuciła Hikaru, robiła urocze minki. Zadała kolejne pytanie, tym razem trudniejsze. Chłopak musiał się chwilę zastanowić aby dać dobrą odpowiedź.
- Hmmm June to trudne pytanie ale postaram Ci się jakoś na nie odpowiedzieć. Kiedy znalazłem się pierwszy raz na Ziemi jeden jegomość powiedział mi, że demony są złe. Chwilę potem dodał, że saiyanie są nie lepsi i kazał mi się wynosić z tej planety. Znalazłem się tu nawet nie wiem jak i nie miałem złych zamiarów. Nie chciałem nikogo skrzywdzić, a zostałem niesprawiedliwie osądzony. To było przykre i domyślam się co czujesz. Ale jakoś Fox i Hikaru się mną zaopiekowali. Nie znam demonów. W zasadzie poznałem do Ciebie, Tsu, Foxa i Braskę ale znam Was dopiero kilka godzin. Ty pewnie też wcześniej nie poznałaś innych Saiyan? A wracając do Hikaru. Jestem przekonany, że on nie ocenia Cię pod względem tego z jakiej rasy pochodzisz. Dla niego ważne są Twoje umiejętności, wytrzymałość, siła. To są rzeczy, które ocenia, bo jest naszym nauczycielem. Pod tym względem dobiera nam zadania i ćwiczenia. Na przykład Razer i ja jesteśmy od Was silniejsi i będziemy wykonywać cięższe zadania. A kiedy wszyscy będziemy coraz silniejsi to z pewnością będzie nam stawiał coraz trudniejsze zadania do pokonania. Na pewno nie ocenia Cię za to, że jesteś demonem. Gniewa się za to, co się stało rano, że go nie posłuchaliśmy. Myślę, że on rozumie dlaczego tak postąpiłaś ale on jest naszym nauczycielem, wziął nas pod swoje skrzydła i czuje się za nas odpowiedzialny, za to co może nam się stać. Myślę, że czuje się winny dlatego, że nie obronił Tsu. Pogniewa się i mu przejdzie. On już taki jest szorstki i oschły, to jego sposób na wyrażenie troski o nas. Nie przejmuj się.
Jak zwykle mówił spokojnie i z uśmiechem. Starał się mówić jak najbardziej zrozumiale, co nie było łatwe. Pytanie było poważne i domyślał się, że June oczekuje poważnej odpowiedzi. W zasadzie miał podobne uczucia ale w jego przypadku czuł się gnębiony, dlatego, że jest saiyanem. Członkiem rasy znienawidzonej przez Hikaru. Gdyby ton się wmieszał, na pewno aż do tej pory nie mógłby się pozbierać po karze. Może faktycznie coś w tym jest. Cóż, czas pokaże. Ale w duchu podziękował ojcu. Od kiedy skończył 6 lat ojciec zabierał go ze sobą wszędzie tam, gdzie musiał coś załatwić lub rozstrzygnąć spór. To nauczyło Kuro podstaw dyplomacji. Nie oceniał nikogo ale chciał też dać spokój ducha June, rozwiać jej troski. Nie powinna się obwiniać. Za te słowa Hikaru powinien mu wisieć przysługę. Widać poprawił jej nieco nastrój, bowiem poleciała do Misticka i.....
- June!!!!
Kuro rzucił się w ich stronę starając się, ją zatrzymać. Nie zdążył. Szczęściem lub nie dziewczyna pocałowała widmo po zanzokenie. To było przekroczenie pewnych granic osobistych i to mocne przekroczenie. Kiedy usłyszeli kolejne polecenie zabrał June jak najdalej od Hikaru mimowolnie podkulając ogon. Kiedy tylko nauczyciel brał do ręki swój miecz, Kuro miał wrażenie, że zaraz utnie mu ogon.
- June tak nie można, nie można całować kogo się chce, tak nie wypada.
Mówił do June ale jakoś bez przekonania, szukał słów, aby go zrozumiała ale to będzie trudne. W myślach kombinował jak zbudować dach i miał już jedną wizję a w zasadzie dwie. Najłatwiejszy byłby dach jednospadowy. Tylko były problemy: brak gwoździ i nie wiedział jak przytwierdzić drewno do ceglanego muru.
Odpowiedział Razerowi, kiedy to June pobiegła za motylkiem.
Ki blasty lądowały wszędzie. Nawet jeden z nich poszybował wprost w jego twarz ale Kuro zdąży się zasłonić karwaszem w ostatniej chwili i dalej się uśmiechał, jakby mówił: „I tak wiem swoje”. Jednak nie mógł się powstrzymać od drażnienia Misticka, to było silniejsze od niego. Za to kiedy przerwał na chwilę pracę i udał się w stronę krzaków aby ulżyć pęcherzowi dwa ki blasty świsnęły pod nogi przecinając drogę.
- Ale ja tylko.....
Zrobił kolejny krok i kolejne pociski świsnęły mu pod nogi.
- Dobra...... już dobra........
Wrócił do pracy pomrukując po nosem. Pracował nieopodal June w milczeniu, zawsze w towarzystwie milej. June przerwała ciszę i zaczęła zadawać pytania.
- Nie, nie słyszałem jego śmiechu jeszcze ale znam go dopiero od niedawna. Ale to nic nie znaczy, zresztą gdy rano z nim rozmawiałem to widziałem uśmiech na jego twarzy. Nie jest taki straszny na jakiego wygląda.
Miał jeszcze dopowiedzieć, ze nie powinno się oceniać kogoś, kogo się krótko zna ale sam to zrobił w przypadku Braski. W tym momencie nie powinien prawić morałów na ten temat. Tym razem pocisk poleciał pod nogi June. Kuro zachichotał widząc gniew na twarzy dziewczyny i jakie groźne spojrzenie rzuciła Hikaru, robiła urocze minki. Zadała kolejne pytanie, tym razem trudniejsze. Chłopak musiał się chwilę zastanowić aby dać dobrą odpowiedź.
- Hmmm June to trudne pytanie ale postaram Ci się jakoś na nie odpowiedzieć. Kiedy znalazłem się pierwszy raz na Ziemi jeden jegomość powiedział mi, że demony są złe. Chwilę potem dodał, że saiyanie są nie lepsi i kazał mi się wynosić z tej planety. Znalazłem się tu nawet nie wiem jak i nie miałem złych zamiarów. Nie chciałem nikogo skrzywdzić, a zostałem niesprawiedliwie osądzony. To było przykre i domyślam się co czujesz. Ale jakoś Fox i Hikaru się mną zaopiekowali. Nie znam demonów. W zasadzie poznałem do Ciebie, Tsu, Foxa i Braskę ale znam Was dopiero kilka godzin. Ty pewnie też wcześniej nie poznałaś innych Saiyan? A wracając do Hikaru. Jestem przekonany, że on nie ocenia Cię pod względem tego z jakiej rasy pochodzisz. Dla niego ważne są Twoje umiejętności, wytrzymałość, siła. To są rzeczy, które ocenia, bo jest naszym nauczycielem. Pod tym względem dobiera nam zadania i ćwiczenia. Na przykład Razer i ja jesteśmy od Was silniejsi i będziemy wykonywać cięższe zadania. A kiedy wszyscy będziemy coraz silniejsi to z pewnością będzie nam stawiał coraz trudniejsze zadania do pokonania. Na pewno nie ocenia Cię za to, że jesteś demonem. Gniewa się za to, co się stało rano, że go nie posłuchaliśmy. Myślę, że on rozumie dlaczego tak postąpiłaś ale on jest naszym nauczycielem, wziął nas pod swoje skrzydła i czuje się za nas odpowiedzialny, za to co może nam się stać. Myślę, że czuje się winny dlatego, że nie obronił Tsu. Pogniewa się i mu przejdzie. On już taki jest szorstki i oschły, to jego sposób na wyrażenie troski o nas. Nie przejmuj się.
Jak zwykle mówił spokojnie i z uśmiechem. Starał się mówić jak najbardziej zrozumiale, co nie było łatwe. Pytanie było poważne i domyślał się, że June oczekuje poważnej odpowiedzi. W zasadzie miał podobne uczucia ale w jego przypadku czuł się gnębiony, dlatego, że jest saiyanem. Członkiem rasy znienawidzonej przez Hikaru. Gdyby ton się wmieszał, na pewno aż do tej pory nie mógłby się pozbierać po karze. Może faktycznie coś w tym jest. Cóż, czas pokaże. Ale w duchu podziękował ojcu. Od kiedy skończył 6 lat ojciec zabierał go ze sobą wszędzie tam, gdzie musiał coś załatwić lub rozstrzygnąć spór. To nauczyło Kuro podstaw dyplomacji. Nie oceniał nikogo ale chciał też dać spokój ducha June, rozwiać jej troski. Nie powinna się obwiniać. Za te słowa Hikaru powinien mu wisieć przysługę. Widać poprawił jej nieco nastrój, bowiem poleciała do Misticka i.....
- June!!!!
Kuro rzucił się w ich stronę starając się, ją zatrzymać. Nie zdążył. Szczęściem lub nie dziewczyna pocałowała widmo po zanzokenie. To było przekroczenie pewnych granic osobistych i to mocne przekroczenie. Kiedy usłyszeli kolejne polecenie zabrał June jak najdalej od Hikaru mimowolnie podkulając ogon. Kiedy tylko nauczyciel brał do ręki swój miecz, Kuro miał wrażenie, że zaraz utnie mu ogon.
- June tak nie można, nie można całować kogo się chce, tak nie wypada.
Mówił do June ale jakoś bez przekonania, szukał słów, aby go zrozumiała ale to będzie trudne. W myślach kombinował jak zbudować dach i miał już jedną wizję a w zasadzie dwie. Najłatwiejszy byłby dach jednospadowy. Tylko były problemy: brak gwoździ i nie wiedział jak przytwierdzić drewno do ceglanego muru.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Mar 13, 2013 7:04 pm
_______Tak jakby Kuro czytał June w myślach. Nie przerywając odrywania zbędnych gałęzi od drzewa wsłuchiwała się uważnie w każde słowo kolegi. W sumie nie dziwiła go odpowiedź na jej pierwsze pytanie. Śmiech Hikaru był zagadką i chyba nią pozostanie tak samo jak Jego prawdziwa siła. Nie pokazał zapewne wszystkiego w czasie walki z Braską. Potrafi o wiele więcej. Szkoda tylko, że nie ma sytuacji, która by wymagała maksimum od ich Nauczyciela. Ale, żeby nie wywoływać wilka z lasu - Tfu.
Drugie pytanie wymagało więcej słów od Kuro. Momentami się plątała w potoku słów, ale zrozumiała prawie wszystko. Nie wszystko do niej dotarło, bo nadal uważała, że jest dyskryminowana ze względu na rasę, z jakiej pochodzi. Chciałaby poznać całą prawdę o swojej przeszłości nawet jakby to wymagało kolejnego mocnego uderzenia się w łepetynkę. Pewnie wtedy wszystkie jej pytania dostałyby odpowiedzi niekoniecznie ją satysfakcjonujących. Ale chciałaby poznać prawdę, nawet najbardziej bolesną. Choć może z drugiej strony lepiej dla niej by miała tą dziurę w głowie... Mniej bólu dla jej serduszka.
___ - Fox... - Mruknęła cicho pod nosem. Wcześniej tego nie wiedziała, ale dostała teraz cenną informację o tym, że osobnik o imieniu Fox, który jej chodzi po głowie od jakiegoś czasu jest demonem. Krok po kroku, a dowie się kim dla niej był i dlaczego tak jej utkwił w pamięci.
Gdy Kuro skończył swój monolog June bez słowa wtedy ulotniła się z miejsca lecąc do Hikaru. Już była blisko by Go pocałować, ale ten użył dziwnej techniki i jedyne co zobaczyła to coś na wzór poświaty, przez która przeniknęła jak przez ducha. Wylądowała bezpiecznie na ziemi nieco zdezorientowana po czym spojrzała uważnie na Hikaru, który po chwili ją wygonił do pracy zupełnie olewając sytuację sprzed chwili. No i pojawił się jej Czarnowłosy kolega co lubił bez słowa zaciągać ją na stronę. Została zbesztana za swój czyn, ale nie bardzo wiedziała dlaczego. Przecież całus to miły gest, dlaczego więc Kuro i Hikaru tak zareagowali?
___ - Ale Tsu June pocałowała od tak! - naburmuszyła się biorąc w poliki powietrze. Oparła się plecami o jedno z drzew, a gdy nieco ochłonęła zadała kolejne pytanie - Kiedy można, a kiedy nie? - poczuła na plecach coś dziwnego. Gdy się odsunęła dostrzegła na swoim ramieniu coś żółtego i bardzo kleistego. Z obrzydzeniem na twarzy wytarła to jakoś o kawałek kory drzewa. Żywica z połączeniem paru innych roślin mogłaby robić za dobry klej. Bez gwoździ są nieco ograniczeni. Dobrze by było gdyby jedno z nich udało się do miasta na małe zakupy, ale pewnie Hikaru nikogo nie puści.
Drugie pytanie wymagało więcej słów od Kuro. Momentami się plątała w potoku słów, ale zrozumiała prawie wszystko. Nie wszystko do niej dotarło, bo nadal uważała, że jest dyskryminowana ze względu na rasę, z jakiej pochodzi. Chciałaby poznać całą prawdę o swojej przeszłości nawet jakby to wymagało kolejnego mocnego uderzenia się w łepetynkę. Pewnie wtedy wszystkie jej pytania dostałyby odpowiedzi niekoniecznie ją satysfakcjonujących. Ale chciałaby poznać prawdę, nawet najbardziej bolesną. Choć może z drugiej strony lepiej dla niej by miała tą dziurę w głowie... Mniej bólu dla jej serduszka.
___ - Fox... - Mruknęła cicho pod nosem. Wcześniej tego nie wiedziała, ale dostała teraz cenną informację o tym, że osobnik o imieniu Fox, który jej chodzi po głowie od jakiegoś czasu jest demonem. Krok po kroku, a dowie się kim dla niej był i dlaczego tak jej utkwił w pamięci.
Gdy Kuro skończył swój monolog June bez słowa wtedy ulotniła się z miejsca lecąc do Hikaru. Już była blisko by Go pocałować, ale ten użył dziwnej techniki i jedyne co zobaczyła to coś na wzór poświaty, przez która przeniknęła jak przez ducha. Wylądowała bezpiecznie na ziemi nieco zdezorientowana po czym spojrzała uważnie na Hikaru, który po chwili ją wygonił do pracy zupełnie olewając sytuację sprzed chwili. No i pojawił się jej Czarnowłosy kolega co lubił bez słowa zaciągać ją na stronę. Została zbesztana za swój czyn, ale nie bardzo wiedziała dlaczego. Przecież całus to miły gest, dlaczego więc Kuro i Hikaru tak zareagowali?
___ - Ale Tsu June pocałowała od tak! - naburmuszyła się biorąc w poliki powietrze. Oparła się plecami o jedno z drzew, a gdy nieco ochłonęła zadała kolejne pytanie - Kiedy można, a kiedy nie? - poczuła na plecach coś dziwnego. Gdy się odsunęła dostrzegła na swoim ramieniu coś żółtego i bardzo kleistego. Z obrzydzeniem na twarzy wytarła to jakoś o kawałek kory drzewa. Żywica z połączeniem paru innych roślin mogłaby robić za dobry klej. Bez gwoździ są nieco ograniczeni. Dobrze by było gdyby jedno z nich udało się do miasta na małe zakupy, ale pewnie Hikaru nikogo nie puści.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Mar 13, 2013 7:56 pm
Pracował dalej przy sprzątaniu podczas gdy wokół latały ki-blasty mające na celu pospieszenie uczniów z ich pracą. Ostatnie kawałki wziął na raz i zaniósł na obrzeża lasu. Słońce było już dosyć wysoko jednak wyrobili się w krótkim czasie. Usiadł na chwilę by odsapnąć, nadal niezbyt dobrze się czół, nie było to z całą pewnością normalne bo nigdy nie chorował- nie miał nawet kataru. Wracał już w stronę ogniska gdy nagle zobaczył coś co zarazem go zszokowało a zarazem rozbawiło- June próbowała pocałować ich Senseia który użył tej samej sztuczki przez którą wczoraj na początku sparingu dostawał niezłe baty. Czyżby spodziewał się czegoś takiego? No cóż mimo wszystko nie powstrzymał się od śmiechu, zaraz jednak opamiętał się.
Zanim doszedł do dwójki uczniów już Kuro prawił jej kazanie z resztą miał rację bo takie coś na tej planecie nie było normalnym zachowaniem. No cóż widocznie rudowłosa była zdziwiona tym że nie powinna czegoś takiego robić. Wtrącił się do rozmowy aby wytłumaczyć o co chodzi
-June słuchaj, dawanie buziaka nie jest czymś co daje się każdej osobie gdy się chce. Całuje się kogoś kogo się zna bardzo dobrze i na kim tobie bardzo zależy lub po poprostu bardzo lubi. Dawanie buziaka komu się tylko chce jest złe dlatego ktoś inny kto daje także to robi może się wkurzyć bo pomyśli że chcesz odebrać jej ukochanego.
Uśmiechnął się mając nadzieję że to pojęła. Oby nie zrobiła więcej takich głupot bo kiedyś może się nie daj boże źle skończyć.
Zanim doszedł do dwójki uczniów już Kuro prawił jej kazanie z resztą miał rację bo takie coś na tej planecie nie było normalnym zachowaniem. No cóż widocznie rudowłosa była zdziwiona tym że nie powinna czegoś takiego robić. Wtrącił się do rozmowy aby wytłumaczyć o co chodzi
-June słuchaj, dawanie buziaka nie jest czymś co daje się każdej osobie gdy się chce. Całuje się kogoś kogo się zna bardzo dobrze i na kim tobie bardzo zależy lub po poprostu bardzo lubi. Dawanie buziaka komu się tylko chce jest złe dlatego ktoś inny kto daje także to robi może się wkurzyć bo pomyśli że chcesz odebrać jej ukochanego.
Uśmiechnął się mając nadzieję że to pojęła. Oby nie zrobiła więcej takich głupot bo kiedyś może się nie daj boże źle skończyć.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Mar 14, 2013 12:00 am
Niewinność i niewiedza June była rozbrajająca. I niby ona miała być morderczym demonem?
Chwilę później pojawił się Razer i zaczął tłumaczyć, co dziewczyna zrobiła nie tak. Kuro złapał wątek i postarał się opowiedzieć to prostszymi słowami.
- Posłuchaj kiedy dziewczyna całuje dziewczynę to mówi jej po prostu, że jest jej przyjaciółką, kimś bliskim, z kim lubi być. Inaczej jest kiedy całują się chłopak i dziewczyna. Takie pocałunki są zarezerwowane tylko dla osób, która są dla Ciebie bardzo ważne, bardzo bliskie, z którymi chciałabyś być na zawsze, które zasługują na pierwsze miejsce w Twoim serduszku. Tylko dla wyjątkowych dla Ciebie osób.
Są tacy mężczyźni, którzy mogą to źle odebrać. Przez to, że ich pocałujesz źle Cię zrozumieją i będą chcieli Cię skrzywdzić. Będą chcieli Ci odebrać coś, co masz najcenniejszego – Twoją niewinność.
Nikt się na Ciebie nie gniewa i nie złości. Wiemy, że nie miałaś złych zamiarów, że chciałaś tylko pocieszyć i rozbawić Hikaru. Ale to jest nasz nauczyciel, to jest niestosowne zachowanie wobec niego. Jego zadaniem jest nie tylko przekazanie tobie wiedzy ale także sprawienie, żebyś czuła się tu bezpiecznie, żebyś mogła mu ufać we wszystkim, żebyś mogła na niego liczyć ale prawdopodobnie nigdy nie stanie się osobą zasługującą na szczególne, to najważniejsze miejsce w Twoim sercu rozumiesz? Dawanie pocałunku nie jest złe, tylko trzeba go dać odpowiedniej osobie, a to komu go dać nie jest łatwo zdecydować ale decyzja należy zawsze do Ciebie.
Mówił z troską w głosie i spokojnie jak zwykle. Starał się jak mógł wytłumacz te zawiłości bez wkopywania się w wyjaśnianie czym jest miłość i gwałt. Chociaż co do tego drugiego miał pewność, że nikt jej tak nie skrzywdzi, bo ona się po prostu nie da. Powinien jej też wytłumaczyć, że nie powinna włazić obcemu chłopakowi do łózka ale to mu akurat nie przeszkadzało, a z jego strony raczej jej nic nie grozi. Jeszcze przyjdzie na to czas. Hikaru powinien być dumny ze swoich uczniów, że tak dbają o dziewczynę, mogli jej niewiedzę i łatwowierność wykorzystać na swój sposób. Tym bardziej, że jeden był mężczyzną, a drugiemu testosteron uderzał po sam szczyt czaszki. Chociaż Kuro traktował June niczym starszy brat młodszą siostrzyczkę, której pokazuje i tłumaczy świat.
Chwilę później pojawił się Razer i zaczął tłumaczyć, co dziewczyna zrobiła nie tak. Kuro złapał wątek i postarał się opowiedzieć to prostszymi słowami.
- Posłuchaj kiedy dziewczyna całuje dziewczynę to mówi jej po prostu, że jest jej przyjaciółką, kimś bliskim, z kim lubi być. Inaczej jest kiedy całują się chłopak i dziewczyna. Takie pocałunki są zarezerwowane tylko dla osób, która są dla Ciebie bardzo ważne, bardzo bliskie, z którymi chciałabyś być na zawsze, które zasługują na pierwsze miejsce w Twoim serduszku. Tylko dla wyjątkowych dla Ciebie osób.
Są tacy mężczyźni, którzy mogą to źle odebrać. Przez to, że ich pocałujesz źle Cię zrozumieją i będą chcieli Cię skrzywdzić. Będą chcieli Ci odebrać coś, co masz najcenniejszego – Twoją niewinność.
Nikt się na Ciebie nie gniewa i nie złości. Wiemy, że nie miałaś złych zamiarów, że chciałaś tylko pocieszyć i rozbawić Hikaru. Ale to jest nasz nauczyciel, to jest niestosowne zachowanie wobec niego. Jego zadaniem jest nie tylko przekazanie tobie wiedzy ale także sprawienie, żebyś czuła się tu bezpiecznie, żebyś mogła mu ufać we wszystkim, żebyś mogła na niego liczyć ale prawdopodobnie nigdy nie stanie się osobą zasługującą na szczególne, to najważniejsze miejsce w Twoim sercu rozumiesz? Dawanie pocałunku nie jest złe, tylko trzeba go dać odpowiedniej osobie, a to komu go dać nie jest łatwo zdecydować ale decyzja należy zawsze do Ciebie.
Mówił z troską w głosie i spokojnie jak zwykle. Starał się jak mógł wytłumacz te zawiłości bez wkopywania się w wyjaśnianie czym jest miłość i gwałt. Chociaż co do tego drugiego miał pewność, że nikt jej tak nie skrzywdzi, bo ona się po prostu nie da. Powinien jej też wytłumaczyć, że nie powinna włazić obcemu chłopakowi do łózka ale to mu akurat nie przeszkadzało, a z jego strony raczej jej nic nie grozi. Jeszcze przyjdzie na to czas. Hikaru powinien być dumny ze swoich uczniów, że tak dbają o dziewczynę, mogli jej niewiedzę i łatwowierność wykorzystać na swój sposób. Tym bardziej, że jeden był mężczyzną, a drugiemu testosteron uderzał po sam szczyt czaszki. Chociaż Kuro traktował June niczym starszy brat młodszą siostrzyczkę, której pokazuje i tłumaczy świat.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Mar 15, 2013 4:46 pm
________ Pytania za pytaniami rodziły się w głowie June. Prawie eksplodowała, ale z miną taką jakby siedziała na rozżarzonym węglu dzielnie w milczeniu wysłuchiwała tego co mieli jej do powiedzenia chłopaki. Było widoczne gołym okiem, że demonica ma jeszcze sporo niewidomych w swojej rudej główce. Była zbyt głupiutka na to by załapać wszystko w jednym momencie. Miłość, krzywda, zauroczenie, gwałt - były to dla niej tak obce pojęcia jak algorytmy dla przedszkolaka. Niedawno nie potrafiła nawet mówić, chodzenie sprawiało jej problem, a po trzech dniach ma już rozumieć czym jest to co krzywdzi i uszczęśliwia jednocześnie? Pewnie długo jeszcze nie będzie znała pojęcia miłości, ale teraz przynajmniej wie, że nie wolno całować przypadkowych osób. No, ale jest jeszcze parę kwestii, których June nie rozumie:
____ - Kto to jest 'ukochany'? Skąd June ma wiedzieć, że to jest ta osoba? Jaka niewinność? J-June nie wieeee, aaaaaaa! - chwyciła się za głowę od natłoku tego wszystkiego na raz w jej głowie. Za chwilę opuściła ręce i prostując się westchnęła zrezygnowana oraz zmęczona tym wszystkim. - Nie ważne, Kuro i Razer nie muszą odpowiadać na pytania. June sama załapie. Teraz trzeba wziąć się za ważniejsze rzeczy, bo Hikaru może być na nas zły, za to, że nie robimy tego co chciał... Eee, a co chciał? - zrobiła głupią minę drapiąc się jednym palcem po policzku. Dopiero gdy spojrzała na belki, a potem na domek bez dachu przypomniała sobie jakie zadanie im zostało zadane. Dziewczyna zupełnie nie wiedziała jak się do tego zabrać. Najchętniej by palnęła wszystkie deski płasko na górze. Domy jakie widziała były okrągłe, albo prostokątne i bardzo wysokie. Nie widziała takiego jeszcze takiego dachu.
____ - Kuro i Razer mają pomysł, prawda? June nie bardzo wie o co chodzi... - wywaliła na wierzch jęzor drapiąc się tym razem w tyle głowy. Wzięła dwie deski do ręki i zaczęła lekko stukać o siebie, ale dziwnie nie chciały się połączyć ze sobą. Potrzebowała paru sekund by dojść do wniosku, że to wszystko nie ma sensu po czym odłożyła drewno. Na poczekaniu wpadła na pewien pomysł. Niestety odbiegał on od zadania, bo dziewczyna wzięła kawałek drewna, który położyła na ziemi. Kucnęła nad nim i splunęła ognistą śliną obok. Namoczyła w czymś na wzór lawy prosto ze swoich ust palec i zaczęła jeździć paznokciem po drewnie tworząc kreski, które z czasem przerodziły się w miniaturowe postacie wszystkich tutaj obecnych oraz dodatkowo Tsu. Szlaczki się wypaliły przez ślinę June przybierając ciemnobrązowy kolor i teraz mieli piękny obraz nadający się do powieszenia na ścianę domku gdy go skończą. Na ten czas Rudowłosa odłożyła go gdzieś na bok by się przypadkiem nie zepsuł.
No, ale teraz dach.
____ - Kto to jest 'ukochany'? Skąd June ma wiedzieć, że to jest ta osoba? Jaka niewinność? J-June nie wieeee, aaaaaaa! - chwyciła się za głowę od natłoku tego wszystkiego na raz w jej głowie. Za chwilę opuściła ręce i prostując się westchnęła zrezygnowana oraz zmęczona tym wszystkim. - Nie ważne, Kuro i Razer nie muszą odpowiadać na pytania. June sama załapie. Teraz trzeba wziąć się za ważniejsze rzeczy, bo Hikaru może być na nas zły, za to, że nie robimy tego co chciał... Eee, a co chciał? - zrobiła głupią minę drapiąc się jednym palcem po policzku. Dopiero gdy spojrzała na belki, a potem na domek bez dachu przypomniała sobie jakie zadanie im zostało zadane. Dziewczyna zupełnie nie wiedziała jak się do tego zabrać. Najchętniej by palnęła wszystkie deski płasko na górze. Domy jakie widziała były okrągłe, albo prostokątne i bardzo wysokie. Nie widziała takiego jeszcze takiego dachu.
____ - Kuro i Razer mają pomysł, prawda? June nie bardzo wie o co chodzi... - wywaliła na wierzch jęzor drapiąc się tym razem w tyle głowy. Wzięła dwie deski do ręki i zaczęła lekko stukać o siebie, ale dziwnie nie chciały się połączyć ze sobą. Potrzebowała paru sekund by dojść do wniosku, że to wszystko nie ma sensu po czym odłożyła drewno. Na poczekaniu wpadła na pewien pomysł. Niestety odbiegał on od zadania, bo dziewczyna wzięła kawałek drewna, który położyła na ziemi. Kucnęła nad nim i splunęła ognistą śliną obok. Namoczyła w czymś na wzór lawy prosto ze swoich ust palec i zaczęła jeździć paznokciem po drewnie tworząc kreski, które z czasem przerodziły się w miniaturowe postacie wszystkich tutaj obecnych oraz dodatkowo Tsu. Szlaczki się wypaliły przez ślinę June przybierając ciemnobrązowy kolor i teraz mieli piękny obraz nadający się do powieszenia na ścianę domku gdy go skończą. Na ten czas Rudowłosa odłożyła go gdzieś na bok by się przypadkiem nie zepsuł.
No, ale teraz dach.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Mar 17, 2013 2:56 pm
Schował miecz na swoje miejsce słuchając o czym rozmawiają jego uczniowie. To dobrze, że chłopacy starali się nakreślić jej rzeczywistość w jakiej żyła, bo on sam nie miał ochoty robić za opiekunkę do dzieci bardziej niż i tak już robi. Nie chce jej ani nikogo uczyć podstawowych zachowań społecznych. Szczególnie, że ta dziecinność była bez wątpienia jakąś przykrywką, przecież jej ki miała już ponad trzy wieki, tyle co Hikaru prawie. Może wiedział dużo, ale nie był pewien jak powstało to co teraz stało się jego uczennicą i nosiło podarowane przez niego ciuchy. Reinkarnacja? Pewnie tak, ale chyba nie do końca wyszła skoro mózg demonicy nie pracował prawidłowo. Z drugiej strony może wszystko przebiega dobrze, w końcu mistic nie wiedział jak długo ona już chodziła po świecie. Może względnie była młoda, rzeczywiście na poziomie dziecka. Choć ciało wyglądało jak najbardziej na dorosłe. To się zdarza, najpierw następuje przyrost masy mięśniowej, ciało się rozrasta by mogło przeżyć, a potem dopiero mózg zaczyna się uczyć i rozumieć bardziej złożone rzeczy.
A propos ciała. Od rana lata prawie naga. Hikaru ledwo to zauważył po prostu nie widział nic zbereźnego w pokazywaniu ciała nagiego, naoglądał się przez te lata, poza tym odkąd nie musiał tyle walczyć pochłonęła go nauka nie tylko inżynierii, ale także biologia i anatomia. Hikaru patrzy na June trochę jak laborant na żabę, którą ma pokroić. Całkiem bez większego znaczenia. Jednak pozostała dwójka płci brzydkiej na pewno miała zbereźne myśli z tego powodu i choć nie dawali po sobie poznać to jednak można było się domyślić co leży im w głowach.. a raczej stoi... i pręży by wyskoczyć na zewnątrz. To swego rodzaju także lekcja. I dla dziewczyny i dla nich. Nie mogą podczas walki się rozpraszać, ale ona mogła by bez problemu to wykorzystać. Jednak trzeba było pomyśleć o nowych ciuchach bo codziennie będą musieli je zmieniać inaczej się rozpadną zupełnie. Może z wyjątkiem Kury, który ma chyba najwytrzymalszy strój z uczniów, jako iż pochodzi z Vegety.
-Dobra panienki, dość gadania. Razer, mam dla Ciebie misję. Polecisz do miasta i kupisz wam trochę ciuchów, najlepiej jakby to były sportowe gi bo są wytrzymalsze niż zwykle jeansy. Jako iż jako jedyny z uczniów jesteś Ziemianinem to pewnie znasz miasta. Pozostałą dwójkę nauczę czegoś przydatnego. Ty nadrobisz stracony czas kiedy wrócisz. Pospiesz się i już leć. Nie chcesz się rozpraszać patrząc na cycki June. Poza tym biedna małpa nam eksploduje jak długo będzie się na nią gapił. Skończył gadać i pogmerał coś w wewnętrznej kieszeni płaszcza by wyciągnąć kartę płatniczą. Rzucił ją bioandroidowi i odwrócił się do dwójki. Jego twarz przybrała wyraz bardziej sarkastyczny, choć się nie uśmiechał to całokształt-oczy nos mięśnie na polikach-promieniowało sarkastycznym uśmieszkiem. Wiedział, że Kuro może się indyczyć z tego powodu, ale jak za bardzo będzie się darł posypią się pióra i tyle.
Sam nie był do końca pewien jak najlepiej dokończyć dom dla dziewczyn. Jest mnóstwo opcji, ale to oni mieli wybrać którą użyją. Nie będzie im podawał wszystkiego na tacy. Zanim Razer się ruszył, białowłosy pstryknął palcami, a na nadgarstkach i kostkach u nóg Razera pojawiła się błękitna mgiełka, która uformowała się we frotki, które pozbawiały go mocy. Chłopak już je znał, więc nie powinno go to zbytnio przerazić. Na co czekasz ? Ruszaj zanim śnieg spadnie.
occ Razer masz obciążenia.
A propos ciała. Od rana lata prawie naga. Hikaru ledwo to zauważył po prostu nie widział nic zbereźnego w pokazywaniu ciała nagiego, naoglądał się przez te lata, poza tym odkąd nie musiał tyle walczyć pochłonęła go nauka nie tylko inżynierii, ale także biologia i anatomia. Hikaru patrzy na June trochę jak laborant na żabę, którą ma pokroić. Całkiem bez większego znaczenia. Jednak pozostała dwójka płci brzydkiej na pewno miała zbereźne myśli z tego powodu i choć nie dawali po sobie poznać to jednak można było się domyślić co leży im w głowach.. a raczej stoi... i pręży by wyskoczyć na zewnątrz. To swego rodzaju także lekcja. I dla dziewczyny i dla nich. Nie mogą podczas walki się rozpraszać, ale ona mogła by bez problemu to wykorzystać. Jednak trzeba było pomyśleć o nowych ciuchach bo codziennie będą musieli je zmieniać inaczej się rozpadną zupełnie. Może z wyjątkiem Kury, który ma chyba najwytrzymalszy strój z uczniów, jako iż pochodzi z Vegety.
-Dobra panienki, dość gadania. Razer, mam dla Ciebie misję. Polecisz do miasta i kupisz wam trochę ciuchów, najlepiej jakby to były sportowe gi bo są wytrzymalsze niż zwykle jeansy. Jako iż jako jedyny z uczniów jesteś Ziemianinem to pewnie znasz miasta. Pozostałą dwójkę nauczę czegoś przydatnego. Ty nadrobisz stracony czas kiedy wrócisz. Pospiesz się i już leć. Nie chcesz się rozpraszać patrząc na cycki June. Poza tym biedna małpa nam eksploduje jak długo będzie się na nią gapił. Skończył gadać i pogmerał coś w wewnętrznej kieszeni płaszcza by wyciągnąć kartę płatniczą. Rzucił ją bioandroidowi i odwrócił się do dwójki. Jego twarz przybrała wyraz bardziej sarkastyczny, choć się nie uśmiechał to całokształt-oczy nos mięśnie na polikach-promieniowało sarkastycznym uśmieszkiem. Wiedział, że Kuro może się indyczyć z tego powodu, ale jak za bardzo będzie się darł posypią się pióra i tyle.
Sam nie był do końca pewien jak najlepiej dokończyć dom dla dziewczyn. Jest mnóstwo opcji, ale to oni mieli wybrać którą użyją. Nie będzie im podawał wszystkiego na tacy. Zanim Razer się ruszył, białowłosy pstryknął palcami, a na nadgarstkach i kostkach u nóg Razera pojawiła się błękitna mgiełka, która uformowała się we frotki, które pozbawiały go mocy. Chłopak już je znał, więc nie powinno go to zbytnio przerazić. Na co czekasz ? Ruszaj zanim śnieg spadnie.
occ Razer masz obciążenia.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Mar 18, 2013 9:50 pm
Rozmowa z June poruszała trudny temat, a Kuro był na tyle młody, że jeszcze nie znał odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Wiesz June to trudne i to, co powiem pewnie jeszcze bardziej Ci zamiesza ale jeśli natrafisz na kogoś ukochanego to Twoje serce będzie wiedziało, że to on. Nie wiem jak i skąd ale będzie wiedzieć i tak już jest. Wręcz przeciwne June, mój ojciec często mi powtarzał, że każdy ma prawo zadawać pytania i w ramach możliwości otrzymać na nie odpowiedź lub poszukiwać jej. Niech sobie Hikaru marudzi, może nauczy się słuchać.
Jednak rozmowę przerwał im nauczyciel, a po ostatnich słowach Kuro poczuł jak rumieni się na twarzy aż po czubki uszu. To o wybuchającej małpie z pewnością było o nim. Widział tą złośliwą mimikę, ten uśmieszek kpiący z niego. Bawi się tym, że chłopakowi hormony uderzają do głowy, no co on ma zrobić. Saiyana sporo wysiłku kosztuje zachowanie zimnej krwi. Ciśnienie mu się podniosło jeszcze bardziej do góry, kiedy Razerowi wyznaczono nowe zadanie. Znowu on sam ma najciężej pracować. Z jednej strony rozumiał dlaczego to bio-android został wyznaczony do tego zadania. On sam miał znikome pojęcie o Ziemi i Ziemianach. Wystarczające różnice rzuciły mu się w oczy chociażby w stroju jego i pozostałych. Jak na dłoni było widać, że jest inny i do tego posiadał ogon. Ale tylko ten strój łączył go z domem, za którym tęsknił. Na razie postanowił nic nie mówić, poszedł do domku, wziął z drukarki kartkę papieru i długopis. Po drodze zabrał dwie zrobione wczoraj formy na cegły i rozłożył je na kawałki. Potrzebne mu były deseczki.
Podszedł do June, akurat wtedy, kiedy kończyła swój rysunek. Przystanął cicho za jej plecami, aby jej nie przeszkadzać. Nie rozumiał do końca, jak tworzyła owo dzieło, jakby wypalała drewno ale obrazek był ładny. Nawet bardzo ładny. Nie znał się na demonach i jej umiejętności widywały mu się niemal magią. Kiedy skończyła odezwał się z zachwytem w głosie:
- Piękne. Zrobiłabyś takie dla mnie? Chciałbym mieć pamiątkę, jeśli kiedyś uda mi się wrócić do domu. Dobra bierzemy się za ten dach.
Kuro specjalnie przyniósł kartkę i rysował na niej propozycję dachów. Czasem składał jej końce w duży rulon, imitujący ściany domku i drugą ręką przytrzymywał kilka drewienek aby June mogła sobie wyobrazić jak mógłby wyglądać dach.
Najprościej można zrobić dach płaski, deski koło siebie i już. Tylko całość wyglądałaby jak magazyn. Potem opowiadał o dachu jednospadowym. Też kilka desek złączonych razem ale tym razem postawionych na ukos. Tylko to miało swoje wady. Jeśli dach będzie pochylony w stronę wejścia to spadającą woda będzie tworzyć przed drzwiami kałuże i błoto. Zawsze można zrobić dach w tył ale estetycznie też będzie nieciekawie, jak studnia. No i nie miał pomysłu jak wypełnić boki.
Następnie przypomniał sobie budowę swojego domu. Sufit pokoju, w którym mieszkał z bratem był jednocześnie podłogą strychom. Belki, wsporniki i ukośny trójkątny dach zbudowany z drewnianych żeber i przykryty dachówką. Ta opcja najbardziej mu się podobała ale wymagała najwięcej pracy, a każdy błąd może skutkować zawaleniem dachu. Na koniec napomknął jeszcze o dachu w formie stożka, niczym w wieży zamkowej. Wystarczyłoby umiejętnie złączyć ze sobą na górze cztery belki, aby służyły za podporę i okryć dach dachówką. Wszystko to mówił jednocześnie do June i do Hikaru. Rysował na kartce mniej więcej, jak widzi każdą z opcji. Mówił o wadach i zaletach.
Niestety największą wadą myślenia chłopaka był fakt, że pochodził z wysoko rozwiniętej cywilizacji i coś oczywistego jak gwoździe nie potrafił zamienić na nic innego. Zresztą Saiyanie i tak wszystko importowali na Vegetę a taniej wychodziło sprowadzić statkiem kilkaset kilo gwoździ niż metal i je produkować, co jest samo w sobie oczywiste. Nie miał też żadnej wiedzy dotyczącej zasobów naturalnych Ziemi, może wtedy wpadłby na coś, co mogłoby po służyć za spoiwo. Drugi problem to dachówki. Zawsze można by zrobić dach z gałęzi i liści ale w końcu to zgnije i trzeba by go co jakiś czas wymieniać, a do tego w czasie deszczu może przeciekać. Chłopak nie wiedział też jak połączyć konstrukcję dachu z kamiennymi ścianami, aby ten nie odleciał przy silniejszym podmuchu wiatru.
Jak na 19-latka i Saiyana w dodatku to i tak miał sporą wiedzę, co prawda były jeszcze braki ale widać było, że chłopak potrafi korzystać z mózgu. Po tym, co rysował i mówił prawdopodobnie nie miał by problemów ze zbudowaniem jakiegoś prostego schronienia dla siebie, umiał także pomyśleć o różnych oddziaływaniach środowiska mających wpływ na budowlę To oczywiste, że skądś musiał uzyskać taką wiedzę i umiejętności no i przede wszystkim musiał też chcieć ją uzyskać i to na planecie takiej jak Vegeta.
Chłopak jednak nie skończył. W miarę upływu czasu narastała w nim złość. Widok półnagiej June podnosił mu poziom testosteronu, a wysoki poziom tego hormonu sprawiał, że osobnik stawał się skłonny do konfliktów.
- June wybierz sobie taki, który będzie Ci się najbardziej podobał. Ale (tu wstał i podszedł do Mistica) nie będę znowu sam harował za wszystkich, nie ma mowy! Dlaczego to ja sam muszę wykonywać najcięższe zadania?!
To zachowanie było do przewidzenia. Chłopak nie miał pretensji do June ale Razer znowu jest gdzieś wysyłany, a on zostaje z pracą sam. Aż sierść zjerzyła mu się na ogonie.
- Wiesz June to trudne i to, co powiem pewnie jeszcze bardziej Ci zamiesza ale jeśli natrafisz na kogoś ukochanego to Twoje serce będzie wiedziało, że to on. Nie wiem jak i skąd ale będzie wiedzieć i tak już jest. Wręcz przeciwne June, mój ojciec często mi powtarzał, że każdy ma prawo zadawać pytania i w ramach możliwości otrzymać na nie odpowiedź lub poszukiwać jej. Niech sobie Hikaru marudzi, może nauczy się słuchać.
Jednak rozmowę przerwał im nauczyciel, a po ostatnich słowach Kuro poczuł jak rumieni się na twarzy aż po czubki uszu. To o wybuchającej małpie z pewnością było o nim. Widział tą złośliwą mimikę, ten uśmieszek kpiący z niego. Bawi się tym, że chłopakowi hormony uderzają do głowy, no co on ma zrobić. Saiyana sporo wysiłku kosztuje zachowanie zimnej krwi. Ciśnienie mu się podniosło jeszcze bardziej do góry, kiedy Razerowi wyznaczono nowe zadanie. Znowu on sam ma najciężej pracować. Z jednej strony rozumiał dlaczego to bio-android został wyznaczony do tego zadania. On sam miał znikome pojęcie o Ziemi i Ziemianach. Wystarczające różnice rzuciły mu się w oczy chociażby w stroju jego i pozostałych. Jak na dłoni było widać, że jest inny i do tego posiadał ogon. Ale tylko ten strój łączył go z domem, za którym tęsknił. Na razie postanowił nic nie mówić, poszedł do domku, wziął z drukarki kartkę papieru i długopis. Po drodze zabrał dwie zrobione wczoraj formy na cegły i rozłożył je na kawałki. Potrzebne mu były deseczki.
Podszedł do June, akurat wtedy, kiedy kończyła swój rysunek. Przystanął cicho za jej plecami, aby jej nie przeszkadzać. Nie rozumiał do końca, jak tworzyła owo dzieło, jakby wypalała drewno ale obrazek był ładny. Nawet bardzo ładny. Nie znał się na demonach i jej umiejętności widywały mu się niemal magią. Kiedy skończyła odezwał się z zachwytem w głosie:
- Piękne. Zrobiłabyś takie dla mnie? Chciałbym mieć pamiątkę, jeśli kiedyś uda mi się wrócić do domu. Dobra bierzemy się za ten dach.
Kuro specjalnie przyniósł kartkę i rysował na niej propozycję dachów. Czasem składał jej końce w duży rulon, imitujący ściany domku i drugą ręką przytrzymywał kilka drewienek aby June mogła sobie wyobrazić jak mógłby wyglądać dach.
Najprościej można zrobić dach płaski, deski koło siebie i już. Tylko całość wyglądałaby jak magazyn. Potem opowiadał o dachu jednospadowym. Też kilka desek złączonych razem ale tym razem postawionych na ukos. Tylko to miało swoje wady. Jeśli dach będzie pochylony w stronę wejścia to spadającą woda będzie tworzyć przed drzwiami kałuże i błoto. Zawsze można zrobić dach w tył ale estetycznie też będzie nieciekawie, jak studnia. No i nie miał pomysłu jak wypełnić boki.
Następnie przypomniał sobie budowę swojego domu. Sufit pokoju, w którym mieszkał z bratem był jednocześnie podłogą strychom. Belki, wsporniki i ukośny trójkątny dach zbudowany z drewnianych żeber i przykryty dachówką. Ta opcja najbardziej mu się podobała ale wymagała najwięcej pracy, a każdy błąd może skutkować zawaleniem dachu. Na koniec napomknął jeszcze o dachu w formie stożka, niczym w wieży zamkowej. Wystarczyłoby umiejętnie złączyć ze sobą na górze cztery belki, aby służyły za podporę i okryć dach dachówką. Wszystko to mówił jednocześnie do June i do Hikaru. Rysował na kartce mniej więcej, jak widzi każdą z opcji. Mówił o wadach i zaletach.
Niestety największą wadą myślenia chłopaka był fakt, że pochodził z wysoko rozwiniętej cywilizacji i coś oczywistego jak gwoździe nie potrafił zamienić na nic innego. Zresztą Saiyanie i tak wszystko importowali na Vegetę a taniej wychodziło sprowadzić statkiem kilkaset kilo gwoździ niż metal i je produkować, co jest samo w sobie oczywiste. Nie miał też żadnej wiedzy dotyczącej zasobów naturalnych Ziemi, może wtedy wpadłby na coś, co mogłoby po służyć za spoiwo. Drugi problem to dachówki. Zawsze można by zrobić dach z gałęzi i liści ale w końcu to zgnije i trzeba by go co jakiś czas wymieniać, a do tego w czasie deszczu może przeciekać. Chłopak nie wiedział też jak połączyć konstrukcję dachu z kamiennymi ścianami, aby ten nie odleciał przy silniejszym podmuchu wiatru.
Jak na 19-latka i Saiyana w dodatku to i tak miał sporą wiedzę, co prawda były jeszcze braki ale widać było, że chłopak potrafi korzystać z mózgu. Po tym, co rysował i mówił prawdopodobnie nie miał by problemów ze zbudowaniem jakiegoś prostego schronienia dla siebie, umiał także pomyśleć o różnych oddziaływaniach środowiska mających wpływ na budowlę To oczywiste, że skądś musiał uzyskać taką wiedzę i umiejętności no i przede wszystkim musiał też chcieć ją uzyskać i to na planecie takiej jak Vegeta.
Chłopak jednak nie skończył. W miarę upływu czasu narastała w nim złość. Widok półnagiej June podnosił mu poziom testosteronu, a wysoki poziom tego hormonu sprawiał, że osobnik stawał się skłonny do konfliktów.
- June wybierz sobie taki, który będzie Ci się najbardziej podobał. Ale (tu wstał i podszedł do Mistica) nie będę znowu sam harował za wszystkich, nie ma mowy! Dlaczego to ja sam muszę wykonywać najcięższe zadania?!
To zachowanie było do przewidzenia. Chłopak nie miał pretensji do June ale Razer znowu jest gdzieś wysyłany, a on zostaje z pracą sam. Aż sierść zjerzyła mu się na ogonie.
OOC:
Przyspieszam trochę akcję
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 19, 2013 7:51 pm
_____ "Nie chcesz się rozpraszać patrząc na cycki June. Poza tym biedna małpa nam eksploduje jak długo będzie się na nią gapił."
___ - He? - Demonica na te słowa przechyliła głowę na bok wyglądając jak ten nic nie wiedzący psiak. Spojrzała potem niżej na swoje piersi zastanawiając się dlaczego miałyby spowodować by Kuro wybuchł. Wystraszyła się biorąc owe słowa całkiem na poważnie po czym zarzuciła wszystkie czerwone kudły na przód zasłaniając naturalną firanką swoje 'zalety'. Sedu kiedyś jej tłumaczył różnice między płciami. Mówił jej również, że swoje wielkie okrągłe arbuzy powinna skrywać i nikomu nie pokazywać bo to jest rzecz wstydliwa. Nie do końca pojęła dlaczego nie można się obnażać, ale postanowiła posłuchać rady i od tamtego momentu stała się bardziej wstydliwa. Na pewno by nie paradowała nago po mieście jak to zrobiła kiedyś. Zachowanie Kyoraku wtedy stało się dla niej jasne. Pokazywanie cycków jest krępujące dla obu stron. Teraz o tym nieco zapomniała przez walkę i robotę. Nie zauważyła, że jest prawie naga. Dopiero uwaga Hikaru spowodowała, że to dostrzegła. Miała tylko nadzieję, że Razer szybko wróci z jakimiś ciuszkami dla niej. Na razie muszą wystarczyć jej włosy. Chyba, że szybciej wymyśli ciekawą technikę.
Kuro pomagał jej jak starszy brat młodszej siostrze. Przy pomocy kartki i paru drewienek objaśnił June jak wygląda dach przestawiając jej kilka typów. Najbardziej do gustu przypadł jej trzeci dach oraz ostatni. Niemal od razu się podzieliła tym z Kuro pokazując, który dach jej zdaniem byłby najlepszy.
___ - Kuro może sobie wziąć tamten obrazek. June może zrobić takich dużo bez problemu. - Powiedziała wskazując palcem na swoje dzieło leżące nieopodal. Faktycznie, umiejętności w rysowaniu demonicy można porównywać do czarnej magii, bo dziewczyna pracuje jak drukarka. Wystarczy jej jeden rzut oka na obiekt i jest już gotowa narysować go zachowując najdrobniejsze szczególiki. Nawet 300 lat temu posiadała te hobby, w nudach rysowała Fox'a, kwiatki i inne bzdety jakie napotkały jej patrzałki.
Mrugnęła kilka razy złotymi oczkami gdy usłyszała krzyk czarnowłosego kolegi. Spojrzała na Niego zdziwiona i wzruszyła ramionami odpowiadając przed Hikiem mimo, że to pytanie nie było do niej:
___ - Bo June jest za głupia. - podrapała się w tyle głowy - - Z resztą, Kuro powinien być silniejszy, jeśli będzie pracował ciężej. Może Hikaru skrycie bardzo lubi Kuro, hehe. - zaśmiała się krótko wyszczerzając ząbki tak szeroko jak tylko potrafiła.
___ - He? - Demonica na te słowa przechyliła głowę na bok wyglądając jak ten nic nie wiedzący psiak. Spojrzała potem niżej na swoje piersi zastanawiając się dlaczego miałyby spowodować by Kuro wybuchł. Wystraszyła się biorąc owe słowa całkiem na poważnie po czym zarzuciła wszystkie czerwone kudły na przód zasłaniając naturalną firanką swoje 'zalety'. Sedu kiedyś jej tłumaczył różnice między płciami. Mówił jej również, że swoje wielkie okrągłe arbuzy powinna skrywać i nikomu nie pokazywać bo to jest rzecz wstydliwa. Nie do końca pojęła dlaczego nie można się obnażać, ale postanowiła posłuchać rady i od tamtego momentu stała się bardziej wstydliwa. Na pewno by nie paradowała nago po mieście jak to zrobiła kiedyś. Zachowanie Kyoraku wtedy stało się dla niej jasne. Pokazywanie cycków jest krępujące dla obu stron. Teraz o tym nieco zapomniała przez walkę i robotę. Nie zauważyła, że jest prawie naga. Dopiero uwaga Hikaru spowodowała, że to dostrzegła. Miała tylko nadzieję, że Razer szybko wróci z jakimiś ciuszkami dla niej. Na razie muszą wystarczyć jej włosy. Chyba, że szybciej wymyśli ciekawą technikę.
Kuro pomagał jej jak starszy brat młodszej siostrze. Przy pomocy kartki i paru drewienek objaśnił June jak wygląda dach przestawiając jej kilka typów. Najbardziej do gustu przypadł jej trzeci dach oraz ostatni. Niemal od razu się podzieliła tym z Kuro pokazując, który dach jej zdaniem byłby najlepszy.
___ - Kuro może sobie wziąć tamten obrazek. June może zrobić takich dużo bez problemu. - Powiedziała wskazując palcem na swoje dzieło leżące nieopodal. Faktycznie, umiejętności w rysowaniu demonicy można porównywać do czarnej magii, bo dziewczyna pracuje jak drukarka. Wystarczy jej jeden rzut oka na obiekt i jest już gotowa narysować go zachowując najdrobniejsze szczególiki. Nawet 300 lat temu posiadała te hobby, w nudach rysowała Fox'a, kwiatki i inne bzdety jakie napotkały jej patrzałki.
Mrugnęła kilka razy złotymi oczkami gdy usłyszała krzyk czarnowłosego kolegi. Spojrzała na Niego zdziwiona i wzruszyła ramionami odpowiadając przed Hikiem mimo, że to pytanie nie było do niej:
___ - Bo June jest za głupia. - podrapała się w tyle głowy - - Z resztą, Kuro powinien być silniejszy, jeśli będzie pracował ciężej. Może Hikaru skrycie bardzo lubi Kuro, hehe. - zaśmiała się krótko wyszczerzając ząbki tak szeroko jak tylko potrafiła.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Mar 21, 2013 10:23 am
Przez chwilę jeszcze podziwiali nowe różne pomysły wykończeń dachu, rysunki na drewnie, wypalone dzięki June. Wręczali sobie prezenty prawie jak na gwiazdkę, ale oboje na pewno nie znali tej tradycji. W dodatku nie w każdej części świata tak robiono. W końcu musieli zabrać się za robotę, ale najpierw, zanim zaczną, Hikaru powinien ich czegoś jeszcze nauczyć. Po tym co się stało rano, muszą stać się bardziej ofensywni. Muszą lepiej się bronić.
- June Ci pomoże w czasie budowy, nie zrobisz tego sam. Poza tym nie jęcz, dzieciaku. To ma być ciężkie zadanie? Tu na Ziemi mówią, że każdy facet musi zbudować dom i spłodzić syna. Więc do roboty Kuro.. przynajmniej w tej pierwszej kwestii. Masz się opiekować wioską całą. Taka budowa to pikuś w porównaniu z tym. Nie zwracał uwagi już na Razera, teraz tylko musiał zająć się dwójką uczniów. Westchnął cicho i kontynuował swoją wypowiedź. Zanim zrobicie dach muszę was czegoś nauczyć. Zniknął pojawiając się przed sayanem bez pośrednio, chwycił go za lekko wyciągniętą rękę i pociągnął z dużą siłą. Bez problemu przeleciał kilka metrów prosto do zbiornika z wodą dla domu w skale. Właściwie to nawet nie musiał używać swojej naturalnej siły. Wykorzystał coś czego używają ludzie w sztukach walk, przepełniony fizyką i zachowaniem energii, oraz jej przechwytywaniem.
Kuro zaczął się topić. Teoretycznie w szklance z wodą można było utopić kogoś, a zbiornik był na tyle głęboki, że nawet kiedy nogami dotknie podłoża to ledwo jego włosy będą wystawać. Puknął go lekko telekinezą by nie wyszedł z wody za szybko, ale pozwolił mu zostać na powierzchni. Skoro sam zbiornik nie był za głęboki musiał utrzymywać młodego telekinezą by mógł pływać. Ten oczywiście wychlapie połowę wody bo pływać nie umie, ale to naprawdę nic trudnego. Nauczy się tego w chwilę. Teraz odwrócił się do June nie patrząc na chłopaka, choć wyczuwając jego poczynania czasami pukał go tam gdzie trzeba niewidzialnym palcem.
- Ciebie, demonico, nauczę techniki. KIAIHO! Krzyknął i wyrzucił z siebie falę Ki, niewidoczną, wyglądającą jak fala powietrza po prostu bo właściwie tym była w istocie. Powietrze przesycone Ki. Fala była tak silna, że rzuciła dziewczyną o ściany domu nie skończonego. Widziałem, że używasz tego tylko do obrony, ale jak poczułaś, technika ta może działać też jako atak. Musisz zużyć więcej Ki, ale to jest wystarczająco skuteczne. Przynajmniej na takim poziomie, na jakim w tej chwili jesteś. Telekinezą zabrał jedną kłodę do spalenia z przed ogniska i przyciągnął przed dziewczynę. Masz próbować, aż nie zrobisz w tym dziury na wylot. Czym szybciej skończysz, tym szybciej zajmiecie się domem.
occ Kuro się topi, June 100 dmgu i możesz uczyć się ofensywnego kiaiho.
- June Ci pomoże w czasie budowy, nie zrobisz tego sam. Poza tym nie jęcz, dzieciaku. To ma być ciężkie zadanie? Tu na Ziemi mówią, że każdy facet musi zbudować dom i spłodzić syna. Więc do roboty Kuro.. przynajmniej w tej pierwszej kwestii. Masz się opiekować wioską całą. Taka budowa to pikuś w porównaniu z tym. Nie zwracał uwagi już na Razera, teraz tylko musiał zająć się dwójką uczniów. Westchnął cicho i kontynuował swoją wypowiedź. Zanim zrobicie dach muszę was czegoś nauczyć. Zniknął pojawiając się przed sayanem bez pośrednio, chwycił go za lekko wyciągniętą rękę i pociągnął z dużą siłą. Bez problemu przeleciał kilka metrów prosto do zbiornika z wodą dla domu w skale. Właściwie to nawet nie musiał używać swojej naturalnej siły. Wykorzystał coś czego używają ludzie w sztukach walk, przepełniony fizyką i zachowaniem energii, oraz jej przechwytywaniem.
Kuro zaczął się topić. Teoretycznie w szklance z wodą można było utopić kogoś, a zbiornik był na tyle głęboki, że nawet kiedy nogami dotknie podłoża to ledwo jego włosy będą wystawać. Puknął go lekko telekinezą by nie wyszedł z wody za szybko, ale pozwolił mu zostać na powierzchni. Skoro sam zbiornik nie był za głęboki musiał utrzymywać młodego telekinezą by mógł pływać. Ten oczywiście wychlapie połowę wody bo pływać nie umie, ale to naprawdę nic trudnego. Nauczy się tego w chwilę. Teraz odwrócił się do June nie patrząc na chłopaka, choć wyczuwając jego poczynania czasami pukał go tam gdzie trzeba niewidzialnym palcem.
- Ciebie, demonico, nauczę techniki. KIAIHO! Krzyknął i wyrzucił z siebie falę Ki, niewidoczną, wyglądającą jak fala powietrza po prostu bo właściwie tym była w istocie. Powietrze przesycone Ki. Fala była tak silna, że rzuciła dziewczyną o ściany domu nie skończonego. Widziałem, że używasz tego tylko do obrony, ale jak poczułaś, technika ta może działać też jako atak. Musisz zużyć więcej Ki, ale to jest wystarczająco skuteczne. Przynajmniej na takim poziomie, na jakim w tej chwili jesteś. Telekinezą zabrał jedną kłodę do spalenia z przed ogniska i przyciągnął przed dziewczynę. Masz próbować, aż nie zrobisz w tym dziury na wylot. Czym szybciej skończysz, tym szybciej zajmiecie się domem.
occ Kuro się topi, June 100 dmgu i możesz uczyć się ofensywnego kiaiho.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Mar 21, 2013 6:37 pm
No cóż dziewczyna Mniej lub więcej załapała o co chodziło. Widocznie nie znała jeszcze zbyt dobrze zwyczajów i innych tym podobnych rzeczy panujących na błękitnej planecie. Musiał wytłumaczyć jej mnóstwo rzeczy bo tak to niektórzy mogliby pomyśleć że jest chora umysłowo lub coś podobnego czego dobrym przykładem był jej poziom mówienia w języku ludzi, z tym jednak po jakimś czasie się pewnie sama upora.
-No cóż ukochana osoba to taka na której nam bardzo zależy że czujemy się zdolni poświęcić dla niej wszystko. Poza tym czuje się przy niej inaczej jakbyśmy mieli "motyle w brzuchu".
Miał już dalej prowadzić monolog jednak przerwała jemu na co się tylko uśmiechnął.
-June jak chcesz to mogę ci wytłumaczyć czego nie będziesz wiedziała to żaden problem, w końcu samej dłużej zajmie tobie poznanie wszystkiego.
Trzeba było jednak teraz zrobić ten dach bo dom bez tej części jest jak auto bez kół lub paliwa- zbędne. Problem w tym że nie mieliby czym złączyć elementów konstrukcji jeśli chcieliby zrobić zwykły dach. W zasadzie można by było wytopić samemu gwoździe jednak to była wyższa szkoła jazdy oraz zajęło by to im trochę czasu a tego przecież nie mieli tak dużo.
Tymczasem miał już kolejną robotę do zrobienia typu "poleć dostarcz/przynieś". Niezbyt podobało się to szatynowi był wysyłany tak jakby po to aby pozbyć się go przynajmniej na jakiś czas. No ale cóż to nie on tutaj rządzi więc zrobi to co trzeba. Miał polecieć po ubrania dla nich co w sumie miał zamiar zrobić w wolnym czasie bo samemu miał kilkanaście zeni zdobytych tu i tam ale uczciwie. Jego ubranie było w kilku miejscach poszarpane w innych prowizorycznie zacerowane byleby tylko nie przewiewało przez szczeliny. Nie on jednak miał w najgorszym stanie swoje ubranie a June która praktycznie nic na sobie nie miała. Ta to potrafiła szybko zniszczyć ubiór to trzeba było jej przyznać. Złapał kartę kredytową jednak czy nie powinien dostać jej numeru PIN? No cóż może i obędzie się bez tego bo nie każda ma takie zabezpieczenia.
-Dobrze Sensei powinienem znaleźć takie stroje w zwykłym sklepie sportowym. (uśmiechnął się po czym mówił dalej) Tak raczej nie wypada aby paradowała nago.
W sumie sobie może kupić taki strój jaki ma na sobie bo właściwie było ono z takiego samego materiału jak ziemskie gi. June też powinien coś znaleźć chociaż nie znał się na damskiej modzie która jednak w szkole walki nie była ani trochę ważna. Widać było że saiyanin był chyba niezadowolony z takiego podziału spraw bo fakt że wczoraj robił z nich najwięcej. No cóż miał całkowitą rację bo znów na niego i demonicę spadła robota.
-Słuchaj Kuro przylecę jak najszybciej i jak będziesz chciał to wyręczę cię z roboty. Ja wczoraj chyba najmniej zrobiłem i powinienem to odrobić.
Tymczasem na kończynach Razera pojawiły się dobrze znane mu obciążenia o które prosił wcześniej. Rozruszał kości mimo to teraz nie sprawiło mu kłopotów poruszanie się z nimi tak jak po raz pierwszy. Wyzwolił aurę po czym wzbił się w stronę chmur i wkrótce zniknął z pola widzenia.
ZT->Sklep z odzieżą(czy jakoś tak) w West City
-No cóż ukochana osoba to taka na której nam bardzo zależy że czujemy się zdolni poświęcić dla niej wszystko. Poza tym czuje się przy niej inaczej jakbyśmy mieli "motyle w brzuchu".
Miał już dalej prowadzić monolog jednak przerwała jemu na co się tylko uśmiechnął.
-June jak chcesz to mogę ci wytłumaczyć czego nie będziesz wiedziała to żaden problem, w końcu samej dłużej zajmie tobie poznanie wszystkiego.
Trzeba było jednak teraz zrobić ten dach bo dom bez tej części jest jak auto bez kół lub paliwa- zbędne. Problem w tym że nie mieliby czym złączyć elementów konstrukcji jeśli chcieliby zrobić zwykły dach. W zasadzie można by było wytopić samemu gwoździe jednak to była wyższa szkoła jazdy oraz zajęło by to im trochę czasu a tego przecież nie mieli tak dużo.
Tymczasem miał już kolejną robotę do zrobienia typu "poleć dostarcz/przynieś". Niezbyt podobało się to szatynowi był wysyłany tak jakby po to aby pozbyć się go przynajmniej na jakiś czas. No ale cóż to nie on tutaj rządzi więc zrobi to co trzeba. Miał polecieć po ubrania dla nich co w sumie miał zamiar zrobić w wolnym czasie bo samemu miał kilkanaście zeni zdobytych tu i tam ale uczciwie. Jego ubranie było w kilku miejscach poszarpane w innych prowizorycznie zacerowane byleby tylko nie przewiewało przez szczeliny. Nie on jednak miał w najgorszym stanie swoje ubranie a June która praktycznie nic na sobie nie miała. Ta to potrafiła szybko zniszczyć ubiór to trzeba było jej przyznać. Złapał kartę kredytową jednak czy nie powinien dostać jej numeru PIN? No cóż może i obędzie się bez tego bo nie każda ma takie zabezpieczenia.
-Dobrze Sensei powinienem znaleźć takie stroje w zwykłym sklepie sportowym. (uśmiechnął się po czym mówił dalej) Tak raczej nie wypada aby paradowała nago.
W sumie sobie może kupić taki strój jaki ma na sobie bo właściwie było ono z takiego samego materiału jak ziemskie gi. June też powinien coś znaleźć chociaż nie znał się na damskiej modzie która jednak w szkole walki nie była ani trochę ważna. Widać było że saiyanin był chyba niezadowolony z takiego podziału spraw bo fakt że wczoraj robił z nich najwięcej. No cóż miał całkowitą rację bo znów na niego i demonicę spadła robota.
-Słuchaj Kuro przylecę jak najszybciej i jak będziesz chciał to wyręczę cię z roboty. Ja wczoraj chyba najmniej zrobiłem i powinienem to odrobić.
Tymczasem na kończynach Razera pojawiły się dobrze znane mu obciążenia o które prosił wcześniej. Rozruszał kości mimo to teraz nie sprawiło mu kłopotów poruszanie się z nimi tak jak po raz pierwszy. Wyzwolił aurę po czym wzbił się w stronę chmur i wkrótce zniknął z pola widzenia.
ZT->Sklep z odzieżą(czy jakoś tak) w West City
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Mar 22, 2013 8:14 pm
Był przekonany, że w swoich pretensjach ma słuszność. Znowu będzie musiał zrobić sam. Oczywiście June mu z pewnością , jakoś zorganizują sobie pracę ale dlaczego cała organizacja odpowiedzialność spada na niego. Do tego miał mętne pojęcie, czego Mistic od niego oczekuje. Nie uczy a wymaga. Kuro zrobiłby dach i budowlę po swojego, tak jak się to robi w jego stronach. Do tego Razer, powinien już odlecieć jakieś pól godziny temu. Specjalnie przeciąga, czy jak.? Zdecydowanie nie mógł rozgryźć jego postępowania. Był zły ale jeszcze nie do granic możliwości, jakie mógłby pokazać. Czuł się niesprawiedliwie traktowany.
- Na Vegecie też jest takie powiedzenie i pomagałem przy niejednej budowie ale w moich stronach nie stać nikogo na taką ekstrawagancje! Po czym odwrócił się do dziewczyny.
Nie June nie jesteś głupia, nigdy tak o sobie nie mów.
A co niech wie, skoro tak nisko go ocenia. Z tego, co opowiadał o dachach można było wywnioskować, że chociaż widział jak się to robi, z czapy nie wziąłby takiej wiedzy. Zaczynał mieć dość patrzenie na niego, jak na nic nie wartego robaka. Miał jeszcze odgryźć się Razerowi ale już nie zdążył. Nagle jego nogi oderwały się od ziemi, przefrunął kawałek i wpadł z głośnym pluskiem w zbiornik z wodą. Topił się, młócił rękoma bezwiednie, próbował odbijać się od dna, aby zaczerpnąć powietrza. Kombinował wspinając się po śliskich ściankach. Wpadł w panikę nie wiedział, co się dzieje. Jakaś niewidzialna siła popychała go z powrotem w głąb wodnej toni. Krztusił się i nadal rozpaczliwie próbował wydostać się z wodnej pułapki. Chłopak miał w sobie dużo uporu i walczył, dzięki czemu Hikaru mógł poznać jego wytrwałość i wytrzymałość. Gniew przysłaniał młodemu chłopakowi jasność myślenia i rozwiązania problemu. Mądrość, jak to zwykle bywa przychodzi z czasem i w przypadku Kuro ze zmęczeniem. Wyczerpał wszystkie próby ucieczki z tego więzienia. Z czasem męczył się i dzięki tej aktywności fizycznej ulatywała z niego złość. Im bardziej był zmoczony, tym jego ruchy były wolniejsze. A im wolniej i schematycznej się poruszał, tym lepiej utrzymywał się na powierzchni wody. Powoli zaczynał łapać o co chodzi i utrzymywał się na wodzie w jednym miejscu. Mimo to niezdarnie nadal starał się dostać do brzegu, gdy już niemal dotykał skały nagle ta tajemnicza siła wyrzucała go na środek zbiornika. Znowu starał się podpłynąć stylem na wpół topionego pod przeciwną ścianę i znowu wyrzucało go na środek. Kuro miał jeszcze na tyle siły, żeby wykrzykiwać wszystkie znane mu przekleństwa. Swoje niezadowolenie kierował w błękitne niebo ale wiedział, że z pewnością krył się za tym nauczyciel. Powoli nabierał wprawy w pływaniu, a jego gniew wypalał się do końca. Chłodna woda ostudziła skutecznie jego zapędy i sprowadziła do niemalże zera poziom jego buzujących hormonów.
Po niemalże godzinie wreszcie wyczołgał się ze zbiornika i sturlał na trawę. Płuca płonęły mu żywym ogniem do tego czuł jakby mu je przebijały setki grubych igieł. Skulił się na trawie czekając, aż ból zmaleje i od czasu do czasu kaszlał wypluwając wodę z płuc. Mięśnie aż mu się trzęsły same od wysiłku. Kuro nauczył się pływać, nie na poziomie olimpijskim ale na wystarczającym, aby mógł przeżyć. Zrozumiał też, że wiele rzeczy da się osiągnąć tylko dzięki spokojowi. Trudno mu będzie zmienić jego przyzwyczajenia i zwalczyć buntowniczy temperament, to wymaga czasu. Pierwszy krok jest tu najważniejszy i Kuro go uczynił Wiedział, że w trudnej sytuacji liczy się przede wszystkim chłodna kalkulacja, chciał być przecież lekarzem. Jednak chyba trzeba było mu przypomnieć tą zasadę. Oby futro z jego ogona nie zapchało filtrów.
- Na Vegecie też jest takie powiedzenie i pomagałem przy niejednej budowie ale w moich stronach nie stać nikogo na taką ekstrawagancje! Po czym odwrócił się do dziewczyny.
Nie June nie jesteś głupia, nigdy tak o sobie nie mów.
A co niech wie, skoro tak nisko go ocenia. Z tego, co opowiadał o dachach można było wywnioskować, że chociaż widział jak się to robi, z czapy nie wziąłby takiej wiedzy. Zaczynał mieć dość patrzenie na niego, jak na nic nie wartego robaka. Miał jeszcze odgryźć się Razerowi ale już nie zdążył. Nagle jego nogi oderwały się od ziemi, przefrunął kawałek i wpadł z głośnym pluskiem w zbiornik z wodą. Topił się, młócił rękoma bezwiednie, próbował odbijać się od dna, aby zaczerpnąć powietrza. Kombinował wspinając się po śliskich ściankach. Wpadł w panikę nie wiedział, co się dzieje. Jakaś niewidzialna siła popychała go z powrotem w głąb wodnej toni. Krztusił się i nadal rozpaczliwie próbował wydostać się z wodnej pułapki. Chłopak miał w sobie dużo uporu i walczył, dzięki czemu Hikaru mógł poznać jego wytrwałość i wytrzymałość. Gniew przysłaniał młodemu chłopakowi jasność myślenia i rozwiązania problemu. Mądrość, jak to zwykle bywa przychodzi z czasem i w przypadku Kuro ze zmęczeniem. Wyczerpał wszystkie próby ucieczki z tego więzienia. Z czasem męczył się i dzięki tej aktywności fizycznej ulatywała z niego złość. Im bardziej był zmoczony, tym jego ruchy były wolniejsze. A im wolniej i schematycznej się poruszał, tym lepiej utrzymywał się na powierzchni wody. Powoli zaczynał łapać o co chodzi i utrzymywał się na wodzie w jednym miejscu. Mimo to niezdarnie nadal starał się dostać do brzegu, gdy już niemal dotykał skały nagle ta tajemnicza siła wyrzucała go na środek zbiornika. Znowu starał się podpłynąć stylem na wpół topionego pod przeciwną ścianę i znowu wyrzucało go na środek. Kuro miał jeszcze na tyle siły, żeby wykrzykiwać wszystkie znane mu przekleństwa. Swoje niezadowolenie kierował w błękitne niebo ale wiedział, że z pewnością krył się za tym nauczyciel. Powoli nabierał wprawy w pływaniu, a jego gniew wypalał się do końca. Chłodna woda ostudziła skutecznie jego zapędy i sprowadziła do niemalże zera poziom jego buzujących hormonów.
Po niemalże godzinie wreszcie wyczołgał się ze zbiornika i sturlał na trawę. Płuca płonęły mu żywym ogniem do tego czuł jakby mu je przebijały setki grubych igieł. Skulił się na trawie czekając, aż ból zmaleje i od czasu do czasu kaszlał wypluwając wodę z płuc. Mięśnie aż mu się trzęsły same od wysiłku. Kuro nauczył się pływać, nie na poziomie olimpijskim ale na wystarczającym, aby mógł przeżyć. Zrozumiał też, że wiele rzeczy da się osiągnąć tylko dzięki spokojowi. Trudno mu będzie zmienić jego przyzwyczajenia i zwalczyć buntowniczy temperament, to wymaga czasu. Pierwszy krok jest tu najważniejszy i Kuro go uczynił Wiedział, że w trudnej sytuacji liczy się przede wszystkim chłodna kalkulacja, chciał być przecież lekarzem. Jednak chyba trzeba było mu przypomnieć tą zasadę. Oby futro z jego ogona nie zapchało filtrów.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Mar 23, 2013 12:20 am
_____Na całe szczęście na jakiś czas mogli odłożyć na bok sprawę z dachem. To znacznie ułatwiało późniejszą budowę go, bo mogli na spokojnie przemyśleć parę spraw: jak go postawić i czym to wszystko skleić. Choć to, że June na coś interesującego wpadnie graniczyło z cudem. Mimo wszystko starała się być pomocną osóbką i ciężko główkowała jak ma wyglądać ich przyszły domek. Najłatwiej byłoby skorzystać z wyglądu domków w miastach, Ruda by nie miała problemów z wybudowaniem ich bo miała już wzór w głowie. Ciężko było jej wyobrazić sobie tą chatkę. Jedynie momentami świtało jej coś w głowie. Lekko zżółkły dom z czerwonym szpiczastym dachem pełen dziur. Nie miała pojęcia skąd ten obraz u niej w łebku, ale podobała się jej ta budowla. Może dlatego, że posiadała małe okienko w dachu, strych. W tle widziała góry, przepiękny widok.
Niestety cała bańka pięknych wspomnień prysła wraz z czynami Hikaru. Złapał biednego, nie spodziewającego się niczego Kuro za wsiarz i rzucił nim do zbiornika z wodą. Na twarzy demonicy pojawiło się zakłopotanie, strach i zdziwienie w jednym. Chwyciła się za głowę machając nią na boki zupełnie nie wiedząc co począć. Ratować kolegę, który - sądząc po odgłosach - nie potrafi pływać, czy zaufać Hikaru i dać sobie spokój? W sumie mistic nie zabiłby swojego ucznia, pewnie gdy tylko przestanie się ruszać wyciągnie Go z tej wody. I tak nie miała zbytniego wyboru, bo za chwilę nauczyciel i do niej się zwrócił z zadaniem. Nie była zupełnie przygotowana na niespodziankę w postaci silnego podmuchu kiaiho przez co jak mrówka na wietrze poleciała prosto na ścianki niedokończonego domku. Widząc, że leci wprost na niego postawiła nogi na ziemi i szurając nimi jakoś udało się jej zniwelować siłę uderzenia. Może nie do minimum, ale dzięki temu nie zniszczyła ściany. Kuro by się nieźle wkurzył gdyby ją szlag trafił. Nie chciała już więcej oglądać kolegi w takim stanie, bo ostatnim razem gdy taki był zamienił się w wielką małpę - a ochoty na ponowną zabawę z puchatym wielkim czymś nie miała.
Wstała z ziemi zezłoszczona nieźle na Hikaru. Świdrowała Go wzrokiem chcącym czystego mordu na Jego osobie, ale mimo to trzymała nerwy na wodzy. Powoli docierało do niej to, że krzykami i pięściami wiele nie zdziała jeśli chodzi o Mistica.
Faktycznie, dopiero teraz zorientowała się, że dzięki dobrej koncentracji energii oraz sile wyrzutu powietrza może nie tylko odepchnąć przeciwnika, ale też zadać mu obrażenia. Dziewczyna bardzo pozytywnie podeszła do zadania. Wzięła kłodę pod pachę po czym udała się na miejsce idealne na wyćwiczenie tejże umiejętności. Ustawiła pionowo drewno, a następnie sama stanęła dwa metry od niego skupiając się. Niestety coś jej przeszkodziło, dziwne odgłosy nieopodal należące do Kuro. Wymawiał dziwne słowa, często je powtarzał. Nie rozumiała ich znaczenia, ale postanowiła zmałpować małpiego koleżkę myśląc, że to jakieś zaklęcia, które jej ułatwią zadanie:
____- Ku*wa! Ch**! Ja p***! #%@!^*! (...) KIAIHO! - wrzasnęła na sam koniec wyrzucając z siebie podmuch energii, który uderzył w kłodę. Niestety. Zaklęcie najwyraźniej nie zadziałało, bo drewno jedynie odleciało jakiś kawałek do tyłu bez dziury, którą miała zrobić. To będzie trudny trening...
Niestety cała bańka pięknych wspomnień prysła wraz z czynami Hikaru. Złapał biednego, nie spodziewającego się niczego Kuro za wsiarz i rzucił nim do zbiornika z wodą. Na twarzy demonicy pojawiło się zakłopotanie, strach i zdziwienie w jednym. Chwyciła się za głowę machając nią na boki zupełnie nie wiedząc co począć. Ratować kolegę, który - sądząc po odgłosach - nie potrafi pływać, czy zaufać Hikaru i dać sobie spokój? W sumie mistic nie zabiłby swojego ucznia, pewnie gdy tylko przestanie się ruszać wyciągnie Go z tej wody. I tak nie miała zbytniego wyboru, bo za chwilę nauczyciel i do niej się zwrócił z zadaniem. Nie była zupełnie przygotowana na niespodziankę w postaci silnego podmuchu kiaiho przez co jak mrówka na wietrze poleciała prosto na ścianki niedokończonego domku. Widząc, że leci wprost na niego postawiła nogi na ziemi i szurając nimi jakoś udało się jej zniwelować siłę uderzenia. Może nie do minimum, ale dzięki temu nie zniszczyła ściany. Kuro by się nieźle wkurzył gdyby ją szlag trafił. Nie chciała już więcej oglądać kolegi w takim stanie, bo ostatnim razem gdy taki był zamienił się w wielką małpę - a ochoty na ponowną zabawę z puchatym wielkim czymś nie miała.
Wstała z ziemi zezłoszczona nieźle na Hikaru. Świdrowała Go wzrokiem chcącym czystego mordu na Jego osobie, ale mimo to trzymała nerwy na wodzy. Powoli docierało do niej to, że krzykami i pięściami wiele nie zdziała jeśli chodzi o Mistica.
Faktycznie, dopiero teraz zorientowała się, że dzięki dobrej koncentracji energii oraz sile wyrzutu powietrza może nie tylko odepchnąć przeciwnika, ale też zadać mu obrażenia. Dziewczyna bardzo pozytywnie podeszła do zadania. Wzięła kłodę pod pachę po czym udała się na miejsce idealne na wyćwiczenie tejże umiejętności. Ustawiła pionowo drewno, a następnie sama stanęła dwa metry od niego skupiając się. Niestety coś jej przeszkodziło, dziwne odgłosy nieopodal należące do Kuro. Wymawiał dziwne słowa, często je powtarzał. Nie rozumiała ich znaczenia, ale postanowiła zmałpować małpiego koleżkę myśląc, że to jakieś zaklęcia, które jej ułatwią zadanie:
____- Ku*wa! Ch**! Ja p***! #%@!^*! (...) KIAIHO! - wrzasnęła na sam koniec wyrzucając z siebie podmuch energii, który uderzył w kłodę. Niestety. Zaklęcie najwyraźniej nie zadziałało, bo drewno jedynie odleciało jakiś kawałek do tyłu bez dziury, którą miała zrobić. To będzie trudny trening...
OOC
Post treningowy
Post treningowy
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Mar 24, 2013 8:37 pm
Nieco zbolały usiadł i trzymając się za żebra przypatrywał się trenującej dziewczynie. Rozpoznał technikę, którą ćwiczyła i rozpoznał też słowa, które wypowiadała. To była jego wina, dobrze że nie zrozumiała i była w stanie powtórzyć tych przekleństw wypowiadanych po Saiyańsku. Jak mu nauczyciel nie wyczyści paszczy mydłem za to, to będzie cud. Chociaż z drugiej strony chłopak pozwalał sonie na znacznie więcej ostatnio. Kiedy dwa dni temu byli jeszcze tylko we dwóch, młody saiyan był uległy i wykonywał polecenia bez mrugnięcia okiem. Od momentu pojawienie się Razera, Kuro wyczuł rozproszenie się uwagi Mistica i poczuł się spuszczony ze smyczy.
Podszedł kawałek i usiadł jakieś dwa metry od belki, na której June ćwiczyła ciosy. Miał dla niej uwagę, aby pomóc jej w treningu.
- June posłuchaj w tej wersji ataku chodzi nie tylko o siłę ataku ale o celność. Jeśli trafisz w odpowiednie miejsce na ciele na przykład brzuch lub inne miejsce, gdzie może zaboleć lub widzisz, że jest ranny to możesz powalić nawet dwukrotnie silniejszego przeciwnika od siebie.
Wstał, wyjął nóż z buta i zrobił kilka nacięć w kształcie X na pniu drzewa w różnych miejscach.
- Spróbuj poćwiczyć samą celność najpierw starając się aby siła była mała.
Aha i jeszcze jedno. Te słowa, które wypowiadasz przed nazwą ataku są nie właściwe. To znaczy domyślam się, że usłyszałaś je ode mnie ale nie wolno ich powtarzać ani wypowiadać. Zrobiłem błąd. Mój tata zawsze mawiał, że wojownik, który je wypowiada jest zbyt głupi, bo nie potrafi używać innych słów. Ja okazałam się głupcem.
Powrócił do siedzenia na trawie, nadal protestował przeciw samodzielnemu budowaniu dachu.
Podszedł kawałek i usiadł jakieś dwa metry od belki, na której June ćwiczyła ciosy. Miał dla niej uwagę, aby pomóc jej w treningu.
- June posłuchaj w tej wersji ataku chodzi nie tylko o siłę ataku ale o celność. Jeśli trafisz w odpowiednie miejsce na ciele na przykład brzuch lub inne miejsce, gdzie może zaboleć lub widzisz, że jest ranny to możesz powalić nawet dwukrotnie silniejszego przeciwnika od siebie.
Wstał, wyjął nóż z buta i zrobił kilka nacięć w kształcie X na pniu drzewa w różnych miejscach.
- Spróbuj poćwiczyć samą celność najpierw starając się aby siła była mała.
Aha i jeszcze jedno. Te słowa, które wypowiadasz przed nazwą ataku są nie właściwe. To znaczy domyślam się, że usłyszałaś je ode mnie ale nie wolno ich powtarzać ani wypowiadać. Zrobiłem błąd. Mój tata zawsze mawiał, że wojownik, który je wypowiada jest zbyt głupi, bo nie potrafi używać innych słów. Ja okazałam się głupcem.
Powrócił do siedzenia na trawie, nadal protestował przeciw samodzielnemu budowaniu dachu.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach