Siedziba Szkoły Światła
+4
Red
NPC
Kuro
Hikaru
8 posters
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 11, 2012 11:21 pm
First topic message reminder :
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 14, 2013 6:16 pm
Obserwował od czasu do czasu to co robili jego uczniowie, zajęli się tym co mieli zaplanowane całkiem szybko i sprawnie. To był dobry początek dnia. June mimo wypicia wczorajszego kwasu czuła się znakomicie, nie miała żadnego kaca i była pełna energii. To też dobrze świadczyło. Jedynie Kuro nie tryskał energią na prawo i lewo. Widać było po jego minie, że jest mu źle, przez to co zrobił jako małpa. Cóż, wbrew pozorom może mieć to jakieś dobre skutki takie zamartwianie się... to znaczy zwykle to same problemy z tego wynikają, ale sayan był pod opieka mistica. Kiedy czara się wypełni, ten wkroczy. Hikaru też zerkał na to co się działo na ogniu, mięśnie zwierzów ścinały się, tworząc jadalne mięso, całkiem smaczne, choć bez przypraw trochę jałowe. To nic, zawierało wystarczająco dużo węglowodanów by wszyscy mieli dużo siły na przynajmniej kilka godzin, aż nie skończą budowy.
Właśnie zerkał na swych uczniów kiedy zauważył nadlatujący z dużą szybkością pień drzewa prosto na ogień. Wysunął dłoń z kieszeni i zatrzymał telekinezą go pół metra nad płomieniami. Za chwilę tylko postawił na kupkę i zwrócił się do Kury, który właśnie do niego podszedł.
- Robaczki nie przejdą za szybko do nowych drzew. Mamy dziś masę roboty, więc zamiast gadać rób swoje. Nie bój żaby o korniki. Jak jesteś głodny możesz kilka zjeść, mają dużo białka. Kiedy poznosicie wszystkie zniszczone drzewa posegregujemy je na te przeznaczone na spalenie, i te które pójdą na budowę dachu. Macie jeszcze jakiś kwadrans, więc pospiesz się. Uśmiechnął się mimo wszystko, znacząco, choć delikatnie, kiedy Kuro mu dziękował. Być może młody tego nie zauważył w ogóle, a może tak. Nie miało to większego znaczenia. Chyba, że wolisz jeść zimne mięso na śniadanie. Dodał siadając w powietrzu pół metra nad ziemią przy ogniu.
Dalej obserwował, wpatrywał się w ruchy dziewczyn i chłopaków, starał się wybadać ich przydatność do walki. O Kurze już wiedział sporo, bioandroid także nie stanowił zbytniego problemu. Jednak dziewczyny stanowiły pewną zagadkę. Nie wiedział dobrze jak walczą, będzie musiał na to popatrzeć w swoim czasie. June była beztroska, kiedy osiągnie moc jej styl może dać jej sporą przewagę, bo jej ruchy były gwałtowne i nieprzewidywalne. Beztroska mogła ją jednak wykończyć. Trzeba będzie ją sporo rzeczy nauczyć, jak dziecko. Może sobie sama krzywdę zrobić, dobrze, że została w szkole. Poza tym całkiem nie najgorzej wygląda w mundurku szkoły światła. Mimo, że nie dostała go pełnego bo przecież bez znaków.
Na razie June była maskotką drużyny. To nie powinno stanowić problemu szczególnie, że Kuro zamierzał się nią zaopiekować. Ten jednak dalej był dzieciakiem i jego hormony buzowały. Tu znowu był problem. To co robiła Tsu było bardziej pewne, może przewidywalne, ale pewne. Choć nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego co mistic może jej dać, to coraz lepiej poznawała swoją demoniczną naturę i swoje nowe ciało. Nie wyglądało na to by stała się tym typem demona, którego musiałby eliminować. Byłaby wielka szkoda, bo to fajna dziewczyna. Może trochę jeszcze zagubiona i z poczuciem outsidera, ale przywyknie do nich.
Właśnie zerkał na swych uczniów kiedy zauważył nadlatujący z dużą szybkością pień drzewa prosto na ogień. Wysunął dłoń z kieszeni i zatrzymał telekinezą go pół metra nad płomieniami. Za chwilę tylko postawił na kupkę i zwrócił się do Kury, który właśnie do niego podszedł.
- Robaczki nie przejdą za szybko do nowych drzew. Mamy dziś masę roboty, więc zamiast gadać rób swoje. Nie bój żaby o korniki. Jak jesteś głodny możesz kilka zjeść, mają dużo białka. Kiedy poznosicie wszystkie zniszczone drzewa posegregujemy je na te przeznaczone na spalenie, i te które pójdą na budowę dachu. Macie jeszcze jakiś kwadrans, więc pospiesz się. Uśmiechnął się mimo wszystko, znacząco, choć delikatnie, kiedy Kuro mu dziękował. Być może młody tego nie zauważył w ogóle, a może tak. Nie miało to większego znaczenia. Chyba, że wolisz jeść zimne mięso na śniadanie. Dodał siadając w powietrzu pół metra nad ziemią przy ogniu.
Dalej obserwował, wpatrywał się w ruchy dziewczyn i chłopaków, starał się wybadać ich przydatność do walki. O Kurze już wiedział sporo, bioandroid także nie stanowił zbytniego problemu. Jednak dziewczyny stanowiły pewną zagadkę. Nie wiedział dobrze jak walczą, będzie musiał na to popatrzeć w swoim czasie. June była beztroska, kiedy osiągnie moc jej styl może dać jej sporą przewagę, bo jej ruchy były gwałtowne i nieprzewidywalne. Beztroska mogła ją jednak wykończyć. Trzeba będzie ją sporo rzeczy nauczyć, jak dziecko. Może sobie sama krzywdę zrobić, dobrze, że została w szkole. Poza tym całkiem nie najgorzej wygląda w mundurku szkoły światła. Mimo, że nie dostała go pełnego bo przecież bez znaków.
Na razie June była maskotką drużyny. To nie powinno stanowić problemu szczególnie, że Kuro zamierzał się nią zaopiekować. Ten jednak dalej był dzieciakiem i jego hormony buzowały. Tu znowu był problem. To co robiła Tsu było bardziej pewne, może przewidywalne, ale pewne. Choć nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego co mistic może jej dać, to coraz lepiej poznawała swoją demoniczną naturę i swoje nowe ciało. Nie wyglądało na to by stała się tym typem demona, którego musiałby eliminować. Byłaby wielka szkoda, bo to fajna dziewczyna. Może trochę jeszcze zagubiona i z poczuciem outsidera, ale przywyknie do nich.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 14, 2013 9:51 pm
Nadal nie wybijał się z rytmu rąbiąc kolejne drzewa i zanosząc je. Zebrał już wystarczającą ilość koło ogniska- starczało do jutrzejszego wieczora. Kuro składał zaś drewno na obrzeżu w czym wyręczył mającego się właśnie za to zabrać bioandroida. Niektóre drzewa ocalały chociaż miały w niektórych miejscach pourywane gałęzie. To całe pobojowisko zrobił chyba Kuro co zdziwiło szatyna w końcu byli na podobnym poziomie nie licząc przemiany w blondyna. Czyżby coś powodowało że nie panował nad sobą w pewnych momentach? Sam także był po większej części Saiyaninem więc powinien też tak mieć. Musiało to być chyba przez ogon bo podczas pełni cały się najeżył na tylnej części małpy, zaś Razer stracił swój przez mały incydent o którym chciał zapomnieć.
Bruneta poznał już trochę jednak ich grupa cały czas go czego potwierdzeniem było rzucanie przez nią drzewami jakby były to zwykłe kijki. Z postury nie wyglądała na aż taką silną jednak nie wolno było oceniać książki po okładce, dobrze o tym wiedział. Pomysł z wspomaganiem się aurą był dobry jednak sam wolał pójść trudniejszą ścieżką która przyniesie większe rezultaty. Różową która do nich wróciła znał najmniej, widać było że nie była wcale dużo lepszym stanie niż on z Kuro. Obie dziewczyny razem pracowały biorąc te najcięższe pnie. Wypadało im pomóc bo jego robota była trochę zbyt łatwa a nie zaszkodzi pomóc skoro jest znów zdrów.
-Dajcie te dwie kłody będzie wam lepiej nieść
Uśmiechnął się lekko w ich stronę po czym wziął ów dwa kloce na barki i niósł bez trudu. Te były zdecydowanie cięższe, najwidoczniej były to jakieś wiekowe drzewa. Zaniósł je w miejsce w którym składował drewno Kuro. Przydały by mu się nowe obciążenia bo starych już nie miał a to zawsze był jakiś trening. Odłożył kłody i poszedł w stronę ogniska nie wiedząc czy powinien zawracać głowę Hikaru który także się nie obijał szykując śniadanie, mimo to jakoś się przełamał
[color=#0099FF]-Przepraszam Sensei, czy mógłbym dostać nowe obciążenia, bardzo by mi się przydało dodatkowe obciążenie.
Bruneta poznał już trochę jednak ich grupa cały czas go czego potwierdzeniem było rzucanie przez nią drzewami jakby były to zwykłe kijki. Z postury nie wyglądała na aż taką silną jednak nie wolno było oceniać książki po okładce, dobrze o tym wiedział. Pomysł z wspomaganiem się aurą był dobry jednak sam wolał pójść trudniejszą ścieżką która przyniesie większe rezultaty. Różową która do nich wróciła znał najmniej, widać było że nie była wcale dużo lepszym stanie niż on z Kuro. Obie dziewczyny razem pracowały biorąc te najcięższe pnie. Wypadało im pomóc bo jego robota była trochę zbyt łatwa a nie zaszkodzi pomóc skoro jest znów zdrów.
-Dajcie te dwie kłody będzie wam lepiej nieść
Uśmiechnął się lekko w ich stronę po czym wziął ów dwa kloce na barki i niósł bez trudu. Te były zdecydowanie cięższe, najwidoczniej były to jakieś wiekowe drzewa. Zaniósł je w miejsce w którym składował drewno Kuro. Przydały by mu się nowe obciążenia bo starych już nie miał a to zawsze był jakiś trening. Odłożył kłody i poszedł w stronę ogniska nie wiedząc czy powinien zawracać głowę Hikaru który także się nie obijał szykując śniadanie, mimo to jakoś się przełamał
[color=#0099FF]-Przepraszam Sensei, czy mógłbym dostać nowe obciążenia, bardzo by mi się przydało dodatkowe obciążenie.
- OCC:
- KONIEC TRENA
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Lut 15, 2013 5:09 pm
Ktoś z daleka obserwował wszystkich tam zgromadzonych a w szczególności jedną osobę. Ukrywał się na początku wśród obalonych pni drzew i krzewów. Badał sytuację. Od razu wywnioskował, że to biało-włosy wojownik jest tu szefem. Wystrzelił w niego skumulowany pocisk energii by odwrócić uwagę i jednocześnie sprawdzić jego siłę.
OOC: Honoo za 1000dmg Hiku.
OOC: Honoo za 1000dmg Hiku.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Lut 15, 2013 7:56 pm
______Zaraz po powrocie do ogniska pojawiła się jej koleżanka o różowych włosach pomagając jej z drzewami. W sumie nie było to dla niej ciężkie, takie rzeczy mogłaby na jednym palcu unosić. W końcu siła mięśni to jej atrybut nawet jeśli tego nie widać po jej ciałku - ale jak uczy życie i doświadczenie, pozory mylą. Każdy z tego towarzystwa powinien już dawno mieć taką 'lekcję' za sobą, a na pewno Hikaru. Nie warto ufać swoim oczom, trzeba zdać się momentami na inne zmysły. Ale wróćmy może do rzeczywistości.
Uśmiechnęła się dziękując Tsu za odciążenie jej, a następnie Erikowi, który poczynił podobną rzecz. Wtedy padło też pytanie. Gdy odstawiły balast na swoje miejsce przy ognisku gdzie potem było zdane na łaskę Kuro otrzepała ręce z brudu, ułożyła je na biodrach i po chwili zastanowienia zaczęła mówić:
___ - Faktycznie, można z ust. - Zaczęła i zrobiła małą pauzę. Nabrała śliny w usta po czym splunęła na bok, jednak zamiast wodnistego czegoś wypluła jakby naparstek lawy. Na całe szczęście nie wzniecił się pożar, kuleczka zgasła chwilę po zetknięciu z lekko mokrą jeszcze ziemią po porannej rosie - June jednak zamieniła sposób używania tej techniki. Atakuje z ręki... - Wskazała palcem prawej ręki na wewnętrzną część lewej - ... stąd. A używa się go... nie wiem. June jako demon czerpie siłę z ognia... nie wie dlaczego, to taki 'zew natury'. - Dodała nieco smutnym tonem i wzruszyła ramionami czując, że niewiele pomogła dziewczynie. Zawiał chłodny wiatr, który spowodował gęsią skórkę u Rudowłosej. Zatrzęsła się z zimna i otuliła własnymi ramionami siebie dając efekt 'powiększenia' własnych piersi. W tunice było jej znacznie cieplej, ale ucierpiała w walce z Kuro przez co jest zdana jedynie na czarną przepaskę na cyckowinach i legginsy. Jest jej wygodnie, ale temperatura z rana nie jest zbyt przyjemna, a co za tym idzie w parze przydałby się jakiś kocyk. Na razie mogła się zadowolić ciepełkiem bijącym z ogniska, przy którym właśnie stała w towarzystwie Tsu.
___ - Tsu jest już taka jak June? Jest demonem? - spytała, a wtedy stało się coś dziwnego. Demonica kątem oka dostrzegła jakiś błysk, a gdy się odwróciła dostrzegła przed chwilą omawiany promień ognia zwany hohnoo używany jedynie przez demony. Ruda podniosła wzrok po czym uśmiechnęła się promiennie. Już wiedziała kto ich odwiedził.
Bez weny
Uśmiechnęła się dziękując Tsu za odciążenie jej, a następnie Erikowi, który poczynił podobną rzecz. Wtedy padło też pytanie. Gdy odstawiły balast na swoje miejsce przy ognisku gdzie potem było zdane na łaskę Kuro otrzepała ręce z brudu, ułożyła je na biodrach i po chwili zastanowienia zaczęła mówić:
___ - Faktycznie, można z ust. - Zaczęła i zrobiła małą pauzę. Nabrała śliny w usta po czym splunęła na bok, jednak zamiast wodnistego czegoś wypluła jakby naparstek lawy. Na całe szczęście nie wzniecił się pożar, kuleczka zgasła chwilę po zetknięciu z lekko mokrą jeszcze ziemią po porannej rosie - June jednak zamieniła sposób używania tej techniki. Atakuje z ręki... - Wskazała palcem prawej ręki na wewnętrzną część lewej - ... stąd. A używa się go... nie wiem. June jako demon czerpie siłę z ognia... nie wie dlaczego, to taki 'zew natury'. - Dodała nieco smutnym tonem i wzruszyła ramionami czując, że niewiele pomogła dziewczynie. Zawiał chłodny wiatr, który spowodował gęsią skórkę u Rudowłosej. Zatrzęsła się z zimna i otuliła własnymi ramionami siebie dając efekt 'powiększenia' własnych piersi. W tunice było jej znacznie cieplej, ale ucierpiała w walce z Kuro przez co jest zdana jedynie na czarną przepaskę na cyckowinach i legginsy. Jest jej wygodnie, ale temperatura z rana nie jest zbyt przyjemna, a co za tym idzie w parze przydałby się jakiś kocyk. Na razie mogła się zadowolić ciepełkiem bijącym z ogniska, przy którym właśnie stała w towarzystwie Tsu.
___ - Tsu jest już taka jak June? Jest demonem? - spytała, a wtedy stało się coś dziwnego. Demonica kątem oka dostrzegła jakiś błysk, a gdy się odwróciła dostrzegła przed chwilą omawiany promień ognia zwany hohnoo używany jedynie przez demony. Ruda podniosła wzrok po czym uśmiechnęła się promiennie. Już wiedziała kto ich odwiedził.
Bez weny
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Lut 17, 2013 7:25 pm
Occ: poćwiczę nowy format pisania postów, aby zobaczyć czy będzie przejrzyściej.
Cóż, szybko do dziewczyn doszedł Razer, który przejął od June bagaże i zaniósł pilnie do ogniska. W między czasie dostała darmową prezentację Honoo. Wyglądało jak splunięcie, a dawało powalające wrażenie i efekt. Musiała w najbliższym czasie okiełznać tę zdolność. Ogrzewały się przy ognisku robiąc krótką przerwę od noszenia drewna. Wtedy też padło pytanie z ust Złotookiej. O jej rasę, o to czy dokonało się to o czym świadczyły dwa stalowe rogi wydostające się z głowy. Czy całkowicie straciła ludzkie geny i stała się kimś zbliżonym do June. Przytaknęła wolno głową.
-Tak, niemal jestem pewna, że przestałam być człowiekiem. Tak mi podpowiada instynkt.
Dodała pod koniec z nutką wahania. Sama nie wiedziała czy to dobrze, iż stała się demonem. Póki co wiedziała tyle o swojej rasie co widziała po swoim rodzinnym stręczycielu. Nie dodawało jej to dobrych przekonań, że podjęła słuszną decyzję poddając się nadludzkim siłom. Zmieniło się to po tym jak poznała koleżankę obok, która może była niepozorna z wyglądu, ale miała charakter i prezentowała się z tej dobrej strony. Nie mogła narzekać na takie towarzystwo.
Nadal zastanawiała się nad ognistym promieniem. Wydawało się dziewczynie, że podczas sparringu w Skalistym Lesie June korzystała z ów umiejętności dmuchając przez usta, ale faktycznie - przy starciu z Kuro strzelała z rąk. I to było również ciekawe, że istniała możliwość modyfikacji umiejętności. Ogień taki z ust miał jednak dla Tsu najbardziej interesujące właściwości, i od tego chciałaby przystąpić do nauki. Dzięki nawet skromnym i poszlakowym wskazówkom Różowowłosa zrozumiała, iż musi wyczuć odpowiedni żywioł w sobie. I być może to nie będzie ogień tak jak w przypadku June, to mogłoby być zupełnie coś innego. Będzie musiała pokopać głęboko w swojej podświadomości jakąś cząstkę, która nakierowałaby demonicę na prawidłowy tok rozumowania. Oby nie musiała wysłuchiwać głosu swojego ojca, bo to byłby istny koszmar.
Ale wracając do rzeczywistości... coś świsnęło w powietrzu i to gorącego, i gnało niczym kometa na Hikaru. Przez chwilę zrobiło się parno i jasno, aż Tsu przysłoniła przedramieniem oślepiający błysk. Nie była przyzwyczajona do takich wahań intensywności światła z tak bliska. I w dodatku... czy to nie był ów atak, o którym wspominała w rozmowie z June? Ktoś ich podsłuchiwał i o ironio wykorzystał ów umiejętność. A to oznaczałoby, że ten ktoś jest demonem! Miała tylko cichą nadzieję, że to nie był jej ojciec, ale taka szansa była jedna na milion. Gdzie ruszyłby po córkę mając ciężką głowę? A szkoda, Hikaru miałby okazję zabić go, a tak to nie wiadomo co gorszego czaiło się za nimi. June wydawała się spokojniejsza, jakby coś więcej pojmowała z małej zasadzki na ich grupę. Nawet uśmiechała się. Czyżby odwiedził ich Jej znajomy? Hikaru pewnie znał odpowiedź na tę zagadkę.
Occ: Sorry Kuro za wyprzedzenie, ale nie wiem jak jutro z czasem, a nie chciałabym trzymać Was w niepewności.
Cóż, szybko do dziewczyn doszedł Razer, który przejął od June bagaże i zaniósł pilnie do ogniska. W między czasie dostała darmową prezentację Honoo. Wyglądało jak splunięcie, a dawało powalające wrażenie i efekt. Musiała w najbliższym czasie okiełznać tę zdolność. Ogrzewały się przy ognisku robiąc krótką przerwę od noszenia drewna. Wtedy też padło pytanie z ust Złotookiej. O jej rasę, o to czy dokonało się to o czym świadczyły dwa stalowe rogi wydostające się z głowy. Czy całkowicie straciła ludzkie geny i stała się kimś zbliżonym do June. Przytaknęła wolno głową.
-Tak, niemal jestem pewna, że przestałam być człowiekiem. Tak mi podpowiada instynkt.
Dodała pod koniec z nutką wahania. Sama nie wiedziała czy to dobrze, iż stała się demonem. Póki co wiedziała tyle o swojej rasie co widziała po swoim rodzinnym stręczycielu. Nie dodawało jej to dobrych przekonań, że podjęła słuszną decyzję poddając się nadludzkim siłom. Zmieniło się to po tym jak poznała koleżankę obok, która może była niepozorna z wyglądu, ale miała charakter i prezentowała się z tej dobrej strony. Nie mogła narzekać na takie towarzystwo.
Nadal zastanawiała się nad ognistym promieniem. Wydawało się dziewczynie, że podczas sparringu w Skalistym Lesie June korzystała z ów umiejętności dmuchając przez usta, ale faktycznie - przy starciu z Kuro strzelała z rąk. I to było również ciekawe, że istniała możliwość modyfikacji umiejętności. Ogień taki z ust miał jednak dla Tsu najbardziej interesujące właściwości, i od tego chciałaby przystąpić do nauki. Dzięki nawet skromnym i poszlakowym wskazówkom Różowowłosa zrozumiała, iż musi wyczuć odpowiedni żywioł w sobie. I być może to nie będzie ogień tak jak w przypadku June, to mogłoby być zupełnie coś innego. Będzie musiała pokopać głęboko w swojej podświadomości jakąś cząstkę, która nakierowałaby demonicę na prawidłowy tok rozumowania. Oby nie musiała wysłuchiwać głosu swojego ojca, bo to byłby istny koszmar.
Ale wracając do rzeczywistości... coś świsnęło w powietrzu i to gorącego, i gnało niczym kometa na Hikaru. Przez chwilę zrobiło się parno i jasno, aż Tsu przysłoniła przedramieniem oślepiający błysk. Nie była przyzwyczajona do takich wahań intensywności światła z tak bliska. I w dodatku... czy to nie był ów atak, o którym wspominała w rozmowie z June? Ktoś ich podsłuchiwał i o ironio wykorzystał ów umiejętność. A to oznaczałoby, że ten ktoś jest demonem! Miała tylko cichą nadzieję, że to nie był jej ojciec, ale taka szansa była jedna na milion. Gdzie ruszyłby po córkę mając ciężką głowę? A szkoda, Hikaru miałby okazję zabić go, a tak to nie wiadomo co gorszego czaiło się za nimi. June wydawała się spokojniejsza, jakby coś więcej pojmowała z małej zasadzki na ich grupę. Nawet uśmiechała się. Czyżby odwiedził ich Jej znajomy? Hikaru pewnie znał odpowiedź na tę zagadkę.
Occ: Sorry Kuro za wyprzedzenie, ale nie wiem jak jutro z czasem, a nie chciałabym trzymać Was w niepewności.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Lut 17, 2013 10:20 pm
Coś mu podpowiadało, że coś jest nie tak. Dlatego też nie będąc pewnym co, kręcił się koło Mistica i zagadał do niego. Rozmowa nie potoczyła się tak jak planował, bowiem zaraz nieopodal zrobiło się tłoczno. Nie było szansy na chwilę prywatności.
Oczywiście, tak jak się spodziewał w odpowiedzi miedzy innymi otrzymał ostrą uwagę, o tym że ma wracać do pracy. Z drugiej strony chłopak pogalopował w wyobraźni kalkulując ile tysięcy takich robaczków musiałby zjeść, żeby napchać swój małpi żołądek. Nie umknął jego uwadze nieznaczny uśmiech mentora. Podniosło go to nieco na duchu. Jeszcze dzieciak był straszny z niego. Za to wiedzą o drzewach dysponował nie najgorszą, co zdradzało jego postępowanie. Biorąc pod uwagę fakt, że pochodził z Vegety, gdzie drzew prawie nie było. W każdym razie chłopak nigdy nie widział skupiska tylu takich roślin i to w jednym miejscu.
Nadal stał obok Hikaru, coś go niepokoiło ale nie wiedział co. Nie wiedział też, czy powinien podzielić się wiedzą, jeszcze wojownik go wyśmieje.
W głowie mu huczało i dudniło dalej. Praca na świeżym powietrzu przyniosła nieco ulgi ale jego zmysły nie działały na pełnych obrotach. Jednak coś się wydarzyło. Kuro natychmiast odczuł krótkotrwały ale znaczący wzrost Ki, a ta ki nie należała do nikogo z obecnych. Ktoś kry się za drzewami. Saiyan szybko spojrzał na Hikaru ale ten siedział spokojnie, na pewno to wyczuł. Ponownie spojrzał w dal próbując namierzyć posiadacza owej Ki. Nie upłynęło kilka sekund, gdy wcześniej odczuł niż zobaczył sunący w ich kierunku atak. Konkretniej atak skierowany był w stronę Mistica, Raza i Kuro, no bardziej w stronę Mistica. Jednak chłopak już tego głębiej nie analizował. Obstawiał, że mentor sobie poradzi, musi sobie poradzić innej opcji nie ma. Wykrzesał z siebie maksimum szybkości i przy użyciu Zanzokena niczym widmo pojawił się przed dziewczynami, oddzielając je samym sobą od domniemanego oponenta. To był jego automatyczny odruch, chronienie tych, na których mu zależało. Był z dala od mieszkańców swojej wioski, od rodziny i od Zory, od tych, za których w przyszłości będzie odpowiedzialny. Teraz ich miejsce zajęli pozostali uczniowie, jak i sam nauczyciel.
Kuro stał na lekko ugiętych kolanach, ogon oplótł wokół pasa, żeby nie przeszkadzał. Prawą rękę zacisnął w pięść i cofnął nieznacznie do tyłu gotowy do ataku. Natomiast lewą trzymał nieznacznie przed sobą z lekko rozstawionymi palcami. Garda pełna dziur ale doskonała do podjęcia szybkiej decyzji do ataku lub obrony. To nie był przeciwnik dla niego, po mocy ataku zdążył się o tym przekonać. Jednak na poziomie SSJ i bez obciążeń, to kto to wie... Na twarzy młodzika malowało się skupienie, bacznie obserwował miejsce, z którego został wystrzelony atak. Nie pozwoli ich skrzywdzić, choćby sam miał oddać życie.Próbował przejrzeć strategię przeciwnika: Czy wyjdzie z ukrycie, czy tym razem zaatakuje pionki.
Oczywiście, tak jak się spodziewał w odpowiedzi miedzy innymi otrzymał ostrą uwagę, o tym że ma wracać do pracy. Z drugiej strony chłopak pogalopował w wyobraźni kalkulując ile tysięcy takich robaczków musiałby zjeść, żeby napchać swój małpi żołądek. Nie umknął jego uwadze nieznaczny uśmiech mentora. Podniosło go to nieco na duchu. Jeszcze dzieciak był straszny z niego. Za to wiedzą o drzewach dysponował nie najgorszą, co zdradzało jego postępowanie. Biorąc pod uwagę fakt, że pochodził z Vegety, gdzie drzew prawie nie było. W każdym razie chłopak nigdy nie widział skupiska tylu takich roślin i to w jednym miejscu.
Nadal stał obok Hikaru, coś go niepokoiło ale nie wiedział co. Nie wiedział też, czy powinien podzielić się wiedzą, jeszcze wojownik go wyśmieje.
W głowie mu huczało i dudniło dalej. Praca na świeżym powietrzu przyniosła nieco ulgi ale jego zmysły nie działały na pełnych obrotach. Jednak coś się wydarzyło. Kuro natychmiast odczuł krótkotrwały ale znaczący wzrost Ki, a ta ki nie należała do nikogo z obecnych. Ktoś kry się za drzewami. Saiyan szybko spojrzał na Hikaru ale ten siedział spokojnie, na pewno to wyczuł. Ponownie spojrzał w dal próbując namierzyć posiadacza owej Ki. Nie upłynęło kilka sekund, gdy wcześniej odczuł niż zobaczył sunący w ich kierunku atak. Konkretniej atak skierowany był w stronę Mistica, Raza i Kuro, no bardziej w stronę Mistica. Jednak chłopak już tego głębiej nie analizował. Obstawiał, że mentor sobie poradzi, musi sobie poradzić innej opcji nie ma. Wykrzesał z siebie maksimum szybkości i przy użyciu Zanzokena niczym widmo pojawił się przed dziewczynami, oddzielając je samym sobą od domniemanego oponenta. To był jego automatyczny odruch, chronienie tych, na których mu zależało. Był z dala od mieszkańców swojej wioski, od rodziny i od Zory, od tych, za których w przyszłości będzie odpowiedzialny. Teraz ich miejsce zajęli pozostali uczniowie, jak i sam nauczyciel.
Kuro stał na lekko ugiętych kolanach, ogon oplótł wokół pasa, żeby nie przeszkadzał. Prawą rękę zacisnął w pięść i cofnął nieznacznie do tyłu gotowy do ataku. Natomiast lewą trzymał nieznacznie przed sobą z lekko rozstawionymi palcami. Garda pełna dziur ale doskonała do podjęcia szybkiej decyzji do ataku lub obrony. To nie był przeciwnik dla niego, po mocy ataku zdążył się o tym przekonać. Jednak na poziomie SSJ i bez obciążeń, to kto to wie... Na twarzy młodzika malowało się skupienie, bacznie obserwował miejsce, z którego został wystrzelony atak. Nie pozwoli ich skrzywdzić, choćby sam miał oddać życie.Próbował przejrzeć strategię przeciwnika: Czy wyjdzie z ukrycie, czy tym razem zaatakuje pionki.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 18, 2013 11:05 am
Robiło się coraz cieplej, a jego uczniowie pracowali jak mrówki. To go z kolei cieszyło bo przecież właśnie o to mu chodziło. Trzysta lat temu jakoś sobie nie radził zbytnio ze stworzeniem szkoły. Nie udało mu się prawie w ogóle jedynego ucznia stracił kiedy dopadła go Juvette. Cóż.. teraz nie dopuści do tego by jakiś demon im przeszkodził. Czy też shadow czy jakikolwiek inny. Jest dużo silniejszy niż był wtedy, poza tym dzisiejsze czasy i ludzie są także zupełnie inni. Kto by pomyślał, że dwa demony będą z małpą współpracowały ? Bioandroidy, można nawet ich mutantami swego rodzaju nazwać, mają różne charaktery. Mistic z nimi współpracował, a czasami je zwalczał. Nie było nigdy reguły. W tej chwili Razer jakoś sobie radził, zobaczymy co przyniesie ten dzień i następne.
Z kontemplacji wyrwał go błysk w Ki. Wrócił do rzeczywistości w mgnieniu oka. Kuro także to zauważył, a raczej wyczuł dzięki nowej zdolności. Zareagował tak jak należało. Hikaru wiedział co stało się za nim, był to demon, ale nie zdążył spostrzec jaki. Wystrzelił do niego promieniem ognia, musiał go sprawdzać, na pewno był silniejszy niż to co prezentował atakiem ognia. Z pozycji siedzącej przeszedł w półklęczącą z prawym kolanem na ziemi, a drugim gotowym do odskoku. Zgromadził odrobinę Ki w swoim ciele, koncentrując ją i wyrzucając w jednym krzyku.
-KIAI!! Odbił tym jednym słowem, które miało moc niszczenia jak mało które atak płomieni w górę kiedy atak niebezpiecznie zbliżył się do wojownika. Kuro w tym czasie bronił dziewczyn, ale jeśli tamten tylko sprawdzał białowłosego co było prawdopodobne to tamtym nic nie szkodzi.
Postać kryła się w zaroślach tłumiąc swoją aurę w Ki przez co nie dało się go zlokalizować. Jednak Hikaru potrafiłby powiedzieć gdzie jest używając pozostałych zmysłów, nie tylko wzroku i widzenia aury, zwykły słuch wiele mówił o oponencie. Nawet więcej niż wzrok tak właściwie. Oczywiście tylko wtedy kiedy się poruszał i oddychał. W innych opcjach byłoby to dużo trudniejsze. Wątpił by Kuro był w stanie zlokalizować go póki tamten się ukrywa, być może instynktownie jedynie mógłby się obronić przed ewentualnym atakiem, ale kiedy go zobaczy będzie za późno. Po odbiciu Hoono chłopak wstał i wyprostował się ze spokojną miną. Nie pokazywał po sobie emocji, bo przecież nic się nie stało. To nie mógł być atak, by zabić. To aż krzyczało, dywersja! sprawdzenie możliwości!! ZABAWA! Któraś z tych opcji. Być może było ich więcej ? Właśnie ich otaczali może ?
occ Kiai =odbicie hoono -500 ki.
Z kontemplacji wyrwał go błysk w Ki. Wrócił do rzeczywistości w mgnieniu oka. Kuro także to zauważył, a raczej wyczuł dzięki nowej zdolności. Zareagował tak jak należało. Hikaru wiedział co stało się za nim, był to demon, ale nie zdążył spostrzec jaki. Wystrzelił do niego promieniem ognia, musiał go sprawdzać, na pewno był silniejszy niż to co prezentował atakiem ognia. Z pozycji siedzącej przeszedł w półklęczącą z prawym kolanem na ziemi, a drugim gotowym do odskoku. Zgromadził odrobinę Ki w swoim ciele, koncentrując ją i wyrzucając w jednym krzyku.
-KIAI!! Odbił tym jednym słowem, które miało moc niszczenia jak mało które atak płomieni w górę kiedy atak niebezpiecznie zbliżył się do wojownika. Kuro w tym czasie bronił dziewczyn, ale jeśli tamten tylko sprawdzał białowłosego co było prawdopodobne to tamtym nic nie szkodzi.
Postać kryła się w zaroślach tłumiąc swoją aurę w Ki przez co nie dało się go zlokalizować. Jednak Hikaru potrafiłby powiedzieć gdzie jest używając pozostałych zmysłów, nie tylko wzroku i widzenia aury, zwykły słuch wiele mówił o oponencie. Nawet więcej niż wzrok tak właściwie. Oczywiście tylko wtedy kiedy się poruszał i oddychał. W innych opcjach byłoby to dużo trudniejsze. Wątpił by Kuro był w stanie zlokalizować go póki tamten się ukrywa, być może instynktownie jedynie mógłby się obronić przed ewentualnym atakiem, ale kiedy go zobaczy będzie za późno. Po odbiciu Hoono chłopak wstał i wyprostował się ze spokojną miną. Nie pokazywał po sobie emocji, bo przecież nic się nie stało. To nie mógł być atak, by zabić. To aż krzyczało, dywersja! sprawdzenie możliwości!! ZABAWA! Któraś z tych opcji. Być może było ich więcej ? Właśnie ich otaczali może ?
occ Kiai =odbicie hoono -500 ki.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 18, 2013 6:13 pm
Nie doczekał się odpowiedzi a już znów pojawiło się zagrożenie. Płomień przeleciał tuż przed twarzą bioandroida który stał obok prawdziwego celu- ich Senseia. Kuro natychmiast pojawił się przy dziewczynach zasłaniając uczennice. To samo zrobił i szatyn ustawiając się tak aby ubezpieczali się nawzajem. Atak wyglądał na dość potężny- wystarczający aby zabić któregoś z uczniów lub przynajmniej mocno go zranić. Jednak dla Hikaru taki atak nie był niczym wielkim i odbił go z łatwością. Ktoś chciał ich sprawdzić, czyżby szykowano zmasowany atak? Niepokoiło go to szczególnie że kolejny raz to oni mogą stać się obiektem do zaatakowania. Szatynowi zależało na bezpieczeństwie grupy tak bardzo jak Kuro który był widocznie zdenerwowany sytuacją.
W gęstym lesie nie możliwe było znalezienie wzrokiem osobnika który stanowił zagrożenie. Musiał zdać się na pozostałe instynty. Wytężył słuch starając się usłyszeć dźwięki poruszającego się nieznajomego. W końcu usłyszał cichy, ledwo możliwy do usłyszenia świst wiatru- ten ktoś widocznie zmieniał pozycję. Wcześniej musiał stać przed Saiyaninem teraz przebiegał z lewej od Razera.
-Kuro ten ktoś cały czas przemieszcza się wokół obozu chyba jest sam.
Szepnął ustawiając się cały czas tak aby móc odeprzeć możliwy atak. Emocje zaczynały brać nad nim górę- miał ochotę kontratakować jednak przez to mógłby narazić wszystkich na nie potrzebne niebezpieczeństwo. Oddychał głęboko starając się zachować w pełni gotowości swój umysł.
-To nie jest byle kto. Musimy ze sobą współpracować bo nie możemy liczyć tylko na to że Sensei Hikaru nam będzie ratował tyłek cały czas. Kto pierwszy zauważy atak od razu powiadamia resztę
Uśmiechnął się lekko, przy odrobinie szczęścia uda im się wyjść cało z tego wszystkiego.
W gęstym lesie nie możliwe było znalezienie wzrokiem osobnika który stanowił zagrożenie. Musiał zdać się na pozostałe instynty. Wytężył słuch starając się usłyszeć dźwięki poruszającego się nieznajomego. W końcu usłyszał cichy, ledwo możliwy do usłyszenia świst wiatru- ten ktoś widocznie zmieniał pozycję. Wcześniej musiał stać przed Saiyaninem teraz przebiegał z lewej od Razera.
-Kuro ten ktoś cały czas przemieszcza się wokół obozu chyba jest sam.
Szepnął ustawiając się cały czas tak aby móc odeprzeć możliwy atak. Emocje zaczynały brać nad nim górę- miał ochotę kontratakować jednak przez to mógłby narazić wszystkich na nie potrzebne niebezpieczeństwo. Oddychał głęboko starając się zachować w pełni gotowości swój umysł.
-To nie jest byle kto. Musimy ze sobą współpracować bo nie możemy liczyć tylko na to że Sensei Hikaru nam będzie ratował tyłek cały czas. Kto pierwszy zauważy atak od razu powiadamia resztę
Uśmiechnął się lekko, przy odrobinie szczęścia uda im się wyjść cało z tego wszystkiego.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 19, 2013 5:41 pm
Wystrzelony pocisk Honoo miał tylko odwrócić uwagę Mistica. W międzyczasie demon szykował się do kolejnego ataku. Przysłonięty odbitym atakiem i blaskiem słońca zaatakował Hikaru z powietrza. Wyciągając swój oręż w postaci ogromnego miecza, wziął ogromny zamach i szykował się do przecięcia swojego celu na pół. Był tuż nad nim. Tym samym odkrył swoje oblicze.
OOC: tym razem atak za 2000dmg
Póki co odpisuje sam Hik. Chyba, że ktoś ma ochotę się wtrącić do tego
- demon:
OOC: tym razem atak za 2000dmg
Póki co odpisuje sam Hik. Chyba, że ktoś ma ochotę się wtrącić do tego
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 19, 2013 6:09 pm
Przeciwnik był dużo lepszy niż mogło się wydawać. Albo doskonale wiedział co zrobi Hikaru, albo błyskawicznie kalkulował i wybrał najlepszą opcję na większość przeciwników. Otóż raz-użył dywersji czyli Hoono, które zostało odbite, dwa światło ataku połączone ze światłem słonecznym mogło całkiem oślepić na ułamek sekundy normalnego wojownika, więc wyłaniając się z owego oślepienia przeciwnik mógł zakończyć walkę atakując potężnym atakiem z góry na dół swoją klingą. Hikaru jednak nie potrzebował oczu by widzieć. Nawet nie chodziło o umiejętność wykrywania Ki, której tamten nie wydzielał, to znaczy ukrywał wykorzystując tylko przebłyski trudne do wykrycia dzięki czemu stawał się jeszcze szybszy i silniejszy na moment. Mistic bez problemu zablokował cięcie potężnego miecza wyciągając w mgnieniu oka własny oręż. Jego uczniowie mogli jedynie zobaczyć błysk ich kling i zgrzyt metalu usłyszeć kiedy już zetknęły się w uścisku.
Fala powietrza wydzieliła się wokół dwóch walczących, czy raczej sprawdzających się. Owa fala stworzyła krąg, który rozszedł się jak kręgi na wodzie coraz dalej odbijając się od domu w skale, nowego domu dziewczyn, oraz samych uczniów, którzy mogli poczuć moc całym swoim ciałem. Bez wątpienia jedynie Kuro mógł wcześniej poczuć coś podobnego. Wczoraj, kiedy to białowłosy zdmuchnął jego ssj. Teraz kiedy już dwie klingi się zetknęły, Hikaru pozwolił błyskawicznie pochylając ostrze, kiedy jeszcze siła ataku nie rozwiała się do końca, zjechać aż do sztychu by przeciwnik jednocześnie poleciał wraz z mieczem. Proste zasady fizyki obowiązywały. Hikaru kochał fizykę właśnie za ułatwianie walki. Oczywiście nie działała ona zawsze, łatwo złamać takie rzeczy jak energię bezwładności, którą własnie wykorzystuje. Kiedy oręż demona zjechał ze sztychu mistica ten obniżył swojego szamszira zadając cięcie, krótkie, ale wyraziste w brzuch robiąc jednocześnie płynny krok jak w tańcu tak by przepuścić walącego się przeciwnika, który według zasad fizyki powinien za trzy sekundy znaleźć się na trawie wyciągnięty na całą długość.
Oczywiście tamten mógł po prostu zrobić unik lub w jakiś inny sposób uchronić się przed ostrzem wojownika. Lub inaczej jeszcze złamać ową zasadę fizyczną.
occ blok +1855 dmgu na Braskę w ataku silnym.
Fala powietrza wydzieliła się wokół dwóch walczących, czy raczej sprawdzających się. Owa fala stworzyła krąg, który rozszedł się jak kręgi na wodzie coraz dalej odbijając się od domu w skale, nowego domu dziewczyn, oraz samych uczniów, którzy mogli poczuć moc całym swoim ciałem. Bez wątpienia jedynie Kuro mógł wcześniej poczuć coś podobnego. Wczoraj, kiedy to białowłosy zdmuchnął jego ssj. Teraz kiedy już dwie klingi się zetknęły, Hikaru pozwolił błyskawicznie pochylając ostrze, kiedy jeszcze siła ataku nie rozwiała się do końca, zjechać aż do sztychu by przeciwnik jednocześnie poleciał wraz z mieczem. Proste zasady fizyki obowiązywały. Hikaru kochał fizykę właśnie za ułatwianie walki. Oczywiście nie działała ona zawsze, łatwo złamać takie rzeczy jak energię bezwładności, którą własnie wykorzystuje. Kiedy oręż demona zjechał ze sztychu mistica ten obniżył swojego szamszira zadając cięcie, krótkie, ale wyraziste w brzuch robiąc jednocześnie płynny krok jak w tańcu tak by przepuścić walącego się przeciwnika, który według zasad fizyki powinien za trzy sekundy znaleźć się na trawie wyciągnięty na całą długość.
Oczywiście tamten mógł po prostu zrobić unik lub w jakiś inny sposób uchronić się przed ostrzem wojownika. Lub inaczej jeszcze złamać ową zasadę fizyczną.
occ blok +1855 dmgu na Braskę w ataku silnym.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Lut 20, 2013 4:08 pm
- Braska:
OOC: Poteżny za 3500dmg o ile dosięgnie Cię ostrze.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 21, 2013 11:29 am
Starcie nie wymagało na razie zbyt wiele od Hikaru, bez problemu kontrolował sytuację. Nawet kiedy demon zaczął wywijać mieczem, a chwilę wcześniej kopnął go w brzuch, mistic nie przejmował się tym. Dalej trzymając miecz jedną ręką odbijał ataki, które były dość bezwładne starając się wkładać w to minimum siły potrzebnej do zmiany toru lotu ostrza Braski. Kiedy ten przyspieszył Hikaru po prostu wyrzucił z siebie falę Ki w postaci pchnięcia odpychającego przeciwnika wraz z kawałem żelastwa, które w powietrzu straciło jakąkolwiek kontrolę i bez problemu mogło uderzyć w twarz tors czy jakąkolwiek część ciała. Kiedy atak oponenta zupełnie się nie powiódł Hikaru mógł przejść do ofensywy, dalej hamując swoje wypracowane zdolności tylko troszeńkę rozpalając swoją Ki by jego mięśnie mogły lepiej pracować przez ułamek sekundy. Przyspieszywszy swoje ruchy białowłosy zniknął by pojawić się z boku demona i zadając kilka szybkich cięć, płytkich, ale utrudniających późniejsze ruchy.
Zaraz znów zniknął po zadanych ciosach by pojawić się w miarę bezpiecznej odległości z wysuniętą klingą przed siebie.
- Czego ode mnie chcesz ? Dlaczego mnie zaatakowałeś ? To dość żałosne atakować z ukrycia i w dodatku od tyłu. Skomentował sytuację używając słów w taki sposób by wytrącić z równowagi przeciwnika. Wściekły oponent zawsze był mniej groźny. Suma sumarum. Pod warunkiem, że było się na tyle silnym by wytrzymać kilka jego ciosów.
Prawdą było, że Hikaru także często atakował z ukrycia swego czasu, kiedy miał tylko zdobyć informacje, a nie rozwalać pół planety. To jednak zdarzało się rzadko bo byli na pewno lepsi ninja od niego. Hikaru był wojownikiem i nic tego nie zmieni. Lubił przypieprzyć, inną stroną tego medalu jest fakt, że zasadzka mogła przechylić szalę zwycięstwa nawet na słabszego jeśli ma się do czynienia z silniejszym osobnikiem. Można było też stosować taką taktykę kiedy trzeba wygrać, a nie walczy się dla przyjemności.
occ kiaiho za 350 ki i szybki atak za dwa tysiaki.
Zaraz znów zniknął po zadanych ciosach by pojawić się w miarę bezpiecznej odległości z wysuniętą klingą przed siebie.
- Czego ode mnie chcesz ? Dlaczego mnie zaatakowałeś ? To dość żałosne atakować z ukrycia i w dodatku od tyłu. Skomentował sytuację używając słów w taki sposób by wytrącić z równowagi przeciwnika. Wściekły oponent zawsze był mniej groźny. Suma sumarum. Pod warunkiem, że było się na tyle silnym by wytrzymać kilka jego ciosów.
Prawdą było, że Hikaru także często atakował z ukrycia swego czasu, kiedy miał tylko zdobyć informacje, a nie rozwalać pół planety. To jednak zdarzało się rzadko bo byli na pewno lepsi ninja od niego. Hikaru był wojownikiem i nic tego nie zmieni. Lubił przypieprzyć, inną stroną tego medalu jest fakt, że zasadzka mogła przechylić szalę zwycięstwa nawet na słabszego jeśli ma się do czynienia z silniejszym osobnikiem. Można było też stosować taką taktykę kiedy trzeba wygrać, a nie walczy się dla przyjemności.
occ kiaiho za 350 ki i szybki atak za dwa tysiaki.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 21, 2013 9:43 pm
- Braska:
W między czasie gdy obaj wojownicy zbliżali się do kresu swojej walki, ktoś zaszedł Kuro od tyłu i za pomocą Eye Beama unieruchomił go na jakiś czas. To był… Braska. Ale skąd się tu wziął skoro właśnie walczył z Hikaru?
- Chodź ze mną June. Wracamy do wulkanu.
Złapał dziewczynę za rękę i chciał ją siłą zabrać z tego miejsca. Spostrzegł jednak Tsu, która stała tuż obok.
- Ty też powinnaś ze mną pójść. Pokaże Ci czym jest życie prawdziwego demona. Spoufalanie się z tym człowiekiem nie wyjdzie wam na dobre.
Wracając znów do „pierwszego Braski” ten kontynuował swoją pogawędkę z Hikaru.
- Chciałem Cię po prostu sprawdzić. Byłem ciekaw czy sobie poradzisz. Jesteś całkiem spostrzegawczy...
Uśmiechnął się tajemniczo gdy skończył wypowiedź. Byli dość daleko od June i reszty. Możliwe, że Hikaru już ich zauważył.
OOC: Czekam na twoją reakcję Hiku Ale najpierw niech odpisze June i Tsu.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 21, 2013 10:47 pm
Stał napięty niczym struna i gotowy do natychmiastowej reakcji. Przez jego ciało co jakiś czas przebiegała złota iskra. Raz zajął miejsce po przeciwnej stronie. Dobrze, że działali razem. Na słowa bio-androida Kuro odpowiadał tylko „yhym”. Nie chciał się dekoncentrować, nie w takiej chwili. Dostrzegł przeciwnika dopiero, gdy rozległ się metaliczny szczęk zwartej broni Braski i Hikaru. Prędkość wojowników była niesamowita, poza fizycznymi możliwościami Saiya-jina. Nie był w stanie ich zobaczyć przy pomocy oczy. Widział sylwetki walczących tylko mentalnie ale nawet tutaj ich ruchy były zbyt szybkie. Na zewnątrz odbierał całym swoim ciałem silne aury wojowników. Zaciekawiło go coś w walce ale nie był pewien, czy dobrze to zauważył. Później pogada na ten temat z Misticiem. Miał dziwne odczucia. Tak jakby w pierwszym momencie walczący nie wydzielali Ki, za to w momencie ataku czuł jej ogrom, jakby go wręcz przygniatała. Jednak odczucia te trwały ułamek sekundy i przez to nie był ich do końca pewien.
Kuro stał oddzielając dziewczyny od walczących. Przy okazji starał się wykombinować coś, może powinni uciec do lasu i zostawić Hikaru samego. Teraz mu tylko przeszkadzają. Myślał też na taktyką ewentualnego ataku ale do tego potrzebna mu jest pomoc Razera.
W pewnej chwili poczuł obcą Ki zbliżającą się od strony jego pleców. Od strony, gdzie powinien stać Razer i reagować. Przeciwnik poruszał się z niebywałą prędkością, zbyt dużą dla reakcji któregokolwiek z nich. Kuro zaczął odwracać się w stronę atakującego krzycząc
- Raaaaz......
Próbował użyć jeszcze Kiaiho,aby odeprzeć przeciwnika i przemienić się w tym czasie w SSJ ale, co było oczywiste był za wolny. Pod wpływem dziwnego dla niego ataku padł jak worek ziemniaków na prawy bok. Twarz miał skierowaną w stronę wojownika, drugiego Braski. Zdziwił się, że ich jest dwóch. Nieźle ich zrobili. Klon czy co, brat bliźniak, czy inna cholera....... Dwóch identycznych? Ten sam facet o wygładzie kloszarda walczył z Hikaru.
Młody chłopak starał się za wszelką cenę zmusić ciało do ruchu ale nie mógł. Do tego przeciwnik złapał June za rękę i chciał zabrać ze sobą. Saiyajin musiał coś wymyślić teraz, natychmiast, kupić trochę czasu. Postawił na jedyną broń, jaką dysponował w tej chwili: swój niewyparzony i arogancki jęzor. Leżąc w bezruchu na bok wykrzyczał:
- Ej Ty wielki jak brzoza, a głupi jak koza o wygładzie dyktatora z trzeciego świata! Nie jesteś za stary na dziewczynki zboczeńcu! Idź poszukaj tej klepki, co ją zgubiłeś i zostaw je w spokoju!!!!!
Próbował skupić uwagę przeciwnika na sobie, aby ten zostawił dziewczyny i Raz mógł zareagować. Natomiast w głowie widział już swoją śmierć i to całkiem bolesną.
Kuro stał oddzielając dziewczyny od walczących. Przy okazji starał się wykombinować coś, może powinni uciec do lasu i zostawić Hikaru samego. Teraz mu tylko przeszkadzają. Myślał też na taktyką ewentualnego ataku ale do tego potrzebna mu jest pomoc Razera.
W pewnej chwili poczuł obcą Ki zbliżającą się od strony jego pleców. Od strony, gdzie powinien stać Razer i reagować. Przeciwnik poruszał się z niebywałą prędkością, zbyt dużą dla reakcji któregokolwiek z nich. Kuro zaczął odwracać się w stronę atakującego krzycząc
- Raaaaz......
Próbował użyć jeszcze Kiaiho,aby odeprzeć przeciwnika i przemienić się w tym czasie w SSJ ale, co było oczywiste był za wolny. Pod wpływem dziwnego dla niego ataku padł jak worek ziemniaków na prawy bok. Twarz miał skierowaną w stronę wojownika, drugiego Braski. Zdziwił się, że ich jest dwóch. Nieźle ich zrobili. Klon czy co, brat bliźniak, czy inna cholera....... Dwóch identycznych? Ten sam facet o wygładzie kloszarda walczył z Hikaru.
Młody chłopak starał się za wszelką cenę zmusić ciało do ruchu ale nie mógł. Do tego przeciwnik złapał June za rękę i chciał zabrać ze sobą. Saiyajin musiał coś wymyślić teraz, natychmiast, kupić trochę czasu. Postawił na jedyną broń, jaką dysponował w tej chwili: swój niewyparzony i arogancki jęzor. Leżąc w bezruchu na bok wykrzyczał:
- Ej Ty wielki jak brzoza, a głupi jak koza o wygładzie dyktatora z trzeciego świata! Nie jesteś za stary na dziewczynki zboczeńcu! Idź poszukaj tej klepki, co ją zgubiłeś i zostaw je w spokoju!!!!!
Próbował skupić uwagę przeciwnika na sobie, aby ten zostawił dziewczyny i Raz mógł zareagować. Natomiast w głowie widział już swoją śmierć i to całkiem bolesną.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Lut 22, 2013 2:52 pm
______ Koledzy nie wiedzieli dlaczego June się uśmiecha w czasie, gdy jakaś nieznana moc i niebezpieczeństwo strzela w nich promieniami KI. Niedługo wyszło na jaw kto był napastnikiem po czym wywiązała się bójka między demonem, a Hikaru. Cała reszta wiedząc, że w starciu Tych dwóch nie mają nic do powiedzenia trzymała się na uboczu. Kuro i Razer pilnowali dwie niewiasty jakby te były z porcelany. Nie patrzyła na Tsu, ale June była wyjątkowo spokojna mimo całej tej akcji. Z wyluzowaniem starała się nadążać wzrokiem za walczącymi postaciami, ale słyszała jedynie uderzenia i trzaski zderzających się ze sobą mieczy z ogromną siłą. Nie czuła ich energii, ale zarówno ta Mistica jak i Braski była na pewno bardzo potężna. Demonica czuła się tutaj jak mucha, którą niedawno grała tańcząc wokół wielkiej małpy. Taki insekt.
Nagle jak za sprawą magicznego zaklęcia pojawił się... Braska! Unieszkodliwił jednym atakiem ogoniastego saiyana i chwytając June chciał by wróciła z Nim do wulkanu zapraszając również Tsu. To bardzo zdziwiło Rudowłosą, bo gdy spojrzała w górę wciąż widziała jak Hikaru walczy, ale z kim? Dwa takie same demony, czy tania sztuczka, na którą dał się złapać Białowłosy? Jedno jest pewne...
___ - N-Nie, Kuro! - Krzyknęła dziewczyna nagle budząc się z lekkiego amoku spowodowanego nadmiarem akcji. Rudowłosa nie puszczając dłoni Braski - którego uważała za swojego ojca poprzez pewne pokrewieństwo - stanęła plecami do Niego, a twarzą do Kuro. Z wyraźnym zakłopotaniem spojrzała na leżącego saiyana jakby przez dłuższą chwilę zastanawiała się co powiedzieć i czy to, co wydusi z siebie będzie dobre czy nie. - Braska nie jest zboczeniec, ani klepka czy dy...dykt...dykta... - Zaplątała się. Machnęła głową na bok. I tak nie znała znaczeń tych słów - Braska to przyjaciel June! Uratował jej życie jak ją chciały potwory zjeść po walce z Tsu! - wyglądała na bardzo utwierdzoną w tym co mówiła. Jej postawa wyraźnie dawała znać, że atak na jej 'ojca' przyjmie na siebie w razie potrzeby, bo w końcu jest Mu winna przysługę. Trzęsła się, a mimo to stała dzielnie. Trochę jej głupio się zrobiło, że z jej powodu powstał ten cały raban.
___- Braska odblokuje Kuro, dobrze? - Odwróciła na chwilę głowę w stronę mężczyzny przeszywając Go błagalnym spojrzeniem zbitego psa, przed którym nawet najtwardszy demon by się ugiął. Jednak nic nie powiedziała o wulkanie. Czyżby się wahała nad tym czy iść czy też tutaj zostać? Może słowa: "Spoufalanie się z tym człowiekiem nie wyjdzie wam na dobre" wzbudziły wątpliwości?
Nagle jak za sprawą magicznego zaklęcia pojawił się... Braska! Unieszkodliwił jednym atakiem ogoniastego saiyana i chwytając June chciał by wróciła z Nim do wulkanu zapraszając również Tsu. To bardzo zdziwiło Rudowłosą, bo gdy spojrzała w górę wciąż widziała jak Hikaru walczy, ale z kim? Dwa takie same demony, czy tania sztuczka, na którą dał się złapać Białowłosy? Jedno jest pewne...
___ - N-Nie, Kuro! - Krzyknęła dziewczyna nagle budząc się z lekkiego amoku spowodowanego nadmiarem akcji. Rudowłosa nie puszczając dłoni Braski - którego uważała za swojego ojca poprzez pewne pokrewieństwo - stanęła plecami do Niego, a twarzą do Kuro. Z wyraźnym zakłopotaniem spojrzała na leżącego saiyana jakby przez dłuższą chwilę zastanawiała się co powiedzieć i czy to, co wydusi z siebie będzie dobre czy nie. - Braska nie jest zboczeniec, ani klepka czy dy...dykt...dykta... - Zaplątała się. Machnęła głową na bok. I tak nie znała znaczeń tych słów - Braska to przyjaciel June! Uratował jej życie jak ją chciały potwory zjeść po walce z Tsu! - wyglądała na bardzo utwierdzoną w tym co mówiła. Jej postawa wyraźnie dawała znać, że atak na jej 'ojca' przyjmie na siebie w razie potrzeby, bo w końcu jest Mu winna przysługę. Trzęsła się, a mimo to stała dzielnie. Trochę jej głupio się zrobiło, że z jej powodu powstał ten cały raban.
___- Braska odblokuje Kuro, dobrze? - Odwróciła na chwilę głowę w stronę mężczyzny przeszywając Go błagalnym spojrzeniem zbitego psa, przed którym nawet najtwardszy demon by się ugiął. Jednak nic nie powiedziała o wulkanie. Czyżby się wahała nad tym czy iść czy też tutaj zostać? Może słowa: "Spoufalanie się z tym człowiekiem nie wyjdzie wam na dobre" wzbudziły wątpliwości?
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Lut 23, 2013 12:01 pm
Właśnie, spostrzegawczość. Cholerna dywersja! Hikaru dał się odciągnąć od uczniów zostawiając ich całkiem samych sobie. Dopiero teraz klapki z oczu mu spadły i zobaczył gdzie jest. A był ZA DALEKO. Ledwo zobaczył drugą postać tego samego demona, z którym przed chwilą walczył. Właściwie dopiero błysk w Ki go uświadomił o jego obecności, kiedy użył promienia paraliżującego. Zaklął pod nosem i zniknął z przed oczu pierwszego Braski. Pojawił się natomiast pomiędzy drugim demonem, a swoimi uczniami zasłaniając ich skutecznie odpychając trochę June od siebie w stronę pozostałych. Mistic miał wyciągnięty do połowy miecz ze skierowanym sztychem w Braskę, na wpół ostrzegawczo, w ciągu połowy uderzenia serca byłby w stanie chwycić klingę oburącz i zaatakować z pełną mocą prawdopodobnie mocno raniąc tą wersję przeciwnika. Nie znał zbytnio tej techniki, choć była ona dość ciekawa.
Błyskawiczna mitoza komórek na poziomie całkowitym. Za nimi dalej był tamten pierwszy, a tu przed nim teraz stał drugi, wyglądał identycznie, nie miał jedynie tych ran odniesionych przez ostrze białowłosego.
- Tylko ja mam prawo bić moich uczniów. Myślisz, że jak jest was dwóch, to się przestraszę ? Nie ze mną takie numery! Wszystko to mówił tonem, który nie znosił sprzeciwu. Był śmiertelnie poważny i choć dalej spokojny, w każdej nanosekundzie gotowy do walki. Pewnie, że tamten chciał go sprawdzić odciągając jego uwagę. Jednak fakt, że rzadko zdarza mu się walczyć mocno tłumi jego instynkt wojownika. Kiedyś bez problemu wykryłby fortel. Nie było jednak chwili by się karcić w duchu, trzeba było wyostrzyć zmysły.
Błyskawiczna mitoza komórek na poziomie całkowitym. Za nimi dalej był tamten pierwszy, a tu przed nim teraz stał drugi, wyglądał identycznie, nie miał jedynie tych ran odniesionych przez ostrze białowłosego.
- Tylko ja mam prawo bić moich uczniów. Myślisz, że jak jest was dwóch, to się przestraszę ? Nie ze mną takie numery! Wszystko to mówił tonem, który nie znosił sprzeciwu. Był śmiertelnie poważny i choć dalej spokojny, w każdej nanosekundzie gotowy do walki. Pewnie, że tamten chciał go sprawdzić odciągając jego uwagę. Jednak fakt, że rzadko zdarza mu się walczyć mocno tłumi jego instynkt wojownika. Kiedyś bez problemu wykryłby fortel. Nie było jednak chwili by się karcić w duchu, trzeba było wyostrzyć zmysły.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 25, 2013 5:39 pm
- Braska:
- Dwóch?
Zapytał nieco retorycznie z szyderczym uśmiechem.
W tym momencie w stronę Hikaru zmierzał już potężny pocisk wystrzelony zza jego pleców. Pozostawienie samego „pierwszego” Braski z pewnością nie było dobrym pomysłem.
Korzystając z okazji „drugi” Braska miał zamiar porwać June w dość nietypowy sposób. Przez pośpiech i siłę uderzenia techniki wystrzelonej przez swoją kopię nie trafił Chocolate Beamem w nią tylko w Tsu, która stała tuż obok. Zaklął pod nosem ale nie było już czasu by to naprawić. Złapał cukierek w locie i połknął go czym prędzej.
OOC: Mouth Wave za 2100dmg na Hikaru. Tsu zamieniona w cukierek i wchłonięta.
Znów kolej Hika na odpis.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 25, 2013 7:45 pm
Cóż, to co się stało było szybkie. Braska stracił na chwilę kontrolę, ale zaraz ten pierwszy oprzytomniał i zaatakował z oddali oralnym promieniem podobnym do tego z zeszłej nocy Kurozaru. Owszem mógł uniknąć techniki, ale ta z kolei jeśli nie trafi w coś wytrzymałego mogłaby podpalić znowu las, albo coś w tym stylu. Kiedy promień trafiał w mistica jednocześnie drugi Braska, czyli ten który był najbliżej zamienił Tsu w cukierka i po prostu zjadł. Wcześniej zasugerował, że może być więcej Brasek, ale to nie miało znaczenia. Popełnił błąd. Nie dosyć, że zamroził na chwilę Kuro to jeszcze zjadł Tsu! Ten demon zasługuje na śmierć tak jak cała planeta demonów!
-BIG BANG ATTACK! Krzyknął wysunąwszy dłoń w stronę demona i wystrzelił pocisk Ki naładowany energią. Odległość była niewielka, więc pocisk było bardzo ciężko obronić, odbić czy uniknąć. Poleciał prosto w tors oponenta. Skoro Tsu znajdowała się gdzieś w przełyku, trzeba było ją wydostać. To był bardzo duży błąd jegomościa z wielkim żelastwem. Musiał też dalej uważać na pozostałą trójkę uczniów. Żeby się nie mieszali do walki.
Nie mieszać się do tego. Warknął do nich szczególnie do Kuro bo reszta raczej by nie zaatakowała. To była walka mistica i choćby dlatego nie chciał by się mieszali. Raz, że rzadko walczył, to jeszcze tamten zjadł jego ucznia. Podwójnie był zmotywowany do walki. Był gotów zdjąć obciążenia i zaatakować pełną mocą. Jeśli Braska nie odda dziewczyny kto wie co się wydarzy ?
occ BBA na Braskę najbliższą za 3000 dmg - 2850 ki
-BIG BANG ATTACK! Krzyknął wysunąwszy dłoń w stronę demona i wystrzelił pocisk Ki naładowany energią. Odległość była niewielka, więc pocisk było bardzo ciężko obronić, odbić czy uniknąć. Poleciał prosto w tors oponenta. Skoro Tsu znajdowała się gdzieś w przełyku, trzeba było ją wydostać. To był bardzo duży błąd jegomościa z wielkim żelastwem. Musiał też dalej uważać na pozostałą trójkę uczniów. Żeby się nie mieszali do walki.
Nie mieszać się do tego. Warknął do nich szczególnie do Kuro bo reszta raczej by nie zaatakowała. To była walka mistica i choćby dlatego nie chciał by się mieszali. Raz, że rzadko walczył, to jeszcze tamten zjadł jego ucznia. Podwójnie był zmotywowany do walki. Był gotów zdjąć obciążenia i zaatakować pełną mocą. Jeśli Braska nie odda dziewczyny kto wie co się wydarzy ?
occ BBA na Braskę najbliższą za 3000 dmg - 2850 ki
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 25, 2013 9:46 pm
________Wszystko działo się za szybko, zbyt szybko dla zbyt słabej dla reszty grupy wojowników, którzy mają za sobą więcej doświadczenia niż demonica. Tsu też wydawała się być mocno zagubiona, ale chyba nie tak bardzo jak biedna i głupiutka June, która błyskawicznie została odepchnięta od Braski przez Hikaru nie wiadomo kiedy oraz jak. Złapała szybko pion i gdy się już odwróciła rozległ się wybuch spowodowany promieniem demona, który trafił prosto w Mistica. Fala uderzeniowa posłała dziewczynę na cztery litery, mrugnęła może dwa razy powiekami, a kolejny promień uderzył w jej koleżankę byłą Bio-Androidkę. Ten atak nie miał jednak na celu zranienie Różowowłosej, a jedynie zamienienie jej w słodkiego różowego cukierka (to ona może być jeszcze słodsza?) oraz połknięcie. Niedaleko stał Hikaru, który chyba był już na skraju wytrzymałości. Gdy tylko dostrzegła jak szykuję falę ki przestała myśleć racjonalnie, a zaczęła pod wpływem chwili. Podniosła się momentalnie z ziemi zupełnie nie słuchając rozkazu Białowłosego, ugięła nogi, zacisnęła drobne pięści po czym krzyknęła:
____ - KIAIHO! - fala potężnego wiatru wydobyła się z ciała rudowłosej, która w tym samym momencie uaktywniła Białą Aurę i wyskoczyła w powietrze. Siła odrzutu była kilka razy większa niż normalnie. Zostawiając wgniecenie pod sobą w postaci leje Złotooka znalazła się w mgnieniu oka na torze lotu pocisku, rozłożyła ramiona i zacisnęła mocno powieki czekając na zderzenie...
Gdzie Hikaru miał mózg?! Przecież skoro Braska połknął cukierek, którym była Tsu to znajduje się ona w brzuchu demona. Jeśli z Braski nie zostanie nic to równie dobrze nawet atom cukru nie ostanie się z Różowowłosej po takim ataku. Zabiłby nieodwracalnie nikomu nic nie winną dziewczynę. Może i pozwoliła na ucieczkę 'porywacza', ale June wiedziała, że ten demon nic złego nie zrobi jej koleżance bo obydwoje są w końcu demonami. Skoro pomógł jej, to pomoże Tsu. Demony może nienawidzą innych ras, ale są solidarni wobec swoich. Jeśli mają rozum nie zabijają się nawzajem, dlatego też między innymi Ruda stanęła na torze lotu fali poświęcając swoje zdrowie, a nawet i może życie.
Zobaczyła tylko oślepiający błysk, a potem nastała cisza przerywana niekiedy piskiem. Nie czuła nic, może ból był na tyle silny, że od razu wprowadził ją w stan 'śmierci'? Widziała jak odrzut po wybuchu posyła jej bezwładne ciało gdzieś w dal z wielką szybkością. Nie mogła wziąć wdechu, przeszywający ból w klatce piersiowej uniemożliwiał jej nabranie powietrza w płuca, a wszelka próba poruszenia się kończyła się na niepowodzeniu tak jakby straciła czucie w kończynach. Oczy wywróciły się jej na drugą stronę, a powieki opadły uprzednio zalewając się czerwoną posoką pozbawiając właścicielkę przytomności. Trzasnęła o coś całym ciałem, jednak nie wiedziała czym to było bo już dawno nie było jej w tym świecie...
OOC
Biere BBA na siebie,
Stan krytyczny - 1hp.
____ - KIAIHO! - fala potężnego wiatru wydobyła się z ciała rudowłosej, która w tym samym momencie uaktywniła Białą Aurę i wyskoczyła w powietrze. Siła odrzutu była kilka razy większa niż normalnie. Zostawiając wgniecenie pod sobą w postaci leje Złotooka znalazła się w mgnieniu oka na torze lotu pocisku, rozłożyła ramiona i zacisnęła mocno powieki czekając na zderzenie...
Gdzie Hikaru miał mózg?! Przecież skoro Braska połknął cukierek, którym była Tsu to znajduje się ona w brzuchu demona. Jeśli z Braski nie zostanie nic to równie dobrze nawet atom cukru nie ostanie się z Różowowłosej po takim ataku. Zabiłby nieodwracalnie nikomu nic nie winną dziewczynę. Może i pozwoliła na ucieczkę 'porywacza', ale June wiedziała, że ten demon nic złego nie zrobi jej koleżance bo obydwoje są w końcu demonami. Skoro pomógł jej, to pomoże Tsu. Demony może nienawidzą innych ras, ale są solidarni wobec swoich. Jeśli mają rozum nie zabijają się nawzajem, dlatego też między innymi Ruda stanęła na torze lotu fali poświęcając swoje zdrowie, a nawet i może życie.
Zobaczyła tylko oślepiający błysk, a potem nastała cisza przerywana niekiedy piskiem. Nie czuła nic, może ból był na tyle silny, że od razu wprowadził ją w stan 'śmierci'? Widziała jak odrzut po wybuchu posyła jej bezwładne ciało gdzieś w dal z wielką szybkością. Nie mogła wziąć wdechu, przeszywający ból w klatce piersiowej uniemożliwiał jej nabranie powietrza w płuca, a wszelka próba poruszenia się kończyła się na niepowodzeniu tak jakby straciła czucie w kończynach. Oczy wywróciły się jej na drugą stronę, a powieki opadły uprzednio zalewając się czerwoną posoką pozbawiając właścicielkę przytomności. Trzasnęła o coś całym ciałem, jednak nie wiedziała czym to było bo już dawno nie było jej w tym świecie...
OOC
Biere BBA na siebie,
Stan krytyczny - 1hp.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 26, 2013 6:46 pm
Zauważył kolejnego przeciwnika, zaledwie o ułamek sekundy szybciej niż Kuro który od razu krzyknął w jego stronę aby ostrzec, jednak oponent był dużo szybszy niż oni i pojawił się błyskawicznie łapiąc jedną z demonic za rękę. Sprawę pogorszył jeszcze fakt że saiyanin nie mógł nagle poruszyć się nawet na centymetr jednak mógł jeszcze mówić co wykorzystał do odwrócenia uwagi nieznajomego rzucając w jego stronę wyzwiska, była to w sam raz okazja do zaatakowania więc bioandroid wyzwalając na sekundę białą aurę uderzył złączonymi dłońmi w potylicę co w normalnej sytuacji powinno przynajmniej spowodować pęknięcie w czaszce, a w nagorszej- śmierć bez poczucia czegokolwiek.
O dziwo jednak atak zatrzymał się na głowie nie robiąc żadnego wrażenia na przeciwniku, równie dobrze długowłosy szatyn mógł wcale nie atakować. Po za tym dopiero teraz zwrócił uwagę na to że był to ten sam osobnik który walczył właśnie z ich białowłosym Senseiem, jednak jak to było możliwe skoro tam także się znajdował? Miał chyba zamiar zabrać z ich szkoły obie demonice nawet siłą.
-Nie pozwolę tobie popaprańcu ich zabrać z tego miejsca, nawet jeżeli mam zginąć. To one powinny chcieć z tobą iść a nie wymagasz tego, wpadając do nas bez żadnego ostrzeżenia i atakując. Słyszysz to ty pierdzielony sukinsynie?
Ustawił się w pozycji obronnej, spodziewając się ataku z strony miecznika. O dziwo rudowłosa którą trzymał stanęła w jego obronie, nie pozwalając aby Kuro dalej go obrażał. Została puszczona i o dziwo wyglądało na to że znała nieproszonego gościa.
Razer widząc że ich mistrz ma zamiar chyba zaatakować stojącego przed nimi wroga odsunął się o metr odsłaniając pole do wymierzenia ciosów. Różowo włosa która stała dotąd nieruchoma została zamieniona w cukierek i połknięta zaś Hikaru oberwał pociskiem od wytatuowanego. Sytuacja coraz bardziej wymykała się z pod kontroli bo Hikaru tracił już cierpliwość i sam odpowiedział ogniem a raczej KI na poprzedni atak. Jednak nie powinien był tego robić bo może zrobić krzywdę również swojej przemienionej uczennicy co zauważyła również June która rzuciła się z poświęceniem aby przyjąć na siebie pocisk energii. Sam widząc to próbował ją uratować rzucając się aby przynajmniej przewrócić ją i żeby pocisk przeleciał nad nimi, jednak było za późno i ciało demonicy przyjęło moc, która i jego samego mogłaby rozerwać. Jedyne co mógł zrobić to zmienić kierunek w którym się odbił od ziemi i wystrzelił całą swoją prędkością w stronę w którą została odrzucona. Zamortyzował jej ciało przed uderzeniem o skałę, samemu jeszcze przesuwając się do tyłu na ugiętych nogach i przywalił lekko o obiekt.
Zobaczył krew na twarzy dziewczyny ostrożnie kładąc ją na miękkiej ziemi. Wziął się za ratowanie dziewczyny której promyk życia coraz bardziej gasł stając się niemal iskierką. Tamowanie krwi zajęło mu dłuższy moment
-Do k**wy nędzy musimy szybko przenieść ją w bezpieczne miejsce!
Miała słaby puls jednak nadal istniała mała szansa na jej uratowanie. Wziął się za masaż serca wiedząc dobrze jak się to wykonuje. Sekundy mijały tak jakby były wiecznością nie przynosząc nic poza tym że jej serce zdawało się już nie móc dłużej pracować. W jego oczach pojawiły się łzy, przez taką głupotę ludzką umierała na jego oczach osoba, będąca niewinną tego co tutaj się działo. Nadal nie przestawał robić masażu, nie mógł do niego dojść fakt że los się o nią upomniał.
-JUNE! Nie nie możesz umierać! Nie zasłużyłaś na to!
Nad jego ciałem pojawiła się aura tym razem nie była ona błękitna jak zwykle lecz granatowa i dziwnie niepokojąca. Coś działo się z i nim bo nagle zamarł w ciszy nad ciałem demonicy.
O dziwo jednak atak zatrzymał się na głowie nie robiąc żadnego wrażenia na przeciwniku, równie dobrze długowłosy szatyn mógł wcale nie atakować. Po za tym dopiero teraz zwrócił uwagę na to że był to ten sam osobnik który walczył właśnie z ich białowłosym Senseiem, jednak jak to było możliwe skoro tam także się znajdował? Miał chyba zamiar zabrać z ich szkoły obie demonice nawet siłą.
-Nie pozwolę tobie popaprańcu ich zabrać z tego miejsca, nawet jeżeli mam zginąć. To one powinny chcieć z tobą iść a nie wymagasz tego, wpadając do nas bez żadnego ostrzeżenia i atakując. Słyszysz to ty pierdzielony sukinsynie?
Ustawił się w pozycji obronnej, spodziewając się ataku z strony miecznika. O dziwo rudowłosa którą trzymał stanęła w jego obronie, nie pozwalając aby Kuro dalej go obrażał. Została puszczona i o dziwo wyglądało na to że znała nieproszonego gościa.
Razer widząc że ich mistrz ma zamiar chyba zaatakować stojącego przed nimi wroga odsunął się o metr odsłaniając pole do wymierzenia ciosów. Różowo włosa która stała dotąd nieruchoma została zamieniona w cukierek i połknięta zaś Hikaru oberwał pociskiem od wytatuowanego. Sytuacja coraz bardziej wymykała się z pod kontroli bo Hikaru tracił już cierpliwość i sam odpowiedział ogniem a raczej KI na poprzedni atak. Jednak nie powinien był tego robić bo może zrobić krzywdę również swojej przemienionej uczennicy co zauważyła również June która rzuciła się z poświęceniem aby przyjąć na siebie pocisk energii. Sam widząc to próbował ją uratować rzucając się aby przynajmniej przewrócić ją i żeby pocisk przeleciał nad nimi, jednak było za późno i ciało demonicy przyjęło moc, która i jego samego mogłaby rozerwać. Jedyne co mógł zrobić to zmienić kierunek w którym się odbił od ziemi i wystrzelił całą swoją prędkością w stronę w którą została odrzucona. Zamortyzował jej ciało przed uderzeniem o skałę, samemu jeszcze przesuwając się do tyłu na ugiętych nogach i przywalił lekko o obiekt.
Zobaczył krew na twarzy dziewczyny ostrożnie kładąc ją na miękkiej ziemi. Wziął się za ratowanie dziewczyny której promyk życia coraz bardziej gasł stając się niemal iskierką. Tamowanie krwi zajęło mu dłuższy moment
-Do k**wy nędzy musimy szybko przenieść ją w bezpieczne miejsce!
Miała słaby puls jednak nadal istniała mała szansa na jej uratowanie. Wziął się za masaż serca wiedząc dobrze jak się to wykonuje. Sekundy mijały tak jakby były wiecznością nie przynosząc nic poza tym że jej serce zdawało się już nie móc dłużej pracować. W jego oczach pojawiły się łzy, przez taką głupotę ludzką umierała na jego oczach osoba, będąca niewinną tego co tutaj się działo. Nadal nie przestawał robić masażu, nie mógł do niego dojść fakt że los się o nią upomniał.
-JUNE! Nie nie możesz umierać! Nie zasłużyłaś na to!
Nad jego ciałem pojawiła się aura tym razem nie była ona błękitna jak zwykle lecz granatowa i dziwnie niepokojąca. Coś działo się z i nim bo nagle zamarł w ciszy nad ciałem demonicy.
- OCC:
- Na moje życzenie za lekkie oberwanie o skałę - 400HP
Brasca 2 stojący przed nami za potężny -856 dmg na BA
-80KI
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 26, 2013 9:11 pm
Udało mu się skupić uwagę przeciwnika na sobie, dzięki czemu Hikaru miał o kilak sekund więcej na reakcję. Chłopak pozbierał się do pionu stając za Mistickiem w pozycji gotowej do podjęcia walki. Nie zwracał uwagi na słowa June, stał w milczeniu być może oczekując na polecenie nauczyciela. Jednak następne wydarzenia wprowadziły chłopaka w stan niemalże furii. Widział jak na filmie w zwolnionym tempie Braska zamienia Tsu w cukierek i zjada ją. Widział już tą technikę u Foxa ale ten zamieniał kamienie w ciastka i cukierki, nawet dał chłopakowi kilka na pamiątkę. Niestety zostały w plecaku na Vegecie.
W młodego saiyana wstąpił gniew. Natychmiast przeszedł do stanu SSJ. Starał się powstrzymywać i usłuchać polecenia Hikaru ale było mu trudno. Jego aura powoli rosła nadal przekraczając limity pierwszego poziomu. Widać było lekkie powiększenie mięśni charakterystyczne dla kolejnej saiyańskiej przemiany. Mimo iż przed Kuro jeszcze daleka droga już było widać efekty treningu w połączeniu z rosnącym gniewem chłopaka.
Instynktownie przysunął się do reszty ledwo trzymając na wodzy swoją popędliwą naturę. Wokół jego ciała przebiegło kilka iskier, a jego mięśnie powoli lecz nieznacznie się powiększały. Zauważył, że June mocno przeżyła atak na koleżankę.
- June będzie dobrze......
Próbował jakoś uspokoić i siebie i ją. Chętnie sam pognałby do ataku, gdyby nauczyciel nie sprowadził go na ziemię. Wiedział, że i tak nie ma szans, więcej będzie z tego problemów niż pożytku. Nie miał pojęcia jak można przywrócić Tsu do normy ale pokładał nadzieję w wiedzy Mistica. Spojrzał na niego przybierającego pozycję do znanego mu juz ataku. Następnei zerknął na June, stała na napięta jak strona. Wnioskował, że chciała też zaatakować Braskę. Pomylił się
- June stój tutaj, będziemy tylko przeszkadzać.
Jej radził a sam gotował się ze złości na demona. Dziewczyna w mgnieniu oka ruszyła ale nie po to aby zaatakować ale po to aby osłonić Braske przed atakiem. Ruszył o sekundę za późno, dobrze, że Raz był bardziej czujny. Uratował demonicę i przystąpił do reanimacji. Kuro podbiegł do niego, a jego mięśnie powróciły do stanu właściwego dla podstawowej blond przemiany. Ściągnął bluzę i przyłożył ja do rany na klatce piersiowej silnie uciskając i tamując krwawienie. Jednocześnie odsłonił swoje lewe ramię z tatuażem lisa z płonącą grzywą. Po twarzy chłopaka zaczęły płynąć łzy. Znowu działo się to samo, znowu nie obronił tych na których mu zależało. Patrząc na leżącą June oczyma widział zmasakrowane ciało swojego brata. Kuro przeżywał autentyczny dramat. Znowu był za słaby, nawet nie miał szans i nic nie zrobił.
- June pamiętasz....... wczoraj mówiłaś, że nie lubisz być sama. Nie zostawię Cię samej słyszysz.
Kilka łez spadło na twarz dziewczyny. Jednak z Kuro zaczęło dziać się coś dziwnego. Tatuaż lisa zapłonął ognistą czerwienią i takaż sama czerwona poświata spowiła dokładnie ciało Saiyana. Delikatna ale wyczuwalna Ki Foxa. Chłopak nie miał świadomości tego co się dzieję. Fox korzystał z jego siły witalnej aby przekazać ją June. Nie puszczając dziewczyny zapłakany i zgniewany młodzik wykrzyczał do Braski.
- To takie są demony? Przychodzicie i niszczycie dla zabawy? Czym Ci zawiniliśmy draniu?!!!!
Na światopoglądzie Kuro pojawiła się wyraźna rysa w odniesieniu do demonów. Nie da się ukryć, że Saiyanie postępowali podobnie. Jednak ani dziewczyny ani Kuro nie pasowali do wzorców ras, z jakich pochodzili. Złotowłosy chłopak naznaczony przez demona ratował innego demona i to w zespole z pól demonem. Świat się zmienia, szkoda, że Braska tego nie dostrzegł.
OOC:
Dla June + 100HP, a dla mnie – 200hp
- Trening Start
W młodego saiyana wstąpił gniew. Natychmiast przeszedł do stanu SSJ. Starał się powstrzymywać i usłuchać polecenia Hikaru ale było mu trudno. Jego aura powoli rosła nadal przekraczając limity pierwszego poziomu. Widać było lekkie powiększenie mięśni charakterystyczne dla kolejnej saiyańskiej przemiany. Mimo iż przed Kuro jeszcze daleka droga już było widać efekty treningu w połączeniu z rosnącym gniewem chłopaka.
Instynktownie przysunął się do reszty ledwo trzymając na wodzy swoją popędliwą naturę. Wokół jego ciała przebiegło kilka iskier, a jego mięśnie powoli lecz nieznacznie się powiększały. Zauważył, że June mocno przeżyła atak na koleżankę.
- June będzie dobrze......
Próbował jakoś uspokoić i siebie i ją. Chętnie sam pognałby do ataku, gdyby nauczyciel nie sprowadził go na ziemię. Wiedział, że i tak nie ma szans, więcej będzie z tego problemów niż pożytku. Nie miał pojęcia jak można przywrócić Tsu do normy ale pokładał nadzieję w wiedzy Mistica. Spojrzał na niego przybierającego pozycję do znanego mu juz ataku. Następnei zerknął na June, stała na napięta jak strona. Wnioskował, że chciała też zaatakować Braskę. Pomylił się
- June stój tutaj, będziemy tylko przeszkadzać.
Jej radził a sam gotował się ze złości na demona. Dziewczyna w mgnieniu oka ruszyła ale nie po to aby zaatakować ale po to aby osłonić Braske przed atakiem. Ruszył o sekundę za późno, dobrze, że Raz był bardziej czujny. Uratował demonicę i przystąpił do reanimacji. Kuro podbiegł do niego, a jego mięśnie powróciły do stanu właściwego dla podstawowej blond przemiany. Ściągnął bluzę i przyłożył ja do rany na klatce piersiowej silnie uciskając i tamując krwawienie. Jednocześnie odsłonił swoje lewe ramię z tatuażem lisa z płonącą grzywą. Po twarzy chłopaka zaczęły płynąć łzy. Znowu działo się to samo, znowu nie obronił tych na których mu zależało. Patrząc na leżącą June oczyma widział zmasakrowane ciało swojego brata. Kuro przeżywał autentyczny dramat. Znowu był za słaby, nawet nie miał szans i nic nie zrobił.
- June pamiętasz....... wczoraj mówiłaś, że nie lubisz być sama. Nie zostawię Cię samej słyszysz.
Kilka łez spadło na twarz dziewczyny. Jednak z Kuro zaczęło dziać się coś dziwnego. Tatuaż lisa zapłonął ognistą czerwienią i takaż sama czerwona poświata spowiła dokładnie ciało Saiyana. Delikatna ale wyczuwalna Ki Foxa. Chłopak nie miał świadomości tego co się dzieję. Fox korzystał z jego siły witalnej aby przekazać ją June. Nie puszczając dziewczyny zapłakany i zgniewany młodzik wykrzyczał do Braski.
- To takie są demony? Przychodzicie i niszczycie dla zabawy? Czym Ci zawiniliśmy draniu?!!!!
Na światopoglądzie Kuro pojawiła się wyraźna rysa w odniesieniu do demonów. Nie da się ukryć, że Saiyanie postępowali podobnie. Jednak ani dziewczyny ani Kuro nie pasowali do wzorców ras, z jakich pochodzili. Złotowłosy chłopak naznaczony przez demona ratował innego demona i to w zespole z pól demonem. Świat się zmienia, szkoda, że Braska tego nie dostrzegł.
OOC:
Dla June + 100HP, a dla mnie – 200hp
- Trening Start
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Lut 27, 2013 9:16 pm
___Braska z ogromną szybkością odsunął się przed atakiem Erika i wrócił z powrotem w miejsce, w którym stał tak,iż bio-android miał wrażenie, że go dopadł. Takie ataki nie robiły na nim wrażenia. Bez trudu wyczuł jego zamiary. Nic sobie nie robił z jego słów. Nawet ich nie skomentował. Był zajęty czymś innym. Już szykował się na przyjęcie ataku Hikaru gdy nagle June znalazła się w polu rażenia. Nie zdążył nawet zareagować. Za bardzo się skoncentrował na czymś innym i nawet nie zauważył jakim cudem się tam znalazła. Źrenice rozszerzyły mu się z niedowierzania. Jedynym powodem jego przybycia tutaj była właśnie ta czerwono-włosa dziewczyna. Jeśli ją straci, zniknie też cały sens przebywania na tej planecie. Złość w nim wzbierała. Pstryknięciem palców przywołał do siebie swoją kopię by ponownie stać się z nią jednością. Tym samym jego siła zwiększyła się dwukrotnie. Ciemnoczerwona aura pojawiła się wokół niego. W tym momencie znacznie przewyższał Hikaru. Ale fakt faktem Mistic nie korzystał z pełni swoich sił.
- Zniszczyłeś całą moją planetę i pozbawiłeś życia wielu moich braci a teraz chcesz mi zabrać jeszcze ją!? Zapłacisz za to!!!
Wystrzelił jak pocisk w górę i zatrzymał się kilkanaście metrów na ziemią koncentrując w uniesionej ku górze dłoni swoją energię.
- Nie obchodzi mnie już ta planeta. Zniszczę ją. A wraz z nią też ciebie!!!
Zaczął kumulować energię w dłoni. Tworzył coraz większą kulę. Za jej sprawą aż drżała ziemia. Wyrywało drzewa z korzeniami i powstawały niewielkie pęknięcia w domkach. Wtem Braska zauważył jak pozostali uczniowie Hikaru zaczęli reanimować June. Wyczuł w niej energię. Nadal żyła. Nagle się uspokoił. Kula energii zaczęła się kurczyć aż w końcu zniknęła. Jej wybuch zabiłby także czerwonowłosą demonicę. Był świadom, że w tej sytuacji nie może tu dłużej zostać. Zaklął pod nosem i charakterystycznie złożył ręce przy twarzy.
- TAIYOKEN!
Oślepiające światło przenikało w najgłębsze zakamarki szkoły oślepiając wszystkich wokół. Demon obniżył swoją Ki niemalże do zera.
- Jeśli choć włos spadnie June z głowy to nie zawaham się zniszczyć Ziemi! Zapamiętaj to sobie!
Rozległo się echem. Gdy wszystko wróciło do normy Braski nie było już nigdzie widać ani nie dało się też go wyczuć.
OOC: Zabieram sobie Tsu do czasu aż będzie mogła grać.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 28, 2013 1:58 pm
Właściwie to co się stało było prawie niemożliwe. Mimo, iż oberwał sekundę wcześniej falą Ki to nie stracił koncentracji, był świadom wszystkiego wokół. Kiedy wykonał BBA i wystrzelił go w Braskę widział nawet to jak June zbiera się do zasłonięcia sobą i wlecenia pod tor lotu ki blasta. Niestety nie mógł już z tym nic zrobić bo zauważył to już po fakcie. Jedyne co mógł to patrzeć na to co się stanie, a stało się to: June oberwała atakiem i choć może nie była to pełna jego moc, dzięki Razerowi, który ruszył za nią i odciągnął od wybuchu, który spowodowało jej ciało stykające się przez ułamek sekundy z blastem wystrzelonym przez mistica. Hikaru nie wiedział jakim cudem to wszystko się stało mimo, iż widział to. Braska kiedy dostrzegł to samo, mocno się wkurzył, widać June była dla niego kimś więcej. To był jej krewny ? Demony nie miały krewnych, jedynie ojców lub matki.
Tak demon chciał zniszczyć całą Ziemię, za to, że atak mistica dotarł nie do niego, a do jego .. córki ? Być może. Jednak było można wyczuć, że ona dalej żyje choć jest na skraju. Chłopacy już się nią zajęli i pewność, że przeżyje była coraz większa. Braska jednak kumulował już energię do ostatecznego ataku, Hikaru był gotowy na odparcie tejże techniki, ale po chwili tamten się rozmyślił i użył oślepienia by zniknąć nie tylko w Ki, ale też z tego miejsca. Wcześniej jednak pogroził białowłosemu by nie spadł jej więcej włos z głowy. Nie dało się go namierzyć w żaden sposób, ukrywał swoja aurę prawie tak dobrze jak sam trzystuletni wojownik. Może nawet tak samo dobrze. Zabrał Tsu.. dlaczego ? po co mu była potrzebna ?
Chwilę rozglądał się za demonem jednak nie było po nim śladu. Jego uczniowie dalej zajmowali się demonicą i choć pewnie ich oczy dopiero wracały do normy, to nie przejmowali się tym zbytnio dalej opatrując dziewczynę. Hikaru podszedł do trójki młodzików i popatrzył na nich surowo, oraz na samą ranną. Wysunął rękę z rozwartymi palcami tak jakby chciał strzelić blastem jednak nie zrobił tego. Przekazał jej własną energię życiową, która wyszła w postaci błękitnej chmury kiedy nauczyciel wypuszczał powietrze z płuc. Owa mgła poleciała prosto do demonicy i oplotła ją wlewając się przez wszystkie rany i nos, oraz ledwo otwarte usta. Po chwili mgiełka zniknęła, a wojownik opuścił dłoń. Schował miecz na plecy i poczuł ból kiedy świeża rana zetknęła się z sayią szamszira. Dodatkowo nie było tego widać, ale pod rękawem koszuli na dłoni, którą przekazał odrobinę życiodajnej energii wyszły żyły i małe krwotoczki podskórne naczyń włosowatych. Nic poważnego i za kilka godzin nie będzie po tym śladu, nie lubił przekazywać energii witalnej komukolwiek.
-Wstawaj! Syknął w stronę Demonicy trybem rozkazującym. Był wściekły i Kuro doskonale o tym wiedział. Znał już na tyle mistica, że mógł się tego domyśleć. Gdyby nie miał swoich okularów można byłoby zobaczyć jak płoną mu oczy wściekłością.
occ + 200 hp dla June ode mnie -400 dla mnie.
Tak demon chciał zniszczyć całą Ziemię, za to, że atak mistica dotarł nie do niego, a do jego .. córki ? Być może. Jednak było można wyczuć, że ona dalej żyje choć jest na skraju. Chłopacy już się nią zajęli i pewność, że przeżyje była coraz większa. Braska jednak kumulował już energię do ostatecznego ataku, Hikaru był gotowy na odparcie tejże techniki, ale po chwili tamten się rozmyślił i użył oślepienia by zniknąć nie tylko w Ki, ale też z tego miejsca. Wcześniej jednak pogroził białowłosemu by nie spadł jej więcej włos z głowy. Nie dało się go namierzyć w żaden sposób, ukrywał swoja aurę prawie tak dobrze jak sam trzystuletni wojownik. Może nawet tak samo dobrze. Zabrał Tsu.. dlaczego ? po co mu była potrzebna ?
Chwilę rozglądał się za demonem jednak nie było po nim śladu. Jego uczniowie dalej zajmowali się demonicą i choć pewnie ich oczy dopiero wracały do normy, to nie przejmowali się tym zbytnio dalej opatrując dziewczynę. Hikaru podszedł do trójki młodzików i popatrzył na nich surowo, oraz na samą ranną. Wysunął rękę z rozwartymi palcami tak jakby chciał strzelić blastem jednak nie zrobił tego. Przekazał jej własną energię życiową, która wyszła w postaci błękitnej chmury kiedy nauczyciel wypuszczał powietrze z płuc. Owa mgła poleciała prosto do demonicy i oplotła ją wlewając się przez wszystkie rany i nos, oraz ledwo otwarte usta. Po chwili mgiełka zniknęła, a wojownik opuścił dłoń. Schował miecz na plecy i poczuł ból kiedy świeża rana zetknęła się z sayią szamszira. Dodatkowo nie było tego widać, ale pod rękawem koszuli na dłoni, którą przekazał odrobinę życiodajnej energii wyszły żyły i małe krwotoczki podskórne naczyń włosowatych. Nic poważnego i za kilka godzin nie będzie po tym śladu, nie lubił przekazywać energii witalnej komukolwiek.
-Wstawaj! Syknął w stronę Demonicy trybem rozkazującym. Był wściekły i Kuro doskonale o tym wiedział. Znał już na tyle mistica, że mógł się tego domyśleć. Gdyby nie miał swoich okularów można byłoby zobaczyć jak płoną mu oczy wściekłością.
occ + 200 hp dla June ode mnie -400 dla mnie.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 28, 2013 3:53 pm
____ Jak to zwykle bywa po utracie kontaktu ze światem zewnętrznym pojawiają się swego rodzaju sny. Przez długi czas ciało demonicy nie dawało znaku życia, jedynie wolno bijące serce zdradzało, że płomyczek jeszcze nie zgasł. Dzięki Razerowi dziewczyna mogła zaczerpywać nieco powietrza i nie udusiła się z braku tlenu. Nie widziała tego jak bardzo chłopaki walczyli o jej życie, była całkowicie w innym świecie:
June otworzyła oczy.
Ciemne łukowate sklepienie wyłożono płytkami, na których namalowano kanciaste wzory w czerwieni, czerni i złocie. Złożona plątanina linii, na dłuższą chwilę uwięziła jej jeszcze nieprzytomne spojrzenie. W końcu, po dłuższej chwili demonica z potężnym wysiłkiem powoli odwróciła wzrok w inną stronę.
Powierzchnia, na której leżała, była gładka, zimna i nieprzyjemnie twarda: pod palcami dłoni i piętami wyczuwała materiał przywodzący na myśl kamień. W jej kości wniknął chłód i dopiero wtedy pojęła, że ma na sobie cieńką białą koszulę. Zaczęła się mocno zastanawiać gdzie się znajduje, nie poznawała tego miejsca.
Wspomnienia powróciły gwałtowną falą, bez sensu ani porządku: nagła kawalkata, która pojawiła się nagle w jej głowie wprowadziła chaos. Czyżby zginęła? To jest miejsce, w którym dusze kończą swój żywot? Może teraz ujrzy swoją przeszłość, życie przeleci jej przed oczami? Nie, nie mogła umrzeć, Kuro i Razer na pewno by jej nie zostawili sam na sam ze Śmiercią, co innego Hikaru. Pewnie najchętniej by ją dobił za to, co zrobiła. Pomogła uciec demonowi, którzy porwał Tsu. Jednak miała porządne usprawiedliwienie, broniła przyjaciółki - nie potrzeba jej więcej tłumaczeń.
June sapnęła głośno i spróbowała usiąść - szarpnąć się, uciec, walczyć o wolność jeśli trzeba - odkryła jednak, że może przesunąć się zaledwie ułamek cala w każdą stronę. Jej przeguby i kostki otaczały ciężkie, stalowe kajdany, gruby pas przytrzymywał głowę tuż przy płycie, nie pozwalając jej się unieść ani obrócić. Szarpnęła się w więzach, okazały się jednak zbyt mocne, by dało się je zerwać. Mogłaby to rozszarpać bez problemu, ale czuła się w tym świecie dziwnie słaba, nie miała najzwyczajniej w świecie siły.
Odetchnęła głęboko, rozluźniła mięśnie, znów wbijając tępy wzrok wzrok w sufit. Krew pulsowała jej w ciele szaleńczym tańcem, ciało zalała fala gorąca: policzki piekły, dłonie i stopy parzyły jak wypełnione magmą czy lawą. Chyba jednak to jej koniec, tak umrze. Ogarnęła ją rozpacz i żal nad samą sobą. Ledwie zaczęła życie, które teraz miało dobiec końca. Co gorsza, nie osiągnęła niczego. Bo co zrobiła? Poświęciła życie dla ratowania kogoś? Nic więcej. Nie żyła od początku tak na prawdę, jej życie skończyło się 300 lat temu.
Potem jednak opanowała się, odpychając rozpacz. Nie mogła się poddać. Nie z tego zasłynęła June. Spowolniła oddech i skupiła się na regularnym przepływie powietrza przez gardło i nozdrza, pozwalając, by to odczucie przesłoniło wszelkie inne. Kiedy uznała, że jest dość spokojna, zaczęła się zastanawiać jak dać stąd dyla. Rozejrzała się jeszcze raz po ponurej komnacie i dostrzegła tam drzwi. Zaskoczył ją nagły łoskot. Rozległ się szczęk unoszonego rygla, a potem skrzypienie otwieranych drzwi. Serce zabiło jej mocniej, zmrużyła oczy oślepiona białym światłem. Zobaczyła jednak mimo to zarys jakiejś postaci, nie poznawała osobnika, ale w jego obecności czuła się dziwnie spokojna. Usłyszała szuranie, jakby postać nie miała butów, zbliżał się do niej, a June zaczęła widzieć coraz mniej wyraźnie. W końcu... gdy poczuła jak węzły puszczają zemdlała. Ostatnie co zobaczyła to zielone luźne spodnie...
Wróciła do świata żywych. Znowu poczuła przeszywający jej ciało ból, pieczenie. Nagle wzięła w płuca głęboki wdech tak jakby właśnie wynurzyła się spod wody, w której spędziła długi czas. To się stało właśnie w momencie, w którym to energia Kuro została przetransportowana do niej. Mogła swobodnie oddychać, bicie serca znacznie się przyspieszyło, wręcz można powiedzieć, że się unormowało. Zdała się nawet na chwilowe uniesienie zmęczonych powiek, zza czerwonej firanki krwi na oczach dostrzegła dwie postacie. Niemal od razu rozpoznała swoich kolegów, Kuro i Razera. Z czasem gdy wzrok się wyostrzał rosło zdziwienie na twarzy Rudowłosej, łapczywie łapiącej powietrze w usta. Ich oczy były wilgotne tak samo jak jej policzek, którego nie miała siły wytrzeć bo ciało wciąż odmawiało posłuszeństwa - płakali. Tylko dlaczego? Czyżby ktoś umarł?
Nagle dostała kolejny zastrzyk energii. Smuga błękitnej chmury objęła ciało półmartwej i przedostała się do jej organizmu przez rany przez co te się nieco zasklepiły. Krew już nie ulatywała tak mocno jak przed chwilą. Chciała podziękować trzeciej osobie, jaką był Hikaru, ale gdy otworzyła usta chcąc wydać jakiś dźwięk zdębiała słysząc ROZKAZ by wstała. Przesiąknięty gniewem i jadem głos Mistica nie zwiastował nic dobrego dla demonicy. Jak się spodziewała już wcześniej: oberwie, spotka ją surowa kara za swój czyn.
Co prawda nadal nie miała sił wstać po tak potężnym ataku, ale postanowiła chociaż spróbować. Poruszyła palcami i przesunęła ręce by móc podnieść się na łokciach - takiego bólu jeszcze nie czuła. Mogła jedynie zacisnąć zęby i próbować dalej. Zgięła więc nogi w pół po czym spróbowała po raz pierwszy unieść się, ale jak można było się spodziewać nie udało się. W porę chwyciła się ramienia Kuro przez co nie upadła boleśnie na twardą ziemię. Nie dawała rady, ledwo oddychała, a już miała się podnosić. To szaleństwo.
___- H...H-ikaru zabiłby Tsu... - wykrztusiła z siebie cichutko nie podnosząc nawet wzroku. Nerwowo ściskała ramię swojego kolegi drżąc całym ciałem, wyraźnie się bała i cierpiała.
OOC
HP: +300
June otworzyła oczy.
Ciemne łukowate sklepienie wyłożono płytkami, na których namalowano kanciaste wzory w czerwieni, czerni i złocie. Złożona plątanina linii, na dłuższą chwilę uwięziła jej jeszcze nieprzytomne spojrzenie. W końcu, po dłuższej chwili demonica z potężnym wysiłkiem powoli odwróciła wzrok w inną stronę.
Powierzchnia, na której leżała, była gładka, zimna i nieprzyjemnie twarda: pod palcami dłoni i piętami wyczuwała materiał przywodzący na myśl kamień. W jej kości wniknął chłód i dopiero wtedy pojęła, że ma na sobie cieńką białą koszulę. Zaczęła się mocno zastanawiać gdzie się znajduje, nie poznawała tego miejsca.
Wspomnienia powróciły gwałtowną falą, bez sensu ani porządku: nagła kawalkata, która pojawiła się nagle w jej głowie wprowadziła chaos. Czyżby zginęła? To jest miejsce, w którym dusze kończą swój żywot? Może teraz ujrzy swoją przeszłość, życie przeleci jej przed oczami? Nie, nie mogła umrzeć, Kuro i Razer na pewno by jej nie zostawili sam na sam ze Śmiercią, co innego Hikaru. Pewnie najchętniej by ją dobił za to, co zrobiła. Pomogła uciec demonowi, którzy porwał Tsu. Jednak miała porządne usprawiedliwienie, broniła przyjaciółki - nie potrzeba jej więcej tłumaczeń.
June sapnęła głośno i spróbowała usiąść - szarpnąć się, uciec, walczyć o wolność jeśli trzeba - odkryła jednak, że może przesunąć się zaledwie ułamek cala w każdą stronę. Jej przeguby i kostki otaczały ciężkie, stalowe kajdany, gruby pas przytrzymywał głowę tuż przy płycie, nie pozwalając jej się unieść ani obrócić. Szarpnęła się w więzach, okazały się jednak zbyt mocne, by dało się je zerwać. Mogłaby to rozszarpać bez problemu, ale czuła się w tym świecie dziwnie słaba, nie miała najzwyczajniej w świecie siły.
Odetchnęła głęboko, rozluźniła mięśnie, znów wbijając tępy wzrok wzrok w sufit. Krew pulsowała jej w ciele szaleńczym tańcem, ciało zalała fala gorąca: policzki piekły, dłonie i stopy parzyły jak wypełnione magmą czy lawą. Chyba jednak to jej koniec, tak umrze. Ogarnęła ją rozpacz i żal nad samą sobą. Ledwie zaczęła życie, które teraz miało dobiec końca. Co gorsza, nie osiągnęła niczego. Bo co zrobiła? Poświęciła życie dla ratowania kogoś? Nic więcej. Nie żyła od początku tak na prawdę, jej życie skończyło się 300 lat temu.
Potem jednak opanowała się, odpychając rozpacz. Nie mogła się poddać. Nie z tego zasłynęła June. Spowolniła oddech i skupiła się na regularnym przepływie powietrza przez gardło i nozdrza, pozwalając, by to odczucie przesłoniło wszelkie inne. Kiedy uznała, że jest dość spokojna, zaczęła się zastanawiać jak dać stąd dyla. Rozejrzała się jeszcze raz po ponurej komnacie i dostrzegła tam drzwi. Zaskoczył ją nagły łoskot. Rozległ się szczęk unoszonego rygla, a potem skrzypienie otwieranych drzwi. Serce zabiło jej mocniej, zmrużyła oczy oślepiona białym światłem. Zobaczyła jednak mimo to zarys jakiejś postaci, nie poznawała osobnika, ale w jego obecności czuła się dziwnie spokojna. Usłyszała szuranie, jakby postać nie miała butów, zbliżał się do niej, a June zaczęła widzieć coraz mniej wyraźnie. W końcu... gdy poczuła jak węzły puszczają zemdlała. Ostatnie co zobaczyła to zielone luźne spodnie...
Wróciła do świata żywych. Znowu poczuła przeszywający jej ciało ból, pieczenie. Nagle wzięła w płuca głęboki wdech tak jakby właśnie wynurzyła się spod wody, w której spędziła długi czas. To się stało właśnie w momencie, w którym to energia Kuro została przetransportowana do niej. Mogła swobodnie oddychać, bicie serca znacznie się przyspieszyło, wręcz można powiedzieć, że się unormowało. Zdała się nawet na chwilowe uniesienie zmęczonych powiek, zza czerwonej firanki krwi na oczach dostrzegła dwie postacie. Niemal od razu rozpoznała swoich kolegów, Kuro i Razera. Z czasem gdy wzrok się wyostrzał rosło zdziwienie na twarzy Rudowłosej, łapczywie łapiącej powietrze w usta. Ich oczy były wilgotne tak samo jak jej policzek, którego nie miała siły wytrzeć bo ciało wciąż odmawiało posłuszeństwa - płakali. Tylko dlaczego? Czyżby ktoś umarł?
Nagle dostała kolejny zastrzyk energii. Smuga błękitnej chmury objęła ciało półmartwej i przedostała się do jej organizmu przez rany przez co te się nieco zasklepiły. Krew już nie ulatywała tak mocno jak przed chwilą. Chciała podziękować trzeciej osobie, jaką był Hikaru, ale gdy otworzyła usta chcąc wydać jakiś dźwięk zdębiała słysząc ROZKAZ by wstała. Przesiąknięty gniewem i jadem głos Mistica nie zwiastował nic dobrego dla demonicy. Jak się spodziewała już wcześniej: oberwie, spotka ją surowa kara za swój czyn.
Co prawda nadal nie miała sił wstać po tak potężnym ataku, ale postanowiła chociaż spróbować. Poruszyła palcami i przesunęła ręce by móc podnieść się na łokciach - takiego bólu jeszcze nie czuła. Mogła jedynie zacisnąć zęby i próbować dalej. Zgięła więc nogi w pół po czym spróbowała po raz pierwszy unieść się, ale jak można było się spodziewać nie udało się. W porę chwyciła się ramienia Kuro przez co nie upadła boleśnie na twardą ziemię. Nie dawała rady, ledwo oddychała, a już miała się podnosić. To szaleństwo.
___- H...H-ikaru zabiłby Tsu... - wykrztusiła z siebie cichutko nie podnosząc nawet wzroku. Nerwowo ściskała ramię swojego kolegi drżąc całym ciałem, wyraźnie się bała i cierpiała.
OOC
HP: +300
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 28, 2013 7:44 pm
Nie zwracał uwagi na to co dzieje się pomiędzy demonem a Hikaru. Przez kilka chwil siedział nieruchomo tak jakby nie było w nim życia. Jego wygląd niepokojąco się zmienił, gałki oczne były czarne z bordowymi źrenicami jak to miało miejsce u wielu demonów, kły powiększyły się do niezbyt przeciętnych rozmiarów tak jakby były one wilcze. Zaczął reagować dopiero gdy Kuro przybył i zaczął przekazywać swoją energię witalną dla młodej demonicy. Sam Razer obserwował całą sytuację przez chwilę, położył swoją dłoń na zakrwawionym ciele po czym przekazał jej swoje życie witalne. Ogólnie zachowywał się tak jakby nie był sobą w końcu widząc że rudowłosa wraca do siebie wstał i nieswoim głosem przemówił spokojnie, jednak tak niepokojąco że przyprawił by kogoś o gęsią skórkę
- Demon pomaga demonowi. Jest nas zbyt mało aby tracić kolejnych
Po tych słowach z powrotem wrócił do siebie, jego uzębienie też wróciło do normy podobnie jak narządy wzroku.
Dzięki szybkiej reanimacji udało mu się uratować uczennicę, przynajmniej tyle zrobił. Walka też już się skończyła, nie było nigdzie śladu po ich niesproszonym gościu ale Tsu także gdzieś znikła. Popatrzał się na saiyanina po którym rozpoznał że stało się coś gorszego i dotyczyło właśnie drugiej demonicy.
-Co stało się z Tsu? Udało się ją odbić?
Właśnie w tym samym momencie przytomność odzyskała June która przy pierwszych oddechach widocznie miała trudności. Było to normalne dla ludzi więc pewnie i jej nic nie będzie jednak nie była już w tak złym stanie jak kilka sekund wcześniej.
W końcu odezwał się i Hikaru który kazał jej się podnieść- w jego głosie było można dostrzec wyraźne zdenerwowanie chociaż nie dziwiło to szatyna, w końcu to co zrobiła było po części niezbyt mądre chociaż miało też i drugie dno. Jeżeli pocisk trafiłby w wroga Tsu zamieniona w cukierek mogłaby tego nie wytrzymać lub coś podobnego. Pomógł wstawać ich towarzyszce której sprawiało to duże trudności.
-Wszystko w porządku? Nie doznałaś żadnego złamania?
Był zmartwiony jej stanem ale w końcu czemu się dziwić, zawsze dobro innych było dla niego priorytetem. Jej słowa były całkowitą prawdą, wzbudziła w nim jeszcze większy respekt tym że wytyka błędy osobie będącej bardziej doświadczoną od nich. To co zrobił jednak należało wytknąć.
-Sensei ona ma po części rację. Wiem że pan ma większą wiedzę od nas i wiedział z pewnością co robi ale mimo to pańska uczennica mogłaby zginąć.
Pewnie białowłosy będąc w takim humorze ich opier***i ale co mu tam. Czekał już tylko na to co powie, nadal pomagając demonicy aby nie straciła równowagi co było prawdopodobne.
- Demon pomaga demonowi. Jest nas zbyt mało aby tracić kolejnych
Po tych słowach z powrotem wrócił do siebie, jego uzębienie też wróciło do normy podobnie jak narządy wzroku.
Dzięki szybkiej reanimacji udało mu się uratować uczennicę, przynajmniej tyle zrobił. Walka też już się skończyła, nie było nigdzie śladu po ich niesproszonym gościu ale Tsu także gdzieś znikła. Popatrzał się na saiyanina po którym rozpoznał że stało się coś gorszego i dotyczyło właśnie drugiej demonicy.
-Co stało się z Tsu? Udało się ją odbić?
Właśnie w tym samym momencie przytomność odzyskała June która przy pierwszych oddechach widocznie miała trudności. Było to normalne dla ludzi więc pewnie i jej nic nie będzie jednak nie była już w tak złym stanie jak kilka sekund wcześniej.
W końcu odezwał się i Hikaru który kazał jej się podnieść- w jego głosie było można dostrzec wyraźne zdenerwowanie chociaż nie dziwiło to szatyna, w końcu to co zrobiła było po części niezbyt mądre chociaż miało też i drugie dno. Jeżeli pocisk trafiłby w wroga Tsu zamieniona w cukierek mogłaby tego nie wytrzymać lub coś podobnego. Pomógł wstawać ich towarzyszce której sprawiało to duże trudności.
-Wszystko w porządku? Nie doznałaś żadnego złamania?
Był zmartwiony jej stanem ale w końcu czemu się dziwić, zawsze dobro innych było dla niego priorytetem. Jej słowa były całkowitą prawdą, wzbudziła w nim jeszcze większy respekt tym że wytyka błędy osobie będącej bardziej doświadczoną od nich. To co zrobił jednak należało wytknąć.
-Sensei ona ma po części rację. Wiem że pan ma większą wiedzę od nas i wiedział z pewnością co robi ale mimo to pańska uczennica mogłaby zginąć.
Pewnie białowłosy będąc w takim humorze ich opier***i ale co mu tam. Czekał już tylko na to co powie, nadal pomagając demonicy aby nie straciła równowagi co było prawdopodobne.
- OCC:
- 200hp dla Kisy dlamnie -400 HP za to regeneracja 900 HP
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Mar 01, 2013 12:19 pm
June ledwo trzymała się na nogach, ale wstała, kilka razy jej nie wychodziło i wyglądało to dość żałośnie. W ogóle nie podnosiła głowy na mistica, wiedziała, że źle zrobiła. Wyglądała trochę jak pies, który doskonale wiedział, że pogryzł kapeć lub nasikał na dywan właściciela i teraz z podkulonym ogonem tylko czeka na karę. Mistic patrzył na to przez jakiś czas, ale w końcu stracił cierpliwość. Znów lekko podniósł dłoń i zacisnął uścisk w Ki wokół dziewczyny by ją wyprostować i podnieść lekko nad ziemię. Gwałtownie ją przysunął do siebie telekinezą prawie gwałtem podnosząc jej głowę tak by patrzyła na niego. Czuła ucisk na szyi jakby ją podnosił za szyję. Nie dusił jej jednak.
- Wczoraj mówiłem, że macie być mi posłuszni, sama się zgodziłaś na bycie moim uczniem. Możecie sobie mnie olewać w ciągu dnia treningu, ale nie kiedy jest taka sytuacja jak przed paroma minutami. Kiedy mówię "nie wtrącać się" to macie słuchać bezwzględnie i bez "ale". Przez Ciebie ten demon uciekł razem z Tsu. Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. Do was wszystkich-to ostatni taki numer. Kiedy się to powtórzy wywalę was na zbity pysk ze szkoły bez prawa powrotu. Nie mówił wcale głośno, ale miał dobrą dykcję dzięki czemu nawet szeptanie było doskonale słyszalne. Nawet wiatr przestał wiać dzięki czemu nie zagłuszał białowłosego.
Dalej trzymał demonicę w telekinetycznym uścisku by doszło do niej to co powiedział. Rzucił okiem też na pozostała dwójkę czy rozumieją, że nie żartuje. Dopiero po paru minutach puścił rudzielca, w taki sposób by utrzymała równowagę w pionie. Odwrócił się do nich plecami, mogli dostrzec całkiem sporą dziurę w materiale płaszcza, był stanowczo do wyrzucenia. Mimo to zaobsorbował tyle energii, że koszula wyglądała lepiej. Choć też była w niej dziura to mniejsza. Goła skóra była poparzona i krwawiła, ale to nie było nic poważnego, nawet nie zagrażało życiu.
- Wiedziałem co robię, zapamiętajcie sobie to. Rzucił na odchodne i poszedł w stronę ogniska bo mięso było akurat gotowe. Lekko podsuszone już, ale dalej smaczne. Był głodny. Nie lubił walczyć przed śniadaniem tym bardziej wkurzać się przed posiłkiem.
Zdjął płaszcz razem z pasem na miecz i położył obok siebie biorąc kawałek mięsa by zjeść. To dopiero początek dnia, a już się coś działo. Musiał pomyśleć w spokoju jakim cudem ten demon potrafił stworzyć swoją kopię. Widział jak obie Braski się łączą w jednego, poczuł wtedy wzrost mocy co najmniej dwukrotny. To był ułamek sekundy bo zaraz potem aura zniknęła stłumiona dość mocno. Ciekawe czy potrafił zrobić więcej kopii. Wcześniej sugerował, że tak. Choć może to znaczyło co innego ? Trzeba będzie nad tym pomyśleć po śniadaniu.
occ czas na amciu, nie dawajcie więcej hp June, tyle jej wystarczy, posiłek też regeneruje życie, poza tym Erik--> spójrz na swoje gg napisałem Ci odnośnie tego ile możesz dawać hp/ki na turę. Kiedy regenerujesz kogoś nie regenerujesz się sam- to raczej oczywiste powinno być=tak na marginesie.
- Wczoraj mówiłem, że macie być mi posłuszni, sama się zgodziłaś na bycie moim uczniem. Możecie sobie mnie olewać w ciągu dnia treningu, ale nie kiedy jest taka sytuacja jak przed paroma minutami. Kiedy mówię "nie wtrącać się" to macie słuchać bezwzględnie i bez "ale". Przez Ciebie ten demon uciekł razem z Tsu. Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. Do was wszystkich-to ostatni taki numer. Kiedy się to powtórzy wywalę was na zbity pysk ze szkoły bez prawa powrotu. Nie mówił wcale głośno, ale miał dobrą dykcję dzięki czemu nawet szeptanie było doskonale słyszalne. Nawet wiatr przestał wiać dzięki czemu nie zagłuszał białowłosego.
Dalej trzymał demonicę w telekinetycznym uścisku by doszło do niej to co powiedział. Rzucił okiem też na pozostała dwójkę czy rozumieją, że nie żartuje. Dopiero po paru minutach puścił rudzielca, w taki sposób by utrzymała równowagę w pionie. Odwrócił się do nich plecami, mogli dostrzec całkiem sporą dziurę w materiale płaszcza, był stanowczo do wyrzucenia. Mimo to zaobsorbował tyle energii, że koszula wyglądała lepiej. Choć też była w niej dziura to mniejsza. Goła skóra była poparzona i krwawiła, ale to nie było nic poważnego, nawet nie zagrażało życiu.
- Wiedziałem co robię, zapamiętajcie sobie to. Rzucił na odchodne i poszedł w stronę ogniska bo mięso było akurat gotowe. Lekko podsuszone już, ale dalej smaczne. Był głodny. Nie lubił walczyć przed śniadaniem tym bardziej wkurzać się przed posiłkiem.
Zdjął płaszcz razem z pasem na miecz i położył obok siebie biorąc kawałek mięsa by zjeść. To dopiero początek dnia, a już się coś działo. Musiał pomyśleć w spokoju jakim cudem ten demon potrafił stworzyć swoją kopię. Widział jak obie Braski się łączą w jednego, poczuł wtedy wzrost mocy co najmniej dwukrotny. To był ułamek sekundy bo zaraz potem aura zniknęła stłumiona dość mocno. Ciekawe czy potrafił zrobić więcej kopii. Wcześniej sugerował, że tak. Choć może to znaczyło co innego ? Trzeba będzie nad tym pomyśleć po śniadaniu.
occ czas na amciu, nie dawajcie więcej hp June, tyle jej wystarczy, posiłek też regeneruje życie, poza tym Erik--> spójrz na swoje gg napisałem Ci odnośnie tego ile możesz dawać hp/ki na turę. Kiedy regenerujesz kogoś nie regenerujesz się sam- to raczej oczywiste powinno być=tak na marginesie.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Mar 03, 2013 8:40 pm
______Była wdzięczna Razerowi za pomoc przy wstawaniu z ziemi, ale nadal jej było trudno przez pewien czas dojść do siebie. Szok nie ustępował, nadal była trochę bardziej otępiona, wolno łapała niektóre fakty. Na przykładzie: To, że złapał ją Raz dostrzegła dopiero po kilku sekundach. Nie nadawała się z pewnością do walki i potrzebowała odpoczynku, bo przekazywanie energii nie pomoże jej w stu procentach dojść do siebie.
Poczuła nagle silny uścisk (silny jak na jej ciało dopiero co wyjęte z krytycznego stanu) na całym swoim ciele, a następnie gwałtowny zarzut. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować już skrępowana więzami energii była zmuszana do wpatrywania się w Mistica, który był wkurzony nie na żarty. Nie wprawiało jednak ją to w strach, a bardziej w poirytowanie i zdenerwowanie. Gdy ten mówił demonica miała zaciśnięte zęby i zmarszczone w grymasie złości brwi, nabierała śliny w usta by splunąć nią na twarz Białowłosego. Zaniechała jednak tego czynu w ostatniej chwili ponieważ zdziwiło ją jedno zdanie:
"Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. ", wydawałoby się, że w tym momencie usta demonicy wykrzywiły się w swego rodzaju uśmiech. Ona dobrze wiedziała gdzie się znajduje Braska. Wulkanów na Ziemi jest pełno, ale ten jeden specyficzny jest 'domem' demona, który wprowadził tutaj niezły chaos przed chwilą. Nie miała zamiaru dzielić się informacją z 'Nauczycielem'. Kuro i Razer też chyba domyślali się, gdzie mniej-więcej znajduje się Tsu, bo to właśnie przy nich Braska powiedział do June: "Wracamy do wulkanu. " Ciekawe tylko czy Oni puszczą parę z ust czy milczenie demonicy w tej sprawie uznają za swego rodzaju 'zmowę'. To już od nich zależy, nie będzie ich przecież zastraszać.
Gdy Mistic ją odstawił na ziemię z trudem złapała równowagę, ale na całe szczęście nie upadła. Mogła już stać wyprostowana oraz chodzić, ale nie było mowy o większych wysiłkach jakim jest bieg czy latanie. Chwyciła się za szyję, którą zaczęła delikatnie masować. Nie dusił jej, ale czuła wielką chęć do zrobienia tego. Czy tak wielką krzywdę wyrządziła Mu w przeszłości, że teraz najchętniej by ją zabił? Dla wszystkich z tego towarzystwa jest taki oschły czy tylko dla niej ma takie 'specjalne' zapędy? W sumie jakby się przypatrzeć w przeszłość to dla Tsu był najmilszy. Ale nie będzie odgrywać tutaj sceny zazdrości.
___ - Odejdę jeśli to pomoże. - Rzuciła smutnym głosem na odchodne Hikowi. Oddała nieco zakrwawioną bluzę Kuro przepraszając Go wzrokiem za upapranie ciucha i bez słowa szybkim, aczkolwiek chwiejnym krokiem podążyła w stronę wodospadu. Nie, nie chciała teraz uciekać. To, czy Mistic będzie chciał dalej ją uczyć będzie zależeć tylko i wyłącznie od niego, nie będzie wpychała się na siłę do tego całego towarzystwa. Nienawidzi samotności, to fakt, ale da sobie jakoś radę. Silny z niej demon, nie da się tak łatwo zagiąć.
Zdjęła czarne butki i w ubraniach (a raczej strzępkach tego co miała na sobie przed zderzeniem z falą) powoli weszła do zimnawej wody pod wodospadem. Gdy poczuła jak woda przedostaje się do jej ran po poparzeniu jęknęła z bólu podkulając się lekko. Udało się wejść jej po sam pas, dalej był już tylko wodospad i zmiętolona woda.
Rudowłosa westchnęła zmęczona początkiem dnia i nabierając wody w dłonie chlapnęła sobie nią w twarz jak kobiety na reklamach nivey. Ponowiła tą czynność, do momentu, w którym cała krew na jej twarzy nie zniknęła.
Co robić?
OOC
HP: +200
Poczuła nagle silny uścisk (silny jak na jej ciało dopiero co wyjęte z krytycznego stanu) na całym swoim ciele, a następnie gwałtowny zarzut. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować już skrępowana więzami energii była zmuszana do wpatrywania się w Mistica, który był wkurzony nie na żarty. Nie wprawiało jednak ją to w strach, a bardziej w poirytowanie i zdenerwowanie. Gdy ten mówił demonica miała zaciśnięte zęby i zmarszczone w grymasie złości brwi, nabierała śliny w usta by splunąć nią na twarz Białowłosego. Zaniechała jednak tego czynu w ostatniej chwili ponieważ zdziwiło ją jedno zdanie:
"Teraz ten gość całkiem się ukrył i póki nie będzie chciał się pokazać to nie da się go wykryć. ", wydawałoby się, że w tym momencie usta demonicy wykrzywiły się w swego rodzaju uśmiech. Ona dobrze wiedziała gdzie się znajduje Braska. Wulkanów na Ziemi jest pełno, ale ten jeden specyficzny jest 'domem' demona, który wprowadził tutaj niezły chaos przed chwilą. Nie miała zamiaru dzielić się informacją z 'Nauczycielem'. Kuro i Razer też chyba domyślali się, gdzie mniej-więcej znajduje się Tsu, bo to właśnie przy nich Braska powiedział do June: "Wracamy do wulkanu. " Ciekawe tylko czy Oni puszczą parę z ust czy milczenie demonicy w tej sprawie uznają za swego rodzaju 'zmowę'. To już od nich zależy, nie będzie ich przecież zastraszać.
Gdy Mistic ją odstawił na ziemię z trudem złapała równowagę, ale na całe szczęście nie upadła. Mogła już stać wyprostowana oraz chodzić, ale nie było mowy o większych wysiłkach jakim jest bieg czy latanie. Chwyciła się za szyję, którą zaczęła delikatnie masować. Nie dusił jej, ale czuła wielką chęć do zrobienia tego. Czy tak wielką krzywdę wyrządziła Mu w przeszłości, że teraz najchętniej by ją zabił? Dla wszystkich z tego towarzystwa jest taki oschły czy tylko dla niej ma takie 'specjalne' zapędy? W sumie jakby się przypatrzeć w przeszłość to dla Tsu był najmilszy. Ale nie będzie odgrywać tutaj sceny zazdrości.
___ - Odejdę jeśli to pomoże. - Rzuciła smutnym głosem na odchodne Hikowi. Oddała nieco zakrwawioną bluzę Kuro przepraszając Go wzrokiem za upapranie ciucha i bez słowa szybkim, aczkolwiek chwiejnym krokiem podążyła w stronę wodospadu. Nie, nie chciała teraz uciekać. To, czy Mistic będzie chciał dalej ją uczyć będzie zależeć tylko i wyłącznie od niego, nie będzie wpychała się na siłę do tego całego towarzystwa. Nienawidzi samotności, to fakt, ale da sobie jakoś radę. Silny z niej demon, nie da się tak łatwo zagiąć.
Zdjęła czarne butki i w ubraniach (a raczej strzępkach tego co miała na sobie przed zderzeniem z falą) powoli weszła do zimnawej wody pod wodospadem. Gdy poczuła jak woda przedostaje się do jej ran po poparzeniu jęknęła z bólu podkulając się lekko. Udało się wejść jej po sam pas, dalej był już tylko wodospad i zmiętolona woda.
Rudowłosa westchnęła zmęczona początkiem dnia i nabierając wody w dłonie chlapnęła sobie nią w twarz jak kobiety na reklamach nivey. Ponowiła tą czynność, do momentu, w którym cała krew na jej twarzy nie zniknęła.
Co robić?
OOC
HP: +200
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach