Siedziba Szkoły Światła
+4
Red
NPC
Kuro
Hikaru
8 posters
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 11, 2012 11:21 pm
First topic message reminder :
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Lut 03, 2013 1:51 pm
Cholera, ten goryl nie znał pojęcia przerwy. Mimo, iż walczyła z Kuro, nie mogła wyzbyć się wrażenia, że okłamują ją. Jak to Kuro? Przecież jedyne co łączy tego olbrzyma i chłopaka to ogony. Jeśli to prawda, to nie znała tego wojownika od tej strony i szczerze była wściekła. Pewnie nie mógł panować nad sobą, stąd prośba o wymęczenie jego ciała, ale dlaczego do tego wszystkiego musiała dochodzić sama?! Nikt nie powiedział jej co tu zaszło, dopiero później dowie się ciekawostki.
Znów została pacnięta na stronę z drzewami, tym razem nie wleciała w nie - hurra! Miała tak obitą twarz, że z nosa i z ust spływała stróżka fioletowej krwi. Rozdrażniona do granic możliwości już miała kontratakować, lecz zdziwił ją widok kurczącej się postaci i wstrzymała się z trudem. Nawet June wydawała się wszystko wiedzieć o co tu chodzi. Zacisnęła dłonie i w burzliwej ciszy patrzyła się na to jak Oozaru stał się znów humanoidalnym Kuro. Nawet odezwał się w geście triumfu, ale padł nieprzytomny. June szybko przesłoniła mu oczy (dziwne), pogłaskała go po głowie (również dziwne), po czym pobiegła w stronę ogniska, które wcześniej Tsu nie widziała (jeszcze dziwniejsze). Tam stał Białowłosy z tęgą miną, jakby i on czymś się zmęczył. Ściągnęła brwi na oczy i mając skrzyżowane ręce na piersiach zbliżyła się do Kuro i nachyliła się lekko nad nim.
"Dobrze, że zrzuciłeś to futro, ale poczekaj tylko jak wybudzisz się ze snu..." pogroziła mu w myślach i pięścią, następnie skierowała spojrzenie na pozostałą dwójkę, gdyż trzeciego też nie widziała w polu zasięgu. Nie zbliżała się do June i Hikaru, pogubiła się zupełnie w tym zamieszaniu. Odeszła w kierunku drzewa i oparła się plecami o korę starając się ogarnąć umysłem to co miało miejsce jeszcze chwilę temu. Utkwiła spojrzenie w czubki swoich podniszczonych butów i utonęła w rozmyślaniu.
A co jeśli coś takiego będzie mieć w przyszłości? Jak podoła nowym wyzwaniom? Jak teraz ledwo sobie radziła? Jaki ma sens przebywanie z kimś silniejszymi od niej? Nauczy się przyjmować baty z honorem czy co? Już teraz widzi, iż jej ataki na nic zdały się potworowi, prawdopodobnie to June przyczyniła się do większych obrażeń dla Kuro. Nie znała poczynań Hikaru, lecz z nim to już mogło być różnie. Już wcześniej okazywał skłonności do naginania przestrzeni i kontrolowania samym spojrzeniem. Czyli być może wpływał jakoś psychicznie na Kuro, albo jego obecność w jakiś stopniu przyniosła szczęśliwe rozwiązanie. Ale wątpiła szczerze, iż Różowowłosa miała w tym jakiś udział. Była przecież taka słaba, aż jej się rzygać chce. Jak jeszcze inni mają ją tolerować? Jeszcze urosły jej różki na głowie, podobne do tych co miał jej ojciec. Powinna wypocząć, wszak nieźle oberwała, ale podobnie jak June nie mogła jeszcze tego zrobić. Roznosiło ją od środka z tego wszystkiego.
Ponury nastrój opanował jej ciało i umysł.
Occ:
HP = 896 - 80 = 816
MP = bez zmian
Obrażenia: dezorientacja, liczne potłuczenia i upuszczona krew
Znów została pacnięta na stronę z drzewami, tym razem nie wleciała w nie - hurra! Miała tak obitą twarz, że z nosa i z ust spływała stróżka fioletowej krwi. Rozdrażniona do granic możliwości już miała kontratakować, lecz zdziwił ją widok kurczącej się postaci i wstrzymała się z trudem. Nawet June wydawała się wszystko wiedzieć o co tu chodzi. Zacisnęła dłonie i w burzliwej ciszy patrzyła się na to jak Oozaru stał się znów humanoidalnym Kuro. Nawet odezwał się w geście triumfu, ale padł nieprzytomny. June szybko przesłoniła mu oczy (dziwne), pogłaskała go po głowie (również dziwne), po czym pobiegła w stronę ogniska, które wcześniej Tsu nie widziała (jeszcze dziwniejsze). Tam stał Białowłosy z tęgą miną, jakby i on czymś się zmęczył. Ściągnęła brwi na oczy i mając skrzyżowane ręce na piersiach zbliżyła się do Kuro i nachyliła się lekko nad nim.
"Dobrze, że zrzuciłeś to futro, ale poczekaj tylko jak wybudzisz się ze snu..." pogroziła mu w myślach i pięścią, następnie skierowała spojrzenie na pozostałą dwójkę, gdyż trzeciego też nie widziała w polu zasięgu. Nie zbliżała się do June i Hikaru, pogubiła się zupełnie w tym zamieszaniu. Odeszła w kierunku drzewa i oparła się plecami o korę starając się ogarnąć umysłem to co miało miejsce jeszcze chwilę temu. Utkwiła spojrzenie w czubki swoich podniszczonych butów i utonęła w rozmyślaniu.
A co jeśli coś takiego będzie mieć w przyszłości? Jak podoła nowym wyzwaniom? Jak teraz ledwo sobie radziła? Jaki ma sens przebywanie z kimś silniejszymi od niej? Nauczy się przyjmować baty z honorem czy co? Już teraz widzi, iż jej ataki na nic zdały się potworowi, prawdopodobnie to June przyczyniła się do większych obrażeń dla Kuro. Nie znała poczynań Hikaru, lecz z nim to już mogło być różnie. Już wcześniej okazywał skłonności do naginania przestrzeni i kontrolowania samym spojrzeniem. Czyli być może wpływał jakoś psychicznie na Kuro, albo jego obecność w jakiś stopniu przyniosła szczęśliwe rozwiązanie. Ale wątpiła szczerze, iż Różowowłosa miała w tym jakiś udział. Była przecież taka słaba, aż jej się rzygać chce. Jak jeszcze inni mają ją tolerować? Jeszcze urosły jej różki na głowie, podobne do tych co miał jej ojciec. Powinna wypocząć, wszak nieźle oberwała, ale podobnie jak June nie mogła jeszcze tego zrobić. Roznosiło ją od środka z tego wszystkiego.
Ponury nastrój opanował jej ciało i umysł.
Occ:
HP = 896 - 80 = 816
MP = bez zmian
Obrażenia: dezorientacja, liczne potłuczenia i upuszczona krew
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Lut 03, 2013 2:34 pm
Mistic zamrugał oczami kiedy Kurozaru z powrotem zmienił się w sayana. Przez cały czas nie wiedział co się działo wokół niego bo był skoncentrowany całkowicie na wewnętrznej walce. Był tak osłabiony i wyssany z Ki jakby walczył z kimś na równi sobie, każda komórka go bolała, ale na razie był w szoku i nie czuł tego. Miał może pięć minut aż szok przejdzie, adrenalina zniknie z jego krwi, a wtedy padnie na twarz nieprzytomny. Na razie czuł jak oczy go pieką, przez prawie cały czas miał je otwarte, przez co się całkiem wysuszyły. Zamrugał kilka razy po czym zamknął oczy na kilkanaście sekund by je znów nawilżyć. Połączenie z Kurą zostało zerwane, czy może raczej po prostu wyłączone, przez to Hikaru czuł w łowie chwilową pustkę, nie tylko ze zmęczenia, ale zwykle takie łączenie umysłu dla nadawcy wiązała się właśnie z takimi efektami ubocznymi-kiedy tworzyło się więź, a potem ją zrywało w jakikolwiek sposób zostawał pustka bo więź wypełniała cały umysł.
Dopiero po paru wdechach zdołał przywołać zmysły do ciała. Dalej jednak zachowywał się jak potłuczony, szok działał. Podniósł z wysiłkiem rękę, która dalej trzymała upieczony ogon i wziął kilka kęsów, zwilżył jednocześnie gardło śliną, która od razu zaczęła się pojawiać w ustach kiedy tylko pojawiło się jedzenie. Dziwne, nie czuł zupełnie smaku. W świetle ognia z ogniska widać było, że jego twarz była blada, w dodatku poznaczona jego własną krwią z nosa. Nie miał siły nawet wytrzeć sobie tego choć póki co mało go to obchodziło. Zrobił jeden krok powoli w przód, potem drugi i trzeci. Szedł całkiem normalnie choć powoli. Szok działał.
- Brawo. Trzeba będzie go zanieść na łóżko. To był ciężki dzień. Powiedział dość słabym głosem jak na niego zbliżając się do June.
Dopiero po chwili zobaczył jeszcze jedną osobę stojącą trochę dalej pod drzewem. To była Tsu, choć troszkę odmieniona. Nie miał siły nawet jej wyczuć. Chodź do nas, zjedz coś i.... Dalej przełożył nogę jedną, ale już druga nie ruszyła się z poprzedniego miejsca, przez co białowłosy runął przed siebie prosto na June tracąc świadomość.
OCC Dobra robota. Cała wasza trójka dostaje 20 punktów za tą mini akcję, do tego Kuro dostaje mini bonusik za obciążenia czyli 22 punkty. Wpiszę wam kiedy zakończycie swoje treningi. Kuro jesteś do rana nie przytomny jak chcesz pisz jak nie to dopiero rano napiszesz. Ja ocknę się jak zrobicie następną kolejkę. Aha Erik dalej nieprzytomny.
Dopiero po paru wdechach zdołał przywołać zmysły do ciała. Dalej jednak zachowywał się jak potłuczony, szok działał. Podniósł z wysiłkiem rękę, która dalej trzymała upieczony ogon i wziął kilka kęsów, zwilżył jednocześnie gardło śliną, która od razu zaczęła się pojawiać w ustach kiedy tylko pojawiło się jedzenie. Dziwne, nie czuł zupełnie smaku. W świetle ognia z ogniska widać było, że jego twarz była blada, w dodatku poznaczona jego własną krwią z nosa. Nie miał siły nawet wytrzeć sobie tego choć póki co mało go to obchodziło. Zrobił jeden krok powoli w przód, potem drugi i trzeci. Szedł całkiem normalnie choć powoli. Szok działał.
- Brawo. Trzeba będzie go zanieść na łóżko. To był ciężki dzień. Powiedział dość słabym głosem jak na niego zbliżając się do June.
Dopiero po chwili zobaczył jeszcze jedną osobę stojącą trochę dalej pod drzewem. To była Tsu, choć troszkę odmieniona. Nie miał siły nawet jej wyczuć. Chodź do nas, zjedz coś i.... Dalej przełożył nogę jedną, ale już druga nie ruszyła się z poprzedniego miejsca, przez co białowłosy runął przed siebie prosto na June tracąc świadomość.
OCC Dobra robota. Cała wasza trójka dostaje 20 punktów za tą mini akcję, do tego Kuro dostaje mini bonusik za obciążenia czyli 22 punkty. Wpiszę wam kiedy zakończycie swoje treningi. Kuro jesteś do rana nie przytomny jak chcesz pisz jak nie to dopiero rano napiszesz. Ja ocknę się jak zrobicie następną kolejkę. Aha Erik dalej nieprzytomny.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Lut 03, 2013 11:31 pm
________Spojrzała ukradkiem na Tsu zaciekawiona dlaczego grozi pięścią nieprzytomnemu facetowi. Czyżby była zła na Kuro za to, że ją atakował? To był czysty szał, nie musi być taka surowa dla biednego chłopaka, który pewnie po przebudzeniu nie będzie nic pamiętał. Również dla June to była wielka niespodzianka. Nie sądziła, że saiyanie są zdolni do takich przemian. Nawet za starego życia nie dane było jej zobaczyć tego mimo, że była nawet na ich planecie przez pewien okres czasu. Szczerze mówiąc miała jeszcze ochotę na małą walkę, a konkretnie odwet za poprzednią. Gdyby nie Hikaru pewnie podeszłaby do niej i zadała pierwszy cios w twarz. Wywiązałaby się bójka na pewno, ale... jak już wczesniej wspomniałam "gdyby nie Hikaru". Co się stało?
Spojrzała na Białowłosego uważnym wzrokiem. Na początku myślała, że to Ci, co walczyli powinni być wycieńczeni, lecz gdy na Niego spojrzała pojęła, że psychiczny wyczyn też sporo kosztuje. Dół twarzy miał zalany krwią z nosa, był blady jak ta mąka, a w dodatku nieco majaczył co dało się dostrzec chociażby w stylu wypowiadania się. Zmarszczyła brwi gdy do niej podszedł czekając na ewentualny opierdziel za jakiś błąd w walce, lecz niczego takiego nie dostała. Jak wielkie zdziwienie malowało się na twarzy June gdy Hikaru zaczął na nią lecieć. Zdążyła jedynie zrobić zamieszaną minę i podnieść ręce... pod ciężarem ciała Białowłosego dziewczyna przewaliła się na plecy. Zdezorientowana zaczęła gorączkowo myśleć co zrobić, co się stało i czy to jej wina. Jej "poduszki powietrzne" znowu spełniły swoją prawowitą rolę. Tym razem to Mistic w nie wylądował twarzą, tylko szkoda, że był nieprzytomny.
____ - T-t-t-su! - Krzyknęła do dziewczyny robiąc się czerwona na twarzy po czym biorąc głębszy wdech podniosła się lekko trzymając Hikaru w objęciach. Przełknęła ślinę, pomyślała chwilę po czym podniosła się by przytaszczyć nieprzytomnego pod ognisko. - Tsu przeniesie Kuro, a June poleci po Razera. - Zakomunikowała, krótko i za chwilę jej tutaj nie było. Znalezienie Bio-Androida nie było trudne. Zahaczył o jakąś korę drzewa na północ od obozu przez co był bardzo dobrze widoczny z lotu ptaka. Jego również przeniosła pod płomienie. Tutaj się kończyły jej pomysły, bo nie miała zielonego pojęcia o medycynie. Nawet nie wpadła na pomysł by wytrzeć wiąchę spod nosa Hikaru. Muszą sami wrócić do zdrowia lub... Tsu.
Rzuciła na Nią błagalne spojrzenie zbitego psa. W niej nadzieja. Sama sobie nie da rady z trzema nieprzytomnymi facetami. Tylko udręka z Nimi!
Spojrzała na Białowłosego uważnym wzrokiem. Na początku myślała, że to Ci, co walczyli powinni być wycieńczeni, lecz gdy na Niego spojrzała pojęła, że psychiczny wyczyn też sporo kosztuje. Dół twarzy miał zalany krwią z nosa, był blady jak ta mąka, a w dodatku nieco majaczył co dało się dostrzec chociażby w stylu wypowiadania się. Zmarszczyła brwi gdy do niej podszedł czekając na ewentualny opierdziel za jakiś błąd w walce, lecz niczego takiego nie dostała. Jak wielkie zdziwienie malowało się na twarzy June gdy Hikaru zaczął na nią lecieć. Zdążyła jedynie zrobić zamieszaną minę i podnieść ręce... pod ciężarem ciała Białowłosego dziewczyna przewaliła się na plecy. Zdezorientowana zaczęła gorączkowo myśleć co zrobić, co się stało i czy to jej wina. Jej "poduszki powietrzne" znowu spełniły swoją prawowitą rolę. Tym razem to Mistic w nie wylądował twarzą, tylko szkoda, że był nieprzytomny.
____ - T-t-t-su! - Krzyknęła do dziewczyny robiąc się czerwona na twarzy po czym biorąc głębszy wdech podniosła się lekko trzymając Hikaru w objęciach. Przełknęła ślinę, pomyślała chwilę po czym podniosła się by przytaszczyć nieprzytomnego pod ognisko. - Tsu przeniesie Kuro, a June poleci po Razera. - Zakomunikowała, krótko i za chwilę jej tutaj nie było. Znalezienie Bio-Androida nie było trudne. Zahaczył o jakąś korę drzewa na północ od obozu przez co był bardzo dobrze widoczny z lotu ptaka. Jego również przeniosła pod płomienie. Tutaj się kończyły jej pomysły, bo nie miała zielonego pojęcia o medycynie. Nawet nie wpadła na pomysł by wytrzeć wiąchę spod nosa Hikaru. Muszą sami wrócić do zdrowia lub... Tsu.
Rzuciła na Nią błagalne spojrzenie zbitego psa. W niej nadzieja. Sama sobie nie da rady z trzema nieprzytomnymi facetami. Tylko udręka z Nimi!
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 04, 2013 11:25 am
-Oho, Hikaru wie co dobre.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem, lecz szybko przybrała poważny wyraz twarzy, gdyż demonica prosiła ją, a raczej wydała rozkaz dla Tsu, aby uporządkować chłopy przy ogniu. Różowowłosa niechętnie przystała na "prośbę" June.
-No dobra, niech Ci będzie.
Podwinęła rękawy i chwyciła Kuro pod ramiona, aby udźwignąć go i szurając jego nogami o podłoże dociągnęła do ogniska, a potem w miarę ostrożnie położyła go na trawie. Nie ważył mało, pewnie Białowłosy podobnie. Jakby nosiła półtony mięsa. W tym samym czasie Złotooka znalazła Razera uczepionego na drzewie i przyniosła do reszty. Wyglądali wszyscy koszmarnie, ale nie dziwota. Poobdzierani ze skóry w różnych miejscach, pobici albo spuszczeni ze swojej krwi nie prezentowali się jak obrońcy Ziemi. Chyba że po pracy, to już tak. Już miała położyć się obok, gdyby nie spojrzenie przewiercające jej barki. Aż odwróciła się i w pierwszej chwili zdziwił ją widok demonicy z takimi patrzałkami.
-Nie patrz się tak na mnie, nie jestem pielęgniarką.
Przez chwilę nie ulegała, była wciąż uparta w swoim niepomaganiu, ale oczy June robiły się coraz większe i jeszcze bardziej łzawe, dlatego upór nie trwał długo. Westchnęła ciężko i podrapała się w tyle głowy. Od czego by tu zacząć... ah tak. Od June. Powiedziała z przekąsem w Jej stronę:
-Ehh... chociaż obserwuj co robię, żebyś na przyszłość też umiała to i owo.
Różowooka nie miała ani krzty humoru na ten moment. Widać, że była na coś lub kogoś wściekła, ale nie mówiła o tym na głos. Zdarła z ubrań chłopaków po jednej wstążce, aby polecieć do wodospadu i namoczyć je sowicie wodą. Wróciła z mokrymi szmatkami, którymi zaczęła zmywać ślady krwi i widoczne rany na ciałach kolegów. Zakrwawione strzępki jeszcze raz postanowiła wypłukać i nawilżyć, żeby założyć na zatokach Hikaru zimny okład, Razerowi przyłożyć do skroń, a Kurowi - rozdzieliła wilgotne szmatki na dwie części i jedną zostawiła na nosie, a drugą obwiązała dziabnięty ogon. Rozglądała się później za swoim plecakiem, w którym przetrzymywała kilka tabletek przeciwbólowych. Znalazłszy zgubę wyjęła z opakowania pigułki pokazując je wcześniej June, żeby wiedziała mniej więcej jak wyglądają leki. Skruszyła w swoich dłoniach dawki i po otwarciu każdemu ust wsypała na ich języki proszek. Żeby mieć pewność, iż lekarstwa zadziałają, to wyjęła z plecaka kubek i na kilka rat biegała od źródła wody do ogniska, aby poić kolegów. Ostatni raz wypełniła kubek wodą i podała do rąk June.
-Pewnie zaschło Ci w gardle od walki. Napij się.
W końcu i Tsu mogła odetchnąć i usiadła przy ognisku z ciężkim westchnieniem. Była cała poobijana, ale przytomna. Przyglądała się "śpiącym rycerzom" zastanawiając się nad czymś. Aż wreszcie powiedziała wprost do koleżanki, bo miała dość własnych domysłów, które mogły mijać się z prawdą:
-June, możesz opowiedzieć jak doszło do tego wszystkiego? Że Kuro stał się wielką małpą? Że mimo wszystko nie kryjesz urazy do prowodyra zajścia? Dlaczego nie mogę się uspokoić?
Ostatnie pytanie było już ciszej wypowiedziane, ale dręczyło Zakolczykowaną od kiedy rąbnęła w drzewo całym swoim ciałem. Nie miała ani chwili wytchnienia od gniewnego nastroju, który sprawiał jej kłopoty w normalnym postrzeganiu świata. Tak jakby była przewrażliwiona od okresu, ale będąc demonicą chyba nie ma się już takich problemów. Masowała sobie palcami skronie, które spuchły od pulsujących żył. Na pewno częściowa wina leży po stronie rogów, których przedtem nie miała, a których ciężar czuła teraz doskonale. Ale co z drugą częścią? Czy to tylko niewyspanie, zmęczenie, czy zmiany jej charakteru? Niepotrzebnie powiedziała tamto ostatnie zdanie na głos, skąd mogłaby to June wiedzieć? Zresztą... pewnie sama ma problemy, a jeszcze swoje zwala na Jej Rudowłosy łebek. Widziała, iż tak jak Tsu była zmęczona. Powiedziała więc szczerze i najmilej jak potrafiła w tej chwili:
-Jak chcesz iść spać, to nie krępuj się. Ja i tak nie zasnę.
Wyciągnęła ręce w kierunku płomieni i ogrzewała się już milknąc, żeby nie przerywać odgłosom z leśnej dżungli.
Uśmiechnęła się lekko pod nosem, lecz szybko przybrała poważny wyraz twarzy, gdyż demonica prosiła ją, a raczej wydała rozkaz dla Tsu, aby uporządkować chłopy przy ogniu. Różowowłosa niechętnie przystała na "prośbę" June.
-No dobra, niech Ci będzie.
Podwinęła rękawy i chwyciła Kuro pod ramiona, aby udźwignąć go i szurając jego nogami o podłoże dociągnęła do ogniska, a potem w miarę ostrożnie położyła go na trawie. Nie ważył mało, pewnie Białowłosy podobnie. Jakby nosiła półtony mięsa. W tym samym czasie Złotooka znalazła Razera uczepionego na drzewie i przyniosła do reszty. Wyglądali wszyscy koszmarnie, ale nie dziwota. Poobdzierani ze skóry w różnych miejscach, pobici albo spuszczeni ze swojej krwi nie prezentowali się jak obrońcy Ziemi. Chyba że po pracy, to już tak. Już miała położyć się obok, gdyby nie spojrzenie przewiercające jej barki. Aż odwróciła się i w pierwszej chwili zdziwił ją widok demonicy z takimi patrzałkami.
-Nie patrz się tak na mnie, nie jestem pielęgniarką.
Przez chwilę nie ulegała, była wciąż uparta w swoim niepomaganiu, ale oczy June robiły się coraz większe i jeszcze bardziej łzawe, dlatego upór nie trwał długo. Westchnęła ciężko i podrapała się w tyle głowy. Od czego by tu zacząć... ah tak. Od June. Powiedziała z przekąsem w Jej stronę:
-Ehh... chociaż obserwuj co robię, żebyś na przyszłość też umiała to i owo.
Różowooka nie miała ani krzty humoru na ten moment. Widać, że była na coś lub kogoś wściekła, ale nie mówiła o tym na głos. Zdarła z ubrań chłopaków po jednej wstążce, aby polecieć do wodospadu i namoczyć je sowicie wodą. Wróciła z mokrymi szmatkami, którymi zaczęła zmywać ślady krwi i widoczne rany na ciałach kolegów. Zakrwawione strzępki jeszcze raz postanowiła wypłukać i nawilżyć, żeby założyć na zatokach Hikaru zimny okład, Razerowi przyłożyć do skroń, a Kurowi - rozdzieliła wilgotne szmatki na dwie części i jedną zostawiła na nosie, a drugą obwiązała dziabnięty ogon. Rozglądała się później za swoim plecakiem, w którym przetrzymywała kilka tabletek przeciwbólowych. Znalazłszy zgubę wyjęła z opakowania pigułki pokazując je wcześniej June, żeby wiedziała mniej więcej jak wyglądają leki. Skruszyła w swoich dłoniach dawki i po otwarciu każdemu ust wsypała na ich języki proszek. Żeby mieć pewność, iż lekarstwa zadziałają, to wyjęła z plecaka kubek i na kilka rat biegała od źródła wody do ogniska, aby poić kolegów. Ostatni raz wypełniła kubek wodą i podała do rąk June.
-Pewnie zaschło Ci w gardle od walki. Napij się.
W końcu i Tsu mogła odetchnąć i usiadła przy ognisku z ciężkim westchnieniem. Była cała poobijana, ale przytomna. Przyglądała się "śpiącym rycerzom" zastanawiając się nad czymś. Aż wreszcie powiedziała wprost do koleżanki, bo miała dość własnych domysłów, które mogły mijać się z prawdą:
-June, możesz opowiedzieć jak doszło do tego wszystkiego? Że Kuro stał się wielką małpą? Że mimo wszystko nie kryjesz urazy do prowodyra zajścia? Dlaczego nie mogę się uspokoić?
Ostatnie pytanie było już ciszej wypowiedziane, ale dręczyło Zakolczykowaną od kiedy rąbnęła w drzewo całym swoim ciałem. Nie miała ani chwili wytchnienia od gniewnego nastroju, który sprawiał jej kłopoty w normalnym postrzeganiu świata. Tak jakby była przewrażliwiona od okresu, ale będąc demonicą chyba nie ma się już takich problemów. Masowała sobie palcami skronie, które spuchły od pulsujących żył. Na pewno częściowa wina leży po stronie rogów, których przedtem nie miała, a których ciężar czuła teraz doskonale. Ale co z drugą częścią? Czy to tylko niewyspanie, zmęczenie, czy zmiany jej charakteru? Niepotrzebnie powiedziała tamto ostatnie zdanie na głos, skąd mogłaby to June wiedzieć? Zresztą... pewnie sama ma problemy, a jeszcze swoje zwala na Jej Rudowłosy łebek. Widziała, iż tak jak Tsu była zmęczona. Powiedziała więc szczerze i najmilej jak potrafiła w tej chwili:
-Jak chcesz iść spać, to nie krępuj się. Ja i tak nie zasnę.
Wyciągnęła ręce w kierunku płomieni i ogrzewała się już milknąc, żeby nie przerywać odgłosom z leśnej dżungli.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 04, 2013 3:10 pm
Elektrownia zatrudniająca całkiem łebskich "ludzi"- "M.U.Z.G"* zazwyczaj pracuje całkowicie sprawnie jednak zdarzają się małe wypadki. Dziś niestety nastąpił. Cały dzień pracowała na najwyższych obrotach by dostarczyć energię wymaganą przez zarząd. Wszystkie generatory pracowały na 115 %, a nawet jak podają w dzienniku wieczornym 125%. Taka praca musi słono kosztować, kiedy obciążone są tak długo wszystkie systemy nawet mając zabezpieczenia najnowszej generacji wbudowane w owe generatory. Nastąpiło przeciążenie i wszystko stanęło zaciemniając całkiem cały zakład pracy. Co poniektórzy pracownicy się przerazili, ale zaraz zostali uspokojeni przez starszych kolegów, którzy mówili, że zastępcze generatory zaraz powinny rozpocząć pracę, która zakończy się dopiero, gdy główne generatory zaczną pracę. I rzeczywiście po paru minutach wszystko ruszyło, choć na zwolnionych obrotach....
Hikaru przed upadkiem zdążył zauważyć na co spada, czuł się jakby był w czarnym tunelu, a na końcu było światełko i June. Tunel bardzo szybko się zwężał aż kropeczka światła nie zniknęła całkowicie. Przemęczenie zrobiło swoje, nogi mu się zaplatały i upadł na coś miękkiego. Pierwsza obudziła się świadomość ciała, potem zaraz dotyk i słuch. Mistic nie wiedział jeszcze gdzie jest, ale docierały już do niego jak najbardziej bodźce. A także głosy dziewczyn. Szok jaki spowodowała praca mentalna przez ostatnią godzinę przepełnił czarę, teraz każda komórka jego ciała darła się w niebogłosy, wysyłała przekazy do mózgu z pretensjami o przedawkowaniu pracy. Mózg rejestrował 200 procent bólu co było może nie nowym, ale rzadko spotykanym zjawiskiem w ostatnich latach. Po następnych paru minutach był w stanie już otworzyć oczy. Najpierw jedno, potem powoli drugie. Leżał przy ognisku. Dziewczyny musiały go przenieść, rozejrzał się lekko przekręcając głowę, leżał obok Razera i Kury. Wrócił do normalnych rozmiarów.
Dobrze mu się leżało, ale głosy obu demonic nie pozwalały mu się zrelaksować. Nabrał kilka razy powietrza w płuca, a potem je wypuścił powoli. W końcu wstał, to znaczy usiadł i wziął kawałek mięsa z ogniska. Był cholernie głodny.
- Witaj Tsu, cieszy mnie, że wróciłaś. Można rzec, w samą porę by pomóc. Jak widzicie nie ma lekko w życiu. To dopiero początek waszych przygód, oczywiście jeśli chcecie po dzisiejszym zostać w mojej szkole. Kurozaru nie będzie już problemem przez najbliższy miesiąc. Tu zrobił przerwę by zjeść kilka kęsów, które przełknął z niewyraźną miną. Dalej był blady, ale już mu było lepiej. Jednak nie zużył całej energii dzisiaj. Dobrze mieć zachomikowane rezerwy, które podtrzymają przy życiu kiedy normalne pokłady energetyczne zostaną zużyte. Tsu, cały dzień budowaliśmy dom z myślą o Tobie, jednak kiedy nie wracałaś Kuro już chciał Cię szukać. Zniechęciłem go do tego, bo nikogo nie trzymam tu na siłę. Skoro miałaś obawy nie widziałem powodu by ściągać Cię do obozu siłą. Dom jutro zostanie wstępnie skończony. Byłaś już w mieście ?
Znów zjadł kawałek pieczystego, nie miał siły przynieść talerzy, więc nie częstował dziewczyn bo przecież nie wypada z ręki dawać jedzenia. Kiedy zjadł swój kawałek zabrał się za nadgryziony ogon gada, który zaczął jeść jak Kuro zamienił się w małpę. Niezbyt dobre to mięso, ale dawało się zjeść. Krokodyl jakiego upolował był już stary. Widział, że Różowa demonica zmieniła się trochę, teraz mógł wyczuć od niej bardziej demona niż rano. Tym jednak się nie przejmował zbytnio. Wrogów lepiej mieć bliżej od przyjaciół, jeśli obie zostaną z nim będzie mógł je tak naprostować by nie robiły Mordoru na każdym kroku.
- June, Ciebie się tyczy pytanie, zostajesz czy idziesz w swoją stronę ? Jeśli zostaniecie ten dom, który budujemy będzie wasz. Jutro postawimy ściany dzielące pokoje na innych przyszłych uczniów, łazienkę ewentualnie, no i dach. Co do tego młodego sayana- ta rasa tak ma, ci co mają ogon pod wpływem pełni zarastają w futro i sieją chaos wszędzie, gdzie się pojawią. Rano wracają do normy i zrzucają futro. Zwykle potem nic nie pamiętają choć zdarzają się wyjątki. Jeśli jesteście ciekawe co się właściwie stało to mogę wam powiedzieć-pytajcie. Jeśli nie, trzeba będzie przenieść nieprzytomnych do swoich pokojów i pójdziemy spać.
Hikaru przed upadkiem zdążył zauważyć na co spada, czuł się jakby był w czarnym tunelu, a na końcu było światełko i June. Tunel bardzo szybko się zwężał aż kropeczka światła nie zniknęła całkowicie. Przemęczenie zrobiło swoje, nogi mu się zaplatały i upadł na coś miękkiego. Pierwsza obudziła się świadomość ciała, potem zaraz dotyk i słuch. Mistic nie wiedział jeszcze gdzie jest, ale docierały już do niego jak najbardziej bodźce. A także głosy dziewczyn. Szok jaki spowodowała praca mentalna przez ostatnią godzinę przepełnił czarę, teraz każda komórka jego ciała darła się w niebogłosy, wysyłała przekazy do mózgu z pretensjami o przedawkowaniu pracy. Mózg rejestrował 200 procent bólu co było może nie nowym, ale rzadko spotykanym zjawiskiem w ostatnich latach. Po następnych paru minutach był w stanie już otworzyć oczy. Najpierw jedno, potem powoli drugie. Leżał przy ognisku. Dziewczyny musiały go przenieść, rozejrzał się lekko przekręcając głowę, leżał obok Razera i Kury. Wrócił do normalnych rozmiarów.
Dobrze mu się leżało, ale głosy obu demonic nie pozwalały mu się zrelaksować. Nabrał kilka razy powietrza w płuca, a potem je wypuścił powoli. W końcu wstał, to znaczy usiadł i wziął kawałek mięsa z ogniska. Był cholernie głodny.
- Witaj Tsu, cieszy mnie, że wróciłaś. Można rzec, w samą porę by pomóc. Jak widzicie nie ma lekko w życiu. To dopiero początek waszych przygód, oczywiście jeśli chcecie po dzisiejszym zostać w mojej szkole. Kurozaru nie będzie już problemem przez najbliższy miesiąc. Tu zrobił przerwę by zjeść kilka kęsów, które przełknął z niewyraźną miną. Dalej był blady, ale już mu było lepiej. Jednak nie zużył całej energii dzisiaj. Dobrze mieć zachomikowane rezerwy, które podtrzymają przy życiu kiedy normalne pokłady energetyczne zostaną zużyte. Tsu, cały dzień budowaliśmy dom z myślą o Tobie, jednak kiedy nie wracałaś Kuro już chciał Cię szukać. Zniechęciłem go do tego, bo nikogo nie trzymam tu na siłę. Skoro miałaś obawy nie widziałem powodu by ściągać Cię do obozu siłą. Dom jutro zostanie wstępnie skończony. Byłaś już w mieście ?
Znów zjadł kawałek pieczystego, nie miał siły przynieść talerzy, więc nie częstował dziewczyn bo przecież nie wypada z ręki dawać jedzenia. Kiedy zjadł swój kawałek zabrał się za nadgryziony ogon gada, który zaczął jeść jak Kuro zamienił się w małpę. Niezbyt dobre to mięso, ale dawało się zjeść. Krokodyl jakiego upolował był już stary. Widział, że Różowa demonica zmieniła się trochę, teraz mógł wyczuć od niej bardziej demona niż rano. Tym jednak się nie przejmował zbytnio. Wrogów lepiej mieć bliżej od przyjaciół, jeśli obie zostaną z nim będzie mógł je tak naprostować by nie robiły Mordoru na każdym kroku.
- June, Ciebie się tyczy pytanie, zostajesz czy idziesz w swoją stronę ? Jeśli zostaniecie ten dom, który budujemy będzie wasz. Jutro postawimy ściany dzielące pokoje na innych przyszłych uczniów, łazienkę ewentualnie, no i dach. Co do tego młodego sayana- ta rasa tak ma, ci co mają ogon pod wpływem pełni zarastają w futro i sieją chaos wszędzie, gdzie się pojawią. Rano wracają do normy i zrzucają futro. Zwykle potem nic nie pamiętają choć zdarzają się wyjątki. Jeśli jesteście ciekawe co się właściwie stało to mogę wam powiedzieć-pytajcie. Jeśli nie, trzeba będzie przenieść nieprzytomnych do swoich pokojów i pójdziemy spać.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 04, 2013 9:21 pm
Gdyby chłopak był przytomny załamałby się sceną, która akurat naokoło się rozgrywała. Znajomość biologii, pierwszej pomocy i umiejętność organizacji pracy natychmiast wcieliłby w życie. Być może chociaż dzięki tej umiejętności zyskałby przychylniejsze oko nauczyciela i nie byłby zwykłą małpą. Niestety nie mógł robić nic. Razer od początku walki nieprzytomny z połamanymi zebrami leżał obok Kuro. Być może nie widać było po nim, że w jakiś sposób ucierpiał ale połamane żebra mogły przebić narządy wewnętrzne a bio-android mógł w tej chwili umierać po cichu. Opatrzenie Mistica byłoby dziecinnie proste, wystarczyło tylko położyć go na bok, by krew nie spływała do żołądka i przytrzymać płatki nosa na 5 minut, dzięki czemu ustałby upływ krwi, a na koniec obmyć mu twarz wodą. Po czym zaciągnąć do lóżka i zostawić w spokoju aby wypoczął.
Dziewczyny miały sporo obrażeń, które również wymagały interwencji, szczęściem w domku znajdowały się środki opatrunkowe, które można by wykorzystać. Gdy nie ma środka odkażającego zawsze można wykorzystać alkohol. Natomiast Kuro leżał skierowany twarzą do księżyca, co było nieroztropne w sytuacji gdyby koszmar lub ból go przebudził i wszystko zaczęłoby się od nowa. Krwawił z rany na plecach, co powinno zostać zauważone, gdyż na miejscu, gdzie poprzednio leżał pozostał czerwony ślad na trawie. Krwawił z ponownie połamanego nosa i choć na zewnątrz zdawać by się mogło, że krew zakrzepła to wewnątrz jamy nosowej płynęła do ust, gardła i spływała do żołądka. Ułatwiał to fakt, że chłopak leżał twarzą do góry, a nie na bok. Zmieszanie surowej wody z krwią w żołądku spowoduje, że ten kto zbudzi saiyana rano znajdzie się w strefie rozbryzgu zawartości jego żołądka lub, jeżeli pozostanie dalej w tej pozycji w nocy sam się udusi. Mimo to po podaniu środków przeciwbólowych twarz Kuro rozluźniła się, nie cierpiał. Za to rano dopiero młodzik odczuje skutki całodziennej swojej pracy i wieczornego wydarzenia. Upływ krwi powodował, że chłopak coraz bardziej wyglądem upodabniał się do trupa.
Na sam koniec, kiedy zająłby się wszystkimi, młody Saiyan upolował jakieś młode zwierze i z dodatkiem bulw roślin wodnym ugotowałby zupę z kawałkami młodego mięsa. Posiłek może nie byłby daniem godnym czterogwiazdkowej restauracji ale postawiłby wszystkich na nogi od rana.
Niestety nie mógł nic, a nic zrobić z tych rzeczy. Jego organizm był na off. Zdecydowanie to był jeden z cięższych dni w jego życiu nie tylko dla jego ciała ale i umysłu. Hikaru stawiał przed młodym coraz to nowe i cięższe wyzwania i to już na starcie, oby chłopak dał radę im sprostać.
Dziewczyny miały sporo obrażeń, które również wymagały interwencji, szczęściem w domku znajdowały się środki opatrunkowe, które można by wykorzystać. Gdy nie ma środka odkażającego zawsze można wykorzystać alkohol. Natomiast Kuro leżał skierowany twarzą do księżyca, co było nieroztropne w sytuacji gdyby koszmar lub ból go przebudził i wszystko zaczęłoby się od nowa. Krwawił z rany na plecach, co powinno zostać zauważone, gdyż na miejscu, gdzie poprzednio leżał pozostał czerwony ślad na trawie. Krwawił z ponownie połamanego nosa i choć na zewnątrz zdawać by się mogło, że krew zakrzepła to wewnątrz jamy nosowej płynęła do ust, gardła i spływała do żołądka. Ułatwiał to fakt, że chłopak leżał twarzą do góry, a nie na bok. Zmieszanie surowej wody z krwią w żołądku spowoduje, że ten kto zbudzi saiyana rano znajdzie się w strefie rozbryzgu zawartości jego żołądka lub, jeżeli pozostanie dalej w tej pozycji w nocy sam się udusi. Mimo to po podaniu środków przeciwbólowych twarz Kuro rozluźniła się, nie cierpiał. Za to rano dopiero młodzik odczuje skutki całodziennej swojej pracy i wieczornego wydarzenia. Upływ krwi powodował, że chłopak coraz bardziej wyglądem upodabniał się do trupa.
Na sam koniec, kiedy zająłby się wszystkimi, młody Saiyan upolował jakieś młode zwierze i z dodatkiem bulw roślin wodnym ugotowałby zupę z kawałkami młodego mięsa. Posiłek może nie byłby daniem godnym czterogwiazdkowej restauracji ale postawiłby wszystkich na nogi od rana.
Niestety nie mógł nic, a nic zrobić z tych rzeczy. Jego organizm był na off. Zdecydowanie to był jeden z cięższych dni w jego życiu nie tylko dla jego ciała ale i umysłu. Hikaru stawiał przed młodym coraz to nowe i cięższe wyzwania i to już na starcie, oby chłopak dał radę im sprostać.
OOC:
- 100 HP
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 04, 2013 10:36 pm
______Trochę łzawych słodkich oczek jeszcze nikomu nie zaszkodziło. W sumie właśnie June wyłapała fajny sposób na wymuszanie niektórych rzeczy. Bycie słodką momentami popłaca, lecz za często chyba takiej demonicy widzieć nie będziecie. W końcu jest demonem, a te z reguły są kojarzone z chęcią rozlewania krwi, łamaniem kości i mordem. Takie są stereotypy, cóż się dziwić, że June dość spory czas była sama jak paluszek. Nawet Kyoraku ją zostawił, nie wspominając już nic o Sedu, który dawno dał nogę. Musiał się przerazić nadnaturalną siłą June, bo sam takiej nie miał. Mógł poczuć się zagrożony z racji, że jest tym kim jest. Ale Kyoraku? Może ma coś ważniejszego do zrobienia niż opiekowanie się głupim rudzielcem nie mającym pojęcia o życiu. No proszę, nawet nie wiedziała jak zająć się rannymi kolegami w potrzebie. Marna z niej opiekunka. Musi jakoś nauczyć się trochę o życiu bo jak tak dalej pójdzie daleko nie zajdzie, zdziczeje i zaszyje się w swoim świecie. Życie na Dark Star było znacznie prostsze. Ograniczało się jedynie do spania, zjedzenia, ewentualnie zabicia kogoś i spania. Takie kółeczko monotonnego życia.
Przyglądała się z zaciekawieniem na poczynania Tsu. Może nie była doktorem mającym medycynę w małym palcu, ale na pewno wiedziała znacznie więcej niż June. Zapewne gdyby ona się zabrała do opatrywania ich zgniotłaby im jakieś żebro lub podbiła oko w najlepszym wypadku. Lepiej by się nie tykała takich rzeczy jeśli nie ma o nich zielonego pojęcia. Nawet nie potrafiła zaradzić nic na swoje podpalone ramię. Zdjęła jedynie górną część ubrania i rzuciła gdzieś na bok zostając jedynie w czarnych leginsach, butkach i przepasce na piersiach. Jakoś przeżyje bez tych rzeczy. Hikaru jest zbyt przemęczony by stworzyć jej kolejne. Nie pisnęła słowem też na temat swojego gardła, czy innych obtarć. Rany kolegów są znacznie ważniejsze niż te jej. Poza tym, demony szybko zdrowieją.
W czasie gdy Tsu kończyła swoją robotę June w efekcie nudy postanowiła się trochę pobawić. Pozwoliła by stróżka krwi spłynęła jej na palce, a gdy kropelka miała spać ustawiła dłoń nad wywalonym językiem. Gdy poczuła smak własnej posoki skwasiła się. Nie była słodka, była gorzka w cholerę! Nigdy czegoś tak okropnego nie miała w ustach. Jakby żarła siarkę. Cóż, przynajmniej ostrzeże swoich przyszłych 'pożeraczy', że jest niesmaczna.
Jej głupie rozmyślanki przerwała ręka. Ale nie jej, tylko Tsunami, która wręczyła jej kubek wody. Powąchała zawartość po czym jednym łykiem upiła wszystko. Wtem poczuła się dość dziwie. Jakby woda po zetknięciu z przełykiem demonicy zwiększyła znacznie temperaturę. Zaczęło ją parzyć, a gdy dotarło do żołądka to tam czuła się niekomfortowo. Jedyne czym zareagowała to skrzywieniem na twarzy i krótkim kaszlem. To było dziwne i bardzo nieprzyjemne!
___ - Uhm. - Taka była jej reakcja na zagadnienia koleżanki już-demonicy. Zastanowiła się chwilę, a potem uniosła dłoń do góry wskazując palcem na księżyc. - To Juneta... ekhm... znaczy, świecąca kula. Gdy Kuro na nią popatrzał zamienił się w tamto puszyste. June nie wie dlaczego, po co, ale June wie, że Kuro nie chciał być niemiły i nas bić. A Tsu może być zdenerwowana z tego samego powodu. Ciało June też dziwnie reaguje, ale to kontroluje. - Podrapała się po głowie. No i obudził się Hikaru. Od razu zaczął gadać oraz jeść to co było przy ognisku. Trochę ją to zdziwiło, bo jeszcze nie widziała kogoś, kto mógłby tyle pochłaniać. Nawet w czasie walki zakąsał upieczony ogon. Ma żołądek z gumy czy jak? Przyglądała się tylko jak kolejne rzeczy lądują w Jego ustach mając z każdą sekundą coraz bardziej zdziwiony wyraz twarzy. No i w pewnym momencie padło jej imię, na co zareagowała potrzęsieniem głowy oraz wyprostowaniem się.
Zostać czy iść w swoje strony? Bardzo by chciała tutaj zostać, cieszyć się z towarzystwa Tsu, Kuro, Hikaru i Razera, lecz z każdą kolejną minutą była coraz pełniejsza obaw. Przestaje panować nad sobą, coraz częściej ma popędy demońskie, niekontrolowane ruchy no i jeszcze te znamiona na nadgarstkach. Zapewne nie zwiastują nic dobrego. Może by i Erika, Hikaru czy Kuro nie dotknęła i nie skrzywdziła. Świetnie bronią się sami bo są znacznie silniejsi od niej, ale Różowowłosa jest bardzo przybliżona swoją siłą do tej jej. Więc Jej mogłaby zrobić krzywdę nie kontrolując tego. Z resztą, nie ma zamiaru być czyimś problemem.
____ - June... nie może... - Zrobiła słodko wyglądający dzióbek zalewając się rumieńcem na facjacie. Zacisnęła palce na udach, lecz po chwili rozluźniła się. Spuściła głowę tak by mieć zasłonięte grzywką oczy po czym wysunęła nadgarstek prosto pod nos Hikaru prezentując swoje dziwne "tatuaże" w kolorze fiołków. - J-J-June może być złym demonem... - powiedziała z wyraźnym smutkiem w głosie. Bardzo by chciała zostać, lecz... po co komu kłopot?
Przyglądała się z zaciekawieniem na poczynania Tsu. Może nie była doktorem mającym medycynę w małym palcu, ale na pewno wiedziała znacznie więcej niż June. Zapewne gdyby ona się zabrała do opatrywania ich zgniotłaby im jakieś żebro lub podbiła oko w najlepszym wypadku. Lepiej by się nie tykała takich rzeczy jeśli nie ma o nich zielonego pojęcia. Nawet nie potrafiła zaradzić nic na swoje podpalone ramię. Zdjęła jedynie górną część ubrania i rzuciła gdzieś na bok zostając jedynie w czarnych leginsach, butkach i przepasce na piersiach. Jakoś przeżyje bez tych rzeczy. Hikaru jest zbyt przemęczony by stworzyć jej kolejne. Nie pisnęła słowem też na temat swojego gardła, czy innych obtarć. Rany kolegów są znacznie ważniejsze niż te jej. Poza tym, demony szybko zdrowieją.
W czasie gdy Tsu kończyła swoją robotę June w efekcie nudy postanowiła się trochę pobawić. Pozwoliła by stróżka krwi spłynęła jej na palce, a gdy kropelka miała spać ustawiła dłoń nad wywalonym językiem. Gdy poczuła smak własnej posoki skwasiła się. Nie była słodka, była gorzka w cholerę! Nigdy czegoś tak okropnego nie miała w ustach. Jakby żarła siarkę. Cóż, przynajmniej ostrzeże swoich przyszłych 'pożeraczy', że jest niesmaczna.
Jej głupie rozmyślanki przerwała ręka. Ale nie jej, tylko Tsunami, która wręczyła jej kubek wody. Powąchała zawartość po czym jednym łykiem upiła wszystko. Wtem poczuła się dość dziwie. Jakby woda po zetknięciu z przełykiem demonicy zwiększyła znacznie temperaturę. Zaczęło ją parzyć, a gdy dotarło do żołądka to tam czuła się niekomfortowo. Jedyne czym zareagowała to skrzywieniem na twarzy i krótkim kaszlem. To było dziwne i bardzo nieprzyjemne!
___ - Uhm. - Taka była jej reakcja na zagadnienia koleżanki już-demonicy. Zastanowiła się chwilę, a potem uniosła dłoń do góry wskazując palcem na księżyc. - To Juneta... ekhm... znaczy, świecąca kula. Gdy Kuro na nią popatrzał zamienił się w tamto puszyste. June nie wie dlaczego, po co, ale June wie, że Kuro nie chciał być niemiły i nas bić. A Tsu może być zdenerwowana z tego samego powodu. Ciało June też dziwnie reaguje, ale to kontroluje. - Podrapała się po głowie. No i obudził się Hikaru. Od razu zaczął gadać oraz jeść to co było przy ognisku. Trochę ją to zdziwiło, bo jeszcze nie widziała kogoś, kto mógłby tyle pochłaniać. Nawet w czasie walki zakąsał upieczony ogon. Ma żołądek z gumy czy jak? Przyglądała się tylko jak kolejne rzeczy lądują w Jego ustach mając z każdą sekundą coraz bardziej zdziwiony wyraz twarzy. No i w pewnym momencie padło jej imię, na co zareagowała potrzęsieniem głowy oraz wyprostowaniem się.
Zostać czy iść w swoje strony? Bardzo by chciała tutaj zostać, cieszyć się z towarzystwa Tsu, Kuro, Hikaru i Razera, lecz z każdą kolejną minutą była coraz pełniejsza obaw. Przestaje panować nad sobą, coraz częściej ma popędy demońskie, niekontrolowane ruchy no i jeszcze te znamiona na nadgarstkach. Zapewne nie zwiastują nic dobrego. Może by i Erika, Hikaru czy Kuro nie dotknęła i nie skrzywdziła. Świetnie bronią się sami bo są znacznie silniejsi od niej, ale Różowowłosa jest bardzo przybliżona swoją siłą do tej jej. Więc Jej mogłaby zrobić krzywdę nie kontrolując tego. Z resztą, nie ma zamiaru być czyimś problemem.
____ - June... nie może... - Zrobiła słodko wyglądający dzióbek zalewając się rumieńcem na facjacie. Zacisnęła palce na udach, lecz po chwili rozluźniła się. Spuściła głowę tak by mieć zasłonięte grzywką oczy po czym wysunęła nadgarstek prosto pod nos Hikaru prezentując swoje dziwne "tatuaże" w kolorze fiołków. - J-J-June może być złym demonem... - powiedziała z wyraźnym smutkiem w głosie. Bardzo by chciała zostać, lecz... po co komu kłopot?
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 05, 2013 12:12 pm
No cóż, nie uczęszczała na kursy pierwszej pomocy, tylko tyle co wspominano na kursach BHP. Więcej teorii niż praktyki, nie mniej jednak miała wiele luk w pamięci - nie przykładała się do wysłuchania niektórych przykładów z życia poszkodowanych ludzi. Wtedy najczęściej przysypiała, bo nie miała ani chwili wytchnienia między dwoma etatami. Może gdyby bardziej skupiła się na opatrywaniu ran to dostrzegłaby pewne nieprawidłowości, ale czego oczekujecie od rocznej dziewczyny? I to takiej, która mało kiedy interesowała się losem innych, bo nikt nie wpoił jej pewnych zasad. Teraz powoli sama dochodziła do pewnych wniosków, jak na przykład podanie wody osobie, która najwyraźniej ma wstręt do płynów.
-A-A-A! Przepraszam, nie wiedziałam, że tak zareagujesz...
Zrobiło się dziewczynie głupio po tym jak widziała efekt działania wody na gardło koleżanki. To by oznaczało, iż June ma gorętszy temperament niż sądziła dotychczas. Może powinna podgrzać tą wodę, albo umieścić Jej słodki łebek w płomieniach ogniska, aby nałapała dymu i w ten sposób uleczyła? Nie wiedziała jak zaradzić, nie znała dotąd wielu demonów. Jej ojciec na przykład "leczył się" negatywnymi emocjami, które wydobywał z dzieci. Najczęściej katował je na śmierć, ale Tsu była wyjątkiem od reguły. June nie wyglądała na taką, która cieszyła się z cierpienia Kuro podczas walki, więc ta opcja leczenia odpadała.
Pokiwała głową na sensowne, chociaż zawiłe i nieco niepoprawne w wymowie, odpowiedzi. Musiała przyznać Jej rację - nie umiała się kontrolować. Znaczy, pewnie to nie jest ta najgorsza faza w życiu demona, jednak skoro już teraz ma kłopoty z dojściem do siebie, to co dopiero później. Niestety nie dopytała się więcej ani o demonach, ani o samym Kuro i wcześniejszym zdarzeniu, gdyż swoimi rozmowami najwyraźniej obudziły Hikaru. Coś musiał usłyszeć, ponieważ opowiedział o zajściu. Teraz miała pewność, że Juneta to Księżyc, a ich relacje są bardzo podobne. Na pytanie o tym czy wybrała się w końcu do cywilizacji odpowiedziała z przekąsem:
-Nie byłam w mieście, trenowałam latanie.
To prawda, tak ją pochłonęła ta czynność, że zapomniała o otaczającym ją świecie, aż do krzyku June i rykach Kuro w formie małpy. Gdyby nie to, to pewnie latałaby jeszcze do rana między drzewami.
Białowłosy wojownik zapytał się także o to czy dziewczyny zostają. Ustąpiła demonicy, ponieważ Tsu wciąż miała wątpliwości. Szczerość June przerwała biadolenie w myślach nad swoim losem i z powagą, ale równie szczerze wypowiedziała się w tej kwestii wahania Złotookiej.
-June, gdyby to tylko ode mnie zależało, to chciałabym, żebyś została. Sądzę, że pod okiem Hikaru i kolegów będziesz bezpieczna, nawet przed samą sobą. Wydają się być bardziej doświadczeni od nas, chociaż wątpię, aby wszystko wiedzieli o demonizmie. Nie mniej jednak... chciałabym Twojego dobra, a wiem, że w razie problemów oni pomogliby powstrzymać Cię. Nie będę podejmować decyzji za Ciebie, ale już znasz moje zdanie.
Specjalnie nic nie wspominała o tym, iż Tsu byłaby najbardziej narażona na ataki i że to nie ona przyczyni się do sukcesu bliskiej znajomej, bo to było oczywiste, a mimo to chciałaby Ją widzieć w tym zespole. Po chwili namysłu dodała ciszej, przysłaniając ręką część twarzy, żeby tylko Rudowłosa usłyszała:
-Zresztą mogłabyś tu zostać na próbę, jakby coś nie odpowiadało, to zawsze można odejść, co nie? To nie obóz pracy.
Dopiero teraz dostrzegła, że Kuro ma plamę krwi pod sobą, więc szybko poderwała się z miejsca i ustawiła ciało wojownika do pozycji bocznej ustalonej. Odchyliła także głowę, aby miał oddychać, ale czym prędzej udała się za Niego i ze zmarszczeniem brwi przyglądała się ranie na plecach. Wpierw przemyła ostrożnie obrażenie, później wyjęła z plecaka żyłkę i igłę, którą wpierw wypaliła z zarazków przy ognisku. Miała zamiar zszyć prostym, ale trwałym ściegiem, ażeby nie rozszerzała się do częściowego zrośnięcia. Później będzie musiała wyjąć te przeźroczyste "druciki", aby nie zrosły się zupełnie ze skórą. Póki co nie miała przy sobie żadnych nici lekarskich, i chyba długo mieć nie będzie.
Zszywając plecy Kuro w miejscu głębokiego przecięcia odpowiedziała jednocześnie na wcześniejszy apel Hikaru (najpierw wolała wyrazić swoje zdanie na temat June, bo Tsu miała niskie mniemanie o sobie):
-Jeśli zaś chodzi o mnie... to nie mam nic lepszego do roboty. Poza tym może przy Was dowiem się czegoś więcej o sobie. June miałaby tu pole do popisu, hehe.
Mrugnęła do Niej z lekkim uśmiechem -mimowolnie przypominając sobie o karesie z przeszłości- a następnie zaczęła bandażować solidnie tułów wojownika. Lepiej nie potrafi, przynajmniej starała się. Nie brała odpowiedzialności za stan zdrowia Czarnowłosego, skądże znowu takie obciążenie.
-A-A-A! Przepraszam, nie wiedziałam, że tak zareagujesz...
Zrobiło się dziewczynie głupio po tym jak widziała efekt działania wody na gardło koleżanki. To by oznaczało, iż June ma gorętszy temperament niż sądziła dotychczas. Może powinna podgrzać tą wodę, albo umieścić Jej słodki łebek w płomieniach ogniska, aby nałapała dymu i w ten sposób uleczyła? Nie wiedziała jak zaradzić, nie znała dotąd wielu demonów. Jej ojciec na przykład "leczył się" negatywnymi emocjami, które wydobywał z dzieci. Najczęściej katował je na śmierć, ale Tsu była wyjątkiem od reguły. June nie wyglądała na taką, która cieszyła się z cierpienia Kuro podczas walki, więc ta opcja leczenia odpadała.
Pokiwała głową na sensowne, chociaż zawiłe i nieco niepoprawne w wymowie, odpowiedzi. Musiała przyznać Jej rację - nie umiała się kontrolować. Znaczy, pewnie to nie jest ta najgorsza faza w życiu demona, jednak skoro już teraz ma kłopoty z dojściem do siebie, to co dopiero później. Niestety nie dopytała się więcej ani o demonach, ani o samym Kuro i wcześniejszym zdarzeniu, gdyż swoimi rozmowami najwyraźniej obudziły Hikaru. Coś musiał usłyszeć, ponieważ opowiedział o zajściu. Teraz miała pewność, że Juneta to Księżyc, a ich relacje są bardzo podobne. Na pytanie o tym czy wybrała się w końcu do cywilizacji odpowiedziała z przekąsem:
-Nie byłam w mieście, trenowałam latanie.
To prawda, tak ją pochłonęła ta czynność, że zapomniała o otaczającym ją świecie, aż do krzyku June i rykach Kuro w formie małpy. Gdyby nie to, to pewnie latałaby jeszcze do rana między drzewami.
Białowłosy wojownik zapytał się także o to czy dziewczyny zostają. Ustąpiła demonicy, ponieważ Tsu wciąż miała wątpliwości. Szczerość June przerwała biadolenie w myślach nad swoim losem i z powagą, ale równie szczerze wypowiedziała się w tej kwestii wahania Złotookiej.
-June, gdyby to tylko ode mnie zależało, to chciałabym, żebyś została. Sądzę, że pod okiem Hikaru i kolegów będziesz bezpieczna, nawet przed samą sobą. Wydają się być bardziej doświadczeni od nas, chociaż wątpię, aby wszystko wiedzieli o demonizmie. Nie mniej jednak... chciałabym Twojego dobra, a wiem, że w razie problemów oni pomogliby powstrzymać Cię. Nie będę podejmować decyzji za Ciebie, ale już znasz moje zdanie.
Specjalnie nic nie wspominała o tym, iż Tsu byłaby najbardziej narażona na ataki i że to nie ona przyczyni się do sukcesu bliskiej znajomej, bo to było oczywiste, a mimo to chciałaby Ją widzieć w tym zespole. Po chwili namysłu dodała ciszej, przysłaniając ręką część twarzy, żeby tylko Rudowłosa usłyszała:
-Zresztą mogłabyś tu zostać na próbę, jakby coś nie odpowiadało, to zawsze można odejść, co nie? To nie obóz pracy.
Dopiero teraz dostrzegła, że Kuro ma plamę krwi pod sobą, więc szybko poderwała się z miejsca i ustawiła ciało wojownika do pozycji bocznej ustalonej. Odchyliła także głowę, aby miał oddychać, ale czym prędzej udała się za Niego i ze zmarszczeniem brwi przyglądała się ranie na plecach. Wpierw przemyła ostrożnie obrażenie, później wyjęła z plecaka żyłkę i igłę, którą wpierw wypaliła z zarazków przy ognisku. Miała zamiar zszyć prostym, ale trwałym ściegiem, ażeby nie rozszerzała się do częściowego zrośnięcia. Później będzie musiała wyjąć te przeźroczyste "druciki", aby nie zrosły się zupełnie ze skórą. Póki co nie miała przy sobie żadnych nici lekarskich, i chyba długo mieć nie będzie.
Zszywając plecy Kuro w miejscu głębokiego przecięcia odpowiedziała jednocześnie na wcześniejszy apel Hikaru (najpierw wolała wyrazić swoje zdanie na temat June, bo Tsu miała niskie mniemanie o sobie):
-Jeśli zaś chodzi o mnie... to nie mam nic lepszego do roboty. Poza tym może przy Was dowiem się czegoś więcej o sobie. June miałaby tu pole do popisu, hehe.
Mrugnęła do Niej z lekkim uśmiechem -mimowolnie przypominając sobie o karesie z przeszłości- a następnie zaczęła bandażować solidnie tułów wojownika. Lepiej nie potrafi, przynajmniej starała się. Nie brała odpowiedzialności za stan zdrowia Czarnowłosego, skądże znowu takie obciążenie.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 05, 2013 7:01 pm
Z każdą chwilą, którą białowłosy poświęcał na jedzenie odzyskiwał powoli kolor twarzy i uśmiech. W końcu zjadł cały ogon krokodyla, który go wystarczająco nasycił. Odzyskał sporo sił, mógł wreszcie wstać i zająć się na wpół martwymi chłopakami. Wcześniej ich ignorował bo nie był w stanie nic dla nich zrobić. Dziewczyny, a właściwie panna Tsu Nami zajęła się nimi całkiem nie najgorzej. Już w głowie układał sobie plany nauki demonic by mogły leczyć kiedy on nie będzie mógł się nimi zająć. W końcu nie tylko senzu mogło leczyć, to było rarytasem. Trzeba będzie je zapoznać ze sprzętem jaki już posiadał w domu i na statku. Choć do niego mógł wchodzić tak właściwie tylko on ze względu na zabezpieczenia to kto wie co przyniesie przyszłość. Wprowadzenie kilku wyjątków nie sprawiło by kłopotu.
- Odnośnie tej wody June, jeśli Ci nie służy spróbuj lawy. Ewentualnie kwasu siarkowego, w wulkanach jest go pełno bo te z kolei wydzielają dwutlenek siarki, który łączy się z wodą i... eee.. nie ważne. Mam małą fiolkę tego kwasu, możesz spróbować. Jak nie to zostaje lawa, której niestety nie posiadam. Tu na chwilę przerwał by wstać i pójść do domu po coś. Zniknął za drzwiami na kilka minut po czym wrócił z wypchaną kieszenią i fiolką jakiegoś płynu. Podał ją June i pogroził palcem. To ten kwas, spróbuj, ale tylko kropelkę. Dla ludzi jest śmiertelnie niebezpieczny bo pali skórę, mięśnie i kości. Jeśli dla Ciebie to będzie także żrące, po prostu nie pij więcej. Odsunął się od dziewczyny by podejść do chłopaków leżących i umierających w ciszy. Wyjął z kieszeni jakiś przedmiot metalowy, gdy go odpowiednio chwycił rozłożył się i pojawiła się cienka igła paru centymetrowa na jego końcu. Wyglądał jak pistolet z bębenkiem na środku. W owym bębenku było kilka dawek ciemnoniebieskiego płynu, który wydzielał poświatę. Przyłożył owy pistolet do karku Kuro i wystrzelił jedną dawkę płynu. Mechanizm od razu przełożył bębenek na następną dawkę. Powtórzył zabieg na Razerze po czym złożył z powrotem broń i schował do kieszeni.
- To powinno im pomóc, rano obudzą się bez śladów zadrapań. Mógłbym wam powiedzieć co to jest, ale pewnie nie zrozumiecie. W każdym razie wprowadza w letarg ciało, aparatura wskazałaby na śmierć, ale ciało żyje tyle, że bardzo powoli pracuje, dzięki temu leczenie pracuje na zwiększonych obrotach. Nie obudzą się póki mają jakieś rany. Nie będą już krwawić, więc Tsu nie musisz już zszywać sayana. No.. chyba że sprawia Ci to przyjemność. Znów usiadł przy ogniu i wpatrzył się w niego. Pod nos prawie mu podsunięto tatuaż w kolorze zbliżonym mocno do koloru jego koszuli. To była June. Wahała się czy może zostać. Tsu ogólnie ma rację, z nami jest mniejsze prawdopodobieństwo, że staniesz się zła. Każdy demon rośnie w siłę z czasem, zmienia się, ewoluuje. Obie macie opcję odejść lub zostać, ale tutaj, ze mną i resztą ekipy macie szanse zachować świadomość i tą dobrą cząstkę. Mam doświadczenie z demonami, kiedyś je eliminowałem. Odnośnie waszej rasy wiem wystarczająco dużo by wam pomóc, na razie dam wam taki trening, że staniecie się szybko silne. Potem dam wam obciążenia jakie ma Kuro, one pozbawią was połowy swoich sił i będziecie mogły je zdjąć tylko kiedy naprawdę będziecie przygwożdżone do muru. Pokazał swoje pod rękawami koszuli, choć różniły się mocą, to właściwie wyglądały tak samo.
- Dzięki temu suma sumarum staniecie się silniejsze, poza tym kiedy staniecie przed przeciwnikiem zaskoczycie go swoją ukrytą mocą. Kiedyś, kiedy byłem młody pewna demonica zabiła kogoś mi bliskiego, dzięki temu, że będziecie ze mną, nie powtórzy się coś takiego nigdy. Oferuje wam wszystko co możecie sobie zamarzyć, techniki, wiedzę teoretyczną o wszechświecie, ale tez praktykę. Kuro już co nie co wie na temat mojej szkoły i owszem nie ma lekko. Za wszystko w życiu trzeba płacić, za potęgę także.
- Odnośnie tej wody June, jeśli Ci nie służy spróbuj lawy. Ewentualnie kwasu siarkowego, w wulkanach jest go pełno bo te z kolei wydzielają dwutlenek siarki, który łączy się z wodą i... eee.. nie ważne. Mam małą fiolkę tego kwasu, możesz spróbować. Jak nie to zostaje lawa, której niestety nie posiadam. Tu na chwilę przerwał by wstać i pójść do domu po coś. Zniknął za drzwiami na kilka minut po czym wrócił z wypchaną kieszenią i fiolką jakiegoś płynu. Podał ją June i pogroził palcem. To ten kwas, spróbuj, ale tylko kropelkę. Dla ludzi jest śmiertelnie niebezpieczny bo pali skórę, mięśnie i kości. Jeśli dla Ciebie to będzie także żrące, po prostu nie pij więcej. Odsunął się od dziewczyny by podejść do chłopaków leżących i umierających w ciszy. Wyjął z kieszeni jakiś przedmiot metalowy, gdy go odpowiednio chwycił rozłożył się i pojawiła się cienka igła paru centymetrowa na jego końcu. Wyglądał jak pistolet z bębenkiem na środku. W owym bębenku było kilka dawek ciemnoniebieskiego płynu, który wydzielał poświatę. Przyłożył owy pistolet do karku Kuro i wystrzelił jedną dawkę płynu. Mechanizm od razu przełożył bębenek na następną dawkę. Powtórzył zabieg na Razerze po czym złożył z powrotem broń i schował do kieszeni.
- To powinno im pomóc, rano obudzą się bez śladów zadrapań. Mógłbym wam powiedzieć co to jest, ale pewnie nie zrozumiecie. W każdym razie wprowadza w letarg ciało, aparatura wskazałaby na śmierć, ale ciało żyje tyle, że bardzo powoli pracuje, dzięki temu leczenie pracuje na zwiększonych obrotach. Nie obudzą się póki mają jakieś rany. Nie będą już krwawić, więc Tsu nie musisz już zszywać sayana. No.. chyba że sprawia Ci to przyjemność. Znów usiadł przy ogniu i wpatrzył się w niego. Pod nos prawie mu podsunięto tatuaż w kolorze zbliżonym mocno do koloru jego koszuli. To była June. Wahała się czy może zostać. Tsu ogólnie ma rację, z nami jest mniejsze prawdopodobieństwo, że staniesz się zła. Każdy demon rośnie w siłę z czasem, zmienia się, ewoluuje. Obie macie opcję odejść lub zostać, ale tutaj, ze mną i resztą ekipy macie szanse zachować świadomość i tą dobrą cząstkę. Mam doświadczenie z demonami, kiedyś je eliminowałem. Odnośnie waszej rasy wiem wystarczająco dużo by wam pomóc, na razie dam wam taki trening, że staniecie się szybko silne. Potem dam wam obciążenia jakie ma Kuro, one pozbawią was połowy swoich sił i będziecie mogły je zdjąć tylko kiedy naprawdę będziecie przygwożdżone do muru. Pokazał swoje pod rękawami koszuli, choć różniły się mocą, to właściwie wyglądały tak samo.
- Dzięki temu suma sumarum staniecie się silniejsze, poza tym kiedy staniecie przed przeciwnikiem zaskoczycie go swoją ukrytą mocą. Kiedyś, kiedy byłem młody pewna demonica zabiła kogoś mi bliskiego, dzięki temu, że będziecie ze mną, nie powtórzy się coś takiego nigdy. Oferuje wam wszystko co możecie sobie zamarzyć, techniki, wiedzę teoretyczną o wszechświecie, ale tez praktykę. Kuro już co nie co wie na temat mojej szkoły i owszem nie ma lekko. Za wszystko w życiu trzeba płacić, za potęgę także.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Lut 06, 2013 2:08 am
_______ Siedziała trzymając zamkniętą fiolkę z kwasem od Hikaru. Jej zachowanie zostało źle zrozumiane, bo to nie było tak, że June nie mogła w ogóle pić wody jak to było kiedyś w przypadku Fox'a, który się potem dusił i dławił. Coś miała w gardle, co powodowało znaczny wzrost temperatury H2O, a raczej coś się tworzyło, co czuła bardzo dobrze w postaci nieprzyjemnego szczypania i pustyni w ustach. W każdym bądź razie zostawmy na razie szyję demonicy. Otóż działo się coś znacznie milszego od bólu. Ku jej wielkiemu zaskoczeniu Tsu chciała ją namówić do... zostania. Może to dlatego, że nie chciała sama przebywać w towarzystwie trzech facetów, albo... po prostu polubiła demonicę? Zrobiło się jej cieplutko na sercu, a na policzki wskoczył mocniejszy niż przedtem rumieniec. June nie sądziła, że jej obecność będzie dla kogoś coś znaczyć, bo w sumie do tej pory uciekano od niej jak najdalej.
Biła się jeszcze z myślami czy nie będzie potem musiała sobie iść gdzieś indziej bo ją zostawią na pastwę losu. Obawia się samotności tak jak klaustrofob małych pomieszczeń. Te lęki towarzyszyły jej przez trzy wieki i chyba nigdy się tego nie pozbędzie, nawet będąc w zaświatach czy piekle. Zapewne jej przyszłe wcielenia również będą upośledzone na tym punkcie, ale co poradzić: Lajf is Brutal and full of zasadzkasand sometimes kopas, a za każdym tree czai się danger, jak to się mówi.
___ - June zostanie. - powiedziała po chwili wahania puszczając krótki uśmiech. Raz się żyje, ewentualnie kilka jeśli ktoś Cię wskrzesi. A demonica nie miała w sumie niczego ciekawszego do roboty. Gdyby się nie zgodziła pewnie by się tułała po miastach na golasa siejąc panikę wśród kobiet z powodu dużych piersi. Dobra, to było już przechwalanie się.
Złotooka odwróciła się w stronę Hikaru gdy ten przestał gadać, popatrzała na Niego po czym jakby nigdy nic, nie obawiając się, że to koleś, który mógłby ją zabić jednym palcem rzuciła Mu się na szyję. - June dziękuje i obiecuje, że będzie pilnym uczniem. - Powiedziała wypuszczając Białowłosego z uścisku. Spojrzała na Tsu, do Niej również się podsunęła z wielkim uśmieszkiem na twarzy. Wydawałoby się, że ją również uściska lecz zamiast tego... wymierzyła jej prawy sierpowy w policzek. Niezbyt mocny, byleby poczuła. Zacisnęła pięść i nadal szczerząc japę jak głupi do sera powiedziała:
___ - June oddaje za bluzkę. - Wytknęła język, uściskała ją przyjaźnie po czym podniosła się na równe nogi. Oddaliła się kawałek od ogniska bez słowa wciąż trzymając fiolkę z kwasem, którą w końcu otworzyła. Powąchała zawartość i czując dziwną woń chciała zrezygnować lecz postanowiła dla próby wylać troszkę na stokrotkę rosnącą obok niej. Jakże wielkie zdziwienie i strach pojawiło się na jej twarzy gdy roślinka się stopiła od paru kropelek. Nie sądziła, że połykanie tego jest dobrym pomysłem, lecz dla niej może to działać inaczej. W końcu żaden normalny ziemianin nie wykąpałby się w lawie jak w wodzie. Może kwas też działa na podobnej zasadzie... demony...
Zapominając, co mówił wcześniej Hikaru wypiła od razu całą zawartość jednym łykiem. Nie minęła chwila, a od razu na jej twarzy można było dostrzec skutki. Fiolka wylądowała na trawie nieco pękając gdzieniegdzie, a June chwyciła się za gardło nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego dźwięku niezadowolenia. Upadła na kolana mając szeroko otwarte oczy, z których zaczęły cieknąć łzy, szamotała się na boki z bólu. Pieczenie przerodziło się w istny pożar! Milion igieł wbiło się w jej szyję zadając niewyobrażalny ból, tak się właśnie czuła. Wyglądało to tak, jakby pomysł z kwasem był kompletną klapą lecz... wszystko przeszło.
Rudowłosa opuściła dłonie wzdłuż ciała, zmrużyła oczy i po chwili spokoju przełknęła ślinę. O dziwo, nie czuła tego co przy piciu wody. Przeszło. Kompletnie przeszło jak za sprawą dotknięcia magicznej różdżki. Susza w gardle oraz pieczenie ustały, a sama June nieco uspokoiła demońskie popędy do zabijania. Może 'lek' był dobry, ale już nigdy tego nie weźmie do ust. Jednak lawa jest znacznie przyjemniejsza niż kwas. Demony nie są odporne na wszystko. Nie ma tak dobrze.
Biła się jeszcze z myślami czy nie będzie potem musiała sobie iść gdzieś indziej bo ją zostawią na pastwę losu. Obawia się samotności tak jak klaustrofob małych pomieszczeń. Te lęki towarzyszyły jej przez trzy wieki i chyba nigdy się tego nie pozbędzie, nawet będąc w zaświatach czy piekle. Zapewne jej przyszłe wcielenia również będą upośledzone na tym punkcie, ale co poradzić: Lajf is Brutal and full of zasadzkas
___ - June zostanie. - powiedziała po chwili wahania puszczając krótki uśmiech. Raz się żyje, ewentualnie kilka jeśli ktoś Cię wskrzesi. A demonica nie miała w sumie niczego ciekawszego do roboty. Gdyby się nie zgodziła pewnie by się tułała po miastach na golasa siejąc panikę wśród kobiet z powodu dużych piersi. Dobra, to było już przechwalanie się.
Złotooka odwróciła się w stronę Hikaru gdy ten przestał gadać, popatrzała na Niego po czym jakby nigdy nic, nie obawiając się, że to koleś, który mógłby ją zabić jednym palcem rzuciła Mu się na szyję. - June dziękuje i obiecuje, że będzie pilnym uczniem. - Powiedziała wypuszczając Białowłosego z uścisku. Spojrzała na Tsu, do Niej również się podsunęła z wielkim uśmieszkiem na twarzy. Wydawałoby się, że ją również uściska lecz zamiast tego... wymierzyła jej prawy sierpowy w policzek. Niezbyt mocny, byleby poczuła. Zacisnęła pięść i nadal szczerząc japę jak głupi do sera powiedziała:
___ - June oddaje za bluzkę. - Wytknęła język, uściskała ją przyjaźnie po czym podniosła się na równe nogi. Oddaliła się kawałek od ogniska bez słowa wciąż trzymając fiolkę z kwasem, którą w końcu otworzyła. Powąchała zawartość i czując dziwną woń chciała zrezygnować lecz postanowiła dla próby wylać troszkę na stokrotkę rosnącą obok niej. Jakże wielkie zdziwienie i strach pojawiło się na jej twarzy gdy roślinka się stopiła od paru kropelek. Nie sądziła, że połykanie tego jest dobrym pomysłem, lecz dla niej może to działać inaczej. W końcu żaden normalny ziemianin nie wykąpałby się w lawie jak w wodzie. Może kwas też działa na podobnej zasadzie... demony...
Zapominając, co mówił wcześniej Hikaru wypiła od razu całą zawartość jednym łykiem. Nie minęła chwila, a od razu na jej twarzy można było dostrzec skutki. Fiolka wylądowała na trawie nieco pękając gdzieniegdzie, a June chwyciła się za gardło nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego dźwięku niezadowolenia. Upadła na kolana mając szeroko otwarte oczy, z których zaczęły cieknąć łzy, szamotała się na boki z bólu. Pieczenie przerodziło się w istny pożar! Milion igieł wbiło się w jej szyję zadając niewyobrażalny ból, tak się właśnie czuła. Wyglądało to tak, jakby pomysł z kwasem był kompletną klapą lecz... wszystko przeszło.
Rudowłosa opuściła dłonie wzdłuż ciała, zmrużyła oczy i po chwili spokoju przełknęła ślinę. O dziwo, nie czuła tego co przy piciu wody. Przeszło. Kompletnie przeszło jak za sprawą dotknięcia magicznej różdżki. Susza w gardle oraz pieczenie ustały, a sama June nieco uspokoiła demońskie popędy do zabijania. Może 'lek' był dobry, ale już nigdy tego nie weźmie do ust. Jednak lawa jest znacznie przyjemniejsza niż kwas. Demony nie są odporne na wszystko. Nie ma tak dobrze.
Trening Start
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Lut 06, 2013 6:24 pm
Znowu stało się to samo, wystarczyło, że Hikaru dotknął swojego nieprzytomnego ucznia podając mu lek, a ponownie w jego głowie pojawiły się obrazy, które z każdą chwilą przybierały ostrzejsze kontury.
Na środku pokoju stało dwóch identycznych, kropka w kropkę młodych Saiyan w wieku gdzieś miedzy 6 do 8 lat. Obaj chłopcy wyglądali jak miniaturowe repliki Kuro. Obaj także ubrani byli identycznie w niebieskie Saiyańskie uniformy typowe dla dzieci z krótkimi rękawami i krótkimi spodenkami. Na lewej piersi każdego z chłopców widniał dziwny czarny symbol. Był to symbol rodowy.
Hikaru miał już do czynienia z tego typu zdarzeniami i natychmiast rozpoznał aurę chłopaka. To był dla obu młodych małpek wyjątkowy dzień, mieli rozpocząć naukę podstaw czytania i pisania.
Chłopcy natychmiast uznali, że nie lubią nowego nauczyciela. Starszy już wiekowo Saiyan o bladej cerze i rzadszych czarnych włosach kazał mówić chłopcom do siebie Mistrzu Nagrobny. Shiro od razu szeptem podzielił się z bratem swoim przekonaniem, że ów mężczyzna wygładem podobny jest do trupa, co obaj skwitowali cichym chichotem.
Nauczyciel kazał im usiąść na krzesełkach, a sam zaczął pisać na tablicy alfabet. Chłopcy jednak nie ruszyli się z miejsc.
- Kazałem Wam usiąść, bo inaczej nie zaczniemy.
Chłopcy spojrzeli po sobie, splotki ręce na piersiach i pierwszy stanowczym tonem odezwał się Kuro:
- Nie będę siedział na krześle dla trzylatka, chcę dostać normalne krzesło.
- Ah ostrzegano mnie przed Wami – odpowiedział nauczyciel. Młody człowieku, jeżeli bierzesz mnie za służącego to grubo się mylisz. Jestem uczonym, a zatem powinieneś mnie traktować z należytym szacunkiem. Usiądziecie na takich krzesłach, jakie tutaj mamy.
Teraz odezwał się Shiro.
- Jest za małe, nie możemy się uczyć w takich warunkach.
- To macie problem. Siadać!
Dwie uparte małe małpki stały dalej i ani myślały drgnąć. Szybko zarobili bolesną karę. Długą cienką witką otrzymali w otwarte dłonie po kilkanaście uderzeń. Ręce obu chłopców spływały krwią, obaj też głośno płakali z bólu. Shiro się poddał i wykonał polecenie, uszedł na krzesełku, a ponieważ faktycznie było ono za małe dla chłopca w jego wieku, kolanami dotykał brody. Natomiast Kuro przez łzy wyprowadził bezczelną ripostę.
- W porządku, ale jeżeli Shiro i ja nie nauczymy się czytać i pisać, to Ty wytłumaczysz Ojcu dlaczego tak się stało.
Teraz to nauczyciel musiał ustąpić, chłopcy dostali normalne krzesła, po czym opatrzono i zabandażowano im dłonie. Jednak rozsierdzony Mistrz Nagrobny kazał Kuro za karę napisać dziesięć razy więcej liter niż powinien. I na to Kuro miał ciętą ripostę:
- Czyli poznam je dziesięć razy lepiej. To dziwne, że za karę wyjdę stąd lepiej wykształcony niż mój brat, który był Ci posłuszny.
Kostki na dłoniach nauczyciela były niemal równie białe, jak kreda kiedy zaczął uczyć chłopców poszczególnych liter.
W wizji Hikaru mógł zobaczyć dwie pyskate i bezczelne do granic możliwości małpki. Obaj bracia dawali w dzieciństwie ostro popalić wszystkim dookoła. Z czasem Kuro udało się przypiłować ostre ząbki i jest znacznie bardziej uległy niż kiedyś, co wymagało z pewnością dużo pracy. Jednak potrafił nadal dać popalić, jeśli na coś się uparł. Prawdopodobnie Mistica czeka jeszcze niejedna przeprawa z upartym Saiyanem.
Stety, czy niestety, wszyscy, którzy dotknęli go w tym momencie, co Hikaru otrzymali taką samą wizję wraz ze wszystkimi towarzyszącymi chłopcom uczuciami: bólem, zawziętością i niechęcią do nauczyciela. Wszystko to działo się poza świadomością głównego zainteresowanego opatrywanego aktualnie przez Tsu. Kuro nie wiedział, że jego wspomnienia z dzieciństwa przez przypadek otrzymali inni. Chociaż wiele rzeczy nie dzieje się przez przypadek. Wszystko to wina psotnego demona Foxa, który przekazuje informacje o swoim uczniu, jego nowemu nauczycielowi Hikaru. Pech chciał, że i inni poznali kawałek z życia młodego Saiyana.
Na środku pokoju stało dwóch identycznych, kropka w kropkę młodych Saiyan w wieku gdzieś miedzy 6 do 8 lat. Obaj chłopcy wyglądali jak miniaturowe repliki Kuro. Obaj także ubrani byli identycznie w niebieskie Saiyańskie uniformy typowe dla dzieci z krótkimi rękawami i krótkimi spodenkami. Na lewej piersi każdego z chłopców widniał dziwny czarny symbol. Był to symbol rodowy.
Hikaru miał już do czynienia z tego typu zdarzeniami i natychmiast rozpoznał aurę chłopaka. To był dla obu młodych małpek wyjątkowy dzień, mieli rozpocząć naukę podstaw czytania i pisania.
Chłopcy natychmiast uznali, że nie lubią nowego nauczyciela. Starszy już wiekowo Saiyan o bladej cerze i rzadszych czarnych włosach kazał mówić chłopcom do siebie Mistrzu Nagrobny. Shiro od razu szeptem podzielił się z bratem swoim przekonaniem, że ów mężczyzna wygładem podobny jest do trupa, co obaj skwitowali cichym chichotem.
Nauczyciel kazał im usiąść na krzesełkach, a sam zaczął pisać na tablicy alfabet. Chłopcy jednak nie ruszyli się z miejsc.
- Kazałem Wam usiąść, bo inaczej nie zaczniemy.
Chłopcy spojrzeli po sobie, splotki ręce na piersiach i pierwszy stanowczym tonem odezwał się Kuro:
- Nie będę siedział na krześle dla trzylatka, chcę dostać normalne krzesło.
- Ah ostrzegano mnie przed Wami – odpowiedział nauczyciel. Młody człowieku, jeżeli bierzesz mnie za służącego to grubo się mylisz. Jestem uczonym, a zatem powinieneś mnie traktować z należytym szacunkiem. Usiądziecie na takich krzesłach, jakie tutaj mamy.
Teraz odezwał się Shiro.
- Jest za małe, nie możemy się uczyć w takich warunkach.
- To macie problem. Siadać!
Dwie uparte małe małpki stały dalej i ani myślały drgnąć. Szybko zarobili bolesną karę. Długą cienką witką otrzymali w otwarte dłonie po kilkanaście uderzeń. Ręce obu chłopców spływały krwią, obaj też głośno płakali z bólu. Shiro się poddał i wykonał polecenie, uszedł na krzesełku, a ponieważ faktycznie było ono za małe dla chłopca w jego wieku, kolanami dotykał brody. Natomiast Kuro przez łzy wyprowadził bezczelną ripostę.
- W porządku, ale jeżeli Shiro i ja nie nauczymy się czytać i pisać, to Ty wytłumaczysz Ojcu dlaczego tak się stało.
Teraz to nauczyciel musiał ustąpić, chłopcy dostali normalne krzesła, po czym opatrzono i zabandażowano im dłonie. Jednak rozsierdzony Mistrz Nagrobny kazał Kuro za karę napisać dziesięć razy więcej liter niż powinien. I na to Kuro miał ciętą ripostę:
- Czyli poznam je dziesięć razy lepiej. To dziwne, że za karę wyjdę stąd lepiej wykształcony niż mój brat, który był Ci posłuszny.
Kostki na dłoniach nauczyciela były niemal równie białe, jak kreda kiedy zaczął uczyć chłopców poszczególnych liter.
W wizji Hikaru mógł zobaczyć dwie pyskate i bezczelne do granic możliwości małpki. Obaj bracia dawali w dzieciństwie ostro popalić wszystkim dookoła. Z czasem Kuro udało się przypiłować ostre ząbki i jest znacznie bardziej uległy niż kiedyś, co wymagało z pewnością dużo pracy. Jednak potrafił nadal dać popalić, jeśli na coś się uparł. Prawdopodobnie Mistica czeka jeszcze niejedna przeprawa z upartym Saiyanem.
Stety, czy niestety, wszyscy, którzy dotknęli go w tym momencie, co Hikaru otrzymali taką samą wizję wraz ze wszystkimi towarzyszącymi chłopcom uczuciami: bólem, zawziętością i niechęcią do nauczyciela. Wszystko to działo się poza świadomością głównego zainteresowanego opatrywanego aktualnie przez Tsu. Kuro nie wiedział, że jego wspomnienia z dzieciństwa przez przypadek otrzymali inni. Chociaż wiele rzeczy nie dzieje się przez przypadek. Wszystko to wina psotnego demona Foxa, który przekazuje informacje o swoim uczniu, jego nowemu nauczycielowi Hikaru. Pech chciał, że i inni poznali kawałek z życia młodego Saiyana.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 07, 2013 1:00 pm
Nie miała pojęcia skąd Hikaru miał próbkę kwasu w swojej kieszeni, ale po prostu zalecił June spożycie, jak jakiś napoju. W jej mniemaniu to jakby popełnić samobójstwo, jednak postanowiła zacisnąć zęby i nic nie mówić tylko patrzeć z niedowierzaniem na reakcję, która nie skończyła się zgonem. To chyba dobrze, ale świadomość połykania takich rzeczy budziła grozę. Cóż, musi przywyknąć jak do kilku innych dziwactw June, za które Ją lubi. Trochę mniej pewne relacje miała wobec Hikaru, który "lekką ręką" stwierdził, że nie raz zabijał demony i to dzięki temu dużo o nich wie. Może nie tylko dzięki temu, nie mniej jednak Tsu spoważniała jeszcze bardziej, a nawet biło od niej chłodem. Skoro ma być tutaj, to przydałby się nieco inny stosunek do rasy jaką reprezentuje ona i Rudowłosa. Bez tego nie wyobrażała sobie dalszej współpracy. No bo przecież branie ogólnikowo demonów jako gatunek do zabijania mija się z celem. Tak jakby Tsu powiedziała, że ludzie są źli. Nie wszyscy są źli - nienawidziła stereotypów.
O ironio, z tych myśli szukających usprawiedliwienia dla demonów, dostała sierpowego w twarz od June, która niemal natychmiast powiedziała za co to i przycisnęła do siebie Tsu. Nie trwało to długo, więc nie odgryzła się dziewczynie w żaden sposób, tylko wystawiła zgrzytała cicho zębami już myśląc o kolejnej zemście. Żeby za byle bluzkę oberwać w twarz? Ale mimo wszystko nie żywiła urazy do koleżanki. Do nikogo z tej grupy nie miała żadnych większych interesów do załatwienia, pewnie dlatego pozwoliła sobie zostać u ich boku chociaż na jakiś czas.
Dziwne, że nagle zaczęła śnić na jawie. Widziała cudze stronice z życia opowiadające o dwóch, upartych, i zżytych ze sobą chłopcach, którzy dawali w kość otoczeniu. Scenka ze szkoły, kara, riposty, mina zeźlonego nauczyciela - to wszystko było takie dziwne, że aż zamarła w bezruchu. Nie miała pojęcia dlaczego mogła coś takiego przeżyć na własnej skórze, te myśli i wspomnienia niewątpliwie przecież należały do Kuro. Że też akurat musiała w tej chwili złapać te cudze refleksje, kiedy już nosiła na plecach nieprzytomnego Saiyana... Dostała wcześniej polecenie służbowe, aby wnieść kolegów do budynku. Było jej teraz ciężej, gdyż nie tylko masa ciała Czarnowłosego dawała o sobie znać, ale jej myśli były atakowane przez coś takiego. Zacisnęła zęby i dłonie na rękach Kuro, by w końcu ruszyć się z odrętwienia i jak najszybciej położyć nieprzytomnego na łóżko. Wraz z położeniem Saiyana na posłanie wizja urwała się. Tsu przetarła czoło nadgarstkiem i naprawdę miała obawy co do tego czy powinna tykać Razera. A jeśli i jemu pochłonie wspomnienia? Dziewczyna nie rozumiała, że to aura chłopaka spowodowała uwolnienie myśli, więc nabrała przekonania, iż to demony są zdolne do czegoś takiego. Nie... powoli miała dość już tego wszystkiego. Spięta, ale skoncentrowana, postanowiła przenieść jeszcze jedno ciało, a swoje myśli skierować na inną ścieżkę, aby nie zakłócić pracy umysłu niczemu winnemu Bioandroidowi.
Occ: Trening start
O ironio, z tych myśli szukających usprawiedliwienia dla demonów, dostała sierpowego w twarz od June, która niemal natychmiast powiedziała za co to i przycisnęła do siebie Tsu. Nie trwało to długo, więc nie odgryzła się dziewczynie w żaden sposób, tylko wystawiła zgrzytała cicho zębami już myśląc o kolejnej zemście. Żeby za byle bluzkę oberwać w twarz? Ale mimo wszystko nie żywiła urazy do koleżanki. Do nikogo z tej grupy nie miała żadnych większych interesów do załatwienia, pewnie dlatego pozwoliła sobie zostać u ich boku chociaż na jakiś czas.
Dziwne, że nagle zaczęła śnić na jawie. Widziała cudze stronice z życia opowiadające o dwóch, upartych, i zżytych ze sobą chłopcach, którzy dawali w kość otoczeniu. Scenka ze szkoły, kara, riposty, mina zeźlonego nauczyciela - to wszystko było takie dziwne, że aż zamarła w bezruchu. Nie miała pojęcia dlaczego mogła coś takiego przeżyć na własnej skórze, te myśli i wspomnienia niewątpliwie przecież należały do Kuro. Że też akurat musiała w tej chwili złapać te cudze refleksje, kiedy już nosiła na plecach nieprzytomnego Saiyana... Dostała wcześniej polecenie służbowe, aby wnieść kolegów do budynku. Było jej teraz ciężej, gdyż nie tylko masa ciała Czarnowłosego dawała o sobie znać, ale jej myśli były atakowane przez coś takiego. Zacisnęła zęby i dłonie na rękach Kuro, by w końcu ruszyć się z odrętwienia i jak najszybciej położyć nieprzytomnego na łóżko. Wraz z położeniem Saiyana na posłanie wizja urwała się. Tsu przetarła czoło nadgarstkiem i naprawdę miała obawy co do tego czy powinna tykać Razera. A jeśli i jemu pochłonie wspomnienia? Dziewczyna nie rozumiała, że to aura chłopaka spowodowała uwolnienie myśli, więc nabrała przekonania, iż to demony są zdolne do czegoś takiego. Nie... powoli miała dość już tego wszystkiego. Spięta, ale skoncentrowana, postanowiła przenieść jeszcze jedno ciało, a swoje myśli skierować na inną ścieżkę, aby nie zakłócić pracy umysłu niczemu winnemu Bioandroidowi.
Occ: Trening start
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 07, 2013 1:53 pm
Trzeba było przyznać, że dotykanie Kury w momencie kiedy jego umysł nie został zamknięty nie był najlepszym pomysłem. Hikaru popełnił błąd, umysł sayana został otwarty, ale nie zamknięty. Białowłosy nie miał już siły go zamykać, sam się zamknie do rana. I tak nie powinno być problemów skoro znalazł się w stazie. Nie specjalnie zraził się otrzymaną wizją bo był do tego przyzwyczajony. Sayan, który uczył braci był idiotą skoro dał się wyprowadzić z równowagi dwóm dzieciom. Hikaru nie dałby się, ale tamten staruch i tak był młodszy od mistica, być może zrozumienie z wiekiem przychodzi. Wracając do rzeczywistości patrząc poprzez dogasające powoli płomienie na demonicę, która próbowała wypić kwas.
Cóż, nie posłuchała wojownika i wypiła od razu wszystko. Po jej reakcjach można było sądzić przez chwilę, że jednak to i dla niej będzie nieprzyjemne, jednak po tej chwili wszystko ustało, a gardło dziewczyny było nadal całe. Nie wyglądała by miała objawy poparzeń, więc chyba było dobrze.
-Pora iść spać. Wyśpijcie się bo jutro czeka was sporo roboty... i właściwie jego też. Znów musiał poustawiać ściany z cegieł, które zostały, potem jeszcze okna i coś z dachem wykombinować. Na wszystko przyjdzie pora. Jeśli chcecie już iść, idźcie do waszego domu nowego. Dobranoc. I tak właśnie skończył się oficjalny dzień. Cóż, choć jeszcze doba trwała to on już swoje skończył. Teraz trzeba było trochę ogarnąć i walnąć się do łóżka. Zasypał piaskiem ognisko i wstał na równe nogi. Przeciągnął się lekko i wziął za rękę Razera, które pociągnął jak worek kartofli do domu, nie przejmując się zbytnio progiem, który w pach bachowych domach nie był zbyt niski. Przeciągnął go przez salon i korytarz łączący z kuchnią, aż do jego kabiny. Ona sama się otwarła przed Hikaru, teraz wystarczyło ułożyć bioandroida na jego łóżku, więc wrzucił go tam, tak jak to się robi z workami ziemniaków.
Wszelkie obrażenia jakie by jeszcze doznał nie miały znaczenia bo i tak jego zastrzyk naprawi wszelkie uszkodzenia. Poza tym Razer nic nie czuł tak czy siak dzięki właśnie temu błękitnemu płynowi. Wychodząc z pokoju ucznia wszedł do swojego pokoju i rozebrał się z miecza i płaszcza. Koszula też była dość mocno brudna, więc trzeba będzie ją wyprać, a nawet wywalić bo kawałek materiału był oderwany. Czasem tak się zdarza.
OCC po pościku i spać
Cóż, nie posłuchała wojownika i wypiła od razu wszystko. Po jej reakcjach można było sądzić przez chwilę, że jednak to i dla niej będzie nieprzyjemne, jednak po tej chwili wszystko ustało, a gardło dziewczyny było nadal całe. Nie wyglądała by miała objawy poparzeń, więc chyba było dobrze.
-Pora iść spać. Wyśpijcie się bo jutro czeka was sporo roboty... i właściwie jego też. Znów musiał poustawiać ściany z cegieł, które zostały, potem jeszcze okna i coś z dachem wykombinować. Na wszystko przyjdzie pora. Jeśli chcecie już iść, idźcie do waszego domu nowego. Dobranoc. I tak właśnie skończył się oficjalny dzień. Cóż, choć jeszcze doba trwała to on już swoje skończył. Teraz trzeba było trochę ogarnąć i walnąć się do łóżka. Zasypał piaskiem ognisko i wstał na równe nogi. Przeciągnął się lekko i wziął za rękę Razera, które pociągnął jak worek kartofli do domu, nie przejmując się zbytnio progiem, który w pach bachowych domach nie był zbyt niski. Przeciągnął go przez salon i korytarz łączący z kuchnią, aż do jego kabiny. Ona sama się otwarła przed Hikaru, teraz wystarczyło ułożyć bioandroida na jego łóżku, więc wrzucił go tam, tak jak to się robi z workami ziemniaków.
Wszelkie obrażenia jakie by jeszcze doznał nie miały znaczenia bo i tak jego zastrzyk naprawi wszelkie uszkodzenia. Poza tym Razer nic nie czuł tak czy siak dzięki właśnie temu błękitnemu płynowi. Wychodząc z pokoju ucznia wszedł do swojego pokoju i rozebrał się z miecza i płaszcza. Koszula też była dość mocno brudna, więc trzeba będzie ją wyprać, a nawet wywalić bo kawałek materiału był oderwany. Czasem tak się zdarza.
OCC po pościku i spać
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Lut 08, 2013 8:09 pm
________June przez bardzo długi okres czasu stała nieruchomo plecami do całej reszty. Wyglądało to tak, jakby spała lub medytowała. Hikaru poszedł spać biorąc Razera jak rzecz, Tsunami zabrała Kuro i przez pewien czas demonica była sama. Zdało się usłyszeć kilkukrotne czknięcie jakie zwykło się słyszeć pod monopolowymi. Owe dźwięki dobiegały od Rudowłosej, która zaczęła się dziwnie chwiać na boki tak jakby wypiła dość sporą ilość wódki czy innego alkoholu dającego mocno w czereb. W sumie po części to była prawda, bo ...
Demonica drgnęła, spojrzała w dół na pustą fiolkę po kwasie i przechyliła głowę na bok przyglądając się bacznie obiektowi. Skutki uboczne wypicia takiej małej ilości tej substancji są dziwne. Normalny człowiek miałby wypalone już dawno wnętrze, nie miał by czasu się upić. Nawet sam kwas nie posiada alkoholu, więc skąd u niej takie upojenie? Cóż, demony są inne, inaczej reagują na pewne rzeczy, a inaczej ludzie. Zależy jeszcze z czego jest stworzony, gdzie i w jakich okolicznościach.
____ - Hmmm... - Mrugnęła złotymi oczkami kilka razy i zbadała teren zalany ciemnością nocy. Widziała wszystko bardzo dobrze, jej oczy już dawno przyzwyczaiły się do słabego oświetlenia znikającego księżyca. Zrobiła kilka chwiejnych kroków i ... BĘC. Upadła na twarz. Zawarczała coś pod nosem niezadowolona po czym uniosła się na łokciach i zaczęła czołgać przed siebie. Natrafiła na jakieś drzewo. Z lenistwa nie chciało jej się go omijać, więc napięła mięśnie obejmując chwasta by po chwili wyrwać go razem z korzeniami. Niewielką wiśnię odrzuciła na bok i zadowolona z siebie czołgała się dalej. Kolejną przeszkodą demonicy były drzwi. Za nimi zniknął właśnie Hikaru z Razerem i Tsu z Kuro. Nie bardzo wiedziała gdzie ona jest, może nawet ją obserwowała, ale kolejna fala lenistwa June nie pozwoliła na rozglądnięcie się. Z drzwiami była delikatna. Uniosła się lekko otwierając je, nie wyłamała z zawiasów, nie wjechała z kopa, nie przebiła nimi naprzeciwległej ściany, po prostu kulturalnie je otworzyła i wślizgnęła się jak glizda do środka.
____ - Kuuuuurooo *hic* gdzie jesteeeeeeeś? - wybełkotała wlekąc się przed siebie. Natrafiła na jakieś drzwi, lecz były zamknięte, więc wybrała inne znajdujące się tuż obok. Na szczęście otworzyły się więc tam wlazła i ku jej uciesze ujrzała śpiącego w najlepsze saiyana, którego szukała. Podniosła się na chwiejnych nogach, a następnie zrobiła kilka kroków w stronę kolegi. Nie udało się jej jednak do końca dojść, można by powiedzieć, że potknęła się o własne nogi i zasnęła w locie. Wylądowała na biednym Kuro, a konkretnie na Jego brzuchu poziomo na łóżku. Nogi jej zwisały z prawej strony mebla, a głowa z lewej. Spała i chrapała czekając na obudzenie się słońca... Rano będzie miała niespodziankę w postaci kaca.
Nie kontrolowała się, nawet nie wiedziała po co jej do szczęścia był Kuro. Może to dlatego, że nie znalazła nigdzie Tsu? A kto ją tam wie.
Demonica drgnęła, spojrzała w dół na pustą fiolkę po kwasie i przechyliła głowę na bok przyglądając się bacznie obiektowi. Skutki uboczne wypicia takiej małej ilości tej substancji są dziwne. Normalny człowiek miałby wypalone już dawno wnętrze, nie miał by czasu się upić. Nawet sam kwas nie posiada alkoholu, więc skąd u niej takie upojenie? Cóż, demony są inne, inaczej reagują na pewne rzeczy, a inaczej ludzie. Zależy jeszcze z czego jest stworzony, gdzie i w jakich okolicznościach.
____ - Hmmm... - Mrugnęła złotymi oczkami kilka razy i zbadała teren zalany ciemnością nocy. Widziała wszystko bardzo dobrze, jej oczy już dawno przyzwyczaiły się do słabego oświetlenia znikającego księżyca. Zrobiła kilka chwiejnych kroków i ... BĘC. Upadła na twarz. Zawarczała coś pod nosem niezadowolona po czym uniosła się na łokciach i zaczęła czołgać przed siebie. Natrafiła na jakieś drzewo. Z lenistwa nie chciało jej się go omijać, więc napięła mięśnie obejmując chwasta by po chwili wyrwać go razem z korzeniami. Niewielką wiśnię odrzuciła na bok i zadowolona z siebie czołgała się dalej. Kolejną przeszkodą demonicy były drzwi. Za nimi zniknął właśnie Hikaru z Razerem i Tsu z Kuro. Nie bardzo wiedziała gdzie ona jest, może nawet ją obserwowała, ale kolejna fala lenistwa June nie pozwoliła na rozglądnięcie się. Z drzwiami była delikatna. Uniosła się lekko otwierając je, nie wyłamała z zawiasów, nie wjechała z kopa, nie przebiła nimi naprzeciwległej ściany, po prostu kulturalnie je otworzyła i wślizgnęła się jak glizda do środka.
____ - Kuuuuurooo *hic* gdzie jesteeeeeeeś? - wybełkotała wlekąc się przed siebie. Natrafiła na jakieś drzwi, lecz były zamknięte, więc wybrała inne znajdujące się tuż obok. Na szczęście otworzyły się więc tam wlazła i ku jej uciesze ujrzała śpiącego w najlepsze saiyana, którego szukała. Podniosła się na chwiejnych nogach, a następnie zrobiła kilka kroków w stronę kolegi. Nie udało się jej jednak do końca dojść, można by powiedzieć, że potknęła się o własne nogi i zasnęła w locie. Wylądowała na biednym Kuro, a konkretnie na Jego brzuchu poziomo na łóżku. Nogi jej zwisały z prawej strony mebla, a głowa z lewej. Spała i chrapała czekając na obudzenie się słońca... Rano będzie miała niespodziankę w postaci kaca.
Nie kontrolowała się, nawet nie wiedziała po co jej do szczęścia był Kuro. Może to dlatego, że nie znalazła nigdzie Tsu? A kto ją tam wie.
Koniec Treningu
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Lut 08, 2013 9:04 pm
O tak, sen to jest to co przydałoby się dziewczynie w tej chwili. Była jednak nieźle poddenerwowana i jeszcze nie mogła pozwolić sobie na ten luksus. Hikaru zaapelował rozporządzenie dotyczące snu w nowo wybudowanym obiekcie, co jeszcze bardziej sprzyjałoby oddaniu się w krainie marzeń. Niestety Tsu jeszcze nie mogła dojść do siebie i wpatrywała się tępo w Kuro, którego wspomnienia widziała jakby były jej. Miała przekonanie, że ukradła sen. Nie przeszkadzając dłużej Saiyanowi w odpoczynku wycofała się rakiem z pokoju trafiając na korytarz. I właściwie miała zamiar o tym zapomnieć zabierając do środka także Razera, lecz ubiegł ją Mistic, który sam mając nienajlepsze zdrowie w jakimś stopniu odciążył Różowowłosą. Została jeszcze chwilę na zewnątrz i patrząc się w dogasające ognisko, a raczej we wątły dym z jego popiołów. Nawet kojąco działał na nią ten widok, aż nagle ów dym sczerniał i miała wrażenie, iż staje się coraz większy. Mrugnęła parokroć oczami, a mara zniknęła. Chyba wiedziała kogo powinna winić za te omamy.
Po raz pierwszy zbuntowała się samej sobie i to w dość drastyczny sposób. Chwyciła rękoma za rogi, które chciała wyrwać z korzeniami zagnieżdżonymi w jej czaszce. Szarpała raz i drugi, ale nie drgnęły ze skroni, tylko poruszały się zgodnie z ruchem głowy. To na nic, spuściła ściśnięte dłonie z włosów wzdłuż ciała. Szukała jakiegoś wariantu, żeby uspokoić się, zacząć panować nad sobą jak dawniej. Chodziła jak na szpilkach tam i z powrotem, aż zatrzymała się tuż przed kołyszącą się June, która akurat minęła Rogatą plecami nie widząc koleżanki. Zataczała się jak po alkoholu. Hm... właściwie i Tsu przydałyby się procenty, chociaż nigdy nie wiadomo jakby zareagował jej organizm. Wcześniej miała okazję spróbować nie jeden raz, ale nie spijała się na umór. Teraz jak i w przeszłości miała pewne obowiązki, do których nie mogła podchodzić nietrzeźwa. Pewnie dlatego wybrała inny sposób, na pewno nie tak skuteczny, ale zawsze jakiś. Weszła nareszcie do środka budowli i szukając pokoju minęła pomieszczenie, przez szparę którego widziała jak June śpi jak zabita na Kuro. Spuściła wzrok na podłogę i cicho, bez skrzypnięcia drzwi, zamknęła ich. Niech sobie razem pośpią, a Tsu dzisiaj pobędzie sama w pokoju. Weszła do lokum sąsiedniego i wzrokiem ogarnęła cały sprzęt. Zmęczona, lecz nadal na dziwnie dobrych obrotach zajęła posłanie i leżała wpatrując się w niedokończony sufit. Zmrużyła lekko oczy i poddała się medytacji, takiej jak opisywano w telewizji. Raz obejrzała program, który przyda się także w nowym otoczeniu. Rytmicznie wypuszczała i wciągała nozdrzami powietrze, rozluźniła członki i poznawała swoje ja od strony wewnętrznej. Nie było tak kolorowo jak instruktorka opowiadała w swoich relacjach. Demonica miała problem z odnalezieniem swojego promyka nadziei na spokój. Wszędzie czerń, gęsta i dusząca. Zmarszczyła mocniej brwi jakby to miało pomóc w poszukiwaniach, a było wtedy coraz gorzej. Wściekła na siebie aż wstała z wrażenia na łóżku i siedziała na nim wyraźnie ponura. Czy taką czerń posiada w sobie także jej ojciec? Jeśli tak, to teraz coraz bardziej rozumiała jego irytację, co nie oznaczało iż mu kiedykolwiek wybaczy. Dziewczyna z ciężkim sercem przetoczyła się na bok tak, aby mieć plecy w kierunku drzwi i nie mogła uspokoić się. Wiele pytań bez odpowiedzi rodziło się w jej zmęczonym móżdżku, który ciągle pracował na zbyt szybkich obrotach. Trzeba było temu zaradzić, ale jak?
Może to nie był zbyt genialny pomysł ze strony dziewczyny, jednak nie miała innego wariantu za pasem, więc zdecydowała się na zakończenie medytacji z hukiem. Refleksje nie oczyściły jej ciała, a starała się nie myśleć o niczym złym, dlatego posunęła się do uderzenia głową o ramę łóżka, żeby na siłę tracąc przytomność w końcu zapaść w sen. Miała cichą nadzieję, że sen posłuży jej lepiej niż bezsenność nękająca demonicę od paru dni. Cóż, udało się "zasnąć", teraz tylko poczekać rano na rezultaty. Jedno jest pewne - szybko nie zniknie guz na czubku głowy.
Occ: Koniec treningu.
Po raz pierwszy zbuntowała się samej sobie i to w dość drastyczny sposób. Chwyciła rękoma za rogi, które chciała wyrwać z korzeniami zagnieżdżonymi w jej czaszce. Szarpała raz i drugi, ale nie drgnęły ze skroni, tylko poruszały się zgodnie z ruchem głowy. To na nic, spuściła ściśnięte dłonie z włosów wzdłuż ciała. Szukała jakiegoś wariantu, żeby uspokoić się, zacząć panować nad sobą jak dawniej. Chodziła jak na szpilkach tam i z powrotem, aż zatrzymała się tuż przed kołyszącą się June, która akurat minęła Rogatą plecami nie widząc koleżanki. Zataczała się jak po alkoholu. Hm... właściwie i Tsu przydałyby się procenty, chociaż nigdy nie wiadomo jakby zareagował jej organizm. Wcześniej miała okazję spróbować nie jeden raz, ale nie spijała się na umór. Teraz jak i w przeszłości miała pewne obowiązki, do których nie mogła podchodzić nietrzeźwa. Pewnie dlatego wybrała inny sposób, na pewno nie tak skuteczny, ale zawsze jakiś. Weszła nareszcie do środka budowli i szukając pokoju minęła pomieszczenie, przez szparę którego widziała jak June śpi jak zabita na Kuro. Spuściła wzrok na podłogę i cicho, bez skrzypnięcia drzwi, zamknęła ich. Niech sobie razem pośpią, a Tsu dzisiaj pobędzie sama w pokoju. Weszła do lokum sąsiedniego i wzrokiem ogarnęła cały sprzęt. Zmęczona, lecz nadal na dziwnie dobrych obrotach zajęła posłanie i leżała wpatrując się w niedokończony sufit. Zmrużyła lekko oczy i poddała się medytacji, takiej jak opisywano w telewizji. Raz obejrzała program, który przyda się także w nowym otoczeniu. Rytmicznie wypuszczała i wciągała nozdrzami powietrze, rozluźniła członki i poznawała swoje ja od strony wewnętrznej. Nie było tak kolorowo jak instruktorka opowiadała w swoich relacjach. Demonica miała problem z odnalezieniem swojego promyka nadziei na spokój. Wszędzie czerń, gęsta i dusząca. Zmarszczyła mocniej brwi jakby to miało pomóc w poszukiwaniach, a było wtedy coraz gorzej. Wściekła na siebie aż wstała z wrażenia na łóżku i siedziała na nim wyraźnie ponura. Czy taką czerń posiada w sobie także jej ojciec? Jeśli tak, to teraz coraz bardziej rozumiała jego irytację, co nie oznaczało iż mu kiedykolwiek wybaczy. Dziewczyna z ciężkim sercem przetoczyła się na bok tak, aby mieć plecy w kierunku drzwi i nie mogła uspokoić się. Wiele pytań bez odpowiedzi rodziło się w jej zmęczonym móżdżku, który ciągle pracował na zbyt szybkich obrotach. Trzeba było temu zaradzić, ale jak?
Może to nie był zbyt genialny pomysł ze strony dziewczyny, jednak nie miała innego wariantu za pasem, więc zdecydowała się na zakończenie medytacji z hukiem. Refleksje nie oczyściły jej ciała, a starała się nie myśleć o niczym złym, dlatego posunęła się do uderzenia głową o ramę łóżka, żeby na siłę tracąc przytomność w końcu zapaść w sen. Miała cichą nadzieję, że sen posłuży jej lepiej niż bezsenność nękająca demonicę od paru dni. Cóż, udało się "zasnąć", teraz tylko poczekać rano na rezultaty. Jedno jest pewne - szybko nie zniknie guz na czubku głowy.
Occ: Koniec treningu.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Lut 09, 2013 8:26 pm
Stanowczo był zmęczony po tym wszystkim dzisiaj. Niedługo będzie mógł się wreszcie położyć, ale najpierw szybki prysznic. Cały dom był ciemny, paliły się tylko małe światła ukazujące ciemny korytarz. Światła wystarczyło jedynie na to by nie potknąć się o coś idąc. Wziął ręcznik wyszedł na korytarz jedynie w spodniach, nawet bez butów. Zdjął nawet swoje obciążenia by ich nie zamoczyć. Moc mu nie wzrosła, tylko chwilowy błysk Ki, tak słaby, że niewyczuwalny. Wszedł pod prysznic i puścił na siebie wodę. Stał tak pod cieknącą wodą z natrysku kilkanaście minut odprężając się. Rozgrzał obolałe ciało wystarczająco. Po tym czasie wyszedł z łazienki przepasany jedynie ręcznikiem kierując się do otwartego pokoju.
Szybko się dotarł i położył nago do łóżka. Zanim dobrze się ułożył zasnął snem sprawiedliwych. Drzwi same się zamknęły tuż po jego wejściu. To była dobra opcja kiedy wraca się do domu zmęczonym. Szybko odpłynął do krainy sennych marzeń zapominając całkowicie o rzeczywistości. Mózg Hikaru był tak zmęczony, że nie miał siły nawet tworzyć jakichkolwiek obrazów. Szybki pokaz slajdów z całego dnia i to wszystko. Reszta nocy przebiegła spokojnie nie tylko dla mistica, ale też dla pozostałych. Nic w każdym razie się nie wydarzyło. Bez wątpienia był to długi dzień, od bardzo wczesnego poranka, aż do późnej nocy.
Suma sumarum Hikaru był do tego niezbyt przyzwyczajony. Od dawna nie musiał tak zapieprzać jak dziś. Kilkugodzinna walka to coś innego. W każdym razie w końcu nastał świt, dzięki czemu nastał kolejny dzień treningu i budowy domu. Tuż po tym jak pokazało się Słońce, mistic otworzył oczy. Nie potrzebował wiele snu i szybko się regenerował. Pewnie pozostali jeszcze chrapali, ale to nic. Wstał z łóżka i ubrał się zapinając pas z mieczem na plecach i wyszedł z domu. Rozejrzał się, było przyjemnie chłodno. W dodatku wszystko było pokryte rosą. Czas na śniadanie, które trzeba sobie upolować. Na tyle osób będzie trzeba ze dwa zwierzaki załatwić. Bez słowa, po cichu wszedł w las by zapolować.
Polowanie zajęło chłopakowi jakieś pół godziny. Udało się złapać trzy duże zdobycze, wystarczające na cały dzień. Musiał je tylko oprawić, a przynajmniej oskórować poza obozem, potem zanieść do magazynu na później, a resztę postawić na ogniu. Jeszcze tylko wykombinować kilka mocnych patyków. No.. i opał oczywiście. Mięso wrzucił do soli, ponacinał lekko i wtarł sól, to już robił w kuchni, ona jedynie do takich rzeczy nadawała się. Sprawdził zegarek, po czym zostawił mięso na blacie w kuchni i wyszedł na korytarz uśmiechając się szyderczo. Stworzył Sokidana, małego co prawda, ale jednak. Sfera lewitowała parę centymetrów nad jego otwartą głową. Otworzył najpierw drzwi do Razera i rzucił w ścianę pocisk, który odbijał się jak piłka z kauczuku, aż nie trafiła w leżącego. To powinno go bez wątpienia obudzić. Nie czekając jednak na reakcję stworzył drugiego i rzucił go do pokoju Drobiu. We wszystkich pokojach było ciemno, więc właściwie widział tylko cienie i kontury. Piłeczka z ki odbijała się trochę po ścianach, aż nie trafiła w końcu w Kurę. Hikaru nic nie wiedział, ani nie widział demonicy na swoim uczniu, dlatego odszedł zaraz po trafieniu. Odbijająca się kula z energii robiła duży hałas kiedy uderzała w metal. Jakby walić w dzwon okrętowy. Nie musiał iść i robić to samo z Tsu. Na pewno go słyszała. Teraz już pozostało tylko rozpalić ognisko, trochę drewna zostało z wczoraj, ale nie wystarczy na całe pieczenie, tylko na rozpałkę. Niech im będzie, rozpali ogień, ale po resztę będą sami latali.
OCC pobudka, nastał nowy dzień. Dla waszej trójki po 50 dmg, Tsu nic nie jest.
Szybko się dotarł i położył nago do łóżka. Zanim dobrze się ułożył zasnął snem sprawiedliwych. Drzwi same się zamknęły tuż po jego wejściu. To była dobra opcja kiedy wraca się do domu zmęczonym. Szybko odpłynął do krainy sennych marzeń zapominając całkowicie o rzeczywistości. Mózg Hikaru był tak zmęczony, że nie miał siły nawet tworzyć jakichkolwiek obrazów. Szybki pokaz slajdów z całego dnia i to wszystko. Reszta nocy przebiegła spokojnie nie tylko dla mistica, ale też dla pozostałych. Nic w każdym razie się nie wydarzyło. Bez wątpienia był to długi dzień, od bardzo wczesnego poranka, aż do późnej nocy.
Suma sumarum Hikaru był do tego niezbyt przyzwyczajony. Od dawna nie musiał tak zapieprzać jak dziś. Kilkugodzinna walka to coś innego. W każdym razie w końcu nastał świt, dzięki czemu nastał kolejny dzień treningu i budowy domu. Tuż po tym jak pokazało się Słońce, mistic otworzył oczy. Nie potrzebował wiele snu i szybko się regenerował. Pewnie pozostali jeszcze chrapali, ale to nic. Wstał z łóżka i ubrał się zapinając pas z mieczem na plecach i wyszedł z domu. Rozejrzał się, było przyjemnie chłodno. W dodatku wszystko było pokryte rosą. Czas na śniadanie, które trzeba sobie upolować. Na tyle osób będzie trzeba ze dwa zwierzaki załatwić. Bez słowa, po cichu wszedł w las by zapolować.
Polowanie zajęło chłopakowi jakieś pół godziny. Udało się złapać trzy duże zdobycze, wystarczające na cały dzień. Musiał je tylko oprawić, a przynajmniej oskórować poza obozem, potem zanieść do magazynu na później, a resztę postawić na ogniu. Jeszcze tylko wykombinować kilka mocnych patyków. No.. i opał oczywiście. Mięso wrzucił do soli, ponacinał lekko i wtarł sól, to już robił w kuchni, ona jedynie do takich rzeczy nadawała się. Sprawdził zegarek, po czym zostawił mięso na blacie w kuchni i wyszedł na korytarz uśmiechając się szyderczo. Stworzył Sokidana, małego co prawda, ale jednak. Sfera lewitowała parę centymetrów nad jego otwartą głową. Otworzył najpierw drzwi do Razera i rzucił w ścianę pocisk, który odbijał się jak piłka z kauczuku, aż nie trafiła w leżącego. To powinno go bez wątpienia obudzić. Nie czekając jednak na reakcję stworzył drugiego i rzucił go do pokoju Drobiu. We wszystkich pokojach było ciemno, więc właściwie widział tylko cienie i kontury. Piłeczka z ki odbijała się trochę po ścianach, aż nie trafiła w końcu w Kurę. Hikaru nic nie wiedział, ani nie widział demonicy na swoim uczniu, dlatego odszedł zaraz po trafieniu. Odbijająca się kula z energii robiła duży hałas kiedy uderzała w metal. Jakby walić w dzwon okrętowy. Nie musiał iść i robić to samo z Tsu. Na pewno go słyszała. Teraz już pozostało tylko rozpalić ognisko, trochę drewna zostało z wczoraj, ale nie wystarczy na całe pieczenie, tylko na rozpałkę. Niech im będzie, rozpali ogień, ale po resztę będą sami latali.
OCC pobudka, nastał nowy dzień. Dla waszej trójki po 50 dmg, Tsu nic nie jest.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 11, 2013 6:27 pm
Nie spodziewał się tego że rudowłosa odciągnie go od Kuro. Miała o dziwo bardzo dużo siły przez co przez kawałek drogi do lasu odbijał się od ziemi jak piłka do koszykówki. W końcu zatrzymali się na skraju lasu otaczającego szkołę Hikaru. Ukucnął przy pniu drzewa kiwając głową na znak że się zgadza z tym co powiedziała. Saiyanin zachowywał się nad wyraz dziwnie w stosunku do niego więc dalsza konfrontacja mogłaby skończyć się dużo gorzej. Nagle usłyszał świst po czym zarobił czymś dużym i ciężkim. Zderzył się z kilkunastoma drzewami łamiąc je swoim ciałem aż w końcu nie zatrzymał się na kolejnym. W ustach zaczęła zbierać mu się krew, miał przebite płuca ale na szczęście złamane żebro nie trafiło w serce bo było by po nim. Wypluwał czerwoną substancję tracąc coraz bardziej przytomność. Widział jak przez mgłę wielki małpi ogon dużych rozmiarów postaci? To był chyba... Kuro! Co z rudowłosą? Grozi jej niebezpieczeństwo a ich senseia nie było chyba w pobliżu. Starał się podnieść jednak musiał stawić czoło ogromnemu bólowi, ledwo co stawiał kolejne kroki co chwila upadając jednak nie poddawał się, bezpieczeństwo reszty było dla niego ważniejsze. Jego kość piszczelowa nie wytrzymała łamiąc się i rozrywając skórę. Upadł znów nie mogąc nic zrobić, był załamany sytuacją. Widocznie już takie jego szczęście do obrywania- z deszczu pod rynnę.
PARĘ GODZIN/MINUT PÓŹNIEJ(?)
Czuł jak coś wbija się w jego szyję jednak nie miał sił aby otworzyć chociaż oczy. Zraz jednak chyba ktoś podniósł go z miejsca w którym leżał(?). Uderzył głową o coś twardego po czym został rzucony na coś miękkiego. Noc w pomieszczeniu w którym się znajdował była cicha, nie słychać było nawet zwierząt które prowadzą nocny tryb życia. Przez ten czas można było zauważyć że w miejscu złamań kości się regenerują zaś części odłamane jakby się rozpuszczały. W jakiś sposób jego ciało zregenerowało się przez ten czas. Otworzył w końcu oczy, leżał na dosyć wygodnym jak dla niego łóżku w pokoju jemu przydzielonym. Widocznie wszystko chyba skończyło się dobrze dla reszty. Już miał wstawać gdy drzwi pokoju otworzyły się a Hikaru wystrzelił do pomieszczenia pocisk który zaczął się odbijać aż w końcu trafił go w twarz którą miał przez to poparzoną. Wstał na równe nogi, stojąc nieruchomo i ze zdziwieniem patrząc się w stronę drzwi z których nadleciał pocisk. Kolejne oberwanie cóż za ironia.*-Co to do jasnej ciasnej było? Co z resztą?* Zaczął się zastanawiać, po raz kolejny zawiódł resztę i samego siebie również.
Jego ubranie było całe zakrwawione i w niektórych miejscach lekko rozcięte przez gałęzie o które zahaczył. Zaczął szukać nici po czym zacerował elegancko ubranie. Musiał jeszcze je umyć oraz ciało bo było całe w zaschniętej krwi. Poszedł pod wodospad rozbierając się z stroju po czym wskoczył do wody. Chłodna H2O była dla niego odprężająca, wziął ubrania po czym wyprał je. Zaraz trza będzie zabrać się z powrotem do roboty bo dom się sam nie zbuduje. Ubrany wrócił jednak nigdzie nie było śladu całej trójki, widział tylko różowowłosą która wczoraj opuściła ich jednak teraz wyglądała inaczej niż wcześniej. Las też ucierpiał z nieznanego mu powodu. Wypadało by się przywitać ale nie miał zamiaru przerwać jej treningu więc sam wziął się za poranny trening bo i tak nie było na razie nic do roboty ponieważ zaraz pojawił się Hikaru z upolowanym jedzeniem który zaczął rozpalać ognisko.
Rozprostował kości po czym zaczął przecinać powietrze ciosami które wykonywał.
czÓł - czoło, czUł - czuć.
Ok poprawiłem xD
PARĘ GODZIN/MINUT PÓŹNIEJ(?)
Czuł jak coś wbija się w jego szyję jednak nie miał sił aby otworzyć chociaż oczy. Zraz jednak chyba ktoś podniósł go z miejsca w którym leżał(?). Uderzył głową o coś twardego po czym został rzucony na coś miękkiego. Noc w pomieszczeniu w którym się znajdował była cicha, nie słychać było nawet zwierząt które prowadzą nocny tryb życia. Przez ten czas można było zauważyć że w miejscu złamań kości się regenerują zaś części odłamane jakby się rozpuszczały. W jakiś sposób jego ciało zregenerowało się przez ten czas. Otworzył w końcu oczy, leżał na dosyć wygodnym jak dla niego łóżku w pokoju jemu przydzielonym. Widocznie wszystko chyba skończyło się dobrze dla reszty. Już miał wstawać gdy drzwi pokoju otworzyły się a Hikaru wystrzelił do pomieszczenia pocisk który zaczął się odbijać aż w końcu trafił go w twarz którą miał przez to poparzoną. Wstał na równe nogi, stojąc nieruchomo i ze zdziwieniem patrząc się w stronę drzwi z których nadleciał pocisk. Kolejne oberwanie cóż za ironia.*-Co to do jasnej ciasnej było? Co z resztą?* Zaczął się zastanawiać, po raz kolejny zawiódł resztę i samego siebie również.
Jego ubranie było całe zakrwawione i w niektórych miejscach lekko rozcięte przez gałęzie o które zahaczył. Zaczął szukać nici po czym zacerował elegancko ubranie. Musiał jeszcze je umyć oraz ciało bo było całe w zaschniętej krwi. Poszedł pod wodospad rozbierając się z stroju po czym wskoczył do wody. Chłodna H2O była dla niego odprężająca, wziął ubrania po czym wyprał je. Zaraz trza będzie zabrać się z powrotem do roboty bo dom się sam nie zbuduje. Ubrany wrócił jednak nigdzie nie było śladu całej trójki, widział tylko różowowłosą która wczoraj opuściła ich jednak teraz wyglądała inaczej niż wcześniej. Las też ucierpiał z nieznanego mu powodu. Wypadało by się przywitać ale nie miał zamiaru przerwać jej treningu więc sam wziął się za poranny trening bo i tak nie było na razie nic do roboty ponieważ zaraz pojawił się Hikaru z upolowanym jedzeniem który zaczął rozpalać ognisko.
Rozprostował kości po czym zaczął przecinać powietrze ciosami które wykonywał.
- OCC:
- Start treningu
czÓł - czoło, czUł - czuć.
Ok poprawiłem xD
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 11, 2013 8:41 pm
______O dziwo June spała bardzo dobrze, bez jakichkolwiek pobudek w nocy czy problemów żołądkowych. Aż dziwne, że leżąc na brzuchu nie zwróciła tego co zjadła w ciągu dnia na podłogę czy na kolegę, którego właśnie odwiedziła chcąc Mu potowarzyszyć w rejsie po morzu snów. Mimo iż noc przebiegała na spokojnie pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Demonica tak, jakby nie spała w nocy. Gdy tylko kulka energii wleciała do pokoju z zamiarem uderzenia w leżącą dwójkę podniosła się nagle na dłoniach i wyskoczyła w powietrze zatrzymując się przy suficie. Chwyciła się niczym pająk białego sklepienia po czym naburmuszonym wzrokiem ogarnęła na szybko teren. Opadła na podłogę po czym szybko wyleciała z pokoju starając się zostać niezauważona. Zatrzymała się dopiero kilka metrów od domku w skale. Opadła z hukiem na ziemię patrząc wilczym spojrzeniem na Białowłosego Mistica. Wiedziała, że za tą niespodzianką w pokoju stoi on. Jego wina, jego wina, jego bardzo wielka wina i już. Była zła na Niego, ale chyba latało mu to koło nosa. Nie miała dzisiaj zupełnie ochoty na nic.
___ - Phy. Gbur. - parsknęła w głos niezadowolona i odwróciła się na pięcie robiąc się czerwona na twarzy ze złości. Poszła w stronę wodospadu. Tam, usiadła na jakiejś skałce przy brzegu wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Nieco krótsze niż na początku włosy były potargane, każdy rzucał się w inną stronę i pod innym kątem, ale jednak na szczęście intensywny, ognisty kolor pozostawał niezmienny od paruset lat. W sumie czerwony kolor jej włosów jest jej ikoną, punktem rozpoznawczym.
Zmarszczyła brwi i pacnęła piąstka w taflę wody, niemal w tym samym momencie jakaś ryba rzuciła się w oddali. Jeśli mowa o rybach, demonica nieco zgłodniała. W dodatku boli ją głowa po wczorajszym upojeniu się kwasem. Nawet takie drobne odgłosy jak plusk wody, szum liści czy ćwierkanie ptaków wprawiały ją w lekkie zdenerwowanie. Dzień zaczął się nudno... i chyba nudno skończy.
Demonica podniosła się, stanęła wyprostowana na mokrym kamieniu by po chwili wyrzucić z siebie falę energii w postaci silnego podmuchu, który uderzył w wodę. W niebo wzleciało parę świeżutkich rybek, które June złapała w locie korzystając ze swojej szybkości. Obładowana masą ryb udała się w stronę Hikaru lecz jedna z nich wlazła jej prosto między poduszki, więc w połowie drogi zmuszona była puścić zdobycze na ziemię. Zaczęła skakać jak opętana próbując wyciągnąć śliskiego, czerwonego karpia spomiędzy piersi. Koniec końców, wypełzł sam...
OOC
Defacto kula była na Kuro, nie na mnie, więc mogłam odskoczyć.
___ - Phy. Gbur. - parsknęła w głos niezadowolona i odwróciła się na pięcie robiąc się czerwona na twarzy ze złości. Poszła w stronę wodospadu. Tam, usiadła na jakiejś skałce przy brzegu wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Nieco krótsze niż na początku włosy były potargane, każdy rzucał się w inną stronę i pod innym kątem, ale jednak na szczęście intensywny, ognisty kolor pozostawał niezmienny od paruset lat. W sumie czerwony kolor jej włosów jest jej ikoną, punktem rozpoznawczym.
Zmarszczyła brwi i pacnęła piąstka w taflę wody, niemal w tym samym momencie jakaś ryba rzuciła się w oddali. Jeśli mowa o rybach, demonica nieco zgłodniała. W dodatku boli ją głowa po wczorajszym upojeniu się kwasem. Nawet takie drobne odgłosy jak plusk wody, szum liści czy ćwierkanie ptaków wprawiały ją w lekkie zdenerwowanie. Dzień zaczął się nudno... i chyba nudno skończy.
Demonica podniosła się, stanęła wyprostowana na mokrym kamieniu by po chwili wyrzucić z siebie falę energii w postaci silnego podmuchu, który uderzył w wodę. W niebo wzleciało parę świeżutkich rybek, które June złapała w locie korzystając ze swojej szybkości. Obładowana masą ryb udała się w stronę Hikaru lecz jedna z nich wlazła jej prosto między poduszki, więc w połowie drogi zmuszona była puścić zdobycze na ziemię. Zaczęła skakać jak opętana próbując wyciągnąć śliskiego, czerwonego karpia spomiędzy piersi. Koniec końców, wypełzł sam...
OOC
Defacto kula była na Kuro, nie na mnie, więc mogłam odskoczyć.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lut 11, 2013 11:26 pm
Tą noc chłopak przespał spokojnie, co nie zdarzało się często od ostatniego pól roku. Jego wymęczony wyzwaniami dnia mózg i ciało pogrążone w stazie nie miało ochoty na dodatkowe atrakcje nocne w postaci koszmarów. Obudził go koszmarny hałas, jakby coś wwiercało mu się w czaszkę. Odruchowo zasłonił uszy, ale gdy jego świadomość wracała do rzeczywistości poczuł ciężar na klatce piersiowej. Podniósł głowę i otworzył oczy. Na sobie ujrzał June. Zdziwił się nie mało. Tym bardziej, że dziewczyna w mgnieniu oka obudziła się i podskoczyła do góry przywierając do ściany. Chwilę potem niczym przestraszone zwierzątko uciekła z pokoju, a Kuro oberwał pociskiem w tors. Cios nie był silny, Saiyan natychmiast wyskoczył z łózka i pobiegł za dziewczyną. Zatrzymał się w drzwiach domku, ta gnała jak porażona. Odpuścił. Musiał się umyć, czuł się brudny. W łazience pierwszą rzeczą, jaką zrobił było wypranie uniformu, trochę potrwa nim wyschnie.
Wszedł pod prysznic i ostro się szorował zmywając z siebie zakrzepłą krew i piach. Zachodził w głowę czemu demonica spała u niego. Może Hikaru kazał im tak przenocować, w domku dla dziewczyn nic nie ma. Może miała koszmary i czuła się u niego bezpiecznie, a może to tatuaż z Foxem ją jakoś przyciągnął. Im dłużnej o tym myślał tym dochodził do bardziej absurdalnych wniosków. Chyba nie zrobili tego..... nieeeeeeeeee. Mistic by go za to chyba wykastrował. Nic nie pamiętał z poprzedniego wieczora. Znaczy pamiętał walkę z Ozaru ale co działo się po drugiej stronie, tego akurat nie wiedział.
Dziwił się, jakim cudem ma wyleczone rany. Na plecach znalazł wszytą żyłkę nawet. Ktoś chyba próbował zszyć jego ranę, teraz nie było po niej nawet śladu. Nos także był cały.
Wrócił do pokoju pościelić łóżko, uchylił ono, żeby wpadło do środka nieco powietrza. Siedział na łóżku i dalej próbował sobie przypominać wczorajsze wydarzenia. Czekał aż wyschnie mu ubranie, w końcu innego nie miał, a w samych bokserkach latać nie będzie. W międzyczasie pucował buty. Niestety z przypominania nic nie wyszło w jego głowie szalało stado dzikich Ozaru. Czuł się jakby miał kaca. Chociaż w zasadzie nie znał tego uczucia. Kuro zastanowił się nad tym chwilę i doszedł do wniosku, że z bratem udawało im, się włamywać na teren portu ale nigdy nie byli pijani.
Ubranie wyschło, więc chłopak wyszedł z domku i skierował swoje kroki w stronę ogniska. W czystym uniformie, wypucowanych na błysk butach i jeszcze mokrych włosach wypowiedział do zgromadzonych niewyraźnie
- Zieńdobryyyyy
Ból głowy nie ustępował, położył się bokiem do ognia uginając nogi w kolanach i zasłonił ręką oczy przed słońcem. W jego czaszce dzikie małpy tupały rytmicznie i uwieszały się na jego neuronach jak na lianach. Będzie musiał przeprosić wszystkich za to, co narobił, a propos.
Obróci głowę w prawo i odsłoni oczy. Zobaczy poprzewracane, wręcz powyrywane z korzeniami drzewa. Solidnie przerzedził okolice, to cud, że tutejsze budowle stoją jakby nietknięte.
- To wszystko ja zrobiłem? Rany nic nie pamiętam......
Zapytał przestrzeń z niedowierzaniem, po czym jęknął i ponownie zasłonił oczy. Drugą rękę trzymał na brzuchu, strasznie go mdliło. Hikaru na pewno karze mu to posprzątać. Kuro chętnie zabrałby się od razu, tylko niech ta głowa przestanie go boleć. Czuł się na tyle źle, ze jeszcze nie zauważył brakującej końcówki ogona.
Wszedł pod prysznic i ostro się szorował zmywając z siebie zakrzepłą krew i piach. Zachodził w głowę czemu demonica spała u niego. Może Hikaru kazał im tak przenocować, w domku dla dziewczyn nic nie ma. Może miała koszmary i czuła się u niego bezpiecznie, a może to tatuaż z Foxem ją jakoś przyciągnął. Im dłużnej o tym myślał tym dochodził do bardziej absurdalnych wniosków. Chyba nie zrobili tego..... nieeeeeeeeee. Mistic by go za to chyba wykastrował. Nic nie pamiętał z poprzedniego wieczora. Znaczy pamiętał walkę z Ozaru ale co działo się po drugiej stronie, tego akurat nie wiedział.
Dziwił się, jakim cudem ma wyleczone rany. Na plecach znalazł wszytą żyłkę nawet. Ktoś chyba próbował zszyć jego ranę, teraz nie było po niej nawet śladu. Nos także był cały.
Wrócił do pokoju pościelić łóżko, uchylił ono, żeby wpadło do środka nieco powietrza. Siedział na łóżku i dalej próbował sobie przypominać wczorajsze wydarzenia. Czekał aż wyschnie mu ubranie, w końcu innego nie miał, a w samych bokserkach latać nie będzie. W międzyczasie pucował buty. Niestety z przypominania nic nie wyszło w jego głowie szalało stado dzikich Ozaru. Czuł się jakby miał kaca. Chociaż w zasadzie nie znał tego uczucia. Kuro zastanowił się nad tym chwilę i doszedł do wniosku, że z bratem udawało im, się włamywać na teren portu ale nigdy nie byli pijani.
Ubranie wyschło, więc chłopak wyszedł z domku i skierował swoje kroki w stronę ogniska. W czystym uniformie, wypucowanych na błysk butach i jeszcze mokrych włosach wypowiedział do zgromadzonych niewyraźnie
- Zieńdobryyyyy
Ból głowy nie ustępował, położył się bokiem do ognia uginając nogi w kolanach i zasłonił ręką oczy przed słońcem. W jego czaszce dzikie małpy tupały rytmicznie i uwieszały się na jego neuronach jak na lianach. Będzie musiał przeprosić wszystkich za to, co narobił, a propos.
Obróci głowę w prawo i odsłoni oczy. Zobaczy poprzewracane, wręcz powyrywane z korzeniami drzewa. Solidnie przerzedził okolice, to cud, że tutejsze budowle stoją jakby nietknięte.
- To wszystko ja zrobiłem? Rany nic nie pamiętam......
Zapytał przestrzeń z niedowierzaniem, po czym jęknął i ponownie zasłonił oczy. Drugą rękę trzymał na brzuchu, strasznie go mdliło. Hikaru na pewno karze mu to posprzątać. Kuro chętnie zabrałby się od razu, tylko niech ta głowa przestanie go boleć. Czuł się na tyle źle, ze jeszcze nie zauważył brakującej końcówki ogona.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 12, 2013 9:29 am
[Sen]
Było zupełnie ciemno, jak w jakiejś jaskini. Przemieszczała się bardzo powoli i niepewnie. Miała jednak przeczucie, iż już tu raz była, to na pewno, ale w jakich okolicznościach? Malinowe oczy rozglądały się za czymś charakterystycznym dla ów miejsca, nie licząc nieskończonego mroku. Nie dopatrzyła się nic ciekawego, tylko zimny pot rosił jej czoło. Swoimi wrażliwymi uszami słyszała czyjś szept, który z każdym krokiem przeistaczał się w normalny głos. Ktoś wołał Tsu, bardzo kusząco, nie zdając sobie sprawy ze swojej nieostrożności w końcu dotarła do źródła głosu. Obiekt ten skąpany był w ciemnościach, ale świeciły się jego ślepia na czerwono. Nieco drgnął, gdyż grunt pod jego nogami przesunął się ze zgrzytem mielonego piasku.
- Nareszcie mnie usłyszałaś, moja droga Tsu.
Dziewczynie nie spodobał się ten ton, którym zwracał się nieznajomy. Zmarszczyła brwi i miała już coś odpowiedzieć, ściślej rzecz biorąc zapytać, ale przerwał jej śmiech, głęboki i przeszywający kości.
- Haha, niewiele zmieniłaś się od naszego rozstania. Matka martwi się o swoje dziecko, zwłaszcza o takie, które jest nieobliczalne. Powinna przyzwyczaić się do tego, od zawsze sprawiałaś tylko problemy...
Sylwetka zrobiła krok do przodu i stanęła w półcieniu. Różowowłosa już wiedziała z kim ma do czynienia. Nie wyglądał jak na co dzień, tylko tak jak w dniu narodzin, które trwały naprawdę krótko od zapłodnienia. I nie były przyjemne dla rodzicielki, a pędrak zapamiętał facjatę tego demona. Mroczna postać, tak jak i teraz, była skąpana w cieniu, ale i tak przerażała. Ścisnęła dłonie w pięści gotowa do obrony przed atakiem koszmarnej zjawy.
- ... więc obowiązkiem ojca jest odnalezienie pociechy i wymierzenie odpowiedniej kary. Takiej, żeby maleństwo nie uciekło zbyt prędko. Co powiedziałabyś na śmierć? Ale nie twoją śmierć, tylko osób, do których przybyłaś. Zabawimy się córeczko jak nigdy dotąd. Będziesz moją marionetką, czy tego chcesz czy nie. Bo wiesz... jesteś córeczką bardzo brutalnego tatusia, haha!...
Ło ło ło! Co to tak hałasowało!? Obudziła się w oka mgnieniu i usiadła na tapczanie. Zaraz zatkała sobie uszy od rozbrzmiewających uderzeń metalu i wybiegła na korytarz. Nie tylko ona wybiegła, June także, wcześniej też zaspany Razer. Na końcu wyszedł Kuro, który udał się do łazienki. Prawdopodobnie każdy z nich chciał wykąpać się, ale skoro zarówno wodospad jak i łazienka była zajęta, to Tsu postanowiła poczekać na zewnątrz. Tam czekał już Hikaru z na nowo rozpalonym ogniskiem. Była trochę nieobecna, bowiem zastanawiała się nad znaczeniem snu. Czy to tylko koszmar czy prawdziwy przekaz telepatyczny? Wiedziała, że coś takiego istnieje, ale uważała, że tylko osoby czystego serca i duszy są zdolne do przekazywania wiadomości siłą woli. Cokolwiek to było - nie spodobało się demonicy.
Już miała przywitać się, ale wyprzedził ją Kuro, który właśnie skończył kąpiel. Skinęła mu głową, ominęła go nieco zamyślona i wróciła do budynku, żeby sama oczyścić się z brudu. Zrobiła to niezwykle szybko, tak jak trwał połów June, która przyniosła dużo rybek pod ognisko. Jak zwykle nie przysiadła się bardzo blisko zgromadzenia, nadal ciężko było przyzwyczaić się jej do takiej ilości osób w pobliżu.
Siedziała cicho i przysłuchiwała się. Czyli to prawda, że Kuro nie pamiętał zajścia, które kosztowało każdego część zdrowia. Hm... raz na miesiąc będą mieć takie problemy, o tyle dobrze że z każdym miesiącem będą silniejsi, czyli skuteczniej obronią las i chłopaka przed samym sobą.
Było zupełnie ciemno, jak w jakiejś jaskini. Przemieszczała się bardzo powoli i niepewnie. Miała jednak przeczucie, iż już tu raz była, to na pewno, ale w jakich okolicznościach? Malinowe oczy rozglądały się za czymś charakterystycznym dla ów miejsca, nie licząc nieskończonego mroku. Nie dopatrzyła się nic ciekawego, tylko zimny pot rosił jej czoło. Swoimi wrażliwymi uszami słyszała czyjś szept, który z każdym krokiem przeistaczał się w normalny głos. Ktoś wołał Tsu, bardzo kusząco, nie zdając sobie sprawy ze swojej nieostrożności w końcu dotarła do źródła głosu. Obiekt ten skąpany był w ciemnościach, ale świeciły się jego ślepia na czerwono. Nieco drgnął, gdyż grunt pod jego nogami przesunął się ze zgrzytem mielonego piasku.
- Nareszcie mnie usłyszałaś, moja droga Tsu.
Dziewczynie nie spodobał się ten ton, którym zwracał się nieznajomy. Zmarszczyła brwi i miała już coś odpowiedzieć, ściślej rzecz biorąc zapytać, ale przerwał jej śmiech, głęboki i przeszywający kości.
- Haha, niewiele zmieniłaś się od naszego rozstania. Matka martwi się o swoje dziecko, zwłaszcza o takie, które jest nieobliczalne. Powinna przyzwyczaić się do tego, od zawsze sprawiałaś tylko problemy...
Sylwetka zrobiła krok do przodu i stanęła w półcieniu. Różowowłosa już wiedziała z kim ma do czynienia. Nie wyglądał jak na co dzień, tylko tak jak w dniu narodzin, które trwały naprawdę krótko od zapłodnienia. I nie były przyjemne dla rodzicielki, a pędrak zapamiętał facjatę tego demona. Mroczna postać, tak jak i teraz, była skąpana w cieniu, ale i tak przerażała. Ścisnęła dłonie w pięści gotowa do obrony przed atakiem koszmarnej zjawy.
- ... więc obowiązkiem ojca jest odnalezienie pociechy i wymierzenie odpowiedniej kary. Takiej, żeby maleństwo nie uciekło zbyt prędko. Co powiedziałabyś na śmierć? Ale nie twoją śmierć, tylko osób, do których przybyłaś. Zabawimy się córeczko jak nigdy dotąd. Będziesz moją marionetką, czy tego chcesz czy nie. Bo wiesz... jesteś córeczką bardzo brutalnego tatusia, haha!...
Ło ło ło! Co to tak hałasowało!? Obudziła się w oka mgnieniu i usiadła na tapczanie. Zaraz zatkała sobie uszy od rozbrzmiewających uderzeń metalu i wybiegła na korytarz. Nie tylko ona wybiegła, June także, wcześniej też zaspany Razer. Na końcu wyszedł Kuro, który udał się do łazienki. Prawdopodobnie każdy z nich chciał wykąpać się, ale skoro zarówno wodospad jak i łazienka była zajęta, to Tsu postanowiła poczekać na zewnątrz. Tam czekał już Hikaru z na nowo rozpalonym ogniskiem. Była trochę nieobecna, bowiem zastanawiała się nad znaczeniem snu. Czy to tylko koszmar czy prawdziwy przekaz telepatyczny? Wiedziała, że coś takiego istnieje, ale uważała, że tylko osoby czystego serca i duszy są zdolne do przekazywania wiadomości siłą woli. Cokolwiek to było - nie spodobało się demonicy.
Już miała przywitać się, ale wyprzedził ją Kuro, który właśnie skończył kąpiel. Skinęła mu głową, ominęła go nieco zamyślona i wróciła do budynku, żeby sama oczyścić się z brudu. Zrobiła to niezwykle szybko, tak jak trwał połów June, która przyniosła dużo rybek pod ognisko. Jak zwykle nie przysiadła się bardzo blisko zgromadzenia, nadal ciężko było przyzwyczaić się jej do takiej ilości osób w pobliżu.
Siedziała cicho i przysłuchiwała się. Czyli to prawda, że Kuro nie pamiętał zajścia, które kosztowało każdego część zdrowia. Hm... raz na miesiąc będą mieć takie problemy, o tyle dobrze że z każdym miesiącem będą silniejsi, czyli skuteczniej obronią las i chłopaka przed samym sobą.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 12, 2013 6:38 pm
Hikaru miał rację, małe sokidany narobiły tyle hałasu, że obudziły wszystkich obecnych. W miarę sprawnie się ogarnęli, w tym czasie Hikaru rozmyślał o kolejności zadań. Na razie siedział przy ogniu patrząc na wschodzące słońce, właściwie było już wystarczająco jasno by się nie potknąć o własne nogi, rosa powoli znikała ze wszystkiego co było pozostawione na zewnątrz. Zerknął na piekące się mięso. Niestety to dość wolny proces. Trzeba było zająć się zająć małą rozgrzewką na obudzenie. June była słodka, nawet złowiła kilka ryb na śniadanie, niestety wywaliła je w połowie drogi do obozowiska. Wstał i wyprostował się prostując stare gnaty, aż coś chrupnęło.
- Jako, że wstaliście, pora na małą rozgrzewkę. Zanim śniadanko się przygotuje trzeba się obudzić, tak więc rozciągnijcie się, a potem rundka wokół terenów zniszczonych przez Kurozaru. To bieg z przeszkodami, macie uprzątnąć wszelkie drzewa zniszczone i przynieść je tu do obozowiska, przydadzą się na opał, a niektóre może zostaną częścią nowego domu mojej szkoły. No to.. do roboty dzieciaki. Jak wrócicie, śniadanie będzie akurat. Polecenia wydane, teraz mógł spokojnie załatwić sprawę z rybami.
Nie czekał aż wykonają polecenie, po prostu zebrał telekinezą wszystkie ryby i szybkim ruchem palca otworzył je by wydobyć wszelkie podroby, które może nie do końca były apetyczne. Nawet nie odcinał głów, były tak małe, że nie było warto. Tak otwarte i oczyszczone z łusek położył na płaskich kamieniach by położyć na ogniu, niech się pieką. W późniejszym czasie może wykombinują trochę papieru do pieczenia, kto wie ?
- Jako, że wstaliście, pora na małą rozgrzewkę. Zanim śniadanko się przygotuje trzeba się obudzić, tak więc rozciągnijcie się, a potem rundka wokół terenów zniszczonych przez Kurozaru. To bieg z przeszkodami, macie uprzątnąć wszelkie drzewa zniszczone i przynieść je tu do obozowiska, przydadzą się na opał, a niektóre może zostaną częścią nowego domu mojej szkoły. No to.. do roboty dzieciaki. Jak wrócicie, śniadanie będzie akurat. Polecenia wydane, teraz mógł spokojnie załatwić sprawę z rybami.
Nie czekał aż wykonają polecenie, po prostu zebrał telekinezą wszystkie ryby i szybkim ruchem palca otworzył je by wydobyć wszelkie podroby, które może nie do końca były apetyczne. Nawet nie odcinał głów, były tak małe, że nie było warto. Tak otwarte i oczyszczone z łusek położył na płaskich kamieniach by położyć na ogniu, niech się pieką. W późniejszym czasie może wykombinują trochę papieru do pieczenia, kto wie ?
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 12, 2013 7:24 pm
W niedługim czasie pojawili się pozostali, najwidoczniej to on zrobił to pobojowisko. Teraz znów zachowywał się spokojnie chociaż kto go tam wie, może jeszcze mu się nawrócić. Długowłosy stał niedaleko ogoniastego nie przerywając rozgrzewki, sądząc że pytanie było do niego tylko mruknął
-Mnie nie pytaj, oberwałem tak że nie wiem zupełnie nic.
Nie miał zamiaru wdawać się w pogaduszki szczególnie po tym co zaszło kilka godzin temu, jeszcze rozpoczną kolejną kłótnię i będzie. W końcu skończył rozgrzewkę bo czekała ich robota wyznaczona przez Hikaru. Reszta z wyjątkiem szatyna nie odniosła chyba większych ran, przynajmniej nie skończyło się śmiercią kogoś z nich. Stanął przed pierwszymi pniami po czym kilkoma ciosami przeciął je na kawałki które zebrał i zaniósł obok ogniska układając je bo przecież nie będą się walały po całej trawie.
Wziął się za następne czyszcząc kilka metrów nie pozwalając sobie na jakiekolwiek przerwy. Chciał wyręczyć resztę gdyż cały czas dręczyło go to że nie zrobił zupełnie nic aby pomóc reszcie chociaż będąc połamanym było to praktycznie niemożliwe.
Po dłuższym czasie natrafił na rosnącą jabłoń o dziwo nie była ona złamana tak jakby ktoś u góry miał mieć nad nim opiekę. Zerwał jedno jabłko i zaczął je konsumować nadal nie przerywając swojej roboty. Dobrze jakby miał jakąś siekierkę czy coś tak robota poszłaby o wiele szybciej bo rąbanie pięściami nie było niczym łatwym. Nazbierał resztę jabłek zanosząc je spowrotem do obozu, będą mieli coś na przekąskę.
-Mnie nie pytaj, oberwałem tak że nie wiem zupełnie nic.
Nie miał zamiaru wdawać się w pogaduszki szczególnie po tym co zaszło kilka godzin temu, jeszcze rozpoczną kolejną kłótnię i będzie. W końcu skończył rozgrzewkę bo czekała ich robota wyznaczona przez Hikaru. Reszta z wyjątkiem szatyna nie odniosła chyba większych ran, przynajmniej nie skończyło się śmiercią kogoś z nich. Stanął przed pierwszymi pniami po czym kilkoma ciosami przeciął je na kawałki które zebrał i zaniósł obok ogniska układając je bo przecież nie będą się walały po całej trawie.
Wziął się za następne czyszcząc kilka metrów nie pozwalając sobie na jakiekolwiek przerwy. Chciał wyręczyć resztę gdyż cały czas dręczyło go to że nie zrobił zupełnie nic aby pomóc reszcie chociaż będąc połamanym było to praktycznie niemożliwe.
Po dłuższym czasie natrafił na rosnącą jabłoń o dziwo nie była ona złamana tak jakby ktoś u góry miał mieć nad nim opiekę. Zerwał jedno jabłko i zaczął je konsumować nadal nie przerywając swojej roboty. Dobrze jakby miał jakąś siekierkę czy coś tak robota poszłaby o wiele szybciej bo rąbanie pięściami nie było niczym łatwym. Nazbierał resztę jabłek zanosząc je spowrotem do obozu, będą mieli coś na przekąskę.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Lut 12, 2013 9:52 pm
______Zła rybka, która zwiedziła jej rów między poduszkami szybko zakończyła swój żywot. Została upieczona za sprawą prostego pocisku KI, wyzionęła rybiego ducha i już nie przeszkadzała June. Niestety reszta ryb wokół niej skakała jakby ktoś je potraktował prądem wszystkie naraz. Demonica westchnęła ciężko opuszczając ramiona bezwładnie w dół.
Pojawiła się za chwilę cała reszta towarzystwa. Przywitała każdego promiennym uśmiechem głupiej dziewuchy i wysłuchała Kuro. Nie pamiętał co robił jako wielkie włochate coś, czego nazwy nie znała. Pierwszy raz widziała małpę takich rozmiarów i nie była pewna co do rasy takiego futrzaka. Dlatego Wielkie Włochate Coś jest dla niej odpowiednim stwierdzeniem. W sumie, jakby tak na to wszystko spojrzeć z drugiej strony... June też słabo pamięta co robiła tuż przed snem, jakby przez mgiełkę. Obudziła się na Kuro, nie wiedziała jakim cudem się tam pojawiła. Ostatnie co pamięta to wypicie kwasu i nagła chęć zobaczenia się z... Fox'em, którego w tym 'życiu' nigdy nie spotkała i nie poznała. No cóż.
___ - June też ma lukę w głowie. Nie pamięta co robiła przed pójściem spać. - Puknęła się parę razy w skronie po czym wzruszyła ramionami. Odezwał się Hikaru z zadaniem dla całej grupki uczniów. Niezbyt się to spodobało dziewczynie, ale nie mogła marudzić. W końcu zdecydowała się zostać tutaj pod właśnie takimi warunkami. Dobra... więc... - WEEEEEEEEEEE~! - krzyknęła radośnie demonica unosząc ręce ku górze. Nie minęła sekunda od zakończenia dialogu Hikaru, a jej już tutaj nie było (oczywiście rozgrzewka to był obcy jej termin). Pobiegła jak ten dzieciak za motylem w wyznaczoną przez Mistica drogę. Zatrzymała się... albo inaczej... - Zatrzymało ją nagle drzewo. Zapomniała patrzeć pod nogi czego efektem było potknięcie się o leżący młody dąb. Rudowłosa wywaliła z impetem twarzą w ziemię wzniecając lekki kurz. Leżała tak parę sekund, aż w końcu podniosła się mając charakterystyczną przy zdenerwowaniu żyłkę na czole. Drzewo było złamane tuż u korzeni, więc nie musiała go wyrywać. Chwyciła chwasta w jedną rękę po czym biorąc krótki zamach rzuciła nim najdalej jak tylko mogła. Siła rzutu wystarczyła by drzewo doleciało do ogniska Hikaru...
Zadowolona z siebie otarła ręce oraz ubranie z resztek brudu, po czym postanowiła biec dalej, nieco wolniejszym i spokojniejszym krokiem niż wcześniej. Kolejne drzewa już jej nie wkurzały. Aktywowała co jakiś czas białą aurę by móc 'odkroić' koronę drzewa od reszty i wrzucała je na swoje plecy. Zebrała tak może z pięć dość sporych chwastów nadających się na zrobienie mebli i wróciła do ogniska oddając "zdobycz".
Pojawiła się za chwilę cała reszta towarzystwa. Przywitała każdego promiennym uśmiechem głupiej dziewuchy i wysłuchała Kuro. Nie pamiętał co robił jako wielkie włochate coś, czego nazwy nie znała. Pierwszy raz widziała małpę takich rozmiarów i nie była pewna co do rasy takiego futrzaka. Dlatego Wielkie Włochate Coś jest dla niej odpowiednim stwierdzeniem. W sumie, jakby tak na to wszystko spojrzeć z drugiej strony... June też słabo pamięta co robiła tuż przed snem, jakby przez mgiełkę. Obudziła się na Kuro, nie wiedziała jakim cudem się tam pojawiła. Ostatnie co pamięta to wypicie kwasu i nagła chęć zobaczenia się z... Fox'em, którego w tym 'życiu' nigdy nie spotkała i nie poznała. No cóż.
___ - June też ma lukę w głowie. Nie pamięta co robiła przed pójściem spać. - Puknęła się parę razy w skronie po czym wzruszyła ramionami. Odezwał się Hikaru z zadaniem dla całej grupki uczniów. Niezbyt się to spodobało dziewczynie, ale nie mogła marudzić. W końcu zdecydowała się zostać tutaj pod właśnie takimi warunkami. Dobra... więc... - WEEEEEEEEEEE~! - krzyknęła radośnie demonica unosząc ręce ku górze. Nie minęła sekunda od zakończenia dialogu Hikaru, a jej już tutaj nie było (oczywiście rozgrzewka to był obcy jej termin). Pobiegła jak ten dzieciak za motylem w wyznaczoną przez Mistica drogę. Zatrzymała się... albo inaczej... - Zatrzymało ją nagle drzewo. Zapomniała patrzeć pod nogi czego efektem było potknięcie się o leżący młody dąb. Rudowłosa wywaliła z impetem twarzą w ziemię wzniecając lekki kurz. Leżała tak parę sekund, aż w końcu podniosła się mając charakterystyczną przy zdenerwowaniu żyłkę na czole. Drzewo było złamane tuż u korzeni, więc nie musiała go wyrywać. Chwyciła chwasta w jedną rękę po czym biorąc krótki zamach rzuciła nim najdalej jak tylko mogła. Siła rzutu wystarczyła by drzewo doleciało do ogniska Hikaru...
Zadowolona z siebie otarła ręce oraz ubranie z resztek brudu, po czym postanowiła biec dalej, nieco wolniejszym i spokojniejszym krokiem niż wcześniej. Kolejne drzewa już jej nie wkurzały. Aktywowała co jakiś czas białą aurę by móc 'odkroić' koronę drzewa od reszty i wrzucała je na swoje plecy. Zebrała tak może z pięć dość sporych chwastów nadających się na zrobienie mebli i wróciła do ogniska oddając "zdobycz".
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Lut 13, 2013 8:10 pm
Na wypowiedź Hikaru tylko cicho jęknął, miał ochotę jeszcze poleżeć. Usiadł już, gdy odezwał się Razer
- Przykro mi.
Tylko tyle by w stanie odpowiedzieć. Ukłuła go uwaga bioandroida, nie chciał nikomu zrobić krzywdy. Niemniej nie ulegało wątpliwości, że był mimo wszystko winny ich ran. Nie mógł dłużej się nad tym zastanawiać, gdyż słowa June wyprowadziły go z zamyślenia. Jak to ona nie pamięta co robiła? Kuro poczuł, że na policzki wypływa mu rumieniec zawstydzenia. Przez głowę ponownie przebiegło mu wiele myśli i tych bardziej i tych mniej racjonalnych. Miał mętlik w głowie, a jego obawy skupiały się głownie. Stał jak skamieniały, podczas gdy reszta zaczęła robić rozgrzewkę. W końcu i on ruszył się z miejsca ale odszedł na bok, z dala od reszty. Czuł się zbyt mocno winny wywołaniem wczorajszych wydarzeń i szkód jakie wyrządził. Trzymał się na uboczu, pewnie nie mają ochoty na jego towarzystwo.
Wykonał kilka prostych ćwiczeń rozciągających i ruszył truchtem naokoło obserwując zniszczenia. Połamane drzewa, kratery, dobrze, że nie podpalił lasu.
Chcąc nie chcąc trzeba było zabrać się do pracy. Poszedł spokojnie do najbliższego drzewa, szczęściem miał nóż. Odciął kawałek kory sprawdzając, czy nie ma korników i pukał w drzewo aby usłyszeć, czy przypadkiem nie jest w środku puste i już spróchniałe. Dobre drzewa oczyszczał z korzeni i konarów, po czym zanosił i składał dla odmiany na skraju lasu. Nie widział sensu w układaniu ich obok ogniska, przecież nie będą mieli potem jak siedzieć. Pracował sam, znacznie wolniej niż mógłby. Ból głowy nadal mocno mu doskwierał. Chore drzewa składował zdała od obozu w lesie, pozostałe po nich odpady w postaci gałęzi zrzucał na kupkę na opał. Zaniepokoiło go, że sporo drzew ma korniki. Co prawda mogłyby przydać się na opał ale znoszenie ich do obozowiska mogło spowodować, że dostaną się do elementów przeznaczonych do budowy domu. Może to też świadczyć o tym, że sporo innych drzew, które znosi reszta może być zarażonych albo po prostu on ma pecha i na takie trafia. Podszedł do Mistica i przystanął z boku.
- Mam pytanie, co zrobić z drzewami, w których są korniki? W sumie sporo ich tutaj.
To nie było w zasadzie pytanie, które miał zamiar zadać. Chciał poruszyć inny temat. Rozejrzał się dookoła, aby upewnić się, że reszta towarzyszy jest gdzieś oddalona.
- Dziękuję, że był tam Pan zemną. To dużo dla mnie znaczy. Dziękuję.
Było nie było obaj się wczoraj napracowali do granic własnych możliwości. Chłopak był wdzięczny za wsparcie i pomoc. Nie miał pojęcia ile podjęte wczoraj działania mogły kosztować nauczyciela ale w duchu cieszył się z otrzymanego wsparcia.
- Przykro mi.
Tylko tyle by w stanie odpowiedzieć. Ukłuła go uwaga bioandroida, nie chciał nikomu zrobić krzywdy. Niemniej nie ulegało wątpliwości, że był mimo wszystko winny ich ran. Nie mógł dłużej się nad tym zastanawiać, gdyż słowa June wyprowadziły go z zamyślenia. Jak to ona nie pamięta co robiła? Kuro poczuł, że na policzki wypływa mu rumieniec zawstydzenia. Przez głowę ponownie przebiegło mu wiele myśli i tych bardziej i tych mniej racjonalnych. Miał mętlik w głowie, a jego obawy skupiały się głownie. Stał jak skamieniały, podczas gdy reszta zaczęła robić rozgrzewkę. W końcu i on ruszył się z miejsca ale odszedł na bok, z dala od reszty. Czuł się zbyt mocno winny wywołaniem wczorajszych wydarzeń i szkód jakie wyrządził. Trzymał się na uboczu, pewnie nie mają ochoty na jego towarzystwo.
Wykonał kilka prostych ćwiczeń rozciągających i ruszył truchtem naokoło obserwując zniszczenia. Połamane drzewa, kratery, dobrze, że nie podpalił lasu.
Chcąc nie chcąc trzeba było zabrać się do pracy. Poszedł spokojnie do najbliższego drzewa, szczęściem miał nóż. Odciął kawałek kory sprawdzając, czy nie ma korników i pukał w drzewo aby usłyszeć, czy przypadkiem nie jest w środku puste i już spróchniałe. Dobre drzewa oczyszczał z korzeni i konarów, po czym zanosił i składał dla odmiany na skraju lasu. Nie widział sensu w układaniu ich obok ogniska, przecież nie będą mieli potem jak siedzieć. Pracował sam, znacznie wolniej niż mógłby. Ból głowy nadal mocno mu doskwierał. Chore drzewa składował zdała od obozu w lesie, pozostałe po nich odpady w postaci gałęzi zrzucał na kupkę na opał. Zaniepokoiło go, że sporo drzew ma korniki. Co prawda mogłyby przydać się na opał ale znoszenie ich do obozowiska mogło spowodować, że dostaną się do elementów przeznaczonych do budowy domu. Może to też świadczyć o tym, że sporo innych drzew, które znosi reszta może być zarażonych albo po prostu on ma pecha i na takie trafia. Podszedł do Mistica i przystanął z boku.
- Mam pytanie, co zrobić z drzewami, w których są korniki? W sumie sporo ich tutaj.
To nie było w zasadzie pytanie, które miał zamiar zadać. Chciał poruszyć inny temat. Rozejrzał się dookoła, aby upewnić się, że reszta towarzyszy jest gdzieś oddalona.
- Dziękuję, że był tam Pan zemną. To dużo dla mnie znaczy. Dziękuję.
Było nie było obaj się wczoraj napracowali do granic własnych możliwości. Chłopak był wdzięczny za wsparcie i pomoc. Nie miał pojęcia ile podjęte wczoraj działania mogły kosztować nauczyciela ale w duchu cieszył się z otrzymanego wsparcia.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 14, 2013 8:57 am
Każdy zbierał drewno w różny sposób. Razer dzielił gołą pięścią kłody na mniejsze części i układając w sterty dostarczał pod ognisko i pracując jak za trzech - pewnie chciał zrekompensować się za wymuszony brak aktywności podczas walki. Sposób działania June różnił się najbardziej - miotała powalonymi drzewami niemal jak rzut oszczepem, ale także nieopodal Hikaru, który pilnował śniadania na ognisku, przy tym miała ochotę wcześniej gonić za motylkiem, co skończyło się niemiłym upadkiem na twarz. Mimo wszystko pracowała jak reszta dzielnie i nie zrażała się drobnym niepowodzeniem. Kuro będąc na uboczu najpierw badał czy drzewo, które znajdował, nie miało korników, i dopiero po upewnieniu się że jest zdrowe, układał je bliżej bazy, a te "z wadą" - koło ogniska. Pewnie zastanawiacie się co w takim razie robiła Tsu, skoro trójka wspomnianych osób już zajmowała się powalonymi drzewami.
Otóż nie tylko one powodowały szkody. To prawda, było ich najwięcej, lecz łamiąc się zrzucały z koron gałęzie i liście, które tarasowały przejście do kolejnych przeszkód. Liście zdmuchiwała używając Kiaiho do dziury po jednym pniu, a gałęzie zbierała do rąk i dostarczała jako chrust na opał. Wydawało się, że robi najmniejszą pracę (przecież ile ważą takie patyki), jednak dzięki temu mogła rozwinąć swoją szybkość i odkryć z połamanych gałęzi podłoże bardzo szybko. To była forma rozgrzewki dla demonicy, dopiero później dołączyła do reszty w ten sposób, że sprowadzała powalone drzewa do ogniska. Ale zauważyła, iż Kuro rozmawiał o czymś z Hikaru, więc poczekała chwilę dając im prywatność, po czym szybko podrzuciła swój kawał drewna pod nogi chłopaków i wróciła do lasu. Przy okazji sprawdziła jak radzą sobie inni. Miała rację, o wiele lepiej im to szło.
Podeszła do June, która akurat pakowała na swoje plecy kolejną porcję ładunku.
-Pomóc Ci jakoś? To nie wygląda na lekkie.
Nie czekając na odpowiedź chwyciła dolną część pakunku Rudowłosej i uśmiechnęła się lekko. Pomyślała, że trochę ulży na moment koleżance, która z grubej rury zaczęła od najgrubszych klocków. Pozazdrościć siły.
-Możesz zdradzić mi jak Ty to robisz, że z ust wyzionęłaś ogniem? Ta technika była niesamowita w Twoim wykonaniu, a chciałabym na przyszłość być bardziej użyteczna w zespole.
Spuściła wzrok zażenowania na samą siebie i w milczeniu doniosła ze Złotooką na miejsce przeznaczenia. Można powiedzieć, że teraz nie odstępowała o krok od koleżanki. Nie dziwota - najlepiej Ją znała z całej grupy. Oczywiście nie obijała się, później już brała swoje manatki na ręce czy idąc w ślad za June na plecy i przenosiła drewno przy ognisku. Tam może Kuro rozdzieli które idą do spalenia, a które na budowę domu.
Otóż nie tylko one powodowały szkody. To prawda, było ich najwięcej, lecz łamiąc się zrzucały z koron gałęzie i liście, które tarasowały przejście do kolejnych przeszkód. Liście zdmuchiwała używając Kiaiho do dziury po jednym pniu, a gałęzie zbierała do rąk i dostarczała jako chrust na opał. Wydawało się, że robi najmniejszą pracę (przecież ile ważą takie patyki), jednak dzięki temu mogła rozwinąć swoją szybkość i odkryć z połamanych gałęzi podłoże bardzo szybko. To była forma rozgrzewki dla demonicy, dopiero później dołączyła do reszty w ten sposób, że sprowadzała powalone drzewa do ogniska. Ale zauważyła, iż Kuro rozmawiał o czymś z Hikaru, więc poczekała chwilę dając im prywatność, po czym szybko podrzuciła swój kawał drewna pod nogi chłopaków i wróciła do lasu. Przy okazji sprawdziła jak radzą sobie inni. Miała rację, o wiele lepiej im to szło.
Podeszła do June, która akurat pakowała na swoje plecy kolejną porcję ładunku.
-Pomóc Ci jakoś? To nie wygląda na lekkie.
Nie czekając na odpowiedź chwyciła dolną część pakunku Rudowłosej i uśmiechnęła się lekko. Pomyślała, że trochę ulży na moment koleżance, która z grubej rury zaczęła od najgrubszych klocków. Pozazdrościć siły.
-Możesz zdradzić mi jak Ty to robisz, że z ust wyzionęłaś ogniem? Ta technika była niesamowita w Twoim wykonaniu, a chciałabym na przyszłość być bardziej użyteczna w zespole.
Spuściła wzrok zażenowania na samą siebie i w milczeniu doniosła ze Złotooką na miejsce przeznaczenia. Można powiedzieć, że teraz nie odstępowała o krok od koleżanki. Nie dziwota - najlepiej Ją znała z całej grupy. Oczywiście nie obijała się, później już brała swoje manatki na ręce czy idąc w ślad za June na plecy i przenosiła drewno przy ognisku. Tam może Kuro rozdzieli które idą do spalenia, a które na budowę domu.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 14, 2013 6:16 pm
Obserwował od czasu do czasu to co robili jego uczniowie, zajęli się tym co mieli zaplanowane całkiem szybko i sprawnie. To był dobry początek dnia. June mimo wypicia wczorajszego kwasu czuła się znakomicie, nie miała żadnego kaca i była pełna energii. To też dobrze świadczyło. Jedynie Kuro nie tryskał energią na prawo i lewo. Widać było po jego minie, że jest mu źle, przez to co zrobił jako małpa. Cóż, wbrew pozorom może mieć to jakieś dobre skutki takie zamartwianie się... to znaczy zwykle to same problemy z tego wynikają, ale sayan był pod opieka mistica. Kiedy czara się wypełni, ten wkroczy. Hikaru też zerkał na to co się działo na ogniu, mięśnie zwierzów ścinały się, tworząc jadalne mięso, całkiem smaczne, choć bez przypraw trochę jałowe. To nic, zawierało wystarczająco dużo węglowodanów by wszyscy mieli dużo siły na przynajmniej kilka godzin, aż nie skończą budowy.
Właśnie zerkał na swych uczniów kiedy zauważył nadlatujący z dużą szybkością pień drzewa prosto na ogień. Wysunął dłoń z kieszeni i zatrzymał telekinezą go pół metra nad płomieniami. Za chwilę tylko postawił na kupkę i zwrócił się do Kury, który właśnie do niego podszedł.
- Robaczki nie przejdą za szybko do nowych drzew. Mamy dziś masę roboty, więc zamiast gadać rób swoje. Nie bój żaby o korniki. Jak jesteś głodny możesz kilka zjeść, mają dużo białka. Kiedy poznosicie wszystkie zniszczone drzewa posegregujemy je na te przeznaczone na spalenie, i te które pójdą na budowę dachu. Macie jeszcze jakiś kwadrans, więc pospiesz się. Uśmiechnął się mimo wszystko, znacząco, choć delikatnie, kiedy Kuro mu dziękował. Być może młody tego nie zauważył w ogóle, a może tak. Nie miało to większego znaczenia. Chyba, że wolisz jeść zimne mięso na śniadanie. Dodał siadając w powietrzu pół metra nad ziemią przy ogniu.
Dalej obserwował, wpatrywał się w ruchy dziewczyn i chłopaków, starał się wybadać ich przydatność do walki. O Kurze już wiedział sporo, bioandroid także nie stanowił zbytniego problemu. Jednak dziewczyny stanowiły pewną zagadkę. Nie wiedział dobrze jak walczą, będzie musiał na to popatrzeć w swoim czasie. June była beztroska, kiedy osiągnie moc jej styl może dać jej sporą przewagę, bo jej ruchy były gwałtowne i nieprzewidywalne. Beztroska mogła ją jednak wykończyć. Trzeba będzie ją sporo rzeczy nauczyć, jak dziecko. Może sobie sama krzywdę zrobić, dobrze, że została w szkole. Poza tym całkiem nie najgorzej wygląda w mundurku szkoły światła. Mimo, że nie dostała go pełnego bo przecież bez znaków.
Na razie June była maskotką drużyny. To nie powinno stanowić problemu szczególnie, że Kuro zamierzał się nią zaopiekować. Ten jednak dalej był dzieciakiem i jego hormony buzowały. Tu znowu był problem. To co robiła Tsu było bardziej pewne, może przewidywalne, ale pewne. Choć nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego co mistic może jej dać, to coraz lepiej poznawała swoją demoniczną naturę i swoje nowe ciało. Nie wyglądało na to by stała się tym typem demona, którego musiałby eliminować. Byłaby wielka szkoda, bo to fajna dziewczyna. Może trochę jeszcze zagubiona i z poczuciem outsidera, ale przywyknie do nich.
Właśnie zerkał na swych uczniów kiedy zauważył nadlatujący z dużą szybkością pień drzewa prosto na ogień. Wysunął dłoń z kieszeni i zatrzymał telekinezą go pół metra nad płomieniami. Za chwilę tylko postawił na kupkę i zwrócił się do Kury, który właśnie do niego podszedł.
- Robaczki nie przejdą za szybko do nowych drzew. Mamy dziś masę roboty, więc zamiast gadać rób swoje. Nie bój żaby o korniki. Jak jesteś głodny możesz kilka zjeść, mają dużo białka. Kiedy poznosicie wszystkie zniszczone drzewa posegregujemy je na te przeznaczone na spalenie, i te które pójdą na budowę dachu. Macie jeszcze jakiś kwadrans, więc pospiesz się. Uśmiechnął się mimo wszystko, znacząco, choć delikatnie, kiedy Kuro mu dziękował. Być może młody tego nie zauważył w ogóle, a może tak. Nie miało to większego znaczenia. Chyba, że wolisz jeść zimne mięso na śniadanie. Dodał siadając w powietrzu pół metra nad ziemią przy ogniu.
Dalej obserwował, wpatrywał się w ruchy dziewczyn i chłopaków, starał się wybadać ich przydatność do walki. O Kurze już wiedział sporo, bioandroid także nie stanowił zbytniego problemu. Jednak dziewczyny stanowiły pewną zagadkę. Nie wiedział dobrze jak walczą, będzie musiał na to popatrzeć w swoim czasie. June była beztroska, kiedy osiągnie moc jej styl może dać jej sporą przewagę, bo jej ruchy były gwałtowne i nieprzewidywalne. Beztroska mogła ją jednak wykończyć. Trzeba będzie ją sporo rzeczy nauczyć, jak dziecko. Może sobie sama krzywdę zrobić, dobrze, że została w szkole. Poza tym całkiem nie najgorzej wygląda w mundurku szkoły światła. Mimo, że nie dostała go pełnego bo przecież bez znaków.
Na razie June była maskotką drużyny. To nie powinno stanowić problemu szczególnie, że Kuro zamierzał się nią zaopiekować. Ten jednak dalej był dzieciakiem i jego hormony buzowały. Tu znowu był problem. To co robiła Tsu było bardziej pewne, może przewidywalne, ale pewne. Choć nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego co mistic może jej dać, to coraz lepiej poznawała swoją demoniczną naturę i swoje nowe ciało. Nie wyglądało na to by stała się tym typem demona, którego musiałby eliminować. Byłaby wielka szkoda, bo to fajna dziewczyna. Może trochę jeszcze zagubiona i z poczuciem outsidera, ale przywyknie do nich.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lut 14, 2013 9:51 pm
Nadal nie wybijał się z rytmu rąbiąc kolejne drzewa i zanosząc je. Zebrał już wystarczającą ilość koło ogniska- starczało do jutrzejszego wieczora. Kuro składał zaś drewno na obrzeżu w czym wyręczył mającego się właśnie za to zabrać bioandroida. Niektóre drzewa ocalały chociaż miały w niektórych miejscach pourywane gałęzie. To całe pobojowisko zrobił chyba Kuro co zdziwiło szatyna w końcu byli na podobnym poziomie nie licząc przemiany w blondyna. Czyżby coś powodowało że nie panował nad sobą w pewnych momentach? Sam także był po większej części Saiyaninem więc powinien też tak mieć. Musiało to być chyba przez ogon bo podczas pełni cały się najeżył na tylnej części małpy, zaś Razer stracił swój przez mały incydent o którym chciał zapomnieć.
Bruneta poznał już trochę jednak ich grupa cały czas go czego potwierdzeniem było rzucanie przez nią drzewami jakby były to zwykłe kijki. Z postury nie wyglądała na aż taką silną jednak nie wolno było oceniać książki po okładce, dobrze o tym wiedział. Pomysł z wspomaganiem się aurą był dobry jednak sam wolał pójść trudniejszą ścieżką która przyniesie większe rezultaty. Różową która do nich wróciła znał najmniej, widać było że nie była wcale dużo lepszym stanie niż on z Kuro. Obie dziewczyny razem pracowały biorąc te najcięższe pnie. Wypadało im pomóc bo jego robota była trochę zbyt łatwa a nie zaszkodzi pomóc skoro jest znów zdrów.
-Dajcie te dwie kłody będzie wam lepiej nieść
Uśmiechnął się lekko w ich stronę po czym wziął ów dwa kloce na barki i niósł bez trudu. Te były zdecydowanie cięższe, najwidoczniej były to jakieś wiekowe drzewa. Zaniósł je w miejsce w którym składował drewno Kuro. Przydały by mu się nowe obciążenia bo starych już nie miał a to zawsze był jakiś trening. Odłożył kłody i poszedł w stronę ogniska nie wiedząc czy powinien zawracać głowę Hikaru który także się nie obijał szykując śniadanie, mimo to jakoś się przełamał
[color=#0099FF]-Przepraszam Sensei, czy mógłbym dostać nowe obciążenia, bardzo by mi się przydało dodatkowe obciążenie.
Bruneta poznał już trochę jednak ich grupa cały czas go czego potwierdzeniem było rzucanie przez nią drzewami jakby były to zwykłe kijki. Z postury nie wyglądała na aż taką silną jednak nie wolno było oceniać książki po okładce, dobrze o tym wiedział. Pomysł z wspomaganiem się aurą był dobry jednak sam wolał pójść trudniejszą ścieżką która przyniesie większe rezultaty. Różową która do nich wróciła znał najmniej, widać było że nie była wcale dużo lepszym stanie niż on z Kuro. Obie dziewczyny razem pracowały biorąc te najcięższe pnie. Wypadało im pomóc bo jego robota była trochę zbyt łatwa a nie zaszkodzi pomóc skoro jest znów zdrów.
-Dajcie te dwie kłody będzie wam lepiej nieść
Uśmiechnął się lekko w ich stronę po czym wziął ów dwa kloce na barki i niósł bez trudu. Te były zdecydowanie cięższe, najwidoczniej były to jakieś wiekowe drzewa. Zaniósł je w miejsce w którym składował drewno Kuro. Przydały by mu się nowe obciążenia bo starych już nie miał a to zawsze był jakiś trening. Odłożył kłody i poszedł w stronę ogniska nie wiedząc czy powinien zawracać głowę Hikaru który także się nie obijał szykując śniadanie, mimo to jakoś się przełamał
[color=#0099FF]-Przepraszam Sensei, czy mógłbym dostać nowe obciążenia, bardzo by mi się przydało dodatkowe obciążenie.
- OCC:
- KONIEC TRENA
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach