Siedziba Szkoły Światła
+4
Red
NPC
Kuro
Hikaru
8 posters
Strona 2 z 16 • 1, 2, 3 ... 9 ... 16
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 11, 2012 11:21 pm
First topic message reminder :
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lis 08, 2012 8:35 pm
Kuro stał przed Razerem kompletnie nie wiedząc co robić ale żadne z nich nie wykonał nawet najdrobniejszego ruchu. Wyczuł moment, w którym Hikaru wyszedł i zacisnął pięści szykując się do sparingu. Chłopak stał plecami, w pewnym oddaleniu od domku ale w pewnym momencie wydawało mu się, że Mistic się rozbiera?! Chyba pochrzaniły mu się zmysły, na pewno się pomylił. Jednak gdy nauczyciel podszedł Kuro mógł przekonać się, że jednak dobrze wyczuł jego ruchy. Musiał zrobić na prawdę dziwną minę. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał, no bo skąd.
I całą jego koncentrację szlag trafił. Wysłuchał polecenia i uwag z opaską zsuniętą z jednego oka zapewne dalej mając dziwny wyraz twarzy. Za to opcja rzucania w Mistica bardzo mu się spodobała. Z nieukrywaną chęcią trafiłby między oczy. Trzymając kamienie w ręku obserwował poczynania Razera ale szybko przeniósł wzrok na Hikaru. W pierwszej chwili wydawało się jakby praktycznie nie wykonywał żadnych ruchów jakby stał w miejscu, a kamienie przelatywały przez niego jak przez ducha. Przyjrzał się dokładniej. W myślach zaczął porównywać to co robił wczoraj podczas treningu z tym co teraz robił srebrnowłosy. Przypatrywał się szczególnie pracy nóg w ograniczonej przestrzeni. Hikaru wyraził się dziś znacznie jaśniej niż wczoraj i ten przykład dużo mu dał. Chyba zaskoczył o co chodzi.
Patrzył jak Razer produkuje się na maksa i nawet wokół jego ciała pojawiła się aura. Saiyajin nie miał zamiaru marnować Ki przed walką.
Na propozycję bruneta tylko się uśmiechnął, w zasadzie do tej pory biernie obserwował.
- Spoko ale to i tak go nie trafimy. I chyba nie chodzi o trafianie, czy to jak rzucasz. Patrz na niego..
Obszedł nauczyciela z drugiej strony i stanął za jego plecami.
- Musiał Pan mieć wczoraj niezłą zabawę, kiedy tak skakałem jak małpa w cyrku.
Powiedział do Hikaru, poniekąd dając tym samym znak, że już zauważył swoje błędy. Miał nadzieję, że zrozumiał. Rzucał kamieniami jednostajnie celując tylko w plecy. Jego zdaniem celowanie na boki nie miało sensu. Zgodnie z poleceniem powinien skupić się na obserwowaniu pracy mięśni. A trafiając w środek pleców zdaniem Kuro trzeba było więcej się ruszać i mógł więcej obserwować. Wczoraj skakał jak małpa na koksie, marnował siły i szybko się męczył, kiedy chodziło o to, żeby poruszać się niemal w miejscu. Nie marnować sił na bezsensowne pozy, a w walce liczy się każdy gram.
I całą jego koncentrację szlag trafił. Wysłuchał polecenia i uwag z opaską zsuniętą z jednego oka zapewne dalej mając dziwny wyraz twarzy. Za to opcja rzucania w Mistica bardzo mu się spodobała. Z nieukrywaną chęcią trafiłby między oczy. Trzymając kamienie w ręku obserwował poczynania Razera ale szybko przeniósł wzrok na Hikaru. W pierwszej chwili wydawało się jakby praktycznie nie wykonywał żadnych ruchów jakby stał w miejscu, a kamienie przelatywały przez niego jak przez ducha. Przyjrzał się dokładniej. W myślach zaczął porównywać to co robił wczoraj podczas treningu z tym co teraz robił srebrnowłosy. Przypatrywał się szczególnie pracy nóg w ograniczonej przestrzeni. Hikaru wyraził się dziś znacznie jaśniej niż wczoraj i ten przykład dużo mu dał. Chyba zaskoczył o co chodzi.
Patrzył jak Razer produkuje się na maksa i nawet wokół jego ciała pojawiła się aura. Saiyajin nie miał zamiaru marnować Ki przed walką.
Na propozycję bruneta tylko się uśmiechnął, w zasadzie do tej pory biernie obserwował.
- Spoko ale to i tak go nie trafimy. I chyba nie chodzi o trafianie, czy to jak rzucasz. Patrz na niego..
Obszedł nauczyciela z drugiej strony i stanął za jego plecami.
- Musiał Pan mieć wczoraj niezłą zabawę, kiedy tak skakałem jak małpa w cyrku.
Powiedział do Hikaru, poniekąd dając tym samym znak, że już zauważył swoje błędy. Miał nadzieję, że zrozumiał. Rzucał kamieniami jednostajnie celując tylko w plecy. Jego zdaniem celowanie na boki nie miało sensu. Zgodnie z poleceniem powinien skupić się na obserwowaniu pracy mięśni. A trafiając w środek pleców zdaniem Kuro trzeba było więcej się ruszać i mógł więcej obserwować. Wczoraj skakał jak małpa na koksie, marnował siły i szybko się męczył, kiedy chodziło o to, żeby poruszać się niemal w miejscu. Nie marnować sił na bezsensowne pozy, a w walce liczy się każdy gram.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Lis 09, 2012 12:41 pm
No tak, tak jak mistic przewidział Razer sobie niezbyt radził, ale Kuro wychwycił od razu o co chodziło. Kiedy rzucali kamieniami w białowłosego ten unikał, starając się nie znikać co chwila by pokazywać swoje ruchy oczom niedoświadczonym. Dostosował szybkość do lecących skałek dzięki czemu obaj uczniowie mogli wyciągnąć jak najwięcej. Niestety nowy nabytek szkoły światła nie poradził sobie z lekcją. Kiedy kamienie się skończyły, Hikaru wykonał ostatni unik wyginając ciało trochę ponad normę, nie tracąc jednak punktu podparcia. Jego stopy przez cały czas pracowały i to było widać po całym okręgu. Odciski butów, które były po części zasypane kiedy wojownik nie odrywając nogi przesuwał ją w bok. Mimo tysiąca różnych śladów jeden na drugim, żaden nie naruszył okręgu, który narysował.
- To jest to o co mi chodziło. Dodatkowo może nie zauważyliście, każdy mój ruch był kontrolowany oraz oddech dostosowany do ruchu. Nie był zbyt głęboki, kiedy trzeba było szybko się ruszyć, ale nie był nigdy za mały bo bezdech w czasie walki dla osób, które nie potrafią go wstrzymać na dłużej to może zakończyć walkę. Czerpanie powietrza do płuc także jest istotne, zabiorę was kiedyś do miejsca, gdzie tego się nauczycie. Teraz już możecie zająć się swoimi następnymi zadaniami. Kuro załóż opaskę. I tak, miałem radochę jak skaczesz niczym ziemska małpiatka na drzewie. Widzę, że pojmujesz. Ty Razer jednak jeszcze masz duże problemy. Widzę, że jesteś szybszy od sayana, ale to on zacznie walkę bo nie będzie używał oczu. Kiedy skończył mowę, wyszedł z kręgu by założyć ciuchy, jednak miecz zostawił wbity wraz z sayią.
Kiedy już się ubrał zajął się tworzeniem sztućców i talerzy, wszystkiego czego będzie potrzeba im w kuchni. Znów rozgrzał metal w pseudo piecu i potem zaczął formować , robił to powoli i z rozwagą bo mimo wszystko nie jest to łatwe by telekinetycznie uformować coś tak małego jak widelec.
- To jest to o co mi chodziło. Dodatkowo może nie zauważyliście, każdy mój ruch był kontrolowany oraz oddech dostosowany do ruchu. Nie był zbyt głęboki, kiedy trzeba było szybko się ruszyć, ale nie był nigdy za mały bo bezdech w czasie walki dla osób, które nie potrafią go wstrzymać na dłużej to może zakończyć walkę. Czerpanie powietrza do płuc także jest istotne, zabiorę was kiedyś do miejsca, gdzie tego się nauczycie. Teraz już możecie zająć się swoimi następnymi zadaniami. Kuro załóż opaskę. I tak, miałem radochę jak skaczesz niczym ziemska małpiatka na drzewie. Widzę, że pojmujesz. Ty Razer jednak jeszcze masz duże problemy. Widzę, że jesteś szybszy od sayana, ale to on zacznie walkę bo nie będzie używał oczu. Kiedy skończył mowę, wyszedł z kręgu by założyć ciuchy, jednak miecz zostawił wbity wraz z sayią.
Kiedy już się ubrał zajął się tworzeniem sztućców i talerzy, wszystkiego czego będzie potrzeba im w kuchni. Znów rozgrzał metal w pseudo piecu i potem zaczął formować , robił to powoli i z rozwagą bo mimo wszystko nie jest to łatwe by telekinetycznie uformować coś tak małego jak widelec.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Lis 16, 2012 10:10 pm
- Spoiler:
Kuro rozmyślał, co by tu dalej wykombinować. Pierwsze co musiał zrobić to dezaktywować białą aurę, aby pozostawić sobie trochę Ki choćby na jeden unik lub atak. Wtem pomiędzy nich wszedł Hikaru i przerwał walkę. Saiyan zdziwił się niepomiernie, że to koniec pojedynku. Skłonił się Razerowi w podziękowaniu za walkę i udał przed oblicze Misticka. Teraz będzie kazanie, jaki to jest beznadziejny. Nie zdejmował swojej opaski, gdyż nie uzyskał na to zezwolenia, kto wie może jeszcze będzie musiał coś zrobić.
Dziwnie się czuł, walka była dla niego fajną zabawą. Sam się zdziwił tą myślą.
Podczas tego pojedynku był bardziej spokojniejszy. Jego ataki nie były już takie nerwowe i chaotyczne, jak podczas walki z Saibamenem. Nie miał łatwego zadania, musiał zmierzyć się z silniejszym od siebie i lepszym wojownikiem z zasłoniętymi oczyma i skupić na zadaniu, które dodatkowo otrzymał. Miał okazję wypróbować cios własnego pomysłu, który okazał się skuteczny.
Potem pogratuluje szatynowi siły, zręczności i zawziętości w walce. Szczególnie siły, teraz nie na żarty bolał go brzuch i plecy po ciosach. Kuro uważał bio-androida za lepszego od siebie i miał nadzieję, że ten sparing ich nie poróżni.
Czy mógł wałczyć lepiej. Zdecydowanie mógł się bardziej postarać i uprzykrzyć życie ogoniastemu ale to chyba nie o to chodziło. Skoro nauczyciel miał poznać styl walki to Kuro starał się to jakoś w tym dopomóc. Szybko doszedł do wniosku, że w zasadzie został postawiony na z góry przegnanej pozycji. Lepszy przeciwnik, większe wymagania w związku z koncentracją i jeszcze to pociągnięcie za ogon. Hikaru obnażył tym jego słaby punkt przed przeciwnikiem. To było zdecydowanie nie fer, Razerowi nie zrobił przy tym nic. Chociaż drugiej strony nie wiadomo, co stałoby się dalej. Ataki szatyna przybierały na brutalności.
Nie tylko ból ale fakt, że teraz miał pusty żołądek dobitnie mu o tym przypominał. Był głodny.
Całą walkę musiał się koncentrować i panować, nad swoimi ruchami, ruchami oponenta i polem bitwy. Wymagało to znacznej koncentracji, tym bardziej, że szatyn był bardzo szybki dla Kuro. Chłopak widział jego ruchy alby by zbyt wolny fizycznie aby zareagować. Nadal będzie musiał pracować nad własną szybkością, to oczywiste.
Czekając aż podejdzie bio-android, Kuro cały czas tkwił w swoim stanie koncentracji. Teraz mógł nawet jeszcze bardziej nisz wcześniej obniżyć swój poziom Ki i nikt by go nie wykrył. Mógłby się ukrywać przez długi czas niewykrywalny dla scouterów. Niesamowite. Mimo wszystko nie rozumiał czegoś do końca. Hikaru pozwoli nauczyć mu się tej techniki i to po tym co rano nawyczyniał. Po tym jak próbował wrócić do domu. Przecież teraz mógł wykorzystać tę umiejętność przeciw nauczycielowi i hulaj dusza, piekła nie ma. Jednak nie mógł. Mistic podszedł go genialnie. Młody Saiyan wszystko zrozumiał, że niepostrzeżenie dał się podejść i usidlić bardzo prostą zasadą. Był w szoku, gdy to zrozumiał i nadal mając opaskę na oczach odezwał się półgłosem do nauczyciela:
- Ekhem dziękuję Panu za zaufanie.
Teraz Kuro nie mógł go zawieść, nie mógł zniszczyć zaufania, którym go obdarzono. Jeśli ponownie spróbowałby ucieczki to tak jakby zdradził samego siebie. W ten sposób zdecydowanie by nie postąpił, co idealnie było widać po różnych sposobach walki obu ogoniastych, może był zbyt honorowy aż do naiwności.Generalnie był z siebie zadowolony, mimo urazów było fajnie i rozgrzewka była nie zła. Do tego już wiedział, że w pewien sposób góruje nad Razem, był nieco bystrzejszy i dobrze kontrolował, co mówi wpływając tym samym na przeciwnika.
Dziwnie się czuł, walka była dla niego fajną zabawą. Sam się zdziwił tą myślą.
Podczas tego pojedynku był bardziej spokojniejszy. Jego ataki nie były już takie nerwowe i chaotyczne, jak podczas walki z Saibamenem. Nie miał łatwego zadania, musiał zmierzyć się z silniejszym od siebie i lepszym wojownikiem z zasłoniętymi oczyma i skupić na zadaniu, które dodatkowo otrzymał. Miał okazję wypróbować cios własnego pomysłu, który okazał się skuteczny.
Potem pogratuluje szatynowi siły, zręczności i zawziętości w walce. Szczególnie siły, teraz nie na żarty bolał go brzuch i plecy po ciosach. Kuro uważał bio-androida za lepszego od siebie i miał nadzieję, że ten sparing ich nie poróżni.
Czy mógł wałczyć lepiej. Zdecydowanie mógł się bardziej postarać i uprzykrzyć życie ogoniastemu ale to chyba nie o to chodziło. Skoro nauczyciel miał poznać styl walki to Kuro starał się to jakoś w tym dopomóc. Szybko doszedł do wniosku, że w zasadzie został postawiony na z góry przegnanej pozycji. Lepszy przeciwnik, większe wymagania w związku z koncentracją i jeszcze to pociągnięcie za ogon. Hikaru obnażył tym jego słaby punkt przed przeciwnikiem. To było zdecydowanie nie fer, Razerowi nie zrobił przy tym nic. Chociaż drugiej strony nie wiadomo, co stałoby się dalej. Ataki szatyna przybierały na brutalności.
Nie tylko ból ale fakt, że teraz miał pusty żołądek dobitnie mu o tym przypominał. Był głodny.
Całą walkę musiał się koncentrować i panować, nad swoimi ruchami, ruchami oponenta i polem bitwy. Wymagało to znacznej koncentracji, tym bardziej, że szatyn był bardzo szybki dla Kuro. Chłopak widział jego ruchy alby by zbyt wolny fizycznie aby zareagować. Nadal będzie musiał pracować nad własną szybkością, to oczywiste.
Czekając aż podejdzie bio-android, Kuro cały czas tkwił w swoim stanie koncentracji. Teraz mógł nawet jeszcze bardziej nisz wcześniej obniżyć swój poziom Ki i nikt by go nie wykrył. Mógłby się ukrywać przez długi czas niewykrywalny dla scouterów. Niesamowite. Mimo wszystko nie rozumiał czegoś do końca. Hikaru pozwoli nauczyć mu się tej techniki i to po tym co rano nawyczyniał. Po tym jak próbował wrócić do domu. Przecież teraz mógł wykorzystać tę umiejętność przeciw nauczycielowi i hulaj dusza, piekła nie ma. Jednak nie mógł. Mistic podszedł go genialnie. Młody Saiyan wszystko zrozumiał, że niepostrzeżenie dał się podejść i usidlić bardzo prostą zasadą. Był w szoku, gdy to zrozumiał i nadal mając opaskę na oczach odezwał się półgłosem do nauczyciela:
- Ekhem dziękuję Panu za zaufanie.
Teraz Kuro nie mógł go zawieść, nie mógł zniszczyć zaufania, którym go obdarzono. Jeśli ponownie spróbowałby ucieczki to tak jakby zdradził samego siebie. W ten sposób zdecydowanie by nie postąpił, co idealnie było widać po różnych sposobach walki obu ogoniastych, może był zbyt honorowy aż do naiwności.Generalnie był z siebie zadowolony, mimo urazów było fajnie i rozgrzewka była nie zła. Do tego już wiedział, że w pewien sposób góruje nad Razem, był nieco bystrzejszy i dobrze kontrolował, co mówi wpływając tym samym na przeciwnika.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Lis 17, 2012 3:28 pm
Mimo, że mistic miał co robić to wiedział jak walczą jego uczniowie. Potrafił przecież doskonale wyczuwać Ki. Jakoś sobie radzili i mimo sporego utrudnienia dla młodego sayana radził sobie całkiem nieźle. Kuro mimo, iż nie przepadał za walką był całkiem dobry. Nawet nie chodziło już o siłę, ale potrafił myśleć, to dobrze wróżyło na przyszłość. Zmysł w walce jest istotnym elementem w czasie trudnych batalii. Razer jednak mimo siły rzeczywiście kulał pod wieloma względami.. w walce był nie ogarnięty, kompletnie nie potrafił używać tego co już miał. Trzeba było nad tym popracować i to ostro. Codzienne sparingi może załatwią sprawę. No i ten słaby punkt Kury... nad nim tym bardziej będzie trzeba popracować.
Właśnie kończył tworzenie sztućcy i talerzy, oraz misek, na których mieli jeść. Nie śpieszył się z tym bo miał sporo czasu, jednak gdy skończył wszystkie noże, widelce oraz łyżki, wrzucił je do wody by zahartować, po czym wyjął już gotowe. Oczywiście wszystko telekinetycznie by nie dotykać miękkiego metalu niczym plasteliny. Poza tym dużo szybciej szło w taki sposób. Kiedy odłożył owe przedmioty do skrzynki, odwrócił się i ruszył w kierunku dwójki uczniów. Tyle wystarczyło na chwilę obecną. Kuro świetnie sobie radził z wykrywaniem Ki, Razer pokazał co potrafi. Cele osiągnięte.
- Tyle wystarczy. Cele sparingu zostały osiągnięte. Wszystko już wiem. Następną częścią treningu będzie mała kąpiel w wodospadzie, tam na górze. Ty Kuro wiesz gdzie to jest. Byliśmy tam wczoraj. Macie pięć minut na ogarnięcie się i ruszenie w drogę. W tym czasie właśnie Hikaru postanowił skończyć tworzenie naczyń, na których mieli zjeść obiad.
Szybko zaczął wyciągać z rozgrzanego pieca kawałki roztopionego metalu i poprzez wirowanie stwarzał bardziej płaskie kształty. Oczywiście wyczuł energię, która znalazła się w miejscu, do którego za chwilę pójdą, to ta sama Ki jaką Kuro spotkał w drodze tutaj. Oczywiście o tym jego małym przystanku też doskonale wiedział. Teraz niestety nie będzie wiedział co sayan robi bo w każdej sekundzie będzie mógł po prostu zniknąć w Ki. Być całkowicie niewykrywalnym. Ma to swoje zalety, Hikaru miał jednak nadzieję, że młody sayan nie będzie chciał znowu uciekać... Mistic specjalnie nauczył go znikać w Ki, oraz wyczuwać ją, bo wg niego każdy wojownik w jego szkole powinien znać tą umiejętność. Poza tym jeśli ma zabrać ogoniastego na Vegetę tak jak obiecał, to ta zdolność będzie koniecznością by nie wybić reszty mieszkańców planety. Nie lubił bezsensownego rozlewu krwi, nawet małp.
Zaraz kiedy tylko Hikaru zajął się kończeniem swojej pracy podszedł wyżej wspomniany i podziękował za zaufanie. Miał dalej na oczach opaskę.
-Zdejmij już tą szmatę z twarzy. I nie dziękuj. Nie zawahałem się zabić wszystkich w akademii by Ciebie odzyskać, jeśli nadwyrężysz moją cierpliwość, zabiję Cię. Bez mrugnięcia okiem. Mam Cię jednak nauczyć osiągać drugi stopień tego co już nadszarpnąłeś z samego rana. Wtedy miałem zabrać Cię na Vegetę i choćby dlatego nie chciałbym Cię zabijać, nie lubię niedotrzymywania danego słowa. Po jakichś pięciu minutach wojownik o białych włosach skończył swoją pracę, wszystko poustawiał odpowiednio i znów telekinezą przeniósł wszystko do kuchni, do szafek. Piec mógł powoli wygasać, nic z metalu już w nim nie zostało. Zabrał swój płaszcz i pas z mieczem by ruszyć ku wodospadowi. A teraz, ruszać się !! Biegiem pod wodospad! Ruszył najpierw powoli aż nie zobaczył jak dwójka uczniów rusza za nim, wtedy przyspieszył by biec tuż za nimi.
zt wraz z Kurą i Erikiem.
Właśnie kończył tworzenie sztućcy i talerzy, oraz misek, na których mieli jeść. Nie śpieszył się z tym bo miał sporo czasu, jednak gdy skończył wszystkie noże, widelce oraz łyżki, wrzucił je do wody by zahartować, po czym wyjął już gotowe. Oczywiście wszystko telekinetycznie by nie dotykać miękkiego metalu niczym plasteliny. Poza tym dużo szybciej szło w taki sposób. Kiedy odłożył owe przedmioty do skrzynki, odwrócił się i ruszył w kierunku dwójki uczniów. Tyle wystarczyło na chwilę obecną. Kuro świetnie sobie radził z wykrywaniem Ki, Razer pokazał co potrafi. Cele osiągnięte.
- Tyle wystarczy. Cele sparingu zostały osiągnięte. Wszystko już wiem. Następną częścią treningu będzie mała kąpiel w wodospadzie, tam na górze. Ty Kuro wiesz gdzie to jest. Byliśmy tam wczoraj. Macie pięć minut na ogarnięcie się i ruszenie w drogę. W tym czasie właśnie Hikaru postanowił skończyć tworzenie naczyń, na których mieli zjeść obiad.
Szybko zaczął wyciągać z rozgrzanego pieca kawałki roztopionego metalu i poprzez wirowanie stwarzał bardziej płaskie kształty. Oczywiście wyczuł energię, która znalazła się w miejscu, do którego za chwilę pójdą, to ta sama Ki jaką Kuro spotkał w drodze tutaj. Oczywiście o tym jego małym przystanku też doskonale wiedział. Teraz niestety nie będzie wiedział co sayan robi bo w każdej sekundzie będzie mógł po prostu zniknąć w Ki. Być całkowicie niewykrywalnym. Ma to swoje zalety, Hikaru miał jednak nadzieję, że młody sayan nie będzie chciał znowu uciekać... Mistic specjalnie nauczył go znikać w Ki, oraz wyczuwać ją, bo wg niego każdy wojownik w jego szkole powinien znać tą umiejętność. Poza tym jeśli ma zabrać ogoniastego na Vegetę tak jak obiecał, to ta zdolność będzie koniecznością by nie wybić reszty mieszkańców planety. Nie lubił bezsensownego rozlewu krwi, nawet małp.
Zaraz kiedy tylko Hikaru zajął się kończeniem swojej pracy podszedł wyżej wspomniany i podziękował za zaufanie. Miał dalej na oczach opaskę.
-Zdejmij już tą szmatę z twarzy. I nie dziękuj. Nie zawahałem się zabić wszystkich w akademii by Ciebie odzyskać, jeśli nadwyrężysz moją cierpliwość, zabiję Cię. Bez mrugnięcia okiem. Mam Cię jednak nauczyć osiągać drugi stopień tego co już nadszarpnąłeś z samego rana. Wtedy miałem zabrać Cię na Vegetę i choćby dlatego nie chciałbym Cię zabijać, nie lubię niedotrzymywania danego słowa. Po jakichś pięciu minutach wojownik o białych włosach skończył swoją pracę, wszystko poustawiał odpowiednio i znów telekinezą przeniósł wszystko do kuchni, do szafek. Piec mógł powoli wygasać, nic z metalu już w nim nie zostało. Zabrał swój płaszcz i pas z mieczem by ruszyć ku wodospadowi. A teraz, ruszać się !! Biegiem pod wodospad! Ruszył najpierw powoli aż nie zobaczył jak dwójka uczniów rusza za nim, wtedy przyspieszył by biec tuż za nimi.
zt wraz z Kurą i Erikiem.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Lis 18, 2012 5:35 pm
- Spoiler:
Powoli kończyły mu się pomysły jak zaatakować Kuro. Obrywał KI blastami aż miło, czując poparzenia na ciele. Gdy Kuro przestał ujrzał swojego mistrza który przerwał im pojedynek ogłaszając remis. Może i posiadał ogromną szybkość jednak ogoniasty brunet potrafił posługiwać się swoją energią lepiej niż Razer. Wziął swoją koszulkę którą odłożył przed walką poczym zwrócił się w stronę strumyka w którym płynęła zimna woda. Ciecz podziałała na jego rany kojąco, lecz nie był jemu dany odpoczynek. Mieli wyruszyć do jakiegoś wodospadu. Przyszedł do dwójki poczym wyruszyli w stronę wyżej wymienionego miejsca. Na razie nie miał czasu pogratulować saiyaninowi równej walki. W samej, przewiewnej koszulce było mu trochę chłodno, miał trochę schowanych pieniędzy. Jeżeli będzie mógł to wyruszy do miasta.
ZT->Wodospad
KONIEC TRENA
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Lis 26, 2012 6:07 pm
Uśmiechnął się ponownie na widok reakcji Tsu, po jego ostatnich słowach. Spodobało mu się.
Przyjemna chwila jak zwykle zmieniła się w czas na kolejną pracę i kolejne zadanie. Nowej koleżance należało zbudować, siedzibę. W sumie należało się jej odrębne miejsce ale nie przypuszczał, że to musi być odrębny budynek. Z niemałym zaciekawieniem przyglądał się poczynaniom Hikaru. Cały czas zastanawia się jak on to robi. Nawet nos mu tak nastawił bez dotykania go.
Chichocząc pod nosem po słowach Tsu pozabierał swoje rzeczy i polecieli z Razerem po stos desek. Odlatując odwrócił się w stronę Tsu i krzyknął:
- Powodzenia!
Deski na dni nie okazały się problemem. Jeden chwycił z przodu, drugi z tyłu i polecieli z nimi na odpowiednie miejsce. Dla nich to nie był żaden wysiłek. Teraz należało zebrać glinę.
- Razer zacznij beze mnie. Doprowadzę się do stanu używalności i zaraz Ci pomogę. Daj mi 10 minut.
Kuro poszedł prosto do łazienki. Jego nos w lustrzanym odbiciu nie wyglądał najlepiej ale przynajmniej przestał krwawić. Obmył delikatnie twarz i ręce, następnie sprał plamy krwi z koszuli. Dobrze by było usztywnić nos, na jakiś czas, aby dobrze się zrosło. Szczęściem zauważył na szafce białe pudełko z czerwonym krzyżem i całkiem sporą ilością kurzu. Widać wieki nikt do niej nie zaglądał. Obejrzał zawartość. Woda utleniona już dawno wyparowała ze starości ale tego akurat nie potrzebował. Znalazł kawałek gazy i plaster bez podkładki. Tylko nie było nic do usztywnienia. Młody saiyan był bystry i szybko wpadł na pewien pomysł. Pobiegł do swojego pokoju i wziął najmniejsze drewienko pozostałe od wczorajszego robienia naczyń. Dzięki diamentowemu ostrzu noża odciął cienki pasek, cienki niczym patyczek do lodów i przeciął na pól. W łazienkowym lustrze dopasował długość patyczków do nosa i wytrzymując je drugą ręką, po każdej ze stron z góry obłożył gazą. Całość przykleił plastrem, aby nic się nie ruszało. Musiał to zrobić delikatnie, gdyż nos był jeszcze mocno opuchnięty do tego miał jeszcze wewnątrz sporo zakrzepłej krwi i trudno mu się oddychało. Przejdzie z czasem. Zabrał jeszcze czarną chustkę z pokoju, którą rano przewiał oczy i wyszedł.
Powiesił bluzę na gałęzi, żeby wyschła. Razem pracował. Kuro zaczął się zastanawiać nad kilkoma sprawami. Skąd wezmą gwoździe, przecież trzeba zrobić szkielet z drewna. i jak zrobić fundamenty, żeby domek się nie zapadł. Dumał tak przez chwilę przypatrując się stosowi desek. I tak jest ich za mało. Jednak wpadł na jeszcze jeden pomysł, aby z Razem mogli sobie ułatwić pracę.
Wziął jedną z desek i nożem przeciął ją wzdłuż na pól uzyskując dwie cieńsze. Następnie pociął je na odpowiedniej długości kawałki. W każdym kawałku wycinał po dwa kwadratowe zęby i przystające do nich otwory, aby można było łączyć je tak jak dziecięce układanki. Szybko zrobił odpowiednią ilość form na cegły.
Zabrał się za pracę. Razem z Razerem znosili glinę i wypleniali formy. Kuro zwolnił tępo pracy, przy każdym pochyleniu się odczuwał silny ból głowy. Mimo, że wolniej to starał się pracować płynnie. Co jakiś czas robił przerwę tylko po to aby namoczyć chustkę wodą z rzeczki i przyłożyć sobie do nosa. Chłód zmniejszał nieznacznie ból i obrzęk.W zespole dawali sobie świetnie radę.
Przyjemna chwila jak zwykle zmieniła się w czas na kolejną pracę i kolejne zadanie. Nowej koleżance należało zbudować, siedzibę. W sumie należało się jej odrębne miejsce ale nie przypuszczał, że to musi być odrębny budynek. Z niemałym zaciekawieniem przyglądał się poczynaniom Hikaru. Cały czas zastanawia się jak on to robi. Nawet nos mu tak nastawił bez dotykania go.
Chichocząc pod nosem po słowach Tsu pozabierał swoje rzeczy i polecieli z Razerem po stos desek. Odlatując odwrócił się w stronę Tsu i krzyknął:
- Powodzenia!
Deski na dni nie okazały się problemem. Jeden chwycił z przodu, drugi z tyłu i polecieli z nimi na odpowiednie miejsce. Dla nich to nie był żaden wysiłek. Teraz należało zebrać glinę.
- Razer zacznij beze mnie. Doprowadzę się do stanu używalności i zaraz Ci pomogę. Daj mi 10 minut.
Kuro poszedł prosto do łazienki. Jego nos w lustrzanym odbiciu nie wyglądał najlepiej ale przynajmniej przestał krwawić. Obmył delikatnie twarz i ręce, następnie sprał plamy krwi z koszuli. Dobrze by było usztywnić nos, na jakiś czas, aby dobrze się zrosło. Szczęściem zauważył na szafce białe pudełko z czerwonym krzyżem i całkiem sporą ilością kurzu. Widać wieki nikt do niej nie zaglądał. Obejrzał zawartość. Woda utleniona już dawno wyparowała ze starości ale tego akurat nie potrzebował. Znalazł kawałek gazy i plaster bez podkładki. Tylko nie było nic do usztywnienia. Młody saiyan był bystry i szybko wpadł na pewien pomysł. Pobiegł do swojego pokoju i wziął najmniejsze drewienko pozostałe od wczorajszego robienia naczyń. Dzięki diamentowemu ostrzu noża odciął cienki pasek, cienki niczym patyczek do lodów i przeciął na pól. W łazienkowym lustrze dopasował długość patyczków do nosa i wytrzymując je drugą ręką, po każdej ze stron z góry obłożył gazą. Całość przykleił plastrem, aby nic się nie ruszało. Musiał to zrobić delikatnie, gdyż nos był jeszcze mocno opuchnięty do tego miał jeszcze wewnątrz sporo zakrzepłej krwi i trudno mu się oddychało. Przejdzie z czasem. Zabrał jeszcze czarną chustkę z pokoju, którą rano przewiał oczy i wyszedł.
Powiesił bluzę na gałęzi, żeby wyschła. Razem pracował. Kuro zaczął się zastanawiać nad kilkoma sprawami. Skąd wezmą gwoździe, przecież trzeba zrobić szkielet z drewna. i jak zrobić fundamenty, żeby domek się nie zapadł. Dumał tak przez chwilę przypatrując się stosowi desek. I tak jest ich za mało. Jednak wpadł na jeszcze jeden pomysł, aby z Razem mogli sobie ułatwić pracę.
Wziął jedną z desek i nożem przeciął ją wzdłuż na pól uzyskując dwie cieńsze. Następnie pociął je na odpowiedniej długości kawałki. W każdym kawałku wycinał po dwa kwadratowe zęby i przystające do nich otwory, aby można było łączyć je tak jak dziecięce układanki. Szybko zrobił odpowiednią ilość form na cegły.
Zabrał się za pracę. Razem z Razerem znosili glinę i wypleniali formy. Kuro zwolnił tępo pracy, przy każdym pochyleniu się odczuwał silny ból głowy. Mimo, że wolniej to starał się pracować płynnie. Co jakiś czas robił przerwę tylko po to aby namoczyć chustkę wodą z rzeczki i przyłożyć sobie do nosa. Chłód zmniejszał nieznacznie ból i obrzęk.W zespole dawali sobie świetnie radę.
OCC:
Regeneracja KI i HP 10%
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Lis 28, 2012 5:35 pm
Przyniesienie desek przez obu ogoniastych nie było trudne. Całe szczęście że nie musieli iść z nimi na piechotę. Gdy już przybyli, Kuro poszedł się ogarnąć zaś bio został sam na jakiś czas z robotą. Ustawił dwie dłuższe oraz dwie nieco krótsze deski na kształt prostokąta- podstawy budynku. Nie mieli jednak gwoździ aby móc złączyć je. Położył jeszcze kilka desek na krawędzie ścian. Więcej na razie nie zrobi, zostało poszukać tylko gliny, poza tym poparzenia w uszach dawały o sobie znać. Ogólnie porażenie prądem z odtwarzacza nie zraniło go poważnie, czół tylko intensywne mrowienie w całym ciele. Podszedł do rzeki przepływającej nieopodal po czym resztki materiałów swojego t-shirtu zniszczonego w walce, nasączył wodą i przyłożył do uszu. Trzeba nazbierać jeszcze gliny na cegły. Nie miał łopaty więc zaczął wydobywać dłońmi glinę z dna. Gdy nazbierał trochę z reszty koszulki zrobił tobołek, po czym zapakował do niej gliny. Przyszedł z nią z powrotem i wyładował na ziemię. Wkrótce pojawił się brunet robiąc formy na cegły i zaczął pomagać w znoszeniu gliny na nie. Widać było jednak że nie jest w najwyższej formie, w dodatku miał chyba złamany nos, no cóż sam też nie był w pełni zdrowia, jednak jego ciało w przeciwieństwie do ludzkiego szybko się regenerowało. Czyżby było to możliwe dzięki saiyanskim genom?
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Lis 28, 2012 7:08 pm
Leciał dość szybko w dół wraz z kulą gliny wielkości dorodnego arbuza przy głowie. Jego płaszcz powiewał na wietrze niczym peleryna. Odległość między wodospadem, a ich domem nie był duży, tak więc szybko znalazł się na miejscu. Kiedy wylądował rozejrzał się, było mniej więcej już ustalone miejsce, gdzie składowali glinę, a także miejsce na drewno. Rzucił swoją kulę w miejsce składowania gliny i przeszedł kilka metrów oddalając się tym samym od ich domu. W głowie zaczął produkować różne obrazy, projekty. Telekinetycznie znowu wziął cztery pale o długości mniej więcej dwóch metrów i wbił je w odpowiedniej odległości od siebie po czym ściął je na pół i te metrowe paliki także powbijał w ziemię by stworzył okrąg na ziemi. Hikaru musiał wybrać miejsce, które będzie najprostsze, to znaczy najbardziej poziome.
Wszystkie pale były powbijane mniej więcej na 70 centymetrów dzięki czemu było wyznaczone jak głęboka ma być dziura w ziemi. Tak.. fundamenty to ważna sprawa przy budowie domu.
- Kuro, chodź tutaj, natychmiast. Zamień się w ssj i wykop całą tą ziemię z okręgu na głębokość tych pali. Zrobisz to rękami, bo przecież sayanowi do kopania nie są potrzebne łopaty czy inne bezsensowne narzędzia. Masz sobie pomagać ogonem, czy to jasne ? W ten sposób zaczniemy trening Twojego słabego punktu. Kiedy skończył mówić jakie Kuro ma zadanie gestem jeszcze go zaprosił pod miejsce do wyrobu cegieł na kilka sekund. To samo kazał zrobić Razerowi.
Telekinetycznie całą glinę jaką zdążyli uzbierać, wraz z tą kulką, którą sam mistic przywiózł rozłożył na formy. Było ich akurat dziewięć, gliny starczyło, nie wiele zostało, tak więc bioandroid będzie miał mnóstwo roboty. Przyłożył rozwarte dłonie do przyszłych cegieł i po chwili pojawiła się na nich błękitna aura. Temperatura zaczęła rosnąć dość szybko. Hikaru powoli ruszał dłońmi jakby głaszcząc coś. Nie dotykał cegieł co prawda, miał kilka centymetrów nad nimi swoje kończyny przednie. po chwili aura zniknęła, a cegły były gotowe. Wyjął je oczywiście znów nie dotykając ich tylko mentalnie ustawił w stosik obok.
- Tak właśnie używa się Ki w dobrych celach. Ona nie służy tylko do zabijania czy walki, jak widać. Kuro na pewno widzisz jak to się robi i pewnie będziesz pamiętał długo. Masz jednak inne zadanie na chwilę obecną, Ty Razer jesteś ślepy, ale to właśnie Ty będziesz suszył resztę. Musi być ich sporo, tak więc już leć po następną glinę. Ten teren obfituję w nią, więc masz szczęście. Pogrzeb w ziemi, może Kuro też znajdzie jakieś małe złoże, to Ci podrzuci. Musisz dobrze kontrolować temperaturę bo jak będzie za niska, zostanie w cegle wilgoć i nie będzie się nadawać. Kiedy będzie za wysoka, cegła stanie się krucha i będzie beznadziejna. Znów przerwał przemowę i zrobił miejsce by obaj uczniowie przyjrzeli się pierwszym cegłom. Czekało ich sporo roboty.
Wszystkie pale były powbijane mniej więcej na 70 centymetrów dzięki czemu było wyznaczone jak głęboka ma być dziura w ziemi. Tak.. fundamenty to ważna sprawa przy budowie domu.
- Kuro, chodź tutaj, natychmiast. Zamień się w ssj i wykop całą tą ziemię z okręgu na głębokość tych pali. Zrobisz to rękami, bo przecież sayanowi do kopania nie są potrzebne łopaty czy inne bezsensowne narzędzia. Masz sobie pomagać ogonem, czy to jasne ? W ten sposób zaczniemy trening Twojego słabego punktu. Kiedy skończył mówić jakie Kuro ma zadanie gestem jeszcze go zaprosił pod miejsce do wyrobu cegieł na kilka sekund. To samo kazał zrobić Razerowi.
Telekinetycznie całą glinę jaką zdążyli uzbierać, wraz z tą kulką, którą sam mistic przywiózł rozłożył na formy. Było ich akurat dziewięć, gliny starczyło, nie wiele zostało, tak więc bioandroid będzie miał mnóstwo roboty. Przyłożył rozwarte dłonie do przyszłych cegieł i po chwili pojawiła się na nich błękitna aura. Temperatura zaczęła rosnąć dość szybko. Hikaru powoli ruszał dłońmi jakby głaszcząc coś. Nie dotykał cegieł co prawda, miał kilka centymetrów nad nimi swoje kończyny przednie. po chwili aura zniknęła, a cegły były gotowe. Wyjął je oczywiście znów nie dotykając ich tylko mentalnie ustawił w stosik obok.
- Tak właśnie używa się Ki w dobrych celach. Ona nie służy tylko do zabijania czy walki, jak widać. Kuro na pewno widzisz jak to się robi i pewnie będziesz pamiętał długo. Masz jednak inne zadanie na chwilę obecną, Ty Razer jesteś ślepy, ale to właśnie Ty będziesz suszył resztę. Musi być ich sporo, tak więc już leć po następną glinę. Ten teren obfituję w nią, więc masz szczęście. Pogrzeb w ziemi, może Kuro też znajdzie jakieś małe złoże, to Ci podrzuci. Musisz dobrze kontrolować temperaturę bo jak będzie za niska, zostanie w cegle wilgoć i nie będzie się nadawać. Kiedy będzie za wysoka, cegła stanie się krucha i będzie beznadziejna. Znów przerwał przemowę i zrobił miejsce by obaj uczniowie przyjrzeli się pierwszym cegłom. Czekało ich sporo roboty.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Lis 29, 2012 4:22 pm
Chłopak zajęty aktualną czynnością starał się zapomnieć jak mu burczy w brzuchu. W zasadzie był w swoim żywiole. Uczył się czegoś nowego i nie musiał walczyć. Promienie słońca ogrzewały jego obolałe po wczorajszym treningu i porannym sparingu ciało. To ciepło uspokajało także lisiego demona, którego cząstka ki znajdowała się w tatuażu. Od ostatniego czasu nie zdarzyło się, aby owa dwójka współgrała w takim spokoju i harmonii. Jednak sielanka nie mogła trwać wiecznie. Saiyan wyczuł, że zbliżał się Hikaru ale starał się nie reagował i nie odrywał się od swojej pracy. Mimo to ukradkiem podpatrywał, co wojownik robi. Ciekawość Kuro nieraz go zgubiła popychając w niebezpieczeństwo.
Na wezwanie podszedł do nauczyciela, po drodze obdarzając go spojrzeniem „obyś zdychał w męczarniach", jakby białowłosy nie potrafił się milej wyrażać. Jeszcze go potem rozeźlił komentarzem o łopacie. Wczoraj przekopał całą rzeczkę rękoma i przecież nic nie powiedział, nie poskarżył się nawet jednym słowem, a ten ciągle traktuje go z góry. Nie zdziwiło go, że będzie musiał kopać, jakby to przewidział. Gotowało się w nim ale odpowiedział tylko:
- Dobrze
Chwilę później na skinienie Mistica podszedł jeszcze do niego. Z uwagą obserwował i słuchał. Przymknął oczy, dzięki czemu łatwiej mu było zobaczyć istotę tejże lekcji. Fajna sprawa, spodobało mu się ale czas było własnego zadania. Jak zwykle nie było ono proste. Przyjrzał się okręgowi wyznaczonemu z pali. Postanowił zacząć od wyrwania trawy i to za pomocą ogona. Musiał wyglądać śmiesznie ale nie szło mu. Owszem wyrywał trawę ale bez korzeni, więc uznał to za stratę czasu. Chwilę rozmyślał nad inną koncepcją. Zdjął czarną chustę z nadgarstka i zawiązał mocno na ogonie. Szybko odczuł jak mu się zaczyna słabo robić ale nie na tyle aby miał się zaraz przewrócić. Czas na przemianę w SSJ. Miał nadzieję, że nie wróci do tego stanu, w którym znajdował się rano. Czuł silny niepokój, pocieszał się myślą, że w razie co Hikaru na pewno go powstrzyma. Stanął w lekkim rozkroku i zaczął niepewnie podnosić swoją moc. Po chwili pojawiła się biała aura, a chłopak dalej podnosił Ki. Nie czuł tego ale jego włosy podniosły się nieznacznie do góry, oczy przybrały kolor niebieski. Przez kilka sekund jego aura migała na złoto, aż w końcu spowiła jego ciało zabawiając włosy i ogon w tym samym kolorze. Młody Saiyan zaciskał zęby, nie spodziewał się że tak trudno utrzymać ten stan. Zaraz po przemianie odczuł gniew, miał ochotę w tej chwili skoczyć na Razera i oddać mu z nawiązką wszystkie ciosy. Stał przez dłuższy czas w miejscu siłując się sam ze sobą aby nie zrobić tego, na co nagle miał ochotę. Nie rozumiał skąd się wzięło to uczucie, przecież tak nie myślał. Żeby skierować myśli na inny tor rzucił się niczym dzikie zwierzę do kapania rowu. Kopał szybko i zawzięcie, najpierw pozbywając się trawy. W zasadzie jego szybkość potroiła się, w porównaniu z tą, jaką dysponował podczas walki z Razerem. Przemiana dodała mu siły i szybkości, a z czasem negatywne uczucia same przeminęły. Starał się nie zapominać o ogonie i majtał nim za sobą rozgarniając i rozrzucając piach. Kopał aż do końca każdej belki. Szło mu sprawie, gdyby nie to, że poza ogonem musiał też koncentrować się na utrzymaniu przemiany. Ściśnięta chustą kita także mu nie pomagała. Niestety nie natrafił na żadne złoże gliny. Kiedy skończył twarz ociekała mu potem z powodu ogona i przemiany. Powrócił do normalnego stanu, ściągnął chustę z ogona aby krew przepływała swobodniej, po czym uprał ją w rzeczce. Ugasił pragnienie. Nie spodziewał się, że ta przemiana będzie go kosztować tyle wysiłku. Czuł się zmęczony i był zasapany. Postanowił zrobić sobie przerwę i potem pomóc Razerowi, z pewnością i jemu nie jest łatwo. Zerwał z drzewa jabłko i usiadł na trawie chrupiąc je z apetytem.
Na wezwanie podszedł do nauczyciela, po drodze obdarzając go spojrzeniem „obyś zdychał w męczarniach", jakby białowłosy nie potrafił się milej wyrażać. Jeszcze go potem rozeźlił komentarzem o łopacie. Wczoraj przekopał całą rzeczkę rękoma i przecież nic nie powiedział, nie poskarżył się nawet jednym słowem, a ten ciągle traktuje go z góry. Nie zdziwiło go, że będzie musiał kopać, jakby to przewidział. Gotowało się w nim ale odpowiedział tylko:
- Dobrze
Chwilę później na skinienie Mistica podszedł jeszcze do niego. Z uwagą obserwował i słuchał. Przymknął oczy, dzięki czemu łatwiej mu było zobaczyć istotę tejże lekcji. Fajna sprawa, spodobało mu się ale czas było własnego zadania. Jak zwykle nie było ono proste. Przyjrzał się okręgowi wyznaczonemu z pali. Postanowił zacząć od wyrwania trawy i to za pomocą ogona. Musiał wyglądać śmiesznie ale nie szło mu. Owszem wyrywał trawę ale bez korzeni, więc uznał to za stratę czasu. Chwilę rozmyślał nad inną koncepcją. Zdjął czarną chustę z nadgarstka i zawiązał mocno na ogonie. Szybko odczuł jak mu się zaczyna słabo robić ale nie na tyle aby miał się zaraz przewrócić. Czas na przemianę w SSJ. Miał nadzieję, że nie wróci do tego stanu, w którym znajdował się rano. Czuł silny niepokój, pocieszał się myślą, że w razie co Hikaru na pewno go powstrzyma. Stanął w lekkim rozkroku i zaczął niepewnie podnosić swoją moc. Po chwili pojawiła się biała aura, a chłopak dalej podnosił Ki. Nie czuł tego ale jego włosy podniosły się nieznacznie do góry, oczy przybrały kolor niebieski. Przez kilka sekund jego aura migała na złoto, aż w końcu spowiła jego ciało zabawiając włosy i ogon w tym samym kolorze. Młody Saiyan zaciskał zęby, nie spodziewał się że tak trudno utrzymać ten stan. Zaraz po przemianie odczuł gniew, miał ochotę w tej chwili skoczyć na Razera i oddać mu z nawiązką wszystkie ciosy. Stał przez dłuższy czas w miejscu siłując się sam ze sobą aby nie zrobić tego, na co nagle miał ochotę. Nie rozumiał skąd się wzięło to uczucie, przecież tak nie myślał. Żeby skierować myśli na inny tor rzucił się niczym dzikie zwierzę do kapania rowu. Kopał szybko i zawzięcie, najpierw pozbywając się trawy. W zasadzie jego szybkość potroiła się, w porównaniu z tą, jaką dysponował podczas walki z Razerem. Przemiana dodała mu siły i szybkości, a z czasem negatywne uczucia same przeminęły. Starał się nie zapominać o ogonie i majtał nim za sobą rozgarniając i rozrzucając piach. Kopał aż do końca każdej belki. Szło mu sprawie, gdyby nie to, że poza ogonem musiał też koncentrować się na utrzymaniu przemiany. Ściśnięta chustą kita także mu nie pomagała. Niestety nie natrafił na żadne złoże gliny. Kiedy skończył twarz ociekała mu potem z powodu ogona i przemiany. Powrócił do normalnego stanu, ściągnął chustę z ogona aby krew przepływała swobodniej, po czym uprał ją w rzeczce. Ugasił pragnienie. Nie spodziewał się, że ta przemiana będzie go kosztować tyle wysiłku. Czuł się zmęczony i był zasapany. Postanowił zrobić sobie przerwę i potem pomóc Razerowi, z pewnością i jemu nie jest łatwo. Zerwał z drzewa jabłko i usiadł na trawie chrupiąc je z apetytem.
OCC:
Regeneracja Ki i HP 10% w tym - 100 ki na SSJ
Post treningowy
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Gru 02, 2012 4:44 pm
Gdy zbierali coraz to więcej gliny na cegły, pojawił się białowłosy z kulą gliny. Zawsze to więcej na zapas. Podszedł do gliny w jakiś sposób formując je w prostokąty i zamieniając w cegły. Razer zauważył że wyzwolił w dłoni aurę, która wysuszyła je. Miał zrobić to samo, jednak najpierw musiał ponownie nazbierać gliny bo zabrakło jej po tym jak zostały przemienione. Kiwnął głową poczym zabrał się od razu za poszukiwania. W miejscu w którym znalazł trochę złóż nie było już jej zbyt wiele, wyruszył w stronę w którą płynął prąd rzeki. Co kilka metrów przekopywał ziemię w poszukiwaniu materiału, w końcu około 300 metrów od miejsca budowy odnalazł trochę.
Zaczął ją wygrzebywać z gleby i przenosił tyle ile mógł na składowisko. Kuro przemieniał się znowu w blondyna co trochę go zaniepokoiło, szczególnie że rano nie był sobą w tym stanie. Teraz też widać było po wyrazie jego twarzy że ma ochotę zaatakować bio. Długowłosy nie tracił z niego wzroku na wypadek jeżeli postradał by zmysły. Z drugiej strony Hikaru na pewno by w tym wypadku unieszkodliwił. W końcu uzbierał około 9 kg gliny. Na razie zrobi sobie przerwę od zbierania i weźmie się za tworzenie cegieł. Ulepił z gliny trzy czworokąty, oczywiście w wymiarach jak pozostałe. Na pewno nie będzie to dla niego łatwa robota, nie miał pojęcia że swoją energią można suszyć rzeczy.
Usiadł krzyżując nogi poczym przyłożył swoją lewą dłoń do nich. Wokół niej pojawiała się coraz bardziej intensywna aura. Czół że wilgoć jest coraz mniejsza jednak nie mógł przyspieszać tego procesu zbyt szybko aby nie spieprzyć roboty. Trzymał tak rękę jeszcze kilka sekund, w końcu przerwał sprawdzając czy się nadaje. Nie była miękka gdy lekko ją ścisnął, zaś gdy ją lekko podrzucił ta jednak się nie rozpadła czyli była w sam raz. Jedna z głowy zostało jeszcze z kilka do ulepienia z tego co uzbierał. Dotknął dłońmi obie formy które zrobił. Wyzwalał aurę tym razem bardziej powoli, robił to ostrożnie i dokładnie. W końcu zrobił i te, jednak ta którą osuszał prawą dłonią była zbyt miękka i rozpadła się, nie nadając już. Musi jeszcze potrenować, więc wziął się do formowania kolejnych cegieł.
Zaczął ją wygrzebywać z gleby i przenosił tyle ile mógł na składowisko. Kuro przemieniał się znowu w blondyna co trochę go zaniepokoiło, szczególnie że rano nie był sobą w tym stanie. Teraz też widać było po wyrazie jego twarzy że ma ochotę zaatakować bio. Długowłosy nie tracił z niego wzroku na wypadek jeżeli postradał by zmysły. Z drugiej strony Hikaru na pewno by w tym wypadku unieszkodliwił. W końcu uzbierał około 9 kg gliny. Na razie zrobi sobie przerwę od zbierania i weźmie się za tworzenie cegieł. Ulepił z gliny trzy czworokąty, oczywiście w wymiarach jak pozostałe. Na pewno nie będzie to dla niego łatwa robota, nie miał pojęcia że swoją energią można suszyć rzeczy.
Usiadł krzyżując nogi poczym przyłożył swoją lewą dłoń do nich. Wokół niej pojawiała się coraz bardziej intensywna aura. Czół że wilgoć jest coraz mniejsza jednak nie mógł przyspieszać tego procesu zbyt szybko aby nie spieprzyć roboty. Trzymał tak rękę jeszcze kilka sekund, w końcu przerwał sprawdzając czy się nadaje. Nie była miękka gdy lekko ją ścisnął, zaś gdy ją lekko podrzucił ta jednak się nie rozpadła czyli była w sam raz. Jedna z głowy zostało jeszcze z kilka do ulepienia z tego co uzbierał. Dotknął dłońmi obie formy które zrobił. Wyzwalał aurę tym razem bardziej powoli, robił to ostrożnie i dokładnie. W końcu zrobił i te, jednak ta którą osuszał prawą dłonią była zbyt miękka i rozpadła się, nie nadając już. Musi jeszcze potrenować, więc wziął się do formowania kolejnych cegieł.
- OCC:
Regeneracja i Post Treningowy
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Gru 02, 2012 9:52 pm
Hikaru uśmiechnął się kiedy spojrzał na Kurę przed wykonaniem zadania. Nie musiał czytać jego myśli bo i bez tego mimika i zachowanie mówi i tak o nim wszystko. Wystarczy mieć 320 lat i otwarte oczy. Niestety mistic także miał jeszcze robotę, bo dziurę jaką robił Kuro musiał jakoś wypełnić. Najlepszym materiałem byłby chyba jednak cement, niestety nie posiadał nawet grama tej substancji. Wiedział jak ją zrobić, ale nie było w pobliżu dobrych materiałów do tego. Westchnął cicho bo zdał sobie sprawę, że będzie musiał teleportować się w kilka miejsc na planecie żeby zdobyć materiały, a potem telekinetycznie utrzymywać to aż nie teleportuje się znów tutaj. To stanowczo uciążliwe zadanie.
Nie żeby Hikaru był leniwy, ale jakby mu coś nie wyszło np przy przenoszeniu się z miejsca na miejsce, mógłby się zabić wysyłając członki w różne miejsca Ziemi, np głowę na talerz jakiejś damulki w wykwintnej restauracji. Raczej nie byłaby to godna śmierć i dlatego właśnie nie podobało się to białowłosemu. Jednak jak mus to mus. Kiedy młody sayan zamienił się w blondyna, a Razer zaczął zbierać glinę do zamienienia jej w cegłę mistic przytknął dwa palce do czoła i skoncentrował się na jednym z kilku miejsc. Zaraz potem zniknął tak jak stał.
Pojawił się krótko po tym jak Kuro skończył kopać i właśnie kończył swoje jabłko. Hikaru trzymał lekko wyciągniętą i zgiętą w łokciu rękę w poziomie i trzymał w niewidzialnym uchwycie wielką skałę wapienną, oraz mniej więcej wagowo tyle samo krzemionki, czystego piasku. Drugą dłoń miał przy czole, właśnie ją opuszczał. Znów westchnął cicho, a na twarzy wystąpiła niewielka kropelka potu. Odszedł od miejsca budowy i strzelił wolną ręką ki blastem w ziemię by zrobić mały dół, na tyle duży jednak by powrzucać wszystko co ze sobą miał. Nie chciało mu się zamieniać tego w cement trzymając tak jak trzymał, to by jeszcze go zmęczyło.
Mistrz szkoły światła nie mógł pozwolić sobie na okazanie zmęczenia po takich duperelach jak taszczenie przez setki kilometrów kilku ton materii w dodatku jej nie dotykając. Piasek wsypał się na samo dno leja jaki wykonał, skała zadziałała trochę jak czopek, który zatkał ową otchłań. Wyciągnął miecz i pociął skałę na kilkaset mniejszych fragmentów. Wapień ma to do siebie, że lubi się kruszyć, i nie tnie się za dobrze, tak więc z wielkiej skały zostały bryły nie wiele większe od pięści, największe wielkości ludzkiej głowy.
Kiedy białowłosy wojownik chował miecz zamknął na chwilę oczy i skupił się. Znów wyciągnął dłoń i sięgnął niewidocznym dotykiem po wodę ze stawu, który dostarczał wodę do domku. Kiedy otworzył oczy chwytał już odpowiednią ilość H2O i przyciągnął ją do siebie. Dziwnie to wyglądało bez wątpienia, bańka lewitującej wody wyglądająca jakby nie miała prawa wytrzymać w takim stanie, a jednak trzymała się, choć zmieniała kształt jak niektóre wirusy czy bakterie. Drugą ręką zgniótł wszelkie bryły wapienia na proszek, tak żeby pomieszał się z piaskiem, wtedy wlał wodę i zaczął telekinetycznie mieszać całą masę. Musiał robić to odpowiednio wolno by nie zaczęły się wytrącać poszczególne składniki, ale na tyle szybko, żeby nie zastygła cała masa bo wtedy będzie po ptokach.
Kiedy uznał, że cement jest wystarczający podniósł całą masę w powietrze i przeniósł nad dziurę zrobioną przez Kuro. Zanim jednak masa doleciała, zmieniła się w odpowiedniej średnicy okrąg dzięki czemu mimo płynności już kształt był odpowiedni. Wystarczyło nałożyć. To też zrobił Hikaru, po czym zwolnił uścisk i wygładził powierzchnię. Miał teraz kilkanaście minut, plus minus oczywiście na wyłożenie tego jakimiś kafelkami. Znów zniknął by poszukać odpowiedniego kamienia na płytki, nie chciał niszczyć góry pod jaką mieszkali.
Tym razem trwało to jedynie parę minut, znów pojawił się z dużą skałą w uchwycie telekinezy. Znów wyjął miecz i podleciał do owej skały i zadał kilkaset cięć, równych tak by je podzielić na płyty. To mu zajęło mniej więcej cztery minuty, nałożył swoją pracę na okrąg cementu, utrzymując wysokość pół metra by przymierzyć. Dociął odpowiednio płyty i w końcu kończąc swe dzieło położył na cemencie, po czym lekko przycisnął także telekinetycznie. Białowłosy po raz trzeci westchnął cicho.
- Moja robota skończona, teraz... Kuro skończ się obżerać i pomóż bioandroidowi w jego robocie. Macie mnóstwo roboty, a już jest południe. Dzisiaj ściany mają stać. Kiedy powiedział co miał do powiedzenia podszedł do drzewa i uwalił się pod nim stawiając swój miecz obok oparty o pień.
Nie żeby Hikaru był leniwy, ale jakby mu coś nie wyszło np przy przenoszeniu się z miejsca na miejsce, mógłby się zabić wysyłając członki w różne miejsca Ziemi, np głowę na talerz jakiejś damulki w wykwintnej restauracji. Raczej nie byłaby to godna śmierć i dlatego właśnie nie podobało się to białowłosemu. Jednak jak mus to mus. Kiedy młody sayan zamienił się w blondyna, a Razer zaczął zbierać glinę do zamienienia jej w cegłę mistic przytknął dwa palce do czoła i skoncentrował się na jednym z kilku miejsc. Zaraz potem zniknął tak jak stał.
Pojawił się krótko po tym jak Kuro skończył kopać i właśnie kończył swoje jabłko. Hikaru trzymał lekko wyciągniętą i zgiętą w łokciu rękę w poziomie i trzymał w niewidzialnym uchwycie wielką skałę wapienną, oraz mniej więcej wagowo tyle samo krzemionki, czystego piasku. Drugą dłoń miał przy czole, właśnie ją opuszczał. Znów westchnął cicho, a na twarzy wystąpiła niewielka kropelka potu. Odszedł od miejsca budowy i strzelił wolną ręką ki blastem w ziemię by zrobić mały dół, na tyle duży jednak by powrzucać wszystko co ze sobą miał. Nie chciało mu się zamieniać tego w cement trzymając tak jak trzymał, to by jeszcze go zmęczyło.
Mistrz szkoły światła nie mógł pozwolić sobie na okazanie zmęczenia po takich duperelach jak taszczenie przez setki kilometrów kilku ton materii w dodatku jej nie dotykając. Piasek wsypał się na samo dno leja jaki wykonał, skała zadziałała trochę jak czopek, który zatkał ową otchłań. Wyciągnął miecz i pociął skałę na kilkaset mniejszych fragmentów. Wapień ma to do siebie, że lubi się kruszyć, i nie tnie się za dobrze, tak więc z wielkiej skały zostały bryły nie wiele większe od pięści, największe wielkości ludzkiej głowy.
Kiedy białowłosy wojownik chował miecz zamknął na chwilę oczy i skupił się. Znów wyciągnął dłoń i sięgnął niewidocznym dotykiem po wodę ze stawu, który dostarczał wodę do domku. Kiedy otworzył oczy chwytał już odpowiednią ilość H2O i przyciągnął ją do siebie. Dziwnie to wyglądało bez wątpienia, bańka lewitującej wody wyglądająca jakby nie miała prawa wytrzymać w takim stanie, a jednak trzymała się, choć zmieniała kształt jak niektóre wirusy czy bakterie. Drugą ręką zgniótł wszelkie bryły wapienia na proszek, tak żeby pomieszał się z piaskiem, wtedy wlał wodę i zaczął telekinetycznie mieszać całą masę. Musiał robić to odpowiednio wolno by nie zaczęły się wytrącać poszczególne składniki, ale na tyle szybko, żeby nie zastygła cała masa bo wtedy będzie po ptokach.
Kiedy uznał, że cement jest wystarczający podniósł całą masę w powietrze i przeniósł nad dziurę zrobioną przez Kuro. Zanim jednak masa doleciała, zmieniła się w odpowiedniej średnicy okrąg dzięki czemu mimo płynności już kształt był odpowiedni. Wystarczyło nałożyć. To też zrobił Hikaru, po czym zwolnił uścisk i wygładził powierzchnię. Miał teraz kilkanaście minut, plus minus oczywiście na wyłożenie tego jakimiś kafelkami. Znów zniknął by poszukać odpowiedniego kamienia na płytki, nie chciał niszczyć góry pod jaką mieszkali.
Tym razem trwało to jedynie parę minut, znów pojawił się z dużą skałą w uchwycie telekinezy. Znów wyjął miecz i podleciał do owej skały i zadał kilkaset cięć, równych tak by je podzielić na płyty. To mu zajęło mniej więcej cztery minuty, nałożył swoją pracę na okrąg cementu, utrzymując wysokość pół metra by przymierzyć. Dociął odpowiednio płyty i w końcu kończąc swe dzieło położył na cemencie, po czym lekko przycisnął także telekinetycznie. Białowłosy po raz trzeci westchnął cicho.
- Moja robota skończona, teraz... Kuro skończ się obżerać i pomóż bioandroidowi w jego robocie. Macie mnóstwo roboty, a już jest południe. Dzisiaj ściany mają stać. Kiedy powiedział co miał do powiedzenia podszedł do drzewa i uwalił się pod nim stawiając swój miecz obok oparty o pień.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Gru 03, 2012 6:20 pm
Kończył chrupać jabłko, kiedy pojawił się Mistic. Kuro z nieukrywaną ciekawością obserwował poczynania nauczyciela. Nie spuszczał z niego wzorku nawet na sekundę. Nie rozumiał po co mu te składniki, tym bardziej piach ale efekt finalny bardzo go zaskoczył. Szybko domyśli się, co stworzył Hikaru. Już wcześniej zorientował się, że fundamenty będą potrzebne. Ziemia w przeciwieństwie do Vegety miała bardzo miękką glebę. Dom na takim podłożu szybko by się zapadł. Obserwując, jakie czynności wykonuje Hikaru w głębi duszy też zapragnął tak umieć. Spodziewał się, że dojście do takiej wprawy wiązało się z pewnością z latami ciężkiego treningu.
Nawet nie zauważył, że jego ogon przybrał formę znaku zapytania i nieświadomie w tym czasie zjadł jeszcze dwa jabłka. Musiał w duchu przyznać, że to mu imponowało. No może nie te czary mary do końca, bo już to widział ale bardziej wiedza Mistica. Otrzeźwiła go dopiero uwaga Hikararu. Pewnie jakby poszedł pomagać szatynowi to wtedy też by mu się dostało. Mimo to, bardzo nie spodobała mu się wypowiedziana uwaga.
Wstał i szedł w stronę Razera obserwując, jak Hikaru kładzie się pod drzewem.
- On ma swoje imię. Razer, gdyby Pan zapomniał!
Kuro nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. Uważał że zwrócenie uwagi było słuszne. Wkurzyło go takie słownictwo, takie przedmiotowe. Zabrał się do roboty. Zdjął swoją bluzę z gałęzi, przewiązał rękawy tak aby zawiązać otwór na głowę i zrobił z niej worek. Cóż będzie musiał ja wyprać dziś po raz trzeci. Przecież nie będzie nosił gliny w rękach, to strata czasu. Latał po okolicy zbierając glinę do swojego worka i przynosił na miejsce. Pomagał Razerrowi lepić i suszyć cegły. Podczas tej czynności mruczał pod nosem„Jak ja go nie cierpię uch. Cholernik jeden. Drań” i wiele innych epitetów.
Praca przychodziła mu z łatwością, gdyż potrafił wyczuć i kontrolować jaką dawkę Ki należy zastosować. Spodziewał się, że dla ogoniastego z pewnością nie było to łatwe zadanie ale z czasem też się nauczy o co w tym chodzi. Poprawił kilka cegieł, do których Raz użył zbyt mało Ki.
Cały czas starał się zgodnie z poleceniem ćwiczyć ogon. Wykombinował inny sposób. Latając w poszukiwaniu gliny znalazł średniej wielkości kamień i nosił go przy pomocy ogona. Nie było łatwo.
Pracując Saiyajin ukradkiem spozierał na broń srebrnowłosego wojownika. Po prostu nigdy nie widział takiego zakrzywionego miecza, widywał tylko proste półtora lub dwuręczne. Najzwyczajniej w świecie chłopak był ciekawski.
Nawet nie zauważył, że jego ogon przybrał formę znaku zapytania i nieświadomie w tym czasie zjadł jeszcze dwa jabłka. Musiał w duchu przyznać, że to mu imponowało. No może nie te czary mary do końca, bo już to widział ale bardziej wiedza Mistica. Otrzeźwiła go dopiero uwaga Hikararu. Pewnie jakby poszedł pomagać szatynowi to wtedy też by mu się dostało. Mimo to, bardzo nie spodobała mu się wypowiedziana uwaga.
Wstał i szedł w stronę Razera obserwując, jak Hikaru kładzie się pod drzewem.
- On ma swoje imię. Razer, gdyby Pan zapomniał!
Kuro nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. Uważał że zwrócenie uwagi było słuszne. Wkurzyło go takie słownictwo, takie przedmiotowe. Zabrał się do roboty. Zdjął swoją bluzę z gałęzi, przewiązał rękawy tak aby zawiązać otwór na głowę i zrobił z niej worek. Cóż będzie musiał ja wyprać dziś po raz trzeci. Przecież nie będzie nosił gliny w rękach, to strata czasu. Latał po okolicy zbierając glinę do swojego worka i przynosił na miejsce. Pomagał Razerrowi lepić i suszyć cegły. Podczas tej czynności mruczał pod nosem„Jak ja go nie cierpię uch. Cholernik jeden. Drań” i wiele innych epitetów.
Praca przychodziła mu z łatwością, gdyż potrafił wyczuć i kontrolować jaką dawkę Ki należy zastosować. Spodziewał się, że dla ogoniastego z pewnością nie było to łatwe zadanie ale z czasem też się nauczy o co w tym chodzi. Poprawił kilka cegieł, do których Raz użył zbyt mało Ki.
Cały czas starał się zgodnie z poleceniem ćwiczyć ogon. Wykombinował inny sposób. Latając w poszukiwaniu gliny znalazł średniej wielkości kamień i nosił go przy pomocy ogona. Nie było łatwo.
Pracując Saiyajin ukradkiem spozierał na broń srebrnowłosego wojownika. Po prostu nigdy nie widział takiego zakrzywionego miecza, widywał tylko proste półtora lub dwuręczne. Najzwyczajniej w świecie chłopak był ciekawski.
OCC:
Regeneracja Ki i HP 10%
Post treningowy 2
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Gru 03, 2012 7:04 pm
Nadal suszył glinę na cegły będąc coraz bardziej wprawionym. Suszył je coraz szybciej i lepiej, zaś Kuro zaczął pomagać mu w ich tworzeniu. Zdenerwowało go trochę to że białowłosy nazwał go tak jakby był jakąś rzeczą, mimo że jest pewnie doświadczonym wojownikiem to jednak ma także wady.
Jednak uspokoił się i tak jakby zaczął kłótnię to do niczego by to nie doprowadziło. Westchnął tylko, dziwiąc się że brunet zaczął go bronić. Nadal siedząc i robiąc to co miał robić, zwrócił się tylko spokojnie jak zwykle zresztą ostatnio
-Olej to i tak nic to nie da.
Westchnął jeszcze tylko poczym z powrotem skupił się na robocie. Czół coraz lepiej przepływającą w nim energię, zaczął także coraz lepiej ją kontrolować. Nie robił już tylko jednej cegły w dłoni lecz co chwilę ilość jaką robił naraz powiększała się.
Sprawdzał oczywiście każdą z nich aby upewnić się że robi to prawidłowo. Nie spotkał już problemów, jednak coraz bardziej brakowało surowcu na nie.
-Kuro jak chcesz to idź zbierać glinę, ja już wyrabiam się aż nadto. Będę robił nadal cegły a ty tylko przynoś, pójdzie nam poza tym szybciej.
Przestał na chwilę bo nie miał już z czego robić, poszedł w miejsca gdzie obaj jeszcze nie szukali, zbierając szybko tyle gliny ile potrzebuje na czas aż Kuro jej nie nazbiera. Hikaru leżał nadal w cieniu drzewa odpoczywając. Pewnie przetransportowanie takiej ilości materiałów i zrobienie fundamentów go zmęczyło. No cóż nikt nie jest doskonały i się męczy takim czymś. Jednak dla Razera nie było ważne co robi ich mistrz a to aby skończyć robienie cegieł chociaż na jedną z ścian.
Jednak uspokoił się i tak jakby zaczął kłótnię to do niczego by to nie doprowadziło. Westchnął tylko, dziwiąc się że brunet zaczął go bronić. Nadal siedząc i robiąc to co miał robić, zwrócił się tylko spokojnie jak zwykle zresztą ostatnio
-Olej to i tak nic to nie da.
Westchnął jeszcze tylko poczym z powrotem skupił się na robocie. Czół coraz lepiej przepływającą w nim energię, zaczął także coraz lepiej ją kontrolować. Nie robił już tylko jednej cegły w dłoni lecz co chwilę ilość jaką robił naraz powiększała się.
Sprawdzał oczywiście każdą z nich aby upewnić się że robi to prawidłowo. Nie spotkał już problemów, jednak coraz bardziej brakowało surowcu na nie.
-Kuro jak chcesz to idź zbierać glinę, ja już wyrabiam się aż nadto. Będę robił nadal cegły a ty tylko przynoś, pójdzie nam poza tym szybciej.
Przestał na chwilę bo nie miał już z czego robić, poszedł w miejsca gdzie obaj jeszcze nie szukali, zbierając szybko tyle gliny ile potrzebuje na czas aż Kuro jej nie nazbiera. Hikaru leżał nadal w cieniu drzewa odpoczywając. Pewnie przetransportowanie takiej ilości materiałów i zrobienie fundamentów go zmęczyło. No cóż nikt nie jest doskonały i się męczy takim czymś. Jednak dla Razera nie było ważne co robi ich mistrz a to aby skończyć robienie cegieł chociaż na jedną z ścian.
- OCC:
- Post treningowy nadal trenuje
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Gru 03, 2012 7:30 pm
Gdy usłyszał co mu Razer powiedział, oniemiał i natychmiast przerwał to co robił. Odezwał się do szatyna:
- Jeżeli ktoś na mnie pluje nie będę udawał, że deszcz pada. Nie zgadzam się z takim traktowaniem innych, niezależnie od pochodzenia. Tak mnie wychowano i tego się będę trzymał. Jak jest takim wielkim wojownikiem, to nie powinien traktować innych jak śmieci. To tylko świadczy o nim ale rób jak uważasz.
Nie obchodziło go, czy Hikaru słyszał, a niech słyszy. Nie obchodziły go ewentualne konsekwencje. Jednak zdziwiła go słaba wola szatyna, nie potrafił walczyć o swoje przekonania. Dziwny był z Kuro Saiyanin. To zdarzenia mogło przekonać Hikaru, że młodzik bezinteresownie potrafi wstawić się w obronie innych. To zachowanie nie było typowe dla przedstawicieli jego rasy. Sugestię bioandroida przyjął w milczeniu. Z kamieniem trzymanym ogonem latał w poszukiwaniu gliny i znosił ją na stosik. Przynajmniej mógł ochłonąć.
- Jeżeli ktoś na mnie pluje nie będę udawał, że deszcz pada. Nie zgadzam się z takim traktowaniem innych, niezależnie od pochodzenia. Tak mnie wychowano i tego się będę trzymał. Jak jest takim wielkim wojownikiem, to nie powinien traktować innych jak śmieci. To tylko świadczy o nim ale rób jak uważasz.
Nie obchodziło go, czy Hikaru słyszał, a niech słyszy. Nie obchodziły go ewentualne konsekwencje. Jednak zdziwiła go słaba wola szatyna, nie potrafił walczyć o swoje przekonania. Dziwny był z Kuro Saiyanin. To zdarzenia mogło przekonać Hikaru, że młodzik bezinteresownie potrafi wstawić się w obronie innych. To zachowanie nie było typowe dla przedstawicieli jego rasy. Sugestię bioandroida przyjął w milczeniu. Z kamieniem trzymanym ogonem latał w poszukiwaniu gliny i znosił ją na stosik. Przynajmniej mógł ochłonąć.
OCC:
Regeneracja Ki i HP 10%
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Gru 03, 2012 7:52 pm
Spodziewał się takiej odpowiedzi saiyanina, nie odpowiedział jednak nic. Wziął się za formowanie gliny na kolejne cegły, poczym gdy skończył robić wystarczająco, wysuszył je tak samo ja resztę.
Szybko się uporał z tworzeniem kolejnych materiałów do budowy a surowca brakowało. Udał się w stronę z której Kuro zbierał właśnie podchodząc i także biorąc glinę do swego tobołka. Wracali równo
Bez żadnych słów, w końcu odezwał się bio nieco weselszym głosem niż wcześniej
-Miło że się za mną wstawiasz, ale nie musisz tego robić bo sam dam sobie radę z takimi rzeczami. Poza tym jak naprawdę zabolała by Mnie jego gadka to na pewno bym wygarnął. Dobra tyle gliny powinno wystarczyć na pierwszą ścianę. Uwińmy się z robotą i będzie spokój
Poczym z zebranej gliny ulepił kolejne formy na cegły i wysuszył je.
Wziął jedną z deseczek poczym położył ją wyznaczając gdzie będą drzwi, nie będą dużych rozmiarów, jednak nie powinny być nawet trochę wąskie.Od jednego z słupków utwierdzonych w fundamentach zaczął układać cegły na podstawę ścian. Trzeba będzie jeszcze wsiąść skądś cement. Pewnie z tym nie będzie problemów, kolejny krok z głowy. Jednak zostało im jeszcze dużo roboty i mało czasu jeżeli mają zbudować dom do końca dnia.
Szybko się uporał z tworzeniem kolejnych materiałów do budowy a surowca brakowało. Udał się w stronę z której Kuro zbierał właśnie podchodząc i także biorąc glinę do swego tobołka. Wracali równo
Bez żadnych słów, w końcu odezwał się bio nieco weselszym głosem niż wcześniej
-Miło że się za mną wstawiasz, ale nie musisz tego robić bo sam dam sobie radę z takimi rzeczami. Poza tym jak naprawdę zabolała by Mnie jego gadka to na pewno bym wygarnął. Dobra tyle gliny powinno wystarczyć na pierwszą ścianę. Uwińmy się z robotą i będzie spokój
Poczym z zebranej gliny ulepił kolejne formy na cegły i wysuszył je.
Wziął jedną z deseczek poczym położył ją wyznaczając gdzie będą drzwi, nie będą dużych rozmiarów, jednak nie powinny być nawet trochę wąskie.Od jednego z słupków utwierdzonych w fundamentach zaczął układać cegły na podstawę ścian. Trzeba będzie jeszcze wsiąść skądś cement. Pewnie z tym nie będzie problemów, kolejny krok z głowy. Jednak zostało im jeszcze dużo roboty i mało czasu jeżeli mają zbudować dom do końca dnia.
- OCC:
- kolejny post treningowy
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Gru 04, 2012 4:08 pm
Pracowali dalej w milczeniu, jednak temat co jakiś czas sam powracał jak bumerang.
- Skoro nie reagujesz to utwierdzasz go tylko w przekonaniu, że może Cię tak dalej traktować. Spoko, nie będę się wtrącał.
Kuro nie mógł zrozumieć takiej uległości Razera. Można akceptować wiele obelg ale nie te dotyczące kim się jest. Po części w nim samym burzyła się Saiyańska krew, a po części nie zgadzał się z takim traktowaniem. Rozumiał, że jako nauczycielowi, wielkiemu wojownikowi Misticowi należał się szacunek ale jako istocie z krwi i kości Hikaru już nie. Ojciec zawsze uczył go aby walczył, o to w co wierzy i Kuro walczył. Tym bardziej ktoś taki, za jakiego podawał się srebrnowłosy. Chłopak widział w przekazanych mu po raz pierwszy wizjach, jak tenże ratował tysiące mieszkańców różnych planet, a mimo to patrzył na wszystkich z góry. Młodemu po prostu to się ze sobą nie zgadzało.
Postanowił dalej ni poruszać tej dyskusji, odleciał nim rozkręci się jeszcze bardziej. Zbierał dalej glinę i znosił na wyznaczone miejsce. Łatając po okolicy wyczuł miły słodki zapach. Znalazł drzewo, na którym rosły owoce o dziwnej włochatej skórce (brzoskwinie). Nie wiedział co to, wiec nie jadł, zerwał kilkanaście i przyleciał z nimi, po czym zostawił je nieopodal ogniska. Hikaru zapewne i tak zrozumie o co mu chodziło i wyjaśni co to za jedzenie, przynajmniej taką nadzieję miał Saiyajin. Będą dodatkiem do obiadu, a chłopak wcale nie ukrywał, że jest głodny.
Spoglądał, jak szatyn kombinuje coś już z dalszą konstrukcją domku ale postanowił nie przytłaczać się. Poniekąd był żołnierzem, a ponieważ miał robić cegły to je robił bez dyskusji. Do tego nie znał planów nauczyciela, co do formy dalszej konstrukcji, tym bardziej, że przed postawieniem ścian trzeba by było doprowadzić jakoś wodę i prąd aby potem niepotrzebnie nie dziurawiąc ścian i nie osłabiać konstrukcji budowli. To nie było zadanie na inicjatywę, więc po prostu się nie mieszał. Powoli jego myśli zaczęły kierować się ku soczystemu kawałkowi mięsa.
- Skoro nie reagujesz to utwierdzasz go tylko w przekonaniu, że może Cię tak dalej traktować. Spoko, nie będę się wtrącał.
Kuro nie mógł zrozumieć takiej uległości Razera. Można akceptować wiele obelg ale nie te dotyczące kim się jest. Po części w nim samym burzyła się Saiyańska krew, a po części nie zgadzał się z takim traktowaniem. Rozumiał, że jako nauczycielowi, wielkiemu wojownikowi Misticowi należał się szacunek ale jako istocie z krwi i kości Hikaru już nie. Ojciec zawsze uczył go aby walczył, o to w co wierzy i Kuro walczył. Tym bardziej ktoś taki, za jakiego podawał się srebrnowłosy. Chłopak widział w przekazanych mu po raz pierwszy wizjach, jak tenże ratował tysiące mieszkańców różnych planet, a mimo to patrzył na wszystkich z góry. Młodemu po prostu to się ze sobą nie zgadzało.
Postanowił dalej ni poruszać tej dyskusji, odleciał nim rozkręci się jeszcze bardziej. Zbierał dalej glinę i znosił na wyznaczone miejsce. Łatając po okolicy wyczuł miły słodki zapach. Znalazł drzewo, na którym rosły owoce o dziwnej włochatej skórce (brzoskwinie). Nie wiedział co to, wiec nie jadł, zerwał kilkanaście i przyleciał z nimi, po czym zostawił je nieopodal ogniska. Hikaru zapewne i tak zrozumie o co mu chodziło i wyjaśni co to za jedzenie, przynajmniej taką nadzieję miał Saiyajin. Będą dodatkiem do obiadu, a chłopak wcale nie ukrywał, że jest głodny.
Spoglądał, jak szatyn kombinuje coś już z dalszą konstrukcją domku ale postanowił nie przytłaczać się. Poniekąd był żołnierzem, a ponieważ miał robić cegły to je robił bez dyskusji. Do tego nie znał planów nauczyciela, co do formy dalszej konstrukcji, tym bardziej, że przed postawieniem ścian trzeba by było doprowadzić jakoś wodę i prąd aby potem niepotrzebnie nie dziurawiąc ścian i nie osłabiać konstrukcji budowli. To nie było zadanie na inicjatywę, więc po prostu się nie mieszał. Powoli jego myśli zaczęły kierować się ku soczystemu kawałkowi mięsa.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Gru 04, 2012 8:31 pm
Hikaru zdrzemnął się kilka minut, a gdy otworzył oczy rozejrzał się po swoich uczniach. Pracowali dzielnie, ale Razer nie potrzebnie zaczął przymierzać gotowe już cegły do miejsca, na którym dziś wieczorem będzie stał już dom Tsu. Oczywiście dla jednej osoby był za duży, jutro i pojutrze będą wstawiali ściany i okna, a także białowłosy postawi generator, który zapewni jej elektryczność. Ściany przedziałowe by stworzyć kilka pokoi dla przyszłych uczniów, umywalkę i być może jakiś prysznic.. zbiornik z wodą oraz filtry, bo Hikaru miał słabość do obiegów zamkniętych.
- Razer, nie układaj na razie cegieł tylko je wytwarzaj. Dalej jest ich za mało. Nie pomyślałeś, że od samego początku do podstawy trzeba już nakładać cegły na zaprawę ? Jakbyś nie przykleił na samym początku to cała reszta nie miałaby sensu. Można by zdjąć cały budynek i rzucić nim hen daleko, wystarczyłoby mieć odpowiednią siłę. Kiedy nazbieracie wystarczającej ilości gliny, zajmiecie się zaprawą. Jest was trójka, tak więc możecie się podzielić pracą. Kiedy Tsu do nas dołączy polecisz z nią na poszukiwanie składników, a Kuro skończy wyrabianie cegieł. Oczywiście nie powiedział jakie to mają być składniki, bo teraz nie miało to znaczenia.
Nie mówił także o ilości, ale nawet będąc skończonym idiotą można stwierdzić, że kilkadziesiąt kilogramów najgówniejszego * składnika będzie trzeba przywieźć, a jak przewieźć tyle materiału budowlanego ? Bo przecież nie w rękach chyba, co ? Cóż, to już należało do Tsu i Razera. Może wpadną na to jak przetransportować wszystko.
occ * specjalnie połknąłem literkę "ł"
- Razer, nie układaj na razie cegieł tylko je wytwarzaj. Dalej jest ich za mało. Nie pomyślałeś, że od samego początku do podstawy trzeba już nakładać cegły na zaprawę ? Jakbyś nie przykleił na samym początku to cała reszta nie miałaby sensu. Można by zdjąć cały budynek i rzucić nim hen daleko, wystarczyłoby mieć odpowiednią siłę. Kiedy nazbieracie wystarczającej ilości gliny, zajmiecie się zaprawą. Jest was trójka, tak więc możecie się podzielić pracą. Kiedy Tsu do nas dołączy polecisz z nią na poszukiwanie składników, a Kuro skończy wyrabianie cegieł. Oczywiście nie powiedział jakie to mają być składniki, bo teraz nie miało to znaczenia.
Nie mówił także o ilości, ale nawet będąc skończonym idiotą można stwierdzić, że kilkadziesiąt kilogramów najgówniejszego * składnika będzie trzeba przywieźć, a jak przewieźć tyle materiału budowlanego ? Bo przecież nie w rękach chyba, co ? Cóż, to już należało do Tsu i Razera. Może wpadną na to jak przetransportować wszystko.
occ * specjalnie połknąłem literkę "ł"
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Gru 06, 2012 8:01 pm
Białowłosy zwrócił mu uwagę aby nie ustawiał cegieł bo trzeba jeszcze nałożyć zaprawę. Wiedział o tym nie był głupi jeżeli chodzi o budowę, sam kilka razy pracował dorywczo przy budowaniu obiektów aby zarobić trochę zenie na żarcie. Ułożył te cegły aby zobaczyć ile mniej więcej będzie ich potrzeba. Musiał jeszcze dorobić mniej niż z połowę tego co już zrobił. Odwrócił głowę w stronę mistrza z lekko uśmiechniętym wyrazem twarzy
-Chyba wiem co trzeba zrobić aby zbudować dom, położyłem te cegły gdyż tak mogę zobaczyć ile jeszcze będzie potrzebnych.
Wrócił do pracy robiąc kolejne formy cegieł aż zrobił cały ich zapas poczym wysuszył je szybko i sprawdził czy nie ma jakiś wadliwych.
Zastanawiało gdzie jest ta różowowłosa imieniem Tsu. Wiadomo że raczej nie potrzebuje jej pomocy razem z Kuro, gdyż dawali sobie radę sami. Nie żeby miała nie pomagać bo jest dziewczyną, chociaż nie wyglądała na taką co wybiera najłatwiejszą drogę. Praca na pewno by się znalazła ale nie jest do niczego potrzebna. Gdy skończył sprawdzać ostatnią cegłę czół że lepiej kontroluje tą energię znajdującą się w nim. Był to dla niego dobry trening aby polepszyć swoje umiejętności.
-Chyba wiem co trzeba zrobić aby zbudować dom, położyłem te cegły gdyż tak mogę zobaczyć ile jeszcze będzie potrzebnych.
Wrócił do pracy robiąc kolejne formy cegieł aż zrobił cały ich zapas poczym wysuszył je szybko i sprawdził czy nie ma jakiś wadliwych.
Zastanawiało gdzie jest ta różowowłosa imieniem Tsu. Wiadomo że raczej nie potrzebuje jej pomocy razem z Kuro, gdyż dawali sobie radę sami. Nie żeby miała nie pomagać bo jest dziewczyną, chociaż nie wyglądała na taką co wybiera najłatwiejszą drogę. Praca na pewno by się znalazła ale nie jest do niczego potrzebna. Gdy skończył sprawdzać ostatnią cegłę czół że lepiej kontroluje tą energię znajdującą się w nim. Był to dla niego dobry trening aby polepszyć swoje umiejętności.
- OCC:
- Koniec trena
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Gru 07, 2012 3:57 pm
Nie reagował i nie wtrącał się w wymianę zdań między Hikaru i Razerem. Chociaż zauważył w jaki sposób zwracano się do szatyna. Gdyby to Kuro by na jego miejscu z pewnością oberwałby mocniej. Spokojnie pracował dalej teraz nieco nachmurzony, znacznie bardziej wolałby towarzyszyć Tsu, przy następnej części zadania. Na pewno wojownik zrobił to z czystej złośliwości, na bank. A teraz musi dalej robić to samo. Z czasem przestał się dąsać, zrozumiał że to głupie i zaakceptował wyznaczone mu zadanie. Nie drażniony niczym dalej sam się uspokoił. Nawet humor nieznacznie mu się poprawił.
Chłopak miał zajęcie ale mim wszystko nie mógł wytrzymać tej ciszy i monotonii. Saiyanin pogwizdywał sobie pod nosem żołnierskie piosenki, których braci nauczył ojciec. Tak się zamyślił i zautomatyzował pracę, że nie zauważył jak ogonem puścił kamień. Jego kita albo uderzała w rytm pogwizdywania o ziemię albo poruszała się na boki.
Chłopak miał zajęcie ale mim wszystko nie mógł wytrzymać tej ciszy i monotonii. Saiyanin pogwizdywał sobie pod nosem żołnierskie piosenki, których braci nauczył ojciec. Tak się zamyślił i zautomatyzował pracę, że nie zauważył jak ogonem puścił kamień. Jego kita albo uderzała w rytm pogwizdywania o ziemię albo poruszała się na boki.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Gru 11, 2012 9:12 pm
Wyglądało na to, że będą w stanie zrobić wszystko planowo. Stos cegieł rósł powoli, ale bez przerwy praktycznie. Razer i Tsu mieli załatwić jeden ze składników zaprawy. Trzeba było się wreszcie z tym ruszyć, bo do wieczora Razer będzie tak stał. Tsu się nie pojawiała przez kilka minut, aż Hikaru poczuł, że zwiększa swoją moc po czym odlatuje gdzieś daleko. Widać nie była zbyt przekonana do nauk mistica, ale to nic.. może kiedyś zmądrzeje. Mimo to trochę szkoda bo wyglądała na porządną osobę, mimo iż była bioandroidką.
- Raz, lecisz sam. Zrób jakiś spory pojemnik, który weźmiesz ze sobą, musisz zebrać nawóz jaki znajdziesz na południu stąd w jaskini, mieszkają jaskiniowe świnie. Stado liczy kilkadziesiąt sztuk, więc znajdziesz sporo ich gówna. Masz zebrać jak najwięcej i przylecieć z tym tu. Leć nisko, a na pewno znajdziesz miejsce docelowe. Spiesz się. Ty, Kuro zostajesz tu i robisz swoje. Zalecił swym uczniom po czym obserwował dalej młodego sayana, bo był ciekaw co zrobi na wiadomość jaką otrzymał jego mózg o zniknięciu Ki dziewczyny.
occ Erik masz zrobić pojemnik z czegoś, pewnie z drewna najlepiej rodzaj misy... lecisz do tematu jaskinia w pozostałych miejscach i tam piszesz posta potem czekasz na mój odpis.
- Raz, lecisz sam. Zrób jakiś spory pojemnik, który weźmiesz ze sobą, musisz zebrać nawóz jaki znajdziesz na południu stąd w jaskini, mieszkają jaskiniowe świnie. Stado liczy kilkadziesiąt sztuk, więc znajdziesz sporo ich gówna. Masz zebrać jak najwięcej i przylecieć z tym tu. Leć nisko, a na pewno znajdziesz miejsce docelowe. Spiesz się. Ty, Kuro zostajesz tu i robisz swoje. Zalecił swym uczniom po czym obserwował dalej młodego sayana, bo był ciekaw co zrobi na wiadomość jaką otrzymał jego mózg o zniknięciu Ki dziewczyny.
occ Erik masz zrobić pojemnik z czegoś, pewnie z drewna najlepiej rodzaj misy... lecisz do tematu jaskinia w pozostałych miejscach i tam piszesz posta potem czekasz na mój odpis.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Gru 12, 2012 5:04 pm
Pracował spokojnie dalej nie zwracając uwagi na Razera, póki Hikaru ponownie się odezwał. Kuro był mile zaskoczony, że zwrócono się to szatyna po imieniu. Czyli jednak wojownik wszystko słyszał. Do tego w duchu ucieszył się, że to nie on musi wykonać to zadanie. Właściwie mocno zdziwił się, że to nie on musi wykonać takie zadanie. Uważał, że Mistic sam z siebie uwielbia go pogrążać na różne sposoby. Chociaż z drugiej strony to miało pewien sens. Saiyanin nie miał pojęcia co to jaskiniowa świnia, ani tym bardziej jak wygląda. Po przeanalizowaniu wypowiedzi zaskoczył go jeszcze jeden fakt. Chwilę temu polecenie obejmowało zarówno Razera, jak i Tsu. Kuro klęcząc na ziemi natychmiast wypuścił z rąk dwie świeżo uformowane cegły i starał się skupić na jej Ki. Nie było mu łatwo namierzyć taką małą energię. Odleciała kawał drogi. Widział jej pozycję i problemy z kontrolą latania jeszcze. Pewnie się zgubiła i nie wie, w która stronę ma lecieć. Uważnie śledził jej poczynania i czuł, jak kończy się jej Ki. Doszedł do wniosku, że trzeba by po nią polecieć. Niby do latania nie potrzeba wiele Ki, ale przy pierwszych lekcjach nauki kontroli lotu mimo wszystko energii ubywa, a ona na pewno nie wie kiedy jej zapas się wyczerpie.
Chłopak wstał i zamiótł mocno ogonem za sobą. Spojrzał prosto w twarz Hikaru jakby szukał jakiegoś znaku, co ma zrobić. Saiyanin był przekonany, że mentor doskonale wie, co dzieje się z dziewczyną. Jednak z kamiennego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. To była tylko kwestia czasu, aż on spadnie. Kuro nie miał pojęcia, jak wytrzymali są Ziemianie, ani tym bardziej Bioandroidy, szczególnie po upadku z wysokości. Wewnętrznie coś go pchało aby po nią lecieć. Sam nie wiedział co. Tsu wpadła mu w oko, ale to nie było tylko to. Tak go wychowano w trosce o innych, akurat w tym przypadku w trosce o mieszkańców wioski. Chłopak był zdecydowanie inny niż przeciętny Saiyanin. Sam fakt, że nie kpił ani z Razera, ani z Tsu za ich pochodzenie pokazywał jak jest inny. Wojownicy Vegety od wieków mieli się za lepszych od innych ras i tego nie ukrywali. Do tego był co najmniej dwukrotnie silniejszy od szatyna i też Anie tym nie chełpił ani nie wywyższał z tego powodu. Tylko uczył się od niego.
- Trzeba jej pomóc.
Zwrócił się do nauczyciela stanowczym tonem. Od Raza nic nie wymagał, wiedział że szatyn nie zna się na wyczuwaniu Ki. To oczywiste, że nie wie co się właśnie dzieje. Mijały długie sekundy, niczym wieczność. Przynajmniej Kuro miał takie odczucie. Stał na ugiętych nogach gotów do lotu, cały czas bombardując spojrzeniem oczy Mistica skryte za ciemnymi okularami. Jeszcze się wahał, machał nerwowo ogonem na prawo i lewo. Doskonale pamiętał, co spotkało go dzisiejszego poranka. Do momentu, gdy poczuł jak dziewczyna spada z wysokości wprost do rwącej rzeki. Nie czekał już na nic. Zaczął podnosić poziom mocy. Ziemia nieznacznie drżała. Włosy chłopaka uniosły się ku górze. Tym razem osiągniecie przemiany trwało dłużnej. Kuro zaciskał pięści i zęby, krew w jego żyłach zaczęła szybciej płynąć. Mimo iż jeszcze nie uległ do końca transformacji, to odczuwał już pierwsza falę adrenaliny, która płynęła mu w żyłach. Nie czuł ostrzegawczego bólu mięśnie, nie odczuł też jak tatuaż z lisim demonem zaczerwienił się i swoim ciepłem starał się ostrzec Kuro. Niewielka Ki Lisiego demona żyjąca w ciele chłopaka błyskawicznie reagowała na każdą zmianę w organizmie. Po za tym nie można odmówić Foxowi doświadczenia, którego młody wojownik nie posiadał za wiele. Saiyanin za to dziwił się, że moment dokonania przemiany się przedłuża ale się tym nie przejął. Zmuszał ciało na siłę do działania. Musiał jej pomóc i musiał tam być jak najszybciej, a biała aura nie da mu żadnej szybkości. Innej opcji nie brał pod uwagę. Jego włosy długo mieniły się na przemian to czernią, to złotem. W końcu na siłę dopiął swego i niewrażliwy na ostrzeżenia Foxa ani na otaczający go świat wyskoczył w górę obracając się w kierunku, w którym wyczuwał energię dziewczyny.
Chłopak wstał i zamiótł mocno ogonem za sobą. Spojrzał prosto w twarz Hikaru jakby szukał jakiegoś znaku, co ma zrobić. Saiyanin był przekonany, że mentor doskonale wie, co dzieje się z dziewczyną. Jednak z kamiennego wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. To była tylko kwestia czasu, aż on spadnie. Kuro nie miał pojęcia, jak wytrzymali są Ziemianie, ani tym bardziej Bioandroidy, szczególnie po upadku z wysokości. Wewnętrznie coś go pchało aby po nią lecieć. Sam nie wiedział co. Tsu wpadła mu w oko, ale to nie było tylko to. Tak go wychowano w trosce o innych, akurat w tym przypadku w trosce o mieszkańców wioski. Chłopak był zdecydowanie inny niż przeciętny Saiyanin. Sam fakt, że nie kpił ani z Razera, ani z Tsu za ich pochodzenie pokazywał jak jest inny. Wojownicy Vegety od wieków mieli się za lepszych od innych ras i tego nie ukrywali. Do tego był co najmniej dwukrotnie silniejszy od szatyna i też Anie tym nie chełpił ani nie wywyższał z tego powodu. Tylko uczył się od niego.
- Trzeba jej pomóc.
Zwrócił się do nauczyciela stanowczym tonem. Od Raza nic nie wymagał, wiedział że szatyn nie zna się na wyczuwaniu Ki. To oczywiste, że nie wie co się właśnie dzieje. Mijały długie sekundy, niczym wieczność. Przynajmniej Kuro miał takie odczucie. Stał na ugiętych nogach gotów do lotu, cały czas bombardując spojrzeniem oczy Mistica skryte za ciemnymi okularami. Jeszcze się wahał, machał nerwowo ogonem na prawo i lewo. Doskonale pamiętał, co spotkało go dzisiejszego poranka. Do momentu, gdy poczuł jak dziewczyna spada z wysokości wprost do rwącej rzeki. Nie czekał już na nic. Zaczął podnosić poziom mocy. Ziemia nieznacznie drżała. Włosy chłopaka uniosły się ku górze. Tym razem osiągniecie przemiany trwało dłużnej. Kuro zaciskał pięści i zęby, krew w jego żyłach zaczęła szybciej płynąć. Mimo iż jeszcze nie uległ do końca transformacji, to odczuwał już pierwsza falę adrenaliny, która płynęła mu w żyłach. Nie czuł ostrzegawczego bólu mięśnie, nie odczuł też jak tatuaż z lisim demonem zaczerwienił się i swoim ciepłem starał się ostrzec Kuro. Niewielka Ki Lisiego demona żyjąca w ciele chłopaka błyskawicznie reagowała na każdą zmianę w organizmie. Po za tym nie można odmówić Foxowi doświadczenia, którego młody wojownik nie posiadał za wiele. Saiyanin za to dziwił się, że moment dokonania przemiany się przedłuża ale się tym nie przejął. Zmuszał ciało na siłę do działania. Musiał jej pomóc i musiał tam być jak najszybciej, a biała aura nie da mu żadnej szybkości. Innej opcji nie brał pod uwagę. Jego włosy długo mieniły się na przemian to czernią, to złotem. W końcu na siłę dopiął swego i niewrażliwy na ostrzeżenia Foxa ani na otaczający go świat wyskoczył w górę obracając się w kierunku, w którym wyczuwał energię dziewczyny.
OCC:
Trening start.
- 75 KI na SSJ
HP:6885
HI: 7080/7155
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Gru 13, 2012 12:58 pm
Oczywiście Kuro bardzo szybko zareagował na odejście Tsu. To było jasne jak słońce i Hikaru był na to przygotowany. Specjalnie kazał mu zostać i robić co robił, bo właśnie teraz sprzeciwił mu się. Teraz miał prawo ukarać swego ucznia. Już dwa razy tego dnia, Kuro wszedł w Blond przemianę, próbował właśnie zrobić to po raz trzeci. To był błąd. Mistic przez chwile zastanawiał się czy warto interweniować bo przecież sayan sam siebie wykończy i uszkodzi. Już kamienie zaczęły się podnosić nad ziemię, gleba wibrować a ciało sayana zaczęło pulsować jakby wszystkie mięśnie nagle zaczęły w tym samym momencie się napinać i powiększać.
Kiedy Kuro uniósł się z ziemi i chciał już lecieć, Hikaru się podniósł i wymierzył w niego dłoń, był na wpół przemieniony, ale jego ciało nie da rady po raz trzeci dokonać niemożliwego. Cud, że dał radę po raz drugi.
- Big Bang Attack! I wystrzelił z dłoni wycelowanej w Kurę duży i soczysty ki blast przepełniony mocą. Kiedy pocisk doleciał do celu wybuchł, a młody wojownik zniknął w świetle i innych chmurach pyłu. Strzał nie był potężny, ale to wystarczyło, by sayan stracił przytomność i padł na ziemię wyłożony. Był poraniony i chyba miał naderwane mięśnie. Dobrze, że w ogóle oddychał. Nawet Hikaru nie był w stanie tyle razy w jeden dzień się przemieniać. Białowłosy westchnął i uklęknął przy małpie. Przeszukiwał pamięć w poszukiwaniu wiadomości czy miał może jeszcze na składzie maść regenerującą właśnie takie urazy.... i tak posiadał ostatnią dawkę.
Musiał odnowić maszynę do tworzenia przydatnych substancji leczniczych. Jakieś pół wieku temu zbudował taką maszynę, ale przestała działać, był to jego nieudany eksperyment. Cóż, teraz miał okazję przerobić tak by działało, teraz jednak musiał wejść do domu i przynieść ostatnią dawkę leku. Po chwili wyszedł z małą tubką i wtarł w przedramię młodego by szybko zregenerować uszkodzenie. Nie byłby w stanie pracować z prawie rozerwanym bicepsem. Druga ręka też była słabsza, też uszkodzona, ale działała. Wtarł resztę i opakowanie schował w kieszeń. Potem ocucił kilkoma liśćmi w twarz Kurę i wyprostował się do pionu.
- Co Ci strzeliło by zamieniać się w blondyna po raz trzeci w ciągu jednej doby ? Prawie rozerwało Twoje ciało, powstrzymałem Cię w ostatniej chwili bo mięśnie już zaczęły się rozrywać jak stary grejpfrut. Przeleciałbyś może kilkaset metrów, po czym byś spadł lotem parabolicznym i może zatrzymałbyś się kilometr stąd martwy i zimny jak głaz. Musiałbym skakać do zaświatów przez Ciebie i szukać Twojej małpiej duszyczki a to męczące. Kazałem Ci zostać i robić swoje. Zostaw dziewczynę. Wybrała swoją drogę. Ma łeb na karku, może kiedyś wróci. Był zły na zachowanie młodego, ale nie wyglądał na to. Pozostawił mu ranę na plecach by pamiętał by nie robić tak jak właśnie postąpił. Żeby łamać zasady, trzeba wiedzieć kiedy można to zrobić, a kiedy warto to zrobić.
occ 2 k dmg dla Ciebie Kuro. Masz ranę na plecach i jesteś na wpół kumaty. Musi minąć trochę czasu zanim dojdziesz do siebie po niezbyt udanej przemianie. Oczywiście ssj Ci znika.
Kiedy Kuro uniósł się z ziemi i chciał już lecieć, Hikaru się podniósł i wymierzył w niego dłoń, był na wpół przemieniony, ale jego ciało nie da rady po raz trzeci dokonać niemożliwego. Cud, że dał radę po raz drugi.
- Big Bang Attack! I wystrzelił z dłoni wycelowanej w Kurę duży i soczysty ki blast przepełniony mocą. Kiedy pocisk doleciał do celu wybuchł, a młody wojownik zniknął w świetle i innych chmurach pyłu. Strzał nie był potężny, ale to wystarczyło, by sayan stracił przytomność i padł na ziemię wyłożony. Był poraniony i chyba miał naderwane mięśnie. Dobrze, że w ogóle oddychał. Nawet Hikaru nie był w stanie tyle razy w jeden dzień się przemieniać. Białowłosy westchnął i uklęknął przy małpie. Przeszukiwał pamięć w poszukiwaniu wiadomości czy miał może jeszcze na składzie maść regenerującą właśnie takie urazy.... i tak posiadał ostatnią dawkę.
Musiał odnowić maszynę do tworzenia przydatnych substancji leczniczych. Jakieś pół wieku temu zbudował taką maszynę, ale przestała działać, był to jego nieudany eksperyment. Cóż, teraz miał okazję przerobić tak by działało, teraz jednak musiał wejść do domu i przynieść ostatnią dawkę leku. Po chwili wyszedł z małą tubką i wtarł w przedramię młodego by szybko zregenerować uszkodzenie. Nie byłby w stanie pracować z prawie rozerwanym bicepsem. Druga ręka też była słabsza, też uszkodzona, ale działała. Wtarł resztę i opakowanie schował w kieszeń. Potem ocucił kilkoma liśćmi w twarz Kurę i wyprostował się do pionu.
- Co Ci strzeliło by zamieniać się w blondyna po raz trzeci w ciągu jednej doby ? Prawie rozerwało Twoje ciało, powstrzymałem Cię w ostatniej chwili bo mięśnie już zaczęły się rozrywać jak stary grejpfrut. Przeleciałbyś może kilkaset metrów, po czym byś spadł lotem parabolicznym i może zatrzymałbyś się kilometr stąd martwy i zimny jak głaz. Musiałbym skakać do zaświatów przez Ciebie i szukać Twojej małpiej duszyczki a to męczące. Kazałem Ci zostać i robić swoje. Zostaw dziewczynę. Wybrała swoją drogę. Ma łeb na karku, może kiedyś wróci. Był zły na zachowanie młodego, ale nie wyglądał na to. Pozostawił mu ranę na plecach by pamiętał by nie robić tak jak właśnie postąpił. Żeby łamać zasady, trzeba wiedzieć kiedy można to zrobić, a kiedy warto to zrobić.
occ 2 k dmg dla Ciebie Kuro. Masz ranę na plecach i jesteś na wpół kumaty. Musi minąć trochę czasu zanim dojdziesz do siebie po niezbyt udanej przemianie. Oczywiście ssj Ci znika.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Gru 14, 2012 6:49 pm
Był wysoko na niebie, kiedy poczuł za sobą szybko zbliżającą się falę KI. Nie zdążył się nawet odwrócić, gdy odczuł siłę uderzenia w plecy. Od razu pociemniało mu przed oczami.
Obudził go ból w całym ciele. Czuł się, jakby go ktoś torturował i rozciągał na siłę. Kiedy jego wzrok wrócił do normalności zobaczył stojącego nad sobą Mistica. Znowu miał do niego pretensje, tylko Kuro nie mógł dojść, co się stało. Zachodził w głowę, co to stary grejpfrut Wypowiedzieć mentora skwitował tylko jękiem boleści, w tej chwili na nic innego nie było go stać. Chciał się podnieść ale nie mógł. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa i czuł jak z tyłu głowy rośnie mu guz. Próbował dojść do ładu i poukładać sobie zdarzenia ale w głowie miał mętlik. Czuje ból, więc żyje, a to już coś. Porusza palcami, więc jest w jednym kawałku, chociaż to cholernie go bolało. Chłopak leżał na plecach kilka minut z zamkniętymi oczami, próbując poukładać myśli. Nie szło mu najlepiej.
Zaczął analizować słowa Hikaru. Przypomniał sobie o Tsu. Musiał ją ratować. Przewrócił się na brzuch i kolejna fala bólu przeszyła tym razem jego plecy. Zobaczył, że pozostawił na trawie spory krwawy ślad. Dalej nie mógł wstać. Myśl sprzed oberwania atakiem Ki wciąż się w nim tliła. Zaczął się czołgać. Wbijał palce w ziemie i odpychał się nogami. Jego upór był niezwykle silny. Niesamowity ból odczuwał w każdej komórce swojego ciała, w każdym mięśniu i ścięgnie. W głowie mu huczało, a świat kręcił się jak na karuzeli. Jednak po pięciu metrach jego upór został złamany przez ból. Zatrzymał się, kiedy pociemniało mu w oczach i był przekonany, że zaraz znowu straci przytomność. Przynajmniej podczołgał się w cień drzew i słońce go tak nie paliło. Kuro leżał twarzą do ziemi cierpiąc w milczeniu. Po kilku ruchach ból pleców był nie do zniesienia. Czuł, że jest oparzony wzdłuż kręgosłupa i nawet ogonem nie mógł ruszyć.
Cały czas nie mógł dojść do tego co i jak się stało. Martwił się, ze nie może dotrzeć do Tsu. Nie dawał już rady pokonać samego siebie. Cień rzucany przez drzewa nieznacznie ochłodził piekącą ranę. Młody Saiyan mimo iż skołowany próbował sobie przypomnieć co się do cholery stało.
Leżał dalej patrząc tępo w wodę strumienia, który wczoraj sam wykopał. Nie mógł się skoncentrować i wyczuć Ki Tsu. Usilnie próbował sobie przypomnieć co się wydarzyło. Ból w czaszce powoli ustępował, w przeciwieństwie do reszty ciała ale to pozwoliło mu jaśniej myśleć. Powoli prawda zaczęła do niego docierać.
Niestety nie był wzorem wojownika, który wsłuchuje się w potrzeby swojego organizmu. To co zrobił przed chwilą było głupotą. Zresztą w więzieniu zrobił niemal to samo, ćwicząc ponad siły i ponad kalorie, które dostarczał mu posiłek. Spalał więcej niż dostawał w posiłku, efektem czego teraz wyglądał jak szkielet. Ojciec często mu zwracał na to uwagę ale Kuro go nie słuchał. Nie to, że nie szanował rad ojca, wręcz przeciwnie ale dorastał na planecie wojowników, gdzie naokoło słyszał aby pokonywać ból, ćwiczyć ponad limity i inne tego typu stwierdzenia. Nikt go też nie uczył, co będzie dalej, kiedy zdobędzie swoja pierwszą przemianę. Nie zrobił tego także i Hikaru, chociaż lekcja otrzymana w praktyce pod czujnym okiem nauczyciela częściej jest więcej warta. Zresztą pod wpływem emocji młody saiyanin prawdopodobnie zignorowałby przestrogę. Za to Kuro teraz już rozumiał, że przekraczanie wytrzymałości organizmu nie ma sensu i kończy się totalną porażką. W trakcie walki swoim postępowaniem sam podałby się przeciwnikowi na tacy. Złamany nos, to nic w porównaniu z bólem, który obecnie odczuwał w mięśniach. Tej lekcji do końca życia nie zapomni.
Nauka medytacji dużo by mu dała, zrozumiałby swoje ciało, wyciszył się i być może pozbył się dręczący go co noc koszmarów, w których na nowo przezywał śmierć brata. Dzięki opanowaniu nocnych koszmarów, Kuro stałby się spokojniejszy, nie chodziłby nie dospany i rozdrażniony, byłby bardziej skoncentrowany. Nie stresowałby się tym, że gdy tylko zamknie oczy cały koszmar rozegra się na nowo.Niestety nie rozumiał, o co chodzi w tej całej medytacji a jej naukę musiałby zacząć od samym podstaw.
Za to nadal nie rozumiał, dlaczego Hikaru do niego strzał. Rozpoznał atak po nazwie. Nigdy go jeszcze nie widział ale znał z opowieści. Był przekonany, że postępuje dobrze. Przecież nie miał zamiaru uciekać. Nie robił nic przeciw Misticowi, przynajmniej tak mu się wydawało. Zdecydowanie dało się zauważyć, że kolejnej ostrzeżenia i kary serwowane przez nauczyciela stają się bardziej dotkliwe w skutkach dla chłopaka. Kuro brał też pod uwagę, że oberwał po to, aby przy tej nieudanej przemianie można go było szybko obezwładnić i żeby zrozumiał co się może stać, gdyby podjął takie ryzyko podczas walki. Chłopak wyraził głośno swoje niezrozumienie:
- To nie w porządku aby ta sterta kamieni była ważniejsza od niej.
Wypowiedział nieco w przestrzeń ale słowa skierowane były do Hikaru. W jego głosie dało się słyszeć odczuwany ból, niezrozumienie i nutę pretensji, bez śladu gniewu. Postanowił na złość zbuntować się i nie próbował wstawać, ani tym bardziej wrócić do wyznaczonego mu zadania. Wiedział, że głupio postępuje, że ten jego upór potrwa najwyżej do posiłku lub kolejnej kary. Jednak nie miał innego pomysłu ani innej broni przeciw Misticowi. Nie potrafił dopuścić do siebie myśli o tym, że Tsu mogła po prostu odejść.
Obudził go ból w całym ciele. Czuł się, jakby go ktoś torturował i rozciągał na siłę. Kiedy jego wzrok wrócił do normalności zobaczył stojącego nad sobą Mistica. Znowu miał do niego pretensje, tylko Kuro nie mógł dojść, co się stało. Zachodził w głowę, co to stary grejpfrut Wypowiedzieć mentora skwitował tylko jękiem boleści, w tej chwili na nic innego nie było go stać. Chciał się podnieść ale nie mógł. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa i czuł jak z tyłu głowy rośnie mu guz. Próbował dojść do ładu i poukładać sobie zdarzenia ale w głowie miał mętlik. Czuje ból, więc żyje, a to już coś. Porusza palcami, więc jest w jednym kawałku, chociaż to cholernie go bolało. Chłopak leżał na plecach kilka minut z zamkniętymi oczami, próbując poukładać myśli. Nie szło mu najlepiej.
Zaczął analizować słowa Hikaru. Przypomniał sobie o Tsu. Musiał ją ratować. Przewrócił się na brzuch i kolejna fala bólu przeszyła tym razem jego plecy. Zobaczył, że pozostawił na trawie spory krwawy ślad. Dalej nie mógł wstać. Myśl sprzed oberwania atakiem Ki wciąż się w nim tliła. Zaczął się czołgać. Wbijał palce w ziemie i odpychał się nogami. Jego upór był niezwykle silny. Niesamowity ból odczuwał w każdej komórce swojego ciała, w każdym mięśniu i ścięgnie. W głowie mu huczało, a świat kręcił się jak na karuzeli. Jednak po pięciu metrach jego upór został złamany przez ból. Zatrzymał się, kiedy pociemniało mu w oczach i był przekonany, że zaraz znowu straci przytomność. Przynajmniej podczołgał się w cień drzew i słońce go tak nie paliło. Kuro leżał twarzą do ziemi cierpiąc w milczeniu. Po kilku ruchach ból pleców był nie do zniesienia. Czuł, że jest oparzony wzdłuż kręgosłupa i nawet ogonem nie mógł ruszyć.
Cały czas nie mógł dojść do tego co i jak się stało. Martwił się, ze nie może dotrzeć do Tsu. Nie dawał już rady pokonać samego siebie. Cień rzucany przez drzewa nieznacznie ochłodził piekącą ranę. Młody Saiyan mimo iż skołowany próbował sobie przypomnieć co się do cholery stało.
***
Leżał dalej patrząc tępo w wodę strumienia, który wczoraj sam wykopał. Nie mógł się skoncentrować i wyczuć Ki Tsu. Usilnie próbował sobie przypomnieć co się wydarzyło. Ból w czaszce powoli ustępował, w przeciwieństwie do reszty ciała ale to pozwoliło mu jaśniej myśleć. Powoli prawda zaczęła do niego docierać.
Niestety nie był wzorem wojownika, który wsłuchuje się w potrzeby swojego organizmu. To co zrobił przed chwilą było głupotą. Zresztą w więzieniu zrobił niemal to samo, ćwicząc ponad siły i ponad kalorie, które dostarczał mu posiłek. Spalał więcej niż dostawał w posiłku, efektem czego teraz wyglądał jak szkielet. Ojciec często mu zwracał na to uwagę ale Kuro go nie słuchał. Nie to, że nie szanował rad ojca, wręcz przeciwnie ale dorastał na planecie wojowników, gdzie naokoło słyszał aby pokonywać ból, ćwiczyć ponad limity i inne tego typu stwierdzenia. Nikt go też nie uczył, co będzie dalej, kiedy zdobędzie swoja pierwszą przemianę. Nie zrobił tego także i Hikaru, chociaż lekcja otrzymana w praktyce pod czujnym okiem nauczyciela częściej jest więcej warta. Zresztą pod wpływem emocji młody saiyanin prawdopodobnie zignorowałby przestrogę. Za to Kuro teraz już rozumiał, że przekraczanie wytrzymałości organizmu nie ma sensu i kończy się totalną porażką. W trakcie walki swoim postępowaniem sam podałby się przeciwnikowi na tacy. Złamany nos, to nic w porównaniu z bólem, który obecnie odczuwał w mięśniach. Tej lekcji do końca życia nie zapomni.
Nauka medytacji dużo by mu dała, zrozumiałby swoje ciało, wyciszył się i być może pozbył się dręczący go co noc koszmarów, w których na nowo przezywał śmierć brata. Dzięki opanowaniu nocnych koszmarów, Kuro stałby się spokojniejszy, nie chodziłby nie dospany i rozdrażniony, byłby bardziej skoncentrowany. Nie stresowałby się tym, że gdy tylko zamknie oczy cały koszmar rozegra się na nowo.Niestety nie rozumiał, o co chodzi w tej całej medytacji a jej naukę musiałby zacząć od samym podstaw.
Za to nadal nie rozumiał, dlaczego Hikaru do niego strzał. Rozpoznał atak po nazwie. Nigdy go jeszcze nie widział ale znał z opowieści. Był przekonany, że postępuje dobrze. Przecież nie miał zamiaru uciekać. Nie robił nic przeciw Misticowi, przynajmniej tak mu się wydawało. Zdecydowanie dało się zauważyć, że kolejnej ostrzeżenia i kary serwowane przez nauczyciela stają się bardziej dotkliwe w skutkach dla chłopaka. Kuro brał też pod uwagę, że oberwał po to, aby przy tej nieudanej przemianie można go było szybko obezwładnić i żeby zrozumiał co się może stać, gdyby podjął takie ryzyko podczas walki. Chłopak wyraził głośno swoje niezrozumienie:
- To nie w porządku aby ta sterta kamieni była ważniejsza od niej.
Wypowiedział nieco w przestrzeń ale słowa skierowane były do Hikaru. W jego głosie dało się słyszeć odczuwany ból, niezrozumienie i nutę pretensji, bez śladu gniewu. Postanowił na złość zbuntować się i nie próbował wstawać, ani tym bardziej wrócić do wyznaczonego mu zadania. Wiedział, że głupio postępuje, że ten jego upór potrwa najwyżej do posiłku lub kolejnej kary. Jednak nie miał innego pomysłu ani innej broni przeciw Misticowi. Nie potrafił dopuścić do siebie myśli o tym, że Tsu mogła po prostu odejść.
OCC:
Post treningowy 2
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Sty 05, 2013 3:06 pm
Znów westchnął i usiadł pod drzewem. Zaraz potem Razer poleciał wykonywać swoje zadanie. Szczerze mówiąc nie miał ochoty opowiadać Kurze jakie niebezpieczeństwo nosi za sobą częste przemienianie się w blondyna, szczególnie na początku. Może jednak nie będzie musiał to robić... gorzej, powinien coś powiedzieć o Tsu. Rozumiał, że nie była gotowa i wolała odlecieć by nie narażać się na fizyczny ból. Być może wcale nie zostanie wojownikiem, a może będzie musiało upłynąć kilka lat by się przekonała, że może sporo osiągnąć. W dzisiejszych czasach jest niewielu potencjalnie silnych przyszłych uczniów, wszyscy całkowicie olewają walkę bo po co się bić ? Razer niezbyt nadawał się na ucznia, wykonywał raczej miernie wszystkie polecenia, choć górował nad Kurą w medytacji. Mimo to nie myślał, szybko zginie jeśli tak dalej pójdzie.
- Kuro. Jak zauważyłeś nie możesz aktywować stanu blondyna kiedy tylko chcesz. Twoje ciało nie wytrzyma ani jednej przemiany w tej chwili. To musi przebiegać stopniowo, czasami raz na tydzień, czasami raz dziennie. Mimo to nawet jeśli musisz to robić częściej to kontroluj moc, przed chwilą prawie wybuchłeś. Mogłeś sam siebie wysadzić w powietrze. Jesteś głupi, że nie czułeś tego. Nie warto poświęcać życia dla tak błahej sprawy szczególnie, że dążysz do bycia głową całej wioski. To dobre odruchy, ale nie w tym przypadku. Musisz czasem wybrać między efektywnością, a efektownością. Między uratowaniem pięciu druhów poświęcając setki swoich. To kurewsko trudne zadanie i nawet ja nie mam ochoty na takie rzeczy. Wiem co mówię, bo przez osiem dziesięcioleci bawiłem się w politykę na innych planetach.
- Kuro. Jak zauważyłeś nie możesz aktywować stanu blondyna kiedy tylko chcesz. Twoje ciało nie wytrzyma ani jednej przemiany w tej chwili. To musi przebiegać stopniowo, czasami raz na tydzień, czasami raz dziennie. Mimo to nawet jeśli musisz to robić częściej to kontroluj moc, przed chwilą prawie wybuchłeś. Mogłeś sam siebie wysadzić w powietrze. Jesteś głupi, że nie czułeś tego. Nie warto poświęcać życia dla tak błahej sprawy szczególnie, że dążysz do bycia głową całej wioski. To dobre odruchy, ale nie w tym przypadku. Musisz czasem wybrać między efektywnością, a efektownością. Między uratowaniem pięciu druhów poświęcając setki swoich. To kurewsko trudne zadanie i nawet ja nie mam ochoty na takie rzeczy. Wiem co mówię, bo przez osiem dziesięcioleci bawiłem się w politykę na innych planetach.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Sty 06, 2013 1:48 pm
______Demonica leciała sobie spokojnie delektując się widokiem lasu, strumieni i wodospadu z góry. Zamknęła oczy i pozwoliła by wiatr pieścił jej włosy, aż nagle... JEB! Najpierw dostrzegła jak coś wzlatuje, a potem rozległ się wielki wybuch, który odrzucił Rudowłosą, a ta zdekoncentrowana straciła równowagę i zleciała w dół. Wleciała na koronę jakiegoś drzewa, obróciła się kilka razy jak naleśnik czując jak liście wchodzą jej tam gdzie nie trzeba, a drewniana część ociera o całe jej ciało, aż w końcu upadła twarzą na ziemię. Przez pewien czas drżała leżąc i wyklinając coś pod nosem, aż w końcu wstała trzymając się za nos, który nieco krwawił od upadku. Rozglądnęła się zdezorientowana po okolicy próbując ogarnąć myślami co się właśnie stało. Spojrzała w dół dostrzegając, że szmata, która obwiązywała jej piersi cudem zniknęła. Musiała ją zgubić gdy zlatywała. Nie przejmowała się jednak brakiem tej części garderoby i zarzuciła rudymi, bujnymi włosami na przód zakrywając dość spore piersi. Wytarła nadgarstkiem krew cieknącą z nosa, wyciągnęła liście z włosów po czym zaczęła wolnym krokiem iść w stronę, z której wyleciał dziwny osobnik jak i fala energii. Przedzierała się przez krzaki, omijała drzewa, aż w końcu dostrzegła coś w oddali. Postanowiła schować się za potężnym bukiem i przyczaić co tam się wyrabia. Po chwili przyglądania się rozpoznała jedną osobę znajdującą się tam. Kuro. Leżał na ziemi najwyraźniej cierpiąc i krwawiąc, a obok jakiegoś drzewa siedział białowłosy mężczyzna. Coś w nim rozpoznała, ale nie do końca wiedziała co. Zrozumiała, że zranił On Kuro, któremu trzeba pomóc więc wzięła do ręki kamień wielkości piłki do tenisa, który leżał obok niej i cisnęła nim w faceta. Jednak zamach był zbyt mały i kamień zamiast uderzyć w Białowłosego wylądował Mu tuż pod nogami. June nabrała w policzki powietrza rumieniąc się nieco i wychyliła się delikatnie zza drzewa:
___ - Dupa... - mruknęła i postanowiła się nie ukrywać skoro już jej obecność została zdemaskowana. Wyciągnęła palec w stronę Białowłosego i krzyknęła - Kim jesteś?! Co zrobiłeś Kuro!? June Cię za to zbije! - Groźnie to nie wyglądało, wręcz przeciwnie - jej mina była słodka gdy się gniewała. Ale nieco głupiutka June nie zdawała sobie sprawy z tego, jak silny jest Hikaru. Dla Niego jest tylko mrówką...
___ - Dupa... - mruknęła i postanowiła się nie ukrywać skoro już jej obecność została zdemaskowana. Wyciągnęła palec w stronę Białowłosego i krzyknęła - Kim jesteś?! Co zrobiłeś Kuro!? June Cię za to zbije! - Groźnie to nie wyglądało, wręcz przeciwnie - jej mina była słodka gdy się gniewała. Ale nieco głupiutka June nie zdawała sobie sprawy z tego, jak silny jest Hikaru. Dla Niego jest tylko mrówką...
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Sty 06, 2013 2:30 pm
Dzień się jeszcze nie skończył, a już kolejna osoba się zbliżyła do ich obozu, w dodatku to była ta sama Ki, która towarzyszyła rano Tsu i Kurze kiedy tamten maszerował dzielnie człapiąc do domu. Jasne było, że Hikaru czuł tą zbliżającą się energię od dłuższej chwili kiedy spadła na jakieś drzewo i zbliżyła się na rzut kamieniem. W tej chwili mistic siedział i patrzył na złą demonicę. Była wściekła bo zranił sayana, ale tak naprawdę to sama małpa się zraniła tym co zrobiła. No.. ale nie ważne. Faktem jest to, że była na wpół naga. To jakaś nowa moda ? Czy coś ? Właściwie od lat już widywał podobnie ubrane młode dziewczyny chodzące na imprezy i wychodzące z nich. Dziwni są ludzie.. stanowczo.
- Jesteś strasznie głośna.. i niegrzeczna. Przychodzisz do domu nieznajomego i rzucasz we właściciela kamieniem, a potem wydzierasz się i złorzeczysz. Cóż.. czego innego można się spodziewać po demonicy ? Jestem Hikaru, nauczycielem tego tu wyrostka, którego poznałaś dziś rano. A cały ten teren to moje dojo. Stan w jakim się znalazł to tylko jego działanie. Ja mu uświadomiłem, że chwilę temu mógł sam siebie zabić z własnej głupoty. Właściwie to po raz... któryś z rzędu uratowałem mu życie, więc może uspokój się wreszcie i siadaj albo idź sobie. Właściwie, to wolałby mieć ją na oku, nie dlatego, że jest prawie naga. Dlatego, że jest wcieleniem demona z przed trzystu lat, z czasów jego młodości.. z czasów, kiedy jeszcze nie był misticiem i nie był wiecznie młody.
Widać było to wcielenie było głupkowate, być może niedawno się narodziła. Może akurat ta demonica wcale zła nie będzie ? Trzeba by ja przypilnować, i w sumie dobrze się stało, że tu się pojawiła... przeznaczenie ? Kto wie..
- Jesteś strasznie głośna.. i niegrzeczna. Przychodzisz do domu nieznajomego i rzucasz we właściciela kamieniem, a potem wydzierasz się i złorzeczysz. Cóż.. czego innego można się spodziewać po demonicy ? Jestem Hikaru, nauczycielem tego tu wyrostka, którego poznałaś dziś rano. A cały ten teren to moje dojo. Stan w jakim się znalazł to tylko jego działanie. Ja mu uświadomiłem, że chwilę temu mógł sam siebie zabić z własnej głupoty. Właściwie to po raz... któryś z rzędu uratowałem mu życie, więc może uspokój się wreszcie i siadaj albo idź sobie. Właściwie, to wolałby mieć ją na oku, nie dlatego, że jest prawie naga. Dlatego, że jest wcieleniem demona z przed trzystu lat, z czasów jego młodości.. z czasów, kiedy jeszcze nie był misticiem i nie był wiecznie młody.
Widać było to wcielenie było głupkowate, być może niedawno się narodziła. Może akurat ta demonica wcale zła nie będzie ? Trzeba by ja przypilnować, i w sumie dobrze się stało, że tu się pojawiła... przeznaczenie ? Kto wie..
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Sty 06, 2013 9:50 pm
Kiedy Hikaru usiadł nieopodal niego, Kuro od razu obrócił się na bok pozostając do niego plecami. Nadal demonstrował, że tak łatwo nie ustąpi. Niemniej uważnie słuchał. Rozmyślał dłuższą chwilę nad słowami nauczyciela. Wszystko wróciło do punktu panowania nad ciałem, czyli to, co od rana tłumaczył im Mistik. Stać się SSJ i panować nad nim to pół biedy ale wytrzymać go to wyższa szkoła jazdy. Jak patrzył na innych swoich pobratymców to wyglądało na takie proste, wyglądało…… Nie spodziewał się, że aby dobrze walczyć trzeba brać tyle różnych aspektów pod uwagę. Natomiast dalsza część wypowiedzi mocno go dotknęła.
Zrozumiał o co chodziło i był gotów przyznać rację mentorowi, mimo to nie potrafił tego przyjąć do siebie. Wybieranie między życiem jednej a drugiej osoby. To na pewno nie było łatwe, nigdy nie chciałby doświadczyć takiej sytuacji. Nawet się tego bardzo obawiał.
Młody poczuł większy szacunek do Hikaru i cieszył się, że ten po części go rozumie. Tak mu się przynajmniej wydawało. Dobrze, że Raza nie było, mógł spokojnie porozmawiać z nauczycielem, na czym bardzo mu zależało od samego początku.
Właśnie po to cały czas się buntował i upierał. Tylko po to, aby chwilę mu poświęcono. Teraz spojrzał na wojownika nieco inaczej. Po raz kolejny mu zaimponował swoją wiedzą ale tym razem młodzik musiał jeszcze coś wyjaśnić.
- Nie dążę do władzy, po prostu mam zająć miejsce ojca, mimo to, że nie ja byłem najstarszy. Nie rozumiem dlaczego podjął taką decyzję. Ale akceptuje ją, tak jest w porządku. Nie jestem też typem, który pożąda mocy i potęgi. Nie chcę być silny, chociaż rozumiem, że dla nich powinienem. Nie kręci mnie walka, znaczy kręci, noooooooooo mam w to w końcu w genach ....... ale nie czuję tej adrenaliny. Wie Pan, tego ja się serducho raduje. Nie to chciałbym w przyszłości robić, choć rozumiem i domyślam się, że walka będzie stanowić podstawę racji bytu mojej rodziny i mieszkańców wioski. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Nie chcę po prostu aby przez to opanowała mnie żądza władzy i mocy, której już nie zatrzymam. Nie chcę bezmyślnie zabijać. ……….. Tata często mi powtarzał, że największą niesprawiedliwością tego świata jest to, że posiadając jedno życie, można odebrać ich tyle ile dusza zapragnie.
Kiedy rano spotkałem Tsu to rozumiałem, po co chce walczyć, po chciałbym stać się silniejszy, a kiedy odeszła to tak jakby wszystko runęło. Chociaż właściwie to głupie i dziecinna.
Kuro był w takim wieku, że poszukiwał odpowiedzi na wiele pytań. Potrzebował kogoś, kto te jego myśli ukierunkuje na dobrym torze. Dobrze myślał, widać było, że nie wychowała go durna małpa. Mimo to brakowało mu doświadczenia życiowego, które go umocni i spowoduje, że stanie się bardziej pewny siebie w przyszłości.
Niechęć do krzywdzenia i podążania za mocą poniekąd dobrze o nim mówiła. Plus tej sytuacji jest taki, że przynajmniej w przyszłości nie przyjdzie mu do głowy chęć zapanowania nad światem.
Zresztą, kiedy chłopak w czasie walki Hikaru z Foxem pozostał sam na Ziemi niekontrolowany, to nie zaczął mordować, a w tym czasie mógłby urządzić rzeź w kilku wioskach. Tylko starał się pomóc mieszkańcom, będąc właściwie gościem na obcej planecie.
Uparty i pyskaty małpiszon miał kilka zalet, a jedną z nich było to, że był szczery wobec nauczyciela. Nie kręcił, nie kombinował i nie udawał przymilnego aby uśpić czujność wojownika. Kiedy go za coś nie nawiedził, to wyrażał to dosadnie i Hikaru dobrze o tym wiedział. Sam chłopak chciał też aby mentor wiedział o nim coś więcej. Docierało do niego, że popełniał głupie błędy ale nie chciał też być odbierany za tępą małpę, za którą go uważano. Nie narzekał na zadania. Był bystry, szybko łapał nauki. Drzemał w nim potencjał. Gdy tylko dostał się pod skrzydła Mistica szybko opanował Białą aurę, SSJ i techniki. Jakby dotąd nikt nie zwracał nań uwagi. To tak jakby Hikaru dostał nieoszlifowany diament, który wymaga sporo pracy, a niezauważany leżał gdzie obok chodnika mijany przez przechodniów. Widać Fox miał nosa.
Kiedy mówił o Tsu, dotarło do niego, że trochę się wygłupił. Utożsamił ją jako symbol czegoś ważnego dla siebie. Kiedy symbol odszedł, upadła jego idea. Nie powinien był tak pomyśleć. Niemniej trochę nim to zatrzasnęło. Saiyanin pragnął przede wszystkim chronić swoją rodzinę. Jego pojęcie rodziny miało bardzo szeroki zakres. Już należeli do niej Tsu, June, Raz i nawet Hikaru. Z biegiem czasu pewnie włączy do tej zgrai także pozostałych mieszkańców Ziemi.
Zamilkł na chwilę, aby wyrazić coś jeszcze, a w zasadzie zapytać. Tym razem obrócił się ponownie na brzuch i odwrócił głowę stronę Hikaru.
- Dlaczego Pan mnie od samo rana tak tłucze? Co ja takiego zrobiłem? Tej medytacji nie rozumiem. W zasadzie pierwszy raz usłyszałem w życiu to słowo. Kazał Pan wyluzować to wyluzowałem nooooo. Za co ten złamany nos?
Oto cała tajemnica niepowodzenia tego treningu. Jak Kuro miał uzyskać pożądany efekt, jak nie miał pojęcia co robić, nawet nie zachował odpowiedniej pozy podczas ćwiczenia.
Chłopak nie wyrażał pretensji tylko nie zrozumienie. Z powagą patrzył na białowłosego wojownika. Żałował, że nie może ujrzeć jego spojrzenia. Nie lubił być sam, chciał chociaż nawiązać jakąś więź z nauczycielem. Taki już był, że musiał się do kogoś przykleić. Nie można mieć wszystkiego. Saiyajin chciał zapytać o jeszcze kilka rzeczy, korzystając z okazji. Był ciekawy wielu aspektów świata, chciał zapytać tez o Grefisa. Niemniej pojawienie się June przerwało ich rozmowę. Chłopak podniósł głowę i zaskoczony spojrzał przez ramię. Jeszcze mu szumiało ostro w łepetynie i nie wyczuł obecności demonicy.
- June co Ty tu……..?!
Nie skończył, bowiem jego wzrok spoczął na obfitym biuście dziewczyny. Natychmiast na twarz wypełzł mu rumieniec i Kuro położył się twarzą do ziemi. Postanowił policzyć od 1 do 100 w górę. Szybko doszedł do wniosku, że mu się źle liczy i liczył w dół. Nie był w stania patrzeć na nią w tym stanie. Znaczy mógł ale jego młody organizm bez wątpienia mógł sam zareagować. Za to z typową dla siebie nutą sarkazmu, nadal z twarzą w piasku skomentował słowa Hikaru
- Bo za ogon nie można było pociągnąć…. Ale tak nie ma zabawy….
Po czym posłał mu błagalne spojrzenie, żeby zorganizował June jakieś ciuchy. Krewka dziewczyna i nawet chciała go ratować, nie wiedząc z jaka potęgą musiałaby się zmierzyć. Spodobała mu się. Zapewne będzie traktował ją jak młodszą siostrę. Bojowa dziewczyna, nie ma co - pomyślał chichocząc pod nosem.
Zrozumiał o co chodziło i był gotów przyznać rację mentorowi, mimo to nie potrafił tego przyjąć do siebie. Wybieranie między życiem jednej a drugiej osoby. To na pewno nie było łatwe, nigdy nie chciałby doświadczyć takiej sytuacji. Nawet się tego bardzo obawiał.
Młody poczuł większy szacunek do Hikaru i cieszył się, że ten po części go rozumie. Tak mu się przynajmniej wydawało. Dobrze, że Raza nie było, mógł spokojnie porozmawiać z nauczycielem, na czym bardzo mu zależało od samego początku.
Właśnie po to cały czas się buntował i upierał. Tylko po to, aby chwilę mu poświęcono. Teraz spojrzał na wojownika nieco inaczej. Po raz kolejny mu zaimponował swoją wiedzą ale tym razem młodzik musiał jeszcze coś wyjaśnić.
- Nie dążę do władzy, po prostu mam zająć miejsce ojca, mimo to, że nie ja byłem najstarszy. Nie rozumiem dlaczego podjął taką decyzję. Ale akceptuje ją, tak jest w porządku. Nie jestem też typem, który pożąda mocy i potęgi. Nie chcę być silny, chociaż rozumiem, że dla nich powinienem. Nie kręci mnie walka, znaczy kręci, noooooooooo mam w to w końcu w genach ....... ale nie czuję tej adrenaliny. Wie Pan, tego ja się serducho raduje. Nie to chciałbym w przyszłości robić, choć rozumiem i domyślam się, że walka będzie stanowić podstawę racji bytu mojej rodziny i mieszkańców wioski. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?
Nie chcę po prostu aby przez to opanowała mnie żądza władzy i mocy, której już nie zatrzymam. Nie chcę bezmyślnie zabijać. ……….. Tata często mi powtarzał, że największą niesprawiedliwością tego świata jest to, że posiadając jedno życie, można odebrać ich tyle ile dusza zapragnie.
Kiedy rano spotkałem Tsu to rozumiałem, po co chce walczyć, po chciałbym stać się silniejszy, a kiedy odeszła to tak jakby wszystko runęło. Chociaż właściwie to głupie i dziecinna.
Kuro był w takim wieku, że poszukiwał odpowiedzi na wiele pytań. Potrzebował kogoś, kto te jego myśli ukierunkuje na dobrym torze. Dobrze myślał, widać było, że nie wychowała go durna małpa. Mimo to brakowało mu doświadczenia życiowego, które go umocni i spowoduje, że stanie się bardziej pewny siebie w przyszłości.
Niechęć do krzywdzenia i podążania za mocą poniekąd dobrze o nim mówiła. Plus tej sytuacji jest taki, że przynajmniej w przyszłości nie przyjdzie mu do głowy chęć zapanowania nad światem.
Zresztą, kiedy chłopak w czasie walki Hikaru z Foxem pozostał sam na Ziemi niekontrolowany, to nie zaczął mordować, a w tym czasie mógłby urządzić rzeź w kilku wioskach. Tylko starał się pomóc mieszkańcom, będąc właściwie gościem na obcej planecie.
Uparty i pyskaty małpiszon miał kilka zalet, a jedną z nich było to, że był szczery wobec nauczyciela. Nie kręcił, nie kombinował i nie udawał przymilnego aby uśpić czujność wojownika. Kiedy go za coś nie nawiedził, to wyrażał to dosadnie i Hikaru dobrze o tym wiedział. Sam chłopak chciał też aby mentor wiedział o nim coś więcej. Docierało do niego, że popełniał głupie błędy ale nie chciał też być odbierany za tępą małpę, za którą go uważano. Nie narzekał na zadania. Był bystry, szybko łapał nauki. Drzemał w nim potencjał. Gdy tylko dostał się pod skrzydła Mistica szybko opanował Białą aurę, SSJ i techniki. Jakby dotąd nikt nie zwracał nań uwagi. To tak jakby Hikaru dostał nieoszlifowany diament, który wymaga sporo pracy, a niezauważany leżał gdzie obok chodnika mijany przez przechodniów. Widać Fox miał nosa.
Kiedy mówił o Tsu, dotarło do niego, że trochę się wygłupił. Utożsamił ją jako symbol czegoś ważnego dla siebie. Kiedy symbol odszedł, upadła jego idea. Nie powinien był tak pomyśleć. Niemniej trochę nim to zatrzasnęło. Saiyanin pragnął przede wszystkim chronić swoją rodzinę. Jego pojęcie rodziny miało bardzo szeroki zakres. Już należeli do niej Tsu, June, Raz i nawet Hikaru. Z biegiem czasu pewnie włączy do tej zgrai także pozostałych mieszkańców Ziemi.
Zamilkł na chwilę, aby wyrazić coś jeszcze, a w zasadzie zapytać. Tym razem obrócił się ponownie na brzuch i odwrócił głowę stronę Hikaru.
- Dlaczego Pan mnie od samo rana tak tłucze? Co ja takiego zrobiłem? Tej medytacji nie rozumiem. W zasadzie pierwszy raz usłyszałem w życiu to słowo. Kazał Pan wyluzować to wyluzowałem nooooo. Za co ten złamany nos?
Oto cała tajemnica niepowodzenia tego treningu. Jak Kuro miał uzyskać pożądany efekt, jak nie miał pojęcia co robić, nawet nie zachował odpowiedniej pozy podczas ćwiczenia.
Chłopak nie wyrażał pretensji tylko nie zrozumienie. Z powagą patrzył na białowłosego wojownika. Żałował, że nie może ujrzeć jego spojrzenia. Nie lubił być sam, chciał chociaż nawiązać jakąś więź z nauczycielem. Taki już był, że musiał się do kogoś przykleić. Nie można mieć wszystkiego. Saiyajin chciał zapytać o jeszcze kilka rzeczy, korzystając z okazji. Był ciekawy wielu aspektów świata, chciał zapytać tez o Grefisa. Niemniej pojawienie się June przerwało ich rozmowę. Chłopak podniósł głowę i zaskoczony spojrzał przez ramię. Jeszcze mu szumiało ostro w łepetynie i nie wyczuł obecności demonicy.
- June co Ty tu……..?!
Nie skończył, bowiem jego wzrok spoczął na obfitym biuście dziewczyny. Natychmiast na twarz wypełzł mu rumieniec i Kuro położył się twarzą do ziemi. Postanowił policzyć od 1 do 100 w górę. Szybko doszedł do wniosku, że mu się źle liczy i liczył w dół. Nie był w stania patrzeć na nią w tym stanie. Znaczy mógł ale jego młody organizm bez wątpienia mógł sam zareagować. Za to z typową dla siebie nutą sarkazmu, nadal z twarzą w piasku skomentował słowa Hikaru
- Bo za ogon nie można było pociągnąć…. Ale tak nie ma zabawy….
Po czym posłał mu błagalne spojrzenie, żeby zorganizował June jakieś ciuchy. Krewka dziewczyna i nawet chciała go ratować, nie wiedząc z jaka potęgą musiałaby się zmierzyć. Spodobała mu się. Zapewne będzie traktował ją jak młodszą siostrę. Bojowa dziewczyna, nie ma co - pomyślał chichocząc pod nosem.
Strona 2 z 16 • 1, 2, 3 ... 9 ... 16
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach