Siedziba Szkoły Światła
+4
Red
NPC
Kuro
Hikaru
8 posters
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 11, 2012 11:21 pm
First topic message reminder :
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Mar 23, 2013 12:20 am
_____Na całe szczęście na jakiś czas mogli odłożyć na bok sprawę z dachem. To znacznie ułatwiało późniejszą budowę go, bo mogli na spokojnie przemyśleć parę spraw: jak go postawić i czym to wszystko skleić. Choć to, że June na coś interesującego wpadnie graniczyło z cudem. Mimo wszystko starała się być pomocną osóbką i ciężko główkowała jak ma wyglądać ich przyszły domek. Najłatwiej byłoby skorzystać z wyglądu domków w miastach, Ruda by nie miała problemów z wybudowaniem ich bo miała już wzór w głowie. Ciężko było jej wyobrazić sobie tą chatkę. Jedynie momentami świtało jej coś w głowie. Lekko zżółkły dom z czerwonym szpiczastym dachem pełen dziur. Nie miała pojęcia skąd ten obraz u niej w łebku, ale podobała się jej ta budowla. Może dlatego, że posiadała małe okienko w dachu, strych. W tle widziała góry, przepiękny widok.
Niestety cała bańka pięknych wspomnień prysła wraz z czynami Hikaru. Złapał biednego, nie spodziewającego się niczego Kuro za wsiarz i rzucił nim do zbiornika z wodą. Na twarzy demonicy pojawiło się zakłopotanie, strach i zdziwienie w jednym. Chwyciła się za głowę machając nią na boki zupełnie nie wiedząc co począć. Ratować kolegę, który - sądząc po odgłosach - nie potrafi pływać, czy zaufać Hikaru i dać sobie spokój? W sumie mistic nie zabiłby swojego ucznia, pewnie gdy tylko przestanie się ruszać wyciągnie Go z tej wody. I tak nie miała zbytniego wyboru, bo za chwilę nauczyciel i do niej się zwrócił z zadaniem. Nie była zupełnie przygotowana na niespodziankę w postaci silnego podmuchu kiaiho przez co jak mrówka na wietrze poleciała prosto na ścianki niedokończonego domku. Widząc, że leci wprost na niego postawiła nogi na ziemi i szurając nimi jakoś udało się jej zniwelować siłę uderzenia. Może nie do minimum, ale dzięki temu nie zniszczyła ściany. Kuro by się nieźle wkurzył gdyby ją szlag trafił. Nie chciała już więcej oglądać kolegi w takim stanie, bo ostatnim razem gdy taki był zamienił się w wielką małpę - a ochoty na ponowną zabawę z puchatym wielkim czymś nie miała.
Wstała z ziemi zezłoszczona nieźle na Hikaru. Świdrowała Go wzrokiem chcącym czystego mordu na Jego osobie, ale mimo to trzymała nerwy na wodzy. Powoli docierało do niej to, że krzykami i pięściami wiele nie zdziała jeśli chodzi o Mistica.
Faktycznie, dopiero teraz zorientowała się, że dzięki dobrej koncentracji energii oraz sile wyrzutu powietrza może nie tylko odepchnąć przeciwnika, ale też zadać mu obrażenia. Dziewczyna bardzo pozytywnie podeszła do zadania. Wzięła kłodę pod pachę po czym udała się na miejsce idealne na wyćwiczenie tejże umiejętności. Ustawiła pionowo drewno, a następnie sama stanęła dwa metry od niego skupiając się. Niestety coś jej przeszkodziło, dziwne odgłosy nieopodal należące do Kuro. Wymawiał dziwne słowa, często je powtarzał. Nie rozumiała ich znaczenia, ale postanowiła zmałpować małpiego koleżkę myśląc, że to jakieś zaklęcia, które jej ułatwią zadanie:
____- Ku*wa! Ch**! Ja p***! #%@!^*! (...) KIAIHO! - wrzasnęła na sam koniec wyrzucając z siebie podmuch energii, który uderzył w kłodę. Niestety. Zaklęcie najwyraźniej nie zadziałało, bo drewno jedynie odleciało jakiś kawałek do tyłu bez dziury, którą miała zrobić. To będzie trudny trening...
Niestety cała bańka pięknych wspomnień prysła wraz z czynami Hikaru. Złapał biednego, nie spodziewającego się niczego Kuro za wsiarz i rzucił nim do zbiornika z wodą. Na twarzy demonicy pojawiło się zakłopotanie, strach i zdziwienie w jednym. Chwyciła się za głowę machając nią na boki zupełnie nie wiedząc co począć. Ratować kolegę, który - sądząc po odgłosach - nie potrafi pływać, czy zaufać Hikaru i dać sobie spokój? W sumie mistic nie zabiłby swojego ucznia, pewnie gdy tylko przestanie się ruszać wyciągnie Go z tej wody. I tak nie miała zbytniego wyboru, bo za chwilę nauczyciel i do niej się zwrócił z zadaniem. Nie była zupełnie przygotowana na niespodziankę w postaci silnego podmuchu kiaiho przez co jak mrówka na wietrze poleciała prosto na ścianki niedokończonego domku. Widząc, że leci wprost na niego postawiła nogi na ziemi i szurając nimi jakoś udało się jej zniwelować siłę uderzenia. Może nie do minimum, ale dzięki temu nie zniszczyła ściany. Kuro by się nieźle wkurzył gdyby ją szlag trafił. Nie chciała już więcej oglądać kolegi w takim stanie, bo ostatnim razem gdy taki był zamienił się w wielką małpę - a ochoty na ponowną zabawę z puchatym wielkim czymś nie miała.
Wstała z ziemi zezłoszczona nieźle na Hikaru. Świdrowała Go wzrokiem chcącym czystego mordu na Jego osobie, ale mimo to trzymała nerwy na wodzy. Powoli docierało do niej to, że krzykami i pięściami wiele nie zdziała jeśli chodzi o Mistica.
Faktycznie, dopiero teraz zorientowała się, że dzięki dobrej koncentracji energii oraz sile wyrzutu powietrza może nie tylko odepchnąć przeciwnika, ale też zadać mu obrażenia. Dziewczyna bardzo pozytywnie podeszła do zadania. Wzięła kłodę pod pachę po czym udała się na miejsce idealne na wyćwiczenie tejże umiejętności. Ustawiła pionowo drewno, a następnie sama stanęła dwa metry od niego skupiając się. Niestety coś jej przeszkodziło, dziwne odgłosy nieopodal należące do Kuro. Wymawiał dziwne słowa, często je powtarzał. Nie rozumiała ich znaczenia, ale postanowiła zmałpować małpiego koleżkę myśląc, że to jakieś zaklęcia, które jej ułatwią zadanie:
____- Ku*wa! Ch**! Ja p***! #%@!^*! (...) KIAIHO! - wrzasnęła na sam koniec wyrzucając z siebie podmuch energii, który uderzył w kłodę. Niestety. Zaklęcie najwyraźniej nie zadziałało, bo drewno jedynie odleciało jakiś kawałek do tyłu bez dziury, którą miała zrobić. To będzie trudny trening...
OOC
Post treningowy
Post treningowy
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Mar 24, 2013 8:37 pm
Nieco zbolały usiadł i trzymając się za żebra przypatrywał się trenującej dziewczynie. Rozpoznał technikę, którą ćwiczyła i rozpoznał też słowa, które wypowiadała. To była jego wina, dobrze że nie zrozumiała i była w stanie powtórzyć tych przekleństw wypowiadanych po Saiyańsku. Jak mu nauczyciel nie wyczyści paszczy mydłem za to, to będzie cud. Chociaż z drugiej strony chłopak pozwalał sonie na znacznie więcej ostatnio. Kiedy dwa dni temu byli jeszcze tylko we dwóch, młody saiyan był uległy i wykonywał polecenia bez mrugnięcia okiem. Od momentu pojawienie się Razera, Kuro wyczuł rozproszenie się uwagi Mistica i poczuł się spuszczony ze smyczy.
Podszedł kawałek i usiadł jakieś dwa metry od belki, na której June ćwiczyła ciosy. Miał dla niej uwagę, aby pomóc jej w treningu.
- June posłuchaj w tej wersji ataku chodzi nie tylko o siłę ataku ale o celność. Jeśli trafisz w odpowiednie miejsce na ciele na przykład brzuch lub inne miejsce, gdzie może zaboleć lub widzisz, że jest ranny to możesz powalić nawet dwukrotnie silniejszego przeciwnika od siebie.
Wstał, wyjął nóż z buta i zrobił kilka nacięć w kształcie X na pniu drzewa w różnych miejscach.
- Spróbuj poćwiczyć samą celność najpierw starając się aby siła była mała.
Aha i jeszcze jedno. Te słowa, które wypowiadasz przed nazwą ataku są nie właściwe. To znaczy domyślam się, że usłyszałaś je ode mnie ale nie wolno ich powtarzać ani wypowiadać. Zrobiłem błąd. Mój tata zawsze mawiał, że wojownik, który je wypowiada jest zbyt głupi, bo nie potrafi używać innych słów. Ja okazałam się głupcem.
Powrócił do siedzenia na trawie, nadal protestował przeciw samodzielnemu budowaniu dachu.
Podszedł kawałek i usiadł jakieś dwa metry od belki, na której June ćwiczyła ciosy. Miał dla niej uwagę, aby pomóc jej w treningu.
- June posłuchaj w tej wersji ataku chodzi nie tylko o siłę ataku ale o celność. Jeśli trafisz w odpowiednie miejsce na ciele na przykład brzuch lub inne miejsce, gdzie może zaboleć lub widzisz, że jest ranny to możesz powalić nawet dwukrotnie silniejszego przeciwnika od siebie.
Wstał, wyjął nóż z buta i zrobił kilka nacięć w kształcie X na pniu drzewa w różnych miejscach.
- Spróbuj poćwiczyć samą celność najpierw starając się aby siła była mała.
Aha i jeszcze jedno. Te słowa, które wypowiadasz przed nazwą ataku są nie właściwe. To znaczy domyślam się, że usłyszałaś je ode mnie ale nie wolno ich powtarzać ani wypowiadać. Zrobiłem błąd. Mój tata zawsze mawiał, że wojownik, który je wypowiada jest zbyt głupi, bo nie potrafi używać innych słów. Ja okazałam się głupcem.
Powrócił do siedzenia na trawie, nadal protestował przeciw samodzielnemu budowaniu dachu.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Mar 25, 2013 6:22 pm
"Żadnej przegranej, szkoda słów."
______Tak, to powinien być motyw przewodni June, za którym by podążała do końca życia. Brakuje jej wzorców do naśladowania, zaczyna powoli kształtować własną osobowość jak to zrobiła na początku swojego życia w samotności, której tak bardzo nienawidzi. To przez brak nauczania, wychowała się wtedy na wrogo nastawionego do świata demona. Kolejność losów dała jej w kość, przez jej pochodzenie inne istoty ją dyskryminowały, ich też z czasem nienawidziła. Bez wątpienia szła tą złą drogą, na którą się stoczyła z winy innych. A teraz dostała drugą szansę, nowe życie. Nie może tego zmarnować. Osobowość, którą ukształtuje teraz musi być dobra.
Westchnęła kobitka ciężko widząc, że pierwsza próba zakończyła się niepowodzeniem. Udało się jej wytworzyć tylko to podstawowe kiaiho, energię w postaci podmuchu wiatru. Ten wiatr miał uderzyć, a nie odpychać. Wychodziło na to, że będzie musiała jeszcze trochę się nad tym pogłowić.
Ustawiła przewaloną belkę na swoje miejsce i stała tak przy niej zastanawiając się jak ukształtować KI by zrobić w drewnie dziurę. Niestety nic sensownego jej do głowy nie przychodziło. Miała ochotę przebić to coś pięścią i powiedzieć, że się jej udało. To by nie przeszło bo i Hikaru i Kuro ją oglądają. Z resztą oszustwo nie jest honorowym wyjściem. Nie da sobie spokoju póki się jej nie uda. Nawet jeśli miałoby to oznaczać utratę KI co do grama.
Zjawił się Kuro. Uśmiechnęła się lekko widząc Go, bo prawdę mówiąc spadł jej z nieba. Już się przyzwyczaiła do tego, że gdy się zjawia jej małpi przyjaciel to przynosi ze sobą jakąś cenną radę. Tak było i tym razem. Wysłuchała kolegi z uwagą i pacnęła się w głowę myśląc, że chodziło tutaj o siłę ciosu. Celność nie jest taka straszna, jeśli się poćwiczy jak to jej zaproponował Kuro to przebicie na wylot kawałka drewna nie będzie problemem.
___ - Nigdy June... Nigdy nie ulegnę. - powiedziała z uśmiechem zaciskając pięść. Cofnęła się na parę kroków i ustawiła w bojowej pozycji - jedną nogą do tyłu, rękoma w górze - gotowa do kolejnego uderzenia. Zmarszczyła swoje czółko skupiając wzrok na jednym z pobocznych punktów na pieniu, a po chwili - KIAIHO! - krzyknęła wyrzucając z siebie falę, która uderzyła w drewno. Nawet drobinka szczęścia nie pojawiła się na twarzy demonicy gdy okazało się, że wskazówki Kuro nie poszły na marne. Kawał pnia odłupał się od jej ataku, a samo drewno stało tak jak stało na swoim miejscu. Bez słowa Rudowłosa powtórzyła atak jeszcze trzy razy na każdy róg pnia z powodzeniem. Na samym końcu z całą pozostałą jej energią uderzyła wprost w środek przebijając podmuchem energii swój cel na wylot. Dopiero wtedy gdy chwilę odsapnęła na jej twarz wskoczył szeroki uśmiech. - Hahahaha! Udało się! Udało mi się! Zrobiłam to! - Krzykneła ucieszona podskakując do góry ze szczęścia po czym podbiegła do Kuro i rzuciła się na Jego szyję z wdzięczności. W końcu gdyby nie on siedziałaby jeszcze kilka godzin nad tym pniem.
Odsunęła się od kolegi i nie przestając się uśmiechać czekała na Hikaru.
Koniec Treningu
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Mar 25, 2013 10:16 pm
Obserwował wszystko co się dzieje raczej spokojnym wzrokiem, zabawnie się oglądało jak June próbuje wytrenować nową wersję techniki. Śmiesznie też wyglądał Kuro, który próbował nauczyć się pływać. Gdy wyszedł z wody wyglądał jak zmokła Kura. Jak na razie radził sobie, nawet jako mentor wychodziło mu nieźle. Trzeba było teraz przejść do drugiego etapu nauki na dziś.
- Kuro, widziałeś jakiej techniki używałem na Tobie wczoraj i na Brasce dziś rano. Wiesz jak to wygląda, więc nauczysz się tego. Chwilę po tym co powiedział June nauczyła się techniki jaką chciał nauczyć ją Hikaru. To dobrze, całkiem szybko jej poszło. Nieźle, demonico. Całkiem łatwe, a jakie przydatne, prawda ? Dobrze, teraz mistic musiał nauczyć sayana BBA. Naładował Ki w swojej dłoni i wystrzelił Big Bang Attack tuż nad głową małpeczki.
Po raz trzeci użył tego ataku i Kuro powinien umieć zastosować już ją w praktyce. Ki blast o dużej sile poleciał gdzieś w powietrze wysoko nad głowami zebranych, a po chwili wybuchnął po prostu posyłając cząsteczki ki na całe hektary ziemi. Fala uderzeniowa po wybuchu rozproszyła chmury nad ich głowami.
- Jak masz pytania to wal. Może będzie łatwiej jak będziesz strzelał do mnie. To łatwe. Po prostu strzelaj.
OCC wal treninga na BBA Kuro. Myślę, że z ochotą go napiszesz mając na cel mnie.
- Kuro, widziałeś jakiej techniki używałem na Tobie wczoraj i na Brasce dziś rano. Wiesz jak to wygląda, więc nauczysz się tego. Chwilę po tym co powiedział June nauczyła się techniki jaką chciał nauczyć ją Hikaru. To dobrze, całkiem szybko jej poszło. Nieźle, demonico. Całkiem łatwe, a jakie przydatne, prawda ? Dobrze, teraz mistic musiał nauczyć sayana BBA. Naładował Ki w swojej dłoni i wystrzelił Big Bang Attack tuż nad głową małpeczki.
Po raz trzeci użył tego ataku i Kuro powinien umieć zastosować już ją w praktyce. Ki blast o dużej sile poleciał gdzieś w powietrze wysoko nad głowami zebranych, a po chwili wybuchnął po prostu posyłając cząsteczki ki na całe hektary ziemi. Fala uderzeniowa po wybuchu rozproszyła chmury nad ich głowami.
- Jak masz pytania to wal. Może będzie łatwiej jak będziesz strzelał do mnie. To łatwe. Po prostu strzelaj.
OCC wal treninga na BBA Kuro. Myślę, że z ochotą go napiszesz mając na cel mnie.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Mar 26, 2013 8:02 pm
Siedział spokojnie ociekając wodą, kiedy June skupiała się i trenowała, nie chciał przeszkadzać. Tylko jego ogon kołysał się miarowo to w prawo to w lewo. Usłyszawszy głos Hikaru drgnął. Czuł, że zaraz dostanie mu się za podpowiadanie June. Spojrzał nieco ze smutkiem w oczach. Kąpiel okazała się na tyle skuteczna, że Kuro nie miał siły się już złościć. Dreszcz przebiegł mu po plecach na wspomnienie techniki, jaką wczoraj oberwał. Znowu miał dostać? Miał niemałą ochotę rzucić się do ucieczki. Ale głos uradowanej June przykuł uwagę Kuro. Zaczął klaskać gratulując sukcesu. Na prawdę cieszył się, ze jej się szybko udało. Zdolna z niej bestia. Zaraz postem dziewczyna z impetem rzuciła mu się na szyje dziękując. Był nieco zaskoczony tym uściskiem ale odwzajemnił go. Młody saiyan też się uśmiechnął.
- No widzisz jesteś mądra, szybko się uczysz. Gratuluję i dzięki za obrazek.Teraz sobie odpocznij, zasłużyłaś.
Dobrze, że chwilę potem odsunęła się od niego, gdyż nad jego głową przeleciała kula energii z ataku. wymierzonego przez nauczyciela. Nawet ucięło mu kawałek czuprynki, aż znieruchomiał ze strachu. Zaraz potem kula poszybowała w górę i rozpadła się na miliony cząsteczek. To był wyjątkowy widok. Na możliwość zadania pytań pokiwa tylko potakująco głową. W sprawach treningu, czy nauki wolał najpierw sam kombinować, a potem zadawać pytania, kiedy nie będzie potrafił sobie poradzić. Za to miał całą baterię innych pytań. Na wieść, że może celować w Mistica, aż cały tańczył w środku. Widział już tą technikę i sądził, że powinno pójść łatwo. W sumie to taki wielki ki-blast. Podniósł rękę i wycelował w stronę Hiakru ale nie mógł wystrzelić. Nie był w stanie, ręka mu drżała, a na twarzy malowała się niepewności. Kuro mógł się wyzłośliwiać, upierać i kłócić ale wyraźnie wiedział, gdzie jest granica między uczniem i nauczycielem. Nie chciał, nie mógł go zaatakować. Najgorsze, że sam nie wiedział dlaczego. Niby dostał zezwolenie, niby wiedział, że krzywdy mu nie zrobi. Po prostu nie mógł. Już nie nienawidził go tak mocno jak wcześniej. Teraz z pewnością rzuciłby się mu na pomoc jako pierwszy. Hikaru należał do jego "rodziny".
Obaj wojownicy bardzo się różnili, pełen niespożytej energii Kuro i spokojny doświadczony mądrością życiową Mistick. Obaj żyli w innych światach, choć pochodzili z tego samego, mieli odmienne podejście do nauczania i do wielu innych spraw. Młody saiyan czuł się ciągle rozrywany na pół. Między tym, co było, a co jest, miedzy tęsknotą za domem, a nowym nauczycielem, miedzy naukami ojca, a naukami Hikaru. Obaj dla niego dużo znaczyli, obu szanował. Drażniło go, kiedy nauczyciel mówił mu, jak ma się zachowywać gdy zastęp ojca, ale przecież nie miał zielonego pojęcia, co tam się dzieje, jak żyje Kuro i jakie są potrzeby mieszkańców. Z drugiej strony, przygotowywał chłopaka na wiele niewiadomych, które mogą nadejść w przyszłości. Serce mówiło mu jedno,, a rozsądek drugie. Czuł się zagubiony, a nie mógł odnaleźć swojej latarni w tym mroku.
Opuścił rękę i spojrzał w niebo, chciał tam wycelować ale nie mógł tak uczynić. Kula z energii mogłaby spaść gdziekolwiek i narobić szkód. Nie umiał tak rozpraszać swojej energii po ataku, tak jak uczynił to białowłosy, nie miał wyboru. Celowanie w nauczyciela to była najbezpieczniejsza i najrozsądniejsza opcja. Tylko on mógł zapanować nad energią młodzika. Ponownie wycelował i zaczął gromadzić Ki, zamknął oczy. Nie zgromadził nawet jednej trzeciej, kiedy to kula sama wymknęła mu się z rąk i wybuchła chwilę później. Fala go odrzuciła do tyły, jego ciało przekoziołkowało dwa razy i z impetem uderzył plecami o drzewo. Siła uderzenia była tak wielka, że aż wypsnęła mu powietrze z płuc. Leżał na ziemi próbując złapać oddech. Technika okazała się trudniejsza niż przypuszczał. Głownie z tego względu, że nigdy nie próbował utrzymać tak dużej dawki energii w dłoni. Do tej pory w jego arsenale znajdowały się techniki oparte na wydzielaniu Ki w niewielkich dawkach. Musiał się kontrolować i ograniczać a teraz musiał utrzymać w ryzach ogromną kulę.
Chłopak wstał otrzepał się i kombinował co teraz zrobić. Podszedł do nauczyciela i usiadł przy nim. Musiał zacząć naokoło. Robił w rękach kule o coraz większej dawce ki i starał się je kontrolować. Tylko w obecności Hikaru mógł sobie na to pozwolić, bo ten z pewnością będzie miał na baczeniu tor ich lotu, gdy wymkną się z pod kontroli.
- No widzisz jesteś mądra, szybko się uczysz. Gratuluję i dzięki za obrazek.Teraz sobie odpocznij, zasłużyłaś.
Dobrze, że chwilę potem odsunęła się od niego, gdyż nad jego głową przeleciała kula energii z ataku. wymierzonego przez nauczyciela. Nawet ucięło mu kawałek czuprynki, aż znieruchomiał ze strachu. Zaraz potem kula poszybowała w górę i rozpadła się na miliony cząsteczek. To był wyjątkowy widok. Na możliwość zadania pytań pokiwa tylko potakująco głową. W sprawach treningu, czy nauki wolał najpierw sam kombinować, a potem zadawać pytania, kiedy nie będzie potrafił sobie poradzić. Za to miał całą baterię innych pytań. Na wieść, że może celować w Mistica, aż cały tańczył w środku. Widział już tą technikę i sądził, że powinno pójść łatwo. W sumie to taki wielki ki-blast. Podniósł rękę i wycelował w stronę Hiakru ale nie mógł wystrzelić. Nie był w stanie, ręka mu drżała, a na twarzy malowała się niepewności. Kuro mógł się wyzłośliwiać, upierać i kłócić ale wyraźnie wiedział, gdzie jest granica między uczniem i nauczycielem. Nie chciał, nie mógł go zaatakować. Najgorsze, że sam nie wiedział dlaczego. Niby dostał zezwolenie, niby wiedział, że krzywdy mu nie zrobi. Po prostu nie mógł. Już nie nienawidził go tak mocno jak wcześniej. Teraz z pewnością rzuciłby się mu na pomoc jako pierwszy. Hikaru należał do jego "rodziny".
Obaj wojownicy bardzo się różnili, pełen niespożytej energii Kuro i spokojny doświadczony mądrością życiową Mistick. Obaj żyli w innych światach, choć pochodzili z tego samego, mieli odmienne podejście do nauczania i do wielu innych spraw. Młody saiyan czuł się ciągle rozrywany na pół. Między tym, co było, a co jest, miedzy tęsknotą za domem, a nowym nauczycielem, miedzy naukami ojca, a naukami Hikaru. Obaj dla niego dużo znaczyli, obu szanował. Drażniło go, kiedy nauczyciel mówił mu, jak ma się zachowywać gdy zastęp ojca, ale przecież nie miał zielonego pojęcia, co tam się dzieje, jak żyje Kuro i jakie są potrzeby mieszkańców. Z drugiej strony, przygotowywał chłopaka na wiele niewiadomych, które mogą nadejść w przyszłości. Serce mówiło mu jedno,, a rozsądek drugie. Czuł się zagubiony, a nie mógł odnaleźć swojej latarni w tym mroku.
Opuścił rękę i spojrzał w niebo, chciał tam wycelować ale nie mógł tak uczynić. Kula z energii mogłaby spaść gdziekolwiek i narobić szkód. Nie umiał tak rozpraszać swojej energii po ataku, tak jak uczynił to białowłosy, nie miał wyboru. Celowanie w nauczyciela to była najbezpieczniejsza i najrozsądniejsza opcja. Tylko on mógł zapanować nad energią młodzika. Ponownie wycelował i zaczął gromadzić Ki, zamknął oczy. Nie zgromadził nawet jednej trzeciej, kiedy to kula sama wymknęła mu się z rąk i wybuchła chwilę później. Fala go odrzuciła do tyły, jego ciało przekoziołkowało dwa razy i z impetem uderzył plecami o drzewo. Siła uderzenia była tak wielka, że aż wypsnęła mu powietrze z płuc. Leżał na ziemi próbując złapać oddech. Technika okazała się trudniejsza niż przypuszczał. Głownie z tego względu, że nigdy nie próbował utrzymać tak dużej dawki energii w dłoni. Do tej pory w jego arsenale znajdowały się techniki oparte na wydzielaniu Ki w niewielkich dawkach. Musiał się kontrolować i ograniczać a teraz musiał utrzymać w ryzach ogromną kulę.
Chłopak wstał otrzepał się i kombinował co teraz zrobić. Podszedł do nauczyciela i usiadł przy nim. Musiał zacząć naokoło. Robił w rękach kule o coraz większej dawce ki i starał się je kontrolować. Tylko w obecności Hikaru mógł sobie na to pozwolić, bo ten z pewnością będzie miał na baczeniu tor ich lotu, gdy wymkną się z pod kontroli.
OCC:
Post treningowy na BBA
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Mar 27, 2013 2:14 pm
Kuro nie radził sobie z mocą jakiej wymagał napełniony ki blast. Nic dziwnego, przecież nigdy nie musiał robić czegoś podobnego. Nie miał wprawy w tym. Kiedy ten usiadł przed nim i zaczął robić coraz większe kulki energii, Hikaru stworzył takich pięć na jednej dłoni, na każdy palec po jednej. Obracały się wokół jego dłoni tworząc bransoletę ze świetlistych pereł. Robił to bez problemu, także kontrolując każdą po kolei przesłał je wokół młodego sayana by teraz otoczyły go pierścieniem. Zaraz potem powróciły dłoń mistica by scalić się ze sobą i stworzyć pojedynczą kulę wielkości piłki do nogi.
- Big Bang Attack wymaga koncentracji myśli, by skoncentrować odpowiednią ilość energii w dłoni. To nie jest trudne. Po prostu wystrzel Ki z dłoni tak jakbyś używał zwykłego pocisku. W końcu napełnisz go energią zdolną wyrządzić całkiem spore szkody na przeciwniku. Jeśli nie potrafisz utrzymać w dłoni takiej dawki energii to wystrzel ją od razu. Strzelaj tak długo aż Ci nie wyjdzie. Próbuj. Po tych słowach zrobił kilka kroków w tył i rzucił ki blastem w kurę niczym piłką do zbijaka. Ta oczywiście wybuchła po zderzeniu się z młodym wojownikiem parząc mu skórę nieznacznie.
Hikaru czekał na ruch Kury. Chciał go sprowokować trochę, może złość mu pomoże, złość kontrolowana jest naprawdę przydatną rzeczą w trakcie walki, a nawet w trakcie nauki. Być może ogoniasty zrozumie to kiedyś, ale na razie nie będzie specjalnie o tym wspominał. Wyjątkiem będzie moment kiedy owa złość wymknie mu się spod kontroli. Wtedy może być gorzej. Niekontrolowana złość mogła zabić bardzo łatwo. Furia powoduje brak hamulców, jednak nie można skupić się na wyprowadzaniu ciosów, staje się taki furiat bardzo przewidywalny.
- Big Bang Attack wymaga koncentracji myśli, by skoncentrować odpowiednią ilość energii w dłoni. To nie jest trudne. Po prostu wystrzel Ki z dłoni tak jakbyś używał zwykłego pocisku. W końcu napełnisz go energią zdolną wyrządzić całkiem spore szkody na przeciwniku. Jeśli nie potrafisz utrzymać w dłoni takiej dawki energii to wystrzel ją od razu. Strzelaj tak długo aż Ci nie wyjdzie. Próbuj. Po tych słowach zrobił kilka kroków w tył i rzucił ki blastem w kurę niczym piłką do zbijaka. Ta oczywiście wybuchła po zderzeniu się z młodym wojownikiem parząc mu skórę nieznacznie.
Hikaru czekał na ruch Kury. Chciał go sprowokować trochę, może złość mu pomoże, złość kontrolowana jest naprawdę przydatną rzeczą w trakcie walki, a nawet w trakcie nauki. Być może ogoniasty zrozumie to kiedyś, ale na razie nie będzie specjalnie o tym wspominał. Wyjątkiem będzie moment kiedy owa złość wymknie mu się spod kontroli. Wtedy może być gorzej. Niekontrolowana złość mogła zabić bardzo łatwo. Furia powoduje brak hamulców, jednak nie można skupić się na wyprowadzaniu ciosów, staje się taki furiat bardzo przewidywalny.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Mar 28, 2013 11:24 pm
Młody saiyan drgnął, gdy poczuł nagle Ki obok siebie. Spojrzał na Hikaru nieco niepewnie. Niemal jak zahipnotyzowany obserwował kulki energii stworzone i sterowane przez nauczyciela. Widok był niesamowity ale Kuro zrozumiał, że taka zabawa jest efektem wielu lat treningu i doskonałej kontroli. Szybko postanowił, że po kolacji zacznie ćwiczyć coś takiego z jedną kulką. Spodobała mu się ta umiejętność i też chciał się jej nauczyć.
Słuchał z uwagą słów Misticka. W sumie miał rację, chłopak poszedł zbyt okrężną drogą i etap ćwiczenia się w strzeleniu też musiał zaliczyć. W zasadzie to, co teraz robił nie miało aż tak wielkiego sensu, marnował energię. Pokrzepiony słowną zachętą do dalszego atakowania i ćwiczenia techniki już miał wstać, gdy kula trzymana w dłoni nauczyciela powędrowała szybko w jego stronę. Szybkość imponująca, nie zdążył nawet mrugnąć, ba wet nie zdążył pomyśleć, że może oberwać. Kula trafiła lewą dłoń powodując nieznaczne oparzenia.
Chłopak popatrzył na stojącego nauczyciela z niezrozumieniem. To była kara, chyba tym razem nic nie przeskrobał. Na razie nie miał siły się stawiać. Wstał, przybrał odpowiednią postawę i prztyknął oczy. Nie był w stanie na razie patrzeć na obiekt, w który celuje. Za to pomogło mu się to bardziej skoncentrować. Wyczuwanie Ki swojej własnej, Hikaru i June. Musiał uważać, żeby dziewczyna tego nieopatrznie nie zrozumiała i nie dostała się pod atak
Jako, że był prawo ręczny, zaczął strzelać prawą ręką. Mięsnie nóg miał napięte, stał pewnie. Wystrzeliwał pociski coraz większe i większe, spokojnie w równych odstępach czasu. Miał pewność, że nauczyciel się nimi odpowiedni zajmie. Na twarzy Kuro malowało się autentyczne poczucie winy, za to że strzela do Hikaru ale obaj mieli świadomość, ze to najszybsza i zarazem najlepsza droga. do nauki wielu technik. Chłopak był mocno skoncentrowany na tym co robił, na oddechu. Kiedy jego pociski zaczęły przybierać wielkość połowy ataku zaczęła mu ręka uciekać do góry pod wpływem siły wystrzeliwanej kuli. Musiał sobie przytrzymywać nadgarstek prawej ręki. Z czasem większego treningu i nauczenia się innych technik miotających duże dawki Ki opanuje ten odrzut. W tej chwili był początkującym i musiał się pilnować. W swoim regularnym tempie szło mu coraz lepiej. Zachęcony swoimi sukcesami nawet otworzył oczy pozostawiając otwarty umysł na resztę bodźców ze środowiska. Radził sobie coraz lepiej, jego twarz była zlana potem. Starał się dawać z siebie wszystko. Zmieniał ręce, strzelał raz z prawej raz z lewej aby nabrać wprawy. Pociski nasyceniem Ki przypominały już autentyczną technikę. Kuro strzelał dalej ale już wybierał inne cele na ciele Misticka, a nie jeden tak jak wcześniej. Ćwiczył długo i dawał sobie przerwy ewentualnie na dwa oddechy. Chłopak był wytrwały. Trenował tak długo, aż niemal wyczerpał zasoby Ki. Dalej się nie dało. Na końcu opuścił rękę i z impetem usiadł na trawie. Rozluźniwszy mięśnie poczuł ból w bicepsach, nadgarstkach. Przez cały czas treningu miał napięte mięśnie ale atak z czasem wejdzie mu w krew. Wewnętrzne strony obu dłoni miał nieznacznie oparzone. Jego własne ciało nie miało jeszcze do czynienia z tak ciągłym wystrzeliwaniem Ki o takie mocy i w tak długim czasie. Pot spływał mu z głowy i dmuchał na piekące dłonie. Za to na twarzy młodzika malowało się pełne zadowolenie. Znów szczerzył się rozradowany w kierunku nauczyciela. W brzuchu donośnie mu zaburczało, jakby ryczał niedźwiedź. Kuro jakoś na to nie patrzył był zmęczony przyjemnie. To taki typ zmęczenia, ze po wykonanym zadaniu ma się uczucie, że dało się z siebie maksa i wykonało wszystko na 120%. Na razie milczał, nie miał siły mówić, tylko uśmiechał się i nawet spod zlepionej potem grzywki cieszyły mu się oczy. Miał wreszcie czym atakować, już mniej będzie bał się podejmować walkę.
Słuchał z uwagą słów Misticka. W sumie miał rację, chłopak poszedł zbyt okrężną drogą i etap ćwiczenia się w strzeleniu też musiał zaliczyć. W zasadzie to, co teraz robił nie miało aż tak wielkiego sensu, marnował energię. Pokrzepiony słowną zachętą do dalszego atakowania i ćwiczenia techniki już miał wstać, gdy kula trzymana w dłoni nauczyciela powędrowała szybko w jego stronę. Szybkość imponująca, nie zdążył nawet mrugnąć, ba wet nie zdążył pomyśleć, że może oberwać. Kula trafiła lewą dłoń powodując nieznaczne oparzenia.
Chłopak popatrzył na stojącego nauczyciela z niezrozumieniem. To była kara, chyba tym razem nic nie przeskrobał. Na razie nie miał siły się stawiać. Wstał, przybrał odpowiednią postawę i prztyknął oczy. Nie był w stanie na razie patrzeć na obiekt, w który celuje. Za to pomogło mu się to bardziej skoncentrować. Wyczuwanie Ki swojej własnej, Hikaru i June. Musiał uważać, żeby dziewczyna tego nieopatrznie nie zrozumiała i nie dostała się pod atak
Jako, że był prawo ręczny, zaczął strzelać prawą ręką. Mięsnie nóg miał napięte, stał pewnie. Wystrzeliwał pociski coraz większe i większe, spokojnie w równych odstępach czasu. Miał pewność, że nauczyciel się nimi odpowiedni zajmie. Na twarzy Kuro malowało się autentyczne poczucie winy, za to że strzela do Hikaru ale obaj mieli świadomość, ze to najszybsza i zarazem najlepsza droga. do nauki wielu technik. Chłopak był mocno skoncentrowany na tym co robił, na oddechu. Kiedy jego pociski zaczęły przybierać wielkość połowy ataku zaczęła mu ręka uciekać do góry pod wpływem siły wystrzeliwanej kuli. Musiał sobie przytrzymywać nadgarstek prawej ręki. Z czasem większego treningu i nauczenia się innych technik miotających duże dawki Ki opanuje ten odrzut. W tej chwili był początkującym i musiał się pilnować. W swoim regularnym tempie szło mu coraz lepiej. Zachęcony swoimi sukcesami nawet otworzył oczy pozostawiając otwarty umysł na resztę bodźców ze środowiska. Radził sobie coraz lepiej, jego twarz była zlana potem. Starał się dawać z siebie wszystko. Zmieniał ręce, strzelał raz z prawej raz z lewej aby nabrać wprawy. Pociski nasyceniem Ki przypominały już autentyczną technikę. Kuro strzelał dalej ale już wybierał inne cele na ciele Misticka, a nie jeden tak jak wcześniej. Ćwiczył długo i dawał sobie przerwy ewentualnie na dwa oddechy. Chłopak był wytrwały. Trenował tak długo, aż niemal wyczerpał zasoby Ki. Dalej się nie dało. Na końcu opuścił rękę i z impetem usiadł na trawie. Rozluźniwszy mięśnie poczuł ból w bicepsach, nadgarstkach. Przez cały czas treningu miał napięte mięśnie ale atak z czasem wejdzie mu w krew. Wewnętrzne strony obu dłoni miał nieznacznie oparzone. Jego własne ciało nie miało jeszcze do czynienia z tak ciągłym wystrzeliwaniem Ki o takie mocy i w tak długim czasie. Pot spływał mu z głowy i dmuchał na piekące dłonie. Za to na twarzy młodzika malowało się pełne zadowolenie. Znów szczerzył się rozradowany w kierunku nauczyciela. W brzuchu donośnie mu zaburczało, jakby ryczał niedźwiedź. Kuro jakoś na to nie patrzył był zmęczony przyjemnie. To taki typ zmęczenia, ze po wykonanym zadaniu ma się uczucie, że dało się z siebie maksa i wykonało wszystko na 120%. Na razie milczał, nie miał siły mówić, tylko uśmiechał się i nawet spod zlepionej potem grzywki cieszyły mu się oczy. Miał wreszcie czym atakować, już mniej będzie bał się podejmować walkę.
OOC: Post treningowy 2, Koniec treningu.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Mar 29, 2013 4:50 pm
______June nie miała za wiele do roboty w czasie gdy Hikaru i Kuro razem trenowali. Dziewczyna siedziała cichutko pod jednym z okolicznych drzew wpatrując się w poczynania wojowników. Z czasem zaczynało ją to nudzić i jak student na wykładzie zaczęła powoli usypiać. Na początku walczyła z klejącymi się oczami, jak tylko mogła. Potrząsała głową na boki gdy tylko była już na granicy jawy a snu, ale to działało tylko na chwilę. Trochę rozleniwiona po treningu kiaiho nie przyszło jej do głowy by rozbudzić się ruchem. Tak więc nie trzeba było czekać długo by rudowłosa usnęła. Nic nie było w stanie jej obudzić, żadne krzyki, wrzaski, wybuchy. Demonica spała twardym snem śniąc o rzeczach dobrych i rzeczach złych. Szczególnie tych złych.
To nie była ziemia. To miejsce przypominało jakieś dawno zapomniane przez kamiego pustkowie. Szarość, ciemność, skały bez wyrazu, zero jakiejkolwiek rośliny, formy życia. Na niebie rozesłana była firanka z gwiazd oświetlająca to ponure miejsce lekkim światłem. To było Dark Star, dawne miejsce zamieszkania demonów, ich przeszłość.
A to co? Na horyzoncie pojawiła się postać... to była June! Zagubionym wzrokiem rozglądała się wkoło, aż w końcu jej złote patrzałki spojrzały w dół. Co tam widziała? Nie pamięta. Z wielkim zaciekawieniem patrzała w jedno miejsce przyglądając się czemuś bacznie. Osunął się jeden kamień, a rudowłosa sturlała się tuż pod same nogi jakiegoś osobnika. Spojrzała na brązowe buty, ciemne spodnie, a potem uniosła głowę wyżej, aż w końcu ukazał się jej... Nic. Osobnik się rozwiał w powietrzu jakby był z piasku nie pozwalając na siebie spojrzeć. Wystraszona dziewczyna przeczołgała się gwałtownie do tyłu do momentu, w którym jej plecy nie natknęły się na coś. Odwróciła się powoli i wtedy jej oczy dostrzegły coś co kształtem przypominało cień z dwoma świecącymi diodami na miejscu oczu. Zawarczało pod nosem, a potem zaczęło się śmiać szyderczo. June zaczęła się trząść i blednąć, strach sparaliżował ją do tego stopnia, że nie mogła poruszyć nawet małym palcem u nogi. Potwór uniósł szponiastą łapę i wtedy...
___- Kyaaah! - Dziewczyna obudziła się z cichym krzykiem. Cała spocona usiadła od razu na tyłku rozglądając się. Szukała potwora, który podnosił rękę by ją zabić, ale nikogo takiego nie zobaczyła. Zamiast niego nieopodal trenowali dalej Hikaru z Kuro. Chyba nawet nie zauważyli tego, że June spała oraz obudziła się zziajana i spocona. Tym lepiej dla niej, bo uniknie niepotrzebnych pytań.
Podniosła się szybko z miejsca i pognała pod nieskończony domek, a tam znalazła i wzięła jedną z drewnianych misek oraz parę szmatek po czym udała się nad jezioro. Wróciła po paru minutach z pełną wody bolką akurat trafiając na koniec treningu dwóch małpiatek. Widząc spoconego i zmęczonego kolegę położyła obok niego miskę oraz szmatki by się przemył i nieco orzeźwił. Sama bez słowa usiadła przed ogniskiem wpatrując się w jego płomienie. Płomienie. Właśnie tak wyglądał ten cień, który się jej śnił, poruszał się jak ogień. A najgorsze w tym wszystkim jest, że powoli przestaje pamiętać sen.
Demonica poczuła ciecz pod swoim nosem i odruchowo wytarła to miejsce nadgarstkiem. Jakże wielkie zdziwienie pojawiło się na jej twarzyczce gdy okazało się, że cieczą była krew. Wystraszona szybko wytarła nos oraz rękę w czarny materiał na piersiach. Dzięki kolorowi przepaski nie było widać, że cokolwiek w niego wycierała. Nikt nie widział, nikt nie słyszał.
To nie była ziemia. To miejsce przypominało jakieś dawno zapomniane przez kamiego pustkowie. Szarość, ciemność, skały bez wyrazu, zero jakiejkolwiek rośliny, formy życia. Na niebie rozesłana była firanka z gwiazd oświetlająca to ponure miejsce lekkim światłem. To było Dark Star, dawne miejsce zamieszkania demonów, ich przeszłość.
A to co? Na horyzoncie pojawiła się postać... to była June! Zagubionym wzrokiem rozglądała się wkoło, aż w końcu jej złote patrzałki spojrzały w dół. Co tam widziała? Nie pamięta. Z wielkim zaciekawieniem patrzała w jedno miejsce przyglądając się czemuś bacznie. Osunął się jeden kamień, a rudowłosa sturlała się tuż pod same nogi jakiegoś osobnika. Spojrzała na brązowe buty, ciemne spodnie, a potem uniosła głowę wyżej, aż w końcu ukazał się jej... Nic. Osobnik się rozwiał w powietrzu jakby był z piasku nie pozwalając na siebie spojrzeć. Wystraszona dziewczyna przeczołgała się gwałtownie do tyłu do momentu, w którym jej plecy nie natknęły się na coś. Odwróciła się powoli i wtedy jej oczy dostrzegły coś co kształtem przypominało cień z dwoma świecącymi diodami na miejscu oczu. Zawarczało pod nosem, a potem zaczęło się śmiać szyderczo. June zaczęła się trząść i blednąć, strach sparaliżował ją do tego stopnia, że nie mogła poruszyć nawet małym palcem u nogi. Potwór uniósł szponiastą łapę i wtedy...
___- Kyaaah! - Dziewczyna obudziła się z cichym krzykiem. Cała spocona usiadła od razu na tyłku rozglądając się. Szukała potwora, który podnosił rękę by ją zabić, ale nikogo takiego nie zobaczyła. Zamiast niego nieopodal trenowali dalej Hikaru z Kuro. Chyba nawet nie zauważyli tego, że June spała oraz obudziła się zziajana i spocona. Tym lepiej dla niej, bo uniknie niepotrzebnych pytań.
Podniosła się szybko z miejsca i pognała pod nieskończony domek, a tam znalazła i wzięła jedną z drewnianych misek oraz parę szmatek po czym udała się nad jezioro. Wróciła po paru minutach z pełną wody bolką akurat trafiając na koniec treningu dwóch małpiatek. Widząc spoconego i zmęczonego kolegę położyła obok niego miskę oraz szmatki by się przemył i nieco orzeźwił. Sama bez słowa usiadła przed ogniskiem wpatrując się w jego płomienie. Płomienie. Właśnie tak wyglądał ten cień, który się jej śnił, poruszał się jak ogień. A najgorsze w tym wszystkim jest, że powoli przestaje pamiętać sen.
Demonica poczuła ciecz pod swoim nosem i odruchowo wytarła to miejsce nadgarstkiem. Jakże wielkie zdziwienie pojawiło się na jej twarzyczce gdy okazało się, że cieczą była krew. Wystraszona szybko wytarła nos oraz rękę w czarny materiał na piersiach. Dzięki kolorowi przepaski nie było widać, że cokolwiek w niego wycierała. Nikt nie widział, nikt nie słyszał.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Mar 30, 2013 11:16 am
W końcu Kuro zaczął używać swojej ki w należyty sposób. Kiedy zaczął miotać pociski Hikaru je przechwytywał i albo pozwalał im się detonować, albo sam je miażdżył niczym jabłko trzymane w dłoni. To na razie były zwykłe ki blasty, jego uczeń musiał sporo pracować jeszcze nad tym. Mijał czas i z czasem pociski były coraz większe. Od czasu do czasu je odbijał w górę by tam mogły w spokoju wybuchnąć. Sayan robił postępy. Poziom jego ki malała, Hikaru się zaczął powoli nudzić i stan ten trwał mniej więcej do zakończenia treningu. W końcu się nauczył ataku i prawie padł na ziemię z bananem na twarzy. Mistic westchnął i otrzepał się z tego wszystkiego nalotu, kurzu i kawałków przyschniętego błota, który zdobył podczas tych paru godzin treningu nad Kurą.
- Brawo. Możesz chwilę odpocząć. Kiedy skończyli June obsłużyła młodego sayana niczym pokojówka po czym poszła do ogniska. Hikaru też tam się wybrał bo był głodny. Płomienie były nieduże, dawno już nikt nie dokładał drwa, ale to nic. Wziął z kupy kilka kawałków kory i czegoś co kiedyś było pniem i wrzucił do ognia delikatnie. Ten zaraz zrobił użytek z nowego źródła paliwa i zwiększył się. Tańcował teraz szczęśliwy z posiłku. Wbił na patyk kilka kawałków mięsa i postawił na ogień. Zostało jeszcze parę ryb ze śniadania, zaczął je pałaszować zastanawiając się co z Razerem. Nie ma go już dość długo.. Znowu nawalał. Strasznie grzebie się ze wszystkim. Jeśli na nim miałyby spocząć losy tego świata to tak jakby już był stracony. Coś z tym trzeba było zrobić stanowczo choć białowłosy nie wiedział co.
- Brawo. Możesz chwilę odpocząć. Kiedy skończyli June obsłużyła młodego sayana niczym pokojówka po czym poszła do ogniska. Hikaru też tam się wybrał bo był głodny. Płomienie były nieduże, dawno już nikt nie dokładał drwa, ale to nic. Wziął z kupy kilka kawałków kory i czegoś co kiedyś było pniem i wrzucił do ognia delikatnie. Ten zaraz zrobił użytek z nowego źródła paliwa i zwiększył się. Tańcował teraz szczęśliwy z posiłku. Wbił na patyk kilka kawałków mięsa i postawił na ogień. Zostało jeszcze parę ryb ze śniadania, zaczął je pałaszować zastanawiając się co z Razerem. Nie ma go już dość długo.. Znowu nawalał. Strasznie grzebie się ze wszystkim. Jeśli na nim miałyby spocząć losy tego świata to tak jakby już był stracony. Coś z tym trzeba było zrobić stanowczo choć białowłosy nie wiedział co.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Kwi 02, 2013 9:20 pm
Kuro nawet nie spodziewał się takich słów usłyszeć od nauczyciela. Lekko zaszokowany siedział na trawie, gdy podeszła June. Podziękował chociaż nie rozumiał po co to zrobiła, przecież 5 metrów dalej płynie rzeczka. Przynajmniej nie musiał ruszać się z miejsca. Zazdrościł jej, że mogła się przespać, dla niego odpoczynkiem będzie tylko przerwa na obiad. Zganił się w myślach, gdy zauważył krew, to znaczyło że trening dał się jej mocno we znaki. Nie będzie jej forsował przy budowie domku. Zdjął koszulkę i bezceremonialnie wylał zawartość misy na siebie. Otrząsnął się i poczuł się lepiej. Wstał i przeciągnął się. Odłożył wszystko na miejsce. Podszedł do ognia i zabrał stamtąd swój model łuku, który o dziwo przetrwał w całości od wczorajszego wieczora oraz obrazek June i zaniósł do domku. Pozostawiając swoje skarby na biurku szybko wrócił i także usiadł przy ogniu. Był głodny, jak na małpę przystało. Pałaszował z zapałem, aż mu się uszy trzęsły.
Starał się wyczuć Ki Tsu lub Braski ale nic z tego, może był zbyt zmęczony. Martwił się o nią. Taki już był, że martwił się w wszystkich. Przynajmniej nauki Misticka nie poszły na marne i coś docierało do tej upartej małpiej główki. Jeszcze wczoraj młody Saiyan rzuciłby się jej na poszukiwania demonicy nie bacząc na konsekwencje. Kalkulując możliwości walki z demonem z której strony by nie spojrzeć chłopakowi wychodziło zero, a nawet na minusie. Koniec końców, jakby się coś działo, to Hikaru i tak pewnie nie zabrałby go ze sobą. Saiyan domyślałby się, że w przeciwnym razie Mistick by zareagował. Chyba jej nie spisał na straty. No skoro jego jeszcze nie spisał jeszcze, to jej tym bardziej.
Pokrzepiony myślami wziął kawałek mięsa i podszedł do budowli. Kombinował nad dachem. June zażyczyła sobie najtrudniejszą konstrukcję. Bez gwoździ nie da rady. Przydałaby się też jakaś prowizoryczna miara. Łączenie wszystkiego za pomocą wycinanych ząbków jest bardzo ryzykowne przy takiej skomplikowanej konstrukcji. Dzięki trójkątnemu dachowi budynek zyska dodatkowe pomieszczenie. Chłopak stał naprzeciw domku chrupiąc obiad, patrzył i dumał, jak ma sam sobie z tym wszystkim poradzić. O dziwo kąpiel i trening wyciągnęły z niego tyle sił, że przestał się dąsać ale i tak wyszło na jego. Raz na pewno szybko nie wróci i młody Saiyan został z tym sam, tak jak marudził rano. Jeszcze kilka godzin temu zarzekał się, że nie kiwnie palcem, a tu pod ręką mentora nastąpiła zmiana postawy.
Na pewno poprosi June o pomoc, zresztą nie może pozwolić jej spać pod gołym niebem Z Kuro była pomysłowa małpa ale chyba sam sobie z tym nie poradzi. Za to przez myśl małpy przebiegło pytanie. Czy na jego miejscu w przeciągu ostatnich kilku dni Greefis zrobiłby cokolwiek?
Starał się wyczuć Ki Tsu lub Braski ale nic z tego, może był zbyt zmęczony. Martwił się o nią. Taki już był, że martwił się w wszystkich. Przynajmniej nauki Misticka nie poszły na marne i coś docierało do tej upartej małpiej główki. Jeszcze wczoraj młody Saiyan rzuciłby się jej na poszukiwania demonicy nie bacząc na konsekwencje. Kalkulując możliwości walki z demonem z której strony by nie spojrzeć chłopakowi wychodziło zero, a nawet na minusie. Koniec końców, jakby się coś działo, to Hikaru i tak pewnie nie zabrałby go ze sobą. Saiyan domyślałby się, że w przeciwnym razie Mistick by zareagował. Chyba jej nie spisał na straty. No skoro jego jeszcze nie spisał jeszcze, to jej tym bardziej.
Pokrzepiony myślami wziął kawałek mięsa i podszedł do budowli. Kombinował nad dachem. June zażyczyła sobie najtrudniejszą konstrukcję. Bez gwoździ nie da rady. Przydałaby się też jakaś prowizoryczna miara. Łączenie wszystkiego za pomocą wycinanych ząbków jest bardzo ryzykowne przy takiej skomplikowanej konstrukcji. Dzięki trójkątnemu dachowi budynek zyska dodatkowe pomieszczenie. Chłopak stał naprzeciw domku chrupiąc obiad, patrzył i dumał, jak ma sam sobie z tym wszystkim poradzić. O dziwo kąpiel i trening wyciągnęły z niego tyle sił, że przestał się dąsać ale i tak wyszło na jego. Raz na pewno szybko nie wróci i młody Saiyan został z tym sam, tak jak marudził rano. Jeszcze kilka godzin temu zarzekał się, że nie kiwnie palcem, a tu pod ręką mentora nastąpiła zmiana postawy.
Na pewno poprosi June o pomoc, zresztą nie może pozwolić jej spać pod gołym niebem Z Kuro była pomysłowa małpa ale chyba sam sobie z tym nie poradzi. Za to przez myśl małpy przebiegło pytanie. Czy na jego miejscu w przeciągu ostatnich kilku dni Greefis zrobiłby cokolwiek?
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Kwi 04, 2013 3:21 pm
______June siedziała przed ogniskiem z dwoma drewienkami w dłoniach. Unosiła raz po raz brwi do góry stykając ze sobą oba przedmioty. Gdy je puszczała zlatywały na ziemię rozdzielając się. W milczeniu starała się to pojąć, wyglądała jak pięciolatka próbująca zrozumieć dlaczego trójkątny klocek nie chce wpasować się do okrągłego otworu (If you know what I mean... xD). Dumała nad tym dość spory czas w czasie gdy jej towarzysze zajadali się tym co zostało ze śniadania. Demonica zwykle je kiedy się jej nudzi, jakoś niespecjalnie wyczuwa głód, może żyć o samej wodzie jeśli tylko zechce.
Nagle Rudowłosą oświeciło. Uśmiechnęła się do siebie najszerzej jak tylko potrafiła, a następnie zamknęła oczy. Po chwili koncentracji włosy dziewczyny zaczęły falować oraz unosić się delikatnie w powietrzu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że kolor jej czupryny zaczął się zmieniać. Z czerwonych przeszły na żółte przez co przywodziły na myśl super saiyana, potem zielone, niebieskie, fioletowe, różowe, aż w końcu z powrotem stały się rude. Wyglądało to przecudnie, jakby dodać parę przebłysków i poświatę przypominałaby żywą tęczę przeobrażoną w człowieka. Nim June otworzyła oczy zmieniła kolor kudłów na kruczoczarny. Przeczesała je palcami nieco się siłując, gdyż od wieków ich nie pielęgnowała w żaden sposób, miała wszędzie kołtuny, ale to ułatwiło jej teraz sprawę. Wyrwała dość sporą garść włosów i powracając do normalności szybko podleciała do Kuro prawie jak na skrzydłach.
____- Demony potrafią manipulować własnym ciałem. Pokażę. - powiedziała z nieukrytą fascynacją w głosie i pokazała garść czarnych kudłów. Napięła swoje niewielkie mięśnie po czym skupiając wzrok na tym co ma na ręce jej ciało zabłysło lekką czerwoną poświatą. Wtedy cienkie nitki pogrubiły się znacznie sztywniejąc w tym samym czasie - wyglądały jak gwoździe. Demonica ułożyła dwa kawałki drewna, którymi bawiła się przy ognisku i nałożyła na siebie. Przyłożyła jednego "gwoździa" po czym za sprawą kciuka wbiła go w drzewo. I proszę! Trzymały się! Yay!
____- Proszę. Na pewno to złamiesz, ale potrzeba nieco więcej siły. - dała jeden ze swoich tworów Kuro, a następniee... uniosła ręce w powietrze i jak powalona zaczęła biegać wokół saiyana najwyraźniej ciesząc się, że coś wymyśliła oraz, że się przydała. Przed chwilą przypominała dorosłą kobietę, ale teraz z powrotem wyglądała i zachowywała się jak nadpobudliwe dziecko. - Yaaaaaaaaaay!
Następny post treningowy
Nagle Rudowłosą oświeciło. Uśmiechnęła się do siebie najszerzej jak tylko potrafiła, a następnie zamknęła oczy. Po chwili koncentracji włosy dziewczyny zaczęły falować oraz unosić się delikatnie w powietrzu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że kolor jej czupryny zaczął się zmieniać. Z czerwonych przeszły na żółte przez co przywodziły na myśl super saiyana, potem zielone, niebieskie, fioletowe, różowe, aż w końcu z powrotem stały się rude. Wyglądało to przecudnie, jakby dodać parę przebłysków i poświatę przypominałaby żywą tęczę przeobrażoną w człowieka. Nim June otworzyła oczy zmieniła kolor kudłów na kruczoczarny. Przeczesała je palcami nieco się siłując, gdyż od wieków ich nie pielęgnowała w żaden sposób, miała wszędzie kołtuny, ale to ułatwiło jej teraz sprawę. Wyrwała dość sporą garść włosów i powracając do normalności szybko podleciała do Kuro prawie jak na skrzydłach.
____- Demony potrafią manipulować własnym ciałem. Pokażę. - powiedziała z nieukrytą fascynacją w głosie i pokazała garść czarnych kudłów. Napięła swoje niewielkie mięśnie po czym skupiając wzrok na tym co ma na ręce jej ciało zabłysło lekką czerwoną poświatą. Wtedy cienkie nitki pogrubiły się znacznie sztywniejąc w tym samym czasie - wyglądały jak gwoździe. Demonica ułożyła dwa kawałki drewna, którymi bawiła się przy ognisku i nałożyła na siebie. Przyłożyła jednego "gwoździa" po czym za sprawą kciuka wbiła go w drzewo. I proszę! Trzymały się! Yay!
____- Proszę. Na pewno to złamiesz, ale potrzeba nieco więcej siły. - dała jeden ze swoich tworów Kuro, a następniee... uniosła ręce w powietrze i jak powalona zaczęła biegać wokół saiyana najwyraźniej ciesząc się, że coś wymyśliła oraz, że się przydała. Przed chwilą przypominała dorosłą kobietę, ale teraz z powrotem wyglądała i zachowywała się jak nadpobudliwe dziecko. - Yaaaaaaaaaay!
Następny post treningowy
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Kwi 06, 2013 11:06 am
Rozmyślenia przerwał wybuch Ki gdzieś setki kilometrów od mistica. Ten jednak wyczuł to, to była moc Reito. Był gdzieś daleko na morzu. Chyba trenował bo nie wyczuwał innej większej energii.. Po pewnym czasie energia zniknęła, a przynajmniej zmniejszyła się. Hikaru znów się zamyślił patrząc jak June bawi się swoim ciałem... zmieniła kolor włosów. Patrząc na to jego twarz nie zmieniła się ani trochę. Zero zdziwienia. Cóż, dziewczyna potrafi zmieniać wygląd... co z tego ? Zdarza się. To demon w końcu, ich ciała mogą się zmieniać wedle uznania. Ale skoro ta młoda potrafiła już coś takiego, to znaczy, że dorasta. Niedługo pewnie stanie się dorosła, a jej moc wzrośnie. To ma sens. Demon nie może być całe życie w jednym stanie, chyba że owo istnienie byłoby bardzo krótkie.
Dziewczyna ciesząc się z tego co opanowała, przynajmniej do pewnego stopnia-podbiegła do Kury i pokazała mu garść włoso-gwoździ. Jeśli jeszcze nie panowała nad swoimi zdolnościami za chwilę włosy powinny wrócić do normy pozbawione energii demonicy-twórcy. Choć fajnie by było by do wieczora uporali się z dachem to jednak lepiej by nie wiązali go włosami. To raczej byłoby zbyt liche.
- Skoro nic nie jecie to róbcie ten dach wreszcie. Do zimy tego nie skończycie w tym tempie. Pewnie nie wiedzą czym jest zima, ale to nie aż tak istotne. Nie zwrócił zbytnio uwagi na to co dziewczyna wyprawia choć latała jak głupia po całym terenie uradowana, że stworzyła coś z czegoś. Za pomocą Ki. Takie rzeczy nie są trwałe i pewnie zaraz się przekona, chyba, że wzmocni je. Kiedy mistic skończył jeść położył się na ziemi i patrząc w niebo odpłynął gdzieś dalej. Miał całkowitego lenia na wszystko. Nic mu się nie chciało. Reito powinien niedługo wrócić, wtedy będzie się działo.
Dziewczyna ciesząc się z tego co opanowała, przynajmniej do pewnego stopnia-podbiegła do Kury i pokazała mu garść włoso-gwoździ. Jeśli jeszcze nie panowała nad swoimi zdolnościami za chwilę włosy powinny wrócić do normy pozbawione energii demonicy-twórcy. Choć fajnie by było by do wieczora uporali się z dachem to jednak lepiej by nie wiązali go włosami. To raczej byłoby zbyt liche.
- Skoro nic nie jecie to róbcie ten dach wreszcie. Do zimy tego nie skończycie w tym tempie. Pewnie nie wiedzą czym jest zima, ale to nie aż tak istotne. Nie zwrócił zbytnio uwagi na to co dziewczyna wyprawia choć latała jak głupia po całym terenie uradowana, że stworzyła coś z czegoś. Za pomocą Ki. Takie rzeczy nie są trwałe i pewnie zaraz się przekona, chyba, że wzmocni je. Kiedy mistic skończył jeść położył się na ziemi i patrząc w niebo odpłynął gdzieś dalej. Miał całkowitego lenia na wszystko. Nic mu się nie chciało. Reito powinien niedługo wrócić, wtedy będzie się działo.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Kwi 07, 2013 10:20 pm
Stał jak oniemiały patrząc na June, która zmieniała po kolei kolory włosów, jak w opakowaniu kredek. Bardziej pasowałoby odniesienie się do kolorów tęczy ale Kuro nie wiedział i nie znał tego zjawiska. Stał jak kołek z otwartymi szeroko ustami. Umiejętności demonów zaskakiwały go coraz bardziej. Wziął od June włoso-gwoździe i wydukał tylko dzie....dzięki. Dziewczyna biegała uradowana naokoło, a on nie wiedział co ma zrobić. Cieszyć się z nią, bać się, powiedzieć, żeby nie wyrywała sobie włosów. .....
Młody saiyan zerkał w stronę Hikaru ale ten nie przychodził z pomocą. Jakieś wyjaśnienie, komentarz, coś więcej poza suchym „do roby” z podtekstem Kuro. Dla niego umiejętności June były ekstremalnie magiczne, niepojęte. Taka technika może być śmiercionośna, jeśli dziewczyna wpadnie na to, jak dobrze ją wykorzystać. Umysł Kuro nie mógł się w tym odnaleźć. Stał tak dłuższą chwilę czekając na sam nie wiedział dokładnie co. Doszedł do siebie i przez głowę przemknęła mu chęć podejścia do leżącego Hikaru i przynajmniej kopnięcia go w kostkę. Był poirytowany, że nauczyciel ma gdzieś to co mówił, a mówił, że nie umie sobie dalej poradzić. Nie raczył też nawet słowem wspomnieć o tym, co siedziało z June. Niezły nauczyciel, który nie tłumaczy........
Chłopak westchnął ciężko i w pierwszym porywie gniewu miał ochotę znowu strzelić focha i też się położyć i nic nie robić. Już zdążył się nauczyć, że tylko gdy się buntuje to ktoś zwraca na niego uwagę. Dzięki tej metodzie zawsze wymuszał coś na innych. Nie był egoistą i nie miał much w nosie, głownie to było wymuszanie, żeby ktoś go czegoś nauczył. Przez głowę przeleciał mu kolejny pomysł. To, co kombinował zrobić na pewno zwróci uwagę Misticka. Uśmiechnął się przelotnie pod nosem, na razie poczeka. Spojrzał w stronę leżących bel i desek i zabrał się za budowę dachu. Skoro nie chce mu powiedzieć, jak ma być dobrze, niech sobie sam potem naprawia, jak się zawali.
Nie miał żadnego przyrządu pomiarowego, więc jedynymi jego wyznacznikami musiały być stopy i łokcie. Deski były akurat tak długie, że wystawały po kawałku z każdej strony za ściany domku.
Ułożył odpowiednią ilość desek na ziemi, miały być podłogą. Poszedł założyć zbroje, dzięki ochraniaczom na bark łatwiej nosiło mu siei opierało deski na ramieniu. Wziął następne dwie deski i kombinował aby z trzecia deską podłogową złożyć je jako trójkąt. Trudno było wyznaczyć środek. Potem wystarczy zrobić trójkąt równoramienny a czubek dachu tak, aby dwie deski łączyły się pod kontem 90 stopni. Łączył czubki tak samo, jak w formach do cegieł. Wycinał nożem żabki w obu końcach, aby się ze sobą składały niczym klocki. Tak jako, jak formy do cegieł, które wczoraj robił. Pod łączeniami, wzdłuż czubka dachy przeciągnął belkę i pomocował ją od zewnątrz wbijając kamieniem gwoździe June. Cały czas prosił ją o pomoc, o podanie przytrzymanie i wbijanie gwoździ. Nie zwracał uwagi na to czy było ich mniej czy więcej, po prostu były. Trójkąt równoramienny po bokach z podłogą łączył się pod kontem 45 stopni. Wystarczyło przeciąć inną belkę na pól po trójkącie i mógł przymocować boki dachu do podłogi. Nie było źle. Wewnątrz po obu stronach w poprzek poprzybijali kilak desek aby umocnić deski dachu. Zrobił kilka belek stropowych, prosząc June o dłuuuuzsze i grubsze gwoździe. W czasie pracy wszystko jej tłumaczył, co robią i po co, tak jak belki stropowe, żeby dach się nie zawalił.
Zdaniem Kuro był jeszcze jeden problem – deszcz. Nie wiedział, jak często pada na Ziemi ale w takiej sytuacji drewno może zgnić po prostu. O żadnej emulsji do drewna pewnie nie było mowy. Zaczął myśleć o prowizorycznych dachówkach. Wziął do ręki jedną z form na cegły i odmierzył kilka wysokości od dołu do góry dachu. To był jakiś pomysł. Z kolejnych długich desek uzyskał kilak cienkich długich pasków. Bez profesjonalnych narzędzi z pewnością tu i tam będzie krzywo ale trudno. Wszystko robią na oko. Paski przymocowali w równych odstępach, na nich oprą się dachówki. Dachówki trzeba będzie zrobić znowu z gliny ale o grubości około1/4 do 1/5 formy cegły, żeby nie były zbyt ciężkie dla konstrukcji dachu. Cały czas pracowali razem ramię w ramię, czasem śmiejąc się, dowcipkując i wygłupiając się. Dobrze mu się pracowało w towarzystw dziewczyny. Pamiętał, jak leciała jej przy obiedzie krew z nosa, starał się odciążać ja jak mógł. Nakłaniał, żeby robiła przerwy, robienie gwoździ wystarczająco zapewne ją męczyło. Praca nie była zła, lubił zapach drewna, podobało mu się.
W końcu zabrał się za robienie masy glinianej na dachówki.
Młody saiyan zerkał w stronę Hikaru ale ten nie przychodził z pomocą. Jakieś wyjaśnienie, komentarz, coś więcej poza suchym „do roby” z podtekstem Kuro. Dla niego umiejętności June były ekstremalnie magiczne, niepojęte. Taka technika może być śmiercionośna, jeśli dziewczyna wpadnie na to, jak dobrze ją wykorzystać. Umysł Kuro nie mógł się w tym odnaleźć. Stał tak dłuższą chwilę czekając na sam nie wiedział dokładnie co. Doszedł do siebie i przez głowę przemknęła mu chęć podejścia do leżącego Hikaru i przynajmniej kopnięcia go w kostkę. Był poirytowany, że nauczyciel ma gdzieś to co mówił, a mówił, że nie umie sobie dalej poradzić. Nie raczył też nawet słowem wspomnieć o tym, co siedziało z June. Niezły nauczyciel, który nie tłumaczy........
Chłopak westchnął ciężko i w pierwszym porywie gniewu miał ochotę znowu strzelić focha i też się położyć i nic nie robić. Już zdążył się nauczyć, że tylko gdy się buntuje to ktoś zwraca na niego uwagę. Dzięki tej metodzie zawsze wymuszał coś na innych. Nie był egoistą i nie miał much w nosie, głownie to było wymuszanie, żeby ktoś go czegoś nauczył. Przez głowę przeleciał mu kolejny pomysł. To, co kombinował zrobić na pewno zwróci uwagę Misticka. Uśmiechnął się przelotnie pod nosem, na razie poczeka. Spojrzał w stronę leżących bel i desek i zabrał się za budowę dachu. Skoro nie chce mu powiedzieć, jak ma być dobrze, niech sobie sam potem naprawia, jak się zawali.
Nie miał żadnego przyrządu pomiarowego, więc jedynymi jego wyznacznikami musiały być stopy i łokcie. Deski były akurat tak długie, że wystawały po kawałku z każdej strony za ściany domku.
Ułożył odpowiednią ilość desek na ziemi, miały być podłogą. Poszedł założyć zbroje, dzięki ochraniaczom na bark łatwiej nosiło mu siei opierało deski na ramieniu. Wziął następne dwie deski i kombinował aby z trzecia deską podłogową złożyć je jako trójkąt. Trudno było wyznaczyć środek. Potem wystarczy zrobić trójkąt równoramienny a czubek dachu tak, aby dwie deski łączyły się pod kontem 90 stopni. Łączył czubki tak samo, jak w formach do cegieł. Wycinał nożem żabki w obu końcach, aby się ze sobą składały niczym klocki. Tak jako, jak formy do cegieł, które wczoraj robił. Pod łączeniami, wzdłuż czubka dachy przeciągnął belkę i pomocował ją od zewnątrz wbijając kamieniem gwoździe June. Cały czas prosił ją o pomoc, o podanie przytrzymanie i wbijanie gwoździ. Nie zwracał uwagi na to czy było ich mniej czy więcej, po prostu były. Trójkąt równoramienny po bokach z podłogą łączył się pod kontem 45 stopni. Wystarczyło przeciąć inną belkę na pól po trójkącie i mógł przymocować boki dachu do podłogi. Nie było źle. Wewnątrz po obu stronach w poprzek poprzybijali kilak desek aby umocnić deski dachu. Zrobił kilka belek stropowych, prosząc June o dłuuuuzsze i grubsze gwoździe. W czasie pracy wszystko jej tłumaczył, co robią i po co, tak jak belki stropowe, żeby dach się nie zawalił.
Zdaniem Kuro był jeszcze jeden problem – deszcz. Nie wiedział, jak często pada na Ziemi ale w takiej sytuacji drewno może zgnić po prostu. O żadnej emulsji do drewna pewnie nie było mowy. Zaczął myśleć o prowizorycznych dachówkach. Wziął do ręki jedną z form na cegły i odmierzył kilka wysokości od dołu do góry dachu. To był jakiś pomysł. Z kolejnych długich desek uzyskał kilak cienkich długich pasków. Bez profesjonalnych narzędzi z pewnością tu i tam będzie krzywo ale trudno. Wszystko robią na oko. Paski przymocowali w równych odstępach, na nich oprą się dachówki. Dachówki trzeba będzie zrobić znowu z gliny ale o grubości około1/4 do 1/5 formy cegły, żeby nie były zbyt ciężkie dla konstrukcji dachu. Cały czas pracowali razem ramię w ramię, czasem śmiejąc się, dowcipkując i wygłupiając się. Dobrze mu się pracowało w towarzystw dziewczyny. Pamiętał, jak leciała jej przy obiedzie krew z nosa, starał się odciążać ja jak mógł. Nakłaniał, żeby robiła przerwy, robienie gwoździ wystarczająco zapewne ją męczyło. Praca nie była zła, lubił zapach drewna, podobało mu się.
W końcu zabrał się za robienie masy glinianej na dachówki.
OOC:
Post treningowy
Regeneracja 10%
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Kwi 09, 2013 3:15 pm
______June szybko się uspokoiła. Chęć błazenowania i robienia z siebie pajaca minęła jak z bicza strzelił. Stanęła spokojnie patrząc na Kuro, który chyba nie za bardzo pojmował zachowania rudowłosej. Chyba wolał się zająć już budową dachu, June chętnie też się wzięła za to. Woli już mieć to z głowy by potem móc zająć się czymś bardziej pożytecznym. Chętnie by stoczyła pojedynek z jakąś istotą. Nadgarstki dziewczyny, aż same palą się do takiej roboty. Demońskie geny wyraźnie domagają się świeżej krwi rozlanej prosto z ciała przeciwnika. Nóżki zaczynają, aż same tańczyć do muzyki łamiących się kości. Ale... no cóż, dach. Cholerne fatum czy tam plaga egipska.
Unosiła się w powietrzu latając wokół Kuro jak pies za swoim właścicielem. Jeszcze głupiutka Junuś nie do końca wiedziała, że nachylanie się nad Nim może Go nieco dekoncentrować z uwagi na skąpe ubranie i duże... walory. Poproszona o przybicie czegoś, potrzymanie, dorobienie dłuższych gwoździ bez marudzenia robiła to nawet z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się, że może na coś się przydać i nie zawadza tylko w tym towarzystwie. Jej duszyczka tańczyła z radości, nie cierpi na samotność. Już więcej nie chce tego, bo w samotności atakują ją potwory w głowie i namawiają do złych rzeczy. A demon to demon, nie oprze się.
Może i Rudowłosa ma mózg pięciolatki, ale czasami ma prześwity mądrości. Wiedziała, że moc, którą wrzuciła we włosy nie będzie utrzymywała ich w stanie gwoździ całe wieki bo było jej po prostu za mało. Dlatego wraz z momentem ich wbicia w drewno odcinała się od nich mentalnie całkowicie je odrzucając. Stawały się częścią otoczenia i to z niego zaczęły czerpać KI pomagającą utrzymać ich formę zupełnie jak roślina. Chociaż to miała z głowy.
Zaczęła się zastanawiać czy możliwa jest zmiana jej wyglądu. Kolor włosów to w sumie nic wielkiego, bo nawet małpki zwane saiyanami coś takiego potrafią. Na pewno gdyby się tylko skupiła i nieco pogłówkowała to by nauczyła się manipulacji własnym ciałem. No i postanowiła, że coś takiego zrobi. Nie przerywała nawet pogaduszek z Kuro w czasie wbijania kolejnych gwoździ i robienia nowych. Po prostu w pewnych momentach stawała za Ogoniastym przyjacielem knując jak skoncentrować energię by zmieniła jej ciało. Robiła tak kilka razy przez godzinę, aż w końcu coś zaczęło jej powoli wychodzić, albo raczej kurczyć się. Chodzi o piersi. Jak później zauważyła jeszcze zaczynała się kurczyć w dość szybkim tempie zamieniając się w dosłownie dziecięcą formę. Teraz nie tylko zachowywała, ale też wyglądała teraz jak pięciolatka. Tak jak zniknęła za lewym ramieniem Kuro będąc jeszcze 'duża' tak pojawiła się nagle z prawej strony już jako... no.
____- Yo! - uśmiechnęła się szeroko machając malutką rączką - Haha, fajna minaaa! - zaśmiała się wskazując za chwilę palcem na twarz kolegi, który był nieco zaskoczony. No, ale to koniec tej maskarady. Przerwy w robocie nie są zalecane. Alee....
Nie mogła na razie się odmienić. Mimo, że skoncentrowała się to nie potrafiła wrócić do dorosłej formy. Nie zrozumiała dlaczego, ale jakoś nie bardzo się chyba tym przejmowała bo wzięła z uśmiechem na ustach kolejnego gwoździa po czym po przystawieniu go do drewienka pchnęła kciukiem. Jej drobne ręce były w przenośni dziurawe, a sama June niezłą fajtłapą. Może nieco trudno było jej utrzymać równowagę na krótkich nogach bo na piersiach nie miała tej swojej tony cycków. Tak czy siak nim się demonica zorientowała było już za późno. Przybiła nie tylko deskę, ale i ... ogon Kuro.
____- Aaaaaaaaa! - Wystraszona dziewczynka chwyciła się za głowę po czym zaczęła biegać w koło histerycznie się drąc. Nie wiedziała co zrobić, jak się zachować, co powiedzieć. Nim się zorientowała była już w dorosłej formie. Najwyraźniej nie jest w stanie zbyt długo jej utrzymać.
Koniec Treningu
Unosiła się w powietrzu latając wokół Kuro jak pies za swoim właścicielem. Jeszcze głupiutka Junuś nie do końca wiedziała, że nachylanie się nad Nim może Go nieco dekoncentrować z uwagi na skąpe ubranie i duże... walory. Poproszona o przybicie czegoś, potrzymanie, dorobienie dłuższych gwoździ bez marudzenia robiła to nawet z uśmiechem na twarzy. Cieszyła się, że może na coś się przydać i nie zawadza tylko w tym towarzystwie. Jej duszyczka tańczyła z radości, nie cierpi na samotność. Już więcej nie chce tego, bo w samotności atakują ją potwory w głowie i namawiają do złych rzeczy. A demon to demon, nie oprze się.
Może i Rudowłosa ma mózg pięciolatki, ale czasami ma prześwity mądrości. Wiedziała, że moc, którą wrzuciła we włosy nie będzie utrzymywała ich w stanie gwoździ całe wieki bo było jej po prostu za mało. Dlatego wraz z momentem ich wbicia w drewno odcinała się od nich mentalnie całkowicie je odrzucając. Stawały się częścią otoczenia i to z niego zaczęły czerpać KI pomagającą utrzymać ich formę zupełnie jak roślina. Chociaż to miała z głowy.
Zaczęła się zastanawiać czy możliwa jest zmiana jej wyglądu. Kolor włosów to w sumie nic wielkiego, bo nawet małpki zwane saiyanami coś takiego potrafią. Na pewno gdyby się tylko skupiła i nieco pogłówkowała to by nauczyła się manipulacji własnym ciałem. No i postanowiła, że coś takiego zrobi. Nie przerywała nawet pogaduszek z Kuro w czasie wbijania kolejnych gwoździ i robienia nowych. Po prostu w pewnych momentach stawała za Ogoniastym przyjacielem knując jak skoncentrować energię by zmieniła jej ciało. Robiła tak kilka razy przez godzinę, aż w końcu coś zaczęło jej powoli wychodzić, albo raczej kurczyć się. Chodzi o piersi. Jak później zauważyła jeszcze zaczynała się kurczyć w dość szybkim tempie zamieniając się w dosłownie dziecięcą formę. Teraz nie tylko zachowywała, ale też wyglądała teraz jak pięciolatka. Tak jak zniknęła za lewym ramieniem Kuro będąc jeszcze 'duża' tak pojawiła się nagle z prawej strony już jako... no.
____- Yo! - uśmiechnęła się szeroko machając malutką rączką - Haha, fajna minaaa! - zaśmiała się wskazując za chwilę palcem na twarz kolegi, który był nieco zaskoczony. No, ale to koniec tej maskarady. Przerwy w robocie nie są zalecane. Alee....
Nie mogła na razie się odmienić. Mimo, że skoncentrowała się to nie potrafiła wrócić do dorosłej formy. Nie zrozumiała dlaczego, ale jakoś nie bardzo się chyba tym przejmowała bo wzięła z uśmiechem na ustach kolejnego gwoździa po czym po przystawieniu go do drewienka pchnęła kciukiem. Jej drobne ręce były w przenośni dziurawe, a sama June niezłą fajtłapą. Może nieco trudno było jej utrzymać równowagę na krótkich nogach bo na piersiach nie miała tej swojej tony cycków. Tak czy siak nim się demonica zorientowała było już za późno. Przybiła nie tylko deskę, ale i ... ogon Kuro.
____- Aaaaaaaaa! - Wystraszona dziewczynka chwyciła się za głowę po czym zaczęła biegać w koło histerycznie się drąc. Nie wiedziała co zrobić, jak się zachować, co powiedzieć. Nim się zorientowała była już w dorosłej formie. Najwyraźniej nie jest w stanie zbyt długo jej utrzymać.
Koniec Treningu
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Kwi 10, 2013 10:04 am
Z pewnego rodzaju letargu wytrącił go wrzask młodej demonicy, która w najlepsze zabawiała się swoim ciałem. Na Hikaru nie robiło to większego wrażenia, ważne że pracowała. Kuro był dobry w manipulowaniu innymi choć może nie zdawał sobie z tego do końca sprawy. Porównując jego szkołę do wojska to on nadawał się na pierwszego oficera, zastępcę misticznego kapitana. Jednak dalej był młody i nie doświadczony. Białowłosy musiał interweniować, więc wstał z ziemi i otrzepał się z piachu. Szybko zauważył o co poszło. June prawie ukrzyżowała Kuro do dachu... za ogon. Na pewno bolesne to raczej nie zagrażało jego życiu, mimo to zasługiwała na małą karę. Najwyższy czas by ta dziewczyna-demon nauczyła się panować nad sobą nie tylko nad swoim ciałem.
Telekinezą wyciągnął gwóźdź tak by uwolnić sayana, który spadł jak worek ziemniaków na ziemię. Ten sam przedmiot lewitował teraz kilka centymetrów od deski, w którą był jeszcze chwilę temu wbity. Nagle skierował swój grot na szalejącą dziewczynkę i wystrzelił z dużą szybkością prosto na nią. Przebił jej rękę pomiędzy kciukiem, a palcem wskazującym po czym wylądował parę metrów od demonicy wbity w glebę. Niezbyt poważna rana, ale bez wątpienia bolesna. Dość sporo czasu zajmie jej wyleczenie tego zupełnie, choć zabliźni się pewnie za kilka minut.
- June, to kara za Twoje roztrzepanie. Masz już w tej chwili dużą siłę i możesz kogoś dzięki temu skrzywdzić, tak jak tego tu sayana. Ja natomiast nie mam zamiaru odpowiadać za Twoje nieumyślne zabicie kogokolwiek. Musisz kontrolować każdy ruch swojego ciała, a nie tylko bawić się w kolorowanie włosów czy zmianę wyglądu. To dwie zupełnie inne rzeczy. Jeśli kiedykolwiek spotkasz ludzi, już nawet teraz byłabyś w stanie ich przez przypadek zabić ledwo ich dotykając. Są kruchymi istotami. Wiem, że to nie łatwe, dużo prościej jest się nie kontrolować niszcząc wszystko czego się dotknie. To łatwe. Jednak w życiu nie ma nic prostego. Nie warto iść po łatwej drodze. Tu zamilkł i wzbił się lekko w powietrze by zmniejszyć dystans pomiędzy demonem, a misticiem. Dopiero potem zaczął mówić, ale najpierw jeszcze otworzył swój umysł i dotknął nim umysłu dziewczyny. Na razie lekko.
-Krew możesz zamienić w coś pożytecznego. Skoro włosy zamieniasz w część budynku. Potrzebne są zawiasy do drzwi. Dwie pary wystarczą. Stwórz je z własnej krwi. W tej chwili jej dłoń krwawiła dość mocno i była cała czerwona, może też lekko spuchnięta, ale to nic poważnego. Hikaru przekazał jej obrazy jak mają wyglądać owe przedmioty, najpierw obraz całości, potem obraz jak ma się to ruszać, a na koniec każdy element osobno w skali jej własnej dłoni, tej dorosłej. Kuro zaraz powinien dojść do siebie kiedy ból minie, będzie potrzaskany może, ale da radę.
occ Junuś dostajesz 250 dmgu i misję stworzenia zawiasów do drzwi z własnej krwi ^^
Telekinezą wyciągnął gwóźdź tak by uwolnić sayana, który spadł jak worek ziemniaków na ziemię. Ten sam przedmiot lewitował teraz kilka centymetrów od deski, w którą był jeszcze chwilę temu wbity. Nagle skierował swój grot na szalejącą dziewczynkę i wystrzelił z dużą szybkością prosto na nią. Przebił jej rękę pomiędzy kciukiem, a palcem wskazującym po czym wylądował parę metrów od demonicy wbity w glebę. Niezbyt poważna rana, ale bez wątpienia bolesna. Dość sporo czasu zajmie jej wyleczenie tego zupełnie, choć zabliźni się pewnie za kilka minut.
- June, to kara za Twoje roztrzepanie. Masz już w tej chwili dużą siłę i możesz kogoś dzięki temu skrzywdzić, tak jak tego tu sayana. Ja natomiast nie mam zamiaru odpowiadać za Twoje nieumyślne zabicie kogokolwiek. Musisz kontrolować każdy ruch swojego ciała, a nie tylko bawić się w kolorowanie włosów czy zmianę wyglądu. To dwie zupełnie inne rzeczy. Jeśli kiedykolwiek spotkasz ludzi, już nawet teraz byłabyś w stanie ich przez przypadek zabić ledwo ich dotykając. Są kruchymi istotami. Wiem, że to nie łatwe, dużo prościej jest się nie kontrolować niszcząc wszystko czego się dotknie. To łatwe. Jednak w życiu nie ma nic prostego. Nie warto iść po łatwej drodze. Tu zamilkł i wzbił się lekko w powietrze by zmniejszyć dystans pomiędzy demonem, a misticiem. Dopiero potem zaczął mówić, ale najpierw jeszcze otworzył swój umysł i dotknął nim umysłu dziewczyny. Na razie lekko.
-Krew możesz zamienić w coś pożytecznego. Skoro włosy zamieniasz w część budynku. Potrzebne są zawiasy do drzwi. Dwie pary wystarczą. Stwórz je z własnej krwi. W tej chwili jej dłoń krwawiła dość mocno i była cała czerwona, może też lekko spuchnięta, ale to nic poważnego. Hikaru przekazał jej obrazy jak mają wyglądać owe przedmioty, najpierw obraz całości, potem obraz jak ma się to ruszać, a na koniec każdy element osobno w skali jej własnej dłoni, tej dorosłej. Kuro zaraz powinien dojść do siebie kiedy ból minie, będzie potrzaskany może, ale da radę.
occ Junuś dostajesz 250 dmgu i misję stworzenia zawiasów do drzwi z własnej krwi ^^
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Kwi 10, 2013 5:45 pm
_____Skąd June miała wiedzieć, że Kuro nawinie ogon właśnie wtedy kiedy ona będzie chciała wbić gwoździa w drewno? Nadal była nieco przygłupia, nie rozumiała wielu rzeczy dlatego akcja, jaką odwalił Hikaru była głupia i zupełnie nieprzemyślana. Za sprawą telekinezy Mistic wyciągnął gwóźdź z drewna i skierował w stronę demonicy przebijając jej prawą dłoń na wylot. Biegająca w koło Rudowłosa zastygła nagle w miejscu krzycząc krótko, lecz przeraźliwie na całe gardło. Chwyciła się lewą ręką za nadgarstek opuszczając głowę w dół tak, że gęsta grzywka zasłoniła jej oczy. Zamarła, wyglądałaby jak posąg gdyby nie lejąca się z rany po gwoździu krew. Nie tylko złamała się jej kość, ale też i mięśnie mocno ucierpiały przez co nie mogła poruszyć nawet palcem. Jej ciało zaczęło drżeć, a na ziemię skapywały krople posoki, potu oraz łez, które zaczęły wylewać się z zasłoniętych oczu June. Była w tym momencie zagubiona, zupełnie nie rozumiała dlaczego ją teraz skrzywdzono w tak okrutny sposób. Słowa Hikaru zupełnie do niej nie docierały, odbijały się od niej jak od ściany. Nawet obrazy, które pokazywał jej facet nie były w stanie dotrzeć do jej głowy, którą zaprzątały przeróżne myśli:
___ - Dlaczego? Dlaczego?! Ja... j-a nie chciałam, nie... nie zrobiłam tego celowo. To był przypadek... skrzywdziłam Kuro przez przypadek. Przepraszam, przepraszam, przepraszam... June nie chciała. Nie chciałam. - zaczęła lamentować pod nosem raz podnosząc głos, a raz go ściszając do szeptu. Uniosła obie ręce przytykając je do twarzy. Zaczęła cicho szlochać skulając się lekko. Krew mieszała się ze słonymi kroplami łez. - ... Hikaru... - powiedziała cichutko podnosząc twarz usmarowaną we krwi. Skierowała lodowaty i nadzwyczaj wkurzony wzrok na białowłosego. - Ty.... TY... TY CHOLERNA GNIDO! TY PAJACU! SKU@!^#! PEDA#^@! WREDNA MAŁPO! OD POCZĄTKU STOISZ MI NA DRODZE! OD SAMEGO POCZĄTKU UPRZYKRZASZ MI ŻYCIE TYLKO DLATEGO, ŻE JESTEM DEMONEM! NIE JESTEŚ DOBRY! JESTEŚ ZŁYM DO SZPIKU KOŚCI WREDNYM CHU#$*! NIENAWIDZĘ CIE!- wydarła się na całe gardło wyrzucając z siebie w jednym momencie całą energię, która zrobiła pod dziewczyną wielki lej. Czerwona aura wystrzeliła w powietrze z jej ciała tak wielka jak jeszcze nigdy. Źrenice dziewczyny zamieniły się w małe kropki, po czym zanikły całkowicie pozostawiając jedynie białka. Zacisnęła zęby i wystawiła zdrową rękę w stronę Mistica mówiąc:
___ - Przysięgam! Przysięgam, że gdy zdobędę wielką moc to cię zabiję! - w jej dłoni pojawiła się ognista kula KI zwiększająca się powoli z rozmiarów piłeczki pingpongowej do piłki lekarskiej. Aura została ponownie wystrzelona w powietrze mieszając się z Białą Aurą, która spowodowała znaczny przyrost masy mięśniowej u demonicy (nie, nie wyglądała jak Brolly). Ognista kula nagle wystrzeliła jako fala w swój cel, czyli Hikaru. Może nie było szans by to go trafiło, ale w tym momencie June to nie interesowało za bardzo. Musiała całą złość wyrzucić z siebie, pokazać, że nie będzie wiecznie potulna i nie da sobą pomiatać. Została niesłusznie ukarana za przypadkowe zranienie Kuro. Nie powinna za to obrywać, najwyżej zraniony mógłby na nią nakrzyczeć, ale takie wyjście tylko obudziło w June prawdziwego, wściekłego demona i spowodowało, że nieco pamięci jej wróciło. Na całe szczęście gdy przejdzie jej furia o wszystkim zapomni.
OOC
Furia + Biała Aura
Statystyki:
Siła: 218 + 25 + 60
Szybkość: 75 + 25 + 60
Wytrzymałość: 140
Energia: 100 + 60
PL: 5790
Honoo - 9% z 2400 = 216DMG
HP: w karcie
KI: 2400 - 292 = 2108
___ - Dlaczego? Dlaczego?! Ja... j-a nie chciałam, nie... nie zrobiłam tego celowo. To był przypadek... skrzywdziłam Kuro przez przypadek. Przepraszam, przepraszam, przepraszam... June nie chciała. Nie chciałam. - zaczęła lamentować pod nosem raz podnosząc głos, a raz go ściszając do szeptu. Uniosła obie ręce przytykając je do twarzy. Zaczęła cicho szlochać skulając się lekko. Krew mieszała się ze słonymi kroplami łez. - ... Hikaru... - powiedziała cichutko podnosząc twarz usmarowaną we krwi. Skierowała lodowaty i nadzwyczaj wkurzony wzrok na białowłosego. - Ty.... TY... TY CHOLERNA GNIDO! TY PAJACU! SKU@!^#! PEDA#^@! WREDNA MAŁPO! OD POCZĄTKU STOISZ MI NA DRODZE! OD SAMEGO POCZĄTKU UPRZYKRZASZ MI ŻYCIE TYLKO DLATEGO, ŻE JESTEM DEMONEM! NIE JESTEŚ DOBRY! JESTEŚ ZŁYM DO SZPIKU KOŚCI WREDNYM CHU#$*! NIENAWIDZĘ CIE!- wydarła się na całe gardło wyrzucając z siebie w jednym momencie całą energię, która zrobiła pod dziewczyną wielki lej. Czerwona aura wystrzeliła w powietrze z jej ciała tak wielka jak jeszcze nigdy. Źrenice dziewczyny zamieniły się w małe kropki, po czym zanikły całkowicie pozostawiając jedynie białka. Zacisnęła zęby i wystawiła zdrową rękę w stronę Mistica mówiąc:
___ - Przysięgam! Przysięgam, że gdy zdobędę wielką moc to cię zabiję! - w jej dłoni pojawiła się ognista kula KI zwiększająca się powoli z rozmiarów piłeczki pingpongowej do piłki lekarskiej. Aura została ponownie wystrzelona w powietrze mieszając się z Białą Aurą, która spowodowała znaczny przyrost masy mięśniowej u demonicy (nie, nie wyglądała jak Brolly). Ognista kula nagle wystrzeliła jako fala w swój cel, czyli Hikaru. Może nie było szans by to go trafiło, ale w tym momencie June to nie interesowało za bardzo. Musiała całą złość wyrzucić z siebie, pokazać, że nie będzie wiecznie potulna i nie da sobą pomiatać. Została niesłusznie ukarana za przypadkowe zranienie Kuro. Nie powinna za to obrywać, najwyżej zraniony mógłby na nią nakrzyczeć, ale takie wyjście tylko obudziło w June prawdziwego, wściekłego demona i spowodowało, że nieco pamięci jej wróciło. Na całe szczęście gdy przejdzie jej furia o wszystkim zapomni.
OOC
Furia + Biała Aura
Statystyki:
Siła: 218 + 25 + 60
Szybkość: 75 + 25 + 60
Wytrzymałość: 140
Energia: 100 + 60
PL: 5790
Honoo - 9% z 2400 = 216DMG
HP: w karcie
KI: 2400 - 292 = 2108
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Kwi 10, 2013 7:50 pm
Nie potrzebnie się tak produkował przez kilka minut i wyjaśniał dziewczynie wszystko po kolei bo i tak to było jak grochem o ścianę. Wpadła w furię. Przez tą chwilę przypominała tamtego demona, którego Hikaru poznał ponad trzysta lat temu. Nie mógł dopuścić by tamta demonica powróciła. Całe szczęście po stanie furii rzadko się cokolwiek pamięta, a ona tym bardziej o wszystkim powinna zapomnieć. Lekko się uśmiechnął ponuro kiedy powiedziała, że go zabije. Cóż, nigdy nie myślał, że będzie żyć wiecznie. Smocze Kule dały mu tylko wieczną młodość, mógł umrzeć jak każdy. A zabicie przez demona... cóż... Może to właśnie mu było kiedyś pisane. Jednak nie dziś, ani jutro. Byłoby ciekawie zginąć z ręki własnej uczennicy. Tym razem jeśli zginie to już na dobre. Nikt go nie ożywi, a sam mistic pewnie nie będzie chciał powrócić. Raz wystarczy.
Kiedy energia rudowłosej całkiem wybuchła wystrzeliła falę ognia w stronę nauczyciela, jednak ten wystawił rękę i pozwolił uderzyć całej energii w sam środek dłoni. Przyjął całą energię kinetyczną parząc co prawda jej wewnętrzną stronę, ale nie groźnie. Kiedy atak się skończył, po prostu zamknął palce rozpraszając ognistą Ki June. Stał tak jeszcze sekundę czy dwie, zanim zupełnie opadnie z sił powinien coś zrobić. Podszedł do niej i położył nie oparzoną rękę na jej ramieniu, a palce zacisnęły się niczym stalowe szczęki na ciele demonicy. W tym czasie zaczął delikatnie swoją własną Ki przekazywać do jej ciała, tak by ja uspokoić, by wyzbyła się tej furii. To coś jak wylać olej ze szklanki dolewając wody. Coś jeszcze zostanie, ale będą to śladowe ilości.
- Otwórz oczy i spójrz na to co się dzieje dokoła. Kurę traktuję tak samo jak Ciebie. Nie bądź egoistką. Gdybym chciał Cię zabić to bym to zrobił. Nie bawiłbym się z Tobą bo nie czerpię z tego przyjemności. Wyrosłem z czegoś tak płytkiego. Mówił to wszystko wrzucając w każdą literę swoją Ki by całość była bardziej jak środek uspokajający. Starał się zrobić coś co już zrobił niedawno z Kurą, tyle że dużo spokojniej. Starał się zdmuchnąć z niej furię jak z sayana ssj. Posługiwał się też przy tym delikatną sugestią telepatyczną. Odczekał aż jego ki wniknie w wystarczającej ilości w ciało dziewczyny i znów przemówił.
Zapamiętaj tą lekcję, jeśli będziesz kiedyś chciała mnie zabić.. jestem do usług. Jednak nie tkniesz nikogo innego na tej planecie. Teraz jednak zrób o co proszę, nie chcesz chyba by Kuro zobaczył Cię w takim stanie ? Gotów jeszcze znienawidzić Cię. Możesz zmienić wygląd, ale przede mną się nie ukryjesz. Wiem na co Cię stać dlatego chcę Cię uczyć. Puścił dziewczynę i zrobił krok w tył.
occ przyjęcie płomieni, uspokojenie June = wyłączenie furii. Jesteś przytomna, ale trochę oszołomiona. Jak po głupim Jaśku.
Kiedy energia rudowłosej całkiem wybuchła wystrzeliła falę ognia w stronę nauczyciela, jednak ten wystawił rękę i pozwolił uderzyć całej energii w sam środek dłoni. Przyjął całą energię kinetyczną parząc co prawda jej wewnętrzną stronę, ale nie groźnie. Kiedy atak się skończył, po prostu zamknął palce rozpraszając ognistą Ki June. Stał tak jeszcze sekundę czy dwie, zanim zupełnie opadnie z sił powinien coś zrobić. Podszedł do niej i położył nie oparzoną rękę na jej ramieniu, a palce zacisnęły się niczym stalowe szczęki na ciele demonicy. W tym czasie zaczął delikatnie swoją własną Ki przekazywać do jej ciała, tak by ja uspokoić, by wyzbyła się tej furii. To coś jak wylać olej ze szklanki dolewając wody. Coś jeszcze zostanie, ale będą to śladowe ilości.
- Otwórz oczy i spójrz na to co się dzieje dokoła. Kurę traktuję tak samo jak Ciebie. Nie bądź egoistką. Gdybym chciał Cię zabić to bym to zrobił. Nie bawiłbym się z Tobą bo nie czerpię z tego przyjemności. Wyrosłem z czegoś tak płytkiego. Mówił to wszystko wrzucając w każdą literę swoją Ki by całość była bardziej jak środek uspokajający. Starał się zrobić coś co już zrobił niedawno z Kurą, tyle że dużo spokojniej. Starał się zdmuchnąć z niej furię jak z sayana ssj. Posługiwał się też przy tym delikatną sugestią telepatyczną. Odczekał aż jego ki wniknie w wystarczającej ilości w ciało dziewczyny i znów przemówił.
Zapamiętaj tą lekcję, jeśli będziesz kiedyś chciała mnie zabić.. jestem do usług. Jednak nie tkniesz nikogo innego na tej planecie. Teraz jednak zrób o co proszę, nie chcesz chyba by Kuro zobaczył Cię w takim stanie ? Gotów jeszcze znienawidzić Cię. Możesz zmienić wygląd, ale przede mną się nie ukryjesz. Wiem na co Cię stać dlatego chcę Cię uczyć. Puścił dziewczynę i zrobił krok w tył.
occ przyjęcie płomieni, uspokojenie June = wyłączenie furii. Jesteś przytomna, ale trochę oszołomiona. Jak po głupim Jaśku.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Kwi 10, 2013 11:40 pm
_______Nie było się co dziwić gdy jej atak nie przyniósł żadnego efektu. Źrenice demonicy wróciły gdy tylko zobaczyła jak Mistic zamyka rękę rozpraszając energię dziewczyny tak, jakby to był suchy liść. Nawet ogień demona nie sparzył go. Już wtedy nieco się uspokoiła i zaczęła kontaktować, lecz nie do końca. Gdy ten do niej podszedł zaciskając rękę na ramieniu w złości wierciła się na boki próbując wyszarpać się ze stalowego uścisku. Nie chciała by ją tykał, nadal miała ochotę Go sprać, lecz wiedziała, że jej pięści są dla niego tylko łaskotkami. Pozostało jej tylko szamotać się na boki jak nawiedzona.
____- Nie! Nie! PUSZCZAJ! - krzyczała. Nawet Go ugryzła, ale i to nie pomogło. Słowa Hikaru uderzały w nią jak pięści w twarz przytłaczając jej biedne 'ja'. Była zmuszona nawet uklęknąć na jedno kolano wymęczona gdy furia została rozwiana na wszystkie strony. Jednak Biała Aura wciąż się dzielnie utrzymywała jakby właścicielka liczyła jeszcze na jakąś szansę wyswobodzenia się z uścisku. Pewnie by się szamotała jeszcze, ale pewne zdanie sprawiło, że cały zapał do wojowania prysł.
Gdy Białowłosy ją puścił robiąc krok ku tyłowi June upadła na oba kolana wyłączając nawet aurę po czym schowała twarz w dłoniach. Ubrudziła sobie ją jeszcze bardziej we krwi z dłoni, lecz nie przejmowała się tym. Teraz zastanawiała się czy po tej akcji z ogonem, Kuro nadal będzie z nią rozmawiał. Przecież mógł ją znienawidzić za to oraz za to jak przed chwilą potraktowała Hikaru na Jego oczkach. W sumie nie bardzo pamięta tego co się stało w przeciągu kilku minut. Nadal czuje wielką niechęć do mistica, ale nie wie dokładnie dlaczego. Również słowa, które sama niedawno powiedziała pozostają wielką niewiadomą dla jej małego móżdżku. Nie potrafiłaby się teraz skupić na czymkolwiek dlatego wykonanie zawiasów ze swojej własnej krwi jest teraz niemożliwe.
Siedziała na ziemi chowając twarz w rączkach i nie ruszała się. Tak jej było teraz wstyd... gdyby mogła zapadłaby się głęboko pod ziemię nie wychodząc do końca świata.
____- Nie! Nie! PUSZCZAJ! - krzyczała. Nawet Go ugryzła, ale i to nie pomogło. Słowa Hikaru uderzały w nią jak pięści w twarz przytłaczając jej biedne 'ja'. Była zmuszona nawet uklęknąć na jedno kolano wymęczona gdy furia została rozwiana na wszystkie strony. Jednak Biała Aura wciąż się dzielnie utrzymywała jakby właścicielka liczyła jeszcze na jakąś szansę wyswobodzenia się z uścisku. Pewnie by się szamotała jeszcze, ale pewne zdanie sprawiło, że cały zapał do wojowania prysł.
"Nie chcesz chyba by Kuro zobaczył Cię w takim stanie? Gotów jeszcze znienawidzić Cię."
Nie. Nie chciała tego. Nienawiść Kuro do niej zrujnowałaby jej maleńki świat doszczętnie nie pozostawiając już żadnej nadziei. Polubiła Go bardzo i przyzwyczaiła się do Jego małpiego ogonka obok. Był dla niej jak starszy braciszek, którego nie miała, a od momentu odejścia Tsu miała tylko Jego. Jeśliby ją znienawidził... kto wie co by się z nią stało. Ześwirowałaby już kompletnie.Gdy Białowłosy ją puścił robiąc krok ku tyłowi June upadła na oba kolana wyłączając nawet aurę po czym schowała twarz w dłoniach. Ubrudziła sobie ją jeszcze bardziej we krwi z dłoni, lecz nie przejmowała się tym. Teraz zastanawiała się czy po tej akcji z ogonem, Kuro nadal będzie z nią rozmawiał. Przecież mógł ją znienawidzić za to oraz za to jak przed chwilą potraktowała Hikaru na Jego oczkach. W sumie nie bardzo pamięta tego co się stało w przeciągu kilku minut. Nadal czuje wielką niechęć do mistica, ale nie wie dokładnie dlaczego. Również słowa, które sama niedawno powiedziała pozostają wielką niewiadomą dla jej małego móżdżku. Nie potrafiłaby się teraz skupić na czymkolwiek dlatego wykonanie zawiasów ze swojej własnej krwi jest teraz niemożliwe.
Siedziała na ziemi chowając twarz w rączkach i nie ruszała się. Tak jej było teraz wstyd... gdyby mogła zapadłaby się głęboko pod ziemię nie wychodząc do końca świata.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Kwi 11, 2013 6:25 pm
Było już późne popołudnie, a Razera ani widu ani słychu. Razem z June dużo zrobili ale przed nimi nadal było sporo pracy. Trzeba skończyć robić dachówki, wzmocnić konstrukcję tu i tam, wyciąć okno i jakieś wejście od dołu na te a la stryszek. Przynajmniej zbliżali się do upragnionego końca.
Nagły ból przeszył nerwy w całym ciele. Kuro odczuł jak opuszczają go siły i ogarnia go ciemność. Zdążył jeszcze spojrzeć, co mu się stało w ogon – przybity gwoździem do ściany do przez June. Nim jego ciało stało się bezwładne zobaczył jeszcze strach w jej oczach. Nie stracił przytomności, choć ciemność ogarnęła jego oczy. Walczył. Dzięki treningowi był już w stanie w jakimś stopniu wytrzymać, gdy ktoś go ściśnie za ogon ale to wydarzenie było nowością dla jego ciała. Gdzieś daleko, jakby za żelazną kurtyną słyszał krzyk June. Potem gruchnął z głuchym łoskotem na ziemię plecami. Leżał i powoli wracała mu świadomość. Słyszał słowa Hikaru, krzyk złości June. Usiadł na trawie rozmazując tył głowy. Wzrok mu wracał powoli, wszystko było jeszcze jakby za mgłą rozmazane. Mimo to widział jak dziewczyna chce i atakuje Misticka. Gniew June jakoś nie zrobił na nim wrażenia, może dlatego, że był lekko oszołomiony jeszcze albo udzielił mu się spokój, który Hikaru starał się przekazać June. Kalkulując siły i tak by wygrał. Zresztą wczoraj rano zrobił prawie to samo, tylko teraz widział wydarzenie z innej strony. Pozbierał się i wstał, lekko chwiejąc się na nogach. Spojrzał na niewielką dziurę w swojej kudłatej kicie, krew lała się całkiem ostro, June musiał trafić w jakieś naczynia. To nic takiego zagoi się. Spojrzał na nią, klęczącą i płaczącą i zobaczył, ze ma ręce i twarz we krwi. Co jej się stało, chyba Hikaru jej nic nie zrobi, przed chwilą raczej nie. Przestał martwić się o siebie i zamartwiał się ranami dziewczyny. Pomknął jak strzała zahaczając barkiem o futrynę domku, jeszcze mu się trochę po tym wszystkim kręciło w głowie. Zabrał apteczkę z łazienki i szmatki, które dała mu kilka godzin temu June aby się odświeżył. Pozostawiając za sobą ślady krwi z ogona pomknął do niej. Jak zawsze znikąd pojawiły się jego dłonie i chwycił delikatnie June. Wziął ja na ręce i poszedł w pobliże rzeczki. Silny uścisk, ciepłych dłoni, spokojny i życzliwy głos. Usiadł na ziemi, kładąc apteczkę obok i posadził ją sobie na kolanach. Zamoczył szmatkę w wodzie i zaczął przecierać twarz June z krwi, próbował zlokalizować źródło krwawienia eliminując najbardziej newralgiczne miejsca.
- Spokojnie June, muszę Cię obejrzeć i zobaczyć co Ci jest.
Nie przeszło mu nawet przez myśl, że może przez jeszcze nie rozładowane emocje rzucić się do gardła lub skrzywdzić. Trzymał ją mocno i pewnie ale nie na tyle mocno, żeby sprawiać jej ból. Widział jej gniew ale ją rozumiał. Jeszcze pól roku temu sam zachowywał się gorzej. Po śmierci brata, kiedy wrócił do domu z przesłuchań sam nie chciał żyć. Nie chciał jeść ani pić. Nie chciał żyć, chciał być w grobie ze swoim bratem. Teraz by tego nie zrobił ale wtedy serce rozdzierała mu rozpacz i czuł jakby świat mu się zawalił. Dla niego to był koniec wszystkiego. Ból, niemoc, rozpacz, bezsens przyszłości. Wpadał w histerie, a wtedy ojciec zabierał go na pustynie aby mógł spokojnie wykrzyczeć swoje żale. Rzucał w Kurokarę piaskiem i kamieniami, wył z rozpaczy, wymyślał mu, bił pięściami w tors ojca, a wojownik stał niewzruszony, w milczeniu czekając cierpliwie aż młodemu przejdzie ból, aż padnie na piach z wycieńczenia, aż pokona ból. Trwało to około półtora tygodnia.
Nie miał pretensji do June, bo po co. Powinien sam pilnować ogona. Już dostał nauczkę, gwóźdź więcej nie trzeba było. Uspokoił się nieco widząc, że na twarzy nie ma ran i potem szybko zlokalizował uraz na dłoni. Przebicie na wylot. Sobie też przybiła rękę? Nie wiedział, co dokładnie się stało. Skoro zrobiła krzywdę sobie, to po co rzucała się wściekła na Hikaru? Czyżby nauczyciel jej to zrobił? Nawet z nim nie posunął się tak daleko. Bezpośrednio fizycznie nigdy go nie skrzywdził. Przytulał June do siebie mocno ściskając dłoń aby zatamować krwawienie. Miał na sobie zbroję, więc pewnie było jej niewygodnie. Cały czas spokojnym tonem przemawiał do niej.
- June ja się nie gniewam, to nie twoja wina. Czysty przypadek. To ja powinienem uważać. Zaraz Ci pomogę. Będzie dobrze. Boli Cię? Zaraz cię opatrzę i poczujesz się lepiej. Nie bój się, ja Cię nie skrzywdzę.
Wiem, że to trudne ale nie można się rzucać na innych z pięściami, bo ktoś na Ciebie krzywo spojrzał, powiedział coś, czy cię lubi lub nie. Nie można w ten sposób rozwiązywać wszystkim problemów. Czasem trzeba słowem, a czasem trzeba nie reagować, chociaż wszystko w środku wrze ze wściekłości. Faktycznie masz już coraz większą siłę ale musisz nauczyć się panować nad nią. Tsu jest słabsza od Ciebie, co by było jakbyś ją skrzywdziła, też pewnie niechcący i nieumyślnie ale jednak. Pewnie byś sobie tego nie wybaczyła. Bycie wojownikiem nie jest proste, nie? Hikaru pewnie widzi w Tobie duże możliwości i próbuje Cię ustrzec przed czymś, nie wiem przed czym ale on wie i robi to na swój sposób.
Rozumiał o co chodziło nauczycielowi, dotarła do niego jego wypowiedź skierowana do June ale lekcja w taki sposób? Dawała dzisiaj z siebie wszystko i przy treningu i przy budowie. Należała się jej nagroda a nie lanie. Trzymając ją w objęciach obdarzył pogardliwym spojrzeniem Misticka:
- Jak Pan mógł? Razerowi raczej należy się nagana a nie jej. Powinien wrócić kilka godzin temu. Stara się jak może, to był wypadek, moja nieuwaga! Karana jak już należała się mnie, a nie jej!
Wewnętrznie się z tym nie zgadzał ale rozumiał intencje Hikaru. Ile razy będzie taki „przez przypadek”, aż zabije kogoś i posmakuje w tym. Teraz było widać, czemu to Kuro miał zastąpić swojego ojca. Był opiekuńczy, troskliwy, roztaczał sobą aurę bezpieczeństwa, zaradny, myślał o innych, rozumiał potrzeby innych i potrafił się dostosować. To kilka dobrych aspektów dobrego przywódcy. Brakowało mu jeszcze sporo wiedzy, doświadczenia, umiejętności i przede wszystkim twardszej ręki ale to wszystko musi nabyć w praktyce. Taki rzeczy nie nauczy się z książek ale od życia. Sam nie zwracał na razie uwagi na swoją ranę.
Nagły ból przeszył nerwy w całym ciele. Kuro odczuł jak opuszczają go siły i ogarnia go ciemność. Zdążył jeszcze spojrzeć, co mu się stało w ogon – przybity gwoździem do ściany do przez June. Nim jego ciało stało się bezwładne zobaczył jeszcze strach w jej oczach. Nie stracił przytomności, choć ciemność ogarnęła jego oczy. Walczył. Dzięki treningowi był już w stanie w jakimś stopniu wytrzymać, gdy ktoś go ściśnie za ogon ale to wydarzenie było nowością dla jego ciała. Gdzieś daleko, jakby za żelazną kurtyną słyszał krzyk June. Potem gruchnął z głuchym łoskotem na ziemię plecami. Leżał i powoli wracała mu świadomość. Słyszał słowa Hikaru, krzyk złości June. Usiadł na trawie rozmazując tył głowy. Wzrok mu wracał powoli, wszystko było jeszcze jakby za mgłą rozmazane. Mimo to widział jak dziewczyna chce i atakuje Misticka. Gniew June jakoś nie zrobił na nim wrażenia, może dlatego, że był lekko oszołomiony jeszcze albo udzielił mu się spokój, który Hikaru starał się przekazać June. Kalkulując siły i tak by wygrał. Zresztą wczoraj rano zrobił prawie to samo, tylko teraz widział wydarzenie z innej strony. Pozbierał się i wstał, lekko chwiejąc się na nogach. Spojrzał na niewielką dziurę w swojej kudłatej kicie, krew lała się całkiem ostro, June musiał trafić w jakieś naczynia. To nic takiego zagoi się. Spojrzał na nią, klęczącą i płaczącą i zobaczył, ze ma ręce i twarz we krwi. Co jej się stało, chyba Hikaru jej nic nie zrobi, przed chwilą raczej nie. Przestał martwić się o siebie i zamartwiał się ranami dziewczyny. Pomknął jak strzała zahaczając barkiem o futrynę domku, jeszcze mu się trochę po tym wszystkim kręciło w głowie. Zabrał apteczkę z łazienki i szmatki, które dała mu kilka godzin temu June aby się odświeżył. Pozostawiając za sobą ślady krwi z ogona pomknął do niej. Jak zawsze znikąd pojawiły się jego dłonie i chwycił delikatnie June. Wziął ja na ręce i poszedł w pobliże rzeczki. Silny uścisk, ciepłych dłoni, spokojny i życzliwy głos. Usiadł na ziemi, kładąc apteczkę obok i posadził ją sobie na kolanach. Zamoczył szmatkę w wodzie i zaczął przecierać twarz June z krwi, próbował zlokalizować źródło krwawienia eliminując najbardziej newralgiczne miejsca.
- Spokojnie June, muszę Cię obejrzeć i zobaczyć co Ci jest.
Nie przeszło mu nawet przez myśl, że może przez jeszcze nie rozładowane emocje rzucić się do gardła lub skrzywdzić. Trzymał ją mocno i pewnie ale nie na tyle mocno, żeby sprawiać jej ból. Widział jej gniew ale ją rozumiał. Jeszcze pól roku temu sam zachowywał się gorzej. Po śmierci brata, kiedy wrócił do domu z przesłuchań sam nie chciał żyć. Nie chciał jeść ani pić. Nie chciał żyć, chciał być w grobie ze swoim bratem. Teraz by tego nie zrobił ale wtedy serce rozdzierała mu rozpacz i czuł jakby świat mu się zawalił. Dla niego to był koniec wszystkiego. Ból, niemoc, rozpacz, bezsens przyszłości. Wpadał w histerie, a wtedy ojciec zabierał go na pustynie aby mógł spokojnie wykrzyczeć swoje żale. Rzucał w Kurokarę piaskiem i kamieniami, wył z rozpaczy, wymyślał mu, bił pięściami w tors ojca, a wojownik stał niewzruszony, w milczeniu czekając cierpliwie aż młodemu przejdzie ból, aż padnie na piach z wycieńczenia, aż pokona ból. Trwało to około półtora tygodnia.
Nie miał pretensji do June, bo po co. Powinien sam pilnować ogona. Już dostał nauczkę, gwóźdź więcej nie trzeba było. Uspokoił się nieco widząc, że na twarzy nie ma ran i potem szybko zlokalizował uraz na dłoni. Przebicie na wylot. Sobie też przybiła rękę? Nie wiedział, co dokładnie się stało. Skoro zrobiła krzywdę sobie, to po co rzucała się wściekła na Hikaru? Czyżby nauczyciel jej to zrobił? Nawet z nim nie posunął się tak daleko. Bezpośrednio fizycznie nigdy go nie skrzywdził. Przytulał June do siebie mocno ściskając dłoń aby zatamować krwawienie. Miał na sobie zbroję, więc pewnie było jej niewygodnie. Cały czas spokojnym tonem przemawiał do niej.
- June ja się nie gniewam, to nie twoja wina. Czysty przypadek. To ja powinienem uważać. Zaraz Ci pomogę. Będzie dobrze. Boli Cię? Zaraz cię opatrzę i poczujesz się lepiej. Nie bój się, ja Cię nie skrzywdzę.
Wiem, że to trudne ale nie można się rzucać na innych z pięściami, bo ktoś na Ciebie krzywo spojrzał, powiedział coś, czy cię lubi lub nie. Nie można w ten sposób rozwiązywać wszystkim problemów. Czasem trzeba słowem, a czasem trzeba nie reagować, chociaż wszystko w środku wrze ze wściekłości. Faktycznie masz już coraz większą siłę ale musisz nauczyć się panować nad nią. Tsu jest słabsza od Ciebie, co by było jakbyś ją skrzywdziła, też pewnie niechcący i nieumyślnie ale jednak. Pewnie byś sobie tego nie wybaczyła. Bycie wojownikiem nie jest proste, nie? Hikaru pewnie widzi w Tobie duże możliwości i próbuje Cię ustrzec przed czymś, nie wiem przed czym ale on wie i robi to na swój sposób.
Rozumiał o co chodziło nauczycielowi, dotarła do niego jego wypowiedź skierowana do June ale lekcja w taki sposób? Dawała dzisiaj z siebie wszystko i przy treningu i przy budowie. Należała się jej nagroda a nie lanie. Trzymając ją w objęciach obdarzył pogardliwym spojrzeniem Misticka:
- Jak Pan mógł? Razerowi raczej należy się nagana a nie jej. Powinien wrócić kilka godzin temu. Stara się jak może, to był wypadek, moja nieuwaga! Karana jak już należała się mnie, a nie jej!
Wewnętrznie się z tym nie zgadzał ale rozumiał intencje Hikaru. Ile razy będzie taki „przez przypadek”, aż zabije kogoś i posmakuje w tym. Teraz było widać, czemu to Kuro miał zastąpić swojego ojca. Był opiekuńczy, troskliwy, roztaczał sobą aurę bezpieczeństwa, zaradny, myślał o innych, rozumiał potrzeby innych i potrafił się dostosować. To kilka dobrych aspektów dobrego przywódcy. Brakowało mu jeszcze sporo wiedzy, doświadczenia, umiejętności i przede wszystkim twardszej ręki ale to wszystko musi nabyć w praktyce. Taki rzeczy nie nauczy się z książek ale od życia. Sam nie zwracał na razie uwagi na swoją ranę.
OOC: Koniec treningu
Bez regeneracji. Mam jakieś dmg?
April, Rei - opis wygladu i stroju mam w Ekwipunku
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Kwi 11, 2013 8:29 pm
Jednak wzmianka o sayanie poskutkowała i June całkiem sflaczała. Upadła na kolana i zapłakała. Wtedy właśnie krew z ręki zaczęła się mieszać z jej łzami i to wszystko tworzyło plamy na resztkach jej ubrania. No i wokół niej na ziemi. W końcu jednak ocknął się Kuro i musiał się wtrącić. Zaraz objął demonicę opiekuńczym skrzydełkiem, przez co misticowi wzrosło ciśnienie i zmięłł w myślach przekleństwo w języku Nameków. Telekinezą odgiął palce sayana od dziewczyny kiedy już skończył obwiniać białowłosego o to, że ją ukarał. Odsunął od demonicy na przynajmniej pół metra.
- Nie skończyłem z June. Syknął półgębkiem i znów podszedł do dziewczyny. Kucnął przy niej i odsunął jej dłonie od twarzy. Uspokój się. Dałem Ci zadanie. Zrobisz o co prosiłem, a wyleczę Ci ranę. Uznaj to jako ćwiczenie. Dobrze Ci szło, byłaś błyskotliwa i nauczyłaś się władania swoim ciałem. To zdolność, która jest spotykana tylko u demonów i raczej dość rzadka. Nie wyglądało na to by mogła w takim stanie zrobić cokolwiek, więc próbował ją jeszcze bardziej uspokoić własną Ki. Kiedy przejrzy wyraźniej na oczy uda jej się skupić. Mentalnie Hikaru jej trochę odkurzał umysł starając się pozbyć tej nieprzyjemnej mgiełki. Robił to delikatnie bo ze sprawami psychicznymi i mentalnymi nie mozna działać ostro. Takie coś może zabić, albo zupełnie zmienić charakter pacjenta.
Dobrze przynajmniej, że Kuro na nią działał kojąco i uspokajał jej furię. Mistic to zapamięta. Kiedy pośle go na trening z Reiem do Time Chamber popracuje nad jej inteligencją. Wydobędzie z niej trochę dawnej June, ale tylko to by lepiej rozumiała lekcje.
OCC Kurko niech no będzie 200 dmgu dla Ciebie. Za ogon.
- Nie skończyłem z June. Syknął półgębkiem i znów podszedł do dziewczyny. Kucnął przy niej i odsunął jej dłonie od twarzy. Uspokój się. Dałem Ci zadanie. Zrobisz o co prosiłem, a wyleczę Ci ranę. Uznaj to jako ćwiczenie. Dobrze Ci szło, byłaś błyskotliwa i nauczyłaś się władania swoim ciałem. To zdolność, która jest spotykana tylko u demonów i raczej dość rzadka. Nie wyglądało na to by mogła w takim stanie zrobić cokolwiek, więc próbował ją jeszcze bardziej uspokoić własną Ki. Kiedy przejrzy wyraźniej na oczy uda jej się skupić. Mentalnie Hikaru jej trochę odkurzał umysł starając się pozbyć tej nieprzyjemnej mgiełki. Robił to delikatnie bo ze sprawami psychicznymi i mentalnymi nie mozna działać ostro. Takie coś może zabić, albo zupełnie zmienić charakter pacjenta.
Dobrze przynajmniej, że Kuro na nią działał kojąco i uspokajał jej furię. Mistic to zapamięta. Kiedy pośle go na trening z Reiem do Time Chamber popracuje nad jej inteligencją. Wydobędzie z niej trochę dawnej June, ale tylko to by lepiej rozumiała lekcje.
OCC Kurko niech no będzie 200 dmgu dla Ciebie. Za ogon.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Kwi 11, 2013 9:53 pm
___Lecieli dość wolno. Krajobraz zdawało się, że praktycznie w ogóle pod nimi się nie zmieniał. No cóż… mieli czas a przynajmniej do zachodu słońca. Tak też zasugerował mu Hikaru - by wyrobił się do końca dnia. Nie zamierzał się spóźniać skoro miał już i tak wszystko czego potrzebował Mistic a nawet więcej. Chodziło tu o April. Choć właściwie nie wiedział jak na jej widok zareaguje biało-włosy. Cały czas leciał kilka metrów przed dziewczyną. Ciężko było się dogadać i w sumie nie rozmawiali za wiele ze sobą. Reito bardziej się skupił na tym co dalej. Hikaru naobiecywał mu sporo. Potęgę i jedno życzenie. Właściwie sam nie wiedział czego tak naprawdę by chciał. Czy wieczne życie nie stałaby się z czasem zbyt nudne? Patrząc na Mistica wydawał być się już nieco zmęczony tym życiem. Swoją drogą saiyanie i tak są przez jego większość młodzi. Myśleć o starzeniu się w wieku 20 lat… No na pewno nie ma się jeszcze o co martwić. Bardziej przydałaby się inna zdolność. O ile byłoby to możliwe… Zachowa to dla siebie póki nie przyjdzie czas na wypowiedzenie życzenia.
___Powoli zbliżali się do celu co też swoją drogą wskazywał radar. Las przecięty licznymi rzeczkami i wodospadami. Całkiem przyjemna dla oka okolica. Kierowali się w górę strumyków. Aż w końcu dotarli nad jeden z wodospadów. Nieco skalisty teren ale również było tu całkiem przyjemnie. Reito zatrzymał się na moment w powietrzu i przeszukał wzrokiem okolicę. Nie minęła chwila gdy zauważył grupkę osób na jednej polanie. Jakieś pół kilometra w dół kanału ciągnącego się od wodospadu aż do zbiornika wodnego. Widać było, że powstaje tam jakaś budowla. Hikaru najwidoczniej nie był sam. W sumie Reito się tego spodziewał. Nie spodziewał się tylko jednej osoby…
___Wylądował nieopodal domku w skale. Szatyn nieco się zmęczył. Oddychał ciężko. Zdecydowanie potrzebował odpoczynku ale jeszcze nie miał na to czasu. Podszedł powoli prowadząc za sobą April. Widział, że Hikaru był zajęty dawaniem lekcji jakiejś dziewczynie. Swoją drogą całkiem ładnej. Reito aż przez moment stał w osłupieniu. Spojrzał dalej. Tam stał jakiś saiyan. Na początku go nie poznał. W sumie widział Kuro zaledwie kilka razy i to cały miesiąc temu.
- Wróciłem i mam o co prosiłeś. No może coś jeszcze…
Rzekł do Hika i położył dłoń na barku April.
- Zabrałem tą dziewczynę ze sobą. Trafiła na Ziemię przypadkiem i nie wiedząc czemu straciła wszystkie swoje moce. Pomyślałem, że możesz jej jakoś pomóc…
Ponownie jego wzrok przykuł saiyan z kitką. Odziany w zbroję Natto z kilkoma dodatkami na rękach i nogach. Skądś go znał. – Czy to może być…? – Powiedział sam do siebie w swoich myślach, usta mając już gotowe to wypowiedzenia tego imienia.
- Kuro? To ty prawda? Jak takiej ofermie jak ty udało się przeżyć? Byłem pewien, że prędzej czy później odnajdzie Cię jakaś grupa poszukiwawcza z Vegety.
Nieco arogancko ale z uśmiechem na twarzy powiedział te słowa. Zbliżył się do niego na odległość około metra i przykucnął jako że i ten siedział na ziemi.
- Mimo wszystko dobrze jest widzieć kolejną znajomą twarz.
Swoją drogą i tak ledwo stał na nogach więc w tej pozycji było mu wygodnie. Zmienił ją nieco siadając bezpośrednio na tyłku. Wyprostował nogi i oparł się rękami o ziemię by nie przewrócić się do tyłu. Czekał sobie w tej pozycji na dalszy rozwój wydarzeń. Co teraz skoro już wszystkie kule są w jednym miejscu?
___Powoli zbliżali się do celu co też swoją drogą wskazywał radar. Las przecięty licznymi rzeczkami i wodospadami. Całkiem przyjemna dla oka okolica. Kierowali się w górę strumyków. Aż w końcu dotarli nad jeden z wodospadów. Nieco skalisty teren ale również było tu całkiem przyjemnie. Reito zatrzymał się na moment w powietrzu i przeszukał wzrokiem okolicę. Nie minęła chwila gdy zauważył grupkę osób na jednej polanie. Jakieś pół kilometra w dół kanału ciągnącego się od wodospadu aż do zbiornika wodnego. Widać było, że powstaje tam jakaś budowla. Hikaru najwidoczniej nie był sam. W sumie Reito się tego spodziewał. Nie spodziewał się tylko jednej osoby…
___Wylądował nieopodal domku w skale. Szatyn nieco się zmęczył. Oddychał ciężko. Zdecydowanie potrzebował odpoczynku ale jeszcze nie miał na to czasu. Podszedł powoli prowadząc za sobą April. Widział, że Hikaru był zajęty dawaniem lekcji jakiejś dziewczynie. Swoją drogą całkiem ładnej. Reito aż przez moment stał w osłupieniu. Spojrzał dalej. Tam stał jakiś saiyan. Na początku go nie poznał. W sumie widział Kuro zaledwie kilka razy i to cały miesiąc temu.
- Wróciłem i mam o co prosiłeś. No może coś jeszcze…
Rzekł do Hika i położył dłoń na barku April.
- Zabrałem tą dziewczynę ze sobą. Trafiła na Ziemię przypadkiem i nie wiedząc czemu straciła wszystkie swoje moce. Pomyślałem, że możesz jej jakoś pomóc…
Ponownie jego wzrok przykuł saiyan z kitką. Odziany w zbroję Natto z kilkoma dodatkami na rękach i nogach. Skądś go znał. – Czy to może być…? – Powiedział sam do siebie w swoich myślach, usta mając już gotowe to wypowiedzenia tego imienia.
- Kuro? To ty prawda? Jak takiej ofermie jak ty udało się przeżyć? Byłem pewien, że prędzej czy później odnajdzie Cię jakaś grupa poszukiwawcza z Vegety.
Nieco arogancko ale z uśmiechem na twarzy powiedział te słowa. Zbliżył się do niego na odległość około metra i przykucnął jako że i ten siedział na ziemi.
- Mimo wszystko dobrze jest widzieć kolejną znajomą twarz.
Swoją drogą i tak ledwo stał na nogach więc w tej pozycji było mu wygodnie. Zmienił ją nieco siadając bezpośrednio na tyłku. Wyprostował nogi i oparł się rękami o ziemię by nie przewrócić się do tyłu. Czekał sobie w tej pozycji na dalszy rozwój wydarzeń. Co teraz skoro już wszystkie kule są w jednym miejscu?
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Kwi 11, 2013 10:48 pm
To był stosunkowo długi i męczący, ale starała się, aby nie było tego po niej widać. Bardziej stresowała się przed tym, gdzie się wybierali. Zgodziła się bez mrugnięcia okiem z nim polecieć, ale nawiązywanie nowych kontaktów przysparzało jej sporo problemów. Zwłaszcza jeżeli to ma być ktoś mocarny. W końcu osoba, która żyje 300 lat nie należy do słabych... a ona gardziła walką. Robiła to tylko wtedy, kiedy naprawdę musiała, nie sprawiało jej to żadnych przyjemności.
Dotarli. Rozejrzała się dookoła, była to zwykła polana, a przynajmniej tak uważałby każdy normalny człowiek, dla niej to było coś niezwykłego i nowego, poznawanie przyrody kolejny etap. Nie zaprzątała sobie jednak tym głowy, właśnie stała pomiędzy trzema osobami. Musiało to wyglądać dosyć dziwnie, ale jak tylko wylądowali schowała się za Rei’em jakby się czegoś bała, a trochę tak było. Zrobiła jednak nieśmiało krok do przodu i poczuła rękę mężczyzny, który ją przedstawiał. Było jej cholernie głupio... nie wiedziała jak ma zareagować na całą tą sytuację.
- Tak... straciłam moce... przepraszam, że w ogóle Pana kłopoczę o taką drobnostkę, mam nadzieję, że nie będzie Pan zły... - powiedziała, a raczej zdecydowanie wyszeptała, sama nie była pewna, czy ktokolwiek to usłyszał. Spuściła głowę w dół zasłaniając całą twarz swoimi długimi, czarnymi kosmykami włosów próbując ukryć wstyd, który malował się na jej buźce. Rozejrzała się dookoła szukając, co takiego robi szatyn, zauważyła jakąś rudowłosą dziewczynę, która była zdziwiona ich widokiem, ale ona patrzyła na kogoś innego(), uśmiechnęła się delikatnie, gdy tylko zauważyła. Jej wzrok przystaną na mężczyźnie. Nie musiała mu się długo przypatrywać, aby zgadnąć kto to jest. Kąciki ust znacznie uniosły się ku górze ukazując jej piękne, białe, proste zęby, niczym jakby nosiła przez lata aparat ortodontyczny.
- Nie wierzę! Nie wierzę! Kogo moje oczy tutaj widzą! Nie wierzę! No nie wierze! Kuro! – wykrzyknęła strasznie głośno, nie czekając na jakąkolwiek reakcję rzuciła się na niego mijając Rei’a, który zaczął coś tam z nim rozmawiać. Przewróciła się razem z nim. Biedny chłopak... zapewne był w takim szoku, że nie wie co się stało i dlaczego. Najzupełniej w świecie przeturlali się kawałek, a dziewczyna praktycznie siedziała na górze czarnowłosego, który był zdziwiony. – Nie poznajesz mnie?! To ja! April! Pomyliłeś łazienki! I tak się poznaliśmy! Głupek! Zmieniłeś się, ale pomimo tego i tak Cię rozpoznałam!
Nie potrafiła opanować entuzjazmu, który przez nią przechodził przyglądając się mu uważnie, to było, aż niemożliwe, że spotkała dwie bliskie jej osoby, które poznała jeszcze w akademii i które szanowała.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że najpierw spotkałam Rei’a, a teraz widzę Ciebie! Dobra już schodzę z Ciebie, przepraszam, nie mogłam inaczej, tak bardzo się cieszę, że Cię, a raczej Was widzę! – wykrzyknęła, a oczy zaświeciły jej się jeszcze bardziej. W końcu przypomniała sobie o obecności Hikaru, odwróciła się z gracją na pięcie i znowu cała stała się czerwona ze wstydu. – Przepraszam, że musiał Pan oglądać tą scenę, ale to mój stary znajomy, no i tak po prostu wyszło. Poniosły mnie emocje z tego powodu, że mogę go zobaczyć.
Usprawiedliwiała się jakby była w szkole i mówiła do niego poprzez Pan dlatego, że czuła w sobie jakiś niezidentyfikowany szacunek do Niego. Trochę obawiała się jego reakcji i jednocześnie była ciekawa. Musiało to średnio dobrze wyglądać, nagle tutaj przyleciała, była poważna, potem zamieniła się w małą dziewczynkę i znowu metamorfoza charakteru. Chciała zachować jakieś pozory grzeczności, a przede wszystkim powagi, ale buźka sama jej się śmiała z euforii, która przepływała po całym jej krwiobiegu, można by porównać to do wstrzykiwanych narkotyków, albo też do nikotyny, która wchłania i uzależnia, ale to było sto razy lepsze. Stała teraz naprzeciwko Mistica, tak jakby czekała na jakiś wyrok. Z jednej strony tak było, nie wiedziała co się dalej stanie. Była też bardzo ciekawa, jak co przydarzyło się wszystko kolejnej zgubie, będzie musiała porozmawiać z nim na osobności, bo jakoś tak dziwnie było przy wszystkich, ale to później. O ile będzie mogła tutaj pozostać przez jakiś czas, bo tego również nie była pewna. Nie zajmowała jednak teraz tym swojej główki, najważniejsze było, że Kuro był cały i zdrowy.
Dotarli. Rozejrzała się dookoła, była to zwykła polana, a przynajmniej tak uważałby każdy normalny człowiek, dla niej to było coś niezwykłego i nowego, poznawanie przyrody kolejny etap. Nie zaprzątała sobie jednak tym głowy, właśnie stała pomiędzy trzema osobami. Musiało to wyglądać dosyć dziwnie, ale jak tylko wylądowali schowała się za Rei’em jakby się czegoś bała, a trochę tak było. Zrobiła jednak nieśmiało krok do przodu i poczuła rękę mężczyzny, który ją przedstawiał. Było jej cholernie głupio... nie wiedziała jak ma zareagować na całą tą sytuację.
- Tak... straciłam moce... przepraszam, że w ogóle Pana kłopoczę o taką drobnostkę, mam nadzieję, że nie będzie Pan zły... - powiedziała, a raczej zdecydowanie wyszeptała, sama nie była pewna, czy ktokolwiek to usłyszał. Spuściła głowę w dół zasłaniając całą twarz swoimi długimi, czarnymi kosmykami włosów próbując ukryć wstyd, który malował się na jej buźce. Rozejrzała się dookoła szukając, co takiego robi szatyn, zauważyła jakąś rudowłosą dziewczynę, która była zdziwiona ich widokiem, ale ona patrzyła na kogoś innego(), uśmiechnęła się delikatnie, gdy tylko zauważyła. Jej wzrok przystaną na mężczyźnie. Nie musiała mu się długo przypatrywać, aby zgadnąć kto to jest. Kąciki ust znacznie uniosły się ku górze ukazując jej piękne, białe, proste zęby, niczym jakby nosiła przez lata aparat ortodontyczny.
- Nie wierzę! Nie wierzę! Kogo moje oczy tutaj widzą! Nie wierzę! No nie wierze! Kuro! – wykrzyknęła strasznie głośno, nie czekając na jakąkolwiek reakcję rzuciła się na niego mijając Rei’a, który zaczął coś tam z nim rozmawiać. Przewróciła się razem z nim. Biedny chłopak... zapewne był w takim szoku, że nie wie co się stało i dlaczego. Najzupełniej w świecie przeturlali się kawałek, a dziewczyna praktycznie siedziała na górze czarnowłosego, który był zdziwiony. – Nie poznajesz mnie?! To ja! April! Pomyliłeś łazienki! I tak się poznaliśmy! Głupek! Zmieniłeś się, ale pomimo tego i tak Cię rozpoznałam!
Nie potrafiła opanować entuzjazmu, który przez nią przechodził przyglądając się mu uważnie, to było, aż niemożliwe, że spotkała dwie bliskie jej osoby, które poznała jeszcze w akademii i które szanowała.
- Wciąż nie mogę uwierzyć, że najpierw spotkałam Rei’a, a teraz widzę Ciebie! Dobra już schodzę z Ciebie, przepraszam, nie mogłam inaczej, tak bardzo się cieszę, że Cię, a raczej Was widzę! – wykrzyknęła, a oczy zaświeciły jej się jeszcze bardziej. W końcu przypomniała sobie o obecności Hikaru, odwróciła się z gracją na pięcie i znowu cała stała się czerwona ze wstydu. – Przepraszam, że musiał Pan oglądać tą scenę, ale to mój stary znajomy, no i tak po prostu wyszło. Poniosły mnie emocje z tego powodu, że mogę go zobaczyć.
Usprawiedliwiała się jakby była w szkole i mówiła do niego poprzez Pan dlatego, że czuła w sobie jakiś niezidentyfikowany szacunek do Niego. Trochę obawiała się jego reakcji i jednocześnie była ciekawa. Musiało to średnio dobrze wyglądać, nagle tutaj przyleciała, była poważna, potem zamieniła się w małą dziewczynkę i znowu metamorfoza charakteru. Chciała zachować jakieś pozory grzeczności, a przede wszystkim powagi, ale buźka sama jej się śmiała z euforii, która przepływała po całym jej krwiobiegu, można by porównać to do wstrzykiwanych narkotyków, albo też do nikotyny, która wchłania i uzależnia, ale to było sto razy lepsze. Stała teraz naprzeciwko Mistica, tak jakby czekała na jakiś wyrok. Z jednej strony tak było, nie wiedziała co się dalej stanie. Była też bardzo ciekawa, jak co przydarzyło się wszystko kolejnej zgubie, będzie musiała porozmawiać z nim na osobności, bo jakoś tak dziwnie było przy wszystkich, ale to później. O ile będzie mogła tutaj pozostać przez jakiś czas, bo tego również nie była pewna. Nie zajmowała jednak teraz tym swojej główki, najważniejsze było, że Kuro był cały i zdrowy.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Kwi 11, 2013 10:56 pm
______Czuła się dziwnie, jakby ktoś znowu podał jej ten kwas i się spiła. Coś działało na nią jak środek odurzający przez co straciła zupełnie rachubę czasu oraz poczucie istnienia. Nie miała pojęcia nawet kiedy pojawił się obok niej Kuro. Wziął ją na ręce na co nawet nie protestowała bo od razu wyczuła od kolegi przyjemne ciepło oraz dobroć. Mogła przypominać wielką lalkę, bo prawie w ogóle się nie ruszała, ani też nic nie mówiła. Rozglądała się jedynie wielkimi złotymi patrzałkami na wszystkie strony jakby starała się cokolwiek zrozumieć dzięki temu. Gdy poczuła zimną wodę na twarzy jakby bardziej otrzeźwiała. Oczy nabrały nieco więcej blasku i trzeźwości. Spojrzała na Kuro po czym uśmiechnęła się delikatnie w podzięce za pomoc przy okazji się wtulając lekko w Wybawiciela, który ściskał teraz jej rękę i uspokajał słowami. Czuła się teraz bezpiecznie oraz była nadzwyczaj spokojna. Nie miała nawet najmniejszej ochoty by wyładować na przybranym bracie resztkę gniewu. Istny, wredny demon gdzieś odszedł na jakąś chwilę ustępując miejsca dawnej głupiutkiej i słodkiej Junuś. Szkoda, że tylko na chwilę.
Krótka sielanka skończyła się wraz z momentem ponownego pojawienia się Hikaru. Kuro został odepchnięty od June przez co w niej znowu zaczęła buzować złość z bliżej nieokreślonego powodu. Siedziała na tyłku i jakoś nie potrafiła się poruszyć przez czas gdy Hikaru do niej przemawiał. Jego słowa zamiast ją uspokoić powodowały tylko przyrost gniewu, któremu w końcu dała upust. W łagodniejszy niż przed chwilą sposób....
___ - Wal się. - powiedziała wrednie przez zęby i uprzednio nabierając do ust śliny splunęła nią na twarz mistica, którą miała teraz idealnie przed sobą. To był idealny moment, bo w tym czas odezwał się jakiś nowo przybyły gość. Zerwała się nagle z miejsca i pobiegła kawałek dalej chowając się za drzewem. Stanęła zaciskając jedną pięść w nerwach bo drugą miała ranną, a w kącikach oczu wciąż błyszczały łzy. Sytuacja sprzed chwili odbiła mocny ślad na charakterze dziewczyny. Kto wie jak będzie od tej chwili się zachowywała, ale już na pewno nie będzie miła w stosunku do Hikaru. Może i chciał dobrze, ale coś mu chyba nie stykło. Nie trudno jest wykreować w umyśle dziewczyny siebie jako wroga bo w końcu myśli jak dziecko. Jeśli ktoś ją skrzywdził już jest zapisany jako zły człowiek, którego trzeba unikać. Trzeba się zastanowić czy jest jeszcze jakiś sens na bycie nauczycielem June. Bo co to za nauka jeśli uczeń nienawidzi wiedzodawcy?
Wychyliła się lekko zza drzewa patrząc na nowych gości. Najpierw jej wzrok przykuła dziewczyna. Miała śliczną i sympatyczną buźkę, a oczy najbardziej się wyróżniały od całej reszty. Demonica nie była pewna, ale to chyba przedstawicielka rasy saiyan tak jak Kuro, tylko kobieta. Zdziwiła się, bo pierwszy raz widzi saiyana bez masy mięśniowej z ładną twarzą. No dobra, teraz drugi osobnik.
Od razu było widać kim jest przez małpi ogon, był dokładnie taki sam jak u Kuro, przy którym z resztą siedział. Posiadał dziwne, stojące ku górze brązowe włosy, nosił przedziwny strój i zachowywał się również dziwnie. Ogólnie cały był dziwny, ale twarz miał... no trzeba szczerze przyznać bardzo 'ładną'. Tak mogła to określić June.
Nie chciała na razie wycodzić zza drzewa. Raz - Bała się Hikaru. Dwa - Nie wiedziała jakie nastawienie mają nowi przybysze, ale najwyraźniej byli to znajomi Kuro. Wolała posiedzieć tutaj i poobserwować do czasu, aż ktoś jej nie zawoła.
Krótka sielanka skończyła się wraz z momentem ponownego pojawienia się Hikaru. Kuro został odepchnięty od June przez co w niej znowu zaczęła buzować złość z bliżej nieokreślonego powodu. Siedziała na tyłku i jakoś nie potrafiła się poruszyć przez czas gdy Hikaru do niej przemawiał. Jego słowa zamiast ją uspokoić powodowały tylko przyrost gniewu, któremu w końcu dała upust. W łagodniejszy niż przed chwilą sposób....
___ - Wal się. - powiedziała wrednie przez zęby i uprzednio nabierając do ust śliny splunęła nią na twarz mistica, którą miała teraz idealnie przed sobą. To był idealny moment, bo w tym czas odezwał się jakiś nowo przybyły gość. Zerwała się nagle z miejsca i pobiegła kawałek dalej chowając się za drzewem. Stanęła zaciskając jedną pięść w nerwach bo drugą miała ranną, a w kącikach oczu wciąż błyszczały łzy. Sytuacja sprzed chwili odbiła mocny ślad na charakterze dziewczyny. Kto wie jak będzie od tej chwili się zachowywała, ale już na pewno nie będzie miła w stosunku do Hikaru. Może i chciał dobrze, ale coś mu chyba nie stykło. Nie trudno jest wykreować w umyśle dziewczyny siebie jako wroga bo w końcu myśli jak dziecko. Jeśli ktoś ją skrzywdził już jest zapisany jako zły człowiek, którego trzeba unikać. Trzeba się zastanowić czy jest jeszcze jakiś sens na bycie nauczycielem June. Bo co to za nauka jeśli uczeń nienawidzi wiedzodawcy?
Wychyliła się lekko zza drzewa patrząc na nowych gości. Najpierw jej wzrok przykuła dziewczyna. Miała śliczną i sympatyczną buźkę, a oczy najbardziej się wyróżniały od całej reszty. Demonica nie była pewna, ale to chyba przedstawicielka rasy saiyan tak jak Kuro, tylko kobieta. Zdziwiła się, bo pierwszy raz widzi saiyana bez masy mięśniowej z ładną twarzą. No dobra, teraz drugi osobnik.
Od razu było widać kim jest przez małpi ogon, był dokładnie taki sam jak u Kuro, przy którym z resztą siedział. Posiadał dziwne, stojące ku górze brązowe włosy, nosił przedziwny strój i zachowywał się również dziwnie. Ogólnie cały był dziwny, ale twarz miał... no trzeba szczerze przyznać bardzo 'ładną'. Tak mogła to określić June.
Nie chciała na razie wycodzić zza drzewa. Raz - Bała się Hikaru. Dwa - Nie wiedziała jakie nastawienie mają nowi przybysze, ale najwyraźniej byli to znajomi Kuro. Wolała posiedzieć tutaj i poobserwować do czasu, aż ktoś jej nie zawoła.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Kwi 12, 2013 2:01 pm
Wszystko szlag trafił. Sprawa nie poszła po jego myśli June dalej była wściekła i całkiem zamknęła się w sobie. Kiedy na niego splunęła zatrzymał odruchowo jej ślinę bo doskonale pamiętał, że takie coś niewinnego może wyautować kogoś na kilka godzin zamieniając w marmurowy posąg. June była głupia jak dziecko, mogła wcale nie chcieć go zmienić w skałę, ale to taki odruch. Lepiej dmuchać na zimne, bo jak to by wyglądało jakby to mistic mający tyle lat doświadczenia dał się zmienić głupiej dziewczynce w coś takiego ? Stracił by resztę szacunku Kury, bo u June chyba i tak stracił go do reszty. Westchnął cicho, a kulka śliny lewitująca przed jego twarzą w tym momencie plasnęła o ziemię, a Hikaru wstał i wyciągnął z kieszeni płaszcza pistolet, którego użył wczoraj wieczorem. Tym razem miał inny nabój i mimo, że dziewczynka uciekła strzelił jej w ramię małą pociskiem z lekiem, który miał jej wyleczyć ranę na dłoni, po czym schował pistolet do kieszeni.
W tym właśnie momencie zjawił się Reito z jakąś dziewczyną. Czuł ich słabą Ki już z daleka, ale nie zwrócił na nią uwagi. Dopiero kiedy podlecieli prawie nad siedzibę szkoły światła uświadomił sobie to wszystko. Za bardzo skupił się na June. Starzeje się... nie było jednak czasu na myślenie o tym bo kiedy sayan z koleżanką wylądował przywitał się i ją, po czym nastąpiła mała lawina zdarzeń. April zaczęła tarzać się z Kuro po ziemi, widać się znali. Rei powiedział, że ona straciła swoją moc, ona też coś o tym bąkała pod nosem, ale mistic nie bardzo miał ochotę tego słuchać. Zazwyczaj olewa całą wypowiedź kiedy ktoś go nazywa per pan. Dwójka małp wybrała sobie bardzo niedobry moment na przybycie.
-Jesteś beznadziejnym poszukiwaczem, Reito. Miałeś radar i do dyspozycji tyle czasu. Widzę, że zatrzymałeś się u Roshiego, widać miałeś na tyle czasu by stać się jego uczniem. Tu przerwał by sprzedać mu telekinetycznego plaskacza po czym kontynuował dalej. Oddaj mi te kule, miejmy to już z głowy. Tu zatrzymał swoją wypowiedź by odejść na chwilę do stojącego w oddali większego statku, który był dobrze znany już sayanowi ze smoczymi kulami w kieszeni. Mistic wszedł do środka i po chwili wyszedł z wyraźnie wypukłymi kieszeniami spodni zamykając za sobą klapę wejściową. Powrócił na swoje miejsce czekając aż Reito odda mu cztery małe kryształowe kuleczki z gwiazdkami. W końcu przypomniał sobie o April.
- Sama musisz sobie poradzić ze znalezieniem zguby. Jak w ogóle można zgubić moc ? Moc może kogoś zgubić, ale nigdy odwrotnie. Musisz być strasznie ograniczona umysłowo żeby zgubić własną, wytrenowaną moc. Nie powiedział tego zbyt miłym tonem, można było poczuć kapkę zawodu, goryczy i złości. Dlaczego akurat na nią skierował swoje emocje ? Bo się nawinęła. Przybyli naprawdę w złym momencie. Czuł się teraz tak jakby to wszystko straciło sens. Po co ma kogokolwiek trenować ? Żeby powalczyć na poziomie ? Nikt kogo spotkał odkąd powrócił na Ziemię nie zasługiwali na taką moc.
Hikaru, białowłosy wojownik kiedyś chroniący Ziemię zwątpił w swoją misję. Stwierdził, że po co mu to skoro nikt nie rozumie co się do niego mówi ? Nie należał już do tego świata. Kiedyś było inaczej, teraz ludzie są inni. Nie pasował do nich, widać nie potrzebowali wszechwiedzącego nauczyciela. Woleli robić swoje po swojemu. Może powinien rzucić w cholerę tę szkołę i odejść ? Albo poprosić smoka by go unicestwił ? Tak po prostu bez powrotu na Drogę Węża. Chłopak wiedział, że to możliwe.
occ 500 dmgu Rei dla Ciebie.
W tym właśnie momencie zjawił się Reito z jakąś dziewczyną. Czuł ich słabą Ki już z daleka, ale nie zwrócił na nią uwagi. Dopiero kiedy podlecieli prawie nad siedzibę szkoły światła uświadomił sobie to wszystko. Za bardzo skupił się na June. Starzeje się... nie było jednak czasu na myślenie o tym bo kiedy sayan z koleżanką wylądował przywitał się i ją, po czym nastąpiła mała lawina zdarzeń. April zaczęła tarzać się z Kuro po ziemi, widać się znali. Rei powiedział, że ona straciła swoją moc, ona też coś o tym bąkała pod nosem, ale mistic nie bardzo miał ochotę tego słuchać. Zazwyczaj olewa całą wypowiedź kiedy ktoś go nazywa per pan. Dwójka małp wybrała sobie bardzo niedobry moment na przybycie.
-Jesteś beznadziejnym poszukiwaczem, Reito. Miałeś radar i do dyspozycji tyle czasu. Widzę, że zatrzymałeś się u Roshiego, widać miałeś na tyle czasu by stać się jego uczniem. Tu przerwał by sprzedać mu telekinetycznego plaskacza po czym kontynuował dalej. Oddaj mi te kule, miejmy to już z głowy. Tu zatrzymał swoją wypowiedź by odejść na chwilę do stojącego w oddali większego statku, który był dobrze znany już sayanowi ze smoczymi kulami w kieszeni. Mistic wszedł do środka i po chwili wyszedł z wyraźnie wypukłymi kieszeniami spodni zamykając za sobą klapę wejściową. Powrócił na swoje miejsce czekając aż Reito odda mu cztery małe kryształowe kuleczki z gwiazdkami. W końcu przypomniał sobie o April.
- Sama musisz sobie poradzić ze znalezieniem zguby. Jak w ogóle można zgubić moc ? Moc może kogoś zgubić, ale nigdy odwrotnie. Musisz być strasznie ograniczona umysłowo żeby zgubić własną, wytrenowaną moc. Nie powiedział tego zbyt miłym tonem, można było poczuć kapkę zawodu, goryczy i złości. Dlaczego akurat na nią skierował swoje emocje ? Bo się nawinęła. Przybyli naprawdę w złym momencie. Czuł się teraz tak jakby to wszystko straciło sens. Po co ma kogokolwiek trenować ? Żeby powalczyć na poziomie ? Nikt kogo spotkał odkąd powrócił na Ziemię nie zasługiwali na taką moc.
Hikaru, białowłosy wojownik kiedyś chroniący Ziemię zwątpił w swoją misję. Stwierdził, że po co mu to skoro nikt nie rozumie co się do niego mówi ? Nie należał już do tego świata. Kiedyś było inaczej, teraz ludzie są inni. Nie pasował do nich, widać nie potrzebowali wszechwiedzącego nauczyciela. Woleli robić swoje po swojemu. Może powinien rzucić w cholerę tę szkołę i odejść ? Albo poprosić smoka by go unicestwił ? Tak po prostu bez powrotu na Drogę Węża. Chłopak wiedział, że to możliwe.
occ 500 dmgu Rei dla Ciebie.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Kwi 14, 2013 12:09 am
Siedział uspakajając June lecz nagle z jego ciałem zaczęło się dziać cos dziwnego. Chłopak wpadł w lekką panikę, nie panował nad własnym ciałem. Jakaś dziwna siła rozwarła mu ręce i odciągnęła od dziewczyny, wyładował niemalże obok. Krótkie zdanie uświadomiło mu kim jest sprawca owego czynu. Obdarzył mentora wilczym spojrzeniem. W sumie nie działo się nic złego, siedział tuż obok. W razie co poprawił pozycję aby móc natychmiast wybić się do skoku. Uspokoił się, gdy ton Hikaru i słowa przez niego wypowiadane do June także były inne. Metoda kija i marchewki, z naciskiem na kij działała na młodego Saiyana, jednak na June nie. Widząc, ze nic się jej nie dzieje ścisnął sobie ogonek aby zatamować krwawienie. Działanie kierowane przez Misticka na June zaczęły oddziaływać i na Kuro. W końcu siedział niemalże na wyciągniecie ręki od demonicy. Kuro zaczął się uspokajać. Rozszerzyły mu się źrenice, końcówka ogona wyśliznęła się z rąk, był jak na lekkim haju. W zasadzie to dobrze, przynajmniej nie „dyskutował” z nauczycielem i nie dolewał swoim zachowaniem oliwy do ognia. Może spokój Kuro wypłynie na June, w końcu w jakiś sposób Saiyan działał na nią.
Los lubił płatać figle, nawet wżyciu trzystu letniego Misticka. Oto bowiem na jego drodze znów pojawiła się Juvette i kolejny Siyan, pierwszy uczeń po Greefisie. Zarówno tamci jak i Ci są w jakiś sposób powiązani, ale czy podobny, czy zupełnie inny to juz zweryfikuje przyszłość.
Niestety nic się nie udało, przybycie dwóch kolejnych wojowników wywołało zamieszanie. June uciekła. Kuro widział co zrobiła i lekko się skrzywił. Chwilę później odezwał się Reito, ten głos chłopak dobrze zapamiętał. Był przekonany, ze wtedy obok wulkanu zginał. Trener koszar w Akademii na Vegecie wcale nie był taki głupi. Idealnie wyczuł charaktery obojgu, szczególnie niechęć do walki u Kuro. Obaj byli silą i umiejętnościami mniej więcej równi sobie, a zmuszając ich do pierwszej walki trener wywoływał lawinę dalszych działań. Przedstawił ich sobie jako konkurentów i to wystarczyło. Teraz każdy z nich będzie trenował tylko po to, aby pokonać drugiego, tak długo aż przewaga jednej ze stron będzie znaczna.
Kuro zdążył tylko zmarszczyć brwi i odpowiedzieć z naciskiem
- Dzień dobry
Niewychowany gbur – pomyślał. Włazi od tak i hałasuje, jakby był u siebie. Młody saiyan nie zdążył nic powiedzieć więcej, bowiem osóbka, której dotąd nie zauważył rzuciła mu się na szyję, przewracając na ziemie. Przeturlali się kawałek. April wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu. Na twarzy Kuro pojawił się uśmiech i wypełzł rumieniec, to niesamowite, ze tu była, na Ziemi, jakim sposobem. Nie spodziewał się z jej strony takiej wylewności, szczególnie po ich ostatnim spotkaniu, kiedy nadzy wylądowali na podłodze łazienki. Cieszył się na jej widok, jednej znajomej i życzliwej mu twarzy.
- Poznaję Cię April, jakim cudem znalazłaś się tutaj? Cieszę się, że Cię widzę. Twoja książka jest bezpieczna w mojej kwaterze w Akademii.
Czemu wspomniał o książce, taka przyziemna rzecz, nie wiedział. Siedząc mu na klatce piersiowej prosiła Hikaru o pomoc. Tenże odpowiedział jej niezbyt miło. Wstali razem i Kuro szepnął do dziewczyny. „Jest trochę rozdrażniony, poczekaj aż mu przejdzie i spróbuj jeszcze raz. W gruncie rzeczy jest całkiem w porządku. Chyba, że mu chodzi o jakiś szmery bajery w stylu zajrzeć w głąb siebie czy coś. Biednej April niczemu nie winnej dostało się rykoszetem. Spróbował się za nią wstawić:
- Pomógłby jej Pan? Pan tak wszystko wie i wszystko potrafi. Zrobię wszystko, co Pan chce.
Kiedy przejdzie mu złość może zmięknie i pomoże biednej halfce.
Saiyan nie mógł uściskać się ze swoją koleżanką, bowiem dłonie miał całe we krwi od ściskania ogonka. Teraz podszedł do rzeczki, umył ręce i opłukał końcówkę ogona z krwi. Z apteczki wyjął bandaż i kawałkiem zawinął sobie mocno wokół rany. Nie chciał marnować całego. Wykonując to odezwał się do Reia, swoim ostrym jak brzytwa językiem
- Reito to Ty?, nie słyszałem nadlatującej miotły.....
Sam jesteś ofermą, miałeś scouter i nie potrafiłeś mnie znaleźć? Sam wróciłem do domu i jak widzisz przez to, że dałeś dupy na całej linii mnie awansowali o dwie rangi. Przy okazji odpowiadasz za śmierć Amali, ale ponoć ten dzieciak, Twój przydupas jest cały. Nadal się nie zmieniłeś, nie patrzysz dalej niż czubek własnego nosa. Włazisz nagle hałasując z buciorami w sam środek, przestraszyłeś tą biedną dziewczynę. Niemniej też się cieszę, ze Cię widzę.
W sprawie awansu skłamał, ale co tam. Był ciekaw jego reakcji Miał na sobie pancerz i nie widać było jego wychudzonego pobytem w wiezieniu ciała. Wiadomości o Hazardzie i Amali miał z przesłuchania. Uważnie obserwował go, jego dziwny strój i poziom mocy. To niemożliwe, żeby był tak niski, od razu to zauważył. Wiedział o transformacjach Reioto. Wniosek był prosty, musiał znać tą samą technikę wyczuwania Ki i jej regulowania, co Kuro. Do tego nie da się ukryć, znajomość z Hikaru była widoczna jak na dłoni. Co jego nauczyciel kombinuje za plecami? Jemu każe budować dom, a po cichu szkoli Reia? Coś tu było wyraźnie nie tak..... Na koniec została June, schowana za drzewem. Kuro nie spodobało się, to co zrobiła. Nawet on nie posunąłby się tak daleko. Znaczy, nie raz pluł tego, czy tamtego żołnierza. Ale nie ważyłby się tak postąpić wobec Hikaru, to nie był durny żołnierz. Odwrócił się do schowanej za drzewem demonicy.
- June nie bój się ich, oni Cię nie skrzywdzą. A jak spróbują, to dostaną ode mnie w łeb.
Niemniej, nie podszedł do niej, nie uśmiechnął się, jego dłonie nie pojawiły się obok dziewczyny, nie otoczył jej ciepłem i ukojeniem. Wyrażał w ten sposób swoją dezaprobatę dla jej zachowania wobec ich nauczyciela. Zostawił ją w spokoju, aby sama się wyciszyła, zapewniając, że nic jej nie grozi. Na tą chwilę, tak będzie chyba lepiej.
Stojąc nieopodal Reia z zainteresowaniem zaczął przyglądać się poczynaniom Misticka i tym dziwnym kulkom z gwiazdkami, ładne były. Ciekawość pchała go, aby wsiąść jedna do reki.
Los lubił płatać figle, nawet wżyciu trzystu letniego Misticka. Oto bowiem na jego drodze znów pojawiła się Juvette i kolejny Siyan, pierwszy uczeń po Greefisie. Zarówno tamci jak i Ci są w jakiś sposób powiązani, ale czy podobny, czy zupełnie inny to juz zweryfikuje przyszłość.
Niestety nic się nie udało, przybycie dwóch kolejnych wojowników wywołało zamieszanie. June uciekła. Kuro widział co zrobiła i lekko się skrzywił. Chwilę później odezwał się Reito, ten głos chłopak dobrze zapamiętał. Był przekonany, ze wtedy obok wulkanu zginał. Trener koszar w Akademii na Vegecie wcale nie był taki głupi. Idealnie wyczuł charaktery obojgu, szczególnie niechęć do walki u Kuro. Obaj byli silą i umiejętnościami mniej więcej równi sobie, a zmuszając ich do pierwszej walki trener wywoływał lawinę dalszych działań. Przedstawił ich sobie jako konkurentów i to wystarczyło. Teraz każdy z nich będzie trenował tylko po to, aby pokonać drugiego, tak długo aż przewaga jednej ze stron będzie znaczna.
Kuro zdążył tylko zmarszczyć brwi i odpowiedzieć z naciskiem
- Dzień dobry
Niewychowany gbur – pomyślał. Włazi od tak i hałasuje, jakby był u siebie. Młody saiyan nie zdążył nic powiedzieć więcej, bowiem osóbka, której dotąd nie zauważył rzuciła mu się na szyję, przewracając na ziemie. Przeturlali się kawałek. April wyrzucała z siebie słowa z prędkością karabinu. Na twarzy Kuro pojawił się uśmiech i wypełzł rumieniec, to niesamowite, ze tu była, na Ziemi, jakim sposobem. Nie spodziewał się z jej strony takiej wylewności, szczególnie po ich ostatnim spotkaniu, kiedy nadzy wylądowali na podłodze łazienki. Cieszył się na jej widok, jednej znajomej i życzliwej mu twarzy.
- Poznaję Cię April, jakim cudem znalazłaś się tutaj? Cieszę się, że Cię widzę. Twoja książka jest bezpieczna w mojej kwaterze w Akademii.
Czemu wspomniał o książce, taka przyziemna rzecz, nie wiedział. Siedząc mu na klatce piersiowej prosiła Hikaru o pomoc. Tenże odpowiedział jej niezbyt miło. Wstali razem i Kuro szepnął do dziewczyny. „Jest trochę rozdrażniony, poczekaj aż mu przejdzie i spróbuj jeszcze raz. W gruncie rzeczy jest całkiem w porządku. Chyba, że mu chodzi o jakiś szmery bajery w stylu zajrzeć w głąb siebie czy coś. Biednej April niczemu nie winnej dostało się rykoszetem. Spróbował się za nią wstawić:
- Pomógłby jej Pan? Pan tak wszystko wie i wszystko potrafi. Zrobię wszystko, co Pan chce.
Kiedy przejdzie mu złość może zmięknie i pomoże biednej halfce.
Saiyan nie mógł uściskać się ze swoją koleżanką, bowiem dłonie miał całe we krwi od ściskania ogonka. Teraz podszedł do rzeczki, umył ręce i opłukał końcówkę ogona z krwi. Z apteczki wyjął bandaż i kawałkiem zawinął sobie mocno wokół rany. Nie chciał marnować całego. Wykonując to odezwał się do Reia, swoim ostrym jak brzytwa językiem
- Reito to Ty?, nie słyszałem nadlatującej miotły.....
Sam jesteś ofermą, miałeś scouter i nie potrafiłeś mnie znaleźć? Sam wróciłem do domu i jak widzisz przez to, że dałeś dupy na całej linii mnie awansowali o dwie rangi. Przy okazji odpowiadasz za śmierć Amali, ale ponoć ten dzieciak, Twój przydupas jest cały. Nadal się nie zmieniłeś, nie patrzysz dalej niż czubek własnego nosa. Włazisz nagle hałasując z buciorami w sam środek, przestraszyłeś tą biedną dziewczynę. Niemniej też się cieszę, ze Cię widzę.
W sprawie awansu skłamał, ale co tam. Był ciekaw jego reakcji Miał na sobie pancerz i nie widać było jego wychudzonego pobytem w wiezieniu ciała. Wiadomości o Hazardzie i Amali miał z przesłuchania. Uważnie obserwował go, jego dziwny strój i poziom mocy. To niemożliwe, żeby był tak niski, od razu to zauważył. Wiedział o transformacjach Reioto. Wniosek był prosty, musiał znać tą samą technikę wyczuwania Ki i jej regulowania, co Kuro. Do tego nie da się ukryć, znajomość z Hikaru była widoczna jak na dłoni. Co jego nauczyciel kombinuje za plecami? Jemu każe budować dom, a po cichu szkoli Reia? Coś tu było wyraźnie nie tak..... Na koniec została June, schowana za drzewem. Kuro nie spodobało się, to co zrobiła. Nawet on nie posunąłby się tak daleko. Znaczy, nie raz pluł tego, czy tamtego żołnierza. Ale nie ważyłby się tak postąpić wobec Hikaru, to nie był durny żołnierz. Odwrócił się do schowanej za drzewem demonicy.
- June nie bój się ich, oni Cię nie skrzywdzą. A jak spróbują, to dostaną ode mnie w łeb.
Niemniej, nie podszedł do niej, nie uśmiechnął się, jego dłonie nie pojawiły się obok dziewczyny, nie otoczył jej ciepłem i ukojeniem. Wyrażał w ten sposób swoją dezaprobatę dla jej zachowania wobec ich nauczyciela. Zostawił ją w spokoju, aby sama się wyciszyła, zapewniając, że nic jej nie grozi. Na tą chwilę, tak będzie chyba lepiej.
Stojąc nieopodal Reia z zainteresowaniem zaczął przyglądać się poczynaniom Misticka i tym dziwnym kulkom z gwiazdkami, ładne były. Ciekawość pchała go, aby wsiąść jedna do reki.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Kwi 14, 2013 10:57 pm
- Kuro! Mam Ci tyle do powodzenia, ale to nie teraz, nie przy wszystkich, Ty też musisz mi wszystko streścić, bo bardzo dawno Cię nie widziałam, czuje się jakby to były wieki. Bardzo, ale to bardzo się stęskniłam za Tobą, brakowało mi tego Twojego, ciepłego uśmiechu! Świetnie Cię widzieć całego i zdrowego! – powiedziała bardzo wesolutka brunetka, po chwili usłyszała odpowiedź Hikaru. Trochę ją to zbiło z tropu, jak ktoś, kto praktycznie rzecz biorąc powinien być wyżej nie tylko siłą, ale i inteligencją, zachował się gorzej niż przedszkolak? Była w szoku. Nie spotkała się nigdy z aż takim burakiem, zwłaszcza jeżeli Rei mówił prawdę o jego umiejętnościach, co czarnowłosy potwierdził, mówiąc do niej półszeptem. Spojrzała na mężczyznę, który stał obok. [/color=blue]– Nie, nie, nie musisz, sama to załatwię. Dziękuję Ci bardzo, ale nie ma sensu, abyś nastawiał się dla mnie, do niego. Zwłaszcza, że nie chcę, aby zajmował się mną ktoś, do kogo właśnie straciłam szacunek. Może być wredny, bezwzględny, takiego się spodziewałam. Nie sądziłam, że to będzie zwyczajny impertynent.[/color]
- Widać ty też jesteś ograniczony umysłowo, gdyż nie stwierdziłam, iż ją zgubiłam, a straciłam, a z meteorycznego punktu widzenia jest w tym sporo różnicy, no chyba, że ktoś ma problemy nie tylko ze słuchem, ale i rozumowaniem wypowiedzi innych osób... – powiedziała bardzo niemiło, była osobą, która zazwyczaj była dla wszystkich uprzejma, ale, gdy tylko ktoś wyprowadzał ją z równowagi, tracił w jej oczach wszystko, a sama ona zmieniała natychmiast swój uległy temperament. – Poza tym, fakt, że jesteś silniejszy i żyjesz tutaj dłużej nie czyni Cię lepszym, a na takiego się kreujesz, co więcej... powinieneś być mądrzejszy od nas, a zachowujesz się jak rozwydrzony chłopczyk, który już wszystko umie i wszystkich tylko krytykuje. Marny z Ciebie nauczyciel, a wywnioskowałam to tylko po twojej wypowiedzi. I teraz nasuwa mi się tylko jedno, proste pytanie. I kto tutaj jest ograniczony umysłowo? Bo na pewno nie ja, ani Rei, ani Kuro, ona też nie. Możesz teraz zrobić co chcesz, możesz pokazać jak bardzo jesteś wyższy niż my wszyscy tutaj obecni, jeżeli sprawi Ci to taką przyjemność, panie najmądrzejszy, ale powiem jedno. Żal mi, strasznie mi Ciebie żal, za to, że jest tak ograniczony w stosunku do wszystkiego i do wszystkich uczuć. Uczuć... hm, ciekawe, czy kiedykolwiek coś czułeś, bo ktoś, kto żyje tyle lat, to wnioskuję, że nie miałeś nigdy osoby, za którą warto umierać i której warto poświęcić swoje życie. Jesteś osoba, która zna czyjeś życia lepiej od ich właścicieli.. Snujesz swoje chore wyimaginowane teorie, które nijak mają się do rzeczywistości.. Zarzucasz tak trywialne rzeczy nie mając żadnych innych sensowych argumentów... To jest dopiero ograniczenie.
Gdy wymieniała każdego wskazywała na nich kiwnięciem głowy. Było jej obojętne, co teraz zrobi z nią Hikaru, ale miała jedną pewność. Nikt z osób, które znała nie spodziewał się zapewne takiej reakcji. Należała do osób delikatnych, a tutaj pokazała jak bardzo była inna. Wiedziała, że nie ma już czego tutaj szukać, ale jakoś mało się tym przejmowała. Była osobą uległą, ale do pewnego czasu, kiedy w grę wchodziło jej zdanie, wygłaszała je bez skrupułów. Zerknęła znowu na Kuro, obdarowywując go serdecznym uśmiechem, nie chciała, aby ktokolwiek tutaj miał o niej, aż taką złą opinię z tego, co przed chwilą powiedziała. Była ciekawa, jak dalej potoczy się akcja, która i tak już była zawiła. Nie dość, że chodziło o kule, Rei’a, to wchodził w to jeszcze czarnooki i rudowłosa, która wciąż była schowana gdzieś za drzewem. Obserwowała, jak on do niej podszedł i zaczął z nią rozmowę. Nie wiedziała, czy dziewczyna jest wystraszona, czy coś wcześniej się stało, ale starała się, aby uśmiech nie schodził jej z buźki. Wydawała się bardzo sympatyczna i miła w porównaniu do tego gbura. Aż się zdziwiła, co ona tutaj może robić, ale zapewne chodziło o jego siłę. Tego faktu nie trzeba konstatować, to było jasne, ale jak widać, to nie wszystko.
Oparła dłonie o biodra oczekując odpowiedzi, była w tym momencie bardzo zadziorna w przeciwieństwie do tego jaka była jeszcze przed chwilą. Można było powiedzieć, że przeszła szybką metamorfozę z cichutkiej, ciapowatej dziewczynki w łobuzerską kobietę, która właśnie w tym momencie oczekiwała konkretnej odpowiedzi, od konkretnego mężczyzny, co przy jej niskim wzroście i delikatnej urodzie musiało wyglądać lekko komicznie, czysta ambiwalencja.
- Widać ty też jesteś ograniczony umysłowo, gdyż nie stwierdziłam, iż ją zgubiłam, a straciłam, a z meteorycznego punktu widzenia jest w tym sporo różnicy, no chyba, że ktoś ma problemy nie tylko ze słuchem, ale i rozumowaniem wypowiedzi innych osób... – powiedziała bardzo niemiło, była osobą, która zazwyczaj była dla wszystkich uprzejma, ale, gdy tylko ktoś wyprowadzał ją z równowagi, tracił w jej oczach wszystko, a sama ona zmieniała natychmiast swój uległy temperament. – Poza tym, fakt, że jesteś silniejszy i żyjesz tutaj dłużej nie czyni Cię lepszym, a na takiego się kreujesz, co więcej... powinieneś być mądrzejszy od nas, a zachowujesz się jak rozwydrzony chłopczyk, który już wszystko umie i wszystkich tylko krytykuje. Marny z Ciebie nauczyciel, a wywnioskowałam to tylko po twojej wypowiedzi. I teraz nasuwa mi się tylko jedno, proste pytanie. I kto tutaj jest ograniczony umysłowo? Bo na pewno nie ja, ani Rei, ani Kuro, ona też nie. Możesz teraz zrobić co chcesz, możesz pokazać jak bardzo jesteś wyższy niż my wszyscy tutaj obecni, jeżeli sprawi Ci to taką przyjemność, panie najmądrzejszy, ale powiem jedno. Żal mi, strasznie mi Ciebie żal, za to, że jest tak ograniczony w stosunku do wszystkiego i do wszystkich uczuć. Uczuć... hm, ciekawe, czy kiedykolwiek coś czułeś, bo ktoś, kto żyje tyle lat, to wnioskuję, że nie miałeś nigdy osoby, za którą warto umierać i której warto poświęcić swoje życie. Jesteś osoba, która zna czyjeś życia lepiej od ich właścicieli.. Snujesz swoje chore wyimaginowane teorie, które nijak mają się do rzeczywistości.. Zarzucasz tak trywialne rzeczy nie mając żadnych innych sensowych argumentów... To jest dopiero ograniczenie.
Gdy wymieniała każdego wskazywała na nich kiwnięciem głowy. Było jej obojętne, co teraz zrobi z nią Hikaru, ale miała jedną pewność. Nikt z osób, które znała nie spodziewał się zapewne takiej reakcji. Należała do osób delikatnych, a tutaj pokazała jak bardzo była inna. Wiedziała, że nie ma już czego tutaj szukać, ale jakoś mało się tym przejmowała. Była osobą uległą, ale do pewnego czasu, kiedy w grę wchodziło jej zdanie, wygłaszała je bez skrupułów. Zerknęła znowu na Kuro, obdarowywując go serdecznym uśmiechem, nie chciała, aby ktokolwiek tutaj miał o niej, aż taką złą opinię z tego, co przed chwilą powiedziała. Była ciekawa, jak dalej potoczy się akcja, która i tak już była zawiła. Nie dość, że chodziło o kule, Rei’a, to wchodził w to jeszcze czarnooki i rudowłosa, która wciąż była schowana gdzieś za drzewem. Obserwowała, jak on do niej podszedł i zaczął z nią rozmowę. Nie wiedziała, czy dziewczyna jest wystraszona, czy coś wcześniej się stało, ale starała się, aby uśmiech nie schodził jej z buźki. Wydawała się bardzo sympatyczna i miła w porównaniu do tego gbura. Aż się zdziwiła, co ona tutaj może robić, ale zapewne chodziło o jego siłę. Tego faktu nie trzeba konstatować, to było jasne, ale jak widać, to nie wszystko.
Oparła dłonie o biodra oczekując odpowiedzi, była w tym momencie bardzo zadziorna w przeciwieństwie do tego jaka była jeszcze przed chwilą. Można było powiedzieć, że przeszła szybką metamorfozę z cichutkiej, ciapowatej dziewczynki w łobuzerską kobietę, która właśnie w tym momencie oczekiwała konkretnej odpowiedzi, od konkretnego mężczyzny, co przy jej niskim wzroście i delikatnej urodzie musiało wyglądać lekko komicznie, czysta ambiwalencja.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Kwi 16, 2013 8:08 pm
___Chyba przylecieli nie w porę. Wyraźnie panowała tam napięta atmosfera. Wcześniej tego nie zauważył ale zarówno Kuro jak i ta czerwono-włosa dziewczyny byli ranni i najwyraźniej za sprawą Hikaru. Gdy tylko Reito się odezwał do Mistica, June opluła go i uciekła chowając się za drzewo. Niczym mała dziewczynka bojąca się kary za swoje zachowanie. Zmarszczył nieco brwi obserwując całe zajście. Nie mieszał się do tego póki co. Zachowywał się jakby nic się nie stało. Do czasu… Zagadał do Kuro ale ten najpierw zajął się April. No cóż… Obserwował z boku to co się tam działo. Z biegiem czasu coraz bardziej pokazywało się niezadowolenie na jego twarzy. Zdecydowanie nie podobała mu się ta atmosfera. Od razu dało się wyczuć czyja to zasługa. Hikaru potrafił chyba tylko i wyłącznie kogoś krytykować. Fakt może i Reito się zbytnio nie spieszył ale też nie lenił się za bardzo. Wkurzyło go, że zamiast go zapytać jak to było, od razu go zganił używając przy tym również siły. Nie mógł tego tak zostawić. Zaraz po otrzymaniu ciosu zerwał się na równe nogi wybijając się z ziemi tzw. „sprężynką”. Podszedł kilka metrów w jego stronę i zaczął się tłumaczyć gestykulując przy tym rękami.
- Nie leniłem się. Nie miałem na to czasu. Strój otrzymałem od Roshiego tak samo jak i dwie kule. Gdyby nie one wcale bym się tam nie pokazywał. Każdego tak traktujesz? Wyświadczyłem Ci przysługę. Mógłbyś okazać nieco więcej szacunku a nie traktujesz mnie jak śmiecia… Masz rację, miejmy to już za sobą.
Wyciągnął z kieszeni kapsułkę, w której przechowywał swój statek kosmiczny. Wyrzucił ją przed siebie i wnet ukazała się maszyna. Otworzył właz i wyciągnął z niej 4 kule. Rzucił jak piłki w stronę Hika nie martwiąc się o to czy je złapie. Nie ukrywał tego, że nieco się zdenerwował. Nie obchodziło go, że Mistic dostał okresu i akurat się na ten czas nawinął. Mógł chociaż względem April się zachowywać jak przystało na jego wiek. To go bardziej rozdrażniło. Zanim jednak ona zaczęła pouczać starego halfa, raczył odezwać się w końcu do Reia Kuro. Sarkastyczny żarcik na przywitanie. To było w jego stylu. W dodatku ten cięty język. Nic się nie zmienił. Roześmiał się głośno słysząc o awansie.
- I co Ci z tego awansu? Podoba Ci się życie pod czyjeś dyktando? Bycie traktowanym jak śmieć przez całe życie? Proszę bardzo, bądź sobie dalej posłusznym pieskiem Króla, który bez skrupułów skazał by Cię na śmierć za chociażby najdrobniejsze przewinienie. Silniejsi przeżyją, słabi muszą ginąć. Nie miałem być niczyją niańką. Jeśli Amala rzeczywiście zginęła na planecie gdzie żyją tak słabe istoty to musiała być naprawdę do niczego. Miałem swoje problemy. Dużo większe problemy… - Zrobił krótką pauzę i spojrzał na moment na Hikaru. -Przepraszam za wtargnięcie. – Powiedział sarkastycznie spoglądając ponownie na Kuro. - Miałem zapukać? Albo zadzwonić i uprzedzić? – uśmiechnął się drwiąco. Spojrzał na dziewczynę stojącą za drzewem. Jak tak na nią patrzył to zrobiło mu się jej nieco żal. Wyrzuty sumienia? Raczej nie miał do nich powodu ale coś go dręczyło jednak. Wtem April zaczęła swoją wypowiedź. Nie spodziewał się, że jest do tego zdolna. Miała równie cięty język co Kuro i chyba ją nieco poniosło. W sumie jak każdego tutaj. Podszedł do niej i złapał za bark jedną ręką.
- Spokojnie. Nie ma sensu wszczynać kłótni. Przepraszam, że Cię tu zabrałem. Nie wiedziałem, że ktoś tu właśnie ma okres. – Spojrzał kątem oka na Mistica. – Nie przejmuj się nim. Pewnie zaraz mu przejdzie a jak nie to wcale nie musimy tu być. Coś się wymyśli. – Starał się ją uspokoić. Widać jego przybycie pociągnęło za sobą nieoczekiwaną lawinę zdarzeń i po części czuł się za to odpowiedzialny. Mógł rzeczywiście poczekać aż Hikaru sam go znajdzie tylko skąd by wiedział, że Reito już ma wszystkie kule…? Spojrzał znów na dziewczynę stojąca za drzewem. Widać nadal nie zamierzała stamtąd wyjść. Postanowił, że sam do niej podejdzie. Nie chciał jej ponownie wystraszyć więc przysiadł po drugiej stronie pnia odwrócony do niej plecami. Po chwili ciszy zapytał:
- Wystraszyłem Cię? Przepraszam, nie chciałem.
Nie wiedział jak zareaguje na jego słowa a tym bardziej na samą jego obecność. Trzymał dystans póki co. Pewnie i tak zaraz Hikaru zrobi coś z kulami i będzie zmuszony iść do niego. W końcu chciał też by jego życzenie się spełniło. Na darmo nie tracił tyle czasu by je odnaleźć.
- Nie leniłem się. Nie miałem na to czasu. Strój otrzymałem od Roshiego tak samo jak i dwie kule. Gdyby nie one wcale bym się tam nie pokazywał. Każdego tak traktujesz? Wyświadczyłem Ci przysługę. Mógłbyś okazać nieco więcej szacunku a nie traktujesz mnie jak śmiecia… Masz rację, miejmy to już za sobą.
Wyciągnął z kieszeni kapsułkę, w której przechowywał swój statek kosmiczny. Wyrzucił ją przed siebie i wnet ukazała się maszyna. Otworzył właz i wyciągnął z niej 4 kule. Rzucił jak piłki w stronę Hika nie martwiąc się o to czy je złapie. Nie ukrywał tego, że nieco się zdenerwował. Nie obchodziło go, że Mistic dostał okresu i akurat się na ten czas nawinął. Mógł chociaż względem April się zachowywać jak przystało na jego wiek. To go bardziej rozdrażniło. Zanim jednak ona zaczęła pouczać starego halfa, raczył odezwać się w końcu do Reia Kuro. Sarkastyczny żarcik na przywitanie. To było w jego stylu. W dodatku ten cięty język. Nic się nie zmienił. Roześmiał się głośno słysząc o awansie.
- I co Ci z tego awansu? Podoba Ci się życie pod czyjeś dyktando? Bycie traktowanym jak śmieć przez całe życie? Proszę bardzo, bądź sobie dalej posłusznym pieskiem Króla, który bez skrupułów skazał by Cię na śmierć za chociażby najdrobniejsze przewinienie. Silniejsi przeżyją, słabi muszą ginąć. Nie miałem być niczyją niańką. Jeśli Amala rzeczywiście zginęła na planecie gdzie żyją tak słabe istoty to musiała być naprawdę do niczego. Miałem swoje problemy. Dużo większe problemy… - Zrobił krótką pauzę i spojrzał na moment na Hikaru. -Przepraszam za wtargnięcie. – Powiedział sarkastycznie spoglądając ponownie na Kuro. - Miałem zapukać? Albo zadzwonić i uprzedzić? – uśmiechnął się drwiąco. Spojrzał na dziewczynę stojącą za drzewem. Jak tak na nią patrzył to zrobiło mu się jej nieco żal. Wyrzuty sumienia? Raczej nie miał do nich powodu ale coś go dręczyło jednak. Wtem April zaczęła swoją wypowiedź. Nie spodziewał się, że jest do tego zdolna. Miała równie cięty język co Kuro i chyba ją nieco poniosło. W sumie jak każdego tutaj. Podszedł do niej i złapał za bark jedną ręką.
- Spokojnie. Nie ma sensu wszczynać kłótni. Przepraszam, że Cię tu zabrałem. Nie wiedziałem, że ktoś tu właśnie ma okres. – Spojrzał kątem oka na Mistica. – Nie przejmuj się nim. Pewnie zaraz mu przejdzie a jak nie to wcale nie musimy tu być. Coś się wymyśli. – Starał się ją uspokoić. Widać jego przybycie pociągnęło za sobą nieoczekiwaną lawinę zdarzeń i po części czuł się za to odpowiedzialny. Mógł rzeczywiście poczekać aż Hikaru sam go znajdzie tylko skąd by wiedział, że Reito już ma wszystkie kule…? Spojrzał znów na dziewczynę stojąca za drzewem. Widać nadal nie zamierzała stamtąd wyjść. Postanowił, że sam do niej podejdzie. Nie chciał jej ponownie wystraszyć więc przysiadł po drugiej stronie pnia odwrócony do niej plecami. Po chwili ciszy zapytał:
- Wystraszyłem Cię? Przepraszam, nie chciałem.
Nie wiedział jak zareaguje na jego słowa a tym bardziej na samą jego obecność. Trzymał dystans póki co. Pewnie i tak zaraz Hikaru zrobi coś z kulami i będzie zmuszony iść do niego. W końcu chciał też by jego życzenie się spełniło. Na darmo nie tracił tyle czasu by je odnaleźć.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach