Ulice
+9
Colinuś
Kuro
NPC.
Kanade
Red
Zerb
Khepri
Reito
NPC
13 posters
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Ulice
Sro Maj 30, 2012 12:50 am
First topic message reminder :
Hałas - tym jednym słowem można określić ulice West City. Potężne budowle otaczające dokoła, odstraszają skutecznie domatorów i wielbiących naturę. Łatwo się zgubić, lepiej mieć przy sobie mapę.
Hałas - tym jednym słowem można określić ulice West City. Potężne budowle otaczające dokoła, odstraszają skutecznie domatorów i wielbiących naturę. Łatwo się zgubić, lepiej mieć przy sobie mapę.
Re: Ulice
Pon Sty 21, 2013 5:40 pm
___Nie minęła chwila nim znalazł się na obrzeżach wielkiego miasta. Dobrze znane wszystkim mieszkańcom Ziemi West City należało do największych metropolii. Nie trudno było się tu zgubić. Pełno ludzi i pojazdów mechanicznych. Szum, gwar i niezliczona ilość świateł. Pod tym względem na Vegecie było dużo spokojniej. Jej mieszkańcy nie korzystali z takich środków transportu do przemieszczania się. Wyjątkiem były kapsuły kosmiczne. Ludzie byli zbyt słabi i głupi by tak po prostu potrafić kontrolować swoją KI. Gdzie prawie każdy Saiyan miał tą zdolność niemalże od urodzenia.
___Zagłębiał się coraz dalej. Nie sposób było tego wszystkiego ogarnąć. Musiał wymyślić coś co pozwoli mu łatwiej namierzyć swój cel. Wzniósł się na najwyższy budynek w centrum miasta po czym stojąc na wąskim szpikulcu zeskanował swoim „orlim wzrokiem” (czyt. Scouterem) okolicę. Kula znajdowała się parę kilometrów na południe. W sumie nie daleko ale weź znajdź tak mały przedmiot w tak ogromnym mieście... Skakał sobie z budynku na budynek. To było o wiele ciekawsze niż zwykłe latanie. Ale jakkolwiek naturalnie by to wyglądało w tym stroju wyglądał raczej dziwnie, a nawet komicznie. Może niektórzy z ludzi znali ten ubiór. W końcu znikąd na Vegecie nie wzięły się halfy. No ale raczej dla większości była to nowość. Coś wypadało z tym zrobić. Zauważył jakiś sklep odzieżowy. Ale skąd wziąć pieniądze na jakiekolwiek ubrania? Okraść kogoś to to samo co nie zapłacić sprzedawcy. W sumie nie obchodziło go to za bardzo. Zeskoczył na ulicę powodując nie wielkie pęknięcie w asfalcie. Jakiś samochód nieomal by go nie przejechał bo kierowca z wrażenia zapomniał, że istnieje coś takiego jak hamulec. Zatrzymał go jedną ręka robiąc w nim głębokie wgniecenie. Jego właściciel wyleciał przez przednie okno. Rei spojrzał na niego niezbyt miło.
- Patrz Pan jak jedziesz. Jeszcze komuś krzywdę zrobisz.
Wystraszony i obolały facet nie potrafił wydusić z siebie słowa. Saiyan nie zwracając na nic uwagi szedł dalej przed siebie.
ZT--> "KUPciuszek"
___Zagłębiał się coraz dalej. Nie sposób było tego wszystkiego ogarnąć. Musiał wymyślić coś co pozwoli mu łatwiej namierzyć swój cel. Wzniósł się na najwyższy budynek w centrum miasta po czym stojąc na wąskim szpikulcu zeskanował swoim „orlim wzrokiem” (czyt. Scouterem) okolicę. Kula znajdowała się parę kilometrów na południe. W sumie nie daleko ale weź znajdź tak mały przedmiot w tak ogromnym mieście... Skakał sobie z budynku na budynek. To było o wiele ciekawsze niż zwykłe latanie. Ale jakkolwiek naturalnie by to wyglądało w tym stroju wyglądał raczej dziwnie, a nawet komicznie. Może niektórzy z ludzi znali ten ubiór. W końcu znikąd na Vegecie nie wzięły się halfy. No ale raczej dla większości była to nowość. Coś wypadało z tym zrobić. Zauważył jakiś sklep odzieżowy. Ale skąd wziąć pieniądze na jakiekolwiek ubrania? Okraść kogoś to to samo co nie zapłacić sprzedawcy. W sumie nie obchodziło go to za bardzo. Zeskoczył na ulicę powodując nie wielkie pęknięcie w asfalcie. Jakiś samochód nieomal by go nie przejechał bo kierowca z wrażenia zapomniał, że istnieje coś takiego jak hamulec. Zatrzymał go jedną ręka robiąc w nim głębokie wgniecenie. Jego właściciel wyleciał przez przednie okno. Rei spojrzał na niego niezbyt miło.
- Patrz Pan jak jedziesz. Jeszcze komuś krzywdę zrobisz.
Wystraszony i obolały facet nie potrafił wydusić z siebie słowa. Saiyan nie zwracając na nic uwagi szedł dalej przed siebie.
ZT--> "KUPciuszek"
Re: Ulice
Pią Lut 01, 2013 7:48 pm
___Na jego szczęście bądź też nie był w dość gęsto zabudowanym miejscu. Szczęście dlatego, że jeszcze nie zauważył księżyca w pełni schowanego za wieżowcami. Nieszczęście bo w tym stanie ma chęć zabijać a ludzi nie brakowało dookoła.
- Wku*wia mnie ta planeta! Te robactwo chodzące po ulicach. Światełka, duperelki, maszyny, bo ludzie to cioty i nie potrafią latać…
Założył scouter na ucho i rozejrzał się po okolicy nerwowo.
- No dalej. Pokazuj gdzie ta następna jebana kula jest!
Radar pokazał jeszcze 3 miejsca. Nawet jego pikanie go denerwowało.
- Czy te cholerstwo musi tak jęczeć?
Mówił sam do siebie chrapliwym głosem.
- A je*ał to pies. Im prędzej je zbiorę tym szybciej będę miał spokój…
Chciał przejść przez ulice ale przez swoją nieuwagę znów ktoś mało co go nie przejechał. Tym razem bez zawahania wbił gościa w ścianę budynku razem z samochodem.
- Spier*alaj!
Zobaczył przerażonych ludzi dookoła. Zebrała się ich całkiem spora grupa.
- Na co się gapicie!? Życie wam niemiłe? He?
Niektórzy odwracali wzrok. Inni udawali, że nic nie słyszeli i szli sobie dalej a jeszcze inni uciekali w popłochu. Ktoś chyba wezwał pogotowie i policję bo w oddali było już słychać dźwięk syren. Rei na ten dźwięk zareagował nerwowo. Wiedział, że jak tu pozostanie to nie skończy się to dobrze. Bądź co bądź jeszcze nie zamienił się w bezmózgiego goryla.
- Aghr… Je*ać to!
Zamienił się w super saiyana i dynamicznie odleciał gdzieś przed siebie pozostawiając po sobie zniszczony asfalt i rozrzuconych pod wpływem fali uderzeniowej ludzi. Szyby w okolicznych oknach, lampach i tym podobnych popękały, rozsypując drobinki szkła dookoła. Rei zaś ponownie włączył scouter. Naciskał nerwowo na przycisk niecierpliwiąc się nie wiadomo z jakiego powodu. A jeszcze przed chwilą normalnie rozmawiał z dziewczyną. Sam się zastanawiał co też może być tego przyczyną. Nikt mu krzywdy nie zrobił. Nawet ta dziewczyna nazywając go „zboczonym kosmitą” raczej by tak na niego nie podziałała. Wtem przelatując obok jakiegoś szklanego wieżowca zauważył coś dziwnego. – To nie lampa… Co do cholery świeci tak jasno? – Poleciał bliżej i zauważył odbicie księżyca. Przez moment aż naprężyły się wszystkie jego mięśnie. – O ku*wa… - Zaklął i szybko zamknął oczy. Widział go, choć nie bezpośrednio ale widział. Czuł, że zaraz się zacznie. Jego mięśnie dawały mu o tym znać. Nie mógł zrobić tego tutaj. Zginęli by niewinni ludzie. Dobrze zdawał sobie sprawę co go za to może czekać. Z maksymalną prędkością odleciał jak najdalej od centrum miasta. Nie widział gdzie jest. Sugerował się Ki mieszkańców West City. Im mniej jej czuł pod sobą tym lepiej i oznaczało to, że jest coraz dalej od najgęstszego zaludnienia w mieście. Jego saiyańska natura kazała mu gapić się na księżyc. Powstrzymywał się przed tym ale coraz bardziej go kusiło. Zaciskał zęby. – Jeszcze kawałek… - Mówił sam do siebie by zakłócić myśli o tym. Był już chyba dość daleko. Otworzył ostrożnie jedno oko. Zauważył obrzeża miasta i wielki las w oddali. Wiedział, że tam już będzie mógł dać upust swoim żądzom, bo nikogo nie będzie w pobliżu (skopiujcie i wklejcie do cytatów te zdanie jeśli macie jakieś skojarzenia xD).
ZT-->Las
- Wku*wia mnie ta planeta! Te robactwo chodzące po ulicach. Światełka, duperelki, maszyny, bo ludzie to cioty i nie potrafią latać…
Założył scouter na ucho i rozejrzał się po okolicy nerwowo.
- No dalej. Pokazuj gdzie ta następna jebana kula jest!
Radar pokazał jeszcze 3 miejsca. Nawet jego pikanie go denerwowało.
- Czy te cholerstwo musi tak jęczeć?
Mówił sam do siebie chrapliwym głosem.
- A je*ał to pies. Im prędzej je zbiorę tym szybciej będę miał spokój…
Chciał przejść przez ulice ale przez swoją nieuwagę znów ktoś mało co go nie przejechał. Tym razem bez zawahania wbił gościa w ścianę budynku razem z samochodem.
- Spier*alaj!
Zobaczył przerażonych ludzi dookoła. Zebrała się ich całkiem spora grupa.
- Na co się gapicie!? Życie wam niemiłe? He?
Niektórzy odwracali wzrok. Inni udawali, że nic nie słyszeli i szli sobie dalej a jeszcze inni uciekali w popłochu. Ktoś chyba wezwał pogotowie i policję bo w oddali było już słychać dźwięk syren. Rei na ten dźwięk zareagował nerwowo. Wiedział, że jak tu pozostanie to nie skończy się to dobrze. Bądź co bądź jeszcze nie zamienił się w bezmózgiego goryla.
- Aghr… Je*ać to!
Zamienił się w super saiyana i dynamicznie odleciał gdzieś przed siebie pozostawiając po sobie zniszczony asfalt i rozrzuconych pod wpływem fali uderzeniowej ludzi. Szyby w okolicznych oknach, lampach i tym podobnych popękały, rozsypując drobinki szkła dookoła. Rei zaś ponownie włączył scouter. Naciskał nerwowo na przycisk niecierpliwiąc się nie wiadomo z jakiego powodu. A jeszcze przed chwilą normalnie rozmawiał z dziewczyną. Sam się zastanawiał co też może być tego przyczyną. Nikt mu krzywdy nie zrobił. Nawet ta dziewczyna nazywając go „zboczonym kosmitą” raczej by tak na niego nie podziałała. Wtem przelatując obok jakiegoś szklanego wieżowca zauważył coś dziwnego. – To nie lampa… Co do cholery świeci tak jasno? – Poleciał bliżej i zauważył odbicie księżyca. Przez moment aż naprężyły się wszystkie jego mięśnie. – O ku*wa… - Zaklął i szybko zamknął oczy. Widział go, choć nie bezpośrednio ale widział. Czuł, że zaraz się zacznie. Jego mięśnie dawały mu o tym znać. Nie mógł zrobić tego tutaj. Zginęli by niewinni ludzie. Dobrze zdawał sobie sprawę co go za to może czekać. Z maksymalną prędkością odleciał jak najdalej od centrum miasta. Nie widział gdzie jest. Sugerował się Ki mieszkańców West City. Im mniej jej czuł pod sobą tym lepiej i oznaczało to, że jest coraz dalej od najgęstszego zaludnienia w mieście. Jego saiyańska natura kazała mu gapić się na księżyc. Powstrzymywał się przed tym ale coraz bardziej go kusiło. Zaciskał zęby. – Jeszcze kawałek… - Mówił sam do siebie by zakłócić myśli o tym. Był już chyba dość daleko. Otworzył ostrożnie jedno oko. Zauważył obrzeża miasta i wielki las w oddali. Wiedział, że tam już będzie mógł dać upust swoim żądzom, bo nikogo nie będzie w pobliżu (skopiujcie i wklejcie do cytatów te zdanie jeśli macie jakieś skojarzenia xD).
ZT-->Las
Re: Ulice
Pią Kwi 05, 2013 4:30 pm
Szkarłatnowłosy razem z białowłosym doszli do West City i właśnie znajdowali się na jednej z ulic.
Była to główna ulica, na której mieściła się niezliczona wręcz liczba różnych sklepów, które kolorowymi reklamami zachęcały do wejścia. Ludzie krążyli niczym mrówki w mrowisku, każdy był zajęty czym innym i każdy uważał tylko na samego siebie. Na drogach ciągnęły się różnobarwne pasy samochodów, zatrzymujących się tylko na chwilę, by przepuścić pieszych przez drogę. Ruch uliczny wywoływał potężny hałas. Na niebie dało się zauważyć kilka samolotów, które zmierzały na lotnisko. Ogólnie rzecz biorąc, wielkie miasto. Początkowo Chepri nie chciał iść główną ulicą, ponieważ bał się że natrafi na wuja, przypomniał sobie jednak, że ten dzisiaj wyjeżdżał gdzieś, mógł więc być spokojny.
-Tak więc jak widzisz, miasto wielkie, masa ludzi, samochodów i szczurów w kanałach -rzekł do czerwonookiego, zakładając ręce za głowę.
-Można tutaj dostać i załatwić właściwie wszystko, od zwykłych gwoździ po słonia w trampkach, i to w kilku kolorach i rozmiarach - tłumaczył dalej beznamiętnym tonem.
-Ja osobiście wolę mniejsze miasta albo wsie, tutaj jest za duży tłok. Oczywiście, jak się komuś tutaj podoba, to proszę bardzo, jego wybór.
Przez chwile szli w milczeniu.
-"Ciekawe, co go tutaj sprowadza... W sumie, to mogę go zawsze zapytać..." -pomyślał. -"O czym ja myślę? Muszę jak najszybciej wrócić do swoich zajęć, straciłem już wystarczająco dużo czasu. Wrócę do tego "lasu" i wezmę się ostro za treningi. Koniec bumelowania, teraz będzie na poważnie!" -ostatnim zdaniem zmotywował się zupełnie do działania, niestety trochę przesadził z motywacją, bo zaczął wymachiwać pięścią w powietrzy, czym przykuwał uwagę przechodniów, jak i czerwonookiego.
-Emm... Ja... Tego... - strzelił jednocześnie poker face'a i buraka.
-To... Po co tutaj jesteś? I w ogóle skąd przybywasz? -zapytał po chwili.
Była to główna ulica, na której mieściła się niezliczona wręcz liczba różnych sklepów, które kolorowymi reklamami zachęcały do wejścia. Ludzie krążyli niczym mrówki w mrowisku, każdy był zajęty czym innym i każdy uważał tylko na samego siebie. Na drogach ciągnęły się różnobarwne pasy samochodów, zatrzymujących się tylko na chwilę, by przepuścić pieszych przez drogę. Ruch uliczny wywoływał potężny hałas. Na niebie dało się zauważyć kilka samolotów, które zmierzały na lotnisko. Ogólnie rzecz biorąc, wielkie miasto. Początkowo Chepri nie chciał iść główną ulicą, ponieważ bał się że natrafi na wuja, przypomniał sobie jednak, że ten dzisiaj wyjeżdżał gdzieś, mógł więc być spokojny.
-Tak więc jak widzisz, miasto wielkie, masa ludzi, samochodów i szczurów w kanałach -rzekł do czerwonookiego, zakładając ręce za głowę.
-Można tutaj dostać i załatwić właściwie wszystko, od zwykłych gwoździ po słonia w trampkach, i to w kilku kolorach i rozmiarach - tłumaczył dalej beznamiętnym tonem.
-Ja osobiście wolę mniejsze miasta albo wsie, tutaj jest za duży tłok. Oczywiście, jak się komuś tutaj podoba, to proszę bardzo, jego wybór.
Przez chwile szli w milczeniu.
-"Ciekawe, co go tutaj sprowadza... W sumie, to mogę go zawsze zapytać..." -pomyślał. -"O czym ja myślę? Muszę jak najszybciej wrócić do swoich zajęć, straciłem już wystarczająco dużo czasu. Wrócę do tego "lasu" i wezmę się ostro za treningi. Koniec bumelowania, teraz będzie na poważnie!" -ostatnim zdaniem zmotywował się zupełnie do działania, niestety trochę przesadził z motywacją, bo zaczął wymachiwać pięścią w powietrzy, czym przykuwał uwagę przechodniów, jak i czerwonookiego.
-Emm... Ja... Tego... - strzelił jednocześnie poker face'a i buraka.
-To... Po co tutaj jesteś? I w ogóle skąd przybywasz? -zapytał po chwili.
- Zerb
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 01/04/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Pią Kwi 05, 2013 10:06 pm
Gdy tylko Ichiro wkroczył to tego wielgachnego miejsca strasznie się zadziwił. Na żadnej planecie ba, w całym wszechświecie nie widział takiego miejsca. Pełno różnorakich budynków, ludzi dziwnie ubranych i dzieci. Na ulicach jeździły non stop samochody które przykuły jego uwagę najbardziej. Ludzie byli bardzo różnorodnie ubrani, jedni w dresy podobne do tego który miał demon inni w garnitury a jeszcze inni w normalne kurtki. Nie da się opisać ździwienia i jednoczesnego zaskoczenia na twarzy Ichiego, nie spodziewał się że miasto tej rasy będzie tak... Skomplikowane. Jednak przez tą całą sytuację zapomniał po co tu przybył, natychmiast się opamiętał i odpowiedział na pytanie ziemianina
- Czy w tym mieście znajdę jakiś sposób który sprawi że będę silniejszy? - Powiedział to z taką lekkością jakby to była normalna rzecz o jakiej normalnie ludzie rozmawiają, ale dla niego było inaczej. Nie owijał w bawełnę, prosto z mostu, nie miał ochoty na tłumaczenia i zmyślanie powodu, to była całkowita prawda, to był obecny cel Demona.
- Czy w tym mieście znajdę jakiś sposób który sprawi że będę silniejszy? - Powiedział to z taką lekkością jakby to była normalna rzecz o jakiej normalnie ludzie rozmawiają, ale dla niego było inaczej. Nie owijał w bawełnę, prosto z mostu, nie miał ochoty na tłumaczenia i zmyślanie powodu, to była całkowita prawda, to był obecny cel Demona.
Re: Ulice
Pią Kwi 05, 2013 10:36 pm
Wypowiedź białowłosego nie wzbudziła w szkarłatnowłosym żadnych podejrzeń, rozumiał jego potrzebę bycia silniejszym, ponieważ sam takową odczuwał. Zamyślił się na chwilę.
-Silniejszy? Na pewno jest tutaj jakaś siłownia. Nie byłem w żadnej, bo miałem wszystko co potrzebne u siebie. Teraz niestety nie mam tego, ale jakoś sobie radzę -rzekł.
-Ja preferuje sparingi z partnerami, nie przepadam za walką, ale z drugiej strony to najlepszy trening. Żadne ćwiczenia nie przygotowują tak dobrze do walki, jak sparing... -mówił, ostrzegawczo machając palcem wskazującym w powietrzu.
-"Ehh... Brzmię całkiem, jak on..."-pomyślał.
Wtem, ujrzał coś na horyzoncie i dosłownie skamieniał.
-"Nie... Tylko nie to! Jego miało dzisiaj nie być!" -krzyczał do siebie w myślach. -"Musze się schować, tylko gdzie?"
Rozejrzał się nerwowo po najbliższej okolicy i kątem oka ujrzał ciemny zaułek.
Był dzień, więc nie musiał się martwić, że ktoś go napadnie, co często się zdarzało nocami w tym mieście.
Chepri złapał Ichiro za bluzkę i z prędkością i zwinnością godną wojownika ninja, zniknął w nie tak mrocznych odmętach zaułka.
Białowłosy nawet nie miał kiedy powstrzymać go, ani nawet cokolwiek powiedzieć.
Posłał zielonookiemu pytające spojrzenie.
-Długa historia, później ci opowiem, jeśli będzie czas. Poczekamy tutaj chwilę, ok? -wyjaśnił.
-Silniejszy? Na pewno jest tutaj jakaś siłownia. Nie byłem w żadnej, bo miałem wszystko co potrzebne u siebie. Teraz niestety nie mam tego, ale jakoś sobie radzę -rzekł.
-Ja preferuje sparingi z partnerami, nie przepadam za walką, ale z drugiej strony to najlepszy trening. Żadne ćwiczenia nie przygotowują tak dobrze do walki, jak sparing... -mówił, ostrzegawczo machając palcem wskazującym w powietrzu.
-"Ehh... Brzmię całkiem, jak on..."-pomyślał.
Wtem, ujrzał coś na horyzoncie i dosłownie skamieniał.
-"Nie... Tylko nie to! Jego miało dzisiaj nie być!" -krzyczał do siebie w myślach. -"Musze się schować, tylko gdzie?"
Rozejrzał się nerwowo po najbliższej okolicy i kątem oka ujrzał ciemny zaułek.
Był dzień, więc nie musiał się martwić, że ktoś go napadnie, co często się zdarzało nocami w tym mieście.
Chepri złapał Ichiro za bluzkę i z prędkością i zwinnością godną wojownika ninja, zniknął w nie tak mrocznych odmętach zaułka.
Białowłosy nawet nie miał kiedy powstrzymać go, ani nawet cokolwiek powiedzieć.
Posłał zielonookiemu pytające spojrzenie.
-Długa historia, później ci opowiem, jeśli będzie czas. Poczekamy tutaj chwilę, ok? -wyjaśnił.
- Zerb
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 01/04/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Sob Kwi 06, 2013 11:36 am
Pierwsza propozycja ziemianina jakoś nie przypadła demonowi do gustu, nie lubił po prostu tego typu treningów, nudne ciągłe powtarzanie tego samego nuuda. Jednak druga propozycja była zaiste interesująca. Racją było że sparring to najlepszy sposób na trening, obydwoje nabiorą doświadczenia i zwiększą swoją siłę, ale mogłoby też demona ponieść i mogłoby stać się coś nieprzyjemnego dla wszystkich w otoczeniu. Gdy Ichi rozważał tą propozycje nagle Chepri zaczął się dziwnie zachowywać, zbladł i złapał demona za koszulkę po czym zaciągnął w jakieś dziwne miejsce. Ichiro na początku pomyślał że tak mu się śpieszy do walki ale potem zauważył że przed kimś ucieka. Gdy tylko człowiek powiedział że opowie później Ichi natychmiast odpowiedział
- I co będziemy tu tak czekać aż ten ktoś sobie pójdzie? Aż tak się go boisz? Przecież razem na pewno dalibyśmy mu radę! Kto to w ogóle jest!? - Demon był rozwścieczony, nikogo się nie bał! A zwłaszcza jakiegoś ziemianina! Owszem często uciekał gdy przeciwnik był wiele silniejszy tak jak z tym saiyaninem, ale nie gdy mają przewagę liczebną a przeciwnikiem jest jakiś człowiek!
- I co będziemy tu tak czekać aż ten ktoś sobie pójdzie? Aż tak się go boisz? Przecież razem na pewno dalibyśmy mu radę! Kto to w ogóle jest!? - Demon był rozwścieczony, nikogo się nie bał! A zwłaszcza jakiegoś ziemianina! Owszem często uciekał gdy przeciwnik był wiele silniejszy tak jak z tym saiyaninem, ale nie gdy mają przewagę liczebną a przeciwnikiem jest jakiś człowiek!
Re: Ulice
Sob Kwi 06, 2013 1:04 pm
-To nie tak... Nie tyle się boję, co wolałbym uniknąć spotkania z nim... Z moim wujkiem, dokładniej mówiąc. Co za tym idzie, nie możemy go pobić -odpowiedział białowłosemu.
Przez chwilę stali w ciszy, emocje z obu trochę opadły.
Po jakichś pięciu minutach wychylił się zza rogu i rozejrzał po okolicy.
Westchnął z ulgą i wyszedł z zaułka.
-Jest czysto, poszedł sobie -rzekł.
Czerwonooki wyszedł za nim.
-"Miałem sporo szczęścia..." -pomyślał i spojrzał w kierunku Ichiro.
-Wracając do tematu zwiększania siły... Idziesz na tą siłownię? -zapytał.
Szkarłatnowłosy, po tej całej gadce o ćwiczeniach skrycie liczył na to, że białowłosy zdecyduje się na sparing. Było to dla niego lepsze, niż męczenie się z kamieniami. Poza tym... Chciał się na nim odegrać za tą niezbyt miłą pobudkę. No i też liczyła się szybkość postępów, a te były mu potrzebne.
Tak, czy tak... Wróciłby na tamte skały i trenował.
Przez chwilę stali w ciszy, emocje z obu trochę opadły.
Po jakichś pięciu minutach wychylił się zza rogu i rozejrzał po okolicy.
Westchnął z ulgą i wyszedł z zaułka.
-Jest czysto, poszedł sobie -rzekł.
Czerwonooki wyszedł za nim.
-"Miałem sporo szczęścia..." -pomyślał i spojrzał w kierunku Ichiro.
-Wracając do tematu zwiększania siły... Idziesz na tą siłownię? -zapytał.
Szkarłatnowłosy, po tej całej gadce o ćwiczeniach skrycie liczył na to, że białowłosy zdecyduje się na sparing. Było to dla niego lepsze, niż męczenie się z kamieniami. Poza tym... Chciał się na nim odegrać za tą niezbyt miłą pobudkę. No i też liczyła się szybkość postępów, a te były mu potrzebne.
Tak, czy tak... Wróciłby na tamte skały i trenował.
- Zerb
- Liczba postów : 132
Data rejestracji : 01/04/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Sob Kwi 06, 2013 6:17 pm
Czerwonowłosy wrócił do siebie jak tylko ta osoba zniknęła z ulicy, obydwoje wyszli z ciemnego zaułka. Demon także wrócił do siebie, ale o co w tym chodziło, bać się własnego wujka? Ichiro nie potrafił tego zrozumieć, może dlatego że nigdy kogoś bliskiego nie posiadał... Obecnie Ichiego zastanawiało czy walka z Cheprim byłaby zabawna, może jest on zbyt słaby albo zbyt silny? Postanowił to sprawdzić.
- Nie wiem o co chodziło z tym wujkiem, ale opowiesz mi to podczas sparringu. Wyszedł na ulicę i zaczął się rozglądać za jakimś dobrym miejscem do tego.
-Tylko gdzie możemy powalczyć? Nie znał tego miejsca, co za tym szło nie wiedział gdzie mogliby potrenować...
OOC:
znajdź jakieś miejsce xD
Z/T --> ?
- Nie wiem o co chodziło z tym wujkiem, ale opowiesz mi to podczas sparringu. Wyszedł na ulicę i zaczął się rozglądać za jakimś dobrym miejscem do tego.
-Tylko gdzie możemy powalczyć? Nie znał tego miejsca, co za tym szło nie wiedział gdzie mogliby potrenować...
OOC:
znajdź jakieś miejsce xD
Z/T --> ?
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Nie Kwi 21, 2013 9:57 pm
Czarne niebo było czymś czego nie spodziewał się w środku dnia. Cała przyroda mogła spanikować, ale Red tylko utkwił głowę wysoko w górze starając sobie przypomnieć czy widział już kiedykolwiek coś takiego w swoim poprzednim wcieleniu. W zamian za odpowiedź przyszło mu jeszcze więcej pytań i wątpliwości, które raniły go do żywego. Wiedział z jakiego powodu przyszło mu znajdować się w lodowcu, ale nic więcej na temat przeszłości nie pamiętał. Zmrużył oczy i westchnął cicho. Musiał znaleźć schronienie, ponieważ nie czuł się za dobrze. Poturbowany przez Braskę, nieco niemrawy przez odmrożenia nie mógł w pełni funkcjonować.
Akurat kierował się wzdłuż jezdni, później wijącej się rzeki, która swój ślad urwała nad brzegiem, który okazał się należeć do kompleksu wodospadu. Szumiąca woda tylko potwierdzała przypuszczenia, iż nie powinien iść dalej wzdłuż rzeki, tylko zejść ze zbocza pod zbiornik. Powłóczył nogami parę metrów, aż znalazł się nad krawędzią dwudziestometrowej przepaści. Był tak zmęczony, że chciał skupić się jedynie na bezpiecznym zejściu ze zbocza. I pewnie pomyślelibyście sobie w tym miejscu czemu demon po prostu nie sfrunął na dół tylko trudzi się, żeby zejść jak na taternika przystało. Otóż wyjaśnienie było dwojakie. Po pierwsze chciał rozgrzać swoje ciało i przystosować je do życia po długiej, bo ponad trzysetnej, hibernacji. Druga sprawa to taka, iż musiał mieć się zawsze na baczności, a ta energia w postaci Ki zawsze mogła być użyta jako broń do ucieczki czy reakcji na atak. I cały ten plan byłby dobry, gdyby nie to, że z jednej chwili zakręciło mu się w głowie i przylgnął mocniej do ściany. Bardzo powoli ześlizgiwał się z wilgotnej ściany, aż w końcu puścił się zabezpieczenia i z pluskiem wylądował w wodzie. Całe szczęście, że umiał pływać, bo gdyby nie to, to utopiłby się niechybnie. Resztkami sił wypłynął na brzeg i podciągnął do połowy swoje ciało na suchy ląd. Oddychał nierówno, lecz cicho, ponadto nie mógł się zdecydować co zrobić. Schować się w wodzie i dać ponieść się nurtowi, z którego mógłby już tak łatwo nie wyjść, czy po prostu wyjść i poszukać drogi asfaltowej, która przychodziła mu ze skojarzeniem dobrego miejsca do spania. Wybrał drugą opcję, dlatego powoli, lecz ze sukcesem wygramolił się z rwącego strumienia wody i wytrzepał z siebie nadmiar wilgoci. Postanowił teraz nie wchodzić do rzeki, tylko kierować się i czekać, aż naturalna błękitna wstęga przetnie się z szarą sztuczną nawierzchnią dla pojazdów. Nie miał wiele sił, lecz tak szczęśliwie się złożyło, że nie dość iż natrafił na jezdnię, to jeszcze na pojazd mechaniczny, w którym prowadził miło wyglądający starszy pan. Zatrzymał się już długo przed ujrzeniem Czerwonowłosego demona, a później skinieniem ręki zaprosił do siebie.
-No chodź, nie bój się. Nie wyglądasz najlepiej, podrzucę Cię do miasta - a stamtąd łatwo trafisz do szpitala.
Zwitek słów nie przekonał jakoś chłopaka, lecz prawie że siłą został zaciągnięty do środka i w tym dziwnym czymś przemieszczali się błyskawicznie. Drzewa pędziły jak szalone, nie dało się za nimi nadążyć. Red wolał nie patrzeć za szybą co się tam dzieje, tylko przyglądał się mężczyźnie. Nie miał wybitnie silnej Ki, jednak fakt, że odważył się na taki krok jak zgarnięcie z drogi nieznajomego, w dodatku nie człowieka, zaimponowało mu.
Nie pojechali długo, miasto rozpościerało się raptem już za piętnaście minut drogi. Tam też nastał przystanek dla demona i wcisnął mu jeszcze porady jak dojść do szpitala. Ni w ząb tego nie zapamiętał, ani nie ogarniał jak bardzo mogło się zmienić otoczenie. Nie był tu sam, mnóstwo istot dreptało w różne strony, najczęściej w lewo i prawo, a on stał na środku chodnika nie mogąc się skoncentrować. Prawie że mokry (trochę wysechł po jeździe) i naprawdę wykończony szukał czegoś na czym mógłby usnąć. Już oczy kleiły mu się porządnie, a krok przypominał pląs pijaczyny. Nie uszedł daleko z miejsca przesiadki, przy ulicy znajdowały się schody do kamienic, na które stopnie wszedł i usiadł wtulony w ścianę. Zmizerniały zupełnie nie miał pojęcia o tym, że miejsce jakie wybrał na kimę nie było odpowiednim. Co prawda nikt nie chodził tędy, ale zawsze mógł się znaleźć ktoś kto chciałby przywołać porządek.
[Occ:
HP = 390 + 10% z 1950 = 390 + 195 = 585]
Akurat kierował się wzdłuż jezdni, później wijącej się rzeki, która swój ślad urwała nad brzegiem, który okazał się należeć do kompleksu wodospadu. Szumiąca woda tylko potwierdzała przypuszczenia, iż nie powinien iść dalej wzdłuż rzeki, tylko zejść ze zbocza pod zbiornik. Powłóczył nogami parę metrów, aż znalazł się nad krawędzią dwudziestometrowej przepaści. Był tak zmęczony, że chciał skupić się jedynie na bezpiecznym zejściu ze zbocza. I pewnie pomyślelibyście sobie w tym miejscu czemu demon po prostu nie sfrunął na dół tylko trudzi się, żeby zejść jak na taternika przystało. Otóż wyjaśnienie było dwojakie. Po pierwsze chciał rozgrzać swoje ciało i przystosować je do życia po długiej, bo ponad trzysetnej, hibernacji. Druga sprawa to taka, iż musiał mieć się zawsze na baczności, a ta energia w postaci Ki zawsze mogła być użyta jako broń do ucieczki czy reakcji na atak. I cały ten plan byłby dobry, gdyby nie to, że z jednej chwili zakręciło mu się w głowie i przylgnął mocniej do ściany. Bardzo powoli ześlizgiwał się z wilgotnej ściany, aż w końcu puścił się zabezpieczenia i z pluskiem wylądował w wodzie. Całe szczęście, że umiał pływać, bo gdyby nie to, to utopiłby się niechybnie. Resztkami sił wypłynął na brzeg i podciągnął do połowy swoje ciało na suchy ląd. Oddychał nierówno, lecz cicho, ponadto nie mógł się zdecydować co zrobić. Schować się w wodzie i dać ponieść się nurtowi, z którego mógłby już tak łatwo nie wyjść, czy po prostu wyjść i poszukać drogi asfaltowej, która przychodziła mu ze skojarzeniem dobrego miejsca do spania. Wybrał drugą opcję, dlatego powoli, lecz ze sukcesem wygramolił się z rwącego strumienia wody i wytrzepał z siebie nadmiar wilgoci. Postanowił teraz nie wchodzić do rzeki, tylko kierować się i czekać, aż naturalna błękitna wstęga przetnie się z szarą sztuczną nawierzchnią dla pojazdów. Nie miał wiele sił, lecz tak szczęśliwie się złożyło, że nie dość iż natrafił na jezdnię, to jeszcze na pojazd mechaniczny, w którym prowadził miło wyglądający starszy pan. Zatrzymał się już długo przed ujrzeniem Czerwonowłosego demona, a później skinieniem ręki zaprosił do siebie.
-No chodź, nie bój się. Nie wyglądasz najlepiej, podrzucę Cię do miasta - a stamtąd łatwo trafisz do szpitala.
Zwitek słów nie przekonał jakoś chłopaka, lecz prawie że siłą został zaciągnięty do środka i w tym dziwnym czymś przemieszczali się błyskawicznie. Drzewa pędziły jak szalone, nie dało się za nimi nadążyć. Red wolał nie patrzeć za szybą co się tam dzieje, tylko przyglądał się mężczyźnie. Nie miał wybitnie silnej Ki, jednak fakt, że odważył się na taki krok jak zgarnięcie z drogi nieznajomego, w dodatku nie człowieka, zaimponowało mu.
Nie pojechali długo, miasto rozpościerało się raptem już za piętnaście minut drogi. Tam też nastał przystanek dla demona i wcisnął mu jeszcze porady jak dojść do szpitala. Ni w ząb tego nie zapamiętał, ani nie ogarniał jak bardzo mogło się zmienić otoczenie. Nie był tu sam, mnóstwo istot dreptało w różne strony, najczęściej w lewo i prawo, a on stał na środku chodnika nie mogąc się skoncentrować. Prawie że mokry (trochę wysechł po jeździe) i naprawdę wykończony szukał czegoś na czym mógłby usnąć. Już oczy kleiły mu się porządnie, a krok przypominał pląs pijaczyny. Nie uszedł daleko z miejsca przesiadki, przy ulicy znajdowały się schody do kamienic, na które stopnie wszedł i usiadł wtulony w ścianę. Zmizerniały zupełnie nie miał pojęcia o tym, że miejsce jakie wybrał na kimę nie było odpowiednim. Co prawda nikt nie chodził tędy, ale zawsze mógł się znaleźć ktoś kto chciałby przywołać porządek.
[Occ:
HP = 390 + 10% z 1950 = 390 + 195 = 585]
- GośćGość
Re: Ulice
Nie Kwi 21, 2013 11:16 pm
<<< Ze Szkoły Światła
________Podróż June nie trwała zbyt długo. Dobrze wiedziała, w którą stronę udał się Razer. Dziwiło ją, że po drodze Go nie spotkała lecącego w drogę powrotną. Szczerze mówiąc zaczęła się martwić, choć nie miała powodów ku temu, mężczyzna był od niej silniejszy i powinien być w stanie o siebie zadbać. A co jeśli trafił na silniejszego od siebie przeciwnika i nie dał mu rady? Hikaru by przecież zauważył zmiany KI i zareagowałby w takiej sytuacji zagrożenia życia kolegi. Coś się jednak musiało stać skoro nie wrócił. Eh, może po porostu wstąpił do monopolowego i został na dłużej. Kto go tam wie.
Dziewczyna zniżyła nieco lot wyłączając aurę by nie przykuć uwagi przypadkiem ludzi na dole w mieście. Na tej wysokości mogła być kojarzona z jakimś balonem lub odległym samolotem więc mogła spokojnie zawisnąć nad miastem i zacząć się rozglądać po ulicach. Pamiętała z ostatniej wizyty tutaj z Kyoraku, że sklepy, które teraz są pożądane miały śmieszne wywieszki z rysunkami ubrań. Takich też teraz szukała i znalazła nawet parę. Postanowiła wylądować przed najbliższym z nich lecz zapomniała o otoczeniu w jakim się znajduje przez co po prostu wylądowała prosto w tłum ludzi, który zaczął się dziwnie na rudowłosą patrzeć. Szepty o tym, że jest kosmitką, dziwaczką, wiedźmą czy magikiem puściła mimo uszu bo w sumie nie wiedziała co one znaczą. Nieco się speszyła widząc jak wszyscy się na nią gapią. Miała rozczochrane włosy, a ubranie w strzępkach, musiała szybko zejść z oczu tutejszym więc śmignęła szybko do sklepu. Wcisnęła się w jakąś stertę ubrań chowając od razu przed innymi klientami. Wysunęła nieco tylko łepek by się rozejrzeć za najładniejszym jej zdaniem ubrankiem, lecz zamiast pomarańczowego topu zobaczyła... starucha. Podniosła głowę i pytającym wzrokiem ogarnęła starszego mężczyznę, który widząc June zaśmiał się dziwnie. Wysunął rękę w stronę jej piersi by pomacać lecz w tym momencie wieszaki z koszulami, których trzymała się demonica pękły w efekcie czego runęła na ziemię. Jęknęła cichutko i podniosła się. Mrugnęła kilka razy oczkami po czym spojrzała w dół. Za chwilę na twarz rudej wkroczył grymas niezadowolenia, bo wąsaty, łysy staruszek wcisnął twarz między jej arbuzy i zaczął potrząsać nią wydając jakieś dziwne odgłosy!
___ - Puci puci, czy to niebo!? - powiedział zadowolony. Zirytowana tym June pacnęła zboczeńca w łysą glacę przez co ten przeleciał przez pół sklepu i wylądował w stercie staników oraz damskiej bielizny. Chyba mu się to nawet spodobało.
Złotooka westchnęła ciężko, a następnie udała się w małą rundkę dookoła sklepu. Powybierała parę ubrań, starała się by nie wyglądały inaczej niż jej pierwsze - pomarańczowa bluzka i krótkie, jeansowe spodenki w ciemnym odcieniu. Jakoś dalej nie mogła przekonać się do cyckonosza i butów. Czuła wielką swobodę bez tych dodatków.
Sięgając kolejną bluzkę wiszącą wyżej Rudowłosa poczuła coś ciepłego na tyłku. Zamarła w bezruchu po czym odwróciła głowę do tyłu by dostrzec co ją tak uwiera. To był znowu ten łysy staruch. Z wypiekami na twarzy oraz zboczonym wyrazem na twarzy macał ją po tyłku jakby nigdy nic mamrocząc pod nosem by za niego wyszła. Co, ze sklepu? Chętnie.
___- Ej, czekaj! - usłyszała nagle gdy chciała znowu zdzielić zboczeńca. Zatrzymała rękę i spojrzała zaciekawiona - Kupię ci te rzeczy, kupię ci wszystko! W zamian chcę byś pojechała ze mną do domu gdzie weźmiemy cichy ślub. - Zaczął nawijać starzec podając kasjerce ubrania, które sobie wybrała June. Zapłacił i dał torby z ubraniami zdezorientowanej dziewczynie do rąk, odwrócił ją plecami i wyprowadził ze sklepu. Nie wiedziała czym jest "ślub", myślała, że po prostu miała wyjść za niego z tego sklepu jak wcześniej wspomniał, bo przecież ją wypchał. No i to zrobiła, więc są kwita. Nie miała tutaj nic więcej do roboty, wzleciała lekko w powietrze z zamiarem opuszczenia tego miejsca. Stary playboy coś tam wrzeszczał do niej jeszcze, ale nie miała zamiaru go słuchać. Chciała zniknąć z tego miasta bo jest bardzo dziwne.
W powietrzu przebrała się w jeden komplecik nabytych przed chwilą ubrań. Czuła się znacznie lepiej w tym, co teraz nosi - ubranie od Hikaru było zbyt luźne, zupełnie inne niż poprzednie. Tak czy siak mogła wracać, leeecz... a co to? Czyżby jakaś osoba spała na schodach?
Była już na dość sporej wysokości, a mimo to dostrzegła czerwoną czuprynę, która znajdowała się przy jednej z bardziej pustych uliczek tego miasteczka. Zaciekawiła się ową osobą więc wylądowała przy nim. Dopiero teraz dostrzegła słodką dziecięcą buźkę małego chłopczyka, który uciął sobie drzemkę w dość dziwnym miejscu. A może jest chory? Zemdlał? Trzeba to sprawdzić.
___ - Juuuhuuu... - zawołała i wystawiła palec. Zaczęła kłuć chłopczyka nim w policzek chcąc Go tym wybudzić. Może zadziała.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Pon Kwi 22, 2013 8:13 am
Nawet nie wiedział, że sen może dopaść go zasypiając tak nagle i twardo. Nie to, że nie lubił marzeń, tylko że miał wrażenie, iż jeszcze resztka Ki dziewczyny, którą zabsorbował, wpłynęła bardzo na to co widział przed swoimi oczami. Przez to czuł się niezbyt komfortowo, no ale jakoś trzeba było to przeboleć i spać, i zregenerować się chociaż troszkę. Co się śniło?
Wiele obcych krajobrazów, dziwne postacie z ogonkami, nawet walki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby cokolwiek z tego mógłby rozpoznać i przypisać także do swoich wspomnień. Zagubiony nawet we własnym ciele powoli żałował, że przejął po dziewczynie nie tylko energię, ale i część jej osoby. Niestety rozdzielenie tych czynników było niemożliwe, zwłaszcza że pierwotnie chciał uratować Tsu, a nie zabijać wewnątrz siebie. W każdym bądź razie oglądał to wszystko z perspektywy widza w kinie i nie mógł na to w żaden sposób zareagować. Jedyne co mógł to przerwać to, ale w tym wyręczyła go osoba z zewnątrz. I tak też było.
Najpierw odzew, który przebił się lekko przez bariery snu, a później rękoczyn, to jest palcoczyn! Tyk-tyk w policzek okazał się bardzo skutecznym środkiem na wybudzenie.
-Uhm...
Zamruczał po ukłuciu w policzek jaki wykonała na nim dziewczyna zaciekawiona nietypowym miejscem na sen. Faktycznie to trochę dziwne spać tak twardo, gdy dookoła są ludzie i ogólny gwar, który nie stanowił problemu Czerwonowłosemu. Ale takie tykanie to już owszem. Przekręcił się bardzo wolno na drugi bok, i wtedy zdał sobie sprawę, że to uczucie na policzku było impulsem do wybudzenia. Dodatkowo to, że przekręcił się ciałem tak, że głowę położył na stopach June, a to całkiem zmieniło odczucia komfortu. No halo - od kiedy spanie na czyiś stopach mogłoby nie być podejrzane? Ostrożnie uniósł powieki odkrywając przez wąskie szparki wielkie czerwone tęczówki demona, który próbował zlokalizować osobę wybudzającą go z krainy marzeń. Początkowo widział wszystko rozmazane, dopiero gdy wzrok wyostrzył się na bosych stopach, to leniwie odsunął się na swoje miejsce i usiadł na najwyższym stopniu przecierając nadgarstkiem ślepia. Zupełnie stracił na czujności, nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś z zewnątrz może mu zagrozić, a przecież już spotkanie z Braską odbiło na nim swoje piętno. Przypominając sobie o tym w końcu nieśmiało podniósł wzrok na twarz niezna.... aaa... aaa...
Coraz mniej wspomnień zostało po Tsu, lecz ten obraz dziewczyny (tylko w innym ubiorze) utkwił mu całkiem głęboko w móżdżku. Było tyle istot na planecie, a on akurat został wybudzony przez Długowłosą. Zjeżył mu się włos na głowie, a jeśli wyczuła w nim część tej dziewczyny, którą zjadł?! Spanikował i przywarł plecami do ściany. Wyraźnie był czymś zdenerwowany, świadczył o tym nie tylko nierówny oddech, lecz także trudność z utrzymaniem kontaktu wzrokowego ze złotymi patrzałkami June. Nie mógł wytrzymać w ciszy, gdy tak nim targały sprzeczne emocje, dlatego wybuchnął nagle:
-Red... Red nic nie zrobił!
Palnął głupio, przez co od razu zrobił się rumiany na twarzy nie wiedząc o tym. Zawołał to dość głośno i poczuł na sobie wzrok nie tylko demonicy, lecz i innych ludzi, którzy akurat tędy przechodzili. I dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie pamiętał skąd się tutaj wziął. Skąd tu tyle dwunogów? Dlaczego spał na schodach? Spiął się jeszcze bardziej i gdyby nie to, że dziewczyna blokowała drogę swoją pewną posturą to najprawdopodobniej wybiegłby gdzieś przed siebie, możliwe że na ruchliwą ulicę, i miałby wypadek. Zjechał plecami po ścianie, aby usiąść na najwyższym stopniu schodów i z wielkim zmieszaniem utkwił wzrok w June. Mógł się spodziewać niespodziewanego, czyli ogólnie nie było dobrze. Z drugiej strony mogła zaatakować chłopaka jak spał a nie fatygować się do jego rozbudzenia poprzez tykanie w polik. Już nie miał pojęcia o czym myśleć...
Wiele obcych krajobrazów, dziwne postacie z ogonkami, nawet walki. Wszystko byłoby dobrze, gdyby cokolwiek z tego mógłby rozpoznać i przypisać także do swoich wspomnień. Zagubiony nawet we własnym ciele powoli żałował, że przejął po dziewczynie nie tylko energię, ale i część jej osoby. Niestety rozdzielenie tych czynników było niemożliwe, zwłaszcza że pierwotnie chciał uratować Tsu, a nie zabijać wewnątrz siebie. W każdym bądź razie oglądał to wszystko z perspektywy widza w kinie i nie mógł na to w żaden sposób zareagować. Jedyne co mógł to przerwać to, ale w tym wyręczyła go osoba z zewnątrz. I tak też było.
Najpierw odzew, który przebił się lekko przez bariery snu, a później rękoczyn, to jest palcoczyn! Tyk-tyk w policzek okazał się bardzo skutecznym środkiem na wybudzenie.
-Uhm...
Zamruczał po ukłuciu w policzek jaki wykonała na nim dziewczyna zaciekawiona nietypowym miejscem na sen. Faktycznie to trochę dziwne spać tak twardo, gdy dookoła są ludzie i ogólny gwar, który nie stanowił problemu Czerwonowłosemu. Ale takie tykanie to już owszem. Przekręcił się bardzo wolno na drugi bok, i wtedy zdał sobie sprawę, że to uczucie na policzku było impulsem do wybudzenia. Dodatkowo to, że przekręcił się ciałem tak, że głowę położył na stopach June, a to całkiem zmieniło odczucia komfortu. No halo - od kiedy spanie na czyiś stopach mogłoby nie być podejrzane? Ostrożnie uniósł powieki odkrywając przez wąskie szparki wielkie czerwone tęczówki demona, który próbował zlokalizować osobę wybudzającą go z krainy marzeń. Początkowo widział wszystko rozmazane, dopiero gdy wzrok wyostrzył się na bosych stopach, to leniwie odsunął się na swoje miejsce i usiadł na najwyższym stopniu przecierając nadgarstkiem ślepia. Zupełnie stracił na czujności, nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś z zewnątrz może mu zagrozić, a przecież już spotkanie z Braską odbiło na nim swoje piętno. Przypominając sobie o tym w końcu nieśmiało podniósł wzrok na twarz niezna.... aaa... aaa...
Coraz mniej wspomnień zostało po Tsu, lecz ten obraz dziewczyny (tylko w innym ubiorze) utkwił mu całkiem głęboko w móżdżku. Było tyle istot na planecie, a on akurat został wybudzony przez Długowłosą. Zjeżył mu się włos na głowie, a jeśli wyczuła w nim część tej dziewczyny, którą zjadł?! Spanikował i przywarł plecami do ściany. Wyraźnie był czymś zdenerwowany, świadczył o tym nie tylko nierówny oddech, lecz także trudność z utrzymaniem kontaktu wzrokowego ze złotymi patrzałkami June. Nie mógł wytrzymać w ciszy, gdy tak nim targały sprzeczne emocje, dlatego wybuchnął nagle:
-Red... Red nic nie zrobił!
Palnął głupio, przez co od razu zrobił się rumiany na twarzy nie wiedząc o tym. Zawołał to dość głośno i poczuł na sobie wzrok nie tylko demonicy, lecz i innych ludzi, którzy akurat tędy przechodzili. I dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie pamiętał skąd się tutaj wziął. Skąd tu tyle dwunogów? Dlaczego spał na schodach? Spiął się jeszcze bardziej i gdyby nie to, że dziewczyna blokowała drogę swoją pewną posturą to najprawdopodobniej wybiegłby gdzieś przed siebie, możliwe że na ruchliwą ulicę, i miałby wypadek. Zjechał plecami po ścianie, aby usiąść na najwyższym stopniu schodów i z wielkim zmieszaniem utkwił wzrok w June. Mógł się spodziewać niespodziewanego, czyli ogólnie nie było dobrze. Z drugiej strony mogła zaatakować chłopaka jak spał a nie fatygować się do jego rozbudzenia poprzez tykanie w polik. Już nie miał pojęcia o czym myśleć...
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Pon Kwi 22, 2013 2:45 pm
Spacer ulicami miasta wydawał jej się największa przygodą życia. Wiedziała czego się spodziewać, oraz że powinna iść po chodniku, bo jezdnią poruszają się różne maszyny. Niektóre znała z książek, inne były dla niej zagadką, ale podobały jej się. Ludzie dzięki temu mogli bez wysiłku przemieszczać się i czerpać radość ze spotkań. Coś wspaniałego. Pomysłowość mieszkańców tego globu ogólnie była niesamowita, ruszające się obrazy informujące o nowinkach i atrakcjach, ogromne zabudowania, można by było uwierzyć, że są uwięzieni w świecie, który sobie wykreowali i być może nie wiedzą o tym co ich czeka, gdy już umrą. Mimo geniuszu, jaki reprezentował rozmach życia ludzi, wydawali się bogini wiecznie zabiegani i mało uśmiechnięci, jakby wciąż wszystko było tylko ponure. Kaede uśmiechnęła się jeszcze szerzej, chcąc zarazić uśmiechem innych. Paradowała sobie spokojnie po mieście, na przekór zachowaniu zabieganej i spieszącej się społeczności. Miała wrażenie, że jest jedyną wyluzowaną osobą wokół, każdy inny za czymś biega, coś stara się usilnie osiągnąć. Miała dużo czasu dla siebie, który postanowiła przeznaczyć na zweryfikowanie tego co pisało w książkach, a tego co sama obserwuje będąc tutaj. Od zawsze chciała zwiedzić Ziemię, niestety okazało się, że dużo zapisków z podręczników napisanych przez przedstawicieli jej rasy jest już nieaktualnych, co dawało jej tylko częściowe rozeznanie w tym co widzi. Przeszło jej przez głowę, że może sama powinna sporządzić nowy podręcznik, aby ubogacić bibliotekę kaioshinów, ale nie ma póki co nawet kartek. Jej szczególną uwagę przykuły drobiazgi, adresowane do kobiecej próżności, manekiny przedstawiały idealne kształty, którymi sama mogła się pochwalić w dopasowanym mundurze, a na nich wisiały kolorowe sukienki, lśniąca biżuteria, kreacje, od których świeciły się jej oczka. Wiedziała, że to jednak luksus, na który zdecydowanie jej nie stać.
Przeszła kolejnych parę set metrów i ujrzała w oddali chłopca leżącego na ziemi i stojącą nad nim dziewczynę, po drugiej stronie ulicy. Przeleciała szybko i wylądowała obok nich.
-Eee… wszystko ok?- zapytała niepewnie wpatrując się w czerwone oczy nieznajomego. Z jej oblicza emanował spokój, szczere intencje pomocy, radość i życzliwość. Postawiła sobie za cel być jak anioł, w którego wierzyli mieszkający tutaj.
Przeszła kolejnych parę set metrów i ujrzała w oddali chłopca leżącego na ziemi i stojącą nad nim dziewczynę, po drugiej stronie ulicy. Przeleciała szybko i wylądowała obok nich.
-Eee… wszystko ok?- zapytała niepewnie wpatrując się w czerwone oczy nieznajomego. Z jej oblicza emanował spokój, szczere intencje pomocy, radość i życzliwość. Postawiła sobie za cel być jak anioł, w którego wierzyli mieszkający tutaj.
- GośćGość
Re: Ulice
Pon Kwi 22, 2013 6:36 pm
______ Musiało to zabawnie wyglądać dla osób trzecich. Rudowłosa dziewczyna kucała przy małym chłopczyku, który gdy tylko ją zobaczył zaczął panikować jak niedźwiadek na widok tygrysa. June nieco się speszyła gdy ten tak zareagował, przecież nie wyglądała jak monstrum czy kosmita tylko jak typowa ziemianka z dużymi walorami i raczej niczym szczególnym się nie wyróżniała. Miała wrażenie, że czerwonowłosy ją rozpoznał i stąd taka nagła reakcja oraz przedziwne okrzyki, lecz co tam głupiutka Junuś mogła wiedzieć. Zostało jej tylko wstać, położyć ręce na biodrach oraz przyjrzeć się nowemu koledze. Uniosła jedną brew do góry przechylając głowę na bok. Torby z ubraniami obiły się o jej nogi szeleszcząc, a po chwili opadły na ziemię odłożone delikatnie.
___ - Red nic nie zrobił? - Powtórzyła jego słowa w formie pytającej. Chwilę jej zajęło rozszyfrowanie tego co powiedział chłopak. W końcu zrozumiała, że posługiwał się takim językiem jakim ona posługiwała się jeszcze wczoraj i "Red" to jego imię. Uśmiechnęła się szeroko gdy udało się jej to zrozumieć. Musiało to wyglądać komicznie, lecz nie przejmowała się tym za bardzo. Jakoś opinia innych osób jej nie przeszkadzała, bo tych, których ma w koło siebie prawdopodobnie widzi pierwszy i ostatni raz. Tak czy siak. - Nazywam się June, nie bój się mnie Red. - Powiedziała krótko z przyjaznym uśmieszkiem na ustach wyciągając w Jego stronę dłoń by pomóc wstać z zimnej podłogi. Mogła się dogadać z Nim, On wygląda na młodego, a demonica umysłem oraz intelektem jest smarkata.
Pogoda była niepokojąca. Niedawno świeciło słońce, a teraz w mgnieniu oka zapadła całkowita ciemność egipska. Na pewno nie pora na noc, nawet wieczoru nie było, a dzień się niedawno zaczął. Czyżby to była sprawka Hikaru oraz całej reszty? Mówili też coś o kulach, ale nie przysłuchiwała się ich rozmowie. Ale przynajmniej nocne chmury odstraszyły przechodniów, którzy pochowali się w domach. Ulica była prawie, że pusta. Prawie.
Nowy głos, nowa osoba. Krótkie pytanie, wielkie zdenerwowanie w ułamku sekundy. Dziewczyna skierowała złote oczy na nieznajomą o różowej skórze. Nie należało zbyt długo się przyglądać jej by stwierdzić, że na pewno nie jest z tej planety. Szpiczaste uszy, białe włosy oraz dziwne ubrania wyróżniające się od reszty ludzi, których widziała. W dodatku demonica czuła się przy niej jakoś nieswojo, obco i źle. Dlatego zacisnęła zęby oraz pieści, które zaczęły ją swędzieć oraz piec. Gdzieś w oddali trzasnął nagle piorun najprawdopodobniej wywołany gniewem June, która wykorzystała nieumyślnie anomalie pogodowe. Zdębiała, nie potrafiła zrobić kroku w przód czy w tył. Czego może chcieć Białowłosa? Może to opiekunka chłopca?
___ - Red nic nie zrobił? - Powtórzyła jego słowa w formie pytającej. Chwilę jej zajęło rozszyfrowanie tego co powiedział chłopak. W końcu zrozumiała, że posługiwał się takim językiem jakim ona posługiwała się jeszcze wczoraj i "Red" to jego imię. Uśmiechnęła się szeroko gdy udało się jej to zrozumieć. Musiało to wyglądać komicznie, lecz nie przejmowała się tym za bardzo. Jakoś opinia innych osób jej nie przeszkadzała, bo tych, których ma w koło siebie prawdopodobnie widzi pierwszy i ostatni raz. Tak czy siak. - Nazywam się June, nie bój się mnie Red. - Powiedziała krótko z przyjaznym uśmieszkiem na ustach wyciągając w Jego stronę dłoń by pomóc wstać z zimnej podłogi. Mogła się dogadać z Nim, On wygląda na młodego, a demonica umysłem oraz intelektem jest smarkata.
Pogoda była niepokojąca. Niedawno świeciło słońce, a teraz w mgnieniu oka zapadła całkowita ciemność egipska. Na pewno nie pora na noc, nawet wieczoru nie było, a dzień się niedawno zaczął. Czyżby to była sprawka Hikaru oraz całej reszty? Mówili też coś o kulach, ale nie przysłuchiwała się ich rozmowie. Ale przynajmniej nocne chmury odstraszyły przechodniów, którzy pochowali się w domach. Ulica była prawie, że pusta. Prawie.
Nowy głos, nowa osoba. Krótkie pytanie, wielkie zdenerwowanie w ułamku sekundy. Dziewczyna skierowała złote oczy na nieznajomą o różowej skórze. Nie należało zbyt długo się przyglądać jej by stwierdzić, że na pewno nie jest z tej planety. Szpiczaste uszy, białe włosy oraz dziwne ubrania wyróżniające się od reszty ludzi, których widziała. W dodatku demonica czuła się przy niej jakoś nieswojo, obco i źle. Dlatego zacisnęła zęby oraz pieści, które zaczęły ją swędzieć oraz piec. Gdzieś w oddali trzasnął nagle piorun najprawdopodobniej wywołany gniewem June, która wykorzystała nieumyślnie anomalie pogodowe. Zdębiała, nie potrafiła zrobić kroku w przód czy w tył. Czego może chcieć Białowłosa? Może to opiekunka chłopca?
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Pon Kwi 22, 2013 7:16 pm
A bał się, bał, jak całego otoczenia. Tracił pamięć nawet tą dotyczącą rzeczy najprostszych, a to wywoływało niepokój, z kolei to powodowało lęk. Pewnie niepotrzebnie, nie mniej jednak tak obco czuł się po odrodzeniu, iż powoli zastanawiał się jak to wszystko można ogarnąć i być takim spokojnym jak dziewczyna stojąca przed nim. Szeleszczące zakupy na ułamek sekundy zwróciły uwagę chłopca od bojaźni, który powoli nachylił się nad torbami i ogarniał wzrokiem zawartość toreb. Zrobiłby to nadal, gdyby nie powtórzone słowa, które skierowane były do niego. Cofnął się gwałtownie, jakby to co zrobił było niedopuszczalne i za wszelką cenę chciał zatuszować fakt zaglądania do reklamówek nie swojej własności. Podniósł czerwone tęczówki na Demonicę i słuchał uważnie co miała do powiedzenia. Okazało się, że nie chciała mu zrobić krzywdy, wręcz miał przestać się Jej bać. Skinął niemrawo głową.
-Elo June.
Przywitał się tym razem i przez chwilę wahał się czy sięgnąć dłonią po wyciągniętą ku niemu rękę. Byłoby mu wygodniej wstawać, lecz przepływ energii mógłby zdradzić to co ukrywał skrzętnie. Ale z drugiej strony skoro zaoferowała taką pomoc, to nie wypadało odmawiać. Już miał podać swoją rękę, nawet już stykali się palcami, ale nowa energia i co za tym szło osoba przestraszyła w pierwszej chwili zanadto płochliwego demona, który aż wyskoczył z podłoża i schował się za plecami June. Co jak co, ale atrakcji nie brakowało. Nieśmiało wychylił głowę z ukrycia i wielkie oczy jak spodki przeskakiwały to z Bogini to na Demonicę, aż kolejną dawkę adrenaliny wzbudził piorun uderzający gdzieś nieopodal nich.
Piorun... coś... coś mu świtało w głowie... To było tak dawno, a jednak zwiastowały coś większego...
Więcej nie odkrył, gdyż Malinowooka wciąż wpatrywała się w niego i oczekiwała prawdopodobnie odpowiedzi na wcześniej postawione pytanie. Czy wszystko ok? Wcale nie było wszystko ok! Bogini jakimś dziwnym sposobem łagodziła jego nerwowość, jednak smutku nie odmieniła w uśmiech. Nie miał z czego być zadowolony: zabił niewinną dziewczynę, prawie uszedł z życiem od Braski, nie pamiętał praktycznie niczego sprzed zamarznięcia na kość w lodowcu i do tego nie mógł pochwalić się dobrą kondycją (co prawda ta odrobina snu pomogła mu troszkę wstać na równe nogi, nie mniej jednak nie było to nic imponującego). Przejechał dłonią po czole zroszonym kroplami potu, aby zetrzeć nadmiar słonawej wilgoci. Nie miał pojęcia co powinien odpowiedzieć, był zbity z tropu tą chęcią niesienia pomocy zarówno ze strony June jak i Białowłosej. Chyba, że... zmarszczył odrobinę czoło i przyglądał się badawczo kobietom chcące uratować kogoś, kto nie zasługiwał na pomocną dłoń.
-Panie znają się?
Po ich minach doszedł do wniosku, że raczej nie, stąd trochę niepotrzebnie zadał to pytanie. Widział ściśnięte dłonie u Demonicy, która najwyraźniej nie czuła się bezpiecznie w towarzystwie dziewczyny o różowej skórce. Sama Białowłosa nie zauważała tego jak wpływa na Złotooką. A co jeśli pobiją się na jego oczach? Nie chciał tego, ostatnie ostrze Braski miał świeżo wyryte w pamięci. Był w patowej sytuacji i nie wiedział co zrobić. Już po raz n-ty tego dnia. Nagle coś przykuło jego uwagę. Kolejny piorun, kolejne urywki nie pasujące do dzisiejszych czasów. Eee... nieee... nic z tego. Miętosił palcami bluzkę, żeby zająć czymś dłonie i odpędzić się od marnych resztek mar z przeszłości.
-Elo June.
Przywitał się tym razem i przez chwilę wahał się czy sięgnąć dłonią po wyciągniętą ku niemu rękę. Byłoby mu wygodniej wstawać, lecz przepływ energii mógłby zdradzić to co ukrywał skrzętnie. Ale z drugiej strony skoro zaoferowała taką pomoc, to nie wypadało odmawiać. Już miał podać swoją rękę, nawet już stykali się palcami, ale nowa energia i co za tym szło osoba przestraszyła w pierwszej chwili zanadto płochliwego demona, który aż wyskoczył z podłoża i schował się za plecami June. Co jak co, ale atrakcji nie brakowało. Nieśmiało wychylił głowę z ukrycia i wielkie oczy jak spodki przeskakiwały to z Bogini to na Demonicę, aż kolejną dawkę adrenaliny wzbudził piorun uderzający gdzieś nieopodal nich.
Piorun... coś... coś mu świtało w głowie... To było tak dawno, a jednak zwiastowały coś większego...
Więcej nie odkrył, gdyż Malinowooka wciąż wpatrywała się w niego i oczekiwała prawdopodobnie odpowiedzi na wcześniej postawione pytanie. Czy wszystko ok? Wcale nie było wszystko ok! Bogini jakimś dziwnym sposobem łagodziła jego nerwowość, jednak smutku nie odmieniła w uśmiech. Nie miał z czego być zadowolony: zabił niewinną dziewczynę, prawie uszedł z życiem od Braski, nie pamiętał praktycznie niczego sprzed zamarznięcia na kość w lodowcu i do tego nie mógł pochwalić się dobrą kondycją (co prawda ta odrobina snu pomogła mu troszkę wstać na równe nogi, nie mniej jednak nie było to nic imponującego). Przejechał dłonią po czole zroszonym kroplami potu, aby zetrzeć nadmiar słonawej wilgoci. Nie miał pojęcia co powinien odpowiedzieć, był zbity z tropu tą chęcią niesienia pomocy zarówno ze strony June jak i Białowłosej. Chyba, że... zmarszczył odrobinę czoło i przyglądał się badawczo kobietom chcące uratować kogoś, kto nie zasługiwał na pomocną dłoń.
-Panie znają się?
Po ich minach doszedł do wniosku, że raczej nie, stąd trochę niepotrzebnie zadał to pytanie. Widział ściśnięte dłonie u Demonicy, która najwyraźniej nie czuła się bezpiecznie w towarzystwie dziewczyny o różowej skórce. Sama Białowłosa nie zauważała tego jak wpływa na Złotooką. A co jeśli pobiją się na jego oczach? Nie chciał tego, ostatnie ostrze Braski miał świeżo wyryte w pamięci. Był w patowej sytuacji i nie wiedział co zrobić. Już po raz n-ty tego dnia. Nagle coś przykuło jego uwagę. Kolejny piorun, kolejne urywki nie pasujące do dzisiejszych czasów. Eee... nieee... nic z tego. Miętosił palcami bluzkę, żeby zająć czymś dłonie i odpędzić się od marnych resztek mar z przeszłości.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Pon Kwi 22, 2013 9:37 pm
No tak, gdzie jej maniery, głupia Kaede… Z uśmiechem zaczęła drapać się z tyłu głowy, pokazując swoje zakłopotanie.
-Mam na imię Kaede, a zajmuje się w sumie to… Dawaniem ciastek. Chcecie trochę? Widziałam, że chyba upadłeś Red, więc chciałam się upewnić, że wszystko dobrze, ale skoro jesteś z koleżanką, to chyba już pójdę…- uśmiechała się wciąż do obojga, chcąc wprowadzić trochę luzu, ale chyba jej nie szło… Pod maską uśmiechu starała się wniknąć w uczucia rozmówców, które chyba nie były zbyt pozytywne. Ale przecież nie może się narzucać, jak nie będą chcieli się poczęstować, to po prostu gdzieś sobie pójdzie. Choć to nie przystoi, dziś może mieszkać na chodniku. Dzień na głodzie przeżyje, byleby zorientować się co i jak tutaj wygląda. W sumie to szef mógł bardziej o nią zadbać. Powinien dać jej kapsułę z domkiem, rozwiązałoby to masę problemów. Ale może chciał, aby przez to zbliżyła się do pozostałych stworzeń? Tylko jak to zrobić? Jej misja już na początku wydawała się jakaś mało sprecyzowana i obarczona dużym błędem rozumowania. Może szef nie był zbyt błyskotliwy?
Nie ma co nad tym myśleć, teraz trzeba zrobić wszystko, aby miłość osadzona w jej sercu emanowała i napawała spokojem osoby, z którymi przebywa, a jeśli nie zechcą jej obecności, po prostu zniknie.
-Mam na imię Kaede, a zajmuje się w sumie to… Dawaniem ciastek. Chcecie trochę? Widziałam, że chyba upadłeś Red, więc chciałam się upewnić, że wszystko dobrze, ale skoro jesteś z koleżanką, to chyba już pójdę…- uśmiechała się wciąż do obojga, chcąc wprowadzić trochę luzu, ale chyba jej nie szło… Pod maską uśmiechu starała się wniknąć w uczucia rozmówców, które chyba nie były zbyt pozytywne. Ale przecież nie może się narzucać, jak nie będą chcieli się poczęstować, to po prostu gdzieś sobie pójdzie. Choć to nie przystoi, dziś może mieszkać na chodniku. Dzień na głodzie przeżyje, byleby zorientować się co i jak tutaj wygląda. W sumie to szef mógł bardziej o nią zadbać. Powinien dać jej kapsułę z domkiem, rozwiązałoby to masę problemów. Ale może chciał, aby przez to zbliżyła się do pozostałych stworzeń? Tylko jak to zrobić? Jej misja już na początku wydawała się jakaś mało sprecyzowana i obarczona dużym błędem rozumowania. Może szef nie był zbyt błyskotliwy?
Nie ma co nad tym myśleć, teraz trzeba zrobić wszystko, aby miłość osadzona w jej sercu emanowała i napawała spokojem osoby, z którymi przebywa, a jeśli nie zechcą jej obecności, po prostu zniknie.
- GośćGość
Re: Ulice
Wto Kwi 23, 2013 10:58 pm
______ Atmosfera była bardzo napięta, pewnie nawet dałoby się ją kroić nożem. Może to wina panującej całkowitej ciemności, która potęguje w jakiś sposób negatywne emocje? Czerwonowłosy chłopiec był wyraźnie nieufny, bał się złotookiej, rozważał czy warto skorzystać z wystawionej do niego ręki, która miała pomóc Mu podnieść się z ziemi. Już prawie, prawie miała go podnieść gdy... Pojawiła się ta nowa.
Dziewczyna starała się być dla obrazu chłopaka jak najbardziej łagodna, lecz przez obecność nowo przybyłej było jej trudno się skoncentrować na spokoju. Gniew i złość same wylatywały z jej demonicznego ciała, które pragnęło walki. Potrzebowała w tym momencie kubła zimnej wody prosto na twarz by ochłonęła z całego gniewu. Ale niestety nic takiego nie było wkoło jak na złość. Musiała znaleźć inną drogę do uspokojenia się.
Demonica wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy lecz po chwili je uchyliła patrząc za siebie. Wcześniej tego nie zauważyła, ale płochliwy Czerwonowłosy schował się za nią. Czyżby nabrał nieco więcej odwagi w akcie pojawienia się kolejnej nieznajomej osoby? Był skomplikowany. Chyba za bardzo skomplikowany, bo głupiutki umysł June nie potrafił tego ogarnąć.
___ - Ciastek? - powtórzyła za Kaede. Nie słyszała jeszcze takiego słowa. Czym jest 'dawanie ciastek'? To coś jak dawanie łomotu? Jakaś specjalna nazwa uderzenia pięścią w twarz? To tak zafascynowało Rudowłosą, że napięcie sprzed chwili gdzieś uleciało w powietrze bez śladu. Pojawiło się zaciekawienie nowym słowem, mięśnie się rozluźniły, a wielkie oczy złotookiej uważnie przypatrywały się Kaede szukając przedmiotu, rzeczy, czegokolwiek co by mogło być ciastkami! - A ja się nazywam June. Miło poznać. - Odpowiedziała stając na palcach u stóp w międzyczasie.
OOC
Krótko.
Dziewczyna starała się być dla obrazu chłopaka jak najbardziej łagodna, lecz przez obecność nowo przybyłej było jej trudno się skoncentrować na spokoju. Gniew i złość same wylatywały z jej demonicznego ciała, które pragnęło walki. Potrzebowała w tym momencie kubła zimnej wody prosto na twarz by ochłonęła z całego gniewu. Ale niestety nic takiego nie było wkoło jak na złość. Musiała znaleźć inną drogę do uspokojenia się.
Demonica wzięła głęboki wdech i zamknęła oczy lecz po chwili je uchyliła patrząc za siebie. Wcześniej tego nie zauważyła, ale płochliwy Czerwonowłosy schował się za nią. Czyżby nabrał nieco więcej odwagi w akcie pojawienia się kolejnej nieznajomej osoby? Był skomplikowany. Chyba za bardzo skomplikowany, bo głupiutki umysł June nie potrafił tego ogarnąć.
___ - Ciastek? - powtórzyła za Kaede. Nie słyszała jeszcze takiego słowa. Czym jest 'dawanie ciastek'? To coś jak dawanie łomotu? Jakaś specjalna nazwa uderzenia pięścią w twarz? To tak zafascynowało Rudowłosą, że napięcie sprzed chwili gdzieś uleciało w powietrze bez śladu. Pojawiło się zaciekawienie nowym słowem, mięśnie się rozluźniły, a wielkie oczy złotookiej uważnie przypatrywały się Kaede szukając przedmiotu, rzeczy, czegokolwiek co by mogło być ciastkami! - A ja się nazywam June. Miło poznać. - Odpowiedziała stając na palcach u stóp w międzyczasie.
OOC
Krótko.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Sro Kwi 24, 2013 9:13 pm
Nie mógł słuchać głupot Bogini, że może sobie od tak iść. Co to to nie! Jak już zniżyła się do poziomu takiego chłopczyka jakim był niewątpliwie Red, to nie widział sensu odejścia, zwłaszcza, że z Rudowłosą tworzyły ciekawe Jing i Jang. Wyczuwał tę mieszankę energii, lecz przyzwyczaił się do tego uczucia i tolerował je.
-Kaede nie musi iść.
Powiedział nagle wychodząc odważnie zza pleców Złotookiej i stanął obok w całej, mizernej okazałości. Nie tryskał zdrowiem, lecz było już znacznie lepiej niż przedtem. Nie garbił się od potłuczonego kręgosłupa, trochę tylko lewa noga kuśtykała przy wyproście, a tak to z twarzy zniknęły zmarszczki i worki pod oczami. O kondycji ducha nie wspominajmy, tutaj mało co się zmieniło, nie mniej jednak te dwie istotki wniosły weselszy akcent w dotychczasowym bycie. Na słowo o ciastkach pojawił się nikły, lecz szczery uśmiech. Pamiętał co to takiego, i że najczęściej wolał je maczać w dżemie. Porzeczkowym lub ananasowym, mniam! Aż mu głupio było, że przejęły się losem nic nie znaczącego demona. Nie to, że nie podobało mu się takie traktowanie, lecz... przez wyrzuty sumienia nie mógł się z nich cieszyć należycie.
-June i Kaede są miłe.
Stwierdził nieśmiało spuszczając wzrok na swoje buty i chowając dłonie za sobą. Im dłużej przebywał w obecności dziewczyn, tym mógł bardziej się zrelaksować. Ani Demonica ani Bogini nie miały złych zamiarów wobec niego, a przecież powinien dostać karę za to co zrobił. A może to jakaś przykrywka - udają pomocne sanitariuszki, gdy tak naprawdę osłabiają ostrożność Czerwonowłosego. Nie, nie powinien być taki surowy, starają się jak mogą sprawiać dobre wrażenie. Westchnął cicho. Dlaczego ktoś mu okazuje dobroć? Powinien i od nich oberwać baty, tak jak od Braski, za zbrodnię, którą dokonał. Spojrzał w czarne niebo i zmarszczył brwi, po czym odpowiedział poważnym głosem:
-Red przeprasza, że zamartwił dziewczyny. Nic się nie stało, tylko Reda nie powinien tutaj być - to nie jego świat... nie pamięta jaki był jego świat, ale na pewno nie taki.
Pewnie teraz jest lepszy, tylko ma wrażenie, że nie zasługuje na jakikolwiek oddech, na bicie serca, na wzrok i słuch - na nic nie zasługuje. Wyciągnął ku dachowi dłoń, że tam na parę chwil zniknie, i uniósł się w powietrzu na obrany cel. Tam stanął na dachu na wyprostowanych nogach i obserwował kolejne pioruny na mrocznym niebie. Nie widział nic poza piorunami, ale miał wrażenie, że to nie była zwykła burza. Chociaż urywkami widział czarne skrzydła zamiatające swoim ruchem te kłębiaste smugi i zmuszały do wyładowywań atmosferycznych, to nadal nie wiedział do kogo należały. Potrzebował tej chwili samotności, żeby odreagować szybkie pojawienie się sympatycznych wojowniczek (przeczuwał, że są wojowniczkami - miały za duże Ki na zwykłych śmiertelników), lecz po namyśle stanął na krawędzi kamienic i zawołał:
-Chodźcie tutaj, stąd lepiej widać czarne chmury.
Zachęcił lekkim uśmiechem do poczynienia obserwacji. A może wiedzą co to takiego się dzieje tam na niebie? Nie wyglądało to na załamanie pogodowe a coś... magicznego.
-Kaede nie musi iść.
Powiedział nagle wychodząc odważnie zza pleców Złotookiej i stanął obok w całej, mizernej okazałości. Nie tryskał zdrowiem, lecz było już znacznie lepiej niż przedtem. Nie garbił się od potłuczonego kręgosłupa, trochę tylko lewa noga kuśtykała przy wyproście, a tak to z twarzy zniknęły zmarszczki i worki pod oczami. O kondycji ducha nie wspominajmy, tutaj mało co się zmieniło, nie mniej jednak te dwie istotki wniosły weselszy akcent w dotychczasowym bycie. Na słowo o ciastkach pojawił się nikły, lecz szczery uśmiech. Pamiętał co to takiego, i że najczęściej wolał je maczać w dżemie. Porzeczkowym lub ananasowym, mniam! Aż mu głupio było, że przejęły się losem nic nie znaczącego demona. Nie to, że nie podobało mu się takie traktowanie, lecz... przez wyrzuty sumienia nie mógł się z nich cieszyć należycie.
-June i Kaede są miłe.
Stwierdził nieśmiało spuszczając wzrok na swoje buty i chowając dłonie za sobą. Im dłużej przebywał w obecności dziewczyn, tym mógł bardziej się zrelaksować. Ani Demonica ani Bogini nie miały złych zamiarów wobec niego, a przecież powinien dostać karę za to co zrobił. A może to jakaś przykrywka - udają pomocne sanitariuszki, gdy tak naprawdę osłabiają ostrożność Czerwonowłosego. Nie, nie powinien być taki surowy, starają się jak mogą sprawiać dobre wrażenie. Westchnął cicho. Dlaczego ktoś mu okazuje dobroć? Powinien i od nich oberwać baty, tak jak od Braski, za zbrodnię, którą dokonał. Spojrzał w czarne niebo i zmarszczył brwi, po czym odpowiedział poważnym głosem:
-Red przeprasza, że zamartwił dziewczyny. Nic się nie stało, tylko Reda nie powinien tutaj być - to nie jego świat... nie pamięta jaki był jego świat, ale na pewno nie taki.
Pewnie teraz jest lepszy, tylko ma wrażenie, że nie zasługuje na jakikolwiek oddech, na bicie serca, na wzrok i słuch - na nic nie zasługuje. Wyciągnął ku dachowi dłoń, że tam na parę chwil zniknie, i uniósł się w powietrzu na obrany cel. Tam stanął na dachu na wyprostowanych nogach i obserwował kolejne pioruny na mrocznym niebie. Nie widział nic poza piorunami, ale miał wrażenie, że to nie była zwykła burza. Chociaż urywkami widział czarne skrzydła zamiatające swoim ruchem te kłębiaste smugi i zmuszały do wyładowywań atmosferycznych, to nadal nie wiedział do kogo należały. Potrzebował tej chwili samotności, żeby odreagować szybkie pojawienie się sympatycznych wojowniczek (przeczuwał, że są wojowniczkami - miały za duże Ki na zwykłych śmiertelników), lecz po namyśle stanął na krawędzi kamienic i zawołał:
-Chodźcie tutaj, stąd lepiej widać czarne chmury.
Zachęcił lekkim uśmiechem do poczynienia obserwacji. A może wiedzą co to takiego się dzieje tam na niebie? Nie wyglądało to na załamanie pogodowe a coś... magicznego.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Sro Kwi 24, 2013 11:33 pm
„Co jest z nimi?” otworzyła szerzej oczy nie dowierzając temu co zobaczyła, jak ktoś może nie wiedzieć czym są ciastka? Zawsze myślała, że ucieszy nimi każdego żyjącego, a June zupełnie nie miała pojęcia czym są wypieki… Z drugiej strony to doskonała okazja do tego, aby kolejna osoba poznała jej cudowne zdolności kulinarne. Ale jak to jest, że dorosła osoba, nie zna takich słów? Czy to nie dziwne? Może to nie jest zwykły człowiek, bo gdyby był to człowiek, to operowałby z łatwością podstawowym słownictwem… Kurczę, już na początku swojej misji trafiła na dziwaków.
Natomiast chłopiec z pewnością był po przejściach. „Kto cię tak urządził biedaku i skąd masz te wyrzuty sumienia…” Pomyślała, wpatrując się w niego uważnie. Nie trzeba było perfekcyjnie znać się na mieszkańcach Ziemi, aby zauważyć, że coś go dręczy i to bardzo. Zapewne June tego nie widziała, bo sama wydawał się mało bystra, mimo swojego wieku. „Duża dziewczynka, a umysł dziecka…” wydedukowała niebianka, znów drapiąc się z zakłopotaniem z tyłu głowy. Nie miała pojęcia co robić i jak zyskać ich zaufanie, ale musiała działać.
-June ciastka to taki smakołyk. Masz, spróbuj, ale nie zjedz mi wszystkich, bo nie mam nic innego do jedzenia… To znaczy, że będę głodna.- wytłumaczyła jak dziecku, wyciągając w jej stronę paczkę z wypiekami i próbując samej jedno, aby mogła zaufać, że to nic złego. Po pochłonięciu ciasteczka uśmiechnęła się i pogłaskała po brzuchu, pokazując jak dobre są ciastka.
-Red, też chcesz?- zapytała chłopca, który właśnie oddalał się na szczyt budynku. Dopiero teraz zobaczyła, co przykuło jego uwagę, rzeczywiście powinno być jaśniej, a ta burza, nie jest chyba normalna. Co ciekawe, było tak już gdy tu przybyła, więc dlaczego do cholery jest szef się tym nie zainteresował i nie wytłumaczył jej co i jak? Niczego jej nie wytłumaczył… „Wygląda na to, że z szefa niezły nie ogar…”
Zainteresowały ją szczególnie słowa Reda, co znaczy, że to nie jego świat? Nie jest ziemianinem?
-Jest dzień prawda? Dlaczego jest tak ciemno?- zapytała June, może i umysł dziecka, ale żyje tu chyba długo, więc może odpowie co i jak.
-Red, ja też nie jestem z tego świata, ale boje się, że nie poradzę sobie tutaj sama, przybyłam z bardzo daleka. Może razem odkryjemy ten świat? Nie wrócę do swojego świata przez długi czas, ty pewnie też nie. Muszę nauczyć się tutaj żyć.- Powiedziała podlatując do niego w pozycji jakby leżała na kanapie. Fakt faktem, potrzebowała wsparcia, nie miała pojęcia jak się tu odnaleźć, gdzie schować, jak zdobyć jedzenie. Nawet ciastka się skończą, a ona nie będzie miała gdzie ich upiec. Bez nich ciężko będzie jej poprawiać nastrój ludziom. Może June i Red mieli umysł dziecka, lecz zaradnością przebijają ją o parę dobrych lat.
Natomiast chłopiec z pewnością był po przejściach. „Kto cię tak urządził biedaku i skąd masz te wyrzuty sumienia…” Pomyślała, wpatrując się w niego uważnie. Nie trzeba było perfekcyjnie znać się na mieszkańcach Ziemi, aby zauważyć, że coś go dręczy i to bardzo. Zapewne June tego nie widziała, bo sama wydawał się mało bystra, mimo swojego wieku. „Duża dziewczynka, a umysł dziecka…” wydedukowała niebianka, znów drapiąc się z zakłopotaniem z tyłu głowy. Nie miała pojęcia co robić i jak zyskać ich zaufanie, ale musiała działać.
-June ciastka to taki smakołyk. Masz, spróbuj, ale nie zjedz mi wszystkich, bo nie mam nic innego do jedzenia… To znaczy, że będę głodna.- wytłumaczyła jak dziecku, wyciągając w jej stronę paczkę z wypiekami i próbując samej jedno, aby mogła zaufać, że to nic złego. Po pochłonięciu ciasteczka uśmiechnęła się i pogłaskała po brzuchu, pokazując jak dobre są ciastka.
-Red, też chcesz?- zapytała chłopca, który właśnie oddalał się na szczyt budynku. Dopiero teraz zobaczyła, co przykuło jego uwagę, rzeczywiście powinno być jaśniej, a ta burza, nie jest chyba normalna. Co ciekawe, było tak już gdy tu przybyła, więc dlaczego do cholery jest szef się tym nie zainteresował i nie wytłumaczył jej co i jak? Niczego jej nie wytłumaczył… „Wygląda na to, że z szefa niezły nie ogar…”
Zainteresowały ją szczególnie słowa Reda, co znaczy, że to nie jego świat? Nie jest ziemianinem?
-Jest dzień prawda? Dlaczego jest tak ciemno?- zapytała June, może i umysł dziecka, ale żyje tu chyba długo, więc może odpowie co i jak.
-Red, ja też nie jestem z tego świata, ale boje się, że nie poradzę sobie tutaj sama, przybyłam z bardzo daleka. Może razem odkryjemy ten świat? Nie wrócę do swojego świata przez długi czas, ty pewnie też nie. Muszę nauczyć się tutaj żyć.- Powiedziała podlatując do niego w pozycji jakby leżała na kanapie. Fakt faktem, potrzebowała wsparcia, nie miała pojęcia jak się tu odnaleźć, gdzie schować, jak zdobyć jedzenie. Nawet ciastka się skończą, a ona nie będzie miała gdzie ich upiec. Bez nich ciężko będzie jej poprawiać nastrój ludziom. Może June i Red mieli umysł dziecka, lecz zaradnością przebijają ją o parę dobrych lat.
- GośćGość
Re: Ulice
Czw Kwi 25, 2013 5:12 pm
______No i dość szybko doczekała się odpowiedzi na nurtujące ją pytanie o ciastka. Spojrzała na wyciągniętą w jej stronę paczkę ciasteczek, a następnie na kaioshinkę. Nie do końca jej ufała, ostatnio jak została poczęstowana czymś to omal nie wyzionęła ducha. W sumie kto zdrowy na ciele i umyśle pije kwas? Całe szczęście, że June jest demonem i takie substancje są mniej groźne dla niej. Normalny człowiek miałby wypalone gardło. Ach, jak przyjemnie jest być demonem.
Białowłosa koleżanka pokazała co się robi z ciasteczkami, o których była teraz mowa. Czujnym okiem obserwowała ja, czy aby na pewno połknęła przysmak. Gdy poklepała się po brzuchu pokazując demonicy, że to co przed chwilą pochłonęła było dobre, Rudowłosa postanowiła sama spróbować. Zanurkowała ręką do paczki i wyciągnęła z niej dwa czekoladowe ciastka. Jeden z nich obejrzała ze wszystkich stron i powąchała. Poczuła uwodzący zapaszek kakaa, który niemal wołał oraz zachęcał do zjedzenia go. Nie było wątpliwości, coś tak słodkiego nie może zabijać - ugryzła kawałek po czym... Oczka jej się zaświeciły ze szczęścia oraz zafascynowania. Dotąd jadła tylko upolowane ryby u Hikaru, nie dane jej było zjeść takiego przesłodzonego przysmaku - nie licząc lodów ukradzionych dziecku.
Usłyszała pytanie skierowane do niej dotyczące panującej pogody. June wzniosła głowę w górę patrząc na ciemne obłoczki. Kończyła właśnie jeść drugie ciastko przy okazji zastanawiając się dlaczego zapadła noc. Nie musiała zbyt długo myśleć, bo odpowiedź przyszła sama gdy demonica wróciła myślami do szkoły Hikaru.
___ - Wiem, ale nie mogę powiedzieć. Dostałabym pewnie lanie za wyjawienie sekretu... - odpowiedziała odruchowo zaciskając swoją prawą dłoń. Nie było po tym śladu, ale psychicznie wciąż cierpi przez dziurę w ręce jaką sprezentował jej Mistic gwoździem. To nie było przyjemne przeżycie i samo wspominanie o tym prowadzi do niekontrolowanego wylewu łez, ale nie tym razem. Trzeba było się szybko ogarnąć.
Słysząc słowa Red'a dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Zdała sobie sprawę, że los tego chłopca jest podobny to jej. Obydwoje nie pamiętają tego co było kiedyś, nie potrafią sobie przypomnieć twarzy dawnych znajomych oraz miejsc, w których niegdyś przebywali oraz domu. Kompletna luka w pamięci, zamazanie wspomnień. U June trwa to zaledwie dwa-trzy dni lecz wiele już rzeczy zdążyła poznać na nowo, a nawet osoby. Dobrymi przykładami są Hikaru, Braska i obecny tutaj Red, którego miała zaszczyt poznać kilkaset lat temu. Może był w innej formie, ale to ten sam demon.
___ - J...ja też nic nie pamiętam... - Powiedziała szeptem do jakby do siebie wzlatując powoli na dach. Stanęła obok dwójki nowych znajomych po czym westchnęła ciężko - Chyba cała nasza trój...trójka nie jest z tej planety. - Powiedziała już nieco głośniej pozwalając by na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech. Jednak to była tylko maska szczęścia. Prawdziwe uczucia demonica skrywała w sobie, głęboko w serduszku. Cierpiała z tego powodu, że nie pamięta wielu osób. Wciąż mężczyzna o imieniu Fox jest dla niej wielką tajemnicą oraz niewiadomą lecz czuła, że była bardzo blisko związana z tym osobnikiem. Jednak nie potrafiła nazwać takiego uczucia. To było przyjemne ciepło w klatce piersiowej gdy o Nim wspominała...
Zawiał silny wiatr, a burzowe chmury zaczęły się rozwiewać na wszystkie strony pozwalając słoneczku zajrzeć do miasta i powitać mieszkańców ciepłymi promyczkami. To był znak dla June, że powinna już wracać lecz chciała jeszcze trochę tutaj posiedzieć. Była ciekawa kim jest Kaede i co jeszcze skrywa Red.
Białowłosa koleżanka pokazała co się robi z ciasteczkami, o których była teraz mowa. Czujnym okiem obserwowała ja, czy aby na pewno połknęła przysmak. Gdy poklepała się po brzuchu pokazując demonicy, że to co przed chwilą pochłonęła było dobre, Rudowłosa postanowiła sama spróbować. Zanurkowała ręką do paczki i wyciągnęła z niej dwa czekoladowe ciastka. Jeden z nich obejrzała ze wszystkich stron i powąchała. Poczuła uwodzący zapaszek kakaa, który niemal wołał oraz zachęcał do zjedzenia go. Nie było wątpliwości, coś tak słodkiego nie może zabijać - ugryzła kawałek po czym... Oczka jej się zaświeciły ze szczęścia oraz zafascynowania. Dotąd jadła tylko upolowane ryby u Hikaru, nie dane jej było zjeść takiego przesłodzonego przysmaku - nie licząc lodów ukradzionych dziecku.
Usłyszała pytanie skierowane do niej dotyczące panującej pogody. June wzniosła głowę w górę patrząc na ciemne obłoczki. Kończyła właśnie jeść drugie ciastko przy okazji zastanawiając się dlaczego zapadła noc. Nie musiała zbyt długo myśleć, bo odpowiedź przyszła sama gdy demonica wróciła myślami do szkoły Hikaru.
___ - Wiem, ale nie mogę powiedzieć. Dostałabym pewnie lanie za wyjawienie sekretu... - odpowiedziała odruchowo zaciskając swoją prawą dłoń. Nie było po tym śladu, ale psychicznie wciąż cierpi przez dziurę w ręce jaką sprezentował jej Mistic gwoździem. To nie było przyjemne przeżycie i samo wspominanie o tym prowadzi do niekontrolowanego wylewu łez, ale nie tym razem. Trzeba było się szybko ogarnąć.
Słysząc słowa Red'a dziewczyna otworzyła szerzej oczy. Zdała sobie sprawę, że los tego chłopca jest podobny to jej. Obydwoje nie pamiętają tego co było kiedyś, nie potrafią sobie przypomnieć twarzy dawnych znajomych oraz miejsc, w których niegdyś przebywali oraz domu. Kompletna luka w pamięci, zamazanie wspomnień. U June trwa to zaledwie dwa-trzy dni lecz wiele już rzeczy zdążyła poznać na nowo, a nawet osoby. Dobrymi przykładami są Hikaru, Braska i obecny tutaj Red, którego miała zaszczyt poznać kilkaset lat temu. Może był w innej formie, ale to ten sam demon.
___ - J...ja też nic nie pamiętam... - Powiedziała szeptem do jakby do siebie wzlatując powoli na dach. Stanęła obok dwójki nowych znajomych po czym westchnęła ciężko - Chyba cała nasza trój...trójka nie jest z tej planety. - Powiedziała już nieco głośniej pozwalając by na jej twarz wkradł się delikatny uśmiech. Jednak to była tylko maska szczęścia. Prawdziwe uczucia demonica skrywała w sobie, głęboko w serduszku. Cierpiała z tego powodu, że nie pamięta wielu osób. Wciąż mężczyzna o imieniu Fox jest dla niej wielką tajemnicą oraz niewiadomą lecz czuła, że była bardzo blisko związana z tym osobnikiem. Jednak nie potrafiła nazwać takiego uczucia. To było przyjemne ciepło w klatce piersiowej gdy o Nim wspominała...
Zawiał silny wiatr, a burzowe chmury zaczęły się rozwiewać na wszystkie strony pozwalając słoneczku zajrzeć do miasta i powitać mieszkańców ciepłymi promyczkami. To był znak dla June, że powinna już wracać lecz chciała jeszcze trochę tutaj posiedzieć. Była ciekawa kim jest Kaede i co jeszcze skrywa Red.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Czw Kwi 25, 2013 7:02 pm
Nikt nic nie wie, nikt nie mieszka tutaj od urodzenia... rety, ale to był dziwny traf. To trochę tak jakby chciały go pocieszyć, a jednak nie odebrał tego jak fałsz. Musiały mówić szczerze, nie to co Red, który nie umie powiedzieć wprost.
-I nagle jasno... co to było...?
Wpatrywał się w słońce, które powinno razić go w oczy, lecz nie czynił mu krzywdy. Najwyraźniej zamyślił się znów głęboko, że żadne bodźce z zewnątrz nie były mu straszne. Musiał rozstrzygnąć dylemat jaki nim rządził (bo nic innego nie posiadał) i podjąć męską decyzję. Ah, nie wyobrażajcie sobie, że to będzie takie proste, bo nie jest.
Chłopak zniżył się do pozycji kucającej i nawet myśli wypełzły na wierzch.
-Red powie, Red powie - nie, nie powie!
I tak co chwilę sam samemu sobie zaprzeczał siedząc na dachu i walczył o jedną sprawę. Myśli oscylowały wokół tego co nie powinien mówić, jednak na wzgląd na to, że zarówno June jak i Tsu znały się dobrze, to Złotooka ma prawo znać prawdę. Chciałby wyrzucić to z siebie, żeby mieć święty spokój, ale głos rozsądku także podpowiadał, iż takich rzeczy nie przekazuje się do otoczenia. I co z tym zrobić? Jak oznajmi jak było, to ani June ani Kaede nie będą życzliwie nastawione, wręcz wrogo. Może będą chciały go zaatakować, a nie wrócił do stuprocentowego zdrowia, chociażby dlatego, iż przeżerał go na wylot stres z tym jak odzyskał życie.
Nie miał wyboru, nie chciał nikogo oszukiwać. Są zbyt miłe, żeby żyły w kłamstwie na temat Czerwonowłosego. Nie jest taki niewinny na jakiego wygląda obecnie. Skrył spojrzenie pod bujną grzywką krwistych włosów i zaczął powoli uwalniać słowa na zewnątrz siebie. Po części odpowie na apel Kaede, która również czuje się zagubiona w tym świecie. Co ciekawe - June także nie była człowiekiem, to wielce prawdopodobne, iż narodziła się tam gdzie niegdyś Red.
-Red chciałby pomóc, ale od kiedy pojawił się wśród żywych wszystko idzie złą drogą. June... -zawiesił głos, który przejawiał coś na wzór strachu- ... pamięta dziewczynę o imieniu Tsu? To ona uwolniła Reda, ale-ale... kiedy to zrobiła, to u-umarła... Red chciał jej pomóc... ale...
Schował twarz w dłoniach, aby zatamować wybuch płaczu i łez. Nie mógł tego z siebie wydusić, to było za wiele dla niego. Pomyślcie sobie, że dosłownie żyjecie, bo ktoś oddał za Was życie. A co, jeśli życie demona nie było warte do wskrzeszania? A co, jeśli to Tsu poradziłaby sobie lepiej w bytowaniu? Tak bardzo nie chciał zmarnować tego daru jaki otrzymał, ale z takim bagażem na duszy było mu niezmiernie ciężko. Miał w pamięci tylko to - śmierć Tsu i swoje odrodzenie. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Aura wokół demona zgęstniała, że sam miał problem z normalnych oddychaniem, chociaż jak przetrwał na bezdechu tyle setek lat... to jakoś nie narzekał. Teraz miał gorsze zmartwienie na głowie, a ściślej przed sobą. Dziewczyny mogły to odebrać bardzo negatywnie i uciec, nawet nie wiedział czy to byłoby aż tak nietrafne rozwiązanie - nie skrzywdziłby kolejnych osób.
[Occ:
HP = 585 + 2*195 = 975
dwa razy, bo zapomniałam dopisywać...]
-I nagle jasno... co to było...?
Wpatrywał się w słońce, które powinno razić go w oczy, lecz nie czynił mu krzywdy. Najwyraźniej zamyślił się znów głęboko, że żadne bodźce z zewnątrz nie były mu straszne. Musiał rozstrzygnąć dylemat jaki nim rządził (bo nic innego nie posiadał) i podjąć męską decyzję. Ah, nie wyobrażajcie sobie, że to będzie takie proste, bo nie jest.
Chłopak zniżył się do pozycji kucającej i nawet myśli wypełzły na wierzch.
-Red powie, Red powie - nie, nie powie!
I tak co chwilę sam samemu sobie zaprzeczał siedząc na dachu i walczył o jedną sprawę. Myśli oscylowały wokół tego co nie powinien mówić, jednak na wzgląd na to, że zarówno June jak i Tsu znały się dobrze, to Złotooka ma prawo znać prawdę. Chciałby wyrzucić to z siebie, żeby mieć święty spokój, ale głos rozsądku także podpowiadał, iż takich rzeczy nie przekazuje się do otoczenia. I co z tym zrobić? Jak oznajmi jak było, to ani June ani Kaede nie będą życzliwie nastawione, wręcz wrogo. Może będą chciały go zaatakować, a nie wrócił do stuprocentowego zdrowia, chociażby dlatego, iż przeżerał go na wylot stres z tym jak odzyskał życie.
Nie miał wyboru, nie chciał nikogo oszukiwać. Są zbyt miłe, żeby żyły w kłamstwie na temat Czerwonowłosego. Nie jest taki niewinny na jakiego wygląda obecnie. Skrył spojrzenie pod bujną grzywką krwistych włosów i zaczął powoli uwalniać słowa na zewnątrz siebie. Po części odpowie na apel Kaede, która również czuje się zagubiona w tym świecie. Co ciekawe - June także nie była człowiekiem, to wielce prawdopodobne, iż narodziła się tam gdzie niegdyś Red.
-Red chciałby pomóc, ale od kiedy pojawił się wśród żywych wszystko idzie złą drogą. June... -zawiesił głos, który przejawiał coś na wzór strachu- ... pamięta dziewczynę o imieniu Tsu? To ona uwolniła Reda, ale-ale... kiedy to zrobiła, to u-umarła... Red chciał jej pomóc... ale...
Schował twarz w dłoniach, aby zatamować wybuch płaczu i łez. Nie mógł tego z siebie wydusić, to było za wiele dla niego. Pomyślcie sobie, że dosłownie żyjecie, bo ktoś oddał za Was życie. A co, jeśli życie demona nie było warte do wskrzeszania? A co, jeśli to Tsu poradziłaby sobie lepiej w bytowaniu? Tak bardzo nie chciał zmarnować tego daru jaki otrzymał, ale z takim bagażem na duszy było mu niezmiernie ciężko. Miał w pamięci tylko to - śmierć Tsu i swoje odrodzenie. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Aura wokół demona zgęstniała, że sam miał problem z normalnych oddychaniem, chociaż jak przetrwał na bezdechu tyle setek lat... to jakoś nie narzekał. Teraz miał gorsze zmartwienie na głowie, a ściślej przed sobą. Dziewczyny mogły to odebrać bardzo negatywnie i uciec, nawet nie wiedział czy to byłoby aż tak nietrafne rozwiązanie - nie skrzywdziłby kolejnych osób.
[Occ:
HP = 585 + 2*195 = 975
dwa razy, bo zapomniałam dopisywać...]
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Czw Kwi 25, 2013 10:02 pm
-June boisz się mi tego powiedzieć? Czy ktoś skrzywdzi June, gdy mi to powiesz? Nie musisz się bać… Nikomu nie powiem.- próbowała wyciągnąć z dziewczyny informację, która tak bardzo zamknęła złotooką.
-Jak mi powiesz dam ci więcej ciastek. Dobre prawda?- spróbowała ponownie.
„Jaki sekret?” June bała się wyjawić jej tego co wie o zaburzeniach pogodowych, ktoś ją terroryzuje? Serce Kaede zalała fala smutku i współczucia, spotęgowana smutną miną chłopca, który nie wyglądał w dalszym ciągu za dobrze. „Naprawdę chcę poprawić im nastrój…” miłość do stworzeń, które miała pod sobą płonęła w jej sercu, napędzając do działania. Niewiele myśląc, podleciała do Reda i przytuliła go mocno, wkładając w to całe swoje ciepło i pozytywne uczucia. Nie ważne co zrobił, na pewno nie było to cos tak złego. W tym momencie zrozumiała również, że może mieć do czynienia z demonami, lecz nie przeraziło ją to, a powinno. Intuicja zaburzała jej wrodzony spokój, lecz przecież właśnie tego pragnęła, aby wyjść do wszystkich i wypełniać ich miłością i radością.
-Red pamiętaj, najlepsze dopiero przed tobą, wszystko może być dobrze, pochodzę z miejsca, gdzie każdy jest szczęśliwy, wiem jak spowodować, aby inni byli radośni.- mówiła subtelnym i delikatnym głosem, prosto do ucha chłopca, delikatnie tuląc go do siebie. –Ta Tsu zginęła przez ciebie, czy może i tak by umarła? A może tak naprawdę uratowałeś ją i przedłużyłeś żywot?- przypomniała sobie, że naturalną zdolnością demonów jest absorbcja innych, ale te osoby wciąż żyją w ich ciałach, to znaczy, że jeśli ta Tsu była na wykończeniu, chłopiec nie zrobił nic złego.
Obie postacie, które poznała po przybyciu tutaj okazały się bardzo skrzywdzone wewnętrznie. Żyły w jakimś terrorze psychicznym, co bardzo niepokoiło niebiankę. Przywykła do tego, że każdy żyje w wolności i bez presji, tak powinno być, bo taki jest porządek rzeczy w zaświatach. Dlaczego więc w tak pięknym miejscu jak Ziemia, jest tyle smutku w sercach ludzi? Kaede upewniła się, że jej misja powinna polegać na ratowaniu serc tych, którzy się smucą i płaczą, napełnianiu ich nadzieją i ukojeniem. Uśmiechnęła się do swojej wizji idealnego świata, lecz jednocześnie już przewidywała jak trudno będzie to osiągnąć.
-Jak mi powiesz dam ci więcej ciastek. Dobre prawda?- spróbowała ponownie.
„Jaki sekret?” June bała się wyjawić jej tego co wie o zaburzeniach pogodowych, ktoś ją terroryzuje? Serce Kaede zalała fala smutku i współczucia, spotęgowana smutną miną chłopca, który nie wyglądał w dalszym ciągu za dobrze. „Naprawdę chcę poprawić im nastrój…” miłość do stworzeń, które miała pod sobą płonęła w jej sercu, napędzając do działania. Niewiele myśląc, podleciała do Reda i przytuliła go mocno, wkładając w to całe swoje ciepło i pozytywne uczucia. Nie ważne co zrobił, na pewno nie było to cos tak złego. W tym momencie zrozumiała również, że może mieć do czynienia z demonami, lecz nie przeraziło ją to, a powinno. Intuicja zaburzała jej wrodzony spokój, lecz przecież właśnie tego pragnęła, aby wyjść do wszystkich i wypełniać ich miłością i radością.
-Red pamiętaj, najlepsze dopiero przed tobą, wszystko może być dobrze, pochodzę z miejsca, gdzie każdy jest szczęśliwy, wiem jak spowodować, aby inni byli radośni.- mówiła subtelnym i delikatnym głosem, prosto do ucha chłopca, delikatnie tuląc go do siebie. –Ta Tsu zginęła przez ciebie, czy może i tak by umarła? A może tak naprawdę uratowałeś ją i przedłużyłeś żywot?- przypomniała sobie, że naturalną zdolnością demonów jest absorbcja innych, ale te osoby wciąż żyją w ich ciałach, to znaczy, że jeśli ta Tsu była na wykończeniu, chłopiec nie zrobił nic złego.
Obie postacie, które poznała po przybyciu tutaj okazały się bardzo skrzywdzone wewnętrznie. Żyły w jakimś terrorze psychicznym, co bardzo niepokoiło niebiankę. Przywykła do tego, że każdy żyje w wolności i bez presji, tak powinno być, bo taki jest porządek rzeczy w zaświatach. Dlaczego więc w tak pięknym miejscu jak Ziemia, jest tyle smutku w sercach ludzi? Kaede upewniła się, że jej misja powinna polegać na ratowaniu serc tych, którzy się smucą i płaczą, napełnianiu ich nadzieją i ukojeniem. Uśmiechnęła się do swojej wizji idealnego świata, lecz jednocześnie już przewidywała jak trudno będzie to osiągnąć.
- GośćGość
Re: Ulice
Pią Kwi 26, 2013 6:09 pm
_______ Zwróciła złote oczęta na dziewczynę przyglądając się jej uważnie. Zaśmiała się krótko, ale głośno na jej stwierdzenie, że June się kogoś boi. To było po prostu zabawne.
____ - Boję? Ja? Demony się niczego nie boją! - Krzyknęła zaciskając pięść przed twarzą - No może nie licząc robaków. - Podrapała się w tyle głowy uśmiechając się głupkowato. Szereg białych zębów nie schodził z jej zaróżowionej twarzyczki demonicy. To jest jej jeden z dwóch słabych punktów. Boi się małych insektów, a najbardziej tych włochatych wielonożnych kulek zwanych pająkami. Gdy je widzi ma ochotę uciec z tej planety najdalej jak tylko może. A co z tym drugim niedociągnięciem? Cóż, to będzie tajemnica, którą zostawi tylko dla siebie, bo jeszcze ktoś to wrednie wykorzysta przeciwko niej. A tego byśmy nie chcieli.
Próba przekabacenia jej ciasteczkami nie wyszła dobrze. Przez chwilę Rudowłosa zastanawiała się, czy warto dla smakołyków wkopać znajomych. Były co prawda przepyszne i wprawiały kubki smakowe demonicy w orgazm, alee... nie. Nie ma mowy. Nie da się tak łatwo zmanipulować. Pewnie gdyby Kaede spróbowała tego manewru wczoraj to by na to poszła, lecz w ciągu doby przybyło jej nieco więcej rozumu.
Gdy usłyszała swoje imię w ustach Red'a podniosła głowę z zamyślenia oraz skierowała ślepia na Czerwonowłosego. Kolejne jego słowa wprawiły ją w osłupienie, strach, przerażenie i zdziwienie za jednym razem. Dotąd zaróżowiona twarzyczka demonicy stała się blada jak mąka, a jej dłonie zaczęły się trząść. Podniosła je na wysokość oczu po czym nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w nie, dygoczące jak galareta. Ze strachu, z przerażenia. Nie wiedziała jak na to zareagować. Właśnie się dowiedziała, że osoba, do której się bardzo przywiązała odeszła z tego świata i już jej więcej nie zobaczy, miała ochotę rozpłakać się lecz żadna łza nie spłynęła na jej policzki. Przed oczami zaczęła widzieć obrazy z niedalekiej przeszłości jak to spędzała przyjemnie czas z Różowowłosą. Pokazywała jej na czym polega całus, brały razem kąpiel, sparringowały się, gadały, śmiały. A teraz...
___ - Powinnam już iść. - Powiedziała drżącym głosem po pewnym czasie. Spuściła głowę w dół wraz z dłońmi, które zawisły bezwładnie wzdłuż jej ciała. Oczy skryły się za gęstą czerwoną grzywką June i trwała w takiej pozycji przez jakiś czas. W końcu ledwo widocznie na jej usta wpełzł lekki przyjemny uśmiech. To była maska szczęścia. Zdała sobie sprawę, że Hikaru ją zabije za to, że Tsu zginęła. Przecież tak bardzo zapewniała i jego i Kuro, że dziewczyna będzie bezpieczna pod opieką Braski. I co?
____ - Boję? Ja? Demony się niczego nie boją! - Krzyknęła zaciskając pięść przed twarzą - No może nie licząc robaków. - Podrapała się w tyle głowy uśmiechając się głupkowato. Szereg białych zębów nie schodził z jej zaróżowionej twarzyczki demonicy. To jest jej jeden z dwóch słabych punktów. Boi się małych insektów, a najbardziej tych włochatych wielonożnych kulek zwanych pająkami. Gdy je widzi ma ochotę uciec z tej planety najdalej jak tylko może. A co z tym drugim niedociągnięciem? Cóż, to będzie tajemnica, którą zostawi tylko dla siebie, bo jeszcze ktoś to wrednie wykorzysta przeciwko niej. A tego byśmy nie chcieli.
Próba przekabacenia jej ciasteczkami nie wyszła dobrze. Przez chwilę Rudowłosa zastanawiała się, czy warto dla smakołyków wkopać znajomych. Były co prawda przepyszne i wprawiały kubki smakowe demonicy w orgazm, alee... nie. Nie ma mowy. Nie da się tak łatwo zmanipulować. Pewnie gdyby Kaede spróbowała tego manewru wczoraj to by na to poszła, lecz w ciągu doby przybyło jej nieco więcej rozumu.
Gdy usłyszała swoje imię w ustach Red'a podniosła głowę z zamyślenia oraz skierowała ślepia na Czerwonowłosego. Kolejne jego słowa wprawiły ją w osłupienie, strach, przerażenie i zdziwienie za jednym razem. Dotąd zaróżowiona twarzyczka demonicy stała się blada jak mąka, a jej dłonie zaczęły się trząść. Podniosła je na wysokość oczu po czym nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w nie, dygoczące jak galareta. Ze strachu, z przerażenia. Nie wiedziała jak na to zareagować. Właśnie się dowiedziała, że osoba, do której się bardzo przywiązała odeszła z tego świata i już jej więcej nie zobaczy, miała ochotę rozpłakać się lecz żadna łza nie spłynęła na jej policzki. Przed oczami zaczęła widzieć obrazy z niedalekiej przeszłości jak to spędzała przyjemnie czas z Różowowłosą. Pokazywała jej na czym polega całus, brały razem kąpiel, sparringowały się, gadały, śmiały. A teraz...
___ - Powinnam już iść. - Powiedziała drżącym głosem po pewnym czasie. Spuściła głowę w dół wraz z dłońmi, które zawisły bezwładnie wzdłuż jej ciała. Oczy skryły się za gęstą czerwoną grzywką June i trwała w takiej pozycji przez jakiś czas. W końcu ledwo widocznie na jej usta wpełzł lekki przyjemny uśmiech. To była maska szczęścia. Zdała sobie sprawę, że Hikaru ją zabije za to, że Tsu zginęła. Przecież tak bardzo zapewniała i jego i Kuro, że dziewczyna będzie bezpieczna pod opieką Braski. I co?
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Pią Kwi 26, 2013 8:24 pm
Nie słyszał nic z rozmowy o tym niebie, były jeszcze daleko od niego. A nawet jeśli wiedzą co to było, to już to minęło. Zakłady o ciastka w zamian za informacje mógłby przyjąć, chociaż i tak nie zgadłby co właściwie się stało. Niebawem znów mógł odnaleźć się w temacie, który sam poruszył, ale po kolei.
Gdy tylko udało mu się wybąkać parę słów o tragicznym zajściu, to z pomocą przybyła Kaede. Dziwne, że podeszła najpierw do Reda, jednak nie przeszkadzało mu to w żadnym stopniu. Mowa Białowłosej była pokrzepiająca, tak że musiał parokroć mrugnąć oczami, bo nie zrozumiał od początku czy to do niego było mówione. Owszem, pokreśliła adresata, ale te słowa o gorszych początkach i lepszej przyszłości, o tym że jest takie miejsce bez trosk i zmartwień po prostu zadziwiały niedowiarka. Chociaż bardziej zaskoczyło to jak został objęty ramionami dziewczyny, którą widzi od kilkunastu minut.
-Kaede zadaje trudne pytania... Red nie wie... Boli głowa.
Przyglądał się June, kiedy to zbladła ze strachu i drżącym oznajmiła swoją chęć oddalenia się z tego miejsca. Nie dziwota - gdy ktoś znajomy znika z życia, to chce się pobyć samemu i pozbierać myśli. Dzielnie się trzymała, nie roniła łez, chociaż i tak wyglądała na przejętą. Aura jaką tworzyła swoim wsparciem i przytulaniem Malinowooka nie powinna być ofiarowana jemu, a właśnie dziewczynie, która straciła przyjaciółkę. Szkoda, że nie będzie mu dane zająć miejsce Tsu, nie po tym co zaszło. Powinien dokończyć to co zaczął.
Gdy tylko usłyszał, że Złotooka chce już iść, to Red poderwał się ze stanu rozpaczy na równe nogi i w dwóch krokach doszedł do Demonicy.
-June, poczekaj...
Podniósł spojrzenie skarconego psiaka i sięgnął dłonią, aby dotknąć ramienia uczennicy Hikaru. Z początku nic się nie działo i wyglądało to tylko jak koleżeńskie wsparcie, lecz po paru sekundach Rudowłosa mogła wyczuć coś innego. Energia demona była odrobinę znajoma, ale przekazał tym sposobem także pierwsze swoje wspomnienia z tego życia. Moment, w którym otwierał oczy z długiego snu, i walkę Tsu o uwolnienie chłopca. Wszystko to, włącznie z tym jak chciał odratować Rogatą, a nie powiodło się. Po pokazaniu momentu jak oberwał od Braski za to co się stało, cofnął rękę do siebie i obróciwszy się na pięcie wrócił do Bogini, która pomogła mu swoją postawą odważyć się na takie wyjawienie prawdy. Takie obrazy ze wspomnień były lepsze od rozklekotanych słów, ale nie chciał ich pokazać Białowłosej. Wydawała się być naszpikowana radością niż ktokolwiek na świecie, nie chciał zarażać Jej duszy złym pierwiastkiem. Nie umiał jak June wywołać na swojej buźce wymuszonego uśmiechu, westchnął głęboko i powiedział:
-Red idzie z tego miejsca. Skoro wymieniono żarówkę na niebie, to można iść dalej. June, powodzenia i do zobaczenia. Kaede idzie z Redem?
Skłonił się lekko Złotookiej na pożegnanie unikając wymiany spojrzenia, po czym skierował pytanie do Kaioshinki. Może mimo wszystko będzie chciała kontynuować myśl o wspólnym poznawaniu świata? Nie miałby nic przeciwko, dopóki nie zrobi krzywdy. Głupie sumienie, odzywa się po przebudzeniu jak szalone. Dawniej nie miał tylu obaw o morale, i może dlatego łatwiej było mu się rozstać z tym światem dając się zamrozić? Nie, to była ucieczka przed czymś innym, ale trudno było sobie przypomnieć przed czym.
[Occ:
HP = 975 + 195 = 1170]
Gdy tylko udało mu się wybąkać parę słów o tragicznym zajściu, to z pomocą przybyła Kaede. Dziwne, że podeszła najpierw do Reda, jednak nie przeszkadzało mu to w żadnym stopniu. Mowa Białowłosej była pokrzepiająca, tak że musiał parokroć mrugnąć oczami, bo nie zrozumiał od początku czy to do niego było mówione. Owszem, pokreśliła adresata, ale te słowa o gorszych początkach i lepszej przyszłości, o tym że jest takie miejsce bez trosk i zmartwień po prostu zadziwiały niedowiarka. Chociaż bardziej zaskoczyło to jak został objęty ramionami dziewczyny, którą widzi od kilkunastu minut.
-Kaede zadaje trudne pytania... Red nie wie... Boli głowa.
Przyglądał się June, kiedy to zbladła ze strachu i drżącym oznajmiła swoją chęć oddalenia się z tego miejsca. Nie dziwota - gdy ktoś znajomy znika z życia, to chce się pobyć samemu i pozbierać myśli. Dzielnie się trzymała, nie roniła łez, chociaż i tak wyglądała na przejętą. Aura jaką tworzyła swoim wsparciem i przytulaniem Malinowooka nie powinna być ofiarowana jemu, a właśnie dziewczynie, która straciła przyjaciółkę. Szkoda, że nie będzie mu dane zająć miejsce Tsu, nie po tym co zaszło. Powinien dokończyć to co zaczął.
Gdy tylko usłyszał, że Złotooka chce już iść, to Red poderwał się ze stanu rozpaczy na równe nogi i w dwóch krokach doszedł do Demonicy.
-June, poczekaj...
Podniósł spojrzenie skarconego psiaka i sięgnął dłonią, aby dotknąć ramienia uczennicy Hikaru. Z początku nic się nie działo i wyglądało to tylko jak koleżeńskie wsparcie, lecz po paru sekundach Rudowłosa mogła wyczuć coś innego. Energia demona była odrobinę znajoma, ale przekazał tym sposobem także pierwsze swoje wspomnienia z tego życia. Moment, w którym otwierał oczy z długiego snu, i walkę Tsu o uwolnienie chłopca. Wszystko to, włącznie z tym jak chciał odratować Rogatą, a nie powiodło się. Po pokazaniu momentu jak oberwał od Braski za to co się stało, cofnął rękę do siebie i obróciwszy się na pięcie wrócił do Bogini, która pomogła mu swoją postawą odważyć się na takie wyjawienie prawdy. Takie obrazy ze wspomnień były lepsze od rozklekotanych słów, ale nie chciał ich pokazać Białowłosej. Wydawała się być naszpikowana radością niż ktokolwiek na świecie, nie chciał zarażać Jej duszy złym pierwiastkiem. Nie umiał jak June wywołać na swojej buźce wymuszonego uśmiechu, westchnął głęboko i powiedział:
-Red idzie z tego miejsca. Skoro wymieniono żarówkę na niebie, to można iść dalej. June, powodzenia i do zobaczenia. Kaede idzie z Redem?
Skłonił się lekko Złotookiej na pożegnanie unikając wymiany spojrzenia, po czym skierował pytanie do Kaioshinki. Może mimo wszystko będzie chciała kontynuować myśl o wspólnym poznawaniu świata? Nie miałby nic przeciwko, dopóki nie zrobi krzywdy. Głupie sumienie, odzywa się po przebudzeniu jak szalone. Dawniej nie miał tylu obaw o morale, i może dlatego łatwiej było mu się rozstać z tym światem dając się zamrozić? Nie, to była ucieczka przed czymś innym, ale trudno było sobie przypomnieć przed czym.
[Occ:
HP = 975 + 195 = 1170]
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Sob Kwi 27, 2013 2:39 pm
„Boi się panicznie…” pomyślała Kaede patrząc ze smutkiem na June. Ktokolwiek jest jej towarzyszem, zupełnie zawala robotę, lub traktuje swoich jak śmieci. Szybko też potwierdziły się myśli dziewczyny, że ma do czynienia z demonami. Powinna się teraz bać, zwłaszcza, że to demon zabił jej pierwszego opiekuna, ale nie umiała żywić nienawiści do nikogo, zamiast tego rozłożyła ręce i patrzyła z łzami w oczach na melancholię, która dotykała dwoje osób. Pierwszy raz w życiu dziewczyna czuła bezradność, a uśmiech zniknął z jej ust, pozostawiając ściśnięte wargi w wąską kreskę. Oczywiście pozwoliła Redowi wyjść z jej objęć i przekazać June to co siedziało mu na sercu. Nie wiedziała co dokładnie, lecz postawa June i sztuczny uśmiech świadczył o wszystkim. Wpatrywała się w nich siedząc na swoich piętach, z opadniętymi dłońmi i myślała co powinna zrobić, lecz prawda była taka, że niczego nie mogła. Jest boginią, jej obowiązkiem i zaszczytem jest dbanie o innych, a teraz nie może zrobić nic. Świadomość tego rozdzierała jej serce, pozostawiając w nim dziwną pustkę, była tylko słabą dziewczyną i teraz to sobie boleśnie uświadomiła. Jak może naprawić świat, skoro nawet w prostej rzeczy zawala? „Co ty myślałaś idiotko, że kim jesteś?” podpowiadało jej czarne oblicze siebie samej. Jak na ironię zaczęło wychodzić słońce, a może to znak nadziei? Tak bardzo chciała ulżyć obojgu, pokrzepić ich serca...
-June…- zawołała do dziewczyny rzucając jej paczkę swoich ciastek. –Proszę weź je… Przepraszam, że nie mogę pomóc…- łzy płynęły po poliku niebianki, a ręce drżały. Inaczej to sobie wyobrażała, teraz wie, że jest nikim.
-Tak Red, lecę z tobą.- oznajmiła podnosząc się niechętnie i wpatrując w ziemię.
-June…- zawołała do dziewczyny rzucając jej paczkę swoich ciastek. –Proszę weź je… Przepraszam, że nie mogę pomóc…- łzy płynęły po poliku niebianki, a ręce drżały. Inaczej to sobie wyobrażała, teraz wie, że jest nikim.
-Tak Red, lecę z tobą.- oznajmiła podnosząc się niechętnie i wpatrując w ziemię.
- GośćGość
Re: Ulice
Nie Kwi 28, 2013 1:40 pm
_____Co teraz? Należałoby zwiać gdzie pieprz rośnie i nie pokazywać swojej rudej główki najlepiej do końca świata. Wiecie dlaczego? Jak June spojrzy w oczy Hikaru i Kuro po tym co się stało? Saiyan może ją znienawidzić za te kłamstwa, bo przecież zapewniała im, że przy Brasce nic nie grozi Tsu. To on musiał ją wysłać w niebezpieczne miejsce z jakimś zadaniem przez co skończyło się to wszystko tak jak się skończyło.
Złotooka wzięła głęboki wdech po czym zgięła nogi w połowie by wyskoczyć w powietrze odlatując w siną dal, lecz usłyszała głos Red'a, który ją zatrzymał. Odwróciła się w Jego stronę z pytającym wyrazem twarzy zastanawiając się czego jeszcze może chcieć. Jego wyraz twarzy spowodował, ze demonica miękła, w sumie nie była na niego zła za to co zrobił bo jak się później okazało to nie była jego wina. Obrazy, które jej pokazywał jedynie za sprawą dotyku ramienia pokazały całą prawdę. Tsu ratowała tego chłopca, oddała swoje życie za jego życie co było bardzo honorowym czynem. Nawet June nie wiedziała czy byłaby w stanie zrobić coś takiego. Oddać życie za obcą osobę.
Uśmiechnęła się smutno w podzięce Red'owi i również się skłoniła tak jak on. Znowu na dźwięk swojego imienia zwróciła głowę. Dostrzegła, że coś leci w jej stronę, więc wyciągnęła rękę. Chwyciła ową rzecz po czym spojrzała. To były czekoladowe ciasteczka, którymi poczęstowała ją Kaede niedawno. Ucieszyła się na prawdę z prezentu, bo bardzo jej smakowały. Chciała podziękować Białowłosej, ale gdy tylko na nią spojrzała zdębiała zupełnie. Dlaczego płakała? Czy June coś złego zrobiła i spowodowała wylew płynu z oczu? Oj.
___ - Kaedeee... - zawołała cichutko podchodząc do dziewczyny. Były niemal równe wzrostem więc June nie musiała się schylać. Wystarczyło, że przyłożyła dłoń do jej policzka i delikatnie podniosła jej głowę tak by spojrzała na nią. - Nie płacz, będzie dobrze. - Uśmiechnęła się po czym... klepnęła ją w plecy, a że nie do końca potrafiła kontrolować swoją moc to uderzenie było silniejsze. No, ale głowy nie urywało.
Pomachała jeszcze na pożegnanie Red'owi po czym zeskoczyła z budynku na sam dół. Chwyciła swoje torby, a następnie odleciała kierując się do Szkoły Światła Hikaru.
Z tematu
>Szkoła Światła, wstąpię gdzieś po drodze.
Złotooka wzięła głęboki wdech po czym zgięła nogi w połowie by wyskoczyć w powietrze odlatując w siną dal, lecz usłyszała głos Red'a, który ją zatrzymał. Odwróciła się w Jego stronę z pytającym wyrazem twarzy zastanawiając się czego jeszcze może chcieć. Jego wyraz twarzy spowodował, ze demonica miękła, w sumie nie była na niego zła za to co zrobił bo jak się później okazało to nie była jego wina. Obrazy, które jej pokazywał jedynie za sprawą dotyku ramienia pokazały całą prawdę. Tsu ratowała tego chłopca, oddała swoje życie za jego życie co było bardzo honorowym czynem. Nawet June nie wiedziała czy byłaby w stanie zrobić coś takiego. Oddać życie za obcą osobę.
Uśmiechnęła się smutno w podzięce Red'owi i również się skłoniła tak jak on. Znowu na dźwięk swojego imienia zwróciła głowę. Dostrzegła, że coś leci w jej stronę, więc wyciągnęła rękę. Chwyciła ową rzecz po czym spojrzała. To były czekoladowe ciasteczka, którymi poczęstowała ją Kaede niedawno. Ucieszyła się na prawdę z prezentu, bo bardzo jej smakowały. Chciała podziękować Białowłosej, ale gdy tylko na nią spojrzała zdębiała zupełnie. Dlaczego płakała? Czy June coś złego zrobiła i spowodowała wylew płynu z oczu? Oj.
___ - Kaedeee... - zawołała cichutko podchodząc do dziewczyny. Były niemal równe wzrostem więc June nie musiała się schylać. Wystarczyło, że przyłożyła dłoń do jej policzka i delikatnie podniosła jej głowę tak by spojrzała na nią. - Nie płacz, będzie dobrze. - Uśmiechnęła się po czym... klepnęła ją w plecy, a że nie do końca potrafiła kontrolować swoją moc to uderzenie było silniejsze. No, ale głowy nie urywało.
Pomachała jeszcze na pożegnanie Red'owi po czym zeskoczyła z budynku na sam dół. Chwyciła swoje torby, a następnie odleciała kierując się do Szkoły Światła Hikaru.
Z tematu
>Szkoła Światła, wstąpię gdzieś po drodze.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Nie Kwi 28, 2013 3:05 pm
Rudowłosa zniosła bardzo dzielnie to wszystko, nawet skłoniła się Redowi i nie szczędziła uśmiechu. Podziwiał jej spokój, który mógł być przykrywką, ale działało - nie zorientował się nic a nic, że jest Jej przykro. Pozostało się tylko pożegnać i iść w swoją stronę.
-Pa-pa June.
Patrzył się jak jeszcze Kaede czując się bezradna w tej sytuacji obdarowała Demonicę ciasteczkami, a później wymianę czułości. Przekręcił nieco głowę na bok, to było coś zupełnie innego dla chłopca. Gdyby sięgnął pamięcią do dalekich czasów, to już znał ten akt dobroci jak i poprzednie tulenia, lecz... teraz uczył się wszystkiego od nowa. Stał i spoglądał ukradkiem na żegnające się ze sobą dziewczyny, nie umknął mu też fakt zbyt mocnego klepnięcia w plecy Bogini, no ale zdarza się prawda? Nic się poważniejszego chyba nie stało.
Gdy Złotooka odleciała po wymianie machania łapkami, Red ośmielił się zbliżyć do Kaede i nawet już chciał sięgnąć ręką, ażeby otrzeć resztkę łez towarzyszki. Lecz ta głupia ręka cofnęła się w przestrachu w kieszeni spodni demona, który westchnął cicho.
-Niech Kaede się nie martwi. Kaede jeszcze nie raz pomoże, ale na pewno nie z pustym brzuszkiem. Red słyszał jak domagał się jedzonka.
Uśmiechnął się lekko i po chwili popadł w rozmyślania. Gdzie można zdobyć coś do jedzenia? Kurcze, nawet tego zapomniał... dobrze, że wie jak oddychać i chodzić i takie tam. Puknął się parokroć piąstką po skroni, żeby ruszyć szare komórki do roboty. Ale od tego pukania rozbolała go głowa, więc zapytał się niepewnie:
-Właściwie to co takiego Kaede chce zjeść? Ciasteczka? Ludzi? Mięso? Owoce? Dżem?
Z każdym pytaniem przypominał sobie coraz to więcej przedmiotów czy określeń. Hm... byłoby fajnie, gdyby Białowłosa byłaby w stanie jakoś rozkręcić komórki demona do myślenia. I nauczyła jak prawdziwie powinien żyć... Nie zapyta się Jej o to wprost, to byłoby okazanie swoich słabości, a nie chciał tego robić. Najlepiej gdyby oboje zabrali się za ćwiczenia i wzmocnili swoje ciała. Może jak wpompuje trochę energii w mózg to lepiej będzie przyswajać pewne rzeczy?
-Pa-pa June.
Patrzył się jak jeszcze Kaede czując się bezradna w tej sytuacji obdarowała Demonicę ciasteczkami, a później wymianę czułości. Przekręcił nieco głowę na bok, to było coś zupełnie innego dla chłopca. Gdyby sięgnął pamięcią do dalekich czasów, to już znał ten akt dobroci jak i poprzednie tulenia, lecz... teraz uczył się wszystkiego od nowa. Stał i spoglądał ukradkiem na żegnające się ze sobą dziewczyny, nie umknął mu też fakt zbyt mocnego klepnięcia w plecy Bogini, no ale zdarza się prawda? Nic się poważniejszego chyba nie stało.
Gdy Złotooka odleciała po wymianie machania łapkami, Red ośmielił się zbliżyć do Kaede i nawet już chciał sięgnąć ręką, ażeby otrzeć resztkę łez towarzyszki. Lecz ta głupia ręka cofnęła się w przestrachu w kieszeni spodni demona, który westchnął cicho.
-Niech Kaede się nie martwi. Kaede jeszcze nie raz pomoże, ale na pewno nie z pustym brzuszkiem. Red słyszał jak domagał się jedzonka.
Uśmiechnął się lekko i po chwili popadł w rozmyślania. Gdzie można zdobyć coś do jedzenia? Kurcze, nawet tego zapomniał... dobrze, że wie jak oddychać i chodzić i takie tam. Puknął się parokroć piąstką po skroni, żeby ruszyć szare komórki do roboty. Ale od tego pukania rozbolała go głowa, więc zapytał się niepewnie:
-Właściwie to co takiego Kaede chce zjeść? Ciasteczka? Ludzi? Mięso? Owoce? Dżem?
Z każdym pytaniem przypominał sobie coraz to więcej przedmiotów czy określeń. Hm... byłoby fajnie, gdyby Białowłosa byłaby w stanie jakoś rozkręcić komórki demona do myślenia. I nauczyła jak prawdziwie powinien żyć... Nie zapyta się Jej o to wprost, to byłoby okazanie swoich słabości, a nie chciał tego robić. Najlepiej gdyby oboje zabrali się za ćwiczenia i wzmocnili swoje ciała. Może jak wpompuje trochę energii w mózg to lepiej będzie przyswajać pewne rzeczy?
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Ulice
Nie Kwi 28, 2013 10:56 pm
Patrzyła niepewnie na June, która okazała jej czułość. To nie tak powinno być, to ona powinna okazywać czułość i wsparcie innym, a poczucie niemocy napełniało ją coraz większa beznadzieją. Spojrzała swoimi dużymi oczkami na demonicę, która oddalając się od nich trzymała się nad podziw twardo, choć raczej nie czeka ją nic dobrego. „Ona wróci do tego kogoś, kto ją terroryzuje…” Kaede chciała ją zatrzymać, wymyśleć coś, podnieść na duchu, lecz jedyne co mogła to dać jej swoje ciastka… „Jakie to żenujące młoda bogini…” zbeształa siebie spuszczając nisko wzrok.
Chłopak został przy niej, potrzebował kogoś, podobnie jak ona. Los złączył ich ścieżki, być może nie przypadkiem. Młody demon był umysłowo na poziomie dziecka, w złych rękach mógłby przynieść dużo zamętu, lecz być może wywiąże się między nimi przyjaźń, z której oboje będą mogli wyciągnąć dużo dobrego. Powstrzymała swoje łzy i zmusiła się do uśmiechu. Podniosła głowę patrząc na Reda walącego się pięścią w głowę. „Zrobi sobie krzywdę…” Pomyślała z lekkim rozbawieniem. Podbiegła do demona chwytając jego rękę i odciągając od głowy. Miło ją zaskoczyło, że odgadł, że chciałaby coś zjeść, ale propozycje, które wypowiadał były dziwne…
-Red! Nie wolno jeść ludzi! Więcej zyskasz żyjąc z nimi zgodzie. Jestem tu, by ich chronić.- wyjaśniła mu z oburzeniem. –Powinieneś dbać o dietę, to odpowiedni system odżywiania. Jeśli będziesz się dobrze odżywiał, będziesz dużo silniejszy. Ludzie nie powinni znaleźć się w twoim menu, co innego mięso i owoce. Zjadłabym cokolwiek, ale nie mieszkańców tej planety… Ani żadnej innej…- dodała po chwili. Jej nastrój znacznie się poprawił, nie ma co rozpamiętywać pierwszej klęski, ma szanse ją nadrobić właśnie teraz.
Chłopak został przy niej, potrzebował kogoś, podobnie jak ona. Los złączył ich ścieżki, być może nie przypadkiem. Młody demon był umysłowo na poziomie dziecka, w złych rękach mógłby przynieść dużo zamętu, lecz być może wywiąże się między nimi przyjaźń, z której oboje będą mogli wyciągnąć dużo dobrego. Powstrzymała swoje łzy i zmusiła się do uśmiechu. Podniosła głowę patrząc na Reda walącego się pięścią w głowę. „Zrobi sobie krzywdę…” Pomyślała z lekkim rozbawieniem. Podbiegła do demona chwytając jego rękę i odciągając od głowy. Miło ją zaskoczyło, że odgadł, że chciałaby coś zjeść, ale propozycje, które wypowiadał były dziwne…
-Red! Nie wolno jeść ludzi! Więcej zyskasz żyjąc z nimi zgodzie. Jestem tu, by ich chronić.- wyjaśniła mu z oburzeniem. –Powinieneś dbać o dietę, to odpowiedni system odżywiania. Jeśli będziesz się dobrze odżywiał, będziesz dużo silniejszy. Ludzie nie powinni znaleźć się w twoim menu, co innego mięso i owoce. Zjadłabym cokolwiek, ale nie mieszkańców tej planety… Ani żadnej innej…- dodała po chwili. Jej nastrój znacznie się poprawił, nie ma co rozpamiętywać pierwszej klęski, ma szanse ją nadrobić właśnie teraz.
Strona 1 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach