Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Kame House

+4
NPC.
Rikimaru
Reito
NPC
8 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Kame House - Page 6 Empty Kame House

Sro Maj 30, 2012 12:43 am
First topic message reminder :

Kame House - Page 6 XmvrecKame House
Dom Genialnego Żółwia - jest to domek na małej wysepce na środku oceanu. Mieszkają tam Żółwi Pustelnik (zwany też Kameseninem) i jego zwierzątko Morski Żółw. Wyspa jest bardzo trudna do odnalezienia ponieważ jest zbyt mała by ją umieścić i zaznaczyć na mapie przez co niewiele osób wie o jej istnieniu.
Informacje
Techniki do nauczenia
- Kamehameha
- Mafuba
- Telephaty
- Ki Feeling
UWAGA!
Nie można pisać w tym temacie bez pozwolenia NPC/Admina/Mg. Najpierw trzeba zdobyć informacje o położeniu wyspy.


"Przed napisaniem zapoznaj się z treścią postu dołączonego do tematu bądź skonsultuj się z adminem lub MG, gdyż każdy post niewłaściwie napisany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu."


Ostatnio zmieniony przez NPC dnia Sob Lut 16, 2013 1:43 pm, w całości zmieniany 6 razy

Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk1/1Kame House - Page 6 R0te38  (1/1)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pon Sie 18, 2014 5:20 pm
- Ha... Me... - Kontynuował ciszej Rikimaru, który zbierał coraz więcej KI. Zachowanie starca denerwowało go, ponieważ ten sobie wiecznie pogrywał. Jak zwykle. Trzymał skumulowaną energię przy sobie, ale wiedział, że Genialny Żółw to cwana dziadyga i skoro wyszedł przed domek to stało się dokładnie to, czego oczekiwał pół-demon. Nagle energia przygasła całkowicie, a chłopak ustawił się do pionu i zaczął iść w kierunku starego mistrza. Lekko tylko zrobił ruch ręką koncentrując całą swoją siłę woli Genialnym Żółwiu. Nie mógł być pewien czy paraliż działa, ponieważ nigdy mistrz nie pokazał swojej prawdziwej mocy. Nawet wtedy gdy pierwszy raz pokazał Rikimaru Kamehame. Telekineza to dobra technika, ponieważ daje możliwość sparaliżowania kogoś i wystawienia go na naszą łaskę, acz jej wadą było to, że mógł jedynie uderzyć swoje przeciwnika. To jednak nie problem. Moc uderzenia pięści pół-człowieka też jest niemała.
- Prawdziwy wojownik zawsze staje do walki stary głupcze! Gdybyś miał innych uczniów to miałbym się z kim mierzyć, ale Ty siedzisz tu i gapisz się jedynie na cycki Misaki. Biedna dziewczyna niewiele się nauczy przy Tobie. Czas abyś pokazał na co Cię naprawdę stać, bo przyszedłem Cię zlikwidować. Nie chcę żebyś mnie uczył, ponieważ teraz to ja mam zamiar uczyć innych!
Zauważył jak Misaki wychyla się przez okno w stroju kąpielowym próbując rozeznać się w sytuacji. Jeżeli pokona swojego przeciwnika to zabierze ją ze sobą. Dobrowolnie lub siłą, ale da jej wybór. Z drugiej strony przyszedł mu do głowy jeszcze pewien pomysł, ale ten już zależy od ruchu Genialnego Żółwia.

OoC:
Regeneracja:
HP: 72901+8100= full
KI: full
Start walki.
Telekineza na Genialnego Żółwia; x tur paraliżu; x KI (nieznana energia*1,5)
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pon Wrz 01, 2014 1:14 pm
- Rikimaru. Odejdź, bo inaczej będę musiał zamknąć Cię za pomocą Mafuby. Tego chciałbym uniknąć.  - odparł spokojnie Kame-Sennin, najwyraźniej nic nie robiąc sobie z paraliżu Był nadzwyczaj spokojny. Czyżby miał jakiegoś asa w rękawie?
- Misaki to dobra dziewczyna. Na pewno nauczę ją o wiele więcej niż Ciebie. Gdybyś był dalej dobry, podzieliłbym się swoją mocą. Niestety. Tak jak już powiedziałem, niczego Cię więcej nie nauczę. Zhańbiłeś dobre imię tej szkoły. Nadajesz się tylko do Żurawiego Pustelnika.  - powiedział starzec, a następnie zamilknął.
Rikimaru
Rikimaru
Liczba postów : 1293
Data rejestracji : 20/08/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk1/1Kame House - Page 6 R0te38  (1/1)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Wrz 04, 2014 11:35 am
Zachowanie Genialnego Żółwia ciężko było rozgryźć. Ten starzec nie wyglądał na takiego, który się czegoś boi. Lakoniczne podejście mogło zaskakiwać potężnego wojownika, bo ileż mocy mógł mieć stary dziadyga? Teoretycznie Rikimaru już dawno powinien go mocą przerosnąc, a ten zachowuje się tak jakby wciąż był o mile do przodu od Rikimaru. Mężczyzna mógł uznać, że to doświadczenie jego byłego mistrza kieruje jego reakcją, bo być może wciąż zna wiele technik, które mogą faktycznie narobić kłopotu pół-demonowi, który na słowa o Mafubie pozostał niewzruszony. Jednak przypominając sobie o tej technice zdał sprawę z tego, że ten dziad może znać techikę jeszcze lepszą. Zamknięcie na lata w pojemniku lub wykluczenie z życia na jakiś okres to rzecz bez wątpienia nieprzyjemna.
Pozostawała jeszcze kwestia Misaki, której też nie mógł rozgryźć, ponieważ ukrywała bez dwóch zdań znaczną część swojej mocy. Kto wie. Może stała się równie potężna? Może Rikimaru miał dobre wyczucie lata temu przyprowadzając ją tutaj? Nie do końca w to wierzył, ale nie mógł wykluczyć tej myśli.
- Żurawiego Pustelnika? Kame Sennin i Tsuru Sennin? Dobry i... zły mistrz? Domyślam się, że mi nie zdradzisz, gdzie go znajdę, ale wiem kogo szukać. - Odrzekł równie spokojnie co były mistrz. Już nie miał tu nic do roboty. Próba wyciągnięcia od Genialnego Żółwia nowych technik może być bardzo ryzykowna. Śmierci się nie boi, ale zapieczętowania lub czegoś w podobny stylu tak. Spojrzał na Misaki wymownie. Lekko znieważające, prowokujące, jakby patrzył na nią jak na słabeusza. Tak to oznaczało, że kiedyś się zmierzą. Zna jej aurę, więc jeżeli kiedyś poczuje siłę to zjawi się aby walczyć. Teraz miał nowy cel. Znaleźć Żurawiego Pustelnika.
Na Ziemi wiele się działo. Demon, którego opanowała magia Majin prawie stracił życie przez jakąś potężną moc, a potem zjawił się na miejscu ktoś i Hikaru. Ten KTOŚ był bez wątpienia potężny. Przemieszczał się bardzo szybko z miejsca na miejsce. Potem pojawił się również Hikaru, a więc w jednym miejscu doszło do czegoś ważnego. Wystrzelił bez dalszych słów w górę i zaczął lecieć w kierunku lądu powoli.

z/t do Przestrzeni Powietrznej
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk500/500Kame House - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pią Maj 01, 2015 4:54 pm
Z Jaskini: June, Ichiro, Red i Shigo

Lecieli już w stronę domku Kame, którego akurat znał od tej strony, iż bronił jego i malca Shigo przed najgroźniejszym jak dotąd przeciwnikiem - półdemonem Rikimaru. Nie wiedział, dlaczego akurat tam June obrała kierunek, ale nie oponował. Przed udaniem się na ów wyspę nie zapomniał wrócić do jaskini z Ichiro, by otworzył grotę odchylając głaz, który wtoczył, aby później wziąć mleko dla brzdąca. Nie może posiłek iść na zmarnowanie, więc teraz pod pachami miał dwie palety kartonów z mlekiem, a na plecach - plecak z ubraniami dla dziecka. Powiedzmy szczerze: wyglądał zabawnie. Taki niby groźny demon z wizerunku, a taszczył garderobę dziecięcą niczym niańka. Niewiele mniej zabawnie wyglądał także Ichiro, który po pierwszej lekcji u June miał nieco nadszarpnięte ubranie, a któremu jeszcze kazał dźwigać na plecach ten ogromny kamień z jaskini. Trzeba wycisnąć z niego tyle, ile się dało.
Pomysł June, by nauczać Białowłosego o Ki Feeling spodobał mu się, nie mniej jednak zastanawiał się nad czymś innym. Nad inną umiejętnością o wiele bardziej destrukcyjną mogącą wesprzeć Lightning Shower Rain zademonstrowany przez June. Czy jest jeszcze tyle czasu, by i demonica i demon mieli okazję do skorzystania z techniki już na wrogu? Muszą spróbować.
Wylądowali w końcu na piaskach przed różowym domkiem, przed którym złożył wszystkie manatki Shigo. Nie za bardzo chciał uczestniczyć w rozmowie June z Roshim, toteż oddalił się nad brzeg morza. Rozpoczął rozgrzewkę w pojedynkę, lecz kiedy towarzystwo skończyło rozmowę ze staruszkiem dołączył do wojowników i rzekł telepatycznie:
>>>Ki Feeling Ichiro musi jeszcze poczekać. Pomyślałem, że lepiej, abyście poznali technikę ofensywną, którą i Ichiro byłby w stanie okiełznać. W ten sposób we trio ruszymy na wroga. Zwie się Genocide Attack.<<<
Nie czekając na reakcję utworzył w dłoni kulę, którą trzymał nad sobą, a która niebawem rozszczepiła się na kilkanaście Ki Promieni. Były o tyle inne, ze mogły rozpraszać się w dowolnym kierunku i atakowały niezależnie, oraz przemieszczały się po łuku. Jednoczesny atak takim arsenałem mógł dokończyć dzieła po Lightning Shower Rain i ostatecznie zmieść statek intruzów z kosmosu. Będzie kontrolować przebieg nauki jak tylko potrafi, aby tylko zwiększyć szansę powodzenia niezwykle trudnej misji jak na trzech wojowników.

[Ooc: Red przedstawił June i Ichiro technikę Genocide Attack do nauki]
[Ooc2: przepraszam za krótki i chaotyczny post]
Zerb
Zerb
Liczba postów : 132
Data rejestracji : 01/04/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Wto Maj 05, 2015 7:44 pm
- NO! - wykrzyknął spocony demon gdy udało mu się odepchnąć głaz (który sam wtaczał) otwierając wejście do jaskini, uważał że Red i June się nad nim znęcają, zapewne mogliby jednym palcem odepchnąć kamulec na wiele kilometrów, a mimo to kazali to zrobić biednemu, zmęczonemu białowłosemu. Krótko przed tym wysiłkiem jednak stało się wiele ciekawych rzeczy: June kazała mu wyrzucić scouter, który po krótkim namyśle schował do kieszeni, tłumacząc że zrobi to później, naprawdę powód był inny, ale to nie miało znaczenia. Potem zaczęła się pierwsza "lekcja" June, czyli wykrzyknięcie "UNIK" i kopniak w twarz biednego demona. Naprawdę się znęcali...
Ichiro po raz kolejny przetarł twarz po "pierwszej lekcji". Zapamiętał żeby być ostrożnym w jej otoczeniu i być zawsze gotowym na "unik", choć pewnie mu to nie wyjdzie, widział szybkość demonicy, nie był nawet blisko jej poziomu. Nadal przecierał twarz, nic mu na szczęście nie było, ale nadal czuł nieprzyjemnie uczucie.
Mimo słów June o wyczuwaniu KI, nie wyrzucił scoutera, uważał go za zdobycz po saiyanie którego zabił jako pierwszego, no i uznał że może jakims sposobem dzięki sprzętowi uda mu się namierzyć swojego przeszłego oprawcę, w końcu jest duża szansa że należał on do niego.
Leciał cały czas za June niosącą Shigo i Redem, byli od niego znacznie szybsi, za pewne zwalniali aby się nie zgubił, trochę go to smuciło, nie cierpiał być ciężarem, ale musiał się do tego przyzwyczaić...
Byli już daleko od jaskini do której Ichi zdążył się przyzwyczaić, miał nadzieję że jeszcze tam wróci... W końcu Red tak ładnie ją już ozdobił, demon zdążył już nawet uznać go za swój dom... Cóż los chciał inaczej.
Lecieli przez ogromne, puste morze, w końcu można było zauważyć mały punkt na nim, była to niewielka wysepka na której był domek. Wylądowali a Red od razu zademonstrował reszcie swą niszczycielska technikę, strasznie się spodobała białowłosemu.
- Juneeee... Może odłożymy ki feeling na potem? Ta technika bardziej mnie przekonuje - Spojrzał na rudowłosą błagalnym wzrokiem, zdecydowanie wolał wybór Reda, może to z przyzwyczajenia do dawnego mentora? Kto wie. Na razie pozostało mu czekać co zadecyduje reszta demonów, chciał być choć trochę pomocny. Nie zregenerował sił w pełni, jednakże nie zamierzał się użalać, okiełzna technikę i zabije jak najwięcej saiyan.
Anonymous
Gość
Gość

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Maj 07, 2015 12:42 am
Na Żółwiej Wyspie znaleźli się bardzo szybko, choć wraz z Red’em mogli sami przebyć tą drogę dziesięć razy szybciej. Mieli jednak nieco wolniejszego Ichiro oraz Shigo, June nie chciała go narażać lecąc zbyt szybko. Jest jeszcze za mały by jego żołądek musiał znosić taką prędkość. W każdym bądź razie gdy tylko malutka wysepka z różowym domkiem pojawiła się na horyzoncie, ucieszyło to demonicę. Wylądowali, a rudowłosa zajrzała za domek. Tak jak myślała – stary Kame wylegiwał się na hamaku ze sprośną gazetką na twarzy. Słychać było tylko głośne chrapanie starego.
___ - Oy, Żółwiu. – zawołała, lecz reakcji zero. Rany, łatwo go zabić. Wystarczy podejść gdy śpi i wbić nóż. Lekka irytacja pojawiła się na twarzy June. – Oy! Ooooy! – krzyknęła jeszcze, a następnie telekinezą sprawiła, że hamak zabujał się, zrzucając staruszka prosto na ziemię. Cóż, zadziałało. Malutki wojownik na rękach demonicy zaśmiał się głośno. – Kame, to ja June. Byłam u Ciebie kiedyś wraz z saiyanem Reito. – powiedziała kłaniając się lekko. Mógł ją nie rozpoznać, była aktualnie w swojej demonicznej formie, nie tej łagodnej. – Nie przyszłam w odwiedziny. W stronę Ziemi zmierza kosmiczna flota z tysiącami saiyan, chcą zaatakować Ziemię. Chcę Cię prosić o popilnowanie Shigo, a wtedy ja, Red i jeszcze jeden demon ruszymy by ich powstrzymać.  Nie możemy liczyć na Hikaru, ani nikogo innego, wszyscy są na Vegecie i walczą tam. – zauważyła jak zza domu wypełza żółw. Pomachała mu, a ten odwzajemnił ten gest z uśmiechem na pysku. Shigo się ruszył i wydał z siebie ciekawski dźwięk wskazując na zwierzę. Puściła więc malca i pozwoliła by poszedł do żółwia. Ten najwyraźniej lubił dzieci, bo od razu się dogadali i zaczęli bawić w ślimaczym tempie. Uśmiechnęła się na ten rozczulający widok.

Skończywszy rozmowę z Kame-senninem wróciła do reszty demonów. Red zaprezentował im niszczycielską technikę, która na pewno przyda się w walce. Już miała pewien pomysł w głowie. Tą techniką mogą z bombardować statek, a Shower Rain użyć do wybijania tych, którzy wylecą ze statku nim ten wybuchnie. To powinno się udać. Planem B będzie użycie pięści i kontaktu bezpośredniego.
Spojrzała na Ichiro. W jego oczach widziała podekscytowanie osobą Red’a. Zacisnęła pięści.
___ - „Red, dlaczego mi go dałeś? Przecież to bez sensu, nie będę dobrym nauczycielem. Ode mnie wszyscy uciekają, opuszczają mnie…” – chwila złego samopoczucia zawisła nad June. Jakby nie patrzeć ostatnio wiele się posypało. Kontakty ze wszystkimi wokół się o ziębiły nie ważne jakby się nie starała. To wprowadzało nutkę mroczności w serce demonicy, która chciała od zawsze być dobra, ale jej to nie wychodziło. To jakieś fatum, zły los? Nic jej nie wychodzi, wszystko się pieprzy. Nawet zawiodła jako matka.
Podniosła lekko drżącą dłoń i przyłożyła do swojej twarzy, zasłaniając ją. Wyglądała na załamaną, lecz… tylko wyglądała. Po chwili cofnęła rękę.
___ - Coś powiedział? – warknęła, a następnie rozmyła się w powietrzu, pojawiając tuż za Ichiro, którego zdzieliła łokciem w kark, wbijając w piasek – Unik. Nieposłuszność będzie karana surowo. Ki feeling może uratować Ci tyłek niewdzięczniku. – powiedziała chłodnym, lecz lekko drżącym ze zdenerwowania głosem. Zacisnęła mocno pięści unosząc je na wysokość piersi. Pokazała zęby po czym odwróciła się, odchodząc kawałek od Red’a i Ichiro – Z resztą… - machnęła na to ręką. Co jej w sumie zależy.
Tatuaże na jej ciele zalśniły lekkim światłem, ciemne chmury zaczęły zbierać się wokół wyspy i nie była to zwykła anomalia pogodowa, to June je przyciągała swoim gniewem. Gniew napędzał jej moc, z nim mogła o wiele więcej, odnosiła lepszy sukces. Złote oczy, których źrenice były okrągłe, zmieniły swój kształt na zwężone o kocim wyglądzie. Uniosła rękę ku górze, a na twarz wpełzł szyderczy uśmiech godny demona…

Trening haps
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Maj 07, 2015 4:09 pm
Kame House - Page 6 4UfP2nj
 - Ajajajajaj! 
Kamesennin wierzgał się przez moment z twarzą w piachu, aż w końcu podniósł głowę i zorientował się że nie jest sam. Powoli wstał i zebrał z ziemi gazetkę, otwartą na stronie z kobietami wyjątkowo szczodrze obdarowanymi przez naturę. Z nosa ciekła mu krew i można było zgadywać czy z powodu ładnych widoków czy upadku. 
 - Aaaach tak tak, pamiętam Cię - odrzekł, wpatrując się w biust demonicy, a że miał założone okulary przeciwsłoneczne, rudowłosa nie mogła być tego świadoma - Saiyan'ie powiadasz? - skoncentrował się na moment i po chwili wyczuł zbliżające się niebezpieczeństwo - taak, faktycznie tu lecą. A więc w końcu zdecydowali się na inwazję. Z chęcią pomógłbym wam w walce, ale wiecie, mam już swoje lata...
Jego przyjaciel żółw bawił się już z Shigo, tak więc Kamesenninowi pozostało wnieść do środka rzeczy przyniesione przez Red'a. Gdy już wszystko było na miejscu, udał się do trenujących demonów.
 - June - rzekł, stając przed rudowłosą - oczywiście zajmę się tym malcem, ale w ramach rekompensaty mogłabyś... hi hi, dawno już nie miałem okazji - staruszek wyciągnął przed siebie dłonie i zaczął przybliżać je w stronę piersi June.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk500/500Kame House - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Maj 07, 2015 5:42 pm
Cholera, nie chciał zaburzać powoli rodzącej się relacji między June a Ichiro. Ksa, zawsze musiał wtrącić trzy grosze w najmniej odpowiedniej chwili. Uważał, że Genocide Attack byłby przydatny i dlatego wypalił z tekstem i pokazem ów techniki. A Ki Feeling rzeczywiście należało do tych umiejętności, które są potrzebne wojownikom już na początku swojej niebezpiecznej wędrówki pełnej trudów i wrogów. Bez tej sztuczki mógłby namierzać tylko nieruchome, widoczne gołym okiem obiekty, a nie szybko przemieszczających się wojowników. Warknął cicho pod nosem.
Wtedy też stała się sytuacja, której wolał uniknąć. Mimo, iż Kamesennin był daleko, to wyczuł w powietrzu jego krew. Odwrócił prędko głowę w przeciwnym kierunku chcąc zignorować żelazisty zapach ludzkiej posoki, ale to było silniejsze od niego. Może nie miała najświeższej daty, lecz nie należała do byle kogo. Wszak Roshi był nazywany Mistrzem, czy coś podobnego. Raz uratował mu życie, aczkolwiek nie był pewny czy aż tak bardzo przejmował się półdemonem Rikimaru, gdy Red prawie kopnął w kalendarz z June. Dlatego jego krew musiała być przesycona mocą, aż kły ścięły wargi swoją ostrością nabierając coraz większej ochoty na skosztowanie chociaż odrobiny. Przez tego starego piernika musiał wyłączyć się całkowicie z rozmowy, by móc w spokoju medytować! Khy, niewdzięcznik.
Nie za bardzo wiedział co z nim dalej będzie. Naprawdę chciał, by June zajęła się nauczaniem Ichiro, bo wbrew jej myślom nie wszyscy ją opuścili. Może Ci bliscy jej sercu tak, lecz jeszcze są inni. Chciałby... chciałby być tym, którzy podnoszą na duchu Rudowłosą i odwrotnie. Ona mu pomogła, nawet nie wiedziała jak bardzo. Nauczanie Białowłosego to jedno, powierzenie mu własnego syna to drugie, jej szczery uśmiech, kiedy sam nie może go odwzajemnić to jeszcze inna sprawa. Takie drobnostki, a cieszą.
Na niebie pojawiły się ciemne chmury i wyładowania. Czyżby to uwolnione pokłady energii June zmieniły pogodę? Ćwiczyła Genocide Attack, zawzięcie, aż miała diabelski uśmiech na twarzy. Wyraźnie wiedziała z czym ta technika się je. Dostrzegł tatuaże, które wypełzły na wierzch i jakby były wzmocnieniem przepływu Ki przez ciało dziewczyny. Jeszcze trochę, a wykona pozostałe czynności do wyrzutu mocy.
Ciekawiła go decyzja Ichiro. Nie powinien był mu mieszać w głowie - oddaje go w ręce Złotookiej, a jeszcze wtrącił swoją radę. Chciał dla niego jak najlepiej, ale wybór należy do niego, i nie powinien co chwila zmieniać zasad. Skoro nie był jego uczniem - nie musiał go słuchać.
Przykrył dłonią usta, które musiał otworzyć, gdyż kły nie mieściły się w jamie ustnej. Z tego wszystkiego zapomniał uspokajać się i wyciszać demońskie geny. Musiał wytrzymać do inwazji Saiyan, bo jak nie - nie będzie mógł sobie nigdy wybaczyć krzywdy, jaką wyrządziłby komukolwiek. Najmniej zależało mu na Roshim, lecz skoro o do niego uciekała się June z prośbą o popilnowanie malucha, nie mógł mu spaść siwy włos z głowy.

[Ooc: Trening start]
Zerb
Zerb
Liczba postów : 132
Data rejestracji : 01/04/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pią Maj 08, 2015 4:54 pm
Ichiro był zbyt podekscytowany techniką Reda aby skupić się na tym jak zareaguje June. Szybko jednak przekonał się o efekcie swych słów gdy po raz kolejny oberwał od swojej nowej trenerki. Nie spodziewał się że może ją zaboleć to co powie jakiś słabiak jego pokroju, wydawało mu się oczywistym wyborem by priorytetem stała się technika Reda. W końcu dzięki niej byłby choć trochę przydatny w walce. Jednak mimo wszystko miała go trenować wiec powinien podporządkować się jej. Nawet jeżeli miał inne zdanie niż ona to nie powinien się przeciwstawiać.
Wbiła go głęboko w piasek, demon przez chwile nie wiedział gdzie się znajduje, nie mógł oddychać, nic nie widział, nic nie słyszał. Dopiero po jakimś czasie, używając rąk wyciągnął głowę z piasku który wypełniał całą wysepkę. Przez chwilę patrzał nieco zirytowany na June, jednak szybko po jej słowach zrozumiał błąd i spojrzał z zażenowaniem w ziemię w której przed chwilą się znajdował
- Przepraszam, od teraz będę posłuszny. Ale... Podniósł nagle zdeterminowany wzrok na Demonicę - Chcę być przydatny! Tylko technika Reda może dać mi tą możliwość! Przynajmniej teraz chciałbym pomóc mojej rasie... - Znów ukrył oczy za grzywką, na piasek zaczęły spadać pojedyncze łzy. - Nie było mnie wtedy z nimi... Kiedy wszyscy umierali... Na Dark Star... Nie pomogłem im! - Rozkleił się, mówił wyciszonym głosem, jakby do siebie, obwiniał się za zniszczenie Dark star. Czemu akurat wtedy był poza planetą? Zostawił wszystko co było mu drogie i to stracił. Bezpowrotnie.
Wytarł łzy w ramię, nie chciał tak się pokazywać reszcie, gdy June poszła trenować, Ichiro postanowił zrobić to samo. Odpalił swoją aurę i odleciał kawałek od wyspy nic nie mówiąc, i tak już powiedział za dużo.
Gdy był wystarczającą odległość od wyspy zauważył zbliżające się czarne chmury, nie wyglądały na normalne. Na początku wystraszył się że to sprawka saiyan, potem domyślił się że to efekt treningu June. Jeżeli samym treningiem można wywołać takie anomalie, to trzeba być naprawdę potężnym... Odwrócił wzrok od wysepki, musiał się skupić na sobie. Wyciągnął rękę w górę tak jak to zrobił Red, stworzył w niej ki blasta i spróbował wystrzelić go na kilka stron, w efekcie poleciał w wodę zwyczajny pocisk. Pierwsza próba nieudana, nie szło mu tak dobrze jak z regeneracją... Cóż, w końcu musi się udać

OOC: trening start.
Anonymous
Gość
Gość

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pią Maj 08, 2015 8:26 pm
W dłoni June pojawiła się czerwona kula KI, która z przybrała rozmiary piłki do koszykówki. Promienie dobiegające z  niej nadawały ciemnemu przez chmury otoczeniu trochę światła, krwistego, ale zawsze. Gdy demonica była gotowa wyrzucić z  siebie wszystkie pokłady mocy jak pokazał to Red… Poczuła właśnie to. Jak stary zboczony dziadyga najpierw dotyka jej piersi i miętosi wydając przy tym dziwne dźwięki zadowolenia. To były sekundy. Kula zniknęła, chmury rozstąpiły się, a oczy demonicy wróciły do poprzedniego, nie-kociego wyglądu.  Spojrzała w dół zszokowana, nie wiedząc co się dzieje. Nawet nie ogarnęła bardzo kiedy ten podszedł. Była zbyt zajęta swoim gniewem i kumulowaniem energii by dostrzec kogoś słabego, podchodzącego do niej. Przez dłuższą chwilę stała prosto, jak posąg. Wmurowało ją. Dopiero po kilkunastu sekundach na jej twarzy pojawił się grymas zdenerwowania i żyłka na czole.
___ - Oy… - mruknęła – co Ty sobie… - nagle nie wiadomo skąd w dłoni demonicy pojawiła się patelnia, którą mocno zdzieliła Kame-senina w łysy łeb.

Kame House - Page 6 Hit_by_kisa122-d8slvsz

Ten poleciał prosto do oceanu, a zezłoszczona rudowłosa cisnęła dodatkowo patelnią w jego stronę – Ty zapluta świnio, ty kleszczu, ty w d@^^@ jeb#!@$%@ ciulu  #@^*^!@ - i tutaj poleciała wiązka przekleństw, których najlepiej dzieciom nie słuchać, ani czytać. Dorosłym w sumie też nie – WON! I żebym Cię tu więcej nie widziała! -  krzyknęła jeszcze na koniec po czym uniosła ponownie swoją rękę ku górze.  Szybko uformowała w niej kulę. Miała zamiar zrobić sobie z Roshiego żywy cel dla przetestowania swojej nowej techniki lecz gdy tylko spróbowała wyrzucić energię, w postaci tysięcy mniejszych kul… rozległ się wybuch. Pocisk w jej dłoni eksplodował prawdopodobnie od zbyt gwałtownej chęci jej użycia. Na szczęście nie było żadnych zniszczeń, ani też ofiar. No, może poza ręką i twarzą June, które teraz były czarne od brudu.
___ - A niech to! – krzyknęła tupiąc. No, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Demonica trochę ochłonęła.  Umyła się w wodzie oceanu bardzo dokładnie, zbijając przy tym trochę temperaturę, która jej podskoczyła. Widać to było chociażby w momencie, kiedy zbliżała wodę do swojej twarzy, parowała od razu.
___ - No dobra. – powiedziała rześko po chwili. – Spróbuję jeszcze raz, tym razem pilnuj Red by ten nie podszedł. Najlepiej go czymś zwiąż jak będzie trzeba. – poprosiła demona, a przy okazji wysłuchała poprawek od nauczyciela. Na pewno z nich skorzysta przy kolejnej próbie.
Wzleciała w powietrze na wysokość około pięćdziesięciu metrów i wzięła w płuca głęboki wdech. Przyjemna woń oceanu pieściła jej nozdrza działając zupełnie jak uspokajające zioła. Była gotowa podejść do kolejnej próby. Chciała ją opanować za wszelką cenę gdyż ta technika może mieć kluczowe znaczenie w całej akcji. Shower Rain może nie być zbyt skuteczny w walce z ogromnym i masywnym statkiem,  a to… to inna liga. Uniosła rękę.
Zawzięcie trenowała około pół godziny, wiedziała, że nie mają zbyt wiele czasu, ale nic nie potrafiła na to poradzić. I tak się starała. W końcu jednak po upływie owych pół godzin udało się. Wyrzuciła z ręki salwę deszczu KI, która zbombardowała wody wokół. Dobrą lokację wybrali, bo nie ucierpi, ani nikt niechciany, ani nawet roślinność.
Wylądowała. Ale nie na wysepce z domkiem, lecz na wyspie o wiele dalej, którą widziała w oddali. Powinna przez chwilę unikać Kame, bo ten jeszcze zmieni zdanie po tym ciosie patelnią.

OOC
Trening koniec,
Red, jeśli to co wczoraj pisałyśmy jest aktualne to... dajesz. Very Happy
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk500/500Kame House - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pią Maj 08, 2015 9:02 pm
Kto by pomyślał, że dopiero huk patelnią w łeb Roshiego zbudzi Reda z medytacji. Ten cios wymierzyła sama June, najwyraźniej niezadowolona z tego, że jej przeszkadzał. Z ciekawości skrócił dystans między nimi, kiedy to z kolei Ichiro udał się na inną wysepkę nieopodal, by szkolić się. Jego energia rosła z każdym dniem, nawet jeśli tego nie odczuwał w obolałych kościach. Tak więc przez chwilę byli we dwójkę sami na wyspie Kame. Nie licząc słodko bawiącego się Shigo z żółwiem morskim.
Zaraz Demonica znalazła mu zajęcie, to jest odpieranie ewentualnych zaczepek ze strony starego Mistrza-Zboczeńca. Skinął jej głową zgadzając się w tym samym czasie, kiedy ta obmywała się z brudu w morskich falach. Chciała też dowiedzieć się co robi nie tak, iż już drugi raz nie zadziałało - tym razem nie z powodu przeszkadzajek w żywym kształcie. Nie było zbyt wiele do poprawiania, bardziej chodziło o koncentrację nad zadaniem i stworzeniem w umyśle obrazu rozdzielania się skupiska Ki z ręki. Zresztą jak się przekonał niebawem, opanowała tę umiejętność w pół godziny, istny rekord. Nie spuszczał z June swojego spojrzenia, ale nie dlatego, iż bał się o jej brojenie. Powód był inny.
Otóż, kiedy staruszek został zdzielony patelnią po głowie, jego jucha splamiła ubiór i skórę na dekolcie Złotookiej. Jej zachowanie przypominające uciekającą ofiarę tylko bardziej podkręciła jego niepohamowaną chęć pochwycenia jej w swoje szpony. Rozpaliły mu się ślepia tak intensywnie, że utonęły w nich źrenice. Rogi wzmocniły impuls rodzący się gdzieś w jego mrocznym ciele, i gdy tylko dziewczyna dotknęła stopami piasku, wnet poczuła na sobie, w okolicach ramion, chłód. Ona i chłód - jak to możliwe? Temperatura ciała nie zgadzała się z jej wewnętrznym wulkanem, ponieważ starła się z zimnymi rękoma Reda, który pozbawiony maski na twarzy ujawnił niespodzianie to, co ukrywał do tej pory przed matka Shigo.
Łaknienie krwi.
Nawet język, którym przejeżdżał po cieplutkiej szyi w poszukiwaniu najlepszego pulsu, mógł zmrozić krew w żyłach. Nierówny oddech młodzieńca z warkoczem potwierdzał przypuszczenie, że przegrywa walkę ze zdrowym rozsądkiem, z uczuciem jakim darzy Rudowłosą. Dosłownie sekundy później, a długie kły zabłysnęły jak szable i wbiły się w szyję June. Mimo swojej wysokiej temperatury, wręcz wrzątku, posoka dziewczyny bardzo mu zasmakowała. Już miał raz okazję skosztować tego gatunku - kiedy Shigo przeciął się ogonkiem podczas kąpieli. Słychać było jak soczyste łyki pobierał z organizmu demonicy, i jak bardzo się tym nie krępował. Aura wokół demona robiła się z chwili na chwilę bardziej mroczna i przytłaczająca, jakby posilony krwią zyskiwał na sile. I tak też było, tylko jakim kosztem?
Anonymous
Gość
Gość

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Maj 14, 2015 3:46 pm
Ledwo jej nogi dotknęły podłoża, a już poczuła nieprzyjemny chłód na plecach i karku. Aż z ust buchnęła kłębkiem dymu jaki zwykle towarzyszy ludziom w zimnych dniach na dworze. Zlękła się, bo nigdy wcześniej czegoś tak dziwnego nie czuła, a w dodatku nie była przygotowana, myślała, że będzie tutaj sama. Zupełnie zdezorientowana odwróciła głowę by... zobaczyć tylko błysk, a następnie poczuć przeszywający ból w szyi. Nie mogła się ruszyć, zupełnie ją sparaliżowało tak, jakby Red trafił w jakiś nerw odpowiadający za ruch.
W głowie kumulowały się jej chaotyczne myśli i pytania. Co się stało? Dlaczego Red ją gryzie i wysysa krew? Chce ją zabić? Nie, nie wyczuwała chęci mordu. To nie było to. Red zyskiwał na sile, a June słabła. Nawet demon po utracie dużej ilości krwi staje się słaby. Nie wyrywała się, nie była agresywna w żaden sposób. Po prostu zamknęła oczy i dała demonowi sączyć swoją krew, o ile się nie poparzy. Dało się zauważyć, że pewien procent jej włosów zaczął się wybielać. Tak jak spalone drewno staje się jasnym popiołem tak też działo się z June. Ostatni raz działo się to na Księżycu gdy toczyła walkę z Rikimaru i była już niemal w zaświatach. Białe pasemka przeplatały się z przygaśniętym rudym kolorem. Jej demoniczna przemiana została cofnięta, tatuaże zniknęły, oczy stały się normalne. Nie, nie umierała. Nie da się tak łatwo zabić, szczególnie jeżeli przeciwnik nie ma takich zamiarów.
___ - Już? - spytała nagle. Nie było w jej głosie złości, wężowatości, był spokojny, zupełnie naturalny. Otworzyła ostrożnie oczy oraz odwróciła głowę, obserwując demona. Choć była słaba również po treningu to nie dawała po sobie tego poznać. Może pod oczami pojawiło się zmęczenie w postaci lekkich worków, ale nic poza tym. Nie może okazywać słabości, nie dziś - Za chwilę ruszamy. Są już blisko. - oznajmiła.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk500/500Kame House - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pią Maj 15, 2015 5:12 pm
Nie odrywał warg od jednego i tego samego miejsca na szyi, gdzie agresywnie wbił kły. Czuł jak posoka Demonicy spływała po jego gardle i paliła przełyk, jednocześnie odczuwał nietypową rozkosz, którą chciał poić się tak długo jak to było możliwe. Z początku natarczywy Red z każdym kolejnym łykiem potrafił delektować się krwią, a nie tylko bezczelnie łykać jak gąska pokarm. Co za tym szło - za zgodą dziewczyny nie wysysał z niej w zastraszającym tempie bordowej, chociaż w przypadku Ognistowłosej nawet rozgrzanej do czerwoności, substancji. Tatuaże na ciele młodzieńca w przeciwieństwie do przyjaciółki pojawiały się i pęczniały, a ten na plecach wręcz pulsował ożywiony energią. Nareszcie nie było mu zimno, mimo poparzeń chciał jeszcze trochę skosztować cudnego nektaru June. Drapieżny uchwyt rąk na jej ramionach zelżał, powoli wyjmował szczękę z ostrym arsenałem zębów z jej szyi, a językiem zlizywał cieknące strużki. Wreszcie odczepił się od Ogoniastej napoiwszy się do syta i w końcu czując odrobinę ciepła w środku. Od kiedy zasmakowała mu krew, jego ciało oziębiło się do temperatury lodowca. Tylko podczas spożywania czyjejś posoki mógł rozgrzać się, lecz krew Złotookiej nie była taka zwyczajna. Wierzył po cichu, iż jej dodatkowe właściwości pozwolą na dłużej utrzymać ciepłotę ciała.
Otworzył rozświetlone tęczówki i utkwił wzrok w "ofierze". Od razu wróciły mu wyrzuty sumienia, gdy tylko przyjrzał się wizerunkowi dziewczyny, do którego doprowadziła jego samolubność. Pochwycił delikatnie w dwa palce białe pasemko włosów demonicy. Było bardzo wątłe, jakby zaraz miało skruszyć się od samego dotyku, niczym popiół zdmuchnięty przez najlżejszy zefirek. Co najlepszego narobił?! W dodatku jej zachowanie wzbudzało wiele podejrzeń. Dlaczego nie chciała skarcić Czarnowłosego, albo przywalić z którejś z technik? Na pewno nie obeszłoby się bez szwanku po mocniejszym ataku, albo od zdzielenia po głowie Magic Swordem. A ona po prostu przeszła do porządku dziennego. Czyżby wiedziała od dawna, że Red to tykająca bomba z kłami, czekająca tylko na dogodny moment wbicia kłów? Skrzywił usta i brwi brzydząc się tego co zrobił. I to najlepszej przyjaciółce, jaką miał.
>>>June...<<<
Jak to możliwe, iż nie wybuchnęła złością za to, że odebrał jej krew wraz z siłami witalnymi? Jego ślepia nie odrywały się od Ogoniastej, by jeszcze raz zacisnąć mocniej palce na jej ramionach, lecz nie po to, by znów wbić kły w jej soczystą szyję. Prędko zgarnął ją ku sobie i wtulił do torsu gładząc przy tym wolną ręką tył głowy dziewczyny. Może i nie było czasu na tego typu zachowanie, jednak czuł powinność. Być może wraz ze spiciem gorącej jak magma posoki odtajało jego skamieniałe serce?
>>>Wynagrodzę Ci to, obiecuję.<<<
Za każdy jeden siwy włos June zrobi jeden dobry uczynek tylko dla niej. Nawet jakby graniczyło to z cudem, nawet jakby miał zginąć, zrobi wszystko, by zadośćuczynić za swój grzech. Skoro demonica była gotowa do poświęceń, on też musi! Pierwszym krokiem ku poprawie było zjechanie dłonią z tyłu głowy dziewczyny na jej szyję, by zregenerować naderwaną tkankę, a po drugie - wydobyciem z ciała June naszyjnika z kłami. Delikatnie zdjął jej przez głowę biżuterię i puszczając ją z objęcia wręczył jej niekiedy bolesną pamiątkę. Może teraz z tym fantem zrobić co chce, już i tak stanowczo za dużo razy nadużywał mocy naszyjnika, a poza tym Złotooka nie potrzebowała już wsparcia z zewnątrz, a przynajmniej nie w osobie Reda - w takiej postaci. W sensie, że pomoże jej sercem, a nie komendą wykaraskać się z każdego problemu.

[Ooc: koniec treningu]
Anonymous
Gość
Gość

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Sob Maj 16, 2015 1:44 am
Czy wiedziała? Nie do końca. Nie pasowało jej jednak zachowanie Red’a, więc od razu załapała, że coś jest nie tak, coś się wydarzyło podczas jej nieobecności. Czekała cierpliwie i się doczekała.
Spojrzała na swoje włosy, a w jej przygasłych patrzałkach pojawiło się zdziwienie. Najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z tego, że wybieliła się. Dotknęła je, były szorstkie w dotyku, jak spalone. To stąd taki wzrok Red’a gdy spojrzał na nią? Eh, teraz pewnie demon sobie w głowie wyrzuca to co przed chwilą zrobił.
Słysząc swoje imię, w jej oczach pojawiło się zainteresowanie. Chwilę później została przyciągnięta przez demona, a następnie mocno uściśnięta. Otworzyła szeroko oczy, źrenice zwęziły się, zadrżały. Początkowo ręce miała spuszczone wzdłuż sparaliżowanego ciała, lecz po jego słowach odwzajemniła miły uścisk. Naprawdę było mu przykro, rozbawiał ją tym. Na jej twarz wszedł delikatny uśmiech, który jednak po chwili zamienił się w nie lada zdziwienie gdy… demon zdjął z niej uporczywy naszyjnik. Nie mogła nadziwić się temu gestowi. Patrzyła to na swoje ręce, to na Red’a jakby nie mogła uwierzyć. Naprawdę? Smycz została zdjęta?
___ - Umm… - zamruczała, a następnie w jej głowie narodził się szybko prawdziwie iście szatański plan. Puściła wredny uśmieszek, a następnie z prędkością światła znalazła się kilka metrów za demonem, lecz już bez błyskotki w swoich rękach. Była ona… na szyi Red’a. Teraz pora na mały odwet – O-SU-WA-RI. – wypowiedziała sylabicznie z uniesioną dłonią oraz wyprostowanym jednym palcem. No i naszyjnik zrobił swoje. BOM! Demonica wybuchła śmiechem. W końcu zapoznał się jak irytująca może być moc tego czegoś. Podeszła do swojej ‘ofiary’, a następnie ukucnęła nad nim by zdjąć naszyjnik – I jak? Fajnie? Nosek boli? – wyszczerzyła się. No, koniec żartów. Pora lecieć, ale najpierw…
Rudowłosa wzleciała kawałek w górę. Zawisła w powietrzu po czym skupiła się. Zacisnęła pięści, naprężyła mięśnie. Wokół ciała demonicy pojawiły się wyładowania elektryczne, które wraz ze wzrostem jej energii, którą wyzwalała stawały się coraz intensywniejsze.  Masa mięśniowa dziewczyny niezauważalnie zwiększyła się, na ciało wpełzły leniwie z powrotem tatuaże w kolorze liliowym. Zacisnęła zęby i spięła się tak, jakby właśnie podnosiła ciężar dwieście razy cięższy od niej. Delikatnie się skuliła, a przy wyprostowaniu wyrzuciła z siebie energię w postaci ogromnej czerwonej aury. W tym momencie nie tylko wróciła do demonicznej formy, a i naprawiła sprawy ze swoimi kolorami. Włosy znów biły swym ognistym blaskiem, a złoto-czarny wzrok mówił jasno, że chce zabijać. Uśmiechnęła się szatańsko.
___ - „Ichiro, to ostatnia szansa by się zdecydować. My lecimy, a Ty rób co chcesz.” – przemówiła do swojego ‘ucznia’, po czym po porozumiewawczym spojrzeniu z Red’em zaczęła zmierzać z prędkością światła w stronę orbity Ziemi. Trzeba chronić planetę!

>> zt Orbita
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk500/500Kame House - Page 6 R0te38  (500/500)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Sob Maj 16, 2015 9:00 am
Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.
Odwzajemniła uścisk, po tym wszystkim. Nie uciekała, nie wyczuwał jej strachu. Była wręcz zdziwiona tym dlaczego jej włosy zmieniły kolor, a nie tym, że Red maczał w tym swoje palce. Czy wręcz kły. I że tak jakby nie przejęła się zbytnio utratą krwi, utratą barwnika we włosach. Była naprawdę dzielna i twarda, nie do zdarcia. Już tyle przeszła, tyle straciła, a mimo wszystko potrafiła przy każdej nadarzającej się okazji uśmiechnąć się czy wspierać innych na duchu, nawet w taki sposób jak ten. I chyba spodobało jej się to, że nie musiała już nosić naszyjnika, który trzymała w rękach od młodzieńca. Ile już razy obrywała od głupiego słowa.
Osuwari.
Czekaj, moment, czy to słowo naprawdę usłyszał? Zwęziły się tylko źrenice, a już grzmotnął o glebę z taką siłą, że zrobił się krater o średnicy trzech metrów, a pobliskie mewy uciekały w popłochu z wysepki. Ciche jęki z dołka mogły świadczyć, iż młodzieńca zabolało zaklęcie naszyjnika. Chwila... ale dlaczego tak się stało? Hę, co mu wgniotło się w szyję? Oho, to June mu założyła przeklętą biżuterię! Wredna demonica! Właściwie to musiała knuć zemstę od dłuższego czasu, skoro tak szybko rozprawiła się z Redem. Na szczęście Rudowłosa prędko zdjęła z niego wilcze kły i mógł być spokojniejszy, że zaraz nie powtórzy tego czynu. Z kopcącego się kurzem dołka powoli podźwignął się Czarnowłosy, którego nie dość, że faktycznie zabolało, to a propo nosa - ciekła mu krew. Zupełnie nie zamortyzował upadku i tego są skutki. Wystawił język i zlizał czarną ciecz (takiego koloru jest jucha Reda), by zaraz być świadkiem jak dziewczyna śmieje się z niego. I o dziwo nie miał jej tego za złe. Poklepał ręką włosy, by wytrzepać z nich kurz i przywdział maskę na twarz. Żarty się skończyły.
Nawet June ucięła luźniejszą atmosferę swoją bojową przemianą i uwolnieniem ogromnego pokładu energii, która zregenerowała jej wygląd i nadała drapieżności. Trzeba było więc samemu przygotować się do walki z nasłanym statkiem z Vegety. To też dlatego zdecydował się wyssać posokę June, by ów przypływ sił wykorzystać do maksimum swoich możliwości. Jak w przypadku przyjaciółki, uwolnił swoją aurę, która była rojem szeleszczących motyli. Otoczyła jego sylwetkę niedługo po tym jak dziewczyna była gotowa do drogi na orbitę. Wyrównał się lotem do jej wysokości lewitowania i skinął głową, że mogą ruszać. Skierował wzrok na dół za Ki Ichiro, lecz nie odezwał się do niego telepatycznie. Teraz jest uczniem Ogoniastej, to jej decyzjom będzie musiał się podporządkować. Zaraz też wystrzelił ku niebu za dziewczyną i zniknął z wyspy.

[z tematu - Orbita]
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Wto Kwi 12, 2016 11:22 pm
(Jeszcze w Starej Kwaterze Vivian)

Nagle zerwałem się ze snu. Zdawało się, że tym, co mnie obudziło był dźwięk spadających kropel wody. Szybko oprzytomniałem i zauważyłem, że Vivian nie ma na łóżku, musiała więc być pod prysznicem. Cieszyłem się, że nic jej nie jest.
Westchnąłem. Co prawda na ciele nie ucierpiałem tak znacząco, ale jednak czułem, że odniesione obrażenia miały wpływ na fizyczną stronę mojego bytowania. Obrażenia, które poczułem swoim szóstym zmysłem… Choć tak oddalone ode mnie, to jednak przeszyły niczym strzała doskonałego łucznika, i była to rana na wylot… Mówiąc ogólnie, stres. Jeśli zagłębić się bardziej, to czułem tak różnorodną kompozycję emocji i uczuć, że moja wytrzymałość na takie bodźce zbliżyła się nieprzyzwoicie blisko swojego limitu… Wściekłość, rozpacz, żal, zwątpienie, troska… Ale też radość.
Teraz starałem się po tym wszystkim otrząsnąć, bo ostatnie wydarzenia przyprawiały mnie o iście migrenowy ból głowy, co zdecydowanie nie działało na niekorzyść naszej małej grupki. Te wakacje chyba spędziłem w piekle. Będą mi potrzebne od nich kolejne wakacje… Drzwi otwarły się i ktoś wślizgnął się do tej pokoju. Początkowo nic nie mówiłem, bo… Nie wiedziałem co powiedzieć. Zbyt wiele myśli miałem w głowie i zbyt mało czasu, by je jakkolwiek poukładać. Miast tego, rzuciłem w stronę dziewczyny małą, szklaną kulkę, którą mi powierzyła kilka dni wcześniej. Nim ją złapała siedziałem na łóżku, patrzyłem prosto na nią.
- Jesteś - powiedziałem. - Czekałem na Ciebie.

- Myślisz, że mógłbym dać się zabić…? - powiedziałem, stopniowo zniżając głos.
- Przecież nie mógłbym - wyszeptałem.
Poczułem, jak przechodzi mnie dziwny, nieprzyjemny dreszcz. Przeszył całe moje ciało i stłumił wszelkie sygnały przekazywane nerwami.
Właśnie, przecież jeszcze… Jeszcze co? Zapytałem sam siebie. Ale nie byłem pewien odpowiedzi. Musiałem coś zrobić, jednak nie wiedziałem, czy… Czy mogłem to zrobić. Moment nie należał do najlepszych na takie rozważania, w polu mojego widzenia znajdowały się o wiele ważniejsze kwestie, które nie cierpiały zwłoki nawet bardziej, niż ta drażniąca niepewność, onieśmielająca niewiedza…
- Vivian - rzekłem tak cicho bym sam to usłyszał, ale ona już nie.
Wstałem, podszedłem do niej. Nie odezwałem się słowem, nie chciałem nic mówić. Objąłem ją, otoczyłem ramionami i… wtuliłem w pierś. Powoli i ostrożnie, ale zarazem, bardzo wymownie. Wsunąłem dłoń w jej potargane włosy by łagodnie przesunąć jej głowę na swój obojczyk i móc przytulić doń policzek. Zrobiłem to wystarczająco szybko, by ją zaskoczyć i zarazem dość wolno, by mogła tego uniknąć.
Nie chciałem, by mówiła coś więcej. Nie musiała. Żadne słowa już nie musiały padać. Chciałem… Po prostu wiedzieć, że jest obok. Reszta mogła poczekać.
- Teraz… Teraz już nie musisz się tym martwić, nie musisz nawet o tym myśleć.
Serce biło mi mocno, mocniej, niż kiedykolwiek w czasie ostatnich dni, starałem się najlepiej, jak potrafiłem opanować drżenie ciała, co wcale nie przychodziło łatwo.
Słyszałem nazbyt wyraźnie to dudnienie w piersi, ale mimo takich reakcji, wiedziałem, że dopiero teraz będę mógł się poczuć lepiej. Wiedziałem też, że tak było i dla niej.

Westchnąłem znów, subtelnie, acz z nieco peszącym zadowoleniem wdychając jej zapach. Tak dobrze było mieć ją przy sobie. Tak blisko, ciepło, miękko… Chciałem jej to powiedzieć, ale brakowało mi odwagi. Poza tym, czułem, że wszelkie słowa o tym ugrzęzły by mi w gardle. Dlatego jej tego wtedy nie powiedziałem. Mogłem z siebie wykrzesać tylko inne słowa.
- Ćśś… Szczędź słowa. Nie potrzeba ich tym, którzy myślą i czują tak samo - wyszeptałem lekko, ale zarazem bardzo mocno, bo choć takie delikatne, to te słowa miały w sobie przerażające niemal znaczenie.
Nie byłem pewien jak i dlaczego akurat te słowa moje usta wtuliły w jej ucho, niemniej, przyszła do mojego serca z nimi ulga. Tętno z dudniącego łoskotu stało się powolniejszym, czułym rytmem, który otulał bezpieczeństwem i rozgrzewał ciało od środka. Subtelnie potarłem skronią o jej skroń. Wszystko stało się jasne, rozwiały się wszelkie wątpliwości i obawy. Nie potrzebowałem niczego więcej.

Czas nam później płynął powoli, każda chwila zdawała się dłużyć w nieskończoność... Ale nam to nie przeszkadzało. Jakoś tak, trwaliśmy w rozkochaniu, bardzo łagodnie prąd czasu omiatał nas zewsząd, obtaczał swoją łagodną siłą i kształtował w gładką perlistą sferę. Sferę, w której moglibyśmy się wiecznie przyciągać, jednym sercem do drugiego, aż stałyby się jednym po wieki. Lecz tamten dzień miał w sobie więcej energii, i, zdecydowanie więcej uczuć, które skumulowały się niezwykle szybko, co jednakże nie umniejszało ich siły. Wybuchowa mieszanka potrzebowała tylko iskry. Która właśnie się pojawiła.
To nie był byle kamień spoczywający na piaszczystym dnie, ale wartka woda. Dwa jej strumienie spotkały się i sobą urzekły, po czym splotły. Niczym dwa węże ich sploty zacieśniły się wokół siebie i odmawiały rozłączenia. Oba wirowały wokół siebie w nieśpiesznym, zarazem intensywnym rytmie. Ciekła masa będąca ich otoczeniem przemijała coraz dalej, a ich splot coraz bardziej znikał w zapomnieniu prądu, w przebudzeniu siły i jedności każdej cząstki...
Spłynęli na boczny brzeg meandrującego biegu rzeki i osiedli, oddzielając się na jakiś czas od całej rzeczywistości... I w tym stanie zastania zastał ich wieczór, który przyniósł ze sobą zmęczenie i ulgę. Zmęczenie ciała i niemożności doświadczenia takich chwil z kimś takim kiedykolwiek wcześniej. Ulgę z tego, że to zmęczenie już nie wróci. Nawet, jeśli po tym wyjątkowo długim dniu i jeszcze dłuższej przed nim nocy, mięli oboje czuć przez pewien czas ziarno goryczy...

W myślach powtarzałem sobie, że zrobiłem źle, że ją wtedy puściłem, że powinienem był trzymać ją i nie puszczać choćby nie wiem co, nawet pod groźbami. Ale przecież rozum nie mógł się pogodzić z sercem i miał swoje zdanie. Mimo całej swej walki, serce w duchu przyznawało rozumowi rację i musiało oddać władzę nad ciałem.
Żadne z nas tego nie chciało, ale wisiało nad nami widmo konsekwencji, których nie mogliśmy uniknąć, jeśli chcieliśmy wprowadzić w życie nasz niepisany plan, który chciało się wymówić przy każdym drgnięciu warg. Jednak, wiedzieliśmy, że za jakiś czas i tak otrzymamy co nasze od losu. Żadne z nas tego nie powiedziało, ale każde w to wierzyło.
Istniało... Kilka opcji, jak można by to inaczej rozwiązać, ale sam nie chciałem dopuszczać tych myśli do siebie. Znałem już z góry efekty moich ewentualnych poczynań. Niektóre z nich oznaczały problemy, których dla dobra wszystkich powinno się uniknąć. Spoczęło na mnie piecze, o które nigdy nie prosiłem, więc musiałem zrobić coś, by nie ciążyło mi nazbyt.

Nie umiałem znaleźć słów, choć myśli krążyły tysiące pod moją czaszką, dlatego milczałem. Tak długo jak tylko mogłem, starając się ułożyć choćby zdanie. Nie takie, które oddałoby co czuje, tego nie dałoby się zrobić mając cały czas wieczności. Chciałem powiedzieć cokolwiek, co dodałoby jej należytej odwagi, kiedy nie będę obok.
- Będę, ale Ty również uważaj, Honime – powiedziałem do niej.
Choćbym i się z tym bił i choćby ona się opierała, to... Nie potrafiłem sobie przypomnieć czegoś piękniejszego, niż jej płynnie błyszczące rozpalonym uczuciem oczy w kolorze ciemnego miodu, które wtopiła we mnie kiedy... Kiedy oboje...
Zarumieniłem się silnie na to wspomnienie...
Chcąc nie chcąc, zacząłem ją tak nazywać, Miodooka – Honime. Nie oponowała, co mnie ucieszyło, choć oboje się tym nieco peszyliśmy...

I chcąc nie chcąc... Kilka godzin później... Opuszczałem gęstą atmosferę czerwonej planety skradzioną kapsułą...

(Już na Ziemi)

Powrót do domu przyniósł ulgę... I zmęczenie... Ciało na powrót przyzwyczaiło się do prawidłowej anatomicznie dlań grawitacji, nawet jeśli mięśnie i kości bez trudu znosiły i znacznie większe obciążenia.
Jednocześnie umysł i dusza męczyły myśli, które musiałem szybko opanować i scenariusze, których nie zrealizowałem. Z masochistycznym uśmiechem goryczy powiedziałem sobie, że choć jest w tym cierpieniu nuta przyjemności, to musiałem się przełamać. Miałem znacznie ważniejsze rzeczy na głowie, niż te akurat sprawy prywatne. Choć ironicznie, robiłem coś na przekór sobie, by koniec końców zrobić coś również i dla siebie. Pokręciłem głową z pewną rezygnacją. Nie miałem wyboru.

Zawsze najlepszą metodą na zapomnienie o czymś jest wysiłek fizyczny, innymi słowy trening. Czułem, czułem pod skórą, że samo katowanie do nieprzytomności przez długie godziny nie zda się na wiele w tym przypadku, i, nawet jeśli da efekty jako sam trening, to nie pozwoli mi się odpowiednio skupić na celu, czy raczej nie skupiać na celu w tym przypadku. Po tych wszystkich latach pewne czynności ciało wykonywało samo, odruchowo, bez ingerencji zastanowienia i przemyślenia, co dawało zbyt dużo swobody rozstrzelanym myślom.
Zamiast tego, uznałem za najodpowiedniejsze opanowanie dopracowywanie do perfekcji tego co już umiałem, zwłaszcza technik energetycznych, a w szczególności technikę, którą trochę uznawałem za swoją popisowa - smocze szpony. Musiałem przyznać, że istniała dosyć znacząca dysproporcja w tym, do jakiego stopnia opanowywałem poszczególne zdolności... Swego czasu owładnęła mną, można chyba powiedzieć mania, która sprawiała, że przyswajałem nowe techniki niczym gąbka wodę. Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o tym fenomenie zwanym Ki, zwłaszcza, kiedy dowiedziałem się jak z niego korzystać, ale to chyba normalne, prawda? Na pewno odzywało się wtedy we mnie to dziecko, które nigdy nie miało naprawdę okazji być dzieckiem. Wtedy mogło uwolnić całą swoją ciekawość, co... Sprawiło, że miałem dosyć szeroki wachlarz technik do wyboru w walce, co przyznało więcej, niż jedna osoba, która zapewniała mi „lekcje”, określając te różne zestawienia rad i poleceń jednym mianem, gdyż co „nauczyciel” to i metody nauczania różne, a czasami też podejścia do życia.
A skoro o tym mowa... Ktoś, kto był moim poprzednim życiem wcale nie spał.
Pewnego ranka na stoliku nocnym znalazłem szkarłatną kopertę, a w niej list. Patrząc na to ile ktoś włożył w to trudu, nie mówiąc o dostaniu się do mojego miejsca pobytu, to tylko jedna osoba mogła być sprawcą – Rukei.
Mimo elegancji i, jak sądziłem, zbytniej wzniosłości przy przekazywaniu informacji, to język wiadomości swoją prostotą wybiegał niewiele nad budowę młotka.
„Nie pojawiłeś się, ale wiem już dlaczego. Spotkamy się za pięć pełni księżyca w takim razie”. Stawiał sprawę jasno, nie wiedziałem dlaczego to zrobił, jednak jeśli miałem mieć na najbliższe pół roku spokój od niego, to cieszyłem się bardzo z tego powodu. Jednocześnie, nachodziło mnie kilka domysłów. Zgadywałem, że mógł dać mi więcej czasu do namysłu, bez krzty informacji więcej, niż już mi zaserwował. Uważał, że w końcu przekonam się do jego słów...?
Trudno powiedzieć...

Przez cały ten czas znajdowałem się daleko od domu, jednego i drugiego... I trzeciego, tego najwłaściwszego również. Nawet jeśli z pewnych powodów to właśnie tam najtrudniejsze miało być nie myślenie o tęsknocie i pewnym speszeniu po pewnym długim i... upojnym dniu...
Jednak niezbyt miałem dokąd się udać chcąc osiągnąć zamierzone efekty treningu. Tylko on mógł mi pomóc. Genialny Żółw.
Nie mówiąc o tym, że to jedyny ludzki mistrz sztuk walki, u którego opłacało mnie się uczyć wtedy. Każdego dnia wstawałem wcześnie rano i kładłem się spać późno, cały dzień ćwiczyłem swoje techniki do rezultatu, który zadowolił nauczyciela. Nie oszczędzał mnie, ale też z góry mu powiedziałem, że ma mnie traktować surowo. Czyżby ludzka duma sprawiała, że chciał wyszkolić bardzo potężnego człowieka? Kto wie, sam nie pytałem go, bo uznawałem dociekanie jego intencji za niestosowne.
Ten stary zbereźnik nie miał już w sobie tej iskry co kiedyś ani też tej siły, niemniej, posiadał doświadczenie jakiego nie posiadał chyba żaden inny Ziemianin, choćby i z faktu, że spośród ludzi nikt mu nie dorównywał wiekiem, nawet kosmiczny wojownik o białych włosach, który wszak miał w sobie ludzką krew.

Czas znów mijał nieubłaganie, choć tym razem w znacznie większych ilościach. Mimo to nie było dnia bym nie tęsknił i nie ściskał się za serce z bólu. To mnie jednak napędzało. Wiedziałem, że jeśli spotkam się z Rukeiem, to mogę nie wyjść z tego cało. A ona by tego nie zniosła. Stąd trening...

OOC:
Post Skipowy
Technika Dragon Claws Poziom 2 + 25 pkt
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Wto Maj 03, 2016 10:17 pm
Powoli zbliżający się termin spotkania z Rukeiem sprawiał, że czułem niepokój. Im bliżej do tego feralnego dnia, tym mocniej wyczuwałem jak bardzo oddziałuje na mnie stres. Zdecydowanie potrafił zasiać zarówno ziarno zwątpienia, jak i ziarno strachu... Obawiałem się tego co się wydarzy... Niegdyś miałem nieco inne postrzeżenie świata, sporo prostsze, niż teraz. Wtedy sądziłem, że nie będę mógł się zebrać na odwagę, bo bałem się, lecz nie przez sam strach, ale fakt, że miałem się o co bać. Dopiero później dowiedziałem się, że człowiek jakim byłem, taki, który nie ma nic do stracenia nie może być prawdziwie odważny, gdyż odwaga może zostać wykuta tylko w strachu i przeciwko niemu przeciwstawiona. Jakiś czas minął nim dowiedziałem się na własnej skórze, że sprawy mają się jeszcze inaczej, o tym jednak kiedy indziej.
Bałem się samego tego strachu, który mógł mnie owładnąć przy spotkaniu z demonem. Tego jaką był niewiadomą, tej wizji, która siedziała zaciekle w moich myślach. Obawiałem się, że kiedy przyjdzie pora będę bezsilny wobec własnych słabości i samozachowawczych, pierwotnych instynktów, które każą zwierzęciu uciekać kiedy napotyka zagrożenie, któremu nie jest w stanie się przeciwstawić. Tak się czułem, jak takie małe zwierzątko, które miało wejść w czarny tunel, gdzie czuło znacznie większe zwierze...

Podniosłem się z łóżka. Już teraz, o poranku wyczuwałem jak gorąco jest na zewnątrz budynku. W porównaniu z gorącem, jakie panowało cały czas na czerwonym globie wydawało się bardzo przyjemne, nie licząc ostatniego dnia, kiedy aż wrzało i kipiało... Choć z innego powodu... Z jakiegoś powodu lubiłem sobie przypominać te długie godziny tak blisko... I jakoś tak nie czułem tego speszenia, którego się spodziewałem czuć... I tak od jakiegoś czasu. Muszę się przyznać, że czasami specjalnie to sobie przypominałem, żeby się oderwać od myślenia o tym, co mnie czeka już wkrótce. Ale właśnie dlatego też się bałem. Po tym co doświadczyłem, co oboje doświadczyliśmy... Czy można nawet patrzeć na świat i nasze zajęcia tak samo? Dopiero w takich momentach człowiek uświadamia sobie jak wiele może stracić przez własną głupotę, słabość lub oddanie sprawie. Z drugiej strony dla niektórych może podziałać to jak motywator do walki, by dać z siebie wszystko dla kolejnego świtu i kolejnego dzielonego poranka. Ja tego pragnąłem. Chciałem tak znaleźć w sobie siłę do walki i ciągłego rośnięcia w siłę. Teraz miałem szczególnie ważny powód. Nie miałem co liczyć na pomoc z zewnątrz. Tak w walce jak i rozjaśnieniu ciemności mojej niewiedzy.
Najlepsze źródło informacji zostało odcięte od rzeczywistości i istnienia. Braska był martwy. Nikt mi tego nie powiedział ani nie znalazłem żadnego dowodu. Po prostu to wiedziałem. Gdyby nadal żył, to już dawno bym go spotkał, a jestem pewien, że chciałby mnie spotkać. Idąc tym tropem. Rukei teraz miał tytuł Króla Demonów.
Początkowo unikałem nawet napominania tego tematu z Żółwim Mistrzem, jednak w którymś momencie byłem zbyt zagubiony by się tym dalej przejmować. Roshi, choć nie miał sobie równych wśród zboczeńców tego świata, to jednak nie urodził się wczoraj, żył dłużej, niż jakikolwiek mistrz sztuk walki na Ziemi, nie byłem pewien, czy nie prześcigał w kwestii żywotności i Rukeia. On sam stwierdził, że z tego co się zna na demonach, to pewnie jest pewnie nastolatkiem w porównaniu do niego. No cóż.
Jak mógł udzielał mi rad i wskazówek, zdecydowanie mogłem mu zaufać.

Umyłem twarz zimną wodą i spojrzałem na mój uniform ze znakiem znaczącym "Żółw". Westchnąłem. Mistrz Roshi wiedział co robi. Za to mnie szczerze ciekawiło, co uszykował dla mnie tego dnia.

OOC:
To ja zaczekam na zadanie od MG i w międzyczasie trening start
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Maj 05, 2016 3:15 pm
Szykował się jeden z najcieplejszych dni w roku. Na tej maleńkiej wysepce pogoda niemal zawsze była znakomita, lecz żar jaki lał się z nieba od samego rana, był trudny do zniesienia. W głównej izbie Chepri zastał pozostałych domowników. Roshi siedział pół metra przed telewizorem. Akurat nadawany był jego ulubiony program, na którym młode dziewczęta, ubrane w obcisłe kombinezony, prezentowały najnowszy zestaw ćwiczeń. Staruszek nie spuszczał z nich wzroku, próba nawiązana z nim kontaktu była w tej chwili praktycznie niemożliwa. Żółw natomiast schronił się w kącie pokoju, wyposażony w mały wiatraczek i szklankę zimnej wody, z której popijał za pomocą słomki. Gdy tylko zauważył Chepri'ego, podreptał w jego kierunku, dysząc ciężko.
 - Ach już wstałeś... nie miałbyś ochoty na małą wycieczkę do miasta? Przydałoby się odnowić zapasy jedzenia, w lodówce nie ma prawie nic prócz lodów... na stoliku masz listę oraz pieniądze. Roshi sam by Cię o to poprosił, ale dobrze wiesz, że jeszcze przez kolejną godzinę nie odejdzie od telewizora...

OOC: Jeśli zdecydujesz się pomóc, to leć do losowego miasta, kup co tam uważasz za potrzebne i czekaj na odpis Smile
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Nie Maj 22, 2016 9:43 pm
I tak też wróciłem do początku tego, bardziej owocnego wypadu, niżbym chciał. Niby nie powinno mnie to dziwić, w końcu do serca wziąłem sobie zasłyszane kiedyś, od kogoś, powiedzenie, które mówiło, że wielka moc jest niczym ta czarna dziura - zakrzywia czasoprzestrzeń tworząc lej, do którego wpadają przeróżne niecodzienne wydarzenia i kłopoty. Już gdy o tym usłyszałem miałem nieco doświadczenia na tym polu i nikt nie musiał mnie o prawdziwości tych słów przekonywać. Wielka moc to istny magnes na dziwactwa. Czasami nawet niewielka moc tak działała, ot, przykład mojego spotkania z tamtym demonem, dawno temu.

Choć jak tak patrzyłem z perspektywy tamtego punktu w czasie, to mogłem już powiedzieć, że w moim konkretnym przypadku jest nieco inaczej. Jako, że wiedziałem, że istniał ktoś, kto od dawna pociągał za pewne sznurki w moim życiu i prawdę mówiąc mało miałem opcji by coś zrobić w tej sytuacji. Ehh...

Niemniej, teraz miałem zupełnie co innego na głowie, przynajmniej jeszcze. Fioletowowłosa zdawała się być jeszcze oszołomiona szybkim lotem. Szczęście, że nie zgubiłem po drodze zakupów.
Położyłem ją na leżaku Roshi'ego i odniosłem towar do kuchni,oznajmiając, że wróciłem.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Nie Maj 22, 2016 11:06 pm
W Kame House nie zmieniło się przez te parę godzin nic, jedynie jego mieszkańcy zmienili położenie - żółw drzemał sobie w kącie pokoju, natomiast Roshi...
 - Aaach nie powinienem jeść wczoraj tyle tych szaszłyków... - staruszek akurat wyszedł z toalety, a obrzydliwy smród jaki niemal natychmiast wypełnił izbę, jasno sugerował w jakim celu się tam wybrał.
 - Chepri już wróciłeś? Świetnie, mam nadzieję, że dostałeś te pyszne... a co to?
Uwagę Kamesennina natychmiast przykuła zawartość tortilli, którą Ziemianin złożył na kanapie. W tej chwili widoczna była jedynie głowa dziewczyny, więc dziadunio nie był świadom, iż ta jest naga. Natychmiast jednak zbliżył się do niej, najwyraźniej chcąc rozwinąć ją z rulonu i zbadać nieco dokładniej.
 - Chepri jak miło, że pomyślałeś o potrzebach starego, samotnego mistrza. Mam nadzieję, iż starannie dobrałeś ją do mojego gustu i jest zaokrąglona tam gdzie trzeba...
Dłonie Roshi'ego były już zaledwie parę centymetrów od młodej panny, gdy ta nagle otworzyła szeroko oczy. Ledwie sekundę zajęło jej ogarnięcie całej tej przedziwnej sytuacji. Błyskawicznie zerwała się z kanapy, nie dbając o to, że płachta zakrywająca jej ciało opadła na podłogę...
 - Precz Ty stary zgredzie! - ryknęła, po czym sprzedała starcowi kopa w policzek, skutkiem czego był kilkumetrowy lot, zakończony lądowaniem w sąsiednim pokoju. Teraz odwróciła się w stronę Chepri'ego.
 - A Ty chory zboczeńcu mnie tu sprowadziłeś i zamierzałeś sobie poużywać!? Ja Ci dam! - po czym rzuciła się z pięściami na młodego Ziemianina, a trzeba przyznać, że dysponowała pokaźną siłą. Jakby tego było mało, chłopaka rozpraszało zapewne nagie i jak życzył sobie tego mistrz "zaokrąglone tam gdzie trzeba" ciało...
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pon Cze 13, 2016 4:35 pm
Z pewnym trudem ze strony psychicznej, bo jednak zdekoncentrowany wizualizacją mojej "przeciwniczki", to fizycznie pozostawałem równie wyćwiczony i gotowy co zawsze. Chyba tylko to pozwoliło mi wykonać odpowiedni unik, dzięki któremu uniknąłem jej atak, zresztą, zaskakująco silny, co byłem w stanie nawet zobaczyć. Wzbudziło to moje zainteresowanie nią. Co ona tam robiła? Kim była i dlaczego ci goście chcieli ją dorwać? Zresztą, co ja się zastanawiałem? Od razu było trzeba ją wypytać.
Nie zastanawiając się dużo złapałem ją przy pomocy telekinezy i unieruchomiłem, uprzednio otulając ją płachtą, która leżała na piasku. Nie przejąłem się tak bardzo tym, że to nieco... Radykalne działanie. Trochę oduczyłem się postępowania inaczej, przynajmniej w stosunku do ludzi. Nie, żebym kiedykolwiek miał jakieś specjalne zdolności do komunikacji z normalnymi ludźmi... Ale odbiegam od tematu. Jeszcze zanim uznałem, że to dobre wyjście z tej sytuacji, wiedziałem, że ma swoje wady. Już w głowie słyszałem te wszystkie protesty i oskarżenia. Szczerze nie miałem najmniejszej ochoty na babranie się z tym, no ale co, nawarzyłem sobie piwa, to je muszę wypić.
-Po pierwsze, tutaj nikt, ktokolwiek by szukał, cię nie znajdzie, bo mało osób wie o tym miejscu już na wstępie. Nic ci tutaj nie grozi, nawet Mistrz... A teraz do sedna... - powiedziawszy, podszedłem bliżej.
-Zacznę od prostych pytania, a mianowicie - kim jesteś? Dlaczego ci goście cię szukali i, co najważniejsze... Dlaczego na wszystkie demony jesteś naga...?! - przy ostatnim pytaniu silna wola okazała się nie tak silna, bo na mojej twarzy pojawił się grymas zniesmaczenia i pewne zaczerwienienie...
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Cze 23, 2016 9:33 pm
Na twarzy dziewczyny pojawiło się lekkie zdziwienie, gdy Chepri wykonał unik przed jej ciosem. Chwilę potem rozglądała się zdezorientowana, gdy nie była zdolna poruszyć żadnym fragmentem ciała.
 - Aaa więc tak to sobie zaplanowałeś?! - krzyknęła w stronę chłopaka, bezskutecznie próbując wyswobodzić się w jego mentalnego uścisku - Tchórz! Wykorzystywać jakieś tandetne sztuczki żeby poużywać sobie na bezbronnej dziewczynie! A Ty się nie zbliżaj! - ryknęła w stronę Roshi'ego, który zwęszył okazję i już zbliżał się na czworakach. Na głowie staruszka widniał wielki siniak. Fioletowowłosa nie dawała za wygraną, naprężała mięśnie ze wszystkich sił i po parunastu sekundach Ziemianin mógł wyczuć, że traci kontrolę nad sytuacją - dziewczyna zaczynała poruszać palcami u dłoni. Przestała jednak wierzgać się po wypowiedzi Chepri'ego. Te pytania spowodowały u niej chwilę zadumy.

 - Nie mam pojęcia - odpowiedziała po chwili, próbując wzruszyć ramionami - Parę ostatnich dni spędziłam w małym, białym pokoju, nikt mi nie powiedział kim jestem, ani co tam robię. Mam jakieś mgliste wspomnienia, ale nie jestem w stanie nic z nich wychwycić - jeszcze chwila i mogła swobodnie się poruszać. Otuliła się szczelniej płachtą, rzucając wściekłe spojrzenie na Kamesennina. Usiadła na kanapie i wlepiła wzrok w Chepri'ego. Fakt, że nie wykorzystał jej w żaden sposób, w momencie gdy nie mogła się ruszać, a także uspokajające uwagi sprzed chwili spowodowały, iż nabrała umiarkowanego zaufania.
 - Ty mnie tu przywlokłeś? Uwolniłeś mnie z tamtego więzienia? Dlaczego?
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Czw Lip 14, 2016 2:07 am
I tak też, sprawy przybrały poważniejszy ton...
Zbyt dużo się nie dowiedziałem od tej dziewczyny, niestety. Zdawało się, że ma amnezję...? Taa... Dlaczego zazwyczaj w takich sytuacjach zawsze się u osoby, która powinna wiedzieć najwięcej objawia zanik pamięci, przez co wiedzą z całej sytuacji najmniej? Zaiste, problematyczna stała się ta cała sytuacja. Wtedy jednak nasunęło się pytanie, czy ci goście znajdą ją tutaj? Zakładałem, że nie dadzą rady, bo nie powinni... Tak długo jak... A niech to...
Tak długo jak ona nie miała gdzieś implantu namierzającego. Rany... Szczerze liczyłem w tamtej chwili by nic takiego nie miała gdzieś zamontowane, bo i bez mojego czułego nosa potrafiłem wyczuć, że ta sprawa zajeżdża kłopotami na wiele kilometrów. A ja jak ten laik się wpakowałem w gówno po uszy... Niemniej, jeszcze nie było tak źle by od razu tak bardzo poważnieć. To była tylko jedna opcja z wielu, nie miałem co siać paniki dopóki, dopóty nie miałem jakiegoś potwierdzenia. To jednak nie poprawiało sytuacji tak bardzo jakbym chciał, bo... Istniały co prawda dwa sposoby na sprawdzenie czy ta dziewczyna nie ma w sobie nadajnika, ale coś mi mówiło, że nie obędzie się bez wykorzystania tej drugiej, której wolałem uniknąć. Tak czy inaczej, musiałem się przekonać jaka jest prawda.
-Nie... Zobaczyłem cię po raz pierwszy w tym kraterze, podszedłem do niego jak tylko usłyszałem uderzenie w ziemię - odpowiedziałem jej. -Powiedz... Nie pamiętasz może czy wszczepili ci coś pod skórę? jakieś urządzenie? Cokolwiek? Bo mam to dziwne wrażenie, że mogli ci wsadzić lokalizator, także to by była kwestia czasu nim się tutaj pojawią, a tego byśmy nie chcieli... - dodałem po chwili.
Jednocześnie, zaraz po tym odwróciłem się do mistrza i wziąłem go na stronę
-Mistrzu, jeśli mógłbym prosić o nieco powagi... - zacząłem, widząc jego jeszcze rozmarzony wyraz twarzy i stróżki krwi spływające z nosa. -Goście, którzy jej szukali wyglądali na ludzi "poważnego biznesu", także o ile złapią na nią namiar, to kwestia czasu nim się tutaj zjawią. Wiem, nie powinienem był podejmować takiego ryzyka...
Cóż, wtedy nie było już co płakać nad rozlanym mlekiem, stało się i już się nie odstanie. Jeśli faktycznie zaraz na niebie i oceanie miało się zrobić czarno od tamtych gości, to musiałem się z tym liczyć.


Ostatnio zmieniony przez Chepri dnia Sob Lip 30, 2016 7:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Wto Lip 26, 2016 12:02 pm
Kobieta wzruszyła ramionami i zaczęła rozglądać się po pokoju. Otuliła się szczelniej płachtą, rzuciła ostrzegawcze spojrzenie Kamesennin'owi i ostrożnie podeszła do szafy. Otworzyła drzwiczki i zaczęła grzebać w ciuchach.
 - Przecież mówiłam, że mam tylko jakieś mgliste wspomnienia. Chociaż... pamiętam jakiś taki dziwny pokój... łóżko, szafki z takimi małymi buteleczkami, strzykawki... och ta koszula jest całkiem fajna!
Jeszcze przez chwilę wybierała ubrania, robiąc przy tym okropny bałagan, bo to co jej się nie podobało, zwyczajnie lądowało na podłodze. W końcu skompletowała zadowalający dla siebie strój.
 - Odwróć się! Ty też! - warknęła w stronę Genialnego Żółwia, który uczynił to niechętnie. Podczas gdy Mistrz słuchał Chepri'ego, kiwając przy tym głową, dziewczyna przebrała się w fioletową, męską koszulę i białe spodnie. Stopy pozostały bose. 
 - No dobra, wracając do... - lecz nagle znieruchomiała. Jej oczy stały się dziwnie puste, a twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Podeszła do drzwi, wyważyła je i wyszła na zewnątrz. Tam poderwała się do lotu i z prędkością samolotu odrzutowego opuściła wyspę.

OCC:
Lecisz za nią = kontyuujemy questa or zostawiasz nią, zajmujesz się swoją fabułą, a do questa wracamy za jakiś czas.
Khepri
Khepri
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kame House - Page 6 9tkhzk0/0Kame House - Page 6 R0te38  (0/0)
KI:
Kame House - Page 6 Left_bar_bleue0/0Kame House - Page 6 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://rexvil.deviantart.com/

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Sob Lip 30, 2016 7:46 pm
I tak też... Zostaliśmy z Mistrzem i jego wieloletnim kompanem Żółwiem sami.
Fioletowowłosa dziewczyna równie nagle jak się pojawiła, równie nagle postanowiła zniknąć na horyzoncie. Zignorowała nas i po prostu odleciała, bez słowa. Co się wydarzyło? Nie miałem pojęcia, ani nawet nie chciałem, będąc szczerym. Tak, dokładnie. Chciałem, by na tym się to na tamtą chwilę zakończyło.
Nikt mi nie musiał mówić ani wytykać, że mam zbyt miękkie serducho czasami i kiedy tylko mnie coś złapie w chwili nieuwagi, to już jestem załatwiony, tak w przenośni jak i dosłownie. W tej sytuacji też tak było...
Niemniej, właśnie wszystko wskazywało na to, że... Mogłem się z tego wykaraskać jakoś. No, problem sam sobie odleciał, ale wcale nie czułem z tego powodu żalu. Nawet tym lepiej, nie musiałem nic robić i już dalej oglądać golizny tej dziewczyny. Nie, żeby była zła, ale... Zresztą nie muszę mówić. Kto mnie trochę znał wiedział, że atrakcyjne dziewczyny traktowałem niczym diabeł wodę święconą, unikałem jak tylko mogłem, bo cała moja powaga i lata doświadczenia jako wojownik topniały przy bliższym kontakcie... Rany... Choć nie mogłem nie zauważyć, że objawy znacząco osłabły od kiedy... Cóż... Znalazłem kogoś, kto jest dla mnie całym pięknem i kto topnieje przy mnie...
Nieco spąsowiałem na wspomnienia ostatniego spotkania z Vivian. Wywołało to rzecz jasna też kilka innych naturalnych rekcji, niestety mogłem tylko westchnąć. Walczyłem z tym zawzięcie, dla własnego dobra, ale momentami naprawdę brakowało mi sił by nie myśleć o niej, o tym co nas spotkało i połączyło, a później połączyło...
Z drugiej zaś strony, to właśnie ta niemoc dodawała mi też pewnej determinacji w moim celu. Teraz nie mogłem zrobić nic, a to znaczyło, że musiałem stać się silniejszy. Dla niej, dla nas.

Ale wracając do tematu, dziewczyna zniknęła a z nią mroczne widmo. Poczułem pewną nieco samolubną, ale jednak ulgę. Mogłem zawsze ruszyć z nią, ale... Tym razem postanowiłem sobie odpuścić. Zgrywanie bohatera nie jest złe tak długo jak się nie zapomina o swoim celu, a ja ponownie widziałem swój wyraźniej. Dlatego też...
-Cóż... To chyba rozwiązuje sprawę – powiedziałem, nieco bardziej do samego siebie, niż do kogoś innego.
-Mistrzu – zwróciłem się do mężczyzny z żółwim wieku. -Skoro to już nam nie stoi na przeszkodzie, myślę, że możemy wrócić do treningu. Zdaje się, że miałeś coś ciekawego zaplanowane na dzisiaj, dobrze kojarzę?

OOC:
Trening start
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Pon Sie 08, 2016 1:18 pm
Genialny Żółw wcale nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Zapewne z chęcią popatrzyłby sobie na piękną i szczodrze obdarzoną przez naturę dziewoję, nawet jeśli od czasu do czasu kończyłoby się to dla niego fizycznym uszkodzeniem. Niestety, dziewczyna odleciała, tak więc Mistrz westchnął i spojrzał na swojego ucznia. 
 - Ach tak tak, zamierzałem w końcu nauczyć Cię czegoś poważniejszego, jednak zanim do tego przejdziemy... - tu rozległo się głośne burczenie, wydobywające się z brzucha Roshi'ego - mógłbyś ugotować coś dla mnie i Żółwia? Nic nie jedliśmy od rana, a zbliża się już pora obiadu. Tylko coś lekkostrawnego proszę, połowę nocy spędziłem w toalecie... - po czym ułożył się wygodnie na hamaku i sięgnął po jedną ze swoich ulubionych gazetek.

OCC:
Nie powinno się trenować na pustym żołądku, tak więc do garów Smile
Sponsored content

Kame House - Page 6 Empty Re: Kame House

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito