Sala treningowa
+14
Joker
Atarashii Ame
Kanade
April
Hikaru
Vita Ora
Keruru
Raziel
Ósemka
Colinuś
NPC.
KOŚCI
Hazard
NPC
18 posters
Strona 20 z 20 • 1 ... 11 ... 18, 19, 20
Sala treningowa
Sro Maj 30, 2012 12:24 am
First topic message reminder :
"Mordownia" - Jak zwykli nazywać to pomieszczenie szczęściarze, którzy na zawsze je opuścili. Tu zaczynał każdy nowy, gnojony do potęgi entej przez wszelkiej maści trenerów.
"Mordownia" - Jak zwykli nazywać to pomieszczenie szczęściarze, którzy na zawsze je opuścili. Tu zaczynał każdy nowy, gnojony do potęgi entej przez wszelkiej maści trenerów.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Czw Sty 05, 2017 6:12 pm
Odszedłem kawałek na bok i stanąłem w pozie charakterystycznej do myśliciela łapiąc się jedną ręką za brodę. Z uwagą słuchałem Czarnego układając coraz bardziej w głowie swój plan. Oparłem się plecami o ścianę i dalej będąc w pozie myśliciela zwróciłem się do Czarnego patrząc na podłogę przed sobą, co chwilę odwracając swój wzrok w jego kierunku.
- Materiały budowlane... ale po cholerę komuś materiały budowlane? Może próbują się rozbudować na planecie? Magnez by z kolei wskazywał na to, że może próbują wydobywać coś z głębi planety? - Opcji było wiele, a rozmyślanie w nieskończoność o tym i tak nie przyniosłaby żadnych informacji. W każdym bądź razie trzeba zaprzestać na pozwalaniu tym im, kimkolwiek oni są, na kradnięcie zasobów naszej planety.
- Wozami naziemnymi... można byłoby szukać po śladach opon, ale wątpię, by ślady sprzed tygodnia utrzymały się na wietrznej pustyni. Skoro transporty materiałów są co tydzień, to oznacza, że oni muszą o tym wiedzieć. Zapewne działają grupowo i zorganizowanie, więc będę musiał mieć się na baczności, aby pozostać niezauważonym. Skoro dzisiaj jest kolejna dostawa, no to będę musiał śledzić transport i wyczekiwać momentu, w którym zaatakują. Tak. To powinno być odpowiednie posunięcie. Wtedy zacznę ich śledzić aż do samej kryjówki. To powinno się udać. - Kiedy Czarny mówił o nie posuwaniu się do walki nie słuchałem go - olałem tę kwestię. Sam dobrze wiem, co muszę zrobić. Wstałem i zwróciłem się do Blacka.
- W takim razie to już chyba wszystko. Wyruszam natychmiast. Dam znać, kiedy będę już na miejscu i poinformuję o wszystkim, co zobaczę. Do usłyszenia. - Zacząłem iść w stronę wyjścia z sali. Po opuszczeniu jej zacząłem biec prosto w stronę pustyni. Cholera, przecież ja dalej nie umiem latać. Muszę się pośpieszyć. Biegłem dalej prosto przed siebie opuszczając teren akademii. W głowie miałem już ułożony dokładny plan działania.
Najpierw udam się na czerwoną pustynię i będę wypatrywać trasy transportu. Kiedy dojrzę pojazd zacznę go dokładnie obserwować i wyczekiwać momentu napadu przez złodziei. Wtedy scouterem zrobię im z daleka zdjęcia na dowód tego, że to oni. Potem schowam się i zacznę ich śledzić po śladach opon prosto do ich kryjówki. Porobię kilka zdjęć ich bazy. Być może nawet uda mi się sprawdzić, do czego im materiały. Zbadam dokładne współrzędne i wyślę wszystkie dane razem z fotografiami, a następnie spokojnie sobie wrócę do akademii. Jeżeli cała akcja przebiegnie pomyślnie, powinno się obejść nawet bez żadnych walk i uciekania, gdzie żadna moja ucieczka nie wchodzi nawet w grę. Kiedy mnie nakryją to po prostu wyrżnę wszystkich w pień. To genialny pomysł. Co może pójść nie tak?
OOC:
Zt>do Czerwona pustynia
- Materiały budowlane... ale po cholerę komuś materiały budowlane? Może próbują się rozbudować na planecie? Magnez by z kolei wskazywał na to, że może próbują wydobywać coś z głębi planety? - Opcji było wiele, a rozmyślanie w nieskończoność o tym i tak nie przyniosłaby żadnych informacji. W każdym bądź razie trzeba zaprzestać na pozwalaniu tym im, kimkolwiek oni są, na kradnięcie zasobów naszej planety.
- Wozami naziemnymi... można byłoby szukać po śladach opon, ale wątpię, by ślady sprzed tygodnia utrzymały się na wietrznej pustyni. Skoro transporty materiałów są co tydzień, to oznacza, że oni muszą o tym wiedzieć. Zapewne działają grupowo i zorganizowanie, więc będę musiał mieć się na baczności, aby pozostać niezauważonym. Skoro dzisiaj jest kolejna dostawa, no to będę musiał śledzić transport i wyczekiwać momentu, w którym zaatakują. Tak. To powinno być odpowiednie posunięcie. Wtedy zacznę ich śledzić aż do samej kryjówki. To powinno się udać. - Kiedy Czarny mówił o nie posuwaniu się do walki nie słuchałem go - olałem tę kwestię. Sam dobrze wiem, co muszę zrobić. Wstałem i zwróciłem się do Blacka.
- W takim razie to już chyba wszystko. Wyruszam natychmiast. Dam znać, kiedy będę już na miejscu i poinformuję o wszystkim, co zobaczę. Do usłyszenia. - Zacząłem iść w stronę wyjścia z sali. Po opuszczeniu jej zacząłem biec prosto w stronę pustyni. Cholera, przecież ja dalej nie umiem latać. Muszę się pośpieszyć. Biegłem dalej prosto przed siebie opuszczając teren akademii. W głowie miałem już ułożony dokładny plan działania.
Najpierw udam się na czerwoną pustynię i będę wypatrywać trasy transportu. Kiedy dojrzę pojazd zacznę go dokładnie obserwować i wyczekiwać momentu napadu przez złodziei. Wtedy scouterem zrobię im z daleka zdjęcia na dowód tego, że to oni. Potem schowam się i zacznę ich śledzić po śladach opon prosto do ich kryjówki. Porobię kilka zdjęć ich bazy. Być może nawet uda mi się sprawdzić, do czego im materiały. Zbadam dokładne współrzędne i wyślę wszystkie dane razem z fotografiami, a następnie spokojnie sobie wrócę do akademii. Jeżeli cała akcja przebiegnie pomyślnie, powinno się obejść nawet bez żadnych walk i uciekania, gdzie żadna moja ucieczka nie wchodzi nawet w grę. Kiedy mnie nakryją to po prostu wyrżnę wszystkich w pień. To genialny pomysł. Co może pójść nie tak?
OOC:
Zt>do Czerwona pustynia
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Pią Lut 10, 2017 11:04 pm
Zt> Plac przed akademią
Przez korytarze zmierzałem prosto ku sali treningowej. Nie trwało to nadzwyczaj długo, ponieważ sala nie znajdowała się jakoś specjalnie daleko od wejścia do akademii. Było to też spowodowane tym, że już mniej więcej pamiętałem rozmieszczenie pokoi i sal w akademii, przez co nie musiałem błądzić z mapą akademii w rękach, jak to było na początku mojego wstąpienia do armii Vegety.
Wszedłem przez szerokie drzwi do sali robiąc delikatny przeciąg chłodnego powietrza. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi po szerokiej sali rozszedł się dźwięk zamykanych drzwi. Stanąłem i rozejrzałem się podejrzliwie. Pusto. Nikogo tutaj nie ma, ani żywej duszy. Dziwne. Coś się stało? Zazwyczaj sala była wypełniona innymi kadetami. Może przyszedłem nie w porę? Bardziej spodziewałem się, że zastanę tutaj przynajmniej jedną grupę trenujących, a tutaj nic. Niepewnie zacząłem zmierzać na środek sali, właśnie chciałem odbyć kontynuację treningu. Miałem nauczyć się kolejnej techniki, lecz teraz jakiejś bardziej przydatnej w boju. Dobrze posłużyłaby mała rozgrzewka. Kiedy zacząłem rozciągać się wyginając się na boki bandaże zaczęły mi się poluzowywać i rozwiązywać. Zaczęło mi to po chwili przeszkadzać, więc postanowiłem zdjąć je z siebie. Złapałem w garść zawiązane bandaże i pociągnąłem je zdejmując i zrywając je z siebie, następnie strzępki rzuciłem obok na podłogę. Zacząłem obserwować swoje ciało. Miałem dalej lekkie zarysowania i ślady gojonych ran, ale wyglądało to już o wiele lepiej, niż przedtem. Czułem się już o wiele lepiej. Chyba ostatecznie doszedłem już do siebie.
Kontynuowałem rozgrzewkę. Rozciągnąłem się na boki, następnie ręce i kręgosłup wyginając się najpierw do przodu w dół, a następnie do tyłu. Wykonałem kilka kopnięć, ciosów i już byłem gotów do działania. Kiedy przestałem usłyszałem dźwięki mojego poruszania się rozlegające się po sali. Echo. Ta cisza sprawia, że czułem się dziwnie i nieswojo. Przekręciłem głową na boki, aby ocknąć się ze zbędnych myśli i dalej kontynuowałem trening.
- Ha! Kyaa! Ha yaaa! - Wydobywałem z siebie różne odgłosy przy wykonywanych przeze mnie ciosach i kombinacjach. Na początku swoich treningów zawsze przypominałem sobie wszystkie moje chwyty i kombinacje, jakie do tej pory się nauczyłem. Utrwalałem stale swoje ruchy, oraz je udoskonalałem sprawdzając, w jaki sposób mogę wykonywać je jeszcze efektywniej. Chwilę potrenowałem wsłuchując się w moje echo rozlegające się po sali, kiedy znowu zatrzymałem się stając prosto.
Ta cisza jest denerwująca. Dlaczego tutaj jest tak cicho? Dlaczego tutaj nikogo nie ma? Nie mogę słuchać już tej ciszy! Jest irytująca! Denerwowałem się coraz bardziej na spokój i ciszę panujące w tym miejscu. Nie rozumiałem, dlaczego to było takie wkurzające. Chwile postałem, kiedy usłyszałem czyjeś kroki, a następnie dźwięk otwierających się drzwi od sali. Trener zaczął zmierzać w moją stronę. Odwróciłem się do niego i pierwszy zacząłem z nim dialog.
- Coś się stało? Straszna cisza i pustkowie tutaj panuje... - Może kadeci dzisiaj zebrali się w innym miejscu? A może jest jakieś zebranie? Może stało się coś poważnego, a może po prostu jest dzisiaj wolne? Nie wiedziałem, i dlatego zapytałem go, aby się tego dowiedzieć.
Po wysłuchaniu trenera nasunęła mi się pewna myśl. Czułem się zwarty i pełen gotów do działania. Czułem się silny i lepszy od innych, to było silne uczucie wypełniające mnie od środka. Postanowiłem, że nie będę grać w podchody i po prostu wykorzystam okazję wykładając karty na stół.
- Trenerze, mam sprawę. Czuję się już gotów, aby przystąpić do egzaminu do przystąpienia wyższego stopnia wojskowego. Czuję, że jestem silny, i że na jeszcze wiele mnie stać. Ciągle rozwijam się i to w znacznie szybszym tempie, niż inni kadeci, jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś. Nie chcę już robić za nic nie wartego pachołka, jakim jest kadet, dlatego chciałbym posłużyć armii w ważniejszych celach. Czy byłaby taka możliwość? - Niecierpliwie czekałem na odpowiedź. Byłem nadziei, że trener wysłucha mojej prośby i da mi szansę do awansu. Czułem, że to właśnie odpowiednia chwila, kiedy stale rozwijam się coraz bardziej. Wiedziałem, że stać mnie na wiele więcej. Po prostu pragnąłem więcej. Pragnąłem większego wyzwania i nie bałem się w tej chwili swoich obowiązków wiążących się z awansowaniem na wyższy stopień. Wszystko zależało teraz od tego, jaką odpowiedź otrzymam.
OOC:
Regeneracja HP 10% (795+105=900)
Przez korytarze zmierzałem prosto ku sali treningowej. Nie trwało to nadzwyczaj długo, ponieważ sala nie znajdowała się jakoś specjalnie daleko od wejścia do akademii. Było to też spowodowane tym, że już mniej więcej pamiętałem rozmieszczenie pokoi i sal w akademii, przez co nie musiałem błądzić z mapą akademii w rękach, jak to było na początku mojego wstąpienia do armii Vegety.
Wszedłem przez szerokie drzwi do sali robiąc delikatny przeciąg chłodnego powietrza. Kiedy zamknąłem za sobą drzwi po szerokiej sali rozszedł się dźwięk zamykanych drzwi. Stanąłem i rozejrzałem się podejrzliwie. Pusto. Nikogo tutaj nie ma, ani żywej duszy. Dziwne. Coś się stało? Zazwyczaj sala była wypełniona innymi kadetami. Może przyszedłem nie w porę? Bardziej spodziewałem się, że zastanę tutaj przynajmniej jedną grupę trenujących, a tutaj nic. Niepewnie zacząłem zmierzać na środek sali, właśnie chciałem odbyć kontynuację treningu. Miałem nauczyć się kolejnej techniki, lecz teraz jakiejś bardziej przydatnej w boju. Dobrze posłużyłaby mała rozgrzewka. Kiedy zacząłem rozciągać się wyginając się na boki bandaże zaczęły mi się poluzowywać i rozwiązywać. Zaczęło mi to po chwili przeszkadzać, więc postanowiłem zdjąć je z siebie. Złapałem w garść zawiązane bandaże i pociągnąłem je zdejmując i zrywając je z siebie, następnie strzępki rzuciłem obok na podłogę. Zacząłem obserwować swoje ciało. Miałem dalej lekkie zarysowania i ślady gojonych ran, ale wyglądało to już o wiele lepiej, niż przedtem. Czułem się już o wiele lepiej. Chyba ostatecznie doszedłem już do siebie.
Kontynuowałem rozgrzewkę. Rozciągnąłem się na boki, następnie ręce i kręgosłup wyginając się najpierw do przodu w dół, a następnie do tyłu. Wykonałem kilka kopnięć, ciosów i już byłem gotów do działania. Kiedy przestałem usłyszałem dźwięki mojego poruszania się rozlegające się po sali. Echo. Ta cisza sprawia, że czułem się dziwnie i nieswojo. Przekręciłem głową na boki, aby ocknąć się ze zbędnych myśli i dalej kontynuowałem trening.
- Ha! Kyaa! Ha yaaa! - Wydobywałem z siebie różne odgłosy przy wykonywanych przeze mnie ciosach i kombinacjach. Na początku swoich treningów zawsze przypominałem sobie wszystkie moje chwyty i kombinacje, jakie do tej pory się nauczyłem. Utrwalałem stale swoje ruchy, oraz je udoskonalałem sprawdzając, w jaki sposób mogę wykonywać je jeszcze efektywniej. Chwilę potrenowałem wsłuchując się w moje echo rozlegające się po sali, kiedy znowu zatrzymałem się stając prosto.
Ta cisza jest denerwująca. Dlaczego tutaj jest tak cicho? Dlaczego tutaj nikogo nie ma? Nie mogę słuchać już tej ciszy! Jest irytująca! Denerwowałem się coraz bardziej na spokój i ciszę panujące w tym miejscu. Nie rozumiałem, dlaczego to było takie wkurzające. Chwile postałem, kiedy usłyszałem czyjeś kroki, a następnie dźwięk otwierających się drzwi od sali. Trener zaczął zmierzać w moją stronę. Odwróciłem się do niego i pierwszy zacząłem z nim dialog.
- Coś się stało? Straszna cisza i pustkowie tutaj panuje... - Może kadeci dzisiaj zebrali się w innym miejscu? A może jest jakieś zebranie? Może stało się coś poważnego, a może po prostu jest dzisiaj wolne? Nie wiedziałem, i dlatego zapytałem go, aby się tego dowiedzieć.
Po wysłuchaniu trenera nasunęła mi się pewna myśl. Czułem się zwarty i pełen gotów do działania. Czułem się silny i lepszy od innych, to było silne uczucie wypełniające mnie od środka. Postanowiłem, że nie będę grać w podchody i po prostu wykorzystam okazję wykładając karty na stół.
- Trenerze, mam sprawę. Czuję się już gotów, aby przystąpić do egzaminu do przystąpienia wyższego stopnia wojskowego. Czuję, że jestem silny, i że na jeszcze wiele mnie stać. Ciągle rozwijam się i to w znacznie szybszym tempie, niż inni kadeci, jeśli jeszcze tego nie zauważyłeś. Nie chcę już robić za nic nie wartego pachołka, jakim jest kadet, dlatego chciałbym posłużyć armii w ważniejszych celach. Czy byłaby taka możliwość? - Niecierpliwie czekałem na odpowiedź. Byłem nadziei, że trener wysłucha mojej prośby i da mi szansę do awansu. Czułem, że to właśnie odpowiednia chwila, kiedy stale rozwijam się coraz bardziej. Wiedziałem, że stać mnie na wiele więcej. Po prostu pragnąłem więcej. Pragnąłem większego wyzwania i nie bałem się w tej chwili swoich obowiązków wiążących się z awansowaniem na wyższy stopień. Wszystko zależało teraz od tego, jaką odpowiedź otrzymam.
OOC:
Regeneracja HP 10% (795+105=900)
Re: Sala treningowa
Nie Lut 12, 2017 7:30 pm
Tego trenera Kurisu jeszcze nie znał. Do tej pory miał sporo szczęścia. Dokładnie do tego dnia i tego momentu...
Koszarowy wyglądał na ... jak to nazwać, żeby wyrazić jego minę i posturę wystarczająco adekwatnie... no chyba inaczej się nie da, jak powiedzieć, że wyglądał na: "na maksa wkur***nego". Przystanął i pozwolił Kurisu wyrazić swoje zdanie do końca. Ale nie dlatego, że go to interesowało... O nie! Ewidentnie się zamyślił. W jego oczach przez chwilę gościła pustka. Wręcz widać było trybiki w mózgu, robiące 'tryk, trak, tryk...". Z zamyślenia wybił go wstrząs, ktory przypiminał lekkie trzęsienie ziemi gdzieś w głębi pod akademią. Tynk posypał się ze ścian.
- Co tu jeszcze kur*a robisz? Chcesz zginąć, zanim pójdziesz na front?! Coraz gorsze debile przychodzą do wojska.
Nagle akademia znów zatrzęsła się w podstawach. Koszarowy w ostatniej chwili zakrył się, żeby osłonić się przed odłamkami. Na ich oczach ściany zadrżały i runęły pod wpływem ogromnej siły. Zdążyli tylko zauważyć, że coś lub ktoś wyleciało przez sufit gdzieś daleko w powietrze, niszcząc za sobą mury akademii.
- Zaj***ście. – skomentował trener – Wypierdalać mi stad. A kogo znajdziesz po drodze, zabierz do szpitala. I nie zawracaj mi więcej du*y!
Nie tłumacząc nic więcej wybiegł przez... resztki drzwi.
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Nie Lut 12, 2017 10:18 pm
To był koszarowy. Poznałem go dopiero wtedy, gdy podszedł bliżej. Widziałem ze zdjęcia, jak wygląda i krótki opis o nim. Czytałem to wtedy w bibliotece w tamtej księdze ''O ważniejszych osobowościach Vegety''. Pisało o nim, że jest nadzwyczaj wymagający i brutalniejszy od innych trenerów. Z racji tego wolałem zachować przed nim nieco większą ostrożność, niż przy innych, ważnych postaciach. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego, tak więc ostrożność była nawet wskazana. Po co on tutaj przyszedł? Czy to był czas na trening z nim? Chciał mnie trenować? Chyba nie... Wątpię, aby przyszedł tutaj akurat w mojej sprawie.
Kiedy zapytałem go, co się dzieje nie usłyszałem od niego odpowiedzi. Z twarzy wydawał mi się być zamyślony. Rozmyślał o czymś? Nie rozumiem. Cała ta sytuacja jest bardzo dziwna. Kiedy wpadłem na pomysł i okazję, to wykorzystałem ją do zapytania o awans, ale cały czas wydawał się nie słuchać mnie, przez co w pewnym momencie przestałem mówić i spoglądałem na niego krzywą miną. Chwilę tak postaliśmy, kiedy oczekiwałem na jakąkolwiek reakcję z jego strony, gdy nagle poczułem trzęsienie pod nogami. Tynk nieco posypał się ze ścian. Zacząłem wsłuchiwać się, co to może być.
Nie rozumiałem jego wypowiedzi. Nie wiedziałem dalej, co się dzieje. Inni kadeci gdzieś się skryli, czy co? Może działo się właśnie coś, o czym kompletnie nie miałem pojęcia? Zresztą co z tego, skoro i tak niczego nie dowiem się od Koszarowego. Wyglądał, jakby mnie kompletnie olewał, co wzmagało we mnie złość, która zaraz pojawiła się na mojej twarzy. Nagle nastało kolejne trzęsienie, ale o wiele mocniejsze, aż na chwilę straciłem równowagę i zachwiałem się do tyłu wymachując rękoma po bokach.
- Co jest?! - Krzyknąłem zdziwiony, kiedy nagle podłoga na środku sali zawaliła się rzucając wszędzie na boki odłamki cementu. Trzęsienie sprawiło, że padłem na plecy unikając w tym fragmentów podłogi lecących w moją stronę. Zdążyłem zobaczyć jedynie, jak coś przeleciało przez podłogę, a następnie przebiło się przez sufit i poleciało dalej. Oparłem się z tyłu rękoma o podłogę siedząc na niej.
- C-co to było?! - Zapytałem, ale nadaremno. Nie uzyskałem dalej żadnej odpowiedzi od niego. Olewa mnie kompletnie.
- Hej! - Krzyknąłem do niego agresywnie, aby zwrócił w końcu na mnie swoją uwagę. Koszarowy burknął coś pod nosem, a następnie zlecił mi zadanie, po czym opuścił pomieszczenie przez rozwalone wyjście. Z daleka przez dziurę w suficie było słychać daleko wybuchy i strzały. Co się dzieje do cholery?! Opierając się z tyłu rękoma całym ciężarem odbiłem się od ziemi stając na nogi, a następnie wyprostowałem się patrząc w dziurę w suficie. Sytuacja nie wygląda najlepiej.
Uniosłem się w powietrze, następnie wolno unosząc się do góry przeleciałem przez dziurę w dachu, a następnie zatrzymałem się nad nią, aby spojrzeć na zdarzenie, ale nic nie widziałem, poza zniszczeniami i dymem. Byłem ciekaw, co się dzieje, i dlaczego ja o niczym nie wiem. Czy to jakiś spisek? Zacząłem lądować z powrotem do sali przez dziurę i wylądowałem delikatnie stąpając na podłogę. Podszedłem do dziury w podłodze i zacząłem spoglądać przez nią w dół, ale nie było widać zbyt wiele. Na dole panowała ciemność, a dziura wydawała się być bardzo głęboka. Chwilę postałem patrząc się w dół, a następnie znów spojrzałem się na dziurę w suficie. Byłem bardzo ciekaw, co to było, co się stało, i dlaczego się stało. Ciekawość zżerała mnie od środka, tym bardziej, że chyba tylko ja nie miałem zielonego pojęcia o sprawach mających teraz miejsce w akademii. Skoro nikt nie chce mi powiedzieć, to muszę sam dowiedzieć się o tym, co się wydarzyło. Nie łatwo było się domyślić, aby dowiedzieć się czegoś więcej, trzeba dostać się do źródła problemu, który znajdował się pod moimi stopami. Spojrzałem się ponownie na dziurę w podłodze. Inni też potrzebują pomocy, mogą być ranni... ale muszą poczekać. Moja ciekawość jest ważniejsza, niż czyjeś samopoczucie. Po krótkim namyśle wskoczyłem do dziury i beztrosko opadałem na sam dół.
OOC:
Zt>do Laboratoria
Kiedy zapytałem go, co się dzieje nie usłyszałem od niego odpowiedzi. Z twarzy wydawał mi się być zamyślony. Rozmyślał o czymś? Nie rozumiem. Cała ta sytuacja jest bardzo dziwna. Kiedy wpadłem na pomysł i okazję, to wykorzystałem ją do zapytania o awans, ale cały czas wydawał się nie słuchać mnie, przez co w pewnym momencie przestałem mówić i spoglądałem na niego krzywą miną. Chwilę tak postaliśmy, kiedy oczekiwałem na jakąkolwiek reakcję z jego strony, gdy nagle poczułem trzęsienie pod nogami. Tynk nieco posypał się ze ścian. Zacząłem wsłuchiwać się, co to może być.
Nie rozumiałem jego wypowiedzi. Nie wiedziałem dalej, co się dzieje. Inni kadeci gdzieś się skryli, czy co? Może działo się właśnie coś, o czym kompletnie nie miałem pojęcia? Zresztą co z tego, skoro i tak niczego nie dowiem się od Koszarowego. Wyglądał, jakby mnie kompletnie olewał, co wzmagało we mnie złość, która zaraz pojawiła się na mojej twarzy. Nagle nastało kolejne trzęsienie, ale o wiele mocniejsze, aż na chwilę straciłem równowagę i zachwiałem się do tyłu wymachując rękoma po bokach.
- Co jest?! - Krzyknąłem zdziwiony, kiedy nagle podłoga na środku sali zawaliła się rzucając wszędzie na boki odłamki cementu. Trzęsienie sprawiło, że padłem na plecy unikając w tym fragmentów podłogi lecących w moją stronę. Zdążyłem zobaczyć jedynie, jak coś przeleciało przez podłogę, a następnie przebiło się przez sufit i poleciało dalej. Oparłem się z tyłu rękoma o podłogę siedząc na niej.
- C-co to było?! - Zapytałem, ale nadaremno. Nie uzyskałem dalej żadnej odpowiedzi od niego. Olewa mnie kompletnie.
- Hej! - Krzyknąłem do niego agresywnie, aby zwrócił w końcu na mnie swoją uwagę. Koszarowy burknął coś pod nosem, a następnie zlecił mi zadanie, po czym opuścił pomieszczenie przez rozwalone wyjście. Z daleka przez dziurę w suficie było słychać daleko wybuchy i strzały. Co się dzieje do cholery?! Opierając się z tyłu rękoma całym ciężarem odbiłem się od ziemi stając na nogi, a następnie wyprostowałem się patrząc w dziurę w suficie. Sytuacja nie wygląda najlepiej.
Uniosłem się w powietrze, następnie wolno unosząc się do góry przeleciałem przez dziurę w dachu, a następnie zatrzymałem się nad nią, aby spojrzeć na zdarzenie, ale nic nie widziałem, poza zniszczeniami i dymem. Byłem ciekaw, co się dzieje, i dlaczego ja o niczym nie wiem. Czy to jakiś spisek? Zacząłem lądować z powrotem do sali przez dziurę i wylądowałem delikatnie stąpając na podłogę. Podszedłem do dziury w podłodze i zacząłem spoglądać przez nią w dół, ale nie było widać zbyt wiele. Na dole panowała ciemność, a dziura wydawała się być bardzo głęboka. Chwilę postałem patrząc się w dół, a następnie znów spojrzałem się na dziurę w suficie. Byłem bardzo ciekaw, co to było, co się stało, i dlaczego się stało. Ciekawość zżerała mnie od środka, tym bardziej, że chyba tylko ja nie miałem zielonego pojęcia o sprawach mających teraz miejsce w akademii. Skoro nikt nie chce mi powiedzieć, to muszę sam dowiedzieć się o tym, co się wydarzyło. Nie łatwo było się domyślić, aby dowiedzieć się czegoś więcej, trzeba dostać się do źródła problemu, który znajdował się pod moimi stopami. Spojrzałem się ponownie na dziurę w podłodze. Inni też potrzebują pomocy, mogą być ranni... ale muszą poczekać. Moja ciekawość jest ważniejsza, niż czyjeś samopoczucie. Po krótkim namyśle wskoczyłem do dziury i beztrosko opadałem na sam dół.
OOC:
Zt>do Laboratoria
Re: Sala treningowa
Sob Mar 11, 2017 10:47 pm
Kurisu zastał wcześniej sale treningową doszczętnie zdemolowaną. Nie minęło zbyt wiele czasu, a miejsce zaczęło wyglądać już bardziej przyjaźnie dla oka. Grupki służb sprzątających w postaci selektywnie wybranych, najbardziej zdegenerowanych winogron wytrwale pracowali żelaznymi szuflami. Zdrapywali z posadzki wszystko, od metalowych prętów po rozkruszone fragmenty ścian i wszystko wywozili na zewnątrz w mobilnych, anty-grawitacyjnych taczkach. Nie musieli jeździć przez korytarz, bowiem gigantyczny otwór ułatwiał wyjazd na zewnątrz. Nie mogło zabraknąć ludzi nadzorujących ich i tak się złożyło, że młody kadet wybrał niefortunny moment na sesje treningową. Lizusowaty Nashi o czuprynie sięgającej do stwardniałych od przepracowania pośladków, bez słowa jedynie wyciągnął prawą rękę i palcem wskazującym dawał wyraźnie do zrozumienia, by dołączył do roboty. Mógł uciekać, skarżyć się, jak żywnie mu się podobało, ale to kadetom zawsze przypadała najczarniejsza robota, a odmowa mogłaby być źle odebrana. Nagle za jedynych ocalałych drzwi wbiegł do środka ktoś nowy, nietutejszy. Nie był to saiyanin, to raczej jeden z posłańców wynajmowanych w związku z wysokim zapotrzebowaniem robotnikó na przyziemne i mało znaczące prace. Zakodowana elektroniczna wiadomość w tablecie została wgrana do scoutera nadzorującego sprzątaczy Nashi'ego, komunikat był jasny:
" - Dowództwo nakazuje niezwłocznie zatrzymanie wszelkich działań i zarządza konieczność udzielenia wsparcia dla oddziału Beeko w układzie Yfryg, planeta Eggroot. Sprawie nadano wysoki priorytet, niesubordynacja będzie surowo karana."
-No rzesz kurwa, tak spokojnie miało być. - Przeglądał dane z scoutera, gdy wszyscy wstrzymali dalszą pracę po tym, jak szereg kapsuł z hukiem wylądował na placu akademii.
-Rzucajcie szufle, macie szczęście winogronka, przyjdzie wam najwyraźniej wcześniej zasmakować walki, uznajcie to za rodzaj szkolenia... - przerwał i kazał niezwłocznie udać się wszystkim, w tym Kurisu do placu przed akademią, gdzie czekały na nich szeregi kapsuł. Jeden z half-saiyan przekonał się na własnej gębie, że zadawanie szczegółów w kwestii rozkazów nie należało do rozsądnych posunięć. Jako pierwszy wyleciał na zewnątrz z dodatkową siłą napędową w postaci siły kinetycznej ciężkiego buciora Nashi odciśniętego na jego zadku.
OOC:
Przed podróżą, możesz jeszcze zagadać do Nashi, jeśli masz dostatecznie większe jaja, niżeli ten biedny half-saiyanin. Napisz wpierw tutaj co sądzisz o zaistniałej sytuacji, a następnie udaj się do kapsuły. Nie musisz wchodzić na plac, po prostu napisz, że tam się udajesz, a na końcu posta dodaj [Z/T Planeta Eggroot].
" - Dowództwo nakazuje niezwłocznie zatrzymanie wszelkich działań i zarządza konieczność udzielenia wsparcia dla oddziału Beeko w układzie Yfryg, planeta Eggroot. Sprawie nadano wysoki priorytet, niesubordynacja będzie surowo karana."
-No rzesz kurwa, tak spokojnie miało być. - Przeglądał dane z scoutera, gdy wszyscy wstrzymali dalszą pracę po tym, jak szereg kapsuł z hukiem wylądował na placu akademii.
-Rzucajcie szufle, macie szczęście winogronka, przyjdzie wam najwyraźniej wcześniej zasmakować walki, uznajcie to za rodzaj szkolenia... - przerwał i kazał niezwłocznie udać się wszystkim, w tym Kurisu do placu przed akademią, gdzie czekały na nich szeregi kapsuł. Jeden z half-saiyan przekonał się na własnej gębie, że zadawanie szczegółów w kwestii rozkazów nie należało do rozsądnych posunięć. Jako pierwszy wyleciał na zewnątrz z dodatkową siłą napędową w postaci siły kinetycznej ciężkiego buciora Nashi odciśniętego na jego zadku.
OOC:
Przed podróżą, możesz jeszcze zagadać do Nashi, jeśli masz dostatecznie większe jaja, niżeli ten biedny half-saiyanin. Napisz wpierw tutaj co sądzisz o zaistniałej sytuacji, a następnie udaj się do kapsuły. Nie musisz wchodzić na plac, po prostu napisz, że tam się udajesz, a na końcu posta dodaj [Z/T Planeta Eggroot].
- Kurisu
- Liczba postów : 143
Data rejestracji : 04/12/2016
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Nie Mar 12, 2017 12:57 pm
Gdy wszedłem do środka zauważyłem, jak prace tutaj idą pełną parą. Miejsce zaczynało na nowo funkcjonować, wszędzie było pełno innych saiyan, który remontowali salę, bądź nadzorowali pracę. No tak, chciałem tutaj przyjść potrenować, a kompletnie już zapomniałem, że to miejsce jest doszczętnie zniszczone. Jakby rozejrzeć się po miejscu, to każdy wykonywał jakąś pracę. Nie byli to zwykli saiyanie, bowiem po pancerzach mogłem już rozpoznać, że to ktoś z wyższych rang wojskowych. Kiedy jeden z nadzorujących zauważył, że wszedłem do pomieszczenia od razu wskazał na mnie palcem. Ten gest miał znaczyć, że również i ja mam im pomóc. Eh, znowu muszę po kimś sprzątać. Z ust wydobyłem głośne westchnienie, czułem niechęć. Jak to się mówi - jak mus, to mus. Nie miałem najmniejszej ochoty znowu obrywać od kogoś po twarzy, a w ten prosty sposób wykonywania mniej znaczących zadań mogłem wyrobić sobie opinię posłusznego. Lekko schyliłem się w dół, ręce bezwładnie opadły z bezsilności, krzywą miną spojrzałem się przed siebie, ale po chwili znowu stanąłem prosto.
- Eh, no dobra. - Cicho westchnąłem pod nosem do siebie, po czym leniwie zacząłem zbierać się do roboty, kiedy nagle ktoś obcy wbiegł do pomieszczenia przez te same drzwi co ja. Ni to saiyanin, ni to nameczanin, cholera wie. Pierwszy raz widzę osobnika tej rasy na oczy, musi pochodzić z daleka. Przekazał mu jakąś wiadomość do scoutera, którą odsłuchiwał przez krótki czas. Założyłem ręce na klatce, wtedy coś ryknął. Wszyscy wstrzymali swoje prace i spojrzeli się na niego z zainteresowaniem, ja również. Nagle było słychać dosyć donośny huk kapsuł, które wylądowały gdzieś nieopodal na zewnątrz. Dał wtedy wszystkim jasny rozkaz, wszyscy nagle w biegu ruszyli przed akademię do kapsuł. Jeden half podbiegł z pytaniami, ale szybko został odesłany przed akademię dosyć pokaźnym kopnięciem. Stałem jak wryty, ponieważ nie wiedziałem, co o tym sądzić, kiedy jeden z przebiegających obok zatrzymał się na chwilę i szybko zwrócił do mnie swoje zdanie.
- A ty co tak stoisz?! Ruszaj się!! Ty też lecisz!! - Po czym pobiegł wylatując przez dziurę w suficie. Spojrzałem się nią zdziwioną miną, po czym pojawił się na mojej twarzy niepewny uśmiech.
- He he... Misja? - Zapytałem do siebie niepewnie, po czym do mnie dotarło, że w końcu coś się dzieje, w czym mogę się wykazać. Z podekscytowania zacisnąłem mocno pięści i aroganckim uśmieszkiem wyleciałem szybko w stronę pozostałych, pozostawiając za sobą wzniecony wiatr i kurz.
Wylądowałem przed akademią, gdzie znajdowały się statki. Niektórzy już wsiadali, a niektórzy już odlatywali. Delikatnie lądując na ziemi szybko podbiegłem do jednej z kapsuł i szybko wsiadłem do jednej z nich.
- Haha! W końcu jakiś konkret! - Zadowolony krzyknąłem do siebie, po czym zacząłem patrzeć w monitorek komputera pokładowego. No dobra, jak się tym steruje? Współrzędne były już wpisane, wystarczyło tylko wyznaczyć start. Szybko kliknąłem kilka przycisków, po czym drzwiczki od kapsuły zamknęły się, uniosła się wolno lekko nad ziemię, po czym wystartowała z dużą prędkością, która nieco wgniotła mnie na początku w siedzenie. Nic na razie nie wiem, co się dzieje, ale nie narzekam. To moja pierwsza kosmiczna podróż. Nie chciałem już wypytywać się o szczegóły, bo skończyłbym jak tamten half. Mam nadzieję, że sytuacja wyjaśni się już na miejscu. Niecierpliwy spoglądałem przez szkiełko w kosmiczną otchłań próbując wyłapać, która to planeta.
OOC:
Regeneracja 10%
Kosmiczna podróż do Planety Eggroot !
- Eh, no dobra. - Cicho westchnąłem pod nosem do siebie, po czym leniwie zacząłem zbierać się do roboty, kiedy nagle ktoś obcy wbiegł do pomieszczenia przez te same drzwi co ja. Ni to saiyanin, ni to nameczanin, cholera wie. Pierwszy raz widzę osobnika tej rasy na oczy, musi pochodzić z daleka. Przekazał mu jakąś wiadomość do scoutera, którą odsłuchiwał przez krótki czas. Założyłem ręce na klatce, wtedy coś ryknął. Wszyscy wstrzymali swoje prace i spojrzeli się na niego z zainteresowaniem, ja również. Nagle było słychać dosyć donośny huk kapsuł, które wylądowały gdzieś nieopodal na zewnątrz. Dał wtedy wszystkim jasny rozkaz, wszyscy nagle w biegu ruszyli przed akademię do kapsuł. Jeden half podbiegł z pytaniami, ale szybko został odesłany przed akademię dosyć pokaźnym kopnięciem. Stałem jak wryty, ponieważ nie wiedziałem, co o tym sądzić, kiedy jeden z przebiegających obok zatrzymał się na chwilę i szybko zwrócił do mnie swoje zdanie.
- A ty co tak stoisz?! Ruszaj się!! Ty też lecisz!! - Po czym pobiegł wylatując przez dziurę w suficie. Spojrzałem się nią zdziwioną miną, po czym pojawił się na mojej twarzy niepewny uśmiech.
- He he... Misja? - Zapytałem do siebie niepewnie, po czym do mnie dotarło, że w końcu coś się dzieje, w czym mogę się wykazać. Z podekscytowania zacisnąłem mocno pięści i aroganckim uśmieszkiem wyleciałem szybko w stronę pozostałych, pozostawiając za sobą wzniecony wiatr i kurz.
Wylądowałem przed akademią, gdzie znajdowały się statki. Niektórzy już wsiadali, a niektórzy już odlatywali. Delikatnie lądując na ziemi szybko podbiegłem do jednej z kapsuł i szybko wsiadłem do jednej z nich.
- Haha! W końcu jakiś konkret! - Zadowolony krzyknąłem do siebie, po czym zacząłem patrzeć w monitorek komputera pokładowego. No dobra, jak się tym steruje? Współrzędne były już wpisane, wystarczyło tylko wyznaczyć start. Szybko kliknąłem kilka przycisków, po czym drzwiczki od kapsuły zamknęły się, uniosła się wolno lekko nad ziemię, po czym wystartowała z dużą prędkością, która nieco wgniotła mnie na początku w siedzenie. Nic na razie nie wiem, co się dzieje, ale nie narzekam. To moja pierwsza kosmiczna podróż. Nie chciałem już wypytywać się o szczegóły, bo skończyłbym jak tamten half. Mam nadzieję, że sytuacja wyjaśni się już na miejscu. Niecierpliwy spoglądałem przez szkiełko w kosmiczną otchłań próbując wyłapać, która to planeta.
OOC:
Regeneracja 10%
Kosmiczna podróż do Planety Eggroot !
- Tarrip
- Liczba postów : 35
Data rejestracji : 04/08/2016
Identification Number
HP:
(300/300)
KI:
(375/375)
Re: Sala treningowa
Wto Maj 30, 2017 6:46 pm
Tarrip przemierzał korytarze w kierunku swojej kwatery na pierwszym piętrze a następnie w kierunku sal treningowych. Wybrał taką najmniej zaludnioną oraz taką na której nie widział żadnego aktywnego trenera. Potrzebował chwili spokoju by potrenować na własną rękę. Musiał poukładać myśli a najlepiej mu się to robiło przy zwykłym wycisku fiycznym. Zaraz po wejściu położył obok sprzętu butlę z woda i usiadł do pierwszej masyny. Ustawił obciążenie na takie przy którym ostatnio trenował. Złapał mocno uchwyt i pociągnął. Z przerażeniem zauważył, że ledwo jest w stanie unieść ten cieżar gdy przed tamtą walką był w stanie wykonać kilka serii po kilkadziesiąt powtórzeń. Czekało go sporo pracy. Nie było jednak rzeczy niemożliwych. Z paskudnym wyrazem twarzy wyciągnął bolec i założył na mniejszy udźwik i zaczął pakować. Seria ćwiczeń siłowych, wytrzymałościowych i długie biegi sprawiły, że młodzieniec uspokoił myśli i poczuł jak wracają mu dawne siły. Było to powolne uczucie lecz bardzo przyjemne. Tarrip trenował bardzo długo aż w końcu przyszła mu do głowy pewna myśl. Przeciez można wykożystywać energię wewnątrz do różnych celi. Najlepszym przykładem było latanie oraz pociski energetyczne które widział w przesłości podczas ataku Tsufula. Postanowił, że to będzie jego kolejny krok. Zrobił sobię dwie minuty przerwy na złapanie tchu i napicie się po czym przeszedł do kolejnej części ćwiczeń mających na celu poznanie nowych technik walki.
OOC:
Trening Start.
25h - staty
2h - Bukujutsu
3h - Masenko
OOC:
Trening Start.
25h - staty
2h - Bukujutsu
3h - Masenko
- Tarrip
- Liczba postów : 35
Data rejestracji : 04/08/2016
Identification Number
HP:
(300/300)
KI:
(375/375)
Re: Sala treningowa
Czw Cze 01, 2017 11:26 am
Trening. Coś co każdy Syian miał we krwi. Ciągła wędrówka ku większej sile. Młodzieniec po wejściu do siłowni od razu zauważył, że ta była zdemolowana. Nie miał pojęcia kto to zrobił lecz to musiało zaczekać. Najpierw musiał rozruszać zastałe mięśnie by być jak najbardziej użyteczny w walce. Na pierwszy rzut poszły maszyny do najzwyklejszego na świecie pakowania masy mięśniowej. Sztangi, drążki, hantle i inne takie. Z każdym podciągnięciem czy wyciśnięciem kilogramów Tarrip czuł jak jego mięśnie się budzą z zbyt długiego snu. Czas ten poza monotonnym liczeniem kolejnych powtórzeń poświęcił na przemyślenia ostatnich wydarzeń. Coś podczas walki dało mu siłę. Furia? Złość? Zbliżająca się przegrana? Czy te emocje mogą dawać aż takiego kopa? Doskonale pamiętał jak jego moc drastycznie skoczyła. Nagle był niesamowicie szybki i silny a przepełniającą energią mógłby niszczyć skały. Musiał to przetestować.
licznych seriach udał się w nieliczny ocalały kąt sali gdzie były potężne wory treningowe. Zaczął je powoli i miarowo uderzać z biegiem czasu przyspieszył robiąc masę zwodów i bardziej skomplikowanych ataków. Nadal to jednak był jego limit. Dużo brakowało do tamtej szybkości czy siły. Chłopak zaczął coraz to szybciej i szybciej uderzać próbując przywołać do siebie złe wspomnienia. Cała złość i gniew ukryty w jego serci zaczął powoli wychodzić na zewnątrz. Walka z demonem, atak Tsufula, bezsilność, śmierć rodziny. Furia zawładnęła chłopakiem. Jego ciało eksplodowało widoczną energią a on zaczął okłądać wór dużo mocniej niż poprzednio. Po paru minutach bezmyślnego tłuczenia przerwał czując jak złość go opuszcza. Nie był to ten sam efekt który czuł podczas tamtej potyczki. Najwyraźniej nie dało się osiągnąć takiego efektu starymi wspomnieniami. To musiało być coś świeżego. Nowy bodziec. Tylko to mogło wywołać taki przyrost siły. Przerwa na picie po którym nastąpiły długie biegi na bierzni. Sayian przez długi czas biegł nieprzerwanie aż zaczął czuć pieczenie w nogach. Następnie długie trudne, niewygodne pozycje mające na celu wzmocnienie ciała i jego wytrzymałości. Gdy ciało się wybudziło z letargu nadeszła pora na prawdziwą, trudną część nauki. Od zawsze chciał latać jak prawie każdy Sayian oraz potrafić ciskać energetyczne pociski. To bardzo by zwiększyło jego potencjał militarny. Najpierw podstawy.
Usiadł w kącie by nikt go nie nękał i złączył nogi i ręce. Zamknął powieki i skupił się w sobie. Wyciszył myśli oraz sięgnął po wewnętrzną moc. Potrafił już wykonać defensywną wersję Kiaiho a to wymagało użycia Ki. Z lotem musiało być tak samo lecz musiał odkryć jak to zrobić. Zaczął testować różne możlwiości. Minuty płynęły nieubłaganie zupełnie jak pot spływający po jego czole. Mimo to Sayianin siedział spokojnie, niewzruszony. Dziękował losowi, że żaden trener nie przychodził. Było jeszcze bardzo wcześnie lub może raczej bardzo późno w nocy. Może spali? Mieli przerwę? Bez względu na to najważniejsze, że mógł być sam. Po dobrych trzydziestu minutach poczuł jak się odrywa od ziemi. Udało się! Chwilowa euforia jednak sprawiła, że runął pół metra na tyłek przytrzaskując sobie ogon. Syknął z bólu i skarcił się w myślach. Przez kolejne dwie godziny szlifował tę umiejętność latając po sali pod różnymi kontami przystosowywując się do nowego otoczenia. Gdy opuszczał salę potrafił już nienajgorzej latać.
Następnego dnia po morderczym treningu jaki zafundował trener chłopak postanowił ponownie przyjść w nocy by trenować. Musiał opanować jakiś ofensywny atak. Nie zawsze będzie mógł walczyć z bliska a atak dalekosiężny może mu kiedyś uratować życie. Na przykład wtedy mógłby wspomóc Shadowa na dystans. Słabość nie była wymówką więc po rozgrzewce zaczął wykonywać czynności które przeważnie towarzyszyły takim atakom. Niestety samo wyciągnięcie dłoni i okrzyk nie skutkował ciskaniem pocisków. W końcu nikt nie pwoiedział, że będzie łatwo. Chłopak ponownie usiadł z splecionymi nogami i wystawił dłoń przed sobą. Skupił całą swoją wolę by nad dłonią zapaliła się jasna kula energii. Czy to naprawdę musi być taki trudne? Mijały minuty które zlewały się powoli w godzinę a nad dłonią moza mikroskopijnymi wybuchami nie było niczego. Żadnej stałej kuli którą można było by wcisnąć w klatkę przeciwnika nie mówiąc już o ciśnięciu tym pociskiem. W frustracji chłopak grzmotnął z całej siły w ławkę lecz to przyniosło tylko tępy ból w piszczelu. Wkurzony udał się spać. Następnego dnia przyszedł ponownie na salę treningową i nie patrząc na odbywającą się właśnie morderczą rozgrzewkę usiadł w roku i ponowił wczorajsze ćwiczenia. Nagle ni stąd ni z owąd oberwał nie czym innym jak ki blastem. Szybko zerwał się na nogi tylko poto by wyrwać siarczystym liściem który niomalże powalił go ponownie na ziemię. Był to trener.
-Co to miało być! Powtórz to co właśnie zrobiłeś!
Tarrip będąc lekko zdezorientowany widział jak reszta grupy z ulgą w oczach dziękuje mu za wymuszenie przerwy. Nie chcąc wyrwać kolejnego ciosu chłopak wyciągnął dłoń przed siebie i skupił całą swoją wolę. Nad nią pojawiła się niewielka kulka energii która po może pięciu sekundach sachwiała się i rozpadła się wywołując niewielki wybuch. Facet popatrzył na niego a potem na jego rękę i ponownie na niego.
-I to miał być pocisk energii? Zwierzęta robią lepsze pociski od ciebie. Kim ty chciałbyś tym zabić. Owoca? Któryś z tu zebranych frajerów umie to? Hmm? Mówię do was! Nikt... Kurwa jego mać... Za mną!
Cała grupa przeszła do sali obok w której były cele stworzone z wytrzymałego materiału stworzone do naki prostych technik energetycznych. Wszyscy stanęli z tyłu a postrach sali kontynuował wywód.
-Każdy teraz ma próbować strzelić w tamten cel. Jako iż mam dziś dobry dzień to co piąta... nie. Co trzecia nieudana próba będziecie obrywać ki blastem. Będę tak długo do was strzelał aż się nauczycie jak się to robi albo padniecie jak muchy. No już do roboty!
Właśnie tak zaczęła się mordęga. Każdy z zebranych tu kadetów tworzył niewielkie kule energii które podobnie jak u Tarripa pękały jak bańki. Chłopak Przyjrzał się jak pierwszy ki blast leci w jakiegoś Halfa. Trener wyciągnął rękę przed którą pojawiła się kula wielkości dwóch, może trzech pięści i poleciała przed siebię. To był zbyt wysoki poziom jak dla niego. Spróbował czegoś innego. Złapał dłonią za nadgarstek drugiej i zauważył jak kulka się nieznacznie powiększa. Czyżby musiał używać dwóch rąk do tego? Jeśli to jednak ma sprawić, że wróci do kwatery o własnych nogach to warto było spróbować. Mając dwie dłonie złączone tworzył coraz większe kule i coraz mniej pocisków leciało w jego stronę. Kolejny problem był z pozbyciem się kuli. Ni jak nie wiedział jak ją posłać do przodu. Bitą godzinę i masę bólu mu zajęło nim wpadł by unieść dłonie nad głowę i szybkim ruchem cisnąć ją w cel. Jako jedynemu udałą mu się ta sztuka i jako jeden z nielicznych samodzielnie dotarł do swojego pokoju. Zmęczony padł na łóżko chcąc tylko chwile odpocząć...
OOC:
Koniec treningu.
licznych seriach udał się w nieliczny ocalały kąt sali gdzie były potężne wory treningowe. Zaczął je powoli i miarowo uderzać z biegiem czasu przyspieszył robiąc masę zwodów i bardziej skomplikowanych ataków. Nadal to jednak był jego limit. Dużo brakowało do tamtej szybkości czy siły. Chłopak zaczął coraz to szybciej i szybciej uderzać próbując przywołać do siebie złe wspomnienia. Cała złość i gniew ukryty w jego serci zaczął powoli wychodzić na zewnątrz. Walka z demonem, atak Tsufula, bezsilność, śmierć rodziny. Furia zawładnęła chłopakiem. Jego ciało eksplodowało widoczną energią a on zaczął okłądać wór dużo mocniej niż poprzednio. Po paru minutach bezmyślnego tłuczenia przerwał czując jak złość go opuszcza. Nie był to ten sam efekt który czuł podczas tamtej potyczki. Najwyraźniej nie dało się osiągnąć takiego efektu starymi wspomnieniami. To musiało być coś świeżego. Nowy bodziec. Tylko to mogło wywołać taki przyrost siły. Przerwa na picie po którym nastąpiły długie biegi na bierzni. Sayian przez długi czas biegł nieprzerwanie aż zaczął czuć pieczenie w nogach. Następnie długie trudne, niewygodne pozycje mające na celu wzmocnienie ciała i jego wytrzymałości. Gdy ciało się wybudziło z letargu nadeszła pora na prawdziwą, trudną część nauki. Od zawsze chciał latać jak prawie każdy Sayian oraz potrafić ciskać energetyczne pociski. To bardzo by zwiększyło jego potencjał militarny. Najpierw podstawy.
Usiadł w kącie by nikt go nie nękał i złączył nogi i ręce. Zamknął powieki i skupił się w sobie. Wyciszył myśli oraz sięgnął po wewnętrzną moc. Potrafił już wykonać defensywną wersję Kiaiho a to wymagało użycia Ki. Z lotem musiało być tak samo lecz musiał odkryć jak to zrobić. Zaczął testować różne możlwiości. Minuty płynęły nieubłaganie zupełnie jak pot spływający po jego czole. Mimo to Sayianin siedział spokojnie, niewzruszony. Dziękował losowi, że żaden trener nie przychodził. Było jeszcze bardzo wcześnie lub może raczej bardzo późno w nocy. Może spali? Mieli przerwę? Bez względu na to najważniejsze, że mógł być sam. Po dobrych trzydziestu minutach poczuł jak się odrywa od ziemi. Udało się! Chwilowa euforia jednak sprawiła, że runął pół metra na tyłek przytrzaskując sobie ogon. Syknął z bólu i skarcił się w myślach. Przez kolejne dwie godziny szlifował tę umiejętność latając po sali pod różnymi kontami przystosowywując się do nowego otoczenia. Gdy opuszczał salę potrafił już nienajgorzej latać.
Następnego dnia po morderczym treningu jaki zafundował trener chłopak postanowił ponownie przyjść w nocy by trenować. Musiał opanować jakiś ofensywny atak. Nie zawsze będzie mógł walczyć z bliska a atak dalekosiężny może mu kiedyś uratować życie. Na przykład wtedy mógłby wspomóc Shadowa na dystans. Słabość nie była wymówką więc po rozgrzewce zaczął wykonywać czynności które przeważnie towarzyszyły takim atakom. Niestety samo wyciągnięcie dłoni i okrzyk nie skutkował ciskaniem pocisków. W końcu nikt nie pwoiedział, że będzie łatwo. Chłopak ponownie usiadł z splecionymi nogami i wystawił dłoń przed sobą. Skupił całą swoją wolę by nad dłonią zapaliła się jasna kula energii. Czy to naprawdę musi być taki trudne? Mijały minuty które zlewały się powoli w godzinę a nad dłonią moza mikroskopijnymi wybuchami nie było niczego. Żadnej stałej kuli którą można było by wcisnąć w klatkę przeciwnika nie mówiąc już o ciśnięciu tym pociskiem. W frustracji chłopak grzmotnął z całej siły w ławkę lecz to przyniosło tylko tępy ból w piszczelu. Wkurzony udał się spać. Następnego dnia przyszedł ponownie na salę treningową i nie patrząc na odbywającą się właśnie morderczą rozgrzewkę usiadł w roku i ponowił wczorajsze ćwiczenia. Nagle ni stąd ni z owąd oberwał nie czym innym jak ki blastem. Szybko zerwał się na nogi tylko poto by wyrwać siarczystym liściem który niomalże powalił go ponownie na ziemię. Był to trener.
-Co to miało być! Powtórz to co właśnie zrobiłeś!
Tarrip będąc lekko zdezorientowany widział jak reszta grupy z ulgą w oczach dziękuje mu za wymuszenie przerwy. Nie chcąc wyrwać kolejnego ciosu chłopak wyciągnął dłoń przed siebie i skupił całą swoją wolę. Nad nią pojawiła się niewielka kulka energii która po może pięciu sekundach sachwiała się i rozpadła się wywołując niewielki wybuch. Facet popatrzył na niego a potem na jego rękę i ponownie na niego.
-I to miał być pocisk energii? Zwierzęta robią lepsze pociski od ciebie. Kim ty chciałbyś tym zabić. Owoca? Któryś z tu zebranych frajerów umie to? Hmm? Mówię do was! Nikt... Kurwa jego mać... Za mną!
Cała grupa przeszła do sali obok w której były cele stworzone z wytrzymałego materiału stworzone do naki prostych technik energetycznych. Wszyscy stanęli z tyłu a postrach sali kontynuował wywód.
-Każdy teraz ma próbować strzelić w tamten cel. Jako iż mam dziś dobry dzień to co piąta... nie. Co trzecia nieudana próba będziecie obrywać ki blastem. Będę tak długo do was strzelał aż się nauczycie jak się to robi albo padniecie jak muchy. No już do roboty!
Właśnie tak zaczęła się mordęga. Każdy z zebranych tu kadetów tworzył niewielkie kule energii które podobnie jak u Tarripa pękały jak bańki. Chłopak Przyjrzał się jak pierwszy ki blast leci w jakiegoś Halfa. Trener wyciągnął rękę przed którą pojawiła się kula wielkości dwóch, może trzech pięści i poleciała przed siebię. To był zbyt wysoki poziom jak dla niego. Spróbował czegoś innego. Złapał dłonią za nadgarstek drugiej i zauważył jak kulka się nieznacznie powiększa. Czyżby musiał używać dwóch rąk do tego? Jeśli to jednak ma sprawić, że wróci do kwatery o własnych nogach to warto było spróbować. Mając dwie dłonie złączone tworzył coraz większe kule i coraz mniej pocisków leciało w jego stronę. Kolejny problem był z pozbyciem się kuli. Ni jak nie wiedział jak ją posłać do przodu. Bitą godzinę i masę bólu mu zajęło nim wpadł by unieść dłonie nad głowę i szybkim ruchem cisnąć ją w cel. Jako jedynemu udałą mu się ta sztuka i jako jeden z nielicznych samodzielnie dotarł do swojego pokoju. Zmęczony padł na łóżko chcąc tylko chwile odpocząć...
OOC:
Koniec treningu.
Re: Sala treningowa
Wto Lip 11, 2017 9:54 pm
Kilka osób wchodzących do Sali patrzyło na Xalantha jak na debila, ale nie powiedzieli nic. Olali sprawę, gdyż wszyscy mieli własne sprawy. Jeśli osoba nie była czyimś znajomym, podopiecznym, lub nie była w oddziale czy też znana, to przeważnie była pozostawiana sama sobie. Problemy innych mogą zwiększyć problemy wasze. Kiedy już postanowił wejść do Sali to mógł zauważyć, że trochę się zmieniło. Sala była naprawiona i udoskonalona. Możliwe też, że została powiększona. Jak zawsze pełno było tutaj trenujących osób, oraz kilku trenerów nadzorujących trening.
- Tak? Rozumiem. To fajnie. A teraz marsz do kółeczka i biegiem wokół Sali kadecie! – krzyknął trener w ciemnym pancerzu, do którego zgłosił się Xalanth. Miał szczęście, że nie trafił na Koszarowego, który aktualnie miał przerwę. Choć skutki jego treningów leżały właśnie pod ścianą i próbowały nie wypluć płuc. Niemłodemu już kadetowi nie pozostawało nic innego niż biegać. I to szybko, bo trener choć nie tak agresywny jak Mariusz, to w dalszym ciągu wymagający,
OOC:
No to robisz kółeczka i w międzyczasie różne ćwiczenia. Zrób trening.
- Tak? Rozumiem. To fajnie. A teraz marsz do kółeczka i biegiem wokół Sali kadecie! – krzyknął trener w ciemnym pancerzu, do którego zgłosił się Xalanth. Miał szczęście, że nie trafił na Koszarowego, który aktualnie miał przerwę. Choć skutki jego treningów leżały właśnie pod ścianą i próbowały nie wypluć płuc. Niemłodemu już kadetowi nie pozostawało nic innego niż biegać. I to szybko, bo trener choć nie tak agresywny jak Mariusz, to w dalszym ciągu wymagający,
OOC:
No to robisz kółeczka i w międzyczasie różne ćwiczenia. Zrób trening.
Re: Sala treningowa
Pon Lip 17, 2017 10:14 pm
Choć mogło wydawać się inaczej, to każdy trener zawsze obserwował zachowania na Sali i dawał im się rozwijać do określonego przez nich momentu. Jeśli młodzież zaczynała za bardzo szaleć, lub ktoś zbytnio przeginał z agresją, to wtedy się takich delikwentów odpowiednio uspokajało. Zazwyczaj za pomocą ki blastów, albo kilku ciosów. W każdym razie to działało, a wizja przyznaj kary jeszcze bardziej. W tym przypadku trener pozwolił im się wyszaleć i zezwolić by sami załatwili swoje sprawy. Kiedy w końcu skończyli trenować, to trener gwizdnął kilka razy i nakazał Xalanthowi do siebie podejść.
- Kadet Braveheart tak? Jak zdrówko? Gotów do służby? – zapytał trener i po otrzymaniu odpowiedzi sprawdził coś w swoim notesie. – Na początek coś łatwego. Mamy informację, że potrzebna jest pomoc w spiżarni. Leć tam i sprawdź co się stało. Jak skończysz zadanie to zgłoś się do mnie. Odmaszerować.
OOC:
Lecisz do spiżarni. Odpisz tu i w spiżarni. Potem ja dam swój post
- Kadet Braveheart tak? Jak zdrówko? Gotów do służby? – zapytał trener i po otrzymaniu odpowiedzi sprawdził coś w swoim notesie. – Na początek coś łatwego. Mamy informację, że potrzebna jest pomoc w spiżarni. Leć tam i sprawdź co się stało. Jak skończysz zadanie to zgłoś się do mnie. Odmaszerować.
OOC:
Lecisz do spiżarni. Odpisz tu i w spiżarni. Potem ja dam swój post
- Joker
- Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015
Identification Number
HP:
(2100/2100)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Wto Sty 02, 2018 8:48 pm
Ahhh.... To majestatyczne miejsce, dało się w nim wyczuć jakąś taką dziwną energię. A tak naprawdę to pot i krew. Chłopak przeszedł przez całą Akademię i zjawił się tu, w jednym z najważniejszych miejsc w tym zawodzie. Szukał jednego z kapitanów/ trenerów aby złożyć raport, widać że byli tu nowi rekruci, kadeci oraz inni trenujący, Nastoletni wojownik spotkał prawie wszystkich trenerów, oprócz tego zwanego potocznie czarnym, nawet go nie widział. Kiedy nareszcie spotkał jakiegoś ,,Oficera'' podszedł do niego i zasalutował, po tym powiedział -Sir, Nashi Shadow z misji w Eggrott, czy mogę złożyć raport?.- Chłopak zapytał i kiedy zyskał pozwolenie zaczął mówić, dokładnie i ze szczegółami o całej misji w którą się władowali z rozkazu Imperium Sayian!. Czerwonooki czekał teraz na to co odpowie obecny tutaj szef, po tym wszystkim będzie musiał się w miarę ogarnąć oraz pójść tam gdzie ma. Do tej tajemniczej postaci i z nią pogadać, to może być interesujące, ale jednocześnie może posłać go do piekła np.
Occ:
Regeneracja 10% HP i KI oraz opowiadam przełożonemu całą akcje na Eggrott
Occ:
Regeneracja 10% HP i KI oraz opowiadam przełożonemu całą akcje na Eggrott
Re: Sala treningowa
Pon Sty 08, 2018 9:32 pm
" Mordownia była nad wyraz pusta... Kto wie gdzie musiało wywiać prawie całą kadrę, najwidoczniej mieli lepsze zajęcia niż katowanie nowych... Tak czy inaczej, młody ogoniasty zjawił się w sali aby oficjalnie zakończyć misję... Jedyną osobą na którą mógł się natknąć, był... Nie kto inny jak... Kapitan Vincent... "
Stosunkowo młody Kapitan, wyglądał bardziej jak rówieśnik Shadowa. Trenował go sam Koszarowy więc jego honor był niepodważalny. Nawet po tym jak chwilowo odesłano go do Sali, wciąż witano go z otwartymi ramionami, nie każdy mógł sobie pozwolić o tak dobrą opinie. Vincent wysłucham raportu bez większego przejęcia, najwidoczniej miał inne ciekawsze rzeczy na głowię, mimo to dotrzymał wszelkich procedur i przepisów. Gdy wszystko było już wyjaśnione, odprawił Shadowa prostym gestem.
- Jesteś Wolny...
Można było by to uznać za najzwyklejszą procedurę gdyby nie to że faktycznie, sala jakby obumarła. Gdzieś Ci wojownicy musieli się zebrać, być może ucztują lub są poza murami na misjach. Shadow był wolny i mógł się udać w jakim chciał kierunku, a robiło się coraz później...
- Joker
- Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015
Identification Number
HP:
(2100/2100)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Czw Sty 11, 2018 4:52 pm
W sumie nie dziwiło go to że było tu pusto, większość osób została posłana na Eggrott i jeszcze nie wróciła. Ale był tam za to jakiś Kapitan którego nie znał i który i tak go nic nie obchodził. Oczywiście pan Ważniak dotrzymał procedur sprawiając wrażenie że ma ciekawsze rzeczy takie jak siedzenie na kibelku do wypełnienia zamiast słuchania raportów. Odprawił go prostym gestem, chłopak spokojnie zasalutował i odszedł w inną część sali. Trochę treningu nie zaszkodzi, zwłaszcza że w tym zawodzie wzmacnianie swojej potęgi był jak najbardziej potrzebny. Zaczął od klasycznych ćwiczeń rozciągających jak Rozciąganie grzbietu, ud i ścięgien pod kolanami. Kiedy rozgrzewkę miał za sobą wystartował truchtem w celu przebycia kilku kółek wokół sali. Oczywiście bieg Interwałowy, raz najszybciej jak tylko mógł, a raz najwolniej. Po przebieżce przysiady, tak z kilka serii po 250, a potem pompki też tyle samo. Kontynuował ćwiczenia aż do nocy. W końcu nikt nie kazał mu iść spać więc to wykorzysta. Tymczasem w innym miejscu jego córka uczyła się pięknej sztuki czytania oraz mówienia, a także innych rzeczy potrzebnych do skutecznego życia na świecie. Kiedy była kompletna noc chłopak wyruszył w stronę celu.
Occ:
Trening start
Regeneracja 10% HP i KI
Occ:
Trening start
Regeneracja 10% HP i KI
- Joker
- Liczba postów : 364
Data rejestracji : 29/11/2015
Identification Number
HP:
(2100/2100)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Sob Sty 13, 2018 1:14 pm
Shad kontynuował trening, pomyślał sobie że dobrze by było zorganizować sobie kolejną technikę do kolekcji. Burning attack wydawał się dobrym pomysłem, ale najpierw trzeba poczynić pewne przygotowania. Przede wszystkim szybkość ruszania dłońmi w specyficzny sposób aby użyć jej w sposób udany, Młody Sayianin najpierw spróbował kilka razy ,,na sucho'' bez koncentrowania Ki. Po kilkunastu sekundowych wygibasach dłoniowych zaczął używać swojej Energii. Na początku kula mocy nie była zbyt pokaźna gdyż chłopak na próbę tylko trochę używał swojej ,,many''. Ale po chwili kiedy uznał że czas aby władować nieco powera w kulki mocy. Przynajmniej teraz kule przybierały przyzwoite standardy wielkości jak na rangę Regular Class. Różnooki ponownie zaczął robić kilkanaście okrążeń wokół całej sali w pełnym sprincie, cała szybkość osiągalna bez SSJ była używana. Zrobiło się poważnie ciemno, czyli godzina musiała być późna, oficerek sobie gdzieś polazł więc nadszedł czas aby udać się w pewne miejsce gdzie miał się spotkać z sam wiedział kim. Wyszedł z pomieszczenia i skierował się w tamte rejony.
Occ:
Trening koniec
Z/T Sala wykładowa
Occ:
Trening koniec
Z/T Sala wykładowa
Strona 20 z 20 • 1 ... 11 ... 18, 19, 20
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach