Sala treningowa
+14
Joker
Atarashii Ame
Kanade
April
Hikaru
Vita Ora
Keruru
Raziel
Ósemka
Colinuś
NPC.
KOŚCI
Hazard
NPC
18 posters
Strona 1 z 20 • 1, 2, 3 ... 10 ... 20
Sala treningowa
Sro Maj 30, 2012 12:24 am
"Mordownia" - Jak zwykli nazywać to pomieszczenie szczęściarze, którzy na zawsze je opuścili. Tu zaczynał każdy nowy, gnojony do potęgi entej przez wszelkiej maści trenerów.
- Go??Gość
Re: Sala treningowa
Sob Sie 04, 2012 11:38 pm
Nathaniel po długim odpoczynku, a raczej jakby to określono fachowo rekonwalescencji postanowił w końcu wziąć się do roboty, wyszedł ze swojej kwatery i powędrował w kierunku sali treningowej, być może przyda się tym razem do czegoś zamiast sprawiać masę kłopotów. Wolnym krokiem przemierzał korytarze kierując się tam gdzie postanowił, zastanawiał się jednak czy tym razem jest sens by tam szedł. Fakt jego pamięć jest niemal kompletna, ale brakuje kilku elementów tej wielkiej układanki jego dotychczasowego życia, nie był pewien czy chce by cokolwiek z jego przeszłości jeszcze powróciło, tak było dobrze.....wiedział to co powinien i nic nie było mu więcej do szczęścia potrzebne. Zatrzymał się przed drzwiami sali treningowej modląc się by w końcu coś się dla niego do roboty znalazło, miał serdecznie dość siedzenia na tyłku i nic nie robienia. Wszedł do sali i podszedł do trenera stając na baczność i salutując tak jak należy.
-Kadet Nathaniel melduje się!
Stał tak oczekując na cud i jakiekolwiek zadanie cokolwiek do czego się przyda, niestety w ostatnim czasie Nat według trenerów był bezużytecznym kadecikiem. Chciał to w końcu zmienić, był już zdrowy miał swoją pamięć jak i umiejętności, nie był nic niewartym durniem co dopiero zaczyna w akademii! Stał przed trenerem oczekując iż w końcu uzna, że może powierzyć mu jakiekolwiek zadanie, młody mężczyzna czuł iż już jest gotowy do tego by ponownie móc wykonywać normalne rozkazy, a nie siedzieć na dupie i przyglądać się jak inni latają to tu to tam, a on jak ten idiota w jednym miejscu, jak stara zakurzona książka, której nikt nie otwierał od stuleci...przyszedł czas by to wszystko zmienić. Czy tak się stanie okaże się za chwilę gdy tylko jego rodziciel zwróci na niego swą uwagę.
-Kadet Nathaniel melduje się!
Stał tak oczekując na cud i jakiekolwiek zadanie cokolwiek do czego się przyda, niestety w ostatnim czasie Nat według trenerów był bezużytecznym kadecikiem. Chciał to w końcu zmienić, był już zdrowy miał swoją pamięć jak i umiejętności, nie był nic niewartym durniem co dopiero zaczyna w akademii! Stał przed trenerem oczekując iż w końcu uzna, że może powierzyć mu jakiekolwiek zadanie, młody mężczyzna czuł iż już jest gotowy do tego by ponownie móc wykonywać normalne rozkazy, a nie siedzieć na dupie i przyglądać się jak inni latają to tu to tam, a on jak ten idiota w jednym miejscu, jak stara zakurzona książka, której nikt nie otwierał od stuleci...przyszedł czas by to wszystko zmienić. Czy tak się stanie okaże się za chwilę gdy tylko jego rodziciel zwróci na niego swą uwagę.
Re: Sala treningowa
Nie Sie 05, 2012 3:51 pm
Nathaniel zapewne spodziewał się ujrzeć w Sali swego rodziciela jednakże na jego miejscu stał inny trener.
Młody kapitan o tymczasowo nieznanym imieniu zerknął z lekką pogardą na młodzika.
- Kolejny kadet… - burknął sam do siebie. – Przynajmniej nie szwendasz się po akademii bez celu jak to większość ścierw twojego pokroju. Właściwie to bardzo dobrze, że tu jesteś Nat bo mam zadanie dla ciebie. Jakiś czas temu grupka gówniarzy poleciała na Ziemię. Długo nie wracają więc masz ich tu sprowadzić, o ile jeszcze żyją a z tego co mi wiadomo to tylko jeden przeżył więc masz o tyle łatwiej. Tylko ciota taka jak ty się do tego nadaje dlatego dostajesz awans. Nie… nie przesłyszałeś się. Zapieprzaj do magazynu po nowe łachy i jazda do kapsuły.
Odszedł nieco dalej po czym odwrócony do niego plecami dodał:
- I jeszcze jedno. Masz dwa dni więc zwiedzanie nie wchodzi w grę. I lepiej żebyś wrócił na czas. To wszystko, możesz odmaszerować.
OCC: Idziesz do magazynu. Scouter już masz więc dostaniesz tylko nowy uniform.
Młody kapitan o tymczasowo nieznanym imieniu zerknął z lekką pogardą na młodzika.
- Kolejny kadet… - burknął sam do siebie. – Przynajmniej nie szwendasz się po akademii bez celu jak to większość ścierw twojego pokroju. Właściwie to bardzo dobrze, że tu jesteś Nat bo mam zadanie dla ciebie. Jakiś czas temu grupka gówniarzy poleciała na Ziemię. Długo nie wracają więc masz ich tu sprowadzić, o ile jeszcze żyją a z tego co mi wiadomo to tylko jeden przeżył więc masz o tyle łatwiej. Tylko ciota taka jak ty się do tego nadaje dlatego dostajesz awans. Nie… nie przesłyszałeś się. Zapieprzaj do magazynu po nowe łachy i jazda do kapsuły.
Odszedł nieco dalej po czym odwrócony do niego plecami dodał:
- I jeszcze jedno. Masz dwa dni więc zwiedzanie nie wchodzi w grę. I lepiej żebyś wrócił na czas. To wszystko, możesz odmaszerować.
OCC: Idziesz do magazynu. Scouter już masz więc dostaniesz tylko nowy uniform.
- Go??Gość
Re: Sala treningowa
Nie Sie 05, 2012 4:16 pm
Nathaniel widząc jakiegoś innego trenera nieco się zdziwił jednak nie okazał tego, stał na baczność czekając na jakiekolwiek rozkazy, to jak odnosił się ten typ ani trochę mu się nie podobało, ale cóż najwyraźniej jego ojca wymieniono na kolejnego neandertalczyka, takie coś nieźle wkurzyło chłopaka ale nie miał prawa tego okazać bo skończyłoby się to laniem. Nat wysłuchał w spokoju słów pseudo trenera, słowo awans jeszcze bardziej zdziwiło Nataniela, ale to jest dobra wiadomość w końcu skończy się to głupie kadetowaniei służenie jako szmata do podłogi. Kiedy tylko tamten skończył tą zbyt długą gadkę młodzian nie okazując za grosz emocji zasalutował ponownie.
-Tak jest!
Skierował swoje kroki w stronę wyjścia, był załamany faktem że zastąpiono normalnego trenera jakimś jaskiniowcem co widzi tylko czubek własnego nosa. Co się dzieje w tej akademii? Nat nie miał zielonego pojęcia i wolał w to nie wnikać, opuścił salę treningową i skierował się szybko wedle polecenia do magazynu po nowe łachy nie miał zbyt wiele czasu więc musiał się streszczać, kolejny łomot od jakichś durni nie wchodził w grę, z szybkiego kroku przeszedł w bieg byle tylko jak najszybciej wyruszyć, im prędzej znajdzie się na Ziemi i szybciej znajdzie to ścierwo co nie wraca to może zostanie mu chwila na mini zwiedzanie, w końcu ostatnim razem nie miał nawet na pogawędkę czasu.
z/t ----> Magazyn
-Tak jest!
Skierował swoje kroki w stronę wyjścia, był załamany faktem że zastąpiono normalnego trenera jakimś jaskiniowcem co widzi tylko czubek własnego nosa. Co się dzieje w tej akademii? Nat nie miał zielonego pojęcia i wolał w to nie wnikać, opuścił salę treningową i skierował się szybko wedle polecenia do magazynu po nowe łachy nie miał zbyt wiele czasu więc musiał się streszczać, kolejny łomot od jakichś durni nie wchodził w grę, z szybkiego kroku przeszedł w bieg byle tylko jak najszybciej wyruszyć, im prędzej znajdzie się na Ziemi i szybciej znajdzie to ścierwo co nie wraca to może zostanie mu chwila na mini zwiedzanie, w końcu ostatnim razem nie miał nawet na pogawędkę czasu.
z/t ----> Magazyn
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Sro Paź 03, 2012 11:51 am
Obserwował Nat'a który wstał i zaniósł pustą tackę na miejsce. Nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Gdy spostrzegł że wraca przestał się śmiać, jednak nadal z lekkim uśmieszkiem czekał co dalej. Nie spodziewał się, iż zostanie za kłaki wyciągnięty ze stołówki, toteż nie miał szans na reakcję. Wierzgał nogami próbując kopnąć Saiyan'ina, jednak jego próby na nic się zdały. Starał się za bardzo nie miotać, gdyż chwyt był mocny i każdy próba uwolnienia się z niego powodowała nieprzyjemny ból. Ostatnie metry do Sali Treningowej przeszedł już posłusznie w spokoju, wiedział że za chwilę się uwolni. Gdy tylko przekroczyli próg sali znowu podjął próbę ucieczki która tym razem przyniosła pożądany skutek. Odszedł na kilka kroków od Nat'a, w razie gdyby ten ponownie zamierzał go złapać w ten sposób, po czym rozejrzał się po pomieszczeniu szukając Trenera. Nie spostrzegł nigdzie znajomej twarzy mężczyzny, którego zawsze darzył sporym szacunkiem (no może poza ich pierwszym spotkaniem, jednak natychmiast uzmysłowił mu to ten obok), a od którego nauczył się dość sporo. Zamiast niego porządku w tym miejscu pilnował stosunkowo młodo wyglądający Saiyan. Zdziwiło go to nieco, nie sądził że ktoś niewiele starszy od niego może być tak wysoko w hierarchii, no ale to nie jego problem. Skierował do niego swe kroki nie patrząc co robi Nat, chociaż wiedział że i on będzie musiał złożyć raport. Stanął na baczność przed obliczem przełożonego i salutując zakomunikował:
- Melduje się kadet Hazard. Z przykrością informuję o niewykonaniu powierzonej misji. Przez wiele tygodni przeczesywałem planetę, jednak nie udało mi się natrafić na choćby ślad porwanego kadeta. Co do towarzyszy misji, to nie mam o nich żadnych informacji, rozdzieliliśmy się krótko po lądowaniu i od tamtego czasu nie miałem z nimi kontaktu.
Wiedział że tłumaczenia na nic nie zdadzą, jednak chciał podkreślić, iż robił co mógł aby wykonać tę misje. Może mijało się to z prawdą, ale przecież nie mógł powiedzieć, że nie spędził nawet minuty na poszukiwaniach. Miał tylko nadzieję, że nikt nie śledził dokładnie jego poczynań na Ziemi.
- Melduje się kadet Hazard. Z przykrością informuję o niewykonaniu powierzonej misji. Przez wiele tygodni przeczesywałem planetę, jednak nie udało mi się natrafić na choćby ślad porwanego kadeta. Co do towarzyszy misji, to nie mam o nich żadnych informacji, rozdzieliliśmy się krótko po lądowaniu i od tamtego czasu nie miałem z nimi kontaktu.
Wiedział że tłumaczenia na nic nie zdadzą, jednak chciał podkreślić, iż robił co mógł aby wykonać tę misje. Może mijało się to z prawdą, ale przecież nie mógł powiedzieć, że nie spędził nawet minuty na poszukiwaniach. Miał tylko nadzieję, że nikt nie śledził dokładnie jego poczynań na Ziemi.
- Go??Gość
Re: Sala treningowa
Pon Paź 08, 2012 10:11 am
Ciągnął Haz’a aż do sali treningowej, nie robiło na nim wrażenia to jak próbował rozpaczliwie uwolnić się, na to pozwolił mu dopiero po przekroczeniu progu tak zwanej mordowni, kiedy to już pośmiał się w duchu z biednego Hazarda zrobił kilka kroków w stronę trenera by zgłosić wykonanie swojego zadania. W prawdzie mógłby być tu o wiele szybciej, ale jakoś się zeszło, iż przybył tu akurat na styk, no cóż nie śpieszył się zbytnio aczkolwiek powierzone mu zadanie wykonał. Miał ochotę wybrać się do swojej kwatery i odpocząć oraz zmyć z siebie to, co ukrył pod swym mundurem (krew) niestety musiał najpierw przecierpieć złożenie raportu i diabli wiedzą, co jeszcze go czeka nim będzie mógł pójść do kwatery by paść na wyrko i odpocząć, aczkolwiek nie sądził by było mu to dane w najbliższym czasie, dlatego też wolał sobie pomarzyć o zwykłej kąpieli, bo na sen to będzie trzeba jeszcze trochę na pewno poczekać.
Podszedł do trenera stając na baczność i salutując, nie widziało mu się za bardzo długie przebywanie tu, ale guzik miał do gadania niestety.
-Nashi Nathaniel zgłasza wykonanie zadania w wyznaczonym terminie. Nie obeszło się bez drobnych oporów ze strony kadeta aczkolwiek zostały szybko zażegnane.
Rzucił na szybko bardzo skrócony przebieg wydarzeń byleby szybciej uwolnić się od kadeta i móc iść chociażby na krótki czas do własnej kwatery, ale co będzie to okaże się, gdy trener zechce się odezwać i opierdzielić bądź pochwalić albo jeszcze w nagrodę przylać. Nie obchodziło go aż tak bardzo, co się stanie chciał po prostu móc już sobie pójść i zająć się własnymi sprawami, ale jeśli otrzyma kolejne zadanie to wykona je bez słowa marudzenia choćby nie wiadomo jak debilne było.
OOC:
Czekam sobie
Podszedł do trenera stając na baczność i salutując, nie widziało mu się za bardzo długie przebywanie tu, ale guzik miał do gadania niestety.
-Nashi Nathaniel zgłasza wykonanie zadania w wyznaczonym terminie. Nie obeszło się bez drobnych oporów ze strony kadeta aczkolwiek zostały szybko zażegnane.
Rzucił na szybko bardzo skrócony przebieg wydarzeń byleby szybciej uwolnić się od kadeta i móc iść chociażby na krótki czas do własnej kwatery, ale co będzie to okaże się, gdy trener zechce się odezwać i opierdzielić bądź pochwalić albo jeszcze w nagrodę przylać. Nie obchodziło go aż tak bardzo, co się stanie chciał po prostu móc już sobie pójść i zająć się własnymi sprawami, ale jeśli otrzyma kolejne zadanie to wykona je bez słowa marudzenia choćby nie wiadomo jak debilne było.
OOC:
Czekam sobie
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Pon Paź 08, 2012 9:35 pm
Blade dostojnym krokiem kierował się do sali, używał mapy, którą dostał od dziwnego recepcjonisty jakiego spotkał. Miał nadzieję, że idzie dobrym korytarzem, bo nie chciał za bardzo się zgubić w Akademii. Mapa nie była mu zbyt bardzo potrzebna, ponieważ słyszał on jakieś krzyki dobiegające zza rogu, więc pokierował się w tamtą stronę. Doszedł do rogu ściany i zobaczył, że drzwi są otwarte, więc wszedł i zobaczył, ze zdziwieniem jaka to jest olbrzymia sala.Widział także innych saiyan jacy trenowali z różnymi trenerami lub mistrzami, lecz niektórzy trenowali samotnie na różnych manekinach czy stojakach, które stały pod ścianą lub gdzieś na środku sali. Podszedł do jakiegoś z wyższą rangą saiyana i mówi:
-Blade River zgłasza się na służbę !!
Powiedział szybko stając na baczność i stojąc, aż odpowie mu ów Kapitan czy dowódca.Widział jednego umięśnionego saiyana, który wydawał się na dowódcę przez tą dostojną postawę i pelerynę jaką miał na sobie, więc to na pewno musiał być dowódca. Czekał aż do niego podejdzie i wyda mu polecenie.
-Blade River zgłasza się na służbę !!
Powiedział szybko stając na baczność i stojąc, aż odpowie mu ów Kapitan czy dowódca.Widział jednego umięśnionego saiyana, który wydawał się na dowódcę przez tą dostojną postawę i pelerynę jaką miał na sobie, więc to na pewno musiał być dowódca. Czekał aż do niego podejdzie i wyda mu polecenie.
Re: Sala treningowa
Pon Paź 08, 2012 10:32 pm
Trener, w tym przypadku młody kapitan, niedawno co wrócił do Sali po zamieszaniu na dziedzińcu. Zdążył jednak już opanować chaos panujący w tym miejscu pod jego nieobecność. Niektórzy ciężko nadwyrężali swoje mięśnie, inni jedynie testowali nowe ciosy na specjalnych manekinach mierzących siłę uderzenia bądź na kolegach stojących tuż obok. Dla saiyana dostać w mordę jest rzeczą naturalną i niektórzy są nawet szczęśliwi z tego powodu stąd też nikt nie wszczynał awantur gdy przypadkiem został potrącony bądź po prostu mu się dostało.
Kapitan wyczuł nadchodzących saiyan w tym Haza i Nata. Nie odwracał jednak wzroku od wypatrzonego punktu, którym była grupka wojowników. Wyżej wymienieni saiyanie zameldowali swoją obecność i rozpoczęli zdawać relacje ze swojego pobytu na ziemi. Trener uśmiechnął się nieco wiedząc dzięki scouterom ile było w tym prawdy. Odwrócił się do nich. Wnet pojawił się kolejny przybysz. Zwyczajny mieszkaniec planety jeszcze bez przydzielonego ekwipunku. Wpierw odezwał się do niego:
- W porządku kadecie. Witamy w naszych szeregach. Idź do magazynu odebrać swój ekwipunek. Inaczej nie będziemy mogli zacząć treningu.
Odesłając go nacisnął jakiś przycisk na scouterze. Zwrócił swą twarz w stronę wcześniej przybyłych interesantów.
- Można się było tego po tobie spodziewać Nat. – powiedział to z lekkim ironicznym uśmiechem na twarzy. – Dobra robota… – położył dłoń na jego ramieniu. - Mam dla was kolejne zadanie. – Naciągnął rękawicę prawej ręki po czym zacisnął pięść. - Stoczycie ze sobą sparing na moich oczach. Chcę zobaczyć jak wiele do tej pory się nauczyliście. – Przeszedł obok nich z gracją i lekkim uśmiechem na twarzy. Zatrzymał się obok Nata na moment. Szybkim ruchem ręki uderzył w jego splot słoneczny tak, iż chłopak odleciał parę metrów w tył. – Teraz jesteście mniej więcej na tym samym poziomie. Wszystkie chwyty dozwolone. Zaczynajcie! – Odszedł w róg Sali przyglądając się bacznie swoim podopiecznym.
OOC: Blade idziesz do magazynu.
Sorry Nat, masz tyle HP co Haz. Wiecie co robić. Haz zaczynaj.
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Pon Paź 08, 2012 10:43 pm
Saiyan, gdy otrzymał rozkazy od Kapitana, od razu poszedł w stronę wyjścia z sali treningowej, po czym udał się do magazynu odebrać swoje wyposażenie. Starał się znaleźć magazyn, ale było mu bardzo łatwo, bo magazyn był niedaleko sali, żeby za bardzo nie krążyć po akademii. Gdy widział już napis o nazwie Magazyn, wiedział on, że to jest to miejsce jakiego szukał młody saiyan. Nacisnął przycisk na ścianie, po czym otworzyły się drzwi do magazynu i wszedł do niego.
z/t
z/t
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Wto Paź 09, 2012 9:14 pm
Blade podczas przechodzenie przez różne korytarze, przez które musiał przejść, żeby dostać się do sali treningowej, wiedział on , że jest już niedaleko. Saiyan, gdy docierał do sali, znowu słyszał różne krzyki, jęki nawet chyba słyszał jak ktoś sobie coś łamie, ale wolało go to za bardzo nie obchodzić. Powoli wychylił się przez drzwi, żeby zobaczyć czy bezpiecznie może wchodzić do sali, żeby niczym niechcący dostać. Widział tylko, że ktoś będzie walczył pojedynek, ale wolał przejść obok nich, żeby nie przeszkadzać dwóm saiyanom w pojedynku. Młody Saiyan w ubranych szatach, które wcześniej wytarł o ścianę z jednego korytarza, podszedł on do dowódcy w dostojnej postawie i powiewającej lekko pelerynie od różnych pocisków lub przelatujących nad nim saiayanami i zameldował się:
-Blade River melduję się ze strojem, a także na służbę, sir.
Po zameldowaniu, czekał, aż usłyszy co na to powie jego młody dostojny Dowódca.
-Blade River melduję się ze strojem, a także na służbę, sir.
Po zameldowaniu, czekał, aż usłyszy co na to powie jego młody dostojny Dowódca.
Re: Sala treningowa
Wto Paź 09, 2012 9:24 pm
Kapitan spojrzał z góry na przybyłego kadeta z obdartym i brudnym uniformem.
- W śmietniku znalazłeś te łachy? - zapytał Blade'a z ironicznym uśmiechem.
- Dobrze się składa. Stosowne ubranie już masz więc pójdziesz do łazienek na parterze i wyczyścisz kible. I mają się świecić jak psu jajca. Magazynier da ci odpowiedni sprzęt więc won z powrotem do niego.
OOC: Idziesz do magazynu po szczotkę do sprzątania kibli xD
- W śmietniku znalazłeś te łachy? - zapytał Blade'a z ironicznym uśmiechem.
- Dobrze się składa. Stosowne ubranie już masz więc pójdziesz do łazienek na parterze i wyczyścisz kible. I mają się świecić jak psu jajca. Magazynier da ci odpowiedni sprzęt więc won z powrotem do niego.
OOC: Idziesz do magazynu po szczotkę do sprzątania kibli xD
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Wto Paź 09, 2012 9:35 pm
Blade trochę zdziwił się jaką robotę miał do wykonania, powoli więc zaczął od niego dochodzić, ale zatrzymał się, wrócił się z powrotem do Kapitana z peleryną, zacisnął swoją pięść i powiedział:
-Sam sobie szoruj te kible, albo znajdź kogoś lepszego, ja tu przyszedłem trenować, a niczego się nie nauczę jak będę szorować kible !!
Saiyan postanowił się postawić przeciwko rozkazowi Kapitana, miał lekkie obawy co do tego, ale za bardo nie obchodziło go to za bardzo i wiedział, że na pewno dostanie jakąś karę lub coś gorszego go może spotkać. Czekał co na to odpowie jego Dowódca, wobec jego karygodnego zachowania jakie okazał jemu.
-Sam sobie szoruj te kible, albo znajdź kogoś lepszego, ja tu przyszedłem trenować, a niczego się nie nauczę jak będę szorować kible !!
Saiyan postanowił się postawić przeciwko rozkazowi Kapitana, miał lekkie obawy co do tego, ale za bardo nie obchodziło go to za bardzo i wiedział, że na pewno dostanie jakąś karę lub coś gorszego go może spotkać. Czekał co na to odpowie jego Dowódca, wobec jego karygodnego zachowania jakie okazał jemu.
Re: Sala treningowa
Wto Paź 09, 2012 9:49 pm
Kapitan zmrużył nieco oczy słuchając obelg kadecika. Gdy ten skończył uśmiechnął się szyderczo ręce mając założone jedna na drugą.
- Zmieniłem zdanie. Nie dostaniesz żadnego sprzętu. Dzięki temu poprawisz swoją zręczność. Kible mają wiele zakamarków. W sam raz do treningu nadgarstków i palców. A jak je ładnie wyliżesz to i może swój język wyćwiczysz bo jest strasznie niewyparzony. Czeka cię zatem dużo roboty.
Przywołał jednego z podsłuchujących rozmowę Nashi.
- Ty tam! Zaprowadź te ścierwo do łazienki i dopilnuj by wykonał swoją robotę.
Nieco zmieszany saiyan zasalutował:
- Tak jest sir!
Po czym zgarnął młodzika popędzając go kopem i zaprowadził do miejsca przeznaczenia.
OCC: Teraz już na serio won do łazienki xD Twój opiekun cię tam prowadzi i bądź pewny, że nie da ci zwiać Napisz tu a potem już w łazience jak
wchodzisz do niej. Opisz tylko co widzisz, zasrane kible, wodę i szczyny na
posadzce. Nat ci odpisze potem
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Wto Paź 09, 2012 10:01 pm
Saiyan niestety musiał iść z jakimś żołnierzem, ponieważ był on tam mimowolnie prowadzony do toalet. Nie mógł się nawet postawić, wyszarpać się, ani nawet nic zrobić. Obawiał się, że może go spotkać coś złego, gdy będzie czyścił kible. Powolnym, lecz przyśpieszony krokiem kierował się on ciągnięty w stronę wyjścia z niewielkim ochroniarzem i lekko przy mięśniach.
z/t łazienki i szatnie.
z/t łazienki i szatnie.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Wto Paź 09, 2012 10:13 pm
W milczeniu czekał na reakcję Trenera. W między czasie swoje powiedział też Nat, oraz pojawił się jakiś nowy kadet, który niemal natychmiast został odesłany do magazynu po odbiór swojego pierwszego uniformu. Następnie władca tego pomieszczenia zajął się nimi. Haz z każdym jego kolejnym słowem otwierał szerzej usta ze zdziwienia. Ma odbyć sparing z Nat'em? Znowu ma z nim walczyć? To będzie już ich trzecie starcie, dwa pierwsze nie poszły po jego myśli, chociaż nie można tego nazwać równorzędną walką. Za pierwszym razem był świeżo upieczonym kadetem, tak jak ten który dopiero co opuścił Salę. Jego poziom był żałosny, toteż padł po minucie. Za drugim razem był osłabiony już od początku walki, po tym jak Nat zaparkował na nim swoją kapsułę. Jak będzie teraz?
Rozległ się huk, spojrzał w bok. Nat leżał na posadzce, sądząc po postawie Trenera właśnie przez niego. Nie rozumiał po co to było do czasu, kiedy wspomniał o wyrównaniu szans. Z jednej strony Haz'owi nie podobało się to, chciał stoczyć uczciwy pojedynek, nawet jeśli rywal znacząco przewyższa go siłą. Z drugiej jednak zwiększało to jego szansę na zwycięstwo. Kto wie, może jeśli wykaże się w tej walce to otrzyma jakąś nagrodę w postaci ciekawe misji. Ukłonił się przed Trenerem i salutując odrzekł:
- Tak jest, jak Pan sobie życzy - po czym odszedł kilka metrów i stanął przed przeciwnikiem.
Zaczął przypominać sobie wcześniejsze pojedynki analizując je i na szybko wymyślając plan działania. Miał kilka ciekawych pomysłów, być może nie wszystkie uda mu się zrealizować ale co tam. Uśmiechnął się nieco. To będzie zupełnie inna walka niż ta poprzednia. Poczekał chwilę i gdy uznał iż Nat jest gotowy zaatakował pierwszy.
Gnał ile sił w nogach. Bedąc kilka metrów od Saiyan'a odbił w bok i błyskawicznie go okrążył. Będąc już za nim zszedł do parteru i podciął mu nogi. Gdy chłopak znajdował się w pozycji poziomej kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią, kopnął go z całej siły z kolanka z kręgosłup tak, iż wyleciał na kilka metrów górę. To nie był jeszcze koniec. Wyskoczył za nim, złożył ręce razem i potężnym ciosem posłał go z powrotem na dół. Był pewien, że siła uderzenia spowoduje sporych rozmiarów wgłębienie w posadzce. Oraz spore obrażenia u Nat'a.
OCC:
Atak potężny - 281
Rozległ się huk, spojrzał w bok. Nat leżał na posadzce, sądząc po postawie Trenera właśnie przez niego. Nie rozumiał po co to było do czasu, kiedy wspomniał o wyrównaniu szans. Z jednej strony Haz'owi nie podobało się to, chciał stoczyć uczciwy pojedynek, nawet jeśli rywal znacząco przewyższa go siłą. Z drugiej jednak zwiększało to jego szansę na zwycięstwo. Kto wie, może jeśli wykaże się w tej walce to otrzyma jakąś nagrodę w postaci ciekawe misji. Ukłonił się przed Trenerem i salutując odrzekł:
- Tak jest, jak Pan sobie życzy - po czym odszedł kilka metrów i stanął przed przeciwnikiem.
Zaczął przypominać sobie wcześniejsze pojedynki analizując je i na szybko wymyślając plan działania. Miał kilka ciekawych pomysłów, być może nie wszystkie uda mu się zrealizować ale co tam. Uśmiechnął się nieco. To będzie zupełnie inna walka niż ta poprzednia. Poczekał chwilę i gdy uznał iż Nat jest gotowy zaatakował pierwszy.
Gnał ile sił w nogach. Bedąc kilka metrów od Saiyan'a odbił w bok i błyskawicznie go okrążył. Będąc już za nim zszedł do parteru i podciął mu nogi. Gdy chłopak znajdował się w pozycji poziomej kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią, kopnął go z całej siły z kolanka z kręgosłup tak, iż wyleciał na kilka metrów górę. To nie był jeszcze koniec. Wyskoczył za nim, złożył ręce razem i potężnym ciosem posłał go z powrotem na dół. Był pewien, że siła uderzenia spowoduje sporych rozmiarów wgłębienie w posadzce. Oraz spore obrażenia u Nat'a.
OCC:
Atak potężny - 281
- Go??Gość
Re: Sala treningowa
Sro Paź 10, 2012 12:50 am
Oczekiwał cierpliwie w ciszy na odpowiedź trenera, nie spodziewał się jednak tego, co miało nastąpić, w między czasie przywlekł się jakiś nowy, na którego Nathaniel spojrzał jedynie kątem oka z pogardą. Nie zawracając sobie dłużej głowy jakimś śmieciem wysłuchał jedynie tego, co ma do powiedzenia mu trener, zaskoczeniem było do niego to, że w ciągu chwili znalazł się na pobliskiej ścianie, opadł na prawe kolano zaciskając mocno zęby natychmiast się podniósł, nie rozumiał, dlaczego oberwał, ale słowa nauczyciela natychmiast mu to uświadomiły, chciał wyrównać ich poziomy w ramach wyrównanego pojedynku. Cios trenera był silniejszy niż to jak obrywał, na co dzień za dawnych lat aczkolwiek musiał przygotować się do zbierania większych batów niż do tej pory, ale nie miał prawa okazać po sobie choćby grama słabości, zaciskając zęby staną na baczność i zasalutował, mimo iż wciąż odczuwał ból w miejscu, w które otrzymał cios to zachowywał się jak najnaturalniej potrafił.
-Tak jest sir!
Perspektywa kolejnego pojedynku z Hazardem była bardzo kuszącą propozycją, nawet, jeśli by z nim przegrał przynajmniej częściowo wyrównaliby rachunki między sobą w końcu to Nat dwukrotnie spuścił mu nie lada łomot. Bądź, co bądź, ale walka ich żywiołem i między sobą mogą nawet i przegrywać na przemian, Nat chciał jedynie rozrywki a potem móc już pójść na zasłużony odpoczynek. Chcąc nie chcą musiał przygotować się bardzo szybko do pojedynku, jaki miał zaraz nastąpić, rozgrzał nieco swoje ścierpnięte mięśnie i przybrał pozycję do walki. To, co wydarzyło się później zaskoczyło ponownie młodego Nashi, jego przeciwnik zastosował zupełnie inną taktykę niż dotychczas, najwyraźniej uważnie przyglądał się Nat’owi w czasie ich wcześniejszych pojedynków. Oczywiście to jak potraktował go nie należało do najprzyjemniejszych, ale ciosy i tak były dużo słabsze od tego, jaki zadał mu trener. Osłaniał się nieznacznie w końcu tak naprawdę nie było większego sensu się bronić w końcu każdy zadany cios przeciwnikowi to radocha dla obu bądź, co bądź wszyscy saiyanie kochali walczyć, było to dla nich jedyną rzeczą, jaką robili przez większość życia niekiedy aż do rychłej śmierci na polu walki. Kiedy znalazł się już ponownie na posadzce podniósł się i spojrzał na wgłębienie w ziemi wielkości jego ciała, głupkowato się wyszczerzył i otrzepał nieco łachy.
-Chcę fragment z tym wgłębieniem, jako rzeźbę do kwatery.
Roześmiał się po swoich słowach, ponownie przyjmując pozycję do walki, tym razem to będzie piękna i przynosząca wiele radości walka, zwyczajna potyczka dla przyjemności i sprawdzenia jak dużo obaj się nauczyli od czasów, kiedy to jeden po drugim zasilili szeregi kadetów, cóż dla Nat’a było to już przeszłością, a w przypadku Hazard’a wciąż trwało. Mimo wszystko, doceniał, iż jego młodszy kolega urósł w siłę niemalże będąc już na równi z nim, to zawsze przynosiło wiele korzyści, a także radochy z kolejnej potyczki. Nathaniel po opracowaniu szybkiej strategii ruszył na Hazarda udając, iż wyprowadzi cios prawą ręką wprost w jego lewy bark, mając już saiyana jedynie kilka centymetrów od siebie wyskoczył w górę opierając rękę na jego głowie tak, iż po chwili był za nim, chwycił go w taki sposób by nie mógł w najmniejszy sposób się uwolnić do chwili aż sam go nie puści. Po chwili zwykłych żartów z tym przytrzymywaniem zwolnił uścisk zadając mu bardzo mocnego kopniaka w kręgosłup, po czym dogonił lecącego w kierunku ściany Hazard’a i chwycił go za głowę wbijając w podłogę, w jednej chwili wyciągną go za nogę i cisną w kierunku najbliższej ściany posyłając za nim kilka ki-blastów, nie przejmował się tym czy w niego trafią czy też nie po prostu miał ochotę urozmaicić zwykłe okładanie pięściami. Sam zaś zrobił kilka kroków a następnie salt w tył przyjmując pozycję obronną czekając aż Haz ponownie ruszy w jego kierunku.
-No Haz w końcu mamy zabawę a nie przymus!
Krzykną uradowany faktem, iż jeszcze przed wypoczynkiem może poćwiczyć swe ciało w tym, co lubił i w końcu nie była to walka z niewidzialnym przeciwnikiem a saiyanem z krwi i kości, co najbardziej radowało jego wojowniczą duszę! Nathaniel chciał jak najwięcej dać z siebie w tej chwili by móc czerpać jednocześnie równie wiele przyjemności, adrenalina krążąca w tej chwili w jego żyłach była cudownym uczuciem. Tego zwykle brakowało Nat’owi podczas treningów w górach czy gdziekolwiek indziej, przez większość czasu nie marzył o niczym innym jak o przeciwniku, który będzie walczył równie zaciekle jak on sam. W tej chwili czuł się cudownie, był niemal wniebowzięty, to właśnie był jego najukochańszy czas! Walka! Jedyne słowo, jakie znał od maleńkości to i szacunek wpajano mu od lat i przynosiło to coraz więcej korzyści, był bardzo wdzięczny, że ktoś poświęcił mu kiedyś czas by uczyć go podstaw, a trenerom za to, iż ukształtowali jego przynajmniej częściowo jego styl walki, nawet, jeśli był tylko szmatą do podłogi i tak teraz jak już jest nieco wyżej odczuwa wdzięczność wobec tych, którzy poświęcili swój czas by nauczać go! Tak, więc teraz stał i czekał gotów na to jak Hazard ruszy ponownie do ataku i będą mogli w spokoju toczyć swój trzeci i mając nadzieję nie ostatni pojedynek!
OOC:
Dla mnie: - 52 ki
Potężny: 350 dmg
4 Ki- blasty, jeśli w ogóle cię trafią to chyba 72 dmg (przelicz, bo nie jestem pewien)
-Tak jest sir!
Perspektywa kolejnego pojedynku z Hazardem była bardzo kuszącą propozycją, nawet, jeśli by z nim przegrał przynajmniej częściowo wyrównaliby rachunki między sobą w końcu to Nat dwukrotnie spuścił mu nie lada łomot. Bądź, co bądź, ale walka ich żywiołem i między sobą mogą nawet i przegrywać na przemian, Nat chciał jedynie rozrywki a potem móc już pójść na zasłużony odpoczynek. Chcąc nie chcą musiał przygotować się bardzo szybko do pojedynku, jaki miał zaraz nastąpić, rozgrzał nieco swoje ścierpnięte mięśnie i przybrał pozycję do walki. To, co wydarzyło się później zaskoczyło ponownie młodego Nashi, jego przeciwnik zastosował zupełnie inną taktykę niż dotychczas, najwyraźniej uważnie przyglądał się Nat’owi w czasie ich wcześniejszych pojedynków. Oczywiście to jak potraktował go nie należało do najprzyjemniejszych, ale ciosy i tak były dużo słabsze od tego, jaki zadał mu trener. Osłaniał się nieznacznie w końcu tak naprawdę nie było większego sensu się bronić w końcu każdy zadany cios przeciwnikowi to radocha dla obu bądź, co bądź wszyscy saiyanie kochali walczyć, było to dla nich jedyną rzeczą, jaką robili przez większość życia niekiedy aż do rychłej śmierci na polu walki. Kiedy znalazł się już ponownie na posadzce podniósł się i spojrzał na wgłębienie w ziemi wielkości jego ciała, głupkowato się wyszczerzył i otrzepał nieco łachy.
-Chcę fragment z tym wgłębieniem, jako rzeźbę do kwatery.
Roześmiał się po swoich słowach, ponownie przyjmując pozycję do walki, tym razem to będzie piękna i przynosząca wiele radości walka, zwyczajna potyczka dla przyjemności i sprawdzenia jak dużo obaj się nauczyli od czasów, kiedy to jeden po drugim zasilili szeregi kadetów, cóż dla Nat’a było to już przeszłością, a w przypadku Hazard’a wciąż trwało. Mimo wszystko, doceniał, iż jego młodszy kolega urósł w siłę niemalże będąc już na równi z nim, to zawsze przynosiło wiele korzyści, a także radochy z kolejnej potyczki. Nathaniel po opracowaniu szybkiej strategii ruszył na Hazarda udając, iż wyprowadzi cios prawą ręką wprost w jego lewy bark, mając już saiyana jedynie kilka centymetrów od siebie wyskoczył w górę opierając rękę na jego głowie tak, iż po chwili był za nim, chwycił go w taki sposób by nie mógł w najmniejszy sposób się uwolnić do chwili aż sam go nie puści. Po chwili zwykłych żartów z tym przytrzymywaniem zwolnił uścisk zadając mu bardzo mocnego kopniaka w kręgosłup, po czym dogonił lecącego w kierunku ściany Hazard’a i chwycił go za głowę wbijając w podłogę, w jednej chwili wyciągną go za nogę i cisną w kierunku najbliższej ściany posyłając za nim kilka ki-blastów, nie przejmował się tym czy w niego trafią czy też nie po prostu miał ochotę urozmaicić zwykłe okładanie pięściami. Sam zaś zrobił kilka kroków a następnie salt w tył przyjmując pozycję obronną czekając aż Haz ponownie ruszy w jego kierunku.
-No Haz w końcu mamy zabawę a nie przymus!
Krzykną uradowany faktem, iż jeszcze przed wypoczynkiem może poćwiczyć swe ciało w tym, co lubił i w końcu nie była to walka z niewidzialnym przeciwnikiem a saiyanem z krwi i kości, co najbardziej radowało jego wojowniczą duszę! Nathaniel chciał jak najwięcej dać z siebie w tej chwili by móc czerpać jednocześnie równie wiele przyjemności, adrenalina krążąca w tej chwili w jego żyłach była cudownym uczuciem. Tego zwykle brakowało Nat’owi podczas treningów w górach czy gdziekolwiek indziej, przez większość czasu nie marzył o niczym innym jak o przeciwniku, który będzie walczył równie zaciekle jak on sam. W tej chwili czuł się cudownie, był niemal wniebowzięty, to właśnie był jego najukochańszy czas! Walka! Jedyne słowo, jakie znał od maleńkości to i szacunek wpajano mu od lat i przynosiło to coraz więcej korzyści, był bardzo wdzięczny, że ktoś poświęcił mu kiedyś czas by uczyć go podstaw, a trenerom za to, iż ukształtowali jego przynajmniej częściowo jego styl walki, nawet, jeśli był tylko szmatą do podłogi i tak teraz jak już jest nieco wyżej odczuwa wdzięczność wobec tych, którzy poświęcili swój czas by nauczać go! Tak, więc teraz stał i czekał gotów na to jak Hazard ruszy ponownie do ataku i będą mogli w spokoju toczyć swój trzeci i mając nadzieję nie ostatni pojedynek!
OOC:
Dla mnie: - 52 ki
Potężny: 350 dmg
4 Ki- blasty, jeśli w ogóle cię trafią to chyba 72 dmg (przelicz, bo nie jestem pewien)
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Sro Paź 10, 2012 11:43 am
Odpowiedź Nat'a zaskoczyła go, musiał to przyznać. Po raz kolejny w krótkim odstępie czasu został przez niego unieruchomiony. Nie było to przyjemne, na szczęście uchwyt nie trwał długo. Kopniak w kręgosłup, oraz przeoranie twarzą podłogi spowodowało solidną dawkę bólu, ale wytrzymał, znajdował się w gorszych tarapatach. W porównaniu z tym Ki Blasty nie spowodowały u niego większych obrażeń, czego nie mógł powiedzieć o swojej koszulce. Gdy już się podniósł i otrzepał z kurzu i pyłu spostrzegł, iż górna część jego garderoby jest cała w strzępach. Nie było sensu dłużej jej na sobie mieć skoro i tak obecnie zasłaniała mnie niż połowę jego klatki piersiowej, brzucha oraz pleców. Zdjął z siebie te skrawki i odrzucił na bok, pozostając w samych spodniach. Spojrzał uważnie na Nat'a. Sądząc po jego postawie oraz wypowiedzianych w jego stronę słowach jego przeciwnik musiał być w siódmym niebie.
- Zabawa a nie przymus powiadasz? - odrzekł w jego stronę uśmiechając się lekko - Tak, chyba masz rację Nat.
"Ale ja nie zamierzam się z Tobą bawić, chcę wygrać ten pojedynek" - dokończył w myślach. Być może dzięki temu jego kariera w Akademii nabierze rozpędu. Swoją drogą to ciekawa zmiana w zachowaniu tego chłopaka. Może nie znał go zbyt dobrze, ale spędził z nim nieco czasu. Pierwszy raz widział go w takim nastroju. Czyżby walka z równorzędnym przeciwnikiem tak go nakręcała? Ich wcześniejsze pojedynki z góry skazywały go na porażkę, teraz jest inaczej. Czy aż tak kochał walkę? Jakby nie patrzeć to czyniło go podobnym do Hazard'a. Jedyna rzecz którą polubił, która sprawiała mu przyjemność, pomimo tego, iż w dzieciństwie za sprawą bardzo surowych rodziców odczuwał strach i wstręt na samą myśl o niej. Ale to się zmieniło, teraz tylko to się liczy. No cóż, skoro faktycznie traktuje go jako godnego siebie przeciwnika, co jakby nie patrzeć bardzo mu schlebiało, to nie może go zawieść. Sprawi że na długo zapamięta tą walkę.
Nat przyjął pozycję obronną tak więc teraz jego kolej na wyprowadzenie ataku. Po raz kolejny ruszył na niego z impetem. Będąc już blisko niego wyskoczył do góry i potężnym kopem z półobrotu trafił go w twarz. Ten cios był identyczny jak ten, który zadał mu podczas ich pierwszego pojedynku. Z tym że teraz faktycznie coś nim wskóra, a nie tylko pogłaszcze policzek chłopaka. Saiyan'a odrzuciło do tyłu. Gdy tylko Haz znalazł się z powrotem na ziemi, podbiegł do Nat'a i pochylony zadał mu kilkanaście, bardzo szybkich ciosów pięściami w brzuch. Gdy to skończył po raz kolejny wybił się do góry, tym razem nie tak wysoko, bo na poziomie klatki piersiowej przeciwnika, po czym obunóż odepchnął go od siebie trafiając w okolice mostka. Siła odrzutu była dość mocna, on sam by ratować się przed upadkiem na głowę zrobił salto w tył i z gracją wylądował na podłodze. Nat nie miał tyle szczęścia, gdyż odrzuciło go na pobliską ścianę, być może po raz kolejny robią w niej wgłębienie. To będzie długa i ciekawa walka, co do tego nie miał żadnych wątpliwości.
OCC:
Podstawowy - 143 dmg
Co do Twoich Ki Blastów to 52, a nie 72 (130/10=13 - 13*4=52)
- Zabawa a nie przymus powiadasz? - odrzekł w jego stronę uśmiechając się lekko - Tak, chyba masz rację Nat.
"Ale ja nie zamierzam się z Tobą bawić, chcę wygrać ten pojedynek" - dokończył w myślach. Być może dzięki temu jego kariera w Akademii nabierze rozpędu. Swoją drogą to ciekawa zmiana w zachowaniu tego chłopaka. Może nie znał go zbyt dobrze, ale spędził z nim nieco czasu. Pierwszy raz widział go w takim nastroju. Czyżby walka z równorzędnym przeciwnikiem tak go nakręcała? Ich wcześniejsze pojedynki z góry skazywały go na porażkę, teraz jest inaczej. Czy aż tak kochał walkę? Jakby nie patrzeć to czyniło go podobnym do Hazard'a. Jedyna rzecz którą polubił, która sprawiała mu przyjemność, pomimo tego, iż w dzieciństwie za sprawą bardzo surowych rodziców odczuwał strach i wstręt na samą myśl o niej. Ale to się zmieniło, teraz tylko to się liczy. No cóż, skoro faktycznie traktuje go jako godnego siebie przeciwnika, co jakby nie patrzeć bardzo mu schlebiało, to nie może go zawieść. Sprawi że na długo zapamięta tą walkę.
Nat przyjął pozycję obronną tak więc teraz jego kolej na wyprowadzenie ataku. Po raz kolejny ruszył na niego z impetem. Będąc już blisko niego wyskoczył do góry i potężnym kopem z półobrotu trafił go w twarz. Ten cios był identyczny jak ten, który zadał mu podczas ich pierwszego pojedynku. Z tym że teraz faktycznie coś nim wskóra, a nie tylko pogłaszcze policzek chłopaka. Saiyan'a odrzuciło do tyłu. Gdy tylko Haz znalazł się z powrotem na ziemi, podbiegł do Nat'a i pochylony zadał mu kilkanaście, bardzo szybkich ciosów pięściami w brzuch. Gdy to skończył po raz kolejny wybił się do góry, tym razem nie tak wysoko, bo na poziomie klatki piersiowej przeciwnika, po czym obunóż odepchnął go od siebie trafiając w okolice mostka. Siła odrzutu była dość mocna, on sam by ratować się przed upadkiem na głowę zrobił salto w tył i z gracją wylądował na podłodze. Nat nie miał tyle szczęścia, gdyż odrzuciło go na pobliską ścianę, być może po raz kolejny robią w niej wgłębienie. To będzie długa i ciekawa walka, co do tego nie miał żadnych wątpliwości.
OCC:
Podstawowy - 143 dmg
Co do Twoich Ki Blastów to 52, a nie 72 (130/10=13 - 13*4=52)
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Sro Paź 10, 2012 5:35 pm
Gdy czerwonooki myślał że się zgubił i będzie musiał kogoś zapytaćo drogę, to przypomniał sobie o tym że dostał od tamtego recepcjonisty pewną mapkę. Dzięki niej droga w końcu trwała o wiele krócej, a sam młodzieniec słyszał niedaleko odgłosy walki, więc tam też się kierował. Altairowi udało się po pewnym czasie dotrzeć pod salę treningową, z której dobiegał dźwięk łamanych kości czy też wystrzeliwanych ki blastów, od czasu do czasu nawet słychać było dość spore wybuchy czy też upadek na podłogę i ściany. Chłopak przełknął ślinę i przeszedł przez drzwi. Nie mylił się, jego oczom ukazała się ogromne pomieszczenie treningowe. Wszędzie były manekiny i stojaki. Saiyanie trenowali albo sami na tych wymienionych sprzętach, albo ćwiczyli swoje techniki i posługiwanie się ki, a także walczyli między sobą. Każdy był bardzo zadowolony tym że dostawał po mordzie, a walka najwidoczniej bardzo ich kręciła. Ten lud był na prawdę bardzo wojowniczy. Cóż młodemu zaczynało się to nawet podobać, choć pewnie niedługo i on dostanie niezły wpierdziel. Cóż będzie musiał jakoś wytrzymać ten morderczy trening jaki mu szykują...wszystko dla osiągnięcia większej mocy! Czarnowłosy starał się przejść bezpiecznie przez tą wielką salę, aby przypadkiem od nikogo nie oberwać. Szybkim krokiem czy nawet biegiem szukał jakiegoś trenera. Po pewnym czasie dojrzał dumnie stojącego Saiyana w czerwonym płaszczu. Altair podszedł do niego pewnym krokiem, stanął przed nim na baczność i zasalutował.
- Kadet Altair Drake melduje się!
Altair czuł bijącą od niego moc, a kto wie może on go czegoś nauczy więc chciał mu okazać szacunek.
- Kadet Altair Drake melduje się!
Altair czuł bijącą od niego moc, a kto wie może on go czegoś nauczy więc chciał mu okazać szacunek.
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Sro Paź 10, 2012 8:34 pm
Saiyan był zaciągany z powrotem do sali, ponieważ zrobił to co mu kazano. Nie był zadowolony, że znowu jest ciągany za swój beznadziejny śmierdzący strój, który dostał od magazyniera i na dodatek capiło od niego brudami z kibli, które musiał czyścić. Gdy tak szli, widział paru saiyan, którzy ich mijali korytarzami, niektórzy odsuwali się, ponieważ nie mogli znieść tego smrodu jaki czuć było od stroju młodego kadeta. Nawet strażnik, który go prowadził za bardzo nie mógł znieść tego zapachu, więc ciągną go tak na parę metrów. Jego twarz była zasłonięta kawałkiem jego ciuchu, żeby nie wdychać tego smrodu. Po chwili, młody Saiyan znowu słyszał różne hałasy, krzyki i jęki dobiegające z sali treningowej do której szedł razem ze swoim strażnikiem. Jak weszli do pomieszczenia, Blade widział znowu, że saiyanie się tłuką, niektórzy sobie coś łamią, a jeszcze inni trenują na specjalnych manekinach lub gdzieś samotnie nad kontrolą swojej ki. Popchnął kadeta w stronę kapitana, żeby ten się mógł wreszcie zameldować, że wykonał swoje zadanie, jakim było pucowanie kibli, jak i damskim po męskie. Saiyan otrzepał się, poprawił swój strój, i melduję:
-Melduję, że kible zostały wyczyszczone, błyszczą się jak pupa noworodka, można się nawet w nich przejrzeć, jakie mam teraz zadanie ??
Gdy meldował wykonaną robotę, zobaczył obok siebie innego saiyana z dziwnym kolorem oczu, co nie było spotykane u innych saiyan. Patrzył się na niego kątem oka i wiedział, że to także jest nowy kadet, lecz nie zbaczał z oczu kapitana, ponieważ czekał on na rozkaz od niego. Wyprostował się i czekał na jego odpowiedź.
-Melduję, że kible zostały wyczyszczone, błyszczą się jak pupa noworodka, można się nawet w nich przejrzeć, jakie mam teraz zadanie ??
Gdy meldował wykonaną robotę, zobaczył obok siebie innego saiyana z dziwnym kolorem oczu, co nie było spotykane u innych saiyan. Patrzył się na niego kątem oka i wiedział, że to także jest nowy kadet, lecz nie zbaczał z oczu kapitana, ponieważ czekał on na rozkaz od niego. Wyprostował się i czekał na jego odpowiedź.
Re: Sala treningowa
Sro Paź 10, 2012 10:23 pm
Kapitan jak zwykle ze spokojem przyglądał się ćwiczącym żołnierzom. W pewnym momencie stanął przed nim jeden z nowo-przyjętych kadetów. Zasalutował jak należy. Mężczyzna spojrzał na niego z góry po czym odesłał go słowami:
- Zatem idź do magazynu i odbierz swój ekwipunek. Jak się przebierzesz to zaczniemy trening.
Po pewnym czasie pojawił się również Blade, który dostał rozkaz czyszczenia kibli. Kapitan wyraźnie skrzywił się czując paskudny odór unoszący się z całego ciała przybysza. Zatykając swój nos i odwracając się do niego plecami powiedział:
- Won pod prysznic!
Gwałtownym gestem ręki wskazał mu drogę do drzwi.
OCC: Altair nie możesz czuć mocy bo nie znasz KI feela. Tak poza tym to wiesz co robić. Blade umyj dupę i wracaj tu xD
- Zatem idź do magazynu i odbierz swój ekwipunek. Jak się przebierzesz to zaczniemy trening.
Po pewnym czasie pojawił się również Blade, który dostał rozkaz czyszczenia kibli. Kapitan wyraźnie skrzywił się czując paskudny odór unoszący się z całego ciała przybysza. Zatykając swój nos i odwracając się do niego plecami powiedział:
- Won pod prysznic!
Gwałtownym gestem ręki wskazał mu drogę do drzwi.
OCC: Altair nie możesz czuć mocy bo nie znasz KI feela. Tak poza tym to wiesz co robić. Blade umyj dupę i wracaj tu xD
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Sro Paź 10, 2012 11:28 pm
Altair czekał spokojnie na otrzymanie rozkazów od dumnie stojącego Saiyana. Tymczasem przyglądał się sparignowi dwóch innych mężczyzn. Wiedział doskonale że są zupełnie na innych poziomach, lecz Altair się tym nie zraził i zamierza ich kiedyś dogonić. Chociaż samej jego mocy nie czuł to widział jak reagują na trenera inni walczący, więc tylko mógł się domyślać o jego sile. Obserwował także walki bo może coś od nich podłapać kto wie. Chociaż sam Kapitan spojrzał na niego z góry, to czarnowłosego to nie obchodziło...w końcu trzeba zasłużyć na szacunek, na którego bardzo trudno się pracuje, ale stracić jest już łatwo. Gdy tak sobie obserwował trenujących to po pewnym czasie zaczął czuć ogromny i przeokropny odór jakby coś padło pod krzakiem i zdechło, a dodatkowo zostało wytarzane w jakiś szambie czy innych ściekach. Gdy spojrzał się za siebie to dojrzał młodego Saiyana, najwidoczniej w jego wieku. Był cały w przeróżnym gównie, szczynach i innych nieczystościach. Chłopak wolał się nie zastanawiać czemu jest on taki. Znając życie to kadet który czyścił kible i miał mały wypadek przy pracy...albo mu ktoś w tym wypadku pomógł. W każdym razie musiał się powstrzymywać od tego by nie zwymiotować, lecz wolał nic nie mówić, bo wszystko co by powiedział tylko pomogło by w wydostaniu się jego wnętrzości na zewnątrz. Na szczęście dostał tamten gość rozkaz by poszedł pod prysznic, więc młodzieniec odetchnął z ulgą. Na samą myśl o tym że by został tu dłużej w tym smrodzie, to zbierało mu się na wymioty. Gdy Altair dostał rozkaz aby pójść do magazynu to zasalutował ponownie Kapitanowi.
- Tak jest Sir!
Po chwili ruszył do wyjścia z sali po drodze mijając resztę ćwiczących uważając by nie oberwać od zabłąkanych ki blastów, czy coś w ten deseń.
OOC: Sala Treningowa -> Magazyn/Zbrojownia
- Tak jest Sir!
Po chwili ruszył do wyjścia z sali po drodze mijając resztę ćwiczących uważając by nie oberwać od zabłąkanych ki blastów, czy coś w ten deseń.
OOC: Sala Treningowa -> Magazyn/Zbrojownia
- Go??Gość
Re: Sala treningowa
Czw Paź 11, 2012 11:24 am
Nie czekał długo na ponowny atak Hazard’a nie spodziewał się, iż zastosuje ten sam cios jak podczas ich pierwszego „pojedynku”, po którym to Nat musiał go odnieść do skrzydła szpitalnego. Kolejne ciosy, jakie wyprowadził wywarło na Nathanielu spore wrażenie, najwyraźniej dużo lepiej już sobie radził niż na początku, po kilkunastu ciosach w brzuch pochylił się nieco, lecz kopniak obunóż w okolice mostka porządnie zabolało i odrzuciło go w stronę pobliskiej ściany. Nathaniel lecąc już w kierunku pobliskiej ściany w porę zapanował nad swoim ciałem, po czym przekręcił się i odbił się nogami od owej ściany pędząc w kierunku Hazard’a by odpłacić mu się. Jak zabawa to zabawa nie miał się, nad czym długo zastanawiać, podleciał do niego i kopną go z całych sił prosto w splot słoneczny a gdy tylko się pochylił zadał równie silny cios z tak zwanej „maczugi” w tył głowy, następnie chwytając go za włosy podniósł go na odpowiednią wysokość i zasadzając w podarunku kopniaka w kręgosłup posłał go na najbliższą ścianę. Sam zaś odskoczył na kilka metrów akurat w chwili, gdy w sali pojawił się kolejny nowy, ale nie przejął się nim gdyż nie było takiej potrzeby, uważnie obserwował Hazard’a był wyraźnie zadowolony z tego pojedynku i już układał sobie w głowie plan, co zrobi po kolejnym ataku swojego przeciwnika, ale niestety jego planowanie przerwał wchodzący do sali cuchnący gównem moczem i innymi nieczystościami pochodzącymi z kibla kadecik. Nat natychmiast zatkał nos powstrzymując się od zwymiotowania przez ten smród.
-Na pełnie księżyca ktoś tu szambo wylał?!
Nathaniel natychmiast odszedł gdzieś dalej by nie czuć tego smrodu a przynajmniej nie w takim natężeniu, staną pod ścianą opierając się o nią ręką i starając się powstrzymać przed tym by nie zwymiotować ostatniego posiłku. Kiedy już się ogarną odsuną się od ściany wciąż niemal dławiąc się tym smrodem, jaki w tej chwili roznosił się po pomieszczeniu, że też ten buc miał czelność zjawić się przed trenerem ufajdany w gównie, każdy w tej chwili uciekałby jak najdalej się da byle tylko uciec od tego roznoszącego się smrodu. Nathaniel, gdy tylko wystarczająco oddalił się od miejsca najsilniejszego skażenia powietrza przyjął pozycję obronną czekając aż Haz ruszy do ataku, w między czasie starał się oczyścić swoje myśli i skupić się na zabawie czerpanej z tej walki, miał tylko nadzieję, że nie tylko go tak raduje ten pojedynek. Niestety wciąż odczuwał smród roznoszący się w pomieszczeniu, co niestety nieco utrudniało mu skupienie się na walce, bądź, co bądź, ale taki odór każdego by rozpraszał, już rozkładające się zwłoki tak nie cuchną, ale cóż na to poradzić, że ktoś jest na tyle głupi, iż śmie stawić się przed trenerem w takim stanie, nie był to w tej chwili problem Nathaniela.
*No szczyt bezczelności przychodzić tu w takim stanie! Bleh aż mam ochotę zwymiotować*
Nat skrzywił się nadal czując owy smród niestety wciąż rozprzestrzeniał się po pomieszczeniu, aż nie dało się tego wytrzymać, Nat żałował, iż nie ma czegoś, czym mógłby zatkać sobie nos oj bardzo by chciał mieć teraz pod ręką jakiś spinacz czy cokolwiek innego, nie miał już ochoty przebywać w tym smrodzie. Mimo wszystko musiał wytrzymać i przeczekać aż ten dureń w końcu pójdzie się umyć. Odkaszlną i czekał aż Haz przerwie męki wdychania smrodów na przyjemność, jaką mogło przynieść dla kochającego walkę saiyana oberwanie po mordzie a następnie odpłacenie się przeciwnikowi, teraz był ciekaw, co też przyjdzie do głowy Hazard’owi aż rwał się do dalszej walki! Nie ma większej przyjemności dla niego niż walka, aczkolwiek nie mógł narzekać na brak innych rozrywek bądź, co bądź dla ogoniastego zawsze znajdzie się powód by komuś dać w ryj albo też samemu oberwać jakby nie było saiyanie nigdy się nie nudzą!
OOC:
Podstawowy 180 dmg dla ciebie Haziu ^^
-Na pełnie księżyca ktoś tu szambo wylał?!
Nathaniel natychmiast odszedł gdzieś dalej by nie czuć tego smrodu a przynajmniej nie w takim natężeniu, staną pod ścianą opierając się o nią ręką i starając się powstrzymać przed tym by nie zwymiotować ostatniego posiłku. Kiedy już się ogarną odsuną się od ściany wciąż niemal dławiąc się tym smrodem, jaki w tej chwili roznosił się po pomieszczeniu, że też ten buc miał czelność zjawić się przed trenerem ufajdany w gównie, każdy w tej chwili uciekałby jak najdalej się da byle tylko uciec od tego roznoszącego się smrodu. Nathaniel, gdy tylko wystarczająco oddalił się od miejsca najsilniejszego skażenia powietrza przyjął pozycję obronną czekając aż Haz ruszy do ataku, w między czasie starał się oczyścić swoje myśli i skupić się na zabawie czerpanej z tej walki, miał tylko nadzieję, że nie tylko go tak raduje ten pojedynek. Niestety wciąż odczuwał smród roznoszący się w pomieszczeniu, co niestety nieco utrudniało mu skupienie się na walce, bądź, co bądź, ale taki odór każdego by rozpraszał, już rozkładające się zwłoki tak nie cuchną, ale cóż na to poradzić, że ktoś jest na tyle głupi, iż śmie stawić się przed trenerem w takim stanie, nie był to w tej chwili problem Nathaniela.
*No szczyt bezczelności przychodzić tu w takim stanie! Bleh aż mam ochotę zwymiotować*
Nat skrzywił się nadal czując owy smród niestety wciąż rozprzestrzeniał się po pomieszczeniu, aż nie dało się tego wytrzymać, Nat żałował, iż nie ma czegoś, czym mógłby zatkać sobie nos oj bardzo by chciał mieć teraz pod ręką jakiś spinacz czy cokolwiek innego, nie miał już ochoty przebywać w tym smrodzie. Mimo wszystko musiał wytrzymać i przeczekać aż ten dureń w końcu pójdzie się umyć. Odkaszlną i czekał aż Haz przerwie męki wdychania smrodów na przyjemność, jaką mogło przynieść dla kochającego walkę saiyana oberwanie po mordzie a następnie odpłacenie się przeciwnikowi, teraz był ciekaw, co też przyjdzie do głowy Hazard’owi aż rwał się do dalszej walki! Nie ma większej przyjemności dla niego niż walka, aczkolwiek nie mógł narzekać na brak innych rozrywek bądź, co bądź dla ogoniastego zawsze znajdzie się powód by komuś dać w ryj albo też samemu oberwać jakby nie było saiyanie nigdy się nie nudzą!
OOC:
Podstawowy 180 dmg dla ciebie Haziu ^^
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Czw Paź 11, 2012 2:32 pm
Saiyan po swoim przybyciu, a także zameldowaniu, widział, że nowy kadet też musiał iść po swój nowy ekwipunek tak jak musiał iść Blade wcześniej. Młody kadet usłyszał rozkaz, żeby pójść pod prysznic, wiedział oczywiście, że może coś takiego powiedzieć Kapitan, jak poczuję od czarnowłosego saiyana taki odór smrodu z kibli. Saiyan niestety nie mógł się nie zgodzić, po czym udał się w stronę wyjścia do kibli. Wyjął ze swojej kieszeni, która znajdowała się w jego spodniach jakie miał na sobie, gdy przyszedł do Akademii. Spojrzał na mapę, powoli udając się w stronę wyjścia z sali treningowej. Za bardzo nie wiedział w którą stronę ma iść, ale po chwili mniej więcej wiedział gdzie jest i dokąd ma się udać. Blade wyszedł z sali i skręcił w korytarz, który prowadził do toalet i łazienek.
z/t szatnie i łazienki.
z/t szatnie i łazienki.
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Czw Paź 11, 2012 4:40 pm
Altair szybkim krokiem przebiegał przez korytarze. Oczywiście znowu było mu zimno, ale już nie aż tak bardzo jak poprzednio...cóż piwnica robi swoje. Same korytarze ogromnie się dłużyły jakby był tu wybudowany jakiś labirynt. Niestety smród po tamtym kadecie nadal się unosił, a chłopak musiał uważać by po drodze nie zwymiotować. Coś wolno mu to szło więc postanowił ponownie zerknąć na mapę, na szczęście było już dość niedaleko więc popędził co sił w tchu w kierunku sali. Zanim dotarł do sali mógł ponownie słyszeć odgłosy z morderczych treningów. Było słychać łamane kości, i mini wybuchy, a także wszelkie ciosy. Najwidoczniej dawali sobie popalić. Najdziwniejsze było to że słyszał ich śmiech...jakby bawiło ich to że dostają po mordzie, nic sobie z tego nie robiąc. Czarnowłosy chłopak dotarł pod sale, a następnie przekroczył ją uważając by nie oberwać zabłąkanym blastem. Saiyanie oczywiście nadal trenowali i dawali z siebie wszystko co mogli. Widział na ich twarzach uśmiech...ta rasa po prostu kocha walczyć...Cóż on kocha krew więc to jest coś podobnego. W każdym razie młodzieniec biegiem ruszył uważając na ćwiczących. Walka saiyan którą obserwował nadal trwała....ciekawiło go kto z nich wygra. Cóż niestety nie mógł tego podziwiać bo nie miał na to czasu. W końcu zwolnił krok i gdy dotarł do kapitana to stanął na baczność i zasalutował, jak to się powinno robić w wojsku.
- Melduje że otrzymałem ekwipunek od Kwatermistrza. Czekam na dalsze rozkazy Sir!
Czerwonooki chłopak patrzył z podziwem na Kapitana który trzymał Saiyan na krótkiej smyczy. Najwidoczniej miał dobry posłuch u innych, i na pewno był surowym dowódcą. Altair jednakże przybył do tej akademii by się uczyć, więc przyjmie pomoc od każdego trenera jeśli będzie taka potrzeba.
- Melduje że otrzymałem ekwipunek od Kwatermistrza. Czekam na dalsze rozkazy Sir!
Czerwonooki chłopak patrzył z podziwem na Kapitana który trzymał Saiyan na krótkiej smyczy. Najwidoczniej miał dobry posłuch u innych, i na pewno był surowym dowódcą. Altair jednakże przybył do tej akademii by się uczyć, więc przyjmie pomoc od każdego trenera jeśli będzie taka potrzeba.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Czw Paź 11, 2012 5:32 pm
Kontratak Nat'a był na tyle szybki i zaskakujący, że nie miał szans się przed nim obronić. Kolejne serie ciosów i z hukiem wylądował na pobliskiej ścianie. Powoli podnosił się na nogi, kątem oka dostrzegł, iż przeciwnik spokojnie czeka na jego kolejny ruch. Zaczął się zastanawiać czym by go teraz zaskoczyć gdy nagle poczuł obrzydliwy smród. Odór ten niemalże spowodował kolejne uderzenie w ścianę, gdyż stracił na moment równowagę, tak niedobrze mu się zrobiło. Czym prędzej zatkał nos i rozejrzał się. Trudno mu było zlokalizować źródło fetoru, jednak po chwili spostrzegł jakiegoś kadeta uwalonego od stóp po głowę czymś co wyglądało na mieszaninę kupy oraz szczochów. Odwrócił wzrok, samo patrzenie powodowało odruch wymiotny. Zamierzał zaczekać aż chłopak opuści pomieszczenie, gdyż w takich warunkach nie był w stanie się skupić. Gdy już to nastąpiło powrócił do rozmyślań o walce. Chyba najwyższy czas pokazać coś więcej, to co do tej pory zaprezentował zdecydowanie nie było jego maksimum. Pozostało mu parę pomysłów, właśnie teraz przyszedł czas aby jeden z nich wcielić w życie.
Powoli, truchtem zbliżał się do Nat'a. Na ostatnich metrach przyśpieszył i przygotował się do zadania ciosu. W ostatniej chwili zmienił jednak zamiar i markując cios odwrócił się i stanął tyłem przed przeciwnikiem, po czym chwycił go mocno za prawe przedramię
- Teraz będzie ciekawie - poinformował cicho, prawie że szeptem.
Mocnym ruchem przerzucił Saiyan'a przez ramię i posłał go w górę, po czym sam wzbił się aż pod sam sufit. Gdy Nat znalazł się już na właściwej wysokości rozpoczął mały nalot wystrzeliwując w jego stronę kilka Ki Blastów. Być może one nie spowodowały u Nat'a większych obrażeń, lecz można je było uznać za przystawkę. Natychmiast po wystrzeleniu ostatniego pocisku zaczął formować w dłoni niewielkich rozmiarów kulę energii. Niewielkich rozmiarów, lecz miała w sobie ogromną moc. Skierował dłoń w stronę przeciwnika
- BIG BANG ATTACK! - ryknął, posyłając pocisk.
Szczerze mówiąc miał nadzieję, iż nie zrani zbyt dotkliwie Nat'a. Nie chciał jeszcze kończyć tego pojedynku, za dobrze się bawił. Przeciwnik na poziomie powinien zachować jeszcze dość sił, nawet po czymś takim. A przecież uważał swojego rywala za takiego właśnie przeciwnika.
OCC:
Dla Ciebie Nat:
BBA - 247 dmg
Ki Blast'y w liczbie 7 - 77 dmg
Razem - 324 dmg
Dla mnie - minus 108 Ki (w zaokrągleniu) za Ki Blast'y, oraz 235 Ki (również w zaokrągleniu) za BBA, co daje razem: minus 343 Ki
Zaczynamy się bawić na poważnie
Powoli, truchtem zbliżał się do Nat'a. Na ostatnich metrach przyśpieszył i przygotował się do zadania ciosu. W ostatniej chwili zmienił jednak zamiar i markując cios odwrócił się i stanął tyłem przed przeciwnikiem, po czym chwycił go mocno za prawe przedramię
- Teraz będzie ciekawie - poinformował cicho, prawie że szeptem.
Mocnym ruchem przerzucił Saiyan'a przez ramię i posłał go w górę, po czym sam wzbił się aż pod sam sufit. Gdy Nat znalazł się już na właściwej wysokości rozpoczął mały nalot wystrzeliwując w jego stronę kilka Ki Blastów. Być może one nie spowodowały u Nat'a większych obrażeń, lecz można je było uznać za przystawkę. Natychmiast po wystrzeleniu ostatniego pocisku zaczął formować w dłoni niewielkich rozmiarów kulę energii. Niewielkich rozmiarów, lecz miała w sobie ogromną moc. Skierował dłoń w stronę przeciwnika
- BIG BANG ATTACK! - ryknął, posyłając pocisk.
Szczerze mówiąc miał nadzieję, iż nie zrani zbyt dotkliwie Nat'a. Nie chciał jeszcze kończyć tego pojedynku, za dobrze się bawił. Przeciwnik na poziomie powinien zachować jeszcze dość sił, nawet po czymś takim. A przecież uważał swojego rywala za takiego właśnie przeciwnika.
OCC:
Dla Ciebie Nat:
BBA - 247 dmg
Ki Blast'y w liczbie 7 - 77 dmg
Razem - 324 dmg
Dla mnie - minus 108 Ki (w zaokrągleniu) za Ki Blast'y, oraz 235 Ki (również w zaokrągleniu) za BBA, co daje razem: minus 343 Ki
Zaczynamy się bawić na poważnie
Strona 1 z 20 • 1, 2, 3 ... 10 ... 20
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach