Sala treningowa
+14
Joker
Atarashii Ame
Kanade
April
Hikaru
Vita Ora
Keruru
Raziel
Ósemka
Colinuś
NPC.
KOŚCI
Hazard
NPC
18 posters
Sala treningowa
Sro Maj 30, 2012 12:24 am
First topic message reminder :
"Mordownia" - Jak zwykli nazywać to pomieszczenie szczęściarze, którzy na zawsze je opuścili. Tu zaczynał każdy nowy, gnojony do potęgi entej przez wszelkiej maści trenerów.
"Mordownia" - Jak zwykli nazywać to pomieszczenie szczęściarze, którzy na zawsze je opuścili. Tu zaczynał każdy nowy, gnojony do potęgi entej przez wszelkiej maści trenerów.
Re: Sala treningowa
Czw Lip 11, 2013 9:30 pm
Zmęczenie zaczęło dawać o sobie znać. Jeszcze nie dawno czekał leżał w szpitalu a teraz bije się o fanty z jakimś Saiyanem. No cóż nie było łatwo, ale też nikt nie powiedział, że tak będzie. Akademia to ciężki chleb, na którym nie jeden łamie sobie zęby. Chociażby tak jak ten wojownik, który nie wykonał nakazów koszarowego i nie poszedł sprawdzić, co z wojownikiem w kapsule regeneracyjnej. Za niego musiał zrobić to Brązowowłosy a dalej było tylko gorzej...
Half wstał, spojrzał jak atak Raziel'a zostaje zablokowany a później na dobitkę, Czarnowłosy przeciwnik używa mocnego podmuchu powietrza by odepchnąć atakującego. Gdy ciało Szmaragdowookiego bezwładnie odlatywało, Oponent ruszył na niego i jednym silnym ciosem posłał go na ziemię. To rozzłościło Vernila. Zacisnął pięści. Rozejrzał się do sali. Trener stał w kącie i nie obchodziło go to, co się dzieje. Większość Kadetów, którzy byli w pobliżu odsunęła się. Raziel i Brązowowłosy także byli kadetami. Byli jednak dużo silniejsi niż przeciętny wojownik w mordowni który wpatrywał się w walkę. Ruszył na przeciwnika. Po raz kolejny miał zamiar uderzyć w mostek. Lewą otwartą dłoń trzymał przed sobą. Prawą cofał coraz bardziej. Zatrzymał się tuż przed przeciwnikiem. Aura dotychczas spokojna zwiększyła się. Ogon wyprostował się i przyległ do kręgosłupa. Cały impet biegu został posłany do ręki, która leciała w kierunku mostka nieznajomego. Silny cios, powaliłby niejednego, jednak napierśnik nie ułatwiał im zadania. Zaraz po precyzyjnym ciosie wyskoczył delikatnie w górę z podobną prędkością, z jaką wystartowałby zadać cios. Zatrzymał się dopiero przy suficie. Patrzył na wszystko z góry.
OCC:
Normalny w pana za 145
Jego HP: 3764/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
Half wstał, spojrzał jak atak Raziel'a zostaje zablokowany a później na dobitkę, Czarnowłosy przeciwnik używa mocnego podmuchu powietrza by odepchnąć atakującego. Gdy ciało Szmaragdowookiego bezwładnie odlatywało, Oponent ruszył na niego i jednym silnym ciosem posłał go na ziemię. To rozzłościło Vernila. Zacisnął pięści. Rozejrzał się do sali. Trener stał w kącie i nie obchodziło go to, co się dzieje. Większość Kadetów, którzy byli w pobliżu odsunęła się. Raziel i Brązowowłosy także byli kadetami. Byli jednak dużo silniejsi niż przeciętny wojownik w mordowni który wpatrywał się w walkę. Ruszył na przeciwnika. Po raz kolejny miał zamiar uderzyć w mostek. Lewą otwartą dłoń trzymał przed sobą. Prawą cofał coraz bardziej. Zatrzymał się tuż przed przeciwnikiem. Aura dotychczas spokojna zwiększyła się. Ogon wyprostował się i przyległ do kręgosłupa. Cały impet biegu został posłany do ręki, która leciała w kierunku mostka nieznajomego. Silny cios, powaliłby niejednego, jednak napierśnik nie ułatwiał im zadania. Zaraz po precyzyjnym ciosie wyskoczył delikatnie w górę z podobną prędkością, z jaką wystartowałby zadać cios. Zatrzymał się dopiero przy suficie. Patrzył na wszystko z góry.
OCC:
Normalny w pana za 145
Jego HP: 3764/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Czw Lip 11, 2013 10:29 pm
Ku zdziwieniu młodego Saiyanina wszystkie jego ciosy zostały banalnie zablokowane. Atak łokciem został złapany w otwartą dłoń, natomiast kopniak przyblokowała druga ręka ich oponenta. W kolejnej sekundzie Raziel poczuł silny podmuch i po raz drugi leciał na ziemię. Kiedy uderzył plecami w podłogę z jego ust wydobyła się szkarłatna wydzielina. Na tym się nie skończyło, gdyż w następnej chwili otrzymał solidny kopniak w brzuch, który odrzucił go pod ścianę. Szmaragdowooki złapał się za bolący brzuch. W tej walce na razie on obywa za cały zespół. Nie dość, że dopiero wyszedł ze szpitala, gdzie leczyli jego rany, to teraz musi walczyć o jakieś fanty z głupim, cynicznym gnojkiem. Po raz kolejny wstał z ziemi, zaś w jego oczach płoną ogień. Miał już dość. Cały czas walka. To o ciało, to z jakimś dupkiem co lubi dręczyć słabszych. Ogon dotychczas owinięty wokół tali wojownika, teraz wisiał. Patrzył się jak Vernil po raz kolejny atakuje ich przeciwnika. Pomimo tego, że młodzi kadeci wkładali w walkę serce i wszystkie siły, gówno to dawało. Ich oponent tylko się śmiał z ich prób. Był już pewny, że puści ich nago. Syn Aryenne zacisnął zęby. Przez jego ciało płynęła energia. Wyrazem tego była cały czas widoczna Biała Aura, która pulsowała tak silnie, że wydawało by się, że w tym miejscu ktoś włączył dodatkowe oświetlenie. Energia coraz silniej pulsowała w żyłach młodzieńca. Wyglądało to jakby miał nastąpić zaraz jakiś wybuch. Po raz pierwszy odkąd wstąpił do Akademii był wściekły. Rzadko to się zdarzało, odkąd zaginęła jego matka. Był przez ten cały czas odosobniony i lodowato zimny. Lecz teraz lód w oczach chłopaka przeistoczył się w ogień. Widział cyniczny uśmieszek na twarzy Saiyanina, z którym się pojedynkowali. Nawet nie traktował tej walki poważnie. Kiedy oni walczyli ze wszystkich sił ten cyniczny bezmózgowiec śmiał się z nich. Miał tego dość. Po chwili usłyszał coś co przelało czarę. „Bezwartościowe ścierwa.” dobiegł go cichy głos. Był pełny ironii. Raziela ogarnęła wściekłość.
- Nikt, ale to nikt nie będzie mnie nazywał ścierwem! – krzyknął chłopak, zaś jego aura i moc wystrzeliły w powietrze jak rakieta. Płytki, na których stał młodzian pękły z powodu wybuchu mocy jaka wydobyła się z ciała siedemnastolatka. Podmuch energii był tak silny, że stojące niedaleko niego sztangi poleciały w powietrze i w ścianę. Aura dalej pulsowała, i zaczynało się z nią robić coś dziwnego. Dotychczas oplatała całe ciało młodziana, lecz teraz oplotła bardzo ściśle prawą rękę. Wyglądało, to jakby prawa górna kończyna Saiyanina sama wydzielała własną aurę. Jednak to nie był koniec. Po chwili energia zaczęła się kształtować w coś co przypominało ostrze noża. Wydłużało się i już po chwili zaciśniętą pięść Raza wykańczało kilkunastocentymetrowe ostrze. Aura na prawej dłoni zaczynała ciemnieć i po chwili zrobiła się szmaragdowa. Pasowała idealnie do oczu chłopaka, który dzierżył tą nową broń. Młody Saiyanin czuł pulsującą energię na swojej ręce. Machnął szybko dłonią i uśmiechnął się słysząc świst powietrza, przecinanego przez ostrze. Moment później usłyszał śmiech ich przeciwnika i jego wzrok pełen politowania. „Sprawię, że już więcej się nie uśmiechniesz i nie spojrzysz na mnie w ten sposób.” pomyślał chłopak i natychmiast rzucił się do ataku.
Aura cały czas pulsowała, lecz Raziel nie zwracał na nią uwagi, chciał jak najszybciej dostać się do ich wroga i go zabić. Kilka metrów przed wrogiem wyskoczył w powietrze i z całej siły ciął ostrzem w prawy bark wojownika. Chciał odciąć mu ramię. ostrze weszło gładko w niechronione przez zbroję miejsce i twarz Raziela, natychmiast obryzgała szkarłatna wydzielina. Sekundę później młdoy Saiyanin wyciągnął ostrze z ramienia i odleciał do tyłu uśmiechając się mściwie. „Jak ci się to teraz podoba?” pomyślał.
OCC:
Furia : Pierwsza kolejka + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Ataki Ki – Swordem = 353 dmg dla gostka
Jego HP: 3111/4500
Jego KI: 4200/4200
- 353 Ki za Sworda
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Nauka Ki – Sworda.
Kolejny post treningowy.
- Nikt, ale to nikt nie będzie mnie nazywał ścierwem! – krzyknął chłopak, zaś jego aura i moc wystrzeliły w powietrze jak rakieta. Płytki, na których stał młodzian pękły z powodu wybuchu mocy jaka wydobyła się z ciała siedemnastolatka. Podmuch energii był tak silny, że stojące niedaleko niego sztangi poleciały w powietrze i w ścianę. Aura dalej pulsowała, i zaczynało się z nią robić coś dziwnego. Dotychczas oplatała całe ciało młodziana, lecz teraz oplotła bardzo ściśle prawą rękę. Wyglądało, to jakby prawa górna kończyna Saiyanina sama wydzielała własną aurę. Jednak to nie był koniec. Po chwili energia zaczęła się kształtować w coś co przypominało ostrze noża. Wydłużało się i już po chwili zaciśniętą pięść Raza wykańczało kilkunastocentymetrowe ostrze. Aura na prawej dłoni zaczynała ciemnieć i po chwili zrobiła się szmaragdowa. Pasowała idealnie do oczu chłopaka, który dzierżył tą nową broń. Młody Saiyanin czuł pulsującą energię na swojej ręce. Machnął szybko dłonią i uśmiechnął się słysząc świst powietrza, przecinanego przez ostrze. Moment później usłyszał śmiech ich przeciwnika i jego wzrok pełen politowania. „Sprawię, że już więcej się nie uśmiechniesz i nie spojrzysz na mnie w ten sposób.” pomyślał chłopak i natychmiast rzucił się do ataku.
Aura cały czas pulsowała, lecz Raziel nie zwracał na nią uwagi, chciał jak najszybciej dostać się do ich wroga i go zabić. Kilka metrów przed wrogiem wyskoczył w powietrze i z całej siły ciął ostrzem w prawy bark wojownika. Chciał odciąć mu ramię. ostrze weszło gładko w niechronione przez zbroję miejsce i twarz Raziela, natychmiast obryzgała szkarłatna wydzielina. Sekundę później młdoy Saiyanin wyciągnął ostrze z ramienia i odleciał do tyłu uśmiechając się mściwie. „Jak ci się to teraz podoba?” pomyślał.
OCC:
Furia : Pierwsza kolejka + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Ataki Ki – Swordem = 353 dmg dla gostka
Jego HP: 3111/4500
Jego KI: 4200/4200
- 353 Ki za Sworda
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Nauka Ki – Sworda.
Kolejny post treningowy.
Re: Sala treningowa
Czw Lip 11, 2013 11:38 pm
Gdy Raziel został po raz kolejny powalony na ziemię, z jego ust wypłynęła krew. To już nie były przelewki. Tym razem dostał na tyle mocno, że cała jego siła uleciała. Gdy Brązowooki chciał przystąpić do ataku, Czarnowłosy, najprościej w świecie wkurzył się. Jego aura zwiększyła się. Trzy grosze dorzucił również ich przeciwnik nazywając obu "bezwartościowymi ścierwami. W tym momencie w Razielu coś pękło. Najpierw wykrzyczał, że nikt go nie będzie nazywał ścierwem, a zaraz po tym jego aura jakby eksplodowała. Podmuch powietrza podniósł sztangi będące nieopodal. Ruszył w stronę przeciwnika niczym rakieta. Był zdenerwowany. Jego aura zmieniła na moment odcień na nieco bardziej... Czerwony. To nie świadczyło dobrze. Był bardzo blisko przeciwnika. Swoją energię skoncentrował w dłoni i utworzył z niej coś na kształt ostrza. Miało one kolor jak aura chłopaka. Było czerwone. Złość po prostu z niego emanowała. Z uśmiechem na ustach przeciął powietrze nową zabawką a po chwili ranił nią boleśnie przeciwnika uderzając w ramię. Momentalnie został opryskany krwią.
-Co?! Jak on to zrobił? Ale czy to ma być walka na śmierć i życie?-Zapytał sam siebie Brązowooki. Zaraz po tym jak Raziel odskoczył, Vernil odwrócił się w powietrzu. Oparł nogi o sufit pomieszczenia. Odbił się nimi by zyskać na prędkości. Poleciał w stronę przeciwnika, nieco po łuku. Jego uwagę przykuła cięta rana po ostrzu…
-Ej! Nie! To nie jest walka aż tak na serio… Z resztą wykorzystywanie aż takiego osłabienia jest…-zaczął toczyć batalię w myślach. Istotnie zrobiło mu się trochę żal wojownika. Walka walką, ale czy jest sens rozcinać mu rękę? Cięcie nie było wcale takie płytkie. Jednak Saiyański upór nie zna granic. Wojownik chciał ruszyć na Czarnowłosego i odpłacić mu to, ze ten boleśnie go zranił. Brązowowłosy był blisko. Leciał z wyciągniętymi przed siebie rękoma. Dłonie zaciśnięte miał w pięści. Uderzył nimi przeciwnika w tylną część kolan. Ten momentalnie zgiął się i upadł na kolana. To nie był koniec akcji Brązowowłosego. Szybko przemieścił się by stanąć przed przeciwnikiem. Cofnął prawą rękę. Spojrzał na twarz przeciwnika. Nie była wcale tak mocno obita. Rana po cięciu? Poważna jednak ten da radę walczyć. W końcu half uderzył w prawy policzek, przewracając Saiyanina w napierśniku na lewy bok. Zaraz po tym odsunął się. Nie miał ochoty stawać na drodze rozzłoszczonemu Razielowi. Najwidoczniej nerwy nie wytrzymały. Spojrzał na jego rękę. Ostrze zniknęło. Vernil poczuł się jakby spadł z niego ogromny ciężar. Rzadko walczył, jednak, jeśli już do tego doszło to w walkę wkładał całe swoje serce. Ta walka jednak nie była warta śmierci żadnej ze stron. A z taką zabawką jak czerwony miecz, którym można przy jednym ataku zabić, o dokonanie żywota nie jest tak trudno. Przeciwnik powoli wstał. Raziel ze złością na twarzy ruszył w jego stronę.
OCC:
Potężny w pana za 275
Jego HP: 3045/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
-Co?! Jak on to zrobił? Ale czy to ma być walka na śmierć i życie?-Zapytał sam siebie Brązowooki. Zaraz po tym jak Raziel odskoczył, Vernil odwrócił się w powietrzu. Oparł nogi o sufit pomieszczenia. Odbił się nimi by zyskać na prędkości. Poleciał w stronę przeciwnika, nieco po łuku. Jego uwagę przykuła cięta rana po ostrzu…
-Ej! Nie! To nie jest walka aż tak na serio… Z resztą wykorzystywanie aż takiego osłabienia jest…-zaczął toczyć batalię w myślach. Istotnie zrobiło mu się trochę żal wojownika. Walka walką, ale czy jest sens rozcinać mu rękę? Cięcie nie było wcale takie płytkie. Jednak Saiyański upór nie zna granic. Wojownik chciał ruszyć na Czarnowłosego i odpłacić mu to, ze ten boleśnie go zranił. Brązowowłosy był blisko. Leciał z wyciągniętymi przed siebie rękoma. Dłonie zaciśnięte miał w pięści. Uderzył nimi przeciwnika w tylną część kolan. Ten momentalnie zgiął się i upadł na kolana. To nie był koniec akcji Brązowowłosego. Szybko przemieścił się by stanąć przed przeciwnikiem. Cofnął prawą rękę. Spojrzał na twarz przeciwnika. Nie była wcale tak mocno obita. Rana po cięciu? Poważna jednak ten da radę walczyć. W końcu half uderzył w prawy policzek, przewracając Saiyanina w napierśniku na lewy bok. Zaraz po tym odsunął się. Nie miał ochoty stawać na drodze rozzłoszczonemu Razielowi. Najwidoczniej nerwy nie wytrzymały. Spojrzał na jego rękę. Ostrze zniknęło. Vernil poczuł się jakby spadł z niego ogromny ciężar. Rzadko walczył, jednak, jeśli już do tego doszło to w walkę wkładał całe swoje serce. Ta walka jednak nie była warta śmierci żadnej ze stron. A z taką zabawką jak czerwony miecz, którym można przy jednym ataku zabić, o dokonanie żywota nie jest tak trudno. Przeciwnik powoli wstał. Raziel ze złością na twarzy ruszył w jego stronę.
OCC:
Potężny w pana za 275
Jego HP: 3045/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Pią Lip 12, 2013 7:24 pm
Na twarzy szmaragdowookiego pojawił się sadystyczny uśmiech. Krew przeciwnika skapywała z jego twarzy na zniszczoną posadzkę. Przeciwnik zaczynał już odczuwać ciosy jakie zostały mu zadane. Kiedy Raziel się wycofał ostrze z jego energii KI zaniknęło, lecz nie zwracał na nie uwagę. Cała jego uwaga była skupiona na wojowniku w zbroi. Kiedy Vernil powalił go na ziemię, szmaragdowooki uśmiechnął się jeszcze bardziej. Tak się przechwalał, a teraz to on leży przed nimi na Ziemi. W chwili kiedy brązowowłosy zniknął z jego pola widzenia młody Saiyanin ruszył w kierunku lezącej postaci. Aura cały czas silnie eksponowała swoją obecność, dzięki czemu jego ruchy były bardzo szybkie. Teraz już prawie cała Sala przyglądała się pojedynkowi trójki Saiyan. Istotnie było to dość ciekawe starcie. Dwójka młodych kadetów już na samym początku była skazana na porażkę. Ale ku zdziwieniu tłuszczy dawali sobie radę, a nawet powoli zbliżali się do zwycięstwa. Jednak kruczowłosy nie patrzył się na widzów. Jego wzrok był utkwiony w ich przeciwniku, który zdołał się już podnieść na nogi. Silny prawy sierpowy sprowadził oszołomionego wojownika na ziemię. Jednak nie miał on szans na odpowiedź, gdyż chwilę później na jego korpus spadł graf ciosów. Kiedy Raziel trafił go po raz któryś w szczękę, Saiyanin w zbroi jęknął i wyleciał do góry. Na jego nieszczęście syn Aryenne nie przerwał ataku. Błyskawicznie znalazł się przy swoim przeciwniku i silnym kopniakiem posłał go prosto w ścianę. Po zakończeniu ataku wylądowała gładko na ziemi i czekał aż Saiyanin się podniesie. Zabawa się zaczynała rozkręcać.
OCC:
Furia : Druga kolejka: + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Potężny w pana za 331
Jego HP: 2714/4500
Jego KI: 3000/3000
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Koniec treningu.
OCC:
Furia : Druga kolejka: + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Potężny w pana za 331
Jego HP: 2714/4500
Jego KI: 3000/3000
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Koniec treningu.
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Pią Lip 12, 2013 8:32 pm
Czarnowłosy po dłuższej chwili dotarł do sali treningowej. Przekroczył dumnie duże wejście słysząc tylko odgłosy pobliskich batalii. Zwykłe walki, sparingi, treningi. Nic ciekawego, aczkolwiek można się paru rzeczy nauczyć. Aczkolwiek od zwykłych kadetów wiele się nie nauczy. Wie to, bo sam nie dawno nim był. Ale teraz trochę nabrał na sile. Może nadal nie jest to dostatecznie dużo, ale na początek powinno starczyć. Gdy przekroczył wejście do jego nozdrzy dotarł zapach potu, i krwi. Czyli to co zazwyczaj mu towarzyszyło tutaj. Jak dawno tutaj nie był. Misja na Icebergu trwała sporo czasu, a czeka go jeszcze misja na Namek. Co prawda miał na nią lecieć wcześniej ale wyszło inaczej. Może to dobrze. Przynajmniej paru rzeczy się nauczył dotyczących przetrwania w nieprzyjaznym klimacie. Krwistoczerwone oczy patrzyły po wojownikach przewiercając ich na wskroś. W oddali widział walkę jakiś dwóch saiyan-jinów przeciwko innemu. Spoglądając przez scouter szybko odkrył ich poziomy mocy. Nie były zbyt duże i żaden nie był silniejszy od niego, więc walka nie miałaby sensu dla żadnego z nich. Ale ten trzeci który uważał się chyba za lepszego, był też o wiele słabszy niż Altair. Tak czy inaczej usiadł sobie na jakiejś wolnej ławce i obserwował walkę. Ciekawiło go kto w niej zwycięży. Jednakże nie dane mu było zbyt długie oglądanie tej walki ponieważ przypomniał sobie o własnym treningu. Krwistooki poszedł w wolne miejsce do kąta by widziało go jak najmniej osób. To oczywiście nie było trudne, zważywszy na to, że większość była zajęta sobą a jeszcze inni oglądali walkę kadetów. Tak czy inaczej on sam zaczął wszystko od rozgrzewki. Wymachy rękoma, skręty tułowia i inne tym podobne rzeczy. Wszystko poszło szybko i sprawnie i po chwili był gotowy do kolejnej części treningu. Zaczął od robienia przysiadów. Po klasycznej setce zrobił tyle samo pompek i ledwo co tyle samo pompek tyle, że robionych stojąc na rękach. To było niewygodne i bardzo trudne ale jakoś się udało. Wymyślił sobie także wyimaginowanego przeciwnika, czyli przysłowiowego cienia. Ataki pięściami i kopnięcia w powietrze i w tym samym momencie uniki plus jakieś dodatkowe combo. Oczywiście to było najważniejsze. Podszedł do pobliskiego manekina i starał się uderzać go w miejsca gdzie najbardziej zaboli jego przeciwnika, takie jak krtań i splot słoneczny, a także oko, kark, szczęka, kręgosłup. Te miejsca były bardzo wrażliwe na atak. Także starał się wyprowadzać ciosy które miały oszukać przeciwnika i nagle zaatakować w innym momencie. Na takim treningu upłynęło mu trochę jego wolnego czasu...
OOC: Start Treningu
OOC: Start Treningu
Re: Sala treningowa
Sob Lip 13, 2013 12:06 am
Złość Raziela postępowała. Gdy Brązowowłosy posłał na ziemię, Saiyana który rzucił wyzwanie, Szmaragdooki, z sadystycznym uśmiechem podszedł do niego. Najpierw bardzo mocny prawy sierpowy, który ponownie wbił w ziemię przeciwnika dwójki Kadetów. Później kilka ciosów szczękę, by dobić przeciwnika dosłownie gradem ciosów w brzuch i klatkę piersiową...
-Nie no, jak tak dalej pójdzie to z napierśnika nic nie zostanie..-Pomyślał Vernil. Ciało wyższego rangą wojownika zostało wybite w powietrze. Vernil, już chciał startować by dopomóc Razielowi, jednak tamten był teraz o wiele szybszy od Halfa.
-Wow... Ile to człowiek może zyskać przez złość.. To trochę przerażające-podsumował w myślach. Szmaragdooki podleciał do przeciwnika i silnym kopniakiem posłał go w stronę ściany, w którą wbił się Saiyan. W miejscu uderzenia powstało wielkie wgniecenie.
-No to teraz moja kolej-powiedział po cichu do siebie Brązowowłosy i ruszył w kierunku ściany. Energię w ciele starał się skierować do rąk. Chciał w ten sposób stworzyć ten miecz, którym jeszcze przed chwilą popisywał się jego partner... Jednak bezskutecznie. Przeciwnik już "odkleił się" od ściany, i z rządzą zemsty ruszył na Halfa. Vernil wiedział, czym poprzednio skończyło się siłowanie. Druga taka próba, gdy przeciwnik urósł w siłę mogłaby być zgubna. Za wszelką cenę chciał uniknąć ciosu przeciwnika. Zatrzymał się. Ugiął nogi i czekał aż przeciwnik będzie chciał wymierzyć cios. Obie ręce były u niego gotowe by zaatakować. Na twarzy złość. Rysy na pancerzu. Scouter na szczęście nietknięty. Biegł. Chłopak zacisnął prawą pięść i zaczął liczyć w głowę -jeden, dwa,... Teraz!- I machnął ręką od dołu w górę. Chciał uderzyć w szczękę. Jeśli przeciwnik chodź odrobinę przyśpieszyłby, to Vernil zostałby powalony. Jeśli by zwolnił, cios chłopaka spotkałby tylko i wyłącznie powietrze. Na szczęście udało się. Cios na moment zmroczył przeciwnika. Kolejne uderzenie w żuchwę. Ta musiała już być nieźle pogruchotana. Zaraz po tym spojrzenie na Raziela. Ten już nie mógł wytrzymać napięcia i ruszał w stronę przeciwnika.
-Lepiej unikać konfrontacji z Razielem... Kto wie, co teraz może zrobić- jak pomyślał tak zrobił. Przychylił ciało w tył i wybił się z nóg. Pomagając sobie nieco Bukujutsu, odleciał od przeciwnika i stanął w bezpiecznej odległości. Szmaragdooki zbliżał się do przeciwnika z rządzą mordu w oczach...
OCC:
Zwykły w pana za 145
Jego HP: 2569/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Koniec treningu.
-Nie no, jak tak dalej pójdzie to z napierśnika nic nie zostanie..-Pomyślał Vernil. Ciało wyższego rangą wojownika zostało wybite w powietrze. Vernil, już chciał startować by dopomóc Razielowi, jednak tamten był teraz o wiele szybszy od Halfa.
-Wow... Ile to człowiek może zyskać przez złość.. To trochę przerażające-podsumował w myślach. Szmaragdooki podleciał do przeciwnika i silnym kopniakiem posłał go w stronę ściany, w którą wbił się Saiyan. W miejscu uderzenia powstało wielkie wgniecenie.
-No to teraz moja kolej-powiedział po cichu do siebie Brązowowłosy i ruszył w kierunku ściany. Energię w ciele starał się skierować do rąk. Chciał w ten sposób stworzyć ten miecz, którym jeszcze przed chwilą popisywał się jego partner... Jednak bezskutecznie. Przeciwnik już "odkleił się" od ściany, i z rządzą zemsty ruszył na Halfa. Vernil wiedział, czym poprzednio skończyło się siłowanie. Druga taka próba, gdy przeciwnik urósł w siłę mogłaby być zgubna. Za wszelką cenę chciał uniknąć ciosu przeciwnika. Zatrzymał się. Ugiął nogi i czekał aż przeciwnik będzie chciał wymierzyć cios. Obie ręce były u niego gotowe by zaatakować. Na twarzy złość. Rysy na pancerzu. Scouter na szczęście nietknięty. Biegł. Chłopak zacisnął prawą pięść i zaczął liczyć w głowę -jeden, dwa,... Teraz!- I machnął ręką od dołu w górę. Chciał uderzyć w szczękę. Jeśli przeciwnik chodź odrobinę przyśpieszyłby, to Vernil zostałby powalony. Jeśli by zwolnił, cios chłopaka spotkałby tylko i wyłącznie powietrze. Na szczęście udało się. Cios na moment zmroczył przeciwnika. Kolejne uderzenie w żuchwę. Ta musiała już być nieźle pogruchotana. Zaraz po tym spojrzenie na Raziela. Ten już nie mógł wytrzymać napięcia i ruszał w stronę przeciwnika.
-Lepiej unikać konfrontacji z Razielem... Kto wie, co teraz może zrobić- jak pomyślał tak zrobił. Przychylił ciało w tył i wybił się z nóg. Pomagając sobie nieco Bukujutsu, odleciał od przeciwnika i stanął w bezpiecznej odległości. Szmaragdooki zbliżał się do przeciwnika z rządzą mordu w oczach...
OCC:
Zwykły w pana za 145
Jego HP: 2569/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Koniec treningu.
Re: Sala treningowa
Sob Lip 13, 2013 12:06 am
The member 'Colin' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Sala treningowa
Sob Lip 13, 2013 10:06 pm
Weszli na Salę treningową, gdzie w pocie czoła trenowało wielu wojowników. Trener szybkim spojrzeniem omiótł salę. Skrzywił się, najwyraźniej nie spodobało mu się kilka rzeczy . Towarzystwo zrobiło się zbyt leniwe ale na razie to nie jego problem. Kiwnął na powitanie ręką do siedzącego na ławkach trenera i skierował swoje kroki do Altaira.
- Doskonale, że już zacząłeś. Potrenuję Waszą trójkę dzisiaj. Jeszcze jest trochę czasu, więc Vi dołącz do Altaira i zróbcie rozgrzewkę. Hazard ma jeszcze czas. Jak się spóźni będzie biegł przez całą drogę do Skalnego Lasu. Zostawiam Was, idę załatwić jedną sprawę.
No i zostawił biedną dziewczynę sam na sam z krwistookim Nashi. Mężczyzna skierował swoje kroki do drugiego Trenera i razem żywo o czymś dyskutowali.
OOC:
Możecie sobie pogadać i robić rozgrzewkę, póki Haz nie przyjdzie.
Ósemuś nie zaczynaj jeszcze treningu – powiem kiedy
- Doskonale, że już zacząłeś. Potrenuję Waszą trójkę dzisiaj. Jeszcze jest trochę czasu, więc Vi dołącz do Altaira i zróbcie rozgrzewkę. Hazard ma jeszcze czas. Jak się spóźni będzie biegł przez całą drogę do Skalnego Lasu. Zostawiam Was, idę załatwić jedną sprawę.
No i zostawił biedną dziewczynę sam na sam z krwistookim Nashi. Mężczyzna skierował swoje kroki do drugiego Trenera i razem żywo o czymś dyskutowali.
OOC:
Możecie sobie pogadać i robić rozgrzewkę, póki Haz nie przyjdzie.
Ósemuś nie zaczynaj jeszcze treningu – powiem kiedy
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Nie Lip 14, 2013 1:21 am
Całą drogę Vivian była milcząca i niejako spięta. Szli w kierunku sali, Trener wspomniał o treningu. W dodatku o wyczerpujących ćwiczeniach, więc nie powinno ją dziwić docelowe miejsce. Trzymała się te dwa kroki z tyłu, poprzedzana przez długą pelerynę.
Przywitał ich zapach potu, aura zdenerwowania i odgłosy walki. Ah, Mordownia. Gdyby znalazł się Saiyan o poetyckiej duszy, mógłby napisać ciąg sonetów o młodych duszach rozwijających się w tym miejscu. Jednak żaden z mieszkańców Vegety nie był artystą i tylko gnoili siebie nawzajem, wśród potu i krwi. Absolutnie brutalnie i prozaicznie.
Wojownik zatrzymał się, lustrując pomieszczenie, a Ósemka szukała wzrokiem osób, które opuściła, gdy udawała się do kwatery. W pewnym sensie czuła się winna. Bolało ją wnętrze, jeśli można się tak wyrazić. Chciała uciec gdzieś daleko, z dala od świata, innych, siebie samej a teraz? Po specyficznej rozmowie dała się przytargać z powrotem na Mordownie, chociaż jej stan tylko nieznacznie się poprawił. A przecież kadeci pytali ją o wspólne ćwiczenia. Poszła sobie, czując jak w czaszce tyka bomba. Szczerze, nawet teraz nie miała na ochoty na trening, ale trzeba, to trzeba. Jak wbije się w rytm to bez skrzywienia zacznie robić pompki.
Raziel i Vernil. Byli. Obaj zajęci bójką z jakimś wojownikiem. Zaabsorbowani atakami, nie widzieli jej, a sama Vivian nie chciała ich rozpraszać. Nie wiedziała o co chodzi, nie zdążyła się przyjrzeć, bo została przyprowadzona do chłopaka w stroju Nashi, zajmującego się ćwiczeniami nieco dalej. Trener wypowiedział kilka słów o treningu i zostawił ich samych.
Dziewczyna potarła blady policzek nie wiedząc co robić. Włosy jak zwykle miała w nieładzie, nieobecny wyraz na twarzy. Spojrzenie boleśnie zbite z tropu, ale jednocześnie świadome wielu przemknęło po wojowniku i zatrzymało się na czerwonych oczach.
Drgnęła. Znała jego imię. Byli tu, w tej sali. Pytał się o jej imię, trening…
- Altair. – Powiedziała bezwiednie.
Zaraz potem zmrużyła oczy i dotknęła skroni. Skrzywiła lekko usta, czując igłę bólu. A sądziła, że udało się jej poskładać wspomnienia odkąd stanęła po raz pierwszy na progu Akademii. Urwana myśli i już kropla krwi leci nosem. Odwróciła głowę, wycierając dyskretnie czerwień.
- Przepraszam. Ostatnio nie jest ze mną najlepiej. – Usprawiedliwiła się niemrawo. – Jeśli dobrze pamiętam, to masz na imię Altair.
Pamiętała go. Chcieli razem potrenować, a ona spięła się tym, że nie wie jak. Nie miała wtedy pojęcia jak naprawdę walczyć, jak wziąć sięga siebie. Szczerze, dalej nie wiedziała, ale robiła co mogła. W kopniakach nie było za wiele filozofii.
Ósemka chciała odruchowo postawić kołnierz, jak zawsze gdy próbowała odciąć się od świata będąc zakłopotaną, zmieszaną, albo mając dość wszystkiego. Dawało to poczucie odizolowania. Jej dłonie natrafiły jednak na pustkę i przypomniała sobie, że nie ma przy sobie kurtki. Szlag by trafił. Potrzebowała tego starego kawałka brązowej skóry, bardziej niż czegokolwiek. Bez niej również wyglądała inaczej. W przydużym ubraniu jej sylwetka nie była tak drobna i niepozorna, gdy zakrywała ją kurtka. Nie, żeby była chuchrem, miała mięśnie, w końcu ćwiczy się na wojownika. Jednak na standardy Saiyanów wyglądała dość mizernie.
Odgoniła uporczywą myśl. Milczała przez moment.
- Rozgrzewka? – Podsunęła pomysł Trenera, nie wiedząc z czym wyjść naprzeciw. Widać było, że niewiele słów da się teraz od Vivian wyciągnąć. Wyczerpała limit w kwaterze, teraz dysponując jedynie pojedynczymi słówkami.
Poza tym, nie wiedziała o co może zagaić wojownika. Nie znała go, a do nieznajomych zawsze podchodziła z dystansem. Tym bardziej, gdy nie mogła ufać własnym wspomnieniom.
OOC
Wybacz Alty, nie miałam pojęcia jak nawiązać głębszą rozmowę.
Przywitał ich zapach potu, aura zdenerwowania i odgłosy walki. Ah, Mordownia. Gdyby znalazł się Saiyan o poetyckiej duszy, mógłby napisać ciąg sonetów o młodych duszach rozwijających się w tym miejscu. Jednak żaden z mieszkańców Vegety nie był artystą i tylko gnoili siebie nawzajem, wśród potu i krwi. Absolutnie brutalnie i prozaicznie.
Wojownik zatrzymał się, lustrując pomieszczenie, a Ósemka szukała wzrokiem osób, które opuściła, gdy udawała się do kwatery. W pewnym sensie czuła się winna. Bolało ją wnętrze, jeśli można się tak wyrazić. Chciała uciec gdzieś daleko, z dala od świata, innych, siebie samej a teraz? Po specyficznej rozmowie dała się przytargać z powrotem na Mordownie, chociaż jej stan tylko nieznacznie się poprawił. A przecież kadeci pytali ją o wspólne ćwiczenia. Poszła sobie, czując jak w czaszce tyka bomba. Szczerze, nawet teraz nie miała na ochoty na trening, ale trzeba, to trzeba. Jak wbije się w rytm to bez skrzywienia zacznie robić pompki.
Raziel i Vernil. Byli. Obaj zajęci bójką z jakimś wojownikiem. Zaabsorbowani atakami, nie widzieli jej, a sama Vivian nie chciała ich rozpraszać. Nie wiedziała o co chodzi, nie zdążyła się przyjrzeć, bo została przyprowadzona do chłopaka w stroju Nashi, zajmującego się ćwiczeniami nieco dalej. Trener wypowiedział kilka słów o treningu i zostawił ich samych.
Dziewczyna potarła blady policzek nie wiedząc co robić. Włosy jak zwykle miała w nieładzie, nieobecny wyraz na twarzy. Spojrzenie boleśnie zbite z tropu, ale jednocześnie świadome wielu przemknęło po wojowniku i zatrzymało się na czerwonych oczach.
Drgnęła. Znała jego imię. Byli tu, w tej sali. Pytał się o jej imię, trening…
- Altair. – Powiedziała bezwiednie.
Zaraz potem zmrużyła oczy i dotknęła skroni. Skrzywiła lekko usta, czując igłę bólu. A sądziła, że udało się jej poskładać wspomnienia odkąd stanęła po raz pierwszy na progu Akademii. Urwana myśli i już kropla krwi leci nosem. Odwróciła głowę, wycierając dyskretnie czerwień.
- Przepraszam. Ostatnio nie jest ze mną najlepiej. – Usprawiedliwiła się niemrawo. – Jeśli dobrze pamiętam, to masz na imię Altair.
Pamiętała go. Chcieli razem potrenować, a ona spięła się tym, że nie wie jak. Nie miała wtedy pojęcia jak naprawdę walczyć, jak wziąć sięga siebie. Szczerze, dalej nie wiedziała, ale robiła co mogła. W kopniakach nie było za wiele filozofii.
Ósemka chciała odruchowo postawić kołnierz, jak zawsze gdy próbowała odciąć się od świata będąc zakłopotaną, zmieszaną, albo mając dość wszystkiego. Dawało to poczucie odizolowania. Jej dłonie natrafiły jednak na pustkę i przypomniała sobie, że nie ma przy sobie kurtki. Szlag by trafił. Potrzebowała tego starego kawałka brązowej skóry, bardziej niż czegokolwiek. Bez niej również wyglądała inaczej. W przydużym ubraniu jej sylwetka nie była tak drobna i niepozorna, gdy zakrywała ją kurtka. Nie, żeby była chuchrem, miała mięśnie, w końcu ćwiczy się na wojownika. Jednak na standardy Saiyanów wyglądała dość mizernie.
Odgoniła uporczywą myśl. Milczała przez moment.
- Rozgrzewka? – Podsunęła pomysł Trenera, nie wiedząc z czym wyjść naprzeciw. Widać było, że niewiele słów da się teraz od Vivian wyciągnąć. Wyczerpała limit w kwaterze, teraz dysponując jedynie pojedynczymi słówkami.
Poza tym, nie wiedziała o co może zagaić wojownika. Nie znała go, a do nieznajomych zawsze podchodziła z dystansem. Tym bardziej, gdy nie mogła ufać własnym wspomnieniom.
OOC
Wybacz Alty, nie miałam pojęcia jak nawiązać głębszą rozmowę.
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Nie Lip 14, 2013 4:16 pm
Czarnowłosy kontynuował swój trening dalej. Na pewno jego walka z cieniem wyglądała przezabawnie, lecz może to mu się jeszcze przydać. Tak czy inaczej w końcu i to mu się znudziło bo ileż to można walczyć ze swoim cieniem. Usiadł w siadzie skrzyżnym w wolnym miejscu całkowicie się wyciszając na otaczający go świat. Raz, za razem pozbywał się nie potrzebnych mu myśli a także dźwięków z otoczenia. W końcu nie słyszał zupełnie nic, był zamknięty w swoim świecie. Jego demon tym razem mu nie przeszkadzał, ale jasne było to, że choć na razie jest cicho, to na pewno jeszcze nie raz się odezwie dając o sobie znać, i nie pozwalając o sobie nawet choć na chwilę, zapomnieć. Czerwonooki korzystał z chwili spokoju do zebrania myśli na temat tego nowego i niebezpiecznego wroga, Tsufula. Zbierając informacje do kupy, doszedł do wniosku takiego, że wciąż nie wiele wie i przydały by mu się wiadomości najlepiej od świadka bądź uczestnika wydarzeń. Po pewnym czasie zakończył swoją medytacje i wstał z dziwnym spokojem. Jednakże zaczął trenować dalej, gdyż niedługo będzie miał pewnie bardzo ciężki trening a to będzie jego rozgrzewką. Postanowił dokończyć walkę z manekinem a następnie cieniem i po trenowaniu zabójczych zdolności atakowania w określoną część ciała postanowił chwilę odpocząć by następnie zacząć trenować jego wewnętrzną energię. W tym celu bawił się swoją telekinezą starając się ją opanować do perfekcji. Podnosił rzeczy i stawiał je w zupełnie innym miejscu, bądź po prostu będąc kreatywnym zrobił sobie kręgle i rzutki czyli to co widział u dziadka Yaro. Potem przyszła kolej na ki blasty i wypuścił ich masę w stronę pobliskiego manekina. Tak czy inaczej te zwyczajne zabawy znudziły mu się. Gdy już miał sobie gdzieś pójść usłyszał bardzo dobrze znajomy mu głos. Wręcz stanął na baczność i zasalutował. Pokiwał głową na znak, że rozumie i nawet nie zdążył odpowiedzieć swojemu trenerowi który był, aż tak zabiegany. Czyżby ich trening miałby być w skalnym lesie? Tak czy inaczej nieźle się zdziwił na wieść, że Vivian, ta dziewczyna którą poznał poprzednio, będzie z nimi trenować. Usłyszał od niej tylko swoje imię, gdy trener już poszedł. Nie spodziewał się, że zapamięta jego imię Popatrzył się na nią ale czegoś mu w niej brakowała. To prawda, że wyglądała na zmęczoną, i obolałą i już miał zapytać się, co jej jest ale ugryzł się w język bo ona na pewno mu by i tak nic nie powiedziała.
-Witaj Vivian. Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Dziwie się, że mnie zapamiętałaś.
Miał rację trochę czasu minęło. Zdołał powrócić z bardzo trudnej misji a niedługo leciał na kolejną wręcz samobójczą. Ona też wyglądała na to, że się trochę zmieniła. Lekko się uśmiechnął. Teraz wiedział czego jej brakowało.
-Gdzie jest twoja kurtka? Z resztą nieważne to nie moja sprawa.
Słysząc słowa rozgrzewka pokiwał głową na znak, że może być lecz po chwili wpadł mu pewien pomysł do głowy.
-Zanim przejdziemy do rozgrzewki... wiesz coś może o tym tak zwanym Tsufulu? Wszelkie informacje o nim mogą mi ułatwić życie. Oczywiście jeśli nic nie wiesz to trudno.
OOC: Koniec Treningu
-Witaj Vivian. Trochę czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Dziwie się, że mnie zapamiętałaś.
Miał rację trochę czasu minęło. Zdołał powrócić z bardzo trudnej misji a niedługo leciał na kolejną wręcz samobójczą. Ona też wyglądała na to, że się trochę zmieniła. Lekko się uśmiechnął. Teraz wiedział czego jej brakowało.
-Gdzie jest twoja kurtka? Z resztą nieważne to nie moja sprawa.
Słysząc słowa rozgrzewka pokiwał głową na znak, że może być lecz po chwili wpadł mu pewien pomysł do głowy.
-Zanim przejdziemy do rozgrzewki... wiesz coś może o tym tak zwanym Tsufulu? Wszelkie informacje o nim mogą mi ułatwić życie. Oczywiście jeśli nic nie wiesz to trudno.
OOC: Koniec Treningu
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Pon Lip 15, 2013 11:19 am
Rzeczywiście czegoś brakowało.
Dziewczyna drgnęła lekko i potarła odruchowo gołe ramiona.
- Nie mam. Trener skonfiskował. – Mruknęła.
Widać było, że źle czuje się bez tego ubrania. Rozmowa, obiad, nic tak jej nie poruszyło jak zabranie pamiątki. Nie miała prawa kwestionować decyzji wojownika, prawda, chociaż na końcu języka miała pytanie dlaczego. Mogła tylko liczyć, że kiedyś stanie się w jego oczach wystarczająco dojrzała by ją odzyskać.
Trener wspominał o treningu ich trójki, tak więc jeszcze jedna osoba musi dojść. Hazard, jeśli dobrze usłyszała. Mogła założyć się, że kolejny Nashi. Co ona robi w tym towarzystwie? Nie oddziela ich tylko ranga, ale i przepaść pomiędzy poziomem mocy oraz zdolnościami. Pomysł, by trenować razem wydawał się jej błędny. Teraz będzie trzecia z kolei, tylko dlatego, że w składzie nie ma ośmiu osób.
I Skalny Las. Po samej nazwie słychać było, że nie jest to miejsce w Akademii. Vivian nigdy nie oddalała się od miast, ale widziała rozległe pustynie oraz obszary znajdujące się poza horyzontem. Axdra kiedyś zabrał ją na pogranicze, gdzie zwały piachu niemal dotykały przedmieścia.
Tsuful.
Na dźwięk tej nazwy na usta wypełzł krzywy uśmiech i Ósemka znów potarła ramiona. Niby chcąc przepędzić gęsią skórkę, ale gest miał w sobie coś obronnego. Zdarzenie było za świeże.
- Mogę ci powiedzieć tyle co sama wiem, i to, czego się domyślam. – Zaczęła ostrożnie. – Saiyanie i Tsufule mieszkali kiedyś na jednej planecie. Zniszczyli ich podczas pełni księżyca zamieniając się w Oozaru i przywłaszczyli technologię oraz sprzęt. Mają powód by się mścić. Poprzez ewolucje i eksperymenty stali się tym czym są. Zostało ich kilku. Można ich zabić spalając energią, by się nie odrodzili.
Zamilkła na chwilę, szukając odpowiednich słów.
- Jego ciało może przybrać formę fioletowej mazi. Brzmi ohydnie, ale w ten sposób łatwiej mu zainfekować ofiary. Wślizguję się do ciała przez rany. Sam w sobie jest słaby, atakuje niewielkie grupy, najczęściej kadetów. – Uśmiechnęła się gorzko. – Zarażeni stają się bardziej agresywni i do tego silniejsi niż zazwyczaj. Tsuful daje im większą moc. Po jego ucieczce, nie pamiętają co się stało, choć podczas zdarzenia ciągle są świadomi. On spycha ich gdzieś daleko, w głębie umysłów by przejąć kontrole nad ciałem. Wiedzą, że są marionetkami nie mogą nic zrobić. Bawi się nim.. – Wzdrygnęła się.
Bitwa nie była najmilszym wspomnieniem. Złe, oszalałe spojrzenia i ta wewnętrzna panika, że nic, kompletnie nic nie jest w stanie zdziałać. Gdyby nie koszarowy, niechybnie zginęłaby zmasakrowana przez obu zarażonych kadetów. I pomyśleć, że to działo się kilka godzin temu.
Nieobecny wzrok i chwilowe zamyślenie sprawiło, że zamilkła raptownie na moment. W końcu pokręciła głową, pocierając skronie. Nie ładnie wyłączać się tak nagle z rozmowy.
- Napadł na nas rano w koszarach. – Dodała na ostatku.
To tłumaczyło wiele. Nerwową atmosferę, spięcie Vivian, niepokój kadetów. Wzięła głęboki oddech i przetarła twarz. Będzie co ma być. W oczach, jakby podsumowując wszystkie jej słowa zapaliły się ogniki. Pewnego rodzaju śmiałość, gotowość przyjęcia wyzwania.
Gdyby jakieś na nią czekało.
Dziewczyna drgnęła lekko i potarła odruchowo gołe ramiona.
- Nie mam. Trener skonfiskował. – Mruknęła.
Widać było, że źle czuje się bez tego ubrania. Rozmowa, obiad, nic tak jej nie poruszyło jak zabranie pamiątki. Nie miała prawa kwestionować decyzji wojownika, prawda, chociaż na końcu języka miała pytanie dlaczego. Mogła tylko liczyć, że kiedyś stanie się w jego oczach wystarczająco dojrzała by ją odzyskać.
Trener wspominał o treningu ich trójki, tak więc jeszcze jedna osoba musi dojść. Hazard, jeśli dobrze usłyszała. Mogła założyć się, że kolejny Nashi. Co ona robi w tym towarzystwie? Nie oddziela ich tylko ranga, ale i przepaść pomiędzy poziomem mocy oraz zdolnościami. Pomysł, by trenować razem wydawał się jej błędny. Teraz będzie trzecia z kolei, tylko dlatego, że w składzie nie ma ośmiu osób.
I Skalny Las. Po samej nazwie słychać było, że nie jest to miejsce w Akademii. Vivian nigdy nie oddalała się od miast, ale widziała rozległe pustynie oraz obszary znajdujące się poza horyzontem. Axdra kiedyś zabrał ją na pogranicze, gdzie zwały piachu niemal dotykały przedmieścia.
Tsuful.
Na dźwięk tej nazwy na usta wypełzł krzywy uśmiech i Ósemka znów potarła ramiona. Niby chcąc przepędzić gęsią skórkę, ale gest miał w sobie coś obronnego. Zdarzenie było za świeże.
- Mogę ci powiedzieć tyle co sama wiem, i to, czego się domyślam. – Zaczęła ostrożnie. – Saiyanie i Tsufule mieszkali kiedyś na jednej planecie. Zniszczyli ich podczas pełni księżyca zamieniając się w Oozaru i przywłaszczyli technologię oraz sprzęt. Mają powód by się mścić. Poprzez ewolucje i eksperymenty stali się tym czym są. Zostało ich kilku. Można ich zabić spalając energią, by się nie odrodzili.
Zamilkła na chwilę, szukając odpowiednich słów.
- Jego ciało może przybrać formę fioletowej mazi. Brzmi ohydnie, ale w ten sposób łatwiej mu zainfekować ofiary. Wślizguję się do ciała przez rany. Sam w sobie jest słaby, atakuje niewielkie grupy, najczęściej kadetów. – Uśmiechnęła się gorzko. – Zarażeni stają się bardziej agresywni i do tego silniejsi niż zazwyczaj. Tsuful daje im większą moc. Po jego ucieczce, nie pamiętają co się stało, choć podczas zdarzenia ciągle są świadomi. On spycha ich gdzieś daleko, w głębie umysłów by przejąć kontrole nad ciałem. Wiedzą, że są marionetkami nie mogą nic zrobić. Bawi się nim.. – Wzdrygnęła się.
Bitwa nie była najmilszym wspomnieniem. Złe, oszalałe spojrzenia i ta wewnętrzna panika, że nic, kompletnie nic nie jest w stanie zdziałać. Gdyby nie koszarowy, niechybnie zginęłaby zmasakrowana przez obu zarażonych kadetów. I pomyśleć, że to działo się kilka godzin temu.
Nieobecny wzrok i chwilowe zamyślenie sprawiło, że zamilkła raptownie na moment. W końcu pokręciła głową, pocierając skronie. Nie ładnie wyłączać się tak nagle z rozmowy.
- Napadł na nas rano w koszarach. – Dodała na ostatku.
To tłumaczyło wiele. Nerwową atmosferę, spięcie Vivian, niepokój kadetów. Wzięła głęboki oddech i przetarła twarz. Będzie co ma być. W oczach, jakby podsumowując wszystkie jej słowa zapaliły się ogniki. Pewnego rodzaju śmiałość, gotowość przyjęcia wyzwania.
Gdyby jakieś na nią czekało.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Pon Lip 15, 2013 5:35 pm
W drodze do Sali zdał sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Otóż Trener mógł wiedzieć o jego obecności parę metrów dalej i o fakcie, iż mógł podsłuchać ten fragment rozmowy. W końcu to on sam nauczył go techniki wykrywania Ki drugiej osoby. Mógł jednak nie skupiać się na tym podczas posiłku, poza tym w stołówce znajdowała się cała masa Saiyan. A skoro przełożony nie czekał na niego przy wyjściu z jadalni by go dać mu naganę, to chyba wszystko jest w porządku. A może poczeka z tym do jego wizyty na Treningowej? Za dużo analizuje....
Przekroczył próg pomieszczenia. Dość dawno tu nie był, ostatni raz jeszcze przed wylotem na Iceberg. To właśnie tu dowiedział się, że wylatuje na misję. Rozejrzał się wokoło. Jak zwykle roiło się tu od jego krajan. Jedni ćwiczyli w parach, inni woleli samotny trening, a jako partnera wybrali manekina, specjalnie w tym celu stworzonego. Gdzieś niedaleko dwójka młodych kadetów próbowała swych sił przeciwko rosłemu mięśniakowi. Haz skupił się przez moment na ich energii. Gdyby dodać do siebie moc tej dwójki, to przeważają nad tym dryblasem. Wszystko zależy do tego jak poprowadzą tę walkę. Po chwili zlokalizował Altair'a. Rozmawiał z kimś w drugim końcu sali. Złotowłosy podszedł nieco bliżej i otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. To była towarzyszka Trenera ze stołówki. W takim razie i on musi gdzieś tu być. Niestety, w całym tym gąszczu nie udało mu się go zlokalizować. Wyczuć też nie, zresztą to oczywiste że obniża swą moc by nie dać się wykryć. Nie pozostało mu nic innego jak oprzeć się o ścianę niedaleko Altair'a i jego rozmówczyni i czekać na rozwój wydarzeń.
Przekroczył próg pomieszczenia. Dość dawno tu nie był, ostatni raz jeszcze przed wylotem na Iceberg. To właśnie tu dowiedział się, że wylatuje na misję. Rozejrzał się wokoło. Jak zwykle roiło się tu od jego krajan. Jedni ćwiczyli w parach, inni woleli samotny trening, a jako partnera wybrali manekina, specjalnie w tym celu stworzonego. Gdzieś niedaleko dwójka młodych kadetów próbowała swych sił przeciwko rosłemu mięśniakowi. Haz skupił się przez moment na ich energii. Gdyby dodać do siebie moc tej dwójki, to przeważają nad tym dryblasem. Wszystko zależy do tego jak poprowadzą tę walkę. Po chwili zlokalizował Altair'a. Rozmawiał z kimś w drugim końcu sali. Złotowłosy podszedł nieco bliżej i otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. To była towarzyszka Trenera ze stołówki. W takim razie i on musi gdzieś tu być. Niestety, w całym tym gąszczu nie udało mu się go zlokalizować. Wyczuć też nie, zresztą to oczywiste że obniża swą moc by nie dać się wykryć. Nie pozostało mu nic innego jak oprzeć się o ścianę niedaleko Altair'a i jego rozmówczyni i czekać na rozwój wydarzeń.
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Pon Lip 15, 2013 6:35 pm
Kiwał głową ze zrozumieniem co jakiś czas. Trener skonfiskował jej kurtkę? Czemu? Po co mu ona? No cóż to ich sprawy, ale zauważył, że dziewczynie jest źle bez tego przedmiotu...no cóż Altairowi też byłoby szkoda utracić ten medalion, więc choć trochę może ją rozumieć.
-Nie martw się. Nie zrobił tego bez jakiegoś celu. Na pewno ci wkrótce ją odda.
Dodał z uśmiechem, by choć trochę podnieść ją na duchu. Z uwagą słuchał tego co dziewczyna opowiadała mu o Tsufulach. Cóż większość z tego sam się dowiedział, lecz przydatne było to, jak się dostaje do ofiar. Poprzez rany, lub jakieś otwory...uszy, nos, usta... oczy? Okropieństwo. Przydatną informacją było też to, że opętani zmieniają się i są bardzo agresywni, a oni sami są pod władzą pasożyta, który przejął ich umysł, będąc spychanymi w głąb swojej podświadomości. Nastała o wiele dłuższa cisza niż myślał, a ona sama jakby się wyłączyła. Chłopak wzruszył ramionami i by przemóc jakoś tą cisze dał pewną... ciekawostkę.
-Nie wiem czy wiesz, ale bunt wybuchł dlatego, że Tsufule początkowo traktowali saiyan jako równorzędnych partnerów ale potem uczynili z nich niewolników.
Ot taka ciekawostka o której pewnie nie wiedziała. Plotki i wiadomości z holo-komputera czy scoutera są opłacalne. Lecz słysząc dalsze jej słowa lekko się zaniepokoił. Lekko to za mało powiedziane. Ten glut atakuje akademie. Nic dziwnego, że chodzą teraz patrole a żołnierze są w grupkach.
-Dobrze, że nic ci nie jest. No...nic poważnego. Ważne, że żyjesz, tylko to się liczy. A tego pasożyta prędzej czy później ktoś unicestwi. Trochę go rozumiem, ale oni sami traktowali saiyan-jinów jako niewolników. Tak czy inaczej dziękuje za informacje.
Obejrzał się w koło by wymyślić jakiś temat do rozmowy, gdy nagle dostrzegł znaną mu już twarz. Gestem dłoni poprosił złotowłosego, by do nich podszedł. Co będzie sam jak ten kołek podpierał ścianę...jak Blade. A no właśnie ciekawe co tam u niego. Dawno się nie widzieli, a trochę też razem przetrwali. No nic, jeszcze się spotkają.
-Poznajcie się.
Zachęcił i sam dał im czas na wymianę uprzejmości. Gdy wszyscy się przedstawili on w po pewnym czasie kontynuował.
-Dobrze Hazard, że się zjawiłeś. Trener powiedział, że jak szybko nie wrócisz to całą drogę przebędziesz biegiem... no nic. Vivian najwidoczniej będzie z nami trenować. Tak czy inaczej teraz zostało nam czekać na trenera. A właśnie Hazardzie. Wiesz już coś o tym Tsufulu czy ci potrzeba więcej informacji?
Miał nadzieję, że ktoś wyjdzie z inicjatywą, by przedłużyć jakoś tą rozmowę. Aczkolwiek on sam zazwyczaj był samotnikiem, ale dobrze od czasu do czasu z kimś pomówić.
-Nie martw się. Nie zrobił tego bez jakiegoś celu. Na pewno ci wkrótce ją odda.
Dodał z uśmiechem, by choć trochę podnieść ją na duchu. Z uwagą słuchał tego co dziewczyna opowiadała mu o Tsufulach. Cóż większość z tego sam się dowiedział, lecz przydatne było to, jak się dostaje do ofiar. Poprzez rany, lub jakieś otwory...uszy, nos, usta... oczy? Okropieństwo. Przydatną informacją było też to, że opętani zmieniają się i są bardzo agresywni, a oni sami są pod władzą pasożyta, który przejął ich umysł, będąc spychanymi w głąb swojej podświadomości. Nastała o wiele dłuższa cisza niż myślał, a ona sama jakby się wyłączyła. Chłopak wzruszył ramionami i by przemóc jakoś tą cisze dał pewną... ciekawostkę.
-Nie wiem czy wiesz, ale bunt wybuchł dlatego, że Tsufule początkowo traktowali saiyan jako równorzędnych partnerów ale potem uczynili z nich niewolników.
Ot taka ciekawostka o której pewnie nie wiedziała. Plotki i wiadomości z holo-komputera czy scoutera są opłacalne. Lecz słysząc dalsze jej słowa lekko się zaniepokoił. Lekko to za mało powiedziane. Ten glut atakuje akademie. Nic dziwnego, że chodzą teraz patrole a żołnierze są w grupkach.
-Dobrze, że nic ci nie jest. No...nic poważnego. Ważne, że żyjesz, tylko to się liczy. A tego pasożyta prędzej czy później ktoś unicestwi. Trochę go rozumiem, ale oni sami traktowali saiyan-jinów jako niewolników. Tak czy inaczej dziękuje za informacje.
Obejrzał się w koło by wymyślić jakiś temat do rozmowy, gdy nagle dostrzegł znaną mu już twarz. Gestem dłoni poprosił złotowłosego, by do nich podszedł. Co będzie sam jak ten kołek podpierał ścianę...jak Blade. A no właśnie ciekawe co tam u niego. Dawno się nie widzieli, a trochę też razem przetrwali. No nic, jeszcze się spotkają.
-Poznajcie się.
Zachęcił i sam dał im czas na wymianę uprzejmości. Gdy wszyscy się przedstawili on w po pewnym czasie kontynuował.
-Dobrze Hazard, że się zjawiłeś. Trener powiedział, że jak szybko nie wrócisz to całą drogę przebędziesz biegiem... no nic. Vivian najwidoczniej będzie z nami trenować. Tak czy inaczej teraz zostało nam czekać na trenera. A właśnie Hazardzie. Wiesz już coś o tym Tsufulu czy ci potrzeba więcej informacji?
Miał nadzieję, że ktoś wyjdzie z inicjatywą, by przedłużyć jakoś tą rozmowę. Aczkolwiek on sam zazwyczaj był samotnikiem, ale dobrze od czasu do czasu z kimś pomówić.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Pon Lip 15, 2013 9:03 pm
Znudzony obserwował najbliższe otoczenie. Niby nic ciekawego, bo przywykł do takiego widoku, jednak może uda mu się podchwycić coś ciekawego. Jakiś ruch, nowy rodzaj wyprowadzenia ataku, uniku lub bloku. Wojownik uczy się całe życie. W między czasie dostrzegł Trenera, lecz ten zajęty był rozmową z jakimś jegomościem, toteż nie zamierzał im przeszkadzać, poczeka aż skończy. Przeczesując pomieszczenie kątem oka zobaczył, że Altair gestem dłoni przywołuje go do siebie. Nieco zdziwiony wzruszył ramionami, odepchnął się od ściany i ruszył w stronę dwójki młodych Saiyan. W zasadzie domyślał się o co może chodzić. I nie pomylił się.
- Hazard - rzekł wyciągając dłoń - możesz mi mówić Haz.
Wpatrywał się uważnie w blondynkę. Nadal nurtowało go czemu jadła posiłek w towarzystwie kogoś takiego jak Trener, skoro jej ubiór wskazywał, iż jest kadetką. Skupił na moment uwagę na jej mocy. Całkiem nieźle, nie był to poziom pierwszego lepszego nowicjusza, chociaż Alt przewyższał ją niemal dwukrotnie. Pamiętać należy jednak że liczy się też doświadczenie zdobyte w walce, oraz psychika. Kto wie na co stać tę dziewczynę. Spojrzał na czerwonookiego:
- Biegiem? To znaczy, że nie będziemy trenować tutaj? Dziwne....
Na dźwięk słowa "Tsuful" rozejrzał się szybko wokoło. Miał wrażenie, iż to dość delikatna sprawa i nie należy ot tak gawędzić sobie o tym w pomieszczeniu pełnym Saiyan. I nie wiedzieć czemu nazwa tego pasożyta powodowała u niego dziwne dreszcze.
- Tak, chyba wiem już wszystko - odrzekł cicho, mimowolnie spoglądając na Vivian.
Wszak w dużej mierze "dzięki niej" wie chyba więcej niż powinien zwykły Nashi. Jednak skoro Alt o to pyta, to i on posiadł te informacje. Zapewne blondynka mu powiedziała to, co usłyszała od dowódcy. Obejrzał się za siebie w kierunku owego mężczyzny. Skoro są już wszyscy to mogą zaczynać. Oby tylko nie pomyślał, że złotowłosy ponagla go tym gestem.
- Hazard - rzekł wyciągając dłoń - możesz mi mówić Haz.
Wpatrywał się uważnie w blondynkę. Nadal nurtowało go czemu jadła posiłek w towarzystwie kogoś takiego jak Trener, skoro jej ubiór wskazywał, iż jest kadetką. Skupił na moment uwagę na jej mocy. Całkiem nieźle, nie był to poziom pierwszego lepszego nowicjusza, chociaż Alt przewyższał ją niemal dwukrotnie. Pamiętać należy jednak że liczy się też doświadczenie zdobyte w walce, oraz psychika. Kto wie na co stać tę dziewczynę. Spojrzał na czerwonookiego:
- Biegiem? To znaczy, że nie będziemy trenować tutaj? Dziwne....
Na dźwięk słowa "Tsuful" rozejrzał się szybko wokoło. Miał wrażenie, iż to dość delikatna sprawa i nie należy ot tak gawędzić sobie o tym w pomieszczeniu pełnym Saiyan. I nie wiedzieć czemu nazwa tego pasożyta powodowała u niego dziwne dreszcze.
- Tak, chyba wiem już wszystko - odrzekł cicho, mimowolnie spoglądając na Vivian.
Wszak w dużej mierze "dzięki niej" wie chyba więcej niż powinien zwykły Nashi. Jednak skoro Alt o to pyta, to i on posiadł te informacje. Zapewne blondynka mu powiedziała to, co usłyszała od dowódcy. Obejrzał się za siebie w kierunku owego mężczyzny. Skoro są już wszyscy to mogą zaczynać. Oby tylko nie pomyślał, że złotowłosy ponagla go tym gestem.
Re: Sala treningowa
Pon Lip 15, 2013 10:24 pm
Trener spostrzegłszy, że wszyscy są w komplecie wrócił do czekającej na niego trójki.
- No dobrze panowie, dziś przyprowadziłem Wam do towarzystwa koleżankę w waszym wieku. Będziecie dziś trenować w trójkę ale nie tutaj. Ten hałas będzie nam przeszkadzał i potrzebujemy więcej miejsca. Potrenujemy w Skalnym Lesie, czas go trochę przerzedzić hehe.
Aha i jeszcze jedno Tsuful potrafi zapanować nad ciałem wojownika o sile Super Saiyana drugiego poziomu. Do tego jeśli trafi na takiego, który czerpie przyjemność z zabijania to ma bardzo ułatwione zadanie, aby nim pokierować. To nie są tajne informacje, po prostu wystarczyło zapytać ale mało kto wpada na taki pomysł. Altair, Hazard macie przed sobą młodą kadetkę, która oparła się Tsufulowi. Spokojnie dzieciaki ze mną będziecie będziecie bezpieczni. No to za mną marsz!
Dwaj Nashi zapewne zapomnieli o włączonych scoterach nadających informacje do trenera. Opuściwszy salę udali się korytarzem do wyjścia z Akademii. Obstawione było przez czterech strażników o sile na poziomie oko 30 000 jednostek każdy. Przed wyjściem każdemu z nich, nawet Trenerowi pobrano i zbadano krew. Następnie minąwszy koszary mężczyzna wzniósł się w powietrze i udali się w stronę Skalnego Lasu.
OOC:
Piszecie jednego prosta tutaj, a drugiego, jak lądujecie w lesie.
- No dobrze panowie, dziś przyprowadziłem Wam do towarzystwa koleżankę w waszym wieku. Będziecie dziś trenować w trójkę ale nie tutaj. Ten hałas będzie nam przeszkadzał i potrzebujemy więcej miejsca. Potrenujemy w Skalnym Lesie, czas go trochę przerzedzić hehe.
Aha i jeszcze jedno Tsuful potrafi zapanować nad ciałem wojownika o sile Super Saiyana drugiego poziomu. Do tego jeśli trafi na takiego, który czerpie przyjemność z zabijania to ma bardzo ułatwione zadanie, aby nim pokierować. To nie są tajne informacje, po prostu wystarczyło zapytać ale mało kto wpada na taki pomysł. Altair, Hazard macie przed sobą młodą kadetkę, która oparła się Tsufulowi. Spokojnie dzieciaki ze mną będziecie będziecie bezpieczni. No to za mną marsz!
Dwaj Nashi zapewne zapomnieli o włączonych scoterach nadających informacje do trenera. Opuściwszy salę udali się korytarzem do wyjścia z Akademii. Obstawione było przez czterech strażników o sile na poziomie oko 30 000 jednostek każdy. Przed wyjściem każdemu z nich, nawet Trenerowi pobrano i zbadano krew. Następnie minąwszy koszary mężczyzna wzniósł się w powietrze i udali się w stronę Skalnego Lasu.
OOC:
Piszecie jednego prosta tutaj, a drugiego, jak lądujecie w lesie.
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Wto Lip 16, 2013 1:27 pm
Tsuful. Panika i zamęt. Dziewczyna miała szczerze dość tego potworka. W walce potrafiła być butna i nie poddawać się do końca, umiała odbić każdą obelgę, ale teraz… Lwia część jej pewności siebie wyparowała. Nie wiedziała czego ma spodziewać się po treningu, po Trenerze, po świecie. Umiała jednak opanować te emocje. Wystarczy, że pozostanie spokojna i milcząca. Jakoś to będzie. Panika jeszcze nigdy nikomu nie wyszła na dobre, choć kto wie. Gdyby ze strachu uciekła z koszar, może obyłoby się bez wielu sińców. Jak to powiedział Trener? Musi sama się nad sobą zastanowić.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Odnośnie sprawy z wrogiem… Saiyanie byli niewolnikami? Nowa informacja. Ciekawe. Skoro byli niewolnikami Tsufule musieli znać sposób by ich zniewolić. Straszna perspektywa. Vivian skinęła lekko głową, by dać znać, że zrozumiała słowa Altaira.
- Przeżyję. - Odparła na jego zaniepokojenie.
Nie chciała nic więcej mówić. Da sobie radę, choćby nie wiadomo co. Zwyczajne utarczki nie są aż tak intensywne jak walka z Tsufulem we wnętrzu własnej głowy. Może wziąć się w garść, albo poddać i zacząć nad sobą lamentować. A taka już z niej była dziwna osoba, że wybrała trudniejszą drogę. Halfka wyłączyła się na moment, żałując w duchu, że nie może skryć twarzy za kołnierzem kurtki.
Dopiero gdy ktoś podszedł do ich dwójki, uniosła wzrok. Wojownik o złotych włosach, w dodatku Nashi. Pewnie potrafiłby zmiażdżyć ją jednym palcem. Wyczuła wokół niego coś… Specyficznego. Ósemka poczuła ukłucie niepokoju, patrząc na chłopaka z blizną na policzku. Domyślała się już jego imienia, zwłaszcza, że Altair zdawał się znać go bardzo dobrze.
- Vivian. Mi możesz mówić Ósemka. Bardziej mnie znają pod tym przezwiskiem. – Uśmiechnęła się lekko.
Uścisk mocny, pewny. Axdra zawsze kazał jej zwracać uwagę na takie rzeczy. Potem, jakby speszona, że stoi w towarzystwie dwóch Nashi schowała ręce za plecami. Po raz kolejny zabrakło jej słów. Nigdy nie była dobra w nawiązywaniu rozmowy.
Ciekawiło ją, czemu Hazard ma złote włosy, ba również jego oczy były barwy szlachetnego kruszcu. Nie zdążyła się na dobre zastanowić, gdy w jej głowie pojawiło się wspomnienie. Axdra mówił, że mieszkańcy Vegety są w stanie zwiększyć swoją moc i zmienić formę, która wyróżnia się odmiennym kolorem włosów. Nashi się udało. Czy jej kiedyś będzie to dane? Kto wie, póki co należy przetrwać Akademie, potem się zobaczy. Zabawne, gdyby Vivian udało się tego dokonać, nikt nie zauważyłby różnicy. Włosy pozostawałyby jasne i niemiłosiernie potargane.
Już miała się uśmiechnąć do tej myśli, gdy usłyszała głos Trenera. Ósemkę nie zdziwiła wiadomość, że wszyscy są w tym samym wieku. W końcu Maia miała z osiem lat a już ją sklepała. Niemniej, pomysł treningu poza Akademią się jej spodobał. Miło będzie odetchnąć świeżym powietrzem.
Przy ostatnich słowach Trenera Vivian gwałtownie zbladła, co nie mogło ujść ich uwadze. Odwróciła głowę, wycierając nitkę krwi, która pojawiła się pod jej nosem. Widać było, że zdarzenie nie było dla niej przyjemne. Oparła się, ale wielkim kosztem. Wygrała bitwę z Tsufulem… Nie. To był remis. Uciekł, bo nie potrafił nad nią zapanować, gdy doprowadziła się do tego stanu. A zrobiła to, by nie przejął nad nią kontroli... Miał rację, jest zbyt porąbana.
Gdyby zajrzeć do jej głowy, zobaczyć by można wirujące odłamki szkła, które składała w jedną całość. Okruch po okruchu. Skrawek był już naprawiony, Vivian stała przed nim i wyglądała, jak przez okno, na zewnątrz.
Zamknęła powieki, nie mając nagle śmiałości spojrzeć nikomu w twarz i podążyła za trójką wojowników na zewnątrz. Trzymała się z tyłu. Oparcie się Tsufulowi mogłoby być czynem chwalebnym, ale Vivian czuła się z tym źle. Czuła się paskudnie z zamętem pod blond strzechą i tym, że każde wspomnienie, myśl, niejako dają się we znaki.
Przy wejściu stali strażnicy, łypiący na wszystkich złowrogo, ale po zamianie kilku słów z Trenerem, złagodnieli, co nie oznacza, że obyło się bez szorstkich komend. Założyli Vivian opaskę na dłoń, pobrali krew i za pomocą małego urządzenia zbadali. Strażnik łypnął na nią podejrzliwie, ale niczego nie powiedział. Niemal czuła jego chęć by wrzasnąć.
Przechodząc obok koszar Ósemka zobaczyła plamy krwi na piachu. Zacisnęła pięści tak mocno, że kłykcie jej zbielały, po czym wzbiła się do lotu.
OOC
[zt] ---> Skalny Las
Łatwiej powiedzieć niż zrobić.
Odnośnie sprawy z wrogiem… Saiyanie byli niewolnikami? Nowa informacja. Ciekawe. Skoro byli niewolnikami Tsufule musieli znać sposób by ich zniewolić. Straszna perspektywa. Vivian skinęła lekko głową, by dać znać, że zrozumiała słowa Altaira.
- Przeżyję. - Odparła na jego zaniepokojenie.
Nie chciała nic więcej mówić. Da sobie radę, choćby nie wiadomo co. Zwyczajne utarczki nie są aż tak intensywne jak walka z Tsufulem we wnętrzu własnej głowy. Może wziąć się w garść, albo poddać i zacząć nad sobą lamentować. A taka już z niej była dziwna osoba, że wybrała trudniejszą drogę. Halfka wyłączyła się na moment, żałując w duchu, że nie może skryć twarzy za kołnierzem kurtki.
Dopiero gdy ktoś podszedł do ich dwójki, uniosła wzrok. Wojownik o złotych włosach, w dodatku Nashi. Pewnie potrafiłby zmiażdżyć ją jednym palcem. Wyczuła wokół niego coś… Specyficznego. Ósemka poczuła ukłucie niepokoju, patrząc na chłopaka z blizną na policzku. Domyślała się już jego imienia, zwłaszcza, że Altair zdawał się znać go bardzo dobrze.
- Vivian. Mi możesz mówić Ósemka. Bardziej mnie znają pod tym przezwiskiem. – Uśmiechnęła się lekko.
Uścisk mocny, pewny. Axdra zawsze kazał jej zwracać uwagę na takie rzeczy. Potem, jakby speszona, że stoi w towarzystwie dwóch Nashi schowała ręce za plecami. Po raz kolejny zabrakło jej słów. Nigdy nie była dobra w nawiązywaniu rozmowy.
Ciekawiło ją, czemu Hazard ma złote włosy, ba również jego oczy były barwy szlachetnego kruszcu. Nie zdążyła się na dobre zastanowić, gdy w jej głowie pojawiło się wspomnienie. Axdra mówił, że mieszkańcy Vegety są w stanie zwiększyć swoją moc i zmienić formę, która wyróżnia się odmiennym kolorem włosów. Nashi się udało. Czy jej kiedyś będzie to dane? Kto wie, póki co należy przetrwać Akademie, potem się zobaczy. Zabawne, gdyby Vivian udało się tego dokonać, nikt nie zauważyłby różnicy. Włosy pozostawałyby jasne i niemiłosiernie potargane.
Już miała się uśmiechnąć do tej myśli, gdy usłyszała głos Trenera. Ósemkę nie zdziwiła wiadomość, że wszyscy są w tym samym wieku. W końcu Maia miała z osiem lat a już ją sklepała. Niemniej, pomysł treningu poza Akademią się jej spodobał. Miło będzie odetchnąć świeżym powietrzem.
Przy ostatnich słowach Trenera Vivian gwałtownie zbladła, co nie mogło ujść ich uwadze. Odwróciła głowę, wycierając nitkę krwi, która pojawiła się pod jej nosem. Widać było, że zdarzenie nie było dla niej przyjemne. Oparła się, ale wielkim kosztem. Wygrała bitwę z Tsufulem… Nie. To był remis. Uciekł, bo nie potrafił nad nią zapanować, gdy doprowadziła się do tego stanu. A zrobiła to, by nie przejął nad nią kontroli... Miał rację, jest zbyt porąbana.
Gdyby zajrzeć do jej głowy, zobaczyć by można wirujące odłamki szkła, które składała w jedną całość. Okruch po okruchu. Skrawek był już naprawiony, Vivian stała przed nim i wyglądała, jak przez okno, na zewnątrz.
Zamknęła powieki, nie mając nagle śmiałości spojrzeć nikomu w twarz i podążyła za trójką wojowników na zewnątrz. Trzymała się z tyłu. Oparcie się Tsufulowi mogłoby być czynem chwalebnym, ale Vivian czuła się z tym źle. Czuła się paskudnie z zamętem pod blond strzechą i tym, że każde wspomnienie, myśl, niejako dają się we znaki.
Przy wejściu stali strażnicy, łypiący na wszystkich złowrogo, ale po zamianie kilku słów z Trenerem, złagodnieli, co nie oznacza, że obyło się bez szorstkich komend. Założyli Vivian opaskę na dłoń, pobrali krew i za pomocą małego urządzenia zbadali. Strażnik łypnął na nią podejrzliwie, ale niczego nie powiedział. Niemal czuła jego chęć by wrzasnąć.
Przechodząc obok koszar Ósemka zobaczyła plamy krwi na piachu. Zacisnęła pięści tak mocno, że kłykcie jej zbielały, po czym wzbiła się do lotu.
OOC
[zt] ---> Skalny Las
- GośćGość
Re: Sala treningowa
Wto Lip 16, 2013 4:52 pm
Jego znajomi dość szybko się sobie przedstawili. Cóż w końcu razem będą trenować więc powinni choć trochę się poznać. Hazard popatrzył się na niego dziwnym wzrokiem, gdy mu Altair powiedział o przebyciu drogi biegiem. Ten podrapał się po głowie i rzekł.
-Tak. Najwidoczniej będziemy trenować w Skalnym Lesie, ale czemu tego nie jestem pewien.
Uśmiechnął się lekko do znajomego. Dziwiło go to, że ten nadal przebywał w formie super saiyana narażając się na spojrzenia innych. Nie było to zbyt mądre, ponieważ nawet gdy ukrywał moc, to można było się domyślić, że jego prawdziwa moc jest o wiele większa skoro osiągnął taki poziom. No nic. Aczkolwiek powinien na to uważać. W końcu po pewnym czasie przyszedł do nich trener. Chłopak zasalutował i słuchał tego co mówił do nich kapitan. Tak jak się domyślił, będą trenować w Skalnym Lesie ale dlaczego...czyżby to było..nie, nie możliwe. Mało prawdopodobne...ale jeśli...A z resztą to nie jest coś nad czym warto dłużej rozmyślać. Będzie co ma być i tyle. Dalsze informacje były o wiele ciekawsze. Tsuful może zapanować nad o wiele silniejszymi od siebie wojownikami, wiadomości o nim nie były tajne i wystarczyło zapytać...skąd to wie? A no tak scoutery. Na ostatnie jego słowo nieźle się zdziwił. Ta dziewczyna oparła się Tsufulowi? Musi być bardzo silna psychicznie. Co innego Drake którego demon często dawał o sobie znać. Pewnie będzie tak samo. Przypomniał sobie, że miał jeszcze zapasowy wilczy medalion który był falsyfikatem...to się może jeszcze przydać. Tak samo te talizmany od Tanany które miał na sobie. Słysząc rozkaz wymarszu odpowiedział tylko.
-Tak jest Sir.
I ruszył za trenerem oraz resztą. Ciekawe czego nowego się dziś nauczą. Strażnicy badali każdego, nawet ich trenera pobierając próbki krwi. Chłopak nienawidził igieł, ale nie dlatego, że pobierają krew i szczypią co było dla niego niczym, lecz dlatego, że mogą mu coś wstrzyknąć pod żyły. Krwistooki uniósł się w powietrze i poleciał z resztą w stronę miejsca treningu.
OOC:
Sala Treningowa -> Skalny Las
-Tak. Najwidoczniej będziemy trenować w Skalnym Lesie, ale czemu tego nie jestem pewien.
Uśmiechnął się lekko do znajomego. Dziwiło go to, że ten nadal przebywał w formie super saiyana narażając się na spojrzenia innych. Nie było to zbyt mądre, ponieważ nawet gdy ukrywał moc, to można było się domyślić, że jego prawdziwa moc jest o wiele większa skoro osiągnął taki poziom. No nic. Aczkolwiek powinien na to uważać. W końcu po pewnym czasie przyszedł do nich trener. Chłopak zasalutował i słuchał tego co mówił do nich kapitan. Tak jak się domyślił, będą trenować w Skalnym Lesie ale dlaczego...czyżby to było..nie, nie możliwe. Mało prawdopodobne...ale jeśli...A z resztą to nie jest coś nad czym warto dłużej rozmyślać. Będzie co ma być i tyle. Dalsze informacje były o wiele ciekawsze. Tsuful może zapanować nad o wiele silniejszymi od siebie wojownikami, wiadomości o nim nie były tajne i wystarczyło zapytać...skąd to wie? A no tak scoutery. Na ostatnie jego słowo nieźle się zdziwił. Ta dziewczyna oparła się Tsufulowi? Musi być bardzo silna psychicznie. Co innego Drake którego demon często dawał o sobie znać. Pewnie będzie tak samo. Przypomniał sobie, że miał jeszcze zapasowy wilczy medalion który był falsyfikatem...to się może jeszcze przydać. Tak samo te talizmany od Tanany które miał na sobie. Słysząc rozkaz wymarszu odpowiedział tylko.
-Tak jest Sir.
I ruszył za trenerem oraz resztą. Ciekawe czego nowego się dziś nauczą. Strażnicy badali każdego, nawet ich trenera pobierając próbki krwi. Chłopak nienawidził igieł, ale nie dlatego, że pobierają krew i szczypią co było dla niego niczym, lecz dlatego, że mogą mu coś wstrzyknąć pod żyły. Krwistooki uniósł się w powietrze i poleciał z resztą w stronę miejsca treningu.
OOC:
Sala Treningowa -> Skalny Las
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Wto Lip 16, 2013 10:58 pm
Trener nie kazał długo na siebie czekać. Wymienili z Vivian uprzejmości, krótka pogadanka na temat Tsufula i oto dowódca podszedł do nich by obwieścić im plan działania. Złotowłosy natychmiast wyprostował się i zasalutował. Faktycznie, mieli stąd lecieć do Skalnego Lasu. Haz znał to miejsce, wiązała się z nim masa wspomnień. Pierwsza misja, spotkanie dwójki niezwykłych wojowników, nagły napad złości jednego z nich, po czym wyparowali wraz z pewnym Saiyan'em. Saiyan'em tym był Kuro, to właśnie wtedy spotkał go po raz pierwszy i ostatni. Chociaż w tamtym czasie nie wiedział jeszcze o tym, iż są kuzynami. Przełożony wspomniał jeszcze o Tsufulu, oraz o ich nowej towarzyszce. Młody Nashi był pewien podziwu, że kadetka zdołała pokonać pasożyta, gdy ten podjął próbę opanowania jej umysłu. Skoro jest zdolny zawładnąć kimś o mocy Super Saiyan'a na drugim poziomie, to jej wyczyn robi wrażenie. Musi być niezwykle silna psychicznie. Natomiast sama dziewczyna na wzmiankę o jej wielkim czynie odwróciła głowę. Może ta sytuacja nie kojarzyła się jej najlepiej. Chyba daruje sobie pytania na ten temat, nie chce wpędzić jej w jeszcze gorszy nastrój. Nie pozostało im nic innego jak wyruszyć na trening. Opuścili Salę Treningową i udali się prosto do wyjścia. Przy głównej bramie stało 4 strażników, którzy każdemu z nich pobrali krew. Haz posłusznie wyciągnął rękę i po chwili był wolny. Nie mógł oprzeć się pokusie zmierzenia ich mocy. Poczuł lekką satysfakcję, gdy okazało się, iż pojedynczy osobnik jest tylko trochę silniejszy od niego w najmocniejszej formie. Wznieśli się ku niebu i rozpoczęli lot w stronę Skalnego Lasu.
Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t71-skalny-las
Z/T --> https://dbng.forumpl.net/t71-skalny-las
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Pią Lip 19, 2013 8:37 pm
Walka toczyła się w nadzwyczaj szybkim tempie. Cios za cios. Blok, kontra. Szybkie wymiany ciosów, które mało, który kadet wytrzyma. Każde uderzenia znajdował miejsce. Pot wystąpił na czoła całej trójki. Raziel i ich przeciwnik na dodatek krwawili. Jak na razie w najlepszej kondycji był Vernil, sam również zadający celne ciosy. Jednak szmaragdowooki nie zamierzał rezygnować z pokonania wroga. Pomimo silnego zmęczenia w dalszym stopniu trzymał się na nogach zaś Białą Aura towarzyszyła mu ciągle. Teraz cała Sala obserwowała tą bitwę. Tu już nie chodziło o fanty. Tu chodziło o honor i pokazanie temu dupkowi, że kadet nie oznacza, że jest gorszy. przeciwnie zamierza być kiedyś ich dowódcą.
Vernil ponownie zaatakował szczękę ich rywala. Jeszcze kilka razy go tam trafią, a będą musieli mu ją amputować jednak Saiyanin nie przejmował się tym. Chciał z nim skończyć. Chciał uświadomić temu pyszałkowi, że przeliczył się. Kiedy brązowowłosy zniknął z jego pola ataku, kruczowłosy ruszył ponownie do ataku. Jego oponent był widocznie wściekły, lecz młodzieniec nie patrzył się na jego twarz tylko na swój cel. Zwinnie uniknął ciosu w szczękę i szybko złapał prawą dłoń wojownika zanim ten zdążył ją cofnąć do gardy. Z mściwym uśmiechem spojrzał ciemnowłosemu w oczy, po czym nie spuszczając wzroku uderzył łokciem w przedramię trzymanej ręki łamiąc je od razu. Głuchy odgłos łamanej kości rozniósł się po całej Sali. Zaraz potem dołączył do niego okrzyk bólu. Szmaragdowooki nie czekał jednak na ripostę, tylko dokończył swe dzieło. Jednym silnym i płynnym ruchem rzucił swoim oponentem w najbliższą ścianę. Sadystyczny uśmiech cały czas pozostawał na jego twarzy.
OCC:
Furia : Trzecia kolejka: + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Zwykły w pana za 171
Jego HP: 2398/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Początek treningu
Vernil ponownie zaatakował szczękę ich rywala. Jeszcze kilka razy go tam trafią, a będą musieli mu ją amputować jednak Saiyanin nie przejmował się tym. Chciał z nim skończyć. Chciał uświadomić temu pyszałkowi, że przeliczył się. Kiedy brązowowłosy zniknął z jego pola ataku, kruczowłosy ruszył ponownie do ataku. Jego oponent był widocznie wściekły, lecz młodzieniec nie patrzył się na jego twarz tylko na swój cel. Zwinnie uniknął ciosu w szczękę i szybko złapał prawą dłoń wojownika zanim ten zdążył ją cofnąć do gardy. Z mściwym uśmiechem spojrzał ciemnowłosemu w oczy, po czym nie spuszczając wzroku uderzył łokciem w przedramię trzymanej ręki łamiąc je od razu. Głuchy odgłos łamanej kości rozniósł się po całej Sali. Zaraz potem dołączył do niego okrzyk bólu. Szmaragdowooki nie czekał jednak na ripostę, tylko dokończył swe dzieło. Jednym silnym i płynnym ruchem rzucił swoim oponentem w najbliższą ścianę. Sadystyczny uśmiech cały czas pozostawał na jego twarzy.
OCC:
Furia : Trzecia kolejka: + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Zwykły w pana za 171
Jego HP: 2398/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Początek treningu
Re: Sala treningowa
Nie Lip 21, 2013 12:06 pm
Vernil nie mylił się. Raziel ponownie ruszył w szaleńczą pogoń za swoją ofiarą, na którą cały czas spływały ciosy dwojga kadetów. Z początku "tym silniejszym" wydawał się być Brązowooki, lecz z czasem to ciosy Czarnowłosego zyskały na sile. Nawet dla mało wprawnego oka było to widoczne, a przeciwnik kadetów momentalnie ułożył sobie w głowie plan jak temu zaradzić. Najwidoczniej wiedział jak działa furia. Wiedział, że prędzej czy później, Raziel padnie bezwładny na ziemię. Tej wiedzy niestety nie posiadał żaden z młodych wojowników. Może wtedy Vernil zdołałby uspokoić swojego kolegę, który teraz jest mu tak potrzebny....
Po przyjęciu ciosu w żuchwę rosły Saiyan uderzył bardzo mocno w brzuch Vernila posyłając go w ścianę. Cios był bolesny. Z ust Brązowookiego wystrzeliły czerwone krople, które trafiły w już okrwawiony kombinezon ich przeciwnika.
-Cholera.. Jest silny... Pierwszy cios a taki ból... Skomentował krótko w myślach Half, gdy podnosił się z upadku. Raziel już ruszył do boju. Był przy przeciwniku i trzymał jego dłoń w swojej. Takie coś świadczy o dużej sile. Po chwili głośny krzyk i puste strzelenie kości. Wszyscy na sali treningowej zaniemówili. To miała być walka o fanty, a przerodziła się w walkę na śmierć i życie. To wszystko posunęło się za daleko. Ręka została złamana. Czarnowłosy wykorzystał moment zamroczenia przeciwnika i przerzucając go przez ramię cisnął nim na ziemię.
-Nie… to już za dużo!! Raziel odpuść!! - Krzyknął Vernil w stronę swojego kolegi. Rozcięta i złamana ręka. Krew pryskała strumieniami, jednak ich przeciwnik cały czas miał siłę walczyć. Tym razem bliżej był Brązowooki i to w jego stronę ruszył Saiyanin ze scouterem i napierśnikiem na sobie.
-Cholera… od czasu włączenia Białej Aury jest bardziej agresywny. Chyba też ma zamiar walczyć do końca -pomyślał Brązowowłosy. Przeciwnik zaczął biec w jego stronę. Cios w szczękę mógłby ją pogruchotać doszczętnie. Unikanie walki także nie byłoby dobrym pomysłem, bo wtedy, Half naraziłby się na jeszcze większy gniew ich oponenta. Co teraz? Walczyć tak żeby go zmęczyć, ale nie zabić? Młodzieniec, syn Rutchila, wysokiego rangą wojownika Vegety, wystrzelił jak z procy, odbijając się od ziemi. Zaraz za nim zrobił dokładnie to samo jego przeciwnik. Sprawną rękę wyciągnął przed siebie by trafić nią w Brązowowłosego. Ten jednak był przygotowany na taki obrót spraw. Może gdyby ręka była wyciągnięta później, a nie przy wyskoku to cios byłby skuteczny… Vernil leciał wzdłuż sufitu i czekał, aż jego przeciwnik będzie wystarczająco blisko. Gdy do tego doszło, momentalnie zapikował w dół i wylądował na ziemi. Wyciągnął obie ręce w górę i to na nie chciał przyjął cały impet szarżującego przeciwnika. Tamten był osłabiony. Jedna ręką nie ma takiej siły jak dwie. Nadeszła konfrontacja. Nogi napięły się, a aury obu wojowników powiększyły się. Brązowooki zaczął wydzierać się. Jego ręce obniżały się, co wywołało uśmiech na twarzy czarnowłosego przeciwnika. Gdy łokcie były wystarczająco zgięte, chłopak delikatnie ugiął nogi i w jednym momencie wyprostował wszystkie kończyny. Odbił od siebie przeciwnika i odskoczył. Poleciał za niego i silnym prawym sierpowym uderzył go w plecy posyłając w stronę Raziela.
-Cholera… Było go uderzyć inaczej… -pomyślał, gdy zobaczył gdzie upadł ich przeciwnik.
OCC:
Zwykły w pana za 145
Jego HP: 2253/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Początek treningu.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Nie Lip 21, 2013 9:16 pm
Walka była coraz bardziej brutalna. Wkraczała na nowy etap i wszyscy oglądający i uczestniczący w niej wiedzieli o tym. Kiedy młody Saiyański kadet złamał rękę swojemu przeciwnikowi nastała cisza. Dotychczas rzadko kiedy podczas walk na Sali dochodziło do tak brutalnych aktów przemocy. Coś co było codziennością w Koszarach, tutaj było rzadkością.
Biała Aura w dalszym stopniu pulsowała na ciele chłopaka. Jednak pomimo jej używania Raziel już zaczynał czuć skutki walki. Niedawno wyszedł ze szpitala, a okazuje się, że może tam wrócić szybciej niż myśli. Jednak na razie musiał się postarać wygrać tą walkę. Wszystko byleby nie wracać na go do kwatery. Łańcuszek ze zdjęciem Aryenne, był ukryty pod spoconym już kombinezonem kadeta. Nie przejmował się tym. Cała uwaga kruczowłosego była skupiona na przeciwniku. Kiedy usłyszał głos Vernila, odwrócił się do niego, zaś ogień w jego oczach na krótką chwilę zmalał. „Odpuścić? Może, ale jeszcze nie teraz. Chce zobaczyć jak jego pewność siebie obraca się w proch” pomyślał Raziel obserwując, jak brązowooki obrywa od wkurzonego i poobijanego wojownika. Wszyscy trzej mieli już uaktywnioną aurę i walczyli ze wszystkich sił. Szatyn patrzył jak jego towarzysz odwdzięcza się wojownikowi w pancerzu pięknym za nadobne. Kiedy ten wylądował pod stopami młodziana, Raziel uśmiechnął się paskudnie.
- Witaj ponownie. Stęskniłeś się? – powiedział chłopak do podnoszącego się z ziemi wojownika. W jego głosie było wyczuwalne zimno. Szmaragdowe oczy patrzyły się na posiadacza scoutera z dziwnym spokojem. W następnej chwili szybki kopniak w udo przypomniał przeciwnikowi Raziela, że walka się nie skończyła. Cios sprawił, że ciało opadło na kolana dzięki czemu kruczowłosy mógł wykończyć atak pięknym kopniakiem z półobrotu, który wylądował na szczęce poobijanego. Sama ofiara ataku odleciała kilka metrów w stronę Vernila. Można było zauważyć, ze ten atak był o wiele bardziej przemyślany i skoordynowany. Kiedy poprzednie polegały na jak najbardziej mocnym obiciu wroga, te ciosy miały swoje cele. Pierwszy miał uszkodzić podpory ciała, zaś kolejny uszkodzić już i tak mocno naruszoną szczękę. Raziel zaczynał walczyć ponownie. Tym razem jednak wykorzystywał gniew do silniejszego uderzenia. zaczynał się uspokajać.
OCC:
Furia : Czwarta kolejka: + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Zwykły w pana za 171
Jego HP: 2082/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy
Biała Aura w dalszym stopniu pulsowała na ciele chłopaka. Jednak pomimo jej używania Raziel już zaczynał czuć skutki walki. Niedawno wyszedł ze szpitala, a okazuje się, że może tam wrócić szybciej niż myśli. Jednak na razie musiał się postarać wygrać tą walkę. Wszystko byleby nie wracać na go do kwatery. Łańcuszek ze zdjęciem Aryenne, był ukryty pod spoconym już kombinezonem kadeta. Nie przejmował się tym. Cała uwaga kruczowłosego była skupiona na przeciwniku. Kiedy usłyszał głos Vernila, odwrócił się do niego, zaś ogień w jego oczach na krótką chwilę zmalał. „Odpuścić? Może, ale jeszcze nie teraz. Chce zobaczyć jak jego pewność siebie obraca się w proch” pomyślał Raziel obserwując, jak brązowooki obrywa od wkurzonego i poobijanego wojownika. Wszyscy trzej mieli już uaktywnioną aurę i walczyli ze wszystkich sił. Szatyn patrzył jak jego towarzysz odwdzięcza się wojownikowi w pancerzu pięknym za nadobne. Kiedy ten wylądował pod stopami młodziana, Raziel uśmiechnął się paskudnie.
- Witaj ponownie. Stęskniłeś się? – powiedział chłopak do podnoszącego się z ziemi wojownika. W jego głosie było wyczuwalne zimno. Szmaragdowe oczy patrzyły się na posiadacza scoutera z dziwnym spokojem. W następnej chwili szybki kopniak w udo przypomniał przeciwnikowi Raziela, że walka się nie skończyła. Cios sprawił, że ciało opadło na kolana dzięki czemu kruczowłosy mógł wykończyć atak pięknym kopniakiem z półobrotu, który wylądował na szczęce poobijanego. Sama ofiara ataku odleciała kilka metrów w stronę Vernila. Można było zauważyć, ze ten atak był o wiele bardziej przemyślany i skoordynowany. Kiedy poprzednie polegały na jak najbardziej mocnym obiciu wroga, te ciosy miały swoje cele. Pierwszy miał uszkodzić podpory ciała, zaś kolejny uszkodzić już i tak mocno naruszoną szczękę. Raziel zaczynał walczyć ponownie. Tym razem jednak wykorzystywał gniew do silniejszego uderzenia. zaczynał się uspokajać.
OCC:
Furia : Czwarta kolejka: + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Zwykły w pana za 171
Jego HP: 2082/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy
Re: Sala treningowa
Nie Lip 21, 2013 9:16 pm
The member 'Raziel' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
Re: Sala treningowa
Pon Lip 22, 2013 9:35 am
Koniec zbliżał się wielkimi krokami. temu stwierdzeniu towarzyszy jednak pytanie.. czyj koniec? Póki co to Czarnowłosy Saiyan ze scouterem dostaje bęcki. To on rzucił wyzwanie i ma czego chciał. Wojownik wyższy rangą jest jednak silniejszy i kilka celnych ciosów w Raziel'a i Vernil'a może w mgnieniu oka, posłać ich na łopatki.
Czarnowłosy mięśniak, wylądował przed Razielem. W odróżnieniu od Halfa, Szmaragdooki był zadowolony z takiego obrotu spraw. Przynajmniej tak wydawało się Vernilowi który z daleka ujrzał jego paskudny uśmiech który pojawił się na twarzy kolegi. Pierwszy cios był wykierowany w dolne kończyny. Wszystko szłoby pięknie gdyby nie wytrzymałość przeciwnika który nawet się nie zgiął. Przyjął uderzenie na siebie i w ogóle go to nie zabolało. Po chwili odpłacił się pięknym i szybkim ciosem w twarz Raziela. Ten chcąc nie chcąc poleciał kilka metrów w tył. Mężczyzna z blizną na karku wolnym krokiem ruszył w kierunku Szmaragdookiego.
-Cholera musze mu pomóc-pomyślał Half, a następnie, zataczając niewielki łuk, leciał w kierunku rosłego Saiyana. Przeciwnik natomiast z każdym krokiem zbliżał się do zmęczonego Raziela. Podniósł rękę w górę. Energia Ki zaczęła wypływać z uniesionej kończyny, a po chwili uformowała się w ostrze. Takie samo którego niedawno używał Kruczowłosy. Przeciwnik coś wymamrotał pod nosem, jednak Vernil nie był w stanie tego usłyszeć. W myślach powtarzał tylko- zdążę.. zdążę... zdążę...- I to wszystko by po chwili dosłownie wlecieć na przeciwnika z wyciągniętymi rękami. Trafił w napierśnik o który z taką zaciekłością walczą, mimo to nie uszkodził go za bardzo, a przeciwnika posłał na ziemię. Half spojrzał na miecz. Nie znikał. Druga ręka była złamana nie było co się nad nią pastwić. Gdy Czarnowłosy leżał, Brązowooki zadał mu kilka, może kilkanaście, bardzo szybkich ciosów w brzuch które miały pogruchotać jego wnętrzności. Kilka z nich trafiło w ogon który rozciągał się pod napierśnikiem. Przeciwnik musiał mieć go wyćwiczonego gdyż, siły go nie opuszczały. Na koniec odbił się o uda przeciwnika, przeskoczył nad nim jeszcze uderzając go w szczękę ogonem. Zatrzymał się pod ścianą. Zdenerwowany Raziel, miał czas by się ogarnąć i już ruszyć do boju. Vernil uszykował ręce. Stanął w pozycji ofensywnej. Stożki potu spływały nie tylko z czoła a już z całego ciała. Może i nie dostał zbyt wielu ciosów, ale mimo stosu tabletek które otrzymał, oraz natychmiastowej pomocy, nadal czuje zmęczenie spowodowane Tsufulem i walką z koszarowym. Chrząknął i splunął, okręcając głowę w prawo. Ślina która wyleciała z ust miała czerwony kolor...
OCC:
Potężny w pana za 275
Jego HP: 2123/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
Czarnowłosy mięśniak, wylądował przed Razielem. W odróżnieniu od Halfa, Szmaragdooki był zadowolony z takiego obrotu spraw. Przynajmniej tak wydawało się Vernilowi który z daleka ujrzał jego paskudny uśmiech który pojawił się na twarzy kolegi. Pierwszy cios był wykierowany w dolne kończyny. Wszystko szłoby pięknie gdyby nie wytrzymałość przeciwnika który nawet się nie zgiął. Przyjął uderzenie na siebie i w ogóle go to nie zabolało. Po chwili odpłacił się pięknym i szybkim ciosem w twarz Raziela. Ten chcąc nie chcąc poleciał kilka metrów w tył. Mężczyzna z blizną na karku wolnym krokiem ruszył w kierunku Szmaragdookiego.
-Cholera musze mu pomóc-pomyślał Half, a następnie, zataczając niewielki łuk, leciał w kierunku rosłego Saiyana. Przeciwnik natomiast z każdym krokiem zbliżał się do zmęczonego Raziela. Podniósł rękę w górę. Energia Ki zaczęła wypływać z uniesionej kończyny, a po chwili uformowała się w ostrze. Takie samo którego niedawno używał Kruczowłosy. Przeciwnik coś wymamrotał pod nosem, jednak Vernil nie był w stanie tego usłyszeć. W myślach powtarzał tylko- zdążę.. zdążę... zdążę...- I to wszystko by po chwili dosłownie wlecieć na przeciwnika z wyciągniętymi rękami. Trafił w napierśnik o który z taką zaciekłością walczą, mimo to nie uszkodził go za bardzo, a przeciwnika posłał na ziemię. Half spojrzał na miecz. Nie znikał. Druga ręka była złamana nie było co się nad nią pastwić. Gdy Czarnowłosy leżał, Brązowooki zadał mu kilka, może kilkanaście, bardzo szybkich ciosów w brzuch które miały pogruchotać jego wnętrzności. Kilka z nich trafiło w ogon który rozciągał się pod napierśnikiem. Przeciwnik musiał mieć go wyćwiczonego gdyż, siły go nie opuszczały. Na koniec odbił się o uda przeciwnika, przeskoczył nad nim jeszcze uderzając go w szczękę ogonem. Zatrzymał się pod ścianą. Zdenerwowany Raziel, miał czas by się ogarnąć i już ruszyć do boju. Vernil uszykował ręce. Stanął w pozycji ofensywnej. Stożki potu spływały nie tylko z czoła a już z całego ciała. Może i nie dostał zbyt wielu ciosów, ale mimo stosu tabletek które otrzymał, oraz natychmiastowej pomocy, nadal czuje zmęczenie spowodowane Tsufulem i walką z koszarowym. Chrząknął i splunął, okręcając głowę w prawo. Ślina która wyleciała z ust miała czerwony kolor...
OCC:
Potężny w pana za 275
Jego HP: 2123/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
Re: Sala treningowa
Pon Lip 22, 2013 9:35 am
The member 'Colin' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Walka automat ' :
Result :
'Walka automat ' :
Result :
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Pon Lip 22, 2013 9:32 pm
Raziel w krótkim czasie przeszedł prawie wszystkie stadia wściekłości. Agresję, furię, wyżywanie, zaś teraz stoi przed spokojem. Jednak zanim zrobi ten krok musi jeszcze wykorzystać tą moc płynącą z gniewu.
Ku jego pechowi po raz, któryś w trakcie tej walki jego ciosy napotkały blokadę. Kopniak mający uszkodzić mu nogę zostawił obiekt bez uszkodzeń. Tak samo jak drugi, który został banalnie w świecie złapany. Po chwili został wyrzucony w powietrze. Jednak nie bez sensu. Jego ciało zmierzało dokładnie w górę i czekało na przybycie wojownika w zbroi. Jednak młodzieniec nie czekał na cios, który zmierzał w jego żołądek. Skupił całą swoją energię w sobie, po czym po raz kolejny wystrzelił ją.
- Kiaiho! – krzyknął szatyn, odpychając swoją energią atak przeciwnika i jego samego na dół. Dzięki tej zagrywce mógł spokojnie opaść na podłogę. Pot spływał po jego czole, a sam kadet już zaczynał dyszeć ze zmęczenia. Tak ta walka była bardziej intensywna niż niejeden trening. I na pewno wiele się nauczy. Pierwszą, rzeczą jaką ujrzał Vernil atakujący ich wroga ostrzem. Bardzo podobnym ostrzem, którego Raziel używał dosłownie kilka minut temu. On też nie bawił się w konwenanse i ciął ich wroga w pancerz, równocześnie zadając mu kilkanaście innych ciosów. Ta chwila kiedy brązowowłosy zasypywał wojownika z blizną na karku pozwoliła Razielowi ochłonąć. Szmaragdowe oczy obserwowały całą walkę, jednak były już one zimne jak lód. Wrócił do swojego spokoju, lecz mała iskra gniewu w dalszym stopniu płonęła, gotowa wystrzelić w najmniej oczekiwanym momencie. Jednak ku złości wojownika, większość ciosów chłopaka zostały zablokowane, a na dodatek brązowooki został poczęstowany tą samą techniką co Raz na początku tej walki. Kruczowłosy zmiął w ustach przekleństwo i po raz kolejny skupił swoją moc. Jego ciało otoczyła już po raz kolejny jego aura. Jednak tym razem, Raziel postanowił skupić się na przepływającej energii, by przywołać raz jeszcze szmaragdowe ostrze do walki. Mogło wyglądać to głupio, jednak chłopak skupiał się, aby przepływ KI do jego prawej dłoni był jak najlepszy. Po chwili na jego ręce zaczęło się formować ostrze. Szmaragdowy miecz, wyglądał jakby mógł go zdmuchnąć byle powiew, jednak młodzieniec czuł jego siłę i moc. Obserwował jak Vernil odlatuje do tyło, po czym ich przeciwnik ruszył naprzeciw szmaragdowookiemu. Niestety syn Aryenne już nacierał na niego. Kilka sekund i już było po wszystkim. Wyglądało to jakby chłopak nie trafił, jednak było to tylko złudzenie. Tak naprawdę młodzian miał jeden cel, w który chciał trafić. I udało mu się. Ostrze trafiło jego oponenta prosto w brzuch, pod zbroją i rozcięło go. Rana może nie była zbyt głęboka, ale była dość rozległa i na pewno będzie go bolała. Saiyanin uśmiechnął się delikatnie i dezaktywował ostrze. Walka trwała dalej dzieci.
OCC:
Furia : Piąta kolejka + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Koniec furii, moja postać się uspokaja.
Ataki Ki – Swordem = 353 dmg dla pana
Jego HP: 1900/4500
Jego KI: 4200/4200
- 49 x 2 = 98 KI za Kiaiho
- 353 x 2 =706 KI za Sworda
- 80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
Ku jego pechowi po raz, któryś w trakcie tej walki jego ciosy napotkały blokadę. Kopniak mający uszkodzić mu nogę zostawił obiekt bez uszkodzeń. Tak samo jak drugi, który został banalnie w świecie złapany. Po chwili został wyrzucony w powietrze. Jednak nie bez sensu. Jego ciało zmierzało dokładnie w górę i czekało na przybycie wojownika w zbroi. Jednak młodzieniec nie czekał na cios, który zmierzał w jego żołądek. Skupił całą swoją energię w sobie, po czym po raz kolejny wystrzelił ją.
- Kiaiho! – krzyknął szatyn, odpychając swoją energią atak przeciwnika i jego samego na dół. Dzięki tej zagrywce mógł spokojnie opaść na podłogę. Pot spływał po jego czole, a sam kadet już zaczynał dyszeć ze zmęczenia. Tak ta walka była bardziej intensywna niż niejeden trening. I na pewno wiele się nauczy. Pierwszą, rzeczą jaką ujrzał Vernil atakujący ich wroga ostrzem. Bardzo podobnym ostrzem, którego Raziel używał dosłownie kilka minut temu. On też nie bawił się w konwenanse i ciął ich wroga w pancerz, równocześnie zadając mu kilkanaście innych ciosów. Ta chwila kiedy brązowowłosy zasypywał wojownika z blizną na karku pozwoliła Razielowi ochłonąć. Szmaragdowe oczy obserwowały całą walkę, jednak były już one zimne jak lód. Wrócił do swojego spokoju, lecz mała iskra gniewu w dalszym stopniu płonęła, gotowa wystrzelić w najmniej oczekiwanym momencie. Jednak ku złości wojownika, większość ciosów chłopaka zostały zablokowane, a na dodatek brązowooki został poczęstowany tą samą techniką co Raz na początku tej walki. Kruczowłosy zmiął w ustach przekleństwo i po raz kolejny skupił swoją moc. Jego ciało otoczyła już po raz kolejny jego aura. Jednak tym razem, Raziel postanowił skupić się na przepływającej energii, by przywołać raz jeszcze szmaragdowe ostrze do walki. Mogło wyglądać to głupio, jednak chłopak skupiał się, aby przepływ KI do jego prawej dłoni był jak najlepszy. Po chwili na jego ręce zaczęło się formować ostrze. Szmaragdowy miecz, wyglądał jakby mógł go zdmuchnąć byle powiew, jednak młodzieniec czuł jego siłę i moc. Obserwował jak Vernil odlatuje do tyło, po czym ich przeciwnik ruszył naprzeciw szmaragdowookiemu. Niestety syn Aryenne już nacierał na niego. Kilka sekund i już było po wszystkim. Wyglądało to jakby chłopak nie trafił, jednak było to tylko złudzenie. Tak naprawdę młodzian miał jeden cel, w który chciał trafić. I udało mu się. Ostrze trafiło jego oponenta prosto w brzuch, pod zbroją i rozcięło go. Rana może nie była zbyt głęboka, ale była dość rozległa i na pewno będzie go bolała. Saiyanin uśmiechnął się delikatnie i dezaktywował ostrze. Walka trwała dalej dzieci.
OCC:
Furia : Piąta kolejka + 80 do wszystkich statystyk poza wytrzymałością.
Koniec furii, moja postać się uspokaja.
Ataki Ki – Swordem = 353 dmg dla pana
Jego HP: 1900/4500
Jego KI: 4200/4200
- 49 x 2 = 98 KI za Kiaiho
- 353 x 2 =706 KI za Sworda
- 80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
Re: Sala treningowa
Wto Lip 23, 2013 1:00 pm
Przeciwnik słabł. To samo jednak tyczyło się także dwójki kadetów. Kilka potężnych ciosów może zmienić wynik walki... Mając te słowa w myślach, Vernil chciał posłać Saiyanina na łopatki. Gdy szarżowałby pomóc Razielowi, młody Kadet użył Kiaiho, by powalić wroga. To pomogło dwójce młodych wojowników. Oboje rzucili się na rosłego Saiyanina. Z początku ciosy Halfa oraz Czarnowłosego były skutecznie blokowane. Po chwili jednak, ów mężczyzna z napierśnikiem na ciele użył bardzo skutecznej techniki obronnej, którą zna każdy z walczących obecnie na Sali.
-Kiai-ho! -Wykrzyczał głośno. Fala powietrza odepchnęła obu wojowników Ich ciała bezwładnie poszybowały w tył. Agresor ruszył w stronę Brązowowłosego. Ręce miał gotowe. Na twarzy chęć nie pobicia a zabicia. Był rozgorączkowany i zdenerwowany. Jego ręce poszybowały w stronę Halfa. Chciał go chwycić. To mógłby być koniec walki dla wszystkich. Raziel sam nie wiał zbyt wielkich szans. A Syn Ritchula, o ile by to przeżył, miałby bardzo długą przerwę od treningów, którą spędziłby w szpitalu. Zaczął koncentrować energię w centrum klatki piersiowej. Agresor się zbliżał. Wszystko działo się bardzo szybko. Vernil wyciągnął ręce w stronę przeciwnika. Puścił energię.
-KIAI-HO!- Wykrzyczał młodzieniec, po czym posłał przeciwnika na ziemię. Ruszył za nim, gdy ten jeszcze nie zetknął się z podłogą, dostał solidnego kopniaka w prawą nogę. Gruchotać szczęki i złamanej ręki już nie chciał. A gdyby uszkodził nogę, może ten nie byłby się w stanie poruszać... Vernil na chwile zwolnił. Nie miał już energii by dalej gonić. Zaczął szybko oddychać by nałapać jak najwięcej powietrza. Ogon opadł an ziemię. Pot lał się strumieniami z ciała młodego wojownika. Raziel ruszył na przeciwnika. Na jego twarzy było widać dwie rzeczy. Złość, która powoli przemijała oraz to samo, co u starszego kolegi-zmęczenie. Jego aura na moment zwiększyła się. Cała energia wędrowała do ręki. Znowu utworzyło się ostrze. Niby kolor ten sam, co poprzednio. Jednak konstrukcja wydawała się słabsza. Ki-sword, wyglądał jakby za chwile miał się po prostu wypalić i zniknąć. Mogło wydawać się, że Raziel nad wszystkim panował. A może to po prostu szczęście? Ruszył na przeciwnika i wbił mu Szmaragdowe Ostrze prosto pod pancerz. Pod ogon. W brzuch. Rana wyglądała masakrycznie. Szeroka i cienka. Niezbyt głęboka. Czerwona plama na rozciętym kombinezonie. Szkarłatna wydzielina spływała. Coraz niżej i niżej. Pokryła już uda. Raziel odskoczył. Vernil nabrał powietrze. Teraz była jego kolej. Ruszył na przeciwnika. Ten miał ręce na ranie. Chciał zatamować krwotok i to wykorzystał Half. Skoncentrował się. Na twarzy zalanej potem widniał dziwny spokój. Aura po raz kolejny się powiększyła. Gdy był blisko przeciwnika, upadł na ziemię i podkosił go prawą nogą. Cały czas kontynuował plan. Nie zabić przeciwnika a zmusić do poddania się. Miał jednak złe przeczucia. Raziel uspokoił się. Było to widać w jego oczach. Na jego twarzy nie panowała już żądza mordu i zniszczenia. Obrażenia czarnowłosego Saiyanina były ogromne. Co jeśli to on się zdenerwuje? Furia daje niesamowite możliwości, o czym przekonał się Half patrząc na poczynania Raziela. Jeśli mężczyzna w napierśniku także obudzi w sobie te zasoby siły, los obu kadetów będzie marny. Vernil odskoczył w tył. Spojrzał na Szmaragdookiego.
-Już w porządku?- Powiedział chłodnym tonem głosu. Był poważny jak nigdy. Znowu zaczął ciężko oddychać. Ich przeciwnik wstał. Walka trwała…
OCC:
Zwykły w pana za 145
Jego HP: 1755/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
-49 KI dla mnie za Kiai-hp
-200 HP dla mnie za Kiai-ho Deff-off.
Kolejny post treningowy.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Sala treningowa
Sro Lip 24, 2013 7:33 pm
Walka wchodziła w swoją końcową fazę. Wszyscy zawodnicy byli już zmęczeni. Dla Raziela była to jak dotąd najbardziej intensywna potyczka odkąd wstąpił do Akademii. Wszystkie ciosy, które trafiły w niego będą najpewniej odczuwalne za jakiś czas. Wtedy ból wróci ze zdwojoną siłą. Wojownik ze scouterem, też był już na skraju swoich sił. Krew wypływająca z wielu ran sukcesywnie go osłabiała. Na dodatek liczne złamania i obrażenia wewnętrzne też nie pomagały. Każdy cios w tej walce, nawet najsłabszy odbija swoje piętno na ciałach walczących.
Kiedy Raziel odskoczył po cięciu od przeciwnika, lekko zatoczył się na kolanach. Poczuł się słabszy. Jego aura emanowała z o wiele mniejszą siłą niż na początku walki. Zużył olbrzymią ilość KI. Furia pomimo, że daje dostęp do olbrzymiej potęgi potrafi zmęczyć nieprzystosowane do tego ciało. A Szmaragdowooki nadal był kadetem. Dezaktywował swój miecz, który rozpłynął się w powietrzu i odwrócił się w stronę walczących. Z tego co dostrzegł przez swoje oczy, które zalewał już pot, Vernilowi też udało się aktywować Ki Sword. Walka pomimo tego, że była cholernie trudna pomagała im w odkrywaniu nowej mocy. Widział jak jego kompan, pomimo zmęczenia zwiększa po raz kolejny swoją moc i kosi ich przeciwnika. Po kilku chwilach znalazł się obok szmaragdowookiego.
- Tak. – odparł chłodno kruczowłosy, próbując zatrzymać drżenie rąk. – A teraz pośpieszmy się i załatwmy gnoja. Nie mam zamiaru latać z gołym tyłkiem po Akademii.
Po ty słowach szatyn włączył już po raz kolejny swoją aurę i ruszył na ich oponenta. Nie miał pomysłu na atak, działał po prostu spontanicznie. Kilka metrów przed ich wrogiem, przyspieszył jeszcze bardziej i wjechał wyprostowaną nogą w kolano i przeciwnika. To samo kolano, które atakował brązowowłosy. Kiedy Przeciwnik wyleciał w powietrze, Raz złapał go za barki i wykonał dość duży obrót zakończony rzutem przeciwnika prosto w ziemię z góry. Teraz młody kadet znajdował się nad polem walki. Oddychał ciężko, zaś białą aura otaczająca jego ciało zniknęła. Koniec się zbliżał. Lecz nie widział czyj.
OCC:
Potężny w pana za 171
Jego HP: 1584/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
Kiedy Raziel odskoczył po cięciu od przeciwnika, lekko zatoczył się na kolanach. Poczuł się słabszy. Jego aura emanowała z o wiele mniejszą siłą niż na początku walki. Zużył olbrzymią ilość KI. Furia pomimo, że daje dostęp do olbrzymiej potęgi potrafi zmęczyć nieprzystosowane do tego ciało. A Szmaragdowooki nadal był kadetem. Dezaktywował swój miecz, który rozpłynął się w powietrzu i odwrócił się w stronę walczących. Z tego co dostrzegł przez swoje oczy, które zalewał już pot, Vernilowi też udało się aktywować Ki Sword. Walka pomimo tego, że była cholernie trudna pomagała im w odkrywaniu nowej mocy. Widział jak jego kompan, pomimo zmęczenia zwiększa po raz kolejny swoją moc i kosi ich przeciwnika. Po kilku chwilach znalazł się obok szmaragdowookiego.
- Tak. – odparł chłodno kruczowłosy, próbując zatrzymać drżenie rąk. – A teraz pośpieszmy się i załatwmy gnoja. Nie mam zamiaru latać z gołym tyłkiem po Akademii.
Po ty słowach szatyn włączył już po raz kolejny swoją aurę i ruszył na ich oponenta. Nie miał pomysłu na atak, działał po prostu spontanicznie. Kilka metrów przed ich wrogiem, przyspieszył jeszcze bardziej i wjechał wyprostowaną nogą w kolano i przeciwnika. To samo kolano, które atakował brązowowłosy. Kiedy Przeciwnik wyleciał w powietrze, Raz złapał go za barki i wykonał dość duży obrót zakończony rzutem przeciwnika prosto w ziemię z góry. Teraz młody kadet znajdował się nad polem walki. Oddychał ciężko, zaś białą aura otaczająca jego ciało zniknęła. Koniec się zbliżał. Lecz nie widział czyj.
OCC:
Potężny w pana za 171
Jego HP: 1584/4500
Jego KI: 4200/4200
-80 KI dla mnie za Białą Aurę.
Kolejny post treningowy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach