Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Sala Treningowa
Sro Lis 14, 2012 11:08 pm
First topic message reminder :
Ogromne pomieszczenie pełne różnorakich przyrządów do ćwiczeń. Pieczę nad tym miejscem sprawują specjalnie wyszkoleni w tym celu trenerzy. Tutaj każdy może przyjść i wypocić siódme poty podczas ciężkich treningów.
Ogromne pomieszczenie pełne różnorakich przyrządów do ćwiczeń. Pieczę nad tym miejscem sprawują specjalnie wyszkoleni w tym celu trenerzy. Tutaj każdy może przyjść i wypocić siódme poty podczas ciężkich treningów.
- GośćGość
Re: Sala Treningowa
Wto Lut 18, 2014 5:21 pm
Wolnym krokiem skierowała się za chłopakiem. Wchodząc do innej sali treningowej rozejrzała się, była tutaj kilka razy ale nie na długo, jakoś nie miała czasu by tutaj potrenować. Zatrzymała się po chwili w miejscu wzrokiem patrząc na urządzenia, które znajdują się w środku. Po chwili dopiero swój wzrok skierowała na chłopaka, słysząc jego słowa lekko się zdziwiła, chociaż ich różnica siły pewnie niczym przepaść, albo więcej. Uniosła się lekko w powietrzu na dziesięć centymetrów i odsunęła się na potrzebną jej odległość czyli dobre dwa metry. Strzeliła swoimi kośćmi karku i lekko rozciągnęła swoje ramiona. W sumie nie powinna go nawet drasnąć patrząc na jej siłę fizyczną. W sumie uderzy go jak najmocniej może i wtedy zobaczymy co z tego wyjdzie. Odbiła się z miejsca lecąc w stronę chłopaka, kiedy była wystarczająco blisko zrobiła piruet i nogą uderzyła jego protezę jak najmocniej poprawiła. następnie dość szybko odskoczyła na swoją wcześniejszą pozycję. Przyglądała się w milczeniu mu wiedziała ,że atak nie był silny, dlatego powinna potrenować więcej.
OOC:
Potężny atak: 225 dmg
Trening start
OOC:
Potężny atak: 225 dmg
Trening start
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Pią Lut 21, 2014 2:19 pm
Dawno nie miał okazji potrenować z kimś z bazy. Ostatnio ćwiczył na maszynach bo gdy tylko przychodził do sali, ta była pusta jak makiem zasiał. Nie narzekał, ponieważ wtedy mógł wypróbować każde urządzenie jak tylko mu się podobało. Mimo to miło było sparować się z kimś kto nie chce go zabić i posiekać na plasterki.
Popatrzył jak kobieta wznosi się w powietrze i z rozpędu pędzi w jego stronę. Uśmiechnął się lekko i czekał na zderzenie. Mógłby spróbować uniknąć ale nie o to tu chodziło. Chodziło o blok i kontry które są ważną częścią treningu.
Dziewczyna poleciała wprost na niego i w końcu zrobiła ładny piruet po czym wykonała atak nogą z obrotu. Wszystko ładnie i pięknie, ale... za wolno.
Frost po prostu złapał jej nogę w locie i szarpnął w swoją stronę.
- Coś czuję że za mało ćwiczyłaś ostatnio. Chyba muszę cię trochę podszkolić. Po pierwsze, nie atakuj frontalnie. - rzekł trzymając ją ciągle za nogę stalową ręką. - Jeszcze raz!
Już miał nią rzucić na najbliższy sprzęt gdy nagle jego ciało przeszedł gwałtowny ból. Przez ostatnie dwa lata dopadały go gwałtowne spazmy bólu które paraliżowały całe jego ciało.
Puścił Harukę i upadł na jedno kolano trzymając się za klatkę piersiową i próbując opanować ból. Czuł jakby każda część jego ciała miała zaraz eksplodować. Najgorsze było to że spazmy trzymały coraz bardziej. Ból był nie do zniesienia i tylko dyscyplina zmuszała go by nie zaczął krzyczeć jak szlachtowany. Największy ból był w miejscach implantów.
Dodatkowo jego Ki stała się nieregularna i widać było ja gołym okiem. Wyglądało to tak jakby ta wylewała się z każdego miejsca na jego ciele.
Post treningowy 2
Popatrzył jak kobieta wznosi się w powietrze i z rozpędu pędzi w jego stronę. Uśmiechnął się lekko i czekał na zderzenie. Mógłby spróbować uniknąć ale nie o to tu chodziło. Chodziło o blok i kontry które są ważną częścią treningu.
Dziewczyna poleciała wprost na niego i w końcu zrobiła ładny piruet po czym wykonała atak nogą z obrotu. Wszystko ładnie i pięknie, ale... za wolno.
Frost po prostu złapał jej nogę w locie i szarpnął w swoją stronę.
- Coś czuję że za mało ćwiczyłaś ostatnio. Chyba muszę cię trochę podszkolić. Po pierwsze, nie atakuj frontalnie. - rzekł trzymając ją ciągle za nogę stalową ręką. - Jeszcze raz!
Już miał nią rzucić na najbliższy sprzęt gdy nagle jego ciało przeszedł gwałtowny ból. Przez ostatnie dwa lata dopadały go gwałtowne spazmy bólu które paraliżowały całe jego ciało.
Puścił Harukę i upadł na jedno kolano trzymając się za klatkę piersiową i próbując opanować ból. Czuł jakby każda część jego ciała miała zaraz eksplodować. Najgorsze było to że spazmy trzymały coraz bardziej. Ból był nie do zniesienia i tylko dyscyplina zmuszała go by nie zaczął krzyczeć jak szlachtowany. Największy ból był w miejscach implantów.
Dodatkowo jego Ki stała się nieregularna i widać było ja gołym okiem. Wyglądało to tak jakby ta wylewała się z każdego miejsca na jego ciele.
Post treningowy 2
- GośćGość
Re: Sala Treningowa
Pią Lut 21, 2014 7:11 pm
Spojrzała na chłopaka zdziwiona, co prawda zabrakło jej szybkości i zwinności i już myślała ,że uderzy plecami i ziemię, ale o dziwo tak się nie stało Udało się jej uklęknąć powoli i przyglądała mu się. -Ej co ci jest? - Spytała po chwili i lekko szturchnęła go w ramię. Wstała po chwili i ponownie go szturchnęła był wyższy i silniejszy od niej więc jej dotyk na pewno nic mu nie robił. Zmartwiła się jego widokiem zwłaszcza, że nie wiedziała co mu dolega i co go boli. Przyglądała mu się w milczeniu zastanawiała się czy może mu w jakikolwiek sposób pomóc.
post treningowy 2
post treningowy 2
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Pon Lut 24, 2014 9:52 pm
Ból powoli mijał, ale odrętwienie pozostało. Frost wziął głębszy oddech i spróbował się wyprostować. Z trudem mu się to udało, ale wszystko mu pulsowało. Splunął ślina gdzieś w bok i ze zmarszczeniem oczu stwierdził w myślach że jest w niej krew. Nie było dobrze. Kolejna zaraza? Jeśli tak to czemu tylko on na nią choruje. To wszystko nie miało sensu.
Zwrócił oczy na swoją nową towarzyszkę.
- Nie wiem... - odrzekł szczerze. - Miewałaś sama coś podobnego? Nagły paraliż bólu tak jakby całe ciało chciało eksplodować?
Zapytał sczesze spoglądając na nią uważnie. Następnie nie czekając na odpowiedź zaczął rozmasowywać mięśnie które już nie promieniowały tak bólem.
Po chwili odwrócił się do jednej z maszyn która stała za nim i zaczął wyładowywać złość poprzez rzucanie pocisków KI prosto w nią. Następnie posłał wiązkę elektryczności przez palce i zniszczył jej pochłaniacze energii poprzez spalenie układów metalowego sprzętu.
Sam zdziwił się że tak można. Widać mógł bez przeszkód przenosić elektryczność nie tylko na siebie za pomocą Death Web, ale też jako energię która pali wszystko na swej drodze.
Mimo wszystko zdziwił się że jego ciało tak szybko wróciło do normy. Jakby nigdy nic, a jednak cos mu dolegało.
- Więc jak? Działo ci się coś takiego kiedykolwiek?
Koniec treningu
Zwrócił oczy na swoją nową towarzyszkę.
- Nie wiem... - odrzekł szczerze. - Miewałaś sama coś podobnego? Nagły paraliż bólu tak jakby całe ciało chciało eksplodować?
Zapytał sczesze spoglądając na nią uważnie. Następnie nie czekając na odpowiedź zaczął rozmasowywać mięśnie które już nie promieniowały tak bólem.
Po chwili odwrócił się do jednej z maszyn która stała za nim i zaczął wyładowywać złość poprzez rzucanie pocisków KI prosto w nią. Następnie posłał wiązkę elektryczności przez palce i zniszczył jej pochłaniacze energii poprzez spalenie układów metalowego sprzętu.
Sam zdziwił się że tak można. Widać mógł bez przeszkód przenosić elektryczność nie tylko na siebie za pomocą Death Web, ale też jako energię która pali wszystko na swej drodze.
Mimo wszystko zdziwił się że jego ciało tak szybko wróciło do normy. Jakby nigdy nic, a jednak cos mu dolegało.
- Więc jak? Działo ci się coś takiego kiedykolwiek?
Koniec treningu
- GośćGość
Re: Sala Treningowa
Pon Lut 24, 2014 10:14 pm
Przyglądała mu się w milczeniu dłuższą chwilę. Kiedy w końcu jej odpowiedział odsunęła się i otworzyła szerzej oczy słysząc jego pytanie.-Nie, nigdy takiego czegoś nie miałam. Jestem odporna na wirusy zwłaszcza na te zakaźne - Odpowiedziała ze spokojem. Odsunęła się kilka kroków widząc, że chłopak wstaje i w milczeniu przyglądała się jak niszczy sprzęt w sali treningowej. Domyślała się, że chłopak posiada wielką moc i wszystko może zniszczyć w jednej chwili jednak takiego efektu się nie spodziewała. Jej uderzenie na chłopaku pewnie nie zrobiło żadnego wrażenia,a ten zapewne nic nawet nie poczuł, kiedy go uderzyła. -Nie, nigdy nie miałam takich objawów- Dodała po chwili zaciskając lekko swoje ręce za plecami.
koniec treningu
koniec treningu
Re: Sala Treningowa
Pią Lut 28, 2014 10:22 pm
- Spoiler:
- Frost dobrze że jesteś, mam dla Ciebie zadanie. Nic trudnego, ale jednak wolałbym wysłać tam kogoś zaufanego - przeniósł wzrok na Harukę - myślę, że możesz zabrać dla towarzystwa koleżankę, to będzie dla niej cenne doświadczenie. Najpóźniej za godzinę macie się zgłosić w porcie, powiedzcie strażnikom, że przydzieliłem Was do misji ZII28. Łapcie scoutery, skontaktuje się z Wami później.
Szybkim krokiem opuścił salę, zatrzymując się na chwilę przy tych samych młodzikach, by tym razem ukarać ich w sobie tylko znany sposób.
OCC:
Do portu marsz, chyba że macie coś jeszcze do załatwienia. Scoutery do rozmawiania, nagrywania filmów itp. Wytrzymałość: Dla Frosta = 40k, dla Haruki = 10k.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Nie Mar 02, 2014 5:04 pm
Do sali wkroczył znany dobrze Frostowi trener. To był ten który dwa lata temu wyłożył na jego mechaniczne usprawnienia. Bez nich Frost teraz byłby kaleką i nie mógłby nawet walczyć za swoją bazę. Czułby się taki niepotrzebny. No ale wszystko dobrze się skończyło i Frost znów był sprawny. No może nie całkiem. Od jakiegoś czasu zaczął doświadczać spazmów bólu, a jego energia wtedy wylewała się każdym otworem w jego ciele. To było okropne, ale nie poszedł do lekarza, bo nie chciał być uziemiony.
Dlatego też nie powiedział o tym nikomu oprócz teraz tej kobiecie. Wątpił by tak się nim przejęła by zaraz leciała donosić o tym lekarzom w bazie.
Na słowa Trenera ten skinął głową i spojrzał na dziewczynę.
- Wygląda na to że idziesz ze mną. Wszak chciałaś misję prawda? Myślę że dobrze ci to zrobi. - rzekł łapiąc scouter mechaniczna ręką i zakładając go na oko.
Szybko dostroił komunikator pod swój numer i wykonał wszystkie testy. Dawno nie dostał nowego. Najwyraźniej przerobowe siły bazy nie są wstanie szybko jeszcze produkować urządzeń.
Rozumiejąc wszystko rusza przed siebie w kierunku Portu.
z/t
Dlatego też nie powiedział o tym nikomu oprócz teraz tej kobiecie. Wątpił by tak się nim przejęła by zaraz leciała donosić o tym lekarzom w bazie.
Na słowa Trenera ten skinął głową i spojrzał na dziewczynę.
- Wygląda na to że idziesz ze mną. Wszak chciałaś misję prawda? Myślę że dobrze ci to zrobi. - rzekł łapiąc scouter mechaniczna ręką i zakładając go na oko.
Szybko dostroił komunikator pod swój numer i wykonał wszystkie testy. Dawno nie dostał nowego. Najwyraźniej przerobowe siły bazy nie są wstanie szybko jeszcze produkować urządzeń.
Rozumiejąc wszystko rusza przed siebie w kierunku Portu.
z/t
- GośćGość
Re: Sala Treningowa
Pon Mar 03, 2014 3:31 pm
Dziewczyna widząc wchodzącego trenera zniżyła głowę lekko nie chcąc patrzeć w mu w oczy. Po chwili jednak wyprostowała się patrząc w ziemię, a że była dość niskiego wzrostu wyglądało to na jej naturalną pozycję. Na jego słowa uśmiechnęła się pod nosem delikatnie, uniosła głowę, kiedy trener wyszedł z sali, po czym spojrzała na chłopaka.-Ta to będzie ciekawe doświadczenie. - Powiedziała łagodnie kątem oka patrząc na scouter w ręku chłopaka. Po chwili sama zrobiła identycznie jak chłopak, kiedy wszystko wydawało się w porządku skierowała się w stronę portu.
z.t
z.t
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Nie Cze 15, 2014 1:42 pm
Frost przed wejściem do budynku przekazał zwłoki Haruki strażnikom by ci zajęli się pochówkiem. Następnie musiał znaleźć swojego przełożonego który zapewne tak jak zwykle przesiadywał w Sali Treningowej. Przeszedł przez wszystkie korytarze rozmyślając o tym wszystkim co powiedziała mu Kaede i o co chodziło w tej całej misji. Musiał mimo wszystko zdać raport o przebiegu misji przełożonemu Trenerowi. Może i odtworzenie planety nie brzmiało zbyt wiarygodnie, jednakże sojusz z Namekami którego od dawna tak pragnęli mógłby się ziścić. Wtedy by poznali sekrety zielonych, a sami dali im ochronę przed Lodowymi. Obie nacje zyskały by na tym.
Wszedł przez duże wrota do środka i rozejrzał się w poszukiwaniu znajomej sylwetki.
Wszedł przez duże wrota do środka i rozejrzał się w poszukiwaniu znajomej sylwetki.
Re: Sala Treningowa
Wto Lip 15, 2014 1:57 pm
- Miły wierszyk:
- Za taką długość postów to ja powinnam Ci co najwyżej wpierdziel dać!
Do młodego changelinga podszedł drugi, postawny i umięśniony przedstawiciel jego rasy. Po wyglądzie można było stwierdzić śmiało, że jest na czwartym poziomie. Znaki na jego zbroi mówiły, że jest z elity.
___ - A, tu jesteś. - mruknął po czym wręczył Xanasowi stertę papierzysk oraz pudełko ze statkiem - Masz tu nową misję. Nameczanie zaczęli marudzić, że zużywamy im zbyt dużo minerałów, więc polecisz na planetę Ziemię by nam znaleźć miejsca z nowymi zasobami. Jakieś pytania? Nie? To już! - krzyknął po czym odwrócił się i wyszedł tak szybko jak tu wszedł. Najwyraźniej był zabiegany.
OOC
Lecisz, tyle.
- Xanas
- Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012
Identification Number
HP:
(1127/1500)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Wto Lip 15, 2014 2:32 pm
Zanim zdążył wypatrzyć znajomą sylwetkę swojego dowódcy podbiegł do niego inny changeling który tak jak on był w tej samej formie. Frost nie dojrzał z jakiej jest gwardii, ponieważ widać było że tamten się śpieszył. Ważne było że ten znał czerwonego jaszczura i szybko wyjaśnił mu co ma robić.
- Planeta Ziemia huh? - rzekł pod nosem i od razu wróciły do niego wspomnienia z ostatniej wycieczki w której szukał kwiatów potrzebnych do uleczenia jego rasy.
Od tego momentu minęło już wiele lat i pewnie Ziemia też się zmieniła. Teraz zamiast roślin ma szukać złóż minerałów huh? Nie był znawcą minerałów, ale wiedział że scouter poda mu wszystkie dane o tamtejszych zasobach mineralnych. Nameczanie się burzą? Zabawne że tylko słoneczni robili coś by nie zrażać do siebie zielonych. Lodowi pewnie nie mieli takich skrupułów i biorą co tylko chcą z tej planety. No ale rozkaz to rozkaz.
Szybkim krokiem wyszedł z sali, a potem udał się korytarzem w kierunku wyjścia. W jednej ręce ściskał kapsułkę z pojazdem, a w drugiej stertę papierów. Będzie miał czas się z nimi zapoznać podczas lotu, bo z tego co pamiętał to lot na Ziemię był całkiem długi ostatnim razem. Ciekawe tez że dali mu na własność kapsułkę ze statkiem. Do tej pory dawali mu kapsułę z lądowiska i tylko za pozwoleniem kogoś z góry mógł odlecieć z planety. Niektórzy dezerterzy byliby wniebowzięci mogąc mieć taki statek i nie musząc dalej żyć poza bazami. Ale on był żołnierzem i miał zadanie.
Gdy znalazł się za obrębem murów fortecy przeszedł jeszcze trochę terenu szukając wystarczająco wolnego miejsca by mogło pomieścić statek który mu dali.
Znajdując małą polane po prostu rzucił kapsułkę na ziemię. Rozległ się spory wybuch, a po chwili na trawie pojawił się dosyć sporych rozmiarów statek. Frost uśmiechnął się, poprawiając scouter na oku i wszedł na pokład.
Podszedł do konsoli i zaczął wklepywać koordynaty ziemi.
- A więc znów tam lecę? Może być ciekawie.
Po uruchomieniu silników statek uniósł się do góry i poszybował w stronę gwiazd, a Jaszczur zaczął przeglądać papiery jakie wręczył mu drugi z changelingów.
z/t ->orbita ziemi
- Planeta Ziemia huh? - rzekł pod nosem i od razu wróciły do niego wspomnienia z ostatniej wycieczki w której szukał kwiatów potrzebnych do uleczenia jego rasy.
Od tego momentu minęło już wiele lat i pewnie Ziemia też się zmieniła. Teraz zamiast roślin ma szukać złóż minerałów huh? Nie był znawcą minerałów, ale wiedział że scouter poda mu wszystkie dane o tamtejszych zasobach mineralnych. Nameczanie się burzą? Zabawne że tylko słoneczni robili coś by nie zrażać do siebie zielonych. Lodowi pewnie nie mieli takich skrupułów i biorą co tylko chcą z tej planety. No ale rozkaz to rozkaz.
Szybkim krokiem wyszedł z sali, a potem udał się korytarzem w kierunku wyjścia. W jednej ręce ściskał kapsułkę z pojazdem, a w drugiej stertę papierów. Będzie miał czas się z nimi zapoznać podczas lotu, bo z tego co pamiętał to lot na Ziemię był całkiem długi ostatnim razem. Ciekawe tez że dali mu na własność kapsułkę ze statkiem. Do tej pory dawali mu kapsułę z lądowiska i tylko za pozwoleniem kogoś z góry mógł odlecieć z planety. Niektórzy dezerterzy byliby wniebowzięci mogąc mieć taki statek i nie musząc dalej żyć poza bazami. Ale on był żołnierzem i miał zadanie.
Gdy znalazł się za obrębem murów fortecy przeszedł jeszcze trochę terenu szukając wystarczająco wolnego miejsca by mogło pomieścić statek który mu dali.
Znajdując małą polane po prostu rzucił kapsułkę na ziemię. Rozległ się spory wybuch, a po chwili na trawie pojawił się dosyć sporych rozmiarów statek. Frost uśmiechnął się, poprawiając scouter na oku i wszedł na pokład.
Podszedł do konsoli i zaczął wklepywać koordynaty ziemi.
- A więc znów tam lecę? Może być ciekawie.
Po uruchomieniu silników statek uniósł się do góry i poszybował w stronę gwiazd, a Jaszczur zaczął przeglądać papiery jakie wręczył mu drugi z changelingów.
z/t ->orbita ziemi
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Nie Lut 07, 2016 9:32 pm
O/T sale techniczne:
Dotarli na miejsce tzw. Sal treningowych. To tutaj każdy pod okiem trenera mógł regularnie ćwiczyć i rozwijać się w aspektach walki. Skutecznie zwiększali swoją energie i masę mięśniową w nadziei, że zostaną posłani na misje i szczebel za szczebel podciągną się na wymarzone pozycje. „Jestem tutaj najstarsza, widziałam więcej, niż wszyscy ci tu zgromadzeni nie wliczając trenerów, a jednak o ironią, jestem najsłabsza” uśmiechnęła się nie wadząc na to, że nie mogła się poszczycić czymkolwiek nadzwyczajnym ze sfery militarnej kariery.
- Dzisiaj sparing! Już ci przydzieliłem jednego narwańca, który przez ten czas rozgrzewał się. Nawet nie licz na rozgrzewkę, skoro szare komórki poćwiczyłaś, teraz poczujesz dlaczego na własnej skórze, dlaczego ignorowanie mnie nie wróży niczego dobrego. – tym samym marengowo skóry trener zaprowadził ją do sal, gdzie odbywały się regularnie sparingi. Solidne ściany niejednokrotnie potraktowane przez wiązki energetyczne i wolna przestrzeń o posadzce z kwadratowym, niebieskim wzorem wyróżniającym się z reszty białawej podłogi.
- Ale chuchro mi dajesz trenerze! Znasz dokładnie moje korzenie, ale zamiast godnego partnera dajesz mi zwykły worek mięsa do bicia. No niech tam będzie, nie będę wybrzydzał. – energiczne słowa z równego jej wzrostem jaszczura. Cechował się znacznie większą masą mięśniową i wyraźnie ostro zarysowanymi rysami twarzy. Miał już na prawym policzku kilka sińców, co mogłoby świadczyć, że sparinguje się wyjątkowo regularnie, do tego ten zabliźniony w wielu miejscach, krótki ogon. Rubinowe oczy nie mogły się powstrzymać od przyjrzenia się jaszczurowi o łososiowej w barwie skórze, niczym kolor mięsiwa tych drobniejszych ryb żyjących pośród wód planety Namek.
- Niech tam będzie. – wzruszyła ramionami dokładnie wiedząc, że nie warto było sobie strzępić języka. Rzadko miała okazje pojedynkować się, ale znała jedną szczególnie złotą zasadę. Nikt nie będzie się nad nią litował, więc sama takowej litości okazywać nie będzie.
Trener odsunął się w bezpieczne miejsce, gdyż osobiście chciał dopilnować walki, aby lepiej ocenić obecne zdolności walczących i dobrać dla nich dogodny program treningowy.
-Zaczynajcie! – Na te słowa Cryonetta i łososiowy jaszczur rozpoczęli walkę.
OCC: Start trening I
Dotarli na miejsce tzw. Sal treningowych. To tutaj każdy pod okiem trenera mógł regularnie ćwiczyć i rozwijać się w aspektach walki. Skutecznie zwiększali swoją energie i masę mięśniową w nadziei, że zostaną posłani na misje i szczebel za szczebel podciągną się na wymarzone pozycje. „Jestem tutaj najstarsza, widziałam więcej, niż wszyscy ci tu zgromadzeni nie wliczając trenerów, a jednak o ironią, jestem najsłabsza” uśmiechnęła się nie wadząc na to, że nie mogła się poszczycić czymkolwiek nadzwyczajnym ze sfery militarnej kariery.
- Dzisiaj sparing! Już ci przydzieliłem jednego narwańca, który przez ten czas rozgrzewał się. Nawet nie licz na rozgrzewkę, skoro szare komórki poćwiczyłaś, teraz poczujesz dlaczego na własnej skórze, dlaczego ignorowanie mnie nie wróży niczego dobrego. – tym samym marengowo skóry trener zaprowadził ją do sal, gdzie odbywały się regularnie sparingi. Solidne ściany niejednokrotnie potraktowane przez wiązki energetyczne i wolna przestrzeń o posadzce z kwadratowym, niebieskim wzorem wyróżniającym się z reszty białawej podłogi.
- Ale chuchro mi dajesz trenerze! Znasz dokładnie moje korzenie, ale zamiast godnego partnera dajesz mi zwykły worek mięsa do bicia. No niech tam będzie, nie będę wybrzydzał. – energiczne słowa z równego jej wzrostem jaszczura. Cechował się znacznie większą masą mięśniową i wyraźnie ostro zarysowanymi rysami twarzy. Miał już na prawym policzku kilka sińców, co mogłoby świadczyć, że sparinguje się wyjątkowo regularnie, do tego ten zabliźniony w wielu miejscach, krótki ogon. Rubinowe oczy nie mogły się powstrzymać od przyjrzenia się jaszczurowi o łososiowej w barwie skórze, niczym kolor mięsiwa tych drobniejszych ryb żyjących pośród wód planety Namek.
- Niech tam będzie. – wzruszyła ramionami dokładnie wiedząc, że nie warto było sobie strzępić języka. Rzadko miała okazje pojedynkować się, ale znała jedną szczególnie złotą zasadę. Nikt nie będzie się nad nią litował, więc sama takowej litości okazywać nie będzie.
Trener odsunął się w bezpieczne miejsce, gdyż osobiście chciał dopilnować walki, aby lepiej ocenić obecne zdolności walczących i dobrać dla nich dogodny program treningowy.
-Zaczynajcie! – Na te słowa Cryonetta i łososiowy jaszczur rozpoczęli walkę.
OCC: Start trening I
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Wto Lut 09, 2016 6:06 am
Ciemna Magenta na sygnał ruszyła pędem do przeciwnika w rytm mocnych, czteropalczastych kroków. Kościste pazury rozkładały się o szorstką, poobijaną posadzkę na niebiesko kwadratowej arenie szukając stabilizacji w gruncie. Nie mogła pozwolić sobie na powalenie przy pierwszym kontakcie, ale łososiowy szatan pędzący w jej kierunku z wyraźną agresją nie próżnował.
- Nie musisz gadać, twoje rozpaczliwe jęki będą mówić za siebie! – skwitował pokazując szereg kłów charakterystyczny dla typowych, jaszczurzych drapieżców. Ostatni podskok dwojga pojedynkujących się i wymiana spojrzeń, zaciekła purpura tęczówek krzyżuje się z spokojnym szeregiem rubinowych tarczek. Uniosła gardę, gdy mierzył wysoko, źle wylądowała przy podskoku będąc, aż nazbyt blisko agresora. Trzy zwinne, trójpalczaste zaciśnięte niczym maczugi uderzenia, próbowały się przebić przez zaporę dwóch postawionych jedna na drugiej i wysoko uniesionych w górze rąk. Za wysoko, jak zapewne trener by krzyknął, choć tym razem ku zdziwieniu Cryonetty nie interweniował, ani nie pouczał. Może chciał ich obejrzeć, aby móc zapisać sobie dogodnie długą listę wszystkich błędów bojowych, które z pewnością wynikłyby z tej konfrontacji. Westchnęła przy przyjmowaniu dwóch uderzeń prosto w brzuch, gdy myślami była jeszcze z trenerem, jak sprytnie zaaranżował plan na resztę dnia. Zapewne owa lista przysłuży mu się do długiej i notorycznej lektury oraz jeszcze bardziej żmudnego treningu fizycznego. Ból rozpromienił się po brzuchu, musiała szybko reagować i dokonać korekty swoich poczynań. Skupiła się więc na walce, dostrzegła lukę w usytuowaniu nóg przeciwnika i wykorzystała ją. Dogodny obrót dla wzmocnienia pędu i wyjątkowo długi ogon z bulwiastym obuchem obija parę nóg przeciwnika.
-Khhh… jak wygram zrobię z twojego ogona szaszłyk! – zamarudził wyraźnie rozwścieczony kompan sparingowy. Utrzymując równowagę lewą umięśnioną ręką próbował się zasłonić przed jeszcze szybszym, nadchodzącym atakiem w formie wysoko usadowionego kopniaka. Obrona przeciwnika zadrżała na tle komórkowym z niewyobrażalnego bólu, gdy garda była zbyt mocno napięta w mięśniach, ale i na obserwatorce niezliczonych dało się dostrzec częściowo zatuszowany grymas cierpienia. Nie miała rozgrzewki, a to zwiększało ryzyko nie tylko kontuzji, ale również odmówienia współpracy ze strony mięśni.
Pierwsza seria uderzeń nie obeszła się bez echa wielkiego rechotu ze strony wyższego rangą. Każdy postawiony, łamiący w bólu krok po każdej ze stron , byle dalej od siebie już sygnalizował, jak daleką mieli przed sobą drogę wojownika. Spokojna Cryonetta mogła zacząć doceniać, jak ważną kwestią jest nie tylko rozwijanie ducha i umysłu, lecz także swojego ciała, za to agresywny jaszczur mógł nad zwyczajniej wyluzować przy nadmiarze adrenaliny.
- Jestem Snowflake, nikt nie będzie się ze mnie już więcej nabijać, gdy stanę się prawdziwym wojownikiem! – Krzyknął zdradzając swoje ambicje, ale nie wzruszyło to zupełnie zmutowaną kobietę. Pragnęła tylko mieć tą walkę za sobą, ale przy dystansie dwunastu metrów od siebie ciężko było pomyśleć nad rozsądnym rozwiązaniem. Zaszarżował na nią wiedząc już, że jej kartą atutową był długi ogon, używała go regularnie uświadamiając, że jedna, sprawniejsza, dodatkowa kończyna więcej może zaważyć o wyniku pojedynku w bezpośrednim starciu. Zapewne będzie się wystrzegał, ale czy przewidział w swojej zaślepionej agresji ten ruch?
- Witaj, ale jest dzisiaj wyjątkowo za ciepło dla płatków śniegu. – zadrwiła przyjmując stabilną postawę względem podłoża i unosząc otwartą dłoń lewej ręki ku górze. Wiązka ki zmaterializowała się w opuszkach palców by zaskoczonego przeciwnika ugodzić w prawe kolano. Stróżka krwi z przeciętej rany zasygnalizowana przerażającym okrzykiem i mimo bólu, przyśpieszeniem kroków oponenta zdecydowanie zwróciła jej uwagę. Miał determinacje w walce, której jej brakowało. Było to wyjątkowo interesujące zjawisko, istota mimo uszkodzonego kolana dążyła do upragnionego zwycięstwa za wszelką cenę. Może tego powinna się nauczyć? Zaakceptować złe okoliczności i przeć naprzód ze swoimi cicho zakorzenionymi ambicjami? Nie mogła odpowiedzieć na to pytanie w myślach, czas płynął, a przeciwnik był już blisko wymierzając kolejną serie zamaszystych uderzeń. Odskoczyła na parę metrów od przeciwnika, ale to go nie powstrzymało od zaniechania szarży. Postanowiła wykorzystać swoją inną kartę atutową, potrafiła latać, więc równie dobrze mogła przenieść walkę na zupełnie inny poziom z nadzieją, że przeciwnik nie miał o tym bladego pojęcia.
- Gdzie uciekasz ogoniasta!? – skrzywił się widząc, jak z każdym kolejnym metrem oddalała się, dryfując nad głową przeciwnika. Nie mogła pozwolić sobie na zbyt wysoki lot ze względu na zamknięty obraz otoczenia, ale wystarczyło to by zmuszać przeciwnika do podjęcia radykalnych skoków w celu jej pochwycenia. Rubinowe oczy bytu o myślach chłodniejszych niż komora kriogeniczna rozwarły się na nieprzewidziany scenariusz. Nie miała dokąd uciec, gdy znajdowała się na celowniku palca oponenta. Ta wiązka kumulowała znacznie inną formę energii, niż tą użytą przez nią osobiście. Czerwona, laserowa smuga szybko trafiła w prawe ramie, dekoncentrując ją i zmuszając do lądowania. Skulona w nieprzeniknionym bólu uniosła głowę by dostrzec, jak łosoś złączył swoje ręce w ostatecznym, miażdżącym ciosie z góry. Na szczęście trener zainterweniował, gdy marengowe łapsko zablokowało dwójkę walczących.
- Wystarczy! – krzyknął nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, nie było to niczym nadzwyczajnym, że dwójka kadetów nie miała absolutnie pojęcia o nawet podstawowych zasadach obowiązujących w walce. Każdy by przyjął, że takowych zasad nie ma, ale w sztuce wojennej, trenowanie reakcji i wiedzy mogło być tak samo wielkim kluczem do sukcesu, jak siła mięśni oraz ukryte pokłady Ki.
- Cóż płatku, wygrałeś. – nawet nie zmusiła się do uśmiechu, ta sama ponura i oschła mimika towarzyszyła jej od początku do końca. Czy czuła niesmak w przegranej? Absolutnie nie, bowiem nauczyła się czynnika kluczowego dla spełnienia jej ambicji. Zabrakło jej tego…właśnie płatka śniegu, który w złożoności formy przybierał to większą, zaśnieżoną budowę. „Determinacja” przeszło jej przez myśl, gdy odeszła trzymając lewą ręką za mocno ugodzone prawe ramie. Rana powierzchowna, a jednak precyzyjne cięcie mogło zejść parę naście centymetrów niżej, by doszło do poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.
- To tyle!? Dopiero zaczynałem, trenerze! – krzyknął, ale złowrogi wyraz twarzy przełożonego zgasił jego zapał do dalszego wypowiadania się. Oby następnym razem uważniej nadawała priorytety, brak rozgrzewki przed sparingiem doprawdy rzucił ją na przegraną pozycje.
- Wyliżcie rany i wracajcie do Sali, z wami może już na tą chwile skończyłem, ale wiedzcie, że to dopiero początek. Rozejść się! – tak też każdy poszedł już we własnym kierunku.
OCC: Koniec treningu I
- Nie musisz gadać, twoje rozpaczliwe jęki będą mówić za siebie! – skwitował pokazując szereg kłów charakterystyczny dla typowych, jaszczurzych drapieżców. Ostatni podskok dwojga pojedynkujących się i wymiana spojrzeń, zaciekła purpura tęczówek krzyżuje się z spokojnym szeregiem rubinowych tarczek. Uniosła gardę, gdy mierzył wysoko, źle wylądowała przy podskoku będąc, aż nazbyt blisko agresora. Trzy zwinne, trójpalczaste zaciśnięte niczym maczugi uderzenia, próbowały się przebić przez zaporę dwóch postawionych jedna na drugiej i wysoko uniesionych w górze rąk. Za wysoko, jak zapewne trener by krzyknął, choć tym razem ku zdziwieniu Cryonetty nie interweniował, ani nie pouczał. Może chciał ich obejrzeć, aby móc zapisać sobie dogodnie długą listę wszystkich błędów bojowych, które z pewnością wynikłyby z tej konfrontacji. Westchnęła przy przyjmowaniu dwóch uderzeń prosto w brzuch, gdy myślami była jeszcze z trenerem, jak sprytnie zaaranżował plan na resztę dnia. Zapewne owa lista przysłuży mu się do długiej i notorycznej lektury oraz jeszcze bardziej żmudnego treningu fizycznego. Ból rozpromienił się po brzuchu, musiała szybko reagować i dokonać korekty swoich poczynań. Skupiła się więc na walce, dostrzegła lukę w usytuowaniu nóg przeciwnika i wykorzystała ją. Dogodny obrót dla wzmocnienia pędu i wyjątkowo długi ogon z bulwiastym obuchem obija parę nóg przeciwnika.
-Khhh… jak wygram zrobię z twojego ogona szaszłyk! – zamarudził wyraźnie rozwścieczony kompan sparingowy. Utrzymując równowagę lewą umięśnioną ręką próbował się zasłonić przed jeszcze szybszym, nadchodzącym atakiem w formie wysoko usadowionego kopniaka. Obrona przeciwnika zadrżała na tle komórkowym z niewyobrażalnego bólu, gdy garda była zbyt mocno napięta w mięśniach, ale i na obserwatorce niezliczonych dało się dostrzec częściowo zatuszowany grymas cierpienia. Nie miała rozgrzewki, a to zwiększało ryzyko nie tylko kontuzji, ale również odmówienia współpracy ze strony mięśni.
Pierwsza seria uderzeń nie obeszła się bez echa wielkiego rechotu ze strony wyższego rangą. Każdy postawiony, łamiący w bólu krok po każdej ze stron , byle dalej od siebie już sygnalizował, jak daleką mieli przed sobą drogę wojownika. Spokojna Cryonetta mogła zacząć doceniać, jak ważną kwestią jest nie tylko rozwijanie ducha i umysłu, lecz także swojego ciała, za to agresywny jaszczur mógł nad zwyczajniej wyluzować przy nadmiarze adrenaliny.
- Jestem Snowflake, nikt nie będzie się ze mnie już więcej nabijać, gdy stanę się prawdziwym wojownikiem! – Krzyknął zdradzając swoje ambicje, ale nie wzruszyło to zupełnie zmutowaną kobietę. Pragnęła tylko mieć tą walkę za sobą, ale przy dystansie dwunastu metrów od siebie ciężko było pomyśleć nad rozsądnym rozwiązaniem. Zaszarżował na nią wiedząc już, że jej kartą atutową był długi ogon, używała go regularnie uświadamiając, że jedna, sprawniejsza, dodatkowa kończyna więcej może zaważyć o wyniku pojedynku w bezpośrednim starciu. Zapewne będzie się wystrzegał, ale czy przewidział w swojej zaślepionej agresji ten ruch?
- Witaj, ale jest dzisiaj wyjątkowo za ciepło dla płatków śniegu. – zadrwiła przyjmując stabilną postawę względem podłoża i unosząc otwartą dłoń lewej ręki ku górze. Wiązka ki zmaterializowała się w opuszkach palców by zaskoczonego przeciwnika ugodzić w prawe kolano. Stróżka krwi z przeciętej rany zasygnalizowana przerażającym okrzykiem i mimo bólu, przyśpieszeniem kroków oponenta zdecydowanie zwróciła jej uwagę. Miał determinacje w walce, której jej brakowało. Było to wyjątkowo interesujące zjawisko, istota mimo uszkodzonego kolana dążyła do upragnionego zwycięstwa za wszelką cenę. Może tego powinna się nauczyć? Zaakceptować złe okoliczności i przeć naprzód ze swoimi cicho zakorzenionymi ambicjami? Nie mogła odpowiedzieć na to pytanie w myślach, czas płynął, a przeciwnik był już blisko wymierzając kolejną serie zamaszystych uderzeń. Odskoczyła na parę metrów od przeciwnika, ale to go nie powstrzymało od zaniechania szarży. Postanowiła wykorzystać swoją inną kartę atutową, potrafiła latać, więc równie dobrze mogła przenieść walkę na zupełnie inny poziom z nadzieją, że przeciwnik nie miał o tym bladego pojęcia.
- Gdzie uciekasz ogoniasta!? – skrzywił się widząc, jak z każdym kolejnym metrem oddalała się, dryfując nad głową przeciwnika. Nie mogła pozwolić sobie na zbyt wysoki lot ze względu na zamknięty obraz otoczenia, ale wystarczyło to by zmuszać przeciwnika do podjęcia radykalnych skoków w celu jej pochwycenia. Rubinowe oczy bytu o myślach chłodniejszych niż komora kriogeniczna rozwarły się na nieprzewidziany scenariusz. Nie miała dokąd uciec, gdy znajdowała się na celowniku palca oponenta. Ta wiązka kumulowała znacznie inną formę energii, niż tą użytą przez nią osobiście. Czerwona, laserowa smuga szybko trafiła w prawe ramie, dekoncentrując ją i zmuszając do lądowania. Skulona w nieprzeniknionym bólu uniosła głowę by dostrzec, jak łosoś złączył swoje ręce w ostatecznym, miażdżącym ciosie z góry. Na szczęście trener zainterweniował, gdy marengowe łapsko zablokowało dwójkę walczących.
- Wystarczy! – krzyknął nie mogąc powstrzymać się od śmiechu, nie było to niczym nadzwyczajnym, że dwójka kadetów nie miała absolutnie pojęcia o nawet podstawowych zasadach obowiązujących w walce. Każdy by przyjął, że takowych zasad nie ma, ale w sztuce wojennej, trenowanie reakcji i wiedzy mogło być tak samo wielkim kluczem do sukcesu, jak siła mięśni oraz ukryte pokłady Ki.
- Cóż płatku, wygrałeś. – nawet nie zmusiła się do uśmiechu, ta sama ponura i oschła mimika towarzyszyła jej od początku do końca. Czy czuła niesmak w przegranej? Absolutnie nie, bowiem nauczyła się czynnika kluczowego dla spełnienia jej ambicji. Zabrakło jej tego…właśnie płatka śniegu, który w złożoności formy przybierał to większą, zaśnieżoną budowę. „Determinacja” przeszło jej przez myśl, gdy odeszła trzymając lewą ręką za mocno ugodzone prawe ramie. Rana powierzchowna, a jednak precyzyjne cięcie mogło zejść parę naście centymetrów niżej, by doszło do poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.
- To tyle!? Dopiero zaczynałem, trenerze! – krzyknął, ale złowrogi wyraz twarzy przełożonego zgasił jego zapał do dalszego wypowiadania się. Oby następnym razem uważniej nadawała priorytety, brak rozgrzewki przed sparingiem doprawdy rzucił ją na przegraną pozycje.
- Wyliżcie rany i wracajcie do Sali, z wami może już na tą chwile skończyłem, ale wiedzcie, że to dopiero początek. Rozejść się! – tak też każdy poszedł już we własnym kierunku.
OCC: Koniec treningu I
Re: Sala Treningowa
Wto Lut 09, 2016 7:23 pm
Jeden z Trenerów przyglądał się zainicjowanej walce z chłodnym, kalkulującym spojrzeniem. Dwoje bijących się kadetów – to w końcu najzwyklejszy widok, zwłaszcza w Sali Treningowej. Niemniej, wydawał być się jednocześnie nieobecny i żywo zajęty tym, powiedzmy szczerze, dość amatorskim popisem siły. W którymś momencie syknął i zmarszczył brwi, zakładając ramiona na piersi i patrząc na każdy ruch walczących.
- Imię, ranga i przełożony. – rzucił krótko, po czym bezceremonialnie złapał ją za obolałe ramię i obejrzał ranę. Syknął pogardliwie. – To tylko draśnięcie żołnierzu. Nie krzyw się jak dziecko któremu zabrano cukierka, dajesz przeciwnikowi dodatkową satysfakcję, a mnie to doprowadza do pasji. Wystarczy samo to, że Twój kamrat podkreśla w każdej wypowiedzi swój rodowód, każąc innym wierzyć, że jest poziomu władcy zawszonych Saiyan. – powiedział to wszystko chłodno i wolno, jakby złość o której mówił nigdy nie gościła w jego głosie. – Jak długo tutaj jesteś..?
- Spoiler:
- Imię, ranga i przełożony. – rzucił krótko, po czym bezceremonialnie złapał ją za obolałe ramię i obejrzał ranę. Syknął pogardliwie. – To tylko draśnięcie żołnierzu. Nie krzyw się jak dziecko któremu zabrano cukierka, dajesz przeciwnikowi dodatkową satysfakcję, a mnie to doprowadza do pasji. Wystarczy samo to, że Twój kamrat podkreśla w każdej wypowiedzi swój rodowód, każąc innym wierzyć, że jest poziomu władcy zawszonych Saiyan. – powiedział to wszystko chłodno i wolno, jakby złość o której mówił nigdy nie gościła w jego głosie. – Jak długo tutaj jesteś..?
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Wto Lut 09, 2016 9:08 pm
Nie mogła gorzej zacząć dziennego cyklu, niżeli od irytującej rany na prawym ramieniu. Wolnym ruchem zrobiła obrót by określić na podstawie bólu, jak silne są uszkodzenia. Zgięta ręka przymocowana do okaleczonego barku bezproblemowo wykonała serie płynnych ruchów.
"Nie jest tak źle, to tylko draśnięcie, więc dlaczego miałabym to tak przeżywać" przeszło jej przez myśl z tym samym, nieokiełznanym spokojem. Marnie okazywała emocje, a może tak wiele cierpienia emanującego od szeregów mordowanych, katowanych i zniewieściałych więźniów na starej poczciwej fregacie ostudziło jej zapały na najbliższe kilka stuleci.
Poczuła nieznajome ciepło emanujące z czyjejś dłoni w reakcji mocniej zaciskając usta by nie wydać z siebie nawet najcichszego syku. Długi jęzor zaplątał się w jamie ustnej, próbując ułożyć jednolitą barwę głosu, ale zamknięte wargi z kratą zaciśniętych zębów dzielnie się trzymały.
- Nazywam się Cryonetta, należę do Gado Buraun, a mój przełożony to Gado Kirinkan Icycleror. - spojrzała prosto w oczy i doznała zaszczytu spotkania prawie równej sobie istocie. Faktycznie bolało przeklęcie, starała się tego unikać, ale czy stara stu dwudziesto czteroletnia jaszczurka powinna nawet próbować okazać odrobinę skruchy i cierpienia? "Nie" odpowiedziała w myślach sama sobie, wsłuchując się w pogardliwy ton kogoś znacznie przewyższającego rangą wszystkich tutaj obecnych. Tutejsi trenerzy przypominali jej poczciwego Icyclerora; nie dość, że cudaczne imię to jeszcze za złamanego kredyta pasji do nauczania, jego oddział składał się z prawdopodobnie najgorszych i nie było w tym nic nadzwyczajnego, że Cryonetta jako totalnie, bojowe beztalencie została tam przydzielona. Milczała, nie zamierzała bowiem wypowiadać się na rzekomo pouczającą przemowę zielono-ogoniastego. Marengowy przeciwnik mógł się szczycić wspaniałym rodowodem, ale słowa i plakietka nikogo nie czyniły wielkim. Dlaczego, więc miałaby się przejmować tak błahą w jej mniemaniu gadką szmatką? Przyglądała się wojownikowi z przywdzianą krwistą peleryną uważnie, by bardziej od jego postury, zainteresować się jego opanowaniem oraz niezbyt ruchliwym ogonem. W końcu zadał kolejne pytanie, przydałoby się odpowiedzieć treściwie bez zbytniego zamęczania swojego rozmówcy.
- Dwa roczne cykle. - odpowiedziała niezbyt zadowolona z tego, co sama powiedziała. Nie dość, że stosowała język charakterystyczny dla członków załogi z którymi zżyła się przez sto dwadzieścia dwa lata w przestrzeni kosmicznej, to na dodatek owa liczba nie zadowalała ją. Będąc kadetem już od dwóch lat, a całe osiągnięcie to absolutne pokazanie braku swojej wartości bojowej i zamiłowanie do sali technicznej. Cierpliwość była cnotą, ale może zbyt długo zaczynała zwlekać ze swoimi ambicjami?
"Nie jest tak źle, to tylko draśnięcie, więc dlaczego miałabym to tak przeżywać" przeszło jej przez myśl z tym samym, nieokiełznanym spokojem. Marnie okazywała emocje, a może tak wiele cierpienia emanującego od szeregów mordowanych, katowanych i zniewieściałych więźniów na starej poczciwej fregacie ostudziło jej zapały na najbliższe kilka stuleci.
Poczuła nieznajome ciepło emanujące z czyjejś dłoni w reakcji mocniej zaciskając usta by nie wydać z siebie nawet najcichszego syku. Długi jęzor zaplątał się w jamie ustnej, próbując ułożyć jednolitą barwę głosu, ale zamknięte wargi z kratą zaciśniętych zębów dzielnie się trzymały.
- Nazywam się Cryonetta, należę do Gado Buraun, a mój przełożony to Gado Kirinkan Icycleror. - spojrzała prosto w oczy i doznała zaszczytu spotkania prawie równej sobie istocie. Faktycznie bolało przeklęcie, starała się tego unikać, ale czy stara stu dwudziesto czteroletnia jaszczurka powinna nawet próbować okazać odrobinę skruchy i cierpienia? "Nie" odpowiedziała w myślach sama sobie, wsłuchując się w pogardliwy ton kogoś znacznie przewyższającego rangą wszystkich tutaj obecnych. Tutejsi trenerzy przypominali jej poczciwego Icyclerora; nie dość, że cudaczne imię to jeszcze za złamanego kredyta pasji do nauczania, jego oddział składał się z prawdopodobnie najgorszych i nie było w tym nic nadzwyczajnego, że Cryonetta jako totalnie, bojowe beztalencie została tam przydzielona. Milczała, nie zamierzała bowiem wypowiadać się na rzekomo pouczającą przemowę zielono-ogoniastego. Marengowy przeciwnik mógł się szczycić wspaniałym rodowodem, ale słowa i plakietka nikogo nie czyniły wielkim. Dlaczego, więc miałaby się przejmować tak błahą w jej mniemaniu gadką szmatką? Przyglądała się wojownikowi z przywdzianą krwistą peleryną uważnie, by bardziej od jego postury, zainteresować się jego opanowaniem oraz niezbyt ruchliwym ogonem. W końcu zadał kolejne pytanie, przydałoby się odpowiedzieć treściwie bez zbytniego zamęczania swojego rozmówcy.
- Dwa roczne cykle. - odpowiedziała niezbyt zadowolona z tego, co sama powiedziała. Nie dość, że stosowała język charakterystyczny dla członków załogi z którymi zżyła się przez sto dwadzieścia dwa lata w przestrzeni kosmicznej, to na dodatek owa liczba nie zadowalała ją. Będąc kadetem już od dwóch lat, a całe osiągnięcie to absolutne pokazanie braku swojej wartości bojowej i zamiłowanie do sali technicznej. Cierpliwość była cnotą, ale może zbyt długo zaczynała zwlekać ze swoimi ambicjami?
Re: Sala Treningowa
Czw Lut 11, 2016 9:17 pm
- Icycleror? Nic dziwnego, że przez dwa cykle niczego się nie nauczyłaś. Powiem Ci coś, skierowano mnie z Oddziału Zewnętrznego i z ciekawości przyglądam się początkującym. Lepsze pierwsze wrażenie potrafiłaby zrobić szmata do wycierania krwi z tej podłogi. Pójdziesz ze mną.
Trener obrócił się tyłem do Cryonetty i ruszył na drugi koniec sali. Tam przystanął i z jednej z półek ściągnął zestaw pięciu kul, które podał Jaszczurce. Były diabelnie ciężkie.
- To ciężarki na wszystkie pięć kończyn. Załóż je. Widzisz te manekiny za sobą? Wybierz jednego i pokaż na co Cię stać.
Oparł się o ścianę, splótł ramiona na piersi i patrzył oczekująco. Rząd manekinów przypominał wypchane śmieciami kukły, częściowo okryte blachą albo czymś podobnym do metalu. Inni żołnierze pastwili się nad nim z pasją. Na Cryonettę patrzył z góry przynajmniej dwukrotnie wyższy od niej manekin, z oczami i uśmiechniętą gębą narysowaną jakby dziecięcą ręką.
Trener obrócił się tyłem do Cryonetty i ruszył na drugi koniec sali. Tam przystanął i z jednej z półek ściągnął zestaw pięciu kul, które podał Jaszczurce. Były diabelnie ciężkie.
- To ciężarki na wszystkie pięć kończyn. Załóż je. Widzisz te manekiny za sobą? Wybierz jednego i pokaż na co Cię stać.
Oparł się o ścianę, splótł ramiona na piersi i patrzył oczekująco. Rząd manekinów przypominał wypchane śmieciami kukły, częściowo okryte blachą albo czymś podobnym do metalu. Inni żołnierze pastwili się nad nim z pasją. Na Cryonettę patrzył z góry przynajmniej dwukrotnie wyższy od niej manekin, z oczami i uśmiechniętą gębą narysowaną jakby dziecięcą ręką.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Pią Lut 12, 2016 6:16 am
„Nawet tam na górze uważają Icyclerora za łamagę” przewróciła oczami nie mogąc powstrzymać złośliwej myśli. Najwyraźniej ktoś z zewnątrz udał się na spacerek po militarnej ruinie, gdzie odpadki próbowały za wszelką cenę wybić się w randze i otrzymać ukochaną, wymarzoną plakietkę. Jakże inaczej też należała do tych śmieci, stąd przydałoby się w końcu ruszyć swoje siedzenie, gdyż żaden świat nie ukorzy się pod obecnością słabeusza, jakiego obecnie reprezentowała. Skierowali kroki na drugi koniec sali. Podążała wolnym krokiem w małych odstępach nie zważając na trenujących żołnierzy. Mieli swoją drabinę po której to musieli się wspiąć, Icycleror zamiast takowej sprezentował jej jedynie krzesełko by mogła stanąć odrobinę wyżej, lecz bez szans na osiągnięcie celu.
„Ciężarki” przytaknęła nowemu trenerowi odbierając bransolety z do mocowanymi, masywnymi kulami. Każda została należycie umocowana na rękach, nogach oraz ogonie, nie tylko drastycznie obciążając ruchy młodej militarnie jaszczurki, ale również nie ukrywała, jak bardzo niepraktyczne w walce takie ciężarki mogły się okazać. Mięśnie samoistnie napinały się próbując zdzierżyć masę, a siły już przy pierwszych krokach w stronę manekina, zaczęły ją opuszczać. Musiała to zdzierżyć, bo towarzystwo goszczące tego cyklu dziennego było nietypowe i warte działania. Słuchała się i wykonywała polecenia wyższego rangą bo w przeciwieństwie do Icyclerora, tajemniczy przybysz ma pewne osiągnięcia.
Konfrontacja była nieunikniona, Cryonetta z błyskiem w oku uniosła ku górze głowę by przyjrzeć się posturze oponenta. Złom przyobleczony w szmaty spoglądał z pełnią pogodą ducha na zlodowaciało niczym azotowe płyny Vvien. Każdy dzień dwumetrowego bytu wbitego na elastyczną, metaliczną podstawę to była nie lada radość z wolontariatu dla biednych i uciśnionych kadetów. Worek do bicia to znosił dzielnie, bo tym samym otwierał furtkę do lepszego, ciekawszego miejsca. Pełnego prymitywnych instynktów oraz nieokiełznanej potrzeby spełniania to kolejnych, bardziej wyuzdanych ambicji. Zamerdała słodko ogonem starając się przyzwyczaić do diabelnie ciężkiego ciężaru. Wymieniwszy złowrogie spojrzenia, manekin lekko zadygotał pod siłą bardzo oddalonej okolicznej eksplozji, nawet lekka bryza i niegodziwość kipiąca za marnie obrysowanego uśmieszku była przeciwko kadetce.
„Czas zetrzeć ten uśmieszek, nie ukrywam, że po nim można dostać mdłości” mknąć myślami na widok manekina, zadała pierwszą serie zamaszystych pięści w okolice brzucha ofiary. Złom przemieszał się pod skórzaną warstwą starego worka za nic mając taką siłę uderzenia. Pierwszy cios wykonał zgłębienie, które za mocą czarodziejskiej zapomnianej rasy Gemian odkształciło się do dawnej, nieskazitelnej formy. Tak, dokładnie jeszcze pamiętała, jak pięćdziesiąt i siedem cykli temu spoglądała na niezliczoną rzesze zakutych w kajdany Gemian. Armia changelingów miała z nimi nie lada ubaw, ale jak to każdy konflikt, musiał się kiedyś skończyć. Stanęła bokiem względem celu kierując na front lewą stronę swojego ciała by przygotować się do zamaszystych kopniaków. Każdy kopniak kierowany był w inną część ciała, wpierw noga by ugiąć przeciwnika, potem głowa, a na końcu brzucho. Każdy obrót i moc kinetyczna ciężarków przenosiła się na aktywnie fizycznie mięśnie. Stróżki potu wolno spływały z pod czupryny drucianych włosów, ale nie poddawała się i nie zamierzała zaprzestać tak długo, aż nie padnie z wycieńczenia bądź trener stwierdzi, że obserwacja młodzika przy treningu to totalna nuda. Manekin trząsł się w rytmice naprzemiennych uderzeń rąk i nóg, zwieńczanych z rzadka potężnym uderzeniem z kolanka, a następnie podbródkowego. Gemianie również mieli nienaturalne uśmieszki jako jedyne odsłonięte pośród kamiennej warstwy gruzu i błyskotek okalających ich poszarzałe ciała. Tych uśmieszków nie dało się zetrzeć nawet najbrutalniejszą siłą tak samo, jak tego przeklęta manekina…
OCC: Start trening II
OCC2: Mimo wszystko prosiłabym, by NPC nadal odpisał. To po odpisie NPC wykonam zakończenie treningu.
„Ciężarki” przytaknęła nowemu trenerowi odbierając bransolety z do mocowanymi, masywnymi kulami. Każda została należycie umocowana na rękach, nogach oraz ogonie, nie tylko drastycznie obciążając ruchy młodej militarnie jaszczurki, ale również nie ukrywała, jak bardzo niepraktyczne w walce takie ciężarki mogły się okazać. Mięśnie samoistnie napinały się próbując zdzierżyć masę, a siły już przy pierwszych krokach w stronę manekina, zaczęły ją opuszczać. Musiała to zdzierżyć, bo towarzystwo goszczące tego cyklu dziennego było nietypowe i warte działania. Słuchała się i wykonywała polecenia wyższego rangą bo w przeciwieństwie do Icyclerora, tajemniczy przybysz ma pewne osiągnięcia.
Konfrontacja była nieunikniona, Cryonetta z błyskiem w oku uniosła ku górze głowę by przyjrzeć się posturze oponenta. Złom przyobleczony w szmaty spoglądał z pełnią pogodą ducha na zlodowaciało niczym azotowe płyny Vvien. Każdy dzień dwumetrowego bytu wbitego na elastyczną, metaliczną podstawę to była nie lada radość z wolontariatu dla biednych i uciśnionych kadetów. Worek do bicia to znosił dzielnie, bo tym samym otwierał furtkę do lepszego, ciekawszego miejsca. Pełnego prymitywnych instynktów oraz nieokiełznanej potrzeby spełniania to kolejnych, bardziej wyuzdanych ambicji. Zamerdała słodko ogonem starając się przyzwyczaić do diabelnie ciężkiego ciężaru. Wymieniwszy złowrogie spojrzenia, manekin lekko zadygotał pod siłą bardzo oddalonej okolicznej eksplozji, nawet lekka bryza i niegodziwość kipiąca za marnie obrysowanego uśmieszku była przeciwko kadetce.
„Czas zetrzeć ten uśmieszek, nie ukrywam, że po nim można dostać mdłości” mknąć myślami na widok manekina, zadała pierwszą serie zamaszystych pięści w okolice brzucha ofiary. Złom przemieszał się pod skórzaną warstwą starego worka za nic mając taką siłę uderzenia. Pierwszy cios wykonał zgłębienie, które za mocą czarodziejskiej zapomnianej rasy Gemian odkształciło się do dawnej, nieskazitelnej formy. Tak, dokładnie jeszcze pamiętała, jak pięćdziesiąt i siedem cykli temu spoglądała na niezliczoną rzesze zakutych w kajdany Gemian. Armia changelingów miała z nimi nie lada ubaw, ale jak to każdy konflikt, musiał się kiedyś skończyć. Stanęła bokiem względem celu kierując na front lewą stronę swojego ciała by przygotować się do zamaszystych kopniaków. Każdy kopniak kierowany był w inną część ciała, wpierw noga by ugiąć przeciwnika, potem głowa, a na końcu brzucho. Każdy obrót i moc kinetyczna ciężarków przenosiła się na aktywnie fizycznie mięśnie. Stróżki potu wolno spływały z pod czupryny drucianych włosów, ale nie poddawała się i nie zamierzała zaprzestać tak długo, aż nie padnie z wycieńczenia bądź trener stwierdzi, że obserwacja młodzika przy treningu to totalna nuda. Manekin trząsł się w rytmice naprzemiennych uderzeń rąk i nóg, zwieńczanych z rzadka potężnym uderzeniem z kolanka, a następnie podbródkowego. Gemianie również mieli nienaturalne uśmieszki jako jedyne odsłonięte pośród kamiennej warstwy gruzu i błyskotek okalających ich poszarzałe ciała. Tych uśmieszków nie dało się zetrzeć nawet najbrutalniejszą siłą tak samo, jak tego przeklęta manekina…
OCC: Start trening II
OCC2: Mimo wszystko prosiłabym, by NPC nadal odpisał. To po odpisie NPC wykonam zakończenie treningu.
Re: Sala Treningowa
Pią Lut 12, 2016 12:59 pm
Trener nie spuszczał jej z oczu, dodatkowo sprawdzając jak zachowa się Jaszczurka świadoma jego obserwacji i oceny. Mechaniczne oko badało, tak jak scouter, jej poziom mocy bojowej, drugie przyglądało się ciosom, najpierw nieco nieskładnym, aż potem pewniejszym. Całkiem szybko załapała jak wykorzystać masę obciążników w walce na swoją korzyść. Poczuciu równowagi też nie mógł za wiele zarzucić, tylko ta mizerna siła i brak doświadczenia…
- Czy Ty myślisz, że dalej jesteś u starego Icycla? Przyłóż się trochę i rozwal ten złom. – pogonił Trener. Inni „nauczyciele” nie śmieli podnieść głosu czy rzucić mu zdziwionego spojrzenia, że zajmuje się Gado Buraun, skoro, sądząc po pelerynie, ćwiczył o wiele silniejszych.
Może zobaczył potencjał… A może tylko mu się zdawało. To chciał sprawdzić.
- Masz dwa wyjścia. Rozwalisz go albo zemdlejesz ze zmęczenia. – rzucił spokojnie i przymknął zdrowe oko. Sztuczne obróciło się w metalicznym oczodole i nakierowało zielone szkiełko na ćwiczącą Vvien.
- Czy Ty myślisz, że dalej jesteś u starego Icycla? Przyłóż się trochę i rozwal ten złom. – pogonił Trener. Inni „nauczyciele” nie śmieli podnieść głosu czy rzucić mu zdziwionego spojrzenia, że zajmuje się Gado Buraun, skoro, sądząc po pelerynie, ćwiczył o wiele silniejszych.
Może zobaczył potencjał… A może tylko mu się zdawało. To chciał sprawdzić.
- Masz dwa wyjścia. Rozwalisz go albo zemdlejesz ze zmęczenia. – rzucił spokojnie i przymknął zdrowe oko. Sztuczne obróciło się w metalicznym oczodole i nakierowało zielone szkiełko na ćwiczącą Vvien.
- Vvien
- Liczba postów : 1307
Data rejestracji : 05/02/2016
Identification Number
HP:
(1510/1510)
KI:
(0/0)
Re: Sala Treningowa
Pią Lut 12, 2016 9:33 pm
Każda kolejna próba złapania głębszego oddechu stanowiła większe wyzwanie. Bacznie się jej przyglądał w milczeniu najwyraźniej nie kwapiąc się do jakkolwiek komentarza. Dlaczego miałby w ogóle marnować na nią czas? Nie jest typowym trenerem, a osobnik jego pokroju z pewnością ma znacznie ciekawsze i ważniejsze zajęcia, niż użeranie się z pierwszą, gorszą napotkaną kadetką. Cryonetta już wiedziała, że w coś niej dostrzegł, inaczej zupełnie by się nie zainteresował, tylko pozostawało odwieczne pytanie…co dostrzegł? Manekin przyjął kolejną serie zamaszystych ciosów, trzy prawe sierpowe o pokaźnej sile uderzenia umęczyły skołataną od żelastwa głowę manekina, ale by rozwalić go musiałaby użyć wiązki ki. Nie zamierzała iść na łatwiznę nawet, gdy strużki potu i ból narastający w mięśniach wyraźnie sygnalizowały, aby przestała. Dość na dzisiaj, odpocznij i napij się poczciwej, słodkiej wody bąbelkowej z kadeckiego barku. Naiwnie, będziesz siorbać musującą ciecz przepłukując usteczka, a twoje ambicje skończą się na marzeniach rozpromienionych przez obłoki zaprzedanej planety Gemian. Gwiezdny pył wymieszany ze złotym pierwiastkiem unosił się nad powierzchnią planety od potężnych wiatrów. Ta bogata w zasoby szlachetne planeta była rajem dla przedsiębiorców, a przed wszystkim górników. Sami Gemianie nie mieli tyle szczęścia i skończyli stosunkowo marnie po bliższej obserwacji, iż nie mają zbytnio ciekawych zastosowań. Dobre czasy, gdy na każde skinienie palcem mogła liczyć na wsparcie wojskowych, aby na spokojnie mogła przejść do badań oraz archiwizacji informacji gatunkowych. W większości byli to kadeci oraz nie rzadko weterani, ale zaledwie kilka typów mogło się poszczycić czymś więcej i tylko wobec nich mogła odnosić się z szacunkiem.
„Teraz” zacisnęła pięści, a następnie skrzywiła brwi próbując udać grymas złości. Tak naprawdę czułą niechęć wobec tego czym się stała, a nie złość. Bardzo trudno było ją wyprowadzić z równowagi psychicznej, a na pewno stare wspominki nie są na tyle mocnym bodźcem by podsycić agresje. Trener miał słuszność o starym trenerze, owy lodowy sopel dawno został rozmrożony w ogniach przestrzeni kosmicznej. Tak smakowała wolność od kroczącej za nią żenady. Manekin jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że głupkowaty uśmieszek już mu nie pomoże. Służba kukły właśnie miała dobiec końca.
- Zawsze jest inne wyjście, ale dla dobra tej chwili załóżmy, że faktycznie są tylko dwa. – skwitowała unosząc swój ogon wysoko w górę. Karta atutowa kryjąca się w cielesnym potencjale Vvien właśnie została odsłonięta, choć zapewne sam trener jeszcze tego nie zauważył. Nigdy nie mogła liczyć na dobry efekt z użyciem, aż czterech kończyn, ale rozwój ewolucyjny wyposażył jaszczurkę oraz resztę zmienno-cielesnych współbratymców w piątą, pozorną, choć potężną kończynę. Ileż to razy chwyciła za elektroniczne pióro by wpisać niezbędne informacje do baz danych właśnie z użyciem ogona. Zabójcza kombinacja elegancji i prostoty kryła się w elastycznej kończynie merdającej posłusznie z każdym rozkazem nerwowym od mózgu Cryonetty. Ciskała nim przedmiotami, wpisywała dane do komputera, podnosiła ciężary, delikatnie w naczynku podawała wodę bez wahania pijąc. Ponad dwumetrowy, potężny szereg mięśni obleczonych na kościstej złożoności stawów…
„Rozwalę go, jak to prostacko brzmi” ogon wygiął się faliście by następnie zamachnąć się ze znaczną siłą i wykonać uderzenie na prawej piersi regularnie obijanego celu. Potężne dudnienie niczym pejcz grzmotnęło o skrawki metali uginając je w kilku miejscach. To siła dokładnie stu dwudziestu czterech lat wykonywania większości czynności z pomocą ogona, miała obecnie zastosowanie. Ogon zaczął namiętnie tłuc ciało używając skostniałej kuli tuż przed jej końcem wzrostu, niczym prymitywnej maczugi. Nie spodziewała się, że użycie ogona w tak gwałtowny sposób mogło dawać tyleż radości. Zlodowaciała mina nabrała rumieńców, a kąciki ust lekko uniosły się w górę, serwując mocno stonowaną falę szczęścia. Uderzenia zostawiały trwałe wgniecenia na manekinie, ale już po prawej stronie brzucha dało się dostrzec, iż żelastwo od siły kinetycznej tak wymieszało się w środku, aż przecięło workowatą warstwę pseudo-skórną wiecznie uśmiechniętego bytu. Nie miała już więcej siły, stąd resztkę energii zachowała na swój ogon. Nogi uginały się już pod własnym ciężarem i traciła na stabilności, w ostatecznym akcie desperacji nim upadła na ziemie, owinęła ogonem szyje manekina i zarazem w tym samym momencie upadła na ziemie pozbawiona sił witalnych, ale nie woli walki. Głośno dyszała zapewne przynosząc rozczarowanie wszystkim, którzy zapragnęli obserwować mozolną próbę treningową tak mało znaczącej kadetki. Ogon splatał się co raz mocniej wokół szyi i tylko czujne oko było w stanie to zauważyć, gdyż zapewne większą uwagę zwracała zmęczona jaszczurka. Obrysowane oczka z uśmieszkiem zaczęły nadymać się, jakby zbierając wielki haust powietrza do nieistniejących płuc. W rzeczywistości to fragment wypchanej szyi przesunął się ku górze pod naciskiem miażdżącej siły ogona.
„Co za porażka…ale padasz na glebę ze mną.” tą myślą zwieńczyła urywając kompletnie łeb humanoidalnemu workowi treningowemu. Trzask waty wymieszanej z różnorodną materią złomu rozległ się po sali prezentując już tylko powoli toczącą się głowę zlikwidowanego celu.
- Powinnam zostać przy papierkowej robocie, odnotuje w raporcie, że od drobnych zamieszek, jeden z inwentarzu został skrócony o głowę. –wymsknęło się Cryonette od niechcenia, gdy diabelnie zmęczona poczuła narastający ból głowy i zaczęła wyraźnie bełkotać.
OCC: Koniec treningu II
„Teraz” zacisnęła pięści, a następnie skrzywiła brwi próbując udać grymas złości. Tak naprawdę czułą niechęć wobec tego czym się stała, a nie złość. Bardzo trudno było ją wyprowadzić z równowagi psychicznej, a na pewno stare wspominki nie są na tyle mocnym bodźcem by podsycić agresje. Trener miał słuszność o starym trenerze, owy lodowy sopel dawno został rozmrożony w ogniach przestrzeni kosmicznej. Tak smakowała wolność od kroczącej za nią żenady. Manekin jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że głupkowaty uśmieszek już mu nie pomoże. Służba kukły właśnie miała dobiec końca.
- Zawsze jest inne wyjście, ale dla dobra tej chwili załóżmy, że faktycznie są tylko dwa. – skwitowała unosząc swój ogon wysoko w górę. Karta atutowa kryjąca się w cielesnym potencjale Vvien właśnie została odsłonięta, choć zapewne sam trener jeszcze tego nie zauważył. Nigdy nie mogła liczyć na dobry efekt z użyciem, aż czterech kończyn, ale rozwój ewolucyjny wyposażył jaszczurkę oraz resztę zmienno-cielesnych współbratymców w piątą, pozorną, choć potężną kończynę. Ileż to razy chwyciła za elektroniczne pióro by wpisać niezbędne informacje do baz danych właśnie z użyciem ogona. Zabójcza kombinacja elegancji i prostoty kryła się w elastycznej kończynie merdającej posłusznie z każdym rozkazem nerwowym od mózgu Cryonetty. Ciskała nim przedmiotami, wpisywała dane do komputera, podnosiła ciężary, delikatnie w naczynku podawała wodę bez wahania pijąc. Ponad dwumetrowy, potężny szereg mięśni obleczonych na kościstej złożoności stawów…
„Rozwalę go, jak to prostacko brzmi” ogon wygiął się faliście by następnie zamachnąć się ze znaczną siłą i wykonać uderzenie na prawej piersi regularnie obijanego celu. Potężne dudnienie niczym pejcz grzmotnęło o skrawki metali uginając je w kilku miejscach. To siła dokładnie stu dwudziestu czterech lat wykonywania większości czynności z pomocą ogona, miała obecnie zastosowanie. Ogon zaczął namiętnie tłuc ciało używając skostniałej kuli tuż przed jej końcem wzrostu, niczym prymitywnej maczugi. Nie spodziewała się, że użycie ogona w tak gwałtowny sposób mogło dawać tyleż radości. Zlodowaciała mina nabrała rumieńców, a kąciki ust lekko uniosły się w górę, serwując mocno stonowaną falę szczęścia. Uderzenia zostawiały trwałe wgniecenia na manekinie, ale już po prawej stronie brzucha dało się dostrzec, iż żelastwo od siły kinetycznej tak wymieszało się w środku, aż przecięło workowatą warstwę pseudo-skórną wiecznie uśmiechniętego bytu. Nie miała już więcej siły, stąd resztkę energii zachowała na swój ogon. Nogi uginały się już pod własnym ciężarem i traciła na stabilności, w ostatecznym akcie desperacji nim upadła na ziemie, owinęła ogonem szyje manekina i zarazem w tym samym momencie upadła na ziemie pozbawiona sił witalnych, ale nie woli walki. Głośno dyszała zapewne przynosząc rozczarowanie wszystkim, którzy zapragnęli obserwować mozolną próbę treningową tak mało znaczącej kadetki. Ogon splatał się co raz mocniej wokół szyi i tylko czujne oko było w stanie to zauważyć, gdyż zapewne większą uwagę zwracała zmęczona jaszczurka. Obrysowane oczka z uśmieszkiem zaczęły nadymać się, jakby zbierając wielki haust powietrza do nieistniejących płuc. W rzeczywistości to fragment wypchanej szyi przesunął się ku górze pod naciskiem miażdżącej siły ogona.
„Co za porażka…ale padasz na glebę ze mną.” tą myślą zwieńczyła urywając kompletnie łeb humanoidalnemu workowi treningowemu. Trzask waty wymieszanej z różnorodną materią złomu rozległ się po sali prezentując już tylko powoli toczącą się głowę zlikwidowanego celu.
- Powinnam zostać przy papierkowej robocie, odnotuje w raporcie, że od drobnych zamieszek, jeden z inwentarzu został skrócony o głowę. –wymsknęło się Cryonette od niechcenia, gdy diabelnie zmęczona poczuła narastający ból głowy i zaczęła wyraźnie bełkotać.
OCC: Koniec treningu II
Re: Sala Treningowa
Sob Lut 13, 2016 5:45 pm
- Oczywiście, że jest trzecie wyjście, a zwie się śmierć. – Trenerowi nawet powieka nie drgnęła gdy obserwował ćwiczącą Jaszczurkę. W przeciwieństwie do paru wojowników nie zachichotał z wyższością ani nie wywróciła oczami obserwując jej poczynania. Beznamiętnie śledził jej ruchy, aż podszedł do Cryonetty, opierając trójpalczastą stopę na głowie manekina.
- Zadam Ci jedno pytanie. Dlaczego tu jesteś? – nim zdążyła coś powiedzieć, uniósł rękę. – Nie, teraz na to nie znasz odpowiedzi. I patrząc co sobą reprezentujesz, nie zamierzam nawet śledzić Twojej „kariery”. Idź do Sali Technicznych, potrzebują tam pomocy.
To mówiąc odwrócił się, zafalował peleryną i odszedł.
OOC
Idziesz tu ---> Sale Techniczne
- Zadam Ci jedno pytanie. Dlaczego tu jesteś? – nim zdążyła coś powiedzieć, uniósł rękę. – Nie, teraz na to nie znasz odpowiedzi. I patrząc co sobą reprezentujesz, nie zamierzam nawet śledzić Twojej „kariery”. Idź do Sali Technicznych, potrzebują tam pomocy.
To mówiąc odwrócił się, zafalował peleryną i odszedł.
OOC
Idziesz tu ---> Sale Techniczne
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach