Sala bankietowa
Czw Lis 01, 2018 3:46 pm
Sala bankietowa w stolicy to najpopularniejsze miejsce do organizacji zarówno imprez masowych jak i kameralnych spotkań. Jej wielką zaletą jest zastosowanie przez architektów nowoczesnej technologii, umożliwiającej dowolną aranżację przestrzeni według potrzeb, zarówno jeśli chodzi o jej funkcjonalność, powierzchnię jak i wystrój. W ciągu zaledwie kilku godzin z jednej, wielkiej hali można stworzyć labirynt mniejszych salek, salę weselną z balkonami, teatr czy operę.
Re: Sala bankietowa
Czw Lis 01, 2018 3:52 pm
Taksówka podwiozła Mamoru i Kanade pod same drzwi wejściowe Sali bankietowej. Przed wejściem stało kilka grupek ludzi ubranych w zapierające dech w piersiach kreacje. Zażywali świeżego powietrza czy też popalali papierosy. Szeroki dywan prowadził do środka, przez rozwarty portal. W środku widać było wielką salę, nad którą wisiały złoto-diamentowe lampy, rzucające ciepłe światło na parkiet pod sobą. Wokoło rozstawiono stoliki bankietowe, gdzie stały kieliszki z szampanem. Inne trunki przynosili krążący wokoło jak w ukropie kelnerzy. Wewnątrz kłębiło się sporo osób, zarówno piękne kobiety jak i mężczyźni w średnim lub podeszłym wieku. Podrygiwali do melodii granych na żywo przez popularny zespół, u którego Kanade, mogła czasem usłyszeć fałszowanie. Po prawej i lewej stronie znajdowały się drzwi, trudno powiedzieć, dokąd prowadziły...
Mamoru wprowadził Kanade do środka, pozwalając jej, jeśli chciała, oprzeć się na jego ramieniu. Podszedł do jednego ze stolików i wręczył trunek dziewczynie.
- Zatem, moja droga… - zaczął, rozglądając się wokoło. – Widzisz tego mężczyznę z dużym brzuchem… , krzywym kołnierzykiem i w brudnych butach? - skinął głową w prawo w kierunku pary osób w wieku około 45 lat i młodej dwudziestoparo latki. Starsza kobieta była znacznie pomarszczona i wydawała się być uległa w stosunku do męża. Natomiast młodsza przyszła ubrana jakby nie na tę okazję. Miała na sobie mini spódniczkę i buty na platformie. Na ramionach nosiła futerko. Odznaczała się ostrym makijażem z czerwonymi ustami. – To jest właśnie John Lackwick, Minister Technologii. Stoi w towarzystwie swojej żony, Lukrecji. Znając życie, szybko odprawi ją do domu… A ta druga kobieta to jego asystenka Sindy Walles. Natomiast tam na środku w tym większym kółku rozmówców stoi Premier Matthias Grunhaus wraz z żoną i córką. – skinął głową w stronę wysokiego, szczupłego mężczyzny w towarzystwie klasycznie ubranej kobiety w wieku około czterdziestu lat oraz nastolatki w ciekawej sukni. - Ambasadora Changelingów widziałem przed budynkiem. Palił cygaro. – Mamoru przybliżył się do Kanade i objął ją w pasie, przysuwając lekko do siebie. Uśmiechnął się przy tym ciepło. – Co byś sobie zatem życzyła? Chcesz udać się do kogoś ze mną czy samodzielnie?
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Nie Lis 04, 2018 8:50 am
Jej chód przypominał bardziej sunięcie, pełne gracji i pewności siebie. Nieco zbyt rozkołysane biodra były specjalnym zabiegiem, podkreślającym jej atuty. Twarz była cały czas roześmiana i rozpromieniona lekko kokieteryjnym, zawadiackim uśmiechem. Zdawała się cieszyć z balu jak nastolatka balem maturalnym, ale prawda była nieco inna.
Starała się jak najszybciej zlokalizować i rozpoznać osoby, które trzymają w swoim ręku wpływy. Wokół takich zazwyczaj kręci się najwięcej osób, zabiegając o ich względy i ustawiając własne interesy. Ona sama postawiła sobie za zadanie odwrócić tendencję – to oni przyjdą do niej.
Rozejrzała się w poszukiwaniu szans na zabłyśnięcie. Potrzebowała uwagi i jeszcze więcej oczu skierowanych na nią, a nie na inne prężące swoje wdzięki kobiety. Spojrzała ukradkiem na zespół i stojący na scenie fortepian, a w jej głowie układało się coraz więcej rozwiązań.
-Zrobimy tak…- zaczęła naradę z partnerem. –Ja idę błyszczeć na scenie, a ty… Obserwuj który z nich ślinił się najbardziej.- puściła mu oko i podeszła do pianisty, szepcąc mu coś do ucha. Chciała szybko dogadać się z muzykami żeby pozwolili jej zagrać, po czym usiadła na ławeczce przed klawiaturą. Pozwoliła żeby początkowo koronka jej pończoch wyjrzała spod materiału sukienki i nie spieszyła się specjalnie z jej zakryciem, gładząc przy okazji swoje udo. Wyglądało to dyskretnie, niby naturalnie a zarazem zachęcająco. Poczekała aż uwaga skupi się na niej, przygrywając powszechnie znaną dziecięcą melodyjkę. Zastanawiała się chwilę co by tu zagrać, aż w końcu rozpoczęła show…
Starała się jak najszybciej zlokalizować i rozpoznać osoby, które trzymają w swoim ręku wpływy. Wokół takich zazwyczaj kręci się najwięcej osób, zabiegając o ich względy i ustawiając własne interesy. Ona sama postawiła sobie za zadanie odwrócić tendencję – to oni przyjdą do niej.
Rozejrzała się w poszukiwaniu szans na zabłyśnięcie. Potrzebowała uwagi i jeszcze więcej oczu skierowanych na nią, a nie na inne prężące swoje wdzięki kobiety. Spojrzała ukradkiem na zespół i stojący na scenie fortepian, a w jej głowie układało się coraz więcej rozwiązań.
-Zrobimy tak…- zaczęła naradę z partnerem. –Ja idę błyszczeć na scenie, a ty… Obserwuj który z nich ślinił się najbardziej.- puściła mu oko i podeszła do pianisty, szepcąc mu coś do ucha. Chciała szybko dogadać się z muzykami żeby pozwolili jej zagrać, po czym usiadła na ławeczce przed klawiaturą. Pozwoliła żeby początkowo koronka jej pończoch wyjrzała spod materiału sukienki i nie spieszyła się specjalnie z jej zakryciem, gładząc przy okazji swoje udo. Wyglądało to dyskretnie, niby naturalnie a zarazem zachęcająco. Poczekała aż uwaga skupi się na niej, przygrywając powszechnie znaną dziecięcą melodyjkę. Zastanawiała się chwilę co by tu zagrać, aż w końcu rozpoczęła show…
- Pewnego dnia mój książę wróci:
Re: Sala bankietowa
Nie Lis 04, 2018 7:58 pm
Uwaga całej sali skupiła się na scenie. Niemal każdy obecny zwrócił wzrok w kierunku oszałamiającej piękności, która usiadła przed fortepianem. Światła reflektorów skupiły się na niej, oświetlając jej niezwykłą kreację. Mieniła się w błyskach fleszów, nawet reporterzy zwrócili uwagę na koncert nieznanej artystki.
Mniej artystyczne dusze przeszły z muzyką do porządku dziennego i wróciły do swoich rozmów. Wrażliwe muzycznie dusze nie odrywały wzroku od pianistki. A w szczególności pewien mężczyzna. Miał włosy czarne jak i przesiane pojedynczymi siwymi włosami. Oczy jasnoniebieskie, elegancko przycięte wąsy. Był nim Premier Matthias Grunhaus. Oparł się o stolik bankietowy i oczarowany, z delikatnym uśmiechem na ustach, obserwował zjawiskową kobietę.
Po zakończeniu wykonu, Kanade zeszła ze sceny, a towarzyszyły jej oklaski publiczności. Ludzie poczuli się jeszcze elitarniej na tym spotkaniu. A gdy dziewczyna wróciła do swojego dzisiejszego partnera, nie zdążyła zamienić z nim nawet słowa, bo zaraz pojawił się w ich towarzystwie sam Premier. Jego żona i córka pozostały tam, gdzie stały, więc widocznie przeprosił je na kilka minut.
- Witam Państwa. – powiedział, ponieważ był, można powiedzieć, gospodarzem spotkania. Podał Mamoru rękę, a Kanade ucałował dłoń, jeśli na to pozwoliła. Jeśli nie, to również podał rękę. – Wspaniały występ. Nie spodziewałem się tak nieoczekiwanego koncertu na dzisiejszym bankiecie. – Premier trzymał fason. Był wyprostowany i lekko zdystansowany. – Chciałem poznać naszą anonimową artystkę. – powiedział.
- Moja towarzyszka nazywa się Kanade. Przyjechała ze mną na wycieczkę z Namek na rodzinną Ziemię. – przedstawił ją Mamoru, po czym kaszlnął w udawany sposób. – Przepraszam was, muszę odejść na stronę. Pozostawię cię, Kanade, w towarzystwie Pana Grunhausa na chwilę. – powiedział, po czym odszedł szybko, zanim dziewczyna zdążyłaby zaprotestować.
Premier uśmiechnął się do Kanade ciepło, żeby przełamać pierwsze lody.
- Nie sądziłem, że Mamoru kiedykolwiek się ustatkuje. Choć widząc u jego boku tak nietuzinkową kobietę, wszystko wydaje się jasne. – zasugerował związek pomiędzy Mamoru i Kanade. Najwidoczniej badając grunt.
Mniej artystyczne dusze przeszły z muzyką do porządku dziennego i wróciły do swoich rozmów. Wrażliwe muzycznie dusze nie odrywały wzroku od pianistki. A w szczególności pewien mężczyzna. Miał włosy czarne jak i przesiane pojedynczymi siwymi włosami. Oczy jasnoniebieskie, elegancko przycięte wąsy. Był nim Premier Matthias Grunhaus. Oparł się o stolik bankietowy i oczarowany, z delikatnym uśmiechem na ustach, obserwował zjawiskową kobietę.
Po zakończeniu wykonu, Kanade zeszła ze sceny, a towarzyszyły jej oklaski publiczności. Ludzie poczuli się jeszcze elitarniej na tym spotkaniu. A gdy dziewczyna wróciła do swojego dzisiejszego partnera, nie zdążyła zamienić z nim nawet słowa, bo zaraz pojawił się w ich towarzystwie sam Premier. Jego żona i córka pozostały tam, gdzie stały, więc widocznie przeprosił je na kilka minut.
- Witam Państwa. – powiedział, ponieważ był, można powiedzieć, gospodarzem spotkania. Podał Mamoru rękę, a Kanade ucałował dłoń, jeśli na to pozwoliła. Jeśli nie, to również podał rękę. – Wspaniały występ. Nie spodziewałem się tak nieoczekiwanego koncertu na dzisiejszym bankiecie. – Premier trzymał fason. Był wyprostowany i lekko zdystansowany. – Chciałem poznać naszą anonimową artystkę. – powiedział.
- Moja towarzyszka nazywa się Kanade. Przyjechała ze mną na wycieczkę z Namek na rodzinną Ziemię. – przedstawił ją Mamoru, po czym kaszlnął w udawany sposób. – Przepraszam was, muszę odejść na stronę. Pozostawię cię, Kanade, w towarzystwie Pana Grunhausa na chwilę. – powiedział, po czym odszedł szybko, zanim dziewczyna zdążyłaby zaprotestować.
Premier uśmiechnął się do Kanade ciepło, żeby przełamać pierwsze lody.
- Nie sądziłem, że Mamoru kiedykolwiek się ustatkuje. Choć widząc u jego boku tak nietuzinkową kobietę, wszystko wydaje się jasne. – zasugerował związek pomiędzy Mamoru i Kanade. Najwidoczniej badając grunt.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Pon Lis 05, 2018 4:29 pm
Schodziła ze sceny rozsyłając buziaki i machając dłonią niczym królowa pozdrawiając podwładnych. Była rozpromieniona i na tyle nabrała zuchwałości, że wyjęła pojedynczą różę z jednego z flakoników i wręczyła ją sobie. Kolejne kroki pełne były gestów napawania się wonią kwiatu i jego pięknem, jakby świat wokół nie istniał. W ten sposób wróciła do Mamoru.
Uniosła brwi zaskoczona, że koło partnera stoi sam premier. Dygnęła elegancko, poruszona spotkaniem z tak wysoko postawioną figurą. Była nieco zakłopotana, ale postanowiła to wykorzystać żeby wyjść jeszcze bardziej niewinnie i dziewczęco. Bujała biodrami jakby miała wokół nich bardzo ciasny hula-hop, a w dłoniach bawiła się różą.
-Jestem zaszczycona. Miałam wiele spotkań biznesowych w swojej karierze, ale nigdy nie sądziłam, że obdarzy mnie atencją sam premier!- jej uśmiech był równie niewinny i tak przepełniony poczuciem świetnej zabawy, że zdawał się przełamywać dystans. Jej poliki zdradzały małe onieśmielenie, barwiąc cerę delikatnym różem. –Do niedawna występowałam w malutkich pubach, nie mogłam powstrzymać pokusy zaprezentowania talentów wśród tak zacnej widowni. A zapewniam, że nie są to moje jedyne talenty.- zasłoniła usta dłonią i zachichotała mrużąc oczy.
A więc to on ślinił się najmocniej, mimo obecności rodziny. Miała więc za zadanie zrobić wszystko, aby szybko o niej nie zapomniał, a Mamoru wiedząc o tym, zostawił ich bardzo szybko, dając jej pełne pole do popisu.
-Ja z Mamoru? Ha, ha, ha.- zaśmiała się tym razem głośniej, tak jakby premier opowiedział wyborny dowcip. –Proszę mi wybaczyć, ale to zupełnie nie tak.- włożyła różę we włosy i ujęła w dłonie dłoń premiera w przepraszającym geście, ale po chwili cofnęła ręce, nie chcąc wyjść zbyt poufale. –Łączą nas jedynie sprawy biznesowe. Jestem wolną agentką, realizującą projekty dla przedsiębiorstw, chociaż obecnie chętnie zatrudniłabym się jako asystentka.- przedstawiła swój profil zawodowy, a teraz czas na profil prywatny. –Niech to zostanie naszym sekretem, ale on zupełnie nie jest w moim typie, wolę doświadczonych panów, takich którzy znają się na kobietach.- powiedziała to tak, żeby tylko on mógł ją słyszeć i puściła do niego oczko.
Uniosła brwi zaskoczona, że koło partnera stoi sam premier. Dygnęła elegancko, poruszona spotkaniem z tak wysoko postawioną figurą. Była nieco zakłopotana, ale postanowiła to wykorzystać żeby wyjść jeszcze bardziej niewinnie i dziewczęco. Bujała biodrami jakby miała wokół nich bardzo ciasny hula-hop, a w dłoniach bawiła się różą.
-Jestem zaszczycona. Miałam wiele spotkań biznesowych w swojej karierze, ale nigdy nie sądziłam, że obdarzy mnie atencją sam premier!- jej uśmiech był równie niewinny i tak przepełniony poczuciem świetnej zabawy, że zdawał się przełamywać dystans. Jej poliki zdradzały małe onieśmielenie, barwiąc cerę delikatnym różem. –Do niedawna występowałam w malutkich pubach, nie mogłam powstrzymać pokusy zaprezentowania talentów wśród tak zacnej widowni. A zapewniam, że nie są to moje jedyne talenty.- zasłoniła usta dłonią i zachichotała mrużąc oczy.
A więc to on ślinił się najmocniej, mimo obecności rodziny. Miała więc za zadanie zrobić wszystko, aby szybko o niej nie zapomniał, a Mamoru wiedząc o tym, zostawił ich bardzo szybko, dając jej pełne pole do popisu.
-Ja z Mamoru? Ha, ha, ha.- zaśmiała się tym razem głośniej, tak jakby premier opowiedział wyborny dowcip. –Proszę mi wybaczyć, ale to zupełnie nie tak.- włożyła różę we włosy i ujęła w dłonie dłoń premiera w przepraszającym geście, ale po chwili cofnęła ręce, nie chcąc wyjść zbyt poufale. –Łączą nas jedynie sprawy biznesowe. Jestem wolną agentką, realizującą projekty dla przedsiębiorstw, chociaż obecnie chętnie zatrudniłabym się jako asystentka.- przedstawiła swój profil zawodowy, a teraz czas na profil prywatny. –Niech to zostanie naszym sekretem, ale on zupełnie nie jest w moim typie, wolę doświadczonych panów, takich którzy znają się na kobietach.- powiedziała to tak, żeby tylko on mógł ją słyszeć i puściła do niego oczko.
Re: Sala bankietowa
Wto Lis 06, 2018 1:18 pm
Premier uśmiechnął się uprzejmie.
- Zatem jest Pani osobą utalentowaną w wielu dziedzinach. – rzekł, zerkając w stronę swojej rodziny. Jego żona właśnie z kimś żywo dyskutowała, a córka towarzyszyła jej i słuchała uważnie. – Nie wiem, czy zechciałaby Pani… poszukiwałem odpowiedniego nauczyciela dla mojej córki. Ona również uczy się gry na fortepianie. Indywidualna nauka u Pani byłaby dla niej wzbogacająca. W domu mamy wszelkie potrzebne sprzęty. Mój szofer przywoziłby Panią na miejsce. – zaproponował nieśmiało, nie chcąc urazić artystki. – Jeśli oczywiście znalazłaby Pani czas i ochotę.
- Zatem jest Pani osobą utalentowaną w wielu dziedzinach. – rzekł, zerkając w stronę swojej rodziny. Jego żona właśnie z kimś żywo dyskutowała, a córka towarzyszyła jej i słuchała uważnie. – Nie wiem, czy zechciałaby Pani… poszukiwałem odpowiedniego nauczyciela dla mojej córki. Ona również uczy się gry na fortepianie. Indywidualna nauka u Pani byłaby dla niej wzbogacająca. W domu mamy wszelkie potrzebne sprzęty. Mój szofer przywoziłby Panią na miejsce. – zaproponował nieśmiało, nie chcąc urazić artystki. – Jeśli oczywiście znalazłaby Pani czas i ochotę.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Wto Lis 06, 2018 5:55 pm
Coś poszło zupełnie nie tak, miała wrażenie, że zupełnie rozminęła się ze swoim pierwotnym celem. Z zakłopotania zaczęła drapać się z tyłu głowy. Nie była pewna jak powinna zareagować w takiej sytuacji. Spojrzała zaskoczona w jego oczy. Nigdy nie była nauczycielką i nie wiedziała czy odnalazłaby się w takiej roli, jednak znalezienie się tak blisko premiera mogło pomóc w dostaniu się do kolejnych informacji. Tylko jak to dobrze rozgryść?
-Prześlijmy sobie swoje wizytówki, mając do siebie numery będziemy mogli się skuteczniej umówić.- wyciągnęła służbówkę z torebki i przeprogramowała ją na prywatny numer, ukrywając powiązania ze swoim pracodawcą. –Z chęcią pomogę, jednak sama również potrzebowałabym Pańskiej pomocy.- wznowiła temat tuż po tym jak dostała jego wizytówkę. –Proszę obiecać, że odwdzięczy mi się Pan za postępy córki.- zakręciła biodrami, z dłońmi złączonymi poniżej pasa. Użyła nieco bardziej flirtującego tonu, rzucając pewne siebie spojrzenie wampa. Podtekst był oczywisty, ale nie musiał wiedzieć, że chodzi jej o wiedzę.
-Prześlijmy sobie swoje wizytówki, mając do siebie numery będziemy mogli się skuteczniej umówić.- wyciągnęła służbówkę z torebki i przeprogramowała ją na prywatny numer, ukrywając powiązania ze swoim pracodawcą. –Z chęcią pomogę, jednak sama również potrzebowałabym Pańskiej pomocy.- wznowiła temat tuż po tym jak dostała jego wizytówkę. –Proszę obiecać, że odwdzięczy mi się Pan za postępy córki.- zakręciła biodrami, z dłońmi złączonymi poniżej pasa. Użyła nieco bardziej flirtującego tonu, rzucając pewne siebie spojrzenie wampa. Podtekst był oczywisty, ale nie musiał wiedzieć, że chodzi jej o wiedzę.
Re: Sala bankietowa
Czw Lis 08, 2018 11:01 am
- Oczywiście. – odparł, lecz z jego słów ciężko było wyczytać jakikolwiek podtekst. Odnosił się do odwdzięczenia się. – Będziemy mieli na pewno okazję niejednokrotnie spotkać się przy okazji nauki mojej córki. – powiedział dyplomatycznie. – Najlepiej będzie, jak podam Pani numer mojej asystentki, która z pewnością będzie wiedziała, co należy zrobić. Zwykle nie korzystam z prywatnego numeru. Tylko w sprawach wyjątkowych. Nie pozwala mi na to piastowane stanowisko. – przekazał Kanade wizytówkę asystentki, Alicji Berndt. – Może zechciałaby Pani poznać swoją przyszłą uczennicę? Chętnie Panią przedstawię.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Czw Lis 08, 2018 7:48 pm
Zaśmiała się ze swojej naiwności, że premier przekaże swój prywatny numer. Zmieniła zupełnie swoje zachowanie na bardziej profesjonalne i biznesowe, jakby zrzucała z siebie skórę i pokazywała prawdziwe ja. Zmiana taktyki stawiała na większą naturalność i momentalnie zadała sobie pytanie czemu w ogóle planowała go uwodzić. Zdecydowanie pogubiła się w nowej sytuacji ale nie było za późno żeby nadrobić i wzmocnić pierwsze pozytywne wrażenie.
-Oczywiście, bardzo chętnie poznam pańską córkę, jestem przekonana, że się zaprzyjaźnimy.- tym razem wyglądała skromnie i elegancko, uśmiechała się naturalnie, nadając buzi przyjemną aparycję niezepsutej światem dziewczyny. –Jutro zadzwonię do asystentki.- właściwie to cieszyła się, że premier sprawia wrażenie porządnego człowieka i miała nadzieję, że raki właśnie jest. Byłoby to zgodne z jej ideałami, przecież nigdy nie chciała iść po trupach…
-Oczywiście, bardzo chętnie poznam pańską córkę, jestem przekonana, że się zaprzyjaźnimy.- tym razem wyglądała skromnie i elegancko, uśmiechała się naturalnie, nadając buzi przyjemną aparycję niezepsutej światem dziewczyny. –Jutro zadzwonię do asystentki.- właściwie to cieszyła się, że premier sprawia wrażenie porządnego człowieka i miała nadzieję, że raki właśnie jest. Byłoby to zgodne z jej ideałami, przecież nigdy nie chciała iść po trupach…
Re: Sala bankietowa
Pią Lis 09, 2018 11:45 am
Premier wskazał jej kierunek i pozwolił przejść przodem. W krótce znaleźli się przy stoliku jego rodziny.
- Moi Drodzy, poznajcie naszą dzisiejszą artystkę. To Pani Kanade, wolny strzelec, przyjaciółka Pana Mamoru. I niebawem Twój przyszły mentor, Alicjo. – zwrócił się do swojej córki. – Pani Kanade, to moją żona, Elżbieta oraz córka, Alicja. – przedstawił rodzinę.
Żona premiera wydawała się skromna i raczej małomówna. Miała włosy splecione w gruby warkocz. Głowę trzymała zwykle opuszczoną. Była szczupła i piękna. Nie seksowna. Nie kusząca. Tylko piękna. Na jej twarzy widać było pierwsze zmarszczki, które dodawały jej melancholijnego wyrazu.
- Witam Panią. – powiedziała ciepło.
Córka również wyglądała raczej na skromną. Miała długie, czarne włosy, słodką buzię i dziewczęcą figurę.
- Oh, tatku, jesteś wspaniały! – rzuciła, całując ojca w policzek. Potem chwyciła Kanade za ręce. – Pani koncert był tak wspaniały. Chciałabym być choć odrobinę tak cudowna jak Pani! – mówiła ze szczerością.
- Pani Kanade, proszę poznać również Pana Vohrmanna, mój osobisty doradca strategiczny.- Premier wskazał mężczyznę, z którym jego żona żywo rozmawiała jeszcze przed chwilą. Nosił garnitur i miał raczej ponurą minę.
- Witam Panią. Wybaczy Pani, ale nie jestem miłośnikiem muzyki tego typu. Nie sądzi Pani, że wyszła z mody kilkaset lat temu? – rzekł odważnie i śmiertelnie poważnie.
- Moi Drodzy, poznajcie naszą dzisiejszą artystkę. To Pani Kanade, wolny strzelec, przyjaciółka Pana Mamoru. I niebawem Twój przyszły mentor, Alicjo. – zwrócił się do swojej córki. – Pani Kanade, to moją żona, Elżbieta oraz córka, Alicja. – przedstawił rodzinę.
Żona premiera wydawała się skromna i raczej małomówna. Miała włosy splecione w gruby warkocz. Głowę trzymała zwykle opuszczoną. Była szczupła i piękna. Nie seksowna. Nie kusząca. Tylko piękna. Na jej twarzy widać było pierwsze zmarszczki, które dodawały jej melancholijnego wyrazu.
- Witam Panią. – powiedziała ciepło.
Córka również wyglądała raczej na skromną. Miała długie, czarne włosy, słodką buzię i dziewczęcą figurę.
- Oh, tatku, jesteś wspaniały! – rzuciła, całując ojca w policzek. Potem chwyciła Kanade za ręce. – Pani koncert był tak wspaniały. Chciałabym być choć odrobinę tak cudowna jak Pani! – mówiła ze szczerością.
- Pani Kanade, proszę poznać również Pana Vohrmanna, mój osobisty doradca strategiczny.- Premier wskazał mężczyznę, z którym jego żona żywo rozmawiała jeszcze przed chwilą. Nosił garnitur i miał raczej ponurą minę.
- Witam Panią. Wybaczy Pani, ale nie jestem miłośnikiem muzyki tego typu. Nie sądzi Pani, że wyszła z mody kilkaset lat temu? – rzekł odważnie i śmiertelnie poważnie.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Pią Lis 09, 2018 6:33 pm
Dała się poprowadzić do stolika, urzeczona klasą towarzystwa. W końcu była sobą, tą samą porządną dziewczyną sprzed wypadu do Exclusiv. Dygnęła z gracją i wysłuchała wszystkich zgromadzonych przy stoliku.
Żona premiera była dla Kanade wielkim wzorem klasy i opanowania, jednak już na pierwszy rzut oka odniosła wrażenie, że dręczy ją coś od wewnątrz. Co za ciężar może tkwić w sercu osoby, która właściwie ma wszystko łącznie z mężem, który zdawał się dbać o rodzinę? Z kolei córka również była niczym skarb, niezniszczona niczym negatywny, jakby wyjęta spod klosza, gdzie hodowano ją na chodzący ideał. Kanade obawiała się, że będzie musiała uczyć kogoś, kto zupełnie nie ma na to ochoty,, a jedynie realizuje fanaberie rodziców, którzy uważają to za umiejętność, którą młoda dama powinna była opanować. Na szczęście spotkała się z reakcją, która zupełnie temu przeczyła, a entuzjazm i radość u brunetki był wręcz rozbrajający. Jedynie doradca strategiczny wydawał się tak odległy i niedostępny, z aurą kującego zimna, że wręcz psuł sielankowy, rodzinny obraz.
-Jestem zaszczycona mogąc państwa poznać osobiście. Niezmiernie się cieszę, że będę mogła przekazać parę tajników, chociaż nie należę do wirtuozów klawiatury.- zareagowała skromnie na ilość pochwał, które usłyszała.
-Panie Vohrmanna, klasyka nigdy nie wychodzi z mody. Na pewno zdaje sobie Pan z tego sprawę, o czym świadczy pański ubiór. Choć muszę przyznać rację, że dziś jazz jest nieco pominięty, a szkoda. Niezmierna szkoda… Zawsze gdy gram przenoszę się myślami do wielkiej podróży, w czasach gdzie każdy bilet był pierwszą klasą, było tak dużo miejsca na nogi w wagonie, a ludzie ubierali swoje najlepsze rzeczy, prezentując klasę na każdym kroku. Te cudowne momenty, gdzie udawali się w podróż nie zapominając o detalach, a czas wcale ich nie poganiał. Dziś zamieniamy to na komunikatory, ograniczamy się do wirtualnych spotkań, nie ma czasu na piękno i zadumę… Sama go nigdy nie mam, pilnując interesów zamiast… Zamiast zagrać choćby tak jak dziś.- żywo i energicznie gestykulowała, mówiła z pasją, zupełnie zapominając o etykiecie ważnego spotkania. Gdy tylko się zorientowała, zaśmiała przepraszająco i poprawiła materiał sukni. –Proszę mi wybaczyć, jestem niepoprawną romantyczką, a gdy mówimy o pasji, zupełnie tracę głowę.- była w tym taka niewinna i autentyczna, że przypominała córkę pana premiera. –Powinnam być bardziej jak Pani zwłaszcza przy panu premierze.- ostatnim zdaniem zwróciła uwagę na małżonkę.
Żona premiera była dla Kanade wielkim wzorem klasy i opanowania, jednak już na pierwszy rzut oka odniosła wrażenie, że dręczy ją coś od wewnątrz. Co za ciężar może tkwić w sercu osoby, która właściwie ma wszystko łącznie z mężem, który zdawał się dbać o rodzinę? Z kolei córka również była niczym skarb, niezniszczona niczym negatywny, jakby wyjęta spod klosza, gdzie hodowano ją na chodzący ideał. Kanade obawiała się, że będzie musiała uczyć kogoś, kto zupełnie nie ma na to ochoty,, a jedynie realizuje fanaberie rodziców, którzy uważają to za umiejętność, którą młoda dama powinna była opanować. Na szczęście spotkała się z reakcją, która zupełnie temu przeczyła, a entuzjazm i radość u brunetki był wręcz rozbrajający. Jedynie doradca strategiczny wydawał się tak odległy i niedostępny, z aurą kującego zimna, że wręcz psuł sielankowy, rodzinny obraz.
-Jestem zaszczycona mogąc państwa poznać osobiście. Niezmiernie się cieszę, że będę mogła przekazać parę tajników, chociaż nie należę do wirtuozów klawiatury.- zareagowała skromnie na ilość pochwał, które usłyszała.
-Panie Vohrmanna, klasyka nigdy nie wychodzi z mody. Na pewno zdaje sobie Pan z tego sprawę, o czym świadczy pański ubiór. Choć muszę przyznać rację, że dziś jazz jest nieco pominięty, a szkoda. Niezmierna szkoda… Zawsze gdy gram przenoszę się myślami do wielkiej podróży, w czasach gdzie każdy bilet był pierwszą klasą, było tak dużo miejsca na nogi w wagonie, a ludzie ubierali swoje najlepsze rzeczy, prezentując klasę na każdym kroku. Te cudowne momenty, gdzie udawali się w podróż nie zapominając o detalach, a czas wcale ich nie poganiał. Dziś zamieniamy to na komunikatory, ograniczamy się do wirtualnych spotkań, nie ma czasu na piękno i zadumę… Sama go nigdy nie mam, pilnując interesów zamiast… Zamiast zagrać choćby tak jak dziś.- żywo i energicznie gestykulowała, mówiła z pasją, zupełnie zapominając o etykiecie ważnego spotkania. Gdy tylko się zorientowała, zaśmiała przepraszająco i poprawiła materiał sukni. –Proszę mi wybaczyć, jestem niepoprawną romantyczką, a gdy mówimy o pasji, zupełnie tracę głowę.- była w tym taka niewinna i autentyczna, że przypominała córkę pana premiera. –Powinnam być bardziej jak Pani zwłaszcza przy panu premierze.- ostatnim zdaniem zwróciła uwagę na małżonkę.
Re: Sala bankietowa
Wto Lis 13, 2018 8:43 pm
Żona premiera rzuciła Kanade krótkie, płochliwe spojrzenie. Potem na swojego męża. A na koniec rzekła z cicha:
- Schlebia mi Pani.
- Skoro klasyka nie wychodzi z mody, to może zagra nam Pani coś kultowego na klawesynie? – zakpił Vohrmann, uśmiechając się kącikiem ust.
- Andy, nie zadręczaj Pani Kanade. Jeszcze ją zniechęcisz. – skarcił go Premier.
- Nie wydaje mi się. Fucha u samego premiera to nie lada gratka. Ciekaw jestem, na ile mógłbym sobie pozwolić, żeby faktycznie zniechęcić Panią do tego zajęcia? – zapytał Kanade, uśmiechając się złośliwie.
- Schlebia mi Pani.
- Skoro klasyka nie wychodzi z mody, to może zagra nam Pani coś kultowego na klawesynie? – zakpił Vohrmann, uśmiechając się kącikiem ust.
- Andy, nie zadręczaj Pani Kanade. Jeszcze ją zniechęcisz. – skarcił go Premier.
- Nie wydaje mi się. Fucha u samego premiera to nie lada gratka. Ciekaw jestem, na ile mógłbym sobie pozwolić, żeby faktycznie zniechęcić Panią do tego zajęcia? – zapytał Kanade, uśmiechając się złośliwie.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Sro Lis 14, 2018 10:46 pm
Reakcje całego towarzystwa oprócz Alicji były toksyczne. Czemu żona premiera zachowuje się tak jakby bała się, że swoim zachowaniem podpadnie mężowi? Czyżby obraz miłej rodzinki był jedynie pozorny? A doradca sprawia wrażenie kogoś, kto bardzo nie chce dopuścić do ich domu kogokolwiek z zewnątrz. Czy asystentka również będzie aż tak zapobiegawcza?
Kanade zaczęła analizować reakcje rozmówców, chociaż nie ujawniała tego swoim zachowaniem. Była w stanie wejść w skuteczną rozmowę z Vohrmannem. Uśmiechnęła się nawet na myśl o słownej konfrontacji.
-Mam pewne granice, ale nie chcielibyśmy sprawić przykrości pannie Alicji, prawda?- zapytała wciąż obserwując jak na te słowa zareaguje premier. Młoda była jego oczkiem w głowie, co było oczywiste dla każdego. Czy doradca będzie chciał ryzykować zniechęcaniem kogoś, kto jest ważny dla panienki?
Kanade zaczęła analizować reakcje rozmówców, chociaż nie ujawniała tego swoim zachowaniem. Była w stanie wejść w skuteczną rozmowę z Vohrmannem. Uśmiechnęła się nawet na myśl o słownej konfrontacji.
-Mam pewne granice, ale nie chcielibyśmy sprawić przykrości pannie Alicji, prawda?- zapytała wciąż obserwując jak na te słowa zareaguje premier. Młoda była jego oczkiem w głowie, co było oczywiste dla każdego. Czy doradca będzie chciał ryzykować zniechęcaniem kogoś, kto jest ważny dla panienki?
Re: Sala bankietowa
Sob Lis 17, 2018 12:43 am
- Ciekawe, czy zależy jej na lekcjach gry na fortepianie bardziej, niż na ilości polubieni na portalach społecznościowych. – odparł Vohrmann złośliwie.
Dziewczyna machnęła na to ręką.
- Wiesz co, wujku, zazdrościsz, bo mam więcej znajomych od ciebie! – powiedziała, po czym wybuchła śmiechem, jak po najlepszym żarcie.
- Być może, Alicjo. Coś zaczyna docierać do twojej pustej główki. – postukał ręką w jej głowę.
- AUĆ! – burknęła, masując się w to miejsce.
- Nie ma echa, jakie było do tej pory.
- Bardzo śmieszne. – burknęła niezadowolona.
- Ach właśnie, może warto poznać się na wspomnianych portalach. – Vohrmann kliknął na swoim scouterze. – Jeśli można spytać o Pani nazwisko. Wyszukam Pani profile w sieci. – zwrócił się do Kanade.
Dziewczyna machnęła na to ręką.
- Wiesz co, wujku, zazdrościsz, bo mam więcej znajomych od ciebie! – powiedziała, po czym wybuchła śmiechem, jak po najlepszym żarcie.
- Być może, Alicjo. Coś zaczyna docierać do twojej pustej główki. – postukał ręką w jej głowę.
- AUĆ! – burknęła, masując się w to miejsce.
- Nie ma echa, jakie było do tej pory.
- Bardzo śmieszne. – burknęła niezadowolona.
- Ach właśnie, może warto poznać się na wspomnianych portalach. – Vohrmann kliknął na swoim scouterze. – Jeśli można spytać o Pani nazwisko. Wyszukam Pani profile w sieci. – zwrócił się do Kanade.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Nie Lis 18, 2018 10:27 am
-Tak, nie widzę przeciwwskazań. Kanade Ochara. To zwykły profil, połączony z działalnością artystyczną.- wzruszyła ramionami wyciągając swój scouter. Różowa puderniczka otworzyła przed nią świat wirtualny, który zadziwiająco zlewał się z rzeczywistością. Nie należała do osób nadmiernie chwalących się swoim życiem w sieci. Nie unikała też płochliwie zdjęć ze znajomymi, czy paru profilówek przedstawiających selfie z koleżankami, albo jej dyplomowe zdjęcia. Tablica profilowa przepełniona była nagraniami artystów, którymi się inspirowała, polubienia sklepów internetownych, czy zabawne memy. Nic czego miałaby się wstydzić, albo czego miałaby unikać.
Młodzież obecnie nadużywa profili, sprowadzając relacje do kliknięć i uniesionych kciuków. Ale ona pamiętała jeszcze czasy, w których wychodziło się na zewnątrz.
Ale ten stary dziad, doradca od siedmiu boleści, widocznie też miał profil. Przyglądała się z pobłażliwym uśmiechem ich przepychankom, nieco zażenowana tak dziwną relacją.
-A co z waszymi profilami? To nieco niegrzeczne tak bardzo zostawiać w rozmowie pana Premiera.- zwróciła im uwagę, czując, że daje się poprowadzić w wątki tak bardzo odległe od jej zamiarów.
Młodzież obecnie nadużywa profili, sprowadzając relacje do kliknięć i uniesionych kciuków. Ale ona pamiętała jeszcze czasy, w których wychodziło się na zewnątrz.
Ale ten stary dziad, doradca od siedmiu boleści, widocznie też miał profil. Przyglądała się z pobłażliwym uśmiechem ich przepychankom, nieco zażenowana tak dziwną relacją.
-A co z waszymi profilami? To nieco niegrzeczne tak bardzo zostawiać w rozmowie pana Premiera.- zwróciła im uwagę, czując, że daje się poprowadzić w wątki tak bardzo odległe od jej zamiarów.
Re: Sala bankietowa
Wto Lis 20, 2018 12:01 pm
Vohrman klikał coś w milczeniu w swoim scouterze, jednak Kanade nie wiedziała dokładnie, co robił. Gdy skończył, skierował znudzony wzrok na Premiera.
- Bez obaw. Moje profile są prowadzone przez PRowców. Prywatnego nie posiadam. – oświadczył Premier.
Wtedy do towarzystwa dołączył pewien Changeling. Widoczne w nim były wpływy ziemskie. Nosił skrojony garnitur, choć bez butów, które trudno byłoby wykonać na jego trójkątne stopy. Jego skóra była koloru jasno-żółtego, co oznaczało, że należy do odłamu bardziej dyplomatycznego.
- Witam serdecznie. – przywitał się, oglądając krótko Kanade. Nie poświęcał jej jednak zbyt wiele uwagi.
- Pani Kanade, proszę poznać Ambasadora Changelingów na Vegecie, Pana Sparka. – przedstawił krótko Premier.
- Chciałem z Panem porozmawiać. W pewnej sprawie. – przeszedł od razu do konkretów.
Premier i jego doradca wymienili się spojrzeniami.
- Rozumiem. Wybaczą Panie na chwilę. – rzekł Premier, odchodząc wraz ze swoim doradcą i ambasadorem na bok. Tam dyskutowali o czymś szepcząco.
Kanade pozostała z małomówną żoną Premiera i ich córka, która nie odrywała wzroku od swojego scoutera. Kątem oka widziała natomiast, jak Mamoru pochyla się na stoliku i łapie za rękę asystentkę Ministra Technologii, która akurat została sama.
- Bez obaw. Moje profile są prowadzone przez PRowców. Prywatnego nie posiadam. – oświadczył Premier.
Wtedy do towarzystwa dołączył pewien Changeling. Widoczne w nim były wpływy ziemskie. Nosił skrojony garnitur, choć bez butów, które trudno byłoby wykonać na jego trójkątne stopy. Jego skóra była koloru jasno-żółtego, co oznaczało, że należy do odłamu bardziej dyplomatycznego.
- Witam serdecznie. – przywitał się, oglądając krótko Kanade. Nie poświęcał jej jednak zbyt wiele uwagi.
- Pani Kanade, proszę poznać Ambasadora Changelingów na Vegecie, Pana Sparka. – przedstawił krótko Premier.
- Chciałem z Panem porozmawiać. W pewnej sprawie. – przeszedł od razu do konkretów.
Premier i jego doradca wymienili się spojrzeniami.
- Rozumiem. Wybaczą Panie na chwilę. – rzekł Premier, odchodząc wraz ze swoim doradcą i ambasadorem na bok. Tam dyskutowali o czymś szepcząco.
Kanade pozostała z małomówną żoną Premiera i ich córka, która nie odrywała wzroku od swojego scoutera. Kątem oka widziała natomiast, jak Mamoru pochyla się na stoliku i łapie za rękę asystentkę Ministra Technologii, która akurat została sama.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Czw Lis 29, 2018 4:39 pm
A więc miała doczynienia ze specjalistami od wizerunku, podczas gdy sama prowadziła zwykły kanał społecznościowy, typowy dla większości zwykłych przeciętniaków. Miała tam zdjęcia ze znajomymi, klipy muzyczne, nieco śmiesznych memów, ale zupełnie nic związanego z pracą. Mimo to czuła się jak mucha wpadająca w zmyślną sieć jadowitego pająka, albo mała kotka pomiędzy drapieżnymi tygrysami. Właśnie krążyły wokół niej i wyczekiwały okazji, testowali ją wyprowadzając z równowagi i węsząc czy nie ma powiązań z osobami spoza układu. W tym starciu odsłaniała gardę, dając się atakować i przyjmując kolejne ciosy. Skoro nie ma nic do ukrycia, to nie musi niczego kryć. Zaatakuje w odpowiednim momencie, gdy tylko nadaży się stosowna okazja.
Jak na złość partnerzy w dyskusji odbierali jej wszystkie możliwości. Nie tylko oddalili ją od premiera, co jeszcze pojawił się ambasador, który wyglądał jakby miał podejrzenia zanim poznał Kanade. Próbowała sobie przypomnieć, czy czasami nie miała z nim styczności w ramach biznesów, ale była jedynie asystentką, anonimową dla znakomitej większośći interesariuszy.
Rzuciła okiem na Mamoru, który rzeczywiście dobrze się bawił i zdawało się, że dużo lepiej radził sobie w roli szpiega niż ona. Z jakiegoś powodu dawało to ulgę, ale pozostawiało też gorycz własnej nieumiejętności. Czy ona w ogóle pomaga? NSkrócenie czasu wykonywanej pracy lub innej aktywnoście miała żadnego pomysłu jak doprowadzić do własnego sukcesu, może przez ego ambasadora...
-Dzień dobry panie ambasadorze. Jestem wielką fanką pańskich publikacji na temat współpracy ras i planet.- połechtała go i wróciła do kobiet.
W tej sytuacji może ostateczną deską ratunku byłoby zaprzyjaźnienie się z młodą Alicją? A gdy i to zawiedzie, upozorowanie jej porwania... Uśmiechnęła się do dziewczyny tak, jak robiła to w szkole, gdy wypadałoby być miłym wobec kogoś z klasy. Zadziwiająca skuteczność tego wyrazu twarzy czyniła zeń uniwersalną broń, z której żadna kobieta nigdy nie wyrosła.
-Może i my powinnyśmy odejść Alice? Pogadamy jak dwie psiapsiółki!- klasnęła w dłonie pokazując entuzjazm. Trzeba było zabrać młodą, przegrać pierwszą rundę na ringu i przygotować podłożę do następnej.
Jak na złość partnerzy w dyskusji odbierali jej wszystkie możliwości. Nie tylko oddalili ją od premiera, co jeszcze pojawił się ambasador, który wyglądał jakby miał podejrzenia zanim poznał Kanade. Próbowała sobie przypomnieć, czy czasami nie miała z nim styczności w ramach biznesów, ale była jedynie asystentką, anonimową dla znakomitej większośći interesariuszy.
Rzuciła okiem na Mamoru, który rzeczywiście dobrze się bawił i zdawało się, że dużo lepiej radził sobie w roli szpiega niż ona. Z jakiegoś powodu dawało to ulgę, ale pozostawiało też gorycz własnej nieumiejętności. Czy ona w ogóle pomaga? NSkrócenie czasu wykonywanej pracy lub innej aktywnoście miała żadnego pomysłu jak doprowadzić do własnego sukcesu, może przez ego ambasadora...
-Dzień dobry panie ambasadorze. Jestem wielką fanką pańskich publikacji na temat współpracy ras i planet.- połechtała go i wróciła do kobiet.
W tej sytuacji może ostateczną deską ratunku byłoby zaprzyjaźnienie się z młodą Alicją? A gdy i to zawiedzie, upozorowanie jej porwania... Uśmiechnęła się do dziewczyny tak, jak robiła to w szkole, gdy wypadałoby być miłym wobec kogoś z klasy. Zadziwiająca skuteczność tego wyrazu twarzy czyniła zeń uniwersalną broń, z której żadna kobieta nigdy nie wyrosła.
-Może i my powinnyśmy odejść Alice? Pogadamy jak dwie psiapsiółki!- klasnęła w dłonie pokazując entuzjazm. Trzeba było zabrać młodą, przegrać pierwszą rundę na ringu i przygotować podłożę do następnej.
Re: Sala bankietowa
Pią Lis 30, 2018 3:11 pm
- Chwilka… - powiedziała córka Premiera, pisząc coś na scouterze w skupieniu- Haha. No dobra. – oświadczyła, spoglądając uradowana na Kanade, która najwidoczniej była dla niej wielce inspirująca. – Z miłą chęcią! – powiedziała uradowana.
- Pani Kanade… - odezwała się trwożnie żona Premiera. – Proszę nie oddalać się dalej niż na obręb wzroku ochrony i Pana Vohrmanna.
- MAMO! – rzuciła oburzona nastolatka. – Nie traktuj mnie jak dziecko…
- Alicjo, doskonale wiesz, czemu tak musimy robić…
- No dobrze… - powiedziała dziewczyna, a gdy oddaliły się kawałek, szepnęła do Kanade – Nie przejmuj się tym. Wcale nie musimy słuchać się nikogo…
- Pani Kanade… - odezwała się trwożnie żona Premiera. – Proszę nie oddalać się dalej niż na obręb wzroku ochrony i Pana Vohrmanna.
- MAMO! – rzuciła oburzona nastolatka. – Nie traktuj mnie jak dziecko…
- Alicjo, doskonale wiesz, czemu tak musimy robić…
- No dobrze… - powiedziała dziewczyna, a gdy oddaliły się kawałek, szepnęła do Kanade – Nie przejmuj się tym. Wcale nie musimy słuchać się nikogo…
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Nie Gru 02, 2018 3:58 pm
Słysząc słowa mamy młodej Alicji uśmiechnęła się jedynie przyjaźnie i obie odsunęły się nieco. Było jej szczerze żal dziewczyny, chociaż sprawiała wrażenie zupełnie głupiutkiej i może powinna współczuć premierowi. Jednak przez to kim jest i w jakiej rodzinie się urodziła została brutalnie oderwana od normalnego dorastania osoby w jej wieku. Sama chciała się tak ubrać, czy to jakaś etyka i pozoranctwo? Pewnie pracują nad tym specjlaiści od PR. Zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głowy i uśmiechnęła się pozytywnie.
-Powiedz, ten Vohrmann od dawna jest z twoim ojcem? Nad czym oni właściwie pracują? Straszny z niego sztywniak co?- zagadnęła zupełnie naturalnie, jakby pytała o pogodę. Upewniwszy się, że mama Alicji nie patrzy, przelała drinka do szklanki, którą oddała koleżance. Miała nadzieję, że zasłoniła ciałem całą operację i nikt nie zwrócił na to uwagi. Na stoliku koło nich stało wiele szkła i ciężko było i ocenić, do którego z nich zostaje coś nalane i czym jest owa ciecz.
-Jak już się nieco uwolniłyśmy, to co chciałabyś porobić? Pewnie nie jest ci łatwo co?- podchodziła w ten sam sposób klientów. Nie narzucała swojej propozycji, a słuchała tego, czego chcą oni. Nie znała lepszej drogi do zdobycia ludzkiej sympatii niż wysłuchanie i wręczenie im tego czego pragną. Zysk z tej inwestycji pojawi się szybciej niż sama przypuszcza.
-Powiedz, ten Vohrmann od dawna jest z twoim ojcem? Nad czym oni właściwie pracują? Straszny z niego sztywniak co?- zagadnęła zupełnie naturalnie, jakby pytała o pogodę. Upewniwszy się, że mama Alicji nie patrzy, przelała drinka do szklanki, którą oddała koleżance. Miała nadzieję, że zasłoniła ciałem całą operację i nikt nie zwrócił na to uwagi. Na stoliku koło nich stało wiele szkła i ciężko było i ocenić, do którego z nich zostaje coś nalane i czym jest owa ciecz.
-Jak już się nieco uwolniłyśmy, to co chciałabyś porobić? Pewnie nie jest ci łatwo co?- podchodziła w ten sam sposób klientów. Nie narzucała swojej propozycji, a słuchała tego, czego chcą oni. Nie znała lepszej drogi do zdobycia ludzkiej sympatii niż wysłuchanie i wręczenie im tego czego pragną. Zysk z tej inwestycji pojawi się szybciej niż sama przypuszcza.
Re: Sala bankietowa
Sro Gru 05, 2018 2:22 pm
- Ooo, super, dzięki! – rzuciła nastolatka, wypijając całą zawartość szklanki jednym haustem. -Weźmiemy więcej? – zapytała krótko. - Vohrman? Hahaha! – zaśmiała się gromko, jakby usłyszała najlepszy dowcip. – Nie jest sztywny. Tylko bardzo złośliwy i kuty na cztery łapy. Mam go nie trawi. Ale… mówiąc między nami… - przybliżyła się do ucha Kanade. –…mega mi się podoba… - wyszeptała, po czym znów zaczęła mówić normalnie. – Tyle, że go nie interesują takie „smarkate” jak ja. Tak przynajmniej mówi, że dopiero jak będę od niego starsza, to się mną zainteresuje. No… - zastanowiła się. -… tata się z nim zna już od dawna. Z tego, co wiem, to wyratował go już z niejednej opresji i robią teraz z tym panem Ambasadorem Changelingów jakiś wspólny projekt i to jakiś ważny. Ale nie znam szczegółów. Zamykają się nawet u nas w domu w gabinecie taty i jakieś debaty przeprowadzają. Nawet dzisiaj, w czasie bankietu, nie odpuszczają. Jak widzisz, rozmawiają o czymś zażarcie. Według mnie powinni sobie odpuścić czasem. – przystanęła przy jednym z wolnych stolików bankietowych. –Aaaa… no tak. Nie jest lekko. Wiesz, wszyscy oceniają mnie tylko pod kątem bycia córką premiera. Albo mają jakiś interes do mnie albo mnie hejtują… - wyznała niechętnie. – A mną się nie przejmuj. Tutaj jest całkiem fajnie. Możemy wypić jeszcze kilka drinków, a jak będziesz miała ochotę, możemy się potem gdzieś urwać. Mój szofer nas wszędzie zawiezie.
- KanadeCiasteczkowa Bogini
- Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012
Identification Number
HP:
(1000/1000)
KI:
(0/0)
Re: Sala bankietowa
Sob Gru 08, 2018 12:28 pm
Kanade była przekonana, że mogłaby przekabacić Alicję i ją wykorzystać do zdobycia kolejnych informacji. Było to bardzo nie w jej stylu i już karciła się w duchu, jednak czy miała inną możliwość?
-Nie, teraz nie możemy. Ale jak chcesz odlecieć, to możemy wziąć coś mocniejszego na zewnątrz.- widziała, że za mocnej głowy to młoda nie ma, ale z drugiej strony, skąd miałaby mieć?
-Naprawdę podoba ci się taki facet? Mogłabym poznać cię z kimś sto razy lepszym. Spójrz.- pokazała ukradkiem Mamoru, łapiąc ją pod rękę i szepcząc do ucha jak bliskie kumpele. – Jest przystojny, bogaty i wolny!- podpuszczała ją dalej i powoli prowadziła do stolika przy którym jej wspólnik bajerował kolejne dziewczyny.
-Mamoru, masz chwilę?- poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się przepraszająco do kobiet, z którymi przebywał, cały czas trzymając dłoń Alicji. Chciała żeby odeszli w trójkę i być może wykorzystali Mamoru do odwiedzin w posesji premiera? Jego córeczka mogłaby ich wprowadzić, a później… Liczyła też na możliwość naradzenia się z nim i wskazówki odnośnie dalszego knucia. Niestety była zagubiona i czuła jakby oddalała się od sukcesu, zamiast się do niego przybliżać. Możliwe, że Alicja to jej ostatnia deska ratunku. Puściła mu oko sugerując, że to ważne.
-Nie, teraz nie możemy. Ale jak chcesz odlecieć, to możemy wziąć coś mocniejszego na zewnątrz.- widziała, że za mocnej głowy to młoda nie ma, ale z drugiej strony, skąd miałaby mieć?
-Naprawdę podoba ci się taki facet? Mogłabym poznać cię z kimś sto razy lepszym. Spójrz.- pokazała ukradkiem Mamoru, łapiąc ją pod rękę i szepcząc do ucha jak bliskie kumpele. – Jest przystojny, bogaty i wolny!- podpuszczała ją dalej i powoli prowadziła do stolika przy którym jej wspólnik bajerował kolejne dziewczyny.
-Mamoru, masz chwilę?- poklepała go po ramieniu i uśmiechnęła się przepraszająco do kobiet, z którymi przebywał, cały czas trzymając dłoń Alicji. Chciała żeby odeszli w trójkę i być może wykorzystali Mamoru do odwiedzin w posesji premiera? Jego córeczka mogłaby ich wprowadzić, a później… Liczyła też na możliwość naradzenia się z nim i wskazówki odnośnie dalszego knucia. Niestety była zagubiona i czuła jakby oddalała się od sukcesu, zamiast się do niego przybliżać. Możliwe, że Alicja to jej ostatnia deska ratunku. Puściła mu oko sugerując, że to ważne.
Re: Sala bankietowa
Wto Gru 25, 2018 4:23 pm
Alicja dała poprowadzić się jak dziecko. Przy tym przyglądałą się Mamoru i nawet lekko zarumieniła.
- Pan Mamoru jest rzeczywiście przystojny. – szepnęła do ucha swojej towarzyszce. – Ale mawiają, że to straszny kobieciarz. Mama mnie przed nim ostrzegała… - wyznała cichutko.
Mamoru tymczasem był zajęty rozmową z asystentką Ministra Technologii. I chyba nieźle mu szło, bo pocierał jej rękę dłonią. Gdy podeszła do nich Kanade, wyprostował się i obejrzał sobie córkę Premiera od stóp do głów.
- Przepraszam Panią na chwilę. – powiedział do asystentki i oddalił się w towarzystwie Kanade i Alicji.- Widzę, że zaprzyjaźniłyście się. – rzucił, żeby zagaić rozmowę.
- Tak, Panie Mamoru. Pani Kanade będzie udzielać mi lekcji gry na fortepianie. – rzekła grzecznie Alicja.
OoC: Musisz jakieś dać Mamoru znać, co ma robić.
- Pan Mamoru jest rzeczywiście przystojny. – szepnęła do ucha swojej towarzyszce. – Ale mawiają, że to straszny kobieciarz. Mama mnie przed nim ostrzegała… - wyznała cichutko.
Mamoru tymczasem był zajęty rozmową z asystentką Ministra Technologii. I chyba nieźle mu szło, bo pocierał jej rękę dłonią. Gdy podeszła do nich Kanade, wyprostował się i obejrzał sobie córkę Premiera od stóp do głów.
- Przepraszam Panią na chwilę. – powiedział do asystentki i oddalił się w towarzystwie Kanade i Alicji.- Widzę, że zaprzyjaźniłyście się. – rzucił, żeby zagaić rozmowę.
- Tak, Panie Mamoru. Pani Kanade będzie udzielać mi lekcji gry na fortepianie. – rzekła grzecznie Alicja.
OoC: Musisz jakieś dać Mamoru znać, co ma robić.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach