Siedziba Szkoły Światła
+4
Red
NPC
Kuro
Hikaru
8 posters
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Siedziba Szkoły Światła
Wto Wrz 11, 2012 11:21 pm
First topic message reminder :
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Na razie jest to wielka skała w lesie poniżej wodospadu. Całkowicie dziki teren czekający, wręcz krzyczący by ktoś go ogarnął własną pracą, potem i krwią.
----------------------------------------------------------------------------
Kiedy obaj wojownicy znaleźli się w okolicy jaką Hikaru postanowił okiełznać Kuro przełknął ślinę i ruszył znów pod górę by rozpocząć pracę. Miał sporo do wykopania, a Hikaru sporo do odcięcia. Musiał z prawie całkowicie płaskiej skały wyciąć na tyle dużą jaskinię by zmieścić stary przenośny dom w pach bach. Cóż, pozostało mu tylko przygotowanie się do tego i rozruszanie się. Zrzucił mięso z całym dobytkiem i śmieciami jakie zgromadzili już tego dnia na ziemię i ściągnął płaszcz by powiesić go na prowizorycznym plecaku wraz z mięsem. Teraz zrzucił z siebie sayię i wyciągnął z niej miecz. Stanął w pozycji do walki trzymając szamszira oburącz i wprowadził do niego Ki. Po chwili klinga zapłonęła błękitem i wydłużyła się odrobinę. Wbił ostrze pięć metrów nad ziemią i przeciągnął kilka metrów w poziomie, po czym skierował ostrze w dół ciągnąc je za sobą powoli, ale pewnie by stworzyć parabolę. Kiedy doszedł do samej ziemi wyjął klingę i skoczył znów na sam środek, na górze. Wbił znów ostrze i pociągnął w drugą stronę tak samo zaokrąglając wycięcie jak po prawej stronie. Czuł opór skały, ale wiedział, że połączenie magicznego ostrza jego miecza oraz ki sword w zupełności wystarczy.
Kiedy skończył stanął parę metrów od swego dzieła i oszacował czy aby wszystko jest równo. Wycięcie musiało być większe niż sam dom i dużo głębsze by można było przejść w głąb do magazynu jaki także wykuje w tej górze. Dezaktywował ki sworda by zacząć teraz wycinać po trochu skałę na głębokość kolejnych metrów. Musiał robić to powoli, stosunkowo powoli-żeby cała góra nie zasypała tego co już zrobił. Odcinanie po kawałku skały szło jak na ludzkie możliwości błyskawicznie, ale mistic nie szedł wcale szybko, przystawał co krok by zrobił w miarę gładką powierzchnię. Robiło się południe, a chłopak powoli kończył całość. Ostatnie wygładzenia młynkiem jaki robił z prędkością zbliżoną do prędkości dźwięku. Skała miała był gładka jak pupka niemowlaka, a może w przyszłości się to na coś przyda.
Kiedy już skończył wstępnie powyznaczał także miejsce na dom, oraz magazyn w głębi jaskini. Góra była całkiem spora, więc będzie można całkiem dobrze rozbudować w całą sieć labiryntów. Trzeba będzie przygotować miejsce na obrabialnię mięsa bo lepiej nie robić tego na dworze. Teraz jednak miał dość i wyszedł na zewnątrz by aktywować pach bach i rzucić w odpowiednie miejsce. Małe bum i dom już stał. W świetle słonecznym nie wyglądał za dobrze, widać było jego wiekowość, bez wątpienia. Teraz trzeba było zanieść mięso do chłodziarki do kuchni i włączyć całą maszynerię. Niestety zbiorniki z wodą były puste, ale po to właśnie Kuro męczył się nad tym rowem w ziemi, miał doprowadzić wodę z małego jeziorka, które wciąż i wciąż było dopełniane przez wodospad. Kolejne piętnaście minut zajęło mu ogarnięcie mięsa i podłączenie wszystkich sprawnych systemów. Musiał także napełnić prądnicę swoją Ki. Powinno styknąć na jakiś tydzień.
Kiedy skończył wstępne ogarnięcie domu przyszedł czas na zajęcie się pseudo rurociągami. Wyciął odpowiednie rowy na głębokości mniej więcej półtora metra , a szerokości połowy metra. Na jednym końcu rowu zrobił krater na tyle głęboki by można było pływać, strzelił dwoma ki blastami by poprawić to, potem powkładał bambus na samym dole tak by końcówka pseudo wodociągu stykała się z kraterem. Następnie zasypał wszystko mając nadzieję, że wszystko będzie ok. Zostawił tylko ostatnie pół metra by by podłączyć bambusociąg do zbiorników wodnych domu. teraz trzeba było czekać na Kurę. Ten właśnie kończył, więc się dobrze zgrali. To właściwie był koniec roboty dla Hikaru, potem jedynie dłubanie się z naczyniami. Ręce już miał pobrudzone, na twarzy też pojawiło się kilka smug pyłu. Właściwie zrobił błąd, że nie używał wody do krojenia tych skał. Na razie usiadł by odetchnąć, miecz wbił już jakiś czas temu w ziemię tuż przy płaszczu. Spojrzał w niebo i ocenił, że już jest w okolicach drugiej godziny. Wtedy właśnie mógł zająć się Kurą, który już skończył swoja pracę.
- Nieźle, jednak zanim puścimy wodę, warto by było wyłożyć rów gruzem, który zgromadziłem tutaj, zgniotę go na małe kamyczki,a Ty wyłożysz wszystko. Tylko podłącz swój rów do mojego zbiornika na wodę, tego co widzisz przy ścianie, tego krateru. Myślę, że to będzie koniec rozgrzewki na dziś. Potem przejdziemy do tematu głównego. Aha-rozrzucanie tych kamyków możesz robić z lotu bo na pewno pójdzie Ci szybciej niż pieszo. No... nie patrz tak na mnie. Dałem Ci senzu, poza tym już ponad miesiąc masz te obciążenia. Jesteś już na tyle silny by móc oderwać się od ziemi i kontrolować w miarę swój lot. Nawet nie zauważyłeś, jak po otrzymaniu senzu wzrosła Twoja energia. Kiedy skończył mówić zamknął oczy i wysunął dłoń w kierunku gruzu jaki pozostał po tworzeniu jaskini. Podniósł je wszystkie i zacisnął dłoń by telekinetycznie tak mocno je zgnieść by posypały się kamyczki nie większe od fistaszka. Usypał z nich małą piramidkę, wielkości mniej więcej małego samochodu i otworzył oczy. Musiał zrobić sobie przerwy. I ogarnąć się z tego pyłu, więc niech no już jego uczeń doprowadzi tą wodę.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Sty 14, 2013 7:41 pm
Kuro lekko zdenerwował się na reakcje June. Nie był zadowolony z faktu takiego nieodpowiedzialnego zachowania.
- Jak to pozwoliłaś, żebyśmy zjedli coś niewiadomego pochodzenia? To może być trucizna.
Chłopak czuł się zaniepokojony, nie znał tutejszych roślin, owoców i innych rzeczy, nie miał pojęcia co da się zjeść a co nie, poza mięsem. Szybko przestał się droczyć patrząc na nieporadne starania dziewczyny. Grunt, że próbowała a nie poddawała się od razu. Będzie musiał dorobić form. Ale najpierw zdjął z nadgarstka czarną opaskę, którą rano zawiązał oczy do walki z Razem. Zamoczył ją w wodzie i podał June, żeby wytarła twarz. Myślał nad tym, jak inaczej jej podpowiedzieć cos, żeby ułatwić zadanie. W tej chwili nic mu nie przychodziło do głowy. Poszedł po długą deskę leżącą nieopodal na stosie. Pociął ją nożem na 5 kawałków mniej więcej równych na oko. Następnie pociął je na odpowiedniej długości kawałki. W każdym kawałku wycinał po dwa kwadratowe zęby i przystające do nich otwory, aby można było łączyć je tak jak dziecięce układanki. Tym sposobem powstało pięć kolejnych form. Powrócił do robienia cegieł i czując co robi Mistcik nieopodal nich. Przeszły go ciarki i odruchowo owinął ogon wokół uda. Bał się, że zaraz ten miecz odetnie mu kitę. Wszystko to robił siedząc obok rudowłosej. Kombinował jak inaczej jej wytłumaczyć użycie Ki. W końcu zadał pytanie:
- Znasz może jakieś inne techniki oparte na używaniu Ki?
Próbował z innej strony jej to wytłumaczyć. W tym samym czasie wyczuwał Ki Raza i mentalnie uczestniczył w wydarzeniach mających miejsce w jaskini. Widział, co się mniej więcej stało. Cały czas walczył, ze sobą, żeby polecieć i mu pomóc. Odetchnął z ulgą, gdy szatyn leciał z powrotem do nich. Jednak, kiedy już się pojawił, Saiyan dostrzegł jak tenże mocno oberwał. Jego ciało nosiło wiele ran. Szybko przerwał robienie cegieł i podbiegł do bioandroida akurat, gdy ten padał na ziemię.
- Raz!
Podbiegł do leżącego ciała i dotykając dwoma palcami tętnicy szyjnej zbadał mu puls, nie było tak źle. Po czym Kuro zwróci swoje oczy w stronę Hikaru, kryło się w nich pytanie „I co dalej?”
OOC:
Post treningowy
- Jak to pozwoliłaś, żebyśmy zjedli coś niewiadomego pochodzenia? To może być trucizna.
Chłopak czuł się zaniepokojony, nie znał tutejszych roślin, owoców i innych rzeczy, nie miał pojęcia co da się zjeść a co nie, poza mięsem. Szybko przestał się droczyć patrząc na nieporadne starania dziewczyny. Grunt, że próbowała a nie poddawała się od razu. Będzie musiał dorobić form. Ale najpierw zdjął z nadgarstka czarną opaskę, którą rano zawiązał oczy do walki z Razem. Zamoczył ją w wodzie i podał June, żeby wytarła twarz. Myślał nad tym, jak inaczej jej podpowiedzieć cos, żeby ułatwić zadanie. W tej chwili nic mu nie przychodziło do głowy. Poszedł po długą deskę leżącą nieopodal na stosie. Pociął ją nożem na 5 kawałków mniej więcej równych na oko. Następnie pociął je na odpowiedniej długości kawałki. W każdym kawałku wycinał po dwa kwadratowe zęby i przystające do nich otwory, aby można było łączyć je tak jak dziecięce układanki. Tym sposobem powstało pięć kolejnych form. Powrócił do robienia cegieł i czując co robi Mistcik nieopodal nich. Przeszły go ciarki i odruchowo owinął ogon wokół uda. Bał się, że zaraz ten miecz odetnie mu kitę. Wszystko to robił siedząc obok rudowłosej. Kombinował jak inaczej jej wytłumaczyć użycie Ki. W końcu zadał pytanie:
- Znasz może jakieś inne techniki oparte na używaniu Ki?
Próbował z innej strony jej to wytłumaczyć. W tym samym czasie wyczuwał Ki Raza i mentalnie uczestniczył w wydarzeniach mających miejsce w jaskini. Widział, co się mniej więcej stało. Cały czas walczył, ze sobą, żeby polecieć i mu pomóc. Odetchnął z ulgą, gdy szatyn leciał z powrotem do nich. Jednak, kiedy już się pojawił, Saiyan dostrzegł jak tenże mocno oberwał. Jego ciało nosiło wiele ran. Szybko przerwał robienie cegieł i podbiegł do bioandroida akurat, gdy ten padał na ziemię.
- Raz!
Podbiegł do leżącego ciała i dotykając dwoma palcami tętnicy szyjnej zbadał mu puls, nie było tak źle. Po czym Kuro zwróci swoje oczy w stronę Hikaru, kryło się w nich pytanie „I co dalej?”
OOC:
Post treningowy
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sty 15, 2013 10:34 am
Hikaru trenował walkę mieczem, szlifując i tak wyszlifowane prawie do perfekcji formy, ruchy, oddech. Przez ostatnie dwadzieścia parę lat nosił swój płaszcz i opracował nawet taktykę, która wykorzystuje go w walce. To jednak mogło skutkować tylko w walce z pomniejszymi przeciwnikami, którzy nie dorównywali mu i tak zdolnościami. Ktoś na jego poziomie raczej nie zdezorientował by się czymś takim, a na pewno oczy mu nie potrzebne. Przez krótką chwilę zapomniał gdzie jest zbliżając się do swoich uczniów w swoich wyćwiczonych ruchach. Dopiero kiedy wyczuł zbliżającą się Ki Razera oprzytomniał. Walka ze świniami trwała długo, ale jakoś sobie poradził w końcu. Wracał też powoli i w jego aurze widać było oznaki zmęczenia. Jego wewnętrzna energia była jak żarówka LEDowa, która zaraz miała zgasnąć.
To znaczy Razer dalej świecił, ale miał oznaki stoczonej walki jak czerwona nić na białym płótnie widoczna dla wprawnego oka. Mistic zakończył taniec ostrzy i schował miecz do sayi, która wisiała razem z płaszczem na drzewie. Gałąź była młoda i gibka, ale ugięła się pod masą oręża. Kiedy Razer do niego podszedł zameldował się stawiając nawóz obok po czym padł nieprzytomny na ziemię. To, że zdjął swoje obciążenia nie było dla niego zaskoczeniem, poczuł to już wcześniej. Inna sprawa, że tak właśnie miało być. Tak zaprogramował pieczęć magiczną na wszystkich czterech obciążeniach. Kiedy istniało realne zagrożenie życia jego ucznia, obciążenia same się odklejały dając mu dwa razy większą moc, tzn co najmniej taką jaką miał przed ich założeniem. Działało to tylko przez pewien okres, potem sami będą mogli sobie je zdejmować. Może Razer szybciej to opanuje, a może to tylko jednorazowe ? Pewnie tak.
Hikaru rzucił okiem na ciało bioandroida i widać było, że jego ręka jest zmiażdżona. Wyglądała okropnie, mniej więcej tak jak mielonka. Surowa mielonka z pełną ilością krwi. Większość lekarzy po prostu amputowałaby taką kończynę... nie tylko tu na Ziemi, ale na większości planet galaktyki nie potrafi się naprawić takiego burdelu. Wyjątkiem są zdolności pseudo magiczne jak u Nameków. To nawet nie leczenie, a po prostu przywracanie stanu podstawowego, zaginanie czasu tak jakby. Białowłosy wojownik właściwie widział pełno takich obrażeń, sam wiele z nich spowodował. Wiedział jak i wiedział czym wyleczyć coś takiego dzięki doświadczeniu jakie zdobywał przez trzysta lat. Na Vegecie też wiedzą jak to robić. Do tego jednak potrzebował maszyny leczącej na statku. Nie była może tak dobra jak na Planecie Małp, ponieważ była sporo mniejsza, ledwo chował się w niej człowiek. Trzeba było ją pomniejszyć by zmieściła się na i tak niewielkim statku. Nie wyleczy też całkowicie Razera, ale załata i poskłada mu rękę. Ogona jednak już nie otworzy. Odtwarzanie części ciała to już wyższa zabawa, do tego potrzebne by były nanoboty, a tych niestety nie posiadał.. jeszcze. Będzie trzeba nad nimi popracować jeszcze. Praca nad nimi zajmowała mu już za dużo czasu, ponad pół wieku. Może wreszcie przyszedł na to czas, motywacji zapewne będzie miał dzięki uczniom.
Kiedy bioandroid padł, mistic przyjrzał mu się, a potem podszedł do swojego płaszcza i wyciągnął z niej jeden pach bach. Nic nie mówiąc kliknął go i rzucił przed siebie. Po chwili nastąpił charakterystyczny wybuch i mnóstwo dymu. Kiedy ten się rozwiał wszyscy zainteresowani zobaczyli dziwny statek kosmiczny, wielkości może niezbyt zachwycającej, choć spokojnie cztery osoby mogły się zmieścić. Był w kształcie pocisku, a ponad trzy wieki temu był prototypem największych umysłów Vegety, oni go stworzyli na papierze,a potem zmaterializowali po wielu miesiącach żmudnego łączenia kawałków. Przez te lata wojownik pozmieniał wiele rzeczy. wprowadzał własnej roboty nowinki, a pewnego czasu nawet odbudował całkowicie, praktycznie od zera. Otworzył klapę wejściową i chwycił za szmaty Razera by wejść z nim do statku. Prawie na samym końcu był ciasny pojemnik, wielkości niewielkiej szafy, półokrągły, niezbyt wypukły. Drzwi były na wpół otwarte, więc telekinezą je otworzył na oścież, wrzucił ucznia niezbyt delikatnie do środka po czym nacisnął parę przycisków zamykając komorę. Podłączył do ciała automatycznie kilka drucików oraz maskę tlenową, potem zalał płynem regenerującym całą komorę i nastawił czas. Po paru minutach Hikaru wyszedł ze statku i rozejrzał się patrząc na twarze pozostałej dwójki. Kompletnie nie wiedzieli co się dzieje.
- Za parę godzin będzie miał naprawioną rękę, oraz załataną rękę. Do tego czasu musicie skończyć robienie cegieł. Potrzeba wam jeszcze co najmniej drugie tyle. Niech June szuka surowca, a Ty Kuro kończ przepalanie cegieł. Później ją będziesz uczył kontroli Ki. Dzień się kończy, trzeba postawić przynajmniej ściany dzisiaj. Do roboty.
To znaczy Razer dalej świecił, ale miał oznaki stoczonej walki jak czerwona nić na białym płótnie widoczna dla wprawnego oka. Mistic zakończył taniec ostrzy i schował miecz do sayi, która wisiała razem z płaszczem na drzewie. Gałąź była młoda i gibka, ale ugięła się pod masą oręża. Kiedy Razer do niego podszedł zameldował się stawiając nawóz obok po czym padł nieprzytomny na ziemię. To, że zdjął swoje obciążenia nie było dla niego zaskoczeniem, poczuł to już wcześniej. Inna sprawa, że tak właśnie miało być. Tak zaprogramował pieczęć magiczną na wszystkich czterech obciążeniach. Kiedy istniało realne zagrożenie życia jego ucznia, obciążenia same się odklejały dając mu dwa razy większą moc, tzn co najmniej taką jaką miał przed ich założeniem. Działało to tylko przez pewien okres, potem sami będą mogli sobie je zdejmować. Może Razer szybciej to opanuje, a może to tylko jednorazowe ? Pewnie tak.
Hikaru rzucił okiem na ciało bioandroida i widać było, że jego ręka jest zmiażdżona. Wyglądała okropnie, mniej więcej tak jak mielonka. Surowa mielonka z pełną ilością krwi. Większość lekarzy po prostu amputowałaby taką kończynę... nie tylko tu na Ziemi, ale na większości planet galaktyki nie potrafi się naprawić takiego burdelu. Wyjątkiem są zdolności pseudo magiczne jak u Nameków. To nawet nie leczenie, a po prostu przywracanie stanu podstawowego, zaginanie czasu tak jakby. Białowłosy wojownik właściwie widział pełno takich obrażeń, sam wiele z nich spowodował. Wiedział jak i wiedział czym wyleczyć coś takiego dzięki doświadczeniu jakie zdobywał przez trzysta lat. Na Vegecie też wiedzą jak to robić. Do tego jednak potrzebował maszyny leczącej na statku. Nie była może tak dobra jak na Planecie Małp, ponieważ była sporo mniejsza, ledwo chował się w niej człowiek. Trzeba było ją pomniejszyć by zmieściła się na i tak niewielkim statku. Nie wyleczy też całkowicie Razera, ale załata i poskłada mu rękę. Ogona jednak już nie otworzy. Odtwarzanie części ciała to już wyższa zabawa, do tego potrzebne by były nanoboty, a tych niestety nie posiadał.. jeszcze. Będzie trzeba nad nimi popracować jeszcze. Praca nad nimi zajmowała mu już za dużo czasu, ponad pół wieku. Może wreszcie przyszedł na to czas, motywacji zapewne będzie miał dzięki uczniom.
Kiedy bioandroid padł, mistic przyjrzał mu się, a potem podszedł do swojego płaszcza i wyciągnął z niej jeden pach bach. Nic nie mówiąc kliknął go i rzucił przed siebie. Po chwili nastąpił charakterystyczny wybuch i mnóstwo dymu. Kiedy ten się rozwiał wszyscy zainteresowani zobaczyli dziwny statek kosmiczny, wielkości może niezbyt zachwycającej, choć spokojnie cztery osoby mogły się zmieścić. Był w kształcie pocisku, a ponad trzy wieki temu był prototypem największych umysłów Vegety, oni go stworzyli na papierze,a potem zmaterializowali po wielu miesiącach żmudnego łączenia kawałków. Przez te lata wojownik pozmieniał wiele rzeczy. wprowadzał własnej roboty nowinki, a pewnego czasu nawet odbudował całkowicie, praktycznie od zera. Otworzył klapę wejściową i chwycił za szmaty Razera by wejść z nim do statku. Prawie na samym końcu był ciasny pojemnik, wielkości niewielkiej szafy, półokrągły, niezbyt wypukły. Drzwi były na wpół otwarte, więc telekinezą je otworzył na oścież, wrzucił ucznia niezbyt delikatnie do środka po czym nacisnął parę przycisków zamykając komorę. Podłączył do ciała automatycznie kilka drucików oraz maskę tlenową, potem zalał płynem regenerującym całą komorę i nastawił czas. Po paru minutach Hikaru wyszedł ze statku i rozejrzał się patrząc na twarze pozostałej dwójki. Kompletnie nie wiedzieli co się dzieje.
- Za parę godzin będzie miał naprawioną rękę, oraz załataną rękę. Do tego czasu musicie skończyć robienie cegieł. Potrzeba wam jeszcze co najmniej drugie tyle. Niech June szuka surowca, a Ty Kuro kończ przepalanie cegieł. Później ją będziesz uczył kontroli Ki. Dzień się kończy, trzeba postawić przynajmniej ściany dzisiaj. Do roboty.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Sty 16, 2013 7:23 pm
______ Niezbyt przejęła się ochrzanem od Kuro. Jej tok myślenia jest nieco inny, jeśli by jedzenie było trucizną pewnie Hikaru by ich o tym poinformował. Chyba nie jest, aż taką mendą by pozwolić na otrucie swoich uczniów, chociaż tak na prawdę kij Go wie. Ale żyją, to chyba najważniejsze, ne?
Podniosła bursztynowe oczka na coś dziwnego. Kuro wyciągnął rękę w jej stronę podając jej czarną chustkę nasączoną wodą. Spojrzała szybko na siebie i zrozumiała, że musi wyglądać zabawnie z ubrudzoną twarzą. Podziękowała więc uśmiechem, wzięła chusteczkę po czym wyczyściła cały brud jaki miała na facjacie. Kawałek materiału schowała do kieszonki w spodniach i wróciła do swojego małego treningu umiejętności jakim była odpowiednia manipulacja energią by wysuszyć cegłę. Na razie nie wychodziło jej to tak jak powinno, ale na błędach w końcu dojdzie do tego jak skoncentrować energię by nie zepsuć, a podsuszyć. W przyszłości może się do przydać dziewczynie gdy będzie miała mokre ubranie. Przy okazji nie będzie wszystkiego dewastować używając maksymalnej energii.
Uniosła dłoń i ustawiła ją tuż nad wypełnioną foremką. Chciała już władować w nią KI, ale usłyszała cenną wskazówkę od Kuro więc zmieniła nieco zamiary. Właśnie dotarło do niej, że w czasie gdy chce wydusić z siebie kulkę skoncentrowanej energii lub stworzyć honoo czuje najpierw przyjemne ciepło. Powinna spróbować użyć takiej techniki, lecz nie do końca, zatrzymać się w momencie gdy czuje to ciepło i je wyrzucić z siebie. Warto spróbować.
___ - Uhm... - Zmarszczyła brwi i usadziła wygodnie tyłek na ziemi. Skoncentrowała się i zrobiła to, co sobie wcześniej zaplanowała z pozytywnym skutkiem. Demony są stworzone z lawy, więc żar i ogień są ich naturalnym żywiołem, którym mogą się bawić do woli. Przykładem jest Ognisty Płomień, Honoo. Właśnie tego spróbowała June, nie wystrzeliła promienia, zatrzymała go w sobie. Jedynie gorąc wydobywał się z jej dłoni ogrzewając i wysuszając cegłę. Po kilku minutach odsunęła dłoń i z szerokim uśmiechem na ustach popukała lekko w twardą powierzchnię 'dzieła'. Udało się!
Chciała się podzielić dobrą nowiną z Kuro i Hikaru, ale nagle pojawił się niespodziewany gość chyba znany przez dwójkę znajomych. Nie wyglądał zbyt dobrze, a szczególnie Jego ręka. Zameldował się Białowłosemu po czym padł na ziemię nieprzytomny. Rudowłosa siedziała nieruchomo w miejscu patrząc się jak do mężczyzny podbiega Kuro wykrzykując chyba Jego imię. Wlepiła wzrok w zakrwawioną rękę, która przypominała rozszarpane przez stado wilków mięso. Oczy demonicy przez moment zrobiły się blade, bez wyrazu. Im dłużej patrzyła się na posokę tym bardziej robiła się głodna. Ale nie chodziło tu o jedzenie, ale o walkę. Chciała w tym momencie walki, rozlewu tej czerwonej farby, czuć ją na palcach... NIE! Kuso!
Potrząsnęła głową i puknęła się parę razy w głupią czuprynę odrzucając demońskie myśli. Wzrok spoczął na Misticku, co za sprawą dziwnego czaru przywołał dziwną, wielką maszynę! W dodatku bez kszty delikatności złapał rannego Raz'a, wrzucił go tam i za chwilę wrócił bez Niego! A! Szatan!
To ci nowość. Statek bardzo zainteresował June. Podniosła się z miejsca i wyraźnie zaciekawiona zaczęła obchodzić dookoła cacko oglądając, macając i pukając w blachę. Szybko się jednak tym znudziła, bo poza staniem nic ciekawego to nie robiło.
___ - Surowca? - powtórzyła za Hikaru nie mając w ogóle pojęcia co oznacza to słowo. Mruknęła kilka razy powiekami mając głupią minę i za chwilę wtrąciła - June umie suszyć cegły! - Na prawdę wolała robić to, czego się już nauczyła, anieżeli męczyć się z rozgryzaniem kolejnej rzeczy. Budowa domu zajęłaby więcej czasu.
OOC
Koniec Treningu
Podniosła bursztynowe oczka na coś dziwnego. Kuro wyciągnął rękę w jej stronę podając jej czarną chustkę nasączoną wodą. Spojrzała szybko na siebie i zrozumiała, że musi wyglądać zabawnie z ubrudzoną twarzą. Podziękowała więc uśmiechem, wzięła chusteczkę po czym wyczyściła cały brud jaki miała na facjacie. Kawałek materiału schowała do kieszonki w spodniach i wróciła do swojego małego treningu umiejętności jakim była odpowiednia manipulacja energią by wysuszyć cegłę. Na razie nie wychodziło jej to tak jak powinno, ale na błędach w końcu dojdzie do tego jak skoncentrować energię by nie zepsuć, a podsuszyć. W przyszłości może się do przydać dziewczynie gdy będzie miała mokre ubranie. Przy okazji nie będzie wszystkiego dewastować używając maksymalnej energii.
Uniosła dłoń i ustawiła ją tuż nad wypełnioną foremką. Chciała już władować w nią KI, ale usłyszała cenną wskazówkę od Kuro więc zmieniła nieco zamiary. Właśnie dotarło do niej, że w czasie gdy chce wydusić z siebie kulkę skoncentrowanej energii lub stworzyć honoo czuje najpierw przyjemne ciepło. Powinna spróbować użyć takiej techniki, lecz nie do końca, zatrzymać się w momencie gdy czuje to ciepło i je wyrzucić z siebie. Warto spróbować.
___ - Uhm... - Zmarszczyła brwi i usadziła wygodnie tyłek na ziemi. Skoncentrowała się i zrobiła to, co sobie wcześniej zaplanowała z pozytywnym skutkiem. Demony są stworzone z lawy, więc żar i ogień są ich naturalnym żywiołem, którym mogą się bawić do woli. Przykładem jest Ognisty Płomień, Honoo. Właśnie tego spróbowała June, nie wystrzeliła promienia, zatrzymała go w sobie. Jedynie gorąc wydobywał się z jej dłoni ogrzewając i wysuszając cegłę. Po kilku minutach odsunęła dłoń i z szerokim uśmiechem na ustach popukała lekko w twardą powierzchnię 'dzieła'. Udało się!
Chciała się podzielić dobrą nowiną z Kuro i Hikaru, ale nagle pojawił się niespodziewany gość chyba znany przez dwójkę znajomych. Nie wyglądał zbyt dobrze, a szczególnie Jego ręka. Zameldował się Białowłosemu po czym padł na ziemię nieprzytomny. Rudowłosa siedziała nieruchomo w miejscu patrząc się jak do mężczyzny podbiega Kuro wykrzykując chyba Jego imię. Wlepiła wzrok w zakrwawioną rękę, która przypominała rozszarpane przez stado wilków mięso. Oczy demonicy przez moment zrobiły się blade, bez wyrazu. Im dłużej patrzyła się na posokę tym bardziej robiła się głodna. Ale nie chodziło tu o jedzenie, ale o walkę. Chciała w tym momencie walki, rozlewu tej czerwonej farby, czuć ją na palcach... NIE! Kuso!
Potrząsnęła głową i puknęła się parę razy w głupią czuprynę odrzucając demońskie myśli. Wzrok spoczął na Misticku, co za sprawą dziwnego czaru przywołał dziwną, wielką maszynę! W dodatku bez kszty delikatności złapał rannego Raz'a, wrzucił go tam i za chwilę wrócił bez Niego! A! Szatan!
To ci nowość. Statek bardzo zainteresował June. Podniosła się z miejsca i wyraźnie zaciekawiona zaczęła obchodzić dookoła cacko oglądając, macając i pukając w blachę. Szybko się jednak tym znudziła, bo poza staniem nic ciekawego to nie robiło.
___ - Surowca? - powtórzyła za Hikaru nie mając w ogóle pojęcia co oznacza to słowo. Mruknęła kilka razy powiekami mając głupią minę i za chwilę wtrąciła - June umie suszyć cegły! - Na prawdę wolała robić to, czego się już nauczyła, anieżeli męczyć się z rozgryzaniem kolejnej rzeczy. Budowa domu zajęłaby więcej czasu.
OOC
Koniec Treningu
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Sty 16, 2013 8:03 pm
Nadal był nie przytomny jednak po części był świadomy tego co dzieje się wokół niego. Słyszał wszystko jakby było to echo. Zaraz jednak dźwięki ustały, a w jego głowie zapanowała całkowita cisza. Czyżby jednak zmarł na skutek ran? Co prawda nie wykrwawiał się gdy tracił z powrotem przytomność, ale trochę krwi stracił mimo to. Więc czy w końcu zmarł czy nadal jest wśród żywych? Chyba jednak tak bo nadal myślał a więc mózg musiał pracować. Czuł się o dziwo trochę dziwnie, był całkowicie sam z sobą, nie mógł z nikim pogadać ani nic. Po chwili znalazł się w jakimś pomieszczeniu. Było ono całkowicie puste: nie było drzwi, okien ani żadnych mebli, po prostu nic-całkowita pustka. Nie miał na sobie ran które odniósł w walce zaś ręka była w doskonałym stanie.Usiadł opierając się o ścianę zastanawiając się co robić. Nie ma jak wyjść z tego miejsca, mógłby uciąć sobie drzemkę jednak przecież już tak naprawdę śpi.
Nie ruszał się już od dobrych kilku minut tak jakby nic do niego nie dochodziło.*Cholera co ja tutaj do k**** nędzy mam robić? Tutaj nic nie ma NIC!*
Siedział tak jeszcze trochę aż w końcu wpadło coś mu do głowy. Jest przecież w swoim własnym umyśle co nie? Więc jest tutaj władcą, może stworzyć przecież co chce prawda? Wstał, uśmiechając się. Pomyślał o pewnej rzeczy(tak owszem o tej!), jednak zaraz zrezygnował z tego. Nie powinien marnować czasu na coś co i tak szybko przeminie. Lepiej wykorzystać go w bardziej przydatny sposób.
-Eee to może tak... drążek i worek bokserski?
Po jego słowach natychmiast pojawiły się owe przedmioty. Podszedł do drążka zaczynając podnosić się na nim. Zrobił serię kilkuset podnoszeń jednak nie odczuwał zmęczenia. Przecież nie robił ich w realnym świecie więc takie coś jak zmęczenie jest raczej nie możliwe. No cóż dalszy trening raczej nie miał sensu w takim razie. Po chwili przedmioty znikły zaś sam usiadł znowu przy ścianie.
Nie ruszał się już od dobrych kilku minut tak jakby nic do niego nie dochodziło.*Cholera co ja tutaj do k**** nędzy mam robić? Tutaj nic nie ma NIC!*
Siedział tak jeszcze trochę aż w końcu wpadło coś mu do głowy. Jest przecież w swoim własnym umyśle co nie? Więc jest tutaj władcą, może stworzyć przecież co chce prawda? Wstał, uśmiechając się. Pomyślał o pewnej rzeczy(tak owszem o tej!), jednak zaraz zrezygnował z tego. Nie powinien marnować czasu na coś co i tak szybko przeminie. Lepiej wykorzystać go w bardziej przydatny sposób.
-Eee to może tak... drążek i worek bokserski?
Po jego słowach natychmiast pojawiły się owe przedmioty. Podszedł do drążka zaczynając podnosić się na nim. Zrobił serię kilkuset podnoszeń jednak nie odczuwał zmęczenia. Przecież nie robił ich w realnym świecie więc takie coś jak zmęczenie jest raczej nie możliwe. No cóż dalszy trening raczej nie miał sensu w takim razie. Po chwili przedmioty znikły zaś sam usiadł znowu przy ścianie.
- OCC:
- Regeneracja 20% HP i KI
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Sty 17, 2013 6:52 pm
Ze zdziwieniem obserwował jak Hikaru z małej kapsułki wydobywa statek. Na pewno należał do niego. Z zainteresowaniem śledził poczynania nauczyciela związane z pokiereszowanym Razem. Zastanawiał się dlaczego szatyn, tak jak i on wczoraj nie dostał tego Senzu. Potem jego uwaga zwróciła się w kierunku dziewczyny, bacznie oglądającej statek. Kuro zastanawiał się chwile, miał nieodparte uczucie, że gdzieś już go widział. Przypomniał sobie o projektach brata. Shiro nie wiadomo skąd wynajdywał projekty starych saiyańskich statków, raczej głownie ich fragmentów. Chłopaka nie pociągała elektronika i nie za bardzo przyglądał się wyrysowanym statkom ale poznał sam kadłub.
Z rozmyślań wyrwał go głos Mistica. Jak zwykle poganiał do roboty. Gdyby nie chodziło o budowę domku dla Tsu, a teraz dla June, młody saiyanin rzucił by wszystko w cholerę. Czul się niesprawiedliwie wykorzystywany, dziś pracował za wszystkich. Od samego rana, musiał pokonać przekazane mu przez mentora wizje, potem przemiana w SSJ, bieg powrotny do domu, walka z Razem, połamany nos, wykopanie dziury pod fundamenty, wyrabianie cegieł w nieskończoność. Nie rozumiał, czemu tak spieszyli się z budową, równie dobrze, któryś z nich mógł odstąpić June swój pokój na jedną lub dwie noce.
W tym wszystkim przynajmniej June szło dobrze, załapała o co chodzi. Chłopak uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Surowiec to po prostu składnik, czyli w naszym przypadku taka podstawowa rzecz, żebyśmy mogli robić cegły. Dokładnie chodzi o ten czerwony piasek.
Wskazał palcem na niewielką pozostałą górkę czerwonego piasku. Starał się jak najprościej to wytłumaczyć ale czuł, że chyba nie idzie mu najlepiej.
- Spokojnie ja się tym zajmę, widziałem gdzieś w pobliżu ten piasek, Ty dalej susz cegły, świetnie Ci to wychodzi. Wiedziałem, że sobie poradzisz.
Starał się podbudowywać June aby wierzyła w swoje umiejętności i tym chętniej uczyła się, czy wykonywała zadanie. Tak samo wobec niego postępował jego ojciec, szkoda, że ze strony nauczyciela nie odczuwał zachęty tylko nieustannie wiszący nad nim bat. Zabrał przygotowaną misę i poleciał po kolejną porcję piasku. Doszła mu dodatkowa robota ale trudno. Widać w pojęciu nauczyciela nadawał się tylko do tego, aby go bić i żeby wykonywał ciężką pracę, bo w końcu był tylko durną małpą i nikim więcej. Napełniwszy misę po brzegi piaskiem podniósł ją za wycięte uchwyty i jęknął z bólu. Teraz odczuł silny ból w bicepsach, jakby rozrywały mu się ścięgna i żyły. To była pozostałość po próbie przemiany w SSJ o jeden raz za dużo. Doszła mu dodatkowa robota, do tego musiał także wyrabiać masę na cegły, a w ten proces trzeba było włożyć sporo sił i mieć na oku pracę, która wykonywała June.
Cóż zrobić. Kuro latał, zbierał piach, wyrabiał masę i nawet nie jęknął, że mu ciężko. Pogrążył się we własnych myślach. Po jakichś dwóch godzinach zdjął zbroję i postawił przed wejściem do domku, strasznie drażniła ranę na plecach. Wziął w biegu misę i odleciał szybko po następną partię piasku. Załadował ile trzeba ale zamiast polecieć do June poleciał do jeziora nad wodospad. Postawił misę na ziemi i przyjrzał się swojemu odbiciu, przynajmniej opuchlizna na nosie się zmniejszyła, ale był bardzo blady. Nic dziwnego przy takim upływie krwi. Gorzej było, kiedy ściągnął bluzę. Westchnął i zdjął też buty. Wlazł do zimnej wody po szyje i stał tak przez kilka minut. Zrobił to po, aby pod wpływem zimna naczyńka się obkurczyły i krew mniej leciała aż rana sama się zasklepi. Po wyjściu z wody uprał też bluzę, założy ją mokrą na siebie i wrócił do dziewczyny. Oboje dalej wykonywali swoją pracę.
Z rozmyślań wyrwał go głos Mistica. Jak zwykle poganiał do roboty. Gdyby nie chodziło o budowę domku dla Tsu, a teraz dla June, młody saiyanin rzucił by wszystko w cholerę. Czul się niesprawiedliwie wykorzystywany, dziś pracował za wszystkich. Od samego rana, musiał pokonać przekazane mu przez mentora wizje, potem przemiana w SSJ, bieg powrotny do domu, walka z Razem, połamany nos, wykopanie dziury pod fundamenty, wyrabianie cegieł w nieskończoność. Nie rozumiał, czemu tak spieszyli się z budową, równie dobrze, któryś z nich mógł odstąpić June swój pokój na jedną lub dwie noce.
W tym wszystkim przynajmniej June szło dobrze, załapała o co chodzi. Chłopak uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Surowiec to po prostu składnik, czyli w naszym przypadku taka podstawowa rzecz, żebyśmy mogli robić cegły. Dokładnie chodzi o ten czerwony piasek.
Wskazał palcem na niewielką pozostałą górkę czerwonego piasku. Starał się jak najprościej to wytłumaczyć ale czuł, że chyba nie idzie mu najlepiej.
- Spokojnie ja się tym zajmę, widziałem gdzieś w pobliżu ten piasek, Ty dalej susz cegły, świetnie Ci to wychodzi. Wiedziałem, że sobie poradzisz.
Starał się podbudowywać June aby wierzyła w swoje umiejętności i tym chętniej uczyła się, czy wykonywała zadanie. Tak samo wobec niego postępował jego ojciec, szkoda, że ze strony nauczyciela nie odczuwał zachęty tylko nieustannie wiszący nad nim bat. Zabrał przygotowaną misę i poleciał po kolejną porcję piasku. Doszła mu dodatkowa robota ale trudno. Widać w pojęciu nauczyciela nadawał się tylko do tego, aby go bić i żeby wykonywał ciężką pracę, bo w końcu był tylko durną małpą i nikim więcej. Napełniwszy misę po brzegi piaskiem podniósł ją za wycięte uchwyty i jęknął z bólu. Teraz odczuł silny ból w bicepsach, jakby rozrywały mu się ścięgna i żyły. To była pozostałość po próbie przemiany w SSJ o jeden raz za dużo. Doszła mu dodatkowa robota, do tego musiał także wyrabiać masę na cegły, a w ten proces trzeba było włożyć sporo sił i mieć na oku pracę, która wykonywała June.
Cóż zrobić. Kuro latał, zbierał piach, wyrabiał masę i nawet nie jęknął, że mu ciężko. Pogrążył się we własnych myślach. Po jakichś dwóch godzinach zdjął zbroję i postawił przed wejściem do domku, strasznie drażniła ranę na plecach. Wziął w biegu misę i odleciał szybko po następną partię piasku. Załadował ile trzeba ale zamiast polecieć do June poleciał do jeziora nad wodospad. Postawił misę na ziemi i przyjrzał się swojemu odbiciu, przynajmniej opuchlizna na nosie się zmniejszyła, ale był bardzo blady. Nic dziwnego przy takim upływie krwi. Gorzej było, kiedy ściągnął bluzę. Westchnął i zdjął też buty. Wlazł do zimnej wody po szyje i stał tak przez kilka minut. Zrobił to po, aby pod wpływem zimna naczyńka się obkurczyły i krew mniej leciała aż rana sama się zasklepi. Po wyjściu z wody uprał też bluzę, założy ją mokrą na siebie i wrócił do dziewczyny. Oboje dalej wykonywali swoją pracę.
OOC:
Koniec treningu
Regeneracja HP 10%
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Sty 17, 2013 8:59 pm
Nie wiele musiało minąć czasu jak Kuro i demonica zajęli się swoją robotą. Właściwie wypadałoby się zająć zaprawą i postawić pierwsze mury. No przynajmniej z tego co już było. Niestety mistic musiał zrobić coś innego bo właśnie poczuł ogromne wyładowanie Ki w miejscu, gdzie stał Reito. To znaczy było to dość daleko, ale Hikaru to wyczuł. Kiedy wybuch przeminął Reia nie można było wyczuć w pierwszej chwili. Sayanowi kończyły się i tak już mizerne siły witalne i powoli gasł. Dalej szukał kul smoka i chyba stoczył walkę, którą najprawdopodobniej przegrał. Dał się załatwić przeciwnikowi, ale chyba nie stracił zebranych kul ? Tego akurat białowłosy nie mógł wiedzieć chyba, że włączy swój dragon scouter. Znów westchnął na myśl o teleportowaniu się, dziś już stanowczo za często to robił.
Mimo to przyłożył dwa palce do czoła i skoncentrował się na miejscu, w którym czuł kilka sekund wcześniej wybuch. Wiedział gdzie to jest, cmentarz, na którym bywał kilka razy w życiu ponad trzystuletnim. Kiedyś chyba nawet był w sprawie właśnie kuli. Całkiem zabawne trzeba przyznać, widać kryształowe sfery lubią się tam pojawiać. Zerknął jeszcze na swojego ucznia i jego podopieczną. Pracowali dzielnie i niedługo uda im się dopiąć swego. No nic, miał w kieszeni płaszcza senzu, więc podszedł doń i założył cały osprzęt na siebie wraz z mieczem. Po tym zniknął całkowicie z tego miejsca.
OCC on reskjiu !! Reiuś, ofermo-przybywam.
----------------------------------------------------------------------------------------
Po nie całym kwadransie wrócił do szkoły jakby nigdy nic z wypchanymi kieszeniami. Po tym jak się nagle pojawił poszedł do statku i w bezpiecznym miejscu ukrył kule. Szybko wyszedł z niego i wrócił do swoich spraw, to znaczy do leżenia pod drzewem i czekania aż jego uczniowie zrobią swoją robotę. Byli już na dobrej drodze. Za jakąś godzinę powinni skończyć, wtedy coś zjedzą a mistic zajmie się zaprawą.
Mimo to przyłożył dwa palce do czoła i skoncentrował się na miejscu, w którym czuł kilka sekund wcześniej wybuch. Wiedział gdzie to jest, cmentarz, na którym bywał kilka razy w życiu ponad trzystuletnim. Kiedyś chyba nawet był w sprawie właśnie kuli. Całkiem zabawne trzeba przyznać, widać kryształowe sfery lubią się tam pojawiać. Zerknął jeszcze na swojego ucznia i jego podopieczną. Pracowali dzielnie i niedługo uda im się dopiąć swego. No nic, miał w kieszeni płaszcza senzu, więc podszedł doń i założył cały osprzęt na siebie wraz z mieczem. Po tym zniknął całkowicie z tego miejsca.
OCC on reskjiu !! Reiuś, ofermo-przybywam.
----------------------------------------------------------------------------------------
Po nie całym kwadransie wrócił do szkoły jakby nigdy nic z wypchanymi kieszeniami. Po tym jak się nagle pojawił poszedł do statku i w bezpiecznym miejscu ukrył kule. Szybko wyszedł z niego i wrócił do swoich spraw, to znaczy do leżenia pod drzewem i czekania aż jego uczniowie zrobią swoją robotę. Byli już na dobrej drodze. Za jakąś godzinę powinni skończyć, wtedy coś zjedzą a mistic zajmie się zaprawą.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Sty 17, 2013 11:11 pm
______ Odetchnęła z wyraźną ulgą na twarzy, ale mimo wszystko było jej dziwnie ciężko gdy wymigała się od tej roboty zrzucając ją na Kuro, który w dodatku nie wyglądał zbyt dobrze. Nieco zbladła, ale w milczeniu udała się na stronę, gdzie usiadła na ziemi i wzięła się do roboty. Za pomocą jednej dłoni suszyła kolejne foremki, wyciągała gotowe cegły, sama przygotowywała sobie kolejne. Wyraz jej twarzy był wyraźnie zły, gniewny.
Irytowało ją to, że mimo wewnętrznego niezadowolenia Kuro się uśmiecha do June maskując tym samym swoje prawdziwe uczucia. Jego rany wyraźnie przeszkadzają Mu w wykonywaniu czynności, a mimo to bez najmniejszego szmeru robi to co kazał Hikaru bez słowa, zamarudzenia. Demonica nie jest zwolenniczką ukrywania uczuć. Jak się coś jej nie podoba wyraża to za pomocą słów lub gestów. Kuro powinien zrobić to samo, ale wyraźniej jest coś, czego się obawia. Jak tutaj przyleciała omal nie oberwała jakąś falą, która była skierowana na odlatującego Czarnowłosego, a jak się później okazało została wystrzelona przez właśnie Hikaru. Chciał zatrzymać chłopaka dość drastycznym sposobem. Kim on jest? Katem czy nauczycielem? Nieco nazbyt pyszny. Przydałoby się Mu uciąć nieco wskaźnik dumy.
Dziewczyna postanowiła dać z siebie 200%. Znudzona żmudną pracą wstała na równe nogi i ustawiła dziewięć foremek obok siebie w rządku. Spojrzała w stronę drzewa, Hikaru używając dziwnej techniki nagle zniknął. Kuro również tutaj nie było, udał się nad wodospad pochlapać się w wodzie. To był idealny moment na małe knucie. Nie chcąc również robić sobie zastoju w robocie wytworzyła kulę ognistej energii, którą ustawiła nad dziewięcioma foremkami. Taki mały lewitujący piecyk zostawiła w spokoju i pomaszerowała szybkim kroczkiem w stronę drzewa, pod którym zwykle wyleguje się Białowłosy po drodze znajdując jakąś sporą misę podobną do tej, którą nosił Kuro. Nabrała do niej również zimnej wody wraz z ziemią tworząc błoto. Będąc pod drzewem wzleciała w koronę i tam usadowiła misę zasłaniając wszystko gęstymi liskami. Zadowolona wróciła do swoich czynności.
Pojawił się Hikaru, wrócił Kuro. W spokoju robili dalej swoje. Dość sporo już stworzyli cegiełek. Mały domek na spokojnie by z tego powstał, choć nie zaprzestawała. Zrobiła sobie tylko małą przerwę. Poprawiła ubranko i spojrzała na Białowłosego, który leżał tam gdzie przewidziała. Podeszła więc, z kamiennym wyrazem na twarzy stanęła nad mężczyzną i powiedziała marszcząc brwi:
___ - Wiem, że jesteś tu nauczycielem, ale rusz czasami swoje dupsko zamiast się obijać. - Powiedziała o dziwo poprawnie, bez zwracania się o sobie jako "June". Czyżby nerwy dodawały jej rozumu?
Irytowało ją to, że mimo wewnętrznego niezadowolenia Kuro się uśmiecha do June maskując tym samym swoje prawdziwe uczucia. Jego rany wyraźnie przeszkadzają Mu w wykonywaniu czynności, a mimo to bez najmniejszego szmeru robi to co kazał Hikaru bez słowa, zamarudzenia. Demonica nie jest zwolenniczką ukrywania uczuć. Jak się coś jej nie podoba wyraża to za pomocą słów lub gestów. Kuro powinien zrobić to samo, ale wyraźniej jest coś, czego się obawia. Jak tutaj przyleciała omal nie oberwała jakąś falą, która była skierowana na odlatującego Czarnowłosego, a jak się później okazało została wystrzelona przez właśnie Hikaru. Chciał zatrzymać chłopaka dość drastycznym sposobem. Kim on jest? Katem czy nauczycielem? Nieco nazbyt pyszny. Przydałoby się Mu uciąć nieco wskaźnik dumy.
Dziewczyna postanowiła dać z siebie 200%. Znudzona żmudną pracą wstała na równe nogi i ustawiła dziewięć foremek obok siebie w rządku. Spojrzała w stronę drzewa, Hikaru używając dziwnej techniki nagle zniknął. Kuro również tutaj nie było, udał się nad wodospad pochlapać się w wodzie. To był idealny moment na małe knucie. Nie chcąc również robić sobie zastoju w robocie wytworzyła kulę ognistej energii, którą ustawiła nad dziewięcioma foremkami. Taki mały lewitujący piecyk zostawiła w spokoju i pomaszerowała szybkim kroczkiem w stronę drzewa, pod którym zwykle wyleguje się Białowłosy po drodze znajdując jakąś sporą misę podobną do tej, którą nosił Kuro. Nabrała do niej również zimnej wody wraz z ziemią tworząc błoto. Będąc pod drzewem wzleciała w koronę i tam usadowiła misę zasłaniając wszystko gęstymi liskami. Zadowolona wróciła do swoich czynności.
Pojawił się Hikaru, wrócił Kuro. W spokoju robili dalej swoje. Dość sporo już stworzyli cegiełek. Mały domek na spokojnie by z tego powstał, choć nie zaprzestawała. Zrobiła sobie tylko małą przerwę. Poprawiła ubranko i spojrzała na Białowłosego, który leżał tam gdzie przewidziała. Podeszła więc, z kamiennym wyrazem na twarzy stanęła nad mężczyzną i powiedziała marszcząc brwi:
___ - Wiem, że jesteś tu nauczycielem, ale rusz czasami swoje dupsko zamiast się obijać. - Powiedziała o dziwo poprawnie, bez zwracania się o sobie jako "June". Czyżby nerwy dodawały jej rozumu?
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Sty 21, 2013 7:52 pm
Nadal znajdował się w komorze regeneracyjnej będąc nieprzytomnym. Aparatura do której był podłączony, wykonywała dobrze swoją robotę. Widać było że rana w prawym ramieniu coraz bardziej się zmniejsza, poza tym rany powierzchowne i liczne zadrapania już dawno zostały zagojone nie zostawiając żadnych blizn.
Tymczasem w głowie Razera
Nadal siedział opierając się o jedną z ścian pustego pomieszczenia. Próbował się obudzić jednak nie mógł tego zrobić z własnej woli. Czyżby był w jakiejś śpiączce? Nagle całe otoczenie spowiła ciemność z której wyłoniła się jakaś postać. Zbliżała się wolnym krokiem do bio-androida klaszcząc.
-Brawo, brawo! A więc w takim stanie jestem obecnie?
Na słowa ów osobnika, długowłosego przeszły ciarki. Głos który słyszał był taki sam jak jego własny, ponadto ten ktoś nie pojawił się tutaj z jego woli. Szybko wstał, ustawiając się niemal natychmiast w pozycji obronnej
-"W takim stanie jestem obecnie"? Kim ty do cholery jesteś? Czego ty ode mnie chcesz?
Na słowa szatyna, postać tylko się zaśmiała zaś ciemność nagle znikła ukazując cały jego wygląd. Wyglądał zupełnie tak jakby był bliźniakiem Razera jednak miał czarne oczy z szkarłatnymi tęczówkami oraz dużo krótsze włosy z tyłu związanymi w kitkę. Nosił on śnieżnobiałą tunikę z czymś na kształt czerwonego krzyża.
-Haha czyżbym stracił także trochę IQ że nie rozpoznaję siebie po głosie? Oczywiście że jestem tobą, tyle że trochę takim "dawnym Ja". Przez cios tego pieprzonego shadowa straciłem przytomność. Nie wiem czemu ale nie mogłem już wrócić do realnego świata zostając uwięzionym w swoim własnym umyśle. Najwidoczniej również i mój wygląd zewnętrzny zmienił się bo nie wyglądasz jak połączenie demona z saiyaninem. Czy nadal masz przy sobie Grega?
Jego pierwowzór zaczął mu wszystko wyjaśniać, jednak o jakiego Grega jemu chodziło? Jednak zaraz nasunęło mu się coś innego. Czy to możliwe że dzieje się to wszystko na prawdę? A może psychika mu siadła i świruje? Starał się wyrzucić z myśli to coś czego teraz jest uczestnikiem jednak nic się nie działo.
-Nie nawet nie próbuj to nie ma większego sensu. Ja jestem tutaj na serio więc nie zwariowałeś. Jestem strażnikiem shutsu czyli przedmiotów mających w sobie duszę i pomagającym nam czasami w walce. Greg jest właśnie jednym z shutsu będącego gadającą mapą. Dostałem go na Dark Star zaraz po przejściu prób i zostaniu strażnikiem.
Zapowiadała się jeszcze długa pogawędka pomiędzy oboma Razami. Być może dawny Razer wyjaśni mu wszystko i odzyska utraconą pamięć.
Tymczasem w głowie Razera
Nadal siedział opierając się o jedną z ścian pustego pomieszczenia. Próbował się obudzić jednak nie mógł tego zrobić z własnej woli. Czyżby był w jakiejś śpiączce? Nagle całe otoczenie spowiła ciemność z której wyłoniła się jakaś postać. Zbliżała się wolnym krokiem do bio-androida klaszcząc.
-Brawo, brawo! A więc w takim stanie jestem obecnie?
Na słowa ów osobnika, długowłosego przeszły ciarki. Głos który słyszał był taki sam jak jego własny, ponadto ten ktoś nie pojawił się tutaj z jego woli. Szybko wstał, ustawiając się niemal natychmiast w pozycji obronnej
-"W takim stanie jestem obecnie"? Kim ty do cholery jesteś? Czego ty ode mnie chcesz?
Na słowa szatyna, postać tylko się zaśmiała zaś ciemność nagle znikła ukazując cały jego wygląd. Wyglądał zupełnie tak jakby był bliźniakiem Razera jednak miał czarne oczy z szkarłatnymi tęczówkami oraz dużo krótsze włosy z tyłu związanymi w kitkę. Nosił on śnieżnobiałą tunikę z czymś na kształt czerwonego krzyża.
-Haha czyżbym stracił także trochę IQ że nie rozpoznaję siebie po głosie? Oczywiście że jestem tobą, tyle że trochę takim "dawnym Ja". Przez cios tego pieprzonego shadowa straciłem przytomność. Nie wiem czemu ale nie mogłem już wrócić do realnego świata zostając uwięzionym w swoim własnym umyśle. Najwidoczniej również i mój wygląd zewnętrzny zmienił się bo nie wyglądasz jak połączenie demona z saiyaninem. Czy nadal masz przy sobie Grega?
Jego pierwowzór zaczął mu wszystko wyjaśniać, jednak o jakiego Grega jemu chodziło? Jednak zaraz nasunęło mu się coś innego. Czy to możliwe że dzieje się to wszystko na prawdę? A może psychika mu siadła i świruje? Starał się wyrzucić z myśli to coś czego teraz jest uczestnikiem jednak nic się nie działo.
-Nie nawet nie próbuj to nie ma większego sensu. Ja jestem tutaj na serio więc nie zwariowałeś. Jestem strażnikiem shutsu czyli przedmiotów mających w sobie duszę i pomagającym nam czasami w walce. Greg jest właśnie jednym z shutsu będącego gadającą mapą. Dostałem go na Dark Star zaraz po przejściu prób i zostaniu strażnikiem.
Zapowiadała się jeszcze długa pogawędka pomiędzy oboma Razami. Być może dawny Razer wyjaśni mu wszystko i odzyska utraconą pamięć.
- OCC:
- Regeneracja 20% KI i Hp
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Sty 21, 2013 8:54 pm
To był długi dzień i Hikaru miał tego świadomość. Od rana działo się naprawdę sporo. Dobrze jest sobie troszkę poleżeć pod drzewem i nic nie robić. Ostatnio teleportował się za często. Niestety nie mógł delektować się odpoczynkiem ponieważ młoda demonica, niegdyś jego wróg w innym życiu, podeszła do niego i zaczęła mu wyrzucać, że jest leniem. Uśmiechnął się lekko na te słowa i puknął w drzewo lekko jakby chciał w nie zapukać. Misa z błotem zleciała na dół prosto na June. W ostatniej chwili jak na zatrzymanym filmie cała misa z zawartością zastygła dwa centymetry nad głową dziewczyny. Mistic zrobił lekki niedbały gest jakby odganiał muchę, a to co wisiało zostało zepchnięte za plecy furiatki bezpiecznie lądując na ziemi.
- Jeszcze pięć minut mamusiu. Rzucił zaspanym głosem udawanym,po czym jednak westchnął i wstał na równe nogi. Miała trochę racji. Było popołudnie już, trzeba było zająć się zaprawą. No dobra panienki, macie wolną godzinę. Zjedzcie coś konkretnego i zregenerujcie siły. Ja zajmę się zaprawą. Powiedział i podwinął rękawy koszuli po czym znów zniknął by pojawić się po kilkunastu następnych minutach. Wokół niego lewitowały wapienne skały, które skruszył na pył i wrzucił do dziury, którą zrobił przed południem. Do tego dodał gówno i inne składniki, które miał pod ręką by za chwilę wymieszać na gładką białą masę po czym cały czas mieszając zaczął nakładać szybkimi ruchami telekinezy małe ilości owej masy na podstawę przyszłego domu. Drugą ręką brał cegły, od razu kilkadziesiąt, które wirowały w kręgach wokół niego po dziesięć sztuk i układał je dość szybko tworząc coraz to większy mur.
Nie było to łatwe, musiał jeszcze odczekać by zaprawa zakończyła pracować by przystąpić do pracy, ale kiedy to się stało powoli i starannie nakładał kolejne warstwy masy i cegieł. W myślach wyznaczył miejsce na okna i drzwi, na każdy pokój jedno średniej wielkości okno. Wysokość także zaznaczył sobie gdzieś w powietrzu wymyśloną kreską. W tej chwili, w chwili pracy mózg wojownika pracował na najwyższych obrotach by ogarnąć to wszystko, tyle elementów, które nie mogły po prostu przestać działać i opaść. Cóż, to był świetny trening tak naprawdę.
occ macie wolne póki nie postawię ścian, to zajmie kilka godzin tak właściwie.
- Jeszcze pięć minut mamusiu. Rzucił zaspanym głosem udawanym,po czym jednak westchnął i wstał na równe nogi. Miała trochę racji. Było popołudnie już, trzeba było zająć się zaprawą. No dobra panienki, macie wolną godzinę. Zjedzcie coś konkretnego i zregenerujcie siły. Ja zajmę się zaprawą. Powiedział i podwinął rękawy koszuli po czym znów zniknął by pojawić się po kilkunastu następnych minutach. Wokół niego lewitowały wapienne skały, które skruszył na pył i wrzucił do dziury, którą zrobił przed południem. Do tego dodał gówno i inne składniki, które miał pod ręką by za chwilę wymieszać na gładką białą masę po czym cały czas mieszając zaczął nakładać szybkimi ruchami telekinezy małe ilości owej masy na podstawę przyszłego domu. Drugą ręką brał cegły, od razu kilkadziesiąt, które wirowały w kręgach wokół niego po dziesięć sztuk i układał je dość szybko tworząc coraz to większy mur.
Nie było to łatwe, musiał jeszcze odczekać by zaprawa zakończyła pracować by przystąpić do pracy, ale kiedy to się stało powoli i starannie nakładał kolejne warstwy masy i cegieł. W myślach wyznaczył miejsce na okna i drzwi, na każdy pokój jedno średniej wielkości okno. Wysokość także zaznaczył sobie gdzieś w powietrzu wymyśloną kreską. W tej chwili, w chwili pracy mózg wojownika pracował na najwyższych obrotach by ogarnąć to wszystko, tyle elementów, które nie mogły po prostu przestać działać i opaść. Cóż, to był świetny trening tak naprawdę.
occ macie wolne póki nie postawię ścian, to zajmie kilka godzin tak właściwie.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sty 22, 2013 4:52 pm
Robiąc dalej cegły chichotał pod nosem, patrząc co dziewczyna wyprawia z Misticiem. On na bank za to zarobiłby ostro w skórę. Chłopak przez chwilę bał się, że może coś jej się stać ale June widać miała siłę przebicia albo coś w sobie co kazało wojownikowi traktować ją łagodniej. Niemniej Kuro był ciekaw, czy June podejmie kolejną próbę. Patrząc na to, co Hikaru wyprawiał z misą pełną błota, mówiło, że to nie jest łatwy przeciwnik. Skoro miał 300 lat, to z pewnością jego doświadczenie życiowe było bogate w takie ekscesy.
Saiya-jin ucieszył się na wiadomość o przerwie. Dobrze by było podładować akumulatory, akurat on to się napracował.
- June pójdę coś upolować do jedzenia.
Pierwsze kroki skierował do lasu. Nie wysilał się zbytnio, zabił tylko kilka węży. Smakowało mu ich mięso, szybko się piekło i sprawiało je ze skóry. Wróciwszy dorzucił kilka gałęzi do ogniska, oprawił zwierzęta i zostawił piekące się mięso nad ogniem. Nikogo, poza mentorem nie było. W międzyczasie zabrał się za sprzątanie okolicy. Znowu wszystko na jego głowie, po robocie został burdel. Obmył misy po glinie, potem formy na cegły i pozostawił na trawie do wyschnięcia. W zasadzie formy można by wykorzystać jako chrust ale nie wiedział, czy może się jeszcze przydadzą, wiec je zostawił. Spłukał błoto pozostałe po psikusie, jaki chciała zrobić June. Wszystko starał się robić cicho, aby hałasem nie zdekoncentrować nauczyciela. Wyczyścił wnętrze swojej zbroi z krwi i z powrotem odstawił ją do pokoju.
Mięso jeszcze się nie upiekło i Kuro doszedł do wniosku, że ciepła kąpiel dobrze mu zrobi. Poszedł do łazienki, najpierw porządnie uprał uniform, a potem wszedł pod gorący natrysk. Zakrzepła krew spływała mu po plecach ale ciepła woda pomogła mięśniom. Wyszorował porządnie włosy z błota i gliny. Poczuł się znacznie lepiej. Stojąc przed lustrem w odbiciu widział siebie bladego niczym śmierć. Zrobił sobie nowy opatrunek na nos i założył czysty uniform. Wrócił i usiadł przy ognisku. Zajadając się wężem patrzył na plecy Misticka i na to co on robi. Przez głowę przeszła mu myśl, aby rzucić w niego kamieniem. Aczkolwiek szybko z tego pomysłu zrezygnował. Po pierwsze uczono go, nie atakować przeciwnika w plecy, a po drugie miał jakieś dziwne przeczucie, że ten kamień mógł wrócić i przekrzywić mu nos w drugą stronę. Jadł i nie spuszcza z wojownika oczu, był niczym dyrygent.
Kuro zastanawiał się, co by porobić, miał wiele pomysłu. Dobrze mu zrobiła godzinna drzemka ale doszedł do wniosku, że lepiej będzie jak się trochę jeszcze pomęczy, może przynajmniej będzie tak zmęczony, że noc prześpi całą. Pracowitość Hikaru nieco go podbudowała, więc i on postanowił zrobić coś pożytecznego. Dojadł jeszcze kilka jabłek, pozostałą część mięsa pozostawił na talerzu dla Raza i June, gdyby mieli ochotę. Talerz pozostawi przy ognisku, aby ciepło płomieni ogrzewało mięso. Sam poszedł do pokoju i zasiadł przed komputerem. Trochę trwało nim doszedł, jak działa ta archaiczna maszyna. Mimo to dawało się z niej coś wykrzesać i chłopak odnalazł wiadomości na interesujące go tematy. W dniu wczorajszym znalazł w lesie mięte i jeszcze inne zioła. Opracował plan, chciał pozbierać zioła i zabrać je na Vegetę, przydadzą mu się w domu. Wydrukował zdjęcia różnych ziół oraz informacje dotyczące jak je suszyć i jak mieszać przyrządzając różne lecznicze mikstury oraz maści. Zabrał tylko wydrukowane fotografie wyglądu ziół a resztę kartek pozostawił w pokoju. Nie miał pomysłu jeszcze jak to wszystko zabrać do domu. Wyłączył sprzęt i wyszedł na dwór. Dziewczyny nadal nie było, chciał ją poprosić o pomoc, razem pójdzie im szybciej i będą mieli okazję spokojnie pogadać. Westchnął i stwierdził, że poczeka aż wróci. Wrócił do pokoju, wziął jeden z kloców pozostawionego tam drewna i cichutko usiadł przed ogniem. Zabrał się do strugania. W przyszłości planował zbudować sobie łuk i kombinował nad jego wyglądem. Z drewnianego kloca najpierw chciał wyrzeźbić poglądowy model o długości około 20 centymetrów. Młody Saiyan nie lubił bezczynności. Dłubał swoim diamentowym nożem w skupieniu, wyrzucając niepotrzebne ścinki prosto do ognia. W jego rękach powoli zaczął ukazywać się pewien kształt.
Saiya-jin ucieszył się na wiadomość o przerwie. Dobrze by było podładować akumulatory, akurat on to się napracował.
- June pójdę coś upolować do jedzenia.
Pierwsze kroki skierował do lasu. Nie wysilał się zbytnio, zabił tylko kilka węży. Smakowało mu ich mięso, szybko się piekło i sprawiało je ze skóry. Wróciwszy dorzucił kilka gałęzi do ogniska, oprawił zwierzęta i zostawił piekące się mięso nad ogniem. Nikogo, poza mentorem nie było. W międzyczasie zabrał się za sprzątanie okolicy. Znowu wszystko na jego głowie, po robocie został burdel. Obmył misy po glinie, potem formy na cegły i pozostawił na trawie do wyschnięcia. W zasadzie formy można by wykorzystać jako chrust ale nie wiedział, czy może się jeszcze przydadzą, wiec je zostawił. Spłukał błoto pozostałe po psikusie, jaki chciała zrobić June. Wszystko starał się robić cicho, aby hałasem nie zdekoncentrować nauczyciela. Wyczyścił wnętrze swojej zbroi z krwi i z powrotem odstawił ją do pokoju.
Mięso jeszcze się nie upiekło i Kuro doszedł do wniosku, że ciepła kąpiel dobrze mu zrobi. Poszedł do łazienki, najpierw porządnie uprał uniform, a potem wszedł pod gorący natrysk. Zakrzepła krew spływała mu po plecach ale ciepła woda pomogła mięśniom. Wyszorował porządnie włosy z błota i gliny. Poczuł się znacznie lepiej. Stojąc przed lustrem w odbiciu widział siebie bladego niczym śmierć. Zrobił sobie nowy opatrunek na nos i założył czysty uniform. Wrócił i usiadł przy ognisku. Zajadając się wężem patrzył na plecy Misticka i na to co on robi. Przez głowę przeszła mu myśl, aby rzucić w niego kamieniem. Aczkolwiek szybko z tego pomysłu zrezygnował. Po pierwsze uczono go, nie atakować przeciwnika w plecy, a po drugie miał jakieś dziwne przeczucie, że ten kamień mógł wrócić i przekrzywić mu nos w drugą stronę. Jadł i nie spuszcza z wojownika oczu, był niczym dyrygent.
Kuro zastanawiał się, co by porobić, miał wiele pomysłu. Dobrze mu zrobiła godzinna drzemka ale doszedł do wniosku, że lepiej będzie jak się trochę jeszcze pomęczy, może przynajmniej będzie tak zmęczony, że noc prześpi całą. Pracowitość Hikaru nieco go podbudowała, więc i on postanowił zrobić coś pożytecznego. Dojadł jeszcze kilka jabłek, pozostałą część mięsa pozostawił na talerzu dla Raza i June, gdyby mieli ochotę. Talerz pozostawi przy ognisku, aby ciepło płomieni ogrzewało mięso. Sam poszedł do pokoju i zasiadł przed komputerem. Trochę trwało nim doszedł, jak działa ta archaiczna maszyna. Mimo to dawało się z niej coś wykrzesać i chłopak odnalazł wiadomości na interesujące go tematy. W dniu wczorajszym znalazł w lesie mięte i jeszcze inne zioła. Opracował plan, chciał pozbierać zioła i zabrać je na Vegetę, przydadzą mu się w domu. Wydrukował zdjęcia różnych ziół oraz informacje dotyczące jak je suszyć i jak mieszać przyrządzając różne lecznicze mikstury oraz maści. Zabrał tylko wydrukowane fotografie wyglądu ziół a resztę kartek pozostawił w pokoju. Nie miał pomysłu jeszcze jak to wszystko zabrać do domu. Wyłączył sprzęt i wyszedł na dwór. Dziewczyny nadal nie było, chciał ją poprosić o pomoc, razem pójdzie im szybciej i będą mieli okazję spokojnie pogadać. Westchnął i stwierdził, że poczeka aż wróci. Wrócił do pokoju, wziął jeden z kloców pozostawionego tam drewna i cichutko usiadł przed ogniem. Zabrał się do strugania. W przyszłości planował zbudować sobie łuk i kombinował nad jego wyglądem. Z drewnianego kloca najpierw chciał wyrzeźbić poglądowy model o długości około 20 centymetrów. Młody Saiyan nie lubił bezczynności. Dłubał swoim diamentowym nożem w skupieniu, wyrzucając niepotrzebne ścinki prosto do ognia. W jego rękach powoli zaczął ukazywać się pewien kształt.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sty 22, 2013 7:14 pm
_______Uśmiech... w Jego wydaniu napawał bardziej lękiem niż ukojeniem. I słusznie, bo walnął w drzewo i misa z błotem zleciała na nią. Prawie. Ugięła nogi w kolanach i zasłoniła głowę dłońmi zamykając oczy, a gdy przez pewien czas nie czuła lepkiej mazi na sobie wyprostowała się. Miska leżała obok niej, pchnięta niewidzialną siłą w ostatnim momencie. Dziewczyna zmarszczyła brwi słysząc leniwą odpowiedź od faceta proszącą o jeszcze trochę czasu na spanie. Też miał tupet! Nie dość, że sporo czasu się bijał - jedynie się teleportował - to jeszcze nie miał siły wstać! Już brała zamach nogą by Go kopnąć, ale szybko zrezygnowała bojąc się, że się jej za to oberwie. Naburmuszyła się jak małe dziecko czerwieniąc się, ale nagle ku jej wielkiemu zdziwieniu Hikaru podniósł się i poszedł robić swoje. Przez pewien czas stała zamurowana jakby ktoś jej właśnie powiedział, że jest w ciąży z psem. Odblokowała się dopiero w momencie, w którym Kuro poinformował ją, że idzie po coś do szamania. Przemilczała to i bez słowa podreptała w stronę wodospadu z kamienną twarzą.
Nagle rozległ się huk, a okoliczne ptaki wylegujące się na drzewach wystraszyły się i wzleciały w górę hałasując. To pięść June wylądowała w wielkim drzewie i zaklinowała się w samym jego środku, po łokieć. Przez cały czas, nie wiadomo czemu miała nieukrytą ochotę zdzielić Mistica, ale wiedziała, że i tak wszystko będzie zupełnie bezsensowne bo go nie zrani nieważne jak bardzo by się nie starała. Nawet przy Kuro jest nikim... czuje to, nie musi z Nim walczyć by się domyśleć, że jest w tym towarzystwie najsłabszym ogniwem. Chciała to w jakiś sposób zmienić, stać się silniejszą by pokazać, że potrafi bardzo wiele oraz, że można na niej polegać w trudnych chwilach. W końcu jest demonem! Jej atutem jest siła w mięśniach, a żywiołem walka!
___ - Khh... - Warknęła zaciskając zęby ze złości i cofnęła dłoń, a wielki dąb zawalił się trzęsąc nieco ziemią. Już nieco bardziej opanowana demonica ściągnęła ubranie zostając jedynie w czarnej bieliźnie i weszła po pas do wody. Stanęła pod lecącą wodą i zamknęła drzwi wyciszając się zupełnie z myśli przyprawiających ją o gniewny wyraz twarzy. Zimna woda spadała na jej głowę oraz barki spływając w dół po ciele ognistego demona. Niektóre krople parowały wydając przy tym syknięcia, a wszystko przez jej nieustającą chęć niszczenia i bicia. Jak to zwykle bywa nieraz gniew wygrał. Można to było zaobserwować chociażby po tym, że teraz cała woda wokół bulgotała i parowała niczym gejzer przy wulkanie. Demonica otworzyła bursztynowe oczy i nagle z jej ciała wydobyła się fala energii w postaci białej buchającej niczym ogień aury. Włosy niemal od razu się osuszyły z wody jak i reszta ciałka June. Przez chwilę nie stała w wodzie, gdyż rozstąpiła się na boki jak od skilla Mojżesza, ale wróciła na swoje miejsce gdy aura zniknęła. Rudowłosa spojrzała na swoje ręce z lekkim przerażeniem nie dowierzając lekko w to co się przed chwilą stało. Jej energia zmieniła się, stała się silniejsza przez czas gdy aura wirowała wokół niej. Udało się jej, stała się silniejsza - co prawda pod wpływem gniewu, ale kto by się przejmował.
Poruszyła się lecz za chwilę syknęła z bólu czując, jak mięśnie odmawiają jej posłuszeństwa. Czuła się jak po miesiącu taszczenia tonowych toreb. W końcu nagły przypływ energii musi kosztować też trochę bólu lecz prawdziwy wojownik nie zwraca na takie coś uwagi. Więc i demonica olała nieprzyjemne uczucie i wyszła z wody. Nałożyła na siebie z powrotem ubranko po czym wolnym korkiem udała się w stronę pozostałych. Puściła lekki uśmiech do Kuro gdy Go minęła i stanęła za Białowłosym wojownikiem z pytającym wyrazem twarzy głupiutkiego dzieciaka:
___ - Hikaru znał June wcześniej? - Spytała nagle ni stąd ni zowąd. Ciekawe czy będzie owijał w bawełnę, powie jej czy też każe spadać na drzewo. Przechyliła kark na jeden bok strzelając kościami. Oj, jej biedne mięśnie.
>Biała Aura<
Nagle rozległ się huk, a okoliczne ptaki wylegujące się na drzewach wystraszyły się i wzleciały w górę hałasując. To pięść June wylądowała w wielkim drzewie i zaklinowała się w samym jego środku, po łokieć. Przez cały czas, nie wiadomo czemu miała nieukrytą ochotę zdzielić Mistica, ale wiedziała, że i tak wszystko będzie zupełnie bezsensowne bo go nie zrani nieważne jak bardzo by się nie starała. Nawet przy Kuro jest nikim... czuje to, nie musi z Nim walczyć by się domyśleć, że jest w tym towarzystwie najsłabszym ogniwem. Chciała to w jakiś sposób zmienić, stać się silniejszą by pokazać, że potrafi bardzo wiele oraz, że można na niej polegać w trudnych chwilach. W końcu jest demonem! Jej atutem jest siła w mięśniach, a żywiołem walka!
___ - Khh... - Warknęła zaciskając zęby ze złości i cofnęła dłoń, a wielki dąb zawalił się trzęsąc nieco ziemią. Już nieco bardziej opanowana demonica ściągnęła ubranie zostając jedynie w czarnej bieliźnie i weszła po pas do wody. Stanęła pod lecącą wodą i zamknęła drzwi wyciszając się zupełnie z myśli przyprawiających ją o gniewny wyraz twarzy. Zimna woda spadała na jej głowę oraz barki spływając w dół po ciele ognistego demona. Niektóre krople parowały wydając przy tym syknięcia, a wszystko przez jej nieustającą chęć niszczenia i bicia. Jak to zwykle bywa nieraz gniew wygrał. Można to było zaobserwować chociażby po tym, że teraz cała woda wokół bulgotała i parowała niczym gejzer przy wulkanie. Demonica otworzyła bursztynowe oczy i nagle z jej ciała wydobyła się fala energii w postaci białej buchającej niczym ogień aury. Włosy niemal od razu się osuszyły z wody jak i reszta ciałka June. Przez chwilę nie stała w wodzie, gdyż rozstąpiła się na boki jak od skilla Mojżesza, ale wróciła na swoje miejsce gdy aura zniknęła. Rudowłosa spojrzała na swoje ręce z lekkim przerażeniem nie dowierzając lekko w to co się przed chwilą stało. Jej energia zmieniła się, stała się silniejsza przez czas gdy aura wirowała wokół niej. Udało się jej, stała się silniejsza - co prawda pod wpływem gniewu, ale kto by się przejmował.
Poruszyła się lecz za chwilę syknęła z bólu czując, jak mięśnie odmawiają jej posłuszeństwa. Czuła się jak po miesiącu taszczenia tonowych toreb. W końcu nagły przypływ energii musi kosztować też trochę bólu lecz prawdziwy wojownik nie zwraca na takie coś uwagi. Więc i demonica olała nieprzyjemne uczucie i wyszła z wody. Nałożyła na siebie z powrotem ubranko po czym wolnym korkiem udała się w stronę pozostałych. Puściła lekki uśmiech do Kuro gdy Go minęła i stanęła za Białowłosym wojownikiem z pytającym wyrazem twarzy głupiutkiego dzieciaka:
___ - Hikaru znał June wcześniej? - Spytała nagle ni stąd ni zowąd. Ciekawe czy będzie owijał w bawełnę, powie jej czy też każe spadać na drzewo. Przechyliła kark na jeden bok strzelając kościami. Oj, jej biedne mięśnie.
>Biała Aura<
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sty 22, 2013 8:13 pm
Jego pierwowzór wszystko wyjaśniał po kolei tak aby Razer mógł ogarnąć to co mówi. Magiczna mapa o której mówili mogła dać jemu sporo w walce jeżeli była właśnie do tego używana. Być może opłacalne byłoby wyruszyć na poszukiwanie jej gdziekolwiek się znajduje. Zaraz jednak na przeciwko obu bio-androidów pojawił się jakiś portal niemal oślepiający światłem wydobywającym się z niego. Dawny wojownik podszedł, mając już przejść przez niego jednak zatrzymał się w ostatniej chwili widząc że teraźniejsza wersja nie idzie za nim. Złapał go za ramię i wrzucił siłą do wejścia, zaraz pojawili się na jakiejś skalistej planecie spowitej całkowicie ciemnością gdzie rośliny nie rosły z powodu warunków klimatycznych.
-Chcesz znowu wszystko pamiętać? Musisz przeżyć wszystko to co było dawniej w naszym ciele. Jesteśmy na planecie demonów Dark Star o której wcześniej wspominałem. Właśnie z tego miejsca pochodzisz. Dobra tyle ile mogłem to ci powiedziałem, teraz czas na ciebie.
Jego ciało coraz bardziej zanikało aż w końcu rozpłynęło się w powietrzu.
Sam Razer jakby "dołączył" do miejsca w którym się znajdował. Czół wyraźnie całe swoje ciało, jego ciało reagowało na bardzo niską temperaturę panującą na planecie. Musiał znaleźć coś na opał bo inaczej wychłodzi się nie na żarty. Tułał się bardzo długo szukając bez przerwy jakiegoś węgla czy drewna. Przez nieuwagę potknął się o jakiś kamień, tracąc równowagę i zaliczając glebę. Z zdenerwowania rzucił kamieniem o najbliższą skałę o dziwo kamień wyzwolił całą serię iskier zanim się podpalił i rozpadł. Widocznie przez właściwości była łatwopalna. Natrafił najwidoczniej na zapasy tego minerału którego nazbierał trochę po czym rozpalił ognisko. Mógł się wreszcie chociaż trochę ogrzać, jednak sam nie wiedział co ma niby dalej robić. Niby ma przeżyć to czego był uczestnikiem kiedyś ale nic ciekawego nie działo się na razie. Nagle na horyzoncie pojawił się dużej wielkości zamek w którego stronę skierował swoje kroki.
Nie mógł z jakiegoś powodu lecieć w stronę budowli, najwidoczniej było to spowodowane tym że nie umiał wtedy latać. W końcu dotarł przed ogromne wrota które zagradzały dostęp do środka. Widniał na nich taki sam kształt jak na tunice jego dawnej osoby. Próbował je otworzyć lecz były zablokowane tak aby nie były otwierane od zewnątrz ani od wewnątrz. Nie miały ani zamku ani nic w tym stylu, wyłącznie sama konstrukcja.
-Halo jest tutaj ktoś?
Nagle za jego plecami pojawił się starzec mający purpurową skórę który tylko niskim głosem oznajmił mu że musi się podszkolić aby wejść do środka. Wziął się za trening który minął dużo szybciej niż reszta. W końcu wejście było otwarte i mógł wejść. Wszedł do ogromnych rozmiarów korytarza, kierując się instynktownie w drzwi na jego końcu. Pomieszczenie było podobnych rozmiarów z antykiem itp. Nagle usłyszał jakieś niepokojące dźwięki dochodzące z korytarza. Wdrapał się pod sklepienie pokoju oczekując wejścia tego którego głosy było słychać. Oczom szatyna ukazał się 3 metrowy stwór przypominający smoka który buchnął w jego stronie ogniem. Już miał odskoczyć gdy nagle wszystko stanęło nieruchomo, łącznie z ognistym pociskiem. Przed Razerem pojawiła się jego druga wersja, rozglądając się po całym pokoju i uśmiechając się odwrócił swoją głowę z powrotem na długowłosego
-Heh ten stwór na dole to tak naprawdę ten koleś który pojawił się kiedy byliśmy przed wrotami. Walczyliśmy z nim dosyć długo jednak był zbyt silny w tej postaci. Tak naprawdę był to tylko test którego nie byłem świadomy. Po tym wręczył mi moje shutsu. Nie masz teraz jednak czasu abym wyjaśnił tobie wszystko. Nasze ciało jest już w dobrym stanie więc możesz już się obudzić.
Znowu rozpłynął się w powietrzu zaś sam bio-android odzyskiwał już powoli przytomność.
Obudził się w końcu jednak zaraz zaczął się dusić. Urządzenie przestało dawać mu potrzebny tlen, więc musiał szybko się z tego czegoś wydostać. Zaczął wybijać szybę która była wyjściem z komory. Jednak tworzywo było zbyt wytrzymałe, zapewne właśnie na taki wypadek. Zaczął wciskać wszystkie świecące się w środku guziki. W końcu komora zaczęła się otwierać i zaczął łapać oddech, po czym wyszedł z niej. Popatrzał się chwilę na urządzenie drapiąc się po kudłach
-Eh ale szajs teraz robią.
Po ranie w prawym ramieniu nie było ani śladu i mógł nią normalnie ruszać. Jednak teraz nie czas na opierdzielanie się i gapienie na swoją osobę, musiał pomóc Kuro w budowie domu. Kliknął jeden z przycisków obok drzwi i wyszedł na zewnątrz. Słońce już prawie zaszło zaszło Kuro siedział przy ognisku jedząc, odczuwał lekki głód więc bez namysłu poszedł do ogniska.
Upiekł jednego węża po czym zjadł szybko byle by tylko zapchać czymś żołądek. O smaku mięsa tych zwierząt nie można było powiedzieć że smakuje jak kurczak, wręcz przeciwne było trochę wilgotne i trochę kleiste. Saiyaninowi jednak chyba smakowało takie coś. Sam nie marudził, na szczęście było jeszcze kilka brzoskwiń więc zabił nimi smak mięsa. Coś a raczej ktoś przykuł jego uwagę, jakaś rudowłosa dziewczyna kręciła się po obozowisku. Czyżby mistrz obu wojowników przyjął w szeregi swojej szkoły kolejną osobę? Różowowłosa która spotkali rano podczas medytacji przy wodospadzie widocznie rozmyśliła się z zostania uczniem białowłosego. Okolica jednak nie była taka opuszczona na jaką wyglądała, pewnie kręci się jeszcze gdzieś niedaleko jeszcze kilka osób: drwali, grzybiarzy itp. No cóż przynajmniej jest na co popatrzeć bo urody jej nie brakowało. Wpadła nawet w oko Razowi, jednak wypada się przywitać czyż nie? Wstał otrzepując się z ziemi na której siedział i poszedł w stronę rudowłosej. Na jego twarzy malował się lekki uśmieszek no cóż wolał znajdować się w towarzystwie płci pięknej jak to każdy facet
-Hej skąd taka dziewczyna jak ty znalazła się w takim miejscu jak to? Poza tym gdzie moje maniery jestem Razer ale możesz mówić mi po prostu Raz, miło mi cię poznać.
Czół się jakoś inaczej niż wcześniej, jakby był dużo silniejszy niż wcześniej. No ale walka w jaskini była dużym wysiłkiem więc i w pewnym sensie także treningiem
-Chcesz znowu wszystko pamiętać? Musisz przeżyć wszystko to co było dawniej w naszym ciele. Jesteśmy na planecie demonów Dark Star o której wcześniej wspominałem. Właśnie z tego miejsca pochodzisz. Dobra tyle ile mogłem to ci powiedziałem, teraz czas na ciebie.
Jego ciało coraz bardziej zanikało aż w końcu rozpłynęło się w powietrzu.
Sam Razer jakby "dołączył" do miejsca w którym się znajdował. Czół wyraźnie całe swoje ciało, jego ciało reagowało na bardzo niską temperaturę panującą na planecie. Musiał znaleźć coś na opał bo inaczej wychłodzi się nie na żarty. Tułał się bardzo długo szukając bez przerwy jakiegoś węgla czy drewna. Przez nieuwagę potknął się o jakiś kamień, tracąc równowagę i zaliczając glebę. Z zdenerwowania rzucił kamieniem o najbliższą skałę o dziwo kamień wyzwolił całą serię iskier zanim się podpalił i rozpadł. Widocznie przez właściwości była łatwopalna. Natrafił najwidoczniej na zapasy tego minerału którego nazbierał trochę po czym rozpalił ognisko. Mógł się wreszcie chociaż trochę ogrzać, jednak sam nie wiedział co ma niby dalej robić. Niby ma przeżyć to czego był uczestnikiem kiedyś ale nic ciekawego nie działo się na razie. Nagle na horyzoncie pojawił się dużej wielkości zamek w którego stronę skierował swoje kroki.
Nie mógł z jakiegoś powodu lecieć w stronę budowli, najwidoczniej było to spowodowane tym że nie umiał wtedy latać. W końcu dotarł przed ogromne wrota które zagradzały dostęp do środka. Widniał na nich taki sam kształt jak na tunice jego dawnej osoby. Próbował je otworzyć lecz były zablokowane tak aby nie były otwierane od zewnątrz ani od wewnątrz. Nie miały ani zamku ani nic w tym stylu, wyłącznie sama konstrukcja.
-Halo jest tutaj ktoś?
Nagle za jego plecami pojawił się starzec mający purpurową skórę który tylko niskim głosem oznajmił mu że musi się podszkolić aby wejść do środka. Wziął się za trening który minął dużo szybciej niż reszta. W końcu wejście było otwarte i mógł wejść. Wszedł do ogromnych rozmiarów korytarza, kierując się instynktownie w drzwi na jego końcu. Pomieszczenie było podobnych rozmiarów z antykiem itp. Nagle usłyszał jakieś niepokojące dźwięki dochodzące z korytarza. Wdrapał się pod sklepienie pokoju oczekując wejścia tego którego głosy było słychać. Oczom szatyna ukazał się 3 metrowy stwór przypominający smoka który buchnął w jego stronie ogniem. Już miał odskoczyć gdy nagle wszystko stanęło nieruchomo, łącznie z ognistym pociskiem. Przed Razerem pojawiła się jego druga wersja, rozglądając się po całym pokoju i uśmiechając się odwrócił swoją głowę z powrotem na długowłosego
-Heh ten stwór na dole to tak naprawdę ten koleś który pojawił się kiedy byliśmy przed wrotami. Walczyliśmy z nim dosyć długo jednak był zbyt silny w tej postaci. Tak naprawdę był to tylko test którego nie byłem świadomy. Po tym wręczył mi moje shutsu. Nie masz teraz jednak czasu abym wyjaśnił tobie wszystko. Nasze ciało jest już w dobrym stanie więc możesz już się obudzić.
Znowu rozpłynął się w powietrzu zaś sam bio-android odzyskiwał już powoli przytomność.
Obudził się w końcu jednak zaraz zaczął się dusić. Urządzenie przestało dawać mu potrzebny tlen, więc musiał szybko się z tego czegoś wydostać. Zaczął wybijać szybę która była wyjściem z komory. Jednak tworzywo było zbyt wytrzymałe, zapewne właśnie na taki wypadek. Zaczął wciskać wszystkie świecące się w środku guziki. W końcu komora zaczęła się otwierać i zaczął łapać oddech, po czym wyszedł z niej. Popatrzał się chwilę na urządzenie drapiąc się po kudłach
-Eh ale szajs teraz robią.
Po ranie w prawym ramieniu nie było ani śladu i mógł nią normalnie ruszać. Jednak teraz nie czas na opierdzielanie się i gapienie na swoją osobę, musiał pomóc Kuro w budowie domu. Kliknął jeden z przycisków obok drzwi i wyszedł na zewnątrz. Słońce już prawie zaszło zaszło Kuro siedział przy ognisku jedząc, odczuwał lekki głód więc bez namysłu poszedł do ogniska.
Upiekł jednego węża po czym zjadł szybko byle by tylko zapchać czymś żołądek. O smaku mięsa tych zwierząt nie można było powiedzieć że smakuje jak kurczak, wręcz przeciwne było trochę wilgotne i trochę kleiste. Saiyaninowi jednak chyba smakowało takie coś. Sam nie marudził, na szczęście było jeszcze kilka brzoskwiń więc zabił nimi smak mięsa. Coś a raczej ktoś przykuł jego uwagę, jakaś rudowłosa dziewczyna kręciła się po obozowisku. Czyżby mistrz obu wojowników przyjął w szeregi swojej szkoły kolejną osobę? Różowowłosa która spotkali rano podczas medytacji przy wodospadzie widocznie rozmyśliła się z zostania uczniem białowłosego. Okolica jednak nie była taka opuszczona na jaką wyglądała, pewnie kręci się jeszcze gdzieś niedaleko jeszcze kilka osób: drwali, grzybiarzy itp. No cóż przynajmniej jest na co popatrzeć bo urody jej nie brakowało. Wpadła nawet w oko Razowi, jednak wypada się przywitać czyż nie? Wstał otrzepując się z ziemi na której siedział i poszedł w stronę rudowłosej. Na jego twarzy malował się lekki uśmieszek no cóż wolał znajdować się w towarzystwie płci pięknej jak to każdy facet
-Hej skąd taka dziewczyna jak ty znalazła się w takim miejscu jak to? Poza tym gdzie moje maniery jestem Razer ale możesz mówić mi po prostu Raz, miło mi cię poznać.
Czół się jakoś inaczej niż wcześniej, jakby był dużo silniejszy niż wcześniej. No ale walka w jaskini była dużym wysiłkiem więc i w pewnym sensie także treningiem
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sro Sty 23, 2013 7:22 pm
Układanie cegieł na swoje miejsce i klejenie ich zaprawą było bardziej męczące niż się spodziewał. Zewnętrzny świat przestał dla niego istnieć, skupił się całkowicie tylko na cegłach, zaprawie i przyszłym domu, gdzie składał wszystko w całość. Minuty zamieniały się w godziny, a słońce niemiłosiernie zniżało się za horyzont. Było późne popołudnie, a na terenie szkoły światła zapadał półmrok. Tylko ognisko oświetlało najbliższy teren. Hikaru prawie skończył, ale zostało kilka poziomów cegieł. Wtedy właśnie June podeszła i odezwała się do niego. Białowłosy nie przerwał, a nawet nie zwolnił swojej pracy. Zamrugał jedynie oczami by wrócić do rzeczywistości.
- Głupie pytanie. Jakbyśmy się kiedyś spotkali, to byś o tym wiedziała. Nie spotkaliśmy się tak daleko jak sięgasz pamięcią. Powiedział cicho i wrócił do pracy. W końcu postawił ostatnią cegłę. Całokształt wyglądał jak lekko pochylony mur obronny, ale nie było na nim jeszcze dachu. Wojownik miał pomysł jak go wykonać, jednak to chciał zostawić na dzień następny. Tak samo skołowanie drzwi i okien. Tak właściwie.. to ta prostsza część została wykonana. Teraz zacznie się dłubanie i pieprzenie kotka za pomocą młotka jak to mówią ludzie. Trzeba będzie jakiś tynk skołować, piasek na szkło odpowiednio wytrzymałe drewno na drzwi. Do tego jeszcze jakiś dach oraz wykończeniówka, podzielić powstałą przestrzeń wewnątrz domu na pokoje i korytarze.
Najgorsze jest to, że jego uczniowie nie wiele mogli pomóc. Jakby latali z każdym ziarenkiem piasku czy z każdą kłodą drewna to za miesiąc by nie skończyli. Westchnął cicho i poczuł jak z nosa mu coś cieknie. Starł kroplę nosowej wydzieliny i zobaczył na dłoni w półmroku coś ciemnego z żelaznym zapachem. Widać z przemęczenia dostał krwotoku... zdarza się. Zostawił resztę pracy na jutro, ściany stały i to było najważniejsze. Poniekąd dokonali tego co założył i to jakoś dawało mu satysfakcję. Poszedł do domu w skale by przemyć twarz zimną wodą, stanowczo potrzebował odpoczynku. Ostatnim ruchem telekinezy przywołał do siebie przez otwarte drzwi swój płaszcz i miecz, które maszerowały jakby nosił je jakiś niewidzialny ktoś. Spojrzał przez okno, które wychodziło na zewnątrz i między drzewami widział jeszcze czerwone chmury i kawałek słońca, ale nie dawało tu żadnego światła już. Za najdalej godzinę nastanie całkowita noc i będzie trzeba iść spać. Założył płaszcz i miecz po czym znów wyszedł z domu zamykając drzwi i poszedł upolować coś.
occ noc się zbliża panienki, Erik możesz wychodzić już. I kończ ten trening.
- Głupie pytanie. Jakbyśmy się kiedyś spotkali, to byś o tym wiedziała. Nie spotkaliśmy się tak daleko jak sięgasz pamięcią. Powiedział cicho i wrócił do pracy. W końcu postawił ostatnią cegłę. Całokształt wyglądał jak lekko pochylony mur obronny, ale nie było na nim jeszcze dachu. Wojownik miał pomysł jak go wykonać, jednak to chciał zostawić na dzień następny. Tak samo skołowanie drzwi i okien. Tak właściwie.. to ta prostsza część została wykonana. Teraz zacznie się dłubanie i pieprzenie kotka za pomocą młotka jak to mówią ludzie. Trzeba będzie jakiś tynk skołować, piasek na szkło odpowiednio wytrzymałe drewno na drzwi. Do tego jeszcze jakiś dach oraz wykończeniówka, podzielić powstałą przestrzeń wewnątrz domu na pokoje i korytarze.
Najgorsze jest to, że jego uczniowie nie wiele mogli pomóc. Jakby latali z każdym ziarenkiem piasku czy z każdą kłodą drewna to za miesiąc by nie skończyli. Westchnął cicho i poczuł jak z nosa mu coś cieknie. Starł kroplę nosowej wydzieliny i zobaczył na dłoni w półmroku coś ciemnego z żelaznym zapachem. Widać z przemęczenia dostał krwotoku... zdarza się. Zostawił resztę pracy na jutro, ściany stały i to było najważniejsze. Poniekąd dokonali tego co założył i to jakoś dawało mu satysfakcję. Poszedł do domu w skale by przemyć twarz zimną wodą, stanowczo potrzebował odpoczynku. Ostatnim ruchem telekinezy przywołał do siebie przez otwarte drzwi swój płaszcz i miecz, które maszerowały jakby nosił je jakiś niewidzialny ktoś. Spojrzał przez okno, które wychodziło na zewnątrz i między drzewami widział jeszcze czerwone chmury i kawałek słońca, ale nie dawało tu żadnego światła już. Za najdalej godzinę nastanie całkowita noc i będzie trzeba iść spać. Założył płaszcz i miecz po czym znów wyszedł z domu zamykając drzwi i poszedł upolować coś.
occ noc się zbliża panienki, Erik możesz wychodzić już. I kończ ten trening.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Sty 24, 2013 7:52 pm
Siedział przy ognisku i zawzięcie modelował prototyp łuku. Nawet nie zauważył, jak zaczęło się powoli ściemniać. Ze skupienia wyrwało go pojawienie się June. Dziewczyna przechodząc obok uśmiechnęła się, a i on odwzajemnił uśmiech. Zainteresowało, go pytanie dziewczyny ale odpowiedź wojownika nawet jego rozczarowała. Ciekawe jak ona się czuła, pewnie strasznie. W międzyczasie pojawił się Razer, w pełni zdrów. Jednak jego zachowanie spowodowało, że w chłopaku krew zawrzała. Na razie nic nie mówił, tylko gromił bio-androida wzrokiem. Najwidoczniej ten nic sobie z tego nie robił.
Kuro czuł się dziwnie. Serce mu szybciej biło, odczuwał niepokój i zarazem silne pobudzenie. Ledwo siedział w miejscu, miał ochotę wstać i pobiec przed siebie, gdziekolwiek, bez celu. Nie rozumiał skąd mogło wziąć się to uczucie, nie myślał o niczym przykrym, ani o niczym złym. Zresztą nawet nie pojawił się żaden powód, który mógłby doprowadzić go do takiego stanu. Szukał jakiegoś innego punktu, na którym mógłby zawiesić wzrok i się uspokoić. Ogon młodego Saiyana w szybkim tempie uderzał o ziemię.
Spojrzał na Hikaru, stojącego do nich plecami. Zauważył, jak nauczyciel ociera krew ręką. No nic dziwnego robi te swoje magiczne sztuczki od samego rana to i tak dziw, że stoi jeszcze a nie zemdlał. Ponowie zwrócił się w kierunku Razerta, gdyż ten odezwali się do dziewczyny, chcąc się przedstawić. W chłopaku coś pękło, musiał to powiedzieć. Siedząc przy ognisku, odwrócił się w ich stronę i odezwał:
- Maniery?! Ciebie to chyba jakieś zwierzęta wychowały, czy jesteś ewolucyjnym wyjątkiem? Rozwalasz się, jak worek kartofli. Zjadłeś wszystko sam, nie pytając nas czy coś też jesteśmy głodni. Te owoce były przeznaczone dla czterech osób. Zacznij myśleć głową, a nie żołądkiem i patrz trochę dalej niż czubek własnego nosa. Nie jesteś tu sam.
Kuro wyraźnie szukał zaczepki i dopiero się rozkręcał, choć to nie było typowe dla niego zachowanie. Nie wiedział jeszcze, że dzisiejszej nocy na niebie pojawi się księżyc w pełni i to właśnie on tak działa na chłopaka. Kłótnia zaczęła się jeszcze nim Hikaru opuścił teren swojej szkoły. Młodzik siedział z diamentowym nożem w jednej ręce i modelem łuku w drugiej gotowy do ewentualnej bitki. Jego ogon coraz szybciej i nerwowiej uderzał o ziemię, nawet sierść mu się zjerzyła.
Kuro czuł się dziwnie. Serce mu szybciej biło, odczuwał niepokój i zarazem silne pobudzenie. Ledwo siedział w miejscu, miał ochotę wstać i pobiec przed siebie, gdziekolwiek, bez celu. Nie rozumiał skąd mogło wziąć się to uczucie, nie myślał o niczym przykrym, ani o niczym złym. Zresztą nawet nie pojawił się żaden powód, który mógłby doprowadzić go do takiego stanu. Szukał jakiegoś innego punktu, na którym mógłby zawiesić wzrok i się uspokoić. Ogon młodego Saiyana w szybkim tempie uderzał o ziemię.
Spojrzał na Hikaru, stojącego do nich plecami. Zauważył, jak nauczyciel ociera krew ręką. No nic dziwnego robi te swoje magiczne sztuczki od samego rana to i tak dziw, że stoi jeszcze a nie zemdlał. Ponowie zwrócił się w kierunku Razerta, gdyż ten odezwali się do dziewczyny, chcąc się przedstawić. W chłopaku coś pękło, musiał to powiedzieć. Siedząc przy ognisku, odwrócił się w ich stronę i odezwał:
- Maniery?! Ciebie to chyba jakieś zwierzęta wychowały, czy jesteś ewolucyjnym wyjątkiem? Rozwalasz się, jak worek kartofli. Zjadłeś wszystko sam, nie pytając nas czy coś też jesteśmy głodni. Te owoce były przeznaczone dla czterech osób. Zacznij myśleć głową, a nie żołądkiem i patrz trochę dalej niż czubek własnego nosa. Nie jesteś tu sam.
Kuro wyraźnie szukał zaczepki i dopiero się rozkręcał, choć to nie było typowe dla niego zachowanie. Nie wiedział jeszcze, że dzisiejszej nocy na niebie pojawi się księżyc w pełni i to właśnie on tak działa na chłopaka. Kłótnia zaczęła się jeszcze nim Hikaru opuścił teren swojej szkoły. Młodzik siedział z diamentowym nożem w jednej ręce i modelem łuku w drugiej gotowy do ewentualnej bitki. Jego ogon coraz szybciej i nerwowiej uderzał o ziemię, nawet sierść mu się zjerzyła.
OOC:
Regeneracja HP 10%.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Sty 24, 2013 8:56 pm
Nie doczekał się odpowiedzi rudowłosej a nagle usłyszał wściekłego Kuro który dotąd siedział cicho strugając łuk. Zszokowało to Razera tym bardziej że saiyanin wcześniej się tak nie zachowywał nie licząc zamiany w blondyna. No ale cóż jego oskarżenia były bezpodstawne, co prawda zjadł te cztery brzoskwinie które leżały na ziemi ale przecież rosły one kilka metrów od nich. Mięsa wziął tylko kawałek resztę zostawił gotową do zjedzenia bo smak mu jakoś nie przeszedł. Zauważył że ogon szatyna coraz bardziej nerwowo się porusza, znowu musiało być coś nie tak. Odwrócił się w stronę małpy i patrząc się z zdziwioną miną zaczął iść w jego stronę.
-O co ci ku*** chodzi Kuro? Przecież zostawiłem mięso a brzoskwinie fakt nie powinienem wszystkie zjadać ale zaraz mogę je zerwać ponownie nawet tyle że się nimi samymi najesz.
Sam zaczął coraz bardziej niepokoić się o młodszego od siebie wojownika. Zdążył się już z nim trochę za kumplować a po powrocie słyszał jak tracił przytomność że saiyanin biegnie w jego stronę aby ratować jego życie. Poszedł nazbierać te same owoce które wcześniej zjadł, nie trwało to długo i zaraz przyszedł z kilkudziesięcioma owocami kładąc je obok ogniska.
-Masz owoce smacznego!
Nie miał teraz ochoty na kłótnie bo zawsze od nich stronił.
Odwrócił się plecami wracając z powrotem do dziewczyny z którą chciał pogadać jednak przerwał mu brunet. Może Saiyanin był zdenerwowany bo obawiał się że długowłosy zrobi coś złego? Nie powinien się jednak o to obawiać bo nigdy by tak nie postąpił, brzydził się tym co słyszał i widział- facetom którzy byli odważni i agresywni tylko wobec kobiety. On był ich przeciwieństwem stając w obronie płci słabszej jak to mówią. Kuro nadal stał wkurzony coraz bardziej na bio-androida aż włosy na jego małpim ogonie stawały dęba. Coś było nie tak to już pewne. Pewnie zaatakuje jego samego podobnie jak Hikaru rano. Nie wyzwalał jednak białej aury bo tylko mógłby pogorszyć sytuację a na tym najmniej mu zależało.
-Wszystko z tobą w porządku? Nie jesteś taki naprawdę. To nie jest w twojej naturze aby wdawać się w kłótnie podobnie jak ja. Jak coś cię trapi, po prostu wyrzuć to z siebie.
Starał się załagodzić sytuację ale i tak na niewiele pewnie się to zda, to już było przesądzone zapewne zaraz będzie musiał walczyć.
-O co ci ku*** chodzi Kuro? Przecież zostawiłem mięso a brzoskwinie fakt nie powinienem wszystkie zjadać ale zaraz mogę je zerwać ponownie nawet tyle że się nimi samymi najesz.
Sam zaczął coraz bardziej niepokoić się o młodszego od siebie wojownika. Zdążył się już z nim trochę za kumplować a po powrocie słyszał jak tracił przytomność że saiyanin biegnie w jego stronę aby ratować jego życie. Poszedł nazbierać te same owoce które wcześniej zjadł, nie trwało to długo i zaraz przyszedł z kilkudziesięcioma owocami kładąc je obok ogniska.
-Masz owoce smacznego!
Nie miał teraz ochoty na kłótnie bo zawsze od nich stronił.
Odwrócił się plecami wracając z powrotem do dziewczyny z którą chciał pogadać jednak przerwał mu brunet. Może Saiyanin był zdenerwowany bo obawiał się że długowłosy zrobi coś złego? Nie powinien się jednak o to obawiać bo nigdy by tak nie postąpił, brzydził się tym co słyszał i widział- facetom którzy byli odważni i agresywni tylko wobec kobiety. On był ich przeciwieństwem stając w obronie płci słabszej jak to mówią. Kuro nadal stał wkurzony coraz bardziej na bio-androida aż włosy na jego małpim ogonie stawały dęba. Coś było nie tak to już pewne. Pewnie zaatakuje jego samego podobnie jak Hikaru rano. Nie wyzwalał jednak białej aury bo tylko mógłby pogorszyć sytuację a na tym najmniej mu zależało.
-Wszystko z tobą w porządku? Nie jesteś taki naprawdę. To nie jest w twojej naturze aby wdawać się w kłótnie podobnie jak ja. Jak coś cię trapi, po prostu wyrzuć to z siebie.
Starał się załagodzić sytuację ale i tak na niewiele pewnie się to zda, to już było przesądzone zapewne zaraz będzie musiał walczyć.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Czw Sty 24, 2013 10:21 pm
______Stała z poważnym wyrazem twarzy licząc, że usłyszy satysfakcjonującą ją odpowiedź, lecz się myliła. Zdębiała gdy padły słowa: "Nie spotkaliśmy się tak daleko jak sięgasz pamięcią." Można było zobaczyć jak demonica momentalnie zbladła, a jej złote, radosne oczy przygasły wyraźnie smutniejąc. Nie tego chciała, nie o taką odpowiedź jej chodziło.
___ - H-Hikaru! - Krzyknęła zaraz za mężczyzną mimowolnie chwytając Go za koszulę. - June nie pamięta! June straciła pamięć, chce wiedzieć co się działo i kim była! Źle się June patrzy na osoby, które jej mają za złe to, że ich nie pamięta! - krzyczała nawet nie biorąc kolejnych wdechów. Wypuściła powietrze i po chwili ciszy dodała głosem pełnym nadziei, że chociaż dowie się jednej rzeczy - Była zła czy dobra? - Chciała również zapytać czy zabiła kogoś całkiem niewinnego, ale ugryzła się w język. Taka informacja mogłaby ją trafić jak piorun parasol w deszczowy dzień. Odpowiedzi jednak nie usłyszała, bo pojawił się ten chłopak, który nie tak dawno przyleciał tutaj poobijany. O dziwo był teraz w dobrej formie, a wszelkie rany zniknęły jak za sprawą dotknięcia magiczną różdżką. Puściła koszulę Mistica i wysłuchała tego co miał do powiedzenia brązowowłosy. Razer - bo tak miał na imię wydawał się być całkiem miłym osobnikiem. Chciała natychmiast odpowiedzieć na pytanie i również się przedstawić lecz niespodziewanie wtrącił się Kuro. Zdezorientowana June nie wiedziała jak się zachować gdy usłyszała podirytowany ton młodego saiyana. Nie spodziewała się, że ktoś taki jak On potrafi podnieść głos... w sumie o nic.
Rudowłosa stała jedynie z boku przyglądając się raz jednemu raz drugiemu osobnikowi. Zauważyła w zachowaniu Czarnowłosego coś dziwnego, ale była za głupia by zrozumieć, że to nie jest Jego prawdziwa natura, lecz miała dość rozumu by w końcu się wtrącić. Nieco się uspokoili, ale Raz nie dał za wygraną i chciał dowiedzieć się co jest przyczyną zdenerwowania się przyjaciela. Złotooka niewiele myśląc chwyciła Brązowowłosego za ubranie i pociągnęła za sobą nim Kuro zdążył zareagować na Jego słowa. Schowała się razem z Nim za jakimś drzewem po czym ukucnęła pokazując chłopakowi by zrobił to samo i powiedziała:
___ - June nie sądzi, by pytanie Kuro było dobrym pomysłem. Niech Razer da Mu chwilę odsapnąć, dobrze? - powiedziała na początku z powagą na twarzy, ale ostatnie słowo dodała już ze słodkim uśmiechem. Nawet największy twardziel by się ugiął.
___ - H-Hikaru! - Krzyknęła zaraz za mężczyzną mimowolnie chwytając Go za koszulę. - June nie pamięta! June straciła pamięć, chce wiedzieć co się działo i kim była! Źle się June patrzy na osoby, które jej mają za złe to, że ich nie pamięta! - krzyczała nawet nie biorąc kolejnych wdechów. Wypuściła powietrze i po chwili ciszy dodała głosem pełnym nadziei, że chociaż dowie się jednej rzeczy - Była zła czy dobra? - Chciała również zapytać czy zabiła kogoś całkiem niewinnego, ale ugryzła się w język. Taka informacja mogłaby ją trafić jak piorun parasol w deszczowy dzień. Odpowiedzi jednak nie usłyszała, bo pojawił się ten chłopak, który nie tak dawno przyleciał tutaj poobijany. O dziwo był teraz w dobrej formie, a wszelkie rany zniknęły jak za sprawą dotknięcia magiczną różdżką. Puściła koszulę Mistica i wysłuchała tego co miał do powiedzenia brązowowłosy. Razer - bo tak miał na imię wydawał się być całkiem miłym osobnikiem. Chciała natychmiast odpowiedzieć na pytanie i również się przedstawić lecz niespodziewanie wtrącił się Kuro. Zdezorientowana June nie wiedziała jak się zachować gdy usłyszała podirytowany ton młodego saiyana. Nie spodziewała się, że ktoś taki jak On potrafi podnieść głos... w sumie o nic.
Rudowłosa stała jedynie z boku przyglądając się raz jednemu raz drugiemu osobnikowi. Zauważyła w zachowaniu Czarnowłosego coś dziwnego, ale była za głupia by zrozumieć, że to nie jest Jego prawdziwa natura, lecz miała dość rozumu by w końcu się wtrącić. Nieco się uspokoili, ale Raz nie dał za wygraną i chciał dowiedzieć się co jest przyczyną zdenerwowania się przyjaciela. Złotooka niewiele myśląc chwyciła Brązowowłosego za ubranie i pociągnęła za sobą nim Kuro zdążył zareagować na Jego słowa. Schowała się razem z Nim za jakimś drzewem po czym ukucnęła pokazując chłopakowi by zrobił to samo i powiedziała:
___ - June nie sądzi, by pytanie Kuro było dobrym pomysłem. Niech Razer da Mu chwilę odsapnąć, dobrze? - powiedziała na początku z powagą na twarzy, ale ostatnie słowo dodała już ze słodkim uśmiechem. Nawet największy twardziel by się ugiął.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Sty 25, 2013 9:48 am
Posłuchał jeszcze June kiedy się pociła, aż dotknęła jego koszuli. Hikaru uznał już, że nie powie jej na razie nic. Musi inaczej rozegrać tą sytuację. Przede wszystkim musiał wiedzieć jaka jest teraz. Skoro nie pamięta nic to może lepiej, nie warto roztrząsać tego co było kiedyś. Chyba, że zacznie staczać się, wtedy będzie musiał jej powiedzieć. Nie wiedział jednak jak to zrobić. Na razie odrzucił te myśli i postawił w szafeczce z napisem PÓŹNIEJ. Teraz musiał zapolować i właśnie wyczuł zwierzynę. Zwierzyny nie było duże, większość pochowała się na noc, a ta nocna jeszcze nie wyszła. Mimo to wyczuł coś dużego, wielki krokodyl... niezbyt apetyczny, ale może być.
Hikaru stał się bezszelestny, poruszał się ostrożnie, ale nie wydzielał żadnego dźwięku. Zbliżał się z każdym krokiem, aż nie zobaczył stworzenia. To na niego popatrzyło, ale zanim zdążyło przetrawić tą wizję, głowa gada została zdekapitowana i potoczyła się dziwacznie po ziemi. Wojownik wziął wielkie cielsko na ramię i z trudem, bo było strasznie niewygodne, sięgnął po głowę. Postawił ją na grzbiecie swojej kolacji i zaniósł do obozu. Tak właściwie nie chciało mu się jeść, ale po całodniowych czarach-marach był wydojony z Ki. Wiedział to i czuł, choć pewnie jutro odczułby to bardziej. Taki posiłek powinien styknąć na pierwszy głód. Kiedy dotarł do szkoły usłyszał kłótnię, jednak nie reagował. Niech jego uczniowie się wyszumią.
On w tym czasie oskórował zwierza przy ognisku i pociął na kawałki trochę mniejsze. Skorzystał z i tak rozpalonego już ogniska. Dorzucił trochę drwa i stwierdził, że to ostatnie kawałki. Cóż, trzeba będzie się obyć bez bo nie miał zamiaru już szukać patyków do podtrzymania ognia. Wyłączył się myślami czekając na jedzenie nie docierało do niego zupełnie nic z zewnątrz, nie interesowało go. Był oparty o ścianę domu wpatrując się w ogień mając całkowitą pustkę w głowie. Odpoczywał.
Hikaru stał się bezszelestny, poruszał się ostrożnie, ale nie wydzielał żadnego dźwięku. Zbliżał się z każdym krokiem, aż nie zobaczył stworzenia. To na niego popatrzyło, ale zanim zdążyło przetrawić tą wizję, głowa gada została zdekapitowana i potoczyła się dziwacznie po ziemi. Wojownik wziął wielkie cielsko na ramię i z trudem, bo było strasznie niewygodne, sięgnął po głowę. Postawił ją na grzbiecie swojej kolacji i zaniósł do obozu. Tak właściwie nie chciało mu się jeść, ale po całodniowych czarach-marach był wydojony z Ki. Wiedział to i czuł, choć pewnie jutro odczułby to bardziej. Taki posiłek powinien styknąć na pierwszy głód. Kiedy dotarł do szkoły usłyszał kłótnię, jednak nie reagował. Niech jego uczniowie się wyszumią.
On w tym czasie oskórował zwierza przy ognisku i pociął na kawałki trochę mniejsze. Skorzystał z i tak rozpalonego już ogniska. Dorzucił trochę drwa i stwierdził, że to ostatnie kawałki. Cóż, trzeba będzie się obyć bez bo nie miał zamiaru już szukać patyków do podtrzymania ognia. Wyłączył się myślami czekając na jedzenie nie docierało do niego zupełnie nic z zewnątrz, nie interesowało go. Był oparty o ścianę domu wpatrując się w ogień mając całkowitą pustkę w głowie. Odpoczywał.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pią Sty 25, 2013 9:09 pm
Po tym jak Razer przyniósł nowe owoce, krew zabulgotała w ciele młodego Saiyana jeszcze żywiej. Chwycił owoc z zamiarem rzucenia nim w szatyna.
- Zaraz rozwalę Ci łeb i zakończę Twój problem!
Niemniej dalej stał trzymając owoc i nie rzucał. Razer był do niego odwrócony plecami, a resztki rozsądku, które pozostały w głowie chłopaka mówiły, że plecy się nie atakuje. Na szczęście dla przyszłego rozwoju sytuacji pojawia się June i z wdziękiem usunęła z przed oczu Kuro obiekt jego aktualnej nienawiści. Saiyan ze złości zmiażdżył owoc w ręku i resztki wrzucił do ognia. W międzyczasie wróci Mistic i zajął się sprawianiem jakiegoś zwierzęcia, najwyraźniej do zjedzenia.
Kuro chodził obok niego nerwowo tam i z powrotem niczym tygrys w klatce. Jego ogon o najeżonej mocno sierści porusza się niespokojnie w prawo i lewo. Chłopak wydeptywał trawę próbując zrozumieć, co się z ni teraz dzieje i co powinien zrobić. Miał przemożną ochotę rozwalić coś lub kogoś. Nadmiar złego naokoło znajdowało się kilka rzeczy, na których można by się wyładować ale to przyniosłoby konsekwencje i to dość bolesne. Schował nóż z powrotem do burta, aby pod wpływem emocji nie zrobić czegoś głupiego. Zastanawiał się czy może pójść lepiej do łóżka spać, no ale co z June. Dziewczyna na pewno się go przestraszyła.
Chciał do nich iść, przeprosić ale zrezygnował aby nie sprowokować kolejnej kłótni.
W dodatku jego nauczyciel całkowicie ignorował zachowanie swojej pobudzonej małpki. Wychodziło na to, że Kuro nie mógł na niego liczyć, a jeśli nie teraz to i w przyszłości prawdopodobnie też nie. Nie mógł liczyć ani na wsparcie ani na pomoc. Teraz został po prostu olany, w momencie, w którym nie rozumiał dlaczego tak się dzieje i co się właściwie dzieje. A było coraz gorzej. Serce pompowało krew szybciej i oddech miał niespokojny. Nawet żyjący w jego ciele lisi demon denerwował się z powodu stanu, w jakim znajduje się chłopak. Tatuaż na lewym ramieniu niemiłosiernie zaczął piec. Kuro chwycił się w odruchu za ramię, co oczywiście nie złagodziło bólu ale nie wiedział co zrobić. Czuł jakby w tym jednym, konkretnym miejscy jego skóra płonęła żywym ogniem.
- Fox chociaż Ty się uspokój…… Co się ze mną dzieje noooo.
Na jego twarzy malował się gniew, ból i cierpienie. Mimo wszystko zdecydował się podejść do Hikaru i zmusić do zwrócenia uwagi na siebie. Szedł w stronę mentora trzymając się za lewe ramię, zatrzymał się tuż przed nim ale jego uwagę na chwilę coś wytrąciło. Była noc, a było tak dziwnie jasno wszędzie. Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła światła. I niestety, jego oczy ujrzały jaśniejący na niebie księżyc w pełni.
- O nie…..
Wyjąkał chłopak, gdy dotarło do niego, co za chwilę może się stać ale było już za późno. Padł na kolana trzymając się za żebra. Miał wrażenie jakby jego zebra pękały, a jego ciało jakby rozrywało się od wewnątrz na strzępy. Znowu przyszło to straszne uczucie, chęć zabijania, krwi, zadawania bólu i cierpienia. Pragnął o tym zapomnieć, uniknąć ale mu się to nie udało. Na jego dłoniach zaczęła wyrastać sierść. Chłopak krzyczał z bólu, kilka chwil później stracił resztki świadomości.. Ciało Saiyana zaczęło rosnąć i przybierać kształt ogromnej kilkumetrowej małpy. Wraz z nim powiększył się i czarny uniform oraz buty i karwasze, zrobione z rozciągliwego materiału. Jego oczy lśniły krwistą czerwienią. Z głębi gardła potwora wydarł się potężny ryk, po czym stwór spojrzał na Mistica, zawarczał obnażając kły i niby znieruchomiał ale w paszczy kumulował atak.
OCC:
No to małpujemy.
Hik – Mouth Blast dla ciebie. - 1215 dmg
Moje nowe staty:
Siła: 252
Szybkość 82
Wytrzymałość: 342
Energia:270
HP:5130
Ki:4050 - 72 =3978
Odgłos paszczy https://www.youtube.com/watch?v=0dAadLBQI-c
- Zaraz rozwalę Ci łeb i zakończę Twój problem!
Niemniej dalej stał trzymając owoc i nie rzucał. Razer był do niego odwrócony plecami, a resztki rozsądku, które pozostały w głowie chłopaka mówiły, że plecy się nie atakuje. Na szczęście dla przyszłego rozwoju sytuacji pojawia się June i z wdziękiem usunęła z przed oczu Kuro obiekt jego aktualnej nienawiści. Saiyan ze złości zmiażdżył owoc w ręku i resztki wrzucił do ognia. W międzyczasie wróci Mistic i zajął się sprawianiem jakiegoś zwierzęcia, najwyraźniej do zjedzenia.
Kuro chodził obok niego nerwowo tam i z powrotem niczym tygrys w klatce. Jego ogon o najeżonej mocno sierści porusza się niespokojnie w prawo i lewo. Chłopak wydeptywał trawę próbując zrozumieć, co się z ni teraz dzieje i co powinien zrobić. Miał przemożną ochotę rozwalić coś lub kogoś. Nadmiar złego naokoło znajdowało się kilka rzeczy, na których można by się wyładować ale to przyniosłoby konsekwencje i to dość bolesne. Schował nóż z powrotem do burta, aby pod wpływem emocji nie zrobić czegoś głupiego. Zastanawiał się czy może pójść lepiej do łóżka spać, no ale co z June. Dziewczyna na pewno się go przestraszyła.
Chciał do nich iść, przeprosić ale zrezygnował aby nie sprowokować kolejnej kłótni.
W dodatku jego nauczyciel całkowicie ignorował zachowanie swojej pobudzonej małpki. Wychodziło na to, że Kuro nie mógł na niego liczyć, a jeśli nie teraz to i w przyszłości prawdopodobnie też nie. Nie mógł liczyć ani na wsparcie ani na pomoc. Teraz został po prostu olany, w momencie, w którym nie rozumiał dlaczego tak się dzieje i co się właściwie dzieje. A było coraz gorzej. Serce pompowało krew szybciej i oddech miał niespokojny. Nawet żyjący w jego ciele lisi demon denerwował się z powodu stanu, w jakim znajduje się chłopak. Tatuaż na lewym ramieniu niemiłosiernie zaczął piec. Kuro chwycił się w odruchu za ramię, co oczywiście nie złagodziło bólu ale nie wiedział co zrobić. Czuł jakby w tym jednym, konkretnym miejscy jego skóra płonęła żywym ogniem.
- Fox chociaż Ty się uspokój…… Co się ze mną dzieje noooo.
Na jego twarzy malował się gniew, ból i cierpienie. Mimo wszystko zdecydował się podejść do Hikaru i zmusić do zwrócenia uwagi na siebie. Szedł w stronę mentora trzymając się za lewe ramię, zatrzymał się tuż przed nim ale jego uwagę na chwilę coś wytrąciło. Była noc, a było tak dziwnie jasno wszędzie. Rozejrzał się w poszukiwaniu źródła światła. I niestety, jego oczy ujrzały jaśniejący na niebie księżyc w pełni.
- O nie…..
Wyjąkał chłopak, gdy dotarło do niego, co za chwilę może się stać ale było już za późno. Padł na kolana trzymając się za żebra. Miał wrażenie jakby jego zebra pękały, a jego ciało jakby rozrywało się od wewnątrz na strzępy. Znowu przyszło to straszne uczucie, chęć zabijania, krwi, zadawania bólu i cierpienia. Pragnął o tym zapomnieć, uniknąć ale mu się to nie udało. Na jego dłoniach zaczęła wyrastać sierść. Chłopak krzyczał z bólu, kilka chwil później stracił resztki świadomości.. Ciało Saiyana zaczęło rosnąć i przybierać kształt ogromnej kilkumetrowej małpy. Wraz z nim powiększył się i czarny uniform oraz buty i karwasze, zrobione z rozciągliwego materiału. Jego oczy lśniły krwistą czerwienią. Z głębi gardła potwora wydarł się potężny ryk, po czym stwór spojrzał na Mistica, zawarczał obnażając kły i niby znieruchomiał ale w paszczy kumulował atak.
OCC:
No to małpujemy.
Hik – Mouth Blast dla ciebie. - 1215 dmg
Moje nowe staty:
Siła: 252
Szybkość 82
Wytrzymałość: 342
Energia:270
HP:5130
Ki:4050 - 72 =3978
Odgłos paszczy https://www.youtube.com/watch?v=0dAadLBQI-c
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Sob Sty 26, 2013 10:12 pm
______Uśmiech zniknął z twarzy demonicy tak szybko jak się pojawił. W milczeniu wychyliła się zza drzewa i ogarnęła wzrokiem co się właśnie dzieje. Hikaru powrócił z jakąś dziwnie wyglądającą zdobyczą, którą wrzucił do ognia. Aktualnie stał oparty o ścianę domu i dumał sobie w najlepsze zupełnie nie przejmując się tym, że jeden z Jego uczniów nie do końca jest sobą oraz zachowuje się jak nie on. Cóż, nie mogła razem z Erikiem polegać na Misticu w tej chwili. Kolejną osobą, która mogła poczuć na sobie bursztynowy wzrok dziewczyny był Kuro. Gniewny wzrok nie schodził z Jego twarzy, a wręcz nabierał na sile z każdą kolejną sekudną. Ucierpiała nawet niczemu nie winna brzoskwinka, a demonica nie miała zielonego pojęcia jak zaradzić gniewowi Ogoniastego.
Zamyśliła się tak bardzo, że przez moment zapomniała o Kuro. Odwiesił ją moment upadku kolegi na kolana gdy ten był już obok Hikaru. Wyszła zza drzewa po czym przeszła kawałek w ich stronę i spojrzała w górę zastanawiając się co tak intensywnie świeci w nocy.
___ - Juneta? - Nazwała wielki błyszczący się przedmiot nad ich głowami zupełnie nie wiedząc czym to jest. Tak kiedyś księżyc nazwał Fox, nie pytajcie skąd nagle u dziewczyny takie przypomnienie - to silniejsze, niezrozumiałe. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz po całym ciele, a po skroni spłynął pot. Szybko bijące serce spowodowało, że dziewczyna musiała oddychać przez usta. Poczuła silniejszą niż dotychczas chęć mordu, lecz nie dawała po sobie dać poznać, że coś takiego zaczęło mieć miejsce. Parę głębszych oddechów spowodowało, że Rudowłosa uspokoiła się troszeczkę i mogła trzeźwym okiem ogarnąć sytuację.
Usłyszała krzyk, a potem zobaczyła coś bardziej niż dziwnego. Ciało saiyana poczęło się rozrastać, deformować i pokrywać brązową sierścią. Nie minęła chwila, a przed nią stała wielka włochata małpa rodem z filmu "King Kong". June nie mogła uwierzyć w to co się właśnie stało. Drżała stojąc w miejscu znieruchomiała nie mogąc się poruszyć choć na milimetr. Oderwanie wzroku od wielkiego goryla było niemożliwe, dziewczyna nigdy się tak nie bała jak teraz - potrzebowała dobrego otrzeźwienia bo jeszcze oberwie podobną falą z pyska co Hikaru.
Zamyśliła się tak bardzo, że przez moment zapomniała o Kuro. Odwiesił ją moment upadku kolegi na kolana gdy ten był już obok Hikaru. Wyszła zza drzewa po czym przeszła kawałek w ich stronę i spojrzała w górę zastanawiając się co tak intensywnie świeci w nocy.
___ - Juneta? - Nazwała wielki błyszczący się przedmiot nad ich głowami zupełnie nie wiedząc czym to jest. Tak kiedyś księżyc nazwał Fox, nie pytajcie skąd nagle u dziewczyny takie przypomnienie - to silniejsze, niezrozumiałe. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz po całym ciele, a po skroni spłynął pot. Szybko bijące serce spowodowało, że dziewczyna musiała oddychać przez usta. Poczuła silniejszą niż dotychczas chęć mordu, lecz nie dawała po sobie dać poznać, że coś takiego zaczęło mieć miejsce. Parę głębszych oddechów spowodowało, że Rudowłosa uspokoiła się troszeczkę i mogła trzeźwym okiem ogarnąć sytuację.
Usłyszała krzyk, a potem zobaczyła coś bardziej niż dziwnego. Ciało saiyana poczęło się rozrastać, deformować i pokrywać brązową sierścią. Nie minęła chwila, a przed nią stała wielka włochata małpa rodem z filmu "King Kong". June nie mogła uwierzyć w to co się właśnie stało. Drżała stojąc w miejscu znieruchomiała nie mogąc się poruszyć choć na milimetr. Oderwanie wzroku od wielkiego goryla było niemożliwe, dziewczyna nigdy się tak nie bała jak teraz - potrzebowała dobrego otrzeźwienia bo jeszcze oberwie podobną falą z pyska co Hikaru.
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Sty 27, 2013 10:07 am
Kuro wariował, jednak mistica to nie obchodziło, najwyżej dwa w pysk Razerowi. Nic złego się przecież nie powinno stać, więc po prostu ignorował to wszystko. Czekał w spokoju na kolację bo prawie nic nie jadł. Czuł się osłabiony mimo wszystko. Nie specjalnie przepadał za długodystansowym używaniem Ki przez całą dobę, ale co zrobić... jakby jego uczniowie mieli to robić przez cały dzień to nie postawiliby tych ścian, z resztą byli i tak zmęczeni. Hikaru był tak pogrążony w myślach, że nie zauważył wschodu pełni księżyca, i dopiero ocknął się, kiedy usłyszał charakterystyczny ryk Oozaru. W tym przypadku Kurozaru zamienił się, pewnie dlatego był taki głośny przez ostatnie godziny. Kompletnie o tym zapomniał, że akurat dziś wypada pełnia. To już ten czas ? Spojrzał na swoją kolację i na małpę. Nas kolację i na małpę. Ta rosła z każdą sekundą i stawała się coraz niebezpieczniejsza dla nowej budowli.
- Chikushio. Westchnął i wstał biorąc do ręki ogon gada, który strasznie wolno się piekł. Zobaczył błysk wysoko, co oznaczało wystrzelenie oralnego promienia Kurozaru. Tak się złożyło, że leciał prosto na białowłosego, jeśli zrobi unik, promień rozwali ich dom w skale. Nie było wyjścia. Zacisnął palce na ogonie swojej kolacji, który zwisał mu luźno wzdłuż ciała i kiedy promień był naprawdę blisko, a od uderzenia dzieliło może półtorej sekundy, wojownik zrobił zamach ogonem i w chwili trafienia promienia w niego uderzył mięsem w atak małpiastej Kury z taką siłą, że ten zmienił kąt przez co poleciał pod kątem prosty,m w prawo, daleko w las. Robiąc sobie przejście podpalając drzewa co po niektóre. Ktoś kto to obserwował nie zauważyłby drobnego wahania Ki w jego aurze, kiedy szepnął "Kiai" w chwili uderzenia mięsa w promień. W ten sposób nie oberwał bezpośrednio, a jego kolacja w połowie już była upieczona, można było jeść.
Nie miał siły zatrzymać bestii telekinezą, nie miał prawię Ki i cudem udało mu się użyć krzyku. Mimo, że był to minimalny jaki można było wytworzyć to jednak zdziwiło to nawet samego posiadacza tej techniki. Może telekinezy nie mógł użyć, ale telepatia była mniej Kiżerna. Swoją drogą rozejrzał się po placu budowy i zobaczył Erika i June stojących niedaleko drzew.
- Odciągnijcie go od domu!! Krzyknął do dwójki młodocianych po czym skoncentrował się na małpie. Ugryzł kilka kęsów ogona w ręku i drugą dłoń przytknął do skroni koncentrując się na bezmyślnym umyśle. Otworzył swój umysł posłał kawałek swojej świadomości w stronę owego celu. Nie poczuł już jak krew znów zaczęła lecieć z jego dziurki nosowej. Starał się złączyć dwa umysły by wyciągnąć na wierzch sayana, by zaczął kontrolować swoje ciało w tej formie. Większość małp nie kontrolowała bestii przez co nawet towarzyszów w tej samej formie mogli atakować kiedy była pełnia, lub ogólnie byli pod wpływem fal Burtza. Sam Hikaru znał te zasady choć był odporny na nie, nawet jakby miał ogon, choć urodził się bez niego. Miał za mało tego czegoś co wywoływało przemianę w Oozaru bo nie miał ogona. Nawet gdyby sobie go w jakiś sposób załatwił to i tak nic by nie zmieniło. Nie podwyższyłoby to jego sayańskości, stanowiłoby tylko praktyczny dodatek, możliwość zadawania ciosów na więcej sposobów.
occ Junuś postaraj się go odciągnąć kawałek, a ja go zaatakuje mentalnie. Emm.. czy coś ?
- Chikushio. Westchnął i wstał biorąc do ręki ogon gada, który strasznie wolno się piekł. Zobaczył błysk wysoko, co oznaczało wystrzelenie oralnego promienia Kurozaru. Tak się złożyło, że leciał prosto na białowłosego, jeśli zrobi unik, promień rozwali ich dom w skale. Nie było wyjścia. Zacisnął palce na ogonie swojej kolacji, który zwisał mu luźno wzdłuż ciała i kiedy promień był naprawdę blisko, a od uderzenia dzieliło może półtorej sekundy, wojownik zrobił zamach ogonem i w chwili trafienia promienia w niego uderzył mięsem w atak małpiastej Kury z taką siłą, że ten zmienił kąt przez co poleciał pod kątem prosty,m w prawo, daleko w las. Robiąc sobie przejście podpalając drzewa co po niektóre. Ktoś kto to obserwował nie zauważyłby drobnego wahania Ki w jego aurze, kiedy szepnął "Kiai" w chwili uderzenia mięsa w promień. W ten sposób nie oberwał bezpośrednio, a jego kolacja w połowie już była upieczona, można było jeść.
Nie miał siły zatrzymać bestii telekinezą, nie miał prawię Ki i cudem udało mu się użyć krzyku. Mimo, że był to minimalny jaki można było wytworzyć to jednak zdziwiło to nawet samego posiadacza tej techniki. Może telekinezy nie mógł użyć, ale telepatia była mniej Kiżerna. Swoją drogą rozejrzał się po placu budowy i zobaczył Erika i June stojących niedaleko drzew.
- Odciągnijcie go od domu!! Krzyknął do dwójki młodocianych po czym skoncentrował się na małpie. Ugryzł kilka kęsów ogona w ręku i drugą dłoń przytknął do skroni koncentrując się na bezmyślnym umyśle. Otworzył swój umysł posłał kawałek swojej świadomości w stronę owego celu. Nie poczuł już jak krew znów zaczęła lecieć z jego dziurki nosowej. Starał się złączyć dwa umysły by wyciągnąć na wierzch sayana, by zaczął kontrolować swoje ciało w tej formie. Większość małp nie kontrolowała bestii przez co nawet towarzyszów w tej samej formie mogli atakować kiedy była pełnia, lub ogólnie byli pod wpływem fal Burtza. Sam Hikaru znał te zasady choć był odporny na nie, nawet jakby miał ogon, choć urodził się bez niego. Miał za mało tego czegoś co wywoływało przemianę w Oozaru bo nie miał ogona. Nawet gdyby sobie go w jakiś sposób załatwił to i tak nic by nie zmieniło. Nie podwyższyłoby to jego sayańskości, stanowiłoby tylko praktyczny dodatek, możliwość zadawania ciosów na więcej sposobów.
occ Junuś postaraj się go odciągnąć kawałek, a ja go zaatakuje mentalnie. Emm.. czy coś ?
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Sty 27, 2013 10:17 am
Kuro zamienił się w wielką małpę siejącą jedynie zniszczenie wszędzie gdzie postawi stopę. Stał się bezmyślną maszyną burzącą w dodatku nie można było go zupełnie kontrolować. Nie rozpoznając miejsca, w którym jest, i osób których normalnie znał i lubił nawet chciał jedynie niszczyć nie zważając na nich zupełnie. Walił łapami w swój tors rycząc przeraźliwie głośno, aż można było to całym ciałem słyszeć. Wypuszczał promienie gębowe raz za razem gdzieś w powietrze i "tańcząc" stawiając nogę za nogą. Ogonem majtał w prawo i lewo, w górę i w dół. Zataczał kręgi i inne figury geometryczne niszcząc drzewa, kosząc je jakby to były patyczki-wykałaczki. Zrobił parę kroków oddalając się od Szkoły Światła i znów wypuścił promień Ki z paszczy. Jego ogon zahaczył końcówką o drugiego ucznia Hikaru, Razera, posyłając go kilkanaście metrów w górę, miażdżąc mu klatkę piersiową i odrzucając na kilkadziesiąt metrów w tył. Kurozaru nawet tego nie zauważył robiąc to co zwykłe Oozaru robią kiedy się pojawią. Na razie nie czuł subtelnej różnicy kiedy mistyczny wojownik otwierał swój umysł i łączył go z małpiastym.
OCC Razer KO.
OCC Razer KO.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Nie Sty 27, 2013 8:38 pm
______ Rudowłosą kompletnie sparaliżował widok wielkiej włochatej małpy, która bez problemu mogła zdeptać ją jak robaczka nawet nie zauważając. Drżała, ciało jej dygotało jak galareta na wietrze nie wiedząc zupełnie co zrobić. Po skroni spływały strużki potu, oczy wpatrywały się z przerażeniem w jeden punkt przed sobą - Kuro w postaci Oozaru. Nie myślała, nie ruszała się...
Do rzeczywistości przywrócił ją głośny krzyk Hikaru: "Odciągnijcie go od domu!". Bursztynowooka dopiero wtedy drgnęła i mrugnęła powiekami parę razy po czym ogarnęła szybko sytuację. Spojrzała na Razera przytakując po czym zgięła nogi w kolanach chcąc lecieć, ale stało się wtedy coś strasznego dla demońskich oczu June. Bezmyślny kolega pod postacią zwierza machnął ogonem, który skutecznie dosięgnął Bio-Androida i posłał go daleko stąd. Była zdana tylko na siebie, a raczej na swój instynkt, bo w tym momencie można było dostrzec furię w oczach dziewczyny. Wystraszony wzrok małej dziewczynki zniknął ustępując szyderczemu uśmieszkowi. Cwany uśmiech skierowała na swojego głupkowatego przeciwnika, który skakał i tańczył wydając dziwne odgłosy. Uśmiech się poszerzył, stał się bardziej złowieszczy jak na prawdziwego demona przystało. Napięła wszystkie mięśnie, zacisnęła zęby, a chwilę później w powietrze wystrzeliła biała aura dodając jej trochę siły fizycznej i szybkości:
___ - Zabawimy się... - powiedziała pod nosem i wzleciała w powietrze najszybciej jak potrafiła. Zatrzymała się na wysokości pyska potwora po czym jak irytująca mucha zaczęła latać wokół niego starając się nie wpaść pod nogi, pięść czy ogon. Mogłaby to przypłacić nawet życiem. Gdy był już wystarczająco zdezorientowany zaczęła lecieć w las licząc, że przeciwnik poczłapie za nią chcąc zniszczyć wkurzający przedmiot. Dla pewności posłała jeszcze w jego kierunku falę czystego ognia z dłoni by mieć pewność, że uwaga małpy skupia się teraz tylko na niej.
OOC
Biała aura: - 80 KI
Honoo: 9% z 1350 = 121, -157 KI
Do rzeczywistości przywrócił ją głośny krzyk Hikaru: "Odciągnijcie go od domu!". Bursztynowooka dopiero wtedy drgnęła i mrugnęła powiekami parę razy po czym ogarnęła szybko sytuację. Spojrzała na Razera przytakując po czym zgięła nogi w kolanach chcąc lecieć, ale stało się wtedy coś strasznego dla demońskich oczu June. Bezmyślny kolega pod postacią zwierza machnął ogonem, który skutecznie dosięgnął Bio-Androida i posłał go daleko stąd. Była zdana tylko na siebie, a raczej na swój instynkt, bo w tym momencie można było dostrzec furię w oczach dziewczyny. Wystraszony wzrok małej dziewczynki zniknął ustępując szyderczemu uśmieszkowi. Cwany uśmiech skierowała na swojego głupkowatego przeciwnika, który skakał i tańczył wydając dziwne odgłosy. Uśmiech się poszerzył, stał się bardziej złowieszczy jak na prawdziwego demona przystało. Napięła wszystkie mięśnie, zacisnęła zęby, a chwilę później w powietrze wystrzeliła biała aura dodając jej trochę siły fizycznej i szybkości:
___ - Zabawimy się... - powiedziała pod nosem i wzleciała w powietrze najszybciej jak potrafiła. Zatrzymała się na wysokości pyska potwora po czym jak irytująca mucha zaczęła latać wokół niego starając się nie wpaść pod nogi, pięść czy ogon. Mogłaby to przypłacić nawet życiem. Gdy był już wystarczająco zdezorientowany zaczęła lecieć w las licząc, że przeciwnik poczłapie za nią chcąc zniszczyć wkurzający przedmiot. Dla pewności posłała jeszcze w jego kierunku falę czystego ognia z dłoni by mieć pewność, że uwaga małpy skupia się teraz tylko na niej.
OOC
Biała aura: - 80 KI
Honoo: 9% z 1350 = 121, -157 KI
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Sty 28, 2013 9:20 am
Ten dzień był cholernie długi, najpierw ssj Kury przed wschodem słońca, potem pojawienie się Razera i trening, budowa domu dla następnych uczniów, a teraz jeszcze Kurozaru. Kogoś kto nie był misticiem mogło by przybić, ale teraz białowłosy nie miał czasu na jęki. Koncentrował się na małpim umyśle by móc zaatakować mentalnie, a przynajmniej wydostać świadomość ciała. Choćby dlatego nie cierpiał kiedyś sayan. Są strasznymi bezmózgimi brutalami, bez wyjątku. Kiedy się nie kontrolują, rozwalają wszystko, kiedy się kontrolują, niszczą wszystko. Co za różnica ? Kiedy poczuł, że nawiązał połączenie zaczął szukać świadomości, to powinno być czymś w rodzaju małej paczuszki zapieczętowanej woskiem. Dobra.. może nie takim zwykłym. Nie łatwo jest przełamać ową pieczęć, ale zaczął wysyłać właśnie w nią swoją świadomość.
Nie miało na razie sensu zupełnie wysyłanie słów bo i tak Kurozaru nie zrozumiałby przekazu. Trzeba było znaleźć w nim dób i to właśnie robił. Każdy umysł jest inny, to jak labirynt, który zmienia się przy każdym wejściu, przy każdym zakręcie. To jak znaleźć szpilkę na asteroidzie zrobionej z żelaza. Mimo to Hikaru w końcu znalazł i wyciągnął tą świadomość na tyle ile się dało. Nie mógł tego robić zbyt mocno bo wszystko by się skisło.
Nie miało na razie sensu zupełnie wysyłanie słów bo i tak Kurozaru nie zrozumiałby przekazu. Trzeba było znaleźć w nim dób i to właśnie robił. Każdy umysł jest inny, to jak labirynt, który zmienia się przy każdym wejściu, przy każdym zakręcie. To jak znaleźć szpilkę na asteroidzie zrobionej z żelaza. Mimo to Hikaru w końcu znalazł i wyciągnął tą świadomość na tyle ile się dało. Nie mógł tego robić zbyt mocno bo wszystko by się skisło.
Re: Siedziba Szkoły Światła
Pon Sty 28, 2013 8:12 pm
Kurozaru wariował coraz bardziej, a kiedy zobaczył latającą koło głowy muchę strzelającą ogniem jeszcze bardziej się wkurzył. Walnął łapą siecząc powietrze tuż przed twarzą June, która sekundę temu jeszcze tam była. Demonica jednak spełniała swoją rolę, Małpa całkowicie pochłonęła się w zapomnieniu o drzewach i domu, chciała tylko dopaść insekta. Była jednak za wolna i nie była w stanie pacnąć ruchomego celu, strzelił oralnym promieniem, jednak musnął tylko cel delikatnie. Po tym ciosie jakby zamarł z otwartą gębą i z rykiem na ustach. Jedynie ogon majtał w te i we wte. Coś się działo w głowie Kurozaru, to mistic łączył się z jego świadomością, choć topornie to był jednak coraz bliżej.
occ masz 150 dmgu Kisielku za oralny promień skoro Cię musnął.
occ masz 150 dmgu Kisielku za oralny promień skoro Cię musnął.
- GośćGość
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sty 29, 2013 2:09 am
_______ Ognisty promień trafił przeciwnika w ramie, ale ten nie wyglądał tak jakby mu się coś nadzwyczajnego stało. Tak jakby wleciał w niego komar, odbił się i opadł na ziemię niezauważony. Coś podobnego poczuła June gdy zawisła w powietrzu wpatrując się w gibiącą małpkę. Nic, zupełne zero.
Demonica chciała zrobić w tył zwrot i lecieć dalej bawiąc się w berka, lecz poczuła nagły przeszywający ból prawej strony ciała. W jednej chwili świat przed jej złotymi oczami poszarzał i zwolnił tempo do minimum. Nic nie słyszała, czuła się tak jakby granat wybuchł tuż przy jej uchu ogłuszając ją. Odwróciła głowę na prawy bok dostrzegając promień, który szybko zniknął pozostawiając po sobie dość spore szkody na ciele dziewczyny. Wtem czas przyspieszył do normalnego rytmu, a rudowłosa spikowała na dół niczym zestrzelony messerschmitt. Obiła się o parę gałęzi i pocięła twarz wraz z ciałem po drodze, ale dzięki temu miała miększe lądowanie gdy zetknęła się z ziemią. Robiąc niewielkie wgniecenie uderzyła o nią plecami jęcząc z bólu. Przez pewien czas nie mogła się ruszyć, miała zaciśnięte zęby i trzymała się kurczowo prawego ramienia mając otwarte jedynie lewe oko. Słuch powoli wracał z nieprzyjemnym piskiem, a dziewczyna mimo obrażeń spróbowała się podnieść. Gdy była już na kolanach poczuła zimne dreszcze powoli spadając lecz w ostatniej chwili podparła się łokciem nie puszczając przy tym ramienia. Wzięła kilka głębszych wdechów i podniosła się na chwiejnych nogach. Uaktywniła z powrotem białą aurę by następnie wystrzelić w powietrze jak z procy. Zawisła dość blisko pyska wielkiej małpy tak by ten mógł ją bez problemu dostrzec jak istotę, a nie jak irytującą muchę. Wzięła głęboki wdech w płuca...
____ - Kuso... KURO! - wrzasnęła z całej siły zaciskając dłoń na poranionym prawym ramieniu. W sumie swoje ciało jeszcze jakoś przeżyje, ale nowiusieńkie ubranie od Hikaru uległo małemu rozpadowi. Część górna prawej strony zniszczyła się ujawniając nieco czarnej bielizny June. Białowłosy może być niezadowolony z tego faktu, ale to nie jej wina. Choć może troszkę, bo nie była w stanie uniknąć tego ataku.
OOC
HP: 750 - 150 = 600
KI: 1113 - 80 = 1033
Demonica chciała zrobić w tył zwrot i lecieć dalej bawiąc się w berka, lecz poczuła nagły przeszywający ból prawej strony ciała. W jednej chwili świat przed jej złotymi oczami poszarzał i zwolnił tempo do minimum. Nic nie słyszała, czuła się tak jakby granat wybuchł tuż przy jej uchu ogłuszając ją. Odwróciła głowę na prawy bok dostrzegając promień, który szybko zniknął pozostawiając po sobie dość spore szkody na ciele dziewczyny. Wtem czas przyspieszył do normalnego rytmu, a rudowłosa spikowała na dół niczym zestrzelony messerschmitt. Obiła się o parę gałęzi i pocięła twarz wraz z ciałem po drodze, ale dzięki temu miała miększe lądowanie gdy zetknęła się z ziemią. Robiąc niewielkie wgniecenie uderzyła o nią plecami jęcząc z bólu. Przez pewien czas nie mogła się ruszyć, miała zaciśnięte zęby i trzymała się kurczowo prawego ramienia mając otwarte jedynie lewe oko. Słuch powoli wracał z nieprzyjemnym piskiem, a dziewczyna mimo obrażeń spróbowała się podnieść. Gdy była już na kolanach poczuła zimne dreszcze powoli spadając lecz w ostatniej chwili podparła się łokciem nie puszczając przy tym ramienia. Wzięła kilka głębszych wdechów i podniosła się na chwiejnych nogach. Uaktywniła z powrotem białą aurę by następnie wystrzelić w powietrze jak z procy. Zawisła dość blisko pyska wielkiej małpy tak by ten mógł ją bez problemu dostrzec jak istotę, a nie jak irytującą muchę. Wzięła głęboki wdech w płuca...
____ - Kuso... KURO! - wrzasnęła z całej siły zaciskając dłoń na poranionym prawym ramieniu. W sumie swoje ciało jeszcze jakoś przeżyje, ale nowiusieńkie ubranie od Hikaru uległo małemu rozpadowi. Część górna prawej strony zniszczyła się ujawniając nieco czarnej bielizny June. Białowłosy może być niezadowolony z tego faktu, ale to nie jej wina. Choć może troszkę, bo nie była w stanie uniknąć tego ataku.
OOC
HP: 750 - 150 = 600
KI: 1113 - 80 = 1033
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sty 29, 2013 8:54 am
Z daleka zagrożenie było wielkie, ale im szybciej przebijała się przez gęsty las, to tym bardziej rozrastała się sylwetka małpy do miar kolosalnych. Leciała mimo wszystko na włochatą górę, gdyż miała zamiar pomóc Czerwonowłosej dziewczynie. Nie żeby coś, ale miały jeszcze kiedyś sparingować ze sobą, a martwa raczej nic nie wskóra. No dobra, nie tylko dlatego chce ją uratować, już nie czepiajcie się tak bardzo. Nie mogła zostać obojętna na losy dziewczyny, gdyż już raz straciła znajomą Alestrię za bierność. Ponowna utrata nie wchodziła w rachubę.
Dosłownie pięćdziesiąt metrów przed nią runęła na plecy June, która została strącona promieniem na ziemię. Tsu zahamowała lot i patrzyła z jaką zawziętością spogląda June na obiekt, który zdołał tak zranić Złotooką. Nigdzie nie widziała Hikaru (może gdyby bardziej rozglądnęła się po otoczeniu, to dostrzegłaby jego sylwetkę), miała wrażenie, że jeśli niczego nie zrobi, to ten kolos będzie nękać znajomą aż do śmierci. Nie pozwoli na to, nie na jej warcie! Co to to nie!
Wystrzeliła z gęstwiny leśnej i leciała z kłami i pazurami... w kierunku wielkiego ogona. Może to głód podpowiedział, iż to dobre miejsce do ataku dla takiej słabizny jaką jest, a może po prostu - była głodna. Tak czy siak niemal natychmiast wbiła cały swój asortyment we włochatą kitę przeciwnika. Owszem, teraz chce przejąć Mount Everest na siebie. Oderwała kawałek ciała z ogona Kuro i połknęła szybko, po czym zawołała wesoło:
-Berek!
Odskoczyła do tyłu czekając aż wielka małpa weźmie Różowowłosą na cel. Nie miała czasu witać się z demonicą, nie mniej jednak fakt, iż żyła i nie było z Nią jeszcze tak źle dodawało Tsu więcej odwagi w ryzykowne zagrania. Ugryzienie ogona było jednym z nich. Przy tym nastrój panujący w ciele Bioandroidki nie pasował do okoliczności. To tak jakby śmiała się w obliczu śmierci. Mogła to faktycznie przypłacić życiem, ale miała to gdzieś. I tak coraz mniej lubiła siebie, a nawet coraz mniej tolerowała swoje modyfikacje nie tylko w wyglądzie, to dlaczego nie odwrócić tego kota ogonem i przez to jeszcze śmielej działać? Nie miała nic do stracenia, a do zyskania - więcej niż to co mogłaby stracić, czyli więcej niż zero.
W takim razie jak tu nie działać?
Occ:
Atak na Kurozaru w ogon
Dmg = atak potężny = siła + szybkość = 108 + 70 = 178 dmg
Dosłownie pięćdziesiąt metrów przed nią runęła na plecy June, która została strącona promieniem na ziemię. Tsu zahamowała lot i patrzyła z jaką zawziętością spogląda June na obiekt, który zdołał tak zranić Złotooką. Nigdzie nie widziała Hikaru (może gdyby bardziej rozglądnęła się po otoczeniu, to dostrzegłaby jego sylwetkę), miała wrażenie, że jeśli niczego nie zrobi, to ten kolos będzie nękać znajomą aż do śmierci. Nie pozwoli na to, nie na jej warcie! Co to to nie!
Wystrzeliła z gęstwiny leśnej i leciała z kłami i pazurami... w kierunku wielkiego ogona. Może to głód podpowiedział, iż to dobre miejsce do ataku dla takiej słabizny jaką jest, a może po prostu - była głodna. Tak czy siak niemal natychmiast wbiła cały swój asortyment we włochatą kitę przeciwnika. Owszem, teraz chce przejąć Mount Everest na siebie. Oderwała kawałek ciała z ogona Kuro i połknęła szybko, po czym zawołała wesoło:
-Berek!
Odskoczyła do tyłu czekając aż wielka małpa weźmie Różowowłosą na cel. Nie miała czasu witać się z demonicą, nie mniej jednak fakt, iż żyła i nie było z Nią jeszcze tak źle dodawało Tsu więcej odwagi w ryzykowne zagrania. Ugryzienie ogona było jednym z nich. Przy tym nastrój panujący w ciele Bioandroidki nie pasował do okoliczności. To tak jakby śmiała się w obliczu śmierci. Mogła to faktycznie przypłacić życiem, ale miała to gdzieś. I tak coraz mniej lubiła siebie, a nawet coraz mniej tolerowała swoje modyfikacje nie tylko w wyglądzie, to dlaczego nie odwrócić tego kota ogonem i przez to jeszcze śmielej działać? Nie miała nic do stracenia, a do zyskania - więcej niż to co mogłaby stracić, czyli więcej niż zero.
W takim razie jak tu nie działać?
Occ:
Atak na Kurozaru w ogon
Dmg = atak potężny = siła + szybkość = 108 + 70 = 178 dmg
- Hikaru
- Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Siedziba Szkoły Światła
Wto Sty 29, 2013 12:05 pm
Hikaru całkowicie skoncentrowany na umyśle Kury nie zauważył, że pojawiła się kolejna mucha latająca wokół Kurozaru. Nawet nie widząc jej normalnie by wyczuł jej Ki, ale niestety nie tym razem. Był bardzo blisko świadomości sayana, tak więc skupiał się jeszcze bardziej, a krew z nosa leciała coraz większym strumykiem. W końcu stało się coś na co czekał od dłuższej chwili. Znalazł świadomość, której szukał i odpieczętował ją. Może jeszcze nie do końca, ale już wystarczająco by się komunikować.
Kuro, obudź się wreszcie. Zamieniłeś się w małpę i właśnie niszczysz WSZYSTKO na swojej drodze. OCKNIJ SIĘ!
Tą oto krótką wiadomość wrzucił do tej małej dziurki w paczce na wpół odpieczętowanej, w której się znajdowało wszystko co było Kurą. Całe pierzaste jestestwo było teraz bombardowane tą informacją przekazywaną. Raz za razem, cicho, ale wyraźnie. Na razie mistic mógł robić tylko to, bo uwolnić cały drób nie było łatwo, właściwie resztę musiał zrobić sam. Na zewnątrz zapewne wyglądał dość zabawnie, wielki wojownik z trzymanym w ręku upieczonym ogonem gada w dodatku nadgryzionym dyndającym tak jak wiatr zawieje.
Nie wiedział dlaczego, ale uznał, że to co zrobił było w samą porę bo Kurozaru stracił koncentrację na jednej musze zaaferowany czymś innym. Być może teraz sayan usłyszy i zwalczy swoją wewnętrzną małpę, a potem powróci do normalnych rozmiarów. Kolejna rzecz, która będzie musiała zostać zrobiona w ciągu najbliższego miesiąca to nauczenie go władania nad małpą, lub przynajmniej zapewnienie jakiejś blokady. Wszystko to musiało jednak czekać na swoją kolejkę. Najpierw najważniejsze i najbardziej bieżące rzeczy.
Kuro, obudź się wreszcie. Zamieniłeś się w małpę i właśnie niszczysz WSZYSTKO na swojej drodze. OCKNIJ SIĘ!
Tą oto krótką wiadomość wrzucił do tej małej dziurki w paczce na wpół odpieczętowanej, w której się znajdowało wszystko co było Kurą. Całe pierzaste jestestwo było teraz bombardowane tą informacją przekazywaną. Raz za razem, cicho, ale wyraźnie. Na razie mistic mógł robić tylko to, bo uwolnić cały drób nie było łatwo, właściwie resztę musiał zrobić sam. Na zewnątrz zapewne wyglądał dość zabawnie, wielki wojownik z trzymanym w ręku upieczonym ogonem gada w dodatku nadgryzionym dyndającym tak jak wiatr zawieje.
Nie wiedział dlaczego, ale uznał, że to co zrobił było w samą porę bo Kurozaru stracił koncentrację na jednej musze zaaferowany czymś innym. Być może teraz sayan usłyszy i zwalczy swoją wewnętrzną małpę, a potem powróci do normalnych rozmiarów. Kolejna rzecz, która będzie musiała zostać zrobiona w ciągu najbliższego miesiąca to nauczenie go władania nad małpą, lub przynajmniej zapewnienie jakiejś blokady. Wszystko to musiało jednak czekać na swoją kolejkę. Najpierw najważniejsze i najbardziej bieżące rzeczy.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach