Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Plac przed budynkiem

+17
Red
Joker
Vam
Atarashii Ame
Minato
Kanade
April
Xanas
Hazard
KOŚCI
Ósemka
Vita Ora
Raziel
NPC.
Colinuś
Hikaru
NPC
21 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Plac przed budynkiem

Sob Cze 02, 2012 4:06 pm
First topic message reminder :

Plac przed budynkiem dawnej Akademii. Jest on otoczony zielenią i nawet dość zadbany. Są nawet ławeczki, jakby ktoś chciał usiąść i chwilę odpocząć.


Ostatnio zmieniony przez NPC dnia Sob Mar 31, 2018 10:38 pm, w całości zmieniany 1 raz

Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 10, 2013 1:18 pm
Widać że kadeci nie zniechęcili eis. Odwaga czy głupota? tego nie wie nikt, ale pewne jest to że Tsuful nie dałby im odlecieć. Zbyt nienawidził takich jak oni, ale to nie zmieniło faktu że miał niezła zabawę z tego. Sayianie byli tacy słabi że nie miał pojęcia jak mogli wytępić cała jego rasę.
Ci wyglądali na uczniaków, nie mogli brać udziału w mordowaniu naszej rasy, ale ... co za różnica. Małpa jest małpą i zasługuje tylko na śmierć!
W tym czasie dwójka pozostała przy życiu już dobiegła do Changelinga który był o głowę wyższy od nich i postanowili zaatakować. W tym czasie ten zdążył im się przyjrzeć. Oboje byli dosyć młodzi, nie mogli mieć więcej niż 25 lat. W sumie Tsuful nie wiedział ile ciało Changa ma lat, ale też wydawało się młode.
Tak czy inaczej ten po prawej miał lekki zarost i dość długie, czarne włosy, a ten po lewej wyglądał jakby ktoś go pod kosiarkę wrzucił. Dodatkowo wyglądało na to że nie jest pewny czy chce walczyć z dość sporym potworem po tym jak zginął jego przyjaciel. teraz jednak nie miał już odwrotu.
oboje zaatakowali najmocniej jak mogli. Jeden celował mnie w twarz, a ten mniej pewny siebie spróbował trafić przeciwnika w klatkę piersiową kopnięciem.
Tsuful postanowił przetestować kolejną technikę swojego nowego ciała i zebrał energię po czym szybko pokrył się dziwnie wyglądającą pajęczyną.
Cios pierwszego był jednak szybszy i trafił w twarz zanim to zrobił, ale nie zabolało to zbytnio. Drugi jednak nadział się nogą na pajęczynę i elektryczność przeszła przez jego ciało odrzucając przy tym do tyłu.
Changeling uśmiechnął się i teraz on przeszedł do ataku.
- Teraz moja kolej. - Podbiegł do tego odrzuconego przez pajęczynę i zanim ten zdążył wstać wcisnął go w ziemie z taka siłą że aż zrobił kolejną dziurę na placu. Ten jednak jakoś to zablokował i trzymał teraz moją stopę. Godne pochwały.

OOC
-550hp od bossa, 300 hp od przydupasa
Death Web: Dmg w przydupasa: 1009 (- 827ki) (akcja defensywna)
Silny Atak: Dmg w przydupasa :628


Ostatnio zmieniony przez Xanas dnia Czw Paź 10, 2013 1:19 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 10, 2013 1:18 pm
The member 'Xanas' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 4 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 4 Blokte10
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 10, 2013 1:29 pm
Tsuful zdziwił się mocno widząc że kadetowi udało się zatrzymać jego cios stopą i teraz próbował zdjąć ja z siebie. Katsu tylko uśmiechnął się szerzej i zaczął naciskać nią mocniej. Nagle poczuł że gość zaczął ładować energię. Zobaczył to ponieważ spod niego zaczęło się wydobywać światło. Kątem oka że ten którego zostawił też miał zamiar to zrobić.
Tsuful prychnął i postanowił przyjąć te ich słabe pociski na klatę. Albo kadet odrzuci go w tej akcji, albo zostanie zmiażdżony już całkowicie.
W końcu rozbłysło światło, a Katsu został porażony z dwóch stron, i nastąpił wybuch który sprawił pełno dymu na jego sylwetce.
W końcu znów wyłonił się nie ruszony nawet na krok, ale na jego skórze było trochę malutkich ran.
- To wszystko? Teraz ja! - z wielkim impetem znów wbił nogę w kadeta lezącego pod nim miażdżąc go od razu.

OOC:
Masenko: 105 dmg dla mnie
Burning Attack: 202 dmg dla mnie

Silny atak na przydupasa: 628 dmg
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 10, 2013 1:29 pm
The member 'Xanas' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 4 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 4 Blokpo11
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 10, 2013 1:37 pm
Satysfakcja jaka płynęła z czucia krwi pryskającą spod nogi Changelinga była dla niego bardzo przyjemna. Następnie wyszedł z dziury i uśmiechnął się do ostatniego ocalałego oblizując się po tym szkaradnie.
- Drugi. Zostałeś już tylko ty... Chcesz walczyć, uciekać? Jedno i drugie nie ma sensu ale zabaw mnie jeszcze przez chwilę.
Powoli , leniwie merdając ogonem Katsu zbliżał się do ostatniego z pozostałych przy życiu kadetów z którymi się bawił. Jego przyjaciele nie żyli , a on nie był już taki pewny siebie.
- T-ty draniu. - krzyknął i rzucił się na changelinga licząc na cud powodowany furią.
Katsu tylko prychnął i w momencie w którym tamten chciał zadać cios to ten złapał go za twarz. całą dłonią, po czym kilka razy wbił pieść w brzuch, a następnie rzucił nim w pobliski pomnik który zawalił się pod wpływem uderzenia.
- To jest ta cała mistyczna siła sayian?! To jest gówno! To jest nędza. Wstawaj jeśli jeszcze nie zdechłeś!

Occ:
Blok + potężny + 4 podstawowe szybkie (stać mnie na pięć dodatkowych ataków na turę)


Ostatnio zmieniony przez Xanas dnia Czw Paź 10, 2013 1:48 pm, w całości zmieniany 3 razy
KOŚCI
KOŚCI
Liczba postów : 754
Data rejestracji : 02/06/2012

https://dbng.forumpl.net/f43-treningi

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 10, 2013 1:37 pm
The member 'Xanas' has done the following action : Rzut Kośćmi

'Walka automat ' :
Plac przed budynkiem  - Page 4 Walka_11
Result :
Plac przed budynkiem  - Page 4 Blokpo10
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Paź 12, 2013 2:01 pm
Gdzieś na rogu przy placu rozległy się huki i krzyki. Zgromadzeni mogli ujrzeć koszarowego oraz trenera w czerwonej pelerynie. Zostali poinformowani o mordowaniu kadetów...
- Co to kurwa ma znaczyć!? - wrzasnął koszarowy widząc, że grupa strażników zmierza w ich stronę. Wyraz ich twarzy zdradzał, że nie mają zamiaru się przed nimi kłaniać.
- Pewnie są zarażeni. - powiedział drugi trener. - Choćby nie wiem co, nie możemy ich zabijać, czaisz bazę? - ostrzegł koszarowego.
- COOO?! ŻARTUJESZ?! TO ZDRADA, NALEŻY IM SIĘ! - niezbyt się to spodobało saiyanowi, ale wzrok tego drugiego spowodował, że tak jakoś zmiękł. - Dobra... - burknął pod nosem. Zaczęła się potyczka... głównego winowajcę musieli na razie zostawić.

OOC
Trenerzy zajęci, mordobicia ciąg dalszy.
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Paź 12, 2013 3:21 pm
Pomnik zawalił się pod wpływem uderzenia chłopaka. Tsuful przez chwilę czekał aż tamten się pozbiera, ale najwyraźniej nie doczekał się, bo pod kamieniami nie poruszył się nikt, a spod nich powoli wylewała się krew robiąc przy tym wielką kałużę.
-Trzeci. - mruknął zadowolony i oblizał usta językiem.
Rozejrzał się w około i zobaczył tylko ciała tych których pokonał. Na samym placu panowała pustka nie licząc tych którzy właśnie byli zabijani przez jego kumpla.
Changeling ziewnął, to nie było żadne wyzwanie, ale przynajmniej prowadziło do eksterminacji całej rasy. A może Sayianie z biegiem lat osłabli i wszyscy są tacy?
Katsu prychnął i wzleciał w powietrze tak by być nad dachem akademii. naszedł go pomysł ze zabije ich więcej jeśli zawali sufit i zniszczy ten cały budynek.
Zaczął ładować w ręce dość sporą kulę energii po czym cisnął ją w dach z całą mocą. Miał nadzieje że dzięki wybuchowi spadający sufit zabije wiele małp.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Paź 13, 2013 7:50 pm
Był dla niego za szybki. Hazard był dla niego zdecydowanie za szybki. Nawet to, że zaatakował go z zaskoczenia nic nie dało. Różnicę w poziomach mocy było widać jak na dłoni. Wojownik Nashi był od kruczowłosego silniejszy, szybszy, wytrzymalszy i pod każdym względem lepszy. Był w pełni ukształtowanym żołnierzem. Raziel natomiast był tylko kadetem. Pomimo tego, że zdobył już trochę mocy w dalszym ciągu był słaby. Za słaby. Był na końcu łańcucha pokarmowego. Hazard był łowcą, zaś on był zwierzyną. Był nikim. Nawet nie zdążył zareagować kiedy potężny podmuch energii Ki należącej do złotowłosego odepchnęła go prosto w ścianę, przez którą tu wleciał. Teraz też prawie się przez nią przebił. Uderzył plecami w mur z taką siłą, że powstało dość duże wgłębienie w kształcie ciała młodego Saiyanina. Był teraz zupełnie bezbronny. Hazard mógł go zatłuc jak psa. Szmaragdowooki poczuł delikatne deja vu. Już kiedyś znajdował się w takiej pozycji. Właściwie było to całkiem niedawno. Gdy Koszarowy swoimi potężnymi uderzeniami wypędzał Tsufula z dwójki zarażonych kadetów. Wtedy też nie miał najmniejszych szans ze swoim przeciwnikiem. Syn Aryenne napiął swoje mięśnie i powoli lecz systematycznie zaczął się wydostawać z dziury. Najpierw ręce, potem tors, zaś na końcu nogi. Szatyn upadł na ziemię na jedno kolano, lecz po chwili powstał i popatrzył się w stronę Hazarda. Jednak kiedy tylko ujrzał co ten psychopata robi zamarł. Stał teraz za Eve i trzymał ją za gardło. Jej nogi nie dotykały ziemi.
- Puść ją ty gnoju! – ryknął młodzieniec ruszając biegiem w stronę swojego przeciwnika. Nie obchodziło go czy jest od niego silniejszy, czy też szybszy. Nie pozwoli mu skrzywdzić Eve. Słowa prawie do niego nie docierały. Wzrok był utkwiony w złotowłosym i jego ofierze. natomiast kiedy Nashi utworzył energetyczne ostrze na swej dłoni. Niestety nie widział go długo, gdyż w następnej chwili przebiło ciało dziewczyny kruczowłosego kadeta, na wylot. Czas zwolnił swój bieg. Widział jak energetyczny miecz penetruje klatkę piersiową dziewczyny. Widział w jej oczach strach i ból. W jego uszach pulsował jej krzyk. Przeraźliwy, pełen bólu krzyk, który zadawał kadetowi ból. Biegł najszybciej jak mógł, lecz jednocześnie jakby stał w miejscu i obserwował. W uszach miał tylko jej krzyk i jego śmiech.

Podkładzik

Hazard śmiał się jak totalny psychopata. Już nie był Saiyaninem. Stał się zwykłym zwyrodnialcem. Czymś gorszym nawet od zwykłego zwierzęcia. Śmiał się kiedy bezwładne ciało należące do dziewczyny kadeta o kruczych włosach opadło na kałużę z jej krwi. Śmiał się patrząc jak bezbronna dziewczyna umiera. Śmiał się, każąc szmaragdowookiemu patrząc na to. Eve wyciągnęła dłoń w kierunku Raza, jakby w nadziei, że ten ją uratuje. W jej oczach był strach, cierpienie i smutek. Jednak młody Saiyanin nie mógł się ruszyć. Stał w miejscu i patrzył jak kolejna osoba, którą kochał odchodzi. Nie dał rady jej ochronić. Okazał się zbyt słaby. Za słaby. Hazard nie miał takich oporów jak siedemnastolatek, dlatego też zabił dziewczynę w zielonym topie bez najmniejszego oporu. Dla niego była to tylko zabawa. Kruczowłosy patrząc na zakrwawione ciało swojej ukochanej i zbliżającego się w jego stronę Hazarda nie czuł już nic. Poza jednym. Gniew zaczął opanowywać ciało młodego kadeta. Chciał zabić, nie zniszczyć złotowłosego wojownika. Chciał sprawić, że z jego ciała nie zostanie nawet kupka popiołu. Młody saiyański kadet patrzył się na Haza z mordem w oczach. Jego pieści były tak mocno zaciśnięte, że knykcie stały się trupio blade. Przez jego ciało płynęła cała moc. Przepływała przez każdy mięsień, każde ścięgno, każdą kość. Była wszędzie. Patrzył się na nadchodzącego Nashi, starając się opanować gniew. Jednak to było bezsensu. Gnój pozbawił go ostatniej osoby, którą kochał. Teraz nie miał nic do stracenia. Moc emanująca z Raziela stawała się z każdą chwilą większa. Chwilę później coś dziwnego zaczęło się dziać z ciałem szmaragdowookiego. Jego włosy zaczęły się co chwila podnosić i opadać. Kilka razy zmieniły swój kolor na blond. Również jego oczy wariowały. Co rusz stawały się lazurowe, by za chwilę wrócić do swojego pierwotnego koloru. Młodzieniec dyszał ciężko nieświadom tego co się dzieje. Jednak Hazard miał doskonały widok na wszystko. Widział jak włosy stają do góry, opadają i zmieniają kolor. Czuł moc wypływającą ze słabego kadeta.
- Zabiję Cię ty sukinsynu! Słyszysz?! Zabiję!! – ryknął syn Aryenne w stronę Hazarda jednocześnie wypuszczając z siebie olbrzymią moc. Miejsce, w którym stał popękało, tworząc wiele pęknięć odchodzących z epicentrum. Od kadeta na wszystkie strony świata poszła olbrzymia fala, która zmiotła gruz, ławki i kwiaty. Nawet złotowłosy musiał się zaprzeć by nie upaść. Kiedy kurz opadł Raziel dalej stał w tym samym miejscu. Jednak wyglądał już zupełnie inaczej. Dotąd czarne niczym skrzydło kruka włosy, teraz podniosły się do góry i zmieniły swój kolor na blond. Bardzo podobny do tego jaki miała dziewczyna z magazynu, czy też Vivian. Oczy Saiyanina patrzyły na Haza z mordem w oczach. Jednak nie były już szmaragdowozielone. Teraz były koloru czystego lazuru. Ciało chłopaka też się zmieniło. Jego mięśnie nieznacznie urosły. Czuł przepełniającą go moc. Jego moc. Tą, która od zawsze w nim była tylko potrzebował czasu by do niej dotrzeć. Szkoda tylko, że odkrył ją w takich warunkach. Cały siedemnastolatek był otoczony aurą. Jednak nie była ona koloru białego jak wcześniej. Teraz była barwy czystego złota. Tak samo jak jego włosy. Raziel patrzył się spode łba na osobnika, który podniósł rękę na jego ukochaną. Lazurowe oczy wyglądały jakby zostały stworzone z lodu. Zero uczuć. Jednak blondyn nie miał teraz czasu na przyglądanie się temu co zaszło. Musiał dopaść tego zdrajcę. Wystrzelił z miejsca tak szybko i z taką siłą, że podłoże gdzie stał pękło tworząc dość dużą dziurę.. Złota smuga pomknęła za nim. Był szybki. O wiele szybszy niż wcześniej. Teraz dorównywał mocą Hazardowi, a nawet go nią przewyższał. Pojawił się przed wojownikiem Vegety zupełnie nie spodziewanie. Nie bawił się w jakieś ceregiele, czy też taktyki. Nie miał na to zupełnie czasu. Dlatego też uderzył Nashi z całej siły pięścią w twarz. Chciał by go to zabolało. Chciał by poczuł ból, który mu zadał. Siłą uderzenia posłała przeciwnika syna Aryenne, prosto w przeciwległą ścianę. Po drodze ściął jedno drzewo i wbił się w mur z cegieł wzbudzając olbrzymią chmurę dymu. Lecz na tym na pewno się nie skończy. Hazard był bardzo potężny i nie padnie po takim ciosie. Lazurowooki klęknął przy ciele swojej dziewczyny i podniósł ją bez wysiłku do góry. Po chwili przywołał do siebie gestem jednego z kadetów, którzy jeszcze nie spieprzyli z Placu. Być może aura jaka emanowała od siedemnastolatka, nie pozwalała za bardzo na jakąkolwiek odmowę.
- Masz ją wziąć i zanieść do szpitala. Zrozumiałeś? – powiedział martwym tonem blondyn kiedy kadet się zbliżył. Ten natomiast zrobił duże oczy.
- Chyba Cię powaliło stary. Nie zamierzam tu być ani chwili dłużej. – odparł i już miał odejść, kiedy syn Aryenne zwolnił jedną rękę i uaktywnił miecz.
- To nie była prośba. Jeśli tego nie zrobisz odetnę Ci łeb. Więc raczej nie masz wyboru. – rzekł Saiyanin o blond włosach pokazując kadetowi miecz energetyczny. Ten najwyraźniej zrozumiał, że jego rozmówca nie żartuje i po chwili wahania wziął dziewczynę na ręce.
- Pamiętaj. Jeśli się dowiem, że jej tam nie zaniosłeś, to znajdę Cię i wybebeszę. Rozumiesz? – powiedział blondyn dezaktywując ostrze. Kadet tylko kiwnął głową i zaczął biec w stronę wejścia do Akademii. Byle jak najdalej od tych psycholi. Żaden z nich nie zauważył, że Eve jeszcze oddycha.
Kiedy kadet zniknął mu z oczu, lazurowooki ruszył wolnym krokiem, aż stanął na środku Placu.
- Hazard! – ryknął w stronę dziury, którą stworzyło ciało Nashi. – Chciałeś zobaczyć do czego jestem zdolny! Wyłaź i się przekonaj, ty śmieciu!
Złota aura wzrosła jeszcze bardziej.

Occ:
Hazard -> Potężny dla Ciebie, czyli 930 dmg
Transformacja w Super Saiyanina.
Początek treningu.
Możemy zaczynać bitwę Very Happy
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Paź 13, 2013 9:47 pm
Chłopak stanął jak wryty i nie ruszał się przez dłuższą chwilę. Czyżby śmierć Eve go złamała? Co teraz? Eksploduje złością, czy podda się śmierci? Znając Saiyan raczej to pierwsze. Taką nadzieję miał ten Katsu, jeśli wszystko pójdzie po jego myśli to może mieć ciekawego przeciwnika który zajmie mu więcej niż kilka sekund.

W tym samym czasie jego cząstka władająca poczynaniami Changelinga siała spustoszenie kawałek dalej. Na pierwszy ogień poszła trójka kadetów. Głupcy, myśleli że mają jakiekolwiek szansę. Jaszczur uporał się z nimi w moment. Następnie nie mogąc dłużej usiedzieć w miejscu, zabrał się za demolkę Akademii. Można było sobie tylko wyobrażać ilu Saiyan poniesie śmierć w wyniku zawalenia się nawet części dachu.... Tsuful uśmiechnął się tylko i już miał wrócić do Raziel'a, gdy wyczuł coś niepokojącego. Dwie bardzo silne aury zbliżały się w ich stronę. Jedną z nich rozpoznał natychmiast - brodacz który nie tak dawno wykurzył go z ciał młodych wojowników w Sali Treningowej. Druga Ki była nowa, ale równie mocna, a może nawet mocniejsza. A więc ta gówniara przeżyła i na dodatek zaalarmowała tych wyżej postawionych. A to pech! Mógł upewnić się, że wyzionęła ducha. Niech no tylko ją spotka! Na tym etapie nie poradzi sobie z nimi. Jak to dobrze, że przygotował się na taką okoliczność.

Strażnicy których zaraził lecąc do Akademii, zapewne "rozdali" już pasożyta dalej. Teraz właśnie przyda mu się ta mała armia. Oczy Króla zaświeciły się lekko, gdy wydał telepatyczny komunikat:

- Plac przed Akademią, migiem! Mam dla Was nie lada atrakcję.

Po chwili dało się wyczuć kilku silnych ogoniastych zmierzających pod wskazany adres. Oni zajmą się tymi Trenerami, podczas gdy on w spokoju dokończy pojedynek z szmaragdowookim. I może z kimś jeszcze, bo pewien znany mu kadet zbliżał się powoli w tym kierunku. Kadet, który posiadł zdolność zamiany w Super Saiyan'a, chociaż może nie zdawał sobie z tego sprawy. A jak już jesteśmy przy złotowłosych....

A więc stało się, to na czym mu zależało. Raziel pod wpływem niezwykłej złości poddawał się własnie transformacji. Jego włosy unosiły się ku górze i jaśniały, aż w końcu cała jego ciało eksplodowało mocą, zagłębiając się w niewielkim kraterze. Fala uderzeniowa była spora, Tsuful musiał pewniej stanąć na nogach by go nie przechyliło. Obserwował z uwagą chłopaka. Musiał być naprawdę wściekły skoro zdołał się przemienić. Nim zdążył skomentować to zdarzenie w swoim stylu, kadet wybił się ze sporą prędkością i zaszarżował. Katsu nawet nie zamierzał się bronić - chciał dowiedzieć się na co stać Raz'a. Odczuł silne uderzenie w twarz i poddając się jego sile poleciał na ścianę, wpadając po drodze na drzewo. Wbrew logice odczuwał radość. Jeszcze przez chwilę leżał w gruzach i uśmiechał się szeroko. Nareszcie! Ktoś z kim naprawdę będzie mógł powalczyć! A jak dodać jeszcze do tego Vernil'a. Coś wspaniałego!

Wygrzebał się i wstał. Wolnym krokiem ruszył przed siebie, by pokazać się Raziel'owi. Ten stał, otoczony złotowłosą aurą i wpatrywał się w Tsufula spojrzeniem pełnym nienawiści. Król zechciał skomentować jego "miłą" uwagę.

- Ooo tak, bardzo chciałem, Chyba się nie obrazisz, że wykorzystałem do tego Twoją dziewczynę nie? Spójrz na to inaczej, dzięki niej zyskałeś nieprzeciętną moc, na coś się jednak przydała.

Roześmiał się głośno. Następnie nie zwlekając, ruszył z atakiem. Sprawdził już siłę rywala, czas na pozostałe aspekty. Będąc kilkanaście metrów od niego.... zanurkował pod ziemię. Przebijał się przez piasek i kamienie, aż w końcu wyłonił się spod stóp Super Saiyan'a. Potężnym ciosem w podbródek wysłał go parę metrów wyżej. Dogonił go i wyprowadził serię ciosów. Na koniec złożył dłonie i mocnym "młotem" wbił z powrotem w ziemię.

OCC:
Podstawka, lekko osłabiona za 800 dmg.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pon Paź 14, 2013 3:03 pm
Leciał szybko. Chciał dotrzeć do swojej kwatery i położyć się. Chyba zasłużył na chwile odpoczynku. Zbliżał się do placu. Jednak ten był, delikatnie mówiąc, przemeblowany. Nie było skrawka podłoża, na który byłby nieuszkodzony. A jeśli taki się znalazł to był ukryty pod stertą gruzu. Biała aura otaczała jego ciało. Leciał dalej. Przyspieszył. Zaczęły malować się postaci. Jedną otaczała złota aura. Właśnie rozmawiał z jakimś wojownikiem trzymając w dłoniach ciało. Druga postać stała niewzruszona. Przyspieszył. Zaczynał ich poznawać. Złotowłosy uderzył tego drugiego w twarz posyłając go w ścianę. Chwila, chwila... To Raziel. Udało mu się opanować wyższy poziom bojowy. Musiał się mocno zdenerwować. Wylądował w bezpiecznej odległości. Początkowo ukrył się za jakaś betonową przeszkodą. Czekał aż przeciwnik wstanie. Tamten zrobił to bardzo szybko. Najpierw powiedział coś, czego Brązowooki nie usłyszał. Zaraz po tym ruszył na Saiyanina ze złotą aurą. Ta twarz także wydawała się znajoma.
 
-To ten koleś ze stołówki! -Pomyślał. Zaraz po tym wystrzelił w jego stronę. Cofnął prawą rękę i leciał w kierunku Saiyanina. Twarz wydawała się inna. Gdy był blisko, przyspieszył do granic możliwości i w ostatniej fazie lotu, wyprostował rękę, posyłając oponenta na ziemię.
 
-Tak. To musi być Tsuful. To będzie ciężki dzień. -Powiedział do siebie pod nosem. Wykorzystując przewrócenie przeciwnika ruszył w kierunku Raziela.
 
-Zostało coś dla mnie? -Zapyta z promiennym uśmiechem na ustach oraz entuzjastycznym wyrazem twarzy.




OCC:
Dla mnie - 80 KI
Haz w ciebie    DMG
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Wto Paź 15, 2013 8:51 pm
Złota aura płonęła z olbrzymią mocą. Olbrzymia energia przepływała przez ciało lazurowookiego Saiyanina. Transformacja, która dokonała się zaledwie kilka minut temu zwiększyła możliwości Raziela do olbrzymich rozmiarów. Złote włosy uniosły się do góry odsłaniając teraz prawe oko. Teraz każdy mógł zobaczyć bliznę szpecącą twarz młodego wojownika. Oczy patrzyły chłodno na miejsce, gdzie leżał Hazard. Nie było w nich ani wściekłości, ani smutku. Były zimne niczym lód. Nie było w nich żadnego uczucia. Jakby obumarły wraz z przeistoczeniem się syna Aryenne w Super Saiyanina. Teraz dla złotowłosego liczyło się jedno. Posłać gnoja, który ośmielił się podnieść rękę na Eve prosto do diabła.

Machinalnie zacisnął pięści patrząc na zbliżającego się Nashi. Cios, który otrzymał od siedemnastoletniego kadeta nie poczynił mu zbyt wielu szkód. Ale mają czas. Wojownik na Sali Treningowej z początku też nie wykazywał oznak bólu czy zmęczenia. Jednak koniec końców musiał polegnąć. W tamtym przypadku miał obok siebie Vernila, zaś teraz jest sam na sam z Hazem. Lecz to jest nie ważne. Poradzi sobie sam, a jeśli nie da rady to zabierze tego obmierzłego zdrajcę ze sobą. Słuchał słów swojego oponenta ze stoickim spokojem. Mieli czas. Niech sobie pogada.
- Przydała się. Lecz za to co jej zrobiłeś zginiesz. – powiedział zimno Raz. Zero emocji. Zero współczucia. Ręce miał założone na torsie, zaś lazur oczu spoczął na złotookim. Złota aura pulsowała swoją mocą. Stał kiedy Haz ruszył w jego stronę by go zaatakować. Chciał sprawdzić się. Zobaczyć jak dużą moc uzyskał. Jednak zanim atak jego przeciwnika doszedł do skutku coś go zatrzymało. Coś, a właściwie ktoś wpadł na wojownika Vegety powodując jego upadek. Raziel nawet się nie poruszył. Już widział kim jest tajemniczy osobnik, który postanowił dołączyć się do walki. Po raz pierwszy odkąd chyba pamiętał na twarzy Vernila widniał szczery uśmiech. Już nie był tym furiatem ze stołówki, kiedy to przeciwnik blondyna go uspokajał. Wszystko się zmieniało.
- Niepotrzebnie się wtrącałeś. To jest nie na Twoje siły. Ten gnój jest o wiele silniejszy niż ty i Vivian razem wzięci. – powiedział Raz patrząc się swoimi lazurowymi oczami prosto w brązowe ślepia Vera. – Po za tym Hazard jest mój.
Po tych słowach syn Aryenne wystrzelił w stronę Nashiego, który podnosił się z ziemi. Postanowił go zaatakować jak najszybciej, póki jest zdekoncentrowany. Szybkim ruchem obrotowym wyprowadził silny kopniak prosto w prawą skroń złotookiego. Tym samy posłał go kilka metrów w bok. Walka się właśnie rozpoczynała.
- Tego chciałeś? Walki na śmierć i życie? Śmierć tych Saiyan i Eve była warta tego? Odpowiedz! – powiedział stając kilka metrów od Vernila i Hazarda. Był na tak zwanej ziemi niczyjej. Pomiędzy jednym Saiyanem, a zwykłym ścierwem.

Occ:
Kolejny post treningowy
Haz dla Ciebie szybki atak, czyli 510 dmg.
Dla mnie -75 KI za SSJ
Nawalamy się panowie. Nawalamy Very Happy
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 16, 2013 12:07 am
Vulfila biegła na plac przed akademią. Wyznaczyła sobie prosty i klarowny cel. Zemścić się na Hazardzie. Najlepiej w jakiś poniżający sposób. Być może właśnie nadarzy się jakaś sposobność do tego. Dlatego chciała dorwać go, zanim Koszarowy wepchnie mu w tyłek parasol i otworzy. Może uda jej się nawet zadać ostatni cios, nim ktoś uśmierci blondyna? Co prawda na myśl o morderstwie natychmiast odzywały się w jej głowie ludzkie odruchy, ale on przecież nie miał skrupułów wobec niej. Rzucił nią z zamiarem zabicia. Był niebezpieczny. Nie tylko dla niej, ale dla wszystkich wokół. I dla następnych kadetek, które omami bezczelnie w parku.

Nie trudno było domyślić się, że wciąż coś działo się przed akademią, zwłaszcza, że cały korytarz trząsł się w podstawach. Dziewczyna gnała jednak przed siebie, trochę co prawda obawiając się o swoje zdrowie, ale odkąd zawiadomiła trenerów miała wrażenie, że zagrożenie w zasadzie będzie zażegnane. Co jakiś czas Halfka musiała odskakiwać, kiedy kawałek sufitu walił jej się prawie na głowę. Wyglądało to niepokojąco, ale zapewne to sprawka Koszarowego, a tak przynajmniej sądziła półsaiyanka.

W końcu dotarła do drzwi głównych. Te były co prawda całe, ale kawałek dalej zionęła dziura, którędy wyrzucony został Raziel. Vulfila otworzyła przejście i wychyliła tylko kudłatą głowę. Widok na zewnątrz nieco ją zaniepokoił. Ogólnie rzecz biorąc było to niemałe pobojowisko. Na ziemi ciemniały dwa wyłomy niewiadomego pochodzenia. Akademia waliła się na oczach. Wokoło pełno gruzu, krwi i innych szczątków. Najpierw zauważyła gdzieś w oddali trenerów, zmagających się z jakąś grupą. Nie byli jednak blisko i zapewne nie stanowili w tym momencie wystarczającej ochrony dla kadetki.

Nieco bliżej znajdowali się znani Halfce saiyanie, a wśród nich ktoś, którego nienawiść i furia aż buchała jak z pieca. Vulfila w pierwszej chwili nie poznała chłopaka. Jego włosy płonęły blondem, a wokół jego ciała unosiła się ta sama, swoista aura, jaką miał Hazard, ale jakby spotęgowana. Halfka aż zadrżała, bo podświadomie wiedziała, że kadet był tak rozwścieczony, że w zasadzie mógł zrobić krzywdę każdemu, kto mu się nawinie. Dopiero po chwili zorientowała się, kim był oby chłopak. To przecież Raziel... tak, na którego wysypała kilka grudek ziemi. Zdumiewające. Nigdy nie przypuszczałaby, że ma w sobie takie pokłady energii. Pod pomnikiem wyglądał na byle młokosa, nie zasługującego na wiele uwagi, a tutaj takie zaskoczenie. Więc stał się super saiyaninem... Hazard wspomniał kiedyś tę nazwę, choć ona niewiele półsaiyance wyjaśniała.

Obok Raziela stał wojownik, którego Vulfila nie znała z imienia, ale który pod szyją nosił specyficzny naszyjnik z Ziemi. Kojarzyła go ze stołówki. Nie miał na sobie śladów walki, ale stał ramię w ramię z Razielem. Obaj mierzyli wzrokiem jego... Hazarda...

Vulfila zacisnęła pięść i zasyczała z nienawiści. Włosy na jej ogonie nastroszyły się. Miała ochotę pokazać mu, co znaczy zadzieranie z nią. Rzucić choćby kamieniem, ale... niestety szybko przypomniała sobie, jak wyglądał ich ostatni wspólny trening... Był jeszcze za silny. Jeszcze nie mogła nic poradzić na to, co zrobił. Miał na ustach wciąż parszywy uśmiech i sprawiał wrażenie aż nader pewnego siebie. Czemu? Halfka przypomniała sobie, że przecież tak niedawno zachowywał się zupełnie inaczej. Albo był psychopatą albo coś innego nim kierowało... Może cały czas nosił maskę miłego chłopca, żeby kosztem saiyan zwiększyć swoją energię i móc zacząć eksterminację? A może... może... chyba nie ma innego wyjaśnienia.

Vulfila oderwała wzrok od saiyana, bo też czuła, jak wzbiera w niej frustracja. Wtedy jej wzrok padł na kogoś, kogo całkiem nie spodziewała się tutaj zastać. Wyglądał... jak wielki, czerwony jaszczur z grubym, twardym ogonem i muskułami, którymi mógłby rozgniatać orzechy włoskie. Na sobie miał nietypową zbroję, a na ustach przerażający uśmiech. Trójpalczaste łapy na stopach stały twardo na ziemi. Kim był ten typ? Dziewczyna pierwszy raz w życiu widziała kogoś podobnego. Wyglądał jak kosmita-jaszczur, który przyleciał na Vegetę, żeby złożyć jaja. To nie miało jednak najmniejszego znaczenia. Jedno było pewne, z samego wyrazu twarzy można było stwierdzić, że z niewiadomych przyczyn stał po stronie Hazarda, dlatego był niebezpieczny i chociaż Halfka nie miała scoutera przy sobie i nie wyczuwała energii stwora, zorientowała się, że walący się sufit to pewnie niestety jego sprawka, nie Koszarowego.

Półsaiyanka chciała się wycofać do środka. W końcu wokoło było zbyt niebezpiecznie, by mogła cokolwiek zdziałać, więc po co miała ryzykować życiem, tym bardziej, że ów osobnik najwidoczniej nudził się, tylko czekając na kogoś, kim mógłby się zabawić. Jednak zanim się odwróciła, zauważyła kogoś jeszcze! Do środka akademii biegł jakiś chłopak, niosąc na rękach kobietę. Miała czarne włosy i muskularne ciało... znała ją... to była Eve! Kadet biegł czym prędzej, ale kiedy zobaczył, że budynek się wali, rzucił wzrokiem na twarz dziewczyny, którą niósł. Po tym odwrócił się, żeby zobaczyć, czy Raziel go obserwuje, ale zorientował się, że chłopak był zbyt zajęty walką z Hazardem, żeby go obserwować. Wtedy też zauważył changelinga, czającego się nieopodal oraz trzy truchła innych kadetów, którzy odważyli się z nim zadzierać. Mina saiyana była jednoznaczna. Był przerażony, pot wystąpił mu na czoło. Nie wiedział co robić. Zaklął głośno i położył niezbyt delikatnie saiyankę na ziemi.

- Pieprzę, ja chcę żyć! Tylko mnie spowalniasz. - burknął, po czym wzniósł się w powietrze i odleciał gdzieś w kierunku miasta.

Eve leżała niedaleko na ziemi, wylewając z siebie resztki krwi... Vulfilę przeszedł zimny dreszcz. Może nie przepadała za nią, ale... ona chyba umarła albo właśnie umiera. W tym momencie przez głowę dziewczyny zaczęły przewalać się myśli. Czy powinna uciekać, ratować siebie? Czy może jednak powinna sprawdzić, czy Eve żyje? A gdyby jej w podobnej sytuacji nikt nie pomógł? Ale tam gdzieś czai się jakiś dziwny typ, jeśli ją zauważy... pewnie nie będzie znał litości... Halfce stanęły łzy w oczach. Gdyby tylko była saiyanką, pewnie nie miałaby dylematów, ale ona była tylko półkrwi... więc czasem dominowały w niej uczucia współczucia i potrzeba czynienia dobra dla ogółu społeczeństwa.

"Vulfila, jesteś człowiekiem, a to znaczy, że nie możesz kierować się samolubnie tylko swoim własnym dobrem. Pamiętaj, jeśli ty będziesz dobra dla innych, to dobro do ciebie wróci ze zdwojoną siłą. Zaufaj mi."- przypomniała sobie słowa ojca, który pewnego dnia załamał ręce, gdy okazało się, że dziewczyna daje ponieść się furii, a jej saiyańska natura wszystkim wokoło pogardza. Te właśnie słowa Aleksandra Rogozina przełamały niegdyś tę barierę w jej duszy. Od tamtej pory działała tak, jak doradzał ojciec. I zrozumiała, co znaczy miłość bliźniego.

Vulfila zamruczała niezadowolona, pewnie będzie żałowała swojej decyzji. Wyszła na zewnątrz, zostawiając drzwi otwarte. Czym prędzej pobiegła w stronę Eve z bijącym sercem. Miała nadzieję, że jaszczur jej nie zauważy, że będzie zaabsorbowany walką pomiędzy Razielem a Hazardem. Kiedy tylko udało jej sie dojść do dziewczyny, przyklękła przy niej w powiększającej się kałuży jej krwi.

- Eve, trzymaj się, zaraz ci pomogę...- mówiła bardziej, żeby uspokoić siebie i przerażenie, jakie nią zawładnęło. Przystawiła policzek do ust dziewczyny i obserwowała klatkę piersiową skąpaną w czerwonej posoce. Wciąż oddychała, ale płytko i krótko. Niewiele pozostawało czasu. Vulfila wstała i zaczęła rozdzierać nogawki swojego kombinezonu. I tak ich nie potrzebowała i nie lubiła. Kiedy tylko udało jej się rozedrzeć materiał, zdjęła je przez nogi. Po tym znowu przyklęknęła. Podwinęła do góry koszulkę Eve i zaczęła ją opatrywać. - Nie umieraj. - ciągnęła, co chwilę patrząc na nieprzytomną twarz koleżanki.

OCC: Dla informacji wszystkich, mam na sobie napierśnik nashi, więc ;d można przypuszczać, że nie jestem kadetką.
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 16, 2013 11:38 am
Niszczenie akademii trwało. Blasty za blastem wypadał w stronę budynku robiąc w nim dziury i zawalając dach. Ciekaw był co przeżywają ci w środku, ile osób padło pod spadającymi częściami, a ile już leci do wyjścia by zobaczyć co się stało bądź by ratować swój tyłek. Jedno jest pewnie, prócz tego że sprawiało mu to przyjemność to chciał też wykurzyć kogoś silnego.
Ci trzej którzy stanęli naprzeciw niemu nie byli żadnym, ale to żadnym wyzwaniem. Jedynie lekko go osmolili, a już o tym nie pamiętał.
Może wszyscy sayianie są tacy słabi?
Tsuful rzucił okiem co się działo z hazardem i zobaczył że do walki z nim dołączył ktoś nowy, a temu staremu włosy mieniły się na złoto. Co za różnica, czarne czy złote i tak nie maja szans z nim. Akurat ci Tsufule mieli to do siebie że wybierali sobie silnych nosicieli, a może mieli po prostu farta że na takich trafiali. Changeling uśmiechnął się i już chciał zobaczyć jak potoczy się ich walka gdy dojrzał coś ciekawego.
Jakiś małpiszon uciekał niosąc czyjeś zwłoki, po czym porzucił je i poleciał w stronę miasta. Chang już chciał go gonić gdy zobaczył że do martwej dziewczyny, lub prawie martwej podbiega inna która zaczyna ją bandażować.
Co ciekawe ta miała na sobie inny pancerz niż cała ta zgraja. Czyli możliwe ze była silniejsza od innych? A może te pancerze decydowały o stopniach, lub po prostu ta miała więcej pieniędzy i kupiła sobie nowy?
Tak czy inaczej Changeling z rozbawieniem przyglądał się jej przez chwilę po czym niespodziewanie pojawił się przez klęczącą dziewczyną.
- Yo! - uśmiech mu się poszerzył, a muskularny ogon walnął z łoskotem o ziemię wywołując małe drżenie. - Czy jesteś... silna?
Trzeba dodać że ręce i nogi miał skąpane we krwi.

trening start
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 16, 2013 1:11 pm
Jego atak nie doszedł do skutku. Pojawił się oczekiwany przez niego gość. Vernil zaatakował, przez co Katsu musiał przerwać szarżę na Raziel'a. Zablokował cios szatyna i odepchnął do na bezpieczną odległość. Dwójka kadetów stanęła obok, rozmawiając ze sobą.

- Cóż za wzruszające spotkanie -zakpił Tsuful - brakuje jeszcze tej gówniary i będziecie w komplecie. A może ona już tu leci?

Co ciekawe na twarzy nowoprzybyłego widniał promienny uśmiech. Pogięło go? Chyba nie zdawał sobie sprawy, że przylatując tutaj skazał się na pewną śmierć. Ta duma i pewność siebie wkrótce wpędzą cały ten zawszony lud do grobu. Już on o to zadba.

W międzyczasie na placu pojawiła się kolejna znajoma Ki. To była Vulfila. Przywdziała pancerz Nashi i zajęła się półżywą Eve. Jakim cudem w ogóle się porusza? Zapewne odbyła ekspresowe leczenie w kapsule regeneracyjnej. Zrobił błąd nie upewniając się czy ją uśmiercił. Koszarowy i peleryniarz, walczący z jego strażą nieopodal to zapewne jej sprawka. Był dla niej zbyt delikatny, następnym razem nie popełni tego błędu.

Jak się okazało nie musiał sobie zaprzątać nią głowy. Jego cząstka kierująca poczynaniami Jaszczura również zainteresowała się dziewczyną. Już jest martwa. Powrócił do swoich przeciwników, usłyszawszy jakiś świst. Raziel znów postanowił zaatakować z zaskoczenia. Uśmiechnął się drwiąco i z łatwością złapał dłonią jego nogę nim ta uderzyła w skroń. Katsu ziewnął teatralnie i rzekł:

- Walka na śmierć i życie? Myślisz że podołasz temu wyzwaniu? Zwiększyłeś co prawda swą siłę i szybkość, ale to nadal za mało....

Wbił pięść w brzuch kadeta. Gdy ten zgiął się wpół, chwycił go za włosy i ciosem w twarz wyekspediował do góry. Sam podleciał wyżej i obracając się w powietrzu uderzył w plecy rywala piłkarską przewrotką. Specjalnie obrał taki kierunek, aby ciało złotowłosego spotkało się z budynkiem Akademii, powodując niemałe zniszczenia, nieporównywalne oczywiście z tymi które wyrządził Changeling. Tsuful spojrzał w dół. Na Placu zebrał się już spory tłum gapiów. Nikt jakoś nie kwapił się by dołączyć do walki. Byli za słabi, zmiótłby ich na proch.

- Będziesz tak patrzył jak pastwię się nad Twoim kolegą? - zawołał do Vernil'a - Boisz się? Nawet przemiana w Super Saiyan'a nic mu nie dała. Tobie też nie da. Wszyscy zginienie! Hahaha!

OCC:
Blok na cios Matiego. Dodatkowa akcja - kontra dla Bartka za 1290 dmg.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 16, 2013 6:44 pm
Vulfila niemalże skończyła opatrywanie Eve. Związała pęczek na końcu prowizorycznego bandaża, gdy nagle ziemia pod nią zadrżała od czyjegoś podskoku. Spojrzała na podłoże pod nogami osobnika, zanim odważyła się podnieść wzrok do góry. Trójpalczaste, czerwone łapy. Wielki, gruby ogon z czarnym zakończeniem, uderzający raz za razem w glebę. Przywitał się i zadał Vulfili pytanie nieprzyjemnym, mrocznym głosem. Po całym ciele Halfki przebiegł zimny dreszcz. Więc jednak nie udało jej się pozostać niezauważoną. Tylko co odpowiedzieć dziwnemu jaszczurowi? Miała dwie możliwości. Powiedzieć prawdę lub skłamać. Co było lepsze w tych okolicznościach? Jeśli wyzna prawdę, kosmita albo ją zostawi w spokoju, przeczuwając, że skoro nie stanowi zagrożenia to po co się nią interesować albo, co też było bardziej prawdopodobne, zabije ją na miejscu tak samo jak trzech pozostałych kadetów. W końcu już się do niej pofatygował. Pozostawało więc tylko zełgać. Skoro nie wyczuwał, jak nikłą siłę ma Vulfila, pewnie nie jest w stanie tego oszacować.  

Vulfila wstała z klęczek i wyprostowała się. Spojrzała jaszczurowi prosto w oczy i choć bała się śmiertelnie i miała ochotę płakać, zmusiła się do maksymalnego skupienia na blefie. Rzuciła mu więc wściekłe, lekceważące spojrzenie. Uśmiechnęła się kącikiem ust i zaśmiała gardłowo.

- Tss!- syknęła, związując ogon w pasie.- Czy jestem silna?- wzniosła brwi do góry, ręce oparła na biodrach. - Czy gdybym nie była silna... to odważyłabym się tu przyjść?- mówiła do przeciwnika, obchodząc go wokoło tak, żeby oddalił się od rannej Eve. - Naprawdę nie wiesz, kim jestem?- zapytała, zatrzymując się w miejscu i obrzucając go lekceważącym wzrokiem.- Na twoim miejscu już by mnie tu nie było.- dodała, zastanawiając się w międzyczasie, czy granie na zwłokę w ogóle w czymkolwiek jej pomoże. - Patrz tam! Król Saiyan!!!- zakrzyknęła w końcu z udawanym zdziwieniem i przerażeniem i wskazując palcem za plecy Frosta. Miała nadzieję, że odruchowo odwróci się, a to da jej odrobinę przewagi. Jeśli tak się stało, podskoczyła do góry, żeby wznieść się w powietrze i starała się wiernie odzwierciedlić to, czego uczył ją jeszcze niedawno Koszarowy. Odchyliła ręce do tyłu, kumulując energię w swoich dłoniach. Sekundę później wrzasnęła piskliwie na cały plac- GULICK GUN!!!- całą zebraną przez siebie energię posłała drżąc i pocąc się na całym ciele w przeciwnika. Pasmo niebieskiego światła oświetliło jej zmarszczoną minę i poleciało w kierunku Frosta. Gdy tylko całe uderzenie zakończyło się, nie zwlekając ani sekundy, Vulfila zamierzała podlecieć do Eve, zabrać ją na ręce i uciec do pomieszczenia regeneracyjnego.

OCC: Start trening
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 16, 2013 8:04 pm
Trzeba było przyznać dziewczynie że prezentowała się nieźle. Mimo iż changeling górował nad nią wzrokiem całkiem sporo to ta stanęła dumnie i nie zrażona zaczęła zastraszać Katsu.
Na jej pytanie czy nie wie kim ona jest, chciał odpowiedzieć że nie ma pojęcia, ale wszystko wskazywało na to że uważała się za silną. Uśmiech changa poszerzył się, właśnie kogoś takiego szukał. Kogoś kto będzie wyzwaniem dla jego nowego ciała, ponieważ ci kadeci byli zbytnimi chuchrami. Ta miała inny pancerz więc prawdopodobnie była kimś silniejszym od nich. Zatem trzeba było to przetestować. Już chciał zamierzyć sie do ciosu próbnego gdy tak krzyknęła że król Vegety nadchodzi. Katsu szybko odwrócił głowę, a nic ani nikogo nie widząc zmarszczył brew i odwrócił się do dziewczyny która była już dosyć wysoko i zbierała energię do ataku.
- No dawaj! - Frost stanął tak by przyjąć cios na klatę.
W rak dziewczyny wystrzelił promień który trafił go prosto w pierś. Nastąpiła niewielka eksplozja, a sam czerwonoskóry nie ruszył sie ani na krok.
- To miał być atak? Wcale nie jesteś silniejsza... wiesz co się robi gdy dziewczynka kłamie? - Spytał gdy dym po wybuchu jeszcze nie opadł. - Daje karę!
Następnie w jego dłoni pojawił się Ki - blast który poszybował nad ramieniem uciekającej dziewczyny i wpadł we wrota przez które ta chciała wrócić do środka. Kamienie zawaliły się blokując przejście na dobre, a ją samą odrzucając do tyłu.

Post treningowy 2
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sro Paź 16, 2013 11:42 pm
"Jaki bystrzacha z niego..." pomyślała Vulfila, lecąc w kierunku akademii. "Nie dość, że dał się nabrać, to krzyczy jak oszukany olbrzym. Aż dziw, że odmienia czasowniki: Ty oszukać jaszczur, ty wcale nie być silniejsza" śmiała się w duchu, myśląc, że ma prostą drogę do pokoju regeneracyjnego. Leciała na pełnej prędkości, kiedy ni z tego ni z owego wejście się zawaliło... Ledwie zdążyła wyhamować. Energia zwrotna wyrzuciła ją w przeciwnym kierunku.

- Tss...- zasyczała, próbując odzyskać równowagę, żeby nie wylądowała z ranną Eve gdzieś w ziemi. Gdy udało jej się powstrzymać  przed upadkiem, wisiała w powietrzu plecami odwrócona do napastnika. Co teraz? Wlecieć którymś oknem? Ale straciła tak dobrą okazję do ucieczki, musiałaby zająć czymś Jaszczura po raz kolejny...

muzyczka:

Bezradna i przestraszona Vulfila popatrzyła w kierunku trenerów. Byli zajęci i wcale nie zauważyli jej położenia... Raziel? On walczył i też nie mógł jej pomóc. Halfka powoli odwróciła się przodem do Frosta z głową opuszczoną na piersi. Na rękach miała bezwładne ciało rannej Eve, której stan pogarszał się z minuty na minutę.

- Kim jesteś?- wysyczała z siebie cicho, co było bardziej wyrzutem niż prawdziwym pytaniem.- Nie widzisz, co tu się dzieje wokoło?!- wrzasnęła na niego w końcu, choć nie sądziła, że cokolwiek w ogóle będzie w stanie przemówić do sumienia tego typa.- Ta dziewczyna umrze, jeśli jej nie pomogę. Znajdź sobie równego przeciwnika, a nie znęcasz się nad słabszymi!
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 12:22 am
Blast poleciał tak jak oczekiwał tego Katsu. Uśmiechnął się gdy dziewczyna razem z tą pół żyjącą poleciały znów w jego stronę powodowane siłą wybuchu. Po prostu chciał aby cierpiały, tak jak cierpiała jego rodzina, bliscy, przyjaciele gdy to sayianie niszczyli jego planetę.
Wstała, przynajmniej wybuch nie zabił jej tak jak poprzednich kadetów. Ta przynajmniej przeżyła, ale teraz wyglądała ja skazaniec która była gotowa na swój los.
Opowiadała mu o zabijaniu bezbronnych i słabych. W Katsu wzbierał gniew. Nie doszłoby do tego gdyby nie to że to Sayianie zaczęli. Teraz próbują odnieść się do jego sumienia?!
Changeling podszedł do kobiety z grymasem i złapał ją za szyję ogonem po czym ścisnął.
- Jak śmiesz....jak śmiesz prawić mi morały po tym co wyście uczynili mojej rasie, mojej rodzinie! Każda akcja wywołuje reakcje, powinniście się spodziewać konsekwencji głupie małpy!
Następnie wyrwał jej ta drugą dziewczynę i rzucił nią za siebie, po czym trzasnął z plaskacza Vulfilę tak mocno że głowa powinna się jej jej odskoczyć do tyłu.
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk500/500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 11:03 am
Vulfila była tak zaskoczona, że nic nie mogła zrobić. Nim zdołała zrobić unik, ogon jaszczura zaplótł się wokół jej szyi i ścisnął dusząco. Po tym mężczyzna wyrwał jej Eve z rąk, a ta poszybowała gdzieś za plecy. Półsaiyanka nie mogła na to jednak nic poradzić ani też nie widziała nawet toru lotu koleżanki. Chwyciła się z całych sił ogona, próbując go lekko poluzować, bo brakowało jej tchu. To samo usiłowała robić nogami, chcąc podwinąć je na tyle wysoko, by być w stanie jakoś się wyswobodzić. Głowę schylała niżej, w nadziei na możliwość ugryzienia. To wszystko jednak na marne. Wiła się jak piskorz, ale to wszystko na daremne. Następnie otrzymała silny cios w głowę.

Było kiepsko... bardzo kiepsko... dusiła się, jaszczur ją bił. Był znacznie silniejszy od niej. Nie miała szans na oswobodzenie się lub choćby oddanie ciosu. KI też na nic się nie przydała, bo nawet Gallick Gun tylko lekko posmerał napastnika.

Vulfili łzy stanęły w oczach. Więc ojciec jednak nie miał racji. Trzeba było uciekać, jeśli jej życie miłe. A teraz już nigdy go nie zobaczy, nie zemści się i nie zostanie królową saiyan. Po policzkach dziewczyny zaczęły spływać gorzkie łzy, a ciałem wstrząsały spazmy.

- P... puść... mnie...- jęczała z siebie bezradnie poszczególne wyrazy, które z trudem wydobywała z przyciśniętej krtani.

Halfka nie wiedziała, kim był jaszczur. Jakiej był rasy i z jakiej planety pochodził. Nie wiedziała też nic o saiyanach, ich polityce i wcześniejszych uczynkach. Nie zdawała sobie więc z tego sprawy, o czym mówił napastnik. W zasadzie ostatnie lata spędziła na Ziemi, więc nie czuła związku z żadnym ogoniastym.

- Ja... nic... nie... zrobiłam...- wysapała, a jej łzy wynikające z żalu, spowodowanego żegnaniem się właśnie z tym światem i życiem zaczęły sączyć się powoli na ogon napastnika.- Jestem... ziemianką...- dokończyła, ale czuła, że to wiele jej nie pomoże.
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 11:57 am
-brak-


Ostatnio zmieniony przez Xanas dnia Sob Paź 19, 2013 9:04 am, w całości zmieniany 1 raz
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 11:58 am
Kolejka : Hazard, Raziel, Colin, Xanas, Vulfilia.

Jak ktoś jeszcze raz wykroczy poza nią zawita w zaświatach.
Teraz pisze Colin, a po nim Raziel i Hazard (Xanas i Vulfilia ominięci) ponownie Raziel, Colin, Xanas, Vulfilia.
Colinuś
Colinuś
Liczba postów : 382
Data rejestracji : 12/01/2013

Skąd : Leszno

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.pl

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Czw Paź 17, 2013 9:03 pm
Atak udał się. Co więcej przerwał on szarże Saiyana wykierowaną w kadeta w złotowłosej formie. Uważnie wpatrywał się w Raziela. Wiedział, że ten mógłby go teraz pokonać jedną techniką, jednak nie czuł strachu. Anie przed Złotowłosym, ani przed Tsufulem. Wiedział, że kwestią czasu, jest odpalenie przez niego SSJ, może nie wiedział, a tak myślał. Wsłuchiwał się w słowa Raziela. Nieco zdziwił się. To nie była furia, ale chłopak zmienił się diametralnie. Zazwyczaj był spokojny, teraz za wszelką cenę chciał zniszczyć przeciwnika.

-Dobra, jak chcesz, mogę się nie wtrącać.. –Powiedział Brązowowłosy. Cofnął się o krok. Wpatrywał się w oponenta. Był silniejszy od obu razem wziętych. Forma super Saiyana była tym, co mogłoby dać im wygraną i Vernilowi i Razielowi…

-Chociaż? Podobno ja byłem bardzo silny podczas opętania. Tamten jest w formie super Saiyanina… a jeśli są wyższe formy przemiany? Może do tego furia? Koszmar dopiero wtedy się zacznie… skup się! –Pomyślał Vernil. Przy ostatnim fragmencie zacisnął pięści. Chciał skoncentrować się na przeciwniku. „Obserwacja i wyciąganie wniosków podczas walki, pozwala na wygraną nawet z silniejszym przeciwnikiem” –ojciec powtarzał mu to tyle razy… Teraz trzeba się do nich zastosować. Złotowłosy przeciwnik musi mieć słaby punkt. W końcu nikt nie jest niezniszczalny. Zaraz po tym przeciwnik odezwał się.

-Taaa, jest ckliwie, ale nie zapominaj, że ta gówniara odparła Twój atak Tsufulu –zripostował szybko Brązowooki, tworząc na twarzy uśmiech. Dalej już tylko patrzył. Skupił się na obu super wojownikach. Nagle Raziel ruszył coś przed tym wymamrotał, ale Half nie słuchał. Jego myśli cały czas szukały jakieś słabości, jakiegoś znaku, czegoś, co będą mogli wykorzystać przeciwko wojownikowi o złotych oczach. Szarża Raziela. Epicka pogoń do przeciwnika by zniszczyć jego ciało i wysłać do piekła. Najwidoczniej musiał mu nadepnąć na odcisk. Kadet zbliżał się do Złotookiego, w ostatniej fazie biegu chciał zadać cios. Tym razem do uszu Vernila dotarło to, co powiedział przeciwnik. Zaraz po tym uderzył w Zielonookiego, posyłając na ziemie i jego i jego plan na atak.

-„Ale to wciąż za mało”… Jest cholernie pewny siebie… Raziel mimo przypływu energii i tak nie da rady. Muszę mu pomóc…
-pomyślał i zaczął koncentrować Energię Ki. Jego ciało zaczęła otaczać biała aura, która powiększała się z każdą sekundą. Podczas tego, wszystkie mięśnie chłopaka napinały się. Oponent znów zaczął mówić. Tym razem swoje słowa kierował do Vernila. Mówił o tym, że forma super Saiyana nic nie da.. Czy na pewno? Chłopak napiął mięśnie do granic możliwości. Jego aura wybuchła. Jedno wyładowanie elektryczne. Piorun na wysokości klatki piersiowej, powstały na skutek szybkiego wydalania energii z ciała. Włosy zaczęły podnosić się. Zmieniać kolor. Aura z każdą sekundą robiła się coraz bardziej złota. Czy to wystarczy?

-Dwóch Super Saiyan nie pokonasz! –Wykrzyczał w kierunku przeciwnika. Zaraz po tym zaczął krzyczeć. Energia kolejny raz wybuchła. Podłoże pod nim wklęsło się tworząc swoisty krater pod jego stopami. Przedstawiał już pełną transformację. Złote podniesione w górę włosy, zielone oczy… Ruszył z ogromną prędkością na przeciwnika, jednak dzielił ich spory obszar. Leciał… Energia słabła, słabła… znikła, razem z nią skutki przemiany. Włosy opadły. Oczy wróciły do brązowego koloru. Gdy pokonał większość drogi, jego aura powróciła do białego koloru. Było za późno. Wpatrywał się w twarz przeciwnika. W punkt między oczy. Pamiętał, jeszcze z lekcji z ojcem. Bardzo ciężko to opanować. Jeśli brew, chociaż trochę drgnie, to przeciwnik chce wykonać atak. Szykował się do szybkiego uniku i wyprowadzenia ataku. Chciał uderzyć pod jego ewentualnym sierpowym i zadać cios w żebra. Łamanie kości może dać im sporą przewagę. Jednak wiadomo, pancerz też może swoje zamortyzować. Po udanym ataku, wykorzystał chwilę zaćmienia oponenta, zrobił obrót w powietrzu, i nogami odbił się o klatkę piersiową przeciwnika, posyłając go kilka kroków w tył, a siebie odrzucając w tył i pomagając techniką lotu, oddalał się na bezpieczną odległość. Spojrzał na Raziela. Był zdenerwowany bardziej niż byk na widok energicznych ruchów płachtą torreadora. Dopiero teraz chłopak miał czas żeby sprawdzić to, co się stało. Wyciągnął ręce przed siebie. Aura była przezroczysta. Ze zwątpieniem wpatrywał się w zmęczone życiem dłonie.
-Więc trener miał racje. Potrzebny jest silny bodziec. Bez tego nic nie zdołam… To bardzo komplikuje sprawę –powiedział do siebie pod nosem. Spojrzał na Raziela.

-Masz jakiś pomysł? Ja zawiodłem, jak sam widziałeś. To chyba nasza najważniejsza walka w życiu… -powiedział patrząc na kolegę kadeta. Jeszcze nigdy nie był tak poważny. Jego pokerowa twarz czekała na odpowiedz.  Chciał wierzyć w wygraną, która była tak odległa…




OCC:
No to panowie zaczynamy tango ! Smile

Maciek, poczęstuj się tym moim skromnym demedżem w wysokości 451
Początek treningu

Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk750/750Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (750/750)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Paź 18, 2013 9:10 pm
Atakował na pełnej szybkości. Słyszał słowa wypowiadane przez Vernila i Hazarda jednak nie zwrócił na nie uwagi. Wzrok był skierowany w głowę wojownika Nashi. Prawa noga już leciała na spotkanie ze skronią złotookiego zdrajcy gdy nagle została zatrzymana. Oponent złotowłosego wykonał najprostszy na świecie ruch. Przyblokował kopniak ręką. W kolejnej chwili siedemnastolatek poczuł tak silne uderzenie w brzuch, że automatycznie się zgiął. Z jego ust wyprysnęła ślina zmieszana z krwią, która poleciała na pancerz psychola. Jednak nie miał nawet czasu by zrobić coś jeszcze bo Haz złapał go za włosy i rzucił go do góry. W jednej chwili leciał w górę, by w drugiej spadać w stronę budynków po potężnym kopniaku. Nashi bawił się Super Saiyaninem niczym szmacianą lalką. Impet z jakim syn Aryenne przebił się do wnętrza budynku był duży. Tak duży, że dziura która powstała po zderzeniu się ciała Saiyanina z cegłami była prawie na połowę korytarza. Sam kadet wbił się w ścianę. Lecz nie pozostał w niej długo. O wiele szybciej niż wcześniej wydostał się ze ściany. Splunął krwią na podłogę i uśmiechnął się wycierając jej resztki z kącików ust. Poziom Super Saiyanina był naprawdę niezwykły. Może i był słabszy od Hazarda, jednak nie tak bardzo jak wcześniej. Stał się wytrzymalszy, szybszy i silniejszy. Ruszył wolnym krokiem zupełnie nie zwracając uwagi na patrzących na niego kadetów. W tłumie mignęła mu znajoma twarz i blond czuprynka, jednak nie zważał na to. Teraz miał co innego na głowie. Podszedł powoli do krawędzi i zeskoczył w dół.

Leciał tylko przez chwilkę po czym wylądował miękko na ziemi. Jego oczom natomiast ukazał się dość ciekawy widok. Najwidoczniej Vernil też zaczynał przechodzić przemianę. Wyglądało to dokładnie tak jak w stołówce. Jego włosy zaczęły podnosić się do góry i stawać złote. Dokładnie tak jak włosy Raziela i Hazarda. Po chwili ryknął i ruszył w stronę ich przeciwnika. Jednak stało się to czego spodziewał się Raz. W połowie drogi złota aura zniknęła, zaś włosy Vernila stały się na powrót brązowe. Jednak nie przeszkodziło mu to w zaatakowaniu Nashiego. W tym czasie lazurowooki Saiyanin zdążył podejść by stanąć dokładnie w tym samy miejscu, z którego jeszcze kilka chwil temu zaatakował. Popatrzył się spokojnie na Vernila, który był zawiedziony.
- Mam kilka pomysłów. Pierwszy z nich, to musisz porządnie się wkurzyć. Nie możesz się tylko zdenerwować. Musisz wpaść w istny szał. Dopiero wtedy przejdziesz całą transformację. – powiedział martwym głosem złotowłosy. Po chwili spojrzał na zadowolonego z siebie Hazarda. Powoli dochodził do tego co się dzieje.
- Nienawidzisz Saiyan. Mówisz o jeszcze jednej gówniarze. Chcesz się zemścić. Cóż, ona jako jedyna Ci się oparła. Czyż nie? Tsufulu. – powiedział Raziel. Po chwili uaktywnił swoją KI i na jego prawej dłoni ukazał się szmaragdowy miecz. Lazurowooki przeciął nim powietrze.
- Podoba się? Zobacz jak świetnie tnie. – rzekł po czym wystrzelił w powietrze, tworząc podmuch przy starcie. Złota aura utworzyła smugę, która poszła za razem. Był szybki, szybszy niż dotąd. Teraz nie mógł popełnić błędu. Celował w jedno miejsce. Zaatakował. Miecz poszedł prosto w tętnicę szyjną. Lecz była to tylko zmyłka. W ostatnich sekundach opadł i ostrze przeszło po bicepsie złotookiego. Może go to nie zaboli, ale od małych ran więksi padali. Po chwili wylądował za Hazardem i odwrócił się. Lazurowe oczy były zimne.

Occ:
Maciek w Ciebie taki ładny ciąg cyfr,  czyli 1111 dmg.
Dla mnie:
Ki Sword = 1111 KI
SSJ = 75 KI.
Trening dalej leci.
Tańczymy?
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk800/800Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Pią Paź 18, 2013 11:50 pm
Czyżby sukces? Vernil po jego małej prowokacji zaczął zbierać w sobie energię. Jego Ki rosła drastycznie z każdą sekundą. Tak, to musi być to, Super Saiyan! A więc będzie miał więcej zabawy niż sądził. Tak mu się przynajmniej wydawało, gdyż ta radość nie trwała długo. Chłopak leciał już w jego stronę, szykując się do ataku, lecz w trakcie lotu po prostu "zgasł". I to dosłownie. Włosy opadły, wracając do naturalnego koloru. Zanikła aura, a wraz z nią pokaźny przyrost mocy. Znów był słabym kadetem. Katsu nie widział sensu w blokowaniu jego ciosu. Poczuł jedynie lekki ból w okolicach żeber. Zmarszczył nos. Szatyn ratował się przed kontrą, odbijając się od jego torsu. To odrzuciło Tsufula nieco do tyłu, a Saiyan'owi dało czas na wycofanie się.

- Szkoda - pomyślał - ale on jest w stanie to zrobić, trzeba mu tylko pomóc.

W międzyczasie czasie pojawił się Raziel. Wygrzebał się ze szczątków ścian Akademii i dołączył do kolegi. Król doskonale słyszał ich rozmowę. Nie omieszkał skomentować.

- Słuchaj go, bo dobrze mówi. Masz może dziewczynę którą mógłbym przedziurawić w paru miejscach? - spytał ze śmiechem Vernil'a - Czyli już się połapaliście? Brawo - kontynuował po kolejnych słowach złotowłosego - tylko debil by się nie zorientował.

Następnie utkwił wzrok na energetycznym ostrzu, które wytworzył szmaragdowooki. Jedna z podstawowych technik, nawet kadet jest w stanie z łatwością ją opanować. Tylko jak będzie w stanie nią władać?

- Uważaj żebyś sobie czegoś nie uciął - rzucił - jesteś pewien że umiesz się tym posługiwać? W takim razie zademonstruj.

Gestem dłoni zaprosił przeciwnika do tańca. Raziel długo się nie zastanawiał, ruszył z impetem wyciągając przed siebie ostrze. Tsuful miał już rzecz jasna plan. Tętnica szyjna, czy bark - bez różnicy bo Ki Sword i tak trafił jedynie iluzoryczną kopię, która po chwili rozpłynęła się w powietrzu. Prawdziwy Tsuful stał kilka metrów dalej.

- Jak widać nie potrafisz. A teraz pozwól że poświęcę chwilę Twojemu przyjacielowi.

Odbił się od podłoża i poleciał w stronę Vernil'a. To była zupełnie inna szybkość, niż to co przed chwilą prezentował złotowłosy. Mógł tylko poczuć smugę powietrza na policzku, gdy pasożyt przeleciał obok. W następnej chwili celował już stopą w twarz szatyna.

- Obudź się kolego! - ryknął trafiając idealnie w nos.

Kadet runął na ziemię. Katsu natychmiast pochylił się nad nim, chwycił za uniform klatce piersiowej i zbliżył jego twarz do swojej.

- Pokażesz w końcu że masz jaja? Nie umiesz zamienić się w Super Saiyan'a? Więc Ci w tym pomogę.

Puścił chłopaka i rozejrzał się wokoło. Na Placu zebrał się już spory tłum gapiów, z każdą minutą przybywało nowych osób. A to się dobrze składało. Tsuful podleciał wyżej, po czym zapikował wprost w grupkę kilkunastu Saiyan. Wylądował pośrodku i oblizał wargi.

- Powiedzcie "Sayonara"....

Padali jeden po drugim, istna rzeź. Najwidoczniej byli to nowicjusze, wystarczył jeden cios by pozbawić ich życia. Parę uników i bloków, gdy próbowali się przeciwstawić. Pominął tylko jednego. Specjalnie wybrał najmniejszego, o twarzy dziecka. Oplótł mu szyję ramieniem, po czym zwrócił się w stronę Vernil'a.

- Widziałeś kiedyś śmierć na własne oczy? Odebrałeś komuś życie? Jesteś słaby, a słabi giną najszybciej. Tak jak ten tutaj - szybkim ruchem poderżnął chłopcu gardło - mogłeś go uratować. Czemu tego nie zrobiłeś? Bo nie masz w sobie złości, nie wiesz co to nienawiść. Spójrz na mnie, spójrz w oczy kogoś, kto właśnie z zimną krwią wymordował tuzin Twoich pobratymców. Nie przeszkadza Ci to? Uważasz że nic się nie stało? Pozwolisz mi iść dalej i kontynuować?

Ogoniaści znajdujący się nieopodal natychmiast rzucili się do ucieczki. Nie zamierzali brać udziału w przedstawieniu Katsu. Czy to co właśnie się stało było odpowiednim bodźcem dla szatyna do przemiany? Tsuful skrzyżował ramiona i obserwował uważnie chłopaka.

OCC:
Zanzo defensywne - unikam ataku Bartka - minus 100 Ki.
Dla Matiego - 300 dmg, uszkodzenie nosa, przemowa al'a Itachi i rzeź na Saiyan'ach al'a Madara w jednym z ostatnich epków Very Happy
Xanas
Xanas
Liczba postów : 610
Data rejestracji : 31/10/2012


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk1127/1500Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (1127/1500)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Sob Paź 19, 2013 9:04 am
Kolejne kłamstwa, ci sayianie byli obrzydliwi. On miał uwierzyć że jest ziemianką mimo iż wygląda dokładnie tak jak reszta małp? Tamta którą wyrzucił i tak długo nie pożyje, ale ona go nie obchodziła gdyż już było po niej. Tsuful jednak poluzował w końcu uścisk pozwalając jej opaść na ziemię pod jego stopami.
Jej łzy nie robiły na nim wrażenia. Czy gdy on płakał gdy jego rodzina ginęła to ktoś zlitował się na nim? Nie. Sayianie są całym złem na tym świecie i należy ich zmienić lub zgładzić. A zmienić ich można tylko zmieniając ich w Tsufuli. Wtedy to wszystko się skończy. Nie będzie więcej cierpienia.
Changeling spojrzał z góry na kobietę i zmrużył oczy.
- Kolejne kłamstwa?! Czy wy kiedyś przestaniecie?! Moja rodzina też nic nie zrobiła nikomu, więc dlaczego musiała zginąć?! Odpowiesz mi na to?  - syknął z bólem mieszanym z nienawiścią po czym po prostu nadepnął jej mocno na ogon.

koniec treningu
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Plac przed budynkiem  - Page 4 9tkhzk0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Plac przed budynkiem  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Nie Paź 20, 2013 9:46 pm
Krok za krokiem, Ósemka szła przed siebie nieświadoma wielu rzeczy. Obcierała zimny pot z czoła, rozcierała nadgarstki włócząc się po korytarzach. O ironio, czuła wciąż niepokój, ale zbyt zamyślona nie zauważała znaków. Podłoga drżała, ale jakoś nie przyciągnęło to jej uwagi. Kiwając lekko głową i przeciskając się wśród kadetów nie zarejestrowała ich niezdrowego zainteresowania jakaś ważną sprawą. Na początku nie wyczuła poruszenia. Słowem, kompletnie nie kontaktowała, co było raczej charakterystyczne dla jej osoby.
Oczywiście do czasu. Zawsze pojawia się punkt kulminacyjny w którym iluzja pęka. Prędzej czy później, ale zawsze.
Krzyki. I nagły, bolesny dreszcz przebiegający przez całe ciało. Vivian niemal podskoczyła, gdy zimny prąd przeszył jej kark, zacisnęła mocno pięści i powieki. Ból w skroniach niby złowróżbne krakanie kruków zaczął atakować jej świadomość. Taka pamiątka po Tsufulu, która nie chciała jej opuścić. Miała niejakie wrażenie, że już się przyzwyczaiła, ale teraz…
Kaboom.
Wybuch nagły i całkowicie niespodziewany. Fala kurzu i drobinek zaprawy rozeszła się wzdłuż korytarzy, osadzając pył na ubraniach gapiów.
Ktoś został rzucony o budynek z taką siłą, że przeorał się przez podłogę i ściany, pozostawiają okazałą wyrwę. Zniszczenia i dźwięk przywołały ciekawskich i podejrzliwych, a zaniepokojona impulsem Vivian pobiegła w tamtym kierunku przeciskając się przez tłum. Drugą ścianę przyozdobił idealny odcisk ciała kadeta, który z nieodgadnionym wyrazem twarzy ruszył do przodu. Ósemce nie umknął kolor włosów, zły uśmieszek i wyraz oczu.
Widziała Raziela przed wejściem na salę. Co do cholery takiego mogło się zdarzyć, by chłopak wbił SSJ w ciągu tego czasu?
Trener wspominał o gniewie, wściekłości. Coś, co sprawia, że cały twój światopogląd się wali i masz tylko jedno pragnienie – zniszczyć, zmiażdżyć, rozwalić to, co wprowadziło Cię w ten stan. Złapał ją strach. Przełknęła ślinę, nie śmiąc podnieść głosu i zawołać znajomego. Odprowadziła go wzrokiem, tkwiąc w bezruchu, gdy ten wyszedł ze zdewastowanego korytarza. Dziura prowadziła na Plac, to samo miejsce w którym walczyła niedawno z Ivanem.
Tylko wtedy tamto miejsce nie pływało w krwi.
Plac nie był zniszczony. Był prawie zrównany z ziemią. Ponury obraz wywoływał gęsią skórkę i zimny pot. Pomniki tak dumnie stojące naokoło Akademii leżały w kawałkach a ich smętne resztki tkwiły na podestach. Trawa praktycznie tu nie istniała, a z drzew zostały połamane i osmalone kikuty. Dziury w ziemi, w ścianach, przywodzące na myśl widokówkę po wyjątkowo ulewnym deszczu meteorów. No i ciała.
Kilkoro kadetów leżało na brudnej ziemi to tu, to tam. Żyli, umierali, może byli martwi. Kto wie. Widok bezwładnie rzuconego, oblepionego brudem i krwią ciała wypalił się na jej siatkówce.
- To prawda, ten Nashi oszalał! Podobno nagle mu odbiło i zaczął zabijać kogo popadnie na korytarzu!
- Przez nich te krzyki i wrzaski… – Jęknął lękliwie dziewczęcy głos.
Ktoś zaklął, zaczęto się przepychać. Niektórzy uciekali inni jeszcze przychodzili. Śmierć na własne życzenie, można by powiedzieć, i to w ekspresowym tempie…
- Gdzie do cholery są Trenerzy?!
Vivian dopiero wtedy spadły klapki z oczu i słowa gorączkowo szeptane przez zgraje przeciskających się gapiów nabrały sensu. Powoli zaczynała rozumieć.
Poczuła się jak kompletna ignorantka.
Nikt nigdy nie powiedział, że Vegeta jest już bezpieczna. Nikt nie mówił, że Tsuful uciekł. Udało jej się jakimś cudem wygnać go ze swojej głowy, ale nie zrobiła przecież tego samego z całą planetą. On wciąż tu był, czaił się, planował i umykał. Poznała jego historię i motywy, może to sprawiło, że Ósemka poczuła się wtedy nieco pewniej. Nigdy jednak nie twierdziła, że nie bała się wroga.
Słyszała wcześniej wybuchy, ale bagatelizowano sprawę, mówiąc, że to pewnie ćwiczenia, albo chociaż ustawka czy nadprogramowe ćwiczenia. Nie była jedyną osobą, która w to wierzyła i nie przejmowała. Ale gdyby tak bardzo nie skupiła się na sobie, może odkryłaby wcześniej przyczynę zamieszania. Zaklęłaby, ale słowa uwięzły jej w gardle. Jasne było, że na Placu nie odbywał się szybki trening. To była walka, walka na śmierć i życie, walka na którą przygotowują każdego kadeta, który miał śmiałość przekroczyć próg Akademii.
Vivian nie była na to gotowa.
Obserwowała Raziela… Widziała wyraźnie nie tylko jego, ale i Vernila. Brązowowłosy kadet… Nie, Nashi, najwyraźniej awansował. I do tego może osiągnie przemianę, bo jego włosy przybrały złoty odcień. A przed nimi stał…
Hazard. Na jego widok coś w żołądku Ósemki gwałtownie się skręciło a w skroń ktoś wbił stalowe ostrze. Pogarda, wściekłość i zadowolenie w jego spojrzeniu były zbyt wyraźne. Wystarczyło jedno spojrzenie by wiedzieć, kto za tym wszystkim stoi. W przeciwieństwie do nich, był dumny, spokojny i zimny, sprawiający wrażenie, że jest ponad całą walką...
Coś jeszcze działo się na Placu. Grupki kadetów zbierały się, biegając, chcąc albo popatrzeć, albo spróbować pomóc. Ktoś płakał głośno. Słyszała w tle przeciągłe zawodzenie. Przez ogólne zamieszanie, myśli Vivian rozproszyły się. Zamarła. Przestała ich używać, nie rejestrowała krzyków, wrzasków. Wzrok się jej zamglił i nie potrafiła opanować drżenia. Każdy oddech sprawiał trudność.
Kadetka bała się tak bardzo, że to bolało. Wcześniej, w Koszarach gdy Tsuful opanował Vernila i Raziela myślała, że może umrzeć ze strachu. Wyparła wtedy to uczucie, chcąc za wszelką cenę ich tam trzymać, by nie rozeszli się po Akademii i nie zarażali innych. Zabiliby ją, to pewne.
A teraz obaj stoją twarzą w twarz z wrogiem, podczas gdy w żołądku Vivian powstałą hipernowa przerażenia. Nie mogła się ruszyć. W umyśle dziewczyny odtwarzały się wspomnienia z ataku Tsufula. Pomieszanie zmysłów, luki w pamięci i związany tym wszystkim ból rozkwitł w jej głowie.
Wszystko działo się bardzo szybko. Raziel próbował zaatakować Hazarda, ale ten zrobił unik, pewnie Zanzokenem. Ironia, sam tego ruchu uczył Vivian…
Nie. Znów robi ten sam błąd. To nie jest Hazard.
Skoczył do przodu w grupkę kadetów i w mniej niż mrugnięcie okiem rozprawił się z nimi. Ciała opadały na spękaną ziemię jedno po drugim. Na koniec teatralnie poderżnął gardło ostatniemu. Krew zalała mu rękę.
Plac zaczął pustoszeć. W korytarzu większość osób tkwiła jak zaczarowana, schroniona przez cień budynku i pewną odległość. Wróg koncentrował się na kilku osobach na samym Placu dopóki oni tam nie wejdą nic się nie stanie… Kłamstwo.
Każdy jest w niebezpieczeństwie.
Vivian nie była na to gotowa.
Z całą brutalnością spadła na nią świadomość, jak niewiele umie, jaka jest słaba i nieznacząca. Nie może nic zrobić, nie ma tyle siły, szybkości, nie potrafi stworzyć planu działania. Stała tam, pustymi oczyma wpatrując się w masakrę na placu.
Jakie ma szanse? Ona, która ledwie przeżywała walki, która często wpadała w kłopoty i nieplanowane bójki czyhały na nią na każdym kroku. Ona, będąca wielkim tchórzem, cierpiącym z powodu własnego strachu, zamiast się jawnie do tego przyznać, dusi go głęboko w sobie. Lepiej jest uciec i żyć z okropnymi wyrzutami sumienia? Czy pójść tam i zginąć bez żalu?
Gdy tylko udało się jej stworzyć złudzenie, że zapanowała nad własnym strachem, nie zastanawiała się nawet nad tą decyzją. Nie musiała bo gdy tylko zobaczyła upiorną scenę, wiedziała, że i tak tam pójdzie.
Była bezużyteczna.
I właśnie to dodało jej sił, zamiast pogrążyć jeszcze bardziej w lamencie. Zacisnął wargi tak mocno, że kropla krwi spłynęła po brodzie. Brązowe tęczówki wpiły się w widok za dziurą, gdy wokół pięści Ósemki pojawiły się drobne wyładowania elektryczne.
- Uciekajcie. – Rzuciła do tłumu. Głos miała zimny i ostry jak suchy lód. - Jeśli wam życie miłe wiejcie w tej chwili. Znajdzie Trenerów, powiedzcie co tu się dzieje. Unikajcie każdego kto wyda wam się podejrzany i mówcie o tym przełozonym. Nie chodźcie nigdzie sami i gdziekolwiek się ukryjecie, miejcie pewność, że możecie stamtąd uciec i łatwo wezwać pomoc. – Nie odwracając głowy spojrzała na zmartwiały i podburzony tłum.
Wzrok miała nieludzki. Szeroko otwarte oczy, ściągnięte brwi i źrenice jak bramy piekieł. Tęczówki były jadowicie zielone i tak jasne, że coś paliło oczy od samego patrzenia.
W mniej niż dwie chwile Ósemka została sama na korytarzu.
Ostrożnie zrobiła trzy wolne kroki i stanęła w dziurze twarzą do Placu. Hałas, jęki, smród spalenizny i ciężki, ledwo wyczuwalny zapach krwi. Jej policzki smagnął wiatr i trochę pyłu osadziło się na włosach.
Powiedziała coś do siebie cicho.
- Panowie, zapraszam do tańca.

OOC ---> Początek treningu
Sponsored content

Plac przed budynkiem  - Page 4 Empty Re: Plac przed budynkiem

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito