Przestrzeń powietrzna
+9
Khepri
NPC.
Rikimaru
Burzum
Red
Kanade
April
Reito
NPC
13 posters
Strona 2 z 2 • 1, 2
Przestrzeń powietrzna
Sob Cze 02, 2012 3:34 pm
First topic message reminder :
Po prostu przestrzeń powietrza. Chmury, samoloty, wędrujące ptaki i inne latające wynalazki. Nieostrożni mogą natrafić na lecący akurat w tym kierunku odrzutowiec, a zderzenie z nim niekoniecznie będzie należało do przyjemnych.
Po prostu przestrzeń powietrza. Chmury, samoloty, wędrujące ptaki i inne latające wynalazki. Nieostrożni mogą natrafić na lecący akurat w tym kierunku odrzutowiec, a zderzenie z nim niekoniecznie będzie należało do przyjemnych.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Gru 04, 2015 4:55 pm
Z Pasmo górskie
Lecąc przed siebie Raa nie miała żadnego wyraźnego celu. Jedyne czego była pewna to to, że wrażenia po niedawnym wchłonięciu zaczynały z wolna opadać. Mogło to oznaczać tylko tyle, że niedługo jej emocje wrócą do normalnego dla niej stanu i nerwy znów zaczną brać nad nią górę.
W sumie to jej ta perspektywa w ogóle nie przeszkadzała. Gorszy był fakt, że pomimo pokonywania coraz większych odległości przestworza nie oferowały jej nic ciekawszego niż kilku samotnych ptaków. Przy czym wszystkie skończyły w podobny sposób, czyli pozbawione przynajmniej jednego skrzydła szybkim ruchem jej ręki.
Unosząc się nieruchomo w wśród chmur z pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu twarzą przyglądała się jak ostatnia ofiara spada w towarzystwie swojej utraconej kończyny i kilku wyrwanych piór. Podobnie jak na twarzy wśród jej myśli ciężko było odnaleźć jakieś emocje. Właściwie to wśród pustki odczuć zaczynało coś się klarować. A były to znudzenie zmieszane z odrobiną poirytowania, co mogło świadczyć o tym, że gniew najdzie ją szybciej niż zakładała.
Bez mrugnięcia okiem uniosła pokrytą niewielką ilością krwi rękę i skierowała ją w stronę wciąż opadającego ptaka.
- Kiaiho... - mruknęła ledwie poruszając ustami posyłając w niego podmuch sił witalnych. Chwilę później technika dosięgnęła celu w wyniku czego w powietrzu pojawiło się jeszcze swobodnych piór, a martwy zdaje się ptak nabrawszy jeszcze większej prędkości szybko zniknął demonicy z oczu.
Lecąc przed siebie Raa nie miała żadnego wyraźnego celu. Jedyne czego była pewna to to, że wrażenia po niedawnym wchłonięciu zaczynały z wolna opadać. Mogło to oznaczać tylko tyle, że niedługo jej emocje wrócą do normalnego dla niej stanu i nerwy znów zaczną brać nad nią górę.
W sumie to jej ta perspektywa w ogóle nie przeszkadzała. Gorszy był fakt, że pomimo pokonywania coraz większych odległości przestworza nie oferowały jej nic ciekawszego niż kilku samotnych ptaków. Przy czym wszystkie skończyły w podobny sposób, czyli pozbawione przynajmniej jednego skrzydła szybkim ruchem jej ręki.
Unosząc się nieruchomo w wśród chmur z pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu twarzą przyglądała się jak ostatnia ofiara spada w towarzystwie swojej utraconej kończyny i kilku wyrwanych piór. Podobnie jak na twarzy wśród jej myśli ciężko było odnaleźć jakieś emocje. Właściwie to wśród pustki odczuć zaczynało coś się klarować. A były to znudzenie zmieszane z odrobiną poirytowania, co mogło świadczyć o tym, że gniew najdzie ją szybciej niż zakładała.
Bez mrugnięcia okiem uniosła pokrytą niewielką ilością krwi rękę i skierowała ją w stronę wciąż opadającego ptaka.
- Kiaiho... - mruknęła ledwie poruszając ustami posyłając w niego podmuch sił witalnych. Chwilę później technika dosięgnęła celu w wyniku czego w powietrzu pojawiło się jeszcze swobodnych piór, a martwy zdaje się ptak nabrawszy jeszcze większej prędkości szybko zniknął demonicy z oczu.
Re: Przestrzeń powietrzna
Sob Gru 05, 2015 10:21 pm
Raa leciała sobie w przestrzeni powietrznej, w naturalny dla siebie sposób ukazując światu całe swoje poważanie dla cudu ożywionego biosystemu. Słonko radośnie świeciło, rzucając promień optymizmu na całej granicy niebos. Jednak prawdopodobnie to nie było odpowiednią pożywką dla kogoś takiego jak ona.
-Kra, kra…- zaśpiewała wrona.
-Ćwir, ćwir.- odpowiedziało jej pisklę słowika. Wnet na różowej skórze demonicy pojawił się biały kleks. Zanim zdążyła zareagować i zestrzelić kolejnego ptaka, do jej receptorów słuchu dotarł głośny klakson. Cóż… Niektórzy zwaliliby na karmę, ale według narratora to prawdziwy pech. Z niemałym impetem w plecy Raa przywalił duży samolot i nie przejmując się za bardzo powstałym hałasem, pilot pojazdu pofrunął dalej, zostawiając ją w tyle. Na jego powierzchni można było dostrzec wielki napis – „Łowcy rzadkich demonów”. Może więc jednak w całym nieszczęściu było trochę farta? W końcu nie porwali naszej wiecznie wkurzonej bohaterki, ale czy oni mogą liczyć na podobny los?
Co dziwniejsze z okna samolotu wyleciała zakorkowana stara butelka, ale jej zawartość nie była płynem. Wyglądało to tak, jakby przypadkowo ją zgubili. Tylko czy z taką łatwością gubi się cenny ładunek? Jeśli nie postara się go złapać, to z pewnością nigdy się nie przekona.
Pilot dodał jeszcze więcej przyspieszenia, a jedynym śladem po jego obecności była ciągnąca się biała smuga, wyraźnie zaznaczona na błękitnym niebie. Również wrona i skowronek szybko uciekły z miejsca wypadku, ale tym razem ich śpiew bardziej przypominał złośliwy rechot. Jak to mówią nieszczęścia chodzą parami. Za kim zdecyduje się lecieć dziewczyna?
W tych pięknych okolicznościach przyrody, nawet natura mogłaby okazać się zdradliwa. Biały ślad nie dawał dużo czasu na zastanowienie, w jego cienkiej strukturze już pojawiały się duże wyrwy. W tym samym czasie uciekające ptaki nie zostawiły już nic po czym można by było bez psiego węchu je namierzyć.
-Kra, kra…- zaśpiewała wrona.
-Ćwir, ćwir.- odpowiedziało jej pisklę słowika. Wnet na różowej skórze demonicy pojawił się biały kleks. Zanim zdążyła zareagować i zestrzelić kolejnego ptaka, do jej receptorów słuchu dotarł głośny klakson. Cóż… Niektórzy zwaliliby na karmę, ale według narratora to prawdziwy pech. Z niemałym impetem w plecy Raa przywalił duży samolot i nie przejmując się za bardzo powstałym hałasem, pilot pojazdu pofrunął dalej, zostawiając ją w tyle. Na jego powierzchni można było dostrzec wielki napis – „Łowcy rzadkich demonów”. Może więc jednak w całym nieszczęściu było trochę farta? W końcu nie porwali naszej wiecznie wkurzonej bohaterki, ale czy oni mogą liczyć na podobny los?
Co dziwniejsze z okna samolotu wyleciała zakorkowana stara butelka, ale jej zawartość nie była płynem. Wyglądało to tak, jakby przypadkowo ją zgubili. Tylko czy z taką łatwością gubi się cenny ładunek? Jeśli nie postara się go złapać, to z pewnością nigdy się nie przekona.
Pilot dodał jeszcze więcej przyspieszenia, a jedynym śladem po jego obecności była ciągnąca się biała smuga, wyraźnie zaznaczona na błękitnym niebie. Również wrona i skowronek szybko uciekły z miejsca wypadku, ale tym razem ich śpiew bardziej przypominał złośliwy rechot. Jak to mówią nieszczęścia chodzą parami. Za kim zdecyduje się lecieć dziewczyna?
W tych pięknych okolicznościach przyrody, nawet natura mogłaby okazać się zdradliwa. Biały ślad nie dawał dużo czasu na zastanowienie, w jego cienkiej strukturze już pojawiały się duże wyrwy. W tym samym czasie uciekające ptaki nie zostawiły już nic po czym można by było bez psiego węchu je namierzyć.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Czw Gru 17, 2015 9:58 pm
Pech nie pech. Karma, czy co tam kto woli. Dla Raa jedno było pewne, że jej emocjonalny wskaźnik szybko przeskoczył z "poirytowanie" na "zdenerwowanie", by chwilę później przejść na "złość".
Już zwracała swoje czarne oczy w kierunku autora jakże charakterystycznego naznaczenia ramienia białym znamieniem kiedy do jej uszu dotarł dźwięk klaksonu. Nim jednak zdążyła odwrócić się w danym kierunku została z dużą siłą staranowana.
Nie dość, że to było ewidentnie nieprzyjemne i wytrąciło ją z tego minimalnego skupienia jakiego wymagała sztuka latania to było jeszcze mocno denerwujące. No i przede wszystkim dość bolesnym zdarzeniem.
Utraciwszy kilkanaście metrów wysokości demonica gwałtownie zatrzymała się pozostając w takiej chwili w jakiej aktualnie się znalazła. Czyli niemal, że pionowo głową w dół, a jej spojrzenie było skierowane prosto w odlatujący się samolot. A dokładniej w rozwiewającą się za nim białą smugę. Mrużąc oczy tak, że niemal zmieniły się w wąskie szparki w jednej chwili, bez zbędnych przemyśleń podjęła decyzję.
Nie zmieniając pozycji momentalnie wystrzeliła nabierając maksymalnej prędkości na jaką ją tylko było stać.
W tym momencie jej frustracja znalazła nowy cel. Nie był to jednak ptak który jaksze subtelnie ją przyozdobił, jak i butelka która ledwie przez chwilę mignęła jej przed oczami kiedy w sposób niekontrolowany traciła wysokość. Był nim znikający w oddali samolot którego pilot nic sobie nie zrobił, że kogokolwiek potrącił. Co jakby się zastanowić - potrącić samolotem kogoś kto unosi się w powietrzu - mogło być dość nietypowym wydarzeniem.
Już zwracała swoje czarne oczy w kierunku autora jakże charakterystycznego naznaczenia ramienia białym znamieniem kiedy do jej uszu dotarł dźwięk klaksonu. Nim jednak zdążyła odwrócić się w danym kierunku została z dużą siłą staranowana.
Nie dość, że to było ewidentnie nieprzyjemne i wytrąciło ją z tego minimalnego skupienia jakiego wymagała sztuka latania to było jeszcze mocno denerwujące. No i przede wszystkim dość bolesnym zdarzeniem.
Utraciwszy kilkanaście metrów wysokości demonica gwałtownie zatrzymała się pozostając w takiej chwili w jakiej aktualnie się znalazła. Czyli niemal, że pionowo głową w dół, a jej spojrzenie było skierowane prosto w odlatujący się samolot. A dokładniej w rozwiewającą się za nim białą smugę. Mrużąc oczy tak, że niemal zmieniły się w wąskie szparki w jednej chwili, bez zbędnych przemyśleń podjęła decyzję.
Nie zmieniając pozycji momentalnie wystrzeliła nabierając maksymalnej prędkości na jaką ją tylko było stać.
W tym momencie jej frustracja znalazła nowy cel. Nie był to jednak ptak który jaksze subtelnie ją przyozdobił, jak i butelka która ledwie przez chwilę mignęła jej przed oczami kiedy w sposób niekontrolowany traciła wysokość. Był nim znikający w oddali samolot którego pilot nic sobie nie zrobił, że kogokolwiek potrącił. Co jakby się zastanowić - potrącić samolotem kogoś kto unosi się w powietrzu - mogło być dość nietypowym wydarzeniem.
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Gru 20, 2015 6:52 pm
Czyżby świat miał stanąć w pożodze przez waleczna Raa? Nieeee, po samolocie nie było już śladu, a pod przestrzenią powietrzną pojawiły się trzy małe wyspy. Na każdej z nich widoczne było palenisko, którego dym unosił się aż do poziomu, na którym przebywała demonica. Ale czy łowcy demonów byli na tyle sprawni, żeby wylądować i już przygotować sobie ogień? Po chwili lotu różowa znalazła się pomiędzy trzema skrawkami tropikalnych lądów. Na domiar serii dziwnych przypadków, które ostatnimi czasy jej towarzyszyły, każda z wysp wyglądała identycznie. Dżungla porastała znaczną część ich powierzchni, na samym środku, ponad palmami wyrastała ogromna piramida z częścią świątynną umieszczoną na jej szczycie. Poza ogniskami na piaszczystej plaży, nic nie wskazywało na to, aby owe krainy były choćby w najmniejszym stopniu ucywilizowane. Może jednak łowcy polecieli jeszcze dalej, a jedyną wskazówką aby ich dorwać i zniszczyć była zagubiona przez nich butelka? Teraz żeby ją odnaleźć trzeba by było przepłynąć wzdłuż i wszerz cały ocean, co zajęłoby z pewnością całą wieczność.
Na niebie bez zmian. Słońce mogło już doskwierać, ale wiatr typowy dla tej wysokości powodował, że skwar lejący się z nieba nie był tak odczuwalny. Wszystkie ptaki powietrzne zdawały się usłyszeć od swoich kolegów, którzy nawiali przed demonicą, że nie warto zbliżać się do niej, gdyż grozi to skończeniem żywota jako przypalony kawał mięsa. Jedynym śladem ich obecności były biały ślad na skórze Raa i głośne śpiewy dobiegające z dżungli.
Gdyby ktoś czekał teraz na nagły zwrot akcji, mógłby tak wisieć i wisieć w powietrzu, ale nie działo się kompletnie nic. Niemalże latynoska sielanka. Ale gdzie też by się spieszyła Raa? Z drugiej strony to naprawdę mogło być irytujące – przemożna niemoc złapania upatrzonej ofiary.
Ciszę przerwało z Nienacka wielkie zatrzęsienie na każdej z wysp. Głośny huk rozległ się z bliżej nieokreślonego miejsca, a jego echo dało po uszach. Co też się dzieje na tych tajemniczych wyspach?
Komentarz:
1. No to możesz uznać, że lecisz dalej, z nadzieją, że łowcy demonów pofrunęli przed siebie swoim żółtym samolocikiem.
2. Możesz przenieść się do tematu Wyspa na środku oceanu i ładnie opisujesz którą z trzech wysp zaczynasz penetrować i jak ją odbierasz. Zadbam o odpowiednie atrakcje.
Na niebie bez zmian. Słońce mogło już doskwierać, ale wiatr typowy dla tej wysokości powodował, że skwar lejący się z nieba nie był tak odczuwalny. Wszystkie ptaki powietrzne zdawały się usłyszeć od swoich kolegów, którzy nawiali przed demonicą, że nie warto zbliżać się do niej, gdyż grozi to skończeniem żywota jako przypalony kawał mięsa. Jedynym śladem ich obecności były biały ślad na skórze Raa i głośne śpiewy dobiegające z dżungli.
Gdyby ktoś czekał teraz na nagły zwrot akcji, mógłby tak wisieć i wisieć w powietrzu, ale nie działo się kompletnie nic. Niemalże latynoska sielanka. Ale gdzie też by się spieszyła Raa? Z drugiej strony to naprawdę mogło być irytujące – przemożna niemoc złapania upatrzonej ofiary.
Ciszę przerwało z Nienacka wielkie zatrzęsienie na każdej z wysp. Głośny huk rozległ się z bliżej nieokreślonego miejsca, a jego echo dało po uszach. Co też się dzieje na tych tajemniczych wyspach?
Komentarz:
1. No to możesz uznać, że lecisz dalej, z nadzieją, że łowcy demonów pofrunęli przed siebie swoim żółtym samolocikiem.
2. Możesz przenieść się do tematu Wyspa na środku oceanu i ładnie opisujesz którą z trzech wysp zaczynasz penetrować i jak ją odbierasz. Zadbam o odpowiednie atrakcje.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Wto Sty 05, 2016 10:00 pm
Kiedy pomimo jej usilnych starań wszelki ślad po ściganym samolocie zniknął z pola widzenia, Raa gwałtownie wyhamowała, a podmuch powietrza szarpną co luźniejszymi fragmentami jej ubioru.
Następnie zaczęła rozglądać się uważnie po okolicy. Nie było to jednak objaw opanowania własnych emocji. Temu zaprzeczały palce wyglądające na takie które z dużą chęcią zacisnęłyby się na czyimś gardle oraz zęby zgrzytające o siebie z taką siłą, że aż uszy więdły.
Ujrzawszy w końcu trzy wyspy pod sobą demonica próbowała stwierdzić, czy faktycznie palące się na plażach tych jakże idealnych obrazków "bezludnych" wysp ogniska mogą być dziełem poszukiwanych przez nią osób. Jednak targająca nią potrzeba wyładowania się na kimś oraz fakt, iż wszystkie trzy skrawki lądu było swoimi idealnymi kopiami nie poprawiało sprawy. Do tego jej umysł nie był zbyt często mącony myślą nie związaną z zabijaniem i niszczeniem, co zdecydowanie ułatwiało podjęcie decyzji, czy lecieć dalej, czy też zająć się przeszukiwaniem bliźniaczych wysp.
W tym też momencie można było powiedzieć, że los się uśmiechną do różowoskórej.
Echo wybuchów z wysp pomimo tego, że całkiem przyzwoicie podrażniło jej uszy, to w końcu wyznaczyło jej cel dzięki któremu - a przynajmniej takie odnosiła w tym momencie wrażenie - będzie mogła wyładować część złości. A powinna zrobić to jak najszybciej, bo jej poziom agresji zaczynał niebezpiecznie się zbliżać do przysłowiowej cienkiej czerwonej. Zupełnie jakby panujące na tej wysokości cisza i spokój zupełnie do niej nie docierały.
Starłszy w końcu z ramienia pozostałości po ptasim bombardowaniu z ramienia i bez dalszej zwłoki skierowała się ku centralnej wyspie.
Czemu akurat centralnej? A co to za różnica której skoro wszystkie i tak były identyczne?
z/t --> Wyspa na środku oceanu
Następnie zaczęła rozglądać się uważnie po okolicy. Nie było to jednak objaw opanowania własnych emocji. Temu zaprzeczały palce wyglądające na takie które z dużą chęcią zacisnęłyby się na czyimś gardle oraz zęby zgrzytające o siebie z taką siłą, że aż uszy więdły.
Ujrzawszy w końcu trzy wyspy pod sobą demonica próbowała stwierdzić, czy faktycznie palące się na plażach tych jakże idealnych obrazków "bezludnych" wysp ogniska mogą być dziełem poszukiwanych przez nią osób. Jednak targająca nią potrzeba wyładowania się na kimś oraz fakt, iż wszystkie trzy skrawki lądu było swoimi idealnymi kopiami nie poprawiało sprawy. Do tego jej umysł nie był zbyt często mącony myślą nie związaną z zabijaniem i niszczeniem, co zdecydowanie ułatwiało podjęcie decyzji, czy lecieć dalej, czy też zająć się przeszukiwaniem bliźniaczych wysp.
W tym też momencie można było powiedzieć, że los się uśmiechną do różowoskórej.
Echo wybuchów z wysp pomimo tego, że całkiem przyzwoicie podrażniło jej uszy, to w końcu wyznaczyło jej cel dzięki któremu - a przynajmniej takie odnosiła w tym momencie wrażenie - będzie mogła wyładować część złości. A powinna zrobić to jak najszybciej, bo jej poziom agresji zaczynał niebezpiecznie się zbliżać do przysłowiowej cienkiej czerwonej. Zupełnie jakby panujące na tej wysokości cisza i spokój zupełnie do niej nie docierały.
Starłszy w końcu z ramienia pozostałości po ptasim bombardowaniu z ramienia i bez dalszej zwłoki skierowała się ku centralnej wyspie.
Czemu akurat centralnej? A co to za różnica której skoro wszystkie i tak były identyczne?
z/t --> Wyspa na środku oceanu
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Wto Gru 20, 2016 8:21 pm
>>>Z Wulkanu
Leciał z początku na oślep, tak jakby ogarnęła go furia i dała mu klapki na oczy. Tak naprawdę zamyślił się nad tym wszystkim. Czy przypadkiem przez swoje działanie nie oddalał od siebie Sojuszniczek? Może jeszcze miały odrobinę tolerancji co do jego osoby, nie mniej wiedział, że Saiyanie to wojownicy, dla których doskonalenie się jest priorytetem. Niby prawidłowo, chociaż patrząc na Reda - lepiej mieć mniej Ki i być ją w stanie kontrolować, niż dać się jej zjadać żywcem. Ale z drugiej strony, cała trójka znajomych nie jest tak podatna na zło. Owszem, Tsuful nie oszczędzał nikogo, o czym dał kilkanaście minut temu znać Raziel wyrzucając z siebie kilka informacji z tamtego okresu, jak i to, jak to na niego wpłynęło. Red zmarszczył lekko brwi na wspomnienie o tym. Sam robił wiele złego, nic nie usprawiedliwiało jego zachowania na tyle, by bronić się. Łatwiej atakować innych, prawda?
Wreszcie swój niepozorny lot przed siebie zakończył nagłym postojem w powietrzu. Tak, to ta odmiana Ki, przesłodka i przedobra sprawiała, że demon nie mógł lecieć dalej. Przynajmniej kiedy nie było większej konieczności na narażanie się. Z daleka dało się dostrzec kropeczkę odpowiadającą półkulistemu obiektowi nad wieżą Korina, czyli cel podróży był niemal na wyciągnięciu ręki. Czarne motyle od aury Rogatego niczym żarłoczna szarańcza próbowała przegryźć się przez niewidoczną otoczkę. Były tak samo głodne jak właściciel, tutaj nic się nie zmieniło - w razie zmian na lepsze czy gorsze, narrator poinformuje.
Niepokoiło go coś jeszcze prócz brak zgody od Kamiego na wpuszczenie wojowników do Komnaty. Wyczuwał energię Hikaru nieopodal. Nie potrafił dokładnie stwierdzić gdzie się znajduje, ale za długo znał Białowłosego, aby pomylić jego aurę z kimś innym. Wielce możliwe, że ta zależność działała w obie strony. Jeśli Mistic stanie na drodze kogokolwiek z trójki i nie dopuści do ich wzmocnienia, będzie musiał coś wymyślić. Tylko co, skoro jeszcze niedawno na Lodowcu zawarli ciche zawieszenie broni przeciwko sobie. Cóż, zarówno April, Kisa jak i Raziel byli na tyle silni, że poradzą sobie bez jego pomocy. I szczerze powiedziawszy... trochę go to bolało. Urośli na tyle w mocy, że niebawem spełnią się ich najskrytsze marzenia i nie będą słuchać rad kogokolwiek. Tym bardziej kogoś niestabilnego psychicznie.
A propo psychiki, na krótki moment oderwał się zmysłami od rzeczywistości i skorzystał z telepatii.
>>>Icey, słyszysz mnie?<<< zapytał, i nie czekając na odpowiedź powiedział zmęczonym głosem wciąż w jego umyśle >>>Wiesz skąd zdobyć dżem? Najlepiej taki... słodki... i czerwony. Jak go zdobędziesz... spotkajmy się...<<<
Objął się ramionami niby przyjmując poważną i gotową do przyjęcia ciosu postawę, lecz mroźna mgiełka z ust zdradzała, że było demonowi najzwyklej w świecie zimno. Długi warkocz kołysał się wolno na wietrze poruszanym od własnej smolistej aury, również jego czerwony materiałowy pas. Wpatrzony ślepiami w oddalony o kilkanaście kilometrów Pałac oczekiwał pojawienia się towarzyszy, na których czekała kolejna przygoda. O ile znów plany nie wezmą w łeb.
[Ooc: koniec treningu]
Leciał z początku na oślep, tak jakby ogarnęła go furia i dała mu klapki na oczy. Tak naprawdę zamyślił się nad tym wszystkim. Czy przypadkiem przez swoje działanie nie oddalał od siebie Sojuszniczek? Może jeszcze miały odrobinę tolerancji co do jego osoby, nie mniej wiedział, że Saiyanie to wojownicy, dla których doskonalenie się jest priorytetem. Niby prawidłowo, chociaż patrząc na Reda - lepiej mieć mniej Ki i być ją w stanie kontrolować, niż dać się jej zjadać żywcem. Ale z drugiej strony, cała trójka znajomych nie jest tak podatna na zło. Owszem, Tsuful nie oszczędzał nikogo, o czym dał kilkanaście minut temu znać Raziel wyrzucając z siebie kilka informacji z tamtego okresu, jak i to, jak to na niego wpłynęło. Red zmarszczył lekko brwi na wspomnienie o tym. Sam robił wiele złego, nic nie usprawiedliwiało jego zachowania na tyle, by bronić się. Łatwiej atakować innych, prawda?
Wreszcie swój niepozorny lot przed siebie zakończył nagłym postojem w powietrzu. Tak, to ta odmiana Ki, przesłodka i przedobra sprawiała, że demon nie mógł lecieć dalej. Przynajmniej kiedy nie było większej konieczności na narażanie się. Z daleka dało się dostrzec kropeczkę odpowiadającą półkulistemu obiektowi nad wieżą Korina, czyli cel podróży był niemal na wyciągnięciu ręki. Czarne motyle od aury Rogatego niczym żarłoczna szarańcza próbowała przegryźć się przez niewidoczną otoczkę. Były tak samo głodne jak właściciel, tutaj nic się nie zmieniło - w razie zmian na lepsze czy gorsze, narrator poinformuje.
Niepokoiło go coś jeszcze prócz brak zgody od Kamiego na wpuszczenie wojowników do Komnaty. Wyczuwał energię Hikaru nieopodal. Nie potrafił dokładnie stwierdzić gdzie się znajduje, ale za długo znał Białowłosego, aby pomylić jego aurę z kimś innym. Wielce możliwe, że ta zależność działała w obie strony. Jeśli Mistic stanie na drodze kogokolwiek z trójki i nie dopuści do ich wzmocnienia, będzie musiał coś wymyślić. Tylko co, skoro jeszcze niedawno na Lodowcu zawarli ciche zawieszenie broni przeciwko sobie. Cóż, zarówno April, Kisa jak i Raziel byli na tyle silni, że poradzą sobie bez jego pomocy. I szczerze powiedziawszy... trochę go to bolało. Urośli na tyle w mocy, że niebawem spełnią się ich najskrytsze marzenia i nie będą słuchać rad kogokolwiek. Tym bardziej kogoś niestabilnego psychicznie.
A propo psychiki, na krótki moment oderwał się zmysłami od rzeczywistości i skorzystał z telepatii.
>>>Icey, słyszysz mnie?<<< zapytał, i nie czekając na odpowiedź powiedział zmęczonym głosem wciąż w jego umyśle >>>Wiesz skąd zdobyć dżem? Najlepiej taki... słodki... i czerwony. Jak go zdobędziesz... spotkajmy się...<<<
Objął się ramionami niby przyjmując poważną i gotową do przyjęcia ciosu postawę, lecz mroźna mgiełka z ust zdradzała, że było demonowi najzwyklej w świecie zimno. Długi warkocz kołysał się wolno na wietrze poruszanym od własnej smolistej aury, również jego czerwony materiałowy pas. Wpatrzony ślepiami w oddalony o kilkanaście kilometrów Pałac oczekiwał pojawienia się towarzyszy, na których czekała kolejna przygoda. O ile znów plany nie wezmą w łeb.
[Ooc: koniec treningu]
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Gru 23, 2016 6:09 pm
Kisa zdecydowanie była nieprzewidywalna, ale w zasadzie to mi się coraz bardziej podobało. Nie dało jej się tak łatwo rozgryźć, bo tak naprawdę nie wiadomo było jak się może zachować. Gdy mówił jednak szeryf trochę się zamyśliłam. Całkiem niedawno byłam jeszcze z Kuro i Redem? Co wówczas robiłam? I o jakim serum on mówi? Czy dotarło do tematu o kulach tylko wzruszyłam ramionami.
- Ja nawet nie wiem jak to wygląda w sumie – powiedziałam patrząc na pozostałych zgromadzonych. Nawet nie zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, bo wrócił Red. Widać było, że nie był zadowolony z naszych dalszych korków, ale obiecał wskazać komnatę. Ekstra! Dopiero teraz mogłam się nad tym wszystkim zastanowić. Raziel tak naprawdę powiedział o sobie sporo informacji, o których ja sama nie miałam pojęcia. Jedno wiedziałam na pewno, życie szeryfa nie było posłane różami, tego nie wiedziałam. Zresztą, nawet nie miałam pojęcia jak Zell stracił swoją władzę, a pewnie on był tylko pionkiem w tym wszystkim i jak sam powiedział, nikt go o zdanie nie pytał. W zasadzie każdy w tym towarzystwie był w jakiś sposób uszkodzony, Raziel, Red, Kisa, ja. Nikt z nas nie miał czystej karty i nikomu nie było łatwo. Sama też nie wiedziałam co zrobić, bo z jednej strony nie chciałam zostawiać Reda, z drugiej zaś strony chciałam zaznać komnaty, w której jeden dzień trwa jeden rok. Wydawało się to niemożliwe, a już na pewno dziwne w tym wszystkim było to, że ja tam byłam, nawet o tym nie wiedząc obecnie. Widziałam poprzez zachowanie demona jakieś zmartwienie, podeszłam do niego.
- Red, nie zostawię Cię, idę tam tylko na jeden dzień. Wrócimy i myślę, że zajmiemy się Twoją sprawą – powiedziałam w zasadzie w liczbie mnogiej nie wiedząc, co na to wszystko Kisa. – I tu nie o to chodzi, że jestem Ci coś winna, ja po prostu chcę.
Ostatnie zdanie było w stu procentach prawdziwe, bo tak naprawdę nie chodziło tylko i wyłącznie o to, że mam jakieś zobowiązane wobec Reda. Po prostu chciałam sama też to robić. Nie chciałam się przyznać, ale po pół roku samotności nie chciałam być już sama. Nie to, że w jakikolwiek zmiękłam, nadal pragnęłam zemsty, nadal pragnęłam rosnąć w sile. Chciałam jednak mieć się do kogo odezwać. Samotność strasznie wyniszcza. Zrobiłam coś, czego zapewne nikt się nie spodziewał, ale położyłam dłoń na barkach Reda, to było i tak dla mnie sporo, jeżeli chodzi o wyrażanie uczuć. I niech mi nikt nie mówi, że źli nie mają uczuć.
- Wrócimy jutro! – powiedziałam tym samym żegnając się z demonem. Zerknęłam na dwójkę swoich obecnie współpracowników – To co? Idziemy do komnaty zabawić się na cały rok?
Na samą myśl o tym adrenalina trochę mi się powiększyła, a podniecenie rosło. Rok, który w rzeczywistości trwał jeden dzień albo też na odwrót, sama nie wiedziałam, ale byłam pewna jednego, nie mogłam się już tego doczekać. Czułam, że moja siła znowu się zmieni, być może będę miała jakiekolwiek szansę wtedy z Kuro. Wyszczerzyłam się do pozostałych i ruszyliśmy w nieznane.
zt-->3x teren przed pałacem, chyba, że ktoś chce jeszcze tu pisać posta, niech pisze
OOC: kolejny post treningowy
- Ja nawet nie wiem jak to wygląda w sumie – powiedziałam patrząc na pozostałych zgromadzonych. Nawet nie zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, bo wrócił Red. Widać było, że nie był zadowolony z naszych dalszych korków, ale obiecał wskazać komnatę. Ekstra! Dopiero teraz mogłam się nad tym wszystkim zastanowić. Raziel tak naprawdę powiedział o sobie sporo informacji, o których ja sama nie miałam pojęcia. Jedno wiedziałam na pewno, życie szeryfa nie było posłane różami, tego nie wiedziałam. Zresztą, nawet nie miałam pojęcia jak Zell stracił swoją władzę, a pewnie on był tylko pionkiem w tym wszystkim i jak sam powiedział, nikt go o zdanie nie pytał. W zasadzie każdy w tym towarzystwie był w jakiś sposób uszkodzony, Raziel, Red, Kisa, ja. Nikt z nas nie miał czystej karty i nikomu nie było łatwo. Sama też nie wiedziałam co zrobić, bo z jednej strony nie chciałam zostawiać Reda, z drugiej zaś strony chciałam zaznać komnaty, w której jeden dzień trwa jeden rok. Wydawało się to niemożliwe, a już na pewno dziwne w tym wszystkim było to, że ja tam byłam, nawet o tym nie wiedząc obecnie. Widziałam poprzez zachowanie demona jakieś zmartwienie, podeszłam do niego.
- Red, nie zostawię Cię, idę tam tylko na jeden dzień. Wrócimy i myślę, że zajmiemy się Twoją sprawą – powiedziałam w zasadzie w liczbie mnogiej nie wiedząc, co na to wszystko Kisa. – I tu nie o to chodzi, że jestem Ci coś winna, ja po prostu chcę.
Ostatnie zdanie było w stu procentach prawdziwe, bo tak naprawdę nie chodziło tylko i wyłącznie o to, że mam jakieś zobowiązane wobec Reda. Po prostu chciałam sama też to robić. Nie chciałam się przyznać, ale po pół roku samotności nie chciałam być już sama. Nie to, że w jakikolwiek zmiękłam, nadal pragnęłam zemsty, nadal pragnęłam rosnąć w sile. Chciałam jednak mieć się do kogo odezwać. Samotność strasznie wyniszcza. Zrobiłam coś, czego zapewne nikt się nie spodziewał, ale położyłam dłoń na barkach Reda, to było i tak dla mnie sporo, jeżeli chodzi o wyrażanie uczuć. I niech mi nikt nie mówi, że źli nie mają uczuć.
- Wrócimy jutro! – powiedziałam tym samym żegnając się z demonem. Zerknęłam na dwójkę swoich obecnie współpracowników – To co? Idziemy do komnaty zabawić się na cały rok?
Na samą myśl o tym adrenalina trochę mi się powiększyła, a podniecenie rosło. Rok, który w rzeczywistości trwał jeden dzień albo też na odwrót, sama nie wiedziałam, ale byłam pewna jednego, nie mogłam się już tego doczekać. Czułam, że moja siła znowu się zmieni, być może będę miała jakiekolwiek szansę wtedy z Kuro. Wyszczerzyłam się do pozostałych i ruszyliśmy w nieznane.
zt-->3x teren przed pałacem, chyba, że ktoś chce jeszcze tu pisać posta, niech pisze
OOC: kolejny post treningowy
- GośćGość
Re: Przestrzeń powietrzna
Nie Gru 25, 2016 6:37 pm
Poczuła się dziwnie. Uciekając na bok, przecież chciała wybrać Red'a, jemu pomóc w poszukiwaniu kul, mimo, że jej saiyańska natura ciągnęła ją bardzo mocno w stronę zdobycia większej mocy. Takie już ma geny, nie da się zaradzić. Mimo wszystko... tak czy siak wszyscy się pogryźli, pofochali, a Raziel rozgadał. Stojąc z boku, zaciskała pięści z nerwów, próbując się jakoś powstrzymać przed rozwaleniem czegoś, albo powiedzeniem o parę słów za dużo. Dziewczyna wzrokiem szukała Red'a, który gdzieś poszedł, zapewne szukać kuli. Posiadanie radaru powinno mu ułatwić robotę i tak na prawdę znalezienie ich wszystkich to tylko kwestia czasu, a mimo wszystko chciał pomocy od dziewczyn. Ciekawiło ją dlaczego. Nie rozumiała, jednak jak denerwował się on, denerwowała się i Kisa, a z tego na pewno nie wyniknie nic dobrego.
Wytłumaczyła po cichu Razielowi, że kule to jest dokładnie to samo, co ona przetrzymuje na Vegecie, tylko te Ziemskie są dużo mniejsze. No co? Nadal jest pod jego rozkazem, mimo, że została przygarnięta przez demona, więc musi odpowiadać na pytania zgodnie z prawdą, co najwyżej może parę rzeczy pomijać. Za chwilę wrócił i demon, najwyraźniej niezadowolony z tego, że dziewczyny nie posłuchały mężczyzny i nie pozbyły się nieproszonego dla niego gościa. Dziewczyna przygryzła dolną wargę z nerwów. Jeszcze tego brakuje, żeby zaraz zaczęli walczyć, nie ma ochoty umierać znowu, chcąc uchronić Red'a przed atakiem furii po zobaczeniu krwi, a już tym bardziej walczyć przeciwko niemu, bo po prostu: nie ma najmniejszych szans, nie chce podnieść ręki na osobę, która jej pomogła i pomagać chciała.
Uniosła brwi ze zdziwienia słysząc słowa demona. Pokaże im gdzie znajduje się komnata, której tak bardzo szukają? Tak po prostu? Nie chciało się jej jakoś wierzyć, że to nie ma jakiegoś drugiego dna. Tak nagła zmiana zdania... czy to ze względu na ostre słowa Raziela skierowane do Niego? Dotknęły go w jakiś sposób? Dlaczego zawsze milczysz Red?! Dlaczego nic nie powiesz?! Nikt nie będzie w stanie Ci pomóc, jeśli nie powiesz! Nawet nie wie jakie jest jego życzenie do smoczych kul... nic nie wie. Jak może ufać, jeśli nic nie wie?
W niepodobnym do niej milczeniu poleciała zaraz za April, po drodze zerkając na Raziel'a, czy postanowi dalej lecieć za nimi, czy może postanowi sobie dać za wygraną, choć wątpiła szczerze w tą drugą wersję. Oddalając się, obserwowała jak wulkan wybucha złością... nie wiedzieć czemu pomyślała, że owa formacja skalna jest bardzo podobna do Red'a.
Zawiśli nagle nad przestrzenią wypełnioną hektarami lasów, oraz z górami w tle. Daleko przed sobą mieli wysoką wierzę z czymś na samym końcu, a wyżej jeszcze jeden obiekt. To była komnata? Nie wyglądało to solidnie, jakim cudem to trzyma się na tym patyku?! A tamto lewituje?! To nie ma sensu!
Spojrzała na Red'a i zmrużyła lekko zielone oczy. Coś tu było nie tak.
___ - Lećcie powoli przodem, zaraz do was dołączę. - zawołała po słowach April, pozwalając dwójce na udanie się do celu. Spojrzała na demona, po czym podleciała do Niego powoli, jakby w obawie przed atakiem furii ze Jego strony. Chyba ta ostatnia akcja wyryła w psychice Kisy jakąś skazę... pierwszy raz była tak blisko śmierci, ale nie o tym teraz.
Zebrała się na odwagę i spojrzała w oczy mężczyźnie. Było w jej oczach coś wyraźnie mówiącego "patrz na mnie, odwróć wzrok to zobaczysz". Zauważyła jego zimny oddech, dlatego też wyzwoliła swoją złotą aurę w postaci lekkiej, cieplutkiej mgiełki. Może to nie było tak cieplutkie jak sama obecność June, ale... to zawsze coś.
___ - Będę chciała z Tobą porozmawiać. - powiedziała, zaciskając pięści, po czym zamknęła powoli oczy. Wiedziała, że w jej genach gdzieś znajduje się coś z demona, ale nie miała zupełnie pojęcia czym one są. Wszystkie dokumenty - o ile takie były - spłonęły i zostały zniszczone, więc zapewne nigdy się nie dowie po kim odziedziczyła część swojego charakteru w tych genach.
Wyciszyła się, starała się jakoś wyeksponować tą swoją demoniczną naturę, w postaci energii, co było bardzo trudne, bo zapewne to jest tylko zaledwie jeden procent jej mocy, czy coś koło tego. Jednak... znalazła ją. Jej złota mgiełka powoli zamieniła się w czerwoną, która była znacznie bardziej cieplejsza od tej pierwszej. Red... mógł ją kojarzyć. Przecież tak dobrze ją znał.
Co chciała tym osiągnąć? Chciała być... bliżej Red'a. Pomyślała, że tylko tak może to zrobić.
Otworzyła oczy. Z przeprosinami w nich, zaczęła się oddalać. Zobaczy Go za rok, ma dużo czasu na przemyślenie, co Mu powiedzieć.
Zt - za April
Trening stop
Wytłumaczyła po cichu Razielowi, że kule to jest dokładnie to samo, co ona przetrzymuje na Vegecie, tylko te Ziemskie są dużo mniejsze. No co? Nadal jest pod jego rozkazem, mimo, że została przygarnięta przez demona, więc musi odpowiadać na pytania zgodnie z prawdą, co najwyżej może parę rzeczy pomijać. Za chwilę wrócił i demon, najwyraźniej niezadowolony z tego, że dziewczyny nie posłuchały mężczyzny i nie pozbyły się nieproszonego dla niego gościa. Dziewczyna przygryzła dolną wargę z nerwów. Jeszcze tego brakuje, żeby zaraz zaczęli walczyć, nie ma ochoty umierać znowu, chcąc uchronić Red'a przed atakiem furii po zobaczeniu krwi, a już tym bardziej walczyć przeciwko niemu, bo po prostu: nie ma najmniejszych szans, nie chce podnieść ręki na osobę, która jej pomogła i pomagać chciała.
Uniosła brwi ze zdziwienia słysząc słowa demona. Pokaże im gdzie znajduje się komnata, której tak bardzo szukają? Tak po prostu? Nie chciało się jej jakoś wierzyć, że to nie ma jakiegoś drugiego dna. Tak nagła zmiana zdania... czy to ze względu na ostre słowa Raziela skierowane do Niego? Dotknęły go w jakiś sposób? Dlaczego zawsze milczysz Red?! Dlaczego nic nie powiesz?! Nikt nie będzie w stanie Ci pomóc, jeśli nie powiesz! Nawet nie wie jakie jest jego życzenie do smoczych kul... nic nie wie. Jak może ufać, jeśli nic nie wie?
W niepodobnym do niej milczeniu poleciała zaraz za April, po drodze zerkając na Raziel'a, czy postanowi dalej lecieć za nimi, czy może postanowi sobie dać za wygraną, choć wątpiła szczerze w tą drugą wersję. Oddalając się, obserwowała jak wulkan wybucha złością... nie wiedzieć czemu pomyślała, że owa formacja skalna jest bardzo podobna do Red'a.
Zawiśli nagle nad przestrzenią wypełnioną hektarami lasów, oraz z górami w tle. Daleko przed sobą mieli wysoką wierzę z czymś na samym końcu, a wyżej jeszcze jeden obiekt. To była komnata? Nie wyglądało to solidnie, jakim cudem to trzyma się na tym patyku?! A tamto lewituje?! To nie ma sensu!
Spojrzała na Red'a i zmrużyła lekko zielone oczy. Coś tu było nie tak.
___ - Lećcie powoli przodem, zaraz do was dołączę. - zawołała po słowach April, pozwalając dwójce na udanie się do celu. Spojrzała na demona, po czym podleciała do Niego powoli, jakby w obawie przed atakiem furii ze Jego strony. Chyba ta ostatnia akcja wyryła w psychice Kisy jakąś skazę... pierwszy raz była tak blisko śmierci, ale nie o tym teraz.
Zebrała się na odwagę i spojrzała w oczy mężczyźnie. Było w jej oczach coś wyraźnie mówiącego "patrz na mnie, odwróć wzrok to zobaczysz". Zauważyła jego zimny oddech, dlatego też wyzwoliła swoją złotą aurę w postaci lekkiej, cieplutkiej mgiełki. Może to nie było tak cieplutkie jak sama obecność June, ale... to zawsze coś.
___ - Będę chciała z Tobą porozmawiać. - powiedziała, zaciskając pięści, po czym zamknęła powoli oczy. Wiedziała, że w jej genach gdzieś znajduje się coś z demona, ale nie miała zupełnie pojęcia czym one są. Wszystkie dokumenty - o ile takie były - spłonęły i zostały zniszczone, więc zapewne nigdy się nie dowie po kim odziedziczyła część swojego charakteru w tych genach.
Wyciszyła się, starała się jakoś wyeksponować tą swoją demoniczną naturę, w postaci energii, co było bardzo trudne, bo zapewne to jest tylko zaledwie jeden procent jej mocy, czy coś koło tego. Jednak... znalazła ją. Jej złota mgiełka powoli zamieniła się w czerwoną, która była znacznie bardziej cieplejsza od tej pierwszej. Red... mógł ją kojarzyć. Przecież tak dobrze ją znał.
Co chciała tym osiągnąć? Chciała być... bliżej Red'a. Pomyślała, że tylko tak może to zrobić.
Otworzyła oczy. Z przeprosinami w nich, zaczęła się oddalać. Zobaczy Go za rok, ma dużo czasu na przemyślenie, co Mu powiedzieć.
Zt - za April
Trening stop
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Wto Gru 27, 2016 9:04 pm
Pojawili się niebawem wojownicy tuż za jego plecami. Nie musiał ich widzieć, Ki Feeling wystarczył. Może rzeczywiście dość mocno zamknął się w sobie, lecz jak zareagowalibyście, gdyby od jakiegoś czasu staralibyście się jak mogli pomóc innym w rośnięciu w siłę, doświadczenie... a jak tylko pojawia się lepsza atrakcja, to jeszcze besztają Was i wciąż nie ufają w Wasze poczynania? Coś w ten deseń głębiło się w rogatej głowie Reda, który nawet nie musiał wskazywać palcem na obiekt unoszący się nad gęstym lasem, nad wąską wieżą, z jeszcze węższym kijem. Wszyscy już wiedzieli, gdzie mają się udać, a że nie wybrał się z nimi - zamierzał ruszyć dalej w poszukiwaniu kul. Tak jak powiedział wcześniej, czas go gonił. Zresztą bez niego mieliby większe szanse na skorzystanie z usługi Komnaty, o ile będzie to możliwe.
Nagle lekko nadstawił uszu, bo usłyszał słowa April. Nawet odrobinę przekręcił głowę, aby lepiej usłyszeć, co Błękitnooka miała do powiedzenia. Zadeklarowała, że od razu po solidnym treningu wróci sama lub z Kisą, aby zająć się jego sprawą. W dodatku poczuł na swoich barkach czyjś dotyk. Odruchowo zesztywniał cały, ale uspokoił się, jak kątem oka, przez swoje ramię, dostrzegł rękę Halfki, która pragnęła w ten sposób zapewnić chociaż odrobinę co do słuszności jej słów. Bardzo ostrożnie sięgnął swoją ręką do dłoni dawnej dziewczyny Kuro, ledwie splotły się ich palce, lecz to mu wystarczyło, aby poczuć troszeczkę jej ciepła. Długowłosy bowiem dalej był zimny jak lód, a z ust buchały lodowate mgiełki przy wydechu lub słowach.
>Rozumiem... April...
Powiedział cicho do towarzyszki, po czym zarówno Błękitnooka zdecydowała się cofnąć rękę, jak i Red opuścić na chwilkę swoją wzdłuż ciała, a później opatulić się z zimna. Jest tak blisko celu, nie będzie jej dłużej zatrzymywać. Zwłaszcza, że sama powiedziała, że wróci za rok, a na ziemski czas - jutro. Zatem poleciała za Razielem, który pewnie na tego typu scenki wywróciłby oczami, nie mniej dla demona wiele znaczył ten gest i słowa Sojuszniczki. Bardzo dobrze się rozumieli, że tymi i podobnymi gestami mogli swobodniej uzupełniać komunikację i zostać poprawnie zrozumianym.
Już miał zwrócił wzrok w kierunku pokazanym przez radar, kiedy to przed jego nosem pojawiła się Kisa. Tak, ta sama, która do tej pory była nie tylko nieprzewidywalna, ale i rozgadana. Obecnie w głównej mierze milczała i wymuszała na demonie, aby spojrzał prosto w jej oczy. Zmotywowały go do tego tajemnicze słowa Kisy, na które odpowiedział pytaniem:
>O czym... porozmawiać...?
Kolejny cięższy wydech powietrza z ust Reda spowodował, że z trudem, ale utkwił ślepia w jej turkusowych patrzałkach. Przez głębokie cienie pod oczyma i ślepia bez błysku wydawał się być nieobecny umysłem przy Saiyance. A może przypomniał sobie, jaką ma smaczną krew? Jak skrzywdził Sojuszniczkę? A może to tylko zmęczenie i niemożność zaśnięcia, odkąd ciążył w nim krwisty zew? Dziewczyna słusznie miała obawy, ale posiadała także determinację, bo dzięki niej zdecydowała się na coś więcej niż kilka słów. Spoglądał początkowo tępo w jaśniejącą sylwetkę Kisy od jej złotej aury, wśród której pojawiały się ogniste języczki. Bardzo dobrze kojarzył ten odcień Ki, aż za dobrze. Delikatnie oderwał skostniałą rękę od swojego łokcia, którą opatulał się przedtem z przenikliwego chłodu, po czym ostrożnie i powoli zanurzył opuszki palców w poświacie Saiyanki. Czynił to z wielką czcią, z pietyzmem i tak, jakby nie chciał zerwać pazurami strug ognistej Ki. Jeden z płomiennych języczków owinął się wokół najmniejszego palca u ręki i połaskotał ciepełkiem. W pustych oczach Reda pojawiły się podobne płomyczki ożywiając odrobinę trupio-blade oblicze demona. Z drugiej strony obawiał się, że postradał zmysły i widzi coś, czego nie ma w rzeczywistości. Ale ta Ki... nikła, ale rozpoznawalna...
>...June?
Zapytał cicho, bardzo niepewnie. I wtedy Kisa zdecydowała się przestać ujawniać swoją moc. Może przestraszyła się tego krótkiego imienia, które nie należało do niej? Chyba, że to był już czas na podbój Komnaty... tak byłoby lepiej, bo i bez jej słów było mu głupio, że wypowiedział imię demonicy na głos, przy wojowniczce. A co, jeśli w międzyczasie coś do niego mówiła, a on skupił się jedynie na tej demonicznej Ki? Odprowadził Złotowłosą wzrokiem, w których jeszcze tańczyły płomienie. Ogień to potężny żywioł, zwłaszcza w rękach kogoś, kogo bardzo cenił, a której nie powiedział wprost co czuje. Bo nie potrafił.
Żeby znów nie przegapił okazji...
Potrząsnął głową od zamyślenia, a następnie ujawnił swoją aurę. Będzie musiał zrobić przerwę, nim upoluje kolejną Smoczą Kulę, ale nie z jedną gwiazdką lub dwoma - bo takie posiadał. Stanowczo za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
z tematu -> West City, Park
Nagle lekko nadstawił uszu, bo usłyszał słowa April. Nawet odrobinę przekręcił głowę, aby lepiej usłyszeć, co Błękitnooka miała do powiedzenia. Zadeklarowała, że od razu po solidnym treningu wróci sama lub z Kisą, aby zająć się jego sprawą. W dodatku poczuł na swoich barkach czyjś dotyk. Odruchowo zesztywniał cały, ale uspokoił się, jak kątem oka, przez swoje ramię, dostrzegł rękę Halfki, która pragnęła w ten sposób zapewnić chociaż odrobinę co do słuszności jej słów. Bardzo ostrożnie sięgnął swoją ręką do dłoni dawnej dziewczyny Kuro, ledwie splotły się ich palce, lecz to mu wystarczyło, aby poczuć troszeczkę jej ciepła. Długowłosy bowiem dalej był zimny jak lód, a z ust buchały lodowate mgiełki przy wydechu lub słowach.
>Rozumiem... April...
Powiedział cicho do towarzyszki, po czym zarówno Błękitnooka zdecydowała się cofnąć rękę, jak i Red opuścić na chwilkę swoją wzdłuż ciała, a później opatulić się z zimna. Jest tak blisko celu, nie będzie jej dłużej zatrzymywać. Zwłaszcza, że sama powiedziała, że wróci za rok, a na ziemski czas - jutro. Zatem poleciała za Razielem, który pewnie na tego typu scenki wywróciłby oczami, nie mniej dla demona wiele znaczył ten gest i słowa Sojuszniczki. Bardzo dobrze się rozumieli, że tymi i podobnymi gestami mogli swobodniej uzupełniać komunikację i zostać poprawnie zrozumianym.
Już miał zwrócił wzrok w kierunku pokazanym przez radar, kiedy to przed jego nosem pojawiła się Kisa. Tak, ta sama, która do tej pory była nie tylko nieprzewidywalna, ale i rozgadana. Obecnie w głównej mierze milczała i wymuszała na demonie, aby spojrzał prosto w jej oczy. Zmotywowały go do tego tajemnicze słowa Kisy, na które odpowiedział pytaniem:
>O czym... porozmawiać...?
Kolejny cięższy wydech powietrza z ust Reda spowodował, że z trudem, ale utkwił ślepia w jej turkusowych patrzałkach. Przez głębokie cienie pod oczyma i ślepia bez błysku wydawał się być nieobecny umysłem przy Saiyance. A może przypomniał sobie, jaką ma smaczną krew? Jak skrzywdził Sojuszniczkę? A może to tylko zmęczenie i niemożność zaśnięcia, odkąd ciążył w nim krwisty zew? Dziewczyna słusznie miała obawy, ale posiadała także determinację, bo dzięki niej zdecydowała się na coś więcej niż kilka słów. Spoglądał początkowo tępo w jaśniejącą sylwetkę Kisy od jej złotej aury, wśród której pojawiały się ogniste języczki. Bardzo dobrze kojarzył ten odcień Ki, aż za dobrze. Delikatnie oderwał skostniałą rękę od swojego łokcia, którą opatulał się przedtem z przenikliwego chłodu, po czym ostrożnie i powoli zanurzył opuszki palców w poświacie Saiyanki. Czynił to z wielką czcią, z pietyzmem i tak, jakby nie chciał zerwać pazurami strug ognistej Ki. Jeden z płomiennych języczków owinął się wokół najmniejszego palca u ręki i połaskotał ciepełkiem. W pustych oczach Reda pojawiły się podobne płomyczki ożywiając odrobinę trupio-blade oblicze demona. Z drugiej strony obawiał się, że postradał zmysły i widzi coś, czego nie ma w rzeczywistości. Ale ta Ki... nikła, ale rozpoznawalna...
>...June?
Zapytał cicho, bardzo niepewnie. I wtedy Kisa zdecydowała się przestać ujawniać swoją moc. Może przestraszyła się tego krótkiego imienia, które nie należało do niej? Chyba, że to był już czas na podbój Komnaty... tak byłoby lepiej, bo i bez jej słów było mu głupio, że wypowiedział imię demonicy na głos, przy wojowniczce. A co, jeśli w międzyczasie coś do niego mówiła, a on skupił się jedynie na tej demonicznej Ki? Odprowadził Złotowłosą wzrokiem, w których jeszcze tańczyły płomienie. Ogień to potężny żywioł, zwłaszcza w rękach kogoś, kogo bardzo cenił, a której nie powiedział wprost co czuje. Bo nie potrafił.
Żeby znów nie przegapił okazji...
Potrząsnął głową od zamyślenia, a następnie ujawnił swoją aurę. Będzie musiał zrobić przerwę, nim upoluje kolejną Smoczą Kulę, ale nie z jedną gwiazdką lub dwoma - bo takie posiadał. Stanowczo za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
z tematu -> West City, Park
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Przestrzeń powietrzna
Pią Sty 13, 2017 11:18 pm
Z Park
Pędząc największą szybkością na jaką ją był teraz stać Raa przecinała kolejne kępy chmur. Zamierzała znaleźć kogoś z kim mogłaby się zmierzyć. Lecz o dziwno nie chodziło jej teraz o kolejną ofiarę. Na to było trochę za wcześnie biorąc pod uwagę w jakim jeszcze była stanie. Chciała się jedynie przekonać na co ją w tym momencie stać. Przecież nie mogła ulec tak jak jej bracia i siostry.
W tym momencie wyhamowała zatrzymując się wśród sunących po niebie obłoków. Zaczęła bowiem przypominać sobie niektóre z rzeczy o jakich mówiła Vv. Jednak teraz najważniejsze było właśnie ten szczegół o jej podobnych.
Nie pamiętała, czy wcześniej się zastanawiała nad tym czy są inni, lecz teraz wiedziała, że kiedyś byli.
- Czemu... - powiedziała sama do siebie rozglądając się po nieboskłonie. I choć nie było to coś w czym demonica się specjalizowała to zaczęła myśleć. A dokładniej rozmyślać nad losem swych pobratymców. W końcu musiał być jakiś powód dla którego nie udało im się wygrać z tymi o których wspominała niebieskooka. - Jak...
Lecz nieważne ile nad tym się głowiła to nie mogła dojść czemu tak się stało. Nie mogło być przecież tak, że trafili na kogoś z kim wszyscy nie daliby sobie rady. Przeciwnik musiałby być naprawdę potężny by do czegoś takiego doszło.
Wtedy naszło naszło ją jedno z pierwszych wspomnień jakich doznała wydostając się w końcu ze swojego szarego więzienia. A było nim właśnie moment jak była w nim zamykana. Czyżby to było odpowiedzią na jej pytanie? Możliwość uwiezienie demonów takich jak ona? A może ona była wyjątkiem? Tylko w takim razie czemu? Co ją niby wyróżniało od innych jej pokroju? Ona żyła dla walki, więc zapewne reszta jej krewniaków postępowała podobnie. Ale czy na pewno? A może to właśnie walki do tego doprowadziły
Niestety próby odpowiedzenia na kolejne, coraz to nowe pytania spełzły na niczym przyprawiając różowoskórą jedynie o kolejny ból głowy. Jednak pomimo tego doszła do pewnych dwóch wniosku. Musiała albo zaprzestać walki gdzieś się schować, albo nauczyć się jeszcze lepiej walczyć, by nie doszło do tego, że w jakiś sposób znów zostanie odcięta od wszystkiego. Podjęcie decyzji w przeciwieństwie do odpowiedzi na pytanie nie było trudne. Przecież to w końcu walka była jej pisana.
- Jesteś Raa... - oznajmiła w końcu sama sobie pozwalając by migrena sama mijała wraz gorącem ulatujący z jej głowy, po czym kontynuowała przykładając dłoń do piersi - Nie dam się... Ja nie... zakończyć jak bracia... Umieć walczyć... dobrze niż bracia... Nie dam się...
I z tym postanowieniem ponownie ruszyła przed siebie z maksymalną prędkością obniżając lot by móc łatwiej wypatrzyć coś co mogłoby ją zainteresować. Przecież najlepszym by być jeszcze lepsza od swych braci i sióstr była walka w przeciwnikami, a najlepiej pochłanianie nich jak udowadniała ostatnia absorpcja.
OCC:
HP Raa: 1203 + 275 = 1478
Ki Raa: 1340 + 299 = 1639
Koniec treningu
z/t --> Wyspa na środku oceanu
Pędząc największą szybkością na jaką ją był teraz stać Raa przecinała kolejne kępy chmur. Zamierzała znaleźć kogoś z kim mogłaby się zmierzyć. Lecz o dziwno nie chodziło jej teraz o kolejną ofiarę. Na to było trochę za wcześnie biorąc pod uwagę w jakim jeszcze była stanie. Chciała się jedynie przekonać na co ją w tym momencie stać. Przecież nie mogła ulec tak jak jej bracia i siostry.
W tym momencie wyhamowała zatrzymując się wśród sunących po niebie obłoków. Zaczęła bowiem przypominać sobie niektóre z rzeczy o jakich mówiła Vv. Jednak teraz najważniejsze było właśnie ten szczegół o jej podobnych.
Nie pamiętała, czy wcześniej się zastanawiała nad tym czy są inni, lecz teraz wiedziała, że kiedyś byli.
- Czemu... - powiedziała sama do siebie rozglądając się po nieboskłonie. I choć nie było to coś w czym demonica się specjalizowała to zaczęła myśleć. A dokładniej rozmyślać nad losem swych pobratymców. W końcu musiał być jakiś powód dla którego nie udało im się wygrać z tymi o których wspominała niebieskooka. - Jak...
Lecz nieważne ile nad tym się głowiła to nie mogła dojść czemu tak się stało. Nie mogło być przecież tak, że trafili na kogoś z kim wszyscy nie daliby sobie rady. Przeciwnik musiałby być naprawdę potężny by do czegoś takiego doszło.
Wtedy naszło naszło ją jedno z pierwszych wspomnień jakich doznała wydostając się w końcu ze swojego szarego więzienia. A było nim właśnie moment jak była w nim zamykana. Czyżby to było odpowiedzią na jej pytanie? Możliwość uwiezienie demonów takich jak ona? A może ona była wyjątkiem? Tylko w takim razie czemu? Co ją niby wyróżniało od innych jej pokroju? Ona żyła dla walki, więc zapewne reszta jej krewniaków postępowała podobnie. Ale czy na pewno? A może to właśnie walki do tego doprowadziły
Niestety próby odpowiedzenia na kolejne, coraz to nowe pytania spełzły na niczym przyprawiając różowoskórą jedynie o kolejny ból głowy. Jednak pomimo tego doszła do pewnych dwóch wniosku. Musiała albo zaprzestać walki gdzieś się schować, albo nauczyć się jeszcze lepiej walczyć, by nie doszło do tego, że w jakiś sposób znów zostanie odcięta od wszystkiego. Podjęcie decyzji w przeciwieństwie do odpowiedzi na pytanie nie było trudne. Przecież to w końcu walka była jej pisana.
- Jesteś Raa... - oznajmiła w końcu sama sobie pozwalając by migrena sama mijała wraz gorącem ulatujący z jej głowy, po czym kontynuowała przykładając dłoń do piersi - Nie dam się... Ja nie... zakończyć jak bracia... Umieć walczyć... dobrze niż bracia... Nie dam się...
I z tym postanowieniem ponownie ruszyła przed siebie z maksymalną prędkością obniżając lot by móc łatwiej wypatrzyć coś co mogłoby ją zainteresować. Przecież najlepszym by być jeszcze lepsza od swych braci i sióstr była walka w przeciwnikami, a najlepiej pochłanianie nich jak udowadniała ostatnia absorpcja.
OCC:
HP Raa: 1203 + 275 = 1478
Ki Raa: 1340 + 299 = 1639
Koniec treningu
z/t --> Wyspa na środku oceanu
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach