Wulkan
+6
KOŚCI
NPC.
Khepri
Red
Reito
NPC
10 posters
Wulkan
Czw Maj 31, 2012 6:19 pm
First topic message reminder :
Gorące miejsce dla gorących facetów i lasek, pragnących darmowego solarium. Dawne podania głoszą o dziwnym demonie lubującym się w kąpielach z lawy i traktującym to miejsce jak dom, co skutecznie odstrasza mniej odważnych turystów.
Gorące miejsce dla gorących facetów i lasek, pragnących darmowego solarium. Dawne podania głoszą o dziwnym demonie lubującym się w kąpielach z lawy i traktującym to miejsce jak dom, co skutecznie odstrasza mniej odważnych turystów.
Re: Wulkan
Pon Lut 24, 2014 8:44 pm
Dzień zaczął się normalnie. Wyglądało to tak, jakby nic szczególnego nie miało się zdarzyć. Gdy Chepri poderwał się z łóżka został zatrzymany przez Vixen chwytem za nadgarstek. Demonica spojrzała na czerwonowłosego mężczyznę z wyraźnym niepokojem na twarzy.
- Jest problem. Braska jest nie w sosie. Mi nic nie chce powiedzieć, więc może Tobie się uda z niego coś wydusić gdy zjemy, co? Dawno go takiego nie widziałam i się martwię. - powiedziała wpatrując się w chłopaka prawie, że zaszklonymi oczami. Gdy potrafiła to wyglądała słodko i bardzo przekonująco.
Przeszli do kuchni. Na stole już czekało na nich mnóstwo dobrze pachnącego jedzenia przygotowanego przez samą panią tego wulkanu. Z zadowoleniem usiadła przy stole nalewając wszystkim soku z pobliskich owoców. Braska faktycznie nie wyglądał na radosnego, jak to zwykle bywało. Jego ponury wyraz twarzy, aż chłodził miejsce, w którym się znajdują...
- Jest problem. Braska jest nie w sosie. Mi nic nie chce powiedzieć, więc może Tobie się uda z niego coś wydusić gdy zjemy, co? Dawno go takiego nie widziałam i się martwię. - powiedziała wpatrując się w chłopaka prawie, że zaszklonymi oczami. Gdy potrafiła to wyglądała słodko i bardzo przekonująco.
Przeszli do kuchni. Na stole już czekało na nich mnóstwo dobrze pachnącego jedzenia przygotowanego przez samą panią tego wulkanu. Z zadowoleniem usiadła przy stole nalewając wszystkim soku z pobliskich owoców. Braska faktycznie nie wyglądał na radosnego, jak to zwykle bywało. Jego ponury wyraz twarzy, aż chłodził miejsce, w którym się znajdują...
Re: Wulkan
Czw Mar 06, 2014 7:13 pm
Słowa Vixen... Szczerze nie wiem, czy bardziej mnie zdziwiły, czy zmartwiły. Jeśli faktycznie z Braską działo się coś nie tak, to jako jego uczeń nie mogłem tego zignorować, w końcu jestem mu sporo winien za wszystkie nauki, jakie od niego otrzymałem. Niemal od razu zacząłem się zastanawiać co takiego mogłoby sprawić, że ma on zły humor, ale do głowy nie przyszło mi nic sensownego. Nie mniej jednak, to trzeba było sprawdzić... Chociażby po to, żeby uspokoić Demonicę. Nie, żeby coś, ale nie lubiłem, gdy była w złym humorze... Odbijało się to na dosłownie wszystkim w okolicy.
Twarz Władcy Demonów wyglądała niczym alegoria ponurego nastroju. Atmosfera w środku aż się ochładzała, a przecież normalnie panują utaj tropikalne upały. Mistrz był jednak wprawnym obserwatorem, dlatego też przyjąłem standardowy wyraz twarzy pokazujący pogodę ducha i determinację. Rękę dam sobie uciąć, że gdyby zobaczył mnie innego, zacząłby coś podejrzewać, a wtedy nie dałoby się od niego dowiedzieć nic.
Jedzenie jak zwykle było rewelacyjne, pochłonąłem go sporą ilość, nawet jak na mnie i to z nieudawaną radością.
-To co Mistrzu, jakie masz dla mnie dzisiaj zadanie? - zapytałem, jakby nigdy nic i spojrzałem na Demona. Wzrok miał nieobecny, jakby przebywał tutaj tylko ciałem.
Wymieniliśmy szybko z Vixen porozumiewawcze spojrzenia.
-Mistrzu?
Twarz Władcy Demonów wyglądała niczym alegoria ponurego nastroju. Atmosfera w środku aż się ochładzała, a przecież normalnie panują utaj tropikalne upały. Mistrz był jednak wprawnym obserwatorem, dlatego też przyjąłem standardowy wyraz twarzy pokazujący pogodę ducha i determinację. Rękę dam sobie uciąć, że gdyby zobaczył mnie innego, zacząłby coś podejrzewać, a wtedy nie dałoby się od niego dowiedzieć nic.
Jedzenie jak zwykle było rewelacyjne, pochłonąłem go sporą ilość, nawet jak na mnie i to z nieudawaną radością.
-To co Mistrzu, jakie masz dla mnie dzisiaj zadanie? - zapytałem, jakby nigdy nic i spojrzałem na Demona. Wzrok miał nieobecny, jakby przebywał tutaj tylko ciałem.
Wymieniliśmy szybko z Vixen porozumiewawcze spojrzenia.
-Mistrzu?
Re: Wulkan
Pon Mar 10, 2014 3:02 pm
Potężny demon łypnął podminowanym wzrokiem na Chepriego gdy ten odezwał się do niego. Uderzył wielką łapą plaskiem w stół łamiąc go w pół. Głośny hałas tłuczonego szła i porcelany rozniósł się po pomieszczeniu z lekkim echem.
- Ku*wa. - warknął zeźlony. - Ktoś tu był w nocy. Dlaczego, dlaczego do czorta żadne z was tego nie zauważyło?! - Braska wstał na równe nogi i patrząc z góry na dwójkę podniósł trochę swoją KI, by pokazać, że nie ma z nim żartów. Po chwili jednak zrzucił z tonu, nawet podnoszące się od głośnego oddechu nozdrza uspokoiły się. - Nie... dlaczego JA TEGO NIE ZAUWAŻYŁEM DO JASNEJ KU*WY!? - uderzył pięścią tym razem w ścianę obok. Pomieszczenie zatrzęsło się, a kilka pyłków brudu spadło na podłogę. Temperatura zwiększyła się, mogłoby się nawet wydawać, że podłoga lekko drży. Czyżby wulkan miał wybuchnąć?
Vixen niezauważalnie wymknęła się z tego miejsca. Wolała chyba nie podpadać władcy Demonów, albo... miała inny cel.
OOC
Spróbuj uspokoić Braskę.
Wskazówka:
- W jednym z pomieszczeń w bazie znajduje się kawałek czarnego postrzępionego płótna, z którego wycieka energia demona.
- Ku*wa. - warknął zeźlony. - Ktoś tu był w nocy. Dlaczego, dlaczego do czorta żadne z was tego nie zauważyło?! - Braska wstał na równe nogi i patrząc z góry na dwójkę podniósł trochę swoją KI, by pokazać, że nie ma z nim żartów. Po chwili jednak zrzucił z tonu, nawet podnoszące się od głośnego oddechu nozdrza uspokoiły się. - Nie... dlaczego JA TEGO NIE ZAUWAŻYŁEM DO JASNEJ KU*WY!? - uderzył pięścią tym razem w ścianę obok. Pomieszczenie zatrzęsło się, a kilka pyłków brudu spadło na podłogę. Temperatura zwiększyła się, mogłoby się nawet wydawać, że podłoga lekko drży. Czyżby wulkan miał wybuchnąć?
Vixen niezauważalnie wymknęła się z tego miejsca. Wolała chyba nie podpadać władcy Demonów, albo... miała inny cel.
OOC
Spróbuj uspokoić Braskę.
Wskazówka:
- W jednym z pomieszczeń w bazie znajduje się kawałek czarnego postrzępionego płótna, z którego wycieka energia demona.
Re: Wulkan
Pią Kwi 25, 2014 9:47 pm
-C-co takiego? - rzekłem mimowolnie. - Ale jak to?
Nie chciało mi się w to wierzyć, wręcz nie dopuszczałem do siebie tej informacji. Przez cały ten czas jak mieszkałem z Braską,
tylko jedna osoba dobrowolnie przybyła tu, a Rikimaru i tak miał niesłychane szczęście, że nie spotkał mistrza... Na ogół ludzie i inne stworzenia unikały tego miejsca,
czy to z powodu legendy o demonie, czy też dziwnej aury tego miejsca, no i nie każdy lubi zapach siarki przez całą dobę. Tak więc obecność kogokolwiek tutaj nie mogła być dziełem przypadku,
a fakt, że nikt z nas, nawet Braska, nie wyczuł intruza, sprawiało, że cała ta sprawa była jeszcze bardziej podejrzana.
-Mistrzu, nie wiesz może kto mógłby to być? Bo byle złodziej by tu nie przychodził - powiedziałem, chwytając się za brodę. -Dobrze też będzie się rozejrzeć, może intruz zostawił coś po sobie, i będzie można go wytropić - dodałem, uderzając pięścią w otwartą dłoń.
Nie minęło pięć minut i poruszałem się po labiryncie podziemnych korytarzy.
Czułem niepokój. Czego, jak czego ale pewny byłem, że to wtargnięcie ma coś wspólnego z Braską, Uczucie to pogłębiał fakt, że o mistrzu wiedziałem tyle co nic... Albo nie miałem czasu pytać o jego przeszłość, albo obawiałem jego reakcji na pytania. Fakt, nie raz pokazał,
że potrafi być wyluzowany, bardziej niż ja czasami, ale mimo to nie wyglądał na kogoś, kto lubił rozmawiać o swojej przeszłości... To akurat łączyło nas, bo sam też nie przepadałem za mówieniem o sobie, ale głównie dlatego, że moja przeszłość nie jest czymś, czego miło się słucha...
Skupiłem się, namierzyłem każde źródło energii w promieniu pół kilometra. Wtedy coś poczułem. Jedno, nieco przytłumione, ale wyróżniające się spośród znanych mi energii. To była energia demona, co do tego nie miałem wątpliwości. Ruszyłem w kierunku źródła.
Okazał się nim być strzępek materiału. Bez zbędnego zastanowienia zaniosłem go do Braski.
OOC:
I'm alive...
Nie chciało mi się w to wierzyć, wręcz nie dopuszczałem do siebie tej informacji. Przez cały ten czas jak mieszkałem z Braską,
tylko jedna osoba dobrowolnie przybyła tu, a Rikimaru i tak miał niesłychane szczęście, że nie spotkał mistrza... Na ogół ludzie i inne stworzenia unikały tego miejsca,
czy to z powodu legendy o demonie, czy też dziwnej aury tego miejsca, no i nie każdy lubi zapach siarki przez całą dobę. Tak więc obecność kogokolwiek tutaj nie mogła być dziełem przypadku,
a fakt, że nikt z nas, nawet Braska, nie wyczuł intruza, sprawiało, że cała ta sprawa była jeszcze bardziej podejrzana.
-Mistrzu, nie wiesz może kto mógłby to być? Bo byle złodziej by tu nie przychodził - powiedziałem, chwytając się za brodę. -Dobrze też będzie się rozejrzeć, może intruz zostawił coś po sobie, i będzie można go wytropić - dodałem, uderzając pięścią w otwartą dłoń.
Nie minęło pięć minut i poruszałem się po labiryncie podziemnych korytarzy.
Czułem niepokój. Czego, jak czego ale pewny byłem, że to wtargnięcie ma coś wspólnego z Braską, Uczucie to pogłębiał fakt, że o mistrzu wiedziałem tyle co nic... Albo nie miałem czasu pytać o jego przeszłość, albo obawiałem jego reakcji na pytania. Fakt, nie raz pokazał,
że potrafi być wyluzowany, bardziej niż ja czasami, ale mimo to nie wyglądał na kogoś, kto lubił rozmawiać o swojej przeszłości... To akurat łączyło nas, bo sam też nie przepadałem za mówieniem o sobie, ale głównie dlatego, że moja przeszłość nie jest czymś, czego miło się słucha...
Skupiłem się, namierzyłem każde źródło energii w promieniu pół kilometra. Wtedy coś poczułem. Jedno, nieco przytłumione, ale wyróżniające się spośród znanych mi energii. To była energia demona, co do tego nie miałem wątpliwości. Ruszyłem w kierunku źródła.
Okazał się nim być strzępek materiału. Bez zbędnego zastanowienia zaniosłem go do Braski.
OOC:
I'm alive...
Re: Wulkan
Nie Kwi 27, 2014 9:26 pm
Braska nie wyglądał na zadowolonego. Nic dziwnego, w końcu uchodził przez prawie tysiąc lat za najwspanialszego demona jaki istnieje. Nie miał sobie równych we własnej rasie. Jego wściekłość jest więc w pełni uzasadniona.
Gdy Chepri wrócił z jakimś śladem, który mógłby ich nakierować na intruza, to ten się uśmiechnął lekko. Za chwilę jednak mina mu zrzedła. Chwycił skrawek w rękę i zacisnął w pięść.
- A jednak wrócił. - demon mruknął. Po chwili ciszy postanowił podzielić się myślami z uczniem - Istnieje ktoś, kto chce za wszelką cenę zrzucić mnie z tronu władcy demonów. To w sumie nie jest dziwne. Każdy by chciał władzy. Myślałem, że pozbyłem się go 500 lat temu, ale jak widać zło nie lubię sobie od tak odejść. Tą parszywą energię poznam wszędzie. Tylko co tu robił i dlaczego mnie nie zabił jak miał okazję? - zapadła cisza. Po kilku minutach głos znów zabrał Braska - Trzeba go odnaleźć i zniszczyć. Sam bym to zrobił, ale w moim aktualnym stanie jest to niemożliwe. Gdyby mnie dorwał Hikaru to bym przegrał już na początku. - rozglądnął się. - Vixen... gdzie ona leci?
OOC
Masz dwie opcje :
- Lecisz w poszukiwaniach demona, znajdziesz go po energii (Las skalisty)
- Lecisz za Vixen (podnóża góry)
Gdy Chepri wrócił z jakimś śladem, który mógłby ich nakierować na intruza, to ten się uśmiechnął lekko. Za chwilę jednak mina mu zrzedła. Chwycił skrawek w rękę i zacisnął w pięść.
- A jednak wrócił. - demon mruknął. Po chwili ciszy postanowił podzielić się myślami z uczniem - Istnieje ktoś, kto chce za wszelką cenę zrzucić mnie z tronu władcy demonów. To w sumie nie jest dziwne. Każdy by chciał władzy. Myślałem, że pozbyłem się go 500 lat temu, ale jak widać zło nie lubię sobie od tak odejść. Tą parszywą energię poznam wszędzie. Tylko co tu robił i dlaczego mnie nie zabił jak miał okazję? - zapadła cisza. Po kilku minutach głos znów zabrał Braska - Trzeba go odnaleźć i zniszczyć. Sam bym to zrobił, ale w moim aktualnym stanie jest to niemożliwe. Gdyby mnie dorwał Hikaru to bym przegrał już na początku. - rozglądnął się. - Vixen... gdzie ona leci?
OOC
Masz dwie opcje :
- Lecisz w poszukiwaniach demona, znajdziesz go po energii (Las skalisty)
- Lecisz za Vixen (podnóża góry)
Re: Wulkan
Pon Kwi 28, 2014 8:34 pm
Wieść o demonie pragnącym obalić Braskę nie zdziwiła mnie. Jednak fakt, że ktoś z jego przeszłości wrócił nie napawał nie optymizmem. Nie chodziło o to, że chce zaszkodzić mistrzowi, co stawiało też mnie i Vixen... I być może June w kłopotliwej sytuacji, nie. Chodziło o to, że skoro konkurował z Władcą Demonów, to nie może być słaby...
- "Cholera, to nie polepsza ani trochę sytuacji..."
- Skoro cię nie zabił, to znaczy, że ma w tym jakiś interes, pytanie tylko jaki? - zapytałem chwytając się za brodę.
- "Powinienem sprawdzić co teraz chce zrobić, ale może się dla mnie okazać zbyt silny... Jak to załatwić?"
Wtedy przypomniałem sobie o pewnym szczególe sprzet jakichś dwóch lat...
- "Genialny Żółw! On może nauczyć mnie czegoś, co pomoże mi w walce... Chyba jeszcze pamiętam drogę na jego wyspę"
Miałem już chwycić strzępek materiału i powiedzieć, że lecę za nim, ale podobnie jak mistrza, moją uwagę przykuła energia Vixen.
-"Gdzie ona się szlaja? Zwłaszcza teraz? Ehh... "
Demonica nie była głupia i nie wpakowałaby się celowo w kłopoty, ale i tak martwiłem się o nią.
- Polecę sprawdzić co z nią i ruszę w pościg za demonem - powiedziałem, łapiąc w dłoń kawałek materiału i kierując się do wyjścia.
OOC:
Zt -> Podnóża góry
- "Cholera, to nie polepsza ani trochę sytuacji..."
- Skoro cię nie zabił, to znaczy, że ma w tym jakiś interes, pytanie tylko jaki? - zapytałem chwytając się za brodę.
- "Powinienem sprawdzić co teraz chce zrobić, ale może się dla mnie okazać zbyt silny... Jak to załatwić?"
Wtedy przypomniałem sobie o pewnym szczególe sprzet jakichś dwóch lat...
- "Genialny Żółw! On może nauczyć mnie czegoś, co pomoże mi w walce... Chyba jeszcze pamiętam drogę na jego wyspę"
Miałem już chwycić strzępek materiału i powiedzieć, że lecę za nim, ale podobnie jak mistrza, moją uwagę przykuła energia Vixen.
-"Gdzie ona się szlaja? Zwłaszcza teraz? Ehh... "
Demonica nie była głupia i nie wpakowałaby się celowo w kłopoty, ale i tak martwiłem się o nią.
- Polecę sprawdzić co z nią i ruszę w pościg za demonem - powiedziałem, łapiąc w dłoń kawałek materiału i kierując się do wyjścia.
OOC:
Zt -> Podnóża góry
- GośćGość
Re: Wulkan
Czw Lip 31, 2014 4:41 pm
>> Z West City
Po kwadransie, czy też dwudziestu minutach nieustannego szybkiego lotu doleciała z wielkiego miasta West City na odludzie, jakim jest aktywny wulkan. To było bardzo dobre miejsce na zamieszanie, bo nie kręcił się tutaj nikt przez złowrogość tej góry. W każdym bądź razie rudowłosa dziewczyna wyłączyła swoją aurę gdy tylko wylądowała. Jej bose nogi napotkały się z gorącym podłożem tego mistycznego miejsca. Złotooka wzięła w płuca głęboki wdech, napawając się zapachem siarki. Uwielbiała tę woń, była dla niej najlepszą perfumą - w końcu przecież była demonem zrodzonym z Dark Staru.
Rozglądnęła się. Miejsce wyglądało na całkowicie niezamieszkane, nawet najmniejszy robak tędy nie chodził. Nie widziała nigdzie sylwetki króla demonów. Postanowiła więc użyć prostego sposobu kontaktowania się:
___ - Braska! Ojcze! Wyjdź proszę, potrzebuję twojej pomocy! - zaczęła krzyczeć głośno, unosząc głowę ku górze. Nic jej nie odpowiedziało. Zacisnęła więc pięści w lekkim zdenerwowaniu i kontynuuowała - Wiem, że nie pokazywałam się przez dwa lata, ale uwierz mi, miałam bardzo ważny powód. Jestem silniejsza, ojcze! Pamiętasz może, gdy setki lat temu władałam mieczem, który stworzyłam sama? Ty też używasz tej techniki! Proszę, musisz mi ją przypomnieć, bo sama nie dam rady! - gdy skończyła mówić, ukucnęła, a głowę schyliła ku dołowi. Chciała w ten sposób okazać uległość Władcy Demonów. Musi poznać tą tajemnicę.
Po kwadransie, czy też dwudziestu minutach nieustannego szybkiego lotu doleciała z wielkiego miasta West City na odludzie, jakim jest aktywny wulkan. To było bardzo dobre miejsce na zamieszanie, bo nie kręcił się tutaj nikt przez złowrogość tej góry. W każdym bądź razie rudowłosa dziewczyna wyłączyła swoją aurę gdy tylko wylądowała. Jej bose nogi napotkały się z gorącym podłożem tego mistycznego miejsca. Złotooka wzięła w płuca głęboki wdech, napawając się zapachem siarki. Uwielbiała tę woń, była dla niej najlepszą perfumą - w końcu przecież była demonem zrodzonym z Dark Staru.
Rozglądnęła się. Miejsce wyglądało na całkowicie niezamieszkane, nawet najmniejszy robak tędy nie chodził. Nie widziała nigdzie sylwetki króla demonów. Postanowiła więc użyć prostego sposobu kontaktowania się:
___ - Braska! Ojcze! Wyjdź proszę, potrzebuję twojej pomocy! - zaczęła krzyczeć głośno, unosząc głowę ku górze. Nic jej nie odpowiedziało. Zacisnęła więc pięści w lekkim zdenerwowaniu i kontynuuowała - Wiem, że nie pokazywałam się przez dwa lata, ale uwierz mi, miałam bardzo ważny powód. Jestem silniejsza, ojcze! Pamiętasz może, gdy setki lat temu władałam mieczem, który stworzyłam sama? Ty też używasz tej techniki! Proszę, musisz mi ją przypomnieć, bo sama nie dam rady! - gdy skończyła mówić, ukucnęła, a głowę schyliła ku dołowi. Chciała w ten sposób okazać uległość Władcy Demonów. Musi poznać tą tajemnicę.
Re: Wulkan
Pią Sie 01, 2014 1:05 pm
Tego dnia nie można było nazwać wulkanu spokojnym. Większość ludzi nie zwracała na to uwagi, byli w bezpiecznej odległości. Na szczęście było kilka osób które wiedziały jak to wszystko działa. Niespokojny wulkan = niespokojny Braska. Proste równanie.
June weszła na teren swojego ojca. Oj tak, nie było jej tu długo. Chyba zbyt długo. Do tego trafiła chyba w kiepskim momencie. Zawołała Braskę a ten stanął na małej półce skalnej. Z dołu był niewidoczny. Wpatrywał się swoim surowym spojrzeniem w córeczkę. Po tym jak ta skończyła mówić i powiedziała o celu przybycia, Król Demonów ujawnił swoją moc. Teraz June mogła go zauważyć.
-Bo z wami to tak jest. Jak nie przychodzicie to macie w dupie ojca. Niech by się paliło i waliło, choroba czy śmierć to byście nawet nie przyszli zobaczyć co się stało. Ale jak coś potrzebujecie to wiecie gdzie znaleźć starego ojczulka. -powiedział będąc lekko zdenerwowanym. Jego twarz wyglądała na spokojną, ale wewnątrz panowała istna burza. Nie, to nie sprawa June, tylko tego śmiesznego demona który chce pokonać króla!
-Właź do środka, chyba, że smród siarki już Ci zaczął przeszkadzać - demon odwrócił się -jak ich nie ma to nie ma, ale jak przyjdą to "tatusiuuu, daj zabawkę". Na cholerę mi tyle dzieci -mówił do siebie po cichu i nerwowo.
June weszła na teren swojego ojca. Oj tak, nie było jej tu długo. Chyba zbyt długo. Do tego trafiła chyba w kiepskim momencie. Zawołała Braskę a ten stanął na małej półce skalnej. Z dołu był niewidoczny. Wpatrywał się swoim surowym spojrzeniem w córeczkę. Po tym jak ta skończyła mówić i powiedziała o celu przybycia, Król Demonów ujawnił swoją moc. Teraz June mogła go zauważyć.
-Bo z wami to tak jest. Jak nie przychodzicie to macie w dupie ojca. Niech by się paliło i waliło, choroba czy śmierć to byście nawet nie przyszli zobaczyć co się stało. Ale jak coś potrzebujecie to wiecie gdzie znaleźć starego ojczulka. -powiedział będąc lekko zdenerwowanym. Jego twarz wyglądała na spokojną, ale wewnątrz panowała istna burza. Nie, to nie sprawa June, tylko tego śmiesznego demona który chce pokonać króla!
-Właź do środka, chyba, że smród siarki już Ci zaczął przeszkadzać - demon odwrócił się -jak ich nie ma to nie ma, ale jak przyjdą to "tatusiuuu, daj zabawkę". Na cholerę mi tyle dzieci -mówił do siebie po cichu i nerwowo.
- GośćGość
Re: Wulkan
Pią Sie 01, 2014 3:46 pm
Miała pewne obawy związane z tą wizytą. Może Braska nie ma takich nadnaturalnych zdolności jak Kami czy ten kocur co mieszka niżej, ale też wiedział bardzo wiele mimo, że nie wychodzi z tego miejsca. Było w niej to uczucie, że mężczyzna może wiedzieć o swoim wnuku, którego połowy może nienawidzić. Na szczęście już na samym początku mogła śmiało stwierdzić, że nic nie wiedział. Jego ton głosu był co prawda uniesiony w gniewie, ale to nie chodziło o Shigo. Inaczej by potraktował ją bardziej brutalnie.
Podniosła się z klęczek gdy tylko postawny demon wyszedł z ukrycia. Zadarła głowę do góry przyglądając się uważnie mężczyźnie. Wyglądał gorzej. Znacznie gorzej niż dwa lata temu. Był najwyraźniej na wykończeniu i ciągnął na rezerwie. Zmartwiło ją to, ale mimo wszystko wiedziała, że ten nie lubi gdy okazuje mu się współczucie. Zamknęła więc czarnozłote oczy oraz spuściła głowę słuchając jego no... marudzenia. Wpuściła to jednym uchem, a drugim wypuściła. Wiedziała, że nie będzie zadowolony z wizyty po długim czasie, ale... nie mogła mu powiedzieć prawdy:
___ - Wybacz mi, miałam wiele na głowie przez tego tsufula, który dwa lata temu zaatakował Ziemię. Wiele spraw się pokręciło. To trudne do opowiedzenia. - podrapała się w tyle głowy próbując jakoś wytłumaczyć swoje postępowanie. Miała nadzieję, że zrozumie. Trochę plątała się w zeznaniach, ale tak to jest gdy staje się przed kimś silniejszym. Jedna technika i June leży rozłożona na łopatkach.
Zapach siarki wcale jej nie przeszkadzał, ale nie mogła nie skorzystać z zaproszenia zejścia do podziemi. Zaraz, podziemia? To tu było coś więcej niż tylko lawa, kamienie i smród? W każdym bądź razie weszła za Braską do dość przyjemnego pomieszczenia. Było tutaj znacznie chłodniej niż na powierzchni, a miejsce to przypominało ozdobioną na wzór skromnego mieszkanka jaskinię. Z zafascynowaniem rozglądała się, lecz w porę uzmysłowiła sobie, że miała coś ważniejszego do zrobienia.
___ - Nie ma czasu, jeżeli wciąż chcesz mieszkać spokojnie w tym miejscu to musisz pomóc mi stać się silniejszą, ojcze. - stanęła i spojrzała na demona - Nie raz sam tworzysz miecz. Coś niedobrego dzieje się na Ziemii, muszę mieć asa w rękawie. - mówiła z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
___ - Przy okazji... była u mnie Vixen. - zniżyła nieco swój ton nadając mu powagi - Zgadnij co mi powiedziała. Pewnie wiesz. Kto jej o tym powiedział? Była gotowa mnie zabić. To był dla mnie taki sam szok jak dla niej. - Tak, miała na myśli jej wyznanie, że jest córką June. Miała nadzieję, że chociaż Braska wie co ją tak nagle ugryzło.
Podniosła się z klęczek gdy tylko postawny demon wyszedł z ukrycia. Zadarła głowę do góry przyglądając się uważnie mężczyźnie. Wyglądał gorzej. Znacznie gorzej niż dwa lata temu. Był najwyraźniej na wykończeniu i ciągnął na rezerwie. Zmartwiło ją to, ale mimo wszystko wiedziała, że ten nie lubi gdy okazuje mu się współczucie. Zamknęła więc czarnozłote oczy oraz spuściła głowę słuchając jego no... marudzenia. Wpuściła to jednym uchem, a drugim wypuściła. Wiedziała, że nie będzie zadowolony z wizyty po długim czasie, ale... nie mogła mu powiedzieć prawdy:
___ - Wybacz mi, miałam wiele na głowie przez tego tsufula, który dwa lata temu zaatakował Ziemię. Wiele spraw się pokręciło. To trudne do opowiedzenia. - podrapała się w tyle głowy próbując jakoś wytłumaczyć swoje postępowanie. Miała nadzieję, że zrozumie. Trochę plątała się w zeznaniach, ale tak to jest gdy staje się przed kimś silniejszym. Jedna technika i June leży rozłożona na łopatkach.
Zapach siarki wcale jej nie przeszkadzał, ale nie mogła nie skorzystać z zaproszenia zejścia do podziemi. Zaraz, podziemia? To tu było coś więcej niż tylko lawa, kamienie i smród? W każdym bądź razie weszła za Braską do dość przyjemnego pomieszczenia. Było tutaj znacznie chłodniej niż na powierzchni, a miejsce to przypominało ozdobioną na wzór skromnego mieszkanka jaskinię. Z zafascynowaniem rozglądała się, lecz w porę uzmysłowiła sobie, że miała coś ważniejszego do zrobienia.
___ - Nie ma czasu, jeżeli wciąż chcesz mieszkać spokojnie w tym miejscu to musisz pomóc mi stać się silniejszą, ojcze. - stanęła i spojrzała na demona - Nie raz sam tworzysz miecz. Coś niedobrego dzieje się na Ziemii, muszę mieć asa w rękawie. - mówiła z lekkim zdenerwowaniem w głosie.
___ - Przy okazji... była u mnie Vixen. - zniżyła nieco swój ton nadając mu powagi - Zgadnij co mi powiedziała. Pewnie wiesz. Kto jej o tym powiedział? Była gotowa mnie zabić. To był dla mnie taki sam szok jak dla niej. - Tak, miała na myśli jej wyznanie, że jest córką June. Miała nadzieję, że chociaż Braska wie co ją tak nagle ugryzło.
Re: Wulkan
Nie Sie 03, 2014 1:18 pm
-Dobra, odpuść sobie to gadanie o Tsufulu, już dość się nasłuchałem jaki to on zły -przerwał córeczce wypowiedź o fioletowej mazi. No cóż, był wystarczająco napięty. June prosiła o technikę. Braska usiadł na swoim tronie który stał pod ścianą. Strzelił palcami u dłoni i spojrzał na rudowłosą z pełną powagą.
-Coś niedobrego dzieje się na ziemi? -uderzył pięścią w podłokietnik tak mocno, że rzeczy stojące na stole nieopodal podskoczyły, a na tronie powstało wgniecenie -przychodzi do mnie jakiś chłystek który chce mnie zdetronizować! Jakiś pier****ny k***s który pochłonął demona. Tfu! Muszę się go pozbyć i to Ty mi w tym pomożesz, rozumiesz? Nauczę Cię tej techniki, a Ty się pozbędziesz tego żałosnego żołnierzyka. Chyba, że coś o nim wiesz. Masz jakieś ciekawe informacje na jego temat? -dodał na koniec.
June przeszła do tematu Vixen, to jeszcze bardziej rozgniewało demona. Wiedział kto jej powiedział o tym wszystkim.. -To ten przeklęty Jecht! Jego też trzeba zabić, ale już moja w tym głowa. Ty masz się pozbyć tego skrzydlatego śmiecia. Potrzebujesz broni? Dostaniesz ją. -wstał, chwycił mały nożyk wrzucił do niego sporą ilość ki i powstał ogromny miecz.
-Ta technika polega na materializacji. Możesz wrzucić sporą ilość ki-do przedmiotu, a on urośnie i stanie się Twoim mieczem. Możesz też wyczarować go znikąd, formując soją Ki. To już jak wolisz. Opanujesz tę technikę, a ten śmieszny demon nie powinien być zagrożeniem.. -Braska na chwilę zamknął oczy. Wyszukiwał Ki tego demona. -Jest na wyspie, na morzu. -dodał na koniec, usiadł na tronie i czekał aż jego Córka opanuje technikę.
-Coś niedobrego dzieje się na ziemi? -uderzył pięścią w podłokietnik tak mocno, że rzeczy stojące na stole nieopodal podskoczyły, a na tronie powstało wgniecenie -przychodzi do mnie jakiś chłystek który chce mnie zdetronizować! Jakiś pier****ny k***s który pochłonął demona. Tfu! Muszę się go pozbyć i to Ty mi w tym pomożesz, rozumiesz? Nauczę Cię tej techniki, a Ty się pozbędziesz tego żałosnego żołnierzyka. Chyba, że coś o nim wiesz. Masz jakieś ciekawe informacje na jego temat? -dodał na koniec.
June przeszła do tematu Vixen, to jeszcze bardziej rozgniewało demona. Wiedział kto jej powiedział o tym wszystkim.. -To ten przeklęty Jecht! Jego też trzeba zabić, ale już moja w tym głowa. Ty masz się pozbyć tego skrzydlatego śmiecia. Potrzebujesz broni? Dostaniesz ją. -wstał, chwycił mały nożyk wrzucił do niego sporą ilość ki i powstał ogromny miecz.
-Ta technika polega na materializacji. Możesz wrzucić sporą ilość ki-do przedmiotu, a on urośnie i stanie się Twoim mieczem. Możesz też wyczarować go znikąd, formując soją Ki. To już jak wolisz. Opanujesz tę technikę, a ten śmieszny demon nie powinien być zagrożeniem.. -Braska na chwilę zamknął oczy. Wyszukiwał Ki tego demona. -Jest na wyspie, na morzu. -dodał na koniec, usiadł na tronie i czekał aż jego Córka opanuje technikę.
- GośćGość
Re: Wulkan
Pon Sie 04, 2014 2:12 pm
Rudowłosej aż włoski stanęły dęba na ciele gdy tylko Braska uderzył w podłokietnik. Nie tylko rzeczy wokół podskoczyły, ale też i demonica się wzdrygnęła. To był dopiero ojciec. Wzbudzał w niej podziw, a jednocześnie również strach. Momentami nie wiedziała, czy aby jej słowa zaraz nie przyczynią się do poderżnięcia jej gardła lub w najłagodniejszym wypadku wymierzeniem sierpowego, który spowodowałby u niej omdlenie i wybudzenie po kilku tygodniach. Przełknęła jedynie mało słyszalnie ślinę, a potem uważnie słuchała co jeszcze mężczyzna ma jej do powiedzenia. Wiedziała, że nie ma nic za darmo. Domyślała się od samego początku, że będzie coś, czym będzie musiała zapłacić za tą cenną informację. Niestety nie spodziewała się czegoś TAKIEGO.
Miała... miała pozbyć się jakiejś istoty, która czyha na tron Braski? Czy właśnie dostała zlecenie na czyjąś duszę? Rudowłosa, aż zadrżała ze strachu na samą myśl, że jej ręce splamią się czyjąś krwią. Była jednak w impasie.
___ - "Wybrać mniejsze zło." - pomyślała spuszczając głowę. Musiała, albo posłuchać ojca by posiąść moc zdolną podnosić jej zdolności kilkakrotnie lub bronić swojego syna tym, co aktualnie ma. A ma niewiele. Moc tamtej istoty, którą czuła była niewyobrażalnie silna. Na pewno w razie jego inwazji, June poległaby. Nie jest wystarczająco potężna by dać sobie z nim radę. Jedynym rozsądnym wyjściem jest zgoda na to, co polecił jej Braska. Musi dopomóc sobie tworząc miecz.
Uchyliła usta:
___ - Z-zgadzam się. - powiedziała niepewnie, ale głośno. Ktoś ją za to bardzo mocno znienawidzi, ale kocha swojego syna i nie pozwoli na to, by był skrzywdzony. Nie ma zamiaru siedzieć z założonymi rękoma czekając na cud. Szczególnie gdy wokół zaczęły kręcić się złe moce, a ojciec dziecka zniknął zostawiając wszystko na głowie samej June.
Gniew kumulował się w dziewczynie, nie mogąc znaleźć momentu by wyjść na zewnątrz. Ostatnio powstrzymał ją Vernil, za co jest mu wdzięczna, lecz to tylko odłożyło się na półkę pod tytułem "wyżyję się później". To nie było zbyt zdrowe.
Chwilę później dostała instrukcje jak nauczyć się owej techniki, o którą się ubiegała. Demonica. Po małej prezentacji wychwyciła magiczną sztuczkę po czym podziękowała ukłonem. Udała się kilka metrów dalej, by tam w spokoju zacząć swój trening.
___ - "WYSPY?!" - pomyślała nagle gorączkowo gdy doszły do niej ostatnie słowa ojca. Zaczęła drżeć ze strachu o życie jej syna. Do cholery, gdzieś tam on jest, pod opieką Kame Sennina. Jeżeli ta istota tknie jej mały skarb to gorzko tego pożałuje. Nie będzie litości.
Początki skupienia się na tym co jest teraz, było bardzo trudne, cały czas jej matczyna podświadomość nakazywała demonicy obserwować stan dziecka, lecz tak nie mogła pracować. Po pewnym czasie wyciszyła się całkowicie. Zamknęła oczy i pozwoliła mózgowi pracować nad wytworzeniem z KI ostrego miecza.
OOC
Start Treningu, a przy okazji ZT do Kame Sennina, by nie marnować czasu.
Miała... miała pozbyć się jakiejś istoty, która czyha na tron Braski? Czy właśnie dostała zlecenie na czyjąś duszę? Rudowłosa, aż zadrżała ze strachu na samą myśl, że jej ręce splamią się czyjąś krwią. Była jednak w impasie.
___ - "Wybrać mniejsze zło." - pomyślała spuszczając głowę. Musiała, albo posłuchać ojca by posiąść moc zdolną podnosić jej zdolności kilkakrotnie lub bronić swojego syna tym, co aktualnie ma. A ma niewiele. Moc tamtej istoty, którą czuła była niewyobrażalnie silna. Na pewno w razie jego inwazji, June poległaby. Nie jest wystarczająco potężna by dać sobie z nim radę. Jedynym rozsądnym wyjściem jest zgoda na to, co polecił jej Braska. Musi dopomóc sobie tworząc miecz.
Uchyliła usta:
___ - Z-zgadzam się. - powiedziała niepewnie, ale głośno. Ktoś ją za to bardzo mocno znienawidzi, ale kocha swojego syna i nie pozwoli na to, by był skrzywdzony. Nie ma zamiaru siedzieć z założonymi rękoma czekając na cud. Szczególnie gdy wokół zaczęły kręcić się złe moce, a ojciec dziecka zniknął zostawiając wszystko na głowie samej June.
Gniew kumulował się w dziewczynie, nie mogąc znaleźć momentu by wyjść na zewnątrz. Ostatnio powstrzymał ją Vernil, za co jest mu wdzięczna, lecz to tylko odłożyło się na półkę pod tytułem "wyżyję się później". To nie było zbyt zdrowe.
Chwilę później dostała instrukcje jak nauczyć się owej techniki, o którą się ubiegała. Demonica. Po małej prezentacji wychwyciła magiczną sztuczkę po czym podziękowała ukłonem. Udała się kilka metrów dalej, by tam w spokoju zacząć swój trening.
___ - "WYSPY?!" - pomyślała nagle gorączkowo gdy doszły do niej ostatnie słowa ojca. Zaczęła drżeć ze strachu o życie jej syna. Do cholery, gdzieś tam on jest, pod opieką Kame Sennina. Jeżeli ta istota tknie jej mały skarb to gorzko tego pożałuje. Nie będzie litości.
Początki skupienia się na tym co jest teraz, było bardzo trudne, cały czas jej matczyna podświadomość nakazywała demonicy obserwować stan dziecka, lecz tak nie mogła pracować. Po pewnym czasie wyciszyła się całkowicie. Zamknęła oczy i pozwoliła mózgowi pracować nad wytworzeniem z KI ostrego miecza.
OOC
Start Treningu, a przy okazji ZT do Kame Sennina, by nie marnować czasu.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wulkan
Sob Gru 10, 2016 10:47 pm
>>Z West City - z laboratorium dr Briefsa
Zjawił się tutaj pierwszy, no bo w zasadzie nie określił dokładnie, gdzie będzie miejsce spotkania. Jego Ki ustabilizowała się już w konkretnym, odludnym zakątku. Skwar i spiekota od lawy drzemiącej pod stosunkowo kruchej warstwy skał biła mimo wszystko intensywnie. Hm, chyba nie było tutaj już Braski, nie mógł wyczuć jego Ki. Albo cwaniak skrył moc, żeby zwabić demona. Czy to możliwe, żeby Braska miał w posiadanie Smoczą Kulę? Bardzo możliwy scenariusz - posiadając jedną z gwiazdkowych kul uniemożliwiał skompletowanie zestawu, a to znaczyło, że trzeba byłoby zmierzyć ze starym demonem. Ciekawy wabik na sparingi czy walki na śmierć i życie.
Usiadł wygodnie ( o ile się dało ) na skale i skrzyżował ręce na torsie spoglądając kątem oka na radar wtopiony w nadgarstek. Wskazywał, że około 200 metrów stąd znajduje się przedmiot. Zweryfikują już niebawem wojownicy, którzy zbiorą się tutaj. Oby. Da sojuszniczkom godzinę czasu, potem sam pójdzie i sprawdzi, czy aby na pewno postąpił słusznie wkraczając na niegdyś bardzo wrogie mu terytorium.
Zjawił się tutaj pierwszy, no bo w zasadzie nie określił dokładnie, gdzie będzie miejsce spotkania. Jego Ki ustabilizowała się już w konkretnym, odludnym zakątku. Skwar i spiekota od lawy drzemiącej pod stosunkowo kruchej warstwy skał biła mimo wszystko intensywnie. Hm, chyba nie było tutaj już Braski, nie mógł wyczuć jego Ki. Albo cwaniak skrył moc, żeby zwabić demona. Czy to możliwe, żeby Braska miał w posiadanie Smoczą Kulę? Bardzo możliwy scenariusz - posiadając jedną z gwiazdkowych kul uniemożliwiał skompletowanie zestawu, a to znaczyło, że trzeba byłoby zmierzyć ze starym demonem. Ciekawy wabik na sparingi czy walki na śmierć i życie.
Usiadł wygodnie ( o ile się dało ) na skale i skrzyżował ręce na torsie spoglądając kątem oka na radar wtopiony w nadgarstek. Wskazywał, że około 200 metrów stąd znajduje się przedmiot. Zweryfikują już niebawem wojownicy, którzy zbiorą się tutaj. Oby. Da sojuszniczkom godzinę czasu, potem sam pójdzie i sprawdzi, czy aby na pewno postąpił słusznie wkraczając na niegdyś bardzo wrogie mu terytorium.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wulkan
Nie Gru 11, 2016 9:59 pm
Rozrzucone po planecie? Tylko tyle zdążyłam zapytać samej siebie, bo nagle poczułam jak ktoś mnie ciągnie i to bardzo mocno.
- Kisaaaa – krzyknęłam gdy ta mocno pociągnęła mnie za sobą, koniec końców postanowiłam się jej poddać, a nawet pomóc, zamieniłam się w pierwsze stadium super wojownika i poszybowałam szybko za dziewczyną.
– Jesteś najbardziej szaloną osobą jaka znam!
Uśmiechnęłam się do niej, nie wiedziałam jak to przyjmie ona, ale to był zdecydowanie komplement, dawno nie spotkałam takiej osoby, która potrafiła tak bardzo zróżnicowanie się zachowywać. Była kompletnie nie do przewidzenia, ale podobało mi się to w niej.
- Raziel za nami poleci, chyba nie da Ci tak łatwo odejść, ale mimo wszystko było warto! – krzyknęłam robiąc kolejne obroty w locie, gdy nagle usłyszałam głos Reda. Natychmiast spojrzałam na Kisę, która również miała przekaz. Obie kiwnęłyśmy głową i udałyśmy się w takim kierunku – Możesz mi teraz coś powiedzieć o tym więcej?
Leciałyśmy w miarę szybko, póki co nie wyczuwałam energii szeryfa, co wydawało mi się podejrzane. Myślałam, że za nami poleci, chociaż on już i tak pewnie zorientował się, co się dzieje. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czym dokładnie mogą być te kule i skoro mogą być na całej Ziemi to w jaki sposób mamy je znaleźć nawet nie znając ich położenia ani czegokolwiek. Ja nawet nie wiedziałam, jak one w sumie wyglądają. Po chwili dziewczyna zaczęła mi trochę o nich opowiadać, co prawda były to szczątkowe informacje, ale przynajmniej mniej więcej wiedziałam, czego mam szukać. O ile te poszukiwania coś dadzą, bo to szukanie igły w stogu siana. Powoli zbliżałyśmy się do miejsca, w którym dało wyczuć się KI Reda, więc obie obniżyłyśmy lot. Gdy obie stałyśmy przed demonem spojrzałam na niego. Wyglądał na dosyć zamyślonego, a ja z kolei miałam nadzieję, że zobaczę nowego towarzysza.
- Jesteśmy – powiedziałam rozglądając się, szukając kogoś
– Nie ma z Tobą nowej osoby?
Spytałam z nutką żalu w głosie, co prawda nie po to tutaj przyleciałam, byłam wierna słowom i czynom Reda głównie dlatego, że on jako jedyny we mnie wierzył i dał mi siłę, o której mi obiecywał.
- Dobrze, że dałeś nam znać, bo my w zasadzie się zastanawiałyśmy jak je odnaleźć, mogą być w zasadzie wszędzie – wypowiedziałam się w imieniu Kisy chociaż tak do końca nie byłam pewna, czy dziewczyna chce szukać kul, ale skoro poleciała to raczej tak.
– Co mamy w takim razie robić?
Jakoś dziwnym trafem buzia mi się nie zamykała, nie wiedziałam, czy to dobrze czy źle, ale miałam trochę niewyjaśnionych pytań. Ciągle też byłam w szoku tym, co się dowiedziałam. Zell już nie żył, Vegeta straciła dyktatora. No i szeryf, syn nowego króla. Zamyśliłam się. Dużo działo się, kiedy tego najzupełniej w świecie nie pamiętałam. Tylko czy powinnam zaprzątać sobie tym głowę? Dla mnie najważniejsze w tym momencie było wzmocnienie się, a wiedziałam, że to jest najbardziej optymalna droga w tym kierunku.
- Kisaaaa – krzyknęłam gdy ta mocno pociągnęła mnie za sobą, koniec końców postanowiłam się jej poddać, a nawet pomóc, zamieniłam się w pierwsze stadium super wojownika i poszybowałam szybko za dziewczyną.
– Jesteś najbardziej szaloną osobą jaka znam!
Uśmiechnęłam się do niej, nie wiedziałam jak to przyjmie ona, ale to był zdecydowanie komplement, dawno nie spotkałam takiej osoby, która potrafiła tak bardzo zróżnicowanie się zachowywać. Była kompletnie nie do przewidzenia, ale podobało mi się to w niej.
- Raziel za nami poleci, chyba nie da Ci tak łatwo odejść, ale mimo wszystko było warto! – krzyknęłam robiąc kolejne obroty w locie, gdy nagle usłyszałam głos Reda. Natychmiast spojrzałam na Kisę, która również miała przekaz. Obie kiwnęłyśmy głową i udałyśmy się w takim kierunku – Możesz mi teraz coś powiedzieć o tym więcej?
Leciałyśmy w miarę szybko, póki co nie wyczuwałam energii szeryfa, co wydawało mi się podejrzane. Myślałam, że za nami poleci, chociaż on już i tak pewnie zorientował się, co się dzieje. Zaczęłam zastanawiać się nad tym, czym dokładnie mogą być te kule i skoro mogą być na całej Ziemi to w jaki sposób mamy je znaleźć nawet nie znając ich położenia ani czegokolwiek. Ja nawet nie wiedziałam, jak one w sumie wyglądają. Po chwili dziewczyna zaczęła mi trochę o nich opowiadać, co prawda były to szczątkowe informacje, ale przynajmniej mniej więcej wiedziałam, czego mam szukać. O ile te poszukiwania coś dadzą, bo to szukanie igły w stogu siana. Powoli zbliżałyśmy się do miejsca, w którym dało wyczuć się KI Reda, więc obie obniżyłyśmy lot. Gdy obie stałyśmy przed demonem spojrzałam na niego. Wyglądał na dosyć zamyślonego, a ja z kolei miałam nadzieję, że zobaczę nowego towarzysza.
- Jesteśmy – powiedziałam rozglądając się, szukając kogoś
– Nie ma z Tobą nowej osoby?
Spytałam z nutką żalu w głosie, co prawda nie po to tutaj przyleciałam, byłam wierna słowom i czynom Reda głównie dlatego, że on jako jedyny we mnie wierzył i dał mi siłę, o której mi obiecywał.
- Dobrze, że dałeś nam znać, bo my w zasadzie się zastanawiałyśmy jak je odnaleźć, mogą być w zasadzie wszędzie – wypowiedziałam się w imieniu Kisy chociaż tak do końca nie byłam pewna, czy dziewczyna chce szukać kul, ale skoro poleciała to raczej tak.
– Co mamy w takim razie robić?
Jakoś dziwnym trafem buzia mi się nie zamykała, nie wiedziałam, czy to dobrze czy źle, ale miałam trochę niewyjaśnionych pytań. Ciągle też byłam w szoku tym, co się dowiedziałam. Zell już nie żył, Vegeta straciła dyktatora. No i szeryf, syn nowego króla. Zamyśliłam się. Dużo działo się, kiedy tego najzupełniej w świecie nie pamiętałam. Tylko czy powinnam zaprzątać sobie tym głowę? Dla mnie najważniejsze w tym momencie było wzmocnienie się, a wiedziałam, że to jest najbardziej optymalna droga w tym kierunku.
- GośćGość
Re: Wulkan
Pon Gru 12, 2016 2:28 pm
A kto by pomyślał, że ktoś spostrzeże małą, ale buntowniczą saiyankę jako kogoś "szalonego", to bardzo miłe określenie dla kogoś takiego jak ona. Chyba najsłodsze, jakie można jej przypiąć, bo zazwyczaj opisywano ją jako wariatkę, lub coś w ten deseń. Uśmiechnęła się tylko na słowa czarnowłosej i pognały obie w swoją stronę.
Zastanowiła się chwilę, gdy April powiedziała, że Raziel nie da jej zbyt łatwo uciec od siebie. Przytaknęła tylko głową, bo to był fakt. Saiyanin z jakiegoś powodu nie chce opuścić młodej wojowniczki. Ciekawiło ją właśnie - dlaczego? Czy to z powodu rozkazu, czy Raziel w jakiś sposób czuje, że powinien opiekować się małą, nierozgarniętą i wiecznie pakującą się w kłopoty dziewczynkę? Bo raczej Kisa wątpi w wersję, że się po prostu do niej przywiązał, ona nie jest osobą, do której można się przywiązać. Przynajmniej tak sądzi właścicielka ciała. Nie była za bardzo "do tulania".
Obejrzała się za siebie, jakby chcąc zobaczyć, czy znajoma sylwetka pewnego saiyanina nie leci za nimi, ale nie widziała nic, więc odwróciła się z powrotem. Nie była pewna, czy obecność Raziela przy takich sytuacjach może być zaakceptowana przez Red'a. I tak już się krzywo patrzył na Niego, gdy dołączył do dwójki w dżungli.
____ - Smocze kule to... takie okrągłe, błyszczące, pomarańczowe kule, które posiadają czerwone gwiazdki od jednej do siedmiu, bo tyle ich podobno jest. Posiadam jedną z planety Namek, ale to zupełnie inna bajka, niż ta tutaj. - skorzystała z chwili, gdy obie były same, do wytłumaczenia konkretnie, jak wyglądają rzeczy, które miały za zadanie zdobyć. Konkrety, miały nadzieje, że poda sam Red. On pewnie wie o wiele więcej.
Gdy wylądowały w wulkanie, skąd czuć było energię Red'a, dziewczyna stanęła lekko jak wryta. Doświadczyła w tym momencie małego deja vu, poczuła, że już kiedyś tutaj była... i co nawet chyba całkiem niedawno. Po chwili pokręciła głową, bo to było przecież nie możliwe, pierwszy raz jest na tej planecie, więc fizycznie... nie działa.
April zabrała głos, więc Kisa postanowiła być cichutko. Czekała na instrukcje i nerwowo obracała się co chwilę, patrząc, czy nie ma Raziela. Jeszcze chwila i wpadnie w jakąś manię prześladowczą.
Zastanowiła się chwilę, gdy April powiedziała, że Raziel nie da jej zbyt łatwo uciec od siebie. Przytaknęła tylko głową, bo to był fakt. Saiyanin z jakiegoś powodu nie chce opuścić młodej wojowniczki. Ciekawiło ją właśnie - dlaczego? Czy to z powodu rozkazu, czy Raziel w jakiś sposób czuje, że powinien opiekować się małą, nierozgarniętą i wiecznie pakującą się w kłopoty dziewczynkę? Bo raczej Kisa wątpi w wersję, że się po prostu do niej przywiązał, ona nie jest osobą, do której można się przywiązać. Przynajmniej tak sądzi właścicielka ciała. Nie była za bardzo "do tulania".
Obejrzała się za siebie, jakby chcąc zobaczyć, czy znajoma sylwetka pewnego saiyanina nie leci za nimi, ale nie widziała nic, więc odwróciła się z powrotem. Nie była pewna, czy obecność Raziela przy takich sytuacjach może być zaakceptowana przez Red'a. I tak już się krzywo patrzył na Niego, gdy dołączył do dwójki w dżungli.
____ - Smocze kule to... takie okrągłe, błyszczące, pomarańczowe kule, które posiadają czerwone gwiazdki od jednej do siedmiu, bo tyle ich podobno jest. Posiadam jedną z planety Namek, ale to zupełnie inna bajka, niż ta tutaj. - skorzystała z chwili, gdy obie były same, do wytłumaczenia konkretnie, jak wyglądają rzeczy, które miały za zadanie zdobyć. Konkrety, miały nadzieje, że poda sam Red. On pewnie wie o wiele więcej.
Gdy wylądowały w wulkanie, skąd czuć było energię Red'a, dziewczyna stanęła lekko jak wryta. Doświadczyła w tym momencie małego deja vu, poczuła, że już kiedyś tutaj była... i co nawet chyba całkiem niedawno. Po chwili pokręciła głową, bo to było przecież nie możliwe, pierwszy raz jest na tej planecie, więc fizycznie... nie działa.
April zabrała głos, więc Kisa postanowiła być cichutko. Czekała na instrukcje i nerwowo obracała się co chwilę, patrząc, czy nie ma Raziela. Jeszcze chwila i wpadnie w jakąś manię prześladowczą.
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Wulkan
Pon Gru 12, 2016 8:35 pm
z/t z Gorących Źródeł
W trakcie lotu zastanawiał się co też Red znowu wymyślił. Bo to, że przez niego dziewczyny uciekły jak oszalałe to było więcej niż pewne. Na dodatek te tatuaże i to bycie jego. Przypominało to jakąś chorą sektę, którą kierował demon. Nie podobało mu się to coraz bardziej. Od porwania przez Rukeia, Red zachowywał się dziwnie. Co też ten popapraniec mu zrobił, lub też co mu takiego powiedział. Czyżby chciał przejąć kontrolę nad planetą? A może buduje armię i Red jest tylko narzędziem w jego celach. Kto wie czy te tatuaże nie kryją czegoś w sobie. Saiyanin zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli znów dojdzie do potyczki z Redem to już nic nie uratuje go przed pewną śmiercią. Lecz czy jego znajomy odważyłby się go zabić? Zrobiłby to na oczach Kisy i April, przed którymi przecież stara się być dobrym osobnikiem i takim chce być przez nie odbieranym? Czy może zwyczajnie usunie go jak problem i nie będzie patrzył na przeszłość. Przynajmniej Raz miał pewność, że jeśli jego energia zniknie, a był pewien, że ktoś na Vegecie stale go kontrolował, to jego ojciec tego nie odpuści. No dobra, jego matka nie odpuści. Wtedy też można spodziewać się dość ciekawych rzeczy. Jednakże nie ma co zakładać niczego. Może Red mu wszystko wyjaśni i nie będzie trzeba używać pięści. Może. Zahne przyspieszył jeszcze mocniej czując, że traci za dużo czasu i już po kilku chwilach mógł zobaczyć całą trójkę stojącą pod Wulkanem. Niezłe miejsce sobie wybrali na spotkanie, nie ma co. Dziewczyny patrzyły się na Reda, który im coś tłumaczył. Niestety z tej odległości Saiyanin nie mógł usłyszeć o co chodziło. Chyba było jednak to ważne, gdyż Red był skupiony na swojej wypowiedzi, a w ręce trzymał coś. Chyba wypada się wprosić na imprezę.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale uciekłyście bez pożegnania. – powiedział głośno Raziel akcentując swoją obecność tutaj, choć zapewne już wyczuli jego energię. Nie szkodzi. Wylądował kilka metrów od grupki i spokojnym krokiem podszedł do demona i Saiyanek. Ciekawy zespół nie ma co.
- Może mi teraz łaskawie wytłumaczycie co wy do kurwy nędzy robicie? Pytanie to kieruję do głównie do ciebie Red, bo doskonale wiem kto tu jest prowodyrem i na czyje wezwanie tu przyleciały. Robisz sobie z nich sługusów czy co? Mam nadzieję, że pamiętasz co ci powiedziałem wcześniej. Nie podobają mi się takie gierki.
W trakcie lotu zastanawiał się co też Red znowu wymyślił. Bo to, że przez niego dziewczyny uciekły jak oszalałe to było więcej niż pewne. Na dodatek te tatuaże i to bycie jego. Przypominało to jakąś chorą sektę, którą kierował demon. Nie podobało mu się to coraz bardziej. Od porwania przez Rukeia, Red zachowywał się dziwnie. Co też ten popapraniec mu zrobił, lub też co mu takiego powiedział. Czyżby chciał przejąć kontrolę nad planetą? A może buduje armię i Red jest tylko narzędziem w jego celach. Kto wie czy te tatuaże nie kryją czegoś w sobie. Saiyanin zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli znów dojdzie do potyczki z Redem to już nic nie uratuje go przed pewną śmiercią. Lecz czy jego znajomy odważyłby się go zabić? Zrobiłby to na oczach Kisy i April, przed którymi przecież stara się być dobrym osobnikiem i takim chce być przez nie odbieranym? Czy może zwyczajnie usunie go jak problem i nie będzie patrzył na przeszłość. Przynajmniej Raz miał pewność, że jeśli jego energia zniknie, a był pewien, że ktoś na Vegecie stale go kontrolował, to jego ojciec tego nie odpuści. No dobra, jego matka nie odpuści. Wtedy też można spodziewać się dość ciekawych rzeczy. Jednakże nie ma co zakładać niczego. Może Red mu wszystko wyjaśni i nie będzie trzeba używać pięści. Może. Zahne przyspieszył jeszcze mocniej czując, że traci za dużo czasu i już po kilku chwilach mógł zobaczyć całą trójkę stojącą pod Wulkanem. Niezłe miejsce sobie wybrali na spotkanie, nie ma co. Dziewczyny patrzyły się na Reda, który im coś tłumaczył. Niestety z tej odległości Saiyanin nie mógł usłyszeć o co chodziło. Chyba było jednak to ważne, gdyż Red był skupiony na swojej wypowiedzi, a w ręce trzymał coś. Chyba wypada się wprosić na imprezę.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale uciekłyście bez pożegnania. – powiedział głośno Raziel akcentując swoją obecność tutaj, choć zapewne już wyczuli jego energię. Nie szkodzi. Wylądował kilka metrów od grupki i spokojnym krokiem podszedł do demona i Saiyanek. Ciekawy zespół nie ma co.
- Może mi teraz łaskawie wytłumaczycie co wy do kurwy nędzy robicie? Pytanie to kieruję do głównie do ciebie Red, bo doskonale wiem kto tu jest prowodyrem i na czyje wezwanie tu przyleciały. Robisz sobie z nich sługusów czy co? Mam nadzieję, że pamiętasz co ci powiedziałem wcześniej. Nie podobają mi się takie gierki.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wulkan
Pon Gru 12, 2016 9:55 pm
Minęło około dziesięciu minut, kiedy na linii horyzontu kreowały się sylwetki znanych bohaterek. Leciały szybko, w jego kierunku. Ich moce wskazywały, że zregenerowały siły. Bardzo dobrze. Poniekąd miał lekkie wyrzuty sumienia, że zostawił je na pastwę Księcia, lecz przynajmniej powróciły do zdrowia. Poza tym Red nie umiałby poprawić im nastroju, skoro sam nie okazywał ani nuty wesołości.
Jeszcze chwilkę mu zabrało zejście z obłoków na ziemię i skierowanie wzroku na przybyszki. Zauważył, że Kisa wzdrygnęła się lekko na to miejsce. Hm... zastanawiające. Czyli był coraz bardziej pewny, że w Czarnowłosej tkwią także demoniczne geny. Każdy demon miewa wrażenie, że ów wulkan i jego okolice są bardzo znajome. Nie mniej to April odważyła się, i to bez lęku, przywitać się z Redem i zapytać się nie tylko o swoje zadanie, lecz i o nowego towarzysza, którego brakowało na miejscu zbiórki.
>Icey póki co ma zadanie w mieście - odpowiedział dość krótko na ciekawość April dotyczącą nowego członka Sojuszu R.A.K.I., po czym przeszedł do rzeczy - a przynajmniej próbował - Też nie wiedziałem, jak zlokalizować pozostałe Kule, ale pomógł mi...
Urwał wypowiedź, gdyż zidentyfikował Ki należące do nikogo innego jak Raziela. No proszę, przykleił się jak rzep do psiego ogona, i nawet nie krył się z tym. W zasadzie - jeszcze miał czelność dopytywać się rzeczy, w które nie zamierzał wtajemniczać go demon. Natto to inny pododdział, ma całą planetę na usługach, dba tylko o swoje interesy, dyktuje niczym król co inni mają robić lub nie robić. Rogatemu skończyła się cierpliwość. Nawet na Ziemi nie może czuć się swobodnie, bo gdy tylko chce urozmaicić sobie życie od ciągłego spijania krwi i walki - trafia na przeszkodę. W postaci Księcia już niejednokrotnie. Skoro Raziel nie ufa demonowi, to dlaczego on miałby zaufać Saiyanowi?
>A mnie nie podoba się, że ciągle śledzisz nas, Raziel. Może jesteś Księciem Vegety, ale Ziemia nie jest pod Twoją jurysdykcją. My także nie.
Wstał ze skały i spoglądał bacznie na Natto. Był mocno wkurzony nie tylko jego obecnością, ale gadkami w stylu rad surowego ojca nad niesfornym dzieckiem. Nie, Red nigdy nie będzie pod jego butem i panowaniem. Co innego współpraca, ale jego postawa nie pokazywała chęci, wręcz przeciwnie - jątrzył niepotrzebnie mało subtelnymi zwrotami. Przecież demon nie zamierzał posyłać ani April ani Kisy na pewną śmierć. A zdradzać szczegółów nie zamierzał, chociaż zdawało mu się, że Książę i tak wie o kilka rzeczy za wiele.
>Miałeś wystarczająco dużo czasu na Vegecie, by zatroszczyć się o swoje Podwładne, a moje Sojuszniczki. Zamiast tego zarzynałeś własny lud, potem odleciałeś na pół roku gdzieś w kosmos, nie pomogłeś wtedy ani Kisie ani April wzmocnić się chociaż trochę. Teraz widząc, że mają ogromny potencjał - chcesz mieć je na oku i zachowujesz się tak, jakbyś to Ty wlał w nie swoją Ki i dbał o to, aby zastrzyk mocy nie zdominował ich ciał. Ale skoro nie wykorzystałeś nadarzającej się okazji - nie pozwolę, żebyś postawił na swoim. Ty mi też nie zdradzasz swoich planów, więc przestań wtrącać się w moje.
Także nie odda dziewczyn bez walki, poza tym nie widział powodu, aby miał spowiadać się przed wojownikiem z obcej planety co do swoich poczynań. To było już na tyle denerwujące, że odwrócił się tyłem do obecnych i rzekł chłodno:
>Jeśli nie przekonacie Raziela do opuszczenia tego miejsca, pogadam z nim inaczej. Jeśli będziecie go bronić - lepiej zejdźcie mi wszyscy z oczu. W przeciwieństwie do Was mam bardzo mało czasu na działanie.
To nie były żarty, nawet aura demona zrobiła się cięższa. Skierował wzrok na szczyt wulkanu, z którego wydobywała się czysta siarka. Nie miał wyboru, musiał już ruszyć po jedną z sześciu kul, aby zdołać je zebrać, nim straci panowanie nad sobą. Gorzej, jak przyjdzie mu zaciekle walczyć, bo nie wiedział, czy nie dostanie bzika na punkcie przelewu krwi. Ale nie będzie błagać na kolana wojowniczki, po prostu będzie na przyszłość o wiele ostrożniejszy niż dotychczas. Nie mniej pamiętał słowa April, że będzie zawsze przy nim. Kisa także zadeklarowała się pomóc, aby urosnąć w siłę. Może surowo oceniał Raziela, lecz za bardzo wpływał na dziewczyny, a to mogłoby mu pokrzyżować dalsze plany. Zresztą nie sądził, że zechciałby mieć w sobie energię demona, w obawie na przykład, że opęta go niczym moc Majinów. Aż taki silny i przebiegły nie był.
Rzucił szybkie spojrzenie na swój lewy nadgarstek, na którym mignęły dwie kropki, na środku ta najbliższa. Poderwał się z miejsca w asyście czarnych, skrzydlatych kompanów i pognał prędkim lotem na sam szczyt krateru. Lewitował nad gulgoczącą lawą, a ślepiami wodził po wystających odłamkach skalnych, szukając pomarańczowej jak magma kulki. Radar pikał z podobną częstotliwością, więc i tak to będzie jak szukanie igły w stogu siana.
Tam, gdzie siedział Red w oczekiwaniu na przybycie towarzystwa, leżały kawałki ciasta od pani Briefs. Początkowo miał nimi poczęstować wojowniczki, coś w ramach przeprosin za nagłe oderwanie się od grupy, lecz zdarzenia potoczyły się tak szybko, że zapomniał o tej swojej spokojniejszej, milszej części siebie.
Jeszcze chwilkę mu zabrało zejście z obłoków na ziemię i skierowanie wzroku na przybyszki. Zauważył, że Kisa wzdrygnęła się lekko na to miejsce. Hm... zastanawiające. Czyli był coraz bardziej pewny, że w Czarnowłosej tkwią także demoniczne geny. Każdy demon miewa wrażenie, że ów wulkan i jego okolice są bardzo znajome. Nie mniej to April odważyła się, i to bez lęku, przywitać się z Redem i zapytać się nie tylko o swoje zadanie, lecz i o nowego towarzysza, którego brakowało na miejscu zbiórki.
>Icey póki co ma zadanie w mieście - odpowiedział dość krótko na ciekawość April dotyczącą nowego członka Sojuszu R.A.K.I., po czym przeszedł do rzeczy - a przynajmniej próbował - Też nie wiedziałem, jak zlokalizować pozostałe Kule, ale pomógł mi...
Urwał wypowiedź, gdyż zidentyfikował Ki należące do nikogo innego jak Raziela. No proszę, przykleił się jak rzep do psiego ogona, i nawet nie krył się z tym. W zasadzie - jeszcze miał czelność dopytywać się rzeczy, w które nie zamierzał wtajemniczać go demon. Natto to inny pododdział, ma całą planetę na usługach, dba tylko o swoje interesy, dyktuje niczym król co inni mają robić lub nie robić. Rogatemu skończyła się cierpliwość. Nawet na Ziemi nie może czuć się swobodnie, bo gdy tylko chce urozmaicić sobie życie od ciągłego spijania krwi i walki - trafia na przeszkodę. W postaci Księcia już niejednokrotnie. Skoro Raziel nie ufa demonowi, to dlaczego on miałby zaufać Saiyanowi?
>A mnie nie podoba się, że ciągle śledzisz nas, Raziel. Może jesteś Księciem Vegety, ale Ziemia nie jest pod Twoją jurysdykcją. My także nie.
Wstał ze skały i spoglądał bacznie na Natto. Był mocno wkurzony nie tylko jego obecnością, ale gadkami w stylu rad surowego ojca nad niesfornym dzieckiem. Nie, Red nigdy nie będzie pod jego butem i panowaniem. Co innego współpraca, ale jego postawa nie pokazywała chęci, wręcz przeciwnie - jątrzył niepotrzebnie mało subtelnymi zwrotami. Przecież demon nie zamierzał posyłać ani April ani Kisy na pewną śmierć. A zdradzać szczegółów nie zamierzał, chociaż zdawało mu się, że Książę i tak wie o kilka rzeczy za wiele.
>Miałeś wystarczająco dużo czasu na Vegecie, by zatroszczyć się o swoje Podwładne, a moje Sojuszniczki. Zamiast tego zarzynałeś własny lud, potem odleciałeś na pół roku gdzieś w kosmos, nie pomogłeś wtedy ani Kisie ani April wzmocnić się chociaż trochę. Teraz widząc, że mają ogromny potencjał - chcesz mieć je na oku i zachowujesz się tak, jakbyś to Ty wlał w nie swoją Ki i dbał o to, aby zastrzyk mocy nie zdominował ich ciał. Ale skoro nie wykorzystałeś nadarzającej się okazji - nie pozwolę, żebyś postawił na swoim. Ty mi też nie zdradzasz swoich planów, więc przestań wtrącać się w moje.
Także nie odda dziewczyn bez walki, poza tym nie widział powodu, aby miał spowiadać się przed wojownikiem z obcej planety co do swoich poczynań. To było już na tyle denerwujące, że odwrócił się tyłem do obecnych i rzekł chłodno:
>Jeśli nie przekonacie Raziela do opuszczenia tego miejsca, pogadam z nim inaczej. Jeśli będziecie go bronić - lepiej zejdźcie mi wszyscy z oczu. W przeciwieństwie do Was mam bardzo mało czasu na działanie.
To nie były żarty, nawet aura demona zrobiła się cięższa. Skierował wzrok na szczyt wulkanu, z którego wydobywała się czysta siarka. Nie miał wyboru, musiał już ruszyć po jedną z sześciu kul, aby zdołać je zebrać, nim straci panowanie nad sobą. Gorzej, jak przyjdzie mu zaciekle walczyć, bo nie wiedział, czy nie dostanie bzika na punkcie przelewu krwi. Ale nie będzie błagać na kolana wojowniczki, po prostu będzie na przyszłość o wiele ostrożniejszy niż dotychczas. Nie mniej pamiętał słowa April, że będzie zawsze przy nim. Kisa także zadeklarowała się pomóc, aby urosnąć w siłę. Może surowo oceniał Raziela, lecz za bardzo wpływał na dziewczyny, a to mogłoby mu pokrzyżować dalsze plany. Zresztą nie sądził, że zechciałby mieć w sobie energię demona, w obawie na przykład, że opęta go niczym moc Majinów. Aż taki silny i przebiegły nie był.
Rzucił szybkie spojrzenie na swój lewy nadgarstek, na którym mignęły dwie kropki, na środku ta najbliższa. Poderwał się z miejsca w asyście czarnych, skrzydlatych kompanów i pognał prędkim lotem na sam szczyt krateru. Lewitował nad gulgoczącą lawą, a ślepiami wodził po wystających odłamkach skalnych, szukając pomarańczowej jak magma kulki. Radar pikał z podobną częstotliwością, więc i tak to będzie jak szukanie igły w stogu siana.
Tam, gdzie siedział Red w oczekiwaniu na przybycie towarzystwa, leżały kawałki ciasta od pani Briefs. Początkowo miał nimi poczęstować wojowniczki, coś w ramach przeprosin za nagłe oderwanie się od grupy, lecz zdarzenia potoczyły się tak szybko, że zapomniał o tej swojej spokojniejszej, milszej części siebie.
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wulkan
Czw Gru 15, 2016 9:52 pm
Byłam tak bardzo zawiedziona tym, że nie poznam Iceya. Jak mamy ze sobą działać? No nic, ale byłam cierpliwa, co jak na mnie było już dosyć sporym wyczynem.
- Co Ci pomogło? – spytałam, ale w zasadzie po chwili sama zorientowałam się, że Raziel pojawił się tuż za nami. Tak bardzo skupiłam się na kryształowych kulach, że nie wyczułam jego energii. Wymieniłyśmy z Kisą spojrzenia. No to przesrane. Słuchałam jego i w zasadzie się zdziwiłam. Bo jemu nie chodziło tylko o Kisę, ale też o mnie, o April. Nikt się mną nie przejmował odkąd straciłam pamięć, oprócz Reda i teraz zielonookiego. Zrobiło mi się miło, ale z drugiej strony wiedziałam, że zaraz wybuchnie spory dym i będzie nieprzyjemnie. Czułam się jakbym znowu była w akademii, ale Raziel był moim bratem, który chodził nieraz w mojej obronie, zrobiło mi się też głupio, przecież nie byłam już dawno dzieckiem. Skąd u niego ta troska? Po chwili Red postanowił odpowiedź kontratakiem słownym, póki co stałyśmy z Kisą i tylko patrzyłyśmy to na jedną stronę, to na drugą. Po jego ostatnich słowach zamarłam. No i co teraz?
- Kisa, co robimy?! – wysłałam wiadomość do dziewczyny zastanawiając się jak to rozegrać. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej od demona i w zasadzie na tym mi zależało, w sumie mogę powiedzieć, że nam zależało. Wiedziałam, że czarnowłosa również nie odpuści tego tematu tak łatwo. Nie znałam jednak szeryfa tak dobrze jak ona, może miała jakieś magiczne sztuczki.
– Zróbmy coś, ja raczej narobię więcej szkody niż pożytku swoją gadką.
Przekazałam kolejną wiadomość do dziewczyny, widziałam jak demon odlatuje w stronę krateru i miałam pewność co do jednego, on nie żartuje.
- Dobra, nie sądziłam nigdy, że to powiem albo przynajmniej ostatnimi czasy się tego nie spodziewałam – rozpoczęłam swoją przemowę niczym standardowy polityk, czyli od bełkotu
– Nie chcemy tutaj żadnego przelewu krwi. Zwłaszcza, że wiesz jak może się to skończyć, pamiętamy chyba wszyscy las, w którym doszło do krwawej i nieciekawej sytuacji. Raziel musisz zaufać Kisie i tego czego ona chce. Jeżeli będzie chciała to i tak zrobi po swojemu i jej nie powstrzymasz. Nie jest już małą dziewczynką i może decydować o sobie sama. Na pewno gdy będzie w potrzebie da Ci znać, a teraz to musi ona decydować.
Nie wspominałam o sobie, bo uznałam, że troska szeryfa jest jednak skierowana głównie w dziewczynę, przecież ja już jakiś czas żyłam sama, więc umiałam sobie doskonale poradzić sama, poza tym nie byłam przyzwyczajona do troski w stosunku do mojej osoby. Tak nawiasem mówiąc, muszę znaleźć odpowiednie nowe pseudo, bo mimo tego, że szeryf pasował to już mi się znudziło. Spojrzałam na Kisę, oddałam wszystko w ręce dziewczyny, w końcu to ona miała decydować, a nie ja za nią.
- Kisa pomóż! – wysłałam jej wiadomość telepatyczną, bo wiedziałam, ze Raziel może olać moje słowa, a chęć odnalezienia smoczych kul była silna, tak samo jak chęć wzmocnienia się. Akceptowałabym każdą decyzję dziewczyny, w końcu jeżeli można tak powiedzieć byłyśmy jakoś ze sobą związane. Ja chciałam podążać za Redem, za jego mocą, zaślepiała mnie wizja tego wszystkiego.
- Wiedz, że to było chyba najmilsze powiedzenie żebyś sobie poszedł od ostatnich pół roku i to nie jest moja decyzja! – tak, tak ja też nie miałam żadnych oporów, ale to z drugiej strony była prawda, czasami nie powinnam się odzywać, bo tylko komplikuje sprawę.
– Chyba nie dostanę u Ciebie pracy jako negocjator.
April zamknij się już, proszę. Nie pogarszaj swojego obecnego stanu. Czemu ja zawsze muszę być tak strasznie nieogarnięta.
OOC: Trening start
- Co Ci pomogło? – spytałam, ale w zasadzie po chwili sama zorientowałam się, że Raziel pojawił się tuż za nami. Tak bardzo skupiłam się na kryształowych kulach, że nie wyczułam jego energii. Wymieniłyśmy z Kisą spojrzenia. No to przesrane. Słuchałam jego i w zasadzie się zdziwiłam. Bo jemu nie chodziło tylko o Kisę, ale też o mnie, o April. Nikt się mną nie przejmował odkąd straciłam pamięć, oprócz Reda i teraz zielonookiego. Zrobiło mi się miło, ale z drugiej strony wiedziałam, że zaraz wybuchnie spory dym i będzie nieprzyjemnie. Czułam się jakbym znowu była w akademii, ale Raziel był moim bratem, który chodził nieraz w mojej obronie, zrobiło mi się też głupio, przecież nie byłam już dawno dzieckiem. Skąd u niego ta troska? Po chwili Red postanowił odpowiedź kontratakiem słownym, póki co stałyśmy z Kisą i tylko patrzyłyśmy to na jedną stronę, to na drugą. Po jego ostatnich słowach zamarłam. No i co teraz?
- Kisa, co robimy?! – wysłałam wiadomość do dziewczyny zastanawiając się jak to rozegrać. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej od demona i w zasadzie na tym mi zależało, w sumie mogę powiedzieć, że nam zależało. Wiedziałam, że czarnowłosa również nie odpuści tego tematu tak łatwo. Nie znałam jednak szeryfa tak dobrze jak ona, może miała jakieś magiczne sztuczki.
– Zróbmy coś, ja raczej narobię więcej szkody niż pożytku swoją gadką.
Przekazałam kolejną wiadomość do dziewczyny, widziałam jak demon odlatuje w stronę krateru i miałam pewność co do jednego, on nie żartuje.
- Dobra, nie sądziłam nigdy, że to powiem albo przynajmniej ostatnimi czasy się tego nie spodziewałam – rozpoczęłam swoją przemowę niczym standardowy polityk, czyli od bełkotu
– Nie chcemy tutaj żadnego przelewu krwi. Zwłaszcza, że wiesz jak może się to skończyć, pamiętamy chyba wszyscy las, w którym doszło do krwawej i nieciekawej sytuacji. Raziel musisz zaufać Kisie i tego czego ona chce. Jeżeli będzie chciała to i tak zrobi po swojemu i jej nie powstrzymasz. Nie jest już małą dziewczynką i może decydować o sobie sama. Na pewno gdy będzie w potrzebie da Ci znać, a teraz to musi ona decydować.
Nie wspominałam o sobie, bo uznałam, że troska szeryfa jest jednak skierowana głównie w dziewczynę, przecież ja już jakiś czas żyłam sama, więc umiałam sobie doskonale poradzić sama, poza tym nie byłam przyzwyczajona do troski w stosunku do mojej osoby. Tak nawiasem mówiąc, muszę znaleźć odpowiednie nowe pseudo, bo mimo tego, że szeryf pasował to już mi się znudziło. Spojrzałam na Kisę, oddałam wszystko w ręce dziewczyny, w końcu to ona miała decydować, a nie ja za nią.
- Kisa pomóż! – wysłałam jej wiadomość telepatyczną, bo wiedziałam, ze Raziel może olać moje słowa, a chęć odnalezienia smoczych kul była silna, tak samo jak chęć wzmocnienia się. Akceptowałabym każdą decyzję dziewczyny, w końcu jeżeli można tak powiedzieć byłyśmy jakoś ze sobą związane. Ja chciałam podążać za Redem, za jego mocą, zaślepiała mnie wizja tego wszystkiego.
- Wiedz, że to było chyba najmilsze powiedzenie żebyś sobie poszedł od ostatnich pół roku i to nie jest moja decyzja! – tak, tak ja też nie miałam żadnych oporów, ale to z drugiej strony była prawda, czasami nie powinnam się odzywać, bo tylko komplikuje sprawę.
– Chyba nie dostanę u Ciebie pracy jako negocjator.
April zamknij się już, proszę. Nie pogarszaj swojego obecnego stanu. Czemu ja zawsze muszę być tak strasznie nieogarnięta.
OOC: Trening start
- GośćGość
Re: Wulkan
Sob Gru 17, 2016 4:47 pm
No i masz. W pizdu, penis w oko. Raziel jednak udał się w pogoń za dwoma uciekinierkami. Kisa złapała się za czarną czuprynę i rozczochrała ją. Ehhh. Zaraz znowu będzie darcie kotów między Razielem, a Red'em. Ma tego już po dziurki w nosie. Nie mogą się dogadać jakoś jeden z drugim, zamiast warczeć na siebie, jak tylko się zobaczą?
Kisa wycofała się o kilka kroków za April, jakby chcąc zrobić sobie z niej w razie czego tarczę, co ona będzie cierpieć, hehe. Tak jak sądziła, Raziel od razu z pretensjami, a Red nie chciał pozostać dłużny. No i się zaczęło eldorado, a młoda tylko walnęła głośnego facepalma, co było bardzo dobrze słychać oraz widać. Za bardzo się nie kryła ze swoją reakcją.
Nawet nie była w stanie odpowiedzieć na wiadomość April. Jakby sama wiedziała co zrobić w tej sytuacji, jakby to było takie proste...
___ - Ej no, co to za szantaże... - zajęczała, bardzo zniesmaczona. Rozłożyła ręce. Niezbyt się jej podobało to, że obie strony traktują sobie Kisę i April jako własną własność. Na Vegetę wracać nie musi - jej koleżanka pomimo byciu saiyanką, nie siedzi tam - a od Red'a może w każdej chwili odejść, pozbywając się mocy, którą jej dał. Ona nie jest niczyja, nie musi słuchać rozkazów. Zagotowało się w małej wojowniczce - Nie lubię tej formy rozmowy, Red... Raziel może nam pomóc w poszukiwaniu kul, ja chcę jak najszybciej dostać się do Komnaty Ducha i Czasu. - nic tu po ciężkiej aurze demona, jaka ogarnęła teren. Kisa chciała postawić na swoim i być twarda, choć możliwe, że to się wiązało z możliwością utraty zdrowia, lub nawet życia. Nie znała jeszcze dobrze demona, nie wiedziała na co go stać, ale wiedziała już, jak łatwo może posłać ją do piachu. Aż poczuła lekkie ciepło na szyi, przypominając sobie ostatnią sytuację, gdzie prawie zeszła. Spuściła głowę w dół. Na prawdę nie lubiła szantażu, to tylko napędzało jej nieposłuszność, od razu miała ochotę zrobić zupełnie na odwrót, niż szantażysta by chciał. Taki ma już charakter i się tego z jej głowy nie wybije.
Zacisnęła pięści.
Red odleciał, a CO. Najlepiej odejść! Nosz by jasny szlag.
Nie... tak nie będzie. Trzeba zacząć gadać, a nie co chwila uciekać gdzieś, bez słowa (powiedziała Kisa, która przed chwilą uprowadziła April i uciekła Razielowi, he!).
Podeszła do April i przytaknęła jej słowom. Jeśli Red ma się wściec i zaatakować saiyanina za to, że tu jest... to wolałaby, żeby na jakiś czas znalazł sobie inne miejsce. Ciężko jej to przez myśl przechodzi, ale... nie wybaczyłaby sobie gdyby coś mu się stało z jej winy...
___ -.... NIE LUBIĘ CIĘ. IDŹ SOBIE! - krzyknęła nagle ni stąd ni zowąd do Raziela, a potem kopnęła go w piszczel i uciekła w drugą stronę czerwona jak burak na twarzy. PRECZ STĄD! Znajdzie go, jak tylko dowie się gdzie jest Komnata Ducha i Czasu.
Trening Start
Kisa wycofała się o kilka kroków za April, jakby chcąc zrobić sobie z niej w razie czego tarczę, co ona będzie cierpieć, hehe. Tak jak sądziła, Raziel od razu z pretensjami, a Red nie chciał pozostać dłużny. No i się zaczęło eldorado, a młoda tylko walnęła głośnego facepalma, co było bardzo dobrze słychać oraz widać. Za bardzo się nie kryła ze swoją reakcją.
Nawet nie była w stanie odpowiedzieć na wiadomość April. Jakby sama wiedziała co zrobić w tej sytuacji, jakby to było takie proste...
___ - Ej no, co to za szantaże... - zajęczała, bardzo zniesmaczona. Rozłożyła ręce. Niezbyt się jej podobało to, że obie strony traktują sobie Kisę i April jako własną własność. Na Vegetę wracać nie musi - jej koleżanka pomimo byciu saiyanką, nie siedzi tam - a od Red'a może w każdej chwili odejść, pozbywając się mocy, którą jej dał. Ona nie jest niczyja, nie musi słuchać rozkazów. Zagotowało się w małej wojowniczce - Nie lubię tej formy rozmowy, Red... Raziel może nam pomóc w poszukiwaniu kul, ja chcę jak najszybciej dostać się do Komnaty Ducha i Czasu. - nic tu po ciężkiej aurze demona, jaka ogarnęła teren. Kisa chciała postawić na swoim i być twarda, choć możliwe, że to się wiązało z możliwością utraty zdrowia, lub nawet życia. Nie znała jeszcze dobrze demona, nie wiedziała na co go stać, ale wiedziała już, jak łatwo może posłać ją do piachu. Aż poczuła lekkie ciepło na szyi, przypominając sobie ostatnią sytuację, gdzie prawie zeszła. Spuściła głowę w dół. Na prawdę nie lubiła szantażu, to tylko napędzało jej nieposłuszność, od razu miała ochotę zrobić zupełnie na odwrót, niż szantażysta by chciał. Taki ma już charakter i się tego z jej głowy nie wybije.
Zacisnęła pięści.
Red odleciał, a CO. Najlepiej odejść! Nosz by jasny szlag.
Nie... tak nie będzie. Trzeba zacząć gadać, a nie co chwila uciekać gdzieś, bez słowa (powiedziała Kisa, która przed chwilą uprowadziła April i uciekła Razielowi, he!).
Podeszła do April i przytaknęła jej słowom. Jeśli Red ma się wściec i zaatakować saiyanina za to, że tu jest... to wolałaby, żeby na jakiś czas znalazł sobie inne miejsce. Ciężko jej to przez myśl przechodzi, ale... nie wybaczyłaby sobie gdyby coś mu się stało z jej winy...
___ -.... NIE LUBIĘ CIĘ. IDŹ SOBIE! - krzyknęła nagle ni stąd ni zowąd do Raziela, a potem kopnęła go w piszczel i uciekła w drugą stronę czerwona jak burak na twarzy. PRECZ STĄD! Znajdzie go, jak tylko dowie się gdzie jest Komnata Ducha i Czasu.
Trening Start
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Wulkan
Nie Gru 18, 2016 8:01 pm
Nie było trudne wyśledzenie ich. Jednakże cała zabawa zaczynała się właśnie teraz. Napięcie pomiędzy dwoma samcami można było wyczuć od razu, gdyż było doskonale widoczne. Każdy chciał przeforsować swoje rację i swoje pole widzenia. Oboje też chcieli chronić dziewczyny, lecz nie mogli dostrzec tej zależności. Aktualnie Raziel i Red piorunowali się wzrokiem i mierzyli swoje siły. W walce bezpośredniej demon byłby zwycięzcą, jednakże Zahne nie miał zamiaru tutaj walczyć. Chciał dostać odpowiedzi, choć pytania były zadanie niezbyt uprzejmym tonem. Jednakże taki Saiyanin był i trzeba było brać to pod uwagę. Miał w swoich genach to, iż był z elity i zawsze zachowywał się z pewną dozą wyższości. Wcześniej panowała nad tym Vivian, lecz jej już nie ma. Ciekawe czy w miarę upływu czasu Zahne będzie stawał się coraz bardziej arogancką osobą?
- Ciągle was śledzę? O ile dobrze kojarzę Red to na Vegecie przyleciałem z Kisą by wam pomóc. Wcześniej tutaj to Kisa sama mi pomogła, a ty i April sprowadziliście Dragota do mnie. Teraz zaś przyleciałem tutaj, gdyż podejrzana była dla mnie tu ucieczka. Więc powiedz mi gdzie tu widzisz śledzenie. Chyba, że znamy zupełnie różne definicje tego słowa. – powiedział Raziel spokojnym tonem cały czas patrząc się na Reda. Może i jego odpowiedź nie była miła, lecz jeśli ktoś go oskarża o coś to niech ma na to jakieś dowody. Co do jurysdykcji nad Ziemią i nimi to prawda. Nie posiadał jej, ale nikt nie zakaże mu martwienia się o dziewczyny. Zwłaszcza iż miał ku temu powody. Cała ta tajna akcja była bardzo podejrzana, a Raziel ostatnimi czasy miał dość wydarzeń, które mogły dotyczyć jego bliskich, a on dowiadywał się potem w ostatniej chwili. Dlatego też wybaczcie, że może wpierdala się w nie swoje sprawy, ale czasami lepiej powiedzieć jednej osobie więcej niż potem się tłumaczyć, że coś się zjebało. Saiyanin stał spokojnie mając zamiar wysłuchać słów Reda. Ten jednak zaczął z grubej rury, tam gdzie najbardziej bolało. Może zrobił to przypadkowo, a może specjalnie. Nie ważne. Ważne było to, że podniósł Natto ciśnienie, a równocześnie poziom jego energii. Tylko krótki błysk w oku mógł uprzedzić zgromadzonych o tym co się za chwilę stanie. W jednej sekundzie Raziel wszedł na drugi poziom Super Saiyanina, tworząc pod sobą pęknięcia. Fala energii uderzyła we wszystkich obecnych i choć na Redzie nie zrobiła pewnie większego wrażenia, to April i Kisa mogły ją odczuć bardziej. Poza tym wszyscy mogli wyczuć, że Książe jest wkurzony. Zacisnął mocno zęby, żeby nie uderzyć Reda i wierzcie mi, że kosztowało go to naprawdę wiele. Wziął głęboki wdech, lecz kiedy się odezwał to jego głos drżał od emocji.
- Uwielbiam jak różne osoby wypowiadają się na tematy, o których nie mają pojęcia lub mają dane z trzeciej ręki. Nie wypieram się, że mordowałem swoich podwładnych. To prawda. Urządziłem w wiosce Kuro masakrę i wiesz co, podobało mi się to. Doskonale się bawiłem kiedy zabijałem bezbronnych cywili i dzieci. Lecz to nie była moja decyzja. Podano mi serum, tak jak połowie wojska. Oczywiście to, że moje zmieniło mnie w psychola to już inna sprawa. A może taki jestem naprawdę? Zły do szpiku morderca, który tylko czeka, by wyrwać bezbronnej istocie serce? Jeśli tak to niczym nie różnię się od Dragota. – powiedział Raziel i na chwilę zamilkł dając im czas na przetrawienie. – Potem zaś prawie zabiłem moją najbliższą przyjaciółkę. Osobę, która jako jedyna we mnie wierzyła i nie chciała mnie zostawić. Teraz zaś już jej nie ma. Zostałem sam, lecz mam zamiar chronić inne osoby, które są ważne. Pytasz dlaczego nie interesowałem się April i Kisą? Z tego co pamiętam to April cały czas przebywała z Kuro i jego znajomymi, w tym chyba z tobą. Kisa zaś dostała po walkach swoje zadanie, a ja swoje. Musiałem zaś zniknąć na pół roku bo bym nie wytrzymał. Może dla was bycie Księciem Vegety wydaje się zajebiste, ale nie dla mnie. Wszyscy traktują mnie jakbym się pchał na to stanowisko, ale tego nie chciałem. Ale co to was obchodzi. Wy umiecie tylko oceniać. Teraz jednak mam zamiar sprawić, by Kisa nauczyła się obchodzić ze swoją mocą. Wiesz jak ona jej pożąda? Wręcz zabiłaby za większą moc. Powiedz mi, czy wiesz jak jej pomóc? Czy umiesz trenować Saiyan? Nie. Ty tylko wlałeś w nią swoją moc, robiąc jej smaka na więcej. I dopóki twoje plany będą nie zrozumiałe dla mnie i będzie choć cień szans, że zagrozisz Kisie i April to będę się wpieprzać. – powiedział Raz. Red jednak nie chciał go słuchać, gdyż postanowił postawić ultimatum. On, albo Saiyanin. Typowe. Spojrzał na dziewczyny, które zostały postawione przed ciężkim wyborem. Demon walnął focha, a dziewczyny teraz mają nie dopuszczać do rozlewu krwi. Bardzo wygodne. Zahne nawet chciał zobaczyć jak Red się nim zajmie. Przy okazji usłyszał też słowa Kisy do demona, zanim ten się ulotnił. Kule?
- Chwila. O jakich kulach tu mowa? Ma to związek z tym czymś co chowałaś na Vegecie Kisa? Ja chcę tylko wiedzieć dziewczyny o co chodzi. Nie mam zamiaru was kontrolować, ani wam rozkazywać. – powiedział Raziel i zamilkł na chwilę. Ten moment wykorzystała April, która próbowała jakoś załagodzić tą sytuację. No delikatnie mu powiedziała, żeby spadał gdyż nie chce mieć go na sumieniu. W bardziej miły sposób. Kisa zaś znów miała jakieś zaćmienie, które przeniosła na strefę fizyczną, gdyż z tego ni zowego kopnęła Raza w piszczel i jeszcze rzuciła, że go nie lubi.
- Nawet nieźle ci poszło. Słuchajcie. Nie jest mi łatwo to mówić, ale zwyczajnie się o was martwię. Mam spore doświadczenie i wiem, że nawet przy najlepszych chęciach coś może pójść źle. Chcę tylko wiedzieć o co tu chodzi. Nie będę wam rozkazywał czy was porywał. To wy decydujecie o waszym życiu. Nie ja, nie Red. Wy. Jeśli chcecie bym odszedł to odejdę, ale chcę mieć przedtem pewność, że w razie czego będę wiedzieć gdzie was szukać i co robicie. Może Ziemia nie należy do mnie, ale wy jesteście z mojej rasy. Czuję się też odpowiedzialny za was. – powiedział Zahne spokojnie i dezaktywował przemianę. Stał teraz przygaszony i czekał na to co dziewczyny powiedzą. Nie miał sił na kłótnie.
- Ciągle was śledzę? O ile dobrze kojarzę Red to na Vegecie przyleciałem z Kisą by wam pomóc. Wcześniej tutaj to Kisa sama mi pomogła, a ty i April sprowadziliście Dragota do mnie. Teraz zaś przyleciałem tutaj, gdyż podejrzana była dla mnie tu ucieczka. Więc powiedz mi gdzie tu widzisz śledzenie. Chyba, że znamy zupełnie różne definicje tego słowa. – powiedział Raziel spokojnym tonem cały czas patrząc się na Reda. Może i jego odpowiedź nie była miła, lecz jeśli ktoś go oskarża o coś to niech ma na to jakieś dowody. Co do jurysdykcji nad Ziemią i nimi to prawda. Nie posiadał jej, ale nikt nie zakaże mu martwienia się o dziewczyny. Zwłaszcza iż miał ku temu powody. Cała ta tajna akcja była bardzo podejrzana, a Raziel ostatnimi czasy miał dość wydarzeń, które mogły dotyczyć jego bliskich, a on dowiadywał się potem w ostatniej chwili. Dlatego też wybaczcie, że może wpierdala się w nie swoje sprawy, ale czasami lepiej powiedzieć jednej osobie więcej niż potem się tłumaczyć, że coś się zjebało. Saiyanin stał spokojnie mając zamiar wysłuchać słów Reda. Ten jednak zaczął z grubej rury, tam gdzie najbardziej bolało. Może zrobił to przypadkowo, a może specjalnie. Nie ważne. Ważne było to, że podniósł Natto ciśnienie, a równocześnie poziom jego energii. Tylko krótki błysk w oku mógł uprzedzić zgromadzonych o tym co się za chwilę stanie. W jednej sekundzie Raziel wszedł na drugi poziom Super Saiyanina, tworząc pod sobą pęknięcia. Fala energii uderzyła we wszystkich obecnych i choć na Redzie nie zrobiła pewnie większego wrażenia, to April i Kisa mogły ją odczuć bardziej. Poza tym wszyscy mogli wyczuć, że Książe jest wkurzony. Zacisnął mocno zęby, żeby nie uderzyć Reda i wierzcie mi, że kosztowało go to naprawdę wiele. Wziął głęboki wdech, lecz kiedy się odezwał to jego głos drżał od emocji.
- Uwielbiam jak różne osoby wypowiadają się na tematy, o których nie mają pojęcia lub mają dane z trzeciej ręki. Nie wypieram się, że mordowałem swoich podwładnych. To prawda. Urządziłem w wiosce Kuro masakrę i wiesz co, podobało mi się to. Doskonale się bawiłem kiedy zabijałem bezbronnych cywili i dzieci. Lecz to nie była moja decyzja. Podano mi serum, tak jak połowie wojska. Oczywiście to, że moje zmieniło mnie w psychola to już inna sprawa. A może taki jestem naprawdę? Zły do szpiku morderca, który tylko czeka, by wyrwać bezbronnej istocie serce? Jeśli tak to niczym nie różnię się od Dragota. – powiedział Raziel i na chwilę zamilkł dając im czas na przetrawienie. – Potem zaś prawie zabiłem moją najbliższą przyjaciółkę. Osobę, która jako jedyna we mnie wierzyła i nie chciała mnie zostawić. Teraz zaś już jej nie ma. Zostałem sam, lecz mam zamiar chronić inne osoby, które są ważne. Pytasz dlaczego nie interesowałem się April i Kisą? Z tego co pamiętam to April cały czas przebywała z Kuro i jego znajomymi, w tym chyba z tobą. Kisa zaś dostała po walkach swoje zadanie, a ja swoje. Musiałem zaś zniknąć na pół roku bo bym nie wytrzymał. Może dla was bycie Księciem Vegety wydaje się zajebiste, ale nie dla mnie. Wszyscy traktują mnie jakbym się pchał na to stanowisko, ale tego nie chciałem. Ale co to was obchodzi. Wy umiecie tylko oceniać. Teraz jednak mam zamiar sprawić, by Kisa nauczyła się obchodzić ze swoją mocą. Wiesz jak ona jej pożąda? Wręcz zabiłaby za większą moc. Powiedz mi, czy wiesz jak jej pomóc? Czy umiesz trenować Saiyan? Nie. Ty tylko wlałeś w nią swoją moc, robiąc jej smaka na więcej. I dopóki twoje plany będą nie zrozumiałe dla mnie i będzie choć cień szans, że zagrozisz Kisie i April to będę się wpieprzać. – powiedział Raz. Red jednak nie chciał go słuchać, gdyż postanowił postawić ultimatum. On, albo Saiyanin. Typowe. Spojrzał na dziewczyny, które zostały postawione przed ciężkim wyborem. Demon walnął focha, a dziewczyny teraz mają nie dopuszczać do rozlewu krwi. Bardzo wygodne. Zahne nawet chciał zobaczyć jak Red się nim zajmie. Przy okazji usłyszał też słowa Kisy do demona, zanim ten się ulotnił. Kule?
- Chwila. O jakich kulach tu mowa? Ma to związek z tym czymś co chowałaś na Vegecie Kisa? Ja chcę tylko wiedzieć dziewczyny o co chodzi. Nie mam zamiaru was kontrolować, ani wam rozkazywać. – powiedział Raziel i zamilkł na chwilę. Ten moment wykorzystała April, która próbowała jakoś załagodzić tą sytuację. No delikatnie mu powiedziała, żeby spadał gdyż nie chce mieć go na sumieniu. W bardziej miły sposób. Kisa zaś znów miała jakieś zaćmienie, które przeniosła na strefę fizyczną, gdyż z tego ni zowego kopnęła Raza w piszczel i jeszcze rzuciła, że go nie lubi.
- Nawet nieźle ci poszło. Słuchajcie. Nie jest mi łatwo to mówić, ale zwyczajnie się o was martwię. Mam spore doświadczenie i wiem, że nawet przy najlepszych chęciach coś może pójść źle. Chcę tylko wiedzieć o co tu chodzi. Nie będę wam rozkazywał czy was porywał. To wy decydujecie o waszym życiu. Nie ja, nie Red. Wy. Jeśli chcecie bym odszedł to odejdę, ale chcę mieć przedtem pewność, że w razie czego będę wiedzieć gdzie was szukać i co robicie. Może Ziemia nie należy do mnie, ale wy jesteście z mojej rasy. Czuję się też odpowiedzialny za was. – powiedział Zahne spokojnie i dezaktywował przemianę. Stał teraz przygaszony i czekał na to co dziewczyny powiedzą. Nie miał sił na kłótnie.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Wulkan
Nie Gru 18, 2016 9:45 pm
Co mu pomogło? April sądziła, że Red trzymał się lepiej niż przedtem? Pozory. W sumie przemawiał do nich po ludzku, na głos, ale niezdrowa cera i anorektyczny wygląd nie napawał optymizmem. Głęboko podkrążone ślepia charakteryzowały się czarnymi cieniami, trochę podobnymi do tych będąc owładniętym Majinem, tylko większe. Utkwił zmęczone spojrzenie w Halfkę i swym milczeniem dał do zrozumienia, że musiał znów posilić się krwią. Może odnalezienie kolejnej, zaginionej z dawnych lat osoby, poprawiło sprawność zwojów mózgowych. Pewnie nie to chciała dowiedzieć się Błękitnooka, która martwiła się o kolegę, ale nie będzie kłamać. Jedynie to, że mógł odsunąć widmo nieuniknionego w postaci myślenia o innych, albo skupienia się na Smoczych Kulach sprawiało, że jakoś trzymał się na nogach.
Niestety, nie dane im było wyruszyć wprost w wir przygody, bo zjawił się Raziel. I co z tego, że chciał mieć na oku znajome? Śledzenie to śledzenie. Jakby chciał go widzieć wśród swoich, zaprosiłby go bez przeszkód. Wywiązała się między nimi dość burzliwa przepychanka słowna, do której demon zazwyczaj nie pchał się ze względu na małomówność. Ale wiecie jak to jest, jak macie idealny plan, niemal wszystkie warunki ku jego realizacji spełniona, a zjawia się ktoś lub coś, co niszczy lub komplikuje mocno sprawy. Tak oto Książę mógł usłyszeć zarzuty, które skutecznie odpierał. Nie dość, że Red nie potrafił zripostować słów Natto, to jeszcze wkurzył go bardziej, a na dodatek włączył guzik nuklearny.
W postaci Kisy.
Dotąd milcząca wojowniczka dała o sobie znać w swoim znanym stylu, chociaż rzadko prezentowanym wobec Rogatego. Czyli aż tak źle przebiegał konflikt z ust Reda? Eh, mógł milczeć i działać, ale znów podniosłyby się krzyki. Teraz, mimo bycia tyłem do towarzystwa, słyszał co powiedziała Ogoniasta. Cicho prychnął pod nosem. Czyli że co? Kisa naprawdę chciała być z Redem jedynie dla wiedzy o wzmocnieniu się? Tak wywnioskował wprost z jej wypowiedzi. W sumie jak zawierali sojusz, to nie żądał ślepej akceptacji jego działań, lecz póki co mało co pokazała po sobie lojalności - bo nawet wygadała się przed niewtajemniczonym ze Smoczymi Kulami. I Komnatą. Aż tak ufała Razielowi, czy tak bardzo chciała dogryźć demonowi? To dodatkowo przelało czarę goryczy do napiętej sytuacji i spowodowało, że postawił niezbyt miłe ultimatum, a potem odleciał. Co zadecydują - takie będą konsekwencje. Wydawało mu się, że pozostawienie chwilę dziewczyn pod okiem Raziela nie będzie mieć negatywnych skutków, ale mylił się. Miał w sobie o wiele więcej autorytetu, że liczyły się z jego zdaniem, a ze zdaniem Reda niekoniecznie. Pewnie to dlatego.
Nie czas na rozważania. Jego los zależał od Smoczych Kul, a jedną z nich właśnie zlokalizował radarem i próbował odnaleźć ją wśród pływającej magmy. Zniżył swój lot niemal przypalając sobie zadek gulgoczącą lawą i zakrywając maską twarz od oparów - przeczesywał teren. Nasłuchiwał pikania sprzętu, czy jest szybszy lub wyraźniejszy. Aż wreszcie na lekko wyżłobionej skale dryfowała jego znajdźka. Wydłużył maksymalnie rękę, by porwać przedmiot i wyleciał z wnętrza stożka wulkanicznego. Nim wrócił u stóp wulkanu, przyglądał się znalezisku uważnie, czy aby na pewno to było to, czego szukał, po czym odsłonił usta, skrzywił je i otworzył na oścież paszczę pożerając Smoczą Kulę z jedną gwiazdką. I to był błąd robiąc to zbyt pośpiesznie.
>Kh-khy-khy-khh...
Zacisnął mocno kły i z ledwością przełknął okrągły przedmiot. Od tego upału i spiekoty brakło mu śliny w ustach, albo cokolwiek wodnistego do pomocy w przełknięciu. W dodatku nowa kula ciążyła mu na torsie, bo tam pojawiła się niebawem w towarzystwie pierwszej zdobyczy. Musiał na moment przykucnąć i przywyknąć do ciała obcego. W międzyczasie zerknął na nadgarstek z prezentem od dr Briefsa. Sygnał na radarze zaniknął, został tylko jeden. Gdzieś nad oceanem. Nie, nie mógł od razu tam lecieć, nie przełknie tak szybko kolejnej kuli. Zresztą jego kocie uszy wyłapywały pojedyncze słowa, w tym te należące do mężczyzny.
No nie. Noooo nieee...
Jeszcze Raziel tu był!? Czyli co? Mieli w dupie polecenie demona czy zawzięty Raziel mimo próśb (tych milszych i tych nie) sterczał wraz z dziewczynami u stóp wulkanu? W ręce natychmiast pojawiła się czarna poświata, wraz z rosnącymi szponami na palcach. Jego cel był mniej więcej pięćset metrów przed nim, a właściwie na dole, ponieważ Red jeszcze nie zszedł ze samego szczytu stożka wulkanicznego. Gniew uderzył go tak nagle, że był o włos od zrealizowania burzliwego pomysłu. Ostatecznie zacisnął dłoń w pięść niwelując tworzącą się kulę, która rozbiła się na setkę motyli wnikających do jego ciała. Dziewczynom musiało w jakimś stopniu zależeć na Natto, w innym przypadku nie dawałyby sobie tak pogrywać po nosie, więc likwidacja czy uszczerbek na zdrowiu Raziela nie mógł zaistnieć z jego ręki. Czego nie robi się dla iluzjonistycznego sojuszu, który tak bardzo pragnął stworzyć i podtrzymać przy życiu, nawet jeśli jego sens powoli zacierał się przez osoby trzecie. I dla sytuacji, gdy Red nie zrealizuje swojego planu stając się bezmyślną bestią. Co w takim razie mu zostało? Dobra mina do złej gry? Czy Red tak potrafił? Się okaże.
Zleciał niebawem ku znajomym i unormowawszy wreszcie oddech po niestrawnym, wymuszonym posiłku, odezwał się:
>Skoro tak bardzo zależy Wam na Komnacie - wskażę jej przybliżone położenie.
Powiedział obojętnym, lekko zrezygnowanym tonem nawet nie patrząc się na wojowników. Dość gwałtownie zmienił swoje zdanie, co nie? Szczerze to źle czuł się po zjedzeniu kuli, ale tylko w ten sposób nikt mu jej nie wyrwie od tak. W zasadzie nie od tego podjął tą decyzję. Skoro traktują go jedynie za źródło informacji, nie będzie angażować się bardziej niż powinien. Przy okazji wzmocnią się na tyle, by już nie musiały być zależne od demona. W ciągu roku na sto procent pozbędą się energii Reda, więc sojusz zaniknie. Straci najbardziej na tym demon, chociaż przywykł już do porażek. Inna sprawa, gdyby to Rogaty miał prawo wstępu do niezwykłego miejsca, lecz świętość lokalizacji skutecznie drażniła jego zmysły i ciało. Nawet nie miał pewności, czy oni będą mogli wejść, ale to już nie będzie jego problem. Jeśli Raziel był tak pewny, że SAM poradzi sobie z doskonaleniem Saiyanek - przydałoby mu się życzyć powodzenia. Nie zrobi tego, bo pewnie jest do tego zdolny, a po drugie... poniekąd wykradł demonowi bliskie mu osoby. Zmieni się to, gdy dzięki życzeniu ze Smoczych Kul Red będzie w pełni sprawny i stabilny.
Rzucił spojrzeniem na kawałki ciasta, jakie leżały nietknięte na skale, na której oczekiwał przedtem przylotu obecnych (może z wyjątkiem Księcia, ale przybył ostatecznie). Był głodny jak zawsze, a te nietknięte łakocie może chociaż na moment pomogą mu w ustabilizowaniu chaotycznych myśli. Skakały jak głupie, od jednej skrajnej (czyli rzucenie się na kolanach przed towarzyszami i przeproszenie za grożenie) do drugiej (czyli zabicia wszystkich tu obecnych). Lecz uparcie milczał co do swojego stanu zdrowia czy planów, bo gdzieś tliła się w nim iskierka nadziei, że jeszcze da się odkręcić to i owo. Na razie to on jest tym złym z całej czwórki, w mniemaniu co po niektórych. Chyba powoli rozumiał co czuł Hikaru, gdy odwrócili się wszyscy jego uczniowie.
Sięgnął ręką po kawałek ciasta pod pani Briefs i połknął za jednym kłapnięciem ostrych jak brzytwa kłów. Czy gapiono się na niego jak sroka w gnat czy nie, nie komentował żadnego słowa, jakie padały w jego stronę, o ile padały. Chyba rzeczywiście obraził się, i mogło być ku temu kilka powodów: za przedmiotowe traktowanie, za niechęć co do zaufania, za podważanie jego metod, za brak współpracy przy zdobywaniu Kul o które wzywał, a przede wszystkim za to... że nie umiał dogryźć Razielowi, czy odpowiednio kontrargumentować jego racje. Sam może dostrzegał również swoje przewinienia, lecz po części wynikało to z niezrozumienia toku myślenia Reda przez obecnych. Gdyby chciał zdradzić informacje o Smoczych Kulach czy Komnacie Czasu - nie kryłby się z tym przed Księciem.
Gdy skończył posilać się prowizorycznym jedzeniem (przynajmniej próbował zmienić dietę, co nie?), wstał z miejsca i zalewitował nad ziemią. Zaraz oddalił się na jakieś dwa kilometry od wulkanu i ponownie zebrał czarną jak smoła Ki w dłoni, z której posłał Ki Blasta w kierunku krateru wulkanu. Powinni zdążyć uciec przed jego niemą formą rozładowania nerwów, zwłaszcza, że ostrzegał o innej formie rozmowy, jeśli Raziel nie zniknie z jego oczu. A skoro był i miał się świetnie - Rogaty słowa dotrzymał. Wulkan zagotował się i wypluł z siebie sporą porcję lawy i szybko schnącą magmę, ale to już demona nie dotyczyło, bo zniknął z pola widzenia.
z tematu - Przestrzeń Powietrzna, nieopodal Pałacu Wszechmogącego
[Ooc: Fabularny Ki Blast, a tak o.
Ooc2: pierwszy post treningowy]
Niestety, nie dane im było wyruszyć wprost w wir przygody, bo zjawił się Raziel. I co z tego, że chciał mieć na oku znajome? Śledzenie to śledzenie. Jakby chciał go widzieć wśród swoich, zaprosiłby go bez przeszkód. Wywiązała się między nimi dość burzliwa przepychanka słowna, do której demon zazwyczaj nie pchał się ze względu na małomówność. Ale wiecie jak to jest, jak macie idealny plan, niemal wszystkie warunki ku jego realizacji spełniona, a zjawia się ktoś lub coś, co niszczy lub komplikuje mocno sprawy. Tak oto Książę mógł usłyszeć zarzuty, które skutecznie odpierał. Nie dość, że Red nie potrafił zripostować słów Natto, to jeszcze wkurzył go bardziej, a na dodatek włączył guzik nuklearny.
W postaci Kisy.
Dotąd milcząca wojowniczka dała o sobie znać w swoim znanym stylu, chociaż rzadko prezentowanym wobec Rogatego. Czyli aż tak źle przebiegał konflikt z ust Reda? Eh, mógł milczeć i działać, ale znów podniosłyby się krzyki. Teraz, mimo bycia tyłem do towarzystwa, słyszał co powiedziała Ogoniasta. Cicho prychnął pod nosem. Czyli że co? Kisa naprawdę chciała być z Redem jedynie dla wiedzy o wzmocnieniu się? Tak wywnioskował wprost z jej wypowiedzi. W sumie jak zawierali sojusz, to nie żądał ślepej akceptacji jego działań, lecz póki co mało co pokazała po sobie lojalności - bo nawet wygadała się przed niewtajemniczonym ze Smoczymi Kulami. I Komnatą. Aż tak ufała Razielowi, czy tak bardzo chciała dogryźć demonowi? To dodatkowo przelało czarę goryczy do napiętej sytuacji i spowodowało, że postawił niezbyt miłe ultimatum, a potem odleciał. Co zadecydują - takie będą konsekwencje. Wydawało mu się, że pozostawienie chwilę dziewczyn pod okiem Raziela nie będzie mieć negatywnych skutków, ale mylił się. Miał w sobie o wiele więcej autorytetu, że liczyły się z jego zdaniem, a ze zdaniem Reda niekoniecznie. Pewnie to dlatego.
Nie czas na rozważania. Jego los zależał od Smoczych Kul, a jedną z nich właśnie zlokalizował radarem i próbował odnaleźć ją wśród pływającej magmy. Zniżył swój lot niemal przypalając sobie zadek gulgoczącą lawą i zakrywając maską twarz od oparów - przeczesywał teren. Nasłuchiwał pikania sprzętu, czy jest szybszy lub wyraźniejszy. Aż wreszcie na lekko wyżłobionej skale dryfowała jego znajdźka. Wydłużył maksymalnie rękę, by porwać przedmiot i wyleciał z wnętrza stożka wulkanicznego. Nim wrócił u stóp wulkanu, przyglądał się znalezisku uważnie, czy aby na pewno to było to, czego szukał, po czym odsłonił usta, skrzywił je i otworzył na oścież paszczę pożerając Smoczą Kulę z jedną gwiazdką. I to był błąd robiąc to zbyt pośpiesznie.
>Kh-khy-khy-khh...
Zacisnął mocno kły i z ledwością przełknął okrągły przedmiot. Od tego upału i spiekoty brakło mu śliny w ustach, albo cokolwiek wodnistego do pomocy w przełknięciu. W dodatku nowa kula ciążyła mu na torsie, bo tam pojawiła się niebawem w towarzystwie pierwszej zdobyczy. Musiał na moment przykucnąć i przywyknąć do ciała obcego. W międzyczasie zerknął na nadgarstek z prezentem od dr Briefsa. Sygnał na radarze zaniknął, został tylko jeden. Gdzieś nad oceanem. Nie, nie mógł od razu tam lecieć, nie przełknie tak szybko kolejnej kuli. Zresztą jego kocie uszy wyłapywały pojedyncze słowa, w tym te należące do mężczyzny.
No nie. Noooo nieee...
Jeszcze Raziel tu był!? Czyli co? Mieli w dupie polecenie demona czy zawzięty Raziel mimo próśb (tych milszych i tych nie) sterczał wraz z dziewczynami u stóp wulkanu? W ręce natychmiast pojawiła się czarna poświata, wraz z rosnącymi szponami na palcach. Jego cel był mniej więcej pięćset metrów przed nim, a właściwie na dole, ponieważ Red jeszcze nie zszedł ze samego szczytu stożka wulkanicznego. Gniew uderzył go tak nagle, że był o włos od zrealizowania burzliwego pomysłu. Ostatecznie zacisnął dłoń w pięść niwelując tworzącą się kulę, która rozbiła się na setkę motyli wnikających do jego ciała. Dziewczynom musiało w jakimś stopniu zależeć na Natto, w innym przypadku nie dawałyby sobie tak pogrywać po nosie, więc likwidacja czy uszczerbek na zdrowiu Raziela nie mógł zaistnieć z jego ręki. Czego nie robi się dla iluzjonistycznego sojuszu, który tak bardzo pragnął stworzyć i podtrzymać przy życiu, nawet jeśli jego sens powoli zacierał się przez osoby trzecie. I dla sytuacji, gdy Red nie zrealizuje swojego planu stając się bezmyślną bestią. Co w takim razie mu zostało? Dobra mina do złej gry? Czy Red tak potrafił? Się okaże.
Zleciał niebawem ku znajomym i unormowawszy wreszcie oddech po niestrawnym, wymuszonym posiłku, odezwał się:
>Skoro tak bardzo zależy Wam na Komnacie - wskażę jej przybliżone położenie.
Powiedział obojętnym, lekko zrezygnowanym tonem nawet nie patrząc się na wojowników. Dość gwałtownie zmienił swoje zdanie, co nie? Szczerze to źle czuł się po zjedzeniu kuli, ale tylko w ten sposób nikt mu jej nie wyrwie od tak. W zasadzie nie od tego podjął tą decyzję. Skoro traktują go jedynie za źródło informacji, nie będzie angażować się bardziej niż powinien. Przy okazji wzmocnią się na tyle, by już nie musiały być zależne od demona. W ciągu roku na sto procent pozbędą się energii Reda, więc sojusz zaniknie. Straci najbardziej na tym demon, chociaż przywykł już do porażek. Inna sprawa, gdyby to Rogaty miał prawo wstępu do niezwykłego miejsca, lecz świętość lokalizacji skutecznie drażniła jego zmysły i ciało. Nawet nie miał pewności, czy oni będą mogli wejść, ale to już nie będzie jego problem. Jeśli Raziel był tak pewny, że SAM poradzi sobie z doskonaleniem Saiyanek - przydałoby mu się życzyć powodzenia. Nie zrobi tego, bo pewnie jest do tego zdolny, a po drugie... poniekąd wykradł demonowi bliskie mu osoby. Zmieni się to, gdy dzięki życzeniu ze Smoczych Kul Red będzie w pełni sprawny i stabilny.
Rzucił spojrzeniem na kawałki ciasta, jakie leżały nietknięte na skale, na której oczekiwał przedtem przylotu obecnych (może z wyjątkiem Księcia, ale przybył ostatecznie). Był głodny jak zawsze, a te nietknięte łakocie może chociaż na moment pomogą mu w ustabilizowaniu chaotycznych myśli. Skakały jak głupie, od jednej skrajnej (czyli rzucenie się na kolanach przed towarzyszami i przeproszenie za grożenie) do drugiej (czyli zabicia wszystkich tu obecnych). Lecz uparcie milczał co do swojego stanu zdrowia czy planów, bo gdzieś tliła się w nim iskierka nadziei, że jeszcze da się odkręcić to i owo. Na razie to on jest tym złym z całej czwórki, w mniemaniu co po niektórych. Chyba powoli rozumiał co czuł Hikaru, gdy odwrócili się wszyscy jego uczniowie.
Sięgnął ręką po kawałek ciasta pod pani Briefs i połknął za jednym kłapnięciem ostrych jak brzytwa kłów. Czy gapiono się na niego jak sroka w gnat czy nie, nie komentował żadnego słowa, jakie padały w jego stronę, o ile padały. Chyba rzeczywiście obraził się, i mogło być ku temu kilka powodów: za przedmiotowe traktowanie, za niechęć co do zaufania, za podważanie jego metod, za brak współpracy przy zdobywaniu Kul o które wzywał, a przede wszystkim za to... że nie umiał dogryźć Razielowi, czy odpowiednio kontrargumentować jego racje. Sam może dostrzegał również swoje przewinienia, lecz po części wynikało to z niezrozumienia toku myślenia Reda przez obecnych. Gdyby chciał zdradzić informacje o Smoczych Kulach czy Komnacie Czasu - nie kryłby się z tym przed Księciem.
Gdy skończył posilać się prowizorycznym jedzeniem (przynajmniej próbował zmienić dietę, co nie?), wstał z miejsca i zalewitował nad ziemią. Zaraz oddalił się na jakieś dwa kilometry od wulkanu i ponownie zebrał czarną jak smoła Ki w dłoni, z której posłał Ki Blasta w kierunku krateru wulkanu. Powinni zdążyć uciec przed jego niemą formą rozładowania nerwów, zwłaszcza, że ostrzegał o innej formie rozmowy, jeśli Raziel nie zniknie z jego oczu. A skoro był i miał się świetnie - Rogaty słowa dotrzymał. Wulkan zagotował się i wypluł z siebie sporą porcję lawy i szybko schnącą magmę, ale to już demona nie dotyczyło, bo zniknął z pola widzenia.
z tematu - Przestrzeń Powietrzna, nieopodal Pałacu Wszechmogącego
[Ooc: Fabularny Ki Blast, a tak o.
Ooc2: pierwszy post treningowy]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach