Pasmo Górskie
+8
KOŚCI
Red
NPC.
Siódemka
Burzum
Rikimaru
Xanas
NPC
12 posters
Pasmo Górskie
Sro Maj 30, 2012 4:40 pm
First topic message reminder :
Zdające się nie mieć końca góry, pokryte gdzieniegdzie warstwą wiecznego śniegu. Z drugiej strony, pełno tu aktywnych wulkanów i wielu innych zagrożeń pogodowych, na które trzeba uważać. Podobno gdzieś tam grasuje Wielka Stopa i jej brat, Wielkie Nozdrza, dlatego zaleca się ostrożność.
Zdające się nie mieć końca góry, pokryte gdzieniegdzie warstwą wiecznego śniegu. Z drugiej strony, pełno tu aktywnych wulkanów i wielu innych zagrożeń pogodowych, na które trzeba uważać. Podobno gdzieś tam grasuje Wielka Stopa i jej brat, Wielkie Nozdrza, dlatego zaleca się ostrożność.
Re: Pasmo Górskie
Nie Lis 08, 2015 10:10 pm
Siergiej był zadowolony z rozgrzewki, krew w żyłach szybciej mu płynęła. Nawet jego grzywa zapłonęła prawdziwym ogniem.
- Nu ja wreszcie kości rozprostował. A Ty zadziorna jesteś a. dobra Ty odpocznij ja Gouta pochowam. Demony muszą się nawzajem szanować ot co. Ja z nim wiele lat przeżył.
Demon wszedł do chałupy, połamał kilka krzeseł, dorzucił kilka gałęzi i samym oddechem podpalił. Przeniósł wszystkie szczątki martwej kozy i wrzucił do ognia.
- Ot ucz się Ty, jak pochować brata. Siednij koło mnie i chwilę popatrzmy.
Siergiej powspominał trochę, kilka kamieni zmienił w słodkości, aby oboje mogli się najeść do syta. W końcu, gdy ogień przygasał, demon wstał i rozprostowawszy plecy powiedział:
- Słuchaj Raa teraz uważnie, ja Cię teraz nauczy czegoś w nagrodę za wolność. Ja widział, że Ty podstawy używania swojej Ki znasz, no i dobrze.
Siergiej wystawił obie dłonie przed siebie i w postaci wiatru wydzielił swoją Ki prosto w Raa odrzucając demonicę w tył.
- To Technika Kiaiho – powiedział ,kiedy dziewczyna się pozbierała. Możesz odepchnąć przeciwnika od siebie i mieć szansę na ucieczkę lub atak. To nie jest takie trudne, to tak jak z latanie, tylko musisz wydzielić Ki rękoma. Doświadczeni wojacy to nawet oczami umieją. Dobra chodź Raa, próbuj.
OOC:
No trochę słabiutko z tymi postami, 10 punktów.
Siergiej uczy Cię Kiaiho wersja defensywna ale możesz się jej nauczyć dopiero po akceptacji aktualnej sesji treningowej i dodaniu punktów z niej - postaram się jutro to zrobić.
- Nu ja wreszcie kości rozprostował. A Ty zadziorna jesteś a. dobra Ty odpocznij ja Gouta pochowam. Demony muszą się nawzajem szanować ot co. Ja z nim wiele lat przeżył.
Demon wszedł do chałupy, połamał kilka krzeseł, dorzucił kilka gałęzi i samym oddechem podpalił. Przeniósł wszystkie szczątki martwej kozy i wrzucił do ognia.
- Ot ucz się Ty, jak pochować brata. Siednij koło mnie i chwilę popatrzmy.
Siergiej powspominał trochę, kilka kamieni zmienił w słodkości, aby oboje mogli się najeść do syta. W końcu, gdy ogień przygasał, demon wstał i rozprostowawszy plecy powiedział:
- Słuchaj Raa teraz uważnie, ja Cię teraz nauczy czegoś w nagrodę za wolność. Ja widział, że Ty podstawy używania swojej Ki znasz, no i dobrze.
Siergiej wystawił obie dłonie przed siebie i w postaci wiatru wydzielił swoją Ki prosto w Raa odrzucając demonicę w tył.
- To Technika Kiaiho – powiedział ,kiedy dziewczyna się pozbierała. Możesz odepchnąć przeciwnika od siebie i mieć szansę na ucieczkę lub atak. To nie jest takie trudne, to tak jak z latanie, tylko musisz wydzielić Ki rękoma. Doświadczeni wojacy to nawet oczami umieją. Dobra chodź Raa, próbuj.
OOC:
No trochę słabiutko z tymi postami, 10 punktów.
Siergiej uczy Cię Kiaiho wersja defensywna ale możesz się jej nauczyć dopiero po akceptacji aktualnej sesji treningowej i dodaniu punktów z niej - postaram się jutro to zrobić.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Pią Lis 20, 2015 10:05 pm
Wysłuchawszy słów rogatego Raa puściła mimo uszu jego uwagę co do jej charakteru. Głównie dla tego, że w najmniejszym stopniu nie interesowało jej co inni o nie myślą.
Do tego nie widziała sensy w chowaniu innego demona, jak i nie czuła żadnej potrzeby by w czymś takim uczestniczyć. Dla niej jeśli ktoś zginą to tylko dlatego, że nie był dość silny by przeżyć i zajmowanie się kimś takim było bezcelowe. Jednak kiedy spojrzała na tańczące języki płomieni pochłaniających ciało kozy poczuła pewną zmianę. Nie miała ona jednak żadnego związku z chowanym demonem. Chodziło o same płomienie, które w tym właśnie momencie przywołały z odmętów jej pamięci fragmenty wspomnienia, którym towarzyszyło uczucie niejakiego spełnienia siebie.
Usiadłszy nieopodal ogniska pogrążyła się we własnych, mocno urywanych wspomnieniach nie zwracając uwagi na poczynania Siergieja. Nie oznaczało to jednak, że nie skorzystała z słodyczy które przygotował. Z jedzenia nie zrezygnowałaby nawet i w trakcie snu. Tak więc jedną ręką machinalnie sięgała po kolejne smakołyki pochłaniając je jeden po drugim. Nie zwracała jednak większej uwagi na ich smak wciąż pogrążając się w niejasnych odmętach swojej pamięci pobudzonej widokiem płomieni.
Kiedy Siergiej w końcu przewał trwające od jakiegoś czasu milczenie odwróciła wzrok w jego stronę z lekko rozkojarzonym wzrokiem, a w głowie mając kompletną pustkę. Była w takim stanie, że nie do końca docierało do niej to co demon do niej mówił.
"Nagrodę... Nagrodę za... wolność?". Przecież nawet nie planowało nikomu pomagać?
Jednak stan ten dość szybko się zmienił kiedy uderzył w nią podmuch powietrza posyłając ją do na kilka metrów tyłu. Przeturlawszy się przez większość tego dystansu ostatnie kilka centymetrów przeorała tyłem głowy tworząc kilkucentymetrową szramę w ziemi, by na sam koniec dosłownie nakryć się nogami. Całość została podsumowana niezbyt głośnym warknięciem.
Kiedy w końcu zebrała się do kupy i podeszła do sprawcy swego upodlenia jej stan - zarówno mentalny jak i emocjonalny - powróciły do tego z przed rozpalenia ogniska. No może tylko trochę gorszego, lecz nie odbiegającego od jej normy.
- Kiaiho...? - powtórzyła wyciągają obie ręce przed siebie.
OOC:
Do tego nie widziała sensy w chowaniu innego demona, jak i nie czuła żadnej potrzeby by w czymś takim uczestniczyć. Dla niej jeśli ktoś zginą to tylko dlatego, że nie był dość silny by przeżyć i zajmowanie się kimś takim było bezcelowe. Jednak kiedy spojrzała na tańczące języki płomieni pochłaniających ciało kozy poczuła pewną zmianę. Nie miała ona jednak żadnego związku z chowanym demonem. Chodziło o same płomienie, które w tym właśnie momencie przywołały z odmętów jej pamięci fragmenty wspomnienia, którym towarzyszyło uczucie niejakiego spełnienia siebie.
Usiadłszy nieopodal ogniska pogrążyła się we własnych, mocno urywanych wspomnieniach nie zwracając uwagi na poczynania Siergieja. Nie oznaczało to jednak, że nie skorzystała z słodyczy które przygotował. Z jedzenia nie zrezygnowałaby nawet i w trakcie snu. Tak więc jedną ręką machinalnie sięgała po kolejne smakołyki pochłaniając je jeden po drugim. Nie zwracała jednak większej uwagi na ich smak wciąż pogrążając się w niejasnych odmętach swojej pamięci pobudzonej widokiem płomieni.
Kiedy Siergiej w końcu przewał trwające od jakiegoś czasu milczenie odwróciła wzrok w jego stronę z lekko rozkojarzonym wzrokiem, a w głowie mając kompletną pustkę. Była w takim stanie, że nie do końca docierało do niej to co demon do niej mówił.
"Nagrodę... Nagrodę za... wolność?". Przecież nawet nie planowało nikomu pomagać?
Jednak stan ten dość szybko się zmienił kiedy uderzył w nią podmuch powietrza posyłając ją do na kilka metrów tyłu. Przeturlawszy się przez większość tego dystansu ostatnie kilka centymetrów przeorała tyłem głowy tworząc kilkucentymetrową szramę w ziemi, by na sam koniec dosłownie nakryć się nogami. Całość została podsumowana niezbyt głośnym warknięciem.
Kiedy w końcu zebrała się do kupy i podeszła do sprawcy swego upodlenia jej stan - zarówno mentalny jak i emocjonalny - powróciły do tego z przed rozpalenia ogniska. No może tylko trochę gorszego, lecz nie odbiegającego od jej normy.
- Kiaiho...? - powtórzyła wyciągają obie ręce przed siebie.
OOC:
- Spoiler:
- Rozpoczęcie treningu Kiaiho
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Lis 24, 2015 4:58 pm
Technika która miała nie być trudna sprawiała Raa niejakie problemy. Niby miała wydzielić swoje Ki jak podczas latania, tyle, że przez ręce. Tyle, że nie wiedziała jak ma to zrobić. Nigdy nie zastanawiała się nad tym co dokładnie trzeba zrobić, by wznieść się w powietrze. Było to coś co wydawało się jej tak naturalne, że wpadałaby nawet na myśl, by nad tym rozmyślać.
I w tymże momencie z gniewnym pomrukiem ta sytuacja się zmieniła. Wpatrując się w swoje wyciągnięte ręce demonica jednocześnie próbowała połapać się w tym o czym mówił Siergiej.
Zagłębiając się w swoje jestestwo poszukiwała swojej Ki. Ta część okazałą się dość łatwa. Podobnie było z kolejną, choć wymagała od niej już większego skupienia. Uniosła się delikatnie w powietrze, by móc zaobserwować jak podczas tej czynności kieruje swoją energia. Jednak następna czynność już do tak prostych nie należała, bowiem znajomość uwalniania swoich sił witalnych podczas lotu nie ułatwiła jej wykonania tego samego w przypadku rąk.
Męcząc się od dłuższego czasu Raa nie zdołała niczego co byłoby godne choćby delikatnego ruchu powietrza. Ba. Nie zdołała nawet wprawić go w drżenie.
Sfrustrowana wylądowała by z impetem uderzyć obiema pięściami w grunt zostawiając w nim lekkie wgłębienia i wypuszczając jednoczenie nową porcję pary z otworów na ciele. Jej porywczy charakter ewidentnie nie ułatwiał jej mozolnego analizowania każdej swojej czynności. Podobny wpływ miał fakt, że Siergiej cały czas przyglądał się jej wysiłkom, które jak na razie nie przynosiły żadnych efektów. Do tego demon przez cały ten czas nie wydał z siebie żadnego dźwięku jeśli nie liczyć trzaskania jego płonącej grzywy falującej delikatnie w podmuchach wiatru. Naturalnych podmuchach. I choć nie wiedziała, czy wolałby coś gadał, czy też nie, to to jego milczenie niemal, że doprowadzało ją do białej gorączki.
Wypuściwszy gwałtownie jeszcze większą porcję pary różowoskóra ponownie stanęła na nogi i wyciągnąwszy ręce w stronę Siergieja i skierowawszy całą zebraną w sobie złość do tego by w końcu jak to ujął rogaty "wydzielić swoje Ki". Jednak jedynym efektem był podmuch, który dał radę poruszyć jedynie płonącą zamiast odepchnąć całą jego osobą.
W tym samym momencie przed jej oczami pojawił się kolejny obraz z jej wspomnień. Owa tajemnicza postać, która musiała być winna jej uwięzienia w kuli. Ten widok w połączeniu z dotychczasowymi niepowodzeniami w treningu przelał morze goryczy i dosłownie coś w niej pękło. I dało się to poczuć, bo w chwili w której krzyknęła z wściekłości od jej osoby dało się poczuć silne pchnięcie, które odrzuciło na jakiś metr, ale nie przewracając stojącego tuż obok demona.
- Ty teraz rękoma zrób to - powiedział demon kiedy tylko jego "uczennica" się trochę uspokoiła.
Dalej wpatrując się w niebo Raa wzięła ze dwa parę głębokich wdechów, po czym znów spojrzała na "nauczyciela".
"Zabiję" pomyślała jeszcze mając przed oczami tą tajemniczą postać po czym ponownie wyciągnęła ręce. Skupiając się na jakże mało mówiącym obrazie znienawidzonej postaci ponownie pobudziła swoje Ki i skierowała ją do dłoni co skutkowało powstaniem podmuchu. Wprawdzie nie był tak silny jak ten przed chwilą, lecz z całą pewnością znacznie mocniejszy od jej poprzednich prób. Napiąwszy mięśnie nieco poirytowana ponownie wydzieliła swoje Ki, tym razem z większą siłą.
W końcu zmrużywszy swoje czarne oczy Raa z okrzykiem na ustach wykonała najsilniejsze jak do tej chwili Kiaiho. W prawdzie nie była tak silne jak to wykonane przez Siergieja, lecz według niej niewiele mu ustępowało. Były to jednak tylko jej domysły ponieważ wszystkie próby były wykonane tuż obok niego.
Niejako zadowolona sama z siebie demonica biorąc kolejny wdech stanęła swobodnie po czym spojrzała na rogatego demona wyczekując na jego komentarz.
OOC:
I w tymże momencie z gniewnym pomrukiem ta sytuacja się zmieniła. Wpatrując się w swoje wyciągnięte ręce demonica jednocześnie próbowała połapać się w tym o czym mówił Siergiej.
Zagłębiając się w swoje jestestwo poszukiwała swojej Ki. Ta część okazałą się dość łatwa. Podobnie było z kolejną, choć wymagała od niej już większego skupienia. Uniosła się delikatnie w powietrze, by móc zaobserwować jak podczas tej czynności kieruje swoją energia. Jednak następna czynność już do tak prostych nie należała, bowiem znajomość uwalniania swoich sił witalnych podczas lotu nie ułatwiła jej wykonania tego samego w przypadku rąk.
Męcząc się od dłuższego czasu Raa nie zdołała niczego co byłoby godne choćby delikatnego ruchu powietrza. Ba. Nie zdołała nawet wprawić go w drżenie.
Sfrustrowana wylądowała by z impetem uderzyć obiema pięściami w grunt zostawiając w nim lekkie wgłębienia i wypuszczając jednoczenie nową porcję pary z otworów na ciele. Jej porywczy charakter ewidentnie nie ułatwiał jej mozolnego analizowania każdej swojej czynności. Podobny wpływ miał fakt, że Siergiej cały czas przyglądał się jej wysiłkom, które jak na razie nie przynosiły żadnych efektów. Do tego demon przez cały ten czas nie wydał z siebie żadnego dźwięku jeśli nie liczyć trzaskania jego płonącej grzywy falującej delikatnie w podmuchach wiatru. Naturalnych podmuchach. I choć nie wiedziała, czy wolałby coś gadał, czy też nie, to to jego milczenie niemal, że doprowadzało ją do białej gorączki.
Wypuściwszy gwałtownie jeszcze większą porcję pary różowoskóra ponownie stanęła na nogi i wyciągnąwszy ręce w stronę Siergieja i skierowawszy całą zebraną w sobie złość do tego by w końcu jak to ujął rogaty "wydzielić swoje Ki". Jednak jedynym efektem był podmuch, który dał radę poruszyć jedynie płonącą zamiast odepchnąć całą jego osobą.
W tym samym momencie przed jej oczami pojawił się kolejny obraz z jej wspomnień. Owa tajemnicza postać, która musiała być winna jej uwięzienia w kuli. Ten widok w połączeniu z dotychczasowymi niepowodzeniami w treningu przelał morze goryczy i dosłownie coś w niej pękło. I dało się to poczuć, bo w chwili w której krzyknęła z wściekłości od jej osoby dało się poczuć silne pchnięcie, które odrzuciło na jakiś metr, ale nie przewracając stojącego tuż obok demona.
- Ty teraz rękoma zrób to - powiedział demon kiedy tylko jego "uczennica" się trochę uspokoiła.
Dalej wpatrując się w niebo Raa wzięła ze dwa parę głębokich wdechów, po czym znów spojrzała na "nauczyciela".
"Zabiję" pomyślała jeszcze mając przed oczami tą tajemniczą postać po czym ponownie wyciągnęła ręce. Skupiając się na jakże mało mówiącym obrazie znienawidzonej postaci ponownie pobudziła swoje Ki i skierowała ją do dłoni co skutkowało powstaniem podmuchu. Wprawdzie nie był tak silny jak ten przed chwilą, lecz z całą pewnością znacznie mocniejszy od jej poprzednich prób. Napiąwszy mięśnie nieco poirytowana ponownie wydzieliła swoje Ki, tym razem z większą siłą.
W końcu zmrużywszy swoje czarne oczy Raa z okrzykiem na ustach wykonała najsilniejsze jak do tej chwili Kiaiho. W prawdzie nie była tak silne jak to wykonane przez Siergieja, lecz według niej niewiele mu ustępowało. Były to jednak tylko jej domysły ponieważ wszystkie próby były wykonane tuż obok niego.
Niejako zadowolona sama z siebie demonica biorąc kolejny wdech stanęła swobodnie po czym spojrzała na rogatego demona wyczekując na jego komentarz.
OOC:
- Spoiler:
- Konie treningu Kiaiho
Re: Pasmo Górskie
Pią Lis 27, 2015 10:16 pm
Demon wyszczerzył zębiska w czymś na kształt uśmiechu. Przyglądał się dziewczynie i specjalnie nic nie mówił. Chciał zobaczyć z jakiej gliny jest ulepiona i na co ją stać. Raa okazała się bystra, sama szlifowała technikę nie oczekując na podpowiedzi.
- No Ty niezła jesteś, będziesz wielkim wojownikiem, już ja to wiem. No nic, ja będę się już zbierał do dom. Mieszkam daleeeko na zimnej północy. Wpadnij, kiedyś mnie odwiedzić. A może Ty wolisz ze mną iść? Nauczyłbym Cię ja czegoś jeszcze po drodze, opowiadał o wielkich wojownikach. Mam ponad 300 lat widziałem to i owo.
OOC: Robisz co chcesz, idziesz z Siergiejem, albo w swoja stronę, albo zabijasz/wchłaniasz pozostałych mieszkańców chatki.
- No Ty niezła jesteś, będziesz wielkim wojownikiem, już ja to wiem. No nic, ja będę się już zbierał do dom. Mieszkam daleeeko na zimnej północy. Wpadnij, kiedyś mnie odwiedzić. A może Ty wolisz ze mną iść? Nauczyłbym Cię ja czegoś jeszcze po drodze, opowiadał o wielkich wojownikach. Mam ponad 300 lat widziałem to i owo.
OOC: Robisz co chcesz, idziesz z Siergiejem, albo w swoja stronę, albo zabijasz/wchłaniasz pozostałych mieszkańców chatki.
- Rex
- Liczba postów : 457
Data rejestracji : 18/10/2015
Identification Number
HP:
(1170/1250)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Sro Gru 02, 2015 10:47 pm
Słysząc słowa swojego chwilowego mentora na temat swojej przyszłości jako wojownika Raa odwróciła od niego wzrok i zaczęła rozglądać się po okolicy.
- Kiedyś... Odwiedzić... - podsumowała propozycję Siergieja na temat wizyty u niego nie odrywając jednocześnie spojrzenia od otoczenia. Nie miała pewności jak mogłaby wyglądać wspólna wędrówka z innym demonem, lecz była pewna co do jednego.
W końcu cel jej poszukiwań pojawił się w zasięgu jej wzroku. Mężczyzna który wcześniej zaprzęgał pług do przemienionego demona chował się aktualnie za jakimś głazem tuż za polem i w tym momencie z przerażeniem wyglądał zza jego krawędzi.
Bez żadnego słowa wystrzeliła w jego stronę, na co chłop wrzasnął wniebogłosy po czym puścił się biegiem przed siebie, a sądząc po tym jak przebierał nogami pędził ile tylko dawał rady. Jednak jego sprint nic mu nie dał, bo ledwie pokonał paręnaście metrów kiedy różowoskóra dopadła go łapiąc na ramię. Natychmiast zaczął się wyrywać, lecz nie miał szans wyrwać się z jej uścisku.
Odwróciwszy się z nim do skały przyłożyła wolną rękę do piersi, po czym użyła nowo nauczonej zdolności, by posłać mężczyznę z powrotem na jego niedawną kryjówkę. Nie włożyła jednak w technikę całej siły, a jedynie tyle by rozpłaszczyć go na kamieniu czemu towarzyszyło dość mocne uderzenie.
Korzystając z chwilowego ogłuszenia ofiary Raa bez pośpiechu podeszła do niego i bez skrupułów zaczęła go dusić powoli zwiększając nacisk na krtań. Z początku szybko oprzytomniał i zaczął nawet coś wykrzykiwać, lecz w miarę jak zaciskała dłonie coraz mocniej na jego szyi krzyki zmieniały się w charczenie, a oczy zaczynały nabiegać krwią.
W końcu różowoskóra postanowiła skończyć zabawę. Ciało wokół jej nadgarstków zaczęło pęcznieć by chwilę później zacząć oblepiać mężczyznę któremu z przerażenia przekrwione oczy mało co nie wyszły z orbit. Jednak różowa masa była nieubłagana i już po paru sekundach pokryła swoją ofiarę w całości. W końcu doszło do tego, że "kokon" połączył się z jej ciałem na chwilę rozmazują wszelkie rysy ciała.
Kiedy wszystko się uspokoiło, a czerwono-oka wróciła do normalnego wyglądu na jej ustach zagościł groźnie wyglądający uśmieszek. Odczuć towarzyszących wchłonięciu jakiegoś istnienia nie dawało się tak łatwo opisać. Jedyne co było pewne, ze Raa za każdym razem odczuwała wybijające się ponad wszystko przyjemne uniesienie.
Skończywszy się napawać demonica spojrzała jeszcze raz w kierunku walącej się chaty. Nie zauważywszy nigdzie ognistogrzywego który najpewniej już ruszył z powrotem do domu ponownie odwróciła się w swoją stronę i wybiwszy się poleciała przed siebie.
- Północ... - powiedział jeszcze do siebie próbując zapamiętać gdzie Siergiej miał się udać. Co wyjdzie z tej próby to już pozostawało zagadką.
z/t --> Przestrzeń powietrzna
- Kiedyś... Odwiedzić... - podsumowała propozycję Siergieja na temat wizyty u niego nie odrywając jednocześnie spojrzenia od otoczenia. Nie miała pewności jak mogłaby wyglądać wspólna wędrówka z innym demonem, lecz była pewna co do jednego.
W końcu cel jej poszukiwań pojawił się w zasięgu jej wzroku. Mężczyzna który wcześniej zaprzęgał pług do przemienionego demona chował się aktualnie za jakimś głazem tuż za polem i w tym momencie z przerażeniem wyglądał zza jego krawędzi.
Bez żadnego słowa wystrzeliła w jego stronę, na co chłop wrzasnął wniebogłosy po czym puścił się biegiem przed siebie, a sądząc po tym jak przebierał nogami pędził ile tylko dawał rady. Jednak jego sprint nic mu nie dał, bo ledwie pokonał paręnaście metrów kiedy różowoskóra dopadła go łapiąc na ramię. Natychmiast zaczął się wyrywać, lecz nie miał szans wyrwać się z jej uścisku.
Odwróciwszy się z nim do skały przyłożyła wolną rękę do piersi, po czym użyła nowo nauczonej zdolności, by posłać mężczyznę z powrotem na jego niedawną kryjówkę. Nie włożyła jednak w technikę całej siły, a jedynie tyle by rozpłaszczyć go na kamieniu czemu towarzyszyło dość mocne uderzenie.
Korzystając z chwilowego ogłuszenia ofiary Raa bez pośpiechu podeszła do niego i bez skrupułów zaczęła go dusić powoli zwiększając nacisk na krtań. Z początku szybko oprzytomniał i zaczął nawet coś wykrzykiwać, lecz w miarę jak zaciskała dłonie coraz mocniej na jego szyi krzyki zmieniały się w charczenie, a oczy zaczynały nabiegać krwią.
W końcu różowoskóra postanowiła skończyć zabawę. Ciało wokół jej nadgarstków zaczęło pęcznieć by chwilę później zacząć oblepiać mężczyznę któremu z przerażenia przekrwione oczy mało co nie wyszły z orbit. Jednak różowa masa była nieubłagana i już po paru sekundach pokryła swoją ofiarę w całości. W końcu doszło do tego, że "kokon" połączył się z jej ciałem na chwilę rozmazują wszelkie rysy ciała.
Kiedy wszystko się uspokoiło, a czerwono-oka wróciła do normalnego wyglądu na jej ustach zagościł groźnie wyglądający uśmieszek. Odczuć towarzyszących wchłonięciu jakiegoś istnienia nie dawało się tak łatwo opisać. Jedyne co było pewne, ze Raa za każdym razem odczuwała wybijające się ponad wszystko przyjemne uniesienie.
Skończywszy się napawać demonica spojrzała jeszcze raz w kierunku walącej się chaty. Nie zauważywszy nigdzie ognistogrzywego który najpewniej już ruszył z powrotem do domu ponownie odwróciła się w swoją stronę i wybiwszy się poleciała przed siebie.
- Północ... - powiedział jeszcze do siebie próbując zapamiętać gdzie Siergiej miał się udać. Co wyjdzie z tej próby to już pozostawało zagadką.
z/t --> Przestrzeń powietrzna
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Gru 22, 2015 3:26 pm
Maxwell dość szybko po wypadku doszedł do wniosku, że musi nauczyć się panować nad swoją "magią". Czy też właściwie do tego wniosku doszedł dużo wcześniej, ale ten wypadek przypomniał mu o tym. Uczył się kontroli nad sobą, manipulowania energią, dzięki czemu osiągnął parę zadziwiających go efektów. Dostrzegł jednak pewną zależność. Im większa była jego sprawność fizyczna, tym lepiej mu szło panowanie nad przepełniającą go energią. Była ona też silniejsza. Dlatego też musiał co jakiś czas zająć się ćwiczeniami i rozwojem w tym kierunku. Przy tej okazji, chociaż nie czuł jakiegoś większego parcia na uczestniczenie w bijatykach, chciał poprawić swoje umiejętności walki. Od tak, dla swojej satysfakcji.
Nic nie stało na przeszkodzie, żeby studia sobie czasami odpuszczał. Nadrobienie zaległości nie stanowiło dla niego problemu. Praca również była do ogarnięcia. W końcu jego rola, jako właściciela kilku potężnych korporacji, sprowadzała się raczej do pewnej kontroli ich zarządów i wydawania pieniędzy jakie dzięki nim zarabiał. Przynajmniej prób wydawania, bo było ich zwyczajnie za dużo. Dlatego nic nie stało na przeszkodzie, aby mógł wyruszyć w świat. Aby wzorem bohaterów różnych filmów potrenował w samotności, rozwijał się i przy tej okazji odpoczął. Odpoczął od ludzi, ostatnimi czasy wiecznie go otaczającymi. Gdzieś w głębi duszy żywił nadzieję, że uda mu się odnaleźć wreszcie kogoś, kto mu wyjaśni chociaż podstawowe zasady tej "magii".
Skoro nic nie stało na przeszkodzie, to wyruszył. W plecaku miał koc, środki czystości, zapasy pożywienia i picia, ubrania na zmianę i apteczkę pierwszej pomocy. Plus parę drobiazgów, takich jak na przykład zapalniczki do rozpalenia ogniska, parę lin, i tym podobne. Więcej nie brał. Będzie mu coś potrzebne, to sobie kupi. A jak będzie potrzebował, aby go zabrano, to zadzwoni do korporacji, aby wysłali po niego helikopter. Wybór miejsca też był dość oczywisty. Kochał góry, poza tym wędrówki po nich były wyczerpujące, więc nic dziwnego, że właśnie tu miał zamiar zacząć. I że tu się pojawił z plecakiem, w dresie, ze swoim nożem za pasem i kilkukilogramowymi obciążnikami na rękach.
OCC: Rozpoczęcie treningu + nauka Bukujutsu.
Nic nie stało na przeszkodzie, żeby studia sobie czasami odpuszczał. Nadrobienie zaległości nie stanowiło dla niego problemu. Praca również była do ogarnięcia. W końcu jego rola, jako właściciela kilku potężnych korporacji, sprowadzała się raczej do pewnej kontroli ich zarządów i wydawania pieniędzy jakie dzięki nim zarabiał. Przynajmniej prób wydawania, bo było ich zwyczajnie za dużo. Dlatego nic nie stało na przeszkodzie, aby mógł wyruszyć w świat. Aby wzorem bohaterów różnych filmów potrenował w samotności, rozwijał się i przy tej okazji odpoczął. Odpoczął od ludzi, ostatnimi czasy wiecznie go otaczającymi. Gdzieś w głębi duszy żywił nadzieję, że uda mu się odnaleźć wreszcie kogoś, kto mu wyjaśni chociaż podstawowe zasady tej "magii".
Skoro nic nie stało na przeszkodzie, to wyruszył. W plecaku miał koc, środki czystości, zapasy pożywienia i picia, ubrania na zmianę i apteczkę pierwszej pomocy. Plus parę drobiazgów, takich jak na przykład zapalniczki do rozpalenia ogniska, parę lin, i tym podobne. Więcej nie brał. Będzie mu coś potrzebne, to sobie kupi. A jak będzie potrzebował, aby go zabrano, to zadzwoni do korporacji, aby wysłali po niego helikopter. Wybór miejsca też był dość oczywisty. Kochał góry, poza tym wędrówki po nich były wyczerpujące, więc nic dziwnego, że właśnie tu miał zamiar zacząć. I że tu się pojawił z plecakiem, w dresie, ze swoim nożem za pasem i kilkukilogramowymi obciążnikami na rękach.
OCC: Rozpoczęcie treningu + nauka Bukujutsu.
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Czw Gru 24, 2015 7:27 pm
Etap pierwszy, to poprawienie swojej ogólnej kondycji, wytrzymałości, kontroli nad przepływem energii. A aby połączyć przyjemne z pożytecznym uznał, że całkiem niezłą opcją będzie bieganie po górach. Dokładniej, to po tych trudniejszych i mało uczęszczanych szlakach. Wysoko, więc powietrze rzadsze, obciążenie w postaci plecaka i ciężarków na rękach było, ścieżki, o ile były, nie należały do tych łatwych, należało uważać gdzie się staje, aby się nie poślizgnąć, czy nie stracić równowagi. Dlatego wszedł na taki szlak, poprawił plecak, napił się trochę wody pamiętając o odpowiednim nawodnieniu organizmu i tym, że lepiej pić mniej na raz, za to częściej, wetknął jedną słuchawkę do ucha, włączając na początek piosenkę Bombshell i po krótkiej rozgrzewce ruszył.
Jego oczy cały czas omiatały drogę przed nim, sprawdzając potencjalnie najlepsze miejsca na których mógł postawić nogi a on biegł przed siebie. Sam początek był dla kogoś takiego jak on dość lekki, ale gdy minęła godzina, odczuwał już mocne zmęczenie. Oddychał coraz ciężej, bieg pod górkę był męczący, ale nawet gdy zbiegał, to musiał bardzo uważać, aby z biegu nie zrobił się nagły zjazd. Było to jednak przyjemne zmęczenie, takie po którym człowiek się lepiej czuje psychicznie i po którym lepiej śpi. Cały czas przy tym ruszał rękami, co jakiś czas pozorując szybkie ciosy. Musiało to dość idiotycznie wyglądać dla osoby stojącej z boku, na szczęście dla niego jednak poza paroma zwierzątkami, to nikt go nie podglądał. A jak tylko zaczął odczuwać większe zmęczenie, skupiał się na przepływie energii w swoim ciele. Kontrolował ją, czuł jak się w nim przemieszcza. Co jakiś czas kierował ją w stronę dłoni i czuł wtedy zbliżające się do rąk mrowienie świadczące o tym, że zaraz będzie mógł wystrzelić mały pocisk, szybko jednak ruszał lekko palcami i rozluźniał się, zmuszając tym samym wypełniającą go moc do cofnięcia sie. Innym razem skierowywał ją w stronę nóg, szczególnie wtedy gdy przeskakiwał nad jakimiś rozpadlinami. Dopomagał sobie w ten sposób, dzięki przekierowanej energii wspomagał ten moment odbicia się od podłoża.
Gdy czuł, że nogi się pod nim uginają i drżą przy każdym ruchu, zwalniał i zamiast biec, szedł przed siebie, przynajmniej do momentu, gdy znów był wstanie przyspieszyć. Wreszcie jednak trafił na małą polankę, na której się zatrzymał. Znów upił wody i nie zdejmując z siebie plecaka, stanął przed jednym z drzew, aby w rytm Back in Control zespołu Sabaton przypomnieć sobie ciosy, jakich kiedyś się nauczył. Ręce uniósł do góry, przybierając postawę bokserską, nogi rozsunął nieco, prawą wysuwając do przodu. I zaraz zaczął markować ciosy. Pięść uderzała w drzewo, podobnie jak i nogi. Wyżej, niżej, szybciej, mocniej. Trwało to chwilę, ale nie tyle, ile planował, gdyż w pewnym momencie usłyszał groźny pomruk. Od razu się zatrzymał i spojrzał w bok, akurat po to, żeby zobaczyć sporych rozmiarów niedźwiedzia, któremu najwyraźniej nie spodobały się te dziwne ruchy przybysza.
- O chol.. - Zdążył tylko mruknąć, gdy niedźwiedź ruszył do ataku a Max zaczął biec, aby przed nim uciec. Nie miał pojęcia, czy miał jakieś szanse z tym zwierzęciem, ale nawet jeśli, to mogło się to dla niego tak czy psiak boleśnie skończyć. Poza tym nie chciał skrzywdzić misia.. W końcu to nie człowiek, prawda?
Niedźwiedzie wbrew pozorom są dość szybkimi stworzeniami, ale w Maxa wstąpiły jakby nowe siły gdy tylko ujrzał tę paszczę i pazury. To dopiero był trening szybkościowy. Mężczyzna zbiegał z góry, lawirując między drzewami i modląc się do wszelkich bogów, aby udało mu się uniknąć zbyt bliskiego spotkania z Puchatkiem. W pewnym momencie wyrósł przed nim wąwóz i nie było już szansy na to, żeby się przed nim zatrzymać, więc z rozpędu skoczył. Gdy jego nogi odbijały się od ziemi, Max skierował swoją energię najpierw w nie a następnie rozlał ją po całym ciele, chcąc sprawić, aby było lżejsze. Niedźwiadek zdołał wyhamować i tylko patrzył jak mężczyzna leci w powietrzu na drugi brzeg. Maxio czuł się przy tym lekki, czuł jakby się unosił, koncentrował się tylko na tym, aby jak najszybciej uciec i bezpiecznie wylądować po drugiej stronie. Udało mu się to. Nie wiedział jak mu się udało przeskoczyć dość znaczną odległość, ale na razie o tym nie myślał.
Zapadał już zmrok, gdy trafił nad wartką i szeroką rzekę. Pewnie było to ulubione miejsce do łowienia dla okolicznych misiaków. Był zmęczony, padnięty a to było idealne miejsce na odpoczynek. Szybko zrzucił z siebie plecak, wyjął słuchawkę, odkładając na plecak telefon i nazbierał drewna. Gdy ogień płonął wesoło, Max rozebrał się i szczęśliwy wszedł do zimnej wody, czując jak ona obmywa jego zmęczone i obolałe już ciało. Stanął tak, że woda uderzała w jego plecy, w miejscu, gdzie sięgała mu do bioder. Rozłożył ręce i stał. Coś się o niego otarło. Po chwili znowu. Obrócił się więc, żeby stać przodem do brzegu i po kolejnych kilku minutach znów to poczuł. Wpatrywał się w wodę, czekając. Nagle jego ręka uderzyła w nią, niestety bez rezultatu. Po kilku minutach znów, z podobnym efektem. Warkną lekko, ale zaraz odetchnął głęboko i czekał. Szybkie uderzenie i.. Ryba poleciała na brzeg. Max wyszukiwał tych, które płynęły najszybciej i starał się samemu jak najszybciej uderzać. Tak się rozpędził, że na brzegu w końcu leżało przynajmniej piętnaście ryb. Stanowczo za dużo. Czas było wyjść z wody.
Podgrzał sobie kilka z nich, dorzucając wcześniej do ognia i poczuł się dość najedzony. Ubierał się, gdy po drugiej stronie rzeki usłyszał jakieś ciężkie kroki. Znów ten sam niedźwiedź. Misiek też go zobaczył i z groźnym warknięciem uniósł się na tylne łapy. Paszcze się rozwarła i już zaczął rozbrzmiewać groźny ryk, gdy znalazła się w niej celnie rzucona ryba. Po chwili kolejna, co ewidentnie miśka wybiło z pantałyku. W ten sposób zjadł jakieś dziesięć ryb, zanim wreszcie mruknął coś i odszedł. Mężczyzna mógł się spokojnie ułożyć pod drzewem, gdzie szybko ze zmęczenia usnął.
Słońce już od jakiegoś czasu wędrowało po niebie, ogrzewając mężczyznę siedzącego nad brzegiem. Dopiero teraz, gdy nerwy i zmęczenie z niego opadły, myślał o tym swoim skoku. Równocześnie przypomniał sobie tego dziwnego smoka. Czy też nie jego a to, że widział kogoś odlatującego. Ewidentnie ktoś latał. Czyli to było możliwe. A on.. Ten skok był za długi. Nie miał pojęcia jak tego dokonał, ale miał wrażenie, że i on się unosił. Zamknął oczy starając się przypomnieć sobie to uczucie. Oddychał powoli, czując energię leniwie przemieszczającą się w jego ciele. Rozbudzał ją w sobie, wyobrażając jak się dzięki niej unosi. Przenosił ją w nogi, skierowywał w stronę ziemi, aby móc się od niej oderwać i następnie rozprowadzał po całym swoim ciele, chcąc je uczynić lżejszym. Unosił tę moc do góry a dzięki niej, ciągnął też swoje ciało. Otworzył oczy, aby wreszcie ujrzeć swoje dzieło i poczuł rozczarowanie, gdy zobaczył, że nadal siedzi na ziemi. Nie poddawał się jednak, dalej próbował. Przestał jednak myśleć o lataniu, przypominał sobie po kolei wszystkie ciosy jakich się kiedykolwiek nauczył. Wyobrażał sobie kopnięcia, gdy jego energia czyniła jego ciało lżejszym. W myślach dokonywał ciosy łokciem, gdy ciało próbowało się unieść. Wreszcie otworzył oczy i z zaskoczeniem stwierdził, że już jest dawno po południu. Oraz że dziupla w jednym drzewie, która wcześniej była przynajmniej dwa metry nad jego głową, obecnie jest na wysokości jego oczu. Tak się tym ucieszył, że stracił koncentrację a jego pośladki dość gwałtownie zetknęły się z podłożem. Nie zmąciło to jednak jego radości. Udało mu się. Będzie musiał nad tym jeszcze poćwiczyć, ale udało mu się! Teraz jeszcze kilka dni biegania po lesie, ćwiczenia ciosów i będzie powoli schodził z tych gór.
OCC: Koniec treningu (staty+latanie)
[zt do nie wiem jeszcze gdzie]
Jego oczy cały czas omiatały drogę przed nim, sprawdzając potencjalnie najlepsze miejsca na których mógł postawić nogi a on biegł przed siebie. Sam początek był dla kogoś takiego jak on dość lekki, ale gdy minęła godzina, odczuwał już mocne zmęczenie. Oddychał coraz ciężej, bieg pod górkę był męczący, ale nawet gdy zbiegał, to musiał bardzo uważać, aby z biegu nie zrobił się nagły zjazd. Było to jednak przyjemne zmęczenie, takie po którym człowiek się lepiej czuje psychicznie i po którym lepiej śpi. Cały czas przy tym ruszał rękami, co jakiś czas pozorując szybkie ciosy. Musiało to dość idiotycznie wyglądać dla osoby stojącej z boku, na szczęście dla niego jednak poza paroma zwierzątkami, to nikt go nie podglądał. A jak tylko zaczął odczuwać większe zmęczenie, skupiał się na przepływie energii w swoim ciele. Kontrolował ją, czuł jak się w nim przemieszcza. Co jakiś czas kierował ją w stronę dłoni i czuł wtedy zbliżające się do rąk mrowienie świadczące o tym, że zaraz będzie mógł wystrzelić mały pocisk, szybko jednak ruszał lekko palcami i rozluźniał się, zmuszając tym samym wypełniającą go moc do cofnięcia sie. Innym razem skierowywał ją w stronę nóg, szczególnie wtedy gdy przeskakiwał nad jakimiś rozpadlinami. Dopomagał sobie w ten sposób, dzięki przekierowanej energii wspomagał ten moment odbicia się od podłoża.
Gdy czuł, że nogi się pod nim uginają i drżą przy każdym ruchu, zwalniał i zamiast biec, szedł przed siebie, przynajmniej do momentu, gdy znów był wstanie przyspieszyć. Wreszcie jednak trafił na małą polankę, na której się zatrzymał. Znów upił wody i nie zdejmując z siebie plecaka, stanął przed jednym z drzew, aby w rytm Back in Control zespołu Sabaton przypomnieć sobie ciosy, jakich kiedyś się nauczył. Ręce uniósł do góry, przybierając postawę bokserską, nogi rozsunął nieco, prawą wysuwając do przodu. I zaraz zaczął markować ciosy. Pięść uderzała w drzewo, podobnie jak i nogi. Wyżej, niżej, szybciej, mocniej. Trwało to chwilę, ale nie tyle, ile planował, gdyż w pewnym momencie usłyszał groźny pomruk. Od razu się zatrzymał i spojrzał w bok, akurat po to, żeby zobaczyć sporych rozmiarów niedźwiedzia, któremu najwyraźniej nie spodobały się te dziwne ruchy przybysza.
- O chol.. - Zdążył tylko mruknąć, gdy niedźwiedź ruszył do ataku a Max zaczął biec, aby przed nim uciec. Nie miał pojęcia, czy miał jakieś szanse z tym zwierzęciem, ale nawet jeśli, to mogło się to dla niego tak czy psiak boleśnie skończyć. Poza tym nie chciał skrzywdzić misia.. W końcu to nie człowiek, prawda?
Niedźwiedzie wbrew pozorom są dość szybkimi stworzeniami, ale w Maxa wstąpiły jakby nowe siły gdy tylko ujrzał tę paszczę i pazury. To dopiero był trening szybkościowy. Mężczyzna zbiegał z góry, lawirując między drzewami i modląc się do wszelkich bogów, aby udało mu się uniknąć zbyt bliskiego spotkania z Puchatkiem. W pewnym momencie wyrósł przed nim wąwóz i nie było już szansy na to, żeby się przed nim zatrzymać, więc z rozpędu skoczył. Gdy jego nogi odbijały się od ziemi, Max skierował swoją energię najpierw w nie a następnie rozlał ją po całym ciele, chcąc sprawić, aby było lżejsze. Niedźwiadek zdołał wyhamować i tylko patrzył jak mężczyzna leci w powietrzu na drugi brzeg. Maxio czuł się przy tym lekki, czuł jakby się unosił, koncentrował się tylko na tym, aby jak najszybciej uciec i bezpiecznie wylądować po drugiej stronie. Udało mu się to. Nie wiedział jak mu się udało przeskoczyć dość znaczną odległość, ale na razie o tym nie myślał.
Zapadał już zmrok, gdy trafił nad wartką i szeroką rzekę. Pewnie było to ulubione miejsce do łowienia dla okolicznych misiaków. Był zmęczony, padnięty a to było idealne miejsce na odpoczynek. Szybko zrzucił z siebie plecak, wyjął słuchawkę, odkładając na plecak telefon i nazbierał drewna. Gdy ogień płonął wesoło, Max rozebrał się i szczęśliwy wszedł do zimnej wody, czując jak ona obmywa jego zmęczone i obolałe już ciało. Stanął tak, że woda uderzała w jego plecy, w miejscu, gdzie sięgała mu do bioder. Rozłożył ręce i stał. Coś się o niego otarło. Po chwili znowu. Obrócił się więc, żeby stać przodem do brzegu i po kolejnych kilku minutach znów to poczuł. Wpatrywał się w wodę, czekając. Nagle jego ręka uderzyła w nią, niestety bez rezultatu. Po kilku minutach znów, z podobnym efektem. Warkną lekko, ale zaraz odetchnął głęboko i czekał. Szybkie uderzenie i.. Ryba poleciała na brzeg. Max wyszukiwał tych, które płynęły najszybciej i starał się samemu jak najszybciej uderzać. Tak się rozpędził, że na brzegu w końcu leżało przynajmniej piętnaście ryb. Stanowczo za dużo. Czas było wyjść z wody.
Podgrzał sobie kilka z nich, dorzucając wcześniej do ognia i poczuł się dość najedzony. Ubierał się, gdy po drugiej stronie rzeki usłyszał jakieś ciężkie kroki. Znów ten sam niedźwiedź. Misiek też go zobaczył i z groźnym warknięciem uniósł się na tylne łapy. Paszcze się rozwarła i już zaczął rozbrzmiewać groźny ryk, gdy znalazła się w niej celnie rzucona ryba. Po chwili kolejna, co ewidentnie miśka wybiło z pantałyku. W ten sposób zjadł jakieś dziesięć ryb, zanim wreszcie mruknął coś i odszedł. Mężczyzna mógł się spokojnie ułożyć pod drzewem, gdzie szybko ze zmęczenia usnął.
Słońce już od jakiegoś czasu wędrowało po niebie, ogrzewając mężczyznę siedzącego nad brzegiem. Dopiero teraz, gdy nerwy i zmęczenie z niego opadły, myślał o tym swoim skoku. Równocześnie przypomniał sobie tego dziwnego smoka. Czy też nie jego a to, że widział kogoś odlatującego. Ewidentnie ktoś latał. Czyli to było możliwe. A on.. Ten skok był za długi. Nie miał pojęcia jak tego dokonał, ale miał wrażenie, że i on się unosił. Zamknął oczy starając się przypomnieć sobie to uczucie. Oddychał powoli, czując energię leniwie przemieszczającą się w jego ciele. Rozbudzał ją w sobie, wyobrażając jak się dzięki niej unosi. Przenosił ją w nogi, skierowywał w stronę ziemi, aby móc się od niej oderwać i następnie rozprowadzał po całym swoim ciele, chcąc je uczynić lżejszym. Unosił tę moc do góry a dzięki niej, ciągnął też swoje ciało. Otworzył oczy, aby wreszcie ujrzeć swoje dzieło i poczuł rozczarowanie, gdy zobaczył, że nadal siedzi na ziemi. Nie poddawał się jednak, dalej próbował. Przestał jednak myśleć o lataniu, przypominał sobie po kolei wszystkie ciosy jakich się kiedykolwiek nauczył. Wyobrażał sobie kopnięcia, gdy jego energia czyniła jego ciało lżejszym. W myślach dokonywał ciosy łokciem, gdy ciało próbowało się unieść. Wreszcie otworzył oczy i z zaskoczeniem stwierdził, że już jest dawno po południu. Oraz że dziupla w jednym drzewie, która wcześniej była przynajmniej dwa metry nad jego głową, obecnie jest na wysokości jego oczu. Tak się tym ucieszył, że stracił koncentrację a jego pośladki dość gwałtownie zetknęły się z podłożem. Nie zmąciło to jednak jego radości. Udało mu się. Będzie musiał nad tym jeszcze poćwiczyć, ale udało mu się! Teraz jeszcze kilka dni biegania po lesie, ćwiczenia ciosów i będzie powoli schodził z tych gór.
OCC: Koniec treningu (staty+latanie)
[zt do nie wiem jeszcze gdzie]
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Mar 22, 2016 10:12 am
Jego plany spotkania się na następny dzień z Keamym, aby dowiedzieć się czegoś więcej i aby spotkać się z jego mistrzem, niestety nie wypaliły. Z prostej przyczyny. Dostał wiadomość, że musi udać się do siedziby korporacji. Po drobiazg, ot trzeba było podpisać parę dokumentów związanych z przejęciem jednej większej firmy, no ale mimo wszystko musiał osobiście się tym zająć. A przy okazji przyjrzeć się tej firmie, porozmawiać z nowymi kierownikami, wyznaczyć dalsze plany rozwojowe i tym podobne. Nie mógł powiedzieć, żeby go to nudziło, wręcz przeciwnie podobało mu się takie zarządzanie, ale nie teraz gdy chciał wiedzieć więcej.
Chwilkę mu to zajęło, ale nie mógł wrócić do czarnoskórego chłopaka, aby go wypytać w końcu o ki. Musiał udać się do innego miasta, aby tam pewne rzeczy ogarnąć. Całe szczęście, że mógł się spóźnić o kilka dni, więc wykorzystał fakt, że podróż przebiegała dość blisko jego ulubionych już gór. Nosiło go.. Bardzo, ale to bardzo chciał się dowiedzieć jak najwięcej i rozwinąć się. Nie dlatego, żeby go ciągnęło do walk, ale dlatego, że ciekawiło go jakie może mieć możliwości i czego się nauczy. Wciąż go intrygowało to, jak Keamy podczas walki z nim się nagle dopakował. Nie miał pojęcia jak to zrobił, wiedział jednak, że wykorzystał do tego tę energię. Był ciekaw, czy uda mu się to powtórzyć. Uznał jednak, że zanim stricte skupi się na tym, to musi trochę popracować nad swoim ciałem, rozwinąć swoje możliwości fizyczne, oraz ogólną kontrolę nad wypełniającą go energią. Dlatego miał zamiar wykorzystać te kilka dni, aby znów w tych górach w spokoju potrenować.
OCC: Trening statystyk start
Chwilkę mu to zajęło, ale nie mógł wrócić do czarnoskórego chłopaka, aby go wypytać w końcu o ki. Musiał udać się do innego miasta, aby tam pewne rzeczy ogarnąć. Całe szczęście, że mógł się spóźnić o kilka dni, więc wykorzystał fakt, że podróż przebiegała dość blisko jego ulubionych już gór. Nosiło go.. Bardzo, ale to bardzo chciał się dowiedzieć jak najwięcej i rozwinąć się. Nie dlatego, żeby go ciągnęło do walk, ale dlatego, że ciekawiło go jakie może mieć możliwości i czego się nauczy. Wciąż go intrygowało to, jak Keamy podczas walki z nim się nagle dopakował. Nie miał pojęcia jak to zrobił, wiedział jednak, że wykorzystał do tego tę energię. Był ciekaw, czy uda mu się to powtórzyć. Uznał jednak, że zanim stricte skupi się na tym, to musi trochę popracować nad swoim ciałem, rozwinąć swoje możliwości fizyczne, oraz ogólną kontrolę nad wypełniającą go energią. Dlatego miał zamiar wykorzystać te kilka dni, aby znów w tych górach w spokoju potrenować.
OCC: Trening statystyk start
- Max
- Liczba postów : 68
Data rejestracji : 15/12/2015
Skąd : Warszawa
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Czw Mar 24, 2016 6:43 pm
Trening miał zamiar robić w dość sprawdzony sposób. Czyli tak samo jak stosunkowo niedawno ćwiczył właśnie w tych górach, gdzie przy okazji nauczył się latać. No.. Może nie tyle tak samo, jak podobnie. Znów wziął ze sobą obciążony plecak, założył na dłonie rękawice z obciążeniem, na nogach również miał obciążniki. Jego ubranie również było podobne, no i oczywiście obowiązkowo miał ze sobą nóż. Bardziej do oprawiania ewentualnych zwierząt, jeśli na jakieś zapoluje, niż do samoobrony, no ale był. Po poprzednich pobytach w tych górach wiedział już jakie miejsca lubi i gdzie ma się kierować, więc rozpoczął wędrówkę. Z początku spokojnym marszem, bardziej rozkoszowania się otoczeniem, niż dla samego treningu, chociaż oczywiście wielogodzinny męczący marsz też miał na jego ciało wpływ.
Maszerując rozmyślał o tym, że potrzebuje porządnej sali treningowej. Ale o wiele bardziej rozwiniętej niż zwykła siłownia. Na pewno przydałoby się ją zrobić na tyle dużą, aby mógł swobodnie w niej latać i podczas tego latania móc wykonywać skomplikowane manewry. Dodatkowo musiał mieć w niej jakieś cele dla swoich pocisków. Może też pomyśli nad wprowadzeniem takich modyfikacji, jak możliwość drastycznej zmiany temperatury, ciśnienia. Od razu też do głowy przyszedł mu basen, z możliwością tworzenia prądów, wirów, fal, aby móc trenować pod wodą a ledwo o tym pomyślał, do głowy również przyszedł mu pomysł, aby sprawić sobie też jakieś zagrożenie. Coś, co go będzie atakowało. Gumowymi pociskami, prądem. Może jakieś dodatkowe automaty do sparingów. To będzie trening jak się patrzy!!
Tak rozplanowywując sobie swoją prywatną siłownię dotarł wreszcie na trudniejszy teren. Dużo kamieni, kłód, obsuwające się zbocze. Tam, po krótkim odpoczynku, rozpoczął pierwszą część treningu, standardowo skupioną głównie na rozwijaniu szybkości i refleksu. Chłopak spojrzał przed siebie, odetchnął głęboko i wreszcie ruszył. Biegł przed siebie, starając się z jednej strony robić to jak najszybciej, z drugiej jednak cały czas uważając gdzie stąpa i gdzie biegnie. Nie tylko gdzie stąpa, ale jak i jak stąpa, bo zbyt mocne naciśnięcie na kamień, czy postawienie stopy na kłodzie pod złym kątem mogłoby spowodować to, że dana rzecz ucieknie mu spod nogi i co za tym idzie będzie mógł mieć problem z zachowaniem równowagi. Niby od razu mógłby polecieć, aby naprawić sytuację, ale to nie było to co chciał osiągnąć.
Biegł tak dość długo, aż wreszcie dotarł do niedużego wodospadu. Miejsce na odpoczynek. W pierwszej chwili padł na ziemię wyczerpany i znieruchomiał. Nie miał siły. Pewnie w najbliższych dniach będą go męczyły straszliwe zakwasy, ale warto było. Taki fizyczny wysiłek był niesamowicie odprężający. W końcu jednak zaczął się podnosić. Rozebrał się, nabrał drewna, rozpalił ognisko. Tak jak kiedyś wszedł do wody i znieruchomiał. Jak to ktoś w jednym filmie mówił, chciał się stać jednością ze wszechświatem. Albo przynajmniej z tą rzeką, aby ryby nie traktowały go jako zagrożenie. Tym razem już było łatwiej. Oczywiście musiał uderzać w wodę szybko, ale po poprzednim razie wiedział jak ma to robić, dlatego też w niedługim czasie spoczął przy ognisku, zajadając się pieczonymi rybkami. Jedząc wspominał to, jak Keamy nagle się dopakował. Wykorzystał jakoś tę energię do tego, żeby naprawdę wzmocnić swoje ciało. Max kiedyś próbował coś takiego zrobić, w ograniczonym stopniu, ale efekt był daleki od tego co zauważył u czarnoskórego chłopaka. Tylko nie miał pojęcia jak to osiągnąć..
Odpoczął trochę, rozmyślając nad tym jak się wzmocnić, wreszcie wszedł do wody i stanął pod wodospadem. Zamknął oczy pozwalając aby woda obmywała jego ciało, wreszcie zaczął się unosić, nie zważając na to, że robi to "pod prąd". Zawisł kilka metrów nad ziemią, czując jak lecąca z góry woda próbuje go zrzucić na dół i siłował się z nią. Skupił się.. Czuł jak energia przez niego przepływa, pracował nad kontrolą nad nią. Wyciągnął przed siebie dłonie zaciśnięte w pięści i ukierunkowywał swą wewnętrzną moc w ich stronę. Może to o to chodziło? Może w ten sposób uda mu się zwiększyć ich siłę ciosu? Skupił się zamykając oczy i nagle rozwarł gwałtownie palce u rąk. Pocisk energetyczny poleciał przed siebie trafiając i niszcząc jakiś kamień. Max skrzywił się. Nie o to mu chodziło. Znów się skupił, odetchnął ciężko i.. Kolejny pocisk wyleciał przed siebie a chłopak przeklął. Chciał tylko poczuć, że jego dłonie są silniejsze, ale czuł, że idzie w jakimś złym kierunku. Źle do tego podchodził, tylko nie miał pojęcia co zrobić. Nie poddawał się jednak i próbował. Dawno już słońce się schowało a on wciąż próbował. Niestety jedyne co osiągnął, to wewnętrzną kontrolę nad energią i czuł, że jego pociski stają się silniejsze, ale to nie to.. Opuścił się powoli, aby zakończyć na razie tę zabawę. Na razie, bo miał zamiar do tego wrócić.
OCC: Koniec i zt do Central City
Maszerując rozmyślał o tym, że potrzebuje porządnej sali treningowej. Ale o wiele bardziej rozwiniętej niż zwykła siłownia. Na pewno przydałoby się ją zrobić na tyle dużą, aby mógł swobodnie w niej latać i podczas tego latania móc wykonywać skomplikowane manewry. Dodatkowo musiał mieć w niej jakieś cele dla swoich pocisków. Może też pomyśli nad wprowadzeniem takich modyfikacji, jak możliwość drastycznej zmiany temperatury, ciśnienia. Od razu też do głowy przyszedł mu basen, z możliwością tworzenia prądów, wirów, fal, aby móc trenować pod wodą a ledwo o tym pomyślał, do głowy również przyszedł mu pomysł, aby sprawić sobie też jakieś zagrożenie. Coś, co go będzie atakowało. Gumowymi pociskami, prądem. Może jakieś dodatkowe automaty do sparingów. To będzie trening jak się patrzy!!
Tak rozplanowywując sobie swoją prywatną siłownię dotarł wreszcie na trudniejszy teren. Dużo kamieni, kłód, obsuwające się zbocze. Tam, po krótkim odpoczynku, rozpoczął pierwszą część treningu, standardowo skupioną głównie na rozwijaniu szybkości i refleksu. Chłopak spojrzał przed siebie, odetchnął głęboko i wreszcie ruszył. Biegł przed siebie, starając się z jednej strony robić to jak najszybciej, z drugiej jednak cały czas uważając gdzie stąpa i gdzie biegnie. Nie tylko gdzie stąpa, ale jak i jak stąpa, bo zbyt mocne naciśnięcie na kamień, czy postawienie stopy na kłodzie pod złym kątem mogłoby spowodować to, że dana rzecz ucieknie mu spod nogi i co za tym idzie będzie mógł mieć problem z zachowaniem równowagi. Niby od razu mógłby polecieć, aby naprawić sytuację, ale to nie było to co chciał osiągnąć.
Biegł tak dość długo, aż wreszcie dotarł do niedużego wodospadu. Miejsce na odpoczynek. W pierwszej chwili padł na ziemię wyczerpany i znieruchomiał. Nie miał siły. Pewnie w najbliższych dniach będą go męczyły straszliwe zakwasy, ale warto było. Taki fizyczny wysiłek był niesamowicie odprężający. W końcu jednak zaczął się podnosić. Rozebrał się, nabrał drewna, rozpalił ognisko. Tak jak kiedyś wszedł do wody i znieruchomiał. Jak to ktoś w jednym filmie mówił, chciał się stać jednością ze wszechświatem. Albo przynajmniej z tą rzeką, aby ryby nie traktowały go jako zagrożenie. Tym razem już było łatwiej. Oczywiście musiał uderzać w wodę szybko, ale po poprzednim razie wiedział jak ma to robić, dlatego też w niedługim czasie spoczął przy ognisku, zajadając się pieczonymi rybkami. Jedząc wspominał to, jak Keamy nagle się dopakował. Wykorzystał jakoś tę energię do tego, żeby naprawdę wzmocnić swoje ciało. Max kiedyś próbował coś takiego zrobić, w ograniczonym stopniu, ale efekt był daleki od tego co zauważył u czarnoskórego chłopaka. Tylko nie miał pojęcia jak to osiągnąć..
Odpoczął trochę, rozmyślając nad tym jak się wzmocnić, wreszcie wszedł do wody i stanął pod wodospadem. Zamknął oczy pozwalając aby woda obmywała jego ciało, wreszcie zaczął się unosić, nie zważając na to, że robi to "pod prąd". Zawisł kilka metrów nad ziemią, czując jak lecąca z góry woda próbuje go zrzucić na dół i siłował się z nią. Skupił się.. Czuł jak energia przez niego przepływa, pracował nad kontrolą nad nią. Wyciągnął przed siebie dłonie zaciśnięte w pięści i ukierunkowywał swą wewnętrzną moc w ich stronę. Może to o to chodziło? Może w ten sposób uda mu się zwiększyć ich siłę ciosu? Skupił się zamykając oczy i nagle rozwarł gwałtownie palce u rąk. Pocisk energetyczny poleciał przed siebie trafiając i niszcząc jakiś kamień. Max skrzywił się. Nie o to mu chodziło. Znów się skupił, odetchnął ciężko i.. Kolejny pocisk wyleciał przed siebie a chłopak przeklął. Chciał tylko poczuć, że jego dłonie są silniejsze, ale czuł, że idzie w jakimś złym kierunku. Źle do tego podchodził, tylko nie miał pojęcia co zrobić. Nie poddawał się jednak i próbował. Dawno już słońce się schowało a on wciąż próbował. Niestety jedyne co osiągnął, to wewnętrzną kontrolę nad energią i czuł, że jego pociski stają się silniejsze, ale to nie to.. Opuścił się powoli, aby zakończyć na razie tę zabawę. Na razie, bo miał zamiar do tego wrócić.
OCC: Koniec i zt do Central City
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Pią Sie 19, 2016 5:12 pm
Oszalałam. Tak w zupełności można opisać mój stan. Stanęłam przed ogromnym klifem wpatrując się w dół. Zatracałam się z każdą chwilą w swoim szaleństwie. Miałam wrażenie jakby moje własne szaleństwo wraz z adrenaliną wbiło się w mój krwiobieg przenikając każdą moją komórkę. Kim byłam? Osobą, która w zasadzie żyła zemstą albo też chciała nią żyć. Potrzebowałam tylko osoby, która będzie mnie w stanie poprowadzić. Mnie i moje szaleńczą chęć mordu. Nie pamiętałam jaka byłam kiedyś, ale April teraz napisze nową historię. Nie obchodziło mnie jak mnie zapamiętali, liczyłam się nowa ja. Ciągle czułam buzujące energię tamtej dwójki i w zasadzie cieszyłam się, że ich tak zostawiłam, niech się pozabijają, a ja będę daleko od nich. To było dobre zagranie z mojej strony, teraz muszę poznać samą siebie i swoje możliwości. Bez najmniejszego zawahania zrobiłam krok do przodu lecąc w otchłań. Czułam każdy przebyty metr a w duchu się śmiałam. Szybciej, coraz szybciej i bliżej ziemi, a ten stan tylko pogłębiał moją adrenalinę, moje podniecenie tą chwilą. Tuż przed nią wybiłam się, aby uniknąć upadku śmiejąc się z tego. Śmieszyła mnie cała ta sytuacja, która mnie spotkała. Przekonywanie o tym, że Kuro wcale nie jest taki zły, żałosne gierki żebym tylko uwierzyła. Leciałam przed siebie szybko wpatrując się w krajobrazy, które tylko szybko mi przenikały, gdy mnie się znudziły wzbiłam się jeszcze wyżej. Nie należałam do nikogo. Mogłam sama wybrać, co robić, na to co mam ochotę. Po chwili zatrzymałam się i wylądowałam na totalnym odludziu. Usiadłam pod drzewem i chciałam się uspokoić i czerpać z tego stanu jak najwięcej mogę. Na początku wyczyściłam umysł z niepotrzebnych emocji, które wręcz się ze mnie wylewały. Nie mogłam myśleć o niczym, musiałam całkowicie się oczyścić z uczuć, emocji. Uśmiechnęłam się pod nosem zamykając oczy i oddając się chwili. Tak bardzo tego potrzebowałam, poczuć swoją energię, która przepływała przez moje ciało. Czułam każde jej muśnięcie, jak przebiegała po mnie.
Wspomnienia, wspomnienia, które odeszły w niepamięć, no cóż, takie jest życie, czasu cofnąć nie można. Czasami los samoistnie oddziela nas od ludzi, którzy nie byli wstanie wnieść niczego więcej do naszego życia, a przykładowo- od nas chcieli pobrać jak najwięcej. Wolę być cichym obserwatorem innych, odsunąć sie na dalszy plan i robić swoje, najlepiej gdy nikt nie będzie wiedział co planuje. Nie spoglądam w tył, żyję teraźniejszością i wyciągam ręce do przyszłości, aby przyciągnąć do siebie swoje cele. Nie, nie straciłam niczego- patrzę na to zupełnie inaczej. To co mogłam to zyskałam, na pewno jakieś doświadczenie i lekcję na przyszłość. Teraz muszę się wytrzepać ze starego kurzu i znów brnąć przez siebie. Teraz idealnie mogłam to robić. Skupiłam się tylko wyłącznie na sobie i swojej zemście, na moim treningu, który doprowadzi mnie do celu. Moje KI własne pogrywało sobie ze mną, próbowało mnie okiełznać nie wiedząc, że to ja mam tutaj moc i to ja rządzę. Dookoła mnie pojawiła się aura, a ja wstałam powoli nie otwierając oczu.
- Pora się zabawić – wyszeptałam sama do siebie śmiejąc się. Naprawdę kompletnie oszalałam, ale było mi z tym tak bardzo dobrze.
OOC: Trening rozpoczynam
Wspomnienia, wspomnienia, które odeszły w niepamięć, no cóż, takie jest życie, czasu cofnąć nie można. Czasami los samoistnie oddziela nas od ludzi, którzy nie byli wstanie wnieść niczego więcej do naszego życia, a przykładowo- od nas chcieli pobrać jak najwięcej. Wolę być cichym obserwatorem innych, odsunąć sie na dalszy plan i robić swoje, najlepiej gdy nikt nie będzie wiedział co planuje. Nie spoglądam w tył, żyję teraźniejszością i wyciągam ręce do przyszłości, aby przyciągnąć do siebie swoje cele. Nie, nie straciłam niczego- patrzę na to zupełnie inaczej. To co mogłam to zyskałam, na pewno jakieś doświadczenie i lekcję na przyszłość. Teraz muszę się wytrzepać ze starego kurzu i znów brnąć przez siebie. Teraz idealnie mogłam to robić. Skupiłam się tylko wyłącznie na sobie i swojej zemście, na moim treningu, który doprowadzi mnie do celu. Moje KI własne pogrywało sobie ze mną, próbowało mnie okiełznać nie wiedząc, że to ja mam tutaj moc i to ja rządzę. Dookoła mnie pojawiła się aura, a ja wstałam powoli nie otwierając oczu.
- Pora się zabawić – wyszeptałam sama do siebie śmiejąc się. Naprawdę kompletnie oszalałam, ale było mi z tym tak bardzo dobrze.
OOC: Trening rozpoczynam
- April
- Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pasmo Górskie
Wto Sie 23, 2016 10:38 pm
To lekko przerażające, ale naprawdę dobrze czułam się z własnym szaleństwem. Dodawało mi ono niesamowitych skrzydeł. Skupiałam swoją energię tylko w odpowiednich punktach, aby po chwili powoli ją z siebie wyrzucać. Każdy ruch był przewidziany i dokładnie przemyślany.
- -April, musisz się szkolić, nie obijaj się - mruknęłam sama do siebie, po czym uśmiechnęłam się - Masz to jak w banku.
Nie ma litości dla nikogo, wypuszczałam pociski energetyczne siejąc spustoszenie wśród przyrody, która mnie otaczało, moim zadaniem było je odeprzeć, co nie było mimo wszystko łatwe. Jak się okazało wcale nie brakowało mi siły ani szybkości. Ciągle odkrywałam nową siebie, jakie umiejętności pozostawiła mi stara dobra i naiwna April. Nie była taka słaba jak na początku przypuszczałam. Ciągle jednak to nie byłby taki poziom jaki bym sobie życzyła, w końcu Kuro mógłby mnie zaskoczyć w każdej chwili. Starałam się dawać z siebie wszystko nie wkraczając na wyższy poziom przemiany. Musiałam na początku nauczyć się kontrolować samą siebie w najprostszej postaci, dopiero potem móc szkolić swoje przemiany. W walce nie mogę w końcu od razu odkryć swoich kart. Katowałam się dobrych parę godzin nad samymi technikami energetycznymi i swoim własnym refleksem. Parę razy zdarzyło mi się oberwać własną energią, co powodowało chwilowe zamroczenie i kolejne rany, ale nie przejmowałam się tym kompletnie. Podnosiłam się za każdym razem mając w głowie swój cel.
- -Nie dajesz z siebie wszystkiego - skrzywiłam usta w grymasie i w celu podkreślenia własnego niezadowolenia z siebie. Ciągle w duszy pragnęłam czegoś więcej niż teraz, nie czułam zadowolenia ze swoich własnych efektów. Każdy kolejny ruch był wolniejszy, mniej precyzyjny. Zmęczenie mięśni dawało w kość, przez co mój poziom własnej irytacji rósł jeszcze szybciej. - Tak to nie będzie!
Nie mogąc wytrzymać przeszłam na kolejne stadium, a dookoła mnie zapaliła się złota poświata, miałam wrażenie jakby kolejne siły we mnie się obudziły, jakby ze snu. Mogłam znowu trenować nie czując praktycznie poprzedniego zmęczenia. Długo nie czekając przeszłam do kolejnych czynów, tym razem postawiłam na trening wytrzymałościowy. Dawałam ile wlezie i w ogóle się nie oszczędzałam. Krew i pot towarzyszył mi niezłomnie, a mnie to tylko cieszyło. Po dłuższym czasie padłam po prostu ze zmęczenia. Dyszałam ciężko leżąc i gapiąc się w niebo. Czy w tym momencie Kuro wpatruje się w te same gwiazdy co ja? Mam nadzieję, że nie, bo musiałby wyczuć jak bardzo nim gardzę i jak bardzo go nienawidzę. Zasnęłam jednak bardzo szybko, nim cokolwiek więcej zdarzyłam pomyśleć. Cały trening wyczerpał moje zapasy energii w stu procentach i teraz był czas na regenerację. Obudziłam się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zasnęłam. Nie miałam pojęcia, czy spałam kilka godzin, czy kilka dni, ale czułam się jak nowo narodzona. Przeciągnęłam się leniwie.
- - April! Zasługujesz na dobre śniadanie i nowe ubrania, może by tak wybrać się do miasta? - wstałam i poszłam przeszukać okolicę w celu zjedzenia czegokolwiek, bo żołądek zdążył już mi się przyssać. Gdy nakarmiłam swój głód z zadowolenia wzięłam szybką kąpiel w rzece i postanowiłam wparować do miasta po nowe ubrania. Te, które miałam na sobie już nie nadawały się do jakiegokolwiek użytku. Nie mogłam się doczekać mojej wizyty w mieście. Od mojego pobytu w szpitalu, w którym się dowiedziałam, że byłam w ciąży nie odwiedzałam miasta. A teraz miałam nawet sobie coś przyodziać! Cudownie, mimo wszystko ciągle byłam kobietą, dlatego na myśl o zakupach zaczęłam nawet nucić. Chociaż to wcale nie znaczyło, ze znormalniałam...
OOC: Koniec treningu + zt do miasta South city.
- -April, musisz się szkolić, nie obijaj się - mruknęłam sama do siebie, po czym uśmiechnęłam się - Masz to jak w banku.
Nie ma litości dla nikogo, wypuszczałam pociski energetyczne siejąc spustoszenie wśród przyrody, która mnie otaczało, moim zadaniem było je odeprzeć, co nie było mimo wszystko łatwe. Jak się okazało wcale nie brakowało mi siły ani szybkości. Ciągle odkrywałam nową siebie, jakie umiejętności pozostawiła mi stara dobra i naiwna April. Nie była taka słaba jak na początku przypuszczałam. Ciągle jednak to nie byłby taki poziom jaki bym sobie życzyła, w końcu Kuro mógłby mnie zaskoczyć w każdej chwili. Starałam się dawać z siebie wszystko nie wkraczając na wyższy poziom przemiany. Musiałam na początku nauczyć się kontrolować samą siebie w najprostszej postaci, dopiero potem móc szkolić swoje przemiany. W walce nie mogę w końcu od razu odkryć swoich kart. Katowałam się dobrych parę godzin nad samymi technikami energetycznymi i swoim własnym refleksem. Parę razy zdarzyło mi się oberwać własną energią, co powodowało chwilowe zamroczenie i kolejne rany, ale nie przejmowałam się tym kompletnie. Podnosiłam się za każdym razem mając w głowie swój cel.
- -Nie dajesz z siebie wszystkiego - skrzywiłam usta w grymasie i w celu podkreślenia własnego niezadowolenia z siebie. Ciągle w duszy pragnęłam czegoś więcej niż teraz, nie czułam zadowolenia ze swoich własnych efektów. Każdy kolejny ruch był wolniejszy, mniej precyzyjny. Zmęczenie mięśni dawało w kość, przez co mój poziom własnej irytacji rósł jeszcze szybciej. - Tak to nie będzie!
Nie mogąc wytrzymać przeszłam na kolejne stadium, a dookoła mnie zapaliła się złota poświata, miałam wrażenie jakby kolejne siły we mnie się obudziły, jakby ze snu. Mogłam znowu trenować nie czując praktycznie poprzedniego zmęczenia. Długo nie czekając przeszłam do kolejnych czynów, tym razem postawiłam na trening wytrzymałościowy. Dawałam ile wlezie i w ogóle się nie oszczędzałam. Krew i pot towarzyszył mi niezłomnie, a mnie to tylko cieszyło. Po dłuższym czasie padłam po prostu ze zmęczenia. Dyszałam ciężko leżąc i gapiąc się w niebo. Czy w tym momencie Kuro wpatruje się w te same gwiazdy co ja? Mam nadzieję, że nie, bo musiałby wyczuć jak bardzo nim gardzę i jak bardzo go nienawidzę. Zasnęłam jednak bardzo szybko, nim cokolwiek więcej zdarzyłam pomyśleć. Cały trening wyczerpał moje zapasy energii w stu procentach i teraz był czas na regenerację. Obudziłam się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zasnęłam. Nie miałam pojęcia, czy spałam kilka godzin, czy kilka dni, ale czułam się jak nowo narodzona. Przeciągnęłam się leniwie.
- - April! Zasługujesz na dobre śniadanie i nowe ubrania, może by tak wybrać się do miasta? - wstałam i poszłam przeszukać okolicę w celu zjedzenia czegokolwiek, bo żołądek zdążył już mi się przyssać. Gdy nakarmiłam swój głód z zadowolenia wzięłam szybką kąpiel w rzece i postanowiłam wparować do miasta po nowe ubrania. Te, które miałam na sobie już nie nadawały się do jakiegokolwiek użytku. Nie mogłam się doczekać mojej wizyty w mieście. Od mojego pobytu w szpitalu, w którym się dowiedziałam, że byłam w ciąży nie odwiedzałam miasta. A teraz miałam nawet sobie coś przyodziać! Cudownie, mimo wszystko ciągle byłam kobietą, dlatego na myśl o zakupach zaczęłam nawet nucić. Chociaż to wcale nie znaczyło, ze znormalniałam...
OOC: Koniec treningu + zt do miasta South city.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach