Wioska Dwugwiezdnej kuli
+6
Soma
Fanalis
Kanade
Colinuś
Red
NPC.
10 posters
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Wioska Dwugwiezdnej kuli
Sro Maj 30, 2012 5:31 pm
First topic message reminder :
Mieszkający tu Nameczanie specjalizują się w leczeniu i uzdrawianiu. Trafiają tu już najmłodsi, wykazujący talent w zakresie tej dziedziny Z drugiej jednak strony, silnych wojowników jest tu jak na lekarstwo. Rządy sprawuje Mung - jest w stanie zdiagnozować niemal każdą chorobę i skutecznie ją wyeliminować. |
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Nie Cze 04, 2017 9:09 pm
" Nie mógł tracić czasu... Nie był pewien kiedy obóz stanie na nogi... Na pewno mieli zapasowe detektory i zaraz zaczną go ścigać... Demon miał jednak pewien pomysł jak na dłuższą chwilę zwieść przeciwnika i wmieszać się w dużo większy tłum niż wioska... "
Van nie miał za dużo czasu na rozprawianie z wodzem. Gdy tylko zjawił się w wiosce a wszystko wyglądało spokojnie jakby wracało powoli do normy, od razu ruszył do wodza. Trzeba było działać szybko, obóz wyśle swoich ludzi w akcie zemsty, co było pewne. Demon i tak uzyskał to co chciał, poznał imię i rangę poszukiwanej ogoniastej. Nie była byle wojownikiem skoro po jej zniknięciu dowodzenie objął tamten ślepy. I w tym momencie Van dostał pewnego rodzaju olśnienia, być może było o ukartowane między nowym przywódcą. Taka opcja mogła mieć miejsce i trzeba było niewątpliwie to przemyśleć. Mroczny runął na ziemię, szybko podbiegł do wodza wioski i zaczął mówić.
- Byłem w obozie... Stoczyłem walkę z dwoma ogoniastymi... Obaj są ranni ale żyją... Nie miałem zamiaru nikogo tam zabijać ale wiem że ruszą za mną w pościg... Muszę opuścić wioskę... Udam się do portu jaki postawili zmiennokształtni, tam natężenie obcych jest tak duże że Saiyanie mnie nie namierzą... Chciałbym aby wioska była bezpieczna więc muszę zniknąć na trochę... Znam jej Imię staruszku...
Tutaj głos Vana ewidentnie się zmienił, był dużo bardziej ludzki, dało się wyczuć emocje. W końcu miał jakąś opcje, informacje, choć było to tak niewiele. Mając tylko imię gotowy był ruszyć w kolejne miejsce aby szukać i starać się rozwikłać tajemnicze wizje.
" Postanowił... Miał swoją własną misję... Nazwał ją Noino..."
OCC: Jestem! Znowu dostałem Bana w Lolu więc ;d jedziemy z tą fabułką.
- Mam plan lecieć do portu aby zgubić pościg i chronić wioskę swoją nieobecnością
- chyba że już masz jakiś plan więc nie dawałem jeszcze zt ; )
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Pią Cze 09, 2017 2:04 pm
Wódz wysłuchał Vana i przytaknął. Nie zdążył nawet wyrazić swojego zdania, ponieważ chłopak już leciał dalej...
Z/T do https://dbng.forumpl.net/t1314-port-gwiezdny
Z/T do https://dbng.forumpl.net/t1314-port-gwiezdny
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Sro Sty 24, 2018 2:39 pm
Koniec jest tam gdzie zaczynamy.
Ciemność. Ponownie. W pierwszej chwili Fridge pomyślał, że zginął, znowu. Kolejna plama na honorze.
-Imbecylu, jesteś bezużyteczny.
-Znam ten głos - pomyślał zmiennokształtny. Sekundę później, całe jego jestestwo, gdyż jaszczur nie był pewny czy posiada jakiekolwiek ciało, przeszył niewyobrażalny ból.
-Znasz go łajzo i ponownie mnie zawiodłeś. Gdybym wiedział, że jesteś tak mierny to nie zawracałbym sobie głowy i pozwolił Ci zwyczajnie zdechnąć. Myślisz, że zwróciłem Ci życie dla zabawy?Masz dług i spłacisz go bez względu na koszta.
Pierwszy raz w swoim życiu poczuł mieszankę strachu i respektu. Z czymkolwiek miał do czynienia, wychodziło to za ramy świata śmiertelników.
-Tak, Fridge. Dobrze, że to do Ciebie w końcu dotarło. Dostajesz ostatnia szansę. Tym razem dostaniesz również marchewkę, tak by Cię zmotywować do działania... Ale najpierw formalności. Odszukaj pieczęci. Złam je. Tylko tyle i aż tyle musisz zrobić. Pierwsza z nich została złamana. Wraz z jej przerwaniem odzyskałem cząstkę mocy, dla tego byłem wstanie się z Tobą skontaktować. Pozostałe są ukryte, poza zasięgiem mojego wzroku z jednym wyjątkiem... Na planecie na której jesteś, wyczuwam aurę. Kolejny puzzel do rozwiązania zagadki, jest gdzieś tam ukryty.Gdy kolejny zamek zostanie przekręcony, powinienem skierować Cię do kolejnych bez większych trudności.
Jako motywację, otrzymasz swoją dawną moc. Cała Twoja potęga wróci do Ciebie na krótki moment, ale wyczerpie to moje siły. Będziesz zdany na siebie, aż do odszukania kolejnego klucza. Wykorzystaj ten moment dobrze i zapamiętaj. Zawiedź, a Twoja dusza przez eony będzie rozrywana na kawałki. Wykonaj zadanie, a otrzymasz więcej niż kiedykolwiek marzyłeś. Uzupełnij krąg. Uwolnij mnie z kajdan.
Cisza przed burzą.
Ocknął się. Do niewielkiego, okrągłego pomieszczenia wpadały promienie światła. Domek był pusty za wyjątkiem twardego łóżka w którym leżał ,miski z wodą i kawałkiem szmaty. Jednym ruchem zrzucił kołdrę i wstał na nogi. Wszystko wydawało się normalne. Zacisnął pięści, rozruszał barki, nic specjalnego.
-Być może to był zwyczajny sen...Jestem bardziej popieprzony niż uważałem.
Na jego twarzy zawitał lekceważący uśmieszek. Ruszył w kierunku wyjścia, nadszedł czas na zorientowanie się gdzie on do cholery jest. Po otwarciu drzwi, ukazała mu się zwykła nameczańska wioska. Zdawała się być opustoszała, trudno, zadowoli się tym co w niej zostało. Pełno zielonego ścierwa, w szczególności dzieci oraz starców. Wszyscy zamarli na widok changelinga. Ciszę przerwało jedno z dzieci.
-W końcu się pan obudził!
Fridge szykował się do jakiejś docinki, chociaż wiedział, że musi być ostrożny... Jego obecna siła nie pozwalała na prawdziwą zabawę i musiał mocno się maskować. Jednakże nim otworzył usta, poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Ból narastał i wypełniał go. To była ki. Ogromne ilości ki do których jego nowe ciało jeszcze nie przywykło. W głowie rozbrzmiał głos... Wyraźnie rozbawiony głos.
-Więzy które mnie pętają, sprawiają, że mogę to zrobić wyłącznie raz i nie będzie to trwało wiecznie, więc nie ociągaj się. Zrównaj wioskę z ziemią, nie musisz się ich obawiać, są niczym pchły w porównaniu do Twojej dawnej mocy. Baw się dobrze i pamiętaj o swoim zadaniu.
Gdy przekaz się urwał, natężenie ki wzrosło do granic możliwości. Changeling z początku zachłysnął się nią, czuł się jak mały kamień rzucony na środek wielkiego jeziora. Tonął.
-Rozszarpie was!
Wybuch ki zrównał kompletnie najbliższe domy, reszta zaś została poważnie uszkodzona. Ziemia drżała, a skały i przedmioty codziennego użytku śmigały w powietrze, by tam następnie rozpaść się w drobny mak. Większość nameczan została odrzucona, presja jaką wywierała na nich ki changelinga, sprawiała, że nie mogli wstać. Z przerażeniem obserwowali pandemonium jakie wywołał ich gość którego sami przyjęli pod swój dach.
Nieliczni zielonoskórzy wciąż stali na nogach, ale również nie byli wstanie wykonać żadnego ruchu. Przewaga była miażdżąca. Jaszczur pochwycił energię w żelazny uścisk i zapanował nad nią. Mimo swojej obecnie miernej siły, był weteranem i nikt nie był wstanie odebrać mu doświadczenia.
Skoncentrował całą swoją energię, a jego krzyk niósł się przez całą wioskę. Fioletowa burza zawirowała, dewastując domy doszczętnie. Pożoga wywołana naciskiem jego energii trwała w najlepsze. Do czasu. Ostatnim krzykiem rozesłał moc do każdej komórki ciała, wzmacniając ją wielokrotnie. Całą wioskę spowił pył. Wszystko umilkło, dało się wyczuć napięcie. Wszyscy czekali na to co nastąpi za chwilę.
Kurz opadł, odsłaniając okolice. Pośrodku tego armagedonu stał Fridge w swojej czwartej formie. Niepozorny, ale chaos który wywołał wzbudzał lęk. Znużonym wzrokiem ogarnął całą wioskę i jej przerażonych mieszkańców.
-Zaczniemy?
Zniknął. Tylko po to by pojawić się przy najbliższym zielonoskórym i w mgnieniu oka przebić go swym zakończonym kolcem ogonem. Nameczanin splunął krwią i chwilę później był już martwy. Ludność wpadła w panikę i zaczęła uciekać. Ucieczka zaś, oznaczała tylko jedno. Rzeź. Wyłącznie kilku rzuciło się w jego kierunku, najpewniej byli to wojownicy wioski. Wyjątkowo duże pchły zaciekle broniące swojego stada.
Zablokował pierwsze uderzenia i za pomocą kiaiho odrzucił ich w dal.
-Psujecie mi zabawę - warknął, po czym wyprostował rękę i z jego wskazującego palca zaczęły wylatywać imponujące ilości death beamów. Mieszkańcy padali jak muchy.
Obrońcy wzięli się w garść i zaatakowali ponownie. Fridge odpędził ich leniwym ruchem ogona i przeszedł do ataku. Zbił lewą ręką, nadchodzący cios a następnie wyprowadził uderzenie w szczękę. Rozległ się odgłos łamanego karku. Kolejny obrońca padł. Jeden z głupców wystrzelił swoją kończynę z zamiarem oplątania go. Był to kardynalny błąd. Prawa ręka jaszczura rozbłysła fioletem i jednym cięciem uciął kończynę. Samego śmiałka wykończył strzałem ki z oczu. Promienie przebiły czaszkę bez najmniejszego oporu.
Wszyscy zdali sobie sprawę z ich beznadziejnego położenia, mimo to walczyli dalej. Fridge szybkim błyskiem zwiększył odległość między sobą a pozostałymi obrońcami. Wyłącznie po to by uformować 3 kienzany które zaczęły przemierzać wioskę, masakrując resztę mieszkańców. Krew i kończyny walały się wszędzie.
-To koniec moje robaczki.
Skoncentrował całą swoją siłę i zaatakował. Ostatni z obrońców walczył dzielnie, ale nawet on nie był wstanie zatrzymać rozpędzonej machiny zła i okrucieństwa. Jego martwe ciało jeszcze przez długi czas służyło jako worek. W końcu jednak zmiennokształtny ponownie poczuł ukłucie w klatce piersiowej i cała moc zniknęła, a on sam powrócił do swojej pierwszej formy. Zmęczony odrzucił pogruchotane nameczańskie ciało i przystał by złapać oddech i zebrać myśli.
-Czułem to wyraźnie, ta moc pochodziła z mojego wnętrza. Czymkolwiek ten chory skurwiel jest, jedynie przebudził moją moc. Gdyby był sposób ją odzyskać...
Jego filozofowanie zostało przerwane. Spod gruzów wydostało się... dziecko. To samo które na samym początku do niego zagadało. Szybko do niego podszedł i przykucnął. Bachor gdy się zorientował, zamarł w totalnym bezruchu. Był śmiertelnie przerażony.
-Ależ skąd ta powaga, mój mały zielony przyjacielu? - zapytał zatroskany Fridge.
-Nie obawiaj się, nie jestem aż tak okrutny. Przecież nie zostawię Cię tutaj samego, to byłoby bardzo złe. Nie sądzisz? - Oczy zmiennokształtnego zwęziły się, a na ustach pojawił się paskudny uśmiech. Złapał dziecko za gardło i podniósł w powietrze. Jednym uściskiem zmiażdżył mu krtań.
-Muszę dowiedzieć się z czym mam do czynienia, jak nad tym zapanować i to uwolnić. Stanę się niepokonany.
____
OOC: Większość dorosłych nameczan wraz z wodzem opuściła wioskę przed masakrą. Ich lokalizacja jest nieznana.
OOC2: Wróciłem
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Sro Sty 24, 2018 11:31 pm
" Leciał co Sił... W głowie miał całkowity mętlik... Nie wiedział co się dzieje, Jego dziwne połączenie z Wodzem kierowało nim... Wioska go potrzebowała... Jego Mistrz miał Kłopoty... Mógł od razy lecieć, nie tracąc czasu na trenowanie Pokraka... Teraz przyjdą tego konsekwencje... Ściskało go w gardle na samą myśl, ale lecieć... Jeszcze trochę... "
Half, czekał aż na horyzoncie pojawi się zarys wioski, niestety jedyne co zobaczył zmroziło mu krew w żyłach. Nie wierzył własnym oczom, co albo Kto mógł zrobić tak olbrzymie spustoszenie. Van nie chciał nawet myśleć do jakiej rzezi tam doszło, całkowicie wyłączyło mu się racjonalne postrzeganie świata. W amoku leciał dalej, nie był wstanie już określić odległości, po prostu przecinał powietrze coraz szybciej aż... Jego Nogi upadły na Ziemię... Spustoszoną... Ziemię...
***
" N-Nie... Dlaczego... Dlaczego Ty... Walczyłem z nimi Aby Cię Uratowali... Poddałem się technice Luscu aby tylko Przyjęli Cie do wioski i opatrzyli rany... Jak mogłeś... FRIDGE !!! "
- D-Dlaczego... U-Uratowali Cie... Otoczyli Opieką... AAAAAAA-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!
Demon Zobaczył Zielone Dziecko, które wyzionęło ducha, obrażenia były tak straszne że nie dało się na to patrzyć. Ten Changeling słynął ze swojego okrucieństwa, nigdy nie okazywał litości, Nigdy... Najlepszy Towarzysz Vana, dopuścił się tak strasznego aktu zbrodni. Half, nie mógł tego zrozumieć, dlaczego ta wioska. Dlaczego Ci którzy byli choć trochę ważni dla niego. Dlaczego niewinni. Widząc martwe ciało młodego tubylca, wojownik dał się porwać negatywnej energii bez reszty. Ciało całkowicie przejął Van'D. Czarna Aura strzeliła w powietrze, wzniecając drobiny pyłu i odłamków skalnych. Widać było tylko sylwetkę która pod wpływem rozchodzącej energii stawała się na moment widoczna. Będąc poza kontrolą Demon, stał w bezruchu czekając aż sytuacja pęknie i rozpocznie się ciąg zdarzeń...
- Zapłacisz mi za to... ! ! !
Van strzelił kośćmi karku i zrobił kilka pierwszych kroków, oczy płonęły mu nienawiścią. Jego Najlepszy Towarzysz, nie zdawał sobie sprawy jak mocno go zranił tym czynem. Jeżeli zmiennokształtny odzyskał dawne siły, Half nie wytrzyma nawet minuty, ale nie dbał o to. Szedł w stronę zbrodniarza, szykując się do Ataku...
" Van chwycił siedzącego na nim nastolatka za rękę, gdy ten próbował wymierzyć kolejny cios. Zaczęli szarpać się chwilę, gibiąc na prawo i lewo. Chłopiec nie dał się jednak zrzucić na tyle, by dać wykręcić sobie rękę. Skutecznie utrudniał ten ruch drugi Nameczanin, który trzymał nogi jak tylko mógł.
- Zaraz zapłacisz nam za wszystkie krzywdy, skurwielu! – ryknął wojowniczy chłopak, nabuzowany swoim chwilowym zwycięstwem. Walka wprawiała go w silne emocje, co słuchac było buńczucznym tonie.
- Nie gadaj, tylko wal! – ryknął drugi. "
- Zaraz zapłacisz nam za wszystkie krzywdy, skurwielu! – ryknął wojowniczy chłopak, nabuzowany swoim chwilowym zwycięstwem. Walka wprawiała go w silne emocje, co słuchac było buńczucznym tonie.
- Nie gadaj, tylko wal! – ryknął drugi. "
" Jedyne, co mogę ci obiecać, to walkę z sobą samym, aby nigdy już takich błędów nie popełniać, do jakich dopuściłeś się wobec moich braci. Mogę obiecać ci ciężką pracę nad sobą i szereg łamiących serce wyborów. A także wskazywanie drogi innym. W zamian za to... pewnego dnia... otrzymasz ... – Lusc zamilkł na chwilę, położył rękę na ramieniu Vana i popatrzył mu głęboko w oczy. – z powrotem... swoją ludzkość "
Z każdym kolejnym Krokiem, Ciało Vana emanowało rosnącą wściekłością. Gotów był na wszystko, w końcu doszło do tego Pojedynku. Pamiętny Dzień. Wiele razy wyobrażał go sobie, rozpatrywał wszelkie możliwe opcje, aż do tej Chwili. Stał na przeciwko niego. Gotów jak nigdy dotąd...
OCC: Jestem.
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Czw Sty 25, 2018 12:21 am
Nad wioską zapanowała absolutna cisza. Wszelkie życie zgasło, zmiennokształtny nie oszczędził niczego i nikogo. Stał w niemalże całkowitym bezruchu, jedynie jego ogon lekko falował, oczy zaś wbite były wciąż w martwe nameczańskie dziecko.
-Runa... Gdzie ja znajdę to kurestwo. Pierwsze słyszę o czymś tak...
Na horyzoncie pojawiła się czarna aura. Z zawrotną szybkością zmierzała w stronę wioski. Fridge stracił umiejętność wyczuwania energii, ale jego ciało było wstanie rozpoznać to ki. Miał z nim styczność tak długo, że było to niemal jak jego własne.
-Van'd - mruknął lodówka.
Wściekłość, furia, głupota. Tak skoncentrowanej nienawiści nie widział od dawna, a już na pewno nigdy nie widział jej w swoim dawnym kompanie. Zmienił się. Zmiękł. Nameczanie złamali jego ducha, pozostawili pustą i słabą skorupę, chwila samotności doprowadziła wojownika na skraj szaleństwa... A może go od niego oddaliła? Tak czy siak, to właśnie jaszczur musiał ponownie sprowadzić go na właściwą ścieżkę. Zwiększył nacisk, na zdruzgotanym gardle młodziana i cisnął jego martwe ciało pod nogi swego towarzysza, jego twarz wyrażała równie wielką wściekłość.
-Uratowali? Otoczyli opieką? Ci głupcy nie mieli pojęcia z czym igrają. - wycedził Fridge przez zaciśnięte zęby.
-Stałeś się ich żałosną marionetką. Chorągiewką w którą wycierali swoje obrzydliwe, zielone ryje. Wykorzystali Cię do własnych celów. Nadal będą to robić.
Odwrócił się w stronę Van'a i spojrzał mu prosto w oczy, jego własne ślepia płonęły. Krok po kroku, zmniejszał dystans ich dzielący, atmosfera zaś zaczynała robić się gęsta, obydwoje pałali chęcią mordu. Emocje oraz ki buzowały.
-Strzaskali Twojego ducha, żałosna imitacja dawnego Ciebie!- kolejne kilka kroków.
-Zarzucili Ci łańcuchy, przywykłeś do ich ciężarów i zacząłeś traktować je jak część siebie. Zrzuć je, albo ja je z Ciebie zedrę lub zginę próbując.
- wycedził. Wojownicy zatrzymali się. Dzieliła ich minimalna odległość.
-Runa... Gdzie ja znajdę to kurestwo. Pierwsze słyszę o czymś tak...
Na horyzoncie pojawiła się czarna aura. Z zawrotną szybkością zmierzała w stronę wioski. Fridge stracił umiejętność wyczuwania energii, ale jego ciało było wstanie rozpoznać to ki. Miał z nim styczność tak długo, że było to niemal jak jego własne.
-Van'd - mruknął lodówka.
Wściekłość, furia, głupota. Tak skoncentrowanej nienawiści nie widział od dawna, a już na pewno nigdy nie widział jej w swoim dawnym kompanie. Zmienił się. Zmiękł. Nameczanie złamali jego ducha, pozostawili pustą i słabą skorupę, chwila samotności doprowadziła wojownika na skraj szaleństwa... A może go od niego oddaliła? Tak czy siak, to właśnie jaszczur musiał ponownie sprowadzić go na właściwą ścieżkę. Zwiększył nacisk, na zdruzgotanym gardle młodziana i cisnął jego martwe ciało pod nogi swego towarzysza, jego twarz wyrażała równie wielką wściekłość.
-Uratowali? Otoczyli opieką? Ci głupcy nie mieli pojęcia z czym igrają. - wycedził Fridge przez zaciśnięte zęby.
-Stałeś się ich żałosną marionetką. Chorągiewką w którą wycierali swoje obrzydliwe, zielone ryje. Wykorzystali Cię do własnych celów. Nadal będą to robić.
Odwrócił się w stronę Van'a i spojrzał mu prosto w oczy, jego własne ślepia płonęły. Krok po kroku, zmniejszał dystans ich dzielący, atmosfera zaś zaczynała robić się gęsta, obydwoje pałali chęcią mordu. Emocje oraz ki buzowały.
-Strzaskali Twojego ducha, żałosna imitacja dawnego Ciebie!- kolejne kilka kroków.
-Zarzucili Ci łańcuchy, przywykłeś do ich ciężarów i zacząłeś traktować je jak część siebie. Zrzuć je, albo ja je z Ciebie zedrę lub zginę próbując.
- wycedził. Wojownicy zatrzymali się. Dzieliła ich minimalna odległość.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Czw Sty 25, 2018 11:10 pm
" Van... Był poza kontrolą logicznego myślenia... NA przeciw stał jego Towarzysz... Z drugiej strony zabił wioskę która, jako jedyna stała się choć na chwilę jego Domem... Nikt na świecie nie mógł wyobrazić sobie co teraz czuł Half... "
- Nie będą... Wszystkich wymordowałeś... Oddałem wiele aby Cię uratowali... Teraz...
Demon, napiął wszystkie mięśnie, energia skupiona przemknęła przez ciało błyskawicznie. Zmobilizował wszystkie siły aby rzucić Towarzyszowi wyzwanie. Wiedział że, walka z tym changelingiem może być jego ostatnią, widząc to co zrobił w wiosce.
- Niech Pojedynek rozstrzygnie... Wyzywam Cię Fridge... Jeżeli wygrasz, będzie jak mówisz Przyjacielu...
" Mroczny... Uniósł rękę z przerażającą szybkością... Wyprostował kończynę, nadając jej brakującego dystansu... Wyprowadził potężne uderzenie, gotowe zmiażdżyć szczękę Jaszczura... Jeżeli cios trafiłby czysto, nie było opcji, wyjść z tego cało... I nie zamierzał na tym poprzestać... Ruszył do Ataku... "
Half wystrzelił do przodu nabierając pędu po pierwszym uderzeniu, chciał wykorzystać przewagę o ile taką posiadał. Pochylił się, skręt ciała dodał mu dynamiki, był gotów zadać najgroźniejsze uderzenie. Doprowadzi zamierzony przez siebie cios do końca. - SOLAR PLEXUS ! - Grzmotnął dominującą pięścią w miejsce na klatce piersiowej, pozbawiając przeciwnika tchu. Miał nadzieję ze mocno uderzy o ziemię i tym samym On sam zyska przewagę i kilka cennych sekund na kolejny ruch. Jednego mógł być pewien, włożył w atak cała swoją złość, nawet wódz mutantów zmusił go użycia aż tyle siły. Ten atak był brutalny... Otwierał walkę na poważnie...
- Wstawaj i Walcz ze mną... Miałeś zedrzeć ze mnie Łańcuchy... Skoro jestem tylko ślepcem...
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Pią Sty 26, 2018 12:36 am
Jeżeli wygram, będzie oznaczało to Twój koniec.
Ta sytuacja mogła rozstrzygnąć się wyłącznie poprzez walkę. Nie było co do tego żadnych wątpliwości. Van'd buzował gniewem za wymordowanie wioski, Fridge zaś nienawidził i nie tolerował słabości, a jego były towarzysz właśnie ją okazał.-Teraz nie żyją, a Ty wkrótce do nich dołączysz.
Pierwszy cios nadszedł. Nie było czasu na reakcję. Pół demon, pół sayianin miał zdecydowaną przewagę. Czas który zyskał dzięki śpiączce przekuł się w broń i drzazgę w tyłku dla jego oponenta. Nie dość, że Half mógł trenować, to również ciało jaszczura przez cały ten czas osłabło. Cios rozbił się o jego szczękę. Bolało. Siła z jaką zrobił to jego oponent odrzuciła go do tyłu. Ten jednak nie czekał. Zaatakował ponownie, tym razem celując w klatkę piersiową.
-Punkty witalne... Technika Ci się poprawiła.
Fridge skoncentrował swoją energię w przedramionach i zasłonił się przed nadchodzącym uderzeniem. Huk, odgłos trzaskającej ziemi i ogromna ilość pyłu. Chwila wytchnienia.
Podniósł się z krateru który zrobił i otarł krew która zebrała się w okolicach ust. Splunął na bok.
-Tak, zyskał na sile, ale to wciąż Van'd. Brutalna siła. Jego technika walki nie jest skomplikowana, a umiejętności władania energią... Oby wciąż były mierne. Nie wygram z nim w bezpośrednim starciu. Muszę szybko go rozpracować, znaleźć słabe punkty, wykorzystać doświadczenie i moją przewagę w technice. Tylko tak zdołam wygrać.
Zmiennokształtny skoncentrował całą swoją energię, otoczyła go fioletowa aura. Pył który wcześniej wzbił, zawirował i rozproszył się.
-Powiedz mi, jak długo byłem w śpiączce? Tydzień? Bo jeżeli dłużej... Powinieneś więcej skupić się na treningu, mniej na robieniu laski swoim ziomkom. Twoje postępy są mierne w porównaniu do czasu który upłynął.
Wysunął lewą nogę do przodu, prawą zaś ustawił do tyłu i obniżył kolana. Lewa ręka zasłoniła twarz i tors, zaś prawa cofnęła się, gotowa do uderzenia. Nad jego głową, niczym żądło, wysunął się ogon. Fridge niemal nigdy nie korzystał z gardy. Jego przewaga szybkości pozwalała mu zawsze na atakowanie jako pierwszy. Jednak nie tym razem. Ten przeciwnik był zbyt silny. Twarz przybrała śmiertelnie poważny wyraz.
-Czas Cię rozpracować.
Zabłysnął fioletem i ruszył. Najszybciej jak potrafił. Zwód w lewo, prawo. Wykonał piruet i zaatakował kopnięciem z góry. Dwa szybkie uderzenia. Nie były to jednak ciosy które miały faktycznie zranić. Nim drugie kopnięcie spadło w kierunku ramion brązowowłosego, w kierunku jego twarzy leciał już ogon. Fridge wykonał salto i lewą pięścią uderzył w podbrzusze wybijając Van'da z rytmu. Odbił się na prawej nodze i wykonał ponowne kopnięcie w to samo miejsce. Unik. Przykucnął, jego ręce zamigotały. Pchnął je prosto w brzuch demona i wystrzelił. Potężny pocisk rozbił się o ciało. Lodówka zaś błyskawicznie odskoczył do tyłu i ponownie wrócił do gardy.
-Zedrę z Ciebie łańcuchy. Razem ze skórą. Oczy zaś otworzę, wyrywając i wsadzając z powrotem na swoje miejsce. - głos był niezwykle chłodny, a twarz zaś zdeterminowana. Czekał. Gotowy na wszystko.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Pią Sty 26, 2018 1:19 am
" Miłość do Walki, Van zdobył już dawien dawna, nikt i nic nie było wstanie rzucić mu wyzwania na gołe pięści... Do tego został stworzony... Taka była jego profesja, a przed nim stał najgodniejszy go przeciwnik... Demon... Wykonał swoje uderzenie, najlepiej jak potrafił, był pewien że technika walki nie zawiedzie... Wiele się zmieniło... "
- Sił mi wystarczy... Pora abym to ja dał Ci lekcję którą długo zapamiętasz... Oto moja Technika !!!
Van nie blefował, czas spędzony na planecie i walki jakie stoczył dały mu nowe siły. Najpierw uderzenie samotnie na wioskę, później atak na obóz saiyan, również w pojedynkę. Wszystkie te potyczki przeżył, co tylko utwierdzało go w przekonaniu, że nie ma możliwości porażki. Był pewien że wygra, zdążył się przyzwyczaić do przewagi jego przeciwników. Wypracował w sobie zmysł łamania sekwencji ciosów wroga. Czekał na ruch zmiennokształtnego, a ten nie zwlekał, rozpoczął swoją kombinację...
***
- Znam Twój Styl Walki Doskonale... Nie jesteś wstanie mnie zaskoczyć... Ja natomiast musiałem walczyć aby tu przetrwać... Pokażę Ci jak wiele mnie to kosztowało...
Krew spływała mu po brodzie, przyjął otwarcie wszystkie uderzenia towarzysza. Jedno po drugim, jego ścięgna były twarde niczym stal, mięśnie dzielnie zniosły pierwszy atak. Przygotowanie fizyczne Demona przewyższało to które miał do dyspozycji Jaszczur. Teraz już był pewien, Fridge stracił większość sił niszcząc doszczętnie wioskę...
- Wciąż mam nadzieję że się poddasz... Nie masz sił na walkę ze mną... Nadchodzę...
Nie żartował. Half Zaatakował z furią i natychmiast zepchnął wroga do defensywy. Każdy cios był potężny dzięki nadmiernej sile Vana. Muskuły i ścięgna dorównywały wytrzymałością stali, żaden cios nie był mu groźny. Demon natarł szybko, Fridge nigdy by nie pomyślał że mroczny jest wstanie wyprowadzać błyskawiczne ataki. Jego postawa całkowicie się zmieniła, odrzucił na moment pozycję bojową Vegety i płynnie przeszedł do innej. Poruszał się z gracją, całkowicie spójny z ciałem...
" Skrócił dystans... Obrócił się z nadludzką wprost sprawnością... Zadawane z ogromną precyzją uderzenia, zlewały się ze sobą... Van był wojownikiem niestrudzonym i nie pokonanym... Całkowicie przejął inicjatywę... Po raz drugi wysłał Towarzysza na Ziemię, gdy tylko ten rozbił się o twarde podłoże, Mroczny znów stanął w miejscu i czekał na odpowiedź... "
- Stałem Się Wojownikiem Kompletnym... Nie wygrasz...
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Pią Sty 26, 2018 8:48 pm
Theme :
Tak, to co pokazał Van było imponujące. Zmiennokształtny nie miał żadnych szans w starciu z nim. Zwycięstwo, w pełni zasłużone należało się jemu. Każdy z wymierzonych ciosów bezbłędnie trafił w obrane miejsce i rozbił się o jego ciało wywołując falę bólu. Brązowowłosy był równie doświadczony co Fridge, znał swoje słabe strony i szlifował je, jego technika zaś uległa znacznej poprawie. Były sayian użył swojej karty przetargowej do zniszczenia jego ducha i pewności siebie, ale zapomniał o czymś bardzo istotnym. Niezmiennym prawie walki, każdy miecz ma dwa ostrza.
Ostatni cios spadł na ciało jaszczura i odrzucił go w dal. Rozbił się o ziemię z głośnym trzaskiem, dopiero po dłuższej chwili dał jakikolwiek znak życia. Ręka zacisnęła się w pięść, podparł się na niej i powoli zaczął podnosić.
-Twoja... Technika...?
Udało mu się stanąć na nogi, widok jednak był żałosny. Ledwo utrzymywał własny ciężar, zgarbiony, ręce wisiały w bezwładzie. Głowa zaś, opuszczona była tak, że Van'd nie był wstanie dostrzec twarzy swojego towarzysza. No i krew, spora ilość kapiącej krwi.
-Znasz... Mój...Styl?...Poddać...Wojownik...Kompletny?...
Każde słowo było wypełnione fizycznym bólem, zniknął cały jad, cała agresja. Została pustka i zmęczenie.
-Ta...Technika...Jak...Śmiesz...Mój...Styl...Walki...Przeciwko...Twórcy...
Coś...Coś się zmieniło. Fridge powoli podniósł głowę. Pół demon, pół half zobaczył poobijaną twarz, jednakże coś było nie tak. Oczy zniknęły, na ich miejscu pozostały wyłącznie białka.
Changeling ponownie został otoczony przez poświatę, tym razem inną. Mroczniejszą. Charakterystyczny fiolet mieszał się z czymś czarnym. Mrocznym i niepokojącym.
-Jak śmiesz obracać mój styl przeciwko MNIE! AAAAAAAAA!
Podłożę ponownie zadrgało. Efekt był wyraźnie słabszy niż przed wyrżnięciem wioski, nie doszło do żadnej przemiany, jedynie jego poziom mocy wzrósł kilkakrotnie. To jednak wystarczyło by wrócić do gry i odmienić losy tego starcia. Lodówka zaangażował każdy mięsień w swoim ciele. Energia buzowała i wypełniła go. Nadszedł czas na drugą rundę.
Odbił się od podłoża i wystrzelił. Był szybszy, silniejszy,bardziej zdeterminowany. Jego styl również uległ zmianie. Van'd przez chwilę mógłby pomyśleć, że jego przeciwnik to wcale nie Fridge.
Zwarli się. Pięści śmigały w powietrzu. Przez dłuższą chwilę żaden z nich nie osiągał przewagi. Do czasu. Lodówka pozwolił uderzyć się w twarz. Wyłącznie po to by jego przeciwnik wystawił się. Cios był brutalny i precyzyjny, wymierzony prosto w wątrobę. Zaczęła się prawdziwa nawałnica. Obijał jego korpus a z ust wydobywał się ciągły krzyk który napędzał kolejne uderzenia. Rozdzielił ich potężnym kopnięciem. Złożył ręce skupiając w nich ki i z zawrotną prędkością biegł przez ruiny zniszczonej wioski. Wyłącznie po to by dogonić lecącego bezwładnie Vana i przyłożyć mu zgromadzoną ki do pleców.
-Zapomniałeś o czymś.
Nastąpił potężny wybuch który ponownie spowił pole bitwy warstwą pyłu. Jednakże, nie na długo. Jednym gestem, Fridge rozproszył kurz i skupił swój wzrok na odnalezieniu przeciwnika. Nie przyjął żadnej gardy. Nie potrzebował jej. Ze stoickim spokojem oczekiwał nadejścia brązowowłosego. Postawa i sposób zachowania uległ kompletnej zmianie, to nie był ten sam jaszczur co kilka minut temu. Opanowanym i pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku swego oponenta, mroczna aura towarzyszyła mu nieustannie dodając jeszcze większej grozy.
-Wybacz, że musiałeś czekać. Teraz wstań demonie. Zatańczmy nasz ostatni wspólny taniec.
____
OOC: Boost od Vulfi
OOC2: Sparing ten potraktuje od razu jako trening.
- Spoiler:
Tak, to co pokazał Van było imponujące. Zmiennokształtny nie miał żadnych szans w starciu z nim. Zwycięstwo, w pełni zasłużone należało się jemu. Każdy z wymierzonych ciosów bezbłędnie trafił w obrane miejsce i rozbił się o jego ciało wywołując falę bólu. Brązowowłosy był równie doświadczony co Fridge, znał swoje słabe strony i szlifował je, jego technika zaś uległa znacznej poprawie. Były sayian użył swojej karty przetargowej do zniszczenia jego ducha i pewności siebie, ale zapomniał o czymś bardzo istotnym. Niezmiennym prawie walki, każdy miecz ma dwa ostrza.
Ostatni cios spadł na ciało jaszczura i odrzucił go w dal. Rozbił się o ziemię z głośnym trzaskiem, dopiero po dłuższej chwili dał jakikolwiek znak życia. Ręka zacisnęła się w pięść, podparł się na niej i powoli zaczął podnosić.
-Twoja... Technika...?
Udało mu się stanąć na nogi, widok jednak był żałosny. Ledwo utrzymywał własny ciężar, zgarbiony, ręce wisiały w bezwładzie. Głowa zaś, opuszczona była tak, że Van'd nie był wstanie dostrzec twarzy swojego towarzysza. No i krew, spora ilość kapiącej krwi.
-Znasz... Mój...Styl?...Poddać...Wojownik...Kompletny?...
Każde słowo było wypełnione fizycznym bólem, zniknął cały jad, cała agresja. Została pustka i zmęczenie.
-Ta...Technika...Jak...Śmiesz...Mój...Styl...Walki...Przeciwko...Twórcy...
Coś...Coś się zmieniło. Fridge powoli podniósł głowę. Pół demon, pół half zobaczył poobijaną twarz, jednakże coś było nie tak. Oczy zniknęły, na ich miejscu pozostały wyłącznie białka.
Changeling ponownie został otoczony przez poświatę, tym razem inną. Mroczniejszą. Charakterystyczny fiolet mieszał się z czymś czarnym. Mrocznym i niepokojącym.
-Jak śmiesz obracać mój styl przeciwko MNIE! AAAAAAAAA!
Podłożę ponownie zadrgało. Efekt był wyraźnie słabszy niż przed wyrżnięciem wioski, nie doszło do żadnej przemiany, jedynie jego poziom mocy wzrósł kilkakrotnie. To jednak wystarczyło by wrócić do gry i odmienić losy tego starcia. Lodówka zaangażował każdy mięsień w swoim ciele. Energia buzowała i wypełniła go. Nadszedł czas na drugą rundę.
Odbił się od podłoża i wystrzelił. Był szybszy, silniejszy,bardziej zdeterminowany. Jego styl również uległ zmianie. Van'd przez chwilę mógłby pomyśleć, że jego przeciwnik to wcale nie Fridge.
Zwarli się. Pięści śmigały w powietrzu. Przez dłuższą chwilę żaden z nich nie osiągał przewagi. Do czasu. Lodówka pozwolił uderzyć się w twarz. Wyłącznie po to by jego przeciwnik wystawił się. Cios był brutalny i precyzyjny, wymierzony prosto w wątrobę. Zaczęła się prawdziwa nawałnica. Obijał jego korpus a z ust wydobywał się ciągły krzyk który napędzał kolejne uderzenia. Rozdzielił ich potężnym kopnięciem. Złożył ręce skupiając w nich ki i z zawrotną prędkością biegł przez ruiny zniszczonej wioski. Wyłącznie po to by dogonić lecącego bezwładnie Vana i przyłożyć mu zgromadzoną ki do pleców.
-Zapomniałeś o czymś.
Nastąpił potężny wybuch który ponownie spowił pole bitwy warstwą pyłu. Jednakże, nie na długo. Jednym gestem, Fridge rozproszył kurz i skupił swój wzrok na odnalezieniu przeciwnika. Nie przyjął żadnej gardy. Nie potrzebował jej. Ze stoickim spokojem oczekiwał nadejścia brązowowłosego. Postawa i sposób zachowania uległ kompletnej zmianie, to nie był ten sam jaszczur co kilka minut temu. Opanowanym i pewnym siebie krokiem ruszył w kierunku swego oponenta, mroczna aura towarzyszyła mu nieustannie dodając jeszcze większej grozy.
-Wybacz, że musiałeś czekać. Teraz wstań demonie. Zatańczmy nasz ostatni wspólny taniec.
____
OOC: Boost od Vulfi
OOC2: Sparing ten potraktuje od razu jako trening.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Pią Sty 26, 2018 9:51 pm
" N-Niemożliwe... Jaszczur zdobył się na powstanie, coś lub ktoś dodał mu brakujących Sił... Był kompletnie odmieniony, zdawać się było że wróciła mu cała pewność siebie... Sytuacja znów odwróciła się diametralnie... Van musiał jak najszybciej przeciwdziałać, nim zabraknie mu czasu... "
- Miałem nadzieję że to powiesz... Teraz sprawdzimy który z nas jest lepszy... Jestem Gotów...
" Tym razem uderzyli na siebie, lecz żaden z nich nie uzyskał widocznej przewagi... Do momentu Aż jeden z ciosów sięgnął Demona, później nastąpiła już tylko fala kolejnych... Musiał wytrzymać, jego ciało potrafiło wiele znieść, czego jeszcze stary jaszczur nie wiedział... Strącony na ziemię, przyjął energię miotaną na swoje plecy... Nie było nic gorszego niż żar jaki za sobą niosła Ki... "
Van'a przeszył wściekły Ból, a ciało mu zapłonęło żywym ogniem. Wstrzymał oddech i odprawił cierpienie poza ciało wraz z wydechem. To uczycie było mu dobrze znanym Towarzyszem, poznanym i zapomnianym. Gotów był wstać i walczyć dalej, Jego biała szata była w strzępach, więc zerwał górę i odrzucił za siebie.
- Teraz walczysz jak dawniej - Pochwalił towarzysza i ukłonił się lekko. - Znów Cię nie doceniłem.
Miał jeszcze wiele asów w rękawie, odwrócił się do Fridge'a plecami i pokazał mu sztukę regeneracji. Spalone ciało w mgnieniu oka wróciło do normy, nie było śladu po morderczej technice. Demon uśmiechnął się znacząco i przyjął swoją własną postawę bitewną, mieszaninę wszystkich tych które do tej pory dane mu było poznać i ulepszyć... Na szczęście Van był przyzwyczajony walczyć z silniejszymi od Siebie, nadal był wstanie wykorzystać to na swoją korzyść. Znów zwarli się w licznej wymianie ciosów, umysł Demona prześledził możliwe opcje. Wykonywał Uniki i uskakiwał, nachylał się i wirował, robił wszystko, co w jego mocy, aby tylko uniknąć zabójczego ataku Towarzysza. Teraz gdy odrzucił myśli o ataku, obrona przychodziła mu znacznie łatwiej, ale dawał tym samym znać że ogarnia do desperacja. Przeciwnik był silniejszy...
MUZYKA OD TEGO Momentu :
" Uderzył mocno o ziemię, ale przetoczył się i zerwał na równe nogi... Bardziej Oszołomiony niż ranny... Cios zmiażdżył mu szczękę i kości policzkowe, ale te zaraz się zregenerowały nie zostawiając śladu po uderzeniu... Mógł jeszcze... "
Nie zastanawiając się ani chwili, pobrał energię kierując ją do oczu, niezawodna dotąd technika ujrzała światło dzienne. Promień paraliżujący sięgnął rywala w najmniej spodziewanym momencie. To była jego ostatnia szansa na przechylenie szali zwycięstwa. Był na idealnym dystansie, wbił wzrok prosto w punkt na ciele Fridge'a. Serce... Ruszył do Ataku...
Zacisnął zęby i przystąpił do sławnego Uderzenia Koszarowego. Jego gniew eksplodował, zmniejszył dystans, zaparł się na na wysuniętej kończynie i przełożył cały ciężar ciała na jeden Cios. Prostujące się ramię zakończone skręcającą się pięścią, przecięło powietrze. Heart-Break-Shot...
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Nie Sty 28, 2018 11:39 pm
Bitwa rozgorzała na dobre. Ciosy spadały na wojowników w szalonym tempie. Siła i szybkość Vana były imponujące. Za każdym razem gdy trafiał, ciało reagowało bólem. Rwącym, ale jednocześnie na swój sposób przyjemnym i motywującym bólem.
-Nie jestem nawet blisko by osiągnąć dawny poziom. Nigdy nie lekceważ swoich przeciwników. Nawet gdy są wyraźnie słabsi. - odparł zmiennokształtny, wykonując jednocześnie zwodniczy unik. Chwilę później mieszaniec zaprezentował mu jedną z najpotężniejszych technik w swoim arsenale. Słynna regeneracja.
-Twoja regeneracja jest przydatna, ale pochłania ogromne ilości ki. W takim tempie szybko opadniesz z sił. Muszę jednak przyznać, że ta technika mi imponuje.
Jaszczur od dawna nie toczył tak zaciekłej walki. Mimo, że jego twarz oraz mowa ciała nie zdradzały nic oprócz opanowania, każda pojedyncza komórka drżała z podniecenia. W końcu godny przeciwnik. Równie doświadczony i podstępny. Zastawił pułapkę w którą changeling dał się złapać, kompletnie zapomniał o jego demonicznych umiejętnościach. Laser z oczu sparaliżował całe jego ciało. Van'd wykorzystał okazję. Zebrał energię do ostatecznego ciosu i uderzył, celując w jeden z najważniejszych organów. Serce. Perfekcyjnie wymierzony cios spadł tam gdzie spaść powinien, ziemia ugięła się, a powietrze zawrzało. Paraliż ustał.
-Heart-Break-Shot , hmm?
Fridge ciął ogonem na odlew. Ostry jak brzytwa szpikulec zostawił paskudną szramę na brzuchu halfa. Rana ciągnęła się od dołu brzucha, aż do prawego obojczyka.
Skoncentrował energię i za pomocą kiaiho odrzucił swojego rywala w tył. Sam zachwiał się i upadł na jedno kolano.
-Skoro i tak będziesz wstanie zregenerować obrażenia, nie muszę się wstrzymywać. Jestem pod wrażeniem. To był całkiem mocny cios.
Lodówka podniósł się i otarł podbródek. Z ust ciekł mu strumyczek krwi.
-Gdybyś zrobił to wcześniej, strzaskałbyś mi mostek i zabił na miejscu. Na Twoje nieszczęście, spóźniłeś się.
Powolnym i pełnym gracji krokiem ruszył w jego kierunku.
-Masz jeszcze coś w zanadrzu, czy pozwolisz, że zakończę to następnym posunięciem?
-Nie jestem nawet blisko by osiągnąć dawny poziom. Nigdy nie lekceważ swoich przeciwników. Nawet gdy są wyraźnie słabsi. - odparł zmiennokształtny, wykonując jednocześnie zwodniczy unik. Chwilę później mieszaniec zaprezentował mu jedną z najpotężniejszych technik w swoim arsenale. Słynna regeneracja.
-Twoja regeneracja jest przydatna, ale pochłania ogromne ilości ki. W takim tempie szybko opadniesz z sił. Muszę jednak przyznać, że ta technika mi imponuje.
Jaszczur od dawna nie toczył tak zaciekłej walki. Mimo, że jego twarz oraz mowa ciała nie zdradzały nic oprócz opanowania, każda pojedyncza komórka drżała z podniecenia. W końcu godny przeciwnik. Równie doświadczony i podstępny. Zastawił pułapkę w którą changeling dał się złapać, kompletnie zapomniał o jego demonicznych umiejętnościach. Laser z oczu sparaliżował całe jego ciało. Van'd wykorzystał okazję. Zebrał energię do ostatecznego ciosu i uderzył, celując w jeden z najważniejszych organów. Serce. Perfekcyjnie wymierzony cios spadł tam gdzie spaść powinien, ziemia ugięła się, a powietrze zawrzało. Paraliż ustał.
-Heart-Break-Shot , hmm?
Fridge ciął ogonem na odlew. Ostry jak brzytwa szpikulec zostawił paskudną szramę na brzuchu halfa. Rana ciągnęła się od dołu brzucha, aż do prawego obojczyka.
Skoncentrował energię i za pomocą kiaiho odrzucił swojego rywala w tył. Sam zachwiał się i upadł na jedno kolano.
-Skoro i tak będziesz wstanie zregenerować obrażenia, nie muszę się wstrzymywać. Jestem pod wrażeniem. To był całkiem mocny cios.
Lodówka podniósł się i otarł podbródek. Z ust ciekł mu strumyczek krwi.
-Gdybyś zrobił to wcześniej, strzaskałbyś mi mostek i zabił na miejscu. Na Twoje nieszczęście, spóźniłeś się.
Powolnym i pełnym gracji krokiem ruszył w jego kierunku.
-Masz jeszcze coś w zanadrzu, czy pozwolisz, że zakończę to następnym posunięciem?
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Pon Sty 29, 2018 9:04 pm
" N-Nie udało się... jaszczur wciąż stał na nogach, może to i dobrze... Demon nie miał lepszego przeciwnika, towarzysza również... Mimo to chciał mu pokazać jeszcze jedną rzecz... Musiał tylko zbudować okazję... W głowie iskrzył mu się plan, sposób na wygranie tego pojedynku, ryzykowny ale mogło się udać... "
Van, starał się zakończyć pojedynek, niestety spóźnił się ze swoim atakiem, a raczej kończącym uderzeniem trenera Koszar. Był na straconej pozycji, czas uciekał a on sam najwidoczniej był słabszy od Fridge'a. Uderzył już na niego wielokrotnie ale nie widział powalających efektów, pojedynek im dłużej się przeciągnie tym będzie trudniej. Poznał do perfekcji technikę przyjaciela ale ograniczała do wydajność fizyczna...
- Mam... Nie pokazałem Ci jeszcze mojej techniki... - zaśmiał się ironicznie, co było prawdą.
Demon, spojrzał na swoją ranę, cięcie było przerażające, Jaszczur nie żartował, idzie po jego głowę. Jedyną szansą na zrównanie się z poziomej Towarzysza, był gniew, Furia która zawsze dodawała brakującej mocy. Duch Ogoniastych, pochodził od rasy która szczyciła się potęgą samą w sobie. Musi zwyciężyć lub zginie próbując. Stanął pewnie nas nogach a włosy uniosły nie ku górze. Ziemia zadrżała a Mrocznego, spowiła czarna Aura, tak czarna że nie było widać nic poza rozchodzącą się energią. Ki rozlewała się po wiosce, gęsto, tak że nie sposób jej przejrzeć. Van przywołał wszystkie możliwe siły, z najdalszych zakątków duszy i ciała. Otaczająca go ciemność rosła na sile i rozmiarach, całkowicie ukrywając postać...
" O to właśnie chodziło... Demon widział wszystko jak na dłoni... Skupił się na Jedynym Celu... Jeszcze raz uderzy z Serce Przyjaciela... Tym razem nie będzie to Cios Koszarowego, Ale jego własny... Trafi a ciało Jaszczura, zostanie sparaliżowane, wtedy złamie mu kark... Nie było odwrotu, wystrzelił jak rakieta z czarnego Dymu... Dystans nie był daleki, Fridge się zbliżał powolnym krokiem... Więc Van mógł się pojawić tuż przed nim... Wspomagany zadziwiającym zjawiskiem Furii, Ustawił Dominującą rękę przed Ciałem Przeciwnika... "
- CorkScrew !!!!
Był tak blisko, że nie mógł chybić, Uderzenie było mordercze, zmrozi jego ciało w szoku nerwowym i doda mu brakujących sekund... Zobaczył szansę na trafienie, gdy Fridge znieruchomiał obrócił się w powietrzu, skręcił biodra... Przecinając opadającym na kark kopnięciem... Jeżeli trafi, wygra...
***
The End
The End
- Spoiler:
- Atak:
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Wto Sty 30, 2018 12:58 pm
Tempo walki ewidentnie spadło. Wojownicy stopniowo opadali z sił, a to mogło świadczyć tylko o tym, że walka za chwilę się rozstrzygnie. Zmiennokształtny powoli i metodycznie pokonywał dzielącą ich odległość. Skoncentrował się uważnie na ruchach Van'da by rozgryźć jego następne posunięcie, demon wyraźnie coś knuł, musiał być czujny. Zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki, nie mógł go wypuścić.
-Znam Twoje ruchy, jestem wstanie je przewidzieć i wykorzystać na swoją korzyść. Teraz to zakończę.
-Czekam z niecierpliwością w takim razie. Proszę atakuj.
Fridge zatrzymał się i rozłożył szeroko ręce. Nie bronił się. Demon mógł obrać dowolne miejsce na ciele i zaatakować. To była jego okazja... A przy okazji śmiertelna pułapka. Nie wahał się, zaatakował. Ruszył z imponującą szybkością. Gniew dodawał mu sił, brązowowłosy skoncentrował swoją energię i wyprowadził cios. Banalnie, przewidywalnie, tak jak Lodówka myślał. Jego kompan był silnym wojownikiem, ale jego ruchy były proste, chwila obserwacji i zdradzało go jego własne ciało, można było z niego czytać jak z otwartej księgi.
Skoncentrował większą część ki na swojej klatce piersiowej, tak by zminimalizować obrażenia. Cios padł ponownie w okolice serca. Changeling pochylił się , odsłaniając swój kark. Dawny half obrócił się w powietrzu, skręcił biodra, noga przecięła powietrze...
-Żartowałem.
Ogon oplótł jego dolną kończynę i brutalnie trzasnął nim o ziemię. Nogą docisnął głowę do podłoża i unieruchomił oponenta.
-Jesteś silny. Silniejszy niż ja obecnie. Twoja pycha obudziła we mnie część dawnej mocy, ale to nie przeważyło. Miałeś szansę wygrać. Jednak Twoja największa wada leży gdzie indziej. Markuj ciosy, spraw by kombinacje były nie do rozszyfrowania. Walcz bez myślenia, inaczej nigdy nie pokonasz kogoś doświadczonego.
Silnym kopnięciem podrzucił go w powietrze. Ogon zacisnął się na szyi, Fridge rozpoczął brutalną serię ciosów. Rozchodziły się po całym ciele, bił bez opamiętania, a każdemu kolejnemu uderzeniu towarzyszył okrzyk.
- NA NA NA NA NA AAAAA NA NA NA!
Van'd był na skraju przytomności, jednym ciosem w policzek rozbudził swojego towarzysza.
- Mówiłem. Zniszczyli Twojego ducha, będziesz musiał bardzo się postarać by znowu zyskać mój szacunek i ponownie nazwać się moim kompanem. Jeżeli jeszcze raz zobaczę w Tobie słabość, zabije Cię. Unicestwię jak resztę wszechświata, bez mrugnięcia okiem. Teraz pierwsza próba. Zobaczymy jak potężna jest Twoja regeneracja i czy zdołasz to przeżyć. Miernoto.
Prawa ręka rozbłysła fioletem. Po chwili koncentracji ki sword był gotowy. Fridge podniósł rękę i wycelował w pierś swojego dawnego towarzysza.
-Serce. Narząd który tak bardzo sobie upodobałeś.
Zaśmiał się pod nosem i pchnął...
____
OOC: Koniec treningu.
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Sro Sty 31, 2018 2:12 pm
Na oczach Fridge ciało demona Van’D zaczęła okalać energetyczna bariera. Urosła z miejsca, w które Jaszczur mierzył i tak ochronnym bąblem otoczyła go aż do ziemi. Wtedy Changeling zorientował się, że ktoś stoi za jego plecami. Był to niskiego wzrostu Namek w podeszłym wieku. Taki najgorszy w swoim rodzaju, bo nie wiadomo, czego się po nim spodziewać, czy zginie od strzała czy popisze się plastycznymi umiejętnościami w kreowaniu KI. Po wyrazie twarzy i zaciśniętych pięściach można było wywnioskować, że raczej nie zamierzał się poddać. Oczami wodził po ciałach martwych istot. To sprawiało, że mocniej przyciskał usta.
- Jesteś opętany przez nieczystą istotę, Changelingu. – powiedział bez najmniejszego zwątpienia w głosie. – Pokajaj się i odzyskaj wolność. – rzekł, ale nie robił sobie widać wiele nadziei na łatwe przekonanie Jaszczura. – MAKANKOSAPPO! – krzyknął na cały głos, a z jego dłoni wydobyła się sprężysta wiązka energii. Trafiła przeciwnika w pierś i odrzuciła do tyłu na kilkadziesiąt metrów. Była potężna. Zdradzała, że Fridge mierzył się nie z byle kim.
Korzystając z chwili, Nameczanin podszedł do Vana. Zrobił niewielki otwór w barierze i wkroczył do środka, szczelnie ją za sobą zamykając. Uklęknął na jedno kolano. Rękami objął głowę demona, zaczął transportować w niego własną życiową energię.
- Ten Changeling jest opętany, ale energii wystarczy mu by unicestwić tylko jednego z nas. -wyznał szczerze Luscu.- Nie mamy wiele czasu. Vanie, to, co widziałeś w czasie rytuału w Tysiącletniej Świątyni, to Smoczy Oddech. Musisz dowiedzieć się, czym to jest, zdobyć to, a następnie dostarczyć do Guru Nameczan. To twoja jedyna szansa, byś odkupił swoje winy i wprowadził pokój na Namek. Guru zna sposób na ożywienie twojego dawnego ciała, byś znów mógł stać się istotą żywą. Jeśli wybierzesz drogę lojalności wobec nameczańskich braci i zaufasz mi, wtedy serce znów zabije w twej piersi. Nie zawiedź mnie… mój bracie.
Po tych słowach całe jego ciało zabłysło migotliwą energią KI. Przelewał wszystkie pokłady swojej duszy w … demona. Demona! Istotę zrodzoną z nienawiści i pożądającą tylko zaspokojenia swoich krwiożerczych pragnień. Ostatni akt miłości. Bariera nad nimi zaczęła kurczyć się, aż całkiem znikła. Luscu przykrył całym swoim ciałem Vana do samego końca. Aż pozostało mu zaledwie naparstek życia...
---
Van, już wiesz, że Fridge nie jest w stanie cię zabić w tej potyczce, twoje HP wzrasta do ogromnego poziomu. Oczywiście tylko tymczasowo
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Czw Lut 01, 2018 1:49 pm
-Co do...
Pchnął, ale ki- sword nie dosięgnął celu. Zatrzymał się na energetycznej barierze. Kojarzył tą technikę. Opanowanie jej wykraczało poza możliwości Van'a. Fridge który był bieglejszy w posługiwaniu się ki, nie był wstanie tego zrobić. Skoro nie on, to kto... Bariera rozszerzyła się na całe ciało oponenta, nie było sensu go atakować. Nie był wstanie jej przebić.
Wyczuł coś. Obecność, tuż za nim. Odwrócił się. Jego oczom ukazał się stary nameczanin. Niby jednostrzałowiec, ale z jego aury można było wyczytać... Coś dziwnego. Changeling musiał być ostrożny.
Miał rację, nim zdążył odpowiedzieć wódz wioski cisnął w niego skondensowaną wiązką. Była potężna. Otrzymał trafienie w pierś która odrzuciła go w dal. Upadł na plecy ciężko dysząc.
- Otarłem się w przeciągu ostatnich kilkunastu minut o śmierć tyle razy... Jebani nameczanie, jebany Van i ich jebane techniki. Zaczyna mnie to męczyć.
Poczuł wyraźną irytację. Wziął kilka głębokich oddechów i podniósł się.
-Skończ zabawę. Zabij starego. - w jego głowie rozszedł się znajomy głos. Dodał mu nowych sił. Efekt był słabszy. Wspierająca go istota opadała z sił.
Zmniejszył odległość która dzieliła go do ich wrogów. Założył ręce na piersi, wbił w nich swoje spojrzenie i czekał. Zaplanował każdy swój ruch... Co do ostatniego posunięcia...
Bariera pękła, nie czekał ani sekundy dłużej, przeszedł do brutalnego ataku.
W pierwszej kolejności zgromadził ki w swoich oczach. Więcej niż zazwyczaj, tak by przedłużyć efekt techniki do maksimum. Wystrzelił. Wiązka trafiła Van'a całkowicie go paraliżując. Został wyłącznie osłabiony starzec. Zdzielił go potężnym uderzeniem w policzek.
-Opętany? Ha Ha Ha! Nazwałbym to symbiozą. Póki dodaje mi sił i szczególnie się nie narzuca, nie przeszkadza mi to.
Kontynuował. Uderzył w podbrzusze, nameczanin splunął mieszaniną krwi i śliny. Oddał całą energię Vanowi, był całkowicie bezbronny.
-Jest mi niezmiernie przykro. Gdyby nie okoliczności, cierpiałbyś dłużej. O wiele dłużej, ale przecież nie mamy czasu. Twoja nowa marionetka za niedługo się wyswobodzi, a przecież obydwoje nie chcemy by ktoś nam przerwał. Tak wyśmienicie się bawimy. - z jego gardła wydobył się śmiech. Doprawdy, był to najokrutniejszy z jaszczurów. Lubował się w cierpieniu i śmierci.
-Zakończ to... Teraz...
Wyprostował prawą rękę i wyciągnął palec wskazujący. Wycelował w nameczanina. Ruch powietrza zdradził, że atak został wykonany, ale nie było rozbłysku... Luscu z początku również nie odczuł niczego... Prawie. Coś rozbiło się o jego klatkę piersiową, nie wywołało jednak najmniejszego bólu.
Ręka zmieniła ułożenie. Wyglądało to tak jakby Fridge trzymał niewidzialny kubek albo inny przedmiot. Powoli uniósł rękę w górę, wódz uniósł się w powietrze.
-Jestem dzieckiem chaosu. Zwiastunem zagłady. Nie spocznę póki wszechświat nie stanie w płomieniach i wszelkie życie nie zostanie wymazane i wiesz co? Zrobię to bez względu czy coś we mnie siedzi czy nie. Wymażę wszelkie istnienie i będę się rozkoszował każdą sekundą cierpienia jaką zadam. Wyrżnięcie Twojej wioski sprawiło mi wiele frajdy. To przerażone spojrzenie gdy miażdżyłem krtań jednego z Twoich zielonych bachorów. Piękne uczucie, ale za niedługo do nich dołączysz. Przekaż im, że byli pierwsi, ale dołączą kolejni. Cały wszechświat.
Gdy Luscu znalazł się wysoko w powietrzu, Fridge zacisnął pięść z tryumfalnym uśmiechem na ustach. Starzec z początku nie poczuł nic, chwilę później napuchł i jego klatka piersiowa eksplodowała. Tors został całkowicie zmieciony, na ziemię spadły głowa i kończyny.
-Skoro pozbyłem się już głównego problemu...
Odwrócił się w kierunku swojego kompana i obrzucił go chłodnym spojrzeniem. Paraliż powinien ustać w przeciągu kilku-kilkunastu sekund. Trzeba było się śpieszyć.
-Masz dwie możliwości. Możesz rzucić się na mnie i możemy toczyć naszą walkę przez wieczność. Nasz poziom mocy jest identyczny, a wzmocnienia które otrzymaliśmy, jeśli połączyć je z gniewem, mogą trwać absurdalnie długo. Możemy walczyć i nigdy nie rozstrzygnąć tego pojedynku.
Zmiennokształtny zrobił chwilę pauzy, jego ogon trzasnął o podłoże.
-Możemy też pójść na układ. Pomogę Ci odzyskać ciało, Ty pomożesz mi okiełznać moc która sama do mnie zapukała. Wykorzystamy ją do zniszczenia tego uniwersum, a gdy już to zrobimy, przeniesiemy się do kolejnego. Wieczna krucjata.Nieograniczona moc. Wystarczy jedno słowo : tak. Wybieraj.
Pchnął, ale ki- sword nie dosięgnął celu. Zatrzymał się na energetycznej barierze. Kojarzył tą technikę. Opanowanie jej wykraczało poza możliwości Van'a. Fridge który był bieglejszy w posługiwaniu się ki, nie był wstanie tego zrobić. Skoro nie on, to kto... Bariera rozszerzyła się na całe ciało oponenta, nie było sensu go atakować. Nie był wstanie jej przebić.
Wyczuł coś. Obecność, tuż za nim. Odwrócił się. Jego oczom ukazał się stary nameczanin. Niby jednostrzałowiec, ale z jego aury można było wyczytać... Coś dziwnego. Changeling musiał być ostrożny.
Miał rację, nim zdążył odpowiedzieć wódz wioski cisnął w niego skondensowaną wiązką. Była potężna. Otrzymał trafienie w pierś która odrzuciła go w dal. Upadł na plecy ciężko dysząc.
- Otarłem się w przeciągu ostatnich kilkunastu minut o śmierć tyle razy... Jebani nameczanie, jebany Van i ich jebane techniki. Zaczyna mnie to męczyć.
Poczuł wyraźną irytację. Wziął kilka głębokich oddechów i podniósł się.
-Skończ zabawę. Zabij starego. - w jego głowie rozszedł się znajomy głos. Dodał mu nowych sił. Efekt był słabszy. Wspierająca go istota opadała z sił.
Zmniejszył odległość która dzieliła go do ich wrogów. Założył ręce na piersi, wbił w nich swoje spojrzenie i czekał. Zaplanował każdy swój ruch... Co do ostatniego posunięcia...
***
Bariera pękła, nie czekał ani sekundy dłużej, przeszedł do brutalnego ataku.
W pierwszej kolejności zgromadził ki w swoich oczach. Więcej niż zazwyczaj, tak by przedłużyć efekt techniki do maksimum. Wystrzelił. Wiązka trafiła Van'a całkowicie go paraliżując. Został wyłącznie osłabiony starzec. Zdzielił go potężnym uderzeniem w policzek.
-Opętany? Ha Ha Ha! Nazwałbym to symbiozą. Póki dodaje mi sił i szczególnie się nie narzuca, nie przeszkadza mi to.
Kontynuował. Uderzył w podbrzusze, nameczanin splunął mieszaniną krwi i śliny. Oddał całą energię Vanowi, był całkowicie bezbronny.
-Jest mi niezmiernie przykro. Gdyby nie okoliczności, cierpiałbyś dłużej. O wiele dłużej, ale przecież nie mamy czasu. Twoja nowa marionetka za niedługo się wyswobodzi, a przecież obydwoje nie chcemy by ktoś nam przerwał. Tak wyśmienicie się bawimy. - z jego gardła wydobył się śmiech. Doprawdy, był to najokrutniejszy z jaszczurów. Lubował się w cierpieniu i śmierci.
-Zakończ to... Teraz...
Wyprostował prawą rękę i wyciągnął palec wskazujący. Wycelował w nameczanina. Ruch powietrza zdradził, że atak został wykonany, ale nie było rozbłysku... Luscu z początku również nie odczuł niczego... Prawie. Coś rozbiło się o jego klatkę piersiową, nie wywołało jednak najmniejszego bólu.
Ręka zmieniła ułożenie. Wyglądało to tak jakby Fridge trzymał niewidzialny kubek albo inny przedmiot. Powoli uniósł rękę w górę, wódz uniósł się w powietrze.
-Jestem dzieckiem chaosu. Zwiastunem zagłady. Nie spocznę póki wszechświat nie stanie w płomieniach i wszelkie życie nie zostanie wymazane i wiesz co? Zrobię to bez względu czy coś we mnie siedzi czy nie. Wymażę wszelkie istnienie i będę się rozkoszował każdą sekundą cierpienia jaką zadam. Wyrżnięcie Twojej wioski sprawiło mi wiele frajdy. To przerażone spojrzenie gdy miażdżyłem krtań jednego z Twoich zielonych bachorów. Piękne uczucie, ale za niedługo do nich dołączysz. Przekaż im, że byli pierwsi, ale dołączą kolejni. Cały wszechświat.
Gdy Luscu znalazł się wysoko w powietrzu, Fridge zacisnął pięść z tryumfalnym uśmiechem na ustach. Starzec z początku nie poczuł nic, chwilę później napuchł i jego klatka piersiowa eksplodowała. Tors został całkowicie zmieciony, na ziemię spadły głowa i kończyny.
-Skoro pozbyłem się już głównego problemu...
Odwrócił się w kierunku swojego kompana i obrzucił go chłodnym spojrzeniem. Paraliż powinien ustać w przeciągu kilku-kilkunastu sekund. Trzeba było się śpieszyć.
-Masz dwie możliwości. Możesz rzucić się na mnie i możemy toczyć naszą walkę przez wieczność. Nasz poziom mocy jest identyczny, a wzmocnienia które otrzymaliśmy, jeśli połączyć je z gniewem, mogą trwać absurdalnie długo. Możemy walczyć i nigdy nie rozstrzygnąć tego pojedynku.
Zmiennokształtny zrobił chwilę pauzy, jego ogon trzasnął o podłoże.
-Możemy też pójść na układ. Pomogę Ci odzyskać ciało, Ty pomożesz mi okiełznać moc która sama do mnie zapukała. Wykorzystamy ją do zniszczenia tego uniwersum, a gdy już to zrobimy, przeniesiemy się do kolejnego. Wieczna krucjata.Nieograniczona moc. Wystarczy jedno słowo : tak. Wybieraj.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Nie Lut 04, 2018 12:12 pm
" Zmiennokształtny... Nie miał nic co Van mógłby mu odebrać poza życiem... On sam jednak zabrał mu dużo więcej... Zabił Mistrza Luscu... Wstąpił w niego nieznany nikomu Gniew... Coś więcej niż Mrok, który otaczał teraz Fridge'a ... Demon był poza czasem i wszelką przestrzenią... Sam ze Sobą... Nastąpił czas rozliczenia... "
- Odzyskałeś życie w jednym, jedynym Celu... Zaprzedałeś Duszę aby wrócić do Świata śmiertelnych... Twoje Zadanie było Jasne... A Teraz Śmiesz stawiać się naszej Woli... Będziemy odbierać Ci wszystko co zdobędziesz, aż nie wypełnisz swojej przysięgi... Nikt tego nie przerwie, żadne słowa, żadne obietnice, Nasza Wola jest Ostateczna... Zniszczysz to Universum... A dla pewności, sprowadziliśmy twojego Towarzysza...
" Pamiętaj Ciemność Powstaje Gdy Upadają Herosi "
***
W wiosce minęła zaledwie Sekunda ale, tam Gdzie był Van... Wszystko ciągnęło się w nieskończoność, prawdziwe okrucieństwo dla umysłu. Nie mógł nawet sobie wyobrazić tego co właśnie przeszedł. Przesiąknięta negatywną energią Aura, powoli zmniejszyła się i wyprofilowała nową sylwetkę Demona. Nie tak dawno białe szaty, zaczęły płonąc na jego skórze czarnym ogniem, aż nie zniknęły całkowicie... A zastąpił je Mroczny materiał... Van'D Miał pod nosem, dawny uśmieszek...
- Spłacimy Dług... Który Przywrócił nas do życia... A później Zabijemy Tych... Którzy Śmieli złożyć nam tę Ofertę... Przygotuj się Przyjacielu... Zakończymy Raz na Zawsze tą Erę... A zastąpimy ją Nową...
Podał Jaszczurowi rękę, zacisnął ją mocno, a negatywna energią otoczyła i Jego ciało. Teraz było to kwestią czasu aż rozprawią się z każdym kolejnym wrogiem. Van, przekazał Towarzyszowi swoją część planu. Ogoniasty, nie miał już nic więcej do stracenia, więc postanowił odebrać światu wszystko co posiada.
***
- Będą nam potrzebne Nowe Siły... Ponieważ czeka nas ciężka podróż a wciąż jesteśmy osłabieni... A Gdy te marne rasy stracą czujność... Będziemy Gotowi... Uczciwy Układ... - Oznajmił a jego, słowa potwierdziła niezachwiana Aura.
- Pozostała mi jeszcze Jedna Sprawa - mówił, obracając się za Siebie.
Dostrzegł Pokraka za jedną z lepianek zielonych, która była już tylko Ruiną. Spojrzał mu w oczy, niestety, wiedział że to konieczne. Doskoczył do Kredowego, z nie osiągalną dla niego prędkością. Mutant był tępy, ale czujny i przebiegły... Uchylił się ale, Van był przygotowany... Uniósł nogę Wysoko za głowę Pokraka, ugiął w kolanie i szarpnięciem złamał biedakowi Kark... Rzucił Martwe Ciało na Ziemię, wysadzając je Pojedynczym Promieniem Ki...
- To nie Hańba Gdy ulegnie się w walce Silniejszemu... Ruszajmy Fridge... Nie mamy czasu...
OCC: Jak w Poście ;( Vulfii
- Fridge
- Liczba postów : 74
Data rejestracji : 28/10/2012
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Nie Lut 04, 2018 6:03 pm
Fridge przyglądał się całej tej scenie z pewnej odległości. Coś się stało i jaszczur domyślał się co to mogło być. Blask i ciepło które jeszcze przed chwilą biło od Van'a, błyskawicznie zostało zastąpione przez mroczną i ciężką energię. Na jego twarzy pojawił się tryumfalny uśmiech.
-Wreszcie gadasz jak Ty, staruszku.
Chwycił jego prawicę i odwzajemnił uścisk. Gdy jego towarzysz dostrzegł mutanta, changeling założył ręce na piersi i obserwował całą scenę. Walka, jeżeli można było tak ją nazwać, skończyła się równie szybko jak się rozpoczęła. Fioletowy wzruszył ramionami.
-Szkoda.
Kilka sekund później poczuł gwałtowny odpływ energii. Wzmocnienia rozpłynęły się. Zachwiał się i upadł na jedno kolano. Do jego świadomości dotarło jak wyczerpujący pojedynek właśnie stoczył. Mimo to... czuł się znacznie silniejszy. Część mocy którą uwolnił, pozostała z nim.
-Czyżby... Muszę się upewnić.
Podniósł się na równe nogi i chwiejnym krokiem podszedł do zwłok nameczańskiego wodza. Niewiele z niego zostało, jednakże...
-Zaniosę truchło tego głupca do lodowych. Powinienem wyciągnąć od nich informację, może uda mi się wynieść jakiś sprzęt. Jednakże w pierwszej kolejności zregeneruje siły. Spuściłeś mi niezły wpierdol.
Sięgnął po głowę i chwycił ją za czułki.
-Postaraj się rozeznać w sytuacji, dołączę najszybciej jak to możliwe.
Odbił się i odleciał w kierunku bazy lodowych.
_______
OOC : z/t do https://dbng.forumpl.net/t124-zamek-lodowatych-wejscie
Biorę ze sobą głowę Luscu
Zbijam hp i ki do 100, walka mnie wyczerpała.
-Wreszcie gadasz jak Ty, staruszku.
Chwycił jego prawicę i odwzajemnił uścisk. Gdy jego towarzysz dostrzegł mutanta, changeling założył ręce na piersi i obserwował całą scenę. Walka, jeżeli można było tak ją nazwać, skończyła się równie szybko jak się rozpoczęła. Fioletowy wzruszył ramionami.
-Szkoda.
Kilka sekund później poczuł gwałtowny odpływ energii. Wzmocnienia rozpłynęły się. Zachwiał się i upadł na jedno kolano. Do jego świadomości dotarło jak wyczerpujący pojedynek właśnie stoczył. Mimo to... czuł się znacznie silniejszy. Część mocy którą uwolnił, pozostała z nim.
-Czyżby... Muszę się upewnić.
Podniósł się na równe nogi i chwiejnym krokiem podszedł do zwłok nameczańskiego wodza. Niewiele z niego zostało, jednakże...
-Zaniosę truchło tego głupca do lodowych. Powinienem wyciągnąć od nich informację, może uda mi się wynieść jakiś sprzęt. Jednakże w pierwszej kolejności zregeneruje siły. Spuściłeś mi niezły wpierdol.
Sięgnął po głowę i chwycił ją za czułki.
-Postaraj się rozeznać w sytuacji, dołączę najszybciej jak to możliwe.
Odbił się i odleciał w kierunku bazy lodowych.
_______
OOC : z/t do https://dbng.forumpl.net/t124-zamek-lodowatych-wejscie
Biorę ze sobą głowę Luscu
Zbijam hp i ki do 100, walka mnie wyczerpała.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Wioska Dwugwiezdnej kuli
Pią Mar 09, 2018 4:03 pm
- Spoiler:
Event Smoczy Oddech. Van ' D
" Stał w Bezruchu na samym środku Wioski... Wpatrywał się godzinami w nieistniejący punkt na niebie... Całkowicie zatracił się w emocjach... To co przeżywał było doświadczeniem obcym każdej istniejącej Rasie... Wiatr powoli rozganiał zszarpane szaty, martwych już Tubylców... Wszystko w Ruinie... Władcy Mroku wycierali mu każde pozytywne wspomnienie, drenując umysł technikami których żywi nigdy by nie poznali... "
Wyrywali z niego wspomnienia mieszając je i zmuszając do przeżywania ich na nowo i nowo. Karmili się każdą pojedynczą emocją, którą spijali a piękna chwila na zawsze zostawała wymazana. Czuł jak zaspokajali swój głód. Potwory bez litości żerowały na jego wspomnieniach. Van chciał wrzeszczeć ale w tym wymiarze, gdzieś w najgłębszych miejscu swojej utraconej duszy... mógł tylko odczuwać...
***
Zabawiali się, jakby uczestniczyli w przedstawieniu. Będąc przy każdej najmniejszej i najbardziej znaczącej dla wojownika historii. Każdej ważnej...
- Przyszedłem jak obiecałem... Osądziłeś mnie mimo historii jaką ukazała Ci moja dusza... Chciałbym rzucić światło na całokształt sprawy mimo że gości we mnie mrok jestem pewien że... - Tutaj na chwilę przerwał.
Białowłosy na moment zapomniał o sprawie zaczął dostrzegać wszystkie przygody życia, decyzje do jakich był zmuszony.
Białowłosy na moment zapomniał o sprawie zaczął dostrzegać wszystkie przygody życia, decyzje do jakich był zmuszony.
Oszczędzili mu fizycznego bólu aby doszczętnie rozebrać umysł, rozerwały go na nieskończone kawałki. Pluli i szydzili z każdego wspomnienia które musiał przeżyć jeszcze raz, a oni zabijali jeszcze raz wszystko z czym się związał...
Po tych słowach zbliżył się do Vana. Ruchem ręka nakazał mu przyklęknąć. Gdy chłopak opuścił lekko głowę, rzekł:
- Twój los jest w twoich rękach...
Po czym nałożył mu medalion na szyję...
- Suelif el ubk’tik... – powtórzyli za nim inni...
- Twój los jest w twoich rękach...
Po czym nałożył mu medalion na szyję...
- Suelif el ubk’tik... – powtórzyli za nim inni...
... Znów tylko ból i nieskończone pasmo śmierci. Dla Mrocznych Umysłów, cierpienie było delikatnym Smakiem, gustowali w nim i pożądali. Prawdziwa uczta dopiero się rozpoczęła. Sięgali coraz głębiej... Poza dotychczasową Historię... Niektóre z odnalezionych wspomnień były tak ukryte że sam Van już dawno się ich wyzbył...Póki nie zaczęli w nich grzebać... Aż odnaleźli upragniony owoc... Ale Nie byli wstanie wypowiedzieć Imienia... Chrząkali gniewnie...
- Zależy mu na niej... Zaczyna Walczyć o to wspomnienie... - powiedział jeden z rozbawieniem.
- Jego Cierpienie, Gdy odbierzemy wspomnienie związane z Tą Samicą... będziemy smakować przez tysiąclecie...
Niespodziewanie poczuli potężny przypływ energii, Opór jaki zaczął stawiać rozbity umysł mężczyzny tylko ich motywował. Half wytężył wszystkie siły. Nie zależało mu na przeżyciu, tylko zachowaniu tego jedynego wspomnienia...Więzili go na tyle skutecznie że nie było drogi ucieczki. Mógł tylko użyć resztek Ki. Medalion na jego piersi rozbłysł...
" Połowę ciała rozjaśnił promienny Słup Ki... Half sięgnął rękę Ku piersi... Wydarł Serce z martwego Ciała... "
OCC: Śmierć Postaci.
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach