Port gwiezdny
Czw Cze 08, 2017 2:28 pm
Port kosmiczny na Namek był ogólnodostępny dla wszystkich i nikt go nie kontrolował. Jak można się więc domyślić, rodziło się tam siedlisko najgorszego plugastwa – gangsterskie porachunki, łowcy głów, pijani żołnierze skorzy go rozróby. Nie było tu zbyt wiele miejsc. Poza płytą lądowiska, na której spoczywały różnego rodzaju statki kosmiczne, znajdowała się tu speluna, gdzie uprawiało się hazard i zabawiało w inny sposób. W tym samym budynku był też hotel... czy też po prostu kwatery o najgorszym możliwym standardzie. Po ulicy kręciło się sporo stworzeń różnej maści, każdy zajęty swoimi interesami.
Re: Port gwiezdny
Pią Cze 09, 2017 2:09 pm
Van wylądował na głównej ulicy w niewielkim zakątku rozpusty, jakie tworzył okoliczny port lotniczy. Pierwsze, co ukazało się jego oczom, to obdrapane ściany budynków z lepianek, śmieci walające się po wkoło i... smród... moczu i rzygów na tej planecie, gdzie noc nie zapada... i trwa wieczna impreza. Dla jednych kończy się, dla innych zaczyna. Bez końca...
Kilku oprychów z papierosami w zębach przyglądało się uważnie każdemu ruchowi obcemu im Saiyaninowi. Dlaczego? Może dlatego, że ta rasa lubiła wybryki. Van minął ich jednak i otworzył sobie drzwi do pomieszczenia, z którego dochodziły przyciszone dźwięki muzyki...
Speluna była godna. Po prostu typowa, męska i surowa. Pachniała alkoholem i pieniędzmi, jakie się tu przewalały. I czymś jeszcze...
W rogu znajdował się bar z wyłącznie mocnymi alkoholami. Za nim stał gruby Nameczanin z zakręconymi wąsami. Wycierał jedną ze szklanek i rozmawiał z jakimś skulonym oprychem, trzymającym w ręku szklankę pełną trunku. Kawałek dalej znajdował się stół do ruletki pilnowany przez krupiera i okrągły stolik, przy którym kilku mężczyzn grało w karty. Rzucili krótko okiem na przybysza, ale nie przejęli się zbytnio jego wtargnięciem.
W drugim rogu natomiast stały w kółeczku dziewczyny. Wszystkie wydawały się młode i ponętne. Zobaczywszy przybysza, omiotły go spojrzeniem. Jedna z nich mrugnęła oczkiem do reszty i zanim demon zdążył podjąć decyzję, do kogo chce podejść w pierwszej kolejności, podbiegły do niego, podstawiły krzesełko i popchnęła go delikatnie, by na nim usiadł. Potem wręczyły mu do ręki drinka...
Jedna z nich, czarnula w przebraniu pustynnej księżniczki stanęła kilka kroków przed nim tyłem i obracała zalotnie biodrami. Nie trwało to jednak długo, w rytm muzyki obróciła się i zrobiła szpagat. Zgrabnym ruchem przewróciła się na brzuch i na kolanach jak zwierzątko zaczęła zbliżać się do krzesełka... Patrząc siedzącemu głęboko w oczy i oblizując usta... Coś zamierzała... niewątpliwie... A co na to Van?
OCC: Jeśli chcesz, możesz opisać taniec dziewczyny dalej sam lub zostawić to mnie. Albo ... oczywiście zrezygnować z tańca. Your choice.
Kilku oprychów z papierosami w zębach przyglądało się uważnie każdemu ruchowi obcemu im Saiyaninowi. Dlaczego? Może dlatego, że ta rasa lubiła wybryki. Van minął ich jednak i otworzył sobie drzwi do pomieszczenia, z którego dochodziły przyciszone dźwięki muzyki...
Speluna była godna. Po prostu typowa, męska i surowa. Pachniała alkoholem i pieniędzmi, jakie się tu przewalały. I czymś jeszcze...
W rogu znajdował się bar z wyłącznie mocnymi alkoholami. Za nim stał gruby Nameczanin z zakręconymi wąsami. Wycierał jedną ze szklanek i rozmawiał z jakimś skulonym oprychem, trzymającym w ręku szklankę pełną trunku. Kawałek dalej znajdował się stół do ruletki pilnowany przez krupiera i okrągły stolik, przy którym kilku mężczyzn grało w karty. Rzucili krótko okiem na przybysza, ale nie przejęli się zbytnio jego wtargnięciem.
W drugim rogu natomiast stały w kółeczku dziewczyny. Wszystkie wydawały się młode i ponętne. Zobaczywszy przybysza, omiotły go spojrzeniem. Jedna z nich mrugnęła oczkiem do reszty i zanim demon zdążył podjąć decyzję, do kogo chce podejść w pierwszej kolejności, podbiegły do niego, podstawiły krzesełko i popchnęła go delikatnie, by na nim usiadł. Potem wręczyły mu do ręki drinka...
Jedna z nich, czarnula w przebraniu pustynnej księżniczki stanęła kilka kroków przed nim tyłem i obracała zalotnie biodrami. Nie trwało to jednak długo, w rytm muzyki obróciła się i zrobiła szpagat. Zgrabnym ruchem przewróciła się na brzuch i na kolanach jak zwierzątko zaczęła zbliżać się do krzesełka... Patrząc siedzącemu głęboko w oczy i oblizując usta... Coś zamierzała... niewątpliwie... A co na to Van?
OCC: Jeśli chcesz, możesz opisać taniec dziewczyny dalej sam lub zostawić to mnie. Albo ... oczywiście zrezygnować z tańca. Your choice.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Pią Cze 09, 2017 6:08 pm
" Będąc już na miejscu... Van wyglądem ogoniastego skupiał na sobie bardzo dużo uwagi... W pewnym sensie to dobrze i źle, tylko co pierwsze wyjdzie...Mimo to najlepszym miejscem na poszukiwanie Noino będzie właśnie Speluna... Demon miał już pewne doświadczenia z takimi miejscami... Oby historia się nie powtórzyła... Choć musiał przyznać że Kobiety tutaj, były... Nie musiał kończyć, jedna z nich była w centrum uwagi... "
Van był w zupełnie obcym mu miejscu ale przyglądając się sytuacji, uznał że coś takiego jak najbardziej mu odpowiada. Minął kilku dziwnie przyglądających się nieznajomych i od razu ruszył do budynku. Wszystko przypominało scenerię jak z gangsterskich dzielnic Vegety, gdzie były takie Puby. Musiał się szybko oswoić z otoczeniem i regułami gry jakie tu panowały, a że był Demonem o wyglądzie ogoniastego, miał spore szanse coś ugrać. Sztuczki nowego ciała zawsze go zaskakiwały, tym razem również. Momentalnie pojawił się lekki kilku dniowy zarost nadający charakteru miejsca, strój zrobił się konkretniejszy. Czarny kołnierzyk wyszczerbił się ku górze a Van dostał nowej, hipnotyzującej prezencji. Nie zdążył nawet zrobić własnego kroku a już znalazł się w zainteresowaniu grupki tutejszych Kobiet. Dziewczyny były świetne, chociaż demon chciał rozpoznać liderkę tego jakże gorącego składu. Natura tych istot zawsze będzie go zaskakiwać, nie minęła chwila a pchnięty na krzesło miał okazję skupić wzrok na wdziękach pierwszej Kochanicy. Była niesamowita, wiedziała jak sprawiać przyjemność swoim widokiem, niewątpliwie nadmiernie z tego korzystała. Demon pozbył się koszuli równie sprawnie jak jego tancerka obracała biodrami. Został tylko w podkoszulku, kręcąc Drinkiem w dłoni skupił się wyłącznie na czarnej. Rzucił jej spojrzenie oraz jednoznaczny uśmieszek z góry i zniżył szklankę. Lekko ją przechylił żeby nowa maskotka podeszła i zaczęła się z nim bawić według jego własnych zasad, skoro miał już okazję.
" Jego oczy same za siebie mówiły... Coś na wzór, złap tą szklankę i baw się ze mną... Niewątpliwie mroczna natura demona potrafiła wykrzesać z halfa też inną sztukę... Którą na pewno by polubił... Nadgarstek znów się ruszył a Drink był teraz w zasięgu tancerki... Oblizała usta, a on chciał ugasić jej pragnienie i wzbudzić inne "
Van był przebiegły ale w tej sztuce z pewnością odstawał od natury Pań, mimo to spróbował zagrać w tą grę i wygrać. Przyjął zasady Pubu i miał ochotę dobrze się bawić.
" Pokaż mi swoje intencje..."
OCC: ^^ Już Raz byłem w Pubie na Vegecie...
- Jak w opisie ; ) zmyślnie dam jej zwilżyć usta moim drinkiem, dowiem się czy to pułapka czy jednak się zabawię bez utraty przytomności.
- Zostawiam to Tobie
- Muzyka świetna więc jak wyżej słuchamy dalej hah. Post jest mega!
Re: Port gwiezdny
Sob Cze 10, 2017 3:36 pm
Czarnula zbliżała się do chłopaka na czworakach niczym dzika kotka, kręcąc przy tym biodrami, a ozdobne łańcuszki zawieszone na całym jej ciele dzwoniły rytmicznie z każdym ostentacyjnie powolnym krokiem. Wpatrywała się hipnotyzując swoimi zielonymi, oprawionymi na czarno oczami w siedzącego przed nią chłopaka. Gdy znalazła się już blisko, popatrzyła krótko na drinka, który jej zaoferował. Bez zawahania oblizała zimną szklankę, trzymaną przez jej właściciela, całą powierzchnią języka, nie odrywając spojrzenia od przybysza. Gdy dotarła do rantu, upiła łyczka napoju. Stróżka wody spłynęła z kącika ust na brodę, a potem skapnęła poniżej na ledwie osłonięte wdzięki, znikając w rowku za dekoltem. Na skórze pojawiła jej się gęsia skórka.
Po tym geście położyła ozdobione sztucznymi, złotymi szponami dłonie na łydkach chłopaka. Powiodła nimi wyżej, rysując paznokciami po skórze przez materiał spodni, aż dotarła do kolan, a następnie po udach w kierunku bioder. Znalazła sobie wygodne miejsce między jego nogami. Przywarła do niego i ocierając się całym ponętnym ciałem przeniosła się najpierw na kolana, a potem wijącym ruchem podniosła się wyżej, aż ich twarze znalazły się naprzeciwko siebie. Przez chwilkę bawiła się łączącym ich spojrzeniem. Przymrużyła okryte kurtyną rzęs oczy, otworzyła lekko usta, zagryzła dolną wargę, jakby zastanawiała się, czy powinna to zrobić, na co miała ochotę. W końcu jednak liznęła krótkim, szybkim ruchem jego usta. Na nic więcej jednak sobie ani jemu nie pozwoliła. Spoczęła na kolanie mężczyzny. Wodziła szponiastą ręką po jego brzuchu w górę i w dół.
- Mam na imię Foxy... Czego byś chciał? – jej głos był delikatny, dziewczęcy.
Jeśli Van rzucił okiem w tym momencie na resztę obecnych w knajpie mężczyzn, zauważył na sobie ostrożnie łypiący co jakiś czas wzrok barmana. Inni goście nie byli zainteresowani sceną.
OCC: Muzyka ta sama.
Po tym geście położyła ozdobione sztucznymi, złotymi szponami dłonie na łydkach chłopaka. Powiodła nimi wyżej, rysując paznokciami po skórze przez materiał spodni, aż dotarła do kolan, a następnie po udach w kierunku bioder. Znalazła sobie wygodne miejsce między jego nogami. Przywarła do niego i ocierając się całym ponętnym ciałem przeniosła się najpierw na kolana, a potem wijącym ruchem podniosła się wyżej, aż ich twarze znalazły się naprzeciwko siebie. Przez chwilkę bawiła się łączącym ich spojrzeniem. Przymrużyła okryte kurtyną rzęs oczy, otworzyła lekko usta, zagryzła dolną wargę, jakby zastanawiała się, czy powinna to zrobić, na co miała ochotę. W końcu jednak liznęła krótkim, szybkim ruchem jego usta. Na nic więcej jednak sobie ani jemu nie pozwoliła. Spoczęła na kolanie mężczyzny. Wodziła szponiastą ręką po jego brzuchu w górę i w dół.
- Mam na imię Foxy... Czego byś chciał? – jej głos był delikatny, dziewczęcy.
Jeśli Van rzucił okiem w tym momencie na resztę obecnych w knajpie mężczyzn, zauważył na sobie ostrożnie łypiący co jakiś czas wzrok barmana. Inni goście nie byli zainteresowani sceną.
OCC: Muzyka ta sama.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Wto Cze 20, 2017 7:15 pm
" Działa... Pomyślał prowadzony instynktem Van, co więcej zaczynało mu się to podobać... Najwidoczniej jego natura skrywała ciekawe elementy osobowości... Prawdziwie wielowymiarowy Half... A sama zielonooka, była... Właściwie nie dało się od niej oderwać, czekała go ciężka ale przyjemna potyczka... "
Cała sytuacja sprawiała wielką i dalej rosnącą przyjemność halfowi, a w jago głowie rodził się już kolejny ciekawy pomysł jak dostać to co chce z odrobiną smaku. Obserwując zachowanie dziewczyny, wyrobił w sobie szybką odpowiedź, równie odważną jak pierwsza ale teraz znajdowała się tam odrobina intrygi. Widząc zainteresowanie swoją osobą postanowił zagrać w tę grę i oczywiście wygrać, a nagrody mogły być co najmniej dwie.
" Van miał zamiar zaskoczyć ją, ale wzruszając ramionami stwierdził że posunie się odrobinę dalej... Niewątpliwie Foxy musiała zrobić na nim duże wrażenie, obudziła trochę więcej niż kolejną twarz Halfa... Wojownik rozejrzał się na boki, jakby chciał się upewnić, czy na pewno są sami, a potem pochylił się ku niej, niemalże dotykając ustami jej ust... "
- A ja, Jestem Van... - szepnął, robiąc jeszcze jeden dość ciekawy gest.
Jako Demon był wstanie idealnie wpasować się w odpowiadające mu emocje, był opanowany a mimo to emanował przyciągającą aurą, której piękna tutejsza nie mogła od tak zignorować. Jego umysł studiował nauki starego świata ale nic nie sprawiało mu większej przyjemności niż nauczenie się czegoś nowego. Foxy zdążyła się już zadomowić i ugościła się na kolanach demona tak sprawnie że nawet dla niego był to ogromny pokaz gracji. Szybko zdał sobie sprawę że ta Pani może skrywać jeszcze kilka przydatnych cech.
- Znajdź nam inne miejsce Foxy... Nie lubię się dzielić...
Mówiąc to uśmiechnął się do dziewczyny w taki sposób aby zostało to między nimi, jednocześnie wsunął dłoń na jej włosy. Pociągnął odchylając jej głowę do tyłu, tworząc sobie kolejną sytuacje na intymność. Miał nadzieję że zielonooka skusi się na tą propozycję i zabierze ich w bardziej ustronne miejsc. Nie tracił z nią kontaktu, praktycznie skupił się na niej od samego jej wejścia, zostawiając tylko drobną część na instynktowną reakcję. W razie gdyby otoczenie momentalnie się zmieniło...
OCC: Hej Jak w Opisie Do Hotelu ?
Re: Port gwiezdny
Pon Cze 26, 2017 2:58 pm
Twarz Foxy rozpromieniła się. Na ustach pojawił się niejednoznaczny uśmiech – uśmiech sprytnej lisiczki, ozdobiony szeregiem lśniących, białych zębów. Złapała swoją zdobyć za rękę i poprowadziła w stronę tylnych drzwi. A odprowadził ich wzrok ciekawskiego barmana. Zapisał coś na kartce i przechylił się do faceta, który siedział na przeciwko. Powiedział mu coś, ale Van nie wiedział co...
***
Foxy poprowadziła Vana po schodach na pierwsze piętro. Szła o kilka schodków nad nim, żeby mógł podziwiać jej niewątpliwe słodkości i nie rozmyślił się po drodze. Otworzyła stare drzwi do jednego z mieszkań. Oczom chłopaka ukazała się niewielka, zaniedbana kawalerka. Jej wystrój był jednoznaczny i spełniał swoje potrzeby od wielu lat. Na skrzypiącej podłodze leżał czerwony dywan z tureckimi zdobieniami. W oknie wisiała stara, gruba zasłona, zamykająca dostęp światła do środka. Na środku stało duże łóżko z baldachimem. W rogu znalazły się też dwa krzesła i stolik, na którym wypalały się świeczki. Ich światło odbijało się od szkła kieliszków i butelki alkoholu. Na jednej ze ścian znajdowały się drzwi do kolejnego pomieszczenia.
Foxy odwróciła się, złapała Vana za ręce i wprowadziła do środka. Drzwi zamknęła za nimi zgrabnie i wprawnie nogą. Potem zarzuciła mu ręce na szyję.
- Na co masz ochotę?- zapytała krótko, po czym przymknęła powieki i udała zmartwioną. – Panują tu pewne zasady. Płatność z góry. Stówka za godzinę. – po tym zerknęła na niego, próbując wyczytać reakcję na jego twarzy.
***
Foxy poprowadziła Vana po schodach na pierwsze piętro. Szła o kilka schodków nad nim, żeby mógł podziwiać jej niewątpliwe słodkości i nie rozmyślił się po drodze. Otworzyła stare drzwi do jednego z mieszkań. Oczom chłopaka ukazała się niewielka, zaniedbana kawalerka. Jej wystrój był jednoznaczny i spełniał swoje potrzeby od wielu lat. Na skrzypiącej podłodze leżał czerwony dywan z tureckimi zdobieniami. W oknie wisiała stara, gruba zasłona, zamykająca dostęp światła do środka. Na środku stało duże łóżko z baldachimem. W rogu znalazły się też dwa krzesła i stolik, na którym wypalały się świeczki. Ich światło odbijało się od szkła kieliszków i butelki alkoholu. Na jednej ze ścian znajdowały się drzwi do kolejnego pomieszczenia.
Foxy odwróciła się, złapała Vana za ręce i wprowadziła do środka. Drzwi zamknęła za nimi zgrabnie i wprawnie nogą. Potem zarzuciła mu ręce na szyję.
- Na co masz ochotę?- zapytała krótko, po czym przymknęła powieki i udała zmartwioną. – Panują tu pewne zasady. Płatność z góry. Stówka za godzinę. – po tym zerknęła na niego, próbując wyczytać reakcję na jego twarzy.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Pon Lip 03, 2017 2:20 pm
" Oczywiście... Miejsce miało swoje zasady, mimo to Demon kierując się zainteresowaniem postanowił rozwiązać ten problem... W jego głowie tliły się kolejne pomysły jak wyjść możliwie jak najlepiej na tej sytuacji... Ostatnim razem w identycznej sytuacji, został napadnięty i zniewolony w podziemiach czego tym razem będzie unikał... "
Van jeszcze raz zdumiał się wielkością władzy tej Kobiety w tak obskurnym miejscu, reszta wydawała się przy niej nieśmiała i bezradna. Teraz wystarczyło jakoś odwrócić sytuacje w której wojownik wyjdzie na prowadzenie, omijając tutejsze zasady. Gdyby coś poszło nie tak, cała sprawa mogła by się skomplikować. Half sięgnął pod szatę i wyciągnął jedno z ramion, chwilę po tym uczynił to samo z drugim. Uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął rękę w kierunku Foxy, pokazując na nią palcem a raczej w punkt między jej piersiami.
- To nie złoto czy diamenty, zdaję sobie z tego sprawę... Obsypałbym Cię nimi, gdybym mógł, ale nie zabrałem ze sobą błyskotek... Hah chociaż mam coś innego...
" Mroczny zebrał niewielką ilość Ki w dłoni... Uformował energię w taki sposób aby zrobić małe przedstawienie... Wzburzył siły skupione i wysłał tak aby ogarnęły ciało dziewczyny... Jej biżuteria zadrżała tworząc przyjemny dźwięk... Nie można było tego nazwać falą uderzeniową ale strumień powietrza był coraz bardziej intensywny i ciągnął Foxy w tył... Do momentu aż KI poderwała ją i rzuciła na łóżko... "
Bawiąc się przy tym doskonale, Van zbliżył się do krawędzi dalej wpatrując się w efekt swoich pomysłów. Leżąca Foxy i jej rozdmuchana fryzura robiły świetne wrażenie, pewnie mógłby się skusić ale zależało mu na czymś innym.
- Zapytałaś na co mam ochotę... Jestem tu w interesach, chociaż trudno Ci się oprzeć... Szukam kobiety o imieniu Noino... Jeżeli nic nie wiesz po prostu odejdę o ile mam jeszcze taką opcję... - powiedział, podkreślając końcówkę.
Pozostało mu czekać co na to wszystko dziewczyna, która tak ochoczo zbawiła go w to miejsce, oczywiście za sprawą biznesu ale Van miał swoje własne interesy. Być może tym razem pozyska sobie ciekawą informatorkę. Dalej miał pewne obawy że zaraz może zrobić się niebezpiecznie, wszystko przez te dodatkowe drzwi. Grając dalej z kobietą, podszedł do stolika z alkoholem i zrobił tancerce drinka. Trzeba przyznać że umiał wpasować się w otaczającą go scenerię równie dobrze jak w walce. Trzeba było skorzystać z okazji i otworzyć się na nowe opcje, budujące doświadczenie.
OCC: Jestem Jak w opisie. Taktyczne Kaiho ^^ na ciało Foxy a raczej punktowe miejsce.
Re: Port gwiezdny
Nie Lip 09, 2017 10:31 am
Van skoncentrował w dłoni niewielką ilość KI, którą lekko uniósł dziewczynę i rzucił na łóżko. Całej tej scenie towarzyszył dźwięk dzwoniących ozdób na jej ciele i... ściszony pisk, ponieważ kompletnie nie spodziewała się takiego zachowania. Padła na materac, jej włosy rozmierzwiły się lekko.
- Ej, bez takich! – syknęła niezadowolona. Marszcząc brwi i kwasząc minę poprawiła swoje włosy. – Słuchaj, jesteś zainteresowany czy nie? – burknęła, wstając z łóżka, zakładając ręce przed sobą i tupiąc stopą o parkiet. – Jeśli interesują cię informacje, to trzeba było iść prosto do barmana, a nie tracić mój czas. Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty? Naiwnych szukaj gdzieś indziej, za darmo tutaj nic nie dostaniesz. – zasugerowała. – Jeśli więc nie masz nic do zaoferowania, to możesz już sobie iść.
- Ej, bez takich! – syknęła niezadowolona. Marszcząc brwi i kwasząc minę poprawiła swoje włosy. – Słuchaj, jesteś zainteresowany czy nie? – burknęła, wstając z łóżka, zakładając ręce przed sobą i tupiąc stopą o parkiet. – Jeśli interesują cię informacje, to trzeba było iść prosto do barmana, a nie tracić mój czas. Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty? Naiwnych szukaj gdzieś indziej, za darmo tutaj nic nie dostaniesz. – zasugerowała. – Jeśli więc nie masz nic do zaoferowania, to możesz już sobie iść.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Nie Lip 09, 2017 9:48 pm
" Demon z natury nie lubił jak mu się odmawia, zwłaszcza ktoś taki jak Foxy... Stłumił pierwszą falę złości w której z chęcią wysłałby kobietę przez kolejne cztery ściany... Niestety, nie miał przy sobie nic na wymianę, a potrzebował informacji... Mimo to dziewczyna wygadała że trzeba było uderzyć do barmana co Van od razy wychwycił... "
Atmosfera niewątpliwie się zaostrzyła kiedy Foxy uznała że nie wzbogaci się finansowo na tej wizycie. Na całe szczęście Van nie pozwolił emocją wyjść poza ciało i oszczędził nagłego przelewu krwi. Chociaż odpowiedź dziewczyny była dla niego nie do przyjęcia, musiał jeszcze grać w tą grę.
- Odważna jesteś... Ale to nie ja Cię tu zaciągnąłem... Trudno, może któraś z dziewczyn na dole...
Half nie miał już więcej opcji, nie bawiło go targowanie się z dziewczyną do towarzystwa, tym bardziej że czasu było niewiele. Trzymając przyrządzonego drinka, wskazał szklanką na Foxy robiąc jednoznaczny gest.
- Twoje zdrowie Foxy... - mówiąc to odłożył szkło na stół.
Van przez chwilę zastanowił się jak wygląda system pokojów i dlaczego z jednego można przejść dalej. Co mogło się tam kryć i czy było niebezpieczne, teraz kiedy kobieta jest stanowczo na nie, może sprowadzić kłopoty. Wojownik musiał się jakoś wydostać z tej sytuacji albo na nowo ugrać relacje z czarnowłosą. Druga opcja będzie trudniejsza z uwagi na brak świecidełek i kamieni wartościowych, a niestety ta mała... Tego oczekiwała. Demon jeszcze raz przyjrzał się Foxy, później pomieszczeniu i zmienił nastawienie tak jakby ta sytuacje go rozbawiła.
- Występ był świetny, wrócę jak będę miał coś co lubisz...
Nie tracąc więcej czasu postanowił wrócić tą samą drogą którą tu przyszedł, tym razem mając się trochę bardziej na baczności. Można powiedzieć że wyostrzył zmysły nawet w stosunku do kobiety, gdyby ta próbowała coś zrobić, bez wahania pozbawi ją życia. Trudne do uwierzenia że osobą której szuka jest były dowódca grupy saiyan, do tego te wszystkie wizje. Jakie interesy łączą tego padalca Picco z całą tą misją. Niewiadomych było naprawdę wiele a Van przyjął rolę samozwańczego mściciela , który postanowił rozwiązać cała to zagadkę. Przez chwilę przypomniał sobie nawet o wiosce, mając nadzieję że wszystko jest w porządku.
OCC: jak w opisie. Nie wiem czy Foxy jeszcze mnie zawróci, czy będzie szukać przycisku " zabić " gdzieś przy łóżku. Jeżeli nic z tych rzeczy, zejdę na dół i spróbuje ugrać u innych osób.
Re: Port gwiezdny
Pon Lip 10, 2017 8:20 pm
Schodząc już schodami w dół, Van usłyszał przyciszony ścianą głos Foxy:
- Dupek!
Gdy Van powrócił na dół do baru, poczuł, że atmosfera stężała jak zsiadłe mleko. Wszyscy obrzucili go spojrzeniem, gdy przeszedł przez drzwi. Grupka dziewczyn w rogu wcale nie była nim już zainteresowana, jedna z nich powiedziała nawet:
- Jaki krótkodystansowiec! – po czym zaczęła się z cicha śmiać.
Pokerzyści szybko wrócili do swojej rozgrywki, a przy barze nadal stał barman... i jego towarzysz.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Nie Lip 16, 2017 7:10 pm
" Uświadomił sobie w jakiej sytuacji postawiła go reszta baru... Poprzedni impuls złości bym niczym w porównaniu do nowego... Od razu namierzył wzrokiem, Kobietę która śmiała tak skomentować sprawę... Nie mógł przepuścić takiego czynu... Na moment zapomniał kim tak naprawdę jest... "
Schodząc w dół nie przypuszczał w jaką opcje tak naprawdę wpędził samego siebie. Chwilę później wszystko było jasne, zrobił z siebie słabego gościa przed cała publiką, na domiar tego, jednak z dziewczyn śmiała z niego szydzić. Tego duma Halfa nie mogła znieść, wstąpiły w niego takie siły że ciężko było to wszystko poddać kontroli. Jeżeli zaatakuje to całe towarzystwo zaraz zbiegną się okoliczni wojownicy i będzie jeszcze gorzej. Mimo to chciał ukarać te puste dziewuchy i dać im to na co zasłużyły.
- Krótkodystansowiec tak ? ... Wasza koleżanka była aż tak dobra ... W przeciwieństwie do was ...
Van rzucił reszcie Kobiet pogardliwie spojrzenie, jakby chciał dać do zrozumienia że zabicie ich nie przyniosło by mu nic poza rozlewem krwi. Znudzony drwiącymi dziewuchami, ruszył przed siebie, w kierunku barmana i tajemniczego towarzysza. Musiał się zastanowić jak ugryźć tą sytuacje, skoro za ladą stoi namek, być może jakoś się dogadają. Miał nadzieję że jego układy z wioską pozytywnie wpłyną na rozmowę z tym kolesiem. Podszedł spokojnie i zajął jedno z miejsc nachylając się nieco do przodu.
- Witajcie... Jestem Van... Nie znam tutejszych... Pochodzę z wioski za jeziorem, pewnie będziesz coś kojarzył Barmanie... Zdążyłem się przekonać na górze że informacje kosztują... Jesteś wstanie mi pomóc?
Kończąc wypowiedź, podał rękę obu towarzyszom i czekał aż któryś zabierze głos. Nie miał pojęcia jak się ustosunkują ale jedno było pewne, może więcej ugra niż u tamtej na górze. Jeszcze raz przemyślał wszystkie opcje. Musi koniecznie pozyskać informacje na temat Noino lub tego szarlatana, Picco. Została jeszcze postać starszego nameka który wszystkich potraktował paraliżem, Van był ciekaw jaka rozgrywka prowadzi się na planecie i kto bierze w niej udział, poza zwykłymi pionkami.
OCC : spróbuje się odwołać do dobrej woli barmana Nameka
Re: Port gwiezdny
Pon Lip 17, 2017 4:57 pm
Dziewczyna parsknęła głośno, ale widocznie nie miała ochoty na sprzeczki z gośćmi lokalu, więc wraz z resztą dziewcząt odwróciła się przodem do drzwi wejściowych i wypatrywała kolejnego przybysza. Niebawem w drzwiach na zaplecze pojawiła się Foxy. Rozejrzała się po pubie. Zauważywszy Vana, obniżyła głowę i starając się nie zwracać na siebie uwagi dołączyła do grupki. Przyciszone rozmowy i zerkanie w stronę Halfa mogło oznaczać tylko jedno – plotkowały na jego temat.
Natomiast barman i jego towarzysz popatrzyli najpierw na siebie, a potem podali Vanowi ręce na powitanie.
- Witaj w naszym barze, kolego. Jestem Bobo, a to Rick. – powiedział barman, wskazując na mężczyznę przy barze, po czym poruszał wąsami na prawo i lewo. – Coś mi się obiło o uszy, że jakiś białowłosy wyrżnął pół wioski. I wygnał Picco oraz Kazoo. Ale to nie ty, prawda barchu? – łypnął na chłopaka okiem i chrząknął. Facet przy barze nerwowo stukał palcami o blat. – To zależy, jakie informacje cię interesują. Co byś chciał wiedzieć?
Natomiast barman i jego towarzysz popatrzyli najpierw na siebie, a potem podali Vanowi ręce na powitanie.
- Witaj w naszym barze, kolego. Jestem Bobo, a to Rick. – powiedział barman, wskazując na mężczyznę przy barze, po czym poruszał wąsami na prawo i lewo. – Coś mi się obiło o uszy, że jakiś białowłosy wyrżnął pół wioski. I wygnał Picco oraz Kazoo. Ale to nie ty, prawda barchu? – łypnął na chłopaka okiem i chrząknął. Facet przy barze nerwowo stukał palcami o blat. – To zależy, jakie informacje cię interesują. Co byś chciał wiedzieć?
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Pon Lip 24, 2017 9:46 am
Obowiązkowo:
Teraz Half nie miał innego wyboru, musiał wyjawić część prawdy barmanowi i jego koledze. Nie był pewien ile wiedziała ta dwójka, ale faktem było że postać z historii to właśnie on. Wojownik chwilę się zastanowił, oparł łokcie o blat stołu i nic nie mówił. Wsłuchiwał się tylko w nerwowe postukiwanie jednego z gości lokalu. Niewątpliwie tworzyło się swego rodzaju napięcie, sam Van nie mówił nic a całej trójce towarzyszył tylko nasilający się dźwięk rozbijanych palców. Moment się wydłużał aż osiągnął stan nie do zniesienia, mimo to nerwy demona napawały się to chwilą. W końcu, nie patrząc w oczy nikomu, z opuszczoną głową, odezwał się.
- To JA...
Głos był naprawdę przerażający a potęgowany poprzednią ciszą, rozniósł się po sali tak że mogło to niektórym zmrozić krew w żyłach. Van nie miał zamiaru przestać, gdyby musiał wyśle połowę tego miejsce na drugi świat, bez wahania. Potrzebny był mu tylko barman, który w dodatku był namekiem, więc krzywda mu się nie stanie.
- Wszyscy oprócz Nameka... Get The Fuck Out!
Half podniósł głowę i szybko wyostrzył zmysły tak aby w razie potrzebny, złamać kart Rick'owi gdyby ten próbował na szybko zareagować na całą sytuację. Grając mściciela przybysza, Van ciągnął całą tą otoczkę do samego końca. Potrzebował informacji tu i teraz, albo będzie je musiał wydusić z każdego po kolei. Demon zacisnął mocno pięść w lewej ręce, od tej strony po której nikt nie siedział. Skoncentrował odrobinę energii i rozluźniając napięte mięśnie, niepozornie przyłożył otwartą dłoń do pionowej płyty blatu. Sytuacje zrobiła się czysto gangsterska, w razie kłopotów przestrzeli barmanowi brzuch, w sumie dzieliła ich tylko ścianka. Miał jednak nadzieję że chociaż zielony przeżyje i podzieli się tym co wie.
- Bobo, Jestem tu na zlecenie wodza wioski... Znajdę Picco i Kazoo... I zrobię z nimi to samo co w obozie Saiyan... Oszczędź mi czasu i powiedz co wiesz... Niedługo na Namek sytuacja się zmieni...
Nie dokończył ale właśnie taki efekt chciał uzyskać, teraz pozostało tylko czekać na reakcję barmana.
OCC: To Atakuję ostro. jak w Opisie
" Reakcja demona była dość zaskakująca... Wieści musiały szybko się rozejść, teraz będzie kojarzony z tym wypadkiem w wiosce... Niestety nic na to nie poradzi, teraz musiał znaleźć odpowiednie osoby i je uśmiercić... Picco już dawno zasłużył na karę... Do tego jeszcze zaatakowany obóz ogoniastych, którzy na pewno będą chcieli się zemścić... Plan Vana działał niezawodnie... "
Teraz Half nie miał innego wyboru, musiał wyjawić część prawdy barmanowi i jego koledze. Nie był pewien ile wiedziała ta dwójka, ale faktem było że postać z historii to właśnie on. Wojownik chwilę się zastanowił, oparł łokcie o blat stołu i nic nie mówił. Wsłuchiwał się tylko w nerwowe postukiwanie jednego z gości lokalu. Niewątpliwie tworzyło się swego rodzaju napięcie, sam Van nie mówił nic a całej trójce towarzyszył tylko nasilający się dźwięk rozbijanych palców. Moment się wydłużał aż osiągnął stan nie do zniesienia, mimo to nerwy demona napawały się to chwilą. W końcu, nie patrząc w oczy nikomu, z opuszczoną głową, odezwał się.
- To JA...
Głos był naprawdę przerażający a potęgowany poprzednią ciszą, rozniósł się po sali tak że mogło to niektórym zmrozić krew w żyłach. Van nie miał zamiaru przestać, gdyby musiał wyśle połowę tego miejsce na drugi świat, bez wahania. Potrzebny był mu tylko barman, który w dodatku był namekiem, więc krzywda mu się nie stanie.
- Wszyscy oprócz Nameka... Get The Fuck Out!
Half podniósł głowę i szybko wyostrzył zmysły tak aby w razie potrzebny, złamać kart Rick'owi gdyby ten próbował na szybko zareagować na całą sytuację. Grając mściciela przybysza, Van ciągnął całą tą otoczkę do samego końca. Potrzebował informacji tu i teraz, albo będzie je musiał wydusić z każdego po kolei. Demon zacisnął mocno pięść w lewej ręce, od tej strony po której nikt nie siedział. Skoncentrował odrobinę energii i rozluźniając napięte mięśnie, niepozornie przyłożył otwartą dłoń do pionowej płyty blatu. Sytuacje zrobiła się czysto gangsterska, w razie kłopotów przestrzeli barmanowi brzuch, w sumie dzieliła ich tylko ścianka. Miał jednak nadzieję że chociaż zielony przeżyje i podzieli się tym co wie.
- Bobo, Jestem tu na zlecenie wodza wioski... Znajdę Picco i Kazoo... I zrobię z nimi to samo co w obozie Saiyan... Oszczędź mi czasu i powiedz co wiesz... Niedługo na Namek sytuacja się zmieni...
Nie dokończył ale właśnie taki efekt chciał uzyskać, teraz pozostało tylko czekać na reakcję barmana.
OCC: To Atakuję ostro. jak w Opisie
Re: Port gwiezdny
Pon Lip 24, 2017 7:53 pm
Zapadła cisza w oczekiwaniu na słowa demona. Van znów czuł w sobie, w ciele nie z tego świata, jak serca jego przyszłych ofiar pompują krew z zwiększoną szybkością. PUK, PUK, PUK... Była to swego rodzaju melodia, która dawała ma wiele satysfakcji... Gdy wyznał prawdę, Rick przestał stukac palcami. Wstrzymał oddech. Dłoń skierował w jego stronę... Dziewczęta z piskiem wybiegły z lokalu, a przez otwarte drzwi frontowe weszło dwóch ochroniarzy. Karciarze, którzy jak dotąd wydawali się nie zwracac na nic uwagi, natychmiast podnieści się z krzeseł i popatrzyli w stronę przeciwnika. Było ich trzech.
Barman nie był głupi, o nie. Czuł się pewnie. W swojej czarnej norze. Dlatego, że posiadał wiedzę, jakiej pragnął napastnik. Nie mógł więc zginąć. To byłoby nielogiczne.
- Pierdol się, złamasie. – syknął i wystrzelił ze swoich ust silny pocisk KI. Vana wyrzucił do tyłu na trzy kroki. W tym samym momencie sam oberwał od demona. Wyrzuciło go na szafkę za jego plecami. Szklanki posypały się. Tak samo jak butelki trunków, rozbijając się na podłogę.
Van został otoczony. Od przodu miał Ricka i Bobo, z prawej trzech karciarzy, a za plecami dwóch ochroniarzy. Wszyscy gotowi do strzału. Tylko z lewej strony stała ściana zewnętrzna budynku.
- W chuju mam Wodza i wszystkich Nameków. – powiedział Bobo, podnosząc rękę do góry. W ten sposób powstrzymał resztę od ataku.- Myślisz, że pracowałbym w barze, gdybym z nimi trzymał? Nie ty pierwszy próbujesz tutaj swoich sił, więc nie żywię urazy. – ciągnął, powstając i prostując się. – Wszyscy poprzedni skończyli w piachu. Masz więc ostatnią szansę. Mam dla ciebie zadanie. Jak je zrobisz, to powiem ci, co wiem. Ale to nie ty tu będziesz stawiał warunki.
OCC
Van -32 HP
Barman – 42 KI
Barman nie był głupi, o nie. Czuł się pewnie. W swojej czarnej norze. Dlatego, że posiadał wiedzę, jakiej pragnął napastnik. Nie mógł więc zginąć. To byłoby nielogiczne.
- Pierdol się, złamasie. – syknął i wystrzelił ze swoich ust silny pocisk KI. Vana wyrzucił do tyłu na trzy kroki. W tym samym momencie sam oberwał od demona. Wyrzuciło go na szafkę za jego plecami. Szklanki posypały się. Tak samo jak butelki trunków, rozbijając się na podłogę.
Van został otoczony. Od przodu miał Ricka i Bobo, z prawej trzech karciarzy, a za plecami dwóch ochroniarzy. Wszyscy gotowi do strzału. Tylko z lewej strony stała ściana zewnętrzna budynku.
- W chuju mam Wodza i wszystkich Nameków. – powiedział Bobo, podnosząc rękę do góry. W ten sposób powstrzymał resztę od ataku.- Myślisz, że pracowałbym w barze, gdybym z nimi trzymał? Nie ty pierwszy próbujesz tutaj swoich sił, więc nie żywię urazy. – ciągnął, powstając i prostując się. – Wszyscy poprzedni skończyli w piachu. Masz więc ostatnią szansę. Mam dla ciebie zadanie. Jak je zrobisz, to powiem ci, co wiem. Ale to nie ty tu będziesz stawiał warunki.
OCC
Van -32 HP
Barman – 42 KI
Re: Port gwiezdny
Pon Lip 24, 2017 7:53 pm
The member 'NPC.' has done the following action : Rzut Kośćmi
'Procent' : 29
'Procent' : 29
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Sro Lip 26, 2017 11:21 pm
" Słowa Barmana Bobo... Były nieostrożne, oczywiście był na swoim terenie, miał swoich ludzi, dlatego zginie razem z nimi... Van nie znosił takich sytuacji... Nie po takiej odpowiedzi... Teraz jego myśli były przestawione tylko i wyłącznie na zadawanie bólu... Czas rozpocząć osąd..."
- Odważny jesteś... Jako Obrońca wioski zza jeziora, skazuje Cię na śmierć... Każdy kto za Tobą stanie , podzieli twój los...
Half nie żartował, gotów był walczyć z całą tą zgrają tylko po to aby zabić barmana za zniewagę wodza. Jednak coś było nie tak, momentalnie pojawił się odruchowy skurcz mięśni, pięść od razu się zacisnęła aż strzeliły kości. Cała sylwetka nabrała złowrogiej otoczki, widać było tylko rozpalone błękitne oczy, ich światło były intensywne i przepełnione siłą. Nikt dawno nie doprowadził go do takiego stanu, miał już pierwszy cel, Bobo umrze. Teraz mógł spokojnie delektować się tą chwilą, pięknem walki. Van uśmiechnął się.
- Oczywiście że będę... Co do tego nie mam wątpliwości...
Sięgnął spokojnie ręką w górę na swoją szatę. Zdjął zapinkę z materiału zrzucając zbędną część. Pozostał przepasany pasem oraz dołem stroju jaki zawdzięcza wodzu wioski.
- Walczyłem całe życie, niezliczoną ilość razy, myślcie że dałbym się zabić w takim miejscu...
" Jego postawa zdradzała Siłę... Van nie skłamał że całe jego życie było nieustającą walka... Dla niego było oczywistością, że podejmie wyzwanie i uderzy na wroga... Pozostało tylko czekać w jaki sposób chce tego dokonać... Musiał pozbyć się tylko jednej przeszkody... Rick... Nic bardziej prostszego... "
Demon wystrzelił z miejsca z przebiegłym zamiarem ataku, był na wprost Rica ale tylko po to aby użyć na nim promienia. Oczy zabłysły po raz kolejny a krótki dystans nie pozwoli na unik takiej techniki. Ciało jedynej tarczy barmana właśnie odmówiło posłuszeństwa, Van bardzo chciał zobaczyć strach w oczach Bobo. Teraz nie dzielił ich już żaden ochroniarz, pora zacząć zabawę. Gruby barman prawdopodobnie był w opłakanej formie fizycznej i to chciał wykorzystać Demon. Half czuł się dużo sprawniejszy od ostatniej potyczki w obozie, nabrał prędkości i przekierował wszystko w impet jednej, pewnej kombinacji ciosów. Z zaplanowanym ruchem wbił kolano w mięsień barmana w takim miejscu aby reakcja była natychmiastowa, noga miała być już za moment odrętwiała. Van nigdy nie czekał, wykorzystał maksymalną prędkość uderzenia i wsunął dłoń pod pachę Bobo, wykorzystał energię wytraconego z równowagi ciała i rzucił nim z całej siły o ziemię. W oka mgnieniu skoczył na Bobo i wyprowadził miażdżące ciosy. Aura nameka przygasła już po tym, jak boleśnie uderzył o posadzkę swojego Pubu, a Van nie dał mu szansy. Zadawał cios za ciosem będąc nad przeciwnikiem do momentu aż głowa barmana wyglądała jak przegniły owoc...
- Kto jeszcze stanie za Barmanem...
Demon spojrzał z nienawiścią w sparaliżowane ciało Ricka, ledwie raczył się obejrzeć po czym od razu zamiótł nogą wyrywając ją w powietrze, wprost na szczękę towarzysza. Cios nie miał rozpędu a mimo to dolna połowa twarzy wybucha wśród odłamków kości. Czyste trafienie pozbawione możliwości bloku.
OCC: Jak w opisie
Re: Port gwiezdny
Sob Lip 29, 2017 7:59 pm
- AAA. – zakrzyknął Rick, rażony promieniami z oczy demona. Głos momentalnie uwiązł mu w gardle, a twarz zastygła w wyrazie przerażenia...
Jaką minę miał Bobo? Bobo był pewny siebie. Cholernie pewny siebie. Serce tylko odrobinkę go zakłuło, co demoniczna istota wyczuła, ale zaraz po tym zalała je fala dumy. Wtedy otrzymał paraliżujący cios w nogę. Natychmiast zgiął się w pół.
- Wrrr... – zawarczał tylko, choć cios był oczywiście bolesny.
Demon wykorzystał okazję, chwycił przeciwnika i powalił na ziemię i zaczął okładać pięściami.
- Skurwysyn... – wysyczał, wzbierała w nim furia... zrodzona z przekonania, że Van będzie żałował swojego posunięcia. Ani śladu po strachu, choć twarz barmana pokryły smugi krwi i opuchlizna.
Wykrzyknięcie Vana nie zrobiło wrażenia na zebranych. Raczej zadziałało jak sygnał do ataku. Wszyscy trzej karciarze wymierzyli palce w jego stronę, z których wystrzeliła wiązka energetyczna. Promienie trafiły niezawodnie, wypalając na nagiej skórze chłopaka blizny. Tymczasem z drugiej strony podleciał do niego ochroniarz. Złapał go za ramiona, oderwał od Bobo i odsunął na krok. Jego uścisk był silny, Van nie mógł na to nic poradzić. Drugi wykidajło też nie zwlekał. Zrobił zamach i zdzielił Vana prosto w policzek, zostawiając czerwone opuchnięcie. Czaszka pulsowała demonowi...
OCC
Van, gramy na mechanikę uderzenie na turę.
Rick
Porażenie 1 tura
- 50 HP – atak podstawowy Vana
Bobo
Porażenie nogi 1 tura
- 98 HP – atak potężny Vana
-50 HP - Atak szybki Vana
- 35 HP – Kiaiho (odepchniecie go w poprzednim odpisie na szafki z tyłu)
= - 183 HP
Van
- 157 HP – 3* Dodonpa karciarzy
- 35 HP - CHOU MAKOUHOU Bobo z poprzedniego uderzenia
- 110 HP – atak potężny ochroniarza
= -302 HP
Trzymany przez ochroniarza
Jaką minę miał Bobo? Bobo był pewny siebie. Cholernie pewny siebie. Serce tylko odrobinkę go zakłuło, co demoniczna istota wyczuła, ale zaraz po tym zalała je fala dumy. Wtedy otrzymał paraliżujący cios w nogę. Natychmiast zgiął się w pół.
- Wrrr... – zawarczał tylko, choć cios był oczywiście bolesny.
Demon wykorzystał okazję, chwycił przeciwnika i powalił na ziemię i zaczął okładać pięściami.
- Skurwysyn... – wysyczał, wzbierała w nim furia... zrodzona z przekonania, że Van będzie żałował swojego posunięcia. Ani śladu po strachu, choć twarz barmana pokryły smugi krwi i opuchlizna.
Wykrzyknięcie Vana nie zrobiło wrażenia na zebranych. Raczej zadziałało jak sygnał do ataku. Wszyscy trzej karciarze wymierzyli palce w jego stronę, z których wystrzeliła wiązka energetyczna. Promienie trafiły niezawodnie, wypalając na nagiej skórze chłopaka blizny. Tymczasem z drugiej strony podleciał do niego ochroniarz. Złapał go za ramiona, oderwał od Bobo i odsunął na krok. Jego uścisk był silny, Van nie mógł na to nic poradzić. Drugi wykidajło też nie zwlekał. Zrobił zamach i zdzielił Vana prosto w policzek, zostawiając czerwone opuchnięcie. Czaszka pulsowała demonowi...
OCC
Van, gramy na mechanikę uderzenie na turę.
Rick
Porażenie 1 tura
- 50 HP – atak podstawowy Vana
Bobo
Porażenie nogi 1 tura
- 98 HP – atak potężny Vana
-50 HP - Atak szybki Vana
- 35 HP – Kiaiho (odepchniecie go w poprzednim odpisie na szafki z tyłu)
= - 183 HP
Van
- 157 HP – 3* Dodonpa karciarzy
- 35 HP - CHOU MAKOUHOU Bobo z poprzedniego uderzenia
- 110 HP – atak potężny ochroniarza
= -302 HP
Trzymany przez ochroniarza
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Nie Lip 30, 2017 9:06 pm
" Bobo Okazał się dużo twardszy niż mógł przypuszczać Demon, jakoś udało mu się znieść serię ciosów halfa... Najgorsze miało dopiero nastąpić, cała zgrają była gotowa do odwetu... Dodatkowo rozbłysła Ki i pociski rozbiły się o ciało wojownika... Sytuacja się pogorszyła do tego stopnia że dwójka ochroniarzy również się włączyła raniąc Vana i krępując w prosty sposób ruchy... "
Tragiczna sytuacja zawitała do pubu, dysproporcja dziś była aż nadto widoczna, Van uderzył jako pierwszy ale nie udało mu się zadać żadnego śmiertelnego uderzenia. Bobo i Rick byli poturbowani ale wciąż oddychali, atak przyniósł tylko połowiczny skutek. Mimo to odpowiedź była natychmiastowa, pociski trafiły na ciało halfa, rozbijając się. Był twardy ale techniki miotane nie należały do takich które łatwo jest zignorować. Siały spustoszenie, tnąc, raniąc i dziesiątkując wrogów. Nie było w tym żadnej sztuki prowadzenia walki. Umiejętności dobre dla Kobiet, nie wojowników.
- Jak!!!! Śmiesz !!!
Van spiął w bólu wszystkie mięśnie, KI potrafiła wyżreć dziurę w potężnym ciele z łatwością. Nic nie mogło bardziej rozwścieczyć wojownika, jak użycie tak tchórzliwej techniki. Teraz jednak helf miał nowy problem, ochroniarz odrzucił go na bok, uwalniając barmana. Nie wiadomo w jakim stanie będzie gruby ale to nie wróżyło nic dobrego. Tym bardziej że Demon pozostał w uścisku a drugi przeciwnik wymierzył mu cios w twarz. Jak mógł się bronić lub wrócić do zadawania ciosów, robiło się beznadziejnie.
" To był ten moment... On sam i wielu przeciwników... Nie miał zamiaru umierać... Wytrwa... Pierwsza fala zabrała mu możliwość widzenia... Kolejny był słuch... Na moment wszystko się zatrzymało, nie dane mu było odczucie bólu, strachu, niczego... W chuju mam Wodza i wszystkich Nameków... Tylko te słowa wracały i wracały nasilając się... Wszystkie emocje ruszyły przez ciało Demona.... Wprost na powierzchnię "
- Zapłacisz mi za to...
Tego mu brakowało, furia dodała mu nowych sił, najpiękniejsze uczucie. Odrzucając wszelkie możliwe opcje pozostało mu walczyć do samego końca. Za wodza... Wiedział że złamał słowo... To uczucie prawdopodobnie będzie mu towarzyszyć po wsze czasy... Ale zabierze ich ze sobą... Ból bym tak ogromny że przeradzał się nowe pokłady siły, pozbawionej wszelkiej kontroli. Half instynktownie napiął wszystkie mięśnie, ich rozrost złamał uchwyt przeciwnika i dał młodemu wojownikowi chwilową wolności. Ten jeden nie zastanawiał się, kierowała nim złość. Obrócił się wokół własnej osi, kierując cały impet na jedno uderzenie. Wbił pięść w tors ochroniarza. Trzask pękających żeber poniósł się echem pod same drzwi pubu, a ciało przeciwnika rozbiło się o gołą ścianę. Z okrzykiem nienawiści odchylił głowę i z całych sił rozbił czoło o twarz tego który go więził. Później odwrócił się do reszty przydupasów barmana.
- Nikt z tej sali nie wyjdzie już żywy... Włącznie ze mną...
Wbijając spojrzenie we wszystkich po kolei, czekał aż zacznie się prawdziwy rozlew krwi. Ustawił się tak aby widzieć wszystkich i aby nie mieć za plecami żadnego z przeciwników.
OCC:
- Aktywuje Furię + 60 do statystyk. + Próba Ataku tego który mnie więził. Walka do 0 HP przyjmuje opcje śmierci, jeżeli nie dam rady.
Siła : 158
Szybkość: 110
Wytrzymałość : Bez zmian
Energia : 95
Re: Port gwiezdny
Wto Sie 01, 2017 5:05 pm
Furia Vana i szybkie napięcie mięśni sprawiło, że ochroniarz nie był w stanie utrzymać uścisku. Cofnął się o kilka kroków otumaniony, gdy spotkały go kolejne dwa ciosy. Nie był zbyt przytomny, by jakoś się odgryźć, ale za to jego towarzysz skorzystał z okazji zdzielił z całych sił napastnika z łokcia w plecy. Karciarze natomiast stali i patrzyli. Nie zbliżali się do demona, jakby czekali, aż broń im się naładuje.
Nim Van obejrzał się, poczuł na sobie uścisk kolejnych, wielkich dłoni. Odwrócił twarz i zobaczył, jak kończyny Bobo wydłużyły się i zza baru złapały go.
- Wycisnę cię jak cytrynę, a potem zgniotę jak robaka... – wysyczał.
OCC:
Van
- 457 HP (atak potężny ochroniarza i MYSTIC ATTACK Bobo)
Bobo
- 228 KI
Ochroniarz
- 316 HP po ataku Vana
Nim Van obejrzał się, poczuł na sobie uścisk kolejnych, wielkich dłoni. Odwrócił twarz i zobaczył, jak kończyny Bobo wydłużyły się i zza baru złapały go.
- Wycisnę cię jak cytrynę, a potem zgniotę jak robaka... – wysyczał.
OCC:
Van
- 457 HP (atak potężny ochroniarza i MYSTIC ATTACK Bobo)
Bobo
- 228 KI
Ochroniarz
- 316 HP po ataku Vana
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Sro Sie 02, 2017 4:02 pm
" Siły jakie wstąpiły w Demona pozwoliły na przerwanie uścisku ochroniarza i odpowiednią odpowiedź... Ale to nie wystarczyło... Przeciwników wciąż było zbyt wielu... Wiedziony aktem ostatniej szansy Van odwołał się do możliwej opcji... Pozbawiony wszelkich nadziei poddał się postaci opanowanej tylko gniewem, ogromem emocji... To wściekłość dodawała mu sił... "
Wiedziony aktem agresji rozbił głowę o przeciwnika, powstrzymał morderczy uścisk, nic nie mogło go powstrzymać. Dlaczego tak właśnie było, odpowiedź jest prosta, słowa Bobo wyrwały go całkowicie z tego świata. Znieważył jedyną ważna osobę w świecie Błękitnego, nic innego nie było wstanie go tak dotknąć. Wróg znów ponowił atak, drugi ochroniarz nie wahał się ani chwili, wyprowadził swój cios. Demona przeszyło uczucie bólu, natychmiast je odrzucił, chciał odwrócić się i gotów oddać rozbił się o kolejne uderzenie. Tym razem gruby namek, nie pozostawił mu szansy na unik. Ogromne łapy zacisnęły się tak mocno że z wojownika powoli uchodziło życie. Niewyobrażalny uścisk, siła nacisku była tak ogromna że wręcz paraliżowała ciało wojownika. Van Odruchowo złapał dłońmi ręce BoBo ale nie był wstanie ich nawet objąć.
- Zapłacisz mi za zniewagę Wodza -Ledwo wydusił z siebie.
Mimo wszelkich starań, mroczny nie był wstanie wyzwolić się z tego uścisku. Kończyny nameka były elastyczne, a przy tym twarde niczym stal. Wszystko na nic. Karciarze szykowali się do kolejnego wystrzału, Ki niedługo znów miała przeszyć ciało halfa. Odpłynął opuszczając bezwładnie ręce...
Tu muzyka
" Masz jednak swój saiyański honor, być może trudny dla nas do zrozumienia i godną podziwu odwagę. Wybacz, że dokonałem tej metody KI na tobie... Ogłaszam wszem i wobec w imieniu zebranego tu grona, że jesteś winny ataku na wioskę i zbrodni...W zamian za to... pewnego dnia... otrzymasz ... swoją ludzkość... Zostań tym samym moim uczniem. Ja ci będę przewodnikiem... "
- Luscu... Pomóż mi...
- Spoiler:
Half czuł jak jego pokłady Ki wciąż płoną, słabo ale dalej należał do tego świata. Próbował pobudzić mięśnie do działania, wystarczy że przeszyje je ponowny impuls woli walki. Z trudem postawił się samemu sobie, zacisnął ponownie dłonie na kończynach Bobo. Czuł jak przez jego ciało wędruje KI, gromadził ją właśnie w rękach. Mięśnie drżały ale stawiły ponowny opór, w instynktowny sposób Van wciąż starał się zaciskać palce aż poczuł płynącą krew. Otworzył oczy i z jeszcze większą nienawiścią spojrzał zielonemu w oczy. Ponownie rosła w nim złość, oczy płonęły błękitem a impet barmana słabł. Jeżeli da mu jeszcze chwilę, Van rozerwie morderczy uścisk i zada śmiertelne uderzenie.
- GHHH... BOBO!!!!
" Był wolny... Dało się dostrzec wychodzące żyły na dłoniach Halfa... Wypełniała je prawdziwa moc... Wciął zaciskał palce na ogromnych łapach Barmana... Które zaczęły krwawić... Użył ich aby odbić się z miejsca i przyciągnąć do przeciwnika... Jego ryk był długi i donośny... Skręcił tułów tuż przed kontaktem z przeciwnikiem, czas był idealny... Użył najsilniejszego z możliwych uderzeń, lewa ramię, naprostowało się a ciśnięta pięść rozbiła szczękę Bobo w drobny mak... Pokładał wielkie nadzieje w tym ataku...
[/center]
Re: Port gwiezdny
Czw Sie 03, 2017 6:13 pm
- Luscu... Pomóż mi... –brzmiały słowa ucznia do swojego Mistrza. Nie nauczyciela, nie ojca czy brata. Mistrza. W którym pokładał nadzieje. Który miał dla niego plan, drogę łaski. Czy takie zaufanie może być płonne?
W umyśle demona pojawiła się twarz starego Nameka. Z tą samą miną, gdy przechodził rytuał. Z oczami krytycznymi, ale dającymi opokę. Pewność i słuszność.
- Jedyne, co mogę ci obiecać, to walkę z sobą samym... – rozbrzmiały słowa. Czy Van pracował nad sobą? - Mogę obiecać ci ciężką pracę nad sobą i szereg łamiących serce wyborów.
Co mogło to oznaczać? Czy w tych słowach zawarta była obietnica ochrony? Stanie za plecami ucznia w godzinie pewnej śmierci? Pomoc w kryzysie?
Nie wydarzyło się nic. Demon czuł pustkę i samotność. Musiał radzić sobie sam... Wbił więc palce w silny uścisk Bobo. Odbił się z trudem od podłogi i wystrzelił w jego stronę. Zadał mu potężny cios, prosto w szczękę. Namek wypluł trochę krwi.
- To był twój błąd, sukinsynu! – warknął, po czym z jego usta znów polała się wiązka KI.
- Mam go, szefie! – krzyknął jeden z ochroniarzy, podbiegając bliżej. Na jego rękach elektryzowały jakieś wiązki. Chwycił Vana za przedramiona. Wtedy ciało chłopaka przeszył paraliżujący i bolesny prąd. Poczuł, jak wiotczeje sparaliżowany. Nie mógł się poruszać... Wtedy dostał cios z półobrotu od drugiego ochroniarza...
A na palcach karciarzy gromadziła się KI, gotowa do wystrzału...
- Zginiesz tu, robaku, HAHAHA! – zaśmiał się Bobo, którego twarz pokryta była własną krwią. – Powieszę sobie twój skalp na szyldzie, HAHAHA!
To miał być dzień, w którym Van polegnie. Nie w boju. Nie honorowo ani dumnie. W obszczanym barze. Jak awanturnik ...
Nagle drzwi do baru otworzyły się z trzaskiem. Przez wejście przelały się rażące promienie światła – białego, czystego. Pięknego...
Do środka przestąpił mężczyzna. Nameczanin o białych szatach.
Bez słowa i z dumną miną skrzyżował ręce, a potem szybko rozłożył je. Wszyscy napastnicy jak kukły rozbili się o ściany. Nawet Bobo, którego uścisk wydawał się Vanowi taki silny, został zmieciony. Na środku pomieszczenia pozostał tylko demon. Sparaliżowany. Zatrząsł się, poruszony wiatrem, jaki spowodowała technika, po czym padł na plecy.
Wszyscy zastygli w bezruchu.
- Taiko? Czego chcesz? – wysyczał Bobo, ledwie zbierając się z podłogi.
Nameczanin, z miną okrutnie niezadowoloną zbliżył się do Vana i popatrzył na niego z góry.
- Przyszedłem po mojego brata. Van Draw. – wyciągnął rękę w stronę demona, by pomóc mu wstać.
OCC: podlicze to mechanicznie w nastepnej turze, jesli bedzie koniecznosc. W kazdym razie wszyscy doznali obrazen, poza tobą, Van.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Wto Sie 08, 2017 9:02 am
" Wciąż trwała walka... Nikt z nich nie chciał umrzeć, mimo wszelkich starań Demonowi brakowało sił... Czuł że jego ciosy były idealnie wymierzone ale brakowało w nich dawnej mocy... Bobo znosił sporo obrażeń a reszta najwidoczniej też była niczego sobie... Teraz przyszła odpowiedź na gościu lokalu... Znów uderzyli jeden po drugim... Najpierw próba paraliżu, posiadanie takiej techniki było nie do przewidzenia... Van wpadł w ogromne tarapaty... "
Pub powoli spływał krwią i potem, walka trwała w najlepsze, choć Van kontynuował natarcie wciąż nie powalił żadnego z oprawców. Jego energia wyczerpie się dużo szybciej niż siły witalne tamtej grupki, a on nie mógł nic na to poradzić. Sytuacja nie pozostawiała złudzeń, demon nie był w stanie wyjść z tego cało, tak jak sam powiedział. Mimo to szaleńcza myśl wciąż tkwiła mu w głowie że wódz odmieni jakoś jego los. Słowa co rusz wracały a on sam powoli tracił nadzieję.
" Wróg przystąpił do kontrataku, ponownie uderzyli wszyscy na raz... Ki nameka była niczym żywy ogień... Ich wściekłość nie miała końca... Oni również potrafili odwołać się do technik paraliżujących, pierwszy raz Van zasmakował własnej umiejętności... Ból odbieranych mu sił był ogromny, jego mięśnie musiały się w końcu poddać... Kolejny ochroniarz pozbierał się i wyprowadził natychmiast uderzenie... Przeciął powietrze wykonując półobrót i trafił w demona... "
- Spoiler:
Half czuł jak jego własna technika odbiera mu możliwość ruchu. Chciał postawić się, zniszczyć uścisk wolą walki ale to na nic, nie mógł nawet unieść pięści do bloku. Zdał sobie sprawę że zaraz zostanie wysłany na samotną ścieżkę...
To miał być dzień, w którym Van polegnie. Nie w boju. Nie honorowo ani dumnie. W obszczanym barze. Jak awanturnik ...
Obraz jaki powstał w Pubie, napawał mrocznego bólem przegranej, złamanych obietnic i bezradności. Wciąż był unieruchomiony, widział swoją śmierć tak bardzo wyraźnie...
- Zbliża się mój koniec, niebawem odejdę... Niema ratunku... Za kilka chwil dokonam żywota... Jak mogłem się do tego stopnia zmienić, JA Van okrutny i dumny książę piekielnych otchłani... Wojownik rasy Saiyan... Przywiązałem się do innej istoty... Byłeś jedyną osobą która traktowała mnie jak przyjaciela staruszku...
***
Nagle drzwi do baru otworzyły się z trzaskiem, przybył ktoś kogo Demon nigdy by się nie spodziewał. Światło było zbyt jasne, chociaż on i tak widział w nim obraz wodza. Mistrza który po raz kolejny przybył ocalić coś więcej, jedyny to widział...
OCC: Mam nadzieję że post się spodoba ^^ i będzie miłą rekompensatą za odmówienie macu macu.
Re: Port gwiezdny
Pon Sie 14, 2017 6:52 pm
Ciało Vana powoli rozluźniało się, znów czuł każdy jego członek i mógł nim działać. Mocna dłoń Nameka chwyciła go za przedramię i postawiła do pionu. Miał przy tym poważną minę, groźną, prawie zezłoszczoną... choć może to tylko tak wydawała się, z typowo zmarszczoną, nameczańską brwią. Puścił go, jak tylko stanął na równe nogi.
Reszta uczestników bijatyki zebrała się powoli z podłogi. Karciarze jeden po drugim splunęli na podłogę i postawili sobie swoje krzesła, by zaraz powrócić do rozgrywki, jakby nigdy nic... Ochroniarze barmana przybiegli do niego jak psy z podkulonymi ogonami. Machnął im ręką, co było jasnym sygnałem, by sobie poszli. Sam zbliżył się o kilka kroków do obu mężczyzn w bieli.
- Czego więc szukał tutaj mój brat Van’d? – zapytał Nameczanin. Ręce zaplótł przed sobą i patrzył trochę wyzywająco na demona. – Bo chyba nie przyszedł tu zabawiać się z dziwkami?
- Chyba niewiele wiesz o swoim braciszku, Taiko... – wtrącił się barman, wycierając krew z wargi. – Właśnie przyznał się, że to on zabijał w wiosce i coś nawywijał u saiyan, ale jeszcze nie wiem co. A teraz wpierdala się do mojego baru, nie płaci dziewczynie. Prosił się o wpierdol.
- Licz się ze słowami, Bobo. – syknął krótko, ostrzegawczo Taiko. Na Vana nawet nie spojrzał. Tak, jakby niegodny był nawet rzucenia na niego okiem.
Reszta uczestników bijatyki zebrała się powoli z podłogi. Karciarze jeden po drugim splunęli na podłogę i postawili sobie swoje krzesła, by zaraz powrócić do rozgrywki, jakby nigdy nic... Ochroniarze barmana przybiegli do niego jak psy z podkulonymi ogonami. Machnął im ręką, co było jasnym sygnałem, by sobie poszli. Sam zbliżył się o kilka kroków do obu mężczyzn w bieli.
- Czego więc szukał tutaj mój brat Van’d? – zapytał Nameczanin. Ręce zaplótł przed sobą i patrzył trochę wyzywająco na demona. – Bo chyba nie przyszedł tu zabawiać się z dziwkami?
- Chyba niewiele wiesz o swoim braciszku, Taiko... – wtrącił się barman, wycierając krew z wargi. – Właśnie przyznał się, że to on zabijał w wiosce i coś nawywijał u saiyan, ale jeszcze nie wiem co. A teraz wpierdala się do mojego baru, nie płaci dziewczynie. Prosił się o wpierdol.
- Licz się ze słowami, Bobo. – syknął krótko, ostrzegawczo Taiko. Na Vana nawet nie spojrzał. Tak, jakby niegodny był nawet rzucenia na niego okiem.
- Van'D
- Liczba postów : 193
Data rejestracji : 28/06/2015
Identification Number
HP:
(1300/1500)
KI:
(0/0)
Re: Port gwiezdny
Wto Sie 15, 2017 12:41 pm
" Grubas Bobo... Uważał że jest bezkarny w swoich czterech ścianach, nic bardziej mylnego... Śmiał pogrążyć Vana w oczach przybysza... Obraził wodza i wciąż miał się za kogoś lepszego... Gniew Demona dalej rósł... Nie był wstanie zatrzymać chęci mordu... Uderzy jeszcze raz... "
Walka na chwilę została przerwana a wszyscy zbrodniarze rozeszli się do swoich zajęć, tylko zawszony barman pozostał, gotów rozmawiać. Mimo to wciąż rzucał brednie które miały oczernić Demona w oczach Taiko, tego nie mógł puścić płazem. Najpierw zniewaga wodza która wywołała falę nienawiści a teraz próby kłamstwa.
- Grubasiee... Jak śmiesz !!! Obraziłeś Wodza z zza Jeziora... Odmawiasz wydania informacji o Picco i Kazoo, zdrajców wioski... I mnie oczerniasz !!! ZGINIESZ... !!!
K.O RIGHT !
- Spoiler:
Van natychmiast dostał skoku adrenaliny, to była szansa na skończenie tej paplaniny i eliminacje Bobo. Nikt nie zdąży mu na czas, cała zgraja się rozeszła a gruby nie był nawet gotowy na obronę. Half skupił się na najpotężniejszym uderzeniu, zacisnął mocno pięść i ruszył do ataku. Wściekłość dodawała mu sił, zerwał się z miejsca, miał zamiar trafić z doskoku. Kiedy stopa dotknęła podłoża, wojownik skręcił ciało do boku i wymierzył " Prawy ". Przed oczami miał tylko twarz Bobo, minie ułamek sekundy i zmiażdży mu szczękę.
- AAAA-Aaaass.... To twój Koniec...
" Obiecujące uderzenie... Miał nadzieję że wskoczy w tempo, przełoży ciężar ciała i tym Prawym wyśle Grubasa na deski... Wiedział że barman to wytrzymała kupa mięsa ale jego szczęka niekoniecznie, już spuchł jak balon... Nie dbał o to czy ochroniarze i karciarze znów się na niego rzucą, miał idealny moment aby wykończyć zielonego i chciał go wykorzystać... "
OCC:
- Haa Grubas opuścił Gardę !!! A RIGHT ! i K.O Potężny :DD
Re: Port gwiezdny
Sro Sie 16, 2017 1:14 pm
Pięść Vana zmierzała w stronę twarzy Bobo. To był cios, który gotów był zabić...
Gdy... Demona widział, jak się zacina. Jego ręka wędruje z przerwami do celu. Kości twardnieją i nieruchomieją. Nie mógł tego zrobić. Czy to była czyjaś sprawka?
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Taiko patrzył na Vana ze zmarszczonym czołem.
- Czy to twoja sprawka? – spytał Taiko.
- Niee.. nie! - odkrzyknął Bobo.
Ręce Vana zaczęły drżeć, czoło zlane było potem. Był bezradny, nie mógł nic na to począć. Zawiesił się. Taka była cena, na którą Van'D kiedyś się zgodził...
- Nie igraj ze mną, Bobo... – ostrzegł Taiko, łapiąc Vana za ramiona.
- To nie ja, już ci mówiłem, cholera jasna.
- Van’D chciał wiedzieć o Kazoo i Picco. Mów, co wiesz. Ze mną chyba nie będziesz się targował? – łypnął groźnie na barmana.
- Ehh, dobrze, ale potem spierdalać mi stąd i już nie wracać, zrozumiano? – westchnął niezadowolony. – Tak naprawdę niewiele wiem o tym, co się działo między nimi... Picco nie był takim świętoszkiem, za jakiego go niektórzy uważali. Przychodził tu często, upijał się na nieprzytomności, grał w karty. W czasie wojny trzymał się z pewnym lodowym changelingiem imieniem Lors i bandą najemników z fregaty Bounty... czy też bandytów, sam nie wiem, jak ich nazwać. Bo oni nie wszystkie zlecenia biorą, a czasem nawet sami jakieś wystawią. Chyba coś knuli razem, ale nie wiem co. Od tej akcji obecnego tu Van’D w wiosce, Picco już tu nie przychodził. Chodzą słuchy, że wraz z Kazoo planują coś grubego. Bo w końcu nie przekonałby do siebie chyba kogoś tak ważnego jak Kazoo byle czym, nie sądzisz? To wszystko, co wiem. A teraz wyjazd mi z baru...
z/t do https://dbng.forumpl.net/t888-wzgorza
Gdy... Demona widział, jak się zacina. Jego ręka wędruje z przerwami do celu. Kości twardnieją i nieruchomieją. Nie mógł tego zrobić. Czy to była czyjaś sprawka?
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Taiko patrzył na Vana ze zmarszczonym czołem.
- Czy to twoja sprawka? – spytał Taiko.
- Niee.. nie! - odkrzyknął Bobo.
Ręce Vana zaczęły drżeć, czoło zlane było potem. Był bezradny, nie mógł nic na to począć. Zawiesił się. Taka była cena, na którą Van'D kiedyś się zgodził...
- Nie igraj ze mną, Bobo... – ostrzegł Taiko, łapiąc Vana za ramiona.
- To nie ja, już ci mówiłem, cholera jasna.
- Van’D chciał wiedzieć o Kazoo i Picco. Mów, co wiesz. Ze mną chyba nie będziesz się targował? – łypnął groźnie na barmana.
- Ehh, dobrze, ale potem spierdalać mi stąd i już nie wracać, zrozumiano? – westchnął niezadowolony. – Tak naprawdę niewiele wiem o tym, co się działo między nimi... Picco nie był takim świętoszkiem, za jakiego go niektórzy uważali. Przychodził tu często, upijał się na nieprzytomności, grał w karty. W czasie wojny trzymał się z pewnym lodowym changelingiem imieniem Lors i bandą najemników z fregaty Bounty... czy też bandytów, sam nie wiem, jak ich nazwać. Bo oni nie wszystkie zlecenia biorą, a czasem nawet sami jakieś wystawią. Chyba coś knuli razem, ale nie wiem co. Od tej akcji obecnego tu Van’D w wiosce, Picco już tu nie przychodził. Chodzą słuchy, że wraz z Kazoo planują coś grubego. Bo w końcu nie przekonałby do siebie chyba kogoś tak ważnego jak Kazoo byle czym, nie sądzisz? To wszystko, co wiem. A teraz wyjazd mi z baru...
z/t do https://dbng.forumpl.net/t888-wzgorza
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach