Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Sala tronowa (audiencyjna)

Sro Maj 30, 2012 12:33 am
Sala tronowa (audiencyjna) 2rn98ub
Sala tronowa (audiencyjna) 33bfihw
Sala tronowa (audiencyjna) Eurhuh
Tu znajduje się Tron, na którym przesiaduje przez większość czasu władca planety. Straż przednia pilnuje wejścia, a także dwóch przybocznych zawsze dzielnie stoi przy tronie. Tu także król przyjmuje wszelkie wizyty oraz tu skazuje swoich wrogów na stracenie, lub więzienie.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Sro Lut 11, 2015 7:21 pm
Opuścili Akademię i polecieli do pałacu, im byli bliżej tym pojawiało się więcej strażników na ladzie i patroli powietrznych. Plusem tej tragicznej sytuacji, był fakt, że halfka mogła poznać jedną z dróg wiodących do Sali tronowej. Weszli jednym z bocznych wejść do pałacu, sama obecność Czerwonego wystarczyła aby strażnicy bez mrugnięcia go przepuścili. Podążali wyłożonymi marmurek korytarzami, aż echo ich butów odbijało się na kamiennej posadzce. Ściany zdobiły arrasy wyszywane złotymi nićmi  oraz drogocenne działa sztuki. O dziwo w tej części Vegety jakaś sztuka była.  W regularnych odstępach stali porozstawiani strażnicy skrywający swoje poziomy mocy.

- Musze przyznać, że nie bardzo mam pomysł jak się z tego wywinąć w jednym kawałku. Przypuszczam, że Zell już wie kim jesteś. Błagam postaraj się mówić mu, to co chciałby usłyszeć, a prywatne przemyślenia zatrzymaj dla siebie. Zresztą ciebie przynajmniej w razie co uratuje Hikaru, a Zell się go obawia. Podnieś poziom mocy, bo nikt nie uwierzy, że jesteś taka słaba ale nie zdradzaj, że umiesz nim manipulować. Jeżeli chodzi o gesty, rób to co ja.

Trener gorączkowo myślał nad różnymi wyjściami, teraz żałował, że lepiej byłoby sfabrykować jej śmierć. Zasadniczo z powodu Hikaru nie powinien zabić dziewczyny, jemu też się zbyt mocno nie powinno oberwać. Sytuacja nie rysowała się w aż tak czarnych barwach. Z drugiej strony nigdy nie wiadomo, co królowi przyjdzie do głowy.  Zastanawiał się też po co ich tu wezwano, przecież April była tylko zwykłą halfką, do pałacu wchodzili jedynie elitarni wojownicy. Jakby chciał zabić dziewczynę, już dawno by kogoś wysłał lub jemu wydał rozkaz. Zell na pewno coś knuł. Na pewno sprawdzał jego wierność, czyżby wiedział o rebelii? Nie to chyba nie, już byłbym wtedy martwy jak nic. Tak pogrążony w zamyśleniu nawet nie zauważył, kiedy dotarli do ogromnych zdobionych drzwi. Wziął głęboki wdech.

- Jakoś damy radę– przesłał jej wiadomość, próbował jakoś wesprzeć dziewczynę. Sytuacja była beznadziejna ale światełko w tunelu też jakieś było. Straż pałacowa otworzyła drzwi i oboje ruszyli po czerwonym dywanie w kierunku tronu. Po obu stronach stali wyprostowani jak struna żołnierze Gwardii Królewskiej. Z pewnością przebić się przez tą armię nie będzie łatwo. Z pewnością teraz zaczął docierać do niej ogrom tego, co planowali zrobić. Przyklęknęli, gdy dodarli do schodów. Na tronie siedział król, obserwując ich w milczeniu. Dookoła panowała chłodna atmosfera. Trener wstał nakazując ręką April, aby na razie pozostała w przyklęknięciu. Zell od razu zwrócił na to uwagę ale spodobało mu się przestrzeganie należnego mu szacunku.

Sala tronowa (audiencyjna) Fdsil4

- Panie jesteśmy, czym możemy Ci służyć?
- Niepokoi mnie coś. Ostatnio robisz się coś miękki Red, ratujesz dziewczątka z opresji.....
- To nie tak Wasza Wysokość po prostu uznałem dziewczynę za cennego żołnierza w przyszłości, a half-saiyanie mają nieco inne umysły.......
- Milcz ! – Król wstał i zaczął powoli schodzić po stopniach, nie był dziś w najlepszym nastroju.
- Ciekawi mnie, jak to się stało, że kadetka wyszła sobie od tak z Akademii.
- To raczej pytanie to wartowników Panie mój.
- Tak wiem ale odpowiedzi nie poznamy, są martwi. Skoro nie potrafią wykonywać tak prostych poleceń nie są potrzebni. Ale do rzeczy, wstań dziewczyno. Chciałbym wiedzieć, co Cię skłoniło do powrotu do Akademii April? Hikaru jest tak kiepskim nauczycielem?
- Wasza Wysokość, dziewczyna z pewnością czuje się onieśmielona Twoim majestatem .....
- Red, Ty i ta Twoja kwiecista wymowa, języka w gębie nikt jej nie wyrwał ..... heh jeszcze.....

Red zamilkł, chociaż z całych sił próbował bronić April  i tylko w duchu modlił się o dobry pomysł na wymówkę, że halfka chciała mu wiernie służyć i oby była przekonująca.

OOC:
April, jak masz ochotę szczegółowiej opisać pałac to zachęcam Very Happy
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Sro Lut 11, 2015 11:34 pm
Czułam się jakbym szła na stracenie, na skazanie. W zasadzie to tak właśnie było. Nikt normalny nie jest wzywany do króla. Nie każdy, zwłaszcza, że nigdy tam nie byłam. Przechodziliśmy korytarzami, gdzie stała straż. Czułam się trochę jak lalka, jakby ktoś mną sterował szłam razem z Redem nie wiedząc nawet na co liczyć i po co ja tam w ogóle idę.

- Spokojnie Red, wiem co robię. Przepraszam Cię jednak, że w tym wszystkim uczestniczysz, że w tym jesteś. Nie powinieneś tu teraz być, przepraszam Cię to moja wina. Wybacz mi bez względu na wszystko. – przekazałam mu w myślach nawet na niego nie patrząc. Kroczyłam i z każdym krokiem miałam wrażenie jakbym była coraz bliżej śmierci. Jeszcze jeden, dwa i już. Było tu sporo osób, dziwne. Może tylu właśnie strzegło króla? A może wiedział kim jestem, ale nie wie jak prezentuje się moja KI? I co zamierzamy zrobić? Jeżeli tak to poświecę się dla misji, jestem na to gotowa. Chciałam wysłać wiadomość do Kuro, nie byłam sama pewna, co chciałam mu powiedzieć, ale na pewno to, że go kocham. Nie mogłam jednak znaleźć jego energii, nie wiem czy to przez moje zdenerwowanie, czy przez ilość osób, która tu była. Mijałam każdego po kolei i czułam na sobie ich wzrok. Wiedziałam, że ktoś taki jak ja nie jest tutaj częstym gościem, a na pewno nie mile widzianym. Co szykujesz dla mnie Zell? Czy to śmierć na oczach wszystkich? Nie bałam się jej. No dobra, bałam, ale... sama nie wiem, co mam powiedzieć, że jestem na nią przygotowana? Nie da się być przygotowanym na własną śmierć, ale z drugiej strony byłam gotowa ją ponieść. Poza tym Kaede obiecała, że w razie czego mi pomoże, na pewno nie da mnie skrzywdzić, ale czy wyczuje cokolwiek? Nie mogę znaleźć jej mocy, jest gdzieś dalej, mam mętlik, ale musiałam jej ufać. Musiałam mieć jakąkolwiek nadzieję. Spojrzałam na Reda. Próbował dodać mi otuchy, a mi było głupio, to wszystko przez mnie. Weszliśmy i od razu uklęknęliśmy, on polecił mi, abym została w takiej pozycji. Czułam skurcz żołądka, nigdy go nie widziałam na żywo, nigdy nawet nie słyszałam jego głosu w innej formie niż megafon, a teraz stał przede mną był tutaj. Miałam wrażenie jakbym za chwile miała zwymiotować, zrobiło mi się niedobrze. To on był sprawcą tych wszystkich zdarzeń. Nienawidziłam go całą sobą, nie było w nim ani jednej cząstki czegokolwiek dobrego. Milczałam, ale czułam, że mój krwiobieg pracuje zdecydowanie szybciej niż zazwyczaj, a adrenalina buzowała we mnie. Słuchałam wszystkiego. Red za bardzo próbował mnie bronić, Zell już wie. Wie, że łączy nas coś więcej. Po chwili dotarło do mnie, to co powiedział. Zamordował wartowników, mogli mieć rodzinę, dzieci, a on to zrobił. Bez skrupułów i teraz tak po prostu o tym mówi. Miałam ochotę coś mu zrobić, ale musiałam się uspokoić, nie mogłam inaczej, musiałam myśleć o trenerze. Nie mogłam go wkopać. Wstałam i zmierzyłam go po raz pierwszy wzrokiem. Wydawał się dosyć młody, gdyby nie jego uśmiechnięta szelmowsko gęba nigdy nie pomyślałabym, że dokonuje takich czynów. Właśnie stałam naprzeciwko króla Vegety, patrząc mu prosto w oczy, czując jego nienawiść.

- Panie – wyszeptałam, po czym chrząknęłam. Nie wiedziałam, że to wszystko aż tak odejmie mi mowę, nie spuszczałam go jednak z zasięgu wzroku. – Hikaru jest mocny. Oboje zdajemy sobie z tego sprawę, ale jego słabość polega na tym, że...nie chce uczuć swoich uczniów. Ma wiele technik i wiedzy, ale nie chce jej przekazywać dalej. Trzyma ją dla siebie, jest zbyt samolubny. Odeszłam, bo doszłam do pewnego momentu swojej siły, w którym jego treningi nie dawały większych rezultatów, dalszych efektów. Myślał tylko i wyłącznie o sobie.

Wcale tak nie myślałam, Hikaru był staruchem, zrzędą, ciągle biadolił o głupotach, nikogo nie doceniał, ,,w moim wieku…’’ bla, bla,bla, ale dbał o nas. Zawsze. Nigdy nie pozwoliłby, aby któremukolwiek z nas stałaby się krzywda, byliśmy jego uczniami, byliśmy tak jakby rodziną, którą sami sobie stworzyliśmy.

- Chcę służyć Vegecie, to mój dom, tu się wychowałam. Zrobiłam to, co miałam zrobić, wygrałam z bratem, to był mój jedyny cel w życiu, skoro go już nie mam to co mam ze sobą zrobić? Wróciłam, bo to moja ojczyzna. Niektórzy nie potrafili tego zrozumieć. Z Kuro też mi się nie układa, jeżeli o to chcesz zapytać.

Nigdy tak nie myślałam, o stokroć wolałam ziemię, ale wiedziałam, że brzmię przekonująco. Patrzyłam mu prosto w oczy, ciężko jest tak kłamać, jednak teraz wahało się moje życie i nie miałam wyboru, to mój organizm, to moje ciało, moja determinacja pomagają mi w tym kłamstwie.

- On nie potrafi uszanować mojej decyzji, a ja nie chcę żyć poza tą planetą Panie, to mój jedyny dom, on jest zaślepiony w Hikaru, myśli, że on go czegokolwiek nauczy, a ja już zrozumiałem, że prędzej umrze, co jest niemożliwe niż to zrobi; dlatego wróciłam, musiałam zmienić dane, bo normalnie byście mnie nie przyjęli, musiałam to zrobić, bo inaczej zabilibyście mnie na miejscu, a mi chodziło tylko o to, żeby znowu stać się częścią akademii, aby móc poznać nowe osoby, aby móc się szkolić, doskonalić.


Occ: Koniec treningu, sorry, że z opóźnieniem, ale byłam przyblokowana w fabule.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Sro Lut 18, 2015 11:21 pm
- Czyli ten stary grzyb zdurniał do reszty, dobrze to słyszeć. Skwitował z uśmiechem na twarzy. Najwyraźniej łyknął też  bajeczkę halfki o chęci służenia Vegecie. Słyszycie Panowie? – zwrócił się do rzędu strażników. Takich żołnierzy nam trzeba. Zbliżcie się i słuchajcie słów tej dzielnej młodej dziewczyny.

Tymczasem Trener pociągnął kłamstwo dalej i pośpieszył z wyjaśnieniem, że April zwróciła się do niego o pomoc i wydał jej polecenie przystąpienie do Akademii pod innym imieniem. Chciał najpierw poddać ją kilku testom, aby przekonać się o jej wierności wobec króla. Dopiero po czasie chciał o tym poinformować władcę.

- Myślę, że nie musisz się już tym zamartwiać Red, sam zamierzam wyznaczyć proste zadanie. Uśmiech z twarzy monarchy nadal nie schodził.  April niechcący dowiedziałaś się za dużo na temat najnowszych osiągnięć naszych badań. Naturalnie jestem przekonany, że Twoja wierność wobec mnie pozwoli Ci milczeć n ten temat. Nie bój się nie zamierzam Cię skrzywdzić, tylko uczynić wielką wojowniczką.

Monarcha wykonał zaledwie ruch ręką, a do dziewczyny dopadło czterech strażników przytrzymując ją. Piąty wstrzyknął w szyję brązowy płyn. Wszystko zdarzyło się tak szybko, że Red nawet nie zdążył zareagować. Program został zdalnie uruchomiony, to już nie była ta sama April. Zell nie dał nic po sobie poznać ale wszystko wyglądało tak, jakby zostało zaplanowane.

- No tak mam dla Ciebie zadanie – kontynuował tak, jakby nic się przed chwilą nie stało. Dostaniesz pod komendę oddział i zrównasz wioskę Kurokary z ziemią. Mam już dość tego wilczego klanu, na pewno knują coś za moimi plecami. Kurokara dostał już wystarczająco dużo strzeżeń ale jak widać nie podziałały. Przygotować żołnierzy i wysłać na Namek i Ziemię! Trzeba pokazać światu, jaką potęgą dysponują Saiyanie, a z Ziemian zrobić niewolników! Echo okrzyków na cześć władcy wypleniało cała salę tronową.

Red stał obok i dopiero teraz otrząsnął się z szoku.
- Wasza Wysokość ale na Ziemi mieszka Hikaru, zabije wszystkich żołnierzy, których tam wyślemy.

- Wiem, ale póki będzie miał zajęcie to nie będzie się wtrącać. Zresztą w końcu i on się tym zmęczy. A co do Ciebie Red. Teraz kolej aby podać oddziałowi serum symulacji i zrobisz to własnoręcznie, dodatkowo pod okiem straży. Mam dość tego, że podejmujesz decyzje za moimi plecami. Zrozumiano?

- Tak Najjaśniejszy Panie.

Gdzieś w odległej wiosce rosły Saiyan dostał wiadomość, że musi ze swoim oddziałem lecieć na Namek.

OOC: April, najwyżej szczegóły obgadamy na PW. Możesz przylecieć do wioski, dopiero jak Vi odleci, a Haz załatwi sprawę z Kurokarą.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Czw Lut 19, 2015 10:01 pm
Czekałam. Patrzyłam i po prostu czekałam, ale moje myśli przeniosły się całkiem gdzieś indziej. Głucho docierało do mnie to, co sama mówiłam, to co odpowiedział król. Miałam kiedyś plan zostawić wszystkich was, odmienić dziwny los, zbudować sobie raj. Zaczepić myśli gdzieś, gdzie nie dochodzi śmiech, gdzie żaden ślepy szpieg nie rozszyfruje mnie. Miałam kiedyś plan oszukać własny strach, bez okien kupić dom, pod drzwi postawić stół lecz zrozumiałam, że kiedy ściemnia się to z nas wychodzi zło. W każdym z nas jest wariat. A tak objawiało się moje wariactwo. Potrzebowałam samotności. Ale ostatnio miałam jej za dużo. Kiwnęłam głową na króla. Zaraz nastąpi mój koniec, ale nie płakałam, nie byłam smutna. Stałam beznamiętnie, stałam się inna odkąd tylko zaczerpnęłam poprzednie serum. Kuro o niczym nie wiedział, jak zwykle. Był u siebie, a ja zostałam na pastwę losu. Sama ze sobą, ale kogo to interesowało? Stałam naprzeciwko króla i po raz pierwszy w życiu się nie bałam. Nie bałam się o swoje życie, zdrowie. Nigdy nie czułam się tak pewna siebie.

- Rób, co uważasz za stosowane, pokaże Twoim ludziom jak to jest być prawdziwie wiernym – ostatnie słowa powiedziałam z przekąsem i myślą z Kuro. Zawsze w stosunku byłam do niego wierna, a teraz, gdy go potrzebowałam jego nie było. Czułam jak łapie mnie kilku żołnierzy, ale nie opierałam się. Z dwóch powodów- było mi wszystko jedno, a po drugie nie mogłam schrzanić misji. Gdybym teraz się zaczęła opierać Zell wyczułby, że coś jest nie tak i cały plan Kaede poszedłby na marne. Cokolwiek mi się stanie, mam nadzieję, że jej się uda. Zależało mi na niej oraz na jej ludziach, których chciała chronić. Przed wstrzyknięciem chciałam wysłać wiadomość do niej, ale nie mogłam jej odnaleźć, była poza moim zasięgiem. Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam zęby. Wstrzykiwanie nie było przyjemne, nagle poczułam jak ten płyn krąży w moim krwiobiegu. Jak się rozluźniam, patrzę na króla. On ma rację. Co ja tu robię. Po co to wszystko, przecież on i tak ma przewagę? Jestem małpą nie ukryję tego, muszę walczyć. Dziwnie się poczułam, cofnęłam się do tyłu. Nagle stanęłam wyprostowana jak struna i kiwnęłam głową. Czułam, że dobrze robię, jedne wyjście to posłuszeństwo królowi. Uklęknęłam na jedno kolano.

- Tak jest, nikt nie zostanie żywy. – powiedziałam chłodno, machinalnie. Wtedy nie miałam świadomości, co się ze mną dzieje, ale czułam nienawiść. Do tych istot, do każdego mieszkańca tej zaplutej wioski. Nigdy nie sądziłam, że tak bardzo mogę kogoś nienawidzić, a jednak. A najbardziej jego. Chciałam go zabić, głos mi podpowiadał, że powinnam to zrobić w imię króla. W imię Zella! Tylko on może mi pomóc, tylko przy nim stanę się kimś wyjątkowym. – Pozwolisz mój królu, że sama dobiorę oddział. Musi być silny, zrobię szybką selekcję, nie zostanie z nich sucha nitka.


- Co tu jeszcze robisz trenerze? Król wydał wyraźne polecenie. – spojrzałam na niego wściekłym wzrokiem, obróciłam się z gracją na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia po drodze rozpuszczając włosy i wiążąc je w kitkę bardzo wysoko. Zaraz pożałują, że się w ogóle urodzili, a ona najbardziej. Muszę dobrać odpowiedni oddział, uda mi się. W imię Zella, mojego króla. – Co się gapisz, chcesz w ryj?

Nie panowałam nad swoimi słowami, jeszcze raz się ukłoniłam i spojrzałam na Reda, który był totalnie zdezorientowany.

Warknęłam w stronę strażnika, po czym zniknęłam mu z oczu, musiałam jak najszybciej brać się do roboty, nie było czasu!


zt-> sala treningowa
Occ: trening rozpoczynam...
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pią Kwi 17, 2015 11:45 pm
Przed nią ciągnęła się ciemność... Nieprzyjemna, wręcz wroga czerń, która zamiast pomóc się ukryć, połknąć i dać pewne poczucie bezpieczeństwa, raziła. Odpychała, nie była ciemnością, która pomogłaby uspokoić skołatane nerwy... Nie był to problem. Dziesięciometrowy komin też nim nie był. Vivian wylądowała na twardej ziemi i małym ki-blastem oświetliła mrok. Znajdowała się w korytarzu, który z wąskiego komina zmieniał się w poziomy tunel o wymiarach mniej więcej trzy na trzy metry. Profilaktycznie nie ujawniała swojej Ki i zamierzała pozostać niewidzialna… Drobina energii jaka kazała jej stworzyć ki-blasta sprawiła, że jej sylwetka znów była widoczna – przy używaniu mocy nie może przebywać w tym stanie, wszystko ma swoje granice. Zgasiła swoją ki-latarkę i przywróciła niewidzialną zbroję.
Skupiła się na uczuciu znikania. Nie tylko jej postać, ale i świadomość na brzegach rozmywała się i znikała, a przynajmniej takie to było wrażenie. Nie było jej… Poruszyła dłonią, chcąc zobaczyć jej zarys w ciemności, a raczej jego brak i… Był. Cholera. Stała się znów widzialna, pomachała sobie przed twarzą. Ósemka widziała swoją dłoń, to raz. Dokładniej, z jeszcze większą mocą wbiła się w ten stan nieważkości, nieistnienia, niematerialności i… Dalej widziała dłoń. Szlag, coś zepsuła? Czuła dalej to dziwne wrażenie, jakie towarzyszyło dziewczynie na korytarzu kwatery, tylko tym razem jej ciało było dla niej widzialne, dla innych nie. Nie miała tylko jak tego sprawdzić, wtedy znikło i sprzed jej oczu. Pora jednak odsunąć to na bok, wzywało ją coś innego, a mianowicie ów skrót, tajne przejście pokazane jej przez Falcona. Mądre psisko. Sekret mozaiki znał pewnie cały Oddział, bądź kto wie, tylko Trener i dowódcy.
Ostrożnie oderwała się od ziemi i uniosła pod sufit. Lecąc wolno i bezszelestnie utrzymywała niewidzialność i skupiała się na tym, co się dzieje naokoło.
Mnóstwo Ki o różnych poziomach – to na pewno była Sala Treningowa. Korytarze. Ki w poszczególnych przestrzeniach… Orientując się w położeniu Akademii stwierdziła, że mija kwatery. Dalej… Ulice, zatłoczone ulice pełniejsze spokojniejszych energii. Droga była długa.
Każda droga ma jednak początek i koniec, a Vivian znając jedną część tej ścieżki, chciała znać i drugą. Nie ciekawość, raczej… Poczucie konieczności. Przydać się na coś. Błagała tylko w duchu, by nie okazało się, że jej starania idą na marne i znów jest beznadziejnie bezsilna, nie potrafiąca pomóc nikomu, a najbardziej samej sobie. Paskudne uczucie, które nawiedzało ją do tej pory. O Kami, co się dzieje z Vegetą? Ki były przesiąknięte czymś niedobrym, to znaczy… Gorszym niż zwykle. Czy to były zmiany spowodowane nadejściem pełni czy też nie, coś się działo. Coś, co wypełzało z Akademii i ciemnymi mackami oplotło całą czerwoną planetę.
Ujrzała poświatę nim usłyszała kroki. Vivian zatrzymała się w powietrzy, wisząc płasko pod sufitem, bojąc się poruszyć by nie wydać się jakimś dźwiękiem. W poświacie rozbrzmiały ciche, lecz wyraźne i postawne odgłosy stąpania. Pewny, żołnierski chód. Wytężyła wzrok i ujrzała ciemne włosy, znaną jej zbroję oraz długi płaszcz, który w mroku wyglądał na czarny. Czerwony Trener, prawie tonął w odciętym od światła korytarzu, a jego ulubioną barwę wydobywał wyłącznie niewielki ki-blast. Nie mamrotał nic do siebie, nie mówił żadnych podejrzanych planów, szedł sam, z zatroskaną, surową twarzą, wydając się nagle o wiele starszy niż był w rzeczywistości. Ósemka poczuła ukłucie żalu i poczucia winy, ale nie mogła się odezwać. Co by sobie pomyślał, gdyby ujrzał, jak jego żołnierz wisi pod sufitem niewidzialny i ‘szpieguje’? Nie było to jej zamiarem, ale cóż, stało się…
Halfka odczekała aż Trener oddali się na bezpieczną odległość i pozwoliła sobie nieco przyśpieszyć lot. Zwolniła wtedy, gdy poczuła nagromadzenie silnych energii. Serce zabiło niespokojnie, nie wiedziała gdzie się znajduje, ale przeczucie mówiło coś niedobrego. Dzięki Kamiemiu, Kaede i innym bogom, że wyhamowała, bo w szybszym locie natrafiłaby głową na ścianę. Zatrzymała się przed kolejnym wąskim kominem. Dotknęła kamienia – był kruchy, ale gruby, nie przepuszczał dźwięków. Wzniosła się w górę, na jakiejś kilka metrów i w ciemności ujrzała szczelinę. Pasek światła grubości włosa padający na ścianę. Przejechała po nim palcem, czując, jak przy lekkim naporze dziwne drzwi odsuwają się… A raczej bezgłośnie zsuwają. Wejście było zasłonięte grubą kotarą w kolorze krwi i złota. Vivian również bez dźwięku, wysunęła się z kryjówki.
Otoczona była przez mnóstwo różnego stopnia Ki. Słyszała głosy i kroki. Wychyliła się zza ogromnego gobelinu.
Nosz, cholera… Nie myślała, że od razu trafi do Sali Tronowej!
Przylgnęła do ściany widząc rządek straży i tron na wzniesieniu przed sobą. Widziała zarys twarzy Króla, jego za często polerowaną zbroję oraz czarne włosy przycięte w charakterystyczny sposób. Chciała wpełznąć znów w tą dziurę, lecz dotarło do niej, że nikt na nią nie patrzy. Nie wyczuwają jej Ki, nie widać jej…
Przecież Vivian tam nie ma.

OOC ---> Koniec treningu
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Nie Kwi 19, 2015 10:52 pm
Król siedząc na swoim tronie podparł znudzony głowę na ręce. Vi mogła ze swojej kryjówki usłyszeć fragmenty przeprowadzanej rozmowy z kilkoma zaufanymi, przedstawicielami elit.

- Jak przygotowania do pełni?
- Dobrze Panie, ci którzy potrafią się kontrolować będą mieli tylko zasłonięte oczy, a reszta będzie musiała spać. Większość halfów jest już przeszkolona.
- A jak oddział specjalny?
- Nie rozumiem Panie, jest tam jedna halfka .....
- Tak, tak wiem, ta chuda blondynka Red wspominał mi ostatnio. Dobra jest? Chociaż tym wyborom Reda mogę ufać. Byle komu nie pozwolę wykonywać cichych zadań.
- Czy jest dobra dowiemy się za kilka miesięcy. Ponoć będąc kadetem spuściła łomot niejednemu nashi.
- No i to lubię haha. Musiałbym z nią kiedyś zamienić kilka słów.
- Niestety o jej pochodzeniu nic nie wiemy.
- Szkoda, no trudno. A jak się sprawy mają z krajobrazem strachu?
- Powoli do przodu, ostatnio mamy kilka przeszkód. Testery podesłani przez Reda ostatnio nie dają rady Panie.
- Za jakiś czas ma to być jedna z metod treningowych, nie mogę uwierzyć że moich żołnierzy zżera strach z byle powodu.
- Niestety, ostatnio nawet syn Zahne'a sobie nie poradził, rozwalił cały sprzęt i dał nogę. Red zachwalał jego wytrwałość i wolę walki.
- Syn Zahne'a, trudno w to uwierzyć, kojarzę  dzieciaka jak był mały. Zahne byłeś tu z nim nie raz. Miał ikrę w oczach, podobało mi się to.
- Naukowcy sądzą, że powinniśmy dawkować wizje pojedynczo.
- To najpotężniejsi wojownicy kosmosu, a nie banda wystraszonych kur. – rozzłoszczony walnął pięścią w podłokietnik. Większość elitarnych przechodzi te testy codziennie i robią w gacie. Szlag by to. Czyli Red się ostatnio nie spisuje w swojej robocie? W sumie zaczynam mu powoli nie ufać, mam przeczucie, że coś kombinuje na boku i to coś paskudnego. Dobrze, że wysłałem Kurokarę na Namek, przy odrobinie szczęścia zdechnie tam. Będę miał z głowy tą rodzinę buntowników.
- Wydaje się, że Kurokara wykonuje rozkazy i dobrze pracuje.
- Wydaje się, ale krew nie wodą, wiem że on knuje przeciw mnie. Dałem mu wystarczająco dużo ostrzeżeń pozbywając się jego żony i jednego z synów.
- Zostaje jeszcze jego syn.
- To raczej nie problem. Dwa lata temu był tutaj więźniem i kazałem strażnikom codziennie wybijać mu durne pomysły z głowy. Była nawet całkiem efektowna egzekucja, nasz kat dał nam popis swoich umiejętności. Szkoda, że ten cały Hikaru go uratował, a potem jeszcze chłopak pokonał tsufula. Nie wyglądało by to dobrze, gdybym kazał go zabić. Czekam, aż da mi dobry powód. Chociaż chyba lekcja dała dobry skutek, nawet nie zbliża się do pałacu. Na pewno trzęsie portkami ze strachu. Tylko ta dziewczyna, halfka co się z nim kręci jeszcze dobrej lekcji nie dostała.
- Przecież przepowiednia o srebrze i złocie? Dwie bliźniacze aury mają zniszczyć zło.
- W dupie mam przepowiednie. Pozbyłem się jego brata, który zapewne był złotem, więc sreberko samo raczej mi nie zagraża. Niech wychyli łeb z tej swojej wioski to chętnie poćwiartuję go, tak jak jego brata. Świetnie się bawiliśmy rozcinając na kawałki szczeniaka żywcem hahahahahaha
- Niepokoi Cię Panie, że nie czuć tam żadnej Ki?
- To pewnie jakaś sztuczka tego starucha Hikaru, muszę przyznać ciekawa. Chyba nie sądzisz, że wysyłając dziesięciu żołnierzy z gówniarą na czele chciałem zniszczyć tę wioskę. Chcę tylko zająć czymś Hikaru nim wojska dolecą do Ziemi. Na Namek będzie niezła zabawa hahaha. Podpisaliśmy ze słonecznymi pakt o nieagresji przeciwko Lodowym i odwrotnie. Ale się dziwią jak wszyscy zostaną zaatakowani.
- A co z nameczanami?
- Są nieistotni, chyba naukowcy chcieli kilka sztuk do eksperymentów i badań nad tą ich regeneracją. Powiedzcie mi lepiej co się do cholery wydarzyło w Porcie. Co to za opóźnienia?
- Znikąd pojawiła się jakaś dziewczyna i uszkodziła statek. Na szczęście nieznacznie. Opóźnienie jest niewielkie.
- Co do kurwy nędzy, dziewczyna!!! Banda idiotów, setki żołnierzy w porcie, a dziewczynka niszczy statek. Pewnie jeszcze wymknęła się Wam?! Zejść mi z oczu.!
OOC: UWAGA post wyedytowany.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pon Kwi 20, 2015 1:37 pm
Ósemka zamienia się w szpiega. Ninja. Jest taki rodzaj ziemskich wojowników, specjalizujących się w ukrywaniu i walce w cieniu. Inna strona żołnierza, kto by pomyślał… Teraz Vivian nasłuchiwała uważnie każdego słowa jakie padało na Sali, a umysł zaczął nagle pracować na wyższych obrotach. To nie było byle co, słowa samego Zell’a, jego plany i opinie były ważne – trzeba było wiedzieć co się święci, a może wtedy uda się jakoś wyprzedzić Króla, choć o krok… Delikatnie odgarnęła kotarę by wyraźniej słyszeć głosy i skupiła się, chcąc zapamiętać każdy szczegół.
Znów wzmianka o pełni. Poczuła się nieswojo na myśl o tym, że Saiyanie pozamieniają się w wielkie, agresywne małpy, ale słowa Gwardii Zella ją zaintrygowały. Zasłaniają oczy? Fakt, by zamienić się w Oozaru trzeba spojrzeć na księżyc, ale jeśli Ci co się kontrolują w tej formie mają mieć zamknięte powieki… Jakby nie patrząc, miało to sens. W przeciwnym razie nie pomieszczą się w mieście, jak masa każdego czystokrwistego wzrośnie stukrotnie. Reszta ma spać… Wątpliwe, by ryki Oozaru nie zbudziły Saiyan, czyli co? Uśpią ich, dla przykładu kolejnym zastrzykiem? Pachniało to jakimś podstępem, jakby Zell zamierzał trzymać w formie Oozaru tylko kilku zaufanych ludzi i coś wywinąć. O szkoleniu halfów wspominała już Tori i Zeke, na czym to miało polegać – nie wiedziała. W razie czego trzeba by Kienzanem odciąć ogon i wróci Saiyan do poprzedniej formy, to był najprostszy pomysł.
Powiało chłodem. Halfka wzdrygnęła się gdy usłyszała wzmiankę o sobie. Tylko wzmiankę… Nic poważnego, ale fakt, że Zell chciałby z nią pomówić sprawił, że poczuła się niekomfortowo. Jeśli rebelia dobrze pójdzie, nie będzie musiała na niego patrzeć, ale jeśli do rozmowy dojdzie… Będzie musiała się powstrzymywać, by nie wydrapać mu oczu. Szmaciarz… Żyłka zadrgała na niewidzialnej skroni Vivian. Znienawidzony władca rozwalił się na tronie i łaskawie słuchał raportów swoich żołnierzy. Kaede mówiła jej o krajobrazie strachu, tym specyfikiem poczęstowano April i Raziela z fatalnym skutkiem. Jej brat przyrodni wydawał się rozdrażniony i na pewien sposób wybity z naturalnego rytmu, zaś ciemnowłosa halfka była przestraszona i rozbita. Jako syn elity o zielonookim doszło kilka słów – rozwalił sprzęt? O Kami, Raziel, w coś Ty się tam wpakował…
Krajobraz strachu miał być zaszczepiony każdemu? Nic dziwnego, że elita nie daje rady, skoro boją się ruszyć tyłek z Pałacu by pomóc mieszkańcom Vegety. Grr… Aż ją coś w środku bolało. Wszystko tu jest na odwrót. Wojsko samo jest osłabiane przez władcę, który nadmiernie szuka potęgi i wzmacnia na siłę armię osiągając odwrotny skutek. Ci, co chcą to naprostować, obrywają. Obawiała się o Trenera, od dłuższego czasu jego działania mogły prowadzić do podejrzeń, a teraz sam Zell to potwierdził. Szlag by to. Przełożony był ważną postacią, jeśli coś odkryją to okaże się, że Reda czekają tortury… Cholera jasna.
Temat zszedł na Kurokarę. Vivian wymsknęło się przekleństwo, gdy życzono mu śmierci. Żeby któryś z was był tak obowiązkowy jak on… Żeby któryś z was choć tak przejmował się innymi i Vegetą, zamiast patrzeć w odbicie w lustrze... Klęła, zaciskając pięści w niemej złości… A potem zdębiała, gdy lód szarpnął jej żołądkiem. To, że Kuro miał brata wiedziała… O jakiejś przepowiedni i więzieniu nie miała pojęcia, o jego matce i Shirro, o takiej śmierci… Nie słyszała… Kroili żywcem… Dziewczyna zachwiała się i oparła o przejście za sobą, bo dosłownie zrobiło się jej słabo ze strachu. Nigdy nie pozwoliłaby sobie na coś takiego, lecz nikt jej teraz nie widział… Mogła sobie na to pozwolić. Położyła dłoń na ustach by jakiś syk czy zdumione westchnienie nie wypadło z jej ust. Zell nie był tylko kawałem drania. To był zimny sku***syn.
W wiosce działy się różne rzeczy… Nie było czuć energii i Vivian zachodziła w głowę co się tam stało, sporo osób się tam zgromadziło, w tym Chepri… Etto, jeśli Hikaru tam był i Kaede, to jako Bogini na pewno stworzyli jakąś sztuczkę, jak to stwierdził władca. Wioska nie mogła zostać od tak zrównana z ziemią, nie mogła przecież… Te wszystkie dzieci i bezbronni mieszkańcy, zbyt słabi by dostać się do wojska… Zakryła twarz, mamrocząc cicho do siebie.
Bardzo, ale to bardzo nie chciała nikogo nienawidzić. Ósemka miała tą świadomość, że nienawidząc kogoś czy czegoś mogła zatruć swoje życie tym uczuciem. Choć nie cierpiała, nie potrafiła znieść to ze wszystkich sił nie chciała nikogo nienawidzić. Nie i już. Tak po prostu, by pokazać, że nie jest jak te wściekłe, sadystyczne małpy…
Zell jednak sprawiał, że z wolna to postanowienie przestało mieć taką siłę jak wcześniej.
Ledwo rejestrowała coś o Namek i o aferze na lotnisku. Zaciskała pięści, chciała zebrać się w sobie by nie czuć tego strachu. Zell był najpotężniejszy na tej planecie, do tego był egoistyczny do szpiku kości. Walka z nim będzie straszna, o ile rebelia dojdzie do skutku… I tak halfka znów poczuła lęk. Lodową obawę. To, o czym opowiadała Bogini, wątpliwości jakie miała wcześniej wróciły do niej ze zdwojoną siłą. Choćby byli przed nim o pół kroku, to on zdaje się mieć zawsze jakiś plan. Ma za sobą mnóstwo ludzi, gotowych zginąć na jedno jego skinienie, a oni… Kuro, April, Hikaru, Kaede, Hazard, Dragot, Chepri… Ona, jeśli się jej uda przyłączyć do walki, jeśli wcześniej nic się nie stanie. Czy oddział sześciu, siedmiu osób jest w stanie pokonać całe wojsko? Czy będzie musiała walczyć z Razielem? Nie wątpiła w to, że są silni, ale… Walczyć by coś zmienić i walczyć by zginąć śmiercią bohaterską to wielka różnica.
Nie chciała patrzeć jak umierają ludzie…
Vivian tkwiła między młotem a kowadłem, zakneblowana, skrępowana żołnierskim obowiązkiem, swoim sumieniem i powinnością jaką powinna spełnić wobec ludzi naokoło siebie.
Sytuacja bez wyjścia.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk750/750Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (750/750)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Wto Kwi 21, 2015 8:07 pm
/Post jako obserwator. Nie ma tu mej postaci


Kiedy Vivian się delikatnie wychyliłaby zobaczyć dokładniej zebranie i przy okazji lepiej usłyszeć ważne kwestie, to jej oczom ukazała się garstka kilku głównych dowódców. Każdy miał na zbroi symbol przynależności do elity i symbol rodu, z którego pochodził. Jeśli blondynka słuchała przynajmniej połowy tego, co mówili do niej Raziel i Eve to mogła rozpoznać kilka znamienitych rodów. Jednak widać było pewien dysonans. Wszyscy byli zwarci w jednej grupce i klęczeli przed królem, a tylko trzech znajdowało się przed nimi w pozycji wyprostowanej. Najwidoczniej cieszyli się tak wysoką pozycją i szacunkiem. Wygląd ich zbroi i mowa ciała świadczyły tylko o jednym. Vivian miała szanse zobaczyć trójkę Reishi w jednym pomieszczeniu. Prawdopodobnie nigdy więcej czegoś takiego nie doświadczy. Najlepsi z najlepsi. Każdy miał zbroję innego koloru, zaś herby rodowe były doskonale zaakcentowane by od razu było wiadomo, z kim ma się do czynienia.
- No dobrze. Skoro już ustaliśmy, że moje wojska to zbieranina patałachów to chciałbym się dowiedzieć jak idzie tym, którzy jeszcze znajdują się w Akademii. Będzie z nich przynajmniej porządne mięso armatnie Erkin? – Powiedział Zell, patrząc na wysokiego Saiyanina w ciemnozielonej zbroi. Vivian mogła zauważyć, że połowa jego twarzy była potwornie poparzona. Ten jednak uśmiechnął się nieznacznie,
- No cóż. Tegoroczny pobór nie jest taki zły, jednak nie umywa się do tego z przed kilku lat, a właściwie po naszej małej zabawie do wojska trafiają jakieś łajzy. Połowa nie przeżywa szkolenia, a jeszcze mniej potrafi osiągnąć poziom Super Saiyanina. – Rzekł Erkin, na co król wybuchł śmiechem. Bawiło go każde wspomnienie z rzezi, jaką wywołał Tsuful.
- No to trzeba nakazać im jeszcze ciężej ćwiczyć. Dajcie znać Trenerom by nie oszczędzali ich. A skoro jesteśmy przy ciężkiej pracy. Zidarock. Słyszałem, że twój syn pomimo tego małego incydentu został mianowany Natto. Widać, że elita to jednak prawdziwa potęga. – Rzekł pan Vegety, a Saiyanin stojący po prawej i praktycznie najbliżej blondynki skłonił głowę w geście uznania. Teraz protegowana Reda mogła zobaczyć na własne oczy ojca Raziela i męża Aryenne.
Zidarock Zahne:
Zidarock Zahne był wysokim Saiyaninem noszącym czerwoną zbroję z fragmentami czerni i herbem rodowym, którym był feniks. Miał też na sobie pelerynę, która mogła dziewczynie przypominać tą Reda. Na twarzy miał kilka blizn, lecz żadna mu nie ujmowała.
- Dziękuję panie. Rzeczywiście mój syn robi doskonale to, co do niego należy. Mam nadzieję, że kiedyś zostanie Reishi i będzie mógł ci jeszcze lepiej służyć. – Odparł Zick.
- No. Szczególnie, kiedy będzie uciekał z płaczem do tatusia. – Powiedział ostatni elitarny wojownik i parsknął śmiechem. Głowa rodu Zahne zmierzyła go chłodnym spojrzenie.
- Przynajmniej nie zesrał się pod siebie, jak co poniektórzy Gherk.
Reishi spurpurowiał przy wtórze śmiechu Erkina i już chciał posłać jakąś kąśliwą uwagę, jednak Zell przerwał mu znudzonym ruchem dłoni. Nie miał zamiaru przysłuchiwać się tej dziecinnej wymianie zdań w wykonaniu swoich najlepszych żołnierzy. Miał teraz zgoła inny pomysł.
- Jeśli w choć w połowie jest jak jego ojciec to z pewnością szybko stanie u mego boku. Natomiast teraz chciałbym się zobaczyć z tą dziewczyną od Reda. Ty! - krzyknął na jednego ze strażników. Ten natychmiast podbiegł do króla i zasalutował. - Przyprowadź mi Vivian Deryth. Zakaz udzielania informacji i wyjaśniania komukolwiek. Rozkaz króla. Wykonać.
Żołnierz tylko skinął głową i wybiegł z Sali Tronowej celem dostarczenia wyżej wymienionej dziewczyny swojemy panu. Zell natomiast kontynuował.
- Dobrze. Możecie się na razie rozejść. Zick ty zostać. Chciałbym z tobą jeszcze porozmawiać. - powiedział król Vegety, na co wszyscy zasalutowali i zaczęli opuszczać Salę z wyjątkiem ojca Raziela. Jednak to nie było największe zmartwienie zakamuflowanej Vivian.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pią Maj 01, 2015 1:32 pm
Oho.
I jeszcze kilka razy Oho. Vivian przysłuchiwała się niby normalnym i codziennym sprawom – jakkolwiek te sprawy były normalne na Vegecie. Raporty Króla dotyczyły wszystkiego i niczego a nie mogła powstrzymać ochoty na rzucenie czegoś kąśliwego pod nosem. Jego wici sięgały wszędzie, znał każdą sprawę, o tyle dobrze, że jedynie podejrzewał o coś Trenera, a nie szukał na siłę jego winy, choć kto wie… Ósemka zaciskała wargi w wąską kreskę, nie chcąc dać się wykryć. Oddychała cicho, wdech, wydech. Spokojnie, wiesz co robić… Trener jest podejrzany, trzeba go ostrzec… Powinna czmychnąć czym prędzej do siebie i dać mu znać, jak się uda, zapytać czy Kuro wie o śmierci brata ‘z winy’ Zell’a.
A przede wszystkim… Co zrobić, by go pokonać?
Ciąg dalszy przyjemności podsłuchiwania – dziewczyna nie uniknęła rozmowy o Akademii. Jak Król widział elitarny ośrodek, mający szkolić dla niego przyszłych żołnierzy? Jako miejsce do katusz osób zbyt słabych by przeżyć. Vivian słuchała z szeroko otwartymi oczami jak śmieje się z ataku Tsufula, swojej okrutnej gry i jeszcze narzeka, że do armii trafiają łajzy. Sam sobie to zgotował zabijając mnóstwo ludzi i jeszcze zamierza dręczyć ocalałych? Nosz… Vivian wbiła zęby w kciuk lewej dłoni bo jej Ki chciała wyrwać się z ukrycia. Tak ją to rozsierdziło, że czuła, jak niewidzialne tęczówki robią się czerwone. Szmaciarze siedzą sobie w cieple i odstrzeliwują każdego, kto nie jest wystarczająco silny… Czy oni nie widzą, że w ten sposób populacja na Vegecie będzie bliska zeru, gdy przy życiu pozostawią tylko samą elitę? Poniżej Natto zostaną wybici, Zell nareszcie będzie miał swoje potężne wojsko… Zaledwie jedną setną tego, co było do tej pory.
Zaciskała szczęki dopóki nie otrzeźwił jej smak krwi. Wytarła dłonią twarz powstrzymując odruch wymiotny. Nie cierpiała posoki, przypominał za dobrze o polu bitewnym i zapachu spalonych ciał. Niemniej, odzyskała kontrolę nad sobą, nie warknęła ani nagły wzrost Ki nie miał miejsca.
Zidarock? Vivian odetchnęła i wyjrzała zza kotary by ujrzeć ojca Raziela… Mężczyznę, któremu jej matka doprawiła przysłowiowe rogi dziewiętnaście lat temu na błękitnym globie.
Wyglądał na spokojniejszego od zebranych. Był przystojny i miał w sobie coś bardziej z dyplomaty czy dowódcy niźli tylko z wojownika. Mogła stwierdzić, że był wysyłany w pierwszej linii jeśli trzeba było ustalić warunki rozejmów, dość znacząco stawiając na swoim. Ciemne włosy Raziela… Czarne oczy. Ciekawe, halfka była przekonana, że może w rodzie Zahne mężczyźni mają zielone tęczówki, lecz ta cecha najwyraźniej była indywidualna i należała tylko do jej przyrodniego brata. Może jakaś mutacja czy daleki gen pradziadków? Nie chciała mieszać się w drzewa genealogiczne, to nie jej świat. Wpadła w nie ‘niechcący’ z winy matki i zdrowo namieszała…
Kącik warg drgnął nieznacznie. Sarkazm, cynizm i cięty język nie były rzeczą, które braciszek odziedziczył tylko po ich matce… Kto wie, może i Zick byłby dobrym ojcem dla niej… Gdyby w napadzie wściekłości nie skręciłby jej karku, gdyby dowiedział się skąd się wzięła. A Aryenne… Nie. Nie powinien nigdy o tym się dowiedzieć, nie mogą zniszczyć w jego oczach wizerunku ukochanej żony. Zbyt dużo oboje wycierpieli z dala od siebie by teraz uprzedzenia podzieliły ich na nowo…
Przecież, jeśli się uda obalić Zella, to Aryenne mogłaby wrócić do męża i syna.
- Przyprowadź mi Vivian Deryth.
Co?! Odruchowo zasłoniła usta. Czego on może od niej chcieć… Patrzyła jak żołnierz znika z sali audiencyjnej a sam Król rozpędza ‘radę’. Został tylko on z Zidarockiem… Cholera jasna. Gdyby nie to, że po nią posłał, na pewno by podsłuchała jeszcze to i owo, ale w takim razie…
Przy lekkim dotyku drzwi za halfką rozsunęły się i zamknęły bez żadnego dźwięku. Znalazła się w ciemnym korytarzu, opuszczając się wolno w dół, dopóki jej stopy nie dotknęły podłoża. Uniosła się na kilka centymetrów, wzięła wdech i klnąc na siebie poleciała najszybciej i najciszej jak mogła w kierunku wyjścia.

OOC
[zt] ---> Kwatery Oddziału Specjalnego
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pią Maj 22, 2015 9:42 pm
Żołnierz prowadzący Vivian ani razu na nią nie spojrzał podczas ich wspólnej drogi. Dostał rozkaz, żeby przyprowadzić tą dziewczynę, więc nie zastanawiał się nad jego znaczeniem. Król i inni stojący w hierarchii wyżej od niego, zapewne mieli swoje powody. Pancerz, na którym znajdowały się oznaczenia królewskiej straży sprawiły, że straż nawet ich nie zatrzymywała. Tylko raz musieli zwolnić przy wyjściu by powiedzieć kto wzywa dziewczynę. Po tym krótkim postoju zmierzali w stronę Pałacu już niepokojeni. Dla Vivian ta trasa mogła być trochę dłuższa, niż ta którą przebyła podziemnym tunelem. Jednakże teraz mogła zobaczyć więcej rzeczy. Kiedy zaś zbliżyli się do pałacu to Halfka miała pierwszy raz w swoim życiu zobaczyć miejsce zamieszkania władcy tej planety z bliska. Zewnętrzny przepych i dość znaczne siły, które chroniły wejście mogły uświadomić dziewczynę, że Zell jest jednocześnie rzeźnikiem o olbrzymim poczuciu swojego ego, lecz równocześnie pozostawał groźnym i uważnym przeciwnikiem.
Przy samym wejściu zostali zatrzymani i poddani dogłębnemu przeszukaniu oraz zeskanowaniu. Król mógł mieć paranoję, ale to było chyba wiadome, po tym ilu mógł mieć wrogów, nawet wśród swoich największych sług. Bo o przyjaciołach tu mowy raczej nie może być.
- Kijowa robota co nie Vrogh? – rzucił jeden z Saiyaninów patrząc na Vivian, a dokładnie na jej biust. Niestety dziewczyna nie mogła wykonać swojego popisowego numeru i wybić mu zębów.
- No niestety, ale może się pospieszysz. Król raczej nie lubi czekać. – rzucił żołnierz, który robił za przewodnika jasnowłosej. Jego znajomy tylko kiwnął głową, lecz w dalszym ciągu szczerzył się do córki Aryenne.
- Spoko. Jeszcze tylko jedna rzecz. Twój nóż. – powiedział strażnik do Vivian. Na widok miny młodej Natto, jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. – Chyba nie myślałaś, że staniesz przed jego Ekscelencją z bronią? Szybciutko złotko.
Biedaczysko. Nie wiedział, że takie zagrania nie robią najmniejszego wrażenia na Halfce, a wręcz odwrotnie. Powodują u niej odruch wymiotny i chęć poszerzenia swojej kolekcji wybitych zębów. Niestety blondynka musiała się zachowywać, więc potulnie oddała nóż i już bez większych przeszkód przeszli przez ochronę. Jednak na pożegnanie dostała przeciągły gwizd, którymi ziemianie raczyli ładne dziewczyny. Vrogh też się uśmiechnął pod nosem, bo chcąc czy nie chcąc, musiał przyznać, że dziewczyna może się podobać. Jednakże na tym się kończyła już jego rola, gdyż po przejściu kilkunastu metrów ujrzeli wysoką postać opierającą się o jedną z kolumn. Najwidoczniej na nich czekano.
- Dziękuję. Dalej ja się nią zajmę. Możesz odejść na stanowisko. – rzekł ciemnowłosy mężczyzna.
- Oczywiście Lordzie Zahne. Żegnam.– powiedział strażnik, po czym zasalutował Reishi i odszedł bez słowa. Zidarock Zahne spojrzał na młodą dziewczynę, a właściwie już kobietę i uśmiechnął się pokrzepiająco do dziewczyny.
Zidarock Zahne:
- Chodź. Nie pozwólmy czekać naszemu panu za długo. – powiedział, po czym ruszył przodem. Przez chwilę szli w ciszy, aż wreszcie starszy mężczyzna postanowił przełamać lody.
- Więc jak ci się służy z moim synem? Trzeba po nim sprzątać czy jakoś daje sobie radę? – rzekł, zaś Vi mogła dostrzec na twarzy wojownika lekki uśmiech.

Occ:
Vi masz Zicka Very Happy Dajesz.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pon Maj 25, 2015 11:29 pm
Kroki… Kto by pomyślał, że tak ciężko jest stawiać? Noga za nogą, energiczny marsz żołnierza, odbijał się echem w długim korytarzu. Podeszwa uderzała ciężko o podłogę. Nie, to nie były kroki Vivian. Jej Ki była niewyczuwalna, jej kroki, choć szybkie nie wzbudzały tak głośnej fali dźwiękowej… To prowadzący ją tupał tak, jakby ich przybycie chciał już z daleka oznajmić. Dziewczyna z dłońmi wciśniętymi w kieszenie trzymała dystans dwóch metrów, ich chód niemal się zsynchronizował. Nie wyprzedzała żołnierza, odkąd wyszli z Akademii mijając kręcących się wszędzie wojskowych, ani nie przyśpieszyła gdy znaleźli się w pałacu. Ogromnym pałacu.
Wystarczyło jedno spojrzenie by ocenić wielkość budynku, który z bliska zdawał się przytłaczać swoja potęgą. Halfka nie rozglądała się na boki, wystarczył oszczędny rzut oka w obie strony by ujrzeć żołnierzy, i to z tych wyższych sfer, patrolujących mury, okna, drzwi, każdy zaułek… Mówimy w końcu o Pałacu Króla, ale jakby nie patrząc, to Król jest tutaj najpotężniejszą istotą na planecie, więc w czym problem? Po com u tyle Ochrony? Ktoś tu się poważnie czegoś obawia… Słusznie czy też nie… Vivian nie zareagowała na poganianie i oprócz przedstawienia się i poddaniu kontroli nie wypowiedziała ani słowa. Oceniała przepych pomieszczeń, kaszmirowych dywanów, ogromnych obrazów w pozłacanych, a może i szczerozłotych ramach, po cichu klnąc na skąpstwo władcy, jeśli chodzi o prosty lud. Wystarczyło choćby dla kontrastu przywołać obraz wioski w której wychował się Kuro do tego kopiącego ozdobami po oczach przedsionka pałacu. Jedna taka ozdobna ikona ze ściany zapewniłaby miesięczne wyżywienie całej wiosce… Było tu wszystko. Obrazy i malowidła, nawet łeb jakiegoś monstrum użyty jako trofeum na ścianie miał pozłacane rogi. Kolumny, dywany, ornamenty, jakieś posągi… Bogactwo i przepych wylewały się każdym otworem, ba, żeby choć były dobrane ze smakiem… Miała wrażenie, że to wszystko na pokaz, jakby Zell nie polegając wyłącznie na opinii o swojej sile dodał jeszcze bogactwo by podbudować autorytet.
Jaki autorytet? Toż to jedna z wielu pijawek na Vegecie, z tą różnicą, że ta prędzej zabije wszystkich niż odpuści. Pijawka w koronie.
Stanęli przed ostatnim punktem kontrolnym, co dawało nadzieję, że za około godzinę znajdą się na miejscu. Vivian od razu wyczuła dreszcz na karku na widok parszywej gęby wgapiającej się w jedno konkretne miejsce… Biust zakrywał kombinezon, pancerz i po części kurtka, a oni dalej gały wywalają. Chciała posłać Strażnikowi ostrzegawcze spojrzenie, gdy ten uśmiechnął się i nim doszła do głosu, zażądał noża. Halfka zamrugała i zmierzyła go uważniejszym wzrokiem, na co wyszczerzył się szerzej z wyraźną satysfakcją. Uniosła brew, jakby w bardzo subtelny sposób kwestionowała jego inteligencję.
- Myślałam, że nikt nie śmie podważać potęgi jego Ekscelencji sądząc, że zwykła Natto ma jakieś szanse rzucając się na niego z nożem… – zaczęła niewinnie i spokojnie, bez cienia jadu w głosie. – Chyba, że to bardzo wyszukany komplement, mówiący, iż wyglądam na silniejszą niż myślę. Bądź, w innym przypadku, przytyk w stronę jego Wysokości, jakoby bał się mieszańca z nożem od masła w ręku… – odpięła pasek z ostrzem i położyła na wyciągniętej dłoni.
Zostawiając oniemiałego strażnika, który nie przejął się ubliżeniem, ba, nawet zagwizdał ku jej konsternacji weszła wraz z przewodnikiem do następnej sali. Mieli już iść dalej, gdy kątem oka, sekundę nim usłyszała głos, ujrzała postać w czerwonej szacie. Nie, mężczyzna był dojrzalszy od Zell’a, nie wyglądał na Króla. Dopiero po chwili rozpoznała Zicka, ojca Raziela, władca nie pofatygował by się sam, o czym ona myśli? Reishi odwołał żołnierza i uśmiechnął się do dziewczyny… W nie-podejrzany sposób, w subtelny sposób kazał iść za sobą.
I oto Vivian miała przed sobą mężczyznę, któremu jej matka przyprawiła rogi, a ona sama jest na to niewątpliwym dowodem. Zrobiło się jej gorąco z nerwów, ale na zewnątrz powieka nawet jej nie drgnęła. Było jej szkoda Zicka… Kocha swoją żonę, od jej rzekomej śmierci nie potrafił spojrzeć na inną i tęsknił, nieświadom tego, że Aryenne żyje, cierpi i jej też go tak strasznie brakuje. Duma a także pragnienie rozwikłania tajemnicy nie pozwoliły jej wrócić, zginęłaby jako zdrajczyni, bardziej gnębiąc ród Zahne. Współczuła mu, tak strasznie mu współczuła, ale nie mogła tego w żaden sposób okazać… Pal licho tajemnicę… Przecież sama by się rozkleiła i gdzie ta twarda wojskowa?
- Nie raz i nie dwa trzeba było po nim zamiatać pod dywan, Sir. – Vivian pozwoliła sobie na mimowolny uśmiech. – Zbyt skory do walki, gdy u mnie jest odwrotnie… Nawzajem się kontrolujemy. A raczej tak było jeszcze niedawno... – umilkła. Przypomniała się jej ostatni rozmowa z bratem przyrodnim i wiadomość o jego zaszczepieniu specyfikiem Zell’a. – Da sobie radę, jest dobrym i lojalnym żołnierzem. Wnerwiającym, ale dobrym, temu zaprzeczyć nie mogę.
Ukłucie melancholii trafiło w jej duszę. Nie wiedziała, czy jeszcze Raziela zobaczy. Czy ojciec wiedział o serum kontroli czy nie, Raziel i on mogą stanąć do walki z Vivian i powstańcami. To był najgorszy możliwy scenariusz, ale najprawdziwszy. Dlatego tak rozumiała jego ostrzeżenia i prośby, by uciekała z pola bitwy…
Dlatego nie mogła pozostać obojętna.

OOC ---> Koniec treningu
Zapomniałam skończyć trening...


Ostatnio zmieniony przez Ósemka dnia Czw Paź 15, 2015 9:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Sob Cze 13, 2015 9:00 pm
Czego jak czego, ale tego, że Zell jest skromny to nie można było powiedzieć. Bogactwo i przepych wylewały się z każdego kąta i pomieszczenia. Olbrzymie obrazy, złote posągi, drogie dywany, wazy i inne rzeczy. Na górze drogocenne żyrandole. Dziewczyna mogła pójść nawet w zakład, że gdzieś w tym pałacu jest kilka pomieszczeń zapełnionych złotem i klejnotami. Rzeczami, które dobry król powinien pomagać biednym poddanym. Jednakże Zell nie był dobrym królem. Pewnikiem nawet koło takiego nie stał. Lecz teraz pan i władca na Vegecie wzywał młodą i praktycznie nic nie znaczącą Halfkę przed siebie. Ciekawe po co? Przecież raczej nie chciał jej zaproponować tego by została jedną z jego konkubin, prawda? Cóż, taka myśl mogła przez chwilę uderzyć w Vivian, lecz była niedorzeczna. Gdzie mężczyzna, dla którego status krwi jest jedną z najważniejszych rzeczy, zechce półkriwstną. Na szczęście aktualnie jeszcze nie stała przed Jego Ekscelencją. Jednak nie wiadomo, czy nie trafiła gorzej. Zidarock Zahne mógł wyglądać na miłego Saiyanina, lecz nie dostał swojego stołka i przywilejów za piękne oczy i stylową brodę. Ten mężczyzna zabił znacznie więcej istnień niż dziewczyna widziała przez całe swoje życie. Dlatego też nie można było go zlekceważyć. Zick był groźnym przeciwnikiem zarówno w walce jak i w polityce.
Kiedy jednak Vivian przedstawiła swój punkt widzenia na temat współpracy z Razielem, to starszy Saiyanin zaśmiał się cicho.
- Można powiedzieć, że ma to po matce. Jednakże z wiekiem powinien spuścić z tonu i bardziej myśleć głową, a nie pięścią. – powiedział Zahne, zaś ostatnie słowa mogły świadczyć zarówno o dojrzeniu jak i o wejściu w świat polityki. – Zawsze był pewny siebie i nie dawał sobie w kaszę dmuchać. Ty jesteś chyba podobna.
Po tych słowach spojrzał na Vivian, a jego wzrok wyglądał jakby chciał ją prześwietlić w całości.
- Czytałem twoje akta. Imponujące jak na Halfkę. Nie żebym miał coś przeciwko półkriwstnym. Chodzi o to, że rzadko kiedy jakiś Half osiąga tak wysoką rangę w tak młodym wieku. Musiałaś mieć całkiem silnego rodzica. W każdym razie. Powiedz. Co sądzisz o tej całej sytuacji i jak myślisz, czego król może chcieć od takiej dziewczyny jak ty? – powiedział ciemnowłosy i oparł się spokojnie o jedną z kolumn. Jego czarne oczy były wbite w jasnowłosą. Ten wzrok mógł przepalać dusze.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Sro Cze 24, 2015 4:15 pm
Co jak co, ale Zick spełniał wszystkie punkty, jakie sobie o nim wyobrażała Vivian. Po pierwsze, nawet nie patrząc na status krwi i pozycję, zachowywał się jak elita. Nie ta rozwydrzona, chełpiąca się siłą i brutalnością połączoną z małpim rozumem pseudo „śmietanka” Vegety. Reishi miał coś, co można było nazwać klasą. Po samym spokoju i postawie wywnioskować można było, że jest silny i nie dzierży tego tytułu tylko by się nim chwalić. Po drugie nie wywyższał się, ani nie ubliżał, budując poczucie wartości na słabszych. Jeśli chodzi o Raziela, to miał on tendencje do przechwalania się, ale Ósemka mogła usprawiedliwiać to ich wiekiem, no i charakterem przyrodniego brata. Młody Zahne był synem swojego ojca – był jego młodszą, nie tak potężną kopią, przed którą jeszcze długa droga pełna potyczek i błędów. Nikt nie mówił, że droga na szczyt jest łatwa. Jak się jednak do niej dotrze…
Jej własna moc była schowana, tak samo jak prowadzącego ją mężczyzny. Mogła tylko domyślać się, jaki jest silny i jak wielką wiedzę ma. Szczerze, to ktoś taki powinien siedzieć na tronie… Nie traktujący innych jak ścierwa – choć czy tak by było, jaką mogła mieć pewność? Znała Zicka tylko z opowiadań Raziela, jaki faktycznie miał stosunek do halfów nie wiedziała. Mógł nią pogardzać a poprawność polityczna kazała mu powściągnąć języka. Nie to, żeby martwiła się co o niej myśli. Przyzwyczaiła się do najróżniejszych reakcji na swoją osobę.
… Temperament po matce? Nie mogła zaprzeczyć, ale gdy Saiyan powiedział, że pod tym względem jest do niego podobna, poczuła ukłucie. W ich związku pewnie Aryenne była bardziej porywcza niż stateczny Zidorack – podobną parę tworzył Raziel z Eve, lodowy spokój i ognisty charakter. A Vivian, ze soją burzą uczuć skrywaną za kamienną maską? Była czymś pomiędzy? Jej ojciec też słynął z samokontroli czy to jest coś, co sama rozwinęła? Nie wiedziała… Nic naprawdę nie wiedziała, a za każdą odkrytą tajemnicą stał kolejny rząd pytań.
Odpowiedziała spokojnym spojrzeniem, jakby nikt i nic, a na pewno nie on, nie był w stanie jej przestraszyć. Czarne oczy Saiyana… Skąd w takim razie u Raziela zielone tęczówki? Tajemnica. Vi patrzyła bez lęku, brązowe spojrzenie kontra wzrok koloru węgla.
- Moja matka pochodziła z Ziemi, ojciec był Nashi, Sir. Oboje nie żyją. Tylko tyle wiem. – skłamała gładko. Z resztą…
Może i ma silnego rodzica, ale wciąż identyfikowała się z tym, że jest Ścierwem. Najniższym z najniższych, hybrydą słabego Saiyane i ludzkiej kobiety – i z tego niczego wyszła wojowniczka sukcesywnie rosnąca w siłę. Wiadomość, że niemalże legendarna Kiui jest jej matka, nieco zburzyła ten światopogląd i podkreśliła smutną prawdę – jeśli urodziłeś się w słabej rodzinie, taki pozostaniesz, oczywiście jeśli się nie przyłożysz do roboty.
Kariera w wojsku Nowej Vegety wymagała wielu poświęceń.
… Inwazja zaczęła się na dobre. O ile zmysły Vivian działały sprawnie wyczuła konfrontacje Ki Reda i June na Ziemi, gdzie mnóstwo Saiyańskich energii zniknęło. Odparli atak na błękitny glob ku jej uldze. Nie wiadomo co władca Vegety planował, ale skoro będą tam na straży… Szlag by to, że nie zna telepatii, podziękowałaby im choć za to, bo jak zwykle sama nie umie zrobić wiele… I wplątała się w wizytę u tego-drania-króla Zell’a.
- Awansowałam niedawno, a jak mnie poinformowano, Oddział Specjalny jest bezpośrednio związany z Jego Wysokością. Kapitan jak i Trener wyjaśnili mi już wszystko, być może król chce mnie sprawdzić osobiście. Z jednej strony to zaszczyt, z drugiej mam nadzieję, że nie zmarnuję jego czasu.A on sobie mój może marnować do woli… Grr…To tylko podejrzenia, Sir. Do tego, jestem mieszańcem, pierwszym w Oddziale Specjalnym.
Bo czego tak naprawdę może chcieć od niej Zell?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pią Lip 03, 2015 8:18 pm
Sala tronowa (audiencyjna) Kaiyan_by_dbzataricommunity
Każdy grał w swoją grę najlepiej jak potrafił. Inni lepiej, drudzy gorzej. O Zellu było wiadome, że nienawidzi Halfów, słabszych i kocha tylko siebie. Do tego pasowała połowa elity mu podległa i jej dzieciaki. A gdzie pomiędzy tym wszystkim znajdował się Zidarock Zahne? Ciężko powiedzieć, gdyż ten mężczyzna miał dużo tajemnic i własnych planów. Był głową jednego z najpotężniejszych i najstarszych rodów Vegety i musiał dobrze rozgrywać swoją partię szachów, żeby nie przegrać. Już dawno nauczył się grać kartami jaki dostał, a z upływem lat zwiększał swoją talię o coraz lepsze. Przysługi, strach, władza, szacunek. To wszystko sprowadzało się do tego, że na Vegecie on i król mieli swoich pionków, którzy wypełniali ich rozkazy. Zell miał swoich ludzi, a Zahne swoich. Jednak żaden nie chciał walczyć z drugim, gdyż byłoby to nieopłacalne. Dlatego ojciec przyjaciela dziewczyny zajmował tak wysoką i niepodważalną pozycję. Strach przed usunięciem, które mogło kosztować innych więcej, niż zyski, jakie by osiągnęli. Dlatego wszystko jak na razie pozostawało w impasie. Olbrzymim impasie.
Zick słuchał uważnie słów dziewczyny i równocześnie obserwował jej ruchy oraz mimikę twarzy. Już dawno nauczył się, że nawet doskonały kłamca nie potrafi do końca kontrolować odruchów swojego ciała, a co dopiero młoda dziewczyna.
- Rozumiem. Szkoda, że nie znasz swoich rodziców, ale mogą być z ciebie dumni. Z tego co już wiem, to wiele osiągnęłaś, a możesz zajść jeszcze dalej, jak będziesz wiedziała którą ścieżką iść. Wszystko zależy od ciebie moja droga. – powiedział spokojnie starszy Saiyanin i obdarzył blondynkę czymś na kształt łaskawego uśmiechu. Podobała mu się ta mała panna. Była zadziorna, inteligentna i silna. Nie wyglądała na szarą myszkę, którą można pomiatać. Gdyby jej rodzice pochodzili z elity, to już dawno byłaby pewnie mężatką z co najmniej jednym dzieckiem. Dobre geny nie mogły się marnować i może właśnie to od niej chciał Zell? Zahne nie mógł przewidzieć ruchów swojego władcy, lecz był pewny jednego. Lepiej mieć tą dziewczynę na oku.
- Jeśli król wzywa cię przed swoje oblicze, to oznacza, że przeznacza tą odrobinę swojego czasu specjalnie dla ciebie. Niektórzy uważają, że jest to czas, by się zaprezentować, a inni zwyczajnie robią w gacie. Jednakże ty raczej nie musisz robić wrażenia, gdyż już je zrobiłaś. Teraz tylko musisz się pokazać i być ocenioną przez jego Ekscelencję. – powiedział i na chwilę zamilkł, jakby szukając kolejnych słów. Echo ich kroków zakłócało panującą wszędzie ciszę. Pałac był wielki, lecz pusty, jeśli nie liczyć członków Gwardii Królewskiej, pilnujących ścian. – Oddział Reda tak? Cóż ma tam wielu zdolnych ludzi, lecz nie wszyscy mają ten sam potencjał. Skoro jesteś już Natto, to musisz nauczyć się obserwować ludzi w Akademii. Kto z kim trzyma, kogo się boją i kto ma władzę. Jak myślisz, ile władzy ma mój syn, a ile ty masz? Nie mówię tutaj o rządzeniu ludźmi, lecz szacunku, respekcie, poważaniu. Zarówno, wśród uczniów jak i Trenerów. Zastanów się nad tym. A teraz powodzenia. – powiedział Saiyanin, zaś dziewczyna dopiero teraz zobaczyła, że doszli pod drzwi, za którymi znajdowała się Sala Tronowa, a w niej Zell Junior. Osoba przez, którą jej matka musiała uciec z Vegety, Axdra zginął, Tsuful szalał, Kuro i jego rodzina byli szykanowani. Miała wejść do legowiska węża. Zahne kiwnął tylko głową, zaś drzwi otworzyły się i panna Deryth przeszła przez nie.

Król:
Od razu go zauważyła. Siedział na swoim tronie w zbroi, której wykonanie kosztowało zapewne więcej niż wynosił roczny żołd wszystkich żołnierzy poniżej Kiui. Jego zimne oczy były wbite w jej sylwetkę, a na jego twarzy gościł cyniczny uśmiech.
- Vivian Deryth. – powiedział chłodnym głosem, kiedy młoda dziewczyna szła w jego stronę, aż uklęknęła kilkanaście metrów przed nim. Wokół niej płonęły energie żołnierzy i samego Zella, która była niższa, niż się dziewczyna spodziewała. A może legendy o jego potędze są tylko… legendami?
- Wstań. – powiedział równie lodowatym tonem. Uśmiech na jego twarzy cały czas był zimny i nie zwiastował niczego dobrego. Kiedy Vivian wykonała zadanie to jego oczy szybko przebiegły po jej sylwetce, zatrzymując się na jej piersiach.
- Powiedz mi moja droga. Jak ci się służy w mojej armii? Podoba ci się nasza polityka, czy może jest coś co chciałabyś zmienić? – rzucił w dalszym ciągu gapiąc się na cycki blondynki. Król nie król, każdy facet jest taki sam. Jednakże jego Vi nie mogła pozbawić zębów, bez straty własnej głowy. – Mówią, że jesteś jedną z najzdolniejszych żołnierzy w ciągu ostatniej dekady. Cóż. Chciałem się przekonać czy mają rację. Mają panno Deryth?
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pon Lip 06, 2015 10:57 pm
Zick był innym przeciwnikiem.
Krok za krokiem, nie zdradzali po sobie niczego. Nie to, żeby prowadzili jakąś grę… Po prostu taki był rozkład sił. Każdy miał swoje karty i nie zamierzał odsłaniać ich dopóki nie padnie odpowiednie hasło. Oboje szukali luk w swojej obronie, nie w celu walki, lecz dojścia do tego co druga strona myśli bądź planuje. Wygrywa ten, który dostrzeże lukę w obronie. Vivian jednak miała małą przewagę, którą może i Zidarock odkrył, lecz nie potrafił przejrzeć czy zrozumieć. On uczył się rozpracowywania otaczających go żołnierzy, niekoniecznie z czyjegoś rozkazu, ale z konieczności posiadania haka na kogoś. Studiowanie mimiki, intonacji głosu, nawyków, tików… Wszystko to po to, by umocnić swoją pozycję. Polityka, tylko i wyłącznie, zaś Ósemce potrzebne było to do innej, z goła o wiele istotniejszej rzeczy - przeżycia. Zwracanie uwagi na szczegóły było konieczne by zrozumieć jakie ktoś ma wobec niej intencje, wobec nieletniego smarkacza, biednego, brudnokrwistego ścierwa pełzającego po ulicach, które każdy można bezkarnie skopać.
Nie miała kontaktów i przysług, którymi mogła się obronić, chroniła swoją skórę sama. Tu nie chodziło o stołek, ale o przetrwanie. Dlatego jej odruchy, idealnie wyuczony spokój i wręcz pedantyczne zwracanie uwagi na szczególiki pomagały jej do tej pory. O ile Zick był pewien, że ma przed sobą zwykłą, wyjątkowo zdolną dziewczynę, tak był przekonany, że tyle ile musi rozgryzie swoimi sposobami. Miała tę przewagę, że on nie rozumiał pobudek, z jakich Vivian mogłaby kłamać i maskować – różnica nie tylko klas czy wychowania, ale samego życia. Inne warunki. Dla niego to była praca. Dla niej to była tylko jedna z wielu chwil, gdy nie dawała nic po sobie poznać – sprawa życia i śmierci… Nie mogła być w tym dobra, musiała być w tym idealna. Gdyby nie była, nie szła by właśnie teraz tym korytarzem tak opanowanym krokiem.
Działało to w drugą stronę. W normalnych interakcjach nie potrafiła być bezpośrednia, nie umiała pozbyć się maski, swojej skorupy… Wychodzi na to, że przeszłość czy tego chcesz czy nie, rzutuje na Twoim zachowaniu.
Szli. Vivian nie dawała po sobie nic poznać, tak jaki jej przewodnik. Nie mogła rozgryźć co Zick o niej myśli i czy jest dla niego tylko pionkiem, który zna się z jego pierworodnym… Nie przejmowała się tym, jakie wrażenie na nim zrobiła – choćby Zahne Senior uważał ją za zdemoralizowane ścierwo, Raziel i tak dalej nie zmieniłby wobec niej nastawienia. Jeśli jednak Zell ma ją ocenić, jak krowę przyprowadzoną na postronku, może się spodziewać wszystkiego. O co zapyta, czego będzie wymagał? Przeszło jej przez głowę, że może nie powinna mieć na sobie ledwo trzymającej się kupy kurtki, ale bez tej osłony nie byłaby w stanie stanąć przed mordercą jej brata.
Słysząc ostatnie słowa Reishi, Ósemce nawet powieka nie drgnęła. To co jej poradził Zidarock dla niej było oczywiste i mogło robić za cenną radę wobec kogoś innego, na przykład dzieciaka elity zbyt polegającego na wpływie rodziców. Ona, by lawirować między trenerami a wyżej postawionymi musiała wiedzieć jak się przed kim zachowywać i na co można sobie przy kimś pozwolić. Czerwony Trener nienawidzi braku szacunku i impertynencji. Koszarowy – słabości. W obliczu każdego trzeba inaczej się zachowywać, inaczej też zadawać pytania i działać, a to tylko jeden z wielu przykładów. To było połączone nierozerwalnym łańcuchem z wątkiem o czytaniu szczegółów... Vivian musiała pilnować otoczenia, gdy otoczenie chciało ją zabić bez ostrzeżenia – tyczyło się to nie tylko zachowania ludzi, ale też ich interakcji i układów społecznych.
Drzwi. Złote obramowania, symbol Armii i Vegety na nich, wygrawerowane znaczki zdobiły każdy centymetr kwadratowy skrzydeł, które otworzyły się wolno…
Przeszła przez nie sama.
Sala była ogromna. Zyskała na przestrzeni gdy patrzyło się na nią pod tym kątem, a nie ukrytą pomiędzy tajemnym przejściem a czerwoną draperią. Piąta kolumna na lewo, tak, tam było miejsce, z którego podsłuchała Króla rozmawiającego z doradcami. Zdobiony, podwyższany tron, do którego prowadził długi, ręcznie tkany dywan. W równych rządkach, na baczność otaczali ich członkowie Gwardii Królewskiej.
Na wprost Vivian siedział sprawca całego tego zamieszania.
Żmija w koronie.
Morderca.
Wielbiony Pan i Władca.
Krwista, wypolerowana zbroja aż biła po oczach, ciężki płaszcz opadał na siedzisko tronu, przypominając z tej odległości zaschłe plamy krwi. Zell Junior patrzył na nią z góry. Przypominał jej niekwestionowanego władcę dżungli, pewnego swej pozycji i siły. Z sylwetki biło coś, co można było nazwać niezachwianą pewnością we własny autorytet, równające się bezgranicznej ignorancji i miłości własnej. Czarne oczy śledziły każdy jej krok, na wargach błąkał się okrutny w swym szczerym cynizmie uśmieszek.
Uśmieszek, który Vivian z chęcią zdrapałaby paznokciami z jego twarzy.
Uklękła słysząc swoje imię, przełykając dumę i strach, co pozostawiło posmak goryczy w ustach. Nie zasługiwał nawet na to, by mu miała napluć na but, ale musiała grać. Być taktowną, spokojną Natto, jakiej oczekiwał, mówić to, co chce usłyszeć i przede wszystkim… Przeżyć to spotkanie.
Ósemka wstała, trzymając się prosto i na baczność. Zero wbijania dłoni w kieszenie, nie tym razem. Wpatrywali się w siebie. Zimny, badawczy wzrok, władcze spojrzenie i jej spokojnie, śmiałe, choć nie wyzywający oczy. Patrzyła na niego uważnie, bez lęku, tak jak powinien patrzeć żołnierz na władcę. Z powagą. Natto, który nie chowa się po kątach z wrażenia i strachu przed Władcą, ale ktoś, kto odpowiedział i stawił się na wezwanie. Brakowało jej co prawda bezgranicznego uwielbienia jakiego mógł Zell oczekiwać, ale nie potrafiłaby zmusić się do czegoś takiego. Nie można było zaprzeczyć, że król robi wrażenie swoją postawą, pozycją czy przystojną twarzą. Vivian co prawda poczuła falę gorąca w ciele, ale daleko temu było do pioruna miłości od pierwszego spojrzenia – bliżej nienawiści i strachu.
Gdy mogła stać prosto i na niego patrzeć, docierało do niej z kim ma do czynienia. Ten Saiyan był zimny i cyniczny, ignorujący dosłownie każdą wartość moralną. Vivian była skryta, bo dzieciństwo nauczyło ją, że wylewność nie popłaca. Raziel był chłodny w obyciu, bo rozpad rodziny zabił w nim część uczuć. A Zell? Nie, on od urodzenia miał wszystko co chciał. Nie był lodowaty i okrutny, bo coś zatruło mu charakter. Był taki, bo mógł. Jako władca i Saiyan, mógł pozwolić sobie na okrucieństwo, rozmiłowując się w nim, bo wszystko uchodziło mu na sucho. Nie musiał nawet czerpać z tego satysfakcji – ranił innych ku przestrodze, uważając to za konieczność. Dlatego był taki straszny… Nie miał sumienia. Nie czuł wyrzutów. Mógłby nienawidzić halfów z głębszego powodu, jak na przykład Ivan, którego ojciec poległ zabity przez brudnokrwistego, ale nie… Słynął z nienawiści do mieszańców, słabeuszy i pogardy dla życia każdego, kto jest słabszy od poziomu Kiui.
On zabił jej brata. To przez niego Raziel stracił matkę a Zidarock żonę. Wybił Siedemnastkę. Zrobił sobie igrzyska z Vegety, szczując cywili Tsufulem. Promował agresywną politykę – morderstwa, gwałty i niszczenie. Dla niego halfi byli gorsi od ścierw, byli czymś „pod” czystokrwistymi.
Emocje tańczyły, nienawiść, pogarda przeplatały się ze strachem, a wszystko to Vivian deptała, spychała w najciemniejszy kąt swojego obolałego umysłu. Patrzyła na Zell’a tak boleśnie świadoma tego, co zrobił i co robi, nie tylko z nią, ale z całą Vegetą i wszechświatem, że żołądek bolał ją, jakby ktoś go pokopał. Przebywanie z nim było torturą, bo na usta cisnęły się skargi i lament. Nienawidziła go, choć nie chciała czuć tak niszczącego uczucia. Bała się go, bo był zadufany w sobie i niezrównoważony. A także diabelnie silny, nawet jeśli skrywał swoją energię. Gdyby wygarnęła mu wszystko co o nim myśli – zabiłby ją. Nie poczułby nawet skruchy. Jej moc jak zawsze pozostała skryta, jeden impuls mógłby ją zdradzić, a tak… Niech jest pewien, że ma przed sobą najspokojniejszą osobę na Vegecie.
Rzeczywiście przypominał jej dzikiego zwierza. Pewna leniwa gracja, z jaką na ustach wykwitł szerszy, lodowy uśmiech, nadała mu wygląd drapieżnika szczerzącego się do ofiary. Jeden jego ruch i byłaby martwa. Wodził ciemnymi oczami po niej, oceniając postawę, nastroszone włosy, obcą barwę kosmyków i oczu. Niewątpliwie miał przed sobą halfa, ale to nie przeszkodziło mu, patrząc na znienawidzoną rasę, wlepić wzrok w jej piersi… Serio? Vivian opadłyby ramiona, gdyby mogła sobie pozwolić na taki gest. Nosz, Władca Vegety a libido jak u każdej innej małpy…
U każdej zapchlonej, zadufanej w sobie, pozwalającej sobie na wszystko małpie!
Milczała krótką chwilę, nie chcąc wypowiadać słów bez uprzedniego ostrożnego ich doboru. Musiała bardzo uważać. Wyciszyła wszystkie zmysły, ignorując swój stan, ten dojmujący strach i wszystkie wątpliwości. Do głowy jej wpadły jej własne słowa, których użyła przy rozmowie z Kaede, ale o dziwo… Powracająca gorycz tylko wzmogła determinacje. Serce Vivian zaczęło bić wolniej…
- Najjaśniejszy Panie… Od dziecka chciałam służyć w Armii. Chciałam być silna. Odważna. Gdy miałam pięć lat marzyłam o noszeniu błyszczącej zbroi. Dla mnie to wielkie szczęście, że udało mi się tak daleko zajść. Wiem, jak niewiele znaczę na Vegecie i jest dla mnie zaszczytem, że tu stoję. – mówiła spokojnie, ani kropla goryczy czy żalu nie wlała się do tej przemowy. – Początki zawsze są trudne, ale nie zamieniłabym tego życia na żadne inne. Z czasem przywykłam, to co kiedyś było męczące z czasem stawało się łatwiejsze. Trenuję co dzień, po to, by być lepszym żołnierzem. – zamknęła na moment powieki. Na policzkach Vivian wykwitł delikatny, nerwowy rumieniec - o tyle dobrze, że Zell powinien pomyśleć, że tak działa na nią jego osoba. Naiwny. – Czy jestem zdolna, to nie mi o tym decydować Wasza Wysokość. Spełniam rozkazy, robię co mi każą, a, że wychodzi mi to trochę lepiej niż innym, wyróżniam się. Zwłaszcza, że jestem mieszańcem. Panie, wiem, że elitarne jednostki od wieków składają się tylko z członków czystej krwi rodów. Dlatego tak ważny był dla mnie awans na Natto i na tym nie chcę poprzestać. Mam cel, który można nazwać również ułudą, ale zamierzam do niego dążyć.
Zrobiła coś, za co nienawidziła siebie.
Ósemka uklękła i pochyliła pokornie głowę. Gest szacunku i poddaństwa, za który jej całe jestestwo darło się zwyczajnie w jej duszy. Słowa i ruchy były tak sprzeczne z tym co czuła, że powodowały niemal fizyczny ból. Zacisnęła zęby – musiała to przetrwać, choćby musiała paść plackiem przed jego błyszczącymi buciorami i robić za wycieraczkę.
- Wasza Wysokość, spytałeś co bym chciała zmienić. Odpowiem szczerze. Chciałabym, by zmieniło się nastawienie do halfów. – niemal czuła ostrze spojrzenia wbijające się w jej głowę. – Jestem świadoma tego, że nie jesteśmy godni wielu praw i nigdy nie będziemy na takiej pozycji jak czystokrwiści Saiyanie. W historii Vegety namieszaliśmy, przysparzając wiele kłopotów koronie. Chciałabym zmazać tę plamę. Jesteśmy słabsi, gorsi, ale potrafimy walczyć. Nie chcę opuszczać tej planety, to także moja ojczyzna i będę za nią walczyć. Chcę Panie udowodnić całej Vegecie, że half też może być oddanym i lojalnym żołnierzem. Będę pracować, aż dopnę swego, aż pokażę, że choć jeden mieszaniec jest wart zaufania, chcę pokazać, że można ciężką pracą zdobyć szacunek w oczach inny. Chcę, by potem inni szli moim przykładem, a choćby miało to potrwać wiele lat, nie poddam się.
Brzydziła się tymi słowami, ale mówiła je z pasją przebijającą się przez spokój i chłód, że były najszczerszą wypowiedzią… Doskonale zagraną, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć. Jej nerwy i zakłopotanie potęgowały tylko autentyczność jej myśli i całemu zdarzeniu.
Pozostało tylko czekać, czy Zell ją wyśmieje, zabije czy zignoruje.
Dwie z tych trzech opcji nie wydawały się wcale takie złe.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pią Lip 10, 2015 10:23 pm
Zell siedział, a prawie leżał na swoim bogato zdobionym tronie. To wszystko było takie sztuczne. On, jego postawa, pałac. Wszystko. Nie był takim królem jakiego potrzebowała Vegeta, a właściwie to nigdy nie powinien nawet dzierżyć takiego tytułu. Może i Saiyanie byli znani jako jedna z najbardziej brutalnych ras w całej galaktyce, to jednak Zell przewyższał każdego członka swej rasy. Nie było w nim nawet grama dobra czy też miłosierdzia. Brakowało mu nawet zwykłej ludzkiej uczciwości i jakichś zasad współżycia społecznego. Król Vegety był osobą, która uważała, że wszystko i wszyscy należą do niego. A jeśli czegoś nie może zdobyć lub też ktoś nie chce mu się podporządkować to trzeba to wziąć siłą, a delikwenta zabić. Może w jego chorym umyśle miało to jakiś sens, lecz w rzeczywistości nie przynosiło zbyt dobrych wyników. No przynajmniej planecie, gdyż Zell opływał w dostatek, kiedy mniej bogatsi ledwo co wiązali koniec z końcem. On zaś pokazywał swoje bogactwo w taki sposób, że aż się chciało wymiotować. Przepych jaki panował w pałacu i wśród jego przydupasów aż bił po oczach. Gdyby mógł, to kazałby wykonać wszystko ze złota, a gdyby się nie bał o swoje życie, to kazałby się obwozić na złotym tronie co miesiąc po największym mieście planety. Obłuda, zło i przepych wręcz się wylewały z tego osobnika, jednak nic nie można mu było zrobić. Każdy kogo Zell uważał, za zagrożenie był usuwany. Czasami nawet mordowane całe rodziny. Oczywiście czystokrwistne należące do elity miały spokój, bo po pierwsze były po jego stronie, a po drugie również były nadzwyczaj potężne. Lepiej nie było mieć w nich wrogów. Dlatego też dawał im sporą ilość przywilejów, stanowisk oraz bezkarności. No bo przecież byli oni lepszy od reszty tej hołoty, którą byli jego podani. Ciężko było określić Zella Juniora, lecz po pewnym namyśle można użyć dwóch słów. Zimny skurwysyn.

Aktualnie władca wszystkich Saiyan bawił się pierścieniem na swoim palcu i z paskudny uśmiechem, godnym największego oblecha słuchał słów Vivian. Nie interesował się zbytnio treścią wypowiedzi blondynki, lecz jednym uchem zwracał uwagę na to co mówiła. Większa część jego uwagi była jednak pochłonięta przez jego ciało i obliczenia ile mogłaby dać dzieci. Może Halfy są podrzędnym gatunkiem, ale kilka takich kobiet jak ta, mogły by mu dać sporą armię, posłusznych wojowników o sporym potencjale. Jednak w dalszym ciągu jakoś nie kwapił się do tego. Oczywiście mógł kazać żołnierzom ją otumanić, a potem wstrzyknąć jej serum, żeby była mu podporządkowana w stu procentach. Wtedy mógłby robić z nią co tylko by chciał, a ona byłaby mu jeszcze za to wdzięczna. Kusząca perspektywa, jednak Zell powstrzymał na chwilę swoje rządze. Halfka, halfką lecz gwałt na niej nie byłby zbyt dobrym posunięciem. Trzeba by to zrobić po cichu.
- Z tego co twój Trener mówił jesteś dość zdolna i silna. Możesz daleko zajść, jeśli będziesz wiedziała co dla ciebie dobre i czego nie robić. Bycie Natto to już dość spore osiągnięcie, lecz przy odrobinie pomocy i byciu miłym dla odpowiednich osób, możesz zostać Reishi. Wszystko zależy od ciebie. – powiedział król, zaś ton jego głosu i uśmiech mówiły jasno o jakiej formie bycia miłym mówił. Dał znać dziewczynie, że może kontynuować. Mówiła poprawnie i tak cholernie neutralnie, że aż było to nudne. Zell spodziewał się trochę więcej po tej wizycie, lecz przecież była uczennicą Reda. Na pewno podłapała coś od niego, jeśli chodzi o odzywanie się do osób stojących od niej wyżej. Blondynka w dalszym ciągu wygłaszała kwestie, a Saiyanin się już zaczynał nudzić. Jednak jeszcze musiał poudawać, że interesuje go jej zdanie. Niech się cieszy.
- Rozpatrzę tą kwestię. Można powiedzieć, że niektórzy z was mają spory potencjał i można go odpowiednio wykorzstać. Oczywiście jeśli będą wierni koronie. A teraz będę musiał cię pożegnać. Mam jeszcze sporo spraw. Miło było cię poznać panno Deryth. – powiedział Zell, po czym wstał, co oznaczało, że audiencja jest zakończona, a Vivian ma wypierdalać w podskokach niczym sarenka Disneya.
Kiedy wyszła z Sali to czekał już na nią jeden z żołnierzy, który w spokoju odprowadził ją do jej kwater. W trakcie drogi mogła przemyśleć spokojnie całe spotkanie.

Król Vegety patrzył na stojącego naprzeciwko niego Zidarocka. Jego spojrzenie było pozbawione jakichkolwiek uczuć.
- Obserwuj tą Deryth. Może sprawić kłopoty.

Occ:
Vi dzięki za rozmowę. Jesteś wolna. Możesz już iść.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk0/0Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (0/0)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Wto Lip 21, 2015 7:27 pm
Nauki jej Trenera nie poszły w las. Wprawdzie Vivian nie uznawała się za fanatyczkę Zell’a ale zależało jej tylko i wyłącznie na wyjściu żywą z Królewskiego Pałacu. Dlatego robiła wszystko by nie ziębić ani nawet nie grzać uczuć Króla – poprawność polityczna nudziła go, ale przynajmniej nie rozdrażniła. Czując jego spojrzenie na sobie ważyła na wargach każde słowo nim je wypowiedziała. Nie cierpiała tego wzroku. Miała ochotę powstać, trzasnąć go po tej paskudnej mordzie i wyjść, zostawiając drogę otwartą rebeliantom – lecz to nie było możliwe, nie teraz i nie tutaj. Mogła tylko znosić dwuznaczny wyraz czarnych oczu omiatających jej sylwetkę w taki sposób, że dreszcze zatańczyły na skórze karku. Uśmiechem i spojrzeniem już ją rozbierał… Czy ciężką pracą jaką Ósemka się kierowała miało być umizgi w kierunku Jego Wysokości? Toż to poniżej krytyki i moralności, nawet i małpiej…
Nie musiała się jednak martwić. Zell nie raczył marnować swojego czasu na marną halfkę i odesłał Vivian tak szybko jak po nią posłał. Ukłoniła się i zaciśniętymi zębami wyszła z sali.
Próbowała odtworzyć wszystkie swoje i jego gesty. Słowa, akcent, próbując przejrzeć jego zamiary… Oboje byli aktorami, ale on nie musiał się zbytnio kryć z różnymi zamiarami – mógł robić co chce, w końcu to Pan i Władca… Dreszcz przebiegł po karku dziewczyny gdy zamknęły się za nią drzwi. Nie miała wątpliwości, że choć nie mogła do końca stwierdzić czy gapienie się na nią miało jakieś podłoże erotyczne, to Saiyan miał złe zamiary. Umizgi i przymilanie się władcy? Po to została żołnierzem, by karierę zdobyć przez łóżko? Nosz… Nie. Vivian śpi sama, chyba, że pod kołdrę wpakuje się jej…
Przystanęła raptownie czując, jak na niedalekie wspomnienie zapiekły ją policzki… Dlaczego… Właśnie teraz ta myśl wyskoczyła przed szereg większych i poważniejszych problemów? Vivian mówiła sobie, że to co było na Ziemi, ma tam zostać, tutaj jest żołnierzem. Nie ma roztkliwiania się nad sobą na czerwonej planecie. Ponaglana sykiem żołnierza ruszyła do przodu, przecierając powieki i twarz, po czym odetchnęła. Tutaj jest Natto, żołnierzem… Nie mięsem armatnim, ale członkiem Oddziału Specjalnego – ma walczyć… Choć pewna jej część za nic nie chciała wyrzucić żółtej koszulki ukrytej pod poduszką w kwaterze.
Jeśli miała pomóc w rebelii musiała ponownie schować się w skorupie i odciąć od innych.
Znów w piersi czuła ból, lecz z każdym krokiem z dala od centrum Pałacu ciężar z barków nikł. To, że nie widziała potwora nie oznacza, że się go bała, ale przejęcie nie było tak dojmujące jak gdy klękała przed tronem. Wyciszając zmysły, nie dając żadnych podejrzeń bez słowa dała się odprowadzić do drzwi zapamiętując drogę do Sali audiencyjnej. Lewa, lewa, na wprost, dwa głupie gobeliny, co korytarz stoi kilku strażników pilnujących Pałacu.
Gdy Vivian wyszła z budynku a ciepłe promienie opadły na jej jasne włosy, pozwoliła sobie na ciche westchnienie. Wizyta zajęła może niecałą godzinę wliczając drogę do Króla i od niego, a czuła się wyczerpana jak po walce z Tsufulem.
Przyjrzała się swoim dłoniom zimnym wzrokiem, jakby to one były wszystkiemu winne. W chwilach załamania widziała na nich krew, a strach i niemoc podchodziły jej do gardła. Teraz… Czuła chłodny spokój pomieszany z lękiem i dreszcze… Chciała mieć palce uwalane czerwienią. Najlepiej, by była to krew władcy. Vivian wolno objęła głowę dłońmi i westchnęła ponownie, siłą się uspokajając. Tęczówki z wolna straciły karminową barwę, a gdy ponownie zabłysły brązem, Natto wzniosła się w powietrze kierując w stronę Akademii.

OOC ---> Początek treningu
[zt] ---> Kwatera
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Sob Maj 07, 2016 11:00 am
Post dla Raziela
Eve z trudem panowała nad sobą, ale chichot nie przeszkodził jej by złapać Raziela za ramię i pociągnąć w stronę wejścia Pałacu. Ogromne drzwi otworzyły się nie bez trudu, ale oboje zatrzasnęli je szybko, odcinając  się od tłumu, hałasu i pisków oraz ostrzału z różnych, dziwnych rzeczy...
- Chyba mamy spokój... Chwilowo. Gdy będziesz wychodził z Pałacu radzę uciec tylnymi drzwiami. Albo któryś oknem. - uśmieszek zadrgał na wargach Saiyanki, gdy bez słowa ruszyła korytarzami.
Musiała wiedzieć gdzie idzie, bo nie zatrzymała się ani razu, tylko kilka razy skinęła głową mijanym strażnikom. Szła obok Księciunia, już nie śmiejąc się, jedynie wyraźnie rozbawiona. Nie patrzyła na Raziela, ale oczywiste było co i kto jest przyczyną wesołości i poprawy humoru.
Nie minęła chwila aż dotarli pod wielkie drzwi, pilnowane przez parę Saiyanów w nowoczesnych zbrojach.
- Tu się chyba rozstajemy. Król prosił byś wszedł sam - to boczne wejście, tak będzie szybciej. W razie czego będę tutaj, a Ty... Powodzenia.

OOC
Wchodzisz do Sali Tronowej - Zick siedzi na tronie otoczony kilkoma innymi Saiyanami, etc, etc, wiesz co opisywać.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk750/750Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (750/750)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Nie Maj 08, 2016 9:19 pm
To co zobaczył przed pałacem sprawiło, że przeraził się tym co może go czekać na Vegecie. Jeśli takie dziewczynki w dalszym ciągu będą za nim latać, to w końcu nie wytrzyma i zrobi komuś krzywdę. A wtedy zaś jego ojciec na pewno mu pokaże jak bardzo jeszcze brakuje mu do poziomu rodziców. No, ale można będzie to podpiąć pod samoobronę. Przecież jak nie będzie mógł wyjść na miasto bez pisku i latających gaci, to dopiero oszaleje. Nie ma zamiaru siedzieć, albo w Akademii, Pałacu lub domu. Nie da z siebie zrobić ślicznego pieska. Co to, to nie. Jest wojownikiem i tak będzie traktowany. A jeśli ojciec i straż nie dadzą sobie rady z tymi wariatkami to on to zrobi.
- Wolałbym rozpędzić ten motłoch, ale zapewne to niezgodne z polityką króla. – powiedział sarkastycznie Raziel. Ucieczka tylnymi drzwiami lub oknem. Do czego to doszło? Podążał za Eve, która już chyba kilka razy była w Pałacu. Poruszała się pewnie i dokładnie wiedziała, gdzie ma iść. Raziel w trakcie marszu rozglądał się po budynku. Był tu chyba kilka razy, ale tylko jako dziecko. Ostatnimi czasy nie był zapraszany przez ojca na zebrania, a podczas obalania króla masakrował się z Vivian. Więc raczej ciężko mu było stwierdzić, czy coś się zmieniło. Na pewno było sporo strażników, którzy jak znał swojego ojca dokładnie wiedzieli co mają robić. Zidarock Zahne nigdy nie zostawiał niczego przypadkowi. W końcu dotarli pod drzwi, których pilnowali Saiyanie w super nowoczesnych zbrojach. Takich na pewno nie dostaje byle kto. No, ale Gwardia to byli najlepsi.
- Rozumiem. Dziękuję i jeszcze raz przepraszam. – powiedział Zahne i przez chwilę chciał przytulić Eve, ale ostatecznie zrezygnował. Chyba się bał. – Masz pewnie dużo roboty i nie będziesz czekać? Zrozumiem to. No to siup.
Po tych słowach dał znać strażnikom, że jest gotowy, a ci otworzyli drzwi i wpuścili młodego księcia do Sali Tronowej. Cóż powiedzieć, że dech Razowi zaparło to mało. Sala była pięknie wykonana, choć można było dostrzec jeszcze prace remontowe. Zapewne ucierpiała podczas walk pół roku temu. Jednakże idealnie pokazywała moc króla Saiyan i robiła na wchodzących odpowiednie wrażenie. Teraz zaś Zahne czuł się jakby stał w świetle jupiterów. Wzrok pięciu Saiyan wysokiej rangi i jego ojca, który siedział na tronie praktycznie go przepalały. Zidarock Zahne nie zmienił się zbytnio odkąd go ostatni raz widział. Zmieniła się tylko zbroja i jego pozycja. W sumie to nie dużo. Ciekawe tylko czy w dalszym ciągu był taki jak wcześniej. Raziel zatrzymał się kilka metrów przed tronem, a następnie klęknął na jedno kolano. Pochylił głowę przed ojcem.
- Natto Raziel Zahne melduje się wasza wysokość. – powiedział spokojnie, patrząc się na ojca. Zastanawiało go gdzie jest jego matka. Przecież większość dyspozycji, którym został poddany pochodziła prosto od niej. A teraz jej nie ma. Ciekawe.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Pon Maj 09, 2016 5:33 pm
Zidarock przyjął syna spokojnie i wyniośle, śledząc go uważnie spojrzeniem czarnych oczu. To samo zrobili pozostali, wstrzymując się jednak od szeptów czy komentarzy. Król beznamiętnym, choć opanowanym spojrzeniem mierzył sylwetkę Raziela, bez słów chcąc dowiedzieć co się z jego synem działo przez ten czas. Praktycznie, tak samo jak zawsze, z tą różnicą, że znajdowali się w Pałacu... Pałacu, który poniekąd stał się dla rodziny Zahne drugim domem, czy tego chcieli czy nie. Acz co to za dom, pełen zabiegania, pracy oraz planów przyszłości Vegety... Zick jednym gestem i słowem odprawił otaczających go doradców, choć trudno było stwierdzić jakiej rangi byli Saiyanie. Wszyscy w podobnych szatach, dwóch miało włosy o ton jaśniejszego odcienia niźli czerń, co być może znaczyło, że nowy władca nie jest takim rasistą jak poprzedni.
Zostali we dwójkę, nie licząc straży oraz całego sprzętu, który dbając o bezpieczeństwo bywalców Pałacu "słuchał" ich rozmowy.
- Wstań. Dobrze widzieć Cię żywego i dla odmiany w jednym kawałku. - Zick przyglądał się synowi uważnie. - Mam nadzieję, że masz świadomość, jak trudno było wyperswadować Twojej matce wysłanie za Tobą Oddziału Uderzeniowego? Gdzie byłeś? Co robiłeś? Ponad pięć miesięcy temu miałeś być już na Vegecie i tylko moja interwencja uchroniła Cię przed degradacją. Twój Trener był, że się tak wyrażę, zniesmaczony Twoim zachowaniem, zamierzał przypiąć Ci łatkę dezertera. Liczę na solidne wyjaśnienia, i pamiętaj, to samo będziesz musiał mu zapewne powtórzyć.
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk750/750Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (750/750)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Wto Maj 10, 2016 9:21 pm
Raziel uśmiechnął się krzywo do siebie, kiedy dostrzegł spojrzenia rzucane mu przez doradców ojca. Ciekawiło ich pewnie jak przebiegnie rozmowa, ale raczej tego nie uświadczą. Chyba, że któryś z dwóch Saiyan zacznie krzyczeć. Wtedy usłyszy to pół pałacu, a wszystkie urządzenia eksplodują. Raz wiedział, że ich podsłuchują. Był przecież w elicie i takie rzeczy od dawna im wpajano. Wraz z zasadami dobrego zachowania, etykietą i tym podobnymi. Teraz zaś to wszystko miało zostać odstawione na bok, gdyż nadchodziła rozmowa twarzą w twarz z ojcem. W sumie kiedy ostatni raz gadali osobiście? Chyba z półtora z siedem miesięcy temu. Pierwsze polecenie było wydane dość szybko, ale przynajmniej nie kazał mu klęczeć przez całą rozmowę. Nie chciał go upokorzyć, więc zapowiadało się nie zgorzej. Choć znając jego ojca ten ma w zanadrzu pewnie setki kar, które mogą go czekać, za zbyt chamskie odzywki. I żadna z nich nie będzie nieodpowiednia.
- Jeszcze ani razu mnie nie rozczłonkowano, ale dziękuję. – powiedział Raz i zaczął słuchać wywodu ojca, jakim to on był złym dzieckiem. Jednak dobrze, że Vivian nie była w rodzinie oficjalnie, bo zapewne teraz zostałaby postawiona mu za wzór. Młodsza, równie zdolna, ambitna, grzeczna i pomocna. Dziecko roku. Całe szczęście, że Zick nie znał tego małego szczegółu, bo by się dopiero działo. W końcu król skończył przemowę i spojrzał na ciemnowłosego w oczekiwaniu na wyjaśnienia. Raziel schował ręce za siebie, wziął oddech i ruszył z tematem.
- Tak już słyszałem o tym. Zastanawia mnie tylko jakim cudem on mieliby mnie znaleźć? Chyba, że mam jakiś chip, o którym nie wiem. – powiedział Zahne i nawet się lekko uśmiechnął. Panika jego matki była wprost proporcjonalna do stanowiska jakie zajmował jej mąż.
- Gdzie byłem? Co robiłem? – przedrzeźnił ojca Saiyanin i zastanowił się głęboko. – Postanowiłem zrobić sobie wakacje. Rozumiem, że zachowałem się jak gówniarz, ale po prostu musiałem. Inaczej po powrocie na Vegetę istniało ryzyko, że wybuchnę i powiem lub zrobię coś czego będę do końca życia żałować. Ponadto musiałem przemyśleć wiele spraw. Wiem, że się martwiliście, ale po prostu musiałem przebywać sam. Bez wiecznej łatki bycia waszym synem. Po prostu byłem zwykłym Saiyaninem we Wszechświecie. Jedyne co się liczyło to czy umiem walczyć o swoje i to jaką osobą jestem. Nie było ojca króla, który uratuje mi dupę czy inni bojąc się go będą mi ułatwiali. Nie ułatwiali. Ale zdobyłem nowych przyjaciół i poszerzyłem kręgi. Przy okazji. Mam nadzieję, że wywiad się poprawił, bo opis misji, atak zbuntowanych jednostek nie pokrywał się zbytnio z całą pieprzoną armadą i wojną totalną.
Słowa o interwencji przyjął z kwaśnym uśmiechem. Czy prosił go o to? Przy okazji musiało to być naprawdę ciężkie. Rozkaz króla, by nie ruszać jego syna. Serio nie miał żadnej wymówki? Raz już na orbicie miał z kilka.
- Na początek powiedz mi pod kogo podlegam? Bo jeśli mówisz o tym trenerze, który mi wstrzyknął to gówno pół roku temu, to raczej nie mam dla niego wyjaśnień. Jak mówiłem. Potrzebowałem się wyciszyć. Musiałem jakoś się odciąć od tego co było i wszystko przemyśleć. Teraz zaś wróciłem i jestem gotów. Jeśli oczywiście mnie nie każesz wyrzucić z armii. Jednakże dotychczas wykonywałem zadania dobrze. Raport z Palavenu chyba dotarł? – rzekł Saiyanin spokojnym głosem. Nie krzyczał. Nie rzucał pretensjami. Starał się wyjaśnić swój punkt widzenia.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Czw Maj 12, 2016 9:15 pm
Zick milczał długo, nim w końcu przemówił. W kąciku jego warg pojawił się chłodny uśmiech, gdy zmierzył Raziela ponownie uważnym spojrzeniem.
- Chip nie byłby potrzebny. - przez jego twarz przebiegł cień rozbawienia. - Nie masz pojęcia jak swoje kręgi rozszerzyła Twoja matka. Uwierz, jednym z powodów dla których nie pozwoliłem jej wysłać Oddziału za Tobą, był fakt, że paru jej ludzi powiedziało nam, gdzie jesteś i co robisz.
Chwila ciszy starczyła na to, by nowy Król powstał z tronu i zbliżył się do Raziela. Z tej odległości widać było, że kilka zmarszczek na twarzy pogłębiło się, może jego włosy nie były tak smoliście czarne jak wcześniej... Niemniej oczy pozostały żywe, poważne, czujne i tak jak zawsze, oceniały bezlitośnie.
- Twój "były" przełożony już nim nie jest. Podlegałeś wcześniej Redowi i jemu radziłbym się tłumaczyć. Wracając jednak do kwestii Twoich wakacji... Nie Twoją winą było to, że zostałeś zainfekowany serum. Nie Twoją winą było to, co pod wpływem serum zrobiłeś. Nie z Twojego powodu teraz siedzę na tronie... Czasem ponosi się konsekwnecje czegoś, co nie było Twoim czynem. - Zick zamyślił się. - Niestety, co z tym idzie, pewne tytuły i obowiązki przeszły na Ciebie, pewnych rzeczy będzie się od Ciebie teraz oczekiwało i nikt Ci nie da listy ani gotowej tabelki, gdzie będziesz mógł odhaczać wszystko po kolei. Nie zamierzam od Ciebie wymagać odparzania sobie siedzenia na tym niewygodnym tronie... Potrzebowałeś przerwy, odpoczynku... Mniejsza o to, że nim zmuszeni byliśmy szukać informaci o Twoim miejscu przebywania, mogłeś poinformować nas co chcesz zrobić... Chcesz tego czy nie, jesteś Księciem i musisz się jak on zachowywać. Uciekanie od odpowiedzialności, zostawianie Vegety w kryzysie po rebelii to pomysł godny impertynenta.  Ja może i rozumiem Twoje argumenty, ale Saiyanie niekoniecznie. Ich Książe zamiast wspierać i pomagać latał sobie po obcych planetach i się zabawiał, podczas gdy tutaj trzeba było stłamsić przeciwników rebelii i opozycję. Wiesz co słyszałem? Że gówniany będzie ze mnie król, skoro nie mogę syna zmusić do posłuszeństwa, a mam całe państwo. Dlatego teraz wracasz do Akademii być przykładnym żołnierzem i jedna skarga na Ciebie, z góry uprzedzam, skończy się czymś gorszym niż mianem dezertera. Słyszałem głosy, żeby dać Ci rangę Kiui, byś wykazał się rozsądkiem, lecz patrząc po tym jak się zachowałeś, zamierzam się wstrzymać. Do czasu, gdy pokażesz, że masz coś więcej niż wodę i młodzieńcze gówno w głowie. Mam nadzieję, że to rozumiesz, synu.
Zamilkł, spojrzał Razielowi w oczy.

OOC
Zick is not impressed
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Sala tronowa (audiencyjna) 9tkhzk750/750Sala tronowa (audiencyjna) R0te38  (750/750)
KI:
Sala tronowa (audiencyjna) Left_bar_bleue0/0Sala tronowa (audiencyjna) Empty_bar_bleue  (0/0)

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Nie Maj 15, 2016 9:21 pm
Raziel też się uśmiechnął. Nie wiedział jak bardzo, ale wiedział, że jest to możliwe. Sam doświadczył podczas tych sześciu miesięcy próbki możliwości, kiedy się chce i można z kimś dogadać. Nagle się okazuje, że jeśli zyskasz odpowiedni szacunek w kilku kręgach to może być to dla ciebie bardzo, ale to bardzo przydatne. Po za tym jakoś nie palił się do powiedzenia ojcu, o swoich nowych towarzyszach. Zapewne kontakty jego matki określiły ich jako zwykłych osobników, bez większej wartości.
- Więc mówisz, że mama ma lepszą siatkę szpiegowską od ciebie? – powiedział młodszy Zahne z lekkim uśmiechem na twarzy. Co jak co, ale jeśli jego matka czegoś chciała to zazwyczaj tego dostawała. Zidarock mógł być wielkim Reishi, a teraz królem Vegety, ale wiadome dla najstarszego dziecka Aryenne było to, iż ona pociąga za jego sznurki. No, ale koniec żartowania. Tatko wstał z tronu i zbliżył się do syna. Teraz się zacznie.
- Z nim mogę rozmawiać. On przynajmniej słucha co mam do powiedzenia. No i woli używać mózgu niż pięści. Pewnie dlatego go lubisz. – rzekł Zahne i zamilknął kiedy jego ojciec kontynuował przemowę. Nie prosił się o status Księcia i bawienie się w jakieś polityczne gierki. Wiedział oczywiście, że kiedyś będzie musiał się tym zająć, ale miał nadzieję, że jeszcze będzie miał przez kilka lat w miarę spokój. Teraz zaś się okazuje, że jest Księciem wszystkich Saiyan i musi świecić przykładem. Może niej jeszcze zrobią holo filmy z nim. Skoro i tak już pod Pałacem czatują tłumy jego fanek. Z tym trzeba coś zrobić. Słowa o randze Kiui nawet trochę go zaciekawiły, ale nie zdziwiło go to, że tatuś wolał się wstrzymać. Pewnie matka chciała dać mu awans. Przecież łatwiej wtedy byłoby Raza przekabacić.
- Bywa. Jednak co się stało to się stało i raczej nie ma co wracać do przeszłości. Jak ktoś będzie miał problem z tobą, mamą i mną to pokażę mu, dlaczego noszę nazwisko Zahne. Jeśli zaś ktoś spróbuje mnie zaatakować to połamię mu wszystkie kości. Jestem może Księciem, ale przede wszystkim jestem wojownikiem. Nie pozwalałem, by ktoś jeździł po moich rodzicach i dalej tego się będę trzymał. Co do rangi to twoja decyzja. Mogę pokazać jaki jestem grzeczny, choć z tym będzie ciężko. Raczej nie jestem typem gogusia, który liże buty i podlizuje się. Więc jak coś to może być na mnie skarga o to, że komuś wtłukłem. Uprzedzam na przyszłość. I przy okazji tato. Możesz mi wyjaśnić do cholery dlaczego przed pałacem czatuje banda psycholi, których największym marzeniem jest, tu zacytuję „ Zostanie matką mojego dziecka.” Naprawdę to nie wygląda kolorowo. A coś czuję, że ani ja, ani moi znajomi nie będą tego popierać. I druga sprawa. Czy wiesz co się działo z Vivian? – Raz skończył swoją przemowę i spojrzał ojcu prosto w oczy. Zieleń kontra czerń. Jakoś nigdy go nie zastanawiało dlaczego on ma taki kolor oczu. Jednak kiedy okazało się, że Vi to jego siostra, to zaczął dogłębniej o tym myśleć. Czyżby jego matka zrobiła więcej skoków w bok?
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Wto Maj 17, 2016 3:47 pm
Najwyraźniej Król nie miał nic więcej do skomentowania ani przekazania pierworodnemu. Chłodny, choć zadowolony uśmiech błąkał się w kącikach jego warg, gdy położył dłoń na ramieniu Raziela. Zwykły gest, bo przecież Zick to nie Królowa, nie rzuci się na syna tuląc go do piersi. Król był skazany na poświęcenia życia Vegecie, ale nawet mając jeszcze mniej czasu dla syna, pozostawał Saiyanem z krwi i kości - nie zamierzał dawać mu taryfy ulgowej.
- Myślisz, że przez te wszystkie lata Twojego pobytu w Akademii przejąłem się skargą, że wbiłeś kogoś w ścianę? To mnie nie martwi, sądzę, że na tyle jesteś rozsądny by nie rzucać się pierwszy do bitki i do słodzenia przełożonym. - Zick zabrał dłoń, odwrócił się i zasiadł na tronie. Uśmiechnął się szerzej i nawet zaśmiał na komentarz Raziela. - Z tym akurat nie wiem jak się uporać. Choć kilkunastu osobom nie podobają się zmiany jakie zaszły na Vegecie, mamy wielu zwolenników. Wiadomość, że nowa para królewska ma syna, sprawiła, że grupa osób... Żeńska grupa, chciała się dowiedzieć kim jest i co robi. Gdy okazało się, że jesteś w Akademii, Twoja postać obrosła swego rodzaju kultem. Już słyszałem kilka plotek, taką, że wyszykujesz tajnych informacji poza naszą planetą, sam pokonałeś Tsufula jedną ręką, pomogłeś mi walczyć z Zellem... Jesteś łamaczem serc i trzymasz w szachu całą Akademie. Ledwie sprostowuje te bzdury, pojawiają się nowe. Nie było Ciebie by panie mogły upewnić się u źródła, że faktycznie pogłoski są prawdziwe, także powstawały coraz to nowe i nowe, a gdy wylądowałeś... Osobiście nie dziwi mnie ich zachowanie. - władca miał uśmiech kogoś, kogo bezgranicznie bawi taka sytuacja, ale nie może tego po sobie pokazać. Spod płaszcza wyjął holonotes, otworzył go. - Parę z nich twierdzi, że zostałeś nam zesłany by wprowadzić Vegetę w nową erę światłości i sławy, choć porównując Ciebie i to co o Tobie mówią... Szczerze wątpię. Co z tym zrobisz, to już Twoja wola. Mi też się to nie podoba, ale to wszystko zależy od Ciebie, możesz pozwolić by Cię czcili albo próbować przemówić im do rozsądku. Zaś co do Twojej przyjaciółki... Rozmawiałem z nią tylko raz, przed rebelią. Oprócz tego, że w mojej obecności miała czelność dyskretnie ubliżyć Zellowi, przyznała, że często musi po Tobie sprzątać. Twoja matka chyba sądziła, że wie coś o Twoim pobycie, ale niestety nic na to nie wskazywało, bo co jakiś czas pytała czy są od Ciebie wieści. Raporty mówiły, że spędziła te miesiące pomagając w odbudowie miast i wiosek. Z tego co kojarzę, nie jest zbyt socjalna. Jeśli Cię to ucieszy, jest w tej chwili w Pałacu. Aryenne znów próbuje namówić ją do bycia jej przyboczną.

OOC
Ostatni post i Cię puszczam. Jak chcesz o coś jeszcze pytać, wal śmiało, tatko odpowie Very Happy
Sponsored content

Sala tronowa (audiencyjna) Empty Re: Sala tronowa (audiencyjna)

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito