Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Kwatery Oddziału specialnego.

Czw Sty 15, 2015 10:03 pm
Symbol Oddziału Specjalnego.
Kwatery Oddziału specialnego. 152jqy8

Na drugim pietrze, na samym końcu korytarza znajdują się dwuskrzydłowe stalowe drzwi z widniejącym na nich symbolem. Za nim widnieje kolejny korytarz z drzwiami po prawej i lewej stronie.

Pierwsze drzwi po lewej jak głosił napis były wejściem do osobistego gabinetu lekarskiego przeznaczonego dla całego oddziału, gdzie niepodzielnie władała drobna i niepozorna halfka Soniya o mocnym charakterze i prawym sierpowym.

Lekarz:

Dalej drzwi do magazynu z bronią i zapasowymi zbrojami. Kolejno drzwi do damskich i męskich łazienek. Należy zaznaczyć, że na drzwiach do damskich toalet widniaj przybity niczym trofeum małpi ogon. Zapewne w afekcie został urwany komuś z męskiej części oddziału i wisi jako niewypowiedziana groźba.

Całą prawą stronę zajmowały tylko dwa największe pomieszczenia - sypialnie tak samo z podziałem na płeć. Wnętrze obu pomieszczeń wyglądało podobnie. Pomimo iż każdy z nich przeznaczony był do zamieszkania dla 10 osób znajdowało się tak około 15 łóżek pojedynczych i piętrowych postawionych po całej powierzchni bez jakiegokolwiek przewidzianego porządku. Każdy znajdował sobie miejsce i organizował jak mu pasuje. Obok każdego stały biurka  i doże szafki. Duże okna na jednej ze ścian wpuszczały światło rozjaśniać przygnębiającą atmosferę metolowych ścian upstrzonych plakatami. Na środku stały połączone ze sobą stoły i dostawione obok krzesła. Całe pomieszczenie wypełniał także blask dużych lamp jarzeniowych podwieszonych pod sufitem.

Maskotka oddziału o imieniu Falcon, rozumie mowę i lubi podkradać słodkości z plecaków i szafek żołnierzy.
Spoiler:
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Sro Sty 28, 2015 4:59 pm
Za srebrnymi drzwiami ukazał się kolejny korytarz, a na samym środku leżał olbrzymi pies. Zwierze leżało na boku rozciągnięte na posadzce, mądre oczy wpatrywały się w nowo przybyłych.

- To Falcon maskotka oddziału i jest przyjazny wszystkim jego członkom. Uwielbia wykradać słodycze z szafek i plecaków. Trzeba do tego przywyknąć. Doskonale rozumie naszą mowę, więc odradzałbym nazywanie go „wstrętnym pchlarzem”. Umie też dobrze walczyć jeśli trzeba. Przyłączył się do nas z własnej woli.

Zwierzak podniósł się leniwie i ruszył w stronę nowo przybyłych. Był ogromny, kiedy podszedł do Vivian, żeby ją obwąchać w kłębie sięgał jej do pasa. Przy niższej April wydawał się jeszcze większy, dziewczyna mogłaby spokojnie na nim jeździć. Obszedł ją dookoła i wsadził łeb w jej dłoń domagając się pieszczot. Kiedy Trener tłumaczył, dokąd prowadzą poszczególne drzwi Falcon poddając się upodobaniem pieszczotom jednocześnie obwąchiwał plecak Vivian. Wyczuł ciasteczka od Boginki, a to był rarytas, którego jeszcze nie próbował.

- A to jest sypialnia dziewczyn. – Trener nacisnął panel na ścianie i oczom halfek ukazało się 9 pełnokrwistych saiyanek. Niektóre w zbrojach, inne w normalnych ciuchach śmiały siei gadały. Któraś czytała, któraś malowała paznokcie, jeszcze inna owinięta ręcznikiem rozczesywała mokre włosy.  W tylnej części w prawym rogu pocieszenia stał niewielki aneks kuchenny, a w piekarniku dochodziły czekoladowe muffiny, sądząc po roztaczającym się zapachu. Natomiast w przeciwległym stały szafki na dokumenty, gdzie siedziała jedna z Saiyanek. Kobieta wstała zaczęła iść w ich stronę.Pokój wypełniał również aromat kobiecych kosmetyków, Falcon kichnął kiedy je poczuł.. Dziewięć par oczu wpatrywało się w gości.

- Dziewczyny mam dla Was świeżą krew nową członkinię zespołu. Oto Vivian. Mmmm zawsze tu pachnie czymś dobrym. Vivian to jest Tori, ktoś w rodzaju dowódcy damskiej części oddziału.


Tori:

- Tej mądrzejszej – dodała Saiyanka. Witamy, zaopiekujemy się Tobą, z każdą sprawą i pytaniami spokojnie możesz zwracać się do mnie. Jakbyś chciała jakąś dziarę to też tylko ja. A jego traktuj jak takiego małego wkurzającego wiecznie szczękającego pieska. Saiyanka wskazała na wchodzącego młodego chłopaka ubranego w T-Shirt z napisem: ‘Piwo ukształtowało to wspaniałe ciało”.

- Dobrze wyczułem nowe Ki. Jestem Zeke dowodzę chłopakami. Będę cię też trochę uczył na początku.

Zeke:

Chwila zapoznawania się z inni trwała. Po czym Tori zabrała z rak April niesione dokumenty i obie halfki musiały się pożegnać. Na koniec jeszcze Red na swoim holonotesie wziął odcisk dłoni Vivian, aby dodać ją do systemu. Od teraz halfka miała dostęp niemal do większości pomieszczeń. Trnener i April wrócili do jego biura.


OOC: Vi zostajesz tutaj, jak masz ochotę kierować sobie Falconem to nie ma problemu.
April piszesz tu i potem ZT z trenerem i czekamy tam na Kaede. Jak masz ochotę o coś wypytać Trenera to pytaj.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Czw Sty 29, 2015 12:30 pm
Kuro mnie szukał. Te słowa pojawiały się co chwilę w mojej głowie. Nie mogłam ich jakoś wyprzeć, bo ciągle wracały jak bumerang. To czemu tego teraz nie robi? Nie mogę przecież nagle wyjść z akademii, a ona z kolei nie może tu wejść. Ale czemu nie skontaktował się ze mną za pomocą telepatii? Ja nie miałam siły, nie mogłam nawet znaleźć Raziela wśród tych wszystkich energii, które wokół mnie się rozpraszały. Przemiana, potem męczarnia przez moje lęki, potem ich pokonanie. Byłam zmęczona. Tym wszystkim i sama siebie nie mogłam odnaleźć, a co dopiero kogoś. Głowa mi pękała i zaczynało się robić nieciekawie. Próbowałam ciągle odnaleźć tego cholernego Raziela! Gdzie on się podziewa? Gdzie jest jego KI? Miałam się nie martwić o Vi, łatwo było mówić, a trudniej zrobić. Odprowadziliśmy blondynkę do jej nowego pomieszczenia, nowego życia. Zaskoczył mnie pies, który wcale mnie nie zaatakował, a przyjaźnie merdał ogonem. Głaskałam go i się śmiałam, co było dziwne w tej sytuacji, ale to jedyne co mi pozostało. Potem przekazałam dokumenty dalej i spojrzałam na ten pokój. Żadna z nich nie wyglądała na wojowniczkę, ciekawe jaką dysponowały siłą. Już czułam, że Vi nie będzie się tutaj najlepiej czuła, to nie jej świat, ona jest wojowniczką, a te tutaj to chyba gabinet kosmetyczny sobie urządziły. Milczałam jednak. I po raz ostatni złapałam kontakt wzrokowy z przyjaciółką, po czym odprowadziłam ją wzrokiem. Spojrzałam na Reda, który kiwnął głową, żeby wracać. Posłusznie obróciłam się na piętach i skierowałam się do wyjścia. Przemierzając korytarze w ciszy.

- Po co jest ten oddział, po co został powołany? I dlaczego są tam prawie same kobiety, są silne? – spytałam przekazując swoje pytanie telepatycznie. Wolałam się w ogóle tutaj nie odzywać. – Czy któraś z nich posiada drugi stopień transformacji?

Nie wiedziałam, po co mi w sumie te informacje, ale nie polubiłam tych dziewuch, chociaż wcale ich nie znałam. Po głowie ciągle chodził mi Kuro. Musicie się jak najszybciej spotkać. Żeby to było takie proste, jakby ona chciała. Westchnęła i ruszyła za trenerem, który otworzył drzwi do jej gabinetu.

zt razem z Redem do jego gabinetu- biuro trenera
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Nie Lut 01, 2015 2:40 pm
Nie boimy się mroku, acz nieznanego… Korytarz mógłby równie dobrze tonąć w ciemności, Vivian i tak czułaby ten sam ścisk w żołądku przy każdym kroku. Twarz była idealną maską opanowania, skrywającą burzę wątpliwości. Wojsko samo w sobie było instytucją służącą królowi, a teraz halfka wkracza w oddział powołany specjalnie do tego by służyć temu obłudnikowi. Żołądek złapały lodowate szczypce. Nie może nic po sobie poznać, nie może, pójdzie tam i jakoś to przetrwa. Robiła tak całe życie, a tego się nie zapomina. Cholera jasna… Miała swój cel, wiedziała, że droga do niego będzie boleć, więc trzeba zacisnąć zęby. Czego się w ogóle Ósemka bała, właśnie w tym momencie..?
Nieznanego czy własnych myśli?
Dotknęła palcem znaczka na pancerzu, tego samego zdobiącego drzwi jej nowego „domu”. Nie cierpiała tego słowa… Nie miała domu, miejsca, gdzie mogłaby czuć się spokojnie… No, prawie… Nieważne. Weszła wraz z Trenerem i April do kolejnego korytarza, gdzie schludną czystością lśniły wypucowane płytki. Na środku, niby przerośnięty biało-błękitny wykrzyknik leżał… Wilk? Czy pies? Na pewno canis, jakby nie patrząc, ale dziewczyna nie znała się tak dobrze na faunie ziemskiej, no i niewykluczone, że stworzenie nie pochodziło z błękitnej planety. Brązowe oczy patrzyły rozumnie i czujnie… Prawie jak jej wzrok. Uśmiechnęła się nieświadomie kącikiem warg. Pies podszedł do halfek, obwąchał je uważnie, ale tylko je – wyglądało na to, że Trenera dobrze zna, co nie umknęło uwadze Vivian. No i Przyłączył się do nas z własnej woli, mówiło jednoznacznie, że z tym oddziałem Czerwony jest związany bardzo mocno. Ósemka poczuła się nieco lepiej, wiedząc, że jedyna przyjazna jej wśród wyżej postawionych w Akademii osób, wciąż pozostanie z nią w jakimś tam kontakcie.
Falcon z żywą ciekawością obwąchiwał jej plecy i kieszenie.
- Hej… – mruknęła cicho, drapiąc go lekko za uchem. Był tak wielki, że mógłby łeb wtulić w jej brzuch, gdyby tylko chciał, a pysk miał tak długi jak jej przedramię wraz z dłonią.
Gładząc długą sierść wodziła oczami po prezentowanych salach. Lekarz, schowek na broń, łazienka, łazienka z czyimś oderwanym ogonem… Vivian przypomniało się zdarzenie z pierwszych dni, gdy opłukując twarz w ustronnym pomieszczeniu napadł na nią kadet, któremu krótko mówiąc, wybiła jedynki w odwecie. Tu też się z takimi nie cackają.
Stanęli przed drzwiami, Czerwony coś nacisnął i przed ich oczami pokazał się pokój pełen Saiyanek. Halfka zamrugała raz i drugi, nieco skołowana. Miała przed sobą Oddział Specjalny Vegety… Składający się z dziewięciu dziewczyn w mniej więcej tym samym wieku. Budowa i pewne ruchy zdradzały szkolenie wojskowe, lecz cała reszta… Nie. Lakier do paznokci? To przypominało salon piękności. Luźna atmosfera była czymś, czego w tym budynku Vivian Deryth nigdy nie doświadczyła. Miała przed sobą tłumek rozchichotanych dziewcząt, zachowujących się nie jak żołnierze, lecz jak nastolatki na obozie. Śmiechy, chichy, brakowało bitwy na poduszki… Natto nastawiała się raczej na rygorystyczną dyscyplinę, dni i noce zlewające się w jedno oraz ćwiczenia do upadłego – w skrócie to co wcześniej, ale w większym natężeniu. Widok zbił ją kompletnie z tropu, atakując zapachem perfum, chichotami oraz ścianami oblepionymi plakatami żołnierzy… Wiedziała co czuje Falcon, sama miała ochotę kichnąć. Lepiej, odwrócić się i sprawdzić tabliczkę, czy przypadkiem nie weszła do jakiejś agencji modelek…
Nie dając po sobie poznać, że nieco ją zatkało, skinęła tylko głową przy przedstawieniu Tori. Dziewczyna wyglądem przywodziła na myśl Aryenne… No i była sympatyczna. Vivian zauważyła, że będzie pierwszą halfką w tym oddziale, blond czupryna będzie cudnie kłócić się z wszechobecną czernią. Na widok nowoprzybyłego jeszcze raz przytaknęła, mówiąc niewiele ponad własne imię i nazwisko. Czyli oddział jest podzielony ze względu na płeć… Panowały tu inne zasady. Czuła się, jak wyrwana z dotychczasowego rytmu i wrzucona w zupełnie odmienny wszechświat. Po kręgosłupie przebiegł dreszcz. Tak ma teraz wyglądać jej życie?
Bezwiednie zdjęła z dłoni rękawiczkę i przycisnęła ją do sprzętu Trenera gdy ten ją o to poprosił. Dostęp do wielu pomieszczeń… Sali Tronowej też? Zasalutowała jak zawsze, gdy Przełożony odchodził. Łapiąc jeszcze wzrok April, posłała jej swoje spojrzenie – czujnie, jakby pozbawione emocji, ale dziwnie przytłumione… Odwróciła potem głowę, gdy konfrontacja zmusiła ją do rozmowy z nową przełożoną.
- Vivian Deryth. Możecie mówić mi Ósemka, bardziej to preferuję. – mówiła głosem niepokojąco spokojnym. Falcon pacnął nosem jej rękę, domagając się dalszego drapania. – Dopiero mi powiedziano o awansie…
Motała się nieco w zeznaniach, ale szybko wepchnięto Vivian do pokoju nie bacząc na pewne zmieszanie. Zeke odszedł do innego pomieszczenia, Tori wskazała dziewczynie łóżko w kącie. Łącznie z halfką w pokoju było dziesięć dziewczyn, trzy łóżka piętrowe i cztery pojedyncze zapełniały przestrzeń. Dostało się jej ostanie, w rogu przy oknie, wraz z niewielką szafą oraz szafką nocną. Taki sam rozkład mebli jaki był w jej poprzedniej kwaterze, tyle, że sprzęt o wiele lepszej jakości. Materac był nawet wygodny! Wyrzuciła kapsułki z kieszeni i otworzyła je, skromny bagaż stanął na łóżku. Falcon zaciekawiony intensywniejszym  zapachem ciastek wetknął nos między torbę i plecak.
- Uważaj na tego sierściucha, za dużo sobie pozwala. – Tori klepnęła psa w bok, brązowe oko łypnęło na nią z lekkim wyrzutem. – Rozgość się, trening jako taki mamy wieczorem, a, że dopiero weszłaś w te szeregi Ciebie będzie obowiązywał program wdrażający. Bez obaw, skoro Red Cię wybrał, nie zginiesz tu z nami. By dopełnić formalności, będę musiała przejrzeć te papiery… Jeśli chodzi o oddział Zeke, uważaj, większość to idioci, flirciarze i pozerzy, a on z nich największy. Nasz jest o wiele bardziej przyjazny. Tak by uniknąć zamieszania… Vania, Raia, Loyen i Doyen – bliźniaczki, Sharon, Sonya, Midori i Anko, znów siostry, ale Midori to ta młodsza.
- I ładniejsza! – rzuciła ta malująca paznokcie.
- Łudzisz się. – odpaliła dziewczyna w ręczniku, ogonem rzucając w siostrę grzebieniem.
Bliźniaczki siedziały na łóżku gadając, Sharon pilnowała piekarnika w aneksie kuchennym, Sonya czytała z wypiekami książkę, nie zwracając uwagi na świat naokoło. Vivian tylko mruczała, że jej miło, wycofując się na łóżko, które miało być teraz jej azylem… W duchu była zła. Była przekonana, że będzie w osobnym, jednoosobowym pokoju, jak w kwaterze do tej pory. Jak do cholery, ma teraz płakać? Łzy cisną się do oczu w nocy, ale nikt nie może być ich świadkiem. W pełnym pokoju będzie musiała je skrywać przed wszystkimi, znów dusić w sobie. Dłonie jej lekko drżały, gdy zabrała się do wypakowywania swoich rzeczy. Wdech i wydech Vivian, korona.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiła, było odłożenie zdjęcia Axdry na szafkę i dotknięcie palcem jego twarzy. Widzisz bracie, zaszłam daleko. Pytanie tylko, czy nie za daleko… Nie ukrywajmy, była zagubiona. Bała się, żołądek wypełnił lód i niepewność. Strach mieszał się z poczuciem obowiązku – w końcu to awans, musi się przyzwyczaić, jest teraz „ważniejsza” a z tą pozycją przychodzi większa odpowiedzialność. Na nią, jej pragnienia i obawy nie będzie już miejsca w jej życiu. Była świadoma, że dziewczyny dyskretnie ją obserwują… Tori nie podnosiły głowy znad jej teczki, jakby było coś tam interesującego… Yare… Vivian poczuła przemożną chęć zwinięcia się w kłębek i wpełznięcia pod łóżko, byleby nie być wystawioną jak na widelcu dziewięciu parom oczu.
Powstrzymała dreszcz, zamknęła oczy i odpędziła od siebie ten niepokój. By nie myśleć, zaczęła rozpakowywać wszystko co mogła, skupiając się na segregacji na początku najmniejszych rzeczy. W kieszeni znalazła kapsułkę z masą drobiazgów, między innymi szklaną kulkę, drewniane klocki od Reda i ciastka. Na dźwięk szeleszczącego papieru Falcon bardzo wymownie wsadził nos do jej kieszeni. Wyjęła jedno ciastko od Bogini i wsunęła w paszczę. Dwa gryzy i pies oblizał pokaźne kły, patrząc na nią z wdzięcznością i żywym błyskiem w oczach. Boskimi łakociami najwyraźniej zjednała sobie zwierzaka. Z lekkim uśmiecham pogłaskała go po łbie i mruknęła do ucha.
- Później dam Ci resztę, najpierw się rozpakuje, dobrze? – w odpowiedzi burknął coś i przejechał językiem po policzku halfki. Przynajmniej jedna poczciwa dusza.
W kieszeni odkryła coś jeszcze. Medalik, znanego kształtu, lecz mniejszej formy. Otwierając go odkryła dwa zdjęcia. Identyczną twarz Aryenne z pamiątki Raziela i roześmiane oczy Axdry. Zacisnęła pięść na wisiorku. Wiedziała, że tylko jedna osoba wpadłaby na taki pomysł… Ostrożnie przełożyła łańcuszek przez głowę i schowała nowe memento pod zbroje. Raziel, jak na Saiyana jesteś bardzo rodziny… Trzymaj się, gdziekolwiek jesteś.
Kosmetyki powsadzała do szafy, wylądowały tam buty, torba, zapasowa zbroja oraz sprzęt. Jeszcze jedna torba, tą którą miała na ziemi wymagała rozpakowania. Książki powędrowały do szafki, tak samo bielizna, pudełko ze szklanymi kulkami już tam stało. Falcon usadowił się na jej łóżku, zasłaniając Vivian przed resztą pokoju i patrzył wyczekująco, burcząc co jakiś czas i trącając ją w ramię, gdy zbytnio się zamyślała. Choć Ki dziewczyny nie zdradzała niczego oprócz spokoju, pies zdawał się wyczuwać pewne rozstrojenie nerwowe nowej członkini zespołu. I trafnie oceniać jej stan ducha.
Układała właśnie ubrania, gdy wśród wciśniętych byle jak ciuchów znalazła skrawek obcego materiału. Wyciągnęła go ostrożnie z dna torby, nagle dziwnie wolnym ruchem rozkładając go na swoich kolanach. Żółta, duża koszulka. Męska. Przez brązowe tęczówki przebiegł cień smutku. Wtedy, gdy pakowała się szybko na Vegetę, zbierała ubrania które wypadły jej z torby… Musiała przez przypadek wepchnąć między swoje rzeczy bluzkę pewnego ziemianina. Falcon mruknął coś, kładąc jej łeb na ramieniu i obwąchał materiał na kolanach. Tak, pachniało ciepłem i spokojem… Aż łzy zakręciły się pod powiekami. Zła na siebie mrugała gęsto i ostrożnie złożyła koszulkę, wsuwając ją pod poduszkę.
Nie wiedziała czy ma omamy, czy od jakiegoś czasu Chepri przebywał na Vegecie, ale przeszło jej przez myśl, że powinna oddać mu ubranie… Później, jak znajdzie czas. Ósemka upewniła się, że wszystko rozłożyła, westchnęła cicho i oparła głowę o bok maskotki oddziału. Falcon mruczał gardłowo, gdy drapała go pod brodą. Swoją drogą, jakim cudem tak długo się uchował? Zwierzątka domowe z reguły się nie trzymają na tej planecie. Częściej kończą jako przystawka bądź główne danie. Z trudem zwlokła się z posłania, pies merdając ogonem dreptał z nią.
- Tori… – podeszła do dziewczyny, ściszając głos. – Skoro trening zaczyna się później czy mogę się przejść… Zorientować… Co i jak? Po prostu…
- Ogarnąć czym się różni Oddział od normalnego Natto? – klepnęła ją w ramię. – Żaden problem, tylko byś po południu była w okolic, zrozumiano? Możesz wyprowadzić Falcona na spacer. Odmaszerować żołnierzu.
Przytaknęła głową i wyszła z pokoju, idąc z nieznacznie opuszczoną głową korytarzem. Postawiła kołnierz kurtki i wepchnęła pięści do kieszeni. Szczęśliwie nie wpadła na nikogo na swojej drodze, bowiem nie miała zamiaru tłumaczyć się z podpuchniętych powiek i pełnego nieokreślonego żalu spojrzenia. Szła przed siebie, nie bacząc gdzie nogi ją poniosą. Falcon wiernie dreptał obok, odstraszając kadetów i Nashi kłapaniem zębisk i co jakiś czas, piskliwie domagając się uwagi od Vivian. Pogłaskała go po grzbiecie, skinęła głową w stronę głównego wyjścia i oboje udali się na parter Akademii.

OOC --> Koniec treningu
[zt] --> Jeszcze nie wiem gdzie, dam znać jak coś wymyślę
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Sob Mar 14, 2015 9:27 pm
Nie było szans na sen. Pozostawał jego substytut, czyli odcięcie się od wszystkiego i wszystkich, dając sobie chwilę na mentalny odpoczynek. Nie dałoby rady jednak uzyskać tego stanu komfortu, za dużo działo się w jej głowię. Ósemka szła nie bacząc na to, na kogo wpada. Wzrok spuściła, z trudem starając nie wrzasnąć nagle z nieprzyjemnego poczucia bezsilności. Nikt nie był bezpieczny… Zacisnęła powieki instynktownie znajdując drogę do Kwatery, gdzie dwadzieścia osób stanie obok siebie na baczność, czekając na słowo Trenera. Pójdą walczyć? Ma to związek z buntem..? Myślała, że zaraz oszaleje, gdyby Falcon w nagłym przypływie zdrowego rozsądku nie skoczył i nie złapał jej zębami za dłoń.
Zastygła, patrząc na niego zaskoczona. Wbił kły głębiej, przebijając skórę na palcach i naciskając na materiał rękawiczek. Warczał cicho, wbijając w nią mocne, jednoznaczne spojrzenie o wiele mądrzejszych oczu niż ktokolwiek podejrzewał.
Co on sobie o niej myślał? Był z nią cały czas, przy rozmowie z Kaede i Razielem. Nie słyszał jej dyrdymałów w wiosce, lecz potrafił wyczuć jej zachowanie, nastrój, lęki. Dziwne stworzenie. Czyżby mówił jej to, co ona sama chciała od siebie odrzucić..?
Wcale nie jesteś słaba… Zdławiła myśl, inaczej się rozklei i rozpłacze tuż przed drzwiami do Kwatery.
- … Przepraszam. – wymamrotała cicho. – Zaczynają włączać mi się te obwody, o których nie chcę pamiętać.
Puścił, polizał dłoń i zaskomlał cicho. Halfka westchnęła, obejmując zwierzaka. Był to chyba jej ostatni w nadciągającym czasie zryw uczucia. Resztę trzeba będzie zamknąć na kluczyk głęboko w sercu i nie przyznawać się do nich. Choć i to było kłamstwem.
Wstała, otworzyła drzwi i weszła do niewielkiego przedsionka. Skierowała się od razu do pokoju dziewczyn. Wszystkie były, szykując się powoli do treningu, nakładając zbroje i zapinając kombinezony. Tori na jej widok uniosła znacząco brew.
- Gdzieś Ty się włóczyła? Scouter niedostępny, Ki schowana, oj będziesz sprzątała kwaterę do końca tygodnia, a teraz przygotuj się bo idzie…
- Zbiórka. Trener zarządził. – wtrąciła się Vivian beznamiętnie i na zdumione spojrzenie odpowiedziała poważniejszym i cięższym wzrokiem. Zupełnie nie jak dziewczyna, która niepewnie weszła do tej kwatery kilka godzin wcześniej. Odwróciła się i zabębniła w drzwi drugiej kwatery. – Zeke! Każ się swoim zbierać.
- Co? Gdzie? Jak? – otworzył drzwi nieco zaspany, w samych bokserkach i mrugnął na widok halfki.
- Nie świeć klatą piesku i wciągaj portki. Zbiórka, czyli mamy być w gotowości. – Tori stanęła obok Vivian i klepnęła dziewczynę w ramię. – Uspokój się nieco. Zbiórki to nic nadzwyczajnego u nas, a zachowujesz się, jakbyśmy mieli iść na front.
Jakbyś zgadła.
- … Nieważne. Miałam nieprzyjemną rozmowę.
Tori machnęła ręką.
- Następnym razem odreaguj na worku treningowym. Idę pośpieszyć resztę, a Ty, nie ruszaj się stąd. – pogroziła jej palcem i zniknęła za drzwiami.
Vivian oparła się o ścianę, schowała twarz za kołnierzem i obtarła dłoń z krwi.
Nie było już odwrotu.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Nie Mar 15, 2015 11:45 pm
W czasie, gdy wszyscy dookoła biegali i szykowali się do zbiórki Falcon wychłeptał resztę wody ze swojej miski i rozwalił się na całą szerokość korytarza na zimnej posadzce i z głośnym westchnieniem oddał się drzemce. Na korytarzu zebrali się wszyscy, nawet Soniya z holonotesem perorując pod nosem, że zapewne trzeba będzie zamówić więcej materiałów opatrunkowych. Zeke próbował ją poderwać, co cierpliwie ignorowała. Swobodną atmosferę przerwało wejście czterech postaci. Trenera Reda niosącego tekturowe pudełko, Kurokary i Gwardzistów trzymających się dwa metry dalej. Falcon leżał dalej łypiąc oczami, pozwolił Trenerowi i Kurokarze przejść nad sobą, po czym gdy zbliżali się Gwardziści niby to wstał od niechcenia, tak że wpadli na niego. Ziewnął ostentacyjnie prezentując im swoje uzębienie, stał w poprzek korytarza i nie miał zamiaru się ruszyć. Red z przyjemnością ignorował tą sytuację. Kurokara przystanął obok Sonii i zrobił minę, jakby połknął żabę ledwo powstrzymując się od wybuchu śmiechu i katem oka obserwował starcie z Gwardzistami. Biedacy przykleili się do przeciwległych ścian próbując obejść zwierzę z przodu i tyłu.

- Przejdę od razu do konkretów, w tym pudle mam dla Was nowe opracowane przez naszych naukowców szczepionki, żebyście nie łapali żadnych kosmicznych świństw. Dla Falcona też coś jest. Będą one robione pod czujnym okiem dwóch Gwardzistów. Dziewczyny pierwsze po kolei. Tori pomożesz mi, nie mam wprawy. Nie chcę słyszeć żadnych komentarzy. – tym zdaniem zdecydowanie zakończył i posłał znaczące spojrzenie Sonii, bo właśnie otwierała usta żeby się odezwać. Dziewczyna odebrała w milczeniu pudełko od Trenera i poszła przygotowywać szczepionki. Vi już spodziewała się, jaką mają zawartość. Mimo to Red wszystkich okłamał, albo pozostali członkowie oddziału znali go na tyle dobrze, żeby nie dyskutować tylko mu ufać.

Vivian była ostatnia w oddziale dziewczyn. Kurokara stał przy drzwiach do gabinetu lekarskiego i oparty o ścianę pogrążył się głęboko we własnych myślach. W środku było tłoczno: Dwóch gwardzistów, Soniya, Red oraz Tori, która splotła ręce z przodu tak, aby uwydatnić swój biust i złośliwie rozpraszała tym wysłanników króla. Trener założył czyste rękawice ale i tak trzęsły mu się ręce, gdy przyjmował gotowy pistolet ze strzykawką od Sonii.

- Nigdy do tej pory tego nie robiłem – powiedział do halfki jakby się usprawiedliwiając. Nie zdążył nic zrobić, gdy Zeke wsadził głowę miedzy drzwi i uśmiechnął się szeroko.
- Sir dlaczego dziewczyny pierwsze i czemu się tak wszystko wlecze.
- A chciałbyś się przekonać ile razy w ciągu 24h obiegniesz Vegetę – Mężczyzna nie był w nastroju do żartów.
- Ale .......
- Bycie kobietą jest bardziej skomplikowane niż myślisz, masz z tym jakiś problem?
- Nie Sir. – Zeke został spacyfikowany.
Odgiał jej palcem kołnierz uniformu i drżącą ręką ukłuł, bardzo powolnym ruchem wyjął igłę i jej zawartość wstrzyknął na skórę i materiał. Znowu rozległo się pukanie.

- Przepraszam Sir, czas mi się kończy.
- A tak, już już wejdź.

Potrącając Kurokarę do środka wgramolił się jeszcze Falcon kuśtykając na trzech łapach i popiskując. Wszyscy rozczulili się na rannym zwierzątkiem, które to położyło się na grzbiecie i łapami do góry prezentując podwozie. Rozcięcie na łapce nie było wielkie, a na pewno nie tak bolesne jak wyrażał. Wystarczyła tylko maść regenerująca a ranka się zasklepiła. W tym czasie Red szybko zajął się Kurokarą. W ten sam sposób Czerwony nie zaszczepił całego oddziału.

- Dobra dziewczyny szorować pod prysznice, a potem zajmijcie się sobą sami, ja mam jeszcze sporo pracy. Falcona też wykąpcie bo po spacerze z Vivian przyniósł na futrze całą piaskownicę. Próbowaliście się dokopać do ropy czy jak? Aha Vivian, Falcon to śnieżny wilk, jego środowiskiem naturalnym jest śnieg i lód. I tak ma mocno ostrzyżone futro ale jak zabierasz go na dłuższy spacer to pamiętaj, aby zaopatrzyć się w wodę. Zawołajcie chłopaków. Odmaszerować.


OOC: Napisze na PW co i jak.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Sob Mar 21, 2015 6:38 pm
Opatrzność wystawiła Vivian na próbę. Jednego z wielu czekających ją w najbliższym czasie wyzwań i jedną z rodzaju tych, przez które czuła się coraz gorzej. Stała ostatnia w damskim rzędzie Oddziału, ze spuszczoną głową i dłońmi w kieszeniach, głęboko zamyślona. Atmosfera była luźna, jakby rozkaz zbiórki był czymś zwykłym… Nie oszukujmy się, był. Trener nie zarządził przecież musztry i wymarszu, to tylko psychika Ósemki była napięta jak struna. Słuchała jednym uchem przekomarzanek, docinków, badziewnych komplementów Zeke’a, wzrokiem błądząc gdzieś po podłodze. W głowie dudniły jej ostatnie słowa Raziela, Kurokary i wypowiedź Kaede. Cała planeta a zwłaszcza Akademia tkwiła w bagnie, a ona była za słaba by coś zrobić. Tego nienawidziła, poczucia słabości i strachu, że choć się stara, nie potrafi nikomu pomóc. Niczego zmienić…
Nie drgnęła gdy otworzyły się drzwi i do środka wparowały cztery postacie. Kurokara i Trener a za nimi Gwardziści o spojrzeniach jak gromy… Zacisnęła powieki i wraz z resztą zasalutowała. Śmiechy i ciche chichy rozległ się gdy Falcon przeciągnął się i łypnął na dwóch żołnierzy. Vivian nie drgnął kącik ust, gdy Midori szturchnęła Tori, zakrywając uśmiech dłonią i szepnęła jej coś na ucho. Halfka była zbyt wbita w ten poważny stan, który kazał ignorować wszystko inne. To był jej naturalny sposób na przygotowanie się do walki. Maska…
Nawet maska zadrżała gdy usłyszała słowa Trenera, a serce stanęło na ułamek sekundy. Twarz Vivian nie drgnęła, ani jeden mięsień nie dał znaku, że się zaniepokoiła, choć w głowie rozpoczęła się gonitwa myśli. Nie mogła pozwolić by zamienili się w bezmózgich żołnierzy, więc, niech szlag trafi Zella i jego chore ambicje, nie zrobią z nich pionków! W tym jednak momencie stanęła przed wyborem, bo jeśli da znać, że wie co jest w tych strzykawkach, będzie musiała powiedzieć skąd to wie, no i… Jeśli to z rozkazu Króla, to w czym problem? Przecież żołnierze z radością dają się pokroić ku chwale tego drania… Jeśli zareaguje, mogłaby wydać Trenera i nici z powstania, które i tak przecież nadejdzie… Pozostało jej stać tutaj i czekać aż i ją zaszczepią. Może uda się jej, gdy już poczuje zmianę, wbić sobie Ki-Sword w żebra i unieszkodliwić się na ten czas by kogoś nie zabić.
Czarne myśli krążyły po głowie halfki, gdy pozostałe dziewczyny wchodziły przed nią. Czuła się coraz bardziej beznadziejnie, gdy wychodzące z pokoju członkinie oddziału dalej się śmiały i zaczepiały chłopaków, którzy nie pozostawali im dłużni. Do tego stopnia, że burczała na każdą próbę zagadania i już wyrabiała sobie opinię outsiderki… Z ciężkim sercem weszła do gabinetu kiedy ją wywołano. Tori nie przejmując się Gwardzistami, śliniącymi się na widok jej atrybutów, poprawiała pancerz na biuście, przysłaniając sobą niemal cały widok. Soniya pomogła Trenerowi odpakować strzykawkę, a Vivian posłusznie, bez słowa usiadła na krześle.
Serce biło jej jak szalone i chciała zapytać… O cokolwiek, otwierała już usta gdy otworzyły się drzwi i komediant Oddziału Specjalnego Vegety wystawił głowę przez szparę. Rozproszyło to Ósemkę na tyle, że gdy Czerwony zgasił Zeke’a nie podjęła wątku. Zamknęła oczy czując lekkie ukłucie i w gardle zebrała się zimna gula, jakby miała się rozpłakać z tej niemocy… Lecz chłód płynu na skórze sprawił, że poczuła zaniepokojenie. Tak to działa? Nie… Dopiero po chwili dotarło do niej, że Red wycisnął zawartość strzykawki na skórę. Dotknęła tego miejsca dłonią, przyklepując kołnierz, jakby ukłucie ją zabolało. Przez mniej niż mgnienie złapała z nim kontakt wzrokowy i wszystko zrozumiała.
Do gabinetu wcisnęli się jeszcze Kurokara z Falconem, który rozwalił się na środku podłogi popiskując żałośnie. Soniya nasmarowała mu poduszkę łapy maścią i rozcięcie zagoiło się momentalnie, po czym pupil zaczął buszować po gabinecie. Podczas gdy Red rozmawiał z ojcem Kuro, niepostrzeżenie wilczur stanął obok jednego Gwardzisty i uniósł tylną łapę… Dopiero ciepło i odgłos lejącego się moczu oderwały jego spojrzenie od piersi złośliwie uśmiechającej się Tori.
- Spieprzaj mi sierściuchu! #%$#@! Red, zachciało Ci się tu robić zwierzyniec! – wściekły wojownik niemal wywalił Falcona za drzwi, za którym cicho wymknęła się Vivian.
Dumny z siebie pies zasłużył na drapanie za uchem. Machnął ogonem i trącił nosem dziewczynę, jakby domagając się zwrócenia uwagi na czyn godny pochwały. Z lekkim uśmiechem dała mu zasłużoną pieszczotę mierzwiąc sierść. Ktoś obiecał mu sporą kość na kolację za ten wyczyn.
Z gabinetu wyjrzała Tori.
- Chłopaki, wasza kolej, raz dwa. A wy trzpiotki przebierać się do kwatery, ale już. Z wami chyba pójdzie szybciej, co? – zerknęła na Zeke’a który mrugnął zaczepnie.
- Oczywiście Królowo. – wytrzeszczył się.
Dziewczyny złapały Vivian pod ręce i zaciągnęły do ich skrzydła, po czym, bez krępacji, zaczęły się rozbierać. Ósemka odwróciła wzrok gdy śmiejąc się ściągały pancerze, kombinezony pod spodem i bieliznę rzucały na łóżka… Rumieniec speszenia wypełzł na policzki, bo zdjęła tylko zbroję, zbyt skrępowana by się przy kimś rozebrać. Słysząc docinki typu „Dalej mam większe piersi!” „Chyba Ci cellulit wyskoczył na bokach!” poróżowiała jeszcze bardziej. Nigdy nie pokazywała się nago przed nikim a na sam pomysł rozebrania się zrobiło się jej słabo…
- Co się tak kryjesz, co? – Midori w różowym ręczniku nachyliła się za Vivian majtając ogonem na boki. – Nas się wstydzisz? Mam Ci pomóc się rozebrać? – zachichotała a halfka poderwała się jak oparzona.
- Łapy przy sobie, bo pogryzę! – objęła się obronnym gestem. Kto by pomyślał, że przed chwilą rozpaczała nad przyszłością Vegety a teraz spina się na myśl o wspólnym prysznicu…
- Też umiem gryźć i to do krwi. – wyszczerzyła się Anko pocierając policzek, dla odmiany owinięta w lawendowy, włochaty ręcznik. – Albo się rozbierasz i idziesz z nami, albo będziesz się myć z chłopakami, co Ty na to~? – zanuciła zaczepnie.
- Spokój! – trzecia w ręczniku zawiązanym wokół bioder i gołą piersią złapała siostry za uszy i pociągnęła. Raia? Tak chyba miała na imię. Okazały biust zdobił ozdobny, ogromny tatuaż z motywem kolców i egzotycznych kwiatów. – Jest tu od niedawna, a wy od razu chcecie ją zgorszyć…
- To Ty chodzisz z gołymi cyckami!
- Bo mogę. Vivian, tak? Możesz się przebrać i dołączyć do nas jak wyjdziemy, choć i tak prysznice są wspólne no i… – wskazała szyje. – Lepiej to szybko zmyć. Spotkania w stroju ‘jak Cię matka rodziła’ nie unikniesz.
Anko i Midori odeszły na bok trącając się ramionami, a Vivian wolno spuściła oczy i dotknęła lewego ramienia.
- N-nie rozbiorę się… Po prostu nie. Mam blizny i to nie wygląda ładnie… – wymamrotała cicho. Nie zdążyła zareagować gdy Raia wzięła jej dłoń i położyła sobie na piersi. W jednej chwili oblała się rumieńcem i miała już warknąć coś o jakiejś prowokacji gdy wyczuła zamiast gładkiej twardą, grudkowatą skórę. Cofnęła rękę. – Co to..?
- Oparzenie, na pierwszej misji się tego nabawiłam. Paskudnie wyglądało, uwierz mi, żaden facet nie ślinił się na widok mojego dekoltu. Jesteśmy wojowniczkami, ale i kobietami, jakoś tam zależy nam na wyglądzie. Nie wstydź się blizn, to oznaka, że walczyłaś i byłaś tak silna, że przeżyłaś. – oparła dłonie na biodrach. – Jeśli chcesz, możesz poprosić Tori, ona tu manewruje swoją maszynką lepiej niż Koszarowy pięścią. To dzięki niej mam to cudo i nie muszę kląć na widok swoich piersi...
Drzwi otworzyły się nagle i do środka weszła Tori.
- Co to za pogaduszki? – zgromiła wszystkie wzrokiem. – Nie dość, że brzydsza część naszego Oddziału została zaszczepiona to już wlazła do łazienki a wcześniej biegała po korytarzu nago rzucając się ręcznikami, a wy, co?
- Cooo? Przegapiłyśmy to..? – jęknęła jedna z Saiyanek.
- Już, do łazienki marsz fleje. Red poszedł, Soniya na niego pomstuje a tym dwóm idiotom niemal zbroje na kroczach nie pękły… Widać, że dawno kobiety nie mieli. – przeciągnęła się i rozpięła swoją zbroje, rozbierając się. Złapała ręcznik okrywając zgrabne ciało i rozejrzała się. – Idziemy. Vivian, nie stój jak słup i rozbierz się. Masz za zadanie spacyfikować Falcona, bo trzeba go wyczyścić.
Skinęła głową i w czasie gdy pozostała część Oddziały wychodziła rozebrała się i owinęła ręcznikiem. Drugi narzuciła na ramiona i wymknęła się chyłkiem z kwatery.
Przed otwartymi drzwiami damskiej łazienki siedział Falcon piszcząc, nie dając się wepchnąć Tori do środka. Z łazienki obok dobiegały jakieś zamieszani i pukanie w ścianę łączącą oba prysznice. Vivian udało przekupić się wilczura obietnicą pozostałych ciastek, na co, niechętnie co prawda, ale dał się wciągnąć do środka. W łazience były dwa mniejsze pomieszczenia z sedesami, rząd umywalek i luster oraz wspólny prysznic, czyli goła ściana ze słuchawkami, pod którymi szturchały i dokazywały Saiyanki, zmywając specyfik ze skóry szyi.
Vivian stała pięć minut przed wejściem nim zdjęła z siebie ręczniki i przykleiła się do ściany, stając tyłem/bokiem, by zasłonić się i schować blizny, co nie umknęło uwadze… Oberwała gąbką w głowę. Odwracając się ujrzała Tori podrzucającą butelkę z szamponem, na co ta mrugnęła okiem i rzuciła nią w halfkę. Złapała szampon i odrzuciła z powrotem, po czym oberwała myjką do pleców. Sharon rzuciła kostką mydła, Raia odżywką i tak, dziewięć na jednego, rzucały w nią wszystkim co popadnie, aż nie mając jak się obronić użyła kiaiho i wysłała pociski w drugą stronę. To nie pomogło, bo zaraz chwyciły za słuchawki, wylewając na nią hektolitry lodowatej wody. Wzdrygnęła się, ale w akcie samoobrony wygięła strumień wody i poczęstowała nim dziewczyny. Pisk jaki rozszedł się po łazience sprawił, że Falcon skulił uszy.
- I jak? Lepiej? My nie gryziemy. – Vaia klepnęła Vivian w ramię. – Nie ma się czego wstydzić.
Wolno przytaknęła.
Po kąpieli i solidnym wyszorowaniu Falcona damska część oddziału obległa swoją kwaterę doprowadzając się do porządku. Czesały włosy, przymierzały ubrania, wklepywały kremy do twarzy i zajmowały się typowo kobiecymi sprawami, a Vivian siedziała wśród nich na swoim łóżku, czując się nieco nie na miejscu. Ona naciągnęła ledwie na siebie bluzkę na ramiączkach i spodnie, przetarła włosy ręcznikiem i zajęła się wyczesywaniem kudłów wilczura, który po konsumpcji ciastek rozwalił się zadowolony na jej pościeli. Ciemne myśli wróciły… Co jakiś czas zerkała na Tori, która okazała się mieć łóżko niedaleko niej.
- Tori… Mam prośbę… – wskazała swoje ramię. – Mogłabyś na to zerknąć..?
Raziel
Raziel
Succub Admin
Succub Admin
Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013

Skąd : Rzeszów

Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk750/750Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (750/750)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Nie Mar 22, 2015 8:58 pm
Wiadomość.:
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Wto Mar 24, 2015 10:52 pm
Tori nieopodal pracowała na swoim holo-komputerze w chwili przerwy spojrzała na Falcona rozwalonego na łóżku Vivian z jeszcze wilgotnym futrem. W powietrzu unosił się zapach mokrej sierści.

- W razie co w magazynie znajdziesz czystą pościel i koce, wyraźnie Cię polubił. Jeszcze do nikogo się tak nie kleił. Wstydził byś się Falcon tak od razu włazić biednej dziewczynie do lóżka.

Wilk leżąc wygodnie zezował tylko na Saiyankę i machnął ogonem, a rozmowa toczyła się swobodnie dalej.

- Solidnie ktoś Cię urządził, z tygrysem się biłaś? Ale mam kilka propozycji zapisanych na karcie pamięci. Znajdź swój holo-notes, powinnaś mieć na wyposażeniu. Gdzie ja to posiałam – powiedziała Tori wyciągając z szafki i przetrząsając swoje tekturowe pudełko z mikro pamięciami. Przejrzyj to i powiedz, czy coś Ci się podoba, albo co byś chciała. Trochę trzeba się będzie pogimnastykować ale coś da się zrobić, ja w tym czasie skończę raport.

Po pół godzinie Tori z zapałem zaczęła dyskutować z Vivian, co i jak zmodyfikować w pomyśle halfki. Cieszyła się bardzo, że kolejna osoba będzie nosić jej dzieło na sobie.

- Chodź do Sonii, u niej trzymam tusze i sprzęt, żeby Zeke się do nich nie dorwał i nie zrobił czegoś durnego.


Falcon wstał i ciężko powlókł się za nimi, koniecznie chciał towarzyszyć. Dotarły do drzwi wyjściowych, gdy w scouterze rozbrzmiał dźwięczny głos Raziela. W pomieszczeniu zapanowała cisza.

- Twój men? – zapytała jedna
- Świerże mięcho ........ Ładniutki?
- Ale złamas....... faceci ......
- Malowanie paznokci phi........ ma któraś zardzewiały pilniczek? ...... wbije mu pod ogon.....
- Hej głupie pipy nie przeginać! – Tori postanowiła uciąć dyskusję.
- Ja mu upiekę babeczki, trzeba być gościnnym.
- Ze środkiem przeczyszczającym? Już ja Cię znam.
- Edycja specjalna z Viagrą ... – skomentowała z niewinną miną. W końcu sam chce nas „zapoznać”, a szybki numerek pobudza krążenie.

W trójkę rozgościli się w gabinecie Sonii, która układała przyniesione z magazynu leki i opatrunki. Na widok Falcona złapała stosik papierów i zdzieliła go w zadek żartobliwie złoszcząc się, że nalał w gabinecie, gdzie ma być czysto. W końcu wilk z westchnieniem rozciągnął się na podłodze, położył łeb na łapach i obserwował. Tori założyła lateksowe rękawiczki i zabrała się profesjonalnie do pracy.

- Słuchaj a może na początek zrobić Ci  czegoś mniej trwało, tak że za pól roku zniknie. Wtedy możemy powtórzyć i zrobić na stałe, to takie wyjście jak nie jesteś na 100% pewna. Macie dziewczyny ochotę na gumę do żucia? Ja jak żuję to mi się lepiej pracuje. Dziś zrobię Ci kontur i na dniach będziemy wypełniać go kolorem. Codziennie będę Ci nakładać opatrunki i nie możesz ich zmoczyć. Spoko mam w tym wprawę, nim wstąpiłam do Akademii pracowałam w kilku nieciekawych miejscach. Red wyciągnął z tego bagna.

OOC:
Przepraszam, że czekaliście.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Sob Mar 28, 2015 1:03 pm
Kto by pomyślał…
- Kleisz się do mnie, co? – uśmiechnęła się kącikiem warg Vivian, lekko drapiąc psa za uchem. Falcon wydał z siebie basowy, niski pomruk i machnął ogonem, wyraźnie zadowolony. Czy to była sympatia, czy widząc jej stan wilczur postanowił mieć na nią oko? Był rozumny, IQ przewyższał większość żołnierzy w tym budynku, a że był świadkiem jej rozmów z Kaede i walk z samą sobą, mógł zwyczajnie obawiać się, że Natto coś odwali… Szkoda, że nie mógł powiedzieć co myśli. Może znalazłaby bratnią duszę.
Tori obejrzała uważnie jej ramię i pukała się w zastanowieniu palcem w brodę. Trochę zdziwiło ją to, że użyła wzmianki o tygrysie – w jej aktach pewnie jasno było, że biła się z Tsufulem – ale kto wie, może zwyczajnie Ósemka nie załapała żartu. Dziewczyna wyjęła z szafki wspomniany holo-notes i obejrzała pudełko z chipami pamięci. Pora je przejrzeć… Zaczęło się nieco krępująco, bo pierwszy chip Vivian wsadziła do góry nogami, ale szybko spostrzegła swój błąd. Na powierzchni elektronicznego notesu pojawiły się foldery pełne pomysłów jej Dowódczyni. Usiadła po turecku, głaszcząc jedną ręką Falcona, który oparł wielki łeb na jej kolanach i oglądała zawartość plików.
Były to projekty różnych tatuaży, ułożone fantazyjnie smugi i znaki na przezroczystym tle jak i zdjęcia gotowych już dzieł na ciałach Saiyan i halfów. Dziewczyna musiała mieć fantazje wymyślając tyle wzorów. Były tu subtelne tatuaże w kwiatowe, delikatne wzory, zwiewna koronka, kokardki, typowo kobiece motywy. Oczywiście nie tylko, na innych kartach odkryła pazury, czaszki, zionące ogniem potwory i straszne oraz zachwycające projekty. Pośród tych najbardziej złożonych pyszniły się te proste figury geometryczne, plątanina szlaczków w jednym kolorze czy kilka równoległych kresek różnej długości.
Natrafiła również na folder ze zdjęciami przed i po, czyli utrwalonymi bliznami i potem ukrytymi pod tatuażami niedoskonałościami. Rozcięcia zamaskowane wzorem pazurów, szczęk, drobne niedoskonałości na policzku zamienione w fantazyjne i egzotyczne esy-floresy. Przesuwając kciukiem po powierzchni notesu Vivian wpadła na zdjęcie Raii zanim ozdobiła swój dekolt tatuażem Tori. Paskudne poparzenie… Nic dziwnego, że zdecydowała się na jej pomoc. Zamyślona halfka szukała jakiegoś wzoru na jej ramię… Nigdy nie myślała o tatuażu i nie chciała mieć całego ramienia pokrytego tuszem. Raczej coś delikatniejszego, nie musi zasłaniać całej blizny, bardziej zamaskować. Musnęła palcem skórę. Ślady po pazurach Changa choć gładkie były ciemniejsze i twardsze niż jej skóra, ich krawędzie nieprzyjemnie odcinały się na jaśniejszym tle. Może z tym coś zrobić?
- Skończyłam raport. I jak, co masz? – Tori przysiadła obok.
- Trudno powiedzieć… – Vivian podrapała się po czole i wywołała zdjęcie, które podobało się jej wcześniej. – To jest niezłe. Nie chcę mieć rękawa od góry do dołu drobnym maczkiem, tylko tak naokoło blizn, coś jak ten szlaczek. – pokazała delikatne zawijasy, podobne do smużek dymu fantazyjny wzorek. – Tylko nie chcę go na całych tych szramach…
- Zrobię Ci ramkę. O, dokładnie na tych krawędziach i troszeczkę dalej, będzie zachodziło na blizny i na normalną skórę. – saiyanka pokazała to na jej ramieniu. – W ten sposób blizny nie będą tak rzucały się w oczy, a Ty nie będziesz przejmowała się za dużym tatuażem… Rany, dziewczyno, żebyś widziała moje niektóre projekty…
- Widziałam. Tatuaże od góry do dołu, nawet na małych palcach u nóg. – uśmiechnęła się kącikiem wargi oddała Tori karty pamięci. – Może jestem żołnierzem, ale aż takich ozdób nie chcę.
Gdy zbierały się do gabinetu pielęgniarki Vivian przeciągnęła się lekko i zerknęła na kurtkę na swojej poduszce. Rozpadała się niemal na jej oczach… Przymknęła powieki z pewnym westchnieniem. W końcu to nastąpi i pozostanie bez swojego azylu. Szklanej kulki też już nie ma w kieszeni… Odwróciła się, strzepnęła bluzkę i miała otworzyć już drzwi, gdy scouter na szafce wygrał energiczną melodyjkę. Raziel, pomyślała, tylko ich dzwonki miały taką melodię. Poczuła ukłucie niepokoju i faktycznie, sprawdziło się…
… To co młody Zahne wypalił, było…
Nie no, było normalne. Dla nich. Ciągle się przezywali i dogryzali sobie w ten sposób, ale nie tak, nie publicznie. Nie przed dziewięcioma ciekawskimi Saiyankami, gotowymi rzucić się na Vivian i jej przyrodniego brata żywcem. Scouter się wyłączył, nastała cisza, a Ósemka uniosła dłoń i z cichym plaśnięciem przejechała sobie nią po twarzy. Zaraz po tym jej oddział faktycznie rzucił się na nią, zadając krępujące pytania i rzucając niewybrednymi komentarzami.
- Nie. Nie. Znaczy, może się podobać. – nigdy jakoś nie widziała Raziela jako postać, którą oceniała by pod kątem Saiyanki na rui. – Pilniczki i viagrę odstawcie, ma dziewczynę, wpadnie tu tylko po to, by mnie wnerwić i podbudować swoje ego. Zanim mnie tu przydzielono był moim partnerem na misjach, to wszystko. Jest dla mnie jak brat.
Brat? Powiedziała to, nawet nie myśląc o pokrewieństwie krwi… Westchnęła i dała się wyprowadzić Tori, zostawiając poruszenie w ich kwaterze. Ze złymi przeczuciami odnośnie wizyty Saiyana z blizną weszła do gabinetu pielęgniarki. Sonia zdzieliła Falcona za akcję z Gwardzistą, ale z trudem hamowała śmiech. Vivian uśmiechnęła się widząc, jak pies niewiele sobie z tego robi i rozwala się pod ścianą. Usiadła na wskazanym krześle zsuwając ramiączko bielizny i bluzki. Na biurku poustawiano pojemniczki z tuszem, masę igieł i dziwną maszynkę. Nie bała się tych ukłuć, w końcu przetrwała o wiele gorszy ból niż szczypanie igłą… Tori przetarła skórę wacikiem nasączonym w ostro pachnącym płynie i z trzaskiem naciągnęła rękawiczki. Sonia wróciła do swojej pracy. Widocznie takie zabiegi nie były tu nowością
- Wiesz, to dobry pomysł. Zobaczymy jak się mi przyjmie ten pomysł. – wzięła listek miętowej gumy i wsunęła do ust. – Bez koloru, tylko czarny.
- Żaden problem.
- Myślisz, że go zjedzą? – zmieniła nagle temat Vivian.
- Kogo?
- Raziela. Raziel Zahne, ten, co zostawił mi tak inteligentną wiadomość. Normalnie powinnam się spodziewać gorszego przytyku niż Księżniczko czy Pszczółko… Muszę się jakoś odwdzięczyć… – mruczała halfka pod nosem, nie widząc, że Tori na ułamek sekundy zastygła, uśmiechnęła się gorzko i już z neutralnym wyrazem twarzy szykowała pojemniczek z tuszem. – Mam pomysł.
- Oho. Nie martw się, te pipy nie są takie złe, jak kogoś polubią, to wybaczą mu wszystko… Coś wymyśliła? Mamy go przebrać w kieckę czy zdecydowałaś się na babeczki z viagrą?
- Skądże. Niech wszystkie zwracają się do niego tylko i wyłącznie Boski Razielu.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Pon Kwi 06, 2015 10:30 pm
Tori pracowała z wprawą zbliżając się do końca wyznaczonej przez siebie na dziś pracy nad tatuażem Vivian. W międzyczasie razem z Sonią opowiadały halfce o panującym rytmie dnia i zwyczajach w oddziale oraz o osobnej specjalnie przeznaczonej dla oddziału Sali treningowej. Hałas produkowany przez trzy dyskutujące osoby, pracująca igła, czy kręcąca się po pomieszczeniu Sonia w najmniejszym stopniu nie burzyły snu wilka.
Falcon uniósł łeb na kilka sekund przed tym, jak rozległo się pukanie do drzwi , był czujniejszy niż mogłoby się wydawać. Chwilę później w szparze drzwi ukazała się wyszczerzona w uśmiechu twarz Zekego.

- Oooo produkcja pełną parą.
- Won !
- Oj nie warcz, Red mi powiedział, że mam przeszkolić młodą Vivian. Za dwa dni pełnia i jako halfka pewnie będzie miała nockę zarwaną.
- Daj jej spokój, jest tu dopiero od kilku godzin, przeszkolić można ją jutro. Ja to zrobię, nie wydam ci jej na pastwę.
- Vivian razem z Sonią będziecie pilnować, żeby Tori jeszcze bardziej nie zbrzydła. – zachichotał.
- Wyrwę Ci ogon i wepchnę do gardła.
- To co tygrysku lubią najbardziej. To jesteśmy umówieni na randkę?

Dalszą rozmowę przerwało uderzenie buta Tori o błyskawicznie zamknięte drzwi gabinetu. Uzupełniwszy garderobę Tori skończyła zakładać dziewczynie opatrunek.

- Dobra postaraj się go nie zamoczyć. Jesteś wolna, może chcesz coś zjeść?

Usłyszawszy magiczne słowo „jeść” Falcon poderwał się i zamachał ogonem.

OOC: Jesteś wolna, jakbyś czegoś potrzebowała, pisz Very Happy
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Sob Kwi 11, 2015 11:30 pm
Vivian zamknęła oczy wsłuchując się w brzęczenie maszynki. Cichy dźwięk przypominał pracę szeregu pszczół, które swoimi żądłami nakłuwały ciemną bliznę. Nie czuła bólu, nie takie rzeczy w końcu przychodzi żołnierzom znosić… Tusz trafiał zbyt płytko by mógł przetrwać pod głębszą warstwę skóry, utrzyma się tylko jakiś czas… Nie bolało. To nie Ki-Sword pod żebrami. Zamknęła oczy, miarowy dźwięk urządzenia wprowadzał ją w pewien spokój. Oddychała regularnie, oparła łokieć o kolana a policzek o dłoń, przysłuchując się jednym uchem słowom Tori oraz pielęgniarki. Obie kobiety uznały za stosowne opowiedzieć jej o zwyczajach Oddziału. Ósemka potakiwała tylko delikatnie głową, gdy mówiono jej o procedurach, algorytmie dnia. Meldunki, sprawy musztry, organizacyjne… Papierologia jakiej ich Przełożony nie znosił wciąż była obecna. Awans tu wymagał dalszej samokontroli, samodoskonalenia i samodyscypliny… „Samo”, a wymagali pracy w grupie. Vivian słuchała jak Dowódczyni opisuje jej przykładowy misje i zadania. Od takich banalnych, po bardziej skomplikowane. W końcu byli ważni, byli Oddziałem Specjalnym – im raczej nie każą czyścić kibli. Opis i charakterystykę żołnierzy Reda podsumowano słowami, że póki jest spokój, pilnują się i słuchają Trenera, teoretycznie robią co chcą.
Czyli tak jak wszędzie. Ósemka zamknęła oczy, starając się zadawać tylko niezbędne pytania i za bardzo nie dać wciągnąć w rozmowę. Nie była w nastroju do plotek. Do serii zmartwień oraz problemów, z jakimi przyjdzie się im i jej zmierzyć, doszła również wizyta Raziela. Czemu ma zamiar tu wpaść? Upewnić się, że nic jej nie jest czy serum, które mu podano zadziałało i szuka okazji do rozróby..? Nie… Nie wiedziała. Nie rozumiała wiele, tak i czemu nagle energie ucichły w okolicy Wioski Kuro i dlaczego sam chłopak wraz z April walczą… Nie wyglądało to na trening. Poczucie winy gryzło ją strasznie, że siedzi tutaj i nic nie robi. Kurokara miał rację, nie może się wychylać, by się nie zdradzić, a tym samym nie może przysparzać kłopotów Trenerowi. Ryzykował życiem by ich nie zaszczepiono, ładnie by mu się odpłaciła. Niemniej, serce bolało z bezsilności.
Rzuciła beznamiętnym spojrzeniem na głowę Zeke, zaglądającą do gabinetu. Co halfka zdążyła zauważyć – uwielbiał droczyć się z Tori. Tą dwójkę łączyła podobna relacja co ją i Raziela, bo z tą samą chęcią pociskali sobie jak mogli. Słuchała tej wymiany zdań jednym uchem, dopóki jej imię i jedno słowo nie przykuło uwagi…
- Pełnia… – poruszyła Vivian bezdźwięcznie wargami.
Dwa lata temu, za brak dyscypliny Czerwony Trener karał ją esejem o Oozaru. Siedziała wtedy długie godziny w kwaterze, pisząc o fazach księżyca, o transformacji w wielgachne małpy oraz całej tej sieczce związanej ze zdolnościami powiązanymi z pełnią. Jeśli nad Vegetą zawiśnie pełna tarcza, na całej planecie rozbrzmią ryki małp. Niewielu panuje nad tą przemianą, większość po prostu rozwala co popadnie – inni są w pełni świadomi co robią. Jako halfka krew Vivian była zbyt rozwodniona by miała się tym przejmować. Brakowało jej też ogona… Ale nawet to, że sama nie zmieni się w gigantyczną małpiatkę z pianą na pysku nie znaczy, że będzie spać spokojnie. Zapowiadała się bezsenna noc…
Ósemka bez słowa doczekała końca zabiegu i skinęła głową w podzięce. Biały opatrunek zajmował całe ramię i pół pleców dziewczyny.
- Kiedy będzie można go zdjąć?
- Jakieś dwadzieścia cztery godziny. Tylko uważaj z tym. – Tori pogroziła jej palcem zbierając swój sprzęt. – Jak zamoczysz, będziesz mieć jedną wielką plamę…
- Zrozmiałam… – mruknęła dziewczyna i zerknęła na Falcona, który wpatrywał się w nią z rozwartą paszczą i ogonem na najwyższych obrotach. – Nie ma rady, trzeba pójść się doładować.
Nie była głodna. Nerwy skręciły jej żołądek, ale potrzebowała siły, a Saiyanie i halfy biorą ją głównie z pożywienia. Nie miała również chęci iść do stołówki… Wyszła z gabinetu i skierowała się do kwatery dziewcząt. Były tam tylko trzy Saiyanki, jak zawiadomiły ją bliźniaczki, każdy zajął się sobą. Ktoś poszedł z chłopakiem na schadzkę, inna poszła po viagrę do babeczek… Przytaknęła bezwiednie i skierowała się do aneksu kuchennego. Pusty żołądek domagał się jedzenia. Lodówka była wyładowana, musiała powstrzymywać Falcona przed wsadzeniem tam łba. Wyjęła dwie porcje pieczeni z frytkami i wsadziła do piekarnika, podgrzewając moc. Usiadła na podłodze po turecku, opierając się plecami o szafkę kuchenną i machinalnie głaskała wilczura po głowie.
Co ona robi?
Siedzi w kwaterze na tyłku, z sercem podjeżdżającym do gardła na myśl o buncie i rozlewie krwi. I to ma być żołnierz? Jeśli jej działania mają zaszkodzić, to niech nie robi nic, skoro nie może… Bezsilność, to krwawe, bolące poczucie bezsilności. I tak źle, i tak niedobrze, czy coś będzie robić czy nie… Lepiej, by jej tu nie było, nie mieszałaby się w cudze sprawy. Przecież i tak nic nie zrobi. Będzie jak dwa lata temu, jedyne co zrobi pożytecznego, to będzie wyciągała rannych i nieboszczyków spod zwalonych budynków. Do walki się przecież nie nadaje… Lepiej, by jej nie było.
Lepiej by zniknęła.
Zamyślona Ósemka wpatrywała się z dziwną fascynacją w swoją lewą dłoń. Palce dłoni były przezroczyste, zaś patrząc przez środek widziała fakturę niebieskiego futra wilczura. Zacisnęła pięść – dalej była niewidoczna… Co się do cholery z nią działo…
Falcon nagle uniósł łeb i warknął. Vivian spojrzała na niego zaniepokojona, ale zaskomlał i nosem popchnął ją w kierunku piekarnika. Zerknęła na szybę. Z powodu tego całego zamyślenia obiad się im troszeczkę pokrył spalenizną… Po krótkiej akcji ratowniczej pies pochłaniał swoją porcję, podczas gdy brązowooka z trudem przełykała kęsy posiłku. Żołądek był pełen lodu, nie chciał nic innego w siebie wmusić. Zabawne było to, że powinna już przyzwyczaić się do tego stanu zaniepokojenia i ciągłego przeczuwania nadchodzącego nieszczęścia – żyła tak cały niemal czas… W tej chwili… Właśnie tej chwili chciała… Zamknęła oczy i jednym ruchem wsypała kawał pieczeni i frytki do miski Falcona, który uradowany pochłonął dokładkę z takim samym apetytem jak pierwszą. Nie byłaby w stanie więcej przełknąć. Vivian odwróciła się napięcie i wyszła z kwatery, stanęła na środkuj pustego korytarza i odetchnęła, wolno wypuszczając z płuc powietrze.
Uniosła obie dłonie przed siebie. Palce lewej znów były niewidzialne. Im dłużej się tak im przyglądała, tym bardziej bledła w oczach. Nadgarstek, przedramiona znikły z jej oczu… Nie było jej – schowała swoją Ki, tak jak to miała w zwyczaju, a teraz dziwnym sposobem ta ukryta energia skrywała jej ciało. Łokcie… Buty, nogi do kolan wraz z czarnymi spodniami. Ciało jej zbladło, otoczyło nicością jak kokonem… Nie było jej…
Podskoczyła, gdy otworzyły się drzwi i pojawiła się Tori. Głupią zachcianką Vivian wytknęła jej język i zrobiła głupią minę – ta nie zaszczyciła spojrzeniem halfki, jakby jej nie było… Weszła do kwatery, mijając Falcona. Drzwi zamknęły się, pies przysiadł na zadzie i omiótł korytarz zdumionym spojrzeniem. Zaczął węszyć, podszedł bliżej do dziewczyny aż trącił nosem jej nogę. Otarł bokiem pyska o kolano i mruknął coś. Przykucnęła i pogłaskała go po głowie. Może i była niewidzialna, ale nie dalej mogła zostać usłyszana bądź poczuta… Musi uważać. Należałoby odkryć, ile jest w stanie wytrzymać w ten sposób…
Falcon pociągnął ją za nogawkę spodni. Machnął ogonem i zaprowadził dziewczynę do końca korytarza. Spojrzała na niego niepewnie… Ściana była wykonana z kilkunastu płytek, mozaika tworzyła znak Armii Nowej Vegety. Wilczur wcisnął nosem płytkę na samym dole… Wcisnął? Przecież nie powinna tak dać się przesunąć. Ze zdziwieniem Ósemka wpatrywała się w ścianę, która bez wywoływania żadnego dźwięku złożyła się w pół, tworząc przejście. Wyciągnęła dłoń. Metr na metr objętości – nie szło się prosto, droga prowadziła w dół. Miała przed czarny, dość wąski komin, prowadzący w nieznane…
Przykucnęła przy wilku.
- Zaraz wracam, nie martw się o mnie.
Wolno i bezszelestnie zleciała w dół tajemniczym przejściem.

OOC ---> Początek treningu
[zt] ---> Sala Tronowa
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Pią Maj 15, 2015 11:16 pm
Telekineza przydaje się do wielu rzeczy. Nie służy tylko do przenoszenia sobie pod nos talerza z kanapkami czy uderzania wściekłym Jaszczurem o glebę. Nadaję się do również delikatniejszych zabiegów, jak dla przykładu wytłumiania tajemnego korytarza, by dźwięk pędzącej halfki nie niósł się echem. Sprytne prawda? Aż dziw, że nie pomyślała o tym wcześniej w trakcie walk czy szpiegowania. Zaoszczędziłoby im to wiele trudu… Ale mniejsza o to.
Pędziła na łeb na szyję w stronę Kwatery, czując jak bijące serce rozlewa po ciele adrenalinę. Król ją wzywa… Vivian wytężyła zmysły i próbowała jednocześnie skupić się na tym, co się dzieje naokoło w Pałacu, Akademii i Vegecie. Było źle, Ki mieszały się ze sobą. Czy to strach tak działał, czy jej kontrola energii nagle spadła o kilka poziomów? Nie myślała o tym gdy z poziomej drogi nagle wzbiła się jak strzałą w górę i dotknęła ściany przed sobą. Rozsunęła się bezszelestnie i niewidzialna Ósemka stanęła na podłodze korytarza wewnątrz Kwatery.
Falcon uniósł łeb i strzygnął uchem. Dziewczyna zerknęła na niego i uniosła dłoń – z wolna stawała się widzialna, najpierw w powietrzu pojawił się zarys postaci, potem blady, coraz wyraźniejszy kolor, aż nikt nie byłby wstanie powiedzieć, że przed sekundą jej tu nie było.
Wtem otworzyły się drzwi - cudowne wyczucie czasu.
Wilczur otarł się o Vivian, wglądało to na zwykłą scenkę pod tytułem „zabawy z pupilem’ i właśnie na nią wpadł znany już jej z widzenia żołnierz. Siłą wstrzymała bijące mocno serce, gdy spojrzał na nią i władczym tonem oznajmił, że jest wzywana do jego Wysokości Jaśnie Przenajświętszego Najznamienitszego oraz Najcudniejszego ich Władcy Dyktatora Zell’a. Co za porażka… Vivian odparła krótko, że rozumie polecenie. Po co polemizować? Uciec nie ma jak, ani po co, poza tym, mogłoby to coś zdradzić… Wdech, wydech… Wdech. Nie lubiła politycznych gierek.
Weszła do kwatery dziewcząt. Tori w niej nie było, z połowy jej oddziału też. Cztery dziewczyny leżały na łóżkach plotkując. Nie zwracając na nie uwagi uniosła telekinezą koc tworząc coś w rodzaju prymitywnego parawanu i ściągnęła z siebie koszulkę, którą założyła po prysznicu. Vivian dotknęła palcem opatrunku, zdjęła spodnie i włożyła kombinezon pod zbroję. Szukając pokrowca na nóż uniosła pościel i pod poduszką… Ujrzała żółtą koszulkę. Tęsknota ukuła dziewczynę w serce, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Odsunęła ubranie i skupiła się na mocowaniu pancerza, na niego narzuciła oczywiście kurtkę. Przecież nie stawi się u króla w jakichś rozciągniętych dresach… Choć kurtka dni swej świętości miała za sobą. Opuściła prowizoryczną zasłonę i ruszyła do wyjścia, ignorując pytania reszty Nashi. Nie miała na to czasu.
Z lodową kulą w żołądku wyszła z Kwatery wraz z jej przewodnikiem kierując się do Pałacu.
Gdy zamknęła drzwi, Falcon zawył żałośnie.

OOC ---> Początek treningu
[zt] --->I znowu do Pałacu, czekam tam na post NPC. by odpisać
Przepraszam za niski poziom, bo post był pisany na siłę i gdy jestem w stanie zombi (patrz, nie trafiam palcami w klawiaturę), jak również przepraszam za zwłokę – krucho u mnie z czasem, do tego stres nie pozwalał mi się wziąć za pisanie, bo ciągle pozostawało to poczucie, że „mogę się uczyć zamiast pisać posta” itp. – także teraz jest już lepiej i będę aktywniejsza w fabule. Tak mi dopomóż Kami, Amen.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Nie Sie 02, 2015 8:20 pm
Vivian trafiła z łatwością do swojej kwatery. Wewnętrzny GPS wiedział, kiedy szuka odosobnienia i gdy go potrzebuje, gdzie może je znaleźć. Nie myślała nawet jak, nogi poprowadziły ją same, krok za krokiem. Wizyta u Zell’a, choć miała miejsce przed chwilą, tętniła jej w głowie niepokojem, złą aurą władcy oraz smakiem jej strachu i obrzydzenia do Saiyana. Tak bardzo chciała się teraz ukryć... Szła pewnie, spokojnie, jakby wracała ze zwiadu, z ulgą czekając aż zamkną się za nią drzwi pokoju... Dopiero w połowie korytarza dotarło do niej, że ma teraz pokój na innym piętrze i, o Kami!, awansowała przecież. Zaklęła szpetnie, wściekła i zła w środku. Ominęła drzwi swojej starej kwatery i skierowała się na drugie piętro. Czemu, czemu, czemu... Kwatera Oddziału Specjalnego wyglądała jak zwykle niesamowicie, lecz dla Ósemki równie odpychająco.
Gdzie jej własna klitka, dziura, w której mogła się skryć?
Nie było, szlag.
Ignorując dosłownie wszystkich i wszystko, nie odpowiadając na pytania, weszła do kwatery dziewcząt. Najpierw przez korytarz, zlewając machającego ogonem Falcona, potem pytanie halfki ze służ by medycznej. Otworzyła drzwi niemalże kopniakiem, na moment ucichło w kwaterze. Z połowa dziewcząt była w środku w piżamach. Ktoś ją o coś zapytał, lecz odburknęła pod nosem. Jej aura była... Po raz pierwszy dała na krótką chwilę wyczuć swoją Ki – rozdrażnioną, zimną energię, która kazała nikomu się do nie j nie zbliżać. Ukryła moc ponownie, po czym z ponurą satysfakcją spostrzegła, że nikt na nią nie patrzy. Nawet Falcon spojrzał na nią z wyrzutem i spróbował ugryźć jej rękaw, ale wywinęła się i podeszła do swojego łóżka. Bez krępacji ściągnęła z siebie kurtkę, zbroję, uniform, naciągając jakąś starą koszulkę. Wepchnęła to wszystko do szuflady i uciekła pod koc. Schowała głowę pod poduszkę, naciągnęła okrycie i zwinęła się w kłębek. Cholera jasna, to było złe... Tak bardzo chciała być sama, by nie móc obawiać się wścibskich spojrzeń, a spod koca słyszała przyciszoną paplaninę dziewczyn i kroki czy śmiechy.
Jak ona się w to wplątała? Jeśli dojdzie co do czego... Ich Trener chce pomóc w rebelii, jednocześnie zarządzając korpusem bezpośrednio pod samym Królem. Czy mają jakiś plan? Czy zamierzają walczyć z rebeliantami, jeśli zostanie to rozkazane? Czy każą  Vivian walczyć z Kuro, April, z wioską Kurokary... Czy będzie musiała stanąć twarzą w twarz z Cheprim?
Cichy pomruk i nagłe rzężenie sprężyn uświadomiło dziewczynie, że Falcon, ignorując jej ignorowanie go, wpakował się jej do łóżka. Ba, prawie przygniótł ją swym cielskiem. Ułożył się za jej plecami, zasłaniając przed resztą Oddziału i oparł łeb o tył głowy. W dodatku z pomrukiem grożącym, że zacznie wyć, jeśli zrzuci go z wyra. Poczuła jego ciężki oddech przenikający przez koc i mierzwiący włosy. Był ciężki, pachniał sierścią i dziwną otuchą.
Nie, nie zamierzała go spychać ani karcić. Teraz, choćby i nie była sama w pokoju, dobrze jej zrobi takie towarzystwo... A w każdym razie brak tej pewnej samotności. Zrobiła się naprawdę miękka.
Halfka ostrożnie, jakby ukradkiem wyciągnęła żółtą koszulkę i wtuliła w nią twarz. Czuła się zbyt słaba faktem, że nie potrafi jej wyrzucić, lecz ten ciepły zapach ziemi wszystko wynagradzał. Prawie wszystko. Nie zmienił niczego, nie sprawił, że przestała im grozić wojna domowa, że Vivian urosła w siłę czy łóżku nie grozi zarwanie się pod Falconem.
Za to czuła się nieco lepiej...

OOC ---> Koniec treningu
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Wto Sie 04, 2015 12:07 am
Te dwa dni były dla Vivian po prostu nijakie...
Pod względem zdarzeń, nic szczególnego się nie działo. Było aż... Za cicho. Cisza przed burzą. Patrząc na twarze kadetów i żołnierzy, trudno było powiedzieć, czy ktoś coś przeczuwa. Elity nie było, dla porównania, nigdzie widać. Czyżby tak jak w przypadku Tsufula, zamierzali zniknąć na czas walki..? Domysły nie dawały Vivian spokoju, gdzieś czając się w zakamarkach umysłu.
By odbić sobie rozstrojenie i rozbicie wizytą u Króla, przespała niemalże bite dziesięć godzin z Falconem u boku, dopóki Tori nie wyrzuciła jej z łóżka. Zmulona, zaspana dziewczyna nie miała najmniejszej ochoty opuszczać ciepłego koca, ale chcąc nie chcąc wepchnęła koszulkę Chepriego pod poduszkę i ponownie weszła w rolę  Natto. Darując sobie śniadanie posłusznie poszła za dowódczynią do Koszar, odbyć szkolenie odnośnie pełni... Nie wcinała się, nie wtrącała, nie zdradzając, że większość już zna z przygotowania „książkowego” jakie odbyła przez rozkaz Reda, dwa lata temu. Dowiedziała się o goglach ochronnych, całym planie, który miał pomóc Saiyanom przetrwać czas pełni – przetrwać, by nie pozabijali się  bez opamiętania. Co do Zella i planów elity... Co mogła wiedzieć? Nic, tak naprawdę...
Całe popołudnie Vivian spędziła z Tori, słuchając jej wywodów o formie Oozaru, drapiąc za uchem domagającego się pieszczot Falcona oraz myśląc o tym, co będzie. Niezbyt konstruktywne zajęcie. Pamięć miała niezłą i dowódczyni nie mogła narzekać na jej zasób informacji o bestialskiej formie małp. Dziewczyny wypytały się jeszcze o to i owo – Tori upewniała się czy Ósemka wszystko wie, halfka chciała rozwiać swoje wątpliwości. Gdy w końcu została zwolniona, zamiast wrócić do kwatery czy skierować się  do stołówki poszła zrobić coś, czego od dawna nie robiła, nie w taki sposób... Poszła wyżyć się na worku treningowym. I to nie w specjalnej sali Oddziału Specjalnego. Poszła na wspólną salę, wybrała najgorszy, najcięższy, najtwardszy worek i zaczęła go z pasją okładać.
Z każdym ciosem napięcie ramion nie bolało tak bardzo. Z każdym kopniakiem, choć mięśnie zaczęły boleć, strach nie dawał się tak we znaki. Bo Vivian się bała...
I to nie tak jak kiedyś, gdy była kadetką, której przyszło się zmierzyć z wrogiem zagrażającym jej rodzimej planecie. Dzisiaj, właśnie na tej planecie miała walczyć o spokojne życie, o balans... Z kim? Kto tutaj był wrogiem? Elita, Saiyanie czystej krwi. Wróg nie był wszystkim znany, był cichy, utajniony. Do tego nikogo nie uznają bohaterem. Kuro zyskał ten tytuł po walce z Katsu, a teraz jeśli się im nie uda, zostaną oskarżeni o zdradę, zabici na pokaz jako przestrogę dla innych.
Ósemka nie bała się śmierci. Swojej. Tego, czego się obawiała była śmierć i poniżenie setek istnień na Vegecie, ślepo oddanych okrutnemu władcy.
Biła tak długo, dopóki przetarte palce nie splamiły się krwią i nie mogła rozprostować obitych kostek. Wtedy dała spokój, wróciła cicho do kwatery ignorując resztę Oddziału. Ktoś  skomentował, że w kilka dni nie nauczy się działać w grupie, lecz mogłaby wykazać dobre chęci, na co Vivian tylko odwróciła się plecami do wszystkich. Nie była w humorze na nic. Strach i poczucie zagrożenia paliły ją w żołądku jak ogień – nie była w stanie na niczym się skupić.
Specjalnie poczekała aż wszystkie dziewczyny wyjdą z łazienki i dopiero po nich poszła pod prysznic. Stałą półgodziny pod strumieniem gorącej wody nim wyszła i położyła się do łóżka. Falcon ponownie uwalił się obok niej, nie chcąc zostawiać Vivian samej. Chociaż on... Dziewczyna wtuliła twarz w koszulkę, patrząc w ścianę szeroko otwartymi oczami.
Tej nocy nie zasnęła. Trwałą tylko, zastanawiając się czy reszta śpi spokojnie, o czym śni, czy boi się następnych dni czy myśli... Z westchnieniem przymknęła oczy. Co robią w Wiosce Kurokary... Co robi jej brat..? Czy Aryenne ma pojęcie co szykuje się na Vegecie? Czy Zell coś podejrzewa?
Tego było naprawdę za dużo jak na jej obolałą głowę. Ósemka znów czuła się jakby zawitał do niej Tsuful, zostawiając wszystko w formie obolałych, ostrych fragmentów szkła. Urywki wypowiedzi, słowa, spojrzenia, obrazy mieszały się w jej głowie. Przewróciła się na plecy i głaskała łeb Falcona, licząc oddechy do poranka... Byleby nie myśleć o strachu, o tym niepokoju i napięciu... O tęsknocie...
Słysząc pierwsze ziewnięcia i szelesty pościeli halfka zamknęła oczy. Nie chciała wstawać i tam iść, ale musiała grać swoją rolę. Była przecież Natto... Tą ciętą Natto, szajbniętą Ósemką, która zbiera wybite jedynki tym, którzy próbują się do niej przystawiać. Musi iść na przód, nieważne co by się stało.
Oddział zajął się przygotowaniami do pełni. Ósemka nie była do końca wtajemniczona w plan, lecz pomagała jak mogła. To zaniosła dokumenty Trenerowi, to posprawdzała ilość scouterów i wyprawkę żołnierską, to wraz z dziewczynami upewniła się, że wszystko jest na swoim miejscu. Niby nic, ale popołudnie z wolna zleciało. Cały ten czas Vivian czuła coś na karku, jakby czyjś wzrok, własny niepokój zmaterializował się i śledził każdy jej krok. Chciała zadzwonić przez scouter do Raziela, upewnić się czy wszystko u niego w porządku, ale oddaliła od siebie tą myśl. Zdenerwowałby się no i nie miała pewności czy jako zarażony nie będzie rozdrażniony... W końcu chciał trzymać ją z dala od siebie by nic się nie stało.
Oj, Raziel, braciszku... Czyżbyś nie znał własnej siostry? Jeśli cokolwiek się będzie dziać, to pewnie poleci w ogień jak ćma.
Pod wieczór Vivian pozostało przechadzanie się po korytarzach Akademii... Wyczuwając niepewną aurę tego miejsca, coś tętniącego w powietrzu. Nie było tej niemej grozy Tsufula, ale Ósemka czuła podejrzliwość bijącą z oczu wyżej postawionych i nieświadomość w gestach Nashi i kadetów.
Między młotem a kowadłem, między intrygującymi i nieświadomymi... Była tylko pionkiem. O tyle nieszczęśliwa, że pionkiem świadomym całej tej gry.
Pozostało jej tylko czekać.

OOC ---> Post TS
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Sro Wrz 02, 2015 11:05 pm
W pierwszej chwili aż się zapowietrzył, w następnej odzyskał rezon. Jeszcze nie widział takiej Vivian. Podskoczyła mu ale w umiejętny i dyplomatyczny sposób. Jeżeli mówiła prawdę, a scuoter to potwierdzał, to wałczyła o swoją rację i otrzymała niesłuszną burę. Gdzieś w głębi był z niej dumny ale nie mógł tego pokazać. Faktycznie pszczółka – przypomniał sobie jej przezwisko sprzed dwóch lat. Zrobił tylko kwaśną minę i tą część wypowiedzi przemilczał. Drugiej części nie mógł ale musiał to zrobić ostrożnie, oboje mieli scutery. Szybkim krokiem doszedł do dziewczyny i zatrzymał, poczym przemówił twardo lecz spokojnie:

- No taaaak to Twój pierwszy alarm, ale jestem w stanie wiele zrozumieć. Zapamiętaj sobie jedno. Przyszłaś do Akademii z własnej woli i wiedziałaś, że kiedyś będziesz robić wiele rzeczy, z którymi się nie zgadasz. Guzik mnie obchodzi, co sądzisz w tym momencie. Masz bezwzględnie wykonywać moje rozkazy, bo od tego będzie zależeć życie całego oddziału. Oni żyją póki działają razem. Zaszłaś już wystarczająco wysoko, żeby wiedzieć, jak bardzo źle może skończyć się niesubordynacja. Żadnego jęczenia i miauczenia, zdecydowałaś się zostać żołnierzem i koniec dyskusji. Przepraszam nie załatwi sprawi, ani nikogo nie ożywi.

Ukrył przekaz, mówił jej, co ma zrobić aby być bezpieczna oraz żeby polegała na jego wiedzy i umiejętnościach. Ktoś już wcześniej dał jej podobną radę ........ Kurokara. Mężczyzna dobrze wiedział, co robi a podwładni go słuchali zawsze.

Szli dalej w milczeniu, Trener doprowadzał swój mundur do perfekcyjnego wygładu.

- Mała cholernica, mruknął tylko idąc za Vi. W tym kolejnym przezwisku kryło się wiele emocji: niedowierzanie, podziw i nawet pochwała. Złość już mu minęła, przegnało ją zmęczenie. Gdy weszli do kwater na korytarzu przed wejściami do sypialń stali Tori, Zeke, Sonia i Falcon. Zeke z goglami na oczach udawał niewidomego próbującego zmacać Tori, saiyanka także z zasłoniętymi oczyma kopała go odpychając od siebie. Soni było wszystko jedno, Falcon szorował ogonem po ziemi z radości widząc halfkę. Czerwony w panel na ścianie wstukał kilka komend. Wyjący alarm i pulsujące światło wyłączyły się, chwilę później z donośnym zgrzytem metalu zasunęły się podwójne metalowe płyty zasłaniające drzwi. Byli zamknięci jak w tej części Akademii niczym w puszce. Tori i Zeke nie uspokoili się. Trener rzadko stosował przemoc fizyczną ale tym razem, aż sami się prosili. Złapał oboje za ubrania i zderzył głowami ze sobą.

- Durnie! Co Wy do cholery odwalacie! Postradaliście rozumy, żeby dla zabawy odsyłać Vivian! Jakby się coś stało, to Sonia sama sobie by nie poradziła! Śrubę trzeba Wam przykręcić, bo przestajecie myśleć! Oddam Was oboje na wychowanie Koszarowemu! I Ciebie też! – krzyknął w stronę Vi – profilaktycznie. Dobra po kolei. Zakładać pełny ekwipunek i to migiem. Sonia, pokaż Vivian co ma na siebie założyć. Vivian potem na ten wzór dopilnujesz i pomożesz się ubrać dziewczynom. Zeke nie szczerz gęby, ja tam do Was wejdę. Sonia Ty też pakujesz wszystko i przygotuj dla mnie coś na wzmocnienie. No na jednej nodze, mamy rozkaz chronić króla. Falcon do mnie! Potem zbiórka na korytarzu.

Biedna Vi, wyszło na to, jakby nakablowała Trenerowi, a przecież wpadła na niego przez przypadek. Czy będzie miała z tego powodu nieprzyjemności?
Tori i Zeke po omacku ruszyli wydawać rozkazy reszcie. Natomiast Trener Red, Sonia, Vi i Falcon poszli do magazynu. Pokazali haklfce, w co ma każdy być wyposażony, a w międzyczasie trener zaczął zakładać wilkowi ochraniacze na łapy oraz napierśnik. Falcon, jako członek oddziału był także angażowany do walki, więc musiał być chroniony
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Pon Wrz 14, 2015 7:58 pm
Na bogów, co za rozgardiasz… Vivian idąc posłusznie i bez słowa, towarzyszyła Trenerowi gdy przedzierali się przez korytarz – a było przez co. Zamieszanie powstałe na skutek alarmu spłoszyło większość osób. Większość bo… Nie odwracała wzroku, nie pokazała po sobie, że widzi nieprzyjemne spojrzenia elity, która dziwnie spokojnie kroczyła wśród zlęknionych żołnierzy. Wiedzieli co się dzieje, co się święci. Kroczyli jak lodołamacze wśród odłamków lodu, torując sobie drogę. Minęły ją i Czerwonego, ale po spojrzeniu jakim uraczyli Trenera wiedziała…
Oni wiedzieli co się dzieje. Trener też to wiedział i nikomu nie umknął fakt, że druga strona posiada ową informację.
Ósemka też była świadoma… Klęła na to, bo niewiedza byłaby błogosławieństwem, ale błogosławieństwem głupców. Jeśli ma iść na śmierć, to przynajmniej chce wiedzieć z jakiegoś powodu, bo nikt jej tego przed jej ostatnim oddechem nie wytłumaczy. Musi się sama domyślić. Zawsze sama, prawda? Prawda…?
W Kwaterze panował nie mniejszy chaos. Żołnierze zabawiali się i żartowali, co wyraźnie doprowadziło Czerwonego Trenera do białej gorączki. Vivian taktownie odsunęła się o krok i otaksowała pomieszczenie wzrokiem. Sonia coś mówiła, Red dawał burę, żołnierze ogółem unikali jej wzroku. W tej chwili nie była potrzebna. Nikt z jej Oddziału na nią nie patrzył. Nie dziwiła się im specjalnie, ostatnie dni chodziła jak struta i nie nadawała się do jakichkolwiek interakcji społecznych. Tylko Falcon szczerze ucieszył się na jej widok, podbiegł majtając na boki ogonem. Dziewczyna przyklękła i podrapała psa za uchem.
Dopiero gdy reprymenda objęła jej osobę uniosła leniwie brew, podniosła się z kolan i zerknęła z ukosa na Reda. Koszarowemu? Dobre sobie, jakoś to na niej wrażenia nie robiło, ale nie śmiała powiedzieć tego na głos. Jeszcze wymyślą coś gorszego… Taktownie nie odkryła swojej energii ani przez moment, pozostając jedynie odkryta „wizualnie”, KI zawsze ukrywała jak ostrze w rękawie. Poprawiła kurtkę, słuchając pilnie reszty pogadanki i posłusznie udała się za Sonią. Weszli do magazynku gdzie kobieta pokazała Ósemce całą skrzynie pełną dziwnego sprzętu… Przypominało to trochę wzmocnione, elastyczne pasy łączące różne elementy ochronne. Po co to na już i tak gotową, nową zbroję jaką miała na sobie? O dziwo podłączało się ochraniacz do głównego elementu uzbrojenia, co dawało dodatkowe wzmocnienie. Przypinało potem do reszty części i w jednej chwili pancerz stał się pełnioodpornym. W teorii, bo jak miało to potem zadziałać, nie wnikała. Wystarczyło to, że obserwowała małpy w specjalnych soczewkach po omacku ustawiające się w rzędzie.
- To potrwa chwilę… – skwitowała cicho Vivian i zaczęła pomagać przy nakładaniu dziewczynom całego osprzętu. Pozapinała uprzęże, pilnując czy wszystko jest na swoim miejscu.
Ku jej zdumieniu kilkoro żołnierzy miało broń… Raczej inną, niż o którą można by posądzać żołnierzy. Zeke na plecach miał specjalny pokrowiec i wyglądało na to, że ma w nim miecz a Tori pieszczotliwie głaskała coś na kształt działa laserowego – a to tylko poszczególne przypadki.
Vivian nie miała żadnej takiej broni… Czuła się nieprzygotowana do tego co miało nadejść.
Wszyscy uzbrojeni. Tak jest.
Wszyscy na zbiórce. Tak jest.
Wszyscy gotowi. …
Nie. Na to pytanie Vivian nie umiałaby odpowiedzieć.
Stanęła w rządku czekając na kolejny rozkaz, brzeżkiem świadomości rejestrując jakieś zamieszanie na pałacowych terenach. Rebelianci, zwykła potyczka czy coś gorszego? Czy byli tam… Czy był tam…
- Melduję, że wszystko gotowe, Sir.

OOC ---> Początek treningu
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Pon Wrz 21, 2015 8:32 pm
Trener wstrzyknął sobie pobudzający specyfik zrobiony przez Sonią. Tutaj kawa nie pomoże, musi trzeźwo myśleć, jeśli wszystko miało się udać. Widać było, że wszyscy, nawet Falcon rwali się do misji, choć jeszcze nie wiedzieli co mają robić. Wszyscy poza Vivian. Falcon usiadł obok niej, próbując dodać halfce otuchy. Na każdym boku niósł po przypiętej jednej czerwonej torbie, po prawej z białym krzyżykiem – leki, a po lewej z czarnym – amunicja. Red rzucił uśmiech w stronę dziewczyny, próbując dodać jej otuchy.

- Dobra w skrócie sprawa wygląda tak. Grupa bliżej niezidentyfikowanych żołnierzy zaatakowała pałac. Prawdopodobnie mamy do czynienia z buntownikami. Być może w planach mają zaatakowanie króla. Zapewne nie będziemy potrzebni, gdyż straż pałacowa jest doskonale wyszkolona. Jednak mamy stać się ostatnią linią obrony naszego Władcy. Mamy rozkaz nie brać jeńców i chronić go za wszelką cenę. Do tego został powołany ten oddział. Czy to jasne ?!

Gromkie tak jest wydobyło się z piersi.

- Wasze nowe zbroje zostały zmodyfikowane o najnowszy wynalazek. W prawym ochraniaczu na udo macie wbudowany biopak, taka miękka kulka. Trzeba z zewnętrznej strony uderzyć w pancerz, kulka pęknie a ukryty w środku mechanizm wstrzyknie Wam substancję podnoszącą Wasze zdolności bojowe o 30%. Niestety tylko na dwadzieścia minut. Po tym czasie przestaje działać, a Wasza moc bojowa spada o 15% procent. Używajcie tego rozważnie. Tori i Zeke, odpowiadacie za Sonie i Vivian. Nie ma żadnej samowoli, Wszyscy mają być bezwzględnie posłuszni rozkazom.


Trener nadal zachowywał się, jakby wykonywali rutynowa misję. Wszyscy weszli do ukrytego w ścianie przejścia, tam mogli pozdejmować gogle. Tori szła razem z Vi i próbowała podnieść ją na duchu. Po drodze zarzucała halfkę radami i szybkim kursem działania broni palnej. Teraz zarówno Saiyanka, jak i Zeke byli bardzo poważnie już się nie wygłupiali.

OOC: Okej możesz pisać już w pałacu. Piszerz dwa posty, mogą być krótkie. Jeden, jak wychodzicie w Sali tronowej – drugi Tu -- > https://dbng.forumpl.net/t970-krolewskie-komnaty
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Kwatery Oddziału specialnego. 9tkhzk0/0Kwatery Oddziału specialnego. R0te38  (0/0)
KI:
Kwatery Oddziału specialnego. Left_bar_bleue0/0Kwatery Oddziału specialnego. Empty_bar_bleue  (0/0)

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Sro Wrz 30, 2015 8:57 pm
Gotowe, niegotowe… Cokolwiek się tutaj działo, w aurze Vivian przeczuwała przedsmak niepokoju innych. Niby znali swoje obowiązki i prawa, lecz im bardziej przyglądała się twarzom swojego Oddziału, tym wyraźniej widziała całkiem nieźle skrywaną niepewność. Wyraźnie zmarszczone czoła i zmarszczki pojawiające się wokół wymuszonych uśmiechów. Ruchy niby szybkie i precyzyjne, lecz szybkością zdradzały zdenerwowanie. Ósemka tkwiła w rogu obserwując i czując się pokracznie bezbronna. Tak, to dobre określenie. Nie znała się na owym sprzęcie i broni jakich używała reszta, gdyby którąkolwiek wypróbowała szybciej zrobiłaby krzywdę sobie niż wrogowi… Do tego jej siła, choć ukryta była wiele mniejsza. Słowem… Zero doświadczenia z jakimkolwiek arsenałem ani wystarczającej siły bojowej. Spojrzała na Tori zajmującą się swoim działkiem laserowym i spojrzała na własne dłonie.
Zawsze zdawało się jej, że Saiyanie powinni przede wszystkim używać swoich mięśni do walki. Plus oczywiście mózg, ale to nie było oczywiste dla wielu. Z tą całą technologią czuła się jak prymityw… Jednak z drugiej strony, jeśli jest w stanie zmiażdżyć stos komputerów to nie jest na przegranej pozycji… Chyba? Kto wie. Króla będzie bronił Oddział Specjalny i masa innych osób, technologicznych cudów i broni…
Co w takim razie, ona, mogła zrobić? Nie to, że paliła się do obrony władcy od siedmiu boleści…
Vivian naciągnęła rękawiczki i poprawiła zapięcia. Jak to co? Będzie tańczyć i lać po mordzie, w końcu zrobi to, w czym jest najlepsza… Patrz, mordobicie, wpadanie w tarapaty i niesłuchanie rozkazów. Z dziwnym bólem serca przeszło jej przez głowę, że to może być jej ostatni taniec, ale odepchnęła od siebie tą myśl.
Posłusznie wysłuchała słów Trenera, dotykając ochraniacza na udzie. Bio-pack? Przyda się i to bardzo… Gdyby tylko zdołała wykraść to cudo pozostałym, albo zniszczyć to tak by ochroniarze Króla nie byli silniejsi niż normalnie. Nie wiedziała czy tylko Oddział miał zaszczyt to na sobie testować, czy w pałacu każda agresywna małpa ma coś takiego przy sobie.
Gdy zbierali się do ukrytego przejścia starała się stać na uboczu i iść w ogonie, ale Tori się do niej przykleiła, podtykając pod nos swoje działko. Obsypała Vivian radami, w czym większość można było streścić w jednym zdaniu „W razie czego mnie pytaj albo wal na oślep” i próbowała nauczyć ją w kilka minut posługiwania się bronią laserową. Na swoje nieszczęście Ósemka nie miała jak odmówić i zagryzając wargi, z oczami wbitymi w ziemię szła do pałacu, mając przy boku trajkotającą starszą koleżankę.
Będzie co ma być.

OOC --> Koniec treningu
[zt] --> Królewskie Komnaty
Sponsored content

Kwatery Oddziału specialnego. Empty Re: Kwatery Oddziału specialnego.

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito