Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Go down
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Królewskie komnaty Empty Królewskie komnaty

Wto Sie 11, 2015 10:38 pm

Królewskie komnaty 20a8487
Królewskie komnaty 24mdsfc
Królewskie komnaty Vfy4j9
Królewskie komnaty 6r0g9v

Komnaty królewskie mieszczą się w północnym skrzydle pałacu. Mieszkają tutaj także najbliższe osoby z otoczenia króla, część Gwardzistów, pokoje mają także uprzywilejowani Reichi oraz goście. Komnaty utrzymane są w różnych stylach architektonicznych, części zachowano wygląd i architekturę mieszkańców Vegety sprzed wielu set lat, inne zostały unowocześnione odpowiednio do potrzeb klasy i współczesnych trendów.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Czw Paź 01, 2015 10:50 pm
Krok. Słowa Tori, trzymanie się szyku. Krok, krok. Zdyscyplinowana grupa i jeden wyjątek. Gdzieś tam szybki chód Trenera, ciche dreptanie Falcona, kroki żołnierzy. Krok, krok. Krok.
Vivian nie podnosiła głowy ani nie powiedziała ani słowa odkąd weszli do przejścia. Poczucie winy i rosnący lęk w formie guli dławiły jej każde słowo. Kroki stawiała szybko i mechanicznie, tętno przyśpieszyło prowadząc niemal do mdłości. Wszystko to co działo się teraz w jej głowie mogło znaleźć oddźwięk w rzeczywistości, lecz bała się podnieść głos i uzewnętrznić te obawy.
Zdrada.
Dlaczego Red ich nie zaszczepił…? To ryzykowne. Jeszcze bardziej, gdy idą do samego Króla, który w każdej chwili może chcieć aktywować serum kontrolujące żołnierzy. Wtedy wyda się szwindel, chyba że Oddział Specjalny to grupa świetnych aktorów. Trener ryzykował więcej niż swoją głową. Jeśli to co Kaede mówiła było prawdą… Trener sam się przyznał, że ją zna, jeśli… Jeśli to prawda co twierdził Kurokara, to Czerwony stoi za rebelią. Na tą myśl Vivian poczuła silniejszy ucisk w żołądku i jednocześnie ulgę, która paradoksalnie nie polepszyła jej humoru. Nieposłuszeństwo wobec rozkazu Króla było z góry czymś głupim, a jeśli tyczyło się to serum i jego odgórnych zaleceń, wręcz drastycznie głupim. Czy tylko ona nie dostała zastrzyku? Czy cały oddział? Jeśli nie tylko ona, to oznacza, że Trener wplątuje w to cały Oddział i być może wiedzą więcej od Vivian… W innym przypadku może nie chce by latała jak opętana i zabijała niewinnych, kto wie… Choć z drugiej jeszcze strony powinien wiedzieć, że zapewniając jej przytomność umysłu musi liczyć się z tym, że prędzej czy później wpadnie w tarapaty. Ósemka przygryzła wargę przypominając sobie stawkę o jaką idzie im grać. Toczą bój z Zell’em, nie wiedząc kogo posadzić na tronie jeśli tylko bunt się uda. Zło znane na nieznane. Czy to możliwe, że przyszły król miałby być gorszy od tego? Czy uda się im… Cokolwiek zmienić?
Zdradzi was.
Bo nie o władcę tu chodzi, jest on podstawą tej machiny, jej najważniejszym trybem i kółkiem zębatym. Zależy im na zmianie, na zmianie na lepsze. Czy Red myśli w ten sposób? Kurokara powiedział „Jeśli jest jakiś plan to wiedzą o nim tylko Ci, co powinni, najwyraźniej uznano, że ani Ty ani Kaede nie powinnyście i to ma swoje plusy.” To przecież w pełni zrozumiałe, że nikt nie poinformował o niczym to przewrażliwione chuchro. W końcu inteligencją ani instynktem nie grzeszy, by mogło w jakikolwiek sposób pomóc… Vivian nawet nie poczuła się dotknięta. To, że Trener nie podał jej nawet wskazówki, że walczą w buncie uważała za zrozumiałe, lecz na swój sposób kłóciło się to z jej planem. Bo przecież… Jedno słowo i pobiegnie pomóc buntownikom…
Przecież zdradzi.
… Nie. Nie może tego zrobić. Gdy tylko ruszy w wir walki, kto będzie ponosił konsekwencje? Mniejsza o jej śmierć, choćby mieli ją torturować ku przestrodze innym – to przecież cały Oddział ucierpi i Trener, jedyny myślący Saiyan zostanie rozliczony z jej występku. Kto inny będzie po ludzku traktował żołnierzy? Koszarowy może? Pożalcie się bogowie… Jeśli jednak Red planuje bunt, to musi się liczyć z tym, że może nie zobaczyć następnego wschodu słońca.
Zdradzę, wszystkich was zdradzę.
Falcon, Sonia, Tori, Zeke, Midori, Anko, Loyen, Raia… Trenerze.
Vivian jakby lunatykując odpowiadała na pytania monosylabami. Nie unosiła wzroku, nie widziała ukradkowych spojrzeń i szeptów o jej. Nie chciała myśleć o tym co będzie, choć… Nie, skupiła się na krokach, na głębokim oddechu który uspokajał szybkie bicie serca. Nie wyglądała nawet na spiętą, ale czy ktoś wie co się może kryć wewnątrz twardego kamienia…? Wraz z całym Oddziałem, gdy byli już na miejscu wysypała się z nimi przez ukryte przejście. Tak jak uprzednio ukazała się kamienna ściana, lecz zamiast prowadzić za kurtynę w Sali Tronowej, znaleźli w pokoju zalanym światłem.
To chodziło o to, by coś zmienić, tak…? Tylko czy Vivian znaczy cokolwiek, by móc, może nie zmienić, ale pomóc w tej zmianie?
Trafili do urządzonego w przepychu pokoju pełnego obrazów i zwierzęcych skalpów. Portrety przedstawiały oczywiście Zell’a. Sam władca leżał rozwalony na kaszmirowej leżance, pijąc wino i wysłuchując przymilnego trelu na wpół rozebranej dziewczyny, siedzącej na lwiej skórze. Na ten widok Vivian poczuła jak żółć podjeżdża jej do gardła, a Tori syknęła cicho, co nie uszło uwadze Trenera. Dostała od Zeke ostrzegawczo w kostkę a Czerwony zgromił go spojrzeniem. Co warte odnotowania, władca nic sobie nie robił z obecności ponad dwudziestu osób, choć panienka do towarzystwa nieco się speszyła. Zell upił spokojnie wina i spojrzał na nich przelotnie, po czym machnięciem dłoni oddalił dziewczynę. Wyszła rakiem, kłaniając się im, a gdy zamykała drzwi, Vivian ujrzała błysk ulgi w jej oczach. Trener podszedł do władcy, pokłonił się mu, tak jak i cały Oddział za nim, nawet Falcon zgiął grzbiet.
Błędem będzie zostać tutaj czy rzucić to wszystko i walczyć z władcą? Vivian wyłączyła się gdy Red rozmawiał z królem, próbując w końcu zrozumieć to, co chce zrobić. Po którejkolwiek stronie się opowie, będzie źle. Zawsze się komuś sprzeciwi…
Czy stanie przeciwko armii, zdradzając Zell’a, swój Oddział, Raziela i Czerwonego Trenera… Czy zostanie tutaj, ignorując to, że gdzieś tam walczy Kuro, Hazard, buntownicy, wśród których jest i Chepri..? Jeśli zostanie z Zell’em a Trener ma jakiś plan, czy to nie będzie dodatkowa zdrada wobec niego…? Tyle było tych wątpliwości, tych powinności, że Vivian już nie tylko nie wiedziała co myśleć, ale nawet nie chciała próbować znaleźć wśród tych opcji jedynej słusznej. W świetle tego co czuła, pomijając szalejącą na planecie Ki, odległe ryki i wybuchy, nie zapowiadało się na to, że którakolwiek z tych opcji była właściwa. I tak ktoś będzie musiał ponieść konsekwencje i tak ktoś zginie, zostanie ranny…
Ósemka zamknęła wolno oczy czując jak przejęcie zabiera jej oddech. Obiecała przecież. Rozmowa z Kurokarą pomogła jej przypomnieć to, co tak bolało ją przy walce z Tsufulem. Nikt nie ruszył palcem by pomóc cywilom, a dziś, tej nocy? Buntownicy będą zbyt zajęci i zbyt skupieni na Władcy oraz atakowaniu Pałacu by zapewnić im bezpieczeństwo… A Zell z pewnością odbije sobie ten atak na niewinnych. Dopilnował by Kurokara był zajęty, a nikt kogo znała raczej nie stawi się w jego wiosce… Zell zajmie uwagę wszystkich i nie może liczyć na to, że ktokolwiek będzie myślał jak ona. Trener musi zostać w Pałacu, Kuro idzie łeb na szyję na Króla, a Raziel, sądząc po barwie Ki, oszalał przez serum i zaczął rzeź w Koszarach. Akademia jeszcze nie wpadła w chaos, ale wszystko na to zapowiadało… Przyszłość nie malowała się różowo.
Otwierając oczy Vivian wyprała swój wzrok z emocji. Żołnierz słucha rozkazów? Nie ona, ale to nie stoi na przeszkodzie, by miała się jak ów wojownik zachowywać. Cokolwiek nie zrobi, to się komuś na razi i ktoś na tym ucierpi, ale nikt nie pożyje długo zadowalając wszystkich naokoło. Póki co w wioskach i w mieście było spokojnie…
Póki co.

OOC --> Początek treningu
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pon Paź 05, 2015 7:29 pm
Trener rozbijał oddział na dwu lub trzy – osobowe grupki i umieszczał w różnych pomieszczeniach północnego skrzydła pałacu. Mieli za zadanie wzmocnić i tak gęsto rozstawioną straż pałacową.  Falcon pozwalał się władcy podrapać za uchem. Wilk był na tyle mądry żeby wiedzieć, że może robić co chce póki nie ugryzie ręki, która pozwala mu żyć. Vivian została przydzielona w parze z Tori i Zeke, Sonia pozostawała na miejscu, jako pomoc medyczna. Buntownicy walczyli przy wejściach do pałacu, co oznaczało, że mają jeszcze długą drogę do pokonania. W międzyczasie Zell ze stolika obok wziął, jakieś opasłe tomisko i czytał jak gdyby nigdy nic. Od czasu do czasu zerkając na Trenera w czerwieni. Trener wyglądał na pogrążonego we własnych myślach, a Tori, Zeke i Vivian stali czekając na polecenia.

Saiyanka postanowiła zrobić pierwszy ruch, podeszła do króla ciągnąć Vi ze sobą  i ukłoniła się. Zell raczył obdarzyć ja spojrzeniem.

- Wasza Wysokość chciała bym wykorzystać ten czas i pozwolić naszej nowej koleżance wczuć się nieco w nowy model broni. Nie miała jeszcze okazji trzymać go w rękach, chciałabym żeby się do niego przyzwyczaiła i nie dała plamy.  – Dziewczyna sprytnie uniknęła tematu o tym, że halfka nigdy nie strzelała z broni.

- No tak to logiczne. Hmmm miałem okazję poznać już ten nowy nabytek. Panna dobrze wiem, jak ściemniać, żeby król był zadowolony. Tudzież Panna gumowe ucho.

Trener został wyrwany z myśli i wyglądał, jakby został rażony piorunem. Ręka Tori przejechała po plechach Vi i chwyciła przy kołnierzu zbroję halfki trzymając jej ciało przed omdleniem. Król kontynuował dalej.

- Dziecko, ja wiem bardzo wiele rzeczy i wiele też spostrzegam. Wiem, że za moimi plecami nazywają mnie „skurwysynem”, co nawet mi schlebia ale nie jestem idiotą.

- Wasza Wysokość przepraszam za nią, to się nigdy więcej nie powtórzy – wparował Red obrzucając Vi spojrzeniem: „Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś?!”.

Zell niedbale machnął ręką.
- Nie szkodzi, jak Ty to ująłeś Red? Panienka Vivian ma tendencję do .....

- Pakowania się w niecodzienne sytuacje ..... Panie.
– Red wycedził przez zaciśnięte zęby.

- O to, to. Mam dziś dobry humor, niech to będzie taki mały prztyczek w nos ode mnie. Muszę mieć jakąś rozrywkę na dziś. Tori, pamiętasz kiedy to był ostatni zamach na mnie?

- Dawno, sześć tygodni temu.

- To idźcie poćwiczyć, bo mi się zakurzycie. Piętro niżej po lewej.

- Pozostańcie w kontakcie – zawołał Red.

Saiyanka wyciągnęła dołowanie biedną halfkę za drzwi, na korytarzu pod drugie ramię chwycił ją Zeke i udawali, że sobie idą jak gdyby nigdy nic. Za nimi truchtał Falcon. Gdy znaleźli się w pokoju – strzelnicy posadzili Vi na podłodze., Zeke usiadł obok niej.

- O kurwa masz jaja dziewczyno.

- Zamknij się kretynie, ona zaraz zawału dostanie, ściągnij z niej kask, Falcon choć do mnie. Gdy Saiyan mocował się ze sprzączką kasku, Tori poszukiwała w kieszeniach wdzianka wilka specyfiku i przygotowywała zastrzyk. Chłopak ściągnął halfce rękawicę i podciągał rękaw, Falcon położył swój wilki łeb na jej udach, kiedy Tori próbowała go przesunąć tylko głośno zawarczał.

- To uspokoi Twoje serce ale nie otumani Cię.
Po chwili cała trójka siedziała pod ścianą.

- Zajarałbym zioło.

- To teraz wiem, czemu masz tak pusto we łbie. No nic mieliśmy postrzelać, bo tu jeszcze ktoś do nas przyjdzie. Idę uszykować tor.

Lek perfekcyjnie zadziałał na ciało. Minutę później Vivian wsadzono w ręce gnata strzelającego wiązkami laserowymi instruowana jaką ma przybrać pozycję. W końcu była żołnierzem. Po n-tym z kolei poprawianiu przez Tori postawy strzeleckiej młodej halfki, dziewczyna na ucho powiedziała jej kilka słów:
- Powinnaś troszeczkę przytyć. Chłop nie pies, na kości nie poleci.


OOC: Vi jak chcesz rozbij sobie na dwa posty treningowe.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Sob Paź 17, 2015 10:30 pm
Trochę to było zbyt oczywiste, że Vivian zostanie przydzielona do dowódców jej Oddziału. Trochę za bardzo „zbyt oczywiste”… Nieważne. Kogo to miało obchodzić? Bez śladu sprzeciwu podeszła tylko do niech, gdy Trener przydzielił ją do pary Saiyanów. Po co w ogóle miałaby się sprzeciwić? Trafiła tu niedawno i jako half nie miała czystej karty. Musieli mieć ją na oku, tak jak niesforne dziecko, które kopie i gryzie każdego, kto się nawinie. Swoją drogą, to idealny opis Ósemki gdy miała kilka lat… Przymknęła na moment powieki wczuwając się w sytuacje na Vegecie. Było gorzej i gorzej… Cholera jasna. Coś w niej chciało rzucić o wypolerowaną podłogę tę laserową pukawkę i wyskoczyć przez okno i łeb na szyje pomóc buntownikom. Albo wyciągnąć nóż z pokrowca na udzie i poderżnąć władcy gardło. Albo…
Nie… Bez emocji. Bez gwałtownych zrywów głupoty, które tyle razy zrzucały ją na manowce i kłopoty. Halfka zrobiła głęboki wdech i choć ta skorupa była pełna rys i pęknięć, choć fundamenty jej sposobu bycia były zachwiane… Schowała się do swojej skorupy. Rzeczy, które próbowały ją z niej wyrwać postanowiła ignorować. Miała swój rozkaz. Nie ten od Raziela, Oddziału, Reda czy Zell’a. Nawet nie ten, które dyktowało jej serce. Bronić ludzi. Bronić cywili i bezbronnych, za cenę własnego życia. Bo co? Bo nikt inny tego nie zrobi, na pewno nie zajęci walką buntownicy, na pewno nie jednostka Reda, a już na pewno nie żaden z żołnierzy Króla. Oni pewniej polecą mordować. Kami, czy wszystkimi steruje serum, o jakim podsłuchała? Czuła wściekłą moc jej brata i to nie był Raziel. Nie, to był tylko Saiyan napakowany do granic możliwości testosteronem. Jeśli po całej planecie latają wielkie, agresywne małpy, to coś ją zaraz trafi…
Trafi ją jeszcze bardziej, jeśli Tori jej zaraz nie puści. Do stu diabłów, po co ją ciągnąć tak blisko Zell’a? Jeszcze jej się dłoń omsknie i spróbuje ukręcić mu kark… Powstrzymała mamrotanie gryząc się w język i z trudem hamowała wymioty słysząc jak przymilnie się do władcy dowódczyni odzywa. Grr…
Gumowe ucho? Oh…
Co ciekawe sens jego słów od razu nie dotarł do Vivian. Mrugnęła, kompletnie nie rozumiejąc czemu dłoń Tori zaciska się na jej szyi jak na karku niesfornego kociaka. Usłyszała jeszcze, że nazywa się „sku**ysynem”… Gdy myślała o władcy na usta cisnęły się jej gorsze słowa i wyżej wymienione było najłagodniejszym z nich - ale nie miała zamiaru tego mówić. Dopiero gdy Trener obrzucił ją zawiedzionym spojrzeniem, zrozumiała skąd to określenie. Czyli jednak ktoś ją usłyszał? Oh…
Zadrżała lekko, bardziej na pokaz, by myśleli, że się przejęła. Tymczasem halfka nie odczuła tego tak bardzo… Wiedziała, że Król miał teraz pełne prawo wyrwać jej kręgosłup z ciała, ale to, szczerze… Nie zrobiło w tej chwili na niej wrażenia. Samobójcy śmiercią nie przestraszysz. Wyłączyła obwody, stając się nieczuła na pogróżki czy każdą inną sugestię. Ubodło ją tylko spojrzenie Trenera. Nie chciała go zawieść, ale na pewien sposób jego wzrok ją rozśmieszył. Miała niemal ochotę powiedzieć, że wie o wiele więcej niż przypuszcza, ale taktownie wbiła oczy w zdobiony dywan i udawała przerażoną. Dalszej rozmowie przysłuchiwała się drżąc, choć nie mogła nie przyznać, że napięcie też się jej trochę udzieliło. Kolana jej nagle zmiękły i wcale nie miała za złe Tori, że wzięła ją pod ramię jak marionetkę. Wyprowadziła potulnie jak dziecko, nie dając jej czasu na sprzeciw.
Dołączył do nich Zeke i Vivian zawisła pomiędzy Saiyanami. Ciągnęli ją przez korytarz i zerkała to na niego, to na Tori. Za tą trójką truchtał Falcon. Po minucie halfka miała dość takiego traktowania.
- Naprawdę, dałabym radę sama iść… – powiedziała cicho i oschle, ale zignorowali ją. No, cóż…
Posadzili ją na podłodze i zaczęli rozmawiać jakby nic się nie stało. Vivian pozwoliła Zekeowi zdjąć swój kask. Skóra na karku była mokra. Może… Może i tak nieco się przejęła. Falcon obronnie położył głowę na jej udach i patrzył na nią niespokojnie, jakby chcąc upewnić się, że wszystko z nią w porządku. Wdech, wydech… Halfka patrzyła beznamiętnie jak Tori szykuje strzykawkę i pomogła Saiyanowi zdjąć rękawiczkę i podwinąć rękaw oraz pozbyć się pancerza na przedramię. Położyła dłoń na pysku Falcona, bo warczał gdy starsza dziewczyna chciała zrobić jej zastrzyk. Dopiero po małej porcji głaskania pozwolił na to by cienka igła wbiła się pod jasną skórę i trafiła do błękitnej żyłki. Lek dostał się do krwiobiegu i po paru oddechach Ósemka poczuła jak napięte mięśnie, czego nie była nawet świadoma, rozluźniają się.
Chwila na refleksje co tak właściwie się stało… Nie przyniosła pożądanego morału. Vivian i tak stwierdziła, że nic jej po tym.
Wolno dźwignęła się z kolan i podeszła do strzelnicy. Pokój robił wrażenie, ściany wyłożono ciemnym materiałem, który pochłaniał energię. W powietrzu majaczyły holograficzne ludzkie sylwetki z zaznaczonymi wrażliwymi punktami. Halfka spojrzała na gnata w swojej dłoni. Po cholerę jej to? Nie lepiej podejść i strzelić w mordę tradycyjnym lewym sierpowym? Na karcenie, że wciąż stoi jak kij, tylko mruczała pod nosem i wymierzyła w najbliższy cel. Dopiero komentarz Tori sprawił, że obrzuciła ją niedowierzającym spojrzeniem. Jakby to ją obchodziło… Ekhem… Ktoś chyba nie ma tak złego zdania o jej wyglądzie skoro… Tak… Nieważne.
Bez słowa załadowała trzy pociski w hologram, ten zmienił kolor na czerwony i znikł. Vivian opuściła ramiona i spojrzała na tor strzelniczy.
Obok Tori i Zeke obezwładniali kolejne postacie. Falcon przysiadł z boku i obserwował ich uważnie. Ósemka patrzyła tępo na tor.
… Co za marnowanie czasu…
Gdzieś tam jest rebelia.
Wyczuwała walkę, jakieś zamieszki, chaos na planecie. Teraz siedzi grzecznie w Pałacu robiąc to, co do niej należy… A gdzie była dwa lata temu? Wśród zgliszczy, walcząc o cudzie życia, ścierając się z wrogiem, byleby nie narobił więcej szkód. I choć trwało to długo, było trudne i okupione krwią… Choć niemal zginęła i nikt jej za to nie podziękował… Było więcej warte niż siedzenie tu. Nagle ogarnęła ją wściekłość. Na siebie samą. Zachowuje się jak ta popaprana elita, chowając przed niebezpieczeństwem, kryjąc się za rozkazem! Tam zaczyna się piekło, a Ósemka, osławiona, wścibska, wpadająca w tarapaty Ósemka… Siedzi potulnie jak jej kazali. Miała ochotę napluć sobie w twarz.
Nie, tak być nie może.
Uniosła lewą dłonią i naciągnęła mocniej rękawiczkę. Ku zaskoczeniu obecnych wymierzyła sobie dwa siarczyste policzki. Plask rozszedł się echem po pomieszczeniu. Twarz ją zapiekła, ale odetchnęła głęboko, z ulgą. Sadomasochizm czasem się przydawał.
- Już mi lepiej.
Trzeba działać.

OOC ---> Koniec treningu
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pią Paź 23, 2015 10:42 pm
Tori nie skomentowała ostatniego ciosu halfki wymierzanego w sama siebie. Westchnęła tylko cicho.

- Używamy broni, żeby nie marnować energii na obezwładnianie płotek. Wierz mi przydaje się przy większych akcjach. Chodź Falcon. Wymienię Ci magazynek. Łatwo jest strzelać na strzelnicy, ale podnieść broń na żywa istotę jest trudniej.

Dziewczyna wyjęła z bocznej kieszeni wdzianka nowszego przez wilka kilka magazynków i jeden podłączyła do broni.

- Patrz tu się przełącza magazynki. W tym po lewej są strzałki usypiające. Pomagają uniknąć niepotrzebnych ofiar. Trafiony zasypia w 5 sekund. Niestety zbroi nie przebiją, uniform może z dwóch metrów. Najlepiej celować w nieosłonięte części ciała. Schowaj sobie kilka magazynków. Tutaj świetnie strzelasz ale w walce celując w kogoś będą trząść Ci się ręce. Zawsze możesz skontaktować się z dowódcą Redem, on pomoże Ci wybrnąć nawet z bagna.

Jakby przywołany rozmową głos czerwonego Trenera rozbrzmiał w scuterach wzywając ich z powrotem n górę. Scenka prawie się nie zmieniła: król polegiwał czytając, Sonia siedział ze swoim ekwipunkiem w kącie, kilku strażników z Pałacowej straży kręciło się tu i tam. Falcon potruchtał podlizywać się królowi. Przy stoliku nad holo-komputerem siedział Red. Zaczął mówić, nim jeszcze do niego doszli.

- Padło już sporo kamer ale widać, że atakujący wolno się przemieszczają. Postarajcie się cichaczem rozeznać w sytuacji. No na jednej nodze dzieciaki.

Mężczyzna mówił beznamiętnie, nie dało się wyczuć, czy dalej jest zły na halfkę. Bił z niego chłodny profesjonalizm adekwatny do tej sytuacji, chociaż z pewnością Vivian nie umknęło delikatne drżenie rąk - stres czy brak kawy?Opuściwszy pomieszczenie Tori dalej dawała wskazówki i porady swojej nowej podwładnej.

- Jakby ktoś ze Straży Pałacowej coś od Ciebie chciał to go olej. Oni nie mogą rozkazywać nam, a my nie możemy im. Wspieramy się tylko nawzajem ale każdy dba o swój tyłek. No i najważniejsze. Zawsze ale to zawsze słuchaj Reda.

Rozdzielmy się – odezwał się Zeke, kiedy zeszli dwa piętra niżej.  

OOC:
Vi jesteś wolna.
avatar
Ósemka
Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Wto Lis 03, 2015 9:13 pm
Tak jak chciała ich wszystkich zignorować i wyjść z Pałacu… Zignorować rozkaz i wylecieć na łeb na szyję… Tak wiedziała, że będzie to wymagającym zadaniem, trudniejszym od przemknięcia się obok masy Tsufuli. Nie z kamerami na każdym kroku i namierzających ich scouterami – trzeba działać rozważnie, ale gotująca się w niej krew szczególnie to utrudniała. Jak umknąć inteligentnie i tak, by po prostu wyparować… Niewidzialność się przydawała, ale co mogła zrobić, jak się skryć by nie pokazać tego jawnie? Vivian klęła w duchu na Króla, za jego wygodnickie podejście do buntu. Musiał leżeć rozwalony na leżance pod ich nosem cały ten czas?
Nosiło ją w środku, lecz nie dała po sobie poznać, że rzuciłaby swoją robotę w trzy diabły. Stała tylko na tej strzelnicy, co rusz zmieniając kolor hologramów na krwisty, dopóki Tori nie kazała się jej zbliżyć. Dostała całkiem spory zapas do swojej broni i szczegółowe instrukcje. Magazynki schowała do kabury i do wewnętrznych kieszeni w kurtce. Ciekawe, że Trener nie kazał się jej pozbyć pamiątki po bracie… O wilku mowa, bo głos Reda rozbrzmiał w ich scouterach. Oprócz krótkiego „Melduję się”, nie powiedziała nic więcej, mając nadzieję, że pamięta jej słowa… Przeprosiny, uprzedzenie o jej reakcjach, to co wymknęło się jej na korytarzu. Red był nieświadomy tego, że Ósemka wiedziała tak dużo, a ona nie zamierzała go z tego błędu wyprowadzać. Bolało ją tylko to, że nie była niezauważalna podczas myszkowania po zamku. Nie udało się jej też przekazać mu, że Król go o coś podejrzewa… Nie było jak, ani kiedy. Szlag.
Choć teraz, gdy wie, że Vivan pozwoliła sobie na małe przeszpiegi, nie będzie musiała mu się tłumaczyć. Skoro już zawiodła jego zaufanie… Wybacz Trenerze. Twoje uczucia z czasem się zagoją, ale ta planeta z powodu Zell’a gnije od środka.
Jak kazał, cały Oddział stawił się przed Trenerem. Król akurat leżał z książką i ze swojego miejsca Natto widziała ledwie tył jego głowy. I dobrze, łatwiej byłoby podejść i poderżnąć mu gardło… Stop. To nie jej zadanie. Skupiła się na Trenerze, na jego twarzy, dłoniach. Drżały niemal niezauważalnie, nie patrzył na nią, pochłonięty swoim komputerem i przemawiał cicho do żołnierzy. Vivian stała z tyłu i wbiła w niego uważne, poważne spojrzenie, prowokując by uniósł na nich oczy. Minęło kilka sekund i zrobił to, ale udawał, że nie patrzy na nią, po kolei przyglądając się twarzom swoich żołnierzy. Ich spojrzenia spotkały się w końcu, wargi Vivian bezszelestnie ułożyły się w dwa słowa. On wie.
Miała tylko nadzieję, że zrozumiał…
Zawsze, ale to zawsze słuchaj się Reda.
Przepraszam Sir, najmocniej przepraszam. Znów sprawię Panu zawód.
Ósemka rozdzieliła się z Tori i Zekeim, patrolując po cichu korytarz poniżej. Przez okno widziała złowieszczy księżyc w pełni i kilka strużek dymu unoszących się w stronę nieba. Zamknęła oczy, bezszelestnie stąpając po polerowanej podłodze. Przecież czekała tylko na to, na okazję by uciec… A krążyła po tych korytarzach jakby coś ją tu trzymało. Dziewczyna przymknęła oczy i wczuła się w sytuacje. Działo się jeszcze gorzej… Serce ją zabolało. Na cholerę… A Akademii poruszenie jeszcze większe niż było, do tego w miastach chyba też wybuchły zamieszki – czyżby rebelianci postanowili odciągnąć w ten sposób uwagę wojska? Źle. Energię wielu żołnierzy były zabarwione zimnym szaleństwem, które kazało mieć się na baczności. Serum kontroli… To samo, którego Trener im nie wstrzyknął.
O nie. Vivian przystanęła gwałtownie, a źrenice w jej oczach zwiększyły się nieco. Oh nie… Gdzieś na południowym wschodzie zgasło nagle mnóstwo energii. Umiejscowienie kazało sądzić, że to na pewno cywile, gdzieś w wiosce albo i na obrzeżu miasta. Buntownicy buntownikami, ale cywile, którzy nieświadomi są wszystkiego i chcą tylko żyć... Cywile, którym nikt nie przyjdzie na ratunek, bowiem bojownicy o wolność oblegają zamek, a armia jest przeciw im… Czy z własnej czy z królewskiej woli.
Halfka poczuła, że jeśli zostanie tutaj choć sekundę dłużej, złapią ją mdłości.
Nadarzyła się okazja. Z drugiej strony szło dwóch rosłych strażników. Obrzucili ją uważnym, dość zniesmaczonym choć i zainteresowanym wzrokiem, lecz nie powiedzieli ani słowa. Spadajcie napchane testosteronem małpy… Ósemka wypatrzyła jedną kamerę w tejże części korytarza. Krok, krok… W momencie w którym kupy mięśni odziane w zbroje zasłoniły ją całkowicie przed czarnym szkiełkiem, znikła. Uniosła się na kilka centymetrów, wyłączając od razu scouter oraz hełm, jej ciało stało się przezroczyste. Dłuższą chwilę odczekała aż tamci odejdą, po czym wolno wzniosła się pod sufit i wyleciała przez otwarte okno kilka metrów dalej.
To teraz nie ma już odwrotu.
… Dziwne. Odpowiadało jej to.
Zmiażdżyła w dłoniach hełm, zmieniając go w pognieciony kawałek metalu i cisnęła wysoko w niebo. Energia zerowa, widzialność zerowa… Równie dobrze, mogła już nie istnieć.
Samolubnie zmarnowała sekundę na długi i głęboki wdech. Wepchnęła wszystkie swoje uczucia w skorupę, zdeptała, zgniotła, by nie przeszkadzały i odleciała jak najszybciej mogła w stronę najgorszych zamieszek.
Jakby nie patrząc… Słuchała się Trenera. W końcu kazał im rozeznać się w sytuacji, prawda?

OOC
[zt] ---> ?
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pią Sty 08, 2016 10:19 pm
Teraz już nic nie mogło ich zatrzymać. Wszystko zostało postawione na jedną kartę i trzeba było nią grać do końca. Niestety jak na razie musieli dolecieć z tą kartą do stołu i rozpocząć rozgrywkę. Zaś przed nimi było sporo graczy, którzy chcieli im przeszkodzić. I nie wiadomo czy ślepy los im się trafił, czy też jakiś wyższy byt postanowił im pomóc, lecz nasza trójka nie napotkała żadnych przeciwników. Wyłączenie zniszczenia, krew i zepsute roboty. Pewnie nie wiedzieli co o tym sądzić, dopóki nie minęli skrętu korytarza. Dopiero wtedy domyślili się dlaczego mieli tak łatwo. Cały korytarz był pełny martwych Saiyan. Zarówno tych należących do straży królewskiej jak i rebeliantów. Negri zacisnęła mocniej pięści patrząc po zwęglonych, skrwawionych lub też poćwiartowanych ciałach towarzyszy. Ten obraz powinien uświadomić Kuro i April o co tak naprawdę toczyła się stawka. To co wcześniej widzieli i doświadczyli to były prawdziwe zabawy. Znalazła się też odpowiedź na pytanie, które zadawali sobie ci wszyscy. Gdzie się podziali żołnierze strzegący pałacu.
- Teraz widzicie. – powiedziała towarzysząca im wojowniczka. Jej twarz mogła pozostać niczym z kamienia, lecz oczy nie zdołały ukryć cierpienia. – Oni wszyscy zginęli, żeby tylko oczyścić drogę do Zella. Każdy tu poległy walczył za sprawę, w którą wierzył. Jeśli więc naprawdę masz być tym, który pokona tego śmiecia to nie zmarnuj tego co zrobili dla was. Daliśmy wam proste osłonę własnymi ciałami. Dlatego też chodźmy.
Wojowniczka ruszyła przodem, tak by pozostali nie widzieli kilku łez na jej twarzy. Młoda dwójka dołączyła szybko do niej i przyspieszyli kroku, starając nie poślizgnąć się na krwi poległych.
Im dalej szli tym test na wytrzymałość ich nerwów i żołądków zwiększał swój poziom. Najwidoczniej Zell nie wachał poświecić się swoich żołnierzy, żeby zachować swoją skórę. Jednak nie można mu było odmówić zmysłu strategicznego. Postawił na umiejętności w linii obroni. Dlatego na samym początku poległo najwięcej strażników. Lecz im bliżej komnat królewskich tym było coraz mniej martwych stronników miłościwie im panującego władcy. Widać było jak na talerzu, że do walk włączyła się elita, bez trudu kosząc rebeliantów. Lecz i oni musieli paść wobec natłoku sił.
- Już jesteśmy blisko. Jeszcze tylko kilka metrów i … - mówiła Negri biegnąc w stronę ostatniego zakrętu. Jej słowa potwierdzały krzyki i eksplozje. Kiedy jednak kobieta skręciła to z jej ust wyrwało się głośne przekleństwo. Gdy Kuro i April dołączyli do niej to mogli dołączyć się do jej wyszukanego zwrotu. Olbrzymie drzwi prowadzące do komnat królewskich były wyważone. Przed nimi i za nimi leżały trupy wojowników, lecz teraz role się odwróciły. Większość należała do stronników króla. Mieli czystą drogę, lecz znaczyło to iż ktoś był szybszy od nich. Niestety zanim zdążyli zrobić jeden krok to z cienia, który padał na jedną ze ścian wyszedł wojownik. Insygnia rodowe i oznaczenia od razu dały jasno do myślenia z kim mają do czynienia.
Zick:
- Oj Negri, Negri. Naprawdę mnie zawiodłaś. Liczyłem, że się sprężysz. Wiesz jak długo musiałem czekać? – powiedział Zidarock Zahne uśmiechając się chłodno do dziewczyny. Jego zbroja była pęknięta i pokrwawiona, lecz on sam nie wyglądał na rannego. Młoda kobieta cofnęła się nieznacznie do tyłu. Oczy Zahne’a padły na jej towarzyszy.
- Syn Kurokary tak? Długo kazałeś na siebie czekać. Ale zapraszam. Twoja kolej by stanąć naprzeciw diabła. – mówiąc te słowa dał im znak, że ich przepuszcza. Negri tylko pokiwała głową, jakby dając swoje potwierdzenie. Chłopak i dziewczyna wkraczali do jaskini lwa. Teraz byli już zdani tylko na siebie.
- Co o nich sądzisz? Dadzą radę?
- Tak sądzę sir. Jeśli nie, to pan będzie musiał to zrobić.
- Wolałbym nie. Królobójstwo nie jest czymś o czym marzę po nocach. Mam tylko nadzieję, że ten dzieciak da sobie radę. Oni są zbyt młodzi na coś takiego. Przypomina mojego syna.

Na pierwszy rzut oka łatwo było stwierdzić, że rebelianci doszli do samego końca. Odziały królewskie walczyły z nimi i o dziwota z Odziałem Specjalnym.
- Wiedziałem, że jesteś pieprzonym zdrajcą Red. – krzyczał Zell mordując swoich przeciwników. A robił to w nadzwyczaj efektowny i efektywny sposób. Czego jak czego, ale mocy i umiejętności walki nie można mu było odmówić. Król wyglądał jak szalony barbarzyńca, masakrujący wszystko co nawinie mu się pod rękę. I niestety teraz nadeszła pora na Kuro.
Zell:
- Proszę, proszę. Kogo widzę. Udało wam się załatwić Zahne’a? Czy może poświęciliście swoich towarzyszy, żeby nim się zajęli? Nieważne. Teraz sam cię załatwię i wreszcie zakończę to całe pierdolenia. Także szykuj się na śmierć mały gnoju. – rzekł Zell, zaś kiedy wszedł na drugi poziom Super Wojownika, to fala energii poruszyła całym gmachem. To będzie ciężka przeprawa.
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Czw Sty 14, 2016 1:52 pm
Biegł ciągnięty przez hapfkę, nie zwracając nawet uwagi na fakt, że ani nikt do nich nie strzela, ani nie atakuje. Z letargu wyrwał chłopaka dopiero okropnie charakterystyczny metaliczny zapach. Krew, wszędzie martw ciała, a raczej to, co z nich zostało. Potworność, czasem nawet nie było wiadomo, kto stał po jakiej stronie, ani kim był. Nigdy do tej pory nie miał okazji patrzeć na pole bitewne. Opowieści, czy zdjęcia nie oddawały tego koszmaru. Wszystko działo się tak szybko, już tyle osób zginęło od rozpoczęcia buntu w samym pałacu. W miastach zapewne było gorzej. Nie czuł złości, tylko żal i smutek z powodu śmierci rodzin. Przytulił ukochaną do siebie, drugą ręką zasłonił usta, chciało mu się konkretnie wymiotować. Szli tak w milczeniu. Chłopak teraz juz totalnie nie miał wyboru, już nie da się wycofać. Zbyt wiele krwi przelano i zbyt wiele żyć trafiło do zaświatów. Upiorna cisza dookoła nich, tylko pod butami dało się słyszeć od czasu do czasu chlupotanie krwi nieprzerwanie płynącej z martwych ciał. Wydawało się, że Zell świetnie się bawi tą całą sytuacją. Zapewne gardził nawet tymi, którzy byli mu wierni i szanowali tylko dlatego, że był ich królem.
Młody Saiyanin niezależnie od tego, co go spotkało w życiu na prawdę kochał tą planetę, palące słońce i suchy piach. To był jego dom, w którym czuł się najlepiej. Uwielbiał patrzeć na uśmiechnięte twarze mieszkańców toczących swoje życie. Teraz powinien, musiał o nich zawalczyć i przerwać tą bezsensowną spirale śmierci. Szkoda tylko, że to brzmiało łatwo ale do wykonania było zbyt trudne. Ciepło ciała ukochanej spowodowało, że drżał ze strachu juz nieco mniej. Czuł się winny, że zmusił April do wsparcia i towarzyszenia mu, choć z drugiej strony pewnie nie zdawała sobie sprawy, jak mu to dużo daje. Zrzucono na jego barki niesamowicie ogromny ciężar i odpowiedzialność. Miał zaledwie ponad dwadzieścia lat, a musiał rozwiązać problem, z którym nie radzili sobie dorośli o doświadczeni wojownicy. Wojownicy, tacy jak ten, który stał przed nimi. Para od razu rozpoznała symbol rodowy na zbroi mężczyzny, identyczny, jaki nosi Raziel. Najlepszy członek elity, Kuro nie wiedział dokładnie kim jest , widywał go tylko na zdjęciach lub wideo z udziałem króla. W pierwszym odruchu chciał powiedzieć elitarnemu, że Raziel ma kłopoty ale zdecydował się na milczenie. Raz pewnie skręciłby mu za to kark, wychowani w elicie nie okazują słabości, tym bardziej on. Nie przepadali za sobą, w końcu elita i plebs gardzą sobą nawzajem. Tolerowali się, niemniej Kuro podziwiał i szanował młodszego Saiyana za to, że w przeciwieństwie do innych dzieci elity Raziel wszystko osiąga sam bez wsparcia rodzinki.

Krótka wymiana zdań miedzy Negri i Zahne uświadomiła mu, że wszystko było już ukartowane od dawna. Nie chodziło o sam bunt tylko o rolę Kuro w nim. Niech ich wszystkich szlag, cholerny pieprzony szlag. Puścił April i stanął na przeciw mężczyzny. Zahne nosił na sobie ślady walki, ale od razu dało się spostrzec, ze zbytnio się nie wysilił. Wysługiwał się innymi? Czyli był mądrzejszy od Zella. Po której tak właściwie stał stronie? No i dlaczego ja? Dlaczego on pojecie o istnieniu takiego robaka jak ja? Miał sporo pytań do tego mężczyzny ale domyślał, że odpowiedzi nie uzyska, a przynajmniej teraz nie ma na nią czasu. Mierzyli się wzrokiem przez chwilę.

- Gdyby tylko chodziło o diabła ...... nie dokończył, to było stwierdzenie bez odpowiedzi. Zell nie jest prostym przeciwnikiem dla takiego młokosa, jak on. Wziął głęboki wdech. Nieubłagana chwila walki zbliżała się.

- April zostań tu chwilę z nimi, tylko chwilę. Chciał powiedzieć coś więcej ale po ich ostatniej wymianie zdań nie wiedział co. Każde z nich było szarpane na wiele stron, tak że nie mogli spotkać siebie nawzajem. Ich miłość wystawiono na ciężką próbę. Jednocześnie chciał i nie chciał, aby się tutaj znalazła. Chciał ją ochronić i jednocześnie tylko dzięki jej obecności był w stanie w ogóle stanąć naprzeciw Zellowi.

- Bez względu na wszystko, co się tu wydarzy kocham Cię i przepraszam, że te ostatnie dni, wiele niepotrzebnych słów i słów, które powinny być wypowiedziane ale nie zostały.

Ostatni krótki buziak i poszedł. Nie chciał, jej tu teraz zatrzymywać i zabraniać walki, zresztą doskonale wiedział, ze to i tak nie ma sensu. Chciał wstępnie spróbować się z Zellem sam. April dołączy, Hikaru, Cheps i inni zapewne też. Nie chciał wałczyć sam, tak jak kiedy powiedział halfce w Akadamii, siła Saiyan tkwi w ich jedności.

Wyciągnął z kabury kij i wszedł, tchnął w broń swoją Ki, a kij posłusznie dostosował swoją długość. Ten sam metal, z którego stworzona jest klinga Hikaru. Szedł ostrożnie i cicho nasłuchując odgłosów walki. Serce waliło mu jak młot. Ujrzał walkę Oddziału Specjalnego, szybko rozejrzał się za Hachi ale nie było jej tam. Nie był pewien, czy to dobrze czy źle. Rozpoznał Czerwonego Trenera, jednego i chyba najlepszego nauczyciela w całej Akademii. Zell walczył zaciekle ze oddziałem, który sam stworzył do ochrony. Przynajmniej marnował Ki, pomyślał chłopak i zaraz zbeształ się za taką myśl. Pod spojrzeniem króla miał przez chwilę ochotę wcisnąć plecami w ścianę i skulić niczym szczeniak. Wszyscy wiedzieli, jaki jest Zell, jednak ojciec Kuro nigdy przy nim nie wypowiedział się źle o władcy. Wychowywano go w szacunku do króla.

Ani słowem nie skomentował spotkania z elitarnym wojownikiem. Cokolwiek by powiedział zdradziłby Zahna. A jeśli ten i tak jest wierny królowi? Zostawił April samą w jego towarzystwie ufając, że zapewni dziewczynie to chwilowe bezpieczeństwo, był łatwowierny i ufny. Jeśli nie, to wszystko będzie jasne ale o takim scenariuszu nie chciał myśleć. Zacisnął mocniej ręce na kiju, aby nie było widać, jak jest przerażony. Kuro powoli przemienił się w SSJ 2 ale pokazał tylko połowę mocy, nie chciał odsłaniać swojej i tak kruchej talii kart. Srebrna aura, włosy, ogon i oczy zdradzały, że Zell ma do czynienia ze srebrem z przepowiedni. Przez chwilę obaj stali i patrzyli na siebie w milczeniu, chłopak zaciskał zęby, aby nie było słychać jak mu dzwonią ze strachu. Kupował sobie czas wykonując kilka popisowych ruchów kijem. Ich aury na razie delikatnie ścierały się ze sobą. Myślał, jak tu zaatakować taką nieprzewidywalną bestię. Miał kompletną pustkę w głowie. Na początek trzeba się nieco spróbować. Zmniejszył kij do rozmiaru patyka i trzymając go w lewej ręce ruszył do przodu biegnąć z impetem niczym rozwścieczony byk na czerwoną płachtę. Prawą chciał wymierzyć pierwszy cios, widział, jak królu formuje dłoń do bloku w ostatniej chwili ponownie wydłużył kij i poziomo wcisnął w dłonie Zella przesączając mężczyzna kilka kroków w tył, to sprawdzian sił i aury w zamkniętym pomieszczeniu. Zaczęli się siłować. Mimo iż chłopak był przerażony w jego srebrzystych oczach widniał spokój, wieczny spokój, taki jaki przynosiła śmierć.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk1000/1000Królewskie komnaty R0te38  (1000/1000)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pią Sty 15, 2016 3:15 pm
Telepatia do Kuro:
Tele:
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pią Sty 15, 2016 3:29 pm
Idąc korytarzem zbierało mi się na wymioty. Wyglądało to jakby to wszystko było planowane od dłuższego czasu. Zawahałam się wiedząc, że już nie mamy innego wyjścia. Spojrzałam na Kuro, nie wiedziałam dlaczego tak się stało. Wiedziałam za to doskonale, że ja jestem za to odpowiedzialna. Za każdą krew, mimo że oni nie mieli pojęcia o moim istnieniu, a teraz szliśmy do paszczy lwa i na dodatek to ja wypuszczałam jego. Osobę, którą darzyłam największym uczuciem, która była dla mnie całym światem. Wycofaj się- tak podpowiadało mi serce, ale jak? Z każdym moim krokiem wszystko było niepewne. Coraz bardziej było mi niedobrze nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. Musiałam udawać silną chociaż w środku cała się już rozpadłam. Chciałabym złapać go za rękę i stąd uciec, razem. Jak najdalej się da, byłam nieodpowiedzialnym gówniarzem, co ja sobie myślałam. Obalić króla. Czy umrę tutaj? Czy może razem polegniemy? I co wtedy, wszystko pójdzie na marne. A małpy? Nawet jak wygramy to co z tego? Przecież w zasadzie to my upadniemy, nasza miłość dla kogo? Po raz pierwszy pomyślałam o nikim innym jak o sobie. Przecież ja go stracę... na zawsze, nie ważne jak zakończy się walka.

Z letargu wyrwał mnie ktoś, spojrzałam na niego i nawet nie musiałam zgadywać kto to. Wyglądał bardzo podobnie do syna, a raczej to syn do niego. Raziel? TEN SKURWYWSUN, KTÓRY CHCIAŁ ZAMORDOWAĆ WIOSKĘ?! Zdałam sobie sprawę, że jednak nie mogę nic z tym zrobić, chociaż krew we mnie buzowała i obserwowałam go. Był po naszej stronie i nic więcej nie mogłam zrobić. Gdy Kuro mnie puścił spojrzałam na niego pytająco. Nie chcę żebyś tam szedł, nigdy nie chciałam.

- Chcę iść z Tobą! – wykrzyknęłam, a w moim oczach pojawiły się łzy, jednak wiedziałam, że nie mogę. Wiedziałam, że będę tam tylko przeszkadzała, że nie będzie mógł się skupić na mnie, ale nie chciałam się tak żegnać. – Ja też! Ja Ciebie też! Do zobaczenia w innym życiu!

Wykrzyknęłam (cytując Desmonda ze słynnego serialu Lost). Nie wiedziałam co się tam dzieje, ale zaczęłam szybciej oddychać. Nie mogłam wytrzymać minuty. Pomiędzy mną, a resztą panowało milczenie. Zaczęłam obgryzać paznokcie, ale po chwili przestałam. Kuro tego nie lubił. Czasami nawet dla śmiechu bił mnie po łapach za to. Nie mogąc wytrzymać presji zaczęłam chodzić dookoła. Czy on da sobie radę beze mnie? Gdzie do jasnej cholery są pozostali, już powinni tutaj być.

Wysłałam go na śmierć, to moja wina.  Obróciłam się do plecami do wyjścia pogrążając się we własnych myślach, gdy nagle usłyszałam kroki. Zbliżały się i były coraz bardziej donośnie. Ktoś biegł. Kaede, Chepri? Hikaru? kto biegnie? A może ktoś z kim będę musiała walczyć? Stanęłam gotowa do walki, ale gdy postać zjawiła się na końcu korytarza oniemiałam. Tą sylwetkę poznałabym wszędzie. Mimo, że miał na sobie płaszcz z kapturem, który osłaniał jego twarz byłam pewna. Po chwili odsłonił swoją twarz. Czarne włosy, które opadają na jedną stronę. I te oczy, bez żadnego wyrazu, bez żadnych uczuć. Zrobił kilka kroków do przodu a zaś ja z kolei zrobiłam kilka do tyłu. Co dziwne, ale wyglądał jakby nic się nie zmienił, był dokładnie taki sam jak go zapamiętałam.

- Daichi? – zapytałam chociaż wcale nie musiałam tego robić. Miałam stu procentową pewność, że to był on. Nawet się nie uśmiechnął na swoje imię tylko podszedł do przodu.

- Witam państwa dawno się nie widzieliśmy.- powiedział to swoim pewnym tonem oraz ukłonił się lekko w stronę pozostałych - A Ciebie zabieram stąd, Twoja rola się już zakończyła. Jesteś tutaj niepotrzebna

Nie mogłam uwierzyć w to co mówił, nie miałam zamiaru się stąd ruszać, nigdzie. – Wiem, że nie chcesz, ale to polecenie od Kuro. On tak chciał, żebym zabrał Ciebie w bezpiecznie miejsce. Dogadałem się z nim i obiecałem, że to zrobię. I gówno mnie obchodzą Twoje sprzeciwy, czy też kogokolwiek innego.


Occ: Koniec treningu
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pią Sty 15, 2016 8:27 pm
Zell patrzył rozwścieczonym wzrokiem na bachora Kurokary. Już dawno powinien zrównać tą ich wioseczkę z ziemią, a Kuro i jego ojca zabić. Przynajmniej nie byłoby teraz takiego burdelu. Zachciało się gnojkom wolności i demokracji. Idioci. Nawet nie wiedzą jak szybko tak ich demokracja upadnie, kiedy zrozumieją, że nie mają pojęcia co robią. Wiele było już tych zrywów, jednak żaden nie zirytował go tak bardzo. Jego ludzie dali dupy po całości, z tym iż nie znaleźli przywódców rebelii. Na dodatek okazało się, że jego odział specjalny, który miał mu być wierny w stu procentach, składał się z samych pieprzony zdrajców. Nic więc dziwnego, że złota aura otaczająca króla Vegety promieniowała nienawiścią i agresją. Takiego zła jakie roztaczał nie powstydziłby się nawet Braska. Jego złote włosy falowały, zaś lazurowe oczy patrzyły pogardą na Kuro, który uaktywnił swoją srebrną moc.
- Więc wreszcie mam okazję zobaczyć to słynne sreberko. Kiedy z tobą skończę to będziesz gównem z przepowiedni. – warknął mężczyzna i dokładnie w tym momencie Kuro ruszył na niego uzbrojony jedynie w kij. Było to nawet zabawne, jednak kiedy gnojek zaczął napierać na niego, to Zell musiał trochę się skupić. Gówniarz coś tam umiał, jednak w dalszym ciągu było to za mało. Król postanowił naprzeć dzieciakowi nieco mocniej i kiedy ten pochylił się w jego stronę, to złotowłosy wygiął plecy do góry, równocześnie ciągnąc Kuro do przodu. Dzieciak raczej nie załapał co się stało, przynajmniej do momentu, kiedy władca Vegety nie złapał go za kark i nie trzasnął jego twarzą o kamienną podłogę, która pękła pod naporem siły. Następnie zaczął go ciągnąć przez podłogę nie trudząc się by wyciągnąć jego głowę z posadzki, a nawet starał się ją wbić głębiej. Do tego wszystkiego dochodził szaleńczy śmiech Zella. Doskonale się bawił.
- Znaj swoje miejsce robaku. Jak z tobą skończę to zajmę się resztą tych śmieci, zaś z twojej dupeczki uczynię swoją kurwę. Choć może oddam ją moim żołnierzom. Zobaczę.

Occ:
Kuro. Dla ciebie za jedzenie betonu 26k dmg. Powodzenia.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Sob Sty 16, 2016 5:53 pm
Stałam jakbym zobaczyła ducha, ciągle nie mogłam uwierzyć w to co widziałam, a raczej w kogo. Nie zamierzałam się nigdzie stąd ruszać, muszę być przy Kuro niezależnie od wyniku. We mnie ma całe swoje oparcie i nie mogę tak po prostu zniknąć, nawet jeżeli on tego chciał. Moim obowiązkiem jest być tam i czuwać nad nim, przy nim, a jeżeli będzie taka potrzeba pomóc mu, ale na pewno nie uciekać. Z jego twarzy dało się odczytać zniecierpliwienie.

- Nie pójdę, muszę być przy nim. On mnie potrzebuje i na pewno będzie. Nie wyobrażam sobie go zostawienia teraz, wybacz mi, ale nie zrobię tego czego chcecie. Poza tym to od kiedy WY jesteście tacy zgodni? – oparłam dłonie o biodra, bo w zasadzie to wydawało mi się dosyć podejrzane. Przecież oni zawsze pałali do siebie niezwykłą nienawiścią. W tym samym momencie poczułam jak król atakuje Kuro. Może to dziwnie zabrzmi, ale naprawdę to poczułam. Tak jakby ktoś wkuwał mi igłę w serce.

- Tak to prawda, nie możemy na siebie patrzeć, ale tak się składa, że łączy nas miłość do jednej osoby. On wie, gdzie Cię zabiorę i jak uda mu się wygrać to przyleci do Ciebie obiecuję Ci to, ale teraz musimy już iść. Jak mu się nie powiedzie, to jesteś w wielkim niebezpieczeństwie, Ty nie pomyślałaś, co się z Tobą wtedy stanie, my za to tak. – mimo, że mówił całkiem przekonująco nie chciałam opuścić swojej miłości. – Jesteś tutaj zbędna,  Zell może się Tobą posłużyć jako przynęty.

- Czemu Ty nie walczysz? Nie pomożesz mu? Nie jesteś słaby, myślę, że oboje byście mogli coś zdziałać, jeszcze jakby przybył Hikaru. – syknęłam, a on podszedł do mnie bliżej patrząc na mnie z góry. Nienawidziłam tego spojrzenia, trudno było mi je rozszyfrować.

- Mam gdzieś, co tu się dzieje, przybyłem, bo wyczułem niepokój i wtedy wymieniliśmy parę informacji z tym Twoim kochasiem, wiem gdzie mam Cię zabrać. Zaufaj mi ten jeden raz April – powoli  przejechał po moich ramionach, a ja się w niego natychmiast wtuliłam. Na dodatek on tutaj był, mój brat, który nagle zniknął. Potrzebowałam tego od jakiegoś czasu, jakiejś bliskości bliskiej osoby. Chciałabym żeby ten koszmar się już skończył, a ja i Kuro moglibyśmy być szczęśliwi, a może i Daichi byłby gdzieś obok mnie? Czy to się kiedykolwiek wydarzy? Przecież on, kiedy zostanie królem to będzie musiał ułożyć sobie życie, a jeżeli zginie?

Poczułam się nagle słabo, ugięłam kolana, a Daichi mnie złapał. Miałam wrażenie, jakby wszystkie siły natychmiast mnie opuściły, co się ze mną działo? Czy ten dzień był dla mnie taki męczący i teraz to odczułam? Złapałam się mocniej brata i podniosłam wzrok chcąc dać mu znać, że ze mną jest trochę gorzej.

- Wybacz mi, ale nie chciałaś dobrowolnie to musiałem siłą. Podałem Ci pewien środek, nic Ci nie będzie – te słowa dochodziły do mnie powoli, a ich znaczenie zrozumiałam dopiero po chwili. On wziął mnie za ręce, a ja bezwładnie leżałam u niego. Oczy wciąż miałam otwarte, choć tak bardzo chciało mi się spać. Nie mogę zasnąć, nie mogę. April nie możesz! Kuro ratunku!

Próbowałam z siebie wykrzyczeć cokolwiek lub chociaż przekazać informację, ale nie wiedziałam nawet, czy mi się to udało lub, czy też wydałam jakiś dźwięk. Byłam za to pewna jednego, idziemy. Ale gdzie? Tak bardzo nie chcę opuszczać tego miejsca, proszę. Chcę zostać przy nim. Nie zabieraj mnie. Ja nie chcę żeby on został sam. Kuro błagam usłysz mnie, nie mam siły, ja nie wiem co się ze mną dzieje, ja odpływam, on mnie zabiera, pomóż mi, proszę Cię, pomóż. Ja...


zt- Pomniejsze wioski
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Nie Sty 17, 2016 11:46 pm
Zell zapewne od dziecka był szkolony do swojej roli. Zasadniczo ja także byłem przygotowywany do nieco podobnej, choć o mniejszym znaczeniu. Król  był od chłopaka o wiele starszy i zapewne od dziecka miał najlepszych nauczycieli we wszystkim. Teraz siłował się niemalże z najpotężniejszym wojownikiem kosmosu i zapewne pokonany tydzień temu Majin to była pestka w porównaniu z władcą.

- Kaede nie uwierzysz ale sam chciałbym wiedzieć, co się ze mną dzieje. A prawdziwym bohaterem jest tu tylko April, mnie i tak traktujecie jak chłopca do wykonywania brudnej roboty. A teraz się okazuje, ze wszyscy planowali to za moimi plecami, jakbym był kukłą do zabawy.

Odpowiedział z urażoną dumą. Żadne z nich nie mogło wiedzieć, że Kuro był jedną z pierwszych ofiara wstępnych eksperymentów nad serum. Właśnie dwa lata temu, kiedy przebywał w wiezieniu, król chciał sobie zapewnić spokojną przyszłość i wyeliminowanie przypuszczalnego buntu ze strony Kuro. Jednakże eksperyment nie powiódł się w całości, gdyż młody saiyan ze strachu nie powinien się nawet zbliżyć do swojego władcy. A jednak część lęku została pokonana, walczyli.
Nie chciał więcej dyskutować z Boginką, to nie miejsce i czas na dywagacje o przyjaźni i przyszłości.. Już nie komentował tego, że jest tu tylko ze względu na ukochaną halfkę. Telepatyczna rozmowa w takcie tak decydującego starcia to zdecydowanie zbyt duże rozproszenie myśli. Zaskoczyły mnie słowa Zella o przepowiedni, jakim cudem on o tym wie i właściwie po co mu to? Czyżby przepowiednia dotyczyła właśnie jego? Tylko takie wyjaśnienie przychodziło mido głowy. Szok zawładnął chwilowo moimi myślami i przypłaciłem to ostrym masażem twarzy. Poczułem nawet jak pęka pasek od gogli ochronnych. Zebrałem się w sobie, zwiększyłem moc do 60% teraz byłem na równi z Zellem. Od momentu, kiedy pierwszy raz osiągnąłem SSJ było jasne, że na tym poziomie przewyższam sztandarową moc przeciętnego SSJ. Jeśli jego moc na SSJ także wpisuje się w pewne standardy to jakieś szanse są. Trzymałem się tej myśli i zaraz po zwiększeniu mocy walnąłem go od tyłu kijem po kostkach serwując ostre podcięcie. Pozbierałem się i miałem zadać kolejny cios, gdy ale poczułem coś jeszcze. Daichi. Ten cholernik jeden tu jest i szarpie się z April. Niech to wszystko jasny szlag trafi. Teraz?! Znalazł sobie złamas chwilę. Olałem Zella i ruszyłem w stronę ukochanej. Nie ma dla nikogo ważniejszego na świecie.

- Daichi pieprzony draniu, zostaw ją w spokoju!!! Tylko wystaw ryj, mam ochotę na pieczonego prosiaka !!

Muszę ich dogonić i odbić April. Im dalej od króla, tym szybciej odzyskiwał swój wojowniczy wigor i chęć walki.

OOC:

Podstawowy dla Zella z 60% czyli 4738 dmg.

Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pon Sty 18, 2016 3:35 pm
Jeszcze zanim wbił do k[r]ólewskich komnat mistic wiedział co zrobić. Po cicho połączył się więzami telepatycznymi z Kurą, dzięki temu będzie mógł bez słowa dać mu znać o swoich poczynaniach. Co przyspieszy całą akcję i nada jeszcze większej epickości. To jednak nie miało znaczenia. Wyczuwał Kurę i jego strapienie. Coś było nie tak. Zaczął ładować ki w dłoni, ta zaś zaczęła przybierać szmaragdowy kolor. Będąc dziesięć metrów od drzwi wejściowych do komnaty głównej wysłał sygnał wnukowi nieświadom, że przerwał walkę.

-PADNIJ!! Wysłał także odczucia nakazu wykonania polecenia i pokazane to co stanie się za chwilę.

Dopiero z tej odlegości, kiedy wyłonił się zza zakrętu zobaczył, że drzwi już leżały w kawałkach. Tym lepiej. Nie zatrzymując się krzyknął:
- FINAL SHINE! i szybciej od niego poleciała prosto w Zella zielona fala, taka sama jaką wykończył Niebieskiego. Kolejna walka, którą od samego początku musiał rozegrać jak najlepiej tylko mógł. Od razu na maxa. Ten atak powinien wbić Króla w najbliższą pionową powierzchnię, choćby ze względu na to, iż mistic go zaskoczył swoim atakiem. Zanim skończył wyrzucać energię z jednej ręki zdążył wlecieć i ustawić się w pozycji do walki dokładnie w chwili zakończenia techniki. Rzucił okiem po całym pomieszczeniu, sporo trupów... Zell oszalał. Postawił na ostatnią kartę wszystko co tylko miał. Chciął wszystkich zabić ? Przecież nawet jeśli nie uda się rebeliantom to i tak połowa małp na planecie zginie. Jeśli nie tej nocy to w ciągu 48 godzin od tej chwili skazani na śmierć. Kuro, w porządku ? Spytał leżącego wnuka na ziemi. Widać było kilka ran, ale trzymał się nieźle, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Teraz już nie był sam. Przybył jego dziadek, który nie podda się póki żyje. Z oczu mistica zaczęła wydobywać się błękitna Ki w postaci dymu, powoli zaczęła zmieniać barwę na krwistą czerwień. Kaioken się zbliżał.

OCC Final Shine tym razem pełna moc: 72 888 dmg - 54 666 Ki
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pon Sty 18, 2016 9:28 pm
Bawił się wyśmienicie. Nawet się nie spodziewał, że gnojenie tego dzieciaka, będzie aż tak satysfakcjonujące. Dzieciak nawet nie był tak silny. Po tym co ci durnie głosili, to król spodziewał się kogoś potężniejszego niż wystraszony małolat, który zaraz miał się porobić w gacie. Zell przejechał dzieciakiem jeszcze kilka metrów i na zakończenie wbił go głębiej. Po tym odsunął się od niego.
- Smakowało? Nie bądź taki chciwy. Mam dla ciebie jeszcze kilka innych rzeczy. Na pewno nie będziesz się nudził. – powiedział złotowłosy Saiyanin do chłopaka. Kiedy dzieciak próbował wstać, to jego wysokość postanowił rozejrzeć się po okolicy. Jego elitarna gwardia walczyła z żołnierzykami Reda o wiele za długo niż powinni. Najwyraźniej ten jebany zdrajca dobrze ich wyszkolił. Kiedy skończy z tym bachorem, to zabije ich z największą przyjemnością. A właśnie, skoro mowa o dzieciaku. Zell spojrzał ponownie w miejsce, gdzie srebrna popierdułka miała się kulić. Jakież było jego zdziwienie, kiedy nie zobaczył tam nikogo, a jeszcze większe było gdy ten szczyl podciął go i uderzył. Jego. Władcę wszystkich Saiyan. Najpotężniejszego w całym Wszechświecie. Nie będzie tego tolerował.
- Kiedy z tobą skończę, nawet psy nie będą chciały twojego mięsa. – warczał mężczyzna podnosząc się do pozycji pionowej. I w tym właśnie momencie zobaczył dwie dziwne rzeczy. Bachor zaczął uciekać, żeby po chwili paść na glebę. Zdziwiło to Zella, lecz nie bardziej niż fala energii wypuszczona w jego stronę. Zdążył uaktywnić barierę, lecz nie była na tyle silna, żeby powstrzymać uderzenie Misticka. Pieprzony Hikaru.
- Gdzie do kurwy nędzy jest Zahne jak go potrzebuje? Jak skończę z nimi to mnie popamięta. – warczał mężczyzna wygrzebując się ze ściany.
W drugim końcu pomieszczenia Zidarock dezaktywował swoją barierę ochroną, którą postawił, żeby ochronić Negri, April, jej brata i kilku walczących, którzy znaleźli się na linii strzału. Hikaru nie pomyślał o nich, kiedy postanowił zabawić się w pieprzone działo orbitalne. Sam Zahne musiał wejść na drugi poziom Super Wojownika, żeby przetrwać uderzenie mocy. W tym stanie był równie potężny co Mistick.
- Zwiewajcie stąd gówniarze. Nic tu po was. Walka się toczy na zupełnie innym poziomie. – rzucił Reishi w stronę April i Daichiego. Po tym spojrzał ze złością w stronę siwego. – Jak chcesz się już popisywać to patrz przynajmniej gdzie celujesz.
W tym momencie ze środka komnat dobiegł ich ryk i olbrzymi wzrost mocy. Nie świadczyło to o niczym dobrym.
- Dashi! Zajebię cię! – krzyknął Zell, a następnie w stronę Hikaru poleciały dwie rzeczy. Pierwszą był Kuro, który został kopnięty, przez wściekłą małpę, a drugą potężna fala energii. Skoro Half używa swoich potężnych technik, to jego wysokość nie będzie im dłużny.
Z dymu zaczęła się wyłaniać sylwetka o długi włosach. Najwyraźniej Zell przestał bawić się w półśrodki.

Occ:
Kuro. Dla ciebie kopniak za 30K. Co oznacza 30 tysięcy. Popraw poprzednie obrażenia.
Dla was obydwu Final Flash za 80 tysięcy. Macie do podziału na dwóch. Jeden może przyjąć całość, albo podzielicie sobie po połowie. Wasza decyzja.

Zell wbił SSJ3.

Ap. Zick ochronił cię. Bez obrażeń.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Wto Sty 19, 2016 5:37 pm
Co chwile odzyskiwałam przytomność próbując odnaleźć się w miejscu i sytuacji, a w chwilę potem ją straciłam. Czy ja widziałam Hikaru? Czy ktoś krzyczał i kazał nam się wynosić? Czy to może tylko moja wyobraźnia? Czy Kuro chciał mnie ratować? Te obrazy powoli przewijały się w mojej głowie, ale nie byłam pewna co do ich autentyczności. Czy ojciec Raziela właśnie udzielił mi pomocy? Nie potrafiłam trzeźwo myśleć w tym wszystkim, a co dopiero odpowiedzieć na te pytania. Może dlatego, że czułam się jakbym dostała dawkę porządnych psychotropów? Straciłam nawet rachubę, gdzie obecnie się znajduję, ale ciągle byłam na rękach u brata.

- Wszyscy jesteście chorzy! Obalać króla wam się zachciało, czy wy wyłączyliście myślenie? Kto Ci pozwolił pakować się w takie bagno?! Na Vegecie musi być dyktatura, tutaj demokracja nie wygra! Nawet jeżeli temu łebkowi się uda to co z tego? Myślicie, że będzie ład i porządek? Takie rządy się tutaj nie utrzymają i każdy to wie. – jego słowa jakby odbijały się echem, a do mnie dochodziły z opóźnieniem. Chciałam mu odpyskować, ale aparat mowy odmówił mi posłuszeństwa. Z moich ust wyszedł tylko niezrozumiały bełkot. Słyszałam gdzieś w tłoku tego wszystkiego ojca Raziela, który kazał nam się wynosić.

Może byłam dzieciakiem(chociaż już w sumie młodzikiem) to jak zwykle czułam się niedoceniana. Gdyby nie fakt, że nie mogę mówić o ruszaniu się już nie wspomnę, to pomogłabym. Nie jestem super silna, ale myślę, że moja moc chociaż na chwilę zatrzymała tego zwyrodnialca. Bałam się. Nie o siebie, ale o niego. Nie powinien tego robić, nie on. Czemu Zahne nie wysłał swojego syna na pewną śmierć? Czemu ja wysłałam Kuro na zajście do zaświatów? Czułam się winna, a nawet byłam winna. Naraziłam goi wręcz kazałam mu to zrobić. On to uczynił, bo mnie kocha, a ja go zraniłam.

Hikaru na szczęście pomógł mu, nie zwrócił na nas uwagi. Może faktycznie to wszystko było dogadane, ale dlaczego mam zostać odsunięta z tego momentu. Teraz, kiedy on mnie potrzebuje.

Często zdajemy sobie sprawę ze swoich błędów, kiedy nic już nie możemy z tym zrobić. Ja też tak mam. Wtedy zadaję sobie pytanie, dlaczego nie zrobiliśmy czegoś innego? Dlaczego to mnie spotyka? W tej sytuacji zadałam sobie jednak pytanie, dlaczego to jemu zrobiłam? Dlaczego zmusiłam go do tej walki? Gdzie jest Bogini, Chepri, Vi, Raz? Cała frustracja skumulowana przez pewien czas jakby w tym momencie we mnie pękła. Czułam nienawiść, jakiej jeszcze nigdy do tej pory nie miałam przyjemności odczuć. Dlaczego przyjemności? Bo dawała ona w pewnym sensie siłę. Zaczęłam nienawidzić wszystkich, którzy wplątali nas w to bagno, a najbardziej siebie.

Po chwili poczułam chłód na swoim ciele. Daichi chyba posłuchał Zahne, bo wylecieliśmy na zewnątrz, a do moich uszu dobiegały tylko i wyłącznie krzyki walki, cierpienia, umierania. Gdzie my w sumie zmierzamy? Na to już jednak odpowiedzieć nie mogłam, gdyż straciłam najzwyczajniej w świecie usnęłam, tak jakby tutaj nic złego się nie działo. Zwykły dzień na Vegecie, ot co.


zt ---> Już tym razem przenoszę się do pomniejszych wiosek
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pią Sty 22, 2016 11:26 pm
Instynktownie padł i skulił się w kacie miedzy ciałami martwych wojowników. Zaraz za głosem podążała znajoma Ki. Dzięki Bogowie, chociaż jeden dotarł z pomocą. Demony dały nogę i chyba nie powinno mnie to dziwić. Szkoda, że Cheps miał własne kłopoty, oby sobie poradził. Poczułem jeszcze falę energetyczną ataku. Niestety, przez to uciekała mu możliwość dogonienia Daichiego. Uciekała i to dosłownie. Normalnie wszystko sprzysięga się przeciw nim i ciągle, ktoś porywa i krzywdzi April. Dziewczynę, która jest w życiu Saiyana najjaśniejszą gwiazdą wskazującą drogę.
Ryk wściekłości króla postawił wszystkich na równe nogi. Zdążyłem w ostatniej chwili wykonać Zazokena zmylając rozwścieczonego byka i unikając kopniaka, w stronę Hikaru poleciało ciało jakiegoś nieszczęśnika. Znalazłem się niedaleko Mistika. Z naszych połączonych mocy może coś się uda, chociaż ciągle wewnętrznie rozdzierała mnie chęć pobiegnięcia za April. Teraz to już było niemożliwe. Wszystko się pieprzyło. Szlag by to, a muszę oszczędzać Ki. Zell nie pozostawał dłużny i również zaatakował. W duchu modliłem się, aby wypalił się z energii, jak świeczka. Potężny atak zwalił nas oboje z nóg. Nie wiem czemu ale ból i fakt, że już zarobiłem kilka konkretnych ran, jakoś do mnie nie docierały. Czułem po twarzy spływająca krew i nie przejmowało mnie to. Ogarniał mnie, dziwny niepojęty spokój.

Nim z dymu wyłoniła się postać króla już dało się czuć jego moc. Miałem dziwne odczucia. Niby był silny, ale jakoś nie wydawał się mimo wszystko potężny. Nie bałem się ani jego siły, ani bezwzględności, czy brutalności. Jego moc także mnie nie przerażała. Bałem się sam nie wiem czego ale widok Zella mnie przerażał. Wyzwoliłem swoją Ki do maksimum. Różnica poziomów była odczuwalna ale jakoś, no sam nie wiem.

- To SSJ 3? - spytałem dziadka. Nigdy dotąd nie widziałem tej przemiany. Transformacja robiła wrażenie. Przynajmniej moc, bo wygląd pozostawiał wiele do życzenia. No i? Wszyscy dookoła mi mówią, że mam w sobie moc i cholera teraz by się na prawdę przydała. Mocy przybywaj! Szkoda, że to tak nie działa. Byłem pewien, że Hikaru na bank ma coś w zanadrzu, wiec postanowiłem go wspomóc. Koncentracja i kilka szybkich ruchów. Telekinezą postanowiłem sparaliżować władcę. Teraz kolej Mistika, a zaraz za nim ja ruszę. Przynajmniej nie sprzedam skóry tanio.

OOC:
Jutro poobliczam ptk dokładniej, na razie - 26 000 HP
Unikniecie kopa za pomocą Zanzo - 21 000 Ki
Dla Zella paraliż telekinezą.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Nie Sty 24, 2016 1:40 pm
Jak to się stało, że po trzech wiekach "współpracy " z rasą kaio mistic dalej postępował tak samo ? Dawał się wydymać bez wazeliny. Brał udział w czymś co nie miało prawa się powieść i mało tego. Został na placu boju sam z wnukiem, który od samego początku miał walczyć z najpotężniejszą małpą na Vegecie. A być może i w kosmosie. I dlaczego ? Bo Niebianka co ma mleko pod nosem i była przez całe krótkie życie w dupie, i dodatkowo cały czas widziała tak na prawdę tylko gówno, tyle samo wiedziała o prawdziwym życiu zechciała wywołać bunt. Krwawy, w gruncie rzeczy takich buntów nigdy się nie wygrywa. Wojny domowe to zawsze przegrana. Bez wyjątku. W tym przypadku giną przede wszystkim małpy i nie ważne po której stronie. Nikt z grupy mistica nie zechciał wykonać planu jaki postawił na samym początku. Chciał pomóc, ale młodzi woleli zrobić to po swojemu. I co ? Hikaru został sam z Kurą przeciw Zellowi.

Gdzie podziewała się Kaede ? Pieczeniem chędożonych ciastek ? Tej nocy przeleje się mnóstwo krwi. Nie tylko mistycznej, ale na pewno też Zella. Mimo wszystko to tylko sayan, w dodatku zadufany w sobie. Trzeba było to wykorzystać w jakiś sposób, teraz jednak nie było na to kompletnie czasu. Leciała fala uderzeniowa przepełniona Ki. Mistic musiał działać błyskawicznie. Sięgnął umysłem w swoje już skromne zasoby energetyczne i wyzwolił ją w formie konstruktu z energii. Postawił przed sobą rodzaj klina sięgającego mu trochę za głowę. Na tyle szeroki, by dało się w nim schować stojąc na podłodze wbił się w nadlatującą falę rozbijając ją na dwie przelatujące po bokach mistica. Wojownik z Ziemi ustawił się tak by chronić także swego ucznia. Nie miał pojęcia czy energia jaką jeszcze posiadał wystarczyła do obrony przed taką falą uderzeniową, a klin wydał mu się lepszy niż płaska tarcza, która bardziej mogłaby się rozsypać niczym tafla szkła po uderzeniu młotka. Wytrzymała. Dobrze, że opanował przed rebelią Konstrukty z Ki. Teraz nadszedł czas na odpowiedzi.

- Tak to właśnie jest trzeci poziom. Jedyny sposób na wasz rozwój. Odpowiedział na pytanie wnuka starając się jednocześnie uspokoić oddech.

Wyrzucanie z siebie prawie całej ki zawsze było męczące, a misticowi została rezerwa, z której praktycznie nie ma jak skorzystać. Kuro poradził sobie nieźle z telekinezą i zablokował Zella dając dwójce bohaterów chwilę czasu. Hikaru wiedział w jaki sposób może najlepiej wykorzystać cenne sekundy. Wyciągnął dwa senzu, po czym jedną zjadł, a drugą podał Kurze. W sumie nigdy nie dowiedział się jaki jest limit działania fasolek i jak dużo ich można zjeść w krótkim czasie. Zwykle wystarczyły mu trzy, maksymalnie cztery jeśli musiał sporo walczyć. Dziś już zażył drugą. Odzyskał pełnię mocy, ale pozostawała niepewność, czy aby to wystarczy by pokonać króla małp. Kuro, zróbmy to co na Ziemi, walcząc z tamtym popaprańcem. Przekazał wnukowi niezbyt dosłownie swój plan tak by Zell nie domyślił się co zamierzają zrobić. Chodziło o to by mistic mógł zebrać Ki, a Kuro go chronił.
- Zell, nie jeden już chciał mnie zajebać, a jak widać stoję tu cały czas i oddycham. Twój dziadek próbował wyeliminować wszystkich nieczystych sayan, to też mu się nie udało. Najwidoczniej waszym limitem krwi jest bycie nieudacznikiem. Cały ród wasz jest godny pożałowania. Tymi słowami chciał wkurzyć króla by stracił nad sobą panowanie i zużył całą swoją Ki. Po tym białowłosy rozstawił lekko nogi i podniósł ręce, po czym zamknął oczy. Skupił się na kilku obrazach i uczuciach potrzeby i chęci dawania czegoś w słusznym celu. Scalił to w jedną krótką wiadomość i rozesłał ją do wszystkich walczących małp na planecie telepatycznie. Niektórzy mogą nawet tego nie zauważyć, całkiem pochłonięci przez bitewny szał, ale niektórzy być może zechcą oddać odrobinę Ki do wspólnej puli. Hikaru ściągnie co dadzą.

OCC Blok na FF dzięki Ki konstruktowi - 32 000 ki
> wysłanie krótkiej wiadomości mentalnej do najbliżej stojących sayan w okolicach pałacu, niezbyt kontrolowana, także do niektórych może w ogóle nie dojść: prośba o podzielenie się energią do Genki.
>Ładowanie Genki Damy = 3000 Ki z planety
> strata dwóch senzu=odzyskanie energii oraz podanie Kurze jednej fasolki.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Czw Sty 28, 2016 10:26 pm
Walka zaczynała nabierać coraz większych rumieńców. Front można było podzielić na dwie strefy. Pierwszą byli rebelianci oraz elita, chroniąca króla walczący za sobą niczym wilki. Jednak to nie oni byli głównymi gwiazdami tego występu. Scena należała do Hikaru i Kuro, którzy walczyli z Zellem. Nie wiadomo czy była to głupota, brawura czy odwaga. Pewnym było to, że nie było to zbyt mądre. Król Vegety nie bez powodu był nazywany najpotężniejszym Saiyaninem kroczącym po czerwonym piachu Vegety. Już jego drugi poziom Super Saiyanina był potężny, zaś trzeci dawał prawdziwy pokaz tego co umie. Po za tym jeszcze nie używał pełni swojej prawdziwej mocy. Jak każdy tyran i osoba o zbyt wielkim ego lekceważył przeciwnika. Mogło to się dla niego skończyć w różny sposób, lecz ten najgorszy jakoś nie chciał być brany pod uwagę. Jednakże pomimo tej całej arogancji trzeba było brać pod uwagę argument, że Zell trenował od dziecka nad swoją mocą i technikami. Miał do dyspozycji najlepszych nauczycieli i czas na uzyskanie pełnej mocy. Kontrolował swoje przemiany idealnie. I to właśnie mogło zaważyć na wyniku tej walki. Umiejętności i zimne wyrachowanie, przeciwko doświadczeniu i woli walki. Ciekawe było to jak to się zakończy.
To, że Kuro uniknął jego uderzania już wystarczająco go zirytowało. Jednak paraliż otrzymany od niego i zablokowanie jego fali przez Hikaru przegięło pałę goryczy. Uderzenia mocy wydobywające się z jego złotej aury uderzały we wszystkich zgromadzonych. Ludzie króla patrzyli na niego z prawdziwym fanatyzmem. Rebelianci ze strachem w oczach, odczuwając na własnej skórze jaką potęgą dysponował Zell. Komnaty trzęsły się pod naporem energii i eksplozji. To był cud, że jeszcze nie zawaliły się pod nimi, lecz im dłużej walka będzie trwała to kto wie. Kolumny i ściany trzeszczały dając znak, że długo nie wytrzymają. Jednak wojownicy nie przejmowali się tym. Teraz liczyła się tylko walka i zwycięstwo. Nie ważne czyje i jak wysokimi stratami okupione. Zell i Mistick o tym doskonale wiedzieli. Kuro zaczynał zdawać sobie sprawę. Powstanie powoli ustawało na całej planecie. Wiele istnień umilkło tej nocy. Dobrych i złych. Niewinnych jak i popierających określoną stronę. Wszyscy umarli, zaś ci co przeżyli czekali na wynik walki. Czy dalej będą żyli pod ciężarem twardego buta, czy też może coś się zmieni? Wszystko zależało od tego jak się potoczy walka. Ona zaś nie wyglądała zbyt kolorowo. Może nasi wybrańcy mieli przewagę liczebną, to jednak w mocy Zell ich deklasował. Wiedzieli o tym, więc postanowili postawić wszystko na jedną kartę.
- Poddajesz się? Myślałem, że jesteś odważniejszy. – rzucił władca tego świata. Jednak mina mu zrzedła kiedy Hikaru pocisnął po jego dziadku. Najwidoczniej był on niczym idol, dla króla. – Kiedy z tobą skończę już nikt nie będzie pamiętał o tobie. Wymarzę wasze istnienie.
Jego długie włosy falowały na podmuchach aury, zaś on dokładnie obserwował Daishiego i jego wnuka. Zaciekawiły go te fasolki, które zjedli. Kątem oka zobaczył jak jeden z jego żołnierzy skrada się za Hikaru.
- Pozwól, że zademonstruje ci coś czego nauczył mnie mój dziadek. – powiedział uśmiechając się cynicznie. W następnej chwili wyciągnął dłoń, a z końcówek jego palców wystrzeliły cienkie igiełki energetyczne, które wbiły się Kuro i Hikaru w odpowiednie punkty. Obydwaj od razu poczuli, jak ich ciała napinają się i tracą nad nimi kontrolę. Najwidoczniej Zell miał jeszcze kilka asów w rękawie.
Złotowłosy podszedł do srebrnowłosego uśmiechając się niczym diabeł. W jego oczach była wypisana prawdziwa rządza cierpienia.
- Mały gnojek. Powinienem zabić twoją rodzinę już dawno temu. – rzekł wykonując cios w żołądek chłopaka, a następnie uderzając w wątrobę. Dwa kolejne spadły na jego żebra, które pękły pod naporem ciosów. – Pamiętam, jak zarzynali tego twojego braciszka. Kwiczał jak małe dziecko, błagając o litość. To było żałosne. Nie jesteś wart bycia Saiyaninem. Ale nie martw się. Będę litościwy i zabiję cię. Nawet szybko, wiec możesz uznać to za akt łaski. A kiedy z tobą skończę, to twoja mała kurewka będzie co noc ogrzewała mi łoże. Tylko do tego zapewne się nadaje.
Po tych słowach jego wysokość wykonał jeszcze kilka ciosów w tors Kuro, żeby na koniec poprawić uderzeniami w twarz łamiąc mu nos, rozcinając łuk brwiowy i naruszając strukturę szczęki. Ostatnie uderzenie posłało dzieciaka w ścianę. Żeby się upewnić, że dzieciak na bank się już nie podniesie król posłał tam jeszcze kulę energii. Po tym pokazie mocy wzrok Zella zwrócił się w stronę Hikaru.
- Mam nadzieję, że ci wygodnie. Jesteś takim pięknym celem. Ale najpierw ważniejsze sprawy. Karick! – ryknął do żołnierza, który znajdował się ze Mistickiem. – Kieszeń wewnętrzna.
Żołnierz kiwnął głową i przeszukał Daishiego szybko znajdując fasolki. Rzucił je w stronę swojego króla. Ten tylko kiwnął głową.
- No to zobaczmy co to takiego, że tak to ukrywasz. – po tych słowach mężczyzna wziął fasolkę do ust i zjadł ją ku przerażeniu rebeliantów. W następnej chwili, siły które utracił wróciły mu z powrotem, a rany się zagoiły.
- Doskonałe. Zachowam to sobie na później. – rzekł i już miał schować woreczek, kiedy promień energii spalił go i znajdującą się w nim zawartość. Wściekły wzrok króla padł na Reda, który uśmiechał się. Złotowłosy przyrzekł sobie, że kiedy skończy z tą dwójką to sprawi, by ten zdrajca poznał jak największe cierpienia. Jednak najpierw musiał zająć się Daishim. Kiedy obserwował jego pozycję to w głowie króla pojawił się szatański plan. Wystrzelił niczym strzała do przodu i na sam koniec wystawił kolano. Skutek mógł być jasny do przewidzenia. Kolano wbiło się prosto w krocze starszego mężczyzny, który nie miał jak temu zapobiec. Po tym uderzeniu Zell uśmiechnął się jeszcze bardziej cynicznie i odleciał do tyłu.
- Pozdrów swoich towarzyszy w piekle śmieciu. – powiedział władca Vegety. – Final Shine.
Potężna fala Ki ruszyła w stronę Misticka, który był niczym stodoła, do której strzela się z działa. Trudno nie trafić. Kiedy fala energii uderzyła w ciało Hikaru to wszystkich zebranych oślepiło zderzenie.

Occ:
No dobra to od początku. Zell paraliżuje was swoją techniką rodową na dwie tury.
Kuro. Ty obrywasz fizycznie za jakieś 45 tysięcy. I od kuli energii za 15 tysięcy. Łącznie 60 tysięcy dmg.
Hiku. Cios w jaja za 30 tysięcy. I Final Sine za 50 tysi. Genki pobiera połowę, więc dla ciebie 25. Łącznie 55 tysięcy dmg.
Zell zjada jedną fasolkę. Reszta zostaje zniszczona.
Naładowanie genki damy :
3000 Ki z Vegety
34.785 Ki od April
22.000 Ki od Kisy
135 Ki od Shadowa
28.560 Ki od Kaede
50.000 Ki od Chepsa
25.000 Ki z Final Shine
Łącznie : 163.480Ki
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Nie Lut 07, 2016 2:06 pm
- O szlag!

Tylko tyle zdążył powiedzieć, nim dopadła go technika Zella. Walka na tym poziomie zdecydowanie przerastała młodego Saiyana i nawet maga potężny dziadek był w kropce. Dopiero co kilkanaście dni temu walczyli z potężnym Majinem, też na fasolkach, też we dwoje i identycznie April była daleko od niego. Bogowie chyba robią sobie jaja z jego życia .....Los mu każe non stop igrać ze śmiercią. Nie miał szans z Majinem, no może walcząc razem z dziadkiem miał ale Zell? Sprawdzony sposób pokonania Majina ni cholery nie zadziałał na królu. To mogłoby się akurat powtórzyć, ale nieeee  Setny raz przeszło mu przez myśl, że to nie ta liga. Pożałował oddania tej połówki senzu Dragotowi, cholernie by się teraz przydała. Trzymał jedną sztukę w zaciśniętej pięści, aż nastąpi ten moment i będzie potrzebne. Przedłuży o kilka chwil swoje życie i może uprzykrzy je Zellowi. Może. Próbował wyrwać się z techniki ale nie dawał rady. Król podszedł najpierw do niego i zadał kilak ciosów. Nie specjalnie zrobiło to na Kuro wrażenie, własny ból nigdy go nie irytował. Siła ciosu SSJ3 powinna wywrzeć na nim wrażenie. Oczywiście, że bolało, kurewsko bolało ale no sam nie był pewien. Spodziewał się czegoś silniejszego. W oczach Zella, dało się zaobserwować, że nie tymi kilkoma ciosami osiągnął tego co zamierzał. Za to delektował się miną młodego saiyana wyjawiając mu pewną drobną tajemnicę. Kuro był w takim szoku, że nawet nie zareagować na kilka kolejnych ciosów. Padła i potoczył się gdzieś w kąt pokoju, pomiędzy martwe ciała.

Nie mogłem pozwolić, żeby April tak skończyła. To była moja pierwsza myśl. Wszystko mnie bolało, zgubiłem gdzieś swój kij. Miałem jedną sensu i musiałem ją wykorzystać. Cholera aż trudno mi się oddycha. Zbierz się chłopie do kupy i odpłać się temu draniowi, stań mu ością w gardle. Po kolei, najpierw April. Przeklęty Daichi pracuje dla Zella. Nie wiele teraz mogę jej pomóc i to mnie jeszcze bardziej wkurzaj. Czuję, że się szarpią miedzy sobą. Leżąc i kuląc się z bólu ręka wygenerowałem ze swoich sporych zapasów Ki energetycznego srebrzystego wilka i posłałem do niej. Nie da jej to nic konkretnego ale chociaż będzie wiedziała, że zrobię wszystko aby ją odnaleźć i uratować. Zapłacisz mi Zell za wszystko, zapłacisz to z nawiązką. Szeptałem do siebie starając się podźwignąć i oprzeć o ścianę. Dobrze, że uwaga króla skierowała się w stronę Hikaru. Zapomniałeś o mnie bydlaku, jeszcze Ci nadepnę na odcisk. Grozisz moim bliskim, wybijasz mi rodzinę. Jak boli, cholera jasna. Oparłem się plecami o ścianę głośno oddychając i wycelowałem otwartą dłoń w króla. Czekałem na tą chwilę i chciałem zasmakować zemsty. Kiedy on wystrzelił w stronę mojego mentora, ja wystrzeliłem w niego. Włożyłem w atak tyle Ki ile się dało i sprawiło mi to cholerną radość. Ta zdziwienie na twarzy Zella, tuż przed uderzeniem. Jestem żywotny, jak karaluch. Reito, kiedyś tak zakpił ze mnie, kiedy podczas naszej pierwszej potyczki w koszarach dowalał mi raz za razem. Hehe coś w tym jest. Śmierć towarzyszyła mi już dziesiąt razy. Oddałem resztkę swojej Ki do Genki Damy. Przez chwilę aż mi się zamgliło przed oczami. Chyba siła zemsty trzyma mnie tak przy życiu, zemsty za śmierć brata. Słowa tego kutafona brzmiały mi w głowie. Heh, Raziel byłby ze mnie dumny słysząc, jak co chwilę puszczam wiązankę. Czemu w takiej chwili, takie durne myśli przychodzą do głowy? Zjadłem fasolkę, skończyła mi się Ki, nie mogę już tego odwlekać. Wstałem w pełni sił i żądzy zemsty, znowu byłem bliski śmierci i uniknąłem jej. Czułem jak przepełnia mnie moc, miałem wrażenie, ze na mojej twarzy zakwitł uśmiech psychopaty. Żadnej litości. Zapłacisz mi Zell. Szedłem bawiąc się swoją Ki i modulując tak, aby wokół mojej głowy pojawiła się głowa i pysk wilka. Dzięki treningowi Ataku Smoka nauczyłem się formować swoją Ki w różne kształty. Błyskawice strzelały wokół mojej aury.

- Tyle Cię szukałem, byłem gotów na wszystko aby znaleźć mordercę mojego brata. Byłem gotów na największe upokorzenia i poniżenia. Nigdy, by mi przez myśl nie przeszło, żeby spojrzeć na pałac, że Ty tam byłeś Panie.


Słowo „Panie” wypowiedział z pogardą. Przez lata złość się we mnie wypaliła, a April wyciszała we mnie tego wojownika, którym zawsze bałem się być.

- Dobrze, że April tu nie ma, nie będzie patrzeć na to, co z Tobą zrobię i jaką mi to sprawi przyjemność.


Przypomniałem są sobie tą złość i nienawiść, kiedy po raz pierwszy patrzyłem w białe oczy Hikaru, kiedy wziąłem go za jednego z morderców mojego brata. Wtedy, kiedy w szale osiągnąłem swój pierwszy poziom SSJ. Wszystkie elementy układanki wskoczyły na swoje miejsce. Złoto i srebro, bliźniaki. Zell zapewne przypuszczał, że śmierć jednego z nas spowoduje, że przepowiednia się nie uaktywni. A jednak, to znaczyło, że się pomylił. Wybuchnąłem śmiechem.

- Królu mój
– powiedziałem chichocząc. Coś mi się zdaje, że złoto żyje i chyba wiem, kto to. Kolejna dusza, która wymknęła Ci się z rąk. Za nią też mi zapłacisz, za jego krzywdę.

Czułem jak moc mnie przepełnia, jak gniew, pewność siebie i zemsta wypełniają mnie tworząc dziwną harmonię. Zabawiał się moją rodziną, ojcem, April i biednym Hazardem, którego poczucie winy miażdży od środka. Zabawiał się mną stawiając mi śmierć na drodze ale przeżyłem i byłem silniejszy za każdym kolejnym razem. Widziałem tylko króla jak siedzi i czułem jak moc sama przychodzi do mnie i mnie wypełnia.  Gromiłem go wzrokiem moich zimnych srebrnych oczu. Wyzwoliłem swoją aurę, nie tłamsiłem jej już, nie więziłem. O tak, jakie fantastyczne uczucie. Ta moc, ta niesamowita moc. Mężczyzna malał w moich oczach, nie jako przeciwnik ale jako król, jako przywódca, którego od dziecka uczono mnie szanować. Srebrna błyskawica przecięła nieba. Pochodziła z mojej aury, a ja stałem większy, silniejszy i potężniejszy. Nie wiem czy coś się stało z moim ciałem, czułem tylko moc, znacznie większą niż wcześniej, ona we mnie była cały czas tylko drzemała.

- Zapłacisz mi za wszystkich mieszkańców tej planety, za to jak przez lata musiałem patrzeć jak cierpią. Za Halfów i za Saiyan, którzy w ciebie wierzyli. Zapłacisz mi za brata, za zniszczoną rodzinę i wiesz co. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam mnie stworzyłeś. Zobaczymy, kto teraz będzie kwiczał, jak dziecko.

Tajemnica wzrostu siły Saiyan. Zapomniałem już o Hiakru i jego Genki interesował mnie tylko Zell. Nie będę, go lekceważył, jest technicznie sprawniejszy ode mnie ale wilk zwęszył trop i zawył zwołując sforę na polowanie. Ruszyłem do ataku i starliśmy się w walce.
OOC:
SSJ3?
FF dla Zella za 64 917
- 2 000 Ki za wysłanie wilka dla April
+ 19 000 Ki do Genki dla Hika.
Po zjedzeniu senzu full HP i Ki

Muza do posta - https://www.youtube.com/watch?v=11_G7WFWlDc
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Sro Lut 10, 2016 2:19 pm
Hikaru ładując Genki Damę łączył się z energią jaka do niego szła. To znaczy wyczuwał ją każdą komórką ciała, potrafił wyczuć jak planeta dzieli się własną energią, a także jak energia innych małp na planecie, choć nie tylko szła do niego jakby przyciągana magnesem bryłka żelaza. Energia nieznanych mu istot, ale także dobrze znanych. Genki Dama to coś dużo więcej niż atak ostateczny. To coś co łączy wiele istot często różnych ras by się zjednoczyć dla jednego celu. Mistic już dawno odnosił takie wrażenie, za każdym razem jak dostawał ki od innych istot. Nikt nie jest w stanie odczuć czegoś tak wspaniałego jeśli sam nie potrafi stworzyć Kuli Życia. Kula to nie tylko czysta energia przecież. To także zaufanie, chęć pomocy, łączy pragnienia wielu istot żywych. Wreszcie- Genki Dama to symbol nadziei wielu. Północny Kaio wiedział co robi wymyślając coś takiego. To w sumie bardzo w stylu bogów.

Coś jednak docierało do wojownika światła poza tym. Ze świata zewnętrznego. Materialnego, i to jeszcze jak. Otóż Zell podszedł do niego i uderzył w krocze z taką siłą, że mistic wrócił do rzeczywistości błyskawicznie, aż zgiął się w pół. Ugięły się pod nim nogi i padł na kolana po uderzeniu poniżej pasa. Takiego bólu żadna kobieta nigdy nie zazna. Jednak mistic potrafił sobie radzić nawet z tak poważnym bólem. Chwycił się za brzuch i choć głowę miał dalej pochyloną zaczął drżeć. Chichrać. Aż w końcu wybuchnął śmiechem na pełen głos. Owszem, czuł ból, jednak powoli odkładał go na bok. Przyjdzie na niego czas już za kilka chwil. Kula Życia powoli jest na ukończeniu. Wiedział, że wiele więcej na tej planecie nie zyska. I tak to było całkiem dużo jak na egoistyczną planetę tak bardzo pustynną.
- Zellusiu, walisz jak Twoja stara. Mocniej już nie potrafisz ? Odziedziczyłeś siłę po dziadku tak ? Nic dziwnego, żeś słaby jak ziemianka. Widziałem takie, które waliły dużo mocniej. Niczego sobą nie prezentujesz złamasie. Jakim cudem takie gówno jak Ty zostało królem ? To źle świadczy o sayanach. Teraz patrzył królowi prosto w oczy wstając i przyjmując znów swoją pozycję na rozstawionych nogach i rękach skierowanych ku niebu. Znów poczuł Genki Damę całym sobą.

To jednak nie trwało dłużej niż minutę ponieważ Zell jeszcze nie skończył. Przywalił jedną z najsilniejszych technik sayan, Ostatecznym Błyskiem. Potężna dawka zielonej Ki pomknęła do dziadka Kuro i omiotła go pochłaniając bez reszty. Wszystkich oślepił szmaragdowy blask, a także zmiótł jedną ze ścian pałacu. Hikaru doskonale poczuł całą tą moc na sobie, ale Kula Genki od razu zaczerpnęła połowę, także ciało wojownika nie ucierpiało tak bardzo. To jednak nie zmieniło faktu, że ten atak prawie zakończył walkę. Obrońca Ziemi poturlał się aż pod nieistniejącą już ścianę i prawie stracił przytomność. Nie miał siły by cokolwiek powiedzieć, całe szczęście Kuro zajął się Zellem na chwilę. Minęły jakieś dwie, trzy sekundy aż Hikaru znów wstał i ustawił się w pozycji do tworzenia Genki Damy. Ból był straszny. Połamane żebra, popalona skóra i miejscami rany mocno krwawiące. Po jego mistycznym stroju został jedynie strzępek spodni oraz niezniszczalna saya, a w nim jego szamszir. Kaio stworzył na prawdę kawał dobrego ostrza.

Znów poczuł łączność z techniką, a także energię, która cały czas napływała. Chwilę temu jeszcze nie była taka duża, ale z każdą następną rosła. Nigdy jeszcze jego Genki nie była aż tak ogromna. Czy poradzi sobie z nią ? Musiał. Miał poza tym wnuka. Energia dalej tworzyła się nad pałacem, także niewidoczna z miejsca, w którym teraz się znajdowali. Poczuł kolejną dawkę z planety, nie wiele, ale zawsze kamyczek do szańca. Co więcej wyczuł coś jeszcze. Dwie silne energie. Obie mroczne. Rozpoznawał czarne motyle Reda, czyli w końcu się pojawił. Był z siebie dumny, że jego mentalna wiadomość do tak wielu umysłów trafiła. Druga energią była Ki Dragota. Jeszcze żył. Próbował oba demony namierzyć, ale aura blokująca namiar w pałacu dalej to uniemożliwiała. Mimo, że Red kiedyś zabił białowłosego, od tego czasu stał się kimś innym. Dojrzał emocjonalnie przechodząc długą i wyboistą drogę. Może warto było zmienić nastawienie do tego kociego demona.

https://www.youtube.com/watch?v=o6qAIaqK3_Q&list=FL1IVVswjr-PEyfMmvVk0nYw&index=3

Dwie Ki złączyły się z energią już uformowaną, Ki Chepsa, April, nawet Kaede, która opuściła burdel, choć go stworzyła. Jeśli przeżyją noc trzeba coś z nią zrobić. Na końcu poczuł jak jego własny wnuk oddaje mu swoją energię. Na więcej już nie mógł liczyć także wprowadził własną energię pozbawiając się większości zasobów. Rozpoczął przywoływać Kulę do siebie, sam też uniósł się pod sam sufit.
Królewskie komnaty Total_gietka_dama_by_hikarudaishi-d5197gw

- Słuchajcie wszyscy, wynoście się z pałacu natychmiast. Walka dobiegła już końca! Mówiąc to nad głową zaczęła wyłaniać się ogromna kula energii topiąc sufit w takim tempie, że żadna rozgrzana kropelka nie spadła na dół. Po prostu w zderzeniu z kulą energii każda materia budynku wyparowywała natychmiast jak w spotkaniu z gwiazdą. Hikaru coraz mocniej krwawił, spojrzał na ostatnią walczącą dwójkę, Zella i jego wnuka. Wysłał do tego drugiego mentalną wiadomość:
Sam nie dam rady, Kuro. Za bardzo mnie obił. Potrzebuję Twojej pomocy by rzucić Genki Damę. Skończ walkę i pomóż mi dokonać zemsty. Wiem, że tego chcesz. Wiedział na pewno, że sms dotarł, jednak czy został odebrany.... to już inna sprawa.. Energia Kury wzrosła kilkunastokrotnie.  Poza tym jego wyraz twarzy wyrażał sporą złość, być może nawet opętanie. Mimo to białowłosy zrobił co mógł i teraz pozostało już tylko rzucić Genki Damę. Opadł na podłogę ze swoim atakiem pół metra od dłoni i rzucił poziomo lekko jedynie kierując Kulę w dół tak by zmiotła Zella wraz ze ścianą i wszystkim co stanie na ich drodze. Taki atak powinien lecieć w miarę prosto wylatując po kilkudziesięciu kilometrach w kosmos jedynie tworząc bliznę na skórze planety.


OCC Cóż, rzucenie Genki ze zgromadzoną energią tak jak pisał Raz + energia Redki w wysokości 155 k i Kozy 33k + energia planety oraz Kury. Ja oddałem 90 k co mi dało 463,480 ki=dmg dla Zella. Muzyczka rzeczywiście pasuje do Genki, także ją dałem. Dzięki Soma Very Happy Dałęm ją w takim miejscu bo moim zdaniem to akurat pasowało.
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pią Lut 12, 2016 10:16 pm
Zell uśmiechał się cynicznie patrząc na Hikaru. Widział, że rany które mu zadał były bardziej niż poważne, więc okazał łaskę i nawet nie skomentował odzywki tego gnojka. Tej nocy Daishi wreszcie znajdzie się tam gdzie jego miejsce i na pewno nie będzie ono zbyt przyjemne. Jednak zapomniał o tym bachorze, który najwidoczniej nie miał najmniejszego zamiaru zdechnąć. Jednak tym razem Zell nie dał się posłać na deskę. Zatrzymał pocisk energetyczny chłopaczka za pomocą bariery energetycznej. Po tym odwrócił się w jego stronę. Jego ludzie w dalszym ciągu toczyli walki z gnojkami reda, jednak kilku leżało w kałużach własnej krwi. Musi szybko załatwić smarkacza i jego głupiego bachora, gdyż ma jeszcze deser w postaci tych pierdolonych zdradzieckich kurew.
- Ty? Mi? – zapytał Zell prawie się krztusząc ze śmiechu. Dzieciak albo oszalał ze strachu, albo próbuje nadrabiać humorem. Gdyby nie to, że już wystarczająco mu nabruździł to kto wie. Wziąłby go na królewskiego błazna i dawał mu możliwość zabawiania go i jego ludzi. Jednakże ten pociąg już dawno odjechał i jedynym co czekało Kuro, była powolna i bardzo brutalna śmierć.
- Oj dzieciaczku. Masz szczęście, że humor cię nie opuszcza. Przyda ci się, bo kiedy z tobą skończę to będziesz mógł tylko błagać o śmierć. Jestem najpotężniejszym Saiyaninem w całym wszechświecie. Ty zaś jesteś tylko mały gnojkiem, który nawet nie jest prawdziwym Saiyaninem. Jesteś marną podróbką, a ci którzy myśleli, że mnie pokonasz są głupcami. Dlatego może będę łaskawy i zabiję cię zanim zajmę się tą twoją kurewką. April na pewno będzie się dobrze bawiła z moimi żołnierzami. A kiedy ci z nią skończą to może okażę łaskę. I ją zabiję.
Jego aura emanowała agresją, pewnością siebie i olbrzymią siłą. Siłą, która przewyższała wszystkich znajdujących się w tym pomieszczeniu. Niech więc ta bomba, którą Hikaru ładował okaże się zabójcza, bo inaczej będą mieli olbrzymi problem. Król spojrzał na Misticka kątem oka jakby obliczając jak pozbyć się tego śmiecia, kiedy nagle poczuł olbrzymią energię. Spojrzał na Kuro, który najwidoczniej postanowił dorównać swojemu idolowi. Jednak głupiec nawet nie miał pojęcia na co się porywał. Zell posiadał tą przemianę od wielu lat i doskonale wiedział na co sobie może z przy niej pozwolić. Ten dzieciak zaś właściwie był żółtodziobem i właśnie to okazywał.
- Gratulacje. Właśnie wykopałeś sobie grób idioto. Ale skoro chcesz umrzeć jako Super Saiyanin poziomu trzeciego to proszę cię bardzo. Będziesz miał co opowiadać swojemu braciszkowi i reszcie tych ścierw. Na pewno bardzo się ucieszą, że dałeś dupy. – powiedział złotowłosy mężczyzna. Jego arogancja i brak szacunku do innych, były wręcz powalające, lecz czego się spodziewać po tak złej personie. Jednak tyle wystarczyło, żeby Zell się zdekoncentrował. To wystarczyło, żeby Hikaru zrzucił swoją ostateczną broń na króla Vegety.
- Co…to…kurwa jest?! – rzucił władca zapierając się nogami, kiedy olbrzymia kula energia spadła na niego i zaczęła go przesuwać w stronę ściany. Jednak złotowłosy nie dał za wygraną. Zaczął napierać na Genki Damę i ją blokować. Jego aura eksplodowała mocą i przez kilka chwil można było myśleć, że odbije pocisk. Jednak w ostatniej chwili bomba eksplodowała. Siła jaką miała w sobie unicestwiła by małą planetę, jednak większość mocy skumulowała się na Zellu. Niestety reszta zniszczyła tą część pałacu i tych, którzy stali najbliżej, a byli za słabi by przeżyć. Fala energii zdmuchnęła Hikaru na dziedziniec, zaś Kuro wbiła w ścianę.

Kiedy chłopak wreszcie oprzytomniał to z przerażeniem mógł się rozejrzeć po tym co zostało z królewskich komnat. A właściwie co nie zostało, bo ta część pałacu praktycznie została anihilowana. Jego dziadek leżał, gdzieś pomiędzy zgliszczami, a obok niego znajdowali się ci co przeżyli. Całe szczęście, że byli to ludzie Reda. Ciała królewskich leżały dookoła, a właściwie to ich części. Jednak Zella nigdzie nie było. Czyżby wygrali.
- Gratulacje dzieciaku. – usłyszał doskonale znajomy głos, a do jego umysłu właśnie doszedł impuls. Energia, którą nikt nie miał prawa dysponować. Moc, która przewyższała wszystkie inne. Czyżby? Z pyłu wychodziła postać władcy tej planety. Jednak nie był otoczony złotą aurą. Jego włosy były ciemne, lecz nie wrócił do swojej normalnej postaci. Nie. Zell był na ostatnim stadium przemian. Super Saiyanin poziomu czwartego. Gołym okiem można było zobaczyć, że był poważnie ranny, jednakże jego Ki była olbrzymia, a wściekłość jaka emanowała od niego mogła przyprawić najgorsze demony o sraczkę. Jeśli wcześniej mężczyzna lekceważył swoich przeciwników to teraz już tak nie było. Król był wściekły i jedyne co może go uspokoić to krew. Dużo krwi.
- Sprawiliście, że musiałem wykorzystać swoją najpotężniejszą przemianę. Teraz już z tobą skończę. – powiedział, a następie znikł. Cios, który wymierzył chłopakowi sprawił, że gałki oczne wyszły Kuro na wierzch. Następnie potężna seria posłała go do góry, a tak silny młot wypuścił chłopaka w podłożę z taką siłą, że wykonał krater o średnicy dwudziestu metrów. Zell był wkurwiony co można było odczuć po tym jak brutalnie potraktował chłopaka. Pałał rządzą mordu, zaś jego aura praktycznie paliła.

Occ:
Hik jesteś znokautowany. Wybuch Genki posłał cię na ściany za 16 K. teraz czas na Kuro.

Kuro : Masz to SSJ3 jak mówiliśmy. Oprócz tego kombinacja potężnych ciosów za 65 tysięcy.
Zell jest na SSJ4. Miłej walki
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk800/800Królewskie komnaty R0te38  (800/800)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pon Lut 15, 2016 3:43 pm
Wrócili na Vegetę. Hazard specjalnie teleportował się w miejsce, gdzie walczących było stosunkowo mało, a w dodatku nie byli zbyt silny - Vulfila na poziomie SSJ z łatwością się obroni. Pożegnał się z dziewczyną, życząc jej powodzenia, po czym przygotował się do kolejnej teleportacji. Wziął głęboki oddech, skoncentrował się na czyjejś słabej Ki i zniknął. Pojawił się w tej samej chwili, kilkaset metrów dalej. Obok niego konał jakiś Saiyan. Haz nie miał pojęcia czy to sprzymierzeniec czy wróg. Nie miało to jednak teraz większego znaczenia. Miał jeden cel, który własnie zlokalizował. Zell zalewał ciosami Kuro. Ciężko było nadążyć za jego ruchami W dodatku ten wygląd. Nie była to żadna ze znanych mu transformacji. Nie było złotych włosów, ani aury tego samego koloru. Nawet Trener w Czerwieni mu tego nie pokazał, gdy nauczył go o kolejnych poziomach Super Saiyan. Czyżby to był 4 stopień? Jakoś bardzo był w stanie w to uwierzyć, ale z drugiej strony kto miałby dysponować taką mocą, jeśli nie Król Vegety? Kuro także się zmienił. Długie srebrne włosy od razu zdradzały z jaką przemianą przystąpił do walki. A więc jemu się udało. Dokonał czegoś, na co Hazard nie był jeszcze gotów. Był krok przed nim. 

Zell skończył właśnie okładać syna Kurokary. To był odpowiedni moment by włączyć się do pojedynku. Miał już w głowie plan. Odbił się od podłoża i wystartował. W locie wytworzył z Ki łańcuchy. Zdawał sobie sprawę, że Król zapewne wyczuł już jego obecność, ale może tego się nie spodziewa i uda mu się go unieruchomić. Łańcuchy poszły w ruch, zaciskając się na ciele Władcy Vegety, od klatki piersiowej, przytwierdzając do boków ręce, aż po kostki, złączając razem nogi. Haz powoli okrążył przeciwnika, aż w końcu zatrzymał się tak, że teraz znajdowali się na tym samym poziomie. Spojrzał w twarz która śniła mu się w koszmarach. Zacisnął pięści. 
 - Nareszcie. Tak długo na to czekałem. Dziś w końcu zemszczę się za to co zrobiłeś 2 lata temu. Za to, że zamieniłeś moje życie w piekło.
Ogarnęła go taka nienawiść, jakiej nie czuł nigdy w życiu. Jego Ki zaczęła rosnąć. Rozbłysła złotawa aura, wokół jego sylwetki pojawiły się wyładowania elektryczne. Na ciele pojawił się tatuaż przedstawiający wilka. 
 - Haaaaaa! - ryknął, zwiększając moc do maksimum, po czym ruszył na przeciwnika. Zasypał go salwą ciosów, a każdy nasączony był nienawiścią. Trwało to dłuższą chwilę. Z furią wyprowadzał kolejne ataki, Nie wiedział ile ich było, dziesiątki, setki, tysiące? Gdyby mógł, nie przestawałby aż z Zella nic by nie zostało. Wiedział jednak, że jego technika nie obezwładni Króla na wieki. Pora kończyć. Ostatnim ciosem było odepchnięcie przeciwnika stopami. Zaraz potem skumulował w dłoniach Ki i wystawił je przed siebie.
 - Kuro! - ryknął do kuzyna - zaraz się uwolni! Wal w niego czym tylko masz! Final Flash!
Potężna fala uderzeniowa pomknęła w stronę Króla, wgniatając go w przeciwległą ścianę, która chwilę potem runęła. Hazard zawisł w powietrzu dysząc ciężko i czekając na odpowiedź. Bo o tym, że Zell nadal będzie w stanie walczyć wiedział doskonale. Miał jednak nadzieję, iż ten atak w jakimś stopniu go osłabił.

OCC:
Kinotsurugi w formie łańcuchów - paraliż na 2 tury. Nie wiem tylko jaki koszt, bo nie znam stat Zell'a, także Raziu ustal ile Ki mnie to kosztowało.
1 tura - potężny za 14039 dmg

2 tura - Final Flash za 53523 dmg. Dla mnie minus 42818 Ki

I naturalnie SSJ2 - minus 250 Ki
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Królewskie komnaty 9tkhzk0/0Królewskie komnaty R0te38  (0/0)
KI:
Królewskie komnaty Left_bar_bleue0/0Królewskie komnaty Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Pon Lut 15, 2016 6:45 pm
Zabawne ale zaledwie tydzień temu wykonywali z Hiakru identyczny manewr z Genki Damą przeciw potężnemu Majinowi. Wyczuł energię April, Kaede, Reda ale zbyt wielu mieszkańców Vegety nie dołączyło się do ataku.Ostatnimi miesiącami walczył tylko z silniejszymi od siebie. Ledwo uchodził z życie, Nawet teraz czuł, że ma szans. Minimalną ale szanse. Nie był zadowolony ale zaczął się odsuwać od Zella. Nie zdążył. Moc wybuchu wcisnęła go w najbliższą ścianę. Mistik potoczył się gdzieś dalej bez sił.

Ledwo żyłem ale cieszyłem się, ze to koniec. Pozwoliłem sobie na małe rozluźnienie ale poczułem to. Tą Ki, niemożliwe. Cholera niemożliwe. Drań jeden żyje, jakim cudem. Jest niezniszczalny, a może jest jakimś bogiem czy coś. W drugą ewentualność na prawdę byłem gotów uwierzyć. Tym razem wyglądał inaczej. Miał znowu czarne włosy, złota aura pozostała. Jedyna nowość to chyba futro, no i wzrost Ki i to horrendalny. Jak, ja mam się z kimś takim mierzyć? Fajnie wszyscy wystawili mnie, jak prosiaka na rzeź. Szlag, Hikaru jest nieprzytomny, zero szans na wskazówki. Próbowałem w dłoni zebrać Ki to atak i wykonać Dragon Fista. Moja ostatnia deska ratunku ale działo się coś dziwnego. Wcześniej chodź słabsza technika wychodziła ale teraz ledwo zebrałem Ki to ona pękała niczym bańka i uciekała. W ogóle Ki z całego mojego ciała uciekała i to w zawrotnym tempie.  Miałem zerową wiedzę o poziomie SSJ 3, a o SSJ 4 jeszcze mniejszą. Pierwsza lekcja przyszła  bardzo szybko. Szybkość i siła, to atutu kolejnej przemiany i to porażające. Rozniósł mnie, jak szmacianą lalkę, a potem wbił w ziemię. Poczułem każdą kosteczkę. Muszę wstać, wszyscy na mnie liczą. Co ja mam zrobić? Jak pokonać ta bestię? Co się do cholery dzieje z moją Ki. Wszystko mnie boli, ta przemiana jest chyba zbyt dużym obciążeniem dla organizmu. Jakoś pozbierałem się na kolana, zaciskałem zęby z bólu. Grałem na czas słysząc śmiech króla. Przemknęła mi myśl, aby się poddać, no nie tyle poddać ile oddać się w zastaw za życie April i wioskę. Ciekawe, czy Zell by na to poszedł. Jeśli zmusiłem go do takiej przemiany to spokojnie był top 2 w rankingu małp, byłbym dobrym pionkiem w jego rozgrywce. Dla April zniósłbym, najgorsze poniżenie. Już nie raz Zell zagroził, co by zrobił z halfką i Kuro mógł być pewien, że władca nie rzuca słów nadaremno. Zrobi to. Teraz byłem pewien, ze to Zell odnalazł i sprowadził tu Daichiego. Wszystko tak mnie boli, że nie mam już siły nawet wściekać się o śmierć brata. Ta aura SSJ 4 jest bardzo dziwno, zostawia ślady poparzeń. Niewyobrażalna potęga. Przyszedł mi do głowy kolejny pomysł, ryzykowny, jak zwykle i zakładający spory zapas szczęścia. April mnie znienawidzi, że jej życie okupię innymi duszami. Ale czy mój ojciec nie robił tak od lat? Płacić za życie mieszkańców wioski żywotami mieszkańców innych planet. Jestem tu, aby to ukrócić, ale jestem sam. Patrzyliśmy na siebie. Władca pewny siebie, bo i taki żółtodziób nie może mu zagrozić, mimo iż zmusiłem go do ostateczności. Oboje to wiedzieliśmy. Wszyscy na mnie liczą, powinienem wałczyć w ich imieniu. Wielu oddało za mnie życie. Nie mogę go zmarnować. Ale jeśli Genki nie zabiła Zella, to jak ja mam do cholery zrobić to sam?!

Nagle błysnęła mu przed oczami złota smuga i ruszyła na Zella. Poznał tą Ki, niemożliwe. Skurczybyk jeden. Serce zabiło mu szybciej. Szkoda, że ciosy Hazarda, były dla króla jak wstępne gilgotki. Różnica poziomów była zbyt duża. Kuro miał znacznie mniejszy arsenał ataków i nie potrafił w tym momencie użyć swojego asa ale musi chociaż nadepnąć Zellowi na odcisk.
Srebrzysty wilk minął w pędzie Hazarda i popędził z gradobiciem ciosów na władcę nim ten otrząśnie się z ataków. Pazury ryły jego skórę, pięści zostawiały siniaki. Kuro był zacięty i skoncentrowany. Atakował wbijając przeciwnika bardziej w ścianę i nie zwracają uwagi, jak aura Zella parzy mu ręce. Na koniec posłał jeszcze Kienzana w stronę ogona władcy. Miał pewien plan i pozbawienie króla ogona miało go uchronić przed ewentualną przemianą przeciwnika w Ozaru.
OOC:
Trening start
- 65 000 HP
SILVER WOLF - 35 987 dmg dla Zella koszt 39585 KI
KIENZAN w ogonek- 19771 dmg dla Zella  koszt 21748 Ki
- 400 Ki za SSJ3
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Czw Lut 18, 2016 10:05 pm
Zell był tak wściekły jak nigdy. Ten bachor i jego pieprzony mistrz byli prawdziwymi wrzodami na tyłkach. Myśliciele, którzy uważali że uda im się pokonać zło i uratować biednych zdrajców. Oni naprawdę myśleli, że coś zmienią, że Vegeta stanie się krainą jednorożców i potulnych misiów? Idioci. Saiyanie od zawsze byli rasą wojowników i zdobywców i nic, nawet jego śmierć nie zmieni tego. Bo jeśli, podkreślam jeśli, uda im się go zabić, to i tak prędzej czy później ktoś zajmie jego miejsce. Podboje nigdy się nie skończą i powinni dobrze to wiedzieć. Jednak głupcy na zawsze pozostaną głupcami. Bardziej lub mniej upierdliwymi z tymi swoimi mrzonkami o sprawiedliwości i dobru. Ci tutaj to był ich najgorszy sort, choć jedno Zell musiał przyznać temu smarkaczowi. Potrafił go zmusić do aktywowania ostatniej przemiany, co nie było łatwe. Gdyby gnojek był bardziej rozsądny to byłby z niego doskonały żołnierz. Niestety wybrał złą ścieżkę, która kończyła się tylko w jeden sposób. Śmiercią.
Kombinacja ciosów, którą zastosował na smarkaczu powinna wystarczyć, ale już wystarczająco dużo miał dowodów w trakcie tej walki, które mówiły, że bachor jest niczym karaluch. Trzeba się naprawdę postarać, żeby wysłać go do piekła. Jednak teraz to będzie czysta przyjemność.
Król już miał zadać ostatni cios, kiedy coś nagle w niego wpadło. Jakiś kolejny ćwok, który myślał, że może zostać bohaterem.
- A kim ty jesteś? – rzucił mężczyzna w stronę chłystka, który najwidoczniej miał do niego jakieś wąty. Ustawcie się kurna w kolejce ludzie. Na każdego przyjdzie czas. I to nie wina Zella, że nie pamiętał każdego gówniarza, który płakał, bo mu rodzice nie dali na nową zabawkę. Od tego ma swoich ludzi. Jednak złotowłosy bachor coś chyba umiał, bo spętał władcę tej planety jakimiś łańcuchami i rozpoczął atakowanie go. W sumie to raczej były jakieś łaskotki, a nie ciosy, ale niech się młody nie zniechęca. Dobry masaż zawsze w cenie. Jednak wszystko co dobre szybko się kończy, a dzieciarnia zaczęła ponownie go irytować. Dwa ataki energetyczne może nie były zbyt potężne, ale zebrały swoje żniwo i sprawiły, że aura Zella wybuchła jeszcze bardziej. W pewnym momencie łańcuchy, które nałożył na niego Hazard pękły, a stało się to dokładnie wtedy, kiedy kienzan zbliżał się do niego. Mężczyzna złapał ostrze, które już miał rozciąć go w pół, lecz tylko zraniło go w dłoń. Dość boleśnie, ale jednak tylko. Zell przez chwilę siłował się z atakiem, by po krótkiej chwili puścić go w niebo. Jeśli ktoś miał pecha to mógł zostać przez niego przecięty. Po tym wydarzeniu władca Vegety spojrzał na dwójkę dzieciaków. Krew wypływała mu z kilka ran na ciele, jednak jego postawa mówiła jasno, że w dalszym ciągu ma jeszcze sporo sił.
- Wkurwiacie mnie. Miałem taki dobry dzień, a wy wszystko zjebaliście. Teraz będę musiał was za to ukarać. – powiedział Zell i zniknął dzieciakom z pola widzenia. Który to już raz w trakcie tej walki? Ciężko było to zliczyć, jednak ważne było to, że Hazard i Kuro mieli naprawdę ciężki orzech do zgryzienia. Obydwaj mogli doskonale czuć się na SSJ2, ale raczej nie spodziewali się, że SSJ4 będzie aż takim przeskokiem. Przynajmniej wiedzieli dlaczego Zell nazywany jest najpotężniejszym Saiyaninem. W jednej sekundzie był przed nimi, by w następnej zniknąć. Hazard jako pierwszy zauważył swojego króla. Dokładniej zaś mówiąc zauważył jego pięść wbijającą się w jego kręgosłup. Zanim dzieciak zdążył wykonać ruch, to Super Wojownik wykonał kolejną kombinację, a zakończył ją przerzutem Hazarda przez ramię i trzaśnięcie go prosto w glebę. I jeśli chłopak myślał, że to rzeczywiście koniec to się pomylił, bowiem król miał jeszcze jedną rzecz w zanadrzu.
- Powiedz jak zaboli. – rzekł król, łapiąc prawą rękę złotowłosego i w następnej chwili brutalnie ją łamiąc. Trzask łamanych kości, które wystawały ze złamania poniósł się po całym placu. Po tym czynie mężczyzna spojrzał na Kuro. Ponownie zniknął i ponownie znalazł się przed srebrnowłosym.
- Czy wy naprawdę jesteście tacy durni czy tylko udajecie? – powiedział, uśmiechając się cynicznie, po czym wyrzucił syna Kurokary do góry. Jednak nie zamierzał lecieć za nim. Miał coś innego przygotowane.
- Heat Dome Attack! – ryknął Zell wysyłając potężną falę energii w Kuro. Kiedy zaś ten spadał na dół po ataku, to upadł dość kiepsko. Tak kiepsko, że złamał nogę. Zell zaś wydawał się nie do ruszenia. Co zrobić?

Occ:
No dobrze.
Dla Hazia potężny i złamanie rąsi za 60 tysięcy.
Za paraliż weź 20 tysięcy Ki.
Dla Kuro HDA za 90 tysi i poszła nóżka przy upadku.
Po za tym Kuro. Za SSJ3 odejmij sobie 1/3 aktualnie posiadanej KI. Mówiłem, że będzie kosztować.
Walczcie dalej. Może wam się uda. W kupie siła.
Sponsored content

Królewskie komnaty Empty Re: Królewskie komnaty

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito