Pole Bitewne
+8
Hazard
Rave
Kuro
April
Colinuś
Raziel
Ósemka
NPC
12 posters
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pole Bitewne
Sro Maj 30, 2012 12:05 am
First topic message reminder :
Najbardziej rozrywkowe miejsce na planecie. Co jakiś czas Saiyanie zbierają się tu, by złożyć się w dwie drużyny i powalczyć, niekiedy na śmierć i życie, dosłownie dla zabawy. Inni tymczasem robią zakłady, która ekipa wgniecie w ziemię drugą.
Najbardziej rozrywkowe miejsce na planecie. Co jakiś czas Saiyanie zbierają się tu, by złożyć się w dwie drużyny i powalczyć, niekiedy na śmierć i życie, dosłownie dla zabawy. Inni tymczasem robią zakłady, która ekipa wgniecie w ziemię drugą.
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Wto Lis 26, 2013 10:03 pm
Wiatr panoszący się na pustkowiu Vegety wiał z delikatną mocą. Okrążał całą planetę, lecz największą swą obecność zaznaczał na polach znajdujących poza olbrzymim miastem. Teraz ponownie wracał na Pola Bitewne gdzie właśnie miała rozpoczynać się batalia o losy planety. Najpotężniejszy z Tsufuli. Sam król po jednej stronie. Po drugiej stanął osobnik, stworzony do walki. Fuzja dwóch najbardziej obiecujących kadetów. Możliwe, że ostatnia szansa na zwycięstwo.
Wiatr poruszał włosami Rave’a i Katsu, który był ukryty w ciele Hazarda. Saiyanin nawet się nie odwrócił by po raz ostatni spojrzeć na April. Może widział ją po raz ostatni. Może była to ostatnia przyjazna osoba, którą widzi w swoim życiu. Możliwe. Jednego był pewien. Nawet jeśli przegra to zabierze to ścierwo ze sobą. W końcu do tego został stworzony przez Vernila i Raziela. Jego celem było pokonanie Tsufula. Czas natomiast płynął. Musiał zacząć działać, by w połowie walki fuzja się nie rozpadła. Wtedy czekałaby ich zagłada.
Rave uśmiechnął się słysząc słowa Katsu. Był on strasznie pewny siebie.
- No cóż. Muszę Cię zmartwić. Zamierzam sprawić, żebyś się co najmniej spocił. – rzekł spokojnym głosem. Jednak w środku już się niecierpliwił. Jeszcze chwila i nadejdzie czas potyczki. Był gotowy.
Katsu wystrzelił dość szybko, jednak jak dla piwnookiego za wolno. Saiyanin obserwował swego przeciwnika ze stoickim spokojem. Ten celował w twarz fuzji. No cóż. Nie mógł mu na to pozwolić. Delikatnym ruchem w bok przepuścił Katsu tuż obok siebie. Tsuful w ciele wojownika Vegety minął fuzję Raziela i Vernila dosłownie o kilka centymetrów. Pęd, który napędzał pięść sprawił, że kosmyki ciemnych włosów delikatnie się poruczyły. Delikatny uśmiech wciąż gościł na twarzy wojownika. Po chwili zrobił krok w bok i ponownie stał twarzą w twarz z Królem Tsufuli.
- Za wolno. Żeby mnie trafić musisz ukazać pełnię swej mocy. Inaczej to będzie dość jednostronna walka. Czyli ty będziesz robił za worek treningowy dla mnie. – powiedział sarkastycznie wojownik. – Dam Ci małą próbkę swojej mocy, żebyś się zmotywował.
Rave skupił swoją moc i zaczął ją podnosić. Jego ciemne włosy zaczęły unosić się do góry i stawać się coraz jaśniejsze. Również oczy przybrały barwę czystego lazuru. W kolejnej sekundzie wojownik opuścił pięści, równocześnie wypuszczając energię. Włosy rozbłysły złotem, tak samo jak i jego aura. Kilka kosmyków pozostających na czole Super Saiyanina poruszało się delikatnie. Twarz Rave’a stała się poważna.
Wystrzelił ze swojej pozycji, jednocześnie niszcząc podłoże. Był bardzo szybki. W ułamku sekundy znalazł się przy Hazardzie i wyprowadził silne uderzenie pięścią w twarz oponenta. Celował prosto w nos.
Occ:
Atak został uniknięty.
Dla Ciebie Maciek silny cios za skromne 2600 dmg
Na rozgrzewkę
Wiatr poruszał włosami Rave’a i Katsu, który był ukryty w ciele Hazarda. Saiyanin nawet się nie odwrócił by po raz ostatni spojrzeć na April. Może widział ją po raz ostatni. Może była to ostatnia przyjazna osoba, którą widzi w swoim życiu. Możliwe. Jednego był pewien. Nawet jeśli przegra to zabierze to ścierwo ze sobą. W końcu do tego został stworzony przez Vernila i Raziela. Jego celem było pokonanie Tsufula. Czas natomiast płynął. Musiał zacząć działać, by w połowie walki fuzja się nie rozpadła. Wtedy czekałaby ich zagłada.
Rave uśmiechnął się słysząc słowa Katsu. Był on strasznie pewny siebie.
- No cóż. Muszę Cię zmartwić. Zamierzam sprawić, żebyś się co najmniej spocił. – rzekł spokojnym głosem. Jednak w środku już się niecierpliwił. Jeszcze chwila i nadejdzie czas potyczki. Był gotowy.
Katsu wystrzelił dość szybko, jednak jak dla piwnookiego za wolno. Saiyanin obserwował swego przeciwnika ze stoickim spokojem. Ten celował w twarz fuzji. No cóż. Nie mógł mu na to pozwolić. Delikatnym ruchem w bok przepuścił Katsu tuż obok siebie. Tsuful w ciele wojownika Vegety minął fuzję Raziela i Vernila dosłownie o kilka centymetrów. Pęd, który napędzał pięść sprawił, że kosmyki ciemnych włosów delikatnie się poruczyły. Delikatny uśmiech wciąż gościł na twarzy wojownika. Po chwili zrobił krok w bok i ponownie stał twarzą w twarz z Królem Tsufuli.
- Za wolno. Żeby mnie trafić musisz ukazać pełnię swej mocy. Inaczej to będzie dość jednostronna walka. Czyli ty będziesz robił za worek treningowy dla mnie. – powiedział sarkastycznie wojownik. – Dam Ci małą próbkę swojej mocy, żebyś się zmotywował.
Rave skupił swoją moc i zaczął ją podnosić. Jego ciemne włosy zaczęły unosić się do góry i stawać się coraz jaśniejsze. Również oczy przybrały barwę czystego lazuru. W kolejnej sekundzie wojownik opuścił pięści, równocześnie wypuszczając energię. Włosy rozbłysły złotem, tak samo jak i jego aura. Kilka kosmyków pozostających na czole Super Saiyanina poruszało się delikatnie. Twarz Rave’a stała się poważna.
Wystrzelił ze swojej pozycji, jednocześnie niszcząc podłoże. Był bardzo szybki. W ułamku sekundy znalazł się przy Hazardzie i wyprowadził silne uderzenie pięścią w twarz oponenta. Celował prosto w nos.
Occ:
Atak został uniknięty.
Dla Ciebie Maciek silny cios za skromne 2600 dmg
Na rozgrzewkę
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Sro Lis 27, 2013 2:40 pm
Tak długo czekał na tę walkę. A jednak zaczęli od pogawędki. Obaj byli niezwykle pewni siebie, obaj chcieli już zacząć. Lecz ta wojna psychologiczna przed walką też była potrzebna. Trzeba było udowodnić swą wyższość, zasiać ziarno niepewności w głowie przeciwnika. Rave był nadzwyczaj wyluzowany i spokojny. Z jeden jednej strony drażniło to Króla, lecz z drugiej mówiło mu z jak silnym przeciwnikiem na do czynienia.
- Mam taką nadzieję - odpowiedział na jego słowa - inaczej byłbym bardzo rozczarowany. Nie zawiedź mnie!
Zaczęło się. Pierwsze sekundy to raczej małe rozeznanie, poznanie mocy oponenta. Tak jak się spodziewał, jego cios został uniknięty. Szybki. Sprawdził szybkość, a co z resztą? Zaraz miał okazję się przekonać. Chłopak namawiał go do ukazania pełni mocy, po czym sam zaatakował by udowodnić że ma rację. Jego moc wzrosła kolosalnie, co było skutkiem przemiany w Super Saiyan'a. Katsu ledwo zdążył zebrać energię i wypchnąć ją przed siebie, by uniknąć ataku. Podmuch Ki z trudem udaremnił cios. Jego siła również była niesamowita.
Tak jak się spodziewał, tym razem walcząc na pół gwizdka nie wygra. Rave miał rację, pora wyzwolić drzemiące w nim pokłady mocy. Mocy, którą zbierał od dawna. Uniósł się nieco w górę. Zacisnął pięści i spojrzał w dół na Saiyan'a.
- Jest tak jak mówisz - rzekł spokojnie - W ten sposób nie wygram. W takim razie pokażę Ci prawdziwą potęgę Króla Tsufuli. Patrz uważnie, taka okazja już się raczej nie powtórzy! Haaaaa....!!!!
Dłonie zacisnęły się jeszcze mocniej, to samo ze szczękami. Wszystkie mięśnie napięły się do granic możliwości. Jego Ki wzrastała, po chwili przekroczyła granicę przeznaczoną dla Hazard'a. Ale to oczywiście był dopiero początek. Ziemia wokoło zaczęła drżeć. Na niebie znikąd pojawiły się ciemne chmury. Przez chwilę można było odnieść wrażenie, że zapada zmrok. Lecz to złowroga aura Katsu powodowała te anomalie pogodowe. Jego ciało otoczyła fioletowa aura, która z każdą sekundą ciemniała. Po chwili była czarna i całkowicie przysłoniła Króla. Znajdował się teraz w czymś w rodzaju kulistej bariery. Tylko z bliska było widać co dzieje się w środku. Mięśnie zaczęły się powiększać, na całym ciele uwidoczniły się żyły. Na czole Katsu pojawiło się parę kropel potu. A co najważniejsze - jego Ki rosła i rosła. Zaczęły się pojawiać znaczące zmiany w wyglądzie. Włosy zmieniły kolor z szarawych na biało - fioletowe. Oczy - twardówki przybrały kolor czarny jak słoma, natomiast tęczówki złoty, zupełnie jak u Hazard'a. Nawet uniform przeszedł swoistą transormację. Cała postać była przesiąknięta złem. W ziemię nieopodal uderzyło kilka piorunów. Zaczął wiać strasznie mocny wiatr, który spowodował burzę piaskową. I w końcu to wszystko ustało. Dziwna bariera zanikła, odsłaniając prawdziwe oblicze Katsu. Zupełnie nowy wygląd, jak i umiejętności bojowe. Prawdziwa forma najsilniejszego z rasy Tsufuli.
Nadal ciężko oddychał, jakby właśnie przebiegł kilka kilometrów. Na czole widniało jeszcze kilka kropel potu. Ale był zachwycony, to w końcu się stało. Zacisnął i rozprostował kilka rasy palce u dłoni, zupełnie jak wtedy gdy opanował ciało Hazard'a. Czuł przepełniającą go moc. Strzelił karkiem i spojrzał w dół. Ułamek sekundy później zmienił położenie, pojawiając się za Rave'em. Poruszał się z zawrotną szybkością.
- Zadowolony? - spytał z uśmiechem - to chyba to czego oczekiwałeś prawda? A teraz jeśli pozwolisz, zaczniemy prawdziwy pojedynek.
Ruszył przed siebie i przeszedł obok chłopaka, zahaczając go lekko barkiem. Mając go za plecami szedł dalej, by w końcu odwrócić się w jego stronę. Wziął głęboki oddech. Jego sylwetkę otoczyła aura, po czym zaatakował. Wyprowadził kaskadę ciosów, począwszy od silnego kopnięcia w bok, poprzez kilkanaście uderzeń mierzonych w tors, a kończąc na "haku" w podbródek. Zwykły człowiek oglądający tę walkę nie byłby w stanie tego zobaczyć. Wszystko działo się zbyt szybko.
OCC:
Kiaiho, unikam ciosu - minus 260 Ki.
Dla Was podstawowy za 2472 dmg
- Mam taką nadzieję - odpowiedział na jego słowa - inaczej byłbym bardzo rozczarowany. Nie zawiedź mnie!
Zaczęło się. Pierwsze sekundy to raczej małe rozeznanie, poznanie mocy oponenta. Tak jak się spodziewał, jego cios został uniknięty. Szybki. Sprawdził szybkość, a co z resztą? Zaraz miał okazję się przekonać. Chłopak namawiał go do ukazania pełni mocy, po czym sam zaatakował by udowodnić że ma rację. Jego moc wzrosła kolosalnie, co było skutkiem przemiany w Super Saiyan'a. Katsu ledwo zdążył zebrać energię i wypchnąć ją przed siebie, by uniknąć ataku. Podmuch Ki z trudem udaremnił cios. Jego siła również była niesamowita.
Tak jak się spodziewał, tym razem walcząc na pół gwizdka nie wygra. Rave miał rację, pora wyzwolić drzemiące w nim pokłady mocy. Mocy, którą zbierał od dawna. Uniósł się nieco w górę. Zacisnął pięści i spojrzał w dół na Saiyan'a.
- Jest tak jak mówisz - rzekł spokojnie - W ten sposób nie wygram. W takim razie pokażę Ci prawdziwą potęgę Króla Tsufuli. Patrz uważnie, taka okazja już się raczej nie powtórzy! Haaaaa....!!!!
Dłonie zacisnęły się jeszcze mocniej, to samo ze szczękami. Wszystkie mięśnie napięły się do granic możliwości. Jego Ki wzrastała, po chwili przekroczyła granicę przeznaczoną dla Hazard'a. Ale to oczywiście był dopiero początek. Ziemia wokoło zaczęła drżeć. Na niebie znikąd pojawiły się ciemne chmury. Przez chwilę można było odnieść wrażenie, że zapada zmrok. Lecz to złowroga aura Katsu powodowała te anomalie pogodowe. Jego ciało otoczyła fioletowa aura, która z każdą sekundą ciemniała. Po chwili była czarna i całkowicie przysłoniła Króla. Znajdował się teraz w czymś w rodzaju kulistej bariery. Tylko z bliska było widać co dzieje się w środku. Mięśnie zaczęły się powiększać, na całym ciele uwidoczniły się żyły. Na czole Katsu pojawiło się parę kropel potu. A co najważniejsze - jego Ki rosła i rosła. Zaczęły się pojawiać znaczące zmiany w wyglądzie. Włosy zmieniły kolor z szarawych na biało - fioletowe. Oczy - twardówki przybrały kolor czarny jak słoma, natomiast tęczówki złoty, zupełnie jak u Hazard'a. Nawet uniform przeszedł swoistą transormację. Cała postać była przesiąknięta złem. W ziemię nieopodal uderzyło kilka piorunów. Zaczął wiać strasznie mocny wiatr, który spowodował burzę piaskową. I w końcu to wszystko ustało. Dziwna bariera zanikła, odsłaniając prawdziwe oblicze Katsu. Zupełnie nowy wygląd, jak i umiejętności bojowe. Prawdziwa forma najsilniejszego z rasy Tsufuli.
Nadal ciężko oddychał, jakby właśnie przebiegł kilka kilometrów. Na czole widniało jeszcze kilka kropel potu. Ale był zachwycony, to w końcu się stało. Zacisnął i rozprostował kilka rasy palce u dłoni, zupełnie jak wtedy gdy opanował ciało Hazard'a. Czuł przepełniającą go moc. Strzelił karkiem i spojrzał w dół. Ułamek sekundy później zmienił położenie, pojawiając się za Rave'em. Poruszał się z zawrotną szybkością.
- Zadowolony? - spytał z uśmiechem - to chyba to czego oczekiwałeś prawda? A teraz jeśli pozwolisz, zaczniemy prawdziwy pojedynek.
Ruszył przed siebie i przeszedł obok chłopaka, zahaczając go lekko barkiem. Mając go za plecami szedł dalej, by w końcu odwrócić się w jego stronę. Wziął głęboki oddech. Jego sylwetkę otoczyła aura, po czym zaatakował. Wyprowadził kaskadę ciosów, począwszy od silnego kopnięcia w bok, poprzez kilkanaście uderzeń mierzonych w tors, a kończąc na "haku" w podbródek. Zwykły człowiek oglądający tę walkę nie byłby w stanie tego zobaczyć. Wszystko działo się zbyt szybko.
OCC:
Kiaiho, unikam ciosu - minus 260 Ki.
Dla Was podstawowy za 2472 dmg
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Sro Lis 27, 2013 9:03 pm
Rave pędził z olbrzymią szybkością by zadać Katsu próbne uderzenie. Ten jednak nie był taki głupi i w ostatniej chwili zdołał odepchnąć go swoją energią. Super Saiyanin przejechał kilka metrów do tyłu na stopach, jednak nic wielkiego mu się nie stało. Wszystko to jednak było wolne i pozbawione głębszego sensu. Dopóki Tsuful nie wykorzysta pełni swojej mocy, ta walka będzie tylko rozgrzewką dla złotowłosego wojownika.
- Pokaż co tam w środku. – powiedział chłodno wojownik i założył sobie ręce na torsie. Katsu nareszcie posłuchał swego przeciwnika i podleciał delikatnie do góry gromadząc energię. Towarzyszyły temu bardzo ciekawe zjawiska pogodowe. Ziemia pod stopami Saiyanina zaczęła drzeć z nadmiaru mocy. Wiatr wcześniej delikatnie ruszający zmienił się w silniejszy, a potem w burze piaskową. Złote włosy, które stały pionowo co rusz poruszały się we wszystkie strony. Piasek tańczył wokół Katsu i Rave’a. Ten ostatni wyglądał jak otoczony przez jakiś piaskowy kokon. Działo się tak dlatego, że energia lazurowookiego odpychała piasek. Ścierały się tu właśnie dwie z najpotężniejszych mocy na Vegecie.
Fuzja Raziela i Vernila obserwowała przemianę Katsu z delikatnym uśmiechem na ustach. Wyglądał jak dziecko, któremu obiecano cukierki za grzeczne zachowanie i teraz miał odebrać swoją nagrodę. Nie przeszkadzały mu w tym nawet pioruny, które uderzały dosłownie metry od niego. Moc płynąca z ich ciał była aż nazbyt potężna, a wciąż rosła. Katsu zaczął się wreszcie zmieniać. Jego szare dotychczas włosy stały się biało-fioletowe. Mięśnie znacznie urosły. Całe jego ciało było otoczone kopułą mrocznej energii, która aż płynęła w kierunku Super Saiyanina zderzając się z jego złotą mocą. Wyglądało to jak odwieczny bój dobra i zła. Światło i ciemność. Złota aura i czarna. Napierały na siebie lecz żadna nie mogła uzyskać odpowiedniej przewagi. Odwieczna walka, która właśnie teraz sprowadzała się do końca.
- Bardzo ładnie. Czyli to jest Twoje końcowe stadium. Nie powiem, imponujące. Wreszcie możemy walczyć na poważnie. – powiedział do wiszącego w powietrzu wojownika. Po chwili ten zniknął, zaś zza pleców Rave’a rozległ się jego głos. Lazurowooki jednak nie drgnął. Patrzył tylko jak Katsu idzie do przodu, nie omieszkując go potrącić ramieniem.
- Tak dokładnie tego. – odparł unosząc gardę. Zabawa się skończyła, a zaczynał się prawdziwy pojedynek.
Katsu odczekał kilka chwil i zaatakował ponownie. Był o wiele szybszy niż poprzednio i fuzja Vernila i Raziela musiała się skupić. Pierwszy cios zadany kopniakiem w bok zablokował prawą ręką. W chwili uderzenia nogą o ramię rozległ się huk. Po chwili kolejna kaskada towarzyszyła uderzeniom i blokom. Przemieszczali się w bardzo szybkim tempie. Dla ludzkiego oka byli niewidoczni. Ich siła, szybkość i wytrzymałość dalece przekraczała przeciętność. Rave był bardzo skupiony na blokowaniu każdego ciosu z kanonady jaką spuszczał na niego przeciwnik. Jeden błąd i znajdzie się w ciągu, z którego ciężko mu będzie się wydostać. W końcu postanowił przejąć inicjatywę zaparł się nogami w podłoże i zablokował przedramieniem cios zmierzający na jego podbródek. Siła ciosu była tak duża, że podczas bloku nastąpiła swoista eksplozja. Ziemia nie mogąc znieść takiego nasilenia energii odpuściła i pod stopami wojowników pojawił się olbrzymiej wielkości krater. Energia uderzenia zmiotła też najbliżej stojące skały. Huk jaki się rozniósł mógł być słyszalny w odległości wielu kilometrów. Teraz nastąpił czas na atak złotowłosego. Wymierzył szybki cios w brzuch Tsufula i teraz on zasypywał go ciosami. Kopniak na lewą nogę, uderzenia na żołądek i splot słoneczny, zaś na koniec uderzenie z młota, prosto w mostek. Ostatni cios miał go posłać prosto w skały.
Occ:
Haziu. Bloki uderzeń. Brak obrażeń.
Dla ciebie kanonada ciosów szybkich za 2400 dmg
- Pokaż co tam w środku. – powiedział chłodno wojownik i założył sobie ręce na torsie. Katsu nareszcie posłuchał swego przeciwnika i podleciał delikatnie do góry gromadząc energię. Towarzyszyły temu bardzo ciekawe zjawiska pogodowe. Ziemia pod stopami Saiyanina zaczęła drzeć z nadmiaru mocy. Wiatr wcześniej delikatnie ruszający zmienił się w silniejszy, a potem w burze piaskową. Złote włosy, które stały pionowo co rusz poruszały się we wszystkie strony. Piasek tańczył wokół Katsu i Rave’a. Ten ostatni wyglądał jak otoczony przez jakiś piaskowy kokon. Działo się tak dlatego, że energia lazurowookiego odpychała piasek. Ścierały się tu właśnie dwie z najpotężniejszych mocy na Vegecie.
Fuzja Raziela i Vernila obserwowała przemianę Katsu z delikatnym uśmiechem na ustach. Wyglądał jak dziecko, któremu obiecano cukierki za grzeczne zachowanie i teraz miał odebrać swoją nagrodę. Nie przeszkadzały mu w tym nawet pioruny, które uderzały dosłownie metry od niego. Moc płynąca z ich ciał była aż nazbyt potężna, a wciąż rosła. Katsu zaczął się wreszcie zmieniać. Jego szare dotychczas włosy stały się biało-fioletowe. Mięśnie znacznie urosły. Całe jego ciało było otoczone kopułą mrocznej energii, która aż płynęła w kierunku Super Saiyanina zderzając się z jego złotą mocą. Wyglądało to jak odwieczny bój dobra i zła. Światło i ciemność. Złota aura i czarna. Napierały na siebie lecz żadna nie mogła uzyskać odpowiedniej przewagi. Odwieczna walka, która właśnie teraz sprowadzała się do końca.
- Bardzo ładnie. Czyli to jest Twoje końcowe stadium. Nie powiem, imponujące. Wreszcie możemy walczyć na poważnie. – powiedział do wiszącego w powietrzu wojownika. Po chwili ten zniknął, zaś zza pleców Rave’a rozległ się jego głos. Lazurowooki jednak nie drgnął. Patrzył tylko jak Katsu idzie do przodu, nie omieszkując go potrącić ramieniem.
- Tak dokładnie tego. – odparł unosząc gardę. Zabawa się skończyła, a zaczynał się prawdziwy pojedynek.
Katsu odczekał kilka chwil i zaatakował ponownie. Był o wiele szybszy niż poprzednio i fuzja Vernila i Raziela musiała się skupić. Pierwszy cios zadany kopniakiem w bok zablokował prawą ręką. W chwili uderzenia nogą o ramię rozległ się huk. Po chwili kolejna kaskada towarzyszyła uderzeniom i blokom. Przemieszczali się w bardzo szybkim tempie. Dla ludzkiego oka byli niewidoczni. Ich siła, szybkość i wytrzymałość dalece przekraczała przeciętność. Rave był bardzo skupiony na blokowaniu każdego ciosu z kanonady jaką spuszczał na niego przeciwnik. Jeden błąd i znajdzie się w ciągu, z którego ciężko mu będzie się wydostać. W końcu postanowił przejąć inicjatywę zaparł się nogami w podłoże i zablokował przedramieniem cios zmierzający na jego podbródek. Siła ciosu była tak duża, że podczas bloku nastąpiła swoista eksplozja. Ziemia nie mogąc znieść takiego nasilenia energii odpuściła i pod stopami wojowników pojawił się olbrzymiej wielkości krater. Energia uderzenia zmiotła też najbliżej stojące skały. Huk jaki się rozniósł mógł być słyszalny w odległości wielu kilometrów. Teraz nastąpił czas na atak złotowłosego. Wymierzył szybki cios w brzuch Tsufula i teraz on zasypywał go ciosami. Kopniak na lewą nogę, uderzenia na żołądek i splot słoneczny, zaś na koniec uderzenie z młota, prosto w mostek. Ostatni cios miał go posłać prosto w skały.
Occ:
Haziu. Bloki uderzeń. Brak obrażeń.
Dla ciebie kanonada ciosów szybkich za 2400 dmg
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Czw Lis 28, 2013 12:38 am
Trzaski, huki, grzmoty. Te odgłosy towarzyszyły ich walce. Ścierały się ze sobą dwie potężne Ki. Każdy zablokowany cios generował rozmaite zjawiska; wyładowania elektryczne, kratery w ziemi lub niewielkie fale uderzeniowe. Chociaż nie zrobili wiele, wokoło roztaczał się krajobraz jak po deszczu meteorytów. Rave perfekcyjnie zablokował każdy z wielu ciosów Katsu. Odczytywał jego zamiary i reagował we właściwy sposób. Chociaż był młody, sprawiał wrażenie zaprawionego w bojach. Niezwykłe, Król cały czas zastanawiał się jak doszło do tego, że dwójka kadetów połączyła się w jedną postać. Bo tylko tak można było uzasadnić to dziwne odczucie jakim była energia Vernil'a i Raziel'a ulokowana w jednym ciele.
Przyszedł czas na atak złotowłosego. Król nie mógł być gorszy, musiał sprostać zadaniu. Cios w brzuch zablokował oburęcznym "krzyżem", kolejne natarcia parował to nogą, to ręką. Cały czas był spychany do tyłu. Kontrolował jednak to co się dzieje, po prostu moc oponenta powodowała, że chcąc nie chcąc po każdym zamachu cofał się o krok. Przed ostatnią próbą Rave'a, Katsu wyczuł za sobą ogromną skałę, wysoką na kilkanaście metrów, szeroką na kilkadziesiąt. Tym razem Saiyan zaatakował chyba z pełną mocą. Młot niemalże przełamał jego blokadę. Takiego natężenia mocy nie wytrzymał potężny kamień znajdujący się obok. Po prostu zawalił się wprost na nich. Musieli ewakuować się trochę dalej by uniknąć przysypania.
- Nieźle - pochwalił przeciwnika - na kogoś takiego czekałem.
Wpatrywał się w rywala z zadowoleniem wypisanym na twarzy. To już nie było zwykłe zabawianie się, organizowanie sobie czasu przed wielką zemstą. Ta walka naprawdę sprawiała mu przyjemność. Czyżby świadomość Hazard'a dawała o sobie znać? Ten młody Saiyan kochał walkę, nie chodziło o zabijanie czy udowodnienie komuś kto jest lepszy. Sama idea, sprawdzenie samego siebie, przekraczanie granic, a nawet igranie z samą śmiercią. Katsu pokręcił lekko głową. Niemożliwe żeby ten gówniarz dochodził do głosu. Jemu taki pojedynek też może się podobać. A jaką będzie miał radość z pokonania kogoś takiego jak Rave?
Przyszła kolej na kolejną szarżę. Tym razem nie zaatakował wprost. Zbliżył się do złotowłosego, lecz nagle odbił w bok i zaczął zataczać wokół niego koła. Biegał w ten sposób, szukając jakiegoś słabego punktu, jakiejś luki którą może wykorzystać. Wreszcie pojawiła się taka okazja. Ściął do środka i prostą nogą próbował wbić się w bok Saiyan'a, następnie odskoczył nieco w tył i ruszył dość nisko, celując w kolana. Gdy już rywal stracił równowagę, wyrzucił go wysoko w górę. Sam również się tam znalazł, by za pomocą łokcia sprowadzić oponenta z powrotem na ziemię. Na koniec, spadając w dół, potężny zamach nogą i uderzenie w głowę (Coś jak ostatni cios Saska w Shishi Rendan, tłumaczę żebyście byli w stanie to sobie wyobrazić xD). Coś takiego powinien już odczuć. Z każdą sekundą podkręcał tempo, nie chciał od razu pokazywać wszystkiego. Ma parę asów w rękawie, czuł że mogą mu się przydać.
OCC:
Blok.
Podstawowy za 2472 dmg
Przyszedł czas na atak złotowłosego. Król nie mógł być gorszy, musiał sprostać zadaniu. Cios w brzuch zablokował oburęcznym "krzyżem", kolejne natarcia parował to nogą, to ręką. Cały czas był spychany do tyłu. Kontrolował jednak to co się dzieje, po prostu moc oponenta powodowała, że chcąc nie chcąc po każdym zamachu cofał się o krok. Przed ostatnią próbą Rave'a, Katsu wyczuł za sobą ogromną skałę, wysoką na kilkanaście metrów, szeroką na kilkadziesiąt. Tym razem Saiyan zaatakował chyba z pełną mocą. Młot niemalże przełamał jego blokadę. Takiego natężenia mocy nie wytrzymał potężny kamień znajdujący się obok. Po prostu zawalił się wprost na nich. Musieli ewakuować się trochę dalej by uniknąć przysypania.
- Nieźle - pochwalił przeciwnika - na kogoś takiego czekałem.
Wpatrywał się w rywala z zadowoleniem wypisanym na twarzy. To już nie było zwykłe zabawianie się, organizowanie sobie czasu przed wielką zemstą. Ta walka naprawdę sprawiała mu przyjemność. Czyżby świadomość Hazard'a dawała o sobie znać? Ten młody Saiyan kochał walkę, nie chodziło o zabijanie czy udowodnienie komuś kto jest lepszy. Sama idea, sprawdzenie samego siebie, przekraczanie granic, a nawet igranie z samą śmiercią. Katsu pokręcił lekko głową. Niemożliwe żeby ten gówniarz dochodził do głosu. Jemu taki pojedynek też może się podobać. A jaką będzie miał radość z pokonania kogoś takiego jak Rave?
Przyszła kolej na kolejną szarżę. Tym razem nie zaatakował wprost. Zbliżył się do złotowłosego, lecz nagle odbił w bok i zaczął zataczać wokół niego koła. Biegał w ten sposób, szukając jakiegoś słabego punktu, jakiejś luki którą może wykorzystać. Wreszcie pojawiła się taka okazja. Ściął do środka i prostą nogą próbował wbić się w bok Saiyan'a, następnie odskoczył nieco w tył i ruszył dość nisko, celując w kolana. Gdy już rywal stracił równowagę, wyrzucił go wysoko w górę. Sam również się tam znalazł, by za pomocą łokcia sprowadzić oponenta z powrotem na ziemię. Na koniec, spadając w dół, potężny zamach nogą i uderzenie w głowę (Coś jak ostatni cios Saska w Shishi Rendan, tłumaczę żebyście byli w stanie to sobie wyobrazić xD). Coś takiego powinien już odczuć. Z każdą sekundą podkręcał tempo, nie chciał od razu pokazywać wszystkiego. Ma parę asów w rękawie, czuł że mogą mu się przydać.
OCC:
Blok.
Podstawowy za 2472 dmg
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Pią Lis 29, 2013 7:27 pm
Walka trwała w najlepsze. Obaj wojownicy nie odpuszczali nawet na sekundę. Wiedzieli, że jeśli pozwolą przeciwnikowi na odrobinę miejsca i czasu, ten to wykorzysta. Pięści i kopniaki natrafiały na bloki. Każdy z nich przynosił olbrzymi huk i rozniesienie się energii. Wystarczyła chwila pojedynku między tymi dwoma bytami, a całe pole ich walki przypominało ser szwajcarski. Dziury w podłożu, zniszczone kamienie i olbrzymi krater w miejscu gdzie stali. Tempo ich przemieszczania się było nadzwyczajne. Wyglądali niczym dwie błyskawice przeskakujące z jednego miejsca na drugie. O ich obecności świadczyły błyski oraz huki przypominające grom. Gdyby ich walkę ktoś oglądał miałby wyśmienite widowisko.
Rave zaatakował szybko i celnie. Niestety Katsu też umiał co nieco i blokował każdy cios złotowłosego. Jednak po jego twarzy i kropelkach potu na czole Super Saiyanin widział, że przychodziło mu to z niemałą trudnością. Dowodem na to było ostatnie uderzenie wykonane przez lazurowookiego. Młot, który miał zmiażdżyć mostek Tsufula i spowodować trudności z oddychaniem został zablokowany. Jednak mało brakowało, a doszedłby celu. Siła włożona w to uderzenie była jednak tak duża, że energia włożona w cios i blok sprawiła zniszczenie i zawalenie się skały za plecami fioletowo białowłosego. Na chwilę musieli przerwać walkę i się ewakuować. Jednak nie zajęło im to zbyt dużo czasu i na powrót mogli wrócić do okładania się po mordach.
-Dzięki. – odparł Rave, uśmiechając się delikatnie. –Też nie jesteś najgorszy.
Saiyanin mówił prawdę. Walka choć to był jej początek już sprawiła mu olbrzymią radość. Obaj przeciwnicy nie walczyli. Oni uprawiali swoisty rodzaj sztuki, którą można nazwać tańcem wojennym. Poruszali się z precyzją, wiedzieli co chcą zrobić. Wyglądali jak najlepsi kumple walcząc treningowo. Jednak były to tylko pozory. Obaj wojownicy byli śmiertelnie poważni. Walka toczyła się tu na śmierć i życie. Obaj o tym wiedzieli i obaj czerpali z tego olbrzymią przyjemność i siłę. No bo cóż jest lepszego dla Saiyanina niż walka z silniejszym lub równym sobie przeciwnikiem? Małpy kochały walkę. Była ich naturą i mieli to we krwi.
Teraz nadeszła runda Katsu. Ten zaczął robić koła, jakby chciał zmylić lazurowego wojownika. Pierwszy cios nadszedł z boku. Rave musiał się wysilić by w ostatniej chwili odskoczyć do tyłu. Jednak to nie był koniec. Następne podcięcie musiał przeskoczyć, przez co znalazł się w pozycji z której Tsuful wyrzucił go do góry. Musiał cholernie szybko kalkulować by nie dostać łokciem, który minął go o włos. W powietrzu poruszali się szybko, lecz pozycja w jakiej był chłopak nie dawała mu zbyt dużego pola manewru. Poczuł jak kopniak Hazarda mija jego policzek o milimetry. Prawie czuł jego but trący o skórę. Jednak teraz on miał szansę.
Złapał Katsu za nogę, by za chwilę znaleźć się za nim i chwycić go pod ręce. Dłonie zaplótł mu na karku i wystrzelił w górę. Gdy już znalazł się dość wysoko zaczął opadać głową w dół, cały czas trzymając przeciwnika. W trakcie lotu obracał się dookoła własnej osi przypominając już w połowie trasy wirujący huragan. I tuż przed samą ziemią Rave puścił Hazarda tak, żeby ten uderzył z pełnym impetem o ziemię. Sam Super Saiyanin poleciał do przodu i wyhamował na stopach w przyklęku. Dzięki temu mógł wystartować do ataku, albo się bronić.
Walka trwała.
Occ:
Haziu. Uniknięcie ataku.
Podstawa dla Ciebie za 2600 dmg
Chwyt to ten w stylu Gohana na Billsie, tyle, ze jeszcze zaplatam dłonie na karku.
Rave zaatakował szybko i celnie. Niestety Katsu też umiał co nieco i blokował każdy cios złotowłosego. Jednak po jego twarzy i kropelkach potu na czole Super Saiyanin widział, że przychodziło mu to z niemałą trudnością. Dowodem na to było ostatnie uderzenie wykonane przez lazurowookiego. Młot, który miał zmiażdżyć mostek Tsufula i spowodować trudności z oddychaniem został zablokowany. Jednak mało brakowało, a doszedłby celu. Siła włożona w to uderzenie była jednak tak duża, że energia włożona w cios i blok sprawiła zniszczenie i zawalenie się skały za plecami fioletowo białowłosego. Na chwilę musieli przerwać walkę i się ewakuować. Jednak nie zajęło im to zbyt dużo czasu i na powrót mogli wrócić do okładania się po mordach.
-Dzięki. – odparł Rave, uśmiechając się delikatnie. –Też nie jesteś najgorszy.
Saiyanin mówił prawdę. Walka choć to był jej początek już sprawiła mu olbrzymią radość. Obaj przeciwnicy nie walczyli. Oni uprawiali swoisty rodzaj sztuki, którą można nazwać tańcem wojennym. Poruszali się z precyzją, wiedzieli co chcą zrobić. Wyglądali jak najlepsi kumple walcząc treningowo. Jednak były to tylko pozory. Obaj wojownicy byli śmiertelnie poważni. Walka toczyła się tu na śmierć i życie. Obaj o tym wiedzieli i obaj czerpali z tego olbrzymią przyjemność i siłę. No bo cóż jest lepszego dla Saiyanina niż walka z silniejszym lub równym sobie przeciwnikiem? Małpy kochały walkę. Była ich naturą i mieli to we krwi.
Teraz nadeszła runda Katsu. Ten zaczął robić koła, jakby chciał zmylić lazurowego wojownika. Pierwszy cios nadszedł z boku. Rave musiał się wysilić by w ostatniej chwili odskoczyć do tyłu. Jednak to nie był koniec. Następne podcięcie musiał przeskoczyć, przez co znalazł się w pozycji z której Tsuful wyrzucił go do góry. Musiał cholernie szybko kalkulować by nie dostać łokciem, który minął go o włos. W powietrzu poruszali się szybko, lecz pozycja w jakiej był chłopak nie dawała mu zbyt dużego pola manewru. Poczuł jak kopniak Hazarda mija jego policzek o milimetry. Prawie czuł jego but trący o skórę. Jednak teraz on miał szansę.
Złapał Katsu za nogę, by za chwilę znaleźć się za nim i chwycić go pod ręce. Dłonie zaplótł mu na karku i wystrzelił w górę. Gdy już znalazł się dość wysoko zaczął opadać głową w dół, cały czas trzymając przeciwnika. W trakcie lotu obracał się dookoła własnej osi przypominając już w połowie trasy wirujący huragan. I tuż przed samą ziemią Rave puścił Hazarda tak, żeby ten uderzył z pełnym impetem o ziemię. Sam Super Saiyanin poleciał do przodu i wyhamował na stopach w przyklęku. Dzięki temu mógł wystartować do ataku, albo się bronić.
Walka trwała.
Occ:
Haziu. Uniknięcie ataku.
Podstawa dla Ciebie za 2600 dmg
Chwyt to ten w stylu Gohana na Billsie, tyle, ze jeszcze zaplatam dłonie na karku.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Sob Lis 30, 2013 9:13 pm
Niezwykłe. Chociaż się tego spodziewał, to i tak chłopak budził w nim spory podziw. Ani razu nie dał się trafić, unikając każdego ciosu. Jego atutem była szybkość, to już wiedział. Pozwoliło mu to na wyprowadzenie błyskawicznego ataku. Noga Katsu jeszcze nie dotknęła podłoża po ostatnim ataku, a już poczuł, że przeciwnik znajduje się za nim i chwyta go pod ręce. Kolejną rzeczą było zaplecenie dłoni na karku Króla. Chwyt był mocny, niemal stalowy. Tsuful próbował się z niego wyswobodzić. Wierzgał się i szarpał, lecz nie był w stanie niczego zrobić. Tymczasem Rave już sposobił się do natarcia. Wystrzelił wysoko w górę, po czym obrócił się głową w dół i zaczął pikować na skały.
- Cholera - syknął białowłosy domyślając się jak to się zakończy.
Miał sekundę, może dwie by coś wymyślić. Zbyt mało czasu, by kombinować, pozostało mu włożenie wszystkich sił w wyszarpanie się z chwytu. Niestety nie udało mu się to. Chłopak puścił go tuż nad ziemią i Katsu, obracając się wokół własnej osi, wbił się w ziemię niczym wiertło w ścianę. Czuł jak maleńkie odłamki skał przecinają czarny uniform i kaleczą ciało. Nie było to rzecz jasna jakoś specjalnie bolesne, ale też nie przyjemne. A najbardziej wkurzał fakt, że został zraniony. Po raz pierwszy odkąd przyjął to ciało, ktoś śmiał zadać mu fizyczny ból który wyraźnie odczuł. Nie może tego tak zostawić. Wygrzebał się z gruzu i stanął na nogi. Skrzyżował ramiona i odwrócił się w stronę rywala.
- A więc mamy za sobą pierwszy udany atak - rzekł - przejdźmy więc na kolejny poziom.
Z miejsca w którym stał odbił się, tworząc w ziemi sporej wielkości krater, i zataczając łuk ruszył w stronę Rave'a, odchylając do tyły prawe ramie. Z pozoru wyglądało to jak zwykły atak, a odchylona ręka mogła mieć na celu zwiększenie siły ciosu. Nic bardziej mylnego, Król miał już plan. Z jego wcześniejszych obserwacji wynikało, że chłopak nie potrafi wyczuwać Ki. Nie będzie wiec w stanie tego rozszyfrować. Katsu skupiał już energię w prawej dłoni. Robił to jednak w taki sposób, by nie można było dostrzec tego gołym okiem. Na razie było jej niewiele, lecz im bliżej był oponenta, tym Ki było więcej. W końcu, gdy dzieliła ich odległość nie więcej niż 5 metrów, dodał więcej, tworząc czarno-fioletową kulkę naszprycowaną sporą dawką Ki.
- Smacznego! - ryknął, wypuszczając pocisk wprost na rywala.
Jako, że był dość blisko, eksplozja po wybuchu odepchnęła go na sporą odległość. Nic innego jednak mu się nie stało. Z zadowoleniem obserwował, jak rywal dochodzi po tym do siebie.
OCC:
Twój atak dotarł do celu - Moje HP - 25650 minus 2600 = 23050 HP
Big Bang Attack (a'la Rasengan?) za 3000 dmg - koszt Ki = 2850. Moje Ki - 26740 minus 2850 = 23890 Ki
Trening Start.
- Cholera - syknął białowłosy domyślając się jak to się zakończy.
Miał sekundę, może dwie by coś wymyślić. Zbyt mało czasu, by kombinować, pozostało mu włożenie wszystkich sił w wyszarpanie się z chwytu. Niestety nie udało mu się to. Chłopak puścił go tuż nad ziemią i Katsu, obracając się wokół własnej osi, wbił się w ziemię niczym wiertło w ścianę. Czuł jak maleńkie odłamki skał przecinają czarny uniform i kaleczą ciało. Nie było to rzecz jasna jakoś specjalnie bolesne, ale też nie przyjemne. A najbardziej wkurzał fakt, że został zraniony. Po raz pierwszy odkąd przyjął to ciało, ktoś śmiał zadać mu fizyczny ból który wyraźnie odczuł. Nie może tego tak zostawić. Wygrzebał się z gruzu i stanął na nogi. Skrzyżował ramiona i odwrócił się w stronę rywala.
- A więc mamy za sobą pierwszy udany atak - rzekł - przejdźmy więc na kolejny poziom.
Z miejsca w którym stał odbił się, tworząc w ziemi sporej wielkości krater, i zataczając łuk ruszył w stronę Rave'a, odchylając do tyły prawe ramie. Z pozoru wyglądało to jak zwykły atak, a odchylona ręka mogła mieć na celu zwiększenie siły ciosu. Nic bardziej mylnego, Król miał już plan. Z jego wcześniejszych obserwacji wynikało, że chłopak nie potrafi wyczuwać Ki. Nie będzie wiec w stanie tego rozszyfrować. Katsu skupiał już energię w prawej dłoni. Robił to jednak w taki sposób, by nie można było dostrzec tego gołym okiem. Na razie było jej niewiele, lecz im bliżej był oponenta, tym Ki było więcej. W końcu, gdy dzieliła ich odległość nie więcej niż 5 metrów, dodał więcej, tworząc czarno-fioletową kulkę naszprycowaną sporą dawką Ki.
- Smacznego! - ryknął, wypuszczając pocisk wprost na rywala.
Jako, że był dość blisko, eksplozja po wybuchu odepchnęła go na sporą odległość. Nic innego jednak mu się nie stało. Z zadowoleniem obserwował, jak rywal dochodzi po tym do siebie.
OCC:
Twój atak dotarł do celu - Moje HP - 25650 minus 2600 = 23050 HP
Big Bang Attack (a'la Rasengan?) za 3000 dmg - koszt Ki = 2850. Moje Ki - 26740 minus 2850 = 23890 Ki
Trening Start.
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Pon Gru 02, 2013 8:54 pm
Wirujący wojownicy pędzili z olbrzymią prędkością w kierunku podłoża. Stalowy chwyt Rave’a nie pozwoli Katsu na uwolnienie się. Super Saiyanin zablokował jego ruchy i skupiał się na wykonaniu ciosu. Tsuful w ciele Hazarda nie spodziewał się takiej zagrywki, ze strony wojownika Vegety. Ogoniaści rzadko wykonywali takie cuda, ale czasami trzeba zaryzykować, by uzyskać potrzebny efekt. I udało mu się. W ostatniej sekundzie puścił Katsu, który wbił się w skały, zaś lazurowooki Saiyanin odskoczył na bezpieczną odległość. Wszystko poszło idealnie.
Rave patrzył jak Król Tsufuli próbuje wydostać się ze skał, w które został wbity. Cios może nie był zbyt bolesny, ale na pewno odczuwalny.
- Podobało się? Bolało? Dobrze. Od teraz będzie boleć cały czas. – powiedział z uśmiechem na ustach i podniósł gardę. Katsu wystrzelił jak pocisk w stronę Super Wojownika. Atakował frontalnie co w stosunku do szybszego przeciwnika było samobójstwem. Złotowłosy widział idealnie wszystkie ruchy fioletowowłosego. Prawa pięść zmierzała do ataku na tors. To było tak banalne do uniknięcia, że aż dziwne. „Co on kombinuje?” zastanawiał się Rave, czekając na cios nadchodzący, ze strony opętanego. Po chwili jednak wiedział Katsu wiedział, że jego oponent nie potrafi wyczuwać Ki co też wykorzystał. Przez cały atak kumulował w swej dłoni, by już z minimalnej odległości wypuścić silny pocisk w stronę Saiyanina. Chłopak nie miał szans na unik. Kula energii uderzyła go i posłała w stronę skał.
- Kurwa. Niezły jest. –mruknął do siebie złotowłosy wygrzebując się ze stosu skał. Katsu zaskoczył go. Pocisk był silny, ale nie na tyle by spowodować jakieś olbrzymie obrażenia. Kilka otarć i rozerwań na spodniach.
- Moja kolej. – powiedział po czym wystrzelił tak szybko, że zamienił się w ledwo zauważalny błysk światła. Wyglądało to jakby lazurowooki stał przy skałach by w następnej sekundzie znaleźć się za plecami wroga. Na prawej dłoni pojawił się złoty Ki Sword. Emanował swoją mocą. Super Saiyanin ciął Hazarda z obrotu. Ostrze schodziło po plecach by następnie trafić w ścięgna. W kolejnej chwili dezaktywował miecz i odepchnął Haza od siebie skupiając w dłoni energię.
- Przesyłka polecona do pana! – krzyknął wypuszczając falę niebiesko złotej energii z prawej dłoni. Druga forma Big Bang Attacku, który znał Raziel. Młody Saiyanin był ciekawy jak takie coś spodoba się Katsu.
Occ:
Cios doszedł do mnie
Atak dodatkowy:
Ki Sword za 4600 dmg - koszt Ki = 4600.
BBA za 4500 dmg - koszt Ki = 4275.
Łącznie dla Ciebie 9100 dmg.
SSJ 75 Ki
Rave patrzył jak Król Tsufuli próbuje wydostać się ze skał, w które został wbity. Cios może nie był zbyt bolesny, ale na pewno odczuwalny.
- Podobało się? Bolało? Dobrze. Od teraz będzie boleć cały czas. – powiedział z uśmiechem na ustach i podniósł gardę. Katsu wystrzelił jak pocisk w stronę Super Wojownika. Atakował frontalnie co w stosunku do szybszego przeciwnika było samobójstwem. Złotowłosy widział idealnie wszystkie ruchy fioletowowłosego. Prawa pięść zmierzała do ataku na tors. To było tak banalne do uniknięcia, że aż dziwne. „Co on kombinuje?” zastanawiał się Rave, czekając na cios nadchodzący, ze strony opętanego. Po chwili jednak wiedział Katsu wiedział, że jego oponent nie potrafi wyczuwać Ki co też wykorzystał. Przez cały atak kumulował w swej dłoni, by już z minimalnej odległości wypuścić silny pocisk w stronę Saiyanina. Chłopak nie miał szans na unik. Kula energii uderzyła go i posłała w stronę skał.
- Kurwa. Niezły jest. –mruknął do siebie złotowłosy wygrzebując się ze stosu skał. Katsu zaskoczył go. Pocisk był silny, ale nie na tyle by spowodować jakieś olbrzymie obrażenia. Kilka otarć i rozerwań na spodniach.
- Moja kolej. – powiedział po czym wystrzelił tak szybko, że zamienił się w ledwo zauważalny błysk światła. Wyglądało to jakby lazurowooki stał przy skałach by w następnej sekundzie znaleźć się za plecami wroga. Na prawej dłoni pojawił się złoty Ki Sword. Emanował swoją mocą. Super Saiyanin ciął Hazarda z obrotu. Ostrze schodziło po plecach by następnie trafić w ścięgna. W kolejnej chwili dezaktywował miecz i odepchnął Haza od siebie skupiając w dłoni energię.
- Przesyłka polecona do pana! – krzyknął wypuszczając falę niebiesko złotej energii z prawej dłoni. Druga forma Big Bang Attacku, który znał Raziel. Młody Saiyanin był ciekawy jak takie coś spodoba się Katsu.
Occ:
Cios doszedł do mnie
Atak dodatkowy:
Ki Sword za 4600 dmg - koszt Ki = 4600.
BBA za 4500 dmg - koszt Ki = 4275.
Łącznie dla Ciebie 9100 dmg.
SSJ 75 Ki
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Wto Gru 03, 2013 8:20 pm
Z zadowoleniem obserwował jak jego rywal podnosi się po otrzymani pocisku. Stan walki wyrównał się, obaj wyprowadzili po jednym udanym ataku. Walka nabierała rozpędu, ale to jeszcze nie było wszystko na co stać Katsu. I miał wrażenie, że podobnie jest z Rave'm. Teraz z minuty na minuty będą coraz ostrzejsi, coraz bardziej agresywni. Kilka chwil dzieli ich od prawdziwego pojedynku na śmierć i życie. Przyszła kolej Saiyan'a. Po raz kolejny udowodnił, że ma przewagę jeśli chodzi o szybkość. Tsuful nawet nie spostrzegł jak rywal znalazł się za jego plecami. Rozbłysło światło, rozległ się świst. Energetyczne ostrze wbiło się w plecy Króla, by następnie zejść niżej. Na twarzy białowłosego pojawił się grymas bólu. Drżącą ręką dotknął łopatki.
- Ty... Ty zawszona małpo... - syknął, gdy ujrzał na dłoni ślady krwi.
Nie miał czasu by powiedzieć więcej. Kolejny atak był już przygotowany. Po raz drugi w ciągu ostatniej minuty w ruch poszła technika Big Bang Attack. Tym razem w formie fali. Tyle że strumień Ki nie doszedł do celu. Przeszedł na wylot przez iluzję pozostawioną przez Katsu i spowodował eksplozję kilkadziesiąt metrów dalej. Sam Król znajdował się nieco wyżej. Wpatrywał się ze złością w Rave'a. Jak śmiał zaatakować go w ten sposób? Jak mógł tak dotkliwie go zranić? Zacisnął mocno pięści. Zapłaci za to. Nie pozwoli by uszło mu to płazem. Już wymyślił dobry sposób na zemstę. Ustawił ręce w charakterystycznym geście i skupił się na Ki Saiyan'a. Trwało to dość długo, lecz w końcu zyskał kontrolę nad jego ciałem.
- No to teraz sobie pofruwasz! - ryknął, po czym zmusił jego ciało do szaleńczych wiraży.
Dbał oczywiście o to, by "przypadkowo" zahaczał o każdą napotkaną skałę. Następnie zafundował mu bliskie spotkanie z podłożem. Twarz Rave'a przeorała ziemię, rozcinając się w wielu miejscach przez ostre kamyczki. Katsu robił to wszystko z szyderczym uśmiechem.
- Pora kończyć zabawę!
Ogoniasty wyfrunął wysoko w górę, po czym z ogromną prędkością wbił się głową w wystający kamień. Może przy odrobinie szczęścia złamie sobie kark. Tsuful powoli skierował się w dół. Dumny z siebie skrzyżował ramiona i szczerząc zęby czekał na ripostę.
OCC:
BBA nie dochodzi - Zanzoken za 100 Ki. Mieczyk trafia.
Telekineza (wersja neutralno - ofensywna) - siła + energia = 4272 dmg. Koszt - Twoja energia czyli 2000 Ki.
Moje HP - 23050 minus 4600 = 18450 HP
Moja Ki - 23890 minus 2100 = 21790
- Ty... Ty zawszona małpo... - syknął, gdy ujrzał na dłoni ślady krwi.
Nie miał czasu by powiedzieć więcej. Kolejny atak był już przygotowany. Po raz drugi w ciągu ostatniej minuty w ruch poszła technika Big Bang Attack. Tym razem w formie fali. Tyle że strumień Ki nie doszedł do celu. Przeszedł na wylot przez iluzję pozostawioną przez Katsu i spowodował eksplozję kilkadziesiąt metrów dalej. Sam Król znajdował się nieco wyżej. Wpatrywał się ze złością w Rave'a. Jak śmiał zaatakować go w ten sposób? Jak mógł tak dotkliwie go zranić? Zacisnął mocno pięści. Zapłaci za to. Nie pozwoli by uszło mu to płazem. Już wymyślił dobry sposób na zemstę. Ustawił ręce w charakterystycznym geście i skupił się na Ki Saiyan'a. Trwało to dość długo, lecz w końcu zyskał kontrolę nad jego ciałem.
- No to teraz sobie pofruwasz! - ryknął, po czym zmusił jego ciało do szaleńczych wiraży.
Dbał oczywiście o to, by "przypadkowo" zahaczał o każdą napotkaną skałę. Następnie zafundował mu bliskie spotkanie z podłożem. Twarz Rave'a przeorała ziemię, rozcinając się w wielu miejscach przez ostre kamyczki. Katsu robił to wszystko z szyderczym uśmiechem.
- Pora kończyć zabawę!
Ogoniasty wyfrunął wysoko w górę, po czym z ogromną prędkością wbił się głową w wystający kamień. Może przy odrobinie szczęścia złamie sobie kark. Tsuful powoli skierował się w dół. Dumny z siebie skrzyżował ramiona i szczerząc zęby czekał na ripostę.
OCC:
BBA nie dochodzi - Zanzoken za 100 Ki. Mieczyk trafia.
Telekineza (wersja neutralno - ofensywna) - siła + energia = 4272 dmg. Koszt - Twoja energia czyli 2000 Ki.
Moje HP - 23050 minus 4600 = 18450 HP
Moja Ki - 23890 minus 2100 = 21790
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Sro Gru 04, 2013 8:58 pm
Rave przeważał swoją prędkością nad Katsu. Fuzja dwójki zdolnych Saiyan dała oczekiwane efekty. Lazurowooki był o wiele szybszy i silniejszy niż Tsuful. Teraz on unikał i blokował ciosy, które zadawał jego oponent. Chciał mu pokazać jak to jest się czuć jak szmata. Jak coś bez wartości. Bo tak właśnie czuli się Vernil i Raziel kiedy ta fioletowa glista, która opętała ciało ich towarzysza gnoiła ich. Unikała i blokowała każdy ich cios. Nieważne jak się starali. Jakich kroków by nie podjęli i tak byli słabsi. Zaś Król Tsufuli to jeszcze wykorzystywał i naigrywał się z nich. Nawet moc Super Saiyan nie pomogła im za bardzo. Różnica mocy była zbyt duża. Zaś teraz role się odwróciły. Teraz Rave kontrolował walkę i nie pozwalał się trafić. Chciał pozwolić by Katsu też to poczuł.
Cięcie przez plecy trafiło idealnie. Złote ostrze przebiło zbroję i zostawiło długą i bolesną ranę na łopatce przeciwnika. Pogardliwe określenie, które wypełzło z ust fioletowowłosego tylko jeszcze bardziej podbudowało złotowłosego. Katsu odczuwał ciosy zadane przez Rave’a. Bardzo dobrze. Jednak już fala energii nie udała się. Katsu znowu wykorzystał tą cholerną iluzję. Ta technika byłaby bardzo przydatna w arsenale Rave’a. Lecz jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
- Skurwiel. – warknął wojownik, szukając Katsu. Jednak z jego ciałem zaczęło się dziać coś dziwnego. Nie mógł ruszyć żadnym mięśniem. Nie mógł wykonać nawet kroku. Tsuful czymś go blokował. W następnej chwili podleciał do góry i zaczął walić całym ciałem o wystające skały. Najpewniej była to kolejna technika jego wroga. Nawet przydatna. Jednak nie dla Rave’a, który właśnie leciał w ziemię.
-Dupek. – warknął złotowłosy wydostając się z krateru i wypluwając krew z ust. Po jego twarzy płynęła strużka krwi z rany na czole. Na twarzy i ramionach było kilka mniejszych ranek.
- Moja kolej. – powiedział wojownik i wystrzelił w stronę Haza. Poruszał się szybko. Pod koniec zniżył lot i prosta nogą wszedł w nogi Haza. Następnie wykonał kopniak, wyrzucający wroga do góry. Zakończył kombinację efektownym młotem z nad Katsu, po którym ten miał się wbić w ziemię.
Occ:
Atak doszedł.
Dla Ciebie podstawa za 2600
Dla mnie 75 Ki za SSJ
Wybacz, że taki krótki.
Cięcie przez plecy trafiło idealnie. Złote ostrze przebiło zbroję i zostawiło długą i bolesną ranę na łopatce przeciwnika. Pogardliwe określenie, które wypełzło z ust fioletowowłosego tylko jeszcze bardziej podbudowało złotowłosego. Katsu odczuwał ciosy zadane przez Rave’a. Bardzo dobrze. Jednak już fala energii nie udała się. Katsu znowu wykorzystał tą cholerną iluzję. Ta technika byłaby bardzo przydatna w arsenale Rave’a. Lecz jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
- Skurwiel. – warknął wojownik, szukając Katsu. Jednak z jego ciałem zaczęło się dziać coś dziwnego. Nie mógł ruszyć żadnym mięśniem. Nie mógł wykonać nawet kroku. Tsuful czymś go blokował. W następnej chwili podleciał do góry i zaczął walić całym ciałem o wystające skały. Najpewniej była to kolejna technika jego wroga. Nawet przydatna. Jednak nie dla Rave’a, który właśnie leciał w ziemię.
-Dupek. – warknął złotowłosy wydostając się z krateru i wypluwając krew z ust. Po jego twarzy płynęła strużka krwi z rany na czole. Na twarzy i ramionach było kilka mniejszych ranek.
- Moja kolej. – powiedział wojownik i wystrzelił w stronę Haza. Poruszał się szybko. Pod koniec zniżył lot i prosta nogą wszedł w nogi Haza. Następnie wykonał kopniak, wyrzucający wroga do góry. Zakończył kombinację efektownym młotem z nad Katsu, po którym ten miał się wbić w ziemię.
Occ:
Atak doszedł.
Dla Ciebie podstawa za 2600
Dla mnie 75 Ki za SSJ
Wybacz, że taki krótki.
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Czw Gru 05, 2013 8:54 pm
Nie mógł się powstrzymać od śmiechu, gdy Rave podniósł się po jego ostatnim ataku. Krew zalewała mu twarz, pełno było na niej większych i mniejszych rozcięć.
- Hahaha z taką mordą to niczego nie zaliczysz – zakpił.
Chwilę potem uśmiech spełzł z twarzy Katsu. Cały czas kontrolował sytuację w mieście. Wiedział co się dzieje z jego podwładnymi. O porażce Frost’a wiedział już od kilku minut. Teraz czekał go większy cios – udało im się również z June. To duża strata, biorąc pod uwagę jej możliwości w walce. Sądził, że uda jej się zabić przynajmniej jednego z tych silnych Saiyan. Niestety, nie udało się i teraz Król pozostał sam. Czeka go jeszcze walka z Kuro, przeciwnikiem dużo bardziej wymagającym od tego dzieciaka. Nawet teraz nie miał pewności czy zdoła go pokonać, jego moc na drugim stadium Super Saiyan’a była niewyobrażalna. Ale tym będzie się martwić później. Najpierw musi skończyć to co zaczął tutaj. Z zamyślenia wyrwał go nacierający Rave’a. Zaatakował wyprostowaną nogą. Król, wiele się nie namyślając, skumulował Ki, po czym wypchnął ją w jego stronę. Podmuch był potężny, chłopak odleciał na kilkadziesiąt metrów i zapewne zatrzymał się na jakiejś skale, jednej z ostatnich jaka pozostała na tym terenie. Miał trochę czasu, a to się nawet dobrze składało. Tsuful wpadł już na pomysł, jak przyśpieszyć swoje nieuchronne zwycięstwo. Potrzebował chwili na przygotowanie się.
Hazard swego czasu opanował wyższe stadium, w zasadzie podstadium SSJ. Katsu zamierzał to teraz wykorzystać. Musiał zmaksymalizować siłę uderzenia wszelkim kosztem. Stanął w szerokim rozkroku, napiął mięśnie i zaczął zwiększać swą Ki. Był w stanie jeszcze nieco ją podnieść, chociaż nie było tego wiele. Chodziło raczej o zmianę priorytetów, większa siłą mięśni w zamian za spadek szybkości. Wszystko jednak będzie miał pod kontrolą, to co zamierzał zrobić nie wymaga błyskawicznego poruszania się. Prędkość z jaką zostanie w zupełności mu wystarczy.
Wokół sylwetki Króla pojawiły się wyładowania elektryczne. Po chwili wszystkie jego mięśnie zwiększyły swą wielkość dwu/trzy krotnie. Mogło to wyglądać nieco komicznie, biorąc pod uwagę fakt, że niemal nie było widać szyi. Siła, wytrzymałość, a także energia zwiększyły się. Poza tym zmianie uległa długość włosów, lecz niewiele, wydłużyły się o parę centymetrów i ustawiły bardziej w pionie. Tsuful dyszał ciężko. Ta przemiana niesie za sobą dość spore wyniszczenie organizmu. Jeśli jednak używa się jej tylko od święta, to nic złego nie powinno się stać. Wojownik zrobił parę ciężkich kroków w stronę oponenta.
- Czas potraktować tę walkę poważnie.
Ruszył z natarciem. Dzieliła ich dość duża odległość. Nim dobiegł, rozpocząć przedstawienie. Rave został otoczony przez… dwunastu białowłosych. Naturalnie tylko jeden był prawdziwy, reszta była iluzją. Tyle że ogoniasty nie znał techniki Ki Feeling, więc nie będzie w stanie ustalić który to oryginał. Katsu zamierzał wykorzystać tę słabość dla własnych korzyści. Cała dwunasta zaczęła atak jednocześnie. Nim pokazali nową siłę ciosu, zaczęli zataczać kręgi wokół złotowłosego. Po przekroczeniu stadium Super Saiyan’a Król stracił nieco na szybkości, lecz nadal poruszał się w tempie trudno dostrzegalnym. Po chwili za jednakowymi postaciami zaczęły pojawiać się ciemno fioletowe smugi. Nie minęła chwila, a fuzja została „zamknięta” w kręgu. Tuzin wojowników poruszał się non stop. Odnalezienie prawdziwego graniczyło z cudem.
- Pokażę Ci teraz, że pomimo większej mocy nadal nie jesteś w stanie mnie pokonać – słowa powtarzały się wielokrotnie wraz z powracającym echem.
Zaczęło się. Prawdziwa kanonada ciosów, wyprowadzanych z każdej strony. Uwięziony Saiyan nie był w stanie się przed nimi obronić. Część rozcinała jego skórę na całym ciele, inne pozostawią po sobie bolesne siniaki.
Kontynuował zabawę. Zadał już setki, jeśli nie tysiące ciosów, a nie zamierzał przestawać. Obudziły się sadystyczne zapędy Katsu. Mógł kontynuować to do momentu, gdy ciało przeciwnika zostanie całkowicie podziurawione. Nie zamierzał jednak kończyć tego w ten sposób. Chciał jeszcze przez chwilę rozkoszować się tą walką. W końcu zakończył to iście diabelne przedstawienie. Iluzje zaniknęły, pozostał sam pierwowzór. W swoim stylu skrzyżował ramiona i uśmiechnął się szyderczo.
OCC:
Kiaiho Def. - Of., jeszcze na statach SSJ = 1800 dmg. Koszt = 390 Ki.
Zanzoken, od razu atakuje za 3 tury, na nowych statach (są w scouterze) - potężny za 4796 dmg + 2 podstawki za 3296 = 11388 dmg.
Koszt Zanzokena = 180 Ki.
Moje HP na nowych statach, po obliczeniu procentów = 21486.
Ki na nowyhch statach, po obliczeniu procentów i odjęciu kosztów za ten post - 24728.
Trening start.
- Hahaha z taką mordą to niczego nie zaliczysz – zakpił.
Chwilę potem uśmiech spełzł z twarzy Katsu. Cały czas kontrolował sytuację w mieście. Wiedział co się dzieje z jego podwładnymi. O porażce Frost’a wiedział już od kilku minut. Teraz czekał go większy cios – udało im się również z June. To duża strata, biorąc pod uwagę jej możliwości w walce. Sądził, że uda jej się zabić przynajmniej jednego z tych silnych Saiyan. Niestety, nie udało się i teraz Król pozostał sam. Czeka go jeszcze walka z Kuro, przeciwnikiem dużo bardziej wymagającym od tego dzieciaka. Nawet teraz nie miał pewności czy zdoła go pokonać, jego moc na drugim stadium Super Saiyan’a była niewyobrażalna. Ale tym będzie się martwić później. Najpierw musi skończyć to co zaczął tutaj. Z zamyślenia wyrwał go nacierający Rave’a. Zaatakował wyprostowaną nogą. Król, wiele się nie namyślając, skumulował Ki, po czym wypchnął ją w jego stronę. Podmuch był potężny, chłopak odleciał na kilkadziesiąt metrów i zapewne zatrzymał się na jakiejś skale, jednej z ostatnich jaka pozostała na tym terenie. Miał trochę czasu, a to się nawet dobrze składało. Tsuful wpadł już na pomysł, jak przyśpieszyć swoje nieuchronne zwycięstwo. Potrzebował chwili na przygotowanie się.
Hazard swego czasu opanował wyższe stadium, w zasadzie podstadium SSJ. Katsu zamierzał to teraz wykorzystać. Musiał zmaksymalizować siłę uderzenia wszelkim kosztem. Stanął w szerokim rozkroku, napiął mięśnie i zaczął zwiększać swą Ki. Był w stanie jeszcze nieco ją podnieść, chociaż nie było tego wiele. Chodziło raczej o zmianę priorytetów, większa siłą mięśni w zamian za spadek szybkości. Wszystko jednak będzie miał pod kontrolą, to co zamierzał zrobić nie wymaga błyskawicznego poruszania się. Prędkość z jaką zostanie w zupełności mu wystarczy.
Wokół sylwetki Króla pojawiły się wyładowania elektryczne. Po chwili wszystkie jego mięśnie zwiększyły swą wielkość dwu/trzy krotnie. Mogło to wyglądać nieco komicznie, biorąc pod uwagę fakt, że niemal nie było widać szyi. Siła, wytrzymałość, a także energia zwiększyły się. Poza tym zmianie uległa długość włosów, lecz niewiele, wydłużyły się o parę centymetrów i ustawiły bardziej w pionie. Tsuful dyszał ciężko. Ta przemiana niesie za sobą dość spore wyniszczenie organizmu. Jeśli jednak używa się jej tylko od święta, to nic złego nie powinno się stać. Wojownik zrobił parę ciężkich kroków w stronę oponenta.
- Czas potraktować tę walkę poważnie.
Ruszył z natarciem. Dzieliła ich dość duża odległość. Nim dobiegł, rozpocząć przedstawienie. Rave został otoczony przez… dwunastu białowłosych. Naturalnie tylko jeden był prawdziwy, reszta była iluzją. Tyle że ogoniasty nie znał techniki Ki Feeling, więc nie będzie w stanie ustalić który to oryginał. Katsu zamierzał wykorzystać tę słabość dla własnych korzyści. Cała dwunasta zaczęła atak jednocześnie. Nim pokazali nową siłę ciosu, zaczęli zataczać kręgi wokół złotowłosego. Po przekroczeniu stadium Super Saiyan’a Król stracił nieco na szybkości, lecz nadal poruszał się w tempie trudno dostrzegalnym. Po chwili za jednakowymi postaciami zaczęły pojawiać się ciemno fioletowe smugi. Nie minęła chwila, a fuzja została „zamknięta” w kręgu. Tuzin wojowników poruszał się non stop. Odnalezienie prawdziwego graniczyło z cudem.
- Pokażę Ci teraz, że pomimo większej mocy nadal nie jesteś w stanie mnie pokonać – słowa powtarzały się wielokrotnie wraz z powracającym echem.
Zaczęło się. Prawdziwa kanonada ciosów, wyprowadzanych z każdej strony. Uwięziony Saiyan nie był w stanie się przed nimi obronić. Część rozcinała jego skórę na całym ciele, inne pozostawią po sobie bolesne siniaki.
- Tego typu atak:
Kontynuował zabawę. Zadał już setki, jeśli nie tysiące ciosów, a nie zamierzał przestawać. Obudziły się sadystyczne zapędy Katsu. Mógł kontynuować to do momentu, gdy ciało przeciwnika zostanie całkowicie podziurawione. Nie zamierzał jednak kończyć tego w ten sposób. Chciał jeszcze przez chwilę rozkoszować się tą walką. W końcu zakończył to iście diabelne przedstawienie. Iluzje zaniknęły, pozostał sam pierwowzór. W swoim stylu skrzyżował ramiona i uśmiechnął się szyderczo.
OCC:
Kiaiho Def. - Of., jeszcze na statach SSJ = 1800 dmg. Koszt = 390 Ki.
Zanzoken, od razu atakuje za 3 tury, na nowych statach (są w scouterze) - potężny za 4796 dmg + 2 podstawki za 3296 = 11388 dmg.
Koszt Zanzokena = 180 Ki.
Moje HP na nowych statach, po obliczeniu procentów = 21486.
Ki na nowyhch statach, po obliczeniu procentów i odjęciu kosztów za ten post - 24728.
Trening start.
Re: Pole Bitewne
Pią Gru 06, 2013 7:04 pm
Całej walce z boku przyglądał się zakapturzony Detektyw. Wyglądał na zdenerwowanego, zaciskał pięści i poruszał nerwowo nogą tupiąc. Jego moc była tak mała w zastawieniu z tą dwójką, że mógł bez najmniejszego problemu siedzieć w ukryciu niezauważony. Jednak musiał dać o sobie znać:
- Co Ty robisz? Fuzja zaraz minie! Przestań się z nim bawić! - krzyknął nagle gdy widział, co wyczynia Rave. - Zostało Ci dziesięć minut!
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Sob Gru 07, 2013 10:02 pm
Pędził najszybciej jak potrafił. Już go prawie miał. Jednak zanim zdążył Katsu odepchnął go potężną falą energii. Podobną do tej, której Rave użył zaledwie kilka minut temu. Jednak ta moc była o wiele silniejsza. O tyle, że bez trudu posłała złotowłosego wojownika prosto w jedyną skałę, która się jeszcze ostała podczas ich batalii. Uderzenie spowodowało odkaszlnięcie. Ślina zmieszaną z krwią zabarwiła piasek areny na kolor szkarłatny. Jednak nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni. Powoli zaczął się wygrzebywać. Ta walka stawała się coraz cięższa. Katsu wykorzystywał wszystkie dostępne chwyty, byle tylko zranić wojownika. Jedna Rave był fuzją Saiyan. A logika Saiyan mówiła, że co ich nie zabije to ich wzmocni.
Kiedy wreszcie udało mu się wygrzebać, ze skałki, która zaraz po tym zamieniła się w gruz zobaczył coś co mu się nie spodobało. Katsu zaczął wydzielać, z siebie jeszcze więcej energii. Katsu wykorzystał naturalne umiejętności Saiyanina. Nie dość, że kontrolował Super Saiyanina Hazarda, to jeszcze zamierzał się wzmocnić. Tego już było za dużo. Próbował go zaatakować, jednak energia i jej podmuchy skutecznie mu to uniemożliwiały. Pozostawało mu tylko bezczynne przypatrywanie się. Hazard zaczął przybierać na sile. Jego mięśnie stały się jeszcze większe. Wojownik nie wiedział czy to jest jakieś pod stadium Super Saiyanina, czy może kolejny poziom. Nie było to teraz najważniejsze. Ważne było to, że to lazurowooki musiał się zmierzyć z tym monstrum.
Złotowłosy podniósł gardę w oczekiwaniu na atak Katsu. Ten ruszył dość powolnie. Widać było, że ta masa mięśniowa poważnie zmniejszyła jego szybkość. To mogła być szansa Rave’a. Lecz zanim ten czołg do niego się doczłapał stało się coś niedobrego. Zamiast jednego Katsu, szarżowało na młodzieńca ich dwunastu. Pomimo tego, że były to iluzje i na dodatek wolniejsze od chłopaka nie dał rady uniknąć ich wszystkich ciosów. Po chwili doszedł jeden. Zaraz potem kolejne. Zanim się zorientował był otoczony, a kanonada ciosów spadała na niego raz za razem. Nie miał żadnych szans. Ta technika tworząca iluzje, była cholernie nieprzyjemna. Setki, jak nie tysiące ciosów trafiały w ciało lazurowookiego i miotało nim jak szatan.
Po kilku minutach ataki ustały, zaś Rave leżał na ziemi. Krew lała się z kilkunastu ran. Katsu pomimo utraty siły, zyskał cholernie dużo siły. Zbyt dużo. Fuzja Raziela i Vernila miała dość. Jakie to wszystko miało znaczenie. Nieważne jak się starał. Nieważne co zrobił. I tak był słabszy. Hazard miał o wiele szerszy arsenał. Miał o wiele większe doświadczenie. Tsuful to wszystko wykorzystywał i obracał przeciwko swojemu przeciwnikowi. Wszystko było bezcelowe. Jest tylko fuzją, dwóch słabych kadetów. To od początku był zły pomysł. Kurwa, przecież nie było szans na wygraną. Mógł teraz zamknąć oczy i umrzeć, zaś nikt by się nim nie przejął. Mógł już na zawsze być wolny. Powoli zaczął odpływać. Chyba stare powiedzenie, że przed śmiercią widzi się osoby, na których nam zależy jest prawdą. Wojownikowi pokazywały się kolejno twarze osób, które coś dla niego znaczyły. Vivian, Eve, Vulfilia, Pofu, ta dziewczyna April, która w niego wierzyła i Hazard, który wierzył, że pomogą mu odzyskać jego ciało. Oni wszyscy wierzyli, że Race pokona Katsu.
- Nie mogę ich zawieść. – powiedział cicho do siebie podnosząc się. Do jego uszu doszła krytyczna uwaga Detektywa i czas jaki im pozostał. – Jak jesteś taki chojrak to choć i sam walcz. – warknął prostując się.
Krew płynęła z rozciętego policzka i licznych ran na torsie i ramionach. Kamizelka była totalnie zniszczona, więc złotowłosy bez żalu ją odrzucił. Prawe ramię zwisało mu dziwnie. Najpewniej było wybite. Nos lazurowookiego też pulsował bólem. Jednak to nie przeszkadzało mu we wpatrywaniu się w Katsu.
- Wiesz Katsu. Coś Ci powiem. Żal mi Ciebie. – powiedział po czym nastawił sobie ramię i nos. Lekki grymas bólu przeszył jego twarz, ale oczy Super Saiyanina w dalszym ciągu wpatrywały się w mięśniaka. – Jesteś tylko nic nieznaczącym glutem. Reliktem przeszłości, który musi przejmować ciała silniejszych i lepszych od siebie. Niby tak nienawidzisz nas Saiyan, ale jednak przebywasz w ciele jednego z nich. Moc, którą ukazujesz. Techniki, których używasz. Nic z tych rzeczy nie należy do ciebie. To wszystko należy do Hazarda. Mówisz o mocy Tsufuli. Pozwól, że ja Ci coś powiem o mocy Saiyan. Możemy walczyć nawet do śmierci, a nawet wtedy staramy się zabrać swego wroga ze sobą. Więc jeśli tak się stanie, to pójdziemy do piekła razem. – powiedział Rave i zaczął skupiać energię. Olbrzymia moc wydostała się z jego ciała i zaczęła niszczyć podłoże pod nim. Chłopak nie miał już nic do stracenia. Więc teraz postanowił dać z siebie wszystko.
Wystrzelił jak piorun i uderzył Katsu prosto w żołądek. Następnie seria ciosów na tors i twarz. W każde uderzenie wkładał nienawiść do Tsufula i wiarę swoich towarzyszy. Chciał sprawić, żeby ten gnój czuł ból. Żeby pożałował zadarcia z jego rasę. Ostatni cios zadał hakiem na szczękę. Lecz nie był to koniec. Odskoczył na kilka kroków i skupił energię do ataku. Chciał wykorzystać atak Vernila, którego ten jeszcze nikomu nie ukazywał. Cóż. Raz kozie śmierć. Skupił całą moc, a jego ciało otoczyła złota powłoka.
- Żryj to gnoju! – krzyknął i wystrzelił z bliskiej odległości prosto w Katsu. Wiedział, że technika miała niszczyć cele ulokowane daleko w powietrzu, lecz miał to gdzieś. Nieważne czy znajdzie się w obszarze ataku. Ważne, że Tsuful też dostanie.
Occ:
Haziu. Atak doszedł.
Atak dodatkowy.
Potężny atak za 5000 dmg
Heat Dome Attack za 9000 dmg.
Razem dla Ciebie 14000 dmg.
Dla mnie
75 KI za SSJ
7650 KI za HDA
Kiedy wreszcie udało mu się wygrzebać, ze skałki, która zaraz po tym zamieniła się w gruz zobaczył coś co mu się nie spodobało. Katsu zaczął wydzielać, z siebie jeszcze więcej energii. Katsu wykorzystał naturalne umiejętności Saiyanina. Nie dość, że kontrolował Super Saiyanina Hazarda, to jeszcze zamierzał się wzmocnić. Tego już było za dużo. Próbował go zaatakować, jednak energia i jej podmuchy skutecznie mu to uniemożliwiały. Pozostawało mu tylko bezczynne przypatrywanie się. Hazard zaczął przybierać na sile. Jego mięśnie stały się jeszcze większe. Wojownik nie wiedział czy to jest jakieś pod stadium Super Saiyanina, czy może kolejny poziom. Nie było to teraz najważniejsze. Ważne było to, że to lazurowooki musiał się zmierzyć z tym monstrum.
Złotowłosy podniósł gardę w oczekiwaniu na atak Katsu. Ten ruszył dość powolnie. Widać było, że ta masa mięśniowa poważnie zmniejszyła jego szybkość. To mogła być szansa Rave’a. Lecz zanim ten czołg do niego się doczłapał stało się coś niedobrego. Zamiast jednego Katsu, szarżowało na młodzieńca ich dwunastu. Pomimo tego, że były to iluzje i na dodatek wolniejsze od chłopaka nie dał rady uniknąć ich wszystkich ciosów. Po chwili doszedł jeden. Zaraz potem kolejne. Zanim się zorientował był otoczony, a kanonada ciosów spadała na niego raz za razem. Nie miał żadnych szans. Ta technika tworząca iluzje, była cholernie nieprzyjemna. Setki, jak nie tysiące ciosów trafiały w ciało lazurowookiego i miotało nim jak szatan.
Po kilku minutach ataki ustały, zaś Rave leżał na ziemi. Krew lała się z kilkunastu ran. Katsu pomimo utraty siły, zyskał cholernie dużo siły. Zbyt dużo. Fuzja Raziela i Vernila miała dość. Jakie to wszystko miało znaczenie. Nieważne jak się starał. Nieważne co zrobił. I tak był słabszy. Hazard miał o wiele szerszy arsenał. Miał o wiele większe doświadczenie. Tsuful to wszystko wykorzystywał i obracał przeciwko swojemu przeciwnikowi. Wszystko było bezcelowe. Jest tylko fuzją, dwóch słabych kadetów. To od początku był zły pomysł. Kurwa, przecież nie było szans na wygraną. Mógł teraz zamknąć oczy i umrzeć, zaś nikt by się nim nie przejął. Mógł już na zawsze być wolny. Powoli zaczął odpływać. Chyba stare powiedzenie, że przed śmiercią widzi się osoby, na których nam zależy jest prawdą. Wojownikowi pokazywały się kolejno twarze osób, które coś dla niego znaczyły. Vivian, Eve, Vulfilia, Pofu, ta dziewczyna April, która w niego wierzyła i Hazard, który wierzył, że pomogą mu odzyskać jego ciało. Oni wszyscy wierzyli, że Race pokona Katsu.
- Nie mogę ich zawieść. – powiedział cicho do siebie podnosząc się. Do jego uszu doszła krytyczna uwaga Detektywa i czas jaki im pozostał. – Jak jesteś taki chojrak to choć i sam walcz. – warknął prostując się.
Krew płynęła z rozciętego policzka i licznych ran na torsie i ramionach. Kamizelka była totalnie zniszczona, więc złotowłosy bez żalu ją odrzucił. Prawe ramię zwisało mu dziwnie. Najpewniej było wybite. Nos lazurowookiego też pulsował bólem. Jednak to nie przeszkadzało mu we wpatrywaniu się w Katsu.
- Wiesz Katsu. Coś Ci powiem. Żal mi Ciebie. – powiedział po czym nastawił sobie ramię i nos. Lekki grymas bólu przeszył jego twarz, ale oczy Super Saiyanina w dalszym ciągu wpatrywały się w mięśniaka. – Jesteś tylko nic nieznaczącym glutem. Reliktem przeszłości, który musi przejmować ciała silniejszych i lepszych od siebie. Niby tak nienawidzisz nas Saiyan, ale jednak przebywasz w ciele jednego z nich. Moc, którą ukazujesz. Techniki, których używasz. Nic z tych rzeczy nie należy do ciebie. To wszystko należy do Hazarda. Mówisz o mocy Tsufuli. Pozwól, że ja Ci coś powiem o mocy Saiyan. Możemy walczyć nawet do śmierci, a nawet wtedy staramy się zabrać swego wroga ze sobą. Więc jeśli tak się stanie, to pójdziemy do piekła razem. – powiedział Rave i zaczął skupiać energię. Olbrzymia moc wydostała się z jego ciała i zaczęła niszczyć podłoże pod nim. Chłopak nie miał już nic do stracenia. Więc teraz postanowił dać z siebie wszystko.
Wystrzelił jak piorun i uderzył Katsu prosto w żołądek. Następnie seria ciosów na tors i twarz. W każde uderzenie wkładał nienawiść do Tsufula i wiarę swoich towarzyszy. Chciał sprawić, żeby ten gnój czuł ból. Żeby pożałował zadarcia z jego rasę. Ostatni cios zadał hakiem na szczękę. Lecz nie był to koniec. Odskoczył na kilka kroków i skupił energię do ataku. Chciał wykorzystać atak Vernila, którego ten jeszcze nikomu nie ukazywał. Cóż. Raz kozie śmierć. Skupił całą moc, a jego ciało otoczyła złota powłoka.
- Żryj to gnoju! – krzyknął i wystrzelił z bliskiej odległości prosto w Katsu. Wiedział, że technika miała niszczyć cele ulokowane daleko w powietrzu, lecz miał to gdzieś. Nieważne czy znajdzie się w obszarze ataku. Ważne, że Tsuful też dostanie.
Occ:
Haziu. Atak doszedł.
Atak dodatkowy.
Potężny atak za 5000 dmg
Heat Dome Attack za 9000 dmg.
Razem dla Ciebie 14000 dmg.
Dla mnie
75 KI za SSJ
7650 KI za HDA
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Wto Gru 10, 2013 7:23 pm
Dużo czasu minęło nim Rave podniósł się po tym diabelskim ataku. Katsu był pełen podziwu, że w ogóle jest w stanie dalej walczyć. Wykorzystał moment przerwy, by prześledzić dokładnie sytuację w zniszczonym mieście. To, że stracił dwójkę podwładnych wiedział już kilka minut temu. Teraz tamta grupka była razem, zapewne planując co dalej. 6 osób, z czego 2 po chwili... opuściły planetę. Rozpoznał te osoby, to June, będąca do niedawna pod kontrolą Tsufula, oraz Reito, Saiyan przybyły z Ziemi. To ciekawe że akurat ta dwójka zdecydowała się na ewakuację. Byliby dla niego całkiem niezłymi przeciwnikami. A tak pozostała 4 - jedna Ki na skraju życia, jedna zbyt słaba żeby zabawić go choć 10 sekund, jedna wyczerpana po walce i ostatnia - najsilniejsza, należąca do Kuro. To właśnie on będzie jego następnym i zarazem najbardziej wymagającym przeciwnikiem. Ale najpierw trzeba zakończyć wszystkie sprawy w tym miejscu.
- Ooo Śpiąca Królewna wreszcie wstała - zakpił, gdy spostrzegł podnoszącego się Saiyan'a.
W tym momencie jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Katsu usłyszał czyjś krzyk, a gdy spojrzał w stronę skąd odgłos ten dochodził, ujrzał gościa który nie tak dawno stanął mu na drodze podczas walki z trójką kadetów. Jakiś czas temu Tsuful zdawał sobie sprawę z jego obecności, jednak w ferworze walki zapomniał o nim. To co ten gość powiedział rozwikłało tajemnicę jego dziwnego przeciwnika.
- Fuzja? - rzekł na głos - brzmi jak połączenie kilku rzeczy w jedną... - po chwili poukładał wszystkie klocki - aaa wiec to tak zdobyliście tę moc. Wasza dwójka stworzyła jednego wojownika, sumując Wasze moce. Teraz rozumiem. Jednakże zostało Wam tylko 10 minut, trochę mało czasu. Wiecie co - uśmiechnął się szeroko - skończę z Wami jeszcze zanim się od siebie odłączycie.
Ciekawił go jednak fakt, jak coś takiego jest możliwe. Był Królem rasy, która stała na wysokim poziomie technologicznym. Pamiętał, że jego naukowcy prowadzili różne eksperymenty, również takie mające na celu scalenie dwóch jednostek w jedną. Zawsze jednak coś poszło nie tak. A te zawszone małpy dotarły do tego jak to zrobić. Chociaż... zaraz, zaraz, to nie Saiyan'ie na to wpadli. To ten cholerny facet, on musiał zdradzić im ten sekret. Jeśli tak, to nie może pozwolić by powiedział o tym komuś jeszcze. Już miał startować w jego stronę, gdy Rave zaczął się zwracać bezpośrednio do niego. Wysłuchał do końca jego monologu, ziewając teatralnie.
- Bla bla bla, gówno mnie to obchodzi. Ten dzieciak był na tyle głupi, że dał się złapać w tak banalną pułapkę. Żal było z tego nie skorzystać. Mówisz o walce do śmierci? Twoja zbliża się nieuchronnie....
Oponent zaatakował. Katsu odczuł braki w szybkości. Nie był w stanie uniknąć salwy ciosów która się na niego posypała. Po ciosie w żołądek zgiął się wpół. Każde uderzenie sprawiało ból. Po ostatnim "haku" wypluł z ust krew. Wylądował na ziemi, robiąc w niej małe wgłębienie. Spojrzał na rywala - ten akurat sposobił się do wystrzelenia fali uderzeniowej. Postanowił wykorzystać inny rodzaj bariery niż przedtem. Nim energetyczny atak doszedł do Tsufula, ten zdążył już wytworzyć dookoła swego ciała, okrągłą, fioletową otoczkę. Rozległ się charakterystyczny dźwięk, po czym wystrzelona Ki została zneautralizowana.
- Nieźle - otarł wierzchem dłoni krew z ust - Ale nadal nie rozumiesz - westchnął przeciągle.
Przystąpił do ataku. Skupił uwagę na Ki Saiyan'a i po chwili udało mu się go sparaliżować. Ten sam trik, który nie tak dawno został użyty na Kuro. Tym razem przyszło mu to dużo łatwiej, a to za sprawą sporej różnicy w mocy tej dwójki.
- Stój tu grzecznie, a ja tymczasem zajmę się Twoim kolegą - rzekł.
Odbił się od podłoża i ruszył w stronę detektywa. Gość nie zdążył się schronić, a Król już stał przed nim. Uśmiechnął się złośliwie i skrzyżował ramiona.
- W zasadzie powinienem być Ci wdzięczny. Dzięki Tobie mogłem choć przez chwilę powalczyć na poważnie. Jednakże Twoja szeroka wiedza może sprawić mi kłopoty, tak więc... Sayonara!
Prostym kopnięciem trafił mężczyznę w kark, łamiąc mu go i zabijając na miejscu. Martwe ciało potoczyło się przez kilkanaście metrów, aż zatrzymało się w kraterze. Jednym z wielu w okolicy. Wrócił do prawdziwego przeciwnika. Stanął przed nim i przybrał poważny wyraz twarzy.
- Stoisz tu jak pizda, nie mogąc oprzeć się mej mocy. I Ty masz czelność mówić, że zabierzesz mnie ze sobą do piekła?
Mocnym ciosem uderzył prosto w żołądek Rave'a. Zrobił krótką przerwę, po czym rozbił pięścią jego nos. Znów pauza i następne uderzenie. Bawił się w ten sposób przez jakiś czas, aż włożył w cios całą siłę. Chłopak odleciał do tyłu i padł na ziemię. Katsu wypuścił głośno powietrze i wyłączył tryb Ascended, wracając do zwykłej formy Super Saiyan'a.
OCC:
Przypominam, że podczas trwania Zanzokena minęły 3 tury, więc tzw. "cooldown" ataków fizycznych oraz technik znacznie przyśpieszył. I tak:
Barierre - minus 5850 Ki.
Telekineza paraliżująca na 2 tury.
Dla Detektywa - podobno jest bardzo słaby fizycznie, jednak trzymając się mechaniki - podstawowy dla niego.
Dla Rave'a - potężny (jeszcze na ASSJ) - 4796 dmg.
Zdejmuje ASSJ, ale zapomniałem odbierać sobie przez ten czas Ki. Zebrało się 5 tur, za jedną minus 100 Ki, więc łącznie - minus 500Ki.
Sumując:
Moje HP - 21486 minus 5000 = 16486 = 14108 (po zdjęciu ASSJ)
Moja Ki - 24728 minus (5850 + 500) = 24728 minus 6350 = 18378. Po zdjęciu ASSJ = 16090.
- Ooo Śpiąca Królewna wreszcie wstała - zakpił, gdy spostrzegł podnoszącego się Saiyan'a.
W tym momencie jednak wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Katsu usłyszał czyjś krzyk, a gdy spojrzał w stronę skąd odgłos ten dochodził, ujrzał gościa który nie tak dawno stanął mu na drodze podczas walki z trójką kadetów. Jakiś czas temu Tsuful zdawał sobie sprawę z jego obecności, jednak w ferworze walki zapomniał o nim. To co ten gość powiedział rozwikłało tajemnicę jego dziwnego przeciwnika.
- Fuzja? - rzekł na głos - brzmi jak połączenie kilku rzeczy w jedną... - po chwili poukładał wszystkie klocki - aaa wiec to tak zdobyliście tę moc. Wasza dwójka stworzyła jednego wojownika, sumując Wasze moce. Teraz rozumiem. Jednakże zostało Wam tylko 10 minut, trochę mało czasu. Wiecie co - uśmiechnął się szeroko - skończę z Wami jeszcze zanim się od siebie odłączycie.
Ciekawił go jednak fakt, jak coś takiego jest możliwe. Był Królem rasy, która stała na wysokim poziomie technologicznym. Pamiętał, że jego naukowcy prowadzili różne eksperymenty, również takie mające na celu scalenie dwóch jednostek w jedną. Zawsze jednak coś poszło nie tak. A te zawszone małpy dotarły do tego jak to zrobić. Chociaż... zaraz, zaraz, to nie Saiyan'ie na to wpadli. To ten cholerny facet, on musiał zdradzić im ten sekret. Jeśli tak, to nie może pozwolić by powiedział o tym komuś jeszcze. Już miał startować w jego stronę, gdy Rave zaczął się zwracać bezpośrednio do niego. Wysłuchał do końca jego monologu, ziewając teatralnie.
- Bla bla bla, gówno mnie to obchodzi. Ten dzieciak był na tyle głupi, że dał się złapać w tak banalną pułapkę. Żal było z tego nie skorzystać. Mówisz o walce do śmierci? Twoja zbliża się nieuchronnie....
Oponent zaatakował. Katsu odczuł braki w szybkości. Nie był w stanie uniknąć salwy ciosów która się na niego posypała. Po ciosie w żołądek zgiął się wpół. Każde uderzenie sprawiało ból. Po ostatnim "haku" wypluł z ust krew. Wylądował na ziemi, robiąc w niej małe wgłębienie. Spojrzał na rywala - ten akurat sposobił się do wystrzelenia fali uderzeniowej. Postanowił wykorzystać inny rodzaj bariery niż przedtem. Nim energetyczny atak doszedł do Tsufula, ten zdążył już wytworzyć dookoła swego ciała, okrągłą, fioletową otoczkę. Rozległ się charakterystyczny dźwięk, po czym wystrzelona Ki została zneautralizowana.
- Nieźle - otarł wierzchem dłoni krew z ust - Ale nadal nie rozumiesz - westchnął przeciągle.
Przystąpił do ataku. Skupił uwagę na Ki Saiyan'a i po chwili udało mu się go sparaliżować. Ten sam trik, który nie tak dawno został użyty na Kuro. Tym razem przyszło mu to dużo łatwiej, a to za sprawą sporej różnicy w mocy tej dwójki.
- Stój tu grzecznie, a ja tymczasem zajmę się Twoim kolegą - rzekł.
Odbił się od podłoża i ruszył w stronę detektywa. Gość nie zdążył się schronić, a Król już stał przed nim. Uśmiechnął się złośliwie i skrzyżował ramiona.
- W zasadzie powinienem być Ci wdzięczny. Dzięki Tobie mogłem choć przez chwilę powalczyć na poważnie. Jednakże Twoja szeroka wiedza może sprawić mi kłopoty, tak więc... Sayonara!
Prostym kopnięciem trafił mężczyznę w kark, łamiąc mu go i zabijając na miejscu. Martwe ciało potoczyło się przez kilkanaście metrów, aż zatrzymało się w kraterze. Jednym z wielu w okolicy. Wrócił do prawdziwego przeciwnika. Stanął przed nim i przybrał poważny wyraz twarzy.
- Stoisz tu jak pizda, nie mogąc oprzeć się mej mocy. I Ty masz czelność mówić, że zabierzesz mnie ze sobą do piekła?
Mocnym ciosem uderzył prosto w żołądek Rave'a. Zrobił krótką przerwę, po czym rozbił pięścią jego nos. Znów pauza i następne uderzenie. Bawił się w ten sposób przez jakiś czas, aż włożył w cios całą siłę. Chłopak odleciał do tyłu i padł na ziemię. Katsu wypuścił głośno powietrze i wyłączył tryb Ascended, wracając do zwykłej formy Super Saiyan'a.
OCC:
Przypominam, że podczas trwania Zanzokena minęły 3 tury, więc tzw. "cooldown" ataków fizycznych oraz technik znacznie przyśpieszył. I tak:
Barierre - minus 5850 Ki.
Telekineza paraliżująca na 2 tury.
Dla Detektywa - podobno jest bardzo słaby fizycznie, jednak trzymając się mechaniki - podstawowy dla niego.
Dla Rave'a - potężny (jeszcze na ASSJ) - 4796 dmg.
Zdejmuje ASSJ, ale zapomniałem odbierać sobie przez ten czas Ki. Zebrało się 5 tur, za jedną minus 100 Ki, więc łącznie - minus 500Ki.
Sumując:
Moje HP - 21486 minus 5000 = 16486 = 14108 (po zdjęciu ASSJ)
Moja Ki - 24728 minus (5850 + 500) = 24728 minus 6350 = 18378. Po zdjęciu ASSJ = 16090.
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Wto Gru 10, 2013 10:01 pm
Wszystko działo się coraz szybciej. Rave atakował, potężny atak który wysłał przeciwka w powietrze. To jednak nie było wszystko. To była kombinacja z arsenału Vernila. Przeciwnik znajdował się idealnie nad nim. Teraz był czas na drugi atak. Najsilniejszy atak energetyczny, jaki w swym arsenale posiadał wojownik fuzyjny. Wielki, wręcz ogromny promień został wysłany w kierunku Tsufula. Niestety. Cały został pochłonięty przez barierę...
-No cóż, wiem jedno. Ta technika jest strasznie… wyczerpująca…- skomentował w myślach. Teraz był czas na nudne pogadanki. Tsuful zaczął mówić, że rozumie, czym jest fuzja, że dziesięć minut to mało…. Rave zaczął palcem wskazującym drapać się w czubek nosa. Jego oczy wpatrywały się w to, co się dzieje między nimi i przez to powstał swoisty zez. „Ocknął się” dopiero, gdy białowłosy powiedział „stój grzecznie”. Wtedy zmarszczył brwi i uważnie obserwował to, co czyni przeciwnik. Leciał w stronę detektywa. Zaczął mówić, że powinien mu dziękować i takie tam bzdety.. Chwilę później jednym prostym kopnięciem zabił go… Ciało detektywa przeleciało kilkanaście metrów i zatrzymało się w kraterze. Rave wodził wzrokiem po torze lotu martwego już wojownika.
-Najwidoczniej był zbyt słaby, … Ale stworzył najsilniejszego wojownika w uniwersum! –Wykrzyczał głośno. W tym czasie zgiął rękę w łokciu.. Nie mógł!
-Cholerne sztuczki! – pomyślał Rave. Tsuful zaczął iść w kierunku Złotowłosego. Znowu zaczął coś niewyraźnie mówić. Białowłosy zatrzymał się dopiero, gdy, stał twarzą w twarz z wojownikiem fuzyjny. Rave z całych sił chciał odskoczyć, jednak nie udawało mu się to. Jego ciało było sparaliżowane. Tsuful zadał cios. Silne uderzenie w brzuch. Złotowłosy wypluł spore ilości krwi na przedramię swojego przeciwnika. I poleciał daleko w tył.. Znów to samo. Bolesne zderzenie z ziemią i jeszcze boleśniejsze szuranie po niej zmęczonymi i poobdzieranymi plecami. Szybko pozbierał się. Wstał i wyciągnął przed siebie dłoń. Zacisnął pięść. Zaczął wysyłać do niej energię Ki z całego swojego organizmu. Nie trwało to długo, co to dla tak silnego wojownika, jakim okazał się złotowłosy. Fioletowy zbliżał się. Gdy był kilka metrów przed Zielonookim, ten otworzył dłoń. Błyskawicznie powstałą w niej mała kulka energii.
-Big Bang ATTACK! – Krzyknął wojownik a mała kulka zwiększyła swój rozmiar kilkukrotnie i niczym z armaty, wystrzeliła z ręki użytkownika i poleciała w kierunku przeciwnika. Spojrzał na swoją rękę. Potem spojrzał na kulę. Ruszył przed siebie. Atak dotarł. Kule zderzyła się z opętanym Saiyanem i solidnie, bo zraniła. Rave stworzył w prawej ręce ki-sworda, o pięknym granatowym odcieniu. Szybki bieg przeistoczył się w lot. Jego aura zwiększyła się. Zataczał łuk. Uważnie obserwował przeciwnika. Ten był jeszcze w amoku z powodu zderzenia się z techniką energetyczną.
-A, co ja się będę pierdolił… -powiedział i koncentrując energię ruszył na przeciwnika. Pojawił się po prawej stronie Tsufula i jednym prostym cięciem rozciął mu prawą rękę od ramienia po nadgarstek. Rana był głęboka i cienka. Zaraz po tym odskoczył
-Kolejna blizna do kolekcji? Ta może być nawet piękniejsza od tej na twarzy –powiedział, po czym uśmiechnął się szeroko. To właśnie swoim uśmiechem zamaskował zmęczenie, jakie zaczęło go ogarniać po tej szarży. Trzy techniki to było o wiele za dużo…
-Cholera, musze uważać… Zostało mi już niewiele Ki.. Ale nie poddam się. Nie pokona mnie jakiś g.. glut.-Podsumował w myślach.
OCC:
No to tak:
Twój atak trafia czyli dla mnie – 11340- 4796=6544
W Ciebie leci:
BBA za 4500DMG koszt 4275
Ki Sword za 4600 DMG koszt 4600
Łącznie dla Ciebie, 9100 DMG
Ki= 13250-4275-4600-75(SSJ)=4300
-No cóż, wiem jedno. Ta technika jest strasznie… wyczerpująca…- skomentował w myślach. Teraz był czas na nudne pogadanki. Tsuful zaczął mówić, że rozumie, czym jest fuzja, że dziesięć minut to mało…. Rave zaczął palcem wskazującym drapać się w czubek nosa. Jego oczy wpatrywały się w to, co się dzieje między nimi i przez to powstał swoisty zez. „Ocknął się” dopiero, gdy białowłosy powiedział „stój grzecznie”. Wtedy zmarszczył brwi i uważnie obserwował to, co czyni przeciwnik. Leciał w stronę detektywa. Zaczął mówić, że powinien mu dziękować i takie tam bzdety.. Chwilę później jednym prostym kopnięciem zabił go… Ciało detektywa przeleciało kilkanaście metrów i zatrzymało się w kraterze. Rave wodził wzrokiem po torze lotu martwego już wojownika.
-Najwidoczniej był zbyt słaby, … Ale stworzył najsilniejszego wojownika w uniwersum! –Wykrzyczał głośno. W tym czasie zgiął rękę w łokciu.. Nie mógł!
-Cholerne sztuczki! – pomyślał Rave. Tsuful zaczął iść w kierunku Złotowłosego. Znowu zaczął coś niewyraźnie mówić. Białowłosy zatrzymał się dopiero, gdy, stał twarzą w twarz z wojownikiem fuzyjny. Rave z całych sił chciał odskoczyć, jednak nie udawało mu się to. Jego ciało było sparaliżowane. Tsuful zadał cios. Silne uderzenie w brzuch. Złotowłosy wypluł spore ilości krwi na przedramię swojego przeciwnika. I poleciał daleko w tył.. Znów to samo. Bolesne zderzenie z ziemią i jeszcze boleśniejsze szuranie po niej zmęczonymi i poobdzieranymi plecami. Szybko pozbierał się. Wstał i wyciągnął przed siebie dłoń. Zacisnął pięść. Zaczął wysyłać do niej energię Ki z całego swojego organizmu. Nie trwało to długo, co to dla tak silnego wojownika, jakim okazał się złotowłosy. Fioletowy zbliżał się. Gdy był kilka metrów przed Zielonookim, ten otworzył dłoń. Błyskawicznie powstałą w niej mała kulka energii.
-Big Bang ATTACK! – Krzyknął wojownik a mała kulka zwiększyła swój rozmiar kilkukrotnie i niczym z armaty, wystrzeliła z ręki użytkownika i poleciała w kierunku przeciwnika. Spojrzał na swoją rękę. Potem spojrzał na kulę. Ruszył przed siebie. Atak dotarł. Kule zderzyła się z opętanym Saiyanem i solidnie, bo zraniła. Rave stworzył w prawej ręce ki-sworda, o pięknym granatowym odcieniu. Szybki bieg przeistoczył się w lot. Jego aura zwiększyła się. Zataczał łuk. Uważnie obserwował przeciwnika. Ten był jeszcze w amoku z powodu zderzenia się z techniką energetyczną.
-A, co ja się będę pierdolił… -powiedział i koncentrując energię ruszył na przeciwnika. Pojawił się po prawej stronie Tsufula i jednym prostym cięciem rozciął mu prawą rękę od ramienia po nadgarstek. Rana był głęboka i cienka. Zaraz po tym odskoczył
-Kolejna blizna do kolekcji? Ta może być nawet piękniejsza od tej na twarzy –powiedział, po czym uśmiechnął się szeroko. To właśnie swoim uśmiechem zamaskował zmęczenie, jakie zaczęło go ogarniać po tej szarży. Trzy techniki to było o wiele za dużo…
-Cholera, musze uważać… Zostało mi już niewiele Ki.. Ale nie poddam się. Nie pokona mnie jakiś g.. glut.-Podsumował w myślach.
OCC:
No to tak:
Twój atak trafia czyli dla mnie – 11340- 4796=6544
W Ciebie leci:
BBA za 4500DMG koszt 4275
Ki Sword za 4600 DMG koszt 4600
Łącznie dla Ciebie, 9100 DMG
Ki= 13250-4275-4600-75(SSJ)=4300
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Pią Gru 13, 2013 11:34 pm
Walka zbliżała się wielkimi krokami do końca. Katsu miał przewagę, to było pewne. Tylko z początku wyglądało to inaczej, im bardziej się rozkręcali tym zwiększała się różnica pomiędzy nimi. Pytanie tylko czy załatwi ich razem póki tkwią w jednym ciele, czy może przeżyją do rozdzielenia i wtedy zabije każdego z osobna.
Żółtawa kula energii została wystrzelona z dłoni Rave'a. Tsuful zbytnio się rozluźnił i nie zdążył uniknąć ataku. Wszystko wokół niego eksplodowało, wzniecając masę kurzy i pyłu. Po chwili w kłębach dymu pojawił się białowłosy. Na jego klatce piersiowej nie było już czarnego kostiumu, został rozerwany Big Bang Attack'iem. Skóra w tym miejscu była mocno zaczerwieniona i zadrapana. Katsu miał przez chwilę problemy z oddychaniem.
- Nie... powinienem - wystękał - opuszczać... gardy.
Musiał już przygotowywać się do kolejnych pojedynków. Im więcej siły zachowa teraz, tym łatwiej będzie mu rozprawić się z resztą. A właśnie w tym momencie w bardzo głupi sposób się osłabił. Nie może sobie więcej na to pozwolić. Czas to kończyć. Wyczuwał w oddali Ki Kuro, on będzie jego następnym celem. Otrzepał się z kurzu i spojrzał z uśmiechem na oponenta. Po chwili wytworzył w dłoni energetyczne ostrze. Ruszył z impetem na Rave'a. Biegł coraz szybciej i szybciej. I nagle....
Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Dało się słyszeć ostry świst, rozbłysło białawe światło. W następnej chwili Katsu stał kilka metrów za Saiyan'em, nieco pochylony jakby dopiero co zadał cięcie. Przeciwnik nie poruszył się nawet o centymetr. I wtedy z jego boku chlusnęła krew, zalewając ziemię wokół niego. Rana była głęboka i bolesna. W takim tempie wykrwawi się na śmierć, przyśpieszając swoją i tak już pewną podróż w zaświaty.
OCC:
Jako że wykorzystałeś atak dodatkowy, którego w zapasie już nie miałeś, robimy tak jak się umawialiśmy - dochodzi tylko BBA.
14108 - 4500 dmg = 9608 HP.
Ki Sword za 4230 dmg = tyle samo Ki odejmuje sobie.
16090 - 4230 = 11860 Ki.
Raziel, niech fuzja już puści ~ June
Żółtawa kula energii została wystrzelona z dłoni Rave'a. Tsuful zbytnio się rozluźnił i nie zdążył uniknąć ataku. Wszystko wokół niego eksplodowało, wzniecając masę kurzy i pyłu. Po chwili w kłębach dymu pojawił się białowłosy. Na jego klatce piersiowej nie było już czarnego kostiumu, został rozerwany Big Bang Attack'iem. Skóra w tym miejscu była mocno zaczerwieniona i zadrapana. Katsu miał przez chwilę problemy z oddychaniem.
- Nie... powinienem - wystękał - opuszczać... gardy.
Musiał już przygotowywać się do kolejnych pojedynków. Im więcej siły zachowa teraz, tym łatwiej będzie mu rozprawić się z resztą. A właśnie w tym momencie w bardzo głupi sposób się osłabił. Nie może sobie więcej na to pozwolić. Czas to kończyć. Wyczuwał w oddali Ki Kuro, on będzie jego następnym celem. Otrzepał się z kurzu i spojrzał z uśmiechem na oponenta. Po chwili wytworzył w dłoni energetyczne ostrze. Ruszył z impetem na Rave'a. Biegł coraz szybciej i szybciej. I nagle....
Wszystko wydarzyło się w ułamku sekundy. Dało się słyszeć ostry świst, rozbłysło białawe światło. W następnej chwili Katsu stał kilka metrów za Saiyan'em, nieco pochylony jakby dopiero co zadał cięcie. Przeciwnik nie poruszył się nawet o centymetr. I wtedy z jego boku chlusnęła krew, zalewając ziemię wokół niego. Rana była głęboka i bolesna. W takim tempie wykrwawi się na śmierć, przyśpieszając swoją i tak już pewną podróż w zaświaty.
OCC:
Jako że wykorzystałeś atak dodatkowy, którego w zapasie już nie miałeś, robimy tak jak się umawialiśmy - dochodzi tylko BBA.
14108 - 4500 dmg = 9608 HP.
Ki Sword za 4230 dmg = tyle samo Ki odejmuje sobie.
16090 - 4230 = 11860 Ki.
Raziel, niech fuzja już puści ~ June
- Rave
- Liczba postów : 10
Data rejestracji : 21/11/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Sob Gru 14, 2013 9:16 pm
Walka. Dwóch wojowników złączonych w jedną postać przeciwko saiyaninowi, w którego ciele urzęduje znana, lecz nielubiana, fioletowa maź – Tsuful. Starcie dobiegało końca. Może i Rave był silniejszy od Białowłosego, jednak tamten miał wprost ogromny arsenał technik, co przechylało szalę zwycięstwa na jego stronę.
Atak energetyczny dotarł do celu. Tsuful opuścił gardę. Stał się zbyt pewny siebie i przeliczył się, myśląc, że atak go nie dosięgnie. Big Bang attack trafił idealnie i mocno nadszarpnął siły Saiyanina, nie wspominając o totalnym zniszczeniu pancerza. Rave miał wyciągniętą rękę przed siebie. Prawą opuścił na wysokość talii. Lewa pilnowała górnych partii przed szybkim atakiem. Zaczął koncentrować energię. Uważnie patrzył na ruchy przeciwnika. Tamten stał. Ruszył. W jego ręce stworzył się ki-sword. Przystąpił do szarży. Energia z całego ciała, wpływała do prawej ręki wojownika o złotych włosach. Na jego twarzy wymalowało się zmęczenie. Lewą ręką przetarł zalane potem czoło.
-Ten Super Saiyan to fajna sprawa. –Powiedział do siebie, gdy spostrzegł, że jego ręka nie napotkała włosów. Tsuful nabierał prędkości. Był coraz bliżej. Gdy odległość między wrogami była już niewielka, Rave chciał uderzyć Niestety okazał się wolniejszy. Szybkie cięcie wycelowane w talę wojownika rozcięło ją. Pod wpływem uderzenia Rave cofnął się kila krokó. Nie stracił koncentracji. Uderzył prawą dłonią przed siebie.
-kiai-ho!- Wykrzyczał. Gdy wyprowadzał uderzenie, pięść zrobiła pół obrotu. Fala powietrza, która wydostała się z dłoni nabrała nadanej rotacji. Szarża została powstrzymana. Ciało przeciwnika leciało cały czas obracając się.
-Dobra! Czas to zakończyć! –Wykrzyczał głośno wojownik i ruszył przed siebie. W ręku stworzył ki-sworda i zaczął biec w kierunku wciąż dryfującego w powietrzu, Tsufula. W połowie drogi, jego imponująca szybkość zaczęła maleć. Tryb super Saiyana wyłączył się. Włosy opadły.
-Cholera jeszcze chwile! –Pomyślał. Zebrał energię na ostatnią szarżę. Wystrzelił z ziemi jak proca. Zaczął lecieć w górę. Chciał był kilka metrów nad Białowłosym. Ten już zdążył upaść na ziemię. Tryb super Saiyana zaczął się w znów uruchamiać, by po chwili złota aura pojawiła się, jeszcze bardziej okazała niż przed chwilą. Rave zaczął pikować w dół. Ki-sword na prawej ręce świecił ciemnym granatowym światłem. Obie ręce wyciągnął nad głowe. Przy drugim nadgarstku także pojawił się miecz, ten jednak był koloru zielonego. Wojownik fuzyjny zaczął okręcać się dokoła własnej osi z niesamowitą prędkością. Leciał na wyczucie. Kręcił się i z ogromną prędkością wbił, a właściwie wwiercił się w ciało Tsufula, a dokładniej w jego brzuch, tuż pod żebrami.
Nie trwało to długo. Aura zaraz po ostatnim locie opadła, Rave ostatkami sił wyleciał w górę, nad przeciwnika i to tam, zaczął rozdzielać się…
OOC:
Kiai-ho na Twój atak – koszt 635 Ki dla nas mniej, a dla Ciebie 2000 DMG .
Atak wirujących ki-swordów -4640 DMG dla Ciebie i analogicznie taki koszt dla nas.
Łącznie:
Dla Ciebie - 6640 DMG
Dla nas- 6715 KI
Atak energetyczny dotarł do celu. Tsuful opuścił gardę. Stał się zbyt pewny siebie i przeliczył się, myśląc, że atak go nie dosięgnie. Big Bang attack trafił idealnie i mocno nadszarpnął siły Saiyanina, nie wspominając o totalnym zniszczeniu pancerza. Rave miał wyciągniętą rękę przed siebie. Prawą opuścił na wysokość talii. Lewa pilnowała górnych partii przed szybkim atakiem. Zaczął koncentrować energię. Uważnie patrzył na ruchy przeciwnika. Tamten stał. Ruszył. W jego ręce stworzył się ki-sword. Przystąpił do szarży. Energia z całego ciała, wpływała do prawej ręki wojownika o złotych włosach. Na jego twarzy wymalowało się zmęczenie. Lewą ręką przetarł zalane potem czoło.
-Ten Super Saiyan to fajna sprawa. –Powiedział do siebie, gdy spostrzegł, że jego ręka nie napotkała włosów. Tsuful nabierał prędkości. Był coraz bliżej. Gdy odległość między wrogami była już niewielka, Rave chciał uderzyć Niestety okazał się wolniejszy. Szybkie cięcie wycelowane w talę wojownika rozcięło ją. Pod wpływem uderzenia Rave cofnął się kila krokó. Nie stracił koncentracji. Uderzył prawą dłonią przed siebie.
-kiai-ho!- Wykrzyczał. Gdy wyprowadzał uderzenie, pięść zrobiła pół obrotu. Fala powietrza, która wydostała się z dłoni nabrała nadanej rotacji. Szarża została powstrzymana. Ciało przeciwnika leciało cały czas obracając się.
-Dobra! Czas to zakończyć! –Wykrzyczał głośno wojownik i ruszył przed siebie. W ręku stworzył ki-sworda i zaczął biec w kierunku wciąż dryfującego w powietrzu, Tsufula. W połowie drogi, jego imponująca szybkość zaczęła maleć. Tryb super Saiyana wyłączył się. Włosy opadły.
-Cholera jeszcze chwile! –Pomyślał. Zebrał energię na ostatnią szarżę. Wystrzelił z ziemi jak proca. Zaczął lecieć w górę. Chciał był kilka metrów nad Białowłosym. Ten już zdążył upaść na ziemię. Tryb super Saiyana zaczął się w znów uruchamiać, by po chwili złota aura pojawiła się, jeszcze bardziej okazała niż przed chwilą. Rave zaczął pikować w dół. Ki-sword na prawej ręce świecił ciemnym granatowym światłem. Obie ręce wyciągnął nad głowe. Przy drugim nadgarstku także pojawił się miecz, ten jednak był koloru zielonego. Wojownik fuzyjny zaczął okręcać się dokoła własnej osi z niesamowitą prędkością. Leciał na wyczucie. Kręcił się i z ogromną prędkością wbił, a właściwie wwiercił się w ciało Tsufula, a dokładniej w jego brzuch, tuż pod żebrami.
Nie trwało to długo. Aura zaraz po ostatnim locie opadła, Rave ostatkami sił wyleciał w górę, nad przeciwnika i to tam, zaczął rozdzielać się…
OOC:
Kiai-ho na Twój atak – koszt 635 Ki dla nas mniej, a dla Ciebie 2000 DMG .
Atak wirujących ki-swordów -4640 DMG dla Ciebie i analogicznie taki koszt dla nas.
Łącznie:
Dla Ciebie - 6640 DMG
Dla nas- 6715 KI
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Nie Gru 15, 2013 7:30 pm
Wszystko działo się w ułamkach sekundy. Jego cięcie trafiło, lecz w tym samym momencie Rave'a posłał w jego stronę potężny podmuch. Katsu nie był w stanie utrzymać się na nogach. Zmiotło go, aż przejechał na plecach przez kilkanaście metrów. A więc oberwali obydwoje. Tsuful zatrzymał się z grymasem złości na twarzy. Nie spodziewał się, że Saiyan będzie stawiał taki opór. Fuzja zbliżała się do końca, pozostały minuty, a może nawet sekundy do rozdzielenia się chłopaków. Nic więc dziwnego, że chcieli zranić go jak tylko mogli, póki jeszcze są w stanie. Oddzielnie będą zbyt słabi.
- Cholera... - wystękał, próbując wstać.
Lecz wtedy stało się coś, co zupełnie go zaskoczyło. Kilka metrów nad sobą ujrzał oponenta. Leciał wprost na niego, atakując Ki Swordem. Pierwszy raz widział tego typu wariacje. Energetyczne ostrze w obu dłoniach, ciało wojownika wirowało. Chciał w ten sposób zwiększyć szybkość ataku, by stał się on niemożliwy do uniknięcia. Sprytnie to sobie wymyślił. Szkoda, że to na nic. Katsu też był szybki, wystarczająco żeby...
Rave dotarł do ziemi. Wwiercił się w nią, dokładnie w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Król. Udało mu się zwiać, pozostawiając jedynie obraz swojej postaci w celu zmylenia przeciwnika. Po raz kolejny ratował się tą techniką. Białowłosy znajdował się teraz wysoko w górze, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Saiyan odbił się od podłoża i wzleciał w stronę nieba, zupełnie nieświadomy, że Tsuful czeka tam na niego by zadać śmiertelny cios. Już zabierał się do ataku, gdy nagle ciało chłopaka spowiło jakieś dziwne światło, które oślepiło Katsu. Zasłonił twarz rękoma, spoglądając jedynie przez małą szparkę między palcami.
- A więc to już koniec?
OCC:
Kiaiho trafia.
Moje HP - 9608 - 2000 = 7608
Zanzoken defensywny, unikam ataku - minus 100 ki (11860 - 100 = 11760 Ki)
- Cholera... - wystękał, próbując wstać.
Lecz wtedy stało się coś, co zupełnie go zaskoczyło. Kilka metrów nad sobą ujrzał oponenta. Leciał wprost na niego, atakując Ki Swordem. Pierwszy raz widział tego typu wariacje. Energetyczne ostrze w obu dłoniach, ciało wojownika wirowało. Chciał w ten sposób zwiększyć szybkość ataku, by stał się on niemożliwy do uniknięcia. Sprytnie to sobie wymyślił. Szkoda, że to na nic. Katsu też był szybki, wystarczająco żeby...
Rave dotarł do ziemi. Wwiercił się w nią, dokładnie w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdował się Król. Udało mu się zwiać, pozostawiając jedynie obraz swojej postaci w celu zmylenia przeciwnika. Po raz kolejny ratował się tą techniką. Białowłosy znajdował się teraz wysoko w górze, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Saiyan odbił się od podłoża i wzleciał w stronę nieba, zupełnie nieświadomy, że Tsuful czeka tam na niego by zadać śmiertelny cios. Już zabierał się do ataku, gdy nagle ciało chłopaka spowiło jakieś dziwne światło, które oślepiło Katsu. Zasłonił twarz rękoma, spoglądając jedynie przez małą szparkę między palcami.
- A więc to już koniec?
OCC:
Kiaiho trafia.
Moje HP - 9608 - 2000 = 7608
Zanzoken defensywny, unikam ataku - minus 100 ki (11860 - 100 = 11760 Ki)
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Pon Gru 16, 2013 8:27 pm
W jednej chwili znowu atakowali. Atak wirujących Ki Swordów był ostatecznym atakiem. Desperacką próbą zadania jakichkolwiek obrażeń zanim fuzja obróci się w proch. W ostatnich sekundach trafili Katsu, lecz ten gnój znów użył iluzji. Lecz nie było już czasu by wykonać poprawę. Kiedy tylko znaleźli się w powietrzu to fuzja padła. Błysnęło jaskrawe światło i na miejscu Rave’a pojawili się obaj kadeci. Jednak nie wyglądali dużo lepiej od swojej fuzji. Powiedzenie, że wyglądali jakby wpadli pod tira mijało by się daleko z rzeczywistością. To była rzeźnia.
Obaj młodzi wojownicy Vegety powoli opadali na piach Pola Bitewnego. Ich wygląd był potworny. Krwawiące rany, siniaki i inne rzeczy, że już o obrażeniach wewnętrznych się nie wspomni. Najwidoczniej rany, które odniósł Rave podczas walki z Katsu przeniosły się na jego twórców. I to w dwójnasób. Życie jest niezbyt fair.
- Kurwa. – przeklął Raziel patrząc się przez chwilę na swoje ręce, na Vernila i na ciało Hazarda, które było opanowane przez fioletowego gluta. – Akurat teraz.
Po chwili jednak zakrztusił się i zaczął kaszleć. Piach Vegety zabarwiła krew zielonookiego, i to w dość znacznych ilościach. Widocznie jego organy były cholernie uszkodzone. Musiał na chwilę zamknąć oczy, bo zaczynał gorzej widzieć. Zewnętrznie też nie było za ładnie. Rany na torsie i rękach, w tym jedna po cięciu mieczem. Na dodatek poparzona skóra od ataków energetycznych. No i oczywiście ramię. Zwisało mu pod dziwnym kątem i pulsowało tępym bólem. Na sto procent było złamane. Krew płynęła po nim jak woda z wodospadu. Młody Zahne wytarł krew z ust i splunął na ziemię. Vernil też nie wyglądał za dobrze, ale nie mogą się poddać.
Spojrzał na Katsu z nienawiścią w oczach. To były chyba jakieś żarty. Scalili się, używali poziomu Super Saiyanina, i dalej nie mogli go pokonać. Jeśli ktoś na górze robił sobie jaja, to naprawdę były nieśmieszne.
- Vernil. – mruknął do towarzysza. – Mamy tylko jeden strzał. W takim stanie nie mamy szans z tym rzeźnikiem. Więc dajmy z siebie wszystko!
Ostatnie zdanie wykrzyczał wyzwalając resztki energii jaka mu pozostała. Jego włosy ponownie stały się złote i uniosły się do góry, zaś szmaragd zmienił barwę na lazur. Zapewne to była ich ostatnia, szaleńcza szarża. Być może za dziesięć minut będą już martwi. Lecz raz Tsufulowi kurna śmierć.
Skupił swoją energię w prawej, jeszcze jako tako zdrowej ręce. Lewa wisiała zupełnie bezużyteczna. Na wierzchu dłoni pojawił się niebiesko-złoty pocisk. Ostatni atak syna Aryenne.
- Big. Bang. ATTACK! – powiedział akcentując każde słowo i strzelając pociskiem w Hazarda. Pocisk miał go wybić w górę.
W chwili wykonania ataku Raz upadł na kolano i znowu zakaszlał krwią. Włosy opadły i stały się ponownie czarne. Koniec. Użył resztek energii na ten ostatni desperacki atak. Teraz mógł tylko czekać na dobicie. Popatrzył się w dal, gdzie odleciała Vivian. Na myśl o niej, ból delikatnie przygasł.
- Heh. Przykro mi Vi, ale raczej już się nie spotkamy. Wybacz. – powiedział do siebie. Jego wzrok stawał się coraz bardziej zamglony. Czekał na koniec.
Occ:
Na SSJ BBA. 972 dmg dla Ciebie (923 KI)
SSJ 75 KI
Obaj młodzi wojownicy Vegety powoli opadali na piach Pola Bitewnego. Ich wygląd był potworny. Krwawiące rany, siniaki i inne rzeczy, że już o obrażeniach wewnętrznych się nie wspomni. Najwidoczniej rany, które odniósł Rave podczas walki z Katsu przeniosły się na jego twórców. I to w dwójnasób. Życie jest niezbyt fair.
- Kurwa. – przeklął Raziel patrząc się przez chwilę na swoje ręce, na Vernila i na ciało Hazarda, które było opanowane przez fioletowego gluta. – Akurat teraz.
Po chwili jednak zakrztusił się i zaczął kaszleć. Piach Vegety zabarwiła krew zielonookiego, i to w dość znacznych ilościach. Widocznie jego organy były cholernie uszkodzone. Musiał na chwilę zamknąć oczy, bo zaczynał gorzej widzieć. Zewnętrznie też nie było za ładnie. Rany na torsie i rękach, w tym jedna po cięciu mieczem. Na dodatek poparzona skóra od ataków energetycznych. No i oczywiście ramię. Zwisało mu pod dziwnym kątem i pulsowało tępym bólem. Na sto procent było złamane. Krew płynęła po nim jak woda z wodospadu. Młody Zahne wytarł krew z ust i splunął na ziemię. Vernil też nie wyglądał za dobrze, ale nie mogą się poddać.
Spojrzał na Katsu z nienawiścią w oczach. To były chyba jakieś żarty. Scalili się, używali poziomu Super Saiyanina, i dalej nie mogli go pokonać. Jeśli ktoś na górze robił sobie jaja, to naprawdę były nieśmieszne.
- Vernil. – mruknął do towarzysza. – Mamy tylko jeden strzał. W takim stanie nie mamy szans z tym rzeźnikiem. Więc dajmy z siebie wszystko!
Ostatnie zdanie wykrzyczał wyzwalając resztki energii jaka mu pozostała. Jego włosy ponownie stały się złote i uniosły się do góry, zaś szmaragd zmienił barwę na lazur. Zapewne to była ich ostatnia, szaleńcza szarża. Być może za dziesięć minut będą już martwi. Lecz raz Tsufulowi kurna śmierć.
Skupił swoją energię w prawej, jeszcze jako tako zdrowej ręce. Lewa wisiała zupełnie bezużyteczna. Na wierzchu dłoni pojawił się niebiesko-złoty pocisk. Ostatni atak syna Aryenne.
- Big. Bang. ATTACK! – powiedział akcentując każde słowo i strzelając pociskiem w Hazarda. Pocisk miał go wybić w górę.
W chwili wykonania ataku Raz upadł na kolano i znowu zakaszlał krwią. Włosy opadły i stały się ponownie czarne. Koniec. Użył resztek energii na ten ostatni desperacki atak. Teraz mógł tylko czekać na dobicie. Popatrzył się w dal, gdzie odleciała Vivian. Na myśl o niej, ból delikatnie przygasł.
- Heh. Przykro mi Vi, ale raczej już się nie spotkamy. Wybacz. – powiedział do siebie. Jego wzrok stawał się coraz bardziej zamglony. Czekał na koniec.
Occ:
Na SSJ BBA. 972 dmg dla Ciebie (923 KI)
SSJ 75 KI
Re: Pole Bitewne
Sro Gru 18, 2013 12:22 pm
Światło rozbłysło. To był znak – znak mówiący, że walka dobiegła końcu. Jedyna osoba na Vegecie, która była w stanie powstrzymać Tsufula.. Rozdzieliła się. Wojownik fuzyjny, który powstał z Vernila oraz Raziela rozłączył się. Stali w powietrzu. Nie było po nich widać śladów walki, ale oboje z wielkim wysiłkiem utrzymywali się w powietrzu. Vernil spojrzał na swoje dłonie. Już nie był w formie super saiyana. Postanowił wylądować. Spojrzał w niebo. Słońce oślepiło jego zmęczone walką i ciągłymi błyskami, oczy.
-Czyli to tak ma się skończyć? W sumie dość szkoda… -skomentował na głos. Spojrzał na swojego przeciwnika. Ten znowu uniknął ataku. To już robiło się nudne. Ale nie ma to tamto walka była wyrównana i ciekawa. Vernil spojrzał na Raziela. Mina towarzysza także nie wyglądała zbyt dobrze. Odezwał się. Ha i to nawet mądrze. Jeden strzał. Half nic nie odpowiedział. Nawet się nie poruszył. Wpatrywał się w niebo. Jego oczy była jakby za mgłą. Jego myśli kręciły się dokoła tego, co czeka go po śmierci. Już zdążył się z nią pogodzić. Raziel ruszył. Miał w sobie na tyle mocy, żeby przejść na wyższy stopień bojowy. Ruszył w prawej ręce kumulował energię. Podbiegł do przeciwnika i wystrzelił w jego stronę kulisty pocisk, który wybił Tsufula w powietrze. Vernil dopiero teraz „obudził się”.
-Nie mogę ruszyć teraz.. Dwa pociski na raz jest w stanie uniknąć… a jeden po drugim? –Pomyślał. Napiął mięśnie. Ruszył. Szybko przebierał nogami. Po drodze jego włosy ponownie podnosiły się. Aura rosła. Tęczówki zmieniły kolor. Atak Raziela trafił. Ponadto wybił Tsufula w powietrze. To był idealny moment na pierwsze ofensywne użycie techniki, ale nie, jako Rave, jako Vernil.
-No cóż, jak walczyć to do końca. –Powiedział do siebie pod nosem. Podniósł ręce w górę i wystrzelił promień w Białowłosego przeciwnika.
-Heat dome attack! –Wykrzyczał a wielki i szeroki promień z wielką prędkością poszybował w kierunku przeciwnika. Trafił? Czy znowu to był tylko miraż? Nic w życiu Vernila nie zirytowało go tak jak ta dziwna technika. Niby uderzasz, ale chybiasz i tak w kółko Macieju.
Half padł na ziemię. Wpatrywał się w niebo, tak jak jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Przeciwnika nigdzie nie widział. Przechylił głowę w prawo - pustka.. piasek gorąc i kamienie jednym słowem –Vegeta. Przechylił głowę w lewo. Raziel, i ta sama pustka, która po lewej.
-Przepraszam RAziel. Chyba byłem zbyt słaby, żeby toczyć tę walkę. –Dopowiedział po chwili. Jednak było coś niepokojącego. Nigdzie nie widział Tsufula.
-Czyżby te dwa ataki pokonały go? –Pomyślał. Zaraz po tym skulił się. Patrzył przed siebie. Wstał. Powoli zaczynał wierzyć, że te fale energetyczne miały na tyle wielką siłę, żeby go zniszczyć. Odwrócił się.. Nie, to byłoby zbyt piękne.
-Co prawda jestem już na skraju wytrzymałości, nie jestem już w stanie przejść w tryb super saiyana, ale mam swój honor i na tyle samozaparcia, żeby doprowadzić tę walkę do końca. –Powiedział. Ironio, dopiero na końcu życia zachciało mu się jakiś mów ku pokrzepieniu serc. Przybrał defensywną postawę. Czekał na atak, chociaż i tak wiedział, że nie jest w stanie go odeprzeć.
Occ:
HTA na SSJ czyli 972 dmgkoszt = 923 KI
SSJ 75 KI
-Czyli to tak ma się skończyć? W sumie dość szkoda… -skomentował na głos. Spojrzał na swojego przeciwnika. Ten znowu uniknął ataku. To już robiło się nudne. Ale nie ma to tamto walka była wyrównana i ciekawa. Vernil spojrzał na Raziela. Mina towarzysza także nie wyglądała zbyt dobrze. Odezwał się. Ha i to nawet mądrze. Jeden strzał. Half nic nie odpowiedział. Nawet się nie poruszył. Wpatrywał się w niebo. Jego oczy była jakby za mgłą. Jego myśli kręciły się dokoła tego, co czeka go po śmierci. Już zdążył się z nią pogodzić. Raziel ruszył. Miał w sobie na tyle mocy, żeby przejść na wyższy stopień bojowy. Ruszył w prawej ręce kumulował energię. Podbiegł do przeciwnika i wystrzelił w jego stronę kulisty pocisk, który wybił Tsufula w powietrze. Vernil dopiero teraz „obudził się”.
-Nie mogę ruszyć teraz.. Dwa pociski na raz jest w stanie uniknąć… a jeden po drugim? –Pomyślał. Napiął mięśnie. Ruszył. Szybko przebierał nogami. Po drodze jego włosy ponownie podnosiły się. Aura rosła. Tęczówki zmieniły kolor. Atak Raziela trafił. Ponadto wybił Tsufula w powietrze. To był idealny moment na pierwsze ofensywne użycie techniki, ale nie, jako Rave, jako Vernil.
-No cóż, jak walczyć to do końca. –Powiedział do siebie pod nosem. Podniósł ręce w górę i wystrzelił promień w Białowłosego przeciwnika.
-Heat dome attack! –Wykrzyczał a wielki i szeroki promień z wielką prędkością poszybował w kierunku przeciwnika. Trafił? Czy znowu to był tylko miraż? Nic w życiu Vernila nie zirytowało go tak jak ta dziwna technika. Niby uderzasz, ale chybiasz i tak w kółko Macieju.
Half padł na ziemię. Wpatrywał się w niebo, tak jak jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Przeciwnika nigdzie nie widział. Przechylił głowę w prawo - pustka.. piasek gorąc i kamienie jednym słowem –Vegeta. Przechylił głowę w lewo. Raziel, i ta sama pustka, która po lewej.
-Przepraszam RAziel. Chyba byłem zbyt słaby, żeby toczyć tę walkę. –Dopowiedział po chwili. Jednak było coś niepokojącego. Nigdzie nie widział Tsufula.
-Czyżby te dwa ataki pokonały go? –Pomyślał. Zaraz po tym skulił się. Patrzył przed siebie. Wstał. Powoli zaczynał wierzyć, że te fale energetyczne miały na tyle wielką siłę, żeby go zniszczyć. Odwrócił się.. Nie, to byłoby zbyt piękne.
-Co prawda jestem już na skraju wytrzymałości, nie jestem już w stanie przejść w tryb super saiyana, ale mam swój honor i na tyle samozaparcia, żeby doprowadzić tę walkę do końca. –Powiedział. Ironio, dopiero na końcu życia zachciało mu się jakiś mów ku pokrzepieniu serc. Przybrał defensywną postawę. Czekał na atak, chociaż i tak wiedział, że nie jest w stanie go odeprzeć.
Occ:
HTA na SSJ czyli 972 dmgkoszt = 923 KI
SSJ 75 KI
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Czw Gru 19, 2013 7:04 pm
Z zaciekawieniem patrzył jak fuzja się "rozpada". Ciało wojownika spowiła świetlista aura i po chwili, tam gdzie jeszcze sekundę temu był Rave, teraz znajdowali się Vernil i Raziel. Katsu był ciekawy jak po tym wszystkim rozdane zostaną obrażenia. Okazało się, że po równo, obaj chłopcy wyglądali teraz, jakby byli jedną nogą w zaświatach. W zasadzie to określenie nie mijało się z prawdą, a nawet gorzej - w momencie rozpadu fuzji nie mieli już szans na przeżycie. Teraz ich żywot był w rękach Króla. Białowłosy spokojnie wylądował na ziemi i spojrzał na Saiyan.
- Szkoda, że nie udało mi się szybciej, wykończenie Was gdy jesteście w takim stanie nie będzie żadną zabawą.
Włosy Raziel'a uniosły się gwałtownie w górę, a w dłoni kadeta rozbłysł niebiesko-złoty pocisk. A więc będą walczyć do końca. Całkiem fajnie, ale to nie ma już najmniejszego sensu. Big Bang Attack pomknał w stronę Tsufula, a ten leniwie wytworzył wokół ciała barierę, chroniąc się przed atakiem. Spojrzał na Vernil'a. I on najwyraźniej sposobił się do czegoś większego. Katsu nie anulował całkowicie ochrony, jedynie osłabił ją na tyle, iż nie była widoczna gołym okiem. Tylko ktoś potrafiący wyczuwać Ki wiedziałby, że energetyczny mur nadal "opiekuje się" Królem. Tym razem Heat Dome Attack. Bariera w ułamku sekundy pojawiła się ponownie i zneutralizowała falę.
- I na tym koniec - rzekł z uśmieszkiem - pozostało Wam energii na kilka Ki Blastów. Śmiało możecie próbować - zaśmiał się głośno.
Wolnym krokiem podszedł do Vernila. Odchylił nogę, a następnie kopnął go w twarz. Ciało chłopaka odleciało na kilka metrów. Podszedł do niego i położył mu stopę na brzuchu.
- Boicie się śmierci? Na Waszym miejscu zesrałbym się w gacie, bo mam ochotę wysłać Was na tamten świat w sposób długi i bolesny - uśmiechnął się złośliwie - Mam jednak dla Was pewną propozycję. Zastanowię się nad Waszym dalszym losem jeśli zdradzicie mi pewien sekret. Jak dokonać fuzji?
Bardzo ciekawiło go ta kwestia. W swym dawnym życiu nie miał do czynienia z czymś takim. Jako przyszły Władca Galaktyki musi poznać wszystkie tajemnice, począwszy od tej. Dał im równo minutę na zastanowienie się nad własnym losem. Następnie zwiększył nieco nacisk stopy na ciało młodego kadeta. Rozległ się trzask kości - kilka żeber zostało złamanych. Na twarzy Króla malowała się satysfakcja. Przeniósł wzrok na Raziel'a i rzekł:
- No więc? Jaka jest Wasza odpowiedź?
OCC:
Bariera na Wasze ataki - Minus 1264 Ki dla mnie.
Dla Matiego - 800 dmg.
- Szkoda, że nie udało mi się szybciej, wykończenie Was gdy jesteście w takim stanie nie będzie żadną zabawą.
Włosy Raziel'a uniosły się gwałtownie w górę, a w dłoni kadeta rozbłysł niebiesko-złoty pocisk. A więc będą walczyć do końca. Całkiem fajnie, ale to nie ma już najmniejszego sensu. Big Bang Attack pomknał w stronę Tsufula, a ten leniwie wytworzył wokół ciała barierę, chroniąc się przed atakiem. Spojrzał na Vernil'a. I on najwyraźniej sposobił się do czegoś większego. Katsu nie anulował całkowicie ochrony, jedynie osłabił ją na tyle, iż nie była widoczna gołym okiem. Tylko ktoś potrafiący wyczuwać Ki wiedziałby, że energetyczny mur nadal "opiekuje się" Królem. Tym razem Heat Dome Attack. Bariera w ułamku sekundy pojawiła się ponownie i zneutralizowała falę.
- I na tym koniec - rzekł z uśmieszkiem - pozostało Wam energii na kilka Ki Blastów. Śmiało możecie próbować - zaśmiał się głośno.
Wolnym krokiem podszedł do Vernila. Odchylił nogę, a następnie kopnął go w twarz. Ciało chłopaka odleciało na kilka metrów. Podszedł do niego i położył mu stopę na brzuchu.
- Boicie się śmierci? Na Waszym miejscu zesrałbym się w gacie, bo mam ochotę wysłać Was na tamten świat w sposób długi i bolesny - uśmiechnął się złośliwie - Mam jednak dla Was pewną propozycję. Zastanowię się nad Waszym dalszym losem jeśli zdradzicie mi pewien sekret. Jak dokonać fuzji?
Bardzo ciekawiło go ta kwestia. W swym dawnym życiu nie miał do czynienia z czymś takim. Jako przyszły Władca Galaktyki musi poznać wszystkie tajemnice, począwszy od tej. Dał im równo minutę na zastanowienie się nad własnym losem. Następnie zwiększył nieco nacisk stopy na ciało młodego kadeta. Rozległ się trzask kości - kilka żeber zostało złamanych. Na twarzy Króla malowała się satysfakcja. Przeniósł wzrok na Raziel'a i rzekł:
- No więc? Jaka jest Wasza odpowiedź?
OCC:
Bariera na Wasze ataki - Minus 1264 Ki dla mnie.
Dla Matiego - 800 dmg.
Re: Pole Bitewne
Czw Gru 19, 2013 7:56 pm
Dwa ataki energetyczne. Oba leciały prosto do celu. Niestety, oba zostały odparte przez barierę, którą stworzył białowłosy wojownik z Vegety. Szedł w kierunku wojowników. Wiedział, znał ich poziom mocy i potrafił bez większych problemów go określić. Wiedział, że ich energia pozwoli im na kilka ki blastów, nawet ciężko byłoby im latać w takim stanie, a to jest elementarna sprawa. Tsuful nadal szedł przed siebie. Na jego drodze stał Vernil. Brązowowłosy wojownik. Prawą rękę trzymał na wysokości brzucha, a lewą kawałek przed podbródkiem. Szykował się na uderzenie.
Uderzenie. Noga Białowłosego była powyżej jego szyi a ciało Halfa leciało w tył. Kadet chciał wyhamować, chciał zwolnic, jednak nie miał na tyle siły. Odbił się kilkakrotnie. Na szczęście, jego napierśnik zamortyzował sporą ilość obrażeń. Ale nic to nie dało. Gdy w końcu wylądował, spojrzał przed siebie. Zauważył swojego przeciwnika. Jego noga spoczywała na brzuchu Vernila. Zaczął mówić. Śmierć ma być długa i bolesna..
Serce Kadeta zamarło. Detektyw już nie żył. Ile osób na świecie wie, czym jest taniec fuzyjny? Ile osób na świecie, wie, że takie coś w ogóle istnieje? To tajemnica, którą trzeba chronić za wszelką cenę…
-Cholera… Jak mu powiem.. Pewnie ma na tyle siły, żeby przejąć kontrolę nad kimś jeszcze, a jak się z nim połączy? –Zaczął wysyłać resztki energii do ręki –wtedy koniec galaktyki będzie tylko kwestią czasu. –Ciężko oddychał –a z drugiej strony śmierć długa i bolesna też nie jest szczytem moich marzeń… -pomyślał. Z ułamku sekundy, zaczął wyrzucać energię z prawej ręki i stworzył małe ostrze. Pewnie przy większej ilości energii powstałby ki-sword, jednak chłopak był zbyt zmęczony. Przysunął rękę do krtani…
Dźwięk miażdżonych kości. Mężczyzna nacisnął nogą i zmiażdżył żebra Vernila. Ten schylił się mimowolnie i wypluł na nogę białowłosego, spore ilości krwi. A ostrze? Chłopak był zbyt zmęczony, nie mógł się tak długo koncentrować, aby utrzymać miecz.
Jego głowa i korpus opadły. Po brodzie spływała mu krew. Czuł jak każdy oddech rani jego narządy. Przemógł się. Spojrzał na Raziela. Wziął głębszy wdech. Zacisnął przy nim zęby i zamknął oczy, w których momentalnie pojawiły się łzy.
-Nic mu nie mów –powiedział z trudem. Po tym spojrzał na przeciwnika. Zebrał ślinę wymieszaną z krwią i splunął najwyżej jak mógł. Trafił w jego udo…
Uderzenie. Noga Białowłosego była powyżej jego szyi a ciało Halfa leciało w tył. Kadet chciał wyhamować, chciał zwolnic, jednak nie miał na tyle siły. Odbił się kilkakrotnie. Na szczęście, jego napierśnik zamortyzował sporą ilość obrażeń. Ale nic to nie dało. Gdy w końcu wylądował, spojrzał przed siebie. Zauważył swojego przeciwnika. Jego noga spoczywała na brzuchu Vernila. Zaczął mówić. Śmierć ma być długa i bolesna..
Serce Kadeta zamarło. Detektyw już nie żył. Ile osób na świecie wie, czym jest taniec fuzyjny? Ile osób na świecie, wie, że takie coś w ogóle istnieje? To tajemnica, którą trzeba chronić za wszelką cenę…
-Cholera… Jak mu powiem.. Pewnie ma na tyle siły, żeby przejąć kontrolę nad kimś jeszcze, a jak się z nim połączy? –Zaczął wysyłać resztki energii do ręki –wtedy koniec galaktyki będzie tylko kwestią czasu. –Ciężko oddychał –a z drugiej strony śmierć długa i bolesna też nie jest szczytem moich marzeń… -pomyślał. Z ułamku sekundy, zaczął wyrzucać energię z prawej ręki i stworzył małe ostrze. Pewnie przy większej ilości energii powstałby ki-sword, jednak chłopak był zbyt zmęczony. Przysunął rękę do krtani…
Dźwięk miażdżonych kości. Mężczyzna nacisnął nogą i zmiażdżył żebra Vernila. Ten schylił się mimowolnie i wypluł na nogę białowłosego, spore ilości krwi. A ostrze? Chłopak był zbyt zmęczony, nie mógł się tak długo koncentrować, aby utrzymać miecz.
Jego głowa i korpus opadły. Po brodzie spływała mu krew. Czuł jak każdy oddech rani jego narządy. Przemógł się. Spojrzał na Raziela. Wziął głębszy wdech. Zacisnął przy nim zęby i zamknął oczy, w których momentalnie pojawiły się łzy.
-Nic mu nie mów –powiedział z trudem. Po tym spojrzał na przeciwnika. Zebrał ślinę wymieszaną z krwią i splunął najwyżej jak mógł. Trafił w jego udo…
- RazielSuccub Admin
- Liczba postów : 1140
Data rejestracji : 19/03/2013
Skąd : Rzeszów
Identification Number
HP:
(750/750)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Czw Gru 19, 2013 9:19 pm
Vernil i Raziel połączyli swoje siły by w ostatnim, szaleńczym ataku zabić Katsu. Najsilniejsze techniki w ich arsenale. Wsadzili w nie całą swoją moc, która im została. Jednak mieli pecha. Tsuful dezaktywował obydwa uderzenia jakby od niechcenia. Ruchem ręki uaktywnił barierę, która wchłonęła pociski. Byli już w dupie. Raziel z trudem wstał, kiedy Vernil otrzymał cios. Nie miał szans by mu pomóc. Był zbyt ranny, i sam ledwo się ruszał, a co dopiero mówić o blokowaniu i unikaniu ciosów. Katsu chyba zaczynał się nudzić, bo teraz zaczął deptać Vernilowi pancerz i pytając ich o sekret fuzji.
- A więc tu go boli. – mruknął do siebie Raz plując krwią. Najwidoczniej byli teraz jedynymi osobami na Vegecie znającymi sekret fuzji. No jeśli nie liczyć Vivian. Blondynka doskonale widziała całe ich przygotowania i na pewno wszystko zapamiętała. Mógł być spokojny. Sekret fuzji pozostanie w dobrych rękach.
- Heh. Chciałbyś co nie? – powiedział Raziel do Katsu, którego właśnie opluł Vernil. – Wiesz mógłbym Ci powiedzieć na czym polega fuzja, ale jakoś mi się nie chcę. Nie mam weny. Wybacz, następnym razem się umówimy na pogaduchy.
Wiedział, że każde jego słowo coraz bardziej rozwściecza, jednak miał to w dupie. Jeśli przed śmiercią wkurzy tego gnojka, to będzie dobrze. Nie obawiał się śmierci. Wiedział, że wstępując do wojska kiedyś go spotka. Jedyne co teraz odczuwał to żal. Żal, że będzie musiał zostawić Eve samą. Żal, że Vivian będzie musiała mu skopać tyłek. Żal, że jego ojciec straci kolejną osobę, na której mu zależy.
- Spokojnie. Gówno się ode mnie dowie. Hej śmieciu! – zawołał do Katsu, po czym zgiął ramię w typowy sposób „Tu się zgina dziób pingwina”, albo „A takiego wała”. – Pospiesz się bo się zaczynam nudzić i weź z niego zejdź. Nie musisz nam udowadniać swej wielkości. Już po pęknięciach na pancerzu Vernila widzę, żeś tłuściochów Król.
Zostało powiedziane co miało zostać. Teraz trzeba czekać na koniec. „Żegnaj Eve. Żegnaj Vivian. Żegnaj tato. Będzie mi was brakować.”
- A więc tu go boli. – mruknął do siebie Raz plując krwią. Najwidoczniej byli teraz jedynymi osobami na Vegecie znającymi sekret fuzji. No jeśli nie liczyć Vivian. Blondynka doskonale widziała całe ich przygotowania i na pewno wszystko zapamiętała. Mógł być spokojny. Sekret fuzji pozostanie w dobrych rękach.
- Heh. Chciałbyś co nie? – powiedział Raziel do Katsu, którego właśnie opluł Vernil. – Wiesz mógłbym Ci powiedzieć na czym polega fuzja, ale jakoś mi się nie chcę. Nie mam weny. Wybacz, następnym razem się umówimy na pogaduchy.
Wiedział, że każde jego słowo coraz bardziej rozwściecza, jednak miał to w dupie. Jeśli przed śmiercią wkurzy tego gnojka, to będzie dobrze. Nie obawiał się śmierci. Wiedział, że wstępując do wojska kiedyś go spotka. Jedyne co teraz odczuwał to żal. Żal, że będzie musiał zostawić Eve samą. Żal, że Vivian będzie musiała mu skopać tyłek. Żal, że jego ojciec straci kolejną osobę, na której mu zależy.
- Spokojnie. Gówno się ode mnie dowie. Hej śmieciu! – zawołał do Katsu, po czym zgiął ramię w typowy sposób „Tu się zgina dziób pingwina”, albo „A takiego wała”. – Pospiesz się bo się zaczynam nudzić i weź z niego zejdź. Nie musisz nam udowadniać swej wielkości. Już po pęknięciach na pancerzu Vernila widzę, żeś tłuściochów Król.
Zostało powiedziane co miało zostać. Teraz trzeba czekać na koniec. „Żegnaj Eve. Żegnaj Vivian. Żegnaj tato. Będzie mi was brakować.”
- HazardDon Hazardo
- Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012
Skąd : Bydgoszcz
Identification Number
HP:
(800/800)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Pią Gru 20, 2013 3:42 pm
Był Panem sytuacji. Nikogo nie było w pobliżu, miał dużo czasu. Co prawda istniały małe szanse na to, że chłopacy zdradzą cokolwiek na temat fuzji. Dlatego odegrał to całe przedstawienie z łamaniem Vernil'owi żeber. To była tylko próbka tego co ich czeka w razie odmowy. Może to jakoś na nich podziała. Katsu niestety się przeliczył. Nawet ta brutalna demonstracja nie rozwiązała języków Saiyan. Raziel zaczął przemawiać, starając się dopiec Królowi jak najbardziej. Nie zrobiło to na nim wrażenia, często spotykał się z takim zachowaniem.
- Gadaj sobie co tam chcesz małpo - rzekł spokojnie - Najsłabsze psy najgłośniej szczekają. Spodziewałem się takiej odpowiedzi z Waszej strony, lecz musiałem spróbować. W takim razie nie pozostawiacie mi wyboru.
Zdjął stopę z brzucha Vernil'a i włożył mu ją pod plecy. Szybkim ruchem podrzucił ciało Saiyan'a i chwycił za uniform. Wyrzucił go wysoko w górę i zaczął tworzyć w dłoni Ki Sword'a.
- Zmieniłem zdanie. Dłużej pobawię się z gadułą, a Tobie okaże łaskę i zakończę Twój żywot w ułamku sekundy. Pozdrów ode mnie wszystkich którzy zginęli z mojej ręki!
Przedłużył ostrze, aż przybrało kształt włóczni i wycelował w serce kadeta. Przeszło na wylot, pozbawiając szatyna życia. Jeszcze przez chwilę trzymał go u góry, po czym anulował technikę. Ciało Saiyan'a opadło z głuchym hukiem tuż obok Raziel'a. Katsu zaczął iść w jego stronę. Chwycił do za gardło i podniósł do góry. Wpatrując się z uśmiechem w szmaragdowe oczy uderzył go mocno w żołądek.
- Oj przepraszam, to musiało zaboleć - zakpił, gdy po brodzie chłopaka spłynęła stróżka krwi - Nadal masz szansę. Powiedz jak dokonać fuzji, a ukrócę twe cierpienia.
Uderzył jeszcze parokrotnie w to samo miejsce, nie pozwalając Raziel'owi na zaczerpnięcie powietrza. Miał masę pomysłów na to, jak przez wiele godzin torturować go, by wreszcie wyjawił tajemnicę.
OCC:
Mati - Ki Sword za 280 dmg (taki sam koszt Ki dla mnie) - Twój zgon.
Raziel - podstawowy, osłabiony do 500 dmg.
- Gadaj sobie co tam chcesz małpo - rzekł spokojnie - Najsłabsze psy najgłośniej szczekają. Spodziewałem się takiej odpowiedzi z Waszej strony, lecz musiałem spróbować. W takim razie nie pozostawiacie mi wyboru.
Zdjął stopę z brzucha Vernil'a i włożył mu ją pod plecy. Szybkim ruchem podrzucił ciało Saiyan'a i chwycił za uniform. Wyrzucił go wysoko w górę i zaczął tworzyć w dłoni Ki Sword'a.
- Zmieniłem zdanie. Dłużej pobawię się z gadułą, a Tobie okaże łaskę i zakończę Twój żywot w ułamku sekundy. Pozdrów ode mnie wszystkich którzy zginęli z mojej ręki!
Przedłużył ostrze, aż przybrało kształt włóczni i wycelował w serce kadeta. Przeszło na wylot, pozbawiając szatyna życia. Jeszcze przez chwilę trzymał go u góry, po czym anulował technikę. Ciało Saiyan'a opadło z głuchym hukiem tuż obok Raziel'a. Katsu zaczął iść w jego stronę. Chwycił do za gardło i podniósł do góry. Wpatrując się z uśmiechem w szmaragdowe oczy uderzył go mocno w żołądek.
- Oj przepraszam, to musiało zaboleć - zakpił, gdy po brodzie chłopaka spłynęła stróżka krwi - Nadal masz szansę. Powiedz jak dokonać fuzji, a ukrócę twe cierpienia.
Uderzył jeszcze parokrotnie w to samo miejsce, nie pozwalając Raziel'owi na zaczerpnięcie powietrza. Miał masę pomysłów na to, jak przez wiele godzin torturować go, by wreszcie wyjawił tajemnicę.
OCC:
Mati - Ki Sword za 280 dmg (taki sam koszt Ki dla mnie) - Twój zgon.
Raziel - podstawowy, osłabiony do 500 dmg.
Re: Pole Bitewne
Pią Gru 20, 2013 11:11 pm
Piękny dzień. Słońce było w zenicie i rozsyłało swoje promienie oświetlając pole walki, na którym spotkali się dwaj kadeci i stawiali czoła Królowi Tsufuli. Walka była ciężka i męcząca. Zastosowali fuzję. Z dwóch wojowników o tak odmiennych charakterach, powstał Rave. Postać silna, jednak miała zbyt mało technik, aby wygrać z przeciwnikiem. Niestety, nic nie trwa wiecznie. Fuzja rozpadła się i to wtedy rozpętało się prawdziwe piekło. Wojownicy rozdzielili się. Mimo ich ostatniego heroicznego zrywu, nie udało się pokonać Tsufula.
Białowłosy zaczął bawić się ze swoimi zdobyczami. Chciał dowiedzieć się czegoś o fuzji. Na szczęście, mimo zmęczenia, kadeci byli na tyle przytomni, żeby nie zdradzić mu tej tajemnicy. Nie to było jednak najgorsze. Tsuful to zła istota, zabiła już pewnie tysiące ludzi. Podczas tej walki także musiała się polać krew. Krew wojownika, który zwyczajnie był zbyt słaby…
Vernil leżał na ziemi. Z trudem się ruszał. Energii już praktycznie nie miał. Żebra zmiażdżone. Jedyne, co zdołał wyciągnąć, to krzyk do Raziela. Tsuful podrzucił bezwładne ciało wojownika nogą. Chwycił za uniform i wyrzucił wysoko w powietrze
-To już? –Pomyślał chłopak. Tsuful zaczął mówić. Wojownik o brązowych włosach obrócił się w powietrzu. Wpatrywał się w niebo. W miejsce gdzie za chwile powędruje jego dusza, która opuści ciało. W ręku kata stworzyła się włócznia. Cisnął nią i przebił na wylot ciało Kadeta, która spadało z dużą szybkością i ze sporym impetem uderzyło o twarde podłoże.
-Tato… wybacz… -pomyślał na koniec. Dokoła jego ciała zaczęła materializować się energia. Skoncentrowała się w jedną kulę i utrzymywała się nad ciałem. Zatrzymała się. Ruszyła w stronę Tsufula. Przeleciała dosłownie kilka centymetrów nad jego głową i poszybowała ku błękitowi. Losy halfa o brązowych włosach zakończyły się. Zostało tylko poranione, spopielone i przebite na wylot ciało…
OCC:
Zgon...
z/t -> do Dużego Pana
Białowłosy zaczął bawić się ze swoimi zdobyczami. Chciał dowiedzieć się czegoś o fuzji. Na szczęście, mimo zmęczenia, kadeci byli na tyle przytomni, żeby nie zdradzić mu tej tajemnicy. Nie to było jednak najgorsze. Tsuful to zła istota, zabiła już pewnie tysiące ludzi. Podczas tej walki także musiała się polać krew. Krew wojownika, który zwyczajnie był zbyt słaby…
Vernil leżał na ziemi. Z trudem się ruszał. Energii już praktycznie nie miał. Żebra zmiażdżone. Jedyne, co zdołał wyciągnąć, to krzyk do Raziela. Tsuful podrzucił bezwładne ciało wojownika nogą. Chwycił za uniform i wyrzucił wysoko w powietrze
-To już? –Pomyślał chłopak. Tsuful zaczął mówić. Wojownik o brązowych włosach obrócił się w powietrzu. Wpatrywał się w niebo. W miejsce gdzie za chwile powędruje jego dusza, która opuści ciało. W ręku kata stworzyła się włócznia. Cisnął nią i przebił na wylot ciało Kadeta, która spadało z dużą szybkością i ze sporym impetem uderzyło o twarde podłoże.
-Tato… wybacz… -pomyślał na koniec. Dokoła jego ciała zaczęła materializować się energia. Skoncentrowała się w jedną kulę i utrzymywała się nad ciałem. Zatrzymała się. Ruszyła w stronę Tsufula. Przeleciała dosłownie kilka centymetrów nad jego głową i poszybowała ku błękitowi. Losy halfa o brązowych włosach zakończyły się. Zostało tylko poranione, spopielone i przebite na wylot ciało…
OCC:
Zgon...
z/t -> do Dużego Pana
Re: Pole Bitewne
Nie Gru 22, 2013 8:36 pm
Choć wylądowali dość szybko to i tak przybyli za późno. Kuro puścił April. I rozejrzał się dookoła. Jeden kadet leżał już martwy, drugi zaraz zginie. Trzeba coś zrobić, tylko co. Atak z zaskoczenia nie miał sensu, już wiedział, że Tsuful umie wyczuwać energię. Jeden ich niewłaściwy ruch i kark kadeta chrupnie uśmiercając go na miejscu.
Serce młodego Saiyana rozdzierało się w bólu widząc bezsensowną śmierć. Ciało martwego Vernila przypominało mu zmasakrowane ciało jego brata. Starał się tego zbytnio nie okazywać. Czuł się winny za każdą śmierć i tutaj i w Mieście Północnym. Było mu z tym ciężko. Stał się potężny ale śmierć nadal z niego drwiła.
Srebrne włosy falowały pod wpływem aury SSJ. Trzeba to zakończyć tu i teraz, czy mu się to podoba, czy nie. Westchnął, musiał zebrać się w sobie. Teraz nie ma czasu na załamanie psychiczne. To będzie dla niego ciężka walka, będzie musiał doprowadzić Hazarda do stanu agonalnego. Mimo to, czuł się dziwnie spokojny. Trening pod okiem Hikaru pozwolił mu odzyskać psychiczną równowagę.
Spojrzał na Króla spode łba wzrokiem wilka, samca alfa, który będzie chronił swoje stado. Koniec gierek i zabawy sprzed ich pierwszego spotkania.
- Ej Książę Ciemności, obejrzałbyś jakiś film o życiu i popracuj nad empatią zamiast się napiedalać. Przestań bawić się w piaskownicy. Może przejdziemy do spraw poważnych? Właśnie zwolniła się kwatera na cmentarzu, zapraszam do jej zajęcia.
Kuro mówił całkiem poważnie, oczywiście z nutką swojej wrodzonej zjadliwości. Nie mógł sobie darować. Nie miał już na sobie bluzy z emblematem Szkoły Światła, oddał ją Vi. Tsuful znał możliwości chłopakowi choć ten nadal pozostawał w stadium SSJ, to w zanadrzu miał sporą moc, a przynajmniej tak grał, żeby było, że ma asa w rękawie. Tsuful zginie.
OOC:
- Staty na SSJ
- Trening Start
- Przepraszam, coś mi brak zapału ostatnio.
Serce młodego Saiyana rozdzierało się w bólu widząc bezsensowną śmierć. Ciało martwego Vernila przypominało mu zmasakrowane ciało jego brata. Starał się tego zbytnio nie okazywać. Czuł się winny za każdą śmierć i tutaj i w Mieście Północnym. Było mu z tym ciężko. Stał się potężny ale śmierć nadal z niego drwiła.
Srebrne włosy falowały pod wpływem aury SSJ. Trzeba to zakończyć tu i teraz, czy mu się to podoba, czy nie. Westchnął, musiał zebrać się w sobie. Teraz nie ma czasu na załamanie psychiczne. To będzie dla niego ciężka walka, będzie musiał doprowadzić Hazarda do stanu agonalnego. Mimo to, czuł się dziwnie spokojny. Trening pod okiem Hikaru pozwolił mu odzyskać psychiczną równowagę.
Spojrzał na Króla spode łba wzrokiem wilka, samca alfa, który będzie chronił swoje stado. Koniec gierek i zabawy sprzed ich pierwszego spotkania.
Łypniecie na Katsu
- Spoiler:
- Ej Książę Ciemności, obejrzałbyś jakiś film o życiu i popracuj nad empatią zamiast się napiedalać. Przestań bawić się w piaskownicy. Może przejdziemy do spraw poważnych? Właśnie zwolniła się kwatera na cmentarzu, zapraszam do jej zajęcia.
Kuro mówił całkiem poważnie, oczywiście z nutką swojej wrodzonej zjadliwości. Nie mógł sobie darować. Nie miał już na sobie bluzy z emblematem Szkoły Światła, oddał ją Vi. Tsuful znał możliwości chłopakowi choć ten nadal pozostawał w stadium SSJ, to w zanadrzu miał sporą moc, a przynajmniej tak grał, żeby było, że ma asa w rękawie. Tsuful zginie.
OOC:
- Staty na SSJ
- Trening Start
- Przepraszam, coś mi brak zapału ostatnio.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Nie Gru 22, 2013 9:36 pm
W milczeniu wykonywał poprzednie prace socjalne jakim były wygrzebywanie ciał martwych lub ledwo żywych Saiyan, podnoszenie części konstrukcji zwalonych na uwięzionych, odprowadzanie czy przerzucanie przez ramię poszkodowanych w kierunku polowego szpitala. Snuł się jak cień starając się nie rzucać się w oczy, tylko po prostu wykonywać powierzone zadania. W milczeniu też odnosił się do wszelkich słów zgromadzonych, tak naprawdę to nie jest jego ojczyzna, lecz mimo wszystko pomagał. Dlaczego? Te cholerne wyrzuty... powiększyły się wraz ze śmiercią jednego z dwóch wojowników, którzy walczyli bezpośrednio z najeźdźcą. Gdyby nie polecieli ratować Reda, mogliby uratować Saiyana będącego w bezpośrednim starciu z groźnym przeciwnikiem wszechświata. Teraz poczuł silniej niż przedtem obowiązek "odwdzięczenia się" w możliwy sposób.
Ci, których uratowali i trzymali się najlepiej, opatrywali rany słabszym i sami zaczęli organizować się w grupki poszukiwawcze. Cała czwórka bohaterów dała im dobry przykład w obliczu tragedii.
Odlecieli tak szybko jak tylko było możliwe. Po minie Vi widać było, że to jej najbardziej zależało na osobach znajdujących się w zupełnie innej części planety. Musiała ich znać o wiele lepiej niż April i Kuro, albo takie odniósł wrażenie. Nie zapomniała o swoim mieczu, który wytarty od krwi błyszczał stalą tylko po to, by pewnie za chwilę znów splamić ostrze posoką intruza międzygalaktycznego. Nie było okazji poznać lepiej wojowniczki, jednak po tych krótkich obserwacjach zdołał zauważyć, iż jej buta i determinacja plasowała się na wysokim poziomie. Błękitnooka Halfka była tuż przy Kuro, który w locie przeszedł na wyższy stadium, i która także uzewnętrzniała swój gniew. Ściśnięte pięści, przegryziona warga do krwi, surowe spojrzenie zwiastujące pełną mobilizację... wcześniej nie widział takiego oblicza przyjaciółki, toteż zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie bagatelizował również jej udziału w starciu z Tsufulem. Gdyby jego kolebka została najechana przez wrogów, to pewnie odnosiłby się do katastrofy w podobny sposób co Saiyanie lecący przed nimi. Specjalnie leciał na końcu, by w razie czego chronić tyły, i przy okazji obserwować zachowania towarzyszy.
Sam maskował się z gniewem, przede wszystkim nie dlatego że padały tutaj kolejne ofiary, ale z zagrożenia jaki niesie Pasożyt tej trójce tuż przed jego nosem, i z tego, iż kiedyś przyczynił się do podobnych zdarzeń na Ziemi. Ksaaa... to ciągle w nim siedziało, i mimo wielu zapewnień, iż to nie jego wina... czuł się wstrętnie i obco w jakimkolwiek kompani. Nadal unikał dłuższego skrzyżowania spojrzeń, by nie wyczytali z jego ślepi gnębiących przemyśleń. Mieli dużo ważniejszą sprawę na głowie. Zresztą młodzieniec już wstępnie zaplanował, że gdy to wszystko się zakończy pomyślnie, to zaszyje się w jakimś odludnym miejscu i będzie się pojawiać tylko w razie tarapatów.
Jak te tutaj, z tym że skala zagrożenia sięgała znacznie więcej niż planetę.
Wylądowali i zastali makabryczny widok. Nie mógł rozpraszać swojej uwagi otoczeniem, wróg czekał u bram prowadzących jego albo ich do Piekła. Wydawał się być pewny siebie, silny, aura wprawiała w drganie żyły w ciele od pulsującej Ki. Charakterystyczne białe włosy, wielkie oczy... a niech to, zupełnie niczym Red na Ziemi. Czy to był ostatni zarażony Saiyan z glutem w sobie? Oby, bo jeśli to tylko płotka, a ta płotka była wielorybem, to wolał sobie nie wyobrażać przełożonego tutaj obecnego.
Miał oczy i uszy szeroko otwarte, gdyby Tsuful zagrał nie fair i zaatakował dziewczyny, a nie prowokującego go Kuro. Musiałby najpierw minąć mocno wkurzonego demona, który tylko spojrzeniem zdradzał swoją nienawiść do Pasożyta, którego miał kiedyś w sobie. Ogromne spustoszenie nie zostanie tak szybko zapomniane, zwłaszcza że problem istniał do tej pory. W sensie wróg stał na nogach i miał się nieźle, jeszcze pewnie podbudował sobie ego z powodu uśmiercenia silniejszego od przeciętnych Saiyan. Powziął za cel ochronę wojowniczek, które wylądowały w sąsiedztwie rannego i zabitego obrońców Vegety. Tak chyba będzie najlepiej - nie chciał wchodzić w drogę między wściekłym Kuro a nieobliczalnym Białowłosym. Dopiero, gdy sytuacja będzie tego wymagać, wkroczy. Tak czy inaczej całe ciało i umysł było w gotowości, aczkolwiek wiedział, iż nie jest w swojej szczytowej formie. I cóż z tego, nie wycofa się z tego powodu.
[Post treningowy drugi - ostatni]
+2250 HP
Ci, których uratowali i trzymali się najlepiej, opatrywali rany słabszym i sami zaczęli organizować się w grupki poszukiwawcze. Cała czwórka bohaterów dała im dobry przykład w obliczu tragedii.
Odlecieli tak szybko jak tylko było możliwe. Po minie Vi widać było, że to jej najbardziej zależało na osobach znajdujących się w zupełnie innej części planety. Musiała ich znać o wiele lepiej niż April i Kuro, albo takie odniósł wrażenie. Nie zapomniała o swoim mieczu, który wytarty od krwi błyszczał stalą tylko po to, by pewnie za chwilę znów splamić ostrze posoką intruza międzygalaktycznego. Nie było okazji poznać lepiej wojowniczki, jednak po tych krótkich obserwacjach zdołał zauważyć, iż jej buta i determinacja plasowała się na wysokim poziomie. Błękitnooka Halfka była tuż przy Kuro, który w locie przeszedł na wyższy stadium, i która także uzewnętrzniała swój gniew. Ściśnięte pięści, przegryziona warga do krwi, surowe spojrzenie zwiastujące pełną mobilizację... wcześniej nie widział takiego oblicza przyjaciółki, toteż zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Nie bagatelizował również jej udziału w starciu z Tsufulem. Gdyby jego kolebka została najechana przez wrogów, to pewnie odnosiłby się do katastrofy w podobny sposób co Saiyanie lecący przed nimi. Specjalnie leciał na końcu, by w razie czego chronić tyły, i przy okazji obserwować zachowania towarzyszy.
Sam maskował się z gniewem, przede wszystkim nie dlatego że padały tutaj kolejne ofiary, ale z zagrożenia jaki niesie Pasożyt tej trójce tuż przed jego nosem, i z tego, iż kiedyś przyczynił się do podobnych zdarzeń na Ziemi. Ksaaa... to ciągle w nim siedziało, i mimo wielu zapewnień, iż to nie jego wina... czuł się wstrętnie i obco w jakimkolwiek kompani. Nadal unikał dłuższego skrzyżowania spojrzeń, by nie wyczytali z jego ślepi gnębiących przemyśleń. Mieli dużo ważniejszą sprawę na głowie. Zresztą młodzieniec już wstępnie zaplanował, że gdy to wszystko się zakończy pomyślnie, to zaszyje się w jakimś odludnym miejscu i będzie się pojawiać tylko w razie tarapatów.
Jak te tutaj, z tym że skala zagrożenia sięgała znacznie więcej niż planetę.
Wylądowali i zastali makabryczny widok. Nie mógł rozpraszać swojej uwagi otoczeniem, wróg czekał u bram prowadzących jego albo ich do Piekła. Wydawał się być pewny siebie, silny, aura wprawiała w drganie żyły w ciele od pulsującej Ki. Charakterystyczne białe włosy, wielkie oczy... a niech to, zupełnie niczym Red na Ziemi. Czy to był ostatni zarażony Saiyan z glutem w sobie? Oby, bo jeśli to tylko płotka, a ta płotka była wielorybem, to wolał sobie nie wyobrażać przełożonego tutaj obecnego.
Miał oczy i uszy szeroko otwarte, gdyby Tsuful zagrał nie fair i zaatakował dziewczyny, a nie prowokującego go Kuro. Musiałby najpierw minąć mocno wkurzonego demona, który tylko spojrzeniem zdradzał swoją nienawiść do Pasożyta, którego miał kiedyś w sobie. Ogromne spustoszenie nie zostanie tak szybko zapomniane, zwłaszcza że problem istniał do tej pory. W sensie wróg stał na nogach i miał się nieźle, jeszcze pewnie podbudował sobie ego z powodu uśmiercenia silniejszego od przeciętnych Saiyan. Powziął za cel ochronę wojowniczek, które wylądowały w sąsiedztwie rannego i zabitego obrońców Vegety. Tak chyba będzie najlepiej - nie chciał wchodzić w drogę między wściekłym Kuro a nieobliczalnym Białowłosym. Dopiero, gdy sytuacja będzie tego wymagać, wkroczy. Tak czy inaczej całe ciało i umysł było w gotowości, aczkolwiek wiedział, iż nie jest w swojej szczytowej formie. I cóż z tego, nie wycofa się z tego powodu.
[Post treningowy drugi - ostatni]
+2250 HP
- Vita OraAdmin
- Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013
Skąd : Kraków
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Pole Bitewne
Pon Gru 23, 2013 12:48 pm
Vulfila leciała tak szybko, jak tylko mogła. Wiatr świszczał jej w uszach, a otaczająca ją błękitna aura KI oświetlała jej postać na niebie. Początkowo nawet się nie odwracała, kiedy powietrzem mijała zasięg murów lotniska, żeby nie tracić cennych sekund przewagi nad przeciwnikiem. Dopiero po jakimś czasie spojrzała za siebie, ale tam nie zauważyła żadnego saiyana, tylko oddalające się z każdym metrem płyty lądowiska. Odetchnęła głęboko, matoł dał się nabrać na coś tak prymitywnego. Nic w tym w takim razie dziwnego, że dostał taką marną pracę, zamiast piąć się po szczeblach kariery jako superwojownik. Niestety nie każdy miał szansę zaistnieć, to normalna kolej rzeczy. Ciekawe natomiast, czy wszyscy trenerzy w akademii też wylądowali tam tylko dlatego, że na nic lepszego się nie nadawali poza niańczeniem kadetów.
Wszystko wydawało się toczyć tak, jak to planowała. Miała tylko nadzieję, że Frost i naukowcy nie napotkali na więcej przeszkód. W zasadzie Vulfila nie musiała już obawiać się wykrycia z tą szemraną bandą, więc nic więcej jej nie groziło, ale żywiła głęboką nadzieję, że chang odnajdzie Aleksandra Rogozina i przekaże mu te szczątkowe informacje. Znając mentalność naukowca, nie spocznie, dopóki jej nie odnajdzie lub nie pozna prawdy, a tak chociaż miałby spokój sumienia.
Lecąc wysoko nad miastem, Vulfila miała ogląd na całą sytuację. W chmurach było jej trochę zimno. Dreszczyk spowił jej delikatną skórę, więc przetarła w locie nagie ramiona, żeby je lekko rozgrzać.
Daleko na północy cała stolica runęła. Jak można się spodziewać, pod gruzami zginęło wielu niewinnych saiyan, choć oczywiście o jakiejkolwiek niewinności w wykonaniu tej rasy trudno mówić. Na szczęście saiyańska rodzina kadetki nie mieszkała w tamtych okolicach, a choć dziewczyna nie przejmowała się zbytnio losem nieznanych sobie w zasadzie małp, liczyła na zawiązanie jakichkolwiek stosunków w przyszłości.
W nienaruszonej dzielnicy znajdował się również szpital miejski, gdzie regenerowała się Eve. Vulfila zatrzymała się w powietrzu, spoglądając na tamtą okolicę. Rozważała, czy nie powinna tam wstąpić i zapytać o zdrowie koleżanki. Wtedy jednak usłyszała głośny świst KI nieopodal siebie. To był jakiś obcy saiyan z tą kobietą, która dała kadetce wodę i Redem. Lecieli w stronę, gdzie zapewne toczyła się dalsza walka. Być może wcale by to nie zainteresowało halfki, gdyby nie to, że pozostała tylko jedna, potężna osoba z Tsufulem - Hazard. Zmarszczyła usta i doszła do wniosku, że nawet, jeśli dziewczyna Raziela czuje się już znacznie lepiej, wciąż będzie leżała w komorze, więc jej towarzystwo na nic by się nie zdało. Wystrzeliła dalej w tę samą stronę, gdzie lecieli saiyanie.
Niebawem Vulfila doleciała do centrum wydarzeń. Wokoło kręciło się wielu gapiów, w tym sporo osób, które już kiedyś spotkała. Zanim rozejrzała się dobrze, poszukała samotnej skały gdzieś w niewielkim oddaleniu, gdzie mogłaby czuć sie bezpiecznie, a jednocześnie obserwować z dużą dokładnością. Zasiadła na występie. Jej ogon wykręcał się co chwilę zdenerwowany. Dziewczyna przechyliła się lekko do przodu, podpierając się też rękami, a nogami machała jak dziecko.
Kiedy Vulfila siedziała już wygodnie, mogła rozejrzeć się dokładnie. Szybko zauważyła Hazarda, który zresztą był centrum zainteresowania wszystkich. Wyglądał przerażająco, zupełnie do siebie niepodobny. Nawet bijąca od niego aura nie przypominała jego naturalnego ciepła i niepewności ani też siły, lecz wrogość, a nawet niezmierzoną nienawiść. Miał białe włosy, poszarzałą skórę, obłęd w oczach i czerwone pasy przedzierające się przez długość czoła aż po podbródek. Jego postura zdradzała obecność pasożyta. Że też kadetka sama tego wcześniej nie zauważyła. Znacznie gorsze jednak było to, co w tym momencie robił... U jego stóp leżało... kolejne martwe ciało, tak samo jak na korytarzu przed salą treningową... Tsuful miał nawet ten sam wyraz twarzy, mieszaninę zadowolenia i nienasycenia. Tylko tym razem półsaiyanka rozpoznała, czyje zwłoki pozostawił po sobie ten zwyrodnialec... To był ten chłopak, który na szyi nosił naszyjnik z kłem ziemskiego zwierzęcia.
Vulfila odwróciła wzrok. W takich chwilach jej ludzka natura brała górę. Przymknęła oczy czując narastające współczucie. Głównie dla kolejnej ofiary tego, który chciał dokonać takiej zemsty. Nie ulegało wątpliwości, że to, co saiyanie zrobili tsufulianom musiało być bestialskie i kadetka wcale nie wątpiła, że być może i to, czego dokonuje Katsu ma swoje uzasadnienie. Jednak patrząc jednostkowo, to przecież chłopiec z naszyjnikiem nie był niczemu winny... nie powinien płacić za błędy przodków. Życie skończyło się dla niego przedwcześnie, a mógł spełnić swoje marzenia, założyć rodzinę, dokonać czegoś szlachetnego... A nawet, jeśli nie, to przecież każde żywe stworzenie zasługuje na szansę, żeby żyć... Jemu to już nie będzie dane nawet, jeśli Tsuful miał jakiekolwiek podstawy, żeby tak się zachować.
Z drugiej strony choć Vulfila dogłębnie nienawidziła Tsufula za to, czego dokonywał, gdzieś w głębi duszy wiedziała, że musiały targać nim uczucia nie do przezwyciężenia. Takie, które zrodziłyby się i w jej sercu, gdyby saiyanie napadli na Ziemię i dokonali eksterminacji ziemian. A już w szczególności, jeśli skrzywdziliby Aleksandra Rogozina. Wtedy żal i rozrywające pragnienie zemsty zaślepiłoby ją i dokładnie to samo odczuwać musiał Katsu. Gdyby tylko dało się przekuć jego ból oraz przeżywany wiekami koszmar straty wszystkiego, co kiedykolwiek liczyło się dla niego, w rozładowujący płacz, a tym samym wyzwolić pokłady kumulowanej złości w słowa... Gdyby można było jakkolwiek go pocieszyć, zamiast być zmuszonym do walki... Dokonywania kolejnych cierpień... Być może i sama Vufila poświęciłaby się wtedy, zaryzykowała sobą, jak to już raz zrobiła dla Eve... Żeby uratować tego, którego nikt nie zrozumiał, który miał prawo do zemsty i zostania wysłuchanym...
Cała ta sytuacja natomiast skupiała się na Hazardzie, bo nawet, jeśli zostanie z niego wytrzebiony pasożyt, to on będzie musiał zapłacić za wszystkie krzywdy na saiyanach. A ta bezlitosna rasa być może nawet dokona na nim wyroku śmierci, choć przecież nie będzie niczemu winny. Tego Vulfila by nie chciała, ale też w głębi duszy miała do niego ten lekki żal o to, że pozwolił się zarazić, nie stawiał najmniejszego oporu Tsufulowi. Będzie patrzyła na jego twarz i widziała w nim dwie strony... jedną bestialską... ten wyraz twarzy, kiedy zabijał z zimną krwią, kiedy i ją samą dusił. Będzie go za to mimowolnie nienawidziła... i tę drugą stronę... tę, która wciąż śni jej się w półkoszmarach, tę niespełnioną, wrażliwą... Tę, którą wcześniej chciała poznać i smakować w intymnych chwilach. Kadetka to właśnie odczuwała, jakby w jej sercu przechylały się co rusz na szali dwa skrajne uczucia.
Nim Vulfila była w stanie ponownie spojrzeć w miejsce martwego ciała kadeta, musiała zając myśli czymś innym. Obejrzała okolicę, a nieopodal spostrzegła znanego już sobie mężczyznę z długim, czarnym warkoczem. To był Red. Dobrze znać jego strategiczne położenie na wypadek, gdyby kadetka znowu niechcący stała się obiektem zainteresowania Tsufula, to znaczy, gdyby znów chciał ją zabić.
Po dłuższej chwili Vulfila uspokoiła swoje wnętrze, tłumiąc uczucia. Chciała o tym zapomnieć, nie pozwolić sobie na łzy, które same cisnęły się na widok kolejnego martwego ciała. Kiedy zwróciła wzrok znów w stronę Katsu, zauważyła kolejnego odważnego saiyana, chcącego zmierzyć się oraz zaryzykować życiem dla uratowania kolejnych istnień. Musiał to być towarzysz kobiety, która ofiarowała Vulfili wodę. Mężczyzna wydawał się silny, nawet chyba wreszcie potężniejszy niż Tsuful. Trudno było jednak powiedzieć, czy Katsu nie ukrywa kolejnego asa w rękawie, którego wyjmie w najmniej spodziewanym momencie, więc i Jasnowłosy nie mógł czuć się bezpieczny.
Vulfila podgarnęła nogi tak, żeby usiąść po turecku. Odetchnęła kilkakrotnie głęboko. Nie wiedziała, czy to, co zamierzała zrobić, w czymkolwiek pomoże ani czy to w ogóle działa. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że KI ma wiele wciąż nieodkrytych zastosowań, więc zdecydowała sie spróbować. Wyprostowała plecy, rozświetliła wokół siebie niebieską aurę i zaczęła skupiać na sobie pozytywną energię. Chciała posłać w stronę Hazarda i Kuro jak najwięcej oczyszczającej mocy, która mogłaby w pozytywny sposób wpłynąć na wynik ich walki. Liczyła na to, że dotrze do głębi umysłu Hazarda, może gdzieś uśpiony odczuje jej nawoływanie. Próbowała konstruować myśli w ostrzeżenie, które wybudziłoby go z letargu. Jednocześnie liczyła na to, że sam Katsu odbierze i odczuje jej współczucie i zrozumienie. Może dzięki temu przełamałby się i zaprzestał dalszego mordowania? Jeśli wyczuje przeprosiny i żal ze strony potomków tych saiyan, którzy kiedyś dokonali tak bestialskich czynów. A w ostateczności kadetka chciała, by jej KI wzbogaciła energię Kuro, który teraz odważył się stanąć oko w oko ze śmiertelnym niebezpieczeństwem, ryzykując swoje życie miedzy innymi dla niej, April i Reda oraz wszystkich innych mieszkańców Vegety.
OCC: Trening start
Wszystko wydawało się toczyć tak, jak to planowała. Miała tylko nadzieję, że Frost i naukowcy nie napotkali na więcej przeszkód. W zasadzie Vulfila nie musiała już obawiać się wykrycia z tą szemraną bandą, więc nic więcej jej nie groziło, ale żywiła głęboką nadzieję, że chang odnajdzie Aleksandra Rogozina i przekaże mu te szczątkowe informacje. Znając mentalność naukowca, nie spocznie, dopóki jej nie odnajdzie lub nie pozna prawdy, a tak chociaż miałby spokój sumienia.
Lecąc wysoko nad miastem, Vulfila miała ogląd na całą sytuację. W chmurach było jej trochę zimno. Dreszczyk spowił jej delikatną skórę, więc przetarła w locie nagie ramiona, żeby je lekko rozgrzać.
Daleko na północy cała stolica runęła. Jak można się spodziewać, pod gruzami zginęło wielu niewinnych saiyan, choć oczywiście o jakiejkolwiek niewinności w wykonaniu tej rasy trudno mówić. Na szczęście saiyańska rodzina kadetki nie mieszkała w tamtych okolicach, a choć dziewczyna nie przejmowała się zbytnio losem nieznanych sobie w zasadzie małp, liczyła na zawiązanie jakichkolwiek stosunków w przyszłości.
W nienaruszonej dzielnicy znajdował się również szpital miejski, gdzie regenerowała się Eve. Vulfila zatrzymała się w powietrzu, spoglądając na tamtą okolicę. Rozważała, czy nie powinna tam wstąpić i zapytać o zdrowie koleżanki. Wtedy jednak usłyszała głośny świst KI nieopodal siebie. To był jakiś obcy saiyan z tą kobietą, która dała kadetce wodę i Redem. Lecieli w stronę, gdzie zapewne toczyła się dalsza walka. Być może wcale by to nie zainteresowało halfki, gdyby nie to, że pozostała tylko jedna, potężna osoba z Tsufulem - Hazard. Zmarszczyła usta i doszła do wniosku, że nawet, jeśli dziewczyna Raziela czuje się już znacznie lepiej, wciąż będzie leżała w komorze, więc jej towarzystwo na nic by się nie zdało. Wystrzeliła dalej w tę samą stronę, gdzie lecieli saiyanie.
Niebawem Vulfila doleciała do centrum wydarzeń. Wokoło kręciło się wielu gapiów, w tym sporo osób, które już kiedyś spotkała. Zanim rozejrzała się dobrze, poszukała samotnej skały gdzieś w niewielkim oddaleniu, gdzie mogłaby czuć sie bezpiecznie, a jednocześnie obserwować z dużą dokładnością. Zasiadła na występie. Jej ogon wykręcał się co chwilę zdenerwowany. Dziewczyna przechyliła się lekko do przodu, podpierając się też rękami, a nogami machała jak dziecko.
Kiedy Vulfila siedziała już wygodnie, mogła rozejrzeć się dokładnie. Szybko zauważyła Hazarda, który zresztą był centrum zainteresowania wszystkich. Wyglądał przerażająco, zupełnie do siebie niepodobny. Nawet bijąca od niego aura nie przypominała jego naturalnego ciepła i niepewności ani też siły, lecz wrogość, a nawet niezmierzoną nienawiść. Miał białe włosy, poszarzałą skórę, obłęd w oczach i czerwone pasy przedzierające się przez długość czoła aż po podbródek. Jego postura zdradzała obecność pasożyta. Że też kadetka sama tego wcześniej nie zauważyła. Znacznie gorsze jednak było to, co w tym momencie robił... U jego stóp leżało... kolejne martwe ciało, tak samo jak na korytarzu przed salą treningową... Tsuful miał nawet ten sam wyraz twarzy, mieszaninę zadowolenia i nienasycenia. Tylko tym razem półsaiyanka rozpoznała, czyje zwłoki pozostawił po sobie ten zwyrodnialec... To był ten chłopak, który na szyi nosił naszyjnik z kłem ziemskiego zwierzęcia.
Vulfila odwróciła wzrok. W takich chwilach jej ludzka natura brała górę. Przymknęła oczy czując narastające współczucie. Głównie dla kolejnej ofiary tego, który chciał dokonać takiej zemsty. Nie ulegało wątpliwości, że to, co saiyanie zrobili tsufulianom musiało być bestialskie i kadetka wcale nie wątpiła, że być może i to, czego dokonuje Katsu ma swoje uzasadnienie. Jednak patrząc jednostkowo, to przecież chłopiec z naszyjnikiem nie był niczemu winny... nie powinien płacić za błędy przodków. Życie skończyło się dla niego przedwcześnie, a mógł spełnić swoje marzenia, założyć rodzinę, dokonać czegoś szlachetnego... A nawet, jeśli nie, to przecież każde żywe stworzenie zasługuje na szansę, żeby żyć... Jemu to już nie będzie dane nawet, jeśli Tsuful miał jakiekolwiek podstawy, żeby tak się zachować.
Z drugiej strony choć Vulfila dogłębnie nienawidziła Tsufula za to, czego dokonywał, gdzieś w głębi duszy wiedziała, że musiały targać nim uczucia nie do przezwyciężenia. Takie, które zrodziłyby się i w jej sercu, gdyby saiyanie napadli na Ziemię i dokonali eksterminacji ziemian. A już w szczególności, jeśli skrzywdziliby Aleksandra Rogozina. Wtedy żal i rozrywające pragnienie zemsty zaślepiłoby ją i dokładnie to samo odczuwać musiał Katsu. Gdyby tylko dało się przekuć jego ból oraz przeżywany wiekami koszmar straty wszystkiego, co kiedykolwiek liczyło się dla niego, w rozładowujący płacz, a tym samym wyzwolić pokłady kumulowanej złości w słowa... Gdyby można było jakkolwiek go pocieszyć, zamiast być zmuszonym do walki... Dokonywania kolejnych cierpień... Być może i sama Vufila poświęciłaby się wtedy, zaryzykowała sobą, jak to już raz zrobiła dla Eve... Żeby uratować tego, którego nikt nie zrozumiał, który miał prawo do zemsty i zostania wysłuchanym...
Cała ta sytuacja natomiast skupiała się na Hazardzie, bo nawet, jeśli zostanie z niego wytrzebiony pasożyt, to on będzie musiał zapłacić za wszystkie krzywdy na saiyanach. A ta bezlitosna rasa być może nawet dokona na nim wyroku śmierci, choć przecież nie będzie niczemu winny. Tego Vulfila by nie chciała, ale też w głębi duszy miała do niego ten lekki żal o to, że pozwolił się zarazić, nie stawiał najmniejszego oporu Tsufulowi. Będzie patrzyła na jego twarz i widziała w nim dwie strony... jedną bestialską... ten wyraz twarzy, kiedy zabijał z zimną krwią, kiedy i ją samą dusił. Będzie go za to mimowolnie nienawidziła... i tę drugą stronę... tę, która wciąż śni jej się w półkoszmarach, tę niespełnioną, wrażliwą... Tę, którą wcześniej chciała poznać i smakować w intymnych chwilach. Kadetka to właśnie odczuwała, jakby w jej sercu przechylały się co rusz na szali dwa skrajne uczucia.
Nim Vulfila była w stanie ponownie spojrzeć w miejsce martwego ciała kadeta, musiała zając myśli czymś innym. Obejrzała okolicę, a nieopodal spostrzegła znanego już sobie mężczyznę z długim, czarnym warkoczem. To był Red. Dobrze znać jego strategiczne położenie na wypadek, gdyby kadetka znowu niechcący stała się obiektem zainteresowania Tsufula, to znaczy, gdyby znów chciał ją zabić.
Po dłuższej chwili Vulfila uspokoiła swoje wnętrze, tłumiąc uczucia. Chciała o tym zapomnieć, nie pozwolić sobie na łzy, które same cisnęły się na widok kolejnego martwego ciała. Kiedy zwróciła wzrok znów w stronę Katsu, zauważyła kolejnego odważnego saiyana, chcącego zmierzyć się oraz zaryzykować życiem dla uratowania kolejnych istnień. Musiał to być towarzysz kobiety, która ofiarowała Vulfili wodę. Mężczyzna wydawał się silny, nawet chyba wreszcie potężniejszy niż Tsuful. Trudno było jednak powiedzieć, czy Katsu nie ukrywa kolejnego asa w rękawie, którego wyjmie w najmniej spodziewanym momencie, więc i Jasnowłosy nie mógł czuć się bezpieczny.
Vulfila podgarnęła nogi tak, żeby usiąść po turecku. Odetchnęła kilkakrotnie głęboko. Nie wiedziała, czy to, co zamierzała zrobić, w czymkolwiek pomoże ani czy to w ogóle działa. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że KI ma wiele wciąż nieodkrytych zastosowań, więc zdecydowała sie spróbować. Wyprostowała plecy, rozświetliła wokół siebie niebieską aurę i zaczęła skupiać na sobie pozytywną energię. Chciała posłać w stronę Hazarda i Kuro jak najwięcej oczyszczającej mocy, która mogłaby w pozytywny sposób wpłynąć na wynik ich walki. Liczyła na to, że dotrze do głębi umysłu Hazarda, może gdzieś uśpiony odczuje jej nawoływanie. Próbowała konstruować myśli w ostrzeżenie, które wybudziłoby go z letargu. Jednocześnie liczyła na to, że sam Katsu odbierze i odczuje jej współczucie i zrozumienie. Może dzięki temu przełamałby się i zaprzestał dalszego mordowania? Jeśli wyczuje przeprosiny i żal ze strony potomków tych saiyan, którzy kiedyś dokonali tak bestialskich czynów. A w ostateczności kadetka chciała, by jej KI wzbogaciła energię Kuro, który teraz odważył się stanąć oko w oko ze śmiertelnym niebezpieczeństwem, ryzykując swoje życie miedzy innymi dla niej, April i Reda oraz wszystkich innych mieszkańców Vegety.
OCC: Trening start
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach