Skalny Las
+12
Colinuś
Xanas
Kuro
April
Vita Ora
Reito
Red
KOŚCI
NPC.
Hazard
Ósemka
NPC
16 posters
Skalny Las
Wto Maj 29, 2012 11:41 pm
First topic message reminder :
Las zbudowany z kamieni, ulubione miejsce zwariowanych miłośników przyrody, wręcz fanatyków. Podobno widziane z lotu ptaka, kamyki układają się w zdanie, lecz w niezrozumiałym dla Saiyan języku.
Las zbudowany z kamieni, ulubione miejsce zwariowanych miłośników przyrody, wręcz fanatyków. Podobno widziane z lotu ptaka, kamyki układają się w zdanie, lecz w niezrozumiałym dla Saiyan języku.
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Nie Cze 12, 2016 12:27 pm
Wzrok demona zyskiwał na intensywności, na dzikości, gdy Vivian podążała w jego stronę. Ale nie po to by walczyć. W pewnym sensie podjęła się czynu podobnego do starcia - pragnęła odciążyć demona od dominujących, mrocznych instynktów swoją spokojną aurą i powolnie, konsekwentnie ulatniającą się do atmosfery czystą jak jej intencje Ki. Tak jakby chciała oczyścić Reda z brudu zła, jakie nagromadziło się w jego ciele i rządziło się aż nazbyt dobrze. Tak jak kiedyś, będąc na plaży na Ziemi, spróbowała raz jeszcze uspokoić demona i pochwycić go dla lepszego przepływu energii. Lecz gdy zbliżała się do młodzieńca, ten zaczął warczeć jak rozjuszone zwierzę, a gdy tego ostrzeżenia nie przestrzegała wojowniczka i podchodziła coraz bliżej - zaczął się wycofywać. Z trudem, bo spora część Reda pragnęła rozlewu krwi, ale ta najważniejsza podjęła się tego zadania; aż do momentu, gdy za sobą miał litą skałę, do której przywarł plecami i dłońmi ozdobionymi w ogromne pazury. Oddech był wyraźniejszy, tak jakby wpadł w panikę. Zapach Blondynki coraz prędzej informował resztę organizmu, że ma przed sobą zdrowy, smakowity okaz, idealny do spożycia z niego całej krwi. Przez chwilę nawet nie widział jej prawdziwego oblicza, a tylko umiejscowienie najpełniejszych żył, które pulsując nakłaniały uszy do większego wsłuchania się w ów melodię i zlokalizowania największego, najłatwiejszego do zdobycia pokładu posoki. Właśnie dlatego uciekał wzrokiem, dlatego też skronie zrosiły się zimnym potem, dlatego również nieludzkie odgłosy wydobywały się z jego gardzieli i były słyszalne mimo maski na twarzy. Dało się dostrzec gołym okiem, że jest rozdarty na pół. Chociaż te połówki nie były sobie równe.
Nie mając drogi ucieczki, zadziałał instynktownie. Rozglądał się z obłędem w ślepiach za możliwością czmychnięcia na bok, ale znaleźli się w takim położeniu, iż musiałby przebić skałę za sobą. Dałoby się to zrealizować, lecz Rogaty nie myślał logicznie, tylko jak zaszczute zwierzę. Za pierwszym razem nie pozwolił podejść Vivian do siebie - przy akompaniamencie ryku odepchnął Halfkę techniką Kiaiho. Ten ryk nie spowodował, że maska z ust uciekła wraz z podmuchem i dziewczyną na dalszą odległość, tylko mocno tkwiła na jego obliczu. Wojowniczka nie dawała za wygraną, ponownie ze spokojnym nastawieniem zbliżała się do Reda. Młodzieniec ponownie na nią ryknął tak głośno, że czarne żyły na jego szarawej skórze naprężyły się, zwłaszcza w okolicy szyi, gdy jeszcze raz wydał z siebie zwierzęcy grzmot obijający się mocno w bębenkach usznych. Lecz uparta dziewczyna nie przystała na "warunki" demona, nie zraziła się wobec niego, ba - może jeszcze bardziej przejęła się, że ten ciągle chciał utrzymywać dystans? Dlaczego, przecież znali się dobrze. Właśnie dlatego, że znali się, miał opory przed wyczynianiem czegoś, czego żałowałby po najedzeniu się do syta i jako-takiej trzeźwości umysłu. Naprawdę bał się jej bliskości, że ją skrzywdzi.
Gdy już dziewczyna była tuż przed demonem, ten ostatni raz chciał ryknąć, lecz coś innego sprawiało, iż ten zamiar porzucił. Niewzruszona, łagodna postawa Vivian oraz jej Ki musiały wreszcie jakoś wpłynąć na Reda, lecz nie na tyle, by móc być spokojnym. Drżały mu dłonie obdarzone w ponadludzkie szpony, a ślepia szybko utkwił gdzieś indziej, żeby tylko nie patrzeć na Halfkę. W tym wszystkim było jeszcze dziwno to, iż wyraźnie nabuzowany adrenaliną demon wyróżniał się od istot w podobnej sytuacji tym, że... nie dało się usłyszeć jego bicia serca. Ani spokojnego, ani wzburzonego. Żadnego. I to, że uparcie nie chciał spojrzeć na wybawicielkę, także mogło wydawać się niepokojące. Stąd kolejna interwencja Złotookiej, która objęła w swoje dłonie oblicze Reda i skierowała twarz tak, by patrzył na nią. Ślepia zabłysły intensywnym szkarłatem, gdy tylko zetknęły się dwa światy - Reda i Vivian. Ten, który opanował doszczętnie demona, i ten, który koił, uśmierzał ból samotności. Wojowniczka nie bała się go, jego odmienności, ale pewnie zdawała sobie sprawę, jak daleko jej młodszy brat wyszedł zza granicy normalności. Jak na jego oczach męczy się swoim jestestwem. I ta cisza, mimo wcześniejszych ryków i warkotów na dziewczynę, był wyjątkowo cicho, nie licząc zadyszki. Czy demon coś szykował? Czy to tylko cisza przed burzą?
Starał się walczyć ze swoją naturą, zwłaszcza że otrzymał wsparcie z zewnątrz w postaci okalającej ich przyjemnej aury. Mimo wszystko był spięty jak struna, a na twarzy malowała się powaga. Próbował skupić się na tym, czego oczekiwała od niego Vivian, bo nie byłaby taka uparta w nawiązaniu kontaktu, gdyby nie miała powodu. Lekko uniosły się kocie uszy, by wysłuchać prócz dźwięków krążącej krwi Halfki również jej słowa. Zmęczony wzrok Reda odrobinę złagodniał w dzikim wyrazie, ale nie na tyle, by świętować sukces. Mimo zrozumienia słów Blondynki, nie potrafił się z nią porozumieć. Werbalnie tylko warczał czy pomrukiwał ponuro, telepatycznie musiałby dodatkowo zmobilizować się do wysiłku. A nawet jeśli udałoby mu się to zrobić... jak brzmiałaby jego odpowiedź? Był bardzo skrytą istotą, nie lubił mówić o sobie i nigdy tego nie robił z przymusu. Może czas najwyższy spróbować i ocalić siebie od pewnej zguby? Albo uciec, tylko gdzie i po co? Nie ucieknie od samego siebie, a to on sam jest problemem.
Gorączka znów zalała demona zimnym potem, a z ust, nawet spod maski, buchnął zimny kłębek powietrza od bezsilności. Adrenalina musiała odpływać, bo Red tracił na prężności postury. Jego Ki dodatkowo ciążyła na nim, bo poza drobnymi wyjątkami, nie wyrzucił jej z siebie, nie skorzystał z jej ogromnych zasobów. Aż zdecydował się usiąść po turecku na ziemi (a w zasadzie zmusiły go do tego nieposłuszne nogi), a wraz z nim Vivian i zbierał siły, by coś rzec. Odruchowo chciał werbalnie, lecz przecież towarzyszka nie zrozumie jego zwierzęcej mowy. Kolejny zimny kłębek pary wodnej z ust świadczył, iż ponownie ubyło mu sił. Mimo obecności dziewczyny i uspokojenie zwierzęcych instynktów jej energią, jego własna Ki przerastała właściciela co do jej udźwignięcia. Ale to nie był największy problem, z którym mógłby podzielić się z Blondynką. Potrzebował jedzenia, szczególnego i trudnego już z poziomu etyki do zdobycia. Tak, chyba od tego trzeba zacząć. Pożywienie to jedno z podstawowych potrzeb każdej istoty, jak nie najważniejsze. Potrzebuje...
>>>...krwiii...<<<
Tak... tego najbardziej potrzebuje... a przynajmniej wycieńczony organizm nie pozwolił się skupić na innych kłopotach. Tak bardzo potrzebował, aż ponownie rozświetliły mu się ślepia, aż znów łykał łapczywie powietrze, do tego stopnia, że był zmuszony zdjąć maskę. Mozolnie, jakby hamując się poniekąd, sięgnął ręką z pazurami i zdarł z twarzy czarne płótno. I wtedy kompanka po raz pierwszy zobaczyła, co kryło się pod osłoną tkaniny. Z otwartych lekko ust sączyła się ślina po widocznych kłach i dziąsłach. Kły występowały w dwóch rzędach zamiast zwykłych zębów i szczyciły się niezwykłą ostrością. Ponownie patrzył się na Vivian jak na posiłek, lecz szybko oprzytomniał i z kolejnym warknięciem skrzywił usta w zniesmaczeniu. Sam siebie się brzydził, lecz tylko to przychodziło mu do głowy z menu, którym podzielił się z trudem z wojowniczką. Chociaż sztuczka z dżemem od Kisy także była udana - nie była łatwo dostępna dla kogoś, komu obce są humanoidalne zwyczaje jak handel czy kupno czy pieniądz. Co prawda wiedział od Kuro i April czym są pieniądze, lecz nie miały dla niego żadnej wartości i nie umiał ich pozyskiwać samodzielnie. Nie mniej też dżem nie był tak pożywny jak posoka przelewająca się po gardle do żołądka.
Nie, nie, nie, nie może o tym teraz myśleć! Nie przy osobie, na której mu naprawdę zależy! Ponownie wydobył z siebie nieludzkie odgłosy zakłócające spokój, a przy tym wbijał szpony w ziemię nie chcąc użyć ich na Vivian. Co robić, co robić?! Póki jeszcze nie stracił nad sobą kontroli... o, jest pomysł! Znał jeden jedyny sposób, który uniemożliwiał mu myślenie o krwi, a który miał ów wadę, że przestawał być sobą. W sensie nie miał swojej postaci, no i nie trwało to wiecznie. Już wiesz Drogi Czytelniku o czym mowa, prawda?
Czarne motyle demona dołączyły do ścisłego kordonu Ki przyjaciółki i zacieśniały się wokół sylwetek bohaterów w Skalnym Lesie do tego stopnia, że mogliby się wnet udusić, gdyby nie intencja energii. Otóż, po kilku chwilach szumu szeleszczących skrzydeł roju owadów, zza kotary smolisto-biało-zielonej utworzonych z Ki obecnych, wyłoniły się... dwa kotki. Jeden z nich to ten, który spowodował, że i druga osoba zyskała kocią aparycję.
>Vi... ja nie chciałem...
Mruczał cicho i speszony, ale jego kocia mowa była o wiele bardziej przejrzysta niż lakoniczne wypowiedzi telepatyczne, gdy był w swoim prawdziwym ja. Spuścił lekko uszka po sobie i stał na warcie, żeby przypadkiem nic się nie pogorszyło. Gdyby to był ktoś, kogo nie znał, nie obchodziłby go dalszy los, ale jak miał się nie przejmować losem przyjaciółki, którą niechcący wciągnął do świata zwierząt? To miała być tylko jego ucieczka, ona powinna wrócić do swojego świata. Lecz nie mógł odczynić zaraz zaklęcia, zwłaszcza w jego mizernej kondycji. Pochylił się lekko zgarbiony na kocim grzbiecie i spoglądał na wybudzającą się z krótkiego urwanego filmu Vivian.
Przynajmniej miałaby powód, by wreszcie nie cackać się z demonem hehe.
[Ooc: post treningowy pierwszy]
Nie mając drogi ucieczki, zadziałał instynktownie. Rozglądał się z obłędem w ślepiach za możliwością czmychnięcia na bok, ale znaleźli się w takim położeniu, iż musiałby przebić skałę za sobą. Dałoby się to zrealizować, lecz Rogaty nie myślał logicznie, tylko jak zaszczute zwierzę. Za pierwszym razem nie pozwolił podejść Vivian do siebie - przy akompaniamencie ryku odepchnął Halfkę techniką Kiaiho. Ten ryk nie spowodował, że maska z ust uciekła wraz z podmuchem i dziewczyną na dalszą odległość, tylko mocno tkwiła na jego obliczu. Wojowniczka nie dawała za wygraną, ponownie ze spokojnym nastawieniem zbliżała się do Reda. Młodzieniec ponownie na nią ryknął tak głośno, że czarne żyły na jego szarawej skórze naprężyły się, zwłaszcza w okolicy szyi, gdy jeszcze raz wydał z siebie zwierzęcy grzmot obijający się mocno w bębenkach usznych. Lecz uparta dziewczyna nie przystała na "warunki" demona, nie zraziła się wobec niego, ba - może jeszcze bardziej przejęła się, że ten ciągle chciał utrzymywać dystans? Dlaczego, przecież znali się dobrze. Właśnie dlatego, że znali się, miał opory przed wyczynianiem czegoś, czego żałowałby po najedzeniu się do syta i jako-takiej trzeźwości umysłu. Naprawdę bał się jej bliskości, że ją skrzywdzi.
Gdy już dziewczyna była tuż przed demonem, ten ostatni raz chciał ryknąć, lecz coś innego sprawiało, iż ten zamiar porzucił. Niewzruszona, łagodna postawa Vivian oraz jej Ki musiały wreszcie jakoś wpłynąć na Reda, lecz nie na tyle, by móc być spokojnym. Drżały mu dłonie obdarzone w ponadludzkie szpony, a ślepia szybko utkwił gdzieś indziej, żeby tylko nie patrzeć na Halfkę. W tym wszystkim było jeszcze dziwno to, iż wyraźnie nabuzowany adrenaliną demon wyróżniał się od istot w podobnej sytuacji tym, że... nie dało się usłyszeć jego bicia serca. Ani spokojnego, ani wzburzonego. Żadnego. I to, że uparcie nie chciał spojrzeć na wybawicielkę, także mogło wydawać się niepokojące. Stąd kolejna interwencja Złotookiej, która objęła w swoje dłonie oblicze Reda i skierowała twarz tak, by patrzył na nią. Ślepia zabłysły intensywnym szkarłatem, gdy tylko zetknęły się dwa światy - Reda i Vivian. Ten, który opanował doszczętnie demona, i ten, który koił, uśmierzał ból samotności. Wojowniczka nie bała się go, jego odmienności, ale pewnie zdawała sobie sprawę, jak daleko jej młodszy brat wyszedł zza granicy normalności. Jak na jego oczach męczy się swoim jestestwem. I ta cisza, mimo wcześniejszych ryków i warkotów na dziewczynę, był wyjątkowo cicho, nie licząc zadyszki. Czy demon coś szykował? Czy to tylko cisza przed burzą?
Starał się walczyć ze swoją naturą, zwłaszcza że otrzymał wsparcie z zewnątrz w postaci okalającej ich przyjemnej aury. Mimo wszystko był spięty jak struna, a na twarzy malowała się powaga. Próbował skupić się na tym, czego oczekiwała od niego Vivian, bo nie byłaby taka uparta w nawiązaniu kontaktu, gdyby nie miała powodu. Lekko uniosły się kocie uszy, by wysłuchać prócz dźwięków krążącej krwi Halfki również jej słowa. Zmęczony wzrok Reda odrobinę złagodniał w dzikim wyrazie, ale nie na tyle, by świętować sukces. Mimo zrozumienia słów Blondynki, nie potrafił się z nią porozumieć. Werbalnie tylko warczał czy pomrukiwał ponuro, telepatycznie musiałby dodatkowo zmobilizować się do wysiłku. A nawet jeśli udałoby mu się to zrobić... jak brzmiałaby jego odpowiedź? Był bardzo skrytą istotą, nie lubił mówić o sobie i nigdy tego nie robił z przymusu. Może czas najwyższy spróbować i ocalić siebie od pewnej zguby? Albo uciec, tylko gdzie i po co? Nie ucieknie od samego siebie, a to on sam jest problemem.
Gorączka znów zalała demona zimnym potem, a z ust, nawet spod maski, buchnął zimny kłębek powietrza od bezsilności. Adrenalina musiała odpływać, bo Red tracił na prężności postury. Jego Ki dodatkowo ciążyła na nim, bo poza drobnymi wyjątkami, nie wyrzucił jej z siebie, nie skorzystał z jej ogromnych zasobów. Aż zdecydował się usiąść po turecku na ziemi (a w zasadzie zmusiły go do tego nieposłuszne nogi), a wraz z nim Vivian i zbierał siły, by coś rzec. Odruchowo chciał werbalnie, lecz przecież towarzyszka nie zrozumie jego zwierzęcej mowy. Kolejny zimny kłębek pary wodnej z ust świadczył, iż ponownie ubyło mu sił. Mimo obecności dziewczyny i uspokojenie zwierzęcych instynktów jej energią, jego własna Ki przerastała właściciela co do jej udźwignięcia. Ale to nie był największy problem, z którym mógłby podzielić się z Blondynką. Potrzebował jedzenia, szczególnego i trudnego już z poziomu etyki do zdobycia. Tak, chyba od tego trzeba zacząć. Pożywienie to jedno z podstawowych potrzeb każdej istoty, jak nie najważniejsze. Potrzebuje...
>>>...krwiii...<<<
Tak... tego najbardziej potrzebuje... a przynajmniej wycieńczony organizm nie pozwolił się skupić na innych kłopotach. Tak bardzo potrzebował, aż ponownie rozświetliły mu się ślepia, aż znów łykał łapczywie powietrze, do tego stopnia, że był zmuszony zdjąć maskę. Mozolnie, jakby hamując się poniekąd, sięgnął ręką z pazurami i zdarł z twarzy czarne płótno. I wtedy kompanka po raz pierwszy zobaczyła, co kryło się pod osłoną tkaniny. Z otwartych lekko ust sączyła się ślina po widocznych kłach i dziąsłach. Kły występowały w dwóch rzędach zamiast zwykłych zębów i szczyciły się niezwykłą ostrością. Ponownie patrzył się na Vivian jak na posiłek, lecz szybko oprzytomniał i z kolejnym warknięciem skrzywił usta w zniesmaczeniu. Sam siebie się brzydził, lecz tylko to przychodziło mu do głowy z menu, którym podzielił się z trudem z wojowniczką. Chociaż sztuczka z dżemem od Kisy także była udana - nie była łatwo dostępna dla kogoś, komu obce są humanoidalne zwyczaje jak handel czy kupno czy pieniądz. Co prawda wiedział od Kuro i April czym są pieniądze, lecz nie miały dla niego żadnej wartości i nie umiał ich pozyskiwać samodzielnie. Nie mniej też dżem nie był tak pożywny jak posoka przelewająca się po gardle do żołądka.
Nie, nie, nie, nie może o tym teraz myśleć! Nie przy osobie, na której mu naprawdę zależy! Ponownie wydobył z siebie nieludzkie odgłosy zakłócające spokój, a przy tym wbijał szpony w ziemię nie chcąc użyć ich na Vivian. Co robić, co robić?! Póki jeszcze nie stracił nad sobą kontroli... o, jest pomysł! Znał jeden jedyny sposób, który uniemożliwiał mu myślenie o krwi, a który miał ów wadę, że przestawał być sobą. W sensie nie miał swojej postaci, no i nie trwało to wiecznie. Już wiesz Drogi Czytelniku o czym mowa, prawda?
Czarne motyle demona dołączyły do ścisłego kordonu Ki przyjaciółki i zacieśniały się wokół sylwetek bohaterów w Skalnym Lesie do tego stopnia, że mogliby się wnet udusić, gdyby nie intencja energii. Otóż, po kilku chwilach szumu szeleszczących skrzydeł roju owadów, zza kotary smolisto-biało-zielonej utworzonych z Ki obecnych, wyłoniły się... dwa kotki. Jeden z nich to ten, który spowodował, że i druga osoba zyskała kocią aparycję.
- Kotki dwa:
>Vi... ja nie chciałem...
Mruczał cicho i speszony, ale jego kocia mowa była o wiele bardziej przejrzysta niż lakoniczne wypowiedzi telepatyczne, gdy był w swoim prawdziwym ja. Spuścił lekko uszka po sobie i stał na warcie, żeby przypadkiem nic się nie pogorszyło. Gdyby to był ktoś, kogo nie znał, nie obchodziłby go dalszy los, ale jak miał się nie przejmować losem przyjaciółki, którą niechcący wciągnął do świata zwierząt? To miała być tylko jego ucieczka, ona powinna wrócić do swojego świata. Lecz nie mógł odczynić zaraz zaklęcia, zwłaszcza w jego mizernej kondycji. Pochylił się lekko zgarbiony na kocim grzbiecie i spoglądał na wybudzającą się z krótkiego urwanego filmu Vivian.
Przynajmniej miałaby powód, by wreszcie nie cackać się z demonem hehe.
[Ooc: post treningowy pierwszy]
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Nie Cze 12, 2016 6:33 pm
Na tych wszystkich bogów w jakich Vivian nie wierzy...
Red dygotał przed nią, nie potrafiąc wziąć głębokiego oddechu, pozbawionego groźnego charczenia. Widziała pot na szarej skroni, czarne żyły uwypuklające się na ciele, obłąkany wzrok miotający się pomiędzy dzikim głodem a skrajnym zmęczeniem. Spojrzenie pełne skrajności, ale też bólu. Ryk bestii wyrwał się zza zakrytych warg, sprawiając, że wolno coś do halfki docierało. Nie znała innych demonów. Nie wiedziała jaka jest ich natura, lecz Red bezwzględnie walczył ze swoją, która teraz próbowała się na nią rzucić. Zabawne, lepiej by zrobiła odsuwając się od chłopaka, nie prowokując go swoją obecnością... Ale nie potrafiła. Nie potrafiła zostawić go samemu sobie, z jego bólem, czarnymi myślami pod smolistą czupryną. Mógł uważać się za potwora, ale dla Vivian dalej był tym milczącym demonem, który uwielbiał słodycze... Dlatego ani drgnęła, znosząc rozpalone spojrzenie, głowiąc się w jaki sposób mogłaby mu pomóc.
Demon przypominał wycelowaną w nią strzałę, napiętą cięciwę gotową do strzału, która przy jednym złym ruchu, puści. Chorował. Jego instynkty nie tylko zżerały go od środka, odbijały się na jego zdrowiu do tego stopnia, że dygotał w gorączce. Pot perlił się na skórze, oddech zamienił w zimną parę. A podobno demony to stworzenia piekielne... Musnęła kciukiem policzek Reda, wpatrując się w niego, jakby szukając w czerwono-czarnych oczach wskazówki co zrobić, jak odciążyć zbolałą, demoniczną duszę... W serce zakuły wyrzuty sumienia, że męczy go tak swą obecnością, bo słabł w oczach. Nogi zmiękły, nie potrafiąc unieść krnąbrnego ciała, Vivian usiadła na kolanach tuż przed nim, nie chcąc zabrać dłoni, lecz cofnęła je tylko nieznacznie. Biała Ki nieustannie otulała dwójkę, próbując koić atmosferę i rozpalone gorączką powietrze. Pierś demona unosiła się szybko, lecz słabo, jakby wtłoczenie tlenu do płuc było zadaniem przewyższającym jego siły. Usłyszała... Słowo, cichy, nieco złowieszczy i jednocześnie zawstydzony tą złą nutą w sobie, głos. Zerknęła na właściciela, nie chcąc zdradzić, że na karku poczuła chłodny dreszcz. Krwi... Ślepia demona rozjarzyły się wewnętrznym, krwistym światłem, jakby prześwietlając ciało halfki w poszukiwaniu najbogatszego w posokę miejsca. Cóż, tajemnica diety Reda została rozwiana... Nie mogła przecież się spodziewać, że żywi się tylko cukierkami... Jednak, krew..? Dałaby mu swojej bez wahania, ile potrzebuje. Powstrzymała ją tylko racjonalna obawa co się wtedy z nim stanie. Czy zaspokoiwszy głód uspokoi się, wracając do dawnej, cichej, milczącej postaci... Czy tego pragnienia nie da się powstrzymać i będzie łaknąć więcej, im więcej czerwieni pijąc, tym bardziej dziki się stając? Ta wizja sprawiła, że poczuła ucisk w piersi. Nie, nie pozwoli by jej przybrany, młodszy brat stoczył się w otchłań krwistego szaleństwa. Znajdzie jakiś sposób...
... W pełni rozumiała jego chęć skrycia twarzy. Chłopak z wahaniem, wyraźnie czując się niekomfortowo zsunął czarny materiał golfu, ukazując szare wargi... Lekko rozchylone usta, nie potrafiące zmieścić przerośniętych kłów. Białe, ostre zęby jak u drapieżnika, błyszczące od ociekającej śliny, wyszczerzone upiornie. Ich rozmiar nie był ani wygodny ani nie pozwalał na normalną komunikację. Telepatia była jedynym rozwiązaniem, skoro tylko powarkiwania i mruknięcie wypadały z demonich ust. A Red znów zadrżał i wbił długie pazury w brudną skałę, robiąc wyrwy w kamiennej strukturze. Vivian poczuła jak powietrze naokoło ich faluje i głód demona podskakuje, zaraz raptownie opadając. Czarne motyle wyłoniły się z cienia, jakby rozproszona Ki Reda zbijała się w delikatne owady. Rój ciemnych skrzydeł otulił nagle oboje, tętniąc łagodnym pulsem energii. Jasnowłosej halfce pozostało tylko czekać na to co demon zrobi i w razie czego, zareagować...
Nie spodziewała się jednak, że poczuje ciepło, rozlewające się na skórze jak przyjemnie gorąca woda, przesiąkające przez mięśnie do głębi ciała. Coś się z nią działo. Kontury jej postaci, ciała, nawet ubrania rozmywały się i traciła z wolna czucie. Świadomość odpłynęła szybciej niż zdała sobie sprawę z tego, że nie może ruszyć choćby palcem. Trwało to może chwilę, bo zaraz otworzyła oczy, jakby wybudzona z drzemki, w którą ledwo co zapadła. Coś dotknęło jej głowy, mruknęła cicho i spróbowała unieść się na ramieniu... Nie udało się. Zupełnie jakby ręka nie posłuchała rozkazu umysłu, zginając się w inny sposób. Vivian zamrugała, czując, jak całe ciało ma ścierpnięte i nieco obolałe i... W nieodpowiednim kształcie. Dopiero po dwóch oddechach dotarło do niej, że patrzy na świat z dołu, siedząc obok czarnego kota. Mało tego... Też była kotem? Niedowierzanie błysnęło w brązowych, kocich oczach. Wstała trochę chwiejnie na cztery łapy, machając puchatym ogonem w rytm kroków, przyzwyczajając się do tej formy. Zaraz, zaraz, jakiej do cholera formy..?! Kocia krtań miauknęła zdziwiona, Ósemka chciała zaskoczona zasłonić usta, zamiast tego pacnęła miękką łapą swojej mordki. Zaczęła się obracać wokół osi, tak jakby próbowała złapać swój ogon. Przyglądała się sobie, jasnej, piaskowożółtej, puchatej sierści. Zerknęła na smukłe łapy i zastrzygła uchem. Była kotem... Kotem. Usiadła, lekko poruszając ogonem, myśląc co dalej.
Niech no tylko Raziel o tym usłyszy, nie da jej żyć, podrzucając do pokoju kocie chrupki. Albo Chepri... Co on na to powie? Policzki zaczerwieniły się pod sierścią. O nie, szlag, co powie Trener? Przecież nie da jej wolnego, tylko przez to, że zmieniła się w domowego kociaka. Pomyślą, że zwiała. Nie może się tak pokazać w Akademii, zwyczajnie nie może... Poza tym, ta forma nie nadawała się w żadnej mierze do walki, Vivian mogła jedynie czuć energię, nic więcej. Nawet latać nie potrafiła. Była kotem, mruczkiem o żółtym futrze i jeszcze zdziwieniem w spojrzeniu.
Jej wzrok spoczął na cichym, czarnym kocie o czerwonych ślepiach. Detektyw byłby z Vivian marny, w końcu czuła, że barwa ślepi z czymś się jej kojarzyła... Tajemniczym czworonożnym przyjacielem, który odwiedzał ją regularnie był Red, prawdopodobnie uciekając się do użycia tej formy, bo jego pierwotna zdziczała. Przynajmniej mogła odetchnąć z ulgą, bo wyglądało na to, że jako kot demon był o wiele spokojniejszy. No i nic mu się nie stało, a bała się, że stał się przekąską jakiegoś Saiyana. Ostrożnie podeszła do czerwonookiego i usiadła obok. Budowę miała drobniejszą i też była mniejsza od koto-Reda, tak jakby ich wygląd został doskonale odwzorowany, tyle, że w kocich ciałach.
- Cicho... - miauknęła Ósemka i po kociemu, działając instynktem, otarła mordką o łapę Reda. - Przecież się nie gniewam. Cieszę się za to, że jedna zagadka się wyjaśniła. Martwiłam się, że ktoś coś złego zrobił temu kotu, co mnie często odwiedzał w kwaterze. Niemniej... - Vivian rozejrzała się, podziwiając świat z dumnej wysokości trzydziestu centymetrów. - Zakładam, że nie jest to stała przemiana... I pewnie, nikt naszego miauczenia nie rozumie, oprócz nas..?
Przyjęła to na spokojnie, bo po pierwsze, nie zamierzała obarczać Reda żadną winą. Po drugie, wolała dowiedzieć się, co się z nimi stało... I po trzecie, co się działo z demonem.
Panikować będzie dopiero wtedy, gdy ktoś spróbuje sobie z niej zrobić futrzaną czapkę.
OOC ---> Początek treningu
Meow~
Red dygotał przed nią, nie potrafiąc wziąć głębokiego oddechu, pozbawionego groźnego charczenia. Widziała pot na szarej skroni, czarne żyły uwypuklające się na ciele, obłąkany wzrok miotający się pomiędzy dzikim głodem a skrajnym zmęczeniem. Spojrzenie pełne skrajności, ale też bólu. Ryk bestii wyrwał się zza zakrytych warg, sprawiając, że wolno coś do halfki docierało. Nie znała innych demonów. Nie wiedziała jaka jest ich natura, lecz Red bezwzględnie walczył ze swoją, która teraz próbowała się na nią rzucić. Zabawne, lepiej by zrobiła odsuwając się od chłopaka, nie prowokując go swoją obecnością... Ale nie potrafiła. Nie potrafiła zostawić go samemu sobie, z jego bólem, czarnymi myślami pod smolistą czupryną. Mógł uważać się za potwora, ale dla Vivian dalej był tym milczącym demonem, który uwielbiał słodycze... Dlatego ani drgnęła, znosząc rozpalone spojrzenie, głowiąc się w jaki sposób mogłaby mu pomóc.
Demon przypominał wycelowaną w nią strzałę, napiętą cięciwę gotową do strzału, która przy jednym złym ruchu, puści. Chorował. Jego instynkty nie tylko zżerały go od środka, odbijały się na jego zdrowiu do tego stopnia, że dygotał w gorączce. Pot perlił się na skórze, oddech zamienił w zimną parę. A podobno demony to stworzenia piekielne... Musnęła kciukiem policzek Reda, wpatrując się w niego, jakby szukając w czerwono-czarnych oczach wskazówki co zrobić, jak odciążyć zbolałą, demoniczną duszę... W serce zakuły wyrzuty sumienia, że męczy go tak swą obecnością, bo słabł w oczach. Nogi zmiękły, nie potrafiąc unieść krnąbrnego ciała, Vivian usiadła na kolanach tuż przed nim, nie chcąc zabrać dłoni, lecz cofnęła je tylko nieznacznie. Biała Ki nieustannie otulała dwójkę, próbując koić atmosferę i rozpalone gorączką powietrze. Pierś demona unosiła się szybko, lecz słabo, jakby wtłoczenie tlenu do płuc było zadaniem przewyższającym jego siły. Usłyszała... Słowo, cichy, nieco złowieszczy i jednocześnie zawstydzony tą złą nutą w sobie, głos. Zerknęła na właściciela, nie chcąc zdradzić, że na karku poczuła chłodny dreszcz. Krwi... Ślepia demona rozjarzyły się wewnętrznym, krwistym światłem, jakby prześwietlając ciało halfki w poszukiwaniu najbogatszego w posokę miejsca. Cóż, tajemnica diety Reda została rozwiana... Nie mogła przecież się spodziewać, że żywi się tylko cukierkami... Jednak, krew..? Dałaby mu swojej bez wahania, ile potrzebuje. Powstrzymała ją tylko racjonalna obawa co się wtedy z nim stanie. Czy zaspokoiwszy głód uspokoi się, wracając do dawnej, cichej, milczącej postaci... Czy tego pragnienia nie da się powstrzymać i będzie łaknąć więcej, im więcej czerwieni pijąc, tym bardziej dziki się stając? Ta wizja sprawiła, że poczuła ucisk w piersi. Nie, nie pozwoli by jej przybrany, młodszy brat stoczył się w otchłań krwistego szaleństwa. Znajdzie jakiś sposób...
... W pełni rozumiała jego chęć skrycia twarzy. Chłopak z wahaniem, wyraźnie czując się niekomfortowo zsunął czarny materiał golfu, ukazując szare wargi... Lekko rozchylone usta, nie potrafiące zmieścić przerośniętych kłów. Białe, ostre zęby jak u drapieżnika, błyszczące od ociekającej śliny, wyszczerzone upiornie. Ich rozmiar nie był ani wygodny ani nie pozwalał na normalną komunikację. Telepatia była jedynym rozwiązaniem, skoro tylko powarkiwania i mruknięcie wypadały z demonich ust. A Red znów zadrżał i wbił długie pazury w brudną skałę, robiąc wyrwy w kamiennej strukturze. Vivian poczuła jak powietrze naokoło ich faluje i głód demona podskakuje, zaraz raptownie opadając. Czarne motyle wyłoniły się z cienia, jakby rozproszona Ki Reda zbijała się w delikatne owady. Rój ciemnych skrzydeł otulił nagle oboje, tętniąc łagodnym pulsem energii. Jasnowłosej halfce pozostało tylko czekać na to co demon zrobi i w razie czego, zareagować...
Nie spodziewała się jednak, że poczuje ciepło, rozlewające się na skórze jak przyjemnie gorąca woda, przesiąkające przez mięśnie do głębi ciała. Coś się z nią działo. Kontury jej postaci, ciała, nawet ubrania rozmywały się i traciła z wolna czucie. Świadomość odpłynęła szybciej niż zdała sobie sprawę z tego, że nie może ruszyć choćby palcem. Trwało to może chwilę, bo zaraz otworzyła oczy, jakby wybudzona z drzemki, w którą ledwo co zapadła. Coś dotknęło jej głowy, mruknęła cicho i spróbowała unieść się na ramieniu... Nie udało się. Zupełnie jakby ręka nie posłuchała rozkazu umysłu, zginając się w inny sposób. Vivian zamrugała, czując, jak całe ciało ma ścierpnięte i nieco obolałe i... W nieodpowiednim kształcie. Dopiero po dwóch oddechach dotarło do niej, że patrzy na świat z dołu, siedząc obok czarnego kota. Mało tego... Też była kotem? Niedowierzanie błysnęło w brązowych, kocich oczach. Wstała trochę chwiejnie na cztery łapy, machając puchatym ogonem w rytm kroków, przyzwyczajając się do tej formy. Zaraz, zaraz, jakiej do cholera formy..?! Kocia krtań miauknęła zdziwiona, Ósemka chciała zaskoczona zasłonić usta, zamiast tego pacnęła miękką łapą swojej mordki. Zaczęła się obracać wokół osi, tak jakby próbowała złapać swój ogon. Przyglądała się sobie, jasnej, piaskowożółtej, puchatej sierści. Zerknęła na smukłe łapy i zastrzygła uchem. Była kotem... Kotem. Usiadła, lekko poruszając ogonem, myśląc co dalej.
Niech no tylko Raziel o tym usłyszy, nie da jej żyć, podrzucając do pokoju kocie chrupki. Albo Chepri... Co on na to powie? Policzki zaczerwieniły się pod sierścią. O nie, szlag, co powie Trener? Przecież nie da jej wolnego, tylko przez to, że zmieniła się w domowego kociaka. Pomyślą, że zwiała. Nie może się tak pokazać w Akademii, zwyczajnie nie może... Poza tym, ta forma nie nadawała się w żadnej mierze do walki, Vivian mogła jedynie czuć energię, nic więcej. Nawet latać nie potrafiła. Była kotem, mruczkiem o żółtym futrze i jeszcze zdziwieniem w spojrzeniu.
Jej wzrok spoczął na cichym, czarnym kocie o czerwonych ślepiach. Detektyw byłby z Vivian marny, w końcu czuła, że barwa ślepi z czymś się jej kojarzyła... Tajemniczym czworonożnym przyjacielem, który odwiedzał ją regularnie był Red, prawdopodobnie uciekając się do użycia tej formy, bo jego pierwotna zdziczała. Przynajmniej mogła odetchnąć z ulgą, bo wyglądało na to, że jako kot demon był o wiele spokojniejszy. No i nic mu się nie stało, a bała się, że stał się przekąską jakiegoś Saiyana. Ostrożnie podeszła do czerwonookiego i usiadła obok. Budowę miała drobniejszą i też była mniejsza od koto-Reda, tak jakby ich wygląd został doskonale odwzorowany, tyle, że w kocich ciałach.
- Cicho... - miauknęła Ósemka i po kociemu, działając instynktem, otarła mordką o łapę Reda. - Przecież się nie gniewam. Cieszę się za to, że jedna zagadka się wyjaśniła. Martwiłam się, że ktoś coś złego zrobił temu kotu, co mnie często odwiedzał w kwaterze. Niemniej... - Vivian rozejrzała się, podziwiając świat z dumnej wysokości trzydziestu centymetrów. - Zakładam, że nie jest to stała przemiana... I pewnie, nikt naszego miauczenia nie rozumie, oprócz nas..?
Przyjęła to na spokojnie, bo po pierwsze, nie zamierzała obarczać Reda żadną winą. Po drugie, wolała dowiedzieć się, co się z nimi stało... I po trzecie, co się działo z demonem.
Panikować będzie dopiero wtedy, gdy ktoś spróbuje sobie z niej zrobić futrzaną czapkę.
OOC ---> Początek treningu
Meow~
- Red
- Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012
Identification Number
HP:
(500/500)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Nie Cze 12, 2016 8:52 pm
Nie przypuszczał, że Vivian odezwie się jakkolwiek jeszcze do niego. Wpakował ją w tarapaty, wszak odmienił jej los w krótkiej, chaotycznej chwili. Dobrze, że proces był odwracalny, nie mniej nie natychmiast. Znosiła cierpliwie i bez pretensji każde wyzwanie, jakie świadomie lub nie rzucał jej Red. Czy to jeszcze będąc pół-człowiekiem, gdy wydzierał się na nią i straszył upiornym usposobieniem oraz pragnął jej krwi, czy teraz, kiedy okazało się, że stała się puchatą, beżowo-blond kulką o kocich atrybutach i powoli budzących się instynktach przynależnych do tych czworonożnych zwierząt. Nie, zachowywała spokój, wręcz zaciekawiła się swoim wyglądem i pierwszymi spostrzeżeniami. I tak miał sobie za złe, że wciągnął Vivian pod wpływ jego magii, a to już znaczyło, że zachowywał się mniej bestialsko niż jeszcze przed kilkoma minutami. A przynajmniej jego myślenie zaczynało schodzić na bardziej ludzki tok. Mimo kociego rozmiaru, nadal miał pazury i kły, którymi doskonale posługiwał się w obu formach, lecz tym razem był w stanie opanować swoje spontaniczne działania.
Nie odrywał oczu (chociaż spoglądał kątem oka i nienatarczywie) od towarzyszki, która nie straciła nic związanego z racjonalnym myśleniem, i nawet teraz zdołała pocieszyć demona i opowiedzieć o swoich pierwszych wrażeniach. Skojarzyła sobie jego osobę z tą przybłędą, jaką przygarnęła pod dach z ulicy. Tak, to ten sam kocur. Zastrzygł uchem, gdy usłyszał, że... martwiła się o niego? O czarnego sierściucha? Najwyraźniej skradł jej uwagę pod obiema postaciami, gdyż gdyby nie to, nie byłoby jej tutaj, i mogłaby oszczędzić sobie kłopotów z nowym wcieleniem. Trzeba przyznać, że Brązowooka radziła sobie naprawdę świetnie jak na kogoś, kto przywykł od zawsze do chodzenia na dwóch nogach i swobodnego korzystania ze swojej Ki. Wracając - skinął łbem, że rzeczywiście metamorfoza nie trwała wiecznie, no i w sumie na to, że tylko koty będą mogły porozumieć się z Vivian i Redem. Może i większe kotowate, ale z tego co zauważył, tylko w Wiosce Kuro mieszkał jeden przedstawiciel ich gatunku. Jakby na potwierdzenie zamiauczał cicho, co mogła dziewczyna rozszyfrować bez trudu jako:
>Odmienię Cię, gdy tylko zbiorę siły.
Zapewnił najpewniejszym głosem, jakim dysponował na ten moment, i ukradkowo spoglądał na Vivian. Musiał przyznać, że w kociej formie jej do twarzy, jeśli tak można było określić. Zawsze miała w sobie coś z niezależnego zwierzęcia, a koty były chodzącymi indywidualnościami. Nawet kolorystyka futra i oczu zdradzała, że dziewczyna pasowała do nowej roli. Odnalazła się w niej dość szybko, bez większej paniki czy strachu, albo starała się być twardą, niewzruszoną. Jemu nie przyszło tak łatwo oswoić się z kocimi instynktami, chociaż im dłużej przebywał w tym wcieleniu, tym zdawał się być coraz bardziej przywiązany do puchatej formy. Przynajmniej nikomu nie zrobi krzywdy, lecz przecież nie był kotem od urodzenia, i nigdy nie będzie nim w pełni.
Ślepia Reda przypominały jego prawdziwe spojrzenie, umęczone i dzikie. Nie mógł jednak pozwolić na to, by Vivian pozostała sama, inaczej nie wiadomo czy udałoby się komukolwiek innemu zdjąć z niej czar. Pewnie Smocze Kule załatwiłyby sprawę, nie mniej do prostszych sposobów należało nie spuszczanie koleżanki z zasięgu wzroku. Najlepiej byłoby znaleźć dobrą kryjówkę na czas odpoczynku, dla kociej parki. I chyba znał takie miejsce, chociaż droga do jego vegetańskiego azylu będzie naszpikowana nagimi, ostrymi skałami, wąskimi przesmykami, upałem lgnącym do futra, i wreszcie dystansem, który muszą pokonać pieszo. Nie widział innej możliwości.
Zamyślił się z dobrą chwilę spoglądając czerwonymi ślepiami zza linię horyzontu, która z tej perspektywy wydawała się minimalistyczna, bo ograniczona wielkimi głazami. Dopiero wyczucie Ki towarzyszki w powietrzu (bo przecież ciągle siedziała tuż obok) sprawiło, że ocknął się i leniwie przekręcił łbem w jej stronę. Nawet w kociej formie Red wyglądał jakby nie jadł przez kilka dni, lecz nie to było teraz jego priorytetem. Musieli znaleźć schronienie, i dał o tym znać, gdy podźwignął się na cztery łapy i zmierzał w ciszy ku skalnym półkom, by w oka mgnieniu, w sprężystych skokach, pokonać cztery z nich. Zatrzymał się i patrzył się z góry na przyjaciółkę. Nie mógł jej zmusić, by poszła za nim, nie mniej w tejże chwili byłaby bezpieczniejsza z demonem. Musiał tylko wiedzieć, czy Vivian tego chce, bo jeśli nie... zaryzykuje i od razu postara się ją odmienić w Halfkę, ale wiązało się z ryzykiem dla ich obojga, w tym ich zdrowiu. Lepiej przeczekać, gdy będzie pewniejszy swoich możliwości. A tak po cichu liczył, iż Blondynka przyzwyczai się na tyle do swojego kociego ciałka, że nie będzie chciała prędko wracać do swojego świata.
Jak tylko kotka poczyniła pierwsze kroki z miejsca jej pierwszej transformacji, Red odskakiwał na kolejne półki skalne, jakby nadal wolał trzymać koleżankę na dystans, a jednocześnie sprawdzając drogę ku legowisku demona. Może gdyby był wcześniej ostrożniejszy, nie musiałaby Vivian teraz użerać się w miniaturowym ciele z wyolbrzymionymi przeszkodami. Ale stało się, dlatego bezpieczne lokum przyda się im już na ten czas. Tak więc niebawem kot o czarnej sierści stał się przewodnikiem po odludnym zakątku, tylko czy przyjaciółka skorzysta z jego oferty?
z tematu -> Legowisko Reda
[Ooc: post treningowy drugi]
Nie odrywał oczu (chociaż spoglądał kątem oka i nienatarczywie) od towarzyszki, która nie straciła nic związanego z racjonalnym myśleniem, i nawet teraz zdołała pocieszyć demona i opowiedzieć o swoich pierwszych wrażeniach. Skojarzyła sobie jego osobę z tą przybłędą, jaką przygarnęła pod dach z ulicy. Tak, to ten sam kocur. Zastrzygł uchem, gdy usłyszał, że... martwiła się o niego? O czarnego sierściucha? Najwyraźniej skradł jej uwagę pod obiema postaciami, gdyż gdyby nie to, nie byłoby jej tutaj, i mogłaby oszczędzić sobie kłopotów z nowym wcieleniem. Trzeba przyznać, że Brązowooka radziła sobie naprawdę świetnie jak na kogoś, kto przywykł od zawsze do chodzenia na dwóch nogach i swobodnego korzystania ze swojej Ki. Wracając - skinął łbem, że rzeczywiście metamorfoza nie trwała wiecznie, no i w sumie na to, że tylko koty będą mogły porozumieć się z Vivian i Redem. Może i większe kotowate, ale z tego co zauważył, tylko w Wiosce Kuro mieszkał jeden przedstawiciel ich gatunku. Jakby na potwierdzenie zamiauczał cicho, co mogła dziewczyna rozszyfrować bez trudu jako:
>Odmienię Cię, gdy tylko zbiorę siły.
Zapewnił najpewniejszym głosem, jakim dysponował na ten moment, i ukradkowo spoglądał na Vivian. Musiał przyznać, że w kociej formie jej do twarzy, jeśli tak można było określić. Zawsze miała w sobie coś z niezależnego zwierzęcia, a koty były chodzącymi indywidualnościami. Nawet kolorystyka futra i oczu zdradzała, że dziewczyna pasowała do nowej roli. Odnalazła się w niej dość szybko, bez większej paniki czy strachu, albo starała się być twardą, niewzruszoną. Jemu nie przyszło tak łatwo oswoić się z kocimi instynktami, chociaż im dłużej przebywał w tym wcieleniu, tym zdawał się być coraz bardziej przywiązany do puchatej formy. Przynajmniej nikomu nie zrobi krzywdy, lecz przecież nie był kotem od urodzenia, i nigdy nie będzie nim w pełni.
Ślepia Reda przypominały jego prawdziwe spojrzenie, umęczone i dzikie. Nie mógł jednak pozwolić na to, by Vivian pozostała sama, inaczej nie wiadomo czy udałoby się komukolwiek innemu zdjąć z niej czar. Pewnie Smocze Kule załatwiłyby sprawę, nie mniej do prostszych sposobów należało nie spuszczanie koleżanki z zasięgu wzroku. Najlepiej byłoby znaleźć dobrą kryjówkę na czas odpoczynku, dla kociej parki. I chyba znał takie miejsce, chociaż droga do jego vegetańskiego azylu będzie naszpikowana nagimi, ostrymi skałami, wąskimi przesmykami, upałem lgnącym do futra, i wreszcie dystansem, który muszą pokonać pieszo. Nie widział innej możliwości.
Zamyślił się z dobrą chwilę spoglądając czerwonymi ślepiami zza linię horyzontu, która z tej perspektywy wydawała się minimalistyczna, bo ograniczona wielkimi głazami. Dopiero wyczucie Ki towarzyszki w powietrzu (bo przecież ciągle siedziała tuż obok) sprawiło, że ocknął się i leniwie przekręcił łbem w jej stronę. Nawet w kociej formie Red wyglądał jakby nie jadł przez kilka dni, lecz nie to było teraz jego priorytetem. Musieli znaleźć schronienie, i dał o tym znać, gdy podźwignął się na cztery łapy i zmierzał w ciszy ku skalnym półkom, by w oka mgnieniu, w sprężystych skokach, pokonać cztery z nich. Zatrzymał się i patrzył się z góry na przyjaciółkę. Nie mógł jej zmusić, by poszła za nim, nie mniej w tejże chwili byłaby bezpieczniejsza z demonem. Musiał tylko wiedzieć, czy Vivian tego chce, bo jeśli nie... zaryzykuje i od razu postara się ją odmienić w Halfkę, ale wiązało się z ryzykiem dla ich obojga, w tym ich zdrowiu. Lepiej przeczekać, gdy będzie pewniejszy swoich możliwości. A tak po cichu liczył, iż Blondynka przyzwyczai się na tyle do swojego kociego ciałka, że nie będzie chciała prędko wracać do swojego świata.
Jak tylko kotka poczyniła pierwsze kroki z miejsca jej pierwszej transformacji, Red odskakiwał na kolejne półki skalne, jakby nadal wolał trzymać koleżankę na dystans, a jednocześnie sprawdzając drogę ku legowisku demona. Może gdyby był wcześniej ostrożniejszy, nie musiałaby Vivian teraz użerać się w miniaturowym ciele z wyolbrzymionymi przeszkodami. Ale stało się, dlatego bezpieczne lokum przyda się im już na ten czas. Tak więc niebawem kot o czarnej sierści stał się przewodnikiem po odludnym zakątku, tylko czy przyjaciółka skorzysta z jego oferty?
z tematu -> Legowisko Reda
[Ooc: post treningowy drugi]
- Ósemka
- Liczba postów : 637
Data rejestracji : 17/02/2013
Identification Number
HP:
(0/0)
KI:
(0/0)
Re: Skalny Las
Pon Cze 13, 2016 7:11 pm
Była kotem. Ciekawe jak zareaguje Trener, jak wpisze sobie do CV coś takiego? Pewnie uzna to za żart, ale gdyby jakoś udało mu się przekazać co się z nią stało... Oprócz chrupek będą jej podrzucali mleko i na korytarzach wołali kici kici... Mniejsza o to, będzie tłumaczyć się później. Najlepiej gdyby udało się jej ukryć całe zdarzenie, co chyba nie powinno być tak trudne... W końcu oba koty tkwią na pustkowiu, z dala od wszystkich. Aryenne jest w Pałacu, Księciunio zajęty jest Książęcymi sprawami, a jej Oddział trenuje. Szczęśliwie nie są nawet w mieście, Vivnyan dobrze pamiętała jak odganiała smarkaczy od Reda, który w kociej postaci nie potrafił się przed małymi sadystami obronić. W tej chwili powinni unikać Saiyan oraz halfka mogłaby wymyślić dobrą wymówkę na swoją nieobecność.
Ósemka pod postacią kotki o jasnym futerku siedziała grzecznie obok Reda, przyzwyczajając się do sytuacji. Może, gdyby to ktoś inny sprawił, że porosła ją sierść, byłaby zła, drapała i prychała, ale na demona... Nie potrafiła się gniewać. Tyle myśli kręci się w jego czarnym łebku, nie miała najmniejszego zamiaru dokładać jeszcze większego poczucia winy. Wiedziała dobrze, że czarnowłosy się przejmuje. Czy zamiana w kota była jego reakcją obronną, mającą na celu pohamować dziki instynkt, czy jakiś inny impuls ją spowodował... Nie miała dosięgnąć Ósemki. Cóż, stało się, teraz zerkała na Reda oczami z pionowymi źrenicami. Zastrzygła uchem, słysząc szelest piasku i westchnęła cicho. Nos miała wrażliwszy w tej formie, słuch też... Do tego w futrze, w pełnym skwarze Vegety, robiło się jej nieznośnie gorąco. Powstała, przechodząc kawałek, jakby sprawdzając stabilność łap. Kocie kończyny jakby z natury poruszały się miękko i bezszelestnie, Vivnyan po chwili złapała odpowiedni balans, pomagając sobie ogonem. Nie było to takie trudne, jakby coś jej mówiło, że kocia natura, nie powinna być jej obca. Kto wie, zawsze lubiła koty i tak jak one była niezależna, wręcz kręcąc nosem na innych.
- Wolałabym, byś odpoczął, a nie tylko "zebrał siły". - dodała miaucząc cicho, machając nieco piaskową kitą.
Z drugiej strony było to... Fascynujące. Ósemka wygięła koci grzbiet i przycupnęła, przyglądając się swoim łapom. Jako Natto zawsze stawiała na szybkość, lubiła się rozciągać i ruchy, podpadające pod gimnastykę był dla niej igraszką. To ciało również było mocne, miało elastyczną budowę nadającą się do wielu wyczynów, choć co prawda było o wiele kruchsze niż prawdziwa postać halfki. Ki-blast normalnie ledwie by ją drasnął, a Vivnyan mógł zabić na miejscu. To samo tyczyło się Reda. Musieli być bardzo ostrożni.
- Nya? - mruknęła odruchowo, kątem oka rejestrując ruch. Red dał sprężystego susa na skalną półkę, na jeszcze jedną, aż znalazł się kawałek nad kotką. Patrzył na nią uważnie, jakby wyczekująco, choć w krwistych oczach błysnęło pytanie. Zrozumiała. Machnęła ogonem i podeszła do krawędzi półki, wahając się na początku. Nie umiała latać, a zwierzęce, drobne ciałko miało swoje ograniczenia, niemniej... Skoczyła, miękko wskakując na wyższą formację skalną. Całkiem z siebie zadowolona zamruczała i już bez zbędnych myśli ruszyła za Redem. Po chwili dogoniła go, pozostając jednak trochę za nim. Miała wrażenie, że choć i są w tych futrzanych postaciach zjadaczy myszy, to demon i tak traktował ją z dystansem. Nie chciała więcej naciskać, jej pobyt tutaj poniekąd zmusił go do użycia tej techniki czy też magii... Jakakolwiek to była sztuczka, później zapyta. Nie traciła przyjaciela z oczu, czarna, opleciona złotawym bandażem kita migała w słońcu. Nie wiedziała gdzie ją Red prowadził, ale to on znał drogę i robił za przewodnika. Ona podążała za nim, łapa za łapą.
Pozostało im tylko przebrnąć przez gorącą, suchą Vegetę... Oh, jaka szkoda, że koty nie mają kciuków, może jakoś udałoby się jej zabrać tą butelkę z wodą...
OOC ---> Post treningowy
[zt] ---> Legowisko Reda
Ósemka pod postacią kotki o jasnym futerku siedziała grzecznie obok Reda, przyzwyczajając się do sytuacji. Może, gdyby to ktoś inny sprawił, że porosła ją sierść, byłaby zła, drapała i prychała, ale na demona... Nie potrafiła się gniewać. Tyle myśli kręci się w jego czarnym łebku, nie miała najmniejszego zamiaru dokładać jeszcze większego poczucia winy. Wiedziała dobrze, że czarnowłosy się przejmuje. Czy zamiana w kota była jego reakcją obronną, mającą na celu pohamować dziki instynkt, czy jakiś inny impuls ją spowodował... Nie miała dosięgnąć Ósemki. Cóż, stało się, teraz zerkała na Reda oczami z pionowymi źrenicami. Zastrzygła uchem, słysząc szelest piasku i westchnęła cicho. Nos miała wrażliwszy w tej formie, słuch też... Do tego w futrze, w pełnym skwarze Vegety, robiło się jej nieznośnie gorąco. Powstała, przechodząc kawałek, jakby sprawdzając stabilność łap. Kocie kończyny jakby z natury poruszały się miękko i bezszelestnie, Vivnyan po chwili złapała odpowiedni balans, pomagając sobie ogonem. Nie było to takie trudne, jakby coś jej mówiło, że kocia natura, nie powinna być jej obca. Kto wie, zawsze lubiła koty i tak jak one była niezależna, wręcz kręcąc nosem na innych.
- Wolałabym, byś odpoczął, a nie tylko "zebrał siły". - dodała miaucząc cicho, machając nieco piaskową kitą.
Z drugiej strony było to... Fascynujące. Ósemka wygięła koci grzbiet i przycupnęła, przyglądając się swoim łapom. Jako Natto zawsze stawiała na szybkość, lubiła się rozciągać i ruchy, podpadające pod gimnastykę był dla niej igraszką. To ciało również było mocne, miało elastyczną budowę nadającą się do wielu wyczynów, choć co prawda było o wiele kruchsze niż prawdziwa postać halfki. Ki-blast normalnie ledwie by ją drasnął, a Vivnyan mógł zabić na miejscu. To samo tyczyło się Reda. Musieli być bardzo ostrożni.
- Nya? - mruknęła odruchowo, kątem oka rejestrując ruch. Red dał sprężystego susa na skalną półkę, na jeszcze jedną, aż znalazł się kawałek nad kotką. Patrzył na nią uważnie, jakby wyczekująco, choć w krwistych oczach błysnęło pytanie. Zrozumiała. Machnęła ogonem i podeszła do krawędzi półki, wahając się na początku. Nie umiała latać, a zwierzęce, drobne ciałko miało swoje ograniczenia, niemniej... Skoczyła, miękko wskakując na wyższą formację skalną. Całkiem z siebie zadowolona zamruczała i już bez zbędnych myśli ruszyła za Redem. Po chwili dogoniła go, pozostając jednak trochę za nim. Miała wrażenie, że choć i są w tych futrzanych postaciach zjadaczy myszy, to demon i tak traktował ją z dystansem. Nie chciała więcej naciskać, jej pobyt tutaj poniekąd zmusił go do użycia tej techniki czy też magii... Jakakolwiek to była sztuczka, później zapyta. Nie traciła przyjaciela z oczu, czarna, opleciona złotawym bandażem kita migała w słońcu. Nie wiedziała gdzie ją Red prowadził, ale to on znał drogę i robił za przewodnika. Ona podążała za nim, łapa za łapą.
Pozostało im tylko przebrnąć przez gorącą, suchą Vegetę... Oh, jaka szkoda, że koty nie mają kciuków, może jakoś udałoby się jej zabrać tą butelkę z wodą...
OOC ---> Post treningowy
[zt] ---> Legowisko Reda
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach